Bez skazy
NIE CIESZ SIĘ ZA WCZEŚNIE. TO
JESZCZE NIE
KONIEC.
Śledztwo w sprawie zniknięcia Alison przybi-
era nieoczekiwany
obrót. Do Rosewood powraca Toby, który
jest jak czarny kot –
zawsze zwiastuje kłopoty. Aria, Emily, Spen-
cer i Hanna tracą
grunt pod nogami.
Dziewczyny muszą połączyć siły, ale czy po-
trafią sobie zaufać?
2
5/852
- Myślicie, że naprawdę to zrobi? —
wyszeptała Emily.
Przejeżdżające auto oświetliło na moment
domek
To by'ego.
— Nie — powiedziała Spencer, nerwowo
obracając w palcach
brylantowy kolczyk. — Blefuje.
Aria włożyła do ust kosmyk czarnych
włosów.
- Też tak myślę.
— Poza tym nie wiadomo, czy Toby w ogóle
tam jest —
dodała Hanna.
6/852
Zapadło pełne napięcia milczenie. Widziały
już nieje den
numer, jaki wykręciła Ali, ale większość z
nich była zupełnie
niewinna. Kiedyś zakradła się do luk-
susowego salonu spa, żeby
poleżeć sobie w jacuzzi z morską wodą.
Innym razem dolała
trochę czarnej farby do włosów do szamponu
Melissy, siostry
Spencer. Ale teraz wszystkie czuły się jakoś...
nieswojo.
B u u u m!
3
Dla M.D.S. i UNS.
7/852
„Oko za oko, aż wszyscy oślepną.
8/852
Gandhi
4
TAK TO SIĘ ZACZĘŁO
Znasz tego chłopaka, który mieszka kilka
domów dalej i
wygląda jak największy psychopata na
świecie? Stoisz ze swoim
chłopakiem na werandzie i już masz go po-
całować na dobranoc,
kiedy nagle widzisz tego debila, jak sto i i się
g ap i. Czasem dostrzegasz go kątem oka,
kiedy plotkujesz w najlepsze z
przyjaciółkami. Na pewno nie pojawia się
przypadkowo. On jest
9/852
jak czarny kot, który doskonale wie, którą
wybierzesz drogę. Gdy przejeżdża na rowerze
obok twojego domu, natychmiast myślisz
sobie: „To znak, że obleję egzamin z biologii".
Gdy krzywo na ciebie popatrzy, miej się na
baczności.
W każdym mieście jest taki chłopak, chłopak
jak czarny kot.
Ten z Rosewood nazywał się Toby
Cavanaugh.
5
— Jeszcze trochę różu — Spencer Hastings
odchyliła się do
tyłu i przyjrzała badawczo twarzy swojej
przyjaciółki Emily
Fields. — Wciąż widać piegi.
10/852
— Mam korektor Clinique — poderwała się
Alison
DiLaurentis i pobiegła po swoją sztruksową
kosmetyczkę.
Emily spojrzała do lusterka stojącego na sto-
liku w salonie
Alison. Przekrzywiła głowę w jedną, potem w
drugą stronę i
wydęła usta.
— Gdyby mama mnie teraz zobaczyła, toby
mnie zabiła.
— A my cię zabijemy, jeżeli to zmyjesz - os-
trzegła ją Aria
Montgomery, która z sobie tylko wiadomych
powodów hasała po
11/852
pokoju niemal goła od pasa w górę, tylko w
biustonoszu z
włóczki, własnoręcznie zrobionym na
drutach.
— Tak, Em, wyglądasz bosko — potwierdziła
Hanna Marin.
Siedziała po turecku na podłodze i cały czas
sprawdzała, czy
trochę za ciasne dżinsy biodrówki nie wpijają
jej się w krok.
Był kwietniowy, piątkowy wieczór. Ali, Aria,
Emiiy, Spencer
i Hanna chodziły do szóstej klasy i właśnie
odbywały jedno ze
swoich cotygodniowych całonocnych
spotkań. Robiły sobie
12/852
wtedy nawzajem zbyt wyzywające makijaże,
zjadały tonę
chipsów i jednym okiem oglądały MTV na
telewizorze
plazmowym Ali. Dziś na dywanie leżały stosy
ciuchów, bo
chciały wymienić się ubraniami do końca
roku szkolnego.
Spencer przymierzyła cytrynowożółty
sweterek z kaszmiru do
swojego szczupłego torsu.
— Weź — zachęcała Ali. - Słodko w nim wy-
glądasz. Hanna
przyłożyła do bioder oliwkową sztruksową
spódnicę Ali i
przybrała pozę modelki.
13/852
6
— Jak myślisz? - zwróciła się do Ali. —
Seanowi by się
podobało?
Ali jęknęła i rzuciła w Hannę poduszką. Od
kiedy za-
przyjaźniły się z sobą we wrześniu, Hanna
gadała tylko i
wyłącznie o tym, jak bardzo k o o o c h a
Seaiia Ackarda,
chłopaka ze swojej klasy. Znali się od przed-
szkola, a potem
chodzili do tej samej szkoły. W piątej klasie
Sean był
zwyczajnym niewysokim i piegowatym
dzieciakiem, ale w
14/852
wakacje urósł kilkanaście centymetrów i
wyszczuplał. Teraz
wszystkie dziewczyny chciały się z nim
całować.
Niesamowite, jak wiele mogło się zmienić w
ciągu roku.
Wszystkie dziewczyny — może poza Ali — aż
za dobrze
zdawały sobie z tego sprawę. W ubiegłym
roku były szarymi
myszkami. Spencer, najlepsza uczennica w
klasie, zawsze
siedziała w pierwszej ławce i zawsze zgłaszała
się do
odpowiedzi. Aria, trochę oderwana od
rzeczywistości, ćwiczyła
15/852
figury baletowe, zamiast grać w piłkę jak
inni. Nieśmiała Emily należała do czołówki
pływaczek w stanie. Ci, którzy lepiej ją
poznali, wiedzieli, jak skomplikowany
charakter kryje się pod
maską spokoju. Hanna, choć niezdar na i
ofermowata, z zapałem
studiowała każdy nowy numer „Vogue'a" i
„Teen VogueV. Od
czasu do czasu palnęła jakiś komentarz na
temat najnowszych
trendów w modzie, o których nikt nie słyszał.
Oczywiście każda z nich była na swój sposób
wyjątkowa.
Jednak mieszkały w Rosewood w stanie
Pensylwania — w
16/852
miasteczku oddalonym o czterdzieści kilo-
metrów od Filadelfii, a tu ws z yst ko było na
swój sposób wyjątkowe. Kwiaty piękniej
pachniały, woda miała lepszy smak, a domy
były większe.
Mieszkańcy żartowali, że
7
nocą wiewiórki zbierają śmieci i pielą uliczne
klomby, żeby
Rosewood mogło sprostać oczekiwaniom
swoich wymagających
mieszkańców. W miejscu bez skazy trudno
się było czymś
wyróżniać.
Udawało się to tylko Ali. Miała długie blond
włosy, idealnie
17/852
owalną twarz i wielkie niebieskie oczy. Żadna
dziewczyna nie
mogła się z nią równać. Kiedy zjednoczyła je
wszystkie —
czasem czuły się tak, jakby je o dkr ył a —
przestały być szarymi myszkami. Nagle
dostały przepustkę na tereny, na które
wcześniej nigdy by się nie zapuściły. Mogły,
na przykład, zaraz po wyjściu ze szkolnego
autobusu przebierać się w
minispódniczki w szkolnej łazience. Albo
posyłać chłopakom
liściki przypieczętowane pocałunkiem ust
pomalowanych
błyszczykiem. Albo dumnie paradować w
jednym szeregu po
18/852
szkolnym korytarzu, siejąc postrach wśród
wszystkich frajerów, których i tak
ignorowały.
Ali chwyciła tubkę z fioletowym błyszczykiem
i
rozsmarowała go na ustach.
— Kim jestem?
Dziewczyny parsknęły śmiechem. Ali parodi-
owała Imogen
Smith, dziewczynę z ich klasy, która trochę
za bardzo lubiła
swoją szminkę.
— Nie, czekaj — Spencer wydęła wąskie usta i
wręczyła Ali
poduszkę. — Włóż to pod koszulkę.
19/852
Fajne.
Ali wcisnęła poduszkę pod różowy
podkoszulek polo i znowu
rozległ się chichot. Plotka głosiła, że Imogen
poszła kiedyś na całość z Jeffreyem Kleinem
z dziesiątej klasy i zaszła z nim w ciążę.
— Jesteście paskudne — zaczerwieniła się
Emily.
8
Była najlepiej ułożona z całej grupy, być
może z powodu
bardzo surowych rodziców, którzy wychowali
ją w poczuciu, że
dobra zabawa to dzieło szatana.
— Co, Em? — Ali wzięła Emily pod ramię. —
Imogen
20/852
wygląda jak wieloryb. Niech się cieszy, jeśli
to tylko ciąża.
Dziewczyny zaśmiały się znowu, ale tym
razem nieco
nerwowo. Ali potrafiła bezbłędnie rozpoznać
słaby punkt każdej z nich. Nawet jeśli nie
myliła się co do Imogen, zastanawiały się, czy
i im obrabiała tyłki, gdy nie stały w pobliżu.
Czasem tak im się wydawało.
Znowu zaczęły przeglądać ubrania. Aria za-
kochała się w
szykownej sukience od Kreda Perry'ego,
należącej do Spencer.
Emily włożyła bardzo krótką skórzaną spód-
niczkę, odsłaniającą
jej chude nogi, i zapytała, czy nie sądzą, że
jest za krótka. Ali uznała, że dżinsy Hanny
21/852
mają za szerokie nogawki i natychmiast je
zdjęła, pokazując różowe, atłasowe męskie
bokserki. Kiedy
przechodziła wzdłuż okna do wieży stereo,
nagle zamarła.
— O Boże! — wrzasnęła, chowając się za
pluszową kanapą w
kolorze jagodowym.
Dziewczyny zerwały się na równe nogi. Za
oknem stał Toby
Cavanaugh. Po prostu... stał. I gapił się na
nie.
— Oj, oj, oj! — Aria zakryła piersi, bo przed
chwilą zdjęła
sukienkę Spencer i teraz znowu stała tylko
we włóczkowym
22/852
staniku.
Spencer, w pełni ubrana, podbiegła do okna.
— Spadaj stąd, zboczeńcu! — krzyknęła.
Toby uśmiechnął się złośliwie, odwrócił się i
szybko oddalił.
Większość ludzi na widok Toby'ego
przechodziła na drugą
stronę ulicy. Był starszy od dziewczyn, blady,
wysoki
9
i chudy. Zawsze błąkał się sam po okolicy,
jakby wszystkich
szpiegował. Krążyło o nim wiele plotek. Że
ktoś go przyłapał, jak całował się z
języczkiem z własnym psem. Że świetnie pły-
wał, bo miał skrzela zamiast płuc. Że sypiał w
23/852
trumnie stojącej w domku na drzewie ros-
nącym na podwórku jego domu.
loby rozmawiał tylko z jedną osobą - swoją
przyrodnią siostrą
Jenną, która chodziła z nimi do klasy. Jenna
też była beznadziejną wieśniarą, jednak nie
aż tak przerażającą. Przynajmniej potrafiła
zbudować pełne zdanie, i w pewien irytujący
sposób była ładna.
Miała gęste ciemne włosy, wielkie, szczere
zielone oczy i
wydatne czerwone usta.
- Czuję się, jakby mnie ktoś zg w ałc ił - Aria
otrząsnęła się, jakby jej chude ciało pokryły
bakterie E. coli. Niedawno uczyli się o nich
na biologii. — Jak on śmie nas straszyć?
Ali poczerwieniała z gniewu.
24/852
- Dostanie za swoje — powiedziała.
- Jak? - Hanna otworzyła szeroko jas-
nobrązowe oczy. Ali
myślała przez chwilę.
- Odpłacimy' mu pięknym za nadobne.
Wyjaśniła im, że trzeba Toby'ego
przestraszyć. Jeśli nie
szwendał się po okolicy, szpiegując sąsiadów,
na pewno był w
swoim domku na drzewie. Siedział tam od
rana do nocy, grając w elektroniczną grę, a
może budował gigantycznego robota, który
miał zrównać z ziemią ich szkołę. Niestety,
jak sama nazwa
25/852
Shepard Sara 3/852
Pretty Little Liars 02 4/852
Bez skazy NIE CIESZ SIĘ ZA WCZEŚNIE. TO JESZCZE NIE KONIEC. Śledztwo w sprawie zniknięcia Alison przybi- era nieoczekiwany obrót. Do Rosewood powraca Toby, który jest jak czarny kot – zawsze zwiastuje kłopoty. Aria, Emily, Spen- cer i Hanna tracą grunt pod nogami. Dziewczyny muszą połączyć siły, ale czy po- trafią sobie zaufać? 2 5/852
- Myślicie, że naprawdę to zrobi? — wyszeptała Emily. Przejeżdżające auto oświetliło na moment domek To by'ego. — Nie — powiedziała Spencer, nerwowo obracając w palcach brylantowy kolczyk. — Blefuje. Aria włożyła do ust kosmyk czarnych włosów. - Też tak myślę. — Poza tym nie wiadomo, czy Toby w ogóle tam jest — dodała Hanna. 6/852
Zapadło pełne napięcia milczenie. Widziały już nieje den numer, jaki wykręciła Ali, ale większość z nich była zupełnie niewinna. Kiedyś zakradła się do luk- susowego salonu spa, żeby poleżeć sobie w jacuzzi z morską wodą. Innym razem dolała trochę czarnej farby do włosów do szamponu Melissy, siostry Spencer. Ale teraz wszystkie czuły się jakoś... nieswojo. B u u u m! 3 Dla M.D.S. i UNS. 7/852
„Oko za oko, aż wszyscy oślepną. 8/852
Gandhi 4 TAK TO SIĘ ZACZĘŁO Znasz tego chłopaka, który mieszka kilka domów dalej i wygląda jak największy psychopata na świecie? Stoisz ze swoim chłopakiem na werandzie i już masz go po- całować na dobranoc, kiedy nagle widzisz tego debila, jak sto i i się g ap i. Czasem dostrzegasz go kątem oka, kiedy plotkujesz w najlepsze z przyjaciółkami. Na pewno nie pojawia się przypadkowo. On jest 9/852
jak czarny kot, który doskonale wie, którą wybierzesz drogę. Gdy przejeżdża na rowerze obok twojego domu, natychmiast myślisz sobie: „To znak, że obleję egzamin z biologii". Gdy krzywo na ciebie popatrzy, miej się na baczności. W każdym mieście jest taki chłopak, chłopak jak czarny kot. Ten z Rosewood nazywał się Toby Cavanaugh. 5 — Jeszcze trochę różu — Spencer Hastings odchyliła się do tyłu i przyjrzała badawczo twarzy swojej przyjaciółki Emily Fields. — Wciąż widać piegi. 10/852
— Mam korektor Clinique — poderwała się Alison DiLaurentis i pobiegła po swoją sztruksową kosmetyczkę. Emily spojrzała do lusterka stojącego na sto- liku w salonie Alison. Przekrzywiła głowę w jedną, potem w drugą stronę i wydęła usta. — Gdyby mama mnie teraz zobaczyła, toby mnie zabiła. — A my cię zabijemy, jeżeli to zmyjesz - os- trzegła ją Aria Montgomery, która z sobie tylko wiadomych powodów hasała po 11/852
pokoju niemal goła od pasa w górę, tylko w biustonoszu z włóczki, własnoręcznie zrobionym na drutach. — Tak, Em, wyglądasz bosko — potwierdziła Hanna Marin. Siedziała po turecku na podłodze i cały czas sprawdzała, czy trochę za ciasne dżinsy biodrówki nie wpijają jej się w krok. Był kwietniowy, piątkowy wieczór. Ali, Aria, Emiiy, Spencer i Hanna chodziły do szóstej klasy i właśnie odbywały jedno ze swoich cotygodniowych całonocnych spotkań. Robiły sobie 12/852
wtedy nawzajem zbyt wyzywające makijaże, zjadały tonę chipsów i jednym okiem oglądały MTV na telewizorze plazmowym Ali. Dziś na dywanie leżały stosy ciuchów, bo chciały wymienić się ubraniami do końca roku szkolnego. Spencer przymierzyła cytrynowożółty sweterek z kaszmiru do swojego szczupłego torsu. — Weź — zachęcała Ali. - Słodko w nim wy- glądasz. Hanna przyłożyła do bioder oliwkową sztruksową spódnicę Ali i przybrała pozę modelki. 13/852
6 — Jak myślisz? - zwróciła się do Ali. — Seanowi by się podobało? Ali jęknęła i rzuciła w Hannę poduszką. Od kiedy za- przyjaźniły się z sobą we wrześniu, Hanna gadała tylko i wyłącznie o tym, jak bardzo k o o o c h a Seaiia Ackarda, chłopaka ze swojej klasy. Znali się od przed- szkola, a potem chodzili do tej samej szkoły. W piątej klasie Sean był zwyczajnym niewysokim i piegowatym dzieciakiem, ale w 14/852
wakacje urósł kilkanaście centymetrów i wyszczuplał. Teraz wszystkie dziewczyny chciały się z nim całować. Niesamowite, jak wiele mogło się zmienić w ciągu roku. Wszystkie dziewczyny — może poza Ali — aż za dobrze zdawały sobie z tego sprawę. W ubiegłym roku były szarymi myszkami. Spencer, najlepsza uczennica w klasie, zawsze siedziała w pierwszej ławce i zawsze zgłaszała się do odpowiedzi. Aria, trochę oderwana od rzeczywistości, ćwiczyła 15/852
figury baletowe, zamiast grać w piłkę jak inni. Nieśmiała Emily należała do czołówki pływaczek w stanie. Ci, którzy lepiej ją poznali, wiedzieli, jak skomplikowany charakter kryje się pod maską spokoju. Hanna, choć niezdar na i ofermowata, z zapałem studiowała każdy nowy numer „Vogue'a" i „Teen VogueV. Od czasu do czasu palnęła jakiś komentarz na temat najnowszych trendów w modzie, o których nikt nie słyszał. Oczywiście każda z nich była na swój sposób wyjątkowa. Jednak mieszkały w Rosewood w stanie Pensylwania — w 16/852
miasteczku oddalonym o czterdzieści kilo- metrów od Filadelfii, a tu ws z yst ko było na swój sposób wyjątkowe. Kwiaty piękniej pachniały, woda miała lepszy smak, a domy były większe. Mieszkańcy żartowali, że 7 nocą wiewiórki zbierają śmieci i pielą uliczne klomby, żeby Rosewood mogło sprostać oczekiwaniom swoich wymagających mieszkańców. W miejscu bez skazy trudno się było czymś wyróżniać. Udawało się to tylko Ali. Miała długie blond włosy, idealnie 17/852
owalną twarz i wielkie niebieskie oczy. Żadna dziewczyna nie mogła się z nią równać. Kiedy zjednoczyła je wszystkie — czasem czuły się tak, jakby je o dkr ył a — przestały być szarymi myszkami. Nagle dostały przepustkę na tereny, na które wcześniej nigdy by się nie zapuściły. Mogły, na przykład, zaraz po wyjściu ze szkolnego autobusu przebierać się w minispódniczki w szkolnej łazience. Albo posyłać chłopakom liściki przypieczętowane pocałunkiem ust pomalowanych błyszczykiem. Albo dumnie paradować w jednym szeregu po 18/852
szkolnym korytarzu, siejąc postrach wśród wszystkich frajerów, których i tak ignorowały. Ali chwyciła tubkę z fioletowym błyszczykiem i rozsmarowała go na ustach. — Kim jestem? Dziewczyny parsknęły śmiechem. Ali parodi- owała Imogen Smith, dziewczynę z ich klasy, która trochę za bardzo lubiła swoją szminkę. — Nie, czekaj — Spencer wydęła wąskie usta i wręczyła Ali poduszkę. — Włóż to pod koszulkę. 19/852
Fajne. Ali wcisnęła poduszkę pod różowy podkoszulek polo i znowu rozległ się chichot. Plotka głosiła, że Imogen poszła kiedyś na całość z Jeffreyem Kleinem z dziesiątej klasy i zaszła z nim w ciążę. — Jesteście paskudne — zaczerwieniła się Emily. 8 Była najlepiej ułożona z całej grupy, być może z powodu bardzo surowych rodziców, którzy wychowali ją w poczuciu, że dobra zabawa to dzieło szatana. — Co, Em? — Ali wzięła Emily pod ramię. — Imogen 20/852
wygląda jak wieloryb. Niech się cieszy, jeśli to tylko ciąża. Dziewczyny zaśmiały się znowu, ale tym razem nieco nerwowo. Ali potrafiła bezbłędnie rozpoznać słaby punkt każdej z nich. Nawet jeśli nie myliła się co do Imogen, zastanawiały się, czy i im obrabiała tyłki, gdy nie stały w pobliżu. Czasem tak im się wydawało. Znowu zaczęły przeglądać ubrania. Aria za- kochała się w szykownej sukience od Kreda Perry'ego, należącej do Spencer. Emily włożyła bardzo krótką skórzaną spód- niczkę, odsłaniającą jej chude nogi, i zapytała, czy nie sądzą, że jest za krótka. Ali uznała, że dżinsy Hanny 21/852
mają za szerokie nogawki i natychmiast je zdjęła, pokazując różowe, atłasowe męskie bokserki. Kiedy przechodziła wzdłuż okna do wieży stereo, nagle zamarła. — O Boże! — wrzasnęła, chowając się za pluszową kanapą w kolorze jagodowym. Dziewczyny zerwały się na równe nogi. Za oknem stał Toby Cavanaugh. Po prostu... stał. I gapił się na nie. — Oj, oj, oj! — Aria zakryła piersi, bo przed chwilą zdjęła sukienkę Spencer i teraz znowu stała tylko we włóczkowym 22/852
staniku. Spencer, w pełni ubrana, podbiegła do okna. — Spadaj stąd, zboczeńcu! — krzyknęła. Toby uśmiechnął się złośliwie, odwrócił się i szybko oddalił. Większość ludzi na widok Toby'ego przechodziła na drugą stronę ulicy. Był starszy od dziewczyn, blady, wysoki 9 i chudy. Zawsze błąkał się sam po okolicy, jakby wszystkich szpiegował. Krążyło o nim wiele plotek. Że ktoś go przyłapał, jak całował się z języczkiem z własnym psem. Że świetnie pły- wał, bo miał skrzela zamiast płuc. Że sypiał w 23/852
trumnie stojącej w domku na drzewie ros- nącym na podwórku jego domu. loby rozmawiał tylko z jedną osobą - swoją przyrodnią siostrą Jenną, która chodziła z nimi do klasy. Jenna też była beznadziejną wieśniarą, jednak nie aż tak przerażającą. Przynajmniej potrafiła zbudować pełne zdanie, i w pewien irytujący sposób była ładna. Miała gęste ciemne włosy, wielkie, szczere zielone oczy i wydatne czerwone usta. - Czuję się, jakby mnie ktoś zg w ałc ił - Aria otrząsnęła się, jakby jej chude ciało pokryły bakterie E. coli. Niedawno uczyli się o nich na biologii. — Jak on śmie nas straszyć? Ali poczerwieniała z gniewu. 24/852
- Dostanie za swoje — powiedziała. - Jak? - Hanna otworzyła szeroko jas- nobrązowe oczy. Ali myślała przez chwilę. - Odpłacimy' mu pięknym za nadobne. Wyjaśniła im, że trzeba Toby'ego przestraszyć. Jeśli nie szwendał się po okolicy, szpiegując sąsiadów, na pewno był w swoim domku na drzewie. Siedział tam od rana do nocy, grając w elektroniczną grę, a może budował gigantycznego robota, który miał zrównać z ziemią ich szkołę. Niestety, jak sama nazwa 25/852