Agnieszka1301

  • Dokumenty420
  • Odsłony81 493
  • Obserwuję134
  • Rozmiar dokumentów914.6 MB
  • Ilość pobrań41 909

Lawless - CAŁOŚĆ (tłum. Rebirth_)

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :673.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Lawless - CAŁOŚĆ (tłum. Rebirth_).pdf

Agnieszka1301 Dokumenty
Użytkownik Agnieszka1301 wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 171 osób, 84 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 223 stron)

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 1

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Tracey Ward Lawless Tłumaczenie nieoficjalne: Rebirth_ Korekta: iza615 2

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Tłumaczenie w całości należy do autorki książki jako jej prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto poniższe tłumaczenie nie służy uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść poniższego tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo. ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA! 3

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Rozdział 1 Moja skóra wydaje się ciasna. Jest lepka od wyschniętej, słonej wody oceanu, parującej od ciepła popołudniowego słońca, które dotyka każdy centymetr nagiej skóry, jaki może znaleźć. Mój kostium kąpielowy dniami będzie pachniał jak ocean. Nie umyję go. Zabiorę go ze sobą do Bostonu i pozwolę mu pachnieć Kalifornią. Pozwolę mu przypominać mi o dzisiejszym dniu. O moim ostatnim dniu. - Rozpalają ognisko - komentuje Katy. Przekręcam głowę na bok, otwierając jedno oko, żeby zobaczyć grupkę sześciu facetów, zbierających drewno na ognisko i niosących je wzdłuż plaży. To zgromadzenie surferów. Tych, którzy przybywają tu o świcie i nie odchodzą długo po ściemnieniu się. Żyją tu, ponieważ żyją dla oceanu. Dla fal, rozbijania się oraz jazdy. Ich ciała są opalone od sportu, brązowe od słońca, ich włosy rozjaśnione są naturalnymi pasemkami, za które większość dziewczyn stąd zapłaciłoby w salonie fortunę. Jest ich garstka, wszyscy gorący i uśmiechający się, ale jeden się wyróżnia. Jeden zawsze się wyróżnia, nieważne gdzie pójdzie. - Chcesz zostać? Zamykam oko i unoszę głowę do zachodzącego słońca. - Nie wiem - mamroczę do Katy. - Nadal musisz się spakować? - Byłam spakowana przez ponad tydzień. - To chęć do wyjazdu, co? - Chichocze, ale nie sądzi, że to zabawne. Ja też nie. - Taa, tak myślę. Całe życie mieszkałam w Południowej Kalifornii. Urodziłam się i 4

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 wychowałam w małym miasteczku Isla Azul, umieszczonym na linii brzegowej, około godzinę od Malibu. Katy i ja żyłyśmy po sąsiedzku od urodzenia. Chodziłam do college'u w Santa Barbara, dwadzieścia minut na północ, a kiedy ukończyłam liceum, pojechałam razem z Katy oraz trzema innymi dziewczynami do Meksyku, aby świętować. Wtedy byłam najdalej od domu. To zmieni się jutro. Jutro wejdę do samolotu, który zabierze mnie na drugi koniec kraju do Bostonu, Massachusetts, gdzie będę studiowała muzykę na Uczelni Muzycznej. To wielka sprawa. Pojawiło się to na przedniej stronie małej gazety Isla Azul. Mój tata oprawił ją i powiesił na ścianie, żebym mogła widzieć to każdego dnia. Żebym mogła pamiętać o tym, gdzie się wybieram. O tykającym zegarze, odliczającym czas do zakończenia życia, które zawsze znałam. - Powinnyśmy więc zostać - mówi mi decydująco Katy. Kładzie się na ręczniku obok mnie, przerzucając swoje długie, brązowe włosy nad głowę. - Będziemy chłonąć ostatki słońca. Wyślemy twój tyłek do Bostonu opalony i gorący. Damy tamtym bladym, białym dziewczynom ze Wschodniego Wybrzeża powód do zazdrości. Pokażemy im, jak wygląda prawdziwa kalifornijska blondynka. Uśmiecham się, ale nie odpowiadam. Zamykam oczy, słuchając brzmienia fal oraz przyjmując palenie słońca i sięgam ręką, aż ociera się o jej. Aż ona unosi swój mały palec, owija go wokół mojego i trzymamy je ciasno razem. Po kolejnych dziesięciu minutach nie mogę już znieść ciepła. Słońce zachodzi, ale lato dopiero się zaczyna, dopiero się rozgrzewa, a ciepło jest osadzone w mojej skórze. Ściemnia się, ale zostało wystarczająco światła na ostatnie przepłynięcie. Ostatni pocałunek rześkiego chłodu oceanu, nim pożegnam się z nim na cały rok. Katy zostaje przy brzegu, decydując, czy dołączyć do surferów i zobaczyć, kto tam jest. Wiem, kogo szuka. Oni też wiedzą i mimo że ona go nie znajdzie 5

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 ani nie dostanie o nim żadnych informacji, to oni powitają ją z otwartymi ramionami. Gdy idę do wody, widzę jak Baker przytula ją mocno, owijając ramię wokół jej barków, a piwo trzymając luźno w drugiej ręce przy szyi. Inni faceci oferują jej piwo, kiwają w powitaniu, ale ja marszczę brwi, kiedy zdaję sobie sprawę, że kogoś brakuje. Tak bardzo, jak obecność Lawsona Daniela się wyróżnia, tak też robi jego nieobecność. Nie powinno mnie zaskoczyć znalezienie go w wodzie. Jest tylko kropką na ciemniejącym horyzoncie, kołysząc się na desce z nogami zwisającymi do wody, ale ja wiem, jak on wygląda. Każda dziewczyna w obrębie stu mil wie, jak wygląda Lawson. Seks i słońce. Złotobrązowe włosy i oczy koloru morskiego. Przebiegłe uśmieszki i złamane serca. Znam go tak długo, jak znam Katy i jestem bardziej dumna z faktu, że nigdy się z nim w nic nie zawikłałam, niż z faktu, że dostałam się na UM. Jestem w mniejszości w obydwu względach. Wyjątkowa. Mądra. Zręczna. Sama. Nie ma nikogo innego, gdy wchodzę w fale. Biała piana zwija się i pieni przez moje stopy, a ja wzdycham, gdy moje ciało od razu zaczyna ochładzać się od dotyku. Wszyscy inni są przy brzegu, żeby znaleźć piwo, jedzenie i inne ciała. Wszyscy prócz mnie i Lawsona. Gdy przechodzę przez wodę, obserwuję go, jak siedzi cierpliwie, czekając na następną, dużą falę. Ostatnią tej nocy. Ale w przeciwieństwie do mnie, wiem, że on zrobi to znowu jutro. I dzień po tym. I dzień po tym. On i deska są tak stałe, jak fala, tak pewne, jak słońce, a ja mu tego zazdroszczę. Bardziej niż cokolwiek chciałabym mieć jeszcze jeden dzień. Jeszcze jedno, ostatnie lato. Kiedy jestem wystarczająco daleko, nurkuję. Wchodzę w falę i wsuwam się pod nią po ekspercku, mocno kopiąc, żeby wpłynąć dalej i głębiej. Moja 6

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 skóra boli od oparzenia, które zobaczę dopiero rano, kiedy będę się szykowała do odlotu. Mój lot opuści LAX1 przed świtem, a ja powstrzymuję mocno szloch, który próbuje opuścić moje gardło, gdy zdaję sobie sprawę, że na cały rok po raz ostatni widziałam kalifornijskie słońce. Nie wrócę na Boże Narodzenie ani Święto Dziękczynienia. Mojej rodziny na to nie stać. Kiedy już będę w Bostonie, będę zaklinowana. Żadnego pomieszczenia na wątpliwości albo zastrzeżenia. Żadnego wycofania się. Wykopuję się w stronę powierzchni, moje płuca wołają o powietrze, ale kiedy już dam im to, co chcą, znowu pod nią wracam. Potem jeszcze raz. Dopiero gdy wychodzę za trzecim razem, zdaję sobie sprawę, że wypłynęłam dalej, niż planowałam. Fala rozbija mi się o twarz, wysyłając mnie znowu w dół, ale nie panikuję. Pływałam w tym oceanie, odkąd byłam małym dzieckiem. Mogę sobie z nim poradzić. Mogę przyjąć falę na twarz albo długo płynąć do brzegu. Istotne jest to, aby pozostać opanowanym. Kiedy znowu wypływam na powierzchnię, jestem na przejrzystym obszarze. Woda wokół mnie jest spokojna, a ja obserwuję jak fale zwijają się w stronę plaży, leniwie płynąc naprzód. Rozglądam się dookoła, zastanawiając się, czy Lawson nadal tam jest, czy przyjął falę. Zaskakuje mnie znalezienie go płynącego z furią w moją stronę. - Rachel! - krzyczy, jego głos jest ledwo słyszalny przez dystans między nami. Przez pęd wiatru i wody. - Płyń w moją stronę! Marszczę brwi. - Co?! - Płyń w moją stronę! Teraz! Płyń! Kręcę głową, całkowicie zdezorientowana. Lawson odezwał się do mnie całe cztery razy w moim życiu. Raz w 1 Lotnisko w Los Angeles. 7

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 podstawówce, aby powiedzieć mi, że koza zwisa mi z nosa, raz w gimnazjum, aby powiedzieć mi, że dobrze wyglądam z cyckami, raz w liceum, aby powiedzieć mi, że walnął drzwiami w mój samochód, a teraz na otwartym oceanie krzyczy do mnie, abym do niego płynęła. Jego przystojna twarz jest skręcona lękiem oraz wysiłkiem, gdy jego ręce mocno zanurzają się w wodę, pchając jego płasko leżące ciało na desce. - O czym ty… Coś ociera się lekko o moją nogę. Odwracam się, patrząc w wodę, żeby zobaczyć, co to było, ale jest za ciemno. Blask otaczającego słońca mnie oślepia, sprawiając, że powierzchnia wygląda jak lustro, za które nie mogę zajrzeć. Serce pędzi mi w piersi, ale uspokajam je. To pewnie jeden z jego głupich kolegów, mówię sobie. Pewnie robią jakiś kawał, żeby cię przestraszyć. Kolejny dotyk. Tym razem boli, jak papier ścierny, ocierający się o moją wrażliwą skórę. - Rachel! - krzyczy słabo Katy z brzegu. Odwracam się, żeby znaleźć ją stojącą po kolana w wodzie. Baker ją trzyma, powstrzymując ją od dalszego wejścia, a wyraz czystej paniki na jej twarzy mówi mi od razu, że to nie jest kawał. To prawdziwe. Mam kłopoty. Odwracam się w stronę Lawsona i zaczynam płynąć tak mocno, jak mogę. Nurkuję głęboko, ciągnę mocno, ale on jest za daleko. Zastanawiam się, czy nie powinnam zamiast tego płynąć do brzegu. Jednak teraz jest za późno. Wszystko, co mogę zrobić, to płynąć tak szybko, jak mogę, mając nadzieję, że on robi to samo i może mogę dopłynąć do jego deski, nim… Lecę w dół. Coś chwyta moją nogę i szarpie mnie w dół. Horyzont znika z mojego widoku w jednym pstryknięciu, które sprowadza mój świat do chłodnej ciemności. 8

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Puszcza mnie tak szybko, jak mnie złapało. Krzyczę pod wodą, bąbelki wylatują z mojej buzi i lecą mi przez twarz, we włosy, gdy ja zmagam się, aby dostać się na powierzchnię. Mocno kopię i nagle czuję ból w prawej nodze, a moje widzenie staje się białe. Moje ręce znajdują powietrze, zostawiając wodę, ale potem znowu jestem pod powierzchnią. Lecę w dół i jest zimniej oraz ciemniej niż wcześniej i mimo że krew huczy przez moje żyły oraz w uszach, to jest upiornie cicho. Coś chwyta mnie pod ramionami. Przyciąga mnie mocno, przyszpilając mnie do masy za mną, a ja szarpię się i walczę, aż zdaję sobie sprawę, że to ramię. Moje dłonie znajdują mocne, prążkowane mięśnie przedramienia przy moich piersiach, a ja trzymam się go ciasno, desperacko, gdy ciągnie mnie w górę. Znajdujemy powierzchnię, a ja dyszę o powietrze, wciągając wodę, tlen oraz nadzieję w dużych, ciężkich wdechach, które sprawiają, że płuca bolą mnie w klatce piersiowej. Mój wzrok wraca do mnie w dziwnych cieniach. Światło jest za jasne, cienie za ciemne. Wszystko jest rozmyte i jakoś zbyt wyraziste w tym samym czasie. Niebo jest krwistoczerwone, woda czarna jak smoła. Biała deska jest fosforyzującą bielą. - Chwyć się jej - mówi mi do ucha bez tchu Lawson. - Możesz się unieść? Sięgam po deskę i jestem wdzięczna, kiedy moje ciało stosuje się do tego. Chwytam się przeciwnej strony i z siłą dłoni Lawsona na moim biodrze, popychającą mnie w górę, jestem w stanie podciągnąć się i zsunąć ciało na deskę. - Chwyć mocno przód. Trzymaj się. Kiwam głową w zgodzie, moje palce z wahaniem zanurzają się z powrotem w wodzie, na tyle, aby owinąć je wokół delikatnego zaokrąglenia przodu deski. Głowa Lawsona znika z mojego widzenia. Wysyła to wstrząs paniki przez moje ciało i mam właśnie usiąść, żeby poszukać go pod wodą, 9

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 kiedy deska szarpie się do przodu. On jest za mną trzymając koniec i wykopując nas z powrotem na brzeg. Przez całą drogę nie oddycham. Wypatruję tej ostrzegawczej ikony trójkąta na powierzchni wody. Czekam, aż siła Lawsona zniknie pod powierzchnią. Czekam na bolesne zmiażdżenie szczęki, zębów i natury, by chwyciły deskę i mnie, a następnie znowu zaciągnęły pod spód. Dostanie się do brzegu nie mogło zająć nam więcej niż dwie minuty, ale to najdłuższe dwie minuty mojego życia. Lawson jest nieugięty, jego ciało niewyczerpane, gdy wynosi nas z wody. Kiedy już może ustać, biegnie ze mną, jego potężne nogi przepychają się przez wodę. Dyskutuje o czymś, gdy ludzie wołają, a on odpowiada krzykiem. Ktoś dzwoni na 911. Ktoś inny przynosi koc. Lawson woła o nóż. Deska surfingowa obraca się i trzęsie w wodzie, gdy on mnie popycha. Fala wznosi się i rozbija o nas. To mnie przesuwa. Prawie znosi mnie z deski, ale on tam jest, Lawson tam jest, jego dłonie są na mnie z mocną pewnością, która utrzymuje mnie na wodzie i z powrotem przyciąga na deskę. Chwytam jedną z jego dłoni, gdy mój wzrok niebezpiecznie wiruje. Ocean, niebo, piasek, słońce, gwiazdy – obracają się razem w powodującym mdłości tańcu, aż nie rozróżniam dłużej góry i dołu. Wszystko, czego jestem świadoma, to gorący ból w mojej nodze i łagodne ciepło dłoni Lawsona. - Zostań ze mną, Rach - mówi stanowczo. - Oczy na mnie, słyszysz mnie? Zostań ze mną. Dotarliśmy do plaży. Leżę na plecach na desce, mokry piasek przylega do mojej twarzy razem z moimi blond włosami. On odsuwa je na bok, żebym mogła go widzieć. Żeby mogła znaleźć go oraz jego oczy i trzymam się nich, gdy świat obraca się szybciej i szybciej. - Czy ona żyje? - pyta drżącym głosem Katy. - Zostań ze mną - powtarza spokojnie Lawson, ignorując Katy. - Rachel. 10

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 - Zostań ze mną - szepczę, moje oczy są pełne jego twarzy. On uśmiecha się, widocznie odczuwając ulgę. - Zgadza się. Chcę, żebyś ze mną została. Nadchodzi pomoc. Wydostaną cię stąd. Trzymam mocno jego dłoń, bojąc się puścić. Bojąc się, że fala mnie zabierze i znowu wsunę się do wody. Z powrotem w ciemność. Jeśli on mnie zostawi, ja umrę. Mogę to poczuć. Patrzę na niego z przerażeniem, serce mam w gardle. - Zostań - błagam. Jego uśmiech opada, gdy kiwa poważnie głową. - Okej. Zostanę z tobą. Obiecuję. Kiwam głową, czując ulgę. Potem mdłości. Obracam głowę i wymiotuję na złoty piasek. Wszystko to woda. Cały ocean i strach, który miesza się w pianie fal i znika w oceanie. Odchodzi w czerń. 11

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Rozdział 2 - Rachel? Słyszysz mnie? Światło pobłyskuje przez moje oczy. Pali, ale potem go nie ma i nie ma nic. Jedynie ciemność i uczucie ciężaru na mnie. Przyszpilającego mnie. Poruszam się, aby usiąść, ale nie mogę. Znowu jestem pod wodą. Znowu jestem w ciemności oceanu. Nie mogę poruszyć rękami ani nogami, ledwo mogę unieść głowę i otwieram usta, żeby krzyknąć, kiedy czuję delikatny nacisk ciepłej dłoni przy mojej. Nie mogę go zobaczyć, nie mogę go usłyszeć, ale wiem, że tu jest. Obiecał mi, że będzie. - Jest stabilna. Podnieśmy ją. Na trzy. Raz… dwa… trzy! Unoszę się przez powietrze. Pode mną jest coś solidnego i myślę, że to deska Lawsona. Przekręcam się z boku na bok w sposób, w jaki robiłam to w falach, ale jestem podtrzymywana. Jestem mocno przywiązana, szorstkie drapanie koca jest bolesne na mojej poparzonej skórze. Dźwięki się zmieniają, stają się odległe i puste, gdy jestem wysoko podnoszona i popchnięta przez ziemię z protestującym zgrzytem. Jego dłoń opuszcza moją, a ja chwytam po nią, na ślepo jej szukając. Otwieram oczy i unoszę głowę, mamrocząc słowa, które nawet dla mnie nie mają sensu. W środku jest ciemno, ale po prawej stronie mogę zobaczyć blask przyrządów. Panele i wskaźniki. Kontrolki. Kiedy cień za nimi naciska przycisk, groźne brzęczenie silnika zaczyna wibrować wszystkim wokół mnie. Ktoś przytrzymuje nad moim ciałem koc, gdy wszędzie lata piasek, sprawiając, że znowu zamykam oczy. - Nie możesz! - krzyczy mężczyzna poprzez huczenie śmigła. - Nie ma dla 12

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 ciebie miejsca! Zabieramy ją do szpitala Cottage! Tam się z nią spotkaj! Igła wbija mi się w ramię. Maska ląduje na mojej twarzy, przedostaje się tlen i sprawia, że łatwiej oddychać, ale w środku panikuję. - Nie wciskaj mi kitu, Chris! - krzyczy Lawson. - Wiesz, że możesz zmieścić jeszcze jedną osobę. - Nie ciebie. - Nie szukam przyjemnej przejażdżki! - To nie ma znaczenia, człowieku. Nie możesz z nią lecieć. - Obiecałem jej. - Obiecujesz wielu dziewczynom wiele rzeczy. - Och, nie bądź kutasem! To jest poważne. - Tak jak była moja siostra. Teraz zejdź mi, do diabła, z drogi, żebyśmy mogli odlecieć! Teraz ranisz ją bardziej, niż jej pomagasz! Słyszę jak Lawson ze złością przeklina, ale nie kłóci się z facetem. Widzę, kiedy Chris wchodzi na pokład helikoptera, jego cień stapia się z resztą ciemności wokół mnie, a ja chciałabym nie mieć na twarzy tej maski. Poprosiłabym go, aby wpuścił Lawsona na pokład. Powiedziałabym mu, że się boję. Dałabym mu znać, jakim jest biurokratycznym dupkiem. - Stery w górę! - krzyczy pilot. Wznosimy się w górę, zostawiając z tyłu Lawsona. Zostawiając Katy, plażę oraz wodę. Moje ciało pali i drżę pod kocem w zimnym pocie oraz zastanawiam się, jak jest źle. Nie mogę poczuć mojej nogi. Nawet nie boli, ale wiem, że powinna. Wcześniej bolała. Więc dlaczego teraz nie? To dlatego, że jestem w szoku? Czy może dlatego, że jest na dnie oceanu? *** 13

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Jestem obudzona i czujna, kiedy docieramy do szpitala w Santa Barbara. Mówią mi, że to dobry znak. Pytam o moją nogę, o to, jak źle z nią jest, a oni mówią mi, że robią wszystko, co w ich mocy. Nikt nie pozwala mi jej zobaczyć. Nikt mi nie mówi, czy w ogóle ją mam. Grupa mężczyzn i kobiet w białych płaszczach spotyka nas, kiedy lądujemy na parkingu przed szpitalem. Nosze, do których jestem przywiązana, są podnoszone, nogi rozłożone i biegną ze mną w stronę wejścia dla nagłych wypadków, gdy lekarz podaje wszystkie ważne informacje. Tętno, czas od ataku, miejsce ataku. Tak właśnie to nazywają: atak. Nie wiem czemu, ale to tak dziwnie brzmi. Jakby to jakoś nie było wystarczająco. Jakby to jedno słowo nie mogło objąć czystego przerażenia oraz traumy tego, jakie to było uczucie, gdy byłam wciągana pod wodę wbrew woli, przez coś, czego nie mogłam zobaczyć. Coś, z czym nie mogłam walczyć. Jestem popychana korytarzem przez mnóstwo drzwi, a następnie do surowego, białego pokoju. Zmieniają koc, który był na mnie ułożony, a chłód w powietrzu prawie wysyła mnie w drgawki. Pokój jest lodowato zimny nawet po tym, jak owijają mój tułów nowym, cieplejszym kocem. Pielęgniarka podjeżdża z kroplówką i wbija starannie igłę w moje ramię. To czuję – ukłucie igły, która wchodzi we wrażliwą skórę mojej ręki, ale mojej nogi nadal brakuje. Pielęgniarka wstrzykuje coś do kroplówki, ktoś inny zabezpiecza maskę z tlenem na mojej twarzy tak mocno, że gumowe paski ciągną za moją twarz, a potem wtacza się mgła. Ludzie przychodzą i wychodzą. Ciepła nie ma, potem jest, potem jest wszędzie, a ja jestem nigdzie. Jestem zagubiona. *** 14

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Jest poranek, kiedy odzyskuję przytomność. Słońce wchodzi przez okno w szpitalnym pokoju. Od razu wiem, że to właśnie to. Nie można pomylić tych surowych, białych ścian oraz niebieskich zasłon po mojej prawej. Mogę usłyszeć grającą telewizję, ale nie mogę jej zobaczyć. Muszę mieć współlokatora. Zastanawiam się, co mu się stało. Zastanawiam się, co, do diabła, stało się mi. - Rachel? - pyta z wahaniem moja mama. Wstaje z krzesła w kącie, jej twarz jest naciągnięta troską. Oczy ostrożne i niepewne. - Cześć, mamo - odpowiadam chropowato. Moje gardło jest wysuszone. Mój język jest wykonany z grubej wełny. Ona uśmiecha się, jej ciało ugina się z ulgi na dźwięk mojego głosu. - Jak się czujesz? Zaczynam się śmiać na absurdalność pytania, ale zmienia się to w szorstki kaszel, który nie chce się zatrzymać. Mama szybko nalewa mi szklankę wody, a ja wypijam ją całą w jednym, długim łyku. Oddaję ją jej i od razu proszę o więcej. Tę szklankę wypijam wolniej, rozkoszując się uczuciem chłodnego płynu na gardle. - Gdzie tata? - pytam. Mama podchodzi do niebieskiej kurtyny obok mnie. Odpycha ją, żeby pokazać mi mojego sąsiada – tatę. Jest w swoich ciuchach roboczych (kombinezonie i ciężkich butach), odpłynął z pilotem w dłoni oraz z reklamą sokowirówki na ekranie. - Pracował wczoraj na dwie zmiany - tłumaczy mama. - Był wykończony, kiedy tu dotarliśmy, a potem ty miałaś godzinami operacje i… - Ile? - przerywam. Mruga w zaskoczeniu. 15

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 - Och, um. Myślę, że skończyło się to na trzech. Kiedy ciebie przywieźli, było już po północy. Moje oczy przesuwają się nerwowo w dół, na koniec łóżka. Do białego koca, leżącego na moich nogach. Do dwóch stóp, wystających na końcu. Wzdycham w uldze, kiedy je widzę. - Nie straciłam nogi - mówię na wydechu. - O mój Boże, nie! - krzyczy mama, zszokowana przez ten pomysł. - Nie, nawet nie blisko. - Więc co się stało? - Nie pamiętasz? - Wiem, że to był rekin. Usta mamy ściągają się w ponurą linię. - Żarłacz biały. - Wow - wzdycham, zdumiona przez to, jak prawdziwym stwarzają to te słowa. Nigdy tego nie widziałam. Aż do tego momentu to była jakaś abstrakcyjna potworność, jak tornado albo tsunami. Wiesz jak wyglądają, ale nigdy nie doświadczyłeś żadnego z bliska. Nie są tak naprawdę prawdziwe, dopóki ich nie poznasz. To ugryzienie rekina właśnie stało się dla mnie prawdziwe. Oblizuję popękane usta, myśląc. - Pamiętam bycie w wodzie. Pamiętam bycie wciąganą. Moja noga bolała, kiedy próbowałam odpłynąć. Potem… nie wiem, tak naprawdę. - Rozglądam się po pokoju, jakbym szukała odpowiedzi, ale żadnej nie znajduję. Nic, co sprawia, że wspomnienia mają sens. - Czy… czy Lawson Daniel tam był? - Kochanie - mówi łagodnie moja mama, siadając na moim łóżku. - On cię uratował. To powraca. Ramię przy mojej piersi. Dłoń trzymająca moją. Zielone oczy 16

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 i złota skóra. - Wyciągnął mnie z wody - mamroczę od siebie. - Zrobił więcej niż to. - Co masz na myśli? Jej twarz się chmurzy, a ulga zamienia się w niepokój. - Ugryzienie było wysoko na twojej nodze. Na twoim udzie. Nacięło tętnicę. Szybko krwawiłaś. Kiedy wydostał cię na brzeg, uciął sznurek na swojej desce surfingowej. Tej, która jest przywiązana do jego kostki? - Smycz. - Właśnie. Obciął ją i przywiązał czyjąś koszulkę do twojego uda, żeby zastosować nacisk. Pielęgniarki powiedziały, że mogłaś się wykrwawić, nim przybyłaby tam pomoc, jeśli on by tego nie zrobił. Musieli przetransportować cię drogą lotniczą przez to nacięcie. Przełykam ciężko. - A ugryzienie? Jak złe jest? - Nie jest ładne - odpowiada szczerze, jej twarz jest poważna. - Powiedzieli, że masz otartą skórę na dole nogi, tam gdzie uderzyła w zły sposób w łuski rekina. Masz dużo kłutych ran na całej długości nogi. Niektóre są całkiem głębokie. Te, gdzie złapał cię, aby cię wciągnąć. Ale masz szczęście. Myślą, że był tylko ciekawy, że nie szukał czegoś do zjedzenia. Lekarze powiedzieli, że sądząc po rozmiarze ugryzienia i tym, co powiedział im Lawson, to było dziecko. - Młody osobnik - poprawia półprzytomnie tata z mojej prawej. Nie mogę nic poradzić na uśmiech, zerkając na niego. - Dzień dobry, tato. Jego niebieskie oczy są otwarte i są na mnie, oceniając mnie. Obserwując w sposób, w jaki zawsze to robi. - Hej, dzieciaku. Jak się czujesz? 17

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 - Zadziwiająco dobrze - odpowiadam, zszokowana, że to prawda. Nadal mam nogę i życie. Rekin nie odgryzł mi ciała. Nie wrócił do moich rąk ani dłoni, co znaczy, że nadal mogę grać na pianinie. Nadal mogę iść na UM. Ale czy mogę? - O cholera - mamroczę, zarzucając ręce na twarz. - Przegapiłam mój lot do Bostonu. - To ostatnia rzecz, o jaką w tej chwili musisz się martwić - beszta mnie mama. Opuszczam ciężko ręce. - Ale wszystkie pieniądze. Powiedziałam wam ludzie, żeby nie brać ubezpieczenia na czas podróży. Ubezpieczenia, które jestem pewna, że pokrywa ataki rekina. - Jest w porządku. Z nami będzie w porządku. - Po co potrzebowałabyś ubezpieczenia? - pytam, zwracając się do własnych słów prostackim głosem. - Nic nie mogłoby utrzymać mnie z dala od tamtego samolotu. To strata pieniędzy. - Nie wiedziałaś. Jak ktokolwiek mógł wiedzieć, że to się stanie? A poza tym, nie musisz się o to martwić. Musisz się martwić o to, aby ci się polepszyło. - Polepszyło mi się. Czuję się dobrze. - Patrzę na nogę, dostrzegając grubość mojego prawego uda pod kocem. Wypukłość bandaży owiniętych wokół niego. - Dlaczego czuję się dobrze? - Co masz na myśli? - pyta tata, siadając i wyłączając telewizję. - Powinnam być smutna, prawda? Albo powinnam wariować? Dlaczego nie wariuję? - Ponieważ jesteś na haju. - Jestem co? Wskazuje na kroplówkę obok łóżka. Długą, czystą rurkę, prowadzącą do mojego ramienia. 18

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 - Płynna euforia. Jesteś tak podrasowana środkami przeciwbólowymi w tej chwili, że moglibyśmy powiedzieć tobie, iż zmarł ci pies w pożarze, a ty roześmiałabyś się nam w twarze. Patrzę się na niego z grymasem na twarzy. - Nie mam psa. - Jesteś pewna? Mama uderza go w ramię. - Przestań się z nią droczyć. Przeszła już przez wystarczająco dużo. - Dobre wieści są takie, że przetrwała to. - Tata patrzy na mnie poważnie, jego wyraz twarzy łagodnieje. - Dlatego jest z tobą w porządku, Rachel. Ponieważ żyjesz. Z nami wszystkimi jest w porządku, lepiej niż w porządku, ponieważ żyjesz. Twoja noga się wyleczy. Dalej będziesz żyła swoim życiem, ponieważ nadal je masz. Ponieważ nadal tu jesteś. Wskazuje na mnie swoimi grubymi, zrogowaciałymi palcami. Tymi, które zawsze są ciemne przez olej silnikowy oraz ciężką pracę. Które miały w zwyczaju próbować uczesać mi włosy, kiedy mama była daleko oraz wygładzały różowe bandaże na moich łokciach, gdy spadłam z roweru. Palce, które nauczyły mnie jeść pałeczkami. Które uformowały mnie na to, kim dzisiaj jestem. - To jest moja euforia. - mówi mi cicho tata. - Ty oddychająca. Moje oczy pieką od łez, których nie chcę wylać. Biorę roztrzęsiony oddech i uśmiecham się do taty, tak bardzo dotknięta przez urocze zdanie tego szorstkiego, starszego faceta. Mama sięga i chwyta mnie za dłoń, uśmiechając się do mnie. - Obydwoje cieszymy się, że wszystko z tobą w porządku. - Tak, cieszymy się - zgadza się tata, jego cała postawa od razu zmienia się z uroczej do srogiej. - Ponieważ może teraz, kiedy nie śpisz, możesz mi wytłumaczyć, dlaczego, do diabła, Lawson Daniel ze wszystkich ludzi, sterczał w poczekalni przez całą noc, domagając się widzenia z tobą. 19

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Rozdział 3 Stoi na końcu mojego szpitalnego łóżka po długiej, bezsennej nocy. Jego oczy są opuchnięte, a twarz zmęczona. Ma na sobie szorty kąpielowe, klapki oraz wyblakłą koszulkę Sublime, ale i tak nadal wygląda jak model, który wyszedł prosto z reklamy żeńskiego orgazmu. To nie jest właściwe. To niesprawiedliwe i to każdy powód, dla którego byłam ostrożna, aby trzymać się od niego z daleka przez te wszystkie lata. Ale teraz tam stoi – mój wybawca. Mężczyzna, którego godziny temu się trzymałam, błagając, aby został przy moim boku. I sukinsyn naprawdę to zrobił. - Lawsonie Danielu, czy kiedykolwiek zauważyłeś - pytam go wolno - że wszyscy zwracają się do ciebie pełnym imieniem i nazwiskiem? Jego usta wykręcają się w cierpki uśmiech. - Do tego momentu nie. - Ja tak. Zauważyłam. Wiesz dlaczego, moim zdaniem, tak robią? - Nie. Dlaczego? - Ponieważ jesteś kłopotami. - To pewnie prawda. - Moja mama zazwyczaj używała mojego imienia i nazwiska, kiedy miałam kłopoty. W ten sam sposób ludzie używają twojego pełnego imienia i nazwiska, kiedy o tobie mówią. Nie że masz kłopoty, ale że jesteś kłopotami. - Jakie jest twoje pełne imię i nazwisko? - Jakie jest twoje? - Lawson Daniel. - Jakie jest twoje drugie imię? 20

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Jego uśmiech zamienia się w szeroki uśmiech. - Jakie jest twoje? Obracam ręką w geście dookoła. - To będzie tak się ciągnąć, prawda? - Prawdopodobnie. - Ja rezygnuję - jęczę, pozwalając głowie zanurzyć się głębiej w poduszkę, moja twarz odwraca się w stronę sufitu. To przypomina mi o dniu wczorajszym, kiedy leżałam na plaży. Spijałam słońce, przygotowując się, aby zacząć resztę mojego życia, a Lawson był niczym poza ciałem obok ogniska. Jedynie imieniem, które znałam. Teraz stoi tutaj we własnej osobie, a ja zawdzięczam mu każdy oddech, który przechodzi przez moje ciało. Jaką to różnicę robi jeden dzień. - Słyszałem, że wydobrzejesz - komentuje, obchodząc łóżko, żeby stanąć po mojej prawej stronie. Jednak nie patrzy na to. Patrzy jedynie na moją twarz. W moje oczy. - Żadnych trwałych uszkodzeń? - Taa. Będę miała bliznę, ale powiedzieli, że nie mam żadnych uszkodzeń mięśni. Chodzenie nie będzie bolało. Nie po tym, jak się uleczy. - Kiedy wyjdziesz do domu? - Jutro. Chcą, żebym została na noc, aby upewnili się, że nie mam infekcji. I będę musiała wrócić, żeby usunęli mi szwy. - Za parę tygodni? - Skąd wiesz? Odwraca się i pokazuje mi tył lewej nogi. Przez grube, brązowe włoski, mogę zobaczyć białą bliznę, przechodzącą przez jego opaloną łydkę. - Koralowiec - wyjaśnia. - Przedarł się dokładnie we mnie. Miałem dziesięć szwów. - Gdzie jeszcze? 21

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 - Gdzie jeszcze miałem szwy? - Taa. Znowu się uśmiecha, odwracając się w moją stronę. - Żeby na to odpowiedzieć, musiałbym rozebrać się prawie do naga i ogolić głowę. Przewracam oczami. - Albo mógłbyś po prostu mi powiedzieć zamiast pokazywania. - Blizny mają być zobaczone, nie usłyszane. - Zatem może innym razem. - Wiesz, gdzie mnie znaleźć. Wiem. Każdy, kto mieszka po tej stronie Los Angeles, wie gdzie go znaleźć. Na plaży. Na jego desce. Na fali. Pływał, odkąd był dzieckiem. Nauczył się surfować, kiedy reszta z nas uczyła się jeździć na rowerach, ale w czasie, gdy my nigdy nie byliśmy na tyle dobrzy, żeby ukończyć Tour de France2 , to Lawson wygrywał każde, amatorskie zawody w surfingu, w których uczestniczył. W liceum słyszałam plotkę, że zabiegali o niego sponsorzy. Nikt nie wiedział kto, ale chcieli, aby zajmował się tym profesjonalnie i chcieli, aby robił to, mając na sobie ich etykietę. To oznaczałoby zawody w Australii, na Hawajach, w Brazylii, Fidżi, Afryce. Nawet tu w Kalifornii. To było spełnienie marzeń każdego surfera. Jednak to musiała być tylko plotka, ponieważ Lawson nigdy nie wyjechał. - Odpocznij trochę - mówi. Zaskakuje mnie, kiedy sięga i kładzie delikatnie dłoń na mojej nodze. Mojej rannej nodze. Jest to łagodne i szybkie, jak klepnięcie w ramię, ale coś w tym geście mnie dotyka w sposób, jakiego nie rozumiem. W sposób, który jest mały jak kamyk w sadzawce, który jedynie faluje na powierzchni, ale urośnie w coś innego. Coś większego, pełniejszego. W gigantyczną, kłębiącą się, pochłaniającą masę energii i życia. 2 Wieloetapowy, trzytygodniowy szosowy wyścig kolarski, organizowany cyklicznie na terenie Francji. 22

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Niepowstrzymaną. Nieprzewidywalną. Nieuniknioną. - Dziękuję - mówię mu cicho, zawstydzona, że to nie jest pierwsza rzecz, jaką mu powiedziałam. - Za uratowanie mi życia. Dwukrotnie. Dziękuję. Kiwa głową, jego oczy są na podłodze. Stoi do mnie profilem, światło od okna wlewa się za nim i zasłania jego twarz w cieniu. Nie mogę jej odczytać. Ledwo mogę ją zobaczyć, ale mogę zrozumieć jego postawę. Mogę odczytać język jego ciała, a kiedy mówi, jego słowa mnie dezorientują, ale nie zaskakują. - Nigdy więcej mi nie dziękuj, okej? - pyta mnie, jego głos jest zadziwiająco głęboki i wibrujący. - Wiem, że musiałaś zrobić to raz, a ja powiedziałbym tobie, że nie ma za co, aby rozmowa się skończyła, ale doceniłbym, jeśli nigdy więcej byś tego do mnie nie powiedziała. Możesz to zrobić? - Tak - zgadzam się, jednak nie mam pojęcia dlaczego. - Dobrze. Dzięki. - Nie ma za co - mówię sarkastycznie. Odczuwam ulgę, kiedy patrzy na mnie bokiem z tym figlarnym błyskiem w oku i uśmiecha się krzywo. - Muszę trochę pospać. Do zobaczenia później. Kiwam głową w ciszy, obserwując jak odchodzi. Jest przy drzwiach, nim nie mogę tego znieść. Nim słowa są wyrwane z mojego gardła, ponieważ jeśli nie spytam teraz, kiedy się boję, to nigdy nie dostanę szansy. - Dlaczego zostałeś? - wołam za nim. Zatrzymuje się przy drzwiach, jedna z jego dużych dłoni owinięta jest o framugę. - Ponieważ mnie o to poprosiłaś - przypomina mi. - A ja obiecałem ci, że to zrobię. Uderza raz dłonią we framugę, a potem znika w korytarzu. Ta krótka rozmowa jest największą, jaką kiedykolwiek słyszałam od 23

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Lawsona. Nie było wiele powiedziane. Niewiele z tego zrozumiałam, ale czuję, jakbym widziała go teraz wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej. Jak chodzenie po znajomej plaży w mglisty poranek i widzenie jak mgła zaczyna się oczyszczać przez temperaturę. Obserwowanie jak powolnie odsłania krajobraz, który myślałeś, że zawsze znałeś, iż zaczynasz dostrzegać rzeczy, których nigdy wcześniej nie widziałeś. Zaczynasz widzieć rzeczy takimi, jakimi naprawdę są, nie jakimi zawsze myślałeś, że były. 24

Tłumaczenie: Rebirth_ Korekta: iza615 Rozdział 4 - Rachel! - krzyczy Katy. Biegnie przez trawnik, przeskakuje przez małe krzaki róż mojej mamy i potyka się w moją stronę. Jeden z sandałów prawie spada jej ze stopy, ciskając nią w przód, ale ona dochodzi do siebie i mknie w moją stronę bez wahania. Dopiero w ostatniej sekundzie zwalnia na tyle, aby nie zwalić mnie z nóg, ale jej uścisk i tak jest mocny. Jest miażdżący w swojej zaciekłości, przyszpilając mi kule do boków oraz sprawiając, że moje żebra piszczą w proteście. Ale nie obchodzi mnie to. - O mój Boże, tak się cieszę, że wszystko z tobą w porządku - mówi mi do ucha. Śmieję się, kładąc głowę na jej barku i opierając się o nią. Pozwalam jej trzymać wagę, którą ukradła z moich kul, a ona z chęcią ją bierze. Powala mnie i przytrzymuje w jednym ruchu, który jest wszystkim, czego potrzebowałam, nie wiedząc o tym. Nie wiedziałam, jak wystraszona byłam, aż bycie w domu, bycie z Katy sprawiło, że znowu poczułam się bezpieczna. Odsuwa się, jej twarz rozciąga się w uśmiechu, który wygląda, jakby bolał. - Możesz już na niej chodzić? - Kość i mięśnie są w porządku. Muszę tylko przez jakiś czas martwić się o szwy. Muszę być ostrożna, żeby nie przerwać ich, aby skóra miała szansę się uleczyć. Patrzy w dół na moją nogę, na białe bandaże ukazujące się pod moimi spodenkami, a potem kręci głową w zdumieniu. - Nie mogę w to uwierzyć. Miałam o tym koszmar ostatniej nocy. 25