ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Kocham cię, Travis. Obejmij mnie.
- Juliano...
Travis Sawyer usłyszał swój stłumiony okrzyk
w chwili, gdy potężny dreszcz wstrząsnął jego
ciałem. Ostatnia fala namiętności wyzwoliła się
w nim z oślepiającą silą. Całkowicie zatracił się
w ramionach kochanki, pozwolił, by jej żar go
pochłonął; jednocześnie miał poczucie zwycię
stwa. Juliana przylgnęła do niego i łagodnie
przyciągała do siebie. Wydawało mu się, że
znalazł się w innym świecie.
Z nikim nie było mu tak dobrze. Miał trzydzie
ści osiem lat i choć nie był podrywaczem, to
6 MISTERNY PLAN
uważał, że żyje wystarczająco długo, by mieć
skalę porównawczą. Coś takiego jeszcze nigdy
mu się nie zdarzyło.
Instynktownie wiedział, że tak właśnie powin
no być z kobietą. Namiętnie, dziko, do końca. Po
raz pierwszy z taką intensywnością czuł, że żyje.
Podniecenie powoli w nim opadało, ustępując
miejsca zadowoleniu.
Należała teraz do niego. Niechętnie uwolnił
się z jej objęć i odwrócił na bok, przesuwając
ręką po łagodnej krągłości jej piersi. Juliana
uśmiechała się do niego tym swoim niezwykłym
uśmiechem, olśniewającym nawet w półmroku
sypialni.
Masa gęstych, rozrzuconych na poduszce ru
dych włosów otaczała jej twarz jak jakaś pogańs
ka korona. Travis z zachwytem patrzył na jej duże
oczy ocienione długimi rzęsami, szlachetny nos,
stanowczy, a jednocześnie delikatny zarys pod
bródka, na pełne usta. Leniwym i zmysłowym
ruchem wsunęła nogę pomiędzy jego uda, za
mknęła oczy i wtuliła się w niego.
A więc udało mi się, pomyślał triumfalnie,
obejmując ją ramieniem. Zdobył swoją rudowło
są królową o topazowych oczach.
Jednak w następnej chwili rzeczywistość przy
wołała go do porządku. Co on u diabła tu robi, i to
jeszcze przytulając się do niej w taki sposób?
W swojej zemście nie zamierzał posunąć się aż
Jayne Ann Krentz 7
tak daleko, nie zamierzał skończyć w łóżku z Ju
liana Grant.
Wpatrywał się w cienie sypialni, jakby tam
kryła się odpowiedź. Kiedy namiętność opadła,
czuł się lekko oszołomiony.
Chęć zemsty czasem wiedzie człowieka dziw
nymi drogami. Spotkanie z Juliana Grant było jak
nieplanowany zjazd z trasy, którą podążał od
pięciu lat. Nie mógł sobie jednak pozwolić na
zmianę kierunku. Za daleko już zaszedł. Odwrót
był niemożliwy, nawet gdyby tego chciał.
Travis Sawyer był zawsze dobry w tym, co
robił. W jego misternym planie zemsty nie było
najmniejszej luki. Nie pozostało żadne inne wyj
ście, nawet dla niego samego.
Promienie jasnego kalifornijskiego słońca
prześlizgiwały się po wodach zatoki i radośnie
uderzały w okno sypialni. Juliana powoli otwo
rzyła oczy i patrzyła, jak do urządzonego na biało
pokoju wpada wiosenne światło. Najpierw roz
świetla puszysty biały dywan, potem ociera się
o białe ściany, muska białe krzesło, skrzy się na
lśniącej powierzchni stolika pokrytego białym
lakierem i dociera do jedynego kolorowego ak
centu w pokoju - żółtego abstrakcyjnego obrazu
wiszącego nad białym łóżkiem.
Jak zahipnotyzowana podążała wzrokiem za
słonecznymi promieniami, które przeskakiwały
8 MISTERNY PLAN
pomiędzy lustrem a obrazem, łagodnie opadały
na pomięte białe prześcieradła, by wreszcie objąć
postać mężczyzny, który poprzedniego wieczoru
znalazł się w jej sypialni.
Mężczyzna w jej łóżku. Już sam ten fakt mógł
wywołać zdziwienie i ciekawość, ale w tym
przypadku zdecydowanie chodziło o coś więcej.
Juliana z radością wróciła myślami do swojej
tajemnicy.
Wiedziała bowiem ponad wszelką wątpliwość,
że ów mężczyzna - stanowczy, szczupły, seksow
ny, nazywający się Travis Sawyer - był tym
właściwym, tym, na którego czekała całe życie.
Rozkoszowała się tą myślą, leżąc nieruchomo,
by go nie obudzić. Chciała nasycić się ekscytują
cą pewnością, że nareszcie spotkała swoją drugą
połówkę.
Nie był dokładnie taki, jak sobie czasem wyob
rażała, kiedy pozwalała sobie odpłynąć w marze
nia. Po pierwsze, mógłby być nieco wyższy. Ona
sama miała prawie metr osiemdziesiąt wzrostu,
więc w wyobraźni widziała obok siebie kogoś
w okolicach metra dziewięćdziesiąt. Żeby mogła
przy nim nosić buty na szpilkach. Travis miał
niewiele ponad metr osiemdziesiąt. Na pięciocen-
tymetrowych obcasach byłaby mu równa wzros
tem, a na ośmiocentymetrowych byłaby od niego
wyższa.
Szybko się jednak pocieszyła, że niedostatki
Jayne Ann Krcntz 9
wzrostu nadrabiał figurą. Był fantastycznie umię
śniony i twardy jak granitowy blok. A ostatnia
noc dowiodła jego męskiej siły, w pełni kon
trolowanej, co było tym bardziej ekscytujące.
Ten mężczyzna umiał całkowicie nad sobą pa
nować. Zawsze podziwiała tę cechę, bo dawała
kobiecie poczucie bezpieczeństwa i pewność,
że siła fizyczna mężczyzny nie jest zagrożeniem,
lecz ochroną.
Travis nie pasował do wyobrażeń Juliany o męż
czyźnie idealnym pod kilkoma innymi, mniej
ważnymi, względami. Na przykład u osobników
płci męskiej Juliana zawsze była zwolenniczką
ciepłych, brązowych lub orzechowych oczu. Na
tomiast spojrzenie chłodnych, szarych oczu Tra-
visa nie zdradzało żadnych uczuć. No, może
z wyjątkiem szczególnych sytuacji, jak ostatniej
nocy, kiedy widziała w nich gorącą namiętność,
wyzwalającą w niej dreszcz pożądania.
Ale od dziś była gotowa zrezygnować ze swo
ich wymagań odnośnie koloru oczu, bowiem
w spojrzeniu Travisa odbijała się nie tylko namię
tność, ale też inteligencja dorównująca jej włas
nej, a także rzadko spotykany rodzaj poczucia
humoru, który bardzo ceniła.
Jego włosy również nie pasowały do ideału.
Były zdecydowanie za ciemne. Juliana zawsze lu
biła blondynów, ale musiała przyznać, że w czar
nych, krótko przystrzyżonych włosach Travisowi
10 MISTERNY PLAN
było bardzo do twarzy. Zwłaszcza z tymi delikat
nymi śladami siwizny na skroniach.
Z pewnością dałoby się jeszcze wymienić kilka
drobnych różnic pomiędzy realnie istniejącym
Travisem Sawyerem a istniejącą w wyobraźni
Juliany idealną wersją mężczyzny. Gdyby chciała
być bardzo wybredna, mogłaby na przykład na
rzekać, że ze swoim dość zaciętym i ponurym
wyrazem twarzy Travis nie miałby szans na
znalezienie się na okładce żadnego poczytnego
męskiego magazynu. No cóż, to strata dla męs
kich magazynów, pomyślała. W jej łóżku wy
glądał doskonale.
Poza tym Travis wykazywał absolutny brak
zainteresowania dla kwestii ubrań i mody. Znała
go od ponad miesiąca i zawsze widywała w ciem
nych spodniach, prostej, białej koszuli, spokoj
nym krawacie w paski i skórzanych butach. Nosił
do tego marynarki w różnych odcieniach szarości.
Ale Juliana uznała, że jakoś sobie z tym poradzi.
W końcu jej gust z pewnością wystarczy dla nich
obojga, przekonywała się. Spojrzała z uśmiechem
na drzwi do garderoby, już widząc oczami wyob
raźni wieszak pełen drogich, modnych garnitu
rów i stojące pod nim pudełka z butami. Uwiel
biała zakupy.
W sumie Juliana gotowa była pójść na ustęp
stwa tam, gdzie Travis Sawyer nie spełniał kry
teriów jej ideału. Przywykła, że w życiu trzeba
Jayne Ann Krentz 11
zapracować na to, czego się pragnie. Wiedziała,
że oszlifowanie tego surowego diamentu może
wymagać czasu i wysiłku. Ale ostatnia noc prze
konała ją w sposób ostateczny, że ten wysiłek
warto podjąć. Świeże wspomnienia nadal przy
prawiały ją o dreszcz podniecenia.
Juliana skończyła swój przegląd i przeciągnęła
się leniwie, z rozmysłem przesuwając stopą po
łydce Travisa. Nie doczekawszy się jednak żadnej
reakcji, uznała, że po takiej nocy jej mężczyzna
potrzebuje więcej snu. Z pewnym rozbawieniem
ściągnęła z siebie prześcieradło i wstała z łóżka.
Dopiero teraz zauważyła, że jej całe ciało było
w przyjemny sposób obolałe. Travis okazał się
śmiałym i wymagającym, ale jednocześnie hoj
nym kochankiem. Brał dla siebie jak najwięcej,
odwzajemniając jednak namiętność z równą silą.
Gdyby teraz zamknęła oczy, nadal czułaby na
sobie jego silne, wrażliwe dłonie. Miała wrażenie,
że jego dotyk wtopił się w nią.
Stojąc na środku białego, jasno oświetlonego
pokoju, Juliana pozwoliła sobie na jeszcze jedno
czułe spojrzenie na mężczyznę śpiącego w jej
łóżku, po czym długim, energicznym krokiem
poszła do łazienki.
Postanowiła, że przywita mężczyznę swojego
życia prawdziwie kobiecym, domowym nastro
jem. I być może pozwoli mu poczuć jeszcze raz
przedsmak tego, czego może od niej oczekiwać.
12 MISTERNY PLAN
Pół godziny później, wykąpana, z włosami
związanymi w imponujący koński ogon, ubrana
w modne luźne spodnie i tunikę z szerokimi
rękawami, wróciła do sypialni. Niosła przed sobą
czarną emaliowaną tacę, na której postawiła im-
bryk w stylu art deco i dwie piękne czerwone
filiżanki.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęła się promiennie,
widząc, że Travis już nie śpi. Leżał wygodnie
rozłożony na plecach i przyglądał się jej spod
przymkniętych powiek.
- Dzień dobry. - Jego głos był jeszcze ochryp
ły od snu i bardzo seksowny.
- Cudny dzień, prawda? Ale w Jewel Harbor
zawsze tak jest. To jedna z tych rzeczy, do których
trudno mi było przywyknąć, kiedy się tu sprowa
dziłam cztery lata temu. To wprost idealne nad
morskie kalifornijskie miasteczko. A wszystko,
co idealne, zawsze budzi podejrzenia, nie uwa
żasz? - Juliana krzątała się z tacą. - Nawet mgła,
jeżeli już się pokaże, jest tu miękka, romantyczna,
niesamowita. Zupełnie inna niż gdzie indziej. Nie
dodajesz do herbaty mleka ani cukru, prawda?
- Nie. - Travis usiadł powoli i oparł się na
poduszkach.
- Tak myślałam. Nie jesteś w tym typie.
- A jest taki typ? - Patrzył na nią uważnie,
jakby pochłaniała go zwykła czynność nalewania
herbaty.
Jayne Ann Krentz 13
- Oczywiście. Ale ty do niego nie należysz.
- Podała mu filiżankę. - Wiedziałam to od
samego początku. Tak samo jak to, że pijesz
zwykłą kawę, a nie espresso, latte czy cappuc
cino.
Wyraźnie zaskoczony, spojrzał na ciemną, moc
ną herbatę, a podnosząc oczy, napotkał wyczeku
jący wzrok Juliany.
- Nie traktuj tego jako zarzut, ale dziwi mnie,
że królowa miejscowego imperium kawowego
podaje do łóżka herbatę.
Juliana roześmiała się i napełniła swoją fi
liżankę.
- Wyjawię ci pewien sekret - zaczęła, sado
wiąc się na białym krześle z chromowanymi
nogami. -Naprawdę nie lubię kawy, a zwłaszcza
tej podawanej na sposób włoski czy francuski. Źle
mi robi na żołądek.
Travis wykrzywił nieznacznie usta.
- Poznałem większość twoich tajemnic, ale tej
strzegłaś bardzo dobrze. Nigdy bym się nie domy
ślił, że jesteś ukrytą wielbicielką herbaty. Co
będzie, jeżeli dowiedzą się o tym klienci Charis
ma Espresso?
- Nie zamierzam nic im mówić. Przynajmniej
do czasu, aż będę mogła otworzyć sieć herba
ciarni.
Travis zmarszczył brwi i potrząsnął głową
w automatycznym geście sprzeciwu.
14 MISTERNY PLAN
- Daj sobie z tym spokój. Nie zapominaj, że
twoim celem jest rozwój Charismy. W tych okoli
cach więcej ludzi pije kawę niż herbatę.
- To nieważne. Nie mam ochoty o tym roz
mawiać, w każdym razie nie dzisiaj. - Juliana
przyglądała mu się z zainteresowaniem. - Wyda
wało ci się, że skoro od kilku tygodni zajmujesz
się moim biznesem, to poznałeś wszystkie moje
tajemnice?
- Prawie wszystkie. - Travis wzruszył ramio
nami, a w tym geście krył się niezwykły ładunek
męskiego uroku. - Przecież jestem konsultantem
biznesowym. I jestem w tym dobry. Wielokrotnie
przekonałem się, że wystarczy poznać czyjeś
tajemnice finansowe, by poznać resztę jego sek
retów.
- Brzmi złowieszczo. - Juliana wzdrygnęła
się w udanym przerażeniu i wypiła łyk swojej
herbaty. - Cieszę się, że przed nami jeszcze parę
niespodzianek. Tak jest zabawniej, nie uważasz?
- Nie wszystkie niespodzianki są przyjemne.
W tych słowach kryło się łagodne ostrzeżenie,
ale zostało zlekceważone. Juliana uznała, że Tra
vis jest po prostu nieco śpiący.
- Jestem pewna, że w naszym przypadku nie
spodzianki będę co najmniej interesujące, jeżeli
nie przyjemne - powiedziała z przekonaniem.
- Na każdą czekam z niecierpliwością.
Przyglądała mu się z wyraźnym zadowole-
Jayne Ann Krentz 15
niem. W jej łóżku wyglądał naprawdę znakomi
cie. Uwielbiała cień ciemnych włosów na jego
szerokiej piersi. I pomyśleć, że mogła tracić czas
na marzenia o jakimś blondynie. Aż potrząsnęła
głową, uświadamiając sobie własną głupotę.
- Coś jest nie tak? - spytał Travis.
- Ależ skąd.
- Wydawało mi się, że masz jakieś wątpliwo
ści... - Przerwał, by spojrzeć jej w oczy. - Doty
czące ostatniej nocy.
Juliana patrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Gdybym miała jakieś wątpliwości, to przede
wszystkim nie poszłabym z tobą do łóżka. Dosko
nale wiedziałam, co robię.
- Naprawdę?
- Oczywiście. Ty chyba też.
- Tak - odpowiedział w zamyśleniu. - Wie
działem, co robię. Wyglądasz na bardzo zado
woloną.
- Bo jestem. - Juliana uśmiechnęła się szero
ko. Rzeczywiście, była bardzo zadowolona: z nie
go, z życia, ze świata.
- To dobrze, że się nie rozczarowałaś.
- Rozczarowałam? - Była niemal zszokowa
na. - Jak mogłabym się rozczarować? Było cudow
nie. Wspaniale. Tak jak sobie wymarzyłam. Jes
teś fantastycznym kochankiem. Doskonałym.
Jego policzki nagle się zaczerwieniły. Przez
chwilę Juliana mogłaby przysiąc, że Travis nieco
16 MISTERNY PLAN
się zawstydził, słysząc te entuzjastyczne pochwa
ły. Musiała przyznać, że ją to wręcz wzruszyło.
- Nie myślę, żebym to ja zrobił coś wyjąt
kowego - powiedział, skupiając uwagę na her
bacie. - Po prostu coś między nami zaiskrzyło.
Czasem tak się zdarza. Ludzie się spotykają,
podobają się sobie, a potem wychodzi im w łóżku.
Juliana uniosła brwi i lekko zacisnęła usta.
- Często ci się zdarzały takie rzeczy?
Travis zamrugał gwałtownie, a jego oczy roz
błysły.
- Nie - przyznał spokojnie. - Takie rzeczy nie
zdarzały mi się często.
Juliana natychmiast się rozluźniła, zadowolo
na, że oboje patrzyli podobnie na to, co się
wydarzyło.
- To dobrze. Dla mnie ta noc była wyjątkowa.
- Czy to oznacza, że tobie też takie rzeczy nie
zdarzały się często? - Rzucił to pytanie niechęt
nie, jakby nie chciał usłyszeć odpowiedzi, ale nie
mógł się powstrzymać przed jego zadaniem.
- Coś takiego nie zdarzyło mi się nigdy w ży
ciu - powiedziała z całkowitą szczerością.
Uśmiechnął się.
- Może masz za mało doświadczeń, żeby to
tak oceniać.
- Mam trzydzieści dwa lata i w poszukiwaniu
wymarzonego księcia zdarzyło mi się pocałować
parę żab.
Jayne Ann Krenlz 1 7
- Ale przecież nie chodziłaś ze wszystkimi
żabami do łóżka.
- Oczywiście, że nie. Żaby bywają czasem
oślizłe. Kobiety muszą się mieć na baczności.
- Fakt. Jednak w dzisiejszych czasach nie
tylko kobiety muszą być ostrożne.
- To prawda. Ale ty nie należysz do męż
czyzn, którzy idą do łóżka z każdym chętnym
ciałem, które spotkają na swojej drodze. - Juliana
zmarszczyła nos z dezaprobatą. - Nigdy bym się
nie zakochała w mężczyźnie, który nie byłby na
tyle rozumny, żeby świadomie kierować swoim
życiem seksualnym. Jeszcze herbaty?
- Poproszę. - Wyciągnął rękę z filiżanką,
patrząc z rozbawieniem, jak Juliana wstaje z krze
sła, by nalać herbatę z imbryka. - Podoba mi się
taka obsługa.
Roześmiała się.
- Akurat jestem w dobrym nastroju. Poza tym
nowość tej sytuacji działa na mnie inspirująco.
- Podała mu filiżankę, z przyjemnością czując
przelotny dotyk jego palców. - No to co? - spyta
ła, z trudem ukrywając niecierpliwość. - Chcesz
porozmawiać o tym teraz czy później?
- Porozmawiać o czym?
- O naszej przyszłości. - Zauważyła, że Travis
nieco zesztywniał na poduszkach, ale zigno
rowała to. - Kiedy zamierzałeś mnie spytać?
Nie chciałabym zepsuć całej niespodzianki, ale
18 MISTERNY PLAN
wolałabym wiedzieć, o jakiej dacie myślałeś,
żebym mogła wszystko zaplanować. Jest tyle
rzeczy do zrobienia. Chciałabym, żeby wszystko
poszło idealnie.
Travis patrzył na nią, nie zwracając już uwagi
na herbatę.
- Zaplanować? O czym ty do diabła mówisz?
- Zawsze masz kłopoty ze zrozumieniem, czy
tylko rano? - Uśmiechnęła się pobłażliwie. - Mó
wię o naszym ślubie.
- O czym? - Czerwona filiżanka wysunęła się
Travisowi z ręki i z miękkim uderzeniem spadła
na biały dywan.
- Ojej! Muszę coś z tym zrobić. Te plamy po
herbacie... - Juliana zerwała się na równe nogi,
pobiegła do łazienki wykładanej białymi kafel
kami i zaczęła szukać czegoś w szafce.
- Juliano, gdzie ty idziesz? Wracaj tutaj! O co
ci przed chwilą chodziło? Kto wspominał o mał
żeństwie?
Juliana odwróciła się do niego, trzymając w rę
kach gąbkę i środek do czyszczenia dywanów.
Z zachwytem patrzyła, jak stoi nagi w drzwiach
łazienki. Przez chwilę zapomniała o plamach na
dywanie.
- Co z tego, że jesteś trochę za niski - powie
działa miękko. - Dla mnie jesteś idealny.
- Ja jestem za niski? - Spojrzał na nią ze złością.
- To ty jesteś za wysoka, w tym tkwi problem.
Jayne Ann Krentz 19
- To nie jest żaden problem. Poradzimy sobie.
Będę nosić buty na płaskim obcasie albo na takim
niedużym - obiecała. Przesuwała wzrokiem coraz
niżej wzdłuż jego ciała. - Masz też miejsca, na
których długość nie będę narzekać.
- Juliano, przestań! - Travis chwycił najbliż
szy ręcznik i owinął go sobie dookoła bioder.
- Czerwienisz się? Nie wiedziałam, że męż
czyźni są do tego zdolni.
- Odłóż gąbkę i zacznij wreszcie mówić z sen
sem. O co ci chodziło z tym ślubem?
W tym momencie Juliana przypomniała sobie
o dywanie.
- Poczekaj chwilę. Z białym dywanem jest
zawsze kłopot. Jak się nie zetrze plam od razu, to
potem trudno je usunąć. - Przecisnęła się obok
niego i szybko podeszła do rozlanej herbaty, która
powoli wsiąkała w grube włosie. - Miał być
plamoodporny, ale to chyba nie oznacza, że
zniesie każde traktowanie. Biały kolor jest nie
praktyczny, za to wygląda rewelacyjnie. Po pros
tu nie mogłam się powstrzymać.
Travis wrócił powoli do sypialni i stanął nad
Juliana, która klęcząc, pracowicie usuwała plamę.
- Juliano, do cholery, chcę z tobą porozmawiać.
- Ach tak, o naszym ślubie. Myślałam o tym
i doszłam do wniosku, że nie ma powodu, żebyś
my to odkładali. W końcu nie jesteśmy dziećmi.
- To prawda. Jesteśmy dorośli. A to oznacza,
20 MISTERNY PLAN
że nie musimy mówić o ślubie tylko dlatego, że
poszliśmy ze sobą do łóżka.
- Znasz mnie dobrze i wiesz, że mam zwyczaj
zmierzać prosto do celu - przypomniała mu
beztrosko. - Kiedy sobie coś postanowię, nic
mnie nie powstrzyma. Spytaj, kogo chcesz.
- Juliano, przestań trzeć ten dywan i posłu
chaj.
- Nie ma powodu, żeby to odkładać, ale masz
rację, że nie musimy się tak bardzo spieszyć
- zachichotała. - Zawsze mi powtarzałeś, żebym
spokojnie i dokładnie wszystko sobie planowała,
prawda?
- Prawda.
- Więc chcę dobrze zaplanować nasze wesele.
Marzy mi się duże, wytworne przyjęcie ze wszyst
kimi dodatkami, jak na przykład wcześniejsze
zaręczyny. W końcu to będzie jedyne takie wyda
rzenie w moim życiu. Dlatego wszystko musi być
takie, jak powinno. Chciałabym zaprosić całą
rodzinę. Kuzynka Elly i jej mąż mieszkają nieda
leko, a moi rodzice dojadą tu z San Francisco.
Wuj Tony mieszka w San Diego, więc to też nie
jest problem. A wszyscy moi znajomi i przyjacie
le są z Jewel Harbor. Chciałabym też zaprosić
kilku klientów Charismy.
- Juliano...
- Moglibyśmy zamówić tę uroczą białą kap
licę, z której jest widok na przystań.
Jayne Ann Krentz 21
- Nie przyszło ci do głowy - przerwał jej
Travis twardo - że za bardzo się rozpędziłaś?
Przestała czyścić dywan i spojrzała na niego
z zaciekawieniem.
- Rozpędziłam?
- Tak. - Był zadowolony, że wreszcie skupiła
na nim całą swoją uwagę. - Pamiętam wszystko,
co wydarzyło się zeszłej nocy, i wszystko, o czym
rozmawialiśmy w ciągu ostatnich trzech tygodni.
I jestem pewien, że nie mówiliśmy nic, powta
rzam: nic, o małżeństwie.
- O nie! Czyżbym wszystko popsuła? Pewnie
planowałeś romantyczny wieczór z winem i ka
wiorem, spacerem po nabrzeżu i prawdziwymi
oświadczynami. - Juliana uniosła się z klęczek,
zagryzając ze smutkiem wargi. - Tak mi przykro.
Ale to się da naprawić. Możemy to zrobić dziś
wieczorem albo jutro. Ta restauracja, gdzie wczo
raj jedliśmy kolację, to świetne miejsce na oświad
czyny. Chodźmy tam dzisiaj.
- Skąd wiesz, że to dobre miejsce? Do diabła,
co ja gadam! Nieważne. - Oczy Travisa rzucały
gniewne spojrzenia. - Juliano, ja nie miałem
zamiaru prosić się o rękę.
W ciszy, która zapadła po tych słowach, Julia
na próbowała przetrawić to, co usłyszała. Przez
moment wydawało jej się, że czegoś nie zro
zumiała.
- Co powiedziałeś?
22 MISTERNY PLAN
- Słyszałaś przecież. - Travis pocierał sobie
kark gestem wyrażającym frustrację i irytację.
- Myślałam... Wydawało mi się... - Julianie
zabrakło słów, co samo w sobie było dość nie
zwykłe. Bezradnie uniosła dłoń, w której trzy
mała gąbkę. - Przecież wczoraj...
Travis skrzywił się ironicznie.
- Myślałaś, że skoro spotykamy się od kilku
tygodni, a potem idziemy do łóżka, to znaczy, że
mam od razu poprosić cię o rękę? Daj spokój, nie
jesteś aż tak naiwna. Wręcz przeciwnie, jeżeli
chcesz, potrafisz być bardzo sprytna. Do diabła,
jesteś twardą kobietą interesu. Umiesz się o siebie
zatroszczyć. Masz trzydzieści dwa lata i jak sama
przyznałaś, pocałowałaś już parę żab. Więc nie
patrz na mnie jak zraniona łania.
Te słowa dotknęły ją do żywego. Zmrużyła
oczy, czując, jak złość zaczyna w niej pulsować.
- No to ci powiem, że przez cały czas mia
łam uczciwe zamiary. Od chwili, kiedy cię po
znałam, wiedziałam, że chcę wyjść za ciebie za
mąż.
- Tak? Więc być może powinnaś była mnie
ostrzec. Moglibyśmy uniknąć tej idiotycznej, że
nującej sytuacji. Bo na razie nie zamierzam się
z tobą ożenić.
- Rozumiem. - Wyprostowała się dumnie.
- Więc mnie wykorzystałeś, tak?
- Nie wykorzystałem cię i wiesz o tym dosko-
Jayne Ann Krenlz 23
nale. Jesteśmy dwojgiem dorosłych ludzi, którzy
pociągają się fizycznie. Mamy wspólne zaintere
sowania zawodowe, oboje jesteśmy samotni, pra
cujemy razem, bo wynajęłaś mnie jako konsultan
ta. Było oczywiste, że z tego musi się wywiązać
jakiś romans. I właśnie w tym miejscu jesteśmy.
Łączy nas romans, nic więcej.
- Nie masz ochoty na żadne zobowiązania,
tak? - spytała zaczepnie.
- Czy zawsze mówisz takie rzeczy swoim
kochankom po wspólnie spędzonej nocy?
- Tych wspólnych nocy nie było wiele, już
to ustaliliśmy. I nie mówiłam im takich rzeczy.
Bo nie miałam zamiaru wychodzić za nich za
mąż.
- Ciekawe, ilu chciało się z tobą ożenić - rzu
cił sarkastycznie.
- Wielu składało mi takie propozycje. I nie
ustannie je dostaję. Zwykle w tej restauracji,
o której ci wspominałam. Stąd wiem, że to dobre
miejsce na takie okazje.
- Jeżeli miałaś tyle możliwości, to dlaczego
żaden z tych durniów nie został łaskawie przy
jęty?
Juliana wpadła we wściekłość.
- Bo żaden nie był tym właściwym. Dlatego
wszystkim odmawiałam. Z wyjątkiem jednego,
ale z tym akurat nie wyszło.
- Więc jestem jednym z dwóch szczęściarzy,
24 MISTERNY PLAN
których uznałaś za odpowiednich, tak? A co się
stało z tym drugim frajerem?
Poczuła zbierające się łzy. Zamrugała szybko,
żeby się ich pozbyć.
- I po co jesteś taki grubiański? Nie był
frajerem. Był miłym, uroczym człowiekiem.
I czułym. I jeszcze był bardzo przystojny. Miał
piękne brązowe oczy i jasne włosy. I był od ciebie
dużo wyższy.
- Nie obchodzi mnie, jak wyglądał. Chciał
bym tylko wiedzieć, jak udało mu się uwolnić.
- Po co? Żebyś mógł skorzystać z tej samej
furtki? Ale dobrze, powiem ci, jak wyrwał się z mo
ich szponów. Po prostu podkulił ogon i uciekł.
Prosto w ramiona innej kobiety. Na dodatek bar
dzo mi bliskiej. Do drobnej blondynki o łagodnej
naturze. Ona nigdy się z nim nie kłóciła. Nawet
nie przyszło jej do głowy, żeby mu się w czymś
sprzeciwić. I nie przytłaczała go tak jak ja. To
wszystko. Jesteś zadowolony?
- Na miłość boską, Juliano, nie chciałem przy
woływać przykrych wspomnień. - Travis znów
zaczął pocierać sobie kark. - Chciałem jedynie
wyjaśnić, o co mi chodzi.
- Powiedzmy, że ci się udało. Proszę bardzo,
możesz zrobić to samo, co mój narzeczony trzy
lata temu. Uciekaj, jeśli się przestraszyłeś. Ale
szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś wię
cej po tobie. Nie sądziłam, że kobieta taka jak ja
Jayne Ann Krentz 25
może cię onieśmielać. Myślałam, że jesteś face
tem z charakterem.
- Nie zamierzam nigdzie uciekać - zaprotes
tował. - Ale nie pozwolę wepchnąć się w małżeń
stwo. Wyrażam się jasno?
Juliana pokiwała ze smutkiem głową.
- Całkowicie. Po prostu zupełnie się nie zro
zumieliśmy. Widocznie źle odczytałam różne
sygnały. - Pociągnęła nosem, żeby powstrzymać
łzy. - Przepraszam.
Twarz Travisa złagodniała. Podszedł do niej
i podniósł rękę, żeby pogłaskać ją po policzku.
- Nie musisz się tak tym przejmować. Znam
cię dość dobrze i wiem doskonale, że jesteś
impulsywna.
- Moja kuzynka Elly mówi, że jestem spon
taniczna.
- To też. - Travis uśmiechnął się.
- To takie żenujące.
- Nie warto już o tym mówić - powiedział
Travis pojednawczo. - Zeszłej nocy było cudow
nie. Rozumiem, że mogłaś doszukać się w tym
więcej, niż...
- Niż chciałeś mi dać?
- Więcej niż oboje chcieliśmy.
- Mów za siebie. - Odwróciła się, unikając
dotyku jego dłoni. - Robi się późno. Powinnam
już się ubrać. Na pewno masz dziś wiele rzeczy do
zrobienia.
26 MISTERNY PLAN
- Nic, co nie mogłoby poczekać do poniedział
ku. - Travis patrzył na nią uważnie. - A może
pojechalibyśmy na plażę?
- Raczej nie. - Schyliła się, żeby do kończyć
czyszczenie dywanu, po czym wstała, podnosząc
czerwoną filiżankę. - Mam dzisiaj mnóstwo pra
cy. Wiesz, jak to jest. Muszę umyć głowę, potem
zrobić pranie. Tak, te prześcieradła nadają się już
do prania.
Travis nie poruszył się.
- Będziesz się teraz obrażać?
- Nigdy się nie obrażam - powiedziała wy
niośle.
- No to po co to gadanie? Przecież wczoraj się
umawialiśmy, że spędzimy niedzielę razem.
- Ale wszystko się zmieniło. Mam nadzieję,
że to rozumiesz. - Weszła do łazienki i schowała
w szafce płyn do czyszczenia dywanów. - Dlate
go pospiesz się z ubieraniem. Trochę mnie roz
prasza, kiedy tak stoisz w mojej sypialni jedynie
z ręcznikiem na biodrach.
- Ręcznik mogę zdjąć.
Spojrzała na niego ze złością.
- Chyba nie myślisz, że pójdę teraz z tobą do
łóżka?
- Czemu nie? Przecież ustaliliśmy, że było
nam ze sobą dobrze.
- Nie wierzę własnym uszom. - Juliana oparła
się ramieniem o drzwi. - Naprawdę myślisz, że
Jayne Ann Krentz 27
mogłabym pójść z tobą do łóżka, wiedząc, że nie
masz uczciwych zamiarów?
- Przestań gadać jak staroświecka panienka,
która sądzi, że została uwiedziona.
- Ty rzeczywiście nic nie rozumiesz - po
wiedziała spokojnie, choć gotowała się w środ
ku ze złości. - Zabieraj się stąd. Natychmiast.
Ubierz się i wyjdź z mojego mieszkania. Każdy
popełnia w życiu błędy, ale rzucanie pereł przed
wieprze po raz drugi byłoby błędem niewyba
czalnym. Nie mam zamiaru tracić swojego cen
nego czasu na mężczyznę tak nierozgarniętego
i upartego jak ty.
- Chcesz powiedzieć, że jestem idiotą?
- Właśnie. Jestem dla ciebie najlepszą kobie
tą, Travis. Jestem twoim przeznaczeniem, tak
samo jak ty moim. Ale skoro jesteś na tyle tępy,
żeby tego nie widzieć, to utrzymywanie naszej
relacji naprawdę nie ma sensu. Wynoś się.
Jego oczy zwęziły się jak szparki. Sięgnął po
spodnie leżące na komodzie.
- Czy to oznacza, że chcesz zerwać kontrakt
z Sawyer Management Systems?
To ją zaskoczyło. Jeżeli zrezygnuje z jego
usług, może go już nigdy nie zobaczyć. Nad taką
myślą nie chciała się nawet zastanawiać.
- Nie zrywam kontraktu. SMS to najlepsza
firma konsultingowa w tej części Kalifornii,
a przyszłość Charisma Espresso jest dla mnie zbyt
28 MISTERNY PLAN
ważna. Więc nie mogę się ciebie pozbyć. Nie
stety.
- Rzeczywiście? - Travis podciągnął spodnie
i zaczął zakładać koszulę. - To miłe, że pod
pewnymi względami nadal mnie doceniasz. Nie
boisz się jednak łączenia interesów z przyjemnoś
cią? W końcu to doprowadziło nas do łóżka.
- Nie mam najmniejszych obaw. - Juliana
uniosła brodę. - Z pewnością będę umiała od
dzielić swój interes od twojej przyjemności.
- Naprawdę? No to przekonamy się, czy rze
czywiście to potrafisz. - Skończył zapinać koszu
lę i schylił się po buty.
- Czyżbyś mi groził?
- Gdzieżbym śmiał. - Zawiązał sznurowadła
kilkoma krótkimi, mocnymi ruchami, po czym
wcisnął krawat do kieszeni. - Ale oboje wiemy,
że z naszej dwójki to ty kierujesz się emocjami.
Na dodatek mnie pragniesz. Do diabła, przecież
rano obudziłaś się z przekonaniem, że się we mnie
kochasz.
- Tego nie powiedziałam.
- Owszem, powiedziałaś - poprawił ją chłod
no. - W nocy, kiedy leżałaś pode mną i przytula
łaś się do mnie tak, jakbym był jedynym męż
czyzną na świecie. Dobrze słyszałem.
Juliana poczuła, że robi jej się gorąco z upoko
rzenia.
- Niech ci będzie, powiedziałam. Nie zamie-
JAYNE ANN KRENTZ Misterny plan
ROZDZIAŁ PIERWSZY - Kocham cię, Travis. Obejmij mnie. - Juliano... Travis Sawyer usłyszał swój stłumiony okrzyk w chwili, gdy potężny dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Ostatnia fala namiętności wyzwoliła się w nim z oślepiającą silą. Całkowicie zatracił się w ramionach kochanki, pozwolił, by jej żar go pochłonął; jednocześnie miał poczucie zwycię stwa. Juliana przylgnęła do niego i łagodnie przyciągała do siebie. Wydawało mu się, że znalazł się w innym świecie. Z nikim nie było mu tak dobrze. Miał trzydzie ści osiem lat i choć nie był podrywaczem, to
6 MISTERNY PLAN uważał, że żyje wystarczająco długo, by mieć skalę porównawczą. Coś takiego jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło. Instynktownie wiedział, że tak właśnie powin no być z kobietą. Namiętnie, dziko, do końca. Po raz pierwszy z taką intensywnością czuł, że żyje. Podniecenie powoli w nim opadało, ustępując miejsca zadowoleniu. Należała teraz do niego. Niechętnie uwolnił się z jej objęć i odwrócił na bok, przesuwając ręką po łagodnej krągłości jej piersi. Juliana uśmiechała się do niego tym swoim niezwykłym uśmiechem, olśniewającym nawet w półmroku sypialni. Masa gęstych, rozrzuconych na poduszce ru dych włosów otaczała jej twarz jak jakaś pogańs ka korona. Travis z zachwytem patrzył na jej duże oczy ocienione długimi rzęsami, szlachetny nos, stanowczy, a jednocześnie delikatny zarys pod bródka, na pełne usta. Leniwym i zmysłowym ruchem wsunęła nogę pomiędzy jego uda, za mknęła oczy i wtuliła się w niego. A więc udało mi się, pomyślał triumfalnie, obejmując ją ramieniem. Zdobył swoją rudowło są królową o topazowych oczach. Jednak w następnej chwili rzeczywistość przy wołała go do porządku. Co on u diabła tu robi, i to jeszcze przytulając się do niej w taki sposób? W swojej zemście nie zamierzał posunąć się aż
Jayne Ann Krentz 7 tak daleko, nie zamierzał skończyć w łóżku z Ju liana Grant. Wpatrywał się w cienie sypialni, jakby tam kryła się odpowiedź. Kiedy namiętność opadła, czuł się lekko oszołomiony. Chęć zemsty czasem wiedzie człowieka dziw nymi drogami. Spotkanie z Juliana Grant było jak nieplanowany zjazd z trasy, którą podążał od pięciu lat. Nie mógł sobie jednak pozwolić na zmianę kierunku. Za daleko już zaszedł. Odwrót był niemożliwy, nawet gdyby tego chciał. Travis Sawyer był zawsze dobry w tym, co robił. W jego misternym planie zemsty nie było najmniejszej luki. Nie pozostało żadne inne wyj ście, nawet dla niego samego. Promienie jasnego kalifornijskiego słońca prześlizgiwały się po wodach zatoki i radośnie uderzały w okno sypialni. Juliana powoli otwo rzyła oczy i patrzyła, jak do urządzonego na biało pokoju wpada wiosenne światło. Najpierw roz świetla puszysty biały dywan, potem ociera się o białe ściany, muska białe krzesło, skrzy się na lśniącej powierzchni stolika pokrytego białym lakierem i dociera do jedynego kolorowego ak centu w pokoju - żółtego abstrakcyjnego obrazu wiszącego nad białym łóżkiem. Jak zahipnotyzowana podążała wzrokiem za słonecznymi promieniami, które przeskakiwały
8 MISTERNY PLAN pomiędzy lustrem a obrazem, łagodnie opadały na pomięte białe prześcieradła, by wreszcie objąć postać mężczyzny, który poprzedniego wieczoru znalazł się w jej sypialni. Mężczyzna w jej łóżku. Już sam ten fakt mógł wywołać zdziwienie i ciekawość, ale w tym przypadku zdecydowanie chodziło o coś więcej. Juliana z radością wróciła myślami do swojej tajemnicy. Wiedziała bowiem ponad wszelką wątpliwość, że ów mężczyzna - stanowczy, szczupły, seksow ny, nazywający się Travis Sawyer - był tym właściwym, tym, na którego czekała całe życie. Rozkoszowała się tą myślą, leżąc nieruchomo, by go nie obudzić. Chciała nasycić się ekscytują cą pewnością, że nareszcie spotkała swoją drugą połówkę. Nie był dokładnie taki, jak sobie czasem wyob rażała, kiedy pozwalała sobie odpłynąć w marze nia. Po pierwsze, mógłby być nieco wyższy. Ona sama miała prawie metr osiemdziesiąt wzrostu, więc w wyobraźni widziała obok siebie kogoś w okolicach metra dziewięćdziesiąt. Żeby mogła przy nim nosić buty na szpilkach. Travis miał niewiele ponad metr osiemdziesiąt. Na pięciocen- tymetrowych obcasach byłaby mu równa wzros tem, a na ośmiocentymetrowych byłaby od niego wyższa. Szybko się jednak pocieszyła, że niedostatki
Jayne Ann Krcntz 9 wzrostu nadrabiał figurą. Był fantastycznie umię śniony i twardy jak granitowy blok. A ostatnia noc dowiodła jego męskiej siły, w pełni kon trolowanej, co było tym bardziej ekscytujące. Ten mężczyzna umiał całkowicie nad sobą pa nować. Zawsze podziwiała tę cechę, bo dawała kobiecie poczucie bezpieczeństwa i pewność, że siła fizyczna mężczyzny nie jest zagrożeniem, lecz ochroną. Travis nie pasował do wyobrażeń Juliany o męż czyźnie idealnym pod kilkoma innymi, mniej ważnymi, względami. Na przykład u osobników płci męskiej Juliana zawsze była zwolenniczką ciepłych, brązowych lub orzechowych oczu. Na tomiast spojrzenie chłodnych, szarych oczu Tra- visa nie zdradzało żadnych uczuć. No, może z wyjątkiem szczególnych sytuacji, jak ostatniej nocy, kiedy widziała w nich gorącą namiętność, wyzwalającą w niej dreszcz pożądania. Ale od dziś była gotowa zrezygnować ze swo ich wymagań odnośnie koloru oczu, bowiem w spojrzeniu Travisa odbijała się nie tylko namię tność, ale też inteligencja dorównująca jej włas nej, a także rzadko spotykany rodzaj poczucia humoru, który bardzo ceniła. Jego włosy również nie pasowały do ideału. Były zdecydowanie za ciemne. Juliana zawsze lu biła blondynów, ale musiała przyznać, że w czar nych, krótko przystrzyżonych włosach Travisowi
10 MISTERNY PLAN było bardzo do twarzy. Zwłaszcza z tymi delikat nymi śladami siwizny na skroniach. Z pewnością dałoby się jeszcze wymienić kilka drobnych różnic pomiędzy realnie istniejącym Travisem Sawyerem a istniejącą w wyobraźni Juliany idealną wersją mężczyzny. Gdyby chciała być bardzo wybredna, mogłaby na przykład na rzekać, że ze swoim dość zaciętym i ponurym wyrazem twarzy Travis nie miałby szans na znalezienie się na okładce żadnego poczytnego męskiego magazynu. No cóż, to strata dla męs kich magazynów, pomyślała. W jej łóżku wy glądał doskonale. Poza tym Travis wykazywał absolutny brak zainteresowania dla kwestii ubrań i mody. Znała go od ponad miesiąca i zawsze widywała w ciem nych spodniach, prostej, białej koszuli, spokoj nym krawacie w paski i skórzanych butach. Nosił do tego marynarki w różnych odcieniach szarości. Ale Juliana uznała, że jakoś sobie z tym poradzi. W końcu jej gust z pewnością wystarczy dla nich obojga, przekonywała się. Spojrzała z uśmiechem na drzwi do garderoby, już widząc oczami wyob raźni wieszak pełen drogich, modnych garnitu rów i stojące pod nim pudełka z butami. Uwiel biała zakupy. W sumie Juliana gotowa była pójść na ustęp stwa tam, gdzie Travis Sawyer nie spełniał kry teriów jej ideału. Przywykła, że w życiu trzeba
Jayne Ann Krentz 11 zapracować na to, czego się pragnie. Wiedziała, że oszlifowanie tego surowego diamentu może wymagać czasu i wysiłku. Ale ostatnia noc prze konała ją w sposób ostateczny, że ten wysiłek warto podjąć. Świeże wspomnienia nadal przy prawiały ją o dreszcz podniecenia. Juliana skończyła swój przegląd i przeciągnęła się leniwie, z rozmysłem przesuwając stopą po łydce Travisa. Nie doczekawszy się jednak żadnej reakcji, uznała, że po takiej nocy jej mężczyzna potrzebuje więcej snu. Z pewnym rozbawieniem ściągnęła z siebie prześcieradło i wstała z łóżka. Dopiero teraz zauważyła, że jej całe ciało było w przyjemny sposób obolałe. Travis okazał się śmiałym i wymagającym, ale jednocześnie hoj nym kochankiem. Brał dla siebie jak najwięcej, odwzajemniając jednak namiętność z równą silą. Gdyby teraz zamknęła oczy, nadal czułaby na sobie jego silne, wrażliwe dłonie. Miała wrażenie, że jego dotyk wtopił się w nią. Stojąc na środku białego, jasno oświetlonego pokoju, Juliana pozwoliła sobie na jeszcze jedno czułe spojrzenie na mężczyznę śpiącego w jej łóżku, po czym długim, energicznym krokiem poszła do łazienki. Postanowiła, że przywita mężczyznę swojego życia prawdziwie kobiecym, domowym nastro jem. I być może pozwoli mu poczuć jeszcze raz przedsmak tego, czego może od niej oczekiwać.
12 MISTERNY PLAN Pół godziny później, wykąpana, z włosami związanymi w imponujący koński ogon, ubrana w modne luźne spodnie i tunikę z szerokimi rękawami, wróciła do sypialni. Niosła przed sobą czarną emaliowaną tacę, na której postawiła im- bryk w stylu art deco i dwie piękne czerwone filiżanki. - Dzień dobry. - Uśmiechnęła się promiennie, widząc, że Travis już nie śpi. Leżał wygodnie rozłożony na plecach i przyglądał się jej spod przymkniętych powiek. - Dzień dobry. - Jego głos był jeszcze ochryp ły od snu i bardzo seksowny. - Cudny dzień, prawda? Ale w Jewel Harbor zawsze tak jest. To jedna z tych rzeczy, do których trudno mi było przywyknąć, kiedy się tu sprowa dziłam cztery lata temu. To wprost idealne nad morskie kalifornijskie miasteczko. A wszystko, co idealne, zawsze budzi podejrzenia, nie uwa żasz? - Juliana krzątała się z tacą. - Nawet mgła, jeżeli już się pokaże, jest tu miękka, romantyczna, niesamowita. Zupełnie inna niż gdzie indziej. Nie dodajesz do herbaty mleka ani cukru, prawda? - Nie. - Travis usiadł powoli i oparł się na poduszkach. - Tak myślałam. Nie jesteś w tym typie. - A jest taki typ? - Patrzył na nią uważnie, jakby pochłaniała go zwykła czynność nalewania herbaty.
Jayne Ann Krentz 13 - Oczywiście. Ale ty do niego nie należysz. - Podała mu filiżankę. - Wiedziałam to od samego początku. Tak samo jak to, że pijesz zwykłą kawę, a nie espresso, latte czy cappuc cino. Wyraźnie zaskoczony, spojrzał na ciemną, moc ną herbatę, a podnosząc oczy, napotkał wyczeku jący wzrok Juliany. - Nie traktuj tego jako zarzut, ale dziwi mnie, że królowa miejscowego imperium kawowego podaje do łóżka herbatę. Juliana roześmiała się i napełniła swoją fi liżankę. - Wyjawię ci pewien sekret - zaczęła, sado wiąc się na białym krześle z chromowanymi nogami. -Naprawdę nie lubię kawy, a zwłaszcza tej podawanej na sposób włoski czy francuski. Źle mi robi na żołądek. Travis wykrzywił nieznacznie usta. - Poznałem większość twoich tajemnic, ale tej strzegłaś bardzo dobrze. Nigdy bym się nie domy ślił, że jesteś ukrytą wielbicielką herbaty. Co będzie, jeżeli dowiedzą się o tym klienci Charis ma Espresso? - Nie zamierzam nic im mówić. Przynajmniej do czasu, aż będę mogła otworzyć sieć herba ciarni. Travis zmarszczył brwi i potrząsnął głową w automatycznym geście sprzeciwu.
14 MISTERNY PLAN - Daj sobie z tym spokój. Nie zapominaj, że twoim celem jest rozwój Charismy. W tych okoli cach więcej ludzi pije kawę niż herbatę. - To nieważne. Nie mam ochoty o tym roz mawiać, w każdym razie nie dzisiaj. - Juliana przyglądała mu się z zainteresowaniem. - Wyda wało ci się, że skoro od kilku tygodni zajmujesz się moim biznesem, to poznałeś wszystkie moje tajemnice? - Prawie wszystkie. - Travis wzruszył ramio nami, a w tym geście krył się niezwykły ładunek męskiego uroku. - Przecież jestem konsultantem biznesowym. I jestem w tym dobry. Wielokrotnie przekonałem się, że wystarczy poznać czyjeś tajemnice finansowe, by poznać resztę jego sek retów. - Brzmi złowieszczo. - Juliana wzdrygnęła się w udanym przerażeniu i wypiła łyk swojej herbaty. - Cieszę się, że przed nami jeszcze parę niespodzianek. Tak jest zabawniej, nie uważasz? - Nie wszystkie niespodzianki są przyjemne. W tych słowach kryło się łagodne ostrzeżenie, ale zostało zlekceważone. Juliana uznała, że Tra vis jest po prostu nieco śpiący. - Jestem pewna, że w naszym przypadku nie spodzianki będę co najmniej interesujące, jeżeli nie przyjemne - powiedziała z przekonaniem. - Na każdą czekam z niecierpliwością. Przyglądała mu się z wyraźnym zadowole-
Jayne Ann Krentz 15 niem. W jej łóżku wyglądał naprawdę znakomi cie. Uwielbiała cień ciemnych włosów na jego szerokiej piersi. I pomyśleć, że mogła tracić czas na marzenia o jakimś blondynie. Aż potrząsnęła głową, uświadamiając sobie własną głupotę. - Coś jest nie tak? - spytał Travis. - Ależ skąd. - Wydawało mi się, że masz jakieś wątpliwo ści... - Przerwał, by spojrzeć jej w oczy. - Doty czące ostatniej nocy. Juliana patrzyła na niego ze zdziwieniem. - Gdybym miała jakieś wątpliwości, to przede wszystkim nie poszłabym z tobą do łóżka. Dosko nale wiedziałam, co robię. - Naprawdę? - Oczywiście. Ty chyba też. - Tak - odpowiedział w zamyśleniu. - Wie działem, co robię. Wyglądasz na bardzo zado woloną. - Bo jestem. - Juliana uśmiechnęła się szero ko. Rzeczywiście, była bardzo zadowolona: z nie go, z życia, ze świata. - To dobrze, że się nie rozczarowałaś. - Rozczarowałam? - Była niemal zszokowa na. - Jak mogłabym się rozczarować? Było cudow nie. Wspaniale. Tak jak sobie wymarzyłam. Jes teś fantastycznym kochankiem. Doskonałym. Jego policzki nagle się zaczerwieniły. Przez chwilę Juliana mogłaby przysiąc, że Travis nieco
16 MISTERNY PLAN się zawstydził, słysząc te entuzjastyczne pochwa ły. Musiała przyznać, że ją to wręcz wzruszyło. - Nie myślę, żebym to ja zrobił coś wyjąt kowego - powiedział, skupiając uwagę na her bacie. - Po prostu coś między nami zaiskrzyło. Czasem tak się zdarza. Ludzie się spotykają, podobają się sobie, a potem wychodzi im w łóżku. Juliana uniosła brwi i lekko zacisnęła usta. - Często ci się zdarzały takie rzeczy? Travis zamrugał gwałtownie, a jego oczy roz błysły. - Nie - przyznał spokojnie. - Takie rzeczy nie zdarzały mi się często. Juliana natychmiast się rozluźniła, zadowolo na, że oboje patrzyli podobnie na to, co się wydarzyło. - To dobrze. Dla mnie ta noc była wyjątkowa. - Czy to oznacza, że tobie też takie rzeczy nie zdarzały się często? - Rzucił to pytanie niechęt nie, jakby nie chciał usłyszeć odpowiedzi, ale nie mógł się powstrzymać przed jego zadaniem. - Coś takiego nie zdarzyło mi się nigdy w ży ciu - powiedziała z całkowitą szczerością. Uśmiechnął się. - Może masz za mało doświadczeń, żeby to tak oceniać. - Mam trzydzieści dwa lata i w poszukiwaniu wymarzonego księcia zdarzyło mi się pocałować parę żab.
Jayne Ann Krenlz 1 7 - Ale przecież nie chodziłaś ze wszystkimi żabami do łóżka. - Oczywiście, że nie. Żaby bywają czasem oślizłe. Kobiety muszą się mieć na baczności. - Fakt. Jednak w dzisiejszych czasach nie tylko kobiety muszą być ostrożne. - To prawda. Ale ty nie należysz do męż czyzn, którzy idą do łóżka z każdym chętnym ciałem, które spotkają na swojej drodze. - Juliana zmarszczyła nos z dezaprobatą. - Nigdy bym się nie zakochała w mężczyźnie, który nie byłby na tyle rozumny, żeby świadomie kierować swoim życiem seksualnym. Jeszcze herbaty? - Poproszę. - Wyciągnął rękę z filiżanką, patrząc z rozbawieniem, jak Juliana wstaje z krze sła, by nalać herbatę z imbryka. - Podoba mi się taka obsługa. Roześmiała się. - Akurat jestem w dobrym nastroju. Poza tym nowość tej sytuacji działa na mnie inspirująco. - Podała mu filiżankę, z przyjemnością czując przelotny dotyk jego palców. - No to co? - spyta ła, z trudem ukrywając niecierpliwość. - Chcesz porozmawiać o tym teraz czy później? - Porozmawiać o czym? - O naszej przyszłości. - Zauważyła, że Travis nieco zesztywniał na poduszkach, ale zigno rowała to. - Kiedy zamierzałeś mnie spytać? Nie chciałabym zepsuć całej niespodzianki, ale
18 MISTERNY PLAN wolałabym wiedzieć, o jakiej dacie myślałeś, żebym mogła wszystko zaplanować. Jest tyle rzeczy do zrobienia. Chciałabym, żeby wszystko poszło idealnie. Travis patrzył na nią, nie zwracając już uwagi na herbatę. - Zaplanować? O czym ty do diabła mówisz? - Zawsze masz kłopoty ze zrozumieniem, czy tylko rano? - Uśmiechnęła się pobłażliwie. - Mó wię o naszym ślubie. - O czym? - Czerwona filiżanka wysunęła się Travisowi z ręki i z miękkim uderzeniem spadła na biały dywan. - Ojej! Muszę coś z tym zrobić. Te plamy po herbacie... - Juliana zerwała się na równe nogi, pobiegła do łazienki wykładanej białymi kafel kami i zaczęła szukać czegoś w szafce. - Juliano, gdzie ty idziesz? Wracaj tutaj! O co ci przed chwilą chodziło? Kto wspominał o mał żeństwie? Juliana odwróciła się do niego, trzymając w rę kach gąbkę i środek do czyszczenia dywanów. Z zachwytem patrzyła, jak stoi nagi w drzwiach łazienki. Przez chwilę zapomniała o plamach na dywanie. - Co z tego, że jesteś trochę za niski - powie działa miękko. - Dla mnie jesteś idealny. - Ja jestem za niski? - Spojrzał na nią ze złością. - To ty jesteś za wysoka, w tym tkwi problem.
Jayne Ann Krentz 19 - To nie jest żaden problem. Poradzimy sobie. Będę nosić buty na płaskim obcasie albo na takim niedużym - obiecała. Przesuwała wzrokiem coraz niżej wzdłuż jego ciała. - Masz też miejsca, na których długość nie będę narzekać. - Juliano, przestań! - Travis chwycił najbliż szy ręcznik i owinął go sobie dookoła bioder. - Czerwienisz się? Nie wiedziałam, że męż czyźni są do tego zdolni. - Odłóż gąbkę i zacznij wreszcie mówić z sen sem. O co ci chodziło z tym ślubem? W tym momencie Juliana przypomniała sobie o dywanie. - Poczekaj chwilę. Z białym dywanem jest zawsze kłopot. Jak się nie zetrze plam od razu, to potem trudno je usunąć. - Przecisnęła się obok niego i szybko podeszła do rozlanej herbaty, która powoli wsiąkała w grube włosie. - Miał być plamoodporny, ale to chyba nie oznacza, że zniesie każde traktowanie. Biały kolor jest nie praktyczny, za to wygląda rewelacyjnie. Po pros tu nie mogłam się powstrzymać. Travis wrócił powoli do sypialni i stanął nad Juliana, która klęcząc, pracowicie usuwała plamę. - Juliano, do cholery, chcę z tobą porozmawiać. - Ach tak, o naszym ślubie. Myślałam o tym i doszłam do wniosku, że nie ma powodu, żebyś my to odkładali. W końcu nie jesteśmy dziećmi. - To prawda. Jesteśmy dorośli. A to oznacza,
20 MISTERNY PLAN że nie musimy mówić o ślubie tylko dlatego, że poszliśmy ze sobą do łóżka. - Znasz mnie dobrze i wiesz, że mam zwyczaj zmierzać prosto do celu - przypomniała mu beztrosko. - Kiedy sobie coś postanowię, nic mnie nie powstrzyma. Spytaj, kogo chcesz. - Juliano, przestań trzeć ten dywan i posłu chaj. - Nie ma powodu, żeby to odkładać, ale masz rację, że nie musimy się tak bardzo spieszyć - zachichotała. - Zawsze mi powtarzałeś, żebym spokojnie i dokładnie wszystko sobie planowała, prawda? - Prawda. - Więc chcę dobrze zaplanować nasze wesele. Marzy mi się duże, wytworne przyjęcie ze wszyst kimi dodatkami, jak na przykład wcześniejsze zaręczyny. W końcu to będzie jedyne takie wyda rzenie w moim życiu. Dlatego wszystko musi być takie, jak powinno. Chciałabym zaprosić całą rodzinę. Kuzynka Elly i jej mąż mieszkają nieda leko, a moi rodzice dojadą tu z San Francisco. Wuj Tony mieszka w San Diego, więc to też nie jest problem. A wszyscy moi znajomi i przyjacie le są z Jewel Harbor. Chciałabym też zaprosić kilku klientów Charismy. - Juliano... - Moglibyśmy zamówić tę uroczą białą kap licę, z której jest widok na przystań.
Jayne Ann Krentz 21 - Nie przyszło ci do głowy - przerwał jej Travis twardo - że za bardzo się rozpędziłaś? Przestała czyścić dywan i spojrzała na niego z zaciekawieniem. - Rozpędziłam? - Tak. - Był zadowolony, że wreszcie skupiła na nim całą swoją uwagę. - Pamiętam wszystko, co wydarzyło się zeszłej nocy, i wszystko, o czym rozmawialiśmy w ciągu ostatnich trzech tygodni. I jestem pewien, że nie mówiliśmy nic, powta rzam: nic, o małżeństwie. - O nie! Czyżbym wszystko popsuła? Pewnie planowałeś romantyczny wieczór z winem i ka wiorem, spacerem po nabrzeżu i prawdziwymi oświadczynami. - Juliana uniosła się z klęczek, zagryzając ze smutkiem wargi. - Tak mi przykro. Ale to się da naprawić. Możemy to zrobić dziś wieczorem albo jutro. Ta restauracja, gdzie wczo raj jedliśmy kolację, to świetne miejsce na oświad czyny. Chodźmy tam dzisiaj. - Skąd wiesz, że to dobre miejsce? Do diabła, co ja gadam! Nieważne. - Oczy Travisa rzucały gniewne spojrzenia. - Juliano, ja nie miałem zamiaru prosić się o rękę. W ciszy, która zapadła po tych słowach, Julia na próbowała przetrawić to, co usłyszała. Przez moment wydawało jej się, że czegoś nie zro zumiała. - Co powiedziałeś?
22 MISTERNY PLAN - Słyszałaś przecież. - Travis pocierał sobie kark gestem wyrażającym frustrację i irytację. - Myślałam... Wydawało mi się... - Julianie zabrakło słów, co samo w sobie było dość nie zwykłe. Bezradnie uniosła dłoń, w której trzy mała gąbkę. - Przecież wczoraj... Travis skrzywił się ironicznie. - Myślałaś, że skoro spotykamy się od kilku tygodni, a potem idziemy do łóżka, to znaczy, że mam od razu poprosić cię o rękę? Daj spokój, nie jesteś aż tak naiwna. Wręcz przeciwnie, jeżeli chcesz, potrafisz być bardzo sprytna. Do diabła, jesteś twardą kobietą interesu. Umiesz się o siebie zatroszczyć. Masz trzydzieści dwa lata i jak sama przyznałaś, pocałowałaś już parę żab. Więc nie patrz na mnie jak zraniona łania. Te słowa dotknęły ją do żywego. Zmrużyła oczy, czując, jak złość zaczyna w niej pulsować. - No to ci powiem, że przez cały czas mia łam uczciwe zamiary. Od chwili, kiedy cię po znałam, wiedziałam, że chcę wyjść za ciebie za mąż. - Tak? Więc być może powinnaś była mnie ostrzec. Moglibyśmy uniknąć tej idiotycznej, że nującej sytuacji. Bo na razie nie zamierzam się z tobą ożenić. - Rozumiem. - Wyprostowała się dumnie. - Więc mnie wykorzystałeś, tak? - Nie wykorzystałem cię i wiesz o tym dosko-
Jayne Ann Krenlz 23 nale. Jesteśmy dwojgiem dorosłych ludzi, którzy pociągają się fizycznie. Mamy wspólne zaintere sowania zawodowe, oboje jesteśmy samotni, pra cujemy razem, bo wynajęłaś mnie jako konsultan ta. Było oczywiste, że z tego musi się wywiązać jakiś romans. I właśnie w tym miejscu jesteśmy. Łączy nas romans, nic więcej. - Nie masz ochoty na żadne zobowiązania, tak? - spytała zaczepnie. - Czy zawsze mówisz takie rzeczy swoim kochankom po wspólnie spędzonej nocy? - Tych wspólnych nocy nie było wiele, już to ustaliliśmy. I nie mówiłam im takich rzeczy. Bo nie miałam zamiaru wychodzić za nich za mąż. - Ciekawe, ilu chciało się z tobą ożenić - rzu cił sarkastycznie. - Wielu składało mi takie propozycje. I nie ustannie je dostaję. Zwykle w tej restauracji, o której ci wspominałam. Stąd wiem, że to dobre miejsce na takie okazje. - Jeżeli miałaś tyle możliwości, to dlaczego żaden z tych durniów nie został łaskawie przy jęty? Juliana wpadła we wściekłość. - Bo żaden nie był tym właściwym. Dlatego wszystkim odmawiałam. Z wyjątkiem jednego, ale z tym akurat nie wyszło. - Więc jestem jednym z dwóch szczęściarzy,
24 MISTERNY PLAN których uznałaś za odpowiednich, tak? A co się stało z tym drugim frajerem? Poczuła zbierające się łzy. Zamrugała szybko, żeby się ich pozbyć. - I po co jesteś taki grubiański? Nie był frajerem. Był miłym, uroczym człowiekiem. I czułym. I jeszcze był bardzo przystojny. Miał piękne brązowe oczy i jasne włosy. I był od ciebie dużo wyższy. - Nie obchodzi mnie, jak wyglądał. Chciał bym tylko wiedzieć, jak udało mu się uwolnić. - Po co? Żebyś mógł skorzystać z tej samej furtki? Ale dobrze, powiem ci, jak wyrwał się z mo ich szponów. Po prostu podkulił ogon i uciekł. Prosto w ramiona innej kobiety. Na dodatek bar dzo mi bliskiej. Do drobnej blondynki o łagodnej naturze. Ona nigdy się z nim nie kłóciła. Nawet nie przyszło jej do głowy, żeby mu się w czymś sprzeciwić. I nie przytłaczała go tak jak ja. To wszystko. Jesteś zadowolony? - Na miłość boską, Juliano, nie chciałem przy woływać przykrych wspomnień. - Travis znów zaczął pocierać sobie kark. - Chciałem jedynie wyjaśnić, o co mi chodzi. - Powiedzmy, że ci się udało. Proszę bardzo, możesz zrobić to samo, co mój narzeczony trzy lata temu. Uciekaj, jeśli się przestraszyłeś. Ale szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś wię cej po tobie. Nie sądziłam, że kobieta taka jak ja
Jayne Ann Krentz 25 może cię onieśmielać. Myślałam, że jesteś face tem z charakterem. - Nie zamierzam nigdzie uciekać - zaprotes tował. - Ale nie pozwolę wepchnąć się w małżeń stwo. Wyrażam się jasno? Juliana pokiwała ze smutkiem głową. - Całkowicie. Po prostu zupełnie się nie zro zumieliśmy. Widocznie źle odczytałam różne sygnały. - Pociągnęła nosem, żeby powstrzymać łzy. - Przepraszam. Twarz Travisa złagodniała. Podszedł do niej i podniósł rękę, żeby pogłaskać ją po policzku. - Nie musisz się tak tym przejmować. Znam cię dość dobrze i wiem doskonale, że jesteś impulsywna. - Moja kuzynka Elly mówi, że jestem spon taniczna. - To też. - Travis uśmiechnął się. - To takie żenujące. - Nie warto już o tym mówić - powiedział Travis pojednawczo. - Zeszłej nocy było cudow nie. Rozumiem, że mogłaś doszukać się w tym więcej, niż... - Niż chciałeś mi dać? - Więcej niż oboje chcieliśmy. - Mów za siebie. - Odwróciła się, unikając dotyku jego dłoni. - Robi się późno. Powinnam już się ubrać. Na pewno masz dziś wiele rzeczy do zrobienia.
26 MISTERNY PLAN - Nic, co nie mogłoby poczekać do poniedział ku. - Travis patrzył na nią uważnie. - A może pojechalibyśmy na plażę? - Raczej nie. - Schyliła się, żeby do kończyć czyszczenie dywanu, po czym wstała, podnosząc czerwoną filiżankę. - Mam dzisiaj mnóstwo pra cy. Wiesz, jak to jest. Muszę umyć głowę, potem zrobić pranie. Tak, te prześcieradła nadają się już do prania. Travis nie poruszył się. - Będziesz się teraz obrażać? - Nigdy się nie obrażam - powiedziała wy niośle. - No to po co to gadanie? Przecież wczoraj się umawialiśmy, że spędzimy niedzielę razem. - Ale wszystko się zmieniło. Mam nadzieję, że to rozumiesz. - Weszła do łazienki i schowała w szafce płyn do czyszczenia dywanów. - Dlate go pospiesz się z ubieraniem. Trochę mnie roz prasza, kiedy tak stoisz w mojej sypialni jedynie z ręcznikiem na biodrach. - Ręcznik mogę zdjąć. Spojrzała na niego ze złością. - Chyba nie myślisz, że pójdę teraz z tobą do łóżka? - Czemu nie? Przecież ustaliliśmy, że było nam ze sobą dobrze. - Nie wierzę własnym uszom. - Juliana oparła się ramieniem o drzwi. - Naprawdę myślisz, że
Jayne Ann Krentz 27 mogłabym pójść z tobą do łóżka, wiedząc, że nie masz uczciwych zamiarów? - Przestań gadać jak staroświecka panienka, która sądzi, że została uwiedziona. - Ty rzeczywiście nic nie rozumiesz - po wiedziała spokojnie, choć gotowała się w środ ku ze złości. - Zabieraj się stąd. Natychmiast. Ubierz się i wyjdź z mojego mieszkania. Każdy popełnia w życiu błędy, ale rzucanie pereł przed wieprze po raz drugi byłoby błędem niewyba czalnym. Nie mam zamiaru tracić swojego cen nego czasu na mężczyznę tak nierozgarniętego i upartego jak ty. - Chcesz powiedzieć, że jestem idiotą? - Właśnie. Jestem dla ciebie najlepszą kobie tą, Travis. Jestem twoim przeznaczeniem, tak samo jak ty moim. Ale skoro jesteś na tyle tępy, żeby tego nie widzieć, to utrzymywanie naszej relacji naprawdę nie ma sensu. Wynoś się. Jego oczy zwęziły się jak szparki. Sięgnął po spodnie leżące na komodzie. - Czy to oznacza, że chcesz zerwać kontrakt z Sawyer Management Systems? To ją zaskoczyło. Jeżeli zrezygnuje z jego usług, może go już nigdy nie zobaczyć. Nad taką myślą nie chciała się nawet zastanawiać. - Nie zrywam kontraktu. SMS to najlepsza firma konsultingowa w tej części Kalifornii, a przyszłość Charisma Espresso jest dla mnie zbyt
28 MISTERNY PLAN ważna. Więc nie mogę się ciebie pozbyć. Nie stety. - Rzeczywiście? - Travis podciągnął spodnie i zaczął zakładać koszulę. - To miłe, że pod pewnymi względami nadal mnie doceniasz. Nie boisz się jednak łączenia interesów z przyjemnoś cią? W końcu to doprowadziło nas do łóżka. - Nie mam najmniejszych obaw. - Juliana uniosła brodę. - Z pewnością będę umiała od dzielić swój interes od twojej przyjemności. - Naprawdę? No to przekonamy się, czy rze czywiście to potrafisz. - Skończył zapinać koszu lę i schylił się po buty. - Czyżbyś mi groził? - Gdzieżbym śmiał. - Zawiązał sznurowadła kilkoma krótkimi, mocnymi ruchami, po czym wcisnął krawat do kieszeni. - Ale oboje wiemy, że z naszej dwójki to ty kierujesz się emocjami. Na dodatek mnie pragniesz. Do diabła, przecież rano obudziłaś się z przekonaniem, że się we mnie kochasz. - Tego nie powiedziałam. - Owszem, powiedziałaś - poprawił ją chłod no. - W nocy, kiedy leżałaś pode mną i przytula łaś się do mnie tak, jakbym był jedynym męż czyzną na świecie. Dobrze słyszałem. Juliana poczuła, że robi jej się gorąco z upoko rzenia. - Niech ci będzie, powiedziałam. Nie zamie-