ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 235 152
  • Obserwuję977
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 294 384

Pieklo Iwo-Jimy

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :1.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Pieklo Iwo-Jimy.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK S Seria ŻÓŁTY TYGRYS
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 68 stron)

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN WACŁAW MALTEN PIEKŁO IWO-JIMY | SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl | 1 WYDAWNICTWO MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 2 Okładkę projektował Witold Chmielewski Redaktor Elżbieta Skrzyńska Redaktor techniczny Renata Wojciechowska Scan & OCR blondi@mailplus.pl © Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa 1982r., Wydanie I SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl 2009 ISBN 83-11-06-06749-8 Printed in Poland Nakład 246000+250 egz. Objętość: 4,36 ark. wyd., 3,75 ark. druk. Papier druk. sat. VII kl 65 g, z roli 63 cm. Głuchołaskie Zakłady Papiernicze. Oddano do składania w grudniu 1981 r. Diuk ukończono w marcu 1982 r. w Wojskowych Zakładach Graficznych w Warszawie. Zam. nr 3527. Cena zł 10.- Z-9

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 3 SPIS TREŚCI: OKINAWA CZY IWO JIMA? ...........................................................................5 WAŻKIE DECYZJE.........................................................................................15 POCZĄTEK PIEKŁA.......................................................................................21 PIEKŁO ZSTĄPIŁO Z NIEBIOS ....................................................................37 SZTANDAR NAD SURIBACHI .....................................................................51 JAPOŃSKI „BUNKIER ŚMIERCI” ................................................................60

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 4 [ pusta strona ]

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 5 OKINAWA CZY IWO JIMA? Tego dnia w sztabie Naczelnego Dowódcy Alianckich Połączonych Sił Zbrojnych w rejonie północnego, środkowego i południowego Pacyfiku, a jednocześnie Dowódcy Amerykańskich Sił Morskich na Pacyfiku, admirała floty Chestera W. Nimitza, panował niecodzienny ruch. Pod obsadzony palmami podjazd luksusowego pałacyku w kolonialnym stylu, który jakimś cudem uniknął zniszczeń od amerykańskich bomb i nawały pocisków artyleryjskich hojnie obsypujących wyspę w czasie niedawnej inwazji na Archipelag Mariański, z piskiem gwałtownie hamowanych opon zajeżdżały kolejno jeepy powiewające na bokach maski silnika proporczykami z różną liczbą złotych gwiazdek. Każdy taki proporczyk oznajmiał wszem i wobec; że na „pokładzie” jeepa znajduje się „big brass”, to jest wysoki dowódca amerykańskich bądź alianckich sił zbrojnych na Pacyfiku, którego stopień wojskowy odzwierciedlała liczba złotych gwiazdek na proporczyku, natomiast kolor proporczyka mówił o przynależności pasażera do rodzaju wojsk. Piętnastokilometrowy odcinek drogi łączący bazę lotniczą North Field ze sztabem naczelnego dowódcy zamienił się w prawdziwą „promenadą VIP-ów”1 , jak nazwał ją dowódca 314 skrzydła najcięższych bombowców, któremu z racji równoczesnego pełnienia obowiązków dowódcy bazy przypadł w udziale zaszczyt witania i odprawiania do sztabu admirała Nimitza zlatujących się do North Field z różnych zakątków Oceanu Spokojnego na pokładach samolotów bombowych typu B-29 „Superfortress” wysokich dowódców amerykańskich i alianckich. I tak z bazy morskiej Ulithi na Karolinach zawitał dowódca 5 Floty USA na Pacyfiku wiceadmirał Raymond E. Spruance w towarzystwie dowódcy nowo utworzonego 58 zespołu operacyjnego lotniskowców uderzeniowych, czyli Task Force 58, wiceadmirała Marca A. Mitchera. Z Wysp Hawajskich przybył dowódca sił amfibijnych floty wojennej Stanów Zjednoczonych wiceadmirał Richmond Kelly Turner, który po drodze wziął na pokład swej maszyny o wdzięcznej nazwie „Wandering Star” dowódcę 5 korpusu piechoty morskiej generała majora Harry Schmidta. Osobiście prowadząc super fortecę, przyleciał z Indii dowódca amerykańskich sił powietrznych na Pacyfiku generał lejtnant Miliard F. Harmon w towarzystwie dowódcy 20 armii powietrznej generała majora Haywooda S. Hansella i dowódcy 7 armii powietrznej generała majora Willisa H. Hale. 1 VIP — popularny skrót od „Very Important Person” czyli „Bardzo Ważna Osobistość”, której przysługiwały specjalne honory i przywileje.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 6 Z Wysp Salomona zjawił się wiceadmirał Harry Hill, który poprzednio dowodził inwazją na wyspy Saipan i Tinian, a z wyspy Leyte na Filipinach — przebywający tam służbowo w sztabie generała Mac Arthura — dowódca zespołu ogniowo-uderzeniowego 58 zespołu operacyjnego wiceadmirał Wiliam H. P. Blandy. I wreszcie z samych Stanów Zjednoczonych przyleciał dowódca amerykańskich sił powietrznych generał Henry H. Arnold, przywożąc ze sobą świeżo mianowanego dowódcę nowo utworzonego 21 korpusu najcięższych bombowców generała majora Curtissa E. Le Maya, który bojowe laury zdobywał dotąd na europejskim teatrze wojny, dowodząc lotnictwem bombowym słynnej 8 armii powietrznej w jej ofensywie przeciwko przemysłowi zbrojeniowemu III Rzeszy. Większość z przybyłych dowódców gościła w North Field po raz pierwszy od czasu przeniesienia sztabu naczelnego dowódcy z Karolin na Mariany. Admirał Nimitz chciał być jak najbliżej aktualnego teatru działań wojennych i dlatego wkrótce po opanowaniu Wysp Mariańskich przez oddziały amerykańskiej piechoty morskiej polecił wyszukać odpowiednie miejsce na wyspie Guam i zorganizować polowy sztab naczelnego dowódcy alianckich połączonych sił zbrojnych i głównodowodzącego flotą wojenną Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku. Było to tym ważniejsze, że teraz, po opanowaniu Filipin przez wojska podległe naczelnemu dowódcy alianckich połączonych sił zbrojnych w rejonie południowo- zachodniego Pacyfiku generałowi Mac Arthurowi, główny ciężar amerykańskiego i alianckiego wysiłku zbrojnego przesunął bardziej na północ, to jest w kierunku wysp japońskiej metropolii, a więc rejony znajdujące się, się w operacyjnym dowodzeniu admirała Nimitza. Nimitz żywił ciche nadzieje, że może nareszcie doczeka się pełnej swobody działania podległych sobie sił i środków. Do tej pory bowiem na teatrze wojny Pacyfiku panowała nienormalna sytuacja. Podczas gdy na innych teatrach II wojny światowej siłami zbrojnymi państw sprzymierzonych dowodził jeden dowódca naczelny, tu, na Pacyfiku, było ich aż dwóch: generał Mac Arthur i admirał Nimitz. Zadecydowały o tym racje czysto personalne. Otóż prezydent Roosevelt chciał umożliwić generałowi Mac Arthurowi dotrzymanie słowa danego Filipińczykom podczas wycofywania się Amerykanów z wysp w 1942 roku, że wróci na Filipiny i przepędzi z nich japońskich agresorów. Teraz stało się to już faktem, a zatem rejon południowo-zachodniego Pacyfiku stracił na znaczeniu strategicznym, które dotąd generał Mac Arthur głośno podkreślał, zwłaszcza przez swych popleczników w Kongresie Stanów Zjednoczonych i wśród otoczenia prezydenta Roosevelta. Nimitz zatem spodziewał się, ze „niekoronowany król Filipin”, dopiąwszy wreszcie swego celu, spocznie na zasłużonych laurach, a główny ciężar dalszego

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 7 prowadzenia ofensywnej wojny przeciwko Japończykom spadnie teraz na niego i podległe mu amerykańskie i sprzymierzone wojska. Utwierdzały go w tym również ściśle tajne instrukcje otrzymywane z połączonego komitetu szefów sztabów amerykańskich sił zbrojnych, nakazujące jak najszybsze rozpoczęcie operacji „Grand Strike”, to jest zmasowanej ofensywy powietrznej na japońskie ośrodki przemysłu zbrojeniowego, a zwłaszcza lotniczego. Miało to być preludium do realizacji największego zamierzenia strategicznego II wojny światowej, określonego kryptonimem „Operation Down- fall”, czyli inwazji na wyspy japońskie. Pierwsza część tego zamierzenia pod kryptonimem „Operation Olympic” przewidywała rozpoczęcie w dniu 1 września 1945 roku inwazji na wyspę Kiusiu. W ślad za nią, równo w trzy miesiące później, miała się rozpocząć „Operation Coronet”, czyli inwazja na wyspę Honsiu. Zgodnie z założeniami operacji „Olympic” inwazja na wyspę Kiusiu powinna zostać poprzedzona zdecydowanymi atakami powietrznymi a nie spotykanej dotąd skali i intensywności prowadzonymi przez siły powietrzne Dalekiego Wschodu, 20 armię powietrzną Stanów Zjednoczonych i lotnictwo pokładowe Floty Pacyfiku, a zwłaszcza specjalnie w tym celu utworzonego 58 zespołu operacyjnego lotniskowców uderzeniowych. Co prawda, już od połowy 1944 roku lotnictwo bombowe 20 armii powietrznej stacjonującej wówczas w Indiach zostało przebazowane na wysunięte lotniska polowe do prowincji Cheng Tet w czangkajszekowskich Chinach i stamtąd rozpoczęto prowadzenie rajdów bombowych na ośrodki przemysłowe Mandżurii i częściowo samej Japonii w ramach realizacji „Operation Matternhorn”. Niestety, nawet maksymalnie wyśrubowany zasięg superfortec typu B-29 pozwalał im na osiągnięcie tylko najbardziej na południe wysuniętego terytorium japońskiej metropolii, to jest wyspy Kiusiu. Ten fakt właśnie stał się główną przyczyną - podjęcia inwazji na Wyspy Mariańskie oddalone od Tokio i wszystkich ważniejszych japońskich ośrodków przemysłowych „zaledwie” o 2500 kilometrów. Taka odległość już zupełnie swobodnie mieściła się w promieniu bojowym samolotów B-29, który pozwalał na przeniesienie sześciotonowego ładunku bombowego na odległość rzędu 3 tysięcy kilometrów, wykonanie nawet dwóch zajść nad bombardowany cel naziemny i powrót do rodzimej bazy. Dlatego też po zdobyciu Wysp Mariańskich przystąpiono do gorączkowej budowy pięciu wielkich baz lotniczych specjalnie przystosowanych do obsługi superfortec B-29. Pierwsza z nich — Isley Field na wyspie Saipan — była gotowa już w końcu października 1944 roku. W początkach listopada przebazowano do niej z Chin 73 skrzydło bombowe. I oto w dniu 24 listopada 1944 roku sto jedenaście superfortec ze składu 73 skrzydła bombowego wystartowało z bazy Isley Field i wykonało pierwszy — od czasu zuchwałego rajdu Mitchellów słynnego pułkownika Doolittle'a w sierpniu 1942 roku — zmasowany nalot bombowy na Tokio Chociaż nie przyniósł on

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 8 jakichś szczególnie znaczących wyników i został okupiony stosunkowo dużymi stratami, to jednak miał kapitalne znaczenie moralne, zwłaszcza dla Amerykanów. Stolica imperium wschodzącego słońca nareszcie znalazła się w zasięgu amerykańskiego oręża. Następną bazę lotniczą — na wyspie Tinian — ukończono w połowie grudnia 1944 roku i jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia znalazło się w niej 313 skrzydło najcięższych bombowców. Trzecia baza lotnicza — North Field na wyspie Guam — gotowa była w początkach stycznia 1945 roku, a w dniu święta Trzech Króli zawitało tam 314 skrzydło Superfortec B-29. Jednocześnie gorączkowo budowano drugą bazę na wyspie Tinian i drugą bazę na wyspie Guam, aby pomieścić w nich wszystkie samoloty 21 korpusu najcięższych bombowców. W każdej z nich znajdowało się około 12 tysięcy żołnierzy, którzy mogli obsłużyć 180 superfortec. Lotnictwo amerykańskie dalekiego zasięgu nareszcie dostało odskocznię do prowadzenia ofensywy powietrznej na cesarstwo. Ponieważ jednak oddalenie Marianów od wysp japońskich było większe niż zasięg amerykańskich myśliwców towarzyszących dalekiego zasięgu, super fortece musiały odbywać swe rajdy samotnie, licząc tylko na wzajemnie powiązany system ognia rombu bojowego oraz przysłowiowy łut szczęścia. Aby więc wypełnić dyrektywy zawarte w pianach operacji „Grand Strike”, trzeba było dokonać kolejnej inwazji na archipelag wysp Bonin i Riukiu, wśród których czołową rolę odgrywały dwie wyspy: Okinawa w archipelagu Riukiu i Iwo-dzima w archipelagu Bonin, a raczej w jego najbardziej południowej części, zwanej Kazan Retto, czyli Wyspami Wulkanicznymi. Okinawa była oddalona od Tokio o 1500 kilometrów, a od południowych wybrzeży Kiusiu o 675 kilometrów, natomiast odległość Iwo-dzimy zarówno od Tokio, jak i od większości japońskich ośrodków przemysłowych wynosiła około 1200 kilometrów. Te odległości mieściły się już swobodnie w zasięgu amerykańskich myśliwców towarzyszących typu Mustang. Pozostawał zatem do rozwiązania dylemat: gdzie dokonać inwazji najpierw? Na Okinawę czy Iwo-dzimę? Kierownictwo Połączonego Komitetu Szefów Sztabów amerykańskich sił zbrojnych pozostawiło tu admirałowi Nimitzowi zupełnie wolną rękę. Przed podjęciem jednak ostatecznej decyzji naczelny dowódca postanowił wysłuchać opinii swych najbliższych współpracowników i podwładnych To właśnie stało się przyczyną masowego zjazdu w North Field wysokich osobistości wojskowych z różnych zakątków Oceanu Spokojnego. * * *

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 9 Punktualnie o godzinie szesnastej na salę odpraw wszedł admirał Nimitz w towarzystwie dowódcy 5 Floty USA wiceadmirała Spruance, dowódcy sił amfibijnych Stanów Zjednoczonych wiceadmirała Turnera i dowódcy lotnictwa amerykańskich sił lądowych generała Arnolda. Wszyscy obecni podnieśli się ze swych miejsc i przyjęli postawę zasadniczą, trwając tak aż do chwili, gdy admirał Nimitz wraz z towarzyszącymi osobistościami zajęli miejsca za stołem prezydialnym. — Gentlemen — rozpoczął dowódca amerykańskich sił morskich na Pacyfiku. — Zebrałem panów tutaj, żebyśmy się wspólnie zastanowili nad celem naszego następnego uderzenia, które położy podwaliny pod realizację operacji „Grand Slam”, a następnie operacji „Olympic”. Założenia obu operacji mają panowie w leżących przed wami teczkach Zanim wypowiecie swe opinie, proszę o wysłuchanie krótkich raportów o stanie naszych sił morskich, piechoty morskiej i lotnictwa, które aktualnie znajduje się w naszej dyspozycji. Admirale Mitcher — tu Nimitz zwrócił się do dowódcy 58 zespołu operacyjnego szybkich lotniskowców uderzeniowych — może pan zapozna pokrótce kolegów o możliwościach Task Force 58 i przedstawi swoje propozycje w przedmiotowej sprawie. Mitcher podniósł się ze swego miejsca i przeszedł pod ścianę sali, na której wisiał cały rząd wielkich plansz z czerwonymi napisami „Top Secret”2 na wszystkich rogach. Wskazując na jedną z plansz z napisem „Fast Carrier Force, Task Force 58”, wiceadmirał Mitcher rozpoczął: — W skład podległego mi nowo utworzonego 58 zespołu operacyjnego szybkich lotniskowców uderzeniowych wchodzi sto szesnaście okrętów wojennych, a w tym: jedenaście ciężkich lotniskowców uderzeniowych klasy „Essex” o wyporności dwadzieścia siedem tysięcy ton do działań dziennych, dwa ciężkie lotniskowce uderzeniowe do działań nocnych, pięć lekkich lotniskowców uderzeniowych klasy „Independence” o wyporności jedenaście tysięcy ton, również do działań dziennych, osiem znacznie wolniejszych lotniskowców towarzyszących, przewidzianych głównie do zabezpieczenia wsparcia lotniczego dla piechoty morskiej, a ponadto osiem okrętów liniowych, dwanaście ciężkich krążowników oraz sześćdziesiąt jeden niszczycieli i okrętów wsparcia. Na pokładach szybkich lotniskowców uderzeniowych i towarzyszących bazują pięćdziesiąt trzy dywizjony lotnicze liczące łącznie tysiąc dwieście trzynaście samolotów myśliwskich, myśliwsko-bombowych, bombowych i torpedowych, w przeważającej większości nowych typów. Po sali przeszedł lekki szmerek. Wszyscy obecni z grubsza orientowali się, że nowo utworzony 58 zespół operacyjny to coś zupełnie nowego w historii wojny na 2 Ściśle tajne.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 10 Pacyfiku, ale dopiero teraz mogli sobie w pełni uzmysłowić, jaka potęga morska i lotnicza kryła się za tym skromnym oznaczeniem: Task Force 58. — Nazwa „szybki lotniskowiec” — podjął swe wywody wiceadmirał Mitcher — jest w pełni uzasadniona, bowiem ciężkie lotniskowce uderzeniowe rozwijają prędkość maksymalną rzędu trzydziestu trzech, a lekkie lotniskowce uderzeniowe rzędu trzydziestu dwóch węzłów3 . Pozwala to na szybkie przemieszczanie się całego zespołu operacyjnego po olbrzymich bezmiarach wodnych Pacyfiku. Dla przykładu: w razie potrzeby średnie tempo przemieszczania się 58 zespołu operacyjnego wynosi około tysiąca trzystu kilometrów na dobę. W ciągu zatem niecałych dwóch dób od chwili opuszczenia dotychczasowej bazy w atolu Ulithi na Karolinach zespół ten jest w stanie osiągnąć wody Okinawy czy nawet przedpola wysp Kiusiu i Honsiu, a w ciągu jednej doby — znaleźć się w pobliżu Iwo-dzimy Aby ułatwić wykonywanie zadań taktycznych, cały 58 zespół operacyjny został podzielony na cztery grupy uderzeniowe, w skład których wchodzą na ogół dwa ciężkie lotniskowce uderzeniowe, jeden lub dwa lekkie lotniskowce uderzeniowe, dwa pancerniki lub ciężkie krążowniki i przeciętnie dwa dywizjony niszczycieli. Dowódca Task Force 58 przerwał i podszedł do kolejnej planszy, przedstawiającej skład drugiej grupy uderzeniowej oznaczonej jako TG 58.2. — Jak panowie widzą, w skład grupy wchodzą ciężkie lotniskowce uderzeniowe „Lexington” i „Hancok” oraz jeden lekki lotniskowiec uderzeniowy „San Jacinto”, posiadające na swych pokładach łącznie dwieście dwadzieścia osiem samolotów bojowych, w tym dziewięćdziesiąt pięć myśliwskich, siedemdziesiąt dwa myśliwsko-bombowe, dwadzieścia siedem bombowych i trzydzieści cztery torpedowe, zorganizowane w trzy pokładowe grupy lotnicze, które stanowią podstawową pięść uderzeniową tego zespołu Natomiast potęgę ogniową grupy stanowią pancerniki „Missouri” i „Wisconsin” ze swymi działami, ciężkie krążowniki „San Francisco” i „Boston” oraz szesnaście niszczycieli. Następnie wiceadmirał Mitcher wspomniał o tym, że grupy uderzeniowe 58 zespołu operacyjnego mogą wykonywać samodzielne zadania taktyczne; można je również dowolnie łączyć aż do użycia wszystkich sił i środków całego zespołu operacyjnego. Przedstawił również skład piątej grupy Task Force 58, tak zwanej „grupy ogniowo-uderzeniowej”, złożonej z okrętów liniowych „Washington”, „North Carolina”, „Iowa”, „Nevada”, „New Jersey”, „South Dacota” i „Alabama” oraz 5 ciężkich krążowników klasy „San Francisco”. Grupa ta stanowiła tarczę ogniową całego zespołu operacyjnego, chroniła go przed ewentualnym atakiem japońskich ciężkich jednostek nawodnych, a jednocześnie zapewniała skuteczne wsparcie artyleryjskie z morza oddziałom „marines” atakującym kolejną wyspę. Aktualnie cały 58 zespół operacyjny — według słów jego dowódcy — znajdował 3 Węzeł — mila morska (1852 m) na godzinę (33 węzły odpowiadały prędkości 51 km/h, a 32 węzły — prędkości nieco ponad 50 km/h).

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 11 się w bazie morskiej Ulithi na Karolinach, gdzie właśnie kończył ćwiczenia zgrywające działania bojowe poszczególnych grup uderzeniowych w jedną harmonijną całość. — Jak więc panowie widzą — zakończył swe wystąpienie wiceadmirał Mitcher — dowodzony przeze mnie zespół operacyjny szybkich lotniskowców uderzeniowych jest już właściwie gotów do wykonania każdego postawionego przez dowództwo zadania, czy będzie to Okinawa, czy też Iwo-dzima. — Proszę teraz o krótki raport o działalności i stanie sił powietrznych na naszym teatrze działań wojennych — zwrócił się z kolei Nimitz do dowódcy lotnictwa Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku generała Harmona. — Proszą również o przedstawienie propozycji w sprawie wyboru celu następnej inwazji. — Aktualnie na naszym teatrze działań wojennych mamy trzy armie powietrzne, a mianowicie: dwudziestą armię, powietrzną generał? Hansella stacjonującą w Indiach, czternastą armię powietrzną generała Chennaulta stacjonującą w kuo. mintangowskich Chinach, dziesiątą armię powietrzną generała Harrisa stacjonującą na Fihpinacn, siódmą armię powietrzną generała Hale stacjonującą częściowo na Karolinach i częściowo na Marianach oraz dwudziesty pierwszy samodzielny korpus bombowy generała Curtissa E. Le Maya na wyspach Saipan, Tinian i na wyspie Guam. Łącznie rozporządzamy liczbą około trzech i pół tysiąca samolotów bojowych, ale z tego tylko samoloty bombowe dalekiego zasięgu typu Boeing B-29 „Superfortress” mają promień bojowy umożliwiający wykonywanie uderzeń powietrznych na japońskie ośrodki przemysłu zbrojeniowego oraz Tokio. Dlatego też — kontynuował Harmon — zorganizowaliśmy dwudziesty pierwszy samodzielny korpus najcięższych bombowców i ściągnęliśmy do niego z innych armii powietrznych wszystkie operacyjnie sprawne superfortece, aby jak najszybciej rozpocząć ofensywę powietrzną na japońską metropolię. Generał na moment przerwał, a gdy zaczął mówić znowu, w jego głosie można było wyczuć nutę goryczy: — Niestety, ponoszone aktualnie przez ten korpus straty są absolutnie niewspółmierne do osiąganych korzyści bojowych. Największą zmorą są japońskie samoloty myśliwskie, zwłaszcza ze znienawidzonej przez naszych pilotów 53 Hikodan Sentoki4 , stacjonującej na wyspie Iwo-dzima. To właśnie piloci tej brygady atakują gromadnie uszkodzone samoloty bombowe, których załogi wskutek wielogodzinnego napięcia nerwowego nie są już w pełni sprawne. Co prawda Liberatory siódmej armii powietrznej codziennie bombardują oba lotniska na Iwo-dzimie, ale Japończycy niezwykle szybko usuwają wszelkie szkody i zniszczenia. 4 73 brygada myśliwska. Japońska brygada myśliwska miała w swym składzie od 3 do 5 pułków myśliwskich i liczyła od 250 do 315 samolotów.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 12 W dalszej części swojej wypowiedzi generał Harmon stwierdził, że właśnie na tej wyspie, położonej w samym środku prostej linii łączącej Tokio i otaczające je ośrodki przemysłu zbrojeniowego z Marianami, na których bazowały superfortece, dokonujące periodycznych uderzeń na wyspy cesarstwa, Japończycy zainstalowali stacje radiolokacyjne wczesnego wykrywania. Dzięki nim mogli nie tylko przechwytywać amerykańskie samoloty już w połowie drogi do i od celu, ale — co jest o wiele ważniejsze — odpowiednio wcześnie uprzedzać Tokio o zbliżającym się nalocie powietrznym. Analiza zdjęć lotniczych dostarczonych przez organa wywiadu powietrznego wskazywała, że oprócz silnej stacji radiolokacyjnej na wzgórzu Suribachi Japończycy umieścili dwie dalsze stacje na wzgórzach 362 i 382 z północno-wschodniej i północno-zachodniej strony wyspy. Z informacji wywiadu wynikało również, iż Japończycy, posiadający na Iwo-dzimie dwie bazy lotnicze — Motoyama nr 1 i Motoyama nr 2 (każda z nich miała 3 betonowe pasy startowe umożliwiające start i lądowanie samolotów praktycznie w każdym kierunku), przystąpili do gorączkowej budowy trzeciego lotniska o dwóch pasach startowych w północno-wschodniej części wyspy. — Nie będzie więc chyba żadnej przesady w stwierdzeniu — mówił dalej dowódca lotnictwa USA na Pacyfiku — że Iwo-dzima stanowi dla Japończyków wielki i na stałe zakotwiczony lotniskowiec, z którego mogą dość skutecznie przeciwstawiać się naszej dotychczasowej ofensywie powietrznej na Tokio i ośrodki przemysłu zbrojeniowego. Wyspa ta jest dla strony japońskiej dokładnie tym samym, czym była Maita dla aliantów na Morzu Śródziemnym. Zbliżywszy się do zawieszonej na ścianie wielkiej mapy Oceanu Spokojnego, generał Harmon wskazał na trójkąt, jaki tworzyły Iwo-dzima, Okinawa oraz wyspa Honsiu, i powiedział: — Proszę spojrzeć na położenie wysp Iwo-dzima i Okinawa w odniesieniu do Marianów, Filipin, Formozy i samej Japonii. Otóż z Marianów do Okinawy jest tylko o sześćdziesiąt kilometrów mniej niż do Tokio, natomiast z Okinawy do Tokio jest jeszcze półtora tysiąca kilometrów. To prawda, ze odległość z Okinawy do południowych krańców wyspy Kiusiu wynosi tylko nieco powyżej sześciuset kilometrów, jednakże ośrodki przemysłu zbrojeniowego Japonii znajdują się głównie na wyspie Honsiu, zwłaszcza w rejonach otaczających stolicę cesarstwa. Do tych rejonów jednakże jest znacznie bliżej z Iwo-dzimy. Poza tym Okinawa jest położona zaledwie pięćset kilometrów od Formozy, co swobodnie mieści się w zasięgu wszystkich japońskich samolotów bojowych, ze wszelkimi wynikającymi stąd skutkami. Ponieważ do pełnego powodzenia ofensywy powietrznej na Japonię potrzebna jest nam baza pośrednia, w której mogłyby lądować uszkodzone superfortece i która jednocześnie stałaby się bazą macierzystą dla Mustangów, w grę wchodzą tu tylko te dwie wyspy, na których istnieją już lotniska, to jest Okinawa i Iwo-dzima. Okinawa wydłużyłaby jednak trasę lotu superfortec w dość poważnym stopniu i byłaby stale zagrożona przez japońskie lotnictwo działające z.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 13 Formozy, natomiast Iwo-dzima. zapewni nam bazowanie odpowiednio silnej osłony myśliwskiej dalekiego zasięgu, będzie stanowiła lotnisko ratunkowe dla uszkodzonych superfortec, no i przestanie być nareszcie najdalej na południe wysuniętym japońskim bastionem wczesnego ostrzegania. Zajęcie tej właśnie wyspy stanie się prawdziwym ciosem strategicznym dla cesarstwa Japonii Dlatego też, proszę panów — zakończył swe wystąpienie generał Harmon — jeśli szefowie połączonych sztabów pozostawili nam w tej sprawie wolny wybór, to ja w sposób jak najbardziej zdecydowany opowiedziałbym się za Iwo-dzimą. Wszyscy obecni przyjęli wystąpienis generała Harmona z uznaniem. Zawsze zresztą słynął on z wyjątkowo precyzyjnego, logicznego i przekonywającego formułowania swoich myśli. — A jaka jest opinia dowódcy sił amfibijnych w tej sprawie? — Tu Nimitz zwrócił się do wiceadmirała Turnera. — Według danych wywiadu — rozpoczął wystąpienie Turner — garnizon japoński na Iwo-dzimie liczy zaledwie kilka tysięcy żołnierzy, podczas gdy na Okinawie przekroczył „już liczbę stu tysięcy. Poza tym zdjęcia rozpoznawcze wykazują, że na Okinawie Japończycy szeroko rozbudowali system umocnień obronnych, w skład którego wchodzi cały szereg żelazobetonowych i skalnych schronów bojowych, powiązanych we wzajemnie uzupełniający się system ogniowy, podczas gdy na Iwo-dzimie dotychczas nie wykryto szerzej rozbudowanych systemów obronnych. Jeśli idzie o nas, w stanie pełnej gotowości bojowej pozostają aktualnie tylko trzy dywizje piechoty morskiej zorganizowane w piąty korpus amfibijny, którym dowodzi obecny tu generał major Harry Schmidt. Przy inwazji na Iwo-dzimę zapewnia to nam osiągnięcie odpowiedniej przewagi liczbowej nad nieprzyjacielem, natomiast do inwazji na Okinawę potrzeba by było jeszcze co najmniej jednego korpusu, a to znacznie komplikuje sytuację. Ponieważ trzeci korpus amfibijny uzupełnia dopiero poniesione straty, trzeba byłoby „pożyczyć” jeden korpus ogólno-wojskowy ze składu dziesiątej armii, co znacznie rozciągnęłoby w czasie przygotowania do inwazji. Są to zatem dodatkowe przesłanki wskazujące, iż celem naszego najbliższego uderzenia powinna być Iwo- dzima, a nie Okinawa. Wydaje mi się — zakończył swe, dość długie wywody wiceadmirał Turner — że chyba wszyscy jesteśmy tego samego zdania. Tak było istotnie. Admirał Nimitz chyba już tylko dla spokoju sumienia wysłuchał opinii szefa logistyki obszaru Pacyfiku i — zupełnie na ostatku — swego szefa sztabu admirała Hilla. Po zakończeniu dyskusji Nimitz podniósł się zza stołu. — A więc, proszę panów — rozpoczął podsumowanie wypowiedzi — wszyscy obecni tu dowódcy zgodni są co do tego, że celem naszego na ;bliższego uderzenia powinna być Iwo-dzima. Przychylam się do tej opinii, akceptuję ją i ogłaszam oficjalnie jako moją decyzję. Opracowanie operacji powierzam zespołowi w składzie: wiceadmirał Spruance, wiceadmirał Turner, wiceadmirał Mitcher,

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” wiceadmirał Hill i generał major Schmidt. Na dowódcę inwazji wyznaczam wiceadmirała Hilla, natomiast odpowiedzialnością za całość operacji obarczam wiceadmirała Turnera. Projekt rozkazu bojowego proszę przedstawić mi w terminie do dnia dziesiątego lutego. Czy są pytania? Jeśli nie, to ogłaszam zakończenie odprawy. Dziękuję panom i do zobaczenia, do wspólnej kolacji. Okręty desantowe na plaży Iwo-Jimy. W tle góra Suribachi. (przyp. blondi) 14

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 15 WAŻKIE DECYZJE Wszystkie ściany wielkiej sali operacyjnej sztabu 5 Floty Wojennej Stanów Zjednoczonych w bazie morskiej Ulithi na Karolinach zawieszone były dużych rozmiarów plakatami, upstrzonymi setkami różnokolorowych znaczków, strzałek i liczb, które normalnemu cywilowi wydałyby się absolutnie niezrozumiałą mozaiką, bardziej przypominającą obrazy z epoki faszyzmu niż taktyczne odwzorowanie istniejącej lub przewidywanej sytuacji bojowej na polu walki. Jednak zgromadzonym w sali operacyjnej generałom i oficerom każdy znaczek wskazywał konkretny oddział wojskowy, okręt wojenny lub eskadrę lotniczą, każda podana obok liczba wyrażała konkretną liczbę żołnierzy, potencjał ogniowy oddziału i jego możliwości bojowe, a każda strzałka wyznaczała kierunek kolejnego natarcia i kolejną rubież, którą dany oddział winien był osiągnąć w z góry określonym czasie. Skończyły się już dni improwizacji, tak charakterystycznej dla początkowego okresu II wojny światowej na Pacyfiku, ale pomimo szczegółowego planowania wszystkich operacji i tak nieraz złośliwy los płatał najróżniejsze niespodzianki. Tam gdzie opór nieprzyjaciela miał być najsilniejszy, oddziały posuwały się naprzód' w zawrotnym tempie, natomiast tam, gdzie w ogóle nie spodziewano się oporu, raptem pojawiały się nie wykryte dotąd schrony bojowe obsadzone przez załogi złożone z żołnierzy-samobójców, które potrafiły zatrzymać natarcie na wiele dni. Dlatego tez na twarzach generałów i oficerów zgromadzonych wokół prostokątnego stołu, zajmującego cały środek sali operacyjnej, malowały się troska i powaga Na blacie stołu w skali jeden do pięciu tysięcy odwzorowana była makieta Iwo-dzimy, wiernie oddająca wszystkie szczegóły tej wulkanicznej wysepki, nawet z porastającymi ją krzewami i zaroślami. Najbardziej charakterystycznym punktem wyspy, która miała kształt nieregularnego trójkąta zwróconego jednym z wierzchołków ku południowemu zachodowi, było położone właśnie w tym wierzchołku wyraźnie górujące nad resztą wyspy wulkaniczne wzgórze Suribachi o charakterystycznie ściętym stożku Ta „reszta” to był stosunkowo równy płaskowyż w północnej, środkowej i środkowo-południowej części Iwo-dzimy, poprzedzielany pagórkowatymi grzbietami i dwoma ponad stumetrowymi wzgórzami. Na płaskowyżach tych od ciemnego na ogół tła wyraźnie odcinały się szare linie pasów startowych lotnisk Motoyama nr 1 i Motoyama nr 2 oraz znajdującego się w budowie nowego lotniska w północnej części wyspy. Odwzorowanie wyspy na makiecie było naprawdę idealne. Nawet wznoszące się z morza dość strome wybrzeże pocięte było — jak w rzeczywistości —

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 16 szeregiem tarasów wypełnionych ciemnym wulkanicznym piaskiem, a we wzgórzu Suribachi oraz w trzydziestometrowym klifie skalnym cyplu Tachiwa zaznaczono otwory dziesiątków pieczar i grot, które według wszelkiego prawdopodobieństwa mieściły japońskie stanowiska artylerii przeciwpancernej i gniazda ciężkiej broni maszynowej. Odwzorowane zostały również sąsiadujące z Iwo-dzimą skalne wysepki: Kangkou-Iwa i Kania-Iwa z zachodniej strony oraz Hanare-Iwa i Higsh-Iwa ze strony wschodniej, a także ciąg skalnych progów wokół cyplu Tachiwa i grupa skał Futatsu na południowo-wschodnich podejściach do wyspy. Doświadczony oficer sztabowy, mając tak wierną makietę Iwo-dzimy, jednym rzutem oka mógł ocenić, że do ewentualnej inwazji amfibijnej na wyspę nadawały się tylko jej dwa odcinki: pomiędzy cyplem Tobishi, na którym znajdowało się wzgórze Suribachi, a cyplem Nischi od strony zachodniej oraz pomiędzy cyplem Tobishi a cyplem Tachiwa są strony wschodniej. Tylko na tych odcinkach bowiem linia brzegowa była stosunkowo prosta, podejścia ze strony morza stosunkowo swobodne, a sam brzeg najmniej stromy. Całą resztę linii brzegowej stanowił trzydziestometrowy urwisty klif skalny wznoszący się stromo z morza, a podejścia do niego najeżone były progami i skałami podwodnymi. Stojący wokół stołu generałowie z zainteresowaniem patrzyli na makietę wyspy i otaczający ją akwen. Po wielu nieprzespanych nocach, po wielu dyskusjach, naradach i sporach, plan operacji inwazyjnej mieli już w zasadzie gotowy. Teraz pozostawało zaproponować termin rozpoczęcia inwazji i przygotować projekty rozkazów bojowych do podpisu przez admirała Nimitza, które wprawią w ponowny ruch potężną machinę wojenną 5 Floty Stanów Zjednoczonych i jej pięści uderzeniowej — 58 zespołu operacyjnego szybkich lotniskowców uderzeniowych, a także sił amifibijnych piechoty morskiej, czyli „marines”. Wśród otaczających stół generałów znajdowali się: odpowiedzialny za całość operacji dowódca sił amfibijnych Stanów Zjednoezonycft wiceadmirał Turner, dowódca inwazji wiceadmirał Hill dowódca 58 zespołu operacyjnego szybkich lotniskowców uderzeniowych wiceadmirał Mitcher, dowódca zespołu ogniowo- uderzeniowego 58 Task Force wiceadmirał Blandy, dowódca lotnictwa pokładowego 58 Task Force kontradmirał Harold i dowódca 5 korpusu amfibijnego generał major Schmidt, a także szef wywiadu 5 Floty kontradmirał Jackson. Wiceadmirał Hill, który miał bezpośrednio dowodzić inwazją na Iwo-dzimie, wziął do ręki kolorowy wskaźnik i kierując go ku południowc-wschodniej linii brzegowej wyspy, rzekł: — Podsumujmy zatem, proszę panów, wnioski, do jakich doszliśmy w naszych dotychczasowych przygotowaniach do inwazji A więc, po pierwsze, ustaliliśmy, ze Liberatory siódmej armii powietrznej wzmogą intensywność nalotów na Iwo-

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 17 dzimę i zwiększą ich częstotliwość do dwóch, a nawet trzech nalotów dziennie Atakami z powietrza objęte zostaną przede wszystkim oba czynne lotniska oraz wzgórze Suribachi, które w kodzie radiowym zostało oznaczone jako „Hot Rocks”5 . Po drugie, lotnictwo rozpoznawcze dwudziestej armii powietrznej oraz pokładowe dywizjony rozpoznawcze pięćdziesiątego ósmego zespołu operacyjnego mają zadanie wykrycia wszystkich nie ujawnionych dotąd artyleryjskich punktów ogniowych, zwłaszcza jeśli chodzi o baterie artylerii ciężkiej, mogącej bezpośrednio zagrozić naszym okrętom wojennym. Jednocześnie przypominam generałom Hanseilowi i Haroldowi, ze dla celów maskowania operacyjnego podległe im jednostki lotnictwa rozpoznawczego z równą intensywnością winny wykonywać loty nad Okinawę i Formozę. W dalszym ciągu swej wypowiedzi wiceadmirał Hill przedstawiał pozostałe punkty zaplanowanej operacji Zgodnie z jej założeniami zespół ogniowo- uderzeniowy Task Force 58 w odstępach tygodniowych wykonać miał jeszcze trzy ataki artyleryjskie na Iwo-dzimę: pierwszy trwający jedną dobę, a drugi dwie. Natomiast rozpoczęcie trzeciego ataku artylerii okrętowej zaplanowano na trzy dni przed ustalonym terminem inwazji. Przewidywano, że będzie trwał z operacyjnymi tylko przerwami aż do przybycia głównych sił 58 zespołu operacyjnego i 5 korpusu piechoty morskiej. Po wykonaniu wspólnej nawały ogniowej na pozycje japońskie tuż przed rozpoczęciem desantu morskiego cały zespół wycofa się na drugą linię aż do końca pierwszego dnia inwazji, by odpocząć. Od drugiego dnia inwazji natomiast zespół ogniowo-uderzeniowy będzie zapewniał nacierającym oddziałom „marines” artyleryjskie wsparcie z morza, zwłaszcza jeśli chodzi o artylerię ciężką. Przewidywano, że w tym samym czasie gdy zespól ogniowo-uderzeniowy rozpocznie trzeci atak artyleryjski na Iwo-dzimę, cztery pozostałe grupy uderzeniowe 58 zespołu operacyjnego wykonają skryte podejście na odległość 120 mil na południowy wschód od Tokio, skąd wszystkimi sprawnymi samolotami pokładowymi uderzą z powietrza na japońskie lotniska w okolicach Tokio. Będzie to największy w historii dotychczasowych wojen atak tego rodzaju lotnictwa na cele naziemne i powinien on sparaliżować działalność powietrzną. Japończyków przynajmniej na pierwsze dwa dni inwazji na Iwo-dzimę. Natychmiast po wykonaniu nalotu na lotniska w okolicach Tokio wszystkie grupy uderzeniowe szybkich lotniskowców wrócą w rejon Iwo-dzimy i zajmą ustalone pozycje wokół wyspy. W szczegółach przedstawiało się to tak: TG 58.1 zajmuje pozycję w odległości 60 mil na północny zachód od wyspy, TG 58.2 — w odległości 65 mil na północny wschód od wyspy, TG 58.3 — w odległości 50 mil na wschód- wschód-południe od wyspy, a TG 58.4 — w odległości 55 mil na zachód-zachód- południe od Iwo-dzimy, tak jak zaznaczono na mapie plastycznej. 5 Gorące skały.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 18 Zmasowane uderzenie lotnicze na wyspę zostanie dokonane w czasie „G” minus pół godziny. Potem działalność lotnictwa ograniczy się do bezpośredniego wsparcia atakujących „marines” metodą „na wezwanie”. W związku z tym w każdym batalionie piechoty morskiej znajdował się oficer naprowadzania lotniczego dysponujący radiostacją kierunkową. Jak mówił dalej wiceadmirał Hill, 5 korpus piechoty morskiej miał zająć pozycje wyjściowe w sektorze południowym w odległości dziesięciu mil od Iwo- dzimy, gdzie „marines” przesiądą się z szybkich okrętów transportowych na okręty desantowe. Do pierwszej fali inwazyjnej wyznaczone zostały czwarta i piąta dywizja piechoty morskiej. Trzecia dywizja stanowi pływającą rezerwę i zostanie zastosowana bojowo w zależności od rozwoju ogólnej sytuacji taktycznej na potu walki. Na przyczółek inwazyjny wybrany został południowo-wschodni brzeg wyspy o długości około trzech tysięcy dwustu metrów od góry Suribachi, czyli „Hot Rocks”, do klifu skalnego na południe od cyplu Tachiwa oznaczonego kodowo jako „Cold Rocks”6 . Cały przyczółek podzielony został na siedem odcinków desantowania oznaczonych kodowo jako kolorowe plaże. I tak, poczynając od góry Suribachi, były to kolejno: „biała”, „zielona”, „czerwona”, „żółta”, „pomarańczowa”, „brązowa” i „niebieska” plaże. Każda z nich miała około czterystu pięćdziesięciu metrów długości i odpowiadała mniej więcej taktycznej szerokości natarcia pierwszego rzutu jednego pułku piechoty morskiej w operacji inwazyjnej. Piątej dywizji, której głównym zadaniem w pierwszym dniu operacji było odizolowanie góry Suribachi od reszty wyspy, przydzielono odcinek desantowania obejmujący trzy plaże, to jest białą, zieloną i czerwoną. Czwarta dywizja „marines” natomiast, która w pierwszym dniu inwazji powinna uchwycić i utrzymać lotnisko Motoyama nr 1, miała się desantować na czterech pozostałych plażach. Naturalną granicę rozdziału między obu dywizjami stanowiły skalne wysepki Futatsune. — Z chwilą uchwycenia brzegu przez pierwszy rzut desantu i umocnienia się na nim — kontynuował swą wypowiedź wiceadmirał Hill — dalsze dowodzenie siłami „marines” przejmie generał Schmidt. No tak, chyba nie zapomnieliśmy o niczym. Pozostało jeszcze do wykonania rozpoznanie dna morskiego na podejściach do odcinków desantowania i sprawdzenie, czy Japończycy nie zamontowali tam zagród przeciwdesantowych, alt to zadanie wykonają chłopcy u UDT7 podczas trzeciego ataku artyleryjskiego przeprowadzonego przez zespól ogniowo-uderzeniowy. W razie wykrycia takich zagród dokonają ich zniszczenia w noc poprzedzającą datę inwazji. I to chyba byłoby wszystko. 6 Zimne skały. 7 UDT (Underwater Demolition Teams) — oddziały dywersyjne płetwonurków.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 19 Wiceadmirał Turner z uznaniem kiwnął głową — Tak, to chyba rzeczywiście wszystko — potwierdził. — Zgodnie z opracowanym planem inwazji w ciągu czterech dni piąty korpus amfibijny powinien w całości opanować wyspę. Dla naszych „marines” będzie to po prostu spacer, bo przy tak potężnym wsparciu z morza i powietrza nie może przecież być inaczej. Czy panowie maje jeszcze jakieś uwagi? Jeśli nie, to przedstawiamy plan inwazji w takim właśnie ujęciu admirałowi Nimitzowi do zatwierdzenia i proponujemy rozpoczęcie operacji w dniu' dziewiętnastego lutego... * * * Planując całą operację inwazyjną na cztery dni i określając ją jako „spacer dla marines”, admirał Nimitz nawet przez moment nie przypuszczał, że stanie się ona jedną z najkrwawszych batalii II wojny światowej, którą historycy nazwą później „piekłem Iwo-dzimy”. Japończycy bowiem od dawna spodziewali się. ataku na tę wyspę. Dlatego też już jesienią 1944 roku wysiedlili z niej całą ludność cywilną i zaczęli wzmacniać siły miejscowego garnizonu, uzupełniając go weteranami walk z Birmy i Malajów, a więc doświadczonymi, i zahartowanymi w bojach żołnierzami. Jednocześnie dowódcą garnizonu został mianowany generał lejtnant Kuribayshi, zajadły militarysta i uczestnik klanu Bushido8 , fanatyczny zwolennik boskiego tenno9 i wielkości japońskiego imperium. Natychmiast po objęciu swego nowego stanowiska generał Kuribayshi przystąpił cło przekształcania Iwo-dzimy w jeden wielki rejon forteczny. Na wzniesieniach pomiędzy dwoma ewentualnymi przyczółkami desantowania wybudował całą sieć skalnych i betonowo-skalnych schronów bojowych, stanowisk ogniowych artylerii oraz gniazd broni maszynowej, tworzących wzajemnie powiązany i uzupełniający się system ogniowy. Całą górę Suribachi, która swym spłaszczonym stożkiem sięgała wysokości około 170 metrów i wyraźnie górowała nad południową częścią Iwo-dzimy, poryto siecią podziemnych korytarzy łączących poszczególne, dobrze zamaskowane stanowiska ogniowe artylerii ciężkiej i moździerzy dużego kalibru. W celu usprawnienia dowozu amunicji do stanowisk artylerii ciężkiej wybudowano nawet podziemną kolejkę łączącą te stanowiska z centralnym magazynem amunicji ukrytym w samym sercu Suribachi i dzięki temu dobrze zabezpieczonym przed atakami bombowymi z powietrza. Spłaszczony szczyt góry był dosłownie naszpikowany bateriami armat przeciwlotniczych ciężkiego i średniego kalibru, które dawały się we znaki amerykańskim samolotom bombowym. 8 Kodeks rycerski samurajów. 9 Cesarz.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 20 W podobny sposób poryto siecią podziemnych korytarzy i upstrzono stanowiskami ogniowymi wzgórza 362 i 382 górujące nad pokrytym lawą płaskowyżem zajmującym północną część Iwo-dzimy i odgraniczające lotnisko Motojana nr 2 od nowo budowanego lotniska Motoyama nr 3. Codzienne bombardowania wyspy, rozpoczęte na 74 dni przed planowaną datą operacji inwazyjnej przez Liberatory 7 armii powietrznej, zamiast „zmiękczyć” japoński system obronny, przyniosły skutek odwrotny. Przekonały bowiem generała Kuribayshi, że system ten jest zbyt płytki, i dlatego też polecił on jeszcze głębsze wkopanie się w skalną wyspę i potrojenie grubości warstw ochronnych pokrywających już istniejące i nowo budowane schrony bojowe oraz stanowiska ogniowe artylerii i moździerzy. Te wszystkie fakty uszły jednak jakoś uwagi organów amerykańskiego wywiadu morskiego, które na ogół przecież działały dość sprawnie. W tym wypadku zaś nie tylko, że nie wiedziały one nic o przekształceniu Iwo-dzimy w jeden wielki rejon forteczny, ale nie wykryły nawet dostarczania na wyspę ciężkich armat kalibru 203 milimetry i zwiększenia stanu osobowego miejscowego garnizonu do liczby 25 tysięcy żołnierzy. Być może Amerykanie zbytnio zaufali wynikom rozpoznania lotniczego i analizie setek zdjęć fotograficznych wyspy, które siłą rzeczy nie mogły przecież ujawnić systemu podziemnych umocnień i całego zakutego w beton i skały systemu obronnego Iwo-dzimy. Być może też byli zbyt zadufani w potęgę 58 zespołu operacyjnego i 5 korpusu piechoty morskiej: na jeden kilometr kwadratowy powierzchni atakowanej wyspy przypadało wszak średnio 60 samolotów, 30 okrętów różnych klas oraz 1500 „marines”. W każdym razie — czy było to zwykłe zaniedbanie organów wywiadu morskiego, czy też poważny „błąd w sztuce” — za wynikłe stąd skutki musiały zapłacić krwawą cenę oddziały piechoty morskiej wyznaczone do operacji inwazyjnej na Iwo-dzimę. Za błędy dowódców i sztabów bowiem zawsze pierwsi płacą żołnierze.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 21 POCZĄTEK PIEKŁA Potężny grzmot przewalał się przez pokryty szarym stratusem nieboskłon. Tysiące pocisków różnych kalibrów z przejmującym gwizdem rozdzierało warstwy powietrza, szybujące ku swemu przeznaczeniu — pokrytemu lawą płaskowyżowi południowo-zachodniej części Iwo-dzimy i górującemu nad nim charakterystycznie ściętemu wierzchołkowi góry Suribachi. Od czasu do czasu grzmot wyraźnie wzmagał swe nasilenie. To odzywały się najcięższe działa bliźniaczych okrętów liniowych „Missouri”, „Wiscontin” i „New Jersey”. Ich pociski o kalibrze 406 milimetrów ważyły po 1228 kilogramów każdy, tak więc salwa dziewięciu dział samego tylko pancernika „Missouri” odpowiadała swym ciężarem i silą niszczenia ładunkowi bombowemu całego dywizjonu bombowego lotnictwa pokładowego 58 Task Force. Efekt wybuchu blisko 12- tonowej salwy był straszliwy. Pociski ryły w skalistym podłożu olbrzymie leje, a bezpośrednie trafienie nawet w żelazobetonowy schron bojowy zamieniało go w kupę drobnego gruzu. Ze znajdującej się wewnątrz załogi z reguły nie pozostawał nawet ślad. Osiem okrętów liniowych oraz dwanaście ciężkich i dziewięć lekkich krążowników od świtu prowadziło ze swych dział morderczy ogień przeciwko japońskim umocnieniom obronnym na wyspie. Jakby tego wszystkiego było jeszcze za mało, o godzinie 8.30 niebo nad Iwo-dzimą zaroiło się sylwetkami ciężkich samolotów bombowych typu B-24 „Liberator”, które sunąc na wysokości 4 tysięcy metrów rozpoczęły dywanowe bombardowanie wyspy. Ku ziemi leciały roje bomb i pocisków. Zdawało się, że takiej nawały ogniowej nie wytrzyma najlepiej nawet zorganizowana obrona i nic, co żywe, nie jest w stanie wobec niej się ostać. Zapowiadał się więc rzeczywiście „spacer dla marines”, jak to optymistycznie przewidywał admirał Turner w trakcie przygotowywania inwazji. Tymczasem 5 korpus amfibijny piechoty morskiej przygotowywał się do operacji desantowej. Dywizje 4 i 5 przesiadały się z okrętów transportowych na LCI10 i opancerzone amfibie, które następnie zajmowały swoje miejsca w ugrupowaniu bojowym pierwszego lub drugiego rzutu desantu. Trzecia dywizja pozostała nadali na okrętach transportowych jako pływający odwód dowódcy korpusu, bowiem obserwujący potęgę artyleryjskiej nawały ogniowej i bombardowania z powietrza dokonanego przez Liberatory generał Schmidt sądził, iż w ogóle nie zajdzie potrzeba wprowadzenia jej do walki. 10 LCI (Lanning Craft, Infrantry) — uzbrojony okręt desantowy piechoty morskiej.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 ”PIEKŁO IWO JIMY” 22 Punktualnie o godzinie 9.10 admirał Hill zameldował admirałowi Turnerowi pełną gotowość do rozpoczęcia operacji inwazyjnej. Rezydujący na pancerniku „New Jersey”, który na okres operacji desantowej stał się okrętem flagowym głównodowodzącego, admirał Turner w odpowiedzi na meldunek Hilla rzucił do mikrofonu tylko jedno słowo: — Go!11 W chwilę potem w stronę zasnutego dymami wybuchów południowo- wschodniego brzegu Iwo-dzimy ruszyło 516 uzbrojonych okrętów desantowych ugrupowanych w dwa rzuty po 258 okrętów w każdym. Poprzedzało je 68 opancerzonych gąsienicowych pojazdów amfibijnych, których zadaniem było wdarcie się z marszu na płaskowyż, odseparowanie góry Suribachi od reszty wyspy i opanowanie lotniska Motoyama nr 1, a także zniszczenie tych punktów oporu Japończyków, które jakimś cudem oparłyby się skutkom morderczego ognia wielkokalibrowej artylerii okrętowej i dywanowego bombardowania przez Liberatory. Za okrętami desantowymi natomiast podążało 36 okrętów rakietowych* i 34 okręty artyleryjskie, które miały zapewnić nacierającym oddziałom piechoty morskiej bezpośrednie wsparcie ogniowe po osiągnięciu przez nie linii brzegowej. Wykonane z powietrza zdjęcia oddziałów inwazyjnych już na bliskich podejściach do wyspy potwierdziły iście defiladowy szyk urzutowanych w dwie linie okrętów desantowych typu LCI i LSTT 12 . * * * Kapitan James W. Clark, dowódca kompanii -desantowej B-for-Baker13 , z niepokojem śledził przez lornetkę zasnuty chmurami białego i czarnego dymu wysoki brzeg wyspy. Jego kompania już po raz czwarty w ciągu ostatnich 18 miesięcy szła w pierwszym rzucie operacji desantowej jako czołowy oddział uderzeniowy. Rozlokowani na gąsienicowych opancerzonych pojazdach amfibijnych typu Amtrack, stanowiących coś w rodzaju połączenia czołgu z transporterem pływającym, żołnierze kompanii B stanowili dość nieźle zgrany i dysponujący dużym doświadczeniem kolektyw bojowy. Ponad połowa żołnierzy zdobyła swe ostrogi rycerskie jeszcze w bojach o Tarawę. Potem był Kwajalein, Saipan, Guam i Tinian. A teraz Iwo-dzima. Kapitana Clarka niepokoił fakt, że ze strony japońskiej dotychczas nie padł ani jeden wystrzał. Już w czasie inwazji na Kwajalein, gdy jeszcze był zastępcą 11 Naprzód! 12 LST (Landing Sbip, Tanks) — okręt desantowv przystosowany do transportu czołgów. 13 B — jak Baker.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1982/06 W. MALTEN 23 dowódcy kompanii, przekonał się, że wpajana mu przez wykładowców Akademii Marynarki Wojennej w Indianopolis klasyczna doktryna operacji obronnej brzegu morskiego: „Meet and annihilate the invader at the shoreline”14 , absolutnie nie jest przez Japończyków przestrzegana. To pewnie dlatego, że nie studiowali na naszej akademii morskiej — „pomyślał z gorzkim humorem. Faktem było jednak, że już na Kwajalein wysadzenie desantu przeszło dość gładko i opanowujące brzeg oddziały napotkały stosunkowo słaby opór Japończyków, jednakże gdy rozzuchwalone początkowym powodzeniem oddziały „marines” zaczęły bardziej posuwać się w głąb wyspy, nagle nie wiadomo skąd posypały się serie ciężkiej i lekkiej broni maszynowej, dosłownie dziesiątkujące zbyt pewnych siebie żołnierzy piechoty morskiej. Dlatego teraz z niepokojem oglądał przez lornetkę fragment wybrzeża, oznaczony kodowo jako „Blue Beach”15 , na którym miała zostać wysadzona jego kompania. W miarę zbliżania się do wyspy coraz wyraźniej widział skalne tarasy i dość urwisty brzeg. Wbrew kodowemu oznaczeniu na przewidywanym odcinku desantowania w żaden sposób nie mógł dojrzeć wąskiego pasma piasku odgraniczającego zazwyczaj wyspę od oceanu. — Czy widzisz jakąś rozsądną pozycję dla plutonu ogniowego? — zwrócił się do swego zastępcy porucznika Jacksona. — Nie tylko nie widzę żadnej pozycji dla plutonu ogniowego, ale nie widzę w ogóle żadnej pozycji. Przecież tam nie ma ani metra bieżącego piasku. Trzeba chyba będzie wprost na amfibiach wspinać się na brzeg i dopiero tam, na wysokim brzegu, organizować dalsze natarcie. — Chyba masz rację. Czemu jednak Japończycy dotąd nie strzelają? — Pewnie nie został już ani jeden żywy — odparł Jackson z młodzieńczym optymizmem. — Przecież już trzy godziny walą w tę wyspę z morza i powietrza, i to jakimi kalibrami. — Obyś się nie mylił! Pamiętaj, że teraz koordynujesz działania pierwszego, drugiego i trzeciego plutonu na wysokim brzegu. Ja z plutonem czwartym zostaję czasowo na plaży, czy co tam będzie, by wspierać was ogniem. Muszę też wybrać stanowiska dla batalionowej artylerii rakietowej. I pamiętaj, działaj śmiało, ale z rozsądkiem Wszystko jasne? Tymczasem brzeg rósł w oczach. Liberatory znikły znad wyspy, pozostawiając tylko po sobie chmury ciemnego dymu zasnuwającego wzgórza 362 i 382 oraz górę Suribachi. Również artyleria okrętowa przeniosła już ogień w głąb Iwo- dzimy. 14 Uderz na nieprzyjaciela i znis?cz go na linii brzegowej. 15 Błękitna plaża.