- Dokumenty480
- Odsłony35 060
- Obserwuję66
- Rozmiar dokumentów587.8 MB
- Ilość pobrań19 818
//= numbers_format(display_get('profile_user', 'followed')) ?>
Żelazny Dwór 01.25 Pierwszy Pocałunek
Rozmiar : | 170.8 KB |
//= display_get('profile_file_data', 'fileExtension'); ?>Rozszerzenie: | pdf |
//= display_get('profile_file_data', 'fileID'); ?>//= lang('file_download_file') ?>//= lang('file_comments_count') ?>//= display_get('profile_file_data', 'comments_format'); ?>//= lang('file_size') ?>//= display_get('profile_file_data', 'size_format'); ?>//= lang('file_views_count') ?>//= display_get('profile_file_data', 'views_format'); ?>//= lang('file_downloads_count') ?>//= display_get('profile_file_data', 'downloads_format'); ?>
Żelazny Dwór 01.25 Pierwszy Pocałunek.pdf
//= display_get('profile_file_interface_content_data', 'content_link'); ?>Użytkownik Xalun wgrał ten materiał 7 lata temu. //= display_get('profile_file_interface_content_data', 'content_link'); ?>
Pierwszy Pocałunek (z punktu widzenia Asha) Scena ma miejsce w Żelaznym Królestwie, gdy Meghan i Ash przeszukują fabrykę, by móc wkroczyć do Żelaznej krainy. Kiedy Meghan zapuszcza się bardziej w głąb, nadeptuje na strażnika, ogromnego żelaznego smoka, który rodzi się do życia i atakuje ją. Nie! Żelazny smok – mogę jedynie przypuszczać, że tym właśnie był ów stwór– rzucił się na Meghan z rozwartymi szczękami, a moje serce ścisnęło się w przerażeniu. Zareagowałem instynktownie. Wyciągając rękę, cisnąłem w kreaturę gradem lodowych odłamków, mając nadzieję, że dotrą na czas. Pociski uderzyły w głowę smoka i minimalnie roztrzaskały metalową czaszkę, ale udało mi się zwrócić na siebie jego uwagę. Ryknął i odwrócił się w moją stronę, chłostając kolczastym ogonem, a ja wyciągnąłem swój miecz. Charcząc, smok zaatakował. Oddychając głęboko, zasięgnąłem uroku z powietrza, ignorując ból i nagłe mdłości, które nadciągnęły z całego żelaznego pomieszczenia. Nie zawiodę. Przez krótką chwilę, gdy smok rzucił się na Meghan, ponownie znalazłem się w zapadlisku, oglądając jak wiwerna atakowała w dole Ariellę. Widziałem, jak umiera w moich ramionach, bo nie mogłem jej ocalić. Nie tym razem. Kiedy smok się zbliżył, ukląkłem i wbiłem ostrze mojego miecza w ziemię, uwalniając mój urok, skoncentrowany w jednym wybuchu. Nastąpił rozbłysk, a lód rozprzestrzeniał się wokół mnie, powlekając podłoże i sprawiając, że powietrze stało się oziębłe. Odskoczyłem w bok, jak smok natarł w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdowałem i nie będąc w stanie się zatrzymać, uderzył w ścianę. Jeszcze raz przywołałem mój Zimowy urok, wiedząc, że używałem zbyt wiele energii i że to zaklęcie mogło pozostawić mnie opróżnionym z mocy i osłabionym. Nie dbałem o to. Podczas gdy smok rzucał się i wbijał pazury w ziemię, próbując się podnieść, wziąłem głęboki wdech, wypełniając moje płuca lodem i wydychając strugę okrutnego zimna. Usłyszałem, jak metalowe ciało smoka marszczyło się i pękało, kiedy zamieć wirowała wokół niego, a ja kontynuowałem mój atak, nie zważając na moją zanikającą siłę oraz to, że moje dłonie zaczęły drżeć. W końcu, smok spowolnił swoje ruchy i przestał się ruszać, zamarzając i przywierając do podłoża pod warstwą lodu.
Zatrzymałem się, osuwając na ziemię, gdy moja siła wyczerpała się. Dysząc ciężko, pochyliłem głowę, drżąc z adrenaliny, od wspomnień, wciąż nawiedzających mój umysł, czarnych blizn na mojej pamięci. Zawiodłem Ariellę. Kochałem ją, a ona umarła. Nie pozwolę, aby to przydarzyło się Meghan. „Nigdy więcej”, wyszeptałem, zamykając oczy. „Nie będę znów na to patrzył.” Jej twarz przemknęła przez moje wspomnienia, piękna, idealna i smutna, a moja determinacja wzrosła. „Nie stracę kolejnej w ten sposób”, wymamrotałem, nie wiedząc tak naprawdę, do kogo mówiłem. Do Arielli, Meghan czy siebie samego? „Nie mogę…” „Ash?” Coś złapało mnie za ramię i podniosłem wzrok. Meghan zamrugała na mnie, jej twarz była zaledwie centymetry od mojej, a niebieskie oczy rozszerzone i zaniepokojone. Widząc ją, poczułem się nagle przepełniony irracjonalnym pragnieniem, żeby przyciągnąć ją do siebie, poczuć jej drobne ciało przy moim i pocałować ją. Nie była Ariellą, ale wywoływała we mnie te same uczucia, wyłaniające się z miejsca, o którym myślałem, że mógłbym nim zamrozić wszystko na zewnątrz. Ta sama opiekuńczość i czułość, i… Moje serce stało się zimne, a ja zadrżałem z powodu tego, co sobie właśnie uświadomiłem. Ja…byłem zakochany. W Meghan Chase. Człowieku. I księżniczce Arkadii. To był okrutny żart, oczywiście. Letni Dwór był moim wrogiem, zabraniało nam się wzajemnie w sobie zakochiwać. Mógłbym zostać wygnany, jeśli przyznałbym się do swoich uczuć; Mab nie okazałaby łaski, nawet dla własnego rodu i nie mam pojęcia, co zrobiłaby z Meghan. Bycie przy niej było dla mnie niebezpieczne. Nie mogłem kochać tej dziewczyny. Ale kochałem. Potrząsnąłem głową, usiłując się skupić. Chciałbym namyślić się nad tym później, po tym, jak osiągniemy to, co zaplanowaliśmy. Odbicie jej brata i zabicie Machiny były na pierwszym miejscu; nie mogłem być rozproszony przez myśli o miłości. „Meghan”, zacząłem, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Byłem zaskoczony, że zawróciła, szczególnie ze względu na olbrzymiego zamrożonego smoka, wciąż będącego zagrożeniem. „Dlaczego nie uciekłaś?”, zapytałem w końcu. „Starałem się wykupić ci trochę czasu. Powinnaś była zniknąć.” Zmarszczyła brwi. „Zwariowałeś? Nie mogłam cię zostawić z tym czymś. A teraz, chodź.” Biorąc mnie za rękę, pociągnęła mnie, żebym ruszył się miejsca, wpatrując się nerwowo w zamarzniętego smoka. Ciepło rozlało się
po moim ramieniu, z miejsca, w którym jej skóra ocierała się o moją, i mój puls podskoczył. „Wynośmy się stąd. Zdaje mi się, że to coś właśnie mrugnęło.” Do diabła z tym. Moje palce zacisnęły się wokół jej i przyciągnąłem ją do siebie, prosto w moje ramiona. Wydała z siebie zaskoczone westchnienie, podczas gdy ja trzymałem ją blisko, więżąc przy sobie, i pocałowałem ją. Nie wiedziałem, jak zareaguje, ale po chwili oszołomienia, ramiona Meghan owinęły się wokół mojej szyi i przyciągnęła mnie bliżej, zawzięcie całując. Moje serce i żołądek podskoczyły, mocno przycisnąłem ją do siebie, czując jej ręce, przeczesujące moje włosy i sprawiające, że wydałem z siebie jęk. To nie powinno się wydarzyć. Ona była wszystkim, o czym marzyłem, wszystkim, czego pragnąłem. Pierwszy raz od śmierci Arielli, mogłem poczuć to ponownie. Kochałem Meghan Chase…i nie mogłem jej mieć. Odsunąłem się, dysząc ciężko. Meghan nie poruszyła się, oplatając mnie ramionami w pasie i opierając głowę na mojej piersi. Wzdrygnąłem się, kiedy świadomość tego, co właśnie uczyniłem osiadła na mnie niczym kamień. Pocałowałem córkę Letniego Króla. Jeśli Oberon się dowie…Jeśli Mab się dowie… „To nie jest właściwe”, wyszeptałem, zastanawiając się, czy znała skutki dzisiejszych decyzji, czy wiedziała, co to może oznaczać dla nas obojga. „Wiem”, odszepnęła, choć wiedziałem, że wcale tak nie było. Nie bardzo. Nie tak, jak ja. „Dwory zabiłyby nas, gdyby się dowiedziały”, kontynuowałem. „Tak.” „Mab zarzuciłaby mi zdradę. Oberon uznałby, że zwracam cię przeciwko niemu.” Zastanawiałem się, czy próbowałem przekonać ją, czy samego siebie. Co było szalone; Wiedziałem, co mogło się wydarzyć. Dlaczego wciąż się ze sobą spierałem? „Oboje uznaliby to za powody do wygnania lub egzekucji”, skończyłem i poczułem jej ramiona, zacieśniające się wokół mnie. „Przepraszam.” Zabrzmiała smutno, a ja zamknąłem oczy. Nie zrobiłaś nic złego, pomyślałem. To ja jestem tym, który wie lepiej. To ja jestem tym, który okazał się słaby. A teraz naraziłem nas oboje na niebezpieczeństwo. Wzdychając, schowałem twarz w jej włosach, a ona zadrżała pode mną. Żadne z nas nie odezwało się przez dłuższy czas. „Wymyślimy coś”, mruknęła na koniec.
Skinąłem. Nie mogłem myśleć teraz o konsekwencjach, nie kiedy wciąż mieliśmy misję do wypełnienia. Brat Meghan i nieodgadniony Żelazny Król czekali na nas na końcu tej drogi. Jeśli powrócę, jeśli przeżyję to spotkanie z Machiną, wówczas pozwolę sobie na rozmyślanie o przyszłości i skutkach zakochania się w Letniej księżniczce. Odsunąłem się, próbowałem odpowiedzieć, ale ziemia nagle się przechyliła i zawirowała pod moimi stopami. Potknąłem się, a Meghan złapała mnie za ramię. „Wszystko w porządku?” „Będzie dobrze.” Prostując się, uwolniłem jej łokieć, chociaż część mnie chciała ponownie przyciągnąć ją do siebie. Oparłem się pokusie ze zdwojoną siłą. „Zbyt wiele żelaza”, wyjaśniłem, aby złagodzić zmartwienie na jej twarzy. „Czar bardzo mnie wyczerpał.” „Ash…” Głośne pęknięcie przerwało nam, gdy smok uwolnił swoją przednią łapę i uderzyła ona o podłoże. Pojawiło się więcej szczelin, jak usiłował wstać, zrzucając lód. Wciąż żywy, a ja byłem zbyt osłabiony, by ponownie z nim walczyć. Chwytając Meghan za rękę, uciekliśmy, by ratować nasze życia. qEDi