ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 154 006
  • Obserwuję932
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 242 134

Zyjace mury

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :4.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Zyjace mury.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK S Seria ŻÓŁTY TYGRYS
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 56 osób, 55 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 75 stron)

ANDRZEJ ZARZYCKI ANDRZEJ ZANIEWSKI ŻYJĄCE MURY | SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl | 1 WYDAWNICTWO MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 2 Okładkę projektował Witold Chmielewski Redaktor Bożena Wodzińska Redaktor techniczny Barbara Klamrowska Korektor Izabela Słojewska Scan & OCR blondi@mailplus.pl © Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa 1972 r., Wydanie I SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl 2009 Pięć tysięcy szesnasta publikacja Wydawnictwa MON Printed in Poland Nakład 240.000+336 egz. Objętość 4,90 ark. wyd. 4,25 ark. druk. Papier druk. sat. VII kl. 65 g z roli 63 cm z Myszkowskich Zakładów Papierniczych. Oddano do składu 29.XI.71 r. bruk ukończono w lipcu 1972 r. w Wojskowych Zakładach Graficznych w Warszawie. Zam. nr 4173 z dnia 11.XII.1971 Cena zł 5.- A-94

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 3 Chłodny, pochmurny dzień. Wiatr pędzi w twarze przechodniów drobne kropelki wiosennego deszczu. Nagle ciemny plac jaśnieje, rozbłyska wesołą barwą. To słońce przebiło pędzące na zachód chmury. Przed nami ocalały fragment ściany z oknem mieszkania Stefana Żeromskiego, niżej tarasy z ławkami, szara Wisła i drugi brzeg — Praga. — Tutaj na przełomie czterdziestego czwartego i czterdziestego piątego przebiegała linia frontu. Gdyby ta nadwiślańska skarpa mogła przemówić... Nasz rozmówca — siwy, przygarbiony mężczyzna, podnosi dłoń do oczu, jakby dla ochrony przed słońcem. — Wierzyć się nie chce, panowie, ile to już czasu minęło od tamtych dni. A jednak tak wiele pamiętam. Słowo daję, zupełnie, jakby to było wczoraj. Przed wojną, w dwudziestoleciu, często pracowałem na Zamku, polerowałem, wygładzałem, uzupełniałem... Panowie pewnie nie rozumiecie tego zamiłowania do pracy w kamieniu, ale dla mnie to życie, pasja, dla mnie kamienie żyją, mówią... Chyba żaden z młodych pracujących w moim kamieniarskim fachu o tym wam nie powie, będzie się wstydził. Ale ja jestem już stary wiem, że sentymentów wstydzić się nie trzeba... Dla panów to miejsce posiada wartość historyczną, jest symbolem, skarbem, pomnikiem... Dla mnie to także moja własna praca, moje życie... Zawracamy... Przed nami plac Zamkowy, wysmukłe kamieniczki Starego Miasta, rokokowy dom Związku Literatów otwierający ciąg uliczny Krakowskiego Przedmieścia, charakterystyczna sylwetka króla Zygmunta z krzyżem i mieczem na barokowej kolumnie, gołębie zmagające się w locie z wiatrem. — Przez tyle lat przechodziłem codziennie przez ten plac i myślałem, i pytałem siebie samego: kiedy? Kiedy? Całe miasto wokół odbudowano pieczołowicie, tylko ta strona placu ziała pustką. Bolało mnie to... Czy rozumiecie?... Wtedy mogłem jeszcze pracować, rzeźbić, odtwarzać, rekonstruować. Teraz nie jestem już pewien własnych sił, wzrok osłabł i ręce nie są już, tak sprawne... Pod nogami głucho dudni betonowa przestrzeń okolona niskim murkiem, zarysem murów zamkowych. Szare płachty chmur płyną na zachód. Czujemy, jak wiatr uderza nas w plecy. — Chodźmy, panowie, do domu, bo przeziębienie gotowe. Opowiem wam wszystko, co wiem, co pamiętam o tamtych murach, o żyjących murach... *

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 4 1 września 1939 roku. Nad Warszawą wisi niska mgła, z południowego zachodu płyną ciemne chmury, przez które z trudem sączy się światło wczesnego rana. Jest parno i bardzo ciepło. Z przystanku na Miodowej głośno dzwoniąc rusza jadący na Pragę tramwaj linii 5. Żółto-czerwone wagony skręcają ze zgrzytem kół w biegnący w dół od Krakowskiego Przedmieścia Zjazd Pancera. Wzdłuż kamiennej balustrady pną się pod górę robotnicy, urzędnicy, stare kobiety. Idący powoli pokonują przestrzeń dzielącą ich od monumentalnej budowli Zamku, od Kolumny Zygmunta, pałacu Pod Blachą, kościoła Św. Anny. Mężczyzna, który wysiadł z tramwaju, idąc w stronę Świętojańskiej przygląda się przechodniom, jakby szukał znajomych. Po chwili przyśpiesza kroku i znika w cieniu zdobnych domów Starówki. Tu, między Zamkiem a katedrą Św. Jana, w biegnącym galeryjką przy Kanonii krużganku, chwilowo rozmieściła się jego firma kamieniarska, której kustosz Broki zlecił drobne roboty, naprawy. Wszystko trzeba obejrzeć, ustalić, co będzie potrzebne, może wystarczy tylko skorzystać z narzędzi, które zwykle leżą w schowku pomieszczeń gospodarczych Zamku. Ale kustosz — siwy elegancki pan, śpi pewnie jeszcze o tej porze. Zegar na Zygmuntowskiej Wieży wybił przed chwilą godzinę szóstą. Wśród murów Starego Miasta wre już poranne życie: robotnicy idą do pracy, rzemieślnicy otwierają kantorki, słychać skrzypienie drzwi sklepików, kroki, szum gołębich skrzydeł, stuk końskich kopyt, rzadkie klaksony aut. Moje miasto — myśli mężczyzna — moja Warszawa... Skręca w Dziekanię. Wtedy dobiega go z któregoś szeroko otwartego okna i zatrzymuje gwałtownie tyle razy słyszany, zmieniony teraz głos Świętochowskiego. Spiker mówi dobitnie: — Dziś o godzinie piątej rano Niemcy, łamiąc pakt o nieagresji, przekroczyli granicą Polski oraz bombardowali kilka miast polskich. Słowa radiowego komunikatu dźwięczą wśród murów Starówki. Przez chwilę wydaje się, jakby wszystkie inne odgłosy umilkły, zniknęły, zostały wyeliminowane przez ten jeden komunikat: Niemcy, łamiąc pakt o nieagresji, przekroczyli granicę Polski... Mężczyzna wraca na plac Zamkowy. Przechodnie są poruszeni, zdenerwowani. Gdzieniegdzie grupki ludzi prowadzą ożywione rozmowy... Nieliczni biegną gdzieś. Potężne wycie syren alarmowych w różnych stronach miasta wzmaga nastrój' niepokoju. Mężczyzna zatrzymuje się przy budce z gazetami. Sprzedawca rozkłada ręce: w porannej prasie nie ma jeszcze żadnych wiadomości, ludzie zdani są na razie tylko na komunikaty radiowe. Więc stało się, myśli mężczyzna — więc to już... Ogarnia go nagłe rozdrażnienie. Muszę pojechać do domu — postanawia — natychmiast do domu. Na Zamek przyjadę jutro. Kustosz to porządny chłop, zrozumie. Na Krakowskim Przedmieściu przy Miodowej zatrzymuje się tramwaj linii 22 jadący z Pragi. Mężczyzna staje obok motorniczego. Stary tramwajarz nuci pod nosem jakąś taneczną melodię. — Panie, ale teraz to mu damy łupnia.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 5 — My? Komu? — No, jak to, panie?! Hitlerowi! Myśli pan, że dadzą nam radę? Przecież mamy najlepszych w świecie żołnierzy... Zobaczy pan, kilka dni i będzie po wszystkim. Na przystanku przy placu Bankowym mężczyzna wysiada. Tak — myśli — wojna, znowu wojna; jakże krótki był w gruncie rzeczy okres pokoju. Jutro pójdę na Zamek, jutro pójdę na Zamek — powtarza w myślach. Głuche wycie syren przyspiesza bicie serca. * Wojna! Wojna! To słowo wybite jest na pierwszym miejscu w gazetach całego świata. Na Zamku w Warszawie prezydent Ignacy Mościcki ogłasza orędzie: Obywatele Rzeczypospolitej! Nocy dzisiejszej odwieczny wróg nasz rozpoczął działania zaczepne wobec państwa polskiego, co stwierdzam wobec Boga i historii... Tegoż dnia Generalny Inspektor Sił Zbrojnych marszałek Edward Rydz-Śmigły zostaje mianowany przez prezydenta RP naczelnym wodzem. W niemieckim planie podboju Polski opatrzonym kryptonimem „Fall Weiss” Warszawa jako stolica zajmuje najważniejsze miejsce. Tu skupiają się główne urzędy i ministerstwa, tu znajduje się centralny węzeł łączności przewodowej, tu mieszczą się redakcje ogólnokrajowych dzienników i krajowa rozgłośnia radiowa. A ponadto Warszawa jest najważniejszym ośrodkiem kulturalnym, integrującym społeczeństwo wokół najbogatszych i najpiękniejszych tradycji narodowych, i siedzibą prezydenta Rzeczypospolitej. I właśnie dlatego już w pierwszych dniach sierpnia 1939 przewidywano, w ramach wcześniej przygotowanego planu „Fall Weiss”, operację nazwaną „Wasserkante”. Miało to być terrorystyczne bombardowanie Warszawy pierwszego dnia wojny przez wszystkie dywizjony bombowe użyte do agresji na Polskę. 30 sierpnia na lotniskach polowych został odczytany rozkaz naczelnego dowódcy Luftwaffe feldmarszałka Göringa: Bądźcie twardzi, bądźcie bezlitośni, bądźcie godni tradycji, którą sami stworzycie. Wykonujcie z honorem zadania stawiane przez führera... O godzinie 5.50, ze względu na nie sprzyjającą w dniu 1 września o świcie sytuację atmosferyczną nad centralną Polską, operacja „Wasserkante” została przez Göringa odwołana. Nie oznaczało to oczywiście rezygnacji z wykonania innych zadań taktycznych postawionych przed Luftwaffe. Z baz w Prusach Wschodnich już o świcie startują eskadry nurkujących Junkersów, zwanych Stukasami, Dornierów i Heinkli.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 6 O godz. 6.30 polska brygada pościgowa rozlokowana na polowych lotniskach pod Warszawą zostaje powiadomiona przez posterunek obserwacyjny w Mławie o dużej ilości bombowców lecących w kierunku stolicy. Nad Warszawą, Jabłonną, Zegrzem i Radzyminem przez blisko 50 minut trwa walka powietrzna, w wyniku której polscy myśliwcy rozpraszają niemieckie bombowce i zmuszają je do odwrotu. Jest to pierwsze zwycięstwo pilotów brygady pościgowej. Luftwaffe dążyła do zniszczenia w jak najkrótszym czasie lotnictwa, obiektów strategicznych i wszelkich węzłów komunikacyjnych. Lotniska na Okęciu i Gocławiu zostały zaatakowane przez 27 pułk bombowy i 1 szkolny pułk bombowy z grupy lotniczej „Prusy Wschodnie”. Choć już w dniu 1 września po drugim popołudniowym nalocie na Okęciu płoną zbiorniki paliwa i poważnie uszkodzone zostają pasy startowe i hangary, chociaż na Rakowcu i na Kole pod gruzami giną pierwsze ofiary, mieszkańcy Warszawy nie upadają na duchu. Wśród podniecenia i niekiedy nawet żartów kontynuowane są prace przy kopaniu rowów przeciwlotniczych. Brawurowe interwencje polskich myśliwców oraz stosunkowo dobrze zorganizowana i silna artyleria przeciwlotnicza nie pozwalają na celne bombardowanie. Śmiercionośne ładunki idą w pole. Naloty wzmagają się jednak coraz bardziej — 2 września samoloty wroga czterokrotnie docierają na przedpola Warszawy. Jednocześnie do Sztabu Głównego napływają pierwsze niepomyślne wiadomości o przedarciu się niemieckiego zagonu pancerno-motorowego z XVI korpusu gen. Hoepnera, wchodzącego w skład 10 armii. Niemiecka 4 dywizja pancerna wykorzystała lukę między armiami „Łódź” i „Kraków”. Z dramatycznej sytuacji kraju zdaje sobie sprawę wiele osób, większość jednak, nie znając powagi sytuacji, w jakiej Polska się znalazła, jest nadal przekonana, że wojna nie potrwa długo, że rychło nastąpi jej koniec. Tymczasem na Zamku Królewskim zapadają coraz to nowe decyzje. 2 września rząd wydaje pilną instrukcję dla ambasadora RP w Wielkiej Brytanii w sprawie zapewnienia pomocy angielskiego lotnictwa. Przez pełnych pięć godzin ambasador Polski Edward Raczyński usiłuje uzyskać cokolwiek w brytyjskim Foreign Office na Downing Street w Londynie, daremnie — poza mglistymi i nieprecyzyjnymi obietnicami, efekty misji są żadne. 3 września minister spraw wojskowych gen. dyw. Tadeusz Kasprzycki poleca komendantowi głównemu Straży Granicznej gen. bryg. Walerianowi Czumie zorganizowanie obrony okrężnej miasta. Szefem sztabu dowództwa obrony Warszawy zostaje mianowany dotychczasowy komendant Legii Akademickiej płk dypl. Tadeusz Tomaszewski.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 7 Kiedy w dniu 3 września Anglia i Francja przystępują do wojny, przed ich ambasadami odbywają się entuzjastyczne wprost manifestacje. Teraz wszyscy są już przekonani o szybkim zakończeniu działań wojennych. Tłumy warszawiaków wiwatujące przed gmachem ambasady brytyjskiej nic jednak nie wiedzą o wynikach rozmów Raczyńskiego na Downing Street... * Nie ulega wątpliwości, że już 4 września — po trzech zaledwie dniach zmagań z przeważającymi siłami wroga — najwyższe władze wojskowe i cywilne orientowały się w tragicznej sytuacji. Katastrofa nastąpiła przecież na całym froncie. Ze wszystkich prawie kierunków parły na Warszawę niemieckie kolumny pancerne, obrona została przełamana zarówno na północy, jak i na południu, a na niebie przeważały samoloty z czarnymi krzyżami. Rozpoczęła się ewakuacja najważniejszych ministerstw i urzędów. Przebiegała planowo, liczono się przecież z nią na wiele tygodni przed rozpoczęciem działań wojennych. Z Dworca Wschodniego i Wileńskiego odeszły pierwsze pociągi ewakuacyjne z personelem MSZ i częścią korpusu dyplomatycznego, zaczęto wywozić również złoto Banku Polskiego i depozyty PKO... 5 września kierownik nowo utworzonego Ministerstwa Propagandy, wojewoda śląski Michał Grażyński, zwołuje konferencję prasową. Do Zamku Królewskiego przybywają więc dziennikarze krajowi i zagraniczni, przedstawiciele PAT, reprezentanci wszystkich gazet warszawskich od „Wieczoru-Ekspresu”, poprzez „Gońca Warszawskiego” i „Czas”, do czerwonego „Robotnika” — organu PPS. Wśród pysznego zamkowego otoczenia Michał Grażyński potwierdza pogłoskę, która już od kilkunastu godzin kursuje po mieście, wzniecając nastroje paniki i chaosu. Oznajmia zgromadzonym dziennikarzom, że względy strategiczne i potrzeba stworzenia warunków dla spokojnej pracy rządu wymagają niewiązania się z obroną stolicy. Zostaną ewakuowane urzędy i urzędnicy, a także cała prasa wraz z maszynami rotacyjnymi, które należy zdemontować w drukarniach i wywieźć. Pociąg dla dziennikarzy zostanie podstawiony jeszcze tej nocy — dla każdego organu zarezerwowano po kilka miejsc. Wielu dziennikarzy spodziewało się podobnej informacji, dla niektórych jednak jest ona zaskoczeniem, obnażeniem słabości i niewiary w siły kraju. Opuszczają Zamek Królewski z mieszanymi uczuciami, stanowisko większości jest różne od zaprezentowanego przez rząd... Tymczasem zaś na froncie następują dalsze niekorzystne dla kraju zmiany. Od 3 września nad terytorium Polski operują już dwie floty Luftwaffe — 1 i 4. Naloty na Warszawę kontynuowane są systematycznie przez samoloty bombowe w asyście Messerschmittów. Niezwykła odwaga i znakomite wyszkolenie bojowe naszych pilotów myśliwskich z brygady pościgowej zmusiły Niemców do zmiany

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 8 dotychczasowej taktyki nalotów. Zastosowali więc nową metodę: do pewnego określonego punktu na dalekich przedpolach miasta samoloty leciały na wysokości 3000 do 5000 m w szyku zwartym, potem następowało rozwinięcie w wachlarz i czarne skrzydła nadlatywały nad Warszawę z różnych kierunków. Śmierć groziła ze wszystkich stron: ze wschodu, zachodu, północy i południa. Lotnicy niemieccy nazywali ten system „bukietem dla Warszawy”. * 4 września słońce wschodzi o godzinie 4.52. Na lotniskach polowych w Zaborowie i Radzikowie, zajmowanych przez trzeci i czwarty dywizjon brygady pościgowej, już od czwartej rano klucze samolotów stoją w gotowości bojowej. O godz. 8.25 startuje 111 eskadra. Meldunki sieci dozorowania donoszą, iż „Sowy” (nazwa samolotów niemieckich, stosowana przez polskich pilotów) zbliżają się z kierunku Pruszkowa. O godz. 11.00 start eskadr 113 i 123, kierunek — Żyrardów. Drugi start 111 eskadry o godz. 11.50. Żaden z kluczy nie nawiązuje jednak kontaktu bojowego z nieprzyjacielem. Wróg jest czujniejszy niż w pierwszym dniu wojny. Jeden z kluczy patroluje niebo nad Warszawą; ma zadanie specjalne: wyłapać nad miastem te maszyny bojowe, które zdołają przedrzeć się przez pierścień obrony, pomiędzy myśliwcami brygady poprzez zaporowy ogień artylerii przeciwlotniczej. Z wysokości ponad trzech tysięcy metrów miasto wygląda spokojnie. Prowadzący schodzi w dół dając znak pozostałej dwójce, aby krążyła na tym poziomie. Przelatuje nisko wzdłuż lewego brzegu Wisły w kierunku zgodnym z jej biegiem. W dole przesuwają się zarośnięte krzewami Siekierki, dymią kominy powiślańskiej elektrowni, kipi życiem Wołówka (rynek mariensztacki) i zielenią się ciche tarasy ogrodowe Podzamcza. Obok, na skarpie, wspaniały i ogromny Zamek Królewski. Z wysoka wyraźnie widać jego charakterystyczną bryłę architektoniczną w kształcie pięcioboku z trzema wysuniętymi na wschód ryzalitami. Po wschodniej, nadwiślańskiej stronie, przebudowanej w stylu saskiego rokoko, najbardziej rzuca się w oczy środkowy ryzalit o mansardowym dachu, z kamiennymi figurami na attyce i kartuszem z herbem królewskim. Od południa przylega do Zamku wydłużony budynek Biblioteki Stanisławowskiej i pałac Pod Blachą. Jedno skrzydło Zamku wyrasta z nieforemnego pięcioboku i ciągnie się ku północy. Nad całością góruje wysoka Wieża Zygmuntowska z barokowym miedzianym hełmem zakończonym ozdobną ostrogą. Środek pięcioboku — to okazały dziedziniec, na który prowadzą trzy bramy: Grodzka — od południa, Senatorska — od północy i najważniejsza, Zygmuntowska — od zachodu. Zachodni bok Zamku o trzech kondygnacjach i dwudziestu osiach okiennych liczy

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 9 dziewięćdziesiąt metrów długości i wraz z górującą nad nim Wieżą Zygmuntowska stanowi najokazalszą część budowli. Jest także drugim, po Kolumnie Zygmunta, akcentem placu Zamkowego. Lot patrolowy zakończony. Dochodzi godzina 13.00. Klucz, do którego dołączył prowadzący, wraca do bazy nie przechwyciwszy żadnego samolotu wroga. Lecz pilotów myśliwskich jeszcze czekają ciężkie boje z przeważającymi siłami wroga. W obronie stolicy — Warszawy... Przerzucenie w dniu 6 września brygady pościgowej w rejon węzła lubelskiego otworzyło niebo nad Warszawą i mimo silnej obrony przeciwlotniczej pozwoliło hitlerowskim lotnikom znacznie obniżyć pułap lotów. * 6 września zostaje w Warszawie powołana Straż Obywatelska, mająca za zadanie obronę mienia i czuwanie nad porządkiem w mieście. W nocy z 6 na 7 przed mikrofonami Polskiego Radia stanął ppłk Roman Umiastowski. Wezwał on ludność do budowy barykad, zapór i rowów w związku z bezpośrednim zagrożeniem miasta przez wojska niemieckie, a jednocześnie zaapelował do wszystkich mężczyzn zdolnych do noszenia broni, by niezwłocznie opuścili stolicę i udali się na wschód, gdzie zostaną zmobilizowani. Apel ten spowodował, iż z miasta wyszło tysiące mężczyzn, co całkowicie zdezorganizowało obronę cywilną. Zdekompletowana również została Warszawska Straż Pożarna, a to wobec bezustannych nalotów pogorszyło jeszcze i tak dramatyczną sytuację walczącego miasta. W tym samym czasie, kiedy podpułkownik Umiastowski wygłaszał swe tragiczne w skutkach przemówienie, ulicami niespokojnie śpiącego, zmęczonego nalotami miasta przejeżdżały rządowe limuzyny, samochody wyższych urzędników i oficerów sztabowych, ciężarówki i platformy. 7 września około godz. 2.00 w nocy rząd opuścił Warszawę i przeniósł się do Łucka. Większość mieszkańców stolicy, których obudziły syreny porannego alarmu lotniczego i wybuchy niemieckich bomb, nie zdawała sobie sprawy z tej nowej, dramatycznej sytuacji, z faktu, że została sama... Wydarzenia następują teraz jedne po drugich; błyskawicznie, jak w kalejdoskopie. Koncepcje obrony zmieniane są przez Naczelne Dowództwo z dnia na dzień... Tymczasem siły niemieckie, głównie siły pancerne 10 armii, są coraz bliżej Warszawy. 8 września wódz naczelny marszałek Śmigły-Rydz otrzymuje meldunek, że o godz. 15.00 zagony 4 dywizji pancernej z XVI korpusu, posuwające się w awangardzie 10 armii dowodzonej przez gen. Waltera von Reichenau, dotarły na

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 10 peryferie Warszawy od strony dzielnic Wola i Ochota. W tym samym dniu utworzona zostaje armia „Warszawa”, której dowódcą mianowany zostaje gen. Juliusz Rómmel. Jednocześnie dowódca załogi Warszawy gen. Czuma mianował prezydenta Starzyńskiego Komisarzem Cywilnym przy Dowództwie Obrony Warszawy. W dwa dni później rozpoczęło się regularne oblężenie walczącego miasta. Wśród zamkowych murów echa przelatujących samolotów i wybuchy bomb przypominają odgłosy burzy. Kryształy w klasycystycznych kandelabrach drżą i podzwaniają leciutko. Przy każdym silniejszym odgłosie, kiedy zraniona ziemia przekazuje murom swoje drżenie — zamyślona twarz kustosza, dr. Kazimierza Brokla, staje się niespokojna i posępna. Właściwie powinienem zejść do schronu, ale nie mogę, muszę być tu, właśnie tu, wśród sal i gabinetów, wśród dzieł sztuki, wśród tego wszystkiego, co powierzono mojej opiece — myśli. Wchodzi na pierwsze piętro, przechodzi z sali do sali, jest sam — pracownicy i mieszkańcy Zamku gromadzą się w czasie nalotów w tzw. szatni senatorskiej., To tu — rozmyśla idąc opustoszałymi salami — zbierali się malarze i poeci, pisarze i uczeni. Tu pośród wspaniałych obrazów Jordaensa, Caravaggia i Canaletta rozmawiali o sztuce z królem Stanisławem Augustem, najbardziej chyba kontrowersyjną postacią między monarchami ówczesnej Europy. Pąsowe obicia krzeseł są nieco wypłowiałe, jakby przyprószone kurzem. Dłoń dotyka delikatnej powierzchni i kustosz przekonuje się, że to złudzenie: nie ma nawet śladu kurzu. To czas zmienia nawet najbardziej trwałe i dobre barwniki. A jak zmienia ludzi — nasuwa się Broklowi refleksja. Nad Zamkiem znów przelatują samoloty, nie wiadomo nawet — polskie czy wraże. Z dala dochodzą głuche odgłosy detonacji. Przez chwilę wydaje się, że obrazy rozwieszone na obitych zieloną materią ścianach jadalni poruszyły się... To złudzenie... To tylko dygot murów. Żeby tylko pociski i bomby nie trafiły w Zamek — rozmyśla kustosz — żeby tylko... Ale przecież Niemcy nie będą chyba niszczyli Zamku?! Przecież nie ma tu nawet stanowiska obrony przeciwlotniczej. Po co więc mieliby rzucać bomby właśnie tu? Zatroskany Broki codziennie obchodzi wszystkie pomieszczenia. Na Zamku jest teraz niewiele osób — pracownicy Kierownictwa Robót Zamkowych, kustosz z rodziną, kilku niższych funkcjonariuszy. Przez całą noc trwała pospieszna ewakuacja Kancelarii Cywilnej. W końcu wszyscy wyjechali o 4.00 rano na Dworzec Wschodni,, gdzie miał oczekiwać pociąg... Ci, którzy zaludniali kiedyś sale, gabinety, korytarze — odeszli. Tętno życia opuszczonego Zamku gwałtownie zamarło.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 11 W złocisto-białej Sali Ansamblowej panuje półmrok. Wspaniały plafon Bacciarellego wyobrażający narodziny świata, noszący znamienną nazwę „Rozwikłanie chaosu”, jest prawie niewidoczny. Kustosz wie jednak, że potężne, monumentalne malowidło może oczarować feerią cudownie dobranych kolorów. Wystarczyłoby zapalić 5 wielkich złoconych żyrandoli, nie mówiąc już o 15 mniejszych zwisających między kolumnami. Wielkich żyrandoli już nie ma — zostały zdjęte i zabezpieczone 2 września. Każdy, nawet najdalszy wybuch powodował niezwykły rezonans w misternych brązowych ogniwach i oszlifowanych kawałkach kryształu, więc już podczas pierwszych bombardowań kustosz podjął decyzję o ich spuszczeniu i przeniesieniu w bezpieczniejsze miejsce. Ale nawet teraz w subtelnym półmroku widać wydobywające się spośród bieli ścian złote stiuki korynckich kolumn wspierających bogaty gzyms. We wnęce stoją dwa kute w marmurze posągi naturalnej wielkości: obejmujący lirę Apollo o rysach króla Stanisława Augusta i Minerwa — oba dłuta znakomitego klasycysty francuskiego Le Bruna. Matowe światło odchodzącego dnia wytwarza w tej sali dziwną atmosferę: wydaje się, że za chwilę rozjarzą się powielone w lustrach i złoceniach żyrandole i kandelabry, a spośród wysmukłych 34 kolumn wychyną bohaterowie minionych epok... Kustosz przechodzi przez. środek sali. Kroki głośno dźwięczą na kolorowej, ułożonej w kostkę posadzce z trzech różnych gatunków drewna. Na chwilę zatrzymuje się przy bocznych drzwiach z rzeźbionymi w nich złoconymi sztandarami. W supraporcie biały orzeł — godło Rzeczypospolitej na złotym tle. Biel i złoto wciąż przebijają przez półmrok. Kustosza ogarnia nagle niepokój — a co stanie się z Zamkiem, jeżeli wróg zajmie stolicę? Wiadomości z frontu są przygnębiające... Jakby cięższym krokiem wchodzi do Sali Rycerskiej. Po gładkiej jak lustro, misternie ułożonej, kolorowej posadzce idzie ku jednemu z sześciu ogromnych malowideł Bacciarellego. To „Sobieski pod Wiedniem”. Jeden z tych, którzy nie przeminęli — nasuwa się kustoszowi myśl. Podnosi głowę, chciał skontrolować trwałość biegnącego fryzem napisu: HIC MANUS OB PATRIAM PU-GNANDO VULNERA PASSI QUIQUE SACER-DOTES CASTI DUM: VITA MANEBAT: QUIQUE PII VATES ET PHOEBO DIGNA LOCUTI IN-VENTAS AUT QUI VITAM EXCOLUERE PER ARTES: QUIQUE SUI MEMORES ALIOS FECE-RE MERENDO1 . 1 Hufiec tych, którzy walcząc w obronie ojczyzny odnieśli rany, oraz kapłanów, których życie było czy ste i pobożne, dalej tych, którzy przemawiali godnie do Apollina, albo tych, którzy uszlachetnili życie przez sztukę, i tych, którzy upamiętnili się w ciągu swego żywota.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 12 Tak, to ci wszyscy, którzy zapisali się na trwałe w historii kraju: Kopernik, Kramer, Hozjusz i wielu, wielu innych. Mija Broki ogromny posąg pochylonego Chronosa, którego Monaldi obarczył ciężarem atlasu, mija wykutą przez Le Bruna „Sławę”, jeszcze muska wzrokiem całą tę piękną, strojną, cichą komnatę i staje przed drzwiami prowadzącymi do Sali Tronowej. Naciska bogato rzeźbioną klamkę, odruchowo zerka na pogrążony już w całkowitym mroku tron, potem mija jeszcze kilka sal. Jest w Zamku wiele miejsc sprzyjających zadumie, skłaniających do rozmyślań. Teraz nie ma jednak czasu na filozoficzne rozważania, jak najwięcej rzeczy trzeba zabezpieczyć... Zdejmuje się więc arrasy i gobeliny, obrazy Matejki, Bacciarellego i Canaletta, dywany, kandelabry i żyrandole. Wszystko to pakuje się w pospiesznie zbite z desek i dykty skrzynie. 7 września w północnej części Zamku, w koszarach Straży Zamkowej, zakwaterowana została 1 kompania z baonu przeciwlotniczych karabinów maszynowych, uformowana z żołnierzy 36 pułku piechoty Legii Akademickiej i z rezerwistów, której dowódcą był por. Cyprian Miłosz. Zadaniem kompanii była ochrona mostów: Kierbedzia, Średnicowego, Poniatowskiego i mostu przy Cytadeli. Jednocześnie Zamek został obsadzony przez oddział pod dowództwem por. Stanisława Kotowskiego; jego zadaniem była ochrona Zamku przed bezpośrednim zagrożeniem z ziemi i powietrza. Ten oddział także stacjonował w pomieszczeniach Straży Zamkowej. * Odkryty, wojskowy samochód powoli jechał ulicami Warszawy wzbijając szare tumany kurzu. To prezydent miasta Starzyński i dowódca armii „Warszawa” . gen. dyw. Juliusz Rómmel dokonywali wspólnej inspekcji. Był 10 września. Samochód jechał ulicą Wolską w stronę starego fortu. Ludzie zatrzymywali się na chodnikach. Żołnierskie czapki leciały w górę z głośnym: Niech żyją! Kobiety ocierały oczy ze wzruszenia. Stary ksiądz kreślił znak krzyża. — Nie damy się, generale! — krzyknął ktoś z kilkunastoosobowej grupy niosącej łopaty. — Nie damy się szwabom! — krzyczeli teraz wszyscy na wyścigi, chcąc zamanifestować swój patriotyzm i odwagę. — To bardzo ważne, generale, gdy cywile widzą, że dowódcy są z nimi, że myślą o nich i za nich — szepnął Starzyński. Rómmel skinął głową. Przyznawał prezydentowi rację i chociaż żartem nazywał takie wspólne wyjazdy „teatralnymi występami”, przywiązywał do nich duże znaczenie. W starym, forcie na Woli wrzała praca. Prawie bezustannie ostrzał artyleryjski wroga zmuszał obrońców do ciągłego kontrolowania stanu umocnień, okopów i rowów przeciwczołgowych. Kilka armat z opuszczonymi nisko lufami stało

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 13 wzdłuż ulicy Wolskiej — miały bezpośrednio razić zbliżające się kolumny pancerne nieprzyjaciela. Niemcy jednak nie ryzykowali. Pierwsze przykre dla siebie doświadczenia zebrali już 8 września. — Rómmel! Starzyński! — któryś z żołnierzy Robotniczego Batalionu Obrony Warszawy zwrócił uwagę swych towarzyszy na przejeżdżający samochód... — Niech żyją! Niech żyją! Możecie na nas liczyć! Nie damy się Hitlerowi! — ludzie mieli łzy w oczach, wiwatowali, krzyczeli, śmieli się. Wśród żołnierzy był kamieniarz, stały pracownik Zamku. Teraz wrócił doń pamięcią i odczuł w sercu dziwny, krótki skurcz. Co się tam dzieje? Co robi kustosz? Czy pośród tych bombardowań, wzniecanych pożarów, burzonych domów, krwi i rozpaczy ludzkiej Zamek pozostał taki sam, czy żadna bomba nie uderzyła w te potężne, wyniosłe mury? Rozejrzał się dookoła: zachodzące słońce, spalona trawa, głęboki lej po bombie, która spadła tu przedwczoraj, strzaskane uderzeniem pocisku drzewo, wykruszony mur. Ale co z Zamkiem? — szepnął sam do siebie. Co z Zamkiem? Po krótkiej rozmowie z dowódcą odcinka Starzyński i Rómmel wrócili do sztabu. Znowu jechali Wolską. Prawie w każdej mijanej bramie, na każdym podwórzu widać było kobiety gotujące na prymusach strawę dla żołnierzy. — Niech wam Bóg pomoże! — wołały w stronę przejeżdżającego samochodu. 10 września naloty niemieckie kilkakrotnie nękały Pragę, a zwłaszcza Bródno, Kamionek, Szmulowiznę i Grochów. Akcję ratowniczą utrudniała zniszczona sieć przewodów wodociągowych. Braku wody nie były w stanie wyrównać pompy beczkowozów przysyłanych z lewego brzegu Wisły. W godzinach południowych strażnicy ratowali most kolejowy przy Cytadeli, a następnie handlowy port rzeczny na Pradze i rzeźnię. Jednocześnie artyleria nieprzyjaciela prowadziła stały ostrzał artyleryjski od strony Woli i Ochoty. Pociski artyleryjskie trafiły w tym dniu m. in. w katedrę Św. Jana, kościół ewangelicki oraz kościół Św. Krzyża. Późnym popołudniem o zmierzchu pierwszy pocisk artyleryjski trafił w Wieżę Władysławowską, powodując pożar zarówno jej, jak i przyległego do niej piętra. Odłamki pocisku ciężko raniły patrolującego w tym czasie plac Zamkowy przedstawiciela niedawno powołanej Straży Obywatelskiej. Jęczącego, zakrwawionego, dwóch strażników wniosło go na Zamek. Więc jednak strzelają w Zamek — myślał kustosz idąc późno w nocy przez korytarze, sale i komnaty. — Są już ofiary i nie wiadomo, ile ich jeszcze w przyszłości będzie. Całe szczęście, że wystarczyła jedna tylko sekcja straży ogniowej. Całe szczęście... A ludzie, jacy wspaniali ludzie mieszkają na Starym Mieście! Ile ich przybiegło z kubełkami, linami... Ile zapału mieli w oczach rzemieślnicy i studenci, robotnicy i przekupki z Rynku i ci wszyscy, których zawodu nie umiałbym nawet odgadnąć... Czuł, jak ogarnia go dziwna, trudna do wytłumaczenia radość. Nic nam nie zrobią — myślał — nie dadzą nam rady, jeżeli takich mamy ludzi...

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 14 Odetchnął z ulgą. Nacisnął klamkę drzwi prowadzących do Sali Tronowej. Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Z boku, jak gdyby we wnęce, na niewielkim podium delikatnie lśni bogato rzeźbiony tron królewski. Nad nim amarantowy baldachim, a w tle, na ciężkiej materii tego samego koloru, srebrzą się orły Jagiellonów. Pobłyskują olbrzymie kryształowe lustra wśród ścian pokrytych pąsowym aksamitem lamowanym listwami ze złoconych kwiatów, mieni się rozetkami wielokolorowa posadzka z najwspanialszych gatunków drewna. Pod dłuższymi ścianami opalizują dwa piękne, marmurowe, białe kominki. Wysoko wieńczą salę wspaniałe fryzy, gzymsy. Jakież piękno — szepcze Broki. Ale szept głuszą dobiegające z daleka odgłosy pojedynczych wystrzałów i szum lecącego nad miastem samolotu. W migotliwym świetle lampy wyhaftowane srebrem na aksamicie orły wydają się wzbijać do lotu. Co robić, co robić? — myśli. Opuszcza go nagle uczucie siły, wraca niepewność i niecierpliwość. — Co stanie się jutro? Czy na Zamek spadną nowe pociski? Bicie zegarów — głębokie uderzenia na wieży i melodia klasycystycznej pozytywki francuskiej — przerywa rozważania. Czas... Czas... Czas leczy wszystko, zabija i leczy, zabliźnia rany ludzi i narodów, pomaga zapominać i każe pamiętać. He niekonsekwencji jest w każdym z naszych rozmyślań... Jeszcze niedawno przez Zamek płynęło życie — wspomina Broki. — Na przykład wycieczki szkolne, które w maju i czerwcu 1939 r. przewinęły się przez Zamkowe komnaty. W jakim skupieniu, z jakim zainteresowaniem w szeroko otwartych oczach uczniowie patrzyli na wspaniałe wnętrza i słuchali o ich historii, o historii Zamku i związanej z nim historii państwa polskiego. Prowadzeni przez swych wychowawców napełniali gwarem dziecięcych głosów rozległe zamkowe korytarze. Już przed wejściem do Bramy Grodzkiej pokazywali sobie w podnieceniu czerwony proporzec z Białym Orłem, świadczący o obecności w Zamku prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Wieczorami znów był Zamek miejscem, gdzie odbywały się oficjalne uroczystości państwowe. Jeszcze przecież z okazji święta 3 maja tegoż roku rozbrzmiewał on gwarem rozmów zaproszonych dostojników. Przez odbiegła w niedaleką przeszłość myśl kustosza przewija się korowód postaci ze świata politycznego, dyplomatycznego, gospodarczego, a także kultury, sztuki. Na wyłogach fraków i mundurów galowych lśnią ordery państwowe. Przeważnie Krzyże Oficerskie Polonia Restituta, lecz gdzieniegdzie widać i pyszne wstęgi Krzyża Komandorskiego. Potem, mimo letniej kanikuły, często proporzec z Białym Orłem powiewał nad Zamkiem do późnych godzin wieczornych. Prezydent nie opuszczał swej siedziby. W Kancelarii Cywilnej toczył się główny nurt pracy państwowej. Odbywały się

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 15 posiedzenia rządu, prowadzone były konsultacje i rozmowy polityczne z przedstawicielami różnych państw świata. Tak było aż do ostatnich dni. Teraz tylko pustka. I nękająca cisza, raz po raz przerywana złowieszczymi odgłosami wojny. Kustosz raz jeszcze ogarnia wzrokiem salę i rusza przed siebie wolnym krokiem. Zamek w czasie, Zamek w historii... Początki trudne są do odczytania. Prawdopodobnie gdzieś na miejscu Pracowni Bacciarellego (obecnego Pałacu Ślubów — przyp. autorów) stał otoczony ostrokołem gród pogański lub świątynia. Najstarsze pisane źródła mówią, że panujący w Czersku książę mazowiecki Konrad II zbudował tu w końcu XIII wieku drewniano-ziemny gródek obronny. Pierwsze zanotowane przez kronikarzy wydarzenie historyczne związane z Zamkiem — to proces polsko-krzyżacki między Konradem Mazowieckim a Zakonem, odbywający się w katedrze Św. Jana w latach 1338—1339. I cóż z tego, że wyrok Sądu Papieskiego był korzystny dla Mazowsza, jeżeli strona krzyżacka zlekceważyła postanowienia werdyktu... Czy te złowrogie samoloty z czarnym krzyżem, bombardujące miasta i wsie, strzelające do bezbronnej ludności, nie są historycznym przedłużeniem tamtych odległych w czasie wydarzeń, tamtych i jeszcze wcześniejszych z okresu Mieszka I i Bolesława Chrobrego? Czy nie jest dowodem ich związku chociażby tylko fakt, że rozmyślam o nich teraz? Kiedy słyszę wyraźnie krążące nad pozornie uśpionym miastem samoloty wroga?... A później gdzieś na terenie obecnego Zamku zbudowano siedzibę kasztelańską. Gródek ulokowany nad Wisłą miał znakomite możliwości rozwoju: tędy przebiegał przecież szlak handlowy ze wschodu na zachód i znakomity szlak rzeczny z południa nad Bałtyk. Tu odbywały się sądy, a od połowy XVI stulecia sejmiki szlacheckie. W roku 1349 książę mazowiecki Kazimierz po raz pierwszy używa tytułu księcia warszawskiego, co wyraźnie wskazuje na rosnące znaczenie miasta. A podgrodzie? Zamieszkujący je kiedyś byli najpewniej przodkami tych, którzy dzisiaj na pierwszą wieść o pożarze porzucili swe zajęcia, domy i pobiegli ratować Zamek... Krawcy, bednarze, rybacy, flisacy, kowale, powroźnicy, handlarze — każdy z nich miał swój udział w rozwoju Zamku i miasta, praca dziesiątków pokoleń złożyła się na rozkwit i piękno tego miejsca... Czyżby kilkadziesiąt bomb i pocisków miało to zniszczyć? W roku 1350 kasztelańsko-książęcy stół otrzymał dodatkowy element architektoniczny — podkreślający siłę i znaczenie władców tej siedziby — Turris Magnam — Wielką Wieżę z szarych kamiennych ciosów. Była to pierwsza murowana budowla w kompleksie ówczesnego dworca. Kiedy na tronie polskim zasiadł Władysław Jagiełło, a księstwem mazowieckim władał książę Janusz Starszy, obok wieży zbudowano murowany gmach Curiae Maioris — Dworu

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 16 Większego (w odróżnieniu od drewnianego Mniejszego, który łączył się z Większym). Po długim okresie rozbicia dzielnicowego w roku 1526 król Zygmunt Stary włączył Mazowsze do Korony Polskiej. W roku 1528 król zwołał do Warszawy sejm walny. Od tamtego czasu wiele sejmów obradowało w tych murach, wiele zapadało decyzji i uchwał, wiele ustanowiono praw i przepisów... Nie zawsze to, co tu mówiono, było słuszne, nie zawsze pożyteczne dla państwa i narodu. To tu odrzucono na przykład królewski projekt umocnienia autorytetu władzy monarszej przez zastąpienie pospolitego ruszenia stałą regularną armią. Trudno teraz, patrząc na tron ostatniego polskiego króla, na przysiadłe na amarancie srebrne orły, kiedy wokół toczy się nieustępliwa i zaciekła walka, kiedy giną żołnierze i zwykli szarzy obywatele, trudno nie rozmyślać o przeszłości i nie dostrzegać wszystkich najdalszych nawet faktów historycznych. Czy tamci ludzie, tamci szlacheccy posłowie, książęta i biskupi, zastanawiali się, że tworzą historię swojego narodu? Czuli się odpowiedzialni za przyszłość? A ci, którzy w pośpiechu i z ukrywanym przerażeniem w oczach kilka dni temu opuszczali Zamek mówiąc, że powrócą niebawem — czy nie rozmyślali o swych poprzednikach, o tamtych, jakże dalekich kartach historii? Przecież te wydarzenia łączą się ze sobą w logiczny łańcuch, a ogniw są tysiące... Ostatni z Jagiellonów — Zygmunt August, pierwszy zwrócił uwagę na centralne położenie Warszawy w państwie: nadwiślański gród leżał mniej więcej w połowie drogi między Krakowem a Wilnem. Oczywiście Dwór Większy nie mógł pełnić funkcji rezydencji królewskiej — był zbyt ubogi i nie dość reprezentacyjny. Na polecenie króla rozpoczęto zatem zakrojoną na dużą skalę rozbudowę, którą ukończy! włoski architekt Quadro. Zbudowany wówczas renesansowy Dom Królewski połączony został z Dworem Większym, wzbogaconym i upiększonym. Pod koniec panowania Zygmunta Augusta, kiedy Polska jest jednym z najsilniejszych militarnie i ekonomicznie państw Europy, w Lublinie w r. 1569 zawarta została unia między Polską a Litwą; jednocześnie ustanowiono, że wszystkie sejmy Rzeczypospolitej odbywać się będą w Warszawie. Od tamtego czasu wszelkie najważniejsze wydarzenia państwowe nierozerwalnie łączyć się będą z warszawskim Zamkiem. Tu właśnie na kolejnych posiedzeniach sejmowych zapadały decyzje o wyprawach wojennych Stefana Batorego. 26 lutego 1578 r. przed Zamkiem u wylotu Krakowskiego Przedmieścia król Stefan Batory w otoczeniu najwyższych urzędników państwowych, magnatów, biskupów i szlachty przybyłej na obrady zwołanego sejmu walnego odbierał od zarządzającego Prusami Książęcymi margrabiego Ansbacha Jerzego Fryderyka Hohenzollerna przysięgę lenną. Legenda mówi, że kiedy pruski margrabia upadł na

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 17 kolana przed królem — Stefan Batory podniósł go z klęczek i przygarnął do siebie jak brata. Czy król Polski mógł przypuszczać, że w kilkaset lat później potomkowie ówczesnych lenników będą ostrzeliwać i bombardować to właśnie miejsce?... W roku 1595 spłonął Wawel. Wypalony krakowski zamek wymagał gruntownej przebudowy i odnowienia. Zygmunt III Waza postanowił zatem przenieść się do Warszawy. W roku 1599 król podjął decyzję o rozbudowie Zamku. Powstał wówczas surowy, założony na pięcioboku monumentalny gmach. Pozbawiony zewnętrznych upiększeń, zdobny był tylko w wysoką, usytuowaną na froncie wieżę zegarową. W związku z przeniesieniem siedziby królewskiej, od roku 1611 Warszawa zaczęła pełnić funkcję stolicy, jakkolwiek stolicą de iure się nie stała. W tym też roku mury zamkowe były widownią dwóch wielkich uroczystości. Król Zygmunt III Waza po powrocie z wyprawy smoleńskiej odebrał hołd wziętych do niewoli carów Szujskich. Uroczystość ta odbyła się w Sali Senatorskiej i została uwieczniona w słynnym obrazie Dolabelli. Wkrótce potem elektor pruski Jan Zygmunt Hohenzollern złożył przysięgę lenną królowi polskiemu. A przecież nie był to ostatni z aktów lennych, jakie wobec polskiego króla składali książęta pruscy... 7 października 1641 roku nie opodal Wieży Zygmuntowskiej ustawiono od strony kościoła Św. Anny kryty złotogłowiem królewski tron. Zasiadł na nim syn Zygmunta III Wazy, Władysław IV, a zgromadzeni wokół senatorowie, posłowie, magnaci, szlachta, przedstawiciele obcych państw, a także pospólstwo z wielkim zainteresowaniem obserwowali uroczystość. Szczegółowy przekaz historyczny mówi, iż do króla zbliżyli się najpierw wysłannicy elektorscy z błagalną prośbą, by zezwolił księciu elektorowi na złożenie hołdu lennego. Kiedy Władysław IV wyraził zgodę, zjawił się sam elektor Fryderyk Wilhelm Hohenzollern. Upadłszy na kolana ucałował buty królewskie i uderzył czołem o ziemię. Następnie, klęcząc z głową spuszczoną na piersi, przysiągł na Ewengelię wierność i posłuszeństwo wobec króla i Rzeczypospolitej. Jak dziwnie kształtują się losy narodów... Rzeczpospolita była w ówczesnej Europie mocarstwem, potęgą, z którą inne kraje musiały się liczyć i musiały zabiegać o jej przychylność. Zamek przeżywał okres swej świetności, ucieleśniły się w nim bowiem cała siła i bogactwo państwa. Nad murami znowu przelatuje samolot. Od strony Wisły rozlega się gwałtowny terkot działka przeciwlotniczego. Ryk samolotu oddala się, powoli rozpływa, milknie. I co dalej — myśli kustosz — co będzie dalej?... Po dniach dumy i rozkwitu nadeszły czasy wojen i pożarów. Najpierw Chmielnicki i wojny kozackie, później potop szwedzki. Na Zamek w roku 1655

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 18 weszły wojska szwedzkie — niszcząc go i grabiąc. W dwa lata potem miasto zdobywają wojska Rakoczego. Zamek ulega dalszej dewastacji. Król Jan Kazimierz daremnie usiłował przywrócić królewskiej siedzibie dawną świetność. Również za panowania Michała Korybuta Wiśnio-wieckiego Zamek nie powrócił jeszcze do dawnego stanu. Dopiero Jan III Sobieski zamieszkał i przebywał w nim równie często, jak w Wilanowie przy boku ukochanej swej Marysieńki. Prawdopodobnie tu właśnie powstały plany królewskiej wyprawy na odsiecz Wiedniowi. W roku 1696 na piętrze Wieży Grodzkiej, w obitej czarnym, suknem dawnej Kaplicy Zygmunta, wystawiono trumnę ze zwłokami jednego z największych królów polskich — Jana III Sobieskiego. Na początku XVIII stulecia Zamek został dwukrotnie zajęty i ograbiony przez obce wojska, najpierw szwedzkie, następnie rosyjskie. 25 maja 1702 roku Zamek zajął król szwedzki Karol XII i wkrótce potem przekształcił go na szpital wojskowy. Nastali Sasi. Snuli ambitne plany przebudowy opuszczonego i zdewastowanego gmachu. Znakomity architekt Popelmann sporządził plany olbrzymiej, monumentalnej budowli. August II Mocny i August III mieszkali w Pałacu Saskim, Zamek był jedynie oficjalnym miejscem ich pobytu, siedzibą najwyższych władz Rzeczypospolitej i sejmu Nadeszły najbardziej dramatyczne momenty w dziejach narodu. Szlacheckie kłótnie i liberum veto uniemożliwiły wszelkie konstruktywne plany naprawy Rzeczypospolitej. Czy tamta trudna sytuacja nie przypomina obecnej? Z „oddali dochodzą odgłosy potężnych wybuchów. Kustosz przeciera dłonią zmęczone oczy. Ileż to razy w historii ojczyzna stała nad przepaścią i zawsze dźwigała się z upadku, odradzała... Znów samoloty. Wzrok kustosza błądzi w półmroku sali... Król Stanisław Leszczyński pracował na Zamku nad planami naprawy Rzeczypospolitej. Znalazło to pełny wyraz w wydanym w roku 1733 dziele o znamiennym tytule: ,,Głos wolny szlachcica, wolność ubezpieczający”. Była to praca wielka i daremna jednocześnie. Stronnictwa możnowładców zwalczały się wzajemnie. Magnaci, dla których prywatne interesy ważniejsze były niż jedność i siła państwa, zawierali jednostronne sojusze z państwami ościennymi, zabiegając jednocześnie o jak największą popularność pośród szlachty, której głosy tak liczyły się przecież na sejmach. Wszelkie próby wzmocnienia władzy królewskiej były na kolejnych posiedzeniach sejmowych torpedowane.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 19 W tej trudnej sytuacji dokonano nowej elekcji. Obrany wówczas król — Stanisław August Poniatowski, przyjął koronę w roku 1764. Zdawał sobie sprawę ze słabości państwa wstrząsanego wewnętrznymi sporami zwalczających się wzajemnie frakcji magnackich, wiedział, że sytuacji tej nie można uzdrowić natychmiast. W roku 1773 na odbywających się w dniach 19, 20 i 21 kwietnia na Zamku Królewskim posiedzeniach sejmowych doszło do dramatycznych wydarzeń. Państwa ościenne, znając trudną sytuację wewnętrzną Polski i orientując się w jej słabościach, wysunęły wobec niej kategoryczne żądania terytorialne. Zwołany pod przewodnictwem marszałka Adama Ponińskiego sejm przychylił się do owych roszczeń, już wcześniej zadecydowanych 1 w stolicach zaborczych mocarstw. Większość zebranych wówczas posłów była przekupnymi zwolennikami określonych orientacji magnackich, związanymi z familiami możnowładców i ptzez nich opłacanymi. Tylko niewielka grupa posłów pod przewodnictwem reprezentanta ziemi nowogródzkiej Tadeusza Rejtana zdecydowanie wystąpiła przeciwko haniebnym aktom sprzedaży ojczyzny. Tak więc, mimo dramatycznych sprzeciwów oddanych ojczyźnie obywateli, haniebna decyzja o pierwszym rozbiorze Polski została przegłosowana... Król Stanisław August podjął próbę przełamania powszechnego marazmu i niewiary działając od innej strony. Zaczął szczególną opieką otaczać artystów, ludzi nauki i sztuki. Wydawał rozporządzenia dotyczące rozbudowy i przebudowy wielu gmachów użyteczności publicznej. Plan przebudowy Zamku sporządzali na zlecenie Stanisława Augusta m. in. architekci Jakub Fontana, Victor Louis oraz Dominik Merlini. Podjął też król decyzję o budowie związanej archi tektonicznie z zamkiem Biblioteki Stanisławowskiej. Budowa biblioteki została ukończona w roku 1796. W kilka miesięcy po pierwszym rozbiorze budzić się zaczął duch naprawy, odnowy i reform. 14 października 1773 roku delegacja sejmowa uchwaliła ustawę o utworzeniu Komisji Edukacji Narodowej — pierwszego w Europie ministerstwa oświaty publicznej. Była to decyzja doniosła, chociaż należy przypuszczać, że współcześni nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia i korzyści, jakie mogła przynieść całemu narodowi. Następnym dowodem zdrowego rozsądku politycznego było powołanie pierwszego w Europie stałego rządu, który zastosował zasadę podziału pracy między pięć departamentów: spraw zagranicznych, spraw wewnętrznych, wojska, sprawiedliwości i skarbu. Ciało to powołane zostało do życia na posiedzeniu sejmu 11 kwietnia 1775 roku i nazwane Radą Nieustającą. Zarówno Komisja Edukacji Narodowej działająca pod przewodnictwem światłego patrioty księdza Hugo Kołłątaja, jak i Rada Nieustająca pracowały na Zamku i ściśle były z nim związane.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 20 Sejm Czteroletni, któremu przewodniczył nowo wybrany marszałek Stanisław Małachowski, podjął próbę ratowania Rzeczypospolitej. Zwołany 6 października 1788 roku i pracujący w tym samym prawie składzie osobowym przez dwie pełne kadencje, a do roku 1790 w składzie podwyższonym o nowo obranych posłów, zwany Wielkim, Sejm podjął szereg ważnych uchwał i decyzji. 20 października 1788 uchwalono ustawę o podniesieniu liczebności armii do pełnych stu tysięcy żołnierzy. Ponieważ Rada Nieustająca, opanowana wówczas przez zdrajców i carskich jurgieltników, przeciwstawiła się postanowieniom Sejmu, zatem na posiedzeniu 19 stycznia 1789 roku rozwiązano ją. 7 września tegoż roku Sejm powołał specjalną Deputację do poprawy formy rządu. Drugiego grudnia na Zamek przybyła Czarna Procesja przedstawicieli miast polskich pod przewodnictwem prezydenta Warszawy Jana Dekerta. Ubrani na czarno delegaci przedstawili obradującym posłom petycję stanu mieszczańskiego. Przeszło rok trwały debaty nad wysuniętymi postulatami, dopiero 18 kwietnia 1891 r. Sejm uchwalił prawo o miastach, równając pod wieloma względami prawa szlachty i mieszczan. Jednocześnie odbyły się nowe wybory do sejmu. Podwojona wówczas liczba posłów podjęła wiele nowych uchwał. Uchwalono też m. in. prawo kardynalne o niepodzielności krajów Rzeczypospolitej oraz prawo o sejmikach; dokonał tym samym, powierzchownej co prawda, reformy prawa wyborczego. Wiosną 1791 roku w znajdującym się na Zamku maleńkim mieszkanku osobistego sekretarza królewskiego księdza Scipio Piattolego odbywały się spotkania i narady z udziałem króla Stanisława Augusta. To najbardziej aktywne Stronnictwo Reform przygotowywało akt prawny o wielkiej wadze dla wszystkich stanów i całego narodu. Kiedy 3 maja w monumentalnej Sali Senatorskiej, zwanej również Sejmową, odczytano projekt konstytucji, wielu posłów było zaskoczonych jej niezwykle postępowymi sformułowaniami. Po burzliwej dyskusji projekt zatwierdzono, konstytucja stała się faktem dokonanym. Była ona niewątpliwie najbardziej postępowym aktem prawnym w nowożytnej Europie. Została entuzjastycznie przyjęta przez cały naród, tłumy wyległy w tym dniu na ulice Warszawy, wiwatując na cześć króla, marszałka Stanisława Małachowskiego, Ignacego Potockiego, Hugo Kołłątaja i pozostałych twórców konstytucji. Namalowany w sto lat później, a obecnie wiszący w siedzibie Sejmu obraz Jana Matejki „Konstytucja 3 Maja”, ukazuje rozentuzjazmowaną i wiwatującą ludność stolicy... Ościenne państwa niezbyt przychylnie patrzyły na próby ratowania Rzeczypospolitej. Słaba i rozbita Polska była krajem, z którym nie musiały się liczyć. Toteż akt uchwalonej Konstytucji 3 Maja, z hasłami wyraźnie nawiązującymi db jakobińskich tradycji rewolucji francuskiej, został przez nie uznany za niebezpieczny i groźny, tym bardziej że w zestawieniu z innymi

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 21 uchwałami Sejmu Czteroletniego otwierał przed Polską nowe możliwości odbudowy i naprawy. Wkrótce więc w obronie konstytucji wybuchła wojna. Ile wojen przeszło już przez moją ojczyznę? Ile obcych wojsk deptało tę umęczoną ziemię? Teraz znowu... Komnacie udziela się drżenie ziemi, z daleka dobiegają głuche echa detonacji. To gdzieś toczy bój artyleria. Przez szparę w zasłonach kustosz widzi wzbijającą się wysoko w niebo świetlną racę. Granice Polski przekroczyły wojska carycy Katarzyny. Sejm odwołał się do społeczeństwa, wezwał do walki na śmierć i życie przeciwko najeźdźcy. Odezwę do narodu podpisał król Stanisław August Poniatowski. Na czele wojsk polskich stanął bratanek króla, książę Józef Poniatowski. Pierwsze zwycięstwo 18 czerwca 1792 pod Zieleńcami wyzwoliło w społeczeństwie falę patriotyzmu i ofiarności. Król ustanowił wówczas nowy order — Virtuti Militari. To z Zamku przesiał pierwsze jego egzemplarze księciu Józefowi Poniatowskiemu, by udekorował nimi na polu walki najbardziej zasłużonych. Jakże szybko zmieniały się nastroje, jakże dramatyczne były decyzje, jakże trudne do zrozumienia motywy... Słowo „Targowica” — to synonim zdrady narodowej, symbol haniebnego układu, po którym Rzeczpospolita została właściwie skazana na zagładę, została sprzedana i podzielona. A przecież 23 lipca 1792 roku blady i znękany bezsennością król ogłosił swój akces do konfederacji targowickiej... W roku 1793 nastąpił drugi rozbiór Polski. Dlaczego właściwie czuję mimo to wielką sympatię do Stanisława Augusta — zastanawia się kustosz, patrząc na srebrzący się delikatnie tron królewski — dlaczego staram się go usprawiedliwić, znaleźć motywy, które kierowały nim wtedy?... Współcześni nie żałowali mu gorzkich wymówek i wyrzutów. Ileż to paszkwili dotyczących osoby monarchy krążyło w tym okresie po stolicy... Pomimo klęski Stronnictwa Reform i ludzie wierzący w naprawę i odrodzenie ginącej ojczyzny nie składają broni. Nadchodzi rok 1794. 24 marca na krakowskim Rynku Tadeusz Kościuszko, najwyższy naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej, odczytuje swoją „Odezwę do Obywatelów”. Jej dramatyczne słowa powtarzać będzie wkrótce cała Polska. Podczas boju w Warszawie 16 i 17 kwietnia działa ostrzeliwały siedzibę rosyjskiego ambasadora Igelstroma na ulicy Miodowej. Powstanie w Warszawie miało wiele cech rewolucji jakobińskiej; na warszawskim rynku stanęły szubienice, powieszono zdrajców: Ożarowskiego, Ankwicza, Zabiełłę i biskupa

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 22 inflanckiego Józefa Kossakowskiego, który od przysięgi Konstytucji 3 Maja posłów grodzieńskich uwalniał... Na Zamek przybył tymczasem naczelnik Insurekcji Tadeusz Kościuszko — wychowanek Szkoły Rycerskiej i dawny stypendysta królewski. Pomiędzy nim a Stanisławem Augustem doszło do gwałtownej rozmowy... Pod naporem obcych armii Insurekcja upadła. 9 listopada 1794 roku wojska carskie zajęły Zamek Królewski. W dwa miesiące potem nastąpił trzeci rozbiór Polski. W zimny, styczniowy poranek 1795 roku na oblodzonym podjeździe placu Zamkowego załomotały końskie kopyta. W asyście oddziału carskiej kawalerii ostatni król Polski — Stanisław August Poniatowski — opuścił Zamek i Warszawę. Czy wiedział, że nie wróci, czy przypuszczał, że patrzy po raz ostatni na mury Starego Miasta, trakt Krakowskiego Przedmieścia i wysmukłą Kolumnę Zygmunta? A nieliczni przechodnie, obok których przejeżdżał w swym powozie, czy zdawali sobie sprawę, że oto odjeżdża na zawsze ostatni król Polski, że są świadkami symbolicznego końca epoki Rzeczypospolitej szlacheckiej, że po raz ostatni widzą najtragiczniejszego monarchę Europy? Pozostał tylko opuszczony tron, ten, na który teraz patrzę, tron, symbol dawnej świetności — stary kustosz dotknął rzeźbionej poręczy — trzeba go ukryć, ochronić, przenieść w bezpieczne miejsce... Trzeba, koniecznie trzeba. Wróg jest już u wrót miasta. Każdego dnia na Zamek mogą spaść bomby i pociski. Za kilka dni może być za późno. Znów słychać warkot uparcie krążącego nad miastem samolotu. Oddala się, przez chwilę jest bardzo cicho. Potem dalekie detonacje. W wyniku trzeciego rozbioru Polski Zamek zajęli Prusacy. Dawni lennicy — dewastując bogate wnętrza zamkowe i plądrując wszystkie pomieszczenia, doprowadzili Zamek do ruiny. Tymczasem w Europie następowały nowe gwałtowne przemiany polityczne. We Francji Pierwszy Konsul Bonaparte ogłosił się w 1804 r. cesarzem. Zaczęły krążyć legendy o zwycięskich bataliach i bitwach Napoleona. Nadszedł rok 1806. Prusacy zostali wypędzeni z Warszawy przez wojska napoleońskie. Wkrótce zjechał do stolicy entuzjastycznie witany przez cały naród sam cesarz Napoleon. Zl trzymał się na Zamku dwukrotnie, najpierw na 4 dni, od 19 do 23 grudnia 1806 r., potem przybył tam 1 stycznia 1807 r. wieczorem i zamieszkał do 30 stycznia. Liczne stronnictwa patriotyczne wiązały z osobą Napoleona nadzieje na odbudowę państwowości polskiej. U progu napoleońskiej kampanii rosyjskiej, 28 czerwca 1812 roku — zawiązano na sejmie konfederację generalną, po której obiecywano sobie „wskrzeszenie Polski w dawnych granicach”.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski 23 Klęska Napoleona pod Moskwą przekreśliła wszystkie plany odbudowy niepodległej Polski. Po ostatecznej klęsce cesarza, w roku 1815, po wstaje w wyniku przetargów między zwycięzcami Królestwo Kongresowe z carem Aleksandrem na tronie. Zamek nadal pełni funkcję oficjalnej siedziby królewskiej, działa w nim nawet sejm... oczywiście pod stałym carskim nadzorem. Najbardziej postępowe i twórcze siły narodu nie mogą pogodzić się z tą iluzją niepodległości. Nadchodzi burzliwy okres Powstania Listopadowego. Obradujący na Zamku 18 grudnia 1830 roku sejm postanawia poprzeć ruch powstańczy i uznać go za przejaw woli narodu. 25 stycznia 1831 r. sejm podejmuje uchwałę o detronizacji cara Mikołaja. Zredagowany przez Juliana Ursyna Niemcewicza akt detronizacji odmawiał dotychczasowemu carowi-królowi jakichkolwiek praw do tronu polskiego. Zawierał on znamienne słowa: Naród Polski na Sejm zebrany oświadcza, że jest niepodległym ludem... Nadzieje na odzyskanie niepodległego bytu narodowego i państwowego rozbudzone przez Powstanie Listopadowe były, niestety, krótkotrwałe. Kiedy 7 września 1831 r. sejm zebrał się po raz ostatni w ogromnej Sali Sejmowej Zamku Królewskiego, w której kilkadziesiąt lat wcześniej odczytywano akt Konstytucji 3 Maja, słychać było wyraźnie huk carskich armat ostrzeliwujących okopy powstańców na Woli.” Wyraźnie daje się odczuć drżenie murów zamkowych. Kanonada wzmaga się. Ziemię przenika głęboki rezonans. Drży tron królewski, na którego poręczy kustosz oparł dłoń. Myśl cofa się znów do tamtych dramatycznych wydarzeń Powstania Listopadowego. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej, 1 kwietnia 1831 r., rozentuzjazmowany lud Warszawy uczestniczył w podniosłej manifestacji wniesienia na Zamek wrogich sztandarów carskich, zdobytych przez powstańcze wojska pod Wawrem, Dębem Wielkiem, Iganiami... Potem nadszedł najtrudniejszy okres w życiu Zamku i całego narodu — okres niewoli, trwający 100 lat bez mała. Zamek stał się oficjalną siedzibą carskich namiestników. Pierwszym z nich był słynny Paskiewicz, znany z nienawiści do wszystkich liberalnych i patriotycznych ruchów społecznych.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1972/12 A. Zarzycki & A. Zaniewski Przyjeżdżający do Warszawy carowie rosyjscy nigdy nie zatrzymywali się w byłym Zamku Królewskim, taką oficjalną nazwę otrzymała siedziba królów polskich, tylko w Belwederze lub Łazienkach. Zniszczenie i dewastacja, przeróbki i przebudowy towarzyszyły rządom carskich namiestników na Zamku. Przebudowano Salę Sejmową, wprowadzono ciężkie, zakłócające proporcje attyki, dachy pokryto blachą, a mury Zamku pomalowano na ostry, pomarańczowy kolor. Na rozkaz Paskiewicza, który chciał mieć pod ręką żołnierzy, Bibliotekę Stanisławowską zamieniono na koszary... Lecz Zamek nadal był symbolem polskości dla całego narodu. Między innymi przed nim właśnie odbywały się burzliwe demonstracje; 27 lutego 1861 r. na placu Zamkowym poległo od kul pięciu uczestników patriotycznej manifestacji, wielu padło ranionych... Wreszcie po tragicznych latach niewoli nadeszła niepodległość. Zamek znajdował się w opłakanym stanie — był zaledwie cieniem dawnej świetności, ogołocony, splądrowany, opuszczony... Już w 1915 r. przystąpiono do wstępnych prac zabezpieczających i remontowych. Szczególne zasługi położyło tu Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości. 11 listopada 1918 r. podjęto decyzję ostateczną: Zamek będzie rezydencją głowy państwa — Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Zamek Królewski w Warszawie: I piętro: 1. Sala Mirowska; 2. Pokój Oficerski; 3. Sala Canaletta; 4. Kaplica; 5. Dawna Sala Audiencyjna; 6. Sypialnia; 7. Garderoba Królewska; 8. Gabinet Królewski; 9. Sala Tronowa; 10. pokoik Konferencyjny; 11. Sala Rycerska; 12. Sala Balowa; 13. Sala Rady; 14. Kaplica Saska; 15. Sala Owalna; 16. Sala Matejki; 17. Gabinet Marmurowy; 18. Pokój Żólty; 19. Pokój Zielony; 20. Pokój Paziów; 21. Przedpokój Królewski; 22. Korytarz. 24