ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 158 585
  • Obserwuję935
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 244 225

Craven Sara - Luksusowy kamuflaż

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :532.1 KB
Rozszerzenie:pdf

Craven Sara - Luksusowy kamuflaż.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK R romanse - milionerzy
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 595 osób, 299 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 151 stron)

Sara Craven Luksusowy kamuflaż

ROZDZIAŁ PIERWSZY W pokoju panował mrok. S´wiatło ksie˛z˙yca przeziera- ja˛ce przez listwy okiennic kładło sie˛ cienkimi smugami na podłodze. Szum sufitowego wiatraka, kto´ry oz˙ywiał gora˛ce powietrze nad ło´z˙kiem, był ledwie słyszalnym tłem dla nieustaja˛cego jazgotu cykad w ogrodzie. Kiedys´ te dz´wie˛ki wydawały jej sie˛ obce. Teraz były naturalnym akompaniamentem do jej nocy w tym domu. Podobnie jak zdecydowane me˛skie kroki zbliz˙aja˛ce sie˛ do ło´z˙ka. Ciepły, chropawy głos z nuta˛ s´miechu szepcza˛cy ,,Katharina mou’’. I ona, odwracaja˛ca sie˛ wolno pod lnianym prze- s´cieradłem, kto´re było jej jedynym okryciem, us´miecha- ja˛ca sie˛ kusza˛co, wycia˛gaja˛ca do niego re˛ce – sprag- niona... Wstrzymuja˛c oddech, Kate usiadła w ciemnos´ci, z zacis´nie˛tym gardłem i łomocza˛cym sercem. Wzie˛ła kilka głe˛bokich, uspokajaja˛cych oddecho´w i rozejrzała sie˛ po pokoju. Jej sypialnia, w jej londyn´- skim mieszkaniu. W oknach zasłony, a nie okiennice. A na zewna˛trz odgłosy miejskiego zgiełku. To był sen, pomys´lała. Tylko sen. Jeszcze jeden nocny koszmar. Na pocza˛tku takie sny dre˛czyły ja˛prawie co noc, gdy w stanie psychicznego wstrza˛su pro´bowała zracjonali-

zowac´ to, co sie˛ jej przydarzyło. Oczywis´cie nigdy, tak naprawde˛, nie udało jej sie˛ tego dokonac´. Wydarzenia zeszłego roku cia˛gne˛ły sie˛ za nia˛ jak cien´ i uporczywie wz˙erały w jej s´wiadomos´c´. Ale od jakiegos´ czasu przestały ja˛ dre˛czyc´ złe sny. Ostatni miała dwa tygodnie temu, mys´lała wie˛c, z˙e zaczyna zdrowiec´. I teraz to... Zastanawiała sie˛, czy to nie jakis´ omen. Moz˙e w dzien´ dostanie w kon´cu list, kto´ry przyniesie jej obietnice˛ wolnos´ci? Bo´g s´wiadkiem, z˙e postawiła sprawe˛ tak, z˙eby roz- wo´d odbył sie˛ bez z˙adnych komplikacji. Wbrew radom jej adwokata. – Alez˙, pani Theodakis, pani nalez˙y sie˛... – Nie chce˛ niczego – przerwała mu stanowczo. – Ab- solutnie niczego. Prosze˛ uprzejmie dopilnowac´, z˙eby druga strona była tego s´wiadoma. I prosze˛ nie uz˙ywac´ tego nazwiska. Wole˛ ,,panne˛ Denisson’’. Przyja˛ł to uprzejmie do wiadomos´ci, ale jego unie- sione brwi mo´wiły wyraz´niej niz˙ słowa, z˙e sama jej wola niczego nie zmieni. Zdje˛ła s´lubna˛ obra˛czke˛, ale nie mogła ro´wnie łatwo wymazac´ z pamie˛ci wydarzen´ minionego roku. Formal- nie wcia˛z˙ była z˙ona˛ Michaela Theodakisa i miała nia˛ pozostac´ dopo´ty, dopo´ki nie uzyska jego zgody na szybki, bezkonfliktowy rozwo´d. Powiedziała sobie, z˙e gdy tylko sie˛ od niego uwolni, opuszcza˛ ja˛ nocne koszmary. I z˙e be˛dzie mogła zacza˛c´ układac´ swoje z˙ycie na nowo. To było silne wewne˛trzne postanowienie, kto´re pozwalało jej znosic´ kolejne mro- czne dni i niekon´cza˛ce sie˛ noce po tym, jak uciekła od 6 SARA CRAVEN

Micka i ich małz˙en´skiej farsy. Od wspomnien´, kto´re wcia˛z˙ ja˛ przes´ladowały, we s´nie i na jawie. Lekko dygocza˛c, podcia˛gne˛ła kolana pod brode˛. Jej bawełniana nocna koszula była wilgotna i lepiła sie˛ do ciała. Mimo zme˛czenia – praca pilota zagranicznych wycieczek bardzo ja˛ wyczerpywała – jej ciało było pobudzone, udre˛czone pragnieniami, kto´re tak rozpacz- liwie usiłowała w sobie stłumic´. Dlaczego zwia˛zane z nim wspomnienia były wcia˛z˙ takie natarczywe? Dlaczego nie potrafiła o nim zapom- niec´ tak łatwo, jak on zdawał sie˛ zapomniec´ o niej? Dlaczego nie odpowiadał na listy jej adwokata – albo nie zlecił tego komus´ z ekipy prawniko´w usługuja˛cych pote˛z˙nemu klanowi Theodakiso´w? Przy całym jego bogactwie i władzy pozbycie sie˛ niechcianej z˙ony było najprostsza˛ rzecza˛ pod słon´cem. Codziennie podpisywał niezliczone ilos´ci dokumento´w. Co by mu szkodziło złoz˙yc´ o jeden podpis wie˛cej? Była prawie o´sma, kiedy naste˛pnego wieczoru Kate, kompletnie wyczerpana, wro´ciła do domu. Cały dzien´ oprowadzała grupe˛ trzydziestu Japon´czyko´w po Strat- ford-on-Avon. Jej podopieczni byli nienagannie uprzej- mi, wszystkiego ciekawi i chłone˛li informacje jak ga˛bka wode˛, ale Kate miała s´wiadomos´c´, z˙e nie jest w szczy- towej formie. Cały czas była podenerwowana i roz- kojarzona, tłumacza˛c swo´j brak koncentracji z´le prze- spana˛noca˛. Na wszelki wypadek, z˙eby unikna˛c´ kolejnej takiej nocy, postanowiła przed po´js´ciem spac´ wzia˛c´ jedna˛z tabletek, kto´re przepisał jej lekarz, kiedy wro´ciła z Grecji. Nie mogła sobie pozwolic´ na utrate˛ tej pracy, mimo 7LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

z˙e dostała ja˛ tylko na czas okres´lony, w zaste˛pstwie kobiety, kto´ra była na urlopie macierzyn´skim. Gdy Kate wro´ciła do Anglii, we wszystkich biurach turystycznych posady rezydento´w na sezon zimowy były juz˙ zaje˛te, ale jej dawna firma, Klub Podro´z˙niczy Halcyon, obiecała ja˛ zatrudnic´ od naste˛pnego lata. Zatrzymała sie˛ na klatce schodowej, z˙eby wyja˛c´ ze skrzynki pocztowej korespondencje˛. Gło´wnie reklamy, oceniła, oraz rachunek za gaz – i nagle wstrzymała oddech na widok greckiego znaczka. Z wytrzeszczony- mi oczami wpatrywała sie˛ w duz˙a˛ kwadratowa˛ koperte˛ ze starannie wydrukowanym adresem. Znalazł mnie, mys´lała. Wie, gdzie jestem. Ale ska˛d? I dlaczego pisał pod jej adresem domowym, mimo z˙e zaz˙a˛dała jasno, z˙eby wszelka wymiana korespondencji odbywała sie˛ za pos´rednictwem ich adwokato´w? Ale czy kiedykolwiek Mick Theodakis przestrzegał jakichs´ zasad gry poza swoimi własnymi? Wchodziła po schodach powoli, s´wiadoma, z˙e trze˛sa˛ jej sie˛ nogi, a potem z trudem, po kilku pro´bach, zdołała trafic´ kluczem do dziurki. W swoim malen´kim miesz- kaniu rzuciła koperte˛ na sto´ł, jak gdyby parzyła jej re˛ce, i podeszła do automatycznej sekretarki. Skoro Mick do niej napisał, to moz˙e skontaktował sie˛ tez˙ z jej ad- wokatem i wiadomos´c´, na kto´ra˛ z nadzieja˛ czekała, wreszcie nadeszła? Wcisne˛ła klawisz i usłyszała zatroskany głos Granta: ,,Kate, nic ci nie jest? Nie zadzwoniłas´ do mnie w tym tygodniu. Daj głos, kochanie – prosze˛’’. Kate westchne˛ła i poszła do sypialni, z˙eby rozebrac´ sie˛ ze słuz˙bowego kostiumu. W głe˛bi duszy wiedziała, z˙e za cze˛stymi telefonami Granta kryje sie˛ cos´ wie˛cej 8 SARA CRAVEN

niz˙ uprzejma troska. To była presja. Chciał ja˛odzyskac´; odnowic´ zerwany zwia˛zek, zakładaja˛c, z˙e ona chce tego samego. Z˙e tak jak on uznała miniony rok za jaka˛s´ aberracje˛ – okres tymczasowego zac´mienia umysłu, na szcze˛s´cie juz˙ zakon´czony. I z˙e kiedy dostanie rozwo´d, wyjdzie za ma˛z˙ za niego. Ale Kate wiedziała, z˙e to sie˛ nigdy nie stanie. Kiedy wyjechała na wyspe˛ Zycos na Morzu Jon´skim jako rezydentka biura turystycznego, nie byli formalnie zare˛- czeni, wiedziała jednak, z˙e gdy skon´czy sie˛ sezon turys- tyczny, Grant poprosi ja˛ o re˛ke˛, a ona prawdopodobnie sie˛ zgodzi. Włas´ciwie nie bardzo rozumiała, dlaczego sie˛ waha. Grant był przystojny, mieli wspo´lne zainteresowania, i nawet jes´li jego pocałunki niezbyt ja˛rozpalały, lubiła je na tyle, z˙eby z nadzieja˛czekac´ na pełne skonsumowanie zwia˛zku. Podczas długich tygodni na Zycos te˛skniła za nim, co tydzien´ do niego pisała i z rados´cia˛ czekała na jego telefony. Czyz˙ nie było to wystarczaja˛co dobrym punktem wyjs´cia do małz˙en´stwa? Grant chyba mys´lał, z˙e wcia˛z˙ jest. Ale ona wiedziała swoje. Wiedziała, z˙e nie jest juz˙ ta˛ sama˛ osoba˛. I z˙e wkro´tce, z prawdziwym z˙alem, be˛dzie musiała mu o tym powiedziec´. Zdje˛ła kostium i powiesiła na wieszaku. Pod spodem miała biała˛ bielizne˛ z angielskim haftem, ładna˛ i prak- tyczna˛, ale ani wykwintna˛, ani seksowna˛, pomys´lała beznamie˛tnie. Zupełnie inna˛ niz˙ to, co przywoził jej Mick z Paryz˙a i Rzymu – przezroczyste, delikatne jak mgiełka koronki, kto´re miały cieszyc´ oczy kochaja˛cego me˛z˙czyzny. 9LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

Ale nie było juz˙ kochaja˛cego me˛z˙czyzny – nigdy nie było. Załoz˙yła jasnozielona˛ kraciasta˛ podomke˛ i rozpus´- ciła swoje bujne rude włosy. ,,Jak wonny płomien´’’, mawiał Mick, wpla˛tuja˛c palce w jedwabiste kosmyki – unosza˛c je do swoich ust. Potrza˛sne˛ła głowa˛, czuja˛c, z˙e to zakazana strefa. Mogłaby nie znies´c´ takich wspomnien´. Chciała odejs´c´ od lustra, ale cos´ ja˛zatrzymało, i przez moment przygla˛dała sie˛ sobie z zimna˛, krytyczna˛ uwa- ga˛. Jak mogła byc´ tak naiwna, z˙eby uwierzyc´, z˙e jest typem kobiety, kto´ra potrafi zatrzymac´ przy sobie takie- go me˛z˙czyzne˛ jak Mick Theodakis? Nigdy nie była klasyczna˛pie˛knos´cia˛. Miała za długi nos i zbyt kancias- ta˛ szcze˛ke˛. Ale poza tym swojej twarzy niewiele mogła zarzucic´... Miała długie rze˛sy i wyraziste oczy, choc´ w dziwnym odcieniu mie˛dzy szaros´cia˛ a zielenia˛. Mick je nazywał dymnymi jadeitami... No i miała wie˛cej szcze˛s´cia niz˙ wie˛kszos´c´ rudzielco´w, bo nie opalała sie˛ na czerwono, tylko na ciepły złoty kolor i dostawała na słon´cu piego´w. Nie zeszła jej jeszcze grecka opalenizna, o czym s´wiadczył biały pasek na palcu – pamia˛tka po obra˛czce. Ale to był jedyny znak, bo Mick zawsze ja˛ namawiał, z˙eby opalała sie˛ z nim nago. Przekle˛ła w duchu. Boz˙e, dlaczego sama sie˛ dre˛czyła – wspominaja˛c takie rzeczy? Wiedziała dlaczego. To z powodu tamtej koperty, kto´ra lez˙ała w drugim pokoju niczym bomba zegarowa. Ze s´cis´nie˛tym gardłem odwro´ciła sie˛ od lustra, poszła do kuchni i zaparzyła sobie kubek bardzo mocnej kawy. Potem usiadła przy stole i zacze˛ła zbierac´ sie˛ na odwage˛, z˙eby otworzyc´ koperte˛. 10 SARA CRAVEN

Denerwuja˛ca była s´wiadomos´c´, jak łatwo Mick ja˛ znalazł – jakby demonstrował na odległos´c´ swoja˛ wła- dze˛ nad nia˛. Pokazuja˛c, z˙e nie ma takiego miejsca, w kto´rym mogłaby sie˛ przed nim ukryc´. Z˙adnego schro- nienia, kto´rego nie potrafiłby wys´ledzic´. Tylko z˙e on nie ma juz˙ nade mna˛ z˙adnej władzy, powiedziała sobie z ws´ciekłos´cia˛. I juz˙ nigdy nie be˛dzie miał. I rozerwała koperte˛. Wpatrywała sie˛ w elegancka˛biała˛kartke˛ z tłoczony- mi literami. Zaproszenie s´lubne, pomys´lała w komplet- nym osłupieniu. Ostatnia rzecz, jakiej sie˛ spodziewała. A wie˛c Ismene, młodsza siostra Micka, wychodziła wreszcie za ma˛z˙ za Petrosa. Ale dlaczego przysłała zaproszenie jej? Krzywia˛c sie˛, Kate rozłoz˙yła doła˛czona˛ kartke˛. ,,Kochana Katharino. Ojciec wreszcie sie˛ zgodził i jestem taka szcze˛s´liwa. Pobieramy sie˛ w paz´dzierniku, a Ty obiecałas´, z˙e be˛dziesz na moim s´lubie. Licze˛ na Ciebie, siostro. Twoja kochaja˛ca Ismene’’. Kate zmie˛ła w dłoni kartke˛. Czy Ismene była szalona, czy tylko naiwna? Chyba nie spodziewała sie˛, z˙eby z˙ona brata, kto´ra była z nim w separacji, wzie˛ła udział w ich rodzinnej uroczystos´ci? Musiała do niej napisac´ i jakos´ sie˛ wykre˛cic´. Ale dlaczego Mick pozwolił, z˙eby to zaproszenie zostało wysłane? Prawdopodobnie Ismene, rogata dusza, w ogo´le nie spytała go o pozwolenie. Swoja˛droga˛, Kate była zdziwiona, z˙e Aristotel Theo- dakis, wszechpote˛z˙ny patriarcha rodziny, zgodził sie˛ na to małz˙en´stwo. Kiedy mieszkała pod dachem rezydencji Dionysius, w ogo´le nie chciał o tym słyszec´. Zwykły lekarz nie był włas´ciwa˛ partia˛ dla jego co´rki – nawet 11LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

jes´li był synem jego starego przyjaciela. Pamie˛tała dzi- kie awantury – z wrzaskiem Aristotela, trzaskiem zamy- kanych drzwi i histerycznym płaczem Ismene – kto´re były wo´wczas na porza˛dku dziennym. Az˙ Mick os´wiadczył, z˙e nie zniesie tego dłuz˙ej i uparł sie˛, z˙e on z Kate przeniosa˛ sie˛ ze swojego skrzydła gło´wnej rezydencji do poro´wnywalnego wielkos´cia˛ do- mu przy plaz˙y. I tam zostali... To były najszcze˛s´liwsze tygodnie jej z˙ycia. Po dniu naste˛pował nowy słoneczny dzien´, po nocy nowa ksie˛- z˙ycowa noc. Podniesione głosy ludzi zasta˛pił s´piew ptako´w, szept wiatru w gałe˛ziach sosen i szum morza. A nade wszystko bliskos´c´ Michaela, kto´ry dotykał jej, szeptał do niej, przezwycie˛z˙ał resztki jej naturalnej nies´miałos´ci, ucza˛c ja˛ zaro´wno brac´, jak i dawac´. I byc´ dumna˛ z własnego ciała. Pomys´lała sobie gorzko, z˙e była gorliwa˛ uczennica˛. Jakz˙e che˛tnie sie˛ poddawała pieszczocie jego dos´wiad- czonych dłoni i ust, wyszlochuja˛c swo´j zachwyt, gdy w porywie namie˛tnos´ci ła˛czyły sie˛ ich nagie ciała. Była tak urzeczona, tak oszołomiona s´wiatem zmysłowych doznan´, kto´ry otworzył przed nia˛ Mick, z˙e błe˛dnie wzie˛ła je za miłos´c´. Miłos´c´ wzajemna˛. W rzeczywistos´ci była dla niego niczym wie˛cej niz˙ nowa˛ tymczasowa˛ rozrywka˛. Cynicznym kamuflaz˙em. Zasłona˛dymna˛, kto´ra miała odwro´cic´ uwage˛ rodziny od jego prawdziwej namie˛tnos´ci. Kawa smakowała gorzko. Kate odsune˛ła od siebie kubek, czuja˛c, z˙e robi jej sie˛ słabo. Nie mogła sobie pozwolic´ na wywne˛trzanie sie˛ przed Ismene. Stały sie˛ sobie bardzo bliskie i Kate zdawała sobie sprawe˛, z˙e siostrze Micka brakuje jej towarzystwa, 12 SARA CRAVEN

bo jedyna˛ kobieta˛, do kto´rej mogła sie˛ teraz zwro´cic´ w domu, była Victorine. Prawde˛ mo´wia˛c, jej kro´tki lis´cik brzmiał jak wołanie o pomoc. Ale nie powinna mys´lec´ w ten sposo´b. A zwłaszcza nie powinna przywoływac´ na pamie˛c´ Victorine, kreol- skiej pie˛knos´ci, kto´ra dyrygowała Aristotelem Theoda- kisem, jednoczes´nie maja˛c władze˛ nad jego synem. Doszła do wniosku, z˙e najlepszym wyjs´ciem be˛dzie kro´tka, oficjalna wymo´wka, choc´ Ismene moz˙e poczuc´ sie˛ dotknie˛ta brakiem odpowiedzi na jej osobista˛pros´be˛. Trudno, pomys´lała, ale mnie tez˙ nalez˙y sie˛ jakas´ odpowiedz´ na z˙a˛danie rozwodu. W kon´cu mina˛ł juz˙ miesia˛c, odka˛d mo´j adwokat wysłał Mickowi papiery. Odsune˛ła niecierpliwym gestem zaproszenie i wsta- ła. Jutro czekał ja˛ cie˛z˙ki dzien´ – grupa francuskich ucznio´w do oprowadzenia po Tower. Postanowiła wzia˛c´ ciepły prysznic, umyc´ włosy i połoz˙yc´ sie˛ wczes´niej do ło´z˙ka. Kiedy wro´ciła do pokoju z suszarka˛do włoso´w, ku jej zdziwieniu ktos´ zapukał do drzwi. Westchna˛wszy z iry- tacja˛, owine˛ła re˛cznikiem mokre włosy. To musiała byc´ pani Thursgood, wdowa, kto´ra mieszkała na parterze i odbierała przesyłki oraz paczki zaadresowane do loka- toro´w, kto´rzy wyszli do pracy przed przyjs´ciem lis- tonosza. Była z˙yczliwa˛ dusza˛, ale lubiła plotkowac´, wie˛c na pewno liczyła na filiz˙anke˛ herbaty i zaproszenie na pogaduszki. Nie mam ochoty z nia˛rozmawiac´, pomys´lała sme˛tnie Kate, po czym zmusiła usta do us´miechu i otworzyła drzwi. Zamarła – z otwartymi ustami i oczami jak spodki, czuja˛c, jak krew odpływa jej z twarzy. 13LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

– Moja ukochana z˙ona... – powiedział mie˛kko Mi- chael Theodakis. – Kalispera. Moge˛ wejs´c´? – Nie. – Bała sie˛, z˙e zemdleje, a wiedziała, z˙e nie moz˙e sobie na taka˛ słabos´c´ pozwolic´. Bezwiednie cof- ne˛ła sie˛ o krok. – Nie – powto´rzyła ostrzej. – Przeciez˙ nie moz˙emy prowadzic´ cywilizowanej rozmowy w progu, agapi mou. – Us´miechał sie˛ swobod- nie, opieraja˛c bokiem o framuge˛ drzwi. – Nie mam ci nic do powiedzenia – wycedziła przez ze˛by. – Ani w progu, ani gdziekolwiek indziej. Jes´li chcesz ze mna˛ rozmawiac´, zwro´c´ sie˛ do mojego ad- wokata. I nie nazywaj mnie swoja˛ kochana˛. – Nieładnie. A ja odbyłem taka˛ długa˛, niewygodna˛ podro´z˙, z˙eby sie˛ z toba˛ zobaczyc´. Miałem nadzieje˛, z˙e przeje˛łas´ cos´ z naszej greckiej gos´cinnos´ci. – To nie jest to, co zapamie˛tałam z mojego z˙ycia z toba˛ najlepiej. Poza tym nie zapraszałam cie˛, wie˛c ba˛dz´ uprzejmy odejs´c´. – Spokojnie, Katharina mou. Nie przyjechałem tu po to, z˙eby prowadzic´ wojne˛, tylko wynegocjowac´ ugode˛. Ty chcesz chyba tego samego? – Ja chce˛ dostac´ szybki rozwo´d. I nie widziec´ cie˛ nigdy wie˛cej. – Mo´w dalej. Na pewno masz jakies´ trzecie z˙ycze- nie. Tak jest we wszystkich dobrych bajkach. – To nie jest historia z bajki – powiedziała, zgrzyta- ja˛c ze˛bami. – Nie. Uczciwie mo´wia˛c, nie jestem pewien, czy to komedia, czy raczej tragedia. – Uczciwie? Ty nie znasz znaczenia tego słowa. – Tak czy inaczej, yineka mou, nie odejde˛ sta˛d, dopo´ki nie wysłuchasz tego, co mam do powiedzenia. 14 SARA CRAVEN

– Nie jestem twoja˛ z˙ona˛. Zrezygnowałam z tego wa˛tpliwego zaszczytu w dniu, w kto´rym wyjechałam z Kefalonii. I chyba napisałam ci jasno, z˙e nasze tak zwane małz˙en´stwo jest skon´czone. – Two´j lis´cik poz˙egnalny był wzorem klarownos´ci. Nauczyłem sie˛ go w całos´ci na pamie˛c´. A to, z˙e zo- stawiłas´ obok obra˛czke˛ s´lubna˛, było efektowna˛ kropka˛ nad i. – Wie˛c rozumiesz, z˙e nie mamy o czym rozmawiac´. – Uniosła podbro´dek. – A teraz odejdz´, prosze˛. Mam jutro bardzo pracowity dzien´ i chciałabym po´js´c´ do ło´z˙ka. – Nie z mokrymi włosami – powiedział mie˛kko. – To jedna z rzeczy, kto´re pamie˛tam z naszego kro´tkiego małz˙en´stwa, Katharino. – Wszedł do s´rodka i noga˛ zamkna˛ł za soba˛ drzwi. – Jak s´miesz. – Z wypiekami na twarzy sztyletowała go wzrokiem. – Wyjdz´ sta˛d natychmiast, zanim wezwe˛ policje˛. – W jakiej sprawie? – spytał zimno. – Czy kiedykol- wiek cie˛ uderzyłem albo molestowałem w taki sposo´b, agapi mou, z˙ebys´ miałas´ cos´ przeciwko temu? – Wi- dza˛c, jak zaogniły sie˛ jej rumien´ce, z drwia˛cym us´mie- chem pokiwał głowa˛. – Poza tym policja nieche˛tnie sie˛ wtra˛ca w domowe kło´tnie. Wie˛c moz˙e usia˛dziesz, za- czniesz suszyc´ włosy i posłuchasz, co mam ci do powie- dzenia? – Urwał, wycia˛gaja˛c do niej re˛ke˛. – Chyba z˙e wolisz, z˙ebym ja ci wysuszył włosy – dodał ciepłym głosem. – Tak jak to zwykle robiłem. Potrza˛sne˛ła głowa˛, nie dowierzaja˛c własnemu gło- sowi. To było nie fair. Nie miał prawa jej przypominac´... 15LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

Miała na sobie podomke˛ z długimi re˛kawami, skromnie zapie˛ta˛ pod szyje˛, ale była dotkliwie s´wiadoma, z˙e jest naga pod spodem – i on tez˙ o tym wiedział i cieszył sie˛ z jej zakłopotania. Nagle poko´j jakby sie˛ skurczył. Obecnos´c´ Micka zdominowała ja˛, fizycznie i emocjonalnie. Zawładne˛ła jej terytorium w najgorszy z moz˙liwych sposobo´w. Sprawiła, z˙e zaschło jej w gardle i trze˛sły sie˛ pod nia˛ nogi. – Nie poprosisz, z˙ebym usiadł? Nie zaproponujesz mi kawy? – Nie zapraszałam cie˛. I to nie jest towarzyska wizyta. – Zmarszczyła brwi. – A włas´nie, kto cie˛ tu wpus´cił? – Czaruja˛ca dama z parteru. Wydawała sie˛ zadowo- lona, z˙e masz gos´cia. Pani Thursgood, pomys´lała ze złos´cia˛. Kto´ra zwykle pilnowała drzwi frontowych jak cerber. – Czasami ponosi ja˛wyobraz´nia – powiedziała, zde- jmuja˛c z głowy re˛cznik. Kiedy wilgotne włosy opadły jej na ramiona, wła˛czy- ła suszarke˛ i sie˛gne˛ła po szczotke˛. Mick stał bez ruchu przy staromodnym kominku, s´ledza˛c kaz˙dy jej ruch. – Dostałas´ zaproszenie od Ismene? – powiedział w kon´cu. – Dzisiaj. – Wie˛c nie miałas´ czasu, z˙eby jej odpowiedziec´. – To nie zajmie mi duz˙o czasu. Oczywis´cie nie pojade˛. – No tak... – Mick westchna˛ł łagodnie. – Ale włas´nie o tym chciałem z toba˛ porozmawiac´. Twoja obecnos´c´ miałaby dla mojej siostry wielkie znaczenie, wie˛c mam nadzieje˛, z˙e to jeszcze przemys´lisz. 16 SARA CRAVEN

Kate wyła˛czyła suszarke˛ i, patrza˛c na niego, odgar- ne˛ła włosy z twarzy. – To niemoz˙liwe. – Wiem, jak bardzo jej ciebie brak, a s´lub to wyja˛t- kowa okazja. – Urwał. – Gdybys´ nie sprawiła jej zawo- du, uznałbym to za przysługe˛. – I mys´lisz, z˙e miałoby to dla mnie jakies´ znaczenie? – spytała. – Niewykluczone. Z wdzie˛cznos´ci ja tez˙ mo´głbym ci wys´wiadczyc´ przysługe˛. – Co masz na mys´li? – spytała po chwili kłopot- liwego milczenia. – Zalez˙y ci na łatwym, bezkonfliktowym rozwodzie. – Us´miechna˛ł sie˛. – I moz˙esz go dostac´ – za pewna˛cene˛. – A jes´li uznam, z˙e cena jest za wysoka? – Wtedy odmo´wie˛ zgody na rozwo´d i proces be˛dzie sie˛ toczył zwykłym trybem. Jak znam z˙ycie, moz˙e potrwac´ kilka lat. – To jest... szantaz˙ – powiedziała drz˙a˛cym głosem. – Tak? Ale moz˙e ja sie˛ nie zgadzam z tym, z˙e – jak os´wiadczyłas´ na pis´mie – nasze małz˙en´stwo ,,nieodwra- calnie sie˛ rozpadło’’. – Ale be˛dziesz musiał sie˛ zgodzic´. Bo to prawda. – Kate wzie˛ła głe˛boki oddech. – Poza tym wiem, z˙e blefujesz. Tak samo chcesz sie˛ uwolnic´ od tego małz˙en´- stwa jak ja. – Jestes´ w błe˛dzie, agapi mou. Wcale mi sie˛ nie s´pieszy. Jasne, pomys´lała z gorycza˛. Na razie nie, po´ki z˙yje two´j ojciec, a Victorine, teoretycznie, jest jego... – Wie˛c musze˛ byc´ na s´lubie Ismene, z˙eby dostac´ szybki rozwo´d? 17LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

– Czy to naprawde˛ takie wielkie pos´wie˛cenie? Kefa- lonia we wrzes´niu jest bardzo pie˛kna. – Kefalonia jest pie˛kna przez cały rok. Gdyby nie pewni ludzie stamta˛d, kto´rzy odbieraja˛ jej cały urok. – Jedna mała rada, pedhi mou – powiedział z wymu- szonym us´miechem. – Znacznie lepiej jest przeciwnika przekonac´, niz˙ zrazic´. – Mys´le˛, z˙e jest troche˛ za po´z´no, z˙eby bawic´ sie˛ w subtelnos´ci... – Nagle sie˛ zawahała. – Ale pewnie wszyscy juz˙ wiedza˛, z˙e nasze małz˙en´stwo jest skon´- czone. Nie be˛da˛ sie˛ dziwili, z˙e przyjechałam na s´lub? – Nie obchodzi mnie, co mys´la˛ ludzie. Poza tym wiedza˛ tylko tyle, z˙e wyjechałas´ na jakis´ czas. Mogłas´ na przykład wro´cic´ do Anglii w waz˙nych sprawach rodzinnych. – Włas´nie to opowiadasz ludziom? – Pokre˛ciła gło- wa˛. – Boz˙e, nie stac´ cie˛ nawet na to, z˙eby przyznac´ uczciwie, z˙e nasze małz˙en´stwo sie˛ rozpadło. – Dowiedza˛ sie˛ po s´lubie. – Dlaczego ci zalez˙y, z˙ebym tam pojechała? – Nie powiedziałem, z˙e mi na tym zalez˙y. Nie po- chlebiaj sobie, moja droga. Jestem tu z powodu Ismene. – Wie˛c byłabym tam... zwykłym gos´ciem? Nikim wie˛cej? – Na miłos´c´ boska˛, Katharino, ty mys´lisz, z˙e zo- stawiłas´ mnie – tyle tygodni temu – z˙ebym spał sam? Alez˙ ty jestes´ naiwna... – Nie, juz˙ nie. – Zamilkła na moment. – Potrzebuje˛ czasu, z˙eby sie˛ nad tym zastanowic´. – Masz dwadzies´cia cztery godziny. Zatrzymałem sie˛ w hotelu Royal Empress. Pamie˛tasz go? – Tak – odpowiedziała szeptem. 18 SARA CRAVEN

– Moz˙esz do mnie zadzwonic´, jak tylko podejmiesz decyzje˛. Podszedł do drzwi i odwro´cił sie˛, z˙eby ogarna˛c´ szybkim spojrzeniem poko´j. – Wie˛c dla czegos´ takiego mnie zostawiłas´. Mam nadzieje˛, z˙e to jest tego warte. – Nie musze˛ z˙yc´ w luksusie, z˙eby byc´ szcze˛s´liwa. – Oczywis´cie. Jes´li to sie˛ nazywa szcze˛s´cie. – Prze- s´lizna˛ł sie˛ po niej wzrokiem, wolno i uwaz˙nie, z bladym us´miechem na ustach. – Oczy jak dym i włosy jak ogien´. Jaka szkoda, agapi mou. Strasznie szkoda. I wyszedł. 19LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

ROZDZIAŁ DRUGI Przez kilka długich sekund Kate stała jak posa˛g, z niedowierzaniem i bo´lem wpatruja˛c sie˛ w zamknie˛te drzwi. Potem dławia˛c sie˛ płaczem, pobiegła do sypialni i rzuciła sie˛ na ło´z˙ko. – Głupia – powiedziała na głos. I jeszcze raz, z wie˛k- sza˛ ws´ciekłos´cia˛, bezlitos´nie: – Głupia! Czy naprawde˛ wierzyła, z˙e ucieknie tak łatwo? Z˙e Michael Theodakis pozwoli jej – dziewczynie, kto´ra˛ wzia˛ł znika˛d – tak po prostu odejs´c´? Wcale nie zalez˙ało mu na niej ani na ich małz˙en´stwie, ale fakt, z˙e odchodza˛c od niego, zdemaskowała hipokry- zje˛ ich zwia˛zku, musiał urazic´ jego dume˛. A to, rzecz jasna, było niewybaczalnym grzechem. Jej własna duma oczywis´cie sie˛ nie liczyła. Nawet nie spytał, dlaczego odeszła, ale widocznie nie musiał pytac´. Dowiedział sie˛ z najlepszego z´ro´dła. Nie zdobył sie˛ na jedno słowo skruchy czy wy- jas´nienia poste˛pku, kto´ry zmusił ja˛do wyjazdu z Grecji. Nie, to najwyraz´niej ona była winna, bo nie przy- mkne˛ła oczu na jego cyniczna˛niewiernos´c´. Mogła prze- ciez˙ korzystac´ z fortuny Theodakiso´w, a Mick – musiała mu to przyznac´ – był bardzo hojny. Dom pod Atenami, luksusowe apartamenty w Paryz˙u i Nowym Jorku, a do tego stroje i klejnoty, kto´rymi ja˛obdarowywał – wszyst- ko to zostawiła, uciekaja˛c od niego.

Ale to był jej wybo´r, a Mick na pewno uwaz˙ał, z˙e kupił sobie jej dyskrecje˛, i w jego oczach to ona złamała ich niepisana˛umowe˛. Umowe˛, o kto´rej istnieniu dowie- działa sie˛ dopiero tamtego strasznego popołudnia... Wcisne˛ła mocniej twarz w poduszke˛, az˙ kolorowe iskry zatan´czyły jej pod powiekami. Ale nic nie mogło usuna˛c´ tamtej sceny z jej głowy. Mick s´pia˛cy nago w ich ło´z˙ku i Victorine siedza˛ca przy toaletce i czesza˛ca włosy, nie maja˛ca na sobie niczego poza re˛cznikiem. A teraz, jakby nigdy nic, on wymaga od niej, z˙eby na s´lubie Ismene stała potulnie u jego boku, graja˛c oddana˛ z˙one˛. Jak gdyby była mu cos´ winna. Jak moz˙na, zastanawiała sie˛ w bezsilnej złos´ci, zrobic´ cos´ takiego? Jak moz˙na kochac´ sie˛ z jedna˛ kobieta˛, a sercem i mys´lami byc´ z druga˛? A tamte wszystkie cudowne chwile namie˛tnos´ci, kiedy dawał jej niewiarygodna˛ rozkosz – jak mogły tak niewiele dla niego znaczyc´? Byc´ moz˙e uznał seksualne spełnienie za cze˛s´c´ swoje- go wkładu w ich kontrakt, jako dodatek do materialnego luksusu. Jedna˛ z korzys´ci wynikaja˛cych z bycia pania˛ Theodakis. Ale to jej nie wystarczało. Ona chciała miłos´ci, a o tym nigdy nie było mowy. Przynajmniej w tym jednym był uczciwy. Prawdopodobnie jej brak dos´- wiadczenia – jej naiwnos´c´ wydała mu sie˛ zabawna. Dosyc´ łez, pomys´lała z furia˛. Musiała sie˛ jakos´ pozbierac´ i zaja˛c´ przyszłos´cia˛. Ale nie mogła zacza˛c´ budowac´ nowego z˙ycia, uwikłana we wcia˛z˙ istnieja˛ce formalnie małz˙en´stwo. Musiała dostac´ rozwo´d, a do tego potrzebna była dobra wola Micka. Och, jak chciałaby go 21LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

posłac´ do wszystkich diabło´w! Powiedziec´, z˙e pre˛dzej umrze, niz˙ wro´ci do Kefalonii, z˙eby dalej grac´ jego z˙one˛. Jak mogłaby znies´c´ s´wiadomos´c´, z˙e zno´w jest za- słona˛ dymna˛ słuz˙a˛ca˛ us´pieniu całkowicie słusznych podejrzen´ jego ojca. I za jakie grzechy miałaby sie˛ jeszcze raz zmierzyc´ z tryumfuja˛cym i pogardliwym wzrokiem Victorine? – To nietaktowne z twojej strony – usłyszała od niej tamtego popołudnia, stoja˛c z pobladła˛ twarza˛ w progu sypialni. – Moz˙e naste˛pnym razem zapukasz, nim we- jdziesz do pokoju swojego me˛z˙a? Kate cofne˛ła sie˛ na drz˙a˛cych nogach, a potem z re˛ka˛ na ustach pobiegła do najbliz˙szej łazienki. Była strze˛- pem człowieka, kle˛cza˛c na kafelkowej podłodze, pod- czas gdy s´ciana i sufit wirowały woko´ł niej. Nie miała poje˛cia, jak długo to trwało, ale w kon´cu oprzytomniała i zdała sobie sprawe˛, z˙e musi uciec. Z˙e jej małz˙en´stwo jest skon´czone i z˙e nie chce spe˛dzic´ ani godziny dłuz˙ej pod dachem Theodakiso´w. Musiała zdobyc´ sie˛ na powro´t do sypialni, ale na szcze˛s´cie Victorine juz˙ znikne˛ła. Mick nadal głe˛boko spał. Jak on s´miał spac´, podczas gdy jej krwawiło serce? Doszła do wniosku, z˙e nie odmo´wi sobie konfrontacji – chciała zobaczyc´ na jego twarzy poczucie winy. Podeszła do ło´z˙ka i potrza˛sne˛ła go za ramie˛. – Mick. Obudz´ sie˛. Poruszył sie˛, nie otwieraja˛c oczu. – S’agapo – wymruczał. – Kocham cie˛. Kate cofne˛ła sie˛ gwałtownie, zasłaniaja˛c dłonia˛usta. W kon´cu powiedział to – słowa, kto´re tak bardzo prag- ne˛ła usłyszec´, odka˛d byli razem. 22 SARA CRAVEN

Tylko z˙e one nie były przeznaczone dla niej, lecz dla jego sekretnej miłos´ci – kochanki, kto´rej tak naprawde˛ nigdy nie porzucił. To był cios prosto w serce – niewyba- czalna zdrada. Upokorzona jak nigdy, Kate odwro´ciła sie˛ i odeszła. Spakowała kilka najpotrzebniejszych rzeczy w mała˛ weekendowa˛ walizke˛, a potem napisała list poz˙egnalny i razem z obra˛czka˛ zostawiła go na nocnej szafce. ,,Za nic nie powinnam była za Ciebie wyjs´c´. To był straszny bła˛d i nie zniosłabym dalszego z˙ycia z Toba˛ani chwili dłuz˙ej. Nie pro´buj mnie szukac´’’. Nikt nie zauwaz˙ył, jak wychodziła. Pojechała na lotnisko, udało jej sie˛ zdobyc´ miejsce w samolocie do Aten, a stamta˛d poleciała do Londynu. Przysie˛gła sobie, z˙e nigdy nie wro´ci do Kefalonii. Nie moge˛ tego zrobic´, mys´lała teraz. To zbyt poniz˙a- ja˛ce. Ale czy miała jakies´ inne wyjs´cie? Nie mogła czekac´ nie wiadomo ile lat w zawieszeniu, az˙ Mick zdecyduje sie˛ oddac´ jej wolnos´c´. A dopo´ki z˙ył jego ojciec, Theodakis junior nie miał z˙adnego dobrego powodu, z˙eby sie˛ rozwodzic´. Zagrzebała sie˛ w pos´cieli jak małe zranione zwierze˛ szukaja˛ce schronienia. Boz˙e, jak on mo´gł? Jak s´miał pojawic´ sie˛ zno´w w jej z˙yciu i stawiac´ jakies´ z˙a˛dania? To człowiek bez wstydu, powiedziała sobie z go- rycza˛. Bez elementarnego poczucia przyzwoitos´ci. Ale jest wystarczaja˛co bogaty, z˙eby sie˛ obejs´c´ bez jednego i drugiego. A ja nie. I jakos´ musze˛ z tego wybrna˛c´, zachowuja˛c własna˛ godnos´c´. A lez˙enie tu z zamknie˛tymi oczami niczego nie zmieni. Usiadła powoli, odgarniaja˛c z twarzy wilgotne włosy. 23LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

Jutro czekała ja˛praca i musiała sie˛ do niej przygotowac´. Nie miała innego wyjs´cia, niz˙ wro´cic´ do normalnego z˙ycia, mimo z˙e mur bezpieczen´stwa, kto´ry zbudowała woko´ł siebie, niespodziewanie legł w gruzach. Z Mickiem od pocza˛tku nie było bezpiecznie. Poja- wił sie˛ na jej horyzoncie jak jakas´ ciemna planeta, a ona była wcia˛ganym w jego orbite˛ ksie˛z˙ycem. I nim zdała sobie sprawe˛ z zagroz˙enia, było za po´z´no. Susza˛c w pokoju włosy, Kate pozwoliła swoim zme˛- czonym mys´lom wro´cic´ do miesie˛cy, w kto´rych to wszystko sie˛ zacze˛ło... – Prosze˛ cie˛, Katie, nie zostawiaj mnie na lodzie. Be˛dzie wesoło – kusiła Lisa przymilnym głosem. – W kon´cu niecodziennie masz szanse˛ wejs´c´ do takiego hotelu jak Zycos Regina. Nie chcesz zobaczyc´, jak z˙yja˛ wyz˙sze sfery? Poza tym jestes´ mi naprawde˛ potrzebna, bo ten facet be˛dzie z kuzynem. Kate przygryzła warge˛. Miała za soba˛długi sezon na greckiej wyspie Zycos jako rezydentka Klubu Podro´z˙- niczego Halcyon, i choc´ lubiła te˛ prace˛, czuła sie˛ wy- czerpana. Tamtego wieczoru, dzien´ przed powrotem do Anglii, marzyła tylko o tym, z˙eby sie˛ spakowac´, wzia˛c´ ciepły prysznic i po´js´c´ wczes´nie spac´. Ale Lisa, kolez˙an- ka po fachu, z kto´ra˛ przez całe lato dzieliła mieszkanie, miała ochote˛ zabawic´ sie˛ w mies´cie. – Kim jest ten facet, z kto´rym sie˛ umo´wiłas´? – spyta- ła ostroz˙nie. – Ma na imie˛ Stavros i jest didz˙ejem w Night Spot. – O... Mało ciekawe miejsce. – Jestes´ straszna˛ snobka˛. – Nieprawda. Po prostu ten lokal ma fatalna˛ reputa- 24 SARA CRAVEN

cje˛, i dobrze o tym wiesz. Słynie z regularnych naloto´w policji. – Kliento´w tam nie zabieramy, to fakt. Ale Stavros zajmuje sie˛ tam muzyka˛, praca jak praca. Jest boski – powiedziała z rozmarzonym wzrokiem. – Ten drugi, Dimitris, to jego kuzyn z Aten. – Naprawde˛ nie mam ochoty... – zacze˛ła, ale Lisa przerwała jej w po´ł zdania. – Przestan´, Katie. Mogłabys´ chociaz˙ raz sobie od- pus´cic´. To tylko wieczorne wyjs´cie, a nie kontrakt na całe z˙ycie, na miłos´c´ boska˛. A jutro nas juz˙ tu nie be˛dzie. Co prawda, to prawda, uznała. Chodziło o jeden wieczo´r, poza tym, gdyby zrobiło sie˛ nieprzyjemnie, zawsze mogła wymys´lic´ jakis´ dyplomatyczny bo´l gło- wy. A tak z re˛ka˛ na sercu, ona tez˙ była ciekawa, jak wygla˛da Zycos Regina, najwie˛kszy i najbardziej eks- kluzywny hotel na wyspie, połoz˙ony na prywatnym terenie, z dala od zatłoczonych nadmorskich os´rodko´w, z kto´rych korzystała wie˛kszos´c´ turysto´w. Wiedziała, z˙e nalez˙y do wielkiej sieci ro´wnie luksusowych hoteli rozrzuconych woko´ł Morza S´ro´dziemnego. – Zgoda. – Us´miechne˛ła sie˛ do Lisy. – Przekonałas´ mnie. Ze swojej skromnej kolekcji garderoby Kate wybrała czarna˛ prosta˛ sukienke˛ bez re˛kawo´w z dyskretnym kwadratowym dekoltem. Z upie˛tymi jak zwykle włosa- mi i delikatnym makijaz˙em stane˛ła przed lustrem. Mimo z˙e wieczo´r był ciepły, nagle przeszedł ja˛ lekki dreszcz i usłyszała cichy wewne˛trzny głos ostrzez˙enia: ,,Uwaz˙aj na siebie’’. Boz˙e drogi, pomys´lała, zniecierpliwiona. Co mi moz˙e grozic´ w publicznym – i tak ekskluzywnym – miejscu? 25LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

Stavros nie spodobał jej sie˛ od pierwszego wejrzenia. Jego uroda westernowego twardziela mogła pocia˛gac´ Lise˛, ale nie ja˛. Kiedy przes´lizna˛ł sie˛ po niej bezczelnym wzrokiem z go´ry na do´ł, poczuła sie˛, jakby ktos´ jej dotkna˛ł palcem umoczonym w szlamie. Nie lepsze wraz˙enie robił Dimitris, krzykliwie ubra- ny i obwieszony złota˛ biz˙uteria˛. Obles´ny sposo´b, w jaki na nia˛ patrzył, doprowadzał Kate do szału. No co´z˙, pomys´lała, sila˛c sie˛ na spoko´j, ten wieczo´r nie be˛dzie trwał wiecznie. Choc´ na pewno be˛dzie sie˛ dłuz˙ył. Klub Zycos Regina zachwycił ja˛ subtelna˛ elegancja˛ i stylowym, dyskretnym os´wietleniem. Gos´cie, gło´wnie pary w wytwornych wieczorowych strojach, siedzieli przy stolikach ustawionych woko´ł owalnego parkietu, a na naroz˙nym podium kwartet instrumentalny grał lekka˛ taneczna˛ muzyke˛ przeplatana˛ dobrym jazzem. – Strasznie tu sztywno – narzekała głos´no Lisa, kre˛ca˛c sie˛ na krzes´le i zerkaja˛c na innych gos´ci. – Jes´li oni wszyscy sa˛ tak bogaci, to dlaczego nie sa˛ weselsi? Kate, s´wiadoma uniesionych brwi i gania˛cych spo- jrzen´ przy sa˛siednich stolikach, skrzywiła sie˛, umoczy- wszy usta w czerwonawym koktajlu, kto´ry przynio´sł im wszystkim kelner o beznamie˛tnym wyrazie twarzy, choc´ ona zdecydowanie wolałaby kieliszek wina. Poczuła sie˛ zaz˙enowana, gdy Dimitris wymachiwał portfelem pełnym banknoto´w, najwyraz´niej wierza˛c, z˙e ekstrawagancki napiwek daje mu prawo do pogard- liwego traktowania personelu. Cierpiała katusze, widza˛c, jak Stavros gładzi Lise˛ po nagim ramieniu i zagla˛da jej w dekolt. Kiedy Dimitris ze znacza˛cym us´miechem pochylił sie˛ ku niej, Kate od- 26 SARA CRAVEN

sune˛ła sie˛ z krzesłem, maja˛c wraz˙enie, z˙e to jakis´ senny koszmar. I zacze˛ła planowac´ odwro´t. Nie była pewna, w kto´rym dokładnie momencie nabrała pewnos´ci, z˙e ktos´ sie˛ jej przygla˛da, ale od- czuwała siłe˛ tego wzroku jak dotyk re˛ki. Upiła jeszcze troche˛ wstre˛tnego koktajlu, a potem zdobyła sie˛ na odwage˛ i błyskawicznym spojrzeniem ogarne˛ła sale˛. To był stolik w rogu, ustawiony troche˛ z dala od innych i zaje˛ty przez trzech me˛z˙czyzn. Ten patrza˛cy na nia˛ siedział w s´rodku. Lekko po trzy- dziestce, był zdecydowanie młodszy od dwo´ch pozo- stałych i, ro´wnie wyraz´nie, to on wio´dł prym w towa- rzystwie. Na pierwszy rzut oka oceniła, z˙e jest pocia˛gaja˛cy, choc´ nie klasycznie przystojny. Miał s´niada˛twarz o wy- razistych rysach, z arogancka˛ linia˛ nosa i brody. Przede wszystkim jednak promieniował jaka˛s´ niesamowita˛ene- rgia˛, charyzmatyczna˛ siła˛ przycia˛gania. Wiedziała, z˙e powinna odwro´cic´ wzrok, ale juz˙ było za po´z´no. Na jeden elektryzuja˛cy moment ich oczy sie˛ spotkały i Kate, dziwnie podniecona, poczuła, z˙e coraz szybciej bije jej serce. Ale w jego spojrzeniu nie było ciepła. Miał chłodna˛, skupiona˛ mine˛, lekko s´cia˛gnie˛te brwi, jakby cos´ mu sie˛ bardzo nie podobało. – Kto to jest? – Lisa zauwaz˙yła kierunek jej spo- jrzenia i sama zacze˛ła sie˛ gapic´ na tajemniczego me˛z˙- czyzne˛. – Znasz go? – zachichotała. – Nie. I nie chce˛ poznac´. Mys´le˛, z˙e jego zdaniem odstajemy od otoczenia. – Ale ja go znam – powiedział Stavros z błyskiem w oczach. – To Michalis Theodakis. Jego ojciec jest 27LUKSUSOWY KAMUFLAZ˙

włas´cicielem całej sieci hoteli Regina, i wielu innych rzeczy, ale firme˛ prowadzi teraz syn. – Naprawde˛? – Kate uniosła brwi. – Co on tu robi? – Wizytuje hotel. Taki kontrolny nalot. – A kim sa˛ci dwaj faceci przy jego stoliku? – spytała Lisa. – Diabli wiedza˛. Pewnie jego gorylami. – W jego głosie brzmiała zawis´c´. – Facet juz˙ jest multimilione- rem, a be˛dzie jeszcze bogatszy, kiedy przejmie kontrole˛ nad wszystkimi holdingami Theodakiso´w. Jes´li w ogo´- le do tego dojdzie – dodał ze złos´liwym us´miechem. – Po- dobno pokło´cił sie˛ z ojcem i Aristotel Theodakis zrobi wszystko, z˙eby synek nie zaja˛ł jego miejsca. – Stavros posłał Kate chytry us´miech. – Masz na niego chrapke˛, kougla mou? Duz˙o kobiet ma, i to nie tylko na jego pienia˛dze. Musiałabys´ sie˛ ustawic´ w długiej kolejce. – Nie plec´ bzdur – odpowiedziała zimno. – I mo´w troche˛ ciszej. Zdaje sie˛, z˙e on ma ochote˛ nas sta˛d wyrzucic´. Zgrzytaja˛c ze˛bami, sie˛gne˛ła po drinka, ale w tym samym momencie przechodza˛cy obok kelner potra˛cił ja˛ w łokiec´ i cała wstre˛tna mikstura wylała sie˛ na jej sukienke˛. Zerwała sie˛ z krzesła, a za nia˛Stavros i Dimitris, obaj krzycza˛c ws´ciekle na kelnera, kto´ry przepraszał słuz˙al- czo i podtykał Kate czysta˛ serwetke˛. – Lepiej po´jde˛ do łazienki – przerwała mu, zaz˙eno- wana, i odwro´ciła sie˛ gwałtownie, wpadaja˛c na wyso- kiego me˛z˙czyzne˛, kto´ry stał za nia˛. Gdy chwycił ja˛ za ramiona, pomagaja˛c odzyskac´ ro´wnowage˛, zorientowa- ła sie˛, z˙e to Michael Theodakis. – Pozwoli pani, z˙e wynagrodze˛ jej niezdarnos´c´ mo- 28 SARA CRAVEN