Lucyfera

  • Dokumenty154
  • Odsłony14 089
  • Obserwuję35
  • Rozmiar dokumentów333.5 MB
  • Ilość pobrań8 897

Kathryn Andrews - Hale Brothers - Starless Nights 2

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :2.2 MB
Rozszerzenie:pdf

Kathryn Andrews - Hale Brothers - Starless Nights 2.pdf

Lucyfera EBooki
Użytkownik Lucyfera wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 269 stron)

Proszę o nieudostępnianie i nierozpowszechnianie mojego tłumaczenia.

Moim chłopcom… Dziękuję, za to, że jesteści moją codzienną inspiracją, Nigdy nie przestawajcie wierzyć w gwiazdy. I zawsze pamiętajcie, że kocham was o wiele bardziej, niż stąd do księżyca i z powrotem.

GWIAZDY Super, żeby w nie wierzyć. Migoczące na ciemnym niebie, Niesamowite kule gazu i światła, Odsłaniające konstelacje, Świecące tak jasno. DAVY Z

PROLOG - Co robisz? – Słyszę dziewczęcy głos i spoglądam delikatnie przez ramię, nie patrząc w jej twarz. Ma na sobie fioletowe, lśniące japonki i każdy jej paznokieć u stóp jest pomalowany na inny, błyszczący kolor. - Buduję zamek z piasku. A na co to wyglada? – Chciałbym, żeby po prostu sobie poszła i zostawiła mnie samego. Tata ponownie jest dzisiaj w jedynm ze swoich złych nastrojów. Tak szybko, jak mogłem wydostać się z domu, zrobiłem to. Odkąd mały Matt wrócił ze szpitala do domu, tata zaczął zachowywać się jak inna osoba. Stał się taki złośliwy wobec wszystkich. Zeszłej nocy Matt płakał, ale nikt do niego nie podszedł i go nie podniósł, tylko mój tata na niego wrzeszczał. To sprawiło, że płakał jeszcze bardziej. Tata nienawidzi, jeśli coś zakłóca jego sen. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale zakradłem się do jego pokoju, wspiąłem do jego łóżeczka i zwinąłem się koło niego w kłębek, żeby mógł znowu zasnąć. On jest takim przyjemnym, małym dzieckiem. Nie wiem, dlaczego oni nie kochają go bardziej. - Cóż, to nie wygląda za bardzo jak zamek. Mogę pomóc? – pyta. Trochę sztywnieję. To było poniekąd złośliwe i nie prosiłem o jej opinię. - Dlaczego? – Kątem oka widzę, jak wykręca palce. - Ponieważ chcę się z tobą pobawić – mówi, jak dla mnie trochę za bardzo entuzjastycznie. - Ale dlaczego? - Ponieważ dopiero co się tutaj przeprowadziliśmy i chcę się zaprzyjaźnić. Mieszkasz tutaj? – Zastanawiam się, czy miała na myśli tymczasowo, czy na stałe. Większość ludzi, którzy zatrzymują się w tych wynajmowanych domach używa wyrażenia „wprowadzić się w dzień” i „wyprowadzić się po dniu”, więc to, co właśnie powiedziała o wprowadzeniu się

tutaj może znaczyć różne rzeczy. To właśnie jest problem mieszkania na plaży. Nikt nigdy nie zostaje. Drew i ja cały czas zawieramy przyjaźnie, ale sześć dni później, oni wyjeżdżają. - Taa, mieszkam tutaj. W dół tej ścieżki dla pieszych, o tam. Wprowadziłaś się tutaj na tydzień, czy na dobre? – Biorę moje wiaderko i wypełniam je piaskiem. - Na dobre. Jesteśmy tutaj, żeby zostać. Jutro mam poznać moją nową nauczycielkę. - Och. Kto jest twoją nauczycielką? - Pani Paggio. – To musi znaczyć, że jest w klasie Drew. Rok przede mną. - Ile masz lat? – pytam ją. - Osiem. - Odjazdowo, ja też – mówię jej, wciąż zajęty moim piaskiem. – Ale ja chodzę tylko do drugiej klasy. Gdzie się wprowadziłaś? - Do domu wzdłuż ulicy, o tam. Spoglądam, kiedy wskazuje na ulicę obok mojej. Zgaduję, że miło byłoby zaprzyjaźnić się z kimś, kto nie wyjeżdża, nawet jeśli tym przyjacielem jest dziewczyna. - Dlaczego masz tutaj te żółwie ninja? - Ponieważ, kiedy skończę z zamkiem, one będą go broniły – odpowiadam, wylewając trochę wody na górę piasku, który jest w wiaderku i ubijam go rękami. - Przed kim? O matko, ona zadaje dużo pytań. - Przed wrogimi najeźdźcami, a kim innym? – Czy ta dziewczyna nic nie wie? - Gdzie jest księżniczka? Każdy zamek musi mieć księżniczkę. – Nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Wywracam wiaderko, żeby dodać do zamku wieżę i piasek wychodzi idealnie. - Nie, nie musi. Drew i ja nigdy nie mieliśmy księżniczki w żadnym z naszych zamków. - Kim jest Drew? - Moim starszym bratem – mówię, kiedy przykuca obok mnie i zaczyna kopać fosę. - Och, ja nie mam żadnych braci, ani sióstr. Lubisz go? Myślę sobie, że to dziwne pytanie. - Tak, bardzo go lubię. Jest najlepszy.

- Cóż, wciąż uważam, że potrzebujesz księżniczki. – Ta dziewczyna musiała zwariować. W końcu na nią patrzę i czuję, jak mój oddech zamiera w gardle. Dziewczyna ma rudawe warkocze i patrzy prosto na mnie, najjaśniejszymi niebieskimi oczami. Ma miły uśmiech i delikatne piegi na całej twarzy. Jest najładniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. Odwzajemniam jej uśmiech i odwracam wzrok. Nawet pomimo tego, że mam osiem lat, wiem, że właśnie wydarzyło się coś dużego. Nagle czuję w mojej klatce piersiowej zabawne rzeczy, a moje serce wali naprawdę szybko. Bycie tylko przyjaciółmi wydaje się prawie zbyt proste. Nagle stała się czymś o wiele więcej. Od razu zdecydowałem, że tak długo, jak ta dziewczyna jest w moim życiu, zamierzam spróbować uczynić ją szczęśliwą. Zawsze. - Ok… ale ty i tylko ty stajesz się księżniczką – mówię, ponownie na nią patrząc. Jej oczy się powiększają, a uśmiech jeszcze bardziej się rozszerza. - Jak masz na imię? – pyta. - Beau, a ty? - Leila.

ROZDZIAŁ 1 BEAU Korytarz jest ciemny i przebiegam palcami po ścianie, kiedy na palcach zmierzam do swojego pokoju. Wiem, że nie powinienem był się wymykać, ale obiecałem Leili, że się z nią spotkam i w ciągu ostatnich sześciu lat nigdy nie złamałem złożonej jej obietnicy. Kiedy docieram do moich drzwi orientuję się, że są zamknięte. Nie przypominam sobie, żebym je zamykał i nie mogę się oprzeć myśli, że on to zrobił celowo. Wie, że wyszedłem i nie było mnie tutaj. To jego sposób, żeby dać mi do zrozumienia, że wie i że mnie nasłuchuje. Wcześniej tego dnia, Leila i ja zaplanowaliśmy, że spotkamy się o północy i pojedziemy na rowerach do Bean Point.1 W szkole uczyliśmy się o Quadrantids – pierwszym w roku deszczu meteorytów. Zwykle można go zobaczyć w pobliżu Wielkiego Wozu. Zaczyna się w ciągu ostatniego tygodnia grudnia i kończy się gdzieś w połowie stycznia. Głupi ja, zapomniałem zostawić pod oknem drabinę. Przesuwając ją w środku nocy, żeby wspiąć się do środka przez okno, narobiłbym za dużo hałasu, więc zamiast tego wszedłem i wyszedłem przez okno pokoju Drew. On nie przejmuje się tym, że się wykradam, martwi się tylko, że zostanę przyłapany. Powoli, cicho i bardzo ostrożnie, moja trzęsąca się ręka nieruchomieje, żeby przekręcić gałkę i otworzyć drzwi do mojego pokoju. Co, jeśli on jest po drugiej stronie drzwi, czekając na mnie? Z niepokoju i strachu o to, co może nadejść, na moim czole pojawia się pot. Zaciskając zęby otwieram drzwi, zaglądam do środka i widzę, że pokój jest pusty. Ucieka mi małe westchnienie ulgi i kropla potu spływa w dół mojej szyi. Nie chcę, żeby usłyszał jakiś trzask, czy skrzypnięcie, więc otwieram drzwi tylko na tyle szeroko, żebym mógł się prześlizgnąć, poruszając się tak powoli, jak to możliwe. Kiedy jestem już w pokoju, zamykam delikatnie drzwi, wciągam piżamę i kieruję się prosto w stronę szafy. 1 Bean Point- jest najbardziej wysuniętym na północ końcem wyspy Anny Marii. Jest lokalnym sekretem i zapewnia zapierający dech w piesiach widok zachodu słońca 

Myślę sobie, że szafa powinna być najbezpieczniejszym miejscem i ukrywam się za wiszącymi na wieszakach koszulami. Starając się jakoś ułożyć, potrącam wieszaki, które zgrzytają o drążek. Rzeczywistość mówi mi, że ten hałas nie był głośny, ale każdy mój mięsień zamarł w bezruchu i zawładnęła mną niekontrolowana panika. Słyszał mnie? Moje dłonie zaciskają się w pięści, mocno zamykam oczy, oddychanie staje się trudne i każda część mnie się trzęsie. Obudziłem go? Moje serce wali tak dziko, bije w całym moim ciele. Czuję je w mojej piersi, żołądku, w moich palcach u rąk i nóg i w uszach. Łomocze tak mocno, że zagłusza gwizdanie białego szumu, którym jest noc. Muszę się uspokoić … muszę uciec. Siedząc na rękach, dotarłem do miejsca w mojej głowie, gdzie wszystko, co mnie otacza odcina się i odpływa. Gwiazdko jasna, gwiazdko promienna, pierwsza gwiazdko, którą widzę tej nocy. Chciałbym móc, chciałbym móc, mieć życzenie, które sobie zażyczę tej nocy. Moje usta się poruszają, ale nic z nich nie wychodzi, powtarzam to w kółko w mojej głowie, do czasu, aż moje serce zaczyna zwalniać. Moje życzenie jest zawsze takie samo, a jest nim to, żeby być z nią. Lato, podczas którego poznałem Leilę, było latem, w którym zakochałem się w gwiazdach… i w niej. Wracając myślami, nie mam wątpliwości, że to jest dokładnie to, co się wydarzyło i cieszyłem się każdą minutą tego. Każdej nocy możemy gapić się w gwiazdy, wykrzykiwać rymowanki z dzieciństwa i wymyślać tak dużo życzeń ile jesteśmy w stanie. Otwierając oczy, widzę przedzierające się przez szczelinę drzwi światło. Nie zamknąłem ich do końca i światło księżyca, padające z okna rozświetla pokój. Mijają minuty, nie jestem pewny jak wiele, ale to nie ma znaczenia. Strach trzyma mnie schowanego w tym rogu. Zastanawiając się, czy powinienem wspiąć się do łóżka i iść spać, pochylam się do przodu i zaglądam przez szczelinę w drzwiach od szafy, żeby rozejrzeć się po pokoju i sprawdzić, czy cokolwiek wygląda jakby było nie na miejscu. Spoglądam w stronę okna i jestem zaskoczony widząc, że nocne niebo jest czarne jak smoła. Poza księżycem jest bezgwiezdna noc. Gdzie są gwiazdy? Muszę zobaczyć gwiazdy! Gwiazdy zawsze sprawiają, że czuję się lepiej. Czy one zniknęły? Jak mogły zniknąć? Były tam chwilę temu. Złe rzeczy zawsze dzieją się w bezgwiezdne noce. Leila i ja nie tak dawno temu komentowaliśmy to, jak jasne są i jak wiele ich jest.

Tętno mojego serca trochę się uspokaja, kiedy myślę o Leili. Ona jest moją jasną gwiazdką. Zawsze błyszczy i świeci. Nigdy więcej nie będę w stanie myśleć o gwiazdach, nie myśląc o niej. Drzewa przed moim oknem kołyszą się na wietrze, przerywając smugi księżycowego światła i rzucając na mój pokój cienie. Podążam za światłem księżyca, które świeci w róg mojego pokoju. Siedzi tam moja mama. Kiedy się tutaj dostała? Dlaczego tutaj jest? Dlaczego się nie rusza? Moje serce ponownie zaczyna pędzić i prawię podskakuję, żeby do niej podejść. Coś jest nie w porządku. Przypatrując się bardziej, widzę, że jej głowa jest trochę odchylona do tyłu, a jej oczy są otwarte, ale nie mruga. Z jej głowy sączy się krew, spływa z boku jej twarzy i kapie na koszulkę. Ciągle się na nią gapię, ale ona się nie rusza. Całe moje ciało zaczyna się ponownie trząść. Czy ona nie żyje? Coś uderza w ścianę w korytarzu i sapię trochę za głośno, szarpiąc się do tylu, podciągając nogi do góry i chowając twarz w kolanach. Nadchodzi! Wiem to! Strach we mnie wydłuża swój uchwyt i jego palce powoli zaczynają prześlizgiwać się w górę moich nóg, przez kolana, w dół pasa i w górę prosto do mojej szyi. Ściska, a ja nie mogę oddychać. Obudziłem go. Idzie po mnie, jestem tego pewien. Nasłuchuję skrzypnięć na drewnianej podłodze, kiedy będzie dopasowywać się do jego ciężaru. Mija czas. Sekundy, minuty, godziny, po prostu nie wiem. Straciłem zdolność spójnego myślenia. Skupiając się na tym, co mogę usłyszeć, nasłuchuję dopóki nie mogę już dłużej wyłapać żadnego skrzypnięcia, ani żadnego odgłosu. Zamiast tego, czuję znajomą ciężkość dymu. Unosząc głowę z kolan, otwieram oczy i natychmiast zaczynają palić, z powodu chmury dymu, która napełniła moją małą szafę. Wypełnia mnie panika i kopnięciem otwieram drzwi, zapominając o tym, że powinienem być cicho. Większość ludzi ma tą jedną rzecz, która napełnia ich irracjonalnym strachem i dla mnie tym czymś, obok mojego ojca, jest ogień. Dzwonki alarmowe w mojej głowie krzyczą. Dom się pali! Muszę się stąd wydostać! Wyskakując z szafy, sapię na widok mojego pokoju. Płomienie całkowicie otaczają moje łóżko i drzwi. Strach przed ogniem powoduje, że zamieram. Nie wiem gdzie patrzeć, ani co robić. Rzucam szybkie spojrzenie dookoła pokoju i to wtedy ją widzę. Leila siedzi na środku mojego łóżka. Kiedy tutaj dotarła? Jak tutaj dotarła? Szła za mną do domu?

Gapi się na mnie, wykręcając palce, ale się nie rusza. Dlaczego się nie rusza? - Leila! Musisz się stad wynosić! – wrzeszczę na nią. Jej oczy są spuchnięte i czerwone. Płakała, a ja nie wiem dlaczego. - Leila? – Nie odpowiada. Co mam robić? Ciepło płomieni nasila się i jest tak, jakby ona nawet ich nie widziała. Ogień rozprzestrzenia się po całym pokoju i gdybym nie wiedział lepiej, pomyślałbym, że ściany zbliżają się do mnie. Są jakby bliżej, naciskając na mnie, chcąc mnie udusić. Nie rozumiem! Coś tutaj jest nie w porządku! Natychmiast płomienie wokół łóżka stają się większe i wyższe. Chowam głowę w ramieniu, żeby nie zostać poparzonym. Płomienie trzaskają, syczą i przecinają powietrze. Ich ciepło jest tak przytłaczające, zaczynają parzyć moją skórę, a moje serce bije nierówno. Na moich rękach zaczynają się tworzyć pęcherze, a z oczu wyrywają się łzy, na skutek tego dotkliwego bólu, który czuję. W tle słyszę cichy płacz. To płacz Matta. Spoglądam w róg, w którym jest moja mama, ale jej już tam nie ma. Kiedy opuściła pokój? Czy wciąż byłem wtedy w szafie? Jak mogłem nie zauważyć, że wychodzi i dlaczego nie zabrała mnie ze sobą? Dlaczego nie idzie po Matta? On ma tylko siedem lat. Nie powinien płakać w swoim pokoju! Gdzie są wszyscy? Próbuję się ruszyć, ale nie mogę. Czyste przerażenie, które mnie rozrywa sprawia, że jestem kompletnie nieruchomy. Moje stopy są przykute do podłogi. Nie mogę ich unieść, nie ważne jak bardzo się staram. Co mam zrobić? Próbuję wymyślić plan jak mamy uciec, ale wszystko na czym mogę się skupić, to to, że spalimy się żywcem. Spływające po mojej twarzy łzy są chłodne w porównaniu do ognia. Płacz Matta zwiększa się i zaczyna krzyczeć, żeby ktoś mu pomógł. Muszę do niego iść, ale jeśli to zrobię, to co stanie się z Leilą? Nagle zdaję sobie sprawę, że podejmuję decyzję. Muszę wybrać, pomiędzy ratowaniem jego czy jej. Moje łzy zamieniają się w szloch. To nie jest kara czy tortura. To jest życie i śmierć, która pozostanie na moich rękach i sumieniu na zawsze. Smolisty dym okrywa mój nos i usta. Nie mogę złapać tchu, oddychanie staje się ciężkie i płytkie i pojawiają się zawroty głowy, zniekształcając pokój jeszcze bardziej, niż już jest. Obrazy Matta błyskają przede mną w dymie i rozgrywają się jak stare, rodzinne filmy. Biegnie wokół plaży ścigając mewy, leży na łóżku słuchając jak czytam grecką mitologię i uśmiecha się do mnie, kiedy widzi lornetkę, którą mu dałem tak, jak codzienny przypadkowy prezent. Matt nigdy się nie uśmiecha, więc tamtego dnia moje serce spuchło ze szczęścia.

- Beau… - Leila mówi do mnie spokojnie. Poprzez otaczające łóżko płomienie, moje oczy strzelają i blokują się na niej. Łzy teraz toczą się w dół jej twarzy. – Idź. Zapomnij o mnie. - Co? Nie chcę iść Leila! Nigdy nie mógłbym cię zapomnieć! Proszę! Owiń się kocem i zejdź z łóżka. Musimy się stąd wynosić! – proszę i błagam ją, ale się nie rusza. Słyszę, jak za mną otwierają się drzwi. Zalewa mnie ulga, ponieważ jest tutaj ktoś, żeby nas uratować, a potem słyszę jego śmiech. To ten śmiech, który stał się centralnym punktem wszystkich moich koszmarów i wszystkich moich lęków. Jest nikczemny, złowieszczy, przebiegły, mściwy i zaborczy. Oddziałuje na każdą komórkę w moim ciele. Wiem, że kiedy słyszę ten śmiech, nadejdą złe rzeczy i ból. Ponownie myślę o bezgwiezdnej nocy. - Ts, ts, ts, Beau. Naprawdę myślałeś, że zamierzałem pozwolić ci ją mieć? Należysz do mnie i robisz to, co powiem. Ona jest rozproszeniem twojej uwagi, a rozproszenie musi zostać usunięte i wyeliminowane. – Nie mogę na niego spojrzeć, po prostu nie mogę. Utrzymując oczy na Leili widzę go, jak przechodzi przez ogień w stronę łóżka. Dlaczego nie został poparzony? Albo może został, tylko się tym nie przejmuje? Jego celem jestem ja, to dlatego tutaj jest. Matt płacze teraz głośno i histerycznie. Zaczyna krzyczeć z bólu, nie ze strachu i wiem, że dosięgnął go ogień. Serce tak mocno trzaska w mojej piersi, że to boli i moje palce mrowią. - Matt… - szepczę, spoglądając w stronę drzwi. Więcej łez spływa po mojej twarzy i czuję, jakby moje ciało roztrzaskiwało się i pękało z rozpaczy. Nie uratowałem go. Płonie żywcem. Mój ojciec zatrzymuje się obok łóżka, patrzy na mnie i z mściwym uśmieszkiem mówi. - On nigdy nie był chciany i nikt nie będzie za nim tęsknił. On był pomyłką i co więcej niemile widzianą. Nie widzisz? Ten ogień był idealnym rozwiązaniem. Mogę się pozbyć tak wielu, ale nie martw się… ciebie zatrzymam. – Śmiech powrócił, a płacz Matta się skończył. Jestem w takim stanie szoku, że obrazy przede mną poruszają się w zwolnionym tempie. Mój ojciec błyskawicznie wyciąga zza siebie moją rakietę tenisową, podnosi ją nad głowę i potężnie opuszcza na Leilę. - NIE! Moje ręce strzelają przede mnie, sięgając do niej, ale moje stopy wciąż się nie poruszają. Bije ją ciągle i ciągle, a jej rozdzierające krzyki wypełniają każdą, malutką przestrzeń w mojej głowie. Nie mogę myśleć o niczym innym, poza jej krzykiem i o tym, jak zawiodłem również ją.

Opadając na podłogę, zakrywam uszy i zaciskam oczy. On ją zabija, a ja nie robię nic, żeby go powstrzymać. Kołysząc się do przodu i do tyłu, moja głowa w końcu uderza o podłogę. Ciepło, dym, przerażenie, bezradność, poddanie się, to wszystko mnie pochłania. Oni wszyscy umierają i to jest moja wina. Zawiodłem ich… - Boże, proszę zabierz mnie również… BOOM! Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17 Korekta : tombienowa

ROZDZIAŁ 2 BEAU Głośny hałas dochodzący z zewnątrz przestraszył mnie i obudził. Jestem na ziemi, obok łóżka, całkowicie zaplątany w prześcieradle. Siadając, rozglądam się po pokoju. Pot pokrywa mnie od głowy, po palce u stóp, a moje oczy są spuchnięte i zamglone łzami. Moje serce pędzi nierówno. W moim nosie pozostał zapach dymu, wciąż mogę poczuć jego wwiercające się we mnie oczy i ten strach powoduje, że mój i tak już odczuwający nudności żołądek przewraca się. Gramoląc się z prześcieradła, pędzę do łazienki, żeby opróżnić żołądek. Ze wszystkich tych snów, które miałem na przestrzeni lat, ten jest najgorszy. Pojawia się co najmniej dwa razy w miesiącu i sprawia, że pozostaję roztrzęsiony przez kilka dni. Siedząc na ziemi, koło toalety, rozciągam ręce na muszli i opuszczam głowę. Słuchając dźwięków nocy, próbuję oczyścić moją głowę z jego śmiechu, krzyku i z Leili, która mówi żeby o niej zapomnieć. Zaciskam mocno oczy, a moje serce się chmurzy. List Leili szybko błyska w mojej głowie. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego myślała, że kiedykolwiek będę w stanie o niej zapomnieć. Na zewnątrz śmieciarka opróżnia kontener i ten hałas wyrywa mnie z moich myśli. Z oddali słyszę trąbienie samochodów dostawczych, kiedy podjeżdżają do lokalnych sprzedawców i klaksony kilku samochodów, rozbrzmiewające głośno na okolicznych drogach. Z otwartymi ramionami witam to rozproszenie uwagi. Gwiazdko jasna, gwiazdko promienna, pierwsza gwiazdko, którą widzę tej nocy. Chciałbym móc, chciałbym móc, mieć życzenie, które sobie zażyczę tej nocy. Spoglądam w okno. Świecą w nim neonowe światła szyldu, klubu jazzowego z przeciwnej ulicy. Nie ma gwiazd. Słusznie, po raz kolejny sobie przypominam. Jestem w lofcie, w Nowym Jorku. Jego tutaj nie ma. Jest w więzieniu i był tam przez ostatnie czternaście miesięcy. Nic mi się nie stanie. Nie ma pożaru. Jestem bezpieczny, jest ze mną dobrze tak samo, jak z ludźmi, których kocham.

Wstając z podłogi, opieram się o blat, kiedy gapię się na patrzące na mnie odbicie w lustrze. Ledwo już siebie rozpoznaję. Chlapiąc wodą w twarz, próbuję zetrzeć zmęczenie, które wydaje się na stałe zamieszkać pod moimi oczami. Myję zęby i spoglądam na zegar, pokazuje, że jest 4:45. Nie ma mowy, że będę w stanie ponownie zasnąć. Równie dobrze mogę się pozbierać i wyjść. Wciągam na siebie sportowe spodenki, koszulkę, pulower, japonki i czapeczkę bejsbolową. Mam w planach rozegrać dziś rano kilka setów z Nate’m, więc wpycham do plecaka ubrania na zmianę i rakietę tenisową. Rozglądając się po otwartej przestrzeni mojego loftu, który tworzą kuchnia, jadalnia i salon, widzę, że Matt ciągle jest zwinięty w kłębek na rozkładanej kanapie. Jestem wdzięczny, że dzisiejszy, poranny incydent go nie obudził – działo się tak w przeszłości. Na lodówce znajduje się zmywalna tablica. Zostawiam mu szybką wiadomość, żeby wiedział, iż wrócę na lunch. Zabieram z biurka brązowy, oprawiony w skórę notatnik, portfel, telefon i klucze i szybko wymykam się z mieszkania. Kilka dni temu, zauważyłem niedaleko bloku, lokalną kawiarnię. Z pewnością musi być otwarta o 5:00. Zamykam drzwi i przeskakuję w dół po pięciu kondygnacjach schodów, zmierzając do frontowych drzwi mojego budynku z czerwonego piaskowca, który nie posiada windy. Na zewnątrz powietrze jest delikatnie wilgotne i dzisiejszą mieszankę, którą można w nim poczuć jest zapach świeżego pieczywa i czekolady. Drew nigdy nie zrozumie, dlaczego do zamieszkania wybrałem tę dzielnicę, ale budzenie się każdego dnia przy innym, pysznym zapachu jest jednym z powodów. Dla mnie, Greenwich Village1 jest jak dom. Wiem, że prawdopodobnie powinienem mieszkać bliżej kampusu, ale hej, od tego jest metro. Kocham unikalność sklepów, smaki różnych potraw z całego świata i ten eklektyczny tłum ludzi, którzy żyją i przemieszczają się codziennie przez tę dzielnicę. Pozostawienie mojej mamy na Florydzie było słodko-gorzkie, ale przez lata chciałem uciec z tamtego domu i teraz, kiedy jestem tutaj, tęsknię za nim. Cóż, tęsknię za nią. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak o wiele gorsze będzie to uczucie, kiedy Matt również wyjedzie. Szkoła nie zacznie się aż do przyszłego miesiąca, ale zdecydowałem przenieść się tutaj pierwszego lipca. Mój brat, Drew planuje imprezę urodzinową dla siebie i jego dziewczyny 1 Greenwich Village - inaczej West Village lub w skrócie The Village - dzielnica mieszkalna na Manhattanie w Nowym Jorku.

Ali w zachodnim Hamptons. Wiem na pewno, że zraniłbym ich uczucia i sprawił, że byliby ogromnie rozczarowani, gdybym się nie pojawił. Zatrzymuję się przed kawiarnią , The Grind, wygląda na pustą, ale światła są włączone. Otwieram drzwi i dzwonek daje im znać, że wszedłem. Wybieram duże, skórzane, wypoczynkowe krzesło przy oknie i siadam w nim. To miejsce bardzo przypomina mi kawiarnię Beachside, cioci Elli, ale ta zdecydowanie pasuje do swojej lokalizacji. Rozglądając się wokoło widzę, że jedna ściana jest pokryta podpisanymi fotografiami sławnych ludzi, którzy byli w tej kawiarni, a inna jest pokryta czymś, co zakładam jest lokalnymi malowidłami na sprzedaż. Kładąc mój notatnik na małym stoliku obok krzesła, pochylam się do przodu, opierając łokcie na kolanach. W ciągu ostatnich kilku miesięcy, koszmary zaczęły pojawiać się częściej i tym razem zostałem całkowicie wycieńczony i z większym uczuciem dyskomfortu niż zazwyczaj. Prawdopodobnie powinienem z kimś o tym porozmawiać. Wiem, że te koszmary nie są normalne, ale jeśli to zrobię, wiem, że będę musiał na nowo przeżywać tak wiele momentów, o których staram się zapomnieć. Obniżając trochę bardziej moją czapeczkę, sięgam i pocieram kark, wypuszczając w tym samym czasie głębokie westchnienie.

LEILA Każdego ranka, dziesięć minut przed piątą rano otwieram drzwi i wchodzę do kawiarni. Większość ludzi mówi, że nie mogą rano funkcjonować, jeśli nie dostaną swojego kubka kawy. Jak dla mnie, nie czuję się w pełni obudzona do czasu, kiedy nie wezmę głębokiego oddechu i nie poczuję aromatu, który tworzy to wyjątkowe i przyjazne miejsce. To tak zaczynam mój dzień i kocham to. Mówiąc o byciu we właściwym miejscu, o właściwym czasie. Pewnego dnia zeszłej jesieni, wracałam ze szkoły do domu, kiedy zdecydowałam, że dziś jest dla mnie ten dzień, żeby wstąpić i kupić latte. Mijałam tę małą kawiarnię od tygodni i naprawdę, bez żadnego powodu, nigdy wcześniej tutaj nie wstąpiłam. Kiedy przeszłam przez drzwi, usłyszałam nad sobą dzwonek i rzuciłam jedno spojrzeniem dookoła, byłam oczarowana. Kocham kawiarnię mojej cioci Elii w domu na Florydzie. Ma ten osobliwy urok, który można znaleźć tylko na plaży. Kolory są uspokajające, meble są celowo postarzone i nie ma mowy, żeby dało się całkowicie usunąć z podłogi cały piasek. Ma swoją część stałych, regularnych klientów, ale w większości jest wypełniona turystami i podróżnikami z całego świata. Ta mała kawiarnia, tutaj w mieście wydaje się być przeciwieństwem. To jest okoliczna kawiarnia, w większości bardziej wypełniona stałymi, lojalnymi klientami, niż przechodniami. Ogólny wystrój jest ciemny. Jest zachęcający i ciepły. Ściany są z cegły, stoliki z drewna i znajduje się tutaj ciężki barowy blat, w typie drewnianego stołu, który biegnie wzdłuż jednej ściany, przez tył i wzdłuż kolejnej. Są tutaj krzesła z wysokim oparciem, rozmieszone strategicznie tak, jak gniazdka elektryczne. W poprzek podłogi ustawionych jest kilka stolików z dużymi, skórzanymi krzesłami, przygotowanymi dla indywidualnych grup klientów. Na podłodze, koło okien znajdują się ciężkie tablice z wypisanym menu i specjałami dnia. Ściany są stylowo udekorowane i wiedziałam w ciągu minuty, że się zakochałam. Podeszłam do kobiety za ladą z tyłu, żeby zmówić latte i wtedy usłyszałam, jak mówiła, że ktoś właśnie zrezygnował i będzie teraz musiała znaleźć nową osobę do otwierania. Bez zastanawiania się dwa razy powiedziałam. - Ja to zrobię. – Przerwała w pół zdania, zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała osobie, po drugiej stronie linii, że oddzwoni. - Chcesz codziennie otwierać kawiarnię? Jesteś pewna? – Jej spojrzenie było sceptyczne.

- Tak, proszę pani. - Czy kiedykolwiek wcześniej pracowałaś w kawiarni? – Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który rozciągnął się na mojej twarzy. - Właściwie, tak. Moja ciocia jest właścicielką kawiarni na Florydzie, skąd pochodzę. Pracowałam tam przez lata. - Hmmmm. Jesteś studentką? - Tak, w Parson.1 – Mogę zobaczyć, obracające się w jej głowie zębatki. - W tygodniu, twoje godziny pracy byłyby od 4:50 do 10:00. - Co pani powie na 9:45, żebym mogła zdążyć na czas na zajęcia, a będę mogła to odrobić w weekendy, jeśli będę potrzebna. Wahała się i rzuciła na mnie jeszcze jednym spojrzeniem, podejmując decyzję. Z podekscytowania kołysałam się na palcach. - Cóż, w takim razie w porządku, jeśli dla ciebie brzmi to dobrze, to dla mnie też. Dajmy temu szansę. – Nie mogłam uwierzyć, że od tak dostałam pracę. Zamówiłam kawę i spędziłam kolejne cztery godziny, ucząc się wszystkiego na temat kawy. Tego ranka muszę tylko otworzyć kawiarnię, uruchomić ekspres do kawy i iść na tył, żeby wyciągnąć świeże muffinki, które zostały zrobione poprzedniej nocy, wtedy słyszę dźwięk dzwonka nad drzwiami. Większość porannego tłumu zaczyna się schodzić około 5:30, więc jestem trochę zdziwiona, że ktoś jest już tutaj tak wcześnie. Przechodzę przez drzwi, prowadzące na salę i zauważam klienta, siedzącego na przodzie, przy oknie. Moje ciało reaguje, zanim umysł może to zrobić i zamieram w pół kroku. Moje serce rozbija się w piersi, a ręce zaczynają się trząść i jestem pewna, że moje oczy ze mną pogrywają. Nie ma mowy, że ze wszystkich kawiarni w mieście on wszedł właśnie do mojej. To po prostu jest niemożliwe. Ale oto jest, wyglądając prawie tak, jak go zapamiętałam. Ali, moja najlepsza przyjaciółka musiała mu powiedzieć, że tutaj pracuję. Zamierzam ją zabić. Zamiast podejść, żeby go przywitać, gapię się na niego. Minął prawie rok, odkąd go widziałam i nagle cały ten czas zmalał i wydaje się, jakby to było wczoraj. Nawet nie wiedziałam, że on jest tutaj, w mieście. Ali nigdy mi nie powiedziała. Po prostu założyłam, że pojawi się jakoś późnym lipcem. Czuję się, jakby mój świat właśnie się przechylił. Nie byłam przygotowana, żeby go zobaczyć. 1 Tak dla przypomnienia Parson jest prywatną szkołą mody i projektowania, znajdującą się w Greenwich Village, w Nowym Jorku.

Poranne słońce nie zaczęło jeszcze wschodzić, więc okna za nim serwują tylko ciemne tło, a błyszczące nad nim światło oświetla go, jak poświata. Gdybym była fotografem, czuję, że byłoby to cudowne zdjęcie. Tak jak jest, robię tylko mentalną fotografię i teraz już na zawszę będę go widziała, jak siedzi na tym krześle. Gdybym nie wiedziała lepiej, stąd gdzie stoję, powiedziałabym, że jest większy, wyższy. Jego nogi są delikatnie wyciągnięte przed nim i wydają się takie długie. Jego ramiona i klatka piersiowa są szerokie i silne, a jego włosy są trochę dłuższe, kiedy wykręcają się spod jego czapki. Każda, pojedyncza część w moim wnętrzu krzyczy. Krzyczy na mnie, żebym podeszła i go przytuliła, krzyczy, żebym zażądała odpowiedzi i krzyczy na mnie, żebym okazała mu obojętność i zachowała się, jakby w ogóle się nie liczył. Jednak problemem, z tą ostatnią myślą jest to, że…. on się liczy. Jakiś czas temu, Ali wspomniała, że on rozważa dołączenie do Drew na Columbia, ale potem już więcej o tym nie wspomniała. W mojej głowie w kółko wyobrażałam sobie moment, w którym ponownie się zobaczymy. Wyobrażałam sobie rzeczy, które mogłabym powiedzieć i rzeczy, o które mogłabym go zapytać. Byłabym silna i miałabym kontrolę. Uświadomiłabym mu, że nie ma już dłużej tego przyciągania, które do niego czułam i że skończyłam. Tylko, że w tym małym scenariuszu nigdy nie wyobrażałam sobie kiedy i gdzie to nastąpi. Teraz, kiedy dzieje się to tutaj, ta cała rozmowa wydaje się zła. Powoli kieruję się w jego stronę. Nie spogląda na mnie. Pochyla się do przodu i pociera swój kark. - Co ty tutaj robisz? – Ręka Beau przestaje się poruszać. Powoli jego głowa się obraca i jego oczy blokuję się na mnie. - Leila… - mówi zszokowanym szeptem. Podnosi się z gracją i widzę, że faktycznie, urósł. Żadne z nas nic nie mówi. Po prostu kontynuujemy gapienie się na siebie, jakbyśmy byli w impasie. Nie mogę nie zauważyć ciemnych okręgów pod jego oczami. Wygląda na tak zmęczonego, prawie, jakby nie spał. - Beau, co ty tutaj robisz? – pytam go ponownie. Starałam się, żeby to wyszło trochę silniej, ale zabrzmiało to słabo. Moje emocje szaleją. Jestem zdenerwowana, jestem zła, a w moim brzuchu latają motyle. Czuję się spokojna po raz pierwszy od dawna, ale w tym samym czasie mam złamane serce. To na tym ostatnim uczuciu się skupiam, ponieważ on zrobił coś, czego nigdy nie zrobił nikt inny, a tym czymś jest łamanie mojego serca ciągle na nowo. - Wszedłem, żeby napić się kawy. Co ty tutaj robisz? – Czuję, jak moje brwi się marszczą. Może Ali mu nie powiedziała i nie wiedział, że tutaj pracuję.

- Pracuję tutaj. – Przejeżdża dłonią po szczęce, która jest pokryta delikatnym zarostem. Jest taki przystojny. - Dlaczego? – Co ma na myśli mówiąc dlaczego? I dlaczego wydaje się taki zszokowany tym, że mogłabym pracować w kawiarni? Nie różni się to bardzo od pracy u cioci Elli. - Potrzebuję pracy. Z jakiego innego powodu? - Och – mówi, patrząc na mnie, jakby był zmieszany. – Czy nie dostałaś stypendium? Jak to może być jego sprawa? - Tak, dostałam. – Mam nadzieję, że mój ton dał mu do zrozumienia, że ta rozmowa jest skończona. Moje oczy opadają w dół i ponownie mu się przyglądam. Nienawidzę tego przyznawać, ale jak dla mnie, on wygląda jak dom. Ten ostatni rok był ciężki i nie zdawałam sobie aż do niedawna sprawy, jak bardzo tęskniłam za domem. Spoglądam na stolik i widzę jego telefon, klucze i brązowy, oprawiony w skórę notatnik. Natychmiast go rozpoznaję, a on widzi moją reakcję w minucie, kiedy to robię. Oboje po niego sięgamy. On jest pierwszy i szybko go podnosi, wsadzając za siebie. - To ten notatnik, który ci kupiłam? Na całej jego twarzy jest wypisana panika. - Tak, dlaczego? Nie mogę uwierzyć, że zatrzymał ten notatnik. Dałam mu go pięć i pół roku temu, zaraz przed tym, jak moja rodzina przeprowadziła się z wyspy. Był przeznaczony dla niego, żeby zapisywał w nim wszystkie swoje przygody, żeby podzielić się nimi ze mną, tylko że tego nie zrobił i nie rozmawialiśmy ze sobą ponownie prawie przez trzy lata. - Mogę go potrzymać? - Nie – wychodzi z jego ust prawie natychmiast. Jego oczy twardnieją, usta zaciskają się w cienką linię, a szczęka jest mocno napięta. - Dlaczego nie? – To nie tak, że planuję to czytać. Myślę, że po prostu chcę to poczuć, ponieważ łączy nas to z czasem, kiedy byliśmy szczęśliwi. - Ponieważ, to jest prywatne. - Jak dziennik? - Czy to nie jest to, do czego powiedziałaś mi, że jest przeznaczony? – Robi krok w tył, powiększając dystans między mną, a notatnikiem.

- Nie, właściwie jeśli dobrze pamiętam, to nie jest to, co powiedziałam. – W jego oczach błyska zrozumienie. Wypuszczam głębokie westchnienie i opuszczam wzrok na jego talię, wiedząc, że dziennik jest dokładnie za jego plecami. Jego klatka piersiowa unosi się i opada gwałtownie, jakby naprawdę ciężko oddychał. - Taa, cóż tak naprawdę nigdy nie dałaś mi szansy, żebym mógł się podzielić z tobą rzeczami, prawda? – Słyszę w jego głosie zmieszany ze złością smutek. - Nie mogę uwierzyć, że trzymałeś go przez te wszystkie lata – mówię, patrząc ponownie w jego piękną twarz. - Dałaś mi go. Dlaczego nie miałbym go zatrzymać? – I jest. Właśnie tutaj. To jedno zdanie podsumowuje mój cały związek z Beau Hale’em. Minęło już dwanaście lat, a on ciągle wysyła mi mieszane sygnały. Przez lata rzucił mi wiele takich komentarzy, jak ten, ale nigdy nie chciał ze mną być, ani tak naprawdę nie był dla mnie miły. Nigdy nie byłam dla niego wystarczająca. - Cokolwiek. Ty tutaj przyszedłeś. Chciałeś coś? Nie mogę już dłużej tutaj stać i na niego patrzeć. Przypomnienie o latach odrzucania sprawia, że muszę od niego odejść. - Kawa byłaby super. Każdy rodzaj – mówi cicho. - Wciąż lubisz czarną, dwie łyżeczki cukru? – Nienawidzę tego, że wiem jaką pije kawę. - Yep. – Jego oczy podróżują w górę i w dół mojego ciała. Mogę stwierdzić, poprzez wygląd jego twarzy, że on nie tylko na mnie patrzy, on mnie zapamiętuje. Chciałabym powiedzieć, że życzyłabym sobie o nim zapomnieć, ale to byłoby kłamstwo. Większość najlepszych wspomnień, które kiedykolwiek miałam, zawierają jego. Mam dość i idę na zaplecze. Ekspres jest za ladą, ale potrzebuję minuty, żeby się zebrać. Moje oczy wypełniają się łzami. Łzami przez miłość, którą czułam do niego tak długo i łzami przez miłość, która nigdy nie była chciana i odwzajemniona. Myślałam, że radzę sobie lepiej. Myślałam, że się z niego otrząsnęłam. Nope. Jedno spojrzenie tych pięknych, piwnych oczu i ponownie wracam do miejsca, w którym jestem przez niego pochłaniana. Biorąc głęboki oddech, zbieram się w sobie. Wychodzę na salę i widzę, że nie usiadł na miejscu. Staram się najmocniej, jak potrafię nie patrzeć na niego, ale czuję, jak mnie obserwuje. Chwytam dużą filiżankę, wsypuję do niej dwie łyżeczki cukru i wypełniam ją po brzeg. Czas się skończył. Nie mogę już dłużej tego przeciągać. Jedna po drugiej, stawiam stopy przed siebie i podchodzę do niego. Bierze ode mnie filiżankę, ale nie pije, ani nie siada. - Jak się masz? – pyta mnie. - Dobrze. A ty? – To nie tak, że miałam zamiar udzielać tak krótkich i zwięzłych odpowiedzi, po prostu nie wiem, co mu powiedzieć.

- Ze mną dobrze. - Kiedy to mówi, odwraca ode mnie wzrok, wtyka dziennik pod pachę i przekłada kawę do drugiej ręki. Nie mówi mi prawdy. Uświadomienie sobie tego trochę boli, ponieważ były czasy, kiedy nigdy by mnie nie okłamał. Zawsze mówił mi prawdę. - Nie zdawałam sobie sprawy, że już się tutaj przeprowadziłeś. Ali nic nie wspomniała. - Och, taa, oni jeszcze nie wiedzą. Planowałem to na połowę miesiąca, ale po prostu musiałem się tutaj dostać i zadomowić. Matt przyjechał ze mną. Zostaje na kilka tygodni, a potem wróci z mamą do domu, po weekendzie w domku na plaży, który planuje Drew. - Jak ma się Matt? – Nie znam go tak dobrze, jak Drew. Matt jest o wiele młodszy od nas. Nie mówi za dużo, ale za każdym razem, kiedy go widzę, uśmiecha się do mnie. Beau i Drew zawsze byli bardzo opiekuńczy w stosunku do niego. - Właściwie jest taki, jak trzynastoletni chłopak powinien być: osiąga okres dojrzewania płciowego, gapi się na dziewczyny, myśli, że wie wszystko i jest arogancki. – Beau delikatnie się uśmiecha i to sprawia, że moje serce się zaciska. – Jest idealny. Otwierają się drzwi i dzwonek odbija się echem po kawiarni. Powinnam się odwrócić i powitać tego, ktokolwiek to jest, ale nie mogę oderwać oczu od Beau. To tak, jakbyśmy byli zablokowani w konkursie na gapienie się, który tak naprawdę nie jest konkursem. Nasze oczy nadrabiają stracony czas. Wokół mojej talii owija się ramię i do mojego nosa unosi się wyraźny zapach Charlie’go, kiedy całuje mnie w czoło. Nachylam się do niego. Oczy Beau twardnieją i opuszczają moje. Jego całe ciało sztywnieje, kiedy obserwuje każdy dotyk i każdy ruch, który robi Charlie. Znam moment, w którym Charlie go rozpoznaje, ponieważ jego dłonie mnie ściskają. Tak się cieszę, że Charlie tu jest. Potrzebuję siły, żeby być w pobliżu Beau, a Charlie jest osobą, która mi do daje. Obracam się w jego ramionach tak, że jesteśmy twarzą w twarz. Patrzy na mnie, a moje oczy się rozszerzają. On chichocze. On wie. - Dzień dobry, skarbie. Dlaczego mnie nie obudziłaś zanim wyszłaś? Przyszedłbym tu z tobą. O mój Boże, wiem dokładnie, jak to zabrzmiało. - Wiem, ale do późna nie spaliśmy i chciałam pozwolić ci odespać – mówię cicho. Nawet pomimo tego, że Beau mnie słyszy. Czuję, jakby mówienie tego choć trochę głośniej było jak rzucenie mu tego w twarz. - Ale jednak tutaj jesteś, wyglądając tak pięknie jak zawsze. – Uśmiecha się do mnie i widzę w jego oczach szczere uczucie. Oferuję mu mały uśmiech, opada na mnie uczucie jego pewności siebie i energii i myślę sobie… mogę to zrobić.

Tłumaczenie nieoficjalne daga.b_17 Korekta : tombienowa

ROZDZIAŁ 3 BEAU Słyszałem, że ktoś do mnie podszedł. Prawdopodobnie powinienem był spojrzeć w górę, żeby go przywitać, ale w tym momencie po prostu miałem to gdzieś. Moje oczy są zmęczone, moja głowa pulsuje i potrzebuję kawy. Ze wszystkich głosów na całym świecie, nigdy nie oczekiwałem, że usłyszę jej. Po słyszeniu jej krzyków, przez sekundę myślę, że wciąż jestem w łóżku i ciągle śnię. Jej głos zawsze był dla mnie jak ciepła bryza, która mnie owija i uspokaja. Słysząc go tak szybko po koszmarze, po tak długim czasie niesłyszenia jej, dosłownie sprawia to, że chce mi się płakać. Na ułamek sekundy zamykam oczy, żeby zatrzymać ten moment. Myślę, że moje ciało doznało szoku, kiedy spojrzałem w górę i zobaczyłem jej piękną twarz. Wiem o tym, że przez miesiące trochę się prześlizgiwałem. W ubiegłym roku, bycie na wyspie bez Drew, Ali i Leili było o wiele cięższe, niż myślałem, że będzie. Chociaż ja i Drew byliśmy razem na co dzień, to w większości tylko się mijaliśmy i przez lata byliśmy bardzo zamknięci w sobie. Dopiero na kilka miesięcy przed jego przeprowadzką, w końcu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. I chociaż technicznie Leila i ja nie byliśmy razem, to nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo nie widywanie jej regularnie, może przyprawić mnie o taki niepokój. Za każdym razem, kiedy ją widzę, przypomina mi o tym, jak nieciekawe jest moje życie. Nieustannie przechodzę przez życie w ciemności. Czuję jakby wszystko było w odcieniach szarości, czerni i bieli. Potem ona wchodzi w moje pole widzenia i wszystko wybucha kolorami. Ten miniony rok obszedł się z nią łagodnie i jest jeszcze piękniejsza, niż kiedykolwiek mogłem sobie wyobrazić. Jej włosy ciągle są w najbardziej niesamowitym kolorze truskawkowego blond, są długie i pełne loków. Jest chuda, ale wymodelowana, nie jak po ćwiczeniach kardio, bardziej jak po jodze. Nie ma na sobie żadnego makijażu, tylko trochę błyszczyka i reaguje na nią każda część mnie. Jak to możliwe, żeby w mieście o takich rozmiarach i spośród wszystkich kawiarni, które się tutaj znajdują wszedłem właśnie do tej, w której pracuje? Nigdy nie byłem tym,

który wierzył w przeznaczenie, ale dlaczego jest tak, że kiedy wydaję się kiedykolwiek kogoś potrzebować, nagle pojawia się ona? Czuję, jak jej oczy przesuwają się po mnie i moje serce wraca do ostatniego momentu, kiedy byliśmy razem. Nigdy nie powinienem był odejść od niej tamtej nocy, ale nie mógłbym po raz kolejny znieść jej odrzucenia. Widzę, że zauważa na stole obok krzesła mój dziennik i nagle wszystko odbywa się w zwolnionym tempie. Sięga po niego i wszystko co wiem, to to, że muszę ją ubiec. Nie może go widzieć – tym bardziej go otworzyć. Szczerze mówiąc nigdy nawet nie chciałem, żeby o nim wiedziała. Szybko go chwytam i chowam za plecami. - To ten notatnik, który ci kupiłam? – Przez jej głos przechodzi ciekawość i zdumienie. - Taa, więc? - Mogę go potrzymać? – Za cholerę nie ma szans! Nie chcę nawet, żeby na niego patrzyła. Wiem, że nie ma mowy, żeby mogła przeczytać jego treść, kiedy jest zamknięty i schowany, ale sama myśl o tym, przeraża mnie jak cholera. - Nie. – Prawdopodobnie powiedziałem to trochę za ostro, niż było to konieczne, ale musi zrozumieć, że nie ma mowy, żebym pozwolił go jej dotknąć. - Dlaczego nie? - Ponieważ to jest prywatne. – Moje palce ściskają go tak mocno, że skóra na moich knykciach rozciąga się. - Jak dziennik? – Dlaczego nie może odpuścić? - Czy to nie jest to, do czego powiedziałaś mi, że jest przeznaczony? – Potrzebując większego dystansu, robię krok w tył. To nie tak, że myślę, iż się na mnie rzuci, żeby go dostać. Po prostu chcę, żeby trzymała się od niego z daleka. - Nie, właściwie jeśli dobrze pamiętam, to nie jest to, co powiedziałam. – Wspomnienie nas, siedzących na plaży, na końcu pomostu w Bean Point uderza mnie z taką jasnością, że przez ułamek sekundy czuję, jakbym cofnął się w czasie.

Bean Point jest naszym miejscem. Znajduje się na samym koniuszku wyspy i niewiele osób tutaj przychodzi, ponieważ prądy są w tym miejscu za silne, żeby wejść do wody. Drewniany pomost ciągnie się nad wydmami, otoczony jest przez owies morski i biegnie w dół plaży. Nadbrzeżne sosny tworzą linię na horyzoncie i w czasie letnich miesięcy można znaleźć tu wiele niezmąconych żółwich gniazd. Plaża jest cicha i dla nas jest to nasze sekretne miejsce, do którego możemy uciec. Rodzina Leili wyprowadziła się kiedy mieliśmy czternaście lat. Ostatniego dnia, kiedy ją widziałem, dzieliliśmy się paczką słodko-słonych ciągutek, śmiejąc się z jakichś głupich rzeczy, które zrobiliśmy razem na przestrzeni lat i to wtedy wyciągnęła dziennik z torby. - Więc, kupiłam to dla ciebie. Mieliśmy lata wspólnych przygód i cóż, wciąż chciałabym być częścią tych, których dopiero doświadczysz. Jeśli będziesz je zapisywał, a potem się nimi ze mną podzielisz, będzie tak, jakbym nigdy nie wyjechała. – Biorę dziennik i patrzę na niego. Jest skórzany, jasno brązowy i ma długie, skórzane paski, które się wokół niego owijają i zawiązuje je, żeby go zamknąć. Troskliwość zawarta w jej prezencie tak mocno mnie porusza, że bez myślenia pochylam się i ją całuję. To mój pierwszy pocałunek. Nasz pierwszy pocałunek. Wiem, że ją zaskoczyłem, ale się nie odsuwa. Jej usta są ciepłe, a jej oddech, który dmucha w moją twarz smakuje słodko, tak jak ciągutki. Nie chcąc nigdy zapomnieć tego momentu, opieram czoło na jej i zamykam oczy. - Dziękuję Leila. Obiecuję w nim pisać, tak dużo, jak to możliwe. – Odsuwa się ode mnie, a jej oczy błyszczą ze szczęścia. Mrugam, a wspomnienie znika. Omiata mnie świeży napływ złości i smutku. - Taa, cóż tak naprawdę nigdy nie dałaś mi szansy, żebym mógł się podzielić z tobą rzeczami, prawda? Obserwuje mnie i to wyprowadza mnie z równowagi. - Nie mogę uwierzyć, że trzymałeś go przez te wszystkie lata – mówi cicho.