Amanexx

  • Dokumenty240
  • Odsłony45 854
  • Obserwuję120
  • Rozmiar dokumentów420.3 MB
  • Ilość pobrań29 320

Żelazny Dwór - Tom IV - Żelazny Rycerz

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :3.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Żelazny Dwór - Tom IV - Żelazny Rycerz.pdf

Amanexx Julie Kagawa Żelazny dwór
Użytkownik Amanexx wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 341 stron)

Spodziewałem się umrzeć tego dnia. Byłem gotów. Nakazanie mi mocą mojego Prawdziwego Imienia, by odejść, zostawiając Meghan na samotną śmierć w Żelaznym Królestwie, niemal roztrzaskało mnie po raz drugi. Jeśli nie złożyłbym mojej przysięgi, że będę z nią ponownie, mógłbym zrobić coś samobójczego, jak wyzwanie Oberona na pojedynek przed całym Letnim Dworem. Ale teraz, z powodu mojej obietnicy, nie ma odwrotu. Porzucenie mojego ślubu zniszczy mnie, kawałek po kawałeczku, aż nic nie pozostanie. Nawet gdybym nie był zdeterminowany do tego, aby znaleźć sposób na przetrwanie w Świecie Żelaza, nie miałbym innego wyboru, jak tylko kontynuować to, co zacząłem. Będę z nią ponownie lub zginę. Nie ma żadnych innych opcji.

SERIA ŻELAZNY DWÓR: Żelazny KrólTom 1. Pierwszy PocałunekDodatek 1,25. Zimowe PrzejścieNowela 1,5. Żelazna CórkaTom 2. Żelazna KrólowaTom 3. Przejście LataNowela 3,5. List Asha do MeghanDodatek 3,6. Żelazny RycerzTom 4. Lis i KrukDodatek 4,25. Walentynka Żelaznego ElfaDodatek 4,4. Żelazna PrzepowiedniaNowela 4,5.

Pochwały dla Julii Kagawy i „Żelaznego Dworu” „Meghan jest sympatyczną bohaterką, a jej zadanie obarczone jest niebezpieczeństwem i przygodą... Spodziewaj się, że będzie to popularne wśród nastolatków, którzy polubili Wicked Lovely Melissy Marr” - School Library Journal o Żelaznym Królu „Żelazny Król przewyższa znaczną większość mrocznego Fantasy, pozostawiając czytelników z dużymi oczekiwaniami... Romans jest dobrze zrobiony i dodaje nastroju fantazji” - tateenreads.com „Żelazny Król ma to wszystko, dużo akcji i trochę romansu” - MonsterLibrarian.com „Pełne pięć gwiazdek za Żelazną Córkę Julie Kagawy. Jeśli kochasz akcję, romans i oglądanie, jak bohaterowie dojrzewają przez wstrząsające próby, pokochasz tę historię” - Mundie Moms blog „Podniosłam to i po prostu nie mogłam odłożyć” - The Story Siren o Żelaznej Córce “Ta trzecia odsłona serii jest równie atrakcyjna i skomplikowana, jak jej poprzednicy, i całkowicie satysfakcjonująca” - Realms of Fantasy o Żelaznej Królowej „Bohaterowie serii są naprawdę tym, co doprowadziło tę książkę od Fantasy do fantastyczności” - nyjournalofbooks.com o Żelaznej Królowej

Drużyno Asha, ta książka jest dla Was

CZĘŚĆ PIERWSZA ROZDZIAŁ 1: Dom Kościanych Bagien................................................................................. 8 ROZDZIAŁ 2: Stare koszmary .............................................................................................. 20 ROZDZIAŁ 3: Ariella Tularyn ................................................................................................ 42 ROZDZIAŁ 4: Polowanie........................................................................................................ 58 ROZDZIAŁ 5: Kotlina ............................................................................................................. 71 CZĘŚĆ DRUGA ROZDZIAŁ 6: Jasnowidz ....................................................................................................... 81 ROZDZIAŁ 7: Rzeka Marzeń ................................................................................................ 93 ROZDZIAŁ 8: Hobiaty ........................................................................................................ 112 ROZDZIAŁ 9: W snach ........................................................................................................ 124 ROZDZIAŁ 10: Zapomniani .....................................................................,.......................... 135 ROZDZIAŁ 11: Prom ............................................................................................................ 154 ROZDZIAŁ 12: Przez Dzikie Róże ....................................................................................... 170 ROZDZIAŁ 13: Próba ……................................................................................................... 185 ROZDZIAŁ 14: Odbicie ...................................................................................................... 200 CZĘŚĆ TRZECIA ROZDZIAŁ 15: Testujące Ziemie ....................................................................................... 220 ROZDZIAŁ 16: Pierwszy test ............................................................................................... 227 ROZDZIAŁ 17: Druga próba .............................................................................................. 239 ROZDZIAŁ 18: Głosy przeszłości ...................................................................................... 255 ROZDZIAŁ 19: Człowiek ..................................................................................................... 268 ROZDZIAŁ 20: Upływ czasu ............................................................................................... 282 ROZDZIAŁ 21: Ostateczna ofiara ………........................................................................... 301 ROZDZIAŁ 22: Powrót ......................................................................................................... 312 ROZDZIAŁ 23: Żelazny Rycerz ........................................................................................... 329 EPILOG Żelaznej Królowej ................................................................................................ 334

CZĘŚĆ PIERWSZA

ROZDZIAŁ 1 DOM KOŚCIANYCH BAGIEN ch, książątko! Jesteś pewny, że wiesz, dokąd idziemy? Zignorowałem Robina Koleżkę, kiedy przedzieraliśmy się przez szary mrok Losoboru, idąc w głąb rozmoczonych bagien zwanych Kościanym Bagnem. Błoto zasysało moje ślady, a woda kapała z poskręcanych, zielonych drzew prosto na omszałe bagno. Mgła wiła się wokół odsłoniętych korzeni i w nierównościach terenu, ukrywając to, co znajdowało się pod nią, a co jakiś czas można było usłyszeć plusk na niezmąconej tafli wody, przypominający nam, że nie jesteśmy sami. Jak sugeruje sama nazwa, kości leżały porozrzucane po całym bagnie, wystając z błota, na wpół ukryte w plątaninie chwastów, i migocące na powierzchni wody, blade i białe. To była jedna z niebezpieczniejszych części Losoboru, w większym stopniu niż reszta -- nie tylko ze względu na żyjące tu katoblepony1, jabberwoki2 1 katoblepony (l. poj. katoblepas „patrzące w dół”) – potwory o ciele krowy i głowie dzika, mają trujący oddech 2 jabberwock – coś w rodzaju wielkiego, krwiożerczego smoka -O

i inne potwory, które zwały Ciemne Bagno swoim domem, ale ze względu na stwora, który mieszkał gdzieś w głębi bagna. Stwora, którego mieliśmy spotkać. Coś przeleciało za moją głową, ledwie mnie mijając i rozbiło się na pniu kilka metrów dalej. Zatrzymując się przed drzewem, odwróciłem się i spojrzałem na mojego towarzysza, cicho podpuszczając go, by zrobił to znowu. - Och, hej, to żyje - Robin Koleżka wyrzucił w górę ubłocone ręce w parodii czci. - Bałem się, że stanie się zombie czy czymś w tym stylu. - Skrzyżował ramiona na piersi i uśmiechnął się głupkowato, błoto pokrywało strugami jego rude włosy i zostawiało plamki na jego ostrej twarzy. - Słyszałeś, książątko? Krzyczę na ciebie już od jakiego czasu. - Tak - Powiedziałem, tłumiąc westchnienie - Słyszałem cię. Myślę, że jabberwoki po drugiej stronie bagna także. - Och, dobrze! Może jeśli trochę powalczymy to zaczniesz zwracać na mnie uwagę! - Puck posłał mi piorunujące spojrzenie i wskazał na bagna wokół - To szaleństwo – wykrzyknął. - Skąd wiemy, że on w ogóle tu jest? Kościane Bagno nie jest na liście moich ulubionych wakacyjnych miejsc, książę. Jesteś pewny, że twój kontakt wiedział, o czym mówi? Jeśli i to okaże się kolejnym fałszywym tropem, to zmienię tę opoldę w parę rękawiczek. - Myślałem, że chcesz przygody - powiedziałem, tylko po to, żeby go zdenerwować. Puck prychnął. - Och, oczywiście, nie zrozum mnie źle. Całkowicie jestem za zwiedzaniem wszystkich pięciu zakątków Nigdynigdy, byciem ściganym przez złą Lenią Królową, wkradaniem się do piwnic ogrów, walką z gigantycznymi pająkami, za grą w chowanego z nieznośnym smokiem -- dobre czasy - potrząsnął głową, a jego oczy błyszczały, ponownie odtwarzając wspomnienia. - Ale to już szóste miejsce, gdzie udaliśmy się w poszukiwaniu tego nieszczęsnego kota, ale jeśli go tu nie ma to, już się boję, gdzie później pójdziemy. - Nie musisz tu być – powiedziałem. - Odejdź jeśli chcesz. Nie zatrzymuję cię.

- Niezła próba, książę - Puck skrzyżował ramiona i się uśmiechnął. - Ale nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - Więc chodźmy dalej. - Zaczynało się ścieniać, a jego stała paplanina zaczynała działać mi na nerwy. Naprawdę poważnie, nie chciałem ściągać uwagi jakiegoś głodnego jabberwocka i walczyć z nim pośrodku bagna. - Och, niech będzie - Puck westchnął, ruszając za mną. - Ale jeśli go tu nie ma, odmawiam powrotu do pałacu Pajęczej Królowej z tobą, książątko. To tam namalowałem linię. MOJE IMIĘ, PEŁNE, PRAWDZIWE IMIĘ, to Ashallayn’darkmyr Tallyn, jestem ostatnim synem Mrocznego Dworu. Kiedyś było nas trzech, wszyscy książęta Zimy, ja i moi bracia, Sage i Rowan. Nigdy nie poznałem mojego ojca, nigdy nie zależało mi na tym, żeby go poznać, moje rodzeństwo także nic o nim nie mówiło. Nie byłem nawet pewny, czy mamy tego samego ojca, ale nie przejmowałem się tym. Na Zimowym Dworze, Mab była jedynym władcą, jedną i jedyną królową. Mogła wziąć do łóżka przystojnego elfa, a nawet kapryśnego człowieka, ale Mab nie dzieliła się tronem z nikim. Nigdy nie byliśmy blisko, moi bracia i ja. Jako książęta Zimy, dorastaliśmy w świecie przemocy i czarnej polityki. Nasza królowa to nagradzała, faworyzując syna, który zdobył jej łaski, a innych karząc. Wykorzystywaliśmy siebie nawzajem, igrając ze sobą okrutnie, ale wszyscy byliśmy lojalni wobec naszego dworu i królowej. Przynajmniej ja tak myślałem. To jest powód, dla którego Zimowy Dwór pozbywa się swoich emocji, dlaczego uczucia są uważane za słabość i głupotę na Mrocznym Dworze. Emocje przyćmiewają zmysły, osłabiają je, sprawiają, że ludzie są nielojalni wobec przyjaciół i niesprawiedliwi. Zazdrość była ciemną, niebezpieczną namiętnością, która pożerała mojego brata Rowana, dopóki nie zrobił czegoś nie do pomyślenia, dopóki nie odwrócił się od

swojego dworu, zdradzając nas dla wrogów. Sage, najstarszy z mojego rodzeństwa, zginął przez zdradę Rowana, i był dopiero jego pierwszą ofiarą. Dążąc do władzy, Rowan stanął po stronie naszych największych wrogów, Żelaznego Dworu, pomagając ich rodzajowi niszczyć Nigdynigdy. Na koniec zabiłem go i pomściłem Sage oraz resztę naszego gatunku, ale zemsta nie przywróci nikogo do życia. Teraz jestem tylko ja. Jestem ostatnim, jedynym synem Mab, królowej Mrocznego Dworu. I jestem dla niej martwy. Rowan nie był jedynym, który uległ emocjom i namiętności. Mój upadek zaczął się, tak jak wiele historii, z dziewczyną. Z dziewczyną nazywaną Meghan Chase, półkrwi człowiekiem, córką naszego odwiecznego rywala, Letniego Króla. Los nas ze sobą zetknął i mimo że robiłem wszystko, by uchronić swoje emocje, pomimo praw jakimi rządziły się nasze narody, wojny z Żelaznym Dworem i groźby wygnania mnie na zawsze z domu, wciąż byłem gotowy dla niej upaść. Nasze drogi się zetknęły, nasze losy splotły, a przed ostatnią bitwą przyrzekłem, że będę podążał za nią aż do końca świata, że będę ją chronić przed wszelkimi zagrożeniami, włączając w to moją własną rodzinę, i że za nią umrę, jeśli będę musiał. Stałem się jej rycerzem, i z przyjemnością służyłbym tej dziewczynie, śmiertelniczce, która skradła moje serce, do mojego ostatniego tchnienia. Ale los jest okrutną tajemnicą, na końcu nasze ścieżki się rozeszły, tak jak się obawiałem. Meghan stała się Żelazną Królową, tak jak było jej przeznaczone, i zasiadła na tronie Żelaznej Krainy. W miejscu, do którego nie mogłem się dostać takim, jakim jestem—elfem, którego esencja życia słabnie i spala się, kiedy tylko dotyka żelaza. Meghan wygnała mnie z Żelaznych ziem, wiedząc, że przebywanie tam mnie zabije, wiedząc, że i tak spróbuję. Ale zanim odszedłem, złożyłem przysięgę, że znajdę drogę powrotną, że kiedyś znów będziemy razem i nic już nie będzie w stanie nas rozdzielić. Mab próbowała przekonać mnie do powrotu na Zimowy Dwór—teraz byłem jej jedynym księciem, a moim obowiązkiem było wrócić do domu—ale dosadnie oświadczyłem, że nie jestem już częścią Mrocznego Dworu, że moja służba dla niej i Zimy już się zakończyła.

Nie ma nic bardziej przerażającego niż pogarda elfiej królowej, szczególnie, kiedy przeciwstawiasz jej się po raz drugi. Uciekłem z Zimowego Dworu nietknięty, ale z trudem i nie zamierzam w najbliższym czasie tam wracać. Bez względu na to, czuję lekki żal, że odwracam się od mojej królowej, rodziny i domu. Ta część mojego życia jest już skończona. Moja lojalność -- i moje serce -- należą teraz do innej królowej. Przyrzekłem, że znajdę sposób, byśmy mogli być razem. I miałem zamiar dotrzymać obietnicy. Nawet, jeśli oznaczało to długą wędrówkę przez rozkładające się, martwe bagno w poszukiwaniu stwora z pogłosek. Nawet, jeśli oznaczało to znoszenie mojego najgroźniejszego i najbardziej irytującego rywala, Robina Koleżki, który -- pomimo wszystkich jego prób, nie był w stanie tego ukryć -- jest także zakochany w mojej królowej. Nie wiem, dlaczego jeszcze go nie zabiłem. Może dlatego, że Puck jest najbliższym przyjacielem Meghan, a ona będzie go strasznie opłakiwać, jeśli odejdzie (choć nie mogę zrozumieć, dlaczego). Albo możliwe, że gdzieś w środku jestem zmęczony byciem sam. W każdym razie, to nie ma większego znaczenia. Z każdymi przeszukanymi ruinami, z każdym zabitym smokiem, nawet z każdą nowo odkrytą plotką, jestem coraz bliżej mojego celu. Nawet, jeśli zajmie mi to sto lat, na końcu i tak z nią będę. Kolejny fragment układanki kryje się gdzieś na tym ponurym bagnie. Jedyną trudnością jest znalezienie go. NA SZCZĘŚCIE, POMIMO stałej gadaniny i narzekań Puka, jabberwocki zdecydowały nie sprawdzać, co robi tyle hałasu, i za nami nie podążać. To dobrze, bo znalezienie tego, czego szukaliśmy, zabrało nam prawie całą noc. Na skraju pienistego stawu stał dom, wyblakły i szary jak wszystko wokół. Otaczało go ogrodzenie z pali, zrobionych z białych, wyblakłych kości, a na szczycie każdej z nich była nabita czaszka. Po podwórzu chodziły białe, poskręcane kurczaki. Chata była stara i drewniana, skrzypiała cicho, mimo że nie było wiatru. Najbardziej niezwykłą częścią, mimo że budynek był taki sam w sobie, było to na czym stał.

Stał na parze masywnych, ptasich nóg, sękatych i żółtych, tępe pazury były zagrzebane w błocie. Nogi były przykucnięte, jakby spały, ale co jakiś czas poruszały się niespokojnie, powodując, że cały dom trząsł się i jęczał. - Jesteśmy tuuuuuuu - Puck podśpiewywał cicho. - Mogę powiedzieć, że stara dziewucha nie stała się wcale mniej przerażająca, odkąd ją ostatnio widziałem. Zmrużyłem oczy. - Po prostu się zamknij i pozwól mi mówić tym razem. Było wystarczająco źle, kiedy obraziłeś wodza centaurów. - Tylko zasugerowałem, że moglibyśmy przeczekać deszcz na łące. Nie miałem na myśli jego łąki. Wzdychając, otworzyłem kościstą bramę i zacząłem przedzierać się przez gąszcz chwastów na podwórzu, rozpraszając kurczaki przede mną. Zanim doszliśmy do schodów, mimo wszystko, drzwi zaskrzypiały otwierając się, a z ciemnego wnętrza wyszła stara kobieta. Splątane, biała włosy przykrywały ramiona, pomarszczoną twarz, a ostre, czarne oczy patrzyły na nas, jasne i lśniące. W jednej sękatej ręce trzymała koszyk, w drugiej rzeźnicki nóż, zabarwiony krwią wielu ofiar. Zatrzymałem się u stóp schodów, czujny i ostrożny. Stara czarownica z tego domu była potężna i nieprzewidywalna. Jeśli Puck powie coś głupiego albo przypadkiem ją obrazi, to byłoby bardzo denerwujące, gdybyśmy musieli wywalczyć sobie drogę. - Więc - powiedziała czarownica, zwijając bezkrwiste usta, by się do nas uśmiechnąć. Krzywe żółte zęby błysnęły w świetle jak kawałki kości. - Co my tu mamy? Dwóch przystojnych elfich chłopców, przyszło odwiedzić starą kobietę. I jeśli oczy mnie nie mylą, to widzę przed sobą Robina Koleżkę. Ostatni raz widziałam cię, kiedy ukradłeś moją miotłę i związałeś nogi mojego domu, tak że przewrócił się, kiedy próbowaliśmy cię złapać! Stłumiłem kolejne westchnienie. Nie zaczynało się najlepiej. Powinienem był wiedzieć, że Puck już jej coś zrobił, dzięki czemu zaskarbił sobie jej gniew. Ale w tym samym czasie, musiałem walczyć

z uśmiechem na myśl, że dom spada na twarz, bo Wielki Żartowniś związał jego nogi. Zachowałem neutralny wyraz twarzy, jakby oczywistym było, że czarownica wcale mnie nie bawi. - Co masz do powiedzenia, łotrze? - kontynuowała, machając nożem rzeźnickim w stronę Puka, który uchylił się w żałosnej próbie ukrycia, chociaż słyszałem, jak próbuje stłumić śmiech. - Wiesz jak dużo czasu zajęło mi naprawienie domu? A potem ty masz czelność, zostawić moją miotłę na skraju lasu, tylko po to, żeby móc udowodnić, że możesz ją wziąć. Jestem chyba, szalona, że nie włożyłam cię jeszcze do garnka i nie nakarmiłam tobą kurcząt! - Przepraszam za niego - powiedziałem szybko, a te ostre, czarne oczy w końcu skierowały się w moją stronę. Trzymałem się prosto, nieustraszenie, ale wciąż zachowywałem uprzejmość, żeby nie wyrzuciła mnie razem z tym błaznem. - Przepraszam za to najście, stara matko - kontynuowałem formalnie. - Jestem Ash z Mrocznego Dworu. I potrzebuję twojej pomocy, jeśli mogłabyś mnie wysłuchać. Czarownica zamrugała. - Takie maniery. Widzę, że nie wychowywałeś się w stodole jak ten tutaj - skierowała nóż w stronę Puka, marszcząc nos. - I wiem kim jesteś, synu Mab. Czego ode mnie chcesz? Pośpiesz się z tym. - Szukamy kogoś – powiedziałem. - Podobno tędy podróżował, przez Kościane Bagno. Pomyśleliśmy, że wiesz, gdzie teraz jest. - Och? - Czarownica przekrzywiła głowę, posyłając mi badawcze spojrzenie - A co sprawiło, że myślisz, iż wiem, gdzie jest ta osoba? - Nie osoba – poprawiłem. - Kot. Cait sith3. W niektórych baśniach znany jest jako Grimalkin. A w niektórych podobno utrzymywał kontakt z wiedźmą na bagnach, która mieszka w domu na kurzych nóżkach, ogrodzonym palisadą z kości. - Rozumiem - powiedziała czarownica, choć jej twarz i głos pozostały obojętne. - Więc, podziwiam twoją wytrwałość, młody książę. Grimalkina nawet w najlepszych czasach trudno było odnaleźć. 3 cait sith - demoniczny kot

Musiałeś przebyć długą drogę by go znaleźć. - Spojrzała na mnie uważnie, mrużąc oczy. - I nie jest to pierwsze miejsce, w którym szukasz. Widzę to w twojej twarzy. Zastanawiam się, dlaczego? Dlaczego przyszedł tak daleko? Czego pragnie tak bardzo, że ryzykuje rozgniewaniem Kościanych Bagien? Czego pragniesz, Ashu z Mrocznego Dworu? - Uwierzysz, że kot jest mu winny pieniądze? - Głos Puka dochodził zza mojego ramienia, sprawiając że się skrzywiłem. Czarownica także. - Nie pytałam ciebie, Robinie Koleżko - powiedziała ostrym tonem, wskazując na niego palcem wyglądającym jak pazur. - I najlepiej uważaj na swój język, bo skończysz po szyję w garnku z wrzącym jadem węża. Teraz tylko grzeczność twojego przyjaciela powstrzymuje mnie przed obdarciem cię ze skóry żywcem, więc albo będziesz cicho na moi ziemiach albo odejdziesz. Moje pytanie było do księcia. - Nie jestem już dłużej księciem - powiedziałem cicho, przerywając jej tyradę. - Moja służba dla Zimowej Królowej jest skończona, a Mab wyrzuciła mnie ze swojego kręgu. Jestem dla niej martwy. - Bez względu na to - powiedziała wiedźma, wracając do mnie swoimi przenikliwymi, czarnymi oczami. - To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Dlaczego tu jesteś, Ashu-który-już-dłużej-nie-jest-księciem? I nie próbuj mnie zwodzić elfimi zagadkami i pół prawdami, bo będę wiedzieć i nie będę zadowolona. Jeśli chcesz zobaczyć tego Grimalkina, najpierw musisz odpowiedzieć na moje pytanie. Czego szukasz? - Ja… - Na moment się zawahałem, ale nie dlatego, że Puck szturchnął mnie mocno w żebra. Znał powód dla którego tu jestem, dlaczego chcę znaleźć Grimalkina, ale nigdy nie wypowiedziałem moich intencji na głos. Możliwe, że czarownica to wiedziała, może była po prostu ciekawa, ale powiedzenie tego głośno nagle sprawiło, że stało się to bardziej realne - Chcę stać się… śmiertelny - powiedziałem cicho. Mój żołądek się skręcił, słysząc te słowa po raz pierwszy. - Obiecałem komuś… Przyrzekłem, że znajdę sposób by przetrwać w Żelaznym Świecie, a nie mogę tam iść takim, jakim

jestem. - Czarownica uniosła brew i spojrzałem w górę, skupiając na niej zimne spojrzenie. - Chcę stać się człowiekiem. I potrzebuję Grimalkina, żeby pomógł mi znaleźć na to sposób. - Więc - powiedział znajomy głos za nami - to ciekawe żądanie. Obróciliśmy się. Grimalkin siedział na przewróconym do góry dnem wiadrze, puszysty szary kot z owiniętym wokół siebie ogonem, przyglądając nam się leniwie. - Och, oczywiście! - Wykrzyknął Puck. - Tu jesteś. Wiesz, ile przeszliśmy, żeby cię znaleźć, kocie? Byłeś tam cały czas? - Nie każ mi potwierdzać oczywistych rzeczy, Koleżko - Grimalkinowi drgnęły wąsy, a potem zwrócił się do mnie. - Pozdrowienia, książę. Słyszałem, że mnie szukałeś. - Skoro wiedziałeś, dlaczego do nas nie dołączyłeś? Cait sith ziewnął, zwijając różowy język pomiędzy białymi zębami. - Wyrosłem raczej znudzony polityką dworów - kontynuował, mrugając złotymi oczyma. - Nic się nie zmieniło pomiędzy Latem i Zimą, a ja nie chcę wplątywać się w niekończącą się wojnę dworów. Ani w gry niektórych Ciemnych Muz. Puck się skrzywił. - Słyszałeś o tym, hę? Wieści szybko się roznoszą - pokręcił głową i uśmiechnął się do mnie. - Zastanawiam się, czy Tytania w końcu się uspokoiła po tej sztuczce na Jasnym Dworze4. Grimalkin go zignorował. - Chciałem wiedzieć, po co mnie szukasz, żeby dowiedzieć się, czy chcę wiedzieć. Albo nie - pociągnął nosem i przechylił głowę. - Ale to żądanie to zupełnie co innego, niż to, czego się po tobie spodziewałem, książę. Bardzo… interesujące. - Głupie, według mnie - stwierdziła czarownica, machając nożem w moim kierunku. - Czy wrona staje się łososiem dlatego, że tego chce? 4 Chodzi tu o wydarzenia z „Letniego Przejścia” (nowela 3,5)

Nie wiesz pierwszej rzeczy o byciu śmiertelnym, książę-który-nim-nie-jest. Czemu chciałbyś stać się taki jak oni? - Ponieważ - Grimalkin odpowiedział, zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek - jest zakochany. - Achhh - Czarownica spojrzała na mnie i pokręciła głową. - Rozumiem. Biedna istota. Więc nie usłyszysz, co mam ci do powiedzenia. - Spojrzałem na nią zimno, ale się uśmiechnęła. – A więc dobrze, książę-który-nim-nie-jest. A Koleżko, jeśli zobaczę cię ponownie, powieszę twoją skórę nad drzwiami. Teraz, wybaczcie. Zebrała się i powłóczyła w stronę schodów, biorąc zamach na Puka kiedy go mijała, którego zręcznie uniknął. Nie podobał mi się sposób w jaki Grimalkin wciąż się we mnie wpatrywał, odrobinę rozbawienia w szparce jego oka, i skrzyżowałem ramiona. - Wiesz jak elf może stać się człowiekiem, czy nie? - Nie - powiedział prosto Grimalkin, a moje serce na chwilę opadło - Ale są… plotki. Legendy o tym, który chciał stać się śmiertelny. - Podniósł przednią łapę i zaczął ją myć, szorując nią uszy. - Jest… jeden… który może wiedzieć, jak stać się człowiekiem - kontynuował, zbyt obojętnie. - Jasnowidz, w najdzikszej części Nigdynigdy. Ale droga do niego jest poskręcana i splątana, a jeśli raz zejdziesz ze ścieżki, więcej jej nie znajdziesz. - W porządku, a ty przypadkiem znasz drogę, prawda? - wtrącił Puck, ale Grimalkin go zignorował. - Weź, kocie, wszyscy wiemy, do czego to zmierza. Podaj swoją cenę, to będziemy mogli się zgodzić i ruszyć w drogę. - Cenę? - Grimalkin spojrzał w górę, a jego oczy zabłysły. - Jak dobrze wydaje ci się mnie znać - rozmyślał na głos tonem, który wcale mi się nie podobał. – Myślisz, że to jakieś proste żądanie, że zaprowadzę was do jasnowidza i to będzie wszystko. Nie macie pojęcia, o co prosicie, co przed nami czeka, przed nami wszystkimi. - Kot wstał, machając ogonem, obserwując mnie złotymi oczami. - Nie wyznaczę ceny, nie dzisiaj. Ale ten czas nadejdzie, książę, kiedy przybędę, żeby

dodać kolejną przysługę. A kiedy ten dzień nadejdzie, zapłacisz mi w całości. Słowa zawisły w powietrzu między nami, migocąc energią. Umowa, szczególnie przykra dla jednego z nas. Grimalkin, z jakiegoś powodu, zbierał przysługi. Część mnie chciała się wycofać, nienawidząc bycia związanym w ten sposób. Jeśli się na to zgodzę, kot może zażądać ode mnie wszystkiego, wziąć cokolwiek, a ja będę zmuszony to zrobić. Ale, jeśli to oznacza zostanie człowiekiem, bycie z nią na koniec… - Jesteś tego pewny, książątko? - Puck złapał mój wzrok, tak samo zmartwiony. - To twoja misja, ale nie będzie odwrotu, jeśli się na to zgodzisz. Nie możesz po prostu obiecać mu pięknej, piszczącej myszy i być kwita? Westchnąłem i stanąłem naprzeciwko cait sitha, który czekał cierpliwie na moją odpowiedź. - Świadomie nie zrobię komuś krzywdy - powiedziałem stanowczo. - Nie użyjesz mnie jako broni, nie stanę przeciwko moim przyjaciołom i sojusznikom. Ten kontrakt nie będzie obowiązywał nikogo innego. Tylko mnie. - Wedle życzenia - zamruczał Grimalkin. - A więc masz umowę. - Poczułem mrowienie w powietrzu, kiedy umowa została przypieczętowana i zacisnąłem pięści. Teraz nie mogłem się wycofać, nie żebym miał taki zamiar, ale wyglądało na to, że zawarłem więcej umów, zaakceptowałem więcej kontraktów w czasie jednego roku, niż w czasie całego mojego życia jako książę Zimy. Miałem wrażenie, że poświecę jeszcze wiele, zanim ta podróż się skończy, ale teraz nie miało to znaczenia. Złożyłem obietnicę i zamierzałem jej dotrzymać. - A więc zrobione - Grimalkin skinął i zeskoczył z wiadra, lądując w kępie chwastów otoczonej błotem. - Chodźmy. Straciliśmy tutaj czas, układając się.

Puk zamrugał. - Co, tak po prostu? Nie zamierzasz powiedzieć staremu kurczakowemu podrobowi, że wychodzisz? - Ona już wie - powiedział Grimalkin, wybierając drogę przez podwórze. - A nawiasem mówiąc, stary kurczakowy podrób słyszy każde twoje słowo, więc sugeruje się pośpieszyć, póki jest zajęta drobiem. Ale także zamierza za tobą podążać. - Dotarł do ogrodzenia i na nie wskoczył, jakoś utrzymując równowagę na czaszce, spoglądając tymi żółtymi, święcącymi oczami. - Nie myślałeś, że tak po prostu cię puści, prawda? – zapytał. - Mamy czas do zmroku, żeby wydostać się z bagien, zanim ona przyjdzie z całym piekłem za sobą. Więc zwiększmy tempo, hmm? Puck spojrzał na mnie z ukosa, uśmiechając się niepewnie. - Er. Nigdy nie jest nudno, hę, książątko? - Zamierzam cię zabić pewnego dnia - odpowiedziałem mu kiedy pospieszyliśmy za Grimalkinem, na błotniste mokradła. A nie było to łatwe zadanie. Puck tylko się zaśmiał. - Tak. Ty i wszyscy inni, książę. Witamy w klubie. Tłumaczenie: Riplay

ROZDZIAŁ 2 STARE KOSZMARY asze wyjście z Kościanego Bagna było znacznie okropniejsze, niż podróż w poszukiwaniu wiedźmy. Zgodnie z przewidywaniami Grimalkina, kiedy słońce opadło poniżej zachodniego horyzontu, obudziło się szaleńcze wycie, niczym echo pochodzące od samego bagna. Dreszcz przeszył ziemię i nagły wiatr skradł ciepło późnego popołudnia. - Być może powinniśmy poruszać się szybciej - powiedział Grimalkin i pobiegł w dużych susach w zarośla. Ale ja zatrzymałem się i obróciłem w stronę wyjącego wiatru, wyciągając miecz. Bryza o zapachu zgnilizny, stojącej wody i krwi smagała moją twarz, ale luźno przy moim boku trzymałem ostrze, czekałem. - Oj, książę - Puck ponownie stanął koło mnie, marszcząc brwi. - Co ty robisz? Jeśli jeszcze nie wiesz, stary kurczakowy podrób jest w drodze i poluje na Zimowy i Letni gulasz. - Niech się pojawi. - Jestem Ashallayn’darkmyr Tallyn, syn Mab, były książę Zimowego Dworu i nie boję się czarownicy na miotle. N

- Odradzałbym to - oznajmił Grimalkin gdzieś w krzakach. -Ostatecznie to jej ziemie, a ona będzie groźnym przeciwnikiem, nalegającym na walkę właśnie tutaj. Mądrzejszym posunięciem będzie ucieczka do krawędzi bagniska. Tam za nami nie podąży. To miejsce, do którego zmierzam, co powinno pomóc ci zdecydować się odzyskać zmysły. Nie będę marnował czasu na oglądanie, jak bierzesz udział w kompletnie bezużytecznej bitwie, opierającej się na twojej absurdalnej dumie. - Chodź, Ash - powiedział Puck z odległej granicy. - Możemy zabawić się z niezwykle potężnymi wiedźmami innym razem. Nasz puchaty kociak może zniknąć, a nie chcę wędrować przez całe Nigdynigdy, szukając go po raz kolejny. Spojrzałem na Puka, który rzucił mi arogancki uśmieszek i ruszyłem pośpiesznie za kotem. Chowając broń, pobiegłem za nimi i wkrótce Kościane Bagno było już tylko rozmytą plamą malachitowego mchu i białej kości. Gdzieś za nami rozległ się ochrypły krzyk i pochyliłem się do przodu, dodając sobie szybkości, i przeklinając pod nosem wszystkie Letnie stworzenia. Biegliśmy przez godzinę lub dłużej, rechot naszego prześladowcy nigdy nie zdawał się nas dosięgnąć, ale nigdy też nie zniknął w tyle. Potem podłoże pod moimi stopami zrobiło się solidniejsze, drzewa powoli zyskiwały normalną szerokość i wysokość. Powietrze także się zmieniło, tracąc gryzący zapach torfowiska i stając się czymś słodszym, choć mieszając się z nikłą nutą rozkładu. Uchwyciłem widok szarego bezruchu w jednym z drzew i zatrzymałem się tak nagle, że Puck we mnie uderzył. Odwróciłem się i lekko go popchnąłem. – Oj. - Puck zawył, gdy w niekontrolowany sposób wylądował w niewdzięcznej pozycji. Uśmiechnąłem się złośliwie i obszedłem go dookoła, łatwo robiąc unik, kiedy próbował mnie przewrócić. - Teraz nie czas na zabawę - powiedział Grimalkin ze swojego wysokiego stanowiska, patrząc na nas z pogardą. - Wiedźma nie podąży tu za nami. Pora na odpoczynek. - Odwracając się tyłem do nas, wskoczył wyżej pomiędzy gałęzie i zniknął z pola widzenia.

Sadowiąc się naprzeciw pnia, wyciągnąłem mój miecz i położyłem na kolanach, odchylając się do tyłu z westchnieniem. Krok pierwszy zakończony sukcesem. Znaleźliśmy Grimalkina, zadanie trudniejsze niż myślałem. Kolejnym zadaniem będzie odnalezienie tego jasnowidza, a potem… Westchnąłem. Tu wszystko staje się rozmyte. Nie było jasne, co się stanie po odnalezieniu widzącego. Nie wiedziałem, jakie będą wobec mnie wymagania, co muszę zrobić, żeby stać się śmiertelnikiem. Być może będzie to bolesne. Być może będę musiał coś zaoferować, poświęcić, chociaż nie widziałem, co jeszcze mogłem oddać, nie wliczając mojego istnienia. Zwężając oczy, odrzuciłem te myśli. To nie miało znaczenia. Zrobię cokolwiek będzie ode mnie oczekiwane. Wspomnienia napływały, dążąc do przedostania się przez moją obronę, lodowy mur, który pokazywałem światu. Myślałem kiedyś, że mój pancerz jest niezwyciężony, że nic nie zdoła mnie dotknąć… dopóki Meghan Chase nie weszła do mojego życia i obróciła wszystko do góry nogami. Lekkomyślna, wierna, posiadająca nieustępliwy upór niczym granitowa skała, przebiła się przez wszystkie moje bariery, które wzniosłem, by utrzymać ją z dala ode mnie, nie wątpiąc w swoje siły, do czasu, kiedy w końcu musiałem przyznać się do porażki. To była tylko formalność. Byłem zakochany. W człowieku. Uśmiechnąłem się gorzko na tę myśl. Dawny Ash, jeśli by się znalazł w takim położeniu, albo śmiałby się pogardliwie, albo usunął głowę sprawcy z jego szyi. Znałem wcześniej miłość, przyniosła mi tyle bólu, że ukryłem się za nieprzeniknioną ścianą obojętności, odcinając się od wszystkiego, od wszystkich. Więc to było szokujące, nieoczekiwane i trochę przerażające, odkryć, że wciąż mogłem coś poczuć i miałem opory przed zaakceptowaniem tego. Jeżeli porzuciłbym moją osłonę, byłbym bezbronny, a takie osłabienie było zabójcze na Zimowym Dworze. Ale, co ważniejsze, nie chciałem przechodzić przez ten sam ból po raz drugi, opuszczać moją obronę tylko po to, by moje serce jeszcze raz zostało wyrwane.

W głębi wiedziałem, że nasz los został spisany tak, by sprzyjał przeciwko nam. Wiedziałem, że Zimowy książę i pół-ludzka córka Letniego Króla nie mieli zbytniej szansy na bycie razem. Ale byłem gotów spróbować. Oddałem całego siebie i nie żałuję niczego, nawet tego, kiedy Meghan zerwała naszą więź i wygnała mnie z Żelaznego Królestwa. Spodziewałem się umrzeć tamtego dnia. Byłem gotów. Nakazanie mi mocą Prawdziwego Imienia, abym odszedł, pozostawiając Meghan, by umarła w samotności w Żelaznym Królestwie, omal nie roztrzaskało mnie po raz drugi. Jeśli nie byłoby mojej przysięgi, że będę z nią ponownie, mógłbym uczynić coś samobójczego, jak wyzwanie Oberona do walki przed całym Letnim Dworem. Ale teraz, kiedy złożyłem obietnicę, nie ma odwrotu. Porzucenie mojego ślubu rozdarłoby mnie, kawałek po kawałku, dopóki nic by nie pozostało. Nawet jeśli nie byłbym zdeterminowany, by znaleźć sposób na przetrwanie w Żelaznym Królestwie, nie miałbym innego wyjścia, jak tylko kontynuować to, czego się podjąłem. Będę z nią ponownie lub zginę. Nie ma innych opcji. - Hej, lodowy chłopcze, w porządku z tobą? Znowu masz tę swoją zamyśloną minę. - W porządku. - Jesteś pełen kłamstw - Puck wylegiwał się w kołysce drzewa z rękami za głową i jedną nogą zwisającą w powietrzu. - Rozchmurz się. W końcu znaleźliśmy kota, za co powinniśmy dostać medal, bo nawet poszukiwanie Złotego Runa nie było aż tak trudne, a ty wyglądasz, jakbyś zamierzał angażować się w pojedynek z Mab z samego rana. - Myślę. Powinieneś też kiedyś spróbować. - Och, dowcipny. - Puck prychnął, wyciągnął z kieszeni jabłko i wgryzł się w nie. - Rób jak uważasz, lodowy chłopczyku. Ale naprawdę powinieneś czasami spróbować się uśmiechnąć, inaczej twoja twarz zamarznie tak na zawsze. Tak mi powiedziano - uśmiechnął się i odgryzł kawałek jabłka. - Więc, kto obejmie pierwszą wachtę, ty czy ja? - Ty.

- Naprawdę? Myślałem, że teraz twoja kolej. Czy to nie ja wziąłem pierwszą wachtę na granicy Kościanego Bagna? - Tak. - Spojrzałem na niego. - I zostało to przerwane, kiedy podążyłeś za nimfą z dala od obozu i tamten goblin próbował ukraść mój miecz. - Och, tak - Puck zachichotał, choć nie sądzę, by było to bardzo zabawne. Ten miecz został stworzony dla mnie przez Lodowych Archonów5 Smoczego Wierzchołka; moja krew, urok i maleńki kawałek mojej esencji zostały użyte do jego wykonania i nikt go nie dotyka, oprócz mnie. - Na moją obronę - powiedział Puck, wciąż się lekko uśmiechając – mnie także próbowała okraść. Nigdy nie słyszałem o nimfie będącej w lidze z goblinem. Źle dla nich, że masz lekki sen, prawda, lodowy chłopczyku? Przewróciłem oczami, przestałem zwracać uwagę na jego nieustanne trajkotanie i pozwoliłem sobie odpłynąć. PRAWIE NIGDY NIE MARZYŁEM. Sny są dla śmiertelników, ludzi, których emocje są tak silne, tak absorbujące, że przenoszą się do ich podświadomości. Elfy zwykle nie marzą; nasz sen jest niespokojny przez myśli o przeszłości lub przyszłości, lub o czymkolwiek, tylko nie o obecnej chwili. Podczas gdy ludzie mogą być męczeni przez poczucie winy, tęsknotę, zmartwienia i żal, większość Elfów nie doświadcza takich rzeczy. Jesteśmy, pod wieloma względami, bardziej opróżnieni wewnątrz niż śmiertelnicy, pozbawieni głębszych emocji, które czynią ich tak… ludzkimi. Być może właśnie dlatego są tak nami zafascynowani. W przeszłości, jedyny czas, kiedy śniłem, był zaraz po śmierci Arielli, przerażające, bolesne koszmary o tym dniu, w którym pozwoliłem jej umrzeć, dniu, w którym nie mogłem jej uratować. Zawsze był taki sam: ja, Puck i Ariella ścigający złotego lisa, cienie zamykające się wokół nas, potworna wiwerna wyłaniająca się znikąd. Za każdym razem wiedziałem, że Ariella zostanie zaatakowana. Za każdym razem próbowałem do niej dotrzeć, zanim zabójcze żądło wiwerny znalazło 5 Archoni - gr. władcy

swoje piętno. Zawodziłem za każdym razem, a ona patrzyła na mnie tymi jasnymi niebieskimi oczami i szeptała moje imię, tuż przed tym, jak zwiotczała w moich ramionach i zbudziłem się, szarpiąc. Nauczyłem się ukrywać swoje emocje, niszczyć wszystko, co mnie osłabiało, stawać się w środku równie zimnym, jakim byłem na zewnątrz. Koszmary zniknęły i nigdy więcej nie śniłem. Do teraz. Wiedziałem, że znajdowałem się w centrum Tir Na Nog, siedziby Zimowej Królowej, mojego dawnego domu. To były kiedyś moje ziemie. Rozpoznałem różne zabytki, równie znajome jak własna twarz, ale nie wszystko było w porządku. Poszarpane góry, pnące się w przestworza, dopóki nie znikały w chmurach, były takie same. Śnieg i lód, które pokrywały każdy centymetr kwadratowy ziemi i nigdy się nie topiły, były takie same. Wszystko inne było zniszczone. Wielkie, rozległe lasy Tir Na Nog zniknęły, zastąpiły je teraz niepłodne, zmarnowane pola. Kilka drzew stało tu i tam, ale były uszkodzone, skręcone wersje samych siebie, metaliczne i lśniące. Płoty z drutu kolczastego przecinały krajobraz, a wraki zardzewiałych metalowych pojazdów leżały na wpół zakopane w śniegu. Gdzie dawniej stało lodowe miasto, jego dziewicze kryształowe wieże błyszczały w słońcu, teraz czarne kominy pompowały ogromne masy kłębiącej się ciemności w pochmurne niebo. Drapacze chmur ze skręconego metalu górowały nad wszystkim; połyskujące, szkieletowe sylwetki, które znikały w chmurach. Magiczne istoty przemierzały ciemny krajobraz, całe ich roje, ale nie byli to moi Zimowi bracia. Byli z zatrutego królestwa, Żelazne stworzenia; gremliny i robaki, instalatorzy i Żelaźni rycerze, istoty ludzkiej technologii. Rozejrzałem się dookoła mojej ojczyzny i zadrżałem. Żaden normalny elf nie mógłby tutaj żyć. Wszyscy byśmy wyginęli, znaczna część powietrza, którym oddychamy, paliłaby nas od środka z powodu Żelaznej trucizny, która wisiała w powietrzu gęsta niczym mgła. Mogłem poczuć, jak piekło mnie w gardle, rozprzestrzeniające się jak ogień w moich płucach. Kaszląc, przyłożyłem rękaw do nosa i ust, i zatoczyłem się, ale dokąd mogłem pójść, jeśli całe Tir Na Nog wyglądało właśnie tak?