HaskiB

  • Dokumenty72
  • Odsłony6 955
  • Obserwuję9
  • Rozmiar dokumentów138.2 MB
  • Ilość pobrań3 702

Cold heart

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Cold heart.pdf

HaskiB EBooki
Użytkownik HaskiB wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 118 stron)

Prolog                  Moje życie jest jak czarna przepaść z kolcami. Gdzie się nie  obrócisz obrywasz jakimś w plecy. Najlepiej będzie jak zacznę  wszystko od początku.  Nazywam się Ava River i mam dziewiętnaście lat. Odkąd tylko  pamiętam byłam pod skrzydłami opieki społecznej. Mówili mi, że  dadzą mi nową rodzinę, w której będę bezpieczna. Moja historia nie  jest jedną z tych ckliwych romansów, które ludzie czytają na każdym  kroku. Opowiem jak to jest być córką mordercy i dzieckiem gwałtu.  Nie oszczędzano mi bólu na przedziale tych lat. Teraz znowu jestem  w domu dziecka, kolejna rodzina nie wypaliła. Tym razem była to  wina synalka. Dobierał się do mnie, a ja na to nie zezwoliłam i gdy  przegiął po prostu wybuchłam. W przypływie szału złamałam mu nos  i rękę, nie wspominając o uszkodzeniu jego marnego fiuta.  Była to  moja szesnasta rodzina w ciągu dziewięciu lat. Od tylu właśnie siedzę  w tym bagnie. Nie jest kolorowo, ale mogło też być gorzej…  Co ja mówię. Nie może być gorzej. Brakuje mi tylko do  kompletu nieszczęść wyroku więziennego, chociaż może i to by nie  było takie złe… Miałabym stały dach nad głową, jedzenie i wodę do  mycia. 

Kiedy tak snułam moje marzenia do wspólnego pokoju weszła  opiekunka.  ­ Ava... Mam dla ciebie propozycje. I mam nadzieję, że dobrze ją  wykorzystasz.  I tak właśnie miałam trafić do jednego z lepszych liceów.  Miasto postanowiło zainwestować w kilku najbardziej potrzebujących  i zdemoralizowanych nastolatków, aby się kształcili.  Czy mnie to interesuje? Nie.  Czy zapytali mnie, czy chcę brać udział? Odpowiedź znowu brzmi  nie.  Czy to będzie piekło? Tak.                                   

  Rozdział 1      Nie rozumiem ludzi, którzy uwielbiają wstawać rano. Dla mnie  jest to istna tortura, ale kto by chciał zwlekać się z łóżka o czwartej  nad ranem i to tylko dlatego, że zawsze trzeba poćwiczyć. Właśnie  tak. Nie dosyć, że ludzie oddają dzieci do sierocińców i myślą  zapewne, że tak będzie lepiej, to do tego całego koszmaru trzeba  dodać poranne pobudki. Co ja pieprzę, taka godzina to środek  pieprzonej nocy.  Jednak to jest i tak pikuś w porównaniu z tym, co mnie czeka za  cztery godziny. Albowiem ja i jeszcze innych czterech wybrańców  naszego wspaniałego ośrodka zostało " obdarowanymi " darmowym  uczęszczaniem do najlepszej uczelni w Chicago. Jestem z tego  powrotu taka szczęśliwa, że kretyna, który to wymyślił udusiłabym  własnymi rękoma, następnie poćwiartowała, a na sam koniec rzuciła  psom na pożarcie. To taka najlżejsza kara, jaka przychodzi mi do  głowy.  ­ Ava przestań marzyć i rusz swój seksowny tyłeczek. Pora wstawać.  ­ mówił do mnie mój przyjaciel Liam.  Jest on jednym z osób wybranych do tego pojebanego projektu.  Nie wiem czy oni próbują sobie udowodnić, że opanują nas, czy może 

chcą pokazać jacy to są wspaniali. Zresztą bez różnicy, mam to w  dupie.  ­ Kochanie wstawaj. ­ kontynuował dalej.  Niestety ja nie miałam w ogóle zamiaru ruszać swojego jakże  seksownego tyłka z tego cholernie niewygodnego łóżka. Jeżeli  łóżkiem można nazwać kilka desek zbitych ze sobą, a na nie nałożone  obrzydliwe prześcieradło. Oczywiście dostaliśmy do kompletu  wspaniale wypchane poszewki. Poduszka była wypełniona słomą, a  za kołdrę robiła wata. To się nazywa maksymalne oszczędzanie.  ­ Kurwa koniec dobrego. ­ usłyszałam warknięcie.  Nawet nie pofatygowałam się sprawdzić co takiego Liam robi.  Najprawdopodobniej powinnam, był albowiem jednym z  największych kretynów jakich spotkałam w życie. Możliwe, że  dlatego się z nim przyjaźnie. Czasem miło jest być tą najmądrzejszą, a  przy nim i przy reszcie tych debili to naprawdę proste. Chociaż muszę  powiedzieć, że zdarza się mu mieć jakieś przebłyski inteligencji.  Zaczęłam się przekręcać na deskach w celu odnalezienia  najwygodniejszej pozycji. Minęła może minuta, aż w końcu moje  zadanie zostało wypełnione. Mimo zamkniętych oczy widziałam  kanapki. Właśnie tak, kanapki. Nie miałam nic dobrego do jedzenia  od wielu, wielu miesięcy. A ogólnie to nie jadłam nic od dwóch dni.  Na szczęście byłam już przyzwyczajona do takich głodówek. W tym  miejscu i podobnych do tego, to normalne. Powtarzają nam w kółko,  ze powinniśmy się cieszyć, że mamy dach nad głową i jakiekolwiek 

jedzenie, co pewnie czas. A oni sami zajadają się w najlepszych  restauracjach i mieszkają w najdroższych dzielnicach. Tam właśnie  trafiają wszystkie pieniądze przesyłane przez państwo dla nas. Jednak  my nie możemy pisnąć nawet słowa, bo oberwie nam się i to jak  cholera. Do teraz mam w niektórych miejscach blizny, nie tylko takie  widoczne. Te wewnątrz są najgorsze do zagojenia.  Najbardziej nienawidzę momentów, kiedy dają ci nadzieję na  lepsze życie. Mówią, że znaleźli dla ciebie idealną rodzinę, a  następnie wysyłają w nieznane. A ty biedny musisz znosić tamtych  osobników przez pewien czas, aż zrozumieją, że z tobą nie ma  zabawy, że nie da się ciebie złamać.  ­ Ja pierdole ! ­ wykrzyknęłam wyskakując z łóżka.  Byłam cała mokra i nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Mój  skretyniały przyjaciel postanowił, najwyraźniej zafundować mi  darmową kąpiel z deszczówki.  Liam patrzył na mnie z zarozumiałym uśmieszkiem i tylko  kiwnął mi głową w stronę szafki na ciuchy. Wiedziałam o co mu  chodzi, ale nie wykonałam najmniejszego ruchu.  ­ Albo sama się ubierzesz, albo ja to zrobię. ­ powiedział.  Przez moment jeszcze mu się przyglądałam, ale potem  zrezygnowałam. Wiedziałam do czego był zdolny i lepiej go nie  motywować do działania. Uwielbiał podejmować wyzwania, a ja to  często wykorzystywałam w niecny sposób. 

Liam był wysokim blondynek o zielonych oczach i cudownym  uśmiechu. Dodaj do tego diabelnie seksowne ciało, tatuaże i mamy  cały pakiet. Bad boy w każdym calu. Dziewczyn oczywiście nigdy  nie musiał wyrywać na tanie teksty, wystarczyło jego spojrzenie,  które dość często mówiło " Chodź do mnie. Chcesz tego " albo " Ze  mną będziesz miała najlepsze pieprzenie swojego życia". No ludzie  jaka kobieta by nie skorzystała z takiej propozycji.  Do tego wszystkiego był boski w łóżku i mogłam to szczerze  przyznać. Od czasu do czasu, gdy któreś z nas musiało zapomnieć na  chwilę o otaczającym nas świcie wyświadczaliśmy sobie przysługi.  ­ Dobra już się ubieram. ­ odparłam. ­ Pieprzony poganiacz  niewolników. ­ mruknęłam pod nosem.  Powłóczyłam nogami w kierunku drewnianej komody. Miała  ona tylko cztery małe szuflady, a jedna z nich należała do mnie.  Kolejna do Liama, Caluma i Daniela. Jak już wcześniej mogłam  wspomnieć, mieliśmy gorzej niż ludzie w więzieniu. Powyższa  dwójka, z którą dzieliłam mebel, również będzie z nami uczęszczała  do liceum. Ostatnią osobą należącą do naszego małego klubiku  wysłanników piekła jest Stacy. Urządzimy tej szkole koszmar, ręczę  za to. Tak więc cała nasza piątka od dziś będzie uczęszczała do tego  liceum imienia Amadeusa Priem'a.  Ubrałam się i poszłam do reszty. Czekali już na mnie na korytarzu.  ­ Gotowi? ­ zapytałam przyjaciół.  Wszyscy zaprzeczyli zgodnie głowami. 

­ Ech... Ja tak samo. Dobra chodźcie na rozgrzewkę i szykować się do  szkoły lamusy. ­ powiedziałam. ­ No ludzie, strzeżcie się !  Nadchodzimy ! ­ krzyknęłam.    Rozdział 2      Na ósmą mieliśmy się stawić w szkole. A teraz zamiast pędzić  na zajęcia stoimy na sali  ćwiczeń w domu i czekamy na kazanie. Pani  Green jest w tym najlepsza. Jej wulgarne odzywki i cięty język trafił  do historii. Umie opieprzyć największego chuligana, tak bardzo, że  tamten stanie się potulny jak baranek i zacznie pracować w  schronisku dla młodzieży.  ­ Słuchajcie mnie bachory. Jeśli którekolwiek z was wpadnie w  kłopoty, dostanie gorszy stopień, albo chociaż mrugnie nie tak i  zostanie mi to zgłoszone, może pisać testament. To jest dla nas... to  znaczy was szansa i macie tego nie spieprzyć. Zrozumiano? ­ rozległ  się jej donośny, lecz niestety piskliwy głos.  Cała nasza piątka potaknęła głowami.  ­ Nie słyszałam! ­ wydarła się.  Moje uszy najprawdopodobniej zaczęły już krwawić, a mózg  zmienia się powoli w papkę. Skoro to już się dzieje, to co będzie w  szkole. Śmierć na matematyce, samobójstwo na historii, czy może  eksplozja głowy na biologii. Jest długa lista scenariuszy, które mogą 

się nam przydarzyć. Jednak najprawdopodobniejsze jest, że umrzemy  tutaj.  ­ Tak. ­ odparliśmy jednogłośnie.  ­ I właśnie tak ma być. Pamiętajcie... ­ zaczęła kolejny swój monolog,  ale ja już się wyłączyłam.  Ukradkiem zerknęłam na przyjaciół i zauważyłam, że również  oni oddalili się do swoich własnych światów. Zaczęłam bacznie  obserwować panią Green i spostrzegłam, że jedna jej brew jest  krzywo zrobiona. Kosmetyczna odwaliła kiepską robotę, ciekawe czy  jeszcze żyje. Jeśli ta jędza zdołała to zauważyć, zapewne osoba, która  pracowała nad jej włosiem nie przeżyła tych tortur.  Tak bardzo zafascynowało mnie to zjawisko, że nie zwróciłam  uwagi, kiedy wszystkie głowy obróciły się w moim kierunku, a  starsza kobieta wywołuje mnie z imienia.  ­ Ava!  ­ Tak? ­ zapytałam, jakby nigdy nic.  ­ O czym mówiłam? ­ zadała podchwytliwe pytanie.  Za nieprzepisowe zachowanie mamy wyznaczone kary. Właśnie  tak, posiadamy nałożone na siebie zasady, a ich złamanie jest  równoznaczne ze zdradą kraju. Chociaż ja tak uważam. Rygor jaki  jest wprowadzany w takich placówkach kształci młodych  przestępców. Przecież jaki nastolatek z taką kuratelą nie chciałby się  stąd wyrwać. Aktualnie w naszym domu znajduje się sześćdziesięciu  czterech podopiecznych. Z tego czterdziestu chłopców i dwadzieścia 

cztery dziewczynki. Nie będę się zagłębiała w szczegóły. To bez  sensu.  Obowiązuje nas dziesięć szczegółowych przepisów, których  trzeba przestrzegać, jeśli ceni się własne życie i zdrowie psychiczne.  1. Godzina policyjna od 22 do 6 rano.  2. Respekt wobec swoich opiekunów.  3. Zakaz opuszczania placówki bez zezwolenia.  4. Zakaz stosunków seksualnych na terenie sierocińca.  5. Obowiązkowe inspekcje miejsca zamieszkania.  6. Zakaz bójek, papierosów, alkoholu oraz jakichkolwiek używek.  7. Zakaz broni.  8. Obowiązek wykonywania prac nałożonych na ciebie.  9. Słuchanie poleceń osoby dyżurnej.  10. Złamanie jakiejkolwiek z powyższych zasad grozi nałożeniem  odpowiedniej do popełnionego przestępstwa kary.    Dosłownie jak w więzieniu. I powiedz tu człowiekowi, że nie  musi się martwić o swoją przyszłość. Z takimi zasadami trzeba  uważać nawet na swój cień, bo może mieć niecny plan.  Nie jestem z reguły posłuszna, tak samo reszta z naszej małej  grupki, ale cóż wybrali nas do tego projektu, więc się stawimy. Oby  uczelnia była przygotowana na pięciu siewców zagłady. 

­ Kazała pani przestrzegać wszystkich reguł, a jeśli nie zalecimy się  do pani zarządzeń, czeka nas kara. To tak w skrócie. Dobrze mówię,  prawda? ­ odpowiedziałam jej z zarozumiałym uśmieszkiem.  Jej słowa za każdym razem się powtarzały. Tyle razy to  słyszałam, że powinno mi to już wyskoczyć na czole.  ­ Panienko River, to się szczególnie tyczy ciebie. Nie chcę żadnych  zażaleń na twoją osobę. Zresztą na żadnego z was. Nie mam pojęcia  czemu, akurat wasza piątka została wybrana. Gdybym ja miała kogoś  wysłać, wy byście byli ostatnimi osobami jakie by poszły... co ja  mówię, nawet was bym nie brała pod uwagę. Jednak dyrekcja szkoły i  rada nadzorcza naszej placówki zdecydowała inaczej. Chcą dać wam  szansę.  ­ Zrozumieliśmy. ­ odparłam pośpiesznie, zanim znowu zaczęła się  zagłębiać w szczegóły.  ­ Masz mi nie przerywać. ­ warknęła.  W odpowiedzi przewróciłam jedynie oczami, co oczywiście wkurzyło  panią Green.  ­ Ava! ­ krzyknęła. ­ Dobrze, a teraz bierzcie potrzebne wam rzeczy i  idźcie do szkoły. Od razu po zajęciach widzę was w domu. ­  powiedziała i odeszła pośpiesznie.  Patrzałam jak jej wielki tyłek rusza się w rytm stukania obcasów  i chciało mi się wymiotować. Ta kobieta samą sobą przyprawia mnie  o mdłości.  ­ Liam? ­ spojrzałam na przyjaciela. 

­ Co?  ­ Kiedy masz zamiar się pomalować, abym mogła się koło ciebie  pokazać. ­ powiedziałam z uśmiechem.  ­ Osz ty... ­ wysapał i rzucił się w moją stronę.  Dzięki Bogu mam bardzo dobrą kondycję, bo inaczej już bym leżała  rozłożona na łopatki.  ­ Dobra dzieci, przestańcie ! Idziemy do szkoły ! ­ krzyknęła Stacy.  W pomieszczeniu dało się usłyszeć zbiorowy jęk. Jednak już  bez żadnych ceregieli zebraliśmy swoje rzeczy i udaliśmy się na  podbicie liceum. Swoją drogą ten Amadeus musiał coś zrobić, skoro  nazwali jego imieniem szkołę. Ciekawe czy ja też tak będę mogła.  Gdy tylko wyszliśmy za mury naszego więzienia, obejrzałam się  jeden, jedyny raz, aby zapamiętać skąd jestem. Droga zajęła nam całe  trzydzieści pięć minut, ale po tym czasie ujrzeliśmy budynek naszego  nowego prywatnego piekła. Lubiłam moją dawną szkołę. Znajdowała  się niecałe pięć minut od placówki i była pod napięciem, aby nikt nie  zwiał. Chociaż nie, zmieniam zdanie. Nienawidziłam tamtego  miejsca.  Stanęłam przed drzwiami do naszej nowej przyszłości i spojrzałam na  przyjaciół.  ­ Gotowi? ­ zapytałam.  Kiwnęli mi głowami, a ja pchnęłam drzwi.  Od razu uderzył we mnie hałas. Wszyscy próbowali się  przekrzyczeć. Jednak jak tylko postawiliśmy pierwszy krok na ich 

terenie, każda głowa na korytarzu obróciła się w naszą stronę.  Mogłam usłyszeć strzępu rozmów.  " Patrz to ci przestępcy."  " Widzisz jak one wyglądają? Dziwki. "  " Ale ciacha. Zaklepuję. "  " Ciekawe za ile da się przelecieć. "  " Zapewne roznoszą zarazki. "  " Niech tylko, któraś zbliży się do Jamesa, a za kudły ją szarpnę. "  Na ten ostatni komentarz musiałam się zaśmiać. To było tak  absurdalne, że jak myślenie, że kosmici istnieją. Chociaż jak tylko na  nią spojrzałam, zaczęłam się zastanawiać nad trafnością tego  spostrzeżenia.  Już chciałam coś do niej powiedzieć, kiedy jakiś dupek trącił  mnie w ramie. Tym sposobem moja torebka zsunęła się i uderzyła w  podłogę.  ­ Ej ! Dupku ! ­ warknęłam do niego.  Wcześniej wspomniany chłopak obrócił się i zmierzył mnie  spojrzeniem. Gdy już obczaił mnie od góry do doły wysłał mi  najwyraźniej swój firmowy uśmiech.  ­ Tak ? ­ zapytał przemądrzale. ­ Mówiłaś do mnie ?  ­ A widzisz innego dupka, który mnie popchnął ?  ­ Mogłaś nie stać na środku korytarza. Zresztą nieważne.  Przepraszam.  ­ Czemu jakoś ci nie wierzę, co? 

­ Bo nie wyglądasz na głupią, kotku.  Zbliżyłam się do niego z zalotnym uśmiechem, a gdy tylko  nasze usta dzieliły milimetry, szepnęłam.  ­ Jeszcze raz nazwij mnie kotkiem, albo jakimkolwiek innym czułym  słówkiem, od którego chce mi się rzygać, to przysięgam, że będziesz  cierpiał.  Jak tylko powiedziałam to co musiałam, zwróciłam się do przyjaciół.  ­ Chodźcie do sekretariatu.  Doszły do mnie jeszcze szepty ludzi i piskliwy głos blondynki, do  której miałam zamiar wcześniej zagadać.  ­ James ! Misiaczku, nic ci nie jest.  Jakoś nie interesowała mnie zbytnio jego odpowiedź. Najwyraźniej to  był ten chłopak, którego miałam unikać, aby moje włosy nie  ucierpiały. Zrobię to z wielką chęcią. Dupek  Byłam już w połowie drogi, kiedy zerknęłam za siebie. Stał tam on.  Musiałam przyznać, że był przystojny. Dało się zauważyć, że jest  dobrze zbudowany. Jego brązowe oczy mówiły, ze to jeszcze nie  koniec, a usta ciągle miały ten kpiący wyraz.  Odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się pokrzepiająco do przyjaciół.  Zabawę czas zacząć.           

                  Rozdział 3      Miałam już wyrobione zdanie o uczniach, byli cholernymi  tchórzami. Ale czego innego mogłam się spodziewać. Moja reputacja  przeganiała nawet sławę gwiazd porno. Chociaż słyszałam plotki, że  grałam w jednym z takich filmów. Nie powiem zaciekawiło mnie to,  tym bardziej, że brałam udział w orgii z Chuckiem Norrisem.  Najwidoczniej szkoła jest wszędzie taka sama, tylko nadęte dupki  zmieniają się na bogate nadęte dupki. Wielkiej różnicy nie ma.    Sądziłam, że po tym debilu, Jamesie będę miała już spokój, lecz  bardzo się myliłam. Po naszym pierwszym spotkaniu na korytarzu,  liczyłam, że może stanie się coś zabawnego.    ­ Ava, chodź. Tu jest sekretariat. ­ złapał mnie za łokieć Liam.   

Spojrzałam na drzwi, które wcale nie zachęcały swoim  wyglądem. Prawdopodobnie nie byłoby tak źle, gdyby nie wielki  kutas narysowany markerem na samym środku.    ­ Jesteś pewien, że musimy? ­ posłałam mu błagalne spojrzenie.  ­ Tak. Albo to, albo cięgi od Zielonej.  ­ Chyba wolałabym ją. ­ jęknęłam.  ­ Ale my nie. Ruszaj seksowny tyłeczek i wchodź. ­ powiedział i  klepnął mnie we wcześniej wspomnianą część ciała.    Znam go już za długo i wiem, że bez sensu byłoby zwracanie  mu uwagi. Pokręciłam zrezygnowana głową i nacisnęłam klamkę.  Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Myślałam, że to szkoła  dla bogaczy, a nawet drzwi nie mają naoliwionych. Zapewne cięcia w  budżecie, albo zmarnowali pieniądze na niepotrzebne rzeczy, takie jak  piątka kryminalistów. Jako, że szkoła wszystko finansuje, nie  musieliśmy się przejmować podręcznikami, ani czesnym, to już ich  problem.    Pierwsze co przykuwało uwagę w sekretariacie, było białe  biurko na tle granatowych ścian. A za nim siedział mężczyzna, na oko  mógł mieć z trzydzieści lat. Lekka siwizna pojawiała się już tu i  ówdzie. Najwidoczniej praca w liceum nie była taka prosta, no kto by  pomyślał. Czujecie ten sarkazm? 

  ­ Dobry. ­ odparłam niezbyt miło.  ­ Witam. Nazywam się  Tristan Holmes i jestem dyrektorem. Od dziś  jesteście uczniami naszej placówki, więc podlegacie moim zasadom.  Jest kilka nakazów i zakazów, jakie tutaj obowiązują. A teraz proszę,  abyście się przedstawili. ­ powiedział na wstępie.  Podniosłam wysoko brwi i przyglądałam mu się z  powątpiewaniem. Liczyłam, że powie, że żartował, ale najwyraźniej  ten facet mówił serio. Teraz już nie jestem pewna czy to nie jest  szkoła wojskowa. Ale nie widziałam, żadnych mundurków po drodze,  więc zapewne nie. Może on sprawia tylko wrażenie surowego.  Zwęziłam delikatnie oczy i przyjrzałam się mu dokładniej.    Nie, pomyślałam. On serio taki jest. Ta żyłka na jego czole to mówi.    Zerknęłam po bokach na przyjaciół i zauważyłam ten sam wyraz  twarzy, który zapewne gościł na mojej. Zawziętość. Bo dobroci się  nie damy.  ­ No spoko. ­ warknęłam. ­ Ten wysoki blondyn to Liam Prince,  brunet po jego prawej to Calum Landom. Czerwonowłosa dziewczyna  nazywa się Stacy Brooks, a ostatni to Daniel Castle.  ­ A ty młoda damo? ­ zapytał.  ­ Tylko nie młoda damo. Nienawidzę jak się tak do mnie mówi.  Jestem Ava River. 

­ Do mnie nie mówi się takim tonem panno River. To ja tu sprawuję  władzę i należy mi się szacunek.  ­ Jak pan chce. ­ powiedziałam i posłałam mu zarozumiały uśmiech.  Mężczyzna nieznacznie zacisnął szczękę, ale już po chwili  odzyskał rezon.  ­ Dobrze. ­ odparł spokojnie po kilku sekundach ciszy. ­ Oto wasze  plany, książki, mapa szkoły oraz szyfry i numery szafek. ­ dokończył  i wręczył nam przedmioty.  Bez pożegnania wyszliśmy z pomieszczenia i ruszyliśmy wolno  korytarzem. Nie śpieszyło nam się na zajęcia. Dzień pierwszy można  odhaczyć. Pozostało około tysiąca innych.                           

          Rozdział 4      Pierwszy dzień minął nam na zwiedzaniu. Odkrywaniu  najlepszych miejsc do ukrycia się, znalezienia zaułka gdzie można  zapalić i skrótu, którym można uciec. I to wszystko w zaledwie cztery  godziny. Inni uczniowie nie byli za przyjaźnie nastawieniu w  stosunku do nas. A najgorzej zachowywały się dziewczyny. Patrzały  na nas jak na coś gorszego. Może i nie jestem bogata i piękna, ale nie  odgrywam bestii w tej bajce. Wszystko czego chcę to dożyć do końca  roku bez szwanku i zniknąć z tego miejsca w diabły. Nie mogę sobie  pozwolić na bójki, znam konsekwencje, a wolę nie utykać przez kilka  następnych dni. Z takimi myślami przekroczyliśmy mury naszego  nowego więzienia i udaliśmy się do domu.  Ostatnią rzecz jaką spodziewałam się tam zastać była jakaś  rodzina. Kolejni ludzie chcieli dać szansę jakimś młodym sierotą. 

Nawet nie pchałam się do tego zbiegowiska, od razu udałam się w  kierunku swojego pokoju.  ­ Ava, zaczekaj! ­ usłyszałam krzyk pani Green.  Odwróciłam się dookoła, aby zorientować się, że moi przyjaciele  zdołali już się ulotnić i zostałam jedyna na widoku.  ­ Tak proszę pani? ­ zapytałam poważnie.  Wolałam jej nie podpadać w towarzystwie obcych. Mogła mnie  jeszcze powiesić za kostki, albo coś o wiele gorszego.  ­ Ava to są państwo Falcon.  ­ Dzień dobry. ­ powiedziałam grzecznie.  ­ Chcieliby rozejrzeć się po naszym domu i może wziąć pod swoje  skrzydła jednego z was. Jednak bardzo proszą, aby oprowadził ich  jeden z naszych podopiecznych. I od razu kiedy cię zauważyłam  pomyślałam, że będziesz do tego idealna. ­ kontynuowała i nałożyła  nacisk na ostatnie zdanie.  ­ Oczywiście. Bardzo chciałabym, ale lekcje, nowa szkoła i ... ­ nie  dane mi było dokończyć.  ­ Nie musisz się tym przejmować, jesteś bardzo mądra. Zresztą to był  wasz pierwszy dzień i później mi powiesz jak wspaniale się  bawiliście. ­ uśmiechnęła się do mnie sztucznie.  ­ No dobrze. Może zacznijmy od... yyy... stołówki? ­ odparłam  niepewnie.  ­ Będzie wspaniale kochanie. Mam na imię Mia, a to mój mąż Harry.  Miło nam cię poznać. ­ powiedziała kobieta. 

Bogactwo, aż od nich biło. Idealne fryzury, ciuchy, zachowanie,  nawet uszy. Boże, widzisz, a nie grzmisz.  ­ Mi też miło poznać. ­ posłałam im swój firmowy uśmiech i  skierowałam się do stołówki.  Zanim weszliśmy do pomieszczenia zaczęłam się modlić, aby  było tam w miarę cywilizowanie. I oczywiście było. Pani Green  musiała się już wszystkim zająć. Wszyscy siedzieli grzecznie, cicho  dyskutowali i jedli śniadanie. Żadnych bitew na jedzenie. Zero  krzyków.  Brak przekleństw. Działo się tak tylko wtedy, gdy ktoś  miał przyjechać. Zastanawiałam się często, czy gdyby ktoś inny  zajmował się naszym sierocińcem, to również panowałby tu taki  rygor, czy może byłoby trochę weselej. Lecz próbowałam odpędzać  od siebie te myśli, aby nie popaść w depresję.  Obróciłam się do tyłu, aby zobaczyć czy państwo Falcon  przyglądają się dzieciom oraz, aby dokładniej się im przyjrzeć.  Kobieta była wysoką brunetką o zielonych oczach i nienagannej  figurze. Mężczyzna zaś był dobrze umięśnionym blondynem o  ciemnym spojrzeniu. Coś w jego wzroku było znajomego. Rysy ich  twarzy ciągle kazały zastanawiać mi się skąd ich znam. Co prawda  jestem pewna, że tej dwójki nigdy nie spotkałam. Mam dobrą pamięć,  zazwyczaj mogę na niej polegać, lecz teraz ciążyła w niej pustka.  W ciągu godziny zwiedziliśmy jeszcze sypialnie dzieci, pokój  zabaw, kuchnię i łazienki oraz salę ćwiczeń. Para była bardzo miła,  ciekawie się z nimi rozmawiało i nie patrzeli na mnie z góry, a 

spodziewałam się właśnie tego. Pozory jednak mogą mylić.  Zbliżaliśmy się już do ostatniej części naszej wycieczki, czyli pokoju  rekreacyjnego. Tam wszyscy spędzali czas od piętnastej do  osiemnastej. Ogółem to miejsce było przeznaczone do nauki.  W miarę lubiłam, gdy ktoś do nas przychodził. Wtedy pani  Green włączał się tryb kochającej kobiety. Dostawaliśmy jedzenie i  czyste ciuchy. Dlatego zawsze jest cisza w stołówce, każdy cieszy się  posiłkiem, którego może nie ujrzeć przez dłuższy czas. Cięcie  kosztów, albo raczej nowiutkie jacuzzi dla personelu.  ­ Ava zapomniałam zapytać. ­ powiedziała w pewnym momencie  kobieta. Jeszcze kawałek dzielił nas od celu.  ­ Tak? ­ zapytałam.  ­ Gdzie chodzisz do szkoły?  ­ Och... Od dziś do Liceum im. Amadeusa Prime'a. ­ odparłam  próbując się nie wzdrygnąć.  ­ Naprawdę? ­ mówiła podekscytowana. ­ Tam również uczęszcza  nasz syn. Może go kiedyś spotkasz.  ­ Tak? Może kiedyś. A teraz może... ­ Mia mi przerwała.  ­ Ma na imię James i jest wysokim brunetem o brązowych oczach.  Chodzi do trzeciej klasy.  Stanęłam na środku korytarza, gdy tylko usłyszałam co  powiedziała. No tak, mogłam się tego spodziewać. Dlatego wyglądali  tak znajomo. Są rodzicami tego dupka. Jak tylko o tym pomyślałam  jego twarz pojawiła mi się przed oczyma. Już chciałam wyrzucić z 

siebie potok przekleństw, ale grałam słodką dziewczynę i to by nie  było odpowiednie. Prawdopodobnie zszokowałabym ich i dostałabym  niezłe manto.  ­ Nie wiem. Nie spotkałam go. ­ odpowiedziałam po chwili ciszy i  ruszyłam dalej. ­ A oto ostatnie pomieszczenie.  Ręką wskazałam na drzwi. Czekałam, aż państwo Falcon wejdą  do środka i szybko ulotniłam się do swojego pokoju.  O Boże, pomyślałam. Teraz muszę go unikać jeszcze bardziej.  Coś czułam, że to nie będzie takie proste, jakie się wydaje. Z  takimi myślami rzuciłam się twarzą na łóżku i zaczęłam krzyczeć z  frustracji w poduszkę. Chociaż trochę dało mi to się uspokoić, ale nie  na długo. Jak tylko pomyślałam, że juro kolejny dzień szkoły,  chciałam wyskoczyć przez okno. Jednak przeszkadzały mi w tym  kraty.  ­ Więzienie. ­ westchnęłam.                   

            Rozdział 5      Ciemność. Krzyk rozbrzmiewa po całym budynku. Stacy znowu  ma koszmar. Dzieje się to, chociaż raz w tygodniu. Ludzie są już  przyzwyczajeni, ale ja zawsze wzdrygam się na ten dźwięk.  Przeszłość prześladuje każdego z nas, jednak ją szczególnie. Nie umie  sobie poradzić z ciężarem, jaki spoczął na jej barkach. Wszyscy,  którzy znajdują się w sierocińcu stracili rodzinę, w takich, czy innych  okolicznościach. Moja przyjaciółka przeżywa to najgorzej. Od ich  śmierci minęło pięć lat, ale ona nie daje rady. Tnie się coraz bardziej,  zamyka się w sobie, popada w depresję. Ten dom nie pomaga w  niczym. Musimy dawać sobie radę na własną rękę. Poddało się wielu,  lecz nie pozwolę, aby Stacy dołączyła do tej listy. Nie zasługuje na to.  Rodzice ją kochali, ale musieli odejść. Zginęli w katastrofie lotniczej.  Kiedy reszta rodziny dowiedziała się o tej tragedii, odsunęli się od 

dziewczyny. Nikt nie chciał mieć na głowie wchodzącej w erę  dorastania nastolatki.  Moja historia była zupełnie inna. Mój ojciec siedzi w więzieniu  za masowe morderstwa, gwałty, handel i różne inne przekręty, ale nie  będę się już w to wgłębiała. W skrócie dostał dożywocie. Matka  natomiast żyje gdzieś sobie na świecie i daje w żyłę, albo już  przedawkowała. Oni nic dla mnie nie znaczą. Jestem piętnem jednej z  ofiar tego potwora. Przyszłam na świat, tylko dlatego, że kobieta,  która nosiła mnie pod sercem, nie miała pieniędzy na aborcję. Mimo,  że została zgwałcona nikt nie chciał jej uwierzyć, pomóc. Wszyscy  uważali ją za śmiecia. Teraz dzieje się tak ze mną. Historia lubi się  powtarzać.  My dwie z całej naszej piątki, mamy najdrastyczniejsze historie.  Liam, Calum i Daniel zwyczajnie zostali porzuceni w dzieciństwie.  To też nie jest najlepsze, ale jest jedną z jaśniejszych wersji  wydarzeń, jakie mogły się przytrafić.  Do dziś pamiętam jak miałam dziesięć lat i przyszła kobieta z  opieki społecznej, aby powiedzieć mi, że zabierze mnie w lepsze  miejsce. Z dala od ćpunów i morderców. A bliżej dzieci w moim  wieku i szczęścia. O Jezu, jak bardzo mnie oszukała. Gdybym chociaż  przez moment poczuła, że moje życie stanie się jeszcze gorsze, nigdy  nie przyjęłabym tej wyciągniętej dłoni. Splunęłabym na nią i uciekła.  Jednak teraz muszę znosić to co tu się dzieje. I to wszystko, aż do  dwudziestych pierwszych urodzin. Pozostały dwa lata i zaznam