zajac1705

  • Dokumenty1 204
  • Odsłony117 909
  • Obserwuję51
  • Rozmiar dokumentów8.3 GB
  • Ilość pobrań76 562

Lodolamacz tom 1-5 - Wiktor Suworow

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :5.9 MB
Rozszerzenie:pdf

Lodolamacz tom 1-5 - Wiktor Suworow.pdf

zajac1705 EBooki
Użytkownik zajac1705 wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 166 osób, 94 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 1006 stron)

WIKTOR SUWOROW LODOŁAMACZ TOM 1 CYKLU „LODOŁAMACZ” TŁUMACZYLI ANDRZEJ MIETKOWSKI I PIOTR HALBERSZTAT

Memu Bratu poświęcam

DO CZYTELNIKÓW W POLSCE Zachód z jego imperialistycznymi ludożercami przekształcił się w ognisko ciemnoty i niewolnictwa. Zadanie polega na tym, żeby zburzyć to ognisko ku radości i tryumfowi mas pracujących wszystkich krajów. J. STALIN, 1918 „Lodołamacz” jest czytany w wielu krajach, ale książka ta została napisana dla Rosjan, Niemców i Polaków. Opowiada o tym, jak doszło do II wojny światowej, której pierwszą ofiarą padła właśnie Polska. Choć minęło już ponad pól wieku, skutki tego kataklizmu odczuwamy do dziś. Kto rozpoczął II wojnę światową? Sowieckie kierownictwo wielokrotnie zmieniało stanowisko w tej sprawie. 18 września 1939 Kreml uznał w oficjalnej nocie, że winę za wszczęcie wojny ponosi Polska. 30 listopada 1939 na łamach dziennika «Prawda» Stalin nazwał dalszych winowajców: „Anglia i Francja napadły na Niemcy, i tym samym wzięły na siebie odpowiedzialność za tę wojnę”. 5 maja 1941 przemawiając na zamkniętym spotkaniu do absolwentów akademii wojskowych Stalin wskazał kolejnego sprawcę: Niemcy. Po zakończeniu wojny krąg winowajców rozszerzył się. Moskwa oznajmiła, że II wojnę światową rozpętały wszystkie państwa kapitalistyczne. I tak już zostało. Jeszcze niedawno, za czasów Gorbaczowa, główny historyk armii sowieckiej generał lejtnant P. Żylin potwierdził: „Winowajcami wojny byli nie tylko imperialiści niemieccy, lecz imperialiści całego świata.” Sowieccy komuniści obarczają imperialistów całego świata odpowiedzialnością za rozpętanie wojny, ale przemilczają niechlubną rolę, jaką w tym największym kataklizmie XX wieku sami odegrali. Po I wojnie światowej na mocy traktatu wersalskiego Niemcy utraciły prawo do posiadania silnej armii i ofensywnego uzbrojenia: czołgów, lotnictwa bojowego, ciężkiej artylerii i okrętów podwodnych. Niemieccy dowódcy, pozbawieni możliwości prowadzenia ćwiczeń ofensywnych na terytorium Niemiec, mogli je kontynuować, dzięki traktatowi z Rapallo (1922), na poligonach w... Związku Sowieckim. Stalin udostępnił im sale wykładowe, poligony, strzelnice. Nie zabrakło objętego embargiem sprzętu: czołgów, samolotów i artylerii. Na rozkaz Stalina wyższa kadra oficerska Reichswehry uzyskała dostęp do sowieckich fabryk zbrojeniowych, w szczególności zakładów produkujących czołgi. Stalin nie szczędził środków na odbudowę niemieckiej potęgi militarnej, bo wierzył, że przyszły konflikt obejmie Europę, a nie przyjazny Niemcom Związek Sowiecki. Jak Stalin pomagał Hitlerowi objąć władzę i umocnić swe panowanie — to temat osobnej książki, nad którą właśnie pracuję. Tymczasem przypomnę tylko, że zwieńczeniem tej polityki stał się pakt Ribbentrop–Mołotow, zawarty w sierpniu 1939. Gwarantował on Hitlerowi całkowitą swobodę działania w Europie, co było równoznaczne z zaproszeniem do agresji. Jeszcze nim Hitler został kanclerzem Rzeszy, sowieccy przywódcy nadali mu tajny tytuł — Lodołamacz Rewolucji. „Lodołamacz Rewolucji” miał bezwiednie oczyścić drogę dla światowego komunizmu; rozbijając zachodnie demokracje miał przy okazji osłabić i rozproszyć własne siły. Diagnoza była trafna. Popełniając straszliwe zbrodnie przeciw ludzkości Hitler pozwolił Stalinowi w odpowiedniej chwili ogłosić się Wyzwolicielem Europy — i zastąpić brunatne obozy czerwonymi. W odróżnieniu od Hitlera Stalin rozumiał, że szansę na wygranie wojny ma ten, kto przystąpi do niej ostatni. Czekał na moment, „kiedy kapitaliści pokłócą się między sobą”.

Sowieckie archiwa już dawno zostały gruntownie wyczyszczone. To co zostało, jest praktycznie niedostępne dla historyków. Przypadek sprawił, że miałem szczęście przez krótki czas pracować w archiwach Ministerstwa Obrony ZSSR. Ale w tej książce świadomie postanowiłem korzystać z tych dokumentów w stopniu bardzo ograniczonym. Oficjalne publikacje zawierają wystarczająco dużo materiałów obciążających, by posadzić sowieckich przywódców komunistycznych na ławie oskarżonych u boku nazistów. Moi główni świadkowie, to Marks, Engels, Lenin, Trocki, Stalin, wszyscy sowieccy marszałkowie czasu wojny i wielu pierwszoplanowych generałów. W tej książce komunistyczni przywódcy opowiadają o tym, jak przyczynili się do rozpętania wojny Jak szykowali się do uderzenia na Rzeszę, jak planowali zawładnąć wyniszczoną przez Hitlera Europą. Wyjątkowość moich źródeł polega na tym, że zbrodniarze sami mówią o swoich czynach. Hitler dokonał w Polsce straszliwych zbrodni, które nigdy nie zostaną zapomniane. Jednak Stalin, Armia Czerwona i NKWD ponoszą winę nie mniejszą niż Hitler, Wehrmacht i Gestapo. O tym właśnie traktuje książka, którą oddaję wam do rąk. Szczerze mówiąc, czynię to z ogromną tremą: polski czytelnik jest moim najwyższym sędzią. Tak się stało, że właśnie w Polsce moje książki uzyskują największe nakłady, to w Polsce powstaje film na podstawie „Akwarium”[1], polscy dziennikarze jako pierwsi odszukali mnie przed laty w Londynie, przeprowadzili pierwsze wywiady i nakręcili reportaż. Polska wersja „Lodołamacza”, to jak dotąd jedyne wydanie tej książki w krajach dawnego bloku komunistycznego. Nie opublikowano jej również po rosyjsku — ani w Rosji, ani na emigracji[2]. Na Zachodzie najczęściej ukazywała się w okrojonej postaci. Polski czytelnik otrzyma pełną wersję — i sam oceni, ile jest warta. Pragnę podziękować wszystkim, którzy mi pomagali w trudnych chwilach, którzy tłumaczyli, wydawali, kolportowali i czytali moje książki, nieraz narażając się na szykany. Jestem waszym dozgonnym dłużnikiem. Mam nadzieję, że zechcecie uznać „Lodołamacz” za drobną rekompensatę.

ROZDZIAŁ 1. DROGA KU SZCZĘŚCIU Jesteśmy partią klasy, idącej na podbój świata[3]. M. FRUNZE 1. Marks i Engels przepowiadali wojnę światową i długotrwałe konflikty międzynarodowe, które „potrwają 15, 20, 50 lat”. Taka perspektywa bynajmniej nie przerażała autorów „Manifestu komunistycznego”. Nie wzywali proletariatu, by zapobiegał wojnom. Przeciwnie, uważali, że przyszły konflikt globalny jest bardzo pożądany. Wojna jest zarodkiem rewolucji, wojna światowa jest zarodkiem rewolucji światowej. Engels tłumaczył, że jej bezpośrednim skutkiem będzie „powszechny głód i powstanie warunków dla ostatecznego zwycięstwa klasy robotniczej”. Marks i Engels nie doczekali wojny światowej, ale ich pilny uczeń — Lenin — kontynuował dzieło swych mentorów. Od samego początku I wojny światowej partia Lenina pragnęła porażki rosyjskiego rządu. Niech wróg splądruje cały kraj, niech obali rząd, zbezcześci narodowe świątynie — wiadomo, że proletariusze nie mają ojczyzny. W zniszczonej i pokonanej Rosji łatwiej będzie „przekształcić wojnę imperialistyczną w wojnę domową”. Lenin był przekonany, że również w innych krajach znajdą się prawdziwi marksiści, gotowi wznieść się ponad „wąsko pojmowane narodowe interesy” i wystąpić przeciw swoim rządom w imię przekształcenia konfliktu w światową wojnę domową. Ale Lenin zawiódł się w swoich przewidywaniach. Od jesieni 1914 Lenin — nie porzucając idei planetarnej rewolucji — przyjmuje program minimum: jeżeli I wojna światowa nie wznieci rewolucji na całym świecie, to może choć w jednym kraju! W którymkolwiek. „Możliwe jest zwycięstwo socjalizmu [...] w jednym, z osobna wziętym, kraju kapitalistycznym. Zwycięski proletariat tego kraju [...] przeciwstawiłby się pozostałemu światu [...] w razie konieczności nawet siłą zbrojną.”[4] Głosząc swój program minimum Lenin nie zapomina o perspektywie długofalowej: o światowej rewolucji. Pytanie brzmi: jakie czynniki mogą odegrać rolę zapalnika? W 1916 roku udziela jednoznacznej odpowiedzi: nastąpi ona w wyniku drugiej wojny imperialistycznej.[5] Być może jestem w błędzie, ale choć przeczytałem wiele rzeczy, które wyszły spod pióra Hitlera, nigdzie nie znalazłem potwierdzenia, by Adolf Schicklgruber w 1916 roku śnił o wojnie światowej. Lenin — tak. Co więcej, Lenin już wtedy teoretycznie uzasadniał konieczność takiej wojny dla zbudowania socjalizmu na całym świecie. Wypadki rozwijają się w błyskawicznym tempie. Rok później wybucha rewolucja w Rosji. Lenin powraca do kraju. Na czele niewielkiej, lecz zorganizowanej na wojskową modłę partii udaje mu się, korzystając z ogólnego zamieszania, dokonać zamachu stanu i przejąć władzę. Jego pierwsze kroki są proste, ale zręczne. W momencie formowania komunistycznego rządu Lenin ogłasza Dekret o pokoju, odnosząc znakomity skutek propagandowy. Miliony dezerterów uciekają z frontu do swoich chat, przekształcając wojnę imperialistyczną w wojnę domową. Odegrali rolę „lodołamacza”, który roztrzaskał Rosję. Kraj stopniowo pogrążał się w chaosie, a komuniści konsolidowali władzę, krok po kroku rozszerzając swoje wpływy na cały kraj.

Również w polityce zagranicznej Lenin wykazał się nie mniejszą zręcznością. W marcu 1918 zawarł w Brześciu Litewskim traktat pokojowy z Niemcami i ich sojusznikami. Strategiczna sytuacja Niemiec była w tym momencie beznadziejna. Właśnie dlatego Lenin nalegał na zawarcie traktatu, który pozwolił mu skierować wszystkie siły na utrwalanie komunistycznej dyktatury w kraju. Równocześnie Niemcy mogły ze zdwojoną energią kontynuować wojnę z zachodnimi państwami, wojnę, która wyniszczyła i osłabiła wszystkich uczestników konfliktu. Zawierając separatystyczny pokój z Niemcami, Lenin zdradził sojuszników carskiej Rosji. Zdradził również samą Rosję. Na początku 1918 roku zwycięstwo Francji, Wielkiej Brytanii, Rosji, Stanów Zjednoczonych i ich aliantów było tylko kwestią czasu. Rosja, która poniosła w tej wojnie milionowe ofiary, miała zapewnione miejsce w obozie zwycięzców. Ale Lenin nie chciał takiego zwycięstwa. Przywódca bolszewików sam przyznawał, że pokój brzeski był tylko krokiem ku światowej rewolucji, że władza radziecka „postawiła światową dyktaturę proletariatu i światową rewolucję ponad wszelkie, choćby najcięższe, ofiary narodowe”.[6] W ten sposób komuniści oddali bez walki bliskim porażki Niemcom milion kilometrów kwadratowych najbardziej żyznych terenów i najbogatsze uprzemysłowione regiony kraju, nie licząc kontrybucji w złocie. W jakim celu? Odpowiedź jest prosta: zawarty traktat faktycznie zdemobilizował miliony żołnierzy, i te masy ludzkie, przez nikogo nie kierowane, ruszyły do swych domów, niszcząc na swej drodze podstawy rosyjskiej państwowości i młodej demokracji. Pokój brzeski dał początek wojnie domowej znacznie bardziej okrutnej i krwawej, niż I wojna światowa. Pokój brzeski godził nie tylko w narodowe interesy Rosji, godził również w Niemcy. W pewnym sensie był pierwowzorem paktu Ribbentrop–Mołotow. Rachuby Lenina w 1918 roku były identyczne jak te, którymi kierował się Stalin w roku 1939: pozwolić Niemcom na dalsze prowadzenie wojny na Zachodzie, doprowadzić do wyniszczenia jej uczestników — a wtedy... W chwili gdy w Brześciu podpisywany jest pokój z Niemcami, w Piotrogrodzie trwają gorączkowe przygotowania do obalenia berlińskiego rządu. W 500–tysięcznym nakładzie drukuje się „Die Fackel” — komunistyczną gazetę w języku niemieckim. Jeszcze przed podpisaniem traktatu, w styczniu 1918 roku, również w Piotrogrodzie powstaje niemiecka komunistyczna grupa inicjatywna „Spartacus”. Wreszcie z rozkazu Lenina właśnie w komunistycznej Rosji, a nie w Niemczech, ukazują się pisma „Die Weltrewolution” i „Die Rote Fahne”. 2. Rachuby Lenina okazały się trafne: niemieckie imperium nie wytrzymało długotrwałej wojny na wyczerpanie, która zakończyła się upadkiem Hohenzollernów i rewolucją. Lenin niezwłocznie anuluje podpisany traktat. W wyniszczonej Europie, na ruinach cesarstw powstają kolejne państwa komunistyczne wzorowane na bolszewickim reżimie. Lenin ma powody do zadowolenia: „Jesteśmy w przededniu rewolucji światowej!”. W tym samym czasie odrzuca swój program minimum, nie mówi już o konieczności II wojny światowej. Wierzy, że pierwsza wystarczy, że przyniesie oczekiwaną rewolucję światową. Powołuje Komintern[7], który określa się jako wszechświatowa partia komunistyczna i stawia sobie za cel utworzenie Radzieckiej Socjalistycznej Republiki Światowej. Ale światowa rewolucja nie wybuchła. Reżimy komunistyczne w Bawarii, Bremie, Słowacji i na Węgrzech nie utrzymały się. Zachodnie partie rewolucyjne wykazały słabość i brak zdecydowania w walce o władzę. Lenin mógł im udzielić jedynie moralnego wsparcia: wszystkie siły bolszewików

rzucono na wewnętrzne fronty, do walki z narodami Rosji, które nie chciały komunizmu. Dopiero w 1920 roku Lenin uznał, że jego pozycja w państwie jest na tyle mocna, iż może sobie pozwolić na ofensywę w Europie w celu podsycenia rewolucyjnego płomienia. Sprzyjająca sytuacja w Niemczech została już zaprzepaszczona, niemniej Republika Weimarska nadal stanowiła dogodny poligon dla walki klas. Rozbrojony i poniżony kraj był pogrążony w dramatycznym kryzysie ekonomicznym. W marcu 1920 roku sytuację dodatkowo pogorszył strajk powszechny. Była to istna beczka prochu, i dość było jednej iskry... Oficjalny marsz Armii Czerwonej („Marsz Budionnego” z 1919 roku) zawierał słowa refrenu: „Zdobędziemy Warszawę! Na Berlin!”. Nikołaj Bucharin, teoretyk partii bolszewickiej, nie wahał się ogłosić na łamach „Prawdy” hasła bardziej zdecydowanego: „Pod mury Paryża i Londynu!”. Ale Rosja Radziecka nie miała wspólnej granicy z Niemcami. Aby wzniecić pożar rewolucji trzeba było wpierw pokonać Polskę — buforowe państwo, wolne i niezawisłe. Właśnie Polska zagrodziła drogę czerwonym legionom. Całe przedsięwzięcie zakończyło się klęską: radzieckie wojska pod wodzą Tuchaczewskiego zostały rozbite pod Warszawą i salwowały się ucieczką. W krytycznym momencie starcia Tuchaczewski, szczególnie niekompetentny, nie dysponował już żadnymi odwodami, co przeważyło szalę na korzyść Piłsudskiego. Klęska nie była przypadkowa: pół roku przed rozpoczęciem radzieckiego „marszu wyzwoleńczego” na Warszawę i Berlin, właśnie Tuchaczewski wygłaszał teorie na temat nieprzydatności rezerw strategicznych podczas wojny. Prawa strategii są proste, lecz nieubłagane. Podstawową zasadą strategii jest koncentracja. Chodzi o to, by zgromadzić przytłaczające siły, które we właściwym momencie uderzą w najsłabszy punkt przeciwnika. Aby taka koncentracja sił była możliwa, niezbędne są rezerwy. Tuchaczewski nie pojmował tej prostej prawdy — i zapłacił porażką. Zaś co do rewolucji w Niemczech, to wszystkie plany trzeba było odłożyć do 1923 roku. Rozbicie wojsk Tuchaczewskiego miało dla bolszewików fatalne następstwa. Rosja, którą, zdawałoby się, utopili już we krwi i podporządkowali sobie bez reszty, nagle poderwała się w rozpaczliwej próbie zrzucenia komunistycznego jarzma. Zastrajkował robotniczy Piotrogród, kolebka rewolucji. Robotnicy domagają się chleba i obiecanej wolności. W chwili, gdy bolszewicy podejmują próby zdławienia rewolty, na stronę robotników przechodzi eskadra Floty Bałtyckiej. Marynarze Kronsztadu, którzy trzy lata wcześniej podarowali Leninowi i Trockiemu władzę, obecnie żądają usunięcia komunistów. Przez cały kraj przetacza się fala chłopskich rebelii. W lasach pod Tambowem chłopi tworzą potężną armię antykomunistyczną, dobrze zorganizowaną, lecz słabo uzbrojoną. Tuchaczewski otrzymuje rozkaz opanowania sytuacji. Rosyjską krwią marszałek zmywa z siebie haniebną porażkę w Polsce. Okrucieństwo akcji pacyfikacyjnej w Kronsztadzie przeszło do historii, zaś eksterminacja chłopstwa w guberni tambowskiej należy do najpotworniejszych kart w dziejach ludzkości. [8] W celu stłumienia tej chłopskiej rewolty nie zawahano się zastosować najbardziej drastycznych środków. Dokładna liczba ofiar nie jest znana, ale bez ryzyka błędu można mówić o setkach tysięcy zabitych. W akcji pacyfikacyjnej brali udział niemal wszyscy późniejsi marszałkowie i generałowie radzieccy: świadczą o tym ich życiorysy. Pod wpływem wypadków w Kronsztadzie i Tambowie Lenin chwilowo porzucił ideę światowej rewolucji i zredukował stan armii z 5 milionów do 500 tysięcy. 3. W 1921 roku Lenin wprowadza NEP — Nową Politykę Ekonomiczną. Nie było w tej polityce

żadnego nowatorstwa — po prostu stary, dobry kapitalizm. Wobec groźby klęski głodowej komuniści zgodzili się na daleko idące ustępstwa, zaakceptowali nawet elementy wolnego rynku — byle tylko utrzymać się przy władzy. Uważa się, że to właśnie powstania w Kronsztadzie i Tambowie skłoniły Lenina do wprowadzenia NEP–u i pewnego osłabienia presji ideologicznej, wywieranej na społeczeństwo. Wydaje mi się, że przyczyn tej decyzji powinniśmy szukać głębiej. W 1921 roku stało się jasne, że wojna światowa nie spowodowała światowej rewolucji. Należało więc, za radą Trockiego, przejść do rewolucji permanentnej, uderzając w najsłabsze ogniwa wolnego świata — i przygotowując równocześnie II wojnę światową, która miałaby wreszcie przynieść ostateczne „wyzwolenie”. W grudniu 1920 roku, na krótko przed wprowadzeniem NEP–u, Lenin oznajmia bez ogródek: „Nowa wojna, taka sama jak I wojna światowa, jest nieunikniona”. Stwierdza też: „Wyszliśmy z jednego etapu wojen, musimy szykować się do następnego”. Oto dlaczego wprowadzono NEP. Pokój jest tylko pauzą przed kolejną wojną: tak twierdzi Lenin, tak twierdzi Stalin, tak twierdzi „Prawda”. NEP jest chwilą wytchnienia przed nadciągającymi wojnami. Komuniści muszą zaprowadzić w kraju porządek, skonsolidować władzę, rozkręcić potężny przemysł zbrojeniowy, wreszcie przygotować społeczeństwo do przyszłych batalii i „kampanii wyzwoleńczych”. Oto ich główna troska. Wprowadzenie elementów wolnego rynku nie oznaczało bynajmniej zaniechania przygotowań do światowej rewolucji, której detonatorem miała się stać II wojna światowa. W 1922 roku utworzono Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Miał to być decydujący krok na drodze ku Radzieckiej Socjalistycznej Republice Światowej. Początkowo ZSRR tworzyły zaledwie cztery republiki. Deklaracja o powstaniu państwa zakładała stopniowe zwiększanie ich liczby, aż Związek obejmie całą planetę. Było to, de facto, otwarte i jednoznaczne wypowiedzenie wojny całej reszcie świata.

ROZDZIAŁ 2. GŁÓWNY WRÓG Jeśli rewolucyjna burza w Europie ma się rozpocząć z jakiejkolwiek strony, to właśnie od strony Niemiec [...] zwycięstwo rewolucji w Niemczech — to zapewnienie zwycięstwa rewolucji międzynarodowej.[9] J. STALIN 1. W 1923 roku Niemcy ponownie znalazły się na progu rewolucji. Osłabiony chorobą Lenin nie uczestniczy już w kierowaniu państwem ani Kominternem. Stalin niemal całkowicie przejął ster rządów, choć na razie ani kraj, ani świat ani jego partyjni rywale tego nie dostrzegli. Oto jak sam Stalin opisuje swoją rolę w przygotowaniach do rewolucji niemieckiej 1923 roku: „Komisja niemiecka Kominternu, w skład której wchodzili Zinowjew, Bucharin, Stalin, Trocki, Radek i kilku towarzyszy niemieckich, powzięła szereg konkretnych uchwał w sprawie bezpośredniej pomocy dla towarzyszy niemieckich w akcji zmierzającej do zdobycia władzy”.[10] Borys Bażanow, osobisty sekretarz Stalina, po swej ucieczce na Zachód szczegółowo opisał te przygotowania. Z jego słów wynika, że środki przeznaczone na niemiecką rewolucję były kolosalne: Politbiuro postanowiło, że nie będą w żadnym stopniu ograniczane. W Związku Radzieckim zmobilizowano wszystkich komunistów pochodzenia niemieckiego lub znających język niemiecki, by po specjalnym szkoleniu przerzucić ich do Niemiec. Na miejscu ich konspiracyjną działalnością kierowali radzieccy wysłannicy wysokiej rangi, jak ludowy komisarz ds. pracy W. Szmidt, wiceprzewodniczący GPU[11] I. Unszlicht (przyszły szef wywiadu wojskowego), a także członkowie KC WKP(b) Radek i Piatakow. Radziecki ambasador w Berlinie N. Krestinski rozwinął burzliwą działalność i rozbudował potężną sieć agenturalną. Poselstwo ZSRR przeistoczyło się zorganizowane centrum rewolucji. Za jego pośrednictwem płynęły z Moskwy dyrektywy i strumień pieniędzy na wywrotową propagandę, zakup broni i amunicji. „Unszlicht miał organizować zbrojne oddziały powstańcze (rekrutację, uzbrojenie), które dokonałyby przewrotu, oraz niemiecką CzK,[12] która po przewrocie wytrzebiłaby burżuazję i innych przeciwników rewolucji”.[13] Radzieckie Biuro Polityczne opracowało i zatwierdziło szczegółowy plan przewrotu, którego datę wyznaczono na 9 listopada 1923 roku. Ale oczekiwana rewolucja nie nastąpiła. Powodów było wiele. Przede wszystkim niemiecka partia komunistyczna nie miała wystarczającego oparcia w społeczeństwie, którego znaczna część opowiedziała się po stronie bardziej umiarkowanej socjaldemokracji. Poza tym partia rozdzieliła się na dwie frakcje, których przywódcy (w odróżnieniu od Lenina i Trockiego w 1917 roku) nie wykazali w krytycznej chwili dość stanowczości. Drugi powód był ten sam, co w 1920 roku: Niemcy i ZSRR nie miały wspólnej granicy. Armia Czerwona nie mogła pośpieszyć z pomocą niemieckim komunistom i ich niezdecydowanym liderom. Trzeci powód był bez wątpienia najważniejszy: umierający Lenin od dawna już nie przewodził Związkowi Radzieckiemu ani światowej rewolucji. Potencjalnych następców był legion: Trocki, Zinowjew, Kamieniew, Ryków, Bucharin. U ich boku skromny Stalin wydawał się pozostawać w cieniu i nikt nie upatrywał w nim możliwego pretendenta do władzy, choć już wówczas, cytując słowa Lenina,

„skupił w swych rękach nieograniczoną władzę”. Niemiecka rewolucja 1923 roku była sterowana przez Kreml, gdzie w tym czasie toczyła się zażarta walka. Żaden z pretendentów nie chciał widzieć swego rywala w roli przywódcy niemieckiej, a więc europejskiej rewolucji. Trwała ciągła przepychanka, padały sprzeczne dyrektywy — co w żaden sposób nie mogło przybliżyć upragnionego zwycięstwa. Mądrala Stalin nie pchał się do steru; całą energię poświęcił ostatecznej konsolidacji swej władzy, odkładając na później wszystkie pozostałe problemy, ze światową rewolucją włącznie. W następnych latach Stalin pozbędzie się kolejno wszystkich rywali, spuszczając jednego za drugim po stromych stopniach władzy, które kończyły się w kazamatach Łubianki. Stanąwszy na czele partii i państwa, Stalin usunie wszystkie przeszkody, które uniemożliwiły niemiecką rewolucję: zaprowadzi porządek w niemieckiej partii komunistycznej, zmuszając ją do ślepego posłuszeństwa Moskwie; ustanowi wspólne granice z Niemcami; wreszcie pozwoli nazistom zniszczyć niemiecką socjaldemokrację. Według Marksa i Lenina wojna miała przyśpieszyć i ułatwić procesy rewolucyjne. Wojna wyostrza sprzeczności, niszczy gospodarkę, zbliża narody i państwa do fatalnej granicy, po przekroczeniu której załamują się wszelkie konwencje kierujące normalnym życiem. Nic więc dziwnego, że w kwestii wojny i pokoju Stalin zajął pryncypialne stanowisko: należy bez pardonu zwalczać socjaldemokratów i pacyfistów, którzy odciągają proletariat od rewolucji i wojny. 7 listopada 1927 Stalin rzucił hasło: „Nie podobna skończyć z kapitalizmem, nie skończywszy z socjaldemokratyzmem w ruchu robotniczym”.[14] W następnym roku Stalin oświadczył, że wojna z socjaldemokracją jest głównym zadaniem komunistów: „Po pierwsze, nieustanna walka z socjaldemokratyzmem we wszystkich dziedzinach [...] włączając tu również demaskowanie burżuazyjnego pacyfizmu”.[15] Stosunek Stalina do każdego, kto pragnął odwetu i wojny, na przykład do niemieckich faszystów, był równie prosty i logiczny: należy ich popierać, bowiem dążą do zniszczenia socjaldemokratów i pacyfistów. W 1927 roku Stalin przewiduje dojście faszystów do władzy i uznaje to za pożądane: „Właśnie to, że rządy kapitalistyczne faszyzują się, właśnie ten fakt prowadzi do zaostrzenia się sytuacji wewnętrznej w krajach kapitalistycznych oraz do rewolucyjnych wystąpień robotników”.[16] Siedem lat później Stalin podkreśla, że „kryzys rewolucyjny będzie narastał tym szybciej, im bardziej staczać się będzie na manowce burżuazja w swoich kombinacjach wojennych, im częściej uciekać się będzie do terrorystycznych metod walki”.[17] I Stalin udziela faszystom swojego poparcia. Jego wierni poplecznicy, na przykład członek Politbiura niemieckiej kompartii Hermann Remmele, otwarcie popierają nazistów walczących o władzę. Stalin odegrał ogromną rolę w przejęciu przez niemieckich faszystów steru rządów. Na ten temat ukaże się osobna książka. Teraz przytoczę tylko słowa Lwa Trockiego, wypowiedziane w 1936 roku: „Bez Stalina nie byłoby Hitlera, nie byłoby Gestapo!”.[18] Przenikliwości Trockiego i głębokiej znajomości tematu dowodzi jeszcze jedna jego uwaga z listopada 1938 roku: „Stalin ostatecznie rozwiązał ręce zarówno Hitlerowi jak jego przeciwnikom i popchnął Europę ku wojnie”.[19] Te słowa zostały wypowiedziane w czasie gdy Chamberlain uważał, że wojny nie będzie, Mussolini kreował się na gołąbka pokoju, a Hitler jeszcze nie wydał dyrektywy o napaści na Polskę ani na Francję. Cała Europa odetchnęła z ulgą, wierząc, że wojny nie będzie. Tymczasem Trocki już wtedy wiedział, że konflikt zbliża się nieuchronnie i kto ponosi za to odpowiedzialność. W czerwcu roku 1939 toczyły się intensywne rokowania z udziałem Francji, Wielkiej Brytanii i ZSRR w sprawie zawarcia trójstronnego układu na wypadek agresji. Nikt nie przewidywał możliwości ewentualnych niespodzianek czy komplikacji. Tymczasem 21 czerwca Trocki napisał: „ZSRR całą swoją potęgą zbliży się do granicy Niemiec w momencie, gdy III Rzesza będzie uwikłana w walkę o nowy

podział świata”.[20] I tak się też stało: Niemcy walczyły we Francji, a Stalin „całą swoją potęgą” okupował kolejnych zachodnich sąsiadów ZSRR, prąc ku niemieckim granicom. W tym samym dniu 21 czerwca 1939 roku Trocki dał jeszcze jeden dowód swej niezwykłej przenikliwości. Zapowiedział, że jesienią 1939 roku Polska będzie okupowana przez Niemcy, a jesienią 1941 roku Hitler zaatakuje Związek Radziecki.[21] Trocki pomylił się tu zaledwie o kilka miesięcy. Stalin również, ale o tym później. Po pięćdziesięciu z górą latach ze zdumieniem czytamy te profetyczne zapiski. Skąd mógł to wszystko wiedzieć? Odpowiedzią jest jego biografia. Lew Trocki — współautor komunistycznego przewrotu, twórca Armii Czerwonej, przedstawiciel ZSRR na rokowaniach w Brześciu Litewskim, pierwszy szef radzieckiej dyplomacji i głównodowodzący radzieckich sił zbrojnych — był, wraz z Leninem, uznanym liderem Związku Radzieckiego i przywódcą światowej rewolucji. Kto jak kto, ale Trocki dobrze wiedział czym są komunizm, Armia Czerwona i sam towarzysz Stalin. Jak sam mówił, wszystkie swoje wnioski opierał na powszechnie dostępnych radzieckich publikacjach, w szczególności na wypowiedziach sekretarza generalnego Kominternu Georgi Dymitrowa. Trocki pierwszy przejrzał grę Stalina. Nie da się tego powiedzieć o przywódcach zachodnich demokracji, ani o Hitlerze, przynajmniej na początku. Była to gra nieskomplikowana. Trocki sam padł jej ofiarą i zrozumiał jej reguły. Stalin odsunął Trockiego od władzy korzystając z pomocy Kamieniewa i Zinowjewa, potem w sojuszu z Bucharinem odsunął obu wspólników, by jakiś czas później zlikwidować samego Bucharina. Na jego polecenie Henryk Jagoda unieszkodliwił czekistów Dzierżyńskiego, następnie Jeżow „zneutralizował” Jagodę i jego ludzi, a Beria z kolei usunął Jeżowa — i tak dalej. Trocki dostrzegł, że na scenie międzynarodowej Stalin stosuje tę samą taktykę: traktuje niemiecki faszyzm czysto instrumentalnie, jak zapalnik wojny, jak lodołamacz, który utoruje mu drogę do rewolucji. To Hitler wykona całą czarną robotę. Niech więc Europa wali się i pęka pod uderzeniami lodołamacza! W 1927 roku Stalin oznajmia, że druga wojna imperialistyczna jest nieunikniona i równie nieunikniony jest udział w tej wojnie Związku Radzieckiego. Ale przebiegły Stalin nie chce sam wszczynać wojny ani zbyt szybko się w nią zaangażować: „Wystąpimy, ale wystąpimy jako ostatni, żeby rzucić decydujący ciężar na szalę, ciężar, który mógłby przeważyć”.[22] Stalin potrzebuje w Europie kryzysów, wojen, zniszczeń i głodu. To wszystko może dać mu Hitler. Im większych zbrodni dopuszczą się naziści, tym łatwiej będzie Stalinowi pchnąć na kontynent „wyzwoleńczą” Armię Czerwoną. Trocki zrozumiał to wszystko jeszcze przed rozpoczęciem wojny, nawet przed dojściem Hitlera do władzy. W 1932 roku tłumaczył stosunek Stalina do narodowych socjalistów: „Niech tylko obejmą władzę, niech się skompromitują, a wtedy...”. Począwszy od 1927 roku Stalin ze wszystkich sił wspiera rwących się do władzy nazistów (choć publicznie stara się tego nie okazywać). Kiedy obejmą już steiy rządów — usilnie popycha ich ku wojnie. Po rozpoczęciu działań wojennych poleca komunistom krajów demokratycznych, by chwilowo przeszli na pozycje pacyfistyczne, demoralizowali zachodnie armie, żądając zaprzestania „imperialistycznej wojny” i sabotowali militarne wysiłki własnych rządów. Ale wypuszczając hitlerowski „lodołamacz” na demokratyczną Europę Stalin zawczasu wydał nań wyrok śmierci. Pięć lat przed dojściem NSDAP do władzy w Niemczech planował ich zagładę: „Rozbić faszyzm, obalić kapitalizm, ustanowić Władzę Sowietów, wyzwolić kolonie z niewoli”.[23]

ROZDZIAŁ 3. PO CO KOMUNISTOM POTRZEBNA JEST BROŃ? Ludzie giną za metal... GOUNOUD, „FAUST” 1. W 1933 roku niemiecki pułkownik Heinz Guderian odwiedził radziecką fabrykę parowozów w Charkowie. Tam mógł się przekonać na własne oczy, że fabryka produkuje również czołgi — 22 dziennie. Aby właściwie ocenić uboczną produkcję jednej radzieckiej fabryki w warunkach pokoju, trzeba pamiętać, że Niemcy w tym czasie w ogóle nie produkowały czołgów. W momencie rozpoczęcia wojny w 1939 roku Hitler miał do dyspozycji 3.195 czołgów — czyli sześciomiesięczną produkcję uboczną charkowskiego przedsiębiorstwa. Aby uzmysłowić sobie, co oznacza produkcja 22 czołgów dziennie, trzeba pamiętać, że w 1940 roku, już po wybuchu wojny w Europie, Stany Zjednoczone miały w swoim arsenale zaledwie 400 czołgów. Obejrzane przez Guderiana czołgi były dziełem geniusza amerykańskiej myśli technicznej o nazwisku J. W. Christie. Nikt nie docenił go należycie. Nikt, prócz radzieckich konstruktorów. Zakupiono amerykański prototyp czołgu, a następnie na fałszywych papierach przetransportowano do ZSRR jako traktor. W Związku Radzieckim niezwłocznie uruchomiono produkcję tego „traktora”, który opuszczał taśmy jako pojazd BT — Bystrochodnyj Tank — czołg szybki. Pierwsze wozy BT osiągały prędkość 100 km/godz., którą nawet dziś każdy czołgista uzna za zawrotną.[24] Techniczne rozwiązania kadłuba były proste i racjonalne. Pod względem ukształtowania opancerzenia, czołg lekki BT przewyższał wszystkie ówczesne konstrukcje, w tym sprzęt armii amerykańskiej. Słynny T–34, najlepszy czołg II wojny światowej, wywodził się w prostej linii od BT. Kształt jego kadłuba był rozwinięciem idei utalentowanego amerykańskiego konstruktora. Pomysł zastosowania pochylonych płyt pancerza czołowego dla wzmocnienia osłony czołgu przejęto niebawem w niemieckich Pantherach, a potem we wszystkich czołgach świata. Mimo wszystkich ogromnych walorów, BT miał jednak pewien niezaprzeczalny feler: był nie do użycia na terytorium ZSRR. 2. BT był czołgiem agresywnym. Główną zaletą była jego prędkość. Czołg BT przypominał do złudzenia małego, rączego wojownika mongolskiej konnicy. Czyngis–chan najczęściej porażał wroga niespodziewanym uderzeniem swoich zmasowanych oddziałów. Niszczył przeciwnika nie siłą oręża, lecz błyskawicznymi i głębokimi manewrami wojsk. Dlatego nie potrzebował ciężkiej i nieruchawej jazdy, lecz lekkich, zwinnych hord, mogących pokonywać wielkie przestrzenie, forsować rzeki z marszu i wdzierać się głęboko na tyły wroga. Taką właśnie charakterystykę miał czołg lekki BT, którego do 1 września 1939 roku wyprodukowano więcej, niż wszystkich innych czołgów na całym świecie razem. Jego mobilność, prędkość i znaczny

zasięg uzyskano dzięki racjonalnemu, lekkiemu i cienkiemu opancerzeniu. Czołgów BT można było użyć tylko w wojnie agresywnej, wyłącznie na tyłach wroga, w jednej z tych niespodziewanych operacji ofensywnych, kiedy pancerne zagony przerywają linię frontu, i, omijając punkty oporu, zmierzają prosto przed siebie, w głąb terytorium wroga, do jego miast, mostów, fabryk, lotnisk, portów, magazynów, ośrodków łączności i dowodzenia. Niezwykłe agresywne zalety czołgów BT osiągnięto również dzięki zastosowaniu jedynego w swoim rodzaju układu jezdnego. Po polnych drogach BT poruszał się na gąsienicach, ale na szosie zrzucał gąsienice i stawał się pojazdem kołowym. Jednak, jak wiadomo, duża prędkość pojazdu jest zaprzeczeniem jego zdolności terenowych: albo wybieramy szybki samochód, mogący poruszać się tylko po dobrych drogach, albo dużo wolniejszy traktor, który pokona każdą przeszkodę. Radzieccy marszałkowie zdecydowali się na samochód: czołgi BT były całkowicie bezradne na terenie ZSRR. Kiedy Hitler rozpoczął operację „Barbarossa”, niemal wszystkie BT porzucono na pastwę wroga. Na radzieckich bezdrożach nie radziły sobie nawet na gąsienicach. Co się tyczy kół, to w warunkach bojowych nie użyto ich bodaj ani razu. A więc w praktyce nie wykorzystano potencjalnych możliwości tych wspaniałych wozów bojowych, co zresztą nie powinno nikogo dziwić. Radzieckie czołgi kołowo– gąsienicowe zbudowano w jednym tylko celu: by ich użyć na obcych terytoriach, tam, gdzie dobrych szos było pod dostatkiem. Spójrzmy więc na państwa sąsiadujące z ZSRR. Można z góry wykluczyć Turcję, Iran, Afganistan, Chiny, Mongolię, Mandżurię i Koreę: w tych krajach trudno o odpowiednie drogi. Tylko marszałek Żuków zdołał użyć czołgów BT na płaskich terenach Mongolii, lecz wyłącznie na gąsienicach, przy czym był bardzo niezadowolony: na bezdrożach gąsienice często spadały, koła zaś, nawet na polnych drogach, grzęzły w podłożu i pojazdy buksowały w miejscu. Czołgów BT można było skutecznie używać tylko w Europie Zachodniej. Poruszając się na kołach mogłyby w pełni wykazać swe zalety w Niemczech, Belgii i we Francji. Na pytanie „Co jest ważniejsze w BT — koła czy gąsienice?”, ówczesne podręczniki udzielały jednoznacznej odpowiedzi: koła. To one zapewniają czołgom ich prędkość. Gąsienice miały jedynie umożliwić dotarcie do obcego terytorium, na przykład przedarcie się przez Polskę, do niemieckich autostrad. Uchodziły za sprzęt jednorazowego użytku, porzucany, gdy staje się zbędny, jak spadochron po skoku na tyły wroga. Zresztą radzieckie dywizje i korpusy wyposażone w czołgi BT nie miały odpowiednich pojazdów dla zbierania i transportowania porzuconych gąsienic. W myśl opracowanych planów strategicznych, BT miały kontynuować kampanię na doskonałych zachodnich autostradach. Warto również odnotować, że Związek Radziecki był w tym czasie jedynym państwem masowo produkującym czołgi–amfibie. W wojnie obronnej jest to sprzęt bezużyteczny. Zresztą na początku hitlerowskiej agresji również zostały porzucone, a produkcji zaniechano, podobnie jak czołgów BT. W 1938 roku w Związku Radzieckim rozpoczęto intensywne prace, zmierzające do opracowania nowego typu czołgu kołowo–gąsienicowego, oznaczonego niecodziennym kryptonimem A–20. Co oznaczał symbol „A”? Żaden radziecki podręcznik nie daje odpowiedzi na to pytanie. Nie jest wykluczone, że po opublikowaniu tej książki zainteresowani wynajdą jakieś wytłumaczenie. Spędziłem sporo czasu, starając się rozwiązać tę zagadkę. Prawdopodobną odpowiedź znalazłem w Fabryce nr 138 — w tej samej, którą w 1933 roku zwiedzał Heinz Guderian. Najstarsi zatrudnieni tam robotnicy utrzymują, że pierwotnie „A” oznaczało „autostradowy”. To wytłumaczenie wydaje mi się przekonujące. Czołg A–20 był pochodną czołgu–BT, którego główna cecha — bystrochodnyj, szybki — znalazła wyraz w inicjałach. Dlaczego ta reguła nie miałaby się powtórzyć w wypadku A–20? Jego głównym zadaniem było dotarcie do autostrad, by tam przemienić się w króla prędkości. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Związek Radziecki nadal nie dysponował

choćby kilometrem drogi, którą na Zachodzie przyjęto nazywać „autostradą”. W 1938 roku ani jedno państwo graniczące z ZSRR nie miało takiej infrastruktury. Ale rok później pakt Ribbentrop–Mołotow dzieląc Polskę wprowadził wspólną granicę Związku Radzieckiego z państwem, posiadającym rozbudowaną sieć autostrad: z Niemcami. Historycy tłumaczą, że w czerwcu 1941 roku radzieckie czołgi nie były gotowe do wojny. To nieprawda. Nie były gotowe do wojny obronnej na terytorium ZSRR. Budowano je w innym celu: miały prowadzić innego rodzaju wojnę na innych terytoriach. 3. Liczbie i jakości radzieckich czołgów odpowiadała liczba i jakość radzieckich samolotów bojowych. Komunistyczni historycy utrzymują, że choć liczba ich była pokaźna, były to marne, przestarzałe typy. Proponują więc, by wziąć pod uwagę tylko najnowocześniejsze konstrukcje, jak MiG–3. Jak–1, Pe–2, Ił–2 — pomijając starocie wyprodukowane wiele lat przed wojną. Innego zdania o tych „rupieciach” jest Alfred Price, oficer Royal Air Force, który miał okazję pilotować ponad czterdzieści rozmaitych typów samolotów i spędził za sterami łącznie ponad 4.000 godzin: „Pośród wszystkich myśliwców świata produkowanych seryjnie przed wrześniem 1939 roku, najlepsze uzbrojenie miał I–16, dzieło rosyjskiego konstruktora Polikarpowa. [...] Siłą ognia przewyższał dwukrotnie Messerschmitta Bf–109E i prawie trzykrotnie Spitfire’a Mk I. W owym czasie 1–16 był jedynym samolotem myśliwskim, którego pilota chroniła pancerna osłona. Jeżeli ktoś sądzi, że Rosjanie przed II wojną światową byli zacofanymi kmiotkami, którzy rozwinęli się dopiero później, wykorzystując niemieckie doświadczenia, powinien sięgnąć do faktów”.[25] Dodajmy, że w sierpniu 1939 roku, po raz pierwszy w dziejach lotnictwa, radzieckie myśliwce na szeroką skalę uzbrojono w niekierowane pociski rakietowe. Równocześnie w ZSRR kończono prace nad unikalną wówczas konstrukcją samolotu z opancerzonym kadłubem — prawdziwego latającego czołgu Ił– 2, którego potężne uzbrojenie stanowiło, między innymi, osiem rakiet. Co się zatem stało? Dlaczego już w pierwszym dniu wojny radzieckie lotnictwo straciło dominację w powietrzu? Wytłumaczenie jest proste: większości radzieckich pilotów, w tym pilotów myśliwskich, nigdy nie uczono prowadzenia walk powietrznych. Ćwiczono ich jedynie w atakowaniu celów naziemnych. Radzieckie regulaminy lotnictwa myśliwskiego i bombowego (BUIA–40 i BUBA–40)[26] nastawiały pilotów na przeprowadzenie jednej, zaskakującej i zmasowanej operacji ofensywnej, w trakcie której radzieckie lotnictwo zniszczyłoby jednym uderzeniem eskadry wroga jeszcze na płytach lotnisk, nim zdążą wystartować, zapewniając sobie niepodzielne panowanie w powietrzu. W 1929 roku pismo „Wojna i rewolucja” opublikowało artykuł zatytułowany „Początkowy okres wojny”, który stwierdzał m.in.: „Korzystnie jest przejąć inicjatywę i pierwszemu napaść na wroga. Ten, kto wykaże inicjatywę i zaatakuje z powietrza lotniska i hangary przeciwnika, może potem liczyć na panowanie w powietrzu”.[27] W latach 1940–1941 wnioski te znalazły zastosowanie w wyżej wymienionych regulaminach WWS[28]. Radzieccy teoretycy mieli na myśli bardzo konkretnego przeciwnika. A. Łapczyński, główny strateg powietrznych batalii, ilustrował swoje książki szczegółowymi mapami naziemnych celów do bombardowania w pierwszej kolejności: planami węzła kolejowego w Lipsku i berlińskiego dworca na Friedrichstrasse.[29] Oto jak, jego zdaniem, należało bronić radzieckiego terytorium: „Zdecydowana ofensywa lądowa przyciąga, jak magnes, siły powietrzne nieprzyjaciela i służy za najlepszy środek obrony kraju przed lotnictwem wroga. [...] Obrona przeciwlotnicza nie powinna polegać na

manewrach z głębi kraju, lecz na manewrach w głąb terytorium przeciwnika”.[30] Oto dlaczego w 1941 roku całe radzieckie lotnictwo było skoncentrowane w pasie przygranicznym. Na przykład lotnisko polowe 123. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego WWS zlokalizowano dwa kilometry od niemieckiej granicy. W warunkach bojowych dla zaoszczędzenia paliwa samoloty startują w kierunku przeciwnika. W 123. Pułku, podobnie jak w wielu innych, miały one nabierać wysokości lecąc nad terytorium niemieckim. Przed wojną — i w jej trakcie — Związek Radziecki produkował doskonałe samoloty, zaskakujące prostotą rozwiązań konstrukcyjnych. Ich przeznaczeniem nie było strącanie maszyn wroga w walce powietrznej, lecz ich niszczenie na ziemi. Samolot szturmowy Ił–2 był tej koncepcji szczytowym osiągnięciem. Jego głównym celem były lotniska. Projektując ten samolot konstruktor S. Iljuszyn nie zaniedbał jego obrony. W pierwotnej wersji załogę stanowiło dwóch lotników: za plecami pilota siedział strzelec pokładowy, osłaniający tylną półsferę przed ewentualnym atakiem myśliwców. Stalin osobiście zatelefonował do Iljuszyna i nakazał usunąć stanowisko strzelca: nie przewidywał sytuacji, w której choć jeden myśliwiec wroga zdąży wzbić się w powietrze... Po doświadczeniach operacji „Barbarossa”, Stalin ponownie zatelefonował do Iljuszyna, polecając przywrócenie dwuosobowej załogi: w wojnie defensywnej nawet samolot szturmowy potrzebuje uzbrojenia obronnego. 4. W 1927 roku Stalin ostatecznie umacnia swoją pozycję na szczytach władzy. Odtąd może poświęcić więcej uwagi problemom całego ruchu komunistycznego i rewolucji światowej. W tym samym roku ostatecznie utwierdza się w przekonaniu, że nowa wojna światowa jest nieunikniona i podejmuje bezlitosną walkę z socjaldemokratycznym pacyfizmem, który wojnie pragnie zapobiec. Stalin udziela więc poparcia rwącym się ku władzy niemieckim faszystom. Rok 1927 oznacza też początek industrializacji ZSRR, a raczej nadindustrializacji, wyznaczanej odtąd przez kolejne plany 5–letnie. Na początku pierwszej pięciolatki RKKA[31] miała na stanie 92 czołgi, a pod jej koniec — 4.000, choć produkcja zbrojeniowa nie uzyskała jeszcze priorytetu. W trakcie pierwszego planu 5–letniego nastawiano się raczej na tworzenie przemysłowej infrastruktury, fundamentów sektora zbrojeniowego. Druga pięciolatka była kontynuacją pierwszej: wznoszono piece martenowskie, koksownie, walcownie i zgniatacze, budowano elektrownie i tlenownie, uruchamiano nowe kopalnie. Produkcja zbrojeniowa nadal nie była priorytetem, choć Stalin nie zasypiał gruszek w popiele: w ciągu dwóch pierwszych pięciolatek taśmy produkcyjne opuściło 24.708 samolotów bojowych... Dopiero trzeci plan 5–letni, który miał się zakończyć w 1942 roku, był nastawiony przede wszystkim na zbrojenia, i to w skali dotąd niespotykanej. Jego realizacja stała się możliwa dzięki kolektywizacji wsi i forsownej industrializacji — nie zmierzających bynajmniej do poprawy warunków życia ludności. W połowie lat dwudziestych były one całkiem znośne. Gdyby Stalin troszczył się o poziom życia, kontynuowałby NEP, a ludności radzieckiej oszczędzono by nędzy i masowego głodu lat trzydziestych, który nierzadko prowadził wręcz do kanibalizmu.[32] Celem kolektywizacji i industrializacji nie była poprawa życia ludności, lecz stworzenie potężnego arsenału. Po co komunistom potrzebna była broń? Dla obrony kraju? Dziwna to kalkulacja: zagłodzić miliony dla zapobieżenia ewentualnej agresji. Przypomnijmy, że naziści doszli do władzy w Niemczech w 1933 roku, kiedy głód już drugi rok dziesiątkował ludność ZSRR, przede wszystkim na Ukrainie. Gdyby Stalin,

szukając środków na czołgi autostradowe, spadochrony i nowoczesną technologię wojskową, sprzedawał Zachodowi cztery, zamiast pięciu milionów ton zboża rocznie — to miliony dzieci pozostałyby przy życiu. Na całym normalnym świecie broń ma zapewniać bezpieczeństwo mieszkańcom danego kraju. W Związku Radzieckim na odwrót: w imię rozbudowy arsenałów ofensywnych, skazano ludność na niewyobrażalne cierpienia. Industrializacja kraju odbywała się ogromnym kosztem. Stalin zapłacił za nią dramatycznym spadkiem poziomu życia ludności. Eksportowano na Zachód ogromne ilości złota, platyny, diamentów. W ciągu kilku lat roztrwoniono wielowiekowy dorobek kraju. Plądrowano cerkwie, pałace i muzea. Wyprzedawano bezcenne ikony, stare księgi, dzieła mistrzów Renesansu, kolekcje biżuterii... Równocześnie zwiększano eksport węgla, ropy naftowej, bawełny, drewna, rudy niklowej, kawioru, zboża — wszystkiego, co tylko znalazło nabywcę. Ale środków wciąż brakowało. Wówczas rozpoczęto krwawą kolektywizację wsi: chłopów siłą zapędzano do kołchozów, rekwirując ich uprawy na rzecz skarbu państwa. W komunistycznej nowomowie miało to swoją fachową nazwę: „Transfer środków z rolnictwa do przemysłu ciężkiego”. W latach 1929–1933 kolektywizacja i głód, który potem nastąpił, pochłonęły od dziesięciu do szesnastu milionów ofiar: zabitych, zamęczonych w obozach, zmarłych z głodu. Pojawiały się przypadki kanibalizmu. W tym czasie Stalin sprzedawał za granicę 5 milionów ton zboża rocznie. Okropności I wojny światowej w porównaniu ze stalinowską industrializacją wydają się pogodnym piknikiem. Konflikt lat 1914–1918 pochłonął 10 milionów ofiar w całej Europie, w tym 2.300.000 Rosjan. Stalinowska eksterminacja przybrała rozmiary nieporównanie większe: komunistyczny pokój był bardziej śmiercionośny, niż imperialistyczna wojna! A wszystko to w jednym tylko celu: by zdobyć czołgi i samoloty, przeznaczone do atakowania państw ościennych. Gdy wybuchła wojna, cały ten szturmowy arsenał okazał się bezużyteczny.

ROZDZIAŁ 4. ROZBIÓR POLSKI Dokonujemy dzieła, które w razie powodzenia poruszy z posad cały świat i wyzwoli całą klasę robotniczą.[33] J. STALIN 1. 22 czerwca 1941 Niemcy hitlerowskie niespodziewanie napadły na Związek Radziecki. Jest to fakt historyczny. Niemniej fakt ten posiada pewien zaskakujący aspekt, który po 50 latach przestał kogokolwiek dziwić: przed II wojną światową Niemcy nie miały wspólnej granicy z ZSRR. a więc nie mogły napaść na Kraj Rad, tym bardziej niespodziewanie. Oba państwa oddzielał od siebie kordon państw neutralnych. Aby wojna niemiecko–radziecka była w ogóle do pomyślenia, trzeba było spełnić jeden warunek, mianowicie zlikwidować ten bufor. Ale kto tego dokonał? I w jakim celu? 2. Był tylko jeden kraj, graniczący zarazem z Niemcami i ze Związkiem Radzieckim: Polska. Tędy właśnie biegła najkrótsza, najprostsza i najdogodniejsza droga łącząca oba mocarstwa. W razie wojny radziecko–niemieckiej potencjalny agresor musiał zatem przebić sobie korytarz przez Polskę. Kierując się prostą logiką, gdyby Moskwa lub Berlin chciały uniknąć bezpośredniego zagrożenia, użyłyby wszystkich swoich wpływów, wykorzystałyby wszystkie dostępne im środki polityczne i militarne, by nie wpuścić przeciwnika do strefy buforowej. W najgorszym razie rozpoczęłyby działania obronne na terytorium Polski, osłaniając własne granice. Tymczasem Hitler otwarcie dawał upust swym ekspansjonistycznym ambicjom, mówiąc o niezbędnej Niemcom przestrzeni życiowej na Wschodzie. Stalin publicznie nazwał go ludożercą. Jednak Niemcy nie mogły poważnie myśleć o napaści na Związek Radziecki, nie mając z nim wspólnej granicy. Dlatego Hitler zwrócił się do Stalina, by oba państwa wspólnym wysiłkiem zlikwidowały rozdzielającą je strefę buforową. Stalin powitał tę propozycję z zadowoleniem. Uderzył na Polskę, i z entuzjazmem dorównującym jego hitlerowskim partnerom przebijał korytarze w kierunku Rzeszy. Motywy Hitlera są zrozumiałe, wyłożył je jasno w „Mein Kampf”. Ale jakimi pobudkami kierował się Stalin? Radzieccy historycy udzielają na to pytanie trzech różnych odpowiedzi. Pierwsze wytłumaczenie: po rozbiciu i wykrwawieniu Polski, ZSRR przesunął swe granice na zachód, by w ten sposób wzmocnić bezpieczeństwo kraju. Dziwne to rozumowanie. To prawda, radzieckie granice rzeczywiście przesunęły się o 200–300 km na zachód, ale towarzyszyło temu przesunięcie granic Rzeszy o 300–400 km W kierunku wschodnim. Bezpieczeństwo Związku Radzieckiego bynajmniej na tym nie zyskało. Przeciwnie, bowiem pojawił się zupełnie nowy czynnik,

mianowicie wspólna radziecko–niemiecka granica, i — w konsekwencji — możliwość ataku przez zaskoczenie. Drugie wytłumaczenie: zadając cios w plecy broniącej się rozpaczliwie przed hitlerowcami Polsce, Stalin pragnął wygrać na czasie, oddalić konfrontację z Niemcami... Przypomina to pomysł podpalenia mieszkania sąsiada, w nadziei, że powstrzyma to pożar we własnym domu. Trzecie wytłumaczenie: Francja i Wielka Brytania odmawiały zawarcia sojuszu ze Związkiem Radzieckim, nie pozostawiając Moskwie żadnego wyboru, poza paktem z Hitlerem... Ale też dlaczego Francja i Wielka Brytania miałyby się zobowiązać do obrony państwa, otwarcie głoszącego, że jego głównym celem jest obalenie demokracji na całym świecie, w tym również w tych dwóch krajach? Zachód nie przywiązywał większej wagi do planów Hitlera na Wschodzie. Przeciwnie niż kraje tego regionu. Gdyby Hitler skierował się na wschód, one pierwsze padłyby ofiarami jego ekspansji. Kraje środkowo– i wschodnioeuropejskie były naturalnymi aliantami Związku Radzieckiego, i to właśnie z nimi należało szukać sojuszu przeciwko Hitlerowi. Ale Stalin nie chciał takiego przymierza. Wyjaśnienia radzieckich historyków mają dwa niedostatki: zostały wymyślone post factum, i całkowicie pomijają ówczesne poglądy radzieckich przywódców, choć wykładali je nie raz, i to bardziej przejrzyście, niż Hitler. 3. Po sforsowaniu strefy buforowej oddzielającej Niemcy od ZSRR, Hitler uznał to za dobry początek — i skierował chwilowo uwagę w innych kierunkach: na Europę Zachodnią, Afrykę, Basen Śródziemnomorski i Atlantyk. Co powinien był uczynić Stalin, mając przed sobą 570–kilometrowy wyłom w murze? Przede wszystkim umacniać obronę na zagrożonym odcinku. Wzdłuż dawnej granicy ciągnęła się linia potężnych fortyfikacji. Należało je bezzwłocznie umacniać i modernizować, równocześnie budując drugą linię obrony, trzecią, piątą. Należało minować drogi, mosty i pola, kopać rowy przeciwczołgowe, przygotowywać zapory artyleryjskie. Ale nic takiego nie nastąpiło. Jakiś czas później, w 1943 roku, Armia Czerwona szykowała się do odparcia ofensywy pod Kurskiem. W bardzo krótkim czasie wojska radzieckie utworzyły na kilkusetkilometrowym odcinku frontu sześć pasów ciągłych umocnień o łącznej głębokości sięgającej 250–300 kilometrów. Był to istny labirynt okopów, zapór, rowów łącznikowych i umocnionych stanowisk ogniowych. Na każdy kilometr obrony przypadały 32.000 min przeciwczołgowych i przeciwpiechotnych, zaś koncentracja artylerii przeciwpancernej osiągnęła niespotykany poziom: 41 dział na kilometr, nie licząc artylerii polowej i przeciwlotniczej, oraz okopanych czołgów. Tak oto w szczerym polu w krótkim czasie stworzono umocnienia niemożliwe do sforsowania. W 1939 roku warunki naturalne do obrony były o niebo lepsze: nieprzebyte lasy, rzeki, bagna. Mało dróg, a czasu pod dostatkiem, by stworzyć rubież obronną nie do pokonania. Tymczasem wszystko odbywa się dokładnie na odwrót, jakby chodziło właśnie o ułatwienie dostępu. W strefie przygranicznej burzy się i zrównuje z ziemią istniejące fortyfikacje, stawia się mosty, mości nowe drogi, rozbudowuje i modernizuje sieć kolejową. Równocześnie Związek Radziecki zaprzestaje produkcji dział przeciwpancernych i przeciwlotniczych. Pułkownik GRU[34] I. Starinow, uczestnik tych wypadków, wspomina: „Powstawała absurdalna sytuacja. Dopóki stykaliśmy się z niepokaźnymi armiami niewielkich państw, ryglowaliśmy granice na cztery spusty. Gdy zaś naszym sąsiadem stały się potężne faszystowskie Niemcy — porzucaliśmy fortyfikacje wzdłuż dawnej granicy, niektóre wręcz demontując”.[35]

Główny Zarząd Wojsk Inżynieryjnych Armii Czerwonej wystosował zapotrzebowanie na 120.000 kolejowych min opóźnionego działania. W razie napaści hitlerowskiej taki arsenał pozwoliłby saperom skutecznie sparaliżować całą komunikację kolejową na tyłach wroga. Mina jest bronią najprostszą, najtańszą, najbardziej skuteczną. Zamiast zamówionej liczby dotarło zaledwie... 120 sztuk.[36] Kolosalną produkcję min zatrzymano wkrótce po ustanowieniu granicy z Rzeszą. Czym zajmował się Stalin, prócz niszczenia własnej obrony? W następnym roku kontynuował demontaż strefy buforowej. Zaanektował Litwę, Łotwę i Estonię, rumuńską Besarabię i Północną Bukowinę, wreszcie spróbował swych sił w Finlandii, gdzie w wyniku niechlubnej kampanii również zdołał wymusić pewne ustępstwa terytorialne. Hitlerowi wystarczył wyłom w murze dzielącym go od Stalina. Stalin pragnął zniszczenia samego muru, i postawił na swoim. Dziesięć miesięcy od podpisania radziecko–niemieckiego „paktu o nieagresji” strefa buforowa została do końca zlikwidowana. Od Morza Białego do Morza Czarnego, nie ostało się między nimi ani jedno neutralne państwo: stworzono warunki do agresji. W krótkim czasie wszyscy zachodni sąsiedzi Związku Radzieckiego stali się jego ofiarami. Również Litwa, nie granicząca wcześniej z Sowietami. Dotychczas ZSRR i Niemcy stykały się tylko na linii demarkacyjnej w pokonanej Polsce. Ale obecność radzieckich wojsk na Litwie oznaczała dojście Armii Czerwonej do przedwojennych granic niemieckich: bezpośrednio do Prus Wschodnich. Wszystko to obala obraz chytrego Hitlera, któremu głupi Stalin pomagał przebić korytarz przez Polskę. Przeciwnie, to Stalin bez niczyjej pomocy przebijał się na zachód, aż zniszczył cały „kordon sanitarny”. „Historia uczy nas — objaśniał Stalin w 1936 roku — że kiedy jedno państwo chce walczyć z innym państwem, nawet nie sąsiednim, wówczas zaczyna szukać granicy, przez którą mogłoby uzyskać dostęp do tego państwa, które zamierza zaatakować”.[37] Czy Armia Czerwona zamierzała zatrzymać się na zdobytych granicach? Odpowiedź marszałka Związku Radzieckiego Siemiona Timoszenki: „Na Litwie, Łotwie i w Estonii została zlikwidowana władza ziemskich posiadaczy i kapitalistów, tak bardzo znienawidzona przez lud pracujący. Związek Radziecki znacznie się powiększył i przesunął swe granice na zachód. Świat kapitalistyczny musiał ustąpić nam miejsca i cofnąć się. Lecz nie nam, żołnierzom Armii Czerwonej, chełpić się i spoczywać na laurach!”.[38] To nie fragment przemówienia, ani komunikat TASS. To rozkaz Armii Czerwonej. Za zachodnią granicą ZSRR pozostały już tylko Niemcy i ich sojusznicy.

ROZDZIAŁ 5. PAKT I JEGO KONSEKWENCJE Stalin był sprytniejszy od Hitlera. Sprytniejszy, i bardziej perfidny.[39] A. ANTONOW–OWSIEJENKO 1. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że obie strony mają powody do satysfakcji: jedną część Polski bierze Hitler, drugą Stalin. Lecz zaledwie tydzień od podpisania paktu Stalin spłatał Hitlerowi pierwszego figla. Obaj partnerzy mieli zaatakować równocześnie. Tymczasem Hitler napadł na Polskę — a Stalin oznajmił, że jego wojska nie są jeszcze gotowe. Mógł to powiedzieć Ribbentropowi w Moskwie, przed podpisaniem paktu, ale nie powiedział. Hitler rozpoczął wojnę — i został sam na placu boju. Skutek jest taki, że to on, i tylko on uchodzi odtąd za jedynego winowajcę. Francja i Wielka Brytania bez wahania wypowiedziały Niemcom wojnę. Tymczasem każdy niemiecki uczniak wiedział, czym się kończyły dla jego kraju wojny na dwa fronty. Francja nie stanowiła większego problemu, ale Wielka Brytania była wyspą. Skuteczna inwazja wymagałaby długich i skrupulatnych przygotowań, zgromadzenia potężnej floty, przynajmniej dorównującej Royal Navy, zapewnienia sobie przewagi w powietrzu. Zamiast Blitzkriegu zapowiadał się więc długi i wyczerpujący konflikt, bardzo groźny dla kraju o ograniczonych zasobach. Za Wielką Brytanią stały Stany Zjednoczone, które mogły — jak w czasie I wojny światowej — w krytycznym momencie rzucić na szalę swój w zasadzie nieograniczony potencjał. Przeciw Rzeszy sprzymierzył się cały Zachód. A co do Stalina, Hitler mógł liczyć na jego względy tak długo, jak długo był silny. Wojna pozycyjna z Zachodem wyczerpałaby potencjał niemiecki, a wtedy... Sytuacja Stalina była zgoła inna. Polskę dzielono nie w Kancelarii Rzeszy, lecz na Kremlu. Był przy tym obecny Stalin, a nie Hitler — niemniej właśnie Hitlera obarcza się odpowiedzialnością za rozpętanie wojny, a Stalin uchodzi za niewinną ofiarę i wyzwoliciela Europy Wschodniej. Stalin dopiął swego: w konflikcie wojennym zachodnie nacje wyniszczały się wzajemnie, bombardując swoje miasta i fabryki, a on zachował neutralność, czekając na odpowiedni moment. Gdy wreszcie sam popadł w tarapaty, natychmiast otrzymał od Zachodu wszelką niezbędną mu pomoc. Zachód przystąpił do wojny stając w obronie Polski, by w 1945 roku oddać ją Stalinowi w jasyr, wraz z całą Europą Wschodnią i częścią Niemiec. Ale nic nie zdoła zachwiać wiary Zachodu w to, że jest zwycięzcą II wojny światowej. Hitler popełnił samobójstwo. Stalin został nieograniczonym władcą potężnego antyzachodniego imperium, stworzonego dzięki pomocy samego Zachodu. Nawet po śmierci zachował opinię człowieka prostego, naiwnego i ufnego, podczas gdy Hitler wszedł do historii jako diabelski zbrodniarz. Na Zachodzie ukazało się wiele książek utrzymujących, jakoby Stalin nie był przygotowany do wojny, Hitler zaś — tak. Osobiście jestem zdania, że nie ten jest gotów do wojny, kto ogłasza to wszem i wobec, lecz ten, kto ją wygrywa — dzieląc wrogów i szczując ich na siebie. 2.

Czy Stalin zamierzał przestrzegać postanowień paktu Ribbentrop–Mołotow? Oddajmy mu głos: „Zagadnienie walki [...] należy rozpatrywać nie z punktu widzenia sprawiedliwości, lecz z punktu widzenia wymagań sytuacji politycznej w danej chwili, z punktu widzenia politycznych potrzeb partii w każdej konkretnej sytuacji”.[40] I jeszcze jedna wypowiedź: „Wojna jest w stanie podważyć i wywrócić wszelkie możliwe porozumienia”.[41] Partia, na której zjazdach Stalin przemawiał, doskonale rozumiała swoich przywódców i dawała im odpowiednie prerogatywy: „Zjazd specjalnie podkreśla, że KC upoważniony zostaje do zerwania w każdej chwili wszystkich traktatów pokojowych zawartych z państwami imperialistycznymi i burżuazyjnymi, jak również do wypowiedzenia im wojny”.[42] Tego postanowienia partii nigdy nie odwołano. Kiedy miał nastąpić ów czas wypowiadania aliansów? Raz jeszcze Stalin: „Bardzo wiele zależy od tego, czy uda się nam odwlec wojnę ze światem kapitalistycznym, która jest nieunikniona [...] do chwili, kiedy kapitaliści pokłócą się między sobą”.[43] „Decydującą bitwę można uważać za zupełnie dojrzałą, jeżeli wszystkie wrogie nam siły klasowe dostatecznie uwikłały się w sprzecznościach, są dostatecznie skłócone ze sobą, dostatecznie osłabione walką, która przerasta ich siły”.[44] Stalin gorąco pragnął, by „kapitaliści pożarli się jak psy”[45]; pakt Ribbentrop–Mołotow stwarzał właśnie dogodną sytuację. „Prawda” zachłystywała się ze szczęścia: „Zatrzęsły się podstawy świata, ludzie i narody tracą grunt pod nogami. Na niebie gorzeją łuny pożarów, a huk armatni wstrząsa morzami i kontynentami. Mocarstwa i państwa rozsypują się, jak puch na wietrze... Jakie to wspaniałe, jakie cudowne i piękne, kiedy drżą fundamenty świata, giną potęgi i upadają majestaty”.[46] „Każda taka wojna przybliża nas do szczęśliwych czasów, kiedy ludzie nie będą się wzajemnie zabijać”.[47] Podobne nastroje przenikały całą Armię Czerwoną i całą partię. Generał porucznik Siemion Kriwoszein opisuje rozmowę ze swym zastępcą Piotrem Łatyszewem. Kriwoszein dowodził wówczas XXV Korpusem Zmechanizowanym, a wcześniej wraz z generałem Heinzem Guderianem przyjmował wspólną radziecko–hitlerowską defiladę w Brześciu, zorganizowaną dla uczczenia krwawego rozbioru Polski. „Zawarliśmy z Niemcami porozumienie, ale to bez znaczenia. [...] Teraz jest najwspanialszy moment, by raz na zawsze konstruktywnie rozwiązać wszystkie problemy światowe”.[48] Kriwoszein ex post obraca wszystko w żart. Ciekawe, że w jego korpusie, podobnie jak w całej Armii Czerwonej krążyły tylko takie żarty. Na temat stanu obronności państwa nie prowadzono żadnych poważnych rozmów. O nastawieniu radzieckich komunistów do paktu o nieagresji wspominał także późniejszy marszałek Związku Radzieckiego Leonid Breżniew. Po latach opisał zebranie agitatorów partyjnych w Dniepropietrowsku w 1940 roku: „— Towarzyszu Breżniew, powinniśmy wyjaśniać, że ta sprawa nieagresji to serio, a kto temu nie wierzy, ten prowadzi prowokacyjne dyskusje. Ale naród nie bardzo ufa. Co więc mamy robić? Wyjaśniać czy nie? Czasy były dosyć trudne, na sali siedziało czterysta osób, wszyscy czekali, co odpowiem, a nie mogłem długo się zastanawiać. — Bezwzględnie trzeba wyjaśniać — powiedziałem. — Będziemy, towarzysze, wyjaśniać dotąd, aż z Niemiec faszystowskich nie zostanie kamień na kamieniu”.[49] Według Stalina czas, gdy „z Niemiec hitlerowskich nie pozostanie kamień na kamieniu” miał nastąpić w 1942 roku. Ale niespodziewanie szybka klęska Francji i zaniechanie przez Hitlera inwazji na Wielką Brytanię (radziecki wywiad wojskowy wiedział o tym pod koniec 1940 roku) pokrzyżowały

plany Stalina. Datę wyzwolenia Europy przesunięto z lata 1942 na lato 1941. Dlatego Nowy Rok 1941 witano hasłem: POWIĘKSZYMY LICZBĘ REPUBLIK W SKŁADZIE ZSRR! W Czterdziestym Pierwszym ziemskich bogactw tony Wydobędziemy kilofami i odwiertem. A uran — pod ostrzałem cyklotronu — Wszystkim dostępną stanie się energią. Każdy nasz rok to walka, moc sukcesów W walce o węgiel, wielką metalurgią!... Być może do szesnastu naszych herbów Dołączą dalsze. Może nawet wkrótce...[50] Nie, radzieccy przywódcy nie myśleli o obronie. Nie mieli zamiaru wznosić fortyfikacji i umocnień. Byli przekonani, że Niemcy, zaangażowani już na Zachodzie, nie zdecydują się na otwarcie frontu wschodniego. Wiedzieli, że wojna na dwa fronty byłaby dla Hitlera samobójstwem. Przed wojną „Prawda” nigdy nie apelowała o wzmacnianie obrony. Ton artykułów był zgoła odmienny: „Wielki jest nasz kraj: ziemski glob musi obracać się pełne dziewięć godzin, by cała nasza ogromna ojczyzna radziecka wkroczyła w nowy rok swoich zwycięstw. Nastanie taki czas, że będzie krążył nie dziewięć godzin, lecz okrągłą dobę. [...] I kto wie, gdzie nam wypadnie spotykać Nowy Rok za pięć lub dziesięć lat: pod jaką szerokością, na którym radzieckim południku?”.[51] Im bliższa była data radzieckiej agresji na Europę (6 lipca 1941 roku), tym bardziej przejrzyste stawały się artykuły „Prawdy”: „Rozdzielcie waszych wrogów, spełnijcie chwilowo ich żądania, po czym rozbijcie każdego z osobna, nie pozwalając by się zjednoczyli”.[52] W tej sytuacji Hitler uznał, że nie może dłużej zwlekać. Postanowił uderzyć pierwszy, i tym samym uniknąć groźby ciosu w plecy. Lecz choć rozpoczął wojnę w okolicznościach najdogodniejszych z możliwych, był z góry skazany na porażkę. W przeciwieństwie do Wehrmachtu Armia Czerwona wkroczyła do wojny w fatalnych warunkach, niemniej zdołała „wyzwolić” pół Europy, którą przez 45 lat utrzymała pod swą dominacją. Jak potoczyłyby się wypadki, gdyby doborowe niemieckie formacje wycofały się z kontynentu do Afryki i na Wyspy Brytyjskie, a tymczasem Armia Czerwona, opanowując Rumunię, zniszczyłaby Ich jedyne źródło zaopatrzenia w ropę naftową?

ROZDZIAŁ 6. KIEDY ZWIĄZEK RADZIECKI PRZYSTAPIŁ DO II WOJNY ŚWIATOWEJ? Tylko jeden kraj może wyjść zwycięsko z generalnego konfliktu: Związek Radziecki.[53] A. HITLER 1. W Związku Radzieckim wszystko co ma jakikolwiek związek z początkiem II wojny światowej okrywa nieprzenikniony mrok tajemnicy państwowej. Spośród licznych i straszliwych sekretów jeden strzeżony jest szczególnie pilnie: data przystąpienia ZSRR do wojny. Przez wszystkie powojenne lata oficjalna radziecka historiografia głosiła, że tym dniem był 22 czerwca 1941. Komunistyczni historycy wymyślili niezliczone legendy o dniu 22 czerwca, o tym jak hitlerowcy napadli na pokojowo usposobiony kraj... Gdyby dać wiarę tym wymysłom, można by pomyśleć, że Związek Radziecki nie przystąpił do wojny dobrowolnie, lecz został wciągnięty siłą. Aby utrwalić swoją wersję, radziecka propaganda wsparła tę datę dodatkowymi argumentami: wymyślono „okres przedwojenny”, obejmujący dwa lata poprzedzające 22 czerwca, a także rozpowszechniono mityczną zbitkę „1.418 dni wojny”, na wypadek gdyby komuś przyszło do głowy policzyć samemu. „Okresu przedwojennego” nie było, został wymyślony dla potrzeb propagandy. Dość przypomnieć, że właśnie w „okresie przedwojennym” wszyscy europejscy sąsiedzi ZSRR padli ofiarą jego agresji. [54] Związek Radziecki, który w 1939 roku ogłosił neutralność, podbił niebawem terytoria o łącznej liczbie ludności przekraczającej 23 miliony. Armia Czerwona i NKWD dokonywały na zagarniętych terenach straszliwych zbrodni. Radzieckie obozy koncentracyjne wypełnione były żołnierzami i oficerami z wielu krajów Europy. Oficerów likwidowano całymi tysiącami, nie tylko Polaków w Katyniu. Jakiż to neutralny kraj przetrzymuje i rozstrzeliwuje w „okresie przedwojennym” tysiące jeńców? Zadziwiająca sprawa: Niemcy napadły na Polskę, więc uznano, że rozpętały wojnę. Związek Radziecki uczynił to samo i w tym samym miesiącu, a mimo to nie uchodzi za najeźdźcę. Co więcej, uważa się, że w latach 1939–1941 nie brał w tej wojnie udziału. Polski żołnierz, który broniąc swego kraju zginął w walce z Armią Czerwoną uchodzi za uczestnika i ofiarę II wojny światowej, a radzieckiego żołnierza, który go zabił uznaje się za „neutralnego”. Jeżeli w tej samej bitwie zginął żołnierz radziecki, oznacza to, że został zabity w czasie pokoju — w „okresie przedwojennym”. Niemcy opanowały Danię, i choć do wielkich bitew nie doszło, był to akt wojny. ZSRR również podbił bez walki trzy państwa bałtyckie, porównywalne pod względem położenia geograficznego, ludności, kultury i tradycji z Danią. Ale nikt tego nie uznał za wojenną napaść. Niemcy zagarnęły Norwegię — i jest to kontynuacja agresji. Ale zanim do tego doszło, Związek Radziecki przelał morze krwi w sąsiedniej Finlandii. W „okresie przedwojennym” setki tysięcy radzieckich żołnierzy poległo w toku zażartych walk. Straty armii niemieckiej w tym czasie były znacznie mniejsze.