LuckyLol

  • Dokumenty348
  • Odsłony46 368
  • Obserwuję57
  • Rozmiar dokumentów462.9 MB
  • Ilość pobrań27 726

Dziewczyny z Hex Hall 03 Część II - Rachel Hawkins

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :783.2 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

LuckyLol
EBooki

Dziewczyny z Hex Hall 03 Część II - Rachel Hawkins.pdf

LuckyLol EBooki 01. Dziewczyny z Hex Hall
Użytkownik LuckyLol wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 69 stron)

Część Druga „- Ale ja nie chcę wchodzić między szaleńców. - Nic na to nie poradzisz. – powiedział Kot. – Tu wszyscy jesteśmy szaleni.” - Alicja w Krainie Czarów

Rozdział 13 Nie byłam sama na trawniku przed Hex Hall. Był tam tłum zgromadzonych dzieciaków, w sumie koło setki, wszyscy wyglądali na tak samo zszokowanych i roztrzęsionych jak ja. Zauważyłam Taylor, ciemnowłosą zmiennokształtną, z którą się tak jakby przyjaźniłam, stała kilka stóp ode mnie. Jej oczy napotkały moje. - Sophie? – zapytała zmieszana. – Skąd się tu wzięłaś? – Spojrzała w dół i wydawała się być zaskoczona, że miała na sobie mundurek Hekate. – Skąd ja się tu wzięłam? – dodała już bardziej do siebie niż do mnie. Potrząsnęłam głową. - Nie wiem. Wśród uczniów pojawiał się gwar i wręcz czułam, jak zmieszanie przeradza się w panikę. Niedaleko, dwie wróżki – pomyślałam, że Nausicaa i Siobhan – objęły się, a kolorowe łzy zaczęły kapać z ich skrzydeł. Gdy przechodziłam przez tłum, słyszałam tylko urywki rozmów. Pojawiały się tam słowa typu „złoty blask” i „bycie wciąganym przez powietrze”. Widocznie to, co przytrafiło się mi, przytrafiło się też reszcie z nich. Dużo myślałam przez ostatnie kilka miesięcy, ale teraz byłam jak sparaliżowana. Stałam na trawniku w Hex Hall, ubrana w mundurek, otoczona przez byłych znajomych z klasy, nie mając zielonego pojęcia, co zrobić. W końcu mieliśmy z Brannick plan. Dotrzeć do Irlandii, do Lough Bealach. Zgromadzić górę diablego szkła. Moje magiczne przeniesienie z powrotem na Graymalkin – miejsce, które dziwnie zniknęło – nie było w żadnym z tych planów. Obracając się, szukałam bardziej znajomych twarzy. Cały teren był otoczony mgłą, zasłaniając wszystko za drzewami otaczającymi podjazd. Białe, gorące słońce było schowane za szarymi chmurami. Wciąż zmieszana zaczęłam iść w kierunku domu. I wtedy usłyszałam: - Sophie. Obróciłam się. Jenna posłała mi niepewny uśmiech, jej różowe włosy wyblakły, a twarz zbielała. - Tu jesteś – powiedziała, jakbyśmy się nie widziały przez kilka minut, a nie tygodni. To cud, że nie przewróciłam jej na żwir, gdy pobiegłam w jej stronę i otoczyłam ją ramionami. Czułam jej łzy na swoim obojczyku i robiłam co w mojej mocy, żeby nie obsmarkać czubka jej głowy, ale obie się śmiałyśmy. - Och, Mała Różowa Jenna – pół szlochałam, pół chichotałam. – Nigdy w życiu nie cieszyłam się tak z widoku wampira. Objęła mnie mocniej.

- Nigdy nie cieszyłam się tak z bycia zgniatanym przez demona! W tym momencie nie martwiłyśmy się tym, że zostałyśmy przeniesione z powrotem do Hex Hall za pomocą jakiejś przerażającej, czarnej magii, albo że prawdopodobnie miałam umrzeć w taki lub inny sposób. Jenna tu była i żyła, i byłyśmy razem. Nic innego się nie liczyło. Kiedy się rozerwałyśmy, zauważyłam nowy krwawy klejnot na jej szyi, większy i bardziej ozdobny niż ten, który zwykła nosić. Jenna podążyła za moim wzrokiem i cieniutko się zaśmiała, przesuwając kamień na łańcuszku. - Tak, jestem zmodernizowana – powiedziała. – Dostałam go od Byrona. Przysięgam, że na sto procent jest nietłukący się. Uniosłam brew, rozważając połączenie ametystu i srebra. - Jest też na sto procent lepki, ale jeśli masz być dzięki niemu bezpieczna, nie mam nic przeciwko. - Mam zamiar znaleźć ci pasujący do niego, mówiący ‘BFF’ w jakiś runach, czy czymś takim. Zaśmiałam się z tego, prawdopodobnie nawet bardziej, niż zasługiwał na to żart, ale tak bardzo mi ulżyło, gdy ją zobaczyłam, że miałam wręcz zawroty głowy. - Więc naprawdę przez ten cały czas byłaś z Byronem? Przytaknęła. - Tak. Tej nocy, po tym jak wróciłaś z Calem i Archerem, członkowie Rady przyszli do mojego pokoju. Zabrali mnie to tego strasznie przerażającego miejsca. – Jenna wzdrygnęła się na wspomnienie tego i czułam, że wiedziałam, gdzie skończyła: lochy pod Thorne Abbey, które służyły jako sala sądowa. - Lara Casnoff chciała mnie zakołkować. – powiedziała Jenna i moje ramiona odruchowo ją otoczyły. – Powiedziała, że pozwolenie wampirom na mieszkanie z Prodigium było głupie, więc musiałam iść na stracenie. Pani Casnoff była poproszona o zrobienie tego. Teraz mój uścisk na ręce Jenny był tak mocny, że musiało ją to boleć. Wyobraziłam sobie Jennę przerażoną i trzęsącą się, prowadzoną na górę po schodach przez osobę, której ufała, wiedząc, że czeka ją śmierć. Zabiłabym panią Casnoff. Zdmuchnęłabym tę jej głupią fryzurę z głowy, zaraz po odzyskaniu mocy. - Dziękuję Bogu za nią – powiedziała Jenna, a ja zamrugałam oczami. - Co? - To pani Casnoff skontaktowała się z Byronem. Zabrała mój krwawy klejnot, bo powiedziała, że potrzebuje jakiegoś dowodu na to, że nie żyję. Podobno, jeśli zakołkujesz wampira, jego krwawy klejnot wybucha. Wtedy wypuściła mnie przez przejście… - Za obrazem – dokończyłam. Wydostałam się z Thorne Abbey tą samą drogą. Przytakując, Jenna powiedziała:

- Dokładnie. Byron czekał na granicy posesji i dal mi to. – Uniosła ciężki naszyjnik z szyi. – Zabrał mnie z powrotem do siedziby w Londynie i powiem ci, że to miejsce nie miało nic wspólnego z gniazdem dziwaczności Lorda Dziwacznego Byrona. Ale Vix tam była – powiedziała, delikatnie się uśmiechając. Vix była dziewczyną Jenny i również wampirką. Ale wtedy całe szczęście uleciało z jej twarzy. - Słyszałam o Thorne. Byron dowiedział się, że twoje ciało nie zostało znalezione. Przez jakiś miesiąc nie było żadnych wieści i pomyślałam… Znowu otoczyłam ją ramionami. - Wiem – mruknęłam. – Myślałam to samo o tobie przez pewien czas. Pociągnęła nosem i odsunęła się, przecierając nos ręką. - Tak czy inaczej, wtedy zaczęły docierać do niego dziwne historie, że byłaś z Brannick. - Byłam – powiedziałam i kiedy Jenna wytrzeszczyła na mnie oczy, podniosłam rękę i powiedziałam – To długa historia i obiecuję, że opowiem ci później. W skrócie: moja mama jest Brannick, jestem nieślubnym dzieckiem Brannick i demona, i poprzeczka w dysfunkcji rodziny jest podniesiona bardzo wysoko. Jenna z doświadczenia wiedziała, kiedy już sobie odpuścić. - Spoko. - Teraz najbardziej zastanawiającą rzeczą jest: czemu znowu znaleźliśmy się w Hex Hall? Jenna rozejrzała się, przyglądając się nienaturalnej mgle i zniszczonemu (cóż, bardziej niż zniszczonemu) budynkowi. - Coś mi mówi, że to nie spotkanie klasowe. - Też byłaś wciągnięta przez jakieś magiczne tornado? – zapytałam jej. - Nie, przyleciałam tu jako nietoperz. To nowa rzecz, której nauczył mnie Byron. - Ha ha – powiedziałam, uderzając ją w rękę. Uśmiechnęła się w odpowiedzi i powiedziała: - Tak, w ten sam sposób. Jakby wciągało mnie powietrze z prędkością jakiś dziewięciu tysięcy mil na godzinę. – Jej twarz stała się poważna. – Jaki to mógł być rodzaj magii? Rozejrzyj się, Soph. Jest tu nas koło setki. Wszyscy pojawili się Bóg wie skąd w tym samym czasie. To nie jest już hard-core, to jest… - Przerażające – dokończyłam. Reszta grupy zaczęła się gromadzić wokół wejścia i miałam niepokojące przeczucie, że wszyscy czekamy aż ktoś – lub coś – wyjdzie przez główne drzwi. Jakby w każdej chwili miała wyjść stamtąd pani Casnoff i miałby to być kolejny rok szkolny. Jenna i ja stałyśmy blisko siebie, wciśnięte na tyły tłumu. Po mojej drugiej stronie, ktoś trącił moje ramię, więc przysunęłam się bliżej do Jenny, żeby zrobić miejsce. I wtedy jakaś ręka zacisnęła się na mojej. Jeszcze zanim odwróciłam głowę, wiedziałam.

- Mercer – Archer uśmiechnął się, spoglądając na mnie w dół. – Miło cię tu widzieć. Mimo że bardzo chciałam, nie mogłam zacisnąć rąk na jego karku i go wycałować. A tak bardzo chciałam. W końcu skończyłam na spleceniu swoich palców z jego i przyciągnięciu go nieznacznie do siebie. Archer był tutaj, bezpieczny, trzymający mnie za rękę. i Jenna, przyciśnięta blisko po mojej drugiej stronie. Moje serce było tak pełne, że aż trudno mi było oddychać i mimo że starałam się, by zabrzmiało to lekko, w moim głosie słychać było napięcie. - Oczywiście. Wszystko zmierza do piekła i ty się pojawiasz. Powinnam była to przewidzieć. Wzruszył ramionami, mimo że w jego oczach płonęły te same emocje, które krążyły po moich żyłach. - Ech, Włochy zaczynały się robić nudne. Stwierdziłem, że może zobaczę co porabiacie, drogie panie. Jenna – powiedział, kiwając głową w kierunku Jenny. Poczułam, jak lekko zesztywniała; Oko zabiło jej pierwszą dziewczynę, która była też wampirką i która ją przemieniła. Krótko mówiąc, nie była największą fanką Archera. Spokojna, krótko skinęła. - Archer. - Więc, ciebie również pokryło złote światło i wessało tu w jakimś wirze? – zapytałam Archera, próbując skupić się na temacie, który był pod ręką, a nie na sposobie, w jaki jego palce gładziły moją dłoń. - Hmm? Och, tak, złote światło, to było jakby ktoś składał z mojego ciała origami. I wtedy, bam, z powrotem w Hex Hall. Jakieś pomysły, o co w tym wszystkim może chodzić? Jenna była tą, która odpowiedziała. - Zero. Widziałeś kogoś znajomego? - Wpadłem na Evana, czarodzieja, z którym mieszkałem, gdy was szukałem. Uh, nie był zbyt szczęśliwy, że mnie widział. Archer skrzywił się lekko, podnosząc rękę do swojej kości policzkowej. Wyglądała na trochę napuchniętą i właśnie formował się siniak. - Och, racja – powiedziałam. Już prawie zapomniałam o różnych, krążących pogłoskach na temat Archera po tym, jak opuścił szkołę. – Ludzie myślą, że zabiłeś Elodie. I że próbowałeś zabić mnie, więc może powinniśmy przestać z tym trzymaniem się za ręce. Nie byłam pewna, czy Archer był zmieszany, pijany, czy może oba po trochu, ale wypuścił moją rękę i powiedział: - Dlaczego… Ale cokolwiek zamierzał powiedzieć, przerwało mu skrzypnięcie otwieranych drzwi. Wszystkie głowy obróciły się w tamtym kierunku i przysięgam, że słyszałam kroki

dochodzące z wnętrza. Wstrzymałam oddech i miałam nadzieję, że nie powiedziałam Archerowi, żeby ode mnie poszedł. Pani Casnoff wyszła w słabym świetle, ubrana w ten sam zestaw, który miała na sobie w dniu, kiedy ją pierwszy raz spotkałam. To była jedyna rzecz, jaka się nie zmieniła. Wyglądała na dobre dziesięć lat starszą niż ostatnio, ręce, które rozłożyła szeroko w powitaniu, trzęsły się. Jej królewsko niebieska spódnica i marynarka wydawały się wisieć na jej kościstej sylwetce i miała jakąś ciemną plamę na swojej jedwabnej bluzce. Ale najdziwniejsze z tego wszystkiego było to, że jej ciemnoblond włosy, które zawsze były straszne, uczesane czy zaczarowane w absurdalnie ozdobny kok, były teraz całkowicie białe i spływały jej po plecach. Wirowały wokół jej głowy jak pajęczyna. - Drodzy uczniowie Hekate Hall – powiedziała niezdecydowanym głosem starszej pani. – Witajcie w następnym semestrze nauki.

Rozdział 14 - O mój Boże – wymruczała Jenna. - Święta piekielna łasico – powiedziałam w tym samym czasie pod nosem. Nie będę powtarzać tego, co powiedział Archer. Ktoś w tłumie – podejrzewam, że Taylor – krzyczała: - Ale szkoła jest zamknięta. Wszyscy mówili… Jej głos się urwał i jedna z wróżek wystrzeliła w górę, wysokim i wyraźnym głosem mówiąc: - Nie macie prawa nas tu ściągać. Fea nie są już w przymierzu z resztą Prodigium. W imieniu sądu Seelie, domagam się wysłania nas do domu. – Ach. To była Nausicaa. Tylko ona wśród wróżek mówiła, jakby recytowała sztukę. Obok mnie, Jenna pochyliła się bliżej i powiedziała: - Fea zerwały przymierze? Wiedziałaś o tym? Potrząsnęłam głową, a pani Casnoff przyszpiliła Nausicaa groźnym spojrzeniem. Nie ważne, jak anemicznie wyglądała, wciąż mogła rzucać cholernie wredne spojrzenia. - Sojusz i traktaty nie mają znaczenia tu, w Hekate Hall. Już raz byliście tu uczniami, powinniście być wierni szkole. Zawsze. – Uśmiechnęła się, co wyglądało bardziej jak grymas. – To było w kodeksie postępowania, który podpisaliście, gdy zostaliście skazani na pobyt tutaj. Pamiętałam tę grubą broszurę, którą powinnam chociaż przeczytać przed nabazgraniem swojego imienia na kropkowanej linii. Nagle zażyczyłam sobie mocy, by móc podróżować w czasie, żebym mogła walnąć Sophie Sprzed Roku i powiedzieć jej, żeby najpierw wszystko przeczytała. - Jestem pewna, że macie sporo pytań – kontynuowała pani Casnoff, co było niedomówieniem roku. – Ale teraz zameldujcie się w swoich pokojach. Wszystko zostanie wyjaśnione na wieczornym apelu. - Bzdury! – ktoś wykrzyknął. Stanęłam na palcach i zobaczyłam wysokiego chłopaka w rudawych włosach. - Evan – wymruczał Archer. Tłum odsunął się od chłopaka, gdy wraz z panią Casnoff mierzyli się wzrokiem. - Słucham, panie Butler? – zapytała pani Casnoff, tym razem brzmiąc bardziej jak jej stara wersja niż krucha staruszka. - Oko i Brannick nas zabijają, szkoła nagle zniknęła. I teraz co, mamy tak po prostu zacząć nowy rok szkolny?

Teraz nikt nawet nie szeptał. Zdałam sobie sprawę, że faktycznie było tu dziwnie cicho. Nie było wiatru, ptaków, żadnego pogłosu oceanu. Było tak, jakby wyspa wstrzymała oddech. - Wystarczy – powiedziała pani Casnoff. – Jak już mówiłam, na dzisiejszym zebraniu wszystkiego… - Nie! – krzyknął Evan, jego głos odbijał się echem w nieruchomym powietrzu. – Nie postawię nogi w tym budynku, dopóki nie powiesz nam, o co w tym wszystkim do cholery chodzi. Jak nas tu ściągnęliście? Dlaczego on tu jest? – Evan wskazał kciukiem Archera i kilka osób obróciło się w naszym kierunku. Archer miał znudzony wyraz twarzy, siniec na jego policzku ściemniał na jego nagle bledszej skórze. - Panie Butler – przerwała pani Casnoff, wydając się wyższą. – Proszę przestać. Natychmiast. Evan parsknął. - Pieprzyć to. – Dziewczyna obok Evana, czarownica, która miała na imię chyba Michaela, położyła dłoń na jego ramieniu i coś do niego powiedziała, ale odepchnął ją. – Nie ma mowy, żebym spędził kolejny rok w jakiejś gnijącej posesji, ukrytej przed całym światem. Nie, gdy nadchodzi wojna. – Mówiąc to, utorował sobie drogę przez tłum, wzniecając stopami kłęby pyłu na żwirowym podjeździe. - Evan – rozbrzmiał głos pani Casnoff i tym razem było w nim więcej złości czy irytacji. To prawie brzmiało jak ostrzeżenie. Ale Evan nawet się nie odwrócił. - Co on chce do cholery zrobić, dopłynąć do stałego lądu? – mruknęłam pod nosem. Do tego czasu, Evan dotarł do grubego muru z mgły, otaczającego budynek. Zawahał się, widziałam jak jego ramiona podnoszą się, a pięści zaciskają po bokach. Podniósł rękę i zobaczyłam kilka iskier wyskakujących z jego opuszków. Zniknęły prawie natychmiast ze słabym, trzaskającym dźwiękiem, jak mokra petarda. Obok mnie, Archer poruszył swoimi palcami i to samo stało się z jego magią. - Widocznie magia nie jest dozwolona – wymruczał. Znowu spojrzałam na Evana i myślałam, że teraz wróci. Zamiast tego zrobił jednak krok w mgłę. Przez moment stał tam jak słup, w połowie wewnątrz, w połowie poza szarą mgłą. - Co się dzieje? – zapytała Jenna. – Dlaczego on się nie rusza? - Nie wiem – powiedziałam, a Archer z powrotem splótł swoją dłoń z moją. Wtedy Evan zaczął krzyczeć. Przyglądaliśmy się, jak mgła wydawała się wyciągać swoje macki, owijając je wokół ciała Evana. Pierwszy wystrzał objął jego ręce, połykając je, za drugim razem owijając się wokół tułowia. Za trzecim razem owinęło się faliście wokół jego głowy i płacz nagle ustał. Potem Evana już nie było. Nikt się nie poruszył. Myślę, że najdziwniejsze było to, że nikt nie krzyczał, ani nie mdlał. To się stało naprawdę. Evan… cóż, jeśli nie umarł, to zniknął.

Prawie jednocześnie, wszyscy uczniowie obrócili się w stronę pani Casnoff. Nie wiem, jakich słów lub zachowania od niej oczekiwałam. Może rechotu. Albo spojrzenia na nas z góry z dumnym oświadczeniem: - Mówiłam mu, żeby nie szedł. Ale opierała się o balustradę ganku i wcale nie wyglądała na zadowoloną z siebie, usatysfakcjonowaną albo szczęśliwą. Wyglądała tylko na starą, zmęczoną i może trochę smutną. - Idźcie do środka – powiedziała obojętnie. – Macie te same pokoje, co w poprzednim semestrze. Nastąpiła jeszcze jedna przerwa i wtedy, powoli uczniowie stojący najbliżej budynku zaczęli gramolić się po schodach. - Co robimy? – zapytała Jenna. - Strzelam, że idziemy do środka – powiedziałam. – Albo to, albo bycie pożartym przez mgłę. Myślę, że wolę spróbować swoich szans z budynkiem. Podążyliśmy za tłumem, przebywając swoją drogę na ganek. Gdy mijaliśmy panią Casnoff, zatrzymałam się. Nie wiedziałam, co zamierzałam jej powiedzieć, albo co chciałam od niej usłyszeć. Po prostu czułam, że musimy sobie jakoś okazać szacunek. Ale mimo, że stałam może jakieś trzy stopy od niej, pani Crasnoff nawet nie spojrzała w moim kierunku. Stała przy barierce z niepewnym oddechem, wpatrując się w miejsce, gdzie zniknął Evan. Ostatecznie, obróciłam się i przeszłam przez frontowe drzwi. Z wnętrza domu słychać było łapanie tchu i przytłumione szlochy, więc przygotowałam się na to, że Hex Hall będzie w każdym calu tak samo popieprzone jak wyspa. Nie przygotowałam się jednak wystarczająco. Pierwszą rzeczą, jaka mnie uderzyła było gorąco. Graymalkin znajdowała się u wybrzeży Georgii i była połowa sierpnia, więc na zewnątrz było strasznie wilgotno. Ale wewnątrz zawsze było chłodno i przyjemnie. Teraz było duszno, a powietrze było prawie zbyt ciężkie, by oddychać. Czułam zapach pleśni i wilgoci, tapeta miejscami się łuszczyła. Gdy po raz pierwszy byłam w Hex Hall, myślałam, że wygląda okropnie i zaniedbanie. Wtedy to zaklęcie sprawiało, że widziałam to w taki sposób. Wątpię, by w tym przypadku było tak samo. Coś dziwnego działo się też ze światłem. Pamiętałam, że główny hol był dobrze oświetlony, ale teraz był taki półmrok, że niektóre części pomieszczenia znikały w cieniu. Zrobiłam krok do przodu i coś chrupnęło mi pod nogami. Spoglądając w dół zobaczyłam jaskrawy kawałek szkła. I wtedy zrozumiałam, dlaczego wszystko wyglądało tak inaczej. Olbrzymie witrażowe okno, które dominowało przestrzeń, było wybite. Przedstawiało powstanie Prodigium, dużego, trzymającego miecz anioła, wykopującego z nieba trójkę aniołów, które później stały się czarownicami, zmiennokształtnymi i Fea. Ale teraz mściwy anioł nie miał głowy i większości swojego miecza, po prawej widniała duża

poszarpana dziura wśród pozostałych trzech postaci. Wyglądało to, jakby zostały przecięte w połowie przez coś z gigantycznymi pazurami. Z jakiegoś powodu te roztrzaskane okno dotarło do mnie. Najwyraźniej nie byłam w tym odosobniona. Kilka stóp przede mną, grupa czterech czarownic spoglądało w górę na pozbawionego głowy anioła, ich ręce otaczały siebie nawzajem. - O co tu chodzi? – jedna z nich żałośnie lamentowała. Nikt nie odpowiedział. Archer, Jenna i ja nie ściskaliśmy się, ani nie szlochaliśmy, ale byliśmy bardzo wstrząśnięci, gdy trochę się do siebie przysunęliśmy. - Dobra – powiedziałam w końcu. – Czy wszyscy się ze mną zgodzą, że jest to prawdopodobnie najbardziej popieprzona sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy? - Tak – powiedzieli zgodnie. - Świetnie – lekko skinęłam głową. – Czy którekolwiek z was ma jakiś pomysł, co powinniśmy z tym zrobić? - Cóż, nie możemy używać magii – powiedział Archer. - I jeśli spróbujemy uciec, zostaniemy zjedzeni przez Potwora Mgłę – dodała Jenna. - Fakt. Czyli nie ma żadnych planów? Jenna zmarszczyła brwi. - Innych niż kołysanie się przez jakiś czas w pozycji embrionalnej? - Tak, myślałem o jednym z prysznicy, gdzie można się zgromadzić w rogu w ubraniu i płakać – zaproponował Archer. Nie mogłam nic na to poradzić, że parsknęłam ze śmiechu. - Świetnie. Więc wszyscy załamiemy się psychicznie i wtedy jakoś wybrniemy z tego chaosu. - Myślę, że najlepszym wyjściem jest bycie przez jakiś czas przybitym – powiedział Archer. – Pozwólmy pani Casnoff myśleć, że jesteśmy zbyt wstrząśnięci i onieśmieleni, by cokolwiek robić. Może to dzisiejsze zebranie przyniesie nam jakieś odpowiedzi. - Odpowiedzi – prawie westchnęłam. – Marnowanie czasu. Jenna obdarowała mnie zabawnym spojrzeniem. - Soph, czy ty się… uśmiechasz? Czułam, jak piekły mnie policzki, więc raczej tak. - Słuchaj, musicie to przyznać: jeśli chcemy dowiedzieć się, co knują Casnoff, to jest doskonałe miejsce. - Moja dziewczyna ma rację – powiedział Archer, uśmiechając się do mnie. Teraz moje policzki nie tylko piekły, one płonęły. Czyszcząc gardło, Jenna powiedziała: - Dobra, więc wszyscy idziemy na górę do swoich pokoi, a po zebraniu spotkamy się znowu i zdecydujemy, co robimy. - Dobra – powiedziałam w tym samym momencie, co Archer przytaknął. - Teraz zamierzamy sobie przybić piątkę? – zapytała Jenna po chwili milczenia.

- Nie, ale mogę wymyślić jakiś sekretny uścisk dłoni, jeśli chcesz – powiedział Archer i przez chwilę się do siebie uśmiechali. Ale bardzo szybko uśmiech zniknął z twarzy Jenny i powiedziała do mnie: - Chodźmy. Chcę zobaczyć, czy nasz pokój jest tak samo zdemolowany jak reszta tego miejsca. - Dobry pomysł – powiedziałam. Archer wyciągnął rękę i musnął palcami moje palce. - To do zobaczenia później? – zapytał. Jego głos był zwykły, ale moja skóra była gorąca w miejscu, gdzie mnie dotknął. - Zdecydowanie – odpowiedziałam, stwierdzając, że nawet dziewczyna, która ma powstrzymać złe czarownice przed przejęciem świata mogła gdzieś znaleźć trochę czasu na całowanie się. Odwrócił się i poszedł. Gdy patrzyłam, jak odchodzi, czułam na sobie wzrok Jenny. - Dobra – przyznała z dramatycznym przewrotem oczu. – Jest trochę marzycielski. Dałam jej lekką sójkę w bok. - Dzięki. Jenna zaczęła wchodzić na górę. - Idziesz? - Tak – powiedziałam. – Zaraz będę. Chcę się tu tylko trochę rozejrzeć. - Dlaczego, chcesz być jeszcze bardziej przygnębiona? Tak naprawdę, chciałam zostać tu trochę dłużej, by zobaczyć, czy ktoś jeszcze się tu pojawi. Jak dotąd widziałam prawie wszystkich, których zapamiętałam z zeszłego roku w Hex Hall. Czy Cala też tu ściągnęli? Technicznie rzecz biorąc, nie był uczniem, ale pani Casnoff w zeszłym roku często korzystała z jego mocy. Wciąż go tu chciała? Do Jenny tylko powiedziałam: - Znasz mnie. Lubię ponabijać sobie trochę siniaków. - Jasne. Zabaw się w Nancy Drew*. Wbiegła na górę. Czekałam w holu przez jakieś piętnaście minut, ale nie było żadnego znaku Cala, ani żadnej z Casnoff. Zastanawiałam się, gdzie jest piwnica. Była wzdłuż wąskiego korytarza w dół, zaraz obok holu, i kiedy zawsze korytarz był słabo oświetlony, teraz był całkowicie ukryty w ciemnościach. Ledwo mogłam rozpoznać drewniane drzwi i musiałam obiec je całe rękoma, by znaleźć żelazną gałkę. Przekręciłam ją, ale było zamknięte. Oczywiście. - Już próbowałem – powiedział stojący za mną Archer. Cieszyłam się, że było ciemno, więc nie mógł zobaczyć mojego kolejnego rumieńca. - Mówię ci, Cross. Całe to całowanie się na zamku i w Applebee’s jest od teraz. – obróciłam się plecami do drzwi.

*Nancy Drew –serialowa studentka kryminologii, rozwiązująca różne zagadki Podszedł bliżej. - Ach, ale technicznie nie jesteśmy w piwnicy – wymruczał, biorąc mnie w ramiona.

Rozdział 15 Zaraz, gdy nasze usta się spotkały, byłam szczęśliwa, że oparłam się o drzwi. Moje kolana stanowiły poważne zagrożenie, by mnie przewrócić. Archer owinął ręce w mojej talii i przycisnął mnie mocniej, gdy chwyciłam przód jego koszuli i przelałam w ten pocałunek wszystko, co czułam przez ostatnie kilka tygodni – rozpacz, kiedy myślałam, że nie żyje, ulgę, którą czułam teraz, przyciśnięta między nim a piwnicznymi drzwiami. Kiedy w końcu się rozsunęliśmy, oparłam czoło o jego obojczyk i głęboko oddychałam. Minęło kilka chwil, zanim byłam zdolna coś powiedzieć. - Myślałam, że mówiłeś, że zrobimy to ‘później’. Pocałował mnie w skroń. - To było jakieś dwadzieścia minut temu. To się liczy jako później. Chichocząc, podniosłam głowę, by ma niego spojrzeć. - Tęskniłam za tobą. Mimo że było ciemno, widziałam, jak się uśmiecha. - Też za tobą tęskniłem. - Chyba powinnam iść już na górę. - Chyba powinnaś – wymamrotał, przybliżając swoje usta do moich. Po pewnym czasie, wreszcie dotarłam do naszego pokoju, prawie skacząc. Ale zaraz, jak przeszłam przez próg, moje szczęście wyparowało tak szybko, że niemal usłyszałam trzask. - O jejku – powiedziałam spokojnie. – Czemu wciąż się dziwię, skoro wszystko stało się obrzydliwe i przygnębiające? Jenna siedziała na środku swojego łóżka. - Myślałam, że najgorsze było okno – powiedziała szybko. – Albo, no wiesz. Zjedzony Evan. Ale teraz naprawdę czuję, jakbym miała się zaraz rozpłakać. Naszego pokoju nigdy nie można było nazwać luksusowym, ale dzięki obsesyjnej miłości Jenny do różowego był… w porządku, chciałam powiedzieć „komfortowy”, ale „jaskrawy” i „może trochę zwariowany” były raczej lepszymi określeniami. Wciąż jednak był nasz i nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo światełka Jenny, wstążki i Elektryzująco Malinowa narzuta sprawiały, że ten mały pokój był jak dom. Teraz nie było tam żadnych światełek. Tylko dwa łóżka przysunięte do przeciwnych ścian, jedno poobijane biurko i komoda mocno przechylona w jedną stronę. Lustro nad komodą było wyblakłe i popękane, zniekształcające nasze odbicia. Może było to szare światło pochodzące od mgły, albo po prostu ten pokój, jak i reszta domu, wydawały się stracić kolory. Cokolwiek to było, ten pokój nie był już domem. W rzeczywistości strasznie przypominał celę.

Zaczynałam to mówić Jennie, przechodząc z wejścia. Ale zaraz, jak weszłam, drzwi się za mną zatrzasnęły, z takim hukiem, że aż podskoczyłam. Słyszałam jak inne drzwi na korytarzu też się zatrzaskują i kilka przytłumionych krzyków. - Zamknięte? – zgadywała Jenna. Pociągnęłam za klamkę. - Tak. - Myślisz, że Archer ma rację co do tego, że wszyscy zostali zdemagowani? Albo może to mgła sprawiła, że magia jego i Evana... została zdemagowana. Przechodząc do szafy, westchnęłam i powiedziałam: - Mogę się założyć, że wszyscy zostali zdemagowani, ale to nie ma znaczenia. – Otworzyłam szafę. Tak jak myślałam, znajdowały się tam tylko mundurki Hex Hall. – Ostatnimi czasy, też jestem bardzo zdemagowana – powiedziałam do Jenny przez ramię. – Może powinnyśmy przestać mówić zdemagowani. To zaczyna dziwnie brzmieć. Usiadła prosto. - Co? - No wiesz, gdy cały czas coś powtarzasz, to… - Sophie – powiedziała Jenna, przechylając głowę i marszcząc na mnie brwi. Wzdychając, usiadłam na swoim własnym łóżku, naprzeciwko niej. - Dzięki jakiemuś zaklęciu rzuconemu przez Radę, jestem aktualnie pozbawiona swoich mocy. Jenna westchnęła, a jej wyraz twarzy zelżał. - Och, Soph. Tak mi przykro. - Nie jest aż tak źle, jak brzmi – powiedziałam. – Moje moce nie zniknęły zniknęły. Wciąż gdzieś tu są, ale nie mogę ich używać, dopóki nie dotknę… whoa. - Co? Przeszłam przez pokój i chwyciłam ramę łóżka Jenny. - To zaklęcie jest w rodzinnej księdze zaklęć Thorne. Kiedy jej dotknę, moje moce wrócą. Tata był pewny, że Casnoff maja księgę. Ona może być tutaj, Jenna. – Puściłam jej łóżko, by znowu zacząć chodzić po pokoju, gdy moja magia zgromadziła się wewnątrz mnie. – Jeśli ją znajdziemy, mogłabym być demonem podczas kolacji. – I możliwe, że używać swoich mocy dla Casnoff. Strach, obleśny i gorący ogarnął mnie na tę myśl, i nagle poczułam się chora. - Chyba, że ma ją Lara. - Co? – zapytałam. – Och. Lara. Cholera, nie pomyślałam o tym. – Czułam, jak moja magia opada, osiadając w żołądku, prawie jakby też była zawiedziona. - Ale wciąż możemy jej poszukać – powiedziała szybko Jenna. – Może Lara się pokaże. Znajdziemy jakiś sposób, żeby zwrócić ci moce, Soph. Uśmiechnęłam się do niej. - Jenna, po raz kolejny twoja moc Niesamowitości zdumiewa mnie. - To umiejętność – uzgodniła, kiwając posępnie.

Chichocząc, rzuciłam w nią poduszką i przez chwilę było tak, jakby nic się nie zmieniło; byłyśmy tylko Sophie i Jenną, przesiadującymi w swoim pokoju, przygotowującymi się do Metod Magicznej Egzekucji Piętnastego Wieku, czy jakiś innych nudnych zajęć. Przez następną godzinę, siedziałyśmy na swoich łóżkach i mówiłyśmy sobie o tym, co nam się przytrafiło przez ostatni miesiąc. Opowiedziała mi, jakie było życie z Byronem (bez niespodzianek, gnieciony aksamit, picie krwi z czaszek i „open mic night w wersji Byrona”, o którym Jenna mówiła, wzdrygając się). - Zastanawiam się, co Vix myśli, że mi się stało – powiedziała Jenna. – Stała zaraz obok, gdy zostałam tu wciągnięta. - Jeszcze do niej wrócisz, Jenna. Obiecuję. Nie wiem, w jakim stopniu Jenna w to wierzyła, ale przytaknęła. - Wiem. Dobra, a teraz opowiedz mi o Brannick. Tak też zrobiłam, łącznie z Finley i Izzy, i ponownym pojawieniu się taty i Cala. Powiedziałam o moich zaręczynach z Calem, pocałunku i wszystkim, co stało się po tym, jak Archer pojawił się w Thorne Abbey. Dopóki nie zaczęłam tego z siebie wyrzucać, nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile miałam sekretów przed Jenną. Myślę, że była trochę zszokowana, bo podniosła swoje brwi i powiedziała: - Wow. Miałaś bardziej pracowite lato niż myślałam. - Gniewasz się? Rozważyła to i powiedziała: - Nie. Mam wrażenie, że powinnam, ale… - westchnęła. – Rozumiem, czemu nie było ci łatwo powiedzieć o Archerze. Poza tym, przez prawie miesiąc myślałam, że nie żyjesz, więc trudno jest czuć coś innego niż Jej, Sophie, rozumiesz? Zalała mnie fala ulgi. - Cóż, dobrze. Bo zamierzam dociec, o co tu chodzi i zdecydowanie potrzebuję mojej wampirzej pomocniczki. Jenna parsknęła i zarzuciła włosami. - Dokładnie. Wampiry górą! Ponownie się zaśmiałyśmy. Wyjrzałam przez okno. Poszarzałe niebo zaczynało ciemnieć, a otaczająca budynek mgła wydawała się śliska. - Jak myślisz, co się z nami stanie? Pierwsza odpowiedź, jaka przyszła mi do głowy, to „Nic dobrego”, ale zamiast tego otoczyłam ją ramieniem i powiedziałam: - Wszystko będzie dobrze. Pomyśl o wszystkim, przez co już przeszliśmy. Myślisz, że mała, zabójcza mgła jest w stanie nam przeszkodzić? Ha! Jenna nie wyglądała na przekonaną, ale powiedziała: - Nie wiem, czy jesteś tego pewna, czy może masz urojenia, ale i tak dziękuję. Niebo było prawie czarne, gdy nasze drzwi w końcu otworzyły się z hukiem. Głos pani Casnoff, tak samo wątły i cienki, jak wcześniej, rozległ się po szkole. - Uczniowie, proszę o zameldowanie się teraz w sali balowej.

Jenna i ja dołączyłyśmy do grupy dzieciaków kierujących się na dół. Nikt już nie płakał, więc była to jakaś poprawa. - Sophie – powiedziała Taylor, pojawiając się przy moim ramieniu. Jej głos był trochę niezrozumiały, ponieważ jej kły były na wierzchu. – O co w tym wszystkim chodzi? - Skąd mam wiedzieć? Jestem ta samo zbita z tropu, jak wszyscy inni. Zmarszczyła brwi, przez co jej kły wysunęły się jeszcze bardziej. Minęło trochę czasu, odkąd ostatnio widziałam zmiennokształtnych; zapomniałam, jak bardzo są niepokojący. Będąc czymś między człowiekiem a zwierzęciem, mogą zdecydowanie budzić lęk. - Ale twój tata był Głową Rady – powiedziała. – I byłaś przez cale lato w Radzie. Musisz coś wiedzieć. - I czemu jest tu Archer Cross? – Pojawiło się pytanie ze strony Justina. Jego głos najwidoczniej zmienił się przez lato, ponieważ zamiast je wypiszczeć, wypowiedział je. – On jest z Oka. - Czy on nie próbował cię zabić? – Podfrunęła Nausicaa, mrużąc na mnie oczy. – Jeśli tak, to czemu trzymaliście się wcześniej za ręce? Rozmowy tego typu zazwyczaj kończyły się widłami i pochodniami, więc wyciągnęłam ręce w geście, który miałam nadzieję, mówił „uspokójcie się wszyscy, do cholery”. Ale wtedy wtrąciła się Jenna. - Sophie nic nie wie – powiedziała, zasłaniając mnie. Byłoby to bardziej efektowne, gdyby Jenna nie była tak niska. – I bez względu na to, z jakiego powodu tu jesteśmy, Rada nie może z tym nic zrobić. – Jenna nie dodała, że było to dlatego, że cała Rada, z wyjątkiem Lary Casnoff i mojego taty, była martwa. – Jest tak samo wkurzona, jak cała reszta, więc odsuńcie się. – Z wyrazów ich dziecinnych twarzy, domyśliłam się, że Jenna obnażyła kły i może nawet błysnęła swoimi czerwonymi oczami. - Co się tu dzieje? – ryknął znajomy głos. Świetnie. Jakby ta noc i tak nie była wystarczająco okropna. Vandy – który była skrzyżowaniem szkolnej opiekunki i strażniczki więziennej w Hex Hall – utorowała sobie przejście wśród tłumu, ciężko oddychając. Jej purpurowe tatuaże, znaki po Redukcji, wyglądały prawie na czarne na jej czerwonej twarzy. – Na dół, już! – Gdy grupa znów zaczęła się przemieszczać, spojrzała na Jennę i mnie. – Proszę pokazać swoje kły jeszcze raz, panno Talbot, a założę im kolczyki. Zrozumiano? Jenna chyba wymruczała „Tak, proszę pani”, ale jej ton mówił zupełnie co innego. Zbiegłyśmy na dół, by dołączyć do reszty uczniów, czekających w kolejce, by wejść do Sali balowej. - Przynajmniej jedna rzecz w Hex Hall się nie zmieniła – powiedziała Jenna. - Taa, widocznie moc zdzirowatości Vandy jest niezniszczalna. Pocieszające. Mniej pocieszająca była przerażająca szkoła nocą. W dzień była tylko depresyjna. Teraz, gdy się ściemniło, złowieszczość była w pełni włączona. Staromodne lampy gazowe na ścianach kiedyś płonęły przyjemnym, złotym światłem. Teraz, niezdrowa, zielona

poświata wydobywała się zza mlecznego szkła, rzucając szalone kształty wszędzie dookoła. Gdy schodziliśmy na dół, zatrzymałam się przy jednym z salonów. Duże okno, wychodzące na staw (i chatę Cala) było wybite. Więcej przerażającej mgły wpływało przez postrzępioną ramę, wirując po podłodze. Zauważyłam, że kilka zdjęć pokrywających ścianę, leżało teraz na dywanie. - Wiem, że „O co tu chodzi?” stało się tu już hasłem – powiedziałam do Jenny – ale poważnie. O co tu chodzi? Jenna przyglądała się mgle i potrząsnęła głową. - Jakby dom był chory – powiedziała. – Albo otruty. Wyspa też. - Może. Znaczy, Casnoff mają dół, w którym przywołują demony. – Archer i ja znaleźliśmy go latem i wciąż miałam koszmary po ghoulach, które go strzegły. – Magia tak ciemna… tak zła… Myślisz, że mogła zainfekować to miejsce? Jenna miała zmartwiony wyraz twarzy. - Nie zdziwiłoby mnie to – wymruczała. - Czy powybijane okna są tu nowym motywem dekoracyjnym? – zapytał Archer, podchodząc do nas od tyłu i wskazując głową w stronę salonu. - Na to wygląda – powiedziałam. Wciąż wyglądałam na zewnątrz, gdy w mroku pojawiło się słabe światło. Zajęło mi chwilę, zanim zorientowałam się, że pochodziło z chaty Cala. Czyżby ktoś tam był? Czy Cal tam był? Ale tak szybko, jak się pojawiło, światło znowu zniknęło. Marszcząc brwi, odwróciłam się od wejścia i wsunęłam rękę w dłoń Archera. Wtedy przypomniałam sobie, co mówiła wcześniej Nausicaa. Prawdopodobnie nie był to najlepszy moment na publiczny pokaz miłości. Nasza trójka ciągnęła się za całą resztą do Sali balowej. Tu przynajmniej wszystko wyglądało mniej-więcej tak samo. Oczywiście, sala balowa zawsze była jedną z najbardziej dziwacznych pomieszczeń w Hex Hall, więc mało to zmienia. Wciąż. Ulżyło mi na widok mieszaniny stołów i krzeseł, a nie na przykład drewnianych pieńków, czy czegokolwiek takiego. Ale wtedy spojrzałam na przód Sali i moja ulga wyparowała. Pani Casnoff siedziała na swoim codziennym miejscu, wpatrując się w dal. Jej włosy były teraz związane, ale wciąż były w nieładzie. Vandy również siedziała przy stole, ale pozostała trójka nauczycieli, którzy uczyli nas w Hex Hall – pani East, pan Ferguson i oczywiście Byron – zaginęli. Po drugiej stronie stołu, ubrana w jasnoniebieski komplet, uśmiechająca się, jakby była na herbatce, siedziała Lara Casnoff.

Rozdział 16 Jakoś przetrwałam kolację. Cóż, rozgrzebałam jedzenie na talerzu. Jenna i Archer zrobili to samo. W sumie, po rozejrzeniu się zauważyłam same pełne talerze. Może strach, a może nerwy uniemożliwiały wszystkim jedzenie, ale w moim przypadku, była to mieszanka wściekłości i podniecenia. Lara odebrała mi tak wiele, że moje moce kotłowały się to uderzenia. Ale jednocześnie fakt, że tu była oznaczał, że bardzo prawdopodobnie była też tu księga zaklęć. Zastanawiałam się, gdzie mogłaby być, gdy Lara wstała, klasnęła i ogłosiła: - Jeżeli wszyscy już zjedli, możemy przejść do prezentacji. - Myślisz, że będzie jakiś pokaz taneczny? – bąknęła Jenna, gdy obracałyśmy krzesła w tamtą stronę sali. Zawsze doceniałam dobre żarty o pokazach tanecznych, ale trudno było chichotać patrząc na kobietę, która już kilka razy próbowała mnie zabić. Chciałam, by napotkała moje oczy w ramach potwierdzenia tego, co zaszło tego lata. Ale nie zrobiła tego. Czułam wręcz przytłaczające uczucie déjà vu, gdy usiadłam na krześle obok Archera, oglądając Larę Casnoff stojącą na czele sali. Czy naprawdę minął tylko rok odkąd siedzieliśmy tu z Archerem, praktycznie się nie znając? Wtedy myślałam, że byłam zwykłą czarownicą. Wtedy Hex Hall było szkołą, a nie pewnego rodzaju więzieniem. Lara uniosła ręce w powitaniu. - Jestem pewna, że wszyscy zastanawiacie się, co tu robicie – powiedziała, jej głos rozbrzmiał głośno i wyraźnie w cichym pomieszczeniu. Wszyscy uczniowie byli bardzo spokojni. Nie było już zamieszek i złości, które pojawiały się wcześniej. Może dlatego, że wszyscy pragnęliśmy odpowiedzi. Albo może dlatego, że wszyscy baliśmy się, że też zostaniemy pożarci. - Na początek pozwólcie mi przeprosić za aktualny stan waszych pokoi – kontynuowała Lara, przemierzając pokój. Jej obcasy tupały jak strzały z broni palnej. – Skupiamy się na magii chroniącej was w Hekate Hall i obawiam się, że wpłynęła ona również na dom. Ale przecież szkoła nigdy nie miała być pięciogwiazdkowym hotelem, prawda? – wciąż się uśmiechała, ale w jej oczach widać było teraz surowość. – Tak, czy inaczej, nazywam się Lara Casnoff i w tym roku będę pracować wraz z Anastazją Casnoff jako dyrektorka szkoły. Jestem pewna, że macie teraz wiele pytań. Na początek jednak, może powiemy wam prawdę na temat wydarzeń, które miały miejsce tego lata. Błyszcząca plamka pojawiła się obok jej biodra i wiedziałam, co będzie dalej. Plama rosła, dopóki nie przemieniła się w olbrzymi lśniący ekran. I wtedy wszyscy zmrużyliśmy oczy na widok ognia który się na nim pojawił.

- To jest kwatera główna Rady w Londynie – powiedziała Lara ponad dźwiękiem płomieni. – Kilka miesięcy temu L’Occhio di Dio wraz z liczną grupą Brannick zaatakowali. Ponad połowa Rady została zamordowana, a oto rezultat. – Wskazała na płonący budynek. Głos Lary rozbrzmiał ponownie. - Wtedy, zaledwie kilka miesięcy później, Oko zaatakowało naszą kolejną kwaterę w Thorne Abbey. – Na ekranie wzniósł się dom tak ogromny i imponujący, jak pierwszego dnia, gdy go zobaczyłam. Patrząc na to, czułam, jak ogarnia mnie fala smutku. Co prawda, prawie tam nie zwariowałam i kilka razy prawie mnie zabili, ale mimo wszystko. To właśnie tam dowiedziałam się więcej o mojej historii. To właśnie tam poznałam tatę. Po raz kolejny jasne, pomarańczowe światło prawie mnie oślepiło, gdy Thorne Abbey stanęło w płomieniach. - Thorne Abbey zostało zniszczone. Anastazja i ja miałyśmy szczęście, że uszłyśmy z życiem. Niestety, Głowa Rady, James Atherton nie miał tyle szczęścia. Kilka głów obróciło się w moim kierunku i starałam się, by moja twarz pozostała niewzruszona. Kiedy przeniosłam wzrok z ekranu na Larę, zauważyłam, że patrzy wprost na mnie. - Nie ma wątpliwości, że wkroczyliśmy na ścieżkę wojenną z naszymi wrogami – powiedziała Lara. – Oko i Brannick nie będą szczęśliwi, dopóki całe Prodigium nie zniknie z powierzchni ziemi. – Klasnęła i ekran skurczył się znowu w kropkę i zniknął. – I oto, dlaczego tu jesteście. Zdałam sobie sprawę, że siedzę na krawędzi krzesła. - Czemu wcześniej wszyscy zostaliście zesłani do Hekate Hall? – zapytała Lara. Na początku myślałam, że to pytanie notoryczne, ale potem Lara skinęła na jedną z młodszych czarownic. Dziewczyna rozejrzała się, zanim odpowiedziała. - Ponieważ zrobiliśmy coś złego. Ujawniliśmy nasze moce w ludzkim świecie. Lara potrząsnęła głową. - Nie dlatego, że wasza magia była zła – powiedziała. – Dlatego, że była silna. Potężna. Nie ma się czego wstydzić. W żadnym wypadku nie jest to coś, za co powinniście być ukarani. Wy – rozłożyła szeroko ręce w naszym kierunku – wszyscy jesteście najcenniejszymi osobami w całym społeczeństwie Prodigium. Czujecie, jakby wasze moce były poza kontrolą, ale nie są. Są po prostu czasami zbyt wielkie, byście mogli nimi manipulować. Coś podobnego powiedział do mnie Cal w Thorne Abbey, że moje moce nie są tak destrukcyjne, bo są „zbyt duże”. - Więc zamierzacie nas nauczyć kontrolowania ich? – usłyszałam, jak ktoś krzyknął. Na twarz Lary wstąpił uśmiech, tak wielki i żywy, że aż przerażający. - Lepiej. Zostaliście tu ściągnięci w pewnym bardzo wyjątkowym celu. - Raczej w nie za dobrym, co? – szepnęła Jenna.

- Może tym specjalnym celem jest zjedzenie przez nas ciasta czekoladowego? – zasugerowałam. – Albo może użeranie się z jednorożcami? To by było nawet możliwe. Jenna obrzuciła mnie spojrzeniem. - Ty naprawdę oszalałaś. Tak było. I wyszło to na jaw, bo następną rzeczą, jaka powiedziała Lara było: - Przez setki lat Prodigium szukało sposobu, by stać się silniejsze. Bardziej potężne. Wręcz niezwyciężone. – Po raz kolejny jej oczy napotkały moje. – I teraz w końcu go znaleźliśmy. Clarice? Vandy wstała od stołu z małą aksamitną torebką w ręce. Wyciągnęła z niej pogniecioną i poszarpaną kartkę papieru, trzymając ją nad głową tak, by każdy mógł ją zobaczyć. Moja magia zaczęła wariować w mojej piersi. - Co to? – zapytał mnie Archer. Nie miałam szansy, by odpowiedzieć. - Ta kartka papieru jest kluczem do naszego zbawienia – kontynuowała Lara. – Jest to najpotężniejsze zaklęcie, jakie kiedykolwiek wymyślono. Może nasycić każdego z was najpotężniejszą magią we wszechświecie. I nie tylko będzie was trzymać bezpiecznych przed wrogami, ale także pozwoli wam pozbyć się ich raz na zawsze. Nagle, ręce Archera i Jenny zacisnęły się jednocześnie na moich nadgarstkach. - Co? – wyszeptałam i obróciłam się do nich. - Chciałaś wstać – odpowiedział Archer przez zaciśnięte zęby, nie odrywając oczu od Lary. - A potem pewnie miałaś zamiar wykrzyczeć, że ma zamiar pozamieniać nas w demony – dodała Jenna tak cicho, że ledwo ją słyszałam. – Udajemy słabych, pamiętasz? Mieli rację. Lara już mnie obserwowała z tym samym przerażającym uśmiechem, wykrzywiającym jej usta. Chciała, żebym wyskoczyła i zaczęła krzyczeć o demonach i kontroli umysłu. Wyglądałam pewnie na złą i tak z resztą było. I mimo że siedzenie tam mnie zabijało, siedziałam. Uśmiech Lary trochę zrzedł, gdy wytrzymałam jej spojrzenie, nic nie mówiąc. - I to właśnie dlatego wszyscy zostaliście tu ściągnięci – powiedziała, skupiając swoją uwagę z powrotem na reszcie uczniów. – By trenować. By przygotowywać się. I by wziąć udział w rytuale, który sprawi, że będziecie potężniejsi, niż w waszych najśmielszych marzeniach. - Skoro jesteśmy tak wartościowi, to czemu trzymacie nas tu wbrew naszej woli? – zapytała Siobhan, jedna z wróżek. - Zaklęcie strzegące wyspy jest dla waszej ochrony – burknęła Vandy i mimo, że była to kiepska odpowiedź na pytanie, była to najwyraźniej jedyna odpowiedź, na jaką mogliśmy liczyć, ponieważ Lara przytaknęła i powiedziała: - Dokładnie. Przede wszystkim, jutro rano zaczynamy przygotowania do rytuału. W związku z tym proponuję, byście wszyscy skierowali się do swoich sypialni i odpoczęli.

Skoro to była „propozycja”, to zastanawiałam się, czemu brzmiała jak groźba. Ale dzieciaki powoli zaczęły wstawać i kierować się do drzwi. Głowy tłoczyły się i pojawiły się szepty, ale nikt nie protestował i nie próbował zadawać więcej pytań. Może reszta też zdecydowała się udawać słabych. Ale ja? Byłam ponad to. Mimo że Jenna syknęła, żebym wracała, przeszłam przez pomieszczenie i stanęłam centralnie przed Larą Casnoff, kobietą, która próbowała mnie zabić. Kobietą, która próbowała zbić Archera i Jennę, i która skazała mojego tatę na rytuał, który prawie go zabił. - Chcesz zamienić ich wszystkich w demony? – upomniałam się. – Zapomniałaś, jak wasz ostatni demon oszalał i zaczął zabijać ludzi? Nie odpowiedziała na moje pytanie. - Jesteś tylko małą, żywą istotą, Sophie. - A ty jesteś zła i bardzo protekcjonalna. - To jest ten moment, kiedy mi mówisz, że mnie powstrzymasz? Że mi to nie ujdzie na sucho? – zapytała, podnosząc brew. – Jeśli tak, to pozwól, że dam ci pewną radę: dorośnij. Mówiąc to, wręczyła zaklęcie z powrotem do Vandy, która schowała je do torby. Patrzyłam jak obie wychodzą z sali balowej, pani Casnoff daleko w tyle, gdy Archer i Jenna podeszli do mnie. - Cóż, znamy już ich plan – powiedziała Jenna. – Jakieś plany przeciwdziałania? - Powstrzymać Casnoff przed wskrzeszeniem armii demonów, uratować wszystkich i wydostać się z tej przeklętej wyspy. Potem może zrobić jakąś imprezę, czy coś. No wiecie, by uczcić to, jak cudowni jesteśmy. - Brzmi dość solidnie – powiedział Archer, trącając mnie ramieniem. – Jakieś pomysły, jak dokładnie mamy to zrobić? Zielonkawe światła sali balowej zamrugały i westchnęłam. - Żadnych.

Rozdział 17 Następnego ranka zostałam zerwana z łóżka przez Hex Hallską wersję budzika – donośny i straszliwy dźwięk brzmiący jak mieszanka dzwonka i ryku. W pokoju wciąż było ciemno, a gdy wyjrzałam przez okno, widziałam jedynie tę cholerną mgłę. Jenna była już przy szafce i wyjmowała mundurek. Poprzedniej nocy odkryłyśmy, że kredens wypełniony był białymi koszulkami i spodniami od piżamy. Wszystkie były w tym samym rozmiarze, ale po nałożeniu przesuwały się i zsuwały, dopóki się nie dopasowały. Mundurki były najwyraźniej takie same, bo gdy Jenna nałożyła spódnicę, brzeg musnął jej łydki, by zaraz potem unieść się do góry, dopóki nie sięgał lekko za kolano. - Nie wiem, czy to wygodne, czy przerażające – powiedziała, kontrolując swoje nogi. Zdejmując kołdrę, wstałam z łóżka i poszłam po swój mundurek. - Może uznajmy to za przerażające? Jenna nałożyła marynarkę i zauważyłam, że przygryzała swoją dolną wargę, pewnie się nad czymś zastanawiając. - Wiesz, to dość niebezpieczny nawyk jak na wampira – powiedziałam do niej, kiwając w kierunku jej ust. - Huh? Och, tak – powiedziała. – Przepraszam, po prostu… Soph, skoro mają w planie zamienić wszystkich w demony, to czemu cię tu ściągnęły? Albo mnie? Jeszcze kilka miesięcy temu Lara chciała, żebym była martwa. Co mogło zmienić jej zdanie? Nad tym samym zastanawiałam się zeszłej nocy. Wciąż i wciąż powtarzałam słowa Torin: ja na czele demonów Casnoff, używając swoich mocy dla ich celów. Czy to dlatego tu byłam? Ale Jennie powiedziałam tylko: - Są złe i pokręcone. Kto wie, po co robią cokolwiek? Ta odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała, więc dodałam: - Ale mamy zamiar się tego dowiedzieć, prawda? Operacja Nancy Drew w Hex Hall zaczyna się dzisiaj! Jenna już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale wtedy na środku pokoju rozbłysło światło. Krzyknęła, a ja podniosłam rękę, by osłonić oczy, gdy świecąca kula zmieniła kształt na bardziej znajomy – kształt szklarni, gdzie mieliśmy zajęcia obronne. Trójwymiarowy obraz powoli się obracał, gdy głos Lary wypełnił pokój. - Wszyscy uczniowie są proszeni o stawienie się w najbliższym czasie w szklarni. Marszcząc brwi, przeszłam ręką przez zaklęcie. Zawirowało niczym dym, zanim się rozpłynęło.

- Pokręcona królowa dramatu – wymruczałam. – Aż tak trudno było ogłosić to wczoraj? Albo zrobić tą sztuczkę z głosem? Jenna wciąż wpatrywała się w miejsce, gdzie znajdowało się zaklęcie. - Jak myślisz, co chcą z nami tam zrobić? - Ja… Nim zdążyłam powiedzieć coś jeszcze, zobaczyłam kolejny błysk światła i kolejną rzeczą, jaką wiem, to to, że słyszałam, jak mówię: - Słuchaj, nie zamierzają cię zabić, więc może na chwilę byś wyluzowała? Jenna minimalnie potrząsnęła głową, jakbym właśnie ją spoliczkowała. - Co? Powiedz jej, że jesteś mną! Albo ja tobą. Nieważne. Domagałam się. Nie spodziewałam się, że Elodie zareaguje. Zazwyczaj nie słuchała moich poleceń. Ale tym razem, na szczęście, zrobiła to, o co prosiłam. - Tu Elodie – powiedziała do Jenny. Przeszła do tłumaczenia, dlaczego właściwie używa mojego ciała jako swojej osobistej kukiełki tak szybko, że Jenna mogła tylko mrugać w odpowiedzi. - Gdyby Sophie nie korzystała z mojej magii w jej ciele – podsumowywała Elodie – byłaby martwa już jakieś dziesięć razy. Dobra, ale to było tylko dwa razy, mruknęłam w środku. Elodie mnie zignorowała. - I nie – powiedziała, podnosząc moją rękę, by uciąć kolejne pytanie Jenny. – Nie mogę nawiedzać nikogo innego. Zaufaj mi, próbowałam dostać się do Lary Casnoff, odkąd tu się dostaliśmy. Co… nie brzmi za dobrze. Czułam, jak wzrusza moimi ramionami. - Tak czy inaczej, wyglądasz, jakbyś miała właśnie zjeść swoją własną wargę i to jest totalnie obrzydliwe, więc stwierdziłam, że powinnam odciążyć twój umysł. Wczoraj w nocy, gdy próbowałam opętać kogoś, kto nie jest tym dziwolągiem, podsłuchałam rozmowę Casnoff. Najwyraźniej zamienienie wampira w demona wydaje się być świetnym pomysłem, więc dlatego tu jesteś. Żadnego kołkowania w terminarzu. Wykorzystanie Elodie jako szpiega nawet nie przyszło mi do głowy. O mój Boże, to jest genialne! Krzyczałam. Cóż, mentalnie krzyczałam. Oczywiście! Nie widzą cię, dopóki tego nie chcesz; możesz być w każdym miejscy w szkole i… Jejku, nie tak głośno, przerwała. Jestem w twojej głowie, więc używaj swojego wewnętrznego głosu w środku. Elodie odgarnęła moje włosy z oczu, mrucząc: - Boże, jak ona może tak żyć? Jeśli obiecasz, że przestaniesz mnie opętywać, kiedy ci się podoba, obiecuję, że będę używać odżywki do włosów, odpowiedziałam, a ona parsknęła. Jenna założyła mocno ręce na piersi. - Więc, co – teraz nam pomagasz?

Moje oczy się wywróciły. - Nie, jestem po stronie drużyny Przejmijmy Kontrolę Nad Światem z Armią Demonów. Oczywiście, że wam pomagam. Gdy to się skończy, Sophie będzie mogła przejść do ważniejszych rzeczy. Na przykład, jak mnie od niej oddzielić. Jenna skinęła w roztargnieniu. - Mówiłaś, że czarujesz poprzez ciało Sophie. Możesz teraz spróbować coś wyczarować? Coś prostego? - To miejsce jest zablokowane na magię – powiedziała Elodie, w tym samym momencie, gdy przeszło mi to przez myśl. – Tylko upoważnione osoby mogą wykonywać zaklęcia. - Dobra, ale Casnoff nawet nie wiedzą, że tu jesteś – powiedziała Jenna, a na jej twarzy rozlał się powolny uśmiech. – Duch wykorzystujący pozbawionego magii demona, by czarować? Założę się, że o tym nie pomyślały. Warto spróbować, powiedziałam do Elodie. Najwyraźniej się z tym zgadzała, bo moje palce się uniosły i w moich żyłach pojawiła się krótka fala mocy. Poleciało trochę iskier i w kilka sekund różowe pasemko Jenny było w tym samym kolorze, co reszta jej włosów. - Kurczę – powiedziała Jenna, trzymając pasemko przed oczami. – To działa. Ogarnęła mnie fala ulgi i nie byłam pewna, czy mojej, czy Elodie. Nagle coś huknęło w nasze drzwi. Jenna podskoczyła, a Elodie śmignęła ręką w jej kierunku. Jaskrawy róż znowu pojawił się na włosach Jenny i wtedy ogarnęło mnie to samo okropne i dezorientujące uczucie, co w noc z wilkołakiem, Elodie zniknęła. Usiadłam na swoim łóżku, próbując złapać oddech, gdy Jenna otworzyła drzwi. Stała tam Vandy, piorunująca nas wzrokiem, moje serce zamarło. Dowiedziały się. Wyczuły tu magię i przysłały Vandy, żeby po nas przyszła. Siedziałam tam, próbując nie dyszeć z przerażenia, gdy Jenna otwarcie drżała. - Byłyście wzywane do szklarni – powiedziała Vandy, jej oczy skakały z jednej na drugą. – Teraz ruszcie swoje chude tyłki na dół. Wiesz, jak to jest, gdy masz najbardziej niewłaściwą reakcję wszechczasów? Byłam tak szczęśliwa, że nie zsyłają nas na śmierć, że wybuchłam śmiechem. Olbrzymim, głośnym i hukliwym śmiechem. Jenna posłała mi spanikowane spojrzenie, a groźne spojrzenie Vandy się pogłębiło. - Co jest takiego śmiesznego, panno Mercer? Wstałam na niepewnych nogach i próbowałam, jak tylko mogłam, żeby nie pęknąć. - Przepraszam, po prostu, um… - Powiedziała pani ‘tyłki’ – wyrwało się Jennie. – A Sophie ma naprawdę niedojrzałe poczucie humoru. - Racja – powiedziałam, przystając na tym. – Tyłki. Ha, ha!

Pomyślałam, że gdyby Vandy miałaby nas wtedy zabić, to by to zrobiła. Zamiast tego jednak wskazała palcem na klatkę schodową i powiedziała: - Ruszcie się. Wyszłyśmy szybko z pokoju. Na zewnątrz, niebo było tak samo posępne i szare, jak poprzedniego dnia. Mgła wydawała się trochę przesunąć, byśmy mogły przebyć naszą drogę do szklarni bez lęku, że zostaniemy pochłonięte. Ziemia pod stopami była gąbczasta, trawa, która kiedyś była szmaragdowo-zielona, teraz była niezdrowo biało-brązowa, jak spodnia część grzyba. Przeszliśmy obok dużego dębu, a jedna ze sczerniałych gałęzi złowieszczo pękła. Gdy byłyśmy pewne, że Vandy jest wystarczająco daleko za nami, by nas podsłuchać, przysunęłam swoją głowę do Jenny i powiedziałam: - Dobra, więc mamy ducha-szpiega. - Ducha-szpiega, który potrafi czarować – dodała Jenna. Przytaknęłam. - Nawet lepiej. Oznacza to, że walka jest bardziej wyrównana. Jenna ścisnęła moją rękę i poczułam się trochę lepiej, gdy doszłyśmy do szklarni. Nie, żebym zamierzała skakać czy coś (głownie dlatego, że bałam się poślizgnąć na tym brudzie), ale w sumie czułam się o niebo lepiej. Przez szklane ściany widziałam większość innych uczniów, stojących w kółku i byłam w tak dobrym nastroju, że zażartowałam do Jenny: - Och, ciekawe, czy będziemy grać w Kaczuszki, Kaczuszki, Demon. Zaśmiała się, ale głos zamarł jej w gardle niemal natychmiast, gdy tłum w szklarni lekko się dla nas rozsunął, byśmy mogły zobaczyć, co otacza. Z owiniętymi w lśniące magiczne łańcuchy nadgarstkami, był tam Archer.