Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
ROZDZIAŁ2
Tłumaczenie: Truefair
Beta: saphira_m
PAS DE DEUX1
Godzinę później dziedziniec zapełnił się Odszczepieńcami i wampirami
Domu Cadogan. Wyglądało na to, iż całkiem dobrze się dogadują – właśnie na
tym miało polegać dzisiejsze spotkanie.
Nasza załoga była dużo bardziej ekscentrycznie ubrana od
Odszczepieńców, którzy już przedtem odwiedzili nas w Domu. Parę osób ubrało
się w czarne wystylizowane mundury wojskowe. Jeszcze inni wyglądali całkiem
odmienne. Ubrali się w czarne skóry i pofarbowane na czarno T-shirty
z zespołami gotyckimi, a niektóre z dziewczyn założyły na siebie sukienki
koktajlowe.
Niektórzy z nich zostali wyrzuceni z Domów za jakieś przewinienia,
jeszcze inni sami wybrali tę drogę, aczkolwiek żadni z nich nie zdawali się być
niezadowoleni ze swego życia.
Ethan zajmował się tłumem jak prawdziwy dyplomata. Chodził od grupki
do grupki, wymieniając uściski dłoni i uważnie ich wysłuchując.
Luc stanął obok mnie.
- Nieźle jak na imprezę w ostatniej chwili.
- Musiało tak być, gdyż większą uwagę poświęcaliśmy podjęciu decyzji –
wytknęłam.
Ethan pojawił się przy moim boku i gestem wskazał na barczystego
mężczyznę wesoło gawędzącego z Kelley. Kobitka ta została kapitanem straży
Cadogan tuż po awansie Luca. Teraz jednakże zapewne nie do końca
sprawowała taką rolę, jako że Luc poniekąd przywrócił sobie poprzednią
pozycję. Tak na serio, nasza drabina społeczna nie była zbytnio dobrze
dopracowana.
- Właśnie przybił Noah – oznajmił Ethan. – Chodźmy się przywitać.
Nie widziałam Noego odkąd zaproponował mi miejsce w Czerwonej
Straży, tajnej wampirzej organizacji, której misją było obserwowanie Prezydium
w Greenwich i Mistrzów Domów aby być pewnym, iż wszystkie wampiry są
dobrze i sprawiedliwie traktowane.
Zaakceptowałam jego ofertę, a Jonah, kapitan straży Domu Grey został
moim partnerem.
Ethan nie wiedział nic o Czerwonej Straży, Jonahu, ani też temu, iż Noah
był związany z takową organizacją. Gdy go ujrzałam, mój brzuch ścisnął się
z nerwów. Nie nadawałam się do gry w pokera właśnie przez to, iż nie umiałam
dobrze blefować, ale teraz musiałam się postarać.
1
PAS DE DEUX – Dwójka zaginęła.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
Podążyłam za Ethanem po mokrej trawie, aby się z nim przywitać.
Rozmawiał z grupką ubranych na czarno wampirów Odszczepieńców, z którymi
wydawało mi się, że byłam nawet znajoma. Noah spojrzał w górę, wprost na
nas, gdy już się przybliżyliśmy, kiwając głową na znak uznania.
- Ethanie, Merit – odpowiedział Noah, po czym spojrzał na swoich
znajomych. – Później do was dołączę – powiedział do nich, po czym grupka
rozpłynęła się w tłumie.
- Wszystko dobrze? – zastanawiałam się.
- Sprawy osobiste – powiedział bez zastanowienia się, a potem uśmiechnął
się. – Wyglądacie na szczęśliwych i co ważniejsze żywych. Ucieszyłem się,
kiedy dowiedziałem się o waszym poskromieniu Mallory i bliźniaków Tate.
Seth Tate, były burmistrz Chicago, był aniołem, w którego ciele był
uwięziony jego demoniczny brat bliźniak – Dominik. Seth zabił Dominika
i opuścił Chicago szukając odkupienia za popłenione przez siebie grzechy. Od
tamtej pory nie wiedzieliśmy co się z nim działo.
- No tak – oznajmił Ethan – chociaż to było już trochę dawno temu.
- Cóż, ukróciliście kryzys a to już coś oznacza. Obejrzał Dom Cadogan,
nasz dom w Hyde Parku. Rezydencja zbudowana z białego marmuru
z żelaznymi ornamentami miała dwa piętra. Zbudowano ją w okresie Złotego
Wieku Chicago gdy najbogatsi mieszkańcy biesili się od pieniędzy i na dowód
swojego statusu wybudowywali takiego typu rezydencje. Niektóre z tych
domów zostały już wyburzone, inne zaś przerobiono na mieszkania, a jeszcze
inne przerobiono na domy jednorodzinne... ale tylko jedna rezydencja była
chlubą wampirów.
- Jesteście gotowi na pożegnanie się z Prezydium w Greenwich?- zapytał
Noah, wciąż na nas spoglądając.
- Tylko czas pokaże, jak to jest znaleźć się po drugiej stronie –
odpowiedział Ethan.
- Mimo jadu wypluwanego na nas przez Prezydium, nie przewidujemy
znaczących zmian. Jeśli mają nas znienawidzić, mogą zrobić to i bez powodu.
Ty i twoje ludzie dość dobrze sobie radzicie.
- Dzięki trosce i technikom – odrzekł Noah. – Wszędzie mamy swoje uszy,
staramy się jednak nie pokazywać się na oczy Prezydium.
- Czy to źle? – głośno się zastanawiałam. Ethan opowiadał mi o tym, że
Prezydium w Greenwich miało jedną zasadę co do swoich członków: albo
wszystko albo nic, albo jest się ich przyjacielem-członkiem, albo wrogiem. Jak
do tej pory jednak nie widziałam, ażeby Prezydium w Greenwich przejmowało
się Odszczepieńcami. Zdawali się być bardziej zainteresowani nękaniem
Domów i karaniem ich w zasięgu systemu, jeśli ktoś nie przestrzegał
odpowiedniego zachowania.
- Ostatnio całe nasze dramaty rozgrywają się wewnątrz grup – powiedział
Noah. – Problemy między samymi Odszczepieńcami, nie wampirami z Domów.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
Był jednak czas, kiedy Prezydium w Greenwich wyraźnie zaznaczało linię
oddzielającą wampirów z Domów, a nas.
- Tyle rzeczy w świecie, którymi musimy się zamartwiać – wymruczałam –
a oni jeszcze tworzą jakieś własne wymyślone problemy bez jakichś znaczących
powodów.
- Ale przecież istnieje powód dla którego się tym zajmują – odpowiedział
Ethan. – Jeżeli Prezydium przekona Domy, że ci spoza Domów są niedobrzy, to
wyjdzie na to, iż Prezydium jest dobre. Oferuje konstruktywną krytykę
i ochronę od wszystkiego złego.
- Więc Prezydium w Greenwich jest czymś w rodzaju ochronnej rakiety –
oznajmiłam.
- Jeszcze zaledwie rok temu – zaczął Ethan – stwierdziłbym, że to, co
mówisz jest śmieszne i żałosne. Teraz jednak mam takie wrażenie, iż to nie
odbiega daleko od prawdy. Ale ich tu nie ma, a my jeszcze nie zostaliśmy
wyrzuceni. Więc jedzmy, pijmy i bawmy się.
- Do jutra...? – zapytał Noah.
Ethan lekko się uśmiechnął.
- Zobaczymy. Rozejrzał się po tłumie, znalazł kogoś, kogo nie widziałam
i pokiwał tej osobie. – Proszę mi wybaczyć, muszę załatwić pewną sprawę.
Bądź miła dla naszych nowych sojuszników, Wartowniczko.
- Haaa, haaa – zaśmiałam się nieszczerze, obserwując jak odchodzi.
- Wyglądasz na zadurzoną – powiedział Noah.
Zaczerwieniłam się.
- Chyba jestem. Chociaż tylko Bóg wie jak to się stało.
- Nie jest typem mężczyzny, z którym cię widzę.
- Ja również, ale nie tylko dlatego, że ma kły. Nie planowałam początkowo
spotykać się z wampirami; ten plan jednak się nie powiódł. – Jakkolwiek się to
stało, jakoś nam się udaje. Uzupełniamy siebie. Jak mocno nie pragnęłabym
tego wyjaśnić, po prostu nie potrafię.
- Takie związki są rzeczą fantastyczną i unikalną – oznajmił Noah,
zamyślając się, jak gdyby kiedyś doświadczył czegoś podobnego.
- Jonasz pyta się, czy twój związek z Ethanem nie wpłynie na twoją
współpracę z Czerwoną Strażą. Rzucił to tak mimochodem, jakby nie miał już
o co pytać.
W międzyczasie podeszła do nas Margot, z tacą wypełnioną szklanymi
kieliszkami ze złotym trunkiem.
- Szampana? – zapytała.
Kiwnąwszy głową, wzięłam do ręki jeden kielisz i nadpiłam. Noah zrobił
to samo.
- Złożyłam obietnicę – odrzekłam po tym, jak Margot odeszła na
bezpieczną odległość. – I zamierzam jej dotrzymać.
- Mam taką nadzieję. Mówił to tak spokojnie, iż nie byłam pewna, czy tym
samym podtwierdza moją lojalność wobec nich... czy też ją kwestionuje.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
***
Gdy podano kolację, dosiadłam się do Lindsey.
Lindsey była szczupłą i niesamowicie mądrą blondynką. Znała się na
modzie, miała niesamowite poczucie humoru, a co najważniejsze była
niesamowicie lojalną osobą, co prawie przekreśliło jej związek z Lucem. Od
początku bała się, iż ich związek zrujnuje ichniejszą przyszłość w roli
przyjaciół, ale jak do tej pory chyba całkiem dobrze im się układało.
Naprzeciwko nas usiadła dwójka Odszczepieńców.
Ubrany w najzwyklejszą pod słońcem zapinaną na guziki koszulę Alan,
który wyglądał na zadowolonego przebiegiem imprezy. Wcześniej
dowiedziałam się od niego, iż pracuje w firmie ubezpieczeniowej; nie do końca
wiedziałam czym on się tam właściwie zajmuje, ale z pewnością musiał
wykonywać tam mnóstwo matematycznych zadań, przez co też w większości
pracował w nocy.
Beth, która ubrała się w przepyszną gotycką kieckę, pracowała w studiu
tatuażu we Wrigleyville’u, a także na pół etatu zatrudniła się jako burleskowa
tancerka. Miała czarne, kręcone sięgające do pasa włosy, nieco zaokrągloną
figurę z talią osy, a gdy się śmiała, a robiła to często, miało się wrażenie iż obok
ciebie prycha taki słodki milutki koteczek.
Alan poznał Beth na internetowym portalu randkowym stworzonym
specjalnie dla Chicagowskich Wampirów, a moja impreza okazała się być
miejscem ich pierwszego spotkania. Szczyciłam się tym faktem, chociaż to nie
dzięki mnie się poznali.
Alan odłożył na stolik butelkę z piwem korzennym.
- Wiesz, Prezydium w Greenwich może i będzie nazywać was
Odszczepieńcami, ale mimo to wciąż będziemy się od siebie różnić.
- Co masz na myśli? – zapytała Lindsey.
- Jesteście Udomowieni – zaczął wyjaśniać Alan. – Nawet jeśli nie
jesteście członkami Prezydium, wciąż jesteście pełną jednostką. Zgodziliście się
na takie życie, pragnęliście żyć i pracować razem, wspólnie gdzieś wychodzić
i dobrze się bawić. Właśnie tak i powinno wyglądać środowisko wampirów,
prawda?
Właściwie to nie zgadzałam się na przemianę w wampira z Domu Cadogan
– zostałam zaatakowana przez Odszczepieńca i pozostawiona na śmierć. Ethan
przemienił mnie, przez co też uratował mi życie. Zostanie członkiem Domu
Cadogan miało jednak swoje zalety albo wady, zależne od punktu widzenia.
- Alan – skarciła go Beth, ale on jedynie wzruszył ramionami.
- Nie mówię to po to, bo was nie lubię – odrzekł. – Po prostu jestem
szczery. Odszczepieńcy uważają, że jak już się staje ich członkiem to tym
samym stają się oni lepsi od innych.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
Ani ja, ani Lindsey nigdy przedtem tak o tym nie myślałyśmy. Nie byliśmy
typem elity, może dlatego, iż byliśmy najmniej elitarnym Domem w Chicago.
W mojej skromnej opinii wampiry z domu Navarre byli zbytnio nadąsani, a
wampiry z Domu Grey byli wysportowani i wyraźnie do siebie pasowali.
Z innej strony, on też miał rację, że odtąd należymy do tej samej kategorii.
Do naszego Domu należało trzysta wampirów. Prawie sto z nich mieszkało
w Domu Cadogan, nawet czasami wszyscy razem współpracowali.
Stworzyliśmy własne posady, tytuły, prawa, T-shirty i medale świadczące
o naszym przywiązaniu do społeczeństwa.
- Chyba jednak tworzymy własne środowisko – odrzekłam. – Dzięki temu
obdarzamy się nawzajem lojalnością i chętnie współpracujemy dla dobra Domu.
Nie znam jednak nikogo, kto by myślał tak, że jesteśmy w czymś lepsi od
innych.
- Cóż, jak dla mnie wyglądasz bardzo fajnie – wtrąciła Beth.
- Bo ona jest super – stwierdziła Lindsey. – Jak na kujona.
Beth i Alan też wyglądali na spoko ludzi i z pewnością nie można było
powiedzieć, że czują się źle będąc Odszczepieńcami.
Beth uśmiechnęła się.
- Nie myślimy też, że mieszkanie w Domu jest czymś złym. To nie nasz
styl życia.
Usłyszeliśmy dźwięk uderzania czymś o kieliszek, przez co skupiłyśmy się
na stojącym nieopodal Ethanie i trzymającym szampan w jednej ręce, a widelec
w innej.
- Proszę o minutę uwagi – zaczął, odkładając widelec na stół, gdy ujrzał, że
tłum się ucisza. – Chciałbym wykorzystać tę okazję do przywitania poczetnych
członków tego miasta w Domu Cadogan. Mam nadzieję, że odczuliście naszą
serdeczność i nawet po zmianie naszego statusu wciąż zechciecie nas
odwiedzać. To prawda, iż wciąż jesteśmy Domem. Jesteśmy, zawsze byliśmy
i zawsze będziemy należeć do wampirzej społeczności. Zdecydowaliśmy
trzymać się wszyscy razem tak samo jak i wy zdecydowaliście stać się
niezawisnymi wampirami, co uszanowujemy. Nadal jesteśmy na etapie
poszukiwań nowego sposóbu na życie - uśmiechnął się zawadiacko. – Dlatego
też możemy od czasu do czasu prosić was o porady.
Tłum radośnie zagwizdał, parę wampirów podejrzanie zachrząkało.
Wiadomo było, iż miejscowi Odszczepieńcy nie byli gotowi powitać nas
z otwartymi ramionami; musieliśmy udowodnić im nasze szczere zamiary, tak
samo jak i Prezydium w Greenwich. Może w przeciwieństwie do Prezydium,
Odszczepieńcy nas wysłuchają.
Ethan opuścił na chwilkę wzrok i zmarszczył czoło, po czym można było
rozpoznać, że coś go martwi. Gdy podniósł wzrok i objął nim tłum, już się z tym
nie ukrywał.
- Nastąpiły dziwne czasy – mówił dalej. – Testowano nas tak jak i całe
miasto. Niedawne zdarzenia były trudne zarówno dla wampirów jak i dla
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
samego Chicago, a może być jeszcze gorzej. Obecność wampirów a także
ujawniające się coraz to nowe inne nadprzyrodzone istoty szalenie rozdrażnili
ludność Chicago. Tate również nie poprawił naszego wizerunku; nowa
burmistrz nie zaoferowała nam jakiejkolwiek pomocy.
Z tym trudno było się nie zgodzić. Nowa burmistrz Chicago, Diane
Kowalczyk nie należała do najmądrzejszych osób, wyglądało na to, iż była
bardzo uprzedzona do istot nadprzyrodzonych. Zaprzyjaźniła się z
McKetrick’iem, byłym wojskowym typem szalenie nienawidzącym wampirów.
- Ryzykując obmawianie naszych przyszłych byłych przywódców, nie
zdziwię was wiadomością o tym, iż Prezydium w Greenwich przymknęło oczy
na taki rozwój wydarzeń i odmówili zaakceptowania zmian. Nie uznajemy tego
za coś dobrego, jako że uważamy, iż najwyższy czas na zmiany. W tym
tygodniu zajmiemy własne stanowisko. Nie wiemy czym zaskoczy nas
przyszłość – mówił dalej Ethan – ale postaramy się zrobić wszystko co w naszej
mocy i mamy wielką nadzieję, że przy odpowiedniej dawce miłości, szczęścia
i wsparciu od przyjaciół – uda nam się przetrwać nadciągające burzliwe czasy.
Uniósł kieliszek z szampanem.
- Niech wiatr towarzyszy wam w waszych podróżach, dokądkolwiek byście
się nie wybierali. Na zdrowie.
- Na zdrowie – odkrzyknął tłum i wszyscy razem popiliśmy trochę
szampana.
Po chwili, Ethan podszedł do stolika za którym siedział Noah i przywódcy
wymienili się uściskami. Wszyscy powrócili do przyjemniejszych rozmów,
wampiry zaczęli się zajadać kiedy dwa najważniejsze wampiry w mieście
okazywały sobie uczciwości przed okazałą publicznością.
Musiałam oddać Ethanowi należne. Miał rację co do tego, że zbliżały się
niebezpieczne czasy, a także poradził sobie z przekonaniem łobuzów
Odszczepieńców do przyjścia do nas, wspólnego spędzenia czasu i wypicia za
wspólną przyszłość. Z kłami czy też nie, ten mężczyzna był dobrym oratorem.
Na szczęście dla mnie, był dobry nie tylko w te klocki.
Jak gdyby wyczując o czym pomyślałam, odwrócił się ku mnie
i uśmiechnął, przez co owinęła mnie fala ciepła.
Po skończonej rozmowie z Noahem, ruszył w moim kierunku. Każda
kobieta, a nawet niektórzy mężczyźni śledzili każdy jego krok, ucieleśnieniem
męskości – główną dumą męskiego wampira.
Zatrzymał się przy mnie i wyciągnął ku mnie dłoń. Wszyscy siedzący za
moim stolikiem zamarli.
- Zatańcz ze mną – powiedział.
Zaczerwieniłam się.
- Ale przecież nie gra żadna muzyka.
Zanim zdążył odpowiedzieć, stojący w rogu kwartet składający się
z Cadogańskich i Odszczepieńczych wampirów zaczął grać jazzowy kawałek.
Spojrzałam na niego karcąco.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
- Czy telepatycznie zmusiłeś ich do grania?
- A jaki sens ma posiadanie takich zdolności, jeżeli nie wykorzystujesz ich
dla wszelkich dziwactw, Wartowniczko?
Usłyszałam tęskne westchnienie kobiety po mojej prawej i marzycielskie
spojrzenie rzucone przez wampira po mojej lewej. Ethan z pewnością miał
wzięcie.
Pokiwał paluszkami.
- Merit?
Oczy całej publiczności były skierowane na mnie, dlatego też ciężko było
w tym przypadku mu odmówić, nawet gdybym go nienawidziła. Ale jako że
byłam w nim zakochana, było to podwójnie niemożliwe.
- Oczywiście – odpowiedziałam, kładąc swoją rekę na jego ręce
i pozwalając zaprowadzić się na parkiet.
Och mój Boże, jak on się poruszał.
Ethan objął mnie za talię, jak gdyby trenował z obsadą jakiegoś znanego
telewizyjnego tanecznego show. Prowadził mnie po parkiecie ruchami wziętymi
wprost ze swingu i tango, a jego niesamowicie zielone oczy intensywnie
wpatrywały się we mnie. Na szczęście, w byłym moim ludzkim życiu byłam
baleriną, dlatego też udawało mi się za nim nadążać. Nawet spróbowałam zrobić
z naszego tańca pewnego rodzaju widowisko – przynajmniej na tyle na ile
pozwalały spodnie i dopasowana skórzana marynarka – ku zdziwieniu
wszystkich wampirów Domu Cadogan i Odszczepieńców.
Piosenka dobiegła końca, Ethan odrzucił mnie do tyłu uśmiechając się
psotnie i mrugając. Reszta świata eksplodowała wyklaskiwanymi brawami.
Ethan podniósł mnie, mój kitek znalazł się na moim ramieniu.
- Właśnie tak, Wartowniczko, podbijasz tłumy.
Zaczerwieniłam się, machając do tłumu w podzięce za ich brawa.
Gdy jednak spostrzegłam Noaha stojącego wraz z tą samą co poprzednio
grupką, zrozumiałam że niedługo potrwa taka zabawa. Po wyrazie twarzy Noaha
i po rzucanych przez jego towarzyszy spojrzeniach zrozumiałam, iż dzieje się
coś niedobrego.
Delikatnie położyłam dłoń na ramieniu Ethana, pochyliłam się ku niemu,
zbliżyłam się ustami do jego ucha. Tłum zapewne myślał o tym jak o części
naszego przedstawienia.
- Coś się święci – wyszeptałam. – Noah jest otoczony Odszczepieńcami,
którzy wyglądają na zmartwionych. Stoją na naszej ósmej.
Podczas gdy delikatnie całowałam go w policzke, Ethan wykorzystał ten
moment na obejrzenie się.
- Widzę – odrzekł, ponownie odwracając się ku mnie. – Czy możesz coś
wyłapać?
Jako wampiry mieliśmy dobrze rozwinięte wszelkie zmysły – słuch, smak,
węch... jednakże wewnątrz było zbyt tłoczno, zbyt dużo magicznej energii,
dzięki której nie mogłam zrozumieć co się do końca działo.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
- Niestety nie potrafię – odpowiedziałam. – Może zaprosimy ich do
twojego biura?
- Mądre posunięcie – zgodził sie. Wziął mnie za rękę, po czym
uśmiechając się i machając do tłumu, odsunęliśmy się z widoku.
- Zabawiaj gości – rozkazał Lucowi, który natychmiast wystąpił do przodu
i tym samym znalazł się na środku parkietu.
- Imprezujmy! – krzyknął Luc, klaskając pod dźwięki granej muzyki.
– A teraz wszyscy wychodzą na parkiet!
Zachęcani przez Luca, wszystkie wampiry wstały i zalały parkiet.
Przecisnęliśmy się do Noah i zmartwionych Odszczepieńców. Ich strach
i spięta magia, z którą stykała się moja skóra łaskotała moje nerwy.
- Czy wszystko w porządku? – zapytał Ethan.
Noah rzucił okiem na Odszczepieńców. Napotkał wzrok wampirzycy
z krótko przystrzyżonymi włosami i małymi srebrnymi szpicami nad obiema
przekutymi brwiami. Wyglądała podenerwowanie, ale jej oczy niezbyt godziły
się z jej wyglądem. Pokiwała głową Noahowi, udzielając mu zgody.
Demokracja w pracy wśród Odszczepieńców.
Noah chwilę nad czymś się zastanawiał.
- Czy możemy pomówić na osobności? – zapytał. – Mamy pewien problem
i chcielibyśmy podzielić się nim z wami.
- Oczywiście – odrzekł Ethan, wskazując ręką na drzwi. – Udajmy się do
mojego biura, gdzie spokojnie sobie o wszystkim porozmawiamy. Spojrzał na
przyjaciół Noaha. – Was też zapraszamy.
Odsunęli się nieco dalej jak zdziczałe podenerwowane kocięta, które ktoś
chce wepchnąć na siłę do środka.
- Zaraz wrócimy – powiedział Noah do reszty Odszczepieńców, po czym
wspierająco wziął za rękę dziewczynę o krótkich włosach. Wszyscy
odprowadzili nas jednak do Domu.
***
Szliśmy w ciszy korytarzem, a gdy już znaleźliśmy się w biurze Ethana, ten
zamknął za nami drzwi. Noah natychmiast skierował się ku miejscu wygodnym
do prowadzenia rozmów, usiadł wygodnie w jednym ze skórzanych krzeseł; tuż
obok niego usiadła wampirzyca. Zajęliśmy z Ethanem kanapę naprzeciwko.
- Co się dzieje? – zapytał Ethan, po tym jak już wszyscy usiedliśmy.
- Dwójka naszych wampirów gdzieś zaginęła, martwimy się, iż coś mogło
im się przytrafić.
Ethan otworzył ze zdziwienia oczy.
- Przykro mi to słyszeć. Gdybyś mógł opowiedz nam wszystko od
początku.
Noah pokiwał głową.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
- Zeszłej nocy mieliśmy spotkanie – comiesięczne spotkanie, na którym
pojawiają się Odszczepieńcy z Chicago. Nic formalnego, niezwykłego, tylko
czas dla nas abyśmy zebrali się razem i mogli się ze sobą wymieniać np.
różnego rodzaju wiadomościami albo po prostu najzwyklej porozmawiać.
Niektórzy Odszczepieńcy nie są tym zainteresowani; inni wręcz przeciwnie.
Średnio na spotkaniu zjawia się trzydzieści – czterdzieści wampirów. Większość
z nich pojawia się na nich regularnie – w tym Oliver i Eve. Przybyli do nas
z Kansas, gdy Prezydium w Greenwich chciało zrobić wszelkich
Odszczepieńców członkami Domu Murphy. Nie chcieli być przywiązanymi do
Domu, dlatego też przeprowadzili się do nas. Nie pojawili się jednak na
ostatnim spotkaniu.
- Czy to dziwne zachowanie? – zapytał Ethan.
- Wystarczająco dziwne – odpowiedział Noah. – Nie przypominam sobie,
żeby oni odkąd przybyli do Chicago opuścili choć jedno ze spotkań.
- Złamali wzór – powiedział Ethan, a Noah pokiwał głową.
- Właśnie. Przez to niektórzy Odszczepieńcy się zmartwili.
- Zrozumiałe – odrzekł Ethan.
- Będę z wami szczery – sam nie jestem przekonany, czy coś się stało.
Oliver i Eve są właściwie spokojnymi dzieciakami, a ja nie wdawałem się też za
bardzo w ich życie osobiste. Nie jest to rzeczą niemożliwą, iż nagle musieli coś
załatwić i nas o tym nie zawiadomili. Takie już są wampiry z Kansas.
- Jeśli nie przyszli na spotkanie, to gdzie ich widziano po raz ostatni? –
zapytał Ethan.
Noah nieco się zmartwił.
- W miejscu do którego prędzej czy później będziemy musieli się udać.
Jego zagadkowa odpowiedź natychmiast podziałała na moją wyobraźnię.
Dokąd wszystkie wampiry będą musiały się udać? Do ortodonty?
- Centrum rejestracji wampirów? – spytał Ethan.
Politycy z Chicago zdecydowali, iż społeczeństwo Chicago będzie czuło
się nieco bezpieczniej jeśli zmuszą wszystkie wampiry do zarejestrowania się.
Może i nie było to takie złe, ale z pewnością z niezbyt fajnego powodu.
Zmuszone do rejestrowania się wampiry przerażały się i wkurzały, a były to
emocje, których ludzie z pewnością chcieliby uniknąć. W całym Chicago
utworzono parę takich biur, opłacano je dzięki wpłatom wampirów przy
rejestracji.
Noah pokiwał głową.
- Dokładnie. Dwie noce temu, Eve zrobiła zdjęcie na którym wraz
z Oliverem czekają razem w kolejce do rejestracji. Wysłała to zdjęcie do paru
przyjaciół, w tym do Rose. Wskazał na wampirzycę obok siebie.
- Biorąc pod uwagę wszystko, to co dotąd usłyszeliśmy i ich główny
powód dla którego przeprowadzili się do Chicago, jestem w ogóle zdziwiony, iż
oni zdecydowali się zarejestrować – powiedział Ethan.
Noah pokiwał głową.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
- Ja również byłem tym zaskoczony. Większość z nas jeszcze się nie
zarejestrowała. Większość Odszczepieńców uważa rejestrację za pierwszy krok,
po którym drugim okaże się być jeszcze większa ingerencja w nasze życie. Oni
nawet nie spokrewniają się z wampirami z Domów, czyli własnym rodzajem;
dlatego też tym bardziej nie planują zostać więźniami ludzi.
Rozumiałam ich obawy, mimo że w niektórych przypadkach nie dało się
tego uniknąć. Mój ojciec był agentem nieruchomości, moje zdjęcie często
pojawiało się w prasie. Byłam znaną osobą w tym mieście, żebym mogła
pozwolić sobie na niezarejestrowanie się, nawet gdybym tego bardzo mocno
pragnęła. Dlatego też moja zalaminowana karta rejestracyjna leżała bezpiecznie
w moim portfelu, mimo to, że poniekąd czułam sie tym zawstydzona.
- Jeżeli widziano je dwie noce temu – zaczął Ethan – to czemu tak bardzo
się tym przejmujecie?
- Ktoś dzisiaj zadzwonił do Rose z telefonu Olivera i nie był to Oliver.
Właściwie nie wiadomo, kto to był, gdyż ten ktoś nic nie mówił. Jednakże Rose
uważa, że słyszała coś w tle.
Spojrzałam na nią.
- Co usłyszałaś?
Miała miły głos.
- Nie wiem. Wpierw pomyślałam, że pomylił się, zadzwonił do mnie
przypadkiem. Nikt nic nie mówił, ale wydało mi się, iż poczułam jakieś głosy,
głośne dźwięki, które były jednak czymś wyciszane. Nie jestem do końca
pewna..
Zerknęła na Noaha, wyglądała jakby bała się wspomnieć nam o czymś
więcej, dlatego musiałam zareagować.
- Coś jeszcze? – zapytałam.
- Pomyślałam, że usłyszałam...może szamotaninę. Bójkę. Jakby ktoś
przesuwał meble albo ludzie spadali z piętra. Takie bardzo dziwne dźwięki.
Ethan pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym ponownie obdarzył uwagą
Noaha.
- Zgłosiliście na policję możliwe zaginięcie Eve i Olivera?
Noah potrząsnął głową.
- Nie zrobiłem tego i też nie planuję tego robić. Nie jesteśmy fanami
miejskiej policji. Ich stłuczki z wampirami pozostawiają wiele do życzenia.
Noah złączył dłonie, położył łokcie na kolanach i pochylił się do przodu.
- Może tu jest jeszcze coś więcej; może też nie. Oliver z Eve już wcześniej
porzucali naszą społeczność. Może teraz postąpili identycznie. Nie jesteśmy na
tyle szaleni, aby prosić o pomoc ludzi. Wplątywanie was w to... wywołało wiele
sporów. Ale ta sprawa jest wystarczająco niezwykła, iż według nas jest warta
sprawdzenia. Przepraszamy też za to, iż właśnie w danym momencie prosimy
was o pomoc; nie planowaliśmy mówić wam o tym dzisiaj.
Ethan potrząsnął głową, probując powiedzieć im tym samym, iż to nic.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
- Macie pewien problem, a my jesteśmy waszymi kolegami. Jesteśmy
szczęśliwi, że zwróciliście się do nas.
Dobre polityczne zagranie – pomyślałam.
Noah potaknął.
- Przy ryzyku postawienia was w niezręcznej sytuacji, może moglibyście
popytać tu i tam? Z pewnością macie parę koneksji. Na przykład, twój dziadek,
Merit – powiedział. – Chuck jest dobrym gościem. Docenię każdą pomoc z jego
strony.
Zgadzałam się z nim. Mój dziadek był niekwestionalnie dobrym
mężczyzną. Według mnie, nawet najlepszym, jeśli chodziło o pomoc innym. Był
też miejskim Ombudsmanem od rzeczy nadprzyrodzonych, przynajmniej dopóki
Burmistrz Kowalczyk nie zamknęła tej działalności. Mój dziadek aczkolwiek
kontynuował swoją misję; tym razem otworzył własną działalność we własnym
domu.
Obaj przez chwilę milczeli. Podejrzewałam, że Ethan rozmyślał, czy stać
nas na to, aby zajmować się czyimś innym problemem, zwłaszcza nie będąc
pewnymi, czy istniał jakikolwiek problem.
- Wiem, że macie na głowie teraz i własne problemy – przerwał ciszę Noah
– ale wciąż jesteście Domem, którego wszyscy słuchają.
Ethan zerknął na mnie.
- Czy zechcesz porozmawiać o tym ze swoim dziadkiem?- zapytał po cichu.
– Noah dobrze zauważył, że mam teraz inne kłopoty.
- Oczywiście – odpowiedziałam. – A poza tym, jeśli nie my im pomożemy,
to kto? Nowa burmistrz za bardzo się tym nie przejmie, a drugie Domy za
wszelką cenę nie chcą wtrącać się w politykę i kontrowersyjne tematy.
W oczach Ethana ujrzałam wyraźną dumę. Był zadowolony tym, iż nie
odłożyłam tego problemu na potem, a chciałam się z nim zmierzyć. Cieszyłam
się także, że Ethan nie pozwolił pozorom i wpływom politycznym wpłynąć na
jego myślenie. Oczywiście teraz kiedy porzucaliśmy Prezydium w Greenwich,
musieliśmy myśleć bardziej elastycznie.
- Jesteśmy gotowi wam pomóc – ostatecznie odrzekł Ethan. – Może
wyślecie nam zdjęcie Eve sprzed centrum rejestracji dla wampirów?
- Mam dla was coś lepszego - odpowiedział Noah. – Zabiorę was tam.
***
Ethan podzielił się z Malikiem i Lucem naszymi planami i upewnił się, że
impreza dobrze się rozkręca. Rose wróciła do grupki przyjaciół, a my
spotkaliśmy się z Noah w korytarzu przed drzwiami wejściowymi. Wszyscy
ubraliśmy się na czarno, przez co nie do końca dopasowywaliśmy się do
Domowych dekoracji.
- Pojedziemy tam razem? – zapytał Ethan, ale Noah zdecydowanie się temu
sprzeciwił.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
- Będę musiał zająć się pewną sprawą po tym jak już skończymy.
Spotkamy się na miejscu, dobrze?
Ethan pokiwał głową; Noah napisał nam adres centra do rejestracji
wampirów, czyli miejscówkę w Chicago - dzielnicę obok której znajdują się
Małe Włochy tuż obok Uniwersytetu Illinois w Chicago.
- Będziemy jechać tuż za tobą.
Ethan był starszym i najważniejszym członkiem Domu dlatego też na
parkingu miał własne przeznaczone dla swojego samochodu miejsce. Jego
samochód nie przetrwał chicagowskiej śnieżycy, ale i nie musiał, gdyż
dokądkolwiek miał jechać Ethan ktoś już czekał na niego z samochodem.
Zeszłyśmy głównymi schodami do piwnicy, a on zaprowadził mnie do
garażu. Zatrzymał się przy samym wejściu.
Na miejscu parkingowym Ethana, gdzie kiedyś stał sobie spokojnie Aston
Martin teraz stał sobie błyszczący dwudrzwiowy samochód coupe z bordowym
czerwonym wykończeniem.
- CO to? – zapytałam.
Ethan wyłączył system zabezpieczający i podszedł do drzwi kierowcy.
- TO, Merit, jest Bentley Continental GT.
- Wygląda na dopiero co kupionego z salonu.
- Bo dopiero co go kupiłem.
Rozejrzałam się po parkingu; nigdzie nie było widać jego Aston Martina.
- Czy coś się stało z twoim Astinem Martinem?
- Nie – odrzekł. Szeroko otworzył oczy. – Aston jakoś do mnie nie
przemawiał.
Poprzedni samochód Ethana został zniszczony w pogoni za bliźniakiem
Tate’a, jeszcze zanim zostali rozłączeni. Tate zrzucił nasz samochód z drogi –
oczywiście razem z nami – i Mercedes niestety tego nie przetrwał.
Dobrze rozumiałam więź pomiędzy samochodem, a jego kierowcą. Ja na
przykład wciąż jeździłam swoim pomarańczowym Volvo, które miałam już od
paru dobrych lat. Opłacało mi się nim jeździć i zabierał mnie dokąd tylko
chciałam.
Ale on przecież miał Aston Martina. Nowiutkiego, dopiero co kupionego
z salonu Astona dostarczonego do niego wprost przed same drzwi.
- Przy całym mym szacunku do ciebie, co on zrobił ci złego? Przecież to
samochód Jamesa Bonda.
- Ja nie jestem Jamesem Bondem – odpowiedział. – Uwielbiałem swojego
Mercedesa. Idealnie do mnie pasował. A Aston.. no nie bardzo.
- Więc go odesłałeś z powrotem? – spytałam, podchodząc do samochodu
i otwierając drzwi. – Czy tak samo traktujesz i swoje związki?
- Tak – odpowiedział szorstko. – I spędziłem cztery tysiące lat na
zakupach, gdzie kupowałem co chciałem i jeśli nie pasowało oddałem zanim
jeszcze poznałem Ciebie.
Chloe Neill – Zasady Domu
Translate_Team
Właśnie dzięki temu wciąż z nim byłam. Jego komentarz o dziwo mnie nie
rozzłościł, a na odwrót rozśmieszył.
- W takim razie – powiedziałam – sprawdźmy na co stać ten samochód.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team ROZDZIAŁ2 Tłumaczenie: Truefair Beta: saphira_m PAS DE DEUX1 Godzinę później dziedziniec zapełnił się Odszczepieńcami i wampirami Domu Cadogan. Wyglądało na to, iż całkiem dobrze się dogadują – właśnie na tym miało polegać dzisiejsze spotkanie. Nasza załoga była dużo bardziej ekscentrycznie ubrana od Odszczepieńców, którzy już przedtem odwiedzili nas w Domu. Parę osób ubrało się w czarne wystylizowane mundury wojskowe. Jeszcze inni wyglądali całkiem odmienne. Ubrali się w czarne skóry i pofarbowane na czarno T-shirty z zespołami gotyckimi, a niektóre z dziewczyn założyły na siebie sukienki koktajlowe. Niektórzy z nich zostali wyrzuceni z Domów za jakieś przewinienia, jeszcze inni sami wybrali tę drogę, aczkolwiek żadni z nich nie zdawali się być niezadowoleni ze swego życia. Ethan zajmował się tłumem jak prawdziwy dyplomata. Chodził od grupki do grupki, wymieniając uściski dłoni i uważnie ich wysłuchując. Luc stanął obok mnie. - Nieźle jak na imprezę w ostatniej chwili. - Musiało tak być, gdyż większą uwagę poświęcaliśmy podjęciu decyzji – wytknęłam. Ethan pojawił się przy moim boku i gestem wskazał na barczystego mężczyznę wesoło gawędzącego z Kelley. Kobitka ta została kapitanem straży Cadogan tuż po awansie Luca. Teraz jednakże zapewne nie do końca sprawowała taką rolę, jako że Luc poniekąd przywrócił sobie poprzednią pozycję. Tak na serio, nasza drabina społeczna nie była zbytnio dobrze dopracowana. - Właśnie przybił Noah – oznajmił Ethan. – Chodźmy się przywitać. Nie widziałam Noego odkąd zaproponował mi miejsce w Czerwonej Straży, tajnej wampirzej organizacji, której misją było obserwowanie Prezydium w Greenwich i Mistrzów Domów aby być pewnym, iż wszystkie wampiry są dobrze i sprawiedliwie traktowane. Zaakceptowałam jego ofertę, a Jonah, kapitan straży Domu Grey został moim partnerem. Ethan nie wiedział nic o Czerwonej Straży, Jonahu, ani też temu, iż Noah był związany z takową organizacją. Gdy go ujrzałam, mój brzuch ścisnął się z nerwów. Nie nadawałam się do gry w pokera właśnie przez to, iż nie umiałam dobrze blefować, ale teraz musiałam się postarać. 1 PAS DE DEUX – Dwójka zaginęła.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team Podążyłam za Ethanem po mokrej trawie, aby się z nim przywitać. Rozmawiał z grupką ubranych na czarno wampirów Odszczepieńców, z którymi wydawało mi się, że byłam nawet znajoma. Noah spojrzał w górę, wprost na nas, gdy już się przybliżyliśmy, kiwając głową na znak uznania. - Ethanie, Merit – odpowiedział Noah, po czym spojrzał na swoich znajomych. – Później do was dołączę – powiedział do nich, po czym grupka rozpłynęła się w tłumie. - Wszystko dobrze? – zastanawiałam się. - Sprawy osobiste – powiedział bez zastanowienia się, a potem uśmiechnął się. – Wyglądacie na szczęśliwych i co ważniejsze żywych. Ucieszyłem się, kiedy dowiedziałem się o waszym poskromieniu Mallory i bliźniaków Tate. Seth Tate, były burmistrz Chicago, był aniołem, w którego ciele był uwięziony jego demoniczny brat bliźniak – Dominik. Seth zabił Dominika i opuścił Chicago szukając odkupienia za popłenione przez siebie grzechy. Od tamtej pory nie wiedzieliśmy co się z nim działo. - No tak – oznajmił Ethan – chociaż to było już trochę dawno temu. - Cóż, ukróciliście kryzys a to już coś oznacza. Obejrzał Dom Cadogan, nasz dom w Hyde Parku. Rezydencja zbudowana z białego marmuru z żelaznymi ornamentami miała dwa piętra. Zbudowano ją w okresie Złotego Wieku Chicago gdy najbogatsi mieszkańcy biesili się od pieniędzy i na dowód swojego statusu wybudowywali takiego typu rezydencje. Niektóre z tych domów zostały już wyburzone, inne zaś przerobiono na mieszkania, a jeszcze inne przerobiono na domy jednorodzinne... ale tylko jedna rezydencja była chlubą wampirów. - Jesteście gotowi na pożegnanie się z Prezydium w Greenwich?- zapytał Noah, wciąż na nas spoglądając. - Tylko czas pokaże, jak to jest znaleźć się po drugiej stronie – odpowiedział Ethan. - Mimo jadu wypluwanego na nas przez Prezydium, nie przewidujemy znaczących zmian. Jeśli mają nas znienawidzić, mogą zrobić to i bez powodu. Ty i twoje ludzie dość dobrze sobie radzicie. - Dzięki trosce i technikom – odrzekł Noah. – Wszędzie mamy swoje uszy, staramy się jednak nie pokazywać się na oczy Prezydium. - Czy to źle? – głośno się zastanawiałam. Ethan opowiadał mi o tym, że Prezydium w Greenwich miało jedną zasadę co do swoich członków: albo wszystko albo nic, albo jest się ich przyjacielem-członkiem, albo wrogiem. Jak do tej pory jednak nie widziałam, ażeby Prezydium w Greenwich przejmowało się Odszczepieńcami. Zdawali się być bardziej zainteresowani nękaniem Domów i karaniem ich w zasięgu systemu, jeśli ktoś nie przestrzegał odpowiedniego zachowania. - Ostatnio całe nasze dramaty rozgrywają się wewnątrz grup – powiedział Noah. – Problemy między samymi Odszczepieńcami, nie wampirami z Domów.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team Był jednak czas, kiedy Prezydium w Greenwich wyraźnie zaznaczało linię oddzielającą wampirów z Domów, a nas. - Tyle rzeczy w świecie, którymi musimy się zamartwiać – wymruczałam – a oni jeszcze tworzą jakieś własne wymyślone problemy bez jakichś znaczących powodów. - Ale przecież istnieje powód dla którego się tym zajmują – odpowiedział Ethan. – Jeżeli Prezydium przekona Domy, że ci spoza Domów są niedobrzy, to wyjdzie na to, iż Prezydium jest dobre. Oferuje konstruktywną krytykę i ochronę od wszystkiego złego. - Więc Prezydium w Greenwich jest czymś w rodzaju ochronnej rakiety – oznajmiłam. - Jeszcze zaledwie rok temu – zaczął Ethan – stwierdziłbym, że to, co mówisz jest śmieszne i żałosne. Teraz jednak mam takie wrażenie, iż to nie odbiega daleko od prawdy. Ale ich tu nie ma, a my jeszcze nie zostaliśmy wyrzuceni. Więc jedzmy, pijmy i bawmy się. - Do jutra...? – zapytał Noah. Ethan lekko się uśmiechnął. - Zobaczymy. Rozejrzał się po tłumie, znalazł kogoś, kogo nie widziałam i pokiwał tej osobie. – Proszę mi wybaczyć, muszę załatwić pewną sprawę. Bądź miła dla naszych nowych sojuszników, Wartowniczko. - Haaa, haaa – zaśmiałam się nieszczerze, obserwując jak odchodzi. - Wyglądasz na zadurzoną – powiedział Noah. Zaczerwieniłam się. - Chyba jestem. Chociaż tylko Bóg wie jak to się stało. - Nie jest typem mężczyzny, z którym cię widzę. - Ja również, ale nie tylko dlatego, że ma kły. Nie planowałam początkowo spotykać się z wampirami; ten plan jednak się nie powiódł. – Jakkolwiek się to stało, jakoś nam się udaje. Uzupełniamy siebie. Jak mocno nie pragnęłabym tego wyjaśnić, po prostu nie potrafię. - Takie związki są rzeczą fantastyczną i unikalną – oznajmił Noah, zamyślając się, jak gdyby kiedyś doświadczył czegoś podobnego. - Jonasz pyta się, czy twój związek z Ethanem nie wpłynie na twoją współpracę z Czerwoną Strażą. Rzucił to tak mimochodem, jakby nie miał już o co pytać. W międzyczasie podeszła do nas Margot, z tacą wypełnioną szklanymi kieliszkami ze złotym trunkiem. - Szampana? – zapytała. Kiwnąwszy głową, wzięłam do ręki jeden kielisz i nadpiłam. Noah zrobił to samo. - Złożyłam obietnicę – odrzekłam po tym, jak Margot odeszła na bezpieczną odległość. – I zamierzam jej dotrzymać. - Mam taką nadzieję. Mówił to tak spokojnie, iż nie byłam pewna, czy tym samym podtwierdza moją lojalność wobec nich... czy też ją kwestionuje.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team *** Gdy podano kolację, dosiadłam się do Lindsey. Lindsey była szczupłą i niesamowicie mądrą blondynką. Znała się na modzie, miała niesamowite poczucie humoru, a co najważniejsze była niesamowicie lojalną osobą, co prawie przekreśliło jej związek z Lucem. Od początku bała się, iż ich związek zrujnuje ichniejszą przyszłość w roli przyjaciół, ale jak do tej pory chyba całkiem dobrze im się układało. Naprzeciwko nas usiadła dwójka Odszczepieńców. Ubrany w najzwyklejszą pod słońcem zapinaną na guziki koszulę Alan, który wyglądał na zadowolonego przebiegiem imprezy. Wcześniej dowiedziałam się od niego, iż pracuje w firmie ubezpieczeniowej; nie do końca wiedziałam czym on się tam właściwie zajmuje, ale z pewnością musiał wykonywać tam mnóstwo matematycznych zadań, przez co też w większości pracował w nocy. Beth, która ubrała się w przepyszną gotycką kieckę, pracowała w studiu tatuażu we Wrigleyville’u, a także na pół etatu zatrudniła się jako burleskowa tancerka. Miała czarne, kręcone sięgające do pasa włosy, nieco zaokrągloną figurę z talią osy, a gdy się śmiała, a robiła to często, miało się wrażenie iż obok ciebie prycha taki słodki milutki koteczek. Alan poznał Beth na internetowym portalu randkowym stworzonym specjalnie dla Chicagowskich Wampirów, a moja impreza okazała się być miejscem ich pierwszego spotkania. Szczyciłam się tym faktem, chociaż to nie dzięki mnie się poznali. Alan odłożył na stolik butelkę z piwem korzennym. - Wiesz, Prezydium w Greenwich może i będzie nazywać was Odszczepieńcami, ale mimo to wciąż będziemy się od siebie różnić. - Co masz na myśli? – zapytała Lindsey. - Jesteście Udomowieni – zaczął wyjaśniać Alan. – Nawet jeśli nie jesteście członkami Prezydium, wciąż jesteście pełną jednostką. Zgodziliście się na takie życie, pragnęliście żyć i pracować razem, wspólnie gdzieś wychodzić i dobrze się bawić. Właśnie tak i powinno wyglądać środowisko wampirów, prawda? Właściwie to nie zgadzałam się na przemianę w wampira z Domu Cadogan – zostałam zaatakowana przez Odszczepieńca i pozostawiona na śmierć. Ethan przemienił mnie, przez co też uratował mi życie. Zostanie członkiem Domu Cadogan miało jednak swoje zalety albo wady, zależne od punktu widzenia. - Alan – skarciła go Beth, ale on jedynie wzruszył ramionami. - Nie mówię to po to, bo was nie lubię – odrzekł. – Po prostu jestem szczery. Odszczepieńcy uważają, że jak już się staje ich członkiem to tym samym stają się oni lepsi od innych.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team Ani ja, ani Lindsey nigdy przedtem tak o tym nie myślałyśmy. Nie byliśmy typem elity, może dlatego, iż byliśmy najmniej elitarnym Domem w Chicago. W mojej skromnej opinii wampiry z domu Navarre byli zbytnio nadąsani, a wampiry z Domu Grey byli wysportowani i wyraźnie do siebie pasowali. Z innej strony, on też miał rację, że odtąd należymy do tej samej kategorii. Do naszego Domu należało trzysta wampirów. Prawie sto z nich mieszkało w Domu Cadogan, nawet czasami wszyscy razem współpracowali. Stworzyliśmy własne posady, tytuły, prawa, T-shirty i medale świadczące o naszym przywiązaniu do społeczeństwa. - Chyba jednak tworzymy własne środowisko – odrzekłam. – Dzięki temu obdarzamy się nawzajem lojalnością i chętnie współpracujemy dla dobra Domu. Nie znam jednak nikogo, kto by myślał tak, że jesteśmy w czymś lepsi od innych. - Cóż, jak dla mnie wyglądasz bardzo fajnie – wtrąciła Beth. - Bo ona jest super – stwierdziła Lindsey. – Jak na kujona. Beth i Alan też wyglądali na spoko ludzi i z pewnością nie można było powiedzieć, że czują się źle będąc Odszczepieńcami. Beth uśmiechnęła się. - Nie myślimy też, że mieszkanie w Domu jest czymś złym. To nie nasz styl życia. Usłyszeliśmy dźwięk uderzania czymś o kieliszek, przez co skupiłyśmy się na stojącym nieopodal Ethanie i trzymającym szampan w jednej ręce, a widelec w innej. - Proszę o minutę uwagi – zaczął, odkładając widelec na stół, gdy ujrzał, że tłum się ucisza. – Chciałbym wykorzystać tę okazję do przywitania poczetnych członków tego miasta w Domu Cadogan. Mam nadzieję, że odczuliście naszą serdeczność i nawet po zmianie naszego statusu wciąż zechciecie nas odwiedzać. To prawda, iż wciąż jesteśmy Domem. Jesteśmy, zawsze byliśmy i zawsze będziemy należeć do wampirzej społeczności. Zdecydowaliśmy trzymać się wszyscy razem tak samo jak i wy zdecydowaliście stać się niezawisnymi wampirami, co uszanowujemy. Nadal jesteśmy na etapie poszukiwań nowego sposóbu na życie - uśmiechnął się zawadiacko. – Dlatego też możemy od czasu do czasu prosić was o porady. Tłum radośnie zagwizdał, parę wampirów podejrzanie zachrząkało. Wiadomo było, iż miejscowi Odszczepieńcy nie byli gotowi powitać nas z otwartymi ramionami; musieliśmy udowodnić im nasze szczere zamiary, tak samo jak i Prezydium w Greenwich. Może w przeciwieństwie do Prezydium, Odszczepieńcy nas wysłuchają. Ethan opuścił na chwilkę wzrok i zmarszczył czoło, po czym można było rozpoznać, że coś go martwi. Gdy podniósł wzrok i objął nim tłum, już się z tym nie ukrywał. - Nastąpiły dziwne czasy – mówił dalej. – Testowano nas tak jak i całe miasto. Niedawne zdarzenia były trudne zarówno dla wampirów jak i dla
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team samego Chicago, a może być jeszcze gorzej. Obecność wampirów a także ujawniające się coraz to nowe inne nadprzyrodzone istoty szalenie rozdrażnili ludność Chicago. Tate również nie poprawił naszego wizerunku; nowa burmistrz nie zaoferowała nam jakiejkolwiek pomocy. Z tym trudno było się nie zgodzić. Nowa burmistrz Chicago, Diane Kowalczyk nie należała do najmądrzejszych osób, wyglądało na to, iż była bardzo uprzedzona do istot nadprzyrodzonych. Zaprzyjaźniła się z McKetrick’iem, byłym wojskowym typem szalenie nienawidzącym wampirów. - Ryzykując obmawianie naszych przyszłych byłych przywódców, nie zdziwię was wiadomością o tym, iż Prezydium w Greenwich przymknęło oczy na taki rozwój wydarzeń i odmówili zaakceptowania zmian. Nie uznajemy tego za coś dobrego, jako że uważamy, iż najwyższy czas na zmiany. W tym tygodniu zajmiemy własne stanowisko. Nie wiemy czym zaskoczy nas przyszłość – mówił dalej Ethan – ale postaramy się zrobić wszystko co w naszej mocy i mamy wielką nadzieję, że przy odpowiedniej dawce miłości, szczęścia i wsparciu od przyjaciół – uda nam się przetrwać nadciągające burzliwe czasy. Uniósł kieliszek z szampanem. - Niech wiatr towarzyszy wam w waszych podróżach, dokądkolwiek byście się nie wybierali. Na zdrowie. - Na zdrowie – odkrzyknął tłum i wszyscy razem popiliśmy trochę szampana. Po chwili, Ethan podszedł do stolika za którym siedział Noah i przywódcy wymienili się uściskami. Wszyscy powrócili do przyjemniejszych rozmów, wampiry zaczęli się zajadać kiedy dwa najważniejsze wampiry w mieście okazywały sobie uczciwości przed okazałą publicznością. Musiałam oddać Ethanowi należne. Miał rację co do tego, że zbliżały się niebezpieczne czasy, a także poradził sobie z przekonaniem łobuzów Odszczepieńców do przyjścia do nas, wspólnego spędzenia czasu i wypicia za wspólną przyszłość. Z kłami czy też nie, ten mężczyzna był dobrym oratorem. Na szczęście dla mnie, był dobry nie tylko w te klocki. Jak gdyby wyczując o czym pomyślałam, odwrócił się ku mnie i uśmiechnął, przez co owinęła mnie fala ciepła. Po skończonej rozmowie z Noahem, ruszył w moim kierunku. Każda kobieta, a nawet niektórzy mężczyźni śledzili każdy jego krok, ucieleśnieniem męskości – główną dumą męskiego wampira. Zatrzymał się przy mnie i wyciągnął ku mnie dłoń. Wszyscy siedzący za moim stolikiem zamarli. - Zatańcz ze mną – powiedział. Zaczerwieniłam się. - Ale przecież nie gra żadna muzyka. Zanim zdążył odpowiedzieć, stojący w rogu kwartet składający się z Cadogańskich i Odszczepieńczych wampirów zaczął grać jazzowy kawałek. Spojrzałam na niego karcąco.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team - Czy telepatycznie zmusiłeś ich do grania? - A jaki sens ma posiadanie takich zdolności, jeżeli nie wykorzystujesz ich dla wszelkich dziwactw, Wartowniczko? Usłyszałam tęskne westchnienie kobiety po mojej prawej i marzycielskie spojrzenie rzucone przez wampira po mojej lewej. Ethan z pewnością miał wzięcie. Pokiwał paluszkami. - Merit? Oczy całej publiczności były skierowane na mnie, dlatego też ciężko było w tym przypadku mu odmówić, nawet gdybym go nienawidziła. Ale jako że byłam w nim zakochana, było to podwójnie niemożliwe. - Oczywiście – odpowiedziałam, kładąc swoją rekę na jego ręce i pozwalając zaprowadzić się na parkiet. Och mój Boże, jak on się poruszał. Ethan objął mnie za talię, jak gdyby trenował z obsadą jakiegoś znanego telewizyjnego tanecznego show. Prowadził mnie po parkiecie ruchami wziętymi wprost ze swingu i tango, a jego niesamowicie zielone oczy intensywnie wpatrywały się we mnie. Na szczęście, w byłym moim ludzkim życiu byłam baleriną, dlatego też udawało mi się za nim nadążać. Nawet spróbowałam zrobić z naszego tańca pewnego rodzaju widowisko – przynajmniej na tyle na ile pozwalały spodnie i dopasowana skórzana marynarka – ku zdziwieniu wszystkich wampirów Domu Cadogan i Odszczepieńców. Piosenka dobiegła końca, Ethan odrzucił mnie do tyłu uśmiechając się psotnie i mrugając. Reszta świata eksplodowała wyklaskiwanymi brawami. Ethan podniósł mnie, mój kitek znalazł się na moim ramieniu. - Właśnie tak, Wartowniczko, podbijasz tłumy. Zaczerwieniłam się, machając do tłumu w podzięce za ich brawa. Gdy jednak spostrzegłam Noaha stojącego wraz z tą samą co poprzednio grupką, zrozumiałam że niedługo potrwa taka zabawa. Po wyrazie twarzy Noaha i po rzucanych przez jego towarzyszy spojrzeniach zrozumiałam, iż dzieje się coś niedobrego. Delikatnie położyłam dłoń na ramieniu Ethana, pochyliłam się ku niemu, zbliżyłam się ustami do jego ucha. Tłum zapewne myślał o tym jak o części naszego przedstawienia. - Coś się święci – wyszeptałam. – Noah jest otoczony Odszczepieńcami, którzy wyglądają na zmartwionych. Stoją na naszej ósmej. Podczas gdy delikatnie całowałam go w policzke, Ethan wykorzystał ten moment na obejrzenie się. - Widzę – odrzekł, ponownie odwracając się ku mnie. – Czy możesz coś wyłapać? Jako wampiry mieliśmy dobrze rozwinięte wszelkie zmysły – słuch, smak, węch... jednakże wewnątrz było zbyt tłoczno, zbyt dużo magicznej energii, dzięki której nie mogłam zrozumieć co się do końca działo.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team - Niestety nie potrafię – odpowiedziałam. – Może zaprosimy ich do twojego biura? - Mądre posunięcie – zgodził sie. Wziął mnie za rękę, po czym uśmiechając się i machając do tłumu, odsunęliśmy się z widoku. - Zabawiaj gości – rozkazał Lucowi, który natychmiast wystąpił do przodu i tym samym znalazł się na środku parkietu. - Imprezujmy! – krzyknął Luc, klaskając pod dźwięki granej muzyki. – A teraz wszyscy wychodzą na parkiet! Zachęcani przez Luca, wszystkie wampiry wstały i zalały parkiet. Przecisnęliśmy się do Noah i zmartwionych Odszczepieńców. Ich strach i spięta magia, z którą stykała się moja skóra łaskotała moje nerwy. - Czy wszystko w porządku? – zapytał Ethan. Noah rzucił okiem na Odszczepieńców. Napotkał wzrok wampirzycy z krótko przystrzyżonymi włosami i małymi srebrnymi szpicami nad obiema przekutymi brwiami. Wyglądała podenerwowanie, ale jej oczy niezbyt godziły się z jej wyglądem. Pokiwała głową Noahowi, udzielając mu zgody. Demokracja w pracy wśród Odszczepieńców. Noah chwilę nad czymś się zastanawiał. - Czy możemy pomówić na osobności? – zapytał. – Mamy pewien problem i chcielibyśmy podzielić się nim z wami. - Oczywiście – odrzekł Ethan, wskazując ręką na drzwi. – Udajmy się do mojego biura, gdzie spokojnie sobie o wszystkim porozmawiamy. Spojrzał na przyjaciół Noaha. – Was też zapraszamy. Odsunęli się nieco dalej jak zdziczałe podenerwowane kocięta, które ktoś chce wepchnąć na siłę do środka. - Zaraz wrócimy – powiedział Noah do reszty Odszczepieńców, po czym wspierająco wziął za rękę dziewczynę o krótkich włosach. Wszyscy odprowadzili nas jednak do Domu. *** Szliśmy w ciszy korytarzem, a gdy już znaleźliśmy się w biurze Ethana, ten zamknął za nami drzwi. Noah natychmiast skierował się ku miejscu wygodnym do prowadzenia rozmów, usiadł wygodnie w jednym ze skórzanych krzeseł; tuż obok niego usiadła wampirzyca. Zajęliśmy z Ethanem kanapę naprzeciwko. - Co się dzieje? – zapytał Ethan, po tym jak już wszyscy usiedliśmy. - Dwójka naszych wampirów gdzieś zaginęła, martwimy się, iż coś mogło im się przytrafić. Ethan otworzył ze zdziwienia oczy. - Przykro mi to słyszeć. Gdybyś mógł opowiedz nam wszystko od początku. Noah pokiwał głową.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team - Zeszłej nocy mieliśmy spotkanie – comiesięczne spotkanie, na którym pojawiają się Odszczepieńcy z Chicago. Nic formalnego, niezwykłego, tylko czas dla nas abyśmy zebrali się razem i mogli się ze sobą wymieniać np. różnego rodzaju wiadomościami albo po prostu najzwyklej porozmawiać. Niektórzy Odszczepieńcy nie są tym zainteresowani; inni wręcz przeciwnie. Średnio na spotkaniu zjawia się trzydzieści – czterdzieści wampirów. Większość z nich pojawia się na nich regularnie – w tym Oliver i Eve. Przybyli do nas z Kansas, gdy Prezydium w Greenwich chciało zrobić wszelkich Odszczepieńców członkami Domu Murphy. Nie chcieli być przywiązanymi do Domu, dlatego też przeprowadzili się do nas. Nie pojawili się jednak na ostatnim spotkaniu. - Czy to dziwne zachowanie? – zapytał Ethan. - Wystarczająco dziwne – odpowiedział Noah. – Nie przypominam sobie, żeby oni odkąd przybyli do Chicago opuścili choć jedno ze spotkań. - Złamali wzór – powiedział Ethan, a Noah pokiwał głową. - Właśnie. Przez to niektórzy Odszczepieńcy się zmartwili. - Zrozumiałe – odrzekł Ethan. - Będę z wami szczery – sam nie jestem przekonany, czy coś się stało. Oliver i Eve są właściwie spokojnymi dzieciakami, a ja nie wdawałem się też za bardzo w ich życie osobiste. Nie jest to rzeczą niemożliwą, iż nagle musieli coś załatwić i nas o tym nie zawiadomili. Takie już są wampiry z Kansas. - Jeśli nie przyszli na spotkanie, to gdzie ich widziano po raz ostatni? – zapytał Ethan. Noah nieco się zmartwił. - W miejscu do którego prędzej czy później będziemy musieli się udać. Jego zagadkowa odpowiedź natychmiast podziałała na moją wyobraźnię. Dokąd wszystkie wampiry będą musiały się udać? Do ortodonty? - Centrum rejestracji wampirów? – spytał Ethan. Politycy z Chicago zdecydowali, iż społeczeństwo Chicago będzie czuło się nieco bezpieczniej jeśli zmuszą wszystkie wampiry do zarejestrowania się. Może i nie było to takie złe, ale z pewnością z niezbyt fajnego powodu. Zmuszone do rejestrowania się wampiry przerażały się i wkurzały, a były to emocje, których ludzie z pewnością chcieliby uniknąć. W całym Chicago utworzono parę takich biur, opłacano je dzięki wpłatom wampirów przy rejestracji. Noah pokiwał głową. - Dokładnie. Dwie noce temu, Eve zrobiła zdjęcie na którym wraz z Oliverem czekają razem w kolejce do rejestracji. Wysłała to zdjęcie do paru przyjaciół, w tym do Rose. Wskazał na wampirzycę obok siebie. - Biorąc pod uwagę wszystko, to co dotąd usłyszeliśmy i ich główny powód dla którego przeprowadzili się do Chicago, jestem w ogóle zdziwiony, iż oni zdecydowali się zarejestrować – powiedział Ethan. Noah pokiwał głową.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team - Ja również byłem tym zaskoczony. Większość z nas jeszcze się nie zarejestrowała. Większość Odszczepieńców uważa rejestrację za pierwszy krok, po którym drugim okaże się być jeszcze większa ingerencja w nasze życie. Oni nawet nie spokrewniają się z wampirami z Domów, czyli własnym rodzajem; dlatego też tym bardziej nie planują zostać więźniami ludzi. Rozumiałam ich obawy, mimo że w niektórych przypadkach nie dało się tego uniknąć. Mój ojciec był agentem nieruchomości, moje zdjęcie często pojawiało się w prasie. Byłam znaną osobą w tym mieście, żebym mogła pozwolić sobie na niezarejestrowanie się, nawet gdybym tego bardzo mocno pragnęła. Dlatego też moja zalaminowana karta rejestracyjna leżała bezpiecznie w moim portfelu, mimo to, że poniekąd czułam sie tym zawstydzona. - Jeżeli widziano je dwie noce temu – zaczął Ethan – to czemu tak bardzo się tym przejmujecie? - Ktoś dzisiaj zadzwonił do Rose z telefonu Olivera i nie był to Oliver. Właściwie nie wiadomo, kto to był, gdyż ten ktoś nic nie mówił. Jednakże Rose uważa, że słyszała coś w tle. Spojrzałam na nią. - Co usłyszałaś? Miała miły głos. - Nie wiem. Wpierw pomyślałam, że pomylił się, zadzwonił do mnie przypadkiem. Nikt nic nie mówił, ale wydało mi się, iż poczułam jakieś głosy, głośne dźwięki, które były jednak czymś wyciszane. Nie jestem do końca pewna.. Zerknęła na Noaha, wyglądała jakby bała się wspomnieć nam o czymś więcej, dlatego musiałam zareagować. - Coś jeszcze? – zapytałam. - Pomyślałam, że usłyszałam...może szamotaninę. Bójkę. Jakby ktoś przesuwał meble albo ludzie spadali z piętra. Takie bardzo dziwne dźwięki. Ethan pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym ponownie obdarzył uwagą Noaha. - Zgłosiliście na policję możliwe zaginięcie Eve i Olivera? Noah potrząsnął głową. - Nie zrobiłem tego i też nie planuję tego robić. Nie jesteśmy fanami miejskiej policji. Ich stłuczki z wampirami pozostawiają wiele do życzenia. Noah złączył dłonie, położył łokcie na kolanach i pochylił się do przodu. - Może tu jest jeszcze coś więcej; może też nie. Oliver z Eve już wcześniej porzucali naszą społeczność. Może teraz postąpili identycznie. Nie jesteśmy na tyle szaleni, aby prosić o pomoc ludzi. Wplątywanie was w to... wywołało wiele sporów. Ale ta sprawa jest wystarczająco niezwykła, iż według nas jest warta sprawdzenia. Przepraszamy też za to, iż właśnie w danym momencie prosimy was o pomoc; nie planowaliśmy mówić wam o tym dzisiaj. Ethan potrząsnął głową, probując powiedzieć im tym samym, iż to nic.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team - Macie pewien problem, a my jesteśmy waszymi kolegami. Jesteśmy szczęśliwi, że zwróciliście się do nas. Dobre polityczne zagranie – pomyślałam. Noah potaknął. - Przy ryzyku postawienia was w niezręcznej sytuacji, może moglibyście popytać tu i tam? Z pewnością macie parę koneksji. Na przykład, twój dziadek, Merit – powiedział. – Chuck jest dobrym gościem. Docenię każdą pomoc z jego strony. Zgadzałam się z nim. Mój dziadek był niekwestionalnie dobrym mężczyzną. Według mnie, nawet najlepszym, jeśli chodziło o pomoc innym. Był też miejskim Ombudsmanem od rzeczy nadprzyrodzonych, przynajmniej dopóki Burmistrz Kowalczyk nie zamknęła tej działalności. Mój dziadek aczkolwiek kontynuował swoją misję; tym razem otworzył własną działalność we własnym domu. Obaj przez chwilę milczeli. Podejrzewałam, że Ethan rozmyślał, czy stać nas na to, aby zajmować się czyimś innym problemem, zwłaszcza nie będąc pewnymi, czy istniał jakikolwiek problem. - Wiem, że macie na głowie teraz i własne problemy – przerwał ciszę Noah – ale wciąż jesteście Domem, którego wszyscy słuchają. Ethan zerknął na mnie. - Czy zechcesz porozmawiać o tym ze swoim dziadkiem?- zapytał po cichu. – Noah dobrze zauważył, że mam teraz inne kłopoty. - Oczywiście – odpowiedziałam. – A poza tym, jeśli nie my im pomożemy, to kto? Nowa burmistrz za bardzo się tym nie przejmie, a drugie Domy za wszelką cenę nie chcą wtrącać się w politykę i kontrowersyjne tematy. W oczach Ethana ujrzałam wyraźną dumę. Był zadowolony tym, iż nie odłożyłam tego problemu na potem, a chciałam się z nim zmierzyć. Cieszyłam się także, że Ethan nie pozwolił pozorom i wpływom politycznym wpłynąć na jego myślenie. Oczywiście teraz kiedy porzucaliśmy Prezydium w Greenwich, musieliśmy myśleć bardziej elastycznie. - Jesteśmy gotowi wam pomóc – ostatecznie odrzekł Ethan. – Może wyślecie nam zdjęcie Eve sprzed centrum rejestracji dla wampirów? - Mam dla was coś lepszego - odpowiedział Noah. – Zabiorę was tam. *** Ethan podzielił się z Malikiem i Lucem naszymi planami i upewnił się, że impreza dobrze się rozkręca. Rose wróciła do grupki przyjaciół, a my spotkaliśmy się z Noah w korytarzu przed drzwiami wejściowymi. Wszyscy ubraliśmy się na czarno, przez co nie do końca dopasowywaliśmy się do Domowych dekoracji. - Pojedziemy tam razem? – zapytał Ethan, ale Noah zdecydowanie się temu sprzeciwił.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team - Będę musiał zająć się pewną sprawą po tym jak już skończymy. Spotkamy się na miejscu, dobrze? Ethan pokiwał głową; Noah napisał nam adres centra do rejestracji wampirów, czyli miejscówkę w Chicago - dzielnicę obok której znajdują się Małe Włochy tuż obok Uniwersytetu Illinois w Chicago. - Będziemy jechać tuż za tobą. Ethan był starszym i najważniejszym członkiem Domu dlatego też na parkingu miał własne przeznaczone dla swojego samochodu miejsce. Jego samochód nie przetrwał chicagowskiej śnieżycy, ale i nie musiał, gdyż dokądkolwiek miał jechać Ethan ktoś już czekał na niego z samochodem. Zeszłyśmy głównymi schodami do piwnicy, a on zaprowadził mnie do garażu. Zatrzymał się przy samym wejściu. Na miejscu parkingowym Ethana, gdzie kiedyś stał sobie spokojnie Aston Martin teraz stał sobie błyszczący dwudrzwiowy samochód coupe z bordowym czerwonym wykończeniem. - CO to? – zapytałam. Ethan wyłączył system zabezpieczający i podszedł do drzwi kierowcy. - TO, Merit, jest Bentley Continental GT. - Wygląda na dopiero co kupionego z salonu. - Bo dopiero co go kupiłem. Rozejrzałam się po parkingu; nigdzie nie było widać jego Aston Martina. - Czy coś się stało z twoim Astinem Martinem? - Nie – odrzekł. Szeroko otworzył oczy. – Aston jakoś do mnie nie przemawiał. Poprzedni samochód Ethana został zniszczony w pogoni za bliźniakiem Tate’a, jeszcze zanim zostali rozłączeni. Tate zrzucił nasz samochód z drogi – oczywiście razem z nami – i Mercedes niestety tego nie przetrwał. Dobrze rozumiałam więź pomiędzy samochodem, a jego kierowcą. Ja na przykład wciąż jeździłam swoim pomarańczowym Volvo, które miałam już od paru dobrych lat. Opłacało mi się nim jeździć i zabierał mnie dokąd tylko chciałam. Ale on przecież miał Aston Martina. Nowiutkiego, dopiero co kupionego z salonu Astona dostarczonego do niego wprost przed same drzwi. - Przy całym mym szacunku do ciebie, co on zrobił ci złego? Przecież to samochód Jamesa Bonda. - Ja nie jestem Jamesem Bondem – odpowiedział. – Uwielbiałem swojego Mercedesa. Idealnie do mnie pasował. A Aston.. no nie bardzo. - Więc go odesłałeś z powrotem? – spytałam, podchodząc do samochodu i otwierając drzwi. – Czy tak samo traktujesz i swoje związki? - Tak – odpowiedział szorstko. – I spędziłem cztery tysiące lat na zakupach, gdzie kupowałem co chciałem i jeśli nie pasowało oddałem zanim jeszcze poznałem Ciebie.
Chloe Neill – Zasady Domu Translate_Team Właśnie dzięki temu wciąż z nim byłam. Jego komentarz o dziwo mnie nie rozzłościł, a na odwrót rozśmieszył. - W takim razie – powiedziałam – sprawdźmy na co stać ten samochód.