zajac1705

  • Dokumenty1 204
  • Odsłony117 909
  • Obserwuję51
  • Rozmiar dokumentów8.3 GB
  • Ilość pobrań76 562

11 Suworow Wiktor - Samobójstwo

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :8.9 MB
Rozszerzenie:pdf

11 Suworow Wiktor - Samobójstwo.pdf

zajac1705 EBooki
Użytkownik zajac1705 wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 299 osób, 223 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 185 stron)

--., W serii: lcl"ł łlE|']WS1Y Lodołamacz lot\ł DlłU(iI -|-zię'i;M>TOV iPZEOi Ostatnia republika * żołnierzcwotności Akwarium * Kontrola !!!!t!!ii stsi!;t;it{l!$ Wyb r * Oczyszczenie Samob jstwo * .,"tJ:,:.:":.,,, GRU R ad z i ec kl-:ł*,"*, wo j s kowy rtu ltAazYl I AtlDRzEl B0Bnou,l(rl l D0R0TA nllrŃtzYr tłY0Atł1{l(Itł0lDAllsill l B!ltlilsIl lvARSZAWA200l

'l)rtuł oryglnahr Cauoydułcrno oop5/rĘht"'@ etno uy wiktor Suworow /;, ,. KonsultacJa ' Leszek Eretfetcht li -Ll, l;.' ' RedakcJa Jan Iśotlsąlskt źrdb' ilustracJi Arehhtum Autora Wgdawntch.tso Espadon ZbIory pryuatne Skład l łamanle Eua Brudzyriska Komputerowe opracowanle tlustracJl AndrzeJ Ętka For the Polish translatlon CopyrĘlt @ 2oo1 by AndrzeJ Bobrowtckl & Dorota MaJe czyk For the Polish edttton Copyrlglrt @ 2OO1 by Wydawntctwo Adamskl t Blellriskl l ,.t .qtdaufe pteiwsze '. t r'. .t "', IStsN,E3,a74$4-8o.x . ':' Wydawntctwo Adarnskl I Biellriskl e-mnll alĘubl@tt.pil ark. wyd. 22; uk. druk. 22 TĄzaĘtu{ow oną fu tĘ Ę9 tru[no p o śuĘcić przyjałio{on Ą zotertl Pośuęcełrlją _ uroyoll,

Spis treści Rozdział Rozdział Rozdział Rozdział Rozdztał ,Rozdział I Tajna historia 2 Termtn ważności_ trzy miesiące 3 Kto pisał naszą historię 4 Czerwonoarmista Adolf Hifler 5 Opsachwprzestrzeni bezpowietrzneJ 6 Po pierwsze: Ftihrer rna zawsze rację 7 O betonowych lokomotywach 8 O listonoszach z pensjami :i' mlnistr w 116 9 O pedanteril z pogranicza absurdu f36 10 A Ęrmczasem..' 153 ll Szaleristwo mężnych? . L76 12 Jak slę nazywały niemieckie czołg pływaJące 19o 13 o tym' jak oni znali geograffę 199 9 2T 40 54 67 85 l03

WIKTOR ST,IWOROW Rozdział 14 Rozdzlał 15 Co oni wiedzieli o Armii Czerwonej Dlaczego Stalin nie wierzf własnyn oczom Kogo by tu powiesi ? . Po co Stalinowi Besarabia Noryrnberskt wyb r Co oni wiedzieli o Blitzkrtegu o doświadczeniubojowym Rozdział Rozdział Rozdział Rozdział Rozdzlał Rozdział 2r Gdyby nie zlma Rozdział 22 Kkedy Hitler przygotował wojnę? . Rozdział 23 Powr ćmy do naszych baran w Rozdział r Tajna historia Prawdziu;e archiusa Stallną l Berii bez wqĘienta stanouiłg zbt r na ĘIe taJngch i tlsstrząsającach dokument tl:, że uqtpliuse Jest, by zostaĘ us całośct odtaJnione (jeśli,oczgtlstścle,uciqż J eszcze IstnteJą)'L Aleksander Buszkou-t ,wł"d'riała, s""'] pała na strzępy duszę i ciało' Zobaczyć taĘ ksią2kę zlaa- c4rło Ęle samo, co stojąc naprzejeździe kolejowyrn usły- szeć n^g|e za plecami w1padający z mroku ekspres - i nie mieć nawet chwili na ostatnl, przedśmlerbey lrrzyk. A co najciekawsze, teJ ksiązki wcale nie trzeba było czytać. Porażałai przytłaczała Już samym t5rtułem. Po prostu: zobaczyć 1umrzeć. Skonać z osłupienia. o Jej isbrienlu dowiedz7ałern się w tajnej bibllotece K|owskiej Wyższej og lnowojskoweJ SzkoĘ Dow dc w im. Michaiła Frunzego' Dumnie brzmląca ruazwazawie- ra wlele słw' kt re jednakże niewiele m wią. Człowiek nlewtajemniczol7y za nic się nie domyśli'kogo kształco- no wJej zacnych murach. A więc odebrano ode mnie, podchorążego-ż hodzLoba, przysięgę' wydano przepustkę - i tak oto po raz plerwszy w życiu nlelazłem się za p rncernymi drzwiami tajnej biblioteki. Czułern ciekawośći ogrornne podniecenie. W bibliotece panowała cisza i wzorowy porządek' Do p łek nikogo nie dopuszczano. Potrzebną poąlcję należało wyszukać w katalogu, a potem prąmoszono ci książkę, zgodnie z obow7ązującymt przepisami. Przebierałem po- śrd fiszek, wczytując się w kolejne tsrtuły. Jeden smako- witszy od druglego:,,Element 3 -R- 1 0". I\leż to brzml| Tr zy - -y-y Errr Dzleslęććć!!! Albo ''U-s-Ts"' czyli dokładnie to samo, co ,,2-A-2O", zainstalowany na Obiekcie 166. Na- 16 t7 18 19 20 2IL 227 243 254 265 279 292 307 324 337 Bibliografia 350 l A. Buszkow, Ross!/a, kotoroJ nte było, Moskwa 1997.

$wrKToR sttwoRow wiasem m wiąc, obiekt 166 nie byłżadną bazą wojskową, Ęlko czołgiem, w tamtych czasac}: absolutnie tajnym. Wiadomo, szerokle rzesze Iudnościnie powinny nic wiedzleć o sprzęcle woJskowym arri o obiektach. Tu jed- nak, w taJneJ blbliotece' wystarczyło zal;n wić odpo- wiednią broszurę, by m c przeczytać szczeg Łowe opisy. Problem tylko' co wybrać?l oczy płoną,przebiegając koleJne tytuĘ: ,,3-M-6"' ''2-P-27", ''T-12A''... od czego zacząć, w JakieJ kolejnościmam się delektować? I nagle na r żowej fiszce - ten piorunujący tytuł. o, żenlep"oł"'ll trupem, przeczyrtawszy cośtaki'ego. Widać szczęściemi sprz$a' Ale przez następne dwa tygodnie ćwiczeri, tre- ning w, wykład w i seminari w byłem w t5rm świecie całkowicie nieobecny, jakby ktośinny odbyvał za mnie sfużbę,czyśctłbrori, buty i wychodki, otrzyrnywał po- chwały i nagany, biegał' skakał' maszerował. AIe minęĘ dwa Ęgodnie i zdołałemjakośdojśćdo siebie. Wtedy zn w wybrałem się do tajnej bibliotekl za pancern5rrni drzwiaml. Wyłączlem wszelkie emocje. od- nalazłern w katalogu zl;:ar::ą |uŻ r żowąfiszkę, po cTyfil z kamienną twarzą, starając się nie okazywać podniece- nia, zam wiłem książkę.I oto wreszcie |eży przede mną, niepozorna, szara, niewielkiego formatu. W praw5rm g r- nym rogu pieczątka 'Tajne'' i numer katalogowy: 0341. Autor - generał pułkownik L. Sandałow. Ętuł_ ,,Dzlala- nia bojowe wojsk 4. Armii Frontu Zachodniego w począt_ kowylrn okresie Wielkiej Wojny ojczyźn1artej'', WojenŻ- dat, Moskwa 1961. szył was ,.. f,l: tuł, jakbyściedostali pięściąmiędzy oczy? ot żto' tak właśnie.Podobnie i ja ZaIeagowałem, ldy przeczytałem stronę tytułową. Świat wok łmnie nagle utracił barwy. Ja wiem, dzisiejszy czytelnik przywykł już do sensacji' do coraz mocniejszych wrażeri i kolejnych demaskator- skich odkryć' Jeśliten t5rtuł stanowi mocny cios, to 10 sł$łosÓ.'sTvo przecież nie zab jczy. Ale w tamtych latach działal jak uderzenie obuchem. Od urodzenia uczono nas, żewojna była Wielka i ojczyźniana, Święta i Wyzwotericza. Niekt rzy w to uwierzyli, wśrd nich i ja. I oto nagle okazało się, że historia wojny, kt rą nam przedstawiano, to wersja dla naiwniak w, dla maluczkich, dla szarych mas. A tlu, za pancernymi drzwiami' za stalową kratą i pod osłoną grubych mur w, za szerokimi plecami zbrojnych w au- tomaty strażnik w, Za szczerzącyrni kĘ psami i czujny- mi spojrzeniami Wydziafu Specjalnego - obwarowana zezwoleniami, przepu stkami, pieczę ciami i ins trukcj ami korzystania z tajnych zbior w, kryje się całkiem inna historia tej samej wojny. Nie, wspomnienia generała Sandałowa nie są bynaj- mniej wyjątkiem. Po prostu ta książka pierwsza wpadła mi w ręce. Znalazłern jeszcze całe mn stwo podobnych memuar w, oczywiście r wrieŻ utajnionych, między in- n)rmi generała armii J. Fiediuniriskiego, głwnego mar- szałka artylerii N. Woronowa, generała porucznika S' Kalinina, marszałka Zvmązkw Radzieckiego I. Bagramia- na, generała armii J. Batowa, generała armii A. Gorbia- towa (tego, o kt r5rm StaliTI powiedział, że garbatego tyl- ko gr b wyprostuje). I wiele, wiele innych. Ęrtam: co właściwieukrywamf Przed kim? I w jakim celu? Reguła tajnościjest srrrowo przestrzegana. Dop ki czło- wiek trąrma jęZyk za zębarri, w jego papierach widnieje adnotacja, że potrafi dochować tajemniry wojskowej 1paristwowej. Ale dośćwspomnieć komuśsłowem o utaj- nionych wspomnieniach, by zostać oskarżon5rm na pod- stawie najgroźniejszych artykuł w kodeksu karnego, od artykułu 64 pocrynając. I otrz5rmać niemały wyrok. Ba, nie chodzi nawet o treść,o sze,eg ły - wystarczy powie- dzieć' żetajne wspornnienia w og le istnieją. To jest już kwalifikowane jako ujawnienie tajemniry wojskowej l skutkuje odpowiedzialnością karną. Z koLei gdyby ktoś odwaĘłsię pod osłoną nocy forsować kraty tajnej biblio- teki, straŹnik kulami zkałasza podziurawiłby $o jak sito' l to bez namysfu. Gdybym znaJazł się na jego miejscu 11

wurToR sttwoRow SAMOB JSTWO rzonego mu mienia i os b. Wartownik ma obowiązek uĘćbroln w wypadku... Ochrona tajemnic tej nieoficJalnej historii drugiej woj- ny światowejVĄrmaga ogromnych nakład w i wysiłk w. Spr bujcle wyŻywić cho by jednego tylko psa wartownl- cze9o, szarego owczarka' Człowieka radzieckiego rnożna zostawić bez pożrywienia, przywykł' jakośsoble poradzi. Ale piesek, moi kochani, musi dostać swoje dwa kilogra- my mięsa' To jego dzienna racja. Łatwo obliczyć, ile zJada przez rok' A wartownicy z psami są wszędzie, za kźd5rmwysokim ogrodzeniem. Zeby Ęlko ludzie nte dowiedzteli slę czegośo wojnie... Zamiast tych osiłk w posłaćna sianokosy, odrywamy ich od roboty, a potem musimy kupować zboże w Ameryce. Dz7ert za dniem, Ędziei za Ęgodniem, miesiąc za miesiącem _ ptzez dziesięciolecia sterczą na warcie' tylko w jednyrn celu: żeby ktośprą4radkiem nie poznał nieoficjalnej historii wojny, kt rą prz1rkazano nazywać ojczyźrnaną. Tatrich właśnietajemnic strzegłem w Kijowie' I nie tyl- ko ja. I nie Ęlko tam. Ktośirrny pilnował utajnionych memuar w generała Sandałowa itowarzysz3r w Nowosy- birsku, ktośinny w Rydze, ktośw Tallinie, Siewieromor- ' sku, Ussuryjsku, Arzamasie i w Bucharze, w tajnych bibliotekach Bunsdorfu i Legnicy, Chabarowska, Kras- nojarska i Urirrpirrska. Niemało kosztuje budżet pari- stwa utrzyrnywanie w sekrecie własneJ historii. A tymczasem czekiścize zd'wojoną czujnościąwypa- trują, czy nie nastąpiłgdzieśprzeciek niejawnych infor- macji. Wyłapują tych, kt rzy zarnierzaJąujawnić sekreĘ najbardziej sprawiedliweJ wojny w dziejach ludzkości' wojny, kt rąkazarto nam się szczycLć i chlubić. Za swą czujnośćotrzymuJą nagrody i ordery. Ale nie ĘIko. Prze- cteż ich też trzeba żrywlć, i to mięsem! Nie gorzeJ niż psy wartownlcze, w przeciwn5rm razie czeklstowska czujność moglaby ulec osłabienlu, a wtedy nar d wywąchałby to l owo na temat wojny sprzed połwieku. -rV Damodzielnie nigdy byrrr nie wpadł na tak wywrotowy pomysł. Jednak pobierałem nauki nie w zwykłej uczelni 13 Iv Poar*-, strzec naszych taJemnic' Wszelkie informa- ;"-iświaaectwadotycząc : woJny kwaltfikuJemy jako tl;ne lub ściśletaJne. Umieszczamy Je w sejfach' sejff opieczętowu;emy, zamykamy okratowarre drzwi' na nie ta}ze nat<łałamypieczęcie' Przed drzwiami ustawiamy warty, zmiana co dwie godzinY' - śto:,kto idzie? RozprowadzaJący podejśćdo rozpo_ znanta,'ieszta st J! - vte1au1ę zdanIe posterunku! - Mel- duJę przf,ęcie posterunkut - I tak w k łko'Dow dca -alii spi Mm w dzieri' czrety godziny: od 1o'oo do ił.o"tl. iod-warunk7em, Że nic się nie dzieje' o 17'00 odpr.-". o 18.oo zrnialtawarty' I znowu od początku: _ MelduJę zdanie posterunku! - IvlelduJę przyjęcie po- sterunktr! - Czujnle strzec, zdecydowanie bronić powie- t2

Ę WIKTOR STIWOROW wojskowej, |ecz w szkole specjalnej. Już pierwszego dnia, na pterwszym wykładzie stary, doświadczony puł- kownik obJaśntłnam od razu wszystkie sekrety Żohlier- Parniętajcle, każde) ważnej tajemnlcy chronią co naj- mnieJ dwa zabezpieczenia. Albo trzy. Cośtakiego właśrriemi się przytraffło. Prz.ez całe Ęc1e, w wczas jeszcze dośćkr tkie, natrętnie faszerowano mnie świettanąhistorią wielkiej, świętejwojny. I na$e okazało się, że jej prawdziwe dzieje skrzętnie przede mnąulcrywa- no' Jeszcze nie otworzyłem utajnionej pracy Sandałowa' nie tkn{em nawet wspomnieri innych generał w i mar- szałk w, a juŻ zrozumiałem, żeistnieJą dwie r wnoległe historie tej sameJ woJny, całkowicie rozbleżne. Kt ra zatemwersja jest prawdziwa? oczywiście ta, kt - rątrryrorra się pod kluczem- To, co się kryJe za pancern5mi dlzwiami' to jest wła'śniehlstoria wojny, choć może n'ieca- ła.7aśto, crym rras karmili Niekricz, Czakowski, Szoło- chow, ozierow, Stadniuk & Co.2 _ c4Ą1, kr tko m wiąc, Gławpur nią nie jest. Co n Trzeba sześcio- i dwrrnastotomowych wydanlach.n one r wnież zawLeraĘ C żone są warte? Wspomniarry wcześntejgenerał puł- sełroBÓ.rstulo kownik Sandałow rrapisał trzy dobre ksĘlki o początku wojny -,,Trudne rubieże",5,,Co przeĘllśmf',u-Na kierun- ku moskiewskim"7. Ale jak oceniać te książld, Jeślisię wie, żeopr cz nich generał Sandałow napisał Jeszcze jedną, opatrzoną klauzulą tajności?W og lnte dostępnych pra- cach autor prezenĘe Jeden pogląd, w utajnionej - irrny. Na marginesie: sam fakt istnienia tajnych wspomnieri każe sądzić, żenie wszystko w tej Wielkiej Wojnie było czyste i nieskazitelne. Z kolei nasi generałowie nie stro- nią od obyczaj w przestępczego połświatka,gdzie fraje_ rom wstawia się Jedną gadkę' dla swoJak w zachowując inną, wiedząc, Że nie wyjdzie oT7a poza ścisłykrąg. Nie rna ztaaczerria, czy we własn5rm środowisku przedsta- wiamy całąprawdę, czy niecałą; ważne, żeopowiadamy co innego, nż wszystkim. W"oo-nienla to rzeczbardzo ciekawa. rue aon -# Ę z okresu woJny są jeszcze ciekawsze. Jak by tu do nich dotrzeć? Nasi przyw dcy przez wiele dziesięcioleci trzyrnali w tajemnicy nie tylko zawartośćarchiw w' ale i sposo- by przeniknięcia do nich. I dopiero w czterdzieści sześć lat po niemieckiej agresji, kiedy w ZSRR rozszalała się na wszelkie sposoby opiewana głasnost'- dopiero w w- czas,,Wojenno-istoriczeskij Żlurnał"8odkrył wszystkim zainteresowanym spos b dotarcia do dokument w ar- chiwalnych z czas w wojny: ,,Aby uzyskać dostęp do dokument w sztab w głwnych i głwnych zarząd w wsąrstkich rodzaj w siłzbrojnych, sztab w okręg w wojskowych' okręg w obrony powietrznej kraju, fron- t w i flot, naleŻy mieć zezwolenie szefa Sztabu Genera]- nego SiłZbroJnych ZSRR''. Jakileż to proste! Wystarczy udać się do Sztabu Gene- ralnego i zapytać: - Gdzie urzęduje marszałek Zvmązk:u 5 L. Sandałow, TrudngJe rubieżI, Moskwa 1964. 6 L. Sandałow, Pierleżatoje' Moskwa 1966. 7 L. Sandałow, Na moskoulskomnapraulenli, Moskwa 1970. 8 ',Wojenno_istoriczesldj Żurnał', nr 9/1987, s. 87. 3 Gławpur - Gł wny Zarząd Polityczly !Łp.'armii), Ęitprop - Wy_ dzlał ds. ĘitacJi i Propagandy (np. KC KPZR) [przyp' tłum'l' 4 ,'Flistoria WtelkieJ WoJny Narodowej Związk.u Radziecklego. 1941_ -1945', t. l-6, Warszawa 1964-f967. -Historia Drugiej Wojny Swiato- weJ I939-1945", t. f-12, Warszawa 1976-r985' L4 15

i I 1 sAMoBÓJsTwo Stawka. Zatern, jeślinawet posiadacie zaświadczenie zezwalające na pracę z taJnyrni dokumentaml, jeśliwasz szef zapragnął dowiedzieć się czegośo Wielkiej Wojnie ojczyźnianeji załatwiłwam odpowiednie skierowanie, jeśIiszef Sztabu Generalnego udzielił zgody na poszuki- wania w archlwach - tego, co najważniejsze, i tak tam nie znajdzlecle. Uzyskacie co najwyżej dostęp do drugo- rzędnych dokument w drugorzędnych sztab w. Po upływie kilku lat zastępca szefa Sztabu Generalne- go do spraw pracy naukowej, generał armii Mahmut Gariejew potwierdza: ,,Dokumenty Kwatery Gł wnej Na- czelnego Dow dztwa po woJnie zostaĘ wycofane ze Sztabu Generalnego''.9 Informacji, kto je wycofał i gdzie ukrył' generał Gariejew z jakichśpowod w nie podał. A więc szukajcie prawdy o wojnie' waląc głową w mur. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, żejeden z pra- cownik w uniwers5rtetu w Tel Awiwie bez najmniejszych problem w otrzyrnał nie tylko zezwo|enie, ale wręcz za- proszenie do pracy we wszystkich archiwach Rosji, nie wyłączając archiw w MSZ, Sztabu Generabrego, GRUlo, vr5rwiadu zą'taniczruego, Kominternurr - a do pomocy przydzielono mu jednego z doradc w prezydenta Rosjd. Ciekawy przypadek! Mają ludzie szczęście, że możnatrn tyLko pozazdrościć.Ę|e że trudno zrozurnieć, jaka to organizacja paristwowa zaprosiła owego naukowca do zbadania taJnych dokument w. Bo Żeby otrzymać do nich dostęp, ttzeba wpierw złoŻyćprzysięgę, zadeklaro_ wać lojalnośćwobec systemu oraz udowodnić umiejęt- nośćdochowania tajemnicy paristwowej i wojskowej. s ,,KrasnaJa zwiezda',27 lipca 1991. lo GRU _ Gbturnje Razu:iedgu:atlelnoje IJpranl:Ienle _ Gł wny Za- rząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego, radziecki (od 199r rosyjski) wywiad wojskowy [prz5rp. tfum.l. rr Komlntern - IśommunisticzcsĘhlternacjornł_ (tzw. m Międzynaro- d wka) zrzrszałpr.tie kornunistyczne r żnych kraj w. Powstał na począt_ ku 1919 roku' Jego siedzibą była Moskwa, a pierwsąm przewodnicząqrm G. ZinoĘew - członek Politbiura RKP(b). Komintern byłorgarrizacją zdo_ minowaną przez radzieckich komunlst w, z czasem przekształconą w eks_ pozytuę wywlad w ZSRR. Skompromitowany poparciem udzielan1łrn Trzeciej Rzeszy (Iata 1935-1940) oraz wsp Ęracą z RSFIA i Abwehrą, zo- stał - deqrzJą Stalina _ rozwiązany w 1943 roku [prz5p. red.l. WIKTOR ST'WOROW Radzieckiego Achromiejev/? _ Z pewnościąwskźąwam właściwedizwl. Stukasz: _Dzkert dobry' chciałbym tro- chę pogzebać w archiwach, rozejrzeć się"' - i marsza- łekłctiromleJew (czy kto tam teraz jest szefem) od ręki m wienia. Wszelkle istotne decyzje' doĘczące prowadzenia woj- 16 2 - Smob jstwo t7

Ę wrtmoR strwoRow A czy wy, towarzyszu, dopełniliścietych Czy podpisaliście odpowiednie papierki? N" wszyscy mają tyle szczęścia. 12 Dane z lutego 1993 [PrzYP. aut.l 18 Weźrny, na pr4rkład,badacza archiw w DmitriJa Jura- Sowa. od trz5mastu lat prowadzi kartotekę represJonowa_ nych. Po ukoriczeniu szkoĘ średniejwstąrił do InsĘrtutu Historyczno-Archiwistycznego' następnie był etatowym pracovmikiem Archiwum Rewolucji Pździernikowej' po_ tem Archiwum Gospodarki Narodowej, wreszcie Sądu lat pracY zgtornadzft tysięcy list w.I2 krte- ludzitrzeba mieć na oku. Na nich właśniepolują nasze nlezmordowane orga- ny. ZbytrtĘ ciekawośćJrrrasowa, doĘczącą rraszej tristo- rii, zdemaskowali czujni łapacze. Facet wyleciał z pracy w archiwach i wstęp do nich zostalmu na zavłśzewzbro- niony. A przecieŻ DmitrU Jurasow zbiera jedyrrie dane uJawnione. esował. Nie erał jedynie nieutajnione infor macj e - Takich zbIeraczy jedrtak rodzima wŁadra' nie lubi i zpo- czuciem głębokiej satysfakcji rzuca im kłody pod nogi' Ten zaś,kto interesuje się wojną, jest w jeszcze gor- szej sytuacji. Wokoł archiw w wojskowych wznosi się mur o wiele wyższy i trudniejszy do pokonania' Generał armii Gariejew, poinformowawszy na łamach ,,Krasnej zwiezdy", że rie wiadomo, $dzie znajdują się dokumenty Stawki, pisze dalej: ,,Choć to smutny wnio- sek, trzeźwo oceniając sytuację, naleĘ liczyć się z tym' żedo pewnej częścidokument w nieprędko Jeszcze do- " orostu ĘIe: drodzy towarąr- s ciekawsze, w Sztabie Gene- raln5rm od dawna nie ma, a do tego, co jest, ku naszemu wielkiemu żatowi, prędko was nie dopuścimy. SAMOB JSTWO ',KrasnaJa zwiezda" opublikowała artykuł Gariejewa 27 lipca 199l roku. od dnia niemleckiej napaścina ZSRR do ukazania się tekstu generała minęło pię dzie- siąt lat, jeden miesiąc i pięć dni. Zważywszy na to, to- warzyszu generale, Jak należy rozumieć wasze słowa ,,nieprędko jeszcze...''? Czy\i kiedy? Zwracasn się do was, towarzyszu generale, z jeszcze Jednym pytaniem. Proszę wyJaśnić'nie mnie, lecz spo- łeczeristwu' kt re utrzymuJe sĘ zbrojne: dlaczego nale- Ży strzec tajemnic wojny? Co ukrywacie przed |udl;źrni? Pikanterli całej sprawie dodaje fakt, Że właśnietego, tak pieczołowicie strzegącego tajemnic, generała miano- wano prezesem WoJskowej Akademii Nauk. Z racji swe- go stanowiska to on właśniepowinien być naJaktyurniej- szyrn badaczem spraw dotyczących wojny, likwidatorem biaĘch plam. Gratult1ję zaszczyltteJ funkcji! Wojskowa Akademia Nauk dz1ała pełną parą i szczyci się olbrz5rmią kadrą pracownik w naukowych. Rzucam wlęc wyzwanie szanownym badaczom: rozprawić się z ,,Lodołamaczern" to wasza najpierwsza powinność.To- warzysze generałowie, jedno z d-wojga: albo trzeba moje tezy zaakceptować, albo nawlązać merytoryczną dysku- sję. W koricu za to wam płacą. Wyb r broni pozosta- wiam wam. Kto podejmie rękawicę? Nie znaleźlisię jakośodważni' bywystąpić wpojedynku przed kamerami telewizyjnymi - ani w Ministerstwie Ob- rony, anl w Sztabie Generalnyrn, ani w Wojskowej Akade- mii Nauk' A zamiast konkretnych' przekonująrych argu- ment w akademicy i generałowie wyszukali sobie wy- m wkę: c ż,wszystko w '*Lodołatnaczw" jest w zasadzie prawdą, Ęle Że, niestety, nie udało się odszukać w archl- wach żadnych potwierdzających ją dokument w. Dla generał w wszystko dobrze slę układa: z jednej strony nie udało się znaleźćdokument w, z drugiej strony,,do pewnej częścidokument w dostęp nieprędko Jeszcze zostarrie otwarty''. Biedni generałowie-badacze archiw w! Ukradli i ukryli rlaszą historię, a teraz nie potraIią odna|eźćpr zywłaszczolaego dobra. Generał armii Gariejew nie działa w pojedynkę, |ecz w doborowyrn kolek$wie jemu podobnych badaczy. Oto formalności? VII 19

WIKTOR SUWOROW koleJny: generał pułkownik J. Gorkow. Nie ustaje on w rzucanlu kamyk w do moJego og! dka. Z przewrotną logiką przekonuJe, żeskoro archiwa pozostają w gestii generał w, to wszystko, co znaJdziemy w ich pracach Jest naJczystszą prawdą' Inni natorniast po prostu Ie- kceważą archiwa t tyle. Generał Gorkow gra naiwniaka' udając' Że nie rozumie najprostszych rzeczy' W kor1cu dostęp do archiw w nie jest wcale r wnoznacTty z chęcią ujawnienia prawdy. Nasi generałowte zawsze mieli do nlch dostęp, z czeeo byrrajmniej nie wynika, żem wili prawdę. Z kolei fakt istnienia olbrzSrmiej utajnionej generalsklej literatury na temat wojny, sekretne badania, brak dostępu do archi- w w wojskowych - to wszystko właśnieświadczyo nie- chęci m wienia prawdy. Więcej: o chęci, by kłamać. Po- wofując się na archlwa. Generał Gorkow nie daje za :ur1rgraruą: -Wyśwtetlenie prawdy [...l biorąc pod uwagę calązłoŻonośćproblemu w}rmaga rozwagi, trzeźwego osądu, rzetelnego odwoĘ- warria się do dokument w".I3 Dalej autora poniosło w wyższe rejestry. Generał pułkownik Gorkow rozpra- wia o ogromnym potencjale narodu: ,'Ten potencjał to r wnież znaJomośćhistorii, zkt rej społeczeristwo czer- pie siĘ. A tlczyć, się historii, m wiąc obrazowo, naleŻy nie z kopii, |ecz z oryginału''.la Ach, ta generalska logika. Historię trzeba znać! Z nLeJ nar d powinien czerpać sĘ! I uczyć się jej z oryginału' czyl|... z dokument w, kt rych generałowie nikomu nie pokazuJą, kt re ukryli nle łviedzieć gdzie, kt rych strze- gą wartownicy z psami, do kt rych społeczeristwa nie dopuszczano przez p łwieku i w ciągu najblŻszych pięćdziesięclolecltakże się na to nie zanosi' Cąr nke wydaJe się wam, towarzysze generałowie, że zachowujecie się tak samo, jak wartownicze psy, kt re za dwa kilogramy mięsa dziennie bronią narodowi do- stępu do jego własnej tristorii? 13 ',KrasnaJa zw7ezda",2| płŹdzlernLka 1995. t4 IbLd. Rozdział 2 Termin ważności- ttzy miesiące Podstausotlsq zasadq tu naszej pracg Jest prausdą.l Mamg obowtązek trzgmać się prausdg.2 o pełnq pranudę.s Pisać i publikotuać prau;dę.a NIc opr cz praudy.s Naszgm zadaniem jest głosić pranudę.6 M tlslć pranadę i ĘIko pranudę.7 Komu potrzebna LDasza prau;da, jeżeli przeszkod'za nam żgć?8 Generął armii Aleksiej Eptszeu:, szeJ Gł unego Zar ządu P olitg czneg o Ar mii Radzie ckĘ -, I Lwaczyłem w sobie pokusę. Utajnioną kslązkę gene- rała Sandałowa potrz5rmałem chwilę w rękach i zwr ci- łemw okienku, nawet do niej nie zaglądając. Zdecydowałem, Żewybieram irrną drogę. Nie będę czy- tał taJnych wspomnieri naszych generał w l marszał_ k w. Na razie. Wszak moja przyszła praca zawodowa, m j zaw d ma polegać właśniena odkrywaniu tajemnic wojskowych. Metody szkolenia pracownik w wywiadu l ,,Wo1enno-istoriczesk1j żurnał'',nr lo/lg88, s. 71. 2 ',Wojenno-istoriczeskij żurnał''nr 6/1989, s. 5. 3 ,,Wo1errno-istoriczeskij żurnał'',nr 12ll99O, s. 66. a ,,KrasnaJa zw7ezda",26 listopada I99S. 5 ,,Krasna;a zwiezda", g lutego lgg5. 6 ,,Krasna;a zwiezda", 24 sĘcznia Lgg7 . 7 ,,Krasna.la zwiezda",lg marca 1997. 8 ,,Ogoniok", nr 25l1989, s. 5. T 27

wmToR sttwoRow są od dawna wypr bowane. Jednak w szkoleniu teore- tycznym trudno uniknąć pewnych uog lnieri i uprosz- czeń. A tu niespodziewanie oturiera się przede mną nie- zwykŁa możliwośćsamokształcen7a, bez owych uog l- nieri i uproszczeri. Zapancern5rmi drzwiami tajnej biblioteld, znaJduJą się setki książek, kt re zawierająniedostępne dla og fu wer- sje historii wojny - a więc tajemnicę wojskową. Cąrm się ta wersja r żniod oficjalnie podawanej? Tego nie wiem, ale to przecież łatwo da się wydedukować. Trzeba po prostu zapoznać się z wersją powszechnie dostępną' zorientować się' czego w niej brak, w kt rych miejscach jest zniekszŁalcona i na tej podstawie wyrobić sobie po- gląd' jak może wyglądać tajna wersja historiitejże wojny. Dopiero gdy ten etap będę miał za sobą, zabiorę się do lektury tajnych wspomnieri. Wtedy sam się przekonam, w jakieJ mierze moje anĘcypacje były sfuszne. A więc pierwszy krok to poznanie og lnodostępnej' oficjalnej wersji' W tamĘch latach fundamentalną pra- cą dotyczącą interesującego mnie zagadnienla była sze- ściotomowa',Historia Wielkiej WoJny Narodowej Zvnry- ku Radzieckiego 1941-1945" ' opracowana przez InsĘ- tut Marksizmu-Leninumt przy KC KPZR. Tomy wyglądał zac}:ęcająco - wspaniała oprawa' do- bry papier, mn stwo map i ilustracji, przypisy, biblio- grafia' spls material w źrdłolvych - wszystko to budzi- łoszacunek. Szacunek mieszał się z nabożnyrn lękiem po ptzeczy- taniu kart t5rtułowych. Spis członk w komisJi redakcyj- nej zajmował poł strony. W jej skład wchodzili członko- wie Biura PoliĘcznego i KC, marszałkowie, generałowie, admirałowie, członkowle Akademii Nauk, wybitni pisa- rze. oddzielnie wymieniano zesp łautorski i redakcyjny kaŻdego tomu, opr cz tego był r wnież spis konsultan_ t w' a w nim - marszałkowie, marszałkowie, marszałko- wie i ministrowie przemysfu zbrojeniowego, wreszcie członkowie Akademii Nauk, całe zastępy. Ponadto spis archiw w, rodzimych i zagraricznych, z kt rych korzy- stano podczas pracy nad ''Historią''. Słowem, najvyższy poziom naukowy. 22 23

9 RKKA _ Rdbo cze-KrlesttanskajaKrasnajaArmlJa - Robotniczo_Chłop- ska Armia Czerwona [PrzYP. red.). 24 sAMoBÓJsTwo kt re znajduJą się dziesiątki i setki kilometr w od linii granicznej' kt re na rozkaz poderwą się do boju i zetrą z rieprn3Ąacielem? Jeśliarmie są daleko od granicy, w pierwszych dniach wojny tracimy wprawdzie częśćte- rytorium, ale chronimy wojsko przed pierwszym, nagłym uderzeniem' Jeżelijednak sĘ zgrupowarre są tuŻ przy linii granicznej, tracimy i armie, i terytorium, kt rego nie ma kto bronić' a kraj staje na granicy katastrosl. Dlatego chciałem się dowiedzieć' jaki byłprzebieg wyda- rzen 22 czerwca 1941 roku' Nie jest to jednak możliwe' nie znając rozmieszczenia naszych armii. Te sześćtom w składa się z tysięcy stronic. Ęlko tej jednej najważniejszej nie ma. Tej, kt ra pozwoliłaby nam się dowiedzieć, jak toczyĘ się wypadki w pierw- szych dniach woJny. I ile było tych armii? Dwanaście?Czy może nie? Jeśli dwarraście' skąd nagle wziąłsię numer 26.? Zeby wpro- wadzić w błądwroga? Albo siebie samych? Z czasern mozobeie zgrornadzlłem informacje o każdej z arrn71. Wtedy okazało się, że 22 czerwca 1941 było ich nie dwanaście,lecz trzydzieściJeden. Musiałem w t5rm celu przewertować mn stwo ksiązek' przesiewając tony piasku, by odnaleźćkilka złotych drobinek informacji' Jednak z oficjalnego podręcznika historii wojny nie spo- s b ich wyłuskać.Napisano tę historię tak' by podo- bnych informacji nie można było w niej zna)eźć. Właśnieten rzucający się w oczy niedostatek konkret- nej wiedzy i masa bezwĄltecznego materiału pozwolĘ mi sformułowaćpierwszy wniosek. "y ""*i"rri" $ w naukę, pod warunkiem, Że zostanie odpowiednio usy- stematyzowana. Nasza oficjalna wersja historii wojny pozbawiona Jest natomiast wszelkiej systemaĘki. Inny- ml słowy, nie ma charakteru naukowego. To byłwłaśnie m J pierwszy wniosek. I trwam przy nim niezmiennie od trzydziestu pięciu lat. Powiem więcej: informacje doty- czące wojny w sześciotomowej ,,Historii'' nie tylko nie są usystematyzowane, lecz praktycznie po prostu ich tam I WIKTOR STIWOROW , nie dział 9tkę' Ja zaś,z powodu wrodzonego uponr, usiłowałemin_ formacje dotyczące wojny jakośsensownie posortować' czerwcfl A r:rroŻe w og le ich nie było? A po numerze w jego owałf Jedna spra_ wa, to granicach' te PrzYl' mą na $ną' Ale co z tymi'

W fr lrlWIKTOR SUWOROW to zashrĄli. słnnon .lsrwo TIV Ueślioficjalna tristoria wojny rośclsobie prawo do mia- na pracy naukowej, należałobyprz5maJmniej podać licz- bę wspomnianych korpus w, zarnleśclćtabelę, a w niej numer korpusu, datę jego utworzenia, informację, kt rej armii podlegał, kto nim dowodził, jakie dywizje wchodzĘ w jego skład, ile liczl czoĘ w i dział artylefiskich. Jeśli korpus w było mało, tabela nie zajęłaby wiele miejsca. Jeślidużo - z pewnościąfakt ten zasfuguje na uwagę, a więc warto mu poświęcićchoćby całąstronicę. I jeszcze coś.Jeślipraca pretenduJe do miana nauko_ wej, tużobok powinny się znaJeźćdane o korpusach niemieckich. Skoro możnabyłozamieścićinformację, Że nasze korpusy w większościnie zostaĘ w pekri wyposa- żone, to naJeżaŁo - gwoli sprawiedliwości_ podać dane na temat korpus w niemieckich - lle lch było i czy c}roć jeden z lich został całkowicie w5rposżony. Przewr ćmy teraz stronę oficjalneJ ''Historii'': ',Starr liczebny brygad powietrznodesantowych w l94O roku złti'.tększyłsię dwukrotnie. Na początku 1941 roku roz- poczęto formowanie kilku korpus w powietrznodesan- towych i ukoriczono je w zasadzie 1 czerwca 1941 ro: ku''I1. Autorzy powofują się na źrdło tej informacji: Archiwum Minlsterstwa Obrony ZSRR, zespf WDW12, rejestr 46027, teka I, karty 10-15, 98,2O3. Poinformowculo nas więc, żew początkach 1940 roku mieliśmybrygady powietrznodesantowe, ale nie poda- no, ile ich było.Dowiedzieliśmysię' że istniały brygady powietrznodesantowe' o nieznanej liczebności,kt ra wzrosła dwukrotnie. Wyjaśniononarn, że w roku 1941 zostaĘ utworzone korpusy wojsk powietrznodesanto- !rych' zapominając jedynie dodać, ile ich było, gdzie stacjonowaĘ' jaką miaĘ liczebność,i co najważniejsze, po co je utworzono. Po co na wiosnę 194 I roku powsta- wałykorpusy powietrznodesantowe' jeślinasz kraj po- dobno szykował się do obron5/.2 tt lbid., s. 584. 12 WDW - WoJennodlesantnAje Wojska - wojska powietrznodesan- towe [przyp. red.].ro ,,Hlstoria WielkteJ WoJny NarodoweJ""" op' cit" t' 26 l, s.583. 27

WIKTOR SI'WOROW 2a ( # SAMOB .'STWO historia wielkiej i świętejwojny składa się z szarad, rebu- s w i krzyŻ wek? A przecież h.czba określającallośćkor- pus w powietrznodesantowych, utworzonych (z Jakichś powod w) wiosną 194l roku wiele miejs by nle zajęła. Przeciwnte, dyby zamiast słowa ''kilka" napisać raprzy- kład ''pięć''' już mamy oszczędnośćJednej czcionki, aco Za Ęrm idzie' farby drukarskiej. PowoĘnvanie się na materiĄl archiwa]ne w tym i wszystldch innych przypadkach to czyste kpiny - mar- szałkowle i akademicy nie podaJą żadnych konkrebrych informacJi o jednostkach i rozmieszczeniu woJsk po- wietrznodesantowych, a czytelnikowt każą szl:kać danych w archlwach... do kt rych i tak nie zostanie dopuszczony. Nie lepsza jest informacja o Ęrm, Że|iczebnośćbrygad powietrznodesantowych wzrosła dwukrotnie. W szkole uczyliśmysię przecież słynnego powiedzenia: ,'Dajcie mi punkt oparcia...''. Ale nasza oficjalna historia została napisana tak, by go nie dać. Gdybyśmysię dowiedzieli, ile było tych brygad i jak były liczne, stanowiłoby to już jakiśpunkt wyjścia.PomnoĄrlibyśmy te hczby przez dwa i uzyskali konkretną informacJę. Ale mamy do c4r- nienia z samymi niewiadomymi' Może miehśmywkrajd Jednego Żołrłr;ierza woJsk powietrznodesantowych, a po- tem było ich dw ch? W takiej sytuacji nawet dziesięclo- krotny wzrost liczebnościnie zmieniłby niczego. Ale jeśIi ich było ze sto Ęsięcy' c ż, wtedy'.' Słowem, jeślidociekliwy czytebrik prą4jmie, Że )nczba żohtierzy wojsk powietrznodesantowych w ZSRR r wna- łasię x, i pomnoży jąprzez dwa, otrzyrna w wynlku 2x. wego czasrr, w okresie chruszczowowskiej obfitości wszelklch d br' wystawszy się trzy godziny w kolejce' kupiłem pudełko czekoladowych cukierk w. Kiedy je otworzyłem, okazalo się, że cukierki jużod dawna są ntejadalne. Jasna sprawa _ stosy tych pudełek przecho- wywano w m2gaztrnach przez wiele lat. Postanowiłem stę dowledzieć' i|e konkretnie ' ZaczĄern szukać daty produkcJi na pudełku. Nie znalazłem. Nie podano też kledy upływa termin ważnościproduktu. Zamiast daty

WIKTOR SI,'WOROW widniała na pudełku t Żowa pieczątka: TERMIN wNŻ- NoŚCI _ TRT{ MIESĘCE. Ciekawe, jak je obliczyć wo- bec braku wszelkich konkretnych danych? Najpierw pomyślałem,że to zwykŁa gfupota. Potem uświadomiłemsobie, żeto dla producenta bardzo wy- godne. I że nie jest to wcale gfupota arri bezmyśIność.To bezcze|ność' Tego rodzaju bezcze|rlośćbyła właśniepodstawowyrn atrybutem działaria Biura PoliĘrcznego' KC' Agitpropu, wyshrgujących się im bohater w, marszałk w i akade- mik w - tw rc w niezapomnianego sześciotomowego dzieła. oto następna stronica: ',oddziały i związki lot- nictwa Maryrrarki Wojennej składaĘ się w 45,3olo z lot- nictwa myśllwskiego, w l4"/" - z bombowego, w 9,7o/o _ z torpedowego, w 25"/" - z rozpozraawczego, a w 6olo - z lotnictwa specjalnego".'3 I zrrL w prz5pis: Centralne Ar- chiwum Paristwowe Mar1marki Wojennej ZSRR' zesp Ł 864, rejestr l, teka I72,karta87. Prawdziwie naukowe podeJście'Ale czego właściwie konkretnie się dowiedzieliśmy? Ile samolot w liczyło lot- nictwo morskie? Czy byŁo silrre, czy słabe? JeśIipowiem warl, że wczoraj wieczorem wysączyłem 97,8o/o zapasu alkoholu, jaki miałem w domu, i dodam stosowne za- świadczenie,żeistotnie tak się sprawa miała, nie będzie- cie od tego mądrzejsi. Nadal nie będziecie wiedzieli, czy wypiłem jedną butelkę, dwie, czy pięć. A może p łbeczld gorzałyf? Z drugiej strony, całamoja rezerua mogła prze- cież sprowadzać slę do paru Ęk w na dnie zapornnianej butelki. Co nam dają procenĘ od niewiadomej? A teraz o siłach powietrznych w og le' nie tylko Mary- narki WoJennej: ,,Przygotowanie wojsk lotniczych do woj- ny było nledostateczne, chocilaż nowe samoloty radziec- kie pod wieloma względami pr zewyŻszaĘ niemieckie' Sa- molot w tych jednak było mało, około 22"/" og lneJ ll.czby posiadanych przez |otnictwo okręg w pogranicznych''.'a Procenty od niewiadomej liczby x mogą poruszyć jedy- nie wyobrźnięgłupca. Przyjmijmy, żejeden człowiek '3 lbtd., s. 585. t4 lbtd., s.6O5. 30 sAIvtoBÓJsTwo wydaje naJedzenie sto procent swoich dochod w, a dru_ gi setną częśćprocenta. Kt ry z ntdn lepiej slę odŻywia? Na pierwszy rzut oka wydaje się' że sto procent to więcej niżsetna częśćprocenta. To znaczy,wydaje slę tak gfup- c sto procentJakiej sum1łrl: : ,:r"x?:T Żebrak w przej- dochod w. Milioner' ""ś,"hJ;bYT': *:#?'"."il"Tr'J:} przepwszczał na luksusowe barrkiety w pałacach i na pokładach jacht w, nie straci więcej niż marną' niezna- czną cząstkę swej fortuny. I jeszcze jedna opowieśćo człowieku ubogim; w jego mizern5rm portfelu giełdowym znajduje się zaleawie ł,siz. akcji Gazpromu' Co zanędza! łejeśliprzeliczyćte pro- 9enty na miliardy dolar w, zaczniemy o nich myślećcał_ kiem inaczej. Zdawałoby się, żerzecz rlie wymaga dalszych lvyjaś- nie . Na nieszczęściejednak po obu łronachAttaniyt

WIKTOR ST,IWOROW łe,a nie jakieśułamki, jako żejedna trzecia samolotu nie może latać, podobnie jak 43,3"/o krążownika nie może pruć morskich fal' Ęmczasem jakieśstare pierni- ki, zarywając noce' zaszyfrowują proste dane swoimi ulubionymi procentami. I wychodzL z tego coś,czego re- daktorzy słynnego radia Erewan nigdy by nie w5rmyślili' oto przykład. StaĘ czytelnik,,Wojerrno-istoriczeskowo żułrnaha''zapytuje: jaki jest nakład waszego pisrna? Za oknami kwitła akurat pierestrojka i głasnost', krĘyĘ nawet pogłoski, nicz5rm nie uzasadnione' jakoby sam Gorbacżow obiecał, iżpozwoli niekiedy m wić prawdę' I oto redakcja naszego pisma, odurzona jawnośclą i swobodą, uskrzydlona powiewem przebudowy odpo- wiedziała swemu czytelnikowi: ,,Jeś[średninakład mie- sięczny z 1988 roku przyjąć za loo7", to w roku 1989 wJmiesie on 369,3"/o, a w sĘczniu roku 1990 593,3%".15 Na poz r wydaje się, żetylko zgłębianie tajemnic woj- skowych to zajęcie dla niepoprawnych romanĘk w' Ale spr buj cie przetłumac zyć na Lułdzki' język owe,,5 93, 3olo''' VI op""ł", wielotomow e dziełana temat wojny to zaJed'' wie wierzchołek hałdy, na kt rą składająsię wspom- nienia wojenne i niezliczone prace historyk w ' Cale ze- spoĘ doktor w i generał w pisały traktaty o działa- niach sił powietrznych i wojsk pancernych' o rozwoju strategii i taktyki w toku wojny, o przemyślei transpor- cie, o wojskadn Ącznościi saperach, o spadochronia_ rzach i wojskach kolejowych. I wszyscy wpadli na po- mysł, żeby wszelkie konkretne informacje osnu mgłą niLprzeniknionej tajemnicy. Owe wspomnienia i trakta- ty tb cała masa nierozwiapywalnych zagadek' Zadajmy' i na przy|<Ład, pytanie o liczbę myśliwcw w lotnictwie 1 okręg w przygranicznych. otrz5rmamy ścisłąodpo- wiełZ, 59ło.'6Tak napisał poważny zesp* autorski, zło- 15 ,,WoJenno-istoriczeskij żlrnal', nr 12l1989, s' 95' t6 Sou.;tetsktJe Wojennou-;ozdusznLje Sifu to Wieltkoj Otieczestuien- noj LDoJnte, Moskwa 1968, s. 13. 32 sAMoBÓJsTWo żonyz bohaterskich generał w WWS17, pracujący pod kierownictwem wybitnego specjalisty. Żeby te procentowe szarady zby'tnio nie zn.uŻyĘ czy- telnika, nasi iluzjoniścistosują r wnież inne sposoby zawoalowania informacji. oto r:aprzykŁad wielkośćpro- dukcji amunicji w Niemczech w 1939 roku w5rrażono nie liczbą pocisk w karabinowych oraz granat w arty- leryjskich i rnoździerzowych, nie w Ęsiącach ton, lecz w milionach marek.l8 Ale do karabinu masz5mowego potrzebne są naboje, do rnoździerza czy haubicy - gra- naĘ. W Żadnytn wypadku nie da się ich zastąpić mar- kami. A więc m wmy o nabojach i granatach, nie o markach! Nie wiem, ile marek kosztował jeden nab j, jeden granat artyleryjski kalibru 37 czy 75 milimetr w. Gdzie mam szukać informacji o jednostkowych cenach amunicji w Niemczech w 1939 roku? I jaką wartośćna- bywczą miał mi]ion marek w tamtych czasac}r? A więc podano mi jakąśliczbę, a)e znaczy ona tyle, co nic' Ot, zvłykłemydlenie oczu maluczkim. Ale na tym nie koniec łamigłwki. Żeby ostatecznie zaciemrić Sprawę' w na- wiasie czytarty: ,,wedfug cerr z lat L94L-I942". W 1939 roku obowiryWaŁy jedne ceny, nie wiem jakie' w 1941 - inne, r wnież mi nieznane. I oto nasi uczeni produkcję 1939 roku, B g wie dlaczego, obliczają według cerL Z ro- ku 1941. Z g ry się poddaję - to dla mnie za twardy orzech do zgryzienia. Znają się na tym jedynie nasi przyw dcy. Wiedzą doskonale, ile nam się należy, jeśli praca została wykonana w roku bieżąc5rm, a pensję (czy raczej zaliczkę) płaci się' jakby nadal obowiązywały ceny sprzed dw ch lat. Być może historię pisali r wnie bys- trzy faceci jak ci, kt rzy teraz rządzą krajem. \rII Powinnismy wszakżebyć wdzięczni autorom sześcio- tomowej,'Historii'' za inforrnacj ę o niemieckiej amunicj i, $dyż na temat radzieckiej nie znajdujemy najmniejszej 17 wws _ Wojennousozdusznaje S{Ęr _ radzieckie lotnictwo woJsko- we [przyp. red.]. rB ,,Historia Wielkiej Wojny Narodowej...", op. cit., t. 1, s. 49O. 3 - Smob jstwo 33

WIKTOR SUWOROW wzmianki' o Armii Czerwonej Jakby zupełnie zapomr:7a- no. Czytarny na przykład, że Niemcy rzucili przeciwko ZSRR 3.4ro czołg w. Nie wiadomo jednak, dlaczego po- minięto wstydliwym milczeniem fakt, że wszystkie nie- mieckie czołgi byĘ przestaszale. A ile czołg w miał mi- łujący pok j Zwiapek Radziecki? Brak informacji. Ile posiadał samolot w'?I to pytanie musi pozostać bez od- powiedzi. Muszę raz jeszcze podkreślić:jeślioficjalna wersja historii nie zawiera danych na temat |rczby czołg w, samolot w i ilościamunicji w Armii Czerwonej, jeśllnie informuje o liczbie okręg w wojskowych, armii i korpu- s w, trudno w og le traktować ją poważnie. Sześcioto- mowa ,,Historia Wielkiej WoJny Narodowej" po prostu nie jest historią. To opracowanie nie ma żadnej wartości rneryftorycznej. Oszuściznają stary' wypr bowany spo- s b: zamiast barrknot w podsuwa się frajerowi paczkę bardzo starannie pociętych gazet' Ten właśniechwyt zastosowa]i nasi oszuściw $eneralskich mundurach. Sześtom w ofĘalnej historii to pieczołowicie przycięty papier, kt ry nie zawiera po prostu nic. To poz r. IluzJa. Szelmowski trik. Rozumieli to zresztą lepiej od nas nasi przyw dcy' Dla- tego teŻ niezlłłoczttiepo ukazaniu się sześciotomowej ,,Hi- storii'' podjęli decyzję o wydaniu no\/ego opracowarria. Sześćtom w to za mało. Teraz miało być dwanaście. W celu przygotovrania nowej, odtajnionej hlstorii wojny utworzono specjal:eie InsĘrtut Historii WoJny. Pomocą shr- Ęć rn1al mu InsĘrtut Marksizmu-Leninlzmu pr4r KC I

WIKTOR SI,IWOROW finans w kraju w odpowiednie koryto, naĘchmiast zo- stalibyścieobsypani nagrodami. :dycja to ,t#ii hariba domowa. Przytoczę tu ocenę pisarza W. Astafie- wa, kt ry w czasie wojny walczyŁ na froncie: ,,Zapomocą historii jako nauki potrafiliśmystworzyć <

wrKToR SttwoRow i cystern. W tej błogĘniewiedzy nafeżałoutrąrmywać ludzi nadal. A więc założeniebyło to samo. od dawna ZIIanei wydać t5rm razem dziesięciotomowe dzieło, nie odsłaniając przy t5rm żadnych tajemnic. Inn5rmi słowy, zn w trzeba było stworzyć jakąśinną prawdę' r Żnąod tej ukr5rwanej za kratami i pancernymi drzwiami, strze- żonymi przez czrtrjt].e organy. Dlatego i tym razem nie mogło skoriczyć się inaczej, nż kompromitacją. I tak się też stało. Uczeni, generałowie i marszałkowie wzięli się za łby, obrzucali się niew5rlcred- n5rmi epitetami, zmarnowali kupę paristwowych pienię- dzy, ale z pisania nic nie wyszło. W 199r roku miały się wkazać dwa pierws ze tomy . Cą1telrricy podplsali talony na subskrypcję, wpłacili pieniądze, dostali jednak figę z rna- kiem. Tak wy$ądała pierwsza rosy'ska piramida finanso- wa. Para poszła w gwŻdek, a forsa nie wiadomo gdzie. Na tym sprawa ucichła. I wszystko wydaje się jasne. Pierwsza pr ba napisania historii wojny zakończyła się sześciotomową bajeczką. Druga wypadła jeszcze gorzei. Trzecia okazala się żałos- n5rrn fiaskiem. Jak r:La razLe, dalszych pr b stworzerlia oficjalnej historii wojny jakośnikt nie podejmuje. Wyrźnie potwierdza to regułę: im dalej' tym gorzej. Im więcej dowiemy się o wojnie, Ęrm trudniej będzie stworzyć jej historię. Doszliśmydo tego, że trzebabyło zatiechać pisania oficjalnej historii, porzucić r ozpoczęte przedsięwzięcie, jak budowę drogi Salechard-Igarka, kt ra poptzez bagna, tundrę i wieczną zrnarzlinę prowa- dzIła..' donikąd. Pora się chyba zastanowić. wlczyTn tkwi problem. Wojna była święta,wielka. wyzwolb cza, a dopasowanie do nie jakiejkolwiek wersji wciap się nie udaje. Cośtu najuryrłźniejnie gra. Worek trudno podnieść,bo nie jedno w nim szydło, lecz tysiące. I wychodzą z worka, sterczą na wszystkie strony. Wstyd i hariba' Wszyscy agresorzy dawno już napisali historię wojny. Mają ofi- cjalną historię Niemcy, mają Japoriczycy _ dziewięćdzie- siąt sześćtom w! A u nas - ani rusz. Moim zd'arriem' jeszcześmy w og le nie zaczę|i'UwuŻa się, że chruszczowowskich sześćtom w, breżniewo- 38 słMogÓ.IsTwo wskich dwanaście,gorbaczowowskich dziesięć to nie- udane pr by. Moim zdaniern nie ma podstaw do takiego stwierdzenia. 'Iych wielotomowych edycji nie można rrzlrać za pr by, choćby nawet nieudane, gdyŻ a priori przyjęto zaloŻenie, by uciekając się do wszelkich rnożIi- wych sposob w, całą sprawę zarnącić, a nie rozjaśnić. Naukową metodologię zastąpiono kuglarskxni sztwcz- kami, a jedynym celem było pisanie tak, by, brori Boże, nie odkryć jakichśtajemnic' Jeślidyrektor Zakład w Cukierniczych im. Czerwone- go Października ma prawo posługiwaćsię pieczątką TERMIN WAZNoSCI - TRZY MIESĘCE' to znaczy, Że tak jest wygodnie Zjednoczeniu Przemysfu Cukiernicze- go, i właściwemuministrowi, i komuśstojącemu jesz- cze wyżej. Nam pozostaje Ęlko wgryzać się w stward- niałe na kamieri czekoladki, choć z E ry wciĘ płyną napomnienia, by podwyŻszać jakośćprodukcji' Jeślimarszałk w i akademik w upoważniono do te- go' by ogłupiali nas łamigłwkami i szaradami jeŻącyrni się od procent w i wsp łczyrrnik w, to znaczy, że wła- dzybyło wygodnie, abyśmyżywilisię ochłapami ze świą- tecznego stołu uwieitczonych laurami i nagrodami hi- storyk w, choćby ci nie wiadomo jak gorliwie zachęcali się nawzajem do pisania prawdy i tylko prawdy. Nie narzucam nikomu swojej opinii, każdy może wy- cLągnąć wnioski sam, ale moja wizja przyszłościjest taka: historii wojny, kt rą rozpętal Zwiry,ek Radziecki, określanejczasami jako święta,nie uda się napisać. Nigdy. Po prostu dlatego, że l1e mogą istnieć dwie prawdy. i*

sAMoBÓ.'sTwo 'otą i -za1emn|J uwarunkowanych wydarzeri. My jednak znamy tylko oddzielne fakty, wypadki lub ich fragmenty. Zadantem badacza jestzłoŻyćz rozs5p rnych kościszkielet, ze sko- rup - wazę, z potrzaskanych odłamk w - posąg' z po- szczeg lnych fakt w _ całościowyobraz przeszłości. Najważniejsze są w tej pracy up r i dociekliwość. AtakŻe uczciwe podejście.Gdy te warunki są spełnione, w wczas wszystko układa się Jak naleŻy, idzie łatwo i prosto. Jednakże ta natchniona łatwośćtowarzyszy badaczo_ wi tylko do chwili, gdy popeŁei on pierwsry błąd- nie- waŻne, prz1padkowo czy rozmyślnie' Jeślisię tak sta- nie, jeśliokruch rozbitej mozaiki znajdzie się nle na swoim miejscu' od razu wszystko przestaje się układać. Podobnie w arytmetyce, jeżeli w toku obliczeri opuściliś- my gdzieśzero, dalej nic się nte będzie zgadzało, a kori- cowy wynik okłŻesię kompletną bzdurą. Nasza historia, zwłaszcza zaśhistoria wojny, nie ma charakteru naukowego, EdyŻ nic się w niej n7e zgadza, jedno nie wynika z drugiego. To właściwiestek coraz większych nonsens w' oto spżowe, fundamentalne dzieło naszej literatury wspomnieniowej :',Wspomnienia 1 refleksje'' Georgija żukowa, marszałka ZSRR, cztero- krotnego Bohatera Zwiry,ku Radzieckiego. W chwili roz- poczęcia woJny byłon szefem Sztabu Generalnego RKKA' czyli stał na czele rn zgv armii. Podstawowyrn obowiązkiem Zukowa było wiedzieć wszystko o woJsku, gdyŻ to on miał planować jego działarfa, kierować nim t Je kontrolować. I właśnieŻukow powinien w swoich wspomnieniach zamieścićinformacje, ile i jakich mie- llśmyczołg w i samolot w, ile dział, karabin w, jakie zapasy amunicji' gdz1e znajdowaĘ się lotniska, odwody strategiczne, jak w chwili wybuchu wojny rozlokowane byłyarmie, korpusy i dywŻje. Ale Zukow potrafił opublikować liczącą 7oo stron ksrążkę'a o wojnie nie powiedzieć nic. Wszystko osłonił mgłą tajemnicy, nic dziwnego więc, że ,,Wspomnienia l refleksje'' pełne są bzdur oraz nonsens w. Rozdział 3 Kto pisałnaszą historię Historia ZSRR (prausdziua histoia) u-l całościsWada się z tajemnlc. Tajemnice te u przeu;ażajqcej części b ardzo nteprzgj emnie zaskakują'| DIL rzez wiele lat ostrożnle dopytywałem się u wyższych ran ą' dlaczego historia wojny jest u nas okryta tajem- nicą. Dlaczego nie wolno zaglębiać się w ten okres dzie- j w? Czemu istnieją dwie wersje dziej w wojny? I jak to możliwe, żeby obie byĘ prawdziwe? otrzyn'rywałern Zawsze tę samą odpowiedź: nasi wro- gowie także mają swoje taJemnice. Ano właśnie!Przecież to wrogowie. Burżuje, krwiopij- cy, złoczyitcy' imperialiści,podżegacze, wyzyskiwacze robotnik w, Murzyn w wieszają na latarniach' wywołu- ją zaborcze wojny _ rzeczywiście, mają co ukrywać. Ale my? Wyzwoliciele?! Czy rnarny brać przykład z podŻega- cz5ft I dlaczego tylko zĘ przykŁad? Można by wszak od nich sporo się też nawczyć. Skoro mŹrmy ich naślado- wać, bierzmy wszystko, r wnież to, co dobre' Brytyjski szeregowy na przykład otrzymuje Żołdwystarczający na to, by urlop spędzić nad Morzem Sr dziemnyrrr lub na słonecznych atlantyckich plażach. Nie wspomnę o sze- regowych' ale czy na przykład nasz rosyjski podoficer rnoże za sw j żołdwypocząć w MontE Carlo? A więc, przeklęci imperialtściukry#ają przed, światem swoje mroczne dyplomatyczne intrygi, tajne porozumie- nia, szpiegowskie sukcesy. Nigdy jednak nie przycho- dziło im do głowy trzyrl;lać w tajemnicy |iczbę czoĘ w i samolot w, kt re p łwieku temu zostĄr ztliszczone w czasie działan wojennych lub wylądowaływ de- mobilu. l ,'Moskowskij komsomolec'', 27 płździernika1994' 40 4L

wil(ToR ST WOROW Lata L9I7-1941 to prawie ćwierć wieku. W tym czasie marksiści(w ich liczbie Zukow) wyrnordowali dziesiątki milion w ludzi, rrnicestwili całewarstwy społeczne, całe pokolenia, roztrwoniH dziesiątki tysięcy torr złota, zrisz- czyli wielką kulturę, kt ra dała światuTołstoja, Gogola, Riepina, Czajkowskiego, zdziesiątkowali środowiskanau- kowe. Co było tego powodem? Zukow usprawiedliwia owe dzLahnla potrzebne było uzbrojenie. 'od stycznia 1939 do 22 cze;lirca 1941 roku jednostki Armii Czerwonej zo- stały w5,posaŻone w ponad' 7 tysięcy czĘw.''z,,Wedfug zweryfikowanych danych archiwalnych od 1 sĘcznia 1939 do 22 czerwca 1941 roku na uzbrojenie Armii Czer- wonej przemysł przekazał 17 .7 45 samolot w bo;owych. Trzeba tlltaj zaznaczyć, Że Armia Czerwona otrzymy- wała uzbrojenie r wnież przed l stycznia 1939 roku. I to b5majmniej nie przestarzałe. Czołg i samoloty, w kt re zostaław5posażona w latach 1936- 1938, wyprodukowa- no w poprzedzających trzech-pięciu latach. Ale tego Zu- kow nie wspominał ani nie analizował. Aprzecież, zgod- nie z og lrrie przyjęĘrmi normami, było to zupełnie nowe, absolutnie nowoczesne uzbrojenie, zurłaszcza w por w- naniu z przestarzałyrn uzbrojeniem Niemiec. TalrŻe i to, korica 1942 roku, czyli do bitwy pod Stalingradem, kt ra stała się punktem zwrotn5rm w dziejach wojny, ani jeden ser5rjny czołg niemiecki nie miał sĄika o takiej mocy' Na temat |iczby.czoŁg w i samolot w w armiach Nie- miec i ich sojusznik w Zukow wspomina dwa razy. Na stronie 237 pilsze o 3.712 czoŁgach i działach pancer- nych (informacja nieco przekłamana) i 4.950 samolo- tich (informacja mocno przekłamana).a Następnie, po- vłtarzając te same |iczby, stwierdza, Żeprzewagalfuczeb- 2 G. Żukow, ,,Wspomnienia i refleksje'', Warszawa 1979' s' 184_185' 3 lbid. s. 189. 4 lbid., s. 237. 42 sełrosÓ.Jsrwo na wojsk nieprzyjaciela była ogFomna - pięcio-, sześcio- krotna' a nawet większa, zwłaszcza jeślichodzi o czołgi, arĘIerię, samoloĘ. Pochodząca od Zukowa wersja o pięcio-, sześciokrot- nej przewadze przylgnęła na dobre d'o naszej historii. Ale nie przyjmujemy tych danych na wiarę. Niemieccy generałowie zgrornadzili 3'7L2 czołg w' Składałysię na tę liczbę pojazdy w5produkowane przez niemiecki prze_ mysł zbrojeniowy w okresie przedwojenn5rrn oraz zdoby- te w całej podbitej Europie podczas działa ' wojennych' Armia Czerwona zaśw ciągu dw ch i p łlat poprzedza- jących agresję niemiecką otrzyrnala ponad 7.ooo czoŁ- g w' Ale dostawała je r wnież wcześniej'o jakiej więc pięcio-, sześciokrotnejprzewadze Niemc w mowa? Z samolotami Sprawa wygląda jeszcze zabawniej' 22 czerwca 1941 roku na froncie wschodnim mieli ich Niem- cy 2.510. Zlskow, nie powofując się na Żadne źrdła, po- daje liczbę 4.950' Jeślinawet uwierzyrny, żeto prawda' i zapomnimy o samolotach, w kt re została w5posażona Armia Czerwona przed I stycznia 1939 roku, to i tak lJ:czba 4.950 nie może być pięcio- ani sześciokrotniewięk- szantz 17.745. Ąrtanie: kto to pisaŁz T III \)uŻ słyszęglosy sprzeciwu: Niemcy są znani z wyso- kiej jakościswoich wyrob w. Stop. Do jakościjeszcze dojdziemy. Teraz m wimy o ilości. JeśliNiemcy mieli 3.712 czołg w, czyli (wedfugZlsko- wa) pięć razy więcej rriŻ rny, Znaczy to, żeArmia Czer- wona winna posiadać 742 czołgi. A gdyby przy1ąć, żeNiemcy mieli sześćrazy więcej czołg w' Armia Czerwona liczyłaby ich tylko 618. Ale Zukow wspomirra o jeszcze większej przewadze. oznacza to przewagę siedmio- czy ośmiokrotną?A może dziesię- ciokrotną? Dlaczego wielki dow dca m wi zagadkami? Czemu musimy się domyślać'jakimi siłami dysponował? ZĘ przykład bywa zaraźIi-wy. ,,Wspomnienia i re- fleksje'' znalazĘ naśladowcw i kontynuator w. Czło- nek-korespondent Wojskowej Akademii Nauk' generałł' 43

WIKTOR STIWOROW major M. Biełow pisał o ,,Zbawcryrn geniuszu Zwkowd' i ośmiokrotrreJprzewadze Niemc w.s Przy'mijmy to za dobrą monetę. A zatern Armia Czerwona posiadała 464 czołg. Jak to się ma do wszystkich znarrych liczb? Prze- cLeż w Armii Czerwonej 22 czerwca 1941 roku samych Ęlko czołg w średnichT-34 było r.363. Ponadto Armia Czerwona posiadała 677 r lłrnie nowoczesnych czołg w ciężkich Kw-I i Kw-2. opr cz T-34 i KW Armia Czerwona posiadała czołgi innych typ w' i to w o wiele większeJ liczbie. ByĘ to: czołgi ciężkie T_35' średnieT-28 oraz całagama czołg w lekkich: T-37, T-38, T-40, T-26 i BT-7. Jak pogodzić to wszystko z informacJami generała Bie- łowa na temat ośmiokrotnejprzewagi niemieckiej? I gdzie się podziało 7.ooo czoŁg w, kt re Armia Czerwona otzy- mała w ciągu dw ch i p łlat poprzedzających napaśćhit- lerowską? Gdzie przepadło 17.745 samolot w bojowych? hariba aorno# Rosji. To przestępstwo przeciwko narodowi, o wiele po- wźniejsze,niż publikacja sześciotomowej chruszczo- wowskiej historii wojny. Brednie Żukowa przetŁumaczo- no na wszystkie języki. Cludzozierncy czytają te bzdury i ogalnia ich zdumienie: to ma być dzieło geniusza? Przecież on nawet nie potrafi Liczyć. I takiego Żukowa powołano do Sztabu Generalnego? osobnikovri jego po- kroju nie powinno slę powierzać nawet zajęcia dozorcy. Jeślito pisał rosyj9ki geniusz woJskowy, to Jaki poziom prezentują prościdow dcy? Sekret światoweJ popularności wspomnieri żukowa jest bardzo prosĘ. Niemcy zutyczajnie l:ublą czytać o naszej gfupocie, zurłaszczajeślipotwierdzająJą tak autorytatyw- ne źrr|ła. Zko|ei dla Frarrcuz wwspomnienia żukowa to prawdziwy balsam na rarry. Frarrcja skapltulowała po miesiącu. Wstyd' prawda? A tu proszę - Rosjanie sąJesz- cze bardziej beznadziejni. W Stanach Zjednoczonych 5 ,,KrasnaJa zwiezda",l9 kwietnia 1996. 44 SAMOB JSTWO i Wielkiej Brytanii ksiąkę Ż.ukowa wprost rozchw5Ąnva- no, wyraźnle z niej bowiem w5mika, żewoJnę wgmhi za- chodni sojusznicy' bo czego mogy dokonać rosffsliie przygh:py, skoro ich największy geniusz wojskowy nawet nie potrafi rachować? Cztery tysiące nlemieckich ez,ołg w' wedfug niego, stanowiło pięcio-, sześciokrotrą,a niwet większą przewagę wobec 17 tysięcy czoŁg w rosyjskich! Mnie jednak nie tyle zadzivłiają kłamstwa Żukowa, ile Jego kompletna nieporadnośćw mijaniu się z prawdą. Zdarza się' żekierownik magaz5mu jest złodzlejem. Kradnie' ale sprytnie. Przywłaszcza sobie cudze dobro, potrafi się jednak wykręcić od odpowiedzialności. Bywa jednak' Że złodzieJ jest durniem, niezdoln5rm nawet d'o zręczrlego kłamstwa. Zukow to właśniekawałbarrdziora- -durnia. Robił to tak gfupio, że Stalin wiedział o wszyst- kich jego przekrętach. Marszałek kradł nie tytko brylanĘ z korony cesarzowej Niemiec' nie Ęrlko sztaby złota, obra-ąr dawnych mistrz w, całe galerie unikatowych starodruk w w tłoczonych zło- tem oprawach, nie tylko kilometry jedwabiu, brokatu, aksamitu, walizy szmaragd w i wagony mebli. Wynosząc pod niebiosa rzekomą potęgę hitlerowskich Niemiec, Żu- kow skradł naszemu narodowi jego sławę wojenną' Była to Wadzież na wielką skalę, dokonana - jak zwykle _ bardzo nieumiejętnie i ghrpio. Wszystkie zmyśIone infor- macje o naszej słabościi zacofaniu, kt re znalazĘ się w tak zwanych wspornnieniach Zukowa, rnożna obalić i zdementować na podstawie Jego własnej ksĘki. v'\Ą/'"'- jednak kryje się tajemnicapopularności dzie- łaZrrkowa wRosji, kt rą takoszczerczow nim spotwa- rzył? Marszałek miałcałe rzesze wielbicieli i obroric w. Laureat literackieJ Nagody Nobla' Michaił Szołochow, nazwał wspornnienia Zukowa genialnymi. Ale jeślisą one przejawem geniuszu, czymże jest gfupota? Marszałek Związku Radzieckiego Wiktor Kulikow re- gularnie wychwala dzieło Żukowa przy każdej nadarza- Jącej się okazji. Przewodniczący ZwIry,ku Pisarzy ZSRR, Bohater Zw7apku Radzieckiego, Władimir Karpow, zgro-

wrKToR sttwoRow madzitrzy tomy pochwał pod adresem Żukowa. A Kar- pow dysponuje całą sforą usfużnych literat w' kt r5rm rzuciŁbojowe hasło: 'R bcie tak' Jak ja!''. I zrobili. Szkalując własny kraj, jego armię, nar d i historię. Ja zaśponawiam pytania' Po pierwszei czy moŻna zajrnować się sprawami woj- skowymi, nie interesując się jednocześniedrugą wojną światową? Po drugie: czy można prowadzić badania nad drugą wojną światową,nie przeczytawszy książki'na okładce kt rej widnieje nazwisko szefa Sztabu Generalnego Ro- botniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej w dniu 22 czerw- ca 1941 roku? Po trzecie: czy mLoŻrra przeczytać tę ksiązkę i nie do- strzec shlŻalczego' w5rnaturzonego uwielbienia Zukowa dla Hitlera i hitlerowc w? Czy m;oŻna nie dojrzećbezmia' ru ohydy, podłościi' oszczerczych potwarzy wobec naro- du, jakie ona zawiera? Cry rr;iożnla nie zwr cić uwagi na fakt' żew Ęrm dziele nic się ze sobą rrie zgadza, że infor- macje przeczą sobie nawzajem, a tw rcy ,,Wspomnieri i refleksji'' sami wystawiają sobie świadectwo? Po czwarte; cąl rnoŻnaprzeczytać tę ksiązkę i nie obu- rzyć się? WciaQ, sĘszymy, że wojna była niemal narodo- wa. Niekt rzy zwą jąojczyźnianą.D|aczego więc nikt nie wystąpiłw obronie ojczyzrlf Gdzie się podziali wszyscy bohaterowie, kiedy Żukow wylewał na nią kubĘ pomyj? Bohaterze Zvłtapkll Radzieckiego, pisarzu Władimirze Karpow, proszę przyznać, Że zagadnieniami wojskow5rmi nigdy się pan nie interesoyał, wojnę zna pan' ze słysze_ nii, a wspomnieri Żukowa\pan nle czytal. Jeślizaśpan je czytał' dlaczego nie splun{ pan w twarz bezczelnemu oszczerc5/? SpoĘkał się pan z rirn przecież! Gdzie pari- ska odwaga? Jak rnożna uwierzyć w pariskie bohater- stwo, jeślinie zdobył się pan na wystąpienie w obronie honoru swojej ojczYznY i narodu? Marszałku Związkll Radzieckiego, Wiktorze Kulikow, proszę sięprzyznać, Że zagadnienia wojskowe nigdy pa- na nie interesowĄr, że wojnę ZrLa parl ze sĘszenia' a ,'Wspomnieri i refleksji'' pan tie czytal. Jeślizaśczytal 46 SAMOB JSTWO je pan inlie zawważyłuderzających wprost sprzeczności, podłościi gfupoty' jakie zawierają' staje się jasne, jakie- go rodzaju strategiem byłby pan sam. Łatwo także zro- zurnieć krach Układu Warszawskiego, na kt rego cze\e pan stał' i upadek Związku Radzieckiego' kt rym kiero- wałi rządził między innymi także pan, prowadząc kraj od zwycięstwa do zwycięstwa' Wszyscy chwalcy Żukowa, nadszedł czas,by się ujaw- nić. Wszystkim wam rzlucarn wielkodusznie koło ratun- kowe, pbzostawiam możliwość,by się jeszcze wycofać: nle czytaliście,,Wspomnieri i refleksji''. To wszystko. oto wasze u sprawiedliwienie. Marszałek Zwiapku Radzieckiego Georgij Żukow r w- rieŻ rnoże pośmiertnieskorzystać z tej furtki - on także po prostu nie czytał,,Wspomnieri i refleksji''. Nie intere- sował się wojną ani t5rm, co pierwszy ideolog KPZR Sus- łow i Głwny Zarząd Polityczny wypisywali' sygnując własne brednie jego nazwiskiem. Jeśliktośbędzie się starał udowodnić, że Zwkow czytal swoje wspomnienia, nieodparcie nasunie się wiosek, Że rnarszalek byłalbo kompletnyrn durniem, albo sprzedajnym pismakiem. JeŻeli zaśZllkow rzeczywlścieczytal własne memuaĄ/' nie zasfuguje na przebaczerlie. Skoro bowiem rie znalazŁ w sobie dośćodwagi, by zaprotestować przeciwko podĘm oszczerstwom, kt ryrni wrogowie narodu naszpikowali 'jego'' ksiązkę' to znaczy, żei on sam był wrogiem narodu. ocenę "t"',r-. # szej historiografii przedstawił doktor nauk wojskowych, generał porucznik N' Pawlenko: ,,W połowiel.at sześćdzie- siątych Georgij Zlukow, a także my, historycy, uważaliś- rlry, że na początku wojny przeciwnik miał przewagę sił i środkw nad nasą''rni Zgrupowaniami w strefie przygra- nicznej. Obecnie, w zviap,kw z now5rmi publikacjami [...] pogląd na stosunek sil zmienia się diametralnie''.6 Myślgenerała Pawlenki można wytazić prościej:Zu- kow i inni marszałkowie, generałowie i oficjalni history- *, 6,,Wojenno-istoriczeskij żl;r.nał', nr 1 1/ 1989, s. 26. 47

wnmoR suwoRow cy przez kilkadziesiąt lat opowiadali zadziwiające histo- rie o straszliwej przewadze niemieckiej, ale wszystko, co m wili' nie odpowiada rzeczywistości. Stąd niepodważalny wniosek: jeślinasi marszałkowie, generałowie i uczeni nie wiedzieti' jak się naprawdę rze- czy miaĘ, nie przedstawiali realnego stosunku siłprze- ciwnik w, nasuwa się nieodparcie myśl,że wszystkie ich podsumowania' oceny i refleksje są fałszywe. Tyte właśniesą warte wszystkie wielotomowe opracowania, wspomnienia wojenne wydawane w milionach egzem- plarzy, wszystkie wywody na temat naszego rieprzy- gotowania do wojny - to jedna wlelka bzdura. A jedno- głośnewysławianie Żukowa i deszcz nagr d dla history- k w - to pochwała niewiedzy. Bardzo lnteresującawydaje się taka oto kwestia: Zukow i historycy wojny znali co do jednego liczbę niemieckich czołg w i samolot w. Jeśhwięc popehrili tak wielki błąd przy określaniustosunku siłprzeciwnik w' wy$ąda na to, że nie dysponowali danyrni doĘczący'rni drugiej strony, czyli Armji CzerwoneJ. Laureat Nag1ody Nobla Michaił Szołochow vznał za genialne dzieło Ztlkowa, kt ry zuly- czajnie nle wiedział nic o siłach zbrojnych, znajdujących się pod Jego dow dztwem. W tę samą pułapkę wpadli i przewodnicący ZwIaF,nl Pisarzy ZSRR' i marszałek Zwiag,ku Radzieckiego Kulikow i Ęsiące ich następc w. Generał Pawlenko pierwszy prrylznal, Żenasi eksperci, oficjalni historycy i autorzy wspomnieri, począwszy od Żukowa, nie wiedzieli nic o Armii Czerwonej. Tutaj na- suwa się pytanie: czy Zlukow naprawdę w 1941 roku rrie miał poJęcia, jakimi siłami dysponuje? Jakże m głpla- nować dzLalariawojerrrre]nie wiedząc ile ma armii, kor- pus w wojsk zrnecharnzowanych i powietrznodesanto- wych, ile armat, amunicjli karabin r/? Amoże w 194l roku wtedział to wszystko, a potem zapomniał, dlatego też po woJnie wypisywał wszelkle głupstwa pod wsp l- nym tytułem ,,Wspomnienia i refleksje''? Jeśliwierzyć Zukowowi, !rygląda na to, że nasz ciemny, zacofarty i leniwy nar d nie uzbroił odpowiednio wojska. Ale wtedy na szczęście,w najbardziej kryĘcznym mo- mencie, pojawił się on, geniusz i zbawca, oswobodziciel. 48 seuon .rsrwo Jeślizaświerzyć,liczbom, powstaJe zupeŁeie iruey obraz. Nasz zdolny i pracowit5r nar d, o głodzie i chłodzie, nie szłzędząc niczego - od kawałka ch]eba po życie mllion w ludzi - zdołałzaperłmić woJsku rrzbrojenie, kt rego ilość i jakośćzadzilnrĘ nawet Adolfa Hiflera. żukow natomiast rozporządził tymi siłami tak, że pięciomilionowa kadrowa armia została Ęrskawicznle rozgromiona i wzięta do nie- woli, a Ęsiące czołgw i dzlał, 25.oo0 (tak' dwadzieścia pięć tysięcy) wagon w amunicji, ogromne zapasy ffi- ności,umundrrrowania i wszelkiego sprzętu znaJazĘ się w rękach nieprzyjaciela już w pierwszych dniach wojny. Należy za to wintć nie nar d, IeczŻwkowa. Przeciwko 3.712 przestarzaĘrn niemieckim czołgom Zukow miał do dyspozycJi 23.106 czoŁg w radzleckich. I to nle Licząc czołg w wchodzących w skład korpus w powietrznodesarrtowych' dywizji piechoĘ zrnotoryzowa- nej WoJsk NKWD' wojsk ochrony pogranicza, szk łwoj- skowych i jednostek szkolnych. Przeciwko 2.510 nie- mieckim samolotom, Zwkow dysponował |iczbą 2I.|3o samolot w bojowych, w Ęrm najnowszych: MiG-S, Jer-3, Jak-2 i Jak-4, Ił-2iIł-4,Su-2, Pe-2 i Pe-8. Gdyby żukow się do tego przyznał, przyszłoby mu odpowiadać na wiele niewygodnych pyta . W wczas aureola heroŻmu i ge- nluszu z pewnościąby prrybladła. Dlatego teŻ marszałek udawał, żericnie pamięta, dlatego wypisywałkłamstwa o wielokrotnej przewadze Niemc w. Zukow jest może bohaterem i geniuszem. Ale jedynie w kontekścieswoich łgarstw lub niewiedzy. vu A ,rru postawmy sobie pytanie: kto m głpolic4lć wszystkie samoloty niemieckie, u nas zaśĘlko te, kt re woJsko otrąrmałopo roku 1938? Kto m głpollcz1rć wszystkie hitlerowskie czołlI, w tyrn zdobyczrrc francus- kie, pochodzące z roku 1917, a więc ticzącejużdwadzieś- cla cztery lata w chwili wybuchu woJrry radziecko-nie- mieckiej, a u nas jed5mie te, kt re dostarczono z zakład w w ciągu niecałych trzech ją poprzedzająrych? Kto m gł stwierdzić, że 3'7l2 niemieckich czołgw to pięcio-, sześ- ciokrotna, a nawet większa liczba riż ta' kt rą myśmy 4 - Suob jstwo 49