ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 235 403
  • Obserwuję977
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 294 482

Orzeł czy reszka - Wentworth Sally

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :567.4 KB
Rozszerzenie:pdf

Orzeł czy reszka - Wentworth Sally.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK W Wentworth Sally
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 150 stron)

SALLY WENTWORTH Orzeł czy reszka?

ROZDZIAŁ PIERWSZY Ginny dziwnie się czuła podróżując samotnie. Popchnęła wózek z bagażami w kierunku odprawy paszportowej na lotnisku Heathrow. Próbowała przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek wcześniej wyjeż­ dżała gdzieś bez Venetii. No tak, zdarzały się czasem krótkie wypady ze znajomymi. Ale prawdziwa podróż zaczynała się dopiero teraz, gdy dostała kontrakt i leciała na zdjęcia do Paryża. Ciągle męczyło ją uczucie, że o czymś zapomniała. Sporo ludzi stało w kolejce do okienka klasy turystycznej, ale na szczęście agencja wykupiła dla Ginny miejsce w pierwszej klasie. W tej kolejce stało tylko kilka osób. Zaczęła zdejmować bagaże z wózka, gdy nagle usłyszała: „Pani pozwoli" i stojący za nią mężczyzna przełożył na wagę jej walizki. Uśmiechnęła się z wdzięcznością, ale zaraz odwróciła się i podała bilet. - Miejsce dla palących? - zapytała dziewczyna w granatowym stroju British Airways. - Proszę dla niepalących. Dziewczyna podała jej bilet i kartę pokładową. - Miejsce jedenaste. Życzę przyjemnego lotu. Ginny wzięła bilet, skinęła lekko głową stojącemu za nią mężczyźnie i ruszyła przez poczekalnię. Miała dwadzieścia jeden lat, była wysoka, szczupła i poruszała się z naturalnym wdziękiem, popartym latami ćwiczeń, gdy zajmowała się tańcem i później, gdy została modelką. Długi, luźny, wełniany płaszcz okrywał jej niemal chłopięcą figurę, a spod szerokiego kapelusza

6 ORZEŁ CZY RESZKA? aż na plecy spływały gęste kasztanowe włosy. Kilka osób popatrzyło na nią z zainteresowaniem - uśmiech­ nęła się lekko, gdy to zauważyła. Przyszło jej do głowy, że gdyby była tu razem z Venetią, to zamiast przelotnych spojrzeń, ludzie zatrzymywaliby się i wpat­ rywali w nie z niedowierzaniem. Odprawa była tak szybka, że zostało jej sporo czasu. Ginny weszła do sklepu wolnocłowego, wy­ próbowała różne perfumy i kupiła dwie butelki Obsession Calvina Kleina, jedną dla siebie i drugą dla Venetii. Nigdy nawet nie przyszło jej do głowy, że mogłyby używać różnych perfum - zawsze miały takie same. Kupiła magazyn kobiecy, usiadła w po­ czekalni i przerzucała strony, czekając na zapowiedź lotu. Po kilku minutach odłożyła pismo. Czuła się nieswojo. Nie miała nawet z kim porozmawiać o oglądanych strojach. Była podekscytowana i trochę zdenerwowana tym, że jedzie na zdjęcia sama. To też było pierwszy raz. Zamknęła magazyn i rozejrzała się po sali. Wydało jej się, że poznała mężczyznę, który pomógł jej z bagażami. Siedział kilka rzędów dalej, zwrócony w jej stronę. Na stoliku przed nim leżała teczka z dokumentami. Był wyraźnie zajęty czytaniem jakichś materiałów. Biznesmen, który tak ceni swój czas, że nie może stracić ani minuty - pomyślała Z ironią. Był przystojnym brunetem o delikatnych rysach. Pomyślała, że musi być koło trzydziestki. Przez chwilę przyglądała mu się badawczo. Zauważyła, że miał dobrze skrojony garnitur i dłonie o długich palcach. Obie z Venetią wierzyły, że po kształcie ręki wiele da się powiedzieć o charakterze mężczyzny, a po paznokciach o kobiecie. Mężczyzna podniósł wzrok, jakby poczuł, że ktoś go obserwuje. Ginny ponownie otworzyła pismo, nie chcąc, by dostrzegł, że patrzy na niego.

ORZEŁ CZY RESZKA? 7 Zapowiedziano lot i stewardesa poprowadziła pasażerów do ich miejsc. - Pozwoli pani, że wezmę płaszcz i kapelusz - zaproponowała i Ginny podała jej swoje rzeczy. Cieszyło ją zainteresowanie okazywane pasażerom, ale z mieszanymi uczuciami przyjęła fakt, że mężczyzna z kolejki zajął miejsce obok niej. - Znów się spotykamy - uśmiechnął się. Kiwnęła głową i zapięła pas bezpieczeństwa. Właś­ ciwie mogła się spodziewać, że dostaną miejsca obok siebie, skoro stali razem w kolejce. To tylko krótki lot - pomyślała. Jakoś wytrzymam tę godzinę, może mnie nie zanudzi opowieściami o swojej pracy. Samolot kołował już na pas startowy. Włączono silniki. Pomyślała, że po raz pierwszy leci sama, i zacisnęła dłonie na oparciach fotela. - Przepraszam panią. Z niechęcią popatrzyła na siedzącego obok męż­ czyznę. - Przepraszam, że przeszkadzam - powiedział przepraszającym tonem - panicznie boję się latać. Czy wzięłaby mi pani za złe, gdybym potrzymał panią za rękę? - Słucham? Spojrzała zaskoczona, nie wiedząc, czy żartuje, ale w tym momencie samolot ruszył po pasie startowym nabierając prędkości. Szybko chwyciła dłoń męż­ czyzny. - Oczywiście, proszę. Może pan trzymać tak mocno, jak pan chce. Musiał się bardzo bać, bo nie wypuścił jej dłoni, aż do chwili, gdy samolot przestał się wznosić. - Już teraz może się pan uspokoić - powiedziała Ginny, gdy nadal trzymał jej rękę. - Słucham? Ach tak, oczywiście. Dziękuję. Mam nadzieję, że nie ścisnąłem pani zbyt mocno.

8 ORZEŁ CZY RESZKA? Odwrócił jej dłoń i przyjrzał się badawczo. Ginny dostrzegła ślady paznokci na jego ręce. - Jakoś przeżyłam. Stanowczym ruchem uwolniła dłoń. W jego oczach zobaczyła przebłysk rozbawienia. - Czy naprawdę boi się pan latać? - zapytała podejrzliwie. - Strach mnie paraliżuje - zapewnił ją, choć jego wygląd wcale o tym nie świadczył. Uśmiechnęła się i odwróciła do stewardesy roz­ noszącej napoje. Oboje wybrali dżin z tonikiem. Mężczyzna znów zwrócił się do niej. - Założę się, że wybiera się pani do Paryża w interesach? - A może na urlop? Zaprzeczył ruchem głowy. - Nie, na pewno nie. Nikt nie jedzie sam na wakacje do Paryża. Proszę sobie wyobrazić samotny spacer po lasku albo nad Sekwaną - nie ma nic bardziej skłaniającego do melancholii. - Może chciałabym popaść w melancholię - zau­ ważyła z lekkim błyskiem zainteresowania w kasz­ tanowych oczach. Zmrużył oczy w uśmiechu. - Pani jest na to za młoda i za dorosła. - Jak to możliwe jednocześnie? - zapytała ze zdziwieniem. - Na melancholię jest czas we wczesnej młodości i u schyłku życia - a przez całą resztę bywają tylko dobre i złe chwile. - Ale z pana filozof. - Pani się z tym nie zgadza? Tak już jest, że kobiety nie lubią, kiedy się je analizuje. To stwierdzenie było dość prowokujące. Chyba czekał, że podejmie dyskusję. Może jego taktyka polegała na tym, że wciągał dziewczynę w rozmowę,

ORZEŁ CZY RESZKA? 9 żeby ją lepiej poznać i ocenić. Ciekawe, czy wolał intelektualistki czy słodkie idiotki. Spojrzała na niego. Poczuła świeży zapach wody toaletowej. - A czy mężczyźni to lubią? - zaskoczyła go. I zanim zdążył odpowiedzieć, dodała: - Oczywiście, że tak. Przecież niczego nie lubią bardziej niż mówienia o sobie. Uśmiechnął się szerzej. - Z pani też niezły filozof. Znała takie spojrzenia. Był nią wyraźnie zaintere­ sowany. Ale ku jej zaskoczeniu oparł się tylko wygodnie w fotelu. - Więc nie pomyliłem się -jedzie pani w interesach. Kiwnęła głową. - Tak, pan chyba też. - Zgodnie z zasadą, że tylko w interesach podróżuje się samemu - roześmiał się. - Zgadła pani w połowie. Jadę służbowo, ale nie do Paryża. Przesiadam się na samolot do Sztokholmu. - Czy tam się jeździ na urlop? Uśmiechnął się. - Nigdy, szczególnie nie w zimie, jeśli tylko da się tego uniknąć. Za zimno. Podeszła stewardesa, proponując posiłek. Mężczyzna zamówił lunch. Ginny po podliczeniu kalorii rogalika, omletu i frytek poprosiła tylko o kawę. - Jadła pani przed wyjazdem? Zaprzeczyła ruchem głowy. - Mam zaplanowany obiad w Paryżu. Szybkim spojrzeniem obrzucił jej szczupłą figurę, zauważył, że jest modnie ubrana. - Czy ma pani coś wspólnego z modą? - zapytał domyślnie. - Można tak powiedzieć. Jestem modelką, a przynaj­ mniej mam nadzieję, że będę. - Jedzie pani na coś w rodzaju eliminacji? Czy w taki sposób dostaje się angaż?

10 ORZEŁ CZY RESZKA? - Czasami tak się zdarza, ale zwykle wybierają modelki na podstawie zdjęć. Akurat mi się udało, że dostałam tę pracę. Cała ekipa już była w Paryżu, kiedy niespodziewanie jedna z modelek dostała ataku wyrostka i musiała wrócić do domu. Więc szukali zastępstwa, kogoś o podobnej figurze i kolorze włosów. - 1 wybrali panią. - Mieli do wyboru mnie i jeszcze jedną dziewczynę. - Ale pani zwyciężyła. Uśmiechnęła się lekko i potrząsnęła głową. - Nie, rzucałyśmy monetą. Obie z Venetią zawsze w ten sposób dokonywały wyboru. Ojciec nauczył je tego w dzieciństwie i za­ chowały ten zwyczaj do dziś, uważając, że tak jest najbardziej sprawiedliwie. - Jest pani skromna. Dokończył jedzenie i odsunął talerz. - Mówi pan tak, jakby to pana dziwiło. Roześniał się, słysząc ten ton. - Pani jest wyjątkowa. Ten komplement był czymś nowym i przypadł jej do gustu. Poza tym nie była próżna na punkcie swojego wyglądu - odkąd pamiętała, zawsze miała przed oczami identyczną siostrę. - Chyba zna pan sporo kobiet bardzo pewnych siebie. - Możliwe. Jego uśmiech niczego nie mówił. Zaintrygował ją. Zerknęła ukradkiem na jego rękę, ale nie miał na palcu obrączki. Spostrzegła, że to zauważył, i zaru­ mieniła się lekko. Po jego uśmiechu wywnioskowała, że domyślił się, o co chodzi. - Więc jedzie pan do Sztokholmu w interesach? - próbowała odwrócić jego uwagę. - Tak. Jadę na konferencję naukową. - Naprawdę? Czego będzie dotyczyć?

ORZEŁ CZY RESZKA? 11 - Laserów. Jestem fizykiem. - To musi być ciekawe. - Nie miała o tym najmniejszego pojęcia. Szybko zmieniła zdanie o nim. Nie jest biznesmenem, tylko naukowcem. To nawet lepiej. Znała wielu biznesmenów i nie miała o nich najlepszego zdania. Nie spotkała dotąd żadnego naukowca. - Proszę mi o tym opowiedzieć - poprosiła z cie­ kawością. - To będzie międzynarodowe sympozjum dotyczące zastosowania laserów w przemyśle. - Będzie pan brał udział w dyskusji? - Mam wygłosić referat. Popatrzyła na niego i westchnęła. - Czym zajmuje się fizyk? Wybuchnął śmiechem, aż inni pasażerowie popatrzyli na nich. - Znów coś niesamowitego - większość ludzi zwykle udaje, że świetnie się w tym orientuje, a potem sprawdza wszystko w słowniku. - Więc proszę mi powiedzieć - przysunęła się bliżej. Popatrzył na nią przez chwilę. - Fizycy badają właściwości materii i energii -. takie zjawiska jak ciepło, światło, dźwięk i elektryczność. Poza tym jest astrofizyka, która zajmuje się na przykład promieniowaniem kosmicznym, fizyka jądrowa i ato­ mowa. Wyprostowała się i utkwiła w nim wzrok. - Chyba nie produkuje pan bomb? - Nie, moja praca jest bardziej prozaiczna - jestem wykładowcą fizyki na uniwersytecie. Od czasu do czasu jeżdżę na takie sympozja. - Może jeszcze kawy? Stewardesa napełniła ich filiżanki. Ginny oparła się wygodnie. Popatrzyła przez okno. Nie było niczego widać, tylko chmury.

12 ORZEŁ CZY RESZKA? - Chyba często pan lata na takie konferencje? - Dosyć. - Pewnie odbywają się w różnych miejscach i zo­ baczył pan kawałek świata. - Tak. Udało mi się. Często są w Ameryce albo nawet w Australii. W jej oczach pojawiło się rozbawienie. - I pan mówił, że boi się latać! Roześmiał się zadowolony. - Przecież musiałem coś zrobić, żeby przełamać pierwsze lody. Ginny też się roześmiała. Oczy jej błysnęły. Znów dostrzegła zainteresowanie z jego strony, tym razem jakby głębsze. - Pani mi niczego nie powiedziała o sobie. Mieszka pani w Londynie? - Tak, w East Finchley. Śmiało ujął jej dłoń. - Mieszka pani sama? - Nie. - Ach tak. Uśmiechnęła się, słysząc rozczarowanie w jego gło­ sie. - Mieszkam - z inną dziewczyną. - Naprawdę? - Twarz mu się rozjaśniła. - Proszę zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania. Stewardesa zabrała filiżanki i złożyła stoliki. Męż­ czyzna znów odwrócił się do Ginny. - Ten lot jest stanowczo za krótki. Mam dwie i pół godziny przerwy do następnego lotu. Czy ktoś na panią czeka, czy może dałaby się pani zaprosić na drinka? Zawahała się. - Moglibyśmy się lepiej poznać i wtedy mógłbym umówić się z panią na randkę. Ginny miała natychmiast po wylądowaniu dołączyć

ORZEŁ CZY RESZKA? 13 do ekipy, ale gdy popatrzyła na niego, pomyślała, że przecież jej nie wyrzucą z powodu spóźnienia. - No dobrze - zgodziła się. - Ale tylko na chwilę. Zaczynam pracę po południu. - To świetnie. - Uśmiechnął się. Poczuła bicie serca. Sięgnęła po chusteczkę. W dol­ nym rogu torebki błysnęły złote literki V.B., jej inicjały. W tym momencie samolot zniżył się do lądowania. Upuściła torebkę i posłała niespokojne spojrzenie w stronę sąsiada. Uśmiechnął się i ścisnął jej rękę. Po wylądowaniu podał jej płaszcz i kapelusz. Razem wyszli z samolotu. Okazało się, że muszą się rozdzielić - pasażerowie przesiadający się byli kierowani do innego wyjścia. - Jak się odnajdziemy? - Będę czekał po drugiej stronie odprawy paszpor­ towej. - Dobrze - uśmiechnęła się czarująco - to do zobaczenia. Uścisnął jej dłoń i ruszył w swoją stronę. Popatrzyła za nim przez chwilę. Czuła dziwne podniecenie, jakby przeczucie, że zaczyna się coś zupełnie wyjątkowego. Już sam przyjazd do Paryża obiecywał odmianę dotychczasowego życia, a to spotkanie było nieśmiałą i radosną zapowiedzią innych zmian. Nagle uświado­ miła sobie, że nawet nie zna jego imienia. Podróż była tak krótka, że nie zdążyli się sobie przedstawić. Roześmiała się głośno, aż stojąca za nią kobieta popatrzyła badawczo. - Czy wszystko w porządku? - Tak, dziękuję. Uśmiechała się nadal. Urzędnik popatrzył na nią i o nic nie pytając, oddał paszport. Odnalazła bagaże i ruszyła do wyjścia. Popchnęła wózek w spokojne miejsce i czekała, rozglądając się wokół. Nie wiedziała, z której strony nadejdzie jej nowy znajomy. Za-

14 ORZEŁ CZY RESZKA? stanowiła się, jak może mieć na imię. Na pewno nie Wayne czy Scott, raczej imię wskazujące na siłę i solidność, może Bruce. Była przekonana, że ludzie zajmujący się nauką muszą mieć wszystkie tradycyjne zalety. Spojrzała na zegarek. Minęło prawie dziesięć minut. Pomyślała, że zatrzymali go przy odprawie albo że jest roztargniony jak typowy naukowiec. Minęło kolejne dziesięć minut i Ginny zaczęła się niepokoić. Nie przywykła do czekania na mężczyzn. Poczuła wzrastające rozczarowanie. Zrobił na niej takie wrażenie, że zgodziła się poświęcić swój cenny czas, a on nie przychodzi. Znów spojrzała na zegarek. Prawie pół godziny. Ze złością pchnęła wózek w kierun­ ku wyjścia, celowo nie oglądając się za siebie. Wyszła na zewnątrz, o moment za wcześnie, by zauważyć, że ktoś z obsługi lotniska szuka jej w tłumie oczekujących. Pojechała taksówką do hotelu. Zostawiono dla niej kopertę z instrukcją, gdzie znaleźć ekipę. Zostawiła bagaże i złapała taksówkę. Dzień był piękny, choć chłodny. Wkrótce była na Place du Tertre na Mont- martre. Z powodu wiatru parasole w kawiarnianych ogródkach były złożone, ale i tak wokół stolików siedziało sporo turystów i przyglądało się zdjęciom. Ginny poczekała, aż skończyli ujęcie, i podeszła bliżej. - Dzień dobry, jestem Virginia Barclay. Starsza pani odwróciła się w jej stronę. - Och, jesteś jedną z bliźniaczek? Ginny spodziewała się tego - zawsze starały się pracować razem i były tak znane. Ginny wolałaby, żeby przynajmniej teraz potraktowano ją inaczej. - Tak. Nazywają mnie Ginny. - Potrzebujemy właśnie kogoś takiego jak ty - powiedziała kobieta z aprobatą. - Jesteś gotowa do pracy? Co z twoją fryzurą? Ginny zdjęła kapelusz.

ORZEŁ CZY RESZKA? 15 - Świetnie, masz świeżo umyte włosy. Nie wyob­ rażasz sobie, ile dziewcząt o tym zapomina. Wskazała pobliską restaurację. - Wynajęliśmy tam pokój na piętrze. Obsługa już czeka. Powiedz, żeby dali ci liliowy kostium. Od tej chwili zaczęła się ciężka praca, ale Ginny była zachwycona. Początkowe zdenerwowanie szybko minęło. Wszyscy byli bardzo mili, nawet fotograf, Simon Blake, wyglądał na zadowolonego z niej. Pracowali aż do zmroku, potem już w normalnych strojach zeszli na dół coś zjeść. Poza fotografem i oświetleniowcem cała ekipa składała się z kobiet. Ginny nikogo wcześniej nie znała. Zwykle odnosiła się do ludzi z lekką rezerwą - była tak zżyta z siostrą, że nie odczuwała potrzeby bliskich kontaktów z innymi. Ale tego wieczoru, może z powodu rozczarowania po nieudanym spotkaniu, nagle zapragnęła przyjaźni i zrozumienia. Wesoła i ożywiona, szybko została zaakceptowana. - To musi być niesamowite - mieć siostrę-bliżniacz- kę. Jesteście takie same? - zapytała jedna z dziewcząt. Ginny kiwnęła głową. Tysiące razy odpowiadała na podobne pytania. - Tak, zupełnie identyczne. Nikt nas nie odróżnia. - Nikt? Nawet wasi rodzice? - Kiedyś tak, ale rozwiedli się parę lat temu i zostałyśmy z matką. Ojca widujemy rzadko i teraz nas nie odróżnia. - No, ale mama na pewno... Ginny zmrużyła oczy w uśmiechu. - Moja siostra miała małe znamię na szyi i po tym matka nas odróżniała, ale Venetia usunęła je. Teraz niczym się nie różnimy. Mama twierdzi, że mamy trochę inny tembr głosu, ale już kilka razy udowod­ niłyśmy jej, że się myli. - A jak jest z chłopakami?

16 ORZEŁ CZY RESZKA? - Oczywiście nie mogą nas odróżnić. Prawdę mówiąc, czasem zamieniamy się na randki, a oni nic o tym nie wiedzą. - I to się wam udaje? - Pewnie. - Ale chyba musicie uważać. No i nie możecie zakochać się w tym samym mężczyźnie. Co by było, gdyby twoja siostra posunęła się dalej niż ty - ale by się zdziwił, gdyby po upojnej nocy na następnej randce spotkał się z zimną obojętnością! - Nie zrobiłybyśmy tego z kimś, kto naprawdę podobałby się jednej z nas. Zwykle są to chłopcy, których dopiero poznałyśmy i którzy nas też dobrze nie znają. - A gdyby któryś się zorientował? - To się nie zdarzyło. Zresztą, zwykle nawet nie wiedzą, że jesteśmy bliźniaczkami. Chociaż większość ludzi i tak się w końcu o tym dowiaduje, bo mieszkamy i pracujemy razem, a poza tym mamy podobne zainteresowania. - Aż trudno w to wszystko uwierzyć! - Odkąd pamiętam, zawsze jesteśmy razem. Ginny zaczęła opowiadać o szkolnych czasach, kiedy postanowiły zamieniać się i chodzić tylko na te przedmioty, które lubiły. - Ale szybko się domyślili i polecili nam nosić bluzki w różnych kolorach. - I co? Udało się? Roześmiała się. - Nie. Zamieniałyśmy bluzki. W końcu musiałyśmy obie chodzić na wszystkie lekcje. To była dla nas niezła kara. - To cudowne. Chciałabym mieć siostrę-bliźniaczkę - westchnęła jedna z dziewcząt. - To musi być wspaniałe. - Tak, masz rację.

OKZEŁ CZY RESZKA? 17 Zgodziła się, ale oczy jej lekko pociemniały. Bywały chwile - szczególnie ostatnio - kiedy wo­ lałaby, żeby były normalnymi siostrami. Zawsze wszystko robiły razem, nawet stroje nosiły takie same. Były tak zżyte, że porozumiewały się bez słów. Wróciła do hotelu i bez zastanowienia zadzwoniła do ich londyńskiego mieszkania. Venetia już czekała. Zawsze wiedziały, kiedy ta druga ma zamiar się skontaktować. - Cześć, jak leci? - Świetnie, naprawdę wspaniali ludzie. - Znam kogoś? Ginny dokładnie opisała całą ekipę i przebieg zdjęć. - Chyba naprawdę jest fajnie. Szkoda, że mnie tam nie ma. - Ja też żałuję. Tylko jedno mi się nie udało. - Co takiego? Ginny nawet się nie zawahała - zawsze dzieliły się wszystkim, szczególnie sukcesami i porażkami. - Poznałam kogoś w samolocie. Bardzo miły i przystojny. Spodobał mi się. - Próbował cię poderwać? - Nie. Musiał czekać kilka godzin na samolot i zaprosił mnie na drinka, ale musieliśmy się rozdzielić przy odprawie i więcej go nie zobaczyłam. - Może miał jakiś powód. Kim on jest? - Naukowiec. Wykłada fizykę na uniwersytecie. - To nieźle brzmi. Ale jak się nazywa? - Nie wiem. Nie przedstawiliśmy się sobie. - I zgodziłaś się iść z nim na drinka? - zapytała Venetia z rozbawieniem. - Myślałam, że go lepiej poznam. Przecież nie przedstawiam się każdemu, kto usiądzie obok. To byłoby głupie. - Ale jeszcze głupsze jest to, że straciłaś go z oczu,

18 ORZEŁ CZY RESZKA? jeśli naprawdę jest taki super. A na jakim uniwersytecie pracuje? - Nie powiedział - przyznała. - To był bardzo krótki lot. Wszystko co wiem, to tylko to, że jechał z referatem na konferencję naukową do Sztokholmu. Venetia chwilę milczała. - Jesteś pewna, że to wszystko ci się nie przywi­ działo? Może z powodu niedotlenienia. Z tego, co mówisz, wygląda, że jest raczej nudny. - Nie widziałaś go. On jest - przypomniała sobie, co o niej powiedział, i uśmiechnęła się - zupełnie wyjątkowy. - Chyba nie zawrócił ci w głowie? - Nie, oczywiście, że nie - powiedziała stanowczo, starając się odegnać wspomnienie tego dziwnego radosnego podniecenia, które w niej wywołał. - Zapomnij o nim. Gdzie jutro macie zdjęcia? - Nad Sekwaną - odrzekła, udając ożywienie. W nocy długo nie mogła zasnąć. Brakowało jej Venetii, wszystko wokół było obce. Leżąc w łóżku znów wróciła myślą do poznanego w samolocie mężczyzny. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie przy­ szedł na spotkanie. Miał w sobie coś, co się jej podobało i mogła przysiąc, że i ona zrobiła na nim wrażenie. Może jest żonaty i po namyśle zdecydował, że nie powinien się z nią umawiać. Jeśli to był powód, to dobrze, że nie przyszedł, bo nie chciała wplątywać się w takie związki. Kiedyś chodziła z kimś i dopiero po prawie trzech miesiącach okazało się, że jest żonaty. Odeszła od niego natychmiast, wściekła, że ją oszukał i zła na siebie, że tak łatwo wierzyła w jego kłamstwa. Od tej pory obie z Venetią unikały takich sytuacji. W końcu zasnęła. Przez cały tydzień starała się nie myśleć o mężczyźnie z samolotu. Ale serce biło jej gwałtownie, gdy nagle w tłumie dostrzegała wysoką

ORZEŁ CZY RESZKA? 19 sylwetkę. Niestety, za każdym razem był to ktoś inny. Mówiła sobie, że nie powinna się łudzić, że go spotka, w końcu nie będzie szukać po ulicach dziewczyny, z którą rozmawiał przez godzinę lotu. Jednak nie traciła nadziei, aż do chwili, gdy skończyli zdjęcia w Paryżu i na następny tydzień przenieśli się do Wenecji. Ginny miała ochotę pogadać z Venetią, ale telefony były drogie i ustaliły, że będzie dzwonić raz na tydzień albo w razie konieczności. Gdy pełna obaw wyjeżdżała z Londynu, Venetia pocieszała ją: - Nie przejmuj się, po kilku dniach nowi ludzie i praca tak cię wciągną, że zapomnisz o mnie. To mnie będzie ciebie brakowało, nawet nie będę miała do kogo się odezwać w pustym mieszkaniu. Jednak było inaczej - to jej brakowało Venetii, z którą mogła podzielić się wrażeniami, opowiedzieć o poznanych ludziach i miejscach. Cała ekipa była życzliwa i bezpośrednia, ale Ginny często czuła się samotna. To czasem zdarza się zżytym małżeństwom - kiedy jedna osoba wyjeżdża, obie tęsknią za sobą tak bardzo, że nie mogą doczekać się powrotu do domu. Ale każdy przed ślubem miał swoje własne życie - ona i Venetia nigdy tego nie doświadczyły, od urodzenia zawsze były razem. Fotograf i kierownik zdjęć byli zadowoleni z jej pracy i to było pewną pociechą. - Jesteś naturalna - stwierdził Simon Blake. - Podaj mi adres swojej agencji. Polecę ciebie do następnych zdjęć. - Wspaniale, dziękuję - rozjaśniła się i nagle poczuła się winna. - Mam siostrę, bliźniaczkę, też jest modelką. Popatrzył na nią dziwnie. - Słuchaj, po pierwsze nie wiem, jak się z nią pracuje. Może jest tak dobra, jak ty. Ale w tym zawodzie jest trudno o pracę dla jednej, a co dopiero

20 ORZEŁ CZY RESZKA? dla dwóch i to takich samych. Jeszcze trochę, a sama się przekonasz, że jeśli któraś z was chce odnieść sukces, to musi pójść własną drogą. Uśmiechnęła się niepewnie, czując się jeszcze bardziej winna. Nie powiedziała Venetii o tej rozmowie. Z wahaniem oznajmiła jej tylko, że dziewczyna, którą zastępuje, jeszcze nie doszła do siebie i zaproponowano jej dziesięć dni pracy we Florencji i Mediolanie. Jej obawy okazały się bezpodstawne. - To świetna wiadomość! Musisz korzystać z szansy. - Przykro mi, że ciebie tu nie ma. - Nie mów głupstw. Przecież wygrałaś. - No tak. A co u ciebie? Dużo o tobie myślałam. - Naprawdę? - Venetia roześmiała się. - Dostałam pracę na kilka dni. Będę prezentować stroje dla kobiet w ciąży. Musiałam sztucznie pogrubić się w talii. Pomyśl, a my tak się głodzimy, żeby wyglądać szczupło! Ginny wy buchnęła śmiechem. - Nie mogę sobie wyobrazić ciebie w ciąży. A co poza tym? Nadal spotykasz się z Dave'm? Wprawnym uchem usłyszała nutę wahania w głosie Venetii. - Nie, już mi się znudził. - Pojawił się ktoś nowy? - Właściwie nie. W głosie siostry było coś, co znów ją uderzyło, ale Venetia nie dała jej dojść do głosu i szybko zmieniła temat. - Przyszedł list do ciebie. Otworzyć? - Jesteś pewna, że do mnie? - Tak, jest twoje imię, nie tylko inicjał. - Dobrze, otwórz, tylko pośpiesz się, bo zapłacę majątek za rozmowę. Ginny poczuła, że serce jej mocno bije. Przyszło jej do głowy, że może mężczyzna z samolotu ją odnalazł.

ORZEŁ CZY RESZKA? 21 Niestety, okazało się, że to pismo z klubu sportowego, do którego chciała się zapisać. Rozmawiały ponownie dopiero w następny weekend, gdy Ginny już znała termin powrotu. - Będę czekać na ciebie na lotnisku - obiecała Venetia. - Przepraszam cię, ale muszę kończyć. Już jestem spóźniona. - Masz randkę? - zapytała Ginny ze śmiechem. - Słuchaj, muszę lecieć. Do zobaczenia. Uważaj na siebie. Położyła słuchawkę. Ginny była zaskoczona, ale szybko o wszystkim zapomniała. Wspólna kolacja całej ekipy była jednym z najprzyjemniejszych wieczorów. Florencja zachwyciła Ginny. Cały wolny czas spędziła na podziwianiu miasta. Ostatnie zdjęcia zaplanowano w Mediolanie, ale zła pogoda po­ krzyżowała plany i przyśpieszono wyjazd. Ginny wysłała depeszę do Londynu - przez ostatnie dni Venetia była nieuchwytna. Spotkały się na lotnisku. Wpadły sobie w objęcia. - Ale się za tobą stęskniłam! Wykrzyknęły jednocześnie i wybuchnęły śmiechem. - Masz chyba więcej bagażu - zauważyła Venetia. - Kupiłam dla nas kilka rzeczy we Włoszech, a poza tym mogłam zatrzymać prezentowane stroje. - Nie mogę się doczekać, kiedy je obejrzę. Chodźmy, samochód jest przed wejściem. Miały starego forda, któremu już nic nie mogło zaszkodzić. Zresztą, na nic lepszego nie mogły sobie pozwolić. Samochód był źle zaparkowany, Venetia nie była dobrym kierowcą. Ginny prowadziła i przez całą drogę opowiadała. Dopiero pod domem przyszło jej do głowy, że Venetia może jej zazdrości. - Przepraszam, trzeba mi było powiedzieć, żebym się zamknęła.

22 ORZEŁ CZY KESZKA? - Bardzo mi się podobało. - Ale ty nudziłaś się w domu, a ja... Venetia wzięła głęboki oddech. - W gruncie rzeczy wcale się nie nudziłam. Poznałam kogoś. - To dlatego nigdy cię nie było w domu! Wspaniale, cieszę się. Naprawdę czułam się winna. Venetia milczała. - No już, mów. Kto to jest? poznałaś go, gdy wyjechałam? - Tak. - Więc nie znam go. Jak ma na imię? Venetia zawahała się. - Nazywa się Alex Warwick - powiedziała powoli. - Prawdę mówiąc, znasz go - to mężczyzna, którego poznałaś w samolocie do Paryża.

ROZDZIAŁ DRUGI W pierwszym momencie Ginny nie zrozumiała. - Co powiedziałaś? - Roześmiała się. - Nie opo­ wiadaj głupstw. Kto to w końcu jest? Venetia nadal milczała. - Ty chyba naprawdę nie żartujesz - stwierdziła z niedowierzaniem. - Ale jak mogłaś go poznać? - Po powrocie ze Sztokholmu Alex pisał do wszystkich agencji modelek w Londynie. Opisał twój wygląd i wszystko, co wiedział o tobie, o tym, że mieszkasz w East Finchley. Poza tym znał twoje inicjały - zobaczył je na torebce - i to mu pomogło. Ginny nie wierzyła własnym uszom. - Naprawdę zrobił to wszystko, żeby mnie od­ szukać? - Nagle przypomniała sobie, co usłyszała wcześniej od siostry. - I co, zamiast mnie, znalazł ciebie? - dokończyła, marszcząc brwi. - Tak. Venetia spojrzała na Ginny i odwróciła wzrok. - W agencji myśleli, że chodzi o mnie - ciebie znają przecież jako Ginny, a nie Virginię. Zadzwonili do mnie, zapytali, czy wiem coś o tym naukowcu, a ja przypomniałam sobie, co mi o nim opowiadałaś, więc przekazali mi jego list. - A ty go otworzyłaś! - Tak. Przecież zawsze tak robiłyśmy, jeśli list był adresowany do V. Barclay. - Popatrzyła na siostrę przepraszająco. - Ten list mógł być do każdej z nas. - Ale gdy zorientowałaś się, że to do mnie, nie odłożyłaś go, tylko przeczytałaś.

24 ORZEŁ CZY RESZKA? - Wiem, że nie powinnam tego robić, ale nie mogłam się powstrzymać - przyznała Venetia. - Jak już przeczytałam, byłam jeszcze bardziej ciekawa. Alex pisał, że przez kilka dni będzie w Londynie i chciałby się spotkać. Wiedziałam, że ty nie możesz tego zrobić, więc powstanowiłam go zobaczyć. - Nawet mi o tym nie wspomniałaś! - Chciałam go najpierw zobaczyć. - Westchnęła. - Ciekawość wzięła górę. - I co dalej? Venetia nalała dżin do szklaneczek i podała jedną Ginny. - Oczywiście, wziął mnie za ciebie. Ginny popatrzyła jej prosto w oczy. - A ty nie uznałaś za stosowne wyjaśnić mu wszystkiego. Venetia wzruszyła ramionami. - Miałam zamiar, ale potem domyśliłam się, że nic mu o mnie nie powiedziałaś. Ginny usłyszała wyrzut w jej głosie. - Poznałam go w samolocie. Nie miałam kiedy opowiedzieć mu całego życiorysu. - No tak, wiem. Ale nawet gdybym mu wszystko wyjaśniła, to i tak by nie uwierzył. Pomyślałby tylko, że chcę go zniechęcić. - Mogłaś pokazać mu zdjęcia. - Mogłam, ale kiedy w końcu o tym pomyślałam, okazało się, że sama się nim zainteresowałam. - Dziękuję ci, przecież wiedziałaś, że on mi się podoba. - Wcale nie wiedziałam. Powiedziałaś tylko, że jest zupełnie wyjątkowy, nic więcej. Nagle Ginny uświadomiła sobie, że tak rzeczywiście było. Te dziwne nowe uczucia były czymś tak niezwykłym, że nie chciała mówić o tym nawet z siostrą. Przygryzła usta.

ORZEŁ CZY RESZKA? 25 - A co on na to wszystko? Chyba musiałam zrobić na nim wrażenie, skoro szukał mnie po wszystkich agencjach? Ile ich tu może być? Chyba setki. Venetia zrobiła nieszczęśliwą minę. - Właśnie to mnie tak pociągało. Po prostu musiałam go zobaczyć. Chyba mnie rozumiesz? Ginny, tak mi przykro, naprawdę. Ginny przez chwilę milczała, wreszcie wypiła łyk dżinu i wzruszyła ramionami. - Chyba nie mogłaś się oprzeć. Już dobrze, wyba­ czam ci. Odstawiła szklankę i podeszła do telefonu. - Masz jego - Alexa - telefon? Zadzwonię do niego i powiem, że wróciłam. Podobało jej się to imię, pasowało do niego. - Ale on o niczym nie wie, niczego nie zrozumie. - Nie wie o niczym? Chyba mu powiedziałaś prawdę? - Jeszcze nie - przyznała ze wstydem i dodała szybko: - Ginny, on mi się naprawdę podoba. Coś takiego zdarzyło mi się po raz pierwszy w życiu. - Ale przecież wcale go nie znasz - urwała i spojrzała na nią przenikliwie. - Ile razy się z nim spotkałaś? - Parę razy. W gruncie rzeczy zaczęliśmy się spotykać. - A co on na to? - Chyba też mu się podobam, chociaż może jeszcze za wcześnie... Ginny przerwała jej. - Ale nadal uważa, że to ty jesteś dziewczyną, którą poznał w samolocie? - Tak. - Niechętnie kiwnęła głową. - Jak myślisz, co będzie, gdy dowie się prawdy? - Wcale nie chcę, żeby się dowiedział. - Co? - Ginny nie mogła powstrzymać zdumienia. - Nie masz zamiaru powiedzieć mu o mnie? - O tobie tak. Tylko chciałabym, żeby nadal myślał, że to mnie poznał w samolocie.

26 ORZEŁ CZY RESZKA? - No tak, o to ci chodzi. - Poczuła wzrastającą złość. - Ale dlaczego ja mam tracić? Przecież to ja go poznałam i to mnie szukał po całym mieście! - Wiem, ale... - Nie ma żadnego ale - ucięła stanowczo - zamie­ rzam powiedzieć mu prawdę. Venetia pobladła. - Ginny, rozumiem, że jesteś wściekła, ale posłuchaj, to jest dla mnie naprawdę ważne. Tak mi na nim zależy. A co ty sobie myślisz, że mnie nie? Było mi tak przykro, gdy nie przyszedł. Ciągle o nim myślałam i miałam nadzieję, że jakoś mnie odnajdzie. I gdy to mu się udało, ty zajęłaś moje miejsce. Venetia nie ukrywała zaskoczenia. - Nie miałam pojęcia, że tak ci na nim zależy. Nic nie mówiłaś. Widziałaś go tylko godzinę, a ja spotkałam się z nim kilkanaście razy i coś się zaczęło. Ginny powiedziała żarliwie: - Od pierwszego spojrzenia poczułam jakąś więź między nami. Venetia popatrzyła na nią bez słowa. - Ze mną było tak samo. Ginny, nie mów, że zakochałyśmy się w tym samym mężczyźnie. Ginny ścisnęła dłonie, próbując opanować drżenie. Poraziło ją stwierdzenie Venetii. - Czy Alex mówił ci, dlaczego nie spotkał się ze mną na lotnisku? Odpowiedziała niepewnie. - Tak, bardzo przepraszał. Zatrzymali go w sali tranzytowej. Próbował coś wskórać, ale go nie puścili. Zgodzili się jedynie przekazać wiadomość, jednak ty już zdążyłaś odejść. Chyba nie czekałaś długo. Jeśli rzeczywiście wywarł na tobie takie wrażenie, to raczej powinnaś czekać do skutku. - On wiedział, że się śpieszę - ucięła. Musiałam

ORZEŁ CZY RESZKA? 27 odszukać ekipę i zaraz zacząć zdjęcia. Zresztą, skąd miałam wiedzieć, czy się nie rozmyślił? Mógł na przykład zmienić zdanie, gdyby był żonaty. Przez chwilę obie się nie odzywały. Wreszcie Ginny zapytała ze skrywaną niechęcią. - Czy on jest żonaty? - Nie, jest kawalerem. - Na jakim uniwersytecie wykłada? - W Essex. Dlatego Alex tak często bywa w Lon­ dynie. Słysząc tę poufałość, Ginny poczuła ukłucie za­ zdrości. Nigdy wcześniej to się nie zdarzało. Były tak zżyte, że nic nie mogło naruszyć ich bliskości. Drobne kłótnie kończyły się zwykle śmiechem. Miały do siebie bezgraniczne zaufanie, które teraz Venetia zawiodła. - Specjalnie nie wspomniałaś mi ani słowem o Ale- xie. Chciałaś, żeby coś się wyklarowało. - Może masz rację - przyznała Venetia. - Zaczęło się tak, jak ci mówiłam, ze zwykłej ciekawości. A potem... no cóż, przyznaję, chciałam mu się spodobać. - W jakich teraz jesteście stosunkach? - Dosyć bliskich - odpowiedziała niechętnie. - Tylko dosyć bliskich? Tracisz czas - w głosie Ginny zabrzmiała ironia. - Myślałam, że już go usidliłaś. - Ginny, proszę cię, przestań. - A czego się po mnie spodziewasz? - Czy powiesz mu? - Dlaczego mam nie powiedzieć? Zresztą, chyba ma prawo znać prawdę? - Wolałabym, żebyś mu nie mówiła. - A ja wolałabym, żebyś się z nim nie spotkała - odparowała. Patrzyły na siebie: po raz pierwszy znalazły się

28 ORZEŁ CZY RESZKA? w takiej sytuacji. Dusiła je ta atmosfera i starały się rozładować napięcie. - Muszę się rozpakować - powiedziała Ginny. - Chcesz zobaczyć, co przywiozłam? - Jasne. Poszły do sypialni Ginny, starannie unikając rozmowy o Alexie. Zagłębiły się w oglądanie strojów. Ginny opowiadała o zdjęciach. - Ginny, naprawdę cieszę się, że ci tak dobrze poszło. W innej sytuacji poczułaby się winna, ale teraz wszystko się zmieniło. Jeśli ona zacznie robić karierę jako modelka, to Venetia będzie miała wolną rękę z Alexem. Chyba naprawdę jej na nim zależy. Może w takim razie Ginny powinna się wycofać. Ale jeśli ten układ się rozpadnie i Alex nie dowie się prawdy, obie go utracą. - Idę wziąć kąpiel. To był ich sposób na chwilę samotności. - Dobrze, kąp się. - Venetia sięgnęła po kłam- kę. Wychodziła już, gdy usłyszała pytanie. - Kiedy masz się z nim spotkać? - Dziś wieczorem. - Przyjedzie po ciebie? - Nie, umówiliśmy się na mieście. Zaprosił mnie na kolację. - Chcę go zobaczyć. - Ginny! - Jeszcze nie wiem, czy mu powiem. Chcę się przekonać, co będę czuła, gdy go znów spotkam. Niczego nie obiecuję. - Myślę, że masz do tego prawo. - Venetia wyglądała na nieszczęśliwą. - Nie obawiaj się - Ginny powiedziała z goryczą - wypijemy drinka i zostawię was samych.