4
Rozdział Pierwszy
Powrót do "normalności"
Nazywam się Ethan Chase.
Zaledwie tydzień temu zostałem wciągnięty do krainy Elfów.
Znowu.
Miałem cztery lata, gdy stało się to po raz pierwszy. Tak, czteroletnie
dziecko porwane przez Elfy i zabrane do Nigdynigdy, ojczyzny Czarownych.
Krótko mówiąc, uratowała mnie starsza siostra i odwiozła do domu, ale
sama stała się królową Elfów i teraz rządzi częścią Nigdynigdy, nazywaną
Żelaznym Królestwem.
Trzynaście lat później, pomimo wszelkich zabezpieczeń, które
podjąłem przeciwko Małemu Ludowi, wydarzyło się to ponownie.
Znalazłem się dosłownie w samym centrum Nigdynigdy, ale tym razem nie
byłem sam, tylko z koleżanką z klasy, Mackenzie St. James, która także
została tam wciągnięta. Wiele dziwnych, zwariowanych rzeczy wydarzyło
się przez kilka kolejnych dni, takich jak podążanie za gadającym kotem
przez Nigdynigdy, spotkanie mojej siostry w Żelaznym Królestwie, ucieczka
z niego, by spotkać się z Królową Wygnańców i, ach tak, odkrycie, że moja
siostra miała syna. Dokładnie tak, miałem siostrzeńca. Siostrzeńca, który
częściowo był Czarownym, zupełnie nieznanym moim rodzicom, i który -
dzięki temu, jak popieprzenie działa czas w Krainie Czarownych - był w tym
samym wieku, co ja.
5
Odkryliśmy też inną ważną rzecz... pojawienie się nowego, niosącego
śmierć gatunku Czarownych, zwanych Zapomnianymi. Elfów, które prawie
już nie istniały, ponieważ nikt nie pamiętał o nich od tak długiego czasu.
Czarownych, którzy musieli wykradać Urok od zwyczajnych Elfów, żeby
przetrwać, zabijając ich w takcie tego procederu. Ale jak dla mnie
najbardziej wyróżniała się ta cała sprawa z siostrzeńcem. Dawniej
uważałem moją rodzinę za dziwną, ale tamten stan w porównaniu do
teraźniejszego nie był nawet plamką na skali dziwności. Sądziłem, że
widziałem już wszystko. Ale kiedy zostałem wciągnięty do Nigdynigdy,
nigdy nie spodziewałbym się nadejścia Keirrana.
Kiedy Keirran powrócił do Nigdynigdy, wiedziałem, że szybko za nim
nie zatęsknię1. Jednak nie miałem pojęcia, jak bardzo moje życie wkrótce
połączy się z jego i że stanie się to katalizatorem... końca wszystkiego.
Czasami chciałbym, że ludzie zwracali na mnie mniej uwagi. Czasami
nawet marzyłem o posiadaniu elfiej krwi, dzięki czemu, gdyby wokół mnie
zaczynały się dziać naprawdę dziwne rzeczy, ludzie zapominaliby o nich w
już chwili mojego zniknięcia2. Tak to działało dla Robina Koleżki,
najbardziej osławionego Czarownego, jaki tylko istniał. I w mniejszym
stopniu działało nawet dla mojej siostry. Ale w prawdziwym świecie, gdy
byłeś w pełni człowiekiem i rozpłynąłeś się w powietrzu prawie na cały
tydzień, ludzie wykazywali tendencję, by to zauważać. Jeśli zniknąłeś w tym
samym czasie, co bogata, popularna koleżanka z klasy, zauważali to jeszcze
bardziej.
1 Za siostrzeńcem? Niedobry! Czy tylko ja za nim tęsknię? ;)/Dhalia
Ja tęsknię za Ashem i Pukiem, także tego.../qEDi
2 Lol, to jak Cisza z Doktora Who :O/q
6
Więc właśnie dlatego, jak przypuszczałem, już w poniedziałek po
swoim powrocie z Nigdynigdy znalazłem się znowu w gabinecie dyrektora3.
Tylko że tym razem znajdowali się w pomieszczeniu także dwaj policjanci,
stojący nad moim krzesłem ze srogimi minami. Dzieciaki mijające gabinet
przypatrywały się wszystkiemu badawczo przez okienko w drzwiach i
sapały, widząc mnie, zanim szybko odchodziły z przyjaciółmi, szepcząc
między sobą. Wspaniale. I tak już miałem opinię przestępcy i osoby
sprawiającej problemy, a to zapewne nie miało mi pomóc.
– Czy wiesz, dlaczego zostałeś tutaj wezwany, panie Chase? –
powiedział dyrektor, zaciskając wąsko usta. Wzruszyłem ramionami.
Siedziałem w tym biurze już pierwszego dnia szkoły i wiedziałem, że
dyrektor uważał mnie za przegraną sprawę. Nie było sensu, bym próbował
zmienić jego nastawienie. Poza tym, ci dwaj funkcjonariusze martwili mnie
o wiele bardziej.
– Chcielibyśmy zadać ci kilka pytań o Todda Wyndhama – stwierdził
jeden z policjantów, sprawiając, że mój żołądek przekręcił się do góry
nogami. – Jak na pewno wiesz, zniknął w ostatni piątek, a jego matka
złożyła zawiadomienie o zaginięciu, gdy nie wrócił ze szkoły. Zgodnie z tym,
co oświadczyła, ostatnią osobą, która rozmawiała z nim, zanim zaginął...
byłeś ty.
Przełknąłem ślinę. Todd Wyndham był moim kolegą z klasy i
wiedziałem dokładnie, co mu się przydarzyło tamtej nocy. Ale nie było
możliwości, żebym wyznał policjantom, że Todd częściowo był Elfem,
mieszańcem, który został porwany przez Zapomnianych i osuszony z
Uroku.4 Problem był w tym, że jego utrata spowodowała także okradnięcie
ze wspomnień, emocji i świadomości. Ale w momencie, gdy już go
3 Haha. Wracamy do początku. :D/D
4 Problemy nastolatków XXI wieku.../q
7
odnaleźliśmy z Kenzie, jego magia dawno zniknęła, pozostawiając go
oszołomionym, biernym i całkowicie ludzkim.
Zachowując spokojny głos, odwróciłem się twarzą do policjanta, który
przemówił.
– Tak, widziałem go w szkole tego dnia. Wszyscy widzieli. W czym
rzecz?
– Rzecz w tym – kontynuował, marszcząc mocniej brwi – że w ostatni
weekend Todd Wyndham pojawił się w domu kompletnie znerwicowany.
Niewiele pamięta, ale powiedział nam, że został porwany i że były tam inne
ofiary porywaczy. Symptomy pasują do osoby będącej świadkiem
przemocy, więc obawiamy się, że porywacz może wkrótce znowu uderzyć.
Mamy nadzieję, że możesz rzucić trochę światła na stan Todda.
– Dlaczego ja?
Policjant zwęził swoje spojrzenie.
– Ponieważ dzień po zniknięciu Todda, pani St. James zgłosiła, że
także zaginęła jej córka. Ostatni raz była widziana z tobą na turnieju sztuk
walki, gdzie rozmawialiście. Świadkowie zeznali, że wyciągnąłeś ją z
budynku na parking, a potem oboje zniknęliście. Możesz wyjaśnić mi, co się
stało, Ethan?
Moje serce waliło, ale starałem się zachować spokój, trzymając się
scenariusza Kenzie i poradzić sobie w tej sytuacji.
– Kenzie chciała zwiedzić Nowy Jork5 – odpowiedziałem beztrosko. –
Jej tata nie chciał jej puścić. Ale naprawdę chciała go zobaczyć, no wiecie...
zanim umrze. – Zamrugali, zapewne nie wiedząc, czy mówiłem serio, czy
tylko dramatyzowałem. Ponownie wzruszyłem ramionami. – Poprosiła
5 Buhahaha. I dlatego poprosiła nowego ucznia? :D Kto w to uwierzy?/D
Pewnie stereotypowe, amerykańskie gliny :D/q
8
mnie, żebym ją zabrał, więc tak zrobiłem. Ale nie wspomniała ani razu, że
jej ojciec nie wiedział, że wyjechała.
Kiepska wymówka, ale oczywiście nie mogłem wyznać im
prawdziwego powodu.
Że banda żądnych mordu Zapomnianych odnalazła nas na zawodach,
goniła aż na parking, więc uciekliśmy do Nigdynigdy.
Usta policjanta zacisnęły się, a ja skrzyżowałem ramiona.
– Jeśli mi nie wierzycie, zapytajcie Kenzie – poradziłem im. – Powie
wam to samo.
– Taki mieliśmy zamiar. – Podnieśli się i wycofali, dając gestem znak,
że już tutaj skończyli. – Wracaj do klasy, ale będziemy mieć cię na oku,
Ethan. Trzymaj się z dala od kłopotów, słyszysz?
Wstałem z ulgą i skierowałem się do drzwi. Gdy wychodziłem,
mogłem wyczuć spojrzenie dyrektora na moich plecach. Zapewne miał
nadzieję, że zostanę aresztowany i zaciągnięty siłą do więzienia - mniej o
jednego przestępcę, z którym musiał sobie radzić. Z pewnością mój
wizerunek sprawiał, że wyglądałem na posępnego, złowrogiego łobuza:
porwane dżinsy, koszulka odwrócona na lewą stronę, kolczyki w uszach i
prowokujący uśmieszek mocno tkwiący na swoim miejscu. Ale co mi tam.
Nie przybyłem tutaj, by stać się idealnym uczniem albo zdobyć jakiekolwiek
trofea. Chciałem jedynie przetrwać ten rok bez znaczących katastrof.
Żadnych więcej znaczących katastrof.
Wymknąłem się z gabinetu dyrektora z westchnięciem ulgi.
Wykręciłem się od kolejnego podejrzenia. Byłem ekspertem w takim
kłamaniu, retuszowaniu prawdy, której nikt inny nie mógł ujrzeć. Że
Czarowni gdzieś tam się czaili i nie potrafili zostawić mnie w spokoju. Żeby
zadbać o bezpieczeństwo ludzi w moim otoczeniu stałem się kimś, z kim
9
nikt nie chciał się zadawać. Odstraszałem potencjalnych przyjaciół, izolując
się i zasadniczo zachowując się jak kutas dla wszystkich, którzy starali się
do mnie zbliżyć. Zazwyczaj to działało. Gdy raz pokazałem, że chcę zostać
sam, ludzie po prostu to robili. Nikt nie chciał zadzierać z wrogo
nastawionym kretynem.
Poza jedną dziewczyną.
Cholera, miałem nadzieję, że u niej wszystko było w porządku. Gdzie
jesteś, Kenzie? Mam nadzieję, że nie wpadłaś w kłopoty z mojego powodu.
Przypuszczałem, że byliśmy szczęściarzami, że minął zaledwie
tydzień. W Nigdynigdy czas przepływał inaczej niż w rzeczywistym świecie.
Istniały historie o tych, co zaginęli w krainie Elfów na rok, a gdy ponownie
wrócili do domu, okazywało się, że minęło sto lat, a wszystko co znali, się
zmieniło.
Strata jednego tygodnia wydawała się niczym wielkim, ale dla
wszystkich osób, które nas szukały, wyglądało to tak, jakbyśmy rozmyli się
w powietrzu. Nikt bez wyjątku nie widział ani nie słyszał jakiegokolwiek
śladu dotyczącego nas od czasu, gdy opuściliśmy zawody, aż do nocy, gdy
kilka dni później pojawiliśmy się do domu.
Więc musieliśmy z Kenzie wymyślić naprawdę dobre wytłumaczenie,
zanim wróciliśmy.
– Jesteś pewna? – zapytałem, wpatrując się w jej
czekoladowobrązowe oczy, zauważając odbicie swojego zmartwienia w jej
spojrzeniu. – Że właśnie taką historię chcesz rzucić ojcu, gdy wrócimy do
domu? Zdecydowałaś się zwiedzić Nowy Jork, a ja zgodziłem się zawieść cię
tam?
10
Kenzie wzruszyła ramionami, a światło księżyca zalśniło w jej
kruczoczarnych włosach. Tuż za nią rozciągała się wspaniała przestrzeń
Central Parku, wyglądająca jak czarno-srebrzysta patchworkowa kołdra,
przechodząca w migoczące wieże tuż ponad linią drzew. Jej szczupłe
ramiona otoczyły moją talię, a palce kreśliły wzory w dolnej części moich
pleców6, rozpraszając mnie.
– Wymyślisz coś lepszego?
– Raczej nie. – Zadrżałem, gdy jej palce wsunęły się pod skraj mojej
podkoszulki i zaczęły gładzić moją skórę. Opierałem się pragnieniu
poruszenia się7 i starałem się skupić. – Ale czy nie będzie wściekły, że
wymknęłaś się bez poinformowania go?
Dziewczyna w moich ramionach uśmiechnęła się gorzko, nie
spoglądając w moje oczy.
– Nie ma prawa być zły – wyszeptała. – Nie przejmuje się tym, co
robię. Nigdy mnie nie kontrolował. Tak długo, jak wracałam, mając
wszystkie palce u rąk i stóp, nie przejmował się, gdzie byłam. A jeśli powie
cokolwiek... powiem mu, że chciałam zobaczyć Nowy Jork, zanim umrę. I co
miałby wtedy zrobić?
Wtedy mój żołądek skręcił się z innego powodu. Nie odpowiedziałem,
a Kenzie zerknęła na mnie przepraszająco.
– A co z tobą? – zapytała, przekrzywiając głowę. – Co chcesz
powiedzieć swojej rodzinie, gdy wrócimy do domu?
– Nie martw się o to – odpowiedziałem jej. – Moja rodzina radziła już
sobie z podobną sytuacją. Gdy straciliśmy Meghan. – Coś wymyślę.
6 Znaczy tuż nad pośladkami? ;) /D
7 Ehej! Jakoś dziwnie mi się to kojarzy. xD Czym on chciał poruszać? Ekhem./D
11
Odwróciła wzrok, zagryzając wargi, jakby zastanawiała się nad czymś.
Jej delikatne palce dalej kreśliły wzory pod moją podkoszulką, wysyłając
dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.
– Ethan? – zapytała wreszcie osobliwie niepewnym głosem. – Hm...
Jeszcze cię zobaczę, gdy wrócimy do prawdziwego świata, prawda?
– Jasne – wyszeptałem, wiedząc dokładnie, co miała na myśli. Nie
martwiła się, że zniknąłbym z widoku jak jeden z Czarownych, ale że
powrócę do bycia wrednym, złośliwym osłem, który trzymał wszystkich na
dystans. – Obiecuję, że nigdzie się nie wybieram – powiedziałem, odsuwając
ciemny kosmyk włosów z jej oczu. – A nawet planuję zwyczajne spotkania,
takie jak zabranie cię na obiad albo wyjście do kina, o ile chcesz.
Kenzie uśmiechnęła się szeroko.
– Mogę przedstawiać cię jako swojego chłopaka?
Mój żołądek przechylił się w drugą stronę.
– Jeśli sądzisz, że przedstawianie mnie komukolwiek jest dobrym
pomysłem – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. – Mam tylko nadzieję,
że twój tata jest tak pobłażliwy wobec twoich chłopaków, jak wobec twoich
miejsc pobytu. Mówiłaś, że jest prawnikiem, co? – Skrzywiłem się. – Już
widzę, jak przebiegnie nasze pierwsze spotkanie8.
Kenzie stanęła na palcach, jej dłonie przesunęły się z piersi na moje
ramiona i przycisnęła swoje usta do moich. Gwałtownie zaczerpnąłem
oddech i zamknąłem oczy, czując jej delikatne wargi muskające moje, dzięki
czemu na moment zapomniałem o wszystkim.
– Pozwól, że sama poradzę sobie z ojcem – wymruczała, gdy
oderwaliśmy się od siebie.
8 Ja też. Haha. „Zabrać go prosto do więzienia!”. ;) A przynajmniej wyczuje, że Ethanek coś kręci. :P /D.
12
– Książę Ethanie. – Niski Czarowny, z podobnym do ziemniaka nosem,
pofałdowanym i przysadzistym, podszedł do nas cicho. Gnom był ubrany w
długi, biały płaszcz, jedno z jego ramion było mechaniczne, a palce zrobione
z igieł, pęset, a nawet skalpelu. – Zostałeś zraniony – stwierdził, wskazując
na szorstkie bandaże owinięte wokół mojej nogi i ręki, gdzie zostałem
pocięty przez kilku okropnych elfich rycerzy. Mój rękaw i nogawka spodni
były uwalane w krwi. – Żelazna Królowa nakazała mi zająć się twoimi
ranami. Jak powiedziała, wspominając jej własne słowa: "Nie chcę wkurzyć
mamy i Luke’a, gdy tylko wróci do domu". Proszę, usiądź.
Kenzie pozwoliła mi odejść i nagle poczułem ból swoich ran, więc
zdołałem jakoś usiąść pomimo bólu.
– Możesz pozakładać mi tyle szwów, ile tylko chcesz – wyburczałem,
gdy dwa z palców gnoma okazały się parą cienkich ostrzy nożyczek i
zaczęły przecinać opatrunek na mojej ręce. – I tak wkurzą się, gdy zobaczą
mnie w połowie pokrytego krwią. Przewiduję, że w bliskiej przyszłości
odwiedzę pogotowie.
– To nie będzie konieczne – odpowiedział gnom i uniósł swoją
zwyczajną dłoń. Poczułem mrowienie, gdy spadł na mnie Urok, a krew na
podkoszulku raptownie... zniknęła. Zniknęły rozdarcia, ich brzegi zeszły się
ze sobą, a moje ubrania zaczęły znowu wyglądać normalnie. Stojąca tuż za
mną Kenzie zaczerpnęła gwałtownie oddech, a ja odsunąłem się
odruchowo, nie chcąc, żeby został na mnie rzucony żaden Urok
Czarownych, nawet jeśli wydawał się nieszkodliwy.
– Och, uspokój się – powiedział gnom, chwytając moją rękę. – To tylko
iluzja, nic więcej. Ale zostanie przerwana, jak tylko zdejmiesz ubrania, więc
sugeruję, żebyś upewnił się, że jesteś sam, zanim zdecydujesz się to zrobić.
13
A potem... – rozerwał rękaw mojej podkoszulki – ... właściwym miejscem
będzie ognisko.
Kiedy wracałem tej nocy do domu, przygotowywałem się na
przesłuchanie.
Dzięki zniknięciu mojej siostry w krainie Elfów trzynaście lat temu,
moi rodzice stali się paranoiczni i nadopiekuńczy do entej potęgi. Jeśli
spóźniałem się pięć minut po wyznaczonej godzinie powrotu do domu,
mama wydzwaniałaby do mnie, domagając się wyjaśnień, gdzie się
znajdowałem, skoro wszystko było w porządku. Gdy wślizgnąłem się tej
nocy przez drzwi wejściowe, nadal nie miałem pomysłu, co powinienem im
powiedzieć, ale kiedy zobaczyłem, że czekali w salonie, uświadomiłem
sobie, że już wiedzieli.
Wyglądało na to, że późno w nocy gościli u siebie Żelazną Królową i
Meghan powiedziała im, że byłem bezpieczny. Że znajdowałem się z nią w
Nigdynigdy i byłem w drodze do domu. Oczywiście nie wyznała im całej
prawdy - opuściła tę część z Keirranem i Zapomnianymi, i że kilka razy
niemal umarłem. Myślałem, że mama i tata będą chcieli usłyszeć resztę tej
historii - nawet jeśli nie mogli zobaczyć plam krwi pokrywających moje
ubrania albo pozszywanych ran pod nimi, musieli domyślać się, że coś
wydarzyło się w krainie Czarownych. Ale cokolwiek powiedziała im
Meghan, wyglądało na to, że im wystarczyło. Mama wyściskała mnie, dusząc
i pytając z setkę razy, czy dobrze się czułem, ale na tym poprzestając.
Szczerze, nie sądziłem, żeby chcieli poznać prawdę. Mama bała się
Czarownych i myślała, że jeśli będzie udawać, że nie istnieli, nie będą nas
nękać.
14
Co, jak dla mnie, okazało się do dupy, bo i tak to robili. Ale
przynajmniej tej nocy cieszyłem się, że nie musiałem się tłumaczyć.
Nieczęsto się zdarzało, że zostawałem wybawiony z opresji. Miałem tylko
nadzieję, że rodzina Kenzie okazała jej zrozumienie.
Kenzie. Westchnąłem, przesuwając dłonią po włosach, martwiąc się
kolejny raz. Nie widziałem jej od czasu nocy, gdy poszła do domu, wracając
do taty i macochy. Próbowałem dodzwonić się do niej przez cały weekend,
ale albo jej telefon był rozładowany, albo go jej zabrano, ponieważ łączyłem
się od razu ze skrzynką głosową. Zaniepokojony i niespokojny, poszedłem
wczesnym rankiem do szkoły, łudząc się nadzieją na ujrzenie jej,
zastanawiając się, jak jej rodzina przyjęła nagłe zniknięcie, ale zostałem
wezwany do gabinetu dyrektora, zanim nawet zerknąłem na dziewczynę,
która nagle stała się całym moim światem.
W posępnym nastroju skierowałem się z powrotem do klasy, nadal
obserwując korytarz w poszukiwaniu jakiejkolwiek mgnienia niebieskich
pasemek w czarnych włosach, irracjonalne pragnąc wpaść na Kenzie
podczas jej wędrówki do gabinetu dyrektora. Oczywiście nie zobaczyłem
jej, ale minąłem grupkę dziewczyna na korytarzu, rozmawiających i
chichoczących pod drzwiami łazienki. Zamilkły, gdy przechodziłem obok,
gapiąc się na mnie z rozszerzonymi oczami, i usłyszałem szepty rozlegające
się, jak tylko się odwróciłem.
– Och, mój Boże, to on.
– Słyszałaś, że zmusił Kenzie, by uciekła z nim na cały tydzień?
Znaleźli się po drugiej stronie kraju, zanim policja ich złapała.
– Więc to dlatego są tu gliniarze. Czemu go nie aresztowali?
Zacisnąłem szczękę i szedłem dalej. Plotki rzadko mnie martwiły...
Tak bardzo się do nich przyzwyczaiłem. A większość z tych bardziej
15
podkoloryzowanych plotek była tak daleka od prawdy, że było to śmiechu
warte. Ale nienawidziłem świadomości, że tylko dlatego, że Kenzie będzie
kręcić się wokół mnie, też będzie narażona na spekulacje. I właśnie się
zaczęło.
Nie pojawiła się na żadnej lekcji, na które razem chodziliśmy, przez co
miałem problem na skoncentrowaniu się na tym, co działo się wokół mnie.
Ale mimo tego wyłapałem podejrzliwe zerknięcia, rzucane w moją stronę,
szepty rozlegające się za każdym razem, gdy siadałem przy swoim stoliku,
surowe spojrzenia kilku popularnych dzieciaków. Przyjaciele Kenzie.
Trzymałem głowę nisko i moja zwyczajowa postura „zostawcie mnie, do
cholery, w spokoju" przynosiła rezultaty, póki nie rozległ się dzwonek,
obwieszczający przerwę na drugie śniadanie.
Kenzie nadal się nie pojawiła. Niemal poszedłem do stołówki tylko po
to, by sprawdzić, czy jej tam nie było, zanim przyłapałem się na tym,
krzywiąc się. O matko, co robisz, Ethan? Całkowicie zgłupiałeś przez tę
dziewczynę. Nie ma jej tutaj dzisiaj. Po prostu to zaakceptuj.
Kiedy stałem na korytarzu, wahając się i próbując zadecydować,
dokąd pójść, przeszły mnie ciarki, a włosy na karku podniosły się,
niezawodnie ostrzegając mnie, że byłem obserwowany... albo śledzony.
Mając się na baczności, mimochodem przebiegłem wzrokiem wzrastający
tłum nastolatków, by zauważyć cokolwiek, co mogło należeć do
Niewidzialnego Świata, rzeczywistości, którą tylko ja mogłem zobaczyć.
Jednakże źródłem mojego niepokoju nie okazał się Czarowny. Tylko ktoś
gorszy.
Gwiazda footballu, Brain Kingston, i jego trzej przyjaciele przepychali
się przez korytarz, szerokimi barami i grubymi ramionami z łatwością
torując sobie drogę w tłumie. Po wyglądzie ich twarzy i sposobie, w jaki
16
skanowali korytarz, było oczywiste, że weszli na ścieżkę wojenną. Albo
przynajmniej dotyczyło to rozgrywającego, gdyż po jego zarumienionej
twarzy i zaciśniętych szczękach było widać, że gotował się na bójkę.
Mogłem łatwo zgadnąć, do kogo był wrogo nastawiony.
Wspaniale.
Odwróciłem się i zniknąłem w gromadzie ludzi, kierując się w
przeciwną stronę, mając nadzieję, że zaszyję się i znajdę jakieś miejsce, w
którym mógłbym pobyć sam. Gdzie mściwi kretyni i ich kolesie nie zdołają
walnąć moją twarzą w szafki, gdzie nie będę musiał słuchać szeptów, jak
porwałem Kenzie i zaciągnąłem ze sobą do Nowego Jorku.
Jeszcze raz, może prowadzony przez przeznaczenie, znalazłem się w
bibliotece, a ciche szepty i szelest papieru przyniosły ze sobą sztorm
wspomnień. Przyszedłem tutaj podczas pierwszego tygodnia szkoły, także
starając się uniknąć spotkania z Kingstonem. To również tutaj obiecałem
Kenzie przeprowadzenie osławionego wywiadu. I właśnie tutaj odbyła się
ostatnia zrozumiała konwersacja z Toddem, zaraz przed tym, jak zaginął.
Ukrywając drugie śniadanie pod kurtką, zignorowałem znak zakazu
jedzenia oraz picia na biurku i przeszedłem do tyłu. Zarobiłem podejrzliwe
spojrzenie od bibliotekarki, która obserwowała mnie spod krawędzi
okularów, ale przynajmniej Kingston i jego banda nie podążyli tutaj za mną.
Znalazłem cichy kąt i oparłem się o ścianę, pogrążony w déjà vu.
Cholera, chciałem tylko, by pozostawiono mnie w spokoju. Czy
prosiłem o tak wiele? Chciałem przeżyć dzień w szkole bez dostania manta,
groźby wyrzucenia czy aresztowania. I pragnąłem, choć raz, spędzić dzień,
w którym mogłem zabrać swoją dziewczynę do kina albo na kolację bez
schrzaniających wszystko kilku Czarownych. Coś zwyczajnego. Czy to się
kiedyś uda?
17
Gdy rozległ się ostatni dzwonek, chwyciłem książki i pośpieszyłem na
parking, mając nadzieję wydostać się przed Kingstonem i pozostałymi
przyjaciółmi Kenzie. Nikt nie zatrzymywał mnie i nie śledził na korytarzach,
ale gdy tylko skierowałem się w stronę swojego zdezelowanego pickupa
zaparkowanego na samym końcu, moje nerwy stały się napięte.
Brian Kingston siedział na masce z nogami zwisającymi z obu stron,
uśmiechając się do mnie złośliwie. Jego dwaj footballowi kompani opierali
po bokach, blokując drzwi.
– Gdzie się wybierasz, dziwaku? – zapytał Kingston, ześlizgując się na
ziemię. Jego kolesie stłoczyli się za nim, a ja wziąłem głęboki oddech, by się
uspokoić. Przynajmniej nie zniszczyli mojego auta w żaden oczywisty
sposób... jeszcze. Opony nie wydawały się pocięte i nie zauważyłem
żadnych zadrapań na lakierze, więc to już było coś. – Czekałem na rozmowę
z tobą całe popołudnie.
Przeniosłem swój ciężar ze śródstopia na pięty. Nie chciałem z nim
gadać.
Wszystko mi mówiło, że szukał okazji do bójki.
– Naprawdę musimy to teraz robić? – zapytałem, ostrożnie
obserwując wszystkich trzech. Cholera, nie potrzebowałem tego, ale jeśli
będę miał wybór między „bójką", a „skopaniem mi dupy", nie miałem
zamiaru dać się pokonać. Przypuszczałem, że mógłbym uciec jak tchórz, ale
rezultat mógł okazać się jeszcze gorszy. Ta trójka mnie nie przerażała.
Stawiałem czoła goblinom, czerwonym kapturkom, lindormowi i całemu
legionowi morderczych, podobnych do duchów Czarownych, którzy
wysysali Urok z normalnych Elfów. Walczyłem, gdyż próbowali zrobić
18
wszystko w ich mocy, by mnie zabić, ale nadal byłem żywy. Troje
nieuzbrojonych ludzi o grubych karkach i pustych głowach, takich jak oni,
nie znajdowali się bardzo wysoko na mojej skali zagrożenia, ale raczej nie
chciałem zostać wydalony w pierwszy dzień mojego powrotu, jeśli tylko
mogłem coś na to poradzić.
– To idiotyczne, Kingston – burknąłem, cofając się, gdy jego kolesie
próbowali mnie otoczyć. Gdyby rzucili się na mnie, musiałbym szybko stąd
uciec. – Czego, do diabła, chcesz? Co ci się wydaje, że tym razem zrobiłem?
– Jakbyś nie wiedział. – Kingston uśmiechnął się pogardliwie. – Nie
udawaj głupka, dziwaku. Kazałem ci się trzymać z dala od Mackenzie,
prawda? Ostrzegłem cię, co się stanie, a ty nie posłuchałeś. Wszyscy wiedzą,
że zaciągnąłeś ją do Nowego Jorku tydzień temu. Nie wiem, czemu gliny nie
zaciągnęły twojej dupy do więzienia za porwanie.
– Prosiła mnie, żebym ją zabrał – dowodziłem. – Nigdzie jej nie
wlokłem. Chciała zwiedzić Nowy Jork, a jej ojciec by jej nie puścił, więc
poprosiła mnie.
Kłamstwa ukrywające jeszcze więcej kłamstw. Zastanawiałem się, czy
kiedykolwiek nastąpi moment, w którym nie będę musiał nikogo więcej
okłamywać.
– Jasne, a teraz zastanów się, gdzie się znalazła – odwarknął Kingston.
– Nie wiem, co jej zrobiłeś, gdy znikliście razem, ale zacznij marzyć, że nigdy
więcej się tutaj nie pojawisz.
– Zaraz. Że co? – Zmarszczyłem brwi, starając się zachować gościa w
zasięgu wzroku. – O co ci chodzi? Gdzie jest Kenzie?
Kingston potrząsnął głową.
19
– Nie słyszałeś, dziwaku? Boże, jesteś draniem. – Podszedł bliżej, a
jego oczy zwęziły się z czystej pogardy. – Kenzie jest w szpitalu9.
9 Uuu. Pogorszyło się jej? :(/D
Albo zachorowała z miłości :D
PS. Zapomniałam wspomnieć, że ten Keirran z okładki ma jakieś dziwne usta :O/q
PS2. Jakie dziwne? Chyba całkiem całuśne. ;) /D
PS3. Bynajmniej, Dhalio, bynajmniej.../q
20
Rozdział Drugi
Ojciec Mackenzie
Coś ścisnęło mój żołądek.
– Jest w szpitalu? – powtórzyłem, czując rozprzestrzeniający się
wewnątrz mnie strach i przerażenie. Pamiętałem, co Kenzie powiedziała mi
o sobie podczas naszego pobytu w Krainie Czarownych. A było to coś
mrocznego i strasznego. – Dlaczego?
– Ty mi powiedz. – Kingston zacisnął pięści. – To przez ciebie tam
wylądowała.
Poczułem eksplozję bólu, kiedy jeden z mięśniaków wykorzystał
moment mojej nieuwagi i skoczył na mnie, uderzając w żebra, przewracając
na bok. Złapałem oddech i zachwiałem się do tyłu, robiąc unik przed
następnym lewym sierpowym i podnosząc własne pięści w bokserskiej
postawie, gdy natarła na mnie cała trójka.
Kingston zamachnął się zjadliwie na moją twarz. Odchyliłem głowę do
tyłu, pozwalając jego knykciom musnąć mnie na chwilę przed rzuceniem się
do przodu z uderzeniem, które sprawiło, że zgiął się w pół ze stęknięciem.
W tej samej chwili jeden z jego kumpli walnął mnie pięścią w niechronione
plecy. Skrzywiłem się, przyjmując cios, po czym zatoczyłem koło wokół
Kingstona, używając go niczym tarczy. Warknął i spróbował grzmotnąć
mnie łokciem w twarz, ale złapałem go za ramię, obróciłem i rzuciłem w
jego kolegę.
21
Gdy obaj przewrócili się i potoczyli po betonie, ostatni z mięśniaków
zaatakował od tyłu, zamykając w niedźwiedzim uścisku, przygważdżając
ramiona. Szarpnąłem głową do tyłu, łamiąc mu czaszką nos i wyciągając z
niego przekleństwo. Wyślizgnąwszy się z jego chwytu, zawirowałem, stając
za nim, przyłożyłem stopę z tyłu jego kolana i szarpnąłem w dół ramiona.
Uderzył o chodnik z gwałtownym PUF10, przez co z jego płuc uleciało całe
powietrze i leżał na ziemi odurzony.
Pozostali dwaj stawali już na nogi i mieli mordercze miny, dlatego nie
miałem zamiaru przebywać tam ani chwili dłużej. Przerwałem walkę,
wskoczyłem do mojego pickupa i zatrzasnąłem drzwi. Kingston zbliżył się i
uderzył pięścią w okno, aż się wzdrygnąłem, posyłając mi zabójcze
spojrzenie. W miejscu, w którym jego upierścieniowane knykcie trafiły w
szkło, pojawiło się włoskowate pęknięcie, ale na szczęście na tym się
skończyło, więc wymanewrowałem autem między facetami żądnymi mojej
krwi i zwiałem z parkingu.
Kilka minut zajęło mi wyszukanie w komórce szpitala, który
znajdowałby się najbliżej domu Kenzie, po czym natychmiast do niego
pojechałem. Po szkole miałem wrócić od razu do domu i
najprawdopodobniej właśnie tak powinienem zrobić – jako że moi rodzice
wciąż nie ochłonęli po mojej wycieczce do Nigdynigdy – ale mogłem
wówczas myśleć tylko o Mackenzie.
I o tym, że to ja byłem powodem, przez który przebywała teraz w
szpitalu. Może nie bezpośrednim, ale z pewnością była to moja wina.
Kenzie miała leukemię, złośliwy typ raka, oddziałujący na komórki
krwi. Tylko tyle mi powiedziała, gdy utknęliśmy w Nigdynigdy, a do tego
10 Hihihi. Puf zawsze mi się kojarzy z Kubusiem Puchatkiem. ;) /D
22
rokowania nie były zbyt obiecujące. To główny powód, dla którego
pragnęła Wzroku i chciała pozostać w Czarownej Krainie. Nie wiedziała, ile
pozostało jej czasu, więc marzyła, by zobaczyć wszystko, co tylko mogła. Jej
choroba uczyniła ją też stosunkowo nieustraszoną i znacznie bardziej
śmiałą. Nawet gdy zaoferowano jej szansę na powrót do domu, odmówiła
porzucenia mnie, wytrzymując walki na miecze, porwania i bliskie
spotkania ze śmiercią, włóczenie się z jednego końca Nigdynigdy na drugi,
unikając przy tym Elfów, Zapomnianych i innych stworów, które chciały nas
zjeść.
A teraz była w szpitalu. To zbyt wiele. Wszystko ją w końcu dopadło i
było to moją winą. Gdybym nie wciągnął jej do Krainy Czarownych, czułaby
się dobrze.
Zajechałem na zatłoczony parking i zatrzymałem się tam, wpatrując w
duży, kwadratowy budynek w oddali. Część mnie – ta, która zamknęła się
na cały świat i trzymała innych ludzi na odległość ramienia, by ich chronić –
mówiła mi, żebym tam nie wchodził. Że już wystarczająco spieprzyłem
życie Mackenzie przez wciąganie jej do ukrytego świata i że najlepszym
oraz najbezpieczniejszym pomysłem byłoby trzymanie jej z dala od siebie.
Ale nie mogłem. Obiecałem jej, że nie zniknę, i prawdę mówiąc, nie
chciałem uciekać. Kenzie posiadała teraz Wzrok, podobnie jak ja, co
oznaczało, że Czarowni będą zwracać na nią uwagę. Nie było mowy o tym,
żebym pozwolił jej mierzyć się z nimi samotnie. Poza tym ona nigdy nie
pozwoliłaby mi się wymigać.
Przeciąłem parking i wkroczyłem do szpitala, znajdując poczekalnię
pełną znudzonych, poważnych i wyglądających na zmartwionych ludzi.
23
Ignorując ich, zbliżyłem się do biurka w recepcji, gdzie za ladą siedziała
pielęgniarka o kędzierzawych włosach11, rozmawiająca z policjantem.
Serce podskoczyło mi odrobinę i cofnąłem się, obserwując
funkcjonariusza z nierzucającego się w oczy kąta. Nie było potrzeby się
denerwować, powiedziałem do siebie, gdy pielęgniarka roześmiała się na
słowa gliny. Nie miałem kłopotów. Nie zrobiłem nic złego. Ale miałem dość
gadania z gliniarzami jak na jeden dzień i z pewnością z powodu mojego
postępowania nikt nie nominowałby mnie do nagrody Poczciwego
Obywatela. Jeżeli mundurowy uznałby mój wygląda za podejrzany,
wystarczyłoby, że wyciągnąłby moją kartotekę, żeby zobaczyć całą listę
wykroczeń. Nie było to warte ryzyka ani niedogodności. Trzymałem się
kryjówki, dopóki policjant ostatecznie nie wyszedł, a potem podszedłem do
biurka.
– Przepraszam – powiedziałem, gdy recepcjonistka uniosła wzrok i
zlustrowała mnie od góry do dołu zza swoich okularów. – Przyszedłem
odwiedzić przyjaciółkę. Może się dowiedzieć, w którym pokoju znajdę
Kenzie St. James?
Pielęgniarka posłała mi powątpiewające spojrzenie. Czułem, jak
przylepia mi do czoła plakietkę z napisem „chuligan” jeszcze zanim mnie
poinformowała głosem wymuszonej grzeczności:
– Czas odwiedzin już prawie minął. Czy jesteś przyjacielem rodziny,
młody człowieku?
– Nie – odparłem. – Kenzie jest koleżanką z klasy. Chodzimy do tej
samej szkoły.
11 Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby w męskim słowniku istniało słowo „kędzierzawy”. Szybciej odróżniłby brunetkę
od szatynki :D/q
24
– Yhym. – Znów przyjrzała mi się sceptycznie, jakby kwestionując
samo to, że mogłem chodzić do szkoły. Zjeżyłem się.
– Ja tylko chcę ją zobaczyć. Nie zostanę tu długo. Chcę się upewnić, że
wszystko z nią w porządku. – Pielęgniarka zawahała się, więc wymusiłem z
siebie niemal desperackie: – Proszę.
Zacisnęła usta. Przez chwilę sądziłem, że odmówi, powie, żebym
wyszedł, zanim zawoła policjanta. Ale potem skinęła lekko głową w
kierunku korytarza.
– W porządku. Panna St. James znajduje się w pokoju 301, po lewej.
Tylko nie siedź u niej długo.
Podziękowałem jej z ulgą i pośpieszyłem korytarzem, sprawdzając
numer przy każdych drzwiach, gdy mijałem identyczne pokoje pełne łóżek i
chorych ludzi.
Gdy omijałem wózek woźnego, z jednego z pokoi przede mną wyszła
kobieta z małą, dziewięcio- czy dziesięcioletnią dziewczynką. Odsunąłem
się na bok, robiąc im przejście, i nagle je rozpoznałem, gdy minęły mnie,
nawet na mnie nie patrząc. Nie znałem wysokiej blondynki, ale
dziewczynkę widziałem już wcześniej. Kenzie trzymała ich zdjęcie na
breloku do kluczy, na którym obie uśmiechały się do aparatu.
Przyrodnia siostra Mackenzie. Alec czy Alex, czy jakoś tak.
Ciemnobrązowe włosy związała w kucyk i miała na sobie niebieskobiały
szkolny mundurek. Szła u boku mamy, kierując się z powrotem do
poczekalni. Obserwowałem je, aż skręciły za róg i zniknęły, zastanawiając
się, czy dziewczynka była świadoma, co się naprawdę działo z jej siostrą.
Kiedy byłem w jej wieku, nie wiedziałem, dlaczego nigdy nie widywałem
Meghan; wiedziałem tylko, że nie było jej w domu, że nie była częścią
rodziny, ale tęskniłem za nią. Miałem nadzieję, że siostra Kenzie nigdy nie
25
będzie musiała przez to przechodzić – przez ból świadomości, że miało się
rodzeństwo, a potem nagle się ją straciło.
Drzwi, z których wyszły, świeciły bladoniebieskawą poświatą.
Przełknąłem z trudem ślinę, gdy zerkałem do pokoju 301. Pod ścianą
naprzeciwko, w białym szpitalnym łóżku, otoczonym cicho brzęczącymi
urządzeniami, leżała Kenzie. Jej czarne włosy były rozsypane na poduszce,
oczy miała zamknięte. Obok niej stał okrągły stolik przepełniony kwiatami i
unosiły się balony z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia.
Zakuło mnie poczucie winy, cierpkie i bolesne, ale zostało niemal
stłamszone przez ból wynikający ze zmartwienia, który rozprzestrzenił się
w mojej piersi, gdy ją ujrzałem. Kenzie, którą znałem, nigdy nie siedziała w
miejscu – zawsze skakała z miejsca na miejsce, uśmiechając się i ciesząc.
Widok jej bladej, kruchej i nieruchomej przepełnił mnie strachem.
Zakradłem się do pomieszczenia i podszedłem do jej łóżka, chwytając jego
poręcz, żeby powstrzymać się od dotykania jej. Nie chciałem jej budzić, jeśli
spała, ale kiedy się zbliżyłem, poruszyła się. Ciemnobrązowe oczy
otworzyły się niewyraźnie i wyrażały zdumienie, gdy spoczęły na mojej
twarzy.
– Ethan?
Zmusiłem się do uśmiechu, mimo że wzdrygnąłem się na dźwięk jej
głosu, tak słabego i lekko chropawego.
– Hej, tam – powiedziałem, brzmiąc mdło nawet dla siebie. –
Przepraszam, że nie dotarłem tu szybciej. Nie miałem pojęcia, że jesteś w
szpitalu.
Zmarszczyła bladą brew.
– O, cholera. Moja wina. Miałam rozładowany telefon, kiedy wróciłam.
– Jej słowa zlewały się z sobą, czy to ze zmęczenia, czy z powodu leków,
2 Żelazny zdrajca seria: Żelazny Dwór: Zew zapomnienia Tom 2 Tłumaczenie: qEDi Dhalia
3 Część I
4 Rozdział Pierwszy Powrót do "normalności" Nazywam się Ethan Chase. Zaledwie tydzień temu zostałem wciągnięty do krainy Elfów. Znowu. Miałem cztery lata, gdy stało się to po raz pierwszy. Tak, czteroletnie dziecko porwane przez Elfy i zabrane do Nigdynigdy, ojczyzny Czarownych. Krótko mówiąc, uratowała mnie starsza siostra i odwiozła do domu, ale sama stała się królową Elfów i teraz rządzi częścią Nigdynigdy, nazywaną Żelaznym Królestwem. Trzynaście lat później, pomimo wszelkich zabezpieczeń, które podjąłem przeciwko Małemu Ludowi, wydarzyło się to ponownie. Znalazłem się dosłownie w samym centrum Nigdynigdy, ale tym razem nie byłem sam, tylko z koleżanką z klasy, Mackenzie St. James, która także została tam wciągnięta. Wiele dziwnych, zwariowanych rzeczy wydarzyło się przez kilka kolejnych dni, takich jak podążanie za gadającym kotem przez Nigdynigdy, spotkanie mojej siostry w Żelaznym Królestwie, ucieczka z niego, by spotkać się z Królową Wygnańców i, ach tak, odkrycie, że moja siostra miała syna. Dokładnie tak, miałem siostrzeńca. Siostrzeńca, który częściowo był Czarownym, zupełnie nieznanym moim rodzicom, i który - dzięki temu, jak popieprzenie działa czas w Krainie Czarownych - był w tym samym wieku, co ja.
5 Odkryliśmy też inną ważną rzecz... pojawienie się nowego, niosącego śmierć gatunku Czarownych, zwanych Zapomnianymi. Elfów, które prawie już nie istniały, ponieważ nikt nie pamiętał o nich od tak długiego czasu. Czarownych, którzy musieli wykradać Urok od zwyczajnych Elfów, żeby przetrwać, zabijając ich w takcie tego procederu. Ale jak dla mnie najbardziej wyróżniała się ta cała sprawa z siostrzeńcem. Dawniej uważałem moją rodzinę za dziwną, ale tamten stan w porównaniu do teraźniejszego nie był nawet plamką na skali dziwności. Sądziłem, że widziałem już wszystko. Ale kiedy zostałem wciągnięty do Nigdynigdy, nigdy nie spodziewałbym się nadejścia Keirrana. Kiedy Keirran powrócił do Nigdynigdy, wiedziałem, że szybko za nim nie zatęsknię1. Jednak nie miałem pojęcia, jak bardzo moje życie wkrótce połączy się z jego i że stanie się to katalizatorem... końca wszystkiego. Czasami chciałbym, że ludzie zwracali na mnie mniej uwagi. Czasami nawet marzyłem o posiadaniu elfiej krwi, dzięki czemu, gdyby wokół mnie zaczynały się dziać naprawdę dziwne rzeczy, ludzie zapominaliby o nich w już chwili mojego zniknięcia2. Tak to działało dla Robina Koleżki, najbardziej osławionego Czarownego, jaki tylko istniał. I w mniejszym stopniu działało nawet dla mojej siostry. Ale w prawdziwym świecie, gdy byłeś w pełni człowiekiem i rozpłynąłeś się w powietrzu prawie na cały tydzień, ludzie wykazywali tendencję, by to zauważać. Jeśli zniknąłeś w tym samym czasie, co bogata, popularna koleżanka z klasy, zauważali to jeszcze bardziej. 1 Za siostrzeńcem? Niedobry! Czy tylko ja za nim tęsknię? ;)/Dhalia Ja tęsknię za Ashem i Pukiem, także tego.../qEDi 2 Lol, to jak Cisza z Doktora Who :O/q
6 Więc właśnie dlatego, jak przypuszczałem, już w poniedziałek po swoim powrocie z Nigdynigdy znalazłem się znowu w gabinecie dyrektora3. Tylko że tym razem znajdowali się w pomieszczeniu także dwaj policjanci, stojący nad moim krzesłem ze srogimi minami. Dzieciaki mijające gabinet przypatrywały się wszystkiemu badawczo przez okienko w drzwiach i sapały, widząc mnie, zanim szybko odchodziły z przyjaciółmi, szepcząc między sobą. Wspaniale. I tak już miałem opinię przestępcy i osoby sprawiającej problemy, a to zapewne nie miało mi pomóc. – Czy wiesz, dlaczego zostałeś tutaj wezwany, panie Chase? – powiedział dyrektor, zaciskając wąsko usta. Wzruszyłem ramionami. Siedziałem w tym biurze już pierwszego dnia szkoły i wiedziałem, że dyrektor uważał mnie za przegraną sprawę. Nie było sensu, bym próbował zmienić jego nastawienie. Poza tym, ci dwaj funkcjonariusze martwili mnie o wiele bardziej. – Chcielibyśmy zadać ci kilka pytań o Todda Wyndhama – stwierdził jeden z policjantów, sprawiając, że mój żołądek przekręcił się do góry nogami. – Jak na pewno wiesz, zniknął w ostatni piątek, a jego matka złożyła zawiadomienie o zaginięciu, gdy nie wrócił ze szkoły. Zgodnie z tym, co oświadczyła, ostatnią osobą, która rozmawiała z nim, zanim zaginął... byłeś ty. Przełknąłem ślinę. Todd Wyndham był moim kolegą z klasy i wiedziałem dokładnie, co mu się przydarzyło tamtej nocy. Ale nie było możliwości, żebym wyznał policjantom, że Todd częściowo był Elfem, mieszańcem, który został porwany przez Zapomnianych i osuszony z Uroku.4 Problem był w tym, że jego utrata spowodowała także okradnięcie ze wspomnień, emocji i świadomości. Ale w momencie, gdy już go 3 Haha. Wracamy do początku. :D/D 4 Problemy nastolatków XXI wieku.../q
7 odnaleźliśmy z Kenzie, jego magia dawno zniknęła, pozostawiając go oszołomionym, biernym i całkowicie ludzkim. Zachowując spokojny głos, odwróciłem się twarzą do policjanta, który przemówił. – Tak, widziałem go w szkole tego dnia. Wszyscy widzieli. W czym rzecz? – Rzecz w tym – kontynuował, marszcząc mocniej brwi – że w ostatni weekend Todd Wyndham pojawił się w domu kompletnie znerwicowany. Niewiele pamięta, ale powiedział nam, że został porwany i że były tam inne ofiary porywaczy. Symptomy pasują do osoby będącej świadkiem przemocy, więc obawiamy się, że porywacz może wkrótce znowu uderzyć. Mamy nadzieję, że możesz rzucić trochę światła na stan Todda. – Dlaczego ja? Policjant zwęził swoje spojrzenie. – Ponieważ dzień po zniknięciu Todda, pani St. James zgłosiła, że także zaginęła jej córka. Ostatni raz była widziana z tobą na turnieju sztuk walki, gdzie rozmawialiście. Świadkowie zeznali, że wyciągnąłeś ją z budynku na parking, a potem oboje zniknęliście. Możesz wyjaśnić mi, co się stało, Ethan? Moje serce waliło, ale starałem się zachować spokój, trzymając się scenariusza Kenzie i poradzić sobie w tej sytuacji. – Kenzie chciała zwiedzić Nowy Jork5 – odpowiedziałem beztrosko. – Jej tata nie chciał jej puścić. Ale naprawdę chciała go zobaczyć, no wiecie... zanim umrze. – Zamrugali, zapewne nie wiedząc, czy mówiłem serio, czy tylko dramatyzowałem. Ponownie wzruszyłem ramionami. – Poprosiła 5 Buhahaha. I dlatego poprosiła nowego ucznia? :D Kto w to uwierzy?/D Pewnie stereotypowe, amerykańskie gliny :D/q
8 mnie, żebym ją zabrał, więc tak zrobiłem. Ale nie wspomniała ani razu, że jej ojciec nie wiedział, że wyjechała. Kiepska wymówka, ale oczywiście nie mogłem wyznać im prawdziwego powodu. Że banda żądnych mordu Zapomnianych odnalazła nas na zawodach, goniła aż na parking, więc uciekliśmy do Nigdynigdy. Usta policjanta zacisnęły się, a ja skrzyżowałem ramiona. – Jeśli mi nie wierzycie, zapytajcie Kenzie – poradziłem im. – Powie wam to samo. – Taki mieliśmy zamiar. – Podnieśli się i wycofali, dając gestem znak, że już tutaj skończyli. – Wracaj do klasy, ale będziemy mieć cię na oku, Ethan. Trzymaj się z dala od kłopotów, słyszysz? Wstałem z ulgą i skierowałem się do drzwi. Gdy wychodziłem, mogłem wyczuć spojrzenie dyrektora na moich plecach. Zapewne miał nadzieję, że zostanę aresztowany i zaciągnięty siłą do więzienia - mniej o jednego przestępcę, z którym musiał sobie radzić. Z pewnością mój wizerunek sprawiał, że wyglądałem na posępnego, złowrogiego łobuza: porwane dżinsy, koszulka odwrócona na lewą stronę, kolczyki w uszach i prowokujący uśmieszek mocno tkwiący na swoim miejscu. Ale co mi tam. Nie przybyłem tutaj, by stać się idealnym uczniem albo zdobyć jakiekolwiek trofea. Chciałem jedynie przetrwać ten rok bez znaczących katastrof. Żadnych więcej znaczących katastrof. Wymknąłem się z gabinetu dyrektora z westchnięciem ulgi. Wykręciłem się od kolejnego podejrzenia. Byłem ekspertem w takim kłamaniu, retuszowaniu prawdy, której nikt inny nie mógł ujrzeć. Że Czarowni gdzieś tam się czaili i nie potrafili zostawić mnie w spokoju. Żeby zadbać o bezpieczeństwo ludzi w moim otoczeniu stałem się kimś, z kim
9 nikt nie chciał się zadawać. Odstraszałem potencjalnych przyjaciół, izolując się i zasadniczo zachowując się jak kutas dla wszystkich, którzy starali się do mnie zbliżyć. Zazwyczaj to działało. Gdy raz pokazałem, że chcę zostać sam, ludzie po prostu to robili. Nikt nie chciał zadzierać z wrogo nastawionym kretynem. Poza jedną dziewczyną. Cholera, miałem nadzieję, że u niej wszystko było w porządku. Gdzie jesteś, Kenzie? Mam nadzieję, że nie wpadłaś w kłopoty z mojego powodu. Przypuszczałem, że byliśmy szczęściarzami, że minął zaledwie tydzień. W Nigdynigdy czas przepływał inaczej niż w rzeczywistym świecie. Istniały historie o tych, co zaginęli w krainie Elfów na rok, a gdy ponownie wrócili do domu, okazywało się, że minęło sto lat, a wszystko co znali, się zmieniło. Strata jednego tygodnia wydawała się niczym wielkim, ale dla wszystkich osób, które nas szukały, wyglądało to tak, jakbyśmy rozmyli się w powietrzu. Nikt bez wyjątku nie widział ani nie słyszał jakiegokolwiek śladu dotyczącego nas od czasu, gdy opuściliśmy zawody, aż do nocy, gdy kilka dni później pojawiliśmy się do domu. Więc musieliśmy z Kenzie wymyślić naprawdę dobre wytłumaczenie, zanim wróciliśmy. – Jesteś pewna? – zapytałem, wpatrując się w jej czekoladowobrązowe oczy, zauważając odbicie swojego zmartwienia w jej spojrzeniu. – Że właśnie taką historię chcesz rzucić ojcu, gdy wrócimy do domu? Zdecydowałaś się zwiedzić Nowy Jork, a ja zgodziłem się zawieść cię tam?
10 Kenzie wzruszyła ramionami, a światło księżyca zalśniło w jej kruczoczarnych włosach. Tuż za nią rozciągała się wspaniała przestrzeń Central Parku, wyglądająca jak czarno-srebrzysta patchworkowa kołdra, przechodząca w migoczące wieże tuż ponad linią drzew. Jej szczupłe ramiona otoczyły moją talię, a palce kreśliły wzory w dolnej części moich pleców6, rozpraszając mnie. – Wymyślisz coś lepszego? – Raczej nie. – Zadrżałem, gdy jej palce wsunęły się pod skraj mojej podkoszulki i zaczęły gładzić moją skórę. Opierałem się pragnieniu poruszenia się7 i starałem się skupić. – Ale czy nie będzie wściekły, że wymknęłaś się bez poinformowania go? Dziewczyna w moich ramionach uśmiechnęła się gorzko, nie spoglądając w moje oczy. – Nie ma prawa być zły – wyszeptała. – Nie przejmuje się tym, co robię. Nigdy mnie nie kontrolował. Tak długo, jak wracałam, mając wszystkie palce u rąk i stóp, nie przejmował się, gdzie byłam. A jeśli powie cokolwiek... powiem mu, że chciałam zobaczyć Nowy Jork, zanim umrę. I co miałby wtedy zrobić? Wtedy mój żołądek skręcił się z innego powodu. Nie odpowiedziałem, a Kenzie zerknęła na mnie przepraszająco. – A co z tobą? – zapytała, przekrzywiając głowę. – Co chcesz powiedzieć swojej rodzinie, gdy wrócimy do domu? – Nie martw się o to – odpowiedziałem jej. – Moja rodzina radziła już sobie z podobną sytuacją. Gdy straciliśmy Meghan. – Coś wymyślę. 6 Znaczy tuż nad pośladkami? ;) /D 7 Ehej! Jakoś dziwnie mi się to kojarzy. xD Czym on chciał poruszać? Ekhem./D
11 Odwróciła wzrok, zagryzając wargi, jakby zastanawiała się nad czymś. Jej delikatne palce dalej kreśliły wzory pod moją podkoszulką, wysyłając dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. – Ethan? – zapytała wreszcie osobliwie niepewnym głosem. – Hm... Jeszcze cię zobaczę, gdy wrócimy do prawdziwego świata, prawda? – Jasne – wyszeptałem, wiedząc dokładnie, co miała na myśli. Nie martwiła się, że zniknąłbym z widoku jak jeden z Czarownych, ale że powrócę do bycia wrednym, złośliwym osłem, który trzymał wszystkich na dystans. – Obiecuję, że nigdzie się nie wybieram – powiedziałem, odsuwając ciemny kosmyk włosów z jej oczu. – A nawet planuję zwyczajne spotkania, takie jak zabranie cię na obiad albo wyjście do kina, o ile chcesz. Kenzie uśmiechnęła się szeroko. – Mogę przedstawiać cię jako swojego chłopaka? Mój żołądek przechylił się w drugą stronę. – Jeśli sądzisz, że przedstawianie mnie komukolwiek jest dobrym pomysłem – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. – Mam tylko nadzieję, że twój tata jest tak pobłażliwy wobec twoich chłopaków, jak wobec twoich miejsc pobytu. Mówiłaś, że jest prawnikiem, co? – Skrzywiłem się. – Już widzę, jak przebiegnie nasze pierwsze spotkanie8. Kenzie stanęła na palcach, jej dłonie przesunęły się z piersi na moje ramiona i przycisnęła swoje usta do moich. Gwałtownie zaczerpnąłem oddech i zamknąłem oczy, czując jej delikatne wargi muskające moje, dzięki czemu na moment zapomniałem o wszystkim. – Pozwól, że sama poradzę sobie z ojcem – wymruczała, gdy oderwaliśmy się od siebie. 8 Ja też. Haha. „Zabrać go prosto do więzienia!”. ;) A przynajmniej wyczuje, że Ethanek coś kręci. :P /D.
12 – Książę Ethanie. – Niski Czarowny, z podobnym do ziemniaka nosem, pofałdowanym i przysadzistym, podszedł do nas cicho. Gnom był ubrany w długi, biały płaszcz, jedno z jego ramion było mechaniczne, a palce zrobione z igieł, pęset, a nawet skalpelu. – Zostałeś zraniony – stwierdził, wskazując na szorstkie bandaże owinięte wokół mojej nogi i ręki, gdzie zostałem pocięty przez kilku okropnych elfich rycerzy. Mój rękaw i nogawka spodni były uwalane w krwi. – Żelazna Królowa nakazała mi zająć się twoimi ranami. Jak powiedziała, wspominając jej własne słowa: "Nie chcę wkurzyć mamy i Luke’a, gdy tylko wróci do domu". Proszę, usiądź. Kenzie pozwoliła mi odejść i nagle poczułem ból swoich ran, więc zdołałem jakoś usiąść pomimo bólu. – Możesz pozakładać mi tyle szwów, ile tylko chcesz – wyburczałem, gdy dwa z palców gnoma okazały się parą cienkich ostrzy nożyczek i zaczęły przecinać opatrunek na mojej ręce. – I tak wkurzą się, gdy zobaczą mnie w połowie pokrytego krwią. Przewiduję, że w bliskiej przyszłości odwiedzę pogotowie. – To nie będzie konieczne – odpowiedział gnom i uniósł swoją zwyczajną dłoń. Poczułem mrowienie, gdy spadł na mnie Urok, a krew na podkoszulku raptownie... zniknęła. Zniknęły rozdarcia, ich brzegi zeszły się ze sobą, a moje ubrania zaczęły znowu wyglądać normalnie. Stojąca tuż za mną Kenzie zaczerpnęła gwałtownie oddech, a ja odsunąłem się odruchowo, nie chcąc, żeby został na mnie rzucony żaden Urok Czarownych, nawet jeśli wydawał się nieszkodliwy. – Och, uspokój się – powiedział gnom, chwytając moją rękę. – To tylko iluzja, nic więcej. Ale zostanie przerwana, jak tylko zdejmiesz ubrania, więc sugeruję, żebyś upewnił się, że jesteś sam, zanim zdecydujesz się to zrobić.
13 A potem... – rozerwał rękaw mojej podkoszulki – ... właściwym miejscem będzie ognisko. Kiedy wracałem tej nocy do domu, przygotowywałem się na przesłuchanie. Dzięki zniknięciu mojej siostry w krainie Elfów trzynaście lat temu, moi rodzice stali się paranoiczni i nadopiekuńczy do entej potęgi. Jeśli spóźniałem się pięć minut po wyznaczonej godzinie powrotu do domu, mama wydzwaniałaby do mnie, domagając się wyjaśnień, gdzie się znajdowałem, skoro wszystko było w porządku. Gdy wślizgnąłem się tej nocy przez drzwi wejściowe, nadal nie miałem pomysłu, co powinienem im powiedzieć, ale kiedy zobaczyłem, że czekali w salonie, uświadomiłem sobie, że już wiedzieli. Wyglądało na to, że późno w nocy gościli u siebie Żelazną Królową i Meghan powiedziała im, że byłem bezpieczny. Że znajdowałem się z nią w Nigdynigdy i byłem w drodze do domu. Oczywiście nie wyznała im całej prawdy - opuściła tę część z Keirranem i Zapomnianymi, i że kilka razy niemal umarłem. Myślałem, że mama i tata będą chcieli usłyszeć resztę tej historii - nawet jeśli nie mogli zobaczyć plam krwi pokrywających moje ubrania albo pozszywanych ran pod nimi, musieli domyślać się, że coś wydarzyło się w krainie Czarownych. Ale cokolwiek powiedziała im Meghan, wyglądało na to, że im wystarczyło. Mama wyściskała mnie, dusząc i pytając z setkę razy, czy dobrze się czułem, ale na tym poprzestając. Szczerze, nie sądziłem, żeby chcieli poznać prawdę. Mama bała się Czarownych i myślała, że jeśli będzie udawać, że nie istnieli, nie będą nas nękać.
14 Co, jak dla mnie, okazało się do dupy, bo i tak to robili. Ale przynajmniej tej nocy cieszyłem się, że nie musiałem się tłumaczyć. Nieczęsto się zdarzało, że zostawałem wybawiony z opresji. Miałem tylko nadzieję, że rodzina Kenzie okazała jej zrozumienie. Kenzie. Westchnąłem, przesuwając dłonią po włosach, martwiąc się kolejny raz. Nie widziałem jej od czasu nocy, gdy poszła do domu, wracając do taty i macochy. Próbowałem dodzwonić się do niej przez cały weekend, ale albo jej telefon był rozładowany, albo go jej zabrano, ponieważ łączyłem się od razu ze skrzynką głosową. Zaniepokojony i niespokojny, poszedłem wczesnym rankiem do szkoły, łudząc się nadzieją na ujrzenie jej, zastanawiając się, jak jej rodzina przyjęła nagłe zniknięcie, ale zostałem wezwany do gabinetu dyrektora, zanim nawet zerknąłem na dziewczynę, która nagle stała się całym moim światem. W posępnym nastroju skierowałem się z powrotem do klasy, nadal obserwując korytarz w poszukiwaniu jakiejkolwiek mgnienia niebieskich pasemek w czarnych włosach, irracjonalne pragnąc wpaść na Kenzie podczas jej wędrówki do gabinetu dyrektora. Oczywiście nie zobaczyłem jej, ale minąłem grupkę dziewczyna na korytarzu, rozmawiających i chichoczących pod drzwiami łazienki. Zamilkły, gdy przechodziłem obok, gapiąc się na mnie z rozszerzonymi oczami, i usłyszałem szepty rozlegające się, jak tylko się odwróciłem. – Och, mój Boże, to on. – Słyszałaś, że zmusił Kenzie, by uciekła z nim na cały tydzień? Znaleźli się po drugiej stronie kraju, zanim policja ich złapała. – Więc to dlatego są tu gliniarze. Czemu go nie aresztowali? Zacisnąłem szczękę i szedłem dalej. Plotki rzadko mnie martwiły... Tak bardzo się do nich przyzwyczaiłem. A większość z tych bardziej
15 podkoloryzowanych plotek była tak daleka od prawdy, że było to śmiechu warte. Ale nienawidziłem świadomości, że tylko dlatego, że Kenzie będzie kręcić się wokół mnie, też będzie narażona na spekulacje. I właśnie się zaczęło. Nie pojawiła się na żadnej lekcji, na które razem chodziliśmy, przez co miałem problem na skoncentrowaniu się na tym, co działo się wokół mnie. Ale mimo tego wyłapałem podejrzliwe zerknięcia, rzucane w moją stronę, szepty rozlegające się za każdym razem, gdy siadałem przy swoim stoliku, surowe spojrzenia kilku popularnych dzieciaków. Przyjaciele Kenzie. Trzymałem głowę nisko i moja zwyczajowa postura „zostawcie mnie, do cholery, w spokoju" przynosiła rezultaty, póki nie rozległ się dzwonek, obwieszczający przerwę na drugie śniadanie. Kenzie nadal się nie pojawiła. Niemal poszedłem do stołówki tylko po to, by sprawdzić, czy jej tam nie było, zanim przyłapałem się na tym, krzywiąc się. O matko, co robisz, Ethan? Całkowicie zgłupiałeś przez tę dziewczynę. Nie ma jej tutaj dzisiaj. Po prostu to zaakceptuj. Kiedy stałem na korytarzu, wahając się i próbując zadecydować, dokąd pójść, przeszły mnie ciarki, a włosy na karku podniosły się, niezawodnie ostrzegając mnie, że byłem obserwowany... albo śledzony. Mając się na baczności, mimochodem przebiegłem wzrokiem wzrastający tłum nastolatków, by zauważyć cokolwiek, co mogło należeć do Niewidzialnego Świata, rzeczywistości, którą tylko ja mogłem zobaczyć. Jednakże źródłem mojego niepokoju nie okazał się Czarowny. Tylko ktoś gorszy. Gwiazda footballu, Brain Kingston, i jego trzej przyjaciele przepychali się przez korytarz, szerokimi barami i grubymi ramionami z łatwością torując sobie drogę w tłumie. Po wyglądzie ich twarzy i sposobie, w jaki
16 skanowali korytarz, było oczywiste, że weszli na ścieżkę wojenną. Albo przynajmniej dotyczyło to rozgrywającego, gdyż po jego zarumienionej twarzy i zaciśniętych szczękach było widać, że gotował się na bójkę. Mogłem łatwo zgadnąć, do kogo był wrogo nastawiony. Wspaniale. Odwróciłem się i zniknąłem w gromadzie ludzi, kierując się w przeciwną stronę, mając nadzieję, że zaszyję się i znajdę jakieś miejsce, w którym mógłbym pobyć sam. Gdzie mściwi kretyni i ich kolesie nie zdołają walnąć moją twarzą w szafki, gdzie nie będę musiał słuchać szeptów, jak porwałem Kenzie i zaciągnąłem ze sobą do Nowego Jorku. Jeszcze raz, może prowadzony przez przeznaczenie, znalazłem się w bibliotece, a ciche szepty i szelest papieru przyniosły ze sobą sztorm wspomnień. Przyszedłem tutaj podczas pierwszego tygodnia szkoły, także starając się uniknąć spotkania z Kingstonem. To również tutaj obiecałem Kenzie przeprowadzenie osławionego wywiadu. I właśnie tutaj odbyła się ostatnia zrozumiała konwersacja z Toddem, zaraz przed tym, jak zaginął. Ukrywając drugie śniadanie pod kurtką, zignorowałem znak zakazu jedzenia oraz picia na biurku i przeszedłem do tyłu. Zarobiłem podejrzliwe spojrzenie od bibliotekarki, która obserwowała mnie spod krawędzi okularów, ale przynajmniej Kingston i jego banda nie podążyli tutaj za mną. Znalazłem cichy kąt i oparłem się o ścianę, pogrążony w déjà vu. Cholera, chciałem tylko, by pozostawiono mnie w spokoju. Czy prosiłem o tak wiele? Chciałem przeżyć dzień w szkole bez dostania manta, groźby wyrzucenia czy aresztowania. I pragnąłem, choć raz, spędzić dzień, w którym mogłem zabrać swoją dziewczynę do kina albo na kolację bez schrzaniających wszystko kilku Czarownych. Coś zwyczajnego. Czy to się kiedyś uda?
17 Gdy rozległ się ostatni dzwonek, chwyciłem książki i pośpieszyłem na parking, mając nadzieję wydostać się przed Kingstonem i pozostałymi przyjaciółmi Kenzie. Nikt nie zatrzymywał mnie i nie śledził na korytarzach, ale gdy tylko skierowałem się w stronę swojego zdezelowanego pickupa zaparkowanego na samym końcu, moje nerwy stały się napięte. Brian Kingston siedział na masce z nogami zwisającymi z obu stron, uśmiechając się do mnie złośliwie. Jego dwaj footballowi kompani opierali po bokach, blokując drzwi. – Gdzie się wybierasz, dziwaku? – zapytał Kingston, ześlizgując się na ziemię. Jego kolesie stłoczyli się za nim, a ja wziąłem głęboki oddech, by się uspokoić. Przynajmniej nie zniszczyli mojego auta w żaden oczywisty sposób... jeszcze. Opony nie wydawały się pocięte i nie zauważyłem żadnych zadrapań na lakierze, więc to już było coś. – Czekałem na rozmowę z tobą całe popołudnie. Przeniosłem swój ciężar ze śródstopia na pięty. Nie chciałem z nim gadać. Wszystko mi mówiło, że szukał okazji do bójki. – Naprawdę musimy to teraz robić? – zapytałem, ostrożnie obserwując wszystkich trzech. Cholera, nie potrzebowałem tego, ale jeśli będę miał wybór między „bójką", a „skopaniem mi dupy", nie miałem zamiaru dać się pokonać. Przypuszczałem, że mógłbym uciec jak tchórz, ale rezultat mógł okazać się jeszcze gorszy. Ta trójka mnie nie przerażała. Stawiałem czoła goblinom, czerwonym kapturkom, lindormowi i całemu legionowi morderczych, podobnych do duchów Czarownych, którzy wysysali Urok z normalnych Elfów. Walczyłem, gdyż próbowali zrobić
18 wszystko w ich mocy, by mnie zabić, ale nadal byłem żywy. Troje nieuzbrojonych ludzi o grubych karkach i pustych głowach, takich jak oni, nie znajdowali się bardzo wysoko na mojej skali zagrożenia, ale raczej nie chciałem zostać wydalony w pierwszy dzień mojego powrotu, jeśli tylko mogłem coś na to poradzić. – To idiotyczne, Kingston – burknąłem, cofając się, gdy jego kolesie próbowali mnie otoczyć. Gdyby rzucili się na mnie, musiałbym szybko stąd uciec. – Czego, do diabła, chcesz? Co ci się wydaje, że tym razem zrobiłem? – Jakbyś nie wiedział. – Kingston uśmiechnął się pogardliwie. – Nie udawaj głupka, dziwaku. Kazałem ci się trzymać z dala od Mackenzie, prawda? Ostrzegłem cię, co się stanie, a ty nie posłuchałeś. Wszyscy wiedzą, że zaciągnąłeś ją do Nowego Jorku tydzień temu. Nie wiem, czemu gliny nie zaciągnęły twojej dupy do więzienia za porwanie. – Prosiła mnie, żebym ją zabrał – dowodziłem. – Nigdzie jej nie wlokłem. Chciała zwiedzić Nowy Jork, a jej ojciec by jej nie puścił, więc poprosiła mnie. Kłamstwa ukrywające jeszcze więcej kłamstw. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek nastąpi moment, w którym nie będę musiał nikogo więcej okłamywać. – Jasne, a teraz zastanów się, gdzie się znalazła – odwarknął Kingston. – Nie wiem, co jej zrobiłeś, gdy znikliście razem, ale zacznij marzyć, że nigdy więcej się tutaj nie pojawisz. – Zaraz. Że co? – Zmarszczyłem brwi, starając się zachować gościa w zasięgu wzroku. – O co ci chodzi? Gdzie jest Kenzie? Kingston potrząsnął głową.
19 – Nie słyszałeś, dziwaku? Boże, jesteś draniem. – Podszedł bliżej, a jego oczy zwęziły się z czystej pogardy. – Kenzie jest w szpitalu9. 9 Uuu. Pogorszyło się jej? :(/D Albo zachorowała z miłości :D PS. Zapomniałam wspomnieć, że ten Keirran z okładki ma jakieś dziwne usta :O/q PS2. Jakie dziwne? Chyba całkiem całuśne. ;) /D PS3. Bynajmniej, Dhalio, bynajmniej.../q
20 Rozdział Drugi Ojciec Mackenzie Coś ścisnęło mój żołądek. – Jest w szpitalu? – powtórzyłem, czując rozprzestrzeniający się wewnątrz mnie strach i przerażenie. Pamiętałem, co Kenzie powiedziała mi o sobie podczas naszego pobytu w Krainie Czarownych. A było to coś mrocznego i strasznego. – Dlaczego? – Ty mi powiedz. – Kingston zacisnął pięści. – To przez ciebie tam wylądowała. Poczułem eksplozję bólu, kiedy jeden z mięśniaków wykorzystał moment mojej nieuwagi i skoczył na mnie, uderzając w żebra, przewracając na bok. Złapałem oddech i zachwiałem się do tyłu, robiąc unik przed następnym lewym sierpowym i podnosząc własne pięści w bokserskiej postawie, gdy natarła na mnie cała trójka. Kingston zamachnął się zjadliwie na moją twarz. Odchyliłem głowę do tyłu, pozwalając jego knykciom musnąć mnie na chwilę przed rzuceniem się do przodu z uderzeniem, które sprawiło, że zgiął się w pół ze stęknięciem. W tej samej chwili jeden z jego kumpli walnął mnie pięścią w niechronione plecy. Skrzywiłem się, przyjmując cios, po czym zatoczyłem koło wokół Kingstona, używając go niczym tarczy. Warknął i spróbował grzmotnąć mnie łokciem w twarz, ale złapałem go za ramię, obróciłem i rzuciłem w jego kolegę.
21 Gdy obaj przewrócili się i potoczyli po betonie, ostatni z mięśniaków zaatakował od tyłu, zamykając w niedźwiedzim uścisku, przygważdżając ramiona. Szarpnąłem głową do tyłu, łamiąc mu czaszką nos i wyciągając z niego przekleństwo. Wyślizgnąwszy się z jego chwytu, zawirowałem, stając za nim, przyłożyłem stopę z tyłu jego kolana i szarpnąłem w dół ramiona. Uderzył o chodnik z gwałtownym PUF10, przez co z jego płuc uleciało całe powietrze i leżał na ziemi odurzony. Pozostali dwaj stawali już na nogi i mieli mordercze miny, dlatego nie miałem zamiaru przebywać tam ani chwili dłużej. Przerwałem walkę, wskoczyłem do mojego pickupa i zatrzasnąłem drzwi. Kingston zbliżył się i uderzył pięścią w okno, aż się wzdrygnąłem, posyłając mi zabójcze spojrzenie. W miejscu, w którym jego upierścieniowane knykcie trafiły w szkło, pojawiło się włoskowate pęknięcie, ale na szczęście na tym się skończyło, więc wymanewrowałem autem między facetami żądnymi mojej krwi i zwiałem z parkingu. Kilka minut zajęło mi wyszukanie w komórce szpitala, który znajdowałby się najbliżej domu Kenzie, po czym natychmiast do niego pojechałem. Po szkole miałem wrócić od razu do domu i najprawdopodobniej właśnie tak powinienem zrobić – jako że moi rodzice wciąż nie ochłonęli po mojej wycieczce do Nigdynigdy – ale mogłem wówczas myśleć tylko o Mackenzie. I o tym, że to ja byłem powodem, przez który przebywała teraz w szpitalu. Może nie bezpośrednim, ale z pewnością była to moja wina. Kenzie miała leukemię, złośliwy typ raka, oddziałujący na komórki krwi. Tylko tyle mi powiedziała, gdy utknęliśmy w Nigdynigdy, a do tego 10 Hihihi. Puf zawsze mi się kojarzy z Kubusiem Puchatkiem. ;) /D
22 rokowania nie były zbyt obiecujące. To główny powód, dla którego pragnęła Wzroku i chciała pozostać w Czarownej Krainie. Nie wiedziała, ile pozostało jej czasu, więc marzyła, by zobaczyć wszystko, co tylko mogła. Jej choroba uczyniła ją też stosunkowo nieustraszoną i znacznie bardziej śmiałą. Nawet gdy zaoferowano jej szansę na powrót do domu, odmówiła porzucenia mnie, wytrzymując walki na miecze, porwania i bliskie spotkania ze śmiercią, włóczenie się z jednego końca Nigdynigdy na drugi, unikając przy tym Elfów, Zapomnianych i innych stworów, które chciały nas zjeść. A teraz była w szpitalu. To zbyt wiele. Wszystko ją w końcu dopadło i było to moją winą. Gdybym nie wciągnął jej do Krainy Czarownych, czułaby się dobrze. Zajechałem na zatłoczony parking i zatrzymałem się tam, wpatrując w duży, kwadratowy budynek w oddali. Część mnie – ta, która zamknęła się na cały świat i trzymała innych ludzi na odległość ramienia, by ich chronić – mówiła mi, żebym tam nie wchodził. Że już wystarczająco spieprzyłem życie Mackenzie przez wciąganie jej do ukrytego świata i że najlepszym oraz najbezpieczniejszym pomysłem byłoby trzymanie jej z dala od siebie. Ale nie mogłem. Obiecałem jej, że nie zniknę, i prawdę mówiąc, nie chciałem uciekać. Kenzie posiadała teraz Wzrok, podobnie jak ja, co oznaczało, że Czarowni będą zwracać na nią uwagę. Nie było mowy o tym, żebym pozwolił jej mierzyć się z nimi samotnie. Poza tym ona nigdy nie pozwoliłaby mi się wymigać. Przeciąłem parking i wkroczyłem do szpitala, znajdując poczekalnię pełną znudzonych, poważnych i wyglądających na zmartwionych ludzi.
23 Ignorując ich, zbliżyłem się do biurka w recepcji, gdzie za ladą siedziała pielęgniarka o kędzierzawych włosach11, rozmawiająca z policjantem. Serce podskoczyło mi odrobinę i cofnąłem się, obserwując funkcjonariusza z nierzucającego się w oczy kąta. Nie było potrzeby się denerwować, powiedziałem do siebie, gdy pielęgniarka roześmiała się na słowa gliny. Nie miałem kłopotów. Nie zrobiłem nic złego. Ale miałem dość gadania z gliniarzami jak na jeden dzień i z pewnością z powodu mojego postępowania nikt nie nominowałby mnie do nagrody Poczciwego Obywatela. Jeżeli mundurowy uznałby mój wygląda za podejrzany, wystarczyłoby, że wyciągnąłby moją kartotekę, żeby zobaczyć całą listę wykroczeń. Nie było to warte ryzyka ani niedogodności. Trzymałem się kryjówki, dopóki policjant ostatecznie nie wyszedł, a potem podszedłem do biurka. – Przepraszam – powiedziałem, gdy recepcjonistka uniosła wzrok i zlustrowała mnie od góry do dołu zza swoich okularów. – Przyszedłem odwiedzić przyjaciółkę. Może się dowiedzieć, w którym pokoju znajdę Kenzie St. James? Pielęgniarka posłała mi powątpiewające spojrzenie. Czułem, jak przylepia mi do czoła plakietkę z napisem „chuligan” jeszcze zanim mnie poinformowała głosem wymuszonej grzeczności: – Czas odwiedzin już prawie minął. Czy jesteś przyjacielem rodziny, młody człowieku? – Nie – odparłem. – Kenzie jest koleżanką z klasy. Chodzimy do tej samej szkoły. 11 Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby w męskim słowniku istniało słowo „kędzierzawy”. Szybciej odróżniłby brunetkę od szatynki :D/q
24 – Yhym. – Znów przyjrzała mi się sceptycznie, jakby kwestionując samo to, że mogłem chodzić do szkoły. Zjeżyłem się. – Ja tylko chcę ją zobaczyć. Nie zostanę tu długo. Chcę się upewnić, że wszystko z nią w porządku. – Pielęgniarka zawahała się, więc wymusiłem z siebie niemal desperackie: – Proszę. Zacisnęła usta. Przez chwilę sądziłem, że odmówi, powie, żebym wyszedł, zanim zawoła policjanta. Ale potem skinęła lekko głową w kierunku korytarza. – W porządku. Panna St. James znajduje się w pokoju 301, po lewej. Tylko nie siedź u niej długo. Podziękowałem jej z ulgą i pośpieszyłem korytarzem, sprawdzając numer przy każdych drzwiach, gdy mijałem identyczne pokoje pełne łóżek i chorych ludzi. Gdy omijałem wózek woźnego, z jednego z pokoi przede mną wyszła kobieta z małą, dziewięcio- czy dziesięcioletnią dziewczynką. Odsunąłem się na bok, robiąc im przejście, i nagle je rozpoznałem, gdy minęły mnie, nawet na mnie nie patrząc. Nie znałem wysokiej blondynki, ale dziewczynkę widziałem już wcześniej. Kenzie trzymała ich zdjęcie na breloku do kluczy, na którym obie uśmiechały się do aparatu. Przyrodnia siostra Mackenzie. Alec czy Alex, czy jakoś tak. Ciemnobrązowe włosy związała w kucyk i miała na sobie niebieskobiały szkolny mundurek. Szła u boku mamy, kierując się z powrotem do poczekalni. Obserwowałem je, aż skręciły za róg i zniknęły, zastanawiając się, czy dziewczynka była świadoma, co się naprawdę działo z jej siostrą. Kiedy byłem w jej wieku, nie wiedziałem, dlaczego nigdy nie widywałem Meghan; wiedziałem tylko, że nie było jej w domu, że nie była częścią rodziny, ale tęskniłem za nią. Miałem nadzieję, że siostra Kenzie nigdy nie
25 będzie musiała przez to przechodzić – przez ból świadomości, że miało się rodzeństwo, a potem nagle się ją straciło. Drzwi, z których wyszły, świeciły bladoniebieskawą poświatą. Przełknąłem z trudem ślinę, gdy zerkałem do pokoju 301. Pod ścianą naprzeciwko, w białym szpitalnym łóżku, otoczonym cicho brzęczącymi urządzeniami, leżała Kenzie. Jej czarne włosy były rozsypane na poduszce, oczy miała zamknięte. Obok niej stał okrągły stolik przepełniony kwiatami i unosiły się balony z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Zakuło mnie poczucie winy, cierpkie i bolesne, ale zostało niemal stłamszone przez ból wynikający ze zmartwienia, który rozprzestrzenił się w mojej piersi, gdy ją ujrzałem. Kenzie, którą znałem, nigdy nie siedziała w miejscu – zawsze skakała z miejsca na miejsce, uśmiechając się i ciesząc. Widok jej bladej, kruchej i nieruchomej przepełnił mnie strachem. Zakradłem się do pomieszczenia i podszedłem do jej łóżka, chwytając jego poręcz, żeby powstrzymać się od dotykania jej. Nie chciałem jej budzić, jeśli spała, ale kiedy się zbliżyłem, poruszyła się. Ciemnobrązowe oczy otworzyły się niewyraźnie i wyrażały zdumienie, gdy spoczęły na mojej twarzy. – Ethan? Zmusiłem się do uśmiechu, mimo że wzdrygnąłem się na dźwięk jej głosu, tak słabego i lekko chropawego. – Hej, tam – powiedziałem, brzmiąc mdło nawet dla siebie. – Przepraszam, że nie dotarłem tu szybciej. Nie miałem pojęcia, że jesteś w szpitalu. Zmarszczyła bladą brew. – O, cholera. Moja wina. Miałam rozładowany telefon, kiedy wróciłam. – Jej słowa zlewały się z sobą, czy to ze zmęczenia, czy z powodu leków,