ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 237 503
  • Obserwuję978
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 296 191

Sparks Kerrelyn - Love At Stake 11 – Najseksowniejszy Istniejący Wampir CAŁOŚĆ

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :1.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Sparks Kerrelyn - Love At Stake 11 – Najseksowniejszy Istniejący Wampir CAŁOŚĆ.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK 1.Różne
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 353 stron)

Tłumaczenie by karolcia_1994Tłumaczenie by karolcia_1994Tłumaczenie by karolcia_1994Tłumaczenie by karolcia_1994

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Kerrelyn Sparks – Najseksowniejszy istniejący wampir Rozdział pierwszy Simone rozerwała koszulę mężczyzny i przesuwała palcami po jego gładkiej, bezwłosej piersi i umięśnionym brzuchu. – Odczuwam głód, któremu nie mogę odmówić. – powiedziała ochrypłym głosem z francuskim akcentem. Mężczyzna odwrócił swoją mocno zarysowaną szczękę, by wyeksponować swoją szyję. – Weź mnie. Moje ciało, moja krew - jesteśmy cali twoi. Przeciągnęła palcem po jego szyi i nagle odepchnęła go. – Nie! Dłużej tego nie zniosę! – Z szelestem swojego jedwabnego różowego szlafroczka, wstała. Materiał zawirował wokół jej długich nóg, ukazując pasujące różowe szpilki. Podniosła dłoń do czoła. – Co wampir powinien teraz zrobić? Przez tyle lat muszę znosić ten sam smak. Chcę czegoś innego! – Ruszyła do przodu, z wdziękiem opuszczając rękę. – Potrzebuję czegoś nowego, drogiego, mocnego i wyrafinowanego… Ach! – Potknęła się o swój szlafrok, padając prosto na twarz. - Cięcie! – Reżyser przeklął pod nosem i pochylił się do Gregoriego, szepcząc. – Jesteś pewny, żeby ją zatrudnić? Gregori jak zwykle ukrył swój gniew i obdarzył Gordona zachęcającym uśmiechem. – Jest dobra. To najpopularniejsza modelka w wampirzym świecie. - Tak, wspominałeś o tym już z pięć razy. Ale nie potrafi grać. Cholera, ona nawet nie potrafi chodzić. Uśmiech Gregoriego przygasł, gdy skrzywił się wewnętrznie. Sądził, że wygrał los na loterii, przekonując sławną Simone do zagrania w reklamie promującej nowy produkt Wampirzej Kuchni Fusion o nazwie Blardonnay. Ale po trzech godzinach nagrywania, nie było ani jednego dobrego ujęcia na taśmie. Reżyser i ekipa filmowa DVN na Brooklynie miała już dość polerowania

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ skrzynki dwudziestu czterech butelek, które przywiózł. Mieszanka syntetycznej krwi i wina Chardonnay nie była już wystarczająco mocna dla reżysera. Gordon wziął butelkę Blissky i spojrzał na Gregoriego kwaśno. – Słońce wzejdzie za dziewiętnaście minut. – mruknął. – Zrobię przerwę zanim moja torturowana ekipa wyjdzie na zewnątrz i jeszcze usmaży się na słońcu. - Nie jest aż tak źle. – zapewniał go Gregori. – Z kimś, kto potrafi to zmontować, może… - Źle. – Czas pracuje na naszą korzyść. Gordon prychnął i wziął łyk Blissky. Gregori poprawił krawat, gdy rozważał całą sytuację. To on będzie musiał powiadomić swojego szefa, że wydał fortunę na reklamę, której nie mogą zrobić. Nie pomoże tu także krytyka Simone. Może wygląda na kruchą i delikatną, ale kiedy jest wściekła, może wyrządzić nie małe szkody dzięki wampirzej sile. Kiedyś już zniszczyła nocny klub na Manhattanie, gdy nikt nie rozpoznał w niej sławnej modelki. Gregori musiał użyć wampirzej kontroli umysłu, by wymazać to zdarzenie z pamięci obecnych tam śmiertelników, gdy poniósł ją temperament. Niestety, nie było go w Paryżu, by usunąć wspomnienia paparazzich, którzy robili jej zdjęcia bez jej zgody. Za karę, rzuciła fotografem przez Pola Elizejskie. Le Figaro spekulował, że jej dziwna siła jest wynikiem zażywania, PCP. Następnej nocy, rozbiła okno redakcji gazety wyrwanymi latarniami ulicznymi. Myślała, że w ten sposób pokaże, że się mylą. Poprawił mankiety doszedł do jednego wniosku: grając rolę sympatycznego przyjaciela stawał się lizusem. Sheesh, musiał to robić, by zachować pracę. Wszedł na plan, który składał się z grubego dywanu i kanapy o kolorze kości słoniowej. Model siedział rozwalony na kanapie, nawet nie próbując pomóc Simone, która nadal zaplątana w swój szlafrok, tarzała się po podłodze jak wieloryb wyrzucony na brzeg. - Simone, kochanie, wszystko z tobą w porządku? - Podniósł ją ostrożnie, aż

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ stanęła na swoich nogach. Była tak chuda, że silny wiatr mógłby ją zdmuchnąć. – Tobie nie wypada upadać. - Dwanaście razy. - To wina tych śmiesznych butów, które kazałeś mi nosić. Są za duże. – Podniosła głos, by wszyscy w studiu mogli ją słyszeć. – Przecież wiesz, że noszę rozmiar pięć. Nosiła buty o rozmiarze osiem. Gregori wiedział o tym, bo poprosiła go, by kupił jej sandałki od Jimmy’ego Choo na Boże Narodzenie. Zrobił to, ale nie z powodu sentymentu do Simone, tylko z powodów biznesowych. Jako prezes ds. marketingu w Romatech Industries, wiedział jak wartościowe jest bycie przyjacielskim wobec wpływowych osób w wampirzym świecie. - Może twój szlafrok jest za długi? – zasugerował. – Możemy go przecież nieco skrócić. - Podoba mi się, jak jest taki długi. To sprawia, że wydaję się wyższa. I chudsza. Dobry Boże, gdyby ona była jeszcze chudsza, to stałaby się całkowicie płaska. - Wyglądasz pięknie, Simone. Ale… martwię się, że tylko odrobinę się koncentrujesz. Może moglibyśmy... - To jego wina! - Wskazała palcem na modela, który akurat zdejmował koszulę, którą podarła. – Jest za brzydki, bym mogła z nim pracować. Gregori spojrzał na modela. – Dla mnie wygląda dobrze. - Oh, dzięki przystojniaczku. - Model puścił mu oczko. O cholera. – Simone, nie możemy wymieniać facetów, kiedy sobie zażyczysz. Poza tym, on jest już ósmym. W agencji talentów jest mało przystojnych facetów, a czas ucieka, więc sadzisz, że mogłabyś zmusić się do pracy z tym facetem? Przygryzła dolną wargę. - On jest wstrętny. Przechodzą mnie dreszcze, gdy mam go dotknąć.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Model skinął na nią palcem. – Nie myśl, że się z tego cieszę, dziewczyno. - To nazywa się gra aktorska Simone. – szepnął Gregori. - Musisz udawać, że go pragniesz. Może być brzydki jak burak, ale ty masz sprawić, że uwierzymy, że jest olśniewający. - Ale ja jestem olśniewający. – Model zarzucił swoje długie blond włosy na ramiona. Gregori jęknął w duchu. Nie można było szeptać wśród Wampirów. One wszystko słyszały. Chwycił Simone za jej kościste ramiona. - Bądźmy szczerzy, cukiereczku. Tu nie chodzi o buty, czy o twój szlafroczek, czy o tego faceta na kanapie... - Nazywam się Pennington – przedstawił się model. – Pennington Langley III. Ale proszę nie nazywajcie mnie Penny. Nie chciałbym, by nazywano mnie tak marnie. – Obdarzył Gregoriego zalotnym uśmiechem. Tłumiąc dreszcze, Gregori, odwzajemnił uśmiech. Sheesh, gówna, które musiał robić w swojej pracy. – Simone. Widziałem cię, jak chodziłaś po wybiegach, z niesamowitym wdziękiem łabędzia. Wiem, że możesz to zrobić. Spuściła głowę, krzyżując ramiona. – W porządku, będę szczera. Ja… ja się boję. - Czego się boisz? Niepowodzenia? - Skrzywił się, gdy jej paznokcie wbiły mu się w skórę. - Nigdy nie chrzanię. – syknęła. - Racja. Doskonale o tym wiem. - Chwycił jej ręce, by trzymać jej różowe pazury z dala od jego najlepszego garnituru. – Więc, czego się boisz? Jej dolna warga drżała. – Niedługo wzejdzie słońce. Boję się śmierci. - Skarbie, umieramy z każdym wschodem słońca. - Mam na myśli prawdziwą śmierć! La mort finale! – Zacisnęła pięści na jego marynarce. – Oglądałam dziś show Corky. Na żywo wśród nieumarłych. Powiedziała, że wszyscy jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie!

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ - Nic ci nie będzie Simone. Zatrzymałaś się przecież w kamienicy Romana, gdzie strażnicy nas ochraniają. - Więc Corky miała rację? - krzyknęła Simone i mocno nim potrząsnęła. – Czy śmiertelnicy o nas wiedzą? Próbował odczepić jej palce od swojej marynarki. – Corky powinna to wiedzieć. To przecież ona, nagrała ten przeklęty film. Trzy noce wcześniej, Corky Courrant nakręciła bitwę pod Mount Rushmore, podczas której doszło do śmierci jej kochanka, przywódcy Malkontentów, Casimira. Gregori rozumiał, że była wściekła, że zabili kochanka na jej oczach, ale sądził, że przesadziła. Opublikowała to nagranie na YouTube, twierdząc, że to prawdziwe dowody na istnienie wampirów. To było niewybaczalne i najbardziej zdradzieckie działanie na świecie, a jednak Corky wciąż była zatrudniona w DVN. Najwyraźniej jej hańba była dobra dla oglądalności stacji. Oczy Simone były pełne łez. – Powiedziała, że śmiertelnicy będą polować na nas i zabijać nas, kiedy będziemy w śmiertelnym śnie! - O mój Boże! - Pennington zerwał się na nogi. - Czy to prawda? Operator wózka groźnie na niego spojrzał. – Nie oglądałeś Wieczornych wiadomości? Stone Cauffyn powiedział, że nasz sekret został ujawniony i że niedługo śmiertelnicy zadecydują się nas pozbyć. Z jękiem Simone upadła na dywan. Jej krwawe łzy zostawiały różowe smugi na jej wychudzonych policzkach. – La mort finale. - To jest nasz koniec. – mruknął kamerzysta. - Jesteśmy skazani. - Charakteryzatorka pociągnęła nosem i otarła łzy z twarzy. - Wampirza Apokalipsa. – mruknął Gordon i wziął kolejny łyk Blissky. Dobry Boże, nic dziwnego, że ekipa i reżyser od razu przyssali się do skrzynki Blardonnay.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ - Weźcie się w garść, chłopaki. - powiedział Gregori. – Tylko, dlatego, że Corky nagrała tę taśmę, na której widać, że ktoś wyglądający jak wampir ma odciętą głowę i zamienia się w pył, nie oznacza to jeszcze, że jakiś śmiertelnik w to uwierzy. - Racja. – Przytaknął Gordon. – Śmiertelnicy robią dużo filmów, na których ktoś obcina komuś głowę. - Jeśli patrzeć na komentarze, to wiele osób twierdzi, że to oszustwo. – powiedział Gregori. - Wystarczy jeden śmiertelnik z jednym kołkiem, by nas zabić. – wymamrotał operator wózka. - Jesteśmy zgubieni! - Charakteryzatorka osunęła się na podłogę, wciąż trzymając pustą butelkę po Blardonnay. - Skazani! - Nie. Nie jesteśmy! Dostaliście przecież oficjalną notatkę od Romana, prawda? – zapytał Gregori. Roman Draganesti był nie tylko jego szefem i dyrektorem Romatech Industries, ale również Głową Klanu Wschodniego Wybrzeża. – On chce, abyście zachowali spokój i zachowywali się normalnie, czyli tak, jak do tej pory. - Tak, wiemy. – Gordon podniósł swoją butelkę Blissky, ale zauważył, że była pusta i się skrzywił. – To dlatego przecież wszyscy pojawiliśmy się dziś w pracy. - Powinniśmy chyba szukać jakiś jaskiń, by się w nich ukryć. – mruknął kamerzysta, a jego oczy pojaśniały. – Wiem, moglibyśmy ukryć się w mauzoleum. - Masz rację. – zaśmiał się operator wózka. – Śmiertelnicy nigdy nie wpadną na pomysł, żeby szukać nas na cmentarzu. - Jesteśmy skaza... - Dość! – Gregori przerwał charakteryzatorce. – Weźcie się w garść. Wszystko będzie dobrze. Roman ma dziś w nocy spotkanie z innymi Głowami Klanów. - Mają już jakiś plan? – zapytał Pennington.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ - Jestem pewien, że coś wymyślą. – Tak naprawdę, to Gregori nie wiele wiedział o sytuacji, oprócz tego, że Roman i szef MacKay S&I Angus MacKay spędzili dwie ostatnie noce dyskutując z Seanem Whelanem – agentem CIA, świeżo upieczonym Wampirem i teściem Romana. – Najlepszą rzeczą, jaką możecie zrobić, to zachowywać się normalnie i nie zwracać na siebie uwagi. Wystarczy iść do pracy, wrócić do domu i napić się syntetycznej krwi z butelki, a wtedy nikt nie będzie podejrzewał, że jesteście wampirami. - Łatwo ci to mówić. – mruknął Gordon. – Ty i twoi przyjaciele macie strażników, którzy pilnują was w ciągu dnia. My podczas swojego śmiertelnego snu nie mamy takich luksusów. - Jesteśmy zgubieni! – płakała charakteryzatorka. Gregori rozluźnił krawat, rozmyślając. Przeklęty film Corky prawdopodobnie wywołał panikę w całym wampirzym świecie. A im bardziej zaczynali panikować, tym większa była szansa, że jeden z nich zrobi coś naprawdę głupiego, co pogorszy jeszcze sytuację. Musieli czuć się bezpiecznie. Wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni marynarki. – Powiem wam coś. Zapytam Angusa MacKaya, czy nie przysłałby tutaj dziennego strażnika. Zmienimy ten budynek na tymczasowy schron. Wampiry będą mogły zapadać tutaj w śmiertelny sen chronione i bezpieczne. Gordon zerwał się na nogi, chwiejąc się. – Jesteś pewny? Mógłbyś to zrobić? - Oczywiście. – powiedział Gregori z uśmiechem. – Zadzwonię i ustalę wszystko, więc zawiadomcie pozostałych. - Świetnie. – Gordon wybiegł ze studia. Charakteryzatorka podniosła się i obdarzyła Gregoriego uśmiechem. – Dziękuję. - Nie ma sprawy. Gregori wybrał numer Angusa na swoim Droidzie, podczas gdy reszta ekipy, dziękowała mu.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ - Przygotujmy się do kolejnego ujęcia reklamy, dobrze? - Tak, sir! – krzyknął z uśmiechem operator wózka. Pennington założył nową koszulę, a charakteryzatorka poprawiała makijaż Simone. Gregori odetchnął z ulgą. Może jednak uda im się dzisiaj skończyć tę reklamę. U Angusa włączyła się poczta głosowa, więc zostawił mu krótką wiadomość, wyjaśniając, że muszą zamienić stację DVN w tymczasowy schron dla przerażonych Wampirów. - Przepraszam. Gregori zdążył przejrzeć swoje e-maile, gdy zauważył w pobliżu Penningtona. – Tak? - Chciałbym ci podziękować za zapewnienie nam wszystkim dzisiaj bezpieczeństwa. - Cieszę się, że mogę pomóc. Pennington odrzucił swoje długie blond włosy na plecy. – Chciałem podziękować ci, za danie mi szansy, bym mógł zagrać w tej reklamie. - Nie ma sprawy. – Gregori nie chciał wspominać, że ten model był ósmym z agencji talentów i nie byłoby go tutaj, gdyby Simone nie odesłała siedmiu poprzednich w diabły. Pennington zbliżył się do niego. – Chodzi mi o to, że chciałbym podziękować ci... osobiście. Cholera. Gregori cofnął się. – Nie dziękuję. Przykro mi. - Ale ty jesteś gejem, prawda? To znaczy, ubierasz się tak dobrze, a poza tym byłeś taki miły i wrażliwy dla ... niej. – Pennington zmarszczył nos i wskazał na Simone. - Normalny facet nie może być miły? – mruknął Gregori.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Simone prychnęła, kiedy charakteryzatorka szczotkowała jej włosy. – Dlaczego mamy dalej kontynuować to przedstawienie, mon ami? Odmówiłeś mi, gdy proponowałam ci seks. Musisz być gejem. Jego usta otwarły się w szoku. Ekipa zaczęła szeptać, podłapując ten łakomy kąsek na plotki. Cholera. - Simone, czy ty rozsiewałaś plotki o mnie? - Nie, oczywiście, że nie. – Zaczęła machać ręką. – Wiem jak bardzo podoba ci się twoja reputacja młodego playboya. Ale naprawdę, mon ami powinieneś przestać zachowywać się jak tchórz i po prostu się przyznaj. Po tym poczujesz się znacznie lepiej. Tchórz? Sięgnął do kieszeni po swoje pigułki antystresowe. Cholera, zostawił je u siebie w biurze. To prawda, że odrzucił propozycję Simone, bez podania jej konkretnego powodu, ale nie wydawało mu się, że dobrze byłoby być szczerym wobec niej w tamtym czasie. Ona go po prostu nie pociągała. Nie cieszyła go perspektywa bycia jej kochankiem numer pięćset sześćdziesiąt trzy. Simone numeruje ich w swoim dzienniku. Dodatkowo ocenia ich w skali od jednego do dziesięciu. Pokazywała mu ten dziennik kilkanaście razy. Rzadko się zdarzało, aby zdołała dać mężczyźnie ocenę większą niż pięć. Po wypróbowaniu setek mężczyzn, stwierdziła, że żaden nie jest jej godny. Odmówił jej jak najdelikatniej potrafił, bo musiał zostać z nią w przyjacielskich stosunkach i resztą osobistości w wampirzym świecie, aby mógł odnieść sukces w swojej karierze. A teraz, sukces oznaczał dla niego skończenie tej cholernej reklamy. A to znaczy, że nie może sobie pozwolić na znieważenie, ani Simone, ani Penningtona, który wciąż czekał na jego odpowiedź z nadzieją. Cholerne gówna, które musiał znosić w pracy przerastały go. - Ja… - Jego Droid się rozdzwonił. Dzięki Bogu. – Muszę odebrać. Przepraszam. – Krążył wokół studia. – Hej, Angus. Doskonałe wyczucie czasu. Więc masz dziennego strażnika, którego możesz przysłać?

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ - Aye. – odparł Angus. – Poprosiłem Robby’ego i paru chłopaków, by się teleportowali i zostawili tam Rajiva. - Świetnie. Dzięki stary. - Właśnie kończymy ustalać plan działania. Niedługo pogadamy – Angus się rozłączył. Mają już plan. Świetnie! Gregori uśmiechał się, gdy wkładał swój telefon do kieszeni. Gordon przybiegł z powrotem do studia. - Puszczamy na antenie ogłoszenie. Wampiry już teleportują się tutaj do holu. - Ilu jesteście wstanie pomieścić? – zapytał Gregori. - Sly twierdzi, że możemy przyjąć około setki. – Gordon mówił o Sylvesterze, kierowniku stacji. - Świetnie! – Gregori pokazał kciuk do góry. – Wszyscy będziecie bezpieczni z Rajivem, który będzie was ochraniał. On jest tygrysołakiem i zmienia się, kiedy chce. - Tygrysołak? – Charakteryzatorki rozszerzyła oczy. – Oh Boże. To brzmi tak ... - Seksownie. – wyszeptał Pennington. Gregori się skrzywił. Przynajmniej Wampiry będą martwe podczas dnia, więc Rajiv nie będzie musiał użerać się z bandą podrywaczy. Klasnął w dłonie. – Więc teraz, skoro wszyscy są szczęśliwi, to może byśmy skończyli kręcenie tej reklamy? Ekipa krzyknęła zadowolona. - Na miejsca! – krzyknął Gordon i wszyscy ruszyli zająć swoje pozycje. – Ludzie zróbmy to! Zaczynamy. - Ujęcie numer siedemdziesiąt dwa. – Członek ekipy uderzył klaps.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Simone pochyliła się nad kanapą w kolorze kości słoniowej ku Penningtonowi. Jej oczy błyszczały z pożądania. – Odczuwam głód, któremu nie mogę odmówić. Pennington odrzucił swoje włosy do tyłu, by odsłonić swoją szyję. – Weź mnie. Moje ciało, moja krew - jesteśmy cali twoi. Zaczęła rozrywać jego koszulę. Jeden z guzików trafił ją w oko. – Ah! – Zerwała się na równe nogi, zaskakując dźwiękowca i uderzyła głową o duży mikrofon, wiszący nad nimi. – Aarrgh! – Upadła na podłogę. Wszyscy patrzyli się na nią, gdy leżała nieprzytomna na podłodze przez kilka sekund. - Cięcie. – mruknął Gordon. - Przeszkadzamy w czymś? – Robby MacKay wszedł do studia. - Nie! – Cała ekipa jęknęła jednocześnie. - Rajiv jest w holu. – Robby nie zwrócił uwagi na nieprzytomną Simone. – Zostawiliśmy kilka skrzynek Chocolood i Bleera, więc nikt nie będzie głodny. - Chocolood? – Charakteryzatorka pobiegła prosto do drzwi. - Darmowy Bleer! – Męska część ekipy popędziła zaraz za nią. Robby wskazał na Simone. – Z nią wszystko w porządku? Gregori przytaknął. – Wszystko będzie dobrze. Teleportuję ją z powrotem do kamiennicy. Robby pokręcił głową. - Zostaw ją tutaj. Angus i Roman chcą się z tobą zobaczyć w Romatechu. - Podrzucę ją po drodze ... - Nay. – przerwał mu Robby. – Chcą cię widzieć teraz.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Teraz? Słońce wzejdzie za mniej niż godzinę. Co może być tak ważne, że nie może zaczekać do następnej nocy? Gregori odwrócił się do Gordona. – Jeśli Simone się obudzi, powiedz jej, że zostałem wezwany do biura. Jutro spróbujemy jeszcze raz. Gordon się skrzywił. – Musimy? - Tak, ja... - Powiedziałem teraz. - Robby przerwał Gregoriemu, patrząc na niego ostro. - Dobra! Tylko niech ci się majtki nie wżynają. – Spojrzał na zielono niebieski kilt Robby'ego. – Jeśli w ogóle nosisz bieliznę. Robby zmarszczył brwi, gdy złapał Gregoriego za rękę. – Idziemy. Gregori zamarł zaskoczony. Miał ochronę? Co było aż tak ważne… Jego myśli urwały się, gdy wszystko pociemniało.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Kerrelyn Sparks – Najseksowniejszy istniejący wampir Rozdział drugi Spotkanie na temat strategii musiało się już skończyć. Gregori zauważył mnóstwo Głów Klanów, opuszczających salę konferencyjną w Romatechu, gdy Robby prowadził go korytarzem. Wyciągnął rękę ze stalowego uścisku Robby’ego. – Słuchaj, stary, powiedz mi wreszcie o co chodzi. Robby wzruszył ramionami. – Angus kazał mi cię tu przyprowadzić. - Tak, tyle już wiem. – Gregori zobaczył więcej teleportujących się Głów Klanu. Bez wątpienia chcieli opuścić Nowy York przed świtem. Kiwnął głową do dwóch, którzy zostali w holu. – Hej, chłopaki. Co się dzieje? Rafferty McCall pomachał mu. – Plany ochrony w nagłym wypadku. - Dziękuję. – powiedział Głowa Klanu Zachodniego Wybrzeża. Dlaczego on został wezwany? Może będą potrzebować jego pomocy w ochronie przed światem. - Muszę dostać się do Louisiany. – Colbert GrandPied klepnął Gregoriego w ramię. – Powodzenia, mon ami. - Aye. – zgodził się Rafferty. – Powodzenia, chłopcze. - Dlaczego? – spytał Gregori, ale ich dwójka już się teleportowała – Dlaczego tak nagle potrzebuję szczęścia? – spytał Gregori Robby’ego, ale szkocki wampir otworzył drzwi do sali konferencyjnej i skinął na niego, by wszedł. Gregori stłumił narastającą frustrację. Jeśli było jakieś szczęście, które miał mieć, to mógłby przysiąc, że go nie dostał. Reklama była katastrofą. Dzięki Simone, każdy w DVN twierdzi, że on jest homoseksualistą. I jeszcze była sprawa Wampirzej Apokalipsy i ich bliska śmierć z rąk śmiertelników objętych

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ morderczym szałem przez przeklęte video Corky. Irytujące ciarki przebiegły mu od szyi przez plecy, ostrzegając, że to jeszcze nie jest najgorsze. Jeśli istniała jedyna rzecz jakiej nienawidził, to właśnie taka sytuacja gdy wchodził tam nieuświadomiony i nieprzygotowany. Zazwyczaj był przyzwyczajony, że odnosił sukcesy w jakimkolwiek projekcie, do którego był wyznaczony, ale teraz niepokoił się, bo informacje były kluczem do sukcesu. Lubił gromadzić wcześniej wszystkie fakty, mieć wszystko gruntownie zbadane, udokumentowane i zorganizowane do działania. Nigdy nie wchodził do sali konferencyjnej z pustymi rękoma… jak teraz. Cholera, nawet nie wiedział czego dotyczyło spotkanie. Jak miał w zwyczaju, sięgnął do kieszeni po pastylki antystresowe, ale nie miał szczęścia. Musiał pokazać im ,że jest pozytywnie nastawiony. Opanuj się. Zachowuj jak należy. To najlepsze rozwiązanie, by się dopasować. Uciszył swój wewnętrzny głos i wszedł do sali konferencyjnej. Długi stół był pusty oprócz końca gdzie pięć wampirów przestało szeptać i popatrzyło na niego. Uśmiechnął się. – Chcieliście mnie widzieć? Nie odwzajemnili uśmiechu. Ciarki na jego plecach się nasilały. Znał tych facetów od lat. Dlaczego patrzyli na niego jak na jakiś okaz? Na szczycie stołu, jego szef, Roman Draganesti nieznacznie skinął głową. Po lewej stronie Romana siedział Jean-Luc Echarpe, który nosił tytuł Głowy Klanu Zachodniej Europy, chociaż spędzał więcej czasu w Teksasie i tylko teleportował się do Paryża raz w miesiącu, by przewodniczyć Sądowi. Obok niego siedział Zoltan Czakvar, Głowa Klanu Europy Wschodniej, mieszkający w Budapeszcie. Po prawej stronie Romana, Angus MacKay zmrużył oczy. Był nie tylko szefem firmy MacKay S&I, ale też GK Wysp Brytyjskich. Obok Angusa, siedział Sean Whelan z nachmurzoną miną. Właściwie to nie było takie niezwykłe. Gregori nigdy nie widział Seana Whelana, żeby nie patrzył groźnie. Na początku wściekł się, że jego córka Shanna wzięła ślub z Romanem.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Później wkurzył się, że jego druga córka Caitlyn poślubiła Carlosa i stała się panterołaczką. Prawie eksplodował, kiedy mąż Shanny zmienił ją w wampira. Zła wiadomość dla faceta, który był liderem Zespołu CIA, poświęconemu zabijaniu wampirów. A jeśli to nie było wystarczająco złe, Sean został śmiertelnie zraniony w walce z wampirem, więc Roman go zmienił. Nie był jednak pewny jak Sean zareagowałby na to, że stał się stworzeniem, których tak bardzo nienawidził, ale Shanna ubłagała męża, by go uratował. Sean był wampirem od mniej więcej tygodnia, ale robił postępy. Widocznie chęć życia była silniejsza niż chęć zabijania wampirów. - Usiądź, proszę. – Roman skinął na koniec stołu. W odległości jednej mili od nich? Dlaczego czuł się jak szczur laboratoryjny Romana? Gregori usiadł i oparł przedramiona na stole. – Potrzebujecie mojej pomocy w zorganizowaniu schronienia w sytuacji kryzysowej? - Nay. – powiedział Angus. - Każda Głowa Klanu jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo wampirów w jego regionie. – wyjaśnił Roman. – Doceniam twoją pomoc w moim obszarze. Byłem… zajęty innymi sprawami. Gregori pokiwał głowa i poprawił swoje mankiety. – Więc, jaki jest plan działania? Roman wskazał na teścia. – Sean używa swoich kontaktów w rządzie, by zawrzeć umowę. - Czekamy na zgodę prezydenta. – powiedział Sean. – Umówiłem nas na spotkanie z prezydentem i jego doradcami na dzisiejszy wieczór po zachodzie słońca. - O jakiej umowie mówisz? – spytał Gregori. - Zasadniczo, próbujemy przekonać rząd, że video o wampirach jest żartem, i twierdzimy, że one nie istnieją. – wyjaśnił Sean.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ - Więc decyzja należałaby do ludzi. – mruknął Gregori. – To nowe urozmaicenie. Roman zmarszczył brwi. – Pewnie zrozumiesz, dlaczego musimy kłamać. Sean pochylił się do Angusa i szepnął. – On tego nie zrobi. - Aye, zrobi. – Angus nalegał cicho. Ciarki przeszły w dół kręgosłupa Gregoriego. - Sean, słońce wkrótce wstanie. – powiedział Roman. – Powinieneś zobaczyć Shannę i dzieci, póki możesz. Sean popatrzył na zięcia, powoli wstawajac. – Nie myśl, że możesz mnie wykiwać. - Doceniamy twoją pomoc. – powiedział do niego Roman. – Damy ci znać o naszej końcowej decyzji. Sean parsknął, kiedy zerknął na Gregoriego. – Porozmawiam z tobą dzisiaj wieczorem. – Wyszedł z pokoju. Gregori patrzył jak drzwi się zamykają i wtedy odwrócił się do Romana. – Nie będzie mnie tutaj. Kręcimy reklamę Blardonnay. - Będą musieli poradzić sobie bez ciebie. – powiedział Roman. Gregori rozsiadł się. – Ale oni potrzebują… - Jak mówił Sean, potrzebujemy zgody prezydenta. – dodał Roman. Gregori wzruszył ramionami. – Co to ma… - To prawda, że wszystkie twoje posiłki były z butelki? – przerwał mu Jean-Luc. Co? Co jego zwyczaje w jedzeniu miały z tym wspólnego?

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ - Jesteś bardzo młodym wampirem. – wyjaśnił Jean-Luc. – Kiedy przechodziłeś transformację, mieliśmy już syntetyczną krew. Więc zakładamy, że wszystkie twoje posiłki były butelkowane? Co do diabła? Byli na skraju Apokalipsy Wampirów, a ci faceci chcieli go znowu karmić butelką jak małe dziecko? - Chłopcze. – mruknął niecierpliwie Angus. – Musimy wiedzieć, czy kiedykolwiek kogoś ugryzłeś. Opuścił ręce, by nie widzieli, że zaciska pięści. – Moje kły są w porządku. Zoltan pochylił się do przodu. – Ugryzłeś kogoś? To brzmiało na osobiste pytanie. – Nigdy nie gryzłem dla pożywienia. Nigdy nie ugryzłem śmiertelnika. - Dobrze. Tak myślałem. – Roman pokiwał głową z aprobatą, kiedy zerknął na inne GK. – Gregori zawsze brał wypełnianie misji Romatechu bardzo poważnie. Ochroni świat, zarówno ludzi jak i wampirów. - Nigdy nie dałeś niezbitego dowodu, by się ciebie bać? – spytał Angus. Gregori zacisnął zęby. Mieli go za mięczaka? – Jestem pewny, że dałem, ale nie pamiętam tego. Zawsze wyczyszczam pamięć i sprzątam po sobie. Roman pokiwał znowu głową. – Jak na młodego wampira, Gregori pokazał imponujący talent do kontroli umysłu. Znowu o tym, jak młody był. Gregori zgrzytnął zębami. Może jeszcze pogratulują mu, udanego korzystania z nocnika. - Ma też doskonałe zapisy wykonanej pracy. – kontynuował Roman. Gregori uniósł brew. – Składam podanie o nową pracę? - Kiedykolwiek walczyłeś w bitwie? – naciskał Zoltan. – Kiedykolwiek kogoś zabiłeś?

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Gregori popatrzył na niego. – Dlaczego? Szukasz mordercy? Zostawiłem mój życiorys w AK-47. Angus zachichotał. – Nie jesteś żadnym zabójcą, chłopcze. Nie denerwuj mnie. Gregori z powrotem opadł na krzesło. Najpierw Simone nazwała go tchórzem i teraz ci faceci do tego nawiązywali. – Wystarczy tych bzdur. Dobrze wiecie, że nigdy nie walczyłem w bitwie. Ale chciałem. Szkoliłem się do tego, ale Roman obiecał mojej mamie, że nigdy nie narazi mnie na niebezpieczeństwo. Zgodziłem się na to dla jej spokoju ducha, ale to nie znaczy, że tego chciałem. Jeśli szykuje się jakaś walka w przyszłości, to możecie na mnie liczyć. - Nie podważamy twojego męstwa, chłopcze. – powiedział Angus. – Faktycznie, polegamy na tobie. - Dlaczego? Powiedzcie mi czego chcecie. - Masz różne zdolności. – powiedział Jean-Luc. – W twoim wieku wiesz jak poruszać się w nowoczesnym świecie biznesu i technologii. Roman się uśmiechnął. – I udowodniłeś, że umiesz przekonać ludzi, by zrobili to, czego chcesz. - Bez grożenia mieczem. – dodał Angus. – Masz nowoczesne podejście, którego nam brakuje. Gregori zmarszczył brwi. Bez wątpienia myśleli, że prawią mu komplementy, ale on nie był podatny na manipulacje. Używanie miecza mogło być staroświeckie, ale bardzo przyzwoite. – Nie jestem taki zły w posługiwaniu się mieczem, sami wiecie. Mam zajęcia z Ianem w szkole, kiedy mam wolne. - Nie potrzebujemy fechmistrza do tej pracy. – powiedział Zoltan. Angus bębnił palcami w blat stołu. – Problem w tym, że Sean Whelan nie chce byś reprezentował nas u prezydenta. - Nie ufamy mu. – mruknął Zoltan.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ - Tak, chcemy byś był naszym specjalnym wysłannikiem. – dodał Jean-Luc. – Kimś, komu możemy ufać, by przedstawił najlepsze cechy wampirów. Wampira, który jest nowoczesny, pracowity i nigdy nie ugryzł śmiertelnika. Wampira, który jest zupełnie bezpieczny i nieszkodliwy. Bezpieczny i nieszkodliwy. Jakoś te słowa pogarszały obraz. Gregori szarpnął, by rozluźnić krawat. – Wybieracie mnie, bo myślicie, że jestem Nieumarłym chłopcem na posyłki? – Potrząsnął głową. – Nie, cholera, nie. Roman posłał mu zirytowane spojrzenie. – Jesteś ekspertem od marketingu, Gregori. Nie rozumiesz, co to dla nas oznacza. Jeżeli zobaczą nas jako grupę niebezpiecznych, krwiożerczych potworów, to mógłby być nasz koniec. Możesz uczciwie przedstawić obraz, jaki chcemy przekazać, bo jesteś jaki jesteś: nowoczesny, wykształcony, pracowity, nieszkodliwy wampir. Nieszkodliwy. Cholera. Kusiło go, by zatopić kły w śmiertelniku, by tylko im udowodnić, że się mylą. Ale trzymał swoją frustrację pod kontrolą. – Spójrzcie, już późno, więc kontynuujmy tą rozmowę dzisiaj wieczorem. Jeśli dacie mi kilka godzin, jestem pewien, że będę miał lepszy plan. - Nay! – Angus uderzył pięścią w stół. – Nie potrzebujemy innego planu. Decyzja została podjęta. Głos był jednomyślny. - Wszystkie Głowy Klanów się zgodzili. – Roman wstał, sprawiając wyrażenie upartego. – Gregori liczymy na ciebie. Ty jesteś naszym planem.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Kerrelyn Sparks – Najseksowniejszy istniejący wampir RozdziaRozdziaRozdziaRozdziałłłł trzecitrzecitrzecitrzeci Liczyli na niego. Każdy zwariowany Mistrz Klanu w wampirzym świecie. Gregori zmierzał do swojego biura w Romatechu, nadal przetwarzając wiadomości. Nie pokazał po sobie, jak bardzo był spięty. Nawet uśmiechnął się do Laszla, mijając go w holu i przybił z nim „piątkę”. Zachowaj spokój. Zachowuj się tak jak należy. To jest najlepsze wyjście aby się dopasować. To była mantra Gregoriego od osiemnastu lat, kiedy to przebudził się, jako Nieumarły. A teraz on miał być planem? Nie wiedział czy powinien się cieszyć czy wkurzyć. Może cieszyć, jeśli tysiące Wampirów zaufały mu, że ich ochroni. Parsknął, kiedy otworzył drzwi od biura. Bezpieczny? To żart! Przez ostatnie osiemnaście lat, był tym, któremu starsi wojownicy grozili, że zabiją go dla zabawy. Zamknął drzwi i uderzył pięścią w włącznik światła, tak mocno, że pękł na dwie części. - Cholera. – Przeszedł przez pokój i minął biurko, by wyjrzeć przez okno. Latarnie oświetlały parking, ale jak zwykle jego spojrzenie wędrowało do tego samego miejsca, miejsca, w którym umarł. Nie było żadnych samochodów, by zasłaniać mu widok. Większość wampirów po prostu się teleportowała z miejsca na miejsce. Gregori czasami jeździł, aby popracować, aby być pewnym, że nadal to pamięta, ale lata mijały, a te śmiertelne umiejętności wydawały się nieważne i niepotrzebne. Wspomnienia przetaczały się przez jego umysł… Ciemna noc, strach i ból ataku, gorąco płynącej krwi i lodowaty lęk przed śmiercią, stłumione wrzaski jego matki. Wspomnienia nawiedzały go tylko przez kilka sekund, zanim je odrzucił. Przez lata nauczył się szybko reagować.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Został przemieniony w 1993 roku, sześć lat, po tym jak Roman wynalazł syntetyczną krew, więc był on kimś rzadkim w świecie wampirów. To dało powód starszym facetom do dręczenia go. Butelkowane dziecko.1 Kilka nocy po przemianie, zrozumiał, że jeśli będzie odnosił sukcesy w nowym życiu, to może to wykorzystać. Zostaw stary świat. Zachowaj spokój. Zachowuj się jak należy. Więc ciężko pracował, aby się dopasować do świata wampirów. Ćwiczył kontrolę umysłu, lewitację i teleportację, aż dorównał starszym kolegom. Ciężko pracował w Romatechu i w 1998 został wiceprezesem do spraw marketingu. W śmiertelnym świecie cieszyłby się sukcesem, ale w tym świecie, otoczony przez rozlatujących się starych wojowników, nigdy nie mógł uciec od swojego młodego wieku. Nienawidził bycia młodym wampirem, butelkowanym dzieckiem, które oni traktowali, jako małe. To sprawiało, że miał ochotę taki być. Miał ochotę być jak bezradny mały ptaszek z szeroko otwartym dzióbkiem, błagając, by starsze i mądrzejsze ptaki przynosiły mu robaki. Ta frustracja go wykańczała, ale tolerował to gówno. Dlaczego? Ponieważ kochał być wiecznie młodym. Kto by nie kochał? Przez osiemnaście lat cieszył się ciałem i energią dwudziestodziewięciolatka. Mógł ciężko pracować, ale jednocześnie imprezować całą noc. Całkiem zapomniał, że jeśli byłby śmiertelny, byłby czterdziestosiedmioletnim tumanem z żoną i gromadką dzieci.2 Tylko jego matka wydawała się być świadoma jego prawdziwego wieku. Przypominała mu o tym codziennie opłakując brak wnuków. Z westchnieniem, Gregori odwrócił się od okna. Co za ironia. Te same wampiry, co drażnią się z nim z powodu jego wieku, właśnie teraz potrzebują jego młodości. 1 W sensie, że karmione z butelki☺ 2 Wyobrażacie sobie, Gregoriego w wieku 47 lat?! Ja jakoś nie bardzo.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Cieszyć się czy wściekać? Tak, cieszyć. Bycie specjalnym wysłannikiem u prezydenta to ciężka praca a on zapewnił chłopaków w sali konferencyjnej, że może osiągnąć cel. Ale do cholery! Jeśli oni opierają plan działania na nim, to powinni byli zaprosić go na spotkanie. Wściekać. Zdecydowanie. Złapał pudełko pastylek i otworzył. Jak oni ośmielają się planować mu życie bez jego wiedzy? Stare pryki miały po kilka wieków i nadal myśleli, że bycie Głową Klanu jest porównywalne do bycia królem. Jeśli chcieli jego pomocy, to powinni byli spytać. Powinni okazać mu, choć trochę szacunku. Ale nie, myśleli, że mają prawo decydować za niego. Mały. Malutkie dziecko, które było zupełnie bezpieczne i nieszkodliwe. Nie mógłby skrzywdzić muchy. Trzask! Pudełko antystresowych pastylek wybuchło w jego dłoni. - Gówno! – Wyrzucił to do śmieci, gdzie wylądowało na trzech innych pudełkach po pastylkach. Zerknął na zegarek. Trzydzieści sześć minut do świtu a tak dużo do zrobienia. Po pierwsze, musiał coś zjeść, więc wyjął butelkę syntetycznej krwi z mini lodówki i wsadził do mikrofalówki. Kiedy się podgrzewała, odpiął górne guziki koszuli i zdjął krawat, po czym zrzucił go na kanapę. Wylądował na podbrzuszu VANNY. - Chcesz się dla mnie tym związać? – zamruczał, wiedząc, że ona tylko patrzy w przestrzeń szklanymi oczyma. VANNA była, Vampire Artificial Nutritional Needs Appliance3 , owocem jego pomysłu z przed sześciu lat. On i Laszlo stworzyli kobietę, płciową zabawkę napełnioną syntetyczną krwią, więc wampir mógł udawać, że zdobywał jedzenie w staromodny sposób. Niestety, VANNA nie była dobrą zabawką do gryzienia. Jej gumowa skóra była za mocna do przebicia i dosłownie wyrwała jeden z kłów Romana. Mimo tego, Gregori nadal trzymał VANNĘ na przyjęcia. Nigdy nie była obrażona, jeśli chłopcy chcieli ją rozebrać i wgryźć się w nią. Ani przez ich prymitywne żarty lub wybuchy. 3 Urządzenie sztucznie zaspokajające potrzeby żywieniowe wampirów

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Wyciągnął ją z szafy świeżo wypełnioną i założył jej czerwone bikini i zawiązał dużą czerwoną kokardę dookoła szyi. Będzie prezentem niespodzianką na pięćsetne urodziny Connora. - Może to trochę rozweseli tego marudę. – mruknął Gregori, wyjmując i odkręcając butelkę krwi, myśląc, co zrobić z reklamą. Potrzebował kogoś, z kim mógłby doglądać produkcji, kogoś, komu mógłby zaufać, kogoś, kto znał Simone i DVN. - Aha! – Odstawił butelkę na biurko i zadzwonił do Maggie O’Brian. Teraz mieszkała na ranczu w Teksasie, ale kilka lat temu, ona i jej mąż grali główne role w popularnej operze mydlanej DVNu Moda na krew. – Maggie, kochana! Jak się masz? Parsknęła. – Śmierdzę nietoperzym guanem. Co u ciebie, Gregori? Też jestem po uszy w gównie. – W porządku! Dzięki, że pytasz. - To prawda, co mówi DVN? – spytała Maggie. – Że sekret się wydał i śmiertelnicy będą chcieli nas zabić? - Trochę przesadzili, Cukiereczku. Będzie dobrze, zaufaj mi. - Och. To znaczy, że Roman ma plan? Gregori zacisnął zęby. – Tak. A propos, Maggie, nie chciałabyś zarobić trochę dodatkowych pieniędzy? Potrzebuję kogoś, kto skończyłby produkcję reklamy Kuchni Fusion w DVN i oczywiście pomyślałem o tobie. Reżyserem jest Gordon. Pracowałaś z nim już? - Tak. Ty… chcesz, bym to zrobiła? - Pewnie. Byłoby wspaniale! I zobaczyłabyś się z Simone. Jest gwiazdą. Nastąpiła głucha cisza. – Guano nietoperza zaczyna wyglądać nawet nieźle. - Maggie, potrzebuję cię! A świat wampirów potrzebuje Kuchni Fusion.

Tłumaczenie: karolcia_1994 Beta: Victoria_ Wyobraź sobie te wszystkie wampiry z tym smutnym przygnębiającym brakiem gustu. Oni na ciebie liczą. Zaśmiała się. – Dobrze. Ale chcę dostać premię w razie niebezpieczeństwa ze strony Simone. - Dostałaś. I wyślę skrzynkę Blardonnay do twojego domu. Tylko przyjedź dzisiaj wieczorem do DVNu o północy, gotowa do strzelania batem. - W porządku. Tak się składa, że dzisiaj wieczorem mam zajęcia z dramatu w szkole. – Miała na myśli Dragon Nest Academy, gdzie uczyła się jej córka. - Doskonale. Dam znać Gordonowi, by czekał na ciebie. Dzięki, Maggie! – Gregori odłożył słuchawkę. – Tak! – Przeciął ręką powietrze, w geście radości, zadzwonił do Gordona, ale zastał tylko pocztę głosową. W ogóle go to nie zdziwiło, biorąc pod uwagę ile reżyser pił Blissky, to pewnie leżał teraz gdzieś pod stołem. Po zostawieniu wiadomości, Gregori rzucił marynarkę na kanapę i zdjąwszy spinki, podwinął rękawy. Miał tylko dwadzieścia osiem minut na zebranie informacji i opracowanie planu przed zapadnięciem w śmiertelny sen. Usiadł za biurkiem i napisał Plan postępowania z Prezydentem na górze żółtej kartki. Pod spodem, napisał: Plan A i opisał to, co Roman, Angus i Sean, chcieli, aby zrobił. Przekonał prezydenta i jego doradców, że wszystkie Wampiry są bezpieczne i zupełnie nieszkodliwe. Później błagał, żeby ochronił ich przed tymi, którzy chcieliby ich zabić. Zmarszczył brwi. Ten plan był pomocny w utrzymaniu ich sekretu, ale jak on mógł negocjować z tak słabej pozycji? I dlaczego prezydent miałby uwierzyć, że są tacy bezpieczni i nieszkodliwi, po zobaczeniu video jak Connor zabija Casimira? Opuścił dwa wersy i napisał: Plan B. Zamiast grania ofiary, przedstawi siebie, jako przydatnego sojusznika. Opowie jak dobrze idzie współpraca MacKay S&I z zespołem Seana Whelana. Faktycznie, dwóch pracowników MacKay S&I jest byłymi agentami CIA a innych dwóch zostały zatrudnione przez FBI. Mógłby też ujawnić, że brytyjski rząd już