Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
2
PROLOG
Nienawiść jest gorzką, szkodliwą emocją. To wiatr wiejący przez krew, zarażający
gospodarza i podążający do przodu bez żadnego powodu. Powoduje chorobę i zniekształca
przejrzystość widzenia.
Poświęcenie jest szlachetne i delikatne. To działanie wielu, którzy stawiają wartości ponad
siebie. Poświęcenie jest okupione przez miłość i przyzwoitość. Jest naprawdę heroiczne.
Zemsta jest aktem przemocy. Pozwala tym, którzy zostali pokrzywdzeni, odebrać trochę
tego, co zostało im skradzione. W przeciwieństwie do poświęcenia, wraca z powrotem do tego, kto
ją praktykuje.
Miłość jest podstępna i wzniosła. To najprawdziwsza z form, rozbudza wszystko, co
najlepsze w żywych istotach. Najgorszym jest to, że to narzędzie wykorzystywane do
manipulowania i zniszczenia każdego, kto jest na tyle głupi, aby się tego trzymać.
Nie bądź głupi.
Poświęcenie jest dla słabych. Nienawiść psuje. Miłość niszczy. Zemsta jest darem silnych.
Idziesz do przodu nie z nienawiści, nie z miłości. Idziesz do przodu przez cel.
Odbierasz, co zostało skradzione. Sprawiając, że dla tych, którzy śmiali się z ciebie teraz
wynagrodzeniem jest ból. Nie z nienawiścią, ale ze spokojem, zimnym wyrachowaniem.
Nienawiść jest twoim wrogiem. Zemsta jest twoim przyjacielem. Trzymaj ją blisko i nie
pozwól się jej wymknąć.
Niech bogowie zmiłują się nad tymi, którzy mnie skrzywdzili, bo nie będę miał dla nich
litości.
Xypher przerwał czytanie słów, które napisał na podłodze swojej celi własną krwią
stulecia temu. Nudne i wyblakłe przypominały mu o tym, co sprowadziło go do tego czasu i
miejsca.
Była to święta przysięga dla samego siebie.
Zamykając oczy, przesunął ręką nad słowami a rozpuściły się we mgle, która podniosła
się z podłogi tylko, gdy opuścił lewą rękę. Symbol za symbolem, słowo za słowem, znaki, nadal
krwawe, przenosiły się na jego skórę. Syknął, gdy wypalały się grawerując zdania na nim. Ból
wspierał go. Wzmacniał go.
Wkrótce będzie wolny na jeden miesiąc. Jeden miesiąc, by śledzić i by zabić. Jeden, w
którym poświęci się dla zapłaty i gdyby zarobił na ułaskawienie w tym procesie... dobrze.
A jeśli, by tego nie zrobił...
Cóż, czasami zemsta zasługuje na drobne poświęcenie. Przynajmniej tym razem umrze
wiedząc, że nikt więcej nie będzie w stanie się z niego śmiać.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
3
ROZDZIAŁ 1
Cafe Maspero
Nowy Orlean
Luty, 2008
- Czy kiedykolwiek chciałaś wsadzić głowę do miksera i włączyć go?
Simone Dubois zmarszczyła brwi i zaśmiała się na słowa Tate’a Bennett’a, koronera
parafii w Nowym Orleanie, gdy wypowiedział je, siadając przy stoliku z ciemnego drewna
naprzeciwko niej. Jak zawsze Tate był nienagannie ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Jego
skóra była ciemna i bez skazy, prezent od jego kreolskiego i haitańskiego pochodzenia. Z ostro
wyrzeźbionymi rysami twarzy był bardzo przystojny i te jego ciemne oczy, którym nigdy nic nie
umykało.
Jego nienaganny strój ostro kontrastował z jej wypłowiałymi dżinsami, granatowym
swetrem i rozbrykanymi kosmykami ciemnobrązowych loków, które nigdy nie były posłuszne
żadnemu ze styli, którymi Simone próbowała je pokonać. A najciekawsze z jej wyglądu były
piwne oczy, które stawały się złote, gdy słońce w nie przyświeciło.
Wytarła usta serwetką.
- Szczerze mówiąc... nie mogę powiedzieć, że tak miałam. Ale znalazłoby się kilka innych
głów, z którymi chciałabym to zrobić. Czemu pytasz?
Postukał w teczkę z dokumentami przed nim.
- Ilu seryjnych morderców może zmieścić się w jednym mieście?
- Nie znam statystyk. Zależy od miasta, tak sądzę. Czy chcesz mi powiedzieć, że mamy
kolejnego tutaj?
Odwinął sztućce i położył serwetkę na kolanach.
- Nie wiem. Kilku dziwnych ludzi pojawiało się w moim gabinecie przez ostatnie dwa
tygodnie, pozornie nie byli ze sobą związani.
Te kilka słów było przeładowane znaczeniem.
- Ale...
- Ale mam przeczucie, co do tego i to nie jest „och popatrz, jaki ten świat jest piękny”.
Simone wzięła łyk wody zanim otworzyła teczkę i skrzywiła się na makabryczne zdjęcia
w środku. Jak zawsze były szczegółowe i dość krwawe.
- Po prostu uwielbiam prezenty, które przynosisz mi na obiad. Inne dziewczyny dostają
diamenty. A ja? Ja dostaje chaos i krew – i to wszystko przed południem. Dzięki, Tate.
Pochylił się i ukradł kilka frytek z jej talerza.
- Nie martw się, duszko kiedyś ci kupię. Poza tym jesteś jedyną kobietą, jaką znam, z
którą mogę spotkać się na obiedzie i pogadać o interesach. Każda inna byłaby wybredna.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
4
Spojrzała w górę.
- Wiesz, nie jestem pewna czy to jest komplement.
- Zaufaj mi, jest. Jeśli LaShonda kiedykolwiek odzyska zdrowy rozsądek i mnie zostawi,
jesteś następną potencjalną panią Tate.
- Znowu niezbyt pochlebnie dla każdej z nas. Powinnam powiedzieć LaShondzie, co jej
mężulek o niej myśli. – Przekomarzała się z nim.
- Proszę nie rób tego. Ona może zatruć mój kuskus1... albo gorzej, może porozwalać moje
płyty.
Simone znów się roześmiała.
- Nie martw się, upewnię się, że odpowie za to przed wymiarem sprawiedliwości.
- Jestem pewien, że tego dopilnujesz. – Przerwał, by zamówić krewetki po’boy z frytkami
u kelnerki.
Simone nadal przeglądała zdjęcia, podczas, gdy on rozmawiał z młodą Gothką, która
przyjmowała zamówienie. Tak, te zdjęcia były dosyć makabryczne. Ale zdjęcia tego typu zwykle
takie były. Jak nienawidziła tego, iż ten świat był pełen ludzi, którzy byli w stanie robić takie
przerażające rzeczy innym. Co za człowiek mógł zrobić innemu coś takiego? Co innego to, co
nieludzcy mieszkańcy mogli zrobić, a to był zupełnie inny koszmar. Dosłownie. A ona zdążyła
poznać obydwa rodzaje zimnych potworów.
Kelnerka ruszyła z powrotem w stronę kuchni.
Tate nachylił się bliżej.
- Nie czujesz żadnych wibracji z drugiej strony?
Pokręciła głową.
- Wiesz, że to nie działa w ten sposób, T. Muszę dotykać ciała lub czegoś należącego do
ofiary. Zdjęcia mogą spowodować tylko przecięcie papierem... I mogą potargać mi nerwy.
Drżąc na wspomnienie, w jaki ta biedna kobieta musiała umrzeć, zamknęła teczkę i
przesunęła z powrotem do niego.
- Zechcesz pójść ze mną do kostnicy po obiedzie?
Uniosła jedną brew w zdziwieniu na jego propozycję.
- Drżę na myśl, jakiej użyłeś gadki w noc, kiedy spotkałeś LaShondę. „Chodź ze mną
kochanie, oglądniemy moją kolekcję umarlaków.”
Zaśmiał się.
- Kocham twoje poczucie humoru.
1
Kuskus - tradycyjny produkt spożywczy łączący cechy makaronu i kaszy, a także nazwa przyrządzanej z niego
potrawy. Wywodzi się z krajów Maghrebu (północno-zachodnia Afryka).
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
5
Szkoda, że ten żonaty mężczyzna był jednym z niewielu ludzi, którzy doceniali jej
niecodzienne poczucie humoru. Inna osoba, która go doceniała to nastoletni duch, który
prześladował ją od czasu, gdy miała dziesięć lat.
Jesse siedział po jej prawej, ale tylko Simone o tym wiedziała. Nikt inny nie mógł go
zobaczyć czy usłyszeć – och, na jej szczęście. Zwłaszcza, że Jesse był zamknięty od końca lat
osiemdziesiątych w pułapce czasu. W tym przypadku był ubrany w niebieski sweterek,
przypominający Dona Johnsona z Miami Vice i miał kręcone, czarne włosy stylizowane na Jona
Cryera z filmu Pretty in Pink. Jesse był ogromnym fanem Johna Hughesa, którego oglądał za dużo
powtórek i na tej podstawie skompletował swój niecodzienny strój, dołączając do niego cienki
satynowy krawat z narysowanymi białymi klawiszami od keyboardu i dopasowane Vansy w
szachownicę.
- Nie chcę iść do kostnicy, Simone. – Burknął Jesse zza zaciśniętych zębów. – Nie lubię
tam wchodzić.
Oczywiście mogła zrozumieć ten sentyment. To było jej ulubione miejsce do odwiedzania
zaraz po gabinecie proktologa. Popatrzyła na Jessego z politowaniem, ale oboje wiedzieli, że nie
miała innego wyboru niż tam pójść. Nie było tam nic, co mogła zrobić, aby postawić zabójcę
przed sądem, wliczając w to plątanie się po wstrętnej kostnicy miejskiej zamiast po jej
laboratorium w Tulane.
- Więc co najdziwniejszego jest w tych morderstwach? – Zapytała, starając się odwrócić
uwagę Jessego od wygłaszania tyrady, która była jej bardziej niż znana. Poza tym on mógł wrócić
do domu bez niej – on po prostu nie lubił być w domu, kiedy jej tam nie było. Jesse czasami
bywał bardzo wymagającym duchem.
Tate ukradł znowu kilka frytek zanim odpowiedział.
- Fakt, że pani Gloria tutaj wstała i zeszła ze stołu do badań i sekcji.
Simone wstrząsnęła swoją colą, którą piła.
- Słucham?
- Dobrze usłyszałaś. Nialls jest teraz w kaftanie bezpieczeństwa z tego powodu.
Ześwirował tak bardzo, że musieliśmy wezwać psychiatrę z oddziału do niego.
Kaszlnęła dwa razy żeby oczyścić gardło, zanim odezwała się znowu.
- Ofiara była w śpiączce?
- Ofiara była zupełnie martwa. Jak widziałaś na zdjęciach jej tętnica szyjna była
rozerwana i Nialls właśnie otworzył jej klatkę piersiową do autopsji. Jej serce było w jego
rękach, kiedy zaczęła oddychać.
- Acha… - To była jedyna odpowiedź, która przyszła jej do głowy w tym momencie. – A
ona wstała i odeszła…
Kiwnął ponuro głową.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
6
- Witaj w moim świecie. Och, czekaj, witaj w twoim świecie. Twój jest nawet bardziej
dziwaczny niż mój. Przynajmniej ja nie mieszkam z duchem, który ma swój własny pokój w
moim domu. - Rozejrzał się wokół stołu, po czym ściszył głos. – Jesse tu jest?
Simone skinęła głową w kierunku gdzie siedział jej przyjaciel i gapił się na nich z
dezaprobatą.
- Proszę, wytłumacz mi jak mogła wstać, kiedy lekarz trzymał jej serce? – Powiedziała
powoli.
- To właśnie to, co chcę żebyś mi powiedziała. Wiesz, mam do czynienia z… cóż, przez
większość dnia z dziwnymi, paranormalnymi rzeczami. Jesteś królową dziwadeł. Potrzebuję
królowej do tego, zanim zacznę zatrudniać nowych ekspertów medycyny sądowej, którzy nie
będą świrować, kiedy umarli będą się im ruszać na stołach. Nie wiesz może, gdzie mógłbym
znaleźć tak niezwykłych ludzi? Wiem, że spędzasz czas z nimi.
- Dzięki, Tate. Zawsze z niecierpliwością czekam na to, że umocnisz moje ego taką
żywiołową gadką.
- Tak, ale przynajmniej wiesz, że cię kocham.
- Podobnie jak dziurę w bucie.
Roześmiał się.
- Nie prawda. Jesteś najlepszym, cholernym ekspertem medycyny sądowej, jaką
kiedykolwiek widziałem i wiesz o tym. Gdybym mógł cię zabrać z Tulane i wynająć twój tyłek dla
miasta, zrobiłbym to w mgnieniu oka. A fakt, że jesteś jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać
o paranormalnych zgonach jest dla mnie głównym bonusem. Każdy inny chciałby umieścić mnie
w pokoju obok Niallsa.
Simone sięgnęła po ogórka.
- Prawda. Również powiedziałabym, że mają niesamowite leki, które mogą powstrzymać
te halucynacje.
- Więc mi je zapisz, nie mogę się doczekać, by je wypróbować.
Właściwie to mogła, ale to była już zupełnie inna historia. Jej całe życie było
wystarczająco dziwne, by być uważane za jedną, wielką halucynację. Gdyby tylko takie było.
Simone przerwała swe rozważania, kiedy zaniepokoiło ją dziwne przeczucie w jej
wnętrzu. Rozejrzała się po ciemnej restauracji, potem wyjrzała przez okno po jej lewej i
obserwowała ruch na Decatur Street. Wszystko wyglądało normalnie, ale uczucie trwało.
- Coś się stało? – Jesse zapytał.
- Znów mam to przeczucie.
Tate się skrzywił.
- Jakie przeczucie?
Jej twarz poczerwieniała na to pytanie.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
7
- Właściwie to mówiłam do Jessego, ale przez ostatnie kilka tygodni miałam to dziwne
przeczucie, że coś mnie obserwuje.
- Masz na myśli kogoś, prawda?
Pokręciła głową.
- Wiem, że to brzmi dziwnie…
- Właśnie miałem odchodzące zwłoki ze stołu do autopsji w czasie sekcji, a ty uważasz, że
twoja historia jest bardziej świrnięta? Tia, duszko…
To było to, co ona najbardziej lubiła w Tatcie. Sprawiał, że czuła się prawie normalna. Nie
wspominając, że był jedyną osobą poza nią, która wiedziała o Jessem. Oczywiście ona też była
jedyną osobą z poza garstki ludzi, którzy wiedzieli, że Tate był Giermkiem dla Mrocznych
Łowców – grupy nieśmiertelnych wojowników, którzy ścigali i zabijali wampirze Daimony, które
żerowały na ludzkich duszach. Tia, jej życie było wszystkim, tylko nie normalnością. Więc
dlaczego miałaby być zaniepokojona faktem, że czuła jakby coś złego przyglądało się jej? Bo tak
prawdopodobnie było. I niestety nie był to pierwszy raz. Chciała się tylko upewnić, że tym razem
będzie to ostatni.
- Wiesz skąd się to bierze? – Zapytał Jesse.
- Nie. Nie mogę tego wskazać. Wszystko, co wiem, to, że mam ciarki na skórze.
Tate pochylił się na swoim krześle, żeby móc lepiej jej się przyglądnąć.
- Naprawdę żałuję, że nie mogę usłyszeć Jessego. Jestem trochę zbity z tropu, kiedy wy
dwoje rozmawiacie. Zastanawiam się czy on tam siedzi przedrzeźniając mnie.
Uśmiechnęła się.
- Jesse tylko kpi ze mnie.
- To nie prawda.
Spojrzała na Jessego.
- A właśnie, że jest.
- A właśnie, że nie. – Tate marudził.
Simone skrzywiła się na niego.
- Czy ty w ogóle wiesz, o czym mówisz?
- Nie bardzo. Ale wydawało się oczywistym, żebym to dodał.
Roześmiała się.
- Jak do licha udało mi się nigdy nie sfiksować z wami dwoma, tego się chyba nigdy nie
dowiem.
Ale to nie była prawda. Jesse dołączył do niej w najmroczniejszej godzinie jej życia i był z
nią od tamtej pory do dziś. Tate… był tam, kiedy zbliżyła się do uchwycenia mordercy jej matki i
brata. Niestety jej przeczucie nie pomogło, a o dowodach myślała, że dadzą im wskazówkę do
złapania mordercy jej matki, ale były za bardzo brudne. Mimo to Tate walczył o nią zaciekle,
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
8
chociaż wcale jej wtedy nie znał. Znaczyło to dla niej więcej, niż wszystko inne i zostali
przyjaciółmi do dziś. Nie było nic, czego nie chciała zrobić dla niego i on o tym wiedział. Tate,
LaShonda i Jesse byli jedyną rodziną, jaką miała.
Odchylił się do tyłu i czekał aż kelnerka zabrała jego talerz ze stołu i odeszła zanim
odezwał się ponownie.
- Jesteś pewna, że to nie jeden z duchów, które widujesz cię prześladuje?
Pokręciła głową.
- Nie. One nigdy nie są subtelne. Zazwyczaj wyskakują w stylu „jo, suczko, będziesz na
moje rozkazy”, a to jest… coś innego.
- Zło idzie po ciebie. – Jesse powiedział ponurym głosem imitując echo.
Simone zmrużyła na niego oczy.
- Nienawidzę, kiedy tak robisz.
Tate cofnął się, tak jakby był obrażony.
- Co ja zrobiłem?
Uśmiechnęła się do niego.
- Nie ty. Jesse. On używa „głosu ducha”, gdy mówi do mnie. To jest ekstremalnie
wnerwiające.
- Tak, ale wciąż mnie kochasz. – Jesse mrugnął do niej.
- Oczywiście, że tak. Ale mógłbyś darować sobie głos nawiedzania.
- Chciałbym żeby każdy mógł mnie usłyszeć. Wyobrażasz sobie, jak uciążliwe to jest?
Nie? Bo każdy słyszy, co do niego mówisz. – Wstał i zaczął tańczyć w rogu. – Hej, ludzie! –
Krzyknął. – Widzicie taniec pokręconego ducha? – Zatrzepotał ramionami i potrząsnął tyłkiem. –
Jestem zły, jestem zły, jestem zły. – Przerwał i rozejrzał się po ludziach, którzy byli zajęci swoimi
sprawami, oczywiście nieświadomi jego niecodziennych wybryków. – Widzisz? Do bani.
Posłała cierpkie spojrzenie Jessemu, który podniósł ręce w geście kapitulacji. Bywały dni,
kiedy był dziwnym skrzyżowaniem dokuczliwej żony i matki w połączeniu z szaleństwem brata.
Skupiła swoją uwagę na Tatcie.
- Wracając do zmarłej… czy policja ma jakieś poszlaki?
Tate pokiwał głową.
- Została znaleziona w dzielnicy Warehouse District. Jej gardło było porozrywane czymś
przypominającym szczypce. Zbyt duże, by to było zwierze i zbyt postrzępione, żeby nosiło
indywidualne ślady jakiegoś noża.
- Zdecydowanie to nie następny atak Daimonów.
Daimony były szczególną rasą wampirów, która nazywała Nowy Orlean domem… I w
przeciwieństwie do wielu innych, którzy dokonywali ambitnych, krwio-pijnych czynów, ci
kolesie byli prawdziwi i byli śmiertelnymi drapieżnikami z wysoko rozwiniętymi
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
9
nadprzyrodzonymi mocami. Jako lekarze medycyny sądowej ona i Tate byli wykorzystywani do
oglądania ich dzieł w postaci ofiar przewijających się przez ich gabinety. Jej akceptacja i
skwapliwość w tym, by pomóc zacierać ślady Daimonów trzymała ją blisko Tate’a. Oni nie
ochraniali Daimonów, oni trzymali resztę ludzkości w bezpieczeństwie, aby nie informować ich
o tym, co tak naprawdę czyha na nich w ciemnościach. Jeśli ludzkość kiedykolwiek by się
dowiedziała, ześwirowaliby totalnie i zaczęli zabijać też niewinnych ludzi.
Minusem było to, że nawet, jeśli Daimony piły ludzką krew, nie żywiły się nią. Oni
właściwie żywili się ludzkimi duszami. Jedna czysta, ludzka dusza mogła wystarczyć, by
wykarmić je przez długi czas, tak według zasady nie musieli zabijać ofiar każdej nocy. Jeśli
można to było nazwać szczęściem. To właściwie Simone robiła, co wiele mówiło o tym jak
dziwne było jej życie.
Za każdym razem, kiedy Daimony opuszczały swoje ukrycia, Mroczni Łowcy, dla których
pracował Tate, odszukiwali ich, aby powstrzymać przed zabijaniem coraz więcej ludzi. Bonusem
w zabijaniu Daimonów było uwalnianie ludzkich dusz, którymi się pożywiali, żeby ofiary mogły
przejść do życia pozagrobowego.
Tate nałożył ketchup na swoje frytki.
- Zdecydowanie nie Daimon. – Powtórzył. – Była wydrenowana z całej krwi, a żadna
krew nie została znaleziona na miejscu zbrodni, zakładamy, że zmarła w innym miejscu i została
podrzucona do tamtej uliczki. Jesteś pewna, że nie możesz wezwać ją zza grobu i zapytać, co tam
się stało?
- Wtedy byłabym kapłanką voodoo, Tate. To zmarli przychodzą do mnie, a nie na odwrót.
Stłumił wyraz rozczarowania.
- Musimy jak najszybciej znaleźć ciało. Jej rodzicie są w drodze z Wichita i bardzo nie
chciałbym im zakomunikować, że ich mała dziewczynka ma nieusprawiedliwioną nieobecność
po tym jak wstała ze stołu do sekcji.
- A dowiedziałeś się czegoś od Niallsa?
Tate ją wyśmiał.
- Nic spójnego. Jak możesz sobie wyobrazić był w nieco histerycznym nastroju. Wszystko,
co powiedział to, że uśmiechnęła się do niego w drodze do drzwi.
- Więc nie wiesz, czy mogła być wtedy zombie?
- Na szczęście nigdy nie widziałem zombie. Widywałem dużo dziwniejsze gówna w
pracy, ale nie to. A ty?
- Nie. Jednak nauczyłam się nie kwestionować takich rzeczy. Jeśli istnieje legenda, coś
realnego musi za nią stać. - Wzniósł toast na jej słowa. – A co na to Giermkowie? Czy mają jakieś
informacje w tej sprawie?
Tate pokiwał przecząco głową.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
10
- Żaden z nich nie wie nic więcej o zmarłych chodzących dookoła niż ty czy ja. Daimony
nie sprawiają, że martwi powstają z grobów. One tylko zabierają życie.
Simone popatrzyła na Jessego.
- A ty masz jakieś sugestie?
- Tylko taką, iż chciałbym, aby moje ciało ciągle mogło chodzić. To by sprawiło, że
mógłbym łatwiej znieść mój nieumarły stan.
- Dzięki za chęć pomocy, Jess. Jesteś takim głupkiem.
Simone nie mówiła już więcej, gdy skończyli obiad i udali się do kostnicy miejskiej. Jesse
zdecydował pozostać na zewnątrz, a ona i Tate weszli do środka. Szczerze nie mogła winić
Jessego za jego odczucia. Ona też nie chciała włóczyć się ze zmarłymi, niezależnie od Jessego.
Jedynym powodem, dla którego to robiła, była chęć pomocy ofiarom i ich rodzinom. Widząc, że
jej własna matka i brat zostali zastrzeleni przed nią, ostatnią rzeczą, jaką chciała, to stać i
pozwolić komuś innemu zabić kogoś domowników.
To dlatego pracowała dla miasta charytatywnie i dlatego poświęciła swoje życie na
szkolenie następnego pokolenia lekarzy medycyny sądowej w Tulane. Zorientowała się, że może
osiągnąć więcej dobrego szkoląc innych, niż pracując nad przyziemnymi sprawami. Im więcej
ludzi, którzy wykonywali ich robotę jak należy, tym mniej przestępców, którzy będą chodzić
wolno, by móc ponownie zabijać.
Ta filozofia sprawiała, że ciągle pozostawała singielką. Większość mężczyzn nie
doceniało randek z kobietami, które dobrze radziły sobie zarówno ze skalpelem jak i z łopatą.
Tate otworzył drzwi wewnątrz sali i wyciągnął szufladę.
- Przechowywali ją tutaj.
- Macie jakieś jej rzeczy osobiste? Pozwól mi je zobaczyć.
Simone zamknęła szufladę i odwróciła się nieco, wyczuwając obecność za nią. Była tam
młoda kobieta w wieku około dwudziestu czterech lat. Jej brązowe włosy były zmierzwione i
wyglądała na trochę zdezorientowaną.
Był to naturalny stan dla wielu niedawno zmarłych.
- Czy mogę ci pomóc? – Simone zapytała dziewczynę.
- Gdzie jestem?
Simone zawahała się. Nigdy nie lubiła być tą, która musiała ogłosić innym, że nie żyją.
- Jaką ostatnią rzecz pamiętasz?
- Szłam do domu z pracy.
To był dobry początek. Jeśli Simone mogłaby pomóc kobiecie przypomnieć sobie
szczegóły ze swojego życia zaraz przed jego końcem, może potem mogła sobie przypomnieć
także śmierć.
- Jak masz na imię, skarbie?
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
11
- Gloria Thieradeaux.
Chłód przeszedł w dół jej kręgosłupa, kiedy Simone rozpoznała dziewczynę ze zdjęcia.
To była kobieta, której ciało powstało i wyszło z kostnicy. Cholera.
Duch rozejrzał się po pokoju.
- Dlaczego tu jestem?
- Nie jestem pewna. – Tak samo, jak jej ciało mogło wstać i wyjść.
- Dlaczego nie mogę niczego dotykać? – Agonia w jej głosie wywołała łzy w oczach
Simone.
Nie było możliwości uniknięcia odpowiedzi i nie było też sposobu na przekazanie
informacji jakoś delikatnie temu biedactwu.
- Obawiam się, że nie żyjesz.
Gloria pokręciła głową.
- Nie. Ja tylko muszę wrócić do domu. – Zmarszczyła brwi i rozejrzała się po sali, jak
gdyby starając się zweryfikować miejsce. – Ale nie pamiętam gdzie mieszkam. Czy my się
znamy?
Simone przerwała. Coś było nie tak. To nie było normalne, aby młody duch był aż tak
zdezorientowany, ale Gloria była nawet bardziej. To wyglądało jakby brakowało jej jakiejś
części...
- Jesse! – Simone zawołała. – Wiem, że nienawidzisz tu przebywać, ale potrzebuję cię.
W tym momencie objawił się tuż przed nią.
- Tak, szefie?
Wskazała na Glorię ruchem brody.
- Ona nie wie gdzie mieszka.
Na jego twarzy malował się grymas zacięcia.
- Pamiętasz, kiedy zostałaś zabita?
- Jesse. – Simone westchnęła. – Trochę taktu, proszę.
Ignorując ją, Gloria pokręciła głową.
- Nie czuję się martwa. Jesteś pewien, że nie żyję?
Simone przeciągnęła ręką w powietrzu dokładnie w miejscu brzucha kobiety.
- Pomyśl nad tym. Albo jesteś księżniczka Leia, albo jesteś hologramem.
Gloria wpatrywała się w nią wzrokiem, jakby skrzyżowaniem przerażenia z
niedowierzaniem.
- Jak to zrobiłaś?
Jesse odpowiedział za nią.
- Nie mamy ciała. Wszystko, co stanowi naszą istotę to świadomość.
Gloria cofnęła się przytłoczona informacjami.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
12
- Nie rozumiem. Jak można umrzeć i nie wiedzieć o tym?
Jesse wzruszył ramionami.
- To się zdarza. To niezwykłe, pamiętajcie. Większość ludzi wie, że umiera, ale co jakiś
czas ktoś zostaje uwięziony na tej płaszczyźnie, nie zdając sobie sprawy, że nie żyje.
Gloria pokręciła głową w zaprzeczeniu.
- Nie mogę być martwa. Mam egzaminy końcowe.
- Żniwiarz nie będzie na nikogo czekał, dziecinko. – Powiedział gładko Jesse. – Wierz mi,
mam w tym względzie doświadczenie z pierwszej ręki. Mimo wszystko jest to wkurzające, ale
niestety prawdziwe.
- Co się dzieje? – Simone odwróciła się na zaniepokojony głos Tate’a. Stał za nią z kopertą
w dłoni.
- Znalazłam Glorię.
- Dobrze, gdzie ona jest?
Simone spojrzała w miejsce gdzie Gloria i Jesse stali obok siebie.
- Cóż, jej duch stoi tuż za mną. Niestety ona nie ma pojęcia o swoim ciele, tak samo jak
my.
Tate wypuścił sfrustrowane westchnienie.
- Jak to możliwe? Mam na myśli, naprawdę, czy nie powinien duch przynależeć do ciała,
czy coś w tym stylu?
- Wydaje się być to sensowne. Ale niestety dwie części zostały oddzielone i duch nigdy
nie da rady wrócić do ciała... przynajmniej według mojej wiedzy. – Simone spojrzała na Jessego,
który pokiwał głową w porozumieniu.
Tate podał jej kopertę.
- Więc jakim cudem ciało opuściło to miejsce?
- To jest właśnie ta piekielna tajemnica.
Simone wzięła kopertę z jego rąk i dotknęła naszyjnika znajdującego się w środku, który
musiał należeć do Glorii. Zamknęła oczy i starała się dotrzeć swoimi zmysłami do czasu i
miejsca, w którym Gloria zginęła. Nic się nie stało. Nie mogła nawet wyczuć emocji od tego, a to
akurat było niespotykane dla niej. Od kiedy skończyła pięć lat, Simone była w stanie odczytywać
emocje, które były przywiązane do rzeczy, poprzez dotyk. Wrzuciła naszyjnik z powrotem do
koperty.
- Sugeruje byś zadzwonił do znajomych Giermków i rozpoczął poszukiwania jej ciała,
podczas gdy Jesse i ja postaramy się pomóc jej przypomnieć sobie coś, co może doprowadzić nas
do jej ciała.
- Zobaczę, co da się zrobić.
Simone odwróciła się do Jessego.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
13
- Słyszałem. – Powiedział, zanim zdążyła się odezwać. – Pójdziemy do tej uliczki, gdzie
została znaleziona, może tam znajdziemy jakieś wskazówki.
- Dokładnie.
Tate zatrzymał się przed drzwiami z dezaprobatą.
- Dokładnie co?
- Jesse i ja jedziemy na Warehouse District. Dam ci znać, jak coś znajdziemy.
- Tak zrób. – Tate przytrzymał otwarte drzwi, tak żeby ona i jej „towarzysz” mogli
przejść.
Zagapił się na białe płytki prostego korytarza.
- Hej, Simone?
Spojrzała na Tate’a, który miał głowę odwróconą w drugą stronę.
- Tak?
- Bądź ostrożna.
Te słowa poprawiły jej nastrój. Tate i LaShonda byli jedynymi ludźmi na świecie, którym
brakowałoby jej, gdyby coś jej się stało.
- Zawsze jestem ostrożna. Wiesz o tym.
Pochylił głowę do niej.
- Tak samo trzymaj gnata naładowanego i zadzwoń do mnie jak tylko skończysz. Nie
chciałbym odebrać innego połączenia, z tamtej alejki. Pochowałem wystarczająco dużo ludzi,
których kochałem. Nie pozwól, żeby to się zdarzyło ponownie.
Uśmiechnęła się do niego.
- To jest tylko uliczka, Tate. Istnieje około miliona takich w tym mieście. Będzie dobrze.
Skinął głową zanim skierował się w stronę swojego gabinetu.
Simone zajęło chwilę, gdy dziwne przeczucie znów przez nią przeszło. Ona nigdy nie
mogła zrozumieć tego dziwnego uczucia. Ale jedną rzecz przypomniała sobie dość jasno... Gdzie
po raz pierwszy tego doświadczyła.
Za chwilkę będę z powrotem, kochanie. Poczekaj w samochodzie i nie ruszaj się.
To były ostatnie słowa jej matki, które powiedziała zanim zabrała brata do sklepu.
I oboje umarli.
Simone wzdrygnęła się, kiedy nieokiełznany smutek przedarł się przez nią. W jednej
chwili wszystko może się zmienić. To była mantra, którą napisało życie i nauczka, którą
zapamiętała, gdy miała zaledwie dziesięć lat. Nigdy nie należy brać niczego i nikogo za pewnik.
W jednym mgnieniu oka życie zmieniało się i czasami wszystko, co dało się zrobić, to czekać tak
długo, jak to tylko możliwe, podczas gdy chciałby się wyłączyć od tego.
Starając się nie myśleć o tym udała się korytarzem w kierunku drzwi, które zaprowadziły
ją na parking.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
14
Kalosis [Piekło Królestwa Atlantydy]
Stryker szedł ciemnym korytarzem, który prowadził z jego sypialni do sali tronowej, w
której orzekał trybunał jego armii Daimonów. Nie powinno być tu nikogo o tej porze dnia...
Albo nocy. Bez względu na to, co było. Spójrzmy prawdzie w oczy. Tu w piekle nie miało
to żadnego znaczenia. W Kalosis zawsze było ciemno, ponieważ każda ilość światła dziennego
byłaby śmiertelna dla jego ludzi, którzy byli przeklęci przez jego ojca, Apolla, który pod
wpływem swojej histerii skazał każdego z rasy Apollitów na wygnanie przed słońcem. I na
bolesną śmierć w wieku dwudziestu siedmiu lat. Jedynym sposobem Apollitów na to, aby
przeżyć swoje dwudzieste siódme urodziny, było przejąć ludzką duszę do swojego ciała. Od tego
momentu Apollita stawał się Daimonem – demonicznym stworzeniem, które nadal żywiło się
ludzkimi duszami, aby pozostać przy życiu.
Oczywiście to było wstrętne, zimne istnienie, ale i tak było o wiele lepsze niż
alternatywa. Poza tym Stryker przeżył jedenaście tysięcy lat jako Daimon – ich istnienie było
definitywnie nie pozbawione wyrzeczeń. I nagród.
Bardzo rozbawiony na tę myśl, przystanął przy wejściu do stali tronowej i uchwycił
spojrzenie oczu jego siostry Satary, którą otaczała czerwona mgła, podczas gdy ona siedziała na
jego tronie. Jej włosy były czarne – jakoś niezbyt często wybierała ten kolor. Mamrotała słowa w
starożytnej grece, jakby śpiewała cichą piosenkę.
Tia... Odchrząknął, ale zignorowała go. Niezbyt zachwycony jej poczynaniami, skrzyżował
ręce na piersi i podszedł, zmniejszając dystans pomiędzy nimi. To, co ona śpiewała nie bawiło
go, nawet jeszcze mniej niż to, że go ignorowała.
- Dlaczego przyzywasz demona?
Otworzyła jedno czerwone oko, by przyszpilić go dzikim spojrzeniem.
- Ja nie przyzywam, ja kontroluję.
Uniósł jedną brew w zdziwieniu.
- Naprawdę? A kto cię tak rozzłościł, że wysyłasz na niego demona?
- A co cię to obchodzi? – Zamknęła oko i kontynuowała pieśń.
Gdyby kochali się jak rodzeństwo, Stryker mógłby jej na to pozwolić. Ale on był z dala od
braterskiej miłości i ona zawsze była jego zmorą.
Pstryknął palcami i zapaliło się oślepiające światło.
- Jeśli chcesz kogoś zabić, to znam kilka demonów Gallu, które umierają z głodu.
Wydała z siebie przeraźliwy krzyk zanim otworzyła oczy i wstała z tronu.
- Jakby one robiły to, o co proszę. Jesteś idiotą, że pozwalasz Gallu tu przebywać. To tak
samo, jakby sypiać ze sforą dzikich wilków w nogach łóżka. Prędzej czy później zaatakują i
będziesz martwy.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
15
Tak jakby on się obawiał sumeryjskich piesków.
- Kessar i jego załoga wcale mnie nie przerażają. - Za to nienasyconą ambicje jego siostry
tak. Nie było nic, czego by nie zrobiła, gdy czegoś chciała i wiedział o tym. - A co ty tu robisz?
- Hades pozwolił temu draniowi Xypherowi opuścić jego norę.
Imię było Strykerowi jakby znajome, ale za cholerę nie mógł sobie przypomnieć, kto to
był.
- Xypher?
Satara przewróciła oczami.
- Och, jak mogłeś o nim zapomnieć? On był pierwszym Łowcą Snów, którego
odciągnęłam od jego obowiązków, a on odmówił ich wykonywania.
Stryker pokręcił głową, kiedy przypomniał sobie boga, który był niesforny i gwałtowny,
gdy zaczął węszyć wokół stóp Satary. Potrzeba było szeregu bogów, aby złapać drania i żeby go
zabić.
- A mówiąc o wilkach przy twoim gardle... czy nie ostrzegałem cię przed nim?
- Och, zamknij się.
Stryker niegrzecznie popchnął ją na bok, tak, aby mógł zająć swoje miejsce na tronie.
- Wiesz co, mała siostrzyczko, zacząłbym się ładnie bawić, gdybym był tobą. Właściwie to
ty jesteś tą... ukrywającą się w moim domu.
- Wcale się nie ukrywam.
- Nie? To dlaczego tu jesteś? Nie powinnaś być na Olimpie, gotowa na zawołanie cioci
Artemidy?
Wściekłość w jej oczach powiedziała mu, że trafił w jej serce. Dobrze. Żył, aby wkurzać
ludzi.
- Xypher musi zostać powstrzymany. Zabije mnie, jeśli tylko będzie miał szansę.
- Myślisz? Twoja namowa spowodowała, że facetowi, który prowadził intratne życie
boga, zostały ograniczone moce, a po tym został zabity i torturowany przez wieczność. Nie mogę
sobie wyobrazić, dlaczego nie przyniesie ci róż i czekoladek.
Wydęła wargi do niego.
- Cóż, przynajmniej ja nie podcięłam gardła własnemu synowi.
Stryker wyciągnął rękę przed siebie i przyciągnął ją do siebie swoją mocą półboga.
Wzmocnił uścisk na jej gardle aż wyszły jej oczy i poczuł, że jej krtań jest na skraju
wytrzymałości.
- Xypher nie jest jedynym mężczyzną, którego powinnaś się obawiać. - Odrzucił ją od
siebie.
Satara próbowała wrócić do siebie, ale się dusiła i popatrzyła na niego z wściekłością.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
16
- Oddałam ci wszystko, Strykerusie. Szpiegowałam dla ciebie i mówiłam ci rzeczy takie,
których nikt inny nie mógł. Teraz proszę o odrobinę ochrony i co dostaję? Grozisz mi. Dobrze.
Odejdę, a gdy Xypher mnie zabije, mam nadzieję, że spojrzysz wstecz i przypomnisz sobie, że ty
sam jesteś jedynym powodem, dla którego nie masz nikogo na świecie.
Stryker potarł czoło, wdzięczny, że nie mógł dostać bólu głowy od słuchania tej
marudnej tyrady.
- Och, przestań dramatyzować. Nigdy nie lubiłem teatru. Zapraszam do ukrycia się tutaj i
uwolnienia tylu demonów do ludzkiego świata ile tylko zapragniesz, ale zanim całkowicie
zniszczysz źródło mojego pożywienia, pozwolisz sobie przedstawić pewną sugestię?
- Jaką?
Stryker objawił zestaw złotych bransoletek na swojej ręce – jedna z trzech par, które
zostały odkryte dwa lata temu. Jeden z jego generałów znalazł je i przyniósł mu nie wiedząc, co
to jest. Ale Stryker wiedział i zarezerwował sobie jedną parę dla bardzo specjalnego
„przyjaciela”. Podał jej bransoletki. Biorąc je skrzywiła się, jakby były wykonane z węgla, a nie ze
złota Atlantydy.
- Co mam z nimi zrobić?
Westchnął w zniecierpliwieniu. Bywały czasy, kiedy była genialna, a innym razem musiał
naprowadzać ją, jakby miała intelekt pięcioletniej kozy.
- Jak masz zamiar zabić boga?
- Zabiorę mu moce.
Kiwną głową z aprobatą.
- A jeśli nie będziesz mogła tego zrobić?
- Zbałamucę Chthonianina i powiem, że bóg mnie zaatakował i będę się śmiać, podczas
gdy Chthonianin wyssie z niego życie. Ale nie mam na to czasu. Xypher jest o jeden krok od tego,
żeby przyjść tu na dół i mnie zabić.
Stryker warknął na nią z irytacją.
- Przestań myśleć jak kurwa, chociaż przez minutę. Najlepszym sposobem na pokonanie
wroga jest zaatakować jego słaby punkt.
Położyła ręce po bokach na biodrach. Wymachiwała niebezpiecznie bransoletkami
trzymanymi w prawej ręce, jakby to były tanie podróbki warte nie więcej niż ludzkie królestwo...
lub jej życie.
- On nie ma takowego.
Stryker zmrużył oczy na bransoletki.
- Załóż mu jedną z nich a będzie miał.
Wreszcie zainteresowała się tym, co trzymała w rękach, zaczęła je oglądać.
- Co ty mówisz?
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
17
- Mówię, że te małe złote bransoletki w twojej ręce, są jego piętą achillesową. Daj je
jednemu z moich Daimonów Spathi i każ mu nałożyć jedną Xypherowi, a drugą śmiertelnikowi, a
twoje problemy się skończą.
Uśmiechnęła się, kiedy wreszcie zrozumiała działanie bransoletek.
- To ich zwiąże... zabiję śmiertelnika i Xypher umrze.
Pochylił głowę do niej.
- Nawet lepiej niż to, jeśli śmiertelnik oddali się na więcej niż dwadzieścia stóp od niego
człowiek umrze... tak samo jak i on.
Zaśmiała się złowrogo, zanim podeszła do tronu i pocałowała go w policzek.
- Wiedziałam, że kocham cię z jakiegoś powodu.
Stryker nie był na tyle głupi, by wątpić w to, chociaż przez chwilę. Jego siostra nie była w
stanie kochać kogoś innego – wyłącznie siebie. Ale w ten sposób zdobył ją jako sprzymierzeńca
na kilka dni dłużej.
Satara podrzuciła bransoletki w jednej ręce, po czym je zwinnie złapała.
- Nie mogę się doczekać, by zobaczyć jego minę, kiedy dowie się, co to jest. – Zniknęła
zanim Stryker mógł dać jej jeszcze jeden kawałek dobrej rady.
- Wybierz mądrze człowieka. – Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, to znalezienie kogoś,
kto rzeczywiście wiedział jak z nimi walczyć.
***
Zanim Simone skończyła zajęcia z jej popołudniową grupą i udała się do alejki, był już
prawie zmierzch. Przeszył ją niesłychany chłód, gdy poczuła podmuch wiatru, wysiadając ze
swojej białej hondy i stając na krawężniku. Podciągnęła wyżej swój kołnierz wełnianego
płaszcza i zadrżała. Nigdy nie lubiła zbliżać się do miejsc zbrodni, zwłaszcza wtedy, gdy zostały
posprzątane. W tej chwili nic nie wskazywało na to, że było to miejsce przemocy. Wyglądało
dokładnie tak samo, jak pozostałe uliczki w mieście. To było to, co dekoncentrowało ją
najbardziej. Życie Glorii zakończyło się tu nagle i tylko ona i jej rodzina będą o tym wiedzieć.
Setki ludzi przejdzie obok tego miejsca w żaden sposób nie zdając sobie sprawy, że młoda
kobieta została tu porzucona jak śmieć, aby umarła.
Ta myśl wywołała duszności i przypomniała o jej własnej matce. Simone wzdrygnęła się.
- Wszystko w porządku? – Zapytał Jesse.
- Tia. Nieświeży kurczak na obiad.
- Zjadłaś dziś kanapki z szynką i serem.
- Och, cicho, panie porządnicki. Przestań być taki uprzejmy.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
18
Sięgnęła do torebki i wyciągnęła lateksowe rękawiczki na wypadek gdyby coś znalazła.
To też miało ją ochronić przed różnego rodzaju bakteriami, które mogły tu być. To była jedna
rzecz, na którą bez przerwy uczulała swoich uczniów. Wszelkie ubrania noszone na miejscu
zbrodni należało wziąć i zutylizować. W ciągu ostatnich lat mogła przynieść do domu więcej
bakterii niż chciała o tym myśleć i ta jedna myśl ucieszyła ją, że żyła samotnie. Ostatnią rzeczą,
jakiej by chciała, to zarazić kogoś bliskiego jakąś paskudną chorobą.
Otworzyła bagażnik i wrzuciła do niego torebkę, zanim wyciągnęła plastikową skrzynkę,
zawierającą wszystko, czego potrzebowała, aby przechować i zabezpieczyć wszystkie dowody,
które przeoczyła policja.
Gloria przekrzywiła głowę i wpatrywała się w alejkę.
Żołądek Simone skręcił się z litości.
- Pamiętasz coś?
- Było tu dziwne warczenie... – Jej głos był cichy. Odległy.
- Warczenie?
Gloria pokiwała głową.
- To było głębokie i dzikie, ale nie zwierzęce.
- Coś w tym rodzaju? – Jesse wydawał z siebie nieludzkie dźwięki ducha.
Gloria skrzywiła się na niego.
- Brzmisz jakby Lord Vader dławił się kością z kurczaka. Nie, zdecydowanie to nie taki
dźwięk.
Oburzył się, kiedy zobaczył błyszczące spojrzenie Simone i jej wybuch śmiechu.
- Cóż, tak brzmiało.
- Dobrze, niedoczekanie, jeśli jeszcze raz pomogę.
Simone pokręciła głową na niego, po czym wzięła latarkę i skierowała się do miejsca, w
którym widziała sfotografowane ciało. Z trzech stron były budynki i coś połyskiwało na środku.
Chodnik był nieco rozwalony. Po prostu typowa uliczka z dużą ilością gównianego ruchu wokół.
Nie wspominając, że każdy mógł wyjrzeć przez okno i dojrzeć miejsce, gdzie teraz stała.
To kazało jej się zastanowić, czy nie było świadka, który widział zabójcę...
Spojrzała w miejsce, gdzie Jesse odstawiał moonwalk2
Michaela Jacksona, kiedy
rozeznawał się w sytuacji w alejce i na głównej ulicy. Wszystko, czego potrzebował ten chłopiec
to czerwona skórzana kurtka ze złotymi ćwiekami i rękawica z cekinami.
- Przepraszam, panie “Thriller” czy “Beat It”3
czy jakiekolwiek video teraz przeżywasz...
2
Moonwalk – styl taneczny tzw. „księżycowy chód”. Popularność zdobył w latach 80-tych za sprawą Michaela
Jacksona, który w programie tv, przedstawił go w trakcie wykonywania utworu "Billie Jean". Od tego czasu
moonwalk stał się jego znakiem firmowym. Moonwalk polega na wywołaniu wrażenia, iż tancerz porusza się
naprzód, gdy w istocie przesuwa się w przeciwnym kierunku.
3
Tytuły piosenek Michaela Jacksona.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
19
Czy to tylko moje wrażenie, czy to jest obszar bardzo narażony na ataki Daimonów?
Po tym jak obdarował ją przepełnionym nienawiścią spojrzeniem, pokręcił głową.
- Zbyt duży tu ruch, a poza tym powinno być trochę krwi na ziemi. Te kanalie są
niechlujami, gdy się pożywiają.
- Też tak myślę. Uważam, że Tate miał rację, gdy powiedział, że zmarła gdzie indziej. Ale
ślady pazurów na jej szyi… Nie są ludzkie. Jeśli nie Daimony, to co ją zabiło?
- Przepraszam, ludzie? – Gloria pękła. – Tak się składa, że tutaj stoję. Czy moglibyście
przestać?
Simone skuliła się, gdy jej wrażliwość doszła do głosu. Zwykle staranniej dobierała
słowa, przebywając z duchami.
- Przepraszam.
Jesse podszedł do Glorii.
- Ale pamiętasz, że tu byłaś, prawda?
Gloria skinęła głową.
- Usłyszałam jakiś hałas i próbowałam przejść przez ulicę, by od tego uciec.
- Dobrze. – Powiedziała Simone. – Czy pamiętasz coś jeszcze?
Gloria pokręciła głową.
- Naprawdę nie mogę uwierzyć, że jestem martwa. To znaczy wiem, że wcześniej
przeszła przeze mnie twoja ręka, ale pamiętam ten film, widziałam Reese Witherspoon…
- „Jak w niebie” – Dodał Jesse.
- Tak, właśnie ten. Wszyscy myśleli, że Reese jest duchem, a ona tylko była w śpiączce.
Może tak właśnie jest ze mną?
Simone naprawdę chciała, żeby tak było. Spojrzała na Jessego, mając nadzieję, że pomoże
jej sprawić, aby Gloria zrozumiała, że jej stan jest ostateczny i nie ma mowy o powrocie bez
względu na to jak wszyscy chcieli, żeby było inaczej. Obdarowała Glorię wyrozumiałym
uśmiechem.
- Wiem, jak się czujesz. To niedowierzanie, które podpowiada ci ciągle, że to sen, ale
musisz pogodzić się z faktem, że nie jesteś w stanie śpiączki.
Simone westchnęła, kiedy opuszczała pustą uliczkę. Były tam tylko kawałki papierów i
zgnieciony kubek po kawie i nic więcej.
- Naprawdę nie widzę niczego pomocnego. – Powiedziała do duchów. – Policja musiała
zabezpieczyć wszystko. Wracajmy do Tate’a i zobaczmy, co znaleźli jego ludzie.
Kiedy zrobiła krok w kierunku swojego samochodu, usłyszała dziwny dźwięk tuż za nimi,
który przyprawił ją o gęsią skórkę. Przecież nikogo tam nie było wcześniej…
- Na pewno nie chcesz nas opuścić tak szybko. Właściwie dopiero przyszliśmy i…
Szukamy czegoś na dobry posiłek.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
20
Simone skierowała latarkę na człowieka, który do niej mówił. Właściwie to nie był
człowiek. To był Daimon. I nie był sam.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
21
ROZDZIAŁ 2
Jessego policzki zbladły. Nie tak jak duch, miał dużo kolorów na początku, więc kiedy
stracił wszystkie, jakie miał, to ją trochę wystraszyło. Posłał jej tandetny uśmieszek.
- Wygląda na to, że myliłem się, co do Daimonów wybierających to miejsce.
Simone cofnęła się.
- Tak, Jess. Pomyłka.
Daimon zwrócił się w stronę Jessego i uśmiechnął się.
- Jak miło. Mamy trzy w cenie jednego, chłopaki. Zgaduję, że Apollo jest dzisiaj w dobrym
nastroju.
Kiedy Daimony przesunęły się do Glorii, Simone wyciągnęła pistolet hukowy z kieszeni i
ruszyła na nich. Nie było mowy, aby pozwoliła im skrzywdzić biednego ducha.
- Trzymaj się z daleka od niej!
Pierwszy Daimon uniknął porażenia, które wyszło z pistoletu i powalił ją na plecy. Zanim
zdążyła odepchnąć atak, wyrwał jej pistolet z ręki.
- Nie bądź zazdrosna, dziecinko. Dojdziemy do ciebie za chwilunię.
- Chwilunię? – Złowrogi i szyderczy głos wywołał dreszcze na jej plecach. – Co za żałosny
kutas używa słowa „chwilunia”?
Simone zamarła na głos tak głęboki, że czuła go nawet w kościach. Z ciemności wyłonił
się cień tak duży, że aż się skurczyła. Chwilę później Daimony zaczęły latać ponad jej głową i
uderzać plackiem o ścianę za Jessem. Jeden z Daimonów uderzył tak mocno, że była zdumiona, iż
nie rozgniótł się jak robak. Zaraz za nim dołączył kolejny, który spadł prosto na niego.
- Otwórz portal. – Warknął nieznajomy do trzeciego Daimon zanim przyłożył mu z pięści.
- Nie jestem w stanie otworzyć tego gówna.
- Zła odpowiedź. – Trzeci dołączył do pozostałych pod ścianą.
Cień stanął przed nią, wielki jak góra. Złowieszczy. Gniewny. Zimny. Zdeterminowany.
Skierowała na niego światło latarki i to, co zobaczyła pozbawiło ją oddechu. Lekko ponad
sześć stóp wzrostu, miał długie, czarne włosy, które były potargane w perfekcyjnym stylu,
jakiego nie widziała u żadnego aktora, a jego oczy były tak niebieskie, że aż świeciły w
ciemnościach. Miał szczęki wykrzywione tak, jakby próbował utrzymać swoją wściekłość na
wodzy, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Każdy mięsień w jego ciele był napięty, tak jak u
dzikiej bestii podczas polowania. Był uwodzicielski i był śmiercionośny.
Miał na sobie tylko dżinsy i czarną koszulę, wydawało się jakby był odporny na zimno.
Jego ramiona były szerokie, a talia wąska i roztaczał aurę wokół siebie absolutnego zabójcy. Bez
strachu. Bez litości.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
22
Te lodowate, niebieskie oczy przenikały ją z nienawiścią i ostrzeżeniem. I wywoływały w
niej dreszcze.
- To jest ta część, w której musisz uciekać, mały człowieku. I nie oglądaj się za siebie.
Te słowa rozgniewały ją na poziomie, którego nawet nie podejrzewała. Nie była
bezwartościowa, czy słaba.
- Nie jestem mała.
Ścisnęła gardło Daimona, który biegł prosto na nią, zanim przygwoździła go do ziemi.
Przybysz zaszydził z jej pokazu siły.
- Więc niech śmierć przyjdzie po ciebie.
Podniósł Daimona z ziemi i przycisnął do ściany tak mocno, że zostawiło to wgniecenie w
cegłach. Daimon odchrząknął i przeklął.
- Otwórz portal. – Nieznajomy zażądał od Daimona, którego nos i usta mocno krwawiły.
Jakby na jego słowa jasne światło błysnęło z tyłu alejki, po prawej stronie w rogu.
Mężczyzna wypuścił Daimona ze swoich rąk i ruszył w kierunku światła. Ale zanim zdążył
przejść, gigantyczny Daimon wyszedł z portalu. To nie był zwykły Daimon, jakie widywała
wcześniej. Ubrany w czarną skórę, niósł ze sobą aurę przeszkolonego zawodnika. Kogoś, kogo
wykorzystywano do zadawania śmierci tak bolesnej, jak to tylko możliwe.
Simone nie mogła się poruszyć na ten widok. Daimon o wysokości, co najmniej siedmiu
stóp autentycznie roześmiał się i okazał swoje ostre, długie kły tuż przed tym jak zaatakował
ciemnowłosego mężczyznę. Pięści i kopniaki latały szybciej, niż mogła za nimi nadążyć.
Najwyraźniej nie odważniejsze od gimnazjalistek, pozostałe trzy Daimony podbiegły do portalu,
aby być jak najdalej od walczących.
Simone patrzyła z dala jak wielki Daimon walnął mężczyzną w ścianę. Facet wydał z
siebie dźwięk irytacji, kiedy zderzył się z murem. W rewanżu Daimon dostał cios w szczękę, tak
silny, że aż sama czuła jakby mogła go doświadczyć. Blondyn przyjął go z grymasem na twarzy
zanim jego głowa nie odskoczyła na bok. Ale Daimon nie cofnął się daleko, tylko sięgnął do
kieszeni kurtki i wyciągnął dużą złota bransoletkę. On szybko zapiął ją wokół nadgarstka
mężczyzny.
Facet syknął jakby ta rzecz zaczęła spalać jego skórę. Daimon kopnął go ponownie, a
potem odwrócił się do niej.
Teraz byłaby dobra okazja do posłuchania rady człowieka i ucieczki gdzie pieprz rośnie.
Simone nie wiedziała, co Daimon ma przygotowane dla niej, ale cokolwiek to było, nie wróżyło
zbyt optymistycznie. Zaczęła biec w kierunku ulicy. Daimon złapał ją i rzucił na ziemię. Ona
próbowała się wyrwać, ale on był nieludzko silny i znacznie szybszy niż ona. Chwycił ją za ramię
i popchnął na plecy. Próbowała go kopnąć. Ale to nie działało.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
23
Podwinął jej rękaw, aby odsłonić przedramię. Zamiast ją ugryźć, warknął tylko i założył
jej podobną bransoletkę na nadgarstek. Ból zaczął promieniować w jej ręce tak okrutnie, że
wcale nie byłaby zaskoczona, jakby się okazało, że jej ręka została poszatkowana na kawałki.
Starała się oddychać mimo bólu.
Tymczasem Daimon śmiał się aż łzy pojawiły się w jego oczach. Na koniec uśmiechnął się
złowrogo.
- Czas na twoją śmierć, człowieku.
Zanim zdążył spełnić swą obietnicę, Jesse podniósł jej skrzynkę i uderzył go w plecy.
Daimon z sykiem odwrócił się do niego i z obnażonymi, ostrymi jak brzytwa kłami rzucił się na
niego. Jedno uderzenie serca później, obcy pojawił się obok niej, podniósł z ziemi i odciągnął w
kierunku głównej ulicy.
- Rusz tyłek.
- A myślisz, że co robię?
- Dłubiesz w nosie. – Zatrzymał się i wyciągnął przed siebie rękę, by zatrzymać
ścigającego ich Daimona. Ubrany w skórę Daimon odskoczył, jak gdyby coś niewidzialnego
strzeliło do niego. Chwilę później, ta sama niewidzialna siła uderzyła w nią i wysłała ją w niebo.
Wylądowała na ziemi z hukiem tak mocnym, że straciła całe powietrze z płuc.
- Oddychaj, Sim. Oddychaj. – Powiedział Jesse, kiedy pojawił się obok niej. Wyciągnął
klucze z jej kieszeni i włożył do jej dłoni. – Podnieś swój tyłeczek w górę.
Podbiegł do samochodu i otworzył drzwi dla niej. Simone wsiadła do auta tak szybko, jak
tylko mogła. Kiedy wsiadła ktoś popchnął ją od tyłu. Odwróciła się, by zobaczyć ciemnowłosego
nieznajomego. Przepchnął ją na fotel pasażera i usiadł za kierownicą na jej miejscu. Jeszcze
bardziej zaskakujące było to, że spojrzał na Jessego, który stał jeszcze na zewnątrz.
- Sprowadź tu ducha chłopca, albo zostanie zjedzony. Nie obchodzi mnie, co z nim się
stanie i nie będę czekał.
Coś uderzyło w samochód. Odwracając się zobaczyła jak gigantyczny Daimon odziany w
skórę wznosi się na jej białej masce. Podciągnął się, aby wywalić im szybę. Człowiek obok niej
zapalił silnik i ruszył powodując tym samym uderzenie twarzą Daimona w szybę, zanim
wdepnął na hamulec i zafundował mu lot z maski auta. Mężczyzna szarpnął kierownicą i
skierował samochód na ulicę, włączając się do ruchu od razu na przeciwległy pas ruchu, tak, że
jechali pod prąd. Opony zapiszczały, a auta wokół nich zaczęły gwałtownie trąbić i zderzać się ze
sobą.
Simon przeżegnała się i zaczęła się modlić, kiedy widziała światła podążające na nich,
szybkie i wściekłe. Ściskała swoje dłonie ze strachu, podczas gdy Jesse krzyczał przerażony jak
dziecko na tylnym siedzeniu. Tak jakby mógł umrzeć.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
24
Mężczyzna pociągnął za kierownicę, chwilę przed tym, gdy groziło im zderzenie czołowe
z ciężarówką wywrotką i skierował samochód na właściwy pas ruchu. Mimo to ciągle
samochody wokół nich gwałtownie hamowały i zajeżdżały im drogę.
- Byłoby prawdopodobnie łatwiej, jakbym wiedział jak się prowadzi, co?
Jej oczy rozszerzyły się, gdy spojrzała na mężczyznę obok niej.
- Mam nadzieję, że żartujesz.
- Nie bardzo. – Powiedział, kiedy porysował błotnik zaparkowanego na chodniku
samochodu.
Simone nie wiedziała, co ją bardziej przeraża. Facet obok niej, czy stawka ubezpieczenia,
którą będzie musiała zapłacić, jeśli on nie przestanie uderzać w różne rzeczy.
- Uważaj! – Krzyknęła, gdy zbliżali się do następnego samochodu. Skręcił na jedno
mrugnięcie przed tym, jak uderzyliby z pełną prędkością w następną ciężarówkę.
Do czasu, gdy skręcił w boczną uliczkę i przycisnął ostro hamulec, by wywołać siniaka na
jej klatce piersiowej od pasów bezpieczeństwa, była gotowa wyskoczyć z samochodu i
zaryzykować upadek na drogę, zamiast umierać w poskręcanej kupie żelastwa.
Mężczyzna odwrócił się na siedzeniu i spojrzał na nią. Z bliska miał perfekcyjne rysy
twarzy i był naprawdę przystojny. W niebieskim oczach jawiła się inteligencja, jeśli nie
życzliwość. Muskularne ramię oparł o zagłówek jej fotela. Byłby wspaniały, gdyby nie był taki
przerażający.
- Nie mam pojęcia, co robię. Biorąc to pod uwagę, myślę, że powinienem oddać tę rzecz w
ręce osoby, która wie jak to prawidłowo obsługiwać.
Simone łapczywie łapała powietrze, podczas gdy próbowała uspokoić oszalałe bicie
swego serca. Położyła rękę na klamce od drzwi auta.
- Kim do cholery jesteś?
Spojrzał na śmiercionośną bransoletkę na swoim nadgarstku, a następnie szarpnął jakby
chciał ją ściągnąć.
- Xypher, a ty jesteś?
- Wkurwiona. Rozbiłeś mój samochód, poobijałeś mnie dokładnie i myślę, że jesteś
pełnym i całkowitym kutafonem.
- Dobry Boże. – Powiedział sucho. – Co za niewyparzona gęba – twoja matka naprawdę
bardzo chciała mieć syna. A poza tym jak się zdrabnia „wkurwiona”? Całe to imię jest za długie,
do wymówienia za każdym razem, kiedy będę chciał zwrócić twoją uwagę.
Jesse śmiał się na tylnym siedzeniu. Simone spojrzała na niego. Jesse przynajmniej
wyglądał na skruszonego.
- Przykro mi, ale powinniście się zobaczyć moimi oczami. Wy dwoje jesteście nazbyt
rozhisteryzowani.
Dream Chaser
tłum: agnes_ka1
beta: Chmurka_987
25
- Uważaj duszku, albo wezwę Daimony, które z chęcią się tobą pożywią.
Simone byłą oszołomiona.
- Możesz go usłyszeć?
Xypher obdarował ją pustym spojrzeniem zanim odpowiedział oschle.
- A ty możesz?
- Tak. Ale nikt inny go wcześniej nie słyszał.
- Więc nie jesteś w końcu aż tak wyjątkowa, łupinko?
Skrzywiła twarz na niego.
- Jesteś taki niegrzeczny.
- Bez jaj, człowieku.
Zaczął rozrywać bransoletkę zębami. Ona skuliła się na dźwięk zębów na metalu.
Nienawidziła słyszeć tego okropnego, skrzypiącego dźwięku.
- Co robisz?
Wypuścił sfrustrowane westchnienie zanim wrócił do szarpania bransoletki.
- Nie masz pojęcia, co nam się właśnie przytrafiło, prawda?
- Poza tym, że zostałam zaatakowana przez ciebie i grupę potępionych jest coś jeszcze, co
powinnam wiedzieć?
Złapał jej rękę, by pokazać jej bransoletkę całkiem podobną do jego.
- Tak. Odkąd oboje z nas zostało w to ubranych mam całkiem dzikie przypuszczenie, że
łączy to nas w jakiś sposób. Bo przeważnie Daimony nie obdarowują biżuterią tuż przed
ugryzieniem. Nie są Marlin Perkins4
, aby nas badać.
Simone spojrzała na nadgarstek, kiedy złe przeczucie dotknęło też ją.
- Co ty właściwie masz na myśli? – Domyślała się, ale chciała to usłyszeć od niego, zanim
była gotowa w to uwierzyć.
- Mówię, że gdybym był tobą, nie odchodziłbym zbyt daleko ode mnie, dopóki nie
dowiemy się, czym dokładnie one są i co mogą nam zrobić. Znając bogów tak jak ja znam, jestem
pewien, że zostaliśmy w jakiś sposób wydymani.
Znając bogów…
Och, to zaczynało przechodzić z deszczu pod rynnę.
- Czym ty jesteś? – Spytała przerażona odpowiedzią, jakiej mógł udzielić.
Jego spojrzenie było zimne, jak wiatr na zewnątrz.
- Nie zadawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi.
- Hej, ludzie… - Wtrącił się Jesse, przerywając im. – Daimony miały samochód i pewnie
teraz jadą po nas.
Xypher przeklął.
44
Pani zoolog, która prowadziła program w telewizji. Ktoś jak nasi Gucwińscy.
DREAM CHASER tłumaczenie: agnes_ka1 beta: Chmurka_987
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 2 PROLOG Nienawiść jest gorzką, szkodliwą emocją. To wiatr wiejący przez krew, zarażający gospodarza i podążający do przodu bez żadnego powodu. Powoduje chorobę i zniekształca przejrzystość widzenia. Poświęcenie jest szlachetne i delikatne. To działanie wielu, którzy stawiają wartości ponad siebie. Poświęcenie jest okupione przez miłość i przyzwoitość. Jest naprawdę heroiczne. Zemsta jest aktem przemocy. Pozwala tym, którzy zostali pokrzywdzeni, odebrać trochę tego, co zostało im skradzione. W przeciwieństwie do poświęcenia, wraca z powrotem do tego, kto ją praktykuje. Miłość jest podstępna i wzniosła. To najprawdziwsza z form, rozbudza wszystko, co najlepsze w żywych istotach. Najgorszym jest to, że to narzędzie wykorzystywane do manipulowania i zniszczenia każdego, kto jest na tyle głupi, aby się tego trzymać. Nie bądź głupi. Poświęcenie jest dla słabych. Nienawiść psuje. Miłość niszczy. Zemsta jest darem silnych. Idziesz do przodu nie z nienawiści, nie z miłości. Idziesz do przodu przez cel. Odbierasz, co zostało skradzione. Sprawiając, że dla tych, którzy śmiali się z ciebie teraz wynagrodzeniem jest ból. Nie z nienawiścią, ale ze spokojem, zimnym wyrachowaniem. Nienawiść jest twoim wrogiem. Zemsta jest twoim przyjacielem. Trzymaj ją blisko i nie pozwól się jej wymknąć. Niech bogowie zmiłują się nad tymi, którzy mnie skrzywdzili, bo nie będę miał dla nich litości. Xypher przerwał czytanie słów, które napisał na podłodze swojej celi własną krwią stulecia temu. Nudne i wyblakłe przypominały mu o tym, co sprowadziło go do tego czasu i miejsca. Była to święta przysięga dla samego siebie. Zamykając oczy, przesunął ręką nad słowami a rozpuściły się we mgle, która podniosła się z podłogi tylko, gdy opuścił lewą rękę. Symbol za symbolem, słowo za słowem, znaki, nadal krwawe, przenosiły się na jego skórę. Syknął, gdy wypalały się grawerując zdania na nim. Ból wspierał go. Wzmacniał go. Wkrótce będzie wolny na jeden miesiąc. Jeden miesiąc, by śledzić i by zabić. Jeden, w którym poświęci się dla zapłaty i gdyby zarobił na ułaskawienie w tym procesie... dobrze. A jeśli, by tego nie zrobił... Cóż, czasami zemsta zasługuje na drobne poświęcenie. Przynajmniej tym razem umrze wiedząc, że nikt więcej nie będzie w stanie się z niego śmiać.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 3 ROZDZIAŁ 1 Cafe Maspero Nowy Orlean Luty, 2008 - Czy kiedykolwiek chciałaś wsadzić głowę do miksera i włączyć go? Simone Dubois zmarszczyła brwi i zaśmiała się na słowa Tate’a Bennett’a, koronera parafii w Nowym Orleanie, gdy wypowiedział je, siadając przy stoliku z ciemnego drewna naprzeciwko niej. Jak zawsze Tate był nienagannie ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Jego skóra była ciemna i bez skazy, prezent od jego kreolskiego i haitańskiego pochodzenia. Z ostro wyrzeźbionymi rysami twarzy był bardzo przystojny i te jego ciemne oczy, którym nigdy nic nie umykało. Jego nienaganny strój ostro kontrastował z jej wypłowiałymi dżinsami, granatowym swetrem i rozbrykanymi kosmykami ciemnobrązowych loków, które nigdy nie były posłuszne żadnemu ze styli, którymi Simone próbowała je pokonać. A najciekawsze z jej wyglądu były piwne oczy, które stawały się złote, gdy słońce w nie przyświeciło. Wytarła usta serwetką. - Szczerze mówiąc... nie mogę powiedzieć, że tak miałam. Ale znalazłoby się kilka innych głów, z którymi chciałabym to zrobić. Czemu pytasz? Postukał w teczkę z dokumentami przed nim. - Ilu seryjnych morderców może zmieścić się w jednym mieście? - Nie znam statystyk. Zależy od miasta, tak sądzę. Czy chcesz mi powiedzieć, że mamy kolejnego tutaj? Odwinął sztućce i położył serwetkę na kolanach. - Nie wiem. Kilku dziwnych ludzi pojawiało się w moim gabinecie przez ostatnie dwa tygodnie, pozornie nie byli ze sobą związani. Te kilka słów było przeładowane znaczeniem. - Ale... - Ale mam przeczucie, co do tego i to nie jest „och popatrz, jaki ten świat jest piękny”. Simone wzięła łyk wody zanim otworzyła teczkę i skrzywiła się na makabryczne zdjęcia w środku. Jak zawsze były szczegółowe i dość krwawe. - Po prostu uwielbiam prezenty, które przynosisz mi na obiad. Inne dziewczyny dostają diamenty. A ja? Ja dostaje chaos i krew – i to wszystko przed południem. Dzięki, Tate. Pochylił się i ukradł kilka frytek z jej talerza. - Nie martw się, duszko kiedyś ci kupię. Poza tym jesteś jedyną kobietą, jaką znam, z którą mogę spotkać się na obiedzie i pogadać o interesach. Każda inna byłaby wybredna.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 4 Spojrzała w górę. - Wiesz, nie jestem pewna czy to jest komplement. - Zaufaj mi, jest. Jeśli LaShonda kiedykolwiek odzyska zdrowy rozsądek i mnie zostawi, jesteś następną potencjalną panią Tate. - Znowu niezbyt pochlebnie dla każdej z nas. Powinnam powiedzieć LaShondzie, co jej mężulek o niej myśli. – Przekomarzała się z nim. - Proszę nie rób tego. Ona może zatruć mój kuskus1... albo gorzej, może porozwalać moje płyty. Simone znów się roześmiała. - Nie martw się, upewnię się, że odpowie za to przed wymiarem sprawiedliwości. - Jestem pewien, że tego dopilnujesz. – Przerwał, by zamówić krewetki po’boy z frytkami u kelnerki. Simone nadal przeglądała zdjęcia, podczas, gdy on rozmawiał z młodą Gothką, która przyjmowała zamówienie. Tak, te zdjęcia były dosyć makabryczne. Ale zdjęcia tego typu zwykle takie były. Jak nienawidziła tego, iż ten świat był pełen ludzi, którzy byli w stanie robić takie przerażające rzeczy innym. Co za człowiek mógł zrobić innemu coś takiego? Co innego to, co nieludzcy mieszkańcy mogli zrobić, a to był zupełnie inny koszmar. Dosłownie. A ona zdążyła poznać obydwa rodzaje zimnych potworów. Kelnerka ruszyła z powrotem w stronę kuchni. Tate nachylił się bliżej. - Nie czujesz żadnych wibracji z drugiej strony? Pokręciła głową. - Wiesz, że to nie działa w ten sposób, T. Muszę dotykać ciała lub czegoś należącego do ofiary. Zdjęcia mogą spowodować tylko przecięcie papierem... I mogą potargać mi nerwy. Drżąc na wspomnienie, w jaki ta biedna kobieta musiała umrzeć, zamknęła teczkę i przesunęła z powrotem do niego. - Zechcesz pójść ze mną do kostnicy po obiedzie? Uniosła jedną brew w zdziwieniu na jego propozycję. - Drżę na myśl, jakiej użyłeś gadki w noc, kiedy spotkałeś LaShondę. „Chodź ze mną kochanie, oglądniemy moją kolekcję umarlaków.” Zaśmiał się. - Kocham twoje poczucie humoru. 1 Kuskus - tradycyjny produkt spożywczy łączący cechy makaronu i kaszy, a także nazwa przyrządzanej z niego potrawy. Wywodzi się z krajów Maghrebu (północno-zachodnia Afryka).
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 5 Szkoda, że ten żonaty mężczyzna był jednym z niewielu ludzi, którzy doceniali jej niecodzienne poczucie humoru. Inna osoba, która go doceniała to nastoletni duch, który prześladował ją od czasu, gdy miała dziesięć lat. Jesse siedział po jej prawej, ale tylko Simone o tym wiedziała. Nikt inny nie mógł go zobaczyć czy usłyszeć – och, na jej szczęście. Zwłaszcza, że Jesse był zamknięty od końca lat osiemdziesiątych w pułapce czasu. W tym przypadku był ubrany w niebieski sweterek, przypominający Dona Johnsona z Miami Vice i miał kręcone, czarne włosy stylizowane na Jona Cryera z filmu Pretty in Pink. Jesse był ogromnym fanem Johna Hughesa, którego oglądał za dużo powtórek i na tej podstawie skompletował swój niecodzienny strój, dołączając do niego cienki satynowy krawat z narysowanymi białymi klawiszami od keyboardu i dopasowane Vansy w szachownicę. - Nie chcę iść do kostnicy, Simone. – Burknął Jesse zza zaciśniętych zębów. – Nie lubię tam wchodzić. Oczywiście mogła zrozumieć ten sentyment. To było jej ulubione miejsce do odwiedzania zaraz po gabinecie proktologa. Popatrzyła na Jessego z politowaniem, ale oboje wiedzieli, że nie miała innego wyboru niż tam pójść. Nie było tam nic, co mogła zrobić, aby postawić zabójcę przed sądem, wliczając w to plątanie się po wstrętnej kostnicy miejskiej zamiast po jej laboratorium w Tulane. - Więc co najdziwniejszego jest w tych morderstwach? – Zapytała, starając się odwrócić uwagę Jessego od wygłaszania tyrady, która była jej bardziej niż znana. Poza tym on mógł wrócić do domu bez niej – on po prostu nie lubił być w domu, kiedy jej tam nie było. Jesse czasami bywał bardzo wymagającym duchem. Tate ukradł znowu kilka frytek zanim odpowiedział. - Fakt, że pani Gloria tutaj wstała i zeszła ze stołu do badań i sekcji. Simone wstrząsnęła swoją colą, którą piła. - Słucham? - Dobrze usłyszałaś. Nialls jest teraz w kaftanie bezpieczeństwa z tego powodu. Ześwirował tak bardzo, że musieliśmy wezwać psychiatrę z oddziału do niego. Kaszlnęła dwa razy żeby oczyścić gardło, zanim odezwała się znowu. - Ofiara była w śpiączce? - Ofiara była zupełnie martwa. Jak widziałaś na zdjęciach jej tętnica szyjna była rozerwana i Nialls właśnie otworzył jej klatkę piersiową do autopsji. Jej serce było w jego rękach, kiedy zaczęła oddychać. - Acha… - To była jedyna odpowiedź, która przyszła jej do głowy w tym momencie. – A ona wstała i odeszła… Kiwnął ponuro głową.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 6 - Witaj w moim świecie. Och, czekaj, witaj w twoim świecie. Twój jest nawet bardziej dziwaczny niż mój. Przynajmniej ja nie mieszkam z duchem, który ma swój własny pokój w moim domu. - Rozejrzał się wokół stołu, po czym ściszył głos. – Jesse tu jest? Simone skinęła głową w kierunku gdzie siedział jej przyjaciel i gapił się na nich z dezaprobatą. - Proszę, wytłumacz mi jak mogła wstać, kiedy lekarz trzymał jej serce? – Powiedziała powoli. - To właśnie to, co chcę żebyś mi powiedziała. Wiesz, mam do czynienia z… cóż, przez większość dnia z dziwnymi, paranormalnymi rzeczami. Jesteś królową dziwadeł. Potrzebuję królowej do tego, zanim zacznę zatrudniać nowych ekspertów medycyny sądowej, którzy nie będą świrować, kiedy umarli będą się im ruszać na stołach. Nie wiesz może, gdzie mógłbym znaleźć tak niezwykłych ludzi? Wiem, że spędzasz czas z nimi. - Dzięki, Tate. Zawsze z niecierpliwością czekam na to, że umocnisz moje ego taką żywiołową gadką. - Tak, ale przynajmniej wiesz, że cię kocham. - Podobnie jak dziurę w bucie. Roześmiał się. - Nie prawda. Jesteś najlepszym, cholernym ekspertem medycyny sądowej, jaką kiedykolwiek widziałem i wiesz o tym. Gdybym mógł cię zabrać z Tulane i wynająć twój tyłek dla miasta, zrobiłbym to w mgnieniu oka. A fakt, że jesteś jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać o paranormalnych zgonach jest dla mnie głównym bonusem. Każdy inny chciałby umieścić mnie w pokoju obok Niallsa. Simone sięgnęła po ogórka. - Prawda. Również powiedziałabym, że mają niesamowite leki, które mogą powstrzymać te halucynacje. - Więc mi je zapisz, nie mogę się doczekać, by je wypróbować. Właściwie to mogła, ale to była już zupełnie inna historia. Jej całe życie było wystarczająco dziwne, by być uważane za jedną, wielką halucynację. Gdyby tylko takie było. Simone przerwała swe rozważania, kiedy zaniepokoiło ją dziwne przeczucie w jej wnętrzu. Rozejrzała się po ciemnej restauracji, potem wyjrzała przez okno po jej lewej i obserwowała ruch na Decatur Street. Wszystko wyglądało normalnie, ale uczucie trwało. - Coś się stało? – Jesse zapytał. - Znów mam to przeczucie. Tate się skrzywił. - Jakie przeczucie? Jej twarz poczerwieniała na to pytanie.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 7 - Właściwie to mówiłam do Jessego, ale przez ostatnie kilka tygodni miałam to dziwne przeczucie, że coś mnie obserwuje. - Masz na myśli kogoś, prawda? Pokręciła głową. - Wiem, że to brzmi dziwnie… - Właśnie miałem odchodzące zwłoki ze stołu do autopsji w czasie sekcji, a ty uważasz, że twoja historia jest bardziej świrnięta? Tia, duszko… To było to, co ona najbardziej lubiła w Tatcie. Sprawiał, że czuła się prawie normalna. Nie wspominając, że był jedyną osobą poza nią, która wiedziała o Jessem. Oczywiście ona też była jedyną osobą z poza garstki ludzi, którzy wiedzieli, że Tate był Giermkiem dla Mrocznych Łowców – grupy nieśmiertelnych wojowników, którzy ścigali i zabijali wampirze Daimony, które żerowały na ludzkich duszach. Tia, jej życie było wszystkim, tylko nie normalnością. Więc dlaczego miałaby być zaniepokojona faktem, że czuła jakby coś złego przyglądało się jej? Bo tak prawdopodobnie było. I niestety nie był to pierwszy raz. Chciała się tylko upewnić, że tym razem będzie to ostatni. - Wiesz skąd się to bierze? – Zapytał Jesse. - Nie. Nie mogę tego wskazać. Wszystko, co wiem, to, że mam ciarki na skórze. Tate pochylił się na swoim krześle, żeby móc lepiej jej się przyglądnąć. - Naprawdę żałuję, że nie mogę usłyszeć Jessego. Jestem trochę zbity z tropu, kiedy wy dwoje rozmawiacie. Zastanawiam się czy on tam siedzi przedrzeźniając mnie. Uśmiechnęła się. - Jesse tylko kpi ze mnie. - To nie prawda. Spojrzała na Jessego. - A właśnie, że jest. - A właśnie, że nie. – Tate marudził. Simone skrzywiła się na niego. - Czy ty w ogóle wiesz, o czym mówisz? - Nie bardzo. Ale wydawało się oczywistym, żebym to dodał. Roześmiała się. - Jak do licha udało mi się nigdy nie sfiksować z wami dwoma, tego się chyba nigdy nie dowiem. Ale to nie była prawda. Jesse dołączył do niej w najmroczniejszej godzinie jej życia i był z nią od tamtej pory do dziś. Tate… był tam, kiedy zbliżyła się do uchwycenia mordercy jej matki i brata. Niestety jej przeczucie nie pomogło, a o dowodach myślała, że dadzą im wskazówkę do złapania mordercy jej matki, ale były za bardzo brudne. Mimo to Tate walczył o nią zaciekle,
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 8 chociaż wcale jej wtedy nie znał. Znaczyło to dla niej więcej, niż wszystko inne i zostali przyjaciółmi do dziś. Nie było nic, czego nie chciała zrobić dla niego i on o tym wiedział. Tate, LaShonda i Jesse byli jedyną rodziną, jaką miała. Odchylił się do tyłu i czekał aż kelnerka zabrała jego talerz ze stołu i odeszła zanim odezwał się ponownie. - Jesteś pewna, że to nie jeden z duchów, które widujesz cię prześladuje? Pokręciła głową. - Nie. One nigdy nie są subtelne. Zazwyczaj wyskakują w stylu „jo, suczko, będziesz na moje rozkazy”, a to jest… coś innego. - Zło idzie po ciebie. – Jesse powiedział ponurym głosem imitując echo. Simone zmrużyła na niego oczy. - Nienawidzę, kiedy tak robisz. Tate cofnął się, tak jakby był obrażony. - Co ja zrobiłem? Uśmiechnęła się do niego. - Nie ty. Jesse. On używa „głosu ducha”, gdy mówi do mnie. To jest ekstremalnie wnerwiające. - Tak, ale wciąż mnie kochasz. – Jesse mrugnął do niej. - Oczywiście, że tak. Ale mógłbyś darować sobie głos nawiedzania. - Chciałbym żeby każdy mógł mnie usłyszeć. Wyobrażasz sobie, jak uciążliwe to jest? Nie? Bo każdy słyszy, co do niego mówisz. – Wstał i zaczął tańczyć w rogu. – Hej, ludzie! – Krzyknął. – Widzicie taniec pokręconego ducha? – Zatrzepotał ramionami i potrząsnął tyłkiem. – Jestem zły, jestem zły, jestem zły. – Przerwał i rozejrzał się po ludziach, którzy byli zajęci swoimi sprawami, oczywiście nieświadomi jego niecodziennych wybryków. – Widzisz? Do bani. Posłała cierpkie spojrzenie Jessemu, który podniósł ręce w geście kapitulacji. Bywały dni, kiedy był dziwnym skrzyżowaniem dokuczliwej żony i matki w połączeniu z szaleństwem brata. Skupiła swoją uwagę na Tatcie. - Wracając do zmarłej… czy policja ma jakieś poszlaki? Tate pokiwał głową. - Została znaleziona w dzielnicy Warehouse District. Jej gardło było porozrywane czymś przypominającym szczypce. Zbyt duże, by to było zwierze i zbyt postrzępione, żeby nosiło indywidualne ślady jakiegoś noża. - Zdecydowanie to nie następny atak Daimonów. Daimony były szczególną rasą wampirów, która nazywała Nowy Orlean domem… I w przeciwieństwie do wielu innych, którzy dokonywali ambitnych, krwio-pijnych czynów, ci kolesie byli prawdziwi i byli śmiertelnymi drapieżnikami z wysoko rozwiniętymi
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 9 nadprzyrodzonymi mocami. Jako lekarze medycyny sądowej ona i Tate byli wykorzystywani do oglądania ich dzieł w postaci ofiar przewijających się przez ich gabinety. Jej akceptacja i skwapliwość w tym, by pomóc zacierać ślady Daimonów trzymała ją blisko Tate’a. Oni nie ochraniali Daimonów, oni trzymali resztę ludzkości w bezpieczeństwie, aby nie informować ich o tym, co tak naprawdę czyha na nich w ciemnościach. Jeśli ludzkość kiedykolwiek by się dowiedziała, ześwirowaliby totalnie i zaczęli zabijać też niewinnych ludzi. Minusem było to, że nawet, jeśli Daimony piły ludzką krew, nie żywiły się nią. Oni właściwie żywili się ludzkimi duszami. Jedna czysta, ludzka dusza mogła wystarczyć, by wykarmić je przez długi czas, tak według zasady nie musieli zabijać ofiar każdej nocy. Jeśli można to było nazwać szczęściem. To właściwie Simone robiła, co wiele mówiło o tym jak dziwne było jej życie. Za każdym razem, kiedy Daimony opuszczały swoje ukrycia, Mroczni Łowcy, dla których pracował Tate, odszukiwali ich, aby powstrzymać przed zabijaniem coraz więcej ludzi. Bonusem w zabijaniu Daimonów było uwalnianie ludzkich dusz, którymi się pożywiali, żeby ofiary mogły przejść do życia pozagrobowego. Tate nałożył ketchup na swoje frytki. - Zdecydowanie nie Daimon. – Powtórzył. – Była wydrenowana z całej krwi, a żadna krew nie została znaleziona na miejscu zbrodni, zakładamy, że zmarła w innym miejscu i została podrzucona do tamtej uliczki. Jesteś pewna, że nie możesz wezwać ją zza grobu i zapytać, co tam się stało? - Wtedy byłabym kapłanką voodoo, Tate. To zmarli przychodzą do mnie, a nie na odwrót. Stłumił wyraz rozczarowania. - Musimy jak najszybciej znaleźć ciało. Jej rodzicie są w drodze z Wichita i bardzo nie chciałbym im zakomunikować, że ich mała dziewczynka ma nieusprawiedliwioną nieobecność po tym jak wstała ze stołu do sekcji. - A dowiedziałeś się czegoś od Niallsa? Tate ją wyśmiał. - Nic spójnego. Jak możesz sobie wyobrazić był w nieco histerycznym nastroju. Wszystko, co powiedział to, że uśmiechnęła się do niego w drodze do drzwi. - Więc nie wiesz, czy mogła być wtedy zombie? - Na szczęście nigdy nie widziałem zombie. Widywałem dużo dziwniejsze gówna w pracy, ale nie to. A ty? - Nie. Jednak nauczyłam się nie kwestionować takich rzeczy. Jeśli istnieje legenda, coś realnego musi za nią stać. - Wzniósł toast na jej słowa. – A co na to Giermkowie? Czy mają jakieś informacje w tej sprawie? Tate pokiwał przecząco głową.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 10 - Żaden z nich nie wie nic więcej o zmarłych chodzących dookoła niż ty czy ja. Daimony nie sprawiają, że martwi powstają z grobów. One tylko zabierają życie. Simone popatrzyła na Jessego. - A ty masz jakieś sugestie? - Tylko taką, iż chciałbym, aby moje ciało ciągle mogło chodzić. To by sprawiło, że mógłbym łatwiej znieść mój nieumarły stan. - Dzięki za chęć pomocy, Jess. Jesteś takim głupkiem. Simone nie mówiła już więcej, gdy skończyli obiad i udali się do kostnicy miejskiej. Jesse zdecydował pozostać na zewnątrz, a ona i Tate weszli do środka. Szczerze nie mogła winić Jessego za jego odczucia. Ona też nie chciała włóczyć się ze zmarłymi, niezależnie od Jessego. Jedynym powodem, dla którego to robiła, była chęć pomocy ofiarom i ich rodzinom. Widząc, że jej własna matka i brat zostali zastrzeleni przed nią, ostatnią rzeczą, jaką chciała, to stać i pozwolić komuś innemu zabić kogoś domowników. To dlatego pracowała dla miasta charytatywnie i dlatego poświęciła swoje życie na szkolenie następnego pokolenia lekarzy medycyny sądowej w Tulane. Zorientowała się, że może osiągnąć więcej dobrego szkoląc innych, niż pracując nad przyziemnymi sprawami. Im więcej ludzi, którzy wykonywali ich robotę jak należy, tym mniej przestępców, którzy będą chodzić wolno, by móc ponownie zabijać. Ta filozofia sprawiała, że ciągle pozostawała singielką. Większość mężczyzn nie doceniało randek z kobietami, które dobrze radziły sobie zarówno ze skalpelem jak i z łopatą. Tate otworzył drzwi wewnątrz sali i wyciągnął szufladę. - Przechowywali ją tutaj. - Macie jakieś jej rzeczy osobiste? Pozwól mi je zobaczyć. Simone zamknęła szufladę i odwróciła się nieco, wyczuwając obecność za nią. Była tam młoda kobieta w wieku około dwudziestu czterech lat. Jej brązowe włosy były zmierzwione i wyglądała na trochę zdezorientowaną. Był to naturalny stan dla wielu niedawno zmarłych. - Czy mogę ci pomóc? – Simone zapytała dziewczynę. - Gdzie jestem? Simone zawahała się. Nigdy nie lubiła być tą, która musiała ogłosić innym, że nie żyją. - Jaką ostatnią rzecz pamiętasz? - Szłam do domu z pracy. To był dobry początek. Jeśli Simone mogłaby pomóc kobiecie przypomnieć sobie szczegóły ze swojego życia zaraz przed jego końcem, może potem mogła sobie przypomnieć także śmierć. - Jak masz na imię, skarbie?
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 11 - Gloria Thieradeaux. Chłód przeszedł w dół jej kręgosłupa, kiedy Simone rozpoznała dziewczynę ze zdjęcia. To była kobieta, której ciało powstało i wyszło z kostnicy. Cholera. Duch rozejrzał się po pokoju. - Dlaczego tu jestem? - Nie jestem pewna. – Tak samo, jak jej ciało mogło wstać i wyjść. - Dlaczego nie mogę niczego dotykać? – Agonia w jej głosie wywołała łzy w oczach Simone. Nie było możliwości uniknięcia odpowiedzi i nie było też sposobu na przekazanie informacji jakoś delikatnie temu biedactwu. - Obawiam się, że nie żyjesz. Gloria pokręciła głową. - Nie. Ja tylko muszę wrócić do domu. – Zmarszczyła brwi i rozejrzała się po sali, jak gdyby starając się zweryfikować miejsce. – Ale nie pamiętam gdzie mieszkam. Czy my się znamy? Simone przerwała. Coś było nie tak. To nie było normalne, aby młody duch był aż tak zdezorientowany, ale Gloria była nawet bardziej. To wyglądało jakby brakowało jej jakiejś części... - Jesse! – Simone zawołała. – Wiem, że nienawidzisz tu przebywać, ale potrzebuję cię. W tym momencie objawił się tuż przed nią. - Tak, szefie? Wskazała na Glorię ruchem brody. - Ona nie wie gdzie mieszka. Na jego twarzy malował się grymas zacięcia. - Pamiętasz, kiedy zostałaś zabita? - Jesse. – Simone westchnęła. – Trochę taktu, proszę. Ignorując ją, Gloria pokręciła głową. - Nie czuję się martwa. Jesteś pewien, że nie żyję? Simone przeciągnęła ręką w powietrzu dokładnie w miejscu brzucha kobiety. - Pomyśl nad tym. Albo jesteś księżniczka Leia, albo jesteś hologramem. Gloria wpatrywała się w nią wzrokiem, jakby skrzyżowaniem przerażenia z niedowierzaniem. - Jak to zrobiłaś? Jesse odpowiedział za nią. - Nie mamy ciała. Wszystko, co stanowi naszą istotę to świadomość. Gloria cofnęła się przytłoczona informacjami.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 12 - Nie rozumiem. Jak można umrzeć i nie wiedzieć o tym? Jesse wzruszył ramionami. - To się zdarza. To niezwykłe, pamiętajcie. Większość ludzi wie, że umiera, ale co jakiś czas ktoś zostaje uwięziony na tej płaszczyźnie, nie zdając sobie sprawy, że nie żyje. Gloria pokręciła głową w zaprzeczeniu. - Nie mogę być martwa. Mam egzaminy końcowe. - Żniwiarz nie będzie na nikogo czekał, dziecinko. – Powiedział gładko Jesse. – Wierz mi, mam w tym względzie doświadczenie z pierwszej ręki. Mimo wszystko jest to wkurzające, ale niestety prawdziwe. - Co się dzieje? – Simone odwróciła się na zaniepokojony głos Tate’a. Stał za nią z kopertą w dłoni. - Znalazłam Glorię. - Dobrze, gdzie ona jest? Simone spojrzała w miejsce gdzie Gloria i Jesse stali obok siebie. - Cóż, jej duch stoi tuż za mną. Niestety ona nie ma pojęcia o swoim ciele, tak samo jak my. Tate wypuścił sfrustrowane westchnienie. - Jak to możliwe? Mam na myśli, naprawdę, czy nie powinien duch przynależeć do ciała, czy coś w tym stylu? - Wydaje się być to sensowne. Ale niestety dwie części zostały oddzielone i duch nigdy nie da rady wrócić do ciała... przynajmniej według mojej wiedzy. – Simone spojrzała na Jessego, który pokiwał głową w porozumieniu. Tate podał jej kopertę. - Więc jakim cudem ciało opuściło to miejsce? - To jest właśnie ta piekielna tajemnica. Simone wzięła kopertę z jego rąk i dotknęła naszyjnika znajdującego się w środku, który musiał należeć do Glorii. Zamknęła oczy i starała się dotrzeć swoimi zmysłami do czasu i miejsca, w którym Gloria zginęła. Nic się nie stało. Nie mogła nawet wyczuć emocji od tego, a to akurat było niespotykane dla niej. Od kiedy skończyła pięć lat, Simone była w stanie odczytywać emocje, które były przywiązane do rzeczy, poprzez dotyk. Wrzuciła naszyjnik z powrotem do koperty. - Sugeruje byś zadzwonił do znajomych Giermków i rozpoczął poszukiwania jej ciała, podczas gdy Jesse i ja postaramy się pomóc jej przypomnieć sobie coś, co może doprowadzić nas do jej ciała. - Zobaczę, co da się zrobić. Simone odwróciła się do Jessego.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 13 - Słyszałem. – Powiedział, zanim zdążyła się odezwać. – Pójdziemy do tej uliczki, gdzie została znaleziona, może tam znajdziemy jakieś wskazówki. - Dokładnie. Tate zatrzymał się przed drzwiami z dezaprobatą. - Dokładnie co? - Jesse i ja jedziemy na Warehouse District. Dam ci znać, jak coś znajdziemy. - Tak zrób. – Tate przytrzymał otwarte drzwi, tak żeby ona i jej „towarzysz” mogli przejść. Zagapił się na białe płytki prostego korytarza. - Hej, Simone? Spojrzała na Tate’a, który miał głowę odwróconą w drugą stronę. - Tak? - Bądź ostrożna. Te słowa poprawiły jej nastrój. Tate i LaShonda byli jedynymi ludźmi na świecie, którym brakowałoby jej, gdyby coś jej się stało. - Zawsze jestem ostrożna. Wiesz o tym. Pochylił głowę do niej. - Tak samo trzymaj gnata naładowanego i zadzwoń do mnie jak tylko skończysz. Nie chciałbym odebrać innego połączenia, z tamtej alejki. Pochowałem wystarczająco dużo ludzi, których kochałem. Nie pozwól, żeby to się zdarzyło ponownie. Uśmiechnęła się do niego. - To jest tylko uliczka, Tate. Istnieje około miliona takich w tym mieście. Będzie dobrze. Skinął głową zanim skierował się w stronę swojego gabinetu. Simone zajęło chwilę, gdy dziwne przeczucie znów przez nią przeszło. Ona nigdy nie mogła zrozumieć tego dziwnego uczucia. Ale jedną rzecz przypomniała sobie dość jasno... Gdzie po raz pierwszy tego doświadczyła. Za chwilkę będę z powrotem, kochanie. Poczekaj w samochodzie i nie ruszaj się. To były ostatnie słowa jej matki, które powiedziała zanim zabrała brata do sklepu. I oboje umarli. Simone wzdrygnęła się, kiedy nieokiełznany smutek przedarł się przez nią. W jednej chwili wszystko może się zmienić. To była mantra, którą napisało życie i nauczka, którą zapamiętała, gdy miała zaledwie dziesięć lat. Nigdy nie należy brać niczego i nikogo za pewnik. W jednym mgnieniu oka życie zmieniało się i czasami wszystko, co dało się zrobić, to czekać tak długo, jak to tylko możliwe, podczas gdy chciałby się wyłączyć od tego. Starając się nie myśleć o tym udała się korytarzem w kierunku drzwi, które zaprowadziły ją na parking.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 14 Kalosis [Piekło Królestwa Atlantydy] Stryker szedł ciemnym korytarzem, który prowadził z jego sypialni do sali tronowej, w której orzekał trybunał jego armii Daimonów. Nie powinno być tu nikogo o tej porze dnia... Albo nocy. Bez względu na to, co było. Spójrzmy prawdzie w oczy. Tu w piekle nie miało to żadnego znaczenia. W Kalosis zawsze było ciemno, ponieważ każda ilość światła dziennego byłaby śmiertelna dla jego ludzi, którzy byli przeklęci przez jego ojca, Apolla, który pod wpływem swojej histerii skazał każdego z rasy Apollitów na wygnanie przed słońcem. I na bolesną śmierć w wieku dwudziestu siedmiu lat. Jedynym sposobem Apollitów na to, aby przeżyć swoje dwudzieste siódme urodziny, było przejąć ludzką duszę do swojego ciała. Od tego momentu Apollita stawał się Daimonem – demonicznym stworzeniem, które nadal żywiło się ludzkimi duszami, aby pozostać przy życiu. Oczywiście to było wstrętne, zimne istnienie, ale i tak było o wiele lepsze niż alternatywa. Poza tym Stryker przeżył jedenaście tysięcy lat jako Daimon – ich istnienie było definitywnie nie pozbawione wyrzeczeń. I nagród. Bardzo rozbawiony na tę myśl, przystanął przy wejściu do stali tronowej i uchwycił spojrzenie oczu jego siostry Satary, którą otaczała czerwona mgła, podczas gdy ona siedziała na jego tronie. Jej włosy były czarne – jakoś niezbyt często wybierała ten kolor. Mamrotała słowa w starożytnej grece, jakby śpiewała cichą piosenkę. Tia... Odchrząknął, ale zignorowała go. Niezbyt zachwycony jej poczynaniami, skrzyżował ręce na piersi i podszedł, zmniejszając dystans pomiędzy nimi. To, co ona śpiewała nie bawiło go, nawet jeszcze mniej niż to, że go ignorowała. - Dlaczego przyzywasz demona? Otworzyła jedno czerwone oko, by przyszpilić go dzikim spojrzeniem. - Ja nie przyzywam, ja kontroluję. Uniósł jedną brew w zdziwieniu. - Naprawdę? A kto cię tak rozzłościł, że wysyłasz na niego demona? - A co cię to obchodzi? – Zamknęła oko i kontynuowała pieśń. Gdyby kochali się jak rodzeństwo, Stryker mógłby jej na to pozwolić. Ale on był z dala od braterskiej miłości i ona zawsze była jego zmorą. Pstryknął palcami i zapaliło się oślepiające światło. - Jeśli chcesz kogoś zabić, to znam kilka demonów Gallu, które umierają z głodu. Wydała z siebie przeraźliwy krzyk zanim otworzyła oczy i wstała z tronu. - Jakby one robiły to, o co proszę. Jesteś idiotą, że pozwalasz Gallu tu przebywać. To tak samo, jakby sypiać ze sforą dzikich wilków w nogach łóżka. Prędzej czy później zaatakują i będziesz martwy.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 15 Tak jakby on się obawiał sumeryjskich piesków. - Kessar i jego załoga wcale mnie nie przerażają. - Za to nienasyconą ambicje jego siostry tak. Nie było nic, czego by nie zrobiła, gdy czegoś chciała i wiedział o tym. - A co ty tu robisz? - Hades pozwolił temu draniowi Xypherowi opuścić jego norę. Imię było Strykerowi jakby znajome, ale za cholerę nie mógł sobie przypomnieć, kto to był. - Xypher? Satara przewróciła oczami. - Och, jak mogłeś o nim zapomnieć? On był pierwszym Łowcą Snów, którego odciągnęłam od jego obowiązków, a on odmówił ich wykonywania. Stryker pokręcił głową, kiedy przypomniał sobie boga, który był niesforny i gwałtowny, gdy zaczął węszyć wokół stóp Satary. Potrzeba było szeregu bogów, aby złapać drania i żeby go zabić. - A mówiąc o wilkach przy twoim gardle... czy nie ostrzegałem cię przed nim? - Och, zamknij się. Stryker niegrzecznie popchnął ją na bok, tak, aby mógł zająć swoje miejsce na tronie. - Wiesz co, mała siostrzyczko, zacząłbym się ładnie bawić, gdybym był tobą. Właściwie to ty jesteś tą... ukrywającą się w moim domu. - Wcale się nie ukrywam. - Nie? To dlaczego tu jesteś? Nie powinnaś być na Olimpie, gotowa na zawołanie cioci Artemidy? Wściekłość w jej oczach powiedziała mu, że trafił w jej serce. Dobrze. Żył, aby wkurzać ludzi. - Xypher musi zostać powstrzymany. Zabije mnie, jeśli tylko będzie miał szansę. - Myślisz? Twoja namowa spowodowała, że facetowi, który prowadził intratne życie boga, zostały ograniczone moce, a po tym został zabity i torturowany przez wieczność. Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego nie przyniesie ci róż i czekoladek. Wydęła wargi do niego. - Cóż, przynajmniej ja nie podcięłam gardła własnemu synowi. Stryker wyciągnął rękę przed siebie i przyciągnął ją do siebie swoją mocą półboga. Wzmocnił uścisk na jej gardle aż wyszły jej oczy i poczuł, że jej krtań jest na skraju wytrzymałości. - Xypher nie jest jedynym mężczyzną, którego powinnaś się obawiać. - Odrzucił ją od siebie. Satara próbowała wrócić do siebie, ale się dusiła i popatrzyła na niego z wściekłością.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 16 - Oddałam ci wszystko, Strykerusie. Szpiegowałam dla ciebie i mówiłam ci rzeczy takie, których nikt inny nie mógł. Teraz proszę o odrobinę ochrony i co dostaję? Grozisz mi. Dobrze. Odejdę, a gdy Xypher mnie zabije, mam nadzieję, że spojrzysz wstecz i przypomnisz sobie, że ty sam jesteś jedynym powodem, dla którego nie masz nikogo na świecie. Stryker potarł czoło, wdzięczny, że nie mógł dostać bólu głowy od słuchania tej marudnej tyrady. - Och, przestań dramatyzować. Nigdy nie lubiłem teatru. Zapraszam do ukrycia się tutaj i uwolnienia tylu demonów do ludzkiego świata ile tylko zapragniesz, ale zanim całkowicie zniszczysz źródło mojego pożywienia, pozwolisz sobie przedstawić pewną sugestię? - Jaką? Stryker objawił zestaw złotych bransoletek na swojej ręce – jedna z trzech par, które zostały odkryte dwa lata temu. Jeden z jego generałów znalazł je i przyniósł mu nie wiedząc, co to jest. Ale Stryker wiedział i zarezerwował sobie jedną parę dla bardzo specjalnego „przyjaciela”. Podał jej bransoletki. Biorąc je skrzywiła się, jakby były wykonane z węgla, a nie ze złota Atlantydy. - Co mam z nimi zrobić? Westchnął w zniecierpliwieniu. Bywały czasy, kiedy była genialna, a innym razem musiał naprowadzać ją, jakby miała intelekt pięcioletniej kozy. - Jak masz zamiar zabić boga? - Zabiorę mu moce. Kiwną głową z aprobatą. - A jeśli nie będziesz mogła tego zrobić? - Zbałamucę Chthonianina i powiem, że bóg mnie zaatakował i będę się śmiać, podczas gdy Chthonianin wyssie z niego życie. Ale nie mam na to czasu. Xypher jest o jeden krok od tego, żeby przyjść tu na dół i mnie zabić. Stryker warknął na nią z irytacją. - Przestań myśleć jak kurwa, chociaż przez minutę. Najlepszym sposobem na pokonanie wroga jest zaatakować jego słaby punkt. Położyła ręce po bokach na biodrach. Wymachiwała niebezpiecznie bransoletkami trzymanymi w prawej ręce, jakby to były tanie podróbki warte nie więcej niż ludzkie królestwo... lub jej życie. - On nie ma takowego. Stryker zmrużył oczy na bransoletki. - Załóż mu jedną z nich a będzie miał. Wreszcie zainteresowała się tym, co trzymała w rękach, zaczęła je oglądać. - Co ty mówisz?
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 17 - Mówię, że te małe złote bransoletki w twojej ręce, są jego piętą achillesową. Daj je jednemu z moich Daimonów Spathi i każ mu nałożyć jedną Xypherowi, a drugą śmiertelnikowi, a twoje problemy się skończą. Uśmiechnęła się, kiedy wreszcie zrozumiała działanie bransoletek. - To ich zwiąże... zabiję śmiertelnika i Xypher umrze. Pochylił głowę do niej. - Nawet lepiej niż to, jeśli śmiertelnik oddali się na więcej niż dwadzieścia stóp od niego człowiek umrze... tak samo jak i on. Zaśmiała się złowrogo, zanim podeszła do tronu i pocałowała go w policzek. - Wiedziałam, że kocham cię z jakiegoś powodu. Stryker nie był na tyle głupi, by wątpić w to, chociaż przez chwilę. Jego siostra nie była w stanie kochać kogoś innego – wyłącznie siebie. Ale w ten sposób zdobył ją jako sprzymierzeńca na kilka dni dłużej. Satara podrzuciła bransoletki w jednej ręce, po czym je zwinnie złapała. - Nie mogę się doczekać, by zobaczyć jego minę, kiedy dowie się, co to jest. – Zniknęła zanim Stryker mógł dać jej jeszcze jeden kawałek dobrej rady. - Wybierz mądrze człowieka. – Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, to znalezienie kogoś, kto rzeczywiście wiedział jak z nimi walczyć. *** Zanim Simone skończyła zajęcia z jej popołudniową grupą i udała się do alejki, był już prawie zmierzch. Przeszył ją niesłychany chłód, gdy poczuła podmuch wiatru, wysiadając ze swojej białej hondy i stając na krawężniku. Podciągnęła wyżej swój kołnierz wełnianego płaszcza i zadrżała. Nigdy nie lubiła zbliżać się do miejsc zbrodni, zwłaszcza wtedy, gdy zostały posprzątane. W tej chwili nic nie wskazywało na to, że było to miejsce przemocy. Wyglądało dokładnie tak samo, jak pozostałe uliczki w mieście. To było to, co dekoncentrowało ją najbardziej. Życie Glorii zakończyło się tu nagle i tylko ona i jej rodzina będą o tym wiedzieć. Setki ludzi przejdzie obok tego miejsca w żaden sposób nie zdając sobie sprawy, że młoda kobieta została tu porzucona jak śmieć, aby umarła. Ta myśl wywołała duszności i przypomniała o jej własnej matce. Simone wzdrygnęła się. - Wszystko w porządku? – Zapytał Jesse. - Tia. Nieświeży kurczak na obiad. - Zjadłaś dziś kanapki z szynką i serem. - Och, cicho, panie porządnicki. Przestań być taki uprzejmy.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 18 Sięgnęła do torebki i wyciągnęła lateksowe rękawiczki na wypadek gdyby coś znalazła. To też miało ją ochronić przed różnego rodzaju bakteriami, które mogły tu być. To była jedna rzecz, na którą bez przerwy uczulała swoich uczniów. Wszelkie ubrania noszone na miejscu zbrodni należało wziąć i zutylizować. W ciągu ostatnich lat mogła przynieść do domu więcej bakterii niż chciała o tym myśleć i ta jedna myśl ucieszyła ją, że żyła samotnie. Ostatnią rzeczą, jakiej by chciała, to zarazić kogoś bliskiego jakąś paskudną chorobą. Otworzyła bagażnik i wrzuciła do niego torebkę, zanim wyciągnęła plastikową skrzynkę, zawierającą wszystko, czego potrzebowała, aby przechować i zabezpieczyć wszystkie dowody, które przeoczyła policja. Gloria przekrzywiła głowę i wpatrywała się w alejkę. Żołądek Simone skręcił się z litości. - Pamiętasz coś? - Było tu dziwne warczenie... – Jej głos był cichy. Odległy. - Warczenie? Gloria pokiwała głową. - To było głębokie i dzikie, ale nie zwierzęce. - Coś w tym rodzaju? – Jesse wydawał z siebie nieludzkie dźwięki ducha. Gloria skrzywiła się na niego. - Brzmisz jakby Lord Vader dławił się kością z kurczaka. Nie, zdecydowanie to nie taki dźwięk. Oburzył się, kiedy zobaczył błyszczące spojrzenie Simone i jej wybuch śmiechu. - Cóż, tak brzmiało. - Dobrze, niedoczekanie, jeśli jeszcze raz pomogę. Simone pokręciła głową na niego, po czym wzięła latarkę i skierowała się do miejsca, w którym widziała sfotografowane ciało. Z trzech stron były budynki i coś połyskiwało na środku. Chodnik był nieco rozwalony. Po prostu typowa uliczka z dużą ilością gównianego ruchu wokół. Nie wspominając, że każdy mógł wyjrzeć przez okno i dojrzeć miejsce, gdzie teraz stała. To kazało jej się zastanowić, czy nie było świadka, który widział zabójcę... Spojrzała w miejsce, gdzie Jesse odstawiał moonwalk2 Michaela Jacksona, kiedy rozeznawał się w sytuacji w alejce i na głównej ulicy. Wszystko, czego potrzebował ten chłopiec to czerwona skórzana kurtka ze złotymi ćwiekami i rękawica z cekinami. - Przepraszam, panie “Thriller” czy “Beat It”3 czy jakiekolwiek video teraz przeżywasz... 2 Moonwalk – styl taneczny tzw. „księżycowy chód”. Popularność zdobył w latach 80-tych za sprawą Michaela Jacksona, który w programie tv, przedstawił go w trakcie wykonywania utworu "Billie Jean". Od tego czasu moonwalk stał się jego znakiem firmowym. Moonwalk polega na wywołaniu wrażenia, iż tancerz porusza się naprzód, gdy w istocie przesuwa się w przeciwnym kierunku. 3 Tytuły piosenek Michaela Jacksona.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 19 Czy to tylko moje wrażenie, czy to jest obszar bardzo narażony na ataki Daimonów? Po tym jak obdarował ją przepełnionym nienawiścią spojrzeniem, pokręcił głową. - Zbyt duży tu ruch, a poza tym powinno być trochę krwi na ziemi. Te kanalie są niechlujami, gdy się pożywiają. - Też tak myślę. Uważam, że Tate miał rację, gdy powiedział, że zmarła gdzie indziej. Ale ślady pazurów na jej szyi… Nie są ludzkie. Jeśli nie Daimony, to co ją zabiło? - Przepraszam, ludzie? – Gloria pękła. – Tak się składa, że tutaj stoję. Czy moglibyście przestać? Simone skuliła się, gdy jej wrażliwość doszła do głosu. Zwykle staranniej dobierała słowa, przebywając z duchami. - Przepraszam. Jesse podszedł do Glorii. - Ale pamiętasz, że tu byłaś, prawda? Gloria skinęła głową. - Usłyszałam jakiś hałas i próbowałam przejść przez ulicę, by od tego uciec. - Dobrze. – Powiedziała Simone. – Czy pamiętasz coś jeszcze? Gloria pokręciła głową. - Naprawdę nie mogę uwierzyć, że jestem martwa. To znaczy wiem, że wcześniej przeszła przeze mnie twoja ręka, ale pamiętam ten film, widziałam Reese Witherspoon… - „Jak w niebie” – Dodał Jesse. - Tak, właśnie ten. Wszyscy myśleli, że Reese jest duchem, a ona tylko była w śpiączce. Może tak właśnie jest ze mną? Simone naprawdę chciała, żeby tak było. Spojrzała na Jessego, mając nadzieję, że pomoże jej sprawić, aby Gloria zrozumiała, że jej stan jest ostateczny i nie ma mowy o powrocie bez względu na to jak wszyscy chcieli, żeby było inaczej. Obdarowała Glorię wyrozumiałym uśmiechem. - Wiem, jak się czujesz. To niedowierzanie, które podpowiada ci ciągle, że to sen, ale musisz pogodzić się z faktem, że nie jesteś w stanie śpiączki. Simone westchnęła, kiedy opuszczała pustą uliczkę. Były tam tylko kawałki papierów i zgnieciony kubek po kawie i nic więcej. - Naprawdę nie widzę niczego pomocnego. – Powiedziała do duchów. – Policja musiała zabezpieczyć wszystko. Wracajmy do Tate’a i zobaczmy, co znaleźli jego ludzie. Kiedy zrobiła krok w kierunku swojego samochodu, usłyszała dziwny dźwięk tuż za nimi, który przyprawił ją o gęsią skórkę. Przecież nikogo tam nie było wcześniej… - Na pewno nie chcesz nas opuścić tak szybko. Właściwie dopiero przyszliśmy i… Szukamy czegoś na dobry posiłek.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 20 Simone skierowała latarkę na człowieka, który do niej mówił. Właściwie to nie był człowiek. To był Daimon. I nie był sam.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 21 ROZDZIAŁ 2 Jessego policzki zbladły. Nie tak jak duch, miał dużo kolorów na początku, więc kiedy stracił wszystkie, jakie miał, to ją trochę wystraszyło. Posłał jej tandetny uśmieszek. - Wygląda na to, że myliłem się, co do Daimonów wybierających to miejsce. Simone cofnęła się. - Tak, Jess. Pomyłka. Daimon zwrócił się w stronę Jessego i uśmiechnął się. - Jak miło. Mamy trzy w cenie jednego, chłopaki. Zgaduję, że Apollo jest dzisiaj w dobrym nastroju. Kiedy Daimony przesunęły się do Glorii, Simone wyciągnęła pistolet hukowy z kieszeni i ruszyła na nich. Nie było mowy, aby pozwoliła im skrzywdzić biednego ducha. - Trzymaj się z daleka od niej! Pierwszy Daimon uniknął porażenia, które wyszło z pistoletu i powalił ją na plecy. Zanim zdążyła odepchnąć atak, wyrwał jej pistolet z ręki. - Nie bądź zazdrosna, dziecinko. Dojdziemy do ciebie za chwilunię. - Chwilunię? – Złowrogi i szyderczy głos wywołał dreszcze na jej plecach. – Co za żałosny kutas używa słowa „chwilunia”? Simone zamarła na głos tak głęboki, że czuła go nawet w kościach. Z ciemności wyłonił się cień tak duży, że aż się skurczyła. Chwilę później Daimony zaczęły latać ponad jej głową i uderzać plackiem o ścianę za Jessem. Jeden z Daimonów uderzył tak mocno, że była zdumiona, iż nie rozgniótł się jak robak. Zaraz za nim dołączył kolejny, który spadł prosto na niego. - Otwórz portal. – Warknął nieznajomy do trzeciego Daimon zanim przyłożył mu z pięści. - Nie jestem w stanie otworzyć tego gówna. - Zła odpowiedź. – Trzeci dołączył do pozostałych pod ścianą. Cień stanął przed nią, wielki jak góra. Złowieszczy. Gniewny. Zimny. Zdeterminowany. Skierowała na niego światło latarki i to, co zobaczyła pozbawiło ją oddechu. Lekko ponad sześć stóp wzrostu, miał długie, czarne włosy, które były potargane w perfekcyjnym stylu, jakiego nie widziała u żadnego aktora, a jego oczy były tak niebieskie, że aż świeciły w ciemnościach. Miał szczęki wykrzywione tak, jakby próbował utrzymać swoją wściekłość na wodzy, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Każdy mięsień w jego ciele był napięty, tak jak u dzikiej bestii podczas polowania. Był uwodzicielski i był śmiercionośny. Miał na sobie tylko dżinsy i czarną koszulę, wydawało się jakby był odporny na zimno. Jego ramiona były szerokie, a talia wąska i roztaczał aurę wokół siebie absolutnego zabójcy. Bez strachu. Bez litości.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 22 Te lodowate, niebieskie oczy przenikały ją z nienawiścią i ostrzeżeniem. I wywoływały w niej dreszcze. - To jest ta część, w której musisz uciekać, mały człowieku. I nie oglądaj się za siebie. Te słowa rozgniewały ją na poziomie, którego nawet nie podejrzewała. Nie była bezwartościowa, czy słaba. - Nie jestem mała. Ścisnęła gardło Daimona, który biegł prosto na nią, zanim przygwoździła go do ziemi. Przybysz zaszydził z jej pokazu siły. - Więc niech śmierć przyjdzie po ciebie. Podniósł Daimona z ziemi i przycisnął do ściany tak mocno, że zostawiło to wgniecenie w cegłach. Daimon odchrząknął i przeklął. - Otwórz portal. – Nieznajomy zażądał od Daimona, którego nos i usta mocno krwawiły. Jakby na jego słowa jasne światło błysnęło z tyłu alejki, po prawej stronie w rogu. Mężczyzna wypuścił Daimona ze swoich rąk i ruszył w kierunku światła. Ale zanim zdążył przejść, gigantyczny Daimon wyszedł z portalu. To nie był zwykły Daimon, jakie widywała wcześniej. Ubrany w czarną skórę, niósł ze sobą aurę przeszkolonego zawodnika. Kogoś, kogo wykorzystywano do zadawania śmierci tak bolesnej, jak to tylko możliwe. Simone nie mogła się poruszyć na ten widok. Daimon o wysokości, co najmniej siedmiu stóp autentycznie roześmiał się i okazał swoje ostre, długie kły tuż przed tym jak zaatakował ciemnowłosego mężczyznę. Pięści i kopniaki latały szybciej, niż mogła za nimi nadążyć. Najwyraźniej nie odważniejsze od gimnazjalistek, pozostałe trzy Daimony podbiegły do portalu, aby być jak najdalej od walczących. Simone patrzyła z dala jak wielki Daimon walnął mężczyzną w ścianę. Facet wydał z siebie dźwięk irytacji, kiedy zderzył się z murem. W rewanżu Daimon dostał cios w szczękę, tak silny, że aż sama czuła jakby mogła go doświadczyć. Blondyn przyjął go z grymasem na twarzy zanim jego głowa nie odskoczyła na bok. Ale Daimon nie cofnął się daleko, tylko sięgnął do kieszeni kurtki i wyciągnął dużą złota bransoletkę. On szybko zapiął ją wokół nadgarstka mężczyzny. Facet syknął jakby ta rzecz zaczęła spalać jego skórę. Daimon kopnął go ponownie, a potem odwrócił się do niej. Teraz byłaby dobra okazja do posłuchania rady człowieka i ucieczki gdzie pieprz rośnie. Simone nie wiedziała, co Daimon ma przygotowane dla niej, ale cokolwiek to było, nie wróżyło zbyt optymistycznie. Zaczęła biec w kierunku ulicy. Daimon złapał ją i rzucił na ziemię. Ona próbowała się wyrwać, ale on był nieludzko silny i znacznie szybszy niż ona. Chwycił ją za ramię i popchnął na plecy. Próbowała go kopnąć. Ale to nie działało.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 23 Podwinął jej rękaw, aby odsłonić przedramię. Zamiast ją ugryźć, warknął tylko i założył jej podobną bransoletkę na nadgarstek. Ból zaczął promieniować w jej ręce tak okrutnie, że wcale nie byłaby zaskoczona, jakby się okazało, że jej ręka została poszatkowana na kawałki. Starała się oddychać mimo bólu. Tymczasem Daimon śmiał się aż łzy pojawiły się w jego oczach. Na koniec uśmiechnął się złowrogo. - Czas na twoją śmierć, człowieku. Zanim zdążył spełnić swą obietnicę, Jesse podniósł jej skrzynkę i uderzył go w plecy. Daimon z sykiem odwrócił się do niego i z obnażonymi, ostrymi jak brzytwa kłami rzucił się na niego. Jedno uderzenie serca później, obcy pojawił się obok niej, podniósł z ziemi i odciągnął w kierunku głównej ulicy. - Rusz tyłek. - A myślisz, że co robię? - Dłubiesz w nosie. – Zatrzymał się i wyciągnął przed siebie rękę, by zatrzymać ścigającego ich Daimona. Ubrany w skórę Daimon odskoczył, jak gdyby coś niewidzialnego strzeliło do niego. Chwilę później, ta sama niewidzialna siła uderzyła w nią i wysłała ją w niebo. Wylądowała na ziemi z hukiem tak mocnym, że straciła całe powietrze z płuc. - Oddychaj, Sim. Oddychaj. – Powiedział Jesse, kiedy pojawił się obok niej. Wyciągnął klucze z jej kieszeni i włożył do jej dłoni. – Podnieś swój tyłeczek w górę. Podbiegł do samochodu i otworzył drzwi dla niej. Simone wsiadła do auta tak szybko, jak tylko mogła. Kiedy wsiadła ktoś popchnął ją od tyłu. Odwróciła się, by zobaczyć ciemnowłosego nieznajomego. Przepchnął ją na fotel pasażera i usiadł za kierownicą na jej miejscu. Jeszcze bardziej zaskakujące było to, że spojrzał na Jessego, który stał jeszcze na zewnątrz. - Sprowadź tu ducha chłopca, albo zostanie zjedzony. Nie obchodzi mnie, co z nim się stanie i nie będę czekał. Coś uderzyło w samochód. Odwracając się zobaczyła jak gigantyczny Daimon odziany w skórę wznosi się na jej białej masce. Podciągnął się, aby wywalić im szybę. Człowiek obok niej zapalił silnik i ruszył powodując tym samym uderzenie twarzą Daimona w szybę, zanim wdepnął na hamulec i zafundował mu lot z maski auta. Mężczyzna szarpnął kierownicą i skierował samochód na ulicę, włączając się do ruchu od razu na przeciwległy pas ruchu, tak, że jechali pod prąd. Opony zapiszczały, a auta wokół nich zaczęły gwałtownie trąbić i zderzać się ze sobą. Simon przeżegnała się i zaczęła się modlić, kiedy widziała światła podążające na nich, szybkie i wściekłe. Ściskała swoje dłonie ze strachu, podczas gdy Jesse krzyczał przerażony jak dziecko na tylnym siedzeniu. Tak jakby mógł umrzeć.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 24 Mężczyzna pociągnął za kierownicę, chwilę przed tym, gdy groziło im zderzenie czołowe z ciężarówką wywrotką i skierował samochód na właściwy pas ruchu. Mimo to ciągle samochody wokół nich gwałtownie hamowały i zajeżdżały im drogę. - Byłoby prawdopodobnie łatwiej, jakbym wiedział jak się prowadzi, co? Jej oczy rozszerzyły się, gdy spojrzała na mężczyznę obok niej. - Mam nadzieję, że żartujesz. - Nie bardzo. – Powiedział, kiedy porysował błotnik zaparkowanego na chodniku samochodu. Simone nie wiedziała, co ją bardziej przeraża. Facet obok niej, czy stawka ubezpieczenia, którą będzie musiała zapłacić, jeśli on nie przestanie uderzać w różne rzeczy. - Uważaj! – Krzyknęła, gdy zbliżali się do następnego samochodu. Skręcił na jedno mrugnięcie przed tym, jak uderzyliby z pełną prędkością w następną ciężarówkę. Do czasu, gdy skręcił w boczną uliczkę i przycisnął ostro hamulec, by wywołać siniaka na jej klatce piersiowej od pasów bezpieczeństwa, była gotowa wyskoczyć z samochodu i zaryzykować upadek na drogę, zamiast umierać w poskręcanej kupie żelastwa. Mężczyzna odwrócił się na siedzeniu i spojrzał na nią. Z bliska miał perfekcyjne rysy twarzy i był naprawdę przystojny. W niebieskim oczach jawiła się inteligencja, jeśli nie życzliwość. Muskularne ramię oparł o zagłówek jej fotela. Byłby wspaniały, gdyby nie był taki przerażający. - Nie mam pojęcia, co robię. Biorąc to pod uwagę, myślę, że powinienem oddać tę rzecz w ręce osoby, która wie jak to prawidłowo obsługiwać. Simone łapczywie łapała powietrze, podczas gdy próbowała uspokoić oszalałe bicie swego serca. Położyła rękę na klamce od drzwi auta. - Kim do cholery jesteś? Spojrzał na śmiercionośną bransoletkę na swoim nadgarstku, a następnie szarpnął jakby chciał ją ściągnąć. - Xypher, a ty jesteś? - Wkurwiona. Rozbiłeś mój samochód, poobijałeś mnie dokładnie i myślę, że jesteś pełnym i całkowitym kutafonem. - Dobry Boże. – Powiedział sucho. – Co za niewyparzona gęba – twoja matka naprawdę bardzo chciała mieć syna. A poza tym jak się zdrabnia „wkurwiona”? Całe to imię jest za długie, do wymówienia za każdym razem, kiedy będę chciał zwrócić twoją uwagę. Jesse śmiał się na tylnym siedzeniu. Simone spojrzała na niego. Jesse przynajmniej wyglądał na skruszonego. - Przykro mi, ale powinniście się zobaczyć moimi oczami. Wy dwoje jesteście nazbyt rozhisteryzowani.
Dream Chaser tłum: agnes_ka1 beta: Chmurka_987 25 - Uważaj duszku, albo wezwę Daimony, które z chęcią się tobą pożywią. Simone byłą oszołomiona. - Możesz go usłyszeć? Xypher obdarował ją pustym spojrzeniem zanim odpowiedział oschle. - A ty możesz? - Tak. Ale nikt inny go wcześniej nie słyszał. - Więc nie jesteś w końcu aż tak wyjątkowa, łupinko? Skrzywiła twarz na niego. - Jesteś taki niegrzeczny. - Bez jaj, człowieku. Zaczął rozrywać bransoletkę zębami. Ona skuliła się na dźwięk zębów na metalu. Nienawidziła słyszeć tego okropnego, skrzypiącego dźwięku. - Co robisz? Wypuścił sfrustrowane westchnienie zanim wrócił do szarpania bransoletki. - Nie masz pojęcia, co nam się właśnie przytrafiło, prawda? - Poza tym, że zostałam zaatakowana przez ciebie i grupę potępionych jest coś jeszcze, co powinnam wiedzieć? Złapał jej rękę, by pokazać jej bransoletkę całkiem podobną do jego. - Tak. Odkąd oboje z nas zostało w to ubranych mam całkiem dzikie przypuszczenie, że łączy to nas w jakiś sposób. Bo przeważnie Daimony nie obdarowują biżuterią tuż przed ugryzieniem. Nie są Marlin Perkins4 , aby nas badać. Simone spojrzała na nadgarstek, kiedy złe przeczucie dotknęło też ją. - Co ty właściwie masz na myśli? – Domyślała się, ale chciała to usłyszeć od niego, zanim była gotowa w to uwierzyć. - Mówię, że gdybym był tobą, nie odchodziłbym zbyt daleko ode mnie, dopóki nie dowiemy się, czym dokładnie one są i co mogą nam zrobić. Znając bogów tak jak ja znam, jestem pewien, że zostaliśmy w jakiś sposób wydymani. Znając bogów… Och, to zaczynało przechodzić z deszczu pod rynnę. - Czym ty jesteś? – Spytała przerażona odpowiedzią, jakiej mógł udzielić. Jego spojrzenie było zimne, jak wiatr na zewnątrz. - Nie zadawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi. - Hej, ludzie… - Wtrącił się Jesse, przerywając im. – Daimony miały samochód i pewnie teraz jadą po nas. Xypher przeklął. 44 Pani zoolog, która prowadziła program w telewizji. Ktoś jak nasi Gucwińscy.