Lindsey Johanna
Uroczy nicpoń
Scandalous
PDF processed with CutePDF evaluation edition www.CutePDF.com
Z netu - Irena
PDF processed with CutePDF evaluation edition www.CutePDF.com
Lindsey Johanna
Uroczy nicpoń
Scandalous
Z netu - Irena
Prolog
Deszcz nie rozproszył fetoru ani nie przyniósł ochło
dy. Upał i smród stały się nawet dokuczliwsze. W zauł
ku piętrzyła się sterta śmieci - pudla, gnijące odpadki,
skrzynki, potłuczone talerze i najróżniejsze niepotrzeb
ne nikomu rupiecie. Kobieta i dziecko wczołgali się do
jednej z większych skrzyń na brzegu stosu, żeby się tam
ukryć. Dziecko nie wiedziało, dlaczego muszą się ukry
wać, lecz wyczuwało strach kobiety.
Ten strach cały czas czaił się na jej twarzy, w głosie,
w drżeniu dłoni, którą trzymała rączkę dziecka, gdy
włóczyli się alejkami, zawsze nocą, nigdy za dnia.
Panna Jane - tak kazała się do siebie zwracać. Dziec
ko sądziło, że to imię powinno być mu znajome, a jed
nak nie było. Dziewczynka nie wiedziała również, jak
ona sama ma na imię; kobieta wołała na nią Danny lass",
widocznie więc tak się nazywała.
Panna Jane nie była jej matką. Gdy Danny spytała
o to, usłyszała: „Nie. Jestem twoją nianią", ale nigdy nie
przyszło dziewczynce na myśl, by zapytać, kim jest nia
nia, bo z odpowiedzi wywnioskowała, że powinna to
wiedzieć. Panna Jane była z nią od samego początku,
Lass (ang.) - panna, panienka (przyp. tłum.).
5
Scandalous
Z netu - Irena
to znaczy odkąd sięgała pamięcią, czyli zaledwie od kil
ku dni. Kiedy się ocknęła, leżała obok kobiety w uliczce,
bardzo podobnej do tej; obie były zakrwawione i od
tamtej chwili cały czas uciekały, kryjąc się w różnych
zaułkach.
W piersi panny Jane tkwił nóż i miała wiele kłutych
ran. Kiedy odzyskała przytomność, zdołała wyciągnąć
nóż, ale nie opatrzyła ran. Całą uwagę skupiła na dziew
czynce - na tamowaniu krwi sączącej się z rany na jej
potylicy oraz na ucieczce z miejsca, w którym się ock
nęły.
- Czemu się ukrywamy? - zapytała Danny w chwili,
kiedy to sobie uświadomiła.
- Żeby cię nie znalazł.
- Kto?
- Nie wiem, dziecko. Sądziłam, że to złodziej, który
próbuje wszystkich pozabijać, aby pozbyć się świadków.
Ale teraz nie jestem tego pewna. Za bardzo był zawzię
ty, wyraźnie chciał ciebie znaleźć. Ale wyprowadzę cię
stąd i obronię. Obiecuję, że więcej nie zrobi ci krzywdy.
- Nie pamiętam, żeby ktoś mnie skrzywdził.
- Danny lass, odzyskasz pamięć, teraz się tym nie
przejmuj, choć miejmy nadzieję, że nie nastąpi to zbyt
szybko. Prawdę mówiąc, to łaska boska, że chwilowo
nic nie pamiętasz.
Danny nie martwiło, że nie pamięta niczego sprzed
widoku krwi. Była za mała, by się przejmować tym, co
może nastąpić. Niepokoiła ją wyłącznie teraźniejszość:
głód i niewygoda oraz to, że panna Jane nie obudziła się
ze snu.
Jej niania sądziła chyba, że w kupie śmieci piętrzą
cych się wokół nich znajdą coś przydatnego, ale była
jeszcze za słaba, by się rozejrzeć. Nocą wczołgały się do
skrzyni i panna Jane przespała prawie cały dzień.
Znowu zapadła noc, a ona wciąż spała. Danny po-
6
Scandalous
Z netu - Irena
trzasnęła nią, lecz panna Jane się nie poruszyła. Była
zimna i sztywna. Danny nie wiedziała, że niania nie żyje
i że również stąd bierze się ten okropny fetor.
W końcu Danny wypełzła ze skrzyni na deszcz, żeby
dopóki pada, zmyć z siebie zakrzepłą krew. Nie lubiła
brudu i dlatego uznała, że nie wolno jej do niego przy
wyknąć. Dziwne, rozumiała takie proste rzeczy, a jedno
cześnie nie wiedziała, skąd o tym wie.
Pomyślała, że mogłaby pogrzebać w śmieciach, jak
planowała panna Jane, ale nie była pewna, czego ma
szukać, co by jej się przydało. W końcu zgromadziła
parę przedmiotów, które wydały jej się godne uwagi -
brudną szmacianą lalkę bez ręki, męski kapelusz osła
niający oczy przed deszczem i wyszczerbiony talerz,
a także brakującą rękę lalki.
Wczoraj panna Jane wymieniła na jedzenie pierścio
nek, który miała na palcu. To był jedyny raz, kiedy opu
ściła kryjówkę za dnia, szczelnie owinięta szalem, żeby
zakryć najgorsze z krwawych plam.
Danny nie wiedziała, czy panna Jane ma więcej pierś
cionków na wymianę, nie pomyślała, żeby sprawdzić.
Wtedy właśnie jadły po raz ostatni. W śmieciach było
podgniłe jedzenie, lecz mimo głodu nie ruszyła go. Na
razie nie poddawała się desperacji, a zapach odpadków
ją odrzucał.
Prawdopodobnie w końcu umarłaby z głodu, skulo
na w skrzyni obok zwłok panny Jane, czekając na jej
przebudzenie. Ale w nocy usłyszała, że ktoś jeszcze grze
bie w śmieciach. Gdy wyjrzała, natknęła się na młodą
kobietę, a właściwie dziewczynę, która mogła mieć nie
więcej niż dwanaście lat, ponieważ jednak była znacznie
wyższa od niej, z początku wzięła ją za dorosłą.
Dlatego w głosie Danny pobrzmiewał szacunek po
mieszany z wahaniem, kiedy powiedziała:
- Dobry wieczór pani.
7
Scandalous
Z netu - Irena
Zaskoczyła dziewczynę.
- Co ty tu robisz na tym deszczu, lass?
- Skąd znasz moje imię?
- Hę?
- Mam na imię Dannilass.
Chichot.
- Raczej znam jego połowę, kotku. Mieszkasz gdzieś
w pobliżu?
- Nie. Nie sądzę.
- A gdzie twoja mama?
- Chyba już nie mam mamy - wyznała Danny.
- A twoja rodzina? Krewni? Za ładnie wyglądasz,
żeby chodzić sama. Z kim jesteś?
- Z panną Jane.
- No, nareszcie! - Dziewczyna się rozpromieniła. -
A gdzie ona?
Danny wskazała na skrzynię. Dziewczyna popatrzyła
z powątpiewaniem. Potem zajrzała do niej, a następnie
wczołgała się do środka. Danny wolała tam nie wcho
dzić, więc się nie poruszyła. Zapach na wysypisku był
o wiele przyjemniejszy.
Gdy dziewczyna wróciła, wzdrygnęła się i wzięła głę
boki oddech Potem przykucnęła przed Jane i posłała jej
słaby uśmiech.
- Biedactwo, nie masz nikogo więcej?
- Była ze mną, kiedy się obudziłam. Obie zostałyśmy
ranne. Powiedziała, że przez ranę na głowie opuściła
mnie pamięć, ale któregoś dnia powróci. Od tamtej
chwili ukrywałyśmy się przed człowiekiem, który nas
poranił.
- Hmm, paskudna sprawa. Chyba mogłabym cię za
brać ze sobą, chociaż właściwie nie mamy domu, jeste
śmy po prostu kupą dzieciaków, jak ty, bez rodziców,
którzy by o nas dbali. Radzimy sobie, jak umiemy najle
piej. Zarabiamy na utrzymanie, nawet maluchy w two-
8
Scandalous
Z netu - Irena
im wieku zarabiają. Chłopcy obrabiają kieszenie. Dziew
czynki też próbują, dopóki nie dorosną na tyle, by za
rabiać miedziaki na plecach, co ja też pewnie wkrótce
będę robić, jeżeli ten łajdak, Dagger, mnie zmusi.
Odraza towarzysząca ostatnim słowom dziewczyny
sprawiła, że Danny zapytała:
- Czy to zła praca?
- Najgorsza z możliwych, kotku, musowo dostaje się
francy i umiera młodo, ale Daggera nic to nie obchodzi,
bo ma z tego pieniądze.
- W takim razie nie chcę tak pracować. Zostanę tutaj,
dziękuję.
- Nie możesz... - zaczęła dziewczyna, po czym oży
wiona dodała: - Wiesz co, mam pomysł. Szkoda, że nie
mogę sama tak zrobić, ale wtedy nie wiedziałam tego,
co teraz wiem. Dla mnie za późno, ale dla ciebie, nie -
nie, jeśli będą myśleć, że jesteś chłopcem.
- Ale ja jestem dziewczynką.
- Jasne, że jesteś, lecz możemy ci znaleźć jakieś port
ki, obciąć włosy i... - Zachichotała. - Wcale nie musimy
im nic mówić. Zobaczą cię w portkach i z miejsca wezmą
za chłopca. To będzie jak zabawa w przebieranki. Na
pewno będziesz się dobrze bawić, zobaczysz. I będziesz
mogła sama zdecydować, czym się zajmiesz, kiedy do
rośniesz, zamiast usłyszeć, że jest dla ciebie tylko jed
na robota, skoro jesteś dziewczyną. Co ty na to? Zga
dzasz się?
- Nie sądzę, żebym potrafiła się bawić w przebieran
ki, ale mogę spróbować, proszę pani.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Danny, ty za gładko gadasz. Nie potrafisz inaczej?
Danny już miała ją poczęstować kolejnym „nie są
dzę", ale zmieniła zamiar i zmieszana pokręciła prze
cząco głową.
- W takim razie nie odzywaj się, dopóki nie za-
9
Scandalous
Z netu - Irena
czniesz mówić jak ja. Nie chcemy, żebyś swoją mową
zwracała na siebie uwagę. Nie bój się, będę cię uczyć.
- Czy panna Jane będzie mogła pójść z nami, kiedy
się lepiej poczuje?
Dziewczyna westchnęła.
- Ona nie żyje. Za dużo ran. Wygląda na to, że nigdy
się nie zamknęły. Nakryłam ją tym dużym szalem - no,
nie płacz. Masz teraz mnie, zajmę się tobą.
Scandalous
Z netu - Irena
1
Jeremy Malory wielokrotnie bywał w obskurnych ta
wernach, ale ta chyba nie miała sobie równych. Nic dziw
nego, skoro znajdowała się na obrzeżach bodaj jednego
z najgorszych londyńskich slumsów, okolicy zamieszka
nej przez złodziei, rzezimieszków, prostytutki i bandy
zdziczałych sierot-uliczników, z których niewątpliwie
wyrośnie kolejne pokolenie londyńskich przestępców.
Prawdę mówiąc, Jeremy nie odważyłby się wejść
w głąb tej dzielnicy. Gdyby to uczynił, jego rodzina naj
pewniej nigdy już by go nie ujrzała. Nieświadomy
niczego gość, który zajrzał do tawerny na obrzeżach
siedliska złodziei, po paru drinkach miał opróżnione
kieszenie, a jeśli był na tyle głupi, żeby zatrzymać się tu
na nocleg, tracił wszystko z ubraniem włącznie.
Jeremy zapłacił za pokój. Co więcej, szczodrze sypnął
monetami, gdy stawiał kolejkę nielicznym klientom, uda
jąc przy tym naiwnego poczciwca. Celowo stwarzał po
zory sprzyjające rabunkowi - ograbieniu siebie same
go. Przyszedł tu ze swym przyjacielem Percym, żeby
schwytać złodzieja.
O dziwo, Percy Alden choć raz trzymał usta na kłód
kę. Był z natury gadułą, w dodatku lekkoduchem, a je
go milczenie podczas tej dziwnej eskapady wynikało ze
zdenerwowania. Zrozumiałe. Jeremy w takim miejscu
mógł czuć się jak u siebie w domu, bo urodził się i do-
11
Scandalous
Z netu - Irena
rastał w tawernie, do czasu aż jako szesnastolatka przy
padkiem odnalazł go ojciec. Percy wywodził się z ary
stokracji.
Percy przypadł Jeremy'emu w spadku, kiedy jego
dwaj najlepsi druhowie, Nicholas Eden oraz rodzony
kuzyn Jeremy'ego, Derek Malory, postanowili się ustat
kować i pozwolili zaobrączkować. A ponieważ Derek
wziął Jeremy'ego pod skrzydła, gdy obaj wraz z ojcem
wrócili do Londynu po długiej rozłące z rodziną, oczy
wiste było, że Percy uznał Jeremy'ego za swego najlep
szego kompana do hulanek na mieście.
Jeremy'emu to nie przeszkadzało. Po ośmiu latach do
trzymywania Percy'emu towarzystwa darzył go względ
ną sympatią. Gdyby tak nie było, z pewnością by nie
zaproponował, że pomoże mu wybrnąć z ciężkiego po
łożenia po ostatnim wybryku. W ubiegły weekend pod
czas spotkania przy kartach w domu lorda Crandle'a je
den z hazardzistów, przyjaciół pana domu, doszczętnie
oskubał Percy'ego. Stracił trzy tysiące funtów, powóz
i aż dwie cenne rodzinne pamiątki. Współtowarzysze
tak go spoiii, że nie pamiętał o tym aż do następnego
dnia, kiedy jeden z gości, składając mu wyrazy współ
czucia, przedstawił przebieg wydarzeń.
Nic dziwnego, że Percy był załamany. Utrata pienię
dzy i powozu stanowiła zasłużoną karę za naiwność, ale
pierścienie to zupełnie inna sprawa. Jeden, bardzo stary,
był rodowym sygnetem, drugi, niezwykle cenny ze
względu na kamienie, od pięciu pokoleń należał do ro
dziny Percy'emu nigdy nie przyszłoby do głowy, żeby je
zastawić. Gracze musieli go omamić, podjudzić, pod
stępnie sprowokować do wrzucenia ich do puli.
Teraz wszystko stało się własnością lorda Johna Hed-
dingsa. Percy o mało nie wyszedł z siebie, kiedy ten nie
zgodził się odsprzedać mu pierścieni. Lord nie potrze
bował pieniędzy. Ani też powozu. A pierścienie trakto-
12
Scandalous
Z netu - Irena
wał zapewne jako trofea, dowód swych karcianych talen
tów, lub, co bardziej prawdopodobne, jako świadectwo
szulerskich umiejętności, lecz Jeremy nie mógł tego udo
wodnić, skoro nie widział ich gry.
Gdyby Heddings był przyzwoitym człowiekiem,
odesłałby Percy'ego do łóżka, zamiast go poić i zgo
dzić się na zastawienie klejnotów. Jeśli byłby uczciwy,
pozwoliłby mu je odkupić. Percy chciał nawet dać za
nie więcej, niż były warte. Przecież nie należał do bied
nych, bo po śmierci ojca przypadł mu w spadku cały
majątek.
Niestety, Heddings nie zamierzał zachować się przy
zwoicie. Rozzłoszczony naleganiem Percy'ego, stał się
w końcu bardzo agresywny i zagroził mu poturbowa
niem, jeśli nie przestanie go nachodzić. To z kolei tak
rozjuszyło Jeremy'ego, że zaproponował inne rozwiąza
nie. W dodatku Percy był przekonany, że matka wszyst
ko odkryje. Unikał jej od tamtego wieczoru, żeby nie za
uważyła braku pierścieni na palcach.
Odkąd, kilka godzin temu, wycofali się do pokoju na
piętrze tawerny, trzykrotnie próbowano ich okraść. Za
każdym razem spartaczono robotę i po ostatnim nieuda
nym podejściu Percy wpadł w rozpacz, że nie znajdą
złodzieja, który wykona ich plan. Jeremy nie tracił na
dziei. Trzy próby w ciągu dwóch godzin oznaczały, że
zanim nastanie ranek, będzie ich o wiele więcej.
Znowu ktoś otworzył drzwi. W pokoju było ciemno.
Także na korytarzu nie paliło się światło. Jeśli ten zło
dziej okaże się dobrym fachowcem, nie będzie potrzebo
wał światła; poczeka, aż wzrok oswoi się z ciemnością.
Kroki, trochę za głośne. Błysk zapałki.
Jeremy westchnął i jednym zwinnym ruchem pod
niósł się z krzesła przy drzwiach, gdzie trzymał straż.
Poruszał się ciszej od złodzieja, niespodziewanie zastę
pując mu drogę. W porównaniu z drobnym rabusiem
13
Scandalous
Z netu - Irena
był wysoki jak góra, tak że śmiertelnie przestraszony
opryszek natychmiast rzucił się do ucieczki.
Jeremy z rozmachem zamknął drzwi za intruzem. Na
dal nie tracił nadziei. Mieli przed sobą całą noc. Złodzie
je jeszcze nie dawali za wygraną. Jeśli zajdzie taka po
trzeba, będzie tak długo przetrzymywał któregoś z nich,
aż zgodzi się sprowadzić najlepszego spośród swoich
kompanów.
Percy natomiast szybko tracił nadzieję. Siedział na
łóżku oparty plecami o ścianę, z odrazą myśląc o wsu
nięciu się w pościel. Tymczasem Jeremy nalegał, żeby
się położył i przynajmniej sprawiał wrażenie uśpionego.
Ułożył się więc na wierzchu, bo nakrycie się kołdrą nie
wchodziło w grę.
- Musi być jakiś prostszy sposób na wynajęcie zło
dzieja - marudził Percy. - Nie ma agencji do takich
spraw?
Jeremy pohamował śmiech.
- Cierpliwości, stary. Ostrzegałem cię, że to może za
jąć całą noc.
- Należało się z tym zwrócić do twojego ojca - mruk
nął Percy.
- Co to ma znaczyć?
- Nic, mój drogi, zupełnie nic.
Jeremy bez słowa pokręcił głową. Trudno mieć do
Percy'ego pretensje, iż wątpi, że on poradzi sobie sam
z tym bałaganem. Przecież był od niego o dziewięć lat
młodszy, poza tym Percy, jako gaduła nieumiejący do
trzymać sekretu, nigdy nie poznał prawdy o jego wy
chowaniu.
Podczas pierwszych szesnastu lat życia, kiedy miesz
kał i pracował w tawernie, rozwinął pewne talenty. Miał
tak mocną głowę, że pijąc na równi z kompanami, po
zostawał stosunkowo trzeźwy, kiedy oni leżeli już nie
przytomni pod stołem. Umiał walczyć nieczysto, jeśli
14
Scandalous
Z netu - Irena
tego wymagaty okoliczności. Potrafił bezbłędnie odróżnić
prawdziwe zagrożenie od zaledwie niedogodnej sytuacji.
Jego niekonwencjonalna edukacja nie zakończyła się
wraz z chwilą odnalezienia przez ojca. W tamtym czasie
James Malory, nieakceptowany przez swą liczną rodzi
nę, wiódł na Karaibach beztroskie życie pirata czy raczej
dżentelmena pirata, jak wolał siebie nazywać. A barwna
załoga Jamesa wzięła jego syna pod swoje skrzydła i też
nauczyła paru rzeczy, których chłopiec w jego wieku
znać nie powinien.
Ale Percy o tym wszystkim nie wiedział. Znał go za
ledwie powierzchownie jako urokliwego nicponia, może
już nie aż tak rozbisurmanionego w wieku dwudzie
stu pięciu lat, ale nadal czarującego i tak niesamowicie
przystojnego, że kiedy wchodził do salonu, wszystkie
damy zakochiwały się w nim na zabój. Naturalnie oprócz
tych z własnej rodziny. One zaledwie go adorowały.
Jeremy odziedziczył wygląd po swym wuju Antho-
nym i prawdę mówiąc, ktokolwiek widział go pierw
szy raz, był gotów przysiąc, że jest synem Tony'ego, a nie
Jamesa. Podobnie jak wuj był wysoki, barczysty i smukły
w talii, o wąskich biodrach oraz długich nogach. Obaj
mieli wyraziste, pełne usta, mocno zarysowane podbród
ki, dumne orle nosy, smagłą cerę i kruczoczarne włosy.
Najbardziej magnetyczne jednak były oczy, znak
szczególny paru zaledwie członków rodu Malorych:
czysto niebieskie, o ciężkich powiekach, nieco oriental
nie skośne, w obwódce czarnych rzęs pod wyraźnymi
łukami brwi. Cygańskie oczy, jak głosiła wieść, odzie
dziczone po prababce Jeremy'ego, Anastasii Stephanoff,
która, jak rodzina dopiero w zeszłym roku odkryła, była
na wpół Cyganką. Anastasia tak oczarowała Christophe-
ra Malory'ego, pierwszego markiza Haverston, że ożenił
się z nią drugiego dnia znajomości. Lecz ta historia nie
wyszła poza rodzinę.
15
Scandalous
Z netu - Irena
Całkiem zrozumiałe, że Percy wolałby skorzystać
z pomocy ojca Jeremy'ego. Czyż jego najlepszy przyja
ciel, Derek, nie biegł do niego jak w dym, kiedy popadał
w tarapaty? Percy mógł nie znać pirackiej przeszłości Ja
mesa, lecz któż nie wiedział, że James Malory, zanim
wyruszył na morze, należał do największych londyń
skich zabijaków i naprawdę rzadko się trafiał śmiałek,
który chciałby się z nim zmierzyć na ringu czy spotkać
na udeptanej ziemi.
Percy ułożył się na łóżku, pozorując sen. Pomamrotał
trochę, powiercił się i teraz leżał względnie cicho, ocze
kując na kolejnego intruza.
Jeremy zastanawiał się, czy powinien wspomnieć, że
tej sprawy ojciec by w najbliższym czasie nie rozwiązał,
bo pomknął z wizytą do swego brata do Haverston tego
samego dnia, gdy Jeremy dostał w prezencie nowy dom
w mieście. Był przekonany, że ojciec posiedzi na wsi
z tydzień lub dwa z obawy, że Jeremy będzie go ciągał
ze sobą na zakupy mebli.
Niewiele brakowało, a przeoczyłby sylwetkę skrada
jącą się ku łóżku. Tym razem nie usłyszał otwierania ani
zamykania drzwi, prawdę mówiąc: niczego nie słyszał.
Gdyby osoby przebywające w pokoju naprawdę spały,
intruz na pewno by ich nie przebudził.
Jeremy uśmiechnął się pod nosem, po czym zapalił
zapałkę i przybliżył ją do świecy na stoliku, który wcześ
niej dosunął do krzesła. Oczy intruza natychmiast po
mknęły ku niemu. Jeremy siedział bez ruchu w swo
bodnej pozie. Złodziej nie wiedział, jak szybko potrafi
zareagować, żeby odciąć mu drogę ucieczki, gdyby za
szła taka potrzeba. On także zamarł, najwyraźniej zasko
czony, że dał się złapać.
- O, coś takiego. - Percy uniósł głowę. - Czyżby się
nam w końcu poszczęściło?
- Najwyraźniej - odparł Jeremy. - W ogóle go nie
16
Scandalous
Z netu - Irena
słyszałem. To nasz człowiek, a właściwie chłopak, z tego,
co widzę.
Złodziej ochłonął z wrażenia i sądząc po podejrzli
wym spojrzeniu, jakim mierzył Jeremy'ego, nie był za
chwycony tym, co usłyszał. Jeremy się nie przejął. Przede
wszystkim przyjrzał się, czy wyrostek nie ma broni, lecz
niczego nie zauważył. Naturalnie sam był uzbrojony;
w kieszeniach płaszcza ukrył pistolety, więc to, że broni
nie widzi, nie oznaczało, iż chłopak jej nie ma.
Złodziejaszek przewyższał wzrostem swoich po
przedników i był bardzo chudy, a sądząc po braku za
rostu na policzkach, nie mógł mieć więcej niż jakieś pięt
naście, szesnaście lat. Krótko obcięte popielatoblond
włosy, tak jasne, że wydawały się bardziej białe niż
blond, układały się w miękkie loki. Głowę przykrywał
zdeformowany czarny kapelusz o dawno niemodnym
fasonie. Miał płaszcz dżentelmena z ciemnozielonego
aksamitu, niewątpliwie skradziony, a zszargany wygląd
okrycia świadczył, że jego właściciel nierzadko w nim
sypia. Spod spodu wystawała poszarzała biała koszula
z kilkoma falbankami przy szyi. Stroju dopełniały czar
ne długie spodnie, spod których wystawały nieobute
stopy. Spryciarz; nic dziwnego, że poruszał się bezsze
lestnie.
Zapewne na ten dość ekstrawagancki, jak na złodzie
ja, wygląd miała wpływ niezwykła uroda młodzień
ca. Najwyraźniej otrząsnął się już z zaskoczenia. Jeremy
co do sekundy przewidział, kiedy rzuci się do drzwi,
i uprzedzając go, oparł się o nie, krzyżując ramiona na
piersi.
- Drogi chłopcze, nie chcesz chyba już nas opuścić. -
Obdarzył go leniwym uśmiechem. - Nie usłyszałeś jesz
cze naszej propozycji.
Złodziej znowu wpatrywał się w niego z oniemiałą
miną. Może zaskoczył go uśmiech Jeremy'ego lub, co
17
Scandalous
Z netu - Irena
bardziej prawdopodobne, tempo, w jakim dopadł do
drzwi. Percy pierwszy zwrócił na to uwagę.
- A niech mnie, on się na ciebie gapi jak dziewczy
na - jęknął. - Potrzebujemy faceta, nie dziecka.
- Stary, wiek nie ma znaczenia - odparł Jeremy. -
Liczą się umiejętności, cała reszta jest nieważna.
Wyraźnie dotknięty młodzieniec spłonął rumieńcem
i patrząc spode łba na Percy'ego, po raz pierwszy prze
mówił:
- Po prostu nigdy nie widziałem takiego ładnego bo
gacza.
Słowo „ładny" wywołało śmiech Percy'ego. Jeremy
nie poczuł się rozbawiony. Ostatni człowiek, który na
zwał go ładnym, stracił kilka zębów.
- Uważaj, do kogo to mówisz, kiedy sam masz twarz
jak dziewczyna - odpalił.
- Prawda, że tak? - zgodził się z nim Percy. - Powi
nieneś się postarać o zarost, dopóki głos nie opadnie ci
o oktawę czy dwie.
Chłopak znowu oblał się rumieńcem.
- Nie wyrośnie... jeszcze nie - odparł ponuro. - Zda
je się, mam piętnaście lat. Tyle że jestem wysoki na swój
wiek.
Być może Jeremy'emu zrobiłoby się żal chłopca, po
nieważ owo „zdaje się" znaczyło, że nie był pewien,
kiedy się urodził, co często miało miejsce w przypadku
sierot, gdyby w tej samej chwili nie odnotował dwóch
rzeczy. Chłopak zaczynał mówić falsetem, po czym ob
niżał głos, jakby przechodził właśnie ten szczególny
okres w życiu młodzieńców, kiedy ich głosy zyskują
męską głębię. Z drugiej strony to opadanie głosu nie
brzmiało naturalnie i wydawało się wystudiowane.
Zresztą, kiedy dokładniej się przyjrzał, uznał, że chło
pak nie jest zwyczajnie przystojny, tylko po prostu ślicz
ny. Chociaż to samo można było powiedzieć o Jeremym,
18
Scandalous
Z netu - Irena
kiedy był w podobnym wieku, a jego uroda miała zde
cydowanie męski charakter. Tymczasem młodzieniec był
urodziwy po kobiecemu. Miękko zarysowane policzki,
pełne usta, lekko zadarty nos... lecz to nie wszystko.
Linia podbródka była zbyt miękka, szyja za cienka,
nawet chód go zdradzał przynajmniej przed mężczyzną,
który znał się na kobietach tak dobrze jak Jeremy.
Możliwe, że Jeremy nie wpadłby na to, przynajmniej
nie tak szybko, gdyby jego własna macocha nie użyła
podobnego przebrania, kiedy poznała ojca. Za wszelką
cenę pragnęła wrócić do Ameryki i uznała, że jedynym
wyjściem jest zamustrować się na statek w charakte
rze chłopca okrętowego. Oczywiście James od samego
początku wiedział, że nie ma do czynienia z młodzień
cem, i świetnie się bawił podczas rozmowy, udając, że
dał się wyprowadzić w pole.
Jeremy mógł się mylić. Istniała taka możliwość. Jed
nak rzadko się mylił, gdy w grę wchodziły kobiety.
Nie było potrzeby demaskować dziewczyny. Jej spra
wa, dlaczego pragnęła ukryć swą płeć. Może i trawiła go
ciekawość, lecz dawno już odkrył, że cierpliwość zostaje
wynagrodzona. Poza tym chciał od niej tylko jednego -
jej umiejętności.
- Jak cię zwą, młodzieńcze? - zapytał.
- Nie twój cholerny interes.
- Chyba jeszcze nie pojął, że mamy dla niego intrat
ną propozycję - zauważył Percy.
- Zastawiliście pułapkę...
- Nie, chodzi tylko o możliwość zarobku - poprawił
go Percy.
- To pułapka - upierał się złodziej. - I niczego od
was nie chcę.
Jeremy uniósł brew.
- Ani trochę nie jesteś ciekawy?
- Nie - odparł złodziej z uporem.
19
Scandalous
Z netu - Irena
- Szkoda. Z pułapkami jest tak, że nie można się
z nich wydostać, dopóki nie zostanie się uwolnionym.
Czy wyglądamy na takich, co cię wypuszczą?
- Wyglądacie, jakbyście postradali rozum. Nie myś-
lita chyba, że jestem sam? Przyjdą po mnie, jeżeli w porę
nie wrócę.
- Przyjdą?
W odpowiedzi spotkało go gniewne spojrzenie. Jere-
my lekceważąco wzruszył ramionami. Nie wątpił, że na
leżała do szajki, do tej samej bandy, która systematycz
nie wysyłała swoich ludzi, zawsze pojedynczo, aby
okradali nieświadomych dżentelmenów, przybyłych nie
opatrznie na ich terytorium. Jednocześnie nie sądził, że
będą jej szukać. Bardziej interesuje ich zdobycie wypcha
nej sakiewki niż ratowanie kompanów z opresji. Jeśli na
tomiast dojdą do wniosku, że próba się nie udała, że ich
człowiek został złapany, obity lub pożegnał się z życiem,
w krótkim czasie przyślą następnego obwiesia.
A to oznaczało, że wraz ze swą zdobyczą powinni się
stąd zabierać, więc Jeremy uprzejmie poprosił:
- Siadaj, młodzieńcze, wyjaśnię ci, czego się podjąłeś.
- Niczego się nie podej...
- Ależ tak. Kiedy wszedłeś tymi drzwiami, zdecydo
wanie wyraziłeś zgodę.
- To nie ten pokój - wykręcał się złodziej. - Nigdy
nie zdarzyło ci się wejść przez pomyłkę do niewłaściwe
go pokoju?
- Niewątpliwie, ale zazwyczaj miałem buty na no
gach - odparł szyderczo Jeremy.
Znowu się zaczerwieniła i zaklęła siarczyście.
Jeremy ziewnął. Ta zabawa w kotka i myszkę spra
wiała mu przyjemność, ale nie zamierzał spędzić w ten
sposób całej nocy. A od wiejskiego domu Heddingsa
dzielił ich kawał drogi.
20
Scandalous
Z netu - Irena
- Siadaj albo sam cię posadzę na tym krześle i... -
rozkazał stanowczo.
Nie musiał kończyć. Podbiegła do krzesła, a właści
wie rzuciła się na nie. Najwyraźniej nie chciała ryzyko
wać, żeby jej dotknął. Stłumił uśmiech, odchodząc od
drzwi i stając przed nią.
O dziwo, Percy wykazał odrobinę logiki.
- Może byśmy wyjaśnili wszystko po drodze? Mamy
już człowieka. Czy istnieje jakiś powód, żeby tkwić w tej
norze choć minutę dłużej?
- Racja. Znajdź mi coś do krępowania.
- Hę?
- Muszę go związać. Nie zauważyłeś, że nasz zło
dziej na razie nie wykazuje chęci współpracy?
W tej samej chwili „ich złodziej" rozpaczliwie rzucił
się do drzwi.
2
Jeremy w porę przewidział, że dziewczyna ponowi
próbę ucieczki. Wyczytał to w jej oczach, zanim po
mknęła do drzwi. Znalazł się tam pierwszy, ale, za
miast odciąć drogę uciekinierce, pochwycił ją, chcąc osta
tecznie sprawdzić płeć. Miał rację. Ramiona zamknęły
się na kobiecych piersiach, spłaszczonych co prawda,
lecz rozpoznawalnych dotykiem.
Nie stała spokojnie, pozwalając mu dokonać tego od
krycia. Odwróciła się i, mój Boże, jeszcze lepiej, bo nadal
tkwiła w jego objęciach. Ostatnią rzeczą, jakiej się tej
nocy spodziewał, była dziewczyna wijąca się w jego ra
mionach. Teraz, kiedy się przekonał, że ma do czynienia
z dziewczyną, bawił się setnie.
- Chyba powinienem sprawdzić, czy nie masz bro-
21
Scandalous
Z netu - Irena
ni - powiedział, obniżając głos do chrapliwego szeptu. -
Tak, niewątpliwie powinienem to zrobić.
- Nie mam... - chciała zaprzeczyć, lecz z wrażenia
zaparło jej dech, gdy jego ręce osunęły się na pośladki
i tam już zostały.
Zamiast, jak sugerował, obszukać ją, delikatnie za
mknął dłonie na wypukłościach. Były jędrne, a zarazem
miękkie i nagle zapragnął posunąć się dalej; naszła go
ochota, by przywrzeć do niej, ściągnąć te idiotyczne port
ki i sunąc palcami po nagiej skórze, wniknąć w wilgotne
ciepło. Sytuaq'a niezwykle temu sprzyjała. Opanował się
jednak, bo nie chciał, żeby dostrzegła, jakie zrobiła na
nim wrażenie.
- Czy to się nada? - odezwał się Percy, uświadamia
jąc Jeremy'mu, że nie jest z dziewczyną sam na sam.
Z westchnieniem wrócił do rzeczywistości i szorstko
posadził złodziejkę na krześle. Pochylił się nad nią, przy
trzymując oparcia i szepnął:
- Siedź spokojnie, jeśli nie chcesz poczuć moich rąk
na całym ciele.
O mało nie wybuchnął śmiechem, widząc, że znieru
chomiała. Tylko jej wściekłe spojrzenie obiecywało ze
mstę. Podejrzewał, że jest do niej zdolna.
Obejrzał się i dostrzegł, że Percy podarł prześcierad
ło, czyniąc z niego wreszcie godny użytek, i czekał z pę
kiem szarpi w dłoni.
- Podaj mi je, doskonale spełnią swoje zadanie -
stwierdził Jeremy.
Powinien kazać Percy'emu ją związać, ale tego nie zro
bił. Starał się nie dotykać dziewczyny więcej, niż wyma
gała sytuacja, lecz trudno mu było się powstrzymać, bo
uwielbiał kobiety. Krępując nadgarstki, zamknął w ręce
jej dłonie. Poczuł, że są ciepłe i wilgotne ze strachu. Nie
mogła wiedzieć, że nie zamierzają jej skrzywdzić, więc
ta obawa była uzasadniona. Mógłby ją uspokoić, lecz
22
Scandalous
Z netu - Irena
Percy miał rację - powinni opuścić to miejsce, zanim zja
wi się kolejny złodziej, toteż wyjaśnienia musieli odło
żyć na później.
Następny był knebel. Nie bez przyjemności pochylił
się blisko, żeby go zamocować węzłem na karku. Praw
dopodobnie powinien związać jej ręce na plecach, lecz
nie miał serca narażać dziewczyny na dodatkową nie
wygodę. Co prawda mógł spodziewać się ciosu w żołą
dek, kiedy znalazł się w zasięgu jej pięści, ale się nie
przejął, bo w tej pozycji nie wykrzesałaby z siebie zbyt
wiele siły.
Natomiast nogi nie budziły zaufania. Gdyby kucnął,
żeby związać je w kostkach, stworzyłby idealną okazję
do kopniaka w zadek i dlatego wolał przysiąść na pod-
łokietniku i przerzucić je sobie przez kolana. Z zakneb
lowanych ust wyrwało się pojedyncze piśniecie, po czym
ucichła i z powrotem znieruchomiała. Miała długie
spodnie i skarpety, nie mógł więc dotknąć skóry. Nie
mniej już sama obecność tych nóg na kolanach poruszy
ła go bardziej, niż powinna. Zerknął na swojego jeńca,
kiedy się uporał, i stwierdził, że oczy dziewczyny pło
nęły; nie miała wątpliwości, że przejrzał jej przebranie.
Nie patrzyła jednak na niego. Usiłowała oswobodzić
ręce z więzów i niemal jej się udało.
- Nie próbuj - odezwał się, kładąc dłoń na jej rękach. -
Bo zamiast mego przyjaciela osobiście cię stąd wyniosę.
- Co? Dlaczego ja? - jęknął Percy. - Jesteś znacznie
silniejszy. Bez wstydu przyznaję. Szczególnie że to wi
dać na pierwszy rzut oka.
Jeremy'ego korciło, żeby wziąć dziewczynę na ręce,
lecz musiał zachować zdrowy rozsądek.
- Ponieważ jeden z nas musi dopilnować, aby nikt
nie protestował, że opuszczamy to miejsce w towarzy
stwie. A ty, drogi przyjacielu, choć dobrze sobie radzisz,
wątpię, abyś czerpał z tego taką radość jak ja.
23
Scandalous
Z netu - Irena
- Nie protestował? - powtórzył Percy nieco zagubiony.
- Trudno uznać, że wszyscy trzej wychodzimy stąd
ramię w ramię .
- Racja! - przyznał pospiesznie Percy, nareszcie zro
zumiawszy. - Nie wiem, o czym myślałem. O wiele le
piej rozbijasz głowy.
Jeremy powstrzymał śmiech, ponieważ uważał, że
Percy najprawdopodobniej nie rozbił w życiu ani jednej.
Nie natrafili na zbyt silny opór. Na dole pozostał je
dynie karczmarz - zwalisty, odrażający chłop, który sa
mym spojrzeniem mógł wzbudzić postrach.
- Ej, nie wyjdzieta z tym bagażem - warknął.
- Ten „bagaż" usiłował nas okraść - uciął Jeremy,
siląc się na pokojowy ton.
- No to go zabijta albo zostawta, ale straży go nie od
dacie. Nie chcę, żeby mi tu węszyli.
Jeremy ponowił próbę.
- Dobry człowieku, nie zamierzamy mieszać w tę
sprawę władzy. A ten bagaż wróci do rana w równie do
brym stanie.
Olbrzym wytoczył się zza baru, chcąc im zagrodzić
drogę.
- Mamy tu swoje zasady. Co jest, musi zostać, jeśli
dobrze rozumieta.
- Bardzo dobrze rozumiem. Ale tam, skąd pochodzę,
też obowiązują zasady. Czasami nie ma potrzeby ich wy
jaśniać - jeśli teraz ty dobrze rozumiesz.
Zakładając, że obijanie tak wielkiej głowy na nic się
nie zda, Jeremy wyciągnął jeden z pistoletów i przytknął
go do twarzy karczmarza. Skutek był natychmiastowy.
Mężczyzna podniósł ręce i zaczął się wycofywać.
- Bystry z ciebie gość - pochwalił go Jeremy. - Dosta
niesz z powrotem swojego złodzieja...
- On nie jest mój - roztropnie zapewnił go krzepki
karczmarz.
24
Scandalous
Z netu - Irena
- Jak wolisz - odparł Jeremy w drodze do drzwi. -
Wróci, gdy tylko zakończy z nami interesy.
Nikt więcej nie próbował ich zatrzymać. Jedyną oso
bą, jaką napotkali o tej późnej porze, była stara pijaczka,
która miała dość rozumu, żeby zejść im z drogi, prze
chodząc na drugą stronę ulicy.
Percy ledwo łapał oddech, pokonawszy cztery przecz
nice ze spętanym złodziejem przerzuconym przez ra
mię. Z oczywistych powodów nie zostawili powozu
przed tawerną, zresztą najpewniej już by go tam nie
znaleźli. Cztery przecznice dalej okolica była bezpiecz
niejsza i lepiej oświetlona, więc wybór miejsca okazał
się słuszny, tylko odległość nieco za duża na taszcze
nie złodzieja. Percy niezbyt delikatnie zrzucił swe brze
mię na podłogę powozu, zbyt zmęczony, by się z nim
cackać.
Jeremy, wsiadając za nim, widział, że nie ma wyjścia -
będzie jednak musiał dotknąć dziewczyny, wciągając ją
na siedzenie. Pozwolił Percy'emu ją nieść, żeby uniknąć
pokusy. Przecież poradziłby sobie z nieoczekiwanymi
przeszkodami z dziewczyną na rękach. Powierzył zada
nie Percy'emu, bo odkrył, jak działa na niego dotykanie
dziewczyny. Patrzenie to inna sprawa. Na kobieciarzu
takim jak on nie robiło większego wrażenia. Ale dotyk...
był zbyt intymny, a intymność budziła zmysły.
A przecież wcale nie pragnął tej dziewczyny. Owszem,
była piękna, ale parała się złodziejstwem, prawdopo
dobnie wychowała się w slumsach lub na ulicy. Jej ma
niery musiały być znacznie poniżej poziomu, do jakie
go przywykł, nie warto więc było zaprzątać sobie nią
głowy.
Nie miał jednak wyboru. Ten biedak Percy wyglądał
na zupełnie wyczerpanego. Jeremy, zajęty roztrząsaniem
swego dylematu, dopiero teraz zauważył, że powóz zbli
żał się do rogatek, toteż upilnowanie zdobyczy nie po-
25
Scandalous
Z netu - Irena
winno nastręczać trudności. Spokojnie mógł ją rozwią
zać, aby resztę podróży odbyła, siedząc wygodnie na
kanapce.
Zaczął od stóp - jakże cholernie drobne! Następnie
ręce. Knebla nie dotknął. Mogła sama go wyjąć, co też
niezwłocznie uczyniła. Równie szybko wymierzyła mu
cios, zrywając się z podłogi.
Tego się nie spodziewał, chociaż powinien, bo już
wcześniej spróbowała. Krzyki i wymyślanie, owszem,
nawet wulgarne przekleństwa, ale żeby rzucić się jak
mężczyzna...
Naturalnie nie trafiła. Jeremy miał dobry refleks. Ce
lowała w szczękę. Co prawda zdążył się uchylić, lecz
pięść musnęła go po policzku i drasnęła ucho, które te
raz piekło.
Zanim zdążył ją odpowiednio potraktować, Percy
oznajmił niezmiernie suchym tonem:
- Mój drogi, jeśli masz zamiar zetrzeć go na miazgę,
zrób to po cichu, bo planuję drzemać, dopóki nie doje
dziemy na miejsce.
W tej samej chwili złodziejka naparła na drzwi. Jere
my chwycił ją za kołnierz i szarpnięciem posadził na ko
lanach.
- Spróbuj jeszcze raz, a spędzisz tu następnych kilka
godzin - zagroził, opasując ją ramionami tak ciasno, że
nie mogła uczynić najmniejszego ruchu.
Chociaż nie miała szans się oswobodzić, nie zanie
chała prób. Wiercenie się na jego kolanach było najgor
szą rzeczą, jaką mogła zrobić. Nowa pozycja, nadto
zmysłowa, prowokowała myśli o tym, co mógłby zro
bić - nie, co by zrobił, gdyby byli sami. Powoli wy
łuskałby ją z ubrania, zobaczył, w jaki sposób maskuje
piersi, i wszedł w nią, pieszcząc ustami ramiona. Do li
cha! Jeśli nie przestanie podrygiwać, kto wie, czy na ja
kiś czas nie wyrzuci Percy'ego z powozu.
26
Scandalous
Z netu - Irena
Musiała się zorientować, że jej wysiłki idą na manie,
w tej samej chwili, gdy on już wiedział, że jeśli nie prze
stanie się wić i podskakiwać, wywoła oczywistą reakcję.
Wydała z siebie gardłowy okrzyk, który jemu wydał się
bardziej namiętny niż gniewny, i wtedy ją puścił, jakby
nagle opadł z sił. Dobry Boże, niemożliwe, żeby aż tak
na niego działała! Musi wziąć się w garść.
Znowu upadła na podłogę, lecz natychmiast się z niej
zerwała i siadając na przeciwległej kanapce, poprawi
ła klapy płaszcza i otrzepała nogawki spodni, ani na
chwilę nie podnosząc na niego oczu, a jednocześnie
czujnie bacząc, czy nie zaatakuje jej zgodnie z sugestią
Percy'ego.
Jeremy odczekał całe pięć minut; tyle czasu potrzebo
wał na ochłonięcie, nie chcąc, aby zdradził go głos. Po
tem wyciągnął nogi, krzyżując je w kostkach, odchylił
się na oparcie i splótł ramiona na piersi.
- Uspokój się, młodzieńcze - odezwał się. - Nic ci
nie grozi. Oddasz nam małą przysługę i nieźle się na
tym wzbogacisz. Czy można pragnąć czegoś więcej?
- Odwieźcie mnie tam, skąd wzięliście,
- To nie wchodzi w rachubę. Zadaliśmy sobie wiele
trudu, żeby cię zdobyć.
- Najpierw powinieneś zdobyć moją cholerną zgo
dę... milordzie.
Tytuł padł po chwili wahania, wymówiony z dużą
dozą pogardy.
Teraz, kiedy zyskała prawie pewność, że jej nie udu
si, mierzyła go gniewnym spojrzeniem. Wolał nie wpa
trywać się zanadto w te oczy, mając cichą nadzieję, że
zwiodło go mdłe światło w tawernie. Jednak mała od
ległość i blask latarni w powozie okazały się zgubne.
Niesamowite oczy dziewczyny czyniły ją stokroć pięk
niejszą. Ich ciemnoniebieska, a właściwie fiołkowa toń
kontrastowała z burzą jasnozłotych loków. Rzęsy miała
27
Scandalous
Z netu - Irena
Lindsey Johanna Uroczy nicpoń Scandalous PDF processed with CutePDF evaluation edition www.CutePDF.com Z netu - Irena PDF processed with CutePDF evaluation edition www.CutePDF.com
Lindsey Johanna Uroczy nicpoń Scandalous Z netu - Irena
Prolog Deszcz nie rozproszył fetoru ani nie przyniósł ochło dy. Upał i smród stały się nawet dokuczliwsze. W zauł ku piętrzyła się sterta śmieci - pudla, gnijące odpadki, skrzynki, potłuczone talerze i najróżniejsze niepotrzeb ne nikomu rupiecie. Kobieta i dziecko wczołgali się do jednej z większych skrzyń na brzegu stosu, żeby się tam ukryć. Dziecko nie wiedziało, dlaczego muszą się ukry wać, lecz wyczuwało strach kobiety. Ten strach cały czas czaił się na jej twarzy, w głosie, w drżeniu dłoni, którą trzymała rączkę dziecka, gdy włóczyli się alejkami, zawsze nocą, nigdy za dnia. Panna Jane - tak kazała się do siebie zwracać. Dziec ko sądziło, że to imię powinno być mu znajome, a jed nak nie było. Dziewczynka nie wiedziała również, jak ona sama ma na imię; kobieta wołała na nią Danny lass", widocznie więc tak się nazywała. Panna Jane nie była jej matką. Gdy Danny spytała o to, usłyszała: „Nie. Jestem twoją nianią", ale nigdy nie przyszło dziewczynce na myśl, by zapytać, kim jest nia nia, bo z odpowiedzi wywnioskowała, że powinna to wiedzieć. Panna Jane była z nią od samego początku, Lass (ang.) - panna, panienka (przyp. tłum.). 5 Scandalous Z netu - Irena
to znaczy odkąd sięgała pamięcią, czyli zaledwie od kil ku dni. Kiedy się ocknęła, leżała obok kobiety w uliczce, bardzo podobnej do tej; obie były zakrwawione i od tamtej chwili cały czas uciekały, kryjąc się w różnych zaułkach. W piersi panny Jane tkwił nóż i miała wiele kłutych ran. Kiedy odzyskała przytomność, zdołała wyciągnąć nóż, ale nie opatrzyła ran. Całą uwagę skupiła na dziew czynce - na tamowaniu krwi sączącej się z rany na jej potylicy oraz na ucieczce z miejsca, w którym się ock nęły. - Czemu się ukrywamy? - zapytała Danny w chwili, kiedy to sobie uświadomiła. - Żeby cię nie znalazł. - Kto? - Nie wiem, dziecko. Sądziłam, że to złodziej, który próbuje wszystkich pozabijać, aby pozbyć się świadków. Ale teraz nie jestem tego pewna. Za bardzo był zawzię ty, wyraźnie chciał ciebie znaleźć. Ale wyprowadzę cię stąd i obronię. Obiecuję, że więcej nie zrobi ci krzywdy. - Nie pamiętam, żeby ktoś mnie skrzywdził. - Danny lass, odzyskasz pamięć, teraz się tym nie przejmuj, choć miejmy nadzieję, że nie nastąpi to zbyt szybko. Prawdę mówiąc, to łaska boska, że chwilowo nic nie pamiętasz. Danny nie martwiło, że nie pamięta niczego sprzed widoku krwi. Była za mała, by się przejmować tym, co może nastąpić. Niepokoiła ją wyłącznie teraźniejszość: głód i niewygoda oraz to, że panna Jane nie obudziła się ze snu. Jej niania sądziła chyba, że w kupie śmieci piętrzą cych się wokół nich znajdą coś przydatnego, ale była jeszcze za słaba, by się rozejrzeć. Nocą wczołgały się do skrzyni i panna Jane przespała prawie cały dzień. Znowu zapadła noc, a ona wciąż spała. Danny po- 6 Scandalous Z netu - Irena
trzasnęła nią, lecz panna Jane się nie poruszyła. Była zimna i sztywna. Danny nie wiedziała, że niania nie żyje i że również stąd bierze się ten okropny fetor. W końcu Danny wypełzła ze skrzyni na deszcz, żeby dopóki pada, zmyć z siebie zakrzepłą krew. Nie lubiła brudu i dlatego uznała, że nie wolno jej do niego przy wyknąć. Dziwne, rozumiała takie proste rzeczy, a jedno cześnie nie wiedziała, skąd o tym wie. Pomyślała, że mogłaby pogrzebać w śmieciach, jak planowała panna Jane, ale nie była pewna, czego ma szukać, co by jej się przydało. W końcu zgromadziła parę przedmiotów, które wydały jej się godne uwagi - brudną szmacianą lalkę bez ręki, męski kapelusz osła niający oczy przed deszczem i wyszczerbiony talerz, a także brakującą rękę lalki. Wczoraj panna Jane wymieniła na jedzenie pierścio nek, który miała na palcu. To był jedyny raz, kiedy opu ściła kryjówkę za dnia, szczelnie owinięta szalem, żeby zakryć najgorsze z krwawych plam. Danny nie wiedziała, czy panna Jane ma więcej pierś cionków na wymianę, nie pomyślała, żeby sprawdzić. Wtedy właśnie jadły po raz ostatni. W śmieciach było podgniłe jedzenie, lecz mimo głodu nie ruszyła go. Na razie nie poddawała się desperacji, a zapach odpadków ją odrzucał. Prawdopodobnie w końcu umarłaby z głodu, skulo na w skrzyni obok zwłok panny Jane, czekając na jej przebudzenie. Ale w nocy usłyszała, że ktoś jeszcze grze bie w śmieciach. Gdy wyjrzała, natknęła się na młodą kobietę, a właściwie dziewczynę, która mogła mieć nie więcej niż dwanaście lat, ponieważ jednak była znacznie wyższa od niej, z początku wzięła ją za dorosłą. Dlatego w głosie Danny pobrzmiewał szacunek po mieszany z wahaniem, kiedy powiedziała: - Dobry wieczór pani. 7 Scandalous Z netu - Irena
Zaskoczyła dziewczynę. - Co ty tu robisz na tym deszczu, lass? - Skąd znasz moje imię? - Hę? - Mam na imię Dannilass. Chichot. - Raczej znam jego połowę, kotku. Mieszkasz gdzieś w pobliżu? - Nie. Nie sądzę. - A gdzie twoja mama? - Chyba już nie mam mamy - wyznała Danny. - A twoja rodzina? Krewni? Za ładnie wyglądasz, żeby chodzić sama. Z kim jesteś? - Z panną Jane. - No, nareszcie! - Dziewczyna się rozpromieniła. - A gdzie ona? Danny wskazała na skrzynię. Dziewczyna popatrzyła z powątpiewaniem. Potem zajrzała do niej, a następnie wczołgała się do środka. Danny wolała tam nie wcho dzić, więc się nie poruszyła. Zapach na wysypisku był o wiele przyjemniejszy. Gdy dziewczyna wróciła, wzdrygnęła się i wzięła głę boki oddech Potem przykucnęła przed Jane i posłała jej słaby uśmiech. - Biedactwo, nie masz nikogo więcej? - Była ze mną, kiedy się obudziłam. Obie zostałyśmy ranne. Powiedziała, że przez ranę na głowie opuściła mnie pamięć, ale któregoś dnia powróci. Od tamtej chwili ukrywałyśmy się przed człowiekiem, który nas poranił. - Hmm, paskudna sprawa. Chyba mogłabym cię za brać ze sobą, chociaż właściwie nie mamy domu, jeste śmy po prostu kupą dzieciaków, jak ty, bez rodziców, którzy by o nas dbali. Radzimy sobie, jak umiemy najle piej. Zarabiamy na utrzymanie, nawet maluchy w two- 8 Scandalous Z netu - Irena
im wieku zarabiają. Chłopcy obrabiają kieszenie. Dziew czynki też próbują, dopóki nie dorosną na tyle, by za rabiać miedziaki na plecach, co ja też pewnie wkrótce będę robić, jeżeli ten łajdak, Dagger, mnie zmusi. Odraza towarzysząca ostatnim słowom dziewczyny sprawiła, że Danny zapytała: - Czy to zła praca? - Najgorsza z możliwych, kotku, musowo dostaje się francy i umiera młodo, ale Daggera nic to nie obchodzi, bo ma z tego pieniądze. - W takim razie nie chcę tak pracować. Zostanę tutaj, dziękuję. - Nie możesz... - zaczęła dziewczyna, po czym oży wiona dodała: - Wiesz co, mam pomysł. Szkoda, że nie mogę sama tak zrobić, ale wtedy nie wiedziałam tego, co teraz wiem. Dla mnie za późno, ale dla ciebie, nie - nie, jeśli będą myśleć, że jesteś chłopcem. - Ale ja jestem dziewczynką. - Jasne, że jesteś, lecz możemy ci znaleźć jakieś port ki, obciąć włosy i... - Zachichotała. - Wcale nie musimy im nic mówić. Zobaczą cię w portkach i z miejsca wezmą za chłopca. To będzie jak zabawa w przebieranki. Na pewno będziesz się dobrze bawić, zobaczysz. I będziesz mogła sama zdecydować, czym się zajmiesz, kiedy do rośniesz, zamiast usłyszeć, że jest dla ciebie tylko jed na robota, skoro jesteś dziewczyną. Co ty na to? Zga dzasz się? - Nie sądzę, żebym potrafiła się bawić w przebieran ki, ale mogę spróbować, proszę pani. Dziewczyna przewróciła oczami. - Danny, ty za gładko gadasz. Nie potrafisz inaczej? Danny już miała ją poczęstować kolejnym „nie są dzę", ale zmieniła zamiar i zmieszana pokręciła prze cząco głową. - W takim razie nie odzywaj się, dopóki nie za- 9 Scandalous Z netu - Irena
czniesz mówić jak ja. Nie chcemy, żebyś swoją mową zwracała na siebie uwagę. Nie bój się, będę cię uczyć. - Czy panna Jane będzie mogła pójść z nami, kiedy się lepiej poczuje? Dziewczyna westchnęła. - Ona nie żyje. Za dużo ran. Wygląda na to, że nigdy się nie zamknęły. Nakryłam ją tym dużym szalem - no, nie płacz. Masz teraz mnie, zajmę się tobą. Scandalous Z netu - Irena
1 Jeremy Malory wielokrotnie bywał w obskurnych ta wernach, ale ta chyba nie miała sobie równych. Nic dziw nego, skoro znajdowała się na obrzeżach bodaj jednego z najgorszych londyńskich slumsów, okolicy zamieszka nej przez złodziei, rzezimieszków, prostytutki i bandy zdziczałych sierot-uliczników, z których niewątpliwie wyrośnie kolejne pokolenie londyńskich przestępców. Prawdę mówiąc, Jeremy nie odważyłby się wejść w głąb tej dzielnicy. Gdyby to uczynił, jego rodzina naj pewniej nigdy już by go nie ujrzała. Nieświadomy niczego gość, który zajrzał do tawerny na obrzeżach siedliska złodziei, po paru drinkach miał opróżnione kieszenie, a jeśli był na tyle głupi, żeby zatrzymać się tu na nocleg, tracił wszystko z ubraniem włącznie. Jeremy zapłacił za pokój. Co więcej, szczodrze sypnął monetami, gdy stawiał kolejkę nielicznym klientom, uda jąc przy tym naiwnego poczciwca. Celowo stwarzał po zory sprzyjające rabunkowi - ograbieniu siebie same go. Przyszedł tu ze swym przyjacielem Percym, żeby schwytać złodzieja. O dziwo, Percy Alden choć raz trzymał usta na kłód kę. Był z natury gadułą, w dodatku lekkoduchem, a je go milczenie podczas tej dziwnej eskapady wynikało ze zdenerwowania. Zrozumiałe. Jeremy w takim miejscu mógł czuć się jak u siebie w domu, bo urodził się i do- 11 Scandalous Z netu - Irena
rastał w tawernie, do czasu aż jako szesnastolatka przy padkiem odnalazł go ojciec. Percy wywodził się z ary stokracji. Percy przypadł Jeremy'emu w spadku, kiedy jego dwaj najlepsi druhowie, Nicholas Eden oraz rodzony kuzyn Jeremy'ego, Derek Malory, postanowili się ustat kować i pozwolili zaobrączkować. A ponieważ Derek wziął Jeremy'ego pod skrzydła, gdy obaj wraz z ojcem wrócili do Londynu po długiej rozłące z rodziną, oczy wiste było, że Percy uznał Jeremy'ego za swego najlep szego kompana do hulanek na mieście. Jeremy'emu to nie przeszkadzało. Po ośmiu latach do trzymywania Percy'emu towarzystwa darzył go względ ną sympatią. Gdyby tak nie było, z pewnością by nie zaproponował, że pomoże mu wybrnąć z ciężkiego po łożenia po ostatnim wybryku. W ubiegły weekend pod czas spotkania przy kartach w domu lorda Crandle'a je den z hazardzistów, przyjaciół pana domu, doszczętnie oskubał Percy'ego. Stracił trzy tysiące funtów, powóz i aż dwie cenne rodzinne pamiątki. Współtowarzysze tak go spoiii, że nie pamiętał o tym aż do następnego dnia, kiedy jeden z gości, składając mu wyrazy współ czucia, przedstawił przebieg wydarzeń. Nic dziwnego, że Percy był załamany. Utrata pienię dzy i powozu stanowiła zasłużoną karę za naiwność, ale pierścienie to zupełnie inna sprawa. Jeden, bardzo stary, był rodowym sygnetem, drugi, niezwykle cenny ze względu na kamienie, od pięciu pokoleń należał do ro dziny Percy'emu nigdy nie przyszłoby do głowy, żeby je zastawić. Gracze musieli go omamić, podjudzić, pod stępnie sprowokować do wrzucenia ich do puli. Teraz wszystko stało się własnością lorda Johna Hed- dingsa. Percy o mało nie wyszedł z siebie, kiedy ten nie zgodził się odsprzedać mu pierścieni. Lord nie potrze bował pieniędzy. Ani też powozu. A pierścienie trakto- 12 Scandalous Z netu - Irena
wał zapewne jako trofea, dowód swych karcianych talen tów, lub, co bardziej prawdopodobne, jako świadectwo szulerskich umiejętności, lecz Jeremy nie mógł tego udo wodnić, skoro nie widział ich gry. Gdyby Heddings był przyzwoitym człowiekiem, odesłałby Percy'ego do łóżka, zamiast go poić i zgo dzić się na zastawienie klejnotów. Jeśli byłby uczciwy, pozwoliłby mu je odkupić. Percy chciał nawet dać za nie więcej, niż były warte. Przecież nie należał do bied nych, bo po śmierci ojca przypadł mu w spadku cały majątek. Niestety, Heddings nie zamierzał zachować się przy zwoicie. Rozzłoszczony naleganiem Percy'ego, stał się w końcu bardzo agresywny i zagroził mu poturbowa niem, jeśli nie przestanie go nachodzić. To z kolei tak rozjuszyło Jeremy'ego, że zaproponował inne rozwiąza nie. W dodatku Percy był przekonany, że matka wszyst ko odkryje. Unikał jej od tamtego wieczoru, żeby nie za uważyła braku pierścieni na palcach. Odkąd, kilka godzin temu, wycofali się do pokoju na piętrze tawerny, trzykrotnie próbowano ich okraść. Za każdym razem spartaczono robotę i po ostatnim nieuda nym podejściu Percy wpadł w rozpacz, że nie znajdą złodzieja, który wykona ich plan. Jeremy nie tracił na dziei. Trzy próby w ciągu dwóch godzin oznaczały, że zanim nastanie ranek, będzie ich o wiele więcej. Znowu ktoś otworzył drzwi. W pokoju było ciemno. Także na korytarzu nie paliło się światło. Jeśli ten zło dziej okaże się dobrym fachowcem, nie będzie potrzebo wał światła; poczeka, aż wzrok oswoi się z ciemnością. Kroki, trochę za głośne. Błysk zapałki. Jeremy westchnął i jednym zwinnym ruchem pod niósł się z krzesła przy drzwiach, gdzie trzymał straż. Poruszał się ciszej od złodzieja, niespodziewanie zastę pując mu drogę. W porównaniu z drobnym rabusiem 13 Scandalous Z netu - Irena
był wysoki jak góra, tak że śmiertelnie przestraszony opryszek natychmiast rzucił się do ucieczki. Jeremy z rozmachem zamknął drzwi za intruzem. Na dal nie tracił nadziei. Mieli przed sobą całą noc. Złodzie je jeszcze nie dawali za wygraną. Jeśli zajdzie taka po trzeba, będzie tak długo przetrzymywał któregoś z nich, aż zgodzi się sprowadzić najlepszego spośród swoich kompanów. Percy natomiast szybko tracił nadzieję. Siedział na łóżku oparty plecami o ścianę, z odrazą myśląc o wsu nięciu się w pościel. Tymczasem Jeremy nalegał, żeby się położył i przynajmniej sprawiał wrażenie uśpionego. Ułożył się więc na wierzchu, bo nakrycie się kołdrą nie wchodziło w grę. - Musi być jakiś prostszy sposób na wynajęcie zło dzieja - marudził Percy. - Nie ma agencji do takich spraw? Jeremy pohamował śmiech. - Cierpliwości, stary. Ostrzegałem cię, że to może za jąć całą noc. - Należało się z tym zwrócić do twojego ojca - mruk nął Percy. - Co to ma znaczyć? - Nic, mój drogi, zupełnie nic. Jeremy bez słowa pokręcił głową. Trudno mieć do Percy'ego pretensje, iż wątpi, że on poradzi sobie sam z tym bałaganem. Przecież był od niego o dziewięć lat młodszy, poza tym Percy, jako gaduła nieumiejący do trzymać sekretu, nigdy nie poznał prawdy o jego wy chowaniu. Podczas pierwszych szesnastu lat życia, kiedy miesz kał i pracował w tawernie, rozwinął pewne talenty. Miał tak mocną głowę, że pijąc na równi z kompanami, po zostawał stosunkowo trzeźwy, kiedy oni leżeli już nie przytomni pod stołem. Umiał walczyć nieczysto, jeśli 14 Scandalous Z netu - Irena
tego wymagaty okoliczności. Potrafił bezbłędnie odróżnić prawdziwe zagrożenie od zaledwie niedogodnej sytuacji. Jego niekonwencjonalna edukacja nie zakończyła się wraz z chwilą odnalezienia przez ojca. W tamtym czasie James Malory, nieakceptowany przez swą liczną rodzi nę, wiódł na Karaibach beztroskie życie pirata czy raczej dżentelmena pirata, jak wolał siebie nazywać. A barwna załoga Jamesa wzięła jego syna pod swoje skrzydła i też nauczyła paru rzeczy, których chłopiec w jego wieku znać nie powinien. Ale Percy o tym wszystkim nie wiedział. Znał go za ledwie powierzchownie jako urokliwego nicponia, może już nie aż tak rozbisurmanionego w wieku dwudzie stu pięciu lat, ale nadal czarującego i tak niesamowicie przystojnego, że kiedy wchodził do salonu, wszystkie damy zakochiwały się w nim na zabój. Naturalnie oprócz tych z własnej rodziny. One zaledwie go adorowały. Jeremy odziedziczył wygląd po swym wuju Antho- nym i prawdę mówiąc, ktokolwiek widział go pierw szy raz, był gotów przysiąc, że jest synem Tony'ego, a nie Jamesa. Podobnie jak wuj był wysoki, barczysty i smukły w talii, o wąskich biodrach oraz długich nogach. Obaj mieli wyraziste, pełne usta, mocno zarysowane podbród ki, dumne orle nosy, smagłą cerę i kruczoczarne włosy. Najbardziej magnetyczne jednak były oczy, znak szczególny paru zaledwie członków rodu Malorych: czysto niebieskie, o ciężkich powiekach, nieco oriental nie skośne, w obwódce czarnych rzęs pod wyraźnymi łukami brwi. Cygańskie oczy, jak głosiła wieść, odzie dziczone po prababce Jeremy'ego, Anastasii Stephanoff, która, jak rodzina dopiero w zeszłym roku odkryła, była na wpół Cyganką. Anastasia tak oczarowała Christophe- ra Malory'ego, pierwszego markiza Haverston, że ożenił się z nią drugiego dnia znajomości. Lecz ta historia nie wyszła poza rodzinę. 15 Scandalous Z netu - Irena
Całkiem zrozumiałe, że Percy wolałby skorzystać z pomocy ojca Jeremy'ego. Czyż jego najlepszy przyja ciel, Derek, nie biegł do niego jak w dym, kiedy popadał w tarapaty? Percy mógł nie znać pirackiej przeszłości Ja mesa, lecz któż nie wiedział, że James Malory, zanim wyruszył na morze, należał do największych londyń skich zabijaków i naprawdę rzadko się trafiał śmiałek, który chciałby się z nim zmierzyć na ringu czy spotkać na udeptanej ziemi. Percy ułożył się na łóżku, pozorując sen. Pomamrotał trochę, powiercił się i teraz leżał względnie cicho, ocze kując na kolejnego intruza. Jeremy zastanawiał się, czy powinien wspomnieć, że tej sprawy ojciec by w najbliższym czasie nie rozwiązał, bo pomknął z wizytą do swego brata do Haverston tego samego dnia, gdy Jeremy dostał w prezencie nowy dom w mieście. Był przekonany, że ojciec posiedzi na wsi z tydzień lub dwa z obawy, że Jeremy będzie go ciągał ze sobą na zakupy mebli. Niewiele brakowało, a przeoczyłby sylwetkę skrada jącą się ku łóżku. Tym razem nie usłyszał otwierania ani zamykania drzwi, prawdę mówiąc: niczego nie słyszał. Gdyby osoby przebywające w pokoju naprawdę spały, intruz na pewno by ich nie przebudził. Jeremy uśmiechnął się pod nosem, po czym zapalił zapałkę i przybliżył ją do świecy na stoliku, który wcześ niej dosunął do krzesła. Oczy intruza natychmiast po mknęły ku niemu. Jeremy siedział bez ruchu w swo bodnej pozie. Złodziej nie wiedział, jak szybko potrafi zareagować, żeby odciąć mu drogę ucieczki, gdyby za szła taka potrzeba. On także zamarł, najwyraźniej zasko czony, że dał się złapać. - O, coś takiego. - Percy uniósł głowę. - Czyżby się nam w końcu poszczęściło? - Najwyraźniej - odparł Jeremy. - W ogóle go nie 16 Scandalous Z netu - Irena
słyszałem. To nasz człowiek, a właściwie chłopak, z tego, co widzę. Złodziej ochłonął z wrażenia i sądząc po podejrzli wym spojrzeniu, jakim mierzył Jeremy'ego, nie był za chwycony tym, co usłyszał. Jeremy się nie przejął. Przede wszystkim przyjrzał się, czy wyrostek nie ma broni, lecz niczego nie zauważył. Naturalnie sam był uzbrojony; w kieszeniach płaszcza ukrył pistolety, więc to, że broni nie widzi, nie oznaczało, iż chłopak jej nie ma. Złodziejaszek przewyższał wzrostem swoich po przedników i był bardzo chudy, a sądząc po braku za rostu na policzkach, nie mógł mieć więcej niż jakieś pięt naście, szesnaście lat. Krótko obcięte popielatoblond włosy, tak jasne, że wydawały się bardziej białe niż blond, układały się w miękkie loki. Głowę przykrywał zdeformowany czarny kapelusz o dawno niemodnym fasonie. Miał płaszcz dżentelmena z ciemnozielonego aksamitu, niewątpliwie skradziony, a zszargany wygląd okrycia świadczył, że jego właściciel nierzadko w nim sypia. Spod spodu wystawała poszarzała biała koszula z kilkoma falbankami przy szyi. Stroju dopełniały czar ne długie spodnie, spod których wystawały nieobute stopy. Spryciarz; nic dziwnego, że poruszał się bezsze lestnie. Zapewne na ten dość ekstrawagancki, jak na złodzie ja, wygląd miała wpływ niezwykła uroda młodzień ca. Najwyraźniej otrząsnął się już z zaskoczenia. Jeremy co do sekundy przewidział, kiedy rzuci się do drzwi, i uprzedzając go, oparł się o nie, krzyżując ramiona na piersi. - Drogi chłopcze, nie chcesz chyba już nas opuścić. - Obdarzył go leniwym uśmiechem. - Nie usłyszałeś jesz cze naszej propozycji. Złodziej znowu wpatrywał się w niego z oniemiałą miną. Może zaskoczył go uśmiech Jeremy'ego lub, co 17 Scandalous Z netu - Irena
bardziej prawdopodobne, tempo, w jakim dopadł do drzwi. Percy pierwszy zwrócił na to uwagę. - A niech mnie, on się na ciebie gapi jak dziewczy na - jęknął. - Potrzebujemy faceta, nie dziecka. - Stary, wiek nie ma znaczenia - odparł Jeremy. - Liczą się umiejętności, cała reszta jest nieważna. Wyraźnie dotknięty młodzieniec spłonął rumieńcem i patrząc spode łba na Percy'ego, po raz pierwszy prze mówił: - Po prostu nigdy nie widziałem takiego ładnego bo gacza. Słowo „ładny" wywołało śmiech Percy'ego. Jeremy nie poczuł się rozbawiony. Ostatni człowiek, który na zwał go ładnym, stracił kilka zębów. - Uważaj, do kogo to mówisz, kiedy sam masz twarz jak dziewczyna - odpalił. - Prawda, że tak? - zgodził się z nim Percy. - Powi nieneś się postarać o zarost, dopóki głos nie opadnie ci o oktawę czy dwie. Chłopak znowu oblał się rumieńcem. - Nie wyrośnie... jeszcze nie - odparł ponuro. - Zda je się, mam piętnaście lat. Tyle że jestem wysoki na swój wiek. Być może Jeremy'emu zrobiłoby się żal chłopca, po nieważ owo „zdaje się" znaczyło, że nie był pewien, kiedy się urodził, co często miało miejsce w przypadku sierot, gdyby w tej samej chwili nie odnotował dwóch rzeczy. Chłopak zaczynał mówić falsetem, po czym ob niżał głos, jakby przechodził właśnie ten szczególny okres w życiu młodzieńców, kiedy ich głosy zyskują męską głębię. Z drugiej strony to opadanie głosu nie brzmiało naturalnie i wydawało się wystudiowane. Zresztą, kiedy dokładniej się przyjrzał, uznał, że chło pak nie jest zwyczajnie przystojny, tylko po prostu ślicz ny. Chociaż to samo można było powiedzieć o Jeremym, 18 Scandalous Z netu - Irena
kiedy był w podobnym wieku, a jego uroda miała zde cydowanie męski charakter. Tymczasem młodzieniec był urodziwy po kobiecemu. Miękko zarysowane policzki, pełne usta, lekko zadarty nos... lecz to nie wszystko. Linia podbródka była zbyt miękka, szyja za cienka, nawet chód go zdradzał przynajmniej przed mężczyzną, który znał się na kobietach tak dobrze jak Jeremy. Możliwe, że Jeremy nie wpadłby na to, przynajmniej nie tak szybko, gdyby jego własna macocha nie użyła podobnego przebrania, kiedy poznała ojca. Za wszelką cenę pragnęła wrócić do Ameryki i uznała, że jedynym wyjściem jest zamustrować się na statek w charakte rze chłopca okrętowego. Oczywiście James od samego początku wiedział, że nie ma do czynienia z młodzień cem, i świetnie się bawił podczas rozmowy, udając, że dał się wyprowadzić w pole. Jeremy mógł się mylić. Istniała taka możliwość. Jed nak rzadko się mylił, gdy w grę wchodziły kobiety. Nie było potrzeby demaskować dziewczyny. Jej spra wa, dlaczego pragnęła ukryć swą płeć. Może i trawiła go ciekawość, lecz dawno już odkrył, że cierpliwość zostaje wynagrodzona. Poza tym chciał od niej tylko jednego - jej umiejętności. - Jak cię zwą, młodzieńcze? - zapytał. - Nie twój cholerny interes. - Chyba jeszcze nie pojął, że mamy dla niego intrat ną propozycję - zauważył Percy. - Zastawiliście pułapkę... - Nie, chodzi tylko o możliwość zarobku - poprawił go Percy. - To pułapka - upierał się złodziej. - I niczego od was nie chcę. Jeremy uniósł brew. - Ani trochę nie jesteś ciekawy? - Nie - odparł złodziej z uporem. 19 Scandalous Z netu - Irena
- Szkoda. Z pułapkami jest tak, że nie można się z nich wydostać, dopóki nie zostanie się uwolnionym. Czy wyglądamy na takich, co cię wypuszczą? - Wyglądacie, jakbyście postradali rozum. Nie myś- lita chyba, że jestem sam? Przyjdą po mnie, jeżeli w porę nie wrócę. - Przyjdą? W odpowiedzi spotkało go gniewne spojrzenie. Jere- my lekceważąco wzruszył ramionami. Nie wątpił, że na leżała do szajki, do tej samej bandy, która systematycz nie wysyłała swoich ludzi, zawsze pojedynczo, aby okradali nieświadomych dżentelmenów, przybyłych nie opatrznie na ich terytorium. Jednocześnie nie sądził, że będą jej szukać. Bardziej interesuje ich zdobycie wypcha nej sakiewki niż ratowanie kompanów z opresji. Jeśli na tomiast dojdą do wniosku, że próba się nie udała, że ich człowiek został złapany, obity lub pożegnał się z życiem, w krótkim czasie przyślą następnego obwiesia. A to oznaczało, że wraz ze swą zdobyczą powinni się stąd zabierać, więc Jeremy uprzejmie poprosił: - Siadaj, młodzieńcze, wyjaśnię ci, czego się podjąłeś. - Niczego się nie podej... - Ależ tak. Kiedy wszedłeś tymi drzwiami, zdecydo wanie wyraziłeś zgodę. - To nie ten pokój - wykręcał się złodziej. - Nigdy nie zdarzyło ci się wejść przez pomyłkę do niewłaściwe go pokoju? - Niewątpliwie, ale zazwyczaj miałem buty na no gach - odparł szyderczo Jeremy. Znowu się zaczerwieniła i zaklęła siarczyście. Jeremy ziewnął. Ta zabawa w kotka i myszkę spra wiała mu przyjemność, ale nie zamierzał spędzić w ten sposób całej nocy. A od wiejskiego domu Heddingsa dzielił ich kawał drogi. 20 Scandalous Z netu - Irena
- Siadaj albo sam cię posadzę na tym krześle i... - rozkazał stanowczo. Nie musiał kończyć. Podbiegła do krzesła, a właści wie rzuciła się na nie. Najwyraźniej nie chciała ryzyko wać, żeby jej dotknął. Stłumił uśmiech, odchodząc od drzwi i stając przed nią. O dziwo, Percy wykazał odrobinę logiki. - Może byśmy wyjaśnili wszystko po drodze? Mamy już człowieka. Czy istnieje jakiś powód, żeby tkwić w tej norze choć minutę dłużej? - Racja. Znajdź mi coś do krępowania. - Hę? - Muszę go związać. Nie zauważyłeś, że nasz zło dziej na razie nie wykazuje chęci współpracy? W tej samej chwili „ich złodziej" rozpaczliwie rzucił się do drzwi. 2 Jeremy w porę przewidział, że dziewczyna ponowi próbę ucieczki. Wyczytał to w jej oczach, zanim po mknęła do drzwi. Znalazł się tam pierwszy, ale, za miast odciąć drogę uciekinierce, pochwycił ją, chcąc osta tecznie sprawdzić płeć. Miał rację. Ramiona zamknęły się na kobiecych piersiach, spłaszczonych co prawda, lecz rozpoznawalnych dotykiem. Nie stała spokojnie, pozwalając mu dokonać tego od krycia. Odwróciła się i, mój Boże, jeszcze lepiej, bo nadal tkwiła w jego objęciach. Ostatnią rzeczą, jakiej się tej nocy spodziewał, była dziewczyna wijąca się w jego ra mionach. Teraz, kiedy się przekonał, że ma do czynienia z dziewczyną, bawił się setnie. - Chyba powinienem sprawdzić, czy nie masz bro- 21 Scandalous Z netu - Irena
ni - powiedział, obniżając głos do chrapliwego szeptu. - Tak, niewątpliwie powinienem to zrobić. - Nie mam... - chciała zaprzeczyć, lecz z wrażenia zaparło jej dech, gdy jego ręce osunęły się na pośladki i tam już zostały. Zamiast, jak sugerował, obszukać ją, delikatnie za mknął dłonie na wypukłościach. Były jędrne, a zarazem miękkie i nagle zapragnął posunąć się dalej; naszła go ochota, by przywrzeć do niej, ściągnąć te idiotyczne port ki i sunąc palcami po nagiej skórze, wniknąć w wilgotne ciepło. Sytuaq'a niezwykle temu sprzyjała. Opanował się jednak, bo nie chciał, żeby dostrzegła, jakie zrobiła na nim wrażenie. - Czy to się nada? - odezwał się Percy, uświadamia jąc Jeremy'mu, że nie jest z dziewczyną sam na sam. Z westchnieniem wrócił do rzeczywistości i szorstko posadził złodziejkę na krześle. Pochylił się nad nią, przy trzymując oparcia i szepnął: - Siedź spokojnie, jeśli nie chcesz poczuć moich rąk na całym ciele. O mało nie wybuchnął śmiechem, widząc, że znieru chomiała. Tylko jej wściekłe spojrzenie obiecywało ze mstę. Podejrzewał, że jest do niej zdolna. Obejrzał się i dostrzegł, że Percy podarł prześcierad ło, czyniąc z niego wreszcie godny użytek, i czekał z pę kiem szarpi w dłoni. - Podaj mi je, doskonale spełnią swoje zadanie - stwierdził Jeremy. Powinien kazać Percy'emu ją związać, ale tego nie zro bił. Starał się nie dotykać dziewczyny więcej, niż wyma gała sytuacja, lecz trudno mu było się powstrzymać, bo uwielbiał kobiety. Krępując nadgarstki, zamknął w ręce jej dłonie. Poczuł, że są ciepłe i wilgotne ze strachu. Nie mogła wiedzieć, że nie zamierzają jej skrzywdzić, więc ta obawa była uzasadniona. Mógłby ją uspokoić, lecz 22 Scandalous Z netu - Irena
Percy miał rację - powinni opuścić to miejsce, zanim zja wi się kolejny złodziej, toteż wyjaśnienia musieli odło żyć na później. Następny był knebel. Nie bez przyjemności pochylił się blisko, żeby go zamocować węzłem na karku. Praw dopodobnie powinien związać jej ręce na plecach, lecz nie miał serca narażać dziewczyny na dodatkową nie wygodę. Co prawda mógł spodziewać się ciosu w żołą dek, kiedy znalazł się w zasięgu jej pięści, ale się nie przejął, bo w tej pozycji nie wykrzesałaby z siebie zbyt wiele siły. Natomiast nogi nie budziły zaufania. Gdyby kucnął, żeby związać je w kostkach, stworzyłby idealną okazję do kopniaka w zadek i dlatego wolał przysiąść na pod- łokietniku i przerzucić je sobie przez kolana. Z zakneb lowanych ust wyrwało się pojedyncze piśniecie, po czym ucichła i z powrotem znieruchomiała. Miała długie spodnie i skarpety, nie mógł więc dotknąć skóry. Nie mniej już sama obecność tych nóg na kolanach poruszy ła go bardziej, niż powinna. Zerknął na swojego jeńca, kiedy się uporał, i stwierdził, że oczy dziewczyny pło nęły; nie miała wątpliwości, że przejrzał jej przebranie. Nie patrzyła jednak na niego. Usiłowała oswobodzić ręce z więzów i niemal jej się udało. - Nie próbuj - odezwał się, kładąc dłoń na jej rękach. - Bo zamiast mego przyjaciela osobiście cię stąd wyniosę. - Co? Dlaczego ja? - jęknął Percy. - Jesteś znacznie silniejszy. Bez wstydu przyznaję. Szczególnie że to wi dać na pierwszy rzut oka. Jeremy'ego korciło, żeby wziąć dziewczynę na ręce, lecz musiał zachować zdrowy rozsądek. - Ponieważ jeden z nas musi dopilnować, aby nikt nie protestował, że opuszczamy to miejsce w towarzy stwie. A ty, drogi przyjacielu, choć dobrze sobie radzisz, wątpię, abyś czerpał z tego taką radość jak ja. 23 Scandalous Z netu - Irena
- Nie protestował? - powtórzył Percy nieco zagubiony. - Trudno uznać, że wszyscy trzej wychodzimy stąd ramię w ramię . - Racja! - przyznał pospiesznie Percy, nareszcie zro zumiawszy. - Nie wiem, o czym myślałem. O wiele le piej rozbijasz głowy. Jeremy powstrzymał śmiech, ponieważ uważał, że Percy najprawdopodobniej nie rozbił w życiu ani jednej. Nie natrafili na zbyt silny opór. Na dole pozostał je dynie karczmarz - zwalisty, odrażający chłop, który sa mym spojrzeniem mógł wzbudzić postrach. - Ej, nie wyjdzieta z tym bagażem - warknął. - Ten „bagaż" usiłował nas okraść - uciął Jeremy, siląc się na pokojowy ton. - No to go zabijta albo zostawta, ale straży go nie od dacie. Nie chcę, żeby mi tu węszyli. Jeremy ponowił próbę. - Dobry człowieku, nie zamierzamy mieszać w tę sprawę władzy. A ten bagaż wróci do rana w równie do brym stanie. Olbrzym wytoczył się zza baru, chcąc im zagrodzić drogę. - Mamy tu swoje zasady. Co jest, musi zostać, jeśli dobrze rozumieta. - Bardzo dobrze rozumiem. Ale tam, skąd pochodzę, też obowiązują zasady. Czasami nie ma potrzeby ich wy jaśniać - jeśli teraz ty dobrze rozumiesz. Zakładając, że obijanie tak wielkiej głowy na nic się nie zda, Jeremy wyciągnął jeden z pistoletów i przytknął go do twarzy karczmarza. Skutek był natychmiastowy. Mężczyzna podniósł ręce i zaczął się wycofywać. - Bystry z ciebie gość - pochwalił go Jeremy. - Dosta niesz z powrotem swojego złodzieja... - On nie jest mój - roztropnie zapewnił go krzepki karczmarz. 24 Scandalous Z netu - Irena
- Jak wolisz - odparł Jeremy w drodze do drzwi. - Wróci, gdy tylko zakończy z nami interesy. Nikt więcej nie próbował ich zatrzymać. Jedyną oso bą, jaką napotkali o tej późnej porze, była stara pijaczka, która miała dość rozumu, żeby zejść im z drogi, prze chodząc na drugą stronę ulicy. Percy ledwo łapał oddech, pokonawszy cztery przecz nice ze spętanym złodziejem przerzuconym przez ra mię. Z oczywistych powodów nie zostawili powozu przed tawerną, zresztą najpewniej już by go tam nie znaleźli. Cztery przecznice dalej okolica była bezpiecz niejsza i lepiej oświetlona, więc wybór miejsca okazał się słuszny, tylko odległość nieco za duża na taszcze nie złodzieja. Percy niezbyt delikatnie zrzucił swe brze mię na podłogę powozu, zbyt zmęczony, by się z nim cackać. Jeremy, wsiadając za nim, widział, że nie ma wyjścia - będzie jednak musiał dotknąć dziewczyny, wciągając ją na siedzenie. Pozwolił Percy'emu ją nieść, żeby uniknąć pokusy. Przecież poradziłby sobie z nieoczekiwanymi przeszkodami z dziewczyną na rękach. Powierzył zada nie Percy'emu, bo odkrył, jak działa na niego dotykanie dziewczyny. Patrzenie to inna sprawa. Na kobieciarzu takim jak on nie robiło większego wrażenia. Ale dotyk... był zbyt intymny, a intymność budziła zmysły. A przecież wcale nie pragnął tej dziewczyny. Owszem, była piękna, ale parała się złodziejstwem, prawdopo dobnie wychowała się w slumsach lub na ulicy. Jej ma niery musiały być znacznie poniżej poziomu, do jakie go przywykł, nie warto więc było zaprzątać sobie nią głowy. Nie miał jednak wyboru. Ten biedak Percy wyglądał na zupełnie wyczerpanego. Jeremy, zajęty roztrząsaniem swego dylematu, dopiero teraz zauważył, że powóz zbli żał się do rogatek, toteż upilnowanie zdobyczy nie po- 25 Scandalous Z netu - Irena
winno nastręczać trudności. Spokojnie mógł ją rozwią zać, aby resztę podróży odbyła, siedząc wygodnie na kanapce. Zaczął od stóp - jakże cholernie drobne! Następnie ręce. Knebla nie dotknął. Mogła sama go wyjąć, co też niezwłocznie uczyniła. Równie szybko wymierzyła mu cios, zrywając się z podłogi. Tego się nie spodziewał, chociaż powinien, bo już wcześniej spróbowała. Krzyki i wymyślanie, owszem, nawet wulgarne przekleństwa, ale żeby rzucić się jak mężczyzna... Naturalnie nie trafiła. Jeremy miał dobry refleks. Ce lowała w szczękę. Co prawda zdążył się uchylić, lecz pięść musnęła go po policzku i drasnęła ucho, które te raz piekło. Zanim zdążył ją odpowiednio potraktować, Percy oznajmił niezmiernie suchym tonem: - Mój drogi, jeśli masz zamiar zetrzeć go na miazgę, zrób to po cichu, bo planuję drzemać, dopóki nie doje dziemy na miejsce. W tej samej chwili złodziejka naparła na drzwi. Jere my chwycił ją za kołnierz i szarpnięciem posadził na ko lanach. - Spróbuj jeszcze raz, a spędzisz tu następnych kilka godzin - zagroził, opasując ją ramionami tak ciasno, że nie mogła uczynić najmniejszego ruchu. Chociaż nie miała szans się oswobodzić, nie zanie chała prób. Wiercenie się na jego kolanach było najgor szą rzeczą, jaką mogła zrobić. Nowa pozycja, nadto zmysłowa, prowokowała myśli o tym, co mógłby zro bić - nie, co by zrobił, gdyby byli sami. Powoli wy łuskałby ją z ubrania, zobaczył, w jaki sposób maskuje piersi, i wszedł w nią, pieszcząc ustami ramiona. Do li cha! Jeśli nie przestanie podrygiwać, kto wie, czy na ja kiś czas nie wyrzuci Percy'ego z powozu. 26 Scandalous Z netu - Irena
Musiała się zorientować, że jej wysiłki idą na manie, w tej samej chwili, gdy on już wiedział, że jeśli nie prze stanie się wić i podskakiwać, wywoła oczywistą reakcję. Wydała z siebie gardłowy okrzyk, który jemu wydał się bardziej namiętny niż gniewny, i wtedy ją puścił, jakby nagle opadł z sił. Dobry Boże, niemożliwe, żeby aż tak na niego działała! Musi wziąć się w garść. Znowu upadła na podłogę, lecz natychmiast się z niej zerwała i siadając na przeciwległej kanapce, poprawi ła klapy płaszcza i otrzepała nogawki spodni, ani na chwilę nie podnosząc na niego oczu, a jednocześnie czujnie bacząc, czy nie zaatakuje jej zgodnie z sugestią Percy'ego. Jeremy odczekał całe pięć minut; tyle czasu potrzebo wał na ochłonięcie, nie chcąc, aby zdradził go głos. Po tem wyciągnął nogi, krzyżując je w kostkach, odchylił się na oparcie i splótł ramiona na piersi. - Uspokój się, młodzieńcze - odezwał się. - Nic ci nie grozi. Oddasz nam małą przysługę i nieźle się na tym wzbogacisz. Czy można pragnąć czegoś więcej? - Odwieźcie mnie tam, skąd wzięliście, - To nie wchodzi w rachubę. Zadaliśmy sobie wiele trudu, żeby cię zdobyć. - Najpierw powinieneś zdobyć moją cholerną zgo dę... milordzie. Tytuł padł po chwili wahania, wymówiony z dużą dozą pogardy. Teraz, kiedy zyskała prawie pewność, że jej nie udu si, mierzyła go gniewnym spojrzeniem. Wolał nie wpa trywać się zanadto w te oczy, mając cichą nadzieję, że zwiodło go mdłe światło w tawernie. Jednak mała od ległość i blask latarni w powozie okazały się zgubne. Niesamowite oczy dziewczyny czyniły ją stokroć pięk niejszą. Ich ciemnoniebieska, a właściwie fiołkowa toń kontrastowała z burzą jasnozłotych loków. Rzęsy miała 27 Scandalous Z netu - Irena