agh_sko

  • Dokumenty97
  • Odsłony16 059
  • Obserwuję9
  • Rozmiar dokumentów156.1 MB
  • Ilość pobrań6 095

Chloe Neill - Świat Chicagowskich Wampirów - 3

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :596.7 KB
Rozszerzenie:pdf

Chloe Neill - Świat Chicagowskich Wampirów - 3.pdf

agh_sko EBooki Chloe Neill
Użytkownik agh_sko wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 15 z dostępnych 15 stron)

Chloe Neill – Zasady Domu ROZDZIAŁ3 Tłumaczenie: Truefair Beta: saphira_m Ojcowie założyciele Zmierzaliśmy ku Małym Włochom, które znajdowały się na południowy- zachód od przedmieść Chicago. Bentley idealnie się nadawał do takich przejażdżek. Warto było wydać na niego aż taką ilość pieniędzy. Poza tym, można było łatwo zaimponować przyjaciołom oraz wkurzyć wrogów. Ulica wskazana nam przez Noaha była cicha. Okrążały ją małe biura – banki, biura handlujące nieruchomościami itd. Oprócz nich, większość stanowiły budynki wolnostojące, trzy albo też czteropiętrowe centra handlowe, na których widniały reklamy. Reklamy obiecujące zbudowanie niesamowitych jak na tę dzielnicę apartamentów. Po dotarciu na miejsce, Ethan zaparkował Bentley na parkingu przed barem sushi. W budynku obok mieściała się pralnia, a tuż obok biuro rejestracji wampirów. Dziś był weekend, więc pomieszczenia były opustoszałe. Lecz wraz z przyjściem poniedziałku wampiry wystroją się w kolejce i będą czekać na okazję, aby oddać swą anonimowość zbiurokratyzowanemu miastu Chicago. Wyszliśmy z samochodu i uzbroiliśmy się w katany. Policjanci z Chicago zapewne zwariowaliby na widok dobrze naostrzej broni, ale to ani ciut by mnie nie powstrzymało. Nie mogliśmy wiedzieć co nas dziś spotka, dlatego też musiałabym być gotowa na wszystko. Podskoczyłam, kiedy ktoś w pobliżu z trzaskiem zamknął za sobą drzwi do samochodu. Był to Noah, który zaparkował parę bloków dalej i szedł teraz w naszym kierunku. - Wszystko dobrze? – zapytał Ethan, spoglądając na mnie. - Dobrze – odpowiedziałam, kiwając głową. – Niespodziewałam się tego. Ethan wspierająco ścisnął moją rękę. - A więc, Oliver wraz z Eve przyszli się zarejestrować – powiedział Ethan, rozglądając się dokoła. – Dlaczego akurat wybrali ten ośrodek? - Mieszkali niedaleko stąd – odpowiedział Noah. – Pewnie dlatego. - Wartowniczko? Co sądzisz o tym wszystkim? - Zapewne nie byli tutaj sami – zasugerowałam. – Mogli być zauważeni przez innych wampirów bądź też pracowników ośrodka. Może powiedzą nam coś, przynajmniej o tym, czy udało im się zarejestrować. - Warto to sprawdzić – zgodził się Noah.

Chloe Neill – Zasady Domu - Nie widać też śladów krwi – kontynuowałam. Moje wampirze zmysły włączyłyby się odrazu, gdyby tylko w pobliżu odczuwałoby się jakąś krew. Miałam też nadzieję, iż nie stało się im nic złego. - Trzeba najpierw wyjaśnić, kto mógłby chcieć ich skrzywdzić. - Registracja wampirów powinna uspokoić ludzi. Po co karać ich, za to, o co sami proszą, prawda? - Pewnie dlatego, można śmiało twierdzić, że to nie sprawka ludzi – odparł Ethan. –Inni Odszczepieńcy możliwe nie byli bardzo podekscytowani tym faktem. Mogli uznać to za zdradę. Ethan mógł mieć rację, ale Noahowi z pewnością nie spodobało się to stwierdzenie. Noah posyłał Ethanowi wściekłe spojrzenie. - Sugerujesz, że to my sami tworzymy własne problemy? Ethan się nie poddawał. - Po prostu zadaję pytania. Czy to możliwe? - Chciałbym wierzyć, że nie. Ale ja ich nie kontroluję. Więc dwójka wampirów zaginęła.Wampirów, którzy tylko pragnęli się zarejestrować. Nie było widać żadnych wyraźnych śladów przemocy, ani też czegokolwiek, co wskazywałoby na to, co lub kto mógło ich porwać. Ułożywszy ręce na biodrach i przygryzając wargę, rozejrzałam się dokoła. Było albo bardzo późno, albo też bardzo, bardzo wcześnie. Nie mogłam określić dokładniej z wampirzej perspektywy, aczkolwiek na dany moment nic się tutaj nie działo. Obok biura rejestracji wampirów stoi sobie pizzeria – oczywiście zamknięta w nocy, jeszcze jakiś budynek, którego okna pozabijano dechami. Pomiędzy tymi budynkami, aczkolwiek widnieje malutki, dwupiętrowy budyneczek z oddźwiernym w środku. Odwracam się ku Noaha. - Czy masz może przy sobie zdjęcie Olivera z Eve? - Mam na komórce. Wskazałam ręką na oddźwiernego. - Ma nocną zmianę. Może poszczęści się nam i okaże się, że dwie nocy temu również pracował w nocy. Ethan lekko się uśmiechnął. - Dobra robota, Wartowniczko – powiedział, po czym wskazał na ulicę. – Panie przodem. Zaczekałam, aż bardzo śmierdząca śmieciara odjedzie nieco dalej, po czym zaczęłam biec ku budyneczku. Za mną ruszyli Noah wraz z Ethanem. Ubrany w burgundowy płaszcz z wielką ilością guzików na nim, oddźwierny, zrobił się nerwowy na nasz widok. Otworzył szeroko oczy, jego puls zaczął bić szybciej. Gdyby tylko posiadał jakąkolwiek magię, poczulibyśmy ją z dość dalekiej odległości. Jak gdyby chroniąc przed nami swój zamek, wyszedł za drzwi. - W czym mogę pomóc?

Chloe Neill – Zasady Domu - Noah – oznajmiłam, wyciągając rękę i czekając na komórkę. Sprawdziłam ekran, na którym ujrzałam uśmiechnięte twarze dwóch blond włosych wampirów – mężczyzny i kobiety. Nawet nie zerknąwszy na ekran, oddźwierny skrzyżował ramiona na piersi i spojrzał na mnie spode łba. - Nawet nie zerkniesz? – zapytałam. Lekko odmrugnął. - Może to pomoże ci coś sobie przypomnieć – odrzekł Ethan, wyciągając dwudziestodolarowy banknot. Oddźwierny przyjął go, wepchnął do kieszeni płaszcza, po czym ponownie przyjął tę samą pozę. Chyba Jackson nie był jego ulubionym prezydentem.. - A co powiesz o Prezydencie Grant? – zapytał Ethan, oferując mu tym razem pięćdziesiąt dolarów. Oddźwierny spojrzał na ten banknot dość nieufnie. - Wolałbym radę Benjamina Franklina, aczkolwiek Grant też ujdzie. Wziął banknot i schował w kieszeni płaszcza. – W czym mogę pomóc? Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. - Ta dwójka – przypomniałam mu, machając przed nosem komórką. – Czy widziałeś ich? Tym razem już spojrzał na ekran. - Widziałem ich – pokiwał głową. – Szli do biura rejestracji wampirów. - Więc jakim cudem ich zapamiętałeś? – zastanawiałam się. - Strzelali sobie selfie, stojąc w kolejce, jakby szli na jakiś koncert, a nie się rejestrować – odparł. Po chwili wzruszył ramionami. – Nie wiem. Wydało mi się to conajmniej dziwaczne. Mnie też ich zachowanie bardzo zdziwiło, ale chyba nie było niczym anormalnym dla Olivera i Eve. - Co stało się potem? – zapytałam. Wzruszył ramionami i spojrzał w dal. - Naprawdę? . zaczynałam się wściekać. Posłał mi dziwne spojrzenie. - Nie wiesz, że mamy inflację? Wkurzona na maksa, położyłam dłoń na rękojęści miecza i ruszyłam do przodu. Wartowniczko – rozbrzmiał głos Ethana w mojej głowie, ale dalej nie mogłam tego już cierpieć. - Wiesz, że to nie atrapa – oznajmiłam. – Jest dobrze wypolerowany, naostrzony i w dodatku, całkiem dobrze się nim posługuję. - Racja – poparli mnie Ethan i Noah. - Nie wypytujemy cię o niewiadomo jakie tajne informacje. W dodatku już tobie za nie zapłaciliśmy. Poklepałam miecz. – Nie wydaje mi się, aby burmistrz Chicago był zadowolony z tego, że irytujesz ludzi noszących przy sobie broń, zamiast po prostu odpowiedzieć na ich pytania i pozwolić im odejść w spokoju.

Chloe Neill – Zasady Domu Wzdrygnął się. - Drobna porada – oznajmiłam. Oddźwierny ponownie się wzdrygnął. Przez chwilę drżały mu usta, aczkolwiek po minucie zdołał się opanować. - Weszli do środka, a po chwili stamtąd wyszli. - Wsiedli do auta i odjechali? – zapytałam. - Właściwie to nie – odrzekł. Wskazał na boczną uliczkę. – W tamtej uliczce zatrzymał się czyjś samochód. Po jednej stronie od biura rejestracji wampirów znajdowała się pralnia, po przeciwnej zaś stronie długa i ciemna uliczka. - Samochód? – odezwał się Noah. – Jaki samochód? Oddźwierny wzruszył ramionami. - Nie widziałem dokładnie jaki, tylko to, jak świecił farami. (headlights). Po chwili ci dwaj, co mi pokazywaliście podeszli do samochodu, może nawet rozmawiali o czymś z kierowcą. Po czym światła zaczęły się oddalać. Zapewne samochód wtedy opuszczał uliczkę. - Czy po tym wszystkim, widziałeś ich jeszcze? – zapytałam. Wzruszył ramionami. - Nie wiem, nie rusza mnie to. Może oni po prostu spotykali się z przyjaciółmi? Przecież żyjemy w Ameryce. Nie śledzimy wszystkich. Jak gdyby poczuł się urażony, oddźwierny znów spojrzał w dal. Straciliśmy jego zainteresowanie nami./Straciliśmy kontakt. - Dzięki – rzuciłam do mężczyzny. – Doceniamy twą pomoc. Nie wydawał się zbyt mi ufać, mimo to pokiwał głową. - Blokujecie drzwi. Ethan dotknął mego ramienia. - Sprawdźmy tamtą uliczkę – powiedział. Oddźwierny coś tam jeszcze mruczał sobie pod nosem, kiedy już wyruszliśmy w drogę. *** Próbowałam postawić się na miejscu policjanta albo przynajmniej myśleć tak jak mój dziadek – detektyw. Tyle że z pomocą wampirzych zdolności. Zbliżyłam się ku alejce, po czym zamknęłam oczy i pozwoliłam otoczeniu przejąć panowanie nad moimi zmysłami. W alejce odczuwało się zgniliznę i dampness, zardzewiałymi narzędziami oraz dirt. Na szczęście, w powietrzu nie unosił się zapach krwi ani też prochu. Po upewnieniu się, iż alejka jest pusta, weszłam w ciemność. Ta alejka nie różniła się niczym od innych ciemnych, brudnych alej w Chicago; a jak wiadomo w tym mieście jest ich całkiem sporo. Jak można się było spodziewać, ujrzałam tam ogromny śmietnik, ceglane ściany budynków, jedno albo też dwa wyjścia awaryjne.

Chloe Neill – Zasady Domu Rozglądałam się za każdym możliwym tropem, który rzuciłby trochę światła na to, czemu Oliver wraz z Eve weszli akurat do tej alejki. Po chwili dostrzegłam jakiś blask. Schyliłam się. Na ziemi leżały odłamki rozbitego szkła. Nie były to ostre odłamki, tylko square pieces. Takie szkło wstawia się w okna samochodu. - Coś tam znalazła?- zapytał Ethan. - Tam leży szkło. Może należeć do szukanego przez nas samochodu. - Bardzo dziwne – dostrzegł Ethan. – Gdyby ktoś roztłukł szybę to którekolwiek z wampirów z pewnością by coś usłyszało. - Raczej tak – zgodziłam się, podnosząc się i wycierając ręce o spodnie. Nagle usłyszeliśmy brzęczenie czyjejś komórki. Instynktownie zerknęłam na swój telefon, aczkolwiek ekran był zgaszony. - Czy to twoja komórka? – spytał Ethan. Potrząsnęłam głową i ponownie zeskanowałam teren, zdając sobie nagle sprawę, iż ten dźwięk wydobywa się z okolicy czerwonego metalowego śmietnika. Podeszłam bliżej, coraz wyraźniej słysząc brzęczenie. Kopniakiem odepchnęłam parę walających się na podłóżu śmieci. Tam też ujrzałam podświetlony ekran różowej komórki. Ktoś próbował się do kogoś dodzwonić. Nie – to nie był ktoś. Na ekranie wyraźnie widać było nadawcę tego połączenia: Rose, Odszczepieńcza przyjaciółka Noaha. Przeczuwałam już do kogo należy ten telefon i przez to w brzuchu odczuwałam niezbyt przyjemne uwieranie. - Noah – zawołałam. Sekundę później znalazł się tuż przy mnie, czułam jego wyraźne podenerwowanie. - To komórka Eve – odrzekł solemnly. – Wszędzie ją poznam. Jest bardzo stara i nadaje się jedynie do wykonywania połączeń, ale Eve jest tak do niej przywiązana, iż nawet nie chce ją wymieniać. Rose zapewne próbuje nawiązać z Eve jakikolwiek kontakt... Bardzo się zamartwia. Wciąż dzwoni. Mówiłam, aby przestała, ale.... Bardzo dobrze rozumiałam jej powody dla obaw i poniekąd się z nią utożsamiałam. Odnalezienie komórki Eve w tym zakaułku chyba nie mogło sugerować, że wszystko jest w porządku. - Może Eve po prostu go upuściła? – zasugerował Ethan. – Oliver przecież wcześniej zadzwonił do Rose. Wciąż istnieje szansa na to, że doszło do nieporozumienia. Ethan brzmiał optymistycznie, zapewne próbując pocieszać w ten sposób Noaha. Poniekąd mógł mieć też rację. Nie mieliśmy pojęcia o tym, jakim cudem ani też dlaczego znaleźliśmy tutaj komórkę Eve. Podtwierdzało to jednak słowa oddźwiernego, iż Eve wraz z Oliwierem znaleźli się w tej alejce. Wszystko to aczkolwiek coraz bardziej uświadamiało nam, iż z pewnością nie wyjechali z Chicago ot tak sobie.

Chloe Neill – Zasady Domu - Wątpię w to, aby tak po prostu wzięła tę komórkę i ją tutaj zostawiła – rzekł Noah. Przejechał dłonią po twarzy, próbując się budzić. Wyglądał na totalnie wykończonego. Telefon przestał brzęczeć, pozostawiając nas w pustej alejce... w całkowitej ciszy. - Czy masz husteczkę? – zapytał Ethan. – Oddamy to do sprawdzenia do biura Ombudsmana – oni wciąż mają pewne powiązania, dzięki którym może czegoś się dowiemy. Trzeba jednak bardzo mocno uważać na dowody. Miał rację. Na komórce wciąż mogły pozostać odciski palców albo też inne biologiczne dowody, które mogły pomóc nam rozwikłać tę zagadkę. - Mam bandanę – oznajmił Noah, wyciągając ją z kieszeni i podając ją mnie. Delikatnie, podniosłam telefon owijając go w bandanę. Podeszłam też do porozrzucanych kawałków szkła i również zgarnęłam jeden kawałek. Delikatnie wszystko spakowałam, po czym zerknęłam na Noaha. - Oddam te dowody Christopherowi. Poproszę też go o sprawdzenie listy połączeń Eve. Może dzięki temu dowiemy się czegoś o miejscu jej przybywania, Jeff był uroczym geniuszem komputerowym oraz jednym z pseudo- pracowników mojego dziadka. Ponadto był też zmiennokształtnym należącym do Centralnego Stada Ameryki Północnej. Wraz z Catcherem, czarnoksiężnikiem, Marjorie - adminem biura Ombudsmana mojego dziadka oraz „tajemniczym” wampirem, którego do tej pory jeszcze nie widziałam trzymali rękę na pulsie co do spraw nadprzyrodzonych istot. Pomogli też nam poradzić sobie z ostatnim kryzysem. Odkąd ich biuro zostało zamknięte przez nową burmistrz Chicago, wszyscy razem osiedlili się w domu mojego dziadka. Z pobliskiej ściany zeskoczył ku nam czarny kot, obdarzył nas groźnym spojrzeniem i podreptał ku śmietniku, szukać czegoś do przegryzienia. W pobliżu zaczęły ćwierkać ptaszki, ogłaszając swym śpiewem nadejście poranka. Ethan zerknął na zegarek. - Została nam jeszcze godzina do wschodu słońca. Powinniśmy już powracać do Domu. - Świat wciąż się kręci – dodał Noah. - Prawda – zgodził się z nim Ethan. – Na szczęście też i dla Oliviera z Eve. Wyszliśmy z uliczki, pozostawiając za sobą śpiewające ptaki. - Odnajdziemy ich - oznajmił Ethan. Noah pokiwał głową, ale nie wyglądał na zbytnio przekonanego. - Mam taką nadzieję. To dobre dzieciaki. - Nie wątpimy w to – powiedział Ethan. Uścisnęli sobie ręce, po czym Noah ruszył ku swojemu aucie. Poszliśmy jego śladem i w ciszy ulokowaliśmy się do Bentleya. - Naprawdę uważasz, że uda nam się ich odnaleźć? – zapytałam, obawiając się, iż najdziemy ich, ale zbyt późno.

Chloe Neill – Zasady Domu - Nie mam pojęcia – odparł. – Ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby tego dokonać. Oczywiście, że tak. Ale czy to jednak wystarczy? *** Mieliśmy dowody, które mogą pomóc nam odnaleźć Oliviera i Eve. A ja akurat w danym momencie musiałam wziął wolne. Słońce było jedyną słabością wampirów; alergią, która rozkładała nas na łopatki. W Midwest wciąż panowała zima, więc wampiry musiały zaprzestać poszukiwań na całe dziewięć godzin. Z drugiej strony, członkowie biura Ombudsmana – albo raczej, jak nazywałam je ja – Ombudsmanki – aczkolwiek mogli pomagać nam w poszukiwaniach za dnia. Dlatego też używszy super nowoczesnych technologii dostępnych w Bentley Ethana, wybrałam numer Jeffa, w nadziei, iż ten zdoła nam pomóc. - Joł – przywitał się Jeff. Jego głos rozbrzmiał we wszystkich głośnikach. - Hej, tu Merit. - Merit. Postanowiłaś rozstać się z zerem i zaczął spędzać upojne noce z bohaterem? Ethan odchrząknął na tyle głośno, aby usłyszał go Jeff, przez co nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Nie widziałam nic złego w tym, aby od czasu do czasu przypominać Ethanowi o tym, że mam też inne opcje. Nawet jeśli raczej nigdy bym z nich nie skorzystała. - Jeff, włączyłam cię na speaker. Ethan prowadzi samochód. Zapadła niezręczna cisza. - A przez „zero” – zaczął usprawiedliwiać się Jeff – no... myślałem o...zainteresowaniu się White Sox. Do przodu, Sox – dodał już nieco ciszej, jako że ja byłam fanką Cubsów. - Cześć, Jeffrey– przywitał się Ethan. Jeff zaśmiał się nerwowo. - O, hej, Ethan. Ej, tu jest też Catcher. Catcher, dlaczego się do nas nie przyłączysz? - Wampiry? – zapytał Catcher. Słychać było, że stoi gdzieś dalej. - Ethan oraz Merit – podtwierdził Jeff. Catcher prychnął. - Jakieś kłopoty? – spytałam. - Mam tutaj rzeczką nimfę, która panikuje co do zmian na Goose Island; kolejną nimfę panikującą apropo Oak Street Shop. Sprzedawca, czy też sam designer nie zatrzymał dla niej jej parę. Bo niby tym się właśnie zajmujemy. Jesteśmy osobistymi asystentami nadprzyrodzonych stworzeń. Catcher miał tego dość i dobrze go rozumiałam. Nimfy rzeczne były petite, busty i fashionable woman, które kontrolowały the ebb oraz flow rzeki Chicago. Zawsze dramatyzowały, lubiły krzyczeć i się drapać. Catcherowi może i nie podobało się wysłuchiwanie ich ciągłych narzekań, ale musiał to robić, aby

Chloe Neill – Zasady Domu władze publiczne za bardzo nie dowiadywały się o wszystkich istniejących w Chicago nadprzyrodzonych istotach. Mimo to, całkiem dobrze wydawał się to znosić. - Bardzo mi przykro, że musisz tego wysłuchiwać – oznajmiłam. – Nie chciałabym obarczać cię jeszcze dodatkowymi kłopotami, aczkolwiek muszę. My też mamy problem. Dwójka Odszczepieńców, przyjaciół Noaha – Oliver oraz Eve gdzieś zaginęli. - Właśnie odwiedziliśmy ostatnie miejsce, gdzie ich widziano – dodał od siebie Ethan. – W pobliżu biura rejestracji wampirów w Małych Włoszech. - Znaleźliście coś? – zapytał. - Coś, co przypomina safety glass i komórkę Eve – odparłam. – Urządziliśmy sobie też pogawędkę z oddźwiernym, który widział jak Oliver i Eve wchodzą razem do ośrodka rejestracji wampirów, po czym z niego wychodzą i idą do samochodu zaparkowanego w alejce. Nie znamy ani modelu, ani markę; oddźwierny widział jedynie światła. Oliver z Eve już nigdy stamtąd nie wyszli. A my odnaleźliśmy tylko kawałki szkła i komórkę. - To chyba nie za dobrze – oznajmił Catcher. - Raczej nie – zgodziłam się. – Ale przynajmniej złapaliśmy jakiś trop. Słońce wschodzi, dlatego też powracamy do Domu. Czy moglibyście się skontaktować z policją Chicago póki jeszcze będą pracować? Nie chcemy czekać z tym do nocy. - Chuckowie może uda się to załatwić. Może zostawicie dowody do odbioru u wróżków? Spojrzałam na Ethana, czekając na zgodę czy też dezaprobatę. Ethan pokiwał głową. - Da się załatwić – oznajmił. - Wspaniale. Czy wiemy coś jeszcze o tych dzieciakach? - Ogólnie są bardzo cisi, przyjechali do nas z Kansasu – powiedział Ethan. – Wygląda na to, że są mocno powiązani z Odszczepieńcami, szanowani i lubiani wśród swoich. - Nie mieli żadnych wrogów? – zastanawiałam się Catcher. – Nawet mimo tego, że zdecydowali się pójść i zarejestrować? - Też o tym pomyśleliśmy – odparł Ethan. – Jeśli coś się tam i działo, to nic nam o tym nie wiadomo. - Cóż, niezbyt przyjemnie jest się dowiadywać takich rzeczy. Aczkolwiek jeśli oni byli przyjaciółmi Noaha z pewnością byli też dobrymi ludźmi. Catcher powiedział byli, jak gdyby już wiedział, jaki czekał ich los. Ja jednakże nie zamierzałam tak szybko się poddawać. - Oddzwonimy do was jak tylko zajdzie słońce – oznajmiłam. – Jeśli dowiesz się czegoś o tym, gdzie mogą teraz przebywać, wygrasz nagrodę. - Jaką nagrodę? Nagle zdałam sobie sprawę, że wcale nie przemyślałam kwestię nagrody zanim powiedziałam o niej na głos.

Chloe Neill – Zasady Domu - Może zamówię pizza dla całego biura? - Jeśli pizza okaże się być z podwójną porcją mięsa wtedy umowa stoi – odrzekł Catcher. - Załatwione – odparłam. Nagle w głośnikach rozbrzmiała muzyka country – mówiono w niej o mocnym imprezowaniu po ciężkim dniu pracy. Catcher zaklął i wszystko wróciło do poprzedniego stanu rzeczy. Aczkolwiek ta cisza wcale nie wyeliminowała narosłą we mnie ciekawość. - Co to było? Twój dzwonek?? – zapytałam, jednocześnie zdziwiona jak i udomowiona dziwnym przeciwstawieniem się tego, kim był Catcher Bell. Dobrze zbudowany, nieprzystępny, wyrzucony z Orderu czarnoksiężnik. Grał też rolę opiekuna Mallory – przynajmniej do czasu jej magicznego zaburzenia psychicznego – był kochankiem wyrwanym wprost z Harlequinów. Wyglądało też na to, iż był też fanem muzyki country. Nie miałam żadnych objekcji co do tego rodzaju muzyki. Po prostu nie mogłam nawet i wyobrazić sobie, że ten facet słucha country. To jakoś mi do niego nie całkiem pasowało. Teraz aczkolwiek byłam pewna tego, iż to dzwonek z jego telefonu. Tym bardziej, że miałam jeszcze dwóch świadków. Teraz to mogłam się nieco z niego ponabijać. - Lubisz słychać country, co nie? – pytałam. - Nie wypróbuj szczęście – mamrotał Catcher. – To dzwoniła South Branch nimfa, więc muszę pójść i załatwić jej sprawę. Zdzwonimy się później. Usłyszeliśmy jedynie pikanie po drugiej stronie. Catcher odłożył słuchawkę nie dając nam się pożegnać, ani też nie pozwalając mi jeszcze trochę się z niego ponabijać. - Zamierzasz wykorzystywać to teraz przeciwko niemu, prawda? – zapytał Ethan. - Ile tylko zdołam – zgodziłam się. Po tym jak poprosiliśmy o pomoc biuro Ombudsmana, napisałam wiadomość do Jonaha – mojego partnera Czerwonej Straży – aby powiadomić go o tym, iż Noah wprowadził nas w sprawę. Jonah również był przyjacielem Noaha jak i kolegą Czerwonej Straży, dlatego nieco wątpiłam w to, czy Noah opowiedział mu o tajemniczym zaginięciu dwójki wampirów. Jonah aczkolwiek musiał wiedzieć iż postanowiliśmy im pomóc. NAPISZ JEŚLI BĘDZIESZ POTRZEBOWAĆ POMOCY – odpisał. Obiecałam, że jśli zajdzie takowa potrzeba to go o tym poinformuję, ale na tym nie skończyła się nasza rozmowa. WKRÓTCE NASTĄPI INICJACJA DO CZERWONEJ STRAŻY. O SZCZEGÓŁACH DOWIESZ SIĘ PÓŹNIEJ. Przez moment wpatrywałam się w tę wiadomość, moje serce zaczęło bić szybciej, gdyż zaczęłam się nieco tym wszystkim denerwować. Wiedziałam, że wkrótce nastąpi inicjacja, choć nie wiedziałam dokładnie kiedy. Nie bałam się samego wstąpienia do Czerwonej Straży, lecz tego, iż złożę obietnicę. Moje

Chloe Neill – Zasady Domu relacje z Ethanem miały się doskonale, a Dom jeszcze trochę i miał opuścić Prezydium w Greenwich. Teraz, jak jeszcze nigdy przedtem tak szczerze nie wierzyłam, w misję Czerwonej Straży – obserwowanie działań Prezydium oraz Domów. Nie czułam się jednakże lepiej musząc stać się jej oficjalnym członkiem. - Jakieś kłopoty? – zapytał Ethan. - Nic, z czym sobie nie poradzę – odpowiedziałam, odkładając komórkę. Miałam takową nadzieję. Trzeba zajmować się kryzysami po kolei ich pojawiania się – pouczyłam samą siebie. Często to sobie powtarzałam. Niestety, nie zawsze się tym kierowałam. *** Dom Cadogan składa się z dwóch pięter. Każde piętro wyposażone jest eksluzywnymi drogimi meblami. Apartamenty Ethana – w których mieszkałam teraz razem z nim – znajdowały się na drugim piętrze. Na schodach spotkaliśmy się z Malikiem, który również zmierzał ku swej sypialni. Wtedy też wymieniliśmy się wrażeniami. My opowiedzieliśmy mu o naszej wizycie w alejce; on zdał nam raport z przebiegu imprezy. - Dwa kciuki w górę za dobrze dobrany katering – oznajmił – dzięki temu wszystko przebiegało raczej pogodnie. Aczkolwiek wszyscy zauważyli waszą nieobecność. Zmienili się nastroje. - Właśnie tego się obawiałem – odrzekł Ethan. – Dwie rodziny urządzili imprezę i nagle przedstawiciele tych dwóch grup zniknęli. To nie wyglądało zbyt dobrze. - Odszczepieńcy wiedzą o prawdopodnym niezamierzonym zniknięciu Olivera i Eve. Niektórzy, kto uznają się za ich przyjaciół, cieszyli się, że chcemy im pomóc. Niektórzy wręcz przeciwnie, uważają, iż przez to zostaną wciągnięci w politykę Domu Cadogan. Ethan wywrócił oczyma, spojrzał w sufit, jakby zmęczył się słuchaniem takich głupot. - My sami prowadzimy taką politykę, bo tak udaje się nam trzymać wszystko w porządku. Gdyby wampiry zachowywali się normalnie i przyzwoicie jak na nich przystoi, nie musielibyśmy prowadzić żadną politykę. Zerknął na mnie. – Chyba powinniśmy to sobie wydrukować na T-shirtach. - Brzmi świetnie, może nie będzie łatwo, ale może też uda się tego dokonać. - Jestem pewien, że podołasz zadaniu. W każdym razie Ethan, dziękuję za poprowadzenie imprezy. - Oczywiście Mistrzu. Ethan zdziwił się słysząc swój tytuł.

Chloe Neill – Zasady Domu - Proszę, nie nazywaj mnie tak. Ty wciąż pozostajesz oficjalnym Mistrzem Domu Cadogan. - Och, ja to wiem – odparł Malik. – Ale ja, tak samo jak i Merit, lubię Cię irytować. Jak tylko Malik zniknął w korytarzu za rogiem, Ethan odwrócił się i zmierzył mnie wzrokiem. Niewinnie wzruszyłam ramionami. - Nic nie mogę poradzić na to, że ludzie mnie kopiują. Ethan lekko prychnął, po czym jednakże wziął mnie za dłoń. Szliśmy tak na drugie piętro wzdłuż korytarza, życząc dobrej nocy każdemu mijanemu przez nas wampirowi. Luc wracał do pokoju Lindsey, który znajdował się zaledwie parę drzwi dalej od naszej sypialni. Widząc rysujące się na jego twarzy uwielbienie, gdy ta otworzyła mu swoje drzwi z rozplątanymi włosami kręcącymi się w różne strony i nałożoną na twarz zielonkawą maseczką – stwierdzałam, iż wszystko, co się między nimi dzieje jest jak najbardziej prawdziwe i stabilne. - Maseczka z awokado – wyjaśniała Lindsey, zanim zdążyłam zapytać, cóż to za zielona maść na jej twarzy. – Wspaniale oddziałowuje na skórę. - Robiłaś guacamole i zostały ci resztki? - Moja dziewczyna i sałata – oznajmił Luc. – Pychotka. - Zatrzymaj to dla siebie – powiedział Ethan, trzymając mnie za rękę i idąc po korytarzu. – I nawet tak na mnie nie patrz – dodał. – Oni są twoimi przyjaciółmi. - I twoimi ochroniarzami. - Nie dałem im tę pracę, za ich poczucie humoru. Dlatego też zajmujesz lepszą pozycję, jako Wartowniczka Domu. Strażnicy muszą być posłuszni. Och- pomyślałam. - A Wartowniczka nie musi? – zapytałam, uśmiechając się. – Bo jeżeli nie będziesz zmuszać mnie do posłuszeństwa, wtedy z radością będę z tego korzystaj. - Nie wypróbuj szczęście – odparł. Nie było to oczywiście najlepsze z popołudni, które mieliśmy w zwyczaju spędzać, aczkolwiek dziękowałam Bogu za wszelkie malutkie rzeczy, dzięki którym czułam się znakomicie będąc w domu. Używając własnej kopii kluczyka do apartamentu Ethana, wiszącego teraz wraz z kluczami od mojego Volvo oraz do domu dziadka, otworzyłam drzwi. Ethan oczywiście miał przy sobie swoje klucze, aczkolwiek pozwolił mi skorzystać z własnego. On odmienił się tuż po wejściu za drzwi. Uspokoił się, jak gdyby porzucił władzę i autorytet, które zazwyczaj go przytłaczały tuż przed wejściem do pokoi. Jego apartamenty składały się z trzech pokoi – salonu, sypialni i łazienki. Tak samo jak w pozostałej części Domu , wszystkie trzy pokoje były

Chloe Neill – Zasady Domu udekorowane według europejskiego stylu z jeszcze wczesnych lat baroku: wysokie sufity, wiszące na ścianach drogie eksluzywne malowane masłem obrazy. Salon oświetlany był ciepłym blaskiem lamp oraz świec, które przygotowano specjalnie dla nas. Kręgi światła idealnie kontrastowały z głębokimi ciemnymi cieniami rógów pokoju. Meble były ogromne i wycięte z ciemnego drewna. Z łatwością wyobrażałam sobie Marię Antoninę, która powraca właśnie do takich pokoi po hucznych przyjęciach. Część salonu ozdobiono tak, aby przypominała wczesne lata życia Ethana. Na stole stały sobie znaki runiczne, broń. Pod szkłem znajdowały się jajka zrobione z czystego złota, emalii i cennych kamieni. Smok o rubinowych oczach owinął się wokół jajka, a wszystko to magicznie błyszczało pod wpływem rzucanych na jajko promieni światła. Jajko to było prezentem dla Petera Cadogana, byłego Mistrza, założyciela Domu Cadogan. Podarował je członek rosyjskiego arystokrackiego rodu, który był także wróżkiem. Nie byłam pewna co do powodu, dlaczego ktoś miałby darować taki cud, jak nie dlatego, że Peter wyświadczył mu jakąś niesamowicie ważną przysługę. Jakby tam nie było, jajko wyglądało niesamowicie piękne. Odkąd zamieszkałam wraz z Ethanem, Margot zaczęła dokładać zawsze dla mnie jakiś przysmak na stoliczku. Dziś znalazłam tam czekoladowe ciasto układające się fałdkami; na Ethana czekała gazowana woda firmy Seltzer. Odnajdywanie przekąsek przed pójściem spać było całkiem przyjemnym doświadczeniem. Jednakże jak dla mnie najwspanialsze były nie te małe sprawiane mi przyjemności, tylko ten fakt, że byliśmy tam razem. Po tym jak dowiedziałam się, iż zostałam wampirem, wyzwałam Ethana na walkę; nasze relacje niezbyt przyjemnie się rozwijały od samego początku związku. Wciąż czuję się dziwnie, jakbym żyła w jakimś śnie, iż wreszcie całkiem dobrze się ze sobą dogadujemy. Ethan był uparciuchem, pragnął kontrolować każdą sytuację, przez co dochodziło między nami do poważnych starć. Mimo to on kochał swoje wampiry, niepodważalne było i to, że kochał mnie całym swym wampirzym sercem. Z tegoż też powodu starałam się dziękować mu za każdą spędzaną wspólnie chwilę, np. wspólne czyszczenie zębów, przebieranie się w piżamy, przygotowywanie się na kolejny dzień. Ethan zniknął w szafie, która była tak spora, jak moja była sypialnia i urządzona tak samo jak reszta apartamentów. Zrzuciłam z siebie obuwie, rzuciłam na łóżko płaszcz – bardzo miło było mieć własną pokojówkę – po czym sama się na nie rzuciłam. Poduszki były tak bardzo miękkie i puchate, iż utonęłam w nich i zamknęłam oczy. - Więc twoje pierwsze wyjście na ludzi w roli social chair raczej nie można uznać za udane – odrzekł Ethan. - Nie mogę mieć na oku każdego Odszczepieńca. - Prawda. Ledwie udaje ci się dbać o samą siebie.

Chloe Neill – Zasady Domu Wywróciłam oczyma, podniosłam się i ruszyłam ku szafie, którą równie dobrze można było uznawać za kolejny pokój. na podłodze pościelono carpet, ściany were shelved in cherrywood. Ubrania podzielono na różne sekcji – oddzielnie wisiały płaszcze, spodnie, buty, krawaty. Na każdej półeczce leżały schludnie poukładane rzeczy. Ethan wspaniałomyślnie wydzielił mi miejsce w tejże garderobie, choć nie miałam ich dużo. W samym jej środku znajdował się wyglądający dość drogo mebel. Obok niego stała sobie skórzana ławeczka, na którą można było spokojnie odłożyć ubrania przebierając się czy też usiąść, żeby założyć buty. W miejscach pomiędzy szufladami powieszono lustra i małe światełka, dzięki którym garderoba zmieniała się w wybieg wprost z show Vogue. Ethan zawsze wkładał na siebie garnitur, dlatego też jego garderoba składała się w większej mierze z dobrze dopasowanych czarnych kamizelek i spodni. Aczkolwiek nawet to, że tkaniny z których je wykonano były dobre jakościowe i umiejętnie poszyte nie równało się z artyfaktem, który znajdował się po przeciwnej stronie tegoż pokoju. Arcydzieło to było obrazem namalowanym przzez Van Gogha wstawionym w ozdobną, pozłacaną (zapewne złotą) ramę. Słynny malarz namalował na nim złote pole pszenicy na tle ciemno indygowego nieba z zachodzącym słońcem i niesamowitymi wirującymi jak w tańcu chmurami. Stanęłam przy drzwiach i skrzyżowałam ramiona podziwiając go. Chociaż obraz był namalowany dość prosto i był też mały poruszała mnie jego głębia... tak samo jak i rozbierający się do snu wampir stojący nieopodal. Ethan miał na sobie jedynie bokserki; jego długie i szczupłe ciało odsłaniało się w całości. Łatwo było podziwiać go nawet w wyłącznie estetyczny sposób: jego ciało stanowiło przykład idealnej rzeźby: wyrzeźbione wyraźnie mięśnie, złota skóra, która już dawno temu zastąpiła wampirzą bladość. Na wewnętrznej części łydki widać było tatuaż, o którym, nie opowiedział jeszcze nawet mnie. Dzięki Bogu, on nie miał pojęcia, ile kosztuje mnie znajdowanie się tuż przy nim, powstrzymywanie się. Chociaż posyłane przez niego czasami w moim kierunku spojrzenia, chyba mówiły o tym, iż chyba się tego domyśla. Zamknęłam oczy, aby się uspokoić. Mimo tego jak bardzo go w danej chwili pragnęłam, mieliśmy poważniejsze rzeczy do uzgodnienia. - Oliver i Eve – oznajmiłam. – Co o tym wszystkim sądzisz? - Jak na mnie, istnieje sporo możliwości, dlatego w danym momencie nie możemy nawet teoretyzować. Może najzwyklej w świecie doszło do zwykłego nieporozumienia. Albo też Oliver wraz z Eve zdecydowali przez jakiś czas nie kontaktować się z Noah i innymi wampirami. - Może oni pokłócili się z innymi przez to, że zapragnęli pójść i się zarejestrować. - A znaleziona w alejce komórka? – zapytał Ethan.

Chloe Neill – Zasady Domu - Może po prostu rzuciła nią w złości – zasugerowałam. – np. będąc wkurwioną za to, że się na nią wkurwiają. Ethan wyłączył światła w garderobie, podszedł do mnie. uniósł brew. - Mam nadzieję, że to nie wszystko, na co cię stać. Bo to co mówisz brzmi bardzo słabo. Uśmiechnęłam się, rozumiejąc, iż w ten sposób śmieszkuje, a nasza noc kończy się całkiem przyjemnie. Wschodziło słońce, więc póki co nie mogliśmy zrobić nic więcej dla Olivera i Eve. Mogliśmy za to zrobić coś dla siebie, czerpać radość z bycia razem. - Nie odróżniłbyś mój najlepszy pomysł od jakiegoś głupiego. Poza tym, jeśli chcesz śmieszkować, to możesz sprawdzić moją sprawność fizyczną – zaproponowałam. Ethan zatrzymał się, jeszcze wyżej uniósł brew, oparł się o drzwiczki do garderoby i pochylił się ku mnie. - Twoją sprawność fizyczną? - Ahaaaaaa. Przecież dobrze się ruszam. Pod jego spojrzeniem rozmiękłam jak śnieg na słońcu. Złapał moją rękę i przycisnął się do mnie. - W porządku, ty też nieźle się poruszasz – powiedziałam, kiedy moje powieki zaczęły opadać. Ethan położył dłoń na moim ramieniu i przycisnął się bliżej. - Tak szybko się poddałaś, Wartowniczko – oznajmił. Skierowaliśmy się ku łóżku, co bez wątpienia mogło oznaczać tylko jedno. On był wrodzonym predatorem, samcem alfą... i był gotów działać. Z jego rękoma na moich biodrach, zaczął mnie całować. Jego pocałunki były natarczywe, niemalże brutalne. W ten sposób pokazywał mi swoją frustrację co do niesprawiedliwości świata i ukazywał mi swoje prawdziwe uczucia co do mnie. Nogą uderzyłam się o krawędź łóżka. Przez chwilę straciłam panowanie/równowagę, aczkolwiek mój facet zdołał utrzymać mnie w pozycji pionowej. - Mam przewagę. - Nie walczę przeciwko tobie. - W takim razie – odrzekł, rękoma chwytając poniżej mych kolan i rzucając mnie na łoże – nie ma sensu zaczynać grę wstępną. Przejdźmy odrazu do drugiej fazy. Ethan ułożył się na mnie. Moje serce zaczęło mocniej bić, tak samo jak i puls w żyłach. Jakby moje ciało znało jego zapach, jego ciało, jego magię i z utęsknieniem oczekiwało na ugryzienie. Jak gdyby nasze biologiczne wampiryczne natury na biologicznym poziomie oddzieliły się od serca i umysłu, jak gdyby nasze krwiożercze dusze odnalazły bratnią duszę.

Chloe Neill – Zasady Domu Pocałowałam go, wykorzystując całość sytuacji, wszystko, co mi oferował, wszystko za czym tak tęskniłam i doceniałam, gdy on nie mógł być przy mnie, kiedy zmarł po wbiciu kołka w serce. Wschód słońca zbliżał się coraz większymi krokami, przez co wszyscy wampirzy czuli się na wykończeniu. Walczyliśmy ze snem poprzez ocieranie się naszych ciał i rytm, który sobie narzucaliśmy. Jak tylko słońce na horyzoncie rozbłysko złotymi i czerwonymi płomieniami, osiągnęliśmy szczyt spełnienia i usnęliśmy razem w oczekiwaniu na nadejście nocy.