xena92

  • Dokumenty207
  • Odsłony22 311
  • Obserwuję46
  • Rozmiar dokumentów309.3 MB
  • Ilość pobrań14 651

Amber Kell - Moon Pack Series 13 - Marking Mikel

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Amber Kell - Moon Pack Series 13 - Marking Mikel.pdf

xena92 EBooki Amber Kell Amber Kell Moon Pack
Użytkownik xena92 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 84 stron)

~ 1 ~

~ 2 ~ Rozdział 1 Anthony płynął przez swój sen, unosząc się od sceny do sceny, a jego stopy nie dotykały ziemi. Wiatr przemknął obok niego i przyniósł ze sobą obrzydliwą woń. Anthony’ego zemdliło. Co to było? Co było w stanie stworzyć to okropne połączenie zgniłych jaj i nieoczyszczonych ścieków, i od kiedy miał umiejętność wyłapywania zapachu w swoich snach? Miał nadzieję, że ten nowy dar jest zwrotny. - Rozumiesz teraz? – Niski głos zagrzmiał w powietrzu, rezonując przez ciało Anthony'ego i grożąc strząśnięciem go z nieba. - Rozumiem co? – Co niby miał rozpoznać w śmierdzącym powietrzu? Zapach nie przynosił ze sobą żadnego sensu ani nie odpowiadał na żadne pytania dotyczące tożsamości jego tajemniczego gościa. Czy to była osoba, przed którą ostrzegał go jego dziadek Zeus? Anthony mógł być silny przeciwko wilkom i mutantom, ale był nikim wobec boga. Jeszcze nie osiągnął swojego poziomu boskości, a zgodnie ze słowami Zeusa, nie będzie bogiem jeszcze przez wiele lat. - Jak mało masz kontroli. Mógłbym zgnieść cię jak komara w mojej dłoni. Słabowity pół fae nie ma odporności przeciw mocy boga. – Pogardliwy ton niewiele zrobił, by rozwiać strach Anthony’ego. Ktokolwiek wciągnął Anthony'ego do tego snu nie za bardzo go lubił. Zacisnąwszy pięści, Anthony wbił paznokcie w swoje dłonie i brał wolne oddechy ustami, prawie dusząc się smakiem skażonego powietrza, które teraz pokryło jego język. Wrogowie mogli poczuć zapach strachu. Nauczył się tego od swojego wilczego partnera, Silvera. Cierpliwość przysłuży mu się lepiej niż konfrontacja. Złośliwość drugiej istoty zakręciła się w powietrzu, ciężka i złowróżbna, niczym ciemna chmura nienawiści. Ktokolwiek to robił – kontrolował sny Anthony'ego – chciał, by był przerażony i zastraszony. Strumień ciemnego dymu zaczął krążyć przed nim w esowatych kołach. Anthony próbował się skupić i zebrać swoją energię, ale jego magia nie odpowiadała. Przejrzał swoje otoczenie, usiłując zobaczyć coś przez mgłę. Jeśli miał uciec z tego bez szwanku,

~ 3 ~ musiał być w stanie zebrać tyle szczegółów ile mógł, by zidentyfikować tego nowego wroga. Czy to zimne, śmierdzące, ale zasadniczo puste tło ukazywało prawdziwą naturę intruza? Czy jego przeciwnik był tak samo bezduszny jak otoczenie Anthony'ego? - Na twoją magię nie ma tu miejsca. To jest mój świat. – Niski głos nadal szydził z Anthony’ego. – Jesteś bezsilny, ulubiony. - Ulubiony? – Powstrzymał histeryczny chichot na śmiesznie dramatyczne położenie, nawet jeśli pogarda w głosie niewidzialnego mówiącego, gdy powiedział słowo ulubiony, wysłała przez niego ostrzegawcze dzwonki. Ktoś znał plany Zeusa odnośnie Anthony'ego i nie był z tego powodu szczęśliwy. Niestety, zidentyfikowanie jego przeciwnika było jak próbowanie ułożenia układanki ze zniszczonego pudła, do tego z brakującą połową kawałków. - Jesteśmy spokrewnieni? – zapytał Anthony, mając nadzieję zdobyć więcej tropów. Kto to był? Kto tak bardzo go nienawidził, że opanował sny Anthony'ego? - Zeus kiepsko wybrał przyznając zwykłemu fae boskie moce. Co on w tobie widzi nigdy nie zrozumiem. Nie jesteś tego wart. – Prawie namacalna złośliwość wypełniła powietrze. Anthony odprężył się trochę. Ta samochwała wydawało się, że bardziej chciała obnosić się swoją wyższością niż skrzywdzić Anthony’ego. Niewiele istot było wystarczająco potężnych, by nawiedzać sny, a to oczywiście również oznaczało, że facet był prawdopodobnie spokrewniony z ojcem Anthony'ego, a nie jego matką. Czasami posiadanie bezpośredniego związku z Zeusem nie okazywało się być tak niesamowicie genetyczną zabawą jak powinno być. Dym zawirował w powietrzu wokół niego, dopóki nie utworzył kształtu człowieka. Czerwone oczy świeciły na Anthony'ego. - Zaprzeczasz naszemu związkowi? Mówienie, że nie istnieję, też tego nie uczyni. Anthony rozważył swoje słowa zanim je wypowiedział. - Nie wiem, kim jesteś. Mam mnóstwo krewnych, których nigdy nie spotkałem. – Zeus nie był znany ze swojej wierności ani dobrego gustu. Anthony nie miał wątpliwości, że setki, może tysiące, nieznanych krewnych żyło na tym świecie. Cichy, groźny śmiech wypełnił powietrze. - Nie martw się, pracuję nad ich zmniejszeniem. Będziesz szczęśliwy wiedząc, że zachowałem cię, jako ostatniego. Chciałbym, żebyś oczekiwał na swoją śmierć, drogi

~ 4 ~ Anthony. Zeus wie, że nadchodzę, i zniszczy go to, kiedy w końcu cię zabiję. – Zadowolenie sączące się z głosu nieznajomego, powiedziało Anthony'emu jak głęboką nienawiść ten chowa do Zeusa. - Jak się nazywasz? – zapytał Anthony, mając nadzieję zidentyfikować swojego dręczyciela. Nie będzie mógł zaplanować należytej obrony, dopóki nie pozna swojego przeciwnika. Wątpił, żeby wataha wilków wystarczyła, by poradzić sobie z tym zagrożeniem. Może będzie musiał wezwać posiłki. - Jestem śmiercią, która tropi ciebie i twoje nadnaturalne potomstwo. Myślałeś, że nikogo nie obchodzi, iż Zeus kocha cię ponad to, co zasługujesz? Od nikogo innego nie domagał się, by zapewnił spadkobiercę. Moje własne dziecko umarło, a Zeus nie zrobił nic, by pomóc. Straciłeś zwykłego kochanka, a niebo zagrzmiało od twojej rozpaczy. Gniew zapalił się w Anthony'm, kiedy tylko jeden zwrot utkwił w jego głowie ponad wszystkimi innymi. - Przykro mi z powodu twojej straty, ale dotknij tylko mojego syna albo kogoś z mojej rodziny, a cię zniszczę. Wersja Anthony'ego dotycząca rodziny obejmowała jego syna, partnera alfę i całą watahę wilkołaków, każdego członka, dla którego zabiłby lub umarł. - Nie możesz mnie skrzywdzić, dziecko. – Rozszerzonymi oczami Anthony patrzył jak dym zmienia się w ciało. Człowiek unoszący się przed nim był podobny do ojca Anthony'ego. Jego wygląd był na tyle podobny, że to wysłało dreszcze w dół kręgosłupa Anthony'ego. - Dlaczego nie? Jego uśmiech zatrząsł Anthony'm od kolców strachu. - Ponieważ jestem twoim przeznaczeniem. – Podniósł ręce. Energia zatrzeszczała z koniuszków jego palców sekundy przed tym jak błyskawica wystrzeliła z jego dłoni i uderzyła w Anthony'ego. Krzycząc, Anthony podskoczył na łóżku. Jego oczy oślepły od błysku. - Szz, mam cię. – Znajomy głos Silvera złagodził jego przerażenie, ale nie wytarł pamięci Anthony'ego.

~ 5 ~ Silver zawinął swoje silne, ciepłe ramiona wokół Anthony'ego, trzymając go bezpiecznie. Serce Anthony'ego waliło w jego piersi, przestraszone nieznanym biciem. Bał się już wcześniej, ale nigdy do tego poziomu przerażenia. Tylko uspokajający głos i dotyk jego partnera sprowadziły go z powrotem do tego świata. - On nadchodzi – szepnął Anthony, dźwięk był tak miękki i łamiący się, że powinien należeć do kogoś innego. - Kto nadchodzi? – Silver wycisnął pocałunek na czole Anthony'ego. – Szz, to był tylko sen. Nic, o co trzeba się martwić. Nikt cię nie skrzywdzi. Gdyby to była prawda. Anthony przysunął się bliżej, szukając pocieszającego gorąca Silvera i wdychając znajomy zapach domu. Przycisnął policzek do nagiej piersi Silvera, próbując uspokoić swoje przerażenie przez osmozę. - Jeden z potomków Zeusa mnie tropi. Nie znam jego imienia, ale to nie był zwykły sen. Wizja Anthony'ego stała się wyraźna i pokój się wyostrzył. Przechylił głowę na czas, by złapać zmartwioną minę na twarzy Silvera. - Kto? – zapytał Silver. - Nie wiem. – Usiłował przypomnieć sobie każdy szczegół, ale ani razu intruz nie wspomniał swojego imienia. – On może być kimkolwiek z setek ludzi. Dziadek przenosił się z miejsca na miejsce. Silver westchnął. - Zazwyczaj jestem ostatnią osobą, która to mówi, ale sądzę, że musisz wezwać Zeusa. Anthony zadrżał. Kochał Zeusa, ale interakcje z jego dziadkiem nigdy nie były łatwe. Bóg przyczepiał sznurki do każdej prośby i Anthony nie chciał być mu winny żadnej przysługi. - Groził Trinowi.

~ 6 ~ Z tego wszystkiego, ta jedna groźba była najgorsza w umyśle Anthony'ego. Wyśle Trina, by zamieszkał z fae zanim pozwoli temu psychopacie kiedykolwiek zbliżyć się do jego syna. Oczy Silvera zapłonęły dzikim światłem, jego wewnętrzne zwierzę wezbrało pod powierzchnią, pragnąc zniszczyć każde niebezpieczeństwo. Wilk broniłby ich młodego aż do śmierci. - Wytropimy go i pokażemy mu błąd w jego rozumowaniu. – Głos Silvera nabrał cichego pomruku, bestia była chętna warczeć na jego wroga. - On jest silniejszy niż ja. – Anthony pochylił głowę na to wyznanie. Nigdy za bardzo nie interesował się swoją magią oprócz sytuacji, kiedy używał jej do zapewnienia bezpieczeństwa watahy. Teraz nawet nie potrafił ochronić tych, których kochał, a to była trudna prawda do przełknięcia. - Co? Jak to jest możliwe? Myślałem, że twoja magia rośnie? – Niepokój zabarwił głos Silvera, a jego piękne oczy spochmurniały. Anthony westchnął. - Tak jest, ale nie dość. Dla ciebie i watahy, jestem silny, ale wśród bogów i pół- bogów, jestem jak komar, którego oni mogą zgnieść między swoimi palcami. – Mężczyzna, który opanował jego sny, upewnił się, że Anthony pozna swoje niedoskonałości. Silver złapał brodę Anthony'ego między swoje palce. - Nie jesteś komarem, mój słodki partnerze. Jesteś moim światem. Aprobata Silvera tylko jeszcze głębiej wbiła nóż rozpaczy w serce Anthony'ego. - Tak słodki jak jest, ale nadal muszę dowiedzieć się, kto nas tropi. - Ktokolwiek to jest, staniemy naprzeciw niego razem. – Jego warknięcie zwiększyło głęboki tembr głosu Silvera, jakby wilcza połowa chciała wybuchnąć i zabić ich wroga. Anthony mruganiem powstrzymał łzy. Nie miał czasu rozczulać się w autodestrukcyjnych wątpliwościach. Nie zamierzał pozwolić, by coś stało się jego synowi. Wypełniło go zdecydowanie, a z tym determinacja. - Wezwę Zeusa.

~ 7 ~ - Nie ma potrzeby. Jestem tu. – Głęboki głos boga zagrzmiał ze ścian, podczas gdy piorun zelektryfikował powietrze i wydzielił zapach ozonu. Silver kichnął. - Ktoś zabija twoje dzieci. – Anthony nawet nie próbował słodzić tematu. Jego dziadek musiał wiedzieć, że coś jest nie w porządku, skoro pojawił się tak szybko po tym jak ledwie wymieniono jego imię. – Wiesz kto? Bóg nabrał kształtów kilka kroków od ich łóżka. Zeus przyciągnął krzesło spod ściany i ustawił je koło łóżka po stronie Anthony'ego. - Myślałem, że będziesz bezpieczny. Ostrzegłem przed nim twojego ojca, a on powiedział, że będzie na ciebie uważał. - Wątpię, żeby ojciec się spodziewał, że zostanę zaatakowany w moich snach. – Anthony przełknął, ponieważ jego gardło wyschło na to wspomnienie. – Ten facet powiedział, że zabije Trina i mnie. Nic nie mówił o tacie. Linie pogłębiły się na twarzy Zeusa. - Zbyt wyraźnie pokazałem moją czułość do ciebie. Niektórzy z pozostałych stali się zazdrośni. Nie sądziłem, że bezpośrednio pójdą za tobą. Myślałem, że trochę poplotkują, a potem wrócą do swoich normalnych żyć. Moje ostrzeżenie, by trzymali się z dala od ciebie, powinno być wystarczające. Ktoś kwestionuje moją władzę. - Kto? – Anthony nie mógł wyobrazić sobie nikogo dostatecznie silnego, kto wyzwałby przywódcę bogów, ale nigdy nie był spragnionym władzy psycholem. - Nie wiem. Dowiem się tego, ale ty musisz podjąć decyzję. Anthony zamarł pod intensywnym spojrzeniem Zeusa. - Jaką decyzję? Nie zostawię mojej rodziny. – Jego żołądek się wzburzył, zmartwiony tym, co dziadek może powiedzieć. Nie mógłby porzucić swoich ukochanych, nawet by ich chronić. Nie ponownie. Nigdy więcej. - Zawsze mówiłem, że ostatecznie osiągniesz swoją boskość. Możesz wybrać, akceptując teraz wszystkie swoje moce i ochronić swoją rodzinę albo… Zeus przerwał. - Albo co? – ponaglił Silver.

~ 8 ~ - Możesz przygotować się na śmierć. – Zeus rzucił coś Anthony'emu. Ten instynktownie to złapał. Srebrna kula wielkości piłki baseballowej świeciła wirującym pomarańczem w jego ręce. - Gdy zdecydujesz się, co chcesz zrobić, pomyśl o mnie i rozbij tę kulę. To uruchomi twoją boskość. Wtedy przyjdę i nauczę cię kontrolować magię. Podejmij swoją decyzję i podejmij ją szybko. – Zeus zniknął. - Cholera – przeklął Anthony. Prawie z gniewu rzucił kulą, ale Silver na czas złapał jego nadgarstek. – Jakiś wybór. Anthony nie chciał być bogiem. Do diabła, ledwie teraz radził sobie ze swoimi mocami. Przygnębiony, położył się przy swoim partnerze i kręcił kulą między palcami. - Rozwiążemy tę sytuację – obiecał Silver. – Nikomu nie pozwolę, żeby skrzywdził ciebie czy naszego syna. Walczymy już zbyt długo, by pozwolić jakiemuś dupkowi bogowi o wybujałych ambicjach zabrać nam cokolwiek. Anthony westchnął. Wyczerpanie przesączyło się do jego kości. - Jestem zmęczony walką. I proszę, powiedział to. Spokój i trochę nudy byłyby mile widzianymi towarzyszami. Silver pogłaskał ramię Anthony'ego. - Wiem. Bardzo bym się cieszył, gdyby wszyscy po prostu zostawili nas do cholery w spokoju. Anthony kiwnął głową. - To byłoby fantastyczne. Chciałbym śnił o tym zamiast o jakimś dupku psycholu. - Poradzimy sobie z tym. – Silver pogłaskał głowę Anthony'ego. Stać się bogiem czy umrzeć. Mały wybór. Tłumaczenie: panda68

~ 9 ~ Rozdział 2 Inno przygryzł wargę, wygładził swoje kuchenne białe spodnie, a potem zapukał do drzwi. - Wejść – zawołał Silver. Inno otworzył drzwi i ostrożnie za sobą zamknął. Nienawidził przeszkadzać alfie, ale rozpaczliwie potrzebował rady. Spojrzał na alfę, mierząc odległość zanim ponownie zniżył swoje spojrzenie. Może zrobił błąd przychodząc tutaj. - Odpręż się, Inno. Gryzę tylko Anthony’ego. Staje się drażliwy, gdy uganiam się za innym sparowanymi mężczyznami. Inno się zaśmiał. Nie miał wątpliwości, że Anthony potrafiłby zająć się alfą, gdyby wystawił nawet jeden palec za linię. - Przepraszam, sir. Alfy wprawiają mnie w zdenerwowanie. - Pomyśl o mnie jak o przyjacielu albo starszym bracie. Starszy brat, który mógłby rozerwać gardło, mógł być faktycznie krokiem w górę w dynamice rodzeństwa. - Dziękuję, sir – odparł Inno. Silver westchnął. - Siadaj. Inno opadł na miękkie wyściełane krzesło. Alfa musiał wybierać meble dla wygody. Wtulił się w kosztowną skórę. - Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale potrzebuję rady. – Powtarzał to wciąż i wciąż w swojej głowie, i w końcu zdecydował, że Silver będzie najlepszą osobą do pogadania. - Chodzi o Mikela? Inno kiwnął głową.

~ 10 ~ - Tak, on wydaje się być nieszczęśliwy, a ja nie wiem, co mam robić. - Rozmawiałeś z nim? – Silver założył ręce pod brodę, skupiając na Inno całą swoją uwagę. - Próbowałem, ale mówi, że wszystko jest w porządku. - A co mówi ci twoja więź? Inno zmarszczył brwi i ośmielił się spojrzeć na Silvera. - Jaka więź? - Nie dokończyłeś swojej partnerskiej więzi? - Nie. N-nie ugryzłem go. – Inno się zarumienił. - Dlaczego nie? - Nie chciałem go skrzywdzić. I być na górze. – Drugą część powiedział pospiesznie wyrzucając słowa, nie będąc pewnym czy może je w ogóle wypowiedzieć. - I to prawdopodobnie wyczuwasz od swojego partnera. Mikel potrzebuje tej więzi, by być kompletnym. Porozmawiaj z nim. Zapytaj go czy chce to skończyć. Czy twój wilk nie jest niespokojny? Inno westchnął. - Tak. Ale jak wiesz, mój wilk nie jest silny. Mogę łatwo go rozproszyć. Przez ciastka. - Karmisz swojego wilka ciastkami? – Silver się roześmiał. - Nie. Piekę je. Kiedy jestem skoncentrowany na przepisie, wilk idzie spać. Myślę, że on uważa pieczenie za nudne. Silver obszedł biurko, klepiąc Inno po karku, dając mu tym samym kontakt z watahą, jaki potrzebował. - Nie muszę chyba podkreślać jak ważna jest komunikacja ze swoim partnerem. Większość problemów, jakie kiedykolwiek miałem z Anthonym, wynikało z tego, że nie rozmawialiśmy ze sobą. - Naprawdę? – Inno nie mógł sobie wyobrazić, by ta para miała problemy. Wydawali się być tacy stali.

~ 11 ~ - Wierz mi, Inno. Wszystkie pary czasami mają problemy. – Silver ścisnął ramię Inno na pocieszenie. - Dzięki za radę. – Inno nie wiedział, czy będzie potrafił to zrobić, ale doceniał alfę, że poświęcił czas, by z nim pomówić. - Jesteś zawsze mile widziany, Inno – powiedział Silver, kiedy Inno skierował się do drzwi. Inno się uśmiechnął. - Zapamiętam to sobie. - Dobrze, następnym razem przynieś mi ciastka. Mój wilk lubi jej jeść. Inno kiwnął głową. - Tak zrobię. *** - Dzięki, że zgodziłeś się ze mną spotkać. – Mikel Cruento wśliznął się do boksu naprzeciw swojego przywódcy. Alesandro zmarszczył brwi, niepokój wyrył się na jego twarzy. - Co się dzieje? Zanim Mikel mógł odpowiedzieć, pospieszył do nich kelner by przyjąć ich zamówienie. Alesandro tak działał na ludzi. Emanował mocą z każdego poru i nie miało znaczenia, że jego garnitur prawdopodobnie kosztował tyle samo, co to maleńkie bistro, w którym się właśnie stołowali. - Mogę panom coś podać? – zapytał kelner. Alesandro podniósł menu z napojami. - Weźmiemy butelkę krwistego wina. Mikel, jakie wolisz? Mikel potrząsnął głową.

~ 12 ~ - Obojętnie. – Nie przyszedł do jadłodajni dla wampirów, by pić, przynajmniej dopóki nie zdobędzie swojego własnego partnera. Przyszedł dla towarzystwa. - Weźmiemy rocznik Wegetariańskiego Oregonu. Całe to zdrowe żywienie daje winu miły smak – powiedział Alesandro po chwili przeglądania menu. - Brzmi nieźle – zaakceptował Mikel. Zgodziłby się na wszystko, byle tylko kelner odszedł. - A teraz powiedz mi, o co się tak gorączkujesz – zachęcił Alesandro jak tylko ich serwujący poszedł. Mikel podparł łokcie o stół i zagłębił palce w swoich włosach, szarpiąc za kosmyki, jakby próbował zebrać swoje myśli. - Myślę, że Inno unika ostatecznej więzi. – I proszę, przyznał się do swojego największego niepokoju. Teraz, kiedy słowa wyszły, wydawały się być większe niż kiedykolwiek, przygniatające go swoją wagą. Alesandro zmarszczył brwi. - O czym ty mówisz? - Jesteśmy razem od dwóch miesięcy, a on wciąż mnie nie ugryzł. – Rozpacz wypełniła jego głos. Nie mógł już dłużej dusić w sobie swoich obaw. Rozważał pójście do Silvera, ale to Alesandro zawsze był jego uchem do wysłuchiwania problemów. - Dlaczego go nie zapytasz? - Zapytać o co? Czy zmienił swoje zdanie odnośnie chęci wzięcia mnie na partnera? Brzmi jakoś desperacko i potrzebująco. – Mikel jęknął. – Pieprzyć to, jestem zrozpaczony. Nie mogę go stracić. Równie dobrze mógł przerzucić się na pustynię w samo południe. Może podróż do Arizony byłaby właściwa, skoro nie potrafił wyprostować swojego życia intymnego. Alesandro się roześmiał. - Zmienni nie zmieniają swojego zdania. Tylko śmierć może rozdzielić zmiennego od jego partnera. Mikel jęknął.

~ 13 ~ - Tak właśnie myślałem, ale to może dlatego, że jestem wampirem. Znasz jakieś inne wilczo-wampirze parowanie? Może Inno lepiej poszłoby z wilczym partnerem? – Niepewność gryzła go niczym wilk mięsistą kość. - Nie znam żadnych innych wilczo-wampirzych par, ale mogę powiedzieć, że Inno cię kocha. – Alesandro wzruszył ramionami. – Może nie ma takich samych wilczych instynktów do ugryzienia jak ten urodzony, jako prawdziwy zmienny. On jest nowicjuszem w swojej alternatywnej postaci. - On jest prawdziwym zmiennym. Potrzebuje tylko trochę pomocy, by ożywić swoją genetykę – bronił Mikel Inna. Tylko świadomość, że Alesandro kopnąłby go w tyłek, powstrzymał Mikela od uderzenia pięścią w twarz swojego wampirzego przywódcy za obrażanie jego partnera. Kelner przyniósł ich butelkę krwistego wina i parę kieliszków. Alesandro nie odezwał się, dopóki kelner ponownie nie odszedł. Mikel docenił dyskrecję. Nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli o jego sprawie. Alesandro wypił łyk wina, a potem zamruczał na jego smak. - Czy nie powiedziałeś czasem, że Inno nie zmieniał się zbyt często od czasu jak został złapany przez mutanty? - Tak. Silver wciąż próbuje zachęcić go, by poszedł na bieg z watahą. Ja też, ale on jest oporny. Nie sądzę, żeby lubił się zmieniać. – Mikel zadrżał, kiedy wyobraził sobie jak jego kości trzeszczą i zmieniają kształt. – Muszę jednak przyznać, że prawdopodobnie nie zachęcałem go tak bardzo jak powinienem. Lubię trzymać go blisko. Mógł przyznać się Alesandro ze swoją obsesyjną skłonnością. Jego przyjaciel nie osądzi go. Alesandro drapał się po brodzie, rozważając słowa Mikela. - To może być to, co go powstrzymuje. Wie, że nie lubisz jak jest z dala od ciebie. Inno lubi zadowalać. Jeśli wyczuł, że nie lubisz jego wilczej połowy, prawdopodobnie się nie zmieni. W przypadku zatwierdzenia ciebie, raczej nie podąży za impulsami swojego wilka. Może całkowicie nie mieć pojęcia o potrzebie ugryzienia cię. Dlaczego go nie spytasz? Komunikacja jest ważna w każdym parowaniu, obojętnie w jakiej kombinacji. Jeśli nie porozmawiacie, złe rzeczy mogą zostać przyjęte. - To tak dogadujesz się z Calvinem?

~ 14 ~ Alesandro się uśmiechnął. - Tak, ale Calvin jest człowiekiem, więc całkiem łatwo mogę przewidzieć jego problemy. On zazwyczaj martwi się tylko o swoją siostrę i czy jego roboty stolarskie są doskonałe. Nie jest zbyt drogi w utrzymaniu. Miłość w głosie wampirzego przywódcy uspokoiła Mikela. Skoro Alesandro mógł być szczęśliwy w swojej parze, oczywiście Mikel mógł porozmawiać z Inno. - Ja po prostu nie chcę, żeby myślał, że jestem nieszczęśliwy. - Dlaczego nie? Przecież jesteś. Mikel unikał znaczącego spojrzenia Alesandro. - On jest wrażliwy – warknął Mikel. – Dopiero niedawno odnalazł się w swojej pracy i dogadał z watahą. Nie potrzebuje jeszcze, bym zamartwiał go swoimi problemami. Alesandro chwycił ramię Mikela. - Mój przyjacielu. Po to właśnie są partnerzy. Jeśli nie podzielisz się swoimi obawami ze swoim partnerem, będziesz miał większe problemy niż tylko to czy cię ugryzie czy nie. Inno jest twardszy niż go oceniasz. Powierz mu swoje obawy. Porozmawiaj z nim. Mikel kiwnął głową. - Masz rację. Dziękuję za twoją radę. Myślisz, że powinienem porozmawiać ze Silverem i Anthonym? - Myślę, że powinieneś porozmawiać ze swoim partnerem. Jeśli sprawy nie zostaną po niej rozwiązane, szukaj pomocy u innych. Może Silver będzie pomocny w pośredniczeniu wszelkich sporów. Mikel zakręcił tą myślą w swojej głowie. - Masz rację. Pogadam z Inno. - Dobrze. Nie cierpię widzieć cię takim zmartwionym. Długo czekałeś, by znaleźć swoją drugą połówkę. Nie chcesz go stracić przez nieporozumienie. A mówiąc o partnerach, wyjeżdżam z miasta z moim na kilka dni. Obiecałem Calvinowi przejażdżkę wybrzeżem. Właśnie dostałem telefon, zanim się z tobą spotkałem, że mistrz Phoenix Moorhaven przyjeżdża jutro do miasta tuż po tym jak wyjadę. Będę potrzebował ciebie

~ 15 ~ i Inna, byście odbyli z Moor’em i jego partnerem wycieczkę po hotelowych apartamentach dla wampirów. - Po co on tu przyjeżdża? – zapytał Mikel. Wypełniło go podejrzenie. Kiedy inni przywódcy wchodzili na teren, zawsze dzwoniły dzwonki alarmowe. Moorhaven był potężnym wampirem. Gdyby spróbował opanować ich teren, Mikel wątpił, żeby to przeżyli. - Mówi, że jego partner lubi podróżować i szukają miejsc na wakacje. Daj mu bezpłatny pokój i odpowiedz na wszystkie jego pytania. Jeśli będzie wyglądało, jakby węszył wkoło, powiedz mu, że musi zaczekać na mój powrót. Nie podoba mi się to, ale szczerze mówiąc nie mogę odmówić mu wstępu bez wyraźnego powodu. Ma ogromny teren na północy. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby chciał naszej przestrzeni. - Mam nadzieję, że nie. - W każdym razie, ty skoncentruj się na swoim partnerze. Ja będę się martwił o Moorhavena. Niech się rozejrzy wkoło i pozwól Inno ich oczarować. Inno może być nieśmiały, ale jest słodkim facetem. Wszystko będzie dobrze. Musisz tylko porozmawiać ze swoim wilkiem. Mikel odstawił kieliszek, żeby Alesandro nie zobaczyło jego trzęsącej się ręki. Myśl, nawet niejasna idea, utraty Inno przerażała go do szpiku kości. - Pomówię z nim. - Dobrze. Opróżnili swoje kieliszki podczas omawiania mniej niestabilnych tematów. Dopiero gdy wrócił do domu, nerwy ponownie zaczęły go zżerać. A co jeśli Inno naprawdę zmienił swoje zdanie? Przemknęła przez niego panika. Jego serce galopowało w piersi niczym dziki ogier wystraszony przez wściekłe psy. Mikel zatrzasnął frontowe drzwi za sobą, a potem natychmiast zatrzymał się na widok swojego partnera na kanapie. Ubrany w biały T-shirt i dżinsy, nagie palce u nóg Inno były podwinięte po siebie, kiedy leżał na plecach i kurczowo trzymał telefon przy swojej piersi. Mina na jego twarzy wysłała niepokój, który w szybkim tempie wzrósł w Mikelu. Podnosząc nogi Inno, wśliznął się pod nie zanim ponownie ułożył swojego kochanka na swoich kolanach. Przebiegł uspokajającą dłonią po łydkach Inno. - Co się stało?

~ 16 ~ Inno westchnął. - Claudia dzwoniła. Mówi, że musi ze mną pogadać. Myślę, że piekarnia ma kłopoty, ale nie chciała nic powiedzieć przez telefon. Chce, żebym przyszedł sam. Nic z tego. Nie ufał Claudii nawet na taką odległość, na jaką mógł ją rzucić, a jeśli miałby taką szansę, z radością zobaczyłby jak daleko. - Jakie problemy? – Mikel próbował utrzymać swój ton obojętnym. Inno znał opinię Mikela o Claudii. Gdyby cała piekarnia wpadła do dziury w ziemi, z Claudią w środku, nie uroniłby łzy. Gdyby nawiązał kontakt z przyjacielem czarodziejem, może nawet mógłby to zorganizować. Z początku nakłaniał Inno, by utrzymywał swoje stosunki z siostrą, ale po bliższym jej poznaniu, zdał sobie sprawę, że to była zła rada. Tyle, że udręka Inno na jego bezwartościową siostrę dotykała Mikela. Wampiry nie były znane ze współczucia. Mikel mógł mieć kilku ludzi, na których mu zależało, ale Inno był gwiazdą, którą prowadziła go przez jego życie. Oczy Inno się zwęziły. - To jest finansowy problem, nie ma szczęścia. Nie zamierzam jej już pomagać. – Inno zacisnął zęby, jego szczęka się napięła. – Straciła prawo do tego typu pomocy przez porwanie. Mikel pocałował Inno w czoło. - Trzymaj się swojego zdania, mój słodki. Możemy jednak pójść i upewnić się czy nie jest w niebezpieczeństwie, a potem wyjść. Inno mógł być wściekły na swoją siostrę i udawać, że go nie obchodzi, ale gdyby cokolwiek jej się stało to złamałoby serce Inno. - Okej. – Inno westchnął jeszcze raz. Jego głęboki smutek pulsował w powietrzu niczym żywa istota, pływając w przestrzeni między nimi. – Chciałbym, żeby sprawy wróciły do takich, jakie były kiedyś. Nigdy bym nie przypuszczał, że ona mnie zaatakuje. Ból w głosie Inno przeciął Mikela. Tylko jego słodki wrażliwy kochanek mógł nadal martwić się o siostrę, nawet po jej zdradzie. Jeszcze jeden powód, dla którego Mikel musiał strzec swojego partnera i upewnić się, że nikt go nie wykorzysta.

~ 17 ~ - Nie rób sobie tego, moja miłości. Nie musisz się z nią widzieć. Ja mogę pójść, jeśli chcesz, i oszczędzę ci smutku. Jeśli potrzebuje biznesowej pomocy, możemy wynająć jej doradcę albo coś. – Nie ma potrzeby rozrywać serce Inno, by zaspokoić jej samolubne potrzeby. Inno przygryzł wargę. - Kusisz mnie, ale ona wciąż jest moją siostrą. Mogę nie bardzo ją lubić w tej chwili, ale wciąż ją kocham. - Oczywiście, że tak. – Miłość była niezasłużona w opinii Mikela, ale wiedział, że Inno troszczy się o swoją siostrę. Nawet zetknięcie się z mutantami nie zniszczyło całkowicie uczuć Inno. Claudia miała wielką nadzieję, że nie wpadnie na Mikela bez Inno, który spełniał rolę bufora. Byłby więcej niż szczęśliwy przywołując ją do porządku za jej zachowanie. Jak do tej pory, Inno nie był na tyle nieostrożny, by zostawić ich samych, ale Mikel wyczekiwał tego dnia. Może mógłby oderwać swojego partnera od jego kłopotów i złagodzić to zmartwione napięcie żłobiące linię między jego oczami. Pocałował Inno, a potem przygryzł jego dolną wargę. Ich miłość zanuciła między nimi, jasna i prawdziwa. Zrobi wszystko, by zachować swojego małego wilka bezpiecznym. Gdyby musiał zaaranżowałby mały wypadek dla siostry Inno – no cóż, nikt nie musiał wiedzieć. Miał moc, by ukrywać małe grzeszki przed jego ukochanym. Inno zamknął oczy zanim powiedział cichym głosem. - Dziękuję, że jesteś tu dla mnie. - Pójdziemy zobaczyć się z nią razem. – Ona skręciłaby miękkie serce Inno w węzeł i przekonała go, by jej pomógł. Mikel musiał chronić swojego partnera przed jego własnym współczuciem, jeśli nic innego. - Ona jest całą rodziną, jaka mi została. – Głos Inno załamał się na końcu, umacniając determinację Mikela do chronienia go. Mikel przyciągnął bliżej zmiennego wilka w swoich ramionach i wycisnął pocałunek na czole Inno. - Masz mnie. Mogę nie być krewnym, ale nikt nigdy nie będzie kochał cię tak jak ja. - Wiem. – Odrobina rozpaczy zniknęła z rysów Inno. – Jak syślisz, ona tylko próbuje zwrócić uwagę, czy myślisz, że naprawdę ma problem? Wiem, że jest

~ 18 ~ rozpieszczona. Do diabła, jestem tym, który ją rozpieścił, ale brzmiała na zdenerwowaną. Mikel uśmiechnął się do swojego kochanego, dobrodusznego partnera. - Nie będziemy wiedzieć, dopóki nie pójdziemy jej sprawdzić. – Gdyby myślał, że wpakowanie w nią pieniędzy sprawi, że wyjedzie, Mikel opróżniłby swoje bankowe konta. – W końcu będzie musiała sama zacząć rozwiązywać swoje własne problemy. - Wiem. – Inno westchnął. Stosunki między Inno i Claudią wciąż miały dziury, na tyle duże, by można przepchnąć przez nie paradę wielkanocną, ale Mikel wiedział, że Inno tęskni za swoją siostrą. Mikel nienawidził łez Inno nieuchronnie płynących po każdym sztucznym spotkaniu z Claudią. Wciąż myślała, że Inno zareagował zbyt mocno na jej zachowanie, odkąd to skończyło się znalezieniem przez niego partnera i możnością przemiany. Inno w końcu zrezygnował z prób wyjaśniania jej, by zrozumiała traumę, jakiej doświadczył z rąk mutantów. Inno spojrzał na Mikela przez swoje rzęsy. - Słyszałem plotki, że jakieś mutanty zamieszkały koło piekarni. Nie chcę, żeby została w to zamieszana. Nie zaszkodzi rzucić okiem, prawda? Jeśli mutanty jej grożą, możemy dać znać Silverowi. Mikel przesunął prawą ręką po włosach Inno. Wilk Inno nigdy nie miał dość głaskania w żadnej z form Inno. Dotyk uspokajał ich obu. Po ostatnim porwaniu Inno, Mikel rozwinął w sobie bezrozumny lęk przed ponownym go utraceniem. - Nie zaszkodzi sprawdzić – zgodził się Mikel. - Będziesz miły, prawda? Nadal jestem na nią wściekły, ale chcę, żebyś się zachowywał, gdy tam pójdziemy. Wy dwoje po prostu się nie rozumiecie. - Dlatego, że ona mnie nienawidzi. – Mikel się uśmiechnął. Może nie powinien był jej mówić, że gdyby nie Inno zabiłby ją bez skrupułów. To mogło sprowadzić ich na złą drogę. Jednak mówił poważnie. Inno potrząsnął głową, jednak nie próbował zaprzeczyć słowom Mikela. - W końcu będzie musiała sobie z tym poradzić. Nie zostawię cię… nigdy.

~ 19 ~ Napięcie zelżało z ramion Mikela. Pocałował policzek Inno. - Nie martw się, mam mnóstwo czasu, by się do mnie przyzwyczaiła. – Na szczęście, jej człowieczy stan oznaczał, że umrze śmiercią naturalną na długo przedtem zanim Mikel zacznie się martwić, że jej obecność będzie zbyt dużym cierniem w jego boku. Inno zawinął prawą rękę wokół pasa Mikela i oparł czoło o bark Mikela. - Nie podoba mi się, że wy dwoje jesteście w niezgodzie. Kocham was oboje i chciałbym, żebyście się porozumieli. - Mamy się dobrze. Claudia i ja rozumiemy się bardzo dobrze. – Może jego uraza nie byłaby taka wielka, gdyby nie pozwoliła mutantom złapać Inno podczas snu, ale odcisk przerażenia pozostał na psychice jego kochanka od tego jednego traumatycznego wydarzenia. Późniejsze porwanie tylko zwiększyło lęki Inno. Mikel nie miał tak wybaczającego ducha jak jego partner. Łagodna dusza Inno dawała mu bardziej ustępliwą naturę i to działało na Mikela, by chronił swojego wilka przed kolejnymi zranieniami, nawet od tych, którzy ponoć go kochali. Claudia myślała, że może okręcić Inno wokół swojego palca, ponieważ Inno ją wychowywał i dbał o nią jak o córkę. Gdyby tak martwiła się o mutanty, może nie powinna dawać im swojego brata. Inno odchylił się. - Znam to spojrzenie. Zostanie zjedzonym przez mutanty nie jest właściwym przeznaczeniem – zrugał go. Mikel wzruszył ramionami. - Mamy różne punkty widzenia. Inno przewrócił oczami, ale uśmiechnął się, tak że Mikel wiedział, iż nie jest w tarapatach. - Ciszę się, że pójdziesz ze mną. Myślałem, że będę musiał się wymknąć, a ty później nakrzyczysz na mnie. Mikel przykrył twarz Inno.

~ 20 ~ - Zawsze możesz być pewny dwóch rzeczy. Po pierwsze, że nigdy nie pozwolę ci dobrowolnie wpaść w niebezpieczeństwo, i po drugie, jeśli wpadniesz w kłopoty, zawsze po ciebie przyjdę. Jedna łza spłynęła po prawym policzku Inno. Mikel starł ją swoim kciukiem. Jego zmienny wilk miał sentymentalną, długą na mile, skłonność i kiedykolwiek Mikel wspominał o swoim oddaniu, zawsze pojawiały się łzy. - Kiedy pojedziemy do Claudii? Mikel potrząsnął głową na swojego niecierpliwego partnera - Możesz poczekasz, dopóki cię nie nakarmię? Wiem, że nie zjadłeś jeszcze porządnego posiłku. Inno nigdy nie jadł dość, jeśli Mikela nie było w pobliżu. Skubał ciasta w pracy, a potem jadł cokolwiek znalazł w lodówce, czekając na powrót Mikela do domu. Życie z niemożnością dostępu do swojego wewnętrznego wilka sprawiało, że miał mniejszy apetyt niż większość zmiennych, ale by jeszcze utrzymać wampira, Inno musiał konsumować więcej mięsa niż człowiek. - Jestem kiepskim partnerem. Nie możesz się pożywić, jeśli ja tego nie zrobię. – Inno podszedł do lodówki. – I proszę, ja tu ględzę o mojej siostrze, a ty prawdopodobnie padasz z głodu. Mikel potrząsnął głową. - Wypiłem trochę krwistego wina z Alesandro. Na razie starczy. Wino nie mogło zastąpić pełnego żywienia, ale to mogło kontrolować głód Mikela, więc nie pożre swojego partnera niczym wygłodniała bestia. Mikel podziwiał zwartą postać swojego partnera, kiedy zmienny wilk krzątał się po kuchni przygotowując sobie befsztyk. Inno lubił gotować swoje mięso trochę dłużej niż większość wilkołaków, bardziej średnio wysmażony niż krwisty z suszonym papryczkami w mieszance przypraw. Mikel zapełniał lodówkę szerokim wyborem mięsa, by Inno zawsze miał coś do jedzenia. Usadowił się na jednym z wysokich stołków, obserwując łatwość, z jaką Inno poruszał się po kuchni. Miał kuchnię, ponieważ była już w tym miejscu. Na pewno nigdy nie znalazłby wykorzystania dla żadnej z nich zanim zjawił się Inno. Wampiry mogły jeść jedzenie, ale po co się kłopotać, gdy krew była bardziej wygodna. Prawie kupił jedno z tych nowych mieszkań dla wampirów z podwójnie wzmocnionymi

~ 21 ~ oknami i bez części jadalnej, ale nie podobała mu się sterylność tych budynków. Teraz, z Inno, cieszył się, że się temu oparł. W każdym razie musiał się przenieść. - Nie musisz mi się przyglądać jak gotuję. Możesz iść robić coś innego – skarcił go Inno. - Dlaczego miałbym chcieć pozbawiać się jednego ze moich ulubionych widoków, by oglądać robiącą wodę z mózgu telewizję. Wierz mi, kochany, jesteś główną atrakcją mojej nocy. Skóra Inno nabrała różowej barwy. - Dzięki. Mikel uśmiechnął się na zażenowanie swojego kochanka. Inno nigdy nie wierzył w pochlebstwa Mikela. Cokolwiek, bóg albo bogini zaplanowali dla niewinnych zmiennych, strzegli Inno tej nocy, kiedy się spotkali. Inaczej, Inno zostałby rozerwany przez polujące na niego mutanty i Mikel nigdy nie znalazłby swojego partnera duszy. - Alesandro poprosił mnie, bym ugościł wampirzego mistrza, gdy on będzie poza miastem z Calvinem. - Och, lubię poznawać nowych ludzi. – Inno ożywił się wyczekująco jak szczenię czekające na przyjemność. Cholera, on jest zachwycający. - Phoenix Moorhaven to nie dokładnie ludzie. On jest jednym z najpotężniejszych wampirów w Stanach Zjednoczonych. Alesandro powiedziało mi, że Moorhaven jest zainteresowany naszymi pokojami wakacyjnymi w hotelu. Odkąd powiedzieliśmy Anthony'emu, że poradzimy sobie z każdym wampirzym klientem, zgodziłem się oprowadzić go tym razem. Przyjeżdża ze swoim partnerem. - Czy jego partnerem jest wampir? Mikel zmarszczył brwi. - Nie wiem. – To prawdopodobnie byłaby dobra informacja. Gdyby nie był tak zajęty swoimi obawami o Inno, mógłby pomyśleć i zapytać. - Dowiemy się tego wkrótce. Kiedy mamy się z nim spotkać? – Inno odwrócił się, by przerzucić swój befsztyk zanim ponownie poświęcił Mikelowi swoją uwagę.

~ 22 ~ - Jutro o siódmej. Alesandro nie sądzi, by Moorhaven przyjechał tu sprawiać kłopoty, ale musimy mieć na niego oko. Jeśli jego partner powie coś o przeprowadzce tutaj, daj mi znać. - Okej, dam. Czy na coś jeszcze powinienem mieć oko? Nigdy jeszcze nie spotkałem wampira, poza tobą czy Alesandro. Mikel zanotował sobie w pamięci, by przedstawić Inno wkoło. Nie spędzali zbyt dużo czasu z innymi ludźmi, ich sparowanie się było zbyt świeże, by wpuścić innych do ich ograniczonego świata. - Nie pozwól Moorhavenowi pić z siebie. Będę musiał go zabić i sprawić, żeby wyglądało to na wypadek. Inno odłożył łopatkę i skrzyżował ramiona. - Naprawdę myślisz, że pozwoliłbym komuś innemu pić ze mnie? - Nie, przepraszam. Wiesz, że wampiry stają się zaborcze, i nie możemy nic na to poradzić. – W głębi duszy wiedział, że Inno nie pozwoliłby nikomu innemu się dotknąć, ale to nie powstrzyma Mikela od chęci złamania karku każdemu, kto zbyt długo wpatruje się w jego ukochanego. - Tak jak wilki – przypomniał mu Inno, błyskając swoimi siekaczami. Skoro wilki są tak zaborcze, dlaczego nie został zatwierdzony? Pytanie zawisło na ustach Mikela, ale nie mógł zapytać. Czy dlatego, że to Inno nie był pewny, czy raczej jego wilk odmawiał? Gdyby naprawdę łaknął Mikela, jako partnera, czy Inno nie powinien go ugryźć i dokończyć ich więzi? Rady Alesandro wyparowały, kiedy zostały skonfrontowane z rzeczywistą rozmową z jego partnerem. - Wszystko w porządku, Mikel? – Inno zmarszczył brwi i pochylił się na blatem wyspy kuchennej, by położyć rękę na ramieniu Mikela. - Tak, przepraszam. – Otrząsnął się ze swojego transu. – Skończ gotować sobie ten smaczny posiłek, a potem się przebierzemy i zobaczymy z twoją siostrą. Możemy pomartwić się o naszego nowego wampirzego przyjaciela jutro. - Skąd wiesz, czy zostanie przyjacielem? – zapytał Inno. - Jeśli nie, zabijemy go, więc nie będzie mógł być wrogiem na naszych tyłach. – Mikel nie pozwoli, by kolejni wrogowie byli zagrożeniem dla jego partnera. Mieli ich dość bez gróźb wampira.

~ 23 ~ Oczy Inno się powiększyły. - To nie jest chyba twój złoty środek, prawda? - Wampiry nie robią nic pomiędzy. Skończ przygotowywać swoje jedzenie. – Nie mieli dużo czasu, a Inno potrzebował kalorii. Gadali, gdy Inno jadł. Potem, rozebrali się i położyli na łóżku, a Mikel usadowił się obok Inno. Wolał intymność typu skóra od skóry podczas żywienia się, bez jakichkolwiek niepotrzebnych warstw między nimi. Przez lata, Mikel pił z różnorodnych ludzi, ale nikt nie smakował lepiej niż jego partner. Ostrożny nie wziąć zbyt wiele, Mikel chłeptał przy przebitych śladach, jakie zostawiły po sobie jego zęby. Szyja Inno zaczęła leczyć się przed oczami Mikela, ale przyglądał się uważnie, dopóki Inno nie miał już żadnych śladów po ugryzieniu Mikela. Nie lubił zostawiać stałych znaków, niczego, co mogłoby wskazywać, że Inno żywił wampira. Zbyt wielu myśliwych mogło wykorzystać Inno, jako sposobu na dojście do Mikela, jeśli by myśleli, że Inno jest żywicielem. Poruszanie się ich nagich ciał wyciągnęło jęk z piersi Mikela. - Nigdy nie będę miał cię dość. Smakowanie, dotykanie i słyszenie głosu jego partnera było wszystkim najlepszym w życiu Mikela. Pogłaskał jedwabiste włosy Inno, delektując się fakturą kosmyków między swoimi palcami. Kontrast gładkich kosmyków do jego szorstkiej skóry fascynował go. Wtulił nos w zgięcie szyi Inno i się zaciągnął. Już nie identyfikował wrodzonych zapachów siebie i Inno, jako oddzielnych aromatów. Splotły się razem w jeden zasadniczego zapach. Mój. Żądna krwi zwierzęca strona Mikela ustatkowała się po znalezieniu partnera. Już dłużej nie pożądał przeciętnego człowieka na chodniku. Zamiast tego, delektował się swoim związkiem z Inno. Mały zmienny wilk trzymał cały świat Mikela zamknięty w jednej szczupłej, czasami futrzanej, ręce. Inno potarł swoim policzkiem o Mikela, rozcierając na nim swój zapach. Długie westchnienie uszło ze zmiennego. - Jestem zadowolony. I również cię potrzebuję.

~ 24 ~ Mikel przełknął mocno. Czy Inno potrzebował go tylko z powodu swojej partnerskiej więzi, czy też były głębsze nici uczucia zawinięte wokół nich? Szczęśliwa mina Inno złagodziła niepokój rosnący w sercu Mikela. Kiedy stał się tak ckliwy, że uśmiech drugiego mężczyzny tworzył albo psuł jego dzień? Mikel pieścił erekcję Inno, przesuwając ręką w górę i w dół po twardym członku. - Potrzebuję cię – szepnął przy gardle Inno. - Wiem – odpowiedział Inno. Jego oczy skrzyły się, przekorny blask był zapraszającym znakiem. - Czujesz się zadziornie, prawda? – Mikel pozwolił swoim siekaczom zsunąć się w dół szyi swojego kochanka, wywołując u Inno oczekiwanie na kolejne ugryzienie. Nie zrobiłby tego, już napił się wystarczającą ilość, ale wiedział, że ta groźba podniesie seksualny głód Inno. Inno nigdy nie działał jak agresor, ale ich seks był bardziej intensywny, kiedy Mikel wabił wilka do odrobiny zabawy. Oczy Inno świeciły złotem. Tak. Gdyby tylko mógł wydobyć bardziej agresywną połowę wilka, by go ugryzł. Mikel próbował odgonić to od siebie, jako mało ważne, ale nie mógł pozbyć się tej męczącej wątpliwości w swoim umyśle, że wilk Inno nie akceptował go także, jako człowieka. - Coś nie tak? – zapytał Inno. - Nic, kochanie. – Pocałował Inno, mając nadzieję rozproszyć ich obu od jego przygnębiających myśli. Nagle zadzwonił telefon Inno. Jęknął, gdy spojrzał na ekran. - Claudia. - Może trochę poczekać. – Mikel złapał nawilżacz ze stolika i wylał trochę na dłoń. – Nie zamierzam stąd wychodzić, dopóki się tobą nie zajmę. Zawinął nawilżoną rękę wokół ich erekcji, ściskając je razem. - O cholera, jesteś gorący – jęknął Mikel. - Zmienny, pamiętasz. – Inno uśmiechnął się kpiąco. Mikel pocałował Inno, wsuwając język między miękkie wargi Inno.

~ 25 ~ Mój. Nieważne ile razy się kochali, ten fakt wciąż przynosił mu radość. Inno zawsze będzie jego, zatwierdzony czy nie. - Mocniej – warknął Inno. - Cierpliwości, kochanie – zamruczał Mikel. - Teraz! Wybuchł śmiechem. Ściskał i pompował swojego partnera do skończenia, uśmiechając się na wycie, które wybuchło z ust Inno, kiedy doszedł. - Lepiej? – zapytał Mikel. - Tak. – Zadowolony dźwięk wylał się z jego kochanka. Mikel puścił wyczerpanego fiuta swojego partnera kolegi i chwycił swojego własnego. - Nie, ja się tym zajmę. – Inno wysunął się spod Mikela, a potem opuścił w dół, by połknąć Mikela aż do korzenia. - O, tak, mój kochany – wypaplał Mikel między chaotycznymi chrząknięciami. – Dochodzę. Inno ssał mocniej, dopóki Mikel nie wykrzyknął i wlał swoje nasienie do gardła Inno. Usuwając usta z Mikela, Inno się uśmiechnął. - Teraz już nie jesteś taki zadowolony z siebie, co? - Nie, na pewno mi pokazałeś, gdzie jest moje miejsce, ukochany. Inno się roześmiał. - Nagi i pode mną? Mikel kiwnął głową. - Najlepsze miejsce. Telefon Inno zadzwonił jeszcze raz. Zmienny wilk zgromił urządzenie spojrzeniem. - Lepiej już jedźmy. Ona nie odpuści.