2
Żelazne Proroctwo
seria:
Żelazny Dwór
(nowela 4.5)
Meghan stoi na progu nowego rozdziału w jej życiu. Czasu, który
powinien być radosny i pełen nadziei na przyszłość.
Ale jeśli wierzyć tajemniczemu jasnowidzowi, odważna młoda
kobieta, która niegdyś uratowała Nigdynigdy, teraz może spłodzić jego
zniszczenie...
Tłumaczenie:
qEDi
Dhalia
3
ROZDZIAŁ 1
Otoczyła mnie ciemność.
Stałam pośrodku znajomego pomieszczenia. Ściany i regały były
pokryte makabrycznymi i dziwnymi przedmiotami. Węże pływały w
słoikach, zęby porozrzucano wśród piór, kości i moździerzy. Szkielet w
cylindrze szczerzył się do mnie z kąta. Przerażające, ale ja się nie bałam.
Znałam to miejsce. Tylko nie mogłam przypomnieć sobie skąd.
Stary, drewniany bujany fotel zaskrzypiał cicho na skraju światła.
Chociaż był zwrócony w inną stronę, zauważyłam siedzące w nim ciało. Po
obu jego bokach zwisały zwiędłe ramiona. Zrobiłam krok do przodu i w
moje nozdrza uderzył smród rozkładu, odór kurzu na grobie, łachmanów i
starych gazet rozpadających się na strychu. Okrążyłam fotel, aby stanąć
naprzeciwko zwłok. Opuściłam wzrok na pomarszczone ciało starej
kobiety, której paznokcie były zakrzywione w długie stalowe szpony, a
głowa opadała na zapadniętą klatkę piersiową.
Nagle uniosła głowę, a jej oczy zapłonęły czarnym ogniem. Otworzyła
usta i tchnęła słowa, przez które moje serce przestało bić ze strachu.
I obudziłam się.
4
Nazywam się Meghan Chase.
Ostatnio pracuję zbyt ciężko.
Podniosłam głowę znad biurka, mrugając oczami przed komputerem,
na którego na ekranie przewijały się bezsensowne słowa. Szybkie
spojrzenie na zegarek powiedziało mi, że była 6:32. Czyżbym zarwała
kolejną noc? Ziewnęłam, strzepując pajęczyny z mojego umysłu, a pamięć
powróciła. Nie, przyszłam tutaj zaledwie godzinę temu, by sprawdzić stan
nowego systemu torów kolejowych, który miał powstać wokół Żelaznego
Królestwa. To mój ulubiony projekt. Żelazne Królestwo, pomimo bycia
najmniejszym i najnowszym dworem w Nigdynigdy, nadal było duże i
rozległe. Jego mieszkańcy potrzebowali sposobu na bezpieczne i szybkie
podróżowanie, szczególnie jeśli zmierzali do Mag Tuiredh, żeby ujrzeć
swoją nową królową. Droga kolejowa stanowiła idealne rozwiązanie, choć
jeszcze trochę potrwa, zanim zostanie ukończona.
Przetarłam oczy, a resztki snu blakły w moim umyśle. Coś ze
szkieletem i odrażającym starym trupem… nie mogłam sobie przypomnieć.
Może powinnam zwolnić, zrobić sobie przerwę albo wziąć urlop, o ile
Żelazna Królowa mogła sobie na coś takiego pozwolić. Teraz taki pomyśl
nie był już niemożliwy. Żelazny Dwór miał się dobrze, mimo strachu i
nienawiści wobec niego, ciągłych sprzeczek z innymi dworami. Istniało
nadal kilka drobnych problemów, zwłaszcza dotyczących Zimowego Dworu,
jako że granice Tir Na Nog znajdowały się bardzo blisko Żelaza, ale ogólnie
wszystko szło łatwiej i spokojniej, niż mogłam się spodziewać.
Co mi przypomniało...
Dziś był pierwszy dzień Zimy. Tego popołudnia w Tir Na Nog
odbywało się Elizjum na Zimowym Dworze. Jęknęłam na samą myśl.
5
U moich stóp leżał Beau, owczarek niemiecki, który teraz podniósł
głowę i uderzył z nadzieją ogonem. Uśmiechnęłam się do niego.
– Hej, chłopie. Potrzebujesz wyjść na zewnątrz?
Duży pies zerwał się na równe nogi, ciężko dysząc i machając ogonem.
Zmierzwiłam jego futro, wstałam i nagle skrzywiłam się, gdy podłoga
zachwiała się, a w moim żołądku uformowała się chmura nudności.
Marszcząc brwi, położyłam rękę na biurku, żeby się podtrzymać, zaciskając
zęby, aż uczucie minęło. Beau trącił moją rękę i zaskamlał.
Poklepałam go po szyi, gdyż mdłości ustały i wszystko powróciło do
normy.
– Wszystko w porządku – zapewniłam psa, który wpatrywał się we
mnie zmartwionymi, brązowymi oczami. – Myślę, że za dużo pracuję. Chodź,
założę się, że Razor czeka na waszą codzienną zabawę w złap-mnie-jeśli-
potrafisz.
Wyszliśmy na pałacowy korytarz, gdzie natychmiast zostałam
otoczona gremlinami – malutkimi Żelaznymi stworami, które żyły tylko dla
kłopotów oraz chaosu. Śmiały się i biegały wokół mnie, wspinając na ściany
i zwisając z sufitu, drocząc się z biednym Beau, dopóki nie dotarliśmy do
drzwi prowadzących do ogrodów otaczających pałac. Jak tylko otworzyłam
drzwi, gremliny wystrzeliły przez nie, wykrzykując wyzwania, a Beau
pogonił za nimi, szczekając jak szalony. Przewróciłam oczami i zamknęłam
drzwi, a w Żelaznym pałacu ponownie zagościł spokój. Nawet jeśli tylko
tymczasowo.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy wracałam do moich komnat.
Kiwnęłam głową Żelaznym rycerzom, którzy ukłonili się, kiedy ich mijałam.
Teraz takie było moje życie – szalone, dziwne i pełne magii – ale nie miałam
innego wyjścia.
6
Gdy tylko weszłam do mojej sypialni, mój wzrok spoczął na dużym
łożu ustawionym wzdłuż ściany i sylwetce pod kołdrą. Blade światło
sączyło się przez na wpół odsłonięte zasłony, osiadając dookoła wciąż
pogrążonego we śnie Zimowego Elfa. Albo byłego Zimowego Elfa.
Zatrzymawszy się w drzwiach, wykorzystałam spokojną chwilę, by po
prostu na niego popatrzeć, czując w brzuchu delikatne trzepotanie. Czasem
wciąż trudno było uwierzyć, że trwał przy moim boku i nie był to sen, miraż
czy wytwór mojej wyobraźni. Należał do mnie na zawsze: mój mąż, mój
rycerz.
Mój Czarowny z duszą.
Leżał na brzuchu, z rękoma schowanymi pod poduszką, oddychając
spokojnie, a jego ciemne włosy opadały na oczy. Kołdra ześlizgnęła się z
jego szczupłych, muskularnych ramion, a promienie porannego słońca
pieściły bladą skórę. Normalnie nie oglądałam go podczas snu. Zazwyczaj
wstawał przede mną, aby ćwiczyć na dziedzińcu z Glitchem lub po prostu
kręcić się po korytarzach zamku. Zwłaszcza w pierwszych dniach naszego
małżeństwa budziłam się w środku nocy, nie znajdując go, gdyż jego
hiperczujność – pozostałość z dni, gdy był wojownikiem – nie pozwalała mu
przebywać długo w jednym miejscu. Nawet spać. Dorastał na Mrocznym
Dworze, gdzie w każdej sekundzie każdego dnia musisz oglądać się za swoje
plecy. Wszystkie stulecia wymagające walki o przetrwanie nie mogły zostać
tak łatwo zapomniane. Ta paranoja nigdy całkowicie nie zniknie, ale
sukcesywnie zaczynał się relaksować do tego stopnia, że czasem (choć
niezbyt często) budziłam się z nim wciąż leżącym obok mnie, obejmującym
ramieniem moją talię.
7
A biorąc pod uwagę, jak rzadko zdarzało się, że mogłam zobaczyć go
spokojnego i odprężonego, nie znosiłam mu przeszkadzać. Mimo to
przemierzyłam pokój w stronę łóżka i delikatnie dotknęłam jego ramienia.
Obudził się natychmiast, srebrne oczy otworzyły się, napotykając
moje. Ich widok nigdy nie przestał zapierać mi tchu.
– Hej. – Przywitałam go, uśmiechając się. – Przepraszam, że cię budzę,
ale wkrótce musimy gdzieś wyruszyć, pamiętasz?
Stęknął, i ku mojemu zdziwieniu, obrócił się na plecy i ukrył głowę
pod poduszką.
– Nie przypuszczam, bym zdołał przekonać cię do pójścia beze mnie –
jęknął, a głos został stłumiony przez tkaninę. – Powiesz Mab, że zostałem
zjedzony przez mantykorę lub coś w tym rodzaju?
– Co? Nie bądź śmieszny. – Ściągnęłam poduszkę z jego głowy, na co
skrzywił się, przyglądając mi się niechętnie. – To nasze pierwsze wspólne
Elizjum, Ash. Będą nas oczekiwać. Obojga. – Znowu zajęczał i złapał kolejną
poduszkę, zakrywając oczy. – Nie wymigasz się i nie obrazisz Zimowej
Królowej. Sama tego nie zrobię. – Zabrałam drugą poduszkę, rzucając ją na
podłogę i spiorunowałam go wzrokiem. – Wstawaj.
Przyjrzał mi się z krzywym uśmiechem.
– Jesteś strasznie żwawa jak na kogoś, kto nie dał mi zasnąć przez
całą noc.
– Hej, sam zacząłeś, nie pamiętasz?
Udałam opór, ale moja miłość wciąż rosła, gdy widziałam go takim.
Jakby codziennie małe kawałki jego muru rozsypywały się, ukazując mi
jasną, piękną duszę, która ukryła się pod nim. Wiedziałam, że ją miał, gdy
tylko wrócił z misji na Końcu Świata, ale wtedy była nowa i krucha.
8
Przyćmiona przez jego przeszłość, Mroczną naturę i bezwzględne
wychowanie. Jednak teraz każdego dnia mogłam zobaczyć coraz większy jej
fragment. Dla każdej innej osoby na zamku wciąż był Ashem, lodowym
księciem. Czasami mroźna bariera wyrastała, gdy okazywał złość czy
zdenerwowanie, ale starał się.
– No chodź. – Szturchnęłam go w żebra, na co stęknął. – Jeśli ja muszę
przez to przechodzić, to ty też. Zgodziłeś się na to, żeniąc się ze mną.
Miałam znowu go szturchnąć, ale jego ręka wystrzeliła szybciej niż
mogłam spostrzec, chwytając mój nadgarstek i pociągając do przodu.
Wydałam zaskoczony okrzyk, upadając na niego, a jego ramiona
natychmiast owinęły się wokół mojej talii i uwięziły pod nim.
– No nie wiem. – Zamyślił się, posyłając mi leniwy uśmiech, przez co
moje serce zaczęło walić w piersi. – Co zrobisz, jeśli zatrzymam cię tu przez
całe popołudnie? W zastępstwie za nas możemy do Tir Na Nog wysłać
Glitcha. Jestem pewien, że zdoła załagodzić sytuację.
– Och, jasne, z pewnością poszłoby dobrze… – Mój głos ucichł, gdy Ash
pochylił się i pocałował mnie, urywając wszelkie protesty. Zamknęłam oczy
i przylgnęłam do niego, delektując się dotykiem jego ust, wdychając zapach
ukochanego. Boże, on był jak narkotyk, nigdy nie miałam dość. Moje palce
wędrowały po jego nagich ramionach i klatce piersiowej. Westchnął,
wsuwając ręce w moje włosy.
– To… nie sprawi, że się wywiniesz – wydyszałam, drżąc od
delikatnych pocałunków składanych przez Asha na mojej szyi tuż poniżej
ucha. – Wciąż… idziesz na Elizjum…
Zachichotał, nisko i cicho, po czym przesunął ustami wzdłuż mojego
policzka.
9
– Jestem na twoje rozkazy, moja królowo – wyszeptał, przez co moje
serce zacisnęło się w całkowitej, bezradnej miłości. – Będę posłuszny,
nawet jeśli rozkażesz mi wyciąć własne serce. Nawet jeśli rozkażesz mi iść
do piekła, jakim jest Zimowy Dwór.
– On… chyba nie jest aż tak zły? – Zdołałam się uwolnić.
Ash posłał mi żałosny uśmiech.
– Cóż, ujmijmy to inaczej. – Zamyślił się i odgarnął kosmyk włosów z
moich oczu, przyglądając się badawczo. – Na jak wielu Elizjach byłaś?
– Trzech – odpowiedziałam natychmiast. – A przynajmniej… to będzie
moje trzecie.
– A na ilu Elizjach, twoim zdaniem, byłem ja?
– Hm, więcej niż trzech?
– Zaprawdę doceniam twój dar do niedomówień.
Ash pocałował mnie jeszcze raz i wypuścił, potrząsając głową.
Zrobiłam krok do tyłu, ponieważ jeśli stałabym tam choćby chwilę dłużej,
wpatrując się w tę przepiękną twarz, nie byłabym w stanie nigdzie się
ruszyć.
– Dobrze – westchnął, przybierając przedrzeźniająco-urażoną minę. –
Myślę, że dam radę ścierpieć kolejne Elizjum. – Oparł się na łokciu,
obserwując mnie spod kołdry. Wyglądał tak seksownie, że kusiło mnie, by
powiedzieć „do diabła z tym” i nie pójść na Elizjum. – Zdajesz sobie sprawę,
że prawdopodobnie zostanę wyzwany na pojedynek, przez co najmniej
jednego Zimowego zbira, który uzna mnie za zdrajcę.
– Tak. Postaraj się nikogo nie zabić, Ash.
– Wasza Wysokość?
10
Zza drzwi dobiegło delikatne pukanie. Uchyliłam je i przez niewielką
szparę spostrzegłam trzy druciane nimfy spoglądające na mnie z dołu.
– Jesteśmy tu, by pomóc Waszej Królewskiej Mości przygotować się
na Elizjum – powiedziała jedna z nich, dygając głęboko. – Radny Fix nalegał,
abyśmy zorganizowały dla pani suknię, która odpowiadałaby statusowi
królowej.
– Teraz? – uśmiechnęłam się. Fix, szef packratów1 i mój doradca
poświęcił się niedawno nowemu zajęciu, sumiennie studiując Elizja, inne
Dwory i wszystkie zwyczaje, które się z tym wiązały. Był niezwykle
efektywny i możliwe, że wiedział o tym wydarzeniu więcej niż większość
tradycyjnych Elfów.
Nimfa poruszyła nogami, wyglądając nieswojo.
– Tak, Wasza Wysokość. Chciał także, byśmy przypomniały pani, że
przybycie na Zimowy Dwór w ludzkich dżinsach i T-shircie byłoby wysoce
niestosowne, a te tenisówki nie są uważane za właściwy dworski strój.
Od strony łóżka dobiegł mnie cichy odgłos, podejrzanie
przypominający chichotanie. Rzuciłam Ashowi szybkie spojrzenie ponad
ramieniem, a ten odpowiedział mi niewinnym wzrokiem. Zeszłej nocy, gdy
Fix po raz kolejny omawiał ze mną zasady, żartobliwie wspomniałam, że
cała impreza wygląda na nudną i oficjalną, więc może w tym roku
powinnam pójść w zwykłym ubraniu. Gdybym została zamrożona,
przynajmniej byłoby mi wygodnie. Myślałam, że Fix dostanie ataku serca,
kiedy tak piszczał ze zgrozą. Musiałam szybko zapewnić go, że żartowałam.
Packratowie byli wspaniałymi małymi Czarownymi, niezmiernie lojalnymi,
ale miały tendencję do brania wszystkiego na poważnie. Puk miałby z nich
niezły ubaw.
1 Małe stworzenia o wyglądzie chomików, zamieszkujące podziemne tunele w Żelaznym Królestwie;
dawniej podwładni Ferrumowi.
11
Puk.
Poczułam ukłucie smutku na wspomnienie o nim. Gdzie teraz był? Co
robił? Nie widziałam mojego najlepszego przyjaciela, odkąd pokonaliśmy
fałszywego króla, a ja wstąpiłam na Żelazny tron. Ash go spotkał, bowiem
Puk towarzyszył mu w wyprawie na Koniec Świata, by książę mógł zdobyć
duszę i żyć ze mną w Żelaznym Królestwie. Lecz ich drogi rozeszły się
wkrótce po tym i nikt od tego czasu nie widział żadnych oznak obecności
Wielkiego Psotnika.
Chciałabym wiedzieć, gdzie teraz przebywa. Tęskniłam za nim.
– W porządku – odezwałam się do drucianych nimf, uśmiechając się
dla złagodzenia ich nerwów. – W takim razie jestem na twojej łasce, jak
sądzę. Prowadź.
Nieokreślony czas później, gdy już zostałam wepchnięta w suknię,
moje włosy ułożono w loki, a na twarzy zrobiono makijaż, wróciłam do
sypialni, czując ulgę, że wreszcie byłam gotowa. Chociaż to jedna z tych
rzeczy, na których szczególnie mi nie zależało. Wyjątkowo formalne kwestie
wiązały się z oczekiwaniem, abym wyglądała jak potężna elfia królowa.
Rozumiałam niechęć Asha. Polityka Czarownych była podchwytliwa i – jeśli
nie byłeś ostrożny – wyjątkowo niebezpieczna. Szybko musiałam nauczyć
się odpowiednich zachowań. Na szczęście miałam Glitcha i Fixa, którzy
wspierali mnie wskazówkami, gdy ich potrzebowałam, a teraz także i Asha.
Najmłodszy syn Mrocznej Królowej nie zachowywał się niedbale, kiedy
dochodziło do pokazu sił między dworami. A propos…
Zastałam go czekającego na mnie przed drzwiami do naszej komnaty.
Opierał się o jeden z filarów, krzyżując ramiona. Spostrzegłszy go,
przystanęłam, by się uspokoić. Ash był dobrze widoczny na tle białej
marmurowej kolumny, ubrany w swój srebrno-czarnym mundur, z
12
płaszczem upiętym na ramionach i mieczem zawieszonym u boku. Widok
przypomniał mi nasz pierwszy wspólny taniec, na moim pierwszym
Elizjum. Wtedy po raz pierwszy ujrzałam z bliska zimnego, niebezpiecznego
syna Królowej Mab i od razu byłam kompletnie zgubiona. Nazwij to losem,
przeznaczeniem czy po prostu zdecydowanym dążeniem do celu, ale od
tego momentu nie było już odwrotu.
Gdy się zbliżyłam, posłał mi uśmiech i odepchnął od kolumny,
wyciągając dłoń. Miał niesamowitą zdolność dostrzegania wszystkiego
dzięki jednemu spojrzeniu bez odrywania wzroku od mojej twarzy.
Wyczułam, że teraz to robił. Wyglądał na nieco oszołomionego, choć tylko
przez moment, zanim wziął moją rękę i pocałował knykcie, nawet teraz
wykazując się idealnym dżentelmenem.
– Cóż – westchnęłam, ignorując motyle uwolnione w brzuchu. – Oto
jestem, gotowa ruszać na Elizjum. – Spojrzałam w dół na metaliczny szaro-
biały materiał mojej sukni, odpowiednie kolory dla Żelaznej Królowej, i
pokręciłam głową. – Mam nadzieję, że ten strój jest wystarczająco gruby.
Pałac Mab nie jest najcieplejszym miejscem w Nigdynigdy.
– Wyglądasz pięknie – powiedział Ash, przyciągając mnie bliżej.
Zarumieniłam się i lekko złośliwe spojrzenie pojawiło się na jego twarzy. –
Cieszę się, że Fix zdołał wybić ci z głowy dżinsy i T-shirt.
Dźgnęłam go w brzuch tylną częścią ręki. Zaśmiał się cicho, oferując
mi ramię i razem kroczyliśmy długimi korytarzami Żelaznego pałacu.
Gremliny, gdakając, biegały po ścianach i sufitach, a Żelaźni rycerze
pochylali głowy, gdy ich mijaliśmy. Elfy-hakerzy, trybie krasnoludy,
druciane nimfy i mechaniczni ludzie – wszyscy kłaniali się, gdy
przechodziliśmy obok, zanim wracali do swoich obowiązków.
13
Moi Żelaźni poddani. Trudno uwierzyć, ale kilka lat temu byłam
normalną nastolatką mieszkającą na bagnach Luizjany, kiedy Żelazne Elfy
powoli kroczyły drogą ku zniszczeniu Nigdynigdy. Teraz zostałam ich
królową, a one, chociaż nadal niezbyt mile widziane w Losoborze i na
innych Dworach, przynajmniej nie były już postrzegane jako obrzydliwości
do wyeliminowania. Tak wiele się zmieniło. Ja się zmieniłam, więc i wszyscy
wokół mnie.
Rzuciłam spojrzenie na mojego rycerza idącego spokojnie przy moim
boku. Wydawał się teraz naprawdę swobodny, zadowolony i pewny siebie
w Żelaznym pałacu. Chociaż jego wzrok nieustannie przesuwał się po
otoczeniu, sprawdzając każdy kąt i obserwując każdego Elfa, z którym
rozmawiałam, gotowy do akcji, jeślibym go potrzebowała. Zaskakująco
dobrze zaaklimatyzował się w Żelaznym Królestwie. Na początku
martwiłam się, że będzie tęsknił za Tir Na Nog i Żelaznym Dworem, a czas
przystosowania się do obcej natury Żelaznego Dworu i żyjących w nim
Czarownych będzie niezwykle trudny. Ale wślizgnął się w tę nową rolę
wyjątkowo dobrze, niemal jakby znał ją wcześniej. Jakby już kiedyś robił to
wszystko.
I, co dziwne, może tak było. Nie miałam pojęcia, przez co przeszedł w
swojej wyprawie na Koniec Świata, aby zdobyć duszę. Opowiedział mi, nie
wdając się w bolesne szczegóły, a już samo to, co wyznał, wydawało się
prawie zbyt szalone, żeby w to uwierzyć. W szczególności nie
rozmawialiśmy wiele o zdarzeniu, gdy widział przyszłe możliwe wersje nas
samych. To nie tak, że unikał tematu, ale wyjaśnił, że nie chce nadawać
kolorów naszej przyszłości przez jakieś „co-jeśli” i rzeczy, które mogły się
nigdy nie wydarzyć.
Prawdę mówiąc, nie martwiłam się tym. Wiedziałam, że powiedziałby
mi o wszystkim aż do ostatniego szczegółu, gdybym go o to poprosiła. Lecz
14
najważniejsze, że Ash mieszkał tutaj ze mną, w Żelaznym Królestwie.
Znalazł sposób, by przetrwać i wrócić do mnie. I to było wszystkim, co się
naprawdę liczyło.
– Znowu się we mnie wpatrujesz – wymruczał Ash bez obracania
głowy, choć jeden z kącików jego ust się uniósł. W srebrnych oczach
zatańczył figlarny błysk. – Chodzi o mundur? Może powinienem go zdjąć,
jeśli aż tak cię rozprasza.
– Zachowuj się, Ash. – Zmarszczyłam nos, uśmiechając się. – I nie
myśl, że nie wiem, co robisz. Taka mała sztuczka, żeby wymigać się od
Elizjum, nie sprawi...
Wydałam zduszony okrzyk, gdy – bez ostrzeżenia – mój żołądek
przekręcił się, a zawroty głowy sprawiły, że ściany zaczęły się ruszać.
Próbowałam coś powiedzieć do Asha, złagodzić zmartwienie na jego
twarzy, gdy nagle ziemia wysunęła się spod moich stóp, a podłoga rzuciła
się na mnie.
15
ROZDZIAŁ 2
– Meghan!
Pojękując, otworzyłam oczy.
Leżałam na zimnej podłodze. Ściany wciąż chwiały się lekko, gdy
mijały ostatnie mdłości. Obok klęczał Ash, łagodnie przytrzymując moje
ramiona. Oczywiście, udało mu się uchronić mnie przed upadkiem. Patrzył
na mnie uważnie, a jego twarz była blada i zaniepokojona. Dłoń, która
złapała mnie na czas, ściskała mocno, sprawiając ból.
– Meghan.
– Ja... Wszystko w porządku, Ash. – Usiadłam, krzywiąc się i
oddychając głęboko, gdy świat dookoła znowu stawał się normalny. –
Myślę, że tylko... zemdlałam. – Cóż, to było upokarzające. Oto ja, Królowa
Żelaznych Elfów, straciłam przytomność we własnym holu. Całe szczęście,
że nie dotarliśmy jeszcze do Tir Na Nog. Pokazanie Mrocznym takiej
słabości, przypominało proszenie się o kłopoty.
– Jesteś chora? Co się stało? – Ash wziął mnie pod łokieć i ostrożnie
pomógł wstać. Jego oczy iskrzyły się, gdy oceniał mój stan. – Czy
powinienem wezwać uzdrowiciela?
– Nie. Czuję się dobrze. – Położyłam dłoń na jego ramieniu, ściskając
je lekko. – To nic takiego. Chyba ostatnio za ciężko pracowałam. Teraz
16
mam się doskonale, przyrzekam.
– Może powinniśmy zrezygnować z Elizjum – powiedział Ash,
nieprzekonany moimi zapewnieniami. – Glitch prześle Oberonowi i Mab
nasze przeprosiny. Jeśli coś jest nie tak...
– Nie. – Spojrzałam na niego. Mój głos brzmiał stanowczo. – Jestem
Żelazną Królową, więc nie mogę opuścić tak ważnego spotkania. Nie ma tu
nad czym dyskutować. Muszę iść.
– Meghan…
– Jeżeli się tam nie pojawię, nasze królestwo będzie postrzegane jako
słabe, a na to nie możemy sobie pozwolić. Wiesz, co Mab sobie pomyśli,
Ash. Właśnie ty, spośród wszystkich Elfów, znasz ją najlepiej.
Ash skinął głową.
– Wiem – mruknął ponuro.
– Nie narażę swoich poddanych na niebezpieczeństwo. –
Odwróciłam się i rozejrzałam po korytarzu, obserwując gremliny,
Żelaznych rycerzy, packratów oraz wszystkich innych. – Nie mogę ich
zawieść, Ash – wyznałam. – I nie zawiodę. Nie pozwolę, aby inne Dwory
myślały, że Żelazna Królowa nie jest wystarczająco silna, by pojawić się na
Elizjum lub ochronić własnych ludzi.
– Nikt nigdy nie ośmieli się tak pomyśleć. – Ash stanął za mną i
położył swoje silne ręce na moich ramionach. – Ale niezależnie od tego, co
powiem i tak wybierzesz się do Tir Na Nog, prawda? – Brzmiał na
zrezygnowanego, więc nie musiałam odpowiadać. Wzdychając, pochylił
głowę, a jego usta musnęły moje ucho. – Nigdy nie byłem w stanie cię
powstrzymać, moja królowo – wymruczał – lecz chcę, żebyś wiedziała, że
dzisiejszego wieczoru mogę stać się trochę nadopiekuńczy. Twoi ludzie są
17
również moimi, ale moim pierwszym i jedynym obowiązkiem jest służba
tobie. Zawsze.
– Wasza Wysokość!
Glitch ruszył w naszą stronę, zanim zdążyłam mu odpowiedzieć.
Neonowy piorun migotał w jego włosach, rzucając na ściany purpurowe
cienie podczas ukłonu.
– Powozy już czekają – powiedział Pierwszy Porucznik, kiwając przy
tym Ashowi, który skinął głową w odpowiedzi. – Jesteśmy gotowi do
podróży do Tir Na Nog.
– Zatem w drogę. Nie każmy Mab na nas czekać. – Zanim któryś z
nich mógł odpowiedzieć, ruszyłam przed siebie z uniesioną głową i
wyprostowanymi plecami, tak jak poinstruował mnie Fix. Chód królowej,
dostojny i pewny siebie. Po chwili Ash zrównał ze mną swój krok. Czułam,
że chciał coś powiedzieć, sprzeciwić się, ale zachował milczenie i nie
poruszał już tego tematu podczas długiej i zimnej przejażdżki na tereny
Zimowego Dworu.
Delikatnie mówiąc, dwór Zimowej Królowej nie należał do moich
ulubionych miejsc w Nigdynigdy. Ostatnim razem, gdy odwiedziłam Tir Na
Nog, przebywałam tu jako więzień Mab i Mrocznego Dworu. Naturalnie z
własnej winy. Było to częścią umowy, jaką zawarłam z Ashem w zamian za
uratowanie brata i bezpieczne odwiezienie go do domu. I choć zrobiłabym
to ponownie, zapamiętałam to jako najgorsze kilka tygodni mojego życia.
Mab gardziła mną, jej średni syn, Rowan nieustannie dręczył, a Mroczni
poddani chcieli mnie zabić, zamrozić i torturować albo zjeść.
Był tam także i Ash, ale stał się zimny i okrutny. Zostawił mnie na
18
łasce brata i królowej. A przynajmniej tak sądziłam przez jakiś czas.
Zimowy Dwór kieruje się brutalnością i okrucieństwem, a okazywanie
emocji traktuje się jako słabość, którą trzeba zniszczyć. Ash chronił mnie w
jedyny sposób, jaki znał: poprzez odgrywanie roli bezdusznego Zimowego
księcia. Wykonał zadanie znakomicie. I choć wcześniej dał do zrozumienia,
jak będzie musiał traktować mnie na dworze, całkowicie uwierzyłam w
jego grę. Myślałam, że odwrócił się ode mnie, wykorzystał, przez co moje
serce roztrzaskało się na małe kawałki. Dopiero później zrozumiałam, jak
bardzo Ash poświęcał się, by zapewnić mi bezpieczeństwo.
Boże, jaka ja byłam naiwna, pomyślałam, oglądając kryształowe
stalaktyty migające za oknem karocy. Pałac Mab znajdował się w
olbrzymiej lodowatej jaskini, która była tak wysoka, że nie dało się
dostrzec jej pułapu w ciemnościach. Mam szczęście, że nie zjedzono mnie
już pierwszego dnia pobytu. Gdybym miała szansę cofnąć się do tego
momentu i pomówić z samą sobą, prawdopodobnie uderzyłabym się w
policzek. Wspomnienie o sobie jako o nieśmiałej, niezdecydowanej
dziewczynie sprawiło, że westchnęłam. Nie możesz nosić serca na dłoni,
Meghan. Nie na Zimowym Dworze. Jesteś teraz Żelazną Królową. Całe
królestwo liczy, że będziesz silna.
W oknie powozu dojrzałam pałac. Surowy, mroźny, błękitny zamek. Z
każdej jego wieży zwisały sople lodu. Każdy centymetr powierzchni
pokrywał lód. Budowla zarazem tak piękna, jak i zabójcza. Zupełnie jak
jego królowa.
Która, prawdę mówiąc, nie przepadała za mną, gdyż poślubiłam jej
ulubionego – a teraz jedynego – syna.
Spojrzałam na Asha obserwującego pałac. Jego oczy wydawały się
odległe, a twarz bez wyrazu. Rozpamiętywał tak jak ja. Poczułam ukłucie
19
smutku, empatii i winy. To musiało być dla niego trudne.
– Hej. – Dotknęłam miejsca na jego dłoni, gdzie na trzecim palcu
spoczywała złota obrączka opleciona srebrnymi winoroślami i liśćmi.
Bliźniaczka mojej własnej. Odwrócił się, jakby przyłapany na gorącym
uczynku, więc uśmiechnęłam się do niego. – Wszystko w porządku?
– Tak – przytaknął. – W porządku. Po prostu... – Wskazał głową
zamarznięte iglice górujące ponad dachami i wzruszył ramionami. –
Wspomnienia.
– Tęsknisz?
– Za dworem? Za kłótniami, wbijaniem noży w plecy i ciągłym
sprawdzaniem tego, co mówię albo robię? Nie bardzo. – Prychnął, a ja
ponownie uśmiechnęłam się z ulgą.
– Ale... – Westchnął, znowu wyglądając przez okno. – Tęsknię za
pewnymi rzeczami. Żyłem tu przez tak długi czas. Poznałem Zimowy Dwór
lepiej niż cokolwiek innego. To się nie zmieniło. Lecz teraz... – Zmarszczył
brwi. – Teraz, gdy patrzę na Tir Na Nog, jedyne, co mogę dostrzec, to
brakujące elementy. Rodzina, którą straciłem. Sage nie żyje. Rowan nie
żyje. – Jego oczy się zachmurzyły. Czułam jego żal, nękający go ból, wyrzuty
sumienia i winę. – Nigdy nie sądziłem, że mógłbym za nimi tęsknić –
powiedział Ash miękkim głosem. – Nigdy nie przypuszczałem... że przeżyję
jako ostatni z rodu.
Wzięłam jego rękę w dłonie, ściskając delikatnie. Chłodny metal
ślubnej obrączki musnął moją skórę.
– Przykro mi, Ash – wyszeptałam, kiedy jego jasny, pełen uczuć
wzrok przesunął się na mnie. – Nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest.
Strasznie tęsknię za rodziną, a oni wciąż żyją.
20
– To nie do końca to samo. – Ash posłał mi słaby uśmiech, ale jego
oczy wciąż były pociemniałe. – Twoja rodzina darzy się miłością.
Zrobiłabyś wszystko, by ich chronić. Moja... poznałaś ich. W pobliżu braci
zawsze musiałem trzymać się na baczności, szczególnie przy Rowanie. A
Mab... – Potrząsnął głową. – Mab zawsze była Zimową Królową i nigdy nie
pozwalała nam o tym zapomnieć.
– A jednak za nimi tęsknisz.
– Tak – przyznał. – Byłem częścią wspólnoty. Znajomej i bezpiecznej.
Należałem do nich. Nawet mimo wszystkich okrutnych gierek, w które
zwykliśmy się bawić, niezliczonych razów, gdy nawzajem się raniliśmy,
wciąż wiedziałem, że Rowan, Sage i Mab zawsze będą w pobliżu. – Opuścił
wzrok na swoją dłoń wciąż uwięzioną w moich. – Ale sytuacja się zmieniła.
Moich braci już nie ma, a Zimowy Dwór nie powita mnie tak jak kiedyś.
– Tęsknota za domem?
– Tir Na Nog nie jest już moim domem. – Ash w końcu podniósł
wzrok, napotykając mój. Jego oczy pojaśniały, ponownie stały się srebrne.
– Marudzę, co? – powiedział z żałosnym wyrazem twarzy i potrząsnął
głową. – Nie, nie tęsknię za domem. Mógłbym tęsknić za krewnymi, ale
teraz moim domem jest Mag Tuiredh lub każde inne miejsce, z którego
zapragniesz rządzić. Nigdynigdy, Żelazne Królestwo, nawet świat
śmiertelników. Nie ma dla mnie znaczenia. Meghan... – Przysunął się bliżej,
pozbywając się dystansu między nami. Uniósł rękę, dotykając mojego
policzka. – Mój dom... jest tam, gdzie ty.
Cholera, nie płacz Meghan.
Przygryzłam wargę, by zatrzymać łzy. Pokazanie się na Zimowym
Dworze z rozmazanymi oczami nie byłoby dobrą rzeczą, ale czasami Ash
zaskakiwał mnie cichymi, szczerymi wyznaniami. Nic nie mogłam
21
poradzić, że doprowadzały mnie do płaczu.
– Przepraszam – wymruczał, być może biorąc moje łzy za skutek
wyrzutów sumienia. – Przestanę opowiadać o Zimowym Dworze.
Wiedziałem, że kiedyś będę musiał wrócić i stawić czoła Mab. Nie
powinnaś zmuszać się do słuchania o tym...
– Ash – przerwałam mu, kładąc palec na jego ustach, na co uniósł
brwi. – Po prostu mnie pocałuj.
Uśmiechnął się. Otoczył ręką moje ramiona i przytulił, po czym
pochylił głowę i przysunął usta do moich.
Najpierw nasze usta poruszały się leniwie, gdy całowaliśmy się
ukryci w mrokach powozu, całkiem obojętni na widok Mrocznego miasta
rozciągającego się za oknami. Ash muskał delikatnie moje wargi, starając
się zachować kontrolę nad sytuacją. Wtedy zaczęłam ocierać się o jego
ciało i pokrywać pocałunkami brodę. Jęknął i odchylił głowę do tyłu,
szepcząc moje imię. Pchnęłam go w ciemny kąt, wplątując palce w jego
włosy. Jego dłonie prześlizgiwały się po moich plecach, przyciągając nas
coraz bliżej siebie.
Teraz pocałunki stały się gwałtowne, żarliwe. Mój język wcisnął się
między jego wargi, namiętnie pieszcząc ich wnętrze. Ash odsunął się
lekko, po czym chciwie przesunął ustami po mojej szyi. Westchnęłam, a
moje ciało przeszył dreszcz. Przeniosłam dłonie na jego klatkę piersiową,
potem przesunęłam na szczupły, twardy brzuch, aż wreszcie wsunęłam je
pod tkaninę, gdzie opuszki palców śledziły żebra.
Odsunął się, oddychając chaotycznie, zanim ponownie położył
chłodne wargi na moich.
Wycofał się jeszcze raz, obserwując mnie rozjaśnionymi, srebrnymi
oczami, których źrenice wyraźnie błyszczały w mroku.
22
– Moja królowo – wydyszał. Uniósł dłoń do mojego policzka, gładząc
go, podczas gdy mój brzuch wykonywał salta i obroty. – Należę do ciebie.
Niezależnie od tego, co powie Mab. Nieważne, jak długo żyłem w Tir Na
Nog. Złożyłem moje życie w twoje ręce. Nic nigdy nie sprawi, że cię
opuszczę.
– Przez ciebie się rozpłaczę – ostrzegłam. Mój wzrok znów stał się
niewyraźny, przez co przystojna twarz ukochanego rozmywała się w
ciemności niczym woda. – A jeśli Mab zobaczy mnie całą we łzach, będzie
niezmiernie szczęśliwa lub bardzo zniesmaczona.
Roześmiał się miękko i przyciągnął mnie do siebie. Silne ramiona
objęły mnie w zawzięty, opiekuńczy sposób. Czułam pod palcami mocne
uderzenia jego serca i najdelikatniejszy dotyk warg przy uchu.
– Kocham cię, Meghan – wyszeptał, sprawiając że cicho
zaszlochałam ze szczęścia, ale od razu wtuliłam się w jego koszulę,
zduszając dźwięk. Ash obejmował mnie mocno, opierając podbródek o
moją głowę i wyglądając przez okno. – Nie muszę już niczego ukrywać –
wymruczał, jednocześnie brzmiąc na zadowolonego i zbuntowanego. – Ani
przed Mab, ani nikim innym. Niech się gapią i mówią, co chcą. To Elizjum
będzie całkowicie inne od poprzednich.
Powozem szarpnęło i zatrzymał się przed zewnętrznymi bramami
Zimowego pałacu. Ash wypuścił mnie z ramion, więc odsunęłam się,
uspokajając przed czekającą próbą. Stangret zeskoczył ze swojego miejsca
i otworzył nam drzwi, wpuszczając do środka powiew chłodnego wiatru.
Ash wysiadł pierwszy, a potem odwrócił się, by mi pomóc.
– Gotowy? – spytałam, kiedy wysiadłam na zimny, zaśnieżony
dziedziniec.
Zewsząd zwisały sople lodu, a powietrze było przenikliwie mroźne.
23
Och, tak, urocza pogoda Zimy. Zapamiętałam ją całkiem dobrze.
Glitch wraz z oddziałem Żelaznych rycerzy stanęli z przodu jako nasza
straż, przygotowani na rozkazy.
Ash skinął głową i zaoferował mi swoje ramię. Razem wkroczyliśmy
do mroźnej, zlodowaciałej sfery Mab.
Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam, gdy minęliśmy dziedziniec
wypełniony zamarzniętymi posągami oraz olbrzymimi, wielokolorowymi
kryształami, była duża ilość znajdujących się na nim Zimowych stworów.
Nie powinno to zaskakiwać, zważywszy, że znajdowaliśmy się w samym
sercu terytorium Mrocznych, jednak fakt, że każdy z nich się w nas
wpatrywał, budził moją nieufność. Czarowna szlachta obserwowała nas z
ledwo skrywanymi uśmieszkami, gobliny oraz Czerwone Kapturki śledziły
chciwie, choć starały się trzymać z dala od rycerzy, zaś boginy2 czaiły się w
cieniach, przyglądając nam się z uwagą.
Ash trzymał mnie mocno za ramię, gdy kluczyliśmy przez
dziedziniec, ignorując natrętną, nieludzką publiczność. Kiedy wspinaliśmy
się po schodach prowadzących do pałacu, chudy szlachcic ze sterczącymi
włosami o krystalicznej barwie drwiąco zasalutował Ashowi i
wymamrotał głosem wypełnionym sarkazmem: Książę. Twarz Asha
pozostała pusta, jakby nie poznawał mężczyzny. Oto maska Zimowego
księcia.
Wtedy olśniło mnie, co to wszystko znaczyło.
Wszyscy chcieli ujrzeć nową królową oraz jej rzekomo śmiertelnego
męża, nie dbając przy tym o powitania czy uprzejmość. Sprawdzali nasze
słabości, rozważając, jak łatwo będzie manipulować lub złamać nową
2 W oryginale bogies - stworzenia, które mieszkają pod łóżkiem bądź w szafie, zwykle ciemnych
miejscach. Mogą przybierać różne formy i żywią się strachem, same zaś obawiają się światła.
(http://www.ironfey.wikia.com)
24
półkrwi władczynię. Byli tu także dla Asha, by zobaczyć, czy ich dawny
lodowy książę będzie równie słaby jak zwykły śmiertelnik. A słaby sługa
może świadczyć o słabości władczyni.
Och, wiedziałam, że muszę zakończyć to tu i teraz. Nie tylko ze
względu na przyszłość mojego królestwa, ale także dla Asha, który musiał
wykazać się przed własnym ludem, by nasza wizyta w Tir Na Nog
zapewniła nam spokojną przyszłość. Udowodnić wszystkim, że – pomimo
płynącej w ich żyłach śmiertelnej krwi – nie można lekceważyć ani
Żelaznej Królowej, ani jej rycerza.
– Ash – wyszeptałam, gdy znaleźliśmy się blisko szczytu schodów. –
Pamiętasz, co rano powiedziałam o nie wdawaniu się w żadne pojedynki?
– Tak.
Po pokonaniu ostatniego stopnia, oddalonego kilkaset centymetrów
od otwartych wrót prowadzących do holu, zmusiłam go, żeby się
zatrzymał. Glitch i jego oddział także przystanęli, lecz skinęłam im, by szli
dalej. Pierwszy Porucznik posłał mi zmartwione spojrzenie, ale ukłonił się,
przekroczył łuk i tam na nas czekał.
Odwróciłam się do mojego rycerza, też wyglądającego na nieco
zaniepokojonego.
– Cofam to. Tłum za naszymi plecami aż się prosi o kłopoty. Chcę byś
wyświadczył im tę przysługę.
Ash zamrugał.
– Twoim życzeniem jest, abym wywołał bójkę? – zapytał z
niedowierzaniem. – Teraz? – Kiedy przytaknęłam, zmarszczył brwi i
obniżył swój głos. – Mab i Oberon spodziewają się ujrzeć nas razem –
powiedział. – Mogą źle to odebrać, jeśli pojawisz się sama.
25
– Poradzę sobie z nimi. – Zerknęłam na zgraję u podnóża schodów, a
dostrzegając ich szerokie uśmiechy i wygłodniałe spojrzenia, czułam jak
wzrasta moja determinacja. – Jestem Żelazną Królową. To ja jako pierwsza
powinnam się z nimi zmierzyć. Pragnę, abyś wysłał im jeszcze jedną
wiadomość, Ash. Mroczny Dwór bez wątpienia zastanawia się, czy jego
były książę jest równie silny jak dawniej. Chcą sprawdzić, czy zwykły
śmiertelnik ma w walce z Zimowym Dworem dość siły, by ochronić siebie i
swoją królową. Jeśli będą mieć choć cień wątpliwości, wieści rozejdą się, a
Żelazny Dwór zacznie być postrzegany jako słaby i łatwy do pokonania. –
Wyciągnęłam dłoń i ścisnęłam jego ramię, uśmiechając się zaciekle. – Te
wątpliwości skończą się tutaj. Upewnij się, iż każdy się dowie, że nie
brakuje nam siły i że rycerz Żelaznej Królowej nie jest kimś, komu można
wchodzić w drogę.
Jego oczy rozbłysły, twarz przeciął cień złowrogiego uśmiechu.
– Jak każesz, królowo – wypowiedział cicho, z trudem ukrywając
wesołość. – Wypełnię twoje życzenia. Proszę, przekaż Mab i Oberonowi
moje przeprosiny. Dołączę do ciebie, jak tylko będę mógł.
Pożegnawszy go skinieniem głowy, przeszłam przez drzwi i dałam
znak Glitchowi, by za mną podążył. Tym samym pozwoliłam swojemu
rycerzowi na samotne zmierzenie się z natrętnym tłumem.
Usłyszałam zgrzyt, gdy obnażył swoje lodowe ostrze, oraz krzyki
szlachty na dziedzińcu. Odgłosy szybkich kroków – niewątpliwie Zimowe
Elfy przepychały się, by atakować... albo uciekać. Poczułam impuls
zimnego Uroku, prawdopodobnie Asha, oraz wrzask kompletnego
niedowierzania.
– Czym jesteś? – zawyło nieznane mi stworzenie. Potem usłyszałam
chrzęst i dźwięk roztrzaskanych sopli dzwoniących o ziemię. Rozbrzmiał
2 Żelazne Proroctwo seria: Żelazny Dwór (nowela 4.5) Meghan stoi na progu nowego rozdziału w jej życiu. Czasu, który powinien być radosny i pełen nadziei na przyszłość. Ale jeśli wierzyć tajemniczemu jasnowidzowi, odważna młoda kobieta, która niegdyś uratowała Nigdynigdy, teraz może spłodzić jego zniszczenie... Tłumaczenie: qEDi Dhalia
3 ROZDZIAŁ 1 Otoczyła mnie ciemność. Stałam pośrodku znajomego pomieszczenia. Ściany i regały były pokryte makabrycznymi i dziwnymi przedmiotami. Węże pływały w słoikach, zęby porozrzucano wśród piór, kości i moździerzy. Szkielet w cylindrze szczerzył się do mnie z kąta. Przerażające, ale ja się nie bałam. Znałam to miejsce. Tylko nie mogłam przypomnieć sobie skąd. Stary, drewniany bujany fotel zaskrzypiał cicho na skraju światła. Chociaż był zwrócony w inną stronę, zauważyłam siedzące w nim ciało. Po obu jego bokach zwisały zwiędłe ramiona. Zrobiłam krok do przodu i w moje nozdrza uderzył smród rozkładu, odór kurzu na grobie, łachmanów i starych gazet rozpadających się na strychu. Okrążyłam fotel, aby stanąć naprzeciwko zwłok. Opuściłam wzrok na pomarszczone ciało starej kobiety, której paznokcie były zakrzywione w długie stalowe szpony, a głowa opadała na zapadniętą klatkę piersiową. Nagle uniosła głowę, a jej oczy zapłonęły czarnym ogniem. Otworzyła usta i tchnęła słowa, przez które moje serce przestało bić ze strachu. I obudziłam się.
4 Nazywam się Meghan Chase. Ostatnio pracuję zbyt ciężko. Podniosłam głowę znad biurka, mrugając oczami przed komputerem, na którego na ekranie przewijały się bezsensowne słowa. Szybkie spojrzenie na zegarek powiedziało mi, że była 6:32. Czyżbym zarwała kolejną noc? Ziewnęłam, strzepując pajęczyny z mojego umysłu, a pamięć powróciła. Nie, przyszłam tutaj zaledwie godzinę temu, by sprawdzić stan nowego systemu torów kolejowych, który miał powstać wokół Żelaznego Królestwa. To mój ulubiony projekt. Żelazne Królestwo, pomimo bycia najmniejszym i najnowszym dworem w Nigdynigdy, nadal było duże i rozległe. Jego mieszkańcy potrzebowali sposobu na bezpieczne i szybkie podróżowanie, szczególnie jeśli zmierzali do Mag Tuiredh, żeby ujrzeć swoją nową królową. Droga kolejowa stanowiła idealne rozwiązanie, choć jeszcze trochę potrwa, zanim zostanie ukończona. Przetarłam oczy, a resztki snu blakły w moim umyśle. Coś ze szkieletem i odrażającym starym trupem… nie mogłam sobie przypomnieć. Może powinnam zwolnić, zrobić sobie przerwę albo wziąć urlop, o ile Żelazna Królowa mogła sobie na coś takiego pozwolić. Teraz taki pomyśl nie był już niemożliwy. Żelazny Dwór miał się dobrze, mimo strachu i nienawiści wobec niego, ciągłych sprzeczek z innymi dworami. Istniało nadal kilka drobnych problemów, zwłaszcza dotyczących Zimowego Dworu, jako że granice Tir Na Nog znajdowały się bardzo blisko Żelaza, ale ogólnie wszystko szło łatwiej i spokojniej, niż mogłam się spodziewać. Co mi przypomniało... Dziś był pierwszy dzień Zimy. Tego popołudnia w Tir Na Nog odbywało się Elizjum na Zimowym Dworze. Jęknęłam na samą myśl.
5 U moich stóp leżał Beau, owczarek niemiecki, który teraz podniósł głowę i uderzył z nadzieją ogonem. Uśmiechnęłam się do niego. – Hej, chłopie. Potrzebujesz wyjść na zewnątrz? Duży pies zerwał się na równe nogi, ciężko dysząc i machając ogonem. Zmierzwiłam jego futro, wstałam i nagle skrzywiłam się, gdy podłoga zachwiała się, a w moim żołądku uformowała się chmura nudności. Marszcząc brwi, położyłam rękę na biurku, żeby się podtrzymać, zaciskając zęby, aż uczucie minęło. Beau trącił moją rękę i zaskamlał. Poklepałam go po szyi, gdyż mdłości ustały i wszystko powróciło do normy. – Wszystko w porządku – zapewniłam psa, który wpatrywał się we mnie zmartwionymi, brązowymi oczami. – Myślę, że za dużo pracuję. Chodź, założę się, że Razor czeka na waszą codzienną zabawę w złap-mnie-jeśli- potrafisz. Wyszliśmy na pałacowy korytarz, gdzie natychmiast zostałam otoczona gremlinami – malutkimi Żelaznymi stworami, które żyły tylko dla kłopotów oraz chaosu. Śmiały się i biegały wokół mnie, wspinając na ściany i zwisając z sufitu, drocząc się z biednym Beau, dopóki nie dotarliśmy do drzwi prowadzących do ogrodów otaczających pałac. Jak tylko otworzyłam drzwi, gremliny wystrzeliły przez nie, wykrzykując wyzwania, a Beau pogonił za nimi, szczekając jak szalony. Przewróciłam oczami i zamknęłam drzwi, a w Żelaznym pałacu ponownie zagościł spokój. Nawet jeśli tylko tymczasowo. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy wracałam do moich komnat. Kiwnęłam głową Żelaznym rycerzom, którzy ukłonili się, kiedy ich mijałam. Teraz takie było moje życie – szalone, dziwne i pełne magii – ale nie miałam innego wyjścia.
6 Gdy tylko weszłam do mojej sypialni, mój wzrok spoczął na dużym łożu ustawionym wzdłuż ściany i sylwetce pod kołdrą. Blade światło sączyło się przez na wpół odsłonięte zasłony, osiadając dookoła wciąż pogrążonego we śnie Zimowego Elfa. Albo byłego Zimowego Elfa. Zatrzymawszy się w drzwiach, wykorzystałam spokojną chwilę, by po prostu na niego popatrzeć, czując w brzuchu delikatne trzepotanie. Czasem wciąż trudno było uwierzyć, że trwał przy moim boku i nie był to sen, miraż czy wytwór mojej wyobraźni. Należał do mnie na zawsze: mój mąż, mój rycerz. Mój Czarowny z duszą. Leżał na brzuchu, z rękoma schowanymi pod poduszką, oddychając spokojnie, a jego ciemne włosy opadały na oczy. Kołdra ześlizgnęła się z jego szczupłych, muskularnych ramion, a promienie porannego słońca pieściły bladą skórę. Normalnie nie oglądałam go podczas snu. Zazwyczaj wstawał przede mną, aby ćwiczyć na dziedzińcu z Glitchem lub po prostu kręcić się po korytarzach zamku. Zwłaszcza w pierwszych dniach naszego małżeństwa budziłam się w środku nocy, nie znajdując go, gdyż jego hiperczujność – pozostałość z dni, gdy był wojownikiem – nie pozwalała mu przebywać długo w jednym miejscu. Nawet spać. Dorastał na Mrocznym Dworze, gdzie w każdej sekundzie każdego dnia musisz oglądać się za swoje plecy. Wszystkie stulecia wymagające walki o przetrwanie nie mogły zostać tak łatwo zapomniane. Ta paranoja nigdy całkowicie nie zniknie, ale sukcesywnie zaczynał się relaksować do tego stopnia, że czasem (choć niezbyt często) budziłam się z nim wciąż leżącym obok mnie, obejmującym ramieniem moją talię.
7 A biorąc pod uwagę, jak rzadko zdarzało się, że mogłam zobaczyć go spokojnego i odprężonego, nie znosiłam mu przeszkadzać. Mimo to przemierzyłam pokój w stronę łóżka i delikatnie dotknęłam jego ramienia. Obudził się natychmiast, srebrne oczy otworzyły się, napotykając moje. Ich widok nigdy nie przestał zapierać mi tchu. – Hej. – Przywitałam go, uśmiechając się. – Przepraszam, że cię budzę, ale wkrótce musimy gdzieś wyruszyć, pamiętasz? Stęknął, i ku mojemu zdziwieniu, obrócił się na plecy i ukrył głowę pod poduszką. – Nie przypuszczam, bym zdołał przekonać cię do pójścia beze mnie – jęknął, a głos został stłumiony przez tkaninę. – Powiesz Mab, że zostałem zjedzony przez mantykorę lub coś w tym rodzaju? – Co? Nie bądź śmieszny. – Ściągnęłam poduszkę z jego głowy, na co skrzywił się, przyglądając mi się niechętnie. – To nasze pierwsze wspólne Elizjum, Ash. Będą nas oczekiwać. Obojga. – Znowu zajęczał i złapał kolejną poduszkę, zakrywając oczy. – Nie wymigasz się i nie obrazisz Zimowej Królowej. Sama tego nie zrobię. – Zabrałam drugą poduszkę, rzucając ją na podłogę i spiorunowałam go wzrokiem. – Wstawaj. Przyjrzał mi się z krzywym uśmiechem. – Jesteś strasznie żwawa jak na kogoś, kto nie dał mi zasnąć przez całą noc. – Hej, sam zacząłeś, nie pamiętasz? Udałam opór, ale moja miłość wciąż rosła, gdy widziałam go takim. Jakby codziennie małe kawałki jego muru rozsypywały się, ukazując mi jasną, piękną duszę, która ukryła się pod nim. Wiedziałam, że ją miał, gdy tylko wrócił z misji na Końcu Świata, ale wtedy była nowa i krucha.
8 Przyćmiona przez jego przeszłość, Mroczną naturę i bezwzględne wychowanie. Jednak teraz każdego dnia mogłam zobaczyć coraz większy jej fragment. Dla każdej innej osoby na zamku wciąż był Ashem, lodowym księciem. Czasami mroźna bariera wyrastała, gdy okazywał złość czy zdenerwowanie, ale starał się. – No chodź. – Szturchnęłam go w żebra, na co stęknął. – Jeśli ja muszę przez to przechodzić, to ty też. Zgodziłeś się na to, żeniąc się ze mną. Miałam znowu go szturchnąć, ale jego ręka wystrzeliła szybciej niż mogłam spostrzec, chwytając mój nadgarstek i pociągając do przodu. Wydałam zaskoczony okrzyk, upadając na niego, a jego ramiona natychmiast owinęły się wokół mojej talii i uwięziły pod nim. – No nie wiem. – Zamyślił się, posyłając mi leniwy uśmiech, przez co moje serce zaczęło walić w piersi. – Co zrobisz, jeśli zatrzymam cię tu przez całe popołudnie? W zastępstwie za nas możemy do Tir Na Nog wysłać Glitcha. Jestem pewien, że zdoła załagodzić sytuację. – Och, jasne, z pewnością poszłoby dobrze… – Mój głos ucichł, gdy Ash pochylił się i pocałował mnie, urywając wszelkie protesty. Zamknęłam oczy i przylgnęłam do niego, delektując się dotykiem jego ust, wdychając zapach ukochanego. Boże, on był jak narkotyk, nigdy nie miałam dość. Moje palce wędrowały po jego nagich ramionach i klatce piersiowej. Westchnął, wsuwając ręce w moje włosy. – To… nie sprawi, że się wywiniesz – wydyszałam, drżąc od delikatnych pocałunków składanych przez Asha na mojej szyi tuż poniżej ucha. – Wciąż… idziesz na Elizjum… Zachichotał, nisko i cicho, po czym przesunął ustami wzdłuż mojego policzka.
9 – Jestem na twoje rozkazy, moja królowo – wyszeptał, przez co moje serce zacisnęło się w całkowitej, bezradnej miłości. – Będę posłuszny, nawet jeśli rozkażesz mi wyciąć własne serce. Nawet jeśli rozkażesz mi iść do piekła, jakim jest Zimowy Dwór. – On… chyba nie jest aż tak zły? – Zdołałam się uwolnić. Ash posłał mi żałosny uśmiech. – Cóż, ujmijmy to inaczej. – Zamyślił się i odgarnął kosmyk włosów z moich oczu, przyglądając się badawczo. – Na jak wielu Elizjach byłaś? – Trzech – odpowiedziałam natychmiast. – A przynajmniej… to będzie moje trzecie. – A na ilu Elizjach, twoim zdaniem, byłem ja? – Hm, więcej niż trzech? – Zaprawdę doceniam twój dar do niedomówień. Ash pocałował mnie jeszcze raz i wypuścił, potrząsając głową. Zrobiłam krok do tyłu, ponieważ jeśli stałabym tam choćby chwilę dłużej, wpatrując się w tę przepiękną twarz, nie byłabym w stanie nigdzie się ruszyć. – Dobrze – westchnął, przybierając przedrzeźniająco-urażoną minę. – Myślę, że dam radę ścierpieć kolejne Elizjum. – Oparł się na łokciu, obserwując mnie spod kołdry. Wyglądał tak seksownie, że kusiło mnie, by powiedzieć „do diabła z tym” i nie pójść na Elizjum. – Zdajesz sobie sprawę, że prawdopodobnie zostanę wyzwany na pojedynek, przez co najmniej jednego Zimowego zbira, który uzna mnie za zdrajcę. – Tak. Postaraj się nikogo nie zabić, Ash. – Wasza Wysokość?
10 Zza drzwi dobiegło delikatne pukanie. Uchyliłam je i przez niewielką szparę spostrzegłam trzy druciane nimfy spoglądające na mnie z dołu. – Jesteśmy tu, by pomóc Waszej Królewskiej Mości przygotować się na Elizjum – powiedziała jedna z nich, dygając głęboko. – Radny Fix nalegał, abyśmy zorganizowały dla pani suknię, która odpowiadałaby statusowi królowej. – Teraz? – uśmiechnęłam się. Fix, szef packratów1 i mój doradca poświęcił się niedawno nowemu zajęciu, sumiennie studiując Elizja, inne Dwory i wszystkie zwyczaje, które się z tym wiązały. Był niezwykle efektywny i możliwe, że wiedział o tym wydarzeniu więcej niż większość tradycyjnych Elfów. Nimfa poruszyła nogami, wyglądając nieswojo. – Tak, Wasza Wysokość. Chciał także, byśmy przypomniały pani, że przybycie na Zimowy Dwór w ludzkich dżinsach i T-shircie byłoby wysoce niestosowne, a te tenisówki nie są uważane za właściwy dworski strój. Od strony łóżka dobiegł mnie cichy odgłos, podejrzanie przypominający chichotanie. Rzuciłam Ashowi szybkie spojrzenie ponad ramieniem, a ten odpowiedział mi niewinnym wzrokiem. Zeszłej nocy, gdy Fix po raz kolejny omawiał ze mną zasady, żartobliwie wspomniałam, że cała impreza wygląda na nudną i oficjalną, więc może w tym roku powinnam pójść w zwykłym ubraniu. Gdybym została zamrożona, przynajmniej byłoby mi wygodnie. Myślałam, że Fix dostanie ataku serca, kiedy tak piszczał ze zgrozą. Musiałam szybko zapewnić go, że żartowałam. Packratowie byli wspaniałymi małymi Czarownymi, niezmiernie lojalnymi, ale miały tendencję do brania wszystkiego na poważnie. Puk miałby z nich niezły ubaw. 1 Małe stworzenia o wyglądzie chomików, zamieszkujące podziemne tunele w Żelaznym Królestwie; dawniej podwładni Ferrumowi.
11 Puk. Poczułam ukłucie smutku na wspomnienie o nim. Gdzie teraz był? Co robił? Nie widziałam mojego najlepszego przyjaciela, odkąd pokonaliśmy fałszywego króla, a ja wstąpiłam na Żelazny tron. Ash go spotkał, bowiem Puk towarzyszył mu w wyprawie na Koniec Świata, by książę mógł zdobyć duszę i żyć ze mną w Żelaznym Królestwie. Lecz ich drogi rozeszły się wkrótce po tym i nikt od tego czasu nie widział żadnych oznak obecności Wielkiego Psotnika. Chciałabym wiedzieć, gdzie teraz przebywa. Tęskniłam za nim. – W porządku – odezwałam się do drucianych nimf, uśmiechając się dla złagodzenia ich nerwów. – W takim razie jestem na twojej łasce, jak sądzę. Prowadź. Nieokreślony czas później, gdy już zostałam wepchnięta w suknię, moje włosy ułożono w loki, a na twarzy zrobiono makijaż, wróciłam do sypialni, czując ulgę, że wreszcie byłam gotowa. Chociaż to jedna z tych rzeczy, na których szczególnie mi nie zależało. Wyjątkowo formalne kwestie wiązały się z oczekiwaniem, abym wyglądała jak potężna elfia królowa. Rozumiałam niechęć Asha. Polityka Czarownych była podchwytliwa i – jeśli nie byłeś ostrożny – wyjątkowo niebezpieczna. Szybko musiałam nauczyć się odpowiednich zachowań. Na szczęście miałam Glitcha i Fixa, którzy wspierali mnie wskazówkami, gdy ich potrzebowałam, a teraz także i Asha. Najmłodszy syn Mrocznej Królowej nie zachowywał się niedbale, kiedy dochodziło do pokazu sił między dworami. A propos… Zastałam go czekającego na mnie przed drzwiami do naszej komnaty. Opierał się o jeden z filarów, krzyżując ramiona. Spostrzegłszy go, przystanęłam, by się uspokoić. Ash był dobrze widoczny na tle białej marmurowej kolumny, ubrany w swój srebrno-czarnym mundur, z
12 płaszczem upiętym na ramionach i mieczem zawieszonym u boku. Widok przypomniał mi nasz pierwszy wspólny taniec, na moim pierwszym Elizjum. Wtedy po raz pierwszy ujrzałam z bliska zimnego, niebezpiecznego syna Królowej Mab i od razu byłam kompletnie zgubiona. Nazwij to losem, przeznaczeniem czy po prostu zdecydowanym dążeniem do celu, ale od tego momentu nie było już odwrotu. Gdy się zbliżyłam, posłał mi uśmiech i odepchnął od kolumny, wyciągając dłoń. Miał niesamowitą zdolność dostrzegania wszystkiego dzięki jednemu spojrzeniu bez odrywania wzroku od mojej twarzy. Wyczułam, że teraz to robił. Wyglądał na nieco oszołomionego, choć tylko przez moment, zanim wziął moją rękę i pocałował knykcie, nawet teraz wykazując się idealnym dżentelmenem. – Cóż – westchnęłam, ignorując motyle uwolnione w brzuchu. – Oto jestem, gotowa ruszać na Elizjum. – Spojrzałam w dół na metaliczny szaro- biały materiał mojej sukni, odpowiednie kolory dla Żelaznej Królowej, i pokręciłam głową. – Mam nadzieję, że ten strój jest wystarczająco gruby. Pałac Mab nie jest najcieplejszym miejscem w Nigdynigdy. – Wyglądasz pięknie – powiedział Ash, przyciągając mnie bliżej. Zarumieniłam się i lekko złośliwe spojrzenie pojawiło się na jego twarzy. – Cieszę się, że Fix zdołał wybić ci z głowy dżinsy i T-shirt. Dźgnęłam go w brzuch tylną częścią ręki. Zaśmiał się cicho, oferując mi ramię i razem kroczyliśmy długimi korytarzami Żelaznego pałacu. Gremliny, gdakając, biegały po ścianach i sufitach, a Żelaźni rycerze pochylali głowy, gdy ich mijaliśmy. Elfy-hakerzy, trybie krasnoludy, druciane nimfy i mechaniczni ludzie – wszyscy kłaniali się, gdy przechodziliśmy obok, zanim wracali do swoich obowiązków.
13 Moi Żelaźni poddani. Trudno uwierzyć, ale kilka lat temu byłam normalną nastolatką mieszkającą na bagnach Luizjany, kiedy Żelazne Elfy powoli kroczyły drogą ku zniszczeniu Nigdynigdy. Teraz zostałam ich królową, a one, chociaż nadal niezbyt mile widziane w Losoborze i na innych Dworach, przynajmniej nie były już postrzegane jako obrzydliwości do wyeliminowania. Tak wiele się zmieniło. Ja się zmieniłam, więc i wszyscy wokół mnie. Rzuciłam spojrzenie na mojego rycerza idącego spokojnie przy moim boku. Wydawał się teraz naprawdę swobodny, zadowolony i pewny siebie w Żelaznym pałacu. Chociaż jego wzrok nieustannie przesuwał się po otoczeniu, sprawdzając każdy kąt i obserwując każdego Elfa, z którym rozmawiałam, gotowy do akcji, jeślibym go potrzebowała. Zaskakująco dobrze zaaklimatyzował się w Żelaznym Królestwie. Na początku martwiłam się, że będzie tęsknił za Tir Na Nog i Żelaznym Dworem, a czas przystosowania się do obcej natury Żelaznego Dworu i żyjących w nim Czarownych będzie niezwykle trudny. Ale wślizgnął się w tę nową rolę wyjątkowo dobrze, niemal jakby znał ją wcześniej. Jakby już kiedyś robił to wszystko. I, co dziwne, może tak było. Nie miałam pojęcia, przez co przeszedł w swojej wyprawie na Koniec Świata, aby zdobyć duszę. Opowiedział mi, nie wdając się w bolesne szczegóły, a już samo to, co wyznał, wydawało się prawie zbyt szalone, żeby w to uwierzyć. W szczególności nie rozmawialiśmy wiele o zdarzeniu, gdy widział przyszłe możliwe wersje nas samych. To nie tak, że unikał tematu, ale wyjaśnił, że nie chce nadawać kolorów naszej przyszłości przez jakieś „co-jeśli” i rzeczy, które mogły się nigdy nie wydarzyć. Prawdę mówiąc, nie martwiłam się tym. Wiedziałam, że powiedziałby mi o wszystkim aż do ostatniego szczegółu, gdybym go o to poprosiła. Lecz
14 najważniejsze, że Ash mieszkał tutaj ze mną, w Żelaznym Królestwie. Znalazł sposób, by przetrwać i wrócić do mnie. I to było wszystkim, co się naprawdę liczyło. – Znowu się we mnie wpatrujesz – wymruczał Ash bez obracania głowy, choć jeden z kącików jego ust się uniósł. W srebrnych oczach zatańczył figlarny błysk. – Chodzi o mundur? Może powinienem go zdjąć, jeśli aż tak cię rozprasza. – Zachowuj się, Ash. – Zmarszczyłam nos, uśmiechając się. – I nie myśl, że nie wiem, co robisz. Taka mała sztuczka, żeby wymigać się od Elizjum, nie sprawi... Wydałam zduszony okrzyk, gdy – bez ostrzeżenia – mój żołądek przekręcił się, a zawroty głowy sprawiły, że ściany zaczęły się ruszać. Próbowałam coś powiedzieć do Asha, złagodzić zmartwienie na jego twarzy, gdy nagle ziemia wysunęła się spod moich stóp, a podłoga rzuciła się na mnie.
15 ROZDZIAŁ 2 – Meghan! Pojękując, otworzyłam oczy. Leżałam na zimnej podłodze. Ściany wciąż chwiały się lekko, gdy mijały ostatnie mdłości. Obok klęczał Ash, łagodnie przytrzymując moje ramiona. Oczywiście, udało mu się uchronić mnie przed upadkiem. Patrzył na mnie uważnie, a jego twarz była blada i zaniepokojona. Dłoń, która złapała mnie na czas, ściskała mocno, sprawiając ból. – Meghan. – Ja... Wszystko w porządku, Ash. – Usiadłam, krzywiąc się i oddychając głęboko, gdy świat dookoła znowu stawał się normalny. – Myślę, że tylko... zemdlałam. – Cóż, to było upokarzające. Oto ja, Królowa Żelaznych Elfów, straciłam przytomność we własnym holu. Całe szczęście, że nie dotarliśmy jeszcze do Tir Na Nog. Pokazanie Mrocznym takiej słabości, przypominało proszenie się o kłopoty. – Jesteś chora? Co się stało? – Ash wziął mnie pod łokieć i ostrożnie pomógł wstać. Jego oczy iskrzyły się, gdy oceniał mój stan. – Czy powinienem wezwać uzdrowiciela? – Nie. Czuję się dobrze. – Położyłam dłoń na jego ramieniu, ściskając je lekko. – To nic takiego. Chyba ostatnio za ciężko pracowałam. Teraz
16 mam się doskonale, przyrzekam. – Może powinniśmy zrezygnować z Elizjum – powiedział Ash, nieprzekonany moimi zapewnieniami. – Glitch prześle Oberonowi i Mab nasze przeprosiny. Jeśli coś jest nie tak... – Nie. – Spojrzałam na niego. Mój głos brzmiał stanowczo. – Jestem Żelazną Królową, więc nie mogę opuścić tak ważnego spotkania. Nie ma tu nad czym dyskutować. Muszę iść. – Meghan… – Jeżeli się tam nie pojawię, nasze królestwo będzie postrzegane jako słabe, a na to nie możemy sobie pozwolić. Wiesz, co Mab sobie pomyśli, Ash. Właśnie ty, spośród wszystkich Elfów, znasz ją najlepiej. Ash skinął głową. – Wiem – mruknął ponuro. – Nie narażę swoich poddanych na niebezpieczeństwo. – Odwróciłam się i rozejrzałam po korytarzu, obserwując gremliny, Żelaznych rycerzy, packratów oraz wszystkich innych. – Nie mogę ich zawieść, Ash – wyznałam. – I nie zawiodę. Nie pozwolę, aby inne Dwory myślały, że Żelazna Królowa nie jest wystarczająco silna, by pojawić się na Elizjum lub ochronić własnych ludzi. – Nikt nigdy nie ośmieli się tak pomyśleć. – Ash stanął za mną i położył swoje silne ręce na moich ramionach. – Ale niezależnie od tego, co powiem i tak wybierzesz się do Tir Na Nog, prawda? – Brzmiał na zrezygnowanego, więc nie musiałam odpowiadać. Wzdychając, pochylił głowę, a jego usta musnęły moje ucho. – Nigdy nie byłem w stanie cię powstrzymać, moja królowo – wymruczał – lecz chcę, żebyś wiedziała, że dzisiejszego wieczoru mogę stać się trochę nadopiekuńczy. Twoi ludzie są
17 również moimi, ale moim pierwszym i jedynym obowiązkiem jest służba tobie. Zawsze. – Wasza Wysokość! Glitch ruszył w naszą stronę, zanim zdążyłam mu odpowiedzieć. Neonowy piorun migotał w jego włosach, rzucając na ściany purpurowe cienie podczas ukłonu. – Powozy już czekają – powiedział Pierwszy Porucznik, kiwając przy tym Ashowi, który skinął głową w odpowiedzi. – Jesteśmy gotowi do podróży do Tir Na Nog. – Zatem w drogę. Nie każmy Mab na nas czekać. – Zanim któryś z nich mógł odpowiedzieć, ruszyłam przed siebie z uniesioną głową i wyprostowanymi plecami, tak jak poinstruował mnie Fix. Chód królowej, dostojny i pewny siebie. Po chwili Ash zrównał ze mną swój krok. Czułam, że chciał coś powiedzieć, sprzeciwić się, ale zachował milczenie i nie poruszał już tego tematu podczas długiej i zimnej przejażdżki na tereny Zimowego Dworu. Delikatnie mówiąc, dwór Zimowej Królowej nie należał do moich ulubionych miejsc w Nigdynigdy. Ostatnim razem, gdy odwiedziłam Tir Na Nog, przebywałam tu jako więzień Mab i Mrocznego Dworu. Naturalnie z własnej winy. Było to częścią umowy, jaką zawarłam z Ashem w zamian za uratowanie brata i bezpieczne odwiezienie go do domu. I choć zrobiłabym to ponownie, zapamiętałam to jako najgorsze kilka tygodni mojego życia. Mab gardziła mną, jej średni syn, Rowan nieustannie dręczył, a Mroczni poddani chcieli mnie zabić, zamrozić i torturować albo zjeść. Był tam także i Ash, ale stał się zimny i okrutny. Zostawił mnie na
18 łasce brata i królowej. A przynajmniej tak sądziłam przez jakiś czas. Zimowy Dwór kieruje się brutalnością i okrucieństwem, a okazywanie emocji traktuje się jako słabość, którą trzeba zniszczyć. Ash chronił mnie w jedyny sposób, jaki znał: poprzez odgrywanie roli bezdusznego Zimowego księcia. Wykonał zadanie znakomicie. I choć wcześniej dał do zrozumienia, jak będzie musiał traktować mnie na dworze, całkowicie uwierzyłam w jego grę. Myślałam, że odwrócił się ode mnie, wykorzystał, przez co moje serce roztrzaskało się na małe kawałki. Dopiero później zrozumiałam, jak bardzo Ash poświęcał się, by zapewnić mi bezpieczeństwo. Boże, jaka ja byłam naiwna, pomyślałam, oglądając kryształowe stalaktyty migające za oknem karocy. Pałac Mab znajdował się w olbrzymiej lodowatej jaskini, która była tak wysoka, że nie dało się dostrzec jej pułapu w ciemnościach. Mam szczęście, że nie zjedzono mnie już pierwszego dnia pobytu. Gdybym miała szansę cofnąć się do tego momentu i pomówić z samą sobą, prawdopodobnie uderzyłabym się w policzek. Wspomnienie o sobie jako o nieśmiałej, niezdecydowanej dziewczynie sprawiło, że westchnęłam. Nie możesz nosić serca na dłoni, Meghan. Nie na Zimowym Dworze. Jesteś teraz Żelazną Królową. Całe królestwo liczy, że będziesz silna. W oknie powozu dojrzałam pałac. Surowy, mroźny, błękitny zamek. Z każdej jego wieży zwisały sople lodu. Każdy centymetr powierzchni pokrywał lód. Budowla zarazem tak piękna, jak i zabójcza. Zupełnie jak jego królowa. Która, prawdę mówiąc, nie przepadała za mną, gdyż poślubiłam jej ulubionego – a teraz jedynego – syna. Spojrzałam na Asha obserwującego pałac. Jego oczy wydawały się odległe, a twarz bez wyrazu. Rozpamiętywał tak jak ja. Poczułam ukłucie
19 smutku, empatii i winy. To musiało być dla niego trudne. – Hej. – Dotknęłam miejsca na jego dłoni, gdzie na trzecim palcu spoczywała złota obrączka opleciona srebrnymi winoroślami i liśćmi. Bliźniaczka mojej własnej. Odwrócił się, jakby przyłapany na gorącym uczynku, więc uśmiechnęłam się do niego. – Wszystko w porządku? – Tak – przytaknął. – W porządku. Po prostu... – Wskazał głową zamarznięte iglice górujące ponad dachami i wzruszył ramionami. – Wspomnienia. – Tęsknisz? – Za dworem? Za kłótniami, wbijaniem noży w plecy i ciągłym sprawdzaniem tego, co mówię albo robię? Nie bardzo. – Prychnął, a ja ponownie uśmiechnęłam się z ulgą. – Ale... – Westchnął, znowu wyglądając przez okno. – Tęsknię za pewnymi rzeczami. Żyłem tu przez tak długi czas. Poznałem Zimowy Dwór lepiej niż cokolwiek innego. To się nie zmieniło. Lecz teraz... – Zmarszczył brwi. – Teraz, gdy patrzę na Tir Na Nog, jedyne, co mogę dostrzec, to brakujące elementy. Rodzina, którą straciłem. Sage nie żyje. Rowan nie żyje. – Jego oczy się zachmurzyły. Czułam jego żal, nękający go ból, wyrzuty sumienia i winę. – Nigdy nie sądziłem, że mógłbym za nimi tęsknić – powiedział Ash miękkim głosem. – Nigdy nie przypuszczałem... że przeżyję jako ostatni z rodu. Wzięłam jego rękę w dłonie, ściskając delikatnie. Chłodny metal ślubnej obrączki musnął moją skórę. – Przykro mi, Ash – wyszeptałam, kiedy jego jasny, pełen uczuć wzrok przesunął się na mnie. – Nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest. Strasznie tęsknię za rodziną, a oni wciąż żyją.
20 – To nie do końca to samo. – Ash posłał mi słaby uśmiech, ale jego oczy wciąż były pociemniałe. – Twoja rodzina darzy się miłością. Zrobiłabyś wszystko, by ich chronić. Moja... poznałaś ich. W pobliżu braci zawsze musiałem trzymać się na baczności, szczególnie przy Rowanie. A Mab... – Potrząsnął głową. – Mab zawsze była Zimową Królową i nigdy nie pozwalała nam o tym zapomnieć. – A jednak za nimi tęsknisz. – Tak – przyznał. – Byłem częścią wspólnoty. Znajomej i bezpiecznej. Należałem do nich. Nawet mimo wszystkich okrutnych gierek, w które zwykliśmy się bawić, niezliczonych razów, gdy nawzajem się raniliśmy, wciąż wiedziałem, że Rowan, Sage i Mab zawsze będą w pobliżu. – Opuścił wzrok na swoją dłoń wciąż uwięzioną w moich. – Ale sytuacja się zmieniła. Moich braci już nie ma, a Zimowy Dwór nie powita mnie tak jak kiedyś. – Tęsknota za domem? – Tir Na Nog nie jest już moim domem. – Ash w końcu podniósł wzrok, napotykając mój. Jego oczy pojaśniały, ponownie stały się srebrne. – Marudzę, co? – powiedział z żałosnym wyrazem twarzy i potrząsnął głową. – Nie, nie tęsknię za domem. Mógłbym tęsknić za krewnymi, ale teraz moim domem jest Mag Tuiredh lub każde inne miejsce, z którego zapragniesz rządzić. Nigdynigdy, Żelazne Królestwo, nawet świat śmiertelników. Nie ma dla mnie znaczenia. Meghan... – Przysunął się bliżej, pozbywając się dystansu między nami. Uniósł rękę, dotykając mojego policzka. – Mój dom... jest tam, gdzie ty. Cholera, nie płacz Meghan. Przygryzłam wargę, by zatrzymać łzy. Pokazanie się na Zimowym Dworze z rozmazanymi oczami nie byłoby dobrą rzeczą, ale czasami Ash zaskakiwał mnie cichymi, szczerymi wyznaniami. Nic nie mogłam
21 poradzić, że doprowadzały mnie do płaczu. – Przepraszam – wymruczał, być może biorąc moje łzy za skutek wyrzutów sumienia. – Przestanę opowiadać o Zimowym Dworze. Wiedziałem, że kiedyś będę musiał wrócić i stawić czoła Mab. Nie powinnaś zmuszać się do słuchania o tym... – Ash – przerwałam mu, kładąc palec na jego ustach, na co uniósł brwi. – Po prostu mnie pocałuj. Uśmiechnął się. Otoczył ręką moje ramiona i przytulił, po czym pochylił głowę i przysunął usta do moich. Najpierw nasze usta poruszały się leniwie, gdy całowaliśmy się ukryci w mrokach powozu, całkiem obojętni na widok Mrocznego miasta rozciągającego się za oknami. Ash muskał delikatnie moje wargi, starając się zachować kontrolę nad sytuacją. Wtedy zaczęłam ocierać się o jego ciało i pokrywać pocałunkami brodę. Jęknął i odchylił głowę do tyłu, szepcząc moje imię. Pchnęłam go w ciemny kąt, wplątując palce w jego włosy. Jego dłonie prześlizgiwały się po moich plecach, przyciągając nas coraz bliżej siebie. Teraz pocałunki stały się gwałtowne, żarliwe. Mój język wcisnął się między jego wargi, namiętnie pieszcząc ich wnętrze. Ash odsunął się lekko, po czym chciwie przesunął ustami po mojej szyi. Westchnęłam, a moje ciało przeszył dreszcz. Przeniosłam dłonie na jego klatkę piersiową, potem przesunęłam na szczupły, twardy brzuch, aż wreszcie wsunęłam je pod tkaninę, gdzie opuszki palców śledziły żebra. Odsunął się, oddychając chaotycznie, zanim ponownie położył chłodne wargi na moich. Wycofał się jeszcze raz, obserwując mnie rozjaśnionymi, srebrnymi oczami, których źrenice wyraźnie błyszczały w mroku.
22 – Moja królowo – wydyszał. Uniósł dłoń do mojego policzka, gładząc go, podczas gdy mój brzuch wykonywał salta i obroty. – Należę do ciebie. Niezależnie od tego, co powie Mab. Nieważne, jak długo żyłem w Tir Na Nog. Złożyłem moje życie w twoje ręce. Nic nigdy nie sprawi, że cię opuszczę. – Przez ciebie się rozpłaczę – ostrzegłam. Mój wzrok znów stał się niewyraźny, przez co przystojna twarz ukochanego rozmywała się w ciemności niczym woda. – A jeśli Mab zobaczy mnie całą we łzach, będzie niezmiernie szczęśliwa lub bardzo zniesmaczona. Roześmiał się miękko i przyciągnął mnie do siebie. Silne ramiona objęły mnie w zawzięty, opiekuńczy sposób. Czułam pod palcami mocne uderzenia jego serca i najdelikatniejszy dotyk warg przy uchu. – Kocham cię, Meghan – wyszeptał, sprawiając że cicho zaszlochałam ze szczęścia, ale od razu wtuliłam się w jego koszulę, zduszając dźwięk. Ash obejmował mnie mocno, opierając podbródek o moją głowę i wyglądając przez okno. – Nie muszę już niczego ukrywać – wymruczał, jednocześnie brzmiąc na zadowolonego i zbuntowanego. – Ani przed Mab, ani nikim innym. Niech się gapią i mówią, co chcą. To Elizjum będzie całkowicie inne od poprzednich. Powozem szarpnęło i zatrzymał się przed zewnętrznymi bramami Zimowego pałacu. Ash wypuścił mnie z ramion, więc odsunęłam się, uspokajając przed czekającą próbą. Stangret zeskoczył ze swojego miejsca i otworzył nam drzwi, wpuszczając do środka powiew chłodnego wiatru. Ash wysiadł pierwszy, a potem odwrócił się, by mi pomóc. – Gotowy? – spytałam, kiedy wysiadłam na zimny, zaśnieżony dziedziniec. Zewsząd zwisały sople lodu, a powietrze było przenikliwie mroźne.
23 Och, tak, urocza pogoda Zimy. Zapamiętałam ją całkiem dobrze. Glitch wraz z oddziałem Żelaznych rycerzy stanęli z przodu jako nasza straż, przygotowani na rozkazy. Ash skinął głową i zaoferował mi swoje ramię. Razem wkroczyliśmy do mroźnej, zlodowaciałej sfery Mab. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam, gdy minęliśmy dziedziniec wypełniony zamarzniętymi posągami oraz olbrzymimi, wielokolorowymi kryształami, była duża ilość znajdujących się na nim Zimowych stworów. Nie powinno to zaskakiwać, zważywszy, że znajdowaliśmy się w samym sercu terytorium Mrocznych, jednak fakt, że każdy z nich się w nas wpatrywał, budził moją nieufność. Czarowna szlachta obserwowała nas z ledwo skrywanymi uśmieszkami, gobliny oraz Czerwone Kapturki śledziły chciwie, choć starały się trzymać z dala od rycerzy, zaś boginy2 czaiły się w cieniach, przyglądając nam się z uwagą. Ash trzymał mnie mocno za ramię, gdy kluczyliśmy przez dziedziniec, ignorując natrętną, nieludzką publiczność. Kiedy wspinaliśmy się po schodach prowadzących do pałacu, chudy szlachcic ze sterczącymi włosami o krystalicznej barwie drwiąco zasalutował Ashowi i wymamrotał głosem wypełnionym sarkazmem: Książę. Twarz Asha pozostała pusta, jakby nie poznawał mężczyzny. Oto maska Zimowego księcia. Wtedy olśniło mnie, co to wszystko znaczyło. Wszyscy chcieli ujrzeć nową królową oraz jej rzekomo śmiertelnego męża, nie dbając przy tym o powitania czy uprzejmość. Sprawdzali nasze słabości, rozważając, jak łatwo będzie manipulować lub złamać nową 2 W oryginale bogies - stworzenia, które mieszkają pod łóżkiem bądź w szafie, zwykle ciemnych miejscach. Mogą przybierać różne formy i żywią się strachem, same zaś obawiają się światła. (http://www.ironfey.wikia.com)
24 półkrwi władczynię. Byli tu także dla Asha, by zobaczyć, czy ich dawny lodowy książę będzie równie słaby jak zwykły śmiertelnik. A słaby sługa może świadczyć o słabości władczyni. Och, wiedziałam, że muszę zakończyć to tu i teraz. Nie tylko ze względu na przyszłość mojego królestwa, ale także dla Asha, który musiał wykazać się przed własnym ludem, by nasza wizyta w Tir Na Nog zapewniła nam spokojną przyszłość. Udowodnić wszystkim, że – pomimo płynącej w ich żyłach śmiertelnej krwi – nie można lekceważyć ani Żelaznej Królowej, ani jej rycerza. – Ash – wyszeptałam, gdy znaleźliśmy się blisko szczytu schodów. – Pamiętasz, co rano powiedziałam o nie wdawaniu się w żadne pojedynki? – Tak. Po pokonaniu ostatniego stopnia, oddalonego kilkaset centymetrów od otwartych wrót prowadzących do holu, zmusiłam go, żeby się zatrzymał. Glitch i jego oddział także przystanęli, lecz skinęłam im, by szli dalej. Pierwszy Porucznik posłał mi zmartwione spojrzenie, ale ukłonił się, przekroczył łuk i tam na nas czekał. Odwróciłam się do mojego rycerza, też wyglądającego na nieco zaniepokojonego. – Cofam to. Tłum za naszymi plecami aż się prosi o kłopoty. Chcę byś wyświadczył im tę przysługę. Ash zamrugał. – Twoim życzeniem jest, abym wywołał bójkę? – zapytał z niedowierzaniem. – Teraz? – Kiedy przytaknęłam, zmarszczył brwi i obniżył swój głos. – Mab i Oberon spodziewają się ujrzeć nas razem – powiedział. – Mogą źle to odebrać, jeśli pojawisz się sama.
25 – Poradzę sobie z nimi. – Zerknęłam na zgraję u podnóża schodów, a dostrzegając ich szerokie uśmiechy i wygłodniałe spojrzenia, czułam jak wzrasta moja determinacja. – Jestem Żelazną Królową. To ja jako pierwsza powinnam się z nimi zmierzyć. Pragnę, abyś wysłał im jeszcze jedną wiadomość, Ash. Mroczny Dwór bez wątpienia zastanawia się, czy jego były książę jest równie silny jak dawniej. Chcą sprawdzić, czy zwykły śmiertelnik ma w walce z Zimowym Dworem dość siły, by ochronić siebie i swoją królową. Jeśli będą mieć choć cień wątpliwości, wieści rozejdą się, a Żelazny Dwór zacznie być postrzegany jako słaby i łatwy do pokonania. – Wyciągnęłam dłoń i ścisnęłam jego ramię, uśmiechając się zaciekle. – Te wątpliwości skończą się tutaj. Upewnij się, iż każdy się dowie, że nie brakuje nam siły i że rycerz Żelaznej Królowej nie jest kimś, komu można wchodzić w drogę. Jego oczy rozbłysły, twarz przeciął cień złowrogiego uśmiechu. – Jak każesz, królowo – wypowiedział cicho, z trudem ukrywając wesołość. – Wypełnię twoje życzenia. Proszę, przekaż Mab i Oberonowi moje przeprosiny. Dołączę do ciebie, jak tylko będę mógł. Pożegnawszy go skinieniem głowy, przeszłam przez drzwi i dałam znak Glitchowi, by za mną podążył. Tym samym pozwoliłam swojemu rycerzowi na samotne zmierzenie się z natrętnym tłumem. Usłyszałam zgrzyt, gdy obnażył swoje lodowe ostrze, oraz krzyki szlachty na dziedzińcu. Odgłosy szybkich kroków – niewątpliwie Zimowe Elfy przepychały się, by atakować... albo uciekać. Poczułam impuls zimnego Uroku, prawdopodobnie Asha, oraz wrzask kompletnego niedowierzania. – Czym jesteś? – zawyło nieznane mi stworzenie. Potem usłyszałam chrzęst i dźwięk roztrzaskanych sopli dzwoniących o ziemię. Rozbrzmiał