zajac1705

  • Dokumenty1 204
  • Odsłony127 718
  • Obserwuję51
  • Rozmiar dokumentów8.3 GB
  • Ilość pobrań80 873

Baberowski_Joerg_-_Stalin._Terror_absolutny

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :4.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Baberowski_Joerg_-_Stalin._Terror_absolutny.pdf

zajac1705 EBooki
Użytkownik zajac1705 wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 373 stron)

Dla Andrieja I nie powinniśmy przeoczyć sprawy oczywistej – że Stalin to czynił, bo znajdował w tym przyjemność.Martin Amis, Koba the Dread WSTĘP Powinno stać się zwyczajem, powinno zostać nazwane kulturą – pisał Martin Walser – że ktoś, kto głosi pewien pogląd, może go też obalić”1 . Pisarzom takie zdania uchodzą płazem, ponieważ mogą oni opisywać rzeczywistość z zupełnie dowolnej perspektywy. Historycy jednak muszą wykazać się w służbie myślenia wnioskami, które zasługują na miano naukowych. W każdym razie tego oczekują od nich czytelnicy, szukający w książkach historycznych faktów, które mogą dostarczyć odpowiedzi na nierozstrzygnięte dotąd pytania. Historyk, decydując się na napisanie książki, wie, że będzie uważany za adwokata prezentowanych tez i że oczekuje się od niego trzymania się raz obranego punktu widzenia. Istnieją ponoć historycy, którzy przez całe życie głoszą te same opinie, podnosząc je do rangi prawd wiecznych tylko dlatego, że kiedyś już je sformułowali. To bardzo stresujące: zawsze musieć mieć rację. A jeszcze trudniej mieć rację, pozostając wiernym tym samym poglądom. Dlatego ucieszyłem się, gdy niespodziewanie nadarzyła mi się okazja, by powiedzieć coś nowego i porzucić wcześniejszy punkt widzenia. Gdy przed dwoma laty zapytano mnie, czy mógłbym – na potrzeby publikacji w wersji angielskiej – wprowadzić poprawki do wydanej w 2003 roku w Niemczech mojej książki Czerwony terror. Historia stalinizmu, nie przeczuwałem, w co się wdaję. Zadanie wyobraziłem sobie zwyczajnie: przeczytam jeszcze raz całą książkę i uzupełnię jej treść o warte odnotowania informacje, które pojawiły się w nauce po roku 2003. Ale im dłużej czytałem własną publikację, tym większe było moje rozczarowanie. Czytać rzecz własnego autorstwa, w której i styl, i wiele sformułowań przestało mi się podobać – to była męka. Tym bardziej że byłem pewien, iż podobnie muszą to odbierać czytelnicy. Ta książka już mnie nie wyrażała. Wszystko, co po jej powstaniu przeczytałem i mówiłem o Stalinie i stalinizmie, pozostawało w dziwnej sprzeczności z mocnymi poglądami, które sformułowałem w tamtej książce. Nie chciałem oczywiście rezygnować z tekstu, z którym mógłbym się identyfikować. W żadnym razie nie byłem jednak skłonny powtarzać głoszonych wcześniej twierdzeń, gdyż wiele z tego, z czym wówczas się zgadzałem, siedem lat później wydało mi się nonsensowne. Nowa wersja książki miała być zatem inna i jaśniejsza, lecz żeby tak się stało – zrozumiałem to od razu – byłem zmuszony zakwestionować swoje wcześniejsze poglądy. Dlatego już w kilka tygodni później pracowałem nie nad poprawkami do starej, lecz nad stworzeniem zupełnie nowej książki. Kilka lat zajęło mi szukanie wyjaśnienia, jak to możliwe, że w Rosji sowieckiej za czasów Stalina zamordowano lub wypędzono z miejsc ojczystych i zamknięto w obozach pracy miliony ludzi. W 2003 roku tezy socjologa Zygmunta Baumana przyjmowałem jak objawienie. Bauman twierdził, że dążenie do jednoznaczności, do przezwyciężenia ambiwalencji i tendencja do namiętnego porządkowania ze strony nowoczesnych „państw ogrodniczych” stały się w XX wieku przyczyną monstrualnych decyzji niosących potworne zniszczenia. Teza ta była bez wątpienia sugestywna, dla mnie jednak pozostawała wtedy tylko tezą. Im więcej czytałem o przemocy czasów stalinowskich, tym jaśniej zdawałem sobie sprawę, że moje wcześniejsze interpretacje stalinizmu wymagają rewizji. Stalin był – co do tego dokumenty nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości – inicjatorem i reżyserem zagłady milionów ludzkich istnień. Komunistyczna idea nowego człowieka była dla ludzi będących u władzy usprawiedliwieniem zabijania wrogów i „trędowatych”, ale nie nakazywała masowych mordów. Dlatego Stalin i jego

towarzysze nie mówili o nowym, pięknym świecie, gdy zastanawiali się, co ma się stać z tymi, których uważali za swoich wrogów. Mówili natomiast o technice i przemocy. Taki psychopata jak Stalin tylko w wyjątkowych okolicznościach mógł dać upust swojemu złu i swojej kryminogennej energii. Marzenie o wybawieniu ludzkości przez komunizm zostało utopione w krwi milionów, ponieważ akty przemocy oderwały się od pierwotnej motywacji, uzasadniającej potrzebę ich wprowadzenia; dyktator uczynił z przemocy narzędzie umacniania swojej władzy. Na koniec chodziło już tylko o uznanie mocy decyzyjnej i władzy Stalina, pana życia i śmierci. Jedynie w atmosferze paranoi i podejrzeń despota mógł zmusić innych ludzi do uznania swojej woli i uczynienia własnego świata światem wszystkich pozostałych. Próbowałem sobie wyobrazić, jak był stworzony świat Stalina i oddanych mu wykonawców jego poleceń, a im więcej czytałem, tym bardziej stawało się dla mnie oczywiste, że idee nie zabijają, zaraźliwa jest natomiast przemoc. Nikt, kto doświadczył przemocy, nie może jej zignorować, niezależnie od tego, z jakiego powodu znalazł się w sytuacji nią naznaczonej. Nie można zrozumieć przemocy, badając jej początki, lecz jedynie jej dynamikę. Przemoc zmienia ludzi, wywraca świat do góry nogami i niszczy zaufanie niezbędne do tego, by w społeczeństwie móc współistnieć z innymi. Przemoc jest również esencją życia ludzi pozbawionych skrupułów, dających sobie prawo do czynienia tego, o czym inni mogą zaledwie przelotnie pomyśleć. Trzeba spróbować zobaczyć świat oczyma Stalina, a wtedy to, czego nigdy nie bylibyśmy w stanie sobie wyobrazić, stanie się normą. Tylko o tym mówi ta książka. Dlaczego w ogóle pisze się książki? Czy nie można znaleźć sobie w życiu innych wyzwań? Każdy, kto pisze, wie, że ostatecznie tylko niektórzy przeczytają jego przemyślenia. Ale nie o to chodzi. Ten, kto pisze, rozmawia sam ze sobą i więcej dowiaduje się o samym sobie niż o przedmiocie swojej książki. Temat zbrodniczej przemocy szedł za mną wszędzie, wchodził nawet w mój sen i były dni, że żałowałem, iż jemu właśnie poświęciłem kolejną książkę. Mimo to pisanie o życiu toczącym się w atmosferze przemocy, gwałtu i represji przepełniło mnie jednocześnie uczuciem głębokiej wdzięczności. Nie było kraju na świecie, w którym przeciwności klasowe były ostrzejsze, przywileje kasty panującej większe, gdzie ludzie żyli w takim strachu jak w Związku Sowieckim. Ja sam nigdy nie musiałem dzielić podobnych cierpień. „Nauka, która pochodzi od tego rodzaju przeżycia – pisze w swoich wspomnieniach Arthur Koestler – pojawia się, kiedy ubierze się ją w słowa odwiecznych prawd: że człowiek to istota realna, a ludzkość to abstrakcja; że ludzi nie można traktować jak liczb w politycznych równaniach, ponieważ zachowują się oni jak znaki «zero» i «nieskończoność», które rujnują wszelkie matematyczne obliczenia; że cel uświęca środki jedynie w bardzo ograniczonym zakresie; że etyka jest nie tylko funkcją użyteczności społecznej, a miłość bliźniego nie jest jedynie drobnomieszczańskim sentymentem, lecz siłą ciążenia, która spaja każdą cywilizację”2 . Można by jeszcze dodać: szczęściem jest żyć w takim porządku prawnym, w którym jednakowo traktowane są osoby różniące się od siebie i w którym wolność jednego człowieka daje się pogodzić z wolnością innego. To osiągnięcie cywilizacyjne i tę zasadę, chroniącą nas wzajemnie przed sobą, rozumie każdy, kto żył, choćby krótko, w społeczeństwie niszczonym przez podejrzliwość i przemoc. I za to, że nas to ominęło, powinniśmy być wdzięczni każdego dnia. Bez pomocy przyjaciół i kolegów zamiar wydania nowej książki nigdy by się nie powiódł. Dziękuję więc Ulrichowi Herbertowi i Joernowi Leonhardowi za wspaniały okres, który mogłem spędzić wiosną 2010 roku we fryburskim FRIAS [Freiburg Institut for Advanced Studies, instytut specjalizujący się w badaniach literatury i historii, przy Uniwersytecie Alberta-Ludwika we Fryburgu – przyp. tłum.]. Miałem wówczas dość czasu, by przemyśleć to, co przeczytałem, i swobodnie pisać. Z kolei Paulowi Gregory’emu dziękuję za zaproszenie na dwutygodniowe warsztaty na Uniwersytecie Stanforda w 2008 roku i umożliwienie dostępu do

archiwów Instytutu Hoovera [istniejący od 1919 roku przy Uniwersytecie Stanforda instytut, który gromadzi materiały dotyczące głównie obu wojen światowych – przyp. tłum.]. To on zainspirował mnie do napisania nowej książki o terrorze czasów Stalina. Paul czytał pierwszą wersję mojego rękopisu i jest pomysłodawcą jego przekładu na język angielski. Shiva Baberowski, Adil Dalbai, Laura Elias, Sandra Grether, Laetitia Lenel i Felix Schnell czytali wersję ostatnią, wnieśli propozycje poprawek i podpowiedzieli myśli, na które sam bym nie wpadł. Bez nich ta książka byłaby niewątpliwie książką gorszą. Anastasia Surkov pomogła mi uporządkować przypisy i bibliografię, Katharina Schmitten zestawiła indeks, a Benedikt Vogeler interweniował, kiedy komputer chciał po raz kolejny samowolnie decydować o kształcie tekstu. Sebastian Ullrich sprawował nie tylko opiekę redakcyjną, lecz dawał mi również poczucie, że tworzę coś pożytecznego. Im wszystkim oraz moim współpracownikom dziękuję za dobrą atmosferę i za radość, którą czuję do dziś, kiedy ich spotykam. Lecz życie to nie tylko nauka. Bez miłości byłoby ono pozbawione sensu. Dobrze, że jesteś, Shiva! Tego, czego potrzebowałem z moskiewskich archiwów, nie znalazłbym nigdy bez Andrieja Doronina. Andriej nauczył mnie patrzeć na Rosję swoimi oczyma i za to jestem mu niezmiernie wdzięczny. Przyjaźń, która nas łączy, trwa od dwudziestu lat. Zatem jemu, mojemu przyjacielowi Andriejowi, dedykuję tę książkę z wdzięcznością. 1 Martin Walser, Über das Selbstgespräch. Ein flagranter Versuch, w: tegoż, Ich vertraue. Querfeldein: Reden und Aufsätze, Frankfurt am Main 2000, s. 149. 2 Ein Gott, der keiner war. Arthur Koestler, Ignazio Silone, André Gide, Louis Fischer, Richard Wright, Stephen Spender schildern ihren Weg zum Kommunismus und ihre Abkehr, Zürich 2005, s. 75. Wspomnienia te po raz pierwszy ukazały się w Zurychu w 1950 roku.

I CZYM BYŁ STALINIZM? W pierwszym tomie Archipelagu Gułag Aleksander Sołżenicyn opisuje następującą scenę, która rozegrała się w roku 1937, roku Wielkiego Terroru: „Odbywa się (w obwodzie moskiewskim) partyjna konferencja rejonowa. Przewodniczy nowy sekretarz rejkomu; dopiero niedawno objął stanowisko po aresztowanym poprzedniku. Na zakończenie konferencji poddaje się pod głosowanie pismo do towarzysza Stalina z zapewnieniem wierności. Oczywiście wszyscy wstają (podobnie jak w trakcie konferencji wszyscy zrywali się na równe nogi za każdym razem, gdy z mównicy padało jego nazwisko). W niewielkiej sali grzmią «burzliwe oklaski przekształcające się w owację». Trzy minuty, cztery minuty, pięć minut – oklaski wciąż jeszcze są burzliwe i wciąż przekształcają się w owację. Ale dłonie już bolą. Ale już drętwieją uniesione ręce. Ale już starsi ludzie tracą oddech. Ale już robi się bardzo głupio tym, którzy szczerze uwielbiają Stalina. Tylko że kto pierwszy ośmieli się przestać? Mógłby to zrobić sekretarz rejkomu: stoi na trybunie, dopiero co odczytał tekst orędzia. Ale to świeży człowiek, objął miejsce po aresztowanym, sam się boi! Przecież tu, w sali, stoją i klaszczą enkawudziści. Już oni dobrze patrzą, kto pierwszy przestanie! I oklaski w tej małej, nieznanej sali, oklaski, których wódz nie słyszy, trwają sześć minut! Siedem minut! Osiem minut! Ci ludzie są zgubieni! Straceni! Już nie mogą przestać, póki wszyscy nie zwalą się z pękniętym sercem! Jeszcze tam, w głębi sali, w ciżbie, można próbować małego szachrajstwa, bić oklaski rzadziej, nie tak silnie, nie z takim ferworem – ale w prezydium, na oczach wszystkich obecnych? Dyrektor miejscowej papierni, silny człowiek z dużym poczuciem niezależności, stoi w prezydium i rozumiejąc cały fałsz, całą beznadziejność sytuacji, klaszcze! Dziewiątą minutę! Dziesiątą! Spogląda markotnie na sekretarza rejkomu, ale ten nie śmie zaprzestać klaskania. Opętanie! Zbiorowe! Zerkając na siebie wzajem z resztką nadziei, ale udając zachwyt, kierownicy rejonu będą klaskać aż do upadłego, póki nie zaczną ich stąd dygować na noszach! I nawet wtedy ci, którzy zostali, ani drgną! I oto dyrektor papierni w jedenastej minucie oklasków przybiera rzeczowy wyraz twarzy i siada na swoim krześle za stołem prezydialnym. I – o dziwo! – gdzież podział się ogólny, nieopisany entuzjazm? Wszyscy naraz, z punktu, przerywają oklaski i też siadają. Uratowani! Wiewiórka nagle domyśliła się, jak wyskoczyć z koła! Jednak właśnie w ten sposób wykrywa się niezależnych. Tej samej nocy dyrektor fabryki zostaje aresztowany. Z łatwością znajdują się – zupełnie inne – powody, żeby dać mu dziesięć lat. Ale gdy już podpisał «206» (protokół zakończenia śledztwa), przesłuchujący upomniał go: – I żebyś nigdy nie był pierwszy do przerywania oklasków!”3 . To, co opisał Sołżenicyn, dla setek tysięcy ludzi w Rosji sowieckiej w roku 1937 było realną rzeczywistością: było życiem w kolektywnym domu szaleńców, w którym mieszkańcy zachowywali się tak, jakby stracili poczucie normalności, jakby spisali na straty wszelkie kontakty społeczne. Każdy mógł w każdym momencie stać się ofiarą terroru ze strony państwa, czy to jako członek stygmatyzowanej grupy społecznej lub etnicznej, czy na skutek denuncjacji albo przypadku, czy tylko dlatego, że dyktatorowi spodobało się trzymać ludzi w lęku i zastraszeniu bądź ich zabijać. W stanie wyjątkowym to, co wcześniej mogło zaistnieć zaledwie w wyobraźni, przybierało kształt realny, a terror oderwał się od przyczyn, które pierwotnie sprowokowały jego użycie. Terror stawał się normą zarówno dla tych, którzy byli u władzy, jak i dla szarych obywateli. W stanie wyjątkowym, wprowadzonym przez dyktatora, rozpadały się systemy zabezpieczenia społeczeństwa, które w normalnych warunkach umożliwiały ochronę

przed terrorem i samowolnymi szykanami za strony władcy. Dla komunistów, marzących o nadejściu nowych czasów, przemoc była instrumentem koniecznym, mającym służyć dyscyplinowaniu i wychowywaniu w nowym duchu nieucywilizowanych mas chłopskich. Dla wielu ofiar przemoc była końcem wszystkiego, ponieważ niszczyła perspektywy na przyszłość, stałość prawa i zaufanie, bez których życie w społeczeństwie nie jest możliwe. W ocenie chłopów z obwodu kalinińskiego, niegdyś twerskiego, opisujących pożałowania godne doświadczenia z organami zbrojnymi sowieckiego państwa w 1930 roku, bolszewizm był „religią nienawiści, zazdrości i wrogości między ludźmi”4 . Sformułowanie to streszcza istotę rzeczywistości, której miliony sowieckich obywateli doświadczały na co dzień. W stalinowskiej Rosji ludzie mogli być dowolnie stygmatyzowani, zastraszani i zabijani, jeśli zażądali tego siepacze reżimu. Stalinowski szał niszczenia nie znał granic, nawet sama partia przestała być na koniec miejscem, które dawało schronienie. Partia niszczyła się sama, kiedy czystki lat trzydziestych zmieniły się w krwawy terror. Stalin uruchomił proces tej destrukcji, ponieważ widział w niej najpewniejsze narzędzie ostatecznego i niepodważalnego umocnienia własnej pozycji. Gdy ustał Wielki Terror, społeczeństwo sowieckie bynajmniej nie zaznało spokoju. W latach drugiej wojny światowej reżim z bezprzykładnym okrucieństwem zwalczał swoich rzekomych wrogów – żołnierzy zmęczonych wojną, dezerterów, uciekinierów i członków narodowych mniejszości, których podejrzewał o paktowanie z niemieckim agresorem. Po wszystkim, co Stalin i jego zausznicy wyrządzili już społeczeństwu, miało ono uzasadnione powody do nieufności. Stalinowscy aparatczycy uczynili z terroru styl rządzenia, bo nie byli sobie w stanie wyobrazić innego porządku, który bez gróźb i zastraszania mógłby zagwarantować posłuszeństwo mas. W czasie wojny terror przekroczył granice sowieckiego imperium i wkroczył do krajów sąsiadujących ze Związkiem Sowieckim, a zajętych przez Armię Czerwoną. Nieprzeczuwane triumfy święcił jednak przede wszystkim w samej Rosji: władze zamykały w obozach koncentracyjnych żołnierzy i pracowników przymusowych powracających z niemieckiej niewoli, ponownie podjęły też walkę z chłopami i mniejszościami etnicznymi, niszcząc w ten sposób nadzieję na to, że koniec wojny stanie się końcem przemocy. „My wszyscy byliśmy jak króliki – wspomina scenarzysta Walerij Fried – które akceptowały prawo węża do tego, by nas połknął”5 . Terror Stalina zmienił miliony ludzi w psychiczne kaleki, ponieważ zmuszał ich do życia w atmosferze podejrzeń i grozy. Porządek społeczny stalinizmu był porządkiem nieustannego terroru. Przetrwać mógł w nim tylko ten, kto przyswoił sobie reguły i techniki przetrwania, na których ów porządek się opierał. Dopiero gdy despota zmarł w marcu 1953 roku, jego następcy zrezygnowali z terroru jako podstawowego narzędzia działania. Książka ta traktuje o posunięciach stalinizmu, których wspólnym mianownikiem były przemoc i gwałt, oraz o kulturze, która to umożliwiała. Dlatego czytelnik nie znajdzie w niej historii Związku Sowieckiego, lecz historię stalinizmu6 . Wiele faktów, które w oczywisty sposób znalazłyby swe miejsce w historii Związku Sowieckiego, tutaj zostało pominiętych. W niewielkim zakresie mówi ona również o komunizmie jako ideologii, ponieważ terror stalinowski wkroczył w życie polityczne i społeczne usprawiedliwiany koniecznością ugruntowania komunistycznych idei i wyobrażeń, lecz z idei tych nie wynikał. Za komunistów uważało się w XX wieku wielu polityków będących u władzy, lecz nie uważali oni, że w związku z tym mają prawo do masowych mordów. Niektóre z reżimów komunistycznych powoływały się na komunizm, lecz nie wszystkie miały charakter terrorystyczny, jak niedawno stwierdził Stéphane Courtois w przedmowie do Czarnej księgi komunizmu7 . Porządek stalinowski przeniknięty był wszechobecnym terrorem. Jak to jednak rozumieć? Skąd wziął się ten rodzaj przemocy, który

ludzie będący u władzy w wielonarodowym sowieckim imperium stosowali wobec społeczeństwa? I jakie owa przemoc poczyniła spustoszenia? Na takie pytania pragnie dać odpowiedź ta książka8 . Akty terroru stalinowskiego nie wynikły z tekstów czy idei. Doszło do nich w konkretnych miejscach, z których potem rozszerzyły się jak epidemia. Dlatego reżimy komunistyczne były różne. Mimo to wszystkie dotychczasowe próby uchwycenia istoty stalinizmu abstrahowały od warunków społecznych i sytuacji kulturowej, w której zjawisko terroru zyskało swoją formę. Hannah Arendt i Carl J. Friedrich, którzy jako pierwsi zajęli się analizą totalitaryzmu, zauważyli, że dyktatury faszystowskie i komunistyczne XX wieku różnią się od wszelkich innych form władzy autorytarnej i autokratycznej. „Dyktatura totalitarna jest tendencją nowszą, nigdy w przeszłości nie było formy naprawdę jej odpowiadającej”, pisał Friedrich w książce poświęconej dyktaturom nowego typu, która ukazała się bezpośrednio po śmierci Stalina9 . Friedrich był równolatkiem dyktatur, których cechy próbował opisać. Kiedy ukazało się jego dzieło na temat dyktatury totalitarnej, proces destalinizacji w Rosji sowieckiej jeszcze się nie rozpoczął. Friedrich nie wiedział więc, że stalinizm się kończy, i opisał go jako dyktaturę typu totalitarnego. Wówczas nie można było jeszcze dostrzec, że – jak napisał we wstępie do wydania niemieckiego – „w Związku Sowieckim albo w systemie totalitarnym coś zasadniczego się zmieniło”10 . My wiemy to oczywiście lepiej, lecz nie możemy uczynić z tej wiedzy argumentu przeciwko analizie dyktatury totalitarnej Friedricha. Dyktatury totalitarne nie były dla Friedricha „tworem statycznym, wyraźnie zarysowanym”. Przeciwnie, uważał on, że są one „poddawane ciągłym zmianom i nie powstają ani z dziejowej konieczności, ani nie muszą na zawsze pozostawać tym, czym były”11 . „Należy przypuszczać – pisał Friedrich – że gdyby w Anglii lub Francji wprowadzono dyktaturę komunistyczną, wiele instytucji epoki liberalnej istniałoby w dalszym ciągu przez długi czas”12 . Pogląd ten pozostaje jednak w sprzeczności ze wszystkim, co można wyczytać w tekstach Friedricha na temat rzeczywistości dyktatury stalinowskiej. Zarówno Arendt, jak i Friedrich mówili o państwie totalnym, totalnej kontroli i podporządkowaniu, i tym samym potwierdzali przede wszystkim propagandową autokreację władzy faszystowskiej i komunistycznej13 . Przeciwko tej koncepcji dyktatury totalitarnej wytoczono liczne zarzuty, a głównie taki, że zaciera ona różnice między dyktaturą komunistyczną a nazistowską. Zarzuty te jednak były źle uzasadnione, gdyż Friedrich mówił nie o celach, lecz o praktykach władzy totalitarnej14 . Pojawiła się również przekonująca krytyka teorii totalitarnej, głosząca, że teoria ta miesza zamiary nowoczesnych dyktatur z ich rzeczywistą praktyką, ponieważ dała się wprowadzić w błąd działaniami autokreacyjnymi władzy, oraz że przekazuje statyczny obraz władzy, a o społeczeństwie ma do powiedzenia tylko tyle, że jest ono bierną ofiarą totalnego państwa. W pracach historycznych na temat narodowego socjalizmu pojawiła się mowa o chaosie urzędów, o słabym dyktatorze i o niszach w obrębie społeczeństwa, które nie podporządkowały się państwu narodowosocjalistycznemu. A poparcie, jakie uzyskali narodowi socjaliści, zdawało się nie być dowodem totalnego opanowania mas przez reżim15 . W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku teorię totalitaryzmu poddano krytyce także w kompendiach historycznych, których tematem była historia Związku Sowieckiego. Argument, którym próbowano zbić tezę o Rosji jako państwie totalitarnym, głosił, że wprawdzie bolszewicy próbowali nieustannie tworzyć i umacniać wszechpotęgę swego państwa, lecz z niej nie korzystali. Stalinowskie państwo nigdy nie zdobyło całkowitej kontroli nad grupami społecznymi w rosyjskim imperium i nie mogło być mowy o „nawróceniu” obywateli na ideologię bolszewicką, przynajmniej na pewno nie w większych miastach. W narodowosocjalistycznych Niemczech, które w odróżnieniu od Rosji były nowoczesnym

społeczeństwem industrialnym, nigdy nie istniała totalna kontrola nad społeczeństwem. Dlatego, zdaniem autorów tych argumentów, trzeba rozstać się z wyobrażeniem Rosji sowieckiej jako państwa totalitarnego16 . O wiele istotniejsze jest natomiast opisanie sytuacji społecznej, w której mógł się rozwinąć porządek stalinowski. Tak zwani „rewizjoniści” chcieli to, co nazywali stalinizmem, rozumieć z perspektywy społeczeństwa, „od dołu”. Co mieli na myśli? Uważali, że trzeba skoncentrować się na tym, co działo się w społeczeństwie, na wsiach, w fabrykach, w komórkach partyjnych, a wtedy się zrozumie, że ambicje kontrolowania społeczeństwa przez państwo rozbijały się o realną rzeczywistość. To, co można nazwać stalinizmem, było w rzeczywistości procesem społecznym, którego władza bolszewicka nie kontrolowała. System stalinowski rozwinął się nie za sprawą woli Stalina i programu bolszewików, lecz wskutek ambicji karierowiczów i tych, którzy czerpali z tego profity, wskutek zazdrości i niezadowolenia denuncjatorów oraz walki o władzę między grupami interesów a rywalizującymi ze sobą komitetami partii. Dlatego stalinizm, twierdzili „rewizjoniści”, nie tylko przyszedł „od dołu”, lecz również oddolnie był wspierany. „Rewizjoniści” odkryli więc Związek Sowiecki, który nie był totalitarny! Oczywiście nikt nie kwestionuje faktu, że reżim nie sprawował kontroli nad różnymi grupami społecznymi imperium sowieckiego oraz że brakowało komunistów, tajnej policji i pracowników wymiaru sprawiedliwości, żeby kontrolować społeczeństwo. Nikt nie podważa również okoliczności, że gwałt wynikał z lokalnych układów i że regionalni przywódcy partyjni z pospieszną gorliwością dopuszczali się aktów przemocy, by zadowolić przywódcę17 . Wielu ludziom rewolucja stalinowska umożliwiła zdobycie awansu, władzy, profitów materialnych oraz poprawę warunków życia, co wiązało ich z reżimem i jego hasłami. Istnieli tak zdeklarowani komuniści, że z własnej inicjatywy egzekwowali to, czego ich przywódcy polityczni nigdy od nich nie wymagali. Nikita Chruszczow, Leonid Breżniew, Aleksiej Kosygin i inni, którzy w latach trzydziestych zdobyli kierownicze pozycje, byli nie tylko umysłami tak zwanej dyktatury mobilizacji. Byli też jej podporami18 . W tym wizerunku charakter dyktatury stalinowskiej rozmywa się i traci rysy. Niektórzy rewizjoniści zaprzeczają całkowicie, że istniała jakaś centralna strategia systematycznego wprowadzania zmian i terroryzowania społeczeństwa w Rosji sowieckiej. Dla nich Stalin i ludzie z jego otoczenia byli trybikami poruszanymi siłą ogólnych procesów, zdolnymi jedynie do reagowania, lecz nie do zdecydowanego działania. Czy można sobie wyobrazić ciąg wielomilionowych mordów jako proces, którym nikt nie kierował i w którym obywatele terroryzowali się sami i dobrowolnie?! Czy masowe mordy, wypędzenia ludności i system obozów pracy przymusowej mogły narodzić się oddolnie? Czy ktoś naprawdę wierzy, że kolektywizacja, rewolucja kulturalna i potworności Wielkiego Terroru wynikały z nadgorliwości komunistów i społecznych konfliktów? Czy nie należałoby też pytać o okoliczności i warunki, które umożliwiły jednym zadawanie gwałtu innym? Na te pytania rewizjonistyczna historia stalinizmu nie dostarczyła zadowalającej odpowiedzi. Przede wszystkim jednak nie powiedziała ona nic istotnego na temat przemocy i jej sprawców. W jej interpretacji również bez Stalina i jego współpracowników wszystko rozegrałoby się tak, jak się rozegrało. Prymitywizm instytucji i nieobecność dyktatora przy podejmowaniu decyzji na poziomie lokalnym absolutnie nie podważają możliwości podporządkowania terroru kontroli centralnej. Jak inaczej należałoby bowiem rozumieć fakt, że nawet Wielki Terror roku 1937 bez trudu został zakończony prostym wezwaniem Stalina?19 . Bez woli przywódców politycznych, by z terroru uczynić metodę działania politycznego, nie da się zrozumieć sytuacji, w której człowiek człowiekowi staje się wilkiem. W tym kontekście trzeba też uwzględnić te wyjaśnienia ideologiczne, które zarówno sprawcom, jak i ofiarom umożliwiały nadanie przemocy sensu,

który tę przemoc racjonalizował, a będący codzienną rzeczywistością obłęd czynił możliwym do wytrzymania. Reżim bolszewicki nie potrafił jednak wprowadzić w życie idei władzy totalnej ani zaprowadzić jej w każdym miejscu wielonarodowego państwa. Bolszewicy uparcie trwali przy jej wprowadzaniu, choć każdego dnia była ona kontrowana20 . W tym dążeniu do radykalnej zmiany reguł na linii władza–obywatel i oczyszczania społeczeństwa z wrogów tworzyli oni na nowo sferę publiczną i prywatną i porządkowali ją według nowych praw. Poszukiwanie wrogów, zmuszanie ludzi do ślepego posłuszeństwa, konformizmu, wymuszanie poparcia, budzenie resentymentów oraz tworzenie atmosfery lęku i grozy – wszystko to weszło w skład kultury politycznej, którą można nazwać kulturą stalinowską. Większość robotników i chłopów nie była komunistami ani „nowymi ludźmi”; nie byli to nawet lojalni poddani. Dlatego z nastaniem nowego porządku bolszewicy nie potrafili zmienić ich w masę sprzyjającą władzy ani wymóc na nich, by dobrowolnie zaakceptowali to, czego władza wymagała teraz od „nowego człowieka”. Żadna deklaracja uznająca nowy porządek, wyrażona oficjalnie czy prywatnie – w dziennikach lub listach – nie padała w okolicznościach wybranych dobrowolnie, lecz w warunkach systematycznie wypaczanej komunikacji. Kto zabierał głos oficjalnie, wiedział, co może i musi powiedzieć, a ten, kto pisał to, o czym sądził, że powinien napisać, czynił to z obawy albo z konieczności nadania bezsensowi jakiegoś sensu. W pewnym momencie dla większości ludzi żyjących w Rosji sowieckiej porządek bolszewicki stał się jedyną przestrzenią komunikacji społecznej. W nim właśnie musieli oni żyć, i to w warunkach, które zostały im narzucone. Nowi przywódcy wchodzili siłą w życie zwykłych obywateli i zmuszali ich, by ci opowiedzieli się za lub przeciwko władzy sowieckiej, oddziałując na nich propagandą, uroczystościami państwowymi, pochodami, kampaniami zmierzającymi do zrewolucjonizowania kultury oraz terrorem i przemocą. Nawet tam, gdzie totalna kontrola nad społeczeństwem pozostawała jeszcze w sferze niezrealizowanych planów, ignorowanie nowej władzy przez społeczeństwo przestało być możliwe. Nawet na krańcach imperium, w jego najbardziej odległych zakątkach, życie bez komunistów w latach trzydziestych XX wieku było nie do wyobrażenia. Stosowanie przemocy i represji jest zrozumiałe dopiero wtedy, gdy pamięta się, iż bolszewicy dążyli do tego, by zmienić ten wielonarodowościowy kraj i uczynić z niego część swojej rzeczywistości. Siła bolszewików polegała na tym, że w całym kraju mogli zmusić obywateli do tego, by ci posłusznie odpowiadali na ich wezwania. Sowiecki porządek stał się dla milionów ludzi częścią ich własnego świata. Niektórzy historycy wysnuli z tego wniosek, że istnieli obywatele, którzy pracowali nad sobą, by stać się sowieckim podmiotem. Ludzie musieli nie tylko odnaleźć się w nowym porządku i jego regułach, lecz pójść dalej i dobrowolnie zaakceptować założenia, na których porządek ów bazował. Dlatego myśli, którymi się wówczas dzielili, trzeba rozumieć jako ich prawdy na temat życia. Lecz czy naprawdę można sądzić, że sowieccy obywatele mieli jakiś wybór? Dlaczego stosowano tortury? Dlaczego w latach trzydziestych miliony ludzi utrzymywano w przerażeniu i lęku, zamykano w obozach i odcinano od informacji? Dlaczego w końcu mordowano komunistów, jeśli ci „pracowali nad sobą”, by stawać się „nowymi, sowieckimi ludźmi”? Na te pytania teoria, która pomniejsza rolę dyktatury i znaczenie stworzonego przez nią świata, nie daje odpowiedzi. Rzec można, iż naród sowiecki nie dał impulsu stalinowskiej rzeczywistości i związanym z nią wydarzeniom, lecz stawał się multiplikatorem władzy w ten sposób, że posłusznie reagował na żądania stawiane pod swoim adresem. Ludzie nie mieli wyboru: musieli uczyć się żyć w warunkach dyktatury i akceptować kłamstwo jako część życia. „Podstawowym doświadczeniem ludzkiej wspólnoty, która politycznie realizuje się w warunkach władzy totalitarnej, jest poczucie opuszczenia”, stwierdziła

Hannah Arendt21 . Natomiast Arthur Koestler, który w 1932 roku pojechał do Związku Sowieckiego, wyznał: „Byłem komunistą, ale życie w Rosji okazało się bardzo przygnębiające. […] Brudne ulice, powszechne ubóstwo i bieda, gniewne pouczenia obecne we wszystkim, co się czytało czy słyszało, i wszechobecna atmosfera państwowego poprawczaka. A do tego poczucie odcięcia od świata. Nudne gazety, pozbawione cienia krytyki czy problemów do dyskusji artykuły; żadnych przestępstw, żadnej sensacji, żadnego skandalu, niczego, co bardziej ludzkie. Ciągłe ostrzeżenia, nieznośna wprost powaga, stereotypowa jednakowość we wszystkim i w każdej sprawie, wszechobecny obraz Wielkiego Brata, który nieustannie każdego śledzi. Przemożna pustka industrializujących się neandertalczyków”22 . Tylko w takiej atmosferze stosunkowo nieduża liczba stalinowskich siepaczy mogła zmienić Rosję w dom szaleńców i tak zdeformować relacje społeczne, że nic już nie było takie jak dawniej. Orlando Figes pisze, że Związek Sowiecki pod rządami Stalina stał się krajem „szeptaczy”23 . Zmieniali się nie tylko zwykli obywatele. Zmieniał się również reżim. W konfrontacji z oporem szarych ludzi ewoluowały praktyki władzy. Można powiedzieć, że przemoc rosła proporcjonalnie do oporu, który społeczeństwo stawiało ideom wcielanym w życie przez bolszewików. Dopiero wtedy, gdy w „uprzemysławiającej się Neandertalii” życie zostało skonfrontowane z zakusami totalitaryzmu, powstała sytuacja bez wyjścia. Bolszewicy zamierzali uwolnić się z tego pata, stosując gwałt i przemoc. Mnogość celów kontrastowała z niedostatecznym stopniem ich realizacji przez władzę reprezentującą przednowoczesny system rządzenia. W dodatku posłuszeństwo swoich funkcjonariuszy potrafiła ona wymuszać tylko groźbą użycia przemocy. Jedynie w takich warunkach żądza władzy jednego człowieka mogła pociągnąć za sobą śmiertelnie niebezpieczne konsekwencje. Władza bolszewicka przekształciła się w despotyzm, w którym samowola dyktatora decydowała o codzienności funkcjonariuszy władzy i ich podwładnych, a potem rozciągnęła się na wszystkie dziedziny życia. Taka interpretacja tamtych wydarzeń była możliwa oczywiście zawsze. Została jednak udowodniona dopiero wówczas, gdy przed historykami stanęły otworem archiwa. Na początku lat dziewięćdziesiątych ujrzały światło dzienne utajnione wcześniej protokoły stenograficzne posiedzeń Komitetu Centralnego, obieg pism między centralnym aparatem partyjnym a komitetami partii na prowincji, korespondencja i akta urzędników państwowych oraz papiery Stalina, Mołotowa, Kaganowicza i innych przywódców partyjnych. Dały one wyobrażenie o atmosferze panującej w wewnętrznych kręgach władzy i ujawniły oblicze Związku Sowieckiego, jakiego wcześniej nie znaliśmy24 . Przede wszystkim jednak materiały te potwierdziły to, wokół czego do tej pory istniały pewne wątpliwości: że Stalin i jego najwierniejsi poplecznicy byli nie tylko projektodawcami aktów przemocy w latach trzydziestych, lecz również tymi, którzy systematycznie zmuszali wasalnych urzędników z prowincji do realizowania narzuconych im pomysłów w sposób najbardziej radykalny z możliwych. Stalin nakazał aresztowanie i mordowanie kułaków, usankcjonował wywózkę ponad dwóch milionów chłopów na Sybir, gdzie umieszczano ich w obozach pracy przymusowej. Transportu aresztowanych nigdy nie pozostawiano przypadkowi. Bez wytycznych politbiura i woli Stalina działania takie w ogóle nie byłyby możliwe25 . Podobnie miała się sprawa Wielkiego Terroru lat 1937–1938. Został on zarządzony osobistym podpisem Stalina i ściśle realizowany według wytycznych dyktatora. W lipcu 1937 roku Stalin rozesłał do przywódców partyjnych w regionach telegramy z dokładnymi informacjami, kogo należy rozstrzelać, a kogo deportować. Podpisywał też listy osób wyznaczonych na śmierć, które przedkładał mu szef NKWD Nikołaj Jeżow. W ten sposób w tak zwanym procesie albumowym życie straciło 40 000 osób26 . Niżsi rangą funkcjonariusze nigdy

nie odważyli się sami, bez zgody dyktatora, wydawać wyroków śmierci. Chcąc zwiększyć liczbę egzekucji, zwracali się do niego z prośbą o pozwolenie. Stalin odpowiadał zazwyczaj pozytywnie na takie prośby, uważał je bowiem za chwalebny przejaw lojalności i bolszewickiej gorliwości. Nawet w obozach Kołymy, przynależnych do nadzorowanej przez NKWD kopalni węgla kamiennego Dalstroj w obwodzie madagańskim, czekiści czekali na decyzję Kremla, by przystąpić do zabijania więźniów27 . Protokoły stenograficzne z posiedzeń Komitetu Centralnego dostarczają informacji o stylu bycia i rozmów przywódców bolszewickich. Ludzie stojący na czele partii prezentują się w nich jako pozbawieni litości egzekutorzy, bez skrupułów precyzujący, co ma się stać z ofiarami. Przyznawali się oni do swojej roli. We własnym gronie mówili o niszczeniu wrogów w taki sam sposób jak w wystąpieniach oficjalnych, z tą oczywiście różnicą, że uzasadnianie programu czystek, potrzebne w tym drugim wypadku, nie było potrzebne, gdy prowadzili rozmowy we własnym gronie. Dla Stalina i jego najbliższego otoczenia stosowanie przemocy było oczywistą opcją działania. Dlatego w tym gronie o powodach i celach się nie rozmawiało28 . W latach sowieckiej dyktatury represjonowani, wykluczeni, stygmatyzowani i torturowani byli pozbawieni głosu, ponieważ reżim ukrócał wszelkie próby głośnego mówienia o dziejących się potwornościach. Dlatego później historycy przez długi czas musieli poprzestawać w swoich opracowaniach na tym, co reżim mówił o sobie ustami swoich przywódców, albo opierać się na wspomnieniach emigrantów lub dysydentów. Ofiary dochodziły wprawdzie do głosu w aktach tajnej policji i sądów, lecz nic z tego w najmniejszym stopniu nie przenikało do wiadomości publicznej. Z prasy można było się jedynie dowiedzieć, że kolektywizacja przypomina bardziej wojnę domową niż podporządkowanie sobie przemocą jednej strony przez drugą, że chłopi stawiają opór i że życie w stalinowskiej Rosji jest dla większości ludzi przede wszystkim nieustannym doświadczaniem nędzy29 . Związek Sowiecki nie posiadał wprawdzie silnego aparatu państwowego, który by sprawował totalną kontrolę, lecz nie istniało w nim również zjawisko „stalinizmu od dołu”. Przeciwnie, trzeba wyobrazić sobie słabe państwo, w którym jego reprezentanci znajdowali upodobanie do siania permanentnego chaosu i stosowania przemocy, ponieważ tylko w ten sposób mogli utrzymać władzę. Piszący po angielsku polski socjolog Zygmunt Bauman opisał tę niszczycielską przemoc dyktatur totalitarnych XX wieku jako syndrom nowoczesności. Socjalizm w wydaniu stalinowskim uważał sam siebie za właściwe dopełnienie nowoczesności. Jego celem miało być usunięcie nieporządku, który był właściwy nieprzejrzystym, zróżnicowanym społeczeństwom i przekształcenie nieporządku w jednoznaczność. Bauman pisał, że niczego nie należało pozostawiać przypadkowi, wszystkie działania podporządkowywano wielkiemu planowi tworzenia nowego człowieka. W tym sensie bolszewicy byli jak ogrodnik, który wyrywa chwasty, a dzikie krajobrazy zamienia w parki o symetrycznym układzie i usuwa wszystko, co do parku nie należy. Socjalistyczny park ludzki miał składać się z nowoczesnych Europejczyków, nowych ludzi, którzy wyzwolili się z dawnego porządku duchowego i kulturowego, obchodzili święta ustanowione przez nowych władców, nosili własne ubrania i mówili własnym językiem. Raj na ziemi znał tylko jednego człowieka i jeden język. Żeby stworzyć takiego człowieka, należało zmienić „zacofany”, wielonarodowościowy kraj w strefę homogeniczną społecznie i kulturowo. Komuniści rosyjscy byli pojętnymi uczniami epoki rozumu. To, o czym zapomniała natura, miała dopełnić ręka człowieka. Wszystko wydawało się możliwe. Stąd właśnie zrodziło się przekonanie, że należy uprzątać „odpady”, które powstają w efekcie „zakładania parków”30 . W zróżnicowanej rzeczywistości może żyć ktoś, kto poglądy innych ludzi na świat uważa za tak samo uporządkowane jak swoje własne, nawet jeśli są one odmienne. Jeśli jednak odrzuca się możliwość, że ktoś inny też może mieć rację, wtedy zamykają się drogi prowadzące do

kompromisu. Dla władzy bolszewickiej istniała tylko jedna interpretacja świata – ta, którą reprezentowała ona sama. Kto chce zrozumieć, na czym polegała istota bolszewizmu, pisał Arthur Koestler, powinien sobie uświadomić, że partia i jej przywódcy nie wygłaszali sprawdzonych, znanych prawd, lecz sami je ustanawiali. Kto oponował, ten tak czy owak był zdrajcą31 . Prawda doświadczenia zawsze przegrywa z utopią. Utopie „zamrażają” przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, ponieważ znają tylko czas mityczny. Pozwalają jedynie na takie zmiany, które dopuszczają ich twórcy. Dlatego życie w utopii jest nieustanną negacją codziennego doświadczenia. W tym tkwi przyczyna uznawania odmiennego myślenia za przestępstwo i stygmatyzowania wszystkiego, co stało w sprzeczności z nowym porządkiem. Wola zmian istniała w Rosji już w późnym okresie epoki carskiej, lecz w odróżnieniu od urzędników carskich bolszewicy chcieli nie tylko zmienić, uporządkować i opanować społeczeństwo, lecz włączyli swoją ideę w historię zbawienia ludzkości, w teologię wyzwolenia. Dlatego socjalizm nie był jedynie systemem, któremu obywatele mieli się po prostu podporządkować; był ideą społeczeństwa bez wrogów, która jednak stale wrogów rodziła. W systemie tym nie było miejsca na sprzeciw i opór. Jeśli taki się pojawiał, musiał zostać zniszczony w imię bolszewickiej idei porządku. A ponieważ bolszewicy byli przekonani, że ich przeciwnicy są reprezentantami grup wrogich społecznie i etnicznie, akty represji mogły dotknąć wszystkich, którzy należeli do takich grup. Bolszewicy mieli skłonność do bezwzględnego stosowania przemocy i to nadawało szczególnego radykalizmu ich dążeniu do zaprowadzenia jednoznaczności. Gdyby nie istniało przekonanie, że w toku historii staczano boje i niszczono wrogów, bolszewicy z pewnością by je stworzyli, tak bardzo odpowiadało ono ich mentalności walki. Dążenie bolszewików do tego, by przeniknąć i przeobrazić społeczeństwo rosyjskiego imperium, nie zostało w pełni osiągnięte. Udawało się to osiągnąć tylko częściowo, ponieważ bolszewicka wizja społeczeństwa napotykała na opór, a konkurencyjne poglądy na rzeczywistość zamykały dostęp do głów obywateli i ponieważ w niektórych miejscach komuniści jedynie za pomocą represji mogli zapewnić sobie posłuch. Kultura hegemonów z trudnością torowała sobie drogę do świadomości obywateli. W wielu miejscach władza pozostawała niema, nawet jeśli w oficjalnej, medialnej kreacji sprawiała wrażenie, że ona i naród mówią jednym głosem. Od narodu dzielił ją jednak niewidoczny, lecz wysoki mur. Można go było zlikwidować – w przekonaniu władzy – poddając „ciemne masy”, to znaczy chłopów i robotników, brutalnej dyscyplinie i „wychowując” je metodą dyktatury. Dlatego więc terror stalinowski był przede wszystkim odpowiedzią władzy bolszewickiej na niemożność zrealizowania jej wszystkich ambicji. Doszło do tego, że orkan represji zmiatał nawet wysokich funkcjonariuszy władzy na prowincji, gdy nie stanęli oni na wysokości zadania przy wprowadzaniu dyrektyw płynących z Kremla. Wydaje się, że stalinizm stał się możliwością tylko tam, gdzie siermiężna rzeczywistość nie spełniła obudzonych, zbyt dużych oczekiwań. Ale czy uwagi te stanowią wystarczające wyjaśnienie rozmiaru przemocy? To bowiem, co Bauman opisuje jako projekt nowoczesności, zupełnie nie odpowiada praktykom stosowanym przez władze w stalinowskim Związku Sowieckim. Społeczeństwo tego wielonarodowego imperium było równie mało nowoczesne jak techniki, które stosował rząd do przeprowadzania swoich celów. Nowoczesna była w każdym razie idea przejrzystego porządku. Nawet gdyby było prawdą, że – jak twierdzi Bauman – niszczycielskie ekscesy nowoczesnych dyktatur nie były przejawem barbarzyństwa, lecz „legalnymi dziećmi nowoczesnego ducha”, trzeba odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób idee mogły zamienić się w egzekucje milionów ludzi32 . O jednoznacznych porządkach marzyły też rządy w innych krajach, a jednak marzenia te nie pociągnęły tam za sobą masowych mordów ludzkich istnień. I jak można wyjaśnić fakt, że w

Związku Sowieckim usuwano nie tylko „ludzkie śmieci”, ale również komunistów, oficerów wojska, urzędników państwowych i członków Biura Politycznego? Oznacza to, że każdy mógł paść ofiarą stalinowskiego terroru i nie miało ostatecznie znaczenia, skąd pochodzą ofiary, z jakiej grupy społecznej i jakie stawia im się zarzuty. „Ambiwalencja jest, jak sądzę, podstawową cechą mojego narodu”, napisał poeta Iosif Brodski w swoich wspomnieniach na temat Petersburga. „Nie było rosyjskiego kata, który by się nie bał, że pewnego dnia sam stanie się ofiarą, ani ofiary, nawet najbardziej zasługującej na współczucie, która by (choćby w skrytości ducha) nie przyznawała się przed sobą, że jest zdolna do bycia katem”33 . Pomiędzy epoką nowoczesności a monstrualną przemocą, którą stosowali w pierwszej połowie XX wieku narodowi socjaliści i komuniści, nie istnieje związek przyczynowy. Nowoczesność nie była powodem totalitarnego terroru. W nowoczesnym świecie wszystko toczy się w sposób uporządkowany: w jego porządku państwowoprawnym obowiązują reguły gwarantowane przez władzę i stosowane w praktyce. Każdy obywatel, który przygotowuje się do życia w społeczeństwie, wdraża się do tego bez nacisku instytucji państwowych, a przy tym i on sam, i inni wiedzą, co jest dozwolone, a co zakazane. Istnienie pewnych kategorii, reguł i dyscypliny nie stanowi ani dla państwa, ani dla obywatela upoważnienia, by zmuszać innych do zachowań wedle swej woli. Techniki samowychowywania są narzędziem, które pozwala utrzymać w ryzach niebezpieczne przeświadczenie o tym, że wszystko jest możliwe do zrobienia. Każdy obywatel, który żyje w nowoczesnej rzeczywistości, wie, że jest nie tylko niewolnikiem, ale i twórcą ustalonego porządku, któremu musi się poddać. Może nie dopuścić do tego, by inny łamał wspólnie ustalone reguły, lecz praktykując codziennie samoograniczanie się, będzie się powstrzymywał od zmuszania siłą drugiego człowieka do spełniania własnej woli zmian czy pozbawienia go życia. Przede wszystkim jednak człowiek nowoczesny może znaleźć dla siebie azyl – taką przestrzeń życiową, która nie podlega kontroli: może być sobą w życiu prywatnym, może też wejść w inne role i wywinąć się od nacisku dyscypliny obejmującej życie publiczne. Na tym polega właściwe osiągnięcie nowoczesnego państwa: intensyfikuje ono komunikację między ludźmi, umożliwia im współudział w życiu społecznym, stwarza reguły, które każdy gotów jest zaakceptować, poddaje obywateli dyscyplinie, którą odczuwają jako wyraz swej własnej woli, i pozwala uwolnić się jednostce od nacisku społeczeństwa. To wszystko w społeczeństwie przednowoczesnym było niemożliwe do wyobrażenia i przeprowadzenia, dlatego też państwu totalitarnemu bez trudu przyszło obudzenie autorytarnych wyobrażeń społeczeństwa przednowoczesnego dla swych własnych, niszczących celów34 . Wydaje mi się zjawiskiem nieprzypadkowym, że najbardziej ponure przykłady przemocy XX wieku święciły największe triumfy nie w społeczeństwach mieszczańskich, lecz na obszarach przednowoczesnych, stanowiących peryferie państw, gdzie nikt nie był w stanie przeciwstawić się arogancji nowoczesnego państwa interwencyjnego. Wiadomo powszechnie, że najgorsze tego typu fakty miały miejsce tam, gdzie nowoczesna państwowość była wątła, a życie kształtowała wojna. Nowoczesna arogancja państwa nie odnosiła sukcesu, gdy musiała się mierzyć z mieszczańskimi mechanizmami zabezpieczającymi. Nowoczesne dążenie do jednoznaczności ujawniało śmiertelne skutki przede wszystkim wtedy, gdy nie stawiano żadnych granic fanatycznym ideologom ogarniętym szaleństwem realizowania powziętej wizji i chęcią niszczenia: w przednowoczesnych, dalekich od państwa przestrzeniach przemocy. One to były właściwym miejscem nowoczesnego masowego terroru. „Trudno uwierzyć – zapisała w swoim dzienniku moskiewska uczennica Nina Ługowskaja w końcu grudnia 1934 roku – że w XX wieku jest jeszcze w Europie taki zakątek, gdzie zagnieździli się średniowieczni barbarzyńcy i ich dzikie, archaiczne wyobrażenia w dziwny sposób idą w parze z nauką, sztuką i kulturą”. Socjologia jednoznaczności Baumana, w której przednowoczesność jawi się jako idylla, nie

stworzyła na to żadnego pojęcia35 . Terror stalinowski miał swoje przyczyny, lecz straszliwą dynamikę zyskał w okolicznościach, które bynajmniej nie nosiły cech nowoczesności. W Związku Sowieckim nie było biurokratów, nie było społeczeństwa mieszczańskiego, nie było państwa prawa ani instytucji, którym musiałaby się przeciwstawiać orgia przemocy bolszewickich przywódców. Od 1914 roku imperium rosyjskie nie zaznało spokoju. Pierwsza wojna światowa, potem wojna domowa i gwałtowne podporządkowanie sobie przez bolszewików terytoriów, na których władza państwowa dotychczas praktycznie nie istniała – wszystkie te wydarzenia sprawiały, że w tym wielonarodowościowym państwie permanentnie trwał stan wyjątkowy. Związek Sowiecki był krajem wojny. W tych okolicznościach nikt nie był w stanie przeszkodzić bolszewikom w czynieniu tego, na co mieli ochotę. Charakterystyczną cechą stalinowskiej władzy opartej na terrorze było to, że chciała ona stworzyć nowy świat z możliwościami starego świata i straciła przy tym wszelką miarę. Związek Sowiecki lat trzydziestych nie był rządzony przez biurokratów i ich przepisy, lecz przez patronów i klientów. Ponad nimi wznosił się dyktator, którego władza oparta była na lojalności posłusznych mu wasali w prowincjach. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że mieszkańcy Rosji stalinowskiej, tego wielonarodowego kraju, posługiwali się wieloma językami, co utrudniało możliwość kontaktu. Trudność tę reżim próbował przezwyciężyć, powierzając zadanie zaprowadzenia porządku osobom zaufanym36 . Stalin ufał tylko tym, których znał, którzy z nim blisko współpracowali albo którzy byli jego wiernymi przyjaciółmi. Żeby ludzie ci spełniali wszystko, czego od nich oczekiwał, dyktator wygrywał ich przeciwko sobie, polecał ich kontrolować i nadzorować. Czasami formułował wobec nich jakieś podejrzenie, od którego mogli się wybronić za cenę pewnej ofiary, która w oczach Stalina dowodziła ich lojalności. W tym środowisku w cenie była wzajemna lojalność. Nagradzano właściwe sprawowanie, a zdradę drastycznie karano. W atmosferze nieufności, podejrzeń i strachu możliwe było rozsiewanie pogłosek, „odkrywanie” spisków i stosowanie przemocy. Kto chciał przeżyć, musiał bezwarunkowo podporządkować się dyktatorowi i umieć odgadywać jego życzenia, zanim jeszcze zostały wypowiedziane. Rządy Stalina przypominały model rządów mafii. Opierał się on na permanentnym wywieraniu nacisku psychicznego i mentalnej tresurze współpracowników dyktatora, którzy, podobnie jak on sam, wzrastali w atmosferze przemocy i uważali ją za zwyczajną metodę politycznego działania. Niemal wszyscy bolszewiccy przestępcy doświadczyli przemocy osobiście albo ją stosowali, bądź to w przedrewolucyjnym podziemiu, bądź w trakcie wojny domowej, zanim jeszcze weszli do ścisłych kręgów władzy37 . To bezpośrednie, fizyczne poznanie gwałtu przygotowało ich do tego, by później bez skrupułów zabijać oponentów i wrogów. Pomogło im też przejmować reguły gry obowiązujące w otoczeniu Stalina i radzić sobie z atmosferą nacisku, jaką ten tworzył. Wiaczesław Mołotow i Łazar Kaganowicz, którzy należeli do najwierniejszych i najbardziej brutalnych wykonawców rozkazów Stalina, nigdy, nawet po upływie dziesiątków lat, nie odnieśli się krytycznie do przestępstw, które popełnili. Raczej byli z nich dumni. Kaganowicz tylko raz przestraszył się, że zapłaci życiem za swoje czyny z przeszłości. Gdy w roku 1957 przegrał z Chruszczowem walkę o władzę, prosił, by go nie torturować i nie rozstrzeliwać, co niewątpliwie by go spotkało, gdyby przeciwstawił się Stalinowi. „Żelazny Łazar” otrzymał jednak łagodną karę. Usunięty przez Chruszczowa w 1957 roku z Biura Politycznego, został wysłany na Ural, gdzie otrzymał stanowisko dyrektora fabryki azbestu. Tam jeden ze współpracowników wypomniał mu przestępstwa, jakich dopuścił się za rządów Stalina. Kaganowicz usłyszał wówczas, że jest mordercą i kryminalistą splamionym krwią swoich ofiar. „Ani centymetr pańskiej skóry nie jest czysty. Wszystko jest pełne krwi”.

„Żelazny Łazar” nie okazał jednak wyrzutów sumienia. „Tak było trzeba” – odpowiedział38 . Wydaje się, że stalinowscy funkcjonariusze w ogóle nie potrafili sobie wyobrazić świata bez przemocy. W przestrzeni społecznej, w której fantazje bolszewików miały stać się rzeczywistością, przemoc i gwałt osiągnęły wymiar apokalipsy. Sama okoliczność, że siepacze Stalina przeszli tresurę ideologiczną i stosowali utopijną socjotechnikę, nie wystarcza więc do zrozumienia stalinizmu. Stalin dał stalinizmowi nie tylko swoje nazwisko. Bez niego stalinizm by nie zaistniał, tak jak bez Hitlera nie można sobie wyobrazić narodowego socjalizmu. Bolszewicka idea porządku prowadziła do masowego terroru również z tego powodu, że przemoc była dla Stalina potrzebą jego psychiki. „Nie powinniśmy zlekceważyć podejrzenia – pisał angielski pisarz Martin Amis – że Stalin czynił to, ponieważ tak mu się podobało. Nie potrafił inaczej”39 . Bez bandyckiego zacięcia Stalina, jego zła i skostniałych wyobrażeń o przyjaźni, wierności i zdradzie masowe mordy z lat trzydziestych w Rosji nie byłyby możliwe. Niepohamowanie w sferze zbrodniczych rozkazów było formą życia dyktatora. Każda akcja, która kosztowała życie setki i tysiące ludzkich istnień, była przeprowadzana ze świadomością, że tak podoba się Stalinowi. Po ponad piętnastu latach od otworzenia centralnych archiwów w Moskwie nie ma wątpliwości co do tego, kto był mózgiem terroru. Stalin kładł swój podpis pod rozkazami brutalnych represji, wskutek których miliony ludzi straciły życie i zdrowie. Z drugiej strony oczekiwał, że funkcjonariusze niższego szczebla będą się do niego zwracać z prośbą o pozwolenie na zabijanie w przypadku, gdy nie otrzymali od niego wyraźnego polecenia. Stalin zmuszał do intensywnego tropienia wrogów, nie bacząc na to, że podejrzenia padały na przyjaciół albo krewnych. Kluczem do zrozumienia fali mordów jest więc sam dyktator. Jak ocenił Oleg Chlewniuk w swojej książce o Stalinie i jego najbliższych współpracownikach, terror był najprostszą i najskuteczniejszą metodą dyscyplinowania społeczeństwa oraz utrzymywania go w lęku i przerażeniu40 . Despota usprawiedliwiał akty przemocy ich przydatnością. Cechą stalinowskiego terroru było to, że przekraczał wszelkie normy, ponieważ władca z Kremla nie mógł przestać być zbrodniarzem. Machina terroru zatrzymała się dopiero z jego śmiercią. Śmierć Stalina oznaczała koniec stalinizmu. Kto żyje w pokoju, jest przekonany, że przemoc, której doświadczają inni, jest doświadczeniem przejściowym. Człowiek, dowiadując się o torturowaniu i zabijaniu ludzi, próbuje szukać motywów, wyższej konieczności czy nieuniknionych powodów, by przezwyciężyć swój szok i zagubienie. Także ofiary próbują nadać przemocy, która ich dosięgła, jakiś sens, by nie postradać resztek zmysłów. Ten, kto wie, czym są areszt i obrażenia fizyczne, kto przeżył wynikłą z brutalnej represji śmierć przyjaciół czy krewnych, odrzuca myśl, że to wszystko mogło się wydarzyć przez przypadek. Powody terroru powinny być możliwe do zrozumienia41 . Również sprawcy przemocy racjonalizują przed sobą i swoim otoczeniem własne postępki. Próbują się usprawiedliwić, tłumacząc, dlaczego nie mogli zachować się inaczej. Pociągnięci do odpowiedzialności i zmuszeni do wytłumaczenia się ze swych przestępczych czynów, wskazują na stan wyższej konieczności wynikającej z otrzymania rozkazu albo na śmiertelne niebezpieczeństwo grożące im samym w wypadku odmowy wykonania polecenia. Tak właśnie ze swego udziału w represjach lat trzydziestych tłumaczyli się Nikita Chruszczow i Anastas Mikojan. Inni, którzy nigdy nie musieli odpowiadać przed sądem za swoje czyny, lecz tylko za sprawą dziennikarzy powrócili po latach do tematu, wskazywali na szlachetne motywy działań, na potrzebę przezwyciężenia ówczesnego zacofania albo konieczność obrony przed niebezpieczeństwem; miało to nadać pozytywny sens aktom bezprawia, których byli wykonawcami. Jeszcze przez wiele lat po śmierci Stalina Mołotow usprawiedliwiał istnienie przemocy w Rosji lat trzydziestych porównywaniem jej do zwycięstwa w drugiej wojnie

światowej. Masowy terror był zdaniem Mołotowa konieczny, ponieważ chronił Związek Sowiecki przed wrogami wewnętrznymi oraz niebezpieczeństwem z zewnątrz. Rzec można: to, co straszne, znajdowało usprawiedliwienie w powoływaniu się na to, co konieczne42 . Lecz czy usprawiedliwienia, które padły w 1975 roku, podawały powody aktualne w roku 1937? Trudno w to uwierzyć. Dlaczego bowiem Stalin i jego pomocnicy kazali zabijać dzieci i starców? Dlaczego niszczyli partię? Dlaczego, wykonawszy swą krwawą robotę, musieli umrzeć kaci NKWD i dlaczego na końcu rozstrzelani zostali członkowie Biura Politycznego, na których nigdy wcześniej nie ciążyło podejrzenie, że zawiązali spisek przeciwko dyktatorowi? Dlaczego Stalin i jego ludzie – nawet jeśli byli przekonani, że od wewnątrz i z zewnątrz są otoczeni wrogami – wyprowadzali z tego faktu usprawiedliwienie aresztowań, deportacji i śmierci milionów ludzi? Odpowiedź brzmi: ponieważ podawane publicznie uzasadnienia dyktatora miały odwrócić uwagę od prawdziwych motywacji bolszewików. Ludzie potrafią czynić to samo z różnych powodów. Nie istnieje związek konieczności między czynem a motywem. Imre Kertész napisał: „Doczekaliśmy się natomiast państw funkcjonujących na podstawie takich ideologii, które w praktyce okazywały się zwykłymi grami słownymi, co więcej – właśnie ten ich charakter uczynił owe ideologie użytecznym, czyli skutecznym narzędziem terroru. Doczekaliśmy się, że i morderca, i ofiara na równi zdawali sobie sprawę z pustki, pustki znaczeniowej tych ideologicznych rozkazów: i właśnie ta świadomość jest przyczyną szczególnej i bezprzykładnej nikczemności ludzkich okrucieństw popełnionych w imię takich ideologii; właśnie za jej sprawą zwyrodnienie społeczeństw pod ich władzą było aż tak głębokie. Okazało się, że śmiercionośne salwy, a jeszcze bardziej goła pięść, razy morderczej pałki – z wtórującym im, w ścisłym znaczeniu tego słowa, wrzaskiem morderczej niedorzeczności – dają najbardziej rozkoszne poczucie władzy; że mord w połączeniu z profanacją rozumu wywołuje orgiastyczną euforię, co rzeczywiście otwiera apokaliptyczną perspektywę dla przyszłego losu ludzkości…”43 . O tym mówi ta książka. 3 Alexander Solschenizyn, Der Archipel Gulag, t. 1, Bern 1974, s. 77–78 [wyd. polskie: Aleksander Sołżenicyn, Archipelag Gułag 1918–1956, próba dochodzenia literackiego, Nowe Wydawnictwo Polskie, Warszawa, 1990, przeł. Jerzy Pomianowski]. 4 Ilia E. Zielenin, Stalinskaja „rewoljucija swierchu” posle „wielikogo pereloma”. 1930–1939. Politika, osuszczestwlenie, rezul’taty, Moskwa 2006, s. 17. 5 Cytowane w: Orlando Figes, Die Flüsterer. Leben In Stalins Russland, Berlin 2008, s. 362 [wyd. polskie: Orlando Figes, Szepty. Życie w stalinowskiej Rosji, przeł. Władysław Jeżewski, Warszawa 2008]. 6 Historię Związku Sowieckiego opisali np.: Manfred Hildermeier, Geschichte der Sowjetunion 1917–1991. Entstehung und Niedergang des ersten sozialistischen Staates, München 1998; Dietrich Beyrau, Petrograd, 25.10.1917; Die Russische Revolution und der Aufstieg des Kommunismus, München 2001; Ronald G. Suny, The Soviet Experiment. Russia, the USSR, and the Successor States, Oxford 1998. Inne ujęcie problemu w: Martin Malia, Vollstreckter Wahn. Rußland 1917–1991, Stuttgart 1994 i Gerd Koenen, Utopie der Säuberung. Was war der Kommunismus?, Berlin 1998. 7 Stéphane Courtois, Die Verbrechen des Kommunismus, w: tegoż m.in. (wyd.), Das Schwarzbuch des Kommunismus. Unterdrückung, Verbrechen und Terror, München 1998, s. 11–43. 8 Synteza badań w: Jörg Baberowski, Wandel und Terror. Die Sowjetunion unter Stalin 1928–1941, w: „Jahrbücher für Geschichte Osteuropas”, 43 (1995), s. 97–129; Manfred Hildermeier, Interpretationen des Stalinismus, w: „Historische Zeitschrift”, 264 (1997), s. 655–674; Sheila Fitzpatrick (wyd.), Stalinism. New Directions, London 2000; Michael

Geyer/Sheila Fitzpatrick, After Totalitarianism – Stalinism and Nazism Compared, w: tegoż (wyd.), Beyond Totalitarianism. Stalinism and Nazism Compared, Cambridge 2009, s. 1–37. 9 Carl. J. Friedrich, Totalitäre Diktatur, Stuttgart 1957, s. 17. 10 Ibidem, s. 9. 11 Ibidem, s. 16. 12 Ibidem, s. 18. 13 Hannah Arendt, Ideologie und Terror. Eine neue Staatsform, w: Bruno Seidel/ Siegfried Jenkner (wyd.), Wege der Totalitarismusforschung, Darmstadt 1974, s. 163. 14 Gdy chodzi o ten zarzut, por. Wolfgang Wippermann, Totalitarismustheorien. Die Entwicklung der Diskussion von den Anfängen bis heute, Darmstadt 1997. 15 Por. np. Hans Mommsen, Leistungen und Grenzen des Totalitarismus-Theorems: die Anwendung auf die nationalsozialistische Diktatur, w: Hans Maier (wyd.), ,,Totalitarismus” und ,,Politische Religionen”. Konzepte des Diktaturenvergleichs, Paderborn 1996, s. 291–300; Ludolf Herbst, Das nationalsozialistische Herrschaftssystem als Vergleichsgegenstand und der Ansatz der Totalitarismustheorien, w: Klaus-Dietmar Henke (wyd.), Totalitarismus. Sechs Vorträge über Gehalt und Reichweite eines klassischen Konzepts der Diktaturforschung, Dresden 1999, s. 19–26. 16 Por. np.: Sheila Fitzpatrick (wyd.), Cultural Revolution in Russia, 1928–1931, Bloomington 1978; J. Arch Getty, The Origins of the Great Purges. The Soviet Communist Party Reconsidered, 1933–1938, Cambridge 1985, jak również debaty w czasopiśmie ,,The Russian Review” z roku 1986. 17 Ian Kershaw, Hitler 1936–1945, München 2000. 18 Lynne Viola, The Best Sons of the Fatherland. Workers in the Vanguard of Soviet Collectivization, New York 1987; Sheila Fitzpatrick, Stalin and the Making of a New Elite, w: tejże, The Cultural Front. Power and Culture in Revolutionary Russia, Ithaca 1992, s. 149–182. 19 Peter Kenez, Stalinism as Humdrum Politics, w: „Russian Review”, 45 (1986), s. 385–394. 20 Geoff Eley, History with the Politics Left Out-Again?, w: „Russian Review”, 45 (1986), s. 385–394. 21 Hannah Arendt, Elemente und Ursprünge totaler Herrschaft, t. 3, Totale Herrschaft, Frankfurt am Main 1975, s. 261. Na temat idei, w której człowiek jest traktowany jako obiekt manipulacji ze strony władzy, por. Michel Foucault, In Verteidigung der Gesellschaft. Vorlesungen am Collège de France 1975–1976, Frankfurt am Main 1999, s. 38. Na temat sowieckiego subiektywizmu por. przede wszystkim Jochen Hellbeck, Revolution on my Mind. Writing a Diary under Stalin, Cambridge 2006; Igal Halfin, Terror in my Soul. Communist Autobiographies on Trial, Cambridge 2003. Krytycznie o tym: Aleksandr Etkind, Soviet Subjectivity. Torture for the Sake of Salvation?, w: „Kritika”, 6 (2005), s. 171–186; Jörg Baberowski, Was war der Stalinismus? Anmerkungen zur Historisierung des Kommunismus, w: „Deutschland Archiv”, 41 (2008), s. 1047–1056. 22 Arthur Koestler, Als Zeuge der Zeit. Das Abenteuer meines Lebens, Frankfurt am Main 1986, s. 179. 23 Orlando Figes, Die Flüsterer, op. cit. 24 Por. Simon Sebag Montefiore, Stalin. Am Hof des roten Zaren, Frankfurt am Main 2005 [wyd. pol. Simon Sebag Montefiore, Stalin: dwór czerwonego cara, Warszawa 2004, przeł. Maciej Antosiewicz]. 25 Lynne Viola, Peasant Rebels under Stalin. Collectivization and the Culture of Peasant Resistance, Oxford 1996; tejże, The Unknown Gulag. The Lost World of Stalin’s Special Settlers,

Oxford 2007; Jörg Baberowski, Stalinismus „von oben”. Kulakendeportationen in der Sowjetunion 1929–1933, w: „Jahrbücher für Geschichte Osteuropas”, 46 (1998), s. 572–595; Nikołaj A. Iwnickij, Kollektiwizacija i raskulacziwanie (naczało 30-ch godow), Moskwa 1996. 26 Por. Marc Jansen/Nikita Petrov, Stalin’s Lokal Executioner. People’s Commissar Nikolai Yezhov, Stanford 2002 oraz Paul R. Gregory, Terror by Quota. State Security from Lenin to Stalin, New Haven 2009. 27 David J. Nordlaender, Origins of a Gulag Capital. Magadan and Stalinist Control in the Early 1930s, w: „Slavic Review”, 57 (1998), s. 791–812. 28 Stalin, Briefe an Molotow 1925–1936, wyd. Lars T. Lih, Berlin 1996; Oleg Chlewniuk (wyd.), Stalin i Kaganowicz. Perepiska, 1931–1936 gg., Moskwa 2001. 29 Viola, Peasant Rebels under Stalin, op. cit.; Sarah Davies, Popular Opinion in Stalin’s Russia. Terror, Propaganda and Dissent, 1934–1941, Cambridge 1997; Elena Osokina, Our Daily Bread. Socialist Distribution and the Art of Survival in Stalin’s Russia, 1927–1941, New York 2001; Sheila Fitzpatrick, Everyday Stalinism. Ordinary Life in Extraordinary Times. Soviet Russia in the 1930s, Oxford 1999. 30 Zygmunt Bauman, Moderne und Ambivalenz. Das Ende der Eindeutigkeit, Frankfurt am Main 1995, s. 13–71, 320–329. 31 Arthur Koestler m.in., Ein Gott, der keiner war, s. 29. Por. też Michail Ryklin, Kommunismus als Religion. Die Intellektuellen und die Oktoberrevolution, Frankfurt am Main 2008, s. 125–133. 32 Bauman, Moderne..., op. cit., s. 45. 33 Joseph Brodsky, Erinnerungen an Petersburg, München 1993, wyd. 2, s. 15–16. 34 Por. opublikowane przed ponad 40 laty rozważania amerykańskiego socjologa Barringtona Moore’a, Totalitäre Elemente in vorindustriellen Gesellschaften, w: tegoż, Zur Geschichte der politischen Gewalt, Frankfurt am Main 1966, s. 68–78, oraz znakomite badania Alexandra Hintona na temat masowego terroru Czerwonych Khmerów w Kambodży: Alexander L. Hinton, Why did you Kill? The Cambodian Genocide and the Dark Side of Face and Honor, w: „Journal of Asian Studies”, 57 (1998), s. 93–122. 35 Nina Lugowskaja, Ich will leben. Ein russisches Tagebuch 1932–1937, München 2004, s. 250. Na temat krytyki konceptu moderny por. Jörg Baberowski, Diktaturen der Eindeutigkeit. Ambivalenz und Gewalt im Zarenreich und in der frühen Sowjetunion, w: tegoż (wyd.), Moderne Zeiten? Krieg, Revolution und Gewalt im 20. Jahrhundert, Göttingen 2006, s. 37–59, tu s. 37–41; Michael Riekenberg, Gewaltsegmente. Über einen Ausschnitt der Gewalt in Lateinamerika, Leipzig 2003, s. 81–112; Hiroaki Kuromiya, Freedom and Terror in the Donbass. A Ukrainian-Russian Borderland, 1870s–1990s, Cambridge 1998. Na temat krytyki tych teorii, które uważają masowy terror za fenomen moderny, por. też Lawrence H. Keeley, War Before Civilization. The Myth of the Peaceful Savage, Oxford 1996. 36 Gerald M. Easter, Reconstructing the State. Personal Networks and Elite Identity in Soviet Russia, Cambridge 2000. 37 Por. np. Władimir Bułdakow, Krasnaja smuta. Priroda i posledstwija rewoljucionnogo nasilija, Moskwa 2010; Delano DuGarm, Local Politics and the Struggle for Grain in Tambov, 1918–21, w: Donald J. Raleigh (wyd.), Provincial Landscapes. Local Dimensions of Soviet Power, 1917–1953, Pittsburgh 2001, s. 59–81. 38 Cytat w: Siergiej Parfienow, „Żeleznyj Łazar”: Koniec kariery, w: „Rodina”, 2 (1990), s. 74. Por. też Feliks Czujew, Tak goworił Kaganovicz. Ispowed’ stalinskogo apostola, Moskwa 1992; tegoż, Sto sorok biesied s Molotowym, Moskwa 1991; Walerij Torczinow/Aleksiej

Leontiuk, Wokrug Stalina. Istoriko-biograficzeskij sprawocznik, Sankt-Petersburg 2000, s. 237–239. 39 Martin Amis, Koba der Schreckliche. Die zwanzig Millionen und das Gelächter, München 2007, s. 179 [tytuł oryginału angielskiego: Koba the Dread, Laughter and the Twenty Million, 2002]. 40 Oleg Khlevniuk, Master of the House. Stalin and His Inner Circle, New Haven 2009. O Stalinie jako twórcy terroru por. przede wszystkim Montefiore, Am Hof des Roten Zaren, op. cit., jak również: Jörg Baberowski, Misstrauen und Gewalt. Stalinismus als Despotie, w: „Geschichte für heute”, 3 (2010), s. 37–53. 41 Por. Jörg Baberowski, Gewalt werstehen, w: „Zeithistorische Forschungen”, 5 (2008), s. 5–17. 42 Czujew, Sto sorok biesied..., op. cit. s. 392. Na tę opinię, reprezentowaną przez niektórych historyków, Norman Naimark odpowiedział argumentem, że masowy terror lat trzydziestych zelżał, kiedy Stalin zrozumiał, że musi się liczyć z wybuchem wojny. Norman Naimark, Stalin’s Genocides, Princeton 2010. 43 Imre Kertész, Ich – ein anderer. Roman, Reinbek bei Hamburg 1999, s. 72 [wyd. polskie: Imre Kertész, Ja, inny: kronika przemiany, W.A.B., Warszawa 2004, przeł. Anna Górecka, s. 78–79].

II IMPERIALNE PRZESTRZENIE PRZEMOCY 1. Warunki wstępne Usiłowania bolszewików, by przykroić Związek Sowiecki do swoich wyobrażeń, stanowiły kontynuację carskich starań, by ludność imperium rosyjskiego spisać, ujednolicić i podporządkować. Od kiedy car Piotr I (1682–1725) otworzył Rosję na zachód Europy, władza polityczna kraju podjęła służbę ambitnej modernizacji państwa. Nic nie miało być takie jak dawniej. Na swój sposób również bolszewicy czuli zobowiązanie wobec tej tradycji. Elity rosyjskie od dawna marzyły o zeuropeizowaniu i ucywilizowaniu kraju, choć w różnych epokach odmiennie to pojmowały. Postęp mierzyły nie możliwościami swego heterogenicznego kraju, lecz tym, na ile kraj miał przypominać obraz Europy. Życia w Rosji nie dało się jednak wcisnąć w pojęcia, jakie panujący starali się z nim związać. Piotr I chciał uczynić swoich poddanych Anglikami i Niemcami, zamiast czynić z nich Rosjan. Francuski filozof Jean-Jacques Rousseau pisał w Umowie społecznej z 1762 roku: „Przeszkodził swym poddanym stać się kiedykolwiek tym, czym mogliby zostać, a przekonał ich, że są tym, czym nie byli”44 . Cywilizowanie Rosji na modłę zachodnią, które rozpoczęło się w ostatnim ćwierćwieczu XVIII wieku, a apogeum osiągnęło w wielkich reformach Aleksandra II (1855–1881), było dziełem państwa absolutystycznego. To, czego brakowało w punkcie wyjścia, Aleksander II próbował osiągnąć na drodze rozporządzeń. W wiejskich rejonach imperium poza szlachtą nie było nikogo, kto by reprezentował linię polityki autokratycznego władcy. Państwo carów rościło sobie prawo do władzy absolutnej nad każdym obywatelem, lecz rzadko udawało mu się wyegzekwować swoje roszczenia. Problem ten można było rozwiązać tylko w jeden sposób: ludność musiała sama dostrzegać zadania, których państwo nie mogło wypełnić. Za czasów carycy Katarzyny II (1762–1796) imperium zostało podzielone na gubernie, w których przeprowadzono spis powszechny. Ludność zhierarchizowano i utworzono stałe korporacje, w których mogła się ona zrzeszać. Od tej pory kupcy i arystokracja mogli działać w dziedzinach, w których nieefektywni byli urzędnicy państwowi. Absolutyzm Rosji opierał się więc na założeniach, których nie gwarantował. Korporacje szlacheckie, gildie kupieckie i cechy rzemieślnicze, jako twory państwa absolutystycznego, nie żyły własnym życiem, a ich interesy rzadko były zgodne z interesami państwa45 . Brakowało im zakorzenienia w regionie, brakowało tradycji i spajających sił, które łączyłyby ze sobą ich członków oraz stwarzały fundament niezależności i zdolności do sprawowania władzy. Władzę i poważanie miał jedynie ten, na kogo spływał blask i splendor autokratycznego monarchy. Tak właśnie rozumiała swoją pozycję większość szlachty. Ambitne i wykształcone jednostki ciągnęły na dwór carski, gdzie koncentrowała się władza, ponieważ tam dostępowały przywilejów, których nie zapewniało monotonne życie na prowincji. W miejscowościach odciętych od tętniącego gwarem życia, oddalonych od stolicy, niewiele jednak mogłoby zyskać aprobatę carskiej władzy. Wybieralni urzędnicy byli niewykształceni i skorumpowani. Nie nadawali się do wykonywania ambitnych zadań w zakresie prawa i administracji, do których byli wyznaczeni46 . Władcy Rosji chcieli wiele osiągnąć, lecz nie dysponowali instrumentami, które pozwoliłyby przekuć zamiary w realną rzeczywistość. Dopiero teraz odkryli, że Rosja jest zacofana. Od połowy XVIII wieku w Europie panowała autokracja, której ambicją było przezwyciężenie zacofania. Dlatego rosyjscy władcy oświeceni mieli przed sobą wielkie zadanie zasypania przepaści leżącej między wizją ich państwa a możliwościami. Stali się oni

modernizatorami i wychowawcami, którzy dla realizacji swoich celów instrumentalizowali roszczenie autokratów do pełnienia władzy absolutnej. Oświeceni biurokraci – tak nazwano potem owych posiadających europejskie wykształcenie wysokich urzędników, którzy działali w ministerstwach Mikołaja I (1825–1855) i jego następcy, Aleksandra II. Łączyło ich wspólnie zdobywane wykształcenie specjalistyczne, fanatyczne niemal oddanie wykonywanej służbie oraz przekonanie, że teraźniejszość Europy to przyszłość Rosji. Nie rozwój przemysłu czy protesty społeczne, lecz tęsknota elit za stosunkami, jakie panowały w Europie, zrodziły w Rosji atmosferę, w której możliwe stały się reformy Aleksandra II47 . Zniesienie pańszczyzny, oddzielenie administracji od sądownictwa, a wreszcie wprowadzenie obowiązku służby wojskowej i postawienie na lokalną administrację w małych ośrodkach miejskich – te przełomowe decyzje nie zrodziły się w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX wieku z potrzeb poddanych ani z tradycji. Były one efektem eksperymentu myślowego, w którym pragnienia szerokich rzesz społeczeństwa niewiele się liczyły. W sytuacji „niemoty” społeczeństwa oraz jego niezdolności do sprawowania władzy posiadacze ziemscy i ludzie wykształceni (obszczestwo) nie mogli działać inaczej. Symboliczny kapitał ludzki koncentrował się w kręgach carskich, gdzie wykształcenie, zdolność komunikowania i organizowania się mogły skutkować rzeczywistymi działaniami władzy. Nikt nie mógł przeszkodzić oświeconym urzędnikom w zamiarze przeprowadzenia ambitnych reform w państwie i społeczeństwie. Potrzebowali oni tylko przychylności samowładcy dla swoich planów. Władcy Rosji byli zdobywcami, którzy swoim życiowym zadaniem uczynili podporządkowywanie obcych imperiów. Uzyskiwało to symboliczny wyraz w chwilach oficjalnej prezentacji monarchii. Dwór władcy ukazywał wtedy oblicze nie rosyjskiej, lecz „europejskiej” dynastii. Gdy Aleksander III (1881–1894) i Mikołaj II (1894–1917) występowali wobec narodu rosyjskiego, ich słowa nigdy nie odzwierciedlały potrzeb tegoż narodu, lecz ducha europejskiego państwa narodowego i państwa instytucjonalnego48 . Sposób pojmowania monarchii i strategie unowocześniania państwa przyjęte przez jego oświeconych urzędników znakomicie się uzupełniały. To, co w niektórych krajach Europy mogło się udać, w Rosji napotkało nieprzezwyciężalne przeszkody. Autokratyczna idea mission civilisatrice, rozumiana jako homogenizowanie i cywilizowanie różnych dziedzin życia, nie dała się pogodzić z heterogenicznością imperium, ponieważ zakładała istnienie warunków, które w Rosji trzeba było dopiero wypracować. Modernizacja Rosji była dla większości poddanych procesem dokonującym się przez przymus, ponieważ rzadko zdarzało się, by dobrowolnie podporządkowywali się oni propozycjom elit. Dlaczego chłopi mieli nosić uniformy państwa autokratycznego, płacić podatki i przestrzegać praw, jeśli nie szła za tym poprawa ich warunków życia? Przymus idący z zewnątrz rzadko przeobrażał się w nakaz narzucony sobie samemu; chłopi i robotnicy nie stawali się ani Rosjanami, ani obywatelami, ponieważ nie mogli stać się częścią społeczeństwa, którego konwencji i reguł mieli przestrzegać. Na krańcach imperium, wśród nomadów Azji Środkowej i u mieszkańców Kaukazu, carska modernizacja tylko uwidoczniła i pogłębiła odczucie odrębności między kulturami, które miała zniwelować. Zakładała wprawdzie jedność imperium, lecz jej efektem były jedynie różnice i pęknięcia. Trudno było dostrzec w Rosji sukcesy nowoczesnych technik dyscyplinujących i elity wiedziały, że tak właśnie jest49 . Wewnętrzny kolonializm carskiego państwa wytworzył różnicę kulturową, ponieważ wyobcował chłopów, chcąc zmienić ich w Rosjan i Europejczyków. Dlatego też nie udało mu się skutecznie „nawrócić” poddanych. Na zmianę warunków życiowych można bowiem przystać wówczas, gdy nie wiąże się to z kulturową pracą nad sobą, kiedy nie trzeba zdradzać swoich, by

stać się kimś innym. „Kiedy mam poczucie – pisał arabski eseista Amin Maalouf – że lekceważy się mój język, wyszydza się moją religię, pogardza się moją kulturą, wtedy reaguję demonstracyjnym manifestowaniem atrybutów mojej odmienności”50 . Cechą charakterystyczną carskiej modernizacji było jednak to, że przejawiała się jako wewnętrzny kolonializm, który wiele wymagał od poddanych, niewiele dając w zamian. A ponieważ reformy państwa nie poprawiały położenia większości, a w życiu codziennym pojawiły się w postaci poborców podatkowych, policji, urzędników przeprowadzających rekrutację do wojska, obcych praw i sędziów, pozostały poronionym płodem. Brak wspólnego języka elit i chłopów nie zbliżał ich do siebie. Wprawdzie oświeceni urzędnicy spełnili swoje pragnienie, formalnie uwalniając w 1861 roku chłopów pańszczyźnianych z odwiecznego podporządkowania i zależności od właścicieli majątków ziemskich, lecz nie udało im się zniwelować bariery kulturowej dzielącej od siebie te dwie klasy społeczne. Przeciwnie – jeszcze ją powiększyli. Urzędnicy carscy widzieli w reformie agrarnej szlachetny gest państwa wobec chłopów. W ocenie chłopów natomiast uwłaszczenie ich przerosło, nie byli w stanie go przyjąć. Jak zresztą mieli zrozumieć, że tę ziemię, którą obrabiali od zawsze, na której stały ich domy i na której wypasali swoje bydło, mieli teraz obowiązek wykupić od pana?51 . Urzędnicy carscy uznali taką postawę chłopów za lekceważenie praw własności posiadaczy ziemskich i za przejaw braku świadomości prawnej. Jak jednak mieli tłumaczyć chłopom, że nie mają racji, natomiast mają ją dziedzice, skoro w Rosji nigdy nie istniał ogólnospołeczny konsensus co do praw i obowiązków poszczególnych grup społecznych? Kiedy oświeceni biurokraci zburzyli stary porządek, właściciele ziemscy, którzy dotychczas byli na wsi przekazicielami głosu państwa, przestali być ich pośrednikami. W tej sytuacji elitom nie pozostawało nic innego jak ułożyć się w jakiś sposób z chłopami i ich oczekiwaniami: przywiązano chłopów do ziemi, ograniczono im możliwość swobodnego przemieszczania się i zmuszano do wykonywania prac, do których właściciele ziemi nie byli zdolni. W warunkach braku instytucji państwa na rosyjskiej wsi innej alternatywy nie było52 . Gdy państwo próbowało wcielić w życie działania zmierzające do ucywilizowania Rosji, musiało przełamywać sprzeciw i upór, ponieważ mówiło tylko o obowiązkach, a nie nagradzało za ich rzetelne wypełnianie. Prawo było najbardziej widocznym przejawem imperializmu kulturowego, który w najmniejszym stopniu nie uwzględniał tradycji poddanych. Było ono wprowadzane w rosyjską rzeczywistość jako zagraniczna imitacja i nie znalazło w niej oparcia. Jako prawo ahistoryczne, wydane mocą zarządzenia nieczerpiącego z rodzimych przekazów i mitów oraz niemającego aprobaty społeczeństwa, mogło być wprawdzie dowolnie wprowadzane, lecz nie zostało wprowadzone na stałe. Rozporządzenia i prawa wydawane przez carską biurokrację w praktyce interpretowano zresztą dosyć dowolnie i dowolnie nimi manipulowano, ponieważ rozmijały się one ze świadomością prawną większości społeczeństwa53 . W świecie, którego mieszkańcy nie mieli pojęcia o nowoczesnym życiu, w którym musieli obchodzić się bez szpitali, szkół, policji i sędziów, wspólnota wiejska decydowała o sprawach, w których państwo zawiodło. Chłopi nie byli częścią społeczeństwa i tylko w wyjątkowych sytuacjach mieli do czynienia z aparatem biurokracji carskiego państwa. W o wiele większym stopniu byli natomiast członkami istniejących na danym terenie lokalnych społeczności, w których konflikty rozstrzygano twarzą w twarz. W niepewnym świecie najistotniejsze było, by nikt nie naruszał norm, które gwarantowały stabilizację życia na wsi. W społecznościach wsi rosyjskiej panował sztywny porządek społeczny, w którym odbiegające od niepisanych, lecz niezmiennych reguł zachowania swych członków gromada wiejska piętnowała karą fizyczną lub odwróceniem się. Przez palce patrzyła natomiast na łamanie przyjętych norm, jeśli doszło do tego poza terenem własnej wsi. Działania zakazane w obrębie danej społeczności

były etycznie usprawiedliwione wobec obcych, ponieważ to, co obowiązywało we własnej grupie, traciło znaczenie w kontaktach z obcymi. W niepewnym świecie chłopi uznawali za rozsądne, by nie spodziewać się od obcych niczego dobrego. Zabicie obcego nie było taką samą winą jak zabicie członka własnej wspólnoty. Usprawiedliwione było naprawdę tylko to, co podnosiło szanse przetrwania członków tej wspólnoty. Dlatego słowa o cnotach obywatelskich padające ze strony elity państwa nie znajdowały posłuchu wśród chłopów54 . Życie mieszkańców wsi nie było jednak ani pełne pokoju, ani solidarne, jak chcieli nam to wmówić rusofile i romantyczni rewolucjoniści. Na wsi istniało pijaństwo, żądza posiadania i przemoc: mężczyźni bili kobiety i dzieci, osobnicy wymykający się normom byli izolowani lub odrzucani, w dniach uroczystości czy świąt normą były bójki w alkoholowym upojeniu, nierzadko kończące się śmiercią któregoś z uczestników. Chłopi często popadali w konflikty z normami i przepisami prawnymi, które ustanowiło dla nich autokratyczne państwo. Nie mieli też żadnego poczucia prawa własności, ponieważ w ich pojęciu ziemia należała do tego, kto ją uprawiał; Bóg stworzył ziemię po to, by człowiek na niej orał. Dlaczego więc wycięcie drzewa w lesie dziedzica albo przywłaszczenie sobie ziemi, której właciciele nie uprawiali, miałoby być występkiem? Patrząc na sprawy w ten sposób, można powiedzieć, że to nie chłopi lekceważyli prawa i zwyczaje, lecz czynili to carscy urzędnicy, karząc to, co na wsi uważano za słuszne55 . Kiedy prawo wydane przez carską biurokrację zderzało się z długoletnią tradycją, było ignorowane. Ponieważ jednak instancje centralne nieugięcie obstawały przy swoich decyzjach, traciły poważanie, które jest warunkiem społecznego porozumienia. W rozumieniu liberałów wolność ludzka jest możliwa jedynie w życiu objętym porządkiem prawnym. Godzi on wolność jednych z wolnością drugich i w jednakowy sposób traktuje wszystkich ludzi oraz ich prawa. Socjaliści i liberałowie pojmowali wolność jako uwolnienie się od niewolniczego uzależnienia ekonomicznego, od ubóstwa i biedy. Gdy mówili o wolności człowieka, wyobrażali sobie całe społeczeństwa i ich obywateli. Chłopi natomiast rozumieli wolność jako możność uwolnienia się od społeczeństwa i jego reguł. Ich wolność (wolja) opierała się na odrzuceniu porządku elit, obywała się bez państwa. Nieopanowana skłonność do alkoholu, plądrowanie własności panów, wypędzanie ich z ich posiadłości czy mordowanie urzędników mogły być przejawem tak rozumianej wolności. Kiedy w październiku 1905 roku odczytywano we wsiach carski manifest przyznający chłopom swobody obywatelskie, ci zrozumieli je przede wszystkim jako glejt pozwalający im na zagarnianie cudzej ziemi, przepędzanie właścicieli ziemskich i wypowiedzenie posłuszeństwa państwowym autorytetom56 . Władza państwowa, jeśli miała dojść do głosu i chciała być zauważona, nie miała innego wyboru jak tylko zawiesić to prawo i dać o sobie znać w sposób bezpośredni. Jeśli nie wystąpiła zdecydowanie, mogła zapomnieć o swoich zamierzeniach. Przebić się mogła tylko tam, gdzie zyskała zaufanie dzięki swej obecności i gdzie pozostawiała wolną rękę swym lokalnym reprezentantom w poszczególnych regionach – gubernatorom, namiestnikom i naczelnikom. Poza Petersburgiem Rosja carska prezentowała się jeszcze w przededniu pierwszej wojny światowej jako organizm państwowy, którym rządzą osoby, a nie biurokraci i stanowione przez nich prawa. To także było głębszym powodem tak długiego trwania carskiego imperium57 . Historycy, którzy interpretują minioną przeszłość w oparciu o lekturę dokumentów ustawodawczych, konstytucji i obrad parlamentu, dowiedzą się wprawdzie, co elity myślały o ludzie, nie stworzą jednak pojęcia spotkania, jakie dokonywało się między panującymi a poddanymi. Spotkanie to było kulturowym nieporozumieniem i w rewolucjach 1905 i 1917 roku doprowadziło do potężnej konfrontacji. Konfrontacja ta dokonywała się nie tylko na wsiach, lecz również w miastach, do których w drugiej połowie lat siedemdziesiątych XIX wieku migrowały w poszukiwaniu pracy i lepszych warunków życia setki tysięcy chłopów. Industrializacja i migracja to dwie strony tego samego

zjawiska. Wszędzie, gdzie powstają większe miasta i ośrodki przemysłowe, gdzie otwierają się nowe perspektywy życiowe, ludzie wędrują ze wsi do miast. Tak było też w Rosji. Niektóre rosyjskie miasta po kilku latach zmieniały zupełnie swe oblicze, ponieważ charakteru nadały im masy chłopskie. Moskwa, Petersburg, Odessa, Baku, Tbilisi i inne ośrodki wielkomiejskie stały się metropoliami chłopskimi, zarządzanymi wprawdzie przez warstwę posiadaczy i ludzi wykształconych, lecz opanowanymi przez chłopów. Niektóre miasta powstały w ogóle dopiero w efekcie industrializacji; wcześniej mieszkała w nich niewielka grupa niższych urzędników i kupców, zdominowana następnie, na etapie rozwoju przemysłu, przez masy chłopskie. Wieś nie rozwijała się w mieście: wieś zdobywała miasto i nadawała mu rosyjskie oblicze58 . Urzędnicy państwowi nie byli przygotowani na taki wybuch masowej migracji. Chłopi, którzy przybywali do miast, nie integrowali się ze środowiskiem miejskim. W dzielnicach miast przemysłowych zamieszkiwanych przez robotników tylko wyjątkowo istniały szkoły, szpitale czy policja. Jeszcze czterdzieści lat później Nikita Chruszczow z przerażeniem wspominał swoją młodość spędzoną w przemysłowej dzielnicy Donbasu. Robotnicy zabijali Żydów i obcokrajowców, a nikt nie widział tam nigdy przedstawiciela sił porządkowych. „Po raz pierwszy zobaczyłem żandarma, kiedy miałem mniej więcej dwadzieścia cztery lata. W kopalniach nie było żandarmów, był u nas jeden policjant, Kozak Klincow, który zachodził do górników i pił z nimi. Poza nim w czasach starego reżimu nie było żadnego policjanta”59 . W ten sposób chłopscy imigranci żyli nadal między sobą, a fabryka i jej otoczenie pozostawały przestrzeniami wolnymi od państwa, w których jego prawo nie funkcjonowało. W społecznościach „chłopskich robotników” przetrwała kultura wsi: tradycyjny rytm życia, przyzwyczajenia, rytuały, święta i konflikty. Z tymi ostatnimi ludność miejska stykała się wtedy, gdy robotnicy urządzali protesty. Strajki były gwałtownymi wybuchami, domaganiem się takiej sprawiedliwości, jak rozumieli ją chłopscy imigranci – wolności od porządku i sprzecznych z ich oczekiwaniami reguł. Nie myśleli oni jednak o poprawie swoich warunków życia, o reformach politycznych czy wolnościach obywatelskich w dłuższej perspektywie. Kto nie spalił za sobą mostów w rodzinnej wsi, mógł w każdej chwili wrócić. Robotnicy, którzy zniszczyli swoje otoczenie w miejscu pracy, nie ryzykowali więc wszystkiego60 . Większość imigrantów ze wsi nie zapuściła korzeni w miastach, nie stała się częścią miejskiej społeczności ani nie przyjęła jej zwyczajów. Za to była bezbronnie wystawiona na łaskę i niełaskę fabrykantów. Środowiska robotnicze stawały się w ten oto sposób enklawami kultury chłopskiej w środku miasta. Nie państwo w nich rządziło, lecz odwieczne prawo wsi. Rosyjscy robotnicy przynależeli etnicznie i religijnie do społeczności zamieszkujących rosyjską wieś. Przybywając do miasta i stając się „klasą robotniczą”, nie rozmywali swojej tożsamości. Dla państwa autokratycznego oznaczało to z jednej strony korzyść, a z drugiej stratę: nie miało ono wprawdzie dostępu do robotników, ale też nie musiało się ich obawiać jako siły politycznej. Mogło ich co najwyżej wygrywać przeciw mieszczańskim i liberalnym krytykom autokracji. Gdy bowiem protest robotniczy wybuchał z gwałtowną siłą, ograniczał się zazwyczaj do fabryk i robotniczych dzielnic miasta, a kończył z chwilą, gdy żądania wyższych pensji i warunków pracy zostawały zaspokojone. Mimo to właściciele fabryk, warstwa wykształcona i liberałowie mieli powód, by obawiać się gwałtownych wystąpień mas. Kiedy w 1905, roku rewolucji, doszło do pertraktacji pomiędzy rządem a opozycyjnymi liberałami w sprawie dalszego kierunku w polityce, premier Witte wypowiedział proroczą groźbę, która spełniła się dwanaście lat później: żeby zniszczyć ruch liberałów, on, Witte, nie musiałby uczynić nic wielkiego, wystarczyłoby, że obieca każdemu chłopu 25 dziesięcin ziemi [dziesięcina, diesiatina – rosyjska miara gruntu równa 1,093 ha – przyp. tłum.]. Właściciele ziemscy, a z nimi cała liberalna Rosja, zostaliby przez chłopów