Wredna2207

  • Dokumenty74
  • Odsłony34 026
  • Obserwuję60
  • Rozmiar dokumentów173.7 MB
  • Ilość pobrań20 102

Laurie Roma - Hammers Fall - 1

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.7 MB
Rozszerzenie:pdf

Laurie Roma - Hammers Fall - 1.pdf

Wredna2207 EBooki
Użytkownik Wredna2207 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 124 stron)

LAURIE ROMA HAMMER’S FALL Tłumaczenie : sylwiaz97 Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

Spis treści Rozdział Pierwszy........................................................ str. 4 Rozdział Drugi .......................................................... str. 11 Rozdział Trzeci ......................................................... str. 23 Rozdział Czwarty........................................................ str. 32 Rozdział Piąty........................................................... str. 43 Rozdział Szósty.......................................................... str. 52 Rozdział Siódmy......................................................... str. 63 Rozdział Ósmy........................................................... str. 72 Rozdział Dziewiąty....................................................... str. 83 Rozdział Dziesiąty........................................................ str. 93 Rozdział Jedenasty....................................................... str. 101 Rozdział Dwunasty....................................................... str. 111 Epilog ................................................................... str. 118

Rozdział Pierwszy – Um, przepraszam? Jared „Hammer” Caufield stanął jak wryty, akurat kiedy miał się schylić po ręcznik, żeby wytrzeć pot kapiący mu z twarzy. Było późno i większość chłopaków, którzy chodzili na jego siłownię poszło już do domu, zostawiając go w spokoju i ciszy by sam mógł dokończyć swój trening. Niestety, twarde mięśnie jego masywnego ciała, które rozluźniły się podczas jego relaksującej sesji, napięły się znowu na ten miękki, płochliwy szept. Znał ten słodki głos i za każdym razem gdy go słyszał, natychmiast twardniał jak skała. Hammer otworzył Centrum Rehabilitacyjne i Siłownię Fight Hard jakieś dwa miesiące temu. Budynek był dostępny tylko dla członkostwa, ale był on zaskoczony jak dobrze szedł biznes odkąd otworzył drzwi i zaczął zapisywać ludzi. Jako były komandos i profesjonalny zawodnik MMA, posiadał wiedzę i umiejętności jak zrobić z tego wszystkiego sukces. Stworzona ze starego, zniszczonego magazynu, siłownia była dobrze oświetlonym, ogromnym miejscem z kilkoma oddzielnymi sekcjami znajdującymi się piętro niżej, przeznaczonymi do trenowania różnych dyscyplin. Były tam podstawowe ławeczki do podnoszenia ciężarów i bieżnie ustawione na przedzie siłowni, a po prawej stronie zawieszone były worki. Po lewej stronie znajdowały się maty do judo, jeśli ktoś chciał powalczyć na podłodze i haki. Z tyłu stały dwa duże ringi do boksowania, których używano bardzo często do sparingów między członkami i użyczane były one nawet na kilka lokalnych walk jeśli zachodziła potrzeba. Na drugim piętrze, stworzono centrum rehabilitacyjne dla byłych atletów jak on, którzy mieli różne urazy i potrzebowali rehabilitacji. Kiedy kariera Hammera jako profesjonalnego fightera skończyła się z powodu urazu kolana, nie miał pojęcia co chciał zrobić ze swoim wolnym czasem. Po kilku miesiącach opierniczania się po kątach, założenie siłowni wydawało się idealnym planem żeby nie zwariował. Podczas jego leczenia im więcej o nim myślał, tym bardziej mu się on podobał. A teraz kiedy Fight Hard było otwarte, wszystko szło dokładnie po jego myśli. Jedyną przeszkodą do jego pełnego sukcesu była Grzesznie Słodka cukiernia po drugiej stronie ulicy... z dwóch bardzo odmiennych powodów. Pierwszym było to, że kochał łakocie co nie szło w parze z treningami, mimo tego że odszedł na emeryturę. A drugi powód stał właśnie za nim. Hammer dokończył pochylanie się i chwycił ręcznik z ławeczki, wycierając twarz i kark, żeby kupić sobie trochę czasu na uspokojenie szaleńczo bijącego serca i by zmusić swoją erekcję do posłuszeństwa, skoro stanęła na baczność od jedynie jej słodkiego, syreniego głosu. Pragnął Kalisty Redford, właścicielki cukierni, bardziej niż jakiejkolwiek kobiety w całym życiu. Odkąd pierwszy raz zobaczył Kalistę, czy Kali jak ją po cichu nazywał, wiedział że była ona kobietą dla niego. I jego głód tylko wzrastał za każdym razem, gdy ją widział. Szkoda tylko, że była już zajęta. Bez względu na to, jak bardzo jej chciał to nie próbował jej skraść... chociaż cholernie go kusiło. Kali już się z kimś umawiała, z jakimś prostolinijnym kutasem, który był menadżerem banku czy coś. Za każdym razem gdy widział tego obszczymura,

chciał rozgnieść go w krwawy pył, ale coś czuł że Kali nigdy by mu tego nie wybaczyła. Ku jego wielkiemu rozczarowaniu. Hammer lubił powtarzać sobie, że jej związek nigdy nie stanąłby mu na drodze, jeśli naprawdę chciałby ją zdobyć, ale ona była dla niego zbyt niewinna i słodka. Zasługiwała na o wiele więcej niż stwardniały wojownik. Kali była typem kobiety, która zasługiwała na róże i świeczki, a nie na to żeby być przechyloną przez kanapę, wziętą jak zwierzę i mocno wypieprzoną jak tego pożądał. Nie, nie mógł zrobić tego z kobietą taką, jak Kali. Ona była jak jakaś mityczna księżniczka, której żaden mężczyzna nie powinien mieć prawa posiadać. Zawsze pachniała swoimi wypiekami, jak wanilia i nutka tajemniczości, która była jej własnym zapachem. Przez to ciekła mu ślinka i był twardy jak cholera. Nie mógł zliczyć ile razy wyobrażał sobie jak kładzie ją na matach, zrywa z niej ciuchy i rozkłada jej nogi tak szeroko, by mógł na niej ucztować. Odkąd ją spotkał, musiał się ekstremalnie kontrolować. Łatwiej było kiedy był zajęty odnawianiem magazynu, gdzie członkowie załogi cały czas czegoś potrzebowali, ale widzenie Kali każdego dnia teraz, kiedy siłownia została ukończona, było jak czysta tortura. Hammer wiedział, że powinien się trzymać od niej z daleka, ale łapał się na tym, że zbyt często odwiedzał jej sklep. Gdy tylko widział ją przez okno jej cukierni, albo wchodził do środka, zabijało go widzenie jak nieśmiało się do niego uśmiechała na powitanie. Wiedziała jakie były jego ulubione smaki, a czasem nawet miała dla niego coś nowego do spróbowania, jakby ceniła sobie jego zdanie. Kali zawsze serwowała mu szklankę czarnej kawy, którą doprawiała cynamonem, wanilią albo czymś innym, zależy jakiego rodzaju przysmak dostawał. Zawsze było to idealnie dopasowane, a kiedy już skończył, wypacał z siebie i cukier i żądzę, dopóki nie poczuł, że zaraz upadnie. Bez względu na to, jak bardzo się starał, wydawało się że nie mógł się trzymać z dala od Kali na dłuższy czas. Hammer przychodził do jej sklepu przynajmniej trzy, lub cztery razy w tygodniu, ale na serio chciałby wpadać każdego dnia, żeby tylko zobaczyć jak się uśmiechała nie myśląc, że ją prześladuje czy coś. Byli przyjacielskimi właścicielami osobnych biznesów i w miesiącach, kiedy Fight Hard otworzyło swoje drzwi, ani razu nie przyszła do jego siłowni, jakby też chciała zachować dystans. Ale teraz była tutaj... Odwracając się powoli, Hammer przygotował się na jej widok, nie żeby to się przysłużyło. Widzenie jej było zawsze jak zwarcie dla jego systemu. Kalista była drobną kobietą, z krótkimi rudymi włosami, przeplatanymi złotymi pasemkami i miała najbardziej niesamowite zielone oczy jakie kiedykolwiek widział. Miała delikatne rysy, ale jej ciało było w całości kobiece z pełnymi, kuszącymi krągłościami, przez które chciał ją złapać i nigdy nie puszczać. Boże, wyglądała pięknie. Nawet w dżinsach i ładnej fioletowej koszulce z dekoltem wyglądała jak mała, bajkowa księżniczka, zbyt piękna żeby była prawdziwa. Przez ramię przewieszony miała biały, pikowany płaszcz i sposób w jaki ciasno trzymała przy sobie rękę wydawał się wypychać jej piersi do góry tak, że mógł zobaczyć jej dekolt. Ten widok sprawił, że ślinka naciekła mu do ust z potrzeby posmakowania. Chciał on swoich rąk i ust na tych piersiach, chciał ssać te małe, prężące się sutki, które mógł dojrzeć przez cienki materiał bluzki. Cholera, domyślił się że ona nie wie co jej widok mu

robił, ale dowiedziałaby się gdyby zechciała spojrzeć w dół na jego kutasa. Chryste, zapierała mu dech w piersi. Hammer zmienił pozycję by ukryć swoją reakcję i spróbował pomyśleć o czymkolwiek, co pomogłoby mu odzyskać trochę cholernej kontroli nad ciałem. Był on człowiekiem dyscypliny i użył swojego treningu, by skoncentrować się i zamknąć w klatce te pożądanie, żeby nie skoczyć na nią jak zrobiłby to lew z gazelą. Ich oczy spotkały się na sekundę, a wtedy jej uciekły gdzieś na bok jak zawsze, gdy nawiązywała z nim kontakt wzrokowy. Zwalczył chęć żeby złapać swoją koszulkę i zakryć swoją gołą klatę. Wiedział jak wygląda. Pokryty tatuażami i z mięśniami twardymi jak skała, wyglądał jak niebezpieczny drapieżnik, którym był. Ogolił swoją głowę, tak że widać było tylko ślad ciemnych włosów, które pasowały do jego ciemno-brązowych oczu. Wiedział, że czynił ją nerwową. Oczywiście, że się denerwowała, gdy tak nad nią górował. Cholera, wiedział że nerwowi robili się dorośli mężczyźni, gdy patrzył na nich zbyt długo. Mając metr dziewięćdziesiąt trzy wzrostu, Hammer był dużym facetem i garbił swoje ramiona w śmiesznej próbie wydawania się mniejszym. Nie to, że mu się udawało. Do diabła, był zbudowany jak pieprzony czołg. Jego rozmiar zawsze był zaletą w ringu, ale przeklinał on go zawsze, kiedy tylko był przy Kali. Była mała, delikatna i prawie mniejsza o trzydzieści centymetrów. Nie miała pojęcia, że nigdy by jej nie skrzywdził albo, że wolałby sobie odciąć rękę zanim podniósłby ją na jakąkolwiek kobietę w gniewie. W sumie, każda przemoc wobec kobiety sprawiała, że było mu niedobrze. Dorastając, zmuszony był patrzeć jak jego ojciec bił matkę i szybko nauczył się jak przyjąć na siebie siłę gniewu. Przez lata cierpiał w ciszy... aż dotarł do okresu dojrzewania i urósł. Niezdolny do dalszego używania swojej rodziny jako worka treningowego, ojciec Hammera przeniósł się na inny rodzaj przemocy. Jednej pamiętnej nocy, Edward Caufield próbował zabić swoją żonę i syna strzelając do nich. Hammer dostał kulą w bok zanim miał szansę zabrać ojcu broń. W szarpaninie, jego ojciec został postrzelony i zabity. I w końcu byli wolni. I tej pamiętnej nocy, Breakers weszło do akcji dając im miłość i wparcie. Breakers w Teksasie to jakby miasto gdzie jeden człowiek dbał o drugiego, ale on i jego mama zawsze za bardzo się wstydzili żeby wyciągnąć rękę i poprosić o pomoc. Kiedy tylko ludzie dowiedzieli się co się wydarzyło, już nie pozwolono im się ukrywać. Jego mama znalazła pracę w lokalnej jadalni. Była ona słodka i miła i wszyscy ją kochali. Jego ojciec przez lata zabraniał jej pracować, ale kiedy już odszedł, wydawała się rozkwitać wokół ludzi. W dalszym ciągu szukając swojego miejsca w świecie, Hummer zaciągnął się do wojska kiedy skończył osiemnaście lat. Pocieszała go wiedza, że jego mama była pod opieką kiedy odszedł i to pozwoliło mu skupić się na jego przyszłości. W ciągu kilku lat znalazł dom wśród komandosów, ale kiedy odszedł z wojska pięć lat temu, odnalazł się w nowej karierze – w walkach w ringu. Dawno temu, nauczył się kontrolować swój gniew poprzez uczenie się sztuk walk. Gdy jego nauka trwała, tląca się wściekłość, która zawsze paliła go w żołądku, uspokajała się. Ludzie często dziwili się, że walczenie nauczyło go kontroli i cierpliwości, ale tak było. To pomagało mu się skupić i szybko nauczył się, że tylko dlatego że mógł, nie znaczyło, że musiał.

Sprawny w kilku sztukach walki, Hammer szybko stał się faworytem w ringu i wygrał kilka tytułów. Kochał walczyć, ale prawda była taka, że bez względu na to z kim walczył w ringu, to on był swoim największym przeciwnikiem. Przez pierwsze kilka miesięcy, zaczął wygrywając kilka mniejszych mistrzostw, przez co został zauważony przez Cage Fight Laegue. CFL była firmą promocyjną numerem jeden mieszanych sztuk walk na świecie i walcząc dla nich zarabiałeś duże pieniądze. Przez kilka następnych lat Hammer walczył dla CFL i dostał szansę na duży tytuł, stając się nowym mistrzem wagi ciężkiej CFL. Podpisał on również lukratywny sponsoring z dobrze znaną sportową firmą odzieżową Rough and Tough i nadal był jednym z ich rzeczników. Wiedział, że to jedynie kwestia czasu, zanim zostanie pozbawiony tytułu mistrza, ale ci którzy go wyzywali nie mieli szansy. Jego życie zmieniło się drastycznie kiedy ponownie uszkodził kolano podczas sesji treningowej i potrzebował operacji rekonstrukcji rzepki. Miesiące bolesnej rehabilitacji po jego operacji pozwoliły mu na pomyślenie o tym, co chciał teraz zrobić kiedy jego kariera jako profesjonalny zawodnik się skończy. Zawsze wiedział, że przeprowadzi się z powrotem do Breakres, kiedy będzie gotowy odejść z ringu i zacząć biznes z pieniędzmi jakie zaoszczędził przez lata. Z pomocą swojego przyjaciela Revera, który wydawał się mieć magiczny dotyk kiedy sprawy przychodziły do inwestowania, Hammer był wstanie potroić swoje pieniądze, które zarobił na walkach. Wolność finansowa pozwoliła mu na decyzję, by stworzyć placówkę treningową i rehabilitacyjną, ale Rever i ich inny przyjaciel, Daryk Nyght, nalegali na bycie jego partnerami w tym nowym przedsięwzięciu. Hammer pozwolił żeby jego przyjaciele wykupili kwartał udziałów biznesu. Bez względu na to co mówili, siłownia nie była ich marzeniem. Chcieli zrobić to dla niego i będąc szczerym Hammer chciał, żeby się związali z Fight Hard by dać tym facetom podstawy domu gdy będą gotowi się ustatkować. Między ich trójką istniała silna więź. Wszyscy służyli za granicą i kiedy wrócili do domu, Rever pomógł Hammerowi trenować jak i zajmował się jego finansami. Nyght też był z nimi w wojsku, z tym że on był chirurgiem urazowym. Teraz ich przyjaciel wyjechał żeby wykonać jakąś tajną robotę z siłami specjalnymi, o której nie mógł nic powiedzieć. Hammer wiedział, że to był kod na coś w cholerę niebezpiecznego, ale wiedział lepiej, żeby nie zadawać pytań. Miał tylko nadzieję, że jego przyjaciel miał się dobrze. Był on zaznajomiony z takim rodzajem życia, miał nawet okazjonalne koszmary by to udowodnić, ale ta część jego życia była już zamknięta. Teraz mając trzydzieści trzy lata, mógł się po prostu skupić na siłowni i cieszyć życiem w spokoju. Aj cholera, kogo on oszukiwał... to czego naprawdę chciał, to Kali. A teraz, gdyby tylko ta kobieta która nawiedzała jego sny z nim współpracowała. – Witaj, Kali. Uśmiechnął się do niej i zobaczył jak delikatnie zadrżała. Marszcząc brwi, chciał podnieść koszulkę i ją nią owinąć. Zazwyczaj w siłowni było trochę chłodniej, skoro większość chłopaków którzy tu ćwiczyli nieźle się pociło, ale nie cierpiał patrzeć jak czuła się niekomfortowo. Przeklął po cichu, gdy obrazy jak mógł ją rozgrzać własnym ciałem, przeleciały mu przez głowę. Kurwa! Ogarnij się dupku. – Hej, Jared. Przepraszam, że cię niepokoję... – Słoneczko, w życiu nie mogłabyś mnie niepokoić. - Hammer zauważył jak jej oczy się

rozszerzyły, gdy spojrzała na niego i zastanowił się o czym myślała, że miała taki rozmarzony wyraz twarzy. Patrząc na nią, został rozproszony sposobem, w jaki rozchyliła miękkie usta i znowu chciał przekląć. Wyobrażanie sobie jak patrzyłaby tak na niego w górę, gdy ssała mu kutasa, spowodowało, że cała krew spłynęła do jego pulsującego fiuta, przez co był tak twardy że mógłby rozwalić nim skałę. Musiał przesunąć ręce z ręcznikiem przed siebie, żeby ukryć swoją erekcję przed jej wzrokiem. Pieprzone piekło, miał absolutnie zero kontroli, kiedy o nią chodziło. Rozkazał sobie przestać myśleć o jej ustach w pobliżu jego kutasa i... no do skurwysyna. To bardzo pomogło. Tylko mówienie sobie, żeby przestał o tym myśleć sprawiało, że ta cholerna rzecz podskakiwała w jego spodniach jakby próbując się do niej zbliżyć. Zmuszając się, żeby się rozluźnić, uśmiechnął się do niej. – Co mogę dla ciebie zrobić, Kali? – Och, - powiedziała szybko mrugając, jakby zapomniała, dlaczego do niego przyszła. - Tak, ja... cóż, zastanawiałam się czy może oferujesz lekcje samoobrony czy coś takiego. Jego ciało zesztywniało. Co do chuja? Jakiś dupek ją nachodził? Zmrużył na nią oczy i zauważył jak teraz szybko oddychała. Kurwa! Straszył ją, ale nie mógł nic na to poradzić. Jeśli ktoś ją nachodził, będzie miał do czynienia z nim. Nikt nie zadzierał z jego księżniczką. – Dlaczego potrzebujesz lekcji samoobrony? - zapytał powoli, próbując brzmieć na spokojniejszego niż się czuł. – Cóż, tak naprawdę nie... to znaczy, każda kobieta powinna znać jakieś podstawy prawda? - Kali zaśmiała się lekko, ale tym go nie oszukała. – Kali, dlaczego potrzebujesz lekcji samoobrony? - zapytał podchodząc do niej o krok bliżej. - Czy ktoś cię nachodzi? – Co? Nie! Jej wzrok powędrował z powrotem w górę do jego twarzy, a następnie w dół po jego gołej klacie. Chciał krzyczeć z radości, kiedy zobaczył jak jej źrenice się rozszerzają, gdy tak oglądała jego muskularne ciało. Zwalczył potrzebę zrobienia czegoś głupiego jak na przykład napięcia mięśni tylko żeby zobaczyć jej reakcje. Odwróciła wzrok i nikły rumieniec pokolorował jej policzki na jasny róż, przez co on zacisnął dłonie w pięści żeby jej nie złapać. Kurwa, musiał ją stąd zabrać zanim zrobiłby coś niewybaczalnego. Jak rzucenie jej na podłogę i ucztowanie na niej aż żadne z nich nie mogłoby mówić. Ledwo co przełknął jęk, gdy przygryzła dolną wargę, a wtedy odwróciła się od niego jakby miała zamiar wyjść. – Przepraszam, nie powinnam była zawracać ci tym głowy. Zanim mogła odejść od niego o krok, wziął jej rękę w swoją zatrzymując ją w miejscu. Poczuł jak zadrżała i modlił się, by nie było to spowodowane strachem. – Powiedz mi kochanie. Cieszę się, że w końcu przyszłaś mnie odwiedzić, ale jeśli ktoś lub coś cię niepokoi, chcę wiedzieć co to jest. Wzięła głęboki oddech i skupiła się na patrzeniu na ciężkie worki stojące w drugim rogu pomieszczenia.

– Moja kuzynka wychodzi za mąż, w drugim tygodniu lutego. Okej, nie tego się spodziewał. Decydując się poczekać, pozostał cicho i potarł delikatnie jej palce, ciesząc się uczuciem jej miękkiej skóry. Jej ramiona opadły jakby pod naciskiem ciężaru. Cholera by to, nie lubił widzieć swojej księżniczki tak... pokonanej. – Mój chłopak David właśnie ze mną zerwał. No, w sumie to ja zamierzałam zerwać z nim, ale on mnie ubiegł i... nieważne. Normalnie, zbytnio bym się tym nie przejmowała, ale moja kuzynka Bethany wychodzi za brata Davida, Aerona. Moja matka pomyślała że... cóż, powiedziała że może teraz jest dobry czas żeby posłuchać rady Davida i trochę schudnąć. Zerwała z chłopakiem? Kali była wolna? Hammer mógł poczuć jak uśmiech poszerzał się na jego twarzy i za chwilę znieruchomiał, całe ciało zablokowało się w przygotowaniu na walkę. Czekaj kurwa chwilę... co ona właśnie powiedziała? Pisnęła delikatnie i Hammer uświadomił sobie, że ścisnął jej rękę jakby chciał zacisnąć swoją w pięść. Wściekłość go zalała na myśl o tym, że chciała zrobić coś takiego bo jej dupkowaty były tak ją poniżył. – Ten skurwysyn powiedział ci to, a twoja matka się z nim zgodziła? - słowa wyszły z jego ust zanim mógł je powstrzymać. Kali odwróciła się do niego, patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami, ale miał w dupie to, czy ją zszokował. – Jared... Kochał to, jak wołała go po jego prawdziwym imieniu. Była jedyną, która to robiła. Chryste, mogła nazywać go jak tylko chciała, ale najbardziej podobałoby mu się usłyszeć jak krzyczy jego imię gdy będzie ją brał. Słysząc to, że jej chłopak był teraz przeszłością, Hammer nie zamierzał marnować okazji. I co z tego jeśli była dla niego za dobra, teraz była singielką, ale nie na długo. Jego mała księżniczka będzie należała do niego. Hammer zmusił się do głębokiego, uspakajającego oddechu i wypuścił go powoli, znowu znajdując spokój. Dziś upewni się, że będzie wiedziała że nie musi się martwić swoim ex ani tym, co do niej powiedział. Pokaże jej dokładnie jak idealna była.. idealna dla niego. – Chodź, Kali. Myślę, że ta rozmowa musi odbyć się przy drinku. Chodźmy do Lisiej Nory i usiądźmy. Oczywiście, jeśli nie przeszkadza ci wyjście ze mną po tym, jak właśnie skończyłam trenować? – Nie. Uniósł brew. – Nie chcesz być ze mną widziana? – Nie! Miałam na myśli, że nie przeszkadza mi to. To znaczy, oczywiście, że pójdę. Tylko... Jared, nie rozumiem, - powiedziała pospiesznie, zmieszanie widoczne na jej twarzy. Hammer przechylił głowę do boku. – Czego nie rozumiesz?

– Dlaczego chcesz o tym porozmawiać. Ze mną. Roześmiał się. – Kochanie, masz trochę rzeczy do wyjaśnienia. Pójdziemy na drinka i będziesz mogła mi powiedzieć, dlaczego sądzisz że musisz słuchać kupy głupich porad, a wtedy będę mógł ci powiedzieć dlaczego jesteś idealna taka, jaka jesteś. Ukrył uśmiech, gdy wydała z siebie przestraszone prychnięcie. Nie dając jej wyboru, pociągnął ją do miejsca gdzie zostawił koszulkę. Chciałby mieć czas na prysznic, ale nie chciał zostawić jej samej zbyt długo, by miała czas na rozważanie. Momentalnie ją uwalniając, wciągnął koszulkę przez głowę i odwrócił się do niej z pytającym spojrzeniem, gdy usłyszał jej westchnięcie. Zauważył, że znowu się rumieniła i odwrócił się do niej plecami, by się wyszczerzyć, gdy założył na swoje szorty ciemno-szare dresy i podniósł swoją czarną bluzę. Widział to spojrzenie na twarzach kobiet i wiedział dokładnie co ono oznaczało. Więc, jego małej księżniczce podobało się jego ciało. Zdecydowanie mu to pasowało.

Rozdział Drugi Kalista była kompletnie zmieszana, kiedy przeszli cztery przecznice do Lisiej Nory. Była to przyjemna noc na spacer, troszkę chłodna, ale nie przeszkadzało jej to, i tak powiedziała Jaredowi, kiedy o to spytał. Wiedziała, że posiada obłędny motocykl, który stał na tyłach siłowni, ale nigdy żadnym nie jeździła i nie chciała jechać nim po raz pierwszy gdy była takim kłębkiem nerwów. Chodzenie po otoczeniu, które zawsze uważała za swój dom, dawało jej poczucie przynależności. Breakers było małym przybrzeżnym miasteczkiem w Teksasie nad Zatoką Meksykańską, która czasem wydawała się odizolowana od reszty świata. Podczas letnich miesięcy stawało się ono niebem dla turystów, z promenadą i dostępem do wody i z licznymi uroczystościami, którymi ludzie bardzo się cieszyli. W centrum miasta znajdował się ogromny plac, który idealnie nadawał się do spotkań z przyjaciółmi i rodziną, lub po prostu cieszył się rozmaitością sklepów. W zimowych miesiącach z kolei, jak teraz, było ciszej i miasto należało do miejscowych. Teraz ulice były prawie puste, z kilkoma przechadzającymi się parami cieszącymi się chłodnym styczniowym powietrzem, ale ona mogła zobaczyć tłum przed barem do którego zmierzali. Kiedy poszła do Fight Hard pogadać z Jaredem, nigdy nie pomyślałaby że skończy z nim na randce. Jeśli to w ogóle była randka. Spojrzała w dół na swoją dłoń, którą nadal trzymał w swoim stanowczym i zdeterminowanym uścisku. Lubiła sposób w jaki jej ręka znikała w jego o wiele większej, ale była skonsternowana tym, dlaczego on w ogóle ją trzymał. Odkąd po raz pierwszy wziął jej rękę w swoją w siłowni, Jared puścił ją jedynie wtedy, kiedy musiał się ubrać. Wprawił ją w zachwyt gdy wziął od niej jej płaszcz i pomógł jej go założyć, nawet samemu go zapinając. Czuła się dziwnie pozwalając mu wykonać za nią tak proste zadanie, prawie jakby była dzieckiem, ale to, co czuła będąc w jego otoczeniu zdecydowanie nie było dziecinne. Ta noc robiła się kompletnie surrealna. Kiedy dwa lata temu otworzyła swoją cukiernię „Grzesznie Słodka” nigdy nie pomyślałaby że mężczyzna taki, jak Jared otworzyłby siłownię MMA dokładnie po drugiej stronie ulicy. Trudną decyzją było kupienie jej budynku, bo bała się że zbankrutuje skoro nie stoi on w centrum miasta, ale odkąd tylko otworzyła swoje drzwi, miasto wydawało się rozwijać wokół jej lokalizacji. Zawsze myślała, że pusty magazyn naprzeciwko zostanie przebudowany w apartamenty mieszkalne czy coś w tym stylu, ale poprzedni właściciel był upartym starszym mężczyzną, który odmawiał sprzedania go komukolwiek... aż Jared „Hammer” Caufield wrócił do domu ioświadczył, że otwiera siłownię i ośrodek rehabilitacyjny. Na początku, Kalista była zaniepokojona wszystkimi, silnie umięśnionymi członkami siłowni, gdy patrzyła jak parkują swoje motocykle i ciężarówki na ulicy przed jej sklepem. Powinna być do tego przyzwyczajona, skoro kilka ulic dalej stał salon tatuaży, ale nie długo zajęło jej przekonanie się, że wszyscy mężczyźni mieli do niej wielki szacunek, bez względu na to jak przerażająco wyglądali.

Miała przeczucie, że Jared miał z tym coś wspólnego. Od chwili, gdy wszedł do jej cukierni i przedstawił się po tym jak wykupił nieruchomość, Kalista szalenie podkochiwała się w tym wielkim mężczyźnie. W ciągu dnia, nie mogła się doczekać żeby przyszedł w odwiedziny i jej serce podskakiwało za każdym razem, gdy go widziała. Czuła się nawet winna potajemnie wyglądając przez okno swojego sklepu, żeby go zobaczyć. Kalista wiedziała, że służył w armii, zanim zaczął swoją karierę zawodnika MMA. Kiedy dowiedziała się, czym się zajmował, znalazła go na YouTube i widziała jak wygrywał wiele walk. Był tak silny i potężny gdy wbijał głowę w brzuch przeciwnika i powalał go na ziemię. Nie mogła zaprzeczyć temu, że czuła prymitywny rodzaj pożądania za każdym razem, gdy oglądała jak walczył i wygrywał. Ale filmik nie mógł się nawet równać rzeczywistości... Zawsze będąc w jego obecności jej język lubił plątać się w supeł, a widząc go dziś bez koszulki prawie się przewróciła. Jego ciało było jak prawdziwa sztuka. Z grubymi, wyrzeźbionymi mięśniami pokrytymi tatuażami, był uosobieniem bad boya. Zamiast ją przerażać, widzenie tych wszystkich tatuaży sprawiło, że palcami chciała obrysować każdą linię. Była zafascynowana jego ciałem i próbowała patrzeć na niego jak najmniej, żeby nie odgadł o czym myślała. Słyszała o jego kontuzji, ale łatwo można było się domyślić, ze sposobu w jaki trenował, że nie pozwolił żeby uraz go powstrzymał. Była jak zahipnotyzowana, oglądając jak te silne mięśnie prężyły się gdy przeciągnął się po uderzaniu w te ciężkie worki, które zawiesił w siłowni. Boże, naprawdę miała nadzieję, że nie zaśliniła się zanim założył dziś tą koszulkę. A to była wielka szkoda. Zakrywanie takiego ciała było jak ukrywanie kawałka wybornej sztuki w zacienionej szafie, gdzie nikt nie mógł jej dojrzeć. Posiadał on umięśnione surowe piękno, przez które od samego patrzenia nań stawało jej serce. Jedno spojrzenie jego ciemnych oczu wystarczyło by kobieta padła na kolana, a pewność siebie z jaką się obnosił mówiła, że on o tym wiedział. Tak, Jared Caufield stał się jej stałą fantazją. Ostatnio cierpiała kilka niespokojnych nocy myśląc o nim i jego dobrze wyglądającym ciele. Głęboko w środku wiedziała, że to było częścią powodu przez który David z nią zerwał. Nie podobało mu się to, że jej cukiernia znajdowała się naprzeciw Fight Hard i nigdy nie przestawał narzekać na tych wszystkich szorstko wyglądających mężczyzn, którzy siedzieli na zewnątrz. Próbował wmówić jej, że to zaszkodzi jej biznesowi, ale ona zaśmiała mu się tylko w twarz bo było dokładnie odwrotnie. Każdego dnia kobiety przychodziły do jej cukierni, żeby usiąść przy małych stolikach, czasami kłócąc się z innymi o miejsce przy oknie, żeby mogły obczajać mężczyzn wchodzących i wychodzących z siłowni. W dodatku, wszyscy mężczyźni, którzy ćwiczyli w Fight Hard przychodzili do jej sklepu na kawę i jedzenie. Jakiś tydzień po otwarciu siłowni, Kalista zaczęła robić mnóstwo wysoko proteinowych kanapek używając świeżo upieczonego chleba, który robili każdego ranka. Kiedy chłopcy się o tym dowiedzieli, ciężko było jej nadążyć z zamówieniami i musiała prosić, żeby jej asystentki, Becca Nuria i Anna Cortez, robiły kanapki w ciągu dnia żeby mogły schować je w osobną otwartą chłodziarkę. Od tamtego czasu, zaczęła również tworzyć selekcje sałatek i zup żeby oferować je jako specjał na lunch, który zmieniała w zależności od humoru.

David nie wierzył jej gdy mówiła jak dużo sukcesu odnosi ten nowy kierunek biznesu. Pod koniec ich związku, zauważył jak patrzyła na Jareda i z przyjemnością poinformował ją, że mężczyzna taki jak on nigdy nie będzie zainteresowany tak grubą małą osobą jak ona, która była nikim. Dorastała słysząc tego typu uwagi od matki, więc to nie było nic nowego, ale komentarze Davida zaczęły ją prześladować. Wiedziała, że nie może wybrać sobie rodziny, ale mogła wybrać sobie chłopaka. Najwyraźniej wybrała źle. Zaczęła widywać się z Davidem rzadziej i rzadziej, aż raz, trzy tygodnie temu była na obiedzie z Beccą i zobaczyła go siedzącego naprzeciwko z piękną brunetką z cyckami tak dużymi jak jej głowa. Zszokowana, Kalista nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy David pocałował drugą kobietę z pasją, jaka między nimi już nie istniała. Dodając soli do rany, kiedy odwrócił głowę i zobaczył że Kalista ich obserwowała, prychnął. Nie wiedziała co powiedzieć, gdy podeszli do jej stolika. Przedstawił Kalistę jako swoją ex nowej dziewczynie, a ta się roześmiała. – Umawiałeś się z tym małym bezguściem? – Nie takim małym. No spójrz na nią1 , - wyszeptał David do ucha swojej randki, na co ta się roześmiała. Powiedział to miękko, ale Kalista i tak go usłyszała. David odwrócił się do niej i powiedział że do końca tygodnia chce dostać z powrotem swoje rzeczy, które u niej zostawił. Niezdolna do wymyślenia co powiedzieć, Kalista po prostu tam siedziała, ściskając rękę Becci, gdy David i jego nowa dziewczyna opuścili restaurację. Becca zadzwoniła po swoją siostrę Nikitę i ich przyjaciółkę, Zoe, która była barmanką w Lisiej Norze i stałą klientką w cukierni. Nikita i Zoe, chciały skopać mu dupę, ale Kalista prosiła żeby tego nie robiły. Pomogły jej zebrać kilka rzeczy, które David u niej zostawił, ale zamiast spakować je do pudła żeby mogła je zwrócić, trzy kobiety wrzuciły jego rzeczy do metalowego śmietnika i podpaliły je w alejce za cukiernią.2 Na początku była zszokowana, ale po kilku minutach nie mogła się powstrzymać i dołączyła do śmiejących się przyjaciółek. Skoro David nigdy tak naprawdę nie zaprosił jej do swojego mieszkania, nie musiała się martwić o jego zemstę. Kalista dorastała w Breakres tak jak David, ale wiedziała, że mimo tego co mówił o niej na mieście, ludzie lubili ją bardziej niż jego, więc jej reputacja była bezpieczna. Nie zajęło jej dużo czasu, uświadomienie sobie, że lepiej będzie jej bez Davida. Zawsze narzekał na zapach świeżego chleba i pieczonych pyszności, które docierały do głównego piętra kiedy zostawał na noc w mieszkaniu, które zajmowała nad cukiernią. Jednak zostawanie u niej zawsze miało więcej sensu skoro musiała wstawać tak rano. Kiedy zaczął prawić złośliwe komentarze o tym, jak musi degustować za dużo tego, co piecze, to pozwoliło jej to zobaczyć prawdę, okropnego mężczyzną pod wyrafinowaną fasadą, którą prezentował publicznie. Kiedy zmarła jej babcia, zostawiła ona Kaliście pokaźną sumę. Matka Kalisty i ojciec próbowali wmówić jej że jest zbyt głupia, żeby zarządzać pieniędzmi i zażądali żeby przepisała je im, ale odmówiła. Wiedziała, że jeśli by to zrobiła, nigdy nie zobaczyłaby już żadnego centa. Te pieniądze dały jej wolność, by mogła zrealizować swoje marzenie i pozwoliły jej na wykupienie budynku i rozpoczęcie biznesu, za co zawsze będzie wdzięczna. Był nowy rok i Kalista cieszyła się, że zaczyna go od nowa bez Davida w swoim życiu. Teraz, gdyby mogła zainteresować faceta takiego jak Jared jej początek roku naprawdę by się udał. 1 Ty mendo, przestawiam twojej twarzy moją pięść :D 2 Hahaha :D kocham je :D tez je kochacie? :D

Nie, nie mężczyznę jak Jared. Chciała jego. Godzinę temu pomyślałaby, że nie było szans żeby to się stało, ale teraz nie była tego taka pewna. Gdy ona i Jared podeszli do baru, duży mężczyzna stojący przy drzwiach przywołał ich na początek kolejki. Odebrała kilka wrogich spojrzeń od ludzi stojących w kolejce czekających na wejście i czuła się trochę rozradowana, gdy zauważyła zazdrosne spojrzenia kilku kobiet. – Yo, Hammer. Jak leci? – Nie mogę narzekać. Lisia Nora była barem motocyklistów, z nastawieniem dzięki któremu osiągnęła taką nazwę. Dlatego, że jej przyjaciółka tu pracowała, Kalista przychodziła tu podczas przerwy na lunch, kiedy wszyscy mogli przyjść i tak jakby przypominała lokalną restaurację i bar. W ten sposób było bezpieczniej, bo kiedy słońce zachodziło atmosfera tego miejsca ulegała drastycznej zmianie. Kalista była w Lisiej Norze wieczorem tylko kilka razy i była zdziwiona zmianą. Bar zazwyczaj wypełniony był mężczyznami z twardym wzrokiem i skąpo ubranymi kobietami, pijącymi i dobrze się bawiącymi. Była ekstremalnie nerwowa chodząc do tego miejsca kiedy dzień się kończył, ale nie bała się teraz, gdy Jared trzymał ją za rękę. Kiedy Malcolm Fox otworzył bar miał reputację zatrudniania mężczyzn po wojsku więc to miejsce zawsze było zapakowane mięśniakami. Lata temu z powodu napływu byłych wojskowych, mieszkańcy zaczęli nazywać facetów którzy siedzieli sobie w barze „Breaker's Bad Boys”3 i to przezwisko już zostało. Większość z nich miała tatuaże, motocykle i aurę niebezpieczeństwa wokół siebie, ale ich najbliżsi wiedzieli, że byli oni cholernie dobrymi mężczyznami. Byli lojalni i mieli silny moralny kodeks którym się kierowali. Wiedziała, że Jared był uważany za jednego z Bad Boyów Breaker's i teraz widziała, dlaczego zasłużył na ten tytuł. – Jimbo, to jest... – Znam Kalistę. Dobrze cię widzieć, słodziutka. Uśmiechnęła się do ochroniarza, rozpoznając go jako jednego z mężczyzn, którzy przychodzą często do cukierni. Wykonała ruch żeby wysunąć swoją rękę z uchwytu Jareda, ale on tylko ją ścisnął, biorąc ją w posiadanie. Dając sobie spokój z jego dziwnym zachowaniem, użyła drugiej ręki żeby pomachać ochroniarzowi. – Żona Jimbo, Lisa, jest w ciąży i on zawsze przychodzi do mnie żeby kupić jej łakocie, - wytłumaczyła Kalista, gdy zobaczyła jak Jared marszczył brwi na mężczyznę. Jego duże ciało wydawało się zrelaksować i przez to zastanawiała się co się stało. Jimbo zaśmiał się, ale mogła zobaczyć zmartwienie w oczach tego dużego faceta. – Kocha te kuliste babeczki z kremem czekoladowym i twoje owocowe tarty. Już prawie czas. Kalista wyciągnęła rękę i położyła ją na ramieniu Jimbo, poklepując je. – Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. Może wpadniesz jutro i zrobię kilka specjalnych ciastek, które jej zawieziesz? – Naprawdę? - wyraz twarzy Jimbo rozjaśnił się. - Dzięki! Wpadnę na pewno. 3 Breakres to nazwa miasta więc można to przetłumaczyć jako "Miastowi źli chłopcy" lub "Niegrzeczni chłopcy z Breaker's" :D

Przytrzymał im drzwi i Hammer zaciągnął ją do środka ciemnego baru. – Jesteś kochaną księżniczką4 , - Jared pochylił się i szepnął jej do ucha. Wystraszona, odwróciła głowę żeby na niego spojrzeć i szarpnęła się trochę gdy ich usta prawie się dotknęły. – J-jak mnie nazwałeś? Nie odpowiedział jej, ale ścisnął delikatnie jej dłoń. Głośna muzyka zmieszała się z głosami i kuszący zapach jedzenia i alkoholu uderzył w nią jak tylko weszli do środka. Pociągnął ją za sobą przez tłum ludzi do baru. Kalista była pod wrażeniem sposobu w jaki ludzie automatycznie usuwali mu się z drogi. Oparła się o bar gdy zwolniono im miejsca. W środku było o wiele cieplej i Jared zdjął swoją bluzę, następnie zaskoczył ją, rozpinając jej płaszcz. Pozwoliła, żeby go z niej ściągnął i patrzyła jak z łatwością trzymał zwinięte obie rzeczy w jednej ręce. Stając przodem do baru, oddech utkwił jej w gardle gdy Jared stanął tuż za nią i poczuła jego silną erekcję na plecach. Jasna cholerka! Jeśli to co czuła w pełni oddawało jego długość, to na serio był duży i szeroki nie tylko w ramionach. Erotyczne obrazy zatańczyły w jej głowie, gdy wyobraziła sobie jakie to by było uczucie gdyby przyciskał się do niej, nagi i spocony. Z walącym sercem, przechyliła głowę do góry bo na niego spojrzeć i zobaczyła, że patrzył na nią z miękkim uśmiechem na ustach. I od razu przez to spojrzenie ciepło zgromadziło się między jej udami i zwalczyła przymus by się o niego otrzeć. Mrugnęła gdy pochylił się i przycisnął usta do jej czoła, odwrócił się i uśmiechnął gdy podeszła do nich barmanka. Kalista spojrzała na swoją przyjaciółkę, Zoe, i zobaczyła, że kobieta szeroko się do nich szczerzyła. Zoe Lang była piękną kobietą, z długimi, czarnymi włosami i ciemnymi, tajemniczymi oczami, które błyszczały z rozbawienia. – Hej misiaczki, co podać? Kali, chcesz jeden z moich specjałów? – Y,jasne. Z miłąchęcią. – A ty, Hammer? – Jasne piwo z dystrybutora. – Robi się, - powiedziała Zoe i podeszła wykonać zamówienia. – Co zamówiłaś? - zapytał gdy położył obie dłonie na barze po obu jej stronach, efektywnie ją więżąc. Jeśli zrobiłby to ktokolwiek inny spanikowałaby, ale gdy zrobił to Jared, czuła się bezpiecznie. – Nie pije za wiele, więc kiedy przychodzę tutaj, Zoe zazwyczaj robi mi jakiś mrożony owocowy drink. Wiem, że drinki nie pasują za bardzo do takich miejsc, ale... – Kochanie, możesz zamawiać cokolwiek chcesz, - powiedział pocieszająco. – Stary, odsuń się trochę. Próbujesz ją zmiażdżyć czy jak? Kalista odwróciła głowę i zobaczyła Dantego Foxa idącego do nich, który w ręce trzymał kosz jedzenia. Dante był przystojnym mężczyzną w szorstki sposób, z czarnymi krótkimi włosami i błękitnymi oczami. Był właścicielem baru, który przejął po ojcu, kiedy ten zdecydował się przejść na emeryturę. Malcolma Foxa nadal można było znaleźć w Lisiej Norze, ale najprędzej przy jakimś stole bilardowym, lub siedzącego ze swoimi przyjaciółmi niż pracującego. 4 I właśnie wygrałeś wszystkie serca dziewczyn stary, good job :D

– Hej Dante. - Hammer odsunął się odrobinkę, ale objął jej talię jedną ręką w wyraźnie zaborczym geście, na co Dante uniósł brwi. Dante przyjrzał się parze stojącej przed nim i westchnął. – A, więc tak stawiasz sprawę, co? Nigdy nie myślałem, że zobaczę upadek Hammera.5 – Tak, właśnie tak stawiam sprawę. - Odpowiedział Jared stanowczym tonem. Dante kiwnął głową i zwrócił te niebieskie oczy na nią. – Witaj w rodzinie, słodziutka. Kaliście szczęka opadła do samej podłogi. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała i została uratowana od mówienia czegokolwiek, kiedy Zoe wróciła z drinkami. – Masz, zjedz to,- powiedział Dante, popychając koszyk z hamburgerem i frytkami w jej stronę. Zoe spojrzała na jedzenie i zmarszczyła brwi na Dantego. – Co to jest? – Jedzenie. Zrób sobie przerwę i zjedz. – Nie jestem teraz głodna i mamy tu tłum ludzi którzy... – Inni barmani mogą się tym zająć. Nie będziesz mi usychać za tym barem. Wiesz, że tego chcesz, więc po prostu zjedz te cholerne jedzenie. Kalista wiedziała, że jej przyjaciółka miała słabość do frytek które były chrupkie i sądząc po zawartości koszyka, Dante też o tym wiedział. Mimo wszystko, fascynujące było oglądanie jak dwie uparte indywidualności zabijały się wzrokiem. – Wiesz, nazywanie dziewczyny zbyt chudą jest tak samo obrażające jak nazywanie jej grubą. – Więc zjedz cholernego hamburgera raz na jakiś czas i nie będę musiał nazywać cię ani tak ani tak. – Czy ty wiesz jaki jesteś irytujący? – Mówisz mi o tym każdego cholernego dnia. A teraz jedz. Zoe przewróciła oczami, wzięła frytkę i zjadła ją. Usatysfakcjonowany Dante odwrócił się z powrotem do Jareda. – Widzimy się jutro na siłowni? – Masz to jak w banku. Przybili sobie żółwiki i Dante wyszedł. Zoe fuknęła, gdy patrzyła jak odchodził. – Ten facet jest taki irytujący. – Oj tak, jakież to okropne. - Kalista nie mogła się powstrzymać od drażnienia koleżanki. - Przyniósł ci jedzenie i powiedział, żebyś wzięła sobie przerwę. Co za okropny szef. Zoe posłała jej mordercze spojrzenie, a za chwilę wybuchła śmiechem. 5 Nawiązanie do tytułu: "Hammer's Fall" – Upadek Hammera.

– Chyba masz rację. On po prostu zawsze zachodzi mi za skórę. Idę nacieszyć się tym na tyłach. W rogu jest stolik który za chwilę się zwolni jeśli szukacie trochę prywatności. – Dzięki, Zoe. Dolicz to do mojego rachunku dobrze? – Jasne. Wziął ich drinki i poprowadził ich do stolika, który właśnie się zwolnił. Grupka mężczyzn miała właśnie usiąść, ale szybko zmienili zdanie po jednym twardym spojrzeniu Hammera. Kiedy już usiadła, Kalista mrugnęła w zaskoczeniu kiedy przysunął do niej swoje krzesło tak, że stykały się ich nogi. Postawił ich drinki i pochylił się, efektywnie odgradzając ją od reszty pomieszczenia. – Więc, kochanie. Opowiedz mi historię. – Ja... - Nie wiedząc co powiedzieć, Kalista zagapiła się na niego. Hammer westchnął. Widział zdezorientowanie w jej zielonych oczach i wiedział, że nagle zachowywał się bardzo dziwnie, skoro wcześniej próbował trzymać się od niej z daleka. Przyzwyczajony do kobiet rzucających się na niego, nigdy nie był dobry w tych sprawach. Ale Kalista się liczyła. Była inna i musiał wymyślić jak delikatnie wprowadzić ją w bycie z nim bez spieprzenia spraw. – Chcę wiedzieć dlaczego wierzysz w to gówno które powiedział twój ex i dlaczego myślisz, że potrzebujesz lekcji samoobrony. Kurwa! Gadaj o subtelności... jak grochem o ścianę6 . Jezu, właśnie wyszczekał ten rozkaz jak kiedy kogoś trenował, i sądzą po przestraszonym spojrzeniu na jej twarzy nie szło mu dobrze Pokręciła się w swoim siedzeniu i wyciągnęła rękę by pomieszać słomką w swoim drinku. – Chęć nauczenia się trochę samoobrony nie jest chyba taka zła, prawda? Wsunął palec pod jej podbródek i delikatnie uniósł jej głowę, żeby spojrzała mu w oczy. Mógł patrzeć w te zielone głębiny przez wieczność. – Nie, nie jest. Z przyjemnością nauczyłbym cię czegokolwiek byś zechciała. Mam tylko nadzieję, że chcesz to zrobić dla siebie a nie przez to, że powiedział ci to jakiś kut...y... jakiś idiota. Kalista przygryzała dolną wargę, przez co chciał jęknąć gdy krew znowu popłynęła do jego krocza. Cieszył się, że stolik ukrywał jego erekcję albo miał przeczucie, że pomyślałaby dwa razy o poproszenie żeby nauczył jej czegokolwiek. Boże, rzeczy jakich chciał ją nauczyć... Odchrząknął i odchylił się do tyłu żeby napić się piwa i nawilżyć trochę suche gardło. Wyobrażanie sobie wszystkich rzeczy które chciał jej zrobić, nie pomagało w odzyskiwaniu kontroli nad jego upartym kutasem. – Ja tylko... - Usiadła prosto i wyraz determinacji ogarnął jej twarz. - Przyznam, że chcę 6 Hahahaha typowy facet :D

wyglądać dobrze kiedy pójdę na wesele kuzynki, ale naprawdę chcę zrobić to dla siebie. – Dobrze, - powiedział Hammer gdy postawił swoje piwo na stole. - Więc, idziesz sama, czy pozwolisz żebym był twoją randką? Kalista zakrztusiła się swoim drinkiem i delikatnie poklepał ją w plecy gdy haustami łapała powietrze. – Ty... co? Cholera, to mu się wymsknęło. Musiał być ostrożny. Wszystko w nim chciało naciskać, ogłosić swoje roszczenie skoro teraz była dostępna, ale nie chciał jej odstraszyć. Cierpliwości dupku. Weź trochę.... – Myślałem sobie, że skoro teraz ty i Donald ze sobą skończyliście, mógłbym być twoją osobą towarzyszącą na ślubie. Oczywiście, jeżeli już jakiejś nie masz. – Y... nie, nie mam jeszcze randki, ale nie sądzę że naprawdę chcesz to zrobić. - Kalista zmarszczyła brwi. - I jego imię to David, a nie Donald. Hammer wzruszył na to ramieniem. – Cokolwiek. Dlaczego nie chciałabym z tobą iść? Zobaczyłbym cię w ładnej sukience, zjadłbym trochę dobrego jedzenia i napiłbym się. Może trochę potańczył, chociaż naprawdę nie robię takich rzeczy. Nie jest ci wstyd ze mną iść, prawda? Szczęka opadła jej w czystym szoku. – Co? Nie! Po prostu... moja rodzina nie jest za miła. Domyślił się tego, przez to co mówiła wcześniej o swojej matce, ale chciał wiedzieć więcej. Do diabła, chciał wiedzieć wszystko o swojej małej księżniczce. – Nie możesz wybrać rodziny, w której się urodziłaś, - powiedział miękko. Przez sekundę wyglądała na przestraszoną, a następnie uśmiechnęła się. – To jest coś, co mówię sobie cały czas. Moi rodzice za bardzo mnie nie lubią. Jestem dla nich tak jakby rozczarowaniem. Nie było milszego sposobu, żeby to powiedzieć, uświadomiła sobie Kalista. Jej rodzice nigdy nie ukrywali faktu, że musieli wstrzymać swoje życie, żeby ją wychować. Jej matka nie wahała się powiedzieć jej że nie była tak ładna i tak mądra jak jej kuzynka Bethany, która była wysoka i szczupła jak trzcina, a jej ojciec był prawie całkowicie niezainteresowany tym, żeby mieć z nią jakiś związek. Zarumieniła się na to jak to zabrzmiało. To naprawdę nie był temat do rozmowy na pierwszą randkę.7 – Jak do diabła mogą być tobą zawiedzeni? Jesteś właścicielką biznesu pełnego sukcesów i jesteś jedną z najmilszych osób jakie spotkałem! Kalista powstrzymała się przed wzdrygnięciem, kiedy nazwał ją miłą. Nie chciała żeby ten 7 Strzeliłabym tą jej matke i ojca przez łeb :/

atrakcyjny facet widział ją w ten sposób. Wiedziała, że nie była wyjątkowa, ale „miła” było takie... nudne. – Byłam wpadką, - wytłumaczyła. - Moi rodzice cieszyli się swoim stylem życia, ale moja babcia jasno powiedziała, że chce mieć wnuczęta więc tak jakby ze mną utknęli. Matka mojego ojca była bardzo bogata więc zrobili mnie żeby ją zadowolić. – Ja cię kręcę, ale beznadzieja. To cud, że jesteś taka normalna będąc w takiej rodzinie. Kalista zaśmiała się. – Spędziłam dużo czasu z babcią kiedy dorastałam. Moi rodzice podróżowali, a ja uwielbiałam zostawać z babunią kiedy wyjeżdżali. W sumie, to preferowałam to. – Nie winię cię. Dam sobie radę z twoją rodzinę jeśli nie masz nic przeciwko paru słowom ode mnie. - Hammer wiedział, że przegina ale chciał pokazać jej rodzinie, że teraz Kali miała kogoś kto będzie ją chronić... nawet przed nimi. – Nie miałabym nic przeciwko, - powiedziała, uśmiechając się nieśmiało. Nie mógł się powstrzymać. Wysunął rękę i wziął jej małą dłoń w swoją, splatając jej palce ze swoimi. – Co powiesz na przyjście jutro do siłowni po pracy i wtedy zobaczymy jaki rodzaj treningu cię zainteresuje? – Brzmi świetnie. Jutro otwieram sklep więc mogę wyjść po trzeciej. – Umówmy się na czwartą. Przed tym mam spotkanie, ale do tego czasu powinienem skończyć. Pracujesz całkiem długo, co? Kiwnęła głową. – Tak, ale jest o wiele lepiej odkąd zatrudniłam Becce i Anne na pełen etat. Teraz zmieniamy się w otwieraniu sklepu. Nie masz pojęcia jak bardzo cieszę się, że mogę czasem spać do późna. – Założę się, - powiedział, śmiejąc się. - Jak to się stało, że dziś pracowałaś do późna? – Nie pracowałam. Wróciłam dopiero ze szpitala gdzie odwiedzałam przyjaciółkę. - Przerwała na chwilę, myśląc czy powiedzieć mu czy nie, o tym co się stało i zdecydowała się podzielić. - Wydarzył się pewien... incydent kilka tygodni temu podczas wakacji. Poznałeś Annę prawda? – Jasne, wydaje się słodka. Mam nadzieję, że wszystko z nią w porządku. – Tak ma się dobrze. Anna była darem z nieba kiedy otwierałam sklep. Jej mąż jest prawnikiem, który pomógł mi rozwinąć interes i była zmęczona siedzeniem w domu, kiedy teraz jej córka jest na studiach. Miała brata który zmarł dwa lata temu. - Urwała na chwilę zanim znowu zaczęła mówić. - Dowiedziałyśmy się, że nad dwoma bratankami Anny którzy mieszkają w Dallas znęcają się ich matka i jej nowy chłopak. Najstarszy chłopiec, Nate, wrócił do domu z imprezy sylwestrowej i zobaczył, że facet pobił i skopał jego młodszego brata ze schodów. Jej chłopak był na haju i podszedł do Nate'a z nożem kuchennym. Na szczęście przyjechała policja i go zauważyła. – Jezu... - powiedział. – Tak, wiem. Więc, właśnie wróciłam ze szpitala od Shane'a. Wściekłość paliła Hammera w żołądku na to co mu powiedziała i powoli odsunął swoją rękę od jej, nie chcąc zmiażdżyć jej w swoim gniewie. Przebłyski jego własnego dzieciństwa sprawiły, że zacisnął ręce w pięści pod stołem gdy walczył, żeby odzyskać kontrolę na swoimi reakcjami. Nie

mógł zrozumieć jak ktokolwiek mógł zrobić coś takiego, zwłaszcza dziecku. Potrzeba, żeby znaleźć skurwysyna który skrzywdził dzieci i odpłacić mu tym samym była jak kwas. – Przeżyje? – Tak. Shane miał jakieś wewnętrzne krwawienie, na które chcą mieć oko. Ma tylko dwanaście lat i tyle wycierpiał. Dzięki Bogu, Nate ma tylko kilka siniaków i zadrapań. - Jej oczy przybrały groźny blask. - Ten dupkowaty chłopak też był w szpitalu pod nadzorem policji zanim poszedł do paki. Kiedy walczyli, Nate'owi udało się go zranić, a jest całkiem silny jak na szesnastolatka. Ich matka po prostu uciekła zanim przyjechała policja. Myślę, że obwiniam ją tak samo jak jej chłopaka... jeśli nie bardziej. Ona powinna była chronić swoje dzieci. – Ja miałem szczęście, - powiedział Hammer próbując zachować lekki ton. - Moja mama chroniła mnie tak, jak tylko potrafiła. Współczucie ukazało się w oczach Kalisty, gdy wyciągnęła rękę by przesunąć nią po jego ramieniu. – Tak mi przykro. Nie powinnam była... – Nie, nie rób tego. - Sięgnął w górę by złapać ją za rękę. - Cieszę się, że mi powiedziałaś. Przeżyłem i oni też przeżyją. I moja mama ruszyła dalej i jest teraz bardzo szczęśliwa. Daj mi znać jeśli będę mógł zrobić coś dla tych chłopców, okej? - widząc, że się uśmiecha, trochę napięcia które się nagromadziło w jego piersi ustąpiło. – Tak zrobię. Dziękuję, Jared. Hammer zapamiętał, żeby samemu sprawdzić co u dzieciaka. Wiedział coś o furii, która mogła się przerodzić w ślepą nienawiść przez coś takiego i chciał się upewnić, że Nate nie naskoczy na nikogo jeśli nie poradzi sobie z gniewem we właściwy sposób. Upewniłby się, że do tego nie dojdzie, skoro chłopak będzie w pobliżu jego małej księżniczki. – Chyba powinnam się już zbierać, skoro jutro wcześnie wstaję, - powiedziała Kalista, źle się czując przez to, że przywołała u niego tak okropne wspomnienia. – Odprowadzę cię. Wstali i zapięła swój płaszcz, gdy on założył swoją bluzę i ponownie pozwoliła mu wziąć się za rękę kiedy wyprowadzał ją z baru. Gest wydawał się taki naturalny, że Kalista myślała że może trzymał się za ręce z każdą kobietą z którą był, a nie dlatego że był nią zainteresowany. Jej serce zacisnęło się na tę myśl. Szli w ciszy, oboje głęboko zamyśleni. Głupia, zbeształa siebie. Jak beznadziejnie jest rozmawiać o tragedii, kiedy on w końcu ją zauważył. To dopiero był sposób na zabicie wszystkich romantycznych relacji, które mogły między nimi zaiskrzyć. Ale i tak dobrze się czuła, mówiąc mu o tym. Jared nigdy nie ukrywał swojej przeszłości. Mówił o tym co wydarzyło się z jego ojcem kiedy walczył dla CFL a ona przeczytała artykuły o tym, jak wiele dzieci zostało zmotywowanych przez jego historię. Dobrze by było dla Nate'a zobaczyć osobiście jakim człowiekiem sukcesu stał się Jared, mimo podobnego pochodzenia. Wstrzymując westchnięcie, pomyślała że będzie musiała przyzwyczaić się do statusu przyjaciółki. Jared był wystarczająco miły, żeby spotkać się z nią jutro aby pomóc jej w treningach.

Była zaskoczona, że był w ogóle skory poświęcić się żeby być w otoczeniu jej rodziny, oferując siebie jako jakąś ofiarną osobę towarzyszącą na ślub. Mimo tego, jak patetycznie by przez to wyglądała, już wystarczająco denerwowała się całym tym wydarzeniem, że gotowa była przyjąć jego ofertę, nawet jeśli była ona z litości. Kiedy dojechali do jej sklepu, zaczęła dziękować mu za drinka, ale została zbita z tropu, gdy przemówił pierwszy. – Nadal tęsknisz za tym frajerem, czy może już ci przeszło? Zakrztusiła się śmiechem. – Jeśli mówisz o Davidzie, nie tęsknię za nim. To już jest koniec i cieszę się z tego powodu. – I dobrze. Kalista ledwie miała czas na sapnięcie, gdy podniósł ją w swoich ramionach i posiadł jej usta w palącym pocałunku. Wykorzystał jej zszokowanie, dotykając jej otwartych ust, tak że jego język mógł sięgnąć głęboko, biorąc jej usta w posiadanie. Jej plecy uderzyły w szorstką cegłę, kiedy nagle przyparł ją do ściany budynku, jego duże ciało przyciskało się do niej tak, że poczuła jego silną erekcję na swoim brzuchu. Czuła się naznaczona gorącem jego dotyku i miękki jęk przyjemności wyrwał się z jej gardła. Odpowiadające na to jego warknięcie sprawiło, że żądza zagnieździła się nisko w jej brzuchu, przez co jej ciało zmiękło przy jego, chcąc, potrzebując być bliżej niego. Czas wydawał się zatrzymać, świat po prostu zniknął wokół nich, gdy pogłębił pocałunek. Jared całował jak wygłodniały człowiek, pocierając, smakując jakby chciał ją posiąść. Myśl o tym potężnym mężczyźnie biorącym ją, sprawiła że zmiękły jej kolana. Upadałby, ale silne ramiona objęły ją zanim mogła się przewrócić, przytrzymując ją przy jego twardym ciele. Kalista wyciągnęła ręce i chwyciła się jego bicepsów, ale jego twarde mięśnie były zbyt duże by mogła je objąć. Czując jego siłę pod dłońmi poczuła się bezpiecznie i poddała się burzy pasji. Znowu warknął gdy chwycił ją za tyłek i podniósł, a jego twardy kutas otarł się o jej cipkę. Z każdym pchnięciem, twardy szew jego dżinsów naciskał na jej opuchniętą łechtaczkę, przez co szarpnęła się gdy doznanie zalało jej ciało.8 Oderwał swoje usta od jej, a pierś unosiła mu się w ostrych oddechach, które muskały jej naprężone sutki. – Cholera jasna... Odsunął się, ale trzymał ręce na jej biodrach gdy zsunął ją po swoim ciele aż jej stopy dotykały ziemi. Mrugając na niego, jego penetrujący wzrok palił ją. Gorąco zalało jej ciało, zostawiając ją słabą po pocałunku, gdy przypomniała sobie że stali przed jej budynkiem na ulicy, gdzie wszyscy mogli ich zobaczyć. Niezdolna do mówienia, patrzyła jak jego nozdrza zafalowały, a szczęka zacisnęła się gdy ścisnął jej biodro zanim kompletnie ją puścił. – Jutro, moja mała księżniczko. Wejdź do środka i zamknij drzwi. 8 OhmyGod!! ja też tak chcę *.* to było HOT *.*

Kiedy po prostu tam stała, znowu warknął nisko i popchnął ją delikatnie w stronę jej drzwi. Szukała kluczy w kieszeni, idąc za jego instrukcjami i nie myślała, gdy otworzyła drzwi. Kalista obejrzała się, żeby zobaczyć że obserwował ją z intensywnością przez którą jej ciało nuciło. Chciała zaprosić go do środka, ale coś ją powstrzymało. – Jutro, - powiedział znowu. Nie mogła zdecydować, czy to jedno słowo brzmiało jak obietnica czy jak ostrzeżenie. Kalista kiwnęła głową i weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Opierając się na zamkniętych drzwiach spojrzała na schody przed nią i wypuściła roztrzęsione westchnięcie. Miała wrażenie że jej usta były posiniaczone od jego zaborczego pocałunku i uniosła palce by ich dotknąć jak gdyby mogła wchłonąć to uczucie. Musiała dać minutkę swoim trzęsącym się nogom, zanim wspięła się na górę do swojego mieszkania. Dobry Boże, ten facet umiał całować.

Rozdział Trzeci – Spróbuj. – Nie chcę. Kalista roześmiała się, gdy patrzyła jak jej przyjaciółka Zoe zmarszczyła brwi na parujący kubek płynu przed nią. – Spróbuj, posmakuje ci. W kuchni Grzesznie Słodkiej, Zoe siedziała na stołku obok Kalisty kiedy umiejętnie przeniosła porcję ciasteczek z blachy do pieczenia prosto z piekarnika, na podkładki na gorące wypieki ustawione na marmurowej ladzie pośrodku pomieszczenia. Lunchowy pośpiech właśnie się skończył i Kalista wykorzystywała ten czas by wypróbować kilka nowych przepisów, które chciała zacząć sprzedawać. – Lawendowa, biała gorąca czekolada? Nie brzmi to zbyt zachęcająco. - Zoe westchnęła ciężko, podniosła kubek i wzięła ostrożny łyk. Zatrzymała się i wzięła kolejny łyk, wtedy zmrużyła oczy na Kaliste. - Jak do diabła sprawiłaś, że to jest takie dobre? Twoje talenty nie są naturalne. Kalista zaśmiała się. – Mówiłam, że ci posmakuje. – Wiem, ale myślałam, że będzie smakować jak mydło czy coś. – Czy kiedykolwiek dałabym ci coś tak odrażającego? – Nie wiem... może gdybyś była na mnie zła, - Zoe wymamrotała zanim wzięła kolejny łyk. Kalista prychnęła delikatnie gdy włożyła pustą blachę do dużego zlewu, by później pozmywać. Wytarła ręce o fartuch i uśmiechnęła się do przyjaciółki. – Okej, chcesz spróbować lawendowych ciasteczek czy ciasta z białej czekolady z kremową polewą lawendową? – Duh, i to i to. Co za głupie pytanie. Ta i w ogóle nie zmieniasz tematu. Chcę szczegółów dotyczących ciebie i Hammera. Kalista odwróciła się do lodówki, żeby dać sobie chwilę na pomyślenie. Szczegóły? Łatwiej byłoby wyjaśnić sprawy jeśli sama wiedziałaby co się dzieje. Wyjęła ciasto, kładąc je na talerzu, wzięła dwa ciasteczka z podkładki i położyła je przed Zoe. – Ja po prostu go nie rozumiem. – A co tu jest do rozumienia? Jesteś piękną kobietą, a on jest gorącym facetem. Praktycznie rozpuszczasz się za każdym razem gdy jest w pobliżu, a on patrzy na ciebie jakby chciał cię przywiązać do swojego łóżka i pieprzyć przez tydzień. Więc, pozwoliłaś mu na to? Na to Kalista potrząsnęła głową.

– Masz taką brzydką buzię, Zoe. Może powinna przemyśleć to nakarmienie cię mydłem. Zoe wzruszyła delikatnymi ramionami, gdy jadła swoje ciasto. Miała szczupłą figurę jak na sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, ale mimo tego, jak wątle wyglądała, to potrafiła dokopać. – Zbyt dużo życia spędziłam na byciu grzeczną. Ktoś zawsze mówił mi co mam robić, co powiedzieć... nawet jak się czuć. Skończyłam z tym gównem. Lubię to, że mogę powiedzieć cokolwiek niegrzecznego co siedzi mi w głowie. - Jej twarz się rozjaśnia. - Mówiąc o niegrzeczności, te ciasto jest jak seks w moich ustach, a za te ciasteczka można by umrzeć. Pomimo uśmiechu na twarzy Zoe, Kalista wiedziała, że wspomnienia przeszłości ciążyły jej przyjaciółce i ogarnął ją przypływ współczucia. Odkąd Zoe przeprowadziła się do miasta trzy miesiące temu, ich dwójka szybko się zaprzyjaźniła. Zazwyczaj Zoe trzymała buzie na kłódkę o swojej przeszłości, ale kilka razy w nocy kiedy opiekowały się butelkami wina wymieniały się historiami, które prześladowały je obie. Kalista cieszyła się, że jej przyjaciółka znalazła schronienie w Breakers. – Zapakuję ci kilka do pudełka, żebyś mogła wziąć je sobie dziś do pracy, - Kalista obiecała gdy wyjęła małe pudełeczko z szafki z boku i zaczęła pakować ciasteczka. - I nie, nie przespałam się z nim, ale pocałował mnie. – Uuuu, dobry był? Wydaje się, że jest dobry w tych sprawach. – Dobry to zbyt małe słowo na to, co może zrobić ten mężczyzna. Mój Boże. Zoe... czułam jakby mi mózg wyciekł uszami. Byłam tak zawstydzona, że prawie dostałam orgazmu tuż przed moim budynkiem! Zoe sapnęła. – Chyba żartujesz. Więc, czym jesteś zdezorientowana? Hammer jest miłym facetem. Nie jest jednym z tych dupków, który wchodzi do baru i flirtuje ze wszystkim co ma cycki. Kalista uniosła brwi. – Masz na myśli kogoś takiego jak Dante? – Dante jest męską dziwką, - Zoe powiedziała gdy związała długie, czarne włosy w kucyk na czubku głowy i zabezpieczyła go dwiema wsuwkami. – Ale ty go lubisz, - nalegała Kalista. - A on lubi ciebie. Widzę to po sposobie w jaki na ciebie patrzy. Uczucia Zoe do Dantego były... skomplikowane i nie czymś nad czym chciała się rozwodzić w tej chwili. – To nie ma znaczenia. Nigdy nie mogłabym być z mężczyzną, który sypia z kim popadnie. Nie obchodzi mnie jak dobrze wygląda. Na dodatek, jest moim szefem. Kompletnie niewłaściwe byłoby angażowanie się z nim. Oczywiście jeśli chciałby czegoś więcej niż jednej nocy. Wiesz jaki on jest. Nie chcę być kolejną kropką w jego dzienniku przypadkowych schadzek. Kalista postawiła pudełeczko ciastek przed Zoe, oparła się o ladę i westchnęła. – Pewnie masz rację skoro jest twoim szefem, ale nie sądzę, żeby Dante patrzył na ciebie jak na inne kobiety z którymi był. Myślę, że naprawdę mu na tobie zależy.

Zoe machnęła ręką. – Nie chcę o nim rozmawiać. Powiedz mi, co planujesz zrobić z Hammerem? – Nie mam pojęcia. - Westchnęła. - Po prostu nie wiem jak sobie poradzić z Jaredem. Znam go od miesięcy, ale nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy aż do wczoraj. Wtedy on oferuje mi że może być moją randką na ślubie mojej kuzynki... – Serio? - Zoe zaśmiała się złośliwie. - David posra się w majty, kiedy pokażesz się z Hammerem. Kalista uśmiechnęła się kiedy o tym pomyślała. – Wczoraj poszłam do jego siłowni i zapytałam czy mógłby mi dać kilka lekcji samoobrony, żebym mogła trochę schudnąć przed ślubem. Jared się wkurzył kiedy wspomniałam dlaczego potrzebuję tych lekcji. Zoe spiorunowała ją wzrokiem. – Nie musisz schudnąć. Co musisz zrobić, to przestać słuchać swojego dupkowatego ex i swojej głupiej matki. Powiem ci tak, jeśli namówisz Hammera do dawania lekcji samoobrony dla kobiet, to idę z tobą. – Tak? Ale ty już znasz karate, nieprawdaż? – Znam tai chi a nie karate, ale minęło wiele czasu odkąd naprawdę ćwiczyłam. Zapisałam się w zeszłym tygodniu do Fight Hard, żeby poćwiczyć na jakichś maszynach. Nie przeszkadzałoby mi zapisanie się na lekcje, żeby nauczyć się kilku nowych ruchów. Założę się, że Becca poszłaby z nami, co nie? – Gdzie bym poszła? - Becca zapytała gdy przepchnęła się przez bujane drzwi na przedzie sklepu. Jedna idealnie wyrzeźbiona, czarna brew uniosła się nad nadzwyczajnie fioletowe oczy. – Na lekcje samoobrony do Fight Hard. – Ćwiczyć z gorącymi kolesiami? Totalnie w to wchodzę! - Becca spojrzała na swoją szefową ze złośliwym uśmieszkiem. - A mówiąc o gorących kolesiach. Hammer jest na przedzie i pyta o ciebie. Dreszcz przyjemności przeszedł Kalistę, gdy pomyślała o tym, że znowu go zobaczy. Ciężko jej było zasnąć ostatniej nocy, skoro zostawił ją obolałą dla niego. Jeśli nie miałaby swojego zaufanego wibratora, nigdy by nie zasnęła. Ale i tak, było to słabe zastępstwo. Ściągając różowy fartuch, przygładziła swoje włosy i spiorunowała wzrokiem dwie przyjaciółki, które się do niej szczerzyły. – Co? – Oj, nic takiego. Wyglądasz świetnie. A teraz, bierz go tygrysico, - powiedziała Zoe puszczając oczko, zadowolona że widzi swoją przyjaciółkę tak zarumienioną. - Dokończę tylko moje ciasto i wyprowadzę się tylnymi drzwiami. Dzięki za ciasteczka... a teraz idź do swojego faceta. – Przestań, - Kalista syknęła żartobliwie i wyszła przez bujane drzwi. Nerwowy uśmiech powitania, zniknął gdy zobaczyła Jareda siedzącego przy stole z piękną kobietą z długimi, blond włosami i jasnymi, niebieskimi oczami. Kalista rozpoznała kobietę jako Evelyn Beaumont, lokalną spadkobierczynię z ogromną posiadłością na dalekim brzegu miasta przy wodzie. Widziała tę kobietę wystarczająco często kiedy przychodziła do cukierni, ale Kalista nie wiedziała o niej za dużo z wyjątkiem tego, że prowadziła