KTO STOI
ZA USTAWĄ
ANTYABORCYJNĄ
SZALEŃSTWO
LUSTRACJI...
ULIC I POMNIKÓW
DEKRET
O STANIE
SMOLEŃSKIM
MROCZNA PRAWDA O CHRZCIE POLSKI
PiS BIERZE
SIĘ ZA KOLEJ
str.
23
str.
6-7
Czego nie dowiecie się z ambony i telewizji
Sędzia Anna Maria
Wesołowska:
Walczę o absolutny
zakaz używania
telefonów komórkowych
w szkołach.
WWW.FAKTYIMITY.PL
Nr 15 (841)
Fot. Pap/G. Michałowski
KSIĄDZ NAWRÓCONYstrona 2 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
Gdy niniejszy numer „FiM” trafi do drukar-
ni, w Parlamencie Europejskim odbędzie
się głosowanie rezolucji dotyczącej sytuacji
w Polsce. Jego wynik jest podobno przesą-
dzony, bo popierają go dwa największe klu-
by (centroprawica i socjaliści), a do nich do-
łączą niektóre inne środowiska, w tym lewi-
cowe. Jedynie w marginalnych środowiskach
na skrajnej prawicy i wśród egzotycznych eu-
rosceptyków PiS ma zdecydowane poparcie.
Partia z uporem chce wysłać Polskę na mar-
gines Europy. W objęcia Putina?
Przez kraj, Europę, a nawet świat, prze-
tacza się wiele protestów i demonstracji
przeciwko narzuceniu Polsce przez bisku-
pów restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej.
Jarosław Kaczyński powiedział na to tylko
tyle, że jest katolikiem i musi uwzględniać
naukę biskupów. No ale przecież obecne
prawo nie zmusza go do zrobienia sobie
aborcji, prawda?
Coś pęka w prezydenckiej rodzinie. Agatę
Dudę coraz rzadziej widać u boku męża.
A teść prezydenta, Julian Kornhauser, pod-
pisał protest przeciwko poczynaniom mini-
stra Piotra Glińskiego. I tak Kornhauserowie
długo utrzymywali milczenie.
Według CBOS 71 proc. Polaków uważa, że
nowa rządowa komisja, która ma zbadać ka-
tastrofę w Smoleńsku, niczego nie rozstrzyg-
nie. 23 proc. mieszkańców naszego kraju
jest przeciwnego zdania. Ten właśnie odse-
tek to zapewne tzw. twarde jądro PiS. Nie ta-
kie znów wielkie, jak niektórzy się obawiali.
Kościół katolicki i reprezentanci najwyż-
szych władz państwowych fetują 1050 rocz-
nicę tzw. chrztu Polski (patrz str. 6–7), czy-
li chrztu Mieszka I, który podjął nieudaną
próbę przymusowej chrystianizacji Polski
(Kazimierz Odnowiciel musiał ją pono-
wić 80 lat później). W tych dniach powin-
na właściwie panować żałoba narodowa,
bo był to czas przemocy i początek kościel-
nego wyzysku. Zamiast tego mamy święto.
Wniosek? Ciągle nam daleko do prawdziwej
niepodległości.
Przeciwko dalszemu zaostrzeniu ustawy an-
tyaborcyjnej zaprotestowały trzy żony by-
łych prezydentów: Danuta Wałęsa, Jolanta
Kwaśniewska i Anna Komorowska. Przy oka-
zji pani Wałęsa nazwała „nienormalnym” dą-
żenie Jarosława Kaczyńskiego „do absolut-
nej władzy w każdej dziedzinie”. Jak widać,
władza PiS w cudowny sposób sprawiła, że
panie Komorowska i Wałęsa wyemancypo-
wały się spod władzy kleru. Dobra zmiana
na serio!
PiS miesza w Komisji Weneckiej. Odwołał
z niej dotychczasowych polskich członków,
w tym Hannę Suchocką. Powołał posłusz-
nych PiS-owi, w tym człowieka oskarżane-
go o plagiat… Co do Suchockiej, to mamy
z jej usunięcia pewną satysfakcję. Osoba,
która budowała w Polsce zręby współczes-
nego klerykalizmu (konkordat!), została usu-
nięta przez jego wersję dojrzałą, pisowską.
Mówi się, że rewolucja pożera własne dzie-
ci. W tym wypadku klerykalna rewolta pożar-
ła własną matkę.
Wydawcy systemu prawniczego Lex, który
służy głównie prawnikom i urzędnikom, zde-
cydowali o opublikowaniu słynnego orze-
czenia Trybunału Konstytucyjnego, o który
toczy się spór nie tylko w Polsce, ale i w Unii
Europejskiej. System będzie traktował wyroki
TK jako obowiązujące, co jest buntem prze-
ciwko władzy PiS.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie
odrzucił pozew obywatela polskiego w USA,
który pozostając w związku jednopłciowym,
domagał się przyznania czwórce swoich
dzieci obywatelstwa polskiego. Przy obecnej
atmosferze panującej w Polsce uznano je za-
pewne za dzieci „gorszego sortu”.
Trybunał w Strasburgu potępił Węgry za tole-
rowanie sytuacji, w której faszystowskie bo-
jówki terroryzują niektóre regiony kraju i za-
straszają m.in. ludność romską. Tymczasem
w Polsce zaczyna się tolerować podobne
agresywne grupy.
Holendrzy nie poddali się międzynarodo-
wej presji i odrzucili w referendum stowarzy-
szenie Unii Europejskiej z Ukrainą. To bar-
dzo trzeźwa decyzja, zważywszy na fakt, że
Ukraińcy właściwie nie mają normalnie funk-
cjonującego państwa. Jest to dziwny twór
rozdarty przez miejscowych oligarchów
i rząd amerykański. Dopóki nie ma normal-
nej państwowości, nie bardzo jest się z kim
stowarzyszać. Niestety.
We Francji trwa masowa rewolta przeciw-
ko nowemu prawu pracy, które ma po-
stawić pracowników w gorszej sytuacji.
W Polsce komentatorzy uważają, że wa-
leczni Francuzi są nadmiernie roszczenio-
wi. A może oni są po prostu normalni i do-
brze zorganizowani?
Sąd Konstytucyjny Kolumbii zalegalizował
małżeństwa jednopłciowe. Rzecz jest o tyle
znamienna, że Kolumbia jest jednym z kra-
jów najbardziej konserwatywnych i prawi-
cowych na całym kontynencie Ameryki
Południowej. W tym samym czasie synod
ewangelickiego Kościoła Norwegii przegło-
sował zgodę na kościelne małżeństwa jed-
nopłciowe. Zgoda przeszła wysokim sto-
sunkiem głosów 3 do 1. Równouprawnienie
w głównym norweskim wyznaniu chrześci-
jańskim nastąpiło w 7 lat po decyzji tamtej-
szego parlamentu, który zakończył dyskry-
minację na płaszczyźnie państwowej.
FAKTY
Komentarz naczelnego
Drodzy Czytelnicy!
W środku niniejszego wydania zauważą Państwo dwie dodatkowe kartki gazetowe. Znajdują się na nich dwustronne ulotki informujące o naszym tygodniku. Aby kartki za-
mienić w ulotki, wystarczy je pociąć i zostawić w miejscu publicznym lub wrzucić do skrzynek na listy osób przypadkowych albo takich, dla których taka gazeta jak nasza mo-
głaby być interesująca. Będziemy Państwu bardzo wdzięczni za takie wsparcie, bo nie stać nas na kosztowne akcje reklamowe. Wierzymy, że poszerzanie kręgu ludzi racjonalnie
myślących jest w interesie nas wszystkich. Zwłaszcza w tak trudnych czasach jak te, które nastały w Polsce.
Redakcja „FiM”
Marsze Porozumienia „Odzyskać Wybór” przeciwko projektowi ustawy antyaborcyjnej
Łódź
17 kwietnia 2016 r., godzina 14.00
Aleja Kościuszki 134, przy ul. Radwańskiej
Ban on Women — say NO! Solidarni z polskimi kobietami
Nowy Jork, 17 kwietnia 2016 r., godzina 13.00
Ralph Bunche Park
42 E 43rd St, Nowy Jork 10017
Osoby, które chciałyby napisać do redaktora
naczelnego „Faktów i Mitów”, mogą to zro-
bić, kierując korespondencję na adres:
Roman Kotliński s. Mariana
Areszt Śledczy w Łodzi
ul. Smutna 21
91-729 Łódź
GORĄCY TEMAT strona 3Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
Celem Instytutu na rzecz
Kultury Prawnej Ordo Iuris jest
„angażowanie się w obronę osób
i środowisk zagrożonych społecz-
nym wykluczeniem ze względu na
przywiązanie do ładu społecznego
poświadczonego w Konstytucji RP
oraz świata wartości, z którego się
on wywodzi”. A jak wiado-
mo, większość podobnych
kościelnych stowarzyszeń
uważa, że „środowiska za-
grożone” to ok. 90 proc. Po-
laków katolików. Zdawać
by się mogło, że ta ogrom-
na większość jest mocno uci-
skana przez 10 proc. jakże
heretyckiego społeczeństwa.
Prawnicy z Ordo Iuris twier-
dzą, że „prowadzą badania nad
kulturą prawną i duchowym dzie-
dzictwem, w którym jest zakorze-
niona kultura polska”. Deklaru-
ją także, że angażują się na rzecz
„prawnej ochrony niewinnego ży-
cia ludzkiego na wszystkich eta-
pach jego rozwoju” oraz „poszano-
wania małżeństwa, jako związku
kobiety i mężczyzny, rodziny, ma-
cierzyństwa i rodzicielstwa oraz
promowania rozwiązań prawnych
służących ich ochronie”. Stawia-
ją sobie zadania „ochrony praw
rodziców do wychowania dzie-
ci zgodnie ze swoim sumieniem
i przekonaniami”, a także „posza-
nowania w przestrzeni publicznej
duchowego dziedzictwa Narodu,
w którym zakorzeniona jest kul-
tura polska oraz przeciwdziałania
wykluczeniu społecznemu, dyskry-
minacji i marginalizacji osób lub
grup społecznych z powodu ich
przywiązania do tradycyjnych war-
tości”. To oni chcą całkowicie za-
kazać aborcji, skazując kobiety na
cierpienie, a nierzadko na śmierć.
Przygotowali projekt ustawy, za-
tytułowanej patetycznie „O peł-
nej ochronie życia”. Zawiera ona
m.in. taki przepis: „Dzieckiem
poczętym jest człowiek w prena-
talnym okresie rozwoju, od chwi-
li połączenia się żeńskiej i męskiej
komórki rozrodczej”. Także prze-
pis karny: „Kto powoduje śmierć
dziecka poczętego, podlega karze
pozbawienia wolności od 3 mie-
sięcy do lat 5”. Sądząc po treści
ich definicji, za „dziecko” uzna-
ją – wbrew nauce – zygotę, czy-
li komórkę powstałą wskutek
zapłodnienia…
Nadzwyczaj mądrzy „eksper-
ci” Instytutu są często zaprasza-
ni do katolickich mediów. Opo-
wiadają o rzekomo wykrytych
przez siebie błędach w ustawach
dotyczących równouprawnienia,
uzgodnieniu płci czy związków
partnerskich. Ostrzegali także
przed „potwornymi” skutkami in
vitro, które według nich ma da-
wać homoseksualistom możliwość
adoptowania dzieci… Publiczne
głoszenie takich bzdur to miód
na serce Kościoła i jego fanatycz-
nych bojówek.
Wiceprezeską Ordo Iris jest
dr Joanna Banasiuk – współpra-
cowniczka Opus Dei. „W ducho-
wości Opus Dei zafascynowała
mnie idea uświęcania życia co-
dziennego. Było to dla mnie nie-
zwykłym odkryciem,
że żyjąc w świecie i –
co więcej – kochając
ten świat, wykonując
swoją pracę, kształtując
relacje z bliskimi, mogę
się uświęcać” – tłumaczyła
swoje członkostwo w organi-
zacji. Trudno powiedzieć, co Ba-
nasiuk rozumie poprzez „uświę-
canie życia”. Być może chodzi
o tzw. umartwianie ciała, czy-
li zadawanie sobie bólu, co jest
częstą praktyką wśród członków
Opus Dei. Prawniczka krytyko-
wała konwencję o zapobieganiu
i zwalczaniu przemocy wobec
kobiet, walczyła o „su-
mienia” katolickich leka-
rzy i ostrzegała wszystkich
przed strasznym potwo-
rem gender.
Członkiem Instytutu
jest także adwokat Jerzy
Kwaśniewski – sądowy
obrońca prof. Bogdana
Chazana, znany z odwie-
dzania zaprzyjaźnionych me-
diów i opowiadania w nich
bajek o aborcji. Kwaśniew-
ski uważa, że mimo wszyst-
ko polskie społeczeństwo
„jest najbardziej świadome
prawdy o zbrodniczym pro-
cederze, jakim jest aborcja”.
Mamy to zawdzięczać ha-
niebnym wystawom z roze-
rwanymi płodami, które od kilku
lat pojawiają się w różnych częś-
ciach Polski, w tym również przed
szkołami. W sprawie rozdziału
państwa i Kościoła prawnik mó-
wił: „W preambule do Konsty-
tucji jest wyraźnie napisane, że
wyrażamy wdzięczność za chrześ-
cijańskie dziedzictwo narodowe.
Nie ma separacji pomiędzy obo-
ma tymi podmiotami”.
Wśród ekspertów Ordo Iu-
ris znajduje się także dr Olgierd
Pankiewicz – też prawnik. Pró-
bujący udowadniać, że „projekt
ustawy o leczeniu niepłodności
nie zważa na godność przysłu-
gującą organizmowi ludzkiemu
w fazie embrionalnej i w tym za-
kresie jest niezgodny z Konstytu-
cją i konwencjami międzynarodo-
wymi”. W 2012 roku na stronach
katolickiego portalu Polonia
Christiana argumentował, że in
vitro może być w Polsce… nie-
legalne. Jego kolegą z zarządu
Instytutu jest mecenas Krzysz-
tof Wąsowski – obrońca kibola
Starucha. W jednym z wywiadów
powiedział, że oskarżony w spra-
wie narkotykowej fan Legii War-
szawa jest „wybitną jednostką ob-
darzoną wieloma talentami”.
To oczywiście nie jedy-
ni katoliccy prawnicy zrzeszeni
w Instytucie. Współpracują z nimi
zewnętrzni eksperci, a także mię-
dzynarodowe organizacje specja-
lizujące się w obronie wolności
religijnej. Jednym z ich ostatnich
pomysłów jest zakazanie urzędom
stanu cywilnego wystawiania za-
świadczeń potwierdzających stan
wolny. Ten zabieg ma pozbawić
pary homoseksualne możliwości
zawarcia ślubu poza Polską.
Pozycja Instytutu w katoli-
ckich środowiskach jest dosyć
mocna. Wojciech Kaczmar-
czyk – pełnomocnik rządu ds.
społeczeństwa obywatelskiego
i równego traktowania – uznał
zatem przykościelnych działa-
czy za godnych wspierania jego
urzędu „w identyfikacji obszarów
dyskryminacji, które wymagają
interwencji państwa”. Rządzą-
cy nie widzą zagrożenia w skraj-
nych poglądach „boskich” mece-
nasów. Inaczej sprawa wygląda
w UE. Europejska Federacja Hu-
manistyczna opublikowała listę
28 konserwatywnych organizacji
funkcjonujących na arenie mię-
dzynarodowej. Wśród „wyróżnio-
nych” znalazł się Instytut Ordo
Iuris. Pomysłodawcy spisu wy-
mienione przez siebie podmio-
ty nazywają religijnym i dra-
końskim ekstremizmem, który
w sposób niedemokratyczny
działa przeciwko prawom czło-
wieka. Federacja przestrze-
ga, że radykalni konserwatyści
„wychodzą daleko poza religij-
ne przekonania i demokratycz-
nie wyrażone konserwatywne opinie
i próbują rozwijać oparte o skraj-
ne interpretacje doktryny religijnej
ekstremalne programy, które sprze-
ciwiają się podstawowym zasadom
europejskim (…). Organizacje kon-
serwatywne regularnie utożsamiają
aborcję z morderstwem, homosek-
sualizm z pedofilią, edukację sek-
sualną ze zbiorową masturbacją
w szkole i obrońców praw człowie-
ka z sodomickim lobby. Większość
z nich ma obsesję na punkcie abor-
cji i homoseksualizmu”.
Dla PiS-owskiego rządu ci fa-
natycy i obsesjonaci to są jednak
„eksperci”…
ŁUKASZ LIPIŃSKI
lipinski@faktyimity.pl
Mecenasi
z bożej łaski
Drakoński projekt zmiany ustawy
antyaborcyjnej forsują tzw. środowiska
„pro-life”. Wśród nich Fundacja PRO-Prawo
do życia oraz tajemniczy instytut
ultrakatolickich prawników.
To oni chcą całkowicie
zakazać aborcji, skazując
kobiety na cierpienie,
a nierzadko na śmierć
Publiczne głoszenie
takich bzdur to miód
na serce Kościoła i jego
fanatycznych bojówek
Z NOTATNIKA HERETYKAstrona 4 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
Myśli niedokończone
N
asze społeczeństwo składa się w spo-
rej części z ludzi niedostrzegających
pewnych zjawisk społecznych i z fa-
natyków, którzy widzą więcej, niż jest
w rzeczywistości. Zatem – gdziekolwiek spoj-
rzeć, wszędzie problem ze wzrokiem.
Jakiś czas temu czytałem interesujący tekst na te-
maty mieszkaniowe. Autorem jest pewien znany i zacny
liberał, człowiek o sze-
rokich poglądach i nie
mniej szerokim sercu,
gotów wszędzie poszuki-
wać zrozumienia i płasz-
czyzny do dialogu. To
także ktoś, kto jak na polskiego liberała zauważa zupeł-
nie sporo problemów społecznych i nie jest jakimś obłą-
kanym wyznawcą religii wolnorynkowej.
A jednak ten jego liberalizm wychodzi z niego na
każdym kroku, i to niekoniecznie jako zaleta. Słusznie
poniekąd krytykuje polską manię kupowania mieszkań
na własność i zadłużania się przy tym bez sensu i bez pa-
mięci. Próbuje się też doszukać przyczyn polskiego pędu
do własnego „M” i wskazuje na chwalebne zachodnie
wzorce, gdzie ludzie nie dają się w takiej masie uwieść
chęci posiadania, ale zadowalają się wynajęciem. Nieste-
ty, zacny autor, jak na polskiego liberała przystało, nie
dostrzega najważniejszego. Mianowicie tego, że zachod-
ni luz ma jedną zasadniczą przyczynę – fakt, że każdy
tam ma świadomość, iż utrata pracy lub inna forma zu-
bożenia nie będzie miała większego wpływu na jego sy-
tuację mieszkaniową. Nadal będzie wynajmował miesz-
kanie, tyle że wówczas dopłaci mu do czynszu budżet
gminy. Bez szemrania i bez ociągania się. Stąd ów luz
i poczucie bezpieczeństwa.
Polacy nie mogą liczyć na taki luksus. Jakieś tam do-
datki mieszkaniowe są, ale osoba z najmniejszym nawet
długiem w spłacie czynszu już się do takiego wsparcia
nie kwalifikuje. Zakwalifikuje się natomiast do eksmisji.
I to jest prawdziwa różnica między Polską i Zachodem
w kwestii mieszkaniowej. Nie stanowi jej – jak sugeru-
je autor – jakaś tam wartość umów czy kultura demo-
kratycznego współżycia. Aby ona w ogóle powstała, to
musi być jaka taka rów-
ność – także w dostępie
do mieszkania.
Niestety, polscy libe-
rałowie (np. zasadniczy
trzon KOD-u – wyborcy
PO, Nowoczesnej i część SLD) tego nie widzą i nie rozu-
mieją. Im się wydaje, że „Polska znów będzie dobra, gdy
poznikają wszystkie Ziobra”. Niestety, Polska nie była
„dobra”, a „Ziober” nie uda się pozbyć bez rewolucji
społecznej, która przywróci Polskę wszystkim Polakom.
I to będzie dotyczyło także mieszkań. Lustrzane odbicie
liberałów – antyliberalny PiS – widzi natomiast wszędzie
spiski, układy, zamachy, uchodźców, „Ruskich”. Widzi
ich tam, gdzie ich nie ma. Taka nadwzroczność mito-
mańska. Im też przydałaby się dobra korekta wzroku.
Szczęśliwie kłopotów ze wzrokiem nie ma na razie
Razem, jednak tę partię obie wspomniane strony obso-
baczają, stanowi bowiem poważne zagrożenie. Dla PiS
nawet śmiertelne, bo demaskuje jego pseudopolitykę
społeczną i próbuje obejść partię Kaczyńskiego od le-
wej strony. Liberałów też uwiera, bo demaskuje ich bez-
silność i ślepotę. Czy wytrzyma i przebije się ze swoim
przekazem do opinii publicznej? Wkrótce zobaczymy.
ADAM CIOCH
adam@faktyimity.pl
Widok na ślepotę
Rzeczy pospolite
Jedną z ulubionych za-
baw „obrońców życia” jest
s t r a s z e n i e s y n d r o m e m
poaborcyjnym.
Wyznawcy syndromu wykazują
wielką inwencję! Jeśli TO zrobisz,
paskudna bezwstydnico, będziesz
obżerać się jak świnia lub zachoru-
jesz na anoreksję (do wyboru), nie
wytrzymasz dnia bez psychotro-
pów i wódki, staniesz się seksualnie
oziębła, agresywna w stosunku do
męża, dzieci czy sąsiadów. Możesz
nawet popełnić samobójstwo.
Trudno nie zauważyć, że syn-
drom poaborcyjny często
bywa syndromem... koś-
cielnym. Nabożni eks-
perci wiedzą, że problem
należy odpowiednio roz-
dmuchać. Tak, żeby ko-
bieta uznała, że jest złem
wcielonym. Co najmniej
drugim Breivikiem!
Na rodzimym
rynku wydawni-
czym znajdzie-
m y s w o i s t ą
biblię „syn-
dromistów”.
Ojciec Chri-
stian de la Vierge, franciszkanin,
pełnił posługę duszpasterską w Mar-
sylii, gdzie powierzono mu zaszczyt-
ną funkcję egzorcysty. W swojej celi
często gościł niewiasty, które – prze-
konane o własnym opętaniu – przy-
chodziły prosić o diabłowygnanie.
Powodem duchowych cierpień oka-
zywały się skrobanki. Bolesne spot-
kania z tymi paniami zaowocowa-
ły książką „Egzorcysta o aborcji”
z mnóstwem nieocenionych rad – co
zrobić, jak już się zrobiło...
Nic tak nie pomaga w leczeniu po-
aborcyjnych ran – przekonuje ksiądz
– jak... nadanie imienia usuniętej zygo-
cie. Najlepiej, jeśli wspólnie wymy-
śli je cała rodzina. Ko-
bieta – dodaje
franciszkanin
– doskona-
le wyczuwa
płeć przyszłą
niedoszłą.
Po nadaniu
imienia nastę-
puje długoletni,
dożywotni właś-
ciwie proces – tzw.
macierzyństwo ducho-
we. Jego celem jest na-
wiązanie więzi z usuniętym zarod-
kiem, z którym należy jak najczęściej
rozmawiać, opowiadać mu, jak minął
dzień i w ogóle – traktować jak oso-
bistego powiernika.
W tym miejscu warto wspomnieć,
że jeśli zdecydujemy się na ciążę nie-
długo po wcześniejszych skroban-
kach, na „dzień dobry” zafunduje-
my potomstwu straszliwą traumę.
Według ojca de la Vierge już grudkę
komórek, natychmiast po poczęciu,
cechuje bogate życie wewnętrzne.
Zdaje więc sobie sprawę – ta grudka
– że w wygodnej, wymoszczonej ma-
cicy, w której spędzi najbliższe 9 mie-
sięcy… doszło do morderstwa. Ma
wówczas wrażenie, że „żyje w grobie”
i doświadcza „klimatu śmierci”...
Wracając do usuniętych zygot...
Aby utrzymać z nimi odpowiednią
więź, warto też nadgorliwie uczest-
niczyć w nabożeństwach i zamawiać
msze rocznicowe z okazji naszego
dzieciobójstwa.
Brakuje jeszcze pomysłu, żeby
nieistniejącemu dziecku urządzić wir-
tualny chrzest, komunię i ślub po 25
latach. Wszystko z hojnym „co łaska”.
JUSTYNA CIEŚLAK
justyna@faktyimity.pl
Polka potrafi
Syndrom egzorcysty Kościół, jako że ma dwa tysiące lat doświadczeń, wygry-
wa w Polsce raz za razem. I tak było od samego początku III
Rzeczypospolitej. Każdy polski rząd po 1989 roku w starciu
z biskupami robił krok do tyłu. I rządy SLD nie były, niestety,
wyjątkiem. A biskupi kroili sobie tę świecką Polskę jak salami.
Plasterek po plasterku. Religia w szkole, krzyże w urzędach,
konkordat, miliardy złotych dla katechetów i tysiące hekta-
rów dla kościelnych latyfundiów, Świątynia Opatrzności Bożej
z naszych podatków, „kompromis” aborcyjny.
(Wincenty Elsner, wiceprzewodniczący SLD, był poseł)
Nieprzyjemną niespodzianką dla części elit jest to, że lewica
nie zaspokoi się byciem przystawką do liberałów. Ale to za-
razem największa szansa na wyjście z odwiecznych dylema-
tów polskiej nie-prawicy – wiarygodna, trzecia opcja, koniec
przeklętego wyboru: nacjonalizm czy neoliberalizm. Na lewi-
cy, ku utrapieniu dotychczasowych aktorów politycznych, nie
będzie już pustki, tylko samodzielny podmiot polityczny.
(Adrian Zandberg, Partia Razem)
Jeżeli mamy usuwać znaki naszej pamięci, to bądźmy konse-
kwentni: nie będziemy od tej pory przypominać dnia wy-
zwolenia Warszawy ani innych miast, nie będą się więcej
przedstawiciele narodów spotykać w Oświęcimiu w rocznicę
oswobodzenia obozu Auschwitz. Niech mi też będzie wol-
no wspomnieć, że cudem ocalone resztki Żydów, których nie
dosięgła hitlerowska maszyna Zagłady, wyglądały nadejścia
Armii Czerwonej jak swojej ostatniej nadziei. Czy to wszystko
się nie liczy? (prof. Jerzy Jedlicki, historyk)
Demokratyczny socjalizm oznacza, że musimy przeprowadzić
reformy systemu politycznego w Ameryce. Dzisiaj jest on nie
tylko rażąco niesprawiedliwy, ale również uszkodzony.
(Bernie Sanders, senator, kandydat na prezydenta USA)
Jestem za tym, żeby potrzebującemu pomóc i jak trzeba k***
dać komuś kawałek chleba, to mu dam. Jak trzeba komuś
podać rękę, to mu ją podam. Siedem tysięcy ludzi? Przepra-
szam, ale w latach 80. w Polsce było z milion Arabów, miałem
kumpli potąd z Syrii i innych miejsc, przyjeżdżali tutaj studio-
wać, najczęściej na akademie medyczne. (Maciej Maleńczuk)
Tak się rodzi faszyzm. Kaczyński wiedzie Polaków ku zgubie.
Jest z nim czterdzieści procent Polaków. Zrozumcie to wresz-
cie. Za chwilę będzie za późno. Tusk was nie uratuje. Sami się
musimy ratować, jednoczyć. Kaczyński zapowiada procesy.
W państwie, w którym prokuratura i sądy poddane będą wła-
dzy jednej partii. I będzie nią PiS. (Andrzej Celiński)
PiS ma już wszystko. Mają prezydenta, mają rząd, mają media
publiczne i kupione sprytną korupcją liczne usłużne media
prywatne; mają stadniny koni i banki, mają dziesiątki przed-
siębiorstw obsadzonych swoimi ludźmi, mają prokuraturę
i służbę cywilną. A mimo wszystko, gdy się rozkręcą w wyli-
czaniu swych żalów i roszczeń, establishmentem okazują się
ci inni. (prof. Wojciech Sadurski)
Kiedy patrzę na prezydenta Dudę, to mam nieodparte wrażenie,
że jest ministrantem. Nie wiem tylko, czy on zdaje sobie sprawę,
że służy do czarnej mszy, jaka jest właśnie odprawiana przez
rząd razem z Kościołem. (Manuela Gretkowska, pisarka)
Rządzący, to dopiero początek, bunt będzie przybierał coraz do-
tkliwsze dla was formy, aż w końcu zmiecie was, wasali polskie-
go Kościoła, cierpiącego na odpływ rozumu i episkopatologię,
na należne wam miejsce na śmietniku historii. Tak kończą nieuki,
które po raz setny popełniają ten sam błąd i zadzierają z więk-
szością – czyli z kobietami. (Grzegorz Stompor, publicysta)
Wybrali: ASz, PPr, AC
NA KLĘCZKACH strona 5Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
ŻYCZENIE ŚMIERCI
Sekta smoleńska nie tylko obrasta w piórka. Mocno
urosła w siłę i grozi! Ewa Stankiewicz, prezes Sto-
warzyszenia Solidarni 2010, mówi o... karze śmierci dla
Donalda Tuska. „Tutaj możemy podziękować, mó-
wię w cudzysłowie, bo tu należy się najwyższa kara, ten
człowiek powinien ponieść najwyższą karę, specjalnie
przywróconą do prawodawstwa polskiego w tej sprawie.
Mówię tutaj o Donaldzie Tusku, który w drugim dniu od-
dał śledztwo w ręce Rosjan” – wykrzykiwała w rocznicę
katastrofy. Politycy PiS nie przyklaskują temu pomysło-
wi wprost, ale też niespecjalnie się odcinają. „Jestem
przeciwnikiem kary śmierci, ale zwolennikiem rzetelności,
prawdy i rozliczenia. Jeśli ktoś popełnił błąd, to powinien
odpowiedzieć” – stwierdził Stanisław Karczewski,
marszałek Senatu. A wszystko to zapewne w ramach
„zgody narodowej”, o którą apeluje Jarosław Ka-
czyński. A na drzewach zamiast liści będą wisieć…
platformiści?
ZGRZYT ROCZNICOWY
1050 rocznica „chrztu Polski” dorobiła się skandalu.
Media obiegła wiadomość, że uroczystą mszę w Pozna-
niu będzie koncelebrował abp Juliusz Paetz, znany
z uczuciowej słabości do kleryków. Oburzają się dzien-
nikarze, oburza opinia publiczna. Tymczasem obecność
poznańskiego arcybiskupa seniora na kościelnych ob-
chodach to nic nadzwyczajnego. Często pojawia się on
na święceniach biskupich czy procesjach Bożego Ciała.
Do chóru zniesmaczonych dołączył kreacjonista Ma-
ciej Giertych (ojciec Romana). W liście do abpa
Stanisława Gądeckiego zaprotestował przeciwko
obecności Paetza na obchodach: „Publicznie zwracam
się do Ekscelencji, by do tego nie dopuścić. Nie pozwól-
my, by tak ważna uroczystość została zbrukana obec-
nością wśród koncelebransów osoby bardzo źle się ko-
jarzącej w odbiorze społecznym”. Gdyby zastosować tak
rygorystyczne kryterium, jak proponuje Giertych senior,
przy poznańskim ołtarzu byłoby puściutko. „Jest taka za-
sada ogólnie przyjęta, ewangeliczna, która mówi o tym,
żeby nikogo nie wykluczać. Każdy kapłan, który nie jest
suspendowany, może odprawiać mszę świętą” – uzupeł-
nia rzecznik Episkopatu ks. Paweł Rytel-Andrianik.
Rzeczywiście, polski Kościół zazwyczaj wyklucza ofiary,
nie prześladowców.
ERRATA
Stanowisko Prezydium Episkopatu w sprawie zaost-
rzenia przepisów o aborcji było sianiem wiatru, który
wywołał burzę. Biskupi zapewne nie spodziewali się tak
gwałtownych reakcji, także z zewnątrz Kościoła. Opub-
likowano więc list Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa
Rodzin, mający chyba zatrzeć złe wrażenie. „Mając
na uwadze pewne kontrowersje, ks. abp Stanisław
Gądecki, ks. bp Artur Miziński, ks. abp. Henryk
Hoser i ks. bp Jan Wątroba przekazali dyrektoro-
wi KODR swoją opinię, w której jednoznacznie opowie-
dzieli się za całkowitą ochroną życia dziecka. Sprzeciwili
się jednocześnie propozycjom prawnym, które postulują
odpowiedzialność karną kobiety, która dopuściłaby się
zabicia swojego nienarodzonego dziecka” – napisano
w dokumencie. W zasadzie więc nic się nie zmienia.
Purpuraci chcieli tylko zamanifestować swoją rzekomą
„łaskawość” wobec kobiet.
KAMPANIA BRACI
Tadeusz Rydzyk niedługo nie będzie wiedział,
co robić z kasą, która szerokim i wartkim strumieniem
płynie od władzy. Minister Piotr Gliński przyznał me-
diom redemptorysty z Torunia kolejną dotację. Tym ra-
zem 140 tys. zł. Pieniądze pójdą na kampanię społecz-
ną Telewizji Trwam: „Czytaj! – to najlepsza inwestycja,
na jaką zawsze Cię stać”. Ministerialna dotacja wpłynie
na konto spółki Bonum, którą zarządza wspólnik Ry-
dzyka – ojciec Jan Król. Wszystko zostaje więc w ro-
dzinie Radia Maryja. Pozostali wnioskodawcy pozostali
daleko w tyle, jeśli idzie o wysokość dofinansowania.
Świeckie przedsięwzięcia dostawały od 5 do 40 tys. zł.
Nie są tak poświęcone…
MILCZENIE NA PIŚMIE
Mimo zsyłki i sankcji ze strony zakonnego
zwierzchnictwa ks. Jacek Międlar nie składa bro-
ni. Został publicystą portalu Wdolnymslasku.com i po-
wraca do swych ulubionych wątków. W rubryce „Na-
rodowiec w sutannie” Międlar zdążył już zaatakować
feministkę Annę Zawadzką. „Żałosne, że kobieta,
która od lat deklaruje się jako ateistka, od dawna nie
identyfikuje się z Kościołem rzymskokatolickim, teraz
próbuje w prymitywny oraz bezczelny sposób wywierać
presję na podejmowanym stanowisku Kościoła wobec
prawa do życia” (pis. oryg.) – komentuje ksiądz na-
cjonalista. Zupełnie nie przeszkadza mu, że o aborcji
wypowiadają się podstarzali kawalerowie, czyli jego
szefowie z episkopatu. Nie przeszkadza mu też zakaz
komentowania polityki, który go rzekomo obowiązuje.
Wciąż międlarzy…
BĄK WOJTYŁY
Do bogatego rejestru pamiątek i relikwii po Janie
Pawle II dołącza odrestaurowany kajak. Przyszły pa-
pież pływał w latach 50. XX w. Kajak nazywa się „Tłusty
Bąk” i można go podziwiać (oczywiście tylko z przyklę-
ku) w Muzeum Sportu i Turystyki przy Wybrzeżu Gdyń-
skim. W zaproszeniu na jego odsłonięcie napisano, że to
relikwia. Krajowy duszpasterz sportowców ks. Edward
Pleń przestrzega przed nazywaniem tej łódki re-
likwią. Ale kościelni oficjele, m.in. abp Celestino
Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce, oraz bp
Marian Florczyk, nabożnie przybyli na uroczysto-
ści i z należytą czcią wpatrywali się w tego „Bąka”.
Abelardowi Gizie oberwało się za żart z papie-
skich bąków, a tu taka heca.
KATECHEZA PRZERYWANA
Na fali zainteresowania problemem aborcji kate-
chetka z Radomia postanowiła uświadomić swoich ucz-
niów. Rzecz w tym, że o aborcji opowiadała piątoklasi-
stom, i to w sposób daleki od odpowiedniego dla ich
wieku. Wykład był obrazowy – nauczycielka religii nie
szczędziła drastycznych opisów. Poleciła też uczniom,
aby obejrzeli w internecie propagandowy film „Niemy
krzyk”, który przecież ze względu na swoją drastycz-
ność przeznaczony jest dla widzów pełnoletnich. Dzie-
ciaki przestraszyły się nie na żarty. Przeciw brutalnym
metodom katechetki zbuntowali się rodzice i zaprote-
stowali przeciwko szokującym metodom indoktrynowa-
nia dzieci. Biskup radomski nie miał wyjścia i zwolnił
już nadgorliwą antyaborcjonistkę z nauczania w pod-
stawówce nr 34. Ale krzywdę dzieciom już wyrządziła…
BĘDĄ STRZELAĆ?
Narodowe Centrum Studiów Strategicznych przy-
gotowało raport dotyczący tworzenia w Polsce struk-
tur obrony terytorialnej. Być może szykują się jeszcze
bardziej nieciekawe czasy dla opozycji. „Wyposażona
w broń maszynową formacja paramilitarna może stanowić
środek zapobiegawczy działaniom antyrządowym” – czy-
tamy w tymże raporcie. Autorzy i sprzyjający obecnej
władzy publicyści przekonują, że to tylko cytat, i to wy-
rwany w kontekstu. W rzeczywistości proponowana stra-
tegia ma ponoć „przeciwdziałać przemytowi, nielegalnej
imigracji czy zorganizowanym grupom przestępczym”
oraz „zielonym ludzikom”. A tak w ogóle to jest tylko taki
luźny pomysł i raczej nie zostanie wcielony w życie. An-
toni Macierewicz uśmiecha się tajemniczo, ale i zło-
wieszczo, jak zwykle...
CUDA OGŁASZAJĄ
Kolejny – po Sokółce – „cud eucharystyczny” w Pol-
sce! Tym razem bakterie rozmnożyły się na hostii w Leg-
nicy. Dwa lata temu komunikant w parafii św. Jacka
upadł na podłogę. Pojawiły się na nim czerwone prze-
barwienia. Biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski
stwierdził w specjalnym komunikacie, że wydarzenie
„nosi znamiona cudu eucharystycznego”. Szykuje się
kolejne cudowne miejsce, w którym można cudownie za-
rabiać na cudownej naiwności wiernych. Seryjne „cuda”
to zapewne kolejny znak z niebios, że rząd PiS-u zbawia
Polskę i Polaków z woli niewysokiego Najwyższego (na-
czelnika, rzecz jasna)…
Opracował ŁUKASZ PIOTROWICZ
lukasz@faktyimity.pl
ZAMIAST SPOWIEDZIstrona 6 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
– Czy w 966 roku faktycznie
miał miejsce tzw. chrzest Polski?
– Musimy zacząć od XVII wie-
ku, kiedy historyk i pisarz politycz-
ny ksiądz Szymon Starowolski wydał
w 1655 roku pracę Vitae Anitistitum
Cracoviensium. Udowadniał w niej,
że chrześcijaństwo w Polsce zaczę-
ło się wcześniej niż za panowania
Mieszka I, co zresztą ma pewne po-
krycie w innych faktach. Na ziemiach
polskich od końca IX wieku poja-
wiały się różne misje chrześcijańskie
– zarówno z dalekiej Irlandii, jak
i wysyłane jeszcze wcześniej przez
cesarza rzymskiego Karola Wielkie-
go, a także ze strony naszych najbliż-
szych sąsiadów, czyli Moraw. Działa-
li tam święci Cyryl i Metody – twórcy
tak zwanego chrześcijaństwa sło-
wiańskiego. Pierwszym takim ośrod-
kiem była Nitra, a kiedy zniszczyli ją
Madziarzy, to stał się nim Kraków.
Według odkryć archeologicz-
nych w tych czasach mieliśmy już
sporo kościołów. Do dziś znamy kil-
kanaście miejsc, gdzie znaleziono
resztki świątyń. Gall Anonim pisał,
że Mieszko I żył w mrokach bałwo-
chwalstwa, ale nie pogaństwa. Bał-
wochwalstwem nazywano wtedy he-
rezje chrześcijaństwa słowiańskiego.
Wobec tego nie było chrztu Mieszka,
a tylko konwersja. Wbrew temu, co
dzisiaj mówimy, nie było to wielkie
wydarzenie, które wstrząsnęło Eu-
ropą, ponieważ nie zostało odnoto-
wane w żadnej kronice. Jedyny zapis
dotyczący mniej więcej tego okresu
pochodzi od niemieckiego kronika-
rza Thietmara z Merseburga, który
napisał, że Dobrawa kobiecymi spo-
sobami zaprowadziła Mieszka do
chrześcijaństwa. Nie napisał jednak,
kiedy i gdzie to było. Bardziej pre-
cyzyjny był Gall Anonim. Zasugero-
wał on, że chrzest mógł się odbyć po
roku od poślubienia czeskiej księż-
niczki Dobrawy, który to ślub miał
się odbyć w 965 roku.
– Czyli nie wiemy, gdzie odbył
się chrzest i czy w ogóle się odbył?
– Przede wszystkim popular-
na dziś data chrztu, czyli 14 kwiet-
nia 966 roku, jest bardzo wątpliwa.
To była wtedy wielka sobota, a dla
chrześcijan jest to czas zadumy i żalu.
Nie obywają się wówczas huczne im-
prezy, takie jak wesela, chrzciny czy
nawet pogrzeby. Trudno wymagać,
aby chrzest przywódcy państwowego
odbywał się po cichu, w wielkiej ta-
jemnicy przed światem. Istnieje rów-
nież hipoteza, która głosi, iż chrzest
księcia polańskiego odbył się w 963
lub na przełomie lat 963 i 964 w Ra-
tyzbonie albo w Poznaniu.
– Co z metryką chrztu?
– Nie ma! Rozumiem, że mogła
być zniszczona podczas najazdu Brze-
tysława I na Polskę w 1038 roku, ale
ta metryka musiała zostać odnotowa-
na w kościelnych księgach – tam gdzie
chrzest się odbył. Takie wydarzenie
jak chrzest władcy powinno również
znaleźć swoje miejsce w dokumen-
tach watykańskich. Tymczasem nie
można tego nigdzie odszukać.
– A rodzice chrzestni?
– Nie ma również żadnego doku-
mentu o rodzicach chrzestnych. To
nie mógł być ktoś tuzinkowy. W ta-
kim wydarzeniu musiały wziąć udział
jakieś znane persony. Na przykład
król czeski, biskup ratyzboński czy
koloński…
– Dostojnicy kościelni…
– Owszem, ale musiała być jesz-
cze jakaś matka chrzestna. Nieszczę-
ście polega na tym, że nigdzie o tym
nie napisano.
– Pozostaje jeszcze kwestia
imienia. Mieszko musiał przyjąć
na chrzcie imię świętego. Zostało
natomiast to pogańskie. Niektó-
re źródła mówią, że książę przy-
jął imię Mieczysław, tylko prob-
lem w tym, że wówczas nie było
takiego świętego.
– Mówi się o kilku innych imio-
nach, które Mieszko mógł przyjąć,
ale to wciąż byli marginalni świę-
ci. Książę powinien przyjąć imię po
kimś zasłużonym dla Kościoła.
– Wróćmy do miejsca chrztu.
– W Ratyzbonie i Kolonii nie
ma po nim żadnego śladu. W Pra-
dze również nie ma, ale tam chrzest
nie mógłby się odbyć, bo biskupstwo
praskie podlegało biskupstwu w Ra-
tyzbonie, a takie uroczystości powin-
ny odbywać się centralnie. Niemniej
ten chrzest gdzieś tam fizycznie miał
miejsce. Czy Mieszka ochrzcił w Po-
znaniu biskup Jordan? Jeśli tak – to
kiedy? W 964 czy 966 roku?
– Czy tzw. chrzest ozna-
czał także powstanie państwa
polskiego?
– Jeżeli ktoś przyjmuje, że
chrzest był początkiem polskiej
państwowości, to robi błąd, ponie-
waż Mieszko był władcą prawdo-
podobnie od 940 roku. Książę pod-
bijał w tym czasie różne plemiona
słowiańskie lub przyłączał na zasa-
dzie „dobrowolności”, bo ludność
chciała trzymać z silniejszym. Co to
było w takim razie jeśli nie przeja-
wy państwowości? Przecież logicz-
ne jest, że musiała istnieć wówczas
jakaś organizacja państwowa. Rok
966 jako rok chrztu, powiedziałbym
przewrotnie, załatwił Gomułka. On
usankcjonował ten rok, rzucając
hasło: „Tysiąc szkół na tysiąclecie
państwa polskiego”. To miała być
opozycja w stosunku do Kościoła,
ale praktycznie potwierdziła to, co
Kościół chciał. Stąd współcześnie
wzięła się ta data.
– Czy sam chrzest wystarczył,
żeby wprowadzić katolicyzm na
ziemie polskie?
– Ależ skąd. Kraj był wówczas
rozdarty między pogaństwo i chrześ-
cijaństwo słowiańskie właśnie. Nową
religię dopiero trzeba było wprowa-
dzić, a odbywało się to w sposób
bardzo brutalny. Niszczono miejsca
kultu i bezwzględnie karano ludzi.
Nawet psom wybijano zęby, bo jadły
mięso w piątek.
– Czyli nową religię wprowa-
dzano za pomocą ognia i miecza.
– Oczywiście. Wymagano abso-
lutnego posłuszeństwa. Nie wolno
było z rozkazem księcia dyskutować.
– Ale to musiało trwać. Prze-
cież nie wprowadzono chrześci-
jaństwa w jeden dzień.
– Kraj był względnie duży, a ko-
munikacja nie taka jak dzisiaj. Trze-
ba było jakoś dotrzeć do tych wszyst-
kich ludzi. To bardzo długo trwało
i nie były to misje pokojowe, które
przekonywały ludzi do miłosierdzia
i wiary w Boże miłosierdzie. Ten Bóg
był bogiem strasznym, karzącym, wy-
syłającym zbrojne książęce ekspedy-
cje przeciwko miejscom i kapłanom
pogańskich kultów. W takiej sytuacji
każda akcja rodzi reakcję. Pierwsze
bunty religijne krwawo tłumiono już
za czasów Bolesława Chrobrego. To
samo było za panowania Mieszka II,
ale po jego śmierci wybuchła wielka
pogańska rewolta. To pokazuje, że
kraj nie był przygotowany do przyję-
cia nowej religii. Był temu przeciwny.
Wystarczy poczytać Jana Długosza,
który pisał, że torturowano i zabi-
jano księży oraz zakonników, czyli
tych, do których miano największe
pretensje. Sytuacja pogłębiła się po
najeździe Brzetysława I, który plą-
drował kościoły i ukradł trumny do-
tychczasowych świętych, czyli świę-
tego Wojciecha, błogosławionego
Gaudentego i świętych Pięciu Braci
Męczenników.
– Dlaczego akurat trumny
świętych?
– Ponieważ kraj bez świętych
nie mógł być krajem chrześcijań-
skim. Trzeba przyjąć, że ten sławny
dziś chrzest nie był chrztem Polski.
To był chrzest władcy i jego otocze-
nia. Dopiero później wymuszano to
na społeczeństwie. Pogańska rewol-
ta zakończyła się dopiero po przyjeź-
dzie Kazimierza między 1039 a 1040
rokiem. Próbował on odbudowywać
organizację państwową oraz kościel-
ną, za co dostał tytuł Odnowiciela.
Nie była to jednak jego zasługa, tyl-
ko państw ościennych, zaniepokojo-
nych tym, co dzieje się u ich najbliż-
szych sąsiadów. One jednocześnie
blokowały się wzajemnie w przejęciu
pełni władzy nad ziemiami polskimi.
W duńskim Alsted odbyło się spot-
kanie wysłanników Wielkiego Księ-
cia Kijowskiego Jarosława Mądrego
z urzędnikami cesarskimi, na którym
ustalono, że obie strony pomogą Ka-
zimierzowi na nowo utworzyć pań-
stwo polskie. Miało to być państew-
ko buforowe, które mogło wyzwolić
się spod okupacji czeskiej. Władcom
tym zależało, żeby Czesi nie byli zbyt
potężni. Wówczas na nowo zaczęto
wprowadzać chrześcijaństwo. Ale –
jak wspomniałem – nie był to proces
jednodniowy. Praktycznie rzecz bio-
rąc, tym, który po raz kolejny schry-
stianizował Polskę, był król Bolesław
Śmiały (panował w latach 1058–1079
– przyp. red.). W niemieckich kroni-
kach jest taki zapis, że w jego ko-
ronacji wzięło udział 12 biskupów.
Wtedy w Polsce istniały biskupstwa
we Wrocławiu, Krakowie, Gnieźnie,
Płocku i Poznaniu. Resztę trzeba
było dobrać z chrześcijaństwa sło-
wiańskiego, bo przecież nie z Czech,
Rusi Kijowskiej czy Niemiec, które
były w stanie wojny z Bolesławem
Śmiałym. Po śmierci król był, co się
dzisiaj przemilcza, nawet kandydatem
na świętego za zasługi w krzewieniu
chrześcijaństwa w Polsce. Jednak pol-
ski Kościół zgłosił kontrkandydata –
biskupa Stanisława ze Szczepanowa,
który po wielu latach batalii z kurią
rzymską został ostatecznie świętym.
– Czyli 966 rok nie ma nic
wspólnego z wprowadzeniem
chrześcijaństwa w Polsce.
– Tak! Ona nie świadczy o tym,
że wtedy zostaliśmy oficjalnie po-
błogosławieni przez papieża czy że
budowano liczne kościoły. Pierwszą
bazylikę w Gnieźnie zbudowano do-
piero 6 lat po chrzcie.
– Chciałbym cofnąć się o kil-
ka lat i zapytać o czeską księż-
niczkę Dobrawę. Z historycznych
opracowań wynika, że wcale nie
była taka święta, jak ją się dziś
przedstawia. Pochodziła z dyna-
stii Przemyślidów – najbardziej
brutalnej w tej części Europy.
– Owszem. Poza tym Dobrawa
była mniszką. Wysłano ją na ziemie
Nawróceni
ogniem i mieczem
Opowieści o chrzcie Polski
i nawróconym Mieszku I to legendy
bez odzwierciedlenia w faktach
– mówi w wywiadzie dla „Faktów i Mitów”
doktor Andrzej Zieliński.
Nawróceni
ZAMIAST SPOWIEDZI strona 7Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
polskie w określonym celu. Chodzi-
ło o to, żeby wszystkimi sposobami
doprowadziła do tego, aby Mieszko
został katolikiem. Kościół bał się, że
książę kijowski Włodzimierz Wiel-
ki wprowadzi w Polsce chrześcijań-
stwo obrządku bizantyjskiego. Misja
Dobrawy była taka, żeby wszelkimi
sposobami, także kobiecymi, dopro-
wadziła do tego, żeby Mieszko się
zdecydował.
– Dobrawa była wcześniej
mężatką?
– Wszystko wskazuje na to, że
była wdową. Trafiła do klasztoru
po śmierci męża, a nie jako nieska-
zitelna młodziutka panna. To było
popularne, że wdowy trafiały do
klasztorów. Oczywiście nie ma na to
żelaznych dowodów, ale taka była
praktyka w tamtych czasach.
– Co do „kobiecych sposo-
bów”… Prawdą jest, że Dobrawa,
nawracając Mieszka, musiała ła-
mać trzy kolejne Wielkie Posty?
– Podczas postu nie można
było dzielić łoża. Chrześcijan obo-
wiązywała również dieta, Mieszka
nie. Książę był człowiekiem z krwi
i kości i miał swoje przyzwyczajenia.
Co prawda Gall Anonim pisał, że
Mieszko używał siedmiu żon w po-
gaństwie, ale wiemy, że wcześniej
był on żonaty z duńską księżniczką
Geirą – chrześcijanką. Nie miał z nią
jednak kontaktu duchowego, tylko
normalny, małżeński. Geira, mimo
że urodziła mu co najmniej trzy cór-
ki, wcale nie żądała od niego przej-
ścia na chrześcijaństwo.
– Wracając do Dobrawy…
– Jak pan wspomniał, łamała za-
sady Wielkiego Postu, żeby przypo-
dobać się Mieszkowi.
– Czy Mieszko w końcu wy-
zbył się swoich pogańskich
przyzwyczajeń? Przestał jeść
mięso w piątki i przestrzegał
przykazań?
– Nie wiemy. Kronikarze mil-
czeli o tym, co działo się z Miesz-
kiem po chrzcie. Potem to, co po-
dawali Wincenty Kadłubek czy Jan
Długosz, było pisane z perspektywy
stuleci, więc mogli pisać cokolwiek.
Szczególnie zresztą Kadłubek po-
pisywał się erudycją, a nie przed-
stawianiem faktów. Nie wiemy, czy
Mieszko żył bogobojnie, czy tak jak
do tej pory. Wiadomo natomiast,
że wymagał od podwładnych przej-
ścia na chrześcijaństwo. Oczywiście
z powodów wyłącznie politycznych,
a nie potrzeb duchowych. Słusznie
obawiał się, że jedno z ostatnich
niechrześcijańskich państw będzie
zawsze atakowane.
– Istnieje teoria, że nie było
jednego chrztu Polski, tylko aż
trzy.
– Ochrzcił się na przykład ksią-
żę Wiślan, bo tak zostało to zapisa-
ne w „Żywotach świętego Metode-
go”. Terytorialnie był on władcą co
najmniej jednej trzeciej państwa
Mieszka I. Historyk Karol Potkański
w swojej pracy „Kraków przed Pia-
stami” stwierdził, że w okolicach 900
roku musiało dojść do chrztu wielu
mieszkańców dzisiejszej Małopol-
ski i Podkarpacia. Potwierdził to też
historyk Frank Kmietowicz w książ-
ce „Kiedy Kraków był trzecim Rzy-
mem”. Kmietowicz pisał, że chrzty
odbywały się na przełomie IX i X
wieku. Wówczas nie nazywało się
to chrztem Polski, tylko po prostu
rozwojem chrześcijaństwa słowiań-
skiego na ziemiach polskich. Odkry-
ciom archeologicznym zawdzięcza-
my informacje o istnieniu kościoła
św. Jerzego na Wawelu, kościołów
na dzisiejszym krakowskim Klepa-
rzu i Zwierzyńcu, w Sandomierzu,
Zawichoście, Wiślicy, Wrocławiu,
pochodzących z końca… IX wieku.
Natomiast w XIX wieku pod Gnie-
znem w miejscowości Klecko od-
kryto cmentarzysko z urnami, któ-
rych część była oznaczona krzyżem.
To nie był znak firmowy producen-
ta urn, tylko spełnienie czyjegoś ży-
czenia. Wtedy palenie zwłok było
w Kościele katolickim dość popu-
larne. Te urny datuje się właśnie
na przełom IX i X wieku. Uznanie
czyjegoś chrztu za początek wpro-
wadzenia chrześcijaństwa jest prob-
lematyczne. W tamtych czasach
chrzcił się zazwyczaj władca, a spo-
łeczeństwo nie miało pojęcia o tym
akcie. Po śmierci władcy w ogóle za-
pominano o chrzcie. To zresztą było
powodem nieudanej chrystianiza-
cji Prusów. Tamtejsze rozdrobnie-
nie plemienne utrudniało działania
wszystkim misjom chrześcijańskim.
Jeden władca się ochrzcił, a dru-
gi nie, więc kiedy misja wyjechała
i jakiś chrześcijański książę zmarł, to
kończyła się chrystianizacja. Bardzo
trudno zatem określić datę pierwsze-
go chrztu. Datę drugiego w zasadzie
znamy, a data trzeciego była rozło-
żona w czasie. Był to bowiem rodzaj
rekonkwisty (z port. hiszp. „ponow-
ne zdobycie” – red.).
– Co do samego Mieszka…
Czy wiemy, skąd pochodził?
– Istnieją co najmniej cztery
możliwości. Mógł być Polaninem,
ale dlaczego akurat jeden z książąt
polańskich postanowił podbijać resz-
tę plemion i tworzyć nowe państwo?
Przecież nie miał do tego warun-
ków, tym bardziej że Polanie przyby-
li na nasze ziemie jako jedni z ostat-
nich. Bardziej wiarygodna hipoteza
mówi, że był wikingiem, który przy-
jechał tutaj wraz ze swoją drużyną.
To prawdopodobne, bowiem władcy
normandzcy wysyłali wówczas swo-
ich synów do Europy, żeby podbili
sobie jakieś księstwo. Być może do-
tyczyło to Mieszka lub jego ojca Sie-
momysła. Uwiarygodnia to podejrze-
nie, że Mieszko mógł mieć na imię
Dago. Gall Anonim pisał zresztą, że
książę wcześniej był nazywany innym
imieniem, ale niestety – nie napisał
jakim. W okresie międzywojennym,
kiedy w Niemczech ukazały się prace
mówiące o tym, że państwo polskie
zostało założone przez Normanów,
to my dla przeciwwagi stwierdzili-
śmy, że Mieszko był księciem wy-
wodzącym się z plemion pruskich.
Ostatnia wersja przybliżona przez
profesora Urbańczyka z UKSW
mówi natomiast, że Mieszko był
Wielkomorawianinem. Kiedy upa-
dało to państwo, miał on przyjechać
tu ze swoim wojskiem, bo inaczej nie
odbywałyby się te podboje. Tym bar-
dziej że Polanie wcale nie byli rolni-
kami, tylko krwawymi wojownikami.
– Czy niejasne pochodzenie
Mieszka mogło mieć wpływ na
to, że nie został świętym?
– Myślę, że nie. Na przykład
święty Olaf był jednym z najkrwaw-
szych wikingów. To nie o pochodze-
nie chodzi. Wszystko wskazuje na to,
że nie było chrztu, tylko konwersja
z chrześcijaństwa słowiańskiego na
łacińskie. Nie można było zrobić
świętego z człowieka, który kiedyś
tylko zmienił wyznanie.
– Dlaczego zatem Kościół ni-
gdy nie wystąpił o kanonizację
Mieszka I?
– Nie wiadomo. Miał na to mnó-
stwo czasu. Przecież bardzo długo
papieżem był Polak, który wyświę-
cił wielu swoich krajan. Teraz Fran-
ciszek kanonizuje kolejnego Polaka,
co będzie koronnym wydarzeniem
tegorocznych obchodów rocznicy
chrztu w Gnieźnie. Nie będzie to
jednak książę Mieszko I. A przecież
mówi się, że to człowiek, który tyle
zrobił dla światowego chrześcijań-
stwa. Wprowadził je do Polski. Tak
naprawdę, nie wiadomo dlaczego
Kościół wciąż go marginalizuje.
– Może nikt nie chce deklaso-
wać pozycji świętego Wojciecha?
– Nie. Już Bolesław Chrobry po-
winien kanonizować swojego ojca.
Przecież potrzebował świętych, a naj-
lepiej dla króla byłoby, gdyby zna-
lazł ich w swojej rodzinie. Chrobry
natomiast z Czecha Wojciecha zro-
bił polskiego świętego. To samo do-
tyczy Niemca Brunona z Kwerfurtu.
Wśród Pięciu Męczenników tylko
jeden był Polakiem, i to najniższym
rangą pracownikiem zakonu, a nie
duchownym. Gaudenty z kolei był
bratem Wojciecha. Chrobry propo-
nował wynoszenie na ołtarze wszyst-
kich ludzi, tylko nie rodzimych. Warto
tu zauważyć, że pierwszy święty z pol-
skim rodowodem – Andrzej Świerad
(Żurawek) – pojawił się dopiero sto
lat później. Wynika z tego, że coś bar-
dzo ważnego musiało stać na prze-
szkodzie w wyświęceniu Mieszka.
– Sugeruje pan, że Kościół wie
coś, czego my nie wiemy?
– Być może wie. Przecież musi
być jakaś poważna przeszkoda, sko-
ro Kościół wciąż nie rusza tej sprawy.
– Watykan do tej pory nie
miał problemu w uświęcaniu po-
staci bardzo kontrowersyjnych,
w tym morderców i zbrodniarzy
wojennych. Z Mieszkiem ma na-
tomiast zaskakujący kłopot.
– Mieszkowi przypisuje się roz-
liczne zasługi dla katolicyzmu, za
które inni zostali świętymi.
– Czyli tak naprawdę nie do
końca wiadomo, dlaczego w tym
roku obchodzimy rocznicę…
– Trudno powiedzieć, że chrzest
odbył się 1050 lat temu. Wprawdzie
pisał tak Gall Anonim, ale proszę
pamiętać, że żył on ponad 150 lat
później. Pisał to, co mu przekazali
najstarsi Polacy. Gall języka polskie-
go nie znał, więc musiał porozumie-
wać się łaciną, z tym że jego ówcześ-
ni rozmówcy łacinę znali tak, jak my
dziś niektóre obce języki. Mogli się
zatem nie porozumieć precyzyjnie.
Data 966 rok przyjęta jest na tzw.
słowo honoru.
– Ponad wszelką wątpliwość
możemy natomiast powiedzieć,
że decyzja Mieszka o chrystiani-
zacji Polski nie była wizjonerska
i spowodowana nagłym nawróce-
niem. Po prostu politycznie mu
się to opłacało.
– To było normalne koniunk-
turalne działanie. Przecież klątwą
kościelną karana byłaby wtedy na-
paść na państwo, które dopiero
przyjęło chrześcijaństwo. Decyzja
Mieszka nie przyszła z powodów
duchowych, a wyłącznie obron-
nych. Chodziło o interesy państwa,
jego przetrwanie i dalszy rozwój.
Rozmawiał
ARIEL KOWALCZYK
ariel@faktyimity.pl
Doktor Andrzej Zieliński: dziennikarz, politolog i historyk, autor wielu książek
popularnonaukowych o mało znanych wydarzeniach z naszej historii, m.in.:
„Pierwsze stulecie Polski”; „Tajemnice polskich templariuszy”; „Przekleństwo
tronu Piastów”; „Król apostata, największa tajemnica polskiego średniowie-
cza”; „Skandaliści w koronach”; „Sarmaci, katolicy, zwycięzcy. Kłamstwa,
przemilczenia i półprawdy w historii Polski” (najnowsza).
Chrzest Polski według Jana Matejki
U NAS I GDZIE INDZIEJstrona 8 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
Zdawałoby się, że „Polak naro-
dowiec” w Anglii, Francji czy Niem-
czech to oksymoron, czyli zesta-
wienie wyrazów o przeciwstawnych
znaczeniach. Nic bardziej mylnego!
Zdążyliśmy się, niestety, przyzwycza-
ić, że „nasi” nacjonaliści zdobywają
kolejne przyczółki na świecie. Mu-
simy sobie zdawać sprawę, że emi-
grujący do krajów ciepłych socjalnie
i zawodowo kąsają rękę, która ich
karmi. Rzucili ziemię, skąd ich ród
(„dla chleba, panie, dla chleba...”),
dzięki prawom gwarantowanym
przez UE, ale nie przeszkadza im to
być eurosceptykami. Zdumiewający
jest umysł nacjonalisty! Potrafi do-
pasować rzeczywistość do własnych
wąskich horyzontów, zupełnie igno-
rując przy tym oczywiste sprzeczno-
ści i niekonsekwencje. Lata prania
mózgu przez polski kler i nacjonali-
styczne bojówki robią swoje.
Londek Zdrój
W emigracji zarobkowej nie ma
oczywiście nic złego. Członkowie
organizacji nacjonalistycznych z lu-
bością podkreślają, że jak się idzie
do kogoś w gości, to należy szano-
wać jego zasady. Żadną miarą nie
należy przyjmować imigrantów.
Przecież ciągną do bogatych krajów
tylko po to, żeby zbijać bąki i brać
zasiłki od państwa. Tymczasem na
forach dla Polaków w Anglii naj-
bardziej dyskutowaną kwestią jest
właśnie ta – jak wydoić państwo.
Bo wiadomo, Polak kombinuje. Je-
śli to samo zrobi Syryjczyk – będzie
to „śmierć Europy”, nawet „upadek
cywilizacji białego człowieka”. Gdy
brytyjski premier David Cameron
zapowiada cięcie zasiłków dla imi-
grantów, robi się rwetes, że Polaków
prześladują. W tej dojnej i hojnej
Anglii działają zorganizowane gru-
py polskich nacjonalistów. Diaspo-
ra tam liczna, więc i odsetek oszo-
łomów relatywnie wysoki. Mamy
tam więc (na sumieniu) angielską
brygadę Obozu Narodowo-Rady-
kalnego, oddział Ruchu Narodo-
wego czy też, co brzmi szczególnie
komicznie, Narodowe Odrodzenie
Polski w Londynie.
Narodowcy są niezwykle ak-
tywni na własnych stronach inter-
netowych oraz profilach na porta-
lach społecznościowych. Smutne,
ale mają one nawet po kilkanaście
tysięcy sympatyków! Niestety, nie
ograniczają się do świata wirtual-
nego. Londyńczycy mieli już oka-
zję dowiedzieć się, czym pachnie
polski neonazizm. W lipcu 2015 r.
grupka członków NOP dołączyła
do angielskich manifestantów ma-
szerujących z antysemickimi hasła-
mi na ustach. W roku 2014 grupa
narodowców i kiboli zaatakowa-
ła ludzi bawiących się na festiwa-
lu muzyki elektronicznej w Lon-
dynie. Nasi rodacy umieją nawet
pobić się między sobą, jak to się
stało pod jednym londyńskich
kościołów...
Kto mieczem wojuje
Narodowcy niechętnie się chwa-
lą takimi incydentami. Próbują za to
opowiadać bajki, jak to są na emi-
gracji potrzebni, żeby Polska była
Polską nawet w Anglii. Bo wiado-
mo: Polska dla Polaków, Anglia dla
Anglików i Polaków. Każda akcja
spotyka się z reakcją. Brytyjczycy też
mają swoich nacjonalistów. Choćby
tych z Britain First, urządzających
„chrześcijańskie patrole” w dzielni-
cach muzułmańskich. Coś jak u nas
ONR-owcy z Łodzi. Czasem chłop-
cy z Anglii i Polski, w których żyłach
płynie brunatna krew, zwąchają się
i działają ręka w „heilującą” rękę.
Ale coraz częściej Wyspiarze ataku-
ją imigrantów z Polski – dokładnie
z tych samych powodów, dla któ-
rych nie lubią przybyszów z Bliskie-
go Wschodu. Bo pasożyty, zabierają
pracę, nie szanują lokalnych zwy-
czajów. Każdy kij ma dwa końce.
Nie dalej jak kilka miesięcy temu
trójka Anglików została skazana na
rok więzienia za napaść na Słowa-
ka. Biedak oberwał, bo... Anglicy
uznali, że jest Polakiem. Trójka na-
pastników należy do nazistowskiej
organizacji Blood & Honour (Krew
i Honor). Innym razem polski mo-
tocyklista został pobity w Londynie
przez autochtonów, którzy radzili
mu dobrotliwie: „Wracaj do Polski,
wracaj do domu!”.
Według danych dziennika „The
Guardian” w ciągu ostatnich dzie-
sięciu lat liczba podobnych ataków
na imigrantów z Polski wzrosła
dziesięciokrotnie. Krzykliwi naro-
dowcy na pewno nie wpływają po-
zytywnie na obraz Polaka w oczach
przeciętnego obywatela Wielkiej
Brytanii. Uczciwie i ciężko pracu-
jący mogą podziękować „kwiatowi
narodu”, który psuje im wizerunek.
Na sugestie, że skoro nie podoba
im się w multikulturowej Wielkiej
Brytanii, to powinni wrócić do jed-
norodnej etnicznie Polski, Adam
Gmurczyk, prezes Narodowego
Odrodzenia Polski, odpowiedział
portalowi Vice.com: „Kto powie-
dział, że polskim patriotom nie po-
doba się w Wielkiej Brytanii? Oczy-
wiście, pobyt tam to wymuszona
konieczność ekonomiczna, niemniej
jest to wspaniały kraj i wielu w nim
wspaniałych ludzi. To, że polscy na-
cjonaliści są tam mile widzianymi
gośćmi, świadczy fakt znakomitej
współpracy z brytyjskimi środowi-
skami patriotycznymi”. Znakomita
współpraca miewa jednak jak wi-
dać gorsze momenty.
Kombinacja
norweska
Walka o wielką Polskę kato-
licką trwa również w Skandyna-
wii. Norwegia, ojczyzna Andersa
Breivika, gości u siebie także pol-
skich bojowników o czystość rasy.
W narracji narodowców jednym
z najbardziej „zgniłych” krajów
jest Szwecja. Panujące w tym kra-
ju multi-kulti (wielokulturowość
wynikająca zwykle z wielonaro-
dowości, także promująca to poli-
tyka władz – red.) to prosta droga
w przepaść – przekonują nacjona-
liści. „Szwecja jest idealnym przy-
kładem kraju, w którym mediom
i politykom udało się wykastrować
mentalnie większość społeczeństwa
i uczynić z niego bezmyślny tłum,
który reaguje agresją w stosunku do
każdego, kto obnaża przed nim choć
skrawek rzeczywistości” – pisze Ro-
bert Grunholz w tekście „Upadek
Szwecji”, zamieszczonym w serwi-
sie Obozu Narodowego.
Polacy zatem obnażają. Głównie
własną agresję i głupotę. W lutym
dziesięciu kiboli Lecha Poznań pla-
nowało atak na Szwecję. A konkret-
nie obóz dla uchodźców. „To polscy
obywatele o skrajnie prawicowych
poglądach” – informowała szwedz-
ka policja. Lechici przejęli inicjaty-
wę, bo na „zniewieściałych Szwe-
dów” liczyć nie można. Bo przecież
Skandynawowie nie umieją rządzić
we własnych krajach. Wpuszczają
obcych, są tolerancyjni, w dodatku
do kościoła nie chodzą. Członko-
wie ONR chętnie zaprowadziliby
tam swoje porządki. Można przy-
puszczać, że słynny szwedzki do-
brobyt szybko odszedłby w niepa-
mięć pod rządami nacjonalistów.
„Nie jest ważne, czy w Polsce bę-
dzie kapitalizm, wolność słowa, czy
będzie dobrobyt – najważniejsze,
aby Polska była katolicka” – twier-
dził Henryk Goryszewski, wice-
premier w rządzie Hanny Sucho-
ckiej. Kraje skandynawskie mają
to szczęście, że hamulec w postaci
Kościoła katolickiego nie przeszka-
dza im w rozwoju. Polacy katolicy
chętnie by to zmienili. Ale nie prze-
szkadza im nazistowska idea „Jed-
nej Rzeszy”, czyli
Ein Reich.
Skrajnie prawicowe portale obie-
gła niedawno wieść, że w Norwegii
pobito 51 imigrantów, którzy zacze-
piali kobiety w dyskotece. Dokonali
tego podobno Żołnierze Odyna – pa-
ramilitarna bojówka antyimigrancka.
Norweska policja uważa, że ci samo-
zwańczy obrońcy kraju bywają groź-
niejsi od islamistów. Ich działaniom
przyklaskują Polacy, licznie wyrażają-
cy swoje poparcie pod wspomnianym
i prawdopodobnie spreparowanym
newsem. Przez słowo imigrant rozu-
mieją oni tylko „ciapatego”, zapo-
minając, że wkrótce oni sami mogą
paść ofiarą Żołnierzy Odyna lub in-
nej bojówki. Jak to się stało choćby
w niemieckim Löcknitz. Na spotkanie
dotyczące niemieckiej polityki imi-
gracyjnej wtargnęli – o paradoksie!
– neonaziści z Narodowo-Demokra-
tycznej Partii Niemiec. Wykrzykiwali
antypolskie i nacjonalistyczne hasła,
dopóki nie wyprowadziła ich policja.
Nacjonalizm odradza się w Euro-
pie – to fakt. Coraz więcej ludzi daje
się omamić wizją urojonych zagro-
żeń. O tym, że dla narodowców pa-
triotyczne hasła są tylko pretekstem
do uzasadnienia przemocy, niech
świadczy historia z młodości Ireny
Sendlerowej, opisana w reportażu
„Lista Sendlerowej” („Gazeta Wy-
borcza”, 2001) : „Jest początek lat 30.
Irena studiuje polonistykę na Uniwer-
sytecie Warszawskim. Działa w lewicu-
jącym Związku Młodzieży Demokra-
tycznej. Na wykładach stoi – na znak
protestu wobec getta ławkowego dla
Żydów. Bojówkarz ONR-u szturcha
pałką jej przyjaciółkę: – Dlaczego sto-
isz? – Bo jestem Żydówką. – A dlacze-
go ty stoisz? – Bo jestem Polką – od-
powiada Irena i dostaje od ONR-owca
w twarz”. PIOTR CZERWIŃSKI
piotr@faktyimity.pl
Wstydliwy
towar
eksportowy
Wbrew pozorom polscy nacjonaliści to nie
tylko wewnętrzny problem naszego kraju.
To nieszczęście rozpleniło się po świecie.
KOŚCIELNA KRONIKA KRYMINALNA strona 9Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
Według Instytutu Statystyki
Kościoła Katolickiego „siły apo-
stolskie” w Polsce tworzy armia 30
tys. księży i mnichów. W tej liczbie
jest około 5 tys. mężczyzn, prak-
tycznie niezdolnych do popełnienia
przestępstwa. Mimo ewentualnych
najszczerszych chęci czy smykałki
nie pozwala im na to wiek lub stan
zdrowia.
Organa wymiaru sprawiedliwo-
ści nie prowadzą statystyk uwzględ-
niających zawód podejrzanych czy
skazanych. Gdy wpadki duchow-
nych wychodzą na jaw, chodzi za-
zwyczaj o sprawy obyczajowe: pe-
dofilię, molestowanie lub gwałt.
Bardzo często opinia publiczna do-
wiaduje się też o kierowcach w su-
tannie, będących w stanie upojenia
alkoholowego. Także o sprawcach
przemocy wobec dzieci.
Z zebranych przez nas danych
wynika, że tylko w latach 2012–
2015 „klientami” policji i prokura-
tury było co najmniej 260 duchow-
nych. Czyli średnio co setny czynny
w duszpasterstwie. Ten wskaźnik
systematycznie rośnie. Nie wiemy
jak szybko, bo informacje dotyczą-
ce ludzi Kościoła są zwykle staran-
nie ukrywane...
W Zduńskiej Woli (woj. łódz-
kie, diecezja włocławska) mie-
ści się jeden z najważniejszych
w Polsce ośrodków zakonu orioni-
stów. Na rezydencji widzimy szyl-
dy parafii św. Antoniego z Padwy,
Domu Misyjnego i Centrum Re-
kolekcyjno-Konferencyjnego. Od
2009 roku „prezesem” tego bizne-
su jest ksiądz dr Krzysztof Miś,
proboszcz parafii i przełożony
dziewięciu pozostałych mnichów.
Sprawuje on ponadto bardzo waż-
ną funkcję w polskiej ekspozytu-
rze zgromadzenia. Jest wikariu-
szem prowincjalnym, czyli zastępcą
prowincjała księdza Krzysztofa
Baranowskiego.
W lutym 2016 roku
Misiowi zginęły
zaskórniaki.
Około 26 tys. zł. Dokładnej
kwoty nie znał, bo nie przywiązu-
je wagi do takich „drobiazgów”.
Z okoliczności kradzieży wynika-
ło, że kasę zwędził ktoś z kościel-
nej załogi. W kręgu podejrzeń byli
przede wszystkim panowie. Ale
nie można było kategorycznie wy-
kluczyć panien orionistek, któ-
re mieszkają w wydzielonej czę-
ści Centrum i zajmują się u Misia
czarną robotą gospodarczą (m.in.
obsługa kancelarii parafialnej).
Wszyscy poszli w zaparte. Gdy we-
wnętrzne śledztwo nie przyniosło
rezultatów, 12 lutego proboszcz
zawiadomił policję. Od tego mo-
mentu mamy dwie, nieco sprzecz-
ne wersje.
Pierwsza: Miś doniósł, kogo
konkretnie podejrzewa. Chodziło
o mnicha w wieku przedemerytal-
nym, posiadającego w Zduńskiej
Woli prywatne mieszkanie. Mniej-
sza o nazwisko. Policjanci wzięli
wytypowanego osobnika w krzyżo-
wy ogień pytań. A później za frak
i pojechali do niego na przeszu-
kanie. W domu znaleźli 2 tys. zł
z ogonkiem.
– Człowiek był zmaltretowany
psychicznie, grozili mu więzieniem.
Przyznał się do kradzieży. Śledczy
przekazali odzyskane pieniądze
Misiowi i zaproponowali winowaj-
cy dobrowolne poddanie się karze
jednego roku pozbawienia wolno-
ści w zawieszeniu na trzy lata. Ten
dla świętego spokoju przyjął ofer-
tę. Tymczasem kwestia sprawstwa
podobno wcale nie jest taka oczy-
wista, tylko prowincjałowi bardzo
zależało, żeby zamknąć aferę –
twierdzi nasz informator zbliżony
do orionistów.
Wersja druga (policyjna): Miś
nie zadenuncjował podwładnego,
bowiem ten został „zatrzymany
w wyniku działań operacyjnych”.
– Nie zastosowano wobec niego
środków zapobiegawczych. Podczas
przeszukania miejsca zamieszkania
funkcjonariusze wydziału krymi-
nalnego odzyskali ponad 2 tys. zł.
Sprawca poddał się dobrowolnie
karze roku pozbawienia wolności
w zawieszeniu na 3 lata oraz obo-
wiązku naprawienia szkody i po-
krycia kosztów procesu – wyjaśnia
asp. sztab. Jacek Kozłowski, ofi-
cer prasowy Komendy Powiatowej
Policji w Zduńskiej Woli.
Jakkolwiek było, wierni nie
mają bladego pojęcia, że w „misyj-
nej” ekipie jest złodziej.
Prokuratura w Nowym Tomyślu
(woj. wielkopolskie) wszczęła śledz-
two w sprawie „innych czynności
seksualnych” wobec dzieci. Miał się
tego dopuścić ks. Adrian B., pro-
boszcz parafii we wsi Z.
Sytuacja jest
szczególnie
nieprzyjemna,
ponieważ był on do niedawna ar-
chidiecezjalnym duszpasterzem
służby zdrowia i reprezentował ar-
cybiskupa Stanisława Gądeckie-
go nawet na szczeblu episkopatu.
Ksiądz B. urzędował w Z. zaledwie
kilka miesięcy. „Proboszcz podej-
muje ciekawe działania z najmłod-
szymi w parafii. Na podkreślenie
zasługuje fakt, że to [jego] pierw-
sze probostwo, a już zyskał sobie
sympatię wśród dzieci i młodzieży”
– cieszył się na Facebooku aktyw
kościelny. To było w sierpniu 2015
roku. Obecnie pleban przebywa na
„urlopie zdrowotnym”. Bo dzieci
opowiedziały rodzicom, że leczył
je „dotykiem” miejsc intymnych.
A rodzice zgłosili „uzdrowienia”
dyrektorce Zespołu Szkół w Bo-
lewicach Hannie Kaczmarek,
która złożyła formalne zawiado-
mienie o możliwości popełnienia
przestępstwa. Kuria archidiece-
zjalna w Poznaniu zadeklarowała
„pełną gotowość do współpracy
z odpowiednimi organami państwa
w wyjaśnianiu sprawy”. Wierni
„wyrażają zdecydowane poparcie
dla swojego proboszcza” i uzna-
ją podejrzenia za „swoisty atak
na społeczność całej wspólnoty
parafialnej”.
Z naszych ustaleń wynika, że
w archidiecezji poznańskiej wy-
buchnie wkrótce kolejna afe-
ra pedofilska. Chodzi o byłego
proboszcza parafii w powiecie
gostyńskim i nauczyciela reli-
gii w szkole podstawowej. Spra-
wę zasygnalizowała dziennikar-
ka Lila Gabryelów z „Panoramy
Leszczyńskiej” na swoim blogu
internetowym regiopis.pl. Zacy-
towała m.in. fragment relacji jed-
nej z matek: „Na religii ksiądz wo-
łał [dziecko] do siebie, sadzał na
kolanach i bawił się jego zamkiem
od spodni dżinsowych. Ksiądz gryzł
też dzieci po uszach, przebierał
w swoją sutannę i kazał tańczyć.
Robił to nie tylko mojemu synowi,
ale i innym chłopcom”. Według
Gabryelów ksiądz szedł jeszcze
dalej i kazał chłopcom siebie li-
zać po uchu. Proboszcz podobno
uwielbiał też „szmeranie” go po
głowie przez chłopców, a niektó-
re dzieci
„macał po gołych
brzuszkach
i pleckach”.
Mówi policjant z Poznania:
– To jest historia sprzed kilku lat,
ale jeszcze nie uległa przedawnie-
niu. Ksiądz jest już na emeryturze.
Bardzo wiele osób wiedziało o jego
zachowaniach. Szkoła, miejscowi
policjanci... Nikt nie reagował.
Zastępca prokuratora rejono-
wego w Gostyniu Jacek Masz-
talerz zapowiada, że w postępo-
waniu wyjaśniającym nie będą
uczestniczyć funkcjonariusze lo-
kalnej policji: – Z uwagi na miej-
sce zamieszkania części kadry
kierowniczej tutejszej komendy
powiatowej bezpośrednio na tere-
nie, który ma być badany w toku
tego postępowania.
Sąd rejonowy w Łowiczu skazał
ks. dr. Piotra S., byłego dyrektora
diecezjalnego Radia Victoria, na
rok i 10 miesięcy więzienia w za-
wieszeniu na trzy lata. Tyle samo
zainkasowała była księgowa El-
żbieta Ł. Wyrok jest nieprawo-
mocny. O łowickiej rozgłośni napi-
saliśmy jako pierwsi, gdy w marcu
2009 r. biuro Victorii odwiedziło
kilku policjantów z nakazem prze-
szukania i zabezpieczenia papierów
(por. „Diecezjalna lista przebojów”
– „FiM” 13/2009). Proces potwier-
dził, że radio oraz jego Agencja
Reklamowa „Victoria” otrzymy-
wały silne wsparcie finansowe na
realizację rozmaitych audycji pro-
pagandowych. Były na liście płac
dwóch ministerstw, Wojewódzkie-
go Funduszu Ochrony Środowiska
i Gospodarki Wodnej w Warsza-
wie, zarządów województw łódz-
kiego i mazowieckiego oraz kilku
innych instytucji samorządowych.
Rozliczając się z dotacji skazani
załączali do sprawozdań umowy
o dzieło i rachunki wystawione na
pracujących w rozgłośni „zlecenio-
biorców”. Były zazwyczaj lipne, bo
dokumentowały prace, których nie
wykonano, zaś osoby „pobierające”
honorarium, pieniędzy nie dosta-
wały. Ksiądz S. popełnił – zdaniem
sądu – oszustwa na łączną kwotę
ponad 70 tys. zł, a pani Ł. usiłowała
zatuszować przekręt, fałszując 128
dokumentów. Biskup łowicki An-
drzej Dziuba ukarał podwładnego
oddelegowaniem do Włoch. Zała-
twił mu tam posadę administrato-
ra parafii w Rapolano Terme (die-
cezja Arezzo). Podobno już wrócił
i zamieszkał w Domu Kapłana Se-
niora. W wieku niespełna 40 lat...
Obecnie w różnych prokuratu-
rach toczą się śledztwa przeciwko
(czyli już po przedstawieniu za-
rzutów) dziewięciu podejrzanym
wykonującym zawód księdza ka-
tolickiego. Na etapach sądo-
wych, dopiero rozpoczętych lub
po wyrokach jeszcze nieprawo-
mocnych, jest 14 spraw. Duszpa-
sterstwo okazuje się bardzo nie-
bezpieczną robotą…
ANNA TARCZYŃSKA
tarczynska@faktyimity.pl
Kryminalni
Kapłaństwo jest profesją nadzwyczaj
kryminogenną. Świadczy o tym skala
przestępczości w szeregach
funkcjonariuszy kościelnych.
Od lewej: prowincjał Baranowski i okradziony Miś
POD PARAGRAFEMstrona 10 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
S
pędzanie płodów trak-
tuje się w Polsce jako
zdarzenie złe. Jako
przyczynę wskazuje się
ochronę płodu, z którą kolidu-
je interes prawny ciężarnej ko-
biety. Już samo postawienie na
szalach wagi ochrony ludzkich
komórek i żyjącej oraz myślącej
kobiety jest nadużyciem.
Zlepek komórek nie zasługuje
na żadną ochronę prawną, dopó-
ki nie nabierze zdolności myślenia.
Oczywiście czynienie z myślenia
kryterium nie może być popularne
w kraju, w którym społeczeństwo
do sprawowania władzy powołało
faszyzującą grupę szermującą fra-
zesami o narodzie, płodzie i poro-
dzie. Gdyby wszyscy głosujący po-
siadali zdolność przewidywania, to
nie wybraliby partii „dojnej zmia-
ny”. Jednak kiedy osoba racjonalna
zastanawia się nad prawnymi uwa-
runkowaniami przerywania ciąży
i nie cierpi na potrzebę okadzania
tego myślenia dymem kadzidła, to
łatwo zauważa, że na wadze kładzie
się tu z jednej strony interes zlep-
ku komórek nie różniącego się pod
względem zdolności myślenia (czyli
też uświadomionego odczuwania)
od wyrostka robaczkowego, pod-
czas gdy na drugiej szali spoczywa
interes prawny myślącego i czują-
cego człowieka.
Jeśli chodzi o kształt ustawo-
dawstwa „aborcyjnego” w Europie,
to we wszystkich państwach Unii
poza Irlandią, Maltą i Polską kobie-
ty po dekadach walki o swoje prawa
uzyskały możliwość przerywania cią-
ży na życzenie do 12 tygodnia ciąży.
Tylko we wspomnianych trzech pań-
stwach prawa reprodukcyjne kobiet
są lekceważone, podobnie jak czynił
to Hitler wobec Niemek w III Rze-
szy. Trzeba bowiem jasno powie-
dzieć, że współcześnie wzorem dla
prawa antyaborcyjnego jest ustawo-
dawstwo hitlerowskie i kto opowia-
da się za ograniczeniem dostępu do
legalnej i bezpłatnej aborcji, ten jest
ideologicznym potomkiem Führera.
Prawo do aborcji jest fundamental-
nym prawem kobiety (tzw. „pra-
wo reprodukcyjne”) i wywodzi się
z prawa do prywatności. To ostatnie
obejmuje prawo do poszanowania
integralności fizycznej, czyli decy-
dowania o tym, co dzieje się z na-
szym ciałem. Wbrew opowieściom
małżeństwa Terlikowskich (to
taka para lansująca się publicznie
na swoim katolickim fundamentali-
zmie) ciążę kobieta nosi wewnątrz
swojego ciała, a nie w torebce albo
na rondzie kapelusza. Zatem każ-
da ingerencja ustawodawcy w to, co
kobieta z tym ciałem robi (czyli np.
w decyzję o usunięciu niechcianego
płodu), jest naruszeniem prawa do
prywatności kobiety. Oczywiście,
jest przy tym również gwałtem na
ich sumieniu. Przeciwnicy „skroba-
nia” nie różnią się tu od stalinow-
skich żołdaków gwałcących kobie-
ty na zdobytych terytoriach. Jedni
i drudzy uzurpowali sobie wszak
prawo do decydowania o zawarto-
ści i wykorzystaniu organów rod-
nych kobiety. Dla ludzi przyzwo-
itych jest natomiast oczywiste, że
wyłączność decyzji o tym, co dzieje
się z jej organami rodnymi, ma ich
właścicielka.
Prawdą jest, że międzynarodo-
we organy ochrony praw człowie-
ka – np. Trybunał w Strasburgu
– uznają, z pewnymi ograniczenia-
mi, prawo państw do decydowa-
nia o ustawodawstwie aborcyjnym.
Jednak to, że nie bombarduje-
my Korei Północnej Kim Dzong
Una, nie oznacza, że aprobujemy
to, co się tam dzieje. Z aborcją
jest identycznie. To, że cywilizowa-
ny świat, czyli ten poza „katolicką
Polską”, ze wstrętem i politowa-
niem, ale jednak toleruje eksce-
sy katolickich fundamentalistów,
nie oznacza, że ich zachowania są
aprobowane czy zgodne z między-
narodowymi standardami. Ozna-
cza tylko, że cywilizowany świat
nie zwykł zrzucać bomb za każdym
razem, kiedy się brzydzi politykami
rządzącymi w jakimś państwie. Co
najwyżej prezydent Obama odmó-
wi jakiemuś kacykowi dłuższej roz-
mowy – co spotkało ostatnio pseu-
doprezydenta D. (nadal obawiam
się represji, więc nie rozwinę tego
skrótu) – w zamian proponując np.
dialog ze swoim psem. Słyszałem
przy tym, że i pies odmówił.
Nie dziwi mnie nachalne pod-
żeganie ze strony kleru katolickie-
go do odebrania kobietom ich praw
reprodukcyjnych. Ma ono kilka po-
wodów. Wśród podstawowych jest
ten, że – po pierwsze – mizoginicz-
ny kler katolicki jest wrogiem ko-
biet. Poniża je swoim haniebnym
językiem (np. nazywając „niewia-
stami”, odsuwając od pełnienia
funkcji kościelnych, sprowadzając
do roli czegoś w rodzaju urządze-
nia wielofunkcyjnego łączącego
działanie sztucznej pochwy, odku-
rzacza, inkubatora i kuchenki mi-
krofalowej) i walczy z ich prawa-
mi (kler wojował np. przeciwko
przyznaniu kobietom praw wybor-
czych). Nie potrafię pojąć kobiet,
które mimo to łażą jak durne do
kościołów, aby tam wznosić mod-
ły pod dyktando plebana. Zacho-
wują się jak nałogowe masochist-
ki, które są tym radośniejsze, im
bardziej obijane. Po drugie – kler
jest zainteresowany produkcją nie-
chcianych dzieci, gdyż handluje
nimi – tu wskazuję na słynne ka-
tolickie pośrednictwo adopcyjne –
i nadużywa ich seksualnie. Dzieci
są łatwym kąskiem dla księży i za-
konnic, gdyż jak nikt inny dają się
zastraszyć hasłem: „Jeśli komuś
powiesz o naszej tajemnicy, to Pan
Jezusek będzie smutny”. Produkcja
odrzuconych płodów to kluczowy
biznes w katolickim koncernie zła.
Polki stracą więc resztkę swo-
ich reprodukcyjnych praw. Nie cie-
szy mnie to, choć za wybranie sobie
władzy należy im się kara. Także
wśród elektoratu faszystów więcej
było kobiet. Efekt znamy…
JERZY DOLNICKI
jerzy@faktyimity.pl
Skrobanie
Kto śpiewa, modli się dwa razy.
A ten, kto bazgrze po Biblii?
Od pewnego czasu panuje moda na książ-
ki, które nie służą tylko do czytania. Wzorco-
wym przykładem jest popularnawśród nasto-
latek propozycja „Zniszcz ten dziennik”. Na
każdy dzień przeznaczo-
ne są nowe zadania: dziu-
rawienie, zalewanie kawą
i inne kreatywne czynno-
ści. Pozycja sprzedała się
w milionach egzemplarzy,
więc kolejni autorzy wpa-
dają na coraz to nowe po-
mysły, co można zrobić
z książką – oprócz anachronicznego czytania.
Do łask wracają kolorowanki i wydzieranki,
nie tylko dla dzieci. Wyżywanie się na książce
pomaga podobno zwalczyć stres.
Można sobie także pobazgrać po Biblii.
I to w ramach praktyk pobożnościowych!
Taka forma urozmaiconej lektury ma swo-
ją angielską nazwę – „bible journaling”. Od
niedawna w Polsce można nabyć specjalny
zestaw, na który składają się naklejki, ko-
lorowe zakładki, notes i ołówek. Mazanie
po świętej księdze to – według dystrybuto-
rów tych akcesoriów – „reaktywacja średnio-
wiecznej mody na ozdabianie marginesów
Biblii własnymi rysunkami i ulubionymi cyta-
tami”. „Dobrze pojęty »bible journaling« może
być prawdziwą modlitwą. Angażuje wszystkie
nasze zmysły i talenty, a przede wszystkim po-
zwala zapamiętać kolejne biblijne wersy, któ-
rym poświęcamy sporo czasu, z czułością je
ozdabiając i powielając na marginesie Biblii”
– zachwalają swój produkt.
Wszystko pięknie, ale od razu nasuwa się
skojarzenie z Nergalem, który podarł Biblię
na koncercie. Performance metalowego woka-
listy nie przypadł do gustu środowiskom, dla
których Biblia stanowi podstawę wiary. Biskup
Suski z Torunia grzmiał, że „profanacji Biblii
nie da się w żaden sposób usprawiedliwić”,
prof. Stanisław Mikołajczak przedawnienie
sprawy Darskiego nazwał „zwyrodnieniem
polskiego wymiaru sprawiedliwości”. Stró-
że ortodoksji w rodzaju Tomasza Terlikow-
skiego czy Ryszarda Nowaka jak najęci pe-
rorowali o bluźnierstwie, profanacji, zamachu
na świętości w kraju papieża Polaka. Podob-
ne głosy oburzenia pojawiły się, gdy celebryt-
ka Doda stwierdziła, że Biblia została spisana
przez „faceta naprutego winem i palącego ja-
kieś zioła”. A tu proszę: chrześcijanie modlą
się, profanując Biblię.
Niby nic w tym nadzwyczajnego, ale po-
kazuje, że tzw. uczucia religijne są bardzo
subiektywne. Trafnie ujął to ks. Andrzej
Szostek, jak na ironię ksiądz katolicki. „Kie-
dyś na seminarium etyki zapytałem studen-
tów, czy razi ich, gdy na posadzce kościoła
umieszczone są krzyże i wizerunek Matki
Bożej, a oni po nich chodzą. Okazało się,
że to dla nich żaden problem” – opowiadał
w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechne-
go”. Podobnie tutaj: problemem jest podar-
cie Biblii na zamkniętym koncercie, na któ-
rym żadnego z obrażonych nie było. Ale już
niszczenie księgi w ramach modlitwy jest bez
zarzutu. Kto chce psa uderzyć, ten kij zawsze
znajdzie. Albo książkę. Przyłożenie opasłym
tomiszczem też może zaboleć. A gdy się ko-
goś okłada Biblią i Kodeksem karnym jedno-
cześnie, to pozamiatane.
ŁUKASZ PIOTROWICZ
lukasz@faktyimity.pl
To idzie młodość!
Biblijne bazgroły
Co w prawie piszczy
POD PARAGRAFEM strona 11Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
C
hoć Prawo i Sprawied-
liwość ma większość
w Sejmie, popiera je
mniejszość obywateli,
co opisaliśmy w jednym z poprzed-
nich tekstów („FiM” 10/2016). Sa-
modzielne rządy Jarosławowi Ka-
czyńskiemu nie wystarczają. Chce
władzy totalnej i wykorzystuje do
tego techniki propagandowe. Polscy
naukowcy – poza nielicznymi wyjąt-
kami – nie mieli jak dotąd ochoty na
dokładne przyjrzenie się przekazowi
polskiej prawicy. Jednym z powodów
jest niechęć do... Marksa. A to m.in.
jego prace pozwalają lepiej zrozu-
mieć przekaz propagandowy po 1989
roku. Przekaz ten jest niezwykle
skomplikowany, wykorzystuje naj-
nowsze metody socjotechniki, czyli
różne formy manipulacji ludźmi. Do-
stosowuje się je do cech odbiorców,
typu wykonywanej przez nich pracy,
poziomu wykształcenia, dochodów,
miejsca zamieszkania. Inne kierowa-
ne są do osób, które są fanatycznymi
zwolennikami, a odmienne do tych,
których pragnie się kontrolować.
Jeszcze inne stosuje się w propagan-
dzie skierowanej do osób, które zo-
stały uznane za wrogów.
Trująca brzoza
Wódz uznaje, że cel, do które-
go dąży, jest ważniejszy niż prawda.
Stąd cyniczna zgoda Kaczyńskiego
na grę katastrofą smoleńską. Zbu-
dowana przez Antoniego Macie-
rewicza teoria, która podaje w wąt-
pliwość prace niezależnych komisji
badających jej okoliczności, spaja
zwolenników PiS. Jest też wykorzy-
stywana do moralnego poniżania
oponentów. Towarzyszy jej teza, że
ci, którzy nie wierzą w zamach, nie
chcą wyjaśnienia prawdy o wypadku
lotniczym. Mają więc coś do ukrycia.
Profesor Mirosław Karwat z Uni-
wersytetu Warszawskiego, jeden
z nielicznych w Polsce rzetelnych
badaczy propagandy, mówi, że to-
warzyszy temu przesłanie o wyższo-
ści moralnej ludzi opozycji z czasów
PRL w porównaniu z tzw. postko-
munistami. PiS przejął owo prze-
słanie wprost od znienawidzonych
przez siebie liberalnych elit „Solidar-
ności”. W 1989 roku profesor Bro-
nisław Geremek tłumaczył, że lu-
dziom opozycji chodziło w ich walce
wyłącznie o dobro wspólne, a obozo-
wi komunistycznemu – o stanowiska.
Wieloletni poseł Jan Maria Roki-
ta, dziś publicysta tygodnika „W Sie-
ci”, dowodził, że w SdRP, a następ-
nie SLD, pełno było tzw. towarzyszy
Szmaciaków, czyli bezideowych ludzi
nastawionych wyłącznie na osobiste
korzyści. Odwołując się do moral-
ności i historii, środowiska „Gazety
Wyborczej” i Unii Wolności głosiły,
że „lewicy wolno mniej”. Część jej
działaczy poddała się takim naci-
skom i wielokrotnie zwracała się do
wybranych autorytetów III RP (m.in.
Adama Michnika) o darowanie
win i rozgrzeszenie. W odpowiedzi
padały żądania kolejnych rachunków
sumienia i wyznania wszystkich rze-
czywistych oraz urojonych win.
Spisek elit
Te manipulacje PiS wykorzy-
stuje do budowy swojego przekazu.
Jego propagandyści przekonują, że
są one dowodem na zawarcie przez
postkomunistów i liberalne elity taj-
nego paktu o powstrzymaniu rozli-
czeń zbrodni PRL. Ową grotesko-
wą tezę ilustrują powtarzanymi do
znudzenia dwoma filmikami. Na
pierwszym uwidoczniono Adama
Michnika wsiadającego do samo-
chodu Jerzego Urbana, a na dru-
gim – spotkanie szefów klubów par-
lamentarnych z Lechem Wałęsą
z 4 VI 1992 roku w sprawie dymisji
rządu Jana Olszewskiego. Wspólna
podróż naczelnego „Gazety Wybor-
czej” i rzecznika rządu gen. Jaru-
zelskiego dowodzi – według Piotra
Semki – zbratania elit i ich zmowy.
Dowodem na to jest także narada
parlamentarzystów z Wałęsą. Wma-
wia się opinii publicznej, że doszło
podczas niej do zawarcia antylustra-
cyjnego spisku.
W rzeczywistości chodziło o dy-
misję nieudolnego rządu, który przez
pół roku nie był w stanie sporządzić
budżetu. Nie możemy także zapo-
mnieć o tym, że ekipa Olszewskiego
była wewnętrznie skłócona. Koalicja
rządowa nie była w stanie uzgodnić
kandydatów na ministrów, przy czym
wiele energii zabierała Olszewskie-
mu wojna z Jarosławem Kaczyńskim
o przywództwo na prawicy. Nie do-
wiemy się tego z przekazu przygoto-
wanego przez propagandystów PiS,
a jest to klasyczny socjotechniczny
zabieg selekcji faktów. Służy ugrun-
towaniu stereotypu, że liberalne elity
solidarnościowe zdradziły społeczeń-
stwo, zawierając tajny pakt z „post-
komunistami”, i utraciły moralne
prawo do wypowiadania się w spra-
wach politycznych. Ergo: trzeba je
zastąpić ludźmi o czystych rękach.
W Polsce są nimi oczywiście wyłącz-
nie ludzie PiS i ci, którzy przystąpią
do współpracy z nimi.
PiS kreuje się na partię repre-
zentującą interesy zwykłych ludzi.
Swój socjalny przekaz skierował do
ludzi marginalizowanych w III RP.
I to wyrównanie ich szans stało się
jedną z najważniejszych propa-
gandowych legitymacji partii Ka-
czyńskiego. Co ciekawe, na szefów
najważniejszych resortów gospodar-
czych – rozwoju i finansów – prezes
wybrał... dwóch skrajnych liberałów:
Mateusza Morawieckiego oraz
Pawła Szałamachę.
Naród zwycięzców
Hasłom socjalnym towarzyszy
przesłanie o konieczności rewolu-
cyjnego powrotu do historycznych
korzeni państwa i społeczeństwa.
Stąd w programie polityki zagra-
nicznej prezydenta Andrzeja Dudy
i rządu Beaty Szydło odwołanie do
złotego wieku Polski jagiellońskiej.
Z niego wywodzi się prezentowana
dzisiaj koncepcja „międzymorza”.
Pod hasłami wzmocnienia siły i zna-
czenia Polski w UE i całej Europie
PiS promuje nierealistyczny sojusz
służący rozbijaniu UE. Nasi poten-
cjalni partnerzy – państwa bałtyckie,
Ukraina, Czechy, Słowacja, Węgry
i Rumunia – nie wykazują więk-
szego zainteresowania tym pro-
jektem. Realizują za to wiele włas-
nych projektów, i to wymierzonych
w interesy Polski. Ukraina z Biało-
rusią i państwami bałtyckimi planuje
budowę konkurencyjnej linii kolejo-
wej łączącej Morze Bałtyckie z Mo-
rzem Czarnym (patrz „FiM” 7/2016).
Kijów i Bratysława także pracują nad
jej odgałęzieniem w głąb zachodniej
Europy – z pominięciem Polski.
W polityce wewnętrznej rewo-
lucyjna legitymacja skupia się na
wdrażaniu kultu moralnych zwy-
cięstw. Towarzyszy temu uproszcze-
nie przekazu historycznego. Najlep-
szym przykładem jest tutaj Muzeum
Powstania Warszawskiego powstałe
z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego.
Jego twórcy wykorzystali nowoczes-
ne techniki, aby sławić uczestni-
ków powstania. I robi to wrażenie!
Nie znajdziemy tam jednak ani sło-
wa o wciąż żywych debatach na te-
mat celowości wywołania powstania
oraz o jego skutkach. Tą samą dro-
gą poszli twórcy kultu tzw. żołnierzy
wyklętych. Nie ma miejsca na fakty
o zbrodniach, których się oni dopuś-
cili. Jest to kolejny obszar – jak za-
uważa wspomniany profesor Karwat
– manipulacji przeszłością. Odziera-
na jest ona z faktów, kontekstów, ca-
łego tła. Zastępują je propagandowe
klisze i hasła. Twórcy takich przeka-
zów świadomie okazują lekceważe-
nie obiektywnej wiedzy naukowej.
Wydeptana ścieżka
Propagandyści wykorzystują rów-
nież opowieści o wartościach chrześ-
cijańskich i poparcie ze strony jedyne-
go znanego im autorytetu – hierarchii
Kościoła katolickiego. Powrót do
chwalebnej przeszłości ma jeszcze je-
den cel. Jest nim przekonanie społe-
czeństwa, że zerwanie ze złem, jakim
w ich mniemaniu była Polska Ludo-
wa, wymaga opcji zerowej w systemie
prawnym. Konieczny jest powrót do
źródła, jakim była II RP – państwo
niepodległe i suwerenne. Jej glory-
fikacja prowadzi jednak do absur-
dów. Z jednej strony ściga się aż do
śmierci ludzi, którzy w grudniu 1970
roku sprawowali wysokie stanowiska
i którym można przypisać jakikolwiek
związek z tragicznymi wydarzeniami
na Wybrzeżu, a jednocześnie oddaje
się hołdy politykom, którzy w latach
30. XX w. wydawali rozkazy strzela-
nia do strajkujących robotników i rol-
ników. Przypomnijmy, że z rąk policji
oraz armii II RP zginęło więcej ludzi
niż z rąk sił porządkowych w czasach
Polski Ludowej.
Rewolucyjnej walce historycznej
towarzyszy także przesłanie inkwizy-
cyjne. Państwo Polskie jest – według
tej narracji – osaczone przez prze-
stępców, łapówkarzy, niezdema-
skowanych agentów SB i dawnych
służb wojskowych. Tymi wszystkimi
ludźmi steruje dawna nomenklatu-
ra PRL. Aby uzdrowić kraj, należy
rozbić „układy” i grupy przestępcze.
Konieczna jest lustracja oraz nad-
zwyczajne uprawnienia dla policji,
służb specjalnych oraz prokuratury.
Te żądania uzupełnia propagando-
wy przekaz o państwie atakowanym
przez obce rządy i instytucje oraz
wewnętrznych agentów będących na
zagranicznym żołdzie. W taki sposób
swoją władzę uzasadniają dyktatorzy.
Optymistyczne jest to, że każdy
następny rewolucjonista był coraz
bardziej groteskowy w manierze po-
wtarzania starych rytuałów i wzorów.
Odchodził w niesławie. Przewidział
to zresztą znienawidzony przez pra-
wicę Karol Marks.
MICHAŁ POWOLNY
PIOTR CZERWIŃSKI
michal@faktyimity.pl; piotr@faktyimity.pl
Ci, którzy szkodzą społeczeństwu, muszą
uciekać się do kłamstw i manipulacji,
aby usprawiedliwić swoje działania.
To modus operandi polskiej prawicy,
z partią rządzącą na czele.
Kłam i rządź
NAUKA, TECHNOLOGIA, INTERNETstrona 12 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
Według szacunków ekspertów za
pięć lat w Szwecji będzie ledwo 0,5
proc. transakcji gotówkowych! Obec-
nie gotówką płaci się tam w około 20
proc. przypadków. Szwedzki bank
centralny Riksbanken ocenia, że
w latach trzydziestych XXI wieku
całkiem pożegnamy obrót gotów-
kowy. Europa nie jest aż tak bardzo
do przodu jak Skandynawia. Niemcy
wciąż kochają rozliczenia gotówkowe
– płacą tak przy większości transak-
cji (80 proc.). NBP przewiduje, że do
2020 roku połowa płatności ma być
dokonywana bezgotówkowo. Część
z nich za pomocą polskiego systemu
płatności mobilnych BLIK. Są to jed-
nak drobne płatności zbliżeniowe de-
dykowane nie przedsiębiorcom, ale
konsumentom.
PiS chce uczynić z Polski drugą
Szwecję, przynajmniej w obrocie
bezgotówkowym. Ministerstwo Fi-
nansów proponuje drastyczną ob-
niżkę dopuszczalnej płatności go-
tówką. Obecnie obowiązuje limit 15
tys. euro. Transakcje wyższej war-
tości należy opłacać za pośredni-
ctwem rachunku bankowego. Nie-
dawno rząd przyjął projekt zmian
ustaw podatkowych oraz o swobo-
dzie działalności gospodarczej. We-
dług nich od 2017 roku przedsię-
biorcy będą mogli swobodnie płacić
gotówką jedynie kwoty do… 15 tys.
zł. Czyli limit zostanie obniżony
z 15 tys. do około 3 tys. euro! Rząd
powołuje się na to, że podobne
progi wprowadziły już m.in. Belgia,
Bułgaria, Grecja, Francja, Hiszpa-
nia, Portugalia czy ulubione przez
naczelnika Jarosława Węgry. Kara
za naruszenie limitu ma być dotkli-
wa – zakaz zaliczenia wydatku do
kosztów uzyskania przychodu.
Ma to także przyczynić się do
zmniejszenia tzw. szarej strefy.
W 2014 roku szacowano ją na oko-
ło 12,4 proc. PKB, czyli na jakieś
214 mld zł. Tylko z powodu uchy-
lania się od płacenia podatków
CIT i VAT do budżetu nie trafiło
ponad 40 mld złotych. Ale wzrost
wartości obrotu bezgotówkowego
niewiele poprawi. Według obliczeń
koncernu doradczo-audytorskiego
Ernst & Young 100-procentowy
wzrost transakcji bezgotówkowych
zmniejszy szarą strefę o 2,3 PKB
oraz zwiększy dochody budżetu
państwa o około 7 mld zł. Wzrost
transakcji bezgotówkowych jest
konieczny. Europejski Bank Cen-
tralny wyliczył, że na 1 Polaka
przypada niespełna jedna karta
płatnicza. W Unii Europejskiej
średnia wynosi 1,5 karty. Na każdy
tysiąc mieszkańców mamy około
10 terminali płatniczych – o poło-
wę mniej niż w UE.
Nasze opóźnienie będzie-
my nadrabiać z użyciem superno-
woczesnych technologii. Eksper-
ci Narodowego Banku Polskiego
przewidują już wkrótce płatności
potwierdzane w nowatorski sposób.
To będzie nie tylko płatność zbliże-
niowa w polskim systemie BLIK, ale
również płacenie „komórką” w tech-
nologii NFC HCE. Być może już
wkrótce do Polski trafi technologia
płatności zbliżeniowych, potwier-
dzanych elektronicznym zegarkiem
lub... odciskiem palca. Płatności „ze-
garkowe” wprowadza już od kilku
lat Bank Zachodni WBK we współ-
pracy z MasterCardem. Płatności
zbliżeniowe są w Polsce hitem –
w Europie więcej od nas płacą w taki
sposób tylko Czesi. Niektóre banki
spółdzielcze (!) w Polsce wprowadzi-
ły już system wypłat z bankomatów,
potwierdzany… układem krwionoś-
nym palca. Testowano również auto-
ryzację płatności poprzez czytnik tę-
czówki oka, a nawet kształt twarzy!
W tym przypadku rodzajem PIN po-
twierdzającego transakcję mogłoby
stać się popularne zdjęcie twarzy
„z ręki”, czyli selfie.
Jeszcze inny system transferów
bezgotówkowych wprowadza We-
stern Union (WU) – poprzez apli-
kację Viber. Korzysta z niej obecnie
644 mln ludzi na świecie. Viber słu-
żył dotąd do przesyłania wiadomo-
ści. Western Union jest światowym
liderem międzynarodowych przeka-
zów pieniężnych. Dzięki integracji
z aplikacją Viber umożliwi transfer
pieniędzy do którejś z pół miliona
placówek WU w 200 krajach świa-
ta. Wszystkie te nowinki prowadzą
do jednego wniosku – coraz częściej
pieniądz będzie przybierał postać
elektronicznego zapisu danych…
K
omputery w coraz większym
stopniu sterują m.in. sieciami
energetycznymi oraz innymi
wrażliwymi systemami zarzą-
dzania w państwach. Rośnie liczba ataków
na tę infrastrukturę.
W miarę jak postępuje cyfryzacja go-
spodarek współczesnych państw, rośnie
także liczba napaści na zarządzające róż-
nymi sektorami systemy komputerowe.
Pierwszym wykrytym złośliwym oprogra-
mowaniem do szpiegowania i przepro-
gramowywania instalacji przemysłowych
był „robak” Stuxnet, wykryty w 2009 roku.
Rozprzestrzeniał się poprzez podręczne
pamięci USB (np. pendrive). Jego twórca-
mi byli najprawdopodobniej informatycy
izraelscy i amerykańscy pracujący na zle-
cenie służb specjalnych. Zainfekowano nim
blisko 100 tys. komputerów w 155 krajach,
głównie w Iranie, Indonezji, Indiach, a tak-
że w Chinach. Rząd Iranu potwierdził, że
Stuxnet zainfekował komputery irańskiej
elektrowni atomowej w Buszehr. Zakłócił
także działanie indyjskiego satelity INSAT-
-4B. Wkrótce pojawiły się coraz doskonalsze
odmiany tego komputerowego wirusa: Fla-
me, Duqu, Gauss. Dziwnym trafem to nie-
bezpieczne oprogramowanie atakuje tylko
komputery zlokalizowane na Bliskim Wscho-
dzie, m.in. w Iranie. Wygląda na to, że jest
narzędziem cichej, elektronicznej wojny.
Tego rodzaju złośliwe aplikacje nie tyl-
ko wykradają dane czy umożliwiają kra-
dzież pieniędzy z kont bankowych. Służą
także do niejawnego modyfikowania roz-
maitych procesów technologicznych. Czę-
sto po to, aby doprowadzić do zniszczenia
drogich urządzeń, albo do zakłócenia dzia-
łalności systemów sterujących kluczową in-
frastrukturą danego kraju. Ofiarą takiego
cybernetycznego ataku padła m.in. Ukraina.
„Na gwiazdkę” komputerowy wirus niespo-
dziewanie wyłączył prąd w gospodarstwach
domowych zachodniej Ukrainy (około pół
miliona). Haker nieoczekiwanie wyłączył
kilkadziesiąt podstacji 110kV i 35kV oraz
trwale uszkodził komputer sterujący sie-
cią energetyczną dwóch dużych zakładów
energetycznych. Awaria widmo trwała kil-
ka godzin – jakby „za karę” lub „ku prze-
strodze”. Autorów tego grudniowego ataku
dotąd nie odnaleziono. Ustalono tyko, że
atak zapoczątkował… spreparowany doku-
ment Worda (MS Office), zawierający tzw.
makropolecenia.
Niestety, Polska jest na szarym końcu Eu-
ropy pod względem cyberbezpieczeństwa.
Gorzej jest tylko w… Luksemburgu, Bhuta-
nie, Trynidadzie i Tobago oraz Boliwii! Śred-
ni koszt hakerskiego ataku to straty w wy-
sokości około pół miliona złotych. Według
CERT Polska, który monitoruje stan bezpie-
czeństwa sieci internetowych, każdego dnia
w Polsce zarażonych zostaje około 280 tys.
komputerów! Przez ostatnie dwa lata liczba
ataków na rządowe systemy komputerowe
w Polsce wzrosła kilkunastokrotnie! Ataki
hakerskie powodują na świecie straty sięga-
jące około 445 mld dolarów rocznie. Straty
z tego powodu w Polsce wynoszą już co roku
kilka miliardów złotych! Ataki na polskie sy-
stemy komputerowe administracji publicznej
przeprowadzano z różnych krajów. Najczęś-
ciej z Chin (28,9 proc.), Holandii (14,8 proc.)
i USA (13,7 proc.) Wbrew rozpowszechnio-
nemu mniemaniu ataki rosyjskich hakerów
na sieci polskiej administracji publicznej
stanowiły ledwo 2,7 proc. wszystkich tzw.
cyberprzestępstw. Według Najwyższej Izby
Kontroli praktycznie nie działa w Polsce sy-
stem ochrony cyberprzestrzeni. Firmy oraz
prywatni użytkownicy komputerów bardzo
niefrasobliwie traktują kwestie cyberbezpie-
czeństwa. Brakuje systemu koordynującego
obronę polskich sieci komputerowych. Ist-
niejące struktury, np. wydziały do walki z cy-
berprzestępczością w komendach wojewódz-
kich policji, są niedofinansowane. Choć
polscy informatycy mają opinię dobrych
fachowców, brakuje ich w „okopach” na
froncie cybernetycznej wojny. Rząd powi-
nien jak najszybciej zmienić ten niekorzyst-
ny stan rzeczy. Skutecznie użyta cyberbroń
może nie tylko wyrządzić poważne szkody
gospodarce oraz obywatelom. W najgor-
szym wariancie przy braku właściwych za-
bezpieczeń może doprowadzić do paraliżu
funkcjonowania wrażliwych systemów pań-
stwa. Może więc stać się bronią prawdziwie
masowego rażenia...
Znikająca gotówkaRząd drastycznie zmniejszy wartość
transakcji gotówkowych. Szykują nam się
płatności zegarkiem, bransoletką,
okiem, palcem, twarzą…
Cyberbroń
masowego
rażenia
Kolumnę redaguje ANDRZEJ KROPEK kropek@faktyimity.pl
PATRZYMY IM NA RĘCE strona 13Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
C
hodzi o spółkę
PKP Linia Hutni-
cza Szerokotorowa
(PKP LHS) z sie-
dzibą w Zamościu.
Jest ona własnością Skarbu Pań-
stwa (69 proc. udziałów) oraz PKP
SA (31 proc.). PKP LHS to prze-
woźnik i zarządca linii kolejowej nr
65 łączącej granicę ukraińsko-pol-
ską (przejście Izow/Hrubieszów) ze
Sławkowem w powiecie będzińskim.
Magistrala ma 394,6 km długości
i przebiega przez województwa: lu-
belskie, podkarpackie, świętokrzy-
skie, małopolskie i śląskie. Różni
się od innych tym, że rozstaw torów
(1520 mm) odpowiada standardom
stosowanym w państwach byłego
ZSRR. „Normalne” tory europej-
skie mają prześwit 1435 mm. Dzię-
ki linii 65 transporty nie blokują
granicy koniecznością przeładunku
towarów, a terminale rozlokowane
wzdłuż trasy umożliwiają przesta-
wianie wagonów na tzw. wózki jezd-
ne normalnotorowe (zmiana podwo-
zia na europejskie – red.). LHS jest
najdalej na zachód wysuniętą trasą
szerokotorową w Europie. Poprzez
system kolei ukraińskich umożliwia
też dostęp do Chin. Pozostałość po
„sowieckiej okupacji” (budowę li-
nii rozpoczęto w 1976 roku) jest dla
państwa kurą znoszącą
złote jajka.
Spółka zatrudnia prawie 1300
osób, zalicza się do największych
pracodawców w regionie południo-
wo-wschodnim, a jej zysk netto w la-
tach 2013 i 2014 sięgał 75 mln zł. PiS
nie mógł więc pozostawić takiego
rarytasu w rękach fachowców „dru-
giego sortu”. Wspólnicy zmienili
najpierw skład rady nadzorczej PKP
LHS. Postawili na jej czele Krzysz-
tofa Litwina, prezesa spółki Eko-
-Kras, zajmującej się „komplekso-
wymi usługami w zakresie wywozu
nieczystości” z Kraśnika. Spółka ta
jest własnością cypryjskiej firmy
Dekra Holdings Limited, zareje-
strowanej na Cyprze, co pozwala
domniemywać, że w Polsce ma coś
do ukrycia. Litwin był wcześniej wi-
ceprezesem stowarzyszenia Novum
Millennium „kształtującego posta-
wy patriotyczne w oparciu o kato-
licką naukę społeczną”. Jego kwa-
lifikacje do „posprzątania” na kolei
są zatem dla PiS bezdyskusyjne.
Wdzięczna rada nadzorcza bły-
skawicznie zdymisjonowała cały
zarząd spółki i powołała nowy, ale
bardzo „nieświeży”. Posadę prezesa
PKP LHS otrzymał Zbigniew Tra-
cichleb, absolwent wydziału prawa
na Katolickim Uniwersytecie Lubel-
skim. Pełnił już tę funkcję w latach
2006–2013. Usunięto go ze stanowi-
ska pod zarzutem niegospodarno-
ści i nie tylko. Do władzy wrócił też
Dariusz Sikora – absolwent Wy-
działu Nauk Społecznych KUL, były
członek zarządu ds. ekonomiczno-
-finansowych. Odwołano go razem
z Tracichlebem z powodu „utraty
zaufania”. O szczegółach ich spraw
za chwilę. Trzecim i jeszcze „dziewi-
czym” członkiem ścisłego kierowni-
ctwa PKP LHS został ekonomista
Andrzej Skiba z rady nadzorczej
Spółdzielni Mieszkaniowej „Kle-
mensów” w Szczebrzeszynie, nie-
spełniony PiS-owski kandydat w wy-
borach na burmistrza tego miasta.
Tracichleb z Sikorą wylecie-
li w maju 2013 roku za zlecenie so-
pockiej spółce Qwantum-Syste-
my Zarządzania „przygotowań do
wdrożenia” systemu zarządzania
bezpieczeństwem informacji niejaw-
nych (SZBI). Wybrali tę firmę w try-
bie negocjacji. Bez wymaganej zgo-
dy rady nadzorczej podpisali z nią
11 grudnia 2012 r. umowę o wartości
2,337 mln zł. Statut spółki uprawniał
zarząd do samodzielnego zaciągania
zobowiązań do kwoty 2 mln zł. Obaj
panowie tłumaczyli, że wydawało im
się, iż w statucie jest mowa o maksi-
mum w kwocie netto. W przypadku
Qwantum wyniosła ona 1,9 mln zł.
Ponieważ dwa pozostałe przedsię-
biorstwa uczestniczące w negocja-
cjach twardo trzymały się swoich wa-
runków (2,024 mln i zł 2,099 mln zł
netto), rada nadzorcza PKP LHS
podejrzewała też
zmowę cenową.
Tym bardziej że przed podpisa-
niem kontraktu całoroczne obroty
sopockiej spółki wynosiły 2,5 milio-
na złotych. Co ciekawe, ówcześni
zarządcy PKP LHS zdążyli jeszcze
wypłacić Qwantum zaliczkę: dwie
faktury (z 28 grudnia 2012 r. i 23
stycznia 2013 r.) na łączną kwotę
934,8 tys. zł. Czas pokazał, że po-
dobną usługę w zakresie SZBI mo-
gła wykonać PKP Informatyka za
cenę około 100 tys. zł...
„W mojej ocenie fakty wskazują,
że prawdziwą przyczyną naszego od-
wołania była moja i Dariusza Siko-
ry konsekwentna postawa w obronie
interesów Spółki oraz odmowa dzia-
łania na jej szkodę, przez co narazi-
liśmy się właścicielowi, tj. Zarządowi
PKP SA. Przytoczyć tu należy cho-
ciażby takie okoliczności jak obro-
na przed wrogim przejęciem Spółki
przez PKP Cargo i skuteczna obrona
przed zamiarem Komisji Europej-
skiej podziału PKP LHS” – twierdzi
Tracichleb.
Sprawa dziwnych wydatków „sze-
rokotorowej” spółki trafiła 23 kwiet-
nia 2013 r. do Centralnego Biura
Antykorupcyjnego. Warszawska pro-
kuratura okręgowa wszczęła śledz-
two w sprawie „nadużycia upraw-
nień i niedopełnienia obowiązków”
przy zawieraniu umów na wdrożenie
SZBI, co doprowadziło do „znacznej
szkody majątkowej”. Nikomu nie po-
stawiono dotychczas zarzutów. Śledz-
two utknęło w zawieszeniu w oczeki-
waniu na opinię biegłego.
Przed Sądem Okręgowym
w Lublinie – IX Wydział Gospodar-
czy – toczy się proces z powództwa
PKP LHS o zwrot zainkasowane-
go przez Qwantum „nienależnego
wynagrodzenia” (sygn. akt IX GC
562/13). Jego końca nie widać, ale
teraz sprawa nabierze rumieńców,
bo prezes Tracichleb z członkiem za-
rządu Sikorą nie będą już świadkami
ani winowajcami, lecz stroną sporu i
sędziami we własnej
sprawie.
Będą decydowali, jakie stano-
wisko zajmie PKP LHS. – Celem
przywrócenia ich na stanowiska
było zamknięcie sprawy w sądzie
i zamiecenie afery pod dywan. Po-
twierdzeniem tego planu jest po-
nowne przyjęcie do pracy Dariu-
sza K. i Dariusza S., zwolnionych
przez prezes Grażynę Kuś, następ-
cę Tracichleba, za udział w projekcie
Qwantum – wyjaśnia nasz informa-
tor z centrali PKP LHS. Wyjaśnijmy,
że Dariusz K. to były naczelnik tele-
informatyki, a Dariusz S. – specjali-
sta pionu ochrony.
Po zdymisjonowaniu w 2013
roku oraz kilku miesiącach zwol-
nienia lekarskiego spowodowanego
nagłą chorobą Tracichleb został dy-
rektorem generalnym w spółce L.,
będącej własnością jego córki Ka-
tarzyny (w randze prezesa) i zięcia
Damiana B. Ta rodzinna firma zaj-
mowała się dotychczas – jako spółka
A. – meblami, zwłaszcza kuchenny-
mi. Z nadejściem chwilowo bezro-
botnego taty Katarzyna B. przebran-
żowiła się na logistykę, transport
kolejowy i przeładunek towarów.
Głównym specjalistą ds. spedycji
w spółce L. została Iwona R. – żona
Zbigniewa R. zatrudnionego w PKP
LHS na stanowisku dyrektora Wy-
działu Handlu. Talenty Tracichleba
okazały się żyłą złota i kasa zaczęła
płynąć strumieniami. Po przywróce-
niu go na stanowisko w PKP LHS
sytuacja rodziny trochę się skom-
plikowała. Bo przecież nie można
teraz rozmawiać przy niedzielnym
obiedzie o biznesach państwowego
przewoźnika. W podobnie przykrej
sytuacji jest dyrektor Zbigniew R.
Muszą w domu milczeć, żeby ktoś
nie zarzucił im ujawniania poufnych
informacji dających spółce L. uprzy-
wilejowaną pozycję spedycyjną. Co
zrobić, żeby najbliżsi nie poszli z tor-
bami? – Spółka L. korzysta z usług
PKP LHS w ścisłej kooperacji z fir-
mą T. ze Sławkowa, powiązanej per-
sonalnie z Damianem B. Ewentu-
alny konflikt interesów rodzinnych
i państwowych, o ile faktycznie ist-
nieje, jest bardzo trudny do wykrycia
– zauważa nasz informator.
I o to właśnie chodzi, żeby PiS-
-owska „dobra zmiana” nie raziła
gorszego sortu w oczy...
MARCIN KOS
marcin@faktyimity.pl
PiS na szynach
W ramach rozdziału łupów po podbiciu
„ojczyzny dojnej” PiS dał swoim ludziom
perełkę w koronie Polskich Kolei
Państwowych SA.
W ZGODZIE Z NATURĄstrona 14 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
W
ybudowanie domu
współgrającego
z naturą i pasujące-
go do otoczenia to
nie lada sztuka.
Na świecie znajdziemy przy-
kłady budynków, które moż-
na określić jako najdziwniejsze
z dziwnych, ale… sprawdzają się
i stanowią swoistą ozdobę krajo-
brazu. W amerykańskim stanie
Oregon, a dokładniej w Portland,
architekt Robert Harvey Os-
hat zaprojektował futurystyczną
wersję leśniczówki (fot. 1). Głów-
na część mieszkalna, zatopiona
w drzewach, mieści się w górnej
części budynku. Wygląda intere-
sująco, a oprócz tego jest to dom
na wskroś funkcjonalny. Również
w USA, tyle że w Tennessee, po-
wstał dom zgoła inny. Ma kształt
latającego spodka – stoi na czte-
rech nogach podporach, pod któ-
rymi znajdują się miejsca na samo-
chody (fot. 4). Jakkolwiek by to
dziwacznie wyglądało, nie ma tu-
rysty, który by nie przystanął, żeby
zrobić sobie fotkę na tle „domu
UFO”! Koreańczycy, oczywiście
ci z południa, nie chcąc być gorsi
od Amerykanów, wybudowali dom
w kształcie… muszli klozetowej.
Jego nazwa – Haewoojae – ozna-
cza „świątynię dumania, w której
można rozwiązać niejeden prob-
lem”. Obiekt oglądany z ziemi
nie budzi większych emocji. Jedy-
nie kołowanie nad nim helikopte-
rem lub innym statkiem powietrz-
nym sprawia, że widzimy, jaki jest
nietypowy.
Do worka z architektoniczny-
mi dziwadłami można też wrzucić
japoński dom muszlę. Zaprojek-
towany przez Katoro Ide, z ze-
wnątrz wygląda niepozornie, ale
wnętrze spełnia wszelkie normy
i jest bardzo luksusowe. Fenome-
nalnie, jak z innego świata, wy-
gląda dom-głaz w portugalskim
Guimarães. Budynek przypomina
jeden wielki kamień. W rzeczy-
wistości część mieszkalna została
zbudowana pomiędzy dwoma gła-
zami. Powstał w 1974 roku, a jego
właściciel, portugalski przedsię-
biorca, żartuje, że zainspirowały
go kreskówki o Flinstonach. Bar-
dzo ciekawie wygląda również
dom but w Hellam w amerykań-
skim stanie Pensylwania (fot. 3).
Budowla początkowo służyła jako
mieszkanie dla gości (trzy sypial-
nie, dwie łazienki i salon) lokal-
nego magnata branży obuwniczej,
Mahloma N. Hainesa. Po jego
śmierci dom służył przez chwilę
jako budka z lodami, obecnie jest
w nim usytuowane muzeum.
Będąc w Rotterdamie, koniecz-
nie trzeba zobaczyć domy sześcia-
ny. Wszystkie 32 budynki są ze
sobą połączone. Zostały zapro-
jektowane przez architekta Pieta
Bluma w 1984 roku, a każdy z nich
ma trzy kondygnacje. Ciekawy bu-
dynek mieszkalny, który widzia-
łem osobiście, znajduje się w Gar-
berville w słonecznej Kalifornii.
Jest to obiekt z jedną sypialnią,
a został wydrążony w ogromnym
balu drzewa! Wielki kloc pocho-
dzi z 2100-letniej sekwoi. Po ścię-
ciu tego giganta o czterometrowej
średnicy Art Schmock ze swo-
im pomocnikiem potrzebowali aż
ośmiu miesięcy ciężkiej pracy, żeby
zamienić bal w pokój wysoki na
ponad dwa metry, długi na prawie
dziesięć i ważący 42 tony!
Przepięknym obiektem jest
również Fallingwater w Pensylwa-
nii (fot. 2). Został zaprojektowa-
ny przez amerykańskiego archi-
tekta Franka Lloyda Wrighta
w 1935 roku i zbudowany częścio-
wo nad pięknym, majestatycznym
wodospadem. Doskonale wpisuje
się w otaczający go krajobraz. To
dom marzeń! W Polsce ciekawym
budynkiem jest „dom do góry no-
gami”, położony w Szymbarku na
Kaszubach. Został stworzony przez
Daniela Czapiewskiego jako po-
mnik przewrotu wartości i obalenia
systemu komunistycznego.
Wszędzie na świecie możemy
odnaleźć ciekawe bryły architek-
toniczne. Równie interesujące są
ich nazwy. Jest dom grzyb, dom
ze stali, dom beczka, tokijski dom
truskawka, dom kociołek, a na-
wet chodzący dom! Ten ostatni to
ponad 3-metrowa budowla zasila-
na energią słoneczną i wiatrową.
Ekologiczny budynek może „wę-
drować” spacerowym tempem po
każdym terenie. Wykonany został
przez naukowców z MIT (Massa-
chusetts Institute of Technology)
i kilku duńskich artystów.
MAREK DOMARACKI
markpio2@wp.pl
UFOna ziemi!
3
1
2
4
POLSKA PARAFIALNA strona 15Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
– Remonty zabytkowych świątyń
wiążą się z tak dużymi kosztami, że
wierni z poszczególnych wspólnot
nie są w stanie ich ponieść – mówi
ks. dr Rafał Kowalski, rzecznik
wrocławskiej kurii. Nader ochoczo
biorą więc problem na klatę pań-
stwowi urzędnicy, którzy łatają koś-
cielne budżety jak tylko potrafią.
Na przykład w Kaliszu remonty ru-
szą między innymi w kościołach: św.
Wojciecha (80 tys. zł), Wniebowzię-
cia NMP (100 tys. zł), św. Mikołaja
(110 tys. zł) i Podwyższenia Krzyża
Świętego (60 tys. zł).
Na Pomorzu z puli Wojewódz-
kiego Urzędu Ochrony Zabytków
było do wzięcia ponad 650 tys. zł.
Niemal pół miliona rozdano pa-
rafiom. Proboszcz w Lignowach
Szlacheckich dostał na konser-
wację ponad 31 tys. zł, a jego ko-
lega w Suchym Dębie – 50 tys. zł.
Do parafii w Krzyżanowie poszło
25 tys. zł, Wielkie Walichnowy
wzięły jak swoje 40 tys. zł. Załapa-
ła się także greckokatolicka para-
fia w Żelichowie (45 tys. zł). Z pub-
licznych pieniędzy skorzystał zakon
karmelitów w Gdańsku (40 tys. zł).
Parafia w Kmiecinie łyknęła 25 tys.
zł na posadzkę kościoła, zaś Boże
Ciało w Gdańsku – 5 tys. zł na pro-
jekt, co ewentualnie wyremonto-
wać. Trójca Święta w Kościelnej
Jani dostała 14 tys. zł na inwen-
taryzację budowlaną i odgrzybia-
nie, a bł. Michał Kozal w Ryjewie
– 20 tys. zł na remont wieży.
W powiecie kartuskim szcze-
gólnie ważne przy rozpatrywaniu
wniosków o dotacje było znacze-
nie obiektu dla wizerunku powia-
tu. Tak przynajmniej tłumaczyła
Iwona Gołębiewska, powiatowy
konserwator zabytków. Później
wyszło na jaw, że wizerunek „po-
prawią” m.in. nowe miedziane
rynny na kościele w Przodkowie.
Stare ukradli amatorzy miedzi.
Proboszcz w trybie nadzwyczajnym
dostał na rynny ponad 5 tys. zł.
Powinien też starać się o kasę na
alarm lub monitoring, żeby znów
mu ich nie gwizdnęli…
Radni chętnie rzucają publicz-
ne pieniądze „na tacę”. Kolegiata
w Kartuzach dostała 40 tys. zł na
renowację XVII-wiecznego obra-
zu oraz 30 tys. zł na konserwację
ołtarza bocznego. W Chmielnie
mają przydział 90 tys. zł na elewa-
cję kościoła oraz kościelną wie-
żę. Nie pozostali z gołymi
rękami także probosz-
czowie z Chwaszczyna
(30 tys. zł), Sianowa
(18 tys. na odnowienie
ambony) oraz Gorę-
czyna (12 tys. zł). Nie
inaczej było w Żuko-
wie (30 tys. zł na kon-
serwację i restaurację
ołtarza).
Powiat kra-
kowski. Tu-
taj rozdzie-
lono, głównie
pomiędzy kościelnych właścicieli,
ponad 30 mln zł. Poza tym samo-
rząd województwa małopolskiego
dla laureatów konkursu „Ochrona
zabytków Małopolski” przeznaczył
1,8 mln zł. Lwia część tej kasy zo-
stała przelana na parafialne kon-
ta. Na „liście płac” m.in. świątynie
w Binarowej i Kwiatoniu, synago-
ga w Bobowej, cerkwie z południo-
wo-wschodniej Małopolski, parafia
św. Andrzeja Apostoła w Sza-
flarach (30 tys. zł), św. Łuka-
sza Ewangelisty w Lipnicy
Wielkiej (20 tys. zł) czy św.
Mikołaja Biskupa w Tylma-
nowej (5 tys. zł), Najświęt-
szego Serca Pana Jezusa
i św. Wawrzyńca w Su-
łoszowej (30 tys. zł),
Jana Chrzcicie-
la w Pran-
docinie (20 tys. zł), św. Marcina
w Krzeszowicach (20 tys. zł).
Radni powiatu limanowskie-
go na zabytki przeznaczyli 100 tys.
zł. O dofinansowanie mogli się tu
ubiegać właściciele obiektów za-
bytkowych, mających istotne zna-
czenie historyczne, artystyczne
lub kulturalne. Taka teoria. Bo
w praktyce największe przebicie
mieli proboszczowie. I tak pienią-
dze trafiły do parafii w Limanowej
(5 tys. zł), Ujanowicach (25 tys. zł),
Łukowicy (20 tys. zł), Skrzydlnej
(25 tys. zł) i Męcinie (25 tys. zł).
Łódzcy radni podzielili mię-
dzy właścicieli prywatnych za-
bytkowych obiektów 3,5 mln zł.
Wśród beneficjentów są: koś-
ciół Zesłania Ducha Świę-
tego, Matki Boskiej
Zwycięskiej, kaplica
Karola Scheiblera na Cmentarzu
Ewangelickim, mauzoleum Dawi-
da Prussaka na cmentarzu żydow-
skim, plebania kościoła św. Anny,
kościół Niepokalanego Poczęcia
Najświętszej Maryi Panny, cer-
kiew św. Olgi oraz łódzka katedra.
Reszta to „cywile”.
Listę dotowanych w tym roku
zabytków zatwierdził także zarząd
województwa dolnośląskiego. Prze-
znaczono na ten cel 5 milionów
złotych. Spośród 190 beneficjen-
tów aż 150 to parafie. „Ze środ-
ków województwa dofinansowana
będzie konserwacja wielu cennych
dzieł sztuki, które znajdują się na
terenie całego Dolnego Śląska”
– cieszy się Tadeusz Sambor-
ski, członek zarządu wojewódz-
twa dolnośląskiego. Dano między
innymi na wieżę kościoła poewan-
gelickiego w gminie Pielgrzymka
(50 tys. zł) i zabezpieczenie murów
w Wiadrowie (20 tys. zł). Na kasę
załapał się św. Marcin w Jaworze
(30 tys. zł) oraz ponad 20 innych
parafii z powiatu legnickiego.
Także na Kujawach większość
pieniędzy z puli na zabytki trafiło
do Kościoła. Radni mieli tam do
dyspozycji 7,2 mln zł.
„Sorry, taki mamy klimat”
– mówią nieoficjalnie samorządow-
cy. Mało która kuria biskupia może
pochwalić się jakąkolwiek partycy-
pacją w kosztach remontów swoich
„warsztatów pracy”.
JULIA STACHURSKA
julia@faktyimity.pl
O tym, ile na kościel-
ne zabytki przeznaczy-
ło Ministerstwo Kul-
tury i Dziedzictwa
Narodowego – za ty-
dzień w „FiM”.
Ś
wieckie władze polskich miast
i gmin nad wyraz umiłowały so-
bie składanie wiernopoddań-
czych hołdów Kościołowi i jego
urzędnikom.
Parafia pw. NMP w Szamocinie w lutym
zorganizowała wprowadzenie do kościoła re-
likwii św. Faustyny i św. Jana Pawła II. Para-
fialna impreza nie mogła się obyć bez manife-
stacyjnego udziału przedstawicieli lokalnych
władz. Proboszcz okazał im za to szczerą
wdzięczność, dziękując na stronie parafial-
nej „szczególnie za możliwość wyprowadzenia
Relikwii z Urzędu Miasta i Gminy”. Z parafial-
nej relacji dowiadujemy się, że relikwie w pro-
wadzonej przez biskupa procesji zostały prze-
niesione do kościoła z Urzędu Miasta i Gminy
Szamocin! Relikwie św. Faustyny niósł ksiądz
proboszcz, a św. Jana Pawła II – osobiście
pan burmistrz. Procesja z relikwiami wyruszy-
ła z ratusza, ponieważ św. JPII został niedaw-
no ogłoszony patronem Miasta i Gminy Sza-
mocin. Teraz proboszcz z utęsknieniem czeka,
kiedy tę historyczną nowinę mieszkańcom ofi-
cjalnie obwieści ksiądz prymas podczas mszy
sprawowanej 1 maja. A.K.
Z
abiegając o przekazanie 1 proc. po-
datku na rzecz organizacji pożytku
publicznego, podobnie jak w ubie-
głym roku,
parafia pw. św. Elżbie-
ty w Jaworznie Szcza-
kowej nadal ucieka się
do kłamstwa. Przeka-
zanie 1 proc. podatku
ani nie jest obowiązko-
we, ani nikt za podat-
nika nie wybiera, komu
odpis zostanie przeka-
zany. Wspomniana parafia w ogłoszeniach
duszpasterskich (21.02.2016) przedstawiła
jednak wiernym własną interpretację pra-
wa podatkowego: „Uwaga! Wielu Polaków
nie wybrało jeszcze, komu chce ofiarować
1% swoich podatków. Jeśli tego nie uczynimy
sami, zostaną one przydzielone losowo nawet
takim organizacjom,
których nie chcemy po-
pierać… Przypomina-
my więc o możliwości
wpisu w odpowiedniej
rubryce PIT-u numeru
Caritas Diecezji Sos-
nowieckiej z dopiskiem
»dla świetlicy ‘Mapet’«
w Jaworznie”.
Ciekawe, co fiskus na taką wykładnię
przepisów i co z kościelnym przykazaniem:
„Nie będziesz dawał fałszywego świade-
ctwa”... A.K.
Ofiara spełniona
Polska sakralna od Wisły po Tatry pyszni
się coraz bardziej. Drobne inwestycje oraz
pokaźne remonty są oczywiście
finansowane z naszych kieszeni.
Kościelne miasto?
Parafia
oszukuje
podatników
ZAMIAST SPOWIEDZIstrona 16 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
P
apież obmywający sto-
py ubogim uchodź-
com? Pr zecież to
świetny chwyt marke-
tingowy! Ciekawe, jaką agencję
PR-ową zatrudnia Watykan. Pew-
nie jedną z najlepszych. Postu-
lat, żeby każda parafia przyjęła
po rodzinie uchodźców, gdzieś
w międzyczasie zniknął. Papież
to papież – szef zorganizowanej
grupy szkodzącej światu, więc…
To chyba się nazywa mafia –
mówi „Faktom i Mitom” Jan Ka-
pela, pisarz, poeta i felietonista.
– Czy czuje się pan jak
Wernyhora?
– Nie, a kto to był?
– Legendarny wieszcz przepo-
wiadający losy Rzeczypospolitej.
– Znaczy, że jestem legendą?
– Nie. Ja sugeruję, że pana
przepowiednie się spełniają. Na
przykład ta o nadchodzącej fali
białoskórych Słowian, nielegal-
nych katolików pochodzenia pol-
skiego. Podobno ci „nielegałowie”
już masakrują uchodźców.
– No, na szczęście nie masakrują,
bo nie mają kogo. Po prostu nikt tu
nie chce przyjeżdżać.
– Znalazłoby się paru ucieki-
nierów z Pakistanu…
– Podobno na Mokotowie po-
wstała już straż obywatelska, złożo-
na z fryzjera i fotografa. Oni będą
nas bronić.
– Albo przygotują ilustro-
wany poradnik „Jak ogolić
cudzoziemca”.
– To wszystko – fala rasizmu, na-
cjonalizmu i ksenofobii – było do
przewidzenia. Już 30 lat temu trze-
ba było zacząć wprowadzać w szko-
łach zajęcia uczące tolerancji, demo-
kracji oraz przekazujące informacje
o różnych kulturach. Ale wtedy nikt
o tym nie myślał i teraz możemy pa-
trzeć na to, jak się Europa rozpada
na naszych oczach pod naporem
własnego bólu d... Sądzę, że najwięk-
szym zagrożeniem dla naszego kon-
tynentu jest ksenofobia i lęk przed
utratą świeżo zdobytego statusu,
czyli mieszkania kupionego na kre-
dyt i składanych mebelków z wielko-
powierzchniowego supermarketu.
Wciąż największym zagrożeniem dla
Polski są Polacy.
– Czyżby? Przecież rodacy
marzą tylko o czynieniu dobra.
Konferencja Episkopatu Polski
kolejny raz użaliła się nad losem
nienarodzonych dzieci. Duchow-
ni zamierzają je chronić do ostat-
niej kropli krwi. Odczytali nawet
specjalny list w Kościołach.
– Nie czytałem go, a zdanie bi-
skupów średnio mnie interesuje.
– Nie trzeba było czytać. W te-
lewizji pokazywali wiernych wy-
chodzących z Kościoła św. Anny
w trakcie odczytywania tego listu.
– Nie chodzę do kościoła i nie ro-
zumiem ludzi chodzących do świąty-
ni tylko po to, żeby z niej wyjść. Po co
oni to robią? Lepiej chyba nie cho-
dzić słuchać ludzi, którzy wolą pło-
dy od kobiet. Ale muszę podzięko-
wać episkopatowi. Dzięki biskupom
stworzyłem najpopularniejszego
mema w historii mojej internetowej
kariery. Miał ponad 1,5 mln odsłon.
Pomijam już fakt, że gdyby duchow-
ni chcieli komuś pomóc, to mieli-
by masę możliwości. Wystarczyłoby
sprzedać parę nieruchomości w sty-
lu nuncjatury apostolskiej. Tyle że
według naszych księży Jezus mówił
wiernym, by brali kredyty i zakłada-
li firmy. Co więcej, osoby biedne są
same sobie winne, bo widocznie źle
pracowały. Dziwi mnie fakt, że epi-
skopat pozwala wygadywać swoim
podwładnym takie głupoty. Dlacze-
go nie zrobią porządku z księdzem
Stryczkiem?
– Jezus by zrobił. Przecież
wpadł do świątyni i skopał zadek
faryzeuszom.
– Ale to było tak dawno temu, że
nikt tego nie pamięta.
– Jak to nie? A Franciszek ob-
mywający stopy ubogim?
– Jasne. Przecież to świetny
chwyt marketingowy! Ciekawe, jaką
agencję PR-ową zatrudnia Watykan.
Pewnie jedną z najlepszych. Postulat,
by każda parafia przyjęła po rodzi-
nie uchodźców, gdzieś w międzycza-
sie zniknął. Papież to papież – szef
zorganizowanej grupy szkodzącej
światu, więc … To chyba się nazywa
mafia.
– Za takie słowa mogą nas
oskarżyć o pomówienie.
– Tak? To jak nazwać organizację
latami ukrywającą przestępców i wy-
ciszającą rozmaite zbrodnie, np. pe-
dofilię czy malwersacje finansowe?
– Pan niczego nie ukrywa.
Zdaniem oponentów jest pan „le-
wackim konfidentem”? Cieka-
we, kogo pan kapuje… Kolegów
z „Krytyki Politycznej”?
– Nie wiem, na razie nikogo nie
muszę kapować, bo mamy jeszcze
kilka grantów. Może za 20 lat opub-
likuję książkę pt. „Wszystkie tajem-
nice »Krytyki Politycznej«”? Pytanie,
czy ktoś to jeszcze przeczyta? I czy
Polska będzie istnieć... Ostatnio na
wystawę koleżanki wdarli się wszech-
polacy i krzyczeli: „Jak Sobieski
z Osmańcami, tak my dzisiaj z bluź-
niercami”. Nie potrafili powiedzieć,
co im się nie podoba, tylko krzycze-
li: „Bóg, Honor, Ojczyzna” itd. Za-
stanawiam się, czy jeszcze kiedyś
będziemy rozmawiać, czy już tylko
krzyczeć. Zaczynam się tym martwić.
– To nie jest odpowiedź na
moje pytanie. Dlaczego został
pan konfidentem?
– Dlatego, że mam jasno okre-
ślone granice tego, co powinno być
tajne, a co jawne. W naszym kraju
jest za dużo tabu i ludzie robią za
dużo rzeczy w ukryciu, a potem nie
chcą się do tego przyznać.
– Czy dlatego poszedł pan na
kurs zadawania pytań?
– Jeszcze nie poszedłem, bo nie
dostałem żadnej odpowiedzi od mi-
nistra Jana Szyszki. Przypomnę, że
minister zasugerował stworzenie
specjalnego kursu dla dziennikarzy
zadających niezrozumiałe pytania.
Nie wiem, czy mnie przyjmą, gdzie
taki kurs byłby zorganizowany ani
jaki byłby catering.
– Ani co by z niego wynikło,
bo dziennikarze zadający niezro-
zumiałe pytania objawili się na
konferencji poświęconej wycince
Puszczy Białowieskiej. Żurnaliści
nie zrozumieli, że minister posta-
nowił wyciąć las, by chronić go
przed kornikami.
– Nie wiem, może bym się na-
uczył zadawać podstępne pytania?
Sądzę jednak, że przedstawicie-
le obecnej władzy nie chcą słuchać
żadnych pytań. Oni woleliby zorga-
nizować kurs milczenia i pokorne-
go nadstawiania drugiego policzka.
Przyspieszone zajęcia z etyki chrześ-
cijańskiej „Jak nie krzyczeć, kiedy cię
gwałcą”.
– Na szczęście ludzie sami się
uczą, jak wychodzić z Kościoła
podczas czytania listu KEP i jak
zalać kancelarię premier Beaty
Szydło protestami przeciw zaost-
rzaniu ustawy aborcyjnej.
– Tak, to jest pocieszające, że na-
ród nie wymięka i buntuje się prze-
ciw wszystkim tym okropieństwom.
Obawiam się jednak, że nic nie po-
wstrzyma „dobrej zmiany”, bo świat
idzie w złym kierunku. Po PiS mogą
przyjść jeszcze gorsi barbarzyńcy.
– To chyba zależy tylko od nas?
– Chyba raczej od milionów in-
nych ludzi, na których nie mamy
wpływu. Wszystkich tych krzykaczy,
korwinistów, kukizowców itd. Inte-
lektualiści nie wygrywają wyborów.
A nawet jeśli w kolejnych wyborach
nie wygrają neofaszyści, to alterna-
tyw za bardzo nie widzę. Koalicja
partii Razem z Nowoczesną? Haha!
– Czyli co? Jesteśmy źli, ze-
psuci i nie ma dla nas zbawienia?
– Nie wiem. Czasem wydaje
mi się, że ludzie są lepsi niż gorsi,
ale rzeczywistość często weryfikuje
moje złudzenia. Ludzie boją się rze-
czy, których nawet nie znają. Boją się
muzułmanów, nawet jeśli nigdy w ży-
ciu nie spotkali żadnego wyznawcy
islamu. Może Polacy po prostu mu-
szą się jakoś zaaklimatyzować w wie-
lokulturowym świecie?
– Zaaklimatyzować do cze-
go? W latach 40. przyjęliśmy
kilkadziesiąt tysięcy uchodźców
z Grecji, a w latach 50. – z Korei
Północnej. A wtedy odbudowywa-
liśmy kraj obrócony w perzynę po
II wojnie światowej.
– Wtedy nie było telewizji, któ-
ra jątrzy. Telewizja publiczna emitu-
je wstrząsające, faszystowskie treści.
To zwyczajna propaganda. W efek-
cie wszelkie badania pokazują, że
rośnie niechęć do cudzoziemców.
Ostatnio w TVP Polonia występo-
wał bard Paweł Piekarczyk z piosen-
ką o zgubnych skutkach islamizacji.
„Biorą socjal, wcinają europejskie
żarło, przyjdzie pora, poderżną bia-
łym giaurom gardło”. Te treści pod-
padają pod paragrafy o publicznie
znieważanie grupy ludności z powo-
du jej przynależności religijnej. Wy-
obraźmy sobie, że ktoś by śpiewał
coś takiego o Polakach. A przecież
to Polacy są największą mniejszością
w brytyjskich więzieniach. Mamy do
czynienia ze zorganizowaną kampa-
nią nienawiści wymierzoną w ludzi
o innym kolorze skóry czy wyznaw-
ców innej religii. I co z tego, że tej
telewizji nikt nie ogląda?
– Może warto wyłączyć telewi-
zor, a włączyć myślenie?
– Może tak…
Rozmawiała
MAŁGORZATA BORKOWSKA
malgorzata@faktyimity.pl
Kościół działa jak mafia
P
artia rządząca Polską bez jednego
wystrzału zdobyła radio i telewizję
publiczną, wyrzuciła z pracy dzie-
siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł-
nie sobie oddane i zamieniła media w bez-
wstydne narzędzie własnej propagandy.
W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić
wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne
informacje.
Dlatego polecamy lekturę „Faktów
i Mitów” – tygodnika, który istnieje od
16 lat i jest dostępny w kioskach w całej
Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom
zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go-
spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia-
my przemilczane w innych mediach wy-
darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy
na kłamstwa polityków i manipulacje du-
chownych różnych wyznań. Jesteśmy me-
dium niezależnym i nie stosujemy taryfy
ulgowej dla nikogo.
Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za-
mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty
i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś-
nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się
zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to
też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można
nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej
stronie internetowej (www.faktyimity.pl)
oraz na Facebooku.
Uważamy, że najnowsze pomysły wła-
dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie
usuwania ciąży będącej wynikiem prze-
stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy-
padku trwałego uszkodzenia płodu – są
nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do
rodzenia i mają prawo decydować o swojej
płodności.
Środki antykoncepcyjne powinny być
powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie
ma wprawa wtrącać się do życia intymnego
dorosłych ludzi i manipulować nimi.
Szkoła publiczna niech będzie miej-
scem, w którym dzieci i młodzież mają
szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę
o różnych wyznaniach i światopoglądach.
Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl-
ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan-
sowanie tego nauczania z budżetu pań-
stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza
będzie finansowana przez Kościoły, które
ją organizują.
Polska powinna być krajem świeckim,
niezależnym od jakiegokolwiek wyznania
czy Kościoła.
Rozdawanie mienia państwowego Koś-
ciołom i prywatnym podmiotom za darmo
lub za jeden procent warto-
ści uważamy za skandal. Ro-
bienie tego pod sztandarem
reprywatyzacji czy napra-
wiania szkód z przeszłości
jest nieuzasadnione. Mienie
kościelne pochodziło zwykle
z feudalnych wyłudzeń lub
wymuszeń na łożu śmierci.
Zwracanie tych majątków
nie ma żadnego moralne-
go uzasadnienia i szkodzi
społeczeństwu.
Uważamy, że należy
stworzyć takie warunki, aby
każdy w naszym kraju czuł
się u siebie – niezależnie od płci, wyznania,
światopoglądu, opcji politycznej czy orienta-
cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol-
nictwie, mediach czy życiu politycznym su-
geruje się, że nasze państwo należy jakby
bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni
są ledwie tolerowani.
Naszym zdaniem partie polityczne nie
powinny być opłacane z budżetu państwa
ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi
albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno-
ści polityków. Postulujemy specjalny odpis
podatkowy, który uzależni dochody partii
od ich realnego poparcia społecznego.
Uważamy, że życie gospodarcze ist-
nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu
się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być
tak zorganizowane, aby zapewnić środki
godnego życia dla wszystkich mieszkań-
ców kraju.
Mieszkanie nie powin-
no być luksusem. Tanie
mieszkania mają być nie
tylko hasłem wyborczym,
ale także rzeczywistością.
Tak jak w innych krajach
Europy.
M a s o w a e m i g r a -
cja „za chlebem” powin-
na być traktowana jako
wielki wstyd dla naszego
kraju. Nie jest normalne
wypchnięcie za granicę
wielkiej części młodego
pokolenia. To hańba dla
całej klasy politycznej i zapowiedź przy-
szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga-
dzasz się z większością tych postulatów,
to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy
jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe-
stie społeczno-ekonomiczne oraz troska
o prawa człowieka. To również śledztwa
dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo-
gia, historia, kultura i rozrywka. A także
felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana
Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny
Grodzkiej.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Faktów i Mitów”
Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj!
Ujawniamy
przemilczane
w innych mediach
wydarzenia z kraju
i ze świata,
uodporniamy
na kłamstwa
polityków
i manipulacje
duchownych
różnych wyznań
P
artia rządząca Polską bez jednego
wystrzału zdobyła radio i telewizję
publiczną, wyrzuciła z pracy dzie-
siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł-
nie sobie oddane i zamieniła media w bez-
wstydne narzędzie własnej propagandy.
W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić
wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne
informacje.
Dlatego polecamy lekturę „Faktów
i Mitów” – tygodnika, który istnieje od
16 lat i jest dostępny w kioskach w całej
Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom
zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go-
spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia-
my przemilczane w innych mediach wy-
darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy
na kłamstwa polityków i manipulacje du-
chownych różnych wyznań. Jesteśmy me-
dium niezależnym i nie stosujemy taryfy
ulgowej dla nikogo.
Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za-
mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty
i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś-
nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się
zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to
też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można
nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej
stronie internetowej (www.faktyimity.pl)
oraz na Facebooku.
Uważamy, że najnowsze pomysły wła-
dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie
usuwania ciąży będącej wynikiem prze-
stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy-
padku trwałego uszkodzenia płodu – są
nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do
rodzenia i mają prawo decydować o swojej
płodności.
Środki antykoncepcyjne powinny być
powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie
ma wprawa wtrącać się do życia intymnego
dorosłych ludzi i manipulować nimi.
Szkoła publiczna niech będzie miej-
scem, w którym dzieci i młodzież mają
szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę
o różnych wyznaniach i światopoglądach.
Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl-
ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan-
sowanie tego nauczania z budżetu pań-
stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza
będzie finansowana przez Kościoły, które
ją organizują.
Polska powinna być krajem świeckim,
niezależnym od jakiegokolwiek wyznania
czy Kościoła.
Rozdawanie mienia państwowego Koś-
ciołom i prywatnym podmiotom za darmo
lub za jeden procent warto-
ści uważamy za skandal. Ro-
bienie tego pod sztandarem
reprywatyzacji czy napra-
wiania szkód z przeszłości
jest nieuzasadnione. Mienie
kościelne pochodziło zwykle
z feudalnych wyłudzeń lub
wymuszeń na łożu śmierci.
Zwracanie tych majątków
nie ma żadnego moralne-
go uzasadnienia i szkodzi
społeczeństwu.
Uważamy, że należy
stworzyć takie warunki, aby
każdy w naszym kraju czuł
się u siebie – niezależnie od płci, wyznania,
światopoglądu, opcji politycznej czy orienta-
cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol-
nictwie, mediach czy życiu politycznym su-
geruje się, że nasze państwo należy jakby
bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni
są ledwie tolerowani.
Naszym zdaniem partie polityczne nie
powinny być opłacane z budżetu państwa
ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi
albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno-
ści polityków. Postulujemy specjalny odpis
podatkowy, który uzależni dochody partii
od ich realnego poparcia społecznego.
Uważamy, że życie gospodarcze ist-
nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu
się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być
tak zorganizowane, aby zapewnić środki
godnego życia dla wszystkich mieszkań-
ców kraju.
Mieszkanie nie powin-
no być luksusem. Tanie
mieszkania mają być nie
tylko hasłem wyborczym,
ale także rzeczywistością.
Tak jak w innych krajach
Europy.
M a s o w a e m i g r a -
cja „za chlebem” powin-
na być traktowana jako
wielki wstyd dla naszego
kraju. Nie jest normalne
wypchnięcie za granicę
wielkiej części młodego
pokolenia. To hańba dla
całej klasy politycznej i zapowiedź przy-
szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga-
dzasz się z większością tych postulatów,
to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy
jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe-
stie społeczno-ekonomiczne oraz troska
o prawa człowieka. To również śledztwa
dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo-
gia, historia, kultura i rozrywka. A także
felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana
Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny
Grodzkiej.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Faktów i Mitów”
Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj!
Ujawniamy
przemilczane
w innych mediach
wydarzenia z kraju
i ze świata,
uodporniamy
na kłamstwa
polityków
i manipulacje
duchownych
różnych wyznań
P
artia rządząca Polską bez jednego
wystrzału zdobyła radio i telewizję
publiczną, wyrzuciła z pracy dzie-
siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł-
nie sobie oddane i zamieniła media w bez-
wstydne narzędzie własnej propagandy.
W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić
wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne
informacje.
Dlatego polecamy lekturę „Faktów
i Mitów” – tygodnika, który istnieje od
16 lat i jest dostępny w kioskach w całej
Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom
zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go-
spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia-
my przemilczane w innych mediach wy-
darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy
na kłamstwa polityków i manipulacje du-
chownych różnych wyznań. Jesteśmy me-
dium niezależnym i nie stosujemy taryfy
ulgowej dla nikogo.
Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za-
mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty
i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś-
nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się
zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to
też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można
nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej
stronie internetowej (www.faktyimity.pl)
oraz na Facebooku.
Uważamy, że najnowsze pomysły wła-
dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie
usuwania ciąży będącej wynikiem prze-
stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy-
padku trwałego uszkodzenia płodu – są
nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do
rodzenia i mają prawo decydować o swojej
płodności.
Środki antykoncepcyjne powinny być
powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie
ma wprawa wtrącać się do życia intymnego
dorosłych ludzi i manipulować nimi.
Szkoła publiczna niech będzie miej-
scem, w którym dzieci i młodzież mają
szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę
o różnych wyznaniach i światopoglądach.
Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl-
ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan-
sowanie tego nauczania z budżetu pań-
stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza
będzie finansowana przez Kościoły, które
ją organizują.
Polska powinna być krajem świeckim,
niezależnym od jakiegokolwiek wyznania
czy Kościoła.
Rozdawanie mienia państwowego Koś-
ciołom i prywatnym podmiotom za darmo
lub za jeden procent warto-
ści uważamy za skandal. Ro-
bienie tego pod sztandarem
reprywatyzacji czy napra-
wiania szkód z przeszłości
jest nieuzasadnione. Mienie
kościelne pochodziło zwykle
z feudalnych wyłudzeń lub
wymuszeń na łożu śmierci.
Zwracanie tych majątków
nie ma żadnego moralne-
go uzasadnienia i szkodzi
społeczeństwu.
Uważamy, że należy
stworzyć takie warunki, aby
każdy w naszym kraju czuł
się u siebie – niezależnie od płci, wyznania,
światopoglądu, opcji politycznej czy orienta-
cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol-
nictwie, mediach czy życiu politycznym su-
geruje się, że nasze państwo należy jakby
bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni
są ledwie tolerowani.
Naszym zdaniem partie polityczne nie
powinny być opłacane z budżetu państwa
ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi
albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno-
ści polityków. Postulujemy specjalny odpis
podatkowy, który uzależni dochody partii
od ich realnego poparcia społecznego.
Uważamy, że życie gospodarcze ist-
nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu
się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być
tak zorganizowane, aby zapewnić środki
godnego życia dla wszystkich mieszkań-
ców kraju.
Mieszkanie nie powin-
no być luksusem. Tanie
mieszkania mają być nie
tylko hasłem wyborczym,
ale także rzeczywistością.
Tak jak w innych krajach
Europy.
M a s o w a e m i g r a -
cja „za chlebem” powin-
na być traktowana jako
wielki wstyd dla naszego
kraju. Nie jest normalne
wypchnięcie za granicę
wielkiej części młodego
pokolenia. To hańba dla
całej klasy politycznej i zapowiedź przy-
szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga-
dzasz się z większością tych postulatów,
to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy
jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe-
stie społeczno-ekonomiczne oraz troska
o prawa człowieka. To również śledztwa
dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo-
gia, historia, kultura i rozrywka. A także
felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana
Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny
Grodzkiej.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Faktów i Mitów”
Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj!
Ujawniamy
przemilczane
w innych mediach
wydarzenia z kraju
i ze świata,
uodporniamy
na kłamstwa
polityków
i manipulacje
duchownych
różnych wyznań
P
artia rządząca Polską bez jednego
wystrzału zdobyła radio i telewizję
publiczną, wyrzuciła z pracy dzie-
siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł-
nie sobie oddane i zamieniła media w bez-
wstydne narzędzie własnej propagandy.
W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić
wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne
informacje.
Dlatego polecamy lekturę „Faktów
i Mitów” – tygodnika, który istnieje od
16 lat i jest dostępny w kioskach w całej
Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom
zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go-
spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia-
my przemilczane w innych mediach wy-
darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy
na kłamstwa polityków i manipulacje du-
chownych różnych wyznań. Jesteśmy me-
dium niezależnym i nie stosujemy taryfy
ulgowej dla nikogo.
Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za-
mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty
i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś-
nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się
zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to
też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można
nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej
stronie internetowej (www.faktyimity.pl)
oraz na Facebooku.
Uważamy, że najnowsze pomysły wła-
dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie
usuwania ciąży będącej wynikiem prze-
stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy-
padku trwałego uszkodzenia płodu – są
nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do
rodzenia i mają prawo decydować o swojej
płodności.
Środki antykoncepcyjne powinny być
powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie
ma wprawa wtrącać się do życia intymnego
dorosłych ludzi i manipulować nimi.
Szkoła publiczna niech będzie miej-
scem, w którym dzieci i młodzież mają
szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę
o różnych wyznaniach i światopoglądach.
Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl-
ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan-
sowanie tego nauczania z budżetu pań-
stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza
będzie finansowana przez Kościoły, które
ją organizują.
Polska powinna być krajem świeckim,
niezależnym od jakiegokolwiek wyznania
czy Kościoła.
Rozdawanie mienia państwowego Koś-
ciołom i prywatnym podmiotom za darmo
lub za jeden procent warto-
ści uważamy za skandal. Ro-
bienie tego pod sztandarem
reprywatyzacji czy napra-
wiania szkód z przeszłości
jest nieuzasadnione. Mienie
kościelne pochodziło zwykle
z feudalnych wyłudzeń lub
wymuszeń na łożu śmierci.
Zwracanie tych majątków
nie ma żadnego moralne-
go uzasadnienia i szkodzi
społeczeństwu.
Uważamy, że należy
stworzyć takie warunki, aby
każdy w naszym kraju czuł
się u siebie – niezależnie od płci, wyznania,
światopoglądu, opcji politycznej czy orienta-
cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol-
nictwie, mediach czy życiu politycznym su-
geruje się, że nasze państwo należy jakby
bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni
są ledwie tolerowani.
Naszym zdaniem partie polityczne nie
powinny być opłacane z budżetu państwa
ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi
albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno-
ści polityków. Postulujemy specjalny odpis
podatkowy, który uzależni dochody partii
od ich realnego poparcia społecznego.
Uważamy, że życie gospodarcze ist-
nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu
się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być
tak zorganizowane, aby zapewnić środki
godnego życia dla wszystkich mieszkań-
ców kraju.
Mieszkanie nie powin-
no być luksusem. Tanie
mieszkania mają być nie
tylko hasłem wyborczym,
ale także rzeczywistością.
Tak jak w innych krajach
Europy.
M a s o w a e m i g r a -
cja „za chlebem” powin-
na być traktowana jako
wielki wstyd dla naszego
kraju. Nie jest normalne
wypchnięcie za granicę
wielkiej części młodego
pokolenia. To hańba dla
całej klasy politycznej i zapowiedź przy-
szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga-
dzasz się z większością tych postulatów,
to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy
jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe-
stie społeczno-ekonomiczne oraz troska
o prawa człowieka. To również śledztwa
dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo-
gia, historia, kultura i rozrywka. A także
felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana
Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny
Grodzkiej.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Faktów i Mitów”
Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj!
Ujawniamy
przemilczane
w innych mediach
wydarzenia z kraju
i ze świata,
uodporniamy
na kłamstwa
polityków
i manipulacje
duchownych
różnych wyznań
P
artia rządząca Polską bez jednego
wystrzału zdobyła radio i telewizję
publiczną, wyrzuciła z pracy dzie-
siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł-
nie sobie oddane i zamieniła media w bez-
wstydne narzędzie własnej propagandy.
W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić
wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne
informacje.
Dlatego polecamy lekturę „Faktów
i Mitów” – tygodnika, który istnieje od
16 lat i jest dostępny w kioskach w całej
Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom
zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go-
spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia-
my przemilczane w innych mediach wy-
darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy
na kłamstwa polityków i manipulacje du-
chownych różnych wyznań. Jesteśmy me-
dium niezależnym i nie stosujemy taryfy
ulgowej dla nikogo.
Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za-
mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty
i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś-
nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się
zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to
też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można
nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej
stronie internetowej (www.faktyimity.pl)
oraz na Facebooku.
Uważamy, że najnowsze pomysły wła-
dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie
usuwania ciąży będącej wynikiem prze-
stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy-
padku trwałego uszkodzenia płodu – są
nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do
rodzenia i mają prawo decydować o swojej
płodności.
Środki antykoncepcyjne powinny być
powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie
ma wprawa wtrącać się do życia intymnego
dorosłych ludzi i manipulować nimi.
Szkoła publiczna niech będzie miej-
scem, w którym dzieci i młodzież mają
szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę
o różnych wyznaniach i światopoglądach.
Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl-
ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan-
sowanie tego nauczania z budżetu pań-
stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza
będzie finansowana przez Kościoły, które
ją organizują.
Polska powinna być krajem świeckim,
niezależnym od jakiegokolwiek wyznania
czy Kościoła.
Rozdawanie mienia państwowego Koś-
ciołom i prywatnym podmiotom za darmo
lub za jeden procent warto-
ści uważamy za skandal. Ro-
bienie tego pod sztandarem
reprywatyzacji czy napra-
wiania szkód z przeszłości
jest nieuzasadnione. Mienie
kościelne pochodziło zwykle
z feudalnych wyłudzeń lub
wymuszeń na łożu śmierci.
Zwracanie tych majątków
nie ma żadnego moralne-
go uzasadnienia i szkodzi
społeczeństwu.
Uważamy, że należy
stworzyć takie warunki, aby
każdy w naszym kraju czuł
się u siebie – niezależnie od płci, wyznania,
światopoglądu, opcji politycznej czy orienta-
cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol-
nictwie, mediach czy życiu politycznym su-
geruje się, że nasze państwo należy jakby
bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni
są ledwie tolerowani.
Naszym zdaniem partie polityczne nie
powinny być opłacane z budżetu państwa
ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi
albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno-
ści polityków. Postulujemy specjalny odpis
podatkowy, który uzależni dochody partii
od ich realnego poparcia społecznego.
Uważamy, że życie gospodarcze ist-
nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu
się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być
tak zorganizowane, aby zapewnić środki
godnego życia dla wszystkich mieszkań-
ców kraju.
Mieszkanie nie powin-
no być luksusem. Tanie
mieszkania mają być nie
tylko hasłem wyborczym,
ale także rzeczywistością.
Tak jak w innych krajach
Europy.
M a s o w a e m i g r a -
cja „za chlebem” powin-
na być traktowana jako
wielki wstyd dla naszego
kraju. Nie jest normalne
wypchnięcie za granicę
wielkiej części młodego
pokolenia. To hańba dla
całej klasy politycznej i zapowiedź przy-
szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga-
dzasz się z większością tych postulatów,
to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy
jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe-
stie społeczno-ekonomiczne oraz troska
o prawa człowieka. To również śledztwa
dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo-
gia, historia, kultura i rozrywka. A także
felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana
Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny
Grodzkiej.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Faktów i Mitów”
Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj!
Ujawniamy
przemilczane
w innych mediach
wydarzenia z kraju
i ze świata,
uodporniamy
na kłamstwa
polityków
i manipulacje
duchownych
różnych wyznań
P
artia rządząca Polską bez jednego
wystrzału zdobyła radio i telewizję
publiczną, wyrzuciła z pracy dzie-
siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł-
nie sobie oddane i zamieniła media w bez-
wstydne narzędzie własnej propagandy.
W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić
wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne
informacje.
Dlatego polecamy lekturę „Faktów
i Mitów” – tygodnika, który istnieje od
16 lat i jest dostępny w kioskach w całej
Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom
zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go-
spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia-
my przemilczane w innych mediach wy-
darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy
na kłamstwa polityków i manipulacje du-
chownych różnych wyznań. Jesteśmy me-
dium niezależnym i nie stosujemy taryfy
ulgowej dla nikogo.
Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za-
mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty
i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś-
nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się
zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to
też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można
nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej
stronie internetowej (www.faktyimity.pl)
oraz na Facebooku.
Uważamy, że najnowsze pomysły wła-
dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie
usuwania ciąży będącej wynikiem prze-
stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy-
padku trwałego uszkodzenia płodu – są
nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do
rodzenia i mają prawo decydować o swojej
płodności.
Środki antykoncepcyjne powinny być
powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie
ma wprawa wtrącać się do życia intymnego
dorosłych ludzi i manipulować nimi.
Szkoła publiczna niech będzie miej-
scem, w którym dzieci i młodzież mają
szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę
o różnych wyznaniach i światopoglądach.
Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl-
ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan-
sowanie tego nauczania z budżetu pań-
stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza
będzie finansowana przez Kościoły, które
ją organizują.
Polska powinna być krajem świeckim,
niezależnym od jakiegokolwiek wyznania
czy Kościoła.
Rozdawanie mienia państwowego Koś-
ciołom i prywatnym podmiotom za darmo
lub za jeden procent warto-
ści uważamy za skandal. Ro-
bienie tego pod sztandarem
reprywatyzacji czy napra-
wiania szkód z przeszłości
jest nieuzasadnione. Mienie
kościelne pochodziło zwykle
z feudalnych wyłudzeń lub
wymuszeń na łożu śmierci.
Zwracanie tych majątków
nie ma żadnego moralne-
go uzasadnienia i szkodzi
społeczeństwu.
Uważamy, że należy
stworzyć takie warunki, aby
każdy w naszym kraju czuł
się u siebie – niezależnie od płci, wyznania,
światopoglądu, opcji politycznej czy orienta-
cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol-
nictwie, mediach czy życiu politycznym su-
geruje się, że nasze państwo należy jakby
bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni
są ledwie tolerowani.
Naszym zdaniem partie polityczne nie
powinny być opłacane z budżetu państwa
ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi
albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno-
ści polityków. Postulujemy specjalny odpis
podatkowy, który uzależni dochody partii
od ich realnego poparcia społecznego.
Uważamy, że życie gospodarcze ist-
nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu
się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być
tak zorganizowane, aby zapewnić środki
godnego życia dla wszystkich mieszkań-
ców kraju.
Mieszkanie nie powin-
no być luksusem. Tanie
mieszkania mają być nie
tylko hasłem wyborczym,
ale także rzeczywistością.
Tak jak w innych krajach
Europy.
M a s o w a e m i g r a -
cja „za chlebem” powin-
na być traktowana jako
wielki wstyd dla naszego
kraju. Nie jest normalne
wypchnięcie za granicę
wielkiej części młodego
pokolenia. To hańba dla
całej klasy politycznej i zapowiedź przy-
szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga-
dzasz się z większością tych postulatów,
to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy
jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe-
stie społeczno-ekonomiczne oraz troska
o prawa człowieka. To również śledztwa
dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo-
gia, historia, kultura i rozrywka. A także
felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana
Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny
Grodzkiej.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Faktów i Mitów”
Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj!
Ujawniamy
przemilczane
w innych mediach
wydarzenia z kraju
i ze świata,
uodporniamy
na kłamstwa
polityków
i manipulacje
duchownych
różnych wyznań
P
artia rządząca Polską bez jednego
wystrzału zdobyła radio i telewizję
publiczną, wyrzuciła z pracy dzie-
siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł-
nie sobie oddane i zamieniła media w bez-
wstydne narzędzie własnej propagandy.
W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić
wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne
informacje.
Dlatego polecamy lekturę „Faktów
i Mitów” – tygodnika, który istnieje od
16 lat i jest dostępny w kioskach w całej
Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom
zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go-
spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia-
my przemilczane w innych mediach wy-
darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy
na kłamstwa polityków i manipulacje du-
chownych różnych wyznań. Jesteśmy me-
dium niezależnym i nie stosujemy taryfy
ulgowej dla nikogo.
Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za-
mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty
i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś-
nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się
zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to
też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można
nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej
stronie internetowej (www.faktyimity.pl)
oraz na Facebooku.
Uważamy, że najnowsze pomysły wła-
dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie
usuwania ciąży będącej wynikiem prze-
stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy-
padku trwałego uszkodzenia płodu – są
nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do
rodzenia i mają prawo decydować o swojej
płodności.
Środki antykoncepcyjne powinny być
powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie
ma wprawa wtrącać się do życia intymnego
dorosłych ludzi i manipulować nimi.
Szkoła publiczna niech będzie miej-
scem, w którym dzieci i młodzież mają
szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę
o różnych wyznaniach i światopoglądach.
Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl-
ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan-
sowanie tego nauczania z budżetu pań-
stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza
będzie finansowana przez Kościoły, które
ją organizują.
Polska powinna być krajem świeckim,
niezależnym od jakiegokolwiek wyznania
czy Kościoła.
Rozdawanie mienia państwowego Koś-
ciołom i prywatnym podmiotom za darmo
lub za jeden procent warto-
ści uważamy za skandal. Ro-
bienie tego pod sztandarem
reprywatyzacji czy napra-
wiania szkód z przeszłości
jest nieuzasadnione. Mienie
kościelne pochodziło zwykle
z feudalnych wyłudzeń lub
wymuszeń na łożu śmierci.
Zwracanie tych majątków
nie ma żadnego moralne-
go uzasadnienia i szkodzi
społeczeństwu.
Uważamy, że należy
stworzyć takie warunki, aby
każdy w naszym kraju czuł
się u siebie – niezależnie od płci, wyznania,
światopoglądu, opcji politycznej czy orienta-
cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol-
nictwie, mediach czy życiu politycznym su-
geruje się, że nasze państwo należy jakby
bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni
są ledwie tolerowani.
Naszym zdaniem partie polityczne nie
powinny być opłacane z budżetu państwa
ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi
albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno-
ści polityków. Postulujemy specjalny odpis
podatkowy, który uzależni dochody partii
od ich realnego poparcia społecznego.
Uważamy, że życie gospodarcze ist-
nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu
się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być
tak zorganizowane, aby zapewnić środki
godnego życia dla wszystkich mieszkań-
ców kraju.
Mieszkanie nie powin-
no być luksusem. Tanie
mieszkania mają być nie
tylko hasłem wyborczym,
ale także rzeczywistością.
Tak jak w innych krajach
Europy.
M a s o w a e m i g r a -
cja „za chlebem” powin-
na być traktowana jako
wielki wstyd dla naszego
kraju. Nie jest normalne
wypchnięcie za granicę
wielkiej części młodego
pokolenia. To hańba dla
całej klasy politycznej i zapowiedź przy-
szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga-
dzasz się z większością tych postulatów,
to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy
jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe-
stie społeczno-ekonomiczne oraz troska
o prawa człowieka. To również śledztwa
dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo-
gia, historia, kultura i rozrywka. A także
felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana
Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny
Grodzkiej.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Faktów i Mitów”
Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj!
Ujawniamy
przemilczane
w innych mediach
wydarzenia z kraju
i ze świata,
uodporniamy
na kłamstwa
polityków
i manipulacje
duchownych
różnych wyznań
P
artia rządząca Polską bez jednego
wystrzału zdobyła radio i telewizję
publiczną, wyrzuciła z pracy dzie-
siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł-
nie sobie oddane i zamieniła media w bez-
wstydne narzędzie własnej propagandy.
W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić
wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne
informacje.
Dlatego polecamy lekturę „Faktów
i Mitów” – tygodnika, który istnieje od
16 lat i jest dostępny w kioskach w całej
Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom
zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go-
spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia-
my przemilczane w innych mediach wy-
darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy
na kłamstwa polityków i manipulacje du-
chownych różnych wyznań. Jesteśmy me-
dium niezależnym i nie stosujemy taryfy
ulgowej dla nikogo.
Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za-
mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty
i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś-
nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się
zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to
też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można
nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej
stronie internetowej (www.faktyimity.pl)
oraz na Facebooku.
Uważamy, że najnowsze pomysły wła-
dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie
usuwania ciąży będącej wynikiem prze-
stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy-
padku trwałego uszkodzenia płodu – są
nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do
rodzenia i mają prawo decydować o swojej
płodności.
Środki antykoncepcyjne powinny być
powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie
ma wprawa wtrącać się do życia intymnego
dorosłych ludzi i manipulować nimi.
Szkoła publiczna niech będzie miej-
scem, w którym dzieci i młodzież mają
szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę
o różnych wyznaniach i światopoglądach.
Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl-
ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan-
sowanie tego nauczania z budżetu pań-
stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza
będzie finansowana przez Kościoły, które
ją organizują.
Polska powinna być krajem świeckim,
niezależnym od jakiegokolwiek wyznania
czy Kościoła.
Rozdawanie mienia państwowego Koś-
ciołom i prywatnym podmiotom za darmo
lub za jeden procent warto-
ści uważamy za skandal. Ro-
bienie tego pod sztandarem
reprywatyzacji czy napra-
wiania szkód z przeszłości
jest nieuzasadnione. Mienie
kościelne pochodziło zwykle
z feudalnych wyłudzeń lub
wymuszeń na łożu śmierci.
Zwracanie tych majątków
nie ma żadnego moralne-
go uzasadnienia i szkodzi
społeczeństwu.
Uważamy, że należy
stworzyć takie warunki, aby
każdy w naszym kraju czuł
się u siebie – niezależnie od płci, wyznania,
światopoglądu, opcji politycznej czy orienta-
cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol-
nictwie, mediach czy życiu politycznym su-
geruje się, że nasze państwo należy jakby
bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni
są ledwie tolerowani.
Naszym zdaniem partie polityczne nie
powinny być opłacane z budżetu państwa
ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi
albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno-
ści polityków. Postulujemy specjalny odpis
podatkowy, który uzależni dochody partii
od ich realnego poparcia społecznego.
Uważamy, że życie gospodarcze ist-
nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu
się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być
tak zorganizowane, aby zapewnić środki
godnego życia dla wszystkich mieszkań-
ców kraju.
Mieszkanie nie powin-
no być luksusem. Tanie
mieszkania mają być nie
tylko hasłem wyborczym,
ale także rzeczywistością.
Tak jak w innych krajach
Europy.
M a s o w a e m i g r a -
cja „za chlebem” powin-
na być traktowana jako
wielki wstyd dla naszego
kraju. Nie jest normalne
wypchnięcie za granicę
wielkiej części młodego
pokolenia. To hańba dla
całej klasy politycznej i zapowiedź przy-
szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga-
dzasz się z większością tych postulatów,
to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy
jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe-
stie społeczno-ekonomiczne oraz troska
o prawa człowieka. To również śledztwa
dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo-
gia, historia, kultura i rozrywka. A także
felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana
Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny
Grodzkiej.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Faktów i Mitów”
Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj!
Ujawniamy
przemilczane
w innych mediach
wydarzenia z kraju
i ze świata,
uodporniamy
na kłamstwa
polityków
i manipulacje
duchownych
różnych wyznań
A TO POLSKA WŁAŚNIE strona 17Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
Odsunięto już od stanowisk
i uprawnień ludzi związanych z po-
przednim ustrojem. Oczywiście poza
tymi, którzy w porę stanęli po jasnej
stronie „dobrej zmiany”. Pozosta-
je jedynie wygumkować z pamię-
ci PRL. Ten okres historii ma być
przez Polaków traktowany jako non
est – nieistniejący. To nowe ulubio-
ne określenie Jarosława Kaczyń-
skiego – obdarza nim te wątki rze-
czywistości, które mu nie pasują do
obrazka.
Sejm w przypływie primaapri-
lisowego szaleństwa niemal jedno-
głośnie przyjął 1 kwietnia senacki
projekt ustawy o zakazie propagowa-
nia „komunizmu lub innego ustroju
totalitarnego” przez nazwy budow-
li, obiektów i urządzeń użyteczno-
ści publicznej. „Za” głosowało 438
obecnych na sali posłów – wstrzyma-
ła się jedynie Lidia Gądek z PO. Ta
jednomyślność zakrawa na ponury
żart, zwłaszcza jeśli przypatrzeć się
bliżej założeniom ustawy. Samorzą-
dy mają rok na zmianę nazw ulic
„propagujących komunizm”. Kryte-
ria wyznacza IPN, a egzekutorami
przepisów mianowano wojewodów.
Zgodnie z ustawą „za propagujące
komunizm uważa się także nazwy
odwołujące się do osób, organizacji,
wydarzeń lub dat symbolizujących
represyjny, autorytarny i niesuweren-
ny system władzy w Polsce w latach
1944–1989”. Pole do popisu jest za-
tem nieograniczone.
IPN wyliczył, że w Polsce jest
około
1,4 tysięcy
„niesłusznych” ulic.
W większych miastach, takich jak
Warszawa czy Kraków, ich liczba do-
chodzi do 30. Zmiana nazwy nie jest
zabiegiem bezbolesnym. Cięte więc
będą m.in. budżety samorządów oraz
lokalnych przedsiębiorców. Ostrołę-
cki senator PiS Robert Mamątow
zapewnia, że obywatele nie poniosą
kosztów, bo nie będą musieli wymie-
niać dokumentów. Zachowają one
ważność do terminów określonych
przy wystawianiu papierów. Guru
ekonomicznych liberałów Milton
Friedman powiadał, że nie istnie-
je coś takiego jak darmowe obiady.
Na pewno nie istnieje też darmowa
zmiana nazw ulic. Samorządy zapła-
cą za wymianę dokumentów urzę-
dowych. Firmy zarejestrowane przy
feralnych ulicach muszą zamówić
nowe wizytówki, ulotki, pieczątki itp.
Znamienny jest tu przykład miesz-
kanki Sochaczewa, która zaskarżyła
do Naczelnego Sądu Administracyj-
nego uchwałę o zmianę patrona uli-
cy z Karola Świerczewskiego na
Władysława Grabskiego. Kobieta
prowadzi przychodnię, a „dekomu-
nizacja” naraziła ją na koszty rzędu
50 tys. zł. Sąd stanął po stronie sa-
morządu: przedsiębiorca, rad nierad,
bulić musi.
Po przegłosowaniu ustawy
w samorządach zawrzało. Sporne
są zwłaszcza kryteria oceny „prawo-
myślności” patronów. Nie ma wąt-
pliwości przy nazwach typu „Dzier-
żyńskiego” czy „Armii Czerwonej”
(nota bene w Polsce do lat 90. były
ich setki, obecnie została tylko jed-
na – w zachodniopomorskim Białym
Borze), ale nie wszystko jest czarno-
-białe. Weźmy Kraków. Tamtejsi
gorliwcy chcą wyrzucić z tabliczek
nazwiska m.in. Juliana Przybo-
sia, Karola Bunscha czy Macie-
ja Słomczyńskiego – sygnatariuszy
Rezolucji Związku Literatów Pol-
skich w Krakowie w sprawie proce-
su krakowskiego z 1953 r. Pismo wy-
rażające poparcie dla władz PRL po
aresztowaniu księży katolickich pod-
pisało 53 pisarzy. W tym Wisława
Szymborska, Sławomir Mrożek
czy Olgierd Terlecki, ojciec obecne-
go wicemarszałka Sejmu Ryszarda.
Parafka pod listem czyni ich propa-
gatorami reżimu, przekreśla zasługi
artystyczne i – według „dobrozmia-
nowej” logiki – patronami ulic być
nie mogą. Na cenzurowanym znaleź-
li się także poeta Władysław Bro-
niewski oraz malarz i filozof Leon
Chwistek.
Kontrowersji i paradoksów jest
więcej. Bo okazuje się, że
komunizm propagują
też ulice
Czechosłowackie
czy 27 stycznia (data wyzwolenia Aus-
chwitz). Wielu wziętych na celownik
patronów to lokalni działacze PZPR,
często realnie zasłużeni dla miast,
których jedyną winą jest to, że ich ka-
riera przypadła na lata wymazywane
obecnie z historii. Co z bohaterami
Wietnamu? Walczyli tam wszak żoł-
nierze różnych nacji. Amerykanie
się nie obrażą? „Dekomunizacja” to
– w perspektywie – zupełna elimi-
nacja lewicy z przestrzeni miejskiej.
Po Dzierżyńskim i Świerczewskim
przyjdzie czas na Daszyńskiego,
Waryńskiego czy Okrzeję. Twardy
orzech do zgryzienia jest z Edwar-
dem Gierkiem. Ma on swoją ulicę
we Wrocławiu od... 2002 roku. Sam
„wódz” Kaczyński stwierdził, że Gie-
rek był „komunistycznym, ale jednak
patriotą”. Powiedział tak, licząc na
poparcie syna byłego pierwszego se-
kretarza w wyborach prezydenckich.
Odrobina kreatywności przyda się
w Gliwicach. Tamtejszą ulicę Józefa
Wieczorka, górnośląskiego działacza
komunistycznego (jego nazwisko nosi
kopalnia w Katowicach), można na-
zwać ulicą J. Wieczorka. A Jan Wie-
czorek to gliwicki biskup senior. Ku-
ria syta i owca cała.
Zamieszanie z ulicami ma dru-
gie dno – jak każda denna inicjatywa
partii władzy. W rocznicę katastrofy
smoleńskiej prezes Kaczyński pod-
kreślił, że jego brat musi mieć okaza-
ły pomnik, a „tego rodzaju upamięt-
nień potrzeba więcej w całym kraju”.
1400 ulic to nie lada gratka. Skwery,
ulice, place, aleje – wszędzie Smo-
leńsk. No i ewentualnie święty Jan
Paweł II. A jak się społeczeństwo
wkurzy, to wyjdzie na ulice i żaden
patron – święty ani smoleński – dyk-
tatorowi nie pomoże. Ludzie już za-
czynają wychodzić...
ŁUKASZ PIOTROWICZ
lukasz@faktyimity.pl
Tak zwana „walka z komuną”
wchodzi w końcowe stadium.
Bitwa toczy się na ulicach.
29 KWIETNIA–3 MAJA
MUZYCZNA MAJÓWKA NAD BIAŁYM
• pełne wyżywienie,
• majówkowa zabawa prowadzona przez DJ-a,
• leśne podchody,
• animacje dla dzieci,
• beach party,
• koncert nad jeziorem,
• grillowanie,
• sauna.
5 dni/4 noclegi
Cena za weekend:
669 zł - cena pokoju za osobę
769 zł - cena apartamentu za osobę
Gry uliczne
NASZE PORTFELEstrona 18 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
Ponad rok temu senator Biere-
cki został zawieszony w klubie PiS.
Był to skutek medialnej wrzawy
po ujawnieniu informacji Komisji
Nadzoru Finansowego. Zaalarmo-
wała ona jeszcze poprzedni rząd
oraz szefów CBA i ABW. Według
tychże informacji senator był nie-
uprzejmy wyprowadzić z systemu
Spółdzielczych Kas Oszczędnościo-
wo-Rozliczeniowych co najmniej
65 milionów złotych. Trafiły one
do prywatnej spółki SKOK Hol-
ding w Luksemburgu. Bierecki jest
jej współwłaścicielem i prezesem.
Ówczesna premier podkreślała,
że „sprawa jest bardzo poważna”.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński
zapowiadał, że zażąda wyjaśnień
i wkrótce poda je do wiadomości
publicznej. Zaczęły się nawet poja-
wiać prasowe spekulacje, że wkrót-
ce dojdzie do powołania sejmowej
komisji śledczej. Miała zająć się wy-
jaśnianiem licznych afer wiązanych
ze SKOK-ami.
Wkrótce potem w Polsce odby-
ły się wybory prezydenckie i parla-
mentarne. Formacja Jarosława Ka-
czyńskiego, obficie wspierana przez
Biereckiego, w politycznej wojnie
błyskawicznej rozgromiła PO i po-
zostałe partie. Publicznie obiecane
„wyjaśnienie” afery SKOK nigdy
nie nastąpiło. „Zwycięzcy nikt się
nie będzie pytał, czy mówił praw-
dę” – zwykł mawiać Adolf Hitler.
Wiadomo też, że „zwycięzcy się
nie sądzi”. Bo kto miałby to zro-
bić? Przegrani? Bez parlamentar-
nej większości?! Senator Grzegorz
Bierecki mógł zatem odrzucić pa-
skudne podejrzenia o finansowe
przekręty. Obecnie to jego koledzy
są u władzy. Nikt z niczego nie bę-
dzie go rozliczał. Partyjni kolesie
z wdzięczności gotowi są mu nieba
przychylić. Teraz mogą wszystko.
Wskutek rozmaitych finanso-
wych malwersacji sektor SKOK zna-
lazł się w katastrofalnej kondycji fi-
nansowej. Pisaliśmy o SKOK-owych
aferach i aferkach wielokrotnie.
Stan sektora przed wyborami defi-
niowały informacje ujawnione przez
Komisję Nadzoru Finansowego. Na
49 kas aż 31 przynosiło ogromne
straty, a 12 prawie zbankrutowało.
Upadłość dwóch dużych SKOK-ów
(Wołomin i Wspólnota) kosztowa-
ła Bankowy Fundusz Gwarancyj-
ny – czyli nas, podatników – ponad
3,2 miliarda złotych. Koszt sprzą-
tania po „sukcesie Biereckiego”
eksperci szacowali na co najmniej
kilkanaście milionów złotych. To
wszystko to są jednak pieniądze
publiczne, czyli zwykłych podatni-
ków. Partyjna kasa PiS nic na żad-
nych przekrętach nie straciła, a na-
wet wręcz przeciwnie. Podobnie
biznesy kościelne czy Tadeusza
Rydzyka. Partia i Kościół są więc
senatorowi wdzięczne. Wkrótce
PiS chapnie NBP,
a za kilka następnych miesięcy fotel
przewodniczącego Komisji Nadzoru
Finansowego. Senator Bierecki jest
obecnie przewodniczącym senackiej
Komisji Budżetu i Finansów Pub-
licznych, rządzą więc „sami swoi”.
Zamiast prokuratora i komisji śled-
czej na Biereckiego czekają kolej-
ne zaszczyty. On zaś ma pomysły
na nowe, jeszcze bardziej korzystne
biznesy. Na początek zadbano o to,
aby SKOK-i mogły udawać świetnie
prosperujące firmy. Wałęsa mawiał
niegdyś – nie chcesz mieć gorączki,
to stłucz termometr. W marcu tego
roku rząd pochylił się więc z troską
nad projektem zmian w rozporzą-
dzeniu dotyczącym rachunkowo-
ści SKOK. Rządowi urzędnicy nie
musieli się zbytnio wysilać, bowiem
nowe przepisy napisała rządowi…
Kasa Krajowa SKOK. Nie trzeba
dodawać, że zmiany są niezwykle
korzystne dla tego sektora. Do-
tychczasowe zasady rachunkowo-
ści powodowały, że SKOK-i wciąż
wykazywały spore straty. Kilka kas
upadło, kilka zostało przejętych
przez banki, w kilku zarządzanie
nimi przejęli przymusowo zarządcy
komisaryczni.
Nowe przepisy powodują m.in.
inny niż dotychczas sposób wyceny
aktywów. Wskutek tego plajtujące
SKOK-i nagle stają się nadzwyczaj
rentowne. Na dodatek przyjęto, że
wycena aktywów SKOK miałaby być
dokonywana tylko raz w roku, przy
okazji przygotowywania rocznego
sprawozdania finansowego.
Rządowe propozycje skrytyko-
wał Narodowy Bank Polski. Wice-
prezes NBP Piotr Wiesiołek pod-
kreślił potrzebę rozważenia, czy
proponowane zmiany nie są zbyt głę-
bokie i przedwczesne. Zastrzeżenia
miał także przewodniczący Komisji
Nadzoru Finansowego. Wskazywał,
że nowe rozwiązania doprowadzą do
tego, że KNF będzie dowiadywać się
o problemach finansowych SKOK-
ów z półtorarocznym opóźnieniem!
Poza tym nowe przepisy umożliwiły-
by kasom ukrywanie rzeczywistych
kosztów działania oraz fikcyjne
„pompowanie” zysków. Po prote-
stach popartych argumentami o za-
grożeniu stabilności sektora finanso-
wego, niektóre zmiany w przepisach
nieco skorygowano. Ale bankowcy
wiedzą swoje. W związku z pracami
nad nowelizacją ustawy o Bankowym
Funduszu Gwarancyjnym, bankowcy
zgłosili istotny postulat. Chcieli, aby
„kasy płaciły za swoje błędy, a ban-
ki za swoje”. Dotąd bowiem gigan-
tyczne wypłaty z BFG – największe
w jego historii – pochodziły ze skła-
dek klientów banków. Ale płacili za
nieudolność SKOK-ów. Wskutek
„sukcesu Biereckiego” konieczna
okazała się nawet ogromna pod-
wyżka bankowych składek na BFG.
Ale nie po to koledzy Biereckiego
trzymają ster władzy w państwie, by
przeszkadzać senatorowi w bizne-
sie. Prezydent Andrzej Duda kil-
kanaście dni temu podpisał usta-
wę o BFG. Banki nadal będą się
„zrzucać” na pieniądze służące do
ratowania bankrutujących kas oraz
wypłat dla poszkodowanych klien-
tów SKOK-ów. Tyle tylko, że za-
miast rocznej „zrzutki”, będą bulić
kwartalnie.
SKOK-i w natarciu
Poprawiono już na papierze
wątpliwą kondycję „kas Biereckie-
go”. Pogoniono banki, aby częściej
dopłacały do systemu gwarancji,
m.in. dla SKOK-ów. Wkrótce rygo-
ry nadzorcze dla SKOK-ów zostaną
złagodzone. Może nawet nadzoro-
wać je będzie facet, którego zapro-
ponuje Kasa Krajowa SKOK. Szy-
kuje się zatem pogoda dla bogaczy,
pora więc na kolejne prawdziwe
biznesy. Senator Grzegorz Biere-
cki dwoi się i troi, aby SKOK-i rosły
w siłę, a ich ludziom żyło się dostat-
niej. Wiewiórki doniosły nam, gdzie
pisowski macher gospodarczy zwie-
trzył szansę na zarobienie kolejnych
milionów, może nawet miliardów.
Dla dobra PiS-owskiego państwa
i partii, rzecz jasna.
Po pierwsze, wkrótce czeka nas
wysyp czegoś w rodzaju SKOK-ów
mieszkaniowych. Kasy mieszka-
niowe mają umożliwić Polakom
oszczędzanie na własne mieszka-
nie. Oczywiście do ich oszczędności
dopłacać będzie państwo, aby mie-
li szansę cokolwiek za te pieniądze
zbudować. Wszędzie tam, gdzie po-
jawiają się dopłaty z budżetu pań-
stwa, oczywiście można sporo za-
robić. Z sektora SKOK już więcej
wycisnąć się nie da. Trzeba im dać
trochę oddechu, aby mogły podre-
perować swą wątłą kondycję i może
z czasem stanąć na nogi. Bez pod-
pierania się nowymi przepisami,
faktycznie umożliwiającymi tzw.
kreatywną księgowość. Kasy miesz-
kaniowe to może więc być to! Ten
sektor dopiero powstaje, więc szy-
kuje się niezła kasa do zarobienia.
Senator i jego ludzie już udowod-
nili, że mają katoprawicowy łeb do
dużych interesów.
Po drugie, jeszcze większy szmal
można wycisnąć z rolników. Oczywi-
ście tylko wtedy, gdy znów pojawią
się państwowe dopłaty do ich depo-
zytów. Senator po cichu majstruje
zatem coś w rodzaju SKOK-ów rol-
niczych. A ściślej – kas ubezpiecze-
niowych dla rolników. Na niczym nie
zarabia się tak dobrze jak na obietni-
cach. Na pewno dobrze sprzedawać
się będą obietnice wypłaty odszko-
dowania z okazji np. klęski nieuro-
dzaju czy nieszczęśliwego zdarzenia.
Czyli polisy ubezpieczeniowe. Ich
zakup państwo ma wspierać nieli-
chą dopłatą. Początkowo 65 proc.
ich wartości, potem nawet 80 proc.
Może nawet PiS-owcom uda się na
te cele przepompować do nowych,
chłopskich SKOK-ów gigantyczną
kasiorę z funduszy unijnych. Pan
senator dopilnuje, żeby trafiła ona
w dużych ilościach dokładnie tam,
gdzie trzeba. Przecież politykom PiS
– jak z żadnej innej partii – bardzo,
ale to bardzo zależy na dobrobycie
katoprawicowej Polski. Oraz Koś-
cioła, rzecz jasna. Nie mamy więc
wątpliwości, że biznesowe pomysły
pana senatora zostaną z uwagą wy-
słuchane w centrali kaczej partii na
ul. Nowogrodzkiej. Wysłuchane oraz
żwawo wcielone w życie. To będą ko-
lejne „dobre zmiany”. Tym lepsze,
że po tych manewrach wprawiony
w liczeniu grubej kasy senator bę-
dzie mógł sponsorować kolejne ba-
talie wyborcze swej ukochanej partii.
Może nawet zapewni Jarosławowi
Kaczyńskiemu więcej czasu na zaba-
wy z kotem? Senator już obecnie jest
dobrodziejem prawicy i ma najwyższe
notowania u tych biskupów co trzeba.
Śmiało więc może objąć stery rządów
jako nowy prezes PiS. W końcu już od
dawna stać go na to…
ADAM NOWAK
nowak@faktyimity.pl
Senator PiS Grzegorz Bierecki jest
hojnym dobrodziejem kleru, prawicy i jej
mass mediów. Między innymi dzięki niemu
PiS wygrał ostatnie wybory. Nowe biznesy
senatora umożliwią PiS-owi kolejne
wyborcze zwycięstwa.
SKOK na gospodarkę!
Fot. Pap/G. Jakubowski
Grzegorz Bierecki – dobrodziej kleru i prawicy
MYŚLĘ, WIĘC JESTEM strona 19Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
M
odę na „chrzest
Polski” zapocząt-
kowali Gomuł-
ka z Wyszyńskim,
czyniąc z roku 1966 istny rok
cudów. Jaki interes miał komu-
nista i ateista Gomułka w pro-
pagowaniu „Polski zawsze ka-
tolickiej”? Cóż, odrobina
nacjonalizmu każdemu władcy
się przydaje, zwłaszcza gdy za
miedzą siedzi Wielki Brat.
Poza tym miał „towarzysz Wie-
sław” na karku silną frakcję naro-
dowców w PZPR (Moczar i jego
generalska drużyna), którym „ty-
siącletnia Polska”, ochrzczona jak
należy, bardzo była w smak. Na
szczęście poza dziwaczną katoli-
cko-komunistyczną celebrą, w któ-
rej Kościół i partia rywalizowały
o to, kto tu jest bardziej „u siebie”,
coś jeszcze zrobiono – wybudowa-
no mianowicie „tysiąc szkół na ty-
siąclecie”. Nie były piękne, ale sto-
ją i służą do dziś. Każdy pretekst
jest dobry, żeby budować szkoły!
W sumie trochę „czerwonego”
rozumiem. Państwo polskie po-
wstało około tysiąca lat temu i ja-
kąś datę i jakieś wydarzenie trzeba
było przyjąć za jego początek. Ale
czy musiało to być akurat zhołdo-
wanie tego nowego państwa Rzy-
mowi, rozpoczynające okrutny
proces chrystianizacji? To może
od razu trzeba było za akt założy-
cielski państwa uznać Dagome iu-
dex, formalnie poddający państwo
polskie w całości i bez zastrzeżeń
władzy papieskiej? Z drugiej stro-
ny, nawet gdyby za początek Pol-
ski uznać koronację Bolesława,
to i tak będzie to impreza kościel-
na. Po prostu tak to już jest, że bu-
dowa państwowości polskiej była
procesem nierozerwalnie związa-
nym z niszczeniem wiary i tradycji
plemion, które nowe państwo za-
mieszkiwały i które w przyszłości
miały przekształcić się w nację pol-
ską, a wreszcie w naród polski. Żal
mi trochę wielkiego Peruna, zde-
tronizowanego przez konkurencję
z krajów, gdzie cytryna dojrzewa,
choć pewnie i ów wielogłowy pan
świata kogoś musiał w swoim czasie
zgładzić, zanim wstąpił na swój nie-
bieski stolec. Dziwnym bowiem tra-
fem bogowie podobni są ludziom,
kochają władzę i przemoc, a w kon-
sekwencji ich losy podobne są do
losów ludzkich.
Nikt przytomny nie bę-
dzie utrzymywał, że Mieszko
I „nawrócił się” na katolicyzm
i nagle zaczął wierzyć, że
ryba połknęła Jonasza. Po
prostu – żeby utrzymać swo-
je niewielkie wówczas państwo
zagubione pośród puszcz dzisiej-
szej Wielkopolski, musiał poddać
się woli i władzy możniejszych od
siebie. W przeciwnym razie schru-
paliby go niemieccy książęta, i to
z błogosławieństwem papieskim,
a jakże. Miał wszak Mieszko do
wyboru związać się ze Wschodem
bądź z Zachodem. Wybrał chyba
dobrze – mimo wszystko. Miał już
wprawdzie pod nosem chrześcijań-
skich uchodźców z Moraw i (za-
pewne) gotowy kościółek w po-
znańskim grodzie, lecz zapewne
mógł ich zignorować, szukając
piękniejszych ornatów i wonniej-
szych kadzideł. Gdyby przyjął bi-
skupów ruskich, dziś pewnie byli-
byśmy, niczym Białoruś, satelickim
krajem Rosji, a język polski pi-
sałby się cyrylicą. A więc chwała
Mieszkowi!
Niemniej jednak chrzest Miesz-
ka, który miał miejsce między 966
a 968 rokiem, nie był sam w sobie
istotnym wydarzeniem. Prawdzi-
wa chrystianizacja zaczęła się nie-
co później i przebiegała jak
zwykle – poprzez zabijanie niepo-
kornych, palenie i bezczeszczenie
„pogańskich” świątyń, przymuso-
wy chrzest chłopów, baty za nie-
chodzenie do kościoła. W ciągu
trzech stuleci wytrzebiono włas-
ną kulturę miejscowych plemion,
a tradycję i pamięć historyczną wy-
mazano tak skutecznie, że do dziś
jeszcze naród polski nie posiada
żadnych odniesień historycznych
sięgających głębiej niż tysiąc lat.
Wszystko, co było wcześniej, to ża-
łosna epoka dzikiego pogaństwa.
Kolonizacja religijna
i kulturowa okazała się nieodwo-
łalnie skuteczna. Żadnego poczu-
cia własnej, odrębnej od Rzymu
tożsamości Polacy nie wykształcili.
I mamy się jeszcze z tego cieszyć!
Z okazji objęcia władzy przez
partię kościelną oraz jakże okrą-
głej rocznicy chrztu Mieszka czeka
nas okres burzliwych manifestacji
histerycznego klerykalizmu pań-
stwowego i skrajnego serwilizmu
wobec Kościoła. Jak przetrwać tę
wielomiesięczną inwazję nacjona-
listyczno-klerykalnej propagandy?
To całe średniowiecze w środku
polskiego lata? Trzeba spokojnie
poczekać, aż przejdzie!
JAN HARTMAN
faktyimity@faktyimity.pl
O
bok biura Ruchu Sprawiedliwości Społecznej
jest taki kiosk Ruchu, w którym pracuje zagorza-
ła zwolenniczka Prawa i Sprawiedliwości. Każ-
dy, kto chce kupić papierosy czy gazetę, usłyszy
od niej, że kiedy Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy,
ona dostała mieszkanie komunalne, i to bez żadnej łapówki.
Pani kioskarka pamięta, że Hanna Gronkiewicz-Waltz
chciała przekazać teren pod Stadionem Dziesięciolecia dewelo-
perom, a teraz się „chwali Stadionem Narodowym”. A przecież
gdyby weszli tam deweloperzy – ciągnie pani z kiosku – toby to
wszystko ogrodzili, a ja bym z pewnością już za to ogrodzenie nie
została wpuszczona. Moja rozmówczyni jest wściekła, bo siedzi
w tym kiosku po 13 godzin na dobę i musi biednym ludziom wmu-
szać pożyczki firmy Vivus, bo inaczej Ruch obetnie jej zarobki.
Ta zwolenniczka PiS-u wydaje się o wiele bardziej radykal-
na niż ugrupowanie, które popiera. Jeszcze czeka, patrzy, czy
jej idole dobiorą się do złodziei, lichwiarzy, oszustów, do tych,
którzy ją zmuszają do wkręcania bliźnich w pożyczki w rosyjskiej
firmie lichwiarskiej. Radykalni zwolennicy rządzącej dziś partii
wciąż wierzą, że Jarosław Kaczyński poskromi wyzyskiwaczy,
zakaże lichwy, że nie pozwoli cwaniakom i złodziejom bogacić
się kosztem bliźniego swego.
Ja jednak rozmawiałem w Ministerstwie Sprawiedliwości
z młodym dyrektorem gabinetu politycznego, który był raczej
liberałem i nie podzielał radykalnych poglądów tych wszystkich
biedaków, którzy, głosując na PiS, wierzyli, że dobra zmiana bę-
dzie polegała na wymierzeniu kary ich krzywdzicielom. Twier-
dził nawet, że zmiany, zamiast ograniczyć oszustwa, ograniczyły-
by wolność gospodarczą, i że w Klubie Parlamentarnym PiS jest
silna frakcja liberalna, zdolna takie zmiany blokować.
Wbrew temu, co sądzą zwykle politycy, program partii to
nie to, co zapisane na ulotkach i w książkach, ale to, w co lu-
dzie wierzyli, kiedy szli głosować. Biednych w Polsce krzyw-
dzą zwykle bogaci, więc PiS będzie musiał stawać po stronie
jednych albo drugich, przy czym to ci biedni wynieśli ich do
władzy, ale kiedy odwrócą się do nich plecami, Prawo i Spra-
wiedliwość utraci władzę.
Spotkałem kolegę ze studiów, doradcę Konfederacji Pra-
codawców „Lewiatan”, który z oburzeniem mówił mi, że część
pieniędzy w programie 500+ zostanie przez osoby stosunkowo
zamożne wydana na importowane i luksusowe produkty, co nie
przyczyni się do poprawy sytuacji na rynku wewnętrznym. Pro-
gram mieszkaniowy jest skierowany do klasy średniej. Tymcza-
sem klasa średnia jest jak jednorożec, dużo się o niej mówi, ale
trudno ją spotkać. Najbardziej mieszkań potrzebują gnieżdżą-
cy się w zatłoczonych klitkach z rodzicami, a nawet dziadkami,
młodzi ludzie, których nie stać na kupno własnego lokum, a wy-
najem jest wciąż za drogi.
Jednocześnie, żeby realizować jakieś prospołeczne koncep-
cje, trzeba mieć ekipę ludzi, którzy w takie postępowe i rów-
nościowe rozwiązania wierzą, a ja mam wrażenie, że duża część
załogi prezesa – z ministrem finansów Szałamachą na czele
– uważa całe to opodatkowanie banków i hipermarketów za
niebezpieczny populizm i sabotują realizacje wyborczych obiet-
nic. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że Szałamacha po prostu
nie wie, jak się zabrać do opodatkowania kapitału, i bardziej
zajmuje się swoim kotem niż resortem. Przy czym kot Szałama-
chy co najwyżej koi frustrację, podczas gdy kot prezesa musi być
natchnieniem. Musi, bo notowania PiS-u mimo wielu błędów
i niezręczności wciąż idą w górę, a prezes okazał się najzdol-
niejszym politykiem swojej epoki. Przegrał pod rząd jedenaście
wyborów i utrzymał władzę w partii, by wreszcie sięgnąć po cał-
kowitą i niepodzielną władzę w kraju.
Teraz jednak się okaże, czy jego mistrzostwo ogranicza się
do wyborów, czy też potrafi również rządzić i raz zdobytą władzę
utrzymać. A to w dużej mierze zależy od tego, czy liberałowie są
w rządzie z braku laku, czy też celowo, a prezes tylko udaje rady-
kalizm, którym tak skutecznie uwiódł zniecierpliwione neolibe-
ralnym niewolnictwem masy. Wygląda na to, że PiS zbuntował
ludzi i teraz nie bardzo wie, co z tym buntem zrobić. Ja wiem.
PIOTR IKONOWICZ
pioiko@wp.pl
Filozofia stosowana
Ach, ten Mieszko
Głos oburzonych
Prezes i bunt mas
GRUNT TO ZDROWIEstrona 20 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity
Nie znaczy to, że zwierzę sta-
ło się nagle synonimem bogactwa.
Korzyści zdrowotne płynące ze spo-
żywania koziego mleka i jego prze-
tworów spowodowały duży popyt na
te produkty. Dlatego kozy spotkać
można nie tylko w biednych wiej-
skich obejściach, ale również w no-
woczesnych gospodarstwach rol-
nych zajmujących się ekologiczną
żywnością. Kozy słyną z nadzwyczaj-
nej odporności i wytrzymałości. Za-
dowolą się byle jakim pożywieniem,
a odwdzięczą, produkując mleko,
będące istnym eliksirem zdrowia.
Dla niemowlaka
Mleko kozie jest uważane za
najlepsze gatunkowo mleko nie-
przetworzone. Składa się na to wie-
le czynników. Przede wszystkim jest
łatwo przyswajalne przez ludzki or-
ganizm, ponieważ ma skład zbliżony
do mleka karmiącej kobiety. Dzię-
ki temu można go bardzo wcześnie,
bo już od 4 miesiąca, podawać nie-
mowlętom. Jest ono bezpieczne dla
naszych maluszków również pod ką-
tem ryzyka wystąpienia skazy biał-
kowej. Mleko kozie bowiem nie za-
wiera w sobie charakterystycznych
dla mleka krowiego laktoglobulin,
które są powodem nietolerancji.
Warto pamiętać o tym, że skaza
białkowa może się pojawić u dzie-
cka karmionego tylko piersią. Dzie-
je się tak, ponieważ pokarm zostaje
wyprodukowany z użyciem białek
dostarczanych przez kobietę w swo-
im menu. Dlatego też karmiące,
których dzieci cierpią na skazę biał-
kową, muszą zrezygnować z wszel-
kich produktów zawierających mle-
ko krowie, często nawet z masła.
Mleko kozie pozwoli w takim przy-
padku nasycić organizm kobiety
niezbędnymi składnikami odżyw-
czymi potrzebnymi do produkcji
pełnowartościowego i bezpiecz-
nego pokarmu. Jeśli już mowa
o nasyceniu składnikami od-
żywczymi, to należy wspomnieć
o składzie mleka koziego. Jest on
podobny do składu mleka krowie-
go, jednak różni się od niego dużo
większą zawartością witamin i soli
mineralnych. Posiada mniejszą
o 1/3 zawartość cukru mlecznego,
czyli laktozy, co jest bardzo ważną
informacją dla osób cierpiących na
nietolerancję laktozy. A jest ich na-
prawdę wiele. Szacuje się, że aż co
druga, trzecia osoba na świecie nie
toleruje tej substancji. Objawia się
to bólami brzucha, niestrawnością,
rozwolnieniem lub zaparciami. Spo-
żywanie mleka koziego powoduje
zmniejszenie lub nawet całkowite
ustąpienie tych dolegliwości.
Bomba witaminowa
Wracając do witamin i soli mi-
neralnych. Omawiany przeze mnie
produkt zawiera o wiele więcej
wapnia, potasu i fosforu (minerały
niezwykle ważne w procesach wzro-
stu oraz mające kluczowe znaczenie
w wielu przemianach biochemicz-
nych, bezustannie zachodzących
w naszym ustroju) niż jego krowi
odpowiednik. Spożycie 100 g peł-
notłustego sera koziego zaspokaja
nasze dzienne zapotrzebowanie na
ten minerał. Ilość żelaza jest podob-
na, ale jest ono o wiele łatwiejsze
do przyswojenia. Posiada również
większą zawartość witaminy A, wi-
tamin z grupy B, PP i C.
Dla zdrowia…
Kozi eliksir zawiera także wię-
cej tłuszczu niż mleko krowie i jest
pod tym kątem najbardziej zbliżo-
ny do mleka ludzkiego. Co więcej,
składa się ono w zdecydowanej
większości ze zdrowych dla czło-
wieka jedno- i wielonienasyco-
nych kwasów tłuszczowych. Ener-
gia pozyskiwana z przemiany tych
tłuszczów jest wykorzystywana do
procesów przemiany energii oraz
do utrzymywania stałej ciepłoty
ciała. Nie mają one tendencji do
odkładania się w postaci tłuszczu
podskórnego. Wielu naukowców
skłania się także do wniosków,
że owe kwasy tłuszczowe obniża-
ją poziom złego cholesterolu we
krwi, a także rozpuszczają istnie-
jące już złogi żylne.
Dzięki zawartości tych sub-
stancji mleko kozie jest zalecane
osobom cierpiącym na zaburzenia
pracy jelit, problemy naczyniowo-
-wieńcowe oraz kamicę żółciową.
Ostatnie badania przeprowa-
dzone przez polskich naukowców
sugerują, że zawarty w kozim mle-
ku kwas arachidonowy wykazuje
właściwości stopujące namnażanie
się komórek nowotworowych gru-
czołów piersiowych, żołądka, jelita
grubego, wątroby, nerek oraz płuc.
Działaniu przeciwzapalnemu
oprócz obecności witamin (A, C,
E) sprzyja również duża zawartość
enzymów glutationowych (jest nie-
mal dwa razy większa niż w mleku
kobiety).
Picie koziego mleka to także
gwarancja dostarczania organizmo-
wi materiału budulcowego – ami-
nokwasów. I to tych najwartościow-
szych – egzogennych, niemożliwych
do samodzielnego wyprodukowa-
nia przez organizm ludzki. Szklan-
ka koziego eliksiru pokryje w 10–15
proc. zapotrzebowanie na te sub-
stancje. Natomiast 100 g pełnotłu-
stego sera koziego dostarczy nam
całą potrzebną dobową dawkę.
Wszystkie wyżej wymienione
substancje powodują, że kozie mle-
ko jest postrzegane nie tylko jako
produkt spożywczy, ale również jako
lek. Badania wykazują, że prawie 90
proc. dzieci z wczesną postacią ast-
my można całkowicie wyleczyć, eli-
minując z ich diety mleko krowie
i zastępując je kozim. Takie zbawien-
ne działanie obserwuje się również
w przypadkach innych dolegliwości
naszego układu oddechowego, m.in.
tak poważnych jak gruźlica.
Dla urody
Zastosowanie opisywanej sub-
stancji nie ogranicza się tylko do
celów kulinarno-medycznych.
Dzięki zawartości kwasów tłusz-
czowych, takich jak m.in. kwas li-
nolowy, jest ona również cenio-
nym kosmetykiem. Wykorzystuje
się je do pielęgnacji skóry oraz
włosów. Posiada neutralne pH, co
czyni je idealnym dla pielęgnacji
naszej powłoki cielesnej. Zawar-
ty w nim kwas mlekowy chroni
oraz przywraca prawidłowy od-
czyn skóry. Dzięki temu jest ona
zabezpieczona przed rozwojem
niekorzystnej flory bakteryjnej.
Kwas ów wykazuje działanie na-
wilżające oraz stymuluje procesy
regeneracyjne naskórka.
Obecnie w handlu bez proble-
mu znajdziemy szeroką gamę pro-
duktów bazujących na kozim mleku.
Należy jednak zachować ostrożność
przy wyborze. Godne polecenia są
produkty ekologiczne, nieskażo-
ne konserwantami, stabilizatorami
oraz barwnikami. Dotyczy to naj-
częściej produktów oferowanych
przez supermarkety. W przypadku
dokonywania zakupów w sklepach
wielkopowierzchniowych należy do-
kładnie czytać etykiety. Obecność
w produkcie związków chemicz-
nych oznaczonych skrótami E-123,
E-153, E-142, E-430, E-433 czy
E-435 dyskwalifikuje go.
Najbezpieczniejszym miejscem
zakupu są małe sklepy oferujące
żywność ekologiczną. Zazwyczaj
ich dostawcami są sami producen-
ci, najczęściej prowadzący niewielką
rodzinną firmę. Są oni szczególnie
zobligowani do utrzymania wysokiej
jakości swoich produktów, ponie-
waż wszelkie braki jakości ich pro-
duktów odbijają się natychmiasto-
wo na sprzedaży, a co za tym idzie
– kondycji ich firmy.
ZENON ABRACHAMOWICZ
abrachamowicz@faktyimity
Do niedawna kozy i ich mleko
uważano za oznakę biedy.
Sytuacja diametralnie się zmieniła.
Składnik
w 100 g mleka
Kozy Krowy Kobiety
Ca (wapń) [mg] 134 119 32
Fe (żelazo) [mg] 0,05 0,05 0,03
Mg (magnez) [mg] 14 13 3
P (fosfor) [mg] 111 93 14
K (potas) [mg] 204 152 51
Na (sód) [mg] 50 49 17
Zn (cynk) [mg] 0,30 0,38 0,17
Zawartość składników mineralnych w mleku
Źródło: http://ag.udel.edu/extension/information/goatmtg/gm-10.htm
Skład chemiczny mleka
Składnik
w 100 g mleka
Kozy Krowy Kobiety
Sucha masa [%] 12,93 12,01 12,50
Energia [kcal] 69 61 70
Energia [kJ] 288 257 291
Białko ogólne [%] 3,56 3,29 1,03
Tłuszcz [%] 4,14 3,34 4,38
Weglowodany [%] 4,45 4,66 6,89
Źródło: http://ag.udel.edu/extension/information/goatmtg/gm-10.htm
Kozi eliksir
A TO POLSKA WŁAŚNIE strona 21Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r.
Po
1970 r. – czyli
w epoce Gierka
– konsumpcja
i wydatki socjal-
ne rosły zbyt szybko wobec produk-
cji. W 1974 r. ruszyła seryjna pro-
dukcja Fiata 126 p, który miał być
samochodem dla wszystkich. Jeżeli
w 1970 r. w Polsce było 453 tys. pry-
watnych aut, to dziesięć lat później
– 2,3 mln, czyli 5 razy więcej (sic!).
Tylko w latach 1970–1975 płace
wzrosły o 59 proc., przy czym był to
wzrost egalitarny – zyskali na nim
wszyscy. W pierwszej połowie de-
kady powstało 65 „fabryk domów”,
a Edward Gierek na V Plenum
KC PZPR w 1972 r. przyjął absur-
dalnie kosztowne zobowiązanie, że
każda rodzina w Polsce do połowy
lat 80. otrzyma mieszkanie, i to za
półdarmo – za bardzo umiarkowa-
ne wpłaty na tzw. książeczki miesz-
kaniowe. To się nie mogło udać
w pełni, ale próbowano to marze-
nie urzeczywistnić i osiągnięto nie-
małe sukcesy.
Rewolucja
gierkowska
Nie do wiary, ale w szczytowym
okresie rozwoju gierkowskiego Pol-
ska budowała więcej mieszkań niż
najbardziej rozwinięte kraje Za-
chodu. W 1975 r. w Polsce na 1000
mieszkańców budowano rocznie
7,4 mieszkania, a w tym samym
czasie we Włoszech – 3,8, w Wiel-
kiej Brytanii – 5,2, w Zachodnich
Niemczech – 7,1. W 1978 r. w Pol-
sce – 8,1, w Niemczech – 6,1, we
Francji – 8,3, w Wielkiej Brytanii
– 5,3. To była niesłychana więc eks-
plozja budowlana. Mieszkań było
jednak nadal za mało ze względu
na szybki przyrost naturalny i mi-
gracje ze wsi do miasta, spowodo-
wane przez industrializację. Mia-
sta pęczniały i nie sposób było
nadążyć z mieszkaniami mimo
ogromnych nakładów.
Do dzisiaj panuje u nas całko-
wicie nieprawdziwe i będące kom-
pletną aberracją przekonanie, że
„brzydkie blokowiska” są niedo-
brą i szkodliwą komunistyczną
ideą, z którą do dzisiaj musimy się
męczyć. W jednym z niedawnych
gazetowych osiągnięć żurnalisty-
ki z osłupieniem czytałem ponury
landszaft autora, który kreślił sło-
wem krajobraz „ciągnących się po
horyzont” szaroburych blokowisk.
Oj, żeby nam się teraz tak cokol-
wiek chciało po horyzont ciągnąć
poza długami we franku... Obecne
osiedla deweloperskie składają się
na ogół z kilku domków upchanych
ciasno jeden przy drugim, z wido-
kiem nie na park, drzewa i krze-
wy, a na stringi sąsiadki oglądane
z kilku metrów. Bez infrastruktury
i w czarnej urbanizacyjnej dziurze.
Na dawnych osiedlach są przed-
szkola, szkoły, apteki, szpital i po-
czta oraz cały plan zagospodaro-
wania przestrzennego, mimo że
realizowany koślawo i z niedociąg-
nięciami, bo za szybko i nad stan.
W Polsce lat 1970–1980 zbu-
dowano rekordowo aż 2,6 mln no-
wych mieszkań (dane GUS), co
dało miejsce zamieszkania 10 mln
osób, a w całym okresie istnienia
PRL-u wybudowano około 4 mln
mieszkań. W latach 1971–1988
wybudowano 32 proc. obecne-
go zasobu mieszkaniowego, gdy
analogicznie w latach 1989–2008
– tylko 16 proc., a więc dwa razy
mniej (dane GUS). Co gorsza
– już nie dla wszystkich, a tylko
dla bogatszych. Obecnie przytła-
czającą część budownictwa stano-
wią własnościowe domki indywidu-
alne przeznaczone dla osób nieco
zamożniejszych. Dane GUS z roku
2014 wskazują, że na 140 tys. zbu-
dowanych mieszkań aż 80 tys. sta-
nowiło budownictwo indywidualne.
Blokowiska –
wytwór „komuny”?
Powiedzieć więc wreszcie na-
leży, że blokowiska nie były ko-
munistycznym wynalazkiem, ale
przejawem wielkiej europejskiej
egalitarnej rewolucji mieszkanio-
wej, w czym po prostu Polska lat
1945–1989 miała swój udział. Pi-
sowski profesor Ryszard Legutko
bez cienia bladego pojęcia, o czym
pisze w wyjątkowo niesprawnej in-
telektualnie malignie opowiada
o ahistorycznej architekturze ko-
munistycznej pozbawiającej ducha
i osobowości oraz oryginalności,
przeciwstawiając jej groteskowo
przedwojenne dworki polskiego
ziemiaństwa. Chryste Panie! No
przecież w sztuce mieliśmy w Eu-
ropie XX wiek i falę modernizmu,
która preferowała formy proste
i pozbawione ozdób, a „Maszyny
mieszkalne” Le Corbusiera były
architektonicznym przejawem tej
mody. Modernizm w architektu-
rze powstał jako antyteza właśnie
kiczowatej mieszczańskiej kamie-
nicy do przesytu napaćkanej gipso-
wymi sztukateriami, ornamentami,
gzymsami, balustradami, wyku-
szami, pilastrami i rzeźbami. Ka-
mienica mieszczańska miała być
przede wszystkim reprezentacyj-
na, statusowa, z portalem ukazu-
jącym zamożność i wysoką pozycję
mieszkańców, miała wskazywać na
„dobry adres”.
Tymczasem modernizm od-
chodził od mieszkalnictwa dzielą-
cego miasto na dzielnice nędznych
czynszówek dla biedoty i bogatych
kamienic z tabliczkami „dla służby
i ajentów oraz dostawców – wej-
ście od tyłu”. W całej Europie
powojennej zaczęto więc budo-
wać setki tysięcy tanich socjal-
nych bloków z mieszkaniami
na wynajem z dużym udzia-
łem i zaangażowaniem pań-
stwa. W powojennych Niem-
czech 70 proc. budowanych
mieszkań miało charakter so-
cjalny i przeznaczony na wyna-
jem. W ten sposób nastąpił wiel-
ki awans zwykłych ludzi, którzy
otrzymali zwykle 2–4-pokojowe
mieszkania z kuchnią i łazienką,
wzorowane na mieszkaniach, któ-
re w XIX w. dostępne były tylko
dla elity mieszczańskiej.
Musimy się otrząsnąć z myśle-
nia o jakoby komunistycznym i ty-
powo polskim charakterze bloków
mieszkalnych – te same zjawiska
występowały we Francji i w Niem-
czech. Według historyka francu-
skiego Antoine’a Prosta do lat
50. mieszkanie rodziny mieszczań-
skiej i robotniczej dzieliła przepaść.
Mieszczaństwo francuskie posiada-
ło salon, sypialnię, kuchnię, poko-
je dla służby. Robotnicy i chłopi
gnieździli się z wieloosobową ro-
dziną w 1–2 izbach, gdzie jedno-
cześnie spano i gotowano. Jesz-
cze do II wojny światowej w tych
mieszkaniach nie było urządzeń
wodociągowych i jakiegokolwiek
ogrzewania. Jeszcze w 1954 r. zale-
dwie połowa mieszkań we Francji
miała bieżącą wodę, 1/4 – toaletę,
10 proc. – wannę i tyle samo cen-
tralne ogrzewanie. Wówczas na-
stąpiło gigantyczne przyśpieszenie
i masowo zaczęły wyrastać osiedla
może nie za pięknych, ale nowo-
czesnych bloków mieszkalnych po-
siadających wszystkie te instalacje.
W 1953 r. budowano ich we Fran-
cji 100 tys. rocznie, w 1959 r. – 300
tys., w 1965 r. – 400 tys., w latach
1972–1975 – 500 tys. To samo dzia-
ło się w Polsce. W ciągu tych trzech
lat więcej niż w całym okresie mię-
dzywojennym. Antoine Prost pisze:
„Dla milionów Francuzów te olbrzy-
mie kompleksy mieszkaniowe stano-
wią ogromny skok w nowoczesność.
Dzięki powstaniu nowych miesz-
kań większość ludności znalazła się
w warunkach mieszkaniowych, w ja-
kich żyła niegdyś jedynie burżuazja.
Była to oznaka ogromnej demokra-
tyzacji życia”.
Prof. DARIUSZ ŁUKASIEWICZ
faktyimity@faktyimity.pl
Katastrofa
mieszkaniowa(2)
Większość Polaków nie ma szans na
nabycie mieszkania na wolnym rynku.
Tanich lokali właściwie się nie buduje.
Politycy od dziesięcioleci najwyraźniej
liczą na cud, który rozwiąże
problem mieszkaniowy.
KTO STOI ZA USTAWĄ ANTYABORCYJNĄ SZALEŃSTWO LUSTRACJI... ULIC I POMNIKÓW DEKRET O STANIE SMOLEŃSKIM MROCZNA PRAWDA O CHRZCIE POLSKI PiS BIERZE SIĘ ZA KOLEJ str. 23 str. 6-7 Czego nie dowiecie się z ambony i telewizji Sędzia Anna Maria Wesołowska: Walczę o absolutny zakaz używania telefonów komórkowych w szkołach. WWW.FAKTYIMITY.PL Nr 15 (841) Fot. Pap/G. Michałowski
KSIĄDZ NAWRÓCONYstrona 2 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity Gdy niniejszy numer „FiM” trafi do drukar- ni, w Parlamencie Europejskim odbędzie się głosowanie rezolucji dotyczącej sytuacji w Polsce. Jego wynik jest podobno przesą- dzony, bo popierają go dwa największe klu- by (centroprawica i socjaliści), a do nich do- łączą niektóre inne środowiska, w tym lewi- cowe. Jedynie w marginalnych środowiskach na skrajnej prawicy i wśród egzotycznych eu- rosceptyków PiS ma zdecydowane poparcie. Partia z uporem chce wysłać Polskę na mar- gines Europy. W objęcia Putina? Przez kraj, Europę, a nawet świat, prze- tacza się wiele protestów i demonstracji przeciwko narzuceniu Polsce przez bisku- pów restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej. Jarosław Kaczyński powiedział na to tylko tyle, że jest katolikiem i musi uwzględniać naukę biskupów. No ale przecież obecne prawo nie zmusza go do zrobienia sobie aborcji, prawda? Coś pęka w prezydenckiej rodzinie. Agatę Dudę coraz rzadziej widać u boku męża. A teść prezydenta, Julian Kornhauser, pod- pisał protest przeciwko poczynaniom mini- stra Piotra Glińskiego. I tak Kornhauserowie długo utrzymywali milczenie. Według CBOS 71 proc. Polaków uważa, że nowa rządowa komisja, która ma zbadać ka- tastrofę w Smoleńsku, niczego nie rozstrzyg- nie. 23 proc. mieszkańców naszego kraju jest przeciwnego zdania. Ten właśnie odse- tek to zapewne tzw. twarde jądro PiS. Nie ta- kie znów wielkie, jak niektórzy się obawiali. Kościół katolicki i reprezentanci najwyż- szych władz państwowych fetują 1050 rocz- nicę tzw. chrztu Polski (patrz str. 6–7), czy- li chrztu Mieszka I, który podjął nieudaną próbę przymusowej chrystianizacji Polski (Kazimierz Odnowiciel musiał ją pono- wić 80 lat później). W tych dniach powin- na właściwie panować żałoba narodowa, bo był to czas przemocy i początek kościel- nego wyzysku. Zamiast tego mamy święto. Wniosek? Ciągle nam daleko do prawdziwej niepodległości. Przeciwko dalszemu zaostrzeniu ustawy an- tyaborcyjnej zaprotestowały trzy żony by- łych prezydentów: Danuta Wałęsa, Jolanta Kwaśniewska i Anna Komorowska. Przy oka- zji pani Wałęsa nazwała „nienormalnym” dą- żenie Jarosława Kaczyńskiego „do absolut- nej władzy w każdej dziedzinie”. Jak widać, władza PiS w cudowny sposób sprawiła, że panie Komorowska i Wałęsa wyemancypo- wały się spod władzy kleru. Dobra zmiana na serio! PiS miesza w Komisji Weneckiej. Odwołał z niej dotychczasowych polskich członków, w tym Hannę Suchocką. Powołał posłusz- nych PiS-owi, w tym człowieka oskarżane- go o plagiat… Co do Suchockiej, to mamy z jej usunięcia pewną satysfakcję. Osoba, która budowała w Polsce zręby współczes- nego klerykalizmu (konkordat!), została usu- nięta przez jego wersję dojrzałą, pisowską. Mówi się, że rewolucja pożera własne dzie- ci. W tym wypadku klerykalna rewolta pożar- ła własną matkę. Wydawcy systemu prawniczego Lex, który służy głównie prawnikom i urzędnikom, zde- cydowali o opublikowaniu słynnego orze- czenia Trybunału Konstytucyjnego, o który toczy się spór nie tylko w Polsce, ale i w Unii Europejskiej. System będzie traktował wyroki TK jako obowiązujące, co jest buntem prze- ciwko władzy PiS. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie odrzucił pozew obywatela polskiego w USA, który pozostając w związku jednopłciowym, domagał się przyznania czwórce swoich dzieci obywatelstwa polskiego. Przy obecnej atmosferze panującej w Polsce uznano je za- pewne za dzieci „gorszego sortu”. Trybunał w Strasburgu potępił Węgry za tole- rowanie sytuacji, w której faszystowskie bo- jówki terroryzują niektóre regiony kraju i za- straszają m.in. ludność romską. Tymczasem w Polsce zaczyna się tolerować podobne agresywne grupy. Holendrzy nie poddali się międzynarodo- wej presji i odrzucili w referendum stowarzy- szenie Unii Europejskiej z Ukrainą. To bar- dzo trzeźwa decyzja, zważywszy na fakt, że Ukraińcy właściwie nie mają normalnie funk- cjonującego państwa. Jest to dziwny twór rozdarty przez miejscowych oligarchów i rząd amerykański. Dopóki nie ma normal- nej państwowości, nie bardzo jest się z kim stowarzyszać. Niestety. We Francji trwa masowa rewolta przeciw- ko nowemu prawu pracy, które ma po- stawić pracowników w gorszej sytuacji. W Polsce komentatorzy uważają, że wa- leczni Francuzi są nadmiernie roszczenio- wi. A może oni są po prostu normalni i do- brze zorganizowani? Sąd Konstytucyjny Kolumbii zalegalizował małżeństwa jednopłciowe. Rzecz jest o tyle znamienna, że Kolumbia jest jednym z kra- jów najbardziej konserwatywnych i prawi- cowych na całym kontynencie Ameryki Południowej. W tym samym czasie synod ewangelickiego Kościoła Norwegii przegło- sował zgodę na kościelne małżeństwa jed- nopłciowe. Zgoda przeszła wysokim sto- sunkiem głosów 3 do 1. Równouprawnienie w głównym norweskim wyznaniu chrześci- jańskim nastąpiło w 7 lat po decyzji tamtej- szego parlamentu, który zakończył dyskry- minację na płaszczyźnie państwowej. FAKTY Komentarz naczelnego Drodzy Czytelnicy! W środku niniejszego wydania zauważą Państwo dwie dodatkowe kartki gazetowe. Znajdują się na nich dwustronne ulotki informujące o naszym tygodniku. Aby kartki za- mienić w ulotki, wystarczy je pociąć i zostawić w miejscu publicznym lub wrzucić do skrzynek na listy osób przypadkowych albo takich, dla których taka gazeta jak nasza mo- głaby być interesująca. Będziemy Państwu bardzo wdzięczni za takie wsparcie, bo nie stać nas na kosztowne akcje reklamowe. Wierzymy, że poszerzanie kręgu ludzi racjonalnie myślących jest w interesie nas wszystkich. Zwłaszcza w tak trudnych czasach jak te, które nastały w Polsce. Redakcja „FiM” Marsze Porozumienia „Odzyskać Wybór” przeciwko projektowi ustawy antyaborcyjnej Łódź 17 kwietnia 2016 r., godzina 14.00 Aleja Kościuszki 134, przy ul. Radwańskiej Ban on Women — say NO! Solidarni z polskimi kobietami Nowy Jork, 17 kwietnia 2016 r., godzina 13.00 Ralph Bunche Park 42 E 43rd St, Nowy Jork 10017 Osoby, które chciałyby napisać do redaktora naczelnego „Faktów i Mitów”, mogą to zro- bić, kierując korespondencję na adres: Roman Kotliński s. Mariana Areszt Śledczy w Łodzi ul. Smutna 21 91-729 Łódź
GORĄCY TEMAT strona 3Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Celem Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest „angażowanie się w obronę osób i środowisk zagrożonych społecz- nym wykluczeniem ze względu na przywiązanie do ładu społecznego poświadczonego w Konstytucji RP oraz świata wartości, z którego się on wywodzi”. A jak wiado- mo, większość podobnych kościelnych stowarzyszeń uważa, że „środowiska za- grożone” to ok. 90 proc. Po- laków katolików. Zdawać by się mogło, że ta ogrom- na większość jest mocno uci- skana przez 10 proc. jakże heretyckiego społeczeństwa. Prawnicy z Ordo Iuris twier- dzą, że „prowadzą badania nad kulturą prawną i duchowym dzie- dzictwem, w którym jest zakorze- niona kultura polska”. Deklaru- ją także, że angażują się na rzecz „prawnej ochrony niewinnego ży- cia ludzkiego na wszystkich eta- pach jego rozwoju” oraz „poszano- wania małżeństwa, jako związku kobiety i mężczyzny, rodziny, ma- cierzyństwa i rodzicielstwa oraz promowania rozwiązań prawnych służących ich ochronie”. Stawia- ją sobie zadania „ochrony praw rodziców do wychowania dzie- ci zgodnie ze swoim sumieniem i przekonaniami”, a także „posza- nowania w przestrzeni publicznej duchowego dziedzictwa Narodu, w którym zakorzeniona jest kul- tura polska oraz przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, dyskry- minacji i marginalizacji osób lub grup społecznych z powodu ich przywiązania do tradycyjnych war- tości”. To oni chcą całkowicie za- kazać aborcji, skazując kobiety na cierpienie, a nierzadko na śmierć. Przygotowali projekt ustawy, za- tytułowanej patetycznie „O peł- nej ochronie życia”. Zawiera ona m.in. taki przepis: „Dzieckiem poczętym jest człowiek w prena- talnym okresie rozwoju, od chwi- li połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej”. Także prze- pis karny: „Kto powoduje śmierć dziecka poczętego, podlega karze pozbawienia wolności od 3 mie- sięcy do lat 5”. Sądząc po treści ich definicji, za „dziecko” uzna- ją – wbrew nauce – zygotę, czy- li komórkę powstałą wskutek zapłodnienia… Nadzwyczaj mądrzy „eksper- ci” Instytutu są często zaprasza- ni do katolickich mediów. Opo- wiadają o rzekomo wykrytych przez siebie błędach w ustawach dotyczących równouprawnienia, uzgodnieniu płci czy związków partnerskich. Ostrzegali także przed „potwornymi” skutkami in vitro, które według nich ma da- wać homoseksualistom możliwość adoptowania dzieci… Publiczne głoszenie takich bzdur to miód na serce Kościoła i jego fanatycz- nych bojówek. Wiceprezeską Ordo Iris jest dr Joanna Banasiuk – współpra- cowniczka Opus Dei. „W ducho- wości Opus Dei zafascynowała mnie idea uświęcania życia co- dziennego. Było to dla mnie nie- zwykłym odkryciem, że żyjąc w świecie i – co więcej – kochając ten świat, wykonując swoją pracę, kształtując relacje z bliskimi, mogę się uświęcać” – tłumaczyła swoje członkostwo w organi- zacji. Trudno powiedzieć, co Ba- nasiuk rozumie poprzez „uświę- canie życia”. Być może chodzi o tzw. umartwianie ciała, czy- li zadawanie sobie bólu, co jest częstą praktyką wśród członków Opus Dei. Prawniczka krytyko- wała konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, walczyła o „su- mienia” katolickich leka- rzy i ostrzegała wszystkich przed strasznym potwo- rem gender. Członkiem Instytutu jest także adwokat Jerzy Kwaśniewski – sądowy obrońca prof. Bogdana Chazana, znany z odwie- dzania zaprzyjaźnionych me- diów i opowiadania w nich bajek o aborcji. Kwaśniew- ski uważa, że mimo wszyst- ko polskie społeczeństwo „jest najbardziej świadome prawdy o zbrodniczym pro- cederze, jakim jest aborcja”. Mamy to zawdzięczać ha- niebnym wystawom z roze- rwanymi płodami, które od kilku lat pojawiają się w różnych częś- ciach Polski, w tym również przed szkołami. W sprawie rozdziału państwa i Kościoła prawnik mó- wił: „W preambule do Konsty- tucji jest wyraźnie napisane, że wyrażamy wdzięczność za chrześ- cijańskie dziedzictwo narodowe. Nie ma separacji pomiędzy obo- ma tymi podmiotami”. Wśród ekspertów Ordo Iu- ris znajduje się także dr Olgierd Pankiewicz – też prawnik. Pró- bujący udowadniać, że „projekt ustawy o leczeniu niepłodności nie zważa na godność przysłu- gującą organizmowi ludzkiemu w fazie embrionalnej i w tym za- kresie jest niezgodny z Konstytu- cją i konwencjami międzynarodo- wymi”. W 2012 roku na stronach katolickiego portalu Polonia Christiana argumentował, że in vitro może być w Polsce… nie- legalne. Jego kolegą z zarządu Instytutu jest mecenas Krzysz- tof Wąsowski – obrońca kibola Starucha. W jednym z wywiadów powiedział, że oskarżony w spra- wie narkotykowej fan Legii War- szawa jest „wybitną jednostką ob- darzoną wieloma talentami”. To oczywiście nie jedy- ni katoliccy prawnicy zrzeszeni w Instytucie. Współpracują z nimi zewnętrzni eksperci, a także mię- dzynarodowe organizacje specja- lizujące się w obronie wolności religijnej. Jednym z ich ostatnich pomysłów jest zakazanie urzędom stanu cywilnego wystawiania za- świadczeń potwierdzających stan wolny. Ten zabieg ma pozbawić pary homoseksualne możliwości zawarcia ślubu poza Polską. Pozycja Instytutu w katoli- ckich środowiskach jest dosyć mocna. Wojciech Kaczmar- czyk – pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania – uznał zatem przykościelnych działa- czy za godnych wspierania jego urzędu „w identyfikacji obszarów dyskryminacji, które wymagają interwencji państwa”. Rządzą- cy nie widzą zagrożenia w skraj- nych poglądach „boskich” mece- nasów. Inaczej sprawa wygląda w UE. Europejska Federacja Hu- manistyczna opublikowała listę 28 konserwatywnych organizacji funkcjonujących na arenie mię- dzynarodowej. Wśród „wyróżnio- nych” znalazł się Instytut Ordo Iuris. Pomysłodawcy spisu wy- mienione przez siebie podmio- ty nazywają religijnym i dra- końskim ekstremizmem, który w sposób niedemokratyczny działa przeciwko prawom czło- wieka. Federacja przestrze- ga, że radykalni konserwatyści „wychodzą daleko poza religij- ne przekonania i demokratycz- nie wyrażone konserwatywne opinie i próbują rozwijać oparte o skraj- ne interpretacje doktryny religijnej ekstremalne programy, które sprze- ciwiają się podstawowym zasadom europejskim (…). Organizacje kon- serwatywne regularnie utożsamiają aborcję z morderstwem, homosek- sualizm z pedofilią, edukację sek- sualną ze zbiorową masturbacją w szkole i obrońców praw człowie- ka z sodomickim lobby. Większość z nich ma obsesję na punkcie abor- cji i homoseksualizmu”. Dla PiS-owskiego rządu ci fa- natycy i obsesjonaci to są jednak „eksperci”… ŁUKASZ LIPIŃSKI lipinski@faktyimity.pl Mecenasi z bożej łaski Drakoński projekt zmiany ustawy antyaborcyjnej forsują tzw. środowiska „pro-life”. Wśród nich Fundacja PRO-Prawo do życia oraz tajemniczy instytut ultrakatolickich prawników. To oni chcą całkowicie zakazać aborcji, skazując kobiety na cierpienie, a nierzadko na śmierć Publiczne głoszenie takich bzdur to miód na serce Kościoła i jego fanatycznych bojówek
Z NOTATNIKA HERETYKAstrona 4 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity Myśli niedokończone N asze społeczeństwo składa się w spo- rej części z ludzi niedostrzegających pewnych zjawisk społecznych i z fa- natyków, którzy widzą więcej, niż jest w rzeczywistości. Zatem – gdziekolwiek spoj- rzeć, wszędzie problem ze wzrokiem. Jakiś czas temu czytałem interesujący tekst na te- maty mieszkaniowe. Autorem jest pewien znany i zacny liberał, człowiek o sze- rokich poglądach i nie mniej szerokim sercu, gotów wszędzie poszuki- wać zrozumienia i płasz- czyzny do dialogu. To także ktoś, kto jak na polskiego liberała zauważa zupeł- nie sporo problemów społecznych i nie jest jakimś obłą- kanym wyznawcą religii wolnorynkowej. A jednak ten jego liberalizm wychodzi z niego na każdym kroku, i to niekoniecznie jako zaleta. Słusznie poniekąd krytykuje polską manię kupowania mieszkań na własność i zadłużania się przy tym bez sensu i bez pa- mięci. Próbuje się też doszukać przyczyn polskiego pędu do własnego „M” i wskazuje na chwalebne zachodnie wzorce, gdzie ludzie nie dają się w takiej masie uwieść chęci posiadania, ale zadowalają się wynajęciem. Nieste- ty, zacny autor, jak na polskiego liberała przystało, nie dostrzega najważniejszego. Mianowicie tego, że zachod- ni luz ma jedną zasadniczą przyczynę – fakt, że każdy tam ma świadomość, iż utrata pracy lub inna forma zu- bożenia nie będzie miała większego wpływu na jego sy- tuację mieszkaniową. Nadal będzie wynajmował miesz- kanie, tyle że wówczas dopłaci mu do czynszu budżet gminy. Bez szemrania i bez ociągania się. Stąd ów luz i poczucie bezpieczeństwa. Polacy nie mogą liczyć na taki luksus. Jakieś tam do- datki mieszkaniowe są, ale osoba z najmniejszym nawet długiem w spłacie czynszu już się do takiego wsparcia nie kwalifikuje. Zakwalifikuje się natomiast do eksmisji. I to jest prawdziwa różnica między Polską i Zachodem w kwestii mieszkaniowej. Nie stanowi jej – jak sugeru- je autor – jakaś tam wartość umów czy kultura demo- kratycznego współżycia. Aby ona w ogóle powstała, to musi być jaka taka rów- ność – także w dostępie do mieszkania. Niestety, polscy libe- rałowie (np. zasadniczy trzon KOD-u – wyborcy PO, Nowoczesnej i część SLD) tego nie widzą i nie rozu- mieją. Im się wydaje, że „Polska znów będzie dobra, gdy poznikają wszystkie Ziobra”. Niestety, Polska nie była „dobra”, a „Ziober” nie uda się pozbyć bez rewolucji społecznej, która przywróci Polskę wszystkim Polakom. I to będzie dotyczyło także mieszkań. Lustrzane odbicie liberałów – antyliberalny PiS – widzi natomiast wszędzie spiski, układy, zamachy, uchodźców, „Ruskich”. Widzi ich tam, gdzie ich nie ma. Taka nadwzroczność mito- mańska. Im też przydałaby się dobra korekta wzroku. Szczęśliwie kłopotów ze wzrokiem nie ma na razie Razem, jednak tę partię obie wspomniane strony obso- baczają, stanowi bowiem poważne zagrożenie. Dla PiS nawet śmiertelne, bo demaskuje jego pseudopolitykę społeczną i próbuje obejść partię Kaczyńskiego od le- wej strony. Liberałów też uwiera, bo demaskuje ich bez- silność i ślepotę. Czy wytrzyma i przebije się ze swoim przekazem do opinii publicznej? Wkrótce zobaczymy. ADAM CIOCH adam@faktyimity.pl Widok na ślepotę Rzeczy pospolite Jedną z ulubionych za- baw „obrońców życia” jest s t r a s z e n i e s y n d r o m e m poaborcyjnym. Wyznawcy syndromu wykazują wielką inwencję! Jeśli TO zrobisz, paskudna bezwstydnico, będziesz obżerać się jak świnia lub zachoru- jesz na anoreksję (do wyboru), nie wytrzymasz dnia bez psychotro- pów i wódki, staniesz się seksualnie oziębła, agresywna w stosunku do męża, dzieci czy sąsiadów. Możesz nawet popełnić samobójstwo. Trudno nie zauważyć, że syn- drom poaborcyjny często bywa syndromem... koś- cielnym. Nabożni eks- perci wiedzą, że problem należy odpowiednio roz- dmuchać. Tak, żeby ko- bieta uznała, że jest złem wcielonym. Co najmniej drugim Breivikiem! Na rodzimym rynku wydawni- czym znajdzie- m y s w o i s t ą biblię „syn- dromistów”. Ojciec Chri- stian de la Vierge, franciszkanin, pełnił posługę duszpasterską w Mar- sylii, gdzie powierzono mu zaszczyt- ną funkcję egzorcysty. W swojej celi często gościł niewiasty, które – prze- konane o własnym opętaniu – przy- chodziły prosić o diabłowygnanie. Powodem duchowych cierpień oka- zywały się skrobanki. Bolesne spot- kania z tymi paniami zaowocowa- ły książką „Egzorcysta o aborcji” z mnóstwem nieocenionych rad – co zrobić, jak już się zrobiło... Nic tak nie pomaga w leczeniu po- aborcyjnych ran – przekonuje ksiądz – jak... nadanie imienia usuniętej zygo- cie. Najlepiej, jeśli wspólnie wymy- śli je cała rodzina. Ko- bieta – dodaje franciszkanin – doskona- le wyczuwa płeć przyszłą niedoszłą. Po nadaniu imienia nastę- puje długoletni, dożywotni właś- ciwie proces – tzw. macierzyństwo ducho- we. Jego celem jest na- wiązanie więzi z usuniętym zarod- kiem, z którym należy jak najczęściej rozmawiać, opowiadać mu, jak minął dzień i w ogóle – traktować jak oso- bistego powiernika. W tym miejscu warto wspomnieć, że jeśli zdecydujemy się na ciążę nie- długo po wcześniejszych skroban- kach, na „dzień dobry” zafunduje- my potomstwu straszliwą traumę. Według ojca de la Vierge już grudkę komórek, natychmiast po poczęciu, cechuje bogate życie wewnętrzne. Zdaje więc sobie sprawę – ta grudka – że w wygodnej, wymoszczonej ma- cicy, w której spędzi najbliższe 9 mie- sięcy… doszło do morderstwa. Ma wówczas wrażenie, że „żyje w grobie” i doświadcza „klimatu śmierci”... Wracając do usuniętych zygot... Aby utrzymać z nimi odpowiednią więź, warto też nadgorliwie uczest- niczyć w nabożeństwach i zamawiać msze rocznicowe z okazji naszego dzieciobójstwa. Brakuje jeszcze pomysłu, żeby nieistniejącemu dziecku urządzić wir- tualny chrzest, komunię i ślub po 25 latach. Wszystko z hojnym „co łaska”. JUSTYNA CIEŚLAK justyna@faktyimity.pl Polka potrafi Syndrom egzorcysty Kościół, jako że ma dwa tysiące lat doświadczeń, wygry- wa w Polsce raz za razem. I tak było od samego początku III Rzeczypospolitej. Każdy polski rząd po 1989 roku w starciu z biskupami robił krok do tyłu. I rządy SLD nie były, niestety, wyjątkiem. A biskupi kroili sobie tę świecką Polskę jak salami. Plasterek po plasterku. Religia w szkole, krzyże w urzędach, konkordat, miliardy złotych dla katechetów i tysiące hekta- rów dla kościelnych latyfundiów, Świątynia Opatrzności Bożej z naszych podatków, „kompromis” aborcyjny. (Wincenty Elsner, wiceprzewodniczący SLD, był poseł) Nieprzyjemną niespodzianką dla części elit jest to, że lewica nie zaspokoi się byciem przystawką do liberałów. Ale to za- razem największa szansa na wyjście z odwiecznych dylema- tów polskiej nie-prawicy – wiarygodna, trzecia opcja, koniec przeklętego wyboru: nacjonalizm czy neoliberalizm. Na lewi- cy, ku utrapieniu dotychczasowych aktorów politycznych, nie będzie już pustki, tylko samodzielny podmiot polityczny. (Adrian Zandberg, Partia Razem) Jeżeli mamy usuwać znaki naszej pamięci, to bądźmy konse- kwentni: nie będziemy od tej pory przypominać dnia wy- zwolenia Warszawy ani innych miast, nie będą się więcej przedstawiciele narodów spotykać w Oświęcimiu w rocznicę oswobodzenia obozu Auschwitz. Niech mi też będzie wol- no wspomnieć, że cudem ocalone resztki Żydów, których nie dosięgła hitlerowska maszyna Zagłady, wyglądały nadejścia Armii Czerwonej jak swojej ostatniej nadziei. Czy to wszystko się nie liczy? (prof. Jerzy Jedlicki, historyk) Demokratyczny socjalizm oznacza, że musimy przeprowadzić reformy systemu politycznego w Ameryce. Dzisiaj jest on nie tylko rażąco niesprawiedliwy, ale również uszkodzony. (Bernie Sanders, senator, kandydat na prezydenta USA) Jestem za tym, żeby potrzebującemu pomóc i jak trzeba k*** dać komuś kawałek chleba, to mu dam. Jak trzeba komuś podać rękę, to mu ją podam. Siedem tysięcy ludzi? Przepra- szam, ale w latach 80. w Polsce było z milion Arabów, miałem kumpli potąd z Syrii i innych miejsc, przyjeżdżali tutaj studio- wać, najczęściej na akademie medyczne. (Maciej Maleńczuk) Tak się rodzi faszyzm. Kaczyński wiedzie Polaków ku zgubie. Jest z nim czterdzieści procent Polaków. Zrozumcie to wresz- cie. Za chwilę będzie za późno. Tusk was nie uratuje. Sami się musimy ratować, jednoczyć. Kaczyński zapowiada procesy. W państwie, w którym prokuratura i sądy poddane będą wła- dzy jednej partii. I będzie nią PiS. (Andrzej Celiński) PiS ma już wszystko. Mają prezydenta, mają rząd, mają media publiczne i kupione sprytną korupcją liczne usłużne media prywatne; mają stadniny koni i banki, mają dziesiątki przed- siębiorstw obsadzonych swoimi ludźmi, mają prokuraturę i służbę cywilną. A mimo wszystko, gdy się rozkręcą w wyli- czaniu swych żalów i roszczeń, establishmentem okazują się ci inni. (prof. Wojciech Sadurski) Kiedy patrzę na prezydenta Dudę, to mam nieodparte wrażenie, że jest ministrantem. Nie wiem tylko, czy on zdaje sobie sprawę, że służy do czarnej mszy, jaka jest właśnie odprawiana przez rząd razem z Kościołem. (Manuela Gretkowska, pisarka) Rządzący, to dopiero początek, bunt będzie przybierał coraz do- tkliwsze dla was formy, aż w końcu zmiecie was, wasali polskie- go Kościoła, cierpiącego na odpływ rozumu i episkopatologię, na należne wam miejsce na śmietniku historii. Tak kończą nieuki, które po raz setny popełniają ten sam błąd i zadzierają z więk- szością – czyli z kobietami. (Grzegorz Stompor, publicysta) Wybrali: ASz, PPr, AC
NA KLĘCZKACH strona 5Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. ŻYCZENIE ŚMIERCI Sekta smoleńska nie tylko obrasta w piórka. Mocno urosła w siłę i grozi! Ewa Stankiewicz, prezes Sto- warzyszenia Solidarni 2010, mówi o... karze śmierci dla Donalda Tuska. „Tutaj możemy podziękować, mó- wię w cudzysłowie, bo tu należy się najwyższa kara, ten człowiek powinien ponieść najwyższą karę, specjalnie przywróconą do prawodawstwa polskiego w tej sprawie. Mówię tutaj o Donaldzie Tusku, który w drugim dniu od- dał śledztwo w ręce Rosjan” – wykrzykiwała w rocznicę katastrofy. Politycy PiS nie przyklaskują temu pomysło- wi wprost, ale też niespecjalnie się odcinają. „Jestem przeciwnikiem kary śmierci, ale zwolennikiem rzetelności, prawdy i rozliczenia. Jeśli ktoś popełnił błąd, to powinien odpowiedzieć” – stwierdził Stanisław Karczewski, marszałek Senatu. A wszystko to zapewne w ramach „zgody narodowej”, o którą apeluje Jarosław Ka- czyński. A na drzewach zamiast liści będą wisieć… platformiści? ZGRZYT ROCZNICOWY 1050 rocznica „chrztu Polski” dorobiła się skandalu. Media obiegła wiadomość, że uroczystą mszę w Pozna- niu będzie koncelebrował abp Juliusz Paetz, znany z uczuciowej słabości do kleryków. Oburzają się dzien- nikarze, oburza opinia publiczna. Tymczasem obecność poznańskiego arcybiskupa seniora na kościelnych ob- chodach to nic nadzwyczajnego. Często pojawia się on na święceniach biskupich czy procesjach Bożego Ciała. Do chóru zniesmaczonych dołączył kreacjonista Ma- ciej Giertych (ojciec Romana). W liście do abpa Stanisława Gądeckiego zaprotestował przeciwko obecności Paetza na obchodach: „Publicznie zwracam się do Ekscelencji, by do tego nie dopuścić. Nie pozwól- my, by tak ważna uroczystość została zbrukana obec- nością wśród koncelebransów osoby bardzo źle się ko- jarzącej w odbiorze społecznym”. Gdyby zastosować tak rygorystyczne kryterium, jak proponuje Giertych senior, przy poznańskim ołtarzu byłoby puściutko. „Jest taka za- sada ogólnie przyjęta, ewangeliczna, która mówi o tym, żeby nikogo nie wykluczać. Każdy kapłan, który nie jest suspendowany, może odprawiać mszę świętą” – uzupeł- nia rzecznik Episkopatu ks. Paweł Rytel-Andrianik. Rzeczywiście, polski Kościół zazwyczaj wyklucza ofiary, nie prześladowców. ERRATA Stanowisko Prezydium Episkopatu w sprawie zaost- rzenia przepisów o aborcji było sianiem wiatru, który wywołał burzę. Biskupi zapewne nie spodziewali się tak gwałtownych reakcji, także z zewnątrz Kościoła. Opub- likowano więc list Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin, mający chyba zatrzeć złe wrażenie. „Mając na uwadze pewne kontrowersje, ks. abp Stanisław Gądecki, ks. bp Artur Miziński, ks. abp. Henryk Hoser i ks. bp Jan Wątroba przekazali dyrektoro- wi KODR swoją opinię, w której jednoznacznie opowie- dzieli się za całkowitą ochroną życia dziecka. Sprzeciwili się jednocześnie propozycjom prawnym, które postulują odpowiedzialność karną kobiety, która dopuściłaby się zabicia swojego nienarodzonego dziecka” – napisano w dokumencie. W zasadzie więc nic się nie zmienia. Purpuraci chcieli tylko zamanifestować swoją rzekomą „łaskawość” wobec kobiet. KAMPANIA BRACI Tadeusz Rydzyk niedługo nie będzie wiedział, co robić z kasą, która szerokim i wartkim strumieniem płynie od władzy. Minister Piotr Gliński przyznał me- diom redemptorysty z Torunia kolejną dotację. Tym ra- zem 140 tys. zł. Pieniądze pójdą na kampanię społecz- ną Telewizji Trwam: „Czytaj! – to najlepsza inwestycja, na jaką zawsze Cię stać”. Ministerialna dotacja wpłynie na konto spółki Bonum, którą zarządza wspólnik Ry- dzyka – ojciec Jan Król. Wszystko zostaje więc w ro- dzinie Radia Maryja. Pozostali wnioskodawcy pozostali daleko w tyle, jeśli idzie o wysokość dofinansowania. Świeckie przedsięwzięcia dostawały od 5 do 40 tys. zł. Nie są tak poświęcone… MILCZENIE NA PIŚMIE Mimo zsyłki i sankcji ze strony zakonnego zwierzchnictwa ks. Jacek Międlar nie składa bro- ni. Został publicystą portalu Wdolnymslasku.com i po- wraca do swych ulubionych wątków. W rubryce „Na- rodowiec w sutannie” Międlar zdążył już zaatakować feministkę Annę Zawadzką. „Żałosne, że kobieta, która od lat deklaruje się jako ateistka, od dawna nie identyfikuje się z Kościołem rzymskokatolickim, teraz próbuje w prymitywny oraz bezczelny sposób wywierać presję na podejmowanym stanowisku Kościoła wobec prawa do życia” (pis. oryg.) – komentuje ksiądz na- cjonalista. Zupełnie nie przeszkadza mu, że o aborcji wypowiadają się podstarzali kawalerowie, czyli jego szefowie z episkopatu. Nie przeszkadza mu też zakaz komentowania polityki, który go rzekomo obowiązuje. Wciąż międlarzy… BĄK WOJTYŁY Do bogatego rejestru pamiątek i relikwii po Janie Pawle II dołącza odrestaurowany kajak. Przyszły pa- pież pływał w latach 50. XX w. Kajak nazywa się „Tłusty Bąk” i można go podziwiać (oczywiście tylko z przyklę- ku) w Muzeum Sportu i Turystyki przy Wybrzeżu Gdyń- skim. W zaproszeniu na jego odsłonięcie napisano, że to relikwia. Krajowy duszpasterz sportowców ks. Edward Pleń przestrzega przed nazywaniem tej łódki re- likwią. Ale kościelni oficjele, m.in. abp Celestino Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce, oraz bp Marian Florczyk, nabożnie przybyli na uroczysto- ści i z należytą czcią wpatrywali się w tego „Bąka”. Abelardowi Gizie oberwało się za żart z papie- skich bąków, a tu taka heca. KATECHEZA PRZERYWANA Na fali zainteresowania problemem aborcji kate- chetka z Radomia postanowiła uświadomić swoich ucz- niów. Rzecz w tym, że o aborcji opowiadała piątoklasi- stom, i to w sposób daleki od odpowiedniego dla ich wieku. Wykład był obrazowy – nauczycielka religii nie szczędziła drastycznych opisów. Poleciła też uczniom, aby obejrzeli w internecie propagandowy film „Niemy krzyk”, który przecież ze względu na swoją drastycz- ność przeznaczony jest dla widzów pełnoletnich. Dzie- ciaki przestraszyły się nie na żarty. Przeciw brutalnym metodom katechetki zbuntowali się rodzice i zaprote- stowali przeciwko szokującym metodom indoktrynowa- nia dzieci. Biskup radomski nie miał wyjścia i zwolnił już nadgorliwą antyaborcjonistkę z nauczania w pod- stawówce nr 34. Ale krzywdę dzieciom już wyrządziła… BĘDĄ STRZELAĆ? Narodowe Centrum Studiów Strategicznych przy- gotowało raport dotyczący tworzenia w Polsce struk- tur obrony terytorialnej. Być może szykują się jeszcze bardziej nieciekawe czasy dla opozycji. „Wyposażona w broń maszynową formacja paramilitarna może stanowić środek zapobiegawczy działaniom antyrządowym” – czy- tamy w tymże raporcie. Autorzy i sprzyjający obecnej władzy publicyści przekonują, że to tylko cytat, i to wy- rwany w kontekstu. W rzeczywistości proponowana stra- tegia ma ponoć „przeciwdziałać przemytowi, nielegalnej imigracji czy zorganizowanym grupom przestępczym” oraz „zielonym ludzikom”. A tak w ogóle to jest tylko taki luźny pomysł i raczej nie zostanie wcielony w życie. An- toni Macierewicz uśmiecha się tajemniczo, ale i zło- wieszczo, jak zwykle... CUDA OGŁASZAJĄ Kolejny – po Sokółce – „cud eucharystyczny” w Pol- sce! Tym razem bakterie rozmnożyły się na hostii w Leg- nicy. Dwa lata temu komunikant w parafii św. Jacka upadł na podłogę. Pojawiły się na nim czerwone prze- barwienia. Biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski stwierdził w specjalnym komunikacie, że wydarzenie „nosi znamiona cudu eucharystycznego”. Szykuje się kolejne cudowne miejsce, w którym można cudownie za- rabiać na cudownej naiwności wiernych. Seryjne „cuda” to zapewne kolejny znak z niebios, że rząd PiS-u zbawia Polskę i Polaków z woli niewysokiego Najwyższego (na- czelnika, rzecz jasna)… Opracował ŁUKASZ PIOTROWICZ lukasz@faktyimity.pl
ZAMIAST SPOWIEDZIstrona 6 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity – Czy w 966 roku faktycznie miał miejsce tzw. chrzest Polski? – Musimy zacząć od XVII wie- ku, kiedy historyk i pisarz politycz- ny ksiądz Szymon Starowolski wydał w 1655 roku pracę Vitae Anitistitum Cracoviensium. Udowadniał w niej, że chrześcijaństwo w Polsce zaczę- ło się wcześniej niż za panowania Mieszka I, co zresztą ma pewne po- krycie w innych faktach. Na ziemiach polskich od końca IX wieku poja- wiały się różne misje chrześcijańskie – zarówno z dalekiej Irlandii, jak i wysyłane jeszcze wcześniej przez cesarza rzymskiego Karola Wielkie- go, a także ze strony naszych najbliż- szych sąsiadów, czyli Moraw. Działa- li tam święci Cyryl i Metody – twórcy tak zwanego chrześcijaństwa sło- wiańskiego. Pierwszym takim ośrod- kiem była Nitra, a kiedy zniszczyli ją Madziarzy, to stał się nim Kraków. Według odkryć archeologicz- nych w tych czasach mieliśmy już sporo kościołów. Do dziś znamy kil- kanaście miejsc, gdzie znaleziono resztki świątyń. Gall Anonim pisał, że Mieszko I żył w mrokach bałwo- chwalstwa, ale nie pogaństwa. Bał- wochwalstwem nazywano wtedy he- rezje chrześcijaństwa słowiańskiego. Wobec tego nie było chrztu Mieszka, a tylko konwersja. Wbrew temu, co dzisiaj mówimy, nie było to wielkie wydarzenie, które wstrząsnęło Eu- ropą, ponieważ nie zostało odnoto- wane w żadnej kronice. Jedyny zapis dotyczący mniej więcej tego okresu pochodzi od niemieckiego kronika- rza Thietmara z Merseburga, który napisał, że Dobrawa kobiecymi spo- sobami zaprowadziła Mieszka do chrześcijaństwa. Nie napisał jednak, kiedy i gdzie to było. Bardziej pre- cyzyjny był Gall Anonim. Zasugero- wał on, że chrzest mógł się odbyć po roku od poślubienia czeskiej księż- niczki Dobrawy, który to ślub miał się odbyć w 965 roku. – Czyli nie wiemy, gdzie odbył się chrzest i czy w ogóle się odbył? – Przede wszystkim popular- na dziś data chrztu, czyli 14 kwiet- nia 966 roku, jest bardzo wątpliwa. To była wtedy wielka sobota, a dla chrześcijan jest to czas zadumy i żalu. Nie obywają się wówczas huczne im- prezy, takie jak wesela, chrzciny czy nawet pogrzeby. Trudno wymagać, aby chrzest przywódcy państwowego odbywał się po cichu, w wielkiej ta- jemnicy przed światem. Istnieje rów- nież hipoteza, która głosi, iż chrzest księcia polańskiego odbył się w 963 lub na przełomie lat 963 i 964 w Ra- tyzbonie albo w Poznaniu. – Co z metryką chrztu? – Nie ma! Rozumiem, że mogła być zniszczona podczas najazdu Brze- tysława I na Polskę w 1038 roku, ale ta metryka musiała zostać odnotowa- na w kościelnych księgach – tam gdzie chrzest się odbył. Takie wydarzenie jak chrzest władcy powinno również znaleźć swoje miejsce w dokumen- tach watykańskich. Tymczasem nie można tego nigdzie odszukać. – A rodzice chrzestni? – Nie ma również żadnego doku- mentu o rodzicach chrzestnych. To nie mógł być ktoś tuzinkowy. W ta- kim wydarzeniu musiały wziąć udział jakieś znane persony. Na przykład król czeski, biskup ratyzboński czy koloński… – Dostojnicy kościelni… – Owszem, ale musiała być jesz- cze jakaś matka chrzestna. Nieszczę- ście polega na tym, że nigdzie o tym nie napisano. – Pozostaje jeszcze kwestia imienia. Mieszko musiał przyjąć na chrzcie imię świętego. Zostało natomiast to pogańskie. Niektó- re źródła mówią, że książę przy- jął imię Mieczysław, tylko prob- lem w tym, że wówczas nie było takiego świętego. – Mówi się o kilku innych imio- nach, które Mieszko mógł przyjąć, ale to wciąż byli marginalni świę- ci. Książę powinien przyjąć imię po kimś zasłużonym dla Kościoła. – Wróćmy do miejsca chrztu. – W Ratyzbonie i Kolonii nie ma po nim żadnego śladu. W Pra- dze również nie ma, ale tam chrzest nie mógłby się odbyć, bo biskupstwo praskie podlegało biskupstwu w Ra- tyzbonie, a takie uroczystości powin- ny odbywać się centralnie. Niemniej ten chrzest gdzieś tam fizycznie miał miejsce. Czy Mieszka ochrzcił w Po- znaniu biskup Jordan? Jeśli tak – to kiedy? W 964 czy 966 roku? – Czy tzw. chrzest ozna- czał także powstanie państwa polskiego? – Jeżeli ktoś przyjmuje, że chrzest był początkiem polskiej państwowości, to robi błąd, ponie- waż Mieszko był władcą prawdo- podobnie od 940 roku. Książę pod- bijał w tym czasie różne plemiona słowiańskie lub przyłączał na zasa- dzie „dobrowolności”, bo ludność chciała trzymać z silniejszym. Co to było w takim razie jeśli nie przeja- wy państwowości? Przecież logicz- ne jest, że musiała istnieć wówczas jakaś organizacja państwowa. Rok 966 jako rok chrztu, powiedziałbym przewrotnie, załatwił Gomułka. On usankcjonował ten rok, rzucając hasło: „Tysiąc szkół na tysiąclecie państwa polskiego”. To miała być opozycja w stosunku do Kościoła, ale praktycznie potwierdziła to, co Kościół chciał. Stąd współcześnie wzięła się ta data. – Czy sam chrzest wystarczył, żeby wprowadzić katolicyzm na ziemie polskie? – Ależ skąd. Kraj był wówczas rozdarty między pogaństwo i chrześ- cijaństwo słowiańskie właśnie. Nową religię dopiero trzeba było wprowa- dzić, a odbywało się to w sposób bardzo brutalny. Niszczono miejsca kultu i bezwzględnie karano ludzi. Nawet psom wybijano zęby, bo jadły mięso w piątek. – Czyli nową religię wprowa- dzano za pomocą ognia i miecza. – Oczywiście. Wymagano abso- lutnego posłuszeństwa. Nie wolno było z rozkazem księcia dyskutować. – Ale to musiało trwać. Prze- cież nie wprowadzono chrześci- jaństwa w jeden dzień. – Kraj był względnie duży, a ko- munikacja nie taka jak dzisiaj. Trze- ba było jakoś dotrzeć do tych wszyst- kich ludzi. To bardzo długo trwało i nie były to misje pokojowe, które przekonywały ludzi do miłosierdzia i wiary w Boże miłosierdzie. Ten Bóg był bogiem strasznym, karzącym, wy- syłającym zbrojne książęce ekspedy- cje przeciwko miejscom i kapłanom pogańskich kultów. W takiej sytuacji każda akcja rodzi reakcję. Pierwsze bunty religijne krwawo tłumiono już za czasów Bolesława Chrobrego. To samo było za panowania Mieszka II, ale po jego śmierci wybuchła wielka pogańska rewolta. To pokazuje, że kraj nie był przygotowany do przyję- cia nowej religii. Był temu przeciwny. Wystarczy poczytać Jana Długosza, który pisał, że torturowano i zabi- jano księży oraz zakonników, czyli tych, do których miano największe pretensje. Sytuacja pogłębiła się po najeździe Brzetysława I, który plą- drował kościoły i ukradł trumny do- tychczasowych świętych, czyli świę- tego Wojciecha, błogosławionego Gaudentego i świętych Pięciu Braci Męczenników. – Dlaczego akurat trumny świętych? – Ponieważ kraj bez świętych nie mógł być krajem chrześcijań- skim. Trzeba przyjąć, że ten sławny dziś chrzest nie był chrztem Polski. To był chrzest władcy i jego otocze- nia. Dopiero później wymuszano to na społeczeństwie. Pogańska rewol- ta zakończyła się dopiero po przyjeź- dzie Kazimierza między 1039 a 1040 rokiem. Próbował on odbudowywać organizację państwową oraz kościel- ną, za co dostał tytuł Odnowiciela. Nie była to jednak jego zasługa, tyl- ko państw ościennych, zaniepokojo- nych tym, co dzieje się u ich najbliż- szych sąsiadów. One jednocześnie blokowały się wzajemnie w przejęciu pełni władzy nad ziemiami polskimi. W duńskim Alsted odbyło się spot- kanie wysłanników Wielkiego Księ- cia Kijowskiego Jarosława Mądrego z urzędnikami cesarskimi, na którym ustalono, że obie strony pomogą Ka- zimierzowi na nowo utworzyć pań- stwo polskie. Miało to być państew- ko buforowe, które mogło wyzwolić się spod okupacji czeskiej. Władcom tym zależało, żeby Czesi nie byli zbyt potężni. Wówczas na nowo zaczęto wprowadzać chrześcijaństwo. Ale – jak wspomniałem – nie był to proces jednodniowy. Praktycznie rzecz bio- rąc, tym, który po raz kolejny schry- stianizował Polskę, był król Bolesław Śmiały (panował w latach 1058–1079 – przyp. red.). W niemieckich kroni- kach jest taki zapis, że w jego ko- ronacji wzięło udział 12 biskupów. Wtedy w Polsce istniały biskupstwa we Wrocławiu, Krakowie, Gnieźnie, Płocku i Poznaniu. Resztę trzeba było dobrać z chrześcijaństwa sło- wiańskiego, bo przecież nie z Czech, Rusi Kijowskiej czy Niemiec, które były w stanie wojny z Bolesławem Śmiałym. Po śmierci król był, co się dzisiaj przemilcza, nawet kandydatem na świętego za zasługi w krzewieniu chrześcijaństwa w Polsce. Jednak pol- ski Kościół zgłosił kontrkandydata – biskupa Stanisława ze Szczepanowa, który po wielu latach batalii z kurią rzymską został ostatecznie świętym. – Czyli 966 rok nie ma nic wspólnego z wprowadzeniem chrześcijaństwa w Polsce. – Tak! Ona nie świadczy o tym, że wtedy zostaliśmy oficjalnie po- błogosławieni przez papieża czy że budowano liczne kościoły. Pierwszą bazylikę w Gnieźnie zbudowano do- piero 6 lat po chrzcie. – Chciałbym cofnąć się o kil- ka lat i zapytać o czeską księż- niczkę Dobrawę. Z historycznych opracowań wynika, że wcale nie była taka święta, jak ją się dziś przedstawia. Pochodziła z dyna- stii Przemyślidów – najbardziej brutalnej w tej części Europy. – Owszem. Poza tym Dobrawa była mniszką. Wysłano ją na ziemie Nawróceni ogniem i mieczem Opowieści o chrzcie Polski i nawróconym Mieszku I to legendy bez odzwierciedlenia w faktach – mówi w wywiadzie dla „Faktów i Mitów” doktor Andrzej Zieliński. Nawróceni
ZAMIAST SPOWIEDZI strona 7Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. polskie w określonym celu. Chodzi- ło o to, żeby wszystkimi sposobami doprowadziła do tego, aby Mieszko został katolikiem. Kościół bał się, że książę kijowski Włodzimierz Wiel- ki wprowadzi w Polsce chrześcijań- stwo obrządku bizantyjskiego. Misja Dobrawy była taka, żeby wszelkimi sposobami, także kobiecymi, dopro- wadziła do tego, żeby Mieszko się zdecydował. – Dobrawa była wcześniej mężatką? – Wszystko wskazuje na to, że była wdową. Trafiła do klasztoru po śmierci męża, a nie jako nieska- zitelna młodziutka panna. To było popularne, że wdowy trafiały do klasztorów. Oczywiście nie ma na to żelaznych dowodów, ale taka była praktyka w tamtych czasach. – Co do „kobiecych sposo- bów”… Prawdą jest, że Dobrawa, nawracając Mieszka, musiała ła- mać trzy kolejne Wielkie Posty? – Podczas postu nie można było dzielić łoża. Chrześcijan obo- wiązywała również dieta, Mieszka nie. Książę był człowiekiem z krwi i kości i miał swoje przyzwyczajenia. Co prawda Gall Anonim pisał, że Mieszko używał siedmiu żon w po- gaństwie, ale wiemy, że wcześniej był on żonaty z duńską księżniczką Geirą – chrześcijanką. Nie miał z nią jednak kontaktu duchowego, tylko normalny, małżeński. Geira, mimo że urodziła mu co najmniej trzy cór- ki, wcale nie żądała od niego przej- ścia na chrześcijaństwo. – Wracając do Dobrawy… – Jak pan wspomniał, łamała za- sady Wielkiego Postu, żeby przypo- dobać się Mieszkowi. – Czy Mieszko w końcu wy- zbył się swoich pogańskich przyzwyczajeń? Przestał jeść mięso w piątki i przestrzegał przykazań? – Nie wiemy. Kronikarze mil- czeli o tym, co działo się z Miesz- kiem po chrzcie. Potem to, co po- dawali Wincenty Kadłubek czy Jan Długosz, było pisane z perspektywy stuleci, więc mogli pisać cokolwiek. Szczególnie zresztą Kadłubek po- pisywał się erudycją, a nie przed- stawianiem faktów. Nie wiemy, czy Mieszko żył bogobojnie, czy tak jak do tej pory. Wiadomo natomiast, że wymagał od podwładnych przej- ścia na chrześcijaństwo. Oczywiście z powodów wyłącznie politycznych, a nie potrzeb duchowych. Słusznie obawiał się, że jedno z ostatnich niechrześcijańskich państw będzie zawsze atakowane. – Istnieje teoria, że nie było jednego chrztu Polski, tylko aż trzy. – Ochrzcił się na przykład ksią- żę Wiślan, bo tak zostało to zapisa- ne w „Żywotach świętego Metode- go”. Terytorialnie był on władcą co najmniej jednej trzeciej państwa Mieszka I. Historyk Karol Potkański w swojej pracy „Kraków przed Pia- stami” stwierdził, że w okolicach 900 roku musiało dojść do chrztu wielu mieszkańców dzisiejszej Małopol- ski i Podkarpacia. Potwierdził to też historyk Frank Kmietowicz w książ- ce „Kiedy Kraków był trzecim Rzy- mem”. Kmietowicz pisał, że chrzty odbywały się na przełomie IX i X wieku. Wówczas nie nazywało się to chrztem Polski, tylko po prostu rozwojem chrześcijaństwa słowiań- skiego na ziemiach polskich. Odkry- ciom archeologicznym zawdzięcza- my informacje o istnieniu kościoła św. Jerzego na Wawelu, kościołów na dzisiejszym krakowskim Klepa- rzu i Zwierzyńcu, w Sandomierzu, Zawichoście, Wiślicy, Wrocławiu, pochodzących z końca… IX wieku. Natomiast w XIX wieku pod Gnie- znem w miejscowości Klecko od- kryto cmentarzysko z urnami, któ- rych część była oznaczona krzyżem. To nie był znak firmowy producen- ta urn, tylko spełnienie czyjegoś ży- czenia. Wtedy palenie zwłok było w Kościele katolickim dość popu- larne. Te urny datuje się właśnie na przełom IX i X wieku. Uznanie czyjegoś chrztu za początek wpro- wadzenia chrześcijaństwa jest prob- lematyczne. W tamtych czasach chrzcił się zazwyczaj władca, a spo- łeczeństwo nie miało pojęcia o tym akcie. Po śmierci władcy w ogóle za- pominano o chrzcie. To zresztą było powodem nieudanej chrystianiza- cji Prusów. Tamtejsze rozdrobnie- nie plemienne utrudniało działania wszystkim misjom chrześcijańskim. Jeden władca się ochrzcił, a dru- gi nie, więc kiedy misja wyjechała i jakiś chrześcijański książę zmarł, to kończyła się chrystianizacja. Bardzo trudno zatem określić datę pierwsze- go chrztu. Datę drugiego w zasadzie znamy, a data trzeciego była rozło- żona w czasie. Był to bowiem rodzaj rekonkwisty (z port. hiszp. „ponow- ne zdobycie” – red.). – Co do samego Mieszka… Czy wiemy, skąd pochodził? – Istnieją co najmniej cztery możliwości. Mógł być Polaninem, ale dlaczego akurat jeden z książąt polańskich postanowił podbijać resz- tę plemion i tworzyć nowe państwo? Przecież nie miał do tego warun- ków, tym bardziej że Polanie przyby- li na nasze ziemie jako jedni z ostat- nich. Bardziej wiarygodna hipoteza mówi, że był wikingiem, który przy- jechał tutaj wraz ze swoją drużyną. To prawdopodobne, bowiem władcy normandzcy wysyłali wówczas swo- ich synów do Europy, żeby podbili sobie jakieś księstwo. Być może do- tyczyło to Mieszka lub jego ojca Sie- momysła. Uwiarygodnia to podejrze- nie, że Mieszko mógł mieć na imię Dago. Gall Anonim pisał zresztą, że książę wcześniej był nazywany innym imieniem, ale niestety – nie napisał jakim. W okresie międzywojennym, kiedy w Niemczech ukazały się prace mówiące o tym, że państwo polskie zostało założone przez Normanów, to my dla przeciwwagi stwierdzili- śmy, że Mieszko był księciem wy- wodzącym się z plemion pruskich. Ostatnia wersja przybliżona przez profesora Urbańczyka z UKSW mówi natomiast, że Mieszko był Wielkomorawianinem. Kiedy upa- dało to państwo, miał on przyjechać tu ze swoim wojskiem, bo inaczej nie odbywałyby się te podboje. Tym bar- dziej że Polanie wcale nie byli rolni- kami, tylko krwawymi wojownikami. – Czy niejasne pochodzenie Mieszka mogło mieć wpływ na to, że nie został świętym? – Myślę, że nie. Na przykład święty Olaf był jednym z najkrwaw- szych wikingów. To nie o pochodze- nie chodzi. Wszystko wskazuje na to, że nie było chrztu, tylko konwersja z chrześcijaństwa słowiańskiego na łacińskie. Nie można było zrobić świętego z człowieka, który kiedyś tylko zmienił wyznanie. – Dlaczego zatem Kościół ni- gdy nie wystąpił o kanonizację Mieszka I? – Nie wiadomo. Miał na to mnó- stwo czasu. Przecież bardzo długo papieżem był Polak, który wyświę- cił wielu swoich krajan. Teraz Fran- ciszek kanonizuje kolejnego Polaka, co będzie koronnym wydarzeniem tegorocznych obchodów rocznicy chrztu w Gnieźnie. Nie będzie to jednak książę Mieszko I. A przecież mówi się, że to człowiek, który tyle zrobił dla światowego chrześcijań- stwa. Wprowadził je do Polski. Tak naprawdę, nie wiadomo dlaczego Kościół wciąż go marginalizuje. – Może nikt nie chce deklaso- wać pozycji świętego Wojciecha? – Nie. Już Bolesław Chrobry po- winien kanonizować swojego ojca. Przecież potrzebował świętych, a naj- lepiej dla króla byłoby, gdyby zna- lazł ich w swojej rodzinie. Chrobry natomiast z Czecha Wojciecha zro- bił polskiego świętego. To samo do- tyczy Niemca Brunona z Kwerfurtu. Wśród Pięciu Męczenników tylko jeden był Polakiem, i to najniższym rangą pracownikiem zakonu, a nie duchownym. Gaudenty z kolei był bratem Wojciecha. Chrobry propo- nował wynoszenie na ołtarze wszyst- kich ludzi, tylko nie rodzimych. Warto tu zauważyć, że pierwszy święty z pol- skim rodowodem – Andrzej Świerad (Żurawek) – pojawił się dopiero sto lat później. Wynika z tego, że coś bar- dzo ważnego musiało stać na prze- szkodzie w wyświęceniu Mieszka. – Sugeruje pan, że Kościół wie coś, czego my nie wiemy? – Być może wie. Przecież musi być jakaś poważna przeszkoda, sko- ro Kościół wciąż nie rusza tej sprawy. – Watykan do tej pory nie miał problemu w uświęcaniu po- staci bardzo kontrowersyjnych, w tym morderców i zbrodniarzy wojennych. Z Mieszkiem ma na- tomiast zaskakujący kłopot. – Mieszkowi przypisuje się roz- liczne zasługi dla katolicyzmu, za które inni zostali świętymi. – Czyli tak naprawdę nie do końca wiadomo, dlaczego w tym roku obchodzimy rocznicę… – Trudno powiedzieć, że chrzest odbył się 1050 lat temu. Wprawdzie pisał tak Gall Anonim, ale proszę pamiętać, że żył on ponad 150 lat później. Pisał to, co mu przekazali najstarsi Polacy. Gall języka polskie- go nie znał, więc musiał porozumie- wać się łaciną, z tym że jego ówcześ- ni rozmówcy łacinę znali tak, jak my dziś niektóre obce języki. Mogli się zatem nie porozumieć precyzyjnie. Data 966 rok przyjęta jest na tzw. słowo honoru. – Ponad wszelką wątpliwość możemy natomiast powiedzieć, że decyzja Mieszka o chrystiani- zacji Polski nie była wizjonerska i spowodowana nagłym nawróce- niem. Po prostu politycznie mu się to opłacało. – To było normalne koniunk- turalne działanie. Przecież klątwą kościelną karana byłaby wtedy na- paść na państwo, które dopiero przyjęło chrześcijaństwo. Decyzja Mieszka nie przyszła z powodów duchowych, a wyłącznie obron- nych. Chodziło o interesy państwa, jego przetrwanie i dalszy rozwój. Rozmawiał ARIEL KOWALCZYK ariel@faktyimity.pl Doktor Andrzej Zieliński: dziennikarz, politolog i historyk, autor wielu książek popularnonaukowych o mało znanych wydarzeniach z naszej historii, m.in.: „Pierwsze stulecie Polski”; „Tajemnice polskich templariuszy”; „Przekleństwo tronu Piastów”; „Król apostata, największa tajemnica polskiego średniowie- cza”; „Skandaliści w koronach”; „Sarmaci, katolicy, zwycięzcy. Kłamstwa, przemilczenia i półprawdy w historii Polski” (najnowsza). Chrzest Polski według Jana Matejki
U NAS I GDZIE INDZIEJstrona 8 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity Zdawałoby się, że „Polak naro- dowiec” w Anglii, Francji czy Niem- czech to oksymoron, czyli zesta- wienie wyrazów o przeciwstawnych znaczeniach. Nic bardziej mylnego! Zdążyliśmy się, niestety, przyzwycza- ić, że „nasi” nacjonaliści zdobywają kolejne przyczółki na świecie. Mu- simy sobie zdawać sprawę, że emi- grujący do krajów ciepłych socjalnie i zawodowo kąsają rękę, która ich karmi. Rzucili ziemię, skąd ich ród („dla chleba, panie, dla chleba...”), dzięki prawom gwarantowanym przez UE, ale nie przeszkadza im to być eurosceptykami. Zdumiewający jest umysł nacjonalisty! Potrafi do- pasować rzeczywistość do własnych wąskich horyzontów, zupełnie igno- rując przy tym oczywiste sprzeczno- ści i niekonsekwencje. Lata prania mózgu przez polski kler i nacjonali- styczne bojówki robią swoje. Londek Zdrój W emigracji zarobkowej nie ma oczywiście nic złego. Członkowie organizacji nacjonalistycznych z lu- bością podkreślają, że jak się idzie do kogoś w gości, to należy szano- wać jego zasady. Żadną miarą nie należy przyjmować imigrantów. Przecież ciągną do bogatych krajów tylko po to, żeby zbijać bąki i brać zasiłki od państwa. Tymczasem na forach dla Polaków w Anglii naj- bardziej dyskutowaną kwestią jest właśnie ta – jak wydoić państwo. Bo wiadomo, Polak kombinuje. Je- śli to samo zrobi Syryjczyk – będzie to „śmierć Europy”, nawet „upadek cywilizacji białego człowieka”. Gdy brytyjski premier David Cameron zapowiada cięcie zasiłków dla imi- grantów, robi się rwetes, że Polaków prześladują. W tej dojnej i hojnej Anglii działają zorganizowane gru- py polskich nacjonalistów. Diaspo- ra tam liczna, więc i odsetek oszo- łomów relatywnie wysoki. Mamy tam więc (na sumieniu) angielską brygadę Obozu Narodowo-Rady- kalnego, oddział Ruchu Narodo- wego czy też, co brzmi szczególnie komicznie, Narodowe Odrodzenie Polski w Londynie. Narodowcy są niezwykle ak- tywni na własnych stronach inter- netowych oraz profilach na porta- lach społecznościowych. Smutne, ale mają one nawet po kilkanaście tysięcy sympatyków! Niestety, nie ograniczają się do świata wirtual- nego. Londyńczycy mieli już oka- zję dowiedzieć się, czym pachnie polski neonazizm. W lipcu 2015 r. grupka członków NOP dołączyła do angielskich manifestantów ma- szerujących z antysemickimi hasła- mi na ustach. W roku 2014 grupa narodowców i kiboli zaatakowa- ła ludzi bawiących się na festiwa- lu muzyki elektronicznej w Lon- dynie. Nasi rodacy umieją nawet pobić się między sobą, jak to się stało pod jednym londyńskich kościołów... Kto mieczem wojuje Narodowcy niechętnie się chwa- lą takimi incydentami. Próbują za to opowiadać bajki, jak to są na emi- gracji potrzebni, żeby Polska była Polską nawet w Anglii. Bo wiado- mo: Polska dla Polaków, Anglia dla Anglików i Polaków. Każda akcja spotyka się z reakcją. Brytyjczycy też mają swoich nacjonalistów. Choćby tych z Britain First, urządzających „chrześcijańskie patrole” w dzielni- cach muzułmańskich. Coś jak u nas ONR-owcy z Łodzi. Czasem chłop- cy z Anglii i Polski, w których żyłach płynie brunatna krew, zwąchają się i działają ręka w „heilującą” rękę. Ale coraz częściej Wyspiarze ataku- ją imigrantów z Polski – dokładnie z tych samych powodów, dla któ- rych nie lubią przybyszów z Bliskie- go Wschodu. Bo pasożyty, zabierają pracę, nie szanują lokalnych zwy- czajów. Każdy kij ma dwa końce. Nie dalej jak kilka miesięcy temu trójka Anglików została skazana na rok więzienia za napaść na Słowa- ka. Biedak oberwał, bo... Anglicy uznali, że jest Polakiem. Trójka na- pastników należy do nazistowskiej organizacji Blood & Honour (Krew i Honor). Innym razem polski mo- tocyklista został pobity w Londynie przez autochtonów, którzy radzili mu dobrotliwie: „Wracaj do Polski, wracaj do domu!”. Według danych dziennika „The Guardian” w ciągu ostatnich dzie- sięciu lat liczba podobnych ataków na imigrantów z Polski wzrosła dziesięciokrotnie. Krzykliwi naro- dowcy na pewno nie wpływają po- zytywnie na obraz Polaka w oczach przeciętnego obywatela Wielkiej Brytanii. Uczciwie i ciężko pracu- jący mogą podziękować „kwiatowi narodu”, który psuje im wizerunek. Na sugestie, że skoro nie podoba im się w multikulturowej Wielkiej Brytanii, to powinni wrócić do jed- norodnej etnicznie Polski, Adam Gmurczyk, prezes Narodowego Odrodzenia Polski, odpowiedział portalowi Vice.com: „Kto powie- dział, że polskim patriotom nie po- doba się w Wielkiej Brytanii? Oczy- wiście, pobyt tam to wymuszona konieczność ekonomiczna, niemniej jest to wspaniały kraj i wielu w nim wspaniałych ludzi. To, że polscy na- cjonaliści są tam mile widzianymi gośćmi, świadczy fakt znakomitej współpracy z brytyjskimi środowi- skami patriotycznymi”. Znakomita współpraca miewa jednak jak wi- dać gorsze momenty. Kombinacja norweska Walka o wielką Polskę kato- licką trwa również w Skandyna- wii. Norwegia, ojczyzna Andersa Breivika, gości u siebie także pol- skich bojowników o czystość rasy. W narracji narodowców jednym z najbardziej „zgniłych” krajów jest Szwecja. Panujące w tym kra- ju multi-kulti (wielokulturowość wynikająca zwykle z wielonaro- dowości, także promująca to poli- tyka władz – red.) to prosta droga w przepaść – przekonują nacjona- liści. „Szwecja jest idealnym przy- kładem kraju, w którym mediom i politykom udało się wykastrować mentalnie większość społeczeństwa i uczynić z niego bezmyślny tłum, który reaguje agresją w stosunku do każdego, kto obnaża przed nim choć skrawek rzeczywistości” – pisze Ro- bert Grunholz w tekście „Upadek Szwecji”, zamieszczonym w serwi- sie Obozu Narodowego. Polacy zatem obnażają. Głównie własną agresję i głupotę. W lutym dziesięciu kiboli Lecha Poznań pla- nowało atak na Szwecję. A konkret- nie obóz dla uchodźców. „To polscy obywatele o skrajnie prawicowych poglądach” – informowała szwedz- ka policja. Lechici przejęli inicjaty- wę, bo na „zniewieściałych Szwe- dów” liczyć nie można. Bo przecież Skandynawowie nie umieją rządzić we własnych krajach. Wpuszczają obcych, są tolerancyjni, w dodatku do kościoła nie chodzą. Członko- wie ONR chętnie zaprowadziliby tam swoje porządki. Można przy- puszczać, że słynny szwedzki do- brobyt szybko odszedłby w niepa- mięć pod rządami nacjonalistów. „Nie jest ważne, czy w Polsce bę- dzie kapitalizm, wolność słowa, czy będzie dobrobyt – najważniejsze, aby Polska była katolicka” – twier- dził Henryk Goryszewski, wice- premier w rządzie Hanny Sucho- ckiej. Kraje skandynawskie mają to szczęście, że hamulec w postaci Kościoła katolickiego nie przeszka- dza im w rozwoju. Polacy katolicy chętnie by to zmienili. Ale nie prze- szkadza im nazistowska idea „Jed- nej Rzeszy”, czyli Ein Reich. Skrajnie prawicowe portale obie- gła niedawno wieść, że w Norwegii pobito 51 imigrantów, którzy zacze- piali kobiety w dyskotece. Dokonali tego podobno Żołnierze Odyna – pa- ramilitarna bojówka antyimigrancka. Norweska policja uważa, że ci samo- zwańczy obrońcy kraju bywają groź- niejsi od islamistów. Ich działaniom przyklaskują Polacy, licznie wyrażają- cy swoje poparcie pod wspomnianym i prawdopodobnie spreparowanym newsem. Przez słowo imigrant rozu- mieją oni tylko „ciapatego”, zapo- minając, że wkrótce oni sami mogą paść ofiarą Żołnierzy Odyna lub in- nej bojówki. Jak to się stało choćby w niemieckim Löcknitz. Na spotkanie dotyczące niemieckiej polityki imi- gracyjnej wtargnęli – o paradoksie! – neonaziści z Narodowo-Demokra- tycznej Partii Niemiec. Wykrzykiwali antypolskie i nacjonalistyczne hasła, dopóki nie wyprowadziła ich policja. Nacjonalizm odradza się w Euro- pie – to fakt. Coraz więcej ludzi daje się omamić wizją urojonych zagro- żeń. O tym, że dla narodowców pa- triotyczne hasła są tylko pretekstem do uzasadnienia przemocy, niech świadczy historia z młodości Ireny Sendlerowej, opisana w reportażu „Lista Sendlerowej” („Gazeta Wy- borcza”, 2001) : „Jest początek lat 30. Irena studiuje polonistykę na Uniwer- sytecie Warszawskim. Działa w lewicu- jącym Związku Młodzieży Demokra- tycznej. Na wykładach stoi – na znak protestu wobec getta ławkowego dla Żydów. Bojówkarz ONR-u szturcha pałką jej przyjaciółkę: – Dlaczego sto- isz? – Bo jestem Żydówką. – A dlacze- go ty stoisz? – Bo jestem Polką – od- powiada Irena i dostaje od ONR-owca w twarz”. PIOTR CZERWIŃSKI piotr@faktyimity.pl Wstydliwy towar eksportowy Wbrew pozorom polscy nacjonaliści to nie tylko wewnętrzny problem naszego kraju. To nieszczęście rozpleniło się po świecie.
KOŚCIELNA KRONIKA KRYMINALNA strona 9Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego „siły apo- stolskie” w Polsce tworzy armia 30 tys. księży i mnichów. W tej liczbie jest około 5 tys. mężczyzn, prak- tycznie niezdolnych do popełnienia przestępstwa. Mimo ewentualnych najszczerszych chęci czy smykałki nie pozwala im na to wiek lub stan zdrowia. Organa wymiaru sprawiedliwo- ści nie prowadzą statystyk uwzględ- niających zawód podejrzanych czy skazanych. Gdy wpadki duchow- nych wychodzą na jaw, chodzi za- zwyczaj o sprawy obyczajowe: pe- dofilię, molestowanie lub gwałt. Bardzo często opinia publiczna do- wiaduje się też o kierowcach w su- tannie, będących w stanie upojenia alkoholowego. Także o sprawcach przemocy wobec dzieci. Z zebranych przez nas danych wynika, że tylko w latach 2012– 2015 „klientami” policji i prokura- tury było co najmniej 260 duchow- nych. Czyli średnio co setny czynny w duszpasterstwie. Ten wskaźnik systematycznie rośnie. Nie wiemy jak szybko, bo informacje dotyczą- ce ludzi Kościoła są zwykle staran- nie ukrywane... W Zduńskiej Woli (woj. łódz- kie, diecezja włocławska) mie- ści się jeden z najważniejszych w Polsce ośrodków zakonu orioni- stów. Na rezydencji widzimy szyl- dy parafii św. Antoniego z Padwy, Domu Misyjnego i Centrum Re- kolekcyjno-Konferencyjnego. Od 2009 roku „prezesem” tego bizne- su jest ksiądz dr Krzysztof Miś, proboszcz parafii i przełożony dziewięciu pozostałych mnichów. Sprawuje on ponadto bardzo waż- ną funkcję w polskiej ekspozytu- rze zgromadzenia. Jest wikariu- szem prowincjalnym, czyli zastępcą prowincjała księdza Krzysztofa Baranowskiego. W lutym 2016 roku Misiowi zginęły zaskórniaki. Około 26 tys. zł. Dokładnej kwoty nie znał, bo nie przywiązu- je wagi do takich „drobiazgów”. Z okoliczności kradzieży wynika- ło, że kasę zwędził ktoś z kościel- nej załogi. W kręgu podejrzeń byli przede wszystkim panowie. Ale nie można było kategorycznie wy- kluczyć panien orionistek, któ- re mieszkają w wydzielonej czę- ści Centrum i zajmują się u Misia czarną robotą gospodarczą (m.in. obsługa kancelarii parafialnej). Wszyscy poszli w zaparte. Gdy we- wnętrzne śledztwo nie przyniosło rezultatów, 12 lutego proboszcz zawiadomił policję. Od tego mo- mentu mamy dwie, nieco sprzecz- ne wersje. Pierwsza: Miś doniósł, kogo konkretnie podejrzewa. Chodziło o mnicha w wieku przedemerytal- nym, posiadającego w Zduńskiej Woli prywatne mieszkanie. Mniej- sza o nazwisko. Policjanci wzięli wytypowanego osobnika w krzyżo- wy ogień pytań. A później za frak i pojechali do niego na przeszu- kanie. W domu znaleźli 2 tys. zł z ogonkiem. – Człowiek był zmaltretowany psychicznie, grozili mu więzieniem. Przyznał się do kradzieży. Śledczy przekazali odzyskane pieniądze Misiowi i zaproponowali winowaj- cy dobrowolne poddanie się karze jednego roku pozbawienia wolno- ści w zawieszeniu na trzy lata. Ten dla świętego spokoju przyjął ofer- tę. Tymczasem kwestia sprawstwa podobno wcale nie jest taka oczy- wista, tylko prowincjałowi bardzo zależało, żeby zamknąć aferę – twierdzi nasz informator zbliżony do orionistów. Wersja druga (policyjna): Miś nie zadenuncjował podwładnego, bowiem ten został „zatrzymany w wyniku działań operacyjnych”. – Nie zastosowano wobec niego środków zapobiegawczych. Podczas przeszukania miejsca zamieszkania funkcjonariusze wydziału krymi- nalnego odzyskali ponad 2 tys. zł. Sprawca poddał się dobrowolnie karze roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz obo- wiązku naprawienia szkody i po- krycia kosztów procesu – wyjaśnia asp. sztab. Jacek Kozłowski, ofi- cer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zduńskiej Woli. Jakkolwiek było, wierni nie mają bladego pojęcia, że w „misyj- nej” ekipie jest złodziej. Prokuratura w Nowym Tomyślu (woj. wielkopolskie) wszczęła śledz- two w sprawie „innych czynności seksualnych” wobec dzieci. Miał się tego dopuścić ks. Adrian B., pro- boszcz parafii we wsi Z. Sytuacja jest szczególnie nieprzyjemna, ponieważ był on do niedawna ar- chidiecezjalnym duszpasterzem służby zdrowia i reprezentował ar- cybiskupa Stanisława Gądeckie- go nawet na szczeblu episkopatu. Ksiądz B. urzędował w Z. zaledwie kilka miesięcy. „Proboszcz podej- muje ciekawe działania z najmłod- szymi w parafii. Na podkreślenie zasługuje fakt, że to [jego] pierw- sze probostwo, a już zyskał sobie sympatię wśród dzieci i młodzieży” – cieszył się na Facebooku aktyw kościelny. To było w sierpniu 2015 roku. Obecnie pleban przebywa na „urlopie zdrowotnym”. Bo dzieci opowiedziały rodzicom, że leczył je „dotykiem” miejsc intymnych. A rodzice zgłosili „uzdrowienia” dyrektorce Zespołu Szkół w Bo- lewicach Hannie Kaczmarek, która złożyła formalne zawiado- mienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Kuria archidiece- zjalna w Poznaniu zadeklarowała „pełną gotowość do współpracy z odpowiednimi organami państwa w wyjaśnianiu sprawy”. Wierni „wyrażają zdecydowane poparcie dla swojego proboszcza” i uzna- ją podejrzenia za „swoisty atak na społeczność całej wspólnoty parafialnej”. Z naszych ustaleń wynika, że w archidiecezji poznańskiej wy- buchnie wkrótce kolejna afe- ra pedofilska. Chodzi o byłego proboszcza parafii w powiecie gostyńskim i nauczyciela reli- gii w szkole podstawowej. Spra- wę zasygnalizowała dziennikar- ka Lila Gabryelów z „Panoramy Leszczyńskiej” na swoim blogu internetowym regiopis.pl. Zacy- towała m.in. fragment relacji jed- nej z matek: „Na religii ksiądz wo- łał [dziecko] do siebie, sadzał na kolanach i bawił się jego zamkiem od spodni dżinsowych. Ksiądz gryzł też dzieci po uszach, przebierał w swoją sutannę i kazał tańczyć. Robił to nie tylko mojemu synowi, ale i innym chłopcom”. Według Gabryelów ksiądz szedł jeszcze dalej i kazał chłopcom siebie li- zać po uchu. Proboszcz podobno uwielbiał też „szmeranie” go po głowie przez chłopców, a niektó- re dzieci „macał po gołych brzuszkach i pleckach”. Mówi policjant z Poznania: – To jest historia sprzed kilku lat, ale jeszcze nie uległa przedawnie- niu. Ksiądz jest już na emeryturze. Bardzo wiele osób wiedziało o jego zachowaniach. Szkoła, miejscowi policjanci... Nikt nie reagował. Zastępca prokuratora rejono- wego w Gostyniu Jacek Masz- talerz zapowiada, że w postępo- waniu wyjaśniającym nie będą uczestniczyć funkcjonariusze lo- kalnej policji: – Z uwagi na miej- sce zamieszkania części kadry kierowniczej tutejszej komendy powiatowej bezpośrednio na tere- nie, który ma być badany w toku tego postępowania. Sąd rejonowy w Łowiczu skazał ks. dr. Piotra S., byłego dyrektora diecezjalnego Radia Victoria, na rok i 10 miesięcy więzienia w za- wieszeniu na trzy lata. Tyle samo zainkasowała była księgowa El- żbieta Ł. Wyrok jest nieprawo- mocny. O łowickiej rozgłośni napi- saliśmy jako pierwsi, gdy w marcu 2009 r. biuro Victorii odwiedziło kilku policjantów z nakazem prze- szukania i zabezpieczenia papierów (por. „Diecezjalna lista przebojów” – „FiM” 13/2009). Proces potwier- dził, że radio oraz jego Agencja Reklamowa „Victoria” otrzymy- wały silne wsparcie finansowe na realizację rozmaitych audycji pro- pagandowych. Były na liście płac dwóch ministerstw, Wojewódzkie- go Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warsza- wie, zarządów województw łódz- kiego i mazowieckiego oraz kilku innych instytucji samorządowych. Rozliczając się z dotacji skazani załączali do sprawozdań umowy o dzieło i rachunki wystawione na pracujących w rozgłośni „zlecenio- biorców”. Były zazwyczaj lipne, bo dokumentowały prace, których nie wykonano, zaś osoby „pobierające” honorarium, pieniędzy nie dosta- wały. Ksiądz S. popełnił – zdaniem sądu – oszustwa na łączną kwotę ponad 70 tys. zł, a pani Ł. usiłowała zatuszować przekręt, fałszując 128 dokumentów. Biskup łowicki An- drzej Dziuba ukarał podwładnego oddelegowaniem do Włoch. Zała- twił mu tam posadę administrato- ra parafii w Rapolano Terme (die- cezja Arezzo). Podobno już wrócił i zamieszkał w Domu Kapłana Se- niora. W wieku niespełna 40 lat... Obecnie w różnych prokuratu- rach toczą się śledztwa przeciwko (czyli już po przedstawieniu za- rzutów) dziewięciu podejrzanym wykonującym zawód księdza ka- tolickiego. Na etapach sądo- wych, dopiero rozpoczętych lub po wyrokach jeszcze nieprawo- mocnych, jest 14 spraw. Duszpa- sterstwo okazuje się bardzo nie- bezpieczną robotą… ANNA TARCZYŃSKA tarczynska@faktyimity.pl Kryminalni Kapłaństwo jest profesją nadzwyczaj kryminogenną. Świadczy o tym skala przestępczości w szeregach funkcjonariuszy kościelnych. Od lewej: prowincjał Baranowski i okradziony Miś
POD PARAGRAFEMstrona 10 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity S pędzanie płodów trak- tuje się w Polsce jako zdarzenie złe. Jako przyczynę wskazuje się ochronę płodu, z którą kolidu- je interes prawny ciężarnej ko- biety. Już samo postawienie na szalach wagi ochrony ludzkich komórek i żyjącej oraz myślącej kobiety jest nadużyciem. Zlepek komórek nie zasługuje na żadną ochronę prawną, dopó- ki nie nabierze zdolności myślenia. Oczywiście czynienie z myślenia kryterium nie może być popularne w kraju, w którym społeczeństwo do sprawowania władzy powołało faszyzującą grupę szermującą fra- zesami o narodzie, płodzie i poro- dzie. Gdyby wszyscy głosujący po- siadali zdolność przewidywania, to nie wybraliby partii „dojnej zmia- ny”. Jednak kiedy osoba racjonalna zastanawia się nad prawnymi uwa- runkowaniami przerywania ciąży i nie cierpi na potrzebę okadzania tego myślenia dymem kadzidła, to łatwo zauważa, że na wadze kładzie się tu z jednej strony interes zlep- ku komórek nie różniącego się pod względem zdolności myślenia (czyli też uświadomionego odczuwania) od wyrostka robaczkowego, pod- czas gdy na drugiej szali spoczywa interes prawny myślącego i czują- cego człowieka. Jeśli chodzi o kształt ustawo- dawstwa „aborcyjnego” w Europie, to we wszystkich państwach Unii poza Irlandią, Maltą i Polską kobie- ty po dekadach walki o swoje prawa uzyskały możliwość przerywania cią- ży na życzenie do 12 tygodnia ciąży. Tylko we wspomnianych trzech pań- stwach prawa reprodukcyjne kobiet są lekceważone, podobnie jak czynił to Hitler wobec Niemek w III Rze- szy. Trzeba bowiem jasno powie- dzieć, że współcześnie wzorem dla prawa antyaborcyjnego jest ustawo- dawstwo hitlerowskie i kto opowia- da się za ograniczeniem dostępu do legalnej i bezpłatnej aborcji, ten jest ideologicznym potomkiem Führera. Prawo do aborcji jest fundamental- nym prawem kobiety (tzw. „pra- wo reprodukcyjne”) i wywodzi się z prawa do prywatności. To ostatnie obejmuje prawo do poszanowania integralności fizycznej, czyli decy- dowania o tym, co dzieje się z na- szym ciałem. Wbrew opowieściom małżeństwa Terlikowskich (to taka para lansująca się publicznie na swoim katolickim fundamentali- zmie) ciążę kobieta nosi wewnątrz swojego ciała, a nie w torebce albo na rondzie kapelusza. Zatem każ- da ingerencja ustawodawcy w to, co kobieta z tym ciałem robi (czyli np. w decyzję o usunięciu niechcianego płodu), jest naruszeniem prawa do prywatności kobiety. Oczywiście, jest przy tym również gwałtem na ich sumieniu. Przeciwnicy „skroba- nia” nie różnią się tu od stalinow- skich żołdaków gwałcących kobie- ty na zdobytych terytoriach. Jedni i drudzy uzurpowali sobie wszak prawo do decydowania o zawarto- ści i wykorzystaniu organów rod- nych kobiety. Dla ludzi przyzwo- itych jest natomiast oczywiste, że wyłączność decyzji o tym, co dzieje się z jej organami rodnymi, ma ich właścicielka. Prawdą jest, że międzynarodo- we organy ochrony praw człowie- ka – np. Trybunał w Strasburgu – uznają, z pewnymi ograniczenia- mi, prawo państw do decydowa- nia o ustawodawstwie aborcyjnym. Jednak to, że nie bombarduje- my Korei Północnej Kim Dzong Una, nie oznacza, że aprobujemy to, co się tam dzieje. Z aborcją jest identycznie. To, że cywilizowa- ny świat, czyli ten poza „katolicką Polską”, ze wstrętem i politowa- niem, ale jednak toleruje eksce- sy katolickich fundamentalistów, nie oznacza, że ich zachowania są aprobowane czy zgodne z między- narodowymi standardami. Ozna- cza tylko, że cywilizowany świat nie zwykł zrzucać bomb za każdym razem, kiedy się brzydzi politykami rządzącymi w jakimś państwie. Co najwyżej prezydent Obama odmó- wi jakiemuś kacykowi dłuższej roz- mowy – co spotkało ostatnio pseu- doprezydenta D. (nadal obawiam się represji, więc nie rozwinę tego skrótu) – w zamian proponując np. dialog ze swoim psem. Słyszałem przy tym, że i pies odmówił. Nie dziwi mnie nachalne pod- żeganie ze strony kleru katolickie- go do odebrania kobietom ich praw reprodukcyjnych. Ma ono kilka po- wodów. Wśród podstawowych jest ten, że – po pierwsze – mizoginicz- ny kler katolicki jest wrogiem ko- biet. Poniża je swoim haniebnym językiem (np. nazywając „niewia- stami”, odsuwając od pełnienia funkcji kościelnych, sprowadzając do roli czegoś w rodzaju urządze- nia wielofunkcyjnego łączącego działanie sztucznej pochwy, odku- rzacza, inkubatora i kuchenki mi- krofalowej) i walczy z ich prawa- mi (kler wojował np. przeciwko przyznaniu kobietom praw wybor- czych). Nie potrafię pojąć kobiet, które mimo to łażą jak durne do kościołów, aby tam wznosić mod- ły pod dyktando plebana. Zacho- wują się jak nałogowe masochist- ki, które są tym radośniejsze, im bardziej obijane. Po drugie – kler jest zainteresowany produkcją nie- chcianych dzieci, gdyż handluje nimi – tu wskazuję na słynne ka- tolickie pośrednictwo adopcyjne – i nadużywa ich seksualnie. Dzieci są łatwym kąskiem dla księży i za- konnic, gdyż jak nikt inny dają się zastraszyć hasłem: „Jeśli komuś powiesz o naszej tajemnicy, to Pan Jezusek będzie smutny”. Produkcja odrzuconych płodów to kluczowy biznes w katolickim koncernie zła. Polki stracą więc resztkę swo- ich reprodukcyjnych praw. Nie cie- szy mnie to, choć za wybranie sobie władzy należy im się kara. Także wśród elektoratu faszystów więcej było kobiet. Efekt znamy… JERZY DOLNICKI jerzy@faktyimity.pl Skrobanie Kto śpiewa, modli się dwa razy. A ten, kto bazgrze po Biblii? Od pewnego czasu panuje moda na książ- ki, które nie służą tylko do czytania. Wzorco- wym przykładem jest popularnawśród nasto- latek propozycja „Zniszcz ten dziennik”. Na każdy dzień przeznaczo- ne są nowe zadania: dziu- rawienie, zalewanie kawą i inne kreatywne czynno- ści. Pozycja sprzedała się w milionach egzemplarzy, więc kolejni autorzy wpa- dają na coraz to nowe po- mysły, co można zrobić z książką – oprócz anachronicznego czytania. Do łask wracają kolorowanki i wydzieranki, nie tylko dla dzieci. Wyżywanie się na książce pomaga podobno zwalczyć stres. Można sobie także pobazgrać po Biblii. I to w ramach praktyk pobożnościowych! Taka forma urozmaiconej lektury ma swo- ją angielską nazwę – „bible journaling”. Od niedawna w Polsce można nabyć specjalny zestaw, na który składają się naklejki, ko- lorowe zakładki, notes i ołówek. Mazanie po świętej księdze to – według dystrybuto- rów tych akcesoriów – „reaktywacja średnio- wiecznej mody na ozdabianie marginesów Biblii własnymi rysunkami i ulubionymi cyta- tami”. „Dobrze pojęty »bible journaling« może być prawdziwą modlitwą. Angażuje wszystkie nasze zmysły i talenty, a przede wszystkim po- zwala zapamiętać kolejne biblijne wersy, któ- rym poświęcamy sporo czasu, z czułością je ozdabiając i powielając na marginesie Biblii” – zachwalają swój produkt. Wszystko pięknie, ale od razu nasuwa się skojarzenie z Nergalem, który podarł Biblię na koncercie. Performance metalowego woka- listy nie przypadł do gustu środowiskom, dla których Biblia stanowi podstawę wiary. Biskup Suski z Torunia grzmiał, że „profanacji Biblii nie da się w żaden sposób usprawiedliwić”, prof. Stanisław Mikołajczak przedawnienie sprawy Darskiego nazwał „zwyrodnieniem polskiego wymiaru sprawiedliwości”. Stró- że ortodoksji w rodzaju Tomasza Terlikow- skiego czy Ryszarda Nowaka jak najęci pe- rorowali o bluźnierstwie, profanacji, zamachu na świętości w kraju papieża Polaka. Podob- ne głosy oburzenia pojawiły się, gdy celebryt- ka Doda stwierdziła, że Biblia została spisana przez „faceta naprutego winem i palącego ja- kieś zioła”. A tu proszę: chrześcijanie modlą się, profanując Biblię. Niby nic w tym nadzwyczajnego, ale po- kazuje, że tzw. uczucia religijne są bardzo subiektywne. Trafnie ujął to ks. Andrzej Szostek, jak na ironię ksiądz katolicki. „Kie- dyś na seminarium etyki zapytałem studen- tów, czy razi ich, gdy na posadzce kościoła umieszczone są krzyże i wizerunek Matki Bożej, a oni po nich chodzą. Okazało się, że to dla nich żaden problem” – opowiadał w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechne- go”. Podobnie tutaj: problemem jest podar- cie Biblii na zamkniętym koncercie, na któ- rym żadnego z obrażonych nie było. Ale już niszczenie księgi w ramach modlitwy jest bez zarzutu. Kto chce psa uderzyć, ten kij zawsze znajdzie. Albo książkę. Przyłożenie opasłym tomiszczem też może zaboleć. A gdy się ko- goś okłada Biblią i Kodeksem karnym jedno- cześnie, to pozamiatane. ŁUKASZ PIOTROWICZ lukasz@faktyimity.pl To idzie młodość! Biblijne bazgroły Co w prawie piszczy
POD PARAGRAFEM strona 11Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. C hoć Prawo i Sprawied- liwość ma większość w Sejmie, popiera je mniejszość obywateli, co opisaliśmy w jednym z poprzed- nich tekstów („FiM” 10/2016). Sa- modzielne rządy Jarosławowi Ka- czyńskiemu nie wystarczają. Chce władzy totalnej i wykorzystuje do tego techniki propagandowe. Polscy naukowcy – poza nielicznymi wyjąt- kami – nie mieli jak dotąd ochoty na dokładne przyjrzenie się przekazowi polskiej prawicy. Jednym z powodów jest niechęć do... Marksa. A to m.in. jego prace pozwalają lepiej zrozu- mieć przekaz propagandowy po 1989 roku. Przekaz ten jest niezwykle skomplikowany, wykorzystuje naj- nowsze metody socjotechniki, czyli różne formy manipulacji ludźmi. Do- stosowuje się je do cech odbiorców, typu wykonywanej przez nich pracy, poziomu wykształcenia, dochodów, miejsca zamieszkania. Inne kierowa- ne są do osób, które są fanatycznymi zwolennikami, a odmienne do tych, których pragnie się kontrolować. Jeszcze inne stosuje się w propagan- dzie skierowanej do osób, które zo- stały uznane za wrogów. Trująca brzoza Wódz uznaje, że cel, do które- go dąży, jest ważniejszy niż prawda. Stąd cyniczna zgoda Kaczyńskiego na grę katastrofą smoleńską. Zbu- dowana przez Antoniego Macie- rewicza teoria, która podaje w wąt- pliwość prace niezależnych komisji badających jej okoliczności, spaja zwolenników PiS. Jest też wykorzy- stywana do moralnego poniżania oponentów. Towarzyszy jej teza, że ci, którzy nie wierzą w zamach, nie chcą wyjaśnienia prawdy o wypadku lotniczym. Mają więc coś do ukrycia. Profesor Mirosław Karwat z Uni- wersytetu Warszawskiego, jeden z nielicznych w Polsce rzetelnych badaczy propagandy, mówi, że to- warzyszy temu przesłanie o wyższo- ści moralnej ludzi opozycji z czasów PRL w porównaniu z tzw. postko- munistami. PiS przejął owo prze- słanie wprost od znienawidzonych przez siebie liberalnych elit „Solidar- ności”. W 1989 roku profesor Bro- nisław Geremek tłumaczył, że lu- dziom opozycji chodziło w ich walce wyłącznie o dobro wspólne, a obozo- wi komunistycznemu – o stanowiska. Wieloletni poseł Jan Maria Roki- ta, dziś publicysta tygodnika „W Sie- ci”, dowodził, że w SdRP, a następ- nie SLD, pełno było tzw. towarzyszy Szmaciaków, czyli bezideowych ludzi nastawionych wyłącznie na osobiste korzyści. Odwołując się do moral- ności i historii, środowiska „Gazety Wyborczej” i Unii Wolności głosiły, że „lewicy wolno mniej”. Część jej działaczy poddała się takim naci- skom i wielokrotnie zwracała się do wybranych autorytetów III RP (m.in. Adama Michnika) o darowanie win i rozgrzeszenie. W odpowiedzi padały żądania kolejnych rachunków sumienia i wyznania wszystkich rze- czywistych oraz urojonych win. Spisek elit Te manipulacje PiS wykorzy- stuje do budowy swojego przekazu. Jego propagandyści przekonują, że są one dowodem na zawarcie przez postkomunistów i liberalne elity taj- nego paktu o powstrzymaniu rozli- czeń zbrodni PRL. Ową grotesko- wą tezę ilustrują powtarzanymi do znudzenia dwoma filmikami. Na pierwszym uwidoczniono Adama Michnika wsiadającego do samo- chodu Jerzego Urbana, a na dru- gim – spotkanie szefów klubów par- lamentarnych z Lechem Wałęsą z 4 VI 1992 roku w sprawie dymisji rządu Jana Olszewskiego. Wspólna podróż naczelnego „Gazety Wybor- czej” i rzecznika rządu gen. Jaru- zelskiego dowodzi – według Piotra Semki – zbratania elit i ich zmowy. Dowodem na to jest także narada parlamentarzystów z Wałęsą. Wma- wia się opinii publicznej, że doszło podczas niej do zawarcia antylustra- cyjnego spisku. W rzeczywistości chodziło o dy- misję nieudolnego rządu, który przez pół roku nie był w stanie sporządzić budżetu. Nie możemy także zapo- mnieć o tym, że ekipa Olszewskiego była wewnętrznie skłócona. Koalicja rządowa nie była w stanie uzgodnić kandydatów na ministrów, przy czym wiele energii zabierała Olszewskie- mu wojna z Jarosławem Kaczyńskim o przywództwo na prawicy. Nie do- wiemy się tego z przekazu przygoto- wanego przez propagandystów PiS, a jest to klasyczny socjotechniczny zabieg selekcji faktów. Służy ugrun- towaniu stereotypu, że liberalne elity solidarnościowe zdradziły społeczeń- stwo, zawierając tajny pakt z „post- komunistami”, i utraciły moralne prawo do wypowiadania się w spra- wach politycznych. Ergo: trzeba je zastąpić ludźmi o czystych rękach. W Polsce są nimi oczywiście wyłącz- nie ludzie PiS i ci, którzy przystąpią do współpracy z nimi. PiS kreuje się na partię repre- zentującą interesy zwykłych ludzi. Swój socjalny przekaz skierował do ludzi marginalizowanych w III RP. I to wyrównanie ich szans stało się jedną z najważniejszych propa- gandowych legitymacji partii Ka- czyńskiego. Co ciekawe, na szefów najważniejszych resortów gospodar- czych – rozwoju i finansów – prezes wybrał... dwóch skrajnych liberałów: Mateusza Morawieckiego oraz Pawła Szałamachę. Naród zwycięzców Hasłom socjalnym towarzyszy przesłanie o konieczności rewolu- cyjnego powrotu do historycznych korzeni państwa i społeczeństwa. Stąd w programie polityki zagra- nicznej prezydenta Andrzeja Dudy i rządu Beaty Szydło odwołanie do złotego wieku Polski jagiellońskiej. Z niego wywodzi się prezentowana dzisiaj koncepcja „międzymorza”. Pod hasłami wzmocnienia siły i zna- czenia Polski w UE i całej Europie PiS promuje nierealistyczny sojusz służący rozbijaniu UE. Nasi poten- cjalni partnerzy – państwa bałtyckie, Ukraina, Czechy, Słowacja, Węgry i Rumunia – nie wykazują więk- szego zainteresowania tym pro- jektem. Realizują za to wiele włas- nych projektów, i to wymierzonych w interesy Polski. Ukraina z Biało- rusią i państwami bałtyckimi planuje budowę konkurencyjnej linii kolejo- wej łączącej Morze Bałtyckie z Mo- rzem Czarnym (patrz „FiM” 7/2016). Kijów i Bratysława także pracują nad jej odgałęzieniem w głąb zachodniej Europy – z pominięciem Polski. W polityce wewnętrznej rewo- lucyjna legitymacja skupia się na wdrażaniu kultu moralnych zwy- cięstw. Towarzyszy temu uproszcze- nie przekazu historycznego. Najlep- szym przykładem jest tutaj Muzeum Powstania Warszawskiego powstałe z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego. Jego twórcy wykorzystali nowoczes- ne techniki, aby sławić uczestni- ków powstania. I robi to wrażenie! Nie znajdziemy tam jednak ani sło- wa o wciąż żywych debatach na te- mat celowości wywołania powstania oraz o jego skutkach. Tą samą dro- gą poszli twórcy kultu tzw. żołnierzy wyklętych. Nie ma miejsca na fakty o zbrodniach, których się oni dopuś- cili. Jest to kolejny obszar – jak za- uważa wspomniany profesor Karwat – manipulacji przeszłością. Odziera- na jest ona z faktów, kontekstów, ca- łego tła. Zastępują je propagandowe klisze i hasła. Twórcy takich przeka- zów świadomie okazują lekceważe- nie obiektywnej wiedzy naukowej. Wydeptana ścieżka Propagandyści wykorzystują rów- nież opowieści o wartościach chrześ- cijańskich i poparcie ze strony jedyne- go znanego im autorytetu – hierarchii Kościoła katolickiego. Powrót do chwalebnej przeszłości ma jeszcze je- den cel. Jest nim przekonanie społe- czeństwa, że zerwanie ze złem, jakim w ich mniemaniu była Polska Ludo- wa, wymaga opcji zerowej w systemie prawnym. Konieczny jest powrót do źródła, jakim była II RP – państwo niepodległe i suwerenne. Jej glory- fikacja prowadzi jednak do absur- dów. Z jednej strony ściga się aż do śmierci ludzi, którzy w grudniu 1970 roku sprawowali wysokie stanowiska i którym można przypisać jakikolwiek związek z tragicznymi wydarzeniami na Wybrzeżu, a jednocześnie oddaje się hołdy politykom, którzy w latach 30. XX w. wydawali rozkazy strzela- nia do strajkujących robotników i rol- ników. Przypomnijmy, że z rąk policji oraz armii II RP zginęło więcej ludzi niż z rąk sił porządkowych w czasach Polski Ludowej. Rewolucyjnej walce historycznej towarzyszy także przesłanie inkwizy- cyjne. Państwo Polskie jest – według tej narracji – osaczone przez prze- stępców, łapówkarzy, niezdema- skowanych agentów SB i dawnych służb wojskowych. Tymi wszystkimi ludźmi steruje dawna nomenklatu- ra PRL. Aby uzdrowić kraj, należy rozbić „układy” i grupy przestępcze. Konieczna jest lustracja oraz nad- zwyczajne uprawnienia dla policji, służb specjalnych oraz prokuratury. Te żądania uzupełnia propagando- wy przekaz o państwie atakowanym przez obce rządy i instytucje oraz wewnętrznych agentów będących na zagranicznym żołdzie. W taki sposób swoją władzę uzasadniają dyktatorzy. Optymistyczne jest to, że każdy następny rewolucjonista był coraz bardziej groteskowy w manierze po- wtarzania starych rytuałów i wzorów. Odchodził w niesławie. Przewidział to zresztą znienawidzony przez pra- wicę Karol Marks. MICHAŁ POWOLNY PIOTR CZERWIŃSKI michal@faktyimity.pl; piotr@faktyimity.pl Ci, którzy szkodzą społeczeństwu, muszą uciekać się do kłamstw i manipulacji, aby usprawiedliwić swoje działania. To modus operandi polskiej prawicy, z partią rządzącą na czele. Kłam i rządź
NAUKA, TECHNOLOGIA, INTERNETstrona 12 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity Według szacunków ekspertów za pięć lat w Szwecji będzie ledwo 0,5 proc. transakcji gotówkowych! Obec- nie gotówką płaci się tam w około 20 proc. przypadków. Szwedzki bank centralny Riksbanken ocenia, że w latach trzydziestych XXI wieku całkiem pożegnamy obrót gotów- kowy. Europa nie jest aż tak bardzo do przodu jak Skandynawia. Niemcy wciąż kochają rozliczenia gotówkowe – płacą tak przy większości transak- cji (80 proc.). NBP przewiduje, że do 2020 roku połowa płatności ma być dokonywana bezgotówkowo. Część z nich za pomocą polskiego systemu płatności mobilnych BLIK. Są to jed- nak drobne płatności zbliżeniowe de- dykowane nie przedsiębiorcom, ale konsumentom. PiS chce uczynić z Polski drugą Szwecję, przynajmniej w obrocie bezgotówkowym. Ministerstwo Fi- nansów proponuje drastyczną ob- niżkę dopuszczalnej płatności go- tówką. Obecnie obowiązuje limit 15 tys. euro. Transakcje wyższej war- tości należy opłacać za pośredni- ctwem rachunku bankowego. Nie- dawno rząd przyjął projekt zmian ustaw podatkowych oraz o swobo- dzie działalności gospodarczej. We- dług nich od 2017 roku przedsię- biorcy będą mogli swobodnie płacić gotówką jedynie kwoty do… 15 tys. zł. Czyli limit zostanie obniżony z 15 tys. do około 3 tys. euro! Rząd powołuje się na to, że podobne progi wprowadziły już m.in. Belgia, Bułgaria, Grecja, Francja, Hiszpa- nia, Portugalia czy ulubione przez naczelnika Jarosława Węgry. Kara za naruszenie limitu ma być dotkli- wa – zakaz zaliczenia wydatku do kosztów uzyskania przychodu. Ma to także przyczynić się do zmniejszenia tzw. szarej strefy. W 2014 roku szacowano ją na oko- ło 12,4 proc. PKB, czyli na jakieś 214 mld zł. Tylko z powodu uchy- lania się od płacenia podatków CIT i VAT do budżetu nie trafiło ponad 40 mld złotych. Ale wzrost wartości obrotu bezgotówkowego niewiele poprawi. Według obliczeń koncernu doradczo-audytorskiego Ernst & Young 100-procentowy wzrost transakcji bezgotówkowych zmniejszy szarą strefę o 2,3 PKB oraz zwiększy dochody budżetu państwa o około 7 mld zł. Wzrost transakcji bezgotówkowych jest konieczny. Europejski Bank Cen- tralny wyliczył, że na 1 Polaka przypada niespełna jedna karta płatnicza. W Unii Europejskiej średnia wynosi 1,5 karty. Na każdy tysiąc mieszkańców mamy około 10 terminali płatniczych – o poło- wę mniej niż w UE. Nasze opóźnienie będzie- my nadrabiać z użyciem superno- woczesnych technologii. Eksper- ci Narodowego Banku Polskiego przewidują już wkrótce płatności potwierdzane w nowatorski sposób. To będzie nie tylko płatność zbliże- niowa w polskim systemie BLIK, ale również płacenie „komórką” w tech- nologii NFC HCE. Być może już wkrótce do Polski trafi technologia płatności zbliżeniowych, potwier- dzanych elektronicznym zegarkiem lub... odciskiem palca. Płatności „ze- garkowe” wprowadza już od kilku lat Bank Zachodni WBK we współ- pracy z MasterCardem. Płatności zbliżeniowe są w Polsce hitem – w Europie więcej od nas płacą w taki sposób tylko Czesi. Niektóre banki spółdzielcze (!) w Polsce wprowadzi- ły już system wypłat z bankomatów, potwierdzany… układem krwionoś- nym palca. Testowano również auto- ryzację płatności poprzez czytnik tę- czówki oka, a nawet kształt twarzy! W tym przypadku rodzajem PIN po- twierdzającego transakcję mogłoby stać się popularne zdjęcie twarzy „z ręki”, czyli selfie. Jeszcze inny system transferów bezgotówkowych wprowadza We- stern Union (WU) – poprzez apli- kację Viber. Korzysta z niej obecnie 644 mln ludzi na świecie. Viber słu- żył dotąd do przesyłania wiadomo- ści. Western Union jest światowym liderem międzynarodowych przeka- zów pieniężnych. Dzięki integracji z aplikacją Viber umożliwi transfer pieniędzy do którejś z pół miliona placówek WU w 200 krajach świa- ta. Wszystkie te nowinki prowadzą do jednego wniosku – coraz częściej pieniądz będzie przybierał postać elektronicznego zapisu danych… K omputery w coraz większym stopniu sterują m.in. sieciami energetycznymi oraz innymi wrażliwymi systemami zarzą- dzania w państwach. Rośnie liczba ataków na tę infrastrukturę. W miarę jak postępuje cyfryzacja go- spodarek współczesnych państw, rośnie także liczba napaści na zarządzające róż- nymi sektorami systemy komputerowe. Pierwszym wykrytym złośliwym oprogra- mowaniem do szpiegowania i przepro- gramowywania instalacji przemysłowych był „robak” Stuxnet, wykryty w 2009 roku. Rozprzestrzeniał się poprzez podręczne pamięci USB (np. pendrive). Jego twórca- mi byli najprawdopodobniej informatycy izraelscy i amerykańscy pracujący na zle- cenie służb specjalnych. Zainfekowano nim blisko 100 tys. komputerów w 155 krajach, głównie w Iranie, Indonezji, Indiach, a tak- że w Chinach. Rząd Iranu potwierdził, że Stuxnet zainfekował komputery irańskiej elektrowni atomowej w Buszehr. Zakłócił także działanie indyjskiego satelity INSAT- -4B. Wkrótce pojawiły się coraz doskonalsze odmiany tego komputerowego wirusa: Fla- me, Duqu, Gauss. Dziwnym trafem to nie- bezpieczne oprogramowanie atakuje tylko komputery zlokalizowane na Bliskim Wscho- dzie, m.in. w Iranie. Wygląda na to, że jest narzędziem cichej, elektronicznej wojny. Tego rodzaju złośliwe aplikacje nie tyl- ko wykradają dane czy umożliwiają kra- dzież pieniędzy z kont bankowych. Służą także do niejawnego modyfikowania roz- maitych procesów technologicznych. Czę- sto po to, aby doprowadzić do zniszczenia drogich urządzeń, albo do zakłócenia dzia- łalności systemów sterujących kluczową in- frastrukturą danego kraju. Ofiarą takiego cybernetycznego ataku padła m.in. Ukraina. „Na gwiazdkę” komputerowy wirus niespo- dziewanie wyłączył prąd w gospodarstwach domowych zachodniej Ukrainy (około pół miliona). Haker nieoczekiwanie wyłączył kilkadziesiąt podstacji 110kV i 35kV oraz trwale uszkodził komputer sterujący sie- cią energetyczną dwóch dużych zakładów energetycznych. Awaria widmo trwała kil- ka godzin – jakby „za karę” lub „ku prze- strodze”. Autorów tego grudniowego ataku dotąd nie odnaleziono. Ustalono tyko, że atak zapoczątkował… spreparowany doku- ment Worda (MS Office), zawierający tzw. makropolecenia. Niestety, Polska jest na szarym końcu Eu- ropy pod względem cyberbezpieczeństwa. Gorzej jest tylko w… Luksemburgu, Bhuta- nie, Trynidadzie i Tobago oraz Boliwii! Śred- ni koszt hakerskiego ataku to straty w wy- sokości około pół miliona złotych. Według CERT Polska, który monitoruje stan bezpie- czeństwa sieci internetowych, każdego dnia w Polsce zarażonych zostaje około 280 tys. komputerów! Przez ostatnie dwa lata liczba ataków na rządowe systemy komputerowe w Polsce wzrosła kilkunastokrotnie! Ataki hakerskie powodują na świecie straty sięga- jące około 445 mld dolarów rocznie. Straty z tego powodu w Polsce wynoszą już co roku kilka miliardów złotych! Ataki na polskie sy- stemy komputerowe administracji publicznej przeprowadzano z różnych krajów. Najczęś- ciej z Chin (28,9 proc.), Holandii (14,8 proc.) i USA (13,7 proc.) Wbrew rozpowszechnio- nemu mniemaniu ataki rosyjskich hakerów na sieci polskiej administracji publicznej stanowiły ledwo 2,7 proc. wszystkich tzw. cyberprzestępstw. Według Najwyższej Izby Kontroli praktycznie nie działa w Polsce sy- stem ochrony cyberprzestrzeni. Firmy oraz prywatni użytkownicy komputerów bardzo niefrasobliwie traktują kwestie cyberbezpie- czeństwa. Brakuje systemu koordynującego obronę polskich sieci komputerowych. Ist- niejące struktury, np. wydziały do walki z cy- berprzestępczością w komendach wojewódz- kich policji, są niedofinansowane. Choć polscy informatycy mają opinię dobrych fachowców, brakuje ich w „okopach” na froncie cybernetycznej wojny. Rząd powi- nien jak najszybciej zmienić ten niekorzyst- ny stan rzeczy. Skutecznie użyta cyberbroń może nie tylko wyrządzić poważne szkody gospodarce oraz obywatelom. W najgor- szym wariancie przy braku właściwych za- bezpieczeń może doprowadzić do paraliżu funkcjonowania wrażliwych systemów pań- stwa. Może więc stać się bronią prawdziwie masowego rażenia... Znikająca gotówkaRząd drastycznie zmniejszy wartość transakcji gotówkowych. Szykują nam się płatności zegarkiem, bransoletką, okiem, palcem, twarzą… Cyberbroń masowego rażenia Kolumnę redaguje ANDRZEJ KROPEK kropek@faktyimity.pl
PATRZYMY IM NA RĘCE strona 13Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. C hodzi o spółkę PKP Linia Hutni- cza Szerokotorowa (PKP LHS) z sie- dzibą w Zamościu. Jest ona własnością Skarbu Pań- stwa (69 proc. udziałów) oraz PKP SA (31 proc.). PKP LHS to prze- woźnik i zarządca linii kolejowej nr 65 łączącej granicę ukraińsko-pol- ską (przejście Izow/Hrubieszów) ze Sławkowem w powiecie będzińskim. Magistrala ma 394,6 km długości i przebiega przez województwa: lu- belskie, podkarpackie, świętokrzy- skie, małopolskie i śląskie. Różni się od innych tym, że rozstaw torów (1520 mm) odpowiada standardom stosowanym w państwach byłego ZSRR. „Normalne” tory europej- skie mają prześwit 1435 mm. Dzię- ki linii 65 transporty nie blokują granicy koniecznością przeładunku towarów, a terminale rozlokowane wzdłuż trasy umożliwiają przesta- wianie wagonów na tzw. wózki jezd- ne normalnotorowe (zmiana podwo- zia na europejskie – red.). LHS jest najdalej na zachód wysuniętą trasą szerokotorową w Europie. Poprzez system kolei ukraińskich umożliwia też dostęp do Chin. Pozostałość po „sowieckiej okupacji” (budowę li- nii rozpoczęto w 1976 roku) jest dla państwa kurą znoszącą złote jajka. Spółka zatrudnia prawie 1300 osób, zalicza się do największych pracodawców w regionie południo- wo-wschodnim, a jej zysk netto w la- tach 2013 i 2014 sięgał 75 mln zł. PiS nie mógł więc pozostawić takiego rarytasu w rękach fachowców „dru- giego sortu”. Wspólnicy zmienili najpierw skład rady nadzorczej PKP LHS. Postawili na jej czele Krzysz- tofa Litwina, prezesa spółki Eko- -Kras, zajmującej się „komplekso- wymi usługami w zakresie wywozu nieczystości” z Kraśnika. Spółka ta jest własnością cypryjskiej firmy Dekra Holdings Limited, zareje- strowanej na Cyprze, co pozwala domniemywać, że w Polsce ma coś do ukrycia. Litwin był wcześniej wi- ceprezesem stowarzyszenia Novum Millennium „kształtującego posta- wy patriotyczne w oparciu o kato- licką naukę społeczną”. Jego kwa- lifikacje do „posprzątania” na kolei są zatem dla PiS bezdyskusyjne. Wdzięczna rada nadzorcza bły- skawicznie zdymisjonowała cały zarząd spółki i powołała nowy, ale bardzo „nieświeży”. Posadę prezesa PKP LHS otrzymał Zbigniew Tra- cichleb, absolwent wydziału prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubel- skim. Pełnił już tę funkcję w latach 2006–2013. Usunięto go ze stanowi- ska pod zarzutem niegospodarno- ści i nie tylko. Do władzy wrócił też Dariusz Sikora – absolwent Wy- działu Nauk Społecznych KUL, były członek zarządu ds. ekonomiczno- -finansowych. Odwołano go razem z Tracichlebem z powodu „utraty zaufania”. O szczegółach ich spraw za chwilę. Trzecim i jeszcze „dziewi- czym” członkiem ścisłego kierowni- ctwa PKP LHS został ekonomista Andrzej Skiba z rady nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej „Kle- mensów” w Szczebrzeszynie, nie- spełniony PiS-owski kandydat w wy- borach na burmistrza tego miasta. Tracichleb z Sikorą wylecie- li w maju 2013 roku za zlecenie so- pockiej spółce Qwantum-Syste- my Zarządzania „przygotowań do wdrożenia” systemu zarządzania bezpieczeństwem informacji niejaw- nych (SZBI). Wybrali tę firmę w try- bie negocjacji. Bez wymaganej zgo- dy rady nadzorczej podpisali z nią 11 grudnia 2012 r. umowę o wartości 2,337 mln zł. Statut spółki uprawniał zarząd do samodzielnego zaciągania zobowiązań do kwoty 2 mln zł. Obaj panowie tłumaczyli, że wydawało im się, iż w statucie jest mowa o maksi- mum w kwocie netto. W przypadku Qwantum wyniosła ona 1,9 mln zł. Ponieważ dwa pozostałe przedsię- biorstwa uczestniczące w negocja- cjach twardo trzymały się swoich wa- runków (2,024 mln i zł 2,099 mln zł netto), rada nadzorcza PKP LHS podejrzewała też zmowę cenową. Tym bardziej że przed podpisa- niem kontraktu całoroczne obroty sopockiej spółki wynosiły 2,5 milio- na złotych. Co ciekawe, ówcześni zarządcy PKP LHS zdążyli jeszcze wypłacić Qwantum zaliczkę: dwie faktury (z 28 grudnia 2012 r. i 23 stycznia 2013 r.) na łączną kwotę 934,8 tys. zł. Czas pokazał, że po- dobną usługę w zakresie SZBI mo- gła wykonać PKP Informatyka za cenę około 100 tys. zł... „W mojej ocenie fakty wskazują, że prawdziwą przyczyną naszego od- wołania była moja i Dariusza Siko- ry konsekwentna postawa w obronie interesów Spółki oraz odmowa dzia- łania na jej szkodę, przez co narazi- liśmy się właścicielowi, tj. Zarządowi PKP SA. Przytoczyć tu należy cho- ciażby takie okoliczności jak obro- na przed wrogim przejęciem Spółki przez PKP Cargo i skuteczna obrona przed zamiarem Komisji Europej- skiej podziału PKP LHS” – twierdzi Tracichleb. Sprawa dziwnych wydatków „sze- rokotorowej” spółki trafiła 23 kwiet- nia 2013 r. do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Warszawska pro- kuratura okręgowa wszczęła śledz- two w sprawie „nadużycia upraw- nień i niedopełnienia obowiązków” przy zawieraniu umów na wdrożenie SZBI, co doprowadziło do „znacznej szkody majątkowej”. Nikomu nie po- stawiono dotychczas zarzutów. Śledz- two utknęło w zawieszeniu w oczeki- waniu na opinię biegłego. Przed Sądem Okręgowym w Lublinie – IX Wydział Gospodar- czy – toczy się proces z powództwa PKP LHS o zwrot zainkasowane- go przez Qwantum „nienależnego wynagrodzenia” (sygn. akt IX GC 562/13). Jego końca nie widać, ale teraz sprawa nabierze rumieńców, bo prezes Tracichleb z członkiem za- rządu Sikorą nie będą już świadkami ani winowajcami, lecz stroną sporu i sędziami we własnej sprawie. Będą decydowali, jakie stano- wisko zajmie PKP LHS. – Celem przywrócenia ich na stanowiska było zamknięcie sprawy w sądzie i zamiecenie afery pod dywan. Po- twierdzeniem tego planu jest po- nowne przyjęcie do pracy Dariu- sza K. i Dariusza S., zwolnionych przez prezes Grażynę Kuś, następ- cę Tracichleba, za udział w projekcie Qwantum – wyjaśnia nasz informa- tor z centrali PKP LHS. Wyjaśnijmy, że Dariusz K. to były naczelnik tele- informatyki, a Dariusz S. – specjali- sta pionu ochrony. Po zdymisjonowaniu w 2013 roku oraz kilku miesiącach zwol- nienia lekarskiego spowodowanego nagłą chorobą Tracichleb został dy- rektorem generalnym w spółce L., będącej własnością jego córki Ka- tarzyny (w randze prezesa) i zięcia Damiana B. Ta rodzinna firma zaj- mowała się dotychczas – jako spółka A. – meblami, zwłaszcza kuchenny- mi. Z nadejściem chwilowo bezro- botnego taty Katarzyna B. przebran- żowiła się na logistykę, transport kolejowy i przeładunek towarów. Głównym specjalistą ds. spedycji w spółce L. została Iwona R. – żona Zbigniewa R. zatrudnionego w PKP LHS na stanowisku dyrektora Wy- działu Handlu. Talenty Tracichleba okazały się żyłą złota i kasa zaczęła płynąć strumieniami. Po przywróce- niu go na stanowisko w PKP LHS sytuacja rodziny trochę się skom- plikowała. Bo przecież nie można teraz rozmawiać przy niedzielnym obiedzie o biznesach państwowego przewoźnika. W podobnie przykrej sytuacji jest dyrektor Zbigniew R. Muszą w domu milczeć, żeby ktoś nie zarzucił im ujawniania poufnych informacji dających spółce L. uprzy- wilejowaną pozycję spedycyjną. Co zrobić, żeby najbliżsi nie poszli z tor- bami? – Spółka L. korzysta z usług PKP LHS w ścisłej kooperacji z fir- mą T. ze Sławkowa, powiązanej per- sonalnie z Damianem B. Ewentu- alny konflikt interesów rodzinnych i państwowych, o ile faktycznie ist- nieje, jest bardzo trudny do wykrycia – zauważa nasz informator. I o to właśnie chodzi, żeby PiS- -owska „dobra zmiana” nie raziła gorszego sortu w oczy... MARCIN KOS marcin@faktyimity.pl PiS na szynach W ramach rozdziału łupów po podbiciu „ojczyzny dojnej” PiS dał swoim ludziom perełkę w koronie Polskich Kolei Państwowych SA.
W ZGODZIE Z NATURĄstrona 14 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity W ybudowanie domu współgrającego z naturą i pasujące- go do otoczenia to nie lada sztuka. Na świecie znajdziemy przy- kłady budynków, które moż- na określić jako najdziwniejsze z dziwnych, ale… sprawdzają się i stanowią swoistą ozdobę krajo- brazu. W amerykańskim stanie Oregon, a dokładniej w Portland, architekt Robert Harvey Os- hat zaprojektował futurystyczną wersję leśniczówki (fot. 1). Głów- na część mieszkalna, zatopiona w drzewach, mieści się w górnej części budynku. Wygląda intere- sująco, a oprócz tego jest to dom na wskroś funkcjonalny. Również w USA, tyle że w Tennessee, po- wstał dom zgoła inny. Ma kształt latającego spodka – stoi na czte- rech nogach podporach, pod któ- rymi znajdują się miejsca na samo- chody (fot. 4). Jakkolwiek by to dziwacznie wyglądało, nie ma tu- rysty, który by nie przystanął, żeby zrobić sobie fotkę na tle „domu UFO”! Koreańczycy, oczywiście ci z południa, nie chcąc być gorsi od Amerykanów, wybudowali dom w kształcie… muszli klozetowej. Jego nazwa – Haewoojae – ozna- cza „świątynię dumania, w której można rozwiązać niejeden prob- lem”. Obiekt oglądany z ziemi nie budzi większych emocji. Jedy- nie kołowanie nad nim helikopte- rem lub innym statkiem powietrz- nym sprawia, że widzimy, jaki jest nietypowy. Do worka z architektoniczny- mi dziwadłami można też wrzucić japoński dom muszlę. Zaprojek- towany przez Katoro Ide, z ze- wnątrz wygląda niepozornie, ale wnętrze spełnia wszelkie normy i jest bardzo luksusowe. Fenome- nalnie, jak z innego świata, wy- gląda dom-głaz w portugalskim Guimarães. Budynek przypomina jeden wielki kamień. W rzeczy- wistości część mieszkalna została zbudowana pomiędzy dwoma gła- zami. Powstał w 1974 roku, a jego właściciel, portugalski przedsię- biorca, żartuje, że zainspirowały go kreskówki o Flinstonach. Bar- dzo ciekawie wygląda również dom but w Hellam w amerykań- skim stanie Pensylwania (fot. 3). Budowla początkowo służyła jako mieszkanie dla gości (trzy sypial- nie, dwie łazienki i salon) lokal- nego magnata branży obuwniczej, Mahloma N. Hainesa. Po jego śmierci dom służył przez chwilę jako budka z lodami, obecnie jest w nim usytuowane muzeum. Będąc w Rotterdamie, koniecz- nie trzeba zobaczyć domy sześcia- ny. Wszystkie 32 budynki są ze sobą połączone. Zostały zapro- jektowane przez architekta Pieta Bluma w 1984 roku, a każdy z nich ma trzy kondygnacje. Ciekawy bu- dynek mieszkalny, który widzia- łem osobiście, znajduje się w Gar- berville w słonecznej Kalifornii. Jest to obiekt z jedną sypialnią, a został wydrążony w ogromnym balu drzewa! Wielki kloc pocho- dzi z 2100-letniej sekwoi. Po ścię- ciu tego giganta o czterometrowej średnicy Art Schmock ze swo- im pomocnikiem potrzebowali aż ośmiu miesięcy ciężkiej pracy, żeby zamienić bal w pokój wysoki na ponad dwa metry, długi na prawie dziesięć i ważący 42 tony! Przepięknym obiektem jest również Fallingwater w Pensylwa- nii (fot. 2). Został zaprojektowa- ny przez amerykańskiego archi- tekta Franka Lloyda Wrighta w 1935 roku i zbudowany częścio- wo nad pięknym, majestatycznym wodospadem. Doskonale wpisuje się w otaczający go krajobraz. To dom marzeń! W Polsce ciekawym budynkiem jest „dom do góry no- gami”, położony w Szymbarku na Kaszubach. Został stworzony przez Daniela Czapiewskiego jako po- mnik przewrotu wartości i obalenia systemu komunistycznego. Wszędzie na świecie możemy odnaleźć ciekawe bryły architek- toniczne. Równie interesujące są ich nazwy. Jest dom grzyb, dom ze stali, dom beczka, tokijski dom truskawka, dom kociołek, a na- wet chodzący dom! Ten ostatni to ponad 3-metrowa budowla zasila- na energią słoneczną i wiatrową. Ekologiczny budynek może „wę- drować” spacerowym tempem po każdym terenie. Wykonany został przez naukowców z MIT (Massa- chusetts Institute of Technology) i kilku duńskich artystów. MAREK DOMARACKI markpio2@wp.pl UFOna ziemi! 3 1 2 4
POLSKA PARAFIALNA strona 15Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. – Remonty zabytkowych świątyń wiążą się z tak dużymi kosztami, że wierni z poszczególnych wspólnot nie są w stanie ich ponieść – mówi ks. dr Rafał Kowalski, rzecznik wrocławskiej kurii. Nader ochoczo biorą więc problem na klatę pań- stwowi urzędnicy, którzy łatają koś- cielne budżety jak tylko potrafią. Na przykład w Kaliszu remonty ru- szą między innymi w kościołach: św. Wojciecha (80 tys. zł), Wniebowzię- cia NMP (100 tys. zł), św. Mikołaja (110 tys. zł) i Podwyższenia Krzyża Świętego (60 tys. zł). Na Pomorzu z puli Wojewódz- kiego Urzędu Ochrony Zabytków było do wzięcia ponad 650 tys. zł. Niemal pół miliona rozdano pa- rafiom. Proboszcz w Lignowach Szlacheckich dostał na konser- wację ponad 31 tys. zł, a jego ko- lega w Suchym Dębie – 50 tys. zł. Do parafii w Krzyżanowie poszło 25 tys. zł, Wielkie Walichnowy wzięły jak swoje 40 tys. zł. Załapa- ła się także greckokatolicka para- fia w Żelichowie (45 tys. zł). Z pub- licznych pieniędzy skorzystał zakon karmelitów w Gdańsku (40 tys. zł). Parafia w Kmiecinie łyknęła 25 tys. zł na posadzkę kościoła, zaś Boże Ciało w Gdańsku – 5 tys. zł na pro- jekt, co ewentualnie wyremonto- wać. Trójca Święta w Kościelnej Jani dostała 14 tys. zł na inwen- taryzację budowlaną i odgrzybia- nie, a bł. Michał Kozal w Ryjewie – 20 tys. zł na remont wieży. W powiecie kartuskim szcze- gólnie ważne przy rozpatrywaniu wniosków o dotacje było znacze- nie obiektu dla wizerunku powia- tu. Tak przynajmniej tłumaczyła Iwona Gołębiewska, powiatowy konserwator zabytków. Później wyszło na jaw, że wizerunek „po- prawią” m.in. nowe miedziane rynny na kościele w Przodkowie. Stare ukradli amatorzy miedzi. Proboszcz w trybie nadzwyczajnym dostał na rynny ponad 5 tys. zł. Powinien też starać się o kasę na alarm lub monitoring, żeby znów mu ich nie gwizdnęli… Radni chętnie rzucają publicz- ne pieniądze „na tacę”. Kolegiata w Kartuzach dostała 40 tys. zł na renowację XVII-wiecznego obra- zu oraz 30 tys. zł na konserwację ołtarza bocznego. W Chmielnie mają przydział 90 tys. zł na elewa- cję kościoła oraz kościelną wie- żę. Nie pozostali z gołymi rękami także probosz- czowie z Chwaszczyna (30 tys. zł), Sianowa (18 tys. na odnowienie ambony) oraz Gorę- czyna (12 tys. zł). Nie inaczej było w Żuko- wie (30 tys. zł na kon- serwację i restaurację ołtarza). Powiat kra- kowski. Tu- taj rozdzie- lono, głównie pomiędzy kościelnych właścicieli, ponad 30 mln zł. Poza tym samo- rząd województwa małopolskiego dla laureatów konkursu „Ochrona zabytków Małopolski” przeznaczył 1,8 mln zł. Lwia część tej kasy zo- stała przelana na parafialne kon- ta. Na „liście płac” m.in. świątynie w Binarowej i Kwiatoniu, synago- ga w Bobowej, cerkwie z południo- wo-wschodniej Małopolski, parafia św. Andrzeja Apostoła w Sza- flarach (30 tys. zł), św. Łuka- sza Ewangelisty w Lipnicy Wielkiej (20 tys. zł) czy św. Mikołaja Biskupa w Tylma- nowej (5 tys. zł), Najświęt- szego Serca Pana Jezusa i św. Wawrzyńca w Su- łoszowej (30 tys. zł), Jana Chrzcicie- la w Pran- docinie (20 tys. zł), św. Marcina w Krzeszowicach (20 tys. zł). Radni powiatu limanowskie- go na zabytki przeznaczyli 100 tys. zł. O dofinansowanie mogli się tu ubiegać właściciele obiektów za- bytkowych, mających istotne zna- czenie historyczne, artystyczne lub kulturalne. Taka teoria. Bo w praktyce największe przebicie mieli proboszczowie. I tak pienią- dze trafiły do parafii w Limanowej (5 tys. zł), Ujanowicach (25 tys. zł), Łukowicy (20 tys. zł), Skrzydlnej (25 tys. zł) i Męcinie (25 tys. zł). Łódzcy radni podzielili mię- dzy właścicieli prywatnych za- bytkowych obiektów 3,5 mln zł. Wśród beneficjentów są: koś- ciół Zesłania Ducha Świę- tego, Matki Boskiej Zwycięskiej, kaplica Karola Scheiblera na Cmentarzu Ewangelickim, mauzoleum Dawi- da Prussaka na cmentarzu żydow- skim, plebania kościoła św. Anny, kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, cer- kiew św. Olgi oraz łódzka katedra. Reszta to „cywile”. Listę dotowanych w tym roku zabytków zatwierdził także zarząd województwa dolnośląskiego. Prze- znaczono na ten cel 5 milionów złotych. Spośród 190 beneficjen- tów aż 150 to parafie. „Ze środ- ków województwa dofinansowana będzie konserwacja wielu cennych dzieł sztuki, które znajdują się na terenie całego Dolnego Śląska” – cieszy się Tadeusz Sambor- ski, członek zarządu wojewódz- twa dolnośląskiego. Dano między innymi na wieżę kościoła poewan- gelickiego w gminie Pielgrzymka (50 tys. zł) i zabezpieczenie murów w Wiadrowie (20 tys. zł). Na kasę załapał się św. Marcin w Jaworze (30 tys. zł) oraz ponad 20 innych parafii z powiatu legnickiego. Także na Kujawach większość pieniędzy z puli na zabytki trafiło do Kościoła. Radni mieli tam do dyspozycji 7,2 mln zł. „Sorry, taki mamy klimat” – mówią nieoficjalnie samorządow- cy. Mało która kuria biskupia może pochwalić się jakąkolwiek partycy- pacją w kosztach remontów swoich „warsztatów pracy”. JULIA STACHURSKA julia@faktyimity.pl O tym, ile na kościel- ne zabytki przeznaczy- ło Ministerstwo Kul- tury i Dziedzictwa Narodowego – za ty- dzień w „FiM”. Ś wieckie władze polskich miast i gmin nad wyraz umiłowały so- bie składanie wiernopoddań- czych hołdów Kościołowi i jego urzędnikom. Parafia pw. NMP w Szamocinie w lutym zorganizowała wprowadzenie do kościoła re- likwii św. Faustyny i św. Jana Pawła II. Para- fialna impreza nie mogła się obyć bez manife- stacyjnego udziału przedstawicieli lokalnych władz. Proboszcz okazał im za to szczerą wdzięczność, dziękując na stronie parafial- nej „szczególnie za możliwość wyprowadzenia Relikwii z Urzędu Miasta i Gminy”. Z parafial- nej relacji dowiadujemy się, że relikwie w pro- wadzonej przez biskupa procesji zostały prze- niesione do kościoła z Urzędu Miasta i Gminy Szamocin! Relikwie św. Faustyny niósł ksiądz proboszcz, a św. Jana Pawła II – osobiście pan burmistrz. Procesja z relikwiami wyruszy- ła z ratusza, ponieważ św. JPII został niedaw- no ogłoszony patronem Miasta i Gminy Sza- mocin. Teraz proboszcz z utęsknieniem czeka, kiedy tę historyczną nowinę mieszkańcom ofi- cjalnie obwieści ksiądz prymas podczas mszy sprawowanej 1 maja. A.K. Z abiegając o przekazanie 1 proc. po- datku na rzecz organizacji pożytku publicznego, podobnie jak w ubie- głym roku, parafia pw. św. Elżbie- ty w Jaworznie Szcza- kowej nadal ucieka się do kłamstwa. Przeka- zanie 1 proc. podatku ani nie jest obowiązko- we, ani nikt za podat- nika nie wybiera, komu odpis zostanie przeka- zany. Wspomniana parafia w ogłoszeniach duszpasterskich (21.02.2016) przedstawiła jednak wiernym własną interpretację pra- wa podatkowego: „Uwaga! Wielu Polaków nie wybrało jeszcze, komu chce ofiarować 1% swoich podatków. Jeśli tego nie uczynimy sami, zostaną one przydzielone losowo nawet takim organizacjom, których nie chcemy po- pierać… Przypomina- my więc o możliwości wpisu w odpowiedniej rubryce PIT-u numeru Caritas Diecezji Sos- nowieckiej z dopiskiem »dla świetlicy ‘Mapet’« w Jaworznie”. Ciekawe, co fiskus na taką wykładnię przepisów i co z kościelnym przykazaniem: „Nie będziesz dawał fałszywego świade- ctwa”... A.K. Ofiara spełniona Polska sakralna od Wisły po Tatry pyszni się coraz bardziej. Drobne inwestycje oraz pokaźne remonty są oczywiście finansowane z naszych kieszeni. Kościelne miasto? Parafia oszukuje podatników
ZAMIAST SPOWIEDZIstrona 16 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity P apież obmywający sto- py ubogim uchodź- com? Pr zecież to świetny chwyt marke- tingowy! Ciekawe, jaką agencję PR-ową zatrudnia Watykan. Pew- nie jedną z najlepszych. Postu- lat, żeby każda parafia przyjęła po rodzinie uchodźców, gdzieś w międzyczasie zniknął. Papież to papież – szef zorganizowanej grupy szkodzącej światu, więc… To chyba się nazywa mafia – mówi „Faktom i Mitom” Jan Ka- pela, pisarz, poeta i felietonista. – Czy czuje się pan jak Wernyhora? – Nie, a kto to był? – Legendarny wieszcz przepo- wiadający losy Rzeczypospolitej. – Znaczy, że jestem legendą? – Nie. Ja sugeruję, że pana przepowiednie się spełniają. Na przykład ta o nadchodzącej fali białoskórych Słowian, nielegal- nych katolików pochodzenia pol- skiego. Podobno ci „nielegałowie” już masakrują uchodźców. – No, na szczęście nie masakrują, bo nie mają kogo. Po prostu nikt tu nie chce przyjeżdżać. – Znalazłoby się paru ucieki- nierów z Pakistanu… – Podobno na Mokotowie po- wstała już straż obywatelska, złożo- na z fryzjera i fotografa. Oni będą nas bronić. – Albo przygotują ilustro- wany poradnik „Jak ogolić cudzoziemca”. – To wszystko – fala rasizmu, na- cjonalizmu i ksenofobii – było do przewidzenia. Już 30 lat temu trze- ba było zacząć wprowadzać w szko- łach zajęcia uczące tolerancji, demo- kracji oraz przekazujące informacje o różnych kulturach. Ale wtedy nikt o tym nie myślał i teraz możemy pa- trzeć na to, jak się Europa rozpada na naszych oczach pod naporem własnego bólu d... Sądzę, że najwięk- szym zagrożeniem dla naszego kon- tynentu jest ksenofobia i lęk przed utratą świeżo zdobytego statusu, czyli mieszkania kupionego na kre- dyt i składanych mebelków z wielko- powierzchniowego supermarketu. Wciąż największym zagrożeniem dla Polski są Polacy. – Czyżby? Przecież rodacy marzą tylko o czynieniu dobra. Konferencja Episkopatu Polski kolejny raz użaliła się nad losem nienarodzonych dzieci. Duchow- ni zamierzają je chronić do ostat- niej kropli krwi. Odczytali nawet specjalny list w Kościołach. – Nie czytałem go, a zdanie bi- skupów średnio mnie interesuje. – Nie trzeba było czytać. W te- lewizji pokazywali wiernych wy- chodzących z Kościoła św. Anny w trakcie odczytywania tego listu. – Nie chodzę do kościoła i nie ro- zumiem ludzi chodzących do świąty- ni tylko po to, żeby z niej wyjść. Po co oni to robią? Lepiej chyba nie cho- dzić słuchać ludzi, którzy wolą pło- dy od kobiet. Ale muszę podzięko- wać episkopatowi. Dzięki biskupom stworzyłem najpopularniejszego mema w historii mojej internetowej kariery. Miał ponad 1,5 mln odsłon. Pomijam już fakt, że gdyby duchow- ni chcieli komuś pomóc, to mieli- by masę możliwości. Wystarczyłoby sprzedać parę nieruchomości w sty- lu nuncjatury apostolskiej. Tyle że według naszych księży Jezus mówił wiernym, by brali kredyty i zakłada- li firmy. Co więcej, osoby biedne są same sobie winne, bo widocznie źle pracowały. Dziwi mnie fakt, że epi- skopat pozwala wygadywać swoim podwładnym takie głupoty. Dlacze- go nie zrobią porządku z księdzem Stryczkiem? – Jezus by zrobił. Przecież wpadł do świątyni i skopał zadek faryzeuszom. – Ale to było tak dawno temu, że nikt tego nie pamięta. – Jak to nie? A Franciszek ob- mywający stopy ubogim? – Jasne. Przecież to świetny chwyt marketingowy! Ciekawe, jaką agencję PR-ową zatrudnia Watykan. Pewnie jedną z najlepszych. Postulat, by każda parafia przyjęła po rodzi- nie uchodźców, gdzieś w międzycza- sie zniknął. Papież to papież – szef zorganizowanej grupy szkodzącej światu, więc … To chyba się nazywa mafia. – Za takie słowa mogą nas oskarżyć o pomówienie. – Tak? To jak nazwać organizację latami ukrywającą przestępców i wy- ciszającą rozmaite zbrodnie, np. pe- dofilię czy malwersacje finansowe? – Pan niczego nie ukrywa. Zdaniem oponentów jest pan „le- wackim konfidentem”? Cieka- we, kogo pan kapuje… Kolegów z „Krytyki Politycznej”? – Nie wiem, na razie nikogo nie muszę kapować, bo mamy jeszcze kilka grantów. Może za 20 lat opub- likuję książkę pt. „Wszystkie tajem- nice »Krytyki Politycznej«”? Pytanie, czy ktoś to jeszcze przeczyta? I czy Polska będzie istnieć... Ostatnio na wystawę koleżanki wdarli się wszech- polacy i krzyczeli: „Jak Sobieski z Osmańcami, tak my dzisiaj z bluź- niercami”. Nie potrafili powiedzieć, co im się nie podoba, tylko krzycze- li: „Bóg, Honor, Ojczyzna” itd. Za- stanawiam się, czy jeszcze kiedyś będziemy rozmawiać, czy już tylko krzyczeć. Zaczynam się tym martwić. – To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Dlaczego został pan konfidentem? – Dlatego, że mam jasno okre- ślone granice tego, co powinno być tajne, a co jawne. W naszym kraju jest za dużo tabu i ludzie robią za dużo rzeczy w ukryciu, a potem nie chcą się do tego przyznać. – Czy dlatego poszedł pan na kurs zadawania pytań? – Jeszcze nie poszedłem, bo nie dostałem żadnej odpowiedzi od mi- nistra Jana Szyszki. Przypomnę, że minister zasugerował stworzenie specjalnego kursu dla dziennikarzy zadających niezrozumiałe pytania. Nie wiem, czy mnie przyjmą, gdzie taki kurs byłby zorganizowany ani jaki byłby catering. – Ani co by z niego wynikło, bo dziennikarze zadający niezro- zumiałe pytania objawili się na konferencji poświęconej wycince Puszczy Białowieskiej. Żurnaliści nie zrozumieli, że minister posta- nowił wyciąć las, by chronić go przed kornikami. – Nie wiem, może bym się na- uczył zadawać podstępne pytania? Sądzę jednak, że przedstawicie- le obecnej władzy nie chcą słuchać żadnych pytań. Oni woleliby zorga- nizować kurs milczenia i pokorne- go nadstawiania drugiego policzka. Przyspieszone zajęcia z etyki chrześ- cijańskiej „Jak nie krzyczeć, kiedy cię gwałcą”. – Na szczęście ludzie sami się uczą, jak wychodzić z Kościoła podczas czytania listu KEP i jak zalać kancelarię premier Beaty Szydło protestami przeciw zaost- rzaniu ustawy aborcyjnej. – Tak, to jest pocieszające, że na- ród nie wymięka i buntuje się prze- ciw wszystkim tym okropieństwom. Obawiam się jednak, że nic nie po- wstrzyma „dobrej zmiany”, bo świat idzie w złym kierunku. Po PiS mogą przyjść jeszcze gorsi barbarzyńcy. – To chyba zależy tylko od nas? – Chyba raczej od milionów in- nych ludzi, na których nie mamy wpływu. Wszystkich tych krzykaczy, korwinistów, kukizowców itd. Inte- lektualiści nie wygrywają wyborów. A nawet jeśli w kolejnych wyborach nie wygrają neofaszyści, to alterna- tyw za bardzo nie widzę. Koalicja partii Razem z Nowoczesną? Haha! – Czyli co? Jesteśmy źli, ze- psuci i nie ma dla nas zbawienia? – Nie wiem. Czasem wydaje mi się, że ludzie są lepsi niż gorsi, ale rzeczywistość często weryfikuje moje złudzenia. Ludzie boją się rze- czy, których nawet nie znają. Boją się muzułmanów, nawet jeśli nigdy w ży- ciu nie spotkali żadnego wyznawcy islamu. Może Polacy po prostu mu- szą się jakoś zaaklimatyzować w wie- lokulturowym świecie? – Zaaklimatyzować do cze- go? W latach 40. przyjęliśmy kilkadziesiąt tysięcy uchodźców z Grecji, a w latach 50. – z Korei Północnej. A wtedy odbudowywa- liśmy kraj obrócony w perzynę po II wojnie światowej. – Wtedy nie było telewizji, któ- ra jątrzy. Telewizja publiczna emitu- je wstrząsające, faszystowskie treści. To zwyczajna propaganda. W efek- cie wszelkie badania pokazują, że rośnie niechęć do cudzoziemców. Ostatnio w TVP Polonia występo- wał bard Paweł Piekarczyk z piosen- ką o zgubnych skutkach islamizacji. „Biorą socjal, wcinają europejskie żarło, przyjdzie pora, poderżną bia- łym giaurom gardło”. Te treści pod- padają pod paragrafy o publicznie znieważanie grupy ludności z powo- du jej przynależności religijnej. Wy- obraźmy sobie, że ktoś by śpiewał coś takiego o Polakach. A przecież to Polacy są największą mniejszością w brytyjskich więzieniach. Mamy do czynienia ze zorganizowaną kampa- nią nienawiści wymierzoną w ludzi o innym kolorze skóry czy wyznaw- ców innej religii. I co z tego, że tej telewizji nikt nie ogląda? – Może warto wyłączyć telewi- zor, a włączyć myślenie? – Może tak… Rozmawiała MAŁGORZATA BORKOWSKA malgorzata@faktyimity.pl Kościół działa jak mafia
P artia rządząca Polską bez jednego wystrzału zdobyła radio i telewizję publiczną, wyrzuciła z pracy dzie- siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł- nie sobie oddane i zamieniła media w bez- wstydne narzędzie własnej propagandy. W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne informacje. Dlatego polecamy lekturę „Faktów i Mitów” – tygodnika, który istnieje od 16 lat i jest dostępny w kioskach w całej Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go- spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia- my przemilczane w innych mediach wy- darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje du- chownych różnych wyznań. Jesteśmy me- dium niezależnym i nie stosujemy taryfy ulgowej dla nikogo. Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za- mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś- nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej stronie internetowej (www.faktyimity.pl) oraz na Facebooku. Uważamy, że najnowsze pomysły wła- dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie usuwania ciąży będącej wynikiem prze- stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy- padku trwałego uszkodzenia płodu – są nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do rodzenia i mają prawo decydować o swojej płodności. Środki antykoncepcyjne powinny być powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie ma wprawa wtrącać się do życia intymnego dorosłych ludzi i manipulować nimi. Szkoła publiczna niech będzie miej- scem, w którym dzieci i młodzież mają szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę o różnych wyznaniach i światopoglądach. Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl- ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan- sowanie tego nauczania z budżetu pań- stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza będzie finansowana przez Kościoły, które ją organizują. Polska powinna być krajem świeckim, niezależnym od jakiegokolwiek wyznania czy Kościoła. Rozdawanie mienia państwowego Koś- ciołom i prywatnym podmiotom za darmo lub za jeden procent warto- ści uważamy za skandal. Ro- bienie tego pod sztandarem reprywatyzacji czy napra- wiania szkód z przeszłości jest nieuzasadnione. Mienie kościelne pochodziło zwykle z feudalnych wyłudzeń lub wymuszeń na łożu śmierci. Zwracanie tych majątków nie ma żadnego moralne- go uzasadnienia i szkodzi społeczeństwu. Uważamy, że należy stworzyć takie warunki, aby każdy w naszym kraju czuł się u siebie – niezależnie od płci, wyznania, światopoglądu, opcji politycznej czy orienta- cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol- nictwie, mediach czy życiu politycznym su- geruje się, że nasze państwo należy jakby bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni są ledwie tolerowani. Naszym zdaniem partie polityczne nie powinny być opłacane z budżetu państwa ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno- ści polityków. Postulujemy specjalny odpis podatkowy, który uzależni dochody partii od ich realnego poparcia społecznego. Uważamy, że życie gospodarcze ist- nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być tak zorganizowane, aby zapewnić środki godnego życia dla wszystkich mieszkań- ców kraju. Mieszkanie nie powin- no być luksusem. Tanie mieszkania mają być nie tylko hasłem wyborczym, ale także rzeczywistością. Tak jak w innych krajach Europy. M a s o w a e m i g r a - cja „za chlebem” powin- na być traktowana jako wielki wstyd dla naszego kraju. Nie jest normalne wypchnięcie za granicę wielkiej części młodego pokolenia. To hańba dla całej klasy politycznej i zapowiedź przy- szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga- dzasz się z większością tych postulatów, to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe- stie społeczno-ekonomiczne oraz troska o prawa człowieka. To również śledztwa dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo- gia, historia, kultura i rozrywka. A także felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny Grodzkiej. Zapraszamy do lektury! Redakcja „Faktów i Mitów” Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj! Ujawniamy przemilczane w innych mediach wydarzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje duchownych różnych wyznań P artia rządząca Polską bez jednego wystrzału zdobyła radio i telewizję publiczną, wyrzuciła z pracy dzie- siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł- nie sobie oddane i zamieniła media w bez- wstydne narzędzie własnej propagandy. W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne informacje. Dlatego polecamy lekturę „Faktów i Mitów” – tygodnika, który istnieje od 16 lat i jest dostępny w kioskach w całej Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go- spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia- my przemilczane w innych mediach wy- darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje du- chownych różnych wyznań. Jesteśmy me- dium niezależnym i nie stosujemy taryfy ulgowej dla nikogo. Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za- mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś- nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej stronie internetowej (www.faktyimity.pl) oraz na Facebooku. Uważamy, że najnowsze pomysły wła- dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie usuwania ciąży będącej wynikiem prze- stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy- padku trwałego uszkodzenia płodu – są nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do rodzenia i mają prawo decydować o swojej płodności. Środki antykoncepcyjne powinny być powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie ma wprawa wtrącać się do życia intymnego dorosłych ludzi i manipulować nimi. Szkoła publiczna niech będzie miej- scem, w którym dzieci i młodzież mają szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę o różnych wyznaniach i światopoglądach. Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl- ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan- sowanie tego nauczania z budżetu pań- stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza będzie finansowana przez Kościoły, które ją organizują. Polska powinna być krajem świeckim, niezależnym od jakiegokolwiek wyznania czy Kościoła. Rozdawanie mienia państwowego Koś- ciołom i prywatnym podmiotom za darmo lub za jeden procent warto- ści uważamy za skandal. Ro- bienie tego pod sztandarem reprywatyzacji czy napra- wiania szkód z przeszłości jest nieuzasadnione. Mienie kościelne pochodziło zwykle z feudalnych wyłudzeń lub wymuszeń na łożu śmierci. Zwracanie tych majątków nie ma żadnego moralne- go uzasadnienia i szkodzi społeczeństwu. Uważamy, że należy stworzyć takie warunki, aby każdy w naszym kraju czuł się u siebie – niezależnie od płci, wyznania, światopoglądu, opcji politycznej czy orienta- cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol- nictwie, mediach czy życiu politycznym su- geruje się, że nasze państwo należy jakby bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni są ledwie tolerowani. Naszym zdaniem partie polityczne nie powinny być opłacane z budżetu państwa ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno- ści polityków. Postulujemy specjalny odpis podatkowy, który uzależni dochody partii od ich realnego poparcia społecznego. Uważamy, że życie gospodarcze ist- nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być tak zorganizowane, aby zapewnić środki godnego życia dla wszystkich mieszkań- ców kraju. Mieszkanie nie powin- no być luksusem. Tanie mieszkania mają być nie tylko hasłem wyborczym, ale także rzeczywistością. Tak jak w innych krajach Europy. M a s o w a e m i g r a - cja „za chlebem” powin- na być traktowana jako wielki wstyd dla naszego kraju. Nie jest normalne wypchnięcie za granicę wielkiej części młodego pokolenia. To hańba dla całej klasy politycznej i zapowiedź przy- szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga- dzasz się z większością tych postulatów, to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe- stie społeczno-ekonomiczne oraz troska o prawa człowieka. To również śledztwa dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo- gia, historia, kultura i rozrywka. A także felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny Grodzkiej. Zapraszamy do lektury! Redakcja „Faktów i Mitów” Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj! Ujawniamy przemilczane w innych mediach wydarzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje duchownych różnych wyznań
P artia rządząca Polską bez jednego wystrzału zdobyła radio i telewizję publiczną, wyrzuciła z pracy dzie- siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł- nie sobie oddane i zamieniła media w bez- wstydne narzędzie własnej propagandy. W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne informacje. Dlatego polecamy lekturę „Faktów i Mitów” – tygodnika, który istnieje od 16 lat i jest dostępny w kioskach w całej Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go- spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia- my przemilczane w innych mediach wy- darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje du- chownych różnych wyznań. Jesteśmy me- dium niezależnym i nie stosujemy taryfy ulgowej dla nikogo. Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za- mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś- nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej stronie internetowej (www.faktyimity.pl) oraz na Facebooku. Uważamy, że najnowsze pomysły wła- dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie usuwania ciąży będącej wynikiem prze- stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy- padku trwałego uszkodzenia płodu – są nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do rodzenia i mają prawo decydować o swojej płodności. Środki antykoncepcyjne powinny być powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie ma wprawa wtrącać się do życia intymnego dorosłych ludzi i manipulować nimi. Szkoła publiczna niech będzie miej- scem, w którym dzieci i młodzież mają szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę o różnych wyznaniach i światopoglądach. Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl- ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan- sowanie tego nauczania z budżetu pań- stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza będzie finansowana przez Kościoły, które ją organizują. Polska powinna być krajem świeckim, niezależnym od jakiegokolwiek wyznania czy Kościoła. Rozdawanie mienia państwowego Koś- ciołom i prywatnym podmiotom za darmo lub za jeden procent warto- ści uważamy za skandal. Ro- bienie tego pod sztandarem reprywatyzacji czy napra- wiania szkód z przeszłości jest nieuzasadnione. Mienie kościelne pochodziło zwykle z feudalnych wyłudzeń lub wymuszeń na łożu śmierci. Zwracanie tych majątków nie ma żadnego moralne- go uzasadnienia i szkodzi społeczeństwu. Uważamy, że należy stworzyć takie warunki, aby każdy w naszym kraju czuł się u siebie – niezależnie od płci, wyznania, światopoglądu, opcji politycznej czy orienta- cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol- nictwie, mediach czy życiu politycznym su- geruje się, że nasze państwo należy jakby bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni są ledwie tolerowani. Naszym zdaniem partie polityczne nie powinny być opłacane z budżetu państwa ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno- ści polityków. Postulujemy specjalny odpis podatkowy, który uzależni dochody partii od ich realnego poparcia społecznego. Uważamy, że życie gospodarcze ist- nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być tak zorganizowane, aby zapewnić środki godnego życia dla wszystkich mieszkań- ców kraju. Mieszkanie nie powin- no być luksusem. Tanie mieszkania mają być nie tylko hasłem wyborczym, ale także rzeczywistością. Tak jak w innych krajach Europy. M a s o w a e m i g r a - cja „za chlebem” powin- na być traktowana jako wielki wstyd dla naszego kraju. Nie jest normalne wypchnięcie za granicę wielkiej części młodego pokolenia. To hańba dla całej klasy politycznej i zapowiedź przy- szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga- dzasz się z większością tych postulatów, to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe- stie społeczno-ekonomiczne oraz troska o prawa człowieka. To również śledztwa dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo- gia, historia, kultura i rozrywka. A także felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny Grodzkiej. Zapraszamy do lektury! Redakcja „Faktów i Mitów” Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj! Ujawniamy przemilczane w innych mediach wydarzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje duchownych różnych wyznań P artia rządząca Polską bez jednego wystrzału zdobyła radio i telewizję publiczną, wyrzuciła z pracy dzie- siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł- nie sobie oddane i zamieniła media w bez- wstydne narzędzie własnej propagandy. W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne informacje. Dlatego polecamy lekturę „Faktów i Mitów” – tygodnika, który istnieje od 16 lat i jest dostępny w kioskach w całej Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go- spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia- my przemilczane w innych mediach wy- darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje du- chownych różnych wyznań. Jesteśmy me- dium niezależnym i nie stosujemy taryfy ulgowej dla nikogo. Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za- mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś- nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej stronie internetowej (www.faktyimity.pl) oraz na Facebooku. Uważamy, że najnowsze pomysły wła- dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie usuwania ciąży będącej wynikiem prze- stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy- padku trwałego uszkodzenia płodu – są nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do rodzenia i mają prawo decydować o swojej płodności. Środki antykoncepcyjne powinny być powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie ma wprawa wtrącać się do życia intymnego dorosłych ludzi i manipulować nimi. Szkoła publiczna niech będzie miej- scem, w którym dzieci i młodzież mają szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę o różnych wyznaniach i światopoglądach. Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl- ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan- sowanie tego nauczania z budżetu pań- stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza będzie finansowana przez Kościoły, które ją organizują. Polska powinna być krajem świeckim, niezależnym od jakiegokolwiek wyznania czy Kościoła. Rozdawanie mienia państwowego Koś- ciołom i prywatnym podmiotom za darmo lub za jeden procent warto- ści uważamy za skandal. Ro- bienie tego pod sztandarem reprywatyzacji czy napra- wiania szkód z przeszłości jest nieuzasadnione. Mienie kościelne pochodziło zwykle z feudalnych wyłudzeń lub wymuszeń na łożu śmierci. Zwracanie tych majątków nie ma żadnego moralne- go uzasadnienia i szkodzi społeczeństwu. Uważamy, że należy stworzyć takie warunki, aby każdy w naszym kraju czuł się u siebie – niezależnie od płci, wyznania, światopoglądu, opcji politycznej czy orienta- cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol- nictwie, mediach czy życiu politycznym su- geruje się, że nasze państwo należy jakby bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni są ledwie tolerowani. Naszym zdaniem partie polityczne nie powinny być opłacane z budżetu państwa ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno- ści polityków. Postulujemy specjalny odpis podatkowy, który uzależni dochody partii od ich realnego poparcia społecznego. Uważamy, że życie gospodarcze ist- nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być tak zorganizowane, aby zapewnić środki godnego życia dla wszystkich mieszkań- ców kraju. Mieszkanie nie powin- no być luksusem. Tanie mieszkania mają być nie tylko hasłem wyborczym, ale także rzeczywistością. Tak jak w innych krajach Europy. M a s o w a e m i g r a - cja „za chlebem” powin- na być traktowana jako wielki wstyd dla naszego kraju. Nie jest normalne wypchnięcie za granicę wielkiej części młodego pokolenia. To hańba dla całej klasy politycznej i zapowiedź przy- szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga- dzasz się z większością tych postulatów, to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe- stie społeczno-ekonomiczne oraz troska o prawa człowieka. To również śledztwa dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo- gia, historia, kultura i rozrywka. A także felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny Grodzkiej. Zapraszamy do lektury! Redakcja „Faktów i Mitów” Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj! Ujawniamy przemilczane w innych mediach wydarzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje duchownych różnych wyznań
P artia rządząca Polską bez jednego wystrzału zdobyła radio i telewizję publiczną, wyrzuciła z pracy dzie- siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł- nie sobie oddane i zamieniła media w bez- wstydne narzędzie własnej propagandy. W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne informacje. Dlatego polecamy lekturę „Faktów i Mitów” – tygodnika, który istnieje od 16 lat i jest dostępny w kioskach w całej Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go- spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia- my przemilczane w innych mediach wy- darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje du- chownych różnych wyznań. Jesteśmy me- dium niezależnym i nie stosujemy taryfy ulgowej dla nikogo. Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za- mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś- nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej stronie internetowej (www.faktyimity.pl) oraz na Facebooku. Uważamy, że najnowsze pomysły wła- dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie usuwania ciąży będącej wynikiem prze- stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy- padku trwałego uszkodzenia płodu – są nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do rodzenia i mają prawo decydować o swojej płodności. Środki antykoncepcyjne powinny być powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie ma wprawa wtrącać się do życia intymnego dorosłych ludzi i manipulować nimi. Szkoła publiczna niech będzie miej- scem, w którym dzieci i młodzież mają szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę o różnych wyznaniach i światopoglądach. Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl- ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan- sowanie tego nauczania z budżetu pań- stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza będzie finansowana przez Kościoły, które ją organizują. Polska powinna być krajem świeckim, niezależnym od jakiegokolwiek wyznania czy Kościoła. Rozdawanie mienia państwowego Koś- ciołom i prywatnym podmiotom za darmo lub za jeden procent warto- ści uważamy za skandal. Ro- bienie tego pod sztandarem reprywatyzacji czy napra- wiania szkód z przeszłości jest nieuzasadnione. Mienie kościelne pochodziło zwykle z feudalnych wyłudzeń lub wymuszeń na łożu śmierci. Zwracanie tych majątków nie ma żadnego moralne- go uzasadnienia i szkodzi społeczeństwu. Uważamy, że należy stworzyć takie warunki, aby każdy w naszym kraju czuł się u siebie – niezależnie od płci, wyznania, światopoglądu, opcji politycznej czy orienta- cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol- nictwie, mediach czy życiu politycznym su- geruje się, że nasze państwo należy jakby bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni są ledwie tolerowani. Naszym zdaniem partie polityczne nie powinny być opłacane z budżetu państwa ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno- ści polityków. Postulujemy specjalny odpis podatkowy, który uzależni dochody partii od ich realnego poparcia społecznego. Uważamy, że życie gospodarcze ist- nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być tak zorganizowane, aby zapewnić środki godnego życia dla wszystkich mieszkań- ców kraju. Mieszkanie nie powin- no być luksusem. Tanie mieszkania mają być nie tylko hasłem wyborczym, ale także rzeczywistością. Tak jak w innych krajach Europy. M a s o w a e m i g r a - cja „za chlebem” powin- na być traktowana jako wielki wstyd dla naszego kraju. Nie jest normalne wypchnięcie za granicę wielkiej części młodego pokolenia. To hańba dla całej klasy politycznej i zapowiedź przy- szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga- dzasz się z większością tych postulatów, to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe- stie społeczno-ekonomiczne oraz troska o prawa człowieka. To również śledztwa dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo- gia, historia, kultura i rozrywka. A także felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny Grodzkiej. Zapraszamy do lektury! Redakcja „Faktów i Mitów” Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj! Ujawniamy przemilczane w innych mediach wydarzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje duchownych różnych wyznań P artia rządząca Polską bez jednego wystrzału zdobyła radio i telewizję publiczną, wyrzuciła z pracy dzie- siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł- nie sobie oddane i zamieniła media w bez- wstydne narzędzie własnej propagandy. W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne informacje. Dlatego polecamy lekturę „Faktów i Mitów” – tygodnika, który istnieje od 16 lat i jest dostępny w kioskach w całej Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go- spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia- my przemilczane w innych mediach wy- darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje du- chownych różnych wyznań. Jesteśmy me- dium niezależnym i nie stosujemy taryfy ulgowej dla nikogo. Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za- mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś- nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej stronie internetowej (www.faktyimity.pl) oraz na Facebooku. Uważamy, że najnowsze pomysły wła- dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie usuwania ciąży będącej wynikiem prze- stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy- padku trwałego uszkodzenia płodu – są nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do rodzenia i mają prawo decydować o swojej płodności. Środki antykoncepcyjne powinny być powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie ma wprawa wtrącać się do życia intymnego dorosłych ludzi i manipulować nimi. Szkoła publiczna niech będzie miej- scem, w którym dzieci i młodzież mają szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę o różnych wyznaniach i światopoglądach. Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl- ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan- sowanie tego nauczania z budżetu pań- stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza będzie finansowana przez Kościoły, które ją organizują. Polska powinna być krajem świeckim, niezależnym od jakiegokolwiek wyznania czy Kościoła. Rozdawanie mienia państwowego Koś- ciołom i prywatnym podmiotom za darmo lub za jeden procent warto- ści uważamy za skandal. Ro- bienie tego pod sztandarem reprywatyzacji czy napra- wiania szkód z przeszłości jest nieuzasadnione. Mienie kościelne pochodziło zwykle z feudalnych wyłudzeń lub wymuszeń na łożu śmierci. Zwracanie tych majątków nie ma żadnego moralne- go uzasadnienia i szkodzi społeczeństwu. Uważamy, że należy stworzyć takie warunki, aby każdy w naszym kraju czuł się u siebie – niezależnie od płci, wyznania, światopoglądu, opcji politycznej czy orienta- cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol- nictwie, mediach czy życiu politycznym su- geruje się, że nasze państwo należy jakby bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni są ledwie tolerowani. Naszym zdaniem partie polityczne nie powinny być opłacane z budżetu państwa ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno- ści polityków. Postulujemy specjalny odpis podatkowy, który uzależni dochody partii od ich realnego poparcia społecznego. Uważamy, że życie gospodarcze ist- nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być tak zorganizowane, aby zapewnić środki godnego życia dla wszystkich mieszkań- ców kraju. Mieszkanie nie powin- no być luksusem. Tanie mieszkania mają być nie tylko hasłem wyborczym, ale także rzeczywistością. Tak jak w innych krajach Europy. M a s o w a e m i g r a - cja „za chlebem” powin- na być traktowana jako wielki wstyd dla naszego kraju. Nie jest normalne wypchnięcie za granicę wielkiej części młodego pokolenia. To hańba dla całej klasy politycznej i zapowiedź przy- szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga- dzasz się z większością tych postulatów, to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe- stie społeczno-ekonomiczne oraz troska o prawa człowieka. To również śledztwa dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo- gia, historia, kultura i rozrywka. A także felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny Grodzkiej. Zapraszamy do lektury! Redakcja „Faktów i Mitów” Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj! Ujawniamy przemilczane w innych mediach wydarzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje duchownych różnych wyznań
P artia rządząca Polską bez jednego wystrzału zdobyła radio i telewizję publiczną, wyrzuciła z pracy dzie- siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł- nie sobie oddane i zamieniła media w bez- wstydne narzędzie własnej propagandy. W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne informacje. Dlatego polecamy lekturę „Faktów i Mitów” – tygodnika, który istnieje od 16 lat i jest dostępny w kioskach w całej Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go- spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia- my przemilczane w innych mediach wy- darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje du- chownych różnych wyznań. Jesteśmy me- dium niezależnym i nie stosujemy taryfy ulgowej dla nikogo. Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za- mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś- nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej stronie internetowej (www.faktyimity.pl) oraz na Facebooku. Uważamy, że najnowsze pomysły wła- dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie usuwania ciąży będącej wynikiem prze- stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy- padku trwałego uszkodzenia płodu – są nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do rodzenia i mają prawo decydować o swojej płodności. Środki antykoncepcyjne powinny być powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie ma wprawa wtrącać się do życia intymnego dorosłych ludzi i manipulować nimi. Szkoła publiczna niech będzie miej- scem, w którym dzieci i młodzież mają szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę o różnych wyznaniach i światopoglądach. Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl- ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan- sowanie tego nauczania z budżetu pań- stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza będzie finansowana przez Kościoły, które ją organizują. Polska powinna być krajem świeckim, niezależnym od jakiegokolwiek wyznania czy Kościoła. Rozdawanie mienia państwowego Koś- ciołom i prywatnym podmiotom za darmo lub za jeden procent warto- ści uważamy za skandal. Ro- bienie tego pod sztandarem reprywatyzacji czy napra- wiania szkód z przeszłości jest nieuzasadnione. Mienie kościelne pochodziło zwykle z feudalnych wyłudzeń lub wymuszeń na łożu śmierci. Zwracanie tych majątków nie ma żadnego moralne- go uzasadnienia i szkodzi społeczeństwu. Uważamy, że należy stworzyć takie warunki, aby każdy w naszym kraju czuł się u siebie – niezależnie od płci, wyznania, światopoglądu, opcji politycznej czy orienta- cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol- nictwie, mediach czy życiu politycznym su- geruje się, że nasze państwo należy jakby bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni są ledwie tolerowani. Naszym zdaniem partie polityczne nie powinny być opłacane z budżetu państwa ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno- ści polityków. Postulujemy specjalny odpis podatkowy, który uzależni dochody partii od ich realnego poparcia społecznego. Uważamy, że życie gospodarcze ist- nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być tak zorganizowane, aby zapewnić środki godnego życia dla wszystkich mieszkań- ców kraju. Mieszkanie nie powin- no być luksusem. Tanie mieszkania mają być nie tylko hasłem wyborczym, ale także rzeczywistością. Tak jak w innych krajach Europy. M a s o w a e m i g r a - cja „za chlebem” powin- na być traktowana jako wielki wstyd dla naszego kraju. Nie jest normalne wypchnięcie za granicę wielkiej części młodego pokolenia. To hańba dla całej klasy politycznej i zapowiedź przy- szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga- dzasz się z większością tych postulatów, to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe- stie społeczno-ekonomiczne oraz troska o prawa człowieka. To również śledztwa dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo- gia, historia, kultura i rozrywka. A także felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny Grodzkiej. Zapraszamy do lektury! Redakcja „Faktów i Mitów” Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj! Ujawniamy przemilczane w innych mediach wydarzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje duchownych różnych wyznań P artia rządząca Polską bez jednego wystrzału zdobyła radio i telewizję publiczną, wyrzuciła z pracy dzie- siątki dziennikarzy, zatrudniła osoby zupeł- nie sobie oddane i zamieniła media w bez- wstydne narzędzie własnej propagandy. W tej sytuacji, aby nie pozwolić sobie zrobić wody z mózgu, trzeba sięgać po niezależne informacje. Dlatego polecamy lekturę „Faktów i Mitów” – tygodnika, który istnieje od 16 lat i jest dostępny w kioskach w całej Polsce. Przybliżamy naszym Czytelnikom zawiłe kwestie polityczne, społeczne, go- spodarcze i światopoglądowe. Ujawnia- my przemilczane w innych mediach wy- darzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje du- chownych różnych wyznań. Jesteśmy me- dium niezależnym i nie stosujemy taryfy ulgowej dla nikogo. Jeżeli zgadzasz się ze stwierdzeniami za- mieszczonymi poniżej, to znaczy, że „Fakty i Mity” są tygodnikiem wydawanym właś- nie dla Ciebie. Jeżeli nie ze wszystkim się zgadzasz, ale chcesz więcej informacji, to też jesteśmy do Twojej dyspozycji. Można nas znaleźć w kioskach, ale także na naszej stronie internetowej (www.faktyimity.pl) oraz na Facebooku. Uważamy, że najnowsze pomysły wła- dzy i Kościoła katolickiego – zakazywanie usuwania ciąży będącej wynikiem prze- stępstwa (gwałt, kazirodztwo) oraz w przy- padku trwałego uszkodzenia płodu – są nieludzkie. Kobiety nie są maszynami do rodzenia i mają prawo decydować o swojej płodności. Środki antykoncepcyjne powinny być powszechnie dostępne i niedrogie. Nikt nie ma wprawa wtrącać się do życia intymnego dorosłych ludzi i manipulować nimi. Szkoła publiczna niech będzie miej- scem, w którym dzieci i młodzież mają szansę zdobyć rzetelną, niezależną wiedzę o różnych wyznaniach i światopoglądach. Wywieranie presji na to, aby nauczano tyl- ko jednego wyznania, a zwłaszcza finan- sowanie tego nauczania z budżetu pań- stwa, jest nadużyciem. Niech katecheza będzie finansowana przez Kościoły, które ją organizują. Polska powinna być krajem świeckim, niezależnym od jakiegokolwiek wyznania czy Kościoła. Rozdawanie mienia państwowego Koś- ciołom i prywatnym podmiotom za darmo lub za jeden procent warto- ści uważamy za skandal. Ro- bienie tego pod sztandarem reprywatyzacji czy napra- wiania szkód z przeszłości jest nieuzasadnione. Mienie kościelne pochodziło zwykle z feudalnych wyłudzeń lub wymuszeń na łożu śmierci. Zwracanie tych majątków nie ma żadnego moralne- go uzasadnienia i szkodzi społeczeństwu. Uważamy, że należy stworzyć takie warunki, aby każdy w naszym kraju czuł się u siebie – niezależnie od płci, wyznania, światopoglądu, opcji politycznej czy orienta- cji seksualnej. Nie może być tak, że w szkol- nictwie, mediach czy życiu politycznym su- geruje się, że nasze państwo należy jakby bardziej do pewnej grupy społecznej, a inni są ledwie tolerowani. Naszym zdaniem partie polityczne nie powinny być opłacane z budżetu państwa ani przez ludzi zamożnych, bo to prowadzi albo do rozleniwienia, albo do sprzedajno- ści polityków. Postulujemy specjalny odpis podatkowy, który uzależni dochody partii od ich realnego poparcia społecznego. Uważamy, że życie gospodarcze ist- nieje nie po to, żeby służyć wzbogaceniu się niewielkiej garstki ludzi. Powinno być tak zorganizowane, aby zapewnić środki godnego życia dla wszystkich mieszkań- ców kraju. Mieszkanie nie powin- no być luksusem. Tanie mieszkania mają być nie tylko hasłem wyborczym, ale także rzeczywistością. Tak jak w innych krajach Europy. M a s o w a e m i g r a - cja „za chlebem” powin- na być traktowana jako wielki wstyd dla naszego kraju. Nie jest normalne wypchnięcie za granicę wielkiej części młodego pokolenia. To hańba dla całej klasy politycznej i zapowiedź przy- szłej katastrofy emerytalnej. Jeżeli zga- dzasz się z większością tych postulatów, to zapraszamy do lektury. Zaznaczamy jednak, że nasz tygodnik to nie tylko kwe- stie społeczno-ekonomiczne oraz troska o prawa człowieka. To również śledztwa dziennikarskie, ciekawe reportaże, ekolo- gia, historia, kultura i rozrywka. A także felietony – m.in. Joanny Senyszyn, Jana Hartmana, Piotra Ikonowicza i Anny Grodzkiej. Zapraszamy do lektury! Redakcja „Faktów i Mitów” Nie pozwól sobą manipulować! Czytaj! Ujawniamy przemilczane w innych mediach wydarzenia z kraju i ze świata, uodporniamy na kłamstwa polityków i manipulacje duchownych różnych wyznań
A TO POLSKA WŁAŚNIE strona 17Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Odsunięto już od stanowisk i uprawnień ludzi związanych z po- przednim ustrojem. Oczywiście poza tymi, którzy w porę stanęli po jasnej stronie „dobrej zmiany”. Pozosta- je jedynie wygumkować z pamię- ci PRL. Ten okres historii ma być przez Polaków traktowany jako non est – nieistniejący. To nowe ulubio- ne określenie Jarosława Kaczyń- skiego – obdarza nim te wątki rze- czywistości, które mu nie pasują do obrazka. Sejm w przypływie primaapri- lisowego szaleństwa niemal jedno- głośnie przyjął 1 kwietnia senacki projekt ustawy o zakazie propagowa- nia „komunizmu lub innego ustroju totalitarnego” przez nazwy budow- li, obiektów i urządzeń użyteczno- ści publicznej. „Za” głosowało 438 obecnych na sali posłów – wstrzyma- ła się jedynie Lidia Gądek z PO. Ta jednomyślność zakrawa na ponury żart, zwłaszcza jeśli przypatrzeć się bliżej założeniom ustawy. Samorzą- dy mają rok na zmianę nazw ulic „propagujących komunizm”. Kryte- ria wyznacza IPN, a egzekutorami przepisów mianowano wojewodów. Zgodnie z ustawą „za propagujące komunizm uważa się także nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuweren- ny system władzy w Polsce w latach 1944–1989”. Pole do popisu jest za- tem nieograniczone. IPN wyliczył, że w Polsce jest około 1,4 tysięcy „niesłusznych” ulic. W większych miastach, takich jak Warszawa czy Kraków, ich liczba do- chodzi do 30. Zmiana nazwy nie jest zabiegiem bezbolesnym. Cięte więc będą m.in. budżety samorządów oraz lokalnych przedsiębiorców. Ostrołę- cki senator PiS Robert Mamątow zapewnia, że obywatele nie poniosą kosztów, bo nie będą musieli wymie- niać dokumentów. Zachowają one ważność do terminów określonych przy wystawianiu papierów. Guru ekonomicznych liberałów Milton Friedman powiadał, że nie istnie- je coś takiego jak darmowe obiady. Na pewno nie istnieje też darmowa zmiana nazw ulic. Samorządy zapła- cą za wymianę dokumentów urzę- dowych. Firmy zarejestrowane przy feralnych ulicach muszą zamówić nowe wizytówki, ulotki, pieczątki itp. Znamienny jest tu przykład miesz- kanki Sochaczewa, która zaskarżyła do Naczelnego Sądu Administracyj- nego uchwałę o zmianę patrona uli- cy z Karola Świerczewskiego na Władysława Grabskiego. Kobieta prowadzi przychodnię, a „dekomu- nizacja” naraziła ją na koszty rzędu 50 tys. zł. Sąd stanął po stronie sa- morządu: przedsiębiorca, rad nierad, bulić musi. Po przegłosowaniu ustawy w samorządach zawrzało. Sporne są zwłaszcza kryteria oceny „prawo- myślności” patronów. Nie ma wąt- pliwości przy nazwach typu „Dzier- żyńskiego” czy „Armii Czerwonej” (nota bene w Polsce do lat 90. były ich setki, obecnie została tylko jed- na – w zachodniopomorskim Białym Borze), ale nie wszystko jest czarno- -białe. Weźmy Kraków. Tamtejsi gorliwcy chcą wyrzucić z tabliczek nazwiska m.in. Juliana Przybo- sia, Karola Bunscha czy Macie- ja Słomczyńskiego – sygnatariuszy Rezolucji Związku Literatów Pol- skich w Krakowie w sprawie proce- su krakowskiego z 1953 r. Pismo wy- rażające poparcie dla władz PRL po aresztowaniu księży katolickich pod- pisało 53 pisarzy. W tym Wisława Szymborska, Sławomir Mrożek czy Olgierd Terlecki, ojciec obecne- go wicemarszałka Sejmu Ryszarda. Parafka pod listem czyni ich propa- gatorami reżimu, przekreśla zasługi artystyczne i – według „dobrozmia- nowej” logiki – patronami ulic być nie mogą. Na cenzurowanym znaleź- li się także poeta Władysław Bro- niewski oraz malarz i filozof Leon Chwistek. Kontrowersji i paradoksów jest więcej. Bo okazuje się, że komunizm propagują też ulice Czechosłowackie czy 27 stycznia (data wyzwolenia Aus- chwitz). Wielu wziętych na celownik patronów to lokalni działacze PZPR, często realnie zasłużeni dla miast, których jedyną winą jest to, że ich ka- riera przypadła na lata wymazywane obecnie z historii. Co z bohaterami Wietnamu? Walczyli tam wszak żoł- nierze różnych nacji. Amerykanie się nie obrażą? „Dekomunizacja” to – w perspektywie – zupełna elimi- nacja lewicy z przestrzeni miejskiej. Po Dzierżyńskim i Świerczewskim przyjdzie czas na Daszyńskiego, Waryńskiego czy Okrzeję. Twardy orzech do zgryzienia jest z Edwar- dem Gierkiem. Ma on swoją ulicę we Wrocławiu od... 2002 roku. Sam „wódz” Kaczyński stwierdził, że Gie- rek był „komunistycznym, ale jednak patriotą”. Powiedział tak, licząc na poparcie syna byłego pierwszego se- kretarza w wyborach prezydenckich. Odrobina kreatywności przyda się w Gliwicach. Tamtejszą ulicę Józefa Wieczorka, górnośląskiego działacza komunistycznego (jego nazwisko nosi kopalnia w Katowicach), można na- zwać ulicą J. Wieczorka. A Jan Wie- czorek to gliwicki biskup senior. Ku- ria syta i owca cała. Zamieszanie z ulicami ma dru- gie dno – jak każda denna inicjatywa partii władzy. W rocznicę katastrofy smoleńskiej prezes Kaczyński pod- kreślił, że jego brat musi mieć okaza- ły pomnik, a „tego rodzaju upamięt- nień potrzeba więcej w całym kraju”. 1400 ulic to nie lada gratka. Skwery, ulice, place, aleje – wszędzie Smo- leńsk. No i ewentualnie święty Jan Paweł II. A jak się społeczeństwo wkurzy, to wyjdzie na ulice i żaden patron – święty ani smoleński – dyk- tatorowi nie pomoże. Ludzie już za- czynają wychodzić... ŁUKASZ PIOTROWICZ lukasz@faktyimity.pl Tak zwana „walka z komuną” wchodzi w końcowe stadium. Bitwa toczy się na ulicach. 29 KWIETNIA–3 MAJA MUZYCZNA MAJÓWKA NAD BIAŁYM • pełne wyżywienie, • majówkowa zabawa prowadzona przez DJ-a, • leśne podchody, • animacje dla dzieci, • beach party, • koncert nad jeziorem, • grillowanie, • sauna. 5 dni/4 noclegi Cena za weekend: 669 zł - cena pokoju za osobę 769 zł - cena apartamentu za osobę Gry uliczne
NASZE PORTFELEstrona 18 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity Ponad rok temu senator Biere- cki został zawieszony w klubie PiS. Był to skutek medialnej wrzawy po ujawnieniu informacji Komisji Nadzoru Finansowego. Zaalarmo- wała ona jeszcze poprzedni rząd oraz szefów CBA i ABW. Według tychże informacji senator był nie- uprzejmy wyprowadzić z systemu Spółdzielczych Kas Oszczędnościo- wo-Rozliczeniowych co najmniej 65 milionów złotych. Trafiły one do prywatnej spółki SKOK Hol- ding w Luksemburgu. Bierecki jest jej współwłaścicielem i prezesem. Ówczesna premier podkreślała, że „sprawa jest bardzo poważna”. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiadał, że zażąda wyjaśnień i wkrótce poda je do wiadomości publicznej. Zaczęły się nawet poja- wiać prasowe spekulacje, że wkrót- ce dojdzie do powołania sejmowej komisji śledczej. Miała zająć się wy- jaśnianiem licznych afer wiązanych ze SKOK-ami. Wkrótce potem w Polsce odby- ły się wybory prezydenckie i parla- mentarne. Formacja Jarosława Ka- czyńskiego, obficie wspierana przez Biereckiego, w politycznej wojnie błyskawicznej rozgromiła PO i po- zostałe partie. Publicznie obiecane „wyjaśnienie” afery SKOK nigdy nie nastąpiło. „Zwycięzcy nikt się nie będzie pytał, czy mówił praw- dę” – zwykł mawiać Adolf Hitler. Wiadomo też, że „zwycięzcy się nie sądzi”. Bo kto miałby to zro- bić? Przegrani? Bez parlamentar- nej większości?! Senator Grzegorz Bierecki mógł zatem odrzucić pa- skudne podejrzenia o finansowe przekręty. Obecnie to jego koledzy są u władzy. Nikt z niczego nie bę- dzie go rozliczał. Partyjni kolesie z wdzięczności gotowi są mu nieba przychylić. Teraz mogą wszystko. Wskutek rozmaitych finanso- wych malwersacji sektor SKOK zna- lazł się w katastrofalnej kondycji fi- nansowej. Pisaliśmy o SKOK-owych aferach i aferkach wielokrotnie. Stan sektora przed wyborami defi- niowały informacje ujawnione przez Komisję Nadzoru Finansowego. Na 49 kas aż 31 przynosiło ogromne straty, a 12 prawie zbankrutowało. Upadłość dwóch dużych SKOK-ów (Wołomin i Wspólnota) kosztowa- ła Bankowy Fundusz Gwarancyj- ny – czyli nas, podatników – ponad 3,2 miliarda złotych. Koszt sprzą- tania po „sukcesie Biereckiego” eksperci szacowali na co najmniej kilkanaście milionów złotych. To wszystko to są jednak pieniądze publiczne, czyli zwykłych podatni- ków. Partyjna kasa PiS nic na żad- nych przekrętach nie straciła, a na- wet wręcz przeciwnie. Podobnie biznesy kościelne czy Tadeusza Rydzyka. Partia i Kościół są więc senatorowi wdzięczne. Wkrótce PiS chapnie NBP, a za kilka następnych miesięcy fotel przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Senator Bierecki jest obecnie przewodniczącym senackiej Komisji Budżetu i Finansów Pub- licznych, rządzą więc „sami swoi”. Zamiast prokuratora i komisji śled- czej na Biereckiego czekają kolej- ne zaszczyty. On zaś ma pomysły na nowe, jeszcze bardziej korzystne biznesy. Na początek zadbano o to, aby SKOK-i mogły udawać świetnie prosperujące firmy. Wałęsa mawiał niegdyś – nie chcesz mieć gorączki, to stłucz termometr. W marcu tego roku rząd pochylił się więc z troską nad projektem zmian w rozporzą- dzeniu dotyczącym rachunkowo- ści SKOK. Rządowi urzędnicy nie musieli się zbytnio wysilać, bowiem nowe przepisy napisała rządowi… Kasa Krajowa SKOK. Nie trzeba dodawać, że zmiany są niezwykle korzystne dla tego sektora. Do- tychczasowe zasady rachunkowo- ści powodowały, że SKOK-i wciąż wykazywały spore straty. Kilka kas upadło, kilka zostało przejętych przez banki, w kilku zarządzanie nimi przejęli przymusowo zarządcy komisaryczni. Nowe przepisy powodują m.in. inny niż dotychczas sposób wyceny aktywów. Wskutek tego plajtujące SKOK-i nagle stają się nadzwyczaj rentowne. Na dodatek przyjęto, że wycena aktywów SKOK miałaby być dokonywana tylko raz w roku, przy okazji przygotowywania rocznego sprawozdania finansowego. Rządowe propozycje skrytyko- wał Narodowy Bank Polski. Wice- prezes NBP Piotr Wiesiołek pod- kreślił potrzebę rozważenia, czy proponowane zmiany nie są zbyt głę- bokie i przedwczesne. Zastrzeżenia miał także przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Wskazywał, że nowe rozwiązania doprowadzą do tego, że KNF będzie dowiadywać się o problemach finansowych SKOK- ów z półtorarocznym opóźnieniem! Poza tym nowe przepisy umożliwiły- by kasom ukrywanie rzeczywistych kosztów działania oraz fikcyjne „pompowanie” zysków. Po prote- stach popartych argumentami o za- grożeniu stabilności sektora finanso- wego, niektóre zmiany w przepisach nieco skorygowano. Ale bankowcy wiedzą swoje. W związku z pracami nad nowelizacją ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, bankowcy zgłosili istotny postulat. Chcieli, aby „kasy płaciły za swoje błędy, a ban- ki za swoje”. Dotąd bowiem gigan- tyczne wypłaty z BFG – największe w jego historii – pochodziły ze skła- dek klientów banków. Ale płacili za nieudolność SKOK-ów. Wskutek „sukcesu Biereckiego” konieczna okazała się nawet ogromna pod- wyżka bankowych składek na BFG. Ale nie po to koledzy Biereckiego trzymają ster władzy w państwie, by przeszkadzać senatorowi w bizne- sie. Prezydent Andrzej Duda kil- kanaście dni temu podpisał usta- wę o BFG. Banki nadal będą się „zrzucać” na pieniądze służące do ratowania bankrutujących kas oraz wypłat dla poszkodowanych klien- tów SKOK-ów. Tyle tylko, że za- miast rocznej „zrzutki”, będą bulić kwartalnie. SKOK-i w natarciu Poprawiono już na papierze wątpliwą kondycję „kas Biereckie- go”. Pogoniono banki, aby częściej dopłacały do systemu gwarancji, m.in. dla SKOK-ów. Wkrótce rygo- ry nadzorcze dla SKOK-ów zostaną złagodzone. Może nawet nadzoro- wać je będzie facet, którego zapro- ponuje Kasa Krajowa SKOK. Szy- kuje się zatem pogoda dla bogaczy, pora więc na kolejne prawdziwe biznesy. Senator Grzegorz Biere- cki dwoi się i troi, aby SKOK-i rosły w siłę, a ich ludziom żyło się dostat- niej. Wiewiórki doniosły nam, gdzie pisowski macher gospodarczy zwie- trzył szansę na zarobienie kolejnych milionów, może nawet miliardów. Dla dobra PiS-owskiego państwa i partii, rzecz jasna. Po pierwsze, wkrótce czeka nas wysyp czegoś w rodzaju SKOK-ów mieszkaniowych. Kasy mieszka- niowe mają umożliwić Polakom oszczędzanie na własne mieszka- nie. Oczywiście do ich oszczędności dopłacać będzie państwo, aby mie- li szansę cokolwiek za te pieniądze zbudować. Wszędzie tam, gdzie po- jawiają się dopłaty z budżetu pań- stwa, oczywiście można sporo za- robić. Z sektora SKOK już więcej wycisnąć się nie da. Trzeba im dać trochę oddechu, aby mogły podre- perować swą wątłą kondycję i może z czasem stanąć na nogi. Bez pod- pierania się nowymi przepisami, faktycznie umożliwiającymi tzw. kreatywną księgowość. Kasy miesz- kaniowe to może więc być to! Ten sektor dopiero powstaje, więc szy- kuje się niezła kasa do zarobienia. Senator i jego ludzie już udowod- nili, że mają katoprawicowy łeb do dużych interesów. Po drugie, jeszcze większy szmal można wycisnąć z rolników. Oczywi- ście tylko wtedy, gdy znów pojawią się państwowe dopłaty do ich depo- zytów. Senator po cichu majstruje zatem coś w rodzaju SKOK-ów rol- niczych. A ściślej – kas ubezpiecze- niowych dla rolników. Na niczym nie zarabia się tak dobrze jak na obietni- cach. Na pewno dobrze sprzedawać się będą obietnice wypłaty odszko- dowania z okazji np. klęski nieuro- dzaju czy nieszczęśliwego zdarzenia. Czyli polisy ubezpieczeniowe. Ich zakup państwo ma wspierać nieli- chą dopłatą. Początkowo 65 proc. ich wartości, potem nawet 80 proc. Może nawet PiS-owcom uda się na te cele przepompować do nowych, chłopskich SKOK-ów gigantyczną kasiorę z funduszy unijnych. Pan senator dopilnuje, żeby trafiła ona w dużych ilościach dokładnie tam, gdzie trzeba. Przecież politykom PiS – jak z żadnej innej partii – bardzo, ale to bardzo zależy na dobrobycie katoprawicowej Polski. Oraz Koś- cioła, rzecz jasna. Nie mamy więc wątpliwości, że biznesowe pomysły pana senatora zostaną z uwagą wy- słuchane w centrali kaczej partii na ul. Nowogrodzkiej. Wysłuchane oraz żwawo wcielone w życie. To będą ko- lejne „dobre zmiany”. Tym lepsze, że po tych manewrach wprawiony w liczeniu grubej kasy senator bę- dzie mógł sponsorować kolejne ba- talie wyborcze swej ukochanej partii. Może nawet zapewni Jarosławowi Kaczyńskiemu więcej czasu na zaba- wy z kotem? Senator już obecnie jest dobrodziejem prawicy i ma najwyższe notowania u tych biskupów co trzeba. Śmiało więc może objąć stery rządów jako nowy prezes PiS. W końcu już od dawna stać go na to… ADAM NOWAK nowak@faktyimity.pl Senator PiS Grzegorz Bierecki jest hojnym dobrodziejem kleru, prawicy i jej mass mediów. Między innymi dzięki niemu PiS wygrał ostatnie wybory. Nowe biznesy senatora umożliwią PiS-owi kolejne wyborcze zwycięstwa. SKOK na gospodarkę! Fot. Pap/G. Jakubowski Grzegorz Bierecki – dobrodziej kleru i prawicy
MYŚLĘ, WIĘC JESTEM strona 19Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. M odę na „chrzest Polski” zapocząt- kowali Gomuł- ka z Wyszyńskim, czyniąc z roku 1966 istny rok cudów. Jaki interes miał komu- nista i ateista Gomułka w pro- pagowaniu „Polski zawsze ka- tolickiej”? Cóż, odrobina nacjonalizmu każdemu władcy się przydaje, zwłaszcza gdy za miedzą siedzi Wielki Brat. Poza tym miał „towarzysz Wie- sław” na karku silną frakcję naro- dowców w PZPR (Moczar i jego generalska drużyna), którym „ty- siącletnia Polska”, ochrzczona jak należy, bardzo była w smak. Na szczęście poza dziwaczną katoli- cko-komunistyczną celebrą, w któ- rej Kościół i partia rywalizowały o to, kto tu jest bardziej „u siebie”, coś jeszcze zrobiono – wybudowa- no mianowicie „tysiąc szkół na ty- siąclecie”. Nie były piękne, ale sto- ją i służą do dziś. Każdy pretekst jest dobry, żeby budować szkoły! W sumie trochę „czerwonego” rozumiem. Państwo polskie po- wstało około tysiąca lat temu i ja- kąś datę i jakieś wydarzenie trzeba było przyjąć za jego początek. Ale czy musiało to być akurat zhołdo- wanie tego nowego państwa Rzy- mowi, rozpoczynające okrutny proces chrystianizacji? To może od razu trzeba było za akt założy- cielski państwa uznać Dagome iu- dex, formalnie poddający państwo polskie w całości i bez zastrzeżeń władzy papieskiej? Z drugiej stro- ny, nawet gdyby za początek Pol- ski uznać koronację Bolesława, to i tak będzie to impreza kościel- na. Po prostu tak to już jest, że bu- dowa państwowości polskiej była procesem nierozerwalnie związa- nym z niszczeniem wiary i tradycji plemion, które nowe państwo za- mieszkiwały i które w przyszłości miały przekształcić się w nację pol- ską, a wreszcie w naród polski. Żal mi trochę wielkiego Peruna, zde- tronizowanego przez konkurencję z krajów, gdzie cytryna dojrzewa, choć pewnie i ów wielogłowy pan świata kogoś musiał w swoim czasie zgładzić, zanim wstąpił na swój nie- bieski stolec. Dziwnym bowiem tra- fem bogowie podobni są ludziom, kochają władzę i przemoc, a w kon- sekwencji ich losy podobne są do losów ludzkich. Nikt przytomny nie bę- dzie utrzymywał, że Mieszko I „nawrócił się” na katolicyzm i nagle zaczął wierzyć, że ryba połknęła Jonasza. Po prostu – żeby utrzymać swo- je niewielkie wówczas państwo zagubione pośród puszcz dzisiej- szej Wielkopolski, musiał poddać się woli i władzy możniejszych od siebie. W przeciwnym razie schru- paliby go niemieccy książęta, i to z błogosławieństwem papieskim, a jakże. Miał wszak Mieszko do wyboru związać się ze Wschodem bądź z Zachodem. Wybrał chyba dobrze – mimo wszystko. Miał już wprawdzie pod nosem chrześcijań- skich uchodźców z Moraw i (za- pewne) gotowy kościółek w po- znańskim grodzie, lecz zapewne mógł ich zignorować, szukając piękniejszych ornatów i wonniej- szych kadzideł. Gdyby przyjął bi- skupów ruskich, dziś pewnie byli- byśmy, niczym Białoruś, satelickim krajem Rosji, a język polski pi- sałby się cyrylicą. A więc chwała Mieszkowi! Niemniej jednak chrzest Miesz- ka, który miał miejsce między 966 a 968 rokiem, nie był sam w sobie istotnym wydarzeniem. Prawdzi- wa chrystianizacja zaczęła się nie- co później i przebiegała jak zwykle – poprzez zabijanie niepo- kornych, palenie i bezczeszczenie „pogańskich” świątyń, przymuso- wy chrzest chłopów, baty za nie- chodzenie do kościoła. W ciągu trzech stuleci wytrzebiono włas- ną kulturę miejscowych plemion, a tradycję i pamięć historyczną wy- mazano tak skutecznie, że do dziś jeszcze naród polski nie posiada żadnych odniesień historycznych sięgających głębiej niż tysiąc lat. Wszystko, co było wcześniej, to ża- łosna epoka dzikiego pogaństwa. Kolonizacja religijna i kulturowa okazała się nieodwo- łalnie skuteczna. Żadnego poczu- cia własnej, odrębnej od Rzymu tożsamości Polacy nie wykształcili. I mamy się jeszcze z tego cieszyć! Z okazji objęcia władzy przez partię kościelną oraz jakże okrą- głej rocznicy chrztu Mieszka czeka nas okres burzliwych manifestacji histerycznego klerykalizmu pań- stwowego i skrajnego serwilizmu wobec Kościoła. Jak przetrwać tę wielomiesięczną inwazję nacjona- listyczno-klerykalnej propagandy? To całe średniowiecze w środku polskiego lata? Trzeba spokojnie poczekać, aż przejdzie! JAN HARTMAN faktyimity@faktyimity.pl O bok biura Ruchu Sprawiedliwości Społecznej jest taki kiosk Ruchu, w którym pracuje zagorza- ła zwolenniczka Prawa i Sprawiedliwości. Każ- dy, kto chce kupić papierosy czy gazetę, usłyszy od niej, że kiedy Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy, ona dostała mieszkanie komunalne, i to bez żadnej łapówki. Pani kioskarka pamięta, że Hanna Gronkiewicz-Waltz chciała przekazać teren pod Stadionem Dziesięciolecia dewelo- perom, a teraz się „chwali Stadionem Narodowym”. A przecież gdyby weszli tam deweloperzy – ciągnie pani z kiosku – toby to wszystko ogrodzili, a ja bym z pewnością już za to ogrodzenie nie została wpuszczona. Moja rozmówczyni jest wściekła, bo siedzi w tym kiosku po 13 godzin na dobę i musi biednym ludziom wmu- szać pożyczki firmy Vivus, bo inaczej Ruch obetnie jej zarobki. Ta zwolenniczka PiS-u wydaje się o wiele bardziej radykal- na niż ugrupowanie, które popiera. Jeszcze czeka, patrzy, czy jej idole dobiorą się do złodziei, lichwiarzy, oszustów, do tych, którzy ją zmuszają do wkręcania bliźnich w pożyczki w rosyjskiej firmie lichwiarskiej. Radykalni zwolennicy rządzącej dziś partii wciąż wierzą, że Jarosław Kaczyński poskromi wyzyskiwaczy, zakaże lichwy, że nie pozwoli cwaniakom i złodziejom bogacić się kosztem bliźniego swego. Ja jednak rozmawiałem w Ministerstwie Sprawiedliwości z młodym dyrektorem gabinetu politycznego, który był raczej liberałem i nie podzielał radykalnych poglądów tych wszystkich biedaków, którzy, głosując na PiS, wierzyli, że dobra zmiana bę- dzie polegała na wymierzeniu kary ich krzywdzicielom. Twier- dził nawet, że zmiany, zamiast ograniczyć oszustwa, ograniczyły- by wolność gospodarczą, i że w Klubie Parlamentarnym PiS jest silna frakcja liberalna, zdolna takie zmiany blokować. Wbrew temu, co sądzą zwykle politycy, program partii to nie to, co zapisane na ulotkach i w książkach, ale to, w co lu- dzie wierzyli, kiedy szli głosować. Biednych w Polsce krzyw- dzą zwykle bogaci, więc PiS będzie musiał stawać po stronie jednych albo drugich, przy czym to ci biedni wynieśli ich do władzy, ale kiedy odwrócą się do nich plecami, Prawo i Spra- wiedliwość utraci władzę. Spotkałem kolegę ze studiów, doradcę Konfederacji Pra- codawców „Lewiatan”, który z oburzeniem mówił mi, że część pieniędzy w programie 500+ zostanie przez osoby stosunkowo zamożne wydana na importowane i luksusowe produkty, co nie przyczyni się do poprawy sytuacji na rynku wewnętrznym. Pro- gram mieszkaniowy jest skierowany do klasy średniej. Tymcza- sem klasa średnia jest jak jednorożec, dużo się o niej mówi, ale trudno ją spotkać. Najbardziej mieszkań potrzebują gnieżdżą- cy się w zatłoczonych klitkach z rodzicami, a nawet dziadkami, młodzi ludzie, których nie stać na kupno własnego lokum, a wy- najem jest wciąż za drogi. Jednocześnie, żeby realizować jakieś prospołeczne koncep- cje, trzeba mieć ekipę ludzi, którzy w takie postępowe i rów- nościowe rozwiązania wierzą, a ja mam wrażenie, że duża część załogi prezesa – z ministrem finansów Szałamachą na czele – uważa całe to opodatkowanie banków i hipermarketów za niebezpieczny populizm i sabotują realizacje wyborczych obiet- nic. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że Szałamacha po prostu nie wie, jak się zabrać do opodatkowania kapitału, i bardziej zajmuje się swoim kotem niż resortem. Przy czym kot Szałama- chy co najwyżej koi frustrację, podczas gdy kot prezesa musi być natchnieniem. Musi, bo notowania PiS-u mimo wielu błędów i niezręczności wciąż idą w górę, a prezes okazał się najzdol- niejszym politykiem swojej epoki. Przegrał pod rząd jedenaście wyborów i utrzymał władzę w partii, by wreszcie sięgnąć po cał- kowitą i niepodzielną władzę w kraju. Teraz jednak się okaże, czy jego mistrzostwo ogranicza się do wyborów, czy też potrafi również rządzić i raz zdobytą władzę utrzymać. A to w dużej mierze zależy od tego, czy liberałowie są w rządzie z braku laku, czy też celowo, a prezes tylko udaje rady- kalizm, którym tak skutecznie uwiódł zniecierpliwione neolibe- ralnym niewolnictwem masy. Wygląda na to, że PiS zbuntował ludzi i teraz nie bardzo wie, co z tym buntem zrobić. Ja wiem. PIOTR IKONOWICZ pioiko@wp.pl Filozofia stosowana Ach, ten Mieszko Głos oburzonych Prezes i bunt mas
GRUNT TO ZDROWIEstrona 20 nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Fakty i Mity Nie znaczy to, że zwierzę sta- ło się nagle synonimem bogactwa. Korzyści zdrowotne płynące ze spo- żywania koziego mleka i jego prze- tworów spowodowały duży popyt na te produkty. Dlatego kozy spotkać można nie tylko w biednych wiej- skich obejściach, ale również w no- woczesnych gospodarstwach rol- nych zajmujących się ekologiczną żywnością. Kozy słyną z nadzwyczaj- nej odporności i wytrzymałości. Za- dowolą się byle jakim pożywieniem, a odwdzięczą, produkując mleko, będące istnym eliksirem zdrowia. Dla niemowlaka Mleko kozie jest uważane za najlepsze gatunkowo mleko nie- przetworzone. Składa się na to wie- le czynników. Przede wszystkim jest łatwo przyswajalne przez ludzki or- ganizm, ponieważ ma skład zbliżony do mleka karmiącej kobiety. Dzię- ki temu można go bardzo wcześnie, bo już od 4 miesiąca, podawać nie- mowlętom. Jest ono bezpieczne dla naszych maluszków również pod ką- tem ryzyka wystąpienia skazy biał- kowej. Mleko kozie bowiem nie za- wiera w sobie charakterystycznych dla mleka krowiego laktoglobulin, które są powodem nietolerancji. Warto pamiętać o tym, że skaza białkowa może się pojawić u dzie- cka karmionego tylko piersią. Dzie- je się tak, ponieważ pokarm zostaje wyprodukowany z użyciem białek dostarczanych przez kobietę w swo- im menu. Dlatego też karmiące, których dzieci cierpią na skazę biał- kową, muszą zrezygnować z wszel- kich produktów zawierających mle- ko krowie, często nawet z masła. Mleko kozie pozwoli w takim przy- padku nasycić organizm kobiety niezbędnymi składnikami odżyw- czymi potrzebnymi do produkcji pełnowartościowego i bezpiecz- nego pokarmu. Jeśli już mowa o nasyceniu składnikami od- żywczymi, to należy wspomnieć o składzie mleka koziego. Jest on podobny do składu mleka krowie- go, jednak różni się od niego dużo większą zawartością witamin i soli mineralnych. Posiada mniejszą o 1/3 zawartość cukru mlecznego, czyli laktozy, co jest bardzo ważną informacją dla osób cierpiących na nietolerancję laktozy. A jest ich na- prawdę wiele. Szacuje się, że aż co druga, trzecia osoba na świecie nie toleruje tej substancji. Objawia się to bólami brzucha, niestrawnością, rozwolnieniem lub zaparciami. Spo- żywanie mleka koziego powoduje zmniejszenie lub nawet całkowite ustąpienie tych dolegliwości. Bomba witaminowa Wracając do witamin i soli mi- neralnych. Omawiany przeze mnie produkt zawiera o wiele więcej wapnia, potasu i fosforu (minerały niezwykle ważne w procesach wzro- stu oraz mające kluczowe znaczenie w wielu przemianach biochemicz- nych, bezustannie zachodzących w naszym ustroju) niż jego krowi odpowiednik. Spożycie 100 g peł- notłustego sera koziego zaspokaja nasze dzienne zapotrzebowanie na ten minerał. Ilość żelaza jest podob- na, ale jest ono o wiele łatwiejsze do przyswojenia. Posiada również większą zawartość witaminy A, wi- tamin z grupy B, PP i C. Dla zdrowia… Kozi eliksir zawiera także wię- cej tłuszczu niż mleko krowie i jest pod tym kątem najbardziej zbliżo- ny do mleka ludzkiego. Co więcej, składa się ono w zdecydowanej większości ze zdrowych dla czło- wieka jedno- i wielonienasyco- nych kwasów tłuszczowych. Ener- gia pozyskiwana z przemiany tych tłuszczów jest wykorzystywana do procesów przemiany energii oraz do utrzymywania stałej ciepłoty ciała. Nie mają one tendencji do odkładania się w postaci tłuszczu podskórnego. Wielu naukowców skłania się także do wniosków, że owe kwasy tłuszczowe obniża- ją poziom złego cholesterolu we krwi, a także rozpuszczają istnie- jące już złogi żylne. Dzięki zawartości tych sub- stancji mleko kozie jest zalecane osobom cierpiącym na zaburzenia pracy jelit, problemy naczyniowo- -wieńcowe oraz kamicę żółciową. Ostatnie badania przeprowa- dzone przez polskich naukowców sugerują, że zawarty w kozim mle- ku kwas arachidonowy wykazuje właściwości stopujące namnażanie się komórek nowotworowych gru- czołów piersiowych, żołądka, jelita grubego, wątroby, nerek oraz płuc. Działaniu przeciwzapalnemu oprócz obecności witamin (A, C, E) sprzyja również duża zawartość enzymów glutationowych (jest nie- mal dwa razy większa niż w mleku kobiety). Picie koziego mleka to także gwarancja dostarczania organizmo- wi materiału budulcowego – ami- nokwasów. I to tych najwartościow- szych – egzogennych, niemożliwych do samodzielnego wyprodukowa- nia przez organizm ludzki. Szklan- ka koziego eliksiru pokryje w 10–15 proc. zapotrzebowanie na te sub- stancje. Natomiast 100 g pełnotłu- stego sera koziego dostarczy nam całą potrzebną dobową dawkę. Wszystkie wyżej wymienione substancje powodują, że kozie mle- ko jest postrzegane nie tylko jako produkt spożywczy, ale również jako lek. Badania wykazują, że prawie 90 proc. dzieci z wczesną postacią ast- my można całkowicie wyleczyć, eli- minując z ich diety mleko krowie i zastępując je kozim. Takie zbawien- ne działanie obserwuje się również w przypadkach innych dolegliwości naszego układu oddechowego, m.in. tak poważnych jak gruźlica. Dla urody Zastosowanie opisywanej sub- stancji nie ogranicza się tylko do celów kulinarno-medycznych. Dzięki zawartości kwasów tłusz- czowych, takich jak m.in. kwas li- nolowy, jest ona również cenio- nym kosmetykiem. Wykorzystuje się je do pielęgnacji skóry oraz włosów. Posiada neutralne pH, co czyni je idealnym dla pielęgnacji naszej powłoki cielesnej. Zawar- ty w nim kwas mlekowy chroni oraz przywraca prawidłowy od- czyn skóry. Dzięki temu jest ona zabezpieczona przed rozwojem niekorzystnej flory bakteryjnej. Kwas ów wykazuje działanie na- wilżające oraz stymuluje procesy regeneracyjne naskórka. Obecnie w handlu bez proble- mu znajdziemy szeroką gamę pro- duktów bazujących na kozim mleku. Należy jednak zachować ostrożność przy wyborze. Godne polecenia są produkty ekologiczne, nieskażo- ne konserwantami, stabilizatorami oraz barwnikami. Dotyczy to naj- częściej produktów oferowanych przez supermarkety. W przypadku dokonywania zakupów w sklepach wielkopowierzchniowych należy do- kładnie czytać etykiety. Obecność w produkcie związków chemicz- nych oznaczonych skrótami E-123, E-153, E-142, E-430, E-433 czy E-435 dyskwalifikuje go. Najbezpieczniejszym miejscem zakupu są małe sklepy oferujące żywność ekologiczną. Zazwyczaj ich dostawcami są sami producen- ci, najczęściej prowadzący niewielką rodzinną firmę. Są oni szczególnie zobligowani do utrzymania wysokiej jakości swoich produktów, ponie- waż wszelkie braki jakości ich pro- duktów odbijają się natychmiasto- wo na sprzedaży, a co za tym idzie – kondycji ich firmy. ZENON ABRACHAMOWICZ abrachamowicz@faktyimity Do niedawna kozy i ich mleko uważano za oznakę biedy. Sytuacja diametralnie się zmieniła. Składnik w 100 g mleka Kozy Krowy Kobiety Ca (wapń) [mg] 134 119 32 Fe (żelazo) [mg] 0,05 0,05 0,03 Mg (magnez) [mg] 14 13 3 P (fosfor) [mg] 111 93 14 K (potas) [mg] 204 152 51 Na (sód) [mg] 50 49 17 Zn (cynk) [mg] 0,30 0,38 0,17 Zawartość składników mineralnych w mleku Źródło: http://ag.udel.edu/extension/information/goatmtg/gm-10.htm Skład chemiczny mleka Składnik w 100 g mleka Kozy Krowy Kobiety Sucha masa [%] 12,93 12,01 12,50 Energia [kcal] 69 61 70 Energia [kJ] 288 257 291 Białko ogólne [%] 3,56 3,29 1,03 Tłuszcz [%] 4,14 3,34 4,38 Weglowodany [%] 4,45 4,66 6,89 Źródło: http://ag.udel.edu/extension/information/goatmtg/gm-10.htm Kozi eliksir
A TO POLSKA WŁAŚNIE strona 21Fakty i Mity nr 15 (841) 15–21.04.2016 r. Po 1970 r. – czyli w epoce Gierka – konsumpcja i wydatki socjal- ne rosły zbyt szybko wobec produk- cji. W 1974 r. ruszyła seryjna pro- dukcja Fiata 126 p, który miał być samochodem dla wszystkich. Jeżeli w 1970 r. w Polsce było 453 tys. pry- watnych aut, to dziesięć lat później – 2,3 mln, czyli 5 razy więcej (sic!). Tylko w latach 1970–1975 płace wzrosły o 59 proc., przy czym był to wzrost egalitarny – zyskali na nim wszyscy. W pierwszej połowie de- kady powstało 65 „fabryk domów”, a Edward Gierek na V Plenum KC PZPR w 1972 r. przyjął absur- dalnie kosztowne zobowiązanie, że każda rodzina w Polsce do połowy lat 80. otrzyma mieszkanie, i to za półdarmo – za bardzo umiarkowa- ne wpłaty na tzw. książeczki miesz- kaniowe. To się nie mogło udać w pełni, ale próbowano to marze- nie urzeczywistnić i osiągnięto nie- małe sukcesy. Rewolucja gierkowska Nie do wiary, ale w szczytowym okresie rozwoju gierkowskiego Pol- ska budowała więcej mieszkań niż najbardziej rozwinięte kraje Za- chodu. W 1975 r. w Polsce na 1000 mieszkańców budowano rocznie 7,4 mieszkania, a w tym samym czasie we Włoszech – 3,8, w Wiel- kiej Brytanii – 5,2, w Zachodnich Niemczech – 7,1. W 1978 r. w Pol- sce – 8,1, w Niemczech – 6,1, we Francji – 8,3, w Wielkiej Brytanii – 5,3. To była niesłychana więc eks- plozja budowlana. Mieszkań było jednak nadal za mało ze względu na szybki przyrost naturalny i mi- gracje ze wsi do miasta, spowodo- wane przez industrializację. Mia- sta pęczniały i nie sposób było nadążyć z mieszkaniami mimo ogromnych nakładów. Do dzisiaj panuje u nas całko- wicie nieprawdziwe i będące kom- pletną aberracją przekonanie, że „brzydkie blokowiska” są niedo- brą i szkodliwą komunistyczną ideą, z którą do dzisiaj musimy się męczyć. W jednym z niedawnych gazetowych osiągnięć żurnalisty- ki z osłupieniem czytałem ponury landszaft autora, który kreślił sło- wem krajobraz „ciągnących się po horyzont” szaroburych blokowisk. Oj, żeby nam się teraz tak cokol- wiek chciało po horyzont ciągnąć poza długami we franku... Obecne osiedla deweloperskie składają się na ogół z kilku domków upchanych ciasno jeden przy drugim, z wido- kiem nie na park, drzewa i krze- wy, a na stringi sąsiadki oglądane z kilku metrów. Bez infrastruktury i w czarnej urbanizacyjnej dziurze. Na dawnych osiedlach są przed- szkola, szkoły, apteki, szpital i po- czta oraz cały plan zagospodaro- wania przestrzennego, mimo że realizowany koślawo i z niedociąg- nięciami, bo za szybko i nad stan. W Polsce lat 1970–1980 zbu- dowano rekordowo aż 2,6 mln no- wych mieszkań (dane GUS), co dało miejsce zamieszkania 10 mln osób, a w całym okresie istnienia PRL-u wybudowano około 4 mln mieszkań. W latach 1971–1988 wybudowano 32 proc. obecne- go zasobu mieszkaniowego, gdy analogicznie w latach 1989–2008 – tylko 16 proc., a więc dwa razy mniej (dane GUS). Co gorsza – już nie dla wszystkich, a tylko dla bogatszych. Obecnie przytła- czającą część budownictwa stano- wią własnościowe domki indywidu- alne przeznaczone dla osób nieco zamożniejszych. Dane GUS z roku 2014 wskazują, że na 140 tys. zbu- dowanych mieszkań aż 80 tys. sta- nowiło budownictwo indywidualne. Blokowiska – wytwór „komuny”? Powiedzieć więc wreszcie na- leży, że blokowiska nie były ko- munistycznym wynalazkiem, ale przejawem wielkiej europejskiej egalitarnej rewolucji mieszkanio- wej, w czym po prostu Polska lat 1945–1989 miała swój udział. Pi- sowski profesor Ryszard Legutko bez cienia bladego pojęcia, o czym pisze w wyjątkowo niesprawnej in- telektualnie malignie opowiada o ahistorycznej architekturze ko- munistycznej pozbawiającej ducha i osobowości oraz oryginalności, przeciwstawiając jej groteskowo przedwojenne dworki polskiego ziemiaństwa. Chryste Panie! No przecież w sztuce mieliśmy w Eu- ropie XX wiek i falę modernizmu, która preferowała formy proste i pozbawione ozdób, a „Maszyny mieszkalne” Le Corbusiera były architektonicznym przejawem tej mody. Modernizm w architektu- rze powstał jako antyteza właśnie kiczowatej mieszczańskiej kamie- nicy do przesytu napaćkanej gipso- wymi sztukateriami, ornamentami, gzymsami, balustradami, wyku- szami, pilastrami i rzeźbami. Ka- mienica mieszczańska miała być przede wszystkim reprezentacyj- na, statusowa, z portalem ukazu- jącym zamożność i wysoką pozycję mieszkańców, miała wskazywać na „dobry adres”. Tymczasem modernizm od- chodził od mieszkalnictwa dzielą- cego miasto na dzielnice nędznych czynszówek dla biedoty i bogatych kamienic z tabliczkami „dla służby i ajentów oraz dostawców – wej- ście od tyłu”. W całej Europie powojennej zaczęto więc budo- wać setki tysięcy tanich socjal- nych bloków z mieszkaniami na wynajem z dużym udzia- łem i zaangażowaniem pań- stwa. W powojennych Niem- czech 70 proc. budowanych mieszkań miało charakter so- cjalny i przeznaczony na wyna- jem. W ten sposób nastąpił wiel- ki awans zwykłych ludzi, którzy otrzymali zwykle 2–4-pokojowe mieszkania z kuchnią i łazienką, wzorowane na mieszkaniach, któ- re w XIX w. dostępne były tylko dla elity mieszczańskiej. Musimy się otrząsnąć z myśle- nia o jakoby komunistycznym i ty- powo polskim charakterze bloków mieszkalnych – te same zjawiska występowały we Francji i w Niem- czech. Według historyka francu- skiego Antoine’a Prosta do lat 50. mieszkanie rodziny mieszczań- skiej i robotniczej dzieliła przepaść. Mieszczaństwo francuskie posiada- ło salon, sypialnię, kuchnię, poko- je dla służby. Robotnicy i chłopi gnieździli się z wieloosobową ro- dziną w 1–2 izbach, gdzie jedno- cześnie spano i gotowano. Jesz- cze do II wojny światowej w tych mieszkaniach nie było urządzeń wodociągowych i jakiegokolwiek ogrzewania. Jeszcze w 1954 r. zale- dwie połowa mieszkań we Francji miała bieżącą wodę, 1/4 – toaletę, 10 proc. – wannę i tyle samo cen- tralne ogrzewanie. Wówczas na- stąpiło gigantyczne przyśpieszenie i masowo zaczęły wyrastać osiedla może nie za pięknych, ale nowo- czesnych bloków mieszkalnych po- siadających wszystkie te instalacje. W 1953 r. budowano ich we Fran- cji 100 tys. rocznie, w 1959 r. – 300 tys., w 1965 r. – 400 tys., w latach 1972–1975 – 500 tys. To samo dzia- ło się w Polsce. W ciągu tych trzech lat więcej niż w całym okresie mię- dzywojennym. Antoine Prost pisze: „Dla milionów Francuzów te olbrzy- mie kompleksy mieszkaniowe stano- wią ogromny skok w nowoczesność. Dzięki powstaniu nowych miesz- kań większość ludności znalazła się w warunkach mieszkaniowych, w ja- kich żyła niegdyś jedynie burżuazja. Była to oznaka ogromnej demokra- tyzacji życia”. Prof. DARIUSZ ŁUKASIEWICZ faktyimity@faktyimity.pl Katastrofa mieszkaniowa(2) Większość Polaków nie ma szans na nabycie mieszkania na wolnym rynku. Tanich lokali właściwie się nie buduje. Politycy od dziesięcioleci najwyraźniej liczą na cud, który rozwiąże problem mieszkaniowy.