Beatkawas

  • Dokumenty55
  • Odsłony1 664
  • Obserwuję3
  • Rozmiar dokumentów95.1 MB
  • Ilość pobrań1 065

Anne Rice - Cykl-Kroniki Wampirze (05) Memnoch diabeł

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Anne Rice - Cykl-Kroniki Wampirze (05) Memnoch diabeł.pdf

Beatkawas Dokumenty
Użytkownik Beatkawas wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 206 stron)

Anne Rice Memnoch diabeł Dla Stana Rice’a, Christophera Rice’a i Michele Rice Dla Johna Prestona Dla Howarda i Katherine Allen O’Brien Dla brata Katherine, Johna Allena, 1

dla stryja Mickeya i syna stryja Mickeya, Jacka Allena, oraz wszystkich potomków Jacka oraz dla wujka Mariana Leslie, który by tego wieczoru w barze Coronał Z wyrazami mi o cił ś dla wszystkich naszych krewnych, im w a nie dedykuje te ksi kł ś ąż ę 2

CZEGO NIE ZAPLANOWAŁ BÓG Sny ze stu dni zy do studnił Id zaczerpnź ąć wody ze studni Przynie j czystś ą ą Przejrzystą Bóg nie tworzył wiata ze studniś kiedy b dziesz wi cę ę przy studni krzyknij w g błą i powiedz mu e wody jest po wr bż ą i mo e i do diab a.ż ść ł Stan Rice 24 czerwca 1993 OFIAROWANIE Czemuś Co zapobiega nico ciś Niczym dzik u Homera Szalej cyą Z bia ymi szablamił Przedzieraj cy si przez ludzkie szeregią ę Jak przez an zbo ał ż I tylko temu Ofiarowuj to cierpienie memu ojcu.ę Stan Rice 16 pa dziernika 1993ź DUET PRZY IBERVILLE STREET M czyzna w czarnej skórzeęż kupuje szczura, by nakarmi swego pytona.ć Nie szuka niczego konkretnego, ka dy szczur si nada.ż ę Wracaj c ze sklepu zoologicznego,ą Widz , jak przy hotelowym gara uę ż M czyzna wycina z bloku lodu ab dziaęż ł ę Pi a cuchow .łą ł ń ą 3

Stan Rice 30 stycznia 1994 4

PROLOG Tu Lestat. Wiesz, kim jestem? Wobec tego mo esz pomin par nast pnych akapitów. Je li jednak si jeszcze nie znamy,ż ąć ę ę ś ę chcia bym, aby to teraz by a mi o od pierwszego wejrzenia.ł ł ł ść Spójrz: oto twój bohater, doskona a kopia jasnow osego, niebieskookiego, maj cego metr osiemdziesi t wzrostu Anglosasa.ł ł ą ą W dodatku wampir, i jakby tego by o ma o, najpot niejszy, jakiego kiedykolwiek spotkasz. Moje k y s za ma e, aby zwraca ył ł ęż ł ą ł ł uwag , chyba e chc inaczej, ale s bardzo ostre. Nie potrafi wytrzyma d u ej ni kilka godzin, aby nie poczu ponownieę ż ę ą ę ć ł ż ż ć nienasyconego pragnienia ludzkiej krwi. Naturalnie wcale nie musz po ywia si tak cz sto. I szczerze mówi c, nie wiem, jak cz sto musz si po ywia , bo nigdyę ż ć ę ę ą ę ę ę ż ć nie podda em mojej wytrzyma o ci takiej próbie.ł ł ś Jestem potwornie silny. Potrafi unosi si w powietrzu. S ysz ludzi rozmawiaj cych po drugiej stronie miasta, a nawet kulię ć ę ł ę ą ziemskiej. Umiem czyta w my lach, potrafi rzuca uroki.ć ś ę ć Jestem nie miertelny. Od 1789 roku nie postarza em si nawet o dzie .ś ł ę ń Czy jestem unikatowy? Bynajmniej. Na wiecie istnieje jeszcze co najmniej dwadzie cia innych wampirów, o których wiem.ś ś Po ow z nich znam do blisko, a spo ród tych po ow darz g bok mi o ci .ł ę ść ś ł ę ę łę ą ł ś ą Dodaj do tego ze dwustu w ócz gów i nieznajomych, o których nie wiem nic, prócz tego, e od czasu do czasu kto rzucił ę ż ś s ówko na ich temat, no i jeszcze z tysi c innych, g boko zakamuflowanych nie miertelnych, kr cych po wiecie i udaj cychł ą łę ś ążą ś ą miertelników.ś M czy ni, kobiety, dzieci — ka da istota ludzka mo e si sta wampirem. Wystarczy, aby wampir zechcia ci przemieni ,ęż ź ż ż ę ć ł ę ć wyssa z ciebie niemal ca krew, a potem przeistoczy , z pomoc w asnej krwi zmieszanej z twoj . To nie takie proste, ale je lił łą ł ą ł ą ś prze yjesz, b dziesz y wiecznie. Kiedy jeste m ody, czujesz dojmuj ce pragnienie, musisz zabija co noc. Gdy masz tysi cż ę ż ć ś ł ą ć ą lat, wygl dasz i mówisz jak m drzec, nawet je li przeistoczono ci jako m odzie ca, a pijesz krew i zabijasz tylko dlatego, eą ę ś ę ł ń ż nie mo esz si temu oprze , niezale nie, czy tego potrzebujesz czy nie.ż ę ć ż Je eli po yjesz d u ej — a niektórym to si udaje, kto wie? — twardniejesz, twoja skóra bieleje, nabierasz i cie potwornychż ż ł ż ę ś cech. Wiesz o cierpieniu tyle, e przechodzisz przez gwa towne, krótkotrwa e cykle okrucie stwa i agodno ci, wewn trznegoż ł ł ń ł ś ę spokoju i szale czego za lepienia. Mo esz popa w ob d. A potem znów odzyska rozum. Pó niej mo esz w ogóleń ś ż ść łę ć ź ż zapomnie , kim jeste .ć ś Je eli chodzi o mnie, cz w sobie to, co najlepsze u m odych i starych wampirów. Cho mam zaledwie dwie cie lat,ż łą ą ł ć ś posiad em si i pot g pradawnych. Odznaczam si wspó czesn wra liwo ci i zarazem nienagannym gustem i smakiemł łę ę ę ę ł ą ż ś ą dawnego arystokraty. Wiem dok adnie, kim jestem. Jestem bogaty. Jestem urodziwy. Widz w asne odbicie w lustrach. I wł ę ł szybach wystawowych. Uwielbiam piewa i ta czy .ś ć ń ć Co robi ? Co tylko zechc .ę ę Zastanów si nad tym. Czy to wystarczy, by zach ci ci do przeczytania mojej historii? A mo e znasz ju mojeę ę ć ę ż ż wcze niejsze opowie ci?ś ś Oto haczyk: w tej historii to, e jestem wampirem, wcale nie jest najwa niejsze. To po prostu jeden z atrybutów, jak mójż ż niewinny u miech, mi kki g os, mowa przesycona francuskim akcentem, pe en gracji chód, jakim przemierzam ulice. To elementś ę ł ł wi kszej ca o ci.ę ł ś Ale to, co si tu wydarzy o, mog o spotka zwyk ego cz owieka, ba, z pewno ci niejednemu si to przydarzy o i powtórzyę ł ł ć ł ł ś ą ę ł si jeszcze w przysz o ci.ę ł ś Ty i ja mamy dusz . Pragniemy wiedzy, dzielimy t sam ziemi , yzn , bogat i pe n rozlicznych niebezpiecze stw. Niktę ę ą ę ż ą ą ł ą ń — ani ty, ani ja — nie wie, co znaczy mier , mimo e niekiedy mówimy co ca kiem przeciwnego. S k w tym, e gdyby my toś ć ż ś ł ę ż ś wiedzieli, ja nie napisa bym, a ty nie przeczyta by tej ksi ki.ł ł ś ąż 5

Istotne jest to, e skoro ju mamy zg bi t histori , powiniene wiedzie , i postawi em sobie szczytny cel — zosta w tymż ż łę ć ę ę ś ć ż ł ć wiecie bohaterem. Postrzegam siebie jako osob z o on pod wzgl dem moralnym, tward duchowo i wyzwolon estetycznie,ś ę ł ż ą ę ą ą istot pe n ciekawych przemy le i spostrze e , rzutk i wnikliw , jako kogo , kto ma ci co do powiedzenia.ę ł ą ś ń ż ń ą ą ś ś Je li zatem zechcesz przeczyta t ksi k — zrób to w a nie z tego powodu: poniewa Lestat znów pragnie coś ć ę ąż ę ł ś ż ś powiedzie , a chce ci wyzna , e jest przera ony, e rozpaczliwie poszukuje wiedzy, pie ni ić ć ż ż ż ś raison d’être; chcia by, aby toł ś zrozumia i u wiadomi sobie, e to najlepsza historia, jak ma w obecnej chwili do przekazania.ł ś ł ż ą Je eli to nie wystarczy, si gnij po inn ksi k .ż ę ą ąż ę Je eli jednak zaciekawi ci ten wst p, czytaj dalej. Sp tany a cuchami, mozolnie dyktowa em te s owa memu przyjacielowiż ł ę ę ę ł ń ł ł i skrybie. Chod ze mn . Wys uchaj tego, co chc powiedzie . Nie zostawiaj mnie samego.ź ą ł ę ć 1 Ujrza em go, kiedy wszed przez frontowe drzwi. Wysoki, mocno zbudowany, ciemnobr zowe w osy i oczy, skóra wci doł ł ą ł ąż ść niada, poniewa by a ciemna, kiedy uczyni em go wampirem. Porusza si troch za szybko, ale z grubsza móg uchodzi zaś ż ł ł ł ę ę ł ć istot ludzk .ę ą Sta em na schodach. Na naprawd wielkich schodach, w dobrym, starym stylu. By to jeden z tych nader wytwornych,ł ę ł starych hoteli, urz dzony z cudown przesad , pe en z ota i szkar atu, w sumie ca kiem przyjemny. To moja ofiara go wybra a.ą ą ą ł ł ł ł ł Nie ja. Moja ofiara spo ywa a kolacj ze swoj córk . A ja z umys u mojej ofiary wyczyta em, e zawsze spotyka si z córk wż ł ę ą ą ł ł ż ę ą Nowym Jorku w a nie w tym miejscu z prostego powodu: poniewa hotel znajduje si dok adnie naprzeciwko katedry wi tegoł ś ż ę ł Ś ę Patryka. David dostrzeg mnie od razu — stoj cego w leniwej pozie, d ugow osego blondyna o spalonych na br z twarzy i d oniach, zł ą ł ł ą ł oczyma jak zawsze ukrytymi za fioletowymi szk ami okularów i ciele przyobleczonym w granatowy, dwurz dowy garnitur od bracił ę Brooks. Zauwa y em, e si u miechn , zanim zd y si powstrzyma . Wiedzia , e jestem pró ny, i zdawa sobie spraw , e naż ł ż ę ś ął ąż ł ę ć ł ż ż ł ę ż pocz tku lat dziewi dziesi tych dwudziestego wieku rynek mody m skiej zalany zosta przez morze w oskiej tandety,ą ęć ą ę ł ł bezkszta tne, workowate, nieforemne garnitury, a te naprawd zmys owe, doskonale skrojone, gustowne i podkre laj ce wszelkieł ę ł ś ą walory m skiej urody pochodzi mog z jednego tylko miejsca: od braci Brooks.ę ć ą Poza tym g ste, faluj ce w osy i elegancki strój zawsze stanowi urzekaj ce po czenie. Kto wie o tym lepiej ni ja?ę ą ł ą ą łą ż Nie zamierza em rozwodzi si d ugo nad kwesti ubioru. Do diab a z ciuchami! By em dumny z w asnej urody i ca egoł ć ę ł ą ł ł ł ł mnóstwa przeuroczych sprzeczno ci — d ugich w osów, nieskazitelnie skrojonego garnituru i królewskich manier,ś ł ł odzwierciedlaj cych si w lu nej, nonszalanckiej pozie, kiedy tak sta em oparty o balustrad , cz ciowo blokuj c schody.ą ę ź ł ę ęś ą Podszed do mnie natychmiast. Pachnia mro n zim , która królowa a za drzwiami, gdzie ludzie potykali si i upadali nał ł ź ą ą ł ę skutych lodem ulicach i gdzie nieg zmieni si w brudn brej . Jego oblicze, stworzone, by je podziwia i ca owa , emanowa oś ł ę ą ę ć ł ć ł nadnaturalnym blaskiem, który tylko ja potrafi em dostrzec, i mi o ci .ł ł ś ą Weszli my razem na wy o on dywanem antresol . Przez chwil irytowa o mnie, e jest ode mnie wy szy o dwa cale.ś ł ż ą ę ę ł ż ż Cieszy em si jednak, e go widz i jestem blisko niego. Poza tym by o tu ciep o, do ciemno i przestronnie, ot, jedno z miejsc,ł ę ż ę ł ł ść w którym ludzie nie przygl daj si sobie nawzajem.ą ą ę — Przyby e — powiedzia em. — Nie spodziewa em si , e si zjawisz.ł ś ł ł ę ż ę — Oczywi cie — rzuci z przek sem. G adki brytyjski akcent nie ca kiem wspó gra z jego m od , niad twarz , co jakś ł ą ł ł ł ł ł ą ś ą ą zwykle troch mn wstrz sn o. W tym m odym ciele tkwi stary m czyzna, przeistoczony nie tak dawno w wampira, zresztę ą ą ęł ł ł ęż ą przeze mnie: jednego z najpot niejszych w ród tych, którzy jeszcze pozostali.ęż ś — A czego si spodziewa e ? — zapyta , patrz c mi w oczy. — Armand powiedzia , e chcesz mnie widzie . Maharetę ł ś ł ą ł ż ć równie .ż 6

— To odpowied na moje pierwsze pytanie. — Zapragn em go poca owa i ni st d, ni zow d wyci gn em r ce, doź ął ł ć ą ą ą ął ę ść nie mia o, powoli, aby móg si odsun , gdyby tylko zechcia . Kiedy jednak pozwoli , abym go obj , kiedy odwzajemni ciep yś ł ł ę ąć ł ł ął ł ł u cisk, poczu em rado , jakiej nie do wiadczy em od wielu miesi cy.ś ł ść ś ł ę Nie do wiadczy em jej chyba od chwili, kiedy go opu ci em z Louisem. Znajdowali my si w jakiej nienazwanej d ungli, weś ł ś ł ś ę ś ż trzech, i w którym momencie postanowili my si rozsta , to by o mniej wi cej rok wcze niej.ś ś ę ć ł ę ś — Pierwsze pytanie? — rzuci , przygl daj c mi si z uwag ; mo e taksowa mnie, czyni c wszystko, co w mocy wampira,ł ą ą ę ą ż ł ą aby odgadn nastrój i my li swego stwórcy, piskl nie jest bowiem w stanie wejrze do umys u tego, kto je przeistoczy , i naąć ś ę ć ł ł odwrót. Tak sobie stali my rozdzieleni, d wigaj c brzemi nadnaturalnych darów, obaj pe ni si i najró niejszych emocji, ale nieś ź ą ę ł ł ż potrafili my ich wyrazi w inny sposób ni ten najprostszy i mo e najlepszy, czyli — s owami.ś ć ż ż ł — Moje pierwsze pytanie — zacz em — brzmi nast puj co: Gdzie by e , czy odnalaz e innych i czy próbowali ciął ę ą ł ś ł ś ę skrzywdzi ? Ca y ten ambaras, no wiesz, o to, e stwarzaj c ci , z ama em regu y i w ogóle…ć ł ż ą ę ł ł ł — Ca y ten ambaras — rzuci drwi co, na laduj c swój francuski akcent po czony z ameryka skim. — Co za ambaras.ł ł ą ś ą łą ń — Chod — rzek em. — Pójdziemy do baru i porozmawiamy. Najwyra niej nikt ci nic nie zrobi . Sk din d nie spodziewa emź ł ź ł ą ą ł si , by który z nich chcia spróbowa , nie starczy oby im odwagi. Nie pozwoli bym ci wyruszy w wiat, gdybym si obawia , eę ś ł ć ł ł ć ś ę ł ż co ci grozi.ś U miechn si , jego br zowe oczy natychmiast wype ni y si z ocistym blaskiem.ś ął ę ą ł ł ę ł — Czy nie powtarza e mi tego ze dwadzie cia pi razy, zanim si rozstali my?ł ś ś ęć ę ś Znale li my dla siebie ma y stolik, przy samej cianie. W barze by o niewielu ludzi, dok adnie w sam raz. Jak wygl dali myź ś ł ś ł ł ą ś w ich oczach? Jak dwaj m odzi m czy ni poluj cy na m odych m czyzn albo kobiety? Nie dba em o to.ł ęż ź ą ł ęż ł — Nikt mnie nie skrzywdzi — odpar — nikt nawet nie próbowa .ł ł ł Kto zacz gra na pianinie, bardzo cicho i agodnie jak na hotelowy bar, skonstatowa em. By to który z utworów Erikaś ął ć ł ł ł ś Satiego. Ja to mam farta. — Ten krawat… — powiedzia , wychylaj c si do przodu i b yskaj c bia ymi z bami; k y mia rzecz jasna zupe nie schowane.ł ą ę ł ą ł ę ł ł ł — Ten wielki zwój jedwabiu wokó twojej szyi! On nie jest od braci Brooks! Za mia si cicho, ironicznie. — Spójrz na siebie. Nał ś ł ę te buty z czubami. Jejku! Jejku! Co ci si ko acze w g owie? I o co w a ciwie w tym wszystkim chodzi?ę ł ł ł ś Barman rzuci spory cie na niewielki stolik i powiedzia co , co mi umkn o w ród ha asu i podniecenia.ł ń ł ś ęł ś ł — Co gor cego — rzuci David. To mnie nie zdziwi o. — No wie pan, rumowy poncz lub co w tym rodzaju, co da siś ą ł ł ś ę podgrza .ć Pokiwa em g ow i da em beznami tnemu kelnerowi znak, eby dla mnie przyniós to samo. Wampiry zawsze zamawiajł ł ą ł ę ż ł ą gor ce drinki. Nie wypijaj ich, ale chc poczu ciep o i zapach; to w zupe no ci wystarczy.ą ą ą ć ł ł ś David znów na mnie spojrza . A raczej to znajome cia o z Davidem w rodku spojrza o na mnie. Za spraw mnie David nał ł ś ł ą zawsze pozostanie starszym m czyzn , którego zna em i ceni em, zamkni tym w tej wspania ej pow oce spalonego na br z,ęż ą ł ł ę ł ł ą skradzionego cia a, kszta towanego powoli przez jego maniery, nastroje i emocje.ł ł Drogi czytelniku, nie martw si , zamiana cia nast pi a, zanim uczyni em go wampirem. To nie ma nic wspólnego z histori ,ę ł ą ł ł ą któr teraz opowiadam.ą — Znów co ci ciga? — zapyta . — Tak przynajmniej mówi Armand. I Jesse.ś ę ś ł ł — Gdzie ich widzia e ?ł ś — Armanda? W Pary u. Przypadkiem. Przechodzi akurat ulic . By pierwszym, którego spotka em.ż ł ą ł ł — Nie próbowa ci skrzywdzi ?ł ę ć — Niby dlaczego? Po co mnie wezwa e ? Kto ci ledzi? O co tu chodzi?ł ś ę ś — By e te z Maharet.ł ś ż Usiad wygodniej. Pokr ci g ow .ł ę ł ł ą 7

— Lestacie, l cza em nad pismami, jakich adna istota ludzka nie widzia a od stuleci. Tymi r kami dotyka em glinianychś ę ł ż ł ę ł tabliczek, które… — David uczony — powiedzia em. — Wyuczony przez Talamask , by by doskona ym wampirem, cho tamci nie zdawalił ę ć ł ć sobie sprawy, e faktycznie si nim staniesz.ż ę — Och, musisz zrozumie . Maharet zabra a mnie do miejsc, gdzie przechowuje swoje skarby. Musisz wiedzie , co znaczyć ł ć trzyma w d oniach tabliczk pokryt symbolami poprzedzaj cymi pismo klinowe. I sama Maharet… mog em prze y wieleć ł ę ą ą ł ż ć stuleci i nigdy jej nie ujrze .ć Maharet by a jedyn , której faktycznie powinien si obawia . Chyba obaj o tym wiedzieli my. Moje wspomnienia o Maharetł ą ę ć ś nie kry y w sobie uczucia zagro enia, a jedynie zagadk dziecka mileniów, yj cej istoty tak starej, e ka dy jej ruch przywodził ż ę ż ą ż ż ł na my l p ynny marmur, a jej agodny, cichy g os przepe nia a typowo ludzka elokwencja.ś ł ł ł ł ł — Je eli da a ci swe b ogos awie stwo, to nic wi cej si nie liczy — powiedzia em z westchnieniem. Zastanawia em si , czyż ł ł ł ń ę ę ł ł ę sam jeszcze kiedy j zobacz . Nie liczy em na to i wcale tego nie pragn em.ś ą ę ł ął — Widzia em tak e moj ukochan Jesse — rzek David.ł ż ą ą ł — Ach, powinienem by si tego domy li , to oczywiste.ł ę ś ć — Zacz em jej szuka . W drowa em przez wiat, zalewaj c si zami i wydaj c z siebie bezg o ny zew. Próbowa em jął ć ę ł ś ą ę ł ą ł ś ł ą przywo a , tak jak ty uczyni e to ze mn .ł ć ł ś ą Jesse. Blada, drobnoko cista, rudow osa. Urodzona w dwudziestym wieku, wykszta cona i w dodatku mentalistka. Jesse,ś ł ł któr zna jako cz owieka; Jesse, któr zna teraz jako nie mierteln . Jesse by a jego pupilk w Talamasce. A teraz dorównywaą ł ł ą ł ś ą ł ą ł jej pod wzgl dem urody i wampirzych mocy, a w ka dym razie niewiele mu do niej brakowa o. Szczerze mówi c, sam nie wiem.ę ż ł ą Jesse zosta a przeistoczona przez Maharet z Pierwszego Miotu, która przysz a na wiat jako istota ludzka, zanim jeszczeł ł ś ludzie zacz li spisywa ich histori albo nawet nie wiedzieli, e takow maj . Teraz starsz , je eli mo na tak powiedzie ,ę ć ę ż ą ą ą ż ż ć Królow Pot pionych, by y Maharet i jej niema siostra, Mekare, o której nikt prawie nic nie mówi .ą ę ł ł Nigdy przedtem nie spotka em piskl cia przemienionego przez istot tak star jak Maharet. Jesse, gdy widzia em j po razł ę ę ą ł ą ostatni, wyda a mi si niemal przezroczystym naczyniem niepoj tej mocy. Teraz musi ju mie w asne historie do opowiedzenia,ł ę ę ż ć ł w asne kroniki i przygody.ł Przekaza em Davidowi moj drogocenn krew zmieszan z krwi istot starszych jeszcze ni Maharet. Tak, z krwi Akaszy ił ą ą ą ą ż ą pradawnego Mariusa, no i nie nale y zapomina , e moja krew te ma swoj si i moc, która, pozwol sobie przypomnie , jestż ć ż ż ą łę ę ć niezmierzona. On i Jesse musieli stanowi doborow par . Jak przyj a to, e jej dawny mentor przyoblek si w nowe, m ode cia o?ć ą ę ęł ż ł ę ł ł Ogarn a mnie zazdro i g boka rozpacz. Odci gn Davida od tych bladych, wiotkich istot, które zwabi y go do swegoęł ść łę ą ę ł sanktuarium, hen za morzem, w krainie, gdzie ich skarby przez stulecia mog y by ukryte przed skutkami wszelkiego rodzajuł ć kryzysów i wojen. Przychodzi y mi do g owy ró ne egzotyczne nazwy, ale ani przez moment nie zastanawia em si nad tym,ł ł ż ł ę dok d odesz y, te dwie rudow ose, jedna pradawna, druga m oda. I przyj y Davida do swej siedziby.ą ł ł ł ęł Zaskoczy mnie cichy d wi k i obejrza em si przez rami . Zmitygowa em si natychmiast, za enowany tak wyra nieł ź ę ł ę ę ł ę ż ź okazanymi emocjami, i przez chwil skupia em si w milczeniu na ofierze.ę ł ę Moja ofiara wci siedzia a w restauracji, niedaleko nas, w tym samym hotelu; m czy nie towarzyszy a jego pi kna córka.ąż ł ęż ź ł ę Nie zgubi go tej nocy. By em tego pewien.ę ł Westchn em. Do o nim. ciga em go od miesi cy. By ciekaw osob , ale nie mia z tym nic wspólnego. Czy na pewno?ął ść Ś ł ę ł ą ą ł Mo e zabij go tej nocy, cho szczerze w to w tpi em. Siedz c jego córk i maj c wiadomo , jak bardzo j kocha,ż ę ć ą ł ą ę ą ś ść ą postanowi em zaczeka , a dziewczyna wróci do domu. Bo niby czemu mia bym podle potraktowa tak pi kn m odł ć ż ł ć ę ą ł ą dziewczyn ? W dodatku wiedzia em o jego mi o ci do niej. Teraz b aga j usilnie, aby przyj a prezent, który mia dla niej, co ,ę ł ł ś ł ł ą ęł ł ś co odkry niedawno i co w jego oczach by o niezwykle cenne. Ja wszelako nie potrafi em wychwyci w umy le adnego z nichł ł ł ć ś ż obrazu tego podarunku. 8

By doskona ofiar do tropienia — barwn , chciw , chwilami dobr i zawsze zabawn .ł łą ą ą ą ą ą A teraz wró my do Davida. Jak e ten ol niewaj cy nie miertelny siedz cy naprzeciw mnie musia kocha wampirzyc Jesseć ż ś ą ś ą ł ć ę i jak sta si ulubie cem Maharet. Czemu nie mia em w sobie za grosz szacunku wobec starszych? Czego w a ciwie chcia em,ł ę ń ł ł ś ł na mi y Bóg? Nie, to nie by o pytanie. Pytanie powinno brzmie … czy co chce mnie dopa ? W a nie teraz? Czy uciek emł ł ć ś ść ł ś ł przed tym? Kurtuazyjnie zaczeka , a znów na niego spojrz . Zrobi em to. Nie odezwa em si jednak. Nie powiedzia em ani s owa. Takł ż ę ł ł ę ł ł wi c, jak na uprzejm osob przysta o, to on zacz mówi , wolno, niezbyt g o no, jakbym nie patrzy na niego przez szk aę ą ę ł ął ć ł ś ł ł moich fioletowych okularów niczym na istot skrywaj c z owrogi sekret.ę ą ą ł — Nikt nie próbowa mnie skrzywdzi — powtórzy z nienagannym brytyjskim akcentem — nikt nie zakwestionowa tego, eł ć ł ł ż mnie stworzy e , wszyscy traktowali mnie yczliwie, z szacunkiem, cho naturalnie wszyscy chcieli si dowiedzie zeł ś ż ć ę ć szczegó ami, jak zdo a e prze y spotkanie ze Z odziejem Cia . Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo ich zaniepokoi eł ł ł ś ż ć ł ł ł ś ani jak bardzo oni ci kochaj .ę ą By o to krótkie odniesienie do ostatniej przygody, która nas po czy a i pchn a mnie do tego, bym uczyni go jednym z nas.ł łą ł ęł ł Wtedy jednak wcale nie wychwala mnie pod niebiosa.ł — Naprawd mnie kochaj ? — rzuci em, maj c na my li innych, niedobitki naszego d ugowiecznego gatunku, rozsiane poę ą ł ą ś ł ca ym wiecie. — Wiem tylko, e nie próbowali mi pomóc.ł ś ż Pomy la em o tym, w jaki sposób pokona em Z odzieja Cia . Bez pomocy Davida nie wygra bym tej walki. Nie prze y emś ł ł ł ł ł ż ł niczego równie gro nego i przera aj cego. Na pewno nie mia em ochoty zawraca sobie g owy moimi b yskotliwymi,ź ż ą ł ć ł ł utalentowanymi wampirzymi kompanami, którzy woleli stan z boku i nie miesza si do tej konfrontacji.ąć ć ę Z odziej Cia trafi do piek a. A cia o, które ukrad , znajdowa o si teraz naprzeciw mnie, zaj te przez Davida.ł ł ł ł ł ł ł ę ę — W porz dku, mi o mi s ysze , e cho troch si o mnie martwili — powiedzia em. — S k w tym, e znów jestemą ł ł ć ż ć ę ę ł ę ż ledzony, ale teraz nie przez podst pnego miertelnika znaj cego techniki projekcji astralnej i potrafi cego przej czyje cia o.ś ę ś ą ą ąć ś ł Kto mnie tropi.ś Patrzy na mnie, nie tyle z niedowierzaniem, ile raczej z przej ciem, próbuj c poj , o co mi w a ciwie chodzi.ł ę ą ąć ł ś — Tropi — powtórzy z zamy leniem.ł ś — Jak najbardziej. — Skin em g ow . — Boj si , Davidzie. Jestem naprawd przera ony. Gdybym powiedzia ci, co to zaął ł ą ę ę ę ż ł istota, czym jest, moim zdaniem, to co , co mnie tropi, wybuchn by miechem.ś ął ś ś — Doprawdy? Kelner postawi przed nami gor ce drinki, unosz ca si z nich para by a wr cz cudowna. W powietrzu rozchodzi y sił ą ą ę ł ę ł ę d wi ki muzyki Satiego. Nieomal czu o si , e warto y , nawet taki wredny potwór jak ja miewa chwile niezwyk ej zadumy.ź ę ł ę ż ż ć ł Co przysz o mi na my l. W tym w a nie barze dwie noce wcze niej moja ofiara rzek a do córki: „Wiesz, za takie miejsca jakś ł ś ł ś ś ł to móg bym odda dusz ”. Znajdowa em si o dobrych par jardów od nich, w miejscu, sk d zwyk y miertelnik nie móg by goł ć ę ł ę ę ą ł ś ł us ysze , ale ja ch on em ka de s owo wyp ywaj ce z jego ust i by em urzeczony córk . Dora, tak mia a na imi . Dora. Toł ć ł ął ż ł ł ą ł ą ł ę w a nie j w osobliwy i urzekaj cy sposób kocha m czyzna, którego upatrzy em sobie na ofiar , kocha j ca ym sercem, by ał ś ą ą ł ęż ł ę ł ą ł ł jego córk , jedynaczk .ą ą Zorientowa em si , e David na mnie patrzy.ł ę ż — Rozmy la em o ofierze, która mnie tu przywiod a — powiedzia em. — I jego córce. Tej nocy nie wyjd na dwór. niegś ł ł ł ą Ś sypie za g sto, wiatr jest zbyt silny. Zabierze j na gór , do ich apartamentu, a ona b dzie stamt d patrze na wie e katedryę ą ę ę ą ć ż wi tego Patryka. Rozumiesz, nie chc straci mojej ofiary z oczu.Ś ę ę ć — Wielkie nieba, czy by zakocha si w parze miertelników?ż ś ł ę ś — Nie. Bynajmniej. To po prostu nowy sposób polowania. M czyzna to prawdziwy unikat, indywidualista, rarytas. Uwielbiamęż go. Chcia em po ywi si nim ju w chwili, gdy zobaczy em go po raz pierwszy, ale on wci mnie zaskakuje. Pod am jegoł ż ć ę ż ł ąż ąż ladem od ponad pó roku.ś ł 9

Skontrolowa em ich. Tak, zgodnie z moimi przypuszczeniami wybierali si na gór . W a nie odeszli od swojego stolika wł ę ę ł ś restauracji. Noc by a zbyt paskudna, nawet jak dla Dory, która chcia a pój do ko cio a i pomodli si za ojca; nawiasem mówi c,ł ł ść ś ł ć ę ą b aga a go, aby zosta w hotelu i te si pomodli . W ich my lach i s owach zawiera y si dawne wspomnienia. Dora by a jeszczeł ł ł ż ę ł ś ł ł ę ł ma a, kiedy moja ofiara przyprowadzi a j do tej katedry.ł ł ą Ten m czyzna nie wierzy w nic. A ona by a kim w rodzaju przywódczyni religijnej. Theodora. Za po rednictwem telewizjięż ł ł ś ś g osi a kazania na temat istoty cnót i strawy duchowej. A jej ojciec? Có , albo zabij go, zanim dowiem si o nim zbyt wiele,ł ł ż ę ę albo go utrac za spraw Dory i moje trofeum przepadnie bezpowrotnie.ę ą Przenios em wzrok na Davida, który patrzy na mnie z przej ciem, opieraj c si barkiem o obit satyn cian . W tymł ł ę ą ę ą ą ś ę wietle nikt by si nie zorientowa , e nie jest cz owiekiem. Nawet jeden z nas móg by si nabra . Ja z kolei wygl da em raczejś ę ł ż ł ł ę ć ą ł jak gwiazdor rocka, który pragnie, by zgniot a go uwaga ca ego wiata.ł ł ś — Ofiara nie ma z tym nic wspólnego — rzuci em. — Opowiem ci wszystko nast pnym razem. Spotkali my si w tym hotelu,ł ę ś ę poniewa on si tu zatrzyma . Znasz moje gierki, moje polowania. Nie potrzebuj krwi, podobnie jak Maharet, ale nie mogż ę ł ę ą znie my li, e mia bym jej sobie odmówi !ść ś ż ł ć — A co to za nowa gra? — spyta uprzejmie.ł — Nie szukam ju zwyczajnych, pospolitych z ych ludzi, prostych morderców, lecz raczej wyrafinowanych przest pców oż ł ę mentalno ci Jagona. Ten tutaj to handlarz narkotyków. Skrajny ekscentryk. Bardzo b yskotliwy. Kolekcjoner dzie sztuki. Uwielbiaś ł ł mordowa ludzi i zarabia co tydzie miliardy na sprzeda y kokainy i heroiny. Ma siatki przerzutowe na ca ym wiecie. Bardzoć ć ń ż ł ś kocha swoj córk . A ona jest telewizyjnym kaznodziej .ą ę ą — Naprawd masz s abo do miertelników.ę ł ść ś — Spójrz teraz szybko ponad moim ramieniem. Widzisz dwoje ludzi w holu, zmierzaj cych w stron wind? — spyta em.ą ę ł — Tak. — Zatrzyma na nich wzrok.ł Mo e przystan li we w a ciwym miejscu. Czu em i s ysza em ich oboje, dociera do mnie ich zapach, ale je li si nież ę ł ś ł ł ł ł ś ę obejrz , nie b d mia poj cia, gdzie si akurat znajduj . A jednak byli tam, ciemnow osy u miechni ty m czyzna z bladolic ,ę ę ę ł ę ę ą ł ś ę ęż ą pe n zapa u, niewinn córk , która w wieku dwudziestu pi ciu lat by a kobiet i dzieckiem zarazem.ł ą ł ą ą ę ł ą — Znam jego twarz — rzek David. — To gruba ryba o mi dzynarodowej s awie. W niejednym kraju próbowano postawi goł ę ł ć przed s dem, przedstawiano mu liczne zarzuty. Uda o mu si unikn spektakularnego zamachu. Gdzie to by o?ą ł ę ąć ł — Na Bahamach. — Mój Bo e, jak na niego trafi e ? Spotka e go przypadkiem, no wiesz, tak jak na pla y znajduje si czasem cennż ł ś ł ś ż ę ą muszl , czy mo e zobaczy e jego zdj cia w gazetach?ę ż ł ś ę — Poznajesz t dziewczyn ? Nikt nie wie, e cz ich wi zy rodzinne.ę ę ż łą ą ę — Nie, nie poznaj . Ale czy powinienem? Jest taka pi kna i s odka. Chyba nie zamierzasz si ni po ywi , prawda?ę ę ł ę ą ż ć Za mia em si na t i cie d entelme sk wzmiank . Zastanawia em si , czy David pyta swoje ofiary o pozwolenie, zanimś ł ę ę ś ż ń ą ę ł ę wyssie ich krew, albo czy nalega, by uprzednio dope niono wzajemnej prezentacji. Nie wiedzia em, w jaki sposób zabija ani jakł ł cz sto si po ywia. Uczyni em go ca kiem silnym. Oznacza o to, e musia pi krew ka dej nocy. To prawdziweę ę ż ł ł ł ż ł ć ż b ogos awie stwo.ł ł ń — Ta dziewczyna piewa dla Jezusa w jednej ze stacji telewizyjnych — oznajmi em. — Jej ko ció b dzie si kiedy mie ciś ł ś ł ę ę ś ś ł w murach starego, bardzo starego klasztoru w Nowym Orleanie. Teraz mieszka tam sama, a swoje programy nagrywa w studiu w dzielnicy francuskiej. Je li si nie myl , jej program jest nadawany przez jeden z kana ów religijnych z Alabamy.ś ę ę ł — Zakocha e si w niej.ł ś ę — Ale sk d. Bardzo chc natomiast zabi jej ojca. Jej telewizyjne wyst pienia s , delikatnie mówi c, do niezwyk e. Mówiż ą ę ć ą ą ą ść ł o kwestiach natury teologicznej w ujmuj cy, cho racjonalny sposób, jak aden inny teleewangelista w tym kraju. Czy nieą ć ż ż obawiali my si , e kiedy pojawi si kto taki? Ta czy jak nimfa albo raczej jak kap anka, piewa jak sam anio i zapraszaś ę ż ś ę ś ń ł ś ł 10

widzów w studiu, by si do niej przy czyli. Teologia i ekstaza, idealne wr cz po czenie. Czego wi cej potrzeba dla czynieniaę łą ę łą ę dobra? — Rozumiem — mrukn . — I to w a nie czyni te owy bardziej ekscytuj cymi? Tym bardziej chcesz po ywi si jej ojcem?ął ł ś ł ą ż ć ę Nawiasem mówi c, ojciec nie za bardzo rzuca si w oczy. Raczej te si nie ukrywa. Jeste pewien, e nikt nie wie o tym, eą ę ż ę ś ż ż s spokrewnieni?ą Drzwi windy otwar y si . Moja ofiara i jego córka weszli do kabiny, która zacz a si unosi .ł ę ęł ę ć — Przychodzi i wychodzi st d, kiedy tylko zechce. Ma mnóstwo ochroniarzy. Córka spotyka si z nim sam na sam. Chybaą ę umawiaj si przez komórk . Ten cz owiek to prawdziwy baron narkotykowy, a ona jest jego najlepiej chronion tajn operacj .ą ę ę ł ą ą ą Wszyscy jego ludzie s rozstawieni w holu. Gdyby kto zacz w szy , ona pierwsza samotnie opu ci aby restauracj . Ale oną ś ął ę ć ś ł ę jest specem od tego typu gierek. W pi ciu stanach wystawiono za nim listy go cze, a on jak gdyby nigdy nic pojawia si wę ń ę Atlancie na meczu bokserskim o mistrzostwo wagi ci kiej, zajmuje jedno z najlepszych miejsc i nie l ka si aparatówęż ę ę fotograficznych ani kamer. Nigdy go nie z api . Ale ja go dopadn , ja, wampir, który tylko czeka, aby go zabi . Poza tym czył ą ę ć ż nie jest pi kny?ę — Wyja nijmy co sobie — rzek David. — Mówi e , e kto czy co ci tropi, i to nie ma nic wspólnego z t ofiar , eee,ś ś ł ł ś ż ś ś ę ą ą baronem narkotykowym, ani jego córk , teleewangelistk . Ale co ci ledzi i cho to ci przera a, mimo wszystko nieą ą ś ę ś ć ę ż zamierzasz odpu ci i chcesz dopa tego ciemnoskórego m czyzn , który wszed przed chwil do windy?ś ć ść ęż ę ł ą Pokiwa em g ow , ale nagle ogarn y mnie w tpliwo ci. Nie, to nie mog o by w aden sposób ze sob powi zane. Pozał ł ą ęł ą ś ł ć ż ą ą tym to, co wstrz sn o mn do g bi, zacz o si , zanim jeszcze ujrza em t ofiar . Po raz pierwszy zdarzy o si to w Rio, tamą ęł ą łę ęł ę ł ę ę ł ę w a nie poczu em, e kto mnie tropi, po tym jak opu ci em Louisa i Davida i uda em si do Rio, by zapolowa .ł ś ł ż ś ś ł ł ę ć Nie wpad em na trop tej ofiary do momentu, gdy nasze drogi si przeci y w moim mie cie — Nowym Orleanie. Przyby tuł ę ęł ś ł wiedziony jakim kaprysem na dwudziestominutowe spotkanie z Dor . Siedzieli w barze w dzielnicy francuskiej, a ja akuratś ą przechodzi em obok i kiedy ujrza em go rozpromienionego jak una ognia i j , z bladym obliczem i oczyma wyra aj cymił ł ł ą ż ą wspó czucie, zrozumia em, e to w a nie to. Ogarn o mnie nienasycone pragnienie.ł ł ż ł ś ęł — Nie, to nie ma z nim nic wspólnego — powiedzia em. — To, co mnie tropi, pojawi o si kilka miesi cy wcze niej. On nieł ł ę ę ś wie, e go cigam. Sam zreszt te nie od razu si zorientowa em, e jestem tropiony przez t istot , przez tego…ż ś ą ż ę ł ż ę ę — Przez co? — Obserwowanie ofiary i jego córki, jak wiesz, poch ania o mnie bez reszty. On jest tak doskonale z y.ł ł ł — Ju mówi e , ale wyja nij mi wreszcie, co ci tropi. Czy to cz owiek, czy jaki stwór… co konkretnie?ż ł ś ś ę ł ś — Zaraz do tego dojd . Ten cz owiek, moja ofiara, zabi tylu ludzi. Tacy jak on p awi si w liczbach. Kilogramy, liczbaę ł ł ł ą ę zabójstw, zaszyfrowane rachunki. A dziewczyna, rzecz jasna, wcale nie jest jak przyg upi , naiwn cudotwórczyniąś ł ą ą ą wmawiaj c diabetykom, e mo e ich uleczy z cukrzycy przez na o enie r k.ą ą ż ż ć ł ż ą — Lestacie, odchodzisz od tematu. Co si z tob dzieje? Czemu si boisz? Dlaczego nie zabijesz tego otra i nieę ą ę ł zako czysz tej sprawy raz na zawsze?ń — Chcia by ju wróci do Jesse i Maharet, zgadza si ? — spyta em nagle, czuj c, e ogarnia mnie czarna rozpacz. —ł ś ż ć ę ł ą ż Chcesz prowadzi przez nast pne sto lat prace naukowe w ród tych niezliczonych tabliczek i zwojów, wpatruj c si w niebieskieć ę ś ą ę a do bólu oczy Maharet i s uchaj c jej g osu. Wiem, e tak. Czy ona wci wybiera tylko niebieskie oczy?ż ł ą ł ż ąż Maharet by a lepa, wy upiono jej oczy, kiedy uczyniono j królow wampirów. Od tej pory zabiera a oczy swoim ofiarom ił ś ł ą ą ł korzysta a z nich, dopóki nie przestawa y funkcjonowa , cho wampirza krew sprawia a, e d u ej nadawa y si do u ytku.ł ł ć ć ł ż ł ż ł ę ż To by o w jej wygl dzie najbardziej przera aj ce — bia a jak marmur twarz z krwawi cymi oczami. Czemu nie skr ci a karkuł ą ż ą ł ą ę ł jakiemu wampirzemu piskl ciu i nie wy upi a mu oczu? Nigdy wcze niej nie przysz o mi to do g owy. Czy by w gr wchodzi aś ę ł ł ś ł ł ż ę ł lojalno wobec w asnego gatunku? A mo e to po prostu nie mia o szans powodzenia. Mimo to mia a skrupu y i zasadyść ł ż ł ł ł niewzruszone jak ona sama. Kobieta pami taj ca czasy sprzed Moj esza i kodeksu Hammurabiego, kiedy tylko faraonę ą ż przemierza ciemn Dolin mierci…ł ą ę Ś 11

— Lestacie — rzek David — skup si . Musisz mi powiedzie , o co chodzi. Nigdy jeszcze tak otwarcie nie mówi e , e coł ę ć ł ś ż ś ci przera a. A powiedzia e , e jeste przera ony. Zapomnij o mnie na moment. Zapomnij o ofierze i dziewczynie. Co się ż ł ś ż ś ż ę dzieje, przyjacielu? Kto ci ciga?ę ś — Najpierw chcia bym ci zada kilka pyta .ł ć ń — Nie. Powiedz mi lepiej, co si sta o. Co ci grozi, prawda? Jeste w niebezpiecze stwie. A przynajmniej tak ci si wydaje.ę ł ś ś ń ę W a nie dlatego mnie wezwa e . To by o a osne b aganie.ł ś ł ś ł ż ł ł — Czy takich s ów u y Armand: „ a osne b aganie”? Nienawidz Armanda.ł ż ł ż ł ł ę David tylko si u miechn i wykona krótki, pe en zniecierpliwienia gest obiema d o mi.ę ś ął ł ł ł ń — Nie ywisz nienawi ci wobec Armanda i dobrze o tym wiesz.ż ś — Chcesz si za o y ?ę ł ż ć Spojrza na mnie srogim, karz cym wzrokiem. To zapewne specjalno angielskich wyk adowców.ł ą ść ł — W porz dku — mrukn em. — Powiem ci. Ale najpierw chcia bym ci o czym przypomnie . O naszej rozmowie. By o to wą ął ł ś ć ł czasach, kiedy mia e swoje dawne cia o, rozmawiali my w twoim domu w Cotswoldach, no wiesz, kiedy by e jeszczeł ś ł ś ł ś czaruj cym starym d entelmenem, usychaj cym z rozpaczy…ą ż ą — Pami tam — odpar ze spokojem. — Zanim uda e si na pustyni .ę ł ł ś ę ę — Nie, zaraz po tym, kiedy si okaza o, e nie mog umrze tak atwo, jak s dzi em… kiedy wróci em stamt d ca yę ł ż ę ć ł ą ł ł ą ł poparzony. Zaj e si mn . A potem zacz e mi opowiada o sobie, o swoim yciu. Wspomnia e o pewnym zdarzeniu,ął ś ę ą ął ś ć ż ł ś którego do wiadczy e przed wojn , w paryskiej kafejce. Pami tasz? Wiesz, o czym mówi ?ś ł ś ą ę ę — O tak, wiem. Powiedzia em, e kiedy by em m ody, wydawa o mi si , e do wiadczy em wizji.ł ż ł ł ł ę ż ś ł — Tak, jakby w materii ycia pojawi a si na moment szczelina, aby móg ujrze rzeczy, których nie powiniene byż ł ę ś ł ć ś ł zobaczy .ć U miechn si .ś ął ę — To ty zasugerowa e , e mog a si pojawi ta szczelina, a ja po prostu przez ni zajrza em. Tak jak wtedy, tak i terazł ś ż ł ę ć ą ł mam wra enie, e do wiadczy em tej wizji nieprzypadkowo. Ale od tamtej pory min o ponad pi dziesi t lat. A moja pami …ż ż ś ł ęł ęć ą ęć có … nie pami tam ju za dobrze ca ego tego zdarzenia.ż ę ż ł — Mo na si by o tego spodziewa . Jako wampir b dziesz pami ta doskonale wszystko, czego do wiadczy e od chwiliż ę ł ć ę ę ł ś ł ś przemiany, ale szczegó y ze miertelnego ycia zaczn ci bardzo szybko umyka , zw aszcza szczegó y zwi zane z odczuciamił ś ż ą ć ł ł ą zmys owymi, b dziesz ich poszukiwa za wszelk cen — jaki smak ma wino?ł ę ł ą ę Uciszy mnie ruchem r ki. To, co powiedzia em, go zabola o. Nie chcia em, by tak si sta o.ł ę ł ł ł ę ł Si gn em po drinka i ch on em jego aromat. To by o co w rodzaju gor cego, wi tecznego ponczu. Chyba w Angliię ął ł ął ł ś ą ś ą nazywaj to wassail. Odstawi em szklank . Moja twarz i d onie wci by y ciemne po do wiadczeniach na pustyni i podj teją ł ę ł ąż ł ś ę przeze mnie próbie wzniesienia si ku s o cu. Dzi ki temu jednak bardziej przypomina em miertelnika. Co za ironia. W dodatkuę ł ń ę ł ś moje d onie by y teraz bardziej wyczulone na ciep o.ł ł ł Przeszy mnie agodny, rozkoszny dreszczyk. Ciep o! Czasami wydaje mi si , e wszystko potrafi obróci na swoj korzy .ł ł ł ę ż ę ć ą ść Takiego sensualisty jak ja — który godzinami potrafi by si za miewa do rozpuku, kontempluj c wzór na dywanie w hotelowymł ę ś ć ą holu — nie sposób oszuka .ć Znów poczu em na sobie jego wzrok. Najwyra niej doszed ju troch do siebie albo wybaczy mi po raz tysi czny, e bezł ź ł ż ę ł ę ż pytania i wbrew jego woli umie ci em jego dusz w tym wampirzym ciele. Spojrza na mnie niemal z czu o ci , jakbymś ł ę ł ł ś ą potrzebowa tego zapewnienia z jego strony.ł Potrzebowa em. I przyj em je.ł ął — W tej paryskiej kafejce us ysza e , jak dwie istoty rozmawiaj z sob — rzek em, powracaj c do wizji z przesz o ci. —ł ł ś ą ą ł ą ł ś By e m ody. Wszystko to narasta o stopniowo. I nagle u wiadomi e sobie, e ich wcale tam nie ma, tych dwóch, przynajmniejł ś ł ł ś ł ś ż w sensie fizycznym, a j zyk, jakim si porozumiewali, by dla ciebie zrozumia y, cho nie potrafi e go zidentyfikowa .ę ę ł ł ć ł ś ć 12

— Zgadza si . — Skin g ow . — I brzmia o to dok adnie tak, jakby Bóg i szatan rozmawiali ze sob .ę ął ł ą ł ł ą Pokiwa em g ow .ł ł ą — A kiedy zostawi em ci w d ungli w ubieg ym roku, powiedzia e , ebym si nie przejmowa , e nie wybierasz si nał ę ż ł ł ś ż ę ł ż ę religijn w drówk , by odnale Boga i szatana z paryskiej kafejki. Mówi e , e b d c w Talamasce, po wi ca e swojeą ę ę źć ł ś ż ę ą ś ę ł ś miertelne ycie na poszukiwanie tego typu przypadków. A teraz zamierzasz zaj si zupe nie czym innym.ś ż ąć ę ł ś — Tak w a nie powiedzia em — przyzna . — Wizja wydaje mi si teraz bardziej mglista ni wtedy, gdy ci o niejł ś ł ł ę ż opowiada em. Ale pami tam j . Wci j pami tam i wci wierz , e co zobaczy em i us ysza em, cho tak dzi , jak i wtedy,ł ę ą ąż ą ę ąż ę ż ś ł ł ł ć ś nie mam poj cia, co to w a ciwie by o.ę ł ś ł — A zatem pozostawiasz Boga i szatana Talamasce, tak jak zapowiedzia e .ł ś — Pozostawiam szatana Talamasce — odpar . — Nie s dz , by Talamaska jako zakon telepatów i jasnowidzów kiedykolwiekł ą ę na dobre interesowa a si Bogiem.ł ę By o to jak najbardziej znajome werbalne terytorium. Musia em to przyzna . Obaj mieli my oko na Talamask . Tylko jedenł ł ć ś ę wszak e cz onek tego elitarnego kr gu uczonych pozna prawd o losie Davida Talbota — by y genera zakonu, cz owiek, któryż ł ę ł ę ł ł ł dzi ju nie y . Nazywa si Aaron Lightner.ś ż ż ł ł ę David bardzo ci ko prze y strat tej jedynej osoby, która wiedzia a, kim jest obecnie; cz owieka, który by dla niego takęż ż ł ę ł ł ł wiernym i wypróbowanym przyjacielem, jak on sam by dla mnie.ł Najwyra niej chcia pój dalej tym tropem.ź ł ść — Mia e wizj ? — zapyta . — To tak ci przerazi o?ł ś ę ł ę ł Pokr ci em g ow .ę ł ł ą — Nic równie wyrazistego. Ale ledzi mnie pewna istota i od czasu do czasu na mgnienie oka pozwala mi co dostrzec.ś ś Przede wszystkim j s ysz . Niekiedy s ysz j , jak rozmawia z kim normalnym g osem, albo na ulicy dochodzi mnie odg os jeją ł ę ł ę ą ś ł ł kroków i natychmiast si odwracam. To prawda. Boj si jej. A kiedy mi si pokazuje, có , zazwyczaj jestem takę ę ę ę ż zdezorientowany, e l duj w rynsztoku jak zwyk y ochlapus. Mija tydzie . I nic. A potem znów s ysz fragmenty tej rozmowy…ż ą ę ł ń ł ę — Jak brzmi s owa?ą ł — Nie potrafi powtórzy ca ych fragmentów. Wychwytuj je na pewien czas przed tym, jak zdaj sobie spraw , coę ć ł ę ę ę w a ciwie s ysz .ł ś ł ę Na pewnym poziomie wiem, e s ysz g os dochodz cy z jakiego innego miejsca, bo mam wiadomo , e wż ł ę ł ą ś ś ść ż pomieszczeniu obok nikogo nie ma. Ale kto wie, mo e to zjawisko da si wyt umaczy w sposób racjonalny, mo e istnieje jakież ę ł ć ż ś naukowe wyja nienie.ś — Rozumiem. — Wydaje si , e s to fragmenty rozmowy dwóch osób i jedna z nich, w a nie ta, mówi. „O nie, on jest idealny, to nie maę ż ą ł ś nic wspólnego z zemst , jak móg by przypuszcza , e chodzi mi o zwyk zemst ?” — Przerwa em, wzruszy em ramionami. —ą ł ś ć ż łą ę ł ł Rozumiesz, to urywek trwaj cej ju od jakiego czasu rozmowy.ą ż ś — Tak — mrukn — a ty masz wra enie, e ta istota pozwala ci us ysze ten fragment… tak jak ja uzna em, e wizja wął ż ż ł ć ł ż kafejce by a przeznaczona w a nie dla mnie.ł ł ś — Otó to. Doskonale to uj e . To mnie dr czy. Zaledwie dwa dni temu by em w Nowym Orleanie. Szpiegowa em Dor ,ż ął ś ę ł ł ę córk mojej ofiary. Mieszka w klasztorze, o którym ju wspomnia em. To stary gmach z lat osiemdziesi tych dziewi tnastegoę ż ł ą ę wieku, od dawna niezamieszkany i rozbebeszony tak, e wygl da jak ceglany zamek, a ten mi y wróbelek, ta cudna dziewuszkaż ą ł mieszka tam bez cienia l ku, zupe nie sama, samiute ka. I b ka si po ca ej tej budowli, jakby by a nietykalna. Zjawi em się ł ń łą ę ł ł ł ę tam i osiad em na dziedzi cu. Widzisz, sam klasztor ma typowy jak na tamte czasy uk ad: gmach g ówny, dwa d ugie skrzyd a ił ń ł ł ł ł wewn trzny dziedziniec.ę — Tak, to typowe dla ceglanych budowli z ko ca dziewi tnastego wieku.ń ę — Zgadza si . Patrzy em przez okno na t dziewczyn , w druj c samotnie ciemnymi korytarzami. Mia a w r ku latark .ę ł ę ę ę ą ą ł ę ę 13

I piewa a pod nosem jeden z tych swoich hymnów. Wszystkie one wydaj si stare i wspó czesne zarazem.ś ł ą ę ł — Chyba odpowiednim terminem b dzie tu new age — podpowiedzia David.ę ł — Tak, co w tym rodzaju, ale ta dziewczyna pokazuje si w programie jednej z ekumenicznych sieci telewizyjnych. Ju ci oś ę ż tym mówi em. Jej program jest nader konwencjonalny. Uwierz w Chrystusa, a b dziesz zbawiony. Ta cem i piewem kierujeł ę ń ś ludzi do Nieba, zw aszcza kobiety, a w ka dym razie wskazuje im tam drog .ł ż ę — No, mów dalej, obserwowa e j …ł ś ą — Tak my la em sobie, jaka jest odwa na. W ko cu dotar a do swojego pokoju — mieszka w jednej z czterech wie gmachuś ł ż ń ł ż g ównego; przys uchiwa em si , jak przekr ca zasuwki przy drzwiach.ł ł ł ę ę 1 pomy la em, e nie ma drugiego miertelnika, który chcia by si b ka po tym ciemnym budynku, zw aszcza e to miejsceś ł ż ś ł ę łą ć ł ż nie jest w pe ni czyste pod wzgl dem duchowym.ł ę — Co chcesz przez to powiedzie ?ć — Drobne duchy, elementale, tak je chyba nazywacie w Talamasce, zgadza si ?ę — Tak, elementale — przyzna .ł — Có , by o ich par w tym budynku i wokó niego, ale nie czyni y tej dziewczynie krzywdy. Jest po prostu zbyt odwa na iż ł ę ł ł ż silna. Ale nie wampir Lestat, który j szpiegowa , on nie jest zbyt odwa ny. By na dziedzi cu i nagle us ysza bardzo wyra nyą ł ż ł ń ł ł ź g os, jakby dwie osoby rozmawia y tu przy jego uchu. Ten drugi, nie ten, który mnie ledzi, powiedzia bardzo wyra nie: „Nie,ł ł ż ś ł ź nie dostrzegam go w tym s abym wietle”. Odwróci em si raz i drugi, próbuj c odnale t istot , zbli y si do niej mentalnie ił ś ł ę ą źć ę ę ż ć ę duchowo, stawi jej czo o, przywabi , i nagle zda em sobie spraw , e dygoc ca y, a te ma e duszki, no wiesz, Davidzie, teć ł ć ł ę ż ę ł ł elementale… które wyczuwa em dooko a… szepta y mi wprost do ucha.ł ł ł — Wiesz, Lestacie, sprawiasz wra enie, jakby postrada swój nie miertelny rozum — powiedzia . — Nie, nie w ciekaj si .ż ś ł ś ł ś ę Wierz ci. Ale wró my do tematu. Dlaczego ledzi e t dziewczyn ?ę ć ś ł ś ę ę — Chcia em j po prostu zobaczy . Ten m czyzna, moja ofiara, zacz si martwi tym, kim jest… co robi i co wiedz nał ą ć ęż ął ę ć ą jego temat w adze. Boi si , e j pogr y, kiedy w ko cu wpadnie i w gazetach zaczn si pojawia artyku y na jego temat.ł ę ż ą ąż ń ą ę ć ł S k w tym, e on nie doczeka procesu. Bo wcze niej ja go zabij .ę ż ś ę — Nie w tpi . I kto wie, mo e zdo asz ocali jej ko ció , nieprawda ? Zabijesz go szybko i sprawnie, rach — ciach i ju .ą ę ż ł ć ś ł ż ż Mo e si myl ?ż ę ę — Nie skrzywdzi bym jej za adne skarby wiata. Nic nie mog oby mnie do tego nak oni . — Siedzia em przez chwil wł ż ś ł ł ć ł ę milczeniu. — Czy aby na pewno nie jeste zakochany? Wydajesz si ni urzeczony.ś ę ą Pogr y em si we wspomnieniach. Nie tak dawno zakocha em si w miertelniczce imieniem Gretchen, która by aąż ł ę ł ę ś ł zakonnic . I doprowadzi em j do ob du. David zna ca t histori . Spisa em j , podobnie jak histori Davida, i zarówno on,ą ł ą łę ł łą ę ę ł ą ę jak Gretchen przeszli do historii jako bohaterowie mojej powie ci. Wiedzia o tym.ś ł — Nigdy nie ujawni bym si przed Dor , tak jak to uczyni em z Gretchen — odpar em. — Nie. Nie skrzywdzi bym Dory.ł ę ą ł ł ł Dosta em nauczk i wyci gn em z tej lekcji odpowiednie wnioski. Zale y mi tylko na tym, aby zabi jej ojca w taki sposób, był ę ą ął ż ć jak najmniej cierpia , a mnie da jak najwi cej przyjemno ci. Ona wie, kim jest jej ojciec, ale chyba nie zdaje sobie sprawy, ileł ł ę ś mo e mie przez niego k opotów.ż ć ł — Ach, Lestacie, te twoje gierki. — Có , musz si czym zaj , by nie my le o tropi cej mnie istocie, w przeciwnym razie postrada bym zmys y.ż ę ę ś ąć ś ć ą ł ł — Ciii… co si z tob dzieje? Na Boga, ale jeste roztrz siony…ę ą ż ś ę — Jasne, e tak — przyzna em.ż ł — Powiedz mi co wi cej o tej istocie. Przeka mi wi cej fragmentów.ś ę ż ę — Nie s warte powtarzania. To k ótnia. I powiadam ci, e chodzi w niej o mnie. Davidzie, odnios em wra enie, jakby Bóg ią ł ż ł ż szatan k ócili si o mnie.ł ę 14

Wstrzyma em oddech. Bola o mnie serce, bi o tak szybko, zbyt szybko jak na wampira. Opar em si plecami o cian ,ł ł ł ł ę ś ę zlustrowa em bar — g ównie miertelnicy w rednim wieku, kobiety w staro wieckich futrach, ysiej cy m czy ni, podpici nał ł ś ś ś ł ą ęż ź tyle, by zachowywa si g o no i beztrosko jak banda m odzików.ć ę ł ś ł Pianista zagra znany kawa ek, chyba z której z broadwayowskich sztuk. Melodia by a smutna i ckliwa. Jedna ze starszychł ł ś ł kobiet przy barze zacz a si ko ysa w rytm muzyki, szepcz c s owa uszminkowanymi ustami i pal c przy tym papierosa.ęł ę ł ć ą ł ą Wywodzi a si z pokolenia, które pali o tyle, e teraz o rzuceniu w ogóle nie by o mowy. Mia a skór jak jaszczurka. Mimo toł ę ł ż ł ł ę by a niegro n i pi kn istot . Wszyscy oni byli niegro nymi i pi knymi istotami.ł ź ą ę ą ą ź ę A moja ofiara? S ysza em go. Wci rozmawia z córk w swoim apartamencie na górze. Mo e zechcia aby przyj jeszczeł ł ąż ł ą ż ł ąć jeden podarunek? To by rysunek, a mo e obraz. Ten cz owiek by gotów dla córki przenosi góry, ale ona nie chcia a od niegoł ż ł ł ć ł prezentów i nie zamierza a ocali jego duszy.ł ć Zacz em si zastanawia , do której otwarta jest katedra wi tego Patryka. Ona bardzo chcia a tam pój . Jak zwykle nieął ę ć Ś ę ł ść przyj a od ojca pieni dzy. „S nieczyste”, rzuci a bez ogródek. „Roge, pragn twojej duszy. Nie mog przyj tych pieni dzyęł ę ą ł ę ę ąć ę dla ko cio a! One pochodz z przest pstwa! S brudne”.ś ł ą ę ą Na zewn trz znów zacz sypa nieg. Pianista zagra kolejn melodi , tym razem g o niej i z wi ksz werw . Andrewą ął ć ś ł ą ę ł ś ę ą ą Lloyd Weber w swoim najlepszym okresie, pomy la em. Fragmentś ł Upiora w operze. W holu zrobi o si jakie zamieszanie, a jał ę ś odwróci em si na krze le, obejrza em przez rami , po czym przenios em wzrok na Davida. Nas uchiwa em. Wydawa o mi si ,ł ę ś ł ę ł ł ł ł ę e znów to us ysza em, jakby kroki, echo kroków, celowo przera aj cych kroków. Us ysza em to. Wiedzia em, e dygocz . Iż ł ł ż ą ł ł ł ż ę nagle by o po wszystkim. D wi ki ucich y.ł ź ę ł Spojrza em na Davida.ł — Zmartwia e z przera enia, Lestacie, czy nie? — zapyta ze wspó czuciem.ł ś ż ż ł ł — Zrozum, Davidzie, wydaje mi si , e idzie po mnie diabe . Chyba chce mnie porwa do piek a.ę ż ł ć ł Zaniemówi . Bo w sumie có móg bym doda ? Co wampir móg powiedzie wampirowi na ten temat? Co móg bymł ż ł ć ł ć ł powiedzie , gdyby Armand, starszy ode mnie o trzysta lat i o wiele bardziej niegodziwy, poinformowa mnie, e idzie po niegoć ł ż diabe ? Wy mia bym go. Rzuci bym jaki okrutny art, e w pe ni na to zas u y i e tam, na dole, spotka wielu z naszych,ł ś ł ł ś ż ż ł ł ż ł ż cierpi cych katusze obmy lone specjalnie dla krwiopijców, okrutne i tak wyrafinowane, e nie do wiadczy ich nigdy adeną ś ż ś ł ż pot piony miertelnik. Wzdrygn em si .ę ś ął ę — Dobry Bo e — szepn em pod nosem.ż ął — Chcesz powiedzie , e to widzia e ?ć ż ł ś — Niezupe nie. By em… gdzie , niewa ne. Chyba w Nowym Jorku, tak w a nie tam, wraz z nim…ł ł ś ż ł ś — Z ofiar .ą — Tak. ledzi em go. Przeprowadza jak transakcj w galerii sztuki. W centrum. Niez y z niego przemytnik. To jeden zŚ ł ł ąś ę ł przymiotów jego niezwyk ej osobowo ci: uwielbia pi kne, stare przedmioty, podobnie jak ty, Davidzie. Mo e kiedy si nimł ś ę ż ę wreszcie posil , wezm dla ciebie co z jego precjozów.ę ę ś David milcza , ale zauwa y em, e ta perspektywa go mierzi a, oburza a.ł ż ł ż ł ł — redniowieczne ksi gi, krucyfiksy, bi uteria, relikwie, oto czym si zajmuje. To w a nie dlatego zacz handlowaŚ ę ż ę ł ś ął ć narkotykami, aby zdobywa dzie a sztuki sakralnej zaginione podczas drugiej wojny wiatowej w Europie, no wiesz, rabować ł ś ć bezcenne pos gi i rze by anio ów i wi tych. Najcenniejsze ze swych zdobyczy przechowuje w mieszkaniu na Upper East Side.ą ź ł ś ę To jego wielka tajemnica. S dz , e pocz tkowo forsa z handlu narkotykami mia a by dla niego rodkiem do osi gni ciaą ę ż ą ł ć ś ą ę okre lonego celu. Kto mia co , na czym mu zale a o. Sam nie wiem. Zagl da em do jego umys u, ale w ko cu mnie toś ś ł ś ż ł ą ł ł ń znudzi o. To z y cz owiek, zgromadzone przez niego relikwie nie maj w sobie adnej magii, a mnie czeka piek o.ł ł ł ą ż ł — Nie tak szybko — uci . — Tropiciel. Mówisz, e co widzia e . Ale co konkretnie?ął ż ś ł ś Zamilk em. Obawia em si tej chwili. Nawet sam z sob nie próbowa em rozpami tywa tych dozna . Mimo to musia emł ł ę ą ł ę ć ń ł jako przez to przebrn . Wezwa em Davida na pomoc. Musia em to wyja ni .ś ąć ł ł ś ć 15

— Znajdowali my si na ulicy, konkretnie na Pi tej Alei. Ofiara jecha a samochodem do pó nocnej cz ci miasta. Wiem, eś ę ą ł ł ęś ż ma tam sekretne mieszkanie, w którym przechowuje swoje skarby. Ja po prostu szed em, zwyczajnie, jak cz owiek.ł ł Przystan em u wej cia do hotelu. Chcia em zajrze do rodka, aby popatrze na kwiaty. Bo wiesz, w hotelach takich jak tenął ś ł ć ś ć zawsze jest mnóstwo kwiatów. Kiedy masz ju do zimy, do tego stopnia, e nieomal popadasz w ob d, zawsze mo eszż ść ż łę ż wej do którego z hoteli i zobaczysz tam wie e, pachn ce bukiety najcudowniejszych lilii.ść ś ś ż ą — Tak — przyzna z cichym westchnieniem. — Wiem.ł — By em w holu. Patrzy em na ten wielki bukiet. Chcia em… eee… zostawi tam jaki datek, no wiesz, jak w ko ciele… dlał ł ł ć ś ś tych, którzy u o yli ten bukiet, co w tym rodzaju, i pomy la em sobie, e mo e powinienem zabi moj ofiar , i nagle…ł ż ś ś ł ż ż ć ą ę przysi gam, Davidzie, e tak w a nie by o… ziemia znikn a. Hotel równie . Nie znajdowa em si w adnym konkretnymę ż ł ś ł ęł ż ł ę ż miejscu, nie sta em na niczym, a mimo to otaczali mnie ludzie, wyj cy, szczebiocz cy, krzycz cy, p acz cy i miej cy si , tak,ł ą ą ą ł ą ś ą ę w a nie tak, miej cy si , to wszystko dzia o si równocze nie, a wiat o, Davidzie, wiat o by o o lepiaj ce. To nie by ał ś ś ą ę ł ę ś ś ł ś ł ł ś ą ł ciemno , nie by o zakrawaj cych na bana ogni piekielnych, i si gn em przed siebie. Nie zrobi em tego fizycznie. Nie mog emść ł ą ł ę ął ł ł odnale moich r k. Si ga em do przodu wszystkim, czym tylko mog em, ka d ko czyn , ka dym w óknem mego cia a,źć ą ę ł ł ż ą ń ą ż ł ł usi uj c czego dotkn , odzyska równowag , i nagle zorientowa em si , e stoj na twardej ziemi, przede mn za stoi tał ą ś ąć ć ę ł ę ż ę ą ś istota, i pada na mnie jej cie . Nie potrafi opisa tego s owami! To by o potworne. Najgorsza rzecz, jak kiedykolwiekń ę ć ł ł ą widzia em. Za t istot pojawi o si silne wiat o, a ona sta a pomi dzy mn a jego ród em i mia a oblicze, ta twarz by ał ą ą ł ę ś ł ł ę ą ź ł ł ł ciemna, prawie czarna, a kiedy na ni spojrza em, ca kiem straci em nad sob kontrol . Chyba rykn em. Nie wiem jednak, czyą ł ł ł ą ę ął w rzeczywistym wiecie wyda em z siebie jaki d wi k. Kiedy odzyska em zmys y, wci tam sta em, w hotelowym holu.ś ł ś ź ę ł ł ąż ł Wszystko wygl da o zwyczajnie, mia em wra enie, jakbym sp dzi w tym innym miejscu ca e lata, fragmenty wspomnieą ł ł ż ę ł ł ń ulatywa y z mej pami ci, traci em je w b yskawicznym tempie, tak szybko, e nie potrafi em zebra w sobie jednej zwartej my li,ł ę ł ł ż ł ć ś konkretnej sugestii czy cho by propozycji. Pami ta em jedynie to, co ci w a nie opowiedzia em. Sta em tam. Patrzy em nać ę ł ł ś ł ł ł kwiaty. Nikt w holu nie zwróci na mnie uwagi. Udawa em, e wszystko gra. Wci jednak próbowa em sobie przypomnie ,ł ł ż ąż ł ć ciga em te oderwane fragmenty, n kany przez urywki rozmów, pojedyncze s owa i obrazy i przez ca y czas, bardzo wyra nieś ł ę ł ł ź widzia em przed sob t prawdziwie szpetn , mroczn istot , uosobienie doskona ego demona, którego móg by stworzy ,ł ą ę ą ą ę ł ł ś ć gdyby chcia kogo pozbawi zmys ów. Wci widzia em t twarz i…ś ł ś ć ł ąż ł ę — Tak? — …od tamtej pory ujrza em j jeszcze dwukrotnie. Zda em sobie spraw , e ocieram czo o niewielk serwetk , którł ą ł ę ż ł ą ą ą przyniós mi kelner. Znów si pojawi . David z o y zamówienie. A potem nachyli si do mnie.ł ę ł ł ż ł ł ę — S dzisz, e widzia e diab a.ą ż ł ś ł — Niewiele jest rzeczy, które mog yby mnie przerazi , Davidzie — powiedzia em. — Obaj o tym wiemy. Nie ma takiegoł ć ł wampira, którego bym si ba . Ani w ród tych najstarszych, ani najbystrzejszych, ani najbardziej okrutnych. Nie boj si nawetę ł ś ę ę Maharet. Có wiem o zjawiskach i istotach nadprzyrodzonych, je li nie liczy wampirów? Elementale, poltergeisty, ma e,ż ś ć ł zb kane duchy, o których wiemy i które widywali my… te, które przywo ywa e dzi ki magii Candomble.łą ś ł ł ś ę — Tak — przyzna .ł — To by Rogaty, we w asnej osobie, Davidzie. U miechn si , ale bez zb dnej protekcjonalno ci.ł ł ś ął ę ę ś — Nic dziwnego, Lestacie — rzek , kusz co przeci gaj c zg oski. — Po ciebie móg by przyj tylko sam Rogaty, szatan weł ą ą ą ł ł ść w asnej osobie.ł Obaj si za miali my. Wydaje mi si , e pisarze okre laj to czasem jako pos pny miech.ę ś ś ę ż ś ą ę ś — Po raz drugi to by o w Nowym Orleanie — mówi em dalej. — Znajdowa em si blisko domu, naszego mieszkania przy rueł ł ł ę Royale. Tak tylko spacerowa em. I nagle us ysza em za sob kroki, jakby co celowo sz o moim ladem i chcia o, abym o tymł ł ł ą ś ł ś ł wiedzia . Do kro set, sam robi em podobne sztuczki ze miertelnikami, to okrutne i niesamowite. Bo e! Po co zosta emł ć ł ś ż ł stworzony! I wreszcie po raz trzeci to co pojawi o si bli ej mnie ni dotychczas. Ten sam scenariusz. Wielka, góruj ca nadeś ł ę ż ż ą mn istota. Skrzyd a, Davidzie. Albo mia a skrzyd a, albo ja, w przyp ywie przera enia, sam jej te skrzyd a przyda em. Toą ł ł ł ł ż ł ł 16

skrzydlata istota, upiorna i odra aj ca. Za trzecim razem widzia em j nieco d u ej, na tyle d ugo, e zaraz rzuci em si doż ą ł ą ł ż ł ż ł ę ucieczki. Uciek em przed ni , Davidzie, jak tchórz. A potem si ockn em, jak zawsze, w znanym mi miejscu, gdzie si toł ą ę ął ę zacz o, i wszystko by o tak jak dawniej, jakby nic si nie wydarzy o.ęł ł ę ł — Ta istota, kiedy ci si pokazuje, nie próbuje do ciebie przemówi ?ę ć — Nie. Raczej stara si doprowadzi mnie do ob du. Pragnie raczej… zmusi mnie do czego . Pami tasz, coę ć łę ć ś ę powiedzia e , Davidzie, e nie wiesz, dlaczego Bóg i szatan pozwolili, by ich zobaczy ?ł ś ż ś ł — Czy nie przysz o ci na my l, e ma to jaki zwi zek z ofiar , któr cigasz? Ze mo e kto , kto co wie, chce, aby zabił ś ż ś ą ą ą ś ż ś ś ś ł tego cz owieka?ł — To absurd, Davidzie. Pomy l o wszystkich cierpieniach na tym wiecie. O tym, co dzieje si w ró nych jego zak tkachś ś ę ż ą cho by tej nocy. Pomy l o umieraj cych w Europie Wschodniej, o wojnie w Ziemi wi tej i o tym, co dzieje si tu, w tymć ś ą Ś ę ę mie cie, s dzisz, e Bogu lub szatanowi mog oby zale e na jednym cz owieku? A nasz gatunek od stuleci karmi si s abymi,ś ą ż ł ż ć ł ę ł atrakcyjnymi i tymi, którym nie sprzyja szcz cie. Czy kiedykolwiek szatan interweniowa w przypadku Louisa, Armanda,ęś ł Mariusa, kogokolwiek z nas? Och, gdyby mo na by o go przywo a i raz na zawsze pozna prawd !ż ł ł ć ć ę — Naprawd chcesz to wiedzie ? — zapyta z naciskiem. Zastanawia em si nad tym przez chwil . Pokr ci em g ow .ę ć ł ł ę ę ę ł ł ą — Mo e da oby si to jako wyja ni . Nie mog znie tej sytuacji! Nie chc si d u ej ba . Mo e popadam w ob d.ż ł ę ś ś ć ę ść ę ę ł ż ć ż łę Wiesz, jak to jest: pojawiaj si twoje demony i dopadaj ci tak szybko, jak tylko potrafisz je tworzy .ą ę ą ę ć — Lestacie, ta istota to diabe , czy to chcesz w a nie powiedzie ? Ju mia em odpowiedzie , ale si zmitygowa em. Diabe .ł ł ś ć ż ł ć ę ł ł — Mówi e , e wygl da paskudnie, wspomina e o niezno nym ha asie i wietle. Czy to by o z e? Wyczu e z o?ł ś ż ą ł ś ś ł ś ł ł ł ś ł — W a ciwie to nie. Wcale nie. Poczu em to samo, co wówczas, kiedy us ysza em strz py tamtej rozmowy, niezwyk ,ł ś ł ł ł ę łą ujmuj c szczero , i celowo — chyba tak móg bym to okre li , szczero i celowo . I co ci powiem, Davidzie, na tematą ą ść ść ł ś ć ść ść ś tej istoty, tej istoty, która mnie tropi: ona ma w swoim sercu bezsenny umys i nienasycon osobowo .ł ą ść — Co takiego? — Bezsenny umys w sercu — powtórzy em z naciskiem — i nienasycon osobowo . — Zdawa em sobie spraw , e to jestł ł ą ść ł ę ż cytat, ale nie wiedzia em, z czego, mo e z jakiego wiersza?ł ż ś — Co chcesz przez to powiedzie ? — zapyta cierpliwie.ć ł — Nie wiem. Nawet nie wiem, dlaczego to powiedzia em. Nie mam poj cia, sk d przysz y mi do g owy akurat te s owa. Aleł ę ą ł ł ł s prawdziwe. Ta istota ma w sercu bezsenny umys i nienasycon osobowo . Nie jest miertelnikiem. Nie jest istot ludzk !ą ł ą ść ś ą ą — Bezsenny umys w sercu — powtórzy David. — I nienasycona osobowo .ł ł ść — Tak. On jest m czyzn . Ta istota znaczy si . To istota rodzaju m skiego. Nie, zaczekaj, wró . Nie wiem, czy jestęż ą ę ę ć rodzaju m skiego… nie mam poj cia, jakiego jest rodzaju… nic nie wskazuje na rodzaj e ski, mo e tak to ujmiemy… a skoroę ę ż ń ż nie ma wyra nych cech e skich, musi by m czyzn .ź ż ń ć ęż ą — Rozumiem. — S dzisz, e oszala em, prawda? Masz tak nadziej , zgadza si ?ą ż ł ą ę ę — Oczywi cie, e nie.ś ż — Powiniene — rzek em. — Bo je li on istnieje nie tylko w mojej g owie, je li istnieje naprawd , to mo e dopa tak eś ł ś ł ś ę ż ść ż ciebie. To wprawi o go w konsternacj i zamy lenie; po chwili odezwa si jednak, a s owa, które wypowiedzia , kompletnie mnieł ę ś ł ę ł ł zaskoczy y.ł — Ale jemu nie zale y na mnie, prawda? Ani na nikim innym. On chce ciebie.ż By em zdruzgotany. Jestem pysza kiem. Egoist . Uwielbiam poklask i lubi znajdowa si w centrum uwagi. Pragn chwa y.ł ł ą ę ć ę ę ł Chc , aby w a nie na mnie zale a o Bogu i szatanowi. Chc tego, chc , chc , chc , chc .ę ł ś ż ł ę ę ę ę ę — Nie my l, e zamierzam co ci wyrzuca — powiedzia . — Sugeruj jedynie, e ta istota nie zagra a innym. We podś ż ś ć ł ę ż ż ź uwag , e przez te setki lat nikt z pozosta ych… nikt, kogo znamy, nie wspomnia o podobnych przypadkach. Nawiasemę ż ł ł 17

mówi c, w swoich zapiskach, w swoich ksi kach niejednokrotnie stwierdza e otwarcie, e aden wampir nigdy nie widziaą ąż ł ś ż ż ł szatana, zgadza si ?ę Potwierdzi em to wzruszeniem ramion. Louis, mój ukochany, moje piskl , przemierza kiedy wiat w poszukiwaniuł ę ł ś ś „najstarszego” wampira, a Armand powita go z otwartymi ramionami, stwierdzaj c, e nie ma Boga ni szatana. Ja sam pół ą ż ł wieku wcze niej te poszukiwa em „najstarszego” — by nim dla mnie Marius, stworzony w czasach cesarstwa rzymskiego.ś ż ł ł Us ysza em od niego te same s owa. Nie ma Boga. Ani szatana.ł ł ł Siedzia em nieruchomo, wiadom drobnych, lecz nieprzyjemnych niedogodno ci: w barze by o t oczno, perfumy nie by ył ś ś ł ł ł bynajmniej perfumami, brakowa o tu lilii, na zewn trz panowa siarczysty mróz, ja za nie mia em co my le o wypoczynku,ł ą ł ś ł ś ć dopóki wit nie zmusi mnie do tego, noc by a d uga, a mnie nie uda o si przekona Davida i kto wie… mo e go utrac … wś ł ł ł ę ć ż ę dodatku to co … ta istota mog a znowu si pojawi .ś ł ę ć — Zostaniesz przy mnie? — Nienawidzi em tych s ów.ł ł — B d ci towarzyszy i spróbuj pomóc, gdyby to co zechcia o ci zabra z sob .ę ę ł ę ś ł ę ć ą — Naprawd ?ę — Tak — odrzek .ł — Dlaczego? — Nie wyg upiaj si — powiedzia . — Nie wiem, co widzia em w tamtej paryskiej kafejce. Nigdy wi cej nie zobaczy em anił ę ł ł ę ł nie us ysza em niczego podobnego. Wiesz o tym, opowiedzia em ci kiedy ca moj histori . Uda em si do Brazylii, pozna emł ł ł ś łą ą ę ł ę ł sekrety Candomble. Tej nocy… kiedy po mnie przyby e … próbowa em przywo a duchy.ł ś ł ł ć — Stawi y si na wezwanie. By y jednak zbyt s abe, aby mog y pomóc.ł ę ł ł ł — To fakt. Ale… o czym to wiadczy? Tylko o tym, e ci kocham i e jeste my ze sob z czeni w sposób, który nie jestś ż ę ż ś ą łą dany nikomu innemu. Louis traktuje ci niemal z nabo n czci . Jeste dla niego niczym mroczne bóstwo, cho udaje, e cię ż ą ą ś ć ż ę nienawidzi za to, e go stworzy e . Armand ci zazdro ci i szpieguje ci w wi kszym zakresie, ni móg by si spodziewa .ż ł ś ś ę ę ż ł ś ę ć — S ysz Armanda, widz go, ale ignoruj — odpar em.ł ę ę ę ł — Marius nie mo e ci wybaczy , e nie zosta e jego uczniem, chyba o tym wiesz, chcia uczyni z ciebie swego akolit .ż ć ż ł ś ł ć ę Ma do ciebie al, e nie wierzysz w histori jako swego rodzaju logiczne odkupienie.ż ż ę — Dobrze powiedziane. To jest to, w co on wierzy. Ale ywi do mnie z o za powa niejsze sprawy, nie by e jeszczeż ł ść ż ł ś jednym z nas, kiedy obudzi em Matk i Ojca. Nie by o ci tam. Ale to zupe nie inna historia.ł ę ł ę ł — Wiem o niej wszystko. Zapomnia e o swoich ksi kach. Czytam je, kiedy tylko si uka , gdy wypuszczasz je w wiatł ś ąż ę żą ś miertelników.ś Za mia em si gorzko.ś ł ę — Mo e szatan te czyta moje ksi ki — powiedzia em. Mierzi o mnie to, e tak si ba em. I by em coraz bardziej wkurzony.ż ż ąż ł ł ż ę ł ł — Najwa niejsze, e pozostan przy tobie — powiedzia . Wlepi wzrok w blat stolika, co czyni cz sto, gdy by jeszczeż ż ę ł ł ł ę ł miertelnikiem, kiedy mog em wejrze w jego umys , lecz on bardzo szybko mnie z niego wypiera . Teraz dzieli a nas po prostuś ł ć ł ł ł nieprzenikniona bariera. Ju nigdy nie b dzie mi dane wej w jego my li.ż ę ść ś — Jestem g odny — wyszepta em.ł ł — Zapoluj. Pokr ci em g ow .ę ł ł ą — Gdy b d gotowy, nasyc si t ofiar . Kiedy tylko Dora opu ci Nowy Jork, by wróci do swego klasztoru. Ona wie, eę ę ę ę ą ą ś ć ż dni tego starego otra s policzone.ł ą Tak w a nie pomy li, kiedy z nim sko cz : e dopad go jeden z jego licznych wrogów, e otrzyma zap at za swoje z eł ś ś ń ę ż ł ż ł ł ę ł uczynki. To bardzo biblijne, gdy z o upomina si o swoje; idealny zabójca kr y po Dzikim Ogrodzie od zarania dziejów,ł ę ąż poszukuj c soczystego k ska, natrafia na kogo takiego jak jej ojciec i ani si obejrzysz, jak jest po wszystkim.ą ą ś ę — Zamierzasz go torturowa ?ć — Davidzie, zadziwiasz mnie. Có za impertynenckie pytanie.ż 18

— Chcesz to zrobi ? — zapyta nieco bardziej trwo liwie, niemal b agalnym tonem.ć ł ż ł — Nie s dz . Chcia em tylko… — U miechn em si . Wiedzia ju dostatecznie du o. Nikt nie musia mu ju opowiada oą ę ł ś ął ę ł ż ż ł ż ć piciu krwi, o duszy, pami ci, duchu i sercu. Nie rozpozna bym tej plugawej kreatury, tego paskudnego miertelnika, dopóki nieę ł ś spróbowa em go przemieni , przytuli em go do piersi i wbi em k y w jego t tnic szyjn . Ach, zbyt wiele my li, za du oł ć ł ł ł ę ę ą ś ż wspomnie i gniewu.ń — Zamierzam zosta z tob — powiedzia . — Masz tu gdzie pokój?ć ą ł ś — Nic odpowiedniego. Znajdziemy co sobie. Najlepiej w pobli u… katedry.ś ż — Dlaczego? — Ale , Davidzie, powiniene wiedzie dlaczego. Je eli diabe zacznie ciga mnie wzd u Pi tej Alei, wbiegn do katedryż ś ć ż ł ś ć ł ż ą ę wi tego Patryka, podbiegn do g ównego o tarza, padn na kolana przed Naj wi tszym Sakramentem i b d b aga Boga oŚ ę ę ł ł ę ś ę ę ę ł ł wybaczenie, b d prosi Go, by nie ciska mnie do rzeki ognia i siarki.ę ę ł ł — Naprawd jeste bliski ob du.ę ś łę — Bynajmniej. Spójrz na mnie. Potrafi zawi za sznurowad a. Widzisz? Krawat równie . Trzeba si troch natrudzi , abyę ą ć ł ż ę ę ć wygl da przyzwoicie, a nie jak szaleniec z chust niedbale owini t wokó szyi. Jako si trzymam, daj rad , jak mawiają ć ą ę ą ł ś ę ę ę ą miertelnicy. Znajdziesz dla nas jakie lokum?ś ś Pokiwa g ow .ł ł ą — Gdzie tu, niedaleko katedry, jest szklana wie a. Gigantyczny budynek.ś ż — Olympic Tower. — Tak, czy móg by wynaj tam dla nas pokoje? W zasadzie tego rodzaju sprawy za atwiaj dla mnie agenci —ł ś ąć ł ą miertelnicy. Nie mam poj cia, czemu w a ciwie j cz jak niedojda i prosz ci , by uczestniczy w tak upokarzaj cym dla mnieś ę ł ś ę ę ę ę ś ł ą do wiadczeniu.ś — Zajm si tym. Dzi jest ju raczej za pó no, ale za atwi to jutro wieczorem. U yj nazwiska David Talbot.ę ę ś ż ź ł ę ż ę — Moje rzeczy. S tu przechowywane, w pokoju wynaj tym na Isaaca Rummela. Jedna, dwie walizki, kilka p aszczy. Jestą ę ł przecie zima, prawda? — Da em mu klucz do pokoju. To by o upokarzaj ce. Zupe nie jakbym robi ze s u cego. Mo eż ł ł ą ł ł ń ł żą ż zmieni zdanie i wynajmie dla nas pokój na nazwisko Renfield. — Zajm si wszystkim. Jutro o tej porze b dziemy mie do swojej dyspozycji prawdziwie królewski apartament. Zostawię ę ę ć ę dla ciebie klucze w recepcji. A co ty b dziesz robi przez ten czas?ę ł Czeka em. Nas uchiwa em ofiary. Wci rozmawia z Dor . Wyje d a z samego rana.ł ł ł ąż ł ą ż ż Wskaza em palcem w gór .ł ę — Zabij t kanali . Chyba zrobi to jutro, tu po zmierzchu, je li tylko zdo am go dostatecznie szybko namierzy . Dora doę ę ę ę ż ś ł ć tego czasu wyjedzie. Och, ale jestem g odny. Szkoda, e nie wylatuje ju dzi , nocnym samolotem. Doro, Doro.ż ł ż ż ś — Naprawd lubisz t ma , czy nie?ę ę łą ż — Tak. Zobacz j kiedy w telewizji, przekonasz si . Ma do niezwyk e talenty, a w dodatku jej nauki zawierają ś ę ść ł ą niebezpieczny adunek emocjonalny.ł — Czy naprawd ma dar?ę — Pod ka dym wzgl dem. Bardzo blada skóra, krótko przyci te, czarne w osy, d ugie, szczup e, ale kszta tne nogi. Kiedyż ę ę ł ł ł ł ta czy, wpada w takie zapami tanie i tak wymachuje przy tym r koma, e wygl da jak wiruj cy derwisz albo sufi, kiedy zań ę ę ż ą ą ś mówi, w jej g osie brzmi nie tyle pokora, ile raczej zadziwienie i niepoj ta, niesamowita agodno .ł ę ł ść — Tak te my la em.ż ś ł — Có , z religi nie zawsze tak jest, sam wiesz. Ona wcale nie grzmi o nadci gaj cej Apokalipsie ani nie grozi, e szatanż ą ą ą ż porwie ci do piek a, je li nie przy lesz jej czeku.ę ł ś ś Zamy li si na chwil , po czym mrukn :ś ł ę ę ął — Wiem, jak to jest. 19

— Nie, wcale nie wiesz. Kocham j , to fakt, ale nied ugo ca kiem o niej zapomn . Tyle e… no có , to ca kiem przekonuj ceą ł ł ę ż ż ł ą wyja nienie tego, co jest dalej, w dodatku adnie podane, a ona w to wierzy, naprawd uwa a, e Jezus st pa po tej ziemi.ś ł ę ż ż ą ł Ona my li, e faktycznie tak by o.ś ż ł — A ta istota, która ci tropi, nie jest w aden sposób powi zana z ofiar , z ojcem tej dziewczyny?ę ż ą ą — Có , chyba jest sposób, aby si o tym przekona — odpar em.ż ę ć ł — Jaki? — Zabij skurwiela jeszcze tej nocy. Mo e zrobi to zaraz po tym, jak si rozstan . Moja ofiara nie zostanie tu razem z ni .ę ż ę ę ą ą On za bardzo si boi, e móg by sprowadzi na ni niebezpiecze stwo. Nigdy nie zatrzymuje si w tym samym hotelu co ona.ę ż ł ć ą ń ę Ma tu trzy ró ne apartamenty. Dziwi si , e zabawi tu tak d ugo.ż ę ę ż ł ł — Zostan z tob .ę ą — Nie, id , musz sko czy , co zacz em. Potrzebuj ci , naprawd ci potrzebuj . Musia em ci o tym opowiedzie iź ę ń ć ął ę ę ę ę ę ł ć pragn em twego towarzystwa, ot stare, dobre, ludzkie nawyki, ale nie mo esz nie odst powa mnie na krok. Wiem, e dr czyął ż ę ć ż ę ci g ód. Nie musz zagl da do twojego umys u, aby wyczu pragnienie. By e wyg odzony, gdy si tu zjawi e , wi c nieę ł ę ą ć ł ć ł ś ł ę ł ś ę rozczaruj mnie. Id , zapoluj w mie cie. — U miechn em si . — Nigdy jeszcze nie polowa e w Nowym Jorku, prawda?ź ś ś ął ę ł ś Pokr ci przecz co g ow . Jego oczy si zmieni y. To przez g ód. To za jego spraw sta y si takie m tne i matowe;ę ł ą ł ą ę ł ł ą ł ę ę wygl da jak pies, który zw szy goni c si suk . Wszyscy czasem tak wygl damy, jak dne krwi zwierz ta, ale nie jeste myą ł ę ł ą ą ę ę ą żą ę ś zwierz tami, prawda? aden z nas.ę Ż Wsta em.ł — Pokoje w Olympic Tower — powiedzia em. — Z widokiem na katedr wi tego Patryka, dobrze? Nie za wysoko, nał ę Ś ę którym z ni szych pi ter, eby by o stamt d blisko do dachu i wie katedry.ś ż ę ż ł ą ż — Chyba naprawd postrada e swój nadnaturalny rozum.ę ł ś — Nie. Ale zaraz musz st d wyj . S ysz , co mówi. Zamierza odej , ca uje j , to ojcowski, czysty poca unek, pe enę ą ść ł ę ść ł ą ł ł mi o ci i oddania. Jego wóz kr y pod budynkiem. Zawiezie go do sekretnego mieszkania, gdzie przechowywane s jego dzie ał ś ąż ą ł sztuki i relikwie. Jest przekonany, e jego wrogowie z przest pczego pó wiatka i stró e prawa nie wiedz o jego istnieniu alboż ę łś ż ą s dz , e to tylko sklepik ze starzyzn prowadzony przez przyjaciela. Ale ja znam prawd . I wiem, ile znacz dla niego teą ą ż ą ę ą wszystkie skarby. Je eli tam pojedzie… pod za nim… Nie mam ju czasu, Davidzie.ż ążę ż — Nigdy jeszcze nie by em równie zdezorientowany i oszo omiony — powiedzia . — Chcia em powiedzie : Bóg z tob .ł ł ł ł ć ą Za mia em si . Pochyli em si i pospiesznie cmokn em go w czo o, tak szybko, e inni nawet tego nie zauwa yli, po czymś ł ę ł ę ął ł ż ż t umi c w sobie l k, t dojmuj c , nag trwog , zostawi em go samego.ł ą ę ę ą ą łą ę ł W pokoju na jednym z wy szych pi ter Dora p aka a. Siedzia a przy oknie, patrzy a na sypi cy nieg i p aka a. a owa a, eż ę ł ł ł ł ą ś ł ł Ż ł ł ż nie przyj a nowego prezentu, który dla niej przyniós . Gdyby tylko… Opar a si cia em o zimn szyb i modli a si za ojca.ęł ł ł ę ł ą ę ł ę Przeszed em przez ulic . nieg wydawa mi si ca kiem przyjemny, ale co ja mog o tym wiedzie , przecie jestemł ę Ś ł ę ł ę ć ż potworem. Stan em na ty ach katedry wi tego Patryka i obserwowa em, jak moja przystojna ofiara wychodzi na ulic , brnie przezął ł Ś ę ł ę nieg, wtulaj c g ow w ramiona, i zasiada na tylnej kanapie eleganckiego, drogiego, czarnego auta. Us ysza em, jak podajeś ą ł ą ł ł kierowcy adres — to miejsce znajdowa o si niedaleko sklepiku ze starzyzn , gdzie przechowywa swoje skarby. W porz dku,ł ę ą ł ą b dzie tam przez pewien czas. Czemu nie mia by tego zrobi , Lestacie?ę ł ś ć Czemu nie mia by pozwoli , aby porwa ci szatan? No dalej, do dzie a! Nie daj si zastraszy . Je eli ju masz trafi doł ś ć ł ę ł ę ć ż ż ć piek a, to nie wchod tam roztrz siony ze strachu, lecz wkrocz z dumnie podniesion g ow .ł ź ę ą ł ą 2 20

Dotar em do jego domu przy Upper East Side przed nim. ledzi em go do tego miejsca wielokrotnie. Zna em jego sposóbł Ś ł ł dzia ania.ł Na dolnym i górnym pi trze mieszkali najemcy, cho nie s dz , aby wiedzieli, kim jest naprawd . Podobnie zachowuj się ć ą ę ę ą ę wampiry. Pomi dzy tymi dwoma pi trami znajdowa si d ugi ci g pokoi, zajmuj cych ca y poziom, okratowanych jak wi zienie ię ę ł ę ł ą ą ł ę pilnie strze onych, do których mo na si by o dosta jedynie wej ciem z ty u budynku.ż ż ę ł ć ś ł Nigdy nie wysiada z samochodu od frontu. Opuszcza wóz na Madison i boczn uliczk dociera na ty y domu. Czasamił ł ą ą ł ł wysiada na Pi tej Alei. Niektóre z okolicznych budynków równie nale a y do niego. Nikt jednak — aden z jegoł ą ż ż ł ż prze ladowców — nie wiedzia o tym mieszkaniu.ś ł Chyba nawet Dora nie zna a jego dok adnej lokalizacji. Przez te wszystkie miesi ce, kiedy go ledzi em, smakuj c z lubo cił ł ą ś ł ą ś ą jego ycie, ani razu jej tu nie przywióz . I nigdy w umy le Dory nie znalaz em wyra nego obrazu tego miejsca.ż ł ś ł ź Dora wiedzia a jednak o jego kolekcji. W przesz o ci przyjmowa a od niego obrazy. Mia a ich kilka, rozwieszonych w pustymł ł ś ł ł gmaszysku w Nowym Orleanie. Dwa lub trzy z nich ujrza em w jej my lach tamtej nocy, kiedy j obserwowa em. A teraz mojał ś ą ł ofiara wci nie mog a przebole , e odmówi a przyj cia ostatniego podarku. Czego naprawd niezwyk ego, u wi conego, aąż ł ć ż ł ę ś ę ł ś ę przynajmniej tak mu si zdawa o.ę ł Dosta em si do jego mieszkania bez najmniejszego trudu. Trudno zreszt nazwa je mieszkaniem, cho sk ada y si na nieł ę ą ć ć ł ł ę male ka azienka — brudna jak chlew, nieu ywane mieszkania bardzo szybko staj si strasznie zaniedbane — oraz ci g pokoiń ł ż ą ę ą pe nych skrzy , pos gów, spi owych figur oraz stert czego , co wygl da o jak mieci, bez w tpienia jednak kry o bezcenneł ń ą ż ś ą ł ś ą ł skarby. Dziwnie si poczu em, znalaz szy si wewn trz, zaczajony w pokoiku na ty ach, poniewa wcze niej zagl da em do rodkaę ł ł ę ą ł ż ś ą ł ś tylko przez okna. W mieszkaniu by o zimno. Kiedy on si zjawi, zaraz zrobi si tu ciep o i jasno.ł ę ę ł Wyczu em, e jest w po owie d ugo ci Madison, utkn w korku, i zacz em si rozgl da po mieszkaniu. Mój wzrok przykuł ż ł ł ś ął ął ę ą ć ł wielki, wykuty w marmurze pos g anio a. Wyszed em z pokoju i prawie na niego wpad em. To by jeden z tych anio ów, któreą ł ł ł ł ł stawiano niegdy w wej ciu do ko cio ów, sta y w sieni, trzymaj c w d oniach stylizowane muszle z wod wi con . Widzia emś ś ś ł ł ą ł ą ś ę ą ł je w Europie i w Nowym Orleanie. By olbrzymi, a jego surowy profil z bia ym, wypuk ym okiem wpatrywa si niewidz co w odleg y sp achetek cieni. W g bił ł ł ł ę ą ł ł łę korytarza wida by o wiat o p yn ce od strony ma ej, ruchliwej uliczki dochodz cej a do Pi tej Alei. Do wn trza mieszkaniać ł ś ł ł ą ł ą ż ą ę dochodzi a typowa dla Nowego Jorku melodia ruchu ulicznego.ł Anio znajdowa si w takiej pozycji, jakby w a nie przyfrun prosto z nieba, by zaproponowa komu odrobin wodył ł ę ł ś ął ć ś ę wi conej. Delikatnie klepn em go w kolano i obszed em szerokim ukiem. Nie podoba mi si . Poczu em wo pergaminu,ś ę ął ł ł ł ę ł ń papirusu, rozmaitych metali. W pokoju naprzeciwko by o mnóstwo ikon. Zajmowa y niemal wszystkie ciany, a wiat o odbija oł ł ś ś ł ł si od aureoli otaczaj cych g owy smutnookiej Maryi z pos pnym Dzieci tkiem. Przeszed em do kolejnego pokoju. Krucyfiksy.ę ą ł ę ą ł Rozpozna em styl hiszpa ski, w oski barok oraz bardzo wczesne i zapewne bardzo rzadkie dzie a, w których Chrystus był ń ł ł ł przedstawiony jako groteskowa posta , o kiepskich proporcjach, lecz z twarz przepe nion upiornym wr cz cierpieniem.ć ą ł ą ę Dopiero teraz zda em sobie spraw z rzeczy oczywistej. Wszystko to by y dzie a sztuki sakralnej. Wy cznie. Cho je li sił ę ł ł łą ć ś ę dobrze zastanowi , wi kszo dzie sztuki z dawnych czasów ma zwi zek w a nie z religi .ć ę ść ł ą ł ś ą To miejsce by o ca kiem pozbawione ycia. Cuchn o rodkami owadobójczymi. To oczywiste, e u ywa ich, aby chronił ł ż ęł ś ż ż ć swe bezcenne drewniane pos gi, musi to robi . Nie us ysza em ani nie wyczu em szmerów, w ogóle nie wychwyci em tuą ć ł ł ł ł obecno ci ywych istot. Na pi trze poni ej nikogo nie by o, cho z ma ego radia w azience p yn g os spikera czytaj cegoś ż ę ż ł ć ł ł ł ął ł ą wiadomo ci.ś atwo by o zag uszy ten d wi k. Na pi trze powy ej mieszkali miertelnicy, ale ju do starzy; odebra em obraz mocnoŁ ł ł ć ź ę ę ż ś ż ść ł posuni tego w latach m czyzny ze s uchawkami na uszach, ko ysz cego si w rytm jakiej osobliwej, germa skiej muzyki,ę ęż ł ł ą ę ś ń 21

chyba Wagnera, zgubieni kochankowie op akiwali „znienawidzony wit”, a mo e w gr wchodzi a jaka inna poga ska bzdura.ł ś ż ę ł ś ń Krety ski motyw przewodni.ń By tam kto jeszcze, kobieta, ale zbyt s aba i w t a, bym mia si ni przejmowa ; uda o mi si wychwyci jej obraz —ł ś ł ą ł ł ę ą ć ł ę ć najwyra niej robi a na drutach albo mo e szyde kowa a. Nie przej em si nimi na tyle, aby przyjrze im si uwa niej. By emź ł ż ł ł ął ę ć ę ż ł bezpieczny, tu, w tym mieszkaniu, a on ju wkrótce si zjawi, by wype ni te pokoje aromatem swojej krwi, ja za uczyni , co wż ę ł ć ś ę mojej mocy, by nie skr ci mu karku, zanim ods cz go do ostatniej kropli. Tak, to by a ta noc.ę ć ą ę ł Dora nie dowie si o tym a do jutra, kiedy wróci do swego klasztoru. A zreszt kto by si dowiedzia , co si z nim sta o,ę ż ą ę ł ę ł gdybym pozostawi jego zw oki w tym mieszkaniu?ł ł Wróci em do salonu. By o tu wzgl dnie czysto — w tym pokoju relaksowa si , czyta , prowadzi swoje badania ił ł ę ł ę ł ł kontemplowa zdobyte dzie a. Sta y tu wygodne, mi kkie kanapy z mnóstwem poduszek i halogenowe lampy z czarnego elaza,ł ł ł ę ż tak delikatne, lekkie i nowoczesne, e wygl da y niczym owady czaj ce si do skoku, przycupni te na sto ach i pod odze, aż ą ł ą ę ę ł ł tak e na kartonowych pud ach.ż ł W kryszta owej popielniczce zebra si stos niedopa ków, co potwierdza o, e nad czysto moja ofiara przedk ada a raczejł ł ę ł ł ż ść ł ł bezpiecze stwo; dostrzeg em kilka szklanek z zaschni tymi na dnie i ciankach pozosta o ciami alkoholu. W oknach wisia yń ł ę ś ł ś ł cienkie, niezbyt czyste zas ony, sprawiaj ce, e wiat o wydawa o si brudne i wym czone. Nawet w tym pokoju sta y pos gi —ł ą ż ś ł ł ę ę ł ą pe en emocji, bardzo przekonuj co wykonany wi ty Antoni trzymaj cy na r ku pulchnego Jezusa, bardzo du a, beznami tnał ą ś ę ą ę ż ę Matka Boska, rze ba pochodz ca zapewne z Ameryki aci skiej, a tak e monstrualna, przypominaj ca anio a istota z czarnegoź ą Ł ń ż ą ł granitu, której w pó mroku nawet ja nie mog em dostrzec w pe ni, mimo i dysponowa em przecie wyj tkowym, wampirzymł ł ł ż ł ż ą wzrokiem — ta istota wygl da a raczej jak demon z Mezopotamii ni anio .ą ł ż ł W u amku sekundy na widok tego granitowego monstrum przeszy mnie lodowaty dreszcz. Ten pos g przypomina … nie,ł ł ą ł powinienem raczej powiedzie , e skrzyd a tej istoty przywodzi y mi na my l stwora, którego ujrza em wtedy przez mgnienie oka,ć ż ł ł ś ł to co , co od pewnego czasu bezlito nie mnie tropi o. Tu jednak nie us ysza em odg osu kroków. W materii wiata nie pojawi aś ś ł ł ł ł ś ł si szczelina. To by granitowy pos g, ot i wszystko, odra aj ca ozdoba, zapewne z jakiego mrocznego ko cio a pe negoę ł ą ż ą ś ś ł ł wizerunków piek a i nieba.ł Na stolikach le a o mnóstwo ksi g. On kocha ksi ki. By y w ród nich prawdziwe bia e kruki, dzie a bardzo stare, ale tak eż ł ą ł ąż ł ś ł ł ż wspó czesne; traktaty filozoficzne i religijne, komentarze do aktualnych wydarze , wspomnienia korespondentów wojennych, ał ń nawet kilka tomów poezji. Kilkutomowa historia wierze i religii Mircei Eliadego — to móg by prezent od Dory; obok znajdowa ań ł ć ł si nowiute kaę ń Historia Boga autorstwa Karen Armstrong. I jeszcze co na temat sensu ycia —ś ż Zrozumie tera niejszo —ć ź ść Bryana Appleyarda. Ci kie tomiszcza. Ale ciekawe, w moim stylu, s owo daj . W dodatku by y czytane. Tak, czu em na tychęż ł ę ł ł stronicach jego zapach, tylko jego, nie Dory. Sp dza tu wi cej czasu, ni s dzi em.ę ł ę ż ą ł Zacz em przepatrywa cienie, ogl da poszczególne przedmioty. Pozwoli em, by powietrze wype ni o moje nozdrza. Tak,ął ć ą ć ł ł ł cz sto tu przebywa i w dodatku nie sam… co wi cej, ta druga osoba… umar a w tym miejscu! Wcze niej tego nie wyczu em, aę ł ę ł ś ł teraz ten fakt jeszcze bardziej zaostrzy mi apetyt. A wi c moja ofiara, handlarz narkotyków, spotyka si tu kiedy z m odymł ę ł ę ś ł m czyzn , którego kocha i który tu pó niej umar . Odbiera em krótkie wizje zwi zane z tym zdarzeniem, paskudne sceny,ęż ą ł ź ł ł ą bardziej emocje ni obrazy, i ta nawa nica wra e troch mnie przyt oczy a. mier tego m odego cz owieka nast pi a ca kiemż ł ż ń ę ł ł Ś ć ł ł ą ł ł niedawno. Gdybym zetkn si z moj ofiar w a nie wtedy, kiedy umiera jego przyjaciel, nie zawzi bym si na niego, lecz zwyczajnieął ę ą ą ł ś ł ął ę bym mu odpu ci . Ale on by taki zarozumia y!ś ł ł ł Wchodzi w a nie po schodach, po sekretnych, wewn trznych schodach, ostro nie pokonuj c kolejne stopnie, z d oni nał ł ś ę ż ą ł ą kolbie pistoletu, który mia w kaburze pod pach , w i cie hollywoodzkim stylu, cho w ogóle by do ma o przewidywalny. Jakł ą ś ć ł ść ł wiadomo jednak e, w ród handlarzy kokain jest wielu ekscentryków.ż ś ą 22

Dotar do tylnych drzwi i zauwa y , e zosta y przeze mnie otwarte. W ciek o . W lizgn em si w k t naprzeciwkoł ż ł ż ł ś ł ść ś ął ę ą olbrzymiego, granitowego pos gu i stan em pomi dzy dwoma zakurzonymi wi tymi. wiat o by o za s abe, aby móg od razuą ął ę ś ę Ś ł ł ł ł mnie dostrzec. Musia by w czy któr z halogenowych lamp, a to by y przecie reflektory punktowe.ł łą ć ąś ł ż Teraz nas uchiwa z uwag . By w ciek y, e kto sforsowa drzwi do jego mieszkania, pa a dz mordu i zamierza samł ł ą ł ś ł ż ś ł ł ł żą ą ł rozpocz t spraw . W jego umy le trwa a za arta debata na ten temat. Nikt nie mo e dowiedzie si o tym miejscu,ąć ę ę ś ł ż ż ć ę zadecydowa autorytatywny g os pod jego czaszk . To z pewno ci jaki prymitywny z odziejaszek, cholerny w amywacz; nał ł ą ś ą ś ł ł sam my l o tym wzbiera a w nim z o .ą ś ł ł ść Wyci gn bro i ruszy w g b kolejnych pokoi, tych, które omin em. Us ysza em, jak zapala wiat o. W korytarzuą ął ń ł łą ął ł ł ś ł poja nia o. Przechodzi od jednego pomieszczenia do drugiego. Sk d móg wiedzie , e w mieszkaniu nie ma nikogo? Przecieś ł ł ą ł ć ż ż potencjalny z odziej móg si ukrywa gdziekolwiek. Ja wiedzia em, e mieszkanie jest puste. Ale sk d u niego ta pewno ?ł ł ę ć ł ż ą ść Mo e w a nie dzi ki temu uda o mu si tak d ugo pozosta przy yciu, dzi ki osobliwej mieszaninie beztroski i kreatywno ci.ż ł ś ę ł ę ł ć ż ę ś W ko cu nadesz a ta upragniona, cudowna chwila. Z zadowoleniem stwierdzi , e jest w mieszkaniu sam. Stan w drzwiachń ł ł ż ął do salonu, plecami do d ugiego korytarza, i powoli lustrowa wn trze pomieszczenia. Rzecz jasna, nie zauwa y mnie, wsunł ł ę ż ł ął pistolet kaliber 9 mm do kabury i wolno, bardzo wolno zdj r kawiczki.ął ę W tym wietle bez trudu dostrzega em wszystko, co w nim uwielbia em. Mi kkie, czarne w osy, orientalne rysy, któreś ł ł ę ł przywodzi y na my l Hindusa, Japo czyka albo Cygana, cho równie dobrze móg by W ochem lub Grekiem; bystre czarneł ś ń ć ł ć ł oczy i zdumiewaj c symetri uk adu kostnego — t szczególn cech , któr przekaza swojej jedynaczce, Dorze. Ona jednaką ą ę ł ę ą ę ą ł mia a bardzo blad cer . Jego skóra mia a karmelowy odcie — ten kolor lubi em najbardziej.ł ą ę ł ń ł Nagle co sprawi o, e sta si bardzo niespokojny. Odwróci si do mnie ty em, wpatrzony w co , co go zatrwo y o. To nieś ł ż ł ę ł ę ł ś ż ł mia o nic wspólnego ze mn . Niczego nie dotkn em. Jednak nag e zaniepokojenie sprawi o, e pomi dzy moim a jego umys emł ą ął ł ł ż ę ł powsta mur. M czyzna by czujny, co oznacza o, e mia k opoty z zachowaniem ci g o ci my li.ł ęż ł ł ż ł ł ą ł ś ś By wysoki, sztywno wyprostowany, w d ugim p aszczu i eleganckich, szytych na miar trzewikach z Savile Row. Cofn sił ł ł ę ął ę ode mnie o krok, a ja zorientowa em si , e ród em jego zaniepokojenia jest czarny, granitowy pos g.ł ę ż ź ł ą To nie ulega o w tpliwo ci. Nie wiedzia , co to jest ani w jaki sposób si tu dosta o. Podszed bardzo ostro nie bli ej, jakbył ą ś ł ę ł ł ż ż si obawia , e kto móg si ukry za pos giem, po czym obróci si na pi cie, przepatruj c pokój, i znowu wolno wyci gnę ł ż ś ł ę ć ą ł ę ę ą ą ął bro z Kabury. Potencjalne mo liwo ci przep ywa y przez jego umys w do uporz dkowany sposób. Zna pewnego handlarzań ż ś ł ł ł ść ą ł dzie sztuki, który by na tyle g upi, aby móc przywie tu t rze b i zostawi drzwi otwarte, ale ten handlarz wcze niejł ł ł źć ę ź ę ć ś powiadomi by go telefonicznie o swoim przyje dzie.ł ź A ta rzecz? Sk d mog a pochodzi ? Z Mezopotamii? Asyrii? Nagle, odruchowo zapomnia o wszystkich kwestiach naturyą ł ć ł praktycznej i dotkn ca d oni granitowej powierzchni. Bo e, ta rzecz naprawd mu si spodoba a. Wr cz pokocha j odął łą ł ą ż ę ę ł ę ł ą pierwszej chwili i zacz si zachowywa irracjonalnie. Przecie móg si tu znajdowa który z jego wrogów. Tylko po co jakiął ę ć ż ł ę ć ś ś gangster czy agent federalny mia by zadawa sobie tyle trudu, by przywie tu ten pos g?ł ć źć ą Tak czy owak, rze ba bardzo mu si spodoba a. Wci nie widzia em jej wyra nie. Zdj bym fioletowe okulary, co wź ę ł ąż ł ź ął znacznej mierze by mi pomog o, ale nie odwa y em si poruszy . Chcia em to ujrze , t jego adoracj , wyraz uwielbienia dlał ż ł ę ć ł ć ę ę nowego dzie a sztuki. Czu em jego niespo yte pragnienie posiadania tego przedmiotu, chcia go mie , w a nie tu… ten rodzajł ł ż ł ć ł ś po dania zwabi mnie do niego.żą ł My la tylko o tej rze bie, o misternym wykonaniu. Pos g musia powsta niedawno, nie by antykiem, wskazywa y na toś ł ź ą ł ć ł ł pewne szczegó y stylistyczne; stawia em na siedemnasty wiek, w a nie wtedy pos gi upad ych anio ów by y szczególnieł ł ł ś ą ł ł ł popularne. Upad y anio . M czyzna wspi si nagle na palce i poca owa rze b . Uniós lew d o i j wodzi ni poł ł ęż ął ę ł ł ź ę ł ą ł ń ął ć ą granitowym obliczu i w osach. Do kro set, nie mog em tego dostrzec. Jak on radzi sobie tak ca kiem po ciemku? Ale on sta tuł ć ł ł ł ł ż przy pos gu, a ja o dwadzie cia stóp dalej, mi dzy dwoma wi tymi, i mia em ograniczone pole widzenia. W ko cu odwróci sią ś ę ś ę ł ń ł ę i zapali jedn z halogenowych lamp. Pos g wygl da jak wielka modliszka. M czyzna uniós cienkie, czarne, metalowe rami ,ł ą ą ą ł ęż ł ę by promie wiat a pad na twarz rze by. Teraz mog em wreszcie ujrze oba przepi kne profile.ń ś ł ł ź ł ć ę 23

Zacz wydawa z siebie ciche westchnienia. To by prawdziwy unikat! Do diab a z handlarzem, niewa ne, e zostawi drzwiął ć ł ł ż ż ł otwarte, rzekome zagro enie prys o. Wsun bro z powrotem do kabury — zrobi to bez namys u — i raz jeszcze wspi si naż ł ął ń ł ł ął ę palce, by stan oko w oko z mrocznym granitowym pos giem. Ta twarz wygl da a naprawd gro nie. Pierzaste skrzyd a.ąć ą ą ł ę ź ł Dopiero teraz je ujrza em. Nie by y b oniaste, jak u gadów, ale upierzone. A ta twarz, klasyczne mocne rysy, d ugi nos,ł ł ł ł podbródek… to oblicze znamionowa o brutalno i drapie no . Dlaczego jednak pos g by czarny? Mo e mia przedstawiał ść ż ść ą ł ż ł ć wi tego Micha a wtr caj cego diab y w otch a piekieln , gniewnego anio a, uosobienie prawo ci. Nie, mia za bardzoś ę ł ą ą ł ł ń ą ł ś ł zmierzwione w osy i wygl da zbyt niechlujnie. Zbroja, napier nik… nagle spostrzeg em najbardziej wymowne szczegó y. Tał ą ł ś ł ł istota mia a nogi i kopyta jak u koz a. Szatan.ł ł Znów poczu em ten dreszcz. Wygl da jak stwór, którego widzia em. Teraz jednak nie mia em wra enia, e jestem ledzony.ł ą ł ł ż ż ś Nie by em zdezorientowany. I w a ciwie prawie si nie ba em. To tylko dreszcz emocji, nic wi cej.ł ł ś ę ł ę Znieruchomia em. Powoli, nie spiesz si , rzek em do siebie w my lach. Dobrze si nad tym zastanów. Masz swoj ofiar , ał ę ł ś ę ą ę ten pos g znalaz si tu przypadkiem, ot, jeszcze jeden detal wzbogacaj cy ca t scenografi . M czyzna o wietli pos gą ł ę ą łą ę ę ęż ś ł ą kolejn halogenow lamp . Przygl da si rze bie z niemal erotyczn fascynacj . U miechn em si . Ja te obserwowa em goą ą ą ą ł ę ź ą ą ś ął ę ż ł z podobnym uczuciem — owego czterdziestosiedmioletniego m czyzn o kondycji nastolatka i umy le genialnego przest pcy.ęż ę ś ę Sta bez l ku, zapominaj c o wszelkich zagro eniach, i patrzy na swój nowy nabytek. Sk d on si wzi ? Od kogo? Gdybył ę ą ż ł ą ę ął tylko Dora… Nie, Dorze by si nie spodoba . Dorze, która dzi tak kategorycznie odmówi a przyj cia prezentu, jaki dla nieję ł ś ł ę zdoby .ł Ca a jego postawa uleg a diametralnej zmianie, nie chcia znów my le o Dorze i tym, co od niej us ysza — e powinienł ł ł ś ć ł ł ż porzuci cie k , któr kroczy, e nie przyjmie od niego na ko ció ju ani centa, e mimo wszystko go kocha i serce jejć ś ż ę ą ż ś ł ż ż p knie, je li on trafi za bratki, i e nie chce adnej chusty.ę ś ż ż Jakiej chusty? To tylko podróbka, powiedzia , ale najlepsza, na jak uda o mu si trafi . Chusta? Nagle uda o mi sił ą ł ę ć ł ę po czy jego wspomnienie z czym , co wisia o na przeciwleg ej cianie, oprawnym w ramki kawa kiem materia u złą ć ś ł ł ś ł ł namalowanym wizerunkiem twarzy Chrystusa. Chusta. Chusta wi tej Weroniki.ś ę Zaledwie godzin temu rzek do córki: „Pochodzi z trzynastego wieku i jest doprawdy przepi kna, Doro. Na mi y Bóg.ę ł ę ł Przyjmij j . Je eli nie mog przekaza ci tych rzeczy, Doro…”ą ż ę ć A wi c jego cennym darem by kawa ek p ótna z wizerunkiem Chrystusa?ę ł ł ł Zacz wyja nia jej z o ony plan, zgodnie z którym ten nowy dar mo na by wystawi na widok publiczny. Podobnie jakął ś ć ł ż ż ć wszystkie zgromadzone przez niego relikwie. To mog oby zapewni jej ko cio owi nap yw wie ej gotówki.ł ć ś ł ł ś ż — Nic ju od ciebie nie przyjm , tato. Mówi am ci. Nic od ciebie nie chc . — Zacz a p aka .ż ę ł ę ęł ł ć To wszystko rozgrywa o si w hotelu, podczas gdy ja i David znajdowali my si w barze, zaledwie o par jardów od nich.ł ę ś ę ę — Chcesz powiedzie , e gdyby tym ajzom uda o si mnie jako przyskrzyni , gdyby znale li na mnie jaki paragraf, co ,ć ż ł ł ę ś ć ź ś ś co przeoczy em, nie przyj aby adnej z tych rzeczy? Pozwoli aby , eby dosta y si w r ce obcych?ł ęł ś ż ł ś ż ł ę ę — Pochodz z kradzie y, tato — zawo a a, szlochaj c — s nieczyste. Skalane.ą ż ł ł ą ą On naprawd nie rozumia córki. Wygl da o na to, e krad od dziecka. Nowy Orlean. Pensjonat, osobliwa mieszanina biedy ię ł ą ł ż ł elegancji, jego matka nie trze wia a ani na chwil . Stary kapitan, który prowadzi sklepik z antykami. To wszystko wype nia oź ł ę ł ł ł jego my li. Stary kapitan zajmowa frontowe pokoje domu, a on, moja ofiara, ka dego ranka przed pój ciem do szko y zanosiś ł ż ś ł ł kapitanowi tac ze niadaniem. Pensjonat, obs uga pokoi, eleganccy staruszkowie, St. Charles Avenue. Czasy, kiedy wieczoramię ś ł m czy ni przesiadywali na balkonach w towarzystwie kobiet w wytwornych kapeluszach. Dni, które przynajmniej dla mnieęż ź odesz y na zawsze.ł Ale si zaduma . Dorze by si nie spodoba o. On te nagle zacz mie co do tego w tpliwo ci. Wyznawa standardy, któreż ę ł ę ł ż ął ć ą ś ł czasem trudno jest ludziom wyt umaczy . Zacz spokojnie, jakby rozmawia z handlarzem, który przyniós mu t rzecz.ł ć ął ł ł ę — Jest pi kna, o tak, ale równie nazbyt barokowa! Brak tu pewnych skaz, które zwykle tak sobie ceni .ę ż ę 24

U miechn em si . Uwielbia em jego sposób rozumowania. Wspaniale by o grzeba w jego umy le. I jeszcze ten cudownyś ął ę ł ł ć ś aromat jego krwi. Zacz em ch on go powoli, co zmieni o mnie w wyg odnia ego drapie c . Powoli, Lestacie! Czeka e tyleął ł ąć ł ł ł ż ę ł ś miesi cy. Nie próbuj tego przyspieszy . Zreszt on tak e jest potworem. Strzela ludziom w g ow , zabija no em. Raz w sklepieę ć ą ż ł ł ę ł ż spo ywczym bez wahania zastrzeli zarówno swego wroga, jak i on sklepikarza. Kobieta znalaz a si na linii strza u. A on poż ł ż ę ł ę ł wszystkim po prostu spokojnie stamt d wyszed . Tak by o kiedy w Nowym Jorku, przed Miami, przed Ameryk Po udniow . Toą ł ł ś ę ł ą by o dawno temu, ale doskonale pami ta tamt zbrodni i dzi ki temu o niej wiedzia em.ł ę ł ą ę ę ł Sporo rozmy la o mierci ró nych ludzi. I dlatego ja te o nich my la em.ś ł ś ż ż ś ł Przygl da si kopytom zdobi cym nogi tej istoty, tego anio a, diab a, demona. Zda em sobie spraw , e jego skrzyd aą ł ę ą ł ł ł ę ż ł si gaj a do sufitu. Gdybym tylko na to pozwoli , znów poczu bym ten dreszcz. Ale raz jeszcze dodam, e sta em teraz naę ą ż ł ł ż ł twardym gruncie i w tym miejscu nie by o nic, co mog oby si wywodzi z innego wiata.ł ł ę ć ś Zdj p aszcz i stan przed pos giem w eleganckiej bia ej koszuli. Tego ju by o za wiele. Dostrzeg em rzecz jasna jegoął ł ął ą ł ż ł ł szyj , gdy rozpi guzik przy ko nierzyku. Zauwa y em owo szczególnie cudne miejsce, tu za prawym uchem, fragment go eję ął ł ż ł ż ł skóry pomi dzy karkiem a p atkiem ma owiny, ow proporcj tak bardzo przydaj c m czy nie atrakcyjno ci.ę ł łż ą ę ą ą ęż ź ś Do licha, nie ja wymy li em tez o znaczeniu szyi dla m skiej urody. Wszyscy wiedz , co oznaczaj owe proporcje. Dlaś ł ę ę ą ą mnie by atrakcyjny pod ka dym wzgl dem, ale to jego umys uj mnie najbardziej. Do diab a z jego orientaln urod i cał ż ę ł ął ł ą ą łą reszt , nawet z jego pró no ci , która sprawia a, e roztacza blask na dobre pi dziesi t stóp doko a. Urzek mnie jego umys ,ą ż ś ą ł ż ł ęć ą ł ł ł ten umys , który skoncentrowany by bez reszty na pos gu, dzi ki czemu m czyzna cho na chwil przesta my le o Dorze.ł ł ą ę ęż ć ę ł ś ć Si gn po kolejny z halogenowych punktowców, zacisn d o na gor cym metalu i nakierowa go na skrzyd o demona, to,ę ął ął ł ń ą ł ł które znajdowa o si bli ej mnie; ja równie zwróci em uwag na t perfekcj , o której wspomina , barokowe umi owanieł ę ż ż ł ę ę ę ł ł szczegó ów. Nie, nie takie rzeczy kolekcjonowa . Lubowa si w tym, co dziwaczne i groteskowe, ale ta rzecz by a groteskował ł ł ę ł tylko przypadkiem. Bo e, by a odra aj ca. Mia a wielk strzech zmierzwionych w osów i twarz naznaczon drapie nymż ł ż ą ł ą ę ł ą ż grymasem, który móg by dzie em Williama Blake’a, a w wielkich, okr g ych oczach zdawa y si skrywa niezmierzone pok adył ć ł ą ł ł ę ć ł nienawi ci.ś — Tak, Blake! — rzuci nagle. Odwróci si . — Blake. To dra stwo wygl da, jakby ywcem wyj te z jednej z rycin Blake’a.ł ł ę ń ą ż ę Zda em sobie spraw , e patrzy na mnie. Dokona em projekcji my li. Nieostro no z mojej strony, cho bez w tpieniał ę ż ł ś ż ść ć ą celowa. Po czenie by o dla mnie prawdziwym wstrz sem. Spostrzeg mnie. Mo e zauwa y okulary, blask albo moje w osy.łą ł ą ł ż ż ł ł Wolno, bardzo wolno wyszed em ze swej kryjówki, z r koma opuszczonymi wzd u boków. Nie chcia em, by zrobi co takł ę ł ż ł ł ś prymitywnego jak si gni cie po bro . Ale on po ni nie si gn . Tylko na mnie patrzy , mo e troch o lepia y go ma eę ę ń ą ę ął ł ż ę ś ł ł halogenowe lampy. Ich blask rzuca na sufit cie skrzyd a anio a. Podszed em bli ej.ł ń ł ł ł ż Nie powiedzia ani s owa. By przera ony. Albo, powinienem raczej powiedzie , zaniepokojony. Czu , e to starcie mo e był ł ł ż ć ł ż ż ć jego ostatnim. Kto wreszcie okaza si od niego lepszy! Ju za pó no, aby si gn po bro lub podj jakie inne drastyczneś ł ę ż ź ę ąć ń ąć ś kroki, mimo to on ani troch si mnie nie ba .ę ę ł Niech mnie diabli, je li nie wiedzia , e nie jestem cz owiekiem.ś ł ż ł Podszed em do niego b yskawicznie i uj em jego twarz w d onie. Chocia zacz si poci i dygota , si gn r k i str cił ł ął ł ż ął ę ć ć ę ął ę ą ą ł mi okulary; spad y na pod og .ł ł ę — Och, nareszcie, to cudowne — wyszepta em — móc w ko cu znale si tak blisko ciebie.ł ń źć ę Nie potrafi wydoby z siebie s ów. Trudno oczekiwa , by jakikolwiek miertelnik znajduj cy si w u cisku mych ramionł ć ł ć ś ą ę ś szepta co innego ni s owa modlitwy, ale on nie próbowa si modli ! Patrzy mi prosto w oczy, po czym bardzo wolnoł ś ż ł ł ę ć ł otaksowa mnie wzrokiem. Moje zimne, wr cz lodowate d onie nadal trzyma y go za g ow . On wiedzia . Musia wiedzie , e nieł ę ł ł ł ę ł ł ć ż ma do czynienia z istot ludzk .ą ą To by a doprawdy najdziwniejsza reakcja! To jasne, e bywa em ju wcze niej rozpoznawany, w wielu krajach, na ca ymł ż ł ż ś ł wiecie, lecz reakcje by y diametralnie ró ne — modlitwy, szale stwo, czysto atawistyczne odruchy, nigdy nic takiego. Nawet wś ł ż ń 25