Raven_Heros

  • Dokumenty474
  • Odsłony390 039
  • Obserwuję346
  • Rozmiar dokumentów2.9 GB
  • Ilość pobrań245 271

Sianim 01 - Masques - Patricia Briggs

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.2 MB
Rozszerzenie:pdf

Sianim 01 - Masques - Patricia Briggs.pdf

Raven_Heros EBooki Patricia Briggs Sianim
Użytkownik Raven_Heros wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 957 osób, 487 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 195 stron)

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 1 Korekta: czarymery

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 2 Korekta: czarymery MORDERCA! Wilk wciąż leżał na plecach w ludzkiej postaci, jego oczy lśniły od gniewu. Cienkie, białe świecące liny owinięte były wokół jego nóg, piersi i szyi. Zabójca stał nad nim, trzymając miecz, który lekko świecił pulsującym, lawendowym światłem. Zimne dreszcze wystrzeliły w górę pleców Aralorn, kiedy rozpoznała tą broń: pożeracz dusz. Zmieniła się w postać małego, ale zabójczego śnieżnego rysia i skoczyła. Zabójca machnął w jej stronę ręką, która trzymała miecz, ale zrobił to po tym, jak zaorała jego plecy swoimi potężnymi pazurami. Blady miecz i jeszcze bledszy kot, zamarkował cios do tyłu i do przodu. Udało mu się zadrasnąć ją, kiedy skoczyła mu do gardła. Jej tylna noga stała się lodowata i wiotka i uginała się pod nią, ale gorsze było to wsysające uczucie, które ją konsumowało. Miecz był żywy i był głodny... 1. Wielki hall w zamku był jego ulubionym pokojem. Z początku wierzyła, że to majestatyczność mu się podobała - słabość, do której otwarcie się przyznawał. Teraz wywnioskowała, że było to coś więcej. Z pewnością rozkosz profanowania jego mrocznymi sztukami jedynego pokoju w zamku ae'Magi, który był wolny od magii przez ponad tysiąc lat, nie była dla niego stratą. Ludzie, którzy nie mogli używać magii mieli tendencję do denerwowania się w pomieszczeniach, gdzie magia była często uprawiana. Przede wszystkim, myślała, że przyczyną, dla której kochał ten pokój była przyjemność z oglądania najwyższej arystokracji tuzina narodów tańczących radośnie tam, gdzie kilka godzin wcześniej dziecko, krzycząc, dokonało swego żywota. Aralorn zadrżała i przeszła się za bogato zdobionymi czarnymi kratami jej celi. Wielki hall był olśniewający, bogato udekorowany ku rozkoszy ludzi, którzy przechadzali się lekko po podłodze. W wysokich sufitach były wyryte świetliki w

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 3 Korekta: czarymery kształcie łez. Blade filary opadały na wypolerowaną podłogę z kości słoniowej, która odbijała lśniące jak klejnoty kolory tancerzy. Klatka Aralorn stała na podniesionej platformie przy jedynej ścianie pomieszczenia, która nie posiadała drzwi. Z tego miejsca mogła obserwować cały pokój i być obserwowaną w zamian. Albo raczej, oni widzieli iluzję, którą ae'Magi nałożył na klatkę. Niewolnictwo było źle widziane przez wiele z pobliskich królestw, więc zamiast wysokiej, egzotycznej blondynki, którą ae'Magi zakupił od podróżującego handlarza niewolników, obserwatorzy widzieli rzadkiego śnieżnego sokoła. Kurant rozbrzmiał, zapowiadając nowych gości. Aralorn objęła się kiedy ae'Magi powitał swoich gości z ciepłym uśmiechem na ustach. Uśmiechał się w ten sam sposób wczoraj, kiedy trzymał pulsujące serce chłopca w dłoniach. Przygryzając wargę, Aralorn spojrzała na tańczącą arystokrację, żeby się rozproszyć. Dopasowała nazwiska i kraje do twarzy tancerzy z łatwością profesjonalnego szpiega, którym była. Stopniowo zastąpiła martwe oczy chłopca datami i politykami, ale wciąż kroczyła niespokojnie po klatce. W lśniących kolorach tancerzy była hipnotyczna jakość, jak w kalejdoskopie: obracali się wokół i wokół tylko po to, żeby się zatrzymać, przesunąć i wirować ponownie w tych ruchach. Z pewnością to czuli. Ich śmiejące się twarze były dziwnie puste, bez nawet okruszyny jakiejkolwiek innej emocji, jak na przykład radości. Widziała Księżną Ti i posła Przymierza Anthran, którzy tańczyli ze sobą serdecznie. Cztery lata temu, poseł zabił młodszego syna księżnej, wywołując krwawy spór, który pozostawiał ciała znaczące Przymierze jak plaga. Poseł powiedział coś i poklepał ramię księżnej. Roześmiała się na to radośnie, jakby nie rozkazała zabić trzeciej żony posła w szczególnie paskudny sposób ledwie miesiąc temu. Kiedy muzycy przerwali, żeby zrobić sobie przerwę, ludzie zebrali się wokół Arcymaga, Geoffrey'a ae'Magi, przyciągnięci przez jego migoczące oczy i przebiegły uśmiech w sposób, w jaki motyle otaczają kwiaty coralisu. Tak jak coralis, był niezwykle piękny, z granatowo-czarnymi włosami, wysokimi kośćmi policzkowymi i uśmiechem dziecka, które włożyło rękę do słoika z ciasteczkami. Ale prawdziwa atrakcyjność leżała w jego delikatnym cieple i osobliwej zdolności do śmiania się z siebie i innych, nie wywołując przy tym zranienia kogokolwiek. I zanim tu przyszła, Aralorn sama w więcej niż w połowie była nim zachwycona. Kiedy owady siadały na słodko pachnących, szkarłatnych kwiatach coralisu, płatki zamykały się i kwiat trawił swoją nieszczęsną ofiarę w przeciągu tygodni.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 4 Korekta: czarymery Odwróciła się od ae'Magi i plecami do pokoju. Pochylając się bezczynnie przy jednym z prętów, niski, kwadratowo zbudowany młody mężczyzna, ubrany w kolory domu królewskiego Reth również obserwował chmarę: Myr, Książę - nie, teraz Król Reth. Jego twarz była nijaka poza upartym pochyleniem podbródka, które odziedziczył po swoim dziadku ze strony ojca, potężnym wojowniku i królu. To, co przyciągnęło uwagę Aralorn, to wyraz obrzydzenia, który na krótko pojawił się na jego twarzy, kiedy spojrzał na tłum, niesamowicie inny od bezmyślnych uśmiechów, które nosili wszyscy inni. Przesunął się niespodziewanie i napotkał jej spojrzenie. Szybko odwrócił wzrok, ale potem zaczął przedzierać się przez tłum w stronę jej klatki. Kiedy dotarł do podwyższenia, pochylił głowę tak nisko, żeby nikt inny nie mógł odczytać ruchu jego warg i zapytał niskim głosem - Potrzebujesz pomocy, Pani? Zaskoczona, spojrzała szybko w lustro, które pokrywało tył klatki. Sokół śnieżny patrzył na nią obojętnie. Stary szpieg powiedział jej kiedyś, że rodzina panująca w Reth okazjonalnie wydawała na świat potomstwo, które było odporne na magię. Patrząc na Myra, postanowiła, że było bardziej prawdopodobne, że był nieświadomy iluzji, która ją pokrywała niż, że powszechnie pytał uwięzione ptaki, czy potrzebują pomocy. Rethianowie potępiali praktykę trzymania niewolników, ale był to śmiały ruch, by oferować jednemu z więźniów ae'Magiego ucieczkę. Zaintrygowana, odpowiedziała raczej jako ona sama, niż jak niewolnik, którym powinna być. - Nie, Wasza Wysokość, jestem tutaj, żeby obserwować ae'Magiego. - Szpieg. - To nie było pytanie. - Musisz być albo z Sianim albo Jetaine. To są jedyni, którzy zatrudniliby kobietę szpiega w tak delikatnej pozycji jak ta. - Wydawał się myśleć na głos, ponieważ kiedy skończył mówić, rumieniec wykwitł na jego twarzy, kiedy zdał sobie sprawę, jak znieważająco brzmiało jego ostatnie stwierdzenie. Chociaż Aralorn była raczej rozbawiona niż obrażona. Z pół uśmiechem wyjaśniła. - Dostanę zapłatę za swoją pracę. - W takim razie jesteś najemnikiem Sianim. - Spojrzał na nią spekulacyjnie. - Jestem zaskoczony, że myślą, że potrzebują tutaj szpiega. - Racja, ja również jestem zaskoczona - przytaknęła Aralorn, nie podając mu żadnych więcej informacji. Zaspokajając jego ciekawość tak daleko jak zamierzała, sama zadała mu pytanie. - Jak możesz widzieć przez iluzję śnieżnego sokoła, którą ae'Magi nałożył na tą klatkę?

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 5 Korekta: czarymery - To za to jesteś przebrana? - Jego uśmiech sprawił, że wyglądał młodziej niż naprawdę był. - Zastanawiałem się, dlaczego nikt nic nie powiedział o kobiecie, którą trzymał w klatce. Niewolnictwo może tutaj być legalne, ale większość ludzi go nie akceptuje. Mógł chcieć powiedzieć więcej, ale coś w wyrazie twarzy Aralorn zatrzymało go. Natychmiast wyprostował się i patrzył na nią, jakby go zafascynowała. - Ah, widzę, że podziwiasz mojego sokoła, Panie. - Donośny głos mógł należeć tylko do ae'Magi. - Jest piękna, czyż nie? Kupiłem ją kilka miesięcy temu od podróżnego kupca - gdzieś na Północy. Wierzę... Myślę, że przyzwyczai się do tego pokoju. - Machnął ręką w nonszalanckim geście, który poradził sobie z wskazaniem reszty hallu. Aralorn stała się mistrzynią w czytaniu w głosie ae'Magiego i ten był trochę za bardzo nonszalancki. Drażnił się z Myrem, a ona nie wiedziała dlaczego - chyba, że on też słyszał plotki o niezwykłym talencie, który czasami pojawiał się w królewskiej rodzinie z Reth. *** Reth było powierzchniowo małym państwem, ale bogatym w minerały i rolnictwo. Miało również dobrze wytrenowaną armię, zostawioną jako spadek po dziadku Myra. Myr był bardzo nowym królem i pewien konserwatywny odłam polityczny byłby szczęśliwszy, gdyby był taką samą marionetką jak jego ojciec. Myr wydawał się stłumić polityków, ale nie będzie ciężko ae'Magiemu to zmienić. Rosnący lęk Aralorn był więcej niż zawodowy; Reth było jej krainą. Myr odwrócił się do magika z uśmiechem i większą ilością pewności siebie niż powinien mieć chłopiec w jego wieku. - Tak, ten odcień kości słoniowej jest taki sam jak kolor marmuru. To niezwykłe widzieć śnieżnego sokoła tak daleko na południu; musiałeś zapłacić za nią wysoką cenę. Aralorn miała rozpaczliwą nadzieję, że rozbawienie, które czuła nie pokazało się na jej twarzy, skoro ae'Magi miał nieco kłopotów, żeby patrzeć przez swoją własną iluzję. Myr był szybki. Rozmawiali długo o sokolnictwie, o czymś, co wydawało się Aralorn nie interesować żadnego z nich. Kiedy wyczerpali temat, ae'Magi natychmiast go zmienił.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 6 Korekta: czarymery - Myr - powiedział ae'Magi - chciałbym wyrazić swój smutek na wieść o śmierci twoich rodziców. Czuję się częściowo odpowiedzialny za ich śmierć, skoro wracali z jednego z moich przyjęć, kiedy ich kareta się wywróciła. Żałuję, że nie postanowili zostać na noc - tak jak prosiłem. Tej tragedii można było uniknąć. - Współczucie w niebieskich oczach magika oferowało pociechę. Z zawodowym zainteresowaniem, Aralorn usłyszała krawędź poczucia winy w jego głosie, byłby wspaniałym szpiegiem ze swoimi zdolnościami aktorskimi. Położył kościstą dłoń na ramieniu Myra, efektywnie uprzedzając to, co młodszy mężczyzna mógł powiedzieć. - Proszę, wysłuchaj mnie. Jeśli czegokolwiek będziesz potrzebował, nie wahaj się zwrócić z tym do mnie. Mam kontakty i pokaźną władzę jako ae'Magi, a ty możesz potrzebować każdej pomocy jakiej mogę udzielić. Nigdy nie było łatwo dziedziczyć tron, zwłaszcza teraz z niespokojnym Uriah we wschodnich lasach. Nie wspominając, że zawsze są opozycyjne odłamy, czy... - zawahał się, machając ręką w sposób pełen ekspresji - innych wrogów. Myr skinął szybko głową w podzięce. Aralorn miała nadzieję, że była jedyną, która rozpoznała jego nieszczerość. - Zrobię jak sobie życzysz, Lordzie Magiku. Wiem, że moi rodzice zaliczali cię do swoich przyjaciół. - Zrobił pauzę, potem powiedział - Wybacz mi, Lordzie, cieszyła mnie nasza rozmowa, ale muszę przeprosić w moim imieniu. Widzisz - pochylił się bliżej z aurą małego chłopca, który powierza sekret - Właśnie kupiłem nowego ogiera i nie jestem pewien, czy ufam mu na szlakach po zmroku. - Jego twarz na moment straciła zapał. - Po tym, co stało się moim rodzicom, sir, czuję potrzebę, bycia nazbyt ostrożnym. Magik uśmiechnął się w zrozumieniu. - Wezwę dla ciebie twoje sługi. Myr potrząsnął głową. - Zostawiłem ich na zewnątrz z rozkazami spotkania ze mną godzinę przed zmierzchem. - Niech bogowie z tobą podążają, w takim razie. Z twoją odwagą i siłą, zyskasz uznanie dla swojej linii. Chciałbym, żeby mój własny syn był bardziej do ciebie podobny. - Dla wrażliwych uszu Aralorn, głos magika miał w sobie idealną ilość bólu. Zastanawiała się, dlaczego zanim została tutaj przypisana, nie zauważyła, że jego emocje były zawsze dokładnie właściwe. Nie powinna potrzebować okazji, jeśli takie było właściwe określenie, żeby obserwować jego mniej pikantne wysiłki, że coś kryło się pod powierzchnią. - Lord Cain nie mógł być nazwany mianem tchórza, sir. - Głos Myra miał w sobie tyle samo współczucia, równie fałszywego jak to ae'Magiego.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 7 Korekta: czarymery - Nie - powiedział ae'Magi - myślę, że lepiej byłoby dla nas wszystkich, gdyby był tchórzem. Wyrządziłby mniej szkody. Mam go teraz pod kontrolą, ale nie wiem jak długo uda mi się go utrzymać w ciszy. *** Aralorn zapomniała o synu ae'Magiego. Ae'Magi trzymał dla siebie swoje mroczne magiczne sekrety, ale jego syn wykonywał je w pełnym świetle dnia. Przez jakiś czas przynosił wstyd ae'Magiemu, według historii okropności, które popełnił będąc na wolności. Nigdy nie spotkała Caina; zniknął ze świateł zanim została wciągnięta w swój obecny zawód. Chociaż słyszała plotki - pogarszały się przy każdym wypowiadaniu. Historie pokazywały ae'Magiego jako pogrążonego w żalu ojca, który został zmuszony do wygnania swojego syna. Aralorn podejrzewała, że nieobecność Caina mogła być powodowana raczej śmiercią niż zesłaniem. Byłoby to niedogodne, gdyby ktoś zapytał gdzie syn ae'Magiego nauczył się tak wiele o zakazanej magii. - Tak czy inaczej - z wyraźnym wysiłkiem, Magik myśl o swoim synu - twoi słudzy z pewnością już na ciebie czekają. - Tak, powinienem iść. Możesz być pewien, że zapamiętam twoją wspaniałomyślną ofertę pomocy, jeśli kiedykolwiek będę jej potrzebował. - Z tymi słowami Myr skinął raz jeszcze głową i odszedł. Patrząc jak Myr odchodzi, Magik uśmiechnął się - lekka niedoskonałość jednego z kłów dodała uroku idealnie zaokrąglonym wargom. - Jaki mądry, mądry dzieciak wyrósł z ciebie, Myr. - Jego głos był mruczał od aprobaty. - Jaka szkoda, że zostałeś zmuszony do zabawy z dorosłymi. Aralorn poczuła, że jej obawy zmieniają się w prawdziwy niepokój o dobro Króla Reth. Było już późno, zanim tłum zaczął się przerzedzać i jeszcze później zanim ostatni wyszedł, Aralorn czuła się coraz bardziej nerwowa z każdym wychodzącym gościem, wiedząc, że mizerna ochrona, jaką jej zapewniali, wkrótce zniknie. Po tym jak zobaczył, że ostatnia para wyszła, ae'Magi podszedł powoli do jej klatki. - Więc - powiedział, kołysząc się lekko na piętach - Rethian nie widzi mojego ślicznego Północnego ptaszka. Kiedy spojrzał na ciebie, spojrzał tam, gdzie były twoje oczy, nie tam, gdzie byłyby oczy sokoła.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 8 Korekta: czarymery Niech to, pomyślała, facet jest zbyt spostrzegawczy. Ae'Magi przełożył jedną rękę przez kraty i pogłaskał ją po szyi. Pochyliła się w jego stronę i otarła policzek o jego rękę, zmuszając się do wykonania niewyraźnego przymusu charyzmatycznego zaklęcia, które rzucił. Ae'Magi odchylił jej twarz, żeby spojrzała mu w oczy i powiedział donośnym głosem - Zastanawiam się jak przebił się przez moją iluzję. Miała trochę czasu, żeby przemyśleć swoje czyny po wyjściu Myra. Jeśli dowie się, że Myr naprawdę jest odporny na magię, to będzie to wyrok śmierci dla króla. Westchnęła w sobie i zebrała się. - Ale nie przebił się przez twoje zaklęcie, Panie - odpowiedziała bez widocznego zamyślenia. Spojrzał na nią w dół beznamiętnie, a ona porzuciła walczenie z chęcią zwinięcia się w kulkę na podłodze klatki. Wykonał mały ruch palcem i krzyknęła, kiedy jej ciało skręciło się bezradnie. Każdy raz, kiedy jej to robił, był gorszy niż poprzedni. Patrzyła jak ścięgna naciągały się i rozciągały, protestując przeciwko doznaniom, które znosiły. Kiedy to się wreszcie skończyło, nie walczyła z drżeniem, które nią wstrząsało, mówiąc sobie, że odgrywała swoją część - ale zastanawiając się głęboko w środku, czy mogłaby się powstrzymać, gdyby spróbowała. Po tym jak leżała sztywno, powiedział delikatnie - Nie lubię, kiedy ktoś mi zaprzecza, dziecko. On wiedział, że nie byłaś sokołem. - Tak - powiedziała ochryple ze swojej pozycji na podłodze klatki. - Wiedział. Myślę, że jego magik złamał dla niego zaklęcie. - Jaki magik? - głos ae'Magiego był ostry, prawie zmartwiony. - Ten, który siedział za tym filarem. - Wskazała na jakieś miejsce w dalekim krańcu sali. - Co sprawiło, że pomyślałaś, że jest magikiem? - Robił takie ruchy jak ty czasami. Wyszedł z królem. - Aralorn utrzymała głos na poziomie szeptu, jakiego użyłaby przestraszona dziewczyna. - Jak wyglądał? - Nie wiem; stał w cieniach. - Co powiedział ci chłopak? - Podtrzymał słowo chłopak nieco dłużej, niż to konieczne, najwyraźniej lubiąc je bardziej niż słowo 'król'. - Nie pamiętam... - Tym razem było gorzej, ponieważ poczuła, że jej umysł traci nad nią kontrolę. Jako najemnik nauczyła się, żeby nie pozwolić, żeby ból

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 9 Korekta: czarymery sprawiał jej zbytni kłopot; ale cokolwiek to było, co robił ze swoim zaklęciem, nie działało tylko na jej ciało - chociaż jej mięśnie kurczyły się wystarczająco mocno, że słyszała jak kości zaczynają pękać. Teraz-znajome uczucie wstydu przebiegło przez nią. Powinna próbować mocniej zadowolić Pana; dlaczego nie zachowywała się jak ona sama? Poczucie winy wkradło się w nią razem z uczuciem bezwartościowości. Tak nagle jak się zaczęło, skończyło się, zostawiając ją drżącą i płaczącą bezradnie. - Kiedy cię o coś pytam, spodziewam się odpowiedzi. - Głos ae'Magiego był delikatny. - Zapytał, czy chcę zostać uwolniona i powiedziałam mu, że chcę zostać tutaj. Żyję tylko po to, by ci służyć, Panie. To dla mnie honor służyć ae'Magiemu... - pozwoliła, żeby jej głos ucichł. To wszystko, pocieszyła siebie w ciszy, ugłaskaj go, trzymaj się roli; sapnięcia, kiedy walczyła z płaczem i w końcu kwileniem były miłym dotykiem; artystycznym, naprawdę - jaka szkoda, że sama o nich nie pomyślała. Wyciągnął rękę i podpełzła do niej, zbliżając się do niego jak tylko mogła, prawie życząc sobie, żeby zaklęcie, którego użył, by zwiększyć swoją charyzmę, miało na nią większy efekt. Tak jak było, doświadczyła przytłaczającego pragnienia, żeby ugryźć te wymanikiurowane palce - albo zwymiotować. Zimne, pomalowane pręty klatki wbijały się w jej bok. - Co jeszcze mu powiedziałaś, Mała? - Jego głos był jak najlepsza muzyka. Odsunęła się od niego i rzuciła mu spojrzenie szerokich oczu, zdezorientowane spojrzenie, kiedy poczuła, jak odzyskuje część swojej świadomości. - Chciałeś, żebym powiedziała mu coś jeszcze? Nie zrobiłam tego, ponieważ nie byłam pewna, czy chciałbyś tego. - Rozmyślnie rozszerzyła oczy, jakby błagała go, żeby był z niej zadowolony, próbując utrzymać się od spięcia w oczekiwaniu na dziki, skręcający ból. - Nie. Dobrze zrobiłaś. - Nieobecnie poklepał jej policzek. - Uczysz cię szybciej niż się spodziewałem. Ostatnio pracowałem i nie miałem czasu, żeby więcej z tobą zrobić. Jutro, kiedy ukończę to zaklęcie, zobaczę, co będę mógł zrobić, żeby to naprawić. - Gdyby miała jakiekolwiek wątpliwości co do tego, o czym on mówił, ręka, która przesunęła się lekko w dół po jej piersi wyjaśniłaby jej to. ae'Magi wydawał się usatysfakcjonowany, że dreszcz, który przez nią przebiegł na jego dotyk był odpowiedzią na pożądanie. Uśmiechnął się do niej ciepło i, szumiąc w słodkiej nucie, wyszedł lekko przez wykończone łukiem wyjście. Aralorn patrzyła na siebie w lustrze, w którym ae'Magi rozproszył jej iluzję ptaka. Migoczące światło pochodni nadało jej włosom świetnego, blond blasku. Delikatna twarz, która patrzyła beznamiętnie na nią była niezwykle piękna. Lekki

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 10 Korekta: czarymery połysk potu świecił na jej czole; zamglone oczy koloru morza wyglądały na zdezorientowane i podatne. Nagle zdenerwowana tą podatnością, Aralorn wystawiła język swojemu odbiciu. To nie sprawiło, że poczuła się lepiej. Owinęła oba ramiona ciasno wokół swoich nóg. Pochyliła głowę na kolana i słuchała dźwięków służących, kiedy gasili kominki i dławili pochodnie, próbując myśleć ponad nieokiełznaną paniką, któą przyniosła myśl o jego intymnym dotyku. - Logika, Aralorn, logika - ostrzegła się bezgłośnie. - Jeśli odejdziesz teraz - zakładając, że będziesz w stanie odejść - zacznie wątpić w to, co powiedziałaś mu o Myrze, co może nie mieć znaczenia na dłuższą metę. Odchyliła głowę do tyłu i wyszeptała w smętnym nastroju - Ale jeśli się stąd nie wydostanę, złamię się i powiem mu wszystko od faktu, że Audreas Vain jest łysy do imienia mojego pierwszego kucyka. - Decyzja zapadła, teraz czekała aż dźwięki zamku ucichną i księżyc zawiśnie wysoko na niebie, ukazując się przez czyste panele w suficie. Kiedy była mniej więcej zadowolona, że ludzie, którzy szli spać tej nocy spali, uklękła przed drzwiami klatki. Łapiąc za każdy koniec zaczęła cicho mamrotać, czasami przerywając na krótko, żeby zaśpiewać lub zanucić, wdzięczna, że klatka nie została wykonana z żelaza, z którym jej magia nie mogłaby sobie poradzić. Słowa, które wypowiedziała były ledwie zrozumiałe, jakby osoba nie słuchała wystarczająco uważnie. Najpierw jej palce, potem jej ręce zaczęły świecić fosforyzującą zielenią. Stopniowo światło rozprzestrzeniało się na metalowe pręty pomiędzy jej dłońmi. Kiedy cały metal klatki podtrzymywał to miękkie, migoczące lśnienie, przeszła przez nie, zostawiając zaklęcie na zamkach nienaruszone. Kiedy przestała śpiewać, światło natychmiast zgasło - zostawiając wielką klatkę jeszcze ciemniejszą niż wcześniej. Stałą całkowicie sztywno, żeby pozwolić swoim oczom przyzwyczaić się do ciemności. Jedyne światło w pokoju pochodziło od księżyca, który świecił przez świetliki wysoko nad nią, co sprawiło, że ciężko było jej odnaleźć drzwi. Wyszła przez pierwsze, które znalazła, mając nadzieję, że to były te z dwóch, które prowadziły do zewnętrznego muru zamku. Zanim wkroczyła do korytarza, padła na kolana i ręce. Strażnicy patrzyli zazwyczaj na poziomie oczu, więc z jej niskiego punktu przewagi powinna być w stanie zobaczyć ich zanim oni zobaczą ją - kraniec, który mógł się odwrócić szanse na

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 11 Korekta: czarymery jej korzyść. Jej pozycja również miała drugą korzyść sprawiając, że była mniejszym celem, gdyby została dostrzeżona. Korytarz był oświetlony, chociaż nie za bardzo. Kamienie na podłodze były suche i zimne w dotyku, kiedy, wciąż w kuckach, przesunęła lekko ręką po ścianach. Zajęło jej dłużej niż się spodziewała znalezienie małego otwarcia, którego szukała. Panika wbijała się w nią, a pokusa, żeby biec na ślepo w dół korytarza walczyła, by przejąć kontrolę nad jej ciałem. Tak, pomyślała w cierpkim humorze, musi czuć się bażant tuż przed wyskoczeniem z kryjówki prosto w drogę strzale. Prawie postanowiła poszukać innej drogi ucieczki, kiedy znalazła to, czego szukała. Tuż ponad dolnym rzędem bloków, jeden koniec wklęsłej miedzianej rury był wydrążony w ścianie. Po cichu, Aralorn pobłogosławiła swoje hobby kolekcjonowania bajek miejscowych i starego mężczyzny w zaciemnionym barze blisko Sianim, który opowiedział jej tę historię. Dawno temu, jeden z praktykantów ae'Magiego odkrył zaklęcie deszczu w książce, którą czytał, kiedy mistrza nie było. Trzy tygodnie później, kiedy Magik wrócił, zamek był zalany, a praktykant obozował na zewnątrz. Magik wysuszył zamek prostą techniką położenia suchej rurki co każde szesnaście kamieni w zewnętrznych korytarzach. Jedna z tych wysuszających rur był pod jej palcami. Była większa niż miała nadzieję, miał jakieś cztery palce średnicy. Przecinała się prosto przez grubą kamienną ścianę zamku na zewnątrz. Powietrze przechodzące przez nią pachniało jak fosa. - Ah, słodki zapach wolności - wymamrotała Aralorn z napiętym uśmiechem. Wzięła głęboki oddech i skoncentrowała się - znajome mrowienie rozeszło się po jej ciele aż było jedynym uczuciem, które mogła zaabsorbować, nie zostawiając żadnego miejsca na żadne z jej pozostałych zmysłów. Niezdolna widzieć czy czuć, Aralorn skupiła się na jednej części myszy na raz; najpierw nos, potem wąsy. Zajęło jej to czas potrzebny na wzięcie trzech oddechów zanim bardzo mała myszka przysiadła tam, gdzie wcześniej była ona. Skurczyła się przy ścianie pod rurą na chwilę i czekała aż Magik przyjdzie sprawdzić magię, której użyła - ale on nie przyszedł. Ludzcy magicy nie byli zazwyczaj na tyle wrażliwi, żeby poczuć jak ktoś inny używał magii, ale ae'Magi robił to, co mu się podobało. Mówił, że był zmęczony, więc może (miała nadzieję) spał. Mysz potrząsnęła sobą krótko, zmarszczyła wąsy, i podrapała swędzące miejsce, gdzie mrowienie jeszcze nie odeszło; potem wspięła się do ciemnego tunelu rury.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 12 Korekta: czarymery Lata osadu zgromadziły się w otwarciu, i gdyby kilka innych śmiałych gryzoni przeszło przez nią (być może, żeby uciec z zamku) nie udałoby jej się to - tak jak było, Aralorn zanurzyła się w mulistym brudzie o nieznanym pochodzeniu aż po brzuch. Było ciemno, co nie bardzo sprawiało jej kłopot, i śmierdziało, co z kolei przeszkadzało jej. Kiedy była zajęta nie myśleniem o składzie gnoju pod jej łapkami, prawie wypadła z rury do fosy trochę poniżej, ratując się tylko przez niewdzięczną, ale wysoce atletyczną szamotaninę. Złapała oddech i pomyślała 'Okay, co teraz? Muszę być czymś, co umie pływać' Podmuch mało delikatnego aromatu znad fosy przebił się przez smród rury - albo jeszcze lepiej, latać. Hmm... Mała, pokryta błotem mysz skoczyła. Powietrze zamigotało i biała, domowa gęś załopotała niezdarnie nad wodą, z jednego skrzydła skapywała breja fosy. Hamowana przez mokre skrzydło, Aralorn nie była w stanie wzbić się wystarczająco i zatrzymała się łopocząc skrzydłami przed krzakami, które sygnalizowały początek lasów otaczających zamek kilka setek jardów poza fosą. Rozprostowała pióra i zaczęła dreptać w - lasy, ostrożnie trzymając pokryte gnojem skrzydło rozciągnięte z daleka od reszty jej ciała. Z cieni wyszła czarna, warcząca postać, jej zęby koloru kości słoniowej złapały światło księżyca, kiedy wylądowała prosto na drodze Aralorn. Gęś kwaknęła i wycofała się, przyjmując ludzką formę dokładnie na czas, żeby Aralorn wylądowała na tyłku a nie na ogonie. Zamiast wysokiej, smukłej piękności, którą była w klatce, była nieco niższa niż przeciętnie, miała brązowe włosy i bladą twarz - tylko oczy koloru morza pozostały te same. W tej chwili lśniły od nietłumionej furii. - Na Allyna! Wilku, co ty próbujesz mi zrobić? - Świadoma bliskości zamku, obniżyła głos do miękkiego tonu, który nie niósł, ale w którym również nie brakowało siły. - Mogłam umrzeć ze strachu. - Położyła teatralnie rękę na jej walącym sercu. - Wciąż mogę. Dlaczego nie ostrzegłeś mnie, że tutaj jesteś? Wilk stał nad nią, afektywny i niebezpieczny, ze sztywnością dzikiego zwierzęcia. Głęboki, makabryczny głos był spokojny i pozbawiony uczuć, kiedy odezwał się nie odpowiadając na jej pytanie. - Powinnaś była mi powiedzieć, że masz zamiar szpiegować ae'Magiego - gdybym wiedział, że rozmyślasz nad samobójstwem, sam bym cię zabił. Przynajmniej byłaby to czystsza śmierć, niż jakakolwiek, którą on by wymyślił. - Niezgłębione złote oczy patrzyły na nią beznamiętnie. Patrzyła na niego przez chwilę, oddając mu dominującą pozycję poprzez zostanie na ziemi. - Wiesz - powiedziała delikatnie - że jesteś jedyną osobą, z którą kiedykolwiek rozmawiałam, która miała coś nieprzyjemnego do powiedzenia o nim? Z

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 13 Korekta: czarymery tego co wiem, jest idealnym dżentelmenem. Nawet zapytałam, dlaczego zostałam wysłana tutaj jako szpieg. Skinęła głową w stronę ciemnego kształtu zamku, jego sylwetka prawie czerniała na niebie na wschodzie. - Powiedziano mi, że były plotki o morderczym spisku, które miałam sprawdzić i ostrzec Wielkiego Magika, jeśli będzie to konieczne. - Jej zwyczajowy uśmiech powrócił. - Jeśli jest jakakolwiek plotka, życzę im szczęścia w ich staraniach. - Zawsze zadziwiało mnie jak dobrze udawało mu się zaślepiać ludzi, nawet nie używając magii - odpowiedział Wilk. Spojrzał na zamek ze sztywnością, która tak bardzo była jego częścią. Jego żółte oczy zalśniły, migocząc światłem, które mogło nie być w całości odbiciem światła księżyca. Warkot urósł w jego wilczym gardle, i włosy na jej szyi i plecach podniosły się z wściekłości. Aralorn ostrożnie położyła rękę na jego plecach. Przez cały czas, kiedy go znała, zawsze był powolny w ociepleniu swojej zwyczajowej beznamiętności, i chociaż widziała kilka razy jak zabijał, nigdy nie widziała, żeby był aż tak rozgniewany. - Co się stało? Wilk ucichł i pochylił na chwilę głowę. Potem potrząsnął sobą jak pies i powiedział miękko - Nic. To musiał być księżyc. Odkryłem, że czasem ma na mnie taki efekt. - Jasne. Uh-huh. Księżyc. - Skinęła poważnie głową, potem złapała jego spojrzenie i uniosła brew, Wilk patrzył w ciszy z powrotem na nią. Szybko się poddała, wiedząc że był całkowicie zdolny do kontynuowania gapienia się przez całą noc. - Idziemy, czy chcesz poczekać na Magika, żebyśmy mogli go zniszczyć i odzyskać świat z powrotem dla dobra i światła? Wilk uśmiechnął się dziko i prychnął. - Jeśli zabijemy Magika, bardziej prawdopodobne, że świat rozerwie nas i poćwiartuje niż uzna za zbawców. Więc może pospieszmy się, żebyśmy nie zostali zmuszeni do zniszczenia ae'Magiego. - Odwrócił się i utorował sobie drogę przez krzewy z podążającą za nim Aralorn. Kilkaset jardów od krańca drzew, szary ogier wojenny był przywiązany do drzewa i kiedy podeszli, zarżał na powitanie. Aralorn roześmiała się, kiedy zwierzę przyłożyło pysk do prostej tuniki, którą miała na sobie, a potem cofnęło się w oczywistym obrzydzeniu na smak. - Jak się tu znalazłeś, Sheen? - Rzuciła spojrzeniem na Wilka, i powiedziała do niego - Dzięki. Nie planowałam powrotu.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 14 Korekta: czarymery Przez lata nauczyła się nie zadawać mu zbyt wielu pytań. Jeśli chciał być Wilkiem, kim ona była, żeby to kwestionować? Ale węzeł, który przymocowywał kolorowe, materiałowe wodze do drzewa byłby ciężki do zawiązania dla kogoś, kto nie miał palców. Aralorn odwiązała wodze i wspięła się, tylko po to, żeby zsiąść i skrócić strzemiona. Westchnęła głośno, kiedy odpinała skórzane paski. Ktoś z dużo dłuższymi nogami niż jej jechał ostatnio na jej koniu. Wiedziała od dłuższego czasu, że Wilk naprawdę nie był wilkiem, a przynajmniej nie zwyczajnym. Pierwszy raz, kiedy się do niej odezwał usunął resztki wątpliwości, które miała. Mogła nie zadawać mu pytań na głos, ale lubiła stwierdzać tą oczywistość, że była to współpraca a nie głupota. - Sheen, ile razy ci mówiłam, żebyś nie pozwalał nieznajomym cię dosiadać? Nigdy nie wiesz, dokąd mogą cię zabrać. Wilk przechylił głowę na bok i w jego oczach widać było odrobinę rozbawienia. Szczeknął miękko w uznaniu jej powściągliwości. Roześmiała się i kontynuowała skracanie pasków. *** Wilk był enigmą, nawet jeśli przewijał się w jej życiu od prawie czterech lat, nie była pewna czy w ogóle cokolwiek o nim wiedziała. Za każdym razem, kiedy myślała, że już go rozgryzła, ponownie zbijał ją z tropu. Poczuła ulgę, kiedy uznała, że naprawdę nie jest wilkiem. Jej uczucia do niego, chociaż wciąż niepewne, budziły w niej niepokój, kiedy czuła je do zwierzęcia. Czasami myślała, że mógł być buntowniczym zmiennokształtnym, jednym z ludzi jej matki - chociaż nie miał tych szaro zielonych oczu, które były charakterystyczne dla tej rasy. Ale mógł zrobić tak wiele rzeczy, które były niemożliwe dla dzierżących zieloną magię. Również, chociaż nie była dobrze przeszkolona w zielonej magii, będąc wychowana przez ojca człowieka, wiedziała wystarczająco, żeby stwierdzić, czy zaklęcie było wykonane przez zieloną magię czy przez człowieka. Kiedy Wilk rzucał zaklęcia, to czuła, że rzucał je człowiek, tak samo jak czuła dotyk czegoś jeszcze, czego nie mogła do końca zdefiniować. To, że był ludzkim magikiem było bardziej prawdopodobne, ale ludzka magia - taka, jakiej używał ae'Magi - nie przydawała się zbytnio zmiennokształtnym, ponieważ zamiast mieszać się z siłami natury, dążyła do zapanowania nad nimi, a to wymagało ogromnej koncentracji, która była niemożliwa do podtrzymania przez

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 15 Korekta: czarymery dłuższy czas. Większość magików musiała siedzieć spokojnie w izolacji, żeby wykonywać magię. Zmienienie kogoś w zwierze na przedłużający się czas wymagałoby siły ae'Magiego... Jej zazwyczaj zwinne ręce zawahały się na znajomym zadaniu, więc przerwała i spojrzała prawie chłodno na swoje ręce, które drżały bez jej zgody. Bezmyślny, bełkoczący strach przeraził ją kiedy przebijała się przez swoje podejrzenia. On nie mógł być ae'Magim. Mógł? Wilk przyglądał jej się i zobaczył zużycie, które spowodowały trzy tygodnie z ae'Magim. Zobaczył drżenie jej rąk i poczuł pot na jej twarzy. Zobaczył, że pogodną postawę, którą zazwyczaj nosiła, używała jak maski i stracił nadzieję, że w jakiś cudowny sposób uciekła bez szwanku. Pragnienie zabicia Arcymaga urosło mu w gardle i zostało zepchnięte na bok do przyszłego użytku. Zobaczył przerażenie w jej oczach, ale dopóki nie podszedł do niej bliżej, nie zdawał sobie sprawy, że była przerażona nim. Natychmiast się zatrzymał. To była jedyna rzecz, której się nie spodziewał. Cztery lata, i nigdy nie widział strachu, który powodował u każdego innego. Nigdy, nawet wtedy, kiedy miała powody się bać. Stary ból gorzkiego osamotnienia, prawie zapomniany przez lata, kiedy ją poznał, wrócił mszcząc się, a razem z nim przyszło pragnienie ucieczki. Gdyby byli gdziekolwiek indziej, odszedłby nie oglądając się za siebie, ale tutaj, blisko zamku, była wciąż w rozpaczliwym niebezpieczeństwie. Już mógł poczuć zapach ekscytacji 'zwierzaczków' Magika. Ona nie będzie w stanie zgubić ich sama: i, pomimo jej potężnych walecznych umiejętności, nawet w najlepszej formie nie byłaby w stanie poradzić sobie z dwoma lub trzema z nich. Po trzech tygodniach w zamknięciu, trudno było powiedzieć, że była w najlepszej formie, więc stał i czekał. Kiedy spojrzała na niego, złote oczy nie były łatwiejsze do odczytania niż wcześniej. Pamiętała rozgrzaną do białości agonię, która w nich była, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Został złapany w sidła starej pułapki i był tam już przez jakiś czas, niezdolny do uwolnienia się, ponieważ ból był wystarczająco silny, żeby zablokować każdą próbę koncentracji. Jego oczy świeciły na nią w sprzeciwie z pełną grozy inteligencją. Z tej przyczyny, zamiast zabić go w akcie łaski jak z początku planowała, zaśpiewała mu w języku swojej matki i uwolniła pogruchotaną tylną nogę. Zajęło jej tylko tydzień uleczenie nogi, ale walczył z gorączką przez prawie miesiąc. Odszedł tak szybko jak tylko mógł stać, przynajmniej przez chwilę. Pewnego dnia spojrzała w górę, żeby zobaczyć go przyglądającego jej się nieprzyjemnie przebiegłymi oczami. Po tym przychodził i odchodził, czasami trzymając się z daleka przez miesiące, potem pojawiając się z powrotem bez słowa wyjaśnienia.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 16 Korekta: czarymery Pamiętała jak długo pracowała, żeby zyskać sobie jego zaufanie. Zajęło jej sporo czasu przekonanie go, żeby pozwolił jej się dotknąć, dużo czasu, zanim zjadł jedzenie, które mu dała, i prawie rok zanim zaufał jej na tyle, żeby ujawnić, że mówił. Porównała jego oddalenie z spokojnym uśmiechem Magika i pięknym głosem. Gdyby kiedykolwiek spotkała trupa, który by mówił, wyobrażała sobie, że jego głos byłby podobny do głosu Wilka. Wilk nie był ae'Magim. Przysiadła, żeby spojrzeć mu w oczy, chociaż nie musiała za bardzo się pochylać - był wielkim zwierzęciem. - Przepraszam. Ja... jestem trochę wstrząśnięta - zaśmiała się nieco i podniosła niestabilną dłoń - tak jak widzisz. Sprawił, że wątpię we wszystko, co wiem. - Poruszyła ręką, żeby go dotknąć, a on cicho odsunął się tuż poza jej zasięg. Wiedziała, że go zraniła, ale zanim mogła coś powiedzieć, ogier prychnął lekko. Odwróciła się do niego i zobaczyła, że wykręcał swoje uszy we wszystkie strony i niespokojnie przestępował z nogi na nogę. - Uriahowie - skomentował Wilk. - Jeśli zbliżyli się wystarczająco blisko, że nawet Sheen może ich poczuć, to lepiej, żebyśmy się zbierali. W sakwie są ubrania do jazdy. Załóż je; przed nami długa droga. Wytarła się najlepiej jak mogła prostą bawełnianą tuniką. Dziesięć lat jako najemnik zniszczyło każdy ślad skromności godnej damy, który mogła kiedyś mieć, ale i tak szybko włożyła czyste ubrania, skoro mogli wykorzystać każdą sekundę, żeby uniknąć konfrontacji z Uriahami. Wsiadła na siodło i pozwoliła Wilkowi poprowadzić drogą w ostrożnym truchcie przez surową wieś i mrok. Gdyby Uriahowie byli bliżej, zaryzykowałaby upadek przy szybszym kroku, ale teraz nie było potrzeby panikowania. Kiedy szukała ubrań, Aralorn odkryła, że sakwa również zawierała ciastka owsiane. Wyciągnęła parę i zjadła jedno kiedy jechała, drugim karmiąc konia. Kiedy zaoferowała jedno Wilkowi, odmówił. Pozwoliła mu wybrać drogę, ufając mu, że zrobi wszystko, co w jego stanie, żeby poprowadzić ich z daleka od Uriahów. Uriahowie byli z lekka przypominającymi ludźmi kreaturami, które wydawały się bardziej martwe niż żywe, chociaż prawie niemożliwe było zabicie ich. Nienasycony głód, który ich prowadził, nadał im wściekłość berserka. Zazwyczaj spotykało się ich w dalekich wschodnich regionach, które graniczyły z nieprzebytym Marshlandem, ale w ostatniej dekadzie czy coś koło tego, zaczęli zwracać się niespodziewanie w miejsca dalej na zachód. Ale spotkanie ich tak daleko na zachodzie było prawie niesłychane.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 17 Korekta: czarymery - Runyons! - Zaklęła na swoją własną głupotę. - Oni należą do niego, prawda? - Koń wojenny, który lekko prychnął na obrzydliwy zapach za nimi i obraził się na wolny krok, który podtrzymywali, zrobił wyjątek na nagły dźwięk i wierzgnął mocno. Nie spadła, ale była tego blisko, i chwilę zajęło jej powstrzymanie całkowicie brykania. Wilk czekał aż się zatrzymała, a potem powiedział - Tak, oni należą do niego - Nie czekając na dalsze komentarze, zostawił Aralorn, żeby za nim podążyła. Słońce zaczęło się unosić ponad cichymi podróżnikami. Aralorn milczała, z początku ponieważ nie wiedziała co powiedzieć Wilkowi, a później ponieważ znużenie trzymało ją w ciszy. Trzy tygodnie bez ćwiczeń pozostawiły ją z uczuciem, jakby wydobrzała z przedłużającej się choroby. Skinęła głową, wiedząc, że on ma rację, ale chęć ucieczki z zamku była silniejsza niż jej zdrowy rozsądek, więc nie zsiadła. Koń wykręcił szyję i dmuchnął, tańcząc nagle na tylnych nogach jakby przygotowywał się do walki, odpowiadając na niewidzialne sygnały jego jeźdźczyni. Wilk był cicho, aż zobaczył, jak chwieje się w siodle z wyczerpania. - Zostanę dzisiaj na straży, Pani. Wiem, kiedy ae'Magi albo jego zabawki są blisko, i nie pozwolę im cię zaskoczyć. - Jego głos zmiękł, nie do końca tak ochrypły jak był tego dnia. Ponownie skinęła głową ale tym razem zsiadła z konia i, z większą ilością instynkty niż siły woli, zaczęła ściągać rzeczy z konia. Lekkie siodło wydawało się ważyć więcej niż zapamiętała i sporo wysiłku wymagało sięgnięcie wystarczająco wysoko, żeby ściągnąć uzdę, ale udało jej się. Sheen był dobrze wyszkolony i nie trzeba było go przymocowywać, żeby pozostał w pobliżu. Odpięła śpiwór i wsunęła się do niego, nawet nie otrzepując swoich ubrań. Wilk rozciągnął się przy niej i ostatnią rzeczą, którą zauważyła, był pocieszający dźwięk ogiera pałaszującego trawę.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 18 Korekta: czarymery 2. Aralorn sapała ostro i drżącymi dłońmi pocierała mokre policzki. Pocąc się i wciąż w połowie kaszląc w koszmarze, przykryła swoje uszy rękami, żeby zagłuszyć ten delikatny, uwodzący głos ae'Magiego. Obserwowała wciąż ciemne niebo, życząc sobie, żeby nie musiała więcej próbować zasnąć. Za każdym razem, kiedy zamykała oczy, wszystko co widziała, to koścista ręka Magika trzymająca rzeźbiony srebrny sztylet, którego użył, żeby zarżnąć swoje ofiary. Zaklęcie, którego użył, żeby zwiększyć swój magnetyzm powstrzymywało jego ofiary, zazwyczaj dzieci, od sprzeciwiania się, więc stali cicho pomiędzy jego dłońmi. Jeden brązowooki chłopiec został tak złapany przez zaklęcie, że uśmiechał się, kiedy ae'Magi wbijał w niego nóż. Ae'Magi zabijał ich bez namiętności czy radości. Dla Aralorn, życie i śmierć były namiętnymi rzeczami, a okradzenie ich z uczuć sprawiało, że stawały się bez znaczenia. Usiadła gwałtownie i ponownie przetarła swoje mokre policzki. Koń stał pobliżu, drzemiąc z jedną tylną nogą wygiętą, a jego rzymski nos był prawie na poziomie kolan. Blisko Sheena, Wilk leżał spokojnie. Tylko lśnienie jego oczu w ciemności pokazywało, że był przytomny tak, jak obiecywał. Jego spojrzenie było skupione na ciemności drzew. Wiedziała, że musiał ją usłyszeć, kiedy się obudziła, więc jego niezwracanie uwagi było rozmyślne; jej nieufność bardzo go zraniła poprzedniej nocy. Odezwała się miękko, wiedząc, że będzie słuchał, nie ważne, czy na to wyglądał czy nie. - Tak naprawdę nie myślałam, że jesteś ae'Magim - powiedziała. Kiedy nie odpowiedział, odepchnęła kolana do góry i owinęła ręce wokół nich. Aralorn myślała ciężko przez chwilę, próbując objąć w słowa uczucia, które sprawiły, że przestała mu ufać. Kiedy się odezwała, jej głos był przytłumiony przez jej kolana. - To po prostu to miejsce - to... wszystko przekręca. W tym zamku jest tak wiele magii, że prawie ją widziałam. Prawie każda myśl, którą miałam była zniekształcona w ten czy inny sposób. On to uwielbia, wiesz - podstęp. Zadrżała lekko i kontynuowała. - Widziałam jak pił krew nowo narodzonego dziecka i złapałam się na myśleniu o tym jak pięknie światło ofiarnego ognia nadaje kolor jego włosom. To odrażająco straszne nie wiedzieć, czy twoje uczucia są twoje własne, czy są tylko rezultatem zaklęcia. - Jej ręce zacisnęły się mocniej na nogach, aż jej kłykcie zrobiły się białe.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 19 Korekta: czarymery - Nigdy w życiu nie byłam tak przerażona. Zawsze myślałam, że miałam silną wolę, ale nawet z krwią mojej matki, która pomagała mi opierać się zaklęciom, nie mogłam zablokować tego uczucia, że chcę go zadowolić, sprawić, żeby mnie chciał. - Jej głos ucichł w końcu do szeptu. Pochyliła się na jeden policzek, odwracając głowę, żeby na niego spojrzeć. - Może byłam w stanie blokować je do końca - skoro wiedziałam jakie były zaklęcia i jak je wypracował - ale nie mogłam, ponieważ musiałam się zachowywać jakby zaklęcie miało na mnie swoje efekty. Czasami myślę... że może nie chciałam blokować zaklęcia, ponieważ sprawiło, że czułam się o wiele lepiej... - Wiedziała, że rano będzie miała siniaki od tak mocnego zaciskania rąk. Wzięła drżący oddech i ponownie położyła głowę na kolanach, kontynuując szeptem - Myślałam, że kiedy odejdę, wszystko wróci do normy, ale tak nie jest. Nie mogę pozbyć się go z mojego umysłu. Widzę go za każdym razem, kiedy zamknę oczy. Powoli, Wilk wstał i opuścił swoje miejsce. Usiadł i pochylił się do niej. Poluźniła uchwyt na nogach i przesunęła ręką po jego grubym futrze. Chociaż zazwyczaj powściągliwy, Wilk okazjonalnie zachowywał się tak, jak zachowywałby się pies. Zimny nos przesunął się pod jej ramieniem i jego ciepły, mokry język polizał jej brodę aż pisnęła i cofnęła się z drżącym śmiechem, wycierając twarz swoim rękawem. Wilk uśmiechnął się, tak jak robią to wilki, i okręcił się koło niej na plecy. Potargała jego brzuch (coś na co nie pozwalał publicznie) i jedna tylna noga szarpnęła się szybko do tyłu i do przodu, kiedy złapała właściwe miejsce. Po tym jak poczuł, że już ją pocieszył, powiedział - Nie martw się o to, Pani. Wiem, że mieszkanie w tym miejscu przez jakikolwiek okres czasu wykręci ci myśli i uczucia, aż to, co czujesz i to, co on chce, żebyś czuła będzie splecione razem w węzeł, który zdezorientowałby mędrca. - Jego głos był delikatniejszy niż kiedykolwiek słyszała, brzmiał jak aksamit na żwirze. - Czas pomoże. - Wiem - odpowiedziała miękko Aralorn, wciąż pocierając jego brzuch, a potem kontynuowała lżejszym tonem - ale nie wyglądam następnej dekady czy coś. Wilk okręcił się z nieprawdopodobną szybkością i przygryzł ją lekko w rękę w odpowiedzi na jej żart. Po cichu zgodził się z jej niewypowiedzianą decyzją, że dyskusja była zbyt poważna. Aralorn przechyliła głowę na bok, powolny uśmiech wygiął jej wargi. - Więc chcesz się bić, co? - Chwyciła go i zaczęła siłować się z nim, co sprawiło, że oboje leżeli na ziemi, dysząc.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 20 Korekta: czarymery - Będziesz teraz w stanie zasnąć? - zapytał, raczej zachrypniętym głosem, nawet jak na niego. Skinęła głową i przetoczyła się, aż znalazła się na śpiworze, niechętna by użyć wystarczająco dużo energii, żeby wstać i iść. Wymamrotała 'dobranoc', które straciło większość swoich spółgłosek. Dotknął nosem jej policzka i szczeknął delikatnie zanim zwinął się koło niej. W końcu to ogier obudził ich oboje. Jego wysoki gwizd przeciął wczesny ranek. Aralorn skoczyła na nogi i zwinęła posłanie prawie zanim otworzyła oczy. Założenie uzdy i siodła na konia zajęło nieco więcej czasu, kiedy uparta bestia nie chciała stać spokojnie. Kiedy pracowała, miała również oko na Wilka, kiedy patrzył w ciemność. Na jego sygnał zostawiła to, co jeszcze nie było przypięte do siodła i wspięła się na ogiera, który już truchtał. Chociaż nie był zbudowany do większej prędkości, Sheen poradził sobie z bardzo wiarygodnym galopem, kiedy podążył za Wilkiem. Uriahowie byli wystarczająco blisko za nimi, że mogli usłyszeć wycia, jakie wydały z siebie bestie, kiedy znalazły ich obozowisko. Aralorn już wcześniej walczyła z Uriahami, i wiedziała, że są szybsi niż jakikolwiek koń, którego widziała. Byli zbyt blisko za nimi i wciąż przyspieszali. Wysunęła swój niezwykle smukły miecz z pochwy przy siodle i zwolniła ogiera w przygotowaniu do stawienia czoła kreaturom. Zauważając, że Sheen zwolnił, Wilk okręcił się i uszczypnął pęciny ogiera, zwinnie unikając porządnego kopniaka wytrenowanego do wojny konia. - Nie - warknął. - Nie będziesz miała szansy przeciwko liczbie, która nas ściga. Jeśli wciąż będziesz jechać, uda mi się ich odciągnąć. - Z tymi słowy Wilk zaczął obracać się, ale Aralorn poprowadziła Sheena i zablokowała mu drogę. Potrząsnęła głową i krzyknęła ponad dźwiękami Uriahów - To mnie chcą. Nie podążą za tobą, a nawet jeśli, to by znaczyło, że musiałbyś sam stawić im czoło. Razem możemy mieć szansę. - Wiesz lepiej niż to, Pani. - Jego głos wibrował z niecierpliwości. - Przeciwko dwóm czy trzem może tak, ale ich jest o wiele więcej. Nie musisz się o mnie bać; mogę im uciec. - Teraz Wilk przerwał na chwilę, jakby ostrożnie dobierał słowa. - Podążą za mną jeśli dostaną wybór pomiędzy nami. - Co masz przez to na myśli? - Wtedy, zanim mógł odpowiedzieć, powiedziała - Przeklęty, tajemniczy Wilk. Nieważne. Nie mamy czasu na kłótnie. - Ciężko było rozmawiać i powstrzymać Sheena od ucieczki, kiedy wycie się zbliżyło.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 21 Korekta: czarymery Błysnął na nią kłami w sztucznym uśmiechu, jaki tylko wilki potrafią zrobić. - Pani, to nie jest pierwszy raz, kiedy mam z nimi do czynienia, i również nie będzie ostatni. Nie chciała go opuścić. Gdyby nie wiedziała, że nie jest zwykłym wilkiem, nawet nie rozważyłaby odejścia. Ale, przeciwko tak wielu Uriahom, bardziej by przeszkadzała niż pomagała. Usłyszała, jak zawodzenie Uriahów wzrasta stopniowo, kiedy gonili swoją ofiarę. - Jasne - powiedziała gwałtownie. - Zobaczymy się w Sianim. Ale, niech cię, Wilk, nie pozwól im zniszczyć twojego futra. - Z tymi słowami zawróciła Sheena na pierwotny kierunek i popędziła go. Wilk stał na drodze Uriahom i patrzył żółtymi oczami jak się zbliżali. Kiedy dźwięk ich nawoływań zmienił się i stał jeszcze bardziej oszalały, wiedział, że go rozpoznali, i rzucił się w szybki bieg, prowadząc ich z daleka od ścieżki obranej przez jego towarzyszkę. Aralorn oglądając się zobaczyła, że Wilk miał rację; wszystkie te groteskowe, przypominające ludzi formy podążyły za śladem Wilka. Aralorn podróżowała w nocy i spała, a przynajmniej próbowała, podczas dnia - nie dlatego, że w ten sposób było bezpieczniej, ale dlatego, że nie mogła znieść budzenia się z koszmarów sama w ciemności. Czasami podróżowali przez mile niczego nie widząc. Wieczorem trzeciego dnia zostawiła zalesione góry za sobą dla delikatniejszych wzgórz i dolin na nizinach. Podróżowanie tam było szybsze, i został tylko jeszcze jeden dzień, zanim ujrzy Sianim. Twierdza miejska stała na starożytnym płaskowyżu pośrodku ogromnej doliny. Nic poza trawą nie miało pozwolenia na rośnięcie w obrębie pół mili od wzgórza, i nawet ta była krótko przystrzyżona. Płaskowyż sam w sobie był stromy po bokach, a droga prowadząca do jedynej bramy do miasta była wąska i otoczona murkiem, także tylko troje ludzi mogło jechać koło siebie. Mimo że było to dobre dla obrony, wąska ścieżka była koszmarem dla większych grup żołnierzy, którzy wchodzili i wychodzili z Sianim. Pochodzenie miasta było spowite kurzem dawnych wieków: nawet najstarsze znane manuskrypty wspominały, że było to kwitnące miasto. Z początku miasto było centrum handlu, ale małe armie zatrudniane przez sprzedawców, żeby towarzyszyć ich powozom, przyciągały najemników zewsząd. Ludzie szukający grup najemników do wynajęcia zaczęli zjeżdżać się do Sianim. Stopniowo, najemnicy stali się centrum ekonomii Sianim. Szkoła ucząca sztuk walki wojennej została założona, i jak jedno

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 22 Korekta: czarymery zdarzenie prowadziło do kolejnego, Sianim stało się miastem profesjonalnych wojowników. Najemnicy z Sianim byli najlepszymi wojownikami na świecie. Z jedyną inną szkołą w Jetaine, która miała mały minus nie pozwalając mężczyznom z innych miast wstąpić w swoje mury, Sianim miała małą konkurencję. Na dodatek do trenowania swoich własnych grup najemników, Sianim również trenowała wojowników dla różnych królestw i księstw za dogodną opłatą. Straż elitarna większości rządzących była trenowana w Sianim. Ponieważ politycy i wojny szli w parze, Sianim miało również sieć szpiegowską, która zdumiałaby outsidera. Była prowadzona przez szczupłego, niskiego członka akademii - kilka dekad po jego młodzieńczych latach, ale nie można go było nazwać starym. To do jego małego biura położonego daleko w króliczej kolonii szła Aralorn, po odprowadzeniu Sheena do stajni. Prześlizgnęła się przez poprzecierane drzwi bez pukania, bo gdyby Mistrz Szpieg potrzebował prywatności, drzwi byłyby zamknięte. Zamknęła drzwi, usiadła na chybotliwym krześle i czekała cierpliwie, aż Ren zauważy jej obecność. Czytał na głos z kolekcji poematów Thyre’a. Thyre nie był jednym z jej ulubionych; zbyt mocno sięgał po rymy. Zazwyczaj łowiła książki w imponującej bibliotece Rena i czytała, aż postanowił ją przepytać, ale dzisiaj siedziała tylko cichutko i słuchała. Skoro Thyre był znany z rozwlekłości, miała mnóstwo czasu na odpoczynek. Kiedy Ren skończył, ona drzemała spokojnie, ale była wystarczająco zdenerwowana, żeby miękki dźwięk, który wydała książka, kiedy Ren postawił ją na jednej z wielu półek, sprawił, że podskoczyła. Zaoferował jej szklankę, którą napełnił z butelki na stole. Aralorn przyjęła ją, ale piła ostrożnie. Butelki na biurku Rena mogły zawierać wszystko od wody po Wyth, ciecz bardziej znaną jako Pogromca Smoka. Tym razem był to sok fehlta, tylko nieco alkoholowy drink, ale ona i tak odłożyła go na kiwający się stół. Miała to żałosne uczucie, że minie dużo czasu, zanim będzie mogła wziąć cokolwiek, co przesłoniłoby jej myśli. Kiedy Ren wreszcie się odezwał, brzmiał na prawie zdenerwowanego dla jej wrażliwych uszu. - Ufam, że wszystko poszło gładko jak zwykle, hmm? Weszłaś, wyszłaś, jesteś tutaj. - Tak. Ja... - Przerwał jej zanim mogła się odezwać.

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 23 Korekta: czarymery - Rozmawiałaś z nim o próbie zabójstwa? - Ren usiadł na trójnogim stołku za biurkiem. - Nie, ja... - Dobrze - powiedział, ponownie jej przerywając, zanim mogła kontynuować. – Nie cierpiałbym, gdyby był na nas wściekły, albo myślał, że go szpiegujemy - chociaż wątpię, żeby mu to przeszkadzało. Jestem pewien, że zrozumiałby, że zbieramy informacje gdziekolwiek możemy. Ufam, że albo byłaś w stanie powstrzymać zabójców, albo odkryłaś, że plotki, na których sprawdzenie cię posłałem, były tylko plotkami. To, że bełkotał nie sprawiało jej kłopotu; zawsze tak mówił. Kiedyś powiedział jej, że to rozpraszało ludzi i mówili rzeczy, których normalnie by nie powiedzieli - tylko po to, żeby sprawić, żeby się zamknął. Sama używała tej techniki kilka razy i odkryła, że jest skuteczna. Co sprawiało jej kłopot, to to, że jej nie słuchał. Zazwyczaj słuchał ostrożnie wszystkiego co mówiła, a potem przepytywał ją godzinami na temat tego co słyszała czy widziała. To po prostu nie było do niego podobne, żeby objaśniać wszystko czy przerywać komuś w pół słowa. Nigdy, nawet raz, nie przerwał. Lśniące, czarne, świdrujące oczy poruszyły się niespokojnie... jakby był zażenowany. Nigdy wcześniej nie widziała, żeby był zawstydzony, więc zajęło jej chwilę zidentyfikowanie uczucia, które przywiodło czerwony odcień na jego twarz. Ren był zawstydzony tym, że wysłał ją, żeby szpiegowała ae'Magiego - ten sam Ren, który wysłał ją, żeby szpiegowała jego własnego brata! Żadne z jej niepokojów nie pokazało się na jej twarzy; była szpiegiem zbyt długo, żeby pokazywać swoje uczucia, chyba że tego chciała. Nie chciała brać pod rozwagę intuicji, która napomykała, że coś było nie tak. Chciała zdać raport z niewiększą liczbą kłamstw niż zazwyczaj. (Nawet Ren nie wiedział, że mogła zmienić swój wygląd. Zmiennokształtni nie byli witani z otwartymi ramionami, nawet jeśli się znalazło kogoś, kto rzeczywiście w nich wierzył.) Chciała zignorować narastający niepokój, ale nie mogła. Podczas gdy on mówił, ona ostrożnie zredagowała to, co zamierzała mu powiedzieć, czekając w pozornie dobrym humorze, kiedy przeskakiwał z tematu na temat aż dotarł do pytania jej o jej misję. Aralorn zdała mu krótki opis swojego sposobu wejścia; niewłaściwy, oczywiście. Kiedyś Ren dowie się jak beznadziejna była w otwieraniu zamków wytrychem i będzie bardzo rozczarowany. Opowiedziała o rozmaitych osobach, które ae'Magi zapraszał - uprzejme wspominając tak wiele detali jak mogła, kiedy Ren tego

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 24 Korekta: czarymery żądał. Najwidoczniej był tylko zły na jej szpiegowanie ae'Magiego. Wykręciła się, kiedy zapytał ją o Myra, mówiąc tylko, że widziała jak rozmawiał z Magikiem, ale nie była wystarczająco blisko, żeby usłyszeć, co mówili. Postanowiła nie informować Rena o interesującym talencie młodego króla po tym jak odkryła co sprawiało, że Mistrz Szpieg reagował tak nie po swojemu. Żeby rozproszyć go od Myra, Aralorn kontynuowała główny powód swojej misji i powiedziała ostrożnie - Nie mogłam zebrać więcej informacji o próbie zabójstwa. Jeśli taka jest, nie ma początków w obrębie zamku. Odebrałam wrażenie, że jeśli jest tam taka próba, ae'Magi będzie idealnie zdolny do poradzenia sobie z tym bez naszej pomocy. Przerwała, żeby dać sobie czas na wybranie odpowiednich słów. - Odeszłam wcześnie, wiem. Ale, czułam się tam tak nieprzyjemnie. - Co za niedopowiedzenie! - Myślałam, że lepiej, żebym wydostała się zanim on odkryje kim byłam i się obrazi. Jest bardzo potężny, tak samo jak popularny. Jeśli stałoby się powszechnie wiadome, że Sianim szpiegował ae'Magiego, połowa świata byłaby na nas wściekła. - Ah, tak, rozumiem. - Ren skinął głową i podniósł kolejną książkę - jego zwyczajowa metoda odprawy. Jeśli potrzebowała jeszcze jakiegoś potwierdzenia, że coś było nie tak, to właśnie je dostała. Ren nigdy, przenigdy nie zaakceptowałby dyskomfortu jako przyczyny wcześniejszego porzucenia zadania. Powinna być w zamku ae'Magiego przynajmniej kolejne siedem nocy. Z beznamiętnym wyrazem twarzy, wyszła z pokoju. Będąc samemu, Ren zrelaksował się i potarł dłonie razem w wielkiej satysfakcji. Jeśli to przedstawienie nie sprawi, że Aralorn zacznie myśleć, to nic tego nie zrobi. Potrzebował, żeby była podejrzliwa i zadawała pytania, ale również, żeby była ostrożna. Nie mógł pozwolić sobie na wyjście i ostrzeżenie jej; ae'Magi miał swoje własne sposoby na dowiadywanie się rzeczy... i jeśli ktokolwiek będzie przedmiotem czujnego oka Arcymaga, to będzie to Mistrz Szpieg z Sianim. *** Stopy Aralorn stąpały cicho po żółtych kamieniach schodów; była głęboko zamyślona i przechadzała się po brukowanej ulicy. Nieobecnie machała znajomym, chociaż nie zatrzymywała się, żeby porozmawiać. Zadrżała lekko, chociaż na zewnątrz

Patricia Briggs – Sianim – 01. Masques Tłumaczenie: karolciaka Strona 25 Korekta: czarymery było dość ciepło. Dlaczego zachowywał się, jakby nigdy nie miał podejrzliwych myśli w stosunku do ae'Magiego? Ren był podejrzliwy w stosunku do każdego. Znalazła dom akademicki, w którym trzymała kilka swoich własności bardziej z okazji niż projektu, i przeszła przez korytarz do swojego pokoju. Pachniał stęchlizną po jej przedłużającej się nieobecności i rozpaczliwie potrzebował odkurzenia. Były tam tylko trzy podniszczone meble ustawione byle gdzie, ale pokój był wystarczająco mały, że wydawał się zagracony. Kichnęła raz; potem, ignorując mocno nadużyte krzesło, usiadła na surowej kamiennej podłodze, która nie była przykryta żadnym dywanem czy futrem. Nigdy wcześniej Ren nie wydawał się zmartwiony tym, gdzie wysyłał ją na przeszpiegi. Mało obchodzili go politycy, zostawiał to mężom stanu, którym podawał wyselekcjonowane kawałki informacji. Zamiast tego, był spragniony wiedzy w sposób, w jaki niektórzy mężczyźni pragnęli jedzenia lub seksu. To od niego usłyszała wiele miejscowych historii, które zbierała. Nie darzył nikogo szacunkiem, nigdy. Kiedy zaprotestowała przydzieleniu jej zadania z Czarnoksiężnikiem, roześmiał się i zacytował jej swoje ulubione powiedzonko: 'Ten, który nie czyni niczego złego, nie musi obawiać się przejrzenia.' Często go używał i wypowiadał je z taką dumą, że podejrzewała, że sam je wymyślił. Kiedy wysłał ją do zamku, upewnił się, że chociaż teoretycznie przeprowadzała śledztwo w sprawie 'próby morderstwa', jej głównym zadaniem będzie zbieranie informacji o Geoffrey'u ae'Magim. Z jakiego innego powodu wysłałby swoją najlepszą agentkę, żeby szpiegowała w zamku, kiedy prosta notatka z ostrzeżeniem zrobiłaby to samo? To wszystko doprowadziło ją do pierwotnego pytania: dlaczego Ren niepokoił się tym teraz? Siedziała przez chwilę i nie doszła do żadnej olśniewającej konkluzji; ale to było lepsze niż zamartwianie się o Wilka - chociaż to również jej się udało. Przejmowanie się jednym było mniej więcej tak samo użyteczne jak przejmowanie się drugim - więc ona, będąc w sercu egalitarystką1 , rozdzieliła czas po równo dla każdego ze zmartwień. W końcu, zmęczona na ciele i umyśle, rozebrała się ze swoich ubrań i rzuciła je na podłogę. Rozciągnęła się ostrożnie, powoli pracując nad każdym mięśniem aż były względnie wiotkie. Ściągnęła wierzchnią warstwę nakryć z łóżka 1 egalitaryzm (fr. égalitaire ‘zmierzający do równości’) polit. pogląd uznający za jedyne słuszne istnienie społeczeństwa równego pod względem politycznym, społecznym i ekonomicznym, jego wyrazem i spełnieniem miał się stać komunizm.