Xalun

  • Dokumenty480
  • Odsłony34 581
  • Obserwuję66
  • Rozmiar dokumentów587.8 MB
  • Ilość pobrań19 595

Jessica 01.1 Ślubna Opowieść

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :312.2 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Jessica 01.1 Ślubna Opowieść.pdf

Użytkownik Xalun wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 81 stron)

Zaślubiny Anastazji Jessiki Packwood i Lucjusza Valerina Vladescu tłumaczenie: MUlka dla www.ksiazkimlodziezowe.fora.pl

Rozdział 1 Moja najlepsza przyjaciółka – gdybym tylko mogła ją nadal tak nazywać, miałam nadzieję, że tak – Mindy Stankowicz wyglądała na kompletnie zmieszaną, kiedy tłumy rumunów którzy dobrze wiedzieli dokąd zmierzają, przepychali się przy niej, aby dostać się do swoich bagaży na Międzynarodowym Lotnisku im Henriego Coanda w Bukareszcie. Wiedziałam, że powinnam pospieszyć jej z pomocą, ale zatrzymałam się na kilka sekund, po prostu obserwując Min szukającą mnie w tłumie. Jej oczy od czasu do czasu spoglądały na znaki pokryte rumuńskim językiem, których i ja, po czterech miesiącach pobytu w Rumunii, nie byłam w stanie w pełni zrozumieć. Bagaje pierdute… Conexiune gara… Carucioare bagaje… W pewnym sensie, obie byłyśmy obcymi na bardzo dziwnej ziemi. Nowi członkowie kultury, która była tak dramatycznie inna od tej w której dorastałyśmy, a teraz obce również sobie, choć byłyśmy przyjaciółkami od przedszkola. Mindy zrobiła niepewny krok do przodu – a następnie znów się zatrzymała, widocznie nie wiedząc dokąd iść , a ja wciąż się nie ruszałam. Moje własne nogi wydawały się być przykute, starałam się uporządkować wszystkie emocje które rzuciły się na mnie kiedy zobaczyłam przyjaciółkę z niedawnej przeszłości, kogoś kto był świadkiem wszystkiego tego co się wydarzyło w liceum, od dnia kiedy Lucjusz Vladescu wkroczył w moje życie, do dnia kiedy bałam się, że został mi odebrany , na zawsze. Patrząc wstecz na nasze ostatnie miesiące szkoły, wciąż nie byłam pewna, czy to Mindy porzuciła mnie czy to ja opuściłam ją, kiedy sprawy z Lucjuszem stały się bardziej intensywne. Mindy chciała mi pomóc uporać się z tym przez co przechodziłam z Lucjuszem i Faith Crosse, i Jakiem Zinnem, ale ja ją odepchnęłam, bałam się wyznać prawdę o swoich uczuciach do Lucjusza – oraz prawdy o tym kim był, kim ja się stawałam. Mimo to, w dniu w którym Mindy wyrwała swoje ramię z mojej ręki w sali gimnastycznej – jako rodzaj wyrzeczenia się naszej przyjaźni – to ja zostałam skrzywdzona …

Kto był gorszym przyjacielem? Stojąc w środku zatłoczonego lotniska, w otoczeniu rumuńskich turystów, którzy ciągali swoje bagaże wyrzucane przez taśmę, ogłoszenia dokonywano w wielu językach, więc cała scena była jak chaotyczna, nowoczesna Wieża Babel. Mindy nagle spojrzała przestraszona i przypomniałam sobie jeden kluczowy szczegół z naszej wspólnej historii. W nocy, kiedy Lucjusz został prawie unicestwiony – w moje 18te urodziny, kiedy to prawie wszyscy, nawet moi rodzice w pewnym sensie odwrócili się plecami do mnie i Lucjusza – Mindy zadzwoniła by ostrzec, że jest on w poważnych tarapatach. Miała swoje obawy co do Lucjusza, myślała się nawet, że on może mnie krzywdzić, ale w końcu przeszło jej i próbowała uratować jego istnienie. Próbowała go ratować dla mnie, ponieważ wiedziała, że go kocham. Może, gdybym nie pojawiła się wtedy w stodole i nie próbowała interweniować, wszystko potoczyło by się inaczej. Może Ethan Strausser chwyciłby kołek zamiast Jake'a , i Lucjusza by już nie było … Nagle moje nogi zostały uwolnione, a ja nie tylko szłam w stronę Mindy, biegłam. Nie myślała o tym jak może być niezręcznie między nami – jestem wampirem na litość boską, a my nie widziałyśmy się od czasu mojej przemiany, nie wspominając tak naprawdę w rozmowach o tym fakcie – przepchnęłam się przez tłum z otwartymi ramionami, kiedy tylko Mindy mnie zobaczyła, bez wahania rozrzuciła swoje ramiona, z radością w oczach na widok starego przyjaciela. Wpadłyśmy na siebie i zaczęłyśmy natychmiast płakać, tak mocno że nie było nawet chwili aby powiedzieć sobie „cześć”. Ściskałyśmy się przez długi czas, nie zważając na ludzi którzy przepychali się koło nas, niektórzy przeklinali łagodnie po rumuńsku, na dwie dziewczyny które blokowały cały ruch. I kiedy w końcu się uspokoiłyśmy, wyrzuciłam z siebie pytanie które chciałam jej już wcześniej zadać, ale byłam za bardzo przerażona aby wymówić je głośno, myśląc że samo przylecenie Mindy do Rumunii na ślub przyjaciółki której możliwe, że już nawet nie lubi, to za wiele. „Czy zostaniesz moją druhną? Proszę?”

Mindy odsunęła się ode mnie i przetarła palcami pod oczami, gdzie rozmazała jej się cała mascara spływając na jej okrągłe policzki i rzekła z chwiejnym, wciąż załzawionym uśmiechem „Jezu, Jess, myślałam że nigdy nie zapytasz!” Otarłam własną twarz, starając się też usunąć z niej kilka moich łez. „Bałam się...” Bałam się, że powiesz nie … że nie będziesz mogła z czystym sumieniem wesprzeć mojego małżeństwa z wampirem … Tego, że nie jesteśmy już przyjaciółkami … Ale zanim udało mi się znaleźć właściwe słowa, Mindy uścisnęła mi rękę, powstrzymując mnie od mówienia. „Kto inny ułoży Ci włosy w najważniejszym dniu twojego życia,Jess?” drażniła się „Co?” Z jakiegoś powodu prawie rozpłakałam się ponownie – ale też się śmiałam. „Nikt, tylko ty” obiecałam, wiedząc że wszystko co się wydarzyło między nami, wszystkie dziwactwa, zostały za nami. Nie musimy już nic więcej mówić. A może jest jeszcze coś do powiedzenia, bo nagle Mindy spoważniała, śmiech zniknął z jej oczu. „ Naprawdę jesteś ...” spojrzała dookoła, prawdopodobnie sprawdzając, czy byli jacyś anglojęzyczni, którzy mogą podsłuchiwać. Potem pochyliła się blisko mnie i szepnęła, tak że nawet ja ledwo ją słyszałam, „Wampirem?” Wyprostowałam się lekko, nie chciałam ukrywać tego czym jestem lub zachowywać się jakby było mi wstyd. Chcąc być całkowicie szczerą z Mindy tym razem, bo ukrywałam zbyt wiele przed nią w przeszłości powiedziałam „Tak. Jestem” Mindy przyglądała się mojej twarzy przez długi czas, tak jakby potrzebowała zobaczyć że jestem nadal, prawdziwa ja, a nie jakaś wysysająca krew istota, która będzie poza jej pojęciem. Powoli, w miarę jak szukałyśmy wzajemnie swojego wzroku, zobaczyłam że nie tylko wraca jej uśmiech, ale staje się stabilniejszy i cieplejszy, jakby odkładała na bok ostatnie zastrzeżenia co do mnie, co do nas. „To fajnie” w końcu powiedziała „To w porządku.” Nie widziałam że potrzebuję czyjegokolwiek poparcia, ale zgaduję że potrzebowałam tego ze strony Mindy, bo czułam się dobrze słysząc w końcu jak ktoś powiedział to, na głos.

To kim teraz byłam … To było naprawdę w porządku. „Dziękuję” Powiedziałam, kiedy mój własny uśmiech stał się jeszcze większy. Byłam zachwycona ślubem z Lucjuszem, ale to że mam swoją najlepszą przyjaciółkę z powrotem ...To zapełniło puste miejsce w moim sercu, i choć byłyśmy już dorosłe i miałam brać ślub, złapałam ją za rękę, jak miałyśmy w zwyczaju to robić, gdy byłyśmy małymi dziećmi podskakującymi na placu zabaw. „Chodźmy po twoje bagaże” zaproponowałam, ciągnąc ją w stronę prawidłowej taśmy, gdzie nie było już większości bagaży. Zobaczyłam trzy duże, nowe walizki od Louisa Vuittona prawdopodobnie przejeżdżające już z dwudziesty raz. Kiedy dotarły do nas, Mindy puściła moją rękę, chwyciła jedną potem drugą walizkę, podbiegłam by chwycić pozostałą zanim uciekła. Kiedy ciężka waliza zwaliła mi się na nogi, popatrzyłam zmieszana na Mindy „Trzy sztuki bagażu? Ale myślałam że możesz zostać tylko na trzy dni, max …?” Mindy spojrzała na mnie jakbym to ja była tą co postradała zmysły. „To największe wydarzenie w twoim życiu” przypomniała mi „Będziemy potrzebować wiele produktów do włosów!” Zaczęłam uśmiechać się jak szalona, czułam się całkowicie szczęśliwa w tamtej chwili. Miałam poślubić Lucjusza, a Mindy naprawdę była z powrotem. „Chodź” powiedziałam, zaczynając ciągnąc walizki ku wyjściu „Lucjusz ma kierowcę który czeka na nas, a mamy wiele do zrobienia”. „Jestem tuż za tobą” obiecała Mindy, spiesząc się obok mnie z dwiema walizkami chwiejącymi się na kółkach „Nie mogę się doczekać!” Spojrzałam na nią i podzieliłyśmy uśmiech który podsumowywał około piętnaście lat przyjaźni i te wszystkie nadzieje i marzenia które miałyśmy jako dziewczynki o zakochaniu się ,wyjściu za mąż i życiu długo i szczęśliwie. W końcu przeszłam na przód i poprowadziłam nas do czekającego samochodu. Ślub oficjalnie był w toku.

Rozdział 2 „Myślę o klasycznym updo*” powiedziała Mindy, głowę miała pochylona nisko, przeglądała specjalne wydanie magazynu 'Celebrity Hairstyle' „Oczywiście w zależności od ozdób na głowie”. Byłam rozdarta między sprawdzaniem opcji a oglądaniem mijanych scenerii z tylnego siedzenia terenowego Lexusa , w którego Lucjusz nas wyposażył do jazdy na lotnisko. Widocznie przewidział jak wiele Mindy ze sobą zabierze, ponieważ SUV ma więcej miejsca na bagaże nić inne pojazdy w dobrze zaopatrzonym garażu Vladesców … którego zawartość będzie niedługo na moje zawołanie, nadal trudno było w to uwierzyć. Za oknem rozwinęły się dramatyczne widoki na wzrastające Karpaty,od czasu do czasu kiedy braliśmy ostre zakręty na stromych, górskich drogach, mym oczom ukazywało się nic tylko samo niebo, odetchnęłam ciężko, nie tylko dlatego że czułam się jakbyśmy mieli wylecieć z drogi, ale dlatego że byłam zaskoczona myślą , że ten solidny, dziki krajobraz był moim nowym domem. „Jess?” Mindy szturchnęła mnie „Pytałam o dodatki. To będzie tiara tak ? To znaczy, to musi być tiara!” Odwróciłam się i zobaczyłam błyszczące oczy Min na myśl o byciu częścią królewskiego wesela – takiego, którego żadna z nas się nigdy nie spodziewała, pomimo tego że nasze wszystkie ulubione filmy Disney'a nauczyły nas czego innego. „Tak, to tiara” potwierdziłam, zastanawiałam się czy Mindy nie była bardziej podekscytowana ślubem niż ja sama. Nie mogłam się doczekać aby zostać żoną Lucjusza, ale byłam także zdenerwowana ceremonią. Czy będę odpowiednio przestrzegać protokołu? Czy goście będą dobrze się bawić? A co najważniejsze, czy któryś z moich krewnych – Dragomir czy Vladescu – spowodują kłopoty? Bo to było bardzo możliwe. „Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć suknię!” powiedziała Mindy, powracając uwagą do magazynów na kalanach. „Założę się, że jest piękna!”. *updo – luźne, swobodne upięcie, pozornie niedbały kok

„Zobaczysz ją jutro” obiecałam, mając nadzieję, że się jej spodoba suknia którą wybrałam i mając nadzieję, że spodoba się Lucjuszowi. Zaprojektowałam ją sama z pomocą Lucjusza rumuńskiego krawca, to było trochę niekonwencjonalne, ale chciałam czegoś innego, specjalnego, sukni, która będzie mi przypominać o przeszłości i przyszłości. Uśmiechnęłam się na myśl, że moja suknia jest również hołdem dla jednego z najważniejszych momentów jakie z Lucjuszem dzieliliśmy. Nadal słyszę jego głos, kiedy stanął za mną w małym sklepie z sukienkami w Pensylwanii, palce miał wplecione w moje kręcone włosy. „Nigdy więcej nie mów, że nie jesteś wartościowa, Anastazjo, albo, że nie jesteś piękna ...” Desperacko pragnęłam aby myślał nadal, że jestem piękna kiedy będę szła w jego stronę, aby go poślubić. Zaprzeć mu dech w piersiach. Niczego bardziej nie chciałam. Denerwując się znowu, wróciłam do widoków za oknem i zobaczyłam dachy Sighisoary w oddali. Przyszło mi do głowy aby zaproponować krótki objazd, tak aby moc pokazać Mindy urocze, średniowieczne miasto, tak jak wuj Dorian zrobił to ze mną, gdy po raz pierwszy przyjechałam do Rumunii. Ale w ostatniej chwili zamknęłam buzię, ponieważ było coś jeszcze, co chciałam pokazać Mindy, nawet bardziej niż wąskie , urocze uliczki którymi Lucjusz wędrował jako dziecko. Pochylając się, szturchnęłam kierowcę w ramię, sygnalizując jednocześnie moim ograniczonym rumuńskim “Se opreste cind ai lui Vladescu casa, te rog.” Chociaż Mindy spojrzała znad swojego magazynu dając wyraz tego że jest pod wrażeniem, bylam pewna , że moja gramatyka – i na pewno moja wymowa – była daleka od ideału. Ale kierowca – jeden z młodych strażników który raz złapał mnie za ramiona w ciemnym lesie – musiał zrozumieć bo skinął głową nie odrywając oczu od drogi i potwierdził “Da, bineinteles.” „O co chodziło?” Mindy zapytała, sprawiała pozory niezwykle komfortowe jak na dziewczynę która pierwszy raz podróżuje po obszarach wiejskich Rumunii z wampirzym szoferem za kierownicą luksusowego SUV'a „Co jest?”

„Staniemy na chwilę” powiedziałam „Jest coś co chciałabym abyś zobaczyła” „Co...?” Nim Mindy skończyła swoje pytanie, SUV zwolnił i zjechał na pobocze, wskazałam przez ramię mojej przyjaciółki aby spojrzała przez swoje okno. Przesunęła się na fotelu i w obliczu widoku zareagowała dokładnie tak jak się spodziewałam, ponieważ miałam tak samo za pierwszym razem, kiedy wuj Dorian zatrzymał się ze mną prawie dokładnie w tym samym miejscu. Nadal odczuwam to samo widząc miejsce które ma się stać moim domem. Mieszanka zachwytu i niedowierzania i może odrobina obawy, powoduje że opada ci szczęka i rzeczywiście mi opadła, teraz Mindy również. Nie można pomyśleć lub powiedzieć, niczego więcej niż … „Czy to miejsce jest prawdziwe?”

Rozdział 3 „Naprawdę będziesz tam mieszkać?” Mindy zapytała nie spuszczają wzroku z rozległej, gotyckiej rezydencji Vladesców. Podeszła krok bliżej do krawędzi przepaści, złapałam ją za rękaw aby nie spadła w stromą, wąską dolinę która oddzielała nas od domu Lucjusza. Ale Mindy była w zbyt dużym szoku, żeby nawet zauważyć że ją zatrzymałam. „Na serio bierzesz tam ślub?” Trudno stwierdzić czy słyszałam strach – czy zainteresowanie – w jej głosie. Może to była mieszanina obu. A może po prostu doszukiwałam się w niej własnych sprzecznych emocji na temat tego, że wkrótce to będzie mój dom. Puszczając rękaw Mindy, zacieniłam oczy przed słońcem i dołączyłam do niej , studiowałyśmy ogromny zamek, w którym niedługo będę żyła z Lucjuszem. Był to zdecydowanie kamienny budynek wielkości małego – no może nie takiego małego – bloku miejskiego, bez wątpienia - był wspaniały. Jak coś prosto z bajki. Jednak kiedy moje oczy śledziły zewnętrzną fasadę, która poprzerywana była ostrymi wieżyczkami i zdominowana przez wysokie strażnice, nie mogłam oprzeć się myśli, delikatnej obawie, że bajki zawsze miały ciemne wątki. Dzieci gubiły się w lasach i na pustkowiu natrafiały na czarownicę która miała zamiar zapakować je do pieca. Garść ziaren fasoli które doprowadzały do spotkania z gniewnym gigantem. I, jak przypomniał mi Lucjusz w cieniu kamiennych murów które obserwowałam, niewinne dziewczęta mogłyby zostać zjedzona przez wilki, jeśli nie trzymały się na baczności … Mindy przerwała moje rozmyślenia, miękkim , cichym gwizdem „ To miejsce jest ...” Nie mogła wyartykułować własnych myśli, ale dość dobrze mogłam zakończyć je ja. Ogromny. Niesamowity. Imponujący.

Przerażający? „Tak, wiem” zgodziłam się opuszczając rękę znad oczu i patrząc na Mindy „To prawie zbyt wiele by opisać słowami” W końcu udało jej się oderwać wzrok od budowli i nasze oczy się spotkały. „Gdy mówiłaś, że bierzecie ślub w 'posiadłości' Lucjusza. Nie sądziłam, że miałaś na myśli najprawdziwszy zamek królewski, rodem z Kopciuszka. Spojrzałam trochę głębiej w oczy swojej przyjaciółki, ponieważ po raz pierwszy odkąd Lucjusz zjawił się w moim życiu – może po praz pierwszy w naszej przyjaźni – wydawało mi się, że zobaczyłam delikatny błysk zazdrości. Ale zniknął tak szybko, że nie byłam pewna że naprawdę go widziałam. Ściemniało się i było trudno dostrzec cokolwiek … Mindy odwróciła się w stronę doliny, gmach przyciągał jej spojrzenie, dominował w krajobrazie, przy zachodzącym słońcu jego sylwetka stawała się jeszcze bardziej wyraźna. „Gdzie dokładnie odbędzie się ślub?” zapytała „Czy jest tam jakieś pomieszczenie, specjalnie stworzone na wesele? Bo wygląda na taki duży, aby mieć specjalne pomieszczenia do wszystkiego.” Spojrzałam jeszcze raz na zamek, przeszukując wieże i zacienione dziedzińce, wysokie, wąskie okna – sama próbowałam sobie wyobrazić to miejsce. „Lucjusz nie powiedział mi” przyznałam. Mindy naskoczyła na mnie, wyraźnie wstrząśnięta „ Co ? Żartujesz prawda ?” Choć jeszcze nie miała chłopaka – w sumie tak jak ja do niedawna – to swój ślub planowała od piątego roku życia. Nie ma mowy by Melinda Stankowicz pozwoliła komukolwiek – nawet miłości swojego życia – na to , aby zrobił z lokalizacji wesela niespodziankę. Zwłaszcza kiedy brałaby ślub w nieruchomości która była zbiorem broni i została splamiona śladami krwi, na litość boską. Nie, Mindy zażądałaby , aby pokazano jej pokój … komnatę … cokolwiek to miało by być, miejsce gdzie miałaby wziąć ślub.

„Jedyne co wiem, to to że nigdy nie widziałam tego miejsca” powiedziałam „Lucjusz celowo ukrywał je przede mną gdy pokazywał mi resztę zamku”. Wraz z labiryntem skrytych sal, które można było nazwać tylko lochami , gdzie Lucjusz przyznał, że czasami był „dyscyplinowany”, że użyje jego własnego eufemizmu … „Jess, naprawdę nie chcesz zobaczyć miejsca gdzie macie zamiar wymienić przysięgi?” Mindy zapytała z autentyczną troską – prawie alarmującą – w głosie. „To jest Twój ślub!” „Wiem” zgodziłam się „Uwierz mi – myślałam o tym!” Byłam bardzo zaniepokojona, kiedy Lucjusz po raz pierwszy zasugerował, żebym pozwoliła mu wybrać lokalizację. Ale gdy wracałam do tematu wyboru miejsca naszego ślubu, mój przyszły mąż powiedział do mnie: „Znam idealne miejsce” wtedy uniósł swoje ciemne brwi i z tym swoim psotnym spojrzeniem zapytał: „Ufasz mi , Anastazjo?” Wpatrywałam się w te skomplikowane, tajemnicze, wspaniałe oczy przez długi czas, wiedząc, że to była jedyna na wieki szansa aby wybrać gdzie będę brać ślub … pomyślałam, przez krotką sekundę, że wampir który stoi przede mną, nie tak dawno temu zaskoczył mnie przyciskając kołek tuż koło mojego serca. Lucjusz uśmiechał się, drażnił się ze mną, ale głęboko w jego oczach dojrzałam powagę, i miałam wrażenie, że delikatnie testuje naszą więź. Że coś ważnego dzieje się między nami, coś więcej niż tylko decyzja o tym, gdzie byśmy chcieli przeprowadzić ceremonię, która ma zjednoczyć pokolenia wampirów. Wtedy ja zaczęłam też się uśmiechać, odzwierciedlając wyraz twarzy Lucjusza … „Jess – poważnie!” Mindy głos przywrócił mnie do rzeczywistości „Pozwalasz facetowi – nawet takiemu fajnemu facetowi, jakim jest Lucjusz – podjąć taką decyzję?” Mimo ukłuć lęku, które zawsze czułam w cieniu nieruchomości Vladesców, uśmiechałam się tak samo jak tej nocy, kiedy oddawała władzę nad kluczowym wyborem Lucjuszowi, odwróciłam się do Mindy i powiedziałam, bez wszelkich wątpliwości „Ufam mu.”

Zerknęłam na zegarek, zdając sobie sprawę z tego, że pora ruszać dalej. „Chodź” powiedziałam, zmierzając w kierunku samochodu „Musimy dotrzeć do posiadłości Dragomirów – która jest dużo mniej imponująca” ostrzegłam ją, by nie oczekiwała zbyt wiele. „Pewnie nie możesz doczekać się prysznica, poza tym musimy się przebrać do kolacji a następnie dorwać mamę i tatę. Ostatni raz widziałam ich jak wybierali się na przyrodniczą wycieczkę w góry, w poszukiwaniu leczniczych ziół które tata zbierał kiedy ostatnio tu byli.” „Twoi rodzice przyjechali?” spytała Mindy „Na prawdę?” „Oczywiście” odpowiedziałam zdumiona jej zaskoczeniem. To był mój ślub. Wtedy przypomniałam sobie jak rodzice próbowali mnie powstrzymać przed pójściem na pomoc Lucjuszowi, tamtej strasznej nocy, gdy został prawie unicestwiony w stodole Zinnów. Mindy prawdopodobnie znała większość szczegółów z tamtej nocy, łącznie z tym że moi rodzice ukryli przede mną kluczyki od samochodu, obawiając się, że Lucjusz na prawdę uległ swojej ciemnej stronie i ugryzł Faith Crosse. „Przebaczyłam już dawno rodzicom” powiedziałam do Mindy, nie upewniając się ile dokładnie wie. „Oni tylko próbowali mnie chronić. Nie wiedzieli jakie złe rzeczy mogą się stać Lucjuszowi.” „Tak, pewnie masz rację” zgodziła się Mindy. Ale gdy dotarliśmy do Lexusa, zatrzymała się , zdaje się mając coś na myśli. Stanęłam również, czekając na to co powie. „Jake ...” w końcu wykrztusiła, ale zdaje się że wahała się przywołując temat mojego dawnego chłopaka – który wbił kołek w miłość mojego życia. „On ...” „On tak na prawdę nie próbował zabić Lucjusza” zapewniłam ją „To wszystko było ustawione, żeby uratować jego życie. Jake jest fajnym facetem”. Co w dziwny sposób, było powodem przez który nie mogłam go kochać. „Tak, twoja mama opowiedziała mi historię” powiedziała Mindy „ Było tyle plotek i zamieszania po tej nocy … musiałam pójść pewnego dnia i zapytać ją o to co było prawdą” „Lucjusz próbował zaprosić Jake'a na ślub” dodałam „Nawet na ochotnika chciał po niego polecieć. Czuje się bardzo wdzięczny za to co zrobił Jake”

Mindy wytrzeszczyła oczy ze zdumienia „I ..?” Pokręciłam głową nim Mindy pomyślała, że ktoś jeszcze ze szkoły będzie na weselu „Odmówił. Myślę że wolałby po prostu o wszystkim zapomnieć” Może też zapomni o mnie, po tym jak go potraktowałam. „Tak, wydaje mi się,że może właśnie tego chcieć” powiedziała Mindy. „Jake nie wygląda na faceta, który lubi fantazyjne śluby – szczególnie z wampirami w roli głównej.” „Nie , nie sądzę żeby czuł się komfortowo w zamku” zgodziłam się. Mimo to , nadal myślałam o Jake'u jako o rycerzu w lśniącej zbroi. To bardzo dobry człowiek, który ryzykował wiele, aby uratować kolegę, którego nawet nie lubił. W pewnym sensie bohater. Ale byłam przeznaczona komuś całkowicie innemu, komuś kto prawdopodobnie w tym momencie, swobodnie wkłada strój formalny do kolacji, lub goli się brzytwą uważając na miejsca na twarzy pokryte bliznami. A może w ostatniej chwili wydaje polecenie służbie, albo przechadza się po gabinecie, z rękami splecionymi za plecami, przygotowując toast na dzisiejszy wieczór … Chociaż widywałam Lucjusza codziennie, to zaczęło mnie łaskotać w brzuchu, to było nieuniknione kiedy tylko o nim pomyślałam, zaczęłam popychać nas ponownie do SUV'a w nagle śpiesząc by go zobaczyć „Dalej, chodźmy!” „W każdym razie, gdzie się odbędzie kolacja?” Mindy zapytała idąc w moje ślady. Kierowca wysiadł i otworzył drzwi dla obu nas, wsiadając, uśmiechnęłam się przez ramię. „Powiedzmy, że za kilka godzin, będziesz miała okazję lepiej przyjrzeć się domowi Lucjusza!” „O kurcze” Mindy wymamrotała wsiadając „O rany...” I po raz drugi tego wieczoru, nie miałam pewności czy była podekscytowana czy przestraszona. A może ponownie widziałam w niej swoje uczucia, Bo choć wiedziałam że Jakea Zinna nie ma na liście gości, nie byłam do końca pewna kto jeszcze może się zjawić.

Rozdział 4 Zamek Vladesców mógł mnie odstraszać swoją wielkością i ponurą historią, kamienne ściany dawały mu wrażenie zimnego i groźnego. Ale jadalnia w której razem z Lucjuszem zorganizowaliśmy naszą przedślubną kolację dla najbliższych przyjaciół i rodziny, wydawała się ciepła i intymna kiedy ludzie których kocham najbardziej na świecie zebrali się przy ogromnym, błyszczącym, mahoniowym stole, który odbijał światło z czterech ogromnych, kutych z żelaza żyrandoli, na każdym z nich było po tuzinie cienkich świec, które rzucały delikatną poświatę na cały pokój. Chociaż oboje przewodziliśmy przyjęciu, Lucjusz był oczywiście tam pierwszy – zwłaszcza, że moja mała grupa gości była spóźniona, dzięki Mindy, która w nieskończoność poprawiała nasze fryzury – uśmiechnął się i podszedł do nas , kiedy weszłyśmy do pokoju. „Witam, wszystkich” pozdrowił nas, podszedł i stając koło mnie wśliznął swoją dłoń w moją i splótł nasze palce. Nasze spojrzenia się spotkały i zobaczyłam wdzięczność i miłość którą zawsze pragnęłam ujrzeć w jego spojrzeniu „Pięknie dziś wyglądasz, Anastazjo” powiedział, oceniając wzrokiem moja czerwoną suknie, którą wybrałam na dzisiejszy wieczór. Długa, obszerna, jedwabna z delikatnym, ale skomplikowanym wzorem z kryształów Swarovskiego na gorsecie. Tak naprawdę nie wybrałam tej suknie aby zaimponować Lucjuszowi, zrobiłam to na cześć mojej rodzonej matki, która była znana z tego że nosiła szkarłat. „Uwielbiam Cię w czerwieni” dodał Lucjusz, patrząc mi ponownie w oczy. Mimo że jego były niesamowicie czarne widziałam w nich błyszczące ciepło, więc wiedziałam że sprawiłam mu przyjemność. „Chociaż” zauważył, dokuczliwie „ Uwielbiam Cie nawet w twojej koszulce z wizerunkiem konia!” Podzieliliśmy prywatny uśmiech w odpowiedzi na wzmiankę o koszulce którą Lucjusz kiedyś często wyśmiewał – którą też miałam na sobie w nocy kiedy zerwał pakt i nasze zaręczyny. Ale oczywiście nie byliśmy w stanie uniknąć przeznaczenia którego tak bardzo oboje pragnęliśmy … Potem pochylił się lekko, uniósł dłonią moją brodę i złożył pocałunek na moich ustach. I nawet kiedy moje serce waliło, jak zawsze kiedy się dotykaliśmy, to zarumieniłam się delikatnie,

ponieważ byli tam moi rodzice. Nie tak dawno temu zostałam upokorzona, tylko dlatego że zostałam przyłapana na ganku z Lucjuszem zbliżeni jak do pocałunku, do którego tak naprawdę nie doszło. Kiedy Lucjusz i ja rozdzieliliśmy się , rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę rodziców by sprawdzić czy moja nagła dorosłość – fakt, że całowałam chłopaka … mężczyznę … publicznie, nawet jeśli to było tylko słodkie powitanie – wydawała się dla nich też dziwna. Po sprawdzeniu ich twarzy, stwierdziłam że ciężko jest odczytać ich wrażenie. Następnie spojrzałam na Mindy – i po raz drugi dzisiejszego wieczory wydawało mi się że złapała przebłysk zazdrości w jej oczach. Kiedyś była zauroczona Lucjuszem, zanim przyznałam się do moich uczuć do niego … „Ned, Daro – tak miło Was widzieć” powiedział Lucjusz, przerywając moje przemyślenia. Puścił moją rękę i przeszedł obok mnie by uścisnąć moich rodziców „Witajcie w moim domu.” „Ciebie też dobrze widzieć Lucjuszu” powiedziała mama, zamykając oczy i ciągnąc go do siebie, uścisnęła go mocno, tak jakby zrobiła to prawdziwa matka „Tęskniliśmy za tobą” Trzymali się wystarczająco długo, abym zrozumiała, że mój przyszły mąż równie mocno tęsknił za mamą. Sam fakt, że nie odpowiedział od razu na jej słowa, dał mi do myślenia, że Lucjusz – który nie miał matki – albo delektował się rzadkim matczynym dotykiem, albo był zbyt bliski pokonania przez emocje, żeby móc mówić. Podczas tych miesięcy spędzonych wspólnie w Pensylwanii, mama zdecydowanie odblokowała jakąś część w Lucjuszu. Wrażliwe miejsce w które nawet ja nie byłam wtajemniczona. Część mojego zahartowanego wojownika, która była dzieckiem, tęskniącym za miłością rodziców. „Dziękuję za przybycie” powiedział w końcu i choć jego głos był spokojny, byłam pewna że jest przepełniony uczuciami i ciężko pracuje nad tym aby utrzymać je pod kontrolą. Gdy mama go uwolniła, wyprostował się i podszedł do mojego ojca i chociaż podejrzewałam , że ojciec, nawet bardziej niż mama, nie ufał Lucjuszowi w ciągu tych ostatnich tygodni gdy mieszkał z nami, Ned Paskwood nie był człowiekiem który odmawiał uścisku. Dwóch mężczyzn wahało się przed sobą tylko jedną sekundę, tata wyrzucił ramiona i zaprosił „Chodź tu, Luc!” Potem przycisnął Lucjusza do siebie i oddał jego plecom około pięciu obfitych klepnięć, aż Lucjusz wycofał się śmiejąc, wtrzymał tatę na odległość wyciągniętych ramion, zauważając „Spokojnie Ned ! Masz

mocne uderzenie jak na pacyfistę!” Wszyscy się zaśmiali, wszyscy razem … odetchnęłam z ulgą, poczułam jak ciało mi się odpręża. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam zestresowana ich spotkaniem dopóki nie zobaczyłam że wszystko między nimi było ok. Wiedziałam, że moi rodzice byli nadal zmartwieni – może nawet przerażeni – mną wżeniającą się w wampirzą rodzinę królewską. Ale jakaś część w nich od zawsze wiedziała, że ta chwila może przyjść, a wiara w ich własne przekonania co do wychowania dzieci, nakazywała im by pozwolili mi odejść. Pozwalając mi być dorosłą na jaką mnie wychowali. Pozwalając mi wybrać Lucjusza, i biorąc go z powrotem w swoje serca. Jeśli mam być szczera, nie sądzę aby kiedykolwiek je opuścił. Lucjusz podszedł do Mindy, która nagle wydała się trochę niepewna, prawie nerwowa, o to jak się zachować w królewskim otoczeniu. A może martwiła się, w swój sposób , o zjednoczenie z Lucjuszem, po tym wszystkim co się stało w Pensylwanii. „Hmm ….” Rzeczywiście lekko dygnęła i wyciągnęła rękę, jakby spodziewała się że on ja pocałuje. Ale Lucjusz płynnie złapał wyciągniętą dłoń i przyciągnął moją przyjaciółkę do siebie, w intensywny, ale przytulny uścisk. Mówił do niej cicho, ale dosłyszałam: „Dziękuję Melindo za przybycie, Dziękuję za wszystko.” Nim całkiem się rozdzielili Lucjusz jeszcze uścisnął jej dłoń nim ją puścił, zobaczyłam że Mindy oczy błyszczały. Zrozumiała wszystko co miał na myśli. Dziękuję za to, że nalegałaś aby Anastazja dała mi szansę … Za to że próbowałaś mnie uratować … Za to że stałaś przy nas, kiedy nikt inny nie chciał … Wrócił do mego boku, opanowując własne emocje, które jak zauważyłam po raz kolejny były blisko wypłynięcia na powierzchnię. Położył jedną rękę w dole moich pleców, łącząc nas, jak to często robił w miejscach publicznych. Uwielbiałam kiedy tak subtelnie rościł sobie do mnie prawo. Odczuwałam ten sam zaborczy instynkt w stosunku do niego. Popatrzyłam na jego przystojną twarz, niedługo staniemy przed całym światem i to wszystko stanie się oficjalne … „Wybaczcie mi...” powiedział zwracając się do mnie, potem mamy, taty i Mindy „ Muszę nawiązać znajomości i przeprowadzić kilka rozmów towarzyskich z naszymi gośćmi z Rumuni”

Rozejrzałam się i uświadomiłam sobie, że kiedy rozmawialiśmy przybyło kilka innych osób – wampirów. Wśród nich widziałam kilku moich krewnych Dragomirów, w tym mój wujek Dorin, twarz miał już zarumienioną od ciepła w pomieszczeniu, a może to od kieliszka ciemnego, czerwonego wina, które trzymał w dłoni opowiadając historię moim trzem kuzynom. Oglądając się po pokoju w najdalszym kącie zobaczyłam że dołączył do nas Lucjusza wuj Claudiu, co zachwiało trochę spokojem który poczułam na widok zjednoczenia Lucjusza z moimi znajomy mi i rodziną. Claudiu – młodszy brat Vasila, którego Lucjusz unicestwił dokładnie w tym domu w którym stoimy … Nie byłam pewna czy Claudiu się pokarze przy okazji takiego szczęśliwego wydarzenia. Mimo że był jednym z Rady Starszych którzy rządzili klanami nie darzyli się sympatią z Lucjuszem. Ale Lucjusz, zawsze z dobrymi manierami, nalegał aby go zaprosić, ponieważ w przeciwnym razie może się tylko bardziej zrazić, a może nawet i spowodować rozłam, którego nie byli byśmy w stanie naprawić. Obecność Claudiu zdawała się osłabiać światło świec, powodując że cienie pogłębiały się na kamieniu. Patrzyłam na niego, pamiętając, że – wraz z wieczna miłością – obowiązki, polityka, intrygi i dyplomacja stały się teraz częścią mojego nowego życia. Chciałabym też związać się z klanem Vladesców, kiedy połączę się z wampirem, który właśnie naciskając dłonią na moje plecy obiecując mi: „Zaraz wrócę, Anastazjo” „Pójdę z Tobą” zaproponowałam, myśląc że to chyba odpowiednie abym przywitała się z wszystkimi. Ale Lucjusz zatrzymał mnie, potarł dłonią me ramię i ścisnął je, by dodać mi otuchy „Będziesz miała później jeszcze czas aby z wszystkimi porozmawiać” powiedział z uśmiechem „Dlaczego nie zajmiesz się naszymi amerykańskimi gośćmi? Upewnij się, że niczego im nie brakuje. Przyprowadzę naszych krewnych, którzy będą stosowni, biorąc pod uwagę, że nie jesteś tylko z rodziny królewskiej, ale także - przez jeden dzień – jeszcze technicznie gościem tutaj” Obdarzyłam go wdzięcznym spojrzeniem, wiedząc że prawdopodobnie nagina lekko protokół aby dać rodzicom a zwłaszcza Mindy czas do oswojenia się nim zostaną pozostawieni sami sobie na

przyjęciu na którym są 'ludźmi z zewnątrz'. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju, przybyło kilka nowych osób, próbowałam sobie przypomnieć kto z nich należał do klanu Vladesców a kto do Dragomirów. Nie to żebym ja sama nie była tutaj praktycznie 'człowiekiem z zewnątrz' … Ale już nie długo. Obserwowałam Lucjusza, szedł jak zwykle pewnie w kierunku Claudiu i małej grupki która otoczyła brata Vasila, zazdrościłam mojemu narzeczonemu łatwości z jaką wszedł w krąg władzy – czasami niebezpiecznej władzy – do której miałam dołączyć. Przyłapałam się, że podziwiam coś jeszcze w Lucjuszu. Zawsze imponująco wysoki; gęste, czarne włosy, na nasz ślub przyciął je trochę krócej i schludniej niż zwykle; i sposób w jaki nosił czerń, szyty na miarę garnitur, wybrany specjalnie na tą okazję. Ramiona szerokie pod dopasowaną marynarką, a jego nogi wyglądały na szczególnie długie i silne w parze wąskich spodni w stylu europejskim. Byłam tak pochłonięta obserwacją Lucjusza, że prawie mi umknęło co mówi tata do Mindy „Chodź, Melinda Sue! Zobaczymy, czy uda nam się znaleźć coś do picia” Kiedy ruszyli razem , nawet nie przyszło mi do głowy, że zapewnienie napoi dla moich gości było moim obowiązkiem. Nie, ponieważ jak często bywało, byłam niemal zahipnotyzowana przez Lucjusza. Kiedy witał się z Claudiu i innymi uśmiechnął się , tak że jego białe zęby błysnęły w świetle świec, a moje serce opuściło kilka uderzeń. Nie widziałam, ani nie czułam Lucjusza kłów od czasu tej pierwszej nocy, podczas której ukończyłam transformację z śmiertelnika w wampira. Czekaliśmy na naszą noc poślubną aby znów móc dotykać się w ten sposób, delektując się przewidywaniami, które były niemal nie do zniesienia, biorąc pod uwagę jak blisko był mnie, każdego dnia … Położyłam rękę na piersi, czując jak moje serce zaczyna galopować. „Jest bardzo przystojny.” Mama szepnęła mi do ucha, otrząsnęłam się, i odwróciłam by odnaleźć uśmiech na jej twarzy – a raczej śmiech – wiedziała co czuję, zdradziło ją to przekomarzające się spojrzenie inteligentnych oczu.

„Mamooo!” zaczęłam protestować, zawstydzona, że zostałam przyłapana patrząc na Lucjusza z, co musiało być oczywiste, pożądaniem. Wtedy przypomniałam sobie, że nie jestem już licealistką, a Lucjusz był prawie moim mężem. Wolno mi było patrzeć. Wkrótce będę jej równa … będę mężatką. Powstrzymałam wypływający rumieniec i zwierzyłam się „Wydaje mi się, że jest coraz przystojniejszy.” Ukradłam jeszcze jedno spojrzenie w kierunku Lucjusza i zobaczyłam, że uśmiechając się szeroko, przeciąga dłonią przez swoje czarne włosy w trakcie rozmowy ze swoim wujem, zachowując się jakby nie było napięcia między nimi. „Też myślę, że jest coraz bardziej przystojny” zgodziła się mama. Odwróciłam się zaskoczona komentarzem i stwierdziłam że mama już się nie śmieje. Wyglądała na zamyśloną – ale w przyjemny sposób – kiedy dodała „On jest szczęśliwy, Jessico. To dlatego. Szczęście sprawia, że ludzie pięknieją.” Uśmiechnęłam się do matki. „ Mam nadzieję, że jest szczęśliwy, Mamo” Wtedy tata i Mindy wrócili do nas, tata niósł ze sobą drinka, którego nawet nie zdążył spróbować bo nagle rozległ się głęboki głos Lucjusza, przełamujący odgłosy spokojnych rozmów, które miały miejsce wokół nas, zapowiedział „Bardzo proszę wszystkich o zajęcie miejsc. Podano kolację!” Poszłam do mojego miejsca na jednym końcu stołu, Lucjusz zajął swoje na drugim, a reszta gości poszukiwała swoich nazwisk na pergaminowych kartkach, które zostały misternie ułożone na srebrnych podpórkach przy każdym wysokim krześle. Kiedy wszyscy zajęli miejsca, zdałam sobie sprawę, że było jedno puste – brakowało jednej osoby po prawej ręce Lucjusza – i za chiny nie mogłam sobie przypomnieć kto miał tam siedzieć. Od rozmyślania oderwał mnie milczący zespół ubranych w uniformy służących, którzy zamieniali kartki z nazwiskami na indywidualne menu. Jedno po drugim, menu włożono nam pod nosy. I kilka sekund później, wszyscy Amerykanie zaczęli się głośno śmiać.

Rozdział 5 „To miły akcent z waszej strony” powiedział tata uśmiechając się do mnie a następnie do Lucjusza „Bardzo przemyślane!” Uśmiechnęłam się patrząc w dół stołu na Lucjusza, kochałam go za to że poświęcił uwagę moim rodzicom jak i za łagodny humor w tym geście. Jego tajne, dodane w ostatniej chwili danie do menu - „Zapiekana Soczewica a'la Vladescu” - był to zdecydowanie wewnętrzny żart, biorąc pod uwagę jak gardził zaufaniem moich rodziców do zbóż i nasion, a w szczególności do soczewicy, ale był to też po prostu miły gest, że uwzględnił to dla nich. „Zapiekanka to pomysł Lucjusza” powiedziałam, ignorując zmieszanie na twarzach moich wampirzych krewnych. Byłam pewna, że wszyscy wiedzieli czym jest soczewica, rozmyślali pewnie nad powodem dlaczego znalazła się w menu. Mama wiedziała, że Lucjusz żartował. Nigdy w przeszłości nie wstydził się dzielić swoją opinia na temat jej kuchni. „Trzeba było zadzwonić i zapytać o mój osobisty przepis Lucjuszu” powiedziała , uśmiechając się figlarnie ale czuło jednocześnie „Podzieliłabym się nim!” Nawet z takiej odległości, poprzez długi stół wypełniony kielichami pełnymi wina , dostrzegłam rozbawione oczy Lucjusza „ Och, nie mógłbym sprawiać Ci takiego kłopotu!” zażartował „Sprawdźmy, jak poradził sobie mój kucharz z tą tak elastyczną i trwałą rośliną strączkową. Jestem zawsze chętny by spróbować nowych wariacji.” Nagle, widząc Lucjusza, w szczycie stołu, kontrolującego menu i tematy rozmów, uderzyła mnie wielkość i szybkość zmian zachodzących w moim życiu. Mniej niż rok temu, mama praktycznie odciągnęła za ucho Lucjusza od naszego skromnego stołu w jadalni, za to tylko, że był nie uprzejmy dla Jake'a, podczas naszej pierwszej randki. Spojrzałam od mamy do Lucjusza i z powrotem, myśląc że teraz taka sytuacja nie mogłaby mieć miejsca,. Lucjusz był daleko poza kontrolą kogokolwiek. Choć żyłam samodzielnie w nowym kraju, to czy byłam też tak samo dorosła jak on? Przekręciłam się na krześle i spojrzałam na Mindy, która wydawała się mała i młoda i nadal nie

oswojona z takim formalnym zgromadzeniem. Przyglądała się – ostrożnie – niemal w oszołomieniu, olśniewającym zastawom ze srebra, które były rozstawione przed każdym z nas. Przeskanowałam własne miejsce, nie byłam pewna czy wiem kiedy i jak korzystać z niektórych lśniących narzędzi które były przede mną, i ta cala pewność którą poczułam pod uściskiem Lucjusza została znowu zachwiana. Dzierżyłam władzę z Lucjuszem, od nocy, kiedy zatrzymałam groźbę wojny i stanęłam na czele klanu Dragomirów. Jednak w tej chwili nie mogłam przestać się zastanawiać … Kogo przypominałam bardziej? Lucjusza, swobodnie wydającego polecenia? Czy Mindy, uśmiechniętą – ale zdenerwowaną? Czy byłam gotowa do tego aby zasiadać w szczycie tego stołu, jak książę którego widzę daleko, daleko naprzeciw mnie? A może nadal wyglądałam jak jeden z tych siedzących po boku, skromny gość na własnym przyjęciu? Dwóch pracowników jednocześnie podeszło do mnie i do Lucjusza , synchronicznie pochylili się aby nalać nam wina, a ja prawie zasłoniłam dłonią swój kielich by zasygnalizować że nie chcę – nie powinnam – pić wina. Zerknęłam szybko na Lucjusza i zauważyłam , że on ewidentnie był obsługiwany. Następnie spojrzałam na rodziców, tak jak gdybym oczekiwała aprobaty z ich strony zapominając, że tutaj w Europie łyk wina był dla mnie legalny i nie potrzebne mi pozwolenia. Co ważniejsze, oczekiwano ode mnie, że wezmę udział w toaście, nawet jeśli smak wina mi nie podchodził. Szybko zabrałam z powrotem rękę, mając nadzieję, że nikt nie zauważył jak blisko byłam błędu i obserwowałam jak ciemny, prawie czarny płyn ścieka do kielicha. W blasku ognia przypominało to co innego, coś czego chciałam dużo, dużo bardziej. Faktycznie to pragnęłam i potrzebowałam. Zapatrzyłam się na tą atramentową ciecz. Krew i wino … dwie rzeczy które próbowałam tylko kilka razy, które teraz staną się stałą częścią mego istnienia Kątem oka zauważyłam, że Lucjusz wstał i moja uwaga – tak jak i reszty gości – została ponownie

zwrócona na niego, kiedy uniósł własny kielich wysoko by wznieść toast. Wiedziałam, że dobrze się bawi. Lucjusz Vladecu był w swoim żywiole. Ale zdawałam sobie również sprawę z tego, że część jego radości wynikała z faktu, że zważywszy na to kto jest na widowni, nawet coś takiego prostego jak witanie gości może być najeżone niebezpieczeństwami. Wystarczy jedno zlekceważenie, zamierzone czy nie może zostać zauważone i mieć poważne konsekwencje. Ale oczywiście nie było widać tej presji na twarzy Lucjusza, kiedy rozpoczynał toast, który miał być podziękowaniem za przybycie na wspólny posiłek, ale równie dobrze, jeśli nie załatwi go z gracją i finezją, mógłby stać się wstępem do rozpoczęcia wojny. Przyglądałam się moim krewnym, Dragomirom – i wujowi Lucjusza Claudiu, który siedział sztywno na krześle, długimi palcami przejeżdżał tam i z powrotem po nóżce swojej kielicha, ten widok ścisnął mi gardło, tak jakby te palce okręciły się wokół mej szyi. Claudiu prawdopodobnie byłby zadowolony z wojny. Jako Starszy Vladescu , brał udział w tworzeniu planu, w którym Lucjusz pozbywa się mnie ciemną nocą, w naszym łóżku, i w ten sposób Vladescowie mogą władać całym imperium wampirów … Odwracam się do Lucjusza, nagle niemal przerażona o własną przyszłość i zdesperowana aby upewnić się, że ten potężny, wojowniczy książę , który stał naprzeciwko mnie, przewodząc stołem, nie pozwoli aby stała mi się krzywda. Widok Lucjusza mnie uspokoił – na chwilę. Oczywiście, że będę bezpieczna będąc z nim sam na sam w naszym wielkim łożu, które pokazał mi gdy zwiedzaliśmy zamek … Mimo to, moje oczy wróciły do Claudiu. Ale co z chwilami kiedy Lucjusz nie będzie mógł być przy mnie ? Byłam tak pochłonięta walką z rosnąca paniką, że zajęło mi chwilę nim zauważyła, że Lucjusz jeszcze nie rozpoczął wygłaszania toastu. Nawet nie patrzyła na gości – ani na mnie. Nie, jego uwaga była zwrócona na drzwi za moimi plecami,w których zaskrzypiały zawiasy, kiedy ktoś je otworzył szeroko, wpuszczając chłodne powietrze do pokoju, które spowodowało, że ogień

w świecach zamigotał. Ekspresja na twarzy Lucjusza zmieniła się, powodując że zapomniałam o Claudiu i jego sekretnych intrygach. Byłam pewna że ten ktoś wchodzący przez drzwi nie jest służącym z kolejna tacą z jedzeniem, czy przynoszący więcej wina. A kiedy zaczęłam się obracać by to sprawdzić, Lucjusz potwierdził moje podejrzenia, że ktoś ważny dołączył do przyjęcia. „Mimo, że przybywa żałośnie spóźniony,” ogłosił Lucjusz , kiedy rzuciłam pierwsze spojrzenie na przybyłego z opóźnieniem gościa, „Proszę Was wszystkich powitajcie mojego jedynego brata!”

Rozdział 6 Brata? Przez ułamek sekundy to słowo zaskoczyło mnie całkowicie, poczułam delikatne ukłucie zdrady, że Lucjusz trzymał coś tak ważnego – wielki sekret – przede mną. On nie miał brata … Byłam również oszołomiona przez naszego gościa , ponieważ wchodząc do środka ruszył prosto w stronę Lucjusza. Wszyscy byliśmy w strojach formalnych. Nawet tata, który zwykle nosił sprane koszulki i od dziesięciu lat ze swych własnych przyczyn nie zakładał garnituru. Ale facet, który właśnie przechodził przez całą długość pokoju, uśmiechał się, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że robi scenę, w brudnych, krótkich spodenkach i w żółtej koszulce z reklamą surferskiego sklepu zwanego Wenecka Plaża. W koszulce która wyglądała gorzej niż większość tych mojego ojca … Kiedy mijał stół, blask świec odbił się w jego długich, brązowych włosach, które były luźno zaplecione w koński ogon, za pomocą czegoś co wyglądało jak sznurówka. Włosy zbyt błyszczące, tak jakby potrzebowały aby je umyć. Zwróciłam uwagę na znajomy dźwięk i kiedy spojrzałam na jego stopy odkryłam parę czarnej gumy … Japonki? Wstałam z siedzenia, niepewnie, odwróciłam się w stronę Lucjusza, oczekując wyjaśnień i – nawet będąc w szoku – spodziewałam się, że mój nienagannie wychowany książę wampirów będzie niezadowolony. Jeśli to naprawdę był jego brat, spóźnienie … niechlujne ubranie … były brakiem szacunku … Ale kiedy zobaczyłam twarz Lucjusza, zdałam sobie sprawę, że nie jest zły. Wręcz przeciwnie, również uśmiechał się od ucha do ucha, odstawił swój kielich , odsunął krzesło i ruszył w kierunku nowo przybyłego

Co do …? Spojrzałam na rodziców i Mindy, którzy wydawali się równie zmieszani, zawstydzona nie byłam w stanie ofiarować im niczego innego jak tylko zaskoczone wzruszenie ramionami. Nadal stojąc, niezdarnie obróciłam się z powrotem do Lucjusza, w sam raz by zobaczyć jak wyciąga dłoni do faceta którego właśnie nazwał bratem, który w odpowiedzi splata dłoń z moim przyszłym mężem i przyciąga go do siebie w taki sam męski uścisk jaki Lucjusz jeszcze przed chwilą dzielił z moim ojcem. Ściskali się aż Lucjusz w końcu chwycił go za ramiona i odwrócił twarzą do nas – tak że mogłam zobaczyć iż dzielą niemal identyczny uśmiech, szlachetne białe zęby Vladesców – zdałam sobie sprawę kim naprawdę jest ta osoba. Pomyślałam niemal dokładnie te same słowa, które Lucjusz wypowiedział wciąż się uśmiechając „ Ten oto próżny surfer, który ośmielił się – spóźniony – w tak nieodpowiednim stroju, dołączyć do nas, jest … co prawie wstydzę się przyznać … moim drużbą” Usiadłam z powrotem na swoim miejscu, jeszcze nie całkiem wierząc własnym oczom. To .. TO .. był legendarny Raniero Vladescu Lovatu ?