ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 153 708
  • Obserwuję933
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 241 990

Singh Nalini - Łowcy Gildii 05 - Burza Archanioła [tłum. nieof.].

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :1.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Singh Nalini - Łowcy Gildii 05 - Burza Archanioła [tłum. nieof.]..pdf

ziomek72 EBooki EBOOK 1.Różne
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 325 osób, 177 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 362 stron)

„ARCHANGEL'S STORM” „Burza Archanioła” Tłumaczy: Em3A i Smok_z Korekta: Perunia Em3A rozdziały: prolog, 1-5,7-11,14-18,20-25,28-30,32-34,37-45, epilog Smok_z rozdziały: 6,12-13,19,26-27,31,35-36

CICHO Jason nie wiedział, jak długo ukrywał się w ciemnym miejscu, w ziemi, gdzie jego matka umieściła go, mówiąc mu „cicho”. Czekał tak długo, nawet nie wyszedł, kiedy jego żołądek rozbolał go z głodu, ale nie powróciła, jak obiecała, jego skrzydła były ciasno złożone i bolały od małej przestrzeni, a jego twarz była mokra od łez. Wiedziała, że nienawidził ciemności. Dlaczego umieściła go w ciemności? Lepka wilgoć, która sączyła się przez deski powyżej, okryła go, jej gęsty i dojrzały smak był w powietrzu. Ten zapach sprawił, że dostał mdłości, i wiedział, że nie może tu dłużej zostać, nawet jeśli jego matka będzie rozczarowana jego nieposłuszeństwem. Wyciągając sztywne członki na tyle, ile był w stanie w zamkniętej przestrzeni, jego skrzydła nadal były zgniecione, pchnął w górę klapę, ale nie ustąpiła. Nie krzyczał, nauczył się nigdy, przenigdy nie krzyczeć. - Nie wolno ci wydać z siebie żadnego dźwięku, Jason. Obiecaj mi. Kopiąc nogami w ziemię, pchał i pchał, i pchał, aż malutki trzask zamazanego światła pojawił się na krawędzi klapy, ręcznie pleciona mata powyżej była wystarczająco cienka, by nie przesłonić słońca. Cokolwiek blokowało klapę było ciężkie, ale był w stanie zaklinować palce pod krawędzią klapy, dotykać maty, którą pomagał matce wypleść po tym, jak zebrali liście z krzaków lnu. Czuł jej szorstkość na swoich kostkach, kiedy wepchnął dłoń aż do nadgarstka i zabolało, gdy klapa spadła na ten nadgarstek, ale wiedział, że jego kości się nie złamią - jego matka powiedziała mu, że jest silnym nieśmiertelnym, że już dorósł w głębi swojej mocy bardziej, niż ona w chwili jej setnych urodzin. - Tak silny, mój kochany chłopiec. Najlepszy z nas obojga. Nie wiedział, jak długo to trwało, aż zaklinował drugą rękę pod krawędzią klapy, kręcił dookoła swoim ciałem w otworze, skóra ścierała się na nadgarstkach, aż trzymał krawędź i popychał ją. Po prostu wiedział, że nie zatrzyma się, dopóki nie pchnie tak mocno, by odsunąć blokadę, mata zsunęła się z niej. Klapa otworzyła się z głuchym łoskotem, jakby wylądowała na czymś miękkim. Klatka piersiowa i ramiona falowały obolałe, musiał

zaczekać, by podjąć próbę wydostania się, a nawet wtedy, ręce ześlizgiwały się, śliskie od krwi ze zdartych nadgarstków. Wytarł je o swoje spodnie, chwycił krawędź ponownie... I słońce z okna nieba trafiło w jego ręce. Zamarł, przypominając sobie ciemny i gęsty płyn, który kapał na niego, gdy był uwięziony w dziurze. Zaskorupiały, wysuszony i łuszczący się, który zamienił się w coś w rodzaju rdzy na jego skórze. To tylko rdza, starał się myśleć, tylko rdza, ale już nie mógł oszukiwać samego siebie, tak jak to robił w ciemności. To była krew, to co pokrywało jego ręce, włosy, twarz, usztywniało czerń jego skrzydeł. To była krew, która sączyła się przez matę i drewniane listewki poniżej, do specjalnej kryjówki w podłodze, którą dla niego zrobiła matka. To była krew, która zatykała nozdrza żelazem, jkiedy dyszał w poszarpanych oddechach. To była krew, która rozlała się jak woda, po tym, jak krzyki ucichły. - Bez względu na to, co usłyszysz, nie możesz wydać z siebie żadnego dźwięku. Obiecaj mi, Jason. Obiecaj! Drżąc, zmusił się, by przestać patrzeć na rdzę, która nie była rdzą i podciągnął się do góry, zamykając staranne klapę rękami, odwrócił oczy, nie hałasował. A potem stał wpatrując się w ścianę. Nie chciał się odwrócić i zobaczyć, co leży po drugiej stronie, co zepchnął ze szczytu zapadni. Ale ściana też została obryzgany rdzą, która nie była rdzą. Maleńkie kropelki, które zaczęły odpadać płatkami, spieczone przez słońce wlewające się przez okno. Jego żołądek całkowicie się skręcił, a serce zmieniło się w bryłę, odwrócił wzrok od ściany i skierował go na podłogę, ale i ona była poplamiona jasnobrązowymi strugami, jego stopy zrobiły małe odciski na wypolerowanym drewnie. Zanieczyszczenia wewnątrz schowka nie były mokre. Od czasu po. Po tym, jak krzyki ucichły. Zamknął oczy, ale nadal mógł wyczuć zapach rdzy, która nie była rdzą.

I wiedział, że musiał się odwrócić. Musiał zobaczyć.

ROZDZIAŁ 1 Stojąc na aksamicie zielonej trawy nadal połyskującej rosą, Jason patrzył jak Dmitri obejmuje twarz łowczyni, którą właśnie pojął za żonę, blask świtu całował jej skórę, rozświetlając oczy, które widziały tylko mężczyznę stojącego przed nią. Teren domu Archanioła Raphaela, myślał Jason, zarówno Hudson, która płynęła poza klifami jak i masa pachnących róż w pełnym rozkwicie, która pięła się po ścianach samego domu, widziały przejście wieków, ale sceny takiej jak ta, jeszcze nigdy nie były świadkiem i być może już nigdy nie będą. Sceny, w której jeden z najpotężniejszych wampirów na świecie wziął łowczynię Gildii za swą oblubienicę. To, że Honor kocha Dmitriego nie podlegało żadnym wątpliwościom. Nie trzeba było być mistrzem szpiegów, aby odczytać rozżarzoną radość w jej każdym oddechu, jej skóra wprost nią promieniała. To, co zaskoczyło Jasona, było to silne uczucie, jakie widział w oczach wampira, który był bezlitosnym ostrzem przez wszystkie wieki, przez jakie go znał. Dmitriemu okrucieństwo przychodziło łatwo, może zbyt łatwo w ostatnich czasach. Wampir miał blisko tysiąc lat i był już tym zmęczony, krew i śmierć już nie wystarczała, aby sprawić, że się potknie, a tym bardziej nim nie wstrząsała. Jason widział jak Dmitri dzierży swój bułat na polu bitwy, aby ścinać głowy najeźdźców, napawać się tryskaniem ich umierającej krwi i widział Dmitriego jak ten uwodził kobiety ze zmysłową elegancją i zimnym sercem tylko po to, by po prostu się zabawić. Jednak mężczyzna, który dotknął Honor, który żądał jej ust w pocałunku posiadania, miał w sobie czułość, która była zarówno niebezpieczna, jak i delikatna. I Jason zrozumiał, że Dmitri będzie brutalną bronią przeciwko każdemu, kto ośmieliłby się zaszkodzić jego żonie i że ciemność w nim nie została zahamowana, a jedynie ograniczona. - On nie może mieć do czynienia z Kadrą, jeśli sam jest na smyczy – powiedział do kobiety, która stała obok niego, łowczyni ze skrzydłami północy i świtu. Pióra miały barwę bogatego, jedwabistego błękitu płynącego w czystą czerń na wewnętrznym łuku skrzydła,

aby łączyć się w miękkim indygo i ulotnymi odcieniami widocznymi na niebie, gdy wybucha dzień, zanim stawały się efektowne biało-złote na lotkach. Elena była małżonką Raphaela, a Raphael był zwierzchnikiem Jasona. Być może dlatego czuł z nią tą pewnego rodzaju nieoczekiwaną swobodę. Albo może chodziło o to, że była obca w krainie nieśmiertelnych, szukając ścieżki, który zabierze ją w przestrzeń nadchodzących wieków tak, jak on kiedyś. A może o to, że bez wiedzy Eleny, zostali połączeni daleko bardziej ponurymi więzami, więzami, o których mówiły matki i krew. Bogaty w żelazo płyn pokrywał jego włosy, wsiąkał w tunikę, lepką na ramionach. Elena spojrzała w górę, potrząsnęła głową, swoje zaskakujące, niemal białe włosy spięła z tyłu z eleganckim akcentem, jej ciało ubrane było w prostą suknię do kostek w niebieskim odcieniu nieskazitelnego wysokogórskiego jeziora. Jej jedyną ozdobę stanowiły małe obręcze bursztynu, które zawsze nosiła jako zewnętrzny znak swego zaangażowania w związek z Raphaelem. - Nie widzisz tego, Jasonie? - Powiedziała, gdy para nowożeńców przerwała pocałunek, który spowodował więcej niż jedno westchnienie falujące w ostrym porannym powietrzu. - Dla Honor on jest właśnie takim Dmitrim. - Dołączyła do oklasków i okrzyków, podczas gdy Honor i Dmitri odwrócili się do zgromadzonych gości, dobrze im życzących ludzi, posuwających się naprzód, aby im pogratulować. Rozmawiał z Dmitrim przed ceremonią, Jason teraz czekał, aż tłum się przerzedzi. Elena także została na swoim miejscu, dając innym okazję, by porozmawiali z nowo poślubioną parą. Kiedy był z Dmitrim przed ceremonią, obok Raphaela, Illiuma i Venoma, Elena przebywała z Honor, archanioł i jego małżonka przekazali apartament w ich domu na przyjęcie panny młodej. Impreza w składzie łowców, wszyscy na pewno przybyli ze sztuką broni lub dwoma ukrytymi pod lśniącymi, eleganckimi ubraniami, które nosili na weselu. Niebieski zamigotał na krawędziach jego pola widzenia, odwrócił się i zobaczył, jak Illium rozpostarł skrzydła dla łowców, którzy go o to poprosili. Ubrany był w ten sam kolor formalnej czerni noszonej przez pana młodego, jak również Raphaela i innych z Siódemk w dniu dzisiejszym, miał zalotny uśmiech na swojej twarzy. Uśmiech był prawdziwy w miarę jak się pokazywał, ale tylko wtedy, nie później. Jason widział miłość

Illiuma, aż do chwili, kiedy jego serce zostało złamane i widział, jak anioł ją opłakiwał, dopóki nie było już światła w tych oczach barwy stopionego złota. - Rozumiem - powiedział do Eleny, gdy spojrzała na niego i przypomniał sobie jeszcze raz o zdolności innych do wczuwania się w te niekończące się niuanse emocji. Jason obserwował zarówno śmiertelników jak i nieśmiertelnych przez wieki, więc był w stanie dostrzec nawet najbardziej subtelne zmiany w ich emocjonalnej równowadze, bo żaden człowiek nie może być mistrzem szpiegów bez tej zdolności. Jednak przez cały ten czas, nigdy nie był w stanie poczuć się tak, jak oni. To tak, jakby życie muskało go po powierzchni, pozostawiając jego serce i jego duszę nietknięte. - Jesteś doskonałym mistrzem szpiegów. Inteligentne, utalentowane widmo, nienaruszone przez nic, cokolwiek zobaczy. To Lijuan powiedziała do niego te słowa czterysta lat temu. Najstarsza z archaniołów również złożyła mu ofertę, bogactwo i kobiety szkolone w zmysłowej sztuce, a także mężczyźni, jeśli byliby tym, czego pragnął, gdyby chciał zmienić swoją lojalność, stawić się w jej służbie. Z wyjątkiem tego, że Jason już zarobił i stworzył dość bogactwa przez sto śmiertelnych wcieleń. A co do drugiej sprawy, gdy Jason chciał kobietę, to miał kobietę. Nie potrzebował, aby ktokolwiek działał jako jego stręczyciel. Skrzydło Eleny mieniło się lekko nad nim, gdy wyciągnęła je trochę, a on nie odsunął się, by przerwać ten przelotny kontakt. Pod wieloma względami był przeciwieństwem Aodhana, anioł był tak złamany, że nie mógł znieść najmniejszego dotyku. Jason zaś, przeciwnie, czasami tylko czuł ten prawdziwy, a nie jego widmo, jak nazwała go Lijuan, jakby poczuł presję dotyku czyjejś skóry, innego skrzydła pod własną ręką. To tak, jakby te wszystkie lata, dekady, kiedy nie czuł dotyku innej czującej istoty, stworzyły w nim pragnienie, którego nigdy nie można było złagodzić. Odczucie pijanego sybaryty1 , tym właśnie mógł się stać, ale za to, te lata w rozdzierającej, niekończącej się samotności pozostawiły go z innymi bliznami, bliznami, które doprowadziły go do tego, że objął w posiadanie te same cienie, których tak nienawidził jako dziecko; bliznami, które oznaczały, że odmierzał zaufanie staranną ręką. Niezależnie od jego potrzeb, niewiele osób mogło dotknąć Jasona poza granicami sypialni, 1 Sybaryta - osoba uzależniona od rozkoszy i przyjemności zmysłów

poza dotknięciem przyjaciela, ale to zupełnie inna sprawa, niż pieszczota kochanki podjęta w ciemną noc i pozostawiona za sobą, kiedy rano ją zrywał. - To był piękny ślub, prawda? - Powiedziała Elena, jej oczy były miękkie w sposób, w jaki kobiety często miały z powodu takich rzeczy. - Chcesz też taki? - Małżeństwo było traktowane jako coś śmiertelnego, ale jak dzisiaj pokazano, niektórzy nieśmiertelni nadal je zawierali, to właśnie Dmitrii najbardziej nalegał na ceremonię. Zaskoczony śmiech Eleny. - Raphael i ja pobraliśmy się na gruzach Nowego Jorku, kiedy upadł ze mną w ramionach. Raphael też, pomyślał Jason, był innym mężczyzną ze swoją małżonką, tą śmiertelną kobietą, która stała się aniołem. Takim słabym aniołem w kategoriach władzy, płomień jej nieśmiertelności migotał i jeszcze miała siłę, by rozmawiać z tym będącą w niej ocalałą. Więc nauczył ją, jak pozostać niewidoczną na niebie, obserwował, jak zmuszała swoje ciało do bezlitosnych skrajności w celu osiągnięcia pionowego wzlotu tak szybko po tym, jak zmieniła się w anioła i słuchała o zagrożeniach swojego życia. Bo to Elena była największą słabością Raphaela. Lekki chichot, psotno-oka dziewczynka biegła do Eleny na chwiejnych nóżkach, jej loki z błyszczących brązem czarnych kosmyków były spięte po bokach głowy wstążkami barwy letnich pomarańczy. Uśmiechnięta z niekrytą radością, Elena pochyliła się, aby podnieść dziecko w ramiona. - Witaj Zoe, Wojownicza Bogini podczas Treningu. - Pocałunek na jednym pulchnym policzku, dziewczęca sukienka Zoe w kwiatki wykończona była koronką, która układała się na ramieniu Eleny. – Wymknęłaś się swojej mamie? Jason napotkał bezpośredni wzrok dziecka, skinęła głową, zobaczył, że trzymała srebrno-zakończone pióro, z charakterystycznym niebieskim, w delikatnie zaciśniętej piąstce. Córka Dyrektor Gildii spojrzała na jego skrzydła na chwilę, zanim szepnęła coś do ucha

Eleny. Jason słyszał, co powiedziała, nic z tego nie rozumiejąc, jej język był tym, którym posługiwały się bardzo małe dzieci. Oczywiście nie będąc w tym samym niekorzystnym położeniu, Elena spojrzała na niego, jej srebrno-szare oczy świeciły się ze śmiechu. - Ten chochlik pożąda twoich piór do swojej kolekcji, Jason. Na twoim miejscu byłabym ostrożna. - Została rozproszona sekundę później przez wysokiego mężczyznę o długich czarnych włosach związanych zgrabnie na karku, kształt jego twarzy był ostry ze skórą barwy złotej miedzi. Ransom Winterwolf. Łowca. To było dziwne, że tak wielu z Gildii znajdowało się na terenie domu Raphaela. Usytuowany w Anielskiej Enklawie po drugiej stronie rzeki od błyszczącego szkłem i metalem Manhattanu, był niewątpliwie elegancki, ale Jason wiedział, że Ojciec zaproponował Dmitriemu bardziej zachwycające miejsca, w których mógłby uczynić Honor swą oblubienicą. Jednak przywódca Siódemki był nieugięty. - Brzask - powiedział trzy nagie godziny przed wschodem słońca. – Weźmiemy ślub o brzasku. W ciągu tych trzech godzin, Elenie i Dyrektor Gildii udało się zaalarmować każdego łowcę w rejonie Nowego Jorku, który nie przebywał na zleceniu i znajdował się w odległości podróży, podczas gdy Jason, Illium i Venom stanęli jako reprezentacja Siódemki. A Naasir, Galen i Aodhan zostali poinformowani, wszyscy trzej zdołali porozmawiać z Dmitrim przed ślubem. Zjednoczona w swojej lojalności wobec Raphaela i siebie, Siódemka miała ukute więzi, które były nierozerwalne, ale nawet gdyby było więcej czasu, to byłoby niemożliwością, aby wszyscy z nich kiedykolwiek znaleźli się w jednym miejscu w jednym czasie. Aby utrzymać równowagę sił na świecie, Raphael potrzebował, by utrzymać ich obecność w Azylu oraz w Nowym Jorku, i teraz także w zaginionym mieście Amanat, domu Starożytnej, która była matką Raphaela.

Tych trzech z nich, którzy tu stali, by być świadkiem na ślubie Dmitriego, było niespodziewanym darem. Byli oczywiście inni zaproszeni goście, dumni pracownicy, którzy przybiegli do domu Raphaela, pewna liczba mężczyzn i kobiet, którzy pracowali bezpośrednio pod Dmitrim w Wieży i których lojalność należała tak samo do wampira, jak do Raphaela, a także dwaj śmiertelni policjanci, którzy zostali uznani za część rodziny Gildii. Szanowany mężczyzna, który poprowadził ceremonię także należał do tej rodziny, stał na czele Gildii zanim odszedł na emeryturę. Sam Raphael stał u boku Dmitriego podczas ceremonii, przyjaźń między dwoma mężczyznami była na tyle stara, na tyle głęboka, że to archanioł grał drugiego w takim dniu. Jason nic nie wiedział o innych takich przyjaźniach wśród tych, którzy służyli Kadrze Dziesięciu, archaniołom, którzy rządzili światem, ale wiedział, że ta jedna przetrwała wieki, poprzez gniew i wojny, a nawet krótką zdradę Dmitriego na terytorium Nehy. To nie trwało długo, a teraz usta Dmitriego wygięły się w uśmiechu na coś, co powiedział Raphael. Podczas gdy wampir był ubrany w czarno-czarny garnitur z ostrymi kantami, jego narzeczona miała na sobie suknię w głębokiej, tętniącej życiem zieleni, która pieściła i obejmowała jej krzywizny, a następnie opadała w płynnym wodospadzie na trawę nasyconą rosą, tkanina sprytnie się układała na jej lewym biodrze dając iluzję fal. Kiedy jej wzrok wylądował na Jasonie, uśmiechnęła się i zbliżyła do niego, zatrzymując się na granicy niewidzialnej przestrzeni, która oddzielała go od świata, w jednej ręce trzymała łąkowy bukiet, który Elena stworzyła z kwiatów z jej szklarni. - Dziękuję ci - powiedziała, jej szczęście było tak jasne, że przyćmiło diamenty na jej szyi, diamenty, które Jason widział, jak Dmitri kupił jako chropowate kamienie trzy wieki temu. Zabrało to wampirowi kolejne sto lat, aby je drobno pociąć i stworzyć z nich naszyjnik pełen wyjątkowego piękna, aż kamienie jawiły się jako kropelki uchwyconego ognia gwiazd. - Komu go ofiarujesz? - Zapytał Jason w tym czasie. Odpowiedź Dmitriego była sardonicznym skrętem jego ust, twardość w jego oczach była podobna do klejnotów, którymi się zajmował.

- Kobiecie, której duch lśni jaśniej, niż te kamienie. Naszyjnik nie zdobił żadnej szyi, poza tą ocieplaną miodem, którą teraz okalał. - Za tą niezwykłą sukienkę z marzeń - kontynuowała Honor, głaszcząc swoją dłonią w dół tkaniny. - Nie wiem jak znalazłaś ją tak wcześnie rano. Pasuje jakby została stworzona właśnie dla mnie. - Żadne podziękowania nie są konieczne. - Tyle życia spędził na uboczu - wiele razy z wyboru, czasami, bo nie wiedział jak to jest gdzieś należeć - ale musiał być częścią tego dnia, gdy mężczyzna, którego szanował i który był mu tak bliskim przyjacielem, jakiego był w stanie posiadać, żądał tej kobiety na własność. - Jason potrafi znaleźć wszystko - powiedział Dmitri, obejmując ramieniem talię Honor. - Wiatry z nim rozmawiają, mówią mu, gdzie powinien się udać. Honor roześmiała się chrapliwie i ciepło, a potem została przejęta przez Elenę, skrzydła łowczyni opalizowały w białym świetle poranka. Przesuwając się trochę w prawo, Jason napotkał wzrok Dmitriego. Wampir wzruszył ramionami, słowa nie zostały wypowiedziane, ale nie minęły bez echa. - Nikt nigdy w to nie uwierzy. Nie, Jason pomyślał, nikt nie uwierzy. Nawet sam myślał, że jest szalony, gdy był chłopcem na granicy dorosłości. Podjął się czytania książek historycznych Jessamy, gdy przybył do anielskiej twierdzy, którą był Azyl, by zrozumieć to, że odziedziczył po matce „ucho”: jej zdolność do wyczuwania rzeczy, które działy się setki kilometrów od niej, ponad oceanami i poza górami. To było tak, jakby zawsze miała mu do opowiedzenia jakieś historie o ludziach w Azylu, choć sami mieszkali na białym atolu otoczonym połyskującym błękitem Pacyfiku. - Opiszę tę historię dla ciebie, Jason. Musisz ćwiczyć czytanie. Ćwiczył. W kółko, aż pergamin się rozpadł, czytał te historie i pozostałe księgi w domu. Potem kopiował słowa na drewno, na len, na piasek, zmuszając się, by pamiętać, że był osobą, która powinna wiedzieć, jak czytać. To zadziałało... Na chwilę.

- Jestem szczęśliwy z twojego powodu, Dmitri - powiedział teraz, pozwalając, by duchy przeszłości zblakły w tle. - To jest mój prezent dla ciebie i twojej narzeczonej. Gdy Dmitri spojrzał na małą kartkę, którą Jason przekazał jemu oraz Honor – długonogiej łowczyni, która sama posiadała wyjątkowe dary – skierowała się, by przyłączyć się do Eleny i Honor, a kobiety zaśmiały się i zaczęły mówić wszystko na raz. - Bezpieczne miejsce - powiedział Jason, gdy Dmitri spojrzał odczytując adres na kartce, słońce zalśniło w prostym paśmie złota, które nosił na palcu swojej lewej ręki. - Gdzie nikt was nie znajdzie. Zrozumienie szepnęło we wszystkich zmysłowych liniach twarzy Dmitriego. Odsuwając się nieznacznie od kobiet, powiedział: - Nie powinienem być zaskoczony tym, co wiesz, a jednak jestem. - Wsunął kartkę do kieszeni. - Jak pewny jesteś bezpieczeństwa? - Dom jest mój i nikt go nie znalazł od dwóch stuleci. - Ukryty w gęstych lasach skądinąd bezludnej góry, można się było do niego dostać tylko przez bardzo specyficzny szlak, którym teraz podzielił się z Dmitrim, umysł złączony z umysłem. Nawet dostanie się tam za pomocą skrzydeł jest niemożliwe, chyba że anioł, o którym mowa, umie odnaleźć konkretną małą polankę. Podał Dmitriemu współrzędne. Bez tego, poważne uszkodzenie skrzydeł na skutek gęstej korony oraz środków ochrony w niej ukrytych, jest bardzo prawdopodobne. Oczy Dmitriego błyszczały. Dobrze. Kolejne słowa zostały wypowiedziane na głos. - Nie wiedziałem, że masz inny dom w tym kraju. - Nie mam. - Miał domy, których używał, gdy były mu potrzebne, ale sam dom był koncepcją, która nie miała dla niego żadnego znaczenia, choć Dmitri prawdopodobnie założył, że uważał za dom swoje mieszkanie w nowojorskiej Wieży Archanioła. - Będziecie tam bezpieczni i możecie mieć prywatność. - Transformacja Honor z człowieka w wampira zajmie trochę czasu, a Jason wiedział, że Dmitri upewni się, że ona ją przetrwa w głębokim śnie, bezpieczna od wszelkich cierpień, wiedział również, że mężczyzna nie zostawi jej samej w trakcie procesu. - Nie ma potrzeby, aby zabierać tam jednostki straży.

- Nie ufałbym tym słowom pochodzącym z czyichkolwiek ust, poza twoimi - powiedział Dmitri, a jego twarz nachyliła się pod kątem ku Honor. - Nie wiem, kiedy skorzystamy z tego daru. Obiecałem jej to... Ale nie ponaglam jej. - Chcesz tego. - Tak. – Matowa bezwzględność. - Ale widzisz, Jason, wydaje się, że mam fatalną słabość, jeśli chodzi o Honor - nawet jeśli ona postanowi zmienić zdanie i zdecyduje się pozostać śmiertelnikiem, nie mógłbym zmusić jej do tego i nadal potrafić ze sobą żyć. Jason nic nie powiedział, gdy Dmitri wrócił do swojej żony, która patrzyła na niego oferując mu uśmiech, jakiego Jason nie widział, by dzieliła kimś innym. Jej przyjaciółki odeszły, by dać mężowi i żonie chwilę prywatności, ale wszyscy nadal marudzili na bujnej zieleni trawnika, a śpiew ptaków stanowił delikatny akompaniament dla szumu rozmów. Sączono szampan, wymieniano pozdrowienia, odnawiano przyjaźnie w blasku radości, która pochodziła od Honor i Dmitriego. W przeciwieństwie do innych, Jason czuł się wyeksponowany tu na słońcu, nieprzerwana czerń jego skrzydeł stanowiła cel, ale nie poddał się przymusowi, aby wznieść się wysoko nad warstwę chmur, gdzie nikt nie mógłby go zobaczyć. Minutę później, kiedy wiatry zaczęły szeptać, słuchał. Jedno słowo. Imię. Eris. Jedyny znaczący Eris, jakiego Jason znał, był mężem Nehy, mającej trzy tysiące lat archanielicy, jedynej w Kadrze, która zdecydowała się na wiążącą śmiertelną uroczystość. Eris był także jej małżonkiem, ale nie widziano go publicznie od jakichś trzystu lat. Wiele osób uważało go za martwego, jednak Jason wiedział, że mężczyzna żył, uwięziony w pałacu wewnątrz rozległego fortu Nehy. Za wyjątkiem chwili, kiedy próbował uciec na początku swej niewoli, nie został fizycznie uszkodzony. Neha za bardzo kochała Erisa, by go skrzywdzić. To dlatego nienawidziła go tak gwałtownie za jego zdradę.

Eris. Przesuwając się w cień drzew, które rosły na krawędziach majątku Raphaela, mile widziane wytchnienie od światła, Jason wyjął telefon komórkowy. We wcześniejszych wiekach, nawet ze swoimi znacznymi zdolnościami mentalnymi, zajmowało mu to dni, by nawiązać komunikację ze swoimi kobietami i mężczyznami, a tygodnie, by zebrać choć jeden fragment informacji. Technologia uczyniła to tak o wiele prostszym, w przeciwieństwie do niektórych starych aniołów, choć jego ulubioną bronią pozostawał miecz, Jason nie brzydził się współczesnego świata. Teraz widział, że miał kilka nieodebranych połączeń, które musiały przyjść w czasie ceremonii, podczas gdy jego telefon był wyciszony. Wszystkie pochodziły od Samirii, była sługą rozliczającą się z pracy w prywatnych pomieszczeniach Nehy i technicznie jego najwyższym rangą szpiegiem na dworze archanielicy, choć Jason miał swoje wątpliwości, co do jej dalszej skuteczności. - Samira - powiedział, gdy połączenie zostało odebrane. - Co się stało? - Eris jest martwy. - Wyciszony szept. - Zamordowany wewnątrz pałacu. - Kiedy? - Nie wiem, ale został znaleziony godzinę temu. Neha nie zostawiła ciała. Mahiya jest z nią. Jason nigdy nie rozmawiał z Mahiyą, ale zrobiwszy subtelne dochodzenie, gdy po raz pierwszy Neha przyjęła ją do siebie nieco ponad trzy wieki temu, dowiedział się, że księżniczka pochodziła z rodu Nehy. Ten związek został był powszechnie akceptowaną wiedzą, ale kryjące się za tym fakty były od dawna pochowane. Wielu na własnym dworze Nehy zdecydowało się nie pamiętać, nie widzieć prawdy, tego, że Mahiya narodziła się z Nivriti, siostry Nehy, martwej tak długo, jak jej dziecko było żywe. Żadna straszna tajemnica... Z wyjątkiem tego, jeśli znasz imię ojca Mahiyi. Eris.

ROZDZIAŁ 2 Choć Mahiya była owocem zakazanego związku Erisa i Nivriti, była ze wszystkich zewnętrznych pozorów, traktowana przez ciotkę jako ukochana księżniczka, tytuł był uprzejmością wyjaśniającą jej status pokrewieństwa z Nehą. - Czy jest coś jeszcze? Oddychanie Samiry stało się bardzo ciche przez chwilę, a Jason czekał bez zakłóceń lub jakiegokolwiek ponaglania, wiedząc, że musiała być zaniepokojona tym, czy ktoś ich nie podsłuchiwał. - Neha jest na pół obłąkana - powiedziała w końcu. - Martwię się, że uwolni swoją moc. Znając tak jak on, głębię archanielskich emocji, kiedy chodziło o jej męża, nie była w stanie wybaczyć mu zdrady, ani też go uwolnić po wiekach uwięzienia, Jason podzielał obawy Samiry. No i Neha była istotą o potężnej mocy. Gdyby dała wyraz swojej rozpaczy, mogła spustoszyć miasta i był prawie pewien, że skierowałaby swój gniew wobec tych, których obwiniała za swój inny straszny ból, wykonanie egzekucji na jej córce Anoushce. Raphael zadał ostateczny cios, który zredukował córkę Nehy do pyłu. - Zawiadom mnie, w chwili, gdy wykona jakiś ruch. Rozłączając się, rozejrzał się po terenie, by zobaczyć wesele i gości spacerujących w kierunku budynku na bez wątpienia wyśmienite śniadanie przygotowane przez dumny domowy personel pod kierunkiem godnego lokaja Montgomery'ego. Skrzydła Raphaela błyszczały w słońcu, złote włókna były widoczne w bieli. Panie. Raphael nie zatrzymał się, wyraz jego twarzy niczego nie pokazał. O co chodzi, Jason? Eris jest martwy. Zamordowany. Wiedział, że Raphael widział jak Eris zaleca się do Nehy, zdobywa ją i Raphael rozumiał pokręcone emocje, które związały tych dwoje razem.

Odpowiedź archanioła była szybka. Spotkajmy się w gabinecie. Dwie minuty później, kiedy Jason wślizgiwał się do gabinetu przez francuskie drzwi, które otwierały się na trawnik, zrobił to z ukrycia, co oznaczało, że nikt go nie widział, choć słońce wschodziło coraz wyżej na horyzoncie wraz z każdym oddechem. To było tak jak być powinno, to było jego zadaniem być niewidzialnym, niesłyszalnym, cieniem pośród cieni. Po sześciu wiekach, jego status jako mistrza szpiegów Raphaela nie był tajemnicą, gdy chodziło o najstarszych nieśmiertelnych, jednak ta zdobyta wiedza nic im nie dawała i miała jeszcze mniejszy wpływ na działalność Jasona. Podczas gdy ludzie koncentrowali się na nim, jego pracownicy spokojnie znajdywali miejsca na dworach i w wieżach z całego świata. W tym momencie Raphael wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. - Neha była już na skraju szaleństwa, po egzekucji Anoushki. - Ton archanioła był bezlitosny w swojej uczciwości. - To może popchnąć ją dalej. Jason widział, jak inni archaniołowie tracili swą śmiercionośną kontrolę, szedł przez zniszczone miasta pełne gnijących trupów, obserwował upadek całego kraju w ciemnych wiekach, w którym cała nadzieja wygasła, a oczy dzieci zmatowiały z rozpaczy. Nawet jeśli Neha wybrała cel poza terytorium Raphaela, świat nie mógłby ponieść takiej dewastacji tak szybko po zniszczeniu Pekinu bez załamania i niezależnie od tego, wynikająca z tego archanielska wojna pochłonie ich wszystkich. Jego telefon zamruczał dyskretnie w tej chwili. Odbierając go, usłyszał, jak Samira mówi: - Ona opuściła ciało - jej oczy są pełne szaleństwa. - Zabierzcie ją do pokoju, gdzie ma swój zestaw komunikacyjny. - Jason, nie będzie widziała powodu. - Musisz znaleźć sposób. - Każdy z jego podwładnych posiadał tnącą inteligencję, był w stanie myśleć, jak pozostać całym i zdrowym. - Potem wydostań się z twierdzy i terytorium Nehy.

Samira wzięła głęboki oddech. - Mogę być w stanie to zrobić, jeśli naciągnę prawdę i powiem, że Kadra chce z nią rozmawiać. - Nie marudź, Samira. - W tym nastroju, Neha zabiłaby ją. - Odejdę, jak tylko jej to powiem. Rozłączając się, spojrzał na Rafaela. - Jeśli zatelefonujemy teraz mamy szansę na złapanie jej, zanim z powodu wściekłości już nie będzie mogła widzieć ani słyszeć. - Mogę ją odciągnąć - odpowiedział Raphael. - Ale może to wiązać się z twoją obecnością na jej terytorium. - Pójdę. - Choć ryzyko Samiry było już zbyt wysokie, Jason był znacznie silniejszy, wiedział, że zdobył pewien szacunek u Nehy. Raphael skinął głową i czekał, aż Jason wycofa się z pola widzenia, zanim wykonał połączenie z dużego ekranu w jednym rogu gabinetu, Raphael także rozumiał znaczenie technologii. Czekanie na odpowiedź trwało tak długo, że Jason pomyślał, iż Samira zawiodła w swoim zadaniu. Ale ekran wyczyścił się i nareszcie pokazał Nehę, jakiej nigdy wcześniej nie widział. Archanielica Indii była zawsze elegancka, zawsze pełna wdzięku. Teraz, jej czarne włosy wisiały splątane i owijały się wokół jej twarzy, jakby była za nie ciągnięta; smugi krwi przecinały jej skórę i plamiły nagietkowo-żółte jedwabne sari. - Raphaelu - powiedziała, a jej głos był tak spokojny jak śmiercionośny. - Krążysz jak sęp nawet wówczas, kiedykrew życia Erisa wciąż plami moje ręce. Odpowiedź Raphaela była delikatna.

- Nigdy taki nie byłem, Neha. Słaby uśmiech, który pochodził od gada, któremu zawdzięczała swoje imię, Neha Królowa Węży. - Nie, może nie. Więc, oferujesz litość? - Niemal znudzone oświadczenie, jej rzęsy opadły, by osłonić dziką wściekłość, która gotowała się wewnątrz. - Ofiaruję moją pomoc. Neha podniosła jedną królewską brew. - Jeśli nie trzymasz jakichś tajemnic, myślę, że sprowadzenie Erisa do życia jest poza twoimi możliwościami. Sama Lijuan nie może tego osiągnąć. Jason zastanawiał się, czy Neha rozpatrywała wysłanie swojego dawnego męża w horror, jakim było stanie się jednym z „odrodzonych” Lijuan, stanie się guzdrającym się, bezmyślnym potworem, żywiącym się ludzkimi ciałami i nie mógł natychmiast odrzucić tego pomysłu. To nadawało się na nagłą sytuację, bo jeśli Neha i Lijuan połączą siły, świat utonie w krwi i śmierci i krzykach przerażenia. - Nie - powiedział Raphael w odpowiedzi na drwiny Nehy. - Eris został zamordowany wewnątrz fortu, więc nie możesz ufać nikomu w środku. Mam kogoś, z odpowiednimi umiejętnościami, by odkrył dla ciebie mordercę. Tym razem przerwa była dłuższa, obłęd w oczach Nehy został zastąpiony przez powolne kroki zimnego, twardego rozsądku. - Ten twój czarny cień? Uratowany szczeniak? Jason nie poczuł zniewagi, choć ten ostatni opis był niedokładny. Nikt go nie uratował. Odpowiedź Raphaela też była niewzruszona, nieskazitelny błękit jego oczu był spokojny niczym lodowate jezioro. - Umiejętności Jasona są bezdyskusyjne.

- To także twój mistrz szpiegów. - Podnosząc zakrwawioną rękę, patrzyła na nią, jej głos zmienił się bez ostrzeżenia w trzęsący się szept. - Eris krwawił tak bardzo, nie wiedziałam, że miał w sobie tyle krwi. - Czuję smutek z twojego powodu, Neha. To był twój mąż i małżonek. - To było uroczyste oświadczenie, jednego archanioł do drugiego. - Tak. - Szaleństwo wróciło, wirując i szarpiąc. - Był też ojcem dziecka, które pomogłeś zamordować - syknęła, a jej oczy zmieniły się w sposób, który był zbyt szybki dla Jasona, aby naprawdę go zobaczyć, zanim wróciły do normy, ale umieściło to w jego umyśle jej węże jeszcze raz. Raphael nie odpowiedział na jadowity atak, nie przypominał Nehe, że Anoushka podpisała swój wyrok śmierci, kiedy zaszkodziła dziecku w dążeniu do mocy. - Chcesz zadać dużo przemocy, to jest jasne – powiedział. - Ale zamiast ostrego działania na oślep, nie byłoby bardziej satysfakcjonujące zadać tortury jednemu odpowiedzialnemu? Neha odwróciła się od kamery, by wziąć to, co wydawało się być młodzieńczym pytonem, umieszczając go wokół swojej szyi. Głaszcząc stwora jakby to był kot, usiadła na krześle z jasnego drewna rzeźbionym z nieskończoną cierpliwością, polerowanym i lakierowanym, aż lśnił jak klejnot. - Myślisz, że jestem w szaleństwie - powiedziała, gdy wąż podniósł głowę, smakując powietrze swoim językiem. - Myślę, że jesteś zasmucona. I myślę, że to był tchórzliwy akt. Leniwe zmrużenie oczu, jej palce zatrzymały się na gładkim ciele pytona. - Naprawdę? - Eris nie był potężny. Piękny w sposób, w jaki mężczyźni rzadko są piękni, ale z małą osobistą siłą. Zrobiono to, by cię zranić i rozzłościć.

- Mój biedny Eris- kolejna toporna pieszczota. - Masz rację. Nie mogę ufać nikomu w forcie, aż poznam tożsamość zabójcy... Ale jeśli twój mistrz szpiegów do niego wejdzie, musi związać ze mną swoją osobę. - Na to - Raphael powiedział z delikatnością, która miała żądło odmowy. - Nie mogę pozwolić, nawet dla ciebie. On jest jednym z mojej Siódemki. - Ochroniłbyś go kosztem tysięcy ludzi? - Lodowo-zimna, racjonalna i manipulująca, była Archanielicą Indii w tym momencie. - Lojalność nie tak łatwo jest wyrzucić jak płaszcz. Z jakiegoś powodu, to sprawiło, że usta Nehy wykrzywiły się w czymś, co wydawało się być prawie szczerym uśmiechem. - Tak więc jednoczysz swoich ludzi. Nigdy nie byłam w stanie wykryć usterki twojej wierności. - Jej uśmiech zmienił się, stał się nieprzenikniony. - Bardzo dobrze, w takim razie, to musi być Mahiya. Tym razem to Raphael był tym, który zatrzymał się. Dziecko Erisa z Nivriti, Jason przypomniał archaniołowi, bo nie był to temat, gdzie mieli dużo do omówienia. Ma teraz nieco ponad trzysta lat. - Myślisz, żeby zestawić tak młodego anioła z Jasonem? - Powiedział Raphael. - Nie, rzeczywiście. Mahiya jest cackiem dworu, niczym więcej. - Archanielica pozwoliła pytonowi przesunąć język po zakrwawionych palcach. - Ale jestem pewna, że szczeniak poinformował cię o jej pochodzeniu z mojej rodziny. Przysięga krwi skierowana do niej będzie wystarczająca. Raphael wytrzymał wzrok Nehy. - Porozmawiam z nim. Neha pochyliła głowę z królewskim przyzwoleniem przed zakończeniem połączenia.

Odwracając się do Jasona, którego skrzydła były złożone starannie na plecach, Raphael powiedział: - Jest stabilna jak na razie, ale to tymczasowe wytchnienie. Im bardziej się dusi w sprawie morderstwa, tym bardziej może się stać niebezpieczna. - Jestem gotów złożyć przysięgę krwi. - To stary zwyczaj, jeden z rzadko praktykowanych przez nawet najstarszych z rodzaju anielskiego, po złożeniu przysięgi krwi Mahiyi, Jason stanie się w pewnym sensie rodziną, a tym samym zobowiąże się chronić interesy jej rodziny. Powodem, dla którego ten zwyczaj wypadł z łask było to, że ślizgał się zbyt blisko przekroczenia linii przymusowej intymności, w odległej przeszłości, przysięga krwi była używana do uszczelniania większości prywatnych relacji. Jednak, podobnie jak wszystkie anielskie prawa i zwyczaje, przysięga krwi była stworzona znacznie bardziej subtelnie, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Podczas gdy uroczyste więzi nie powstrzymałyby nikogo od zdradzieckich zamiarów, wystosowaniem zaproszenia, Neha przyznała zaszczyt Raphaelowi i jego Siódemce. Jeśli Jason wówczas wykorzysta swoje entrée2 na dwór, aby szukać i wykorzystać ewentualne błędy w jej obronie, to może zostać uznane jako wypowiedzenie wojny. Oraz poznanie jego rozprzestrzeniającej się niewierności i Jason straci co nieco szacunku, który zarobił u najpotężniejszych nieśmiertelnych. To nie była mała rzecz, zwłaszcza dla mistrza szpiegów. Wiele z jego informacji przychodziło do niego za pośrednictwem tych nieśmiertelnych. Co gorsza, jego ludzie będą w znacznie większym niebezpieczeństwie, choć byli najlepsi, to było nieuniknione, że niektórzy zostaną odkryci w trakcie pełnienia swoich obowiązków. Tam, gdzie kiedyś mogłoby zostać im odpuszczone dzięki sile starszych aniołów z szacunku dla Jasona, teraz zostaliby straceni jako znak od tych bardzo niezadowolonych aniołów za naruszenie przysięgi krwi. Skrzydła Raphaela zaszeleściły, kiedy nimi poruszył, co było jedynym znakiem jego zdziwienia na zgodę Jasona na ten archaiczny zwyczaj. 2 Entrée (franc.) - wejście

- Nie musisz tego robić - powiedział archanioł. - Kadra może być w stanie ją teraz kontrolować, więc mam wystarczająco dużo czasu, aby ostrzec innych. A przysięga krwi naraża cię na ryzyko, należy sądzić, że Neha ją złamie, może poprosić o stracenie cię.- Pokręcił głową. – Wiesz, że zgodziła się zbyt łatwo na twoją obecność na swoim terytorium. Chce cię mieć w swojej mocy, planuje użyć cię w zemście na mnie. - Tak. - Jason widział kalkulację w spojrzeniu Nehy, wiedział, że Archanielica Indii rozumie, ile dla Raphaela znaczy jego Siódemka, jeśli Neha nie mogła dotrzeć do Eleny, nie mogła zaszkodzić sercu Raphaela, była w pełni zdolna iść po pierwszego lepszego. – Ale – dodał – podczas, gdy Neha może być napędzana przez potrzebę odwetu, jest również istotą z dumą. Dla niej, złamać obietnicę bezpiecznego przejścia, oznaczałoby plamy z krwi przysięgi na jej własnym honorze i mimo tego, co mówi, ten honor ma dla niej wielkie znaczenie. - To było wszystko, co jej pozostało. - Czy jesteś gotów postawić na to swoje życie? - Tak. - Jason obserwował Nehę przez wieki tak, jak obserwował każdego członka Kadry, więc wiedział, że nie jest archaniołem, który używał ciężkiej ręki tam, gdzie wystarczały bardziej subtelne metody. - Neha jest bardziej skłonna próbować zwrócić mnie przeciwko tobie lub zachęcać mnie do zmiany obozu. Raphael napotkał jego wzrok. - To będzie niebezpieczna gra cierpliwości i siły. - Ale krótka. - Jason już miał swoje pomysły na temat śmierci Erisa. - Oświadczymy, że przysięga ma być uznana za spełnioną w chwili, gdy odkryję mordercę. - Neha będzie się spodziewała zastrzeżeń. - Nie ma nic w tym zwyczaju, co powstrzyma mnie od kontynuowania innych moich obowiązków, tak długo jak nie zdradzę Nehy w czasie ich trwania. Oczy niezbadane, Raphael powiedział: - To wciąż jest zły interes... Chyba, że chcesz dostać się do środka dworu Nehy z własnych powodów. - Coś dzieje się wewnątrz niego - przyznał. - Samira nie była w stanie zbliżyć się do tego, jestem prawie pewien, że Neha wiedziała, że ona jest jedną z moich. - Zezwalanie

na pewien poziom szpiegostwa, najczęściej, by mogli zasiać ziarno fałszywych informacji, było zabawną dywersją dla niektórych z archaniołów. - Przysięga – kontynuował. – Sprawi, że dostanę się głęboko do wewnątrz fortu, a chcę tylko obserwować, nie będę ingerować w żadnej sprawie, nie będę ryzykować naruszenia przysięgi. - Nie będzie w stanie używać niczego, co odkryje, nie, chyba że będzie mógł sprawdzić te same informacje za pomocą innego źródła, ale to przynajmniej potwierdzi, że jest na właściwej drodze. - Cienka linia. - Mogę po niej stąpać. Następne słowa Raphaela były pragmatyczne. - Ona nie daje ci wolnej ręki. Ta Mahiya została wybrana, by być twoim cieniem. - To ani trochę nie ma znaczenia. - Jason miał wprawę w znikaniu w środku tłumu, pozostaniu niewidzialnym nawet wtedy, gdy stawał naprzeciwko jakiejś osoby. - Ona jest stosunkowo młoda i według mojej wiedzy, nigdy nie była poza granicami pałaców Nehy. Z pewnością jest wyszkolona w sztuce intryg dworu - było duże prawdopodobieństwo, że nie była „cackiem”, ale nie mogła się równać z mężczyzną, który spędził całe życie na nauce, jak stać się spokrewnionym z ciemnością tak bardzo, że noc była jego naturalnym środowiskiem. - Nigdy nie wiązałem ci rąk - powiedział Raphael. - I nie zrobię tego teraz. To twój wybór. - Zmarszczył brwi. - Jeśli chodzi o Mahiyę, pamiętam, że miałeś wątpliwości co do plotek o jej domniemanym ojcu, ponieważ szepty o niewierności Erisa nigdy nie zostały udowodnione. Nivriti również najwyraźniej została stracona z powodu kolejnych miesięcy przestępstw, zanim noworodek pojawił się na dworze Nehy. Dlaczego teraz jesteś taki pewny, że jest Erisa? - Nosi swój rodowód na twarzy. - Były to bardzo charakterystyczne oczy Mahiyi, które ukazywały jej pochodzenie każdemu, kto nie był zaślepiony strachem gniewu archanielicy. - Również słyszałem wystarczająco fragmentów od moich szpiegów w ciągu wieków, by to potwierdziło dowody w moich oczach.