Prolog
Moje życie jest jak czarna przepaść z kolcami. Gdzie się nie
obrócisz obrywasz jakimś w plecy. Najlepiej będzie jak zacznę
wszystko od początku.
Nazywam się Ava River i mam dziewiętnaście lat. Odkąd tylko
pamiętam byłam pod skrzydłami opieki społecznej. Mówili mi, że
dadzą mi nową rodzinę, w której będę bezpieczna. Moja historia nie
jest jedną z tych ckliwych romansów, które ludzie czytają na każdym
kroku. Opowiem jak to jest być córką mordercy i dzieckiem gwałtu.
Nie oszczędzano mi bólu na przedziale tych lat. Teraz znowu jestem
w domu dziecka, kolejna rodzina nie wypaliła. Tym razem była to
wina synalka. Dobierał się do mnie, a ja na to nie zezwoliłam i gdy
przegiął po prostu wybuchłam. W przypływie szału złamałam mu nos
i rękę, nie wspominając o uszkodzeniu jego marnego fiuta. Była to
moja szesnasta rodzina w ciągu dziewięciu lat. Od tylu właśnie siedzę
w tym bagnie. Nie jest kolorowo, ale mogło też być gorzej…
Co ja mówię. Nie może być gorzej. Brakuje mi tylko do
kompletu nieszczęść wyroku więziennego, chociaż może i to by nie
było takie złe… Miałabym stały dach nad głową, jedzenie i wodę do
mycia.
Kiedy tak snułam moje marzenia do wspólnego pokoju weszła
opiekunka.
Ava... Mam dla ciebie propozycje. I mam nadzieję, że dobrze ją
wykorzystasz.
I tak właśnie miałam trafić do jednego z lepszych liceów.
Miasto postanowiło zainwestować w kilku najbardziej potrzebujących
i zdemoralizowanych nastolatków, aby się kształcili.
Czy mnie to interesuje? Nie.
Czy zapytali mnie, czy chcę brać udział? Odpowiedź znowu brzmi
nie.
Czy to będzie piekło? Tak.
Rozdział 1
Nie rozumiem ludzi, którzy uwielbiają wstawać rano. Dla mnie
jest to istna tortura, ale kto by chciał zwlekać się z łóżka o czwartej
nad ranem i to tylko dlatego, że zawsze trzeba poćwiczyć. Właśnie
tak. Nie dosyć, że ludzie oddają dzieci do sierocińców i myślą
zapewne, że tak będzie lepiej, to do tego całego koszmaru trzeba
dodać poranne pobudki. Co ja pieprzę, taka godzina to środek
pieprzonej nocy.
Jednak to jest i tak pikuś w porównaniu z tym, co mnie czeka za
cztery godziny. Albowiem ja i jeszcze innych czterech wybrańców
naszego wspaniałego ośrodka zostało " obdarowanymi " darmowym
uczęszczaniem do najlepszej uczelni w Chicago. Jestem z tego
powrotu taka szczęśliwa, że kretyna, który to wymyślił udusiłabym
własnymi rękoma, następnie poćwiartowała, a na sam koniec rzuciła
psom na pożarcie. To taka najlżejsza kara, jaka przychodzi mi do
głowy.
Ava przestań marzyć i rusz swój seksowny tyłeczek. Pora wstawać.
mówił do mnie mój przyjaciel Liam.
Jest on jednym z osób wybranych do tego pojebanego projektu.
Nie wiem czy oni próbują sobie udowodnić, że opanują nas, czy może
chcą pokazać jacy to są wspaniali. Zresztą bez różnicy, mam to w
dupie.
Kochanie wstawaj. kontynuował dalej.
Niestety ja nie miałam w ogóle zamiaru ruszać swojego jakże
seksownego tyłka z tego cholernie niewygodnego łóżka. Jeżeli
łóżkiem można nazwać kilka desek zbitych ze sobą, a na nie nałożone
obrzydliwe prześcieradło. Oczywiście dostaliśmy do kompletu
wspaniale wypchane poszewki. Poduszka była wypełniona słomą, a
za kołdrę robiła wata. To się nazywa maksymalne oszczędzanie.
Kurwa koniec dobrego. usłyszałam warknięcie.
Nawet nie pofatygowałam się sprawdzić co takiego Liam robi.
Najprawdopodobniej powinnam, był albowiem jednym z
największych kretynów jakich spotkałam w życie. Możliwe, że
dlatego się z nim przyjaźnie. Czasem miło jest być tą najmądrzejszą, a
przy nim i przy reszcie tych debili to naprawdę proste. Chociaż muszę
powiedzieć, że zdarza się mu mieć jakieś przebłyski inteligencji.
Zaczęłam się przekręcać na deskach w celu odnalezienia
najwygodniejszej pozycji. Minęła może minuta, aż w końcu moje
zadanie zostało wypełnione. Mimo zamkniętych oczy widziałam
kanapki. Właśnie tak, kanapki. Nie miałam nic dobrego do jedzenia
od wielu, wielu miesięcy. A ogólnie to nie jadłam nic od dwóch dni.
Na szczęście byłam już przyzwyczajona do takich głodówek. W tym
miejscu i podobnych do tego, to normalne. Powtarzają nam w kółko,
ze powinniśmy się cieszyć, że mamy dach nad głową i jakiekolwiek
jedzenie, co pewnie czas. A oni sami zajadają się w najlepszych
restauracjach i mieszkają w najdroższych dzielnicach. Tam właśnie
trafiają wszystkie pieniądze przesyłane przez państwo dla nas. Jednak
my nie możemy pisnąć nawet słowa, bo oberwie nam się i to jak
cholera. Do teraz mam w niektórych miejscach blizny, nie tylko takie
widoczne. Te wewnątrz są najgorsze do zagojenia.
Najbardziej nienawidzę momentów, kiedy dają ci nadzieję na
lepsze życie. Mówią, że znaleźli dla ciebie idealną rodzinę, a
następnie wysyłają w nieznane. A ty biedny musisz znosić tamtych
osobników przez pewien czas, aż zrozumieją, że z tobą nie ma
zabawy, że nie da się ciebie złamać.
Ja pierdole ! wykrzyknęłam wyskakując z łóżka.
Byłam cała mokra i nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Mój
skretyniały przyjaciel postanowił, najwyraźniej zafundować mi
darmową kąpiel z deszczówki.
Liam patrzył na mnie z zarozumiałym uśmieszkiem i tylko
kiwnął mi głową w stronę szafki na ciuchy. Wiedziałam o co mu
chodzi, ale nie wykonałam najmniejszego ruchu.
Albo sama się ubierzesz, albo ja to zrobię. powiedział.
Przez moment jeszcze mu się przyglądałam, ale potem
zrezygnowałam. Wiedziałam do czego był zdolny i lepiej go nie
motywować do działania. Uwielbiał podejmować wyzwania, a ja to
często wykorzystywałam w niecny sposób.
Liam był wysokim blondynek o zielonych oczach i cudownym
uśmiechu. Dodaj do tego diabelnie seksowne ciało, tatuaże i mamy
cały pakiet. Bad boy w każdym calu. Dziewczyn oczywiście nigdy
nie musiał wyrywać na tanie teksty, wystarczyło jego spojrzenie,
które dość często mówiło " Chodź do mnie. Chcesz tego " albo " Ze
mną będziesz miała najlepsze pieprzenie swojego życia". No ludzie
jaka kobieta by nie skorzystała z takiej propozycji.
Do tego wszystkiego był boski w łóżku i mogłam to szczerze
przyznać. Od czasu do czasu, gdy któreś z nas musiało zapomnieć na
chwilę o otaczającym nas świcie wyświadczaliśmy sobie przysługi.
Dobra już się ubieram. odparłam. Pieprzony poganiacz
niewolników. mruknęłam pod nosem.
Powłóczyłam nogami w kierunku drewnianej komody. Miała
ona tylko cztery małe szuflady, a jedna z nich należała do mnie.
Kolejna do Liama, Caluma i Daniela. Jak już wcześniej mogłam
wspomnieć, mieliśmy gorzej niż ludzie w więzieniu. Powyższa
dwójka, z którą dzieliłam mebel, również będzie z nami uczęszczała
do liceum. Ostatnią osobą należącą do naszego małego klubiku
wysłanników piekła jest Stacy. Urządzimy tej szkole koszmar, ręczę
za to. Tak więc cała nasza piątka od dziś będzie uczęszczała do tego
liceum imienia Amadeusa Priem'a.
Ubrałam się i poszłam do reszty. Czekali już na mnie na korytarzu.
Gotowi? zapytałam przyjaciół.
Wszyscy zaprzeczyli zgodnie głowami.
Ech... Ja tak samo. Dobra chodźcie na rozgrzewkę i szykować się do
szkoły lamusy. powiedziałam. No ludzie, strzeżcie się !
Nadchodzimy ! krzyknęłam.
Rozdział 2
Na ósmą mieliśmy się stawić w szkole. A teraz zamiast pędzić
na zajęcia stoimy na sali ćwiczeń w domu i czekamy na kazanie. Pani
Green jest w tym najlepsza. Jej wulgarne odzywki i cięty język trafił
do historii. Umie opieprzyć największego chuligana, tak bardzo, że
tamten stanie się potulny jak baranek i zacznie pracować w
schronisku dla młodzieży.
Słuchajcie mnie bachory. Jeśli którekolwiek z was wpadnie w
kłopoty, dostanie gorszy stopień, albo chociaż mrugnie nie tak i
zostanie mi to zgłoszone, może pisać testament. To jest dla nas... to
znaczy was szansa i macie tego nie spieprzyć. Zrozumiano? rozległ
się jej donośny, lecz niestety piskliwy głos.
Cała nasza piątka potaknęła głowami.
Nie słyszałam! wydarła się.
Moje uszy najprawdopodobniej zaczęły już krwawić, a mózg
zmienia się powoli w papkę. Skoro to już się dzieje, to co będzie w
szkole. Śmierć na matematyce, samobójstwo na historii, czy może
eksplozja głowy na biologii. Jest długa lista scenariuszy, które mogą
się nam przydarzyć. Jednak najprawdopodobniejsze jest, że umrzemy
tutaj.
Tak. odparliśmy jednogłośnie.
I właśnie tak ma być. Pamiętajcie... zaczęła kolejny swój monolog,
ale ja już się wyłączyłam.
Ukradkiem zerknęłam na przyjaciół i zauważyłam, że również
oni oddalili się do swoich własnych światów. Zaczęłam bacznie
obserwować panią Green i spostrzegłam, że jedna jej brew jest
krzywo zrobiona. Kosmetyczna odwaliła kiepską robotę, ciekawe czy
jeszcze żyje. Jeśli ta jędza zdołała to zauważyć, zapewne osoba, która
pracowała nad jej włosiem nie przeżyła tych tortur.
Tak bardzo zafascynowało mnie to zjawisko, że nie zwróciłam
uwagi, kiedy wszystkie głowy obróciły się w moim kierunku, a
starsza kobieta wywołuje mnie z imienia.
Ava!
Tak? zapytałam, jakby nigdy nic.
O czym mówiłam? zadała podchwytliwe pytanie.
Za nieprzepisowe zachowanie mamy wyznaczone kary. Właśnie
tak, posiadamy nałożone na siebie zasady, a ich złamanie jest
równoznaczne ze zdradą kraju. Chociaż ja tak uważam. Rygor jaki
jest wprowadzany w takich placówkach kształci młodych
przestępców. Przecież jaki nastolatek z taką kuratelą nie chciałby się
stąd wyrwać. Aktualnie w naszym domu znajduje się sześćdziesięciu
czterech podopiecznych. Z tego czterdziestu chłopców i dwadzieścia
cztery dziewczynki. Nie będę się zagłębiała w szczegóły. To bez
sensu.
Obowiązuje nas dziesięć szczegółowych przepisów, których
trzeba przestrzegać, jeśli ceni się własne życie i zdrowie psychiczne.
1. Godzina policyjna od 22 do 6 rano.
2. Respekt wobec swoich opiekunów.
3. Zakaz opuszczania placówki bez zezwolenia.
4. Zakaz stosunków seksualnych na terenie sierocińca.
5. Obowiązkowe inspekcje miejsca zamieszkania.
6. Zakaz bójek, papierosów, alkoholu oraz jakichkolwiek używek.
7. Zakaz broni.
8. Obowiązek wykonywania prac nałożonych na ciebie.
9. Słuchanie poleceń osoby dyżurnej.
10. Złamanie jakiejkolwiek z powyższych zasad grozi nałożeniem
odpowiedniej do popełnionego przestępstwa kary.
Dosłownie jak w więzieniu. I powiedz tu człowiekowi, że nie
musi się martwić o swoją przyszłość. Z takimi zasadami trzeba
uważać nawet na swój cień, bo może mieć niecny plan.
Nie jestem z reguły posłuszna, tak samo reszta z naszej małej
grupki, ale cóż wybrali nas do tego projektu, więc się stawimy. Oby
uczelnia była przygotowana na pięciu siewców zagłady.
Kazała pani przestrzegać wszystkich reguł, a jeśli nie zalecimy się
do pani zarządzeń, czeka nas kara. To tak w skrócie. Dobrze mówię,
prawda? odpowiedziałam jej z zarozumiałym uśmieszkiem.
Jej słowa za każdym razem się powtarzały. Tyle razy to
słyszałam, że powinno mi to już wyskoczyć na czole.
Panienko River, to się szczególnie tyczy ciebie. Nie chcę żadnych
zażaleń na twoją osobę. Zresztą na żadnego z was. Nie mam pojęcia
czemu, akurat wasza piątka została wybrana. Gdybym ja miała kogoś
wysłać, wy byście byli ostatnimi osobami jakie by poszły... co ja
mówię, nawet was bym nie brała pod uwagę. Jednak dyrekcja szkoły i
rada nadzorcza naszej placówki zdecydowała inaczej. Chcą dać wam
szansę.
Zrozumieliśmy. odparłam pośpiesznie, zanim znowu zaczęła się
zagłębiać w szczegóły.
Masz mi nie przerywać. warknęła.
W odpowiedzi przewróciłam jedynie oczami, co oczywiście wkurzyło
panią Green.
Ava! krzyknęła. Dobrze, a teraz bierzcie potrzebne wam rzeczy i
idźcie do szkoły. Od razu po zajęciach widzę was w domu.
powiedziała i odeszła pośpiesznie.
Patrzałam jak jej wielki tyłek rusza się w rytm stukania obcasów
i chciało mi się wymiotować. Ta kobieta samą sobą przyprawia mnie
o mdłości.
Liam? spojrzałam na przyjaciela.
Co?
Kiedy masz zamiar się pomalować, abym mogła się koło ciebie
pokazać. powiedziałam z uśmiechem.
Osz ty... wysapał i rzucił się w moją stronę.
Dzięki Bogu mam bardzo dobrą kondycję, bo inaczej już bym leżała
rozłożona na łopatki.
Dobra dzieci, przestańcie ! Idziemy do szkoły ! krzyknęła Stacy.
W pomieszczeniu dało się usłyszeć zbiorowy jęk. Jednak już
bez żadnych ceregieli zebraliśmy swoje rzeczy i udaliśmy się na
podbicie liceum. Swoją drogą ten Amadeus musiał coś zrobić, skoro
nazwali jego imieniem szkołę. Ciekawe czy ja też tak będę mogła.
Gdy tylko wyszliśmy za mury naszego więzienia, obejrzałam się
jeden, jedyny raz, aby zapamiętać skąd jestem. Droga zajęła nam całe
trzydzieści pięć minut, ale po tym czasie ujrzeliśmy budynek naszego
nowego prywatnego piekła. Lubiłam moją dawną szkołę. Znajdowała
się niecałe pięć minut od placówki i była pod napięciem, aby nikt nie
zwiał. Chociaż nie, zmieniam zdanie. Nienawidziłam tamtego
miejsca.
Stanęłam przed drzwiami do naszej nowej przyszłości i spojrzałam na
przyjaciół.
Gotowi? zapytałam.
Kiwnęli mi głowami, a ja pchnęłam drzwi.
Od razu uderzył we mnie hałas. Wszyscy próbowali się
przekrzyczeć. Jednak jak tylko postawiliśmy pierwszy krok na ich
terenie, każda głowa na korytarzu obróciła się w naszą stronę.
Mogłam usłyszeć strzępu rozmów.
" Patrz to ci przestępcy."
" Widzisz jak one wyglądają? Dziwki. "
" Ale ciacha. Zaklepuję. "
" Ciekawe za ile da się przelecieć. "
" Zapewne roznoszą zarazki. "
" Niech tylko, któraś zbliży się do Jamesa, a za kudły ją szarpnę. "
Na ten ostatni komentarz musiałam się zaśmiać. To było tak
absurdalne, że jak myślenie, że kosmici istnieją. Chociaż jak tylko na
nią spojrzałam, zaczęłam się zastanawiać nad trafnością tego
spostrzeżenia.
Już chciałam coś do niej powiedzieć, kiedy jakiś dupek trącił
mnie w ramie. Tym sposobem moja torebka zsunęła się i uderzyła w
podłogę.
Ej ! Dupku ! warknęłam do niego.
Wcześniej wspomniany chłopak obrócił się i zmierzył mnie
spojrzeniem. Gdy już obczaił mnie od góry do doły wysłał mi
najwyraźniej swój firmowy uśmiech.
Tak ? zapytał przemądrzale. Mówiłaś do mnie ?
A widzisz innego dupka, który mnie popchnął ?
Mogłaś nie stać na środku korytarza. Zresztą nieważne.
Przepraszam.
Czemu jakoś ci nie wierzę, co?
Bo nie wyglądasz na głupią, kotku.
Zbliżyłam się do niego z zalotnym uśmiechem, a gdy tylko
nasze usta dzieliły milimetry, szepnęłam.
Jeszcze raz nazwij mnie kotkiem, albo jakimkolwiek innym czułym
słówkiem, od którego chce mi się rzygać, to przysięgam, że będziesz
cierpiał.
Jak tylko powiedziałam to co musiałam, zwróciłam się do przyjaciół.
Chodźcie do sekretariatu.
Doszły do mnie jeszcze szepty ludzi i piskliwy głos blondynki, do
której miałam zamiar wcześniej zagadać.
James ! Misiaczku, nic ci nie jest.
Jakoś nie interesowała mnie zbytnio jego odpowiedź. Najwyraźniej to
był ten chłopak, którego miałam unikać, aby moje włosy nie
ucierpiały. Zrobię to z wielką chęcią. Dupek
Byłam już w połowie drogi, kiedy zerknęłam za siebie. Stał tam on.
Musiałam przyznać, że był przystojny. Dało się zauważyć, że jest
dobrze zbudowany. Jego brązowe oczy mówiły, ze to jeszcze nie
koniec, a usta ciągle miały ten kpiący wyraz.
Odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się pokrzepiająco do przyjaciół.
Zabawę czas zacząć.
Rozdział 3
Miałam już wyrobione zdanie o uczniach, byli cholernymi
tchórzami. Ale czego innego mogłam się spodziewać. Moja reputacja
przeganiała nawet sławę gwiazd porno. Chociaż słyszałam plotki, że
grałam w jednym z takich filmów. Nie powiem zaciekawiło mnie to,
tym bardziej, że brałam udział w orgii z Chuckiem Norrisem.
Najwidoczniej szkoła jest wszędzie taka sama, tylko nadęte dupki
zmieniają się na bogate nadęte dupki. Wielkiej różnicy nie ma.
Sądziłam, że po tym debilu, Jamesie będę miała już spokój, lecz
bardzo się myliłam. Po naszym pierwszym spotkaniu na korytarzu,
liczyłam, że może stanie się coś zabawnego.
Ava, chodź. Tu jest sekretariat. złapał mnie za łokieć Liam.
Spojrzałam na drzwi, które wcale nie zachęcały swoim
wyglądem. Prawdopodobnie nie byłoby tak źle, gdyby nie wielki
kutas narysowany markerem na samym środku.
Jesteś pewien, że musimy? posłałam mu błagalne spojrzenie.
Tak. Albo to, albo cięgi od Zielonej.
Chyba wolałabym ją. jęknęłam.
Ale my nie. Ruszaj seksowny tyłeczek i wchodź. powiedział i
klepnął mnie we wcześniej wspomnianą część ciała.
Znam go już za długo i wiem, że bez sensu byłoby zwracanie
mu uwagi. Pokręciłam zrezygnowana głową i nacisnęłam klamkę.
Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Myślałam, że to szkoła
dla bogaczy, a nawet drzwi nie mają naoliwionych. Zapewne cięcia w
budżecie, albo zmarnowali pieniądze na niepotrzebne rzeczy, takie jak
piątka kryminalistów. Jako, że szkoła wszystko finansuje, nie
musieliśmy się przejmować podręcznikami, ani czesnym, to już ich
problem.
Pierwsze co przykuwało uwagę w sekretariacie, było białe
biurko na tle granatowych ścian. A za nim siedział mężczyzna, na oko
mógł mieć z trzydzieści lat. Lekka siwizna pojawiała się już tu i
ówdzie. Najwidoczniej praca w liceum nie była taka prosta, no kto by
pomyślał. Czujecie ten sarkazm?
Dobry. odparłam niezbyt miło.
Witam. Nazywam się Tristan Holmes i jestem dyrektorem. Od dziś
jesteście uczniami naszej placówki, więc podlegacie moim zasadom.
Jest kilka nakazów i zakazów, jakie tutaj obowiązują. A teraz proszę,
abyście się przedstawili. powiedział na wstępie.
Podniosłam wysoko brwi i przyglądałam mu się z
powątpiewaniem. Liczyłam, że powie, że żartował, ale najwyraźniej
ten facet mówił serio. Teraz już nie jestem pewna czy to nie jest
szkoła wojskowa. Ale nie widziałam, żadnych mundurków po drodze,
więc zapewne nie. Może on sprawia tylko wrażenie surowego.
Zwęziłam delikatnie oczy i przyjrzałam się mu dokładniej.
Nie, pomyślałam. On serio taki jest. Ta żyłka na jego czole to mówi.
Zerknęłam po bokach na przyjaciół i zauważyłam ten sam wyraz
twarzy, który zapewne gościł na mojej. Zawziętość. Bo dobroci się
nie damy.
No spoko. warknęłam. Ten wysoki blondyn to Liam Prince,
brunet po jego prawej to Calum Landom. Czerwonowłosa dziewczyna
nazywa się Stacy Brooks, a ostatni to Daniel Castle.
A ty młoda damo? zapytał.
Tylko nie młoda damo. Nienawidzę jak się tak do mnie mówi.
Jestem Ava River.
Do mnie nie mówi się takim tonem panno River. To ja tu sprawuję
władzę i należy mi się szacunek.
Jak pan chce. powiedziałam i posłałam mu zarozumiały uśmiech.
Mężczyzna nieznacznie zacisnął szczękę, ale już po chwili
odzyskał rezon.
Dobrze. odparł spokojnie po kilku sekundach ciszy. Oto wasze
plany, książki, mapa szkoły oraz szyfry i numery szafek. dokończył
i wręczył nam przedmioty.
Bez pożegnania wyszliśmy z pomieszczenia i ruszyliśmy wolno
korytarzem. Nie śpieszyło nam się na zajęcia. Dzień pierwszy można
odhaczyć. Pozostało około tysiąca innych.
Rozdział 4
Pierwszy dzień minął nam na zwiedzaniu. Odkrywaniu
najlepszych miejsc do ukrycia się, znalezienia zaułka gdzie można
zapalić i skrótu, którym można uciec. I to wszystko w zaledwie cztery
godziny. Inni uczniowie nie byli za przyjaźnie nastawieniu w
stosunku do nas. A najgorzej zachowywały się dziewczyny. Patrzały
na nas jak na coś gorszego. Może i nie jestem bogata i piękna, ale nie
odgrywam bestii w tej bajce. Wszystko czego chcę to dożyć do końca
roku bez szwanku i zniknąć z tego miejsca w diabły. Nie mogę sobie
pozwolić na bójki, znam konsekwencje, a wolę nie utykać przez kilka
następnych dni. Z takimi myślami przekroczyliśmy mury naszego
nowego więzienia i udaliśmy się do domu.
Ostatnią rzecz jaką spodziewałam się tam zastać była jakaś
rodzina. Kolejni ludzie chcieli dać szansę jakimś młodym sierotą.
Nawet nie pchałam się do tego zbiegowiska, od razu udałam się w
kierunku swojego pokoju.
Ava, zaczekaj! usłyszałam krzyk pani Green.
Odwróciłam się dookoła, aby zorientować się, że moi przyjaciele
zdołali już się ulotnić i zostałam jedyna na widoku.
Tak proszę pani? zapytałam poważnie.
Wolałam jej nie podpadać w towarzystwie obcych. Mogła mnie
jeszcze powiesić za kostki, albo coś o wiele gorszego.
Ava to są państwo Falcon.
Dzień dobry. powiedziałam grzecznie.
Chcieliby rozejrzeć się po naszym domu i może wziąć pod swoje
skrzydła jednego z was. Jednak bardzo proszą, aby oprowadził ich
jeden z naszych podopiecznych. I od razu kiedy cię zauważyłam
pomyślałam, że będziesz do tego idealna. kontynuowała i nałożyła
nacisk na ostatnie zdanie.
Oczywiście. Bardzo chciałabym, ale lekcje, nowa szkoła i ... nie
dane mi było dokończyć.
Nie musisz się tym przejmować, jesteś bardzo mądra. Zresztą to był
wasz pierwszy dzień i później mi powiesz jak wspaniale się
bawiliście. uśmiechnęła się do mnie sztucznie.
No dobrze. Może zacznijmy od... yyy... stołówki? odparłam
niepewnie.
Będzie wspaniale kochanie. Mam na imię Mia, a to mój mąż Harry.
Miło nam cię poznać. powiedziała kobieta.
Bogactwo, aż od nich biło. Idealne fryzury, ciuchy, zachowanie,
nawet uszy. Boże, widzisz, a nie grzmisz.
Mi też miło poznać. posłałam im swój firmowy uśmiech i
skierowałam się do stołówki.
Zanim weszliśmy do pomieszczenia zaczęłam się modlić, aby
było tam w miarę cywilizowanie. I oczywiście było. Pani Green
musiała się już wszystkim zająć. Wszyscy siedzieli grzecznie, cicho
dyskutowali i jedli śniadanie. Żadnych bitew na jedzenie. Zero
krzyków. Brak przekleństw. Działo się tak tylko wtedy, gdy ktoś
miał przyjechać. Zastanawiałam się często, czy gdyby ktoś inny
zajmował się naszym sierocińcem, to również panowałby tu taki
rygor, czy może byłoby trochę weselej. Lecz próbowałam odpędzać
od siebie te myśli, aby nie popaść w depresję.
Obróciłam się do tyłu, aby zobaczyć czy państwo Falcon
przyglądają się dzieciom oraz, aby dokładniej się im przyjrzeć.
Kobieta była wysoką brunetką o zielonych oczach i nienagannej
figurze. Mężczyzna zaś był dobrze umięśnionym blondynem o
ciemnym spojrzeniu. Coś w jego wzroku było znajomego. Rysy ich
twarzy ciągle kazały zastanawiać mi się skąd ich znam. Co prawda
jestem pewna, że tej dwójki nigdy nie spotkałam. Mam dobrą pamięć,
zazwyczaj mogę na niej polegać, lecz teraz ciążyła w niej pustka.
W ciągu godziny zwiedziliśmy jeszcze sypialnie dzieci, pokój
zabaw, kuchnię i łazienki oraz salę ćwiczeń. Para była bardzo miła,
ciekawie się z nimi rozmawiało i nie patrzeli na mnie z góry, a
spodziewałam się właśnie tego. Pozory jednak mogą mylić.
Zbliżaliśmy się już do ostatniej części naszej wycieczki, czyli pokoju
rekreacyjnego. Tam wszyscy spędzali czas od piętnastej do
osiemnastej. Ogółem to miejsce było przeznaczone do nauki.
W miarę lubiłam, gdy ktoś do nas przychodził. Wtedy pani
Green włączał się tryb kochającej kobiety. Dostawaliśmy jedzenie i
czyste ciuchy. Dlatego zawsze jest cisza w stołówce, każdy cieszy się
posiłkiem, którego może nie ujrzeć przez dłuższy czas. Cięcie
kosztów, albo raczej nowiutkie jacuzzi dla personelu.
Ava zapomniałam zapytać. powiedziała w pewnym momencie
kobieta. Jeszcze kawałek dzielił nas od celu.
Tak? zapytałam.
Gdzie chodzisz do szkoły?
Och... Od dziś do Liceum im. Amadeusa Prime'a. odparłam
próbując się nie wzdrygnąć.
Naprawdę? mówiła podekscytowana. Tam również uczęszcza
nasz syn. Może go kiedyś spotkasz.
Tak? Może kiedyś. A teraz może... Mia mi przerwała.
Ma na imię James i jest wysokim brunetem o brązowych oczach.
Chodzi do trzeciej klasy.
Stanęłam na środku korytarza, gdy tylko usłyszałam co
powiedziała. No tak, mogłam się tego spodziewać. Dlatego wyglądali
tak znajomo. Są rodzicami tego dupka. Jak tylko o tym pomyślałam
jego twarz pojawiła mi się przed oczyma. Już chciałam wyrzucić z
siebie potok przekleństw, ale grałam słodką dziewczynę i to by nie
było odpowiednie. Prawdopodobnie zszokowałabym ich i dostałabym
niezłe manto.
Nie wiem. Nie spotkałam go. odpowiedziałam po chwili ciszy i
ruszyłam dalej. A oto ostatnie pomieszczenie.
Ręką wskazałam na drzwi. Czekałam, aż państwo Falcon wejdą
do środka i szybko ulotniłam się do swojego pokoju.
O Boże, pomyślałam. Teraz muszę go unikać jeszcze bardziej.
Coś czułam, że to nie będzie takie proste, jakie się wydaje. Z
takimi myślami rzuciłam się twarzą na łóżku i zaczęłam krzyczeć z
frustracji w poduszkę. Chociaż trochę dało mi to się uspokoić, ale nie
na długo. Jak tylko pomyślałam, że juro kolejny dzień szkoły,
chciałam wyskoczyć przez okno. Jednak przeszkadzały mi w tym
kraty.
Więzienie. westchnęłam.
Rozdział 5
Ciemność. Krzyk rozbrzmiewa po całym budynku. Stacy znowu
ma koszmar. Dzieje się to, chociaż raz w tygodniu. Ludzie są już
przyzwyczajeni, ale ja zawsze wzdrygam się na ten dźwięk.
Przeszłość prześladuje każdego z nas, jednak ją szczególnie. Nie umie
sobie poradzić z ciężarem, jaki spoczął na jej barkach. Wszyscy,
którzy znajdują się w sierocińcu stracili rodzinę, w takich, czy innych
okolicznościach. Moja przyjaciółka przeżywa to najgorzej. Od ich
śmierci minęło pięć lat, ale ona nie daje rady. Tnie się coraz bardziej,
zamyka się w sobie, popada w depresję. Ten dom nie pomaga w
niczym. Musimy dawać sobie radę na własną rękę. Poddało się wielu,
lecz nie pozwolę, aby Stacy dołączyła do tej listy. Nie zasługuje na to.
Rodzice ją kochali, ale musieli odejść. Zginęli w katastrofie lotniczej.
Kiedy reszta rodziny dowiedziała się o tej tragedii, odsunęli się od
dziewczyny. Nikt nie chciał mieć na głowie wchodzącej w erę
dorastania nastolatki.
Moja historia była zupełnie inna. Mój ojciec siedzi w więzieniu
za masowe morderstwa, gwałty, handel i różne inne przekręty, ale nie
będę się już w to wgłębiała. W skrócie dostał dożywocie. Matka
natomiast żyje gdzieś sobie na świecie i daje w żyłę, albo już
przedawkowała. Oni nic dla mnie nie znaczą. Jestem piętnem jednej z
ofiar tego potwora. Przyszłam na świat, tylko dlatego, że kobieta,
która nosiła mnie pod sercem, nie miała pieniędzy na aborcję. Mimo,
że została zgwałcona nikt nie chciał jej uwierzyć, pomóc. Wszyscy
uważali ją za śmiecia. Teraz dzieje się tak ze mną. Historia lubi się
powtarzać.
My dwie z całej naszej piątki, mamy najdrastyczniejsze historie.
Liam, Calum i Daniel zwyczajnie zostali porzuceni w dzieciństwie.
To też nie jest najlepsze, ale jest jedną z jaśniejszych wersji
wydarzeń, jakie mogły się przytrafić.
Do dziś pamiętam jak miałam dziesięć lat i przyszła kobieta z
opieki społecznej, aby powiedzieć mi, że zabierze mnie w lepsze
miejsce. Z dala od ćpunów i morderców. A bliżej dzieci w moim
wieku i szczęścia. O Jezu, jak bardzo mnie oszukała. Gdybym chociaż
przez moment poczuła, że moje życie stanie się jeszcze gorsze, nigdy
nie przyjęłabym tej wyciągniętej dłoni. Splunęłabym na nią i uciekła.
Jednak teraz muszę znosić to co tu się dzieje. I to wszystko, aż do
dwudziestych pierwszych urodzin. Pozostały dwa lata i zaznam
Prolog Moje życie jest jak czarna przepaść z kolcami. Gdzie się nie obrócisz obrywasz jakimś w plecy. Najlepiej będzie jak zacznę wszystko od początku. Nazywam się Ava River i mam dziewiętnaście lat. Odkąd tylko pamiętam byłam pod skrzydłami opieki społecznej. Mówili mi, że dadzą mi nową rodzinę, w której będę bezpieczna. Moja historia nie jest jedną z tych ckliwych romansów, które ludzie czytają na każdym kroku. Opowiem jak to jest być córką mordercy i dzieckiem gwałtu. Nie oszczędzano mi bólu na przedziale tych lat. Teraz znowu jestem w domu dziecka, kolejna rodzina nie wypaliła. Tym razem była to wina synalka. Dobierał się do mnie, a ja na to nie zezwoliłam i gdy przegiął po prostu wybuchłam. W przypływie szału złamałam mu nos i rękę, nie wspominając o uszkodzeniu jego marnego fiuta. Była to moja szesnasta rodzina w ciągu dziewięciu lat. Od tylu właśnie siedzę w tym bagnie. Nie jest kolorowo, ale mogło też być gorzej… Co ja mówię. Nie może być gorzej. Brakuje mi tylko do kompletu nieszczęść wyroku więziennego, chociaż może i to by nie było takie złe… Miałabym stały dach nad głową, jedzenie i wodę do mycia.
Kiedy tak snułam moje marzenia do wspólnego pokoju weszła opiekunka. Ava... Mam dla ciebie propozycje. I mam nadzieję, że dobrze ją wykorzystasz. I tak właśnie miałam trafić do jednego z lepszych liceów. Miasto postanowiło zainwestować w kilku najbardziej potrzebujących i zdemoralizowanych nastolatków, aby się kształcili. Czy mnie to interesuje? Nie. Czy zapytali mnie, czy chcę brać udział? Odpowiedź znowu brzmi nie. Czy to będzie piekło? Tak.
Rozdział 1 Nie rozumiem ludzi, którzy uwielbiają wstawać rano. Dla mnie jest to istna tortura, ale kto by chciał zwlekać się z łóżka o czwartej nad ranem i to tylko dlatego, że zawsze trzeba poćwiczyć. Właśnie tak. Nie dosyć, że ludzie oddają dzieci do sierocińców i myślą zapewne, że tak będzie lepiej, to do tego całego koszmaru trzeba dodać poranne pobudki. Co ja pieprzę, taka godzina to środek pieprzonej nocy. Jednak to jest i tak pikuś w porównaniu z tym, co mnie czeka za cztery godziny. Albowiem ja i jeszcze innych czterech wybrańców naszego wspaniałego ośrodka zostało " obdarowanymi " darmowym uczęszczaniem do najlepszej uczelni w Chicago. Jestem z tego powrotu taka szczęśliwa, że kretyna, który to wymyślił udusiłabym własnymi rękoma, następnie poćwiartowała, a na sam koniec rzuciła psom na pożarcie. To taka najlżejsza kara, jaka przychodzi mi do głowy. Ava przestań marzyć i rusz swój seksowny tyłeczek. Pora wstawać. mówił do mnie mój przyjaciel Liam. Jest on jednym z osób wybranych do tego pojebanego projektu. Nie wiem czy oni próbują sobie udowodnić, że opanują nas, czy może
chcą pokazać jacy to są wspaniali. Zresztą bez różnicy, mam to w dupie. Kochanie wstawaj. kontynuował dalej. Niestety ja nie miałam w ogóle zamiaru ruszać swojego jakże seksownego tyłka z tego cholernie niewygodnego łóżka. Jeżeli łóżkiem można nazwać kilka desek zbitych ze sobą, a na nie nałożone obrzydliwe prześcieradło. Oczywiście dostaliśmy do kompletu wspaniale wypchane poszewki. Poduszka była wypełniona słomą, a za kołdrę robiła wata. To się nazywa maksymalne oszczędzanie. Kurwa koniec dobrego. usłyszałam warknięcie. Nawet nie pofatygowałam się sprawdzić co takiego Liam robi. Najprawdopodobniej powinnam, był albowiem jednym z największych kretynów jakich spotkałam w życie. Możliwe, że dlatego się z nim przyjaźnie. Czasem miło jest być tą najmądrzejszą, a przy nim i przy reszcie tych debili to naprawdę proste. Chociaż muszę powiedzieć, że zdarza się mu mieć jakieś przebłyski inteligencji. Zaczęłam się przekręcać na deskach w celu odnalezienia najwygodniejszej pozycji. Minęła może minuta, aż w końcu moje zadanie zostało wypełnione. Mimo zamkniętych oczy widziałam kanapki. Właśnie tak, kanapki. Nie miałam nic dobrego do jedzenia od wielu, wielu miesięcy. A ogólnie to nie jadłam nic od dwóch dni. Na szczęście byłam już przyzwyczajona do takich głodówek. W tym miejscu i podobnych do tego, to normalne. Powtarzają nam w kółko, ze powinniśmy się cieszyć, że mamy dach nad głową i jakiekolwiek
jedzenie, co pewnie czas. A oni sami zajadają się w najlepszych restauracjach i mieszkają w najdroższych dzielnicach. Tam właśnie trafiają wszystkie pieniądze przesyłane przez państwo dla nas. Jednak my nie możemy pisnąć nawet słowa, bo oberwie nam się i to jak cholera. Do teraz mam w niektórych miejscach blizny, nie tylko takie widoczne. Te wewnątrz są najgorsze do zagojenia. Najbardziej nienawidzę momentów, kiedy dają ci nadzieję na lepsze życie. Mówią, że znaleźli dla ciebie idealną rodzinę, a następnie wysyłają w nieznane. A ty biedny musisz znosić tamtych osobników przez pewien czas, aż zrozumieją, że z tobą nie ma zabawy, że nie da się ciebie złamać. Ja pierdole ! wykrzyknęłam wyskakując z łóżka. Byłam cała mokra i nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Mój skretyniały przyjaciel postanowił, najwyraźniej zafundować mi darmową kąpiel z deszczówki. Liam patrzył na mnie z zarozumiałym uśmieszkiem i tylko kiwnął mi głową w stronę szafki na ciuchy. Wiedziałam o co mu chodzi, ale nie wykonałam najmniejszego ruchu. Albo sama się ubierzesz, albo ja to zrobię. powiedział. Przez moment jeszcze mu się przyglądałam, ale potem zrezygnowałam. Wiedziałam do czego był zdolny i lepiej go nie motywować do działania. Uwielbiał podejmować wyzwania, a ja to często wykorzystywałam w niecny sposób.
Liam był wysokim blondynek o zielonych oczach i cudownym uśmiechu. Dodaj do tego diabelnie seksowne ciało, tatuaże i mamy cały pakiet. Bad boy w każdym calu. Dziewczyn oczywiście nigdy nie musiał wyrywać na tanie teksty, wystarczyło jego spojrzenie, które dość często mówiło " Chodź do mnie. Chcesz tego " albo " Ze mną będziesz miała najlepsze pieprzenie swojego życia". No ludzie jaka kobieta by nie skorzystała z takiej propozycji. Do tego wszystkiego był boski w łóżku i mogłam to szczerze przyznać. Od czasu do czasu, gdy któreś z nas musiało zapomnieć na chwilę o otaczającym nas świcie wyświadczaliśmy sobie przysługi. Dobra już się ubieram. odparłam. Pieprzony poganiacz niewolników. mruknęłam pod nosem. Powłóczyłam nogami w kierunku drewnianej komody. Miała ona tylko cztery małe szuflady, a jedna z nich należała do mnie. Kolejna do Liama, Caluma i Daniela. Jak już wcześniej mogłam wspomnieć, mieliśmy gorzej niż ludzie w więzieniu. Powyższa dwójka, z którą dzieliłam mebel, również będzie z nami uczęszczała do liceum. Ostatnią osobą należącą do naszego małego klubiku wysłanników piekła jest Stacy. Urządzimy tej szkole koszmar, ręczę za to. Tak więc cała nasza piątka od dziś będzie uczęszczała do tego liceum imienia Amadeusa Priem'a. Ubrałam się i poszłam do reszty. Czekali już na mnie na korytarzu. Gotowi? zapytałam przyjaciół. Wszyscy zaprzeczyli zgodnie głowami.
Ech... Ja tak samo. Dobra chodźcie na rozgrzewkę i szykować się do szkoły lamusy. powiedziałam. No ludzie, strzeżcie się ! Nadchodzimy ! krzyknęłam. Rozdział 2 Na ósmą mieliśmy się stawić w szkole. A teraz zamiast pędzić na zajęcia stoimy na sali ćwiczeń w domu i czekamy na kazanie. Pani Green jest w tym najlepsza. Jej wulgarne odzywki i cięty język trafił do historii. Umie opieprzyć największego chuligana, tak bardzo, że tamten stanie się potulny jak baranek i zacznie pracować w schronisku dla młodzieży. Słuchajcie mnie bachory. Jeśli którekolwiek z was wpadnie w kłopoty, dostanie gorszy stopień, albo chociaż mrugnie nie tak i zostanie mi to zgłoszone, może pisać testament. To jest dla nas... to znaczy was szansa i macie tego nie spieprzyć. Zrozumiano? rozległ się jej donośny, lecz niestety piskliwy głos. Cała nasza piątka potaknęła głowami. Nie słyszałam! wydarła się. Moje uszy najprawdopodobniej zaczęły już krwawić, a mózg zmienia się powoli w papkę. Skoro to już się dzieje, to co będzie w szkole. Śmierć na matematyce, samobójstwo na historii, czy może eksplozja głowy na biologii. Jest długa lista scenariuszy, które mogą
się nam przydarzyć. Jednak najprawdopodobniejsze jest, że umrzemy tutaj. Tak. odparliśmy jednogłośnie. I właśnie tak ma być. Pamiętajcie... zaczęła kolejny swój monolog, ale ja już się wyłączyłam. Ukradkiem zerknęłam na przyjaciół i zauważyłam, że również oni oddalili się do swoich własnych światów. Zaczęłam bacznie obserwować panią Green i spostrzegłam, że jedna jej brew jest krzywo zrobiona. Kosmetyczna odwaliła kiepską robotę, ciekawe czy jeszcze żyje. Jeśli ta jędza zdołała to zauważyć, zapewne osoba, która pracowała nad jej włosiem nie przeżyła tych tortur. Tak bardzo zafascynowało mnie to zjawisko, że nie zwróciłam uwagi, kiedy wszystkie głowy obróciły się w moim kierunku, a starsza kobieta wywołuje mnie z imienia. Ava! Tak? zapytałam, jakby nigdy nic. O czym mówiłam? zadała podchwytliwe pytanie. Za nieprzepisowe zachowanie mamy wyznaczone kary. Właśnie tak, posiadamy nałożone na siebie zasady, a ich złamanie jest równoznaczne ze zdradą kraju. Chociaż ja tak uważam. Rygor jaki jest wprowadzany w takich placówkach kształci młodych przestępców. Przecież jaki nastolatek z taką kuratelą nie chciałby się stąd wyrwać. Aktualnie w naszym domu znajduje się sześćdziesięciu czterech podopiecznych. Z tego czterdziestu chłopców i dwadzieścia
cztery dziewczynki. Nie będę się zagłębiała w szczegóły. To bez sensu. Obowiązuje nas dziesięć szczegółowych przepisów, których trzeba przestrzegać, jeśli ceni się własne życie i zdrowie psychiczne. 1. Godzina policyjna od 22 do 6 rano. 2. Respekt wobec swoich opiekunów. 3. Zakaz opuszczania placówki bez zezwolenia. 4. Zakaz stosunków seksualnych na terenie sierocińca. 5. Obowiązkowe inspekcje miejsca zamieszkania. 6. Zakaz bójek, papierosów, alkoholu oraz jakichkolwiek używek. 7. Zakaz broni. 8. Obowiązek wykonywania prac nałożonych na ciebie. 9. Słuchanie poleceń osoby dyżurnej. 10. Złamanie jakiejkolwiek z powyższych zasad grozi nałożeniem odpowiedniej do popełnionego przestępstwa kary. Dosłownie jak w więzieniu. I powiedz tu człowiekowi, że nie musi się martwić o swoją przyszłość. Z takimi zasadami trzeba uważać nawet na swój cień, bo może mieć niecny plan. Nie jestem z reguły posłuszna, tak samo reszta z naszej małej grupki, ale cóż wybrali nas do tego projektu, więc się stawimy. Oby uczelnia była przygotowana na pięciu siewców zagłady.
Kazała pani przestrzegać wszystkich reguł, a jeśli nie zalecimy się do pani zarządzeń, czeka nas kara. To tak w skrócie. Dobrze mówię, prawda? odpowiedziałam jej z zarozumiałym uśmieszkiem. Jej słowa za każdym razem się powtarzały. Tyle razy to słyszałam, że powinno mi to już wyskoczyć na czole. Panienko River, to się szczególnie tyczy ciebie. Nie chcę żadnych zażaleń na twoją osobę. Zresztą na żadnego z was. Nie mam pojęcia czemu, akurat wasza piątka została wybrana. Gdybym ja miała kogoś wysłać, wy byście byli ostatnimi osobami jakie by poszły... co ja mówię, nawet was bym nie brała pod uwagę. Jednak dyrekcja szkoły i rada nadzorcza naszej placówki zdecydowała inaczej. Chcą dać wam szansę. Zrozumieliśmy. odparłam pośpiesznie, zanim znowu zaczęła się zagłębiać w szczegóły. Masz mi nie przerywać. warknęła. W odpowiedzi przewróciłam jedynie oczami, co oczywiście wkurzyło panią Green. Ava! krzyknęła. Dobrze, a teraz bierzcie potrzebne wam rzeczy i idźcie do szkoły. Od razu po zajęciach widzę was w domu. powiedziała i odeszła pośpiesznie. Patrzałam jak jej wielki tyłek rusza się w rytm stukania obcasów i chciało mi się wymiotować. Ta kobieta samą sobą przyprawia mnie o mdłości. Liam? spojrzałam na przyjaciela.
Co? Kiedy masz zamiar się pomalować, abym mogła się koło ciebie pokazać. powiedziałam z uśmiechem. Osz ty... wysapał i rzucił się w moją stronę. Dzięki Bogu mam bardzo dobrą kondycję, bo inaczej już bym leżała rozłożona na łopatki. Dobra dzieci, przestańcie ! Idziemy do szkoły ! krzyknęła Stacy. W pomieszczeniu dało się usłyszeć zbiorowy jęk. Jednak już bez żadnych ceregieli zebraliśmy swoje rzeczy i udaliśmy się na podbicie liceum. Swoją drogą ten Amadeus musiał coś zrobić, skoro nazwali jego imieniem szkołę. Ciekawe czy ja też tak będę mogła. Gdy tylko wyszliśmy za mury naszego więzienia, obejrzałam się jeden, jedyny raz, aby zapamiętać skąd jestem. Droga zajęła nam całe trzydzieści pięć minut, ale po tym czasie ujrzeliśmy budynek naszego nowego prywatnego piekła. Lubiłam moją dawną szkołę. Znajdowała się niecałe pięć minut od placówki i była pod napięciem, aby nikt nie zwiał. Chociaż nie, zmieniam zdanie. Nienawidziłam tamtego miejsca. Stanęłam przed drzwiami do naszej nowej przyszłości i spojrzałam na przyjaciół. Gotowi? zapytałam. Kiwnęli mi głowami, a ja pchnęłam drzwi. Od razu uderzył we mnie hałas. Wszyscy próbowali się przekrzyczeć. Jednak jak tylko postawiliśmy pierwszy krok na ich
terenie, każda głowa na korytarzu obróciła się w naszą stronę. Mogłam usłyszeć strzępu rozmów. " Patrz to ci przestępcy." " Widzisz jak one wyglądają? Dziwki. " " Ale ciacha. Zaklepuję. " " Ciekawe za ile da się przelecieć. " " Zapewne roznoszą zarazki. " " Niech tylko, któraś zbliży się do Jamesa, a za kudły ją szarpnę. " Na ten ostatni komentarz musiałam się zaśmiać. To było tak absurdalne, że jak myślenie, że kosmici istnieją. Chociaż jak tylko na nią spojrzałam, zaczęłam się zastanawiać nad trafnością tego spostrzeżenia. Już chciałam coś do niej powiedzieć, kiedy jakiś dupek trącił mnie w ramie. Tym sposobem moja torebka zsunęła się i uderzyła w podłogę. Ej ! Dupku ! warknęłam do niego. Wcześniej wspomniany chłopak obrócił się i zmierzył mnie spojrzeniem. Gdy już obczaił mnie od góry do doły wysłał mi najwyraźniej swój firmowy uśmiech. Tak ? zapytał przemądrzale. Mówiłaś do mnie ? A widzisz innego dupka, który mnie popchnął ? Mogłaś nie stać na środku korytarza. Zresztą nieważne. Przepraszam. Czemu jakoś ci nie wierzę, co?
Bo nie wyglądasz na głupią, kotku. Zbliżyłam się do niego z zalotnym uśmiechem, a gdy tylko nasze usta dzieliły milimetry, szepnęłam. Jeszcze raz nazwij mnie kotkiem, albo jakimkolwiek innym czułym słówkiem, od którego chce mi się rzygać, to przysięgam, że będziesz cierpiał. Jak tylko powiedziałam to co musiałam, zwróciłam się do przyjaciół. Chodźcie do sekretariatu. Doszły do mnie jeszcze szepty ludzi i piskliwy głos blondynki, do której miałam zamiar wcześniej zagadać. James ! Misiaczku, nic ci nie jest. Jakoś nie interesowała mnie zbytnio jego odpowiedź. Najwyraźniej to był ten chłopak, którego miałam unikać, aby moje włosy nie ucierpiały. Zrobię to z wielką chęcią. Dupek Byłam już w połowie drogi, kiedy zerknęłam za siebie. Stał tam on. Musiałam przyznać, że był przystojny. Dało się zauważyć, że jest dobrze zbudowany. Jego brązowe oczy mówiły, ze to jeszcze nie koniec, a usta ciągle miały ten kpiący wyraz. Odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się pokrzepiająco do przyjaciół. Zabawę czas zacząć.
Rozdział 3 Miałam już wyrobione zdanie o uczniach, byli cholernymi tchórzami. Ale czego innego mogłam się spodziewać. Moja reputacja przeganiała nawet sławę gwiazd porno. Chociaż słyszałam plotki, że grałam w jednym z takich filmów. Nie powiem zaciekawiło mnie to, tym bardziej, że brałam udział w orgii z Chuckiem Norrisem. Najwidoczniej szkoła jest wszędzie taka sama, tylko nadęte dupki zmieniają się na bogate nadęte dupki. Wielkiej różnicy nie ma. Sądziłam, że po tym debilu, Jamesie będę miała już spokój, lecz bardzo się myliłam. Po naszym pierwszym spotkaniu na korytarzu, liczyłam, że może stanie się coś zabawnego. Ava, chodź. Tu jest sekretariat. złapał mnie za łokieć Liam.
Spojrzałam na drzwi, które wcale nie zachęcały swoim wyglądem. Prawdopodobnie nie byłoby tak źle, gdyby nie wielki kutas narysowany markerem na samym środku. Jesteś pewien, że musimy? posłałam mu błagalne spojrzenie. Tak. Albo to, albo cięgi od Zielonej. Chyba wolałabym ją. jęknęłam. Ale my nie. Ruszaj seksowny tyłeczek i wchodź. powiedział i klepnął mnie we wcześniej wspomnianą część ciała. Znam go już za długo i wiem, że bez sensu byłoby zwracanie mu uwagi. Pokręciłam zrezygnowana głową i nacisnęłam klamkę. Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Myślałam, że to szkoła dla bogaczy, a nawet drzwi nie mają naoliwionych. Zapewne cięcia w budżecie, albo zmarnowali pieniądze na niepotrzebne rzeczy, takie jak piątka kryminalistów. Jako, że szkoła wszystko finansuje, nie musieliśmy się przejmować podręcznikami, ani czesnym, to już ich problem. Pierwsze co przykuwało uwagę w sekretariacie, było białe biurko na tle granatowych ścian. A za nim siedział mężczyzna, na oko mógł mieć z trzydzieści lat. Lekka siwizna pojawiała się już tu i ówdzie. Najwidoczniej praca w liceum nie była taka prosta, no kto by pomyślał. Czujecie ten sarkazm?
Dobry. odparłam niezbyt miło. Witam. Nazywam się Tristan Holmes i jestem dyrektorem. Od dziś jesteście uczniami naszej placówki, więc podlegacie moim zasadom. Jest kilka nakazów i zakazów, jakie tutaj obowiązują. A teraz proszę, abyście się przedstawili. powiedział na wstępie. Podniosłam wysoko brwi i przyglądałam mu się z powątpiewaniem. Liczyłam, że powie, że żartował, ale najwyraźniej ten facet mówił serio. Teraz już nie jestem pewna czy to nie jest szkoła wojskowa. Ale nie widziałam, żadnych mundurków po drodze, więc zapewne nie. Może on sprawia tylko wrażenie surowego. Zwęziłam delikatnie oczy i przyjrzałam się mu dokładniej. Nie, pomyślałam. On serio taki jest. Ta żyłka na jego czole to mówi. Zerknęłam po bokach na przyjaciół i zauważyłam ten sam wyraz twarzy, który zapewne gościł na mojej. Zawziętość. Bo dobroci się nie damy. No spoko. warknęłam. Ten wysoki blondyn to Liam Prince, brunet po jego prawej to Calum Landom. Czerwonowłosa dziewczyna nazywa się Stacy Brooks, a ostatni to Daniel Castle. A ty młoda damo? zapytał. Tylko nie młoda damo. Nienawidzę jak się tak do mnie mówi. Jestem Ava River.
Do mnie nie mówi się takim tonem panno River. To ja tu sprawuję władzę i należy mi się szacunek. Jak pan chce. powiedziałam i posłałam mu zarozumiały uśmiech. Mężczyzna nieznacznie zacisnął szczękę, ale już po chwili odzyskał rezon. Dobrze. odparł spokojnie po kilku sekundach ciszy. Oto wasze plany, książki, mapa szkoły oraz szyfry i numery szafek. dokończył i wręczył nam przedmioty. Bez pożegnania wyszliśmy z pomieszczenia i ruszyliśmy wolno korytarzem. Nie śpieszyło nam się na zajęcia. Dzień pierwszy można odhaczyć. Pozostało około tysiąca innych.
Rozdział 4 Pierwszy dzień minął nam na zwiedzaniu. Odkrywaniu najlepszych miejsc do ukrycia się, znalezienia zaułka gdzie można zapalić i skrótu, którym można uciec. I to wszystko w zaledwie cztery godziny. Inni uczniowie nie byli za przyjaźnie nastawieniu w stosunku do nas. A najgorzej zachowywały się dziewczyny. Patrzały na nas jak na coś gorszego. Może i nie jestem bogata i piękna, ale nie odgrywam bestii w tej bajce. Wszystko czego chcę to dożyć do końca roku bez szwanku i zniknąć z tego miejsca w diabły. Nie mogę sobie pozwolić na bójki, znam konsekwencje, a wolę nie utykać przez kilka następnych dni. Z takimi myślami przekroczyliśmy mury naszego nowego więzienia i udaliśmy się do domu. Ostatnią rzecz jaką spodziewałam się tam zastać była jakaś rodzina. Kolejni ludzie chcieli dać szansę jakimś młodym sierotą.
Nawet nie pchałam się do tego zbiegowiska, od razu udałam się w kierunku swojego pokoju. Ava, zaczekaj! usłyszałam krzyk pani Green. Odwróciłam się dookoła, aby zorientować się, że moi przyjaciele zdołali już się ulotnić i zostałam jedyna na widoku. Tak proszę pani? zapytałam poważnie. Wolałam jej nie podpadać w towarzystwie obcych. Mogła mnie jeszcze powiesić za kostki, albo coś o wiele gorszego. Ava to są państwo Falcon. Dzień dobry. powiedziałam grzecznie. Chcieliby rozejrzeć się po naszym domu i może wziąć pod swoje skrzydła jednego z was. Jednak bardzo proszą, aby oprowadził ich jeden z naszych podopiecznych. I od razu kiedy cię zauważyłam pomyślałam, że będziesz do tego idealna. kontynuowała i nałożyła nacisk na ostatnie zdanie. Oczywiście. Bardzo chciałabym, ale lekcje, nowa szkoła i ... nie dane mi było dokończyć. Nie musisz się tym przejmować, jesteś bardzo mądra. Zresztą to był wasz pierwszy dzień i później mi powiesz jak wspaniale się bawiliście. uśmiechnęła się do mnie sztucznie. No dobrze. Może zacznijmy od... yyy... stołówki? odparłam niepewnie. Będzie wspaniale kochanie. Mam na imię Mia, a to mój mąż Harry. Miło nam cię poznać. powiedziała kobieta.
Bogactwo, aż od nich biło. Idealne fryzury, ciuchy, zachowanie, nawet uszy. Boże, widzisz, a nie grzmisz. Mi też miło poznać. posłałam im swój firmowy uśmiech i skierowałam się do stołówki. Zanim weszliśmy do pomieszczenia zaczęłam się modlić, aby było tam w miarę cywilizowanie. I oczywiście było. Pani Green musiała się już wszystkim zająć. Wszyscy siedzieli grzecznie, cicho dyskutowali i jedli śniadanie. Żadnych bitew na jedzenie. Zero krzyków. Brak przekleństw. Działo się tak tylko wtedy, gdy ktoś miał przyjechać. Zastanawiałam się często, czy gdyby ktoś inny zajmował się naszym sierocińcem, to również panowałby tu taki rygor, czy może byłoby trochę weselej. Lecz próbowałam odpędzać od siebie te myśli, aby nie popaść w depresję. Obróciłam się do tyłu, aby zobaczyć czy państwo Falcon przyglądają się dzieciom oraz, aby dokładniej się im przyjrzeć. Kobieta była wysoką brunetką o zielonych oczach i nienagannej figurze. Mężczyzna zaś był dobrze umięśnionym blondynem o ciemnym spojrzeniu. Coś w jego wzroku było znajomego. Rysy ich twarzy ciągle kazały zastanawiać mi się skąd ich znam. Co prawda jestem pewna, że tej dwójki nigdy nie spotkałam. Mam dobrą pamięć, zazwyczaj mogę na niej polegać, lecz teraz ciążyła w niej pustka. W ciągu godziny zwiedziliśmy jeszcze sypialnie dzieci, pokój zabaw, kuchnię i łazienki oraz salę ćwiczeń. Para była bardzo miła, ciekawie się z nimi rozmawiało i nie patrzeli na mnie z góry, a
spodziewałam się właśnie tego. Pozory jednak mogą mylić. Zbliżaliśmy się już do ostatniej części naszej wycieczki, czyli pokoju rekreacyjnego. Tam wszyscy spędzali czas od piętnastej do osiemnastej. Ogółem to miejsce było przeznaczone do nauki. W miarę lubiłam, gdy ktoś do nas przychodził. Wtedy pani Green włączał się tryb kochającej kobiety. Dostawaliśmy jedzenie i czyste ciuchy. Dlatego zawsze jest cisza w stołówce, każdy cieszy się posiłkiem, którego może nie ujrzeć przez dłuższy czas. Cięcie kosztów, albo raczej nowiutkie jacuzzi dla personelu. Ava zapomniałam zapytać. powiedziała w pewnym momencie kobieta. Jeszcze kawałek dzielił nas od celu. Tak? zapytałam. Gdzie chodzisz do szkoły? Och... Od dziś do Liceum im. Amadeusa Prime'a. odparłam próbując się nie wzdrygnąć. Naprawdę? mówiła podekscytowana. Tam również uczęszcza nasz syn. Może go kiedyś spotkasz. Tak? Może kiedyś. A teraz może... Mia mi przerwała. Ma na imię James i jest wysokim brunetem o brązowych oczach. Chodzi do trzeciej klasy. Stanęłam na środku korytarza, gdy tylko usłyszałam co powiedziała. No tak, mogłam się tego spodziewać. Dlatego wyglądali tak znajomo. Są rodzicami tego dupka. Jak tylko o tym pomyślałam jego twarz pojawiła mi się przed oczyma. Już chciałam wyrzucić z
siebie potok przekleństw, ale grałam słodką dziewczynę i to by nie było odpowiednie. Prawdopodobnie zszokowałabym ich i dostałabym niezłe manto. Nie wiem. Nie spotkałam go. odpowiedziałam po chwili ciszy i ruszyłam dalej. A oto ostatnie pomieszczenie. Ręką wskazałam na drzwi. Czekałam, aż państwo Falcon wejdą do środka i szybko ulotniłam się do swojego pokoju. O Boże, pomyślałam. Teraz muszę go unikać jeszcze bardziej. Coś czułam, że to nie będzie takie proste, jakie się wydaje. Z takimi myślami rzuciłam się twarzą na łóżku i zaczęłam krzyczeć z frustracji w poduszkę. Chociaż trochę dało mi to się uspokoić, ale nie na długo. Jak tylko pomyślałam, że juro kolejny dzień szkoły, chciałam wyskoczyć przez okno. Jednak przeszkadzały mi w tym kraty. Więzienie. westchnęłam.
Rozdział 5 Ciemność. Krzyk rozbrzmiewa po całym budynku. Stacy znowu ma koszmar. Dzieje się to, chociaż raz w tygodniu. Ludzie są już przyzwyczajeni, ale ja zawsze wzdrygam się na ten dźwięk. Przeszłość prześladuje każdego z nas, jednak ją szczególnie. Nie umie sobie poradzić z ciężarem, jaki spoczął na jej barkach. Wszyscy, którzy znajdują się w sierocińcu stracili rodzinę, w takich, czy innych okolicznościach. Moja przyjaciółka przeżywa to najgorzej. Od ich śmierci minęło pięć lat, ale ona nie daje rady. Tnie się coraz bardziej, zamyka się w sobie, popada w depresję. Ten dom nie pomaga w niczym. Musimy dawać sobie radę na własną rękę. Poddało się wielu, lecz nie pozwolę, aby Stacy dołączyła do tej listy. Nie zasługuje na to. Rodzice ją kochali, ale musieli odejść. Zginęli w katastrofie lotniczej. Kiedy reszta rodziny dowiedziała się o tej tragedii, odsunęli się od
dziewczyny. Nikt nie chciał mieć na głowie wchodzącej w erę dorastania nastolatki. Moja historia była zupełnie inna. Mój ojciec siedzi w więzieniu za masowe morderstwa, gwałty, handel i różne inne przekręty, ale nie będę się już w to wgłębiała. W skrócie dostał dożywocie. Matka natomiast żyje gdzieś sobie na świecie i daje w żyłę, albo już przedawkowała. Oni nic dla mnie nie znaczą. Jestem piętnem jednej z ofiar tego potwora. Przyszłam na świat, tylko dlatego, że kobieta, która nosiła mnie pod sercem, nie miała pieniędzy na aborcję. Mimo, że została zgwałcona nikt nie chciał jej uwierzyć, pomóc. Wszyscy uważali ją za śmiecia. Teraz dzieje się tak ze mną. Historia lubi się powtarzać. My dwie z całej naszej piątki, mamy najdrastyczniejsze historie. Liam, Calum i Daniel zwyczajnie zostali porzuceni w dzieciństwie. To też nie jest najlepsze, ale jest jedną z jaśniejszych wersji wydarzeń, jakie mogły się przytrafić. Do dziś pamiętam jak miałam dziesięć lat i przyszła kobieta z opieki społecznej, aby powiedzieć mi, że zabierze mnie w lepsze miejsce. Z dala od ćpunów i morderców. A bliżej dzieci w moim wieku i szczęścia. O Jezu, jak bardzo mnie oszukała. Gdybym chociaż przez moment poczuła, że moje życie stanie się jeszcze gorsze, nigdy nie przyjęłabym tej wyciągniętej dłoni. Splunęłabym na nią i uciekła. Jednak teraz muszę znosić to co tu się dzieje. I to wszystko, aż do dwudziestych pierwszych urodzin. Pozostały dwa lata i zaznam