Ankiszon

  • Dokumenty3 512
  • Odsłony228 590
  • Obserwuję250
  • Rozmiar dokumentów4.6 GB
  • Ilość pobrań145 815

Nie-ufaj-kobietom-w-czerwonych-sukienkach

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :1.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Ankiszon
EBooki
EBooki prywatne

Nie-ufaj-kobietom-w-czerwonych-sukienkach.pdf

Ankiszon EBooki EBooki prywatne Nina Bandurska
Użytkownik Ankiszon wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 24 osób, 17 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 338 stron)

0 Nie ufaj kobietom w czerwonych sukienkach Nina Bandurska

1 © Copyright by Nina Bandurska Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego udostępniania w Internecie oraz odsprzedaży zgodnie z Regulaminem Wydaje.pl. opracowanie graficzne | Nina Bandurska zdjęcie na okładce | © photo-nuke / Fotolia Nie ufaj kobietom w czerwonych sukienkach Nina Bandurska Wydanie I

2 Nina Bandurska Nie ufaj kobietom w czerwonych sukienkach

3 WPROWADZENIE „Nie ufaj kobietom w czerwonych sukienkach” jest kontynuacją „13 tysięcy słów”. W pierwszej części opowieści poznajemy dwie przyjaciółki - zbyt pewną siebie Nadię i niezdającą sobie sprawy z własnych możliwości Taszę - które chcą się wzajemnie przekonać, że są zupełnie kimś innym niż im się wydaje. Nadia jest zauroczona pewnym przystojnym kelnerem, ale po drodze do jego serca, stara się zaliczyć wszystko, co wpadnie w jej czerwone szpony. Przerażona niefrasobliwością przyjaciółki, Tasza chce być dla niej moralnym kompasem, ale kiedy na jej drodze staje były kochanek, można by rzecz – miłość jej życia, a ona zapomina wspomnieć o tym wieloletniemu chłopakowi, zmienia kurs. Impreza sylwestrowa, na której spotykają się wszyscy zainteresowani, okazuje się tragiczna w skutkach. Czy i taki będzie cały rok przyjaciółek? Proponuję przekonać się o tym przy lampce wina.

4 „W miłości i zemście mężczyzna, nigdy nie dorówna kobiecie” Anonim

5 – To najgorszy dzień mojego życia i „jutro” też nim będzie i „pojutrze”, a także „popojutrze” i wszystkie inne „po” – stwierdziła Tasza trzeciego ranka od rozstania z Piotrem – facetem, z którym spędziła ostatnich sześć lat swojego ustabilizowanego, ale nudnego życia. Czuła się skołowana, bowiem ani jej chłopak, ani nawet Mark – miłość jej życia, nie zadzwonili. Co prawda kazała im obu iść do diabła, ale nie przypuszczała, że posłuchają. – Cóż za optymizm – ironizowała Nadia wyciągając ją na siłę z pościeli o drugiej po południu. Obie miały wolną sobotę. Każda myślała, żeby spędzić ją zupełnie inaczej. – To zadziwiające, w jakim stopniu człowiek może nie mieć ochoty wyjść z łóżka. – Tasza podzieliła się nowym odkryciem, próbując z powrotem naciągnąć na siebie ciepłą kołdrę. – Daj mi spokój, znów nie spałam całą noc. – I nie zaśniesz kolejną, jeśli będziesz spała w dzień – tłumaczyła jej cierpliwie Nadia, skrupulatnie wygrzebując przyjaciółkę z pościeli w 101 dalmatyńczyków, którą kupiły zaledwie wczoraj. „Może obejrzeć jakiś przygnębiający film

6 o nieszczęśliwej miłości”, myślała Tasza, odganiając kuzynkę, jakby ta była tylko natrętną muchą. Nadia w końcu straciła cierpliwość. – Wyłaź! – wrzasnęła, zawzięcie próbując ugryźć przyjaciółkę w piętę. – Mam depresję – doleciało spod kołdry. – Na pewno nie jest z tobą, aż tak źle. Niestety było. Było strasznie i Tasza przeczuwała, że będzie jeszcze gorzej, choć w tej chwili była skłonna przyznać, że gorzej już być nie może. – Wstawaj wychodzimy – rozkazała Nadia, której nareszcie udało się zedrzeć z kuzynki kołdrę. – "Wychodzimy" to dla mnie zbyt mocne słowo – zaprotestowała Tasza rozczochrana tak, jakby nie czesała się, co najmniej od dekady. – Słowo „wychodzimy” ma dla mnie w tej chwili pejoratywny wydźwięk. Sugeruje opuszczenie domu, gdzie jest mi wręcz kapitalnie i narażenie się na spotkanie z innymi ludźmi, między innymi z Piotrem. – Oj, przestań biadolić, przecież kiedyś i tak do tego dojdzie. – Wolałabym jednak to „kiedyś” niż „dziś”.

7 – Gdzie masz lokówkę. Chcę żebyś miała dziś włosy jak modelka Victoria’s Secret. – Po co? – zapytała Tasza, na poły jęcząc, na poły warcząc jakby nie mogła się zdecydować czy chce być żałosna, czy groźna. Nadia przewróciła oczami. – Żebyś poczuła się piękna, pożądana, dowartościowana i takie tam – uogólniła, machając zniecierpliwiona ręką. Tasza spojrzała na swoje odbicie w lustrze i wzdrygnęła się widząc cień kobiety, którą była zaledwie kilka dni wcześniej, zanim zerwała ze swoim chłopakiem; zanim mężczyzna, w którym była kiedyś zakochana do szaleństwa postanowił ją odzyskać; zanim straciła rozeznanie w swoich uczuciach i przestała wiedzieć co dla niej najlepsze. – Ubierz mnie, umaluj i uczesz, byle nie za bardzo w moim stylu – zgodziła się, choć najwidoczniej było to tylko zbędną formalnością, bo Nadia już grzebała w jej trzech, nie do końca rozpakowanych walizkach, które Tasza przytargała do przyjaciółki, gdy jej chłopak nieopatrznie podpowiedział „…odejdź ode mnie…droga

8 wolna”. Czy pluł sobie teraz w brodę, czy poczuł ulgę, że w końcu dali sobie spokój z ratowaniem na siłę czegoś, co nie wymagało ratowania, a raczej pogrzebu? Tasza marzyła, żeby zadzwonił i coś powiedział. Cokolwiek. Byleby nie musiała dłużej zastanawiać się, czy nadal go kocha. Martwiło ją to, że nie zna odpowiedzi, na coś co powinno być oczywiste. Gdy się w nim zakochała, w jednej chwili doznała olśnienia. Czy podobnie nie mogło być z odkochaniem? Może chodziło o wiek? Kiedy była młodsza, wszystko było prostsze. Teraz wciąż analizowała swoje uczucia i każdą najbłahszą myśl, bo bała się, że popełni nieodwracalny błąd. Nie miała już 18 lat i nie mogła sobie na nie pozwolić. Tak, jak nie mogła sobie już pozwolić na minisukienkę z dziurami na bokach. – Nie założę tego! – zaprotestowała, gdy Nadia machnęła jej przed nosem zapomnianą kreacją z lat dziewięćdziesiątych. – Odłóż to, jest mroźna zima, nie wcisnę bluzki przed pępek. Tą z dekoltem do pępka też sobie odpuść – wrzeszczała, podczas gdy przyjaciółka robiła totalny burdel. Nadia przerwała na chwile i złapała się pod boki.

9 – To po cholerę wzięłaś te wszystkie rzeczy? – Chciałam, żeby Piotr zobaczył, że nie żartuję. „To ma sens”, myślała Nadia, wygrzebując, coraz to bardziej ekstrawaganckie kreacje. Nic do siebie nie pasowało. Tasza postanowiła wykorzystać swoje prawo veta, gdy przyjaciółka znalazła jej bordowe lakierki. – Te szpilki mają 12 cm, więc nadają się tylko do pokonania bardzo krótkiego dystansu, jakim jest przejście z domu do samochodu, zakładając, że autem wjedzie się do przedpokoju – spróbowała zażartować. Nadia popatrzyła na przyjaciółkę z politowaniem. Wyglądała jakby zamierzała wbić Taszy rzeczony obcas głęboko w jej zbyt szczupłą dupę. Szczególnie, że ta znów zrobiła skwaszoną minę i po raz kolejny zaprotestowała. – Tylko nie ten ekstrawagancki kapelusz, kupiłam go w chwili totalnej słabości. Nie założę go, wszyscy będą się gapić – jęczała coraz żałośniej, gdy kuzynka przekraczała wszelkie granice dobrego smaku. – Założysz to, co wybiorę, bez dyskusji – warknęła doprowadzona do ostateczności Nadia. – Jedziemy na

10 Piotrkowską. Zaliczymy kino i zakupy, a potem jakiś miły lokal. Musisz się odprężyć i zobaczyć, że istnieją inni mężczyźni, poza Piotrem i Markiem, którzy cię pożądają. Nadia robiła coś podobnego zawsze, gdy miała, rzadko pojawiającego się u niej dołka. – Dlaczego ty wszystko sprowadzasz do seksu? – Tasza zaczęła ich odwieczną kłótnię, ale przyjaciółka przerwała jej w przedbiegach. – Kochanie, jesteś SAMICĄ – podkreśliła ostatnie słowo. – Do szczęścia potrzebujesz dobrej komedii romantycznej, albo jakiegoś wyciskacza w stylu „Słodkiego listopada” i popcornu z dużą ilością soli. Na deser pragniesz kilku zbędnych par butów, które co prawda kompletnie ci się nie przydadzą i z pewnością przestaną ci się podobać zaraz po przekroczeniu progu własnego domu, ale nic, absolutnie nic nie poprawi ci humoru tak, jak ich nabycie, więc gdy Pani przy kasie zapyta w jakiej formie płacisz, wyciągniesz kartę i nawet nie spojrzysz na rachunek. W końcu, bardziej niż powietrza potrzebujesz męskiego zainteresowania, pożądliwych samczych spojrzeń mówiących „wziąłbym

11 cię tu i teraz”, które upewnią cię, że jesteś najseksowniejszą kobietą na świecie nawet, gdy obie zdajemy sobie sprawę, z tego, że to Scarlet, Charlize i Jessica otrzymały ostatnio ten zaszczytny tytuł. – Jesteś niereformowalna – stwierdziła Tasza z parodią uśmiechu przyklejoną do twarzy. – Czy naprawdę uważasz, że jestem, aż tak płytka? Nadia zamknęła oczy i policzyła w myślach do dziesięciu. – Teraz nie, ale jak będziesz robiła zakupy z głupkowatym uśmiechem na ustach, a potem zalotny „dziubek” do jakiegoś przystojniaka w knajpie, to uznam, że jesteś nie tylko płytka, ale przede wszystkim zakłamana, starając się zaprzeczać swoim pragnieniom… prawdziwej samicy – podsumowała z uśmiechem na ustach, bo nawet jej, cała ta gadka wydała się trochę przekombinowana. Tasza po raz ostatni tęsknym wzrokiem spojrzała na swoje ciepłe łóżko. – Dobra, wychodzimy – zgodziła się w końcu jak przystało na prawdziwą samicę, bardziej jednak dla świętego spokoju niż z potrzeby serca.

12 W centrum handlowym Tasza większość czasu starała się trzymać wzrok utkwiony w podłodze. Do szału doprowadzały ją bowiem całe stada roześmianych, szczęśliwych, obściskujących się, co najmniej nieprzyzwoicie, a czasem wręcz obscenicznie, par. – Wyglądają jakby przed chwilą wypełźli z łóżka – warknęła w stronę swojej towarzyszki, flirtującej wzrokiem z facetem, łudząco podobnym do Jude Law’a. – Hm, interesujące – mruknęła rozkojarzona Nadia, kompletnie nie słysząc co się do niej mówi. – Skup się na minutkę – poprosiła ją Tasza. – Tak? – Nadia oderwała w końcu wzrok od przystojniaka i spojrzała jakby zdziwiona, że ktoś jeszcze siedzi z nią przy stoliku. – Mamy dwie opcje – zaczęła tajemniczo Tasza, co w końcu zaciekawiło jej kuzynkę. – Możemy wmawiać sobie przez najbliższą godzinę, że dobrze się zabawimy w dowolnym barze, ale obie wiemy, że chcemy iść do tego jednego konkretnego. Dziesięć minut później wylądowały w La Plage, miejscu gdzie Nadia spotkała dobrze rokującego mężczyznę, a Tasza zmieniła swoje życie.

13 Podeszły prosto do baru i zamówiły swój ulubiony trunek – tequilę. Sól, alkohol, cytryna, bez jednego skrzywienia. Po chwili powtórzyły cały proceder. Kiedyś spróbowały złotej z cynamonem i pomarańczą, ale zgodnie uznały, że to nie dla nich. Nadia rozejrzała się dyskretnie, a Tasza spuściła wzrok, żeby móc udawać, że niczego nie zauważyła. W duchu kibicowała uczuciu najlepszej przyjaciółki i miała cichą nadzieję, że coś z tego wyniknie. Bardzo lubiła to miejsce. Nie chciała szukać nowego. Nadia sobie westchnęła, wzruszyła ramionami i porwała kuzynkę na parkiet. Kilku mężczyzn, jak za naciśnięciem czarodziejskiego guzika wstało synchronicznie i rozpoczęło odwieczny rytuał tańca godowego, co obie, przyzwyczajone do tego typu sytuacji, kompletnie zignorowały. Nadia konsekwentnie unikała kontaktu wzrokowego. Tasza po postu zamknęła oczy. Po kilku piosenkach, adoratorzy poczęli zataczać coraz mniejsze kręgi, wokół niedotlenionych kobiet, więc Nadia napomknęła o ewakuacji, pewna, że z każdą

14 minutą może być tylko gorzej. Tasza, która przystała na jej propozycję z ochotą, złapała przyjaciółkę za rękę gotowa postawić jej kolejnego drinka, kątem oka zobaczyła jednak wychodzącego z zaplecza Marka, który trzymając rękę na ramieniu Lukasa śmiał się z czegoś serdecznie, więc w popłochu odwróciła się na pięcie i wpadła wprost w ramiona, wciąż nieświadomej, że sytuacja właśnie się skomplikowała, przyjaciółki. – Mark tu jest – krzyknęła jej na ucho. – Jak to? – Nadia odsunęła od siebie kuzynkę i spojrzała zdziwiona na salę za jej plecami. – Mówiłaś, że pojechał do Szkocji! – Wrócił! Boże, wrócił! Dlaczego wrócił? – Tasza poddała się panice. Nadia spojrzała na przyjaciółkę z niedowierzaniem, gdy ta wpakowała sobie całą dłoń do buzi i w błyskawicznym tempie zaczęła pozbywać się pomalowanych na czerwono paznokci. – I co ja mam teraz zrobić? – zapytała nieświadoma konsternacji, której stała się powodem. – Kiedy ostatni raz go widziałam, nie byłam zbyt miła. – Co masz na myśli? – Nadia zbliżyła się do Taszy,

15 objęła ją w pasie i zaczęła się delikatnie kołysać w rytm wolnej melodii, którą zarzucił didżej. Kilku mężczyzn obtarło spocone czoła. – W okolicznościach, o których wolałabym nie wspominać, powiedział coś, czym nie mogę się z tobą podzielić, a ja na to odparłam coś, co z pewnością nie jest twoją sprawą – wyjaśniła, zarzucając Nadii ręce na szyję, jej nagle niezwykle tajemnicza przyjaciółka. – I tak mi kiedyś powiesz – szepnęła jej na ucho, jak zwykle pewna siebie, Nadia. Tasza uśmiechnęła się pod nosem. Spuściła, niby zawstydzona głowę i spojrzała dyskretnie na twarze mężczyzn, którzy patrzyli na nie jak urzeczeni. – Miałaś rację – przyznała Tasza. – Ja zawsze mam rację. – Chodzi mi o te pełne uwielbienia męskie spojrzenia. – Co z nimi? – Rzeczywiście czuję się troszeczkę lepiej. Nadia uśmiechnęła się pod nosem i przygryzła język, żeby nie powiedzieć „a nie mówiłam?”. Nie lubiła być irytująca. – Chodźmy do baru walnąć tequille – zaproponowała

16 zamiast tego. – Ach, i Tasza, nie patrz w stronę Marka – poradziła. – Zobaczymy co zrobi – pisnęła i podniecona klasnęła w dłonie, jakby brakowało jej właśnie tego typu rozrywki. – To nie małpka w zoo – sprzeciwiła się Tasza, zmieszana pomysłem Nadii, żeby sprowadzić mężczyznę jej życia do roli obiektu poddawanego wnikliwej analizie i sztucznie nakręcanym próbom. Nadia złapała ją za nagie ramiona i porządnie nią potrząsnęła. – Daj mi dowodzić. Panuję nad sytuacją – warknęła. – Przepraszam – przerwał im mężczyzna o orientalnej urodzie, który nagle zmaterializował się u boku Taszy. – Spadaj – syknęła Nadia. – Ale… – Odpowiedź na twoje pytanie brzmi; „Nie! Nie zatańczę z tobą” – warknęła zirytowana i posłała Taszy porozumiewawcze spojrzenie, jakby chcąc dodać: „co za idiota”. – Właściwie to chciałem zatańczyć z twoją przyjaciółką – wyznał z pewną nieśmiałością i wyciągnął w stronę zaskoczonej Taszy rękę.

17 – Ona jest moja! – Usłyszeli i jak na komendę wszyscy troje odwrócili się w stronę prawie dwumetrowego Szkota, stojącego z ponurą miną na szeroko rozstawionych nogach, jakby przygotowanego na każdą, nawet najbardziej ekstremalną ewentualność. – Zrozumiałem przesłanie – powiedział prawie natychmiast rywal, podnosząc do góry obie dłonie. Kiedy odszedł, Tasza spojrzała spod oka na, jej zdaniem, zbyt zaborczego, byłego kochanka. – Chciałeś chyba powiedzieć: „ona jest ze mną” – wytknęła mu. Po odejściu konkurencji, Mark wyraźnie złagodniał. Uśmiechnął się do Taszy i bez ogródek wyznał: – Nie. W obliczu podobnego wyznania, nie wiedziała co powiedzieć. – Nie czepiaj się tylko dla zasady – poradziła Nadia. – Bo obie wiemy, że jesteś zachwycona tym „niefortunnym” doborem słów – dodała już na ucho przyjaciółki. Przyjaciółka westchnęła teatralnie i wzruszyła ramionami.

18 Mark wydawał się usatysfakcjonowany jej podejściem do sprawy. – Zostaniesz ze mną? – zapytał cicho i złapał ukochaną za podbródek zmuszając ją, żeby, na swoją zgubę, spojrzała mu w oczy. Tasza zdawała sobie sprawę, że kolejna minuta w jego towarzystwie może jej nieodwracalnie skomplikować życie, ale ona była przecież stworzona do chaosu, tak jak niektórzy są stworzeni do kochania, więc uległa bez zbędnego oszukiwania samej siebie i jego. Korciło ją, żeby powiedzieć o swoim rozstaniu z chłopakiem, ale coś sprawiło, pewnie instynkt samozachowawczy, że zawahała się w ostatniej chwili i ostatecznie nie powiedziała nic. Wyznanie prawdy mogło się okazać w tej sytuacji niezbyt rozsądnym pomysłem, Piotr bowiem mógł być doskonałą wymówką w razie niezręcznej sytuacji. – Nadiu – zaczęła słodkim głosem, nagle przypominając sobie o przyjaciółce i ich babskim wieczorze. – Czy będzie ci przeszkadzało, jeśli usiądę przy stoliku z Markiem? – zapytała z niewinnym wyrazem twarzy, wciąż wpatrzona w oczy wcześniej

19 wspomnianego. Nadia uśmiechnęła się pod nosem. – Nie, pewnie, że nie. Idź. Ja posiedzę sobie… – Ze mną, przy barze – wtrącił Luka, a ona, choć gwałtownie odwróciła się w jego stronę, zdążyła zauważyć kątem oka, że tym razem to Tasza nie może powstrzymać śmiechu. – Właśnie – podchwyciła i posłała Lukasowi, najbardziej promienny z uśmiechów, jakie wyćwiczyła przed lustrem. – I kto teraz kręci piruety? – zakpiła na odchodnym Tasza i czym prędzej oddaliła się w najciemniejszy kąt sali, byle przyjaciółka nie palnęła czegoś kompromitującego. Kiedy tylko usiedli, Mark zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko, a gdy lekko się odchyliła, on przysunął się jeszcze bardziej, jakby byli ze sobą połączeni. – Mogę wziąć cię za rękę? – zapytał niewyraźnie, oszołomiony zapachem jej włosów, które na jego zgubę nieopatrznie poprawiła. Ona upajając się wonią whisky w jego oddechu

20 pomyślała nagle, że już dawno nie była taka szczęśliwa. – To nie jest chyba dobry pomysł – zawahała się. Od czasu Sylwestra już tyle razy chciała wziąć między palce jego długie włosy, czy dotknąć szorstkiego policzka, że od chwycenia jego dłoni mogłaby się spokojnie powstrzymać. Co by się stało gdyby wpadł tu Piotr, albo jakiś ich wspólny znajomy? Czułaby się niezręcznie? Nie chciała sprawdzać tej teorii w praktyce. Mark jakby czytając w jej myślach włożył rękę pod stolik i oplótł szczelnie jej lodowatą dłoń, a ona wzdrygnęła się, gdy przez jej ciało przeszedł potężny dreszcz, kompletnie nieprzygotowana na siłę rażenia tego, jakże niewinnego, gestu. Nie przypuszczała, że dotyk, splecionych ze sobą palców może być, aż tak intymny, elektryzujący i podniecający. „To lepsze od wszystkiego co robiłam przez ostatni rok z Piotrem”, pomyślała i zaraz poczuła się okropnie. Z przyzwoitości postanowiła, nie mówić tego na głos. – Gdzie byłeś przez te wszystkie lata? – zapytała. Miało to zabrzmieć jak oskarżenie, a wypadło całkiem blado, prawie przyjaźnie.

21 – Przez dwa lata starałem się pracować w firmie ojca, aż w końcu zrozumiał, że mnie unieszczęśliwia i dał wolną rękę. Mark pochodził z bardzo bogatej rodziny, ale miał to gdzieś. Może, dlatego, że je posiadał, pieniądze nigdy nie miały dla niego większego znaczenia. Były po to, żeby żyć tak jak się zamarzy, nie po to tylko, żeby je gromadzić. Mark był artystą, nie przedsiębiorcą. Nie zamierzał rezygnować z pasji, żeby zajmować się rodzinnym interesem, więc zrzekł się tego wątpliwego przywileju na rzecz młodszego brata Iana. I nigdy nie pożałował swojej decyzji. – Po „rozstaniu” z ojcem, przez ponad rok podróżowałem. Kiedy wróciłem do siebie założyłem zespół. Jesteśmy w Szkocji całkiem popularni – przyznał nieskromnie zasłaniając oczy włosami, jakby troszkę się jednak zawstydził. – A ty? – Podniósł nagle głowę. – Piszesz książki? – zapytał i odchylił się nieznacznie do tyłu, żeby móc lepiej widzieć jej szare, niezdolne do kłamstwa oczy. Tak ją zaskoczył, że nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jeszcze w liceum obiecywała sobie, że podczas studiów

22 napisze powieść, wyda ją bez trudu, a potem niczym Danielle Steel będzie zmieniała mężów jak rękawiczki, płodziła dzieci na potęgę i pisała w pięknym ogrodzie ze stawem, otoczona, sforą psów. Co prawda, nie wiedziała jak Danielle ma czas na poznawanie kolejnych mężów, rodzenie im dzieci i pisanie długich zagmatwanych powieści, ale podziwiała i uwielbiała jej wzruszające książki. – Nie piszę – przyznała i zawstydzona spuściła wzrok. – Jestem dziennikarką – wyrzuciła z siebie zbyt szybko i zabrzmiało to zupełnie jakby wyznała, że sprzedaje swoje ciało na ulicy za symboliczną złotówkę. Mark uniósł pytająco swoje gęste, ciemne brwi. – Jestem dziennikarką w głupim babskim piśmidle i piszę o tym jak połączyć macierzyństwo z życiem zawodowym, choć w życiu nie miałam dziecka. To żałosne. – Wcale nie – spróbował ją pocieszyć, zdobywając się nawet na nikły uśmiech, ale niespecjalnie mu to wyszło, więc mogła myśleć tylko o tym, że z pewnością go rozczarowała. Kiedy wziął między palce niesforny kosmyk, który

23 wciąż spadał jej na policzek, zadrżała. – Przykro mi, że jesteś nieszczęśliwa i nie realizujesz swoich marzeń – mruknął, bez trudu przebijając się swoim głębokim głosem, przez gwar panujący w lokalu.– Czasem tak trudno je urzeczywistnić, prawda? – zagadnął. Tasza skrzywiła się lekko, bo prawda była taka, że w prozie codziennego życia zupełnie o nich zapomniała. Najpierw mówiła sobie i wszystkim wkoło, że zbyt mało przeżyła, aby napisać coś naprawdę dobrego. Później u jej boku pojawił się Piotr i przez następne dwa lata nie miała ani czasu, ani ochoty pisać, wolała się bowiem zajmować swoją nową miłością. Kiedy uczucie zbladło, nie miała „pomysłu”, potem musiała bronić dyplomu. Gdy poszła do pracy, zupełnie straciła czas na cokolwiek. Nigdy nie miała samozaparcia, a artykułu, który miał zmienić jej życie, nigdy nie ukończyła. Spojrzała na Marka i po raz pierwszy w życiu zawstydziła się swojej bierności. Tak długo zarzucała Piotrowi lenistwo, że nie dostrzegła swojego. Czy w jej życiu musiał pojawić się kolejny mężczyzna, żeby w końcu to zrozumiała?

24 Nadia cierpliwie czekała, aż przystojny barman skończy obsługiwać swoje trzy nowe fanki. Młode dziewczyny patrzyły na niego rozpromienione i próbowały flirtować, ale Luka uśmiechał się zdawkowo, głuchy na zaczepki. Wyglądał na kogoś, kto chciałby, aby jak najszybciej się stąd ulotniły. Gdy to zrobiły, odetchnął z ulgą. Kobiety w stadach, trochę go peszyły. – Podać ci coś? – Podszedł w końcu do Nadii. – Siebie – odpowiedziała z błyskiem w oku, co bynajmniej nie zbiło go z tropu. Musiała zmienić taktykę. – A właściwie, to chciałabym, żebyś ze mną porozmawiał. Nudzę się strasznie – wyznała. Już od dawna chciała dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Był zdecydowanie zbyt tajemniczy i szczerze mówiąc nie wiedziała jak z nim pogrywać. – Możemy porozmawiać Nadiu – powiedział, a ona pomyślała, że bardzo podoba jej się sposób, w jaki wypowiada to imię. Usiadł na stołku, po drugiej stronie baru i nalał im po słabym drinku. Wyglądał dziś naprawdę seksownie.