zmijka00

  • Dokumenty28
  • Odsłony10 331
  • Obserwuję5
  • Rozmiar dokumentów475.2 MB
  • Ilość pobrań5 908

Gestapo - Frank McDonough

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.7 MB
Rozszerzenie:pdf

Gestapo - Frank McDonough.pdf

zmijka00
Użytkownik zmijka00 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 327 stron)

WROCŁAW 2016

Tytuł oryginału The Gestapo. The Myth and Reality of Hitler’s Secret Police Projekt okładki MARIUSZ BANACHOWICZ Fotografie na okładce © alarich/Shutterstock Redakcja BARBARA MAJEWSKA Korekta ANNA KURZYCA Redakcja techniczna KRZYSZTOF CHODOROWSKI Copyright © Frank McDonough 2015 The right of Frank McDonough to be identified as the Author of the Work has been asserted by him in accordance with the Copyright, Designs and Patents Act 1988.Po raz pierwszy opublikowano w języku angielskim przez Coronet, imprint Hodder & Stoughton. Polish edition © Publicat S.A. MMXVI (wydanie elektroniczne) Wykorzystywanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora,w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie, jest zabronione. All rights reserved Wydanie elektroniczne 2016 ISBN 978-83-271-5610-5 jest znakiem towarowym Publicat S.A. Publicat S.A.

61-003 Poznań, ul. Chlebowa 24 tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00 e-mail: office@publicat.pl, www.publicat.pl Oddział we Wrocławiu 50-010 Wrocław, ul. Podwale 62 tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: wydawnictwodolnoslaskie@publicat.pl Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Spis treści Dedykacja Wstęp Rozdział 1. Narodziny gestapo Rozdział 2. Gestapowcy i ich metody Rozdział 3. Gestapo kontra religie Rozdział 4. Polowanie na komunistów Rozdział 5. Denuncjacje Rozdział 6. Wojna przeciwko „aspołecznym” Rozdział 7. Prześladowania Żydów Rozdział 8. Gestapo przed sądem Glosariusz niemieckich pojęć i organizacji Źródła i bibliografia Podziękowania Fotografie Przypisy

Emily, z miłością

Wstęp Paul Schneider był pastorem ewangelickim i człowiekiem światłym o otwartym umyśle. Urodził się 29 sierpnia 1897 roku w Pferdsfeld, rolniczej mieścinie w Nadrenii. W kazaniu wygłoszonym 8 października 1933 roku skrytykował Ernsta Röhma, dowódcę SA (nazistowskich oddziałów szturmowych) za słowa, że nazistowska rewolucja może odbyć się bez „wewnętrznej, duchowej odnowy” narodu. Doniesiono na niego lokalnym władzom kościelnym. Biskup Nadrenii, członek pronazistowskiego ruchu Niemieccy Chrześcijanie, ostrzegł Schneidera, by przestał wygłaszać z ambony krytyczne uwagi pod adresem czołowych nazistów. W liście do swoich rodziców Schneider napisał: „Mimo chrześcijańskiego poczucia obowiązku posłuszeństwa nie sądzę, by Kościół ewangelicki uniknął konfliktu z narodowosocjalistycznym reżimem”. W lutym 1934 roku hierarchowie Kościoła protestanckiego uznali go za „politycznie niepewnego”. Aby go zmarginalizować, powierzono mu stanowisko pastora zborów w Dickenschied i Womrath – dwóch odległych wioskach liczących łącznie niecały tysiąc mieszkańców. Paul Schneider ponownie rzucił wyzwanie nazistom 11 czerwca 1934 roku. Tym razem zaprotestował przeciwko wypowiedzi działacza SA, który podczas ceremonii pogrzebowej zmarłego członka Hitlerjugend powiedział, że nazistowski „męczennik” Horst Wessel miał „niebiańskich naśladowców”. Po tym, jak o krytycznej reakcji Schneidera doniesiono gestapo, został on objęty aresztem prewencyjnym i umieszczony w lokalnym więzieniu. Miejscowi parafianie zebrali podpisy pod petycją, domagając się jego uwolnienia, i Schneider wyszedł na wolność. Zimą z 1935/1936 rok donoszono na niego aż dwanaście razy – za każdym razem za głoszenie antynazistowskich poglądów. W 1937 roku gestapo zakazało mu mieszkania i wygłaszania kazań na całym obszarze Nadrenii. W geście jawnego sprzeciwu wobec tego nakazu „wewnętrznego wygnania” Schneider wrócił do swoich zborów i dalej pełnił posługę. W dniu 3

października 1937 roku wygłosił kolejne krytyczne kazanie, któremu przysłuchiwał się funkcjonariusz lokalnej komórki gestapo. Schneider został aresztowany i osadzony w więzieniu w Koblencji. Następnie 27 listopada 1938 roku przeniesiono go do niesławnego obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, gdzie został umieszczony w pojedynczej celi. Tam wieczorami często głosił Słowo Boże z okna swojej celi. Leonard Steinwender, katolicki ksiądz i współwięzień, opisał go jako „heroiczną postać, którą cały obóz traktował z szacunkiem i podziwem. Żadne tortury nie powstrzymały go przed apelowaniem raz po raz do sumienia strażników SS i komendanta obozu”. Strażnicy potwornie pastwili się nad Schneiderem za to, że mówił otwarcie, co myśli. Alfred Leikam wspomina: „Na zmianę torturowali go, upokarzali i okrutnie bili”. W końcu nawet Karl-Otto Koch, brutalny komendant obozu w Buchenwaldzie, zdał sobie sprawę, że nie złamie jego ducha. Postanowił wypuścić go pod warunkiem, że podpisze dokument, w którym zobowiąże się, że nigdy więcej nie wróci do swojego zboru i nie będzie wygłaszał kazań. Paul Schneider odmówił i 18 lipca 1939 roku został zamordowany w obozowej izbie chorych pięcioma śmiertelnymi zastrzykami strofantyny. Jego trumny nie pozwolono otworzyć, a zrozpaczonej wdowie i sześciorgu dzieciom nie pokazano ciała, w tak strasznym było stanie. Na jego pogrzeb w Dickenschied przybyło 200 pastorów z protestanckiego Kościoła Wyznającego, a także tłum wiernych, by oddać cześć temu niezwykle odważnemu człowiekowi. Paul Schneider był pierwszym protestanckim duchownym zamordowanym za sprzeciw wobec nazizmu[1]. Niniejsza książka przedstawia poruszające losy osób aresztowanych przez gestapo. Chociaż nie aspiruje do roli wyczerpującej historii tej instytucji, kreśli ogólny obraz tego, jak gestapo funkcjonowało w latach 1933–1945, oparty na świeżej interpretacji wielu istniejących opracowań i analizie dokumentów z niemieckich archiwów. Koncentruje się wyłącznie na wydarzeniach w samych Niemczech (Altreich), z pominięciem obszarów okupowanych przez faszystowski reżim podczas II wojny światowej. Jej głównym celem jest przyjrzenie się, jaki wpływ miało gestapo na niemieckich obywateli żyjących pod rządami Hitlera. Zaczyna się od szczegółowego prześledzenia procesu formowania gestapo. Następnie prześwietla samych funkcjonariuszy

gestapo i ich metody, dostarczając nowych i zaskakujących informacji. W kolejnych rozdziałach przedstawia kluczowe ofiary nazistowskiego terroru: religijnych dysydentów, komunistów, osoby „aspołeczne” i Żydów. To właśnie ta część jest najbardziej jaskrawym świadectwem ogromu ludzkich tragedii, jakie spowodowała działalność gestapo przy wydatnym udziale niemieckiego społeczeństwa, policji kryminalnej (Kripo) oraz instytucji pomocy i opieki społecznej. Końcowy rozdział zawiera wnikliwy opis powojennych procesów i dalszych losów funkcjonariuszy gestapo. Ogółem rzecz biorąc, niniejsza książka stanowi ważny krok na drodze do zrozumienia roli terroru w nazistowskim społeczeństwie. Bezpośrednio po 1945 roku historycy postrzegali nazistowskie Niemcy jako wszechpotężną, totalitarną dyktaturę. W tym okresie powstały liczne opracowania na ten temat, większość napisana przez osoby spoza Niemiec. Hannah Arendt w swej wielce wpływowej książce Korzenie totalitaryzmu sugeruje, że podstawą wszystkich totalitarnych reżimów jest tajna policja, która ma zaszczepić w każdym obywatelu strach tłumiący wszelkie odruchy oporu. Ponadto argumentuje, że głównym zadaniem wszystkich totalitarnych tajnych służb jest nie wykrywanie przestępstw, ale wyłapywanie osób uznanych za „wrogów publicznych”. Podkreśla również kluczową rolę społeczeństwa w denuncjowaniu takich osób[2]. Na tym tle Adolf Hitler był przedstawiany jako „pan i władca III Rzeszy”. Niemcy mieli jakoby umysły „wyprane” przez nazistowską propagandę[3]. Uznano za rzecz oczywistą, że gestapo było potężną organizacją, która miała swoich agentów wszędzie. Programy telewizyjne, literatura i filmy tylko ugruntowały ten rozpowszechniony pogląd[4]. Tymczasem w rzeczywistości każda osoba, która akceptowała i popierała nazistowski reżim, cieszyła się olbrzymią wolnością osobistą. Rządy Hitlera cieszyły się wielką popularnością. Ten fakt to klucz do zrozumienia realiów życia w nazistowskich Niemczech. Gestapo (Geheime Staatpolizei), czyli Tajna Policja Państwowa, było istotnym elementem systemu nazistowskiego terroru. Należy jednak pamiętać, że pierwotnie był to jeden z wydziałów policji, który utworzono w 1933 roku do walki z przeciwnikami hitlerowskiego reżimu. Do dziś termin „gestapo” budzi lęk i odrazę. Pierwsza

całościowa historia gestapo autorstwa francuskiego historyka Jacques’a Delarue ukazała się dopiero w 1962 roku[5]. Opierała się wyłącznie na upublicznionych zeznaniach z procesów norymberskich z końca lat czterdziestych, koncentrując się na najważniejszych postaciach: Hermannie Göringu, Heinrichu Himmlerze i Reinhardzie Heydrichu. Delarue próbował wyjaśnić, jak gestapo funkcjonowało nie tylko w Niemczech, ale również w krajach okupowanej Europy[6]. Jednocześnie prezentował popularny wówczas obraz gestapo jako wszechobecnej organizacji, która nieustannie inwigilowała wszystkich Niemców[7]. Ten koszmarny obraz III Rzeszy zaczął się zmieniać dopiero w latach siedemdziesiątych, kiedy niemieccy historycy spojrzeli na epokę nazizmu głębiej, korzystając z nowo otwartych niemieckich archiwów. Punkt ciężkości przesunął się z tradycyjnego, intencjonalistycznego podejścia, które można określić mianem „hitlerocentrycznego”, w kierunku podejścia strukturalistycznego, odpowiadającego tak zwanej historii oddolnej. Osobą w dużej mierze odpowiedzialną za tę radykalną zmianę był niemiecki historyk Martin Broszat. W swej książce z 1969 roku pod tytułem The Hitler State („Państwo Hitlera”) przedstawił Hitlera jako „słabego dyktatora” stojącego na czele chaotycznego systemu, w którym biurokratyczne imperia zaciekle rywalizowały ze sobą o wpływy i władzę[8]. Później Broszat zebrał doborowy zespół historyków, z którym stworzył sześciotomowe dzieło zatytułowane Bayern in der NS-Zeit („Bawaria w epoce narodowego socjalizmu”). Autorzy „projektu Bawaria”, jak go nazwano, zbadali przejawy oporu wobec władzy Hitlera w życiu codziennym[9]. W konkluzji stwierdzili, że nazistowskie rządy w praktyce były znacznie mniej totalitarne niż w teorii. Niemieckie społeczeństwo miało znacznie większą swobodę wyrażania krytyki i narzekania, niż wcześniej sądzono. Prawdziwą siłą napędową hitlerowskiego reżimu byli młodzi i fanatyczni nazistowscy biurokraci, którzy cieszyli się wielką autonomią. Hitler często jedynie zatwierdzał coraz radykalniejsze posunięcia, które inni już wdrożyli. Pierwotny, autorytarny model obnażono jako mylne założenie w badaniach nad nazistowskimi Niemcami. To „oddolne” podejście sprawiło, że więcej uwagi poświęcono relacjom

gestapo z niemieckim społeczeństwem. Powodem stosunkowo niewielkiej liczby opracowań na temat tajnej policji Hitlera jest znikomość dostępnych źródeł. Większość akt tej instytucji przepadło pod koniec wojny w wyniku alianckich nalotów albo umyślnego niszczenia dokumentów przez funkcjonariuszy nazistowskiego reżimu. Jedynym regionem, gdzie zachowało się wiele akt gestapo, była Nadrenia. Niemiecki historyk Reinhard Mann wybrał losowo i przejrzał 825 z około 73 000 akt, które przechowuje archiwum w Düsseldorfie. Niestety, zmarł przed ukończeniem prac, a wyników jego badań nie przełożono na język angielski. Niemniej jednak już wstępna analiza tych dokumentów dowiodła, że wbrew powszechnemu przekonaniu gestapo nie było wszechwładną „Policją Myśli” rodem z powieści Rok 1984 George’a Orwella[10]. Ustalenia Reinharda Manna stanowią podstawę kierunku badań, który obecnie jest nazywany „rewizjonistyczną interpretacją” fenomenu gestapo. Mann wykazał, że gestapo nigdy nie zatrudniało wystarczająco licznego personelu, by szpiegować każdego. W rzeczywistości była to stosunkowo niewielka, niedofinansowana i przeciążona instytucja, zatrudniająca mniej niż 15 000 etatowych pracowników, których zakres obowiązków obejmował wszystkie przestępstwa polityczne popełniane w kraju liczącym 66 milionów obywateli. Funkcjonariusze gestapo nie byli brutalnymi, fanatycznymi nazistami, ale zawodowymi policjantami, którzy wstąpili do policji na długo, zanim Hitler doszedł do władzy. W większości wypadków wszczynali śledztwa po otrzymaniu donosu. Mimo to Mann nie doszedł do wniosku, że gestapo było nieefektywnym narzędziem terroru. Wręcz przeciwnie – ustalił, że ta organizacja skierowała swoje ograniczone zasoby przeciwko grupom, które zdefiniowała jako nienależące do „wspólnoty narodowej” (Volksgemeinschaft), szczególnie tym, które siały ferment w niemieckim społeczeństwie. Niemniej jednak studium Manna nastręcza pewnych istotnych problemów. Na przykład jego autor, koncentrując się na prywatnych konfliktach wśród „zwykłych Niemców”, pominął w swej analizie kluczowe grupy społeczne, przede wszystkim komunistów, Żydów, zagranicznych robotników przymusowych i szeroko pojętą grupę tak zwanych osób aspołecznych.

Kolejny milowy krok na drodze do zrozumienia, jak gestapo funkcjonowało w nazistowskich Niemczech, uczynił amerykański historyk Robert Gellately w książce The Gestapo and German Society („Gestapo i niemieckie społeczeństwo”) z 1990 roku[11]. Gellately, podobnie jak przed nim Mann, oparł swoje badania na losowo wybranej próbce akt gestapo, ale z zupełnie innego miejsca – Würzburga w Dolnej Frankonii (jednego z okręgów administracyjnych Bawarii). Ponadto Gellately przyjrzał się innym grupom społecznym niż Mann, koncentrując się na aktach dotyczących Żydów i zagranicznych robotników. Odkrył, że w 57 procentach wszystkich przypadków, które przebadał, najważniejszą rolę odegrały denuncjacje. Jego ustalenia dodatkowo potwierdziły tezę, że gestapo było instytucją cierpiącą na niedobór personelu i polegającą na donosach, która przeważającą większość „zwykłych” Niemców zostawiła w spokoju. Gellately w jeszcze bardziej dobitny sposób pokazał, jak gestapo korzystało ze wsparcia i pomocy społeczeństwa[12]. Tym samym obaj, Mann i Gellately, obalili mit o wszechwładnym państwie policyjnym, które utrzymywało porządek terrorem. Dla przestrzegających prawa obywateli nazistowskich Niemiec gestapo nie stanowiło realnego zagrożenia. Inny amerykański historyk, Eric Johnson we wnikliwej książce The Nazi Terror z 1999 roku przedstawił własny przekonujący i wyważony obraz gestapo. Johnson oparł się na wybranej losowo próbce akt sądowych z Kolonii i pewnej liczbie akt gestapo z Krefeld w Nadrenii, a także na wywiadach z byłymi ofiarami i wiele mówiących danych statystycznych. Jego ustalenia potwierdziły, że gestapo było stosunkowo małą instytucją, która w dużej mierze polegała na współpracy ze społeczeństwem. Johnson wykazał, że gestapowcy traktowali „dobrych” obywateli z dużą dozą pobłażliwości. Większość Niemców zupełnie nie czuła przed nimi strachu. Zasadniczą różnicą między jego ustaleniami a tym, co napisał Gellately, jest teza, że funkcjonariusze gestapo byli w swych działaniach znacznie brutalniejsi i wykazywali więcej inicjatywy[13]. Ja sam zainteresowałem się tą instytucją, pracując nad biografią Sophie Scholl, dwudziestojednoletniej studentki Uniwersytetu Monachijskiego, którą gestapo aresztowało 18 lutego 1943 roku za kolportowanie

antynazistowskich ulotek. Scholl została stracona zaledwie cztery dni później, w efekcie naprędce zorganizowanego procesu pokazowego, któremu przewodził Roland Freisler, zwany „wieszającym sędzią Hitlera” [14]. Sophie przesłuchiwał Robert Mohr – opanowany, zawodowy oficer gestapo, a nie brutalny, fanatyczny nazista. Wówczas zwróciłem uwagę na dwie kwestie, które uznałem za warte dalszych badań. Po pierwsze, czy wszystkie dochodzenia gestapo przeprowadzono z taką efektywnością, jak w przypadku Sophie Scholl? Po drugie, czy inni funkcjonariusze gestapo także wykazywali tyle życzliwości i współczucia, co Robert Mohr? Aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, postanowiłem przeanalizować akta dotyczące osób, którymi gestapo interesowało się w latach 1933– 1945. To podejście wymagało przeprowadzenia badań na znacznie większą skalę. Największy zbiór zachowanych akt (73 000 sztuk) przechowuje archiwum w Düsseldorfie. Niniejsza książka jest w dużej mierze oparta na tym materiale, ale wykracza poza analizę dokumentów z Düsseldorfu, obejmując znacznie szerszy przekrój akt gestapo z całego regionu Północnej Westfalii, który w epoce nazistowskiej zamieszkiwały cztery miliony osób. Otrzymałem nieograniczony dostęp do wszystkich ocalałych akt. W czasach III Rzeszy był to region silnie uprzemysłowiony, z dużą populacją katolików, mniejszym kontyngentem protestantów i żydowskimi społecznościami średniej wielkości w większych miastach. Materiał z archiwum w Düsseldorfie uzupełniłem oficjalnymi dokumentami, aktami sądowymi, relacjami świadków, wspomnieniami i wywiadami. Wszystkie te źródła, zebrane razem, pozwoliły przeprowadzić obszerne badania nad tym, jak funkcjonowało gestapo i jak traktowało swoje ofiary. Najwięcej uwagi poświęciłem rozmaitym grupom, które gestapo wzięło na cel – między innymi komunistom, religijnym dysydentom, osobom aspołecznym i Żydom – ale przeanalizowałem również motywy tych, którzy ich denuncjowali. Zasadniczy problem z aktami gestapo polega nie na tym, co zawierają, ale co w nich pominięto. Wiadomo, że gestapo stosowało tak zwane wzmocnione techniki przesłuchań, które często sprowadzały się do bestialskiego bicia, czego w aktach nie odnotowywano. Podjąłem próbę pokazania, na podstawie dowodów

ujawnionych w późniejszych procesach i zeznaniach świadków, na ile powszechne były te brutalne praktyki. Najważniejszą kwestią dla moich badań była nie sama liczba spraw, ale ich szczegółowość. W archiwum w Düsseldorfie znajdują się tysiące akt, które są niezwykle zwięzłe. Niniejszą książkę oparłem na bardzo wnikliwych dochodzeniach, których akta liczą setki stron i które wymagały przesłuchania licznych świadków[15]. To podejście pozwoli czytelnikom wejrzeć w życie codzienne zwykłych i niezwykłych osób z rozmaitych środowisk, którym przyszło żyć w czasach nazizmu. Zajrzymy do robotniczego osiedla, lokalnej fabryki, piwiarni na rogu ulicy, popularnej restauracji, a także domów, a nawet sypialni przeciętnych obywateli Niemiec. Ta nieznana historia III Rzeszy nigdy dotąd nie doczekała się tak obszernego ujęcia. Wśród bohaterów tej książki czytelnik znajdzie świadków Jehowy, którzy odważnie odmówili wyrzeczenia się swojej wiary; księży i pastorów, którzy nie pozwolili się uciszyć; komunistów, którzy nie poszli na kompromis; robotników, których przyłapano na malowaniu graffiti; młodych ludzi, którzy organizowali się w grupy oporu; osoby denuncjujące sąsiadów za słuchanie zagranicznych stacji radiowych; pracowników donoszących na kolegów i koleżanki z pracy; żony donoszące na mężów; kochanków donoszących na siebie nawzajem, a także niemieckiego „Aryjczyka” i jego żydowską narzeczoną, którzy dla miłości zaryzykowali wszystko. Tym, co zwraca szczególną uwagę, jest ogromna swoboda gestapo w rozpatrywaniu takich spraw i duża ilość czasu, jaki często poświęcano poszczególnym przypadkom. Większość dochodzeń zaczynała się od donosów zwykłych obywateli. Gestapo zachęcało ich do zgłaszania dysydenckich zachowań. Nie przewidziało jednak, że wiele z tych doniesień będzie wynikało z pobudek osobistych. Wbrew obiegowej opinii gestapo nie zajmowało się jedynie aresztowaniem i dostarczaniem „wrogów publicznych” pod bramy obozów koncentracyjnych. Większość spraw umarzano albo nakładano zdumiewająco łagodne kary. Funkcjonariusze gestapo starali się zakończyć śledztwo i podjąć decyzję co do ewentualnej kary przed

końcem wstępnego, dwudziestojednodniowego aresztu prewencyjnego. Tylko sprawy, które uznali za poważne, przekazywali prokuratorowi, który podejmował ostateczną decyzję. Najsurowiej traktowano podejrzanych, których gestapo uważało za kluczowych przeciwników politycznych, religijnych lub rasowych. Zwolnienia z aresztu po zakończeniu śledztwa były normą, nie wyjątkiem. Jak na organizację, która w powszechnym mniemaniu funkcjonowała ponad prawem, gestapo skrupulatnie przestrzegało procedur i przepisów. Swoboda, jaką dysponowali gestapowcy przy rozpatrywaniu podległych im spraw, skutkowała wielką różnorodnością podejmowanych decyzji, które niejednokrotnie budzą zdumienie. Czytelnik nieraz będzie zdziwiony ich surowością lub pobłażliwością. Czasem sprawy, w których delikwentowi nominalnie groziła kara śmierci, oddalano bez postawienia zarzutów, podczas gdy w innych, pozornie błahych sprawach, zapadały ciężkie wyroki. Wszystkie przypadki rozpatrywano z typową dla Niemców starannością. Funkcjonariusze gestapo jawią się na kartach tej książki nie jako stereotypowe wcielenie zła, ale jako bardzo różnorodna grupa osobników, których niełatwo jest zaszufladkować. Nie zmienia to faktu, że w późniejszym okresie wojny gestapowcy stali się znacznie brutalniejsi wobec osób uznanych za wrogów publicznych i znacznie częściej stosowali wzmocnione techniki przesłuchań. Efektem dogłębnej analizy akt gestapo, która legła u podstaw niniejszej książki, jest oryginalny i skłaniający do refleksji wgląd w życie codzienne III Rzeszy oraz sugestywny portret ofiar nazistowskiego terroru.

Rozdział 1 Narodziny gestapo Niemcy mają długą tradycję politycznego szpiegostwa. Podczas Wiosny Ludów w 1848 roku Ludwik I, król Bawarii, usankcjonował monitorowanie przeciwników politycznych w lokalnych piwiarniach. Kiedy w 1871 roku powstało Cesarstwo Niemieckie, potężne Królestwo Prus, zajmujące 60 procent niemieckiego terytorium, dysponowało własną policją polityczną (Politische Polizei). Tym tak zwanym wydziałem V kierował Wilhelm Stieber, urodzony 3 maja 1818 roku w Merseburgu w Saksonii w rodzinie drobnomieszczańskiej. Zanim dołączył do policji, był adwokatem[1]. Zasłynął jako „arcyszpieg” Bismarcka, który stworzył zręby niemieckiego wywiadu krajowego i zagranicznego. Swoim agentom Stieber wydał następujące instrukcje: Agent powinien prowadzić jakąś działalność gospodarczą w kraju, do którego otrzymał przydział. (...) Należy pamiętać, że nasi agenci muszą budzić zaufanie w kręgach, które infiltrują, zarówno działalnością zawodową, jak i standardem życia[2]. W swoich podkoloryzowanych i generalnie niewiarygodnych wspomnieniach Stieber twierdzi, że w ramach działalności wywiadowczej w Londynie jakimś sposobem zdołał wprosić się do domu Karola Marksa, czołowego niemieckiego komunisty na emigracji, skąd wykradł listę członków Związku Komunistów[3]. W Niemczech pruska policja polityczna zajmowała się przede wszystkim inwigilowaniem partii i osób o antyrządowych poglądach, szczególnie komunistycznej lewicy. W 1918 roku rozpadła się siatka szpiegowska, którą Stieber stworzył za granicą, ale nowo powstały,

demokratyczny rząd Republiki Weimarskiej postanowił zachować policję polityczną. W Prusach przemianowano ją na wydział IA, zwany później po prostu wydziałem I. W 1928 roku pruski minister spraw wewnętrznych określił zakres obowiązków wydziału IA jako monitorowanie, zapobieganie i ściganie wszelkich wykroczeń natury politycznej[4]. W 1930 roku wydział liczył około 1000 pracowników działających w każdym z 42 okręgów administracyjnych Prus. Większość funkcjonariuszy rekrutowała się z szeregów zwykłej policji kryminalnej[5]. Pruska policja polityczna inwigilowała komunistów, ale również bacznie przyglądała się działalności partii nazistowskiej. Do 1933 roku skierowała łącznie 40 000 spraw przeciwko członkom tej organizacji[6]. Rutynowo sprawdzano to, co publicznie mówili i pisali wszyscy nazistowscy przywódcy. Kiedy w okresie weimarskim zaczęły się mnożyć skrajnie prawicowe partie, monitorowanie ich wziął na siebie specjalnie utworzony w tym celu Inspektorat Główny[7]. Nominacja Franza von Papena na kanclerza Rzeszy 20 lipca 1932 roku spowodowała zmianę definicji „wroga publicznego”. Od tej pory głównym obiektem zainteresowania pruskiej policji politycznej stali się komuniści. Hermann Göring, jeden z nazistowskich przywódców, przejął kontrolę nad całą policją w Prusach, która w tym czasie liczyła 50 000 funkcjonariuszy i miała swój wydział polityczny. Göring natychmiast utworzył specjalny wydział do walki z komunizmem. Jedenastu komendantów, których podejrzewano o prodemokratyczne sympatie, zostało zwolnionych ze służby. Te poczynania były częścią planu nazistów zawładnięcia wszystkimi służbami bezpieczeństwa w kraju. Cztery kluczowe postacie w realizacji tego celu to Hermann Göring i Rudolf Diels w Prusach oraz Heinrich Himmler i Reinhard Heydrich w Bawarii. To właśnie przede wszystkim tym czterem osobnikom gestapo zawdzięcza swoje narodziny. Ostatecznie Himmler i Heydrich przejęli całkowitą kontrolę nie tylko nad gestapo, ale nad całym systemem policyjnym w nazistowskich Niemczech, chociaż ich triumf bynajmniej nie był przesądzony.

Hermann Göring urodził się 12 stycznia 1893 roku w Rosenheim w Bawarii. Pochodził z wyższej klasy średniej. Jego ojciec, Heinrich, był przyjacielem kanclerza Rzeszy Ottona von Bismarcka z czasów, kiedy służył jako oficer w niemieckiej armii. Młodemu Hermannowi była więc pisana kariera wojskowa, ale był nieustępliwym, trudnym nastolatkiem. W efekcie kilku awantur z nauczycielami został wyrzucony ze szkoły. Jego ojciec uznał, że wojskowa dyscyplina utemperuje wybuchowego młodzieńca. Hermann trafił do szkoły kadetów w Karlsruhe, następnie ukończył wojskowe gimnazjum w Berlinie. W październiku 1914 roku wstąpił do właśnie sformowanego niemieckiego korpusu lotniczego. Wkrótce dał się poznać jako nieustraszony as myśliwski. Pod koniec wojny służył w elitarnym 1. dywizjonie myśliwskim, którym wcześniej dowodził Manfred von Richthofen, legendarny „Czerwony Baron”. Gotowość Göringa do podejmowania niebezpiecznych zadań bojowych sprawiła, że nadano mu liczne odznaczenia za odwagę, wśród nich Krzyż Żelazny I klasy i order Pour le Mérite („Niebieski Max”), ówczesne najwyższe niemieckie odznaczenie wojskowe. Po zakończeniu I wojny światowej Göring wrócił do Monachium, ale miał trudności ze znalezieniem pracy. Po tym, jak jesienią 1922 roku zobaczył Adolfa Hitlera przemawiającego w lokalnej piwiarni, wstąpił do partii nazistowskiej. W 1923 roku uczestniczył w nieudanym puczu monachijskim, odnosząc dwie rany postrzałowe podczas krwawej konfrontacji z policją na Marienplatz w centrum miasta. Pucz, którego celem było obalenie bawarskiego rządu, zakończył się upokarzającą porażką. Hitler, zamiast zdobyć władzę, przy pomocy miejscowych bojówkarzy zdobył na krótko miejscową piwiarnię, zanim lokalna policja przywróciła porządek i aresztowała spiskowców. Podczas pobytu w szpitalu Göring uzależnił się od morfiny. Z tego powodu trafił nawet na krótko do zakładu psychiatrycznego. Niemniej jednak na początku lat trzydziestych był już głównym doradcą Hitlera w sprawach polityki wewnętrznej i liderem deputowanych partii nazistowskiej w Reichstagu. W 1932 roku Franz von Papen mianował go ministrem spraw wewnętrznych Prus i komendantem głównym policji. Göring natychmiast nawiązał bliską współpracę z Rudolfem Dielsem,

szefem pruskiej policji politycznej. Diels był doświadczonym funkcjonariuszem państwowym i administratorem. Wkrótce okazał się użytecznym narzędziem w rękach nazistów. Jego służalczość sprawiła, że stał się niezastąpionym pomocnikiem Göringa. W swych autopromocyjnych wspomnieniach Diels przemilcza, dlaczego on, zwolennik demokratycznej Republiki Weimarskiej, tak szybko przyswoił sobie ideologię nazistów. Nietrudno jednak dostrzec, że był obłudnym, wyzutym z zasad oportunistą. W swoim CV z 1935 roku opisał, jak do tego doszło, że zaangażował się w tworzenie gestapo: W 1930 roku przydzielono mnie do ministerstwa spraw wewnętrznych, gdzie natychmiast zostałem szefem wydziału odpowiedzialnego za zwalczanie ruchu komunistycznego. Po 20 czerwca 1932 roku zakres moich kompetencji znacznie się poszerzył, dzięki czemu mogłem, już na tym etapie, poświęcić się przygotowaniom do zlikwidowania komunizmu w Niemczech, ściśle współpracując z czołowymi działaczami NSDAP[8]. Nie wiadomo, czy pomysł przekształcenia pruskiej policji politycznej w tajną policję państwową wyszedł od Dielsa czy Göringa, ale wydział IA stał się trzonem pruskiego gestapo. Göring uznał, że śledczych od spraw kryminalnych można wykorzystać do bardziej represyjnych zadań, które wkrótce potem im przydzielono. Heinrich Himmler, szef SS (Schutzstaffel), osobistej ochrony Hitlera, a także jego protegowany Reinhard Heydrich mieli równie doniosły udział w tworzeniu gestapo. Głównym obszarem ich działalności była Bawaria. Największe zasługi w uczynieniu z SS i gestapo filarów nazistowskiego terroru miał bez wątpienia Himmler. Zwykle przedstawia się go jako bezbarwnego biurokratę z obsesją na punkcie czystości rasy. Nie zmienia to jednak faktu, że był również energicznym organizatorem i zręcznym manipulatorem z talentem do politycznych machinacji. Potrafił dobrać sobie młodych, lojalnych i wysoko wykwalifikowanych współpracowników, z których stworzył przerażająco skuteczny zespół ludzi podzielających jego wizję policyjnego imperium złożonego z powiązanych ze sobą służb bezpieczeństwa. Żaden czołowy nazista nie pisał tak przekonujących

raportów, jak Himmler. To ta umiejętność sprawiła, że był niezastąpioną postacią wśród nazistowskiej elity. Heinrich Himmler urodził się 7 października 1900 roku w Monachium, w rodzinie mieszczańskiej. Jego ojciec, surowy i wymagający, był swego czasu prywatnym nauczycielem na dworze bawarskiego monarchy, matka zaś pochodziła z rodziny, która żyła z ogrodnictwa. Himmler dorastał w Landshut, małym bawarskim miasteczku. Wychowano go na katolika. Regularnie uczęszczał na msze, ale z czasem stawał się coraz bardziej negatywnie nastawiony do nauk Kościoła. W 1917 roku otrzymał powołanie do wojska, ale nigdy nie trafił do czynnej służby. Po zakończeniu I wojny światowej został odesłany do cywila. Przez kolejne dwa lata mieszkał w Berlinie, podejmując dorywcze prace jako przedstawiciel handlowy w firmie produkującej szczotki czy robotnik w fabryce kleju. W 1921 roku wrócił do Landshut. Jego ojciec kupił mu małe gospodarstwo rolne, w którym hodował drób. Codziennie uśmiercał kurczaki, dusząc je gołymi rękami. W tym okresie Himmler zaczął czytać broszury na temat niemieckiego nacjonalizmu. Poruszone w nich kwestie czystości rasy i patriotyzmu wywarły duży wpływ na jego światopogląd, dlatego zapragnął zaangażować się w ruch na rzecz obalenia weimarskiej demokracji. Po przeprowadzce do Monachium Himmler nie wstąpił od razu do partii nazistowskiej. Przyłączył się do grupy o nazwie Cesarski Sztandar Wojenny (Reichskriegsbanner). To właśnie podczas działalności w tej organizacji zawarł bliskie znajomości z liderami nazistów. W 1923 roku wstąpił do NSDAP i uczestniczył w niesławnym marszu na Feldherrnhalle pod koniec nieudanego puczu monachijskiego. Uniknął aresztowania i za udział w puczu nie poniósł żadnych konsekwencji. Himmler wybił się w szeregach partii nazistowskiej dzięki swojej roli w SS, osobistej ochronie Hitlera, której został dowódcą 6 stycznia 1929 roku. Był pracoholikiem i perfekcjonistą. Często zaczynał pracę w swoim biurze o ósmej rano i nie wychodził przed północą. Skrupulatnie gromadził i przechowywał wszelkie dokumenty[9]. W 1931 roku założył w Monachium sekcję Ic – komórkę wywiadowczą SS

(nazwę zapożyczono z nomenklatury niemieckiej armii, w której „Ic” był oficerem wywiadu). Priorytetowym zadaniem sekcji było zbieranie informacji na temat politycznych przeciwników, szczególnie komunistów. Na szefa wywiadu SS Himmler mianował dwudziestosiedmioletniego Reinharda Heydricha. Urodzony 7 marca 1904 roku w Halle w Saksonii, ten wysoki, przystojny, jasnowłosy, wysportowany, pracowity i absolutnie bezwzględny osobnik stał się ulubieńcem Himmlera. Heydrich pochodził z klasy średniej. Jego ojciec Richard był słynnym śpiewakiem operowym i żarliwym nacjonalistą, natomiast jego matka, Elizabeth, aktorką. Sam Reinhard był utalentowanym pianistą i skrzypkiem, a także znakomitym szermierzem, pływakiem i lekkoatletą. Chociaż miał do wyboru kilka możliwości cywilnej kariery zawodowej, w 1922 roku zaciągnął się do marynarki wojennej. Mimo aroganckich manier dosłużył się stopnia porucznika. Mając powodzenie u kobiet, nie stronił od romansów, z których jeden zakończył się skandalem obyczajowym. Dziewczyna, z którą się spotykał, córka dyrektora zakładów chemicznych IG Farben, zaszła w ciążę, ale Heydrich odmówił poślubienia jej. W sprawę zaangażował się wojskowy sąd honorowy, w efekcie w kwietniu 1931 roku Heydrich został wydalony z marynarki. Kiedy wydawało się, że jest skończony, jego nowa narzeczona i przyszła żona, Lina von Osten, poznała go z prominentnymi działaczami NSDAP. Lina wspominała później, że zanim w 1931 roku Heydrich wstąpił do partii nazistowskiej, nawet nie przeczytał Mein Kampf Hitlera[10]. Wkrótce potem zwerbowano go do SS. Zrobił wielkie wrażenie na Himmlerze, który zobaczył w nim ideał oficera SS: energicznego, lojalnego, efektywnego, dobrze zorganizowanego i bezwzględnego ideowca. W 1932 roku sekcję Ic przemianowano na Służbę Bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst des Reichsführers, w skrócie SD). Rolą SD było tropienie i wyłapywanie wrogów politycznych i rasowych. Tak więc jeszcze przed 1933 rokiem Himmler i Heydrich chcieli zaszczepić nowo utworzonej tajnej policji państwowej rasistowską ideologię SS. Na drodze do realizacji ich planów stał kapitan Ernst Röhm –

twardogłowy, nieobliczalny dowódca bojówek NSDAP, noszących nazwę Oddziałów Szturmowych (Sturmabteilungen, w skrócie SA) i wówczas jedna z najważniejszych postaci ruchu nazistowskiego. Röhm był bliskim współpracownikiem i osobistym przyjacielem Adolfa Hitlera. Urodził się 28 listopada 1887 roku w Monachium. Pochodził z ubogiej rodziny; jego ojciec był kolejarzem. Do wojska zaciągnął się w 1906 roku. Podczas I wojny światowej odznaczono go Krzyżem Żelaznym I klasy. W 1919 roku wstąpił do Niemieckiej Partii Robotników (DAP), która w 1920 roku przekształciła się w NSDAP. Röhm był niski, otyły i miał twarz oprycha, choćby z racji szkaradnej blizny na lewym policzku. Po nieudanym puczu w Monachium w 1923 roku Röhm wycofał się z aktywnej działalności w partii nazistowskiej. W latach 1928–1930 był doradcą wojskowym armii Boliwii i opublikował wspomnienia pod tytułem Historia zdrajcy stanu, w których nie wykazał ani cienia skruchy. W 1930 roku Hitler osobiście wysłał mu list zapraszający do powrotu do Monachium na stanowisko szefa sztabu zreformowanego SA. Röhm objął tę funkcję 5 stycznia 1931 roku. Hitler chciał, by SA odgrywało rolę ulicznych bojówek terroryzujących jego przeciwników politycznych, szczególnie podczas wieców i kampanii wyborczych. Ponadto sądził, że bezcenne kontakty Röhma z kadrą oficerską niemieckiej armii pomogą nazistom w ich marszu po władzę. Tymczasem Röhm miał własne radykalne plany. Chciał stworzyć na bazie kadr SA nazistowską tajną policję państwową[11]. Uważał, że przy obsadzaniu stanowisk „weterani” SA powinni mieć pierwszeństwo przed zawodowymi policjantami. Jeszcze bardziej kontrowersyjny był jego plan wcielenia do SA ówczesnych niemieckich sił zbrojnych (Reichswehry). W marcu 1932 roku w mieszkaniu Röhma przy Goetheplatz w Monachium odbyło się ważne spotkanie, podczas którego omawiano kwestię utworzenia nazistowskiej tajnej policji państwowej. Obecni byli Joseph Goebbels (szef propagandy), Rudolf Hess (sekretarz Hitlera) i Heinrich Himmler (szef SS i SD). Uzgodniono wówczas, że będzie to organizacja blisko współpracująca z aparatem partyjnym, którego „zbrojnym ramieniem” było SA, ale podlegająca SS. Himmler, gdy go zapytano, skąd weźmie kadry, odpowiedział, „Nie

znajdziemy ich nigdzie. Stworzymy je”[12]. W efekcie tego spotkania SA otrzymało mętnie określoną rolę w aparacie bezpieczeństwa przyszłego nazistowskiego państwa. Nic zatem dziwnego, że Röhm nigdy nie uznał podjętych wówczas decyzji za wiążące[13]. Hitler podjął wielkie polityczne ryzyko, ponownie wprowadzając Röhma do przywództwa partii nazistowskiej. Bezkompromisowa osobowość dowódcy SA nie była jedynym problemem. Röhm nigdy nie krył się z tym, że jest homoseksualistą (co z mocy paragrafu 175 niemieckiego kodeksu karnego było nielegalne), otaczając się koterią młodych mężczyzn o tej samej orientacji seksualnej. Nieprzychylne nazistom gazety, jak socjaldemokratyczna „Münchener Post” czy lewicowa „Welt am Montag”, opublikowały serię kompromitujących listów, które Röhm napisał wiosną 1932 roku do swojego lekarza Karla-Günthera Heimsotha. Przyznał się w nich do „homoseksualnych uczuć i czynów” oraz stwierdził, że stosunki płciowe z kobietami są czymś „nienaturalnym” [14]. W 1932 roku, podczas wyborów prezydenckich, socjaldemokraci opublikowali te listy jako antynazistowską propagandę polityczną w formie broszury zatytułowanej Przypadek Röhma. Sprzedano 300 000 egzemplarzy, a prasa obszernie komentowała sprawę podczas kampanii wyborczej. Kto jednak podsunął lewicowym dziennikarzom owe listy? Nikt inny jak Rudolf Diels, szef policji politycznej Prus. Kopie tych listów były w posiadaniu prokuratury w Berlinie, która badała doniesienia o homoseksualnych ekscesach Röhma. Akta przekazano monachijskiej policji, ale sprawę umorzono. Nowy rząd koalicyjny, który powstał 30 stycznia 1933 roku, miał w składzie tylko trzech nazistów: Adolfa Hitlera (nowego kanclerza Rzeszy), Hermanna Göringa (ministra bez teki) i Wilhelma Fricka (ministra spraw wewnętrznych). Frick urodził się 12 marca 1877 roku w Alsenz w Bawarii. Miał tytuł doktora prawa. Wcześniej był szefem policji kryminalnej w Monachium. Wziął udział w monachijskim puczu w 1923 roku, za co otrzymał wyrok 15 miesięcy więzienia w zawieszeniu i został zwolniony z policji. Stopniowo odbudował swoją reputację. W styczniu 1930 roku został ministrem spraw wewnętrznych

Turyngii i prowadził dział prawny partii nazistowskiej. Jako prawnik z wykształcenia i doświadczony urzędnik państwowy, miał odpowiednie kompetencje, by kontrolować policję w całych nazistowskich Niemczech. Konserwatywny w poglądach Frick chciał przekształcić siły policyjne poszczególnych landów w jedną scentralizowaną instytucję. Frick wiedział, że utworzenie ogólnokrajowej policji państwowej nie będzie łatwym zadaniem z powodu istnienia federalnego systemu niezależnie zarządzanych krajów związkowych (landów). Każdy land miał własne siły policyjne, w skład których wchodziła niewielka liczba funkcjonariuszy zajmujących się sprawami o charakterze politycznym. Za czasów Fricka nawet w Prusach nie doszło do całkowitej nazyfikacji policji. W pierwszym roku rządów nazistów ze służby zwolniono łącznie 1453 funkcjonariuszy, których uznano za „potencjalnych wrogów” nazistowskiego reżimu. Ta liczba stanowiła zaledwie 7,3 procent wszystkich funkcjonariuszy. Większość z nich była szeregowymi policjantami o najniższych stopniach służbowych[15]. Kandydatów do służby w policji politycznej, a później w gestapo, rekrutowano na podstawie ich doświadczenia policyjnego, a nie przynależności do NSDAP, SS, SD czy SA. Rudolf Diels twierdził później, że większość pierwotnej kadry gestapo stanowili „nie naziści, lecz starzy urzędnicy państwowi”, którzy próbowali „ukrócić terror” szturmowców Röhma. W pierwszym roku nazistowskich rządów Diels i jemu podobni mieli z tym poważny problem. Bojówkarze SA gardzili biurokratami i notorycznie lekceważyli nakaz działania w ramach obowiązującego prawa[16]. Niemniej jednak to oczywiste, że w początkowym okresie rządów Hitlera Göring i Diels popierali brutalną rozprawę z komunistami. Podobnie jak sam Hitler, który oświadczył, że „Względy prawne nie mogą ograniczać walki z komunizmem”[17]. Z kolei Göring w przemowie z 17 lutego 1933 roku do funkcjonariuszy pruskiej policji stwierdził wprost, „Każdy nabój w lufie policyjnej broni to mój nabój. Jeśli kogoś nim zabijecie, to tak, jakbym ja to zrobił. Biorę za to pełną odpowiedzialność. Ja wydałem takie rozkazy i biorę to na swoje sumienie”[18]. W dniu 22 lutego 1933 roku Göring podpisał dekret zezwalający członkom SA na dołączenie do sił pomocniczych policji.

Celem tego posunięcia było wykorzystanie bojówkarzy Röhma do zwalczania komunistów. Po zaledwie kilku tygodniach tych pierwszych było siedem razy więcej niż policjantów. Nastąpiła fala terroru. Szturmowcy przeprowadzali brutalne akcje, aresztując tysiące komunistów, których więzili w miejscach zwanych „dzikimi obozami koncentracyjnymi”. Osoby przetrzymywane tam bez procesu były bite, torturowane i często mordowane w opuszczonych magazynach, koszarach i budynkach w całych Niemczech. Z perspektywy czasu widać, że decyzja Göringa o wykorzystaniu SA do rozprawy z komunistami była nieprzemyślana, dała bowiem początek okresowi niepohamowanego terroru nazistowskiego, który wymknął się spod kontroli. Rudolf Diels, zeznając podczas procesu norymberskiego, tak opisał bestialskie bezprawie pierwszych miesięcy nazistowskich rządów: Egzekucje na komunistach wykonywały różne grupy [paramilitarne], zwłaszcza SA. (...) Najpierw pozbawiano ich wolności, następnie maltretowano lub zabijano. Ofiary przetrzymywano bezprawnie, często w starych koszarach i twierdzach albo kwaterach szturmowców. Później te miejsca stały się znane jako obozy koncentracyjne, jak Oranienburg koło Berlina, Lichtenberg, Papenburg, Dachau w Bawarii i inne. (...) Owe morderstwa tuszowano zwrotami typu „zastrzelony przy próbie ucieczki”, „stawiał opór podczas aresztowania” i tym podobnymi[19]. Diels szacował, że w 1933 roku „aresztami prewencyjnymi” objęto około 40 000 osób, a 5000 do 7000 przeciwników politycznych zginęło w opisanych wyżej okolicznościach tylko w pierwszym roku rządów nazistów[20]. Według oficjalnych danych w 1933 roku aresztowano 100 000 osób, większość w pierwszych miesiącach. Ta liczba nie obejmuje jednak osób, które praktycznie zostały uprowadzone przez SA i zabrane do nielegalnych obozów koncentracyjnych oraz innych miejsc kaźni. Równie trudno jest oszacować liczbę zabitych w 1933 roku, ale najprawdopodobniej było ich około 1000, a nie 7000, jak podał Diels. Heinz Gräfe, młody student prawa z Berlina, w marcu 1933 roku był świadkiem tych wczesnych ekscesów SA: