Wilbur Smith
P omienie gniewuł
Tom I
(Rage)
Przek adł
Pawe Józefowiczł
Monika Szymanowska
Tara Courtney nie ubiera a si na bia o od dnia swojego lubu. Jej ulubionym kolorem by zielony,ł ę ł ś ł
gdy najlepiej podkre la g ste, kasztanowe w osy.ż ś ł ę ł
By a lekko zaniepokojona, ale cieszy a si i wierzy a w s uszno tego, co robi. R kawy i dekolt suknił ł ę ł ł ść ę
by y delikatnie przyozdobione kremow koronk , a na g adko uczesanych w osach s o ce zapala oł ą ą ł ł ł ń ł
czerwone b yski. Podniecenie zaró owi o jej policzki, a cho by a matk czworga dzieci, mia a tali smukł ż ł ć ł ą ł ę łą
jak m oda dziewczyna. Przez rami przewiesi a szerok , a obn czarn szarf , ostro kontrastuj c zł ę ł ą ż ł ą ą ę ą ą
m odo ci i pi knem jej twarzy. Pomimo niepokoju, jaki odczuwa a, sta a cicho i spokojnie z za o onymił ś ą ę ł ł ł ż
r koma i opuszczon g ow .ę ą ł ą
By a jedn z blisko pi dziesi ciu ubranych na bia o i przepasanych czarnymi szarfami kobiet,ł ą ęć ę ł
stoj cych w a obnym milczeniu, w ci le odmierzonych odst pach na chodniku naprzeciw g ównegoą ż ł ś ś ę ł
wej cia do parlamentu Zwi zku Po udniowej Afryki.ś ą ł
Prawie wszystkie kobiety nale a y do tej samej uprzywilejowanej sfery, co Tara: by y bogate iż ł ł
znudzone atwym trybem ycia. Wiele z nich przy czy o si do protestu, gdy podnieca o je sprzeciwianieł ż łą ł ę ż ł
si w adzy i wyst powanie przeciwko ludziom z w asnej sfery. Niektóre chcia y ponownie zwróci na siebieę ł ę ł ł ć
uwag w asnych m ów, którym, po na przyk ad – dziesi ciu latach, znudzi o si po ycie ma e skie ię ł ęż ł ę ł ę ż łż ń
teraz zajmowali si raczej interesami, golfem lub czymkolwiek innym. Ruch mia jednak swoichę ł
przywódców – par starszych kobiet, a tak e kilka m odszych, jak Tara i Molly Broadhurst. Kierowa nimię ż ł ł
wy cznie wstr t do niesprawiedliwo ci. Rano, na konferencji prasowej Tara stara a si wyrazi swojełą ę ś ł ę ć
uczucia, gdy na pytanie reporterki „Dlaczego pani to robi?” odpowiedzia a: „Bo nie lubi tyranów i nieł ę
znosz oszustw”. Jej zdaniem taka postawa by a teraz szczególnie uzasadniona.ę ł
– Nadje d a du y, z y wilk – powiedzia a cicho kobieta stoj ca o pi kroków na prawo od Tary. –ż ż ż ł ł ą ęć
Trzymajcie si dziewczyny!ę
Molly Broadhurst, jedna z za o ycielek Czarnej Szarfy, by a nisk , trzydziestoparoletni kobiet oł ż ł ą ą ą
twardym charakterze. Tara podziwia a j i stara a si na ladowa .ł ą ł ę ś ć
Czarny chevrolet z rz dow tablic rejestracyjn wjecha na Parliament Square. Wysiad o z niegoą ą ą ą ł ł
czterech m czyzn. Jeden z nich by fotografem policyjnym. Wyposa ony w aparat Hasselblad szedęż ł ż ł
szybko wzd u szeregu ubranych na bia o, przepasanych szarfami kobiet, robi c ka dej zdj cie. Zaraz zał ż ł ą ż ę
nim sz o dwóch nast pnych, wymachuj c notatnikami. Byli ubrani w ciemne garnitury o nie najlepszymł ę ą
kroju, mieli na sobie ci kie buty policyjne. Przechodz c wzd u szeregu i pytaj c protestuj ce kobiety oęż ą ł ż ą ą
nazwiska oraz adresy, zachowywali si rzeczowo i szorstko. Tara mia a ju pewne do wiadczenie ię ł ż ś
domy la a si , e to sier anci z wydzia u specjalnego. Jednak, podobnie jak wi kszo kobiet, zna aś ł ę ż ż ł ę ść ł
zarówno twarz, jak i nazwisko czwartego m czyzny.ęż
Mia na sobie jasnoszary, letni garnitur, br zowe trzewiki, ciemnobr zowy krawat i szary kapelusz. Był ą ą ł
redniego wzrostu i niczym si nie wyró nia , a kiedy uchylaj c kapelusza zwróci si do Molly, u miechaś ę ż ł ą ł ę ś ł
si szeroko i przyja nie.ę ź
– Dzie dobry, pani Broadhurst. Jeste cie wcze nie. Kawalkada nie przyjedzie wcze niej ni zań ś ś ś ż
godzin .ę
– Czy zamierza pan nas znów zaaresztowa , inspektorze? – spyta a cierpko Molly.ć ł
– Ani mi to w g owie – inspektor uniós lekko brew. – Wie pani, e to wolny kraj.ł ł ż
– Prawie w to uwierzy am.ł
– Ale pani Broadhurst! – potrz sn g ow . – Chce mnie pani sprowokowa .ż ą ął ł ą ć
Mówi doskonale po angielsku, z ledwie wyczuwalnym akcentem afrykanerskim.ł
– Nie, panie inspektorze. Protestujemy przeciwko coraz liczniejszym manipulacjom tego
przewrotnego rz du, upadkowi prawa i odmawianiu podstawowych praw ludzkich naszymą
po udniowoafryka skim wspó obywatelom tylko na podstawie koloru skóry.ł ń ł
– Wydaje mi si , e pani si powtarza, pani Broadhurst. Powiedzia a mi to pani podczas naszegoę ż ę ł
poprzedniego spotkania – roze mia si inspektor. – Zaraz pani za da, bym znów pani aresztowa . Nieś ł ę żą ą ł
zak ócajmy tej wspania ej uroczysto ci...ł ł ś
– Otwarcie sesji parlamentu popieraj cego niesprawiedliwo i ucisk powinno by op akiwane, a nieą ść ć ł
wi towane.ś ę
Inspektor dotkn r bka kapelusza, ale pod jego kpi cym sposobem bycia kry si prawdziwyął ą ą ł ę
szacunek, a mo e nawet nieco podziwu.ż
– Tylko tak dalej, pani Broadhurst – mrukn . – Z pewno ci nied ugo si spotkamy.ął ś ą ł ę
Przeszed dalej i zatrzyma si przed Tar .ł ł ę ą
– Dzie dobry, pani Courtney.ń
Tym razem jego podziw by nie ukrywany.ł
– A co s dzi o pani zdradzieckim zachowaniu pani wybitny ma onek?ą łż
– Czy jest zdrad sprzeciwianie si nadu yciom Partii Narodowej oraz wprowadzonym przez nią ę ż ą
prawom opieraj cym si na rasie i kolorze skóry, inspektorze?ą ę
Musn wzrokiem jej du y, kszta tny, okryty bia koronk biust, po czym zwróci spojrzenie na jejął ż ł łą ą ł
twarz.
– Jest pani zbyt adna, eby zajmowa si takimi g upstwami – powiedzia . – Niech pani to zostawił ż ć ę ł ł
starszym i brzydszym babom. Niech pani idzie do swego domu i opiekuje si dzie mi.ę ć
– Jest pan wyj tkowo arogancki, inspektorze – wybuchn a, zarumieniona z gniewu, nie zdaj c sobieą ęł ą
sprawy, e sta a si przez to jeszcze adniejsza.ż ł ę ł
– Chcia bym, eby wszystkie zdrajczynie tak wygl da y. Moja praca by aby wtedy du oł ż ą ł ł ż
przyjemniejsza. Dzi kuj , pani Courtney. – U miechn si prowokuj co i odszed .ę ę ś ął ę ą ł
– Nie daj si wyprowadzi z równowagi, moja droga – powiedzia a cicho Molly. – On jest specjalist wę ć ł ą
tej dziedzinie. Protestujemy biernie. Pami taj o tym, co g osi Mahatma Gandhi.ę ł ł
Tara z trudem odzyska a panowanie nad sob i powiedzmy, pokor . Na chodniku za ni zacz sił ą ę ą ął ę
gromadzi t um gapiów. Rz d bia o odzianych kobiet wzbudza zaciekawienie, rozbawienie, niecoć ł ą ł ł
yczliwego zainteresowania, lecz przede wszystkim wrogo .ż ść
– Przekl te komunistki – warkn zjadliwie m czyzna w rednim wieku. – Chcecie odda w adz wę ął ęż ś ć ł ę
kraju bandzie dzikusów. Powinni was zamkn . Wszystkie!ąć
By dobrze ubrany i mówi z dobrym akcentem. W klap marynarki mia nawet wpi ty ma y miedzianył ł ę ł ę ł
he m, oznak , e w czasie wojny walczy ochotniczo przeciw faszystom. Jego postawa przypomina a oł ę ż ł ł
tym, jak wielkie poparcie mia a rz dz ca Partia Narodowa, nawet po ród angloj zycznej bia ejł ą ą ś ę ł
spo eczno ci.ł ś
Tara zagryz a wargi i stoj c ze spuszczon g ow zmusi a si , by zachowa spokój, nawet wtedy, gdył ą ą ł ą ł ę ć
obelgi wywo a y ironiczne uwagi niektórych kolorowych znajduj cych si w ród rosn cego t umu.ł ł ą ę ś ą ł
Robi o si ju gor co, s o ce mia o bia y, ródziemnomorski blask i cho wa chmur zbli a si odł ę ż ą ł ń ł ł ś ć ł ż ł ę
strony sp aszczonych Gór Sto owych, zwiastuj c nadej cie wiatru po udniowo-wschodniego, w mie cieł ł ą ś ł ś
powietrze by o jeszcze nieruchome. Wokó gromadzi o si ju coraz wi cej ludzi, narasta zgie k i Tarał ł ł ę ż ę ł ł
czu a, e jest popychana, jak podejrzewa a, celowo. Zachowa a jednak spokój i ca swoj uwag skupi ał ż ł ł łą ą ę ł
na budynku stoj cym po przeciwnej stronie ulicy.ą
Zaprojektowany przez Sir Roberta Bakera, wybitnego architekta Imperium, masywny, imponuj cyą
budynek z czerwonej ceg y z bia kolumnad by per architektury kolonialnej. Odbiega daleko od gustuł łą ą ł łą ł
Tary, która lubi a otwarte przestrzenie i linie, szk o i jasne sosnowe meble skandynawskie. Budynekł ł
wydawa si symbolizowa wszystko to, co niezmienne i przestarza e, wszystko to, co Tara chcia abył ę ć ł ł
zburzy i zmieni .ć ć
Jej zadum przerwa wzmagaj cy si zgie k oczekuj cego t umu.ę ł ą ę ł ą ł
– Nadje d aj – zawo a a Molly.ż ż ą ł ł
T um zafalowa , zako ysa si i zaczai wiwatowa . Rozleg si szcz k podków ko skich na twardejł ł ł ł ę ć ł ę ę ń
nawierzchni i oddzia policji przek usowa alej z weso ym trzepotem chor giewek powiewaj cych nał ł ł ą ł ą ą
czubkach lanc. Wspaniali je d cy na dobranych wierzchowcach o bokach l ni cych w s o cu jakź ź ś ą ł ń
polerowany metal.
Za nimi jecha y otwarte powozy. W pierwszym z nich znajdowali si gubernator generalny i premier.ł ę
Oto on, Daniel Malan, przywódca Afrykanerów, cz owiek o odpychaj cej, niemal abiej twarzy, któregoł ą ż
jedyn trosk i deklarowanym celem by o zachowanie przez tysi c lat nadrz dnej pozycji swojego Volk wą ą ł ą ę
Afryce. Gotów by zap aci za to ka d cen .ł ł ć ż ą ę
Tara patrzy a na niego z jawn nienawi ci , gdy uosabia wszystko to, co by o dla niej wstr tne wł ą ś ą ż ł ł ę
rz dzie w adaj cym teraz krajem i lud mi, których tak kocha a. Gdy powóz przeje d a ko o niej, ich oczyą ł ą ź ł ż ż ł ł
spotka y si na chwil i stara a si przekaza si swoich uczu . W jego zamy lonym, jakby nieobecnymł ę ę ł ę ć łę ć ś
spojrzeniu nie by o cienia zawstydzenia. Patrzy na ni , ale jej nie widzia . Jej w ciek o zmieni a si wł ł ą ł ś ł ść ł ę
rozpacz.
– Co trzeba zrobi , eby ci ludzie zacz li chocia s ucha ? – zastanawia a si .ć ż ę ż ł ć ł ę
Dygnitarze wysiedli ju z powozów i stali powa ni, s uchaj c hymnów narodowych. I cho wtedy nież ż ł ą ć
mog a tego wiedzie , hymn „Bo e zachowaj króla” by grany po raz ostatni na otwarciu sesji parlamentuł ć ż ł
Po udniowej Afryki.ł
Orkiestra zako czy a gr d wi kami tr bek i gabinet ministrów, poprzedzany przez gubernatorań ł ę ź ę ą
generalnego i premiera, wszed do parlamentu przez pot ne drzwi wej ciowe. Za nimi szli przywódcył ęż ś
opozycji. Tara ba a si tej chwili, gdy byli w ród nich cz onkowie jej bliskiej rodziny. Za przywódcł ę ż ś ł ą
opozycji szed ojciec Tary z jej macoch ; byli najbardziej wyró niaj c si par w d ugim rz dzie ludzi.ł ą ż ą ą ę ą ł ę
Ojciec by wysoki i pe en godno ci, o dostojnym wygl dzie patriarchy, a u jego boku Centaine de Thirył ł ś ą
Courtney-Malcomess, szczup a, delikatna, w ó tej, po yskliwej sukni odpowiedniej na te okazj i w lekkimł ż ł ł ę
kapeluszu bez ronda z woalk przes aniaj c jedno oko. Mo na by s dzi , e by a rówie nic Tary, choą ł ą ą ż ą ć ż ł ś ą ć
wszyscy wiedzieli, e nadano jej imi Centaine, dlatego e urodzi a si pierwszego dnia dwudziestegoż ę ż ł ę
wieku.
Tara s dzi a, e jej nie zauwa ono, gdy adne z nich nie wiedzia o, i zamierza przy czy si doą ł ż ż ż ż ł ż łą ć ę
protestu, ale u szczytu schodów wchodz cy zostali na chwil zatrzymani i Centaine, zanim wesz a doą ę ł
rodka, odwróci a si z rozmys em i spojrza a w ty . Z tej wysoko ci mog a patrze ponad g owamiś ł ę ł ł ł ś ł ć ł
stra ników i dostojników i przez chwil popatrzy a Tarze prosto w oczy. Cho nie zmieni a wyrazu twarzy,ż ę ł ć ł
Tara nawet z tej odleg o ci dojrza a ostr nagan w jej wzroku. Dla Centaine honor, godno i dobre imił ś ł ą ę ść ę
rodziny by y rzeczami najwa niejszymi. Niejednokrotnie ostrzega a Tar przed publicznymi wyst pieniami,ł ż ł ę ą
a przeciwstawianie si Centaine by o spraw niebezpieczn , gdy by a nie tylko macoch Tary, ale tak eę ł ą ą ż ł ą ż
te ciow i g ow rodziny Courtney.ś ą ł ą
Z wysoko ci po owy schodów Shasa Courtney dostrzeg ostre spojrzenie matki. Pod aj c za jejś ł ł ąż ą
wzrokiem odwróci si . Po ród przepasanych czarnymi szarfami kobiet zobaczy swoj on , Tar . Kiedył ę ś ł ą ż ę ę
rano przy niadaniu powiedzia a mu, e nie b dzie z nim na ceremonii otwarcia parlamentu, ledwieś ł ż ę
podniós g ow znad gazety.ł ł ę
– Jak sobie yczysz, kochanie; to b dzie do nudne – mrukn . – Gdyby mog a, chcia bym jeszczeż ę ść ął ś ł ł
fili ank kawy.ż ę
Teraz, gdy j rozpozna , u miechn si lekko i kpi co potrz sn g ow tak, jakby przy apaą ł ś ął ę ą ą ął ł ą ł ł
niegrzeczne dziecko na psocie. Po chwili odwróci si i wszed z innymi po schodach.ł ę ł
By wyj tkowo przystojny, a czarna opaska przykrywaj ca jedno oko nadawa a mu wygl d pirata, coł ą ą ł ą
dla wi kszo ci kobiet by o intryguj cym wyzwaniem. Razem tworzyli najpi kniejsz m od par wę ś ł ą ę ą ł ą ę
Kapsztadzie. Lecz w dziwny sposób w ci gu kilku krótkich lat ich p omienna mi o przemieni a si wą ł ł ść ł ę
kupk popio u.ę ł
– Jak sobie yczysz, kochanie – powiedzia , powtarzaj c to, co mówi ostatnio bardzo cz sto.ż ł ą ł ę
Ostatni pos owie znikn li w drzwiach parlamentu, oddzia policji i puste powozy odjecha y i ludzieł ę ł ł
zacz li si rozchodzi . Demonstracja by a sko czona.ę ę ć ł ń
– Idziesz, Taro? – spyta a Molly, ale Tara potrz sn a g ow .ł ą ęł ł ą
– Musz si spotka z Shas – powiedzia a. – Do zobaczenia w pi tek.ę ę ć ą ł ą
Tara zdj a przez g ow czarn szarf , z o y a j i, przeciskaj c si w ród rozchodz cego si t umu,ęł ł ę ą ę ł ż ł ą ą ę ś ą ę ł
schowa a j do torebki. Przesz a na drug stron ulicy.ł ą ł ą ę
Pokaza a przepustk do parlamentu stra nikowi przy wej ciu dla go ci, nie dostrzegaj c ironii w tym,ł ę ż ś ś ą
e wchodzi do budynku instytucji, przeciwko której przed chwil tak ywo protestowa a. Wesz a bocznymiż ą ż ł ł
schodami i rzuci a wzrokiem na galeri dla go ci. Siedzia o tam wiele on pos ów i wa nych osobisto ci;ł ę ś ł ż ł ż ś
spojrza a w dó ponad ich g owami, do wy o onej boazeri sali parlamentu, gdzie powa nie ubranił ł ł ł ż ą ż
pos owie siedzieli na pokrytych skór , zielonych awach, uczestnicz c w uroczysto ci otwarcia sesji.ł ą ł ą ś
Wiedzia a jednak, e przemówienia b d banalne i miertelnie nudne, a ju ca y ranek sp dzi a stoj cł ż ę ą ś ż ł ę ł ą
przed parlamentem. Musia a teraz szybko uda si do toalety.ł ć ę
U miechn a si do wo nego i wymkn a ukradkiem, po czym odwróci a i odesz a szybko szerokimś ęł ę ź ęł ł ł
korytarzem. Kiedy opu ci a toalet , skierowa a si do biura swego ojca.ś ł ę ł ę
Wychodz c zza rogu, niemal zderzy a si z m czyzn id cym z przeciwka. Omijaj c go w ostatnieją ł ę ęż ą ą ą
chwili zobaczy a, e by to wysoki Murzyn ubrany w strój s u by parlamentu. Ju chcia a przej obokł ż ł ł ż ż ł ść
niego z u miechem, gdy nagle zda a sobie spraw , e s u cy nie powinien przebywa w tej cz ciś ł ę ż ł żą ć ęś
budynku w trakcie obrad parlamentu, gdy na ko cu korytarza znajdowa y si biura premiera i przywódcyż ń ł ę
opozycji. Poza tym, chocia niós szczotk i kube , w jego twarzy nie by o ladu uni ono ci aniż ł ę ł ł ś ż ś
s u alczo ci. Przyjrza a mu si uwa nie.ł ż ś ł ę ż
Pozna a go. To by o dawno temu, ale nie mog a zapomnie tej twarzy o rysach egipskiego faraona,ł ł ł ć
dostojnej i dzikiej, z ciemnymi oczami o ywionymi inteligencj . By jednym z najpi kniejszych m czyzn,ż ą ł ę ęż
jakich kiedykolwiek spotka a. Pami ta a jego g os, tak g boki i przejmuj cy, e teraz lekko zadr a a nał ę ł ł łę ą ż ż ł
samo wspomnienie. Pami ta a nawet jego s owa:ę ł ł
– Nadchodzi pokolenie o z bach ostrych jak miecze... by oczy ci ten wiat z n dzy.ę ś ć ś ę
Dzi ki niemu zda a sobie spraw , co to znaczy urodzi si czarnym w Po udniowej Afryce. To odleg eę ł ę ć ę ł ł
spotkanie by o pocz tkiem jej zaanga owania. Ów cz owiek kilkoma s owami zmieni jej ycie.ł ą ż ł ł ł ż
Zatrzyma a si zagradzaj c mu drog i chc c przekaza jako swe uczucia, ale on by ju bardzoł ę ą ę ą ć ś ł ż
blisko i poczu a, e jest zbyt poruszona, by mówi . W chwili, gdy odkry , e go rozpoznano, sta si niczymł ż ć ł ż ł ę
leopard, który dostrzeg my liwych. Na jego twarzy pojawi si wyraz afryka skiego okrucie stwa i Tarał ś ł ę ń ń
wyczu a, e jest w niebezpiecze stwie, ale nie ba a si .ł ż ń ł ę
– Jestem przyjació k – powiedzia a cicho i zesz a mu z drogi. – Walczymy za t sam spraw .ł ą ł ł ę ą ę
Przez chwil patrzy na ni i nie rusza si . Jego badawcze spojrzenie pali o j , wiedzia a, eę ł ą ł ę ł ą ł ż
zapami ta j na zawsze. Po chwili skin g ow .ę ą ął ł ą
– Znam pani – odrzek . Zadr a a s ysz c jego g boki melodyjny g os, w którym brzmia a Afryka. –ą ł ż ł ł ą łę ł ł
Spotkamy si jeszcze.ę
Przeszed ko o niej i nie odwracaj c si znikn za zakr tem korytarza. Sta a nieruchomo, patrz c wł ł ą ę ął ę ł ą
lad za nim z bij cym mocno sercem.ś ą
– Moses Gama – wyszepta a jego imi . – Mesjasz i wojownik Afryki – przerwa a i potrz sn a g ow .ł ę ł ą ęł ł ą
– Co ty tu, w a nie tu, robisz?ł ś
Odpowied na to pytanie intrygowa a j i podnieca a, gdy teraz instynktownie wiedzia a ju , e walkaź ł ą ł ż ł ż ż
si toczy i e ona we mie w niej udzia . Chcia a robi wi cej, ni tylko sta na rogu ulicy z przewieszonę ż ź ł ł ć ę ż ć ą
przez rami czarn szarf . Wiedzia a, e wystarczy, by Moses Gama skin palcem, a pójdzie za nim,ę ą ą ł ż ął
podobnie jak miliony innych.
– Spotkamy si jeszcze – obieca . Uwierzy a mu.ę ł ł
Uradowana posz a dalej korytarzem. Mia a w asny klucz do biura ojca i otwieraj c drzwi bezwiednieł ł ł ą
spojrza a na umieszczon na nich, wykonan z br zu tabliczk :ł ą ą ą ę
PU KOWNIK BLAINE MALCOMESS ZAST PCA PRZYWÓDCY OPOZYCJIŁ Ę
Drzwi nie by y zamkni te na klucz. Zdziwiona tym popchn a je i wesz a do rodka.ł ę ęł ł ś
Centaine Courtney-Malcomess odwróci a si od okna i spojrza a na ni .ł ę ł ą
– Czeka am na ciebie, m oda damo.ł ł
Sztuczny akcent francuski Centaine irytowa Tar . Centaine by a we Francji tylko raz w ci guł ę ł ą
trzydziestu pi ciu lat, pomy la a. Wyzywaj co podnios a g ow .ę ś ł ą ł ł ę
– Tara, cherie, nie kr g ow – mówi a dalej Centaine. – Skoro zachowujesz si jak dziecko, musiszęć ł ą ł ę
zdawa sobie spraw , e b dziesz traktowana jak dziecko.ć ę ż ę
– Nie, matko, nie masz racji. Nie ycz sobie, by mnie traktowano jak dziecko, ani teraz, ani wż ę
przysz o ci. Mam trzydzie ci trzy lata, jestem m atk , matk czworga dzieci i pani domu.ł ś ś ęż ą ą ą
Centaine westchn a.ęł
– No, dobrze – skin a g ow . – Przepraszam, e w trosce o ciebie sta am si nieuprzejma. Taęł ł ą ż ł ę
rozmowa i tak b dzie dla nas trudna, wi c nie utrudniajmy jej bardziej.ę ę
– Nie wiedzia am, e mamy co do omówienia.ł ż ś
– Usi d , Taro – rozkaza a Centaine; Tara instynktownie pos ucha a, i zaraz j to rozz o ci o.ą ź ł ł ł ą ł ś ł
Centaine usiad a w fotelu ojca Tary i to j tak e rozgniewa o – to by o miejsce ojca i ta kobieta nie mia ał ą ż ł ł ł
do niego prawa.
– W a nie powiedzia a mi, e jeste on i matk czworga dzieci – powiedzia a spokojnie Centaine.ł ś ł ś ż ś ż ą ą ł
– Zgodzisz si chyba, e masz obowi zki.ę ż ą
– Moje dzieci s pod dobr opiek – ostro przerwa a Tara. – Nie mo esz mnie o nic oskar y .ą ą ą ł ż ż ć
– A co z twoim m em i waszym ma e stwem?ęż łż ń
– Co takiego z Shas ? – Tara zacz a si broni .ą ęł ę ć
– Prosz , powiedz mi – zach ci a Centaine.ę ę ł
– To nie twoja sprawa.
– A jednak to moja sprawa – zaprotestowa a Centaine. – Po wi ci am mu ca e ycie. D do tego,ł ś ę ł ł ż ążę
by by jednym z przywódców tego narodu. – Przerwa a i na chwil przymkn a oczy o rozmarzonymł ł ę ęł
spojrzeniu.
Tara widywa a u niej wcze niej taki wyraz twarzy zawsze wtedy, gdy Centaine by a g bokoł ś ł łę
zamy lona. Teraz chcia a zak óci ten nastrój tak gwa townie, jak tylko mog a.ś ł ł ć ł ł
– To niemo liwe i zdajesz sobie z tego spraw .ż ę
Centaine spojrza a na Tar przytomnym ju wzrokiem.ł ę ż
– Nic nie jest niemo liwe – nie dla mnie, nie dla nas.ż
– Owszem, to jest niemo liwe – upiera a si Tara. – Wiesz tak samo dobrze, jak ja, e nacjonali ciż ł ę ż ś
manipuluj elektoratem i e nawet w senacie maj swoich popleczników. Na zawsze pozostan przyą ż ą ą
w adzy. Ju nigdy nikt, kto nie jest jednym z nich, nie jest afrykanerskim nacjonalist , nie b dzieł ż ą ę
przywódc tego kraju – nigdy, a do rewolucji, a po rewolucji przywódc b dzie czarny.ą ż ą ę
Tara przerwa a i pomy la a o Mosesie Gamie.ł ś ł
– Jeste naiwna – powiedzia a ostro Centaine. – Nie rozumiesz tych spraw. To, co mówisz oś ł
rewolucji, jest dziecinne i nieodpowiedzialne.
– Niech tak b dzie, matko. Ale w g bi i ty masz wiadomo , e tak jest. Twój ukochany Shasa nigdyę łę ś ść ż
nie spe ni twoich marze . Nawet on zaczyna odczuwa bezsens tego, e wiecznie jest w opozycji. To, coł ń ć ż
niemo liwe, przestaje go interesowa . Nie by abym zdziwiona, gdyby wycofa swoj kandydatur wż ć ł ł ą ę
nast pnych wyborach, porzuci zaszczepione mu przez ciebie aspiracje polityczne i po prostu zaj się ł ął ę
robieniem nast pnego tryliona funtów.ę
– Nie – Centaine potrz sn a g ow . – On si nie podda. Lubi walczy , podobnie jak ja.ą ęł ł ą ę ć
– Nie tylko nie zostanie premierem, ale nawet ministrem – odrzek a spokojnie Tara.ł
– Je eli tak s dzisz, nie jeste odpowiedni on dla mojego syna – powiedzia a Centaine.ż ą ś ą ż ą ł
– To ty powiedzia a – odpar a cicho Tara. – Ty, nie ja.ł ś ł
– Och, Taro, kochanie, przepraszam – Centaine si gn a przez biurko, zbyt szerokie, by mog aę ęł ł
dotkn r ki Tary. – Wybacz mi. Straci am panowanie nad sob . To wszystko jest dla mnie bardzo wa ne.ąć ę ł ą ż
G boko to odczuwam, ale nie chc ci urazi . Chc ci tylko pomóc – tak si martwi o ciebie i Shas .łę ę ę ć ę ę ę ę
Chc pomóc, Taro. Czy pozwolisz sobie pomóc?ę
– Nie s dz , by my potrzebowali pomocy – sk ama a g adko Tara. – Shasa i ja jeste my szcz liwi.ą ę ś ł ł ł ś ęś
Mamy czwórk cudownych dzieci.ę
Centaine wykona a gest zniecierpliwienia.ł
– Taro, nigdy nie zgadza y my si ze sob . Ale mimo wszystko naprawd jestem twoj przyjació k .ł ś ę ą ę ą ł ą
Chc tylko dobra twojego, Shasy i dzieci. Czy pozwolisz sobie pomóc?ę
– Jak, matko? Daj c nam pieni dze? Ju nam da a dziesi czy dwadzie cia, a mo e to by oą ą ż ł ś ęć ś ż ł
trzydzie ci milionów funtów. Czasami ju si w tym gubi .ś ż ę ę
– Czy pozwolisz, e podziel si z tob moimi do wiadczeniami? Czy wys uchasz moich rad?ż ę ę ą ś ł
– Tak, matko, wys ucham. Nie obiecuj , e si im podporz dkuj , ale wys ucham.ł ę ż ę ą ę ł
– Po pierwsze, kochana Taro, musisz porzuci t zwariowan dzia alno lewicow . Nara asz nać ę ą ł ść ą ż
szwank reputacj ca ej rodziny. Przebieraj c si i wychodz c na ulic robisz z siebie – a tak e z nas –ę ł ą ę ą ę ż
przedstawienie. Poza tym, to naprawd niebezpieczne. Ustawa o zwalczaniu komunizmu jestę
obowi zuj cym prawem. Mo esz by uznana za komunistk i obj ta tym prawem. Pomy l o tym, stanieszą ą ż ć ę ę ś
si nikim, zostaniesz pozbawiona wszelkich praw i godno ci. A kariera polityczna Shasy? To, co robisz,ę ś
odbija si na nim.ę
– Matko, obieca am, e ci wys ucham – powiedzia a Tara lodowatym tonem. – Ale wycofujł ż ę ł ł ę
obietnic . Wiem, co robi .ę ę
Podnios a si , podesz a do drzwi i odwróci a si .ł ę ł ł ę
– Czy kiedykolwiek pomy la a o tym, Centaine Courtney-Malcomess, i moja matka zmar a dlatego,ś ł ś ż ł
e twój bezwstydny romans z moim ojcem z ama jej serce? I jeszcze masz czelno radzi mi, jakż ł ł ść ć
post powa w yciu, by nie okry ha b ciebie i twojego bezcennego syna!ę ć ż ć ń ą
Wysz a i delikatnie zamkn a za sob ci kie drewniane drzwi.ł ęł ą ęż
Shasa Courtney rozsiad si wygodnie w pierwszej awie opozycji, z r kami g boko w kieszeniach ił ę ł ę łę
wysuni tymi nogami. Uwa nie s ucha ministra spraw wewn trznych, t umacz cego ustaw , któr chciaę ż ł ł ę ł ą ę ą ł
podda pod g osowanie podczas tej sesji.ć ł
Minister spraw wewn trznych, najm odszy cz onek gabinetu, mia mniej wi cej tyle samo lat, coę ł ł ł ę
Shasa. By o to rzadko ci , gdy Afrykanerzy szanowali wiek i nie dowierzali brakowi do wiadczenia ił ś ą ż ś
zapalczywo ci m odych. Shasa zda sobie spraw , e redni wiek pozosta ych cz onków gabinetu nieś ł ł ę ż ś ł ł
mo e by mniejszy ni sze dziesi t pi lat, ale oto sta przed nimi Manfred De La Rey, cz owiek, któryż ć ż ść ą ęć ł ł
nie przekroczy czterdziestki, i przedstawia ogólne zarysy Poprawki do Prawa Karnego, któr zaproponujeł ł ą
i b dzie si stara prowadzi przez wszystkie etapy.ę ę ł ć
– da ustanowienia prawa do og aszania stanu wyj tkowego, stawiaj cego policj ponad prawem,Żą ł ą ą ę
bez odwo ywania si do s dów – mrukn siedz cy obok Blaine Malcomess. Shasa skin g ow , nieł ę ą ął ą ął ł ą
patrz c na te cia. Patrzy na m czyzn stoj cego przed nim.ą ś ł ęż ę ą
Manfred De La Rey przemawia , tak jak zwykle, w j zyku afrykanerskim. Po angielsku mówi z silnymł ę ł
akcentem, niewprawnie, i niech tnie go u ywa robi c jedynie niezb dne gesty, dla podkre leniaę ż ł ą ę ś
dwuj zyczno ci parlamentu. Natomiast gdy mówi w swoim ojczystym j zyku, by elokwentny, potrafię ś ł ę ł ł
przekonywa , i wys awia si tak umiej tnie i naturalnie, e podczas jego wyst pie nieraz rozlega sić ł ł ę ę ż ą ń ł ę
miech zak opotania ze strony awy opozycji i okrzyki Hoor, hoor! jego w asnej partii.ś ł ł ł
– Ten facet ma tupet – Blaine Malcomess potrz sn g ow . – Chce, by rz dz ca partia mog a naą ął ł ą ą ą ł
ka de yczenie zawiesza prawo i wprowadza stan wyj tkowy. B dziemy musieli z tym walczyż ż ć ć ą ę ć
wszystkimi si ami.ł
– Racja – g adko zgodzi si Shasa. Manfred De La Rey budzi jego zazdro , ale przyci ga ku sobieł ł ę ł ść ą ł
jak tajemnicz si . Zastanawiaj ce by o, jak silnie splot y si ich losy.ąś ą łą ą ł ł ę
Pierwszy raz spotka Manfreda De La Reya dwadzie cia lat temu. Bez adnych wyra nych powodówł ś ż ź
skoczyli sobie do oczu jak dwa koguty i zacz li si bi . Shasa skrzywi si przypominaj c sobie, jak si toę ę ć ł ę ą ę
sko czy o: dosta takie lanie, e pami ta je do dzi . Odt d ich drogi cz sto si przecina y.ń ł ł ż ę ł ś ą ę ę ł
W 1936 roku, w czasie zorganizowanej przez Hitlera olimpiady w Berlinie obaj byli cz onkami dru ynył ż
narodowej, ale to Manfred De La Rey wywalczy na ringu bokserskim jedyny z oty medal dla dru yny, ał ł ż
Shasa powróci z pustymi r koma. Zapalczywie i zaciekle walczyli o ten sam mandat w wyborach 1948ł ę
roku, kiedy Partia Narodowa zyska a przygniataj ce poparcie i to Manfred De La Rey wszed doł ą ł
parlamentu. Shasa musia natomiast poczeka na wybory dodatkowe w okr gu zdominowanym przezł ć ę
Parti Zjednoczon i dopiero potem zaj miejsce w awie opozycji, by z tego miejsca znów stan oko wę ą ął ł ąć
oko ze swoim rywalem. Teraz Manfred piastowa stanowisko ministra, tak bardzo po dane przez Shas ,ł żą ę
co razem z niezaprzeczaln inteligencj , umiej tno ciami oratorskimi, wzrastaj cym do wiadczeniemą ą ę ś ą ś
politycznym i silnym poparciem w asnej partii rokowa o mu dobr przysz o .ł ł ą ł ść
Zawi , podziw i wrogo – te uczucia go ci y w sercu Shasy, gdy przys uchiwa si m czy nieść ść ś ł ł ł ę ęż ź
stoj cemu przed nim. Przygl da mu si uwa nie.ą ą ł ę ż
Manfred De La Rey wci wygl da jak bokser. By szeroki w ramionach, mia silny kark, lecząż ą ł ł ł
zaczyna ju mie wydatny brzuch i t usty podbródek. Nie dba o form i twarde niegdy mi nie z wolnał ż ć ł ł ę ś ęś
wiotcza y. Shasa popatrzy z zadowoleniem na w asn szczup sylwetk , po czym znów skoncentrował ł ł ą łą ę ł
uwag na przeciwniku.ę
Z amany nos, bia a blizna przecinaj ca ciemn brew, to lady, jakie na twarzy Manfreda De La Reyał ł ą ą ś
zostawi a walka na ringu bokserskim. Jego oczy mia y dziwny, jasny kolor, by y niczym ó te topazy,ł ł ł ż ł
okrutne jak oczy kota, z b yskami bystrej inteligencji. Podobnie jak inni ministrowie, poza premierem, był ł
cz owiekiem bardzo wykszta conym i m drym, gorliwym i oddanym, ca kowicie przekonanym o boskimł ł ą ł
pos annictwie swojej partii i swojego Volk. „Oni naprawd wierz , e s boskimi narz dziami na ziemi.ł ę ą ż ą ę
W a nie dlatego s tak cholernie niebezpieczni”. Shasa u miechn si ponuro, gdy Manfred De La Reył ś ą ś ął ę
sko czy mówi i usiad , a cz sali, w której siedzieli jego zwolennicy, oklaskiwa a go z zapa em.ń ł ć ł ęść ł ł
Premier pochyli si do Manfreda i poklepa go po ramieniu, a z tylnych aw przes ano mu kilkana cieł ę ł ł ł ś
li cików gratulacyjnych.ś
Shasa wykorzysta t przerw i szepn do te cia:ł ę ę ął ś
– Nie b dziesz mnie potrzebowa przez reszt dnia, ale gdyby co si sta o, to wiesz, gdzie mnieę ł ę ś ę ł
szuka .ć
Wsta , dyskretnie sk oni si marsza kowi parlamentu i skierowa si ku wyj ciu. Jednak Shasa miał ł ł ę ł ł ę ś ł
sze stóp i jeden cal wzrostu. Czarna opaska na oku, ciemne faluj ce w osy i pi kna twarz skupi y naść ą ł ę ł
nim wzrok m odszych kobiet z galerii dla go ci i wrogie spojrzenia pos ów z aw rz dowych.ł ś ł ł ą
Gdy Shasa przechodzi obok Manfreda De La Reya, ten podniós wzrok znad li ciku, który czyta , ił ł ś ł
wymienili czujne, enigmatyczne spojrzenia. Po chwili Shasa by ju poza izb parlamentu, skinł ż ą ął
k aniaj cemu si od wiernemu, zdj marynark i przewiesiwszy j sobie przez rami wyszed z gmachuł ą ę ź ął ę ą ę ł
na ulic zalan jasnym wiat em s onecznym.ę ą ś ł ł
Shasa nie mia biura w gmachu parlamentu, gdy siedmiopi trowy Centaine House, siedzibał ż ę
Courtney Mining and Finance Co. Ltd. by odleg y zaledwie o dwie minuty spaceru przez park. Id c podł ł ą
d bami zdj w my lach cylinder polityka, zamieniaj c go na filcowy kapelusz biznesmena. Shasa trzymaę ął ś ą ł
ró ne dziedziny swojego ycia w oddzielnych przegródkach i nauczy si koncentrowa kolejno na ka dejż ż ł ę ć ż
z nich, nie marnuj c energii na my lenie o kilku sprawach jednocze nie.ą ś ś
Przechodz c ulic przed katedr wi tego Jerzego i wchodz c przez szklane obrotowe drzwi doą ę ą Ś ę ą
Centaine House, my la ju o finansach i górnictwie, onglowa liczbami i mo liwo ciami, przeciwstawiaś ł ż ż ł ż ś ł
raporty swoim instynktom i ta gra poci ga a go równie silnie, co uroczysto ci i spory w parlamencie.ą ł ś
Dwie adne dziewczyny w recepcji wyk adanego marmurem hallu wej ciowego u miechn y si doł ł ś ś ęł ę
niego promiennie.
– Dzie dobry panu – powiedzia y jednocze nie, a on u miechn si do nich uwodzicielsko,ń ł ś ś ął ę
podchodz c do wind. Jego zachowanie by o instynktowne. Lubi , by go otacza y adne kobiety, cho nigdyą ł ł ł ł ć
nie tkn by adnej z tych, które u niego pracowa y. By oby to bliskie kazirodztwa i niesportowe, podobneął ż ł ł
do strzelania do siedz cego ptaka, gdy adna z nich nie mog aby go odtr ci . Pomimo to, gdy zamyka yą ż ż ł ą ć ł
si ju za nim drzwi windy, dziewczyny westchn y.ę ż ęł
Jego sekretarka, Janet s ysza a wind i gdy otworzy y si drzwi, ju czeka a. By a bardziej w typieł ł ę ł ę ż ł ł
Shasy – dojrza a i zrównowa ona, wypiel gnowana i sprawna, i cho nie stara a si ukry swojegoł ż ę ć ł ę ć
uwielbienia dla Shasy, narzucone przez niego regu y obowi zywa y tak e w tym przypadku.ł ą ł ż
– Co tam mamy, Janet? – spyta , a ona, id c za nim do jego gabinetu przez pokój recepcyjny,ł ą
czyta a, co mia do zrobienia przez reszt popo udnia.ł ł ę ł
Podszed do telegrafu w rogu gabinetu i odczyta kursy gie dowe. Akcje firmy Anglos spad y o dwał ł ł ł
szylingi, ju nied ugo znów b dzie mo na kupowa .ż ł ę ż ć
– Zadzwo do Allena i od ó spotkanie. Nie jestem jeszcze przygotowany do rozmowy z nim –ń ł ż
powiedzia Janet i podszed do biurka. – Za pi tna cie minut po cz mnie z Davidem Abrahamsem.ł ł ę ś łą
Gdy Janet wysz a z gabinetu, Shasa zacz przegl da plik teleksów i pilnych wiadomo ci, jakieł ął ą ć ś
zostawi a mu na biurku. Przegl da je szybko, nie zwracaj c uwagi na wspania y widok Gór Sto owych,ł ą ł ą ł ł
jaki roztacza si za oknem. Gdy zadzwoni telefon, by ju gotów do rozmowy z Davidem.ł ę ł ł ż
– Dzie dobry, Davie, co s ycha w Johannesburgu? – By o to pytanie retoryczne, gdy dobrzeń ł ć ł ż
wiedzia , co si dzieje w Johannesburgu i jak zamierza na to zareagowa . Dzienne raporty i oceny le a ył ę ć ż ł
po ród innych papierów na biurku, lecz s ucha uwa nie sprawozdania Davida.ś ł ł ż
David by dyrektorem firmy. Znali si od czasów studenckich i by mu bli szy ni ktokolwiek inny, pozał ę ł ż ż
Centaine.
Kopalnia diamentów H’ani, znajduj ca si na pó nocy kraju, ko o Windhoek, by a podstaw pot gią ę ł ł ł ą ę
firmy od momentu, kiedy z o e zosta o odkryte przez Centaine Courtney trzydzie ci dwa lata temu.ł ż ł ś
Jednak pod rz dami Shasy firma si rozwin a, rozszerzy a swoj dzia alno i trzeba by o przenieą ę ęł ł ą ł ść ł ść
dyrekcj firmy z Windhoek do Johannesburga, który by najwa niejszym o rodkiem handlowym w kraju.ę ł ż ś
Jednak by o to miasto ponure i nieatrakcyjne, wi c Centaine Courtney-Malcomess nie chcia a si tamł ę ł ę
przenie z pi knego Przyl dka Dobrej Nadziei. Zarz d finansowy i administracyjny firmy musia wi cść ę ą ą ł ę
pozosta w Kapsztadzie. By o to bardzo niewygodne i kosztowne, ale Centaine potrafi a postawi nać ł ł ć
swoim. Co wi cej, s siedztwo parlamentu by o dla Shasy wygodne, a poniewa on tak e lubi Kapsztad,ę ą ł ż ż ł
nie próbowa jej od tego odwodzi .ł ć
Shasa i David rozmawiali przez dziesi minut, po czym Shasa powiedzia :ęć ł
– Dobrze, nie mo emy podj decyzji, rozmawiaj c przez telefon. Przyjad do ciebie.ż ąć ą ę
– Kiedy?
– Jutro po po udniu. Sean b dzie gra w rugby o dziesi tej rano. Nie mog nie pój na mecz.ł ę ł ą ę ść
Obieca em mu.ł
David nic nie mówi przez chwil , zastanawiaj c si , co jest wa niejsze – osi gni cia sportoweł ę ą ę ż ą ę
ch opca, czy zainwestowanie ponad dziesi ciu milionów funtów w kopalnie z ota w Oranii.ł ę ł
– Zadzwo do mnie, zanim wystartujesz – zgodzi si niech tnie. – Wyjad po ciebie na lotnisko.ń ł ę ę ę
Shasa od o y s uchawk i spojrza na zegarek. Chcia wróci do Weltevreden na tyle wcze nie, był ż ł ł ę ł ł ć ś
sp dzi godzin z dzie mi, zanim pójd si k pa i zjedz kolacj . Móg doko czy prac po kolacji. Wę ć ę ć ą ę ą ć ą ę ł ń ć ę
chwili, gdy zacz pakowa le ce na biurku papiery do teczki z krokodylowej skóry, Janet zapuka a iął ć żą ł
wesz a do gabinetu.ł
– Przepraszam, e przeszkadzam. Przed chwil goniec z parlamentu dor czy mi pismo i powiedzia ,ż ą ę ł ł
e jest bardzo pilne.ż
Shasa wzi od niej eleganck kopert , jakich u ywali tylko cz onkowie gabinetu. Na odwrocie mia aął ą ę ż ł ł
wyt oczone god o Zwi zku: antylopy podtrzymuj ce przedzielon na czworo tarcz . Ni ej znajdowa a sił ł ą ą ą ę ż ł ę
wst ga z napisem Ex Unitate Vires – Si a w Jedno ci.ę ł ś
– Dzi kuj , Janet – otworzy kopert i wyj pojedyncz kartk . Na papierze firmowym ministra sprawę ę ł ę ął ą ę
wewn trznych napisano odr cznie w j zyku Afrykanerów:ę ę ę
Szanowny Panie!
Znaj c pa skie zami owanie do polowania, wa na osobisto zwróci a si do mnie, bym zaprosią ń ł ż ść ł ę ł
pana na polowanie na gazele w najbli szy weekend. Na terenie posiad o ci jest l dowisko oż ł ś ą
wspó rz dnych 28°32’S 26°16’E.ł ę
Zapewniam Pana, e zarówno polowanie, jak i towarzystwo b d interesuj ce. Prosz mnież ę ą ą ę
powiadomi , czy b dzie pan móg przyby .ć ę ł ć
cz wyrazy szacunku Manfred De La ReyŁą ę
Shasa u miechn si i cicho gwizdn przez z by. Podszed do du ej mapy wisz cej na cianie. Listś ął ę ął ę ł ż ą ś
nale a o traktowa jak polecenie i móg si tylko domy la , kim by a ta „wa na osobisto ”. Posiad oż ł ć ł ę ś ć ł ż ść ł ść
le a a w Oranii, nieco na po udnie od z ó z ota w Welkom, wi c wracaj c z Johannesburga b dzie musiaż ł ł ł ż ł ę ą ę ł
tylko nieznacznie zboczy z trasy, by tam dotrze .ć ć
Ciekawe, co oni knuj , zastanawia si i bardzo go to zaciekawi o.ą ł ę ł
Lubi tego rodzaju zagadki. Napisa odpowied na papierze z wydrukowanym swoim nazwiskiem:ł ł ź
Dzi kuj za zaproszenie na polowanie w czasie tego weekendu. Prosz przekaza , e przyb d . Doę ę ę ć ż ę ę
zobaczenia na polowaniu.
Zaklejaj c kopert mrukn :ą ę ął
– Musia by mnie przyku do ziemi, ebym tam nie pojecha .ł ś ć ż ł
Do Weltevreden prowadzi a pomalowana na bia o brama, prawdziwe dzie o sztuki, zaprojektowane ił ł ł
wykonane w 1790 roku przez Antona Anreitha, architekta i rze biarza Holenderskich Indii Wschodnich,ź
znakomicie pasuj ca do reszty posiad o ci. Shasa wjecha do rodka swoim zielonym, sportowymą ł ś ł ś
jaguarem SS.
Odk d Centaine, przenosz c si do Blaine’a Malcomessa na drug stron gór Constantia Berg,ą ą ę ą ę
odda a im Weltevreden, Shasa pokocha posiad o równie mocno jak ona, i otoczy j równie starannł ł ł ść ł ą ą
opiek . Nazwa „Weltevreden” znaczy po holendersku „Bardzo zadowolony” i tak w a nie czu si Shasa.ą ł ś ł ę
Zwolni , by nie wzbija kurzu – jecha przez winnice.ł ć ł
Winobranie by o w pe ni. W ród rz dów niezbyt wysokich winoro li barwne plamy chustekł ł ś ę ś
pracuj cych kobiet odró nia y si kolorami od czerwonych i z otych li ci. Gdy Shasa przeje d a ko o nich,ą ż ł ę ł ś ż ż ł ł
kobiety prostowa y si i macha y do niego, a m czy ni, zgi ci pod ci arem koszy wype nionychł ę ł ęż ź ę ęż ł
czerwonymi winogronami, witali go u miechem.ś
Ma y Sean jecha powoli rodkiem pola, jednym z zaprz onych w konie poci gowe wozów, staraj cł ł ś ęż ą ą
si nie wyprzedza pozosta ych. Wóz by ju wype niony dojrza ymi winogronami, l ni cymi niczym rubinyę ć ł ł ż ł ł ś ą
w miejscach, gdzie ze skórki star si py ek.ł ę ł
Gdy Sean zobaczy ojca, odda lejce wo nicy, który dyskretnie go pilnowa , zeskoczy z wozu i pobiegł ł ź ł ł ł
przez rz dy winoro li, by przeci drog zielonemu jaguarowi. Mia tylko jedena cie lat, lecz jak na swóję ś ąć ę ł ś
wiek by wysoki. Po matce odziedziczy jasn karnacj , ale by podobny do ojca; mia silne nogi i biegł ł ą ę ł ł ł
lekko i szybko, niczym antylopa. Patrz c na niego Shasa poczu , jak serce przepe nia mu duma.ą ł ł
Sean gwa townie otworzy drzwi jaguara i wskoczy na siedzenie.ł ł ł
– Dobry wieczór, tato – powiedzia powa nie i Shasa obj go i przytuli .ł ż ął ł
– Cze , smyku. Co si dzisiaj dzia o?ść ę ł
Min li magazyn, w którym sk adowano winogrona, i stajnie. Shasa zaparkowa samochód wę ł ł
zamienionej na gara szopie, gdzie sta o kilka jego starych, cennych samochodów. Jaguar by prezentemż ł ł
od Centaine i wola go nawet od rolls-royce’a phantoma z 1928 roku, ko o którego zaparkowa .ł ł ł
Pozosta e dzieci spostrzeg y jego przyjazd z okna pokoju dziecinnego i p dzi y przez trawnik, by si zł ł ę ł ę
nim przywita . Pierwszy bieg Michael, najm odszy, a w sporej odleg o ci za nim Garrick, starszy odć ł ł ł ś
Michaela o nieca y rok i m odszy o nieca y rok od Seana. Michael by rodzinnym marzycielem,ł ł ł ł
romantykiem, który w wieku dziewi ciu lat móg godzinami zaczytywa si Wysp Skarbów, lub,ę ł ć ę ą
zapominaj c o reszcie wiata, sp dza ca e popo udnia maluj c akwarelami. Shasa przytuli go równieą ś ę ć ł ł ą ł
czule jak najstarszego. Potem, sapi c astmatycznie, podszed Garrick, blady i chudy, z rzadkimi,ą ł
stercz cymi kosmykami w osów.ą ł
– Dzie dobry, tato – wyj ka .ń ą ł
To naprawd ma y, wstr tny dzieciak, pomy la Shasa, i gdzie si nabawi tej astmy i j kania?ę ł ę ś ł ę ł ą
– Cze , Garrick.ść
Shasa nigdy nie mówi do niego, tak jak do dwu pozosta ych, „synku”, „mój ch opcze” czy „smyku”.ł ł ł
Jak zawsze powiedzia po prostu „Garrick” i poklepa go po g owie. Nigdy nie przysz o mu do g owy, by goł ł ł ł ł
przytuli . Maluch mia ju dziesi lat, a wci moczy ó ko!ć ł ż ęć ąż ł ł ż
Shasa odwróci si z ulg , by powita córeczk .ł ę ą ć ę
– Chod , anio ku, chod do taty!ź ł ź
Rzuci a mu si w ramiona, pisn a g o no, gdy j podniós , obj a r kami za szyj i obsypa ał ę ęł ł ś ą ł ęł ę ę ł
poca unkami.ł
– Czego chce mój anio ek? – spyta Shasa trzymaj c j na r kach.ł ł ą ą ę
– Chc psejazdzki – powiedzia a Isabella. Mia a ju na sobie nowe bryczesy.ę ł ł ż
– No to pojedziemy na psejazdzk – zgodzi si Shasa. Gdy Tara t umaczy a mu, e je li b dzie takę ł ę ł ł ż ś ę
robi , Isabella b dzie nadal sepleni , protestowa :ł ę ć ł
– To tylko ma e dziecko.ł
– To ma a, wyrachowana spryciara, która doskonale wie, jak owin sobie ciebie dooko a palca, a tył ąć ł
jej na to pozwalasz.
Podniós j do góry powy ej ramion i posadzi sobie na karku, a ona trzymaj c go za w osył ą ż ł ą ł
podskakiwa a i wo a a:ł ł ł
– Kocham mojego tatusia!
– Jedziemy wszyscy na psejazdzk przed kolacj – rozkaza Shasa.ę ą ł
Sean, ju zbyt du y, by trzyma ojca za r k , zazdro nie szed tu przy jego prawym boku; Michaelż ż ć ę ę ś ł ż
szed po prawej stronie Shasy, trzymaj c go za r k , a Garrick pod a za nimi kilka kroków z ty u,ł ą ę ę ąż ł ł
patrz c z uwielbieniem na ojca.ą
– Tato, by em dzisiaj najlepszy z arytmetyki – powiedzia cicho Garrick, ale Shasa nie us ysza goł ł ł ł
w ród ogólnego zgie ku.ś ł
Stajenni osiod ali ju konie, gdy wieczorna przeja d ka by a rodzinnym rytua em. W pomieszczeniu,ł ż ż ż ż ł ł
w którym trzymano siod a, Shasa zdj pó buty i za o y starannie wyglansowane buty do konnej jazdy, poł ął ł ł ż ł
czym posadzi Isabell na jej ma ym, t ustym kucyku. Wsiad na swojego ogiera i wzi od stajennegoł ę ł ł ł ął
lon kucyka Isabelli.żę
– Kompania! Naprzód k usem marsz!ł
Wyda kawaleryjsk komend i podniós r k do góry, co zawsze wywo ywa o piski zachwytu Isabelli,ł ą ę ł ę ę ł ł
i wyjechali ze stajni.
Zrobili dobrze znan rund po posiad o ci, zatrzymuj c si , by porozmawia ze spotkanymią ę ł ś ą ę ć
ciemnoskórymi rz dcami i wymieniaj c g o ne pozdrowienia z powracaj cymi z winnic grupamią ą ł ś ą
robotników. Sean, siedz c prosto w siodle, powa nie rozmawia z ojcem o winobraniu, a Isabella,ą ż ł ż
widz c, e o niej zapomniano, przerwa a im i Shasa natychmiast pochyli si , by uwa nie wys ucha , coą ż ł ł ę ż ł ć
ma do powiedzenia.
Ch opcy jak zwykle sko czyli przeja d k szalonym galopem przez boisko do polo, pod gór doł ń ż ż ę ę
stajen. Sean, jad c niczym centaur, wysun si do przodu. Michael by zbyt delikatny, by u ywa pejcza,ą ął ę ł ż ć
a Garrick niezgrabnie podskakiwa w siodle. Pomimo lekcji udzielanych mu przez Shas , fatalnie trzymał ę ł
si na koniu, a stopy i okcie lata y mu na wszystkie strony.ę ł ł
– Je dzi jak worek kartofli – pomy la Shasa z irytacj , jad c za nimi w tempie okre lonym przezź ś ł ą ą ś
kucyka Isabelli. Shasa by mi dzynarodowym graczem w polo i to, e Garrick by tak marnym je d cem,ł ę ż ł ź ź
stanowi o dla niego osobist obraz .ł ą ę
Gdy ca gromad weszli do domu, Tara nadzorowa a ostatnie przygotowania do kolacji. Spojrza a nałą ą ł ł
Shas i przywita a si z nim zdawkowo:ę ł ę
– Co s ycha ?ł ć
Shasa nie lubi okropnych, wytartych d insów, jakie mia a na sobie. Lubi , by kobiety podkre la ył ż ł ł ś ł
swoj kobieco .ą ść
– W porz dku – odpowiedzia , staraj c si uwolni od Isabelli, która znów obejmowa a go za szyj .ą ł ą ę ć ł ę
Oderwa j od siebie i poda niani.ł ą ł
– Na kolacji b dzie dwana cie osób – Tara powróci a do rozmowy z malajskim kucharzem,ę ś ł
czekaj cym na polecenia.ą
– Dwana cie? – spyta szorstko Shasa.ś ł
– W ostatniej chwili zaprosi am Broadhurstów.ł
– O Bo e – j kn Shasa.ż ę ął
– Chcia am, by my dla odmiany porozmawiali przy stole o czym bardziej interesuj cym ni konie,ł ś ś ą ż
polowanie czy interesy.
– Gdy ostatni raz Molly by a na kolacji, wasza interesuj ca rozmowa przerwa a przyj cie przedł ą ł ę
dziewi t .ą ą
Shasa spojrza na zegarek.ł
– Chyba ju si przebior .ż ę ę
– Tatusiu, nakarmisz mnie? – zawo a a Isabella z jadalni dla dzieci znajduj cej si za kuchni .ł ł ą ę ą
– Jeste ju za du dziewczynk , skarbie – odpowiedzia . – Musisz si nauczy je sama.ś ż żą ą ł ę ć ść
– Umiem je sama, ale lubi , gdy ty mnie karmisz. Tatusiu, prosz ci trylion razy.ść ę ę ę
– Trylion? – spyta Shasa. – Proponuj mi trylion, a gdzie zaliczka?ł ą
Jednak podszed do niej.ł
– Psujesz j – powiedzia a Tara. – Robi si niemo liwa.ą ł ę ż
– Wiem – powiedzia Shasa. – Ci gle mi to powtarzasz.ł ą
Shasa ogoli si szybko, a ciemnoskóry s u cy przygotowa w garderobie jego smoking i ozdobił ę ł żą ł ł
wieczorow koszul platynowymi spinkami z szafirami. Pomimo gwa townych protestów Tary, do kolacjią ę ł
zawsze ubiera si uroczy cie.ł ę ś
– To takie nad te, staromodne i pró ne.ę ż
– To cywilizowane – odpowiada .ł
Kiedy si ubra , przeszed szerokim korytarzem w kierunku sypialni Tary. Korytarz by wy cielonyę ł ł ł ś
wschodnimi dywanami, a na cianach wisia y akwarele Thomasa Bainesa. Zapuka i wszed do rodka,ś ł ł ł ś
gdy zaprosi a.ł
Tara przenios a si do tego pokoju, gdy spodziewa a si Isabelli. W zesz ym roku zmieni a jegoł ę ł ę ł ł
wystrój: usun a aksamitne zas ony, meble z okresu Jerzego II i Ludwika XIV, wschodnie kilimy ięł ł
wspania e obrazy olejne p dzla de Jonga i Naude, zerwa a wzorzyst tapet i wycyklinowa a ciemnia ył ę ł ą ę ł ś ł
ze staro ci parkiet z drzewa satynowego, dzi ki czemu wygl da jak zwyk a sosna.ś ę ą ł ł
Teraz nic nie zdobi o bia ych cian, poza jednym ogromnym obrazem powieszonym naprzeciwkoł ł ś
ó ka. Przedstawia on jakiego kolorowego potwora o geometrycznych kszta tach. Przypomina stylemł ż ł ś ł ł
obrazy Miro, lecz namalowa go jaki nieznany student z Cape Town University Art School; nieł ś
przedstawia adnej warto ci rynkowej. Zdaniem Shasy obrazy powinny nie tylko cieszy oko, lecz był ż ś ć ć
tak e lokat kapita u. Ten nie spe nia adnego z wymaga .ż ą ł ł ł ż ń
Tara wstawi a do swojej sypialni troch mebli z nierdzewnej stali i szk a. Niskie ó ko le a o niemal nał ę ł ł ż ż ł
go ych deskach pod ogi.ł ł
– To szwedzki styl – wyja ni a.ś ł
– Ode lij je do Szwecji – doradzi .ś ł
Teraz przysiad na stalowym krze le i zapali papierosa. Ujrza w lustrze, e zmarszczy a brwi.ł ś ł ł ż ł
– Wybacz mi – wsta , podszed do okna i wyrzuci papierosa. – B d pracowa do pó na w nocy –ł ł ł ę ę ł ź
odwróci si do niej – i chc ci uprzedzi , zanim zapomn , e jutro po po udniu jad do Johannesburga ił ę ę ę ć ę ż ł ę
nie b dzie mnie przez pi , sze dni.ę ęć ść
– Dobrze.
Wysun a wargi maluj c je szmink w bladoró owym odcieniu, którego tak nie lubi .ęł ą ą ż ł
– Tara, jeszcze jedno. Bank lorda Littletona przygotowuje si do wypuszczenia pakietu akcji wę
zwi zku z naszym zamiarem eksploatacji z ó z ota w Oranii. By bym ci niezwykle zobowi zany,ą ł ż ł ł ą
gdyby cie, ty i Molly, powstrzyma y si od machania mu przed nosem czarnymi szarfami i nie opowiada yś ł ę ł
bajeczek o niesprawiedliwo ci bia ych i krwawej rewolucji czarnych.ś ł
– Nie mog mówi w imieniu Molly, ale obiecuj by grzeczna.ę ć ę ć
– Dlaczego nie na o y a diamentów? – zmieni temat. – Tak dobrze w nich wygl dasz.ł ż ł ś ł ą
Tara nie nosi a naszyjnika z ó tych diamentów z kopalni H’ani, odk d zaanga owa a si w ruchł ż ł ą ż ł ę
Sash. Czu a si w nich jak Maria Antonina.ł ę
– Nie dzisiaj. S do krzykliwe, a to w a ciwie kolacja rodzinna. Upudrowa a nos i spojrza a na jegoą ść ł ś ł ł
odbicie w lustrze.
– Kochanie, mo e zejd ju na dó . Twój bezcenny lord Littleton przyjedzie lada chwila.ż ź ż ł
– Chcia em jeszcze powiedzie Belli dobranoc.ł ć
Stan za ni .ął ą
Powa nie popatrzyli na siebie w lustrze.ż
– Co si z nami sta o, Tara? – spyta cicho.ę ł ł
– Nie wiem, o co ci chodzi, kochanie – odpowiedzia a, ale spu ci a wzrok i zacz a uwa nieł ś ł ęł ż
poprawia sukni .ć ę
– Do zobaczenia na dole – powiedzia . – Przyjd nied ugo i b d uprzejma dla Littletona. On jestł ź ł ą ź
wa ny i lubi dziewczynki.ż
Gdy zamkn drzwi, patrzy a przez chwil na nie, a potem powtórzy a g o no pytanie Shasy.ął ł ę ł ł ś
– Co si z nami sta o, Shasa? To zupe nie proste. Po prostu doros am i mam ju do tych bzdur,ę ł ł ł ż ść
jakimi wype niasz swoje ycie.ł ż
Id c na dó do go ci zajrza a do dzieci. Isabella spa a ze swoim misiem na twarzy. Tara uratowa aą ł ś ł ł ł
dziewczynk od uduszenia i przesz a do pokoju ch opców. Tylko Michael jeszcze nie spa . Czyta .ę ł ł ł ł
– Zga wiat o! – poleci a.ś ś ł ł
– Och, mamo, tylko do ko ca rozdzia u.ń ł
– Zga !ś
– Do ko ca strony!ń
– Powiedzia am zga !ł ś
I poca owa a go czule.ł ł
Schodz c na dó wzi a g boki oddech jak nurek na trampolinie, u miechn a si promiennie ią ł ęł łę ś ęł ę
wesz a do niebieskiego salonu, gdzie pierwsi go cie s czyli ju sherry.ł ś ą ż
Lord Littleton okaza si znacznie bardziej interesuj cy, ni przypuszcza a. By wysoki, siwawy ił ę ą ż ł ł
dobrotliwy.
– Czy lubi pan polowa ? – spyta a przy pierwszej nadarzaj cej si okazji.ć ł ą ę
– Nie mog znie widoku krwi, droga pani.ę ść
– Czy lubi pan jazd konn ?ę ą
– Konie? – prychn . – G upie bydlaki.ął ł
– Chyba b dziemy dobrymi przyjació mi – powiedzia a.ę ł ł
W Weltevreden by o du o pokojów, których Tara nie lubi a. Jadalni natomiast wprost nienawidzi a,ł ż ł ł
gdy na cianach wisia y g owy zwierz t, zastrzelonych dawno temu przez Shas i patrz cych z góryż ś ł ł ą ę ą
szklanymi oczami. Dzi wieczór zaryzykowa a i posadzi a Molly po drugiej stronie Littletona i ju po kilkuś ł ł ż
minutach Molly rozbawi a go do ez.ł ł
Gdy po kolacji zostawi y panów ze szklaneczkami porto i cygarami, a same przesz y do innegoł ł
pokoju, Molly, kipi c z podniecenia, wyszepta a:ą ł
– Nie mog am si doczeka , by porozmawia z tob na osobno ci. Nie zgadniesz, kto jest teraz wł ę ć ć ą ś
Kapsztadzie.
– Powiedz.
– Sekretarz Afryka skiego Kongresu Narodowego, sam Moses Gama.ń
Tara, poblad a i znieruchomia a, spojrza a na Molly.ł ł ł
– Przyjdzie do mojego domu, by porozmawia z nami w cis ym gronie. Zaprosi am go, a on nalegać ś ł ł ł
na to, eby ty by a obecna. Nie wiedzia am, e go znasz.ż ś ł ł ż
– Spotka am go raz... dwa razy – poprawi a si .ł ł ę
– Mo esz przyj ? – nalega a Molly. – Rozumiesz, e by oby dobrze, gdyby Shasa o tym nie wiedzia .ż ść ł ż ł ł
– Kiedy?
– W sobot , o ósmej wieczorem.ę
– Shasy nie b dzie w domu, przyjd . Nie opu ci abym tego spotkania za nic.ę ę ś ł
Sean Courtney by rozgrywaj cym pierwszej dru yny Western Province Preparatory School, czylił ą ż
Mokrych Szczeniaków, jak nazywano szko . By szybki i silny. Dopingowany okrzykami ojca i m odszychłę ł ł
braci, stoj cych na linii boiska, samotnie okiwa czterech przeciwników, ch opców z Rondenbosch.ą ł ł
Po ko cowym gwizdku Shasa pozosta tylko na chwil , by pogratulowa synowi. Z trudemń ł ę ć
powstrzyma si , by nie u ciska ubrudzonego traw i podrapanego, lecz roze mianego ch opaka. Takieł ę ś ć ą ś ł
publiczne okazywanie uczu narazi oby go na straszn ha b . Zamiast tego po m sku u cisn mu d o .ć ł ą ń ę ę ś ął ł ń
– Wspaniale gra e , smyku. Jestem z ciebie dumny. Przykro mi, e mnie nie b dzie w weekend.ł ś ż ę
Wynagrodzimy to sobie kiedy indziej.
Chocia rzeczywi cie by o mu troch al, w drodze na lotnisko rozpiera a go rado ycia. Jegoż ś ł ę ż ł ść ż
pracownik Dick ju wyprowadzi samolot z hangaru i przygotowa do lotu.ż ł ł
Wyskoczy z jaguara, wsadzi r ce do kieszeni i trzymaj c papierosa w k ciku ust patrzy zł ł ę ą ą ł
zachwytem na l ni c maszyn .ś ą ą ę
By to my liwiec bombarduj cy Mosquito DH 98. Shasa kupi go na jednej z wyprzeda y RAF-u wł ś ą ł ż
Biggin Hill. Nast pnie samolot zosta roz o ony na cz ci i gruntownie sprawdzony przez wietnychę ł ł ż ęś ś
mechaników De Havillanda. Rozebrali nawet drewnian konstrukcj kad uba i ponownie j zmontowalią ę ł ą
u ywaj c nowego, znakomitego kleju Araidite. Fabryczny klej Rodux nie zdawa egzaminu w warunkachż ą ł
tropikalnych. Pozbawiony wyposa enia mosquito sta si jeszcze zwrotniejszy i szybszy. Nawet taka firmaż ł ę
jak Courtney Mining nie mog a sobie pozwoli na kupno pasa erskiego odrzutowca, ale mosquitoł ć ż
znakomicie go zast powa . Wspania a maszyna sta a na p ycie lotniska niczym gotuj cy si do lotu sokó .ę ł ł ł ł ą ę ł
Dwa silniki Rolls-Royce’a Merlin mog y w ka dej chwili obudzi si do ycia i wznie go wysoko wł ż ć ę ż ść
powietrze. By niebieski jak niebo, a gdzieniegdzie po yskiwa srebrem. Na kad ubie, w miejscu gdzieł ł ł ł
niegdy umieszczono okr g y znak RAF-u, teraz widnia symbol Courtney Company, stylizowany srebrnyś ą ł ł
diament z inicja ami firmy.ł
– Co z drugim przepustem w iskrowniku? – spyta Shasa Dicka podchodz cego do samolotu wł ą
zabrudzonym kombinezonie. Dick wzruszy ramionami.ł
– Chodzi jak maszyna do szycia – odpowiedzia . Kocha samolot jeszcze mocniej ni Shasa i ka de,ł ł ż ż
nawet najdrobniejsze uszkodzenie sprawia o mu osobist przykro . Gdy Shasa co zg asza , Dick był ą ść ś ł ł ł
bardzo zmartwiony. Za adowali walizk , torb podró n i futera z broni do luku bombowego,ł ę ę ż ą ł ą
przekszta conego w komor baga ow .ł ę ż ą
– Wszystkie zbiorniki nape nione – powiedzia Dick patrz c dumnie, jak Shasa sprawdza wszystkoł ł ą
sam.
– W porz dku – zgodzi si w ko cu Shasa i dotkn skrzyd a z tak czu o ci , jakby to by a r kaą ł ę ń ął ł ą ł ś ą ł ę
pi knej kobiety.ę
Shasa w czy tlen na wysoko ci dziesi ciu tysi cy stóp i wyrówna na dwudziestu tysi cach,łą ł ś ę ę ł ą
komentuj c to w argonie pilotów wojskowych. Sprawdzi temperatur spalin i obroty silnika, wszed naą ż ł ę ł
w a ciwy kurs i rozsiad si wygodnie, by cieszy si lotem.ł ś ł ę ć ę
To nie by a zwyk a rado . Dla niego latanie by o czym znacznie wi cej, triumfem ducha, wrzeniemł ł ść ł ś ę
krwi. Ogromny, p owy, spalony s o cem, wysmagany wiatrami kontynent przesuwa si pod nim. Jegoł ł ń ł ę
powierzchnia, poryta w wozami, kanionami i wyschni tymi korytami rzek wygl da a niczymą ę ą ł
pomarszczona, poci ta, wiekowa skóra. Dopiero tu, w górze, Shasa zdawa sobie spraw , jak bardzoę ł ę
nale a do tej ziemi, jak bardzo j kocha . Jednak by a to ziemia okrutna i twarda, rodzi a twardych ludzi,ż ł ą ł ł ł
bia ych i czarnych, Shasa wiedzia , e jest jednym z nich. Nie ma tu miejsca dla mi czaków, pomy la ,ł ł ż ę ś ł
tylko silni mog prze y .ą ż ć
Mo liwe, e by o to dzia anie czystego tlenu, którym oddycha , wzmocnione uniesieniem, jakie daważ ż ł ł ł ł
lot, ale wydawa o mu si , e unosz c si w powietrzu my li ja niej. Sprawy, które by y skomplikowane,ł ę ż ą ę ś ś ł
stawa y si proste, znika y niepewno ci, godziny mija y tak szybko, jak szybko jego wspania a maszynał ę ł ś ł ł
przecina a b kit i gdy wyl dowa na lotnisku cywilnym w Johannesburgu, wiedzia ju dok adnie, co trzebał łę ą ł ł ż ł
zrobi . Oczekiwa go David Abrahams, chudy i blady, z przerzedzonymi w osami. Z ote okulary, któreć ł ł ł
zwykle nosi , nadawa y mu wygl d wiecznie zdziwionego. Shasa zeskoczy ze skrzyd a samolotu ił ł ą ł ł
przywita si z nim serdecznie. Byli sobie bli si ni bracia.ł ę ż ż
– Kiedy b d móg nim znów polata ? – spyta t sknie David poklepuj c skrzyd o samolotu.ę ę ł ć ł ę ą ł
David zosta odznaczony DFC – Distinguished Flying Cross na pustyni zachodniej, a pó niej zdobył ź ł
jeszcze belk we W oszech. Mia dziewi pewnych zestrzele na swoim koncie i sko czy wojn jakoę ł ł ęć ń ń ł ę
podpu kownik, natomiast Shasa, który straci oko w Abisynii i zosta odes any do domu jako inwalida, był ł ł ł ł
tylko dowódc eskadry.ą
– Szkoda go dla ciebie – powiedzia Shasa i w o y baga do baga nika cadillaca Davida.ł ł ż ł ż ż
Wyje d ali z lotniska dziel c si wiadomo ciami rodzinnymi. David by m em Mathildy Janine,ż ż ą ę ś ł ęż
m odszej siostry Tary, „Shasa by wi c jego szwagrem. Shasa opowiada z dum o Seanie i Isabelli, nieł ł ę ł ą
wspominaj c s owem o pozosta ych synach. Pó niej zacz li rozmawia o tym, co stanowi o w a ciwy celą ł ł ź ę ć ł ł ś
ich spotkania.
Najwa niejsz spraw by o podj cie decyzji, czy naby opcj na now kopalni w Silver River, wż ą ą ł ę ć ę ą ę
Oranii. Nast pnie by y pewne problemy z nale c do firmy fabryk chemiczn na wybrze u Natal.ę ł żą ą ą ą ż
Lokalna spo eczno protestowa a przeciwko zatruwaniu dna morskiego i rafy w miejscu, gdzieł ść ł
spuszczano cieki z fabryki. I wreszcie by o to wariackie przekonanie Davida, od którego trudno go by oś ł ł
odwie , e powinien kupi jeden z tych ogromnych kalkulatorów elektrycznych za ponad wier milionaść ż ć ć ć
funtów.
– Konstruuj c bomb atomow Amerykanie zrobili wszystkie obliczenia na jednym z nich –ą ę ą
przekonywa David. – I nazywaj je komputerami, a nie kalkulatorami – poprawi Shas .ł ą ł ę
– Daj spokój, David, co chcesz wysadzi w powietrze? – zaprotestowa Shasa. – Nie buduj bombyć ł ę
atomowej.
– Ale firma Anglo-American ma komputer. W tym le y przysz o , Shasa. Musimy go mie .ż ł ść ć
– Przyjacielu, ta przysz o kosztuje wier miliona funtów – przypomnia Shasa. – I to teraz, gdył ść ć ć ł
potrzebujemy ka dego grosza na Silver River.ż
– Gdyby jedno z tych urz dze analizowa o dane z wierce geologicznych w Silver River,ą ń ł ń
oszcz dziliby my ju niemal ca y jego koszt i mieliby my du o wi cej danych do podj cia ostateczneję ś ż ł ś ż ę ę
decyzji, ni mamy teraz.ż
– Czy maszyna mo e by sprawniejsza ni ludzki umys ?ż ć ż ł
– Zobacz chocia – prosi David. – Uniwersytet w a nie zainstalowa IBM 701. Na dzisiejszeż ł ł ś ł
popo udnie przygotowa em dla ciebie pokaz.ł ł
– Dobrze, zobacz – zgodzi si Shasa – ale to nie znaczy, e kupuj .ę ł ę ż ę
Pracownica obs uguj ca komputer stoj cy w suterenie wydzia u in ynierii mia a nie wi cej nił ą ą ł ż ł ę ż
dwadzie cia sze lat.ś ść
– To wszystko dzieciaki – wyja ni David. – To nauka, któr zajmuj si m odzi.ś ł ą ą ę ł
Dziewczyna przywita a si z Shasa i zdj a okulary w rogowej oprawie. Jego zainteresowanieł ę ęł
komputerami nagle wzros o. Mia a jasnozielone oczy i w osy koloru miodu. By a ubrana w obcis y zielonył ł ł ł ł
sweter z angory i szkock spódniczk , ods aniaj c smuk e, opalone ydki. Bez wahania odpowiada a naą ę ł ą ą ł ł ł
pytania Shasy i od razu by o wida , e doskonale zna si na komputerach. Mówi a z prowokacyjnym,ł ć ż ę ł
po udniowym akcentem.ł
– Marylee ma dyplom MIT z elektroniki – mrukn David i Shasa, oprócz zainteresowania poczu dlaął ł
niej tak e podziw.ż
– Jest bardzo du y – zaprotestowa . – Zajmuje ca piwnic . To cholerne urz dzenie jest wielko ciż ł łą ę ą ś
sporego domu.
– To systemy ch odz ce – wyja ni a. – Strasznie si nagrzewa. Wi kszo obj to ci to olejoweł ą ś ł ę ę ść ę ś
systemy ch odz ce.ł ą
– Co pani teraz opracowuje?
– Dane archeologiczne profesora Dartas z jaski Sterfontem. Porównujemy oko o dwustu tysi cyń ł ę
obserwacji z ponad milionem innych z wykopalisk we Wschodniej Afryce.
– Ile czasu to zajmie?
– Zacz li my dwadzie cia minut temu, a sko czymy przed zamkni ciem, to znaczy przed pi t .ę ś ś ń ę ą ą
– Czyli za pi tna cie minut – za mia si Shasa. – Chyba mnie macie!ę ś ś ł ę
– Nie mia abym nic przeciwko temu – mrukn a wolno i u miechn a si , jej usta by y du e, wilgotne,ł ęł ś ęł ę ł ż
kusz ce.ą
– Powiedzia a pani, e ko czycie o pi tej? – spyta . – A kiedy zaczynacie?ł ż ń ą ł
– Jutro rano o ósmej.
– I maszyna stoi bezczynnie ca noc?łą
Marylee rozejrza a si . David sta w drugim ko cu pokoju i obserwowa wydruki, a szum komputerał ę ł ń ł
zag usza ich g osy.ł ł ł
– Tak. B dzie sta a bezczynnie ca noc. Zupe nie jak ja. Wida by o, e ta kobieta dok adnie wie,ę ł łą ł ć ł ż ł
czego chce i jak to zdoby . Patrzy a mu wyzywaj co prosto w oczy.ć ł ą
– Nie mo emy go kupi – Shasa powa nie potrz sn g ow . – Moja mama zawsze mi mówi a: „Nież ć ż ą ął ł ą ł
trwo , a nie b dziesz w biedzie”. Znam tu pewien lokal, nazywa si „Stardust”. Maj tam znakomitń ę ę ą ą
orkiestr . Stawiam funta przeciwko weekendowi w Pary u, e b d z pani ta czy tak d ugo, a b dzieę ż ż ę ę ą ń ł ł ż ę
pani b aga o lito .ł ć ść
– To zak ad – zgodzi a si niby powa nie. – Ale czy pan artuje?ł ł ę ż ż
– Oczywi cie – odpowiedzia .ś ł
David zbli y si do nich, wi c Shasa g adko wróci do interesów:ż ł ę ę ł ł
– Jakie s koszty eksploatacji?ą
– Nieco poni ej czterech tysi cy funtów miesi cznie, wliczaj c ubezpieczenie i amortyzacj –ż ę ę ą ę
odpowiedzia a fachowo.ł
Gdy egnaj c si u cisn li sobie r ce, wsun a karteczk w d o Shasy.ż ą ę ś ę ę ęł ę ł ń
– To mój adres – mrukn a.ęł
– O ósmej? – spyta .ł
– Dobrze – zgodzi a si .ł ę
W samochodzie Shasa zapali papierosa i wypu ci kó ko dymu, które po chwili zderzy o si z szybł ś ł ł ł ę ą
samochodu.
– No dobrze, Davie, jutro rano porozmawiaj z dziekanem in ynierii. Zaproponuj, e wydzier awimyż ż ż
tego potwora od pi tej po po udniu do ósmej rano i w weekendy. Zaoferuj mu cztery tysi ce funtów ią ł ą
powiedz, e w ten sposób b dzie móg go u ywa za darmo. B dziemy p aci wszystkie koszty.ż ę ł ż ć ę ł ć
David odwróci si do niego zaskoczony i wjechaliby na chodnik, gdyby w ostatniej chwili nie skr cił ę ę ł
wykonuj c gwa towny ruch kierownic .ą ł ą
– Dlaczego o tym nie pomy la em? – zastanawia si , gdy ju odzyska kontrol nad samochodem.ś ł ł ę ż ł ę
– Musisz wstawa wcze niej – za mia si Shasa. – Kiedy ju b dziemy wiedzieli, na jak d ugoć ś ś ł ę ż ę ł
potrzebujemy tej maszyny, pozosta y czas b dziemy mogli wydzier awia innym, nie konkuruj cym zł ę ż ć ą
nami firmom, które te musz my le o kupnie komputera. W ten sposób sami b dziemy go u ywa zaż ą ś ć ę ż ć
darmo, a kiedy IBM poprawi konstrukcj i zmniejszy to piekielne urz dzenie, kupimy je.ę ą
– Szatan – David potrz sn g ow z podziwem. – Szatan. – Po czym powiedzia z o ywieniem: –ą ął ł ą ł ż
Wci gn m od Marylee na nasz list p ac.ą ę ł ą ą ę ł
– Nie – powiedzia David. – We kogo innego.ł ź ś
David zerkn na niego i jego podniecenie znik o. Zbyt dobrze zna szwagra.ął ł ł
– Nie przyjmiesz zaproszenia Matty na kolacj dzisiejszego wieczora? – spyta cierpko.ę ł
– Dzisiaj nie – zgodzi si Shasa. – Przepro j i przeka jej moje pozdrowienia.ł ę ś ą ż
– Uwa aj. To ma e miasto, a ty jeste znan postaci – ostrzeg go David podje d aj c do hoteluż ł ś ą ą ł ż ż ą
„Carlton”, gdzie firma na sta e wynajmowa a apartament. – S dzisz, e b dziesz jutro gotów do pracy?ł ł ą ż ę
– Punktualnie o ósmej – odpowiedzia Shasa.ł
Obie strony uzna y, e konkurs taneczny w „Stardust” zako czy si remisem i nieco po pó nocył ż ń ł ę ł
Shasa wróci z Marylee do swojego apartamentu w „Carltonie”.ł
Mia a m ode, smuk e, twarde cia o. Le c obok niego z g stymi w osami koloru miodu rozrzuconymił ł ł ł żą ę ł
na jego piersi szepn a tu przed za ni ciem:ęł ż ś ę
– To chyba jedyna rzecz, jakiej nie mo e zrobi mój IBM 701.ż ć
Nast pnego ranka Shasa by w biurze pi tna cie minut przed Davidem. Lubi utrzymywa dyscyplinę ł ę ś ł ć ę
w firmie. Biuro zajmowa o ca e pi tro w budynku Standard Bank na Commissioner Street. Cho Shasa był ł ę ć ł
w a cicielem du ej parceli po o onej na rogu Diagonal Street, naprzeciwko gie dy, w odleg o ci parusetł ś ż ł ż ł ł ś
jardów od siedziby Anglo-American Company, nie zacz tam jeszcze budowa . Wszystkie pieni dze wął ć ą
firmie zawsze by y inwestowane w górnictwo, rozbudow kopalni lub innego rodzaju dzia alnoł ę ł ść
przynosz c zyski.ą ą
W zarz dzie firmy Courtney m oda krew by a w rozs dny sposób wymieszana ze starymią ł ł ą
wyjadaczami. Cz onkiem zarz du by nadal Twentyman-Jones. Nosi staromodn marynark z alpaki ił ą ł ł ą ę
w ski krawat i maskowa powa n min przywi zanie do Shasy. Kierowa pracami na pierwszej dzia ceą ł ż ą ą ą ł ł
z otono nej kopalni H’ani w pocz tkach lat dwudziestych, kiedy firma nale a a do Centaine, i by jednym zł ś ą ż ł ł
najbardziej do wiadczonych konsultantów górniczych w Po udniowej Afryce, a tym samym i na wiecie.ś ł ś
Ojciec Davida, Abraham Abrahams, by g ównym doradc prawnym firmy. Siedzia obok syna, ywy ił ł ą ł ż
bystry niczym ma y, srebrny wróbel. Na stole przed nim pi trzy y si sterty papierów, ale rzadko do nichł ę ł ę
zagl da . Oprócz nich przy stole siedzia o jeszcze sze ciu m odszych ludzi, starannie dobranych przezą ł ł ś ł
Centaine i Shas , by to bardzo sprawny zespó .ę ł ł
– Zajmijmy si najpierw spraw fabryki chemicznej w Chaka Bay – rozpocz Shasa. – Abe, czegoę ą ął
oni w a ciwie od nas chc ?ł ś ą
– Wypuszczamy od jedenastu do szesnastu ton dziennie gor cego kwasu siarkowego o st eniuą ęż
jeden do dziesi ciu tysi cy – powiedzia rzeczowo Abe Abrahams. – Zamówi em niezale ny raport oę ę ł ł ż
stanie ska enia morza. – Po o y r k na dokumencie. – Nie wygl da to dobrze. Zmienili myż ł ż ł ę ę ą ś
wspó czynnik pH wody na d ugo ci pi ciu mil wzd u wybrze a.ł ł ś ę ł ż ż
– Nie ujawni e raportu?ł ś
– Co ty sobie my lisz? – oburzy si Abe.ś ł ę
– Dobrze. David, ile kosztowa oby zmodyfikowanie procesu produkcyjnego wydzia u nawozówł ł
sztucznych tak, by w jaki inny sposób pozbywa si kwasu?ś ć ę
– S dwie mo liwo ci – powiedzia David. – atwiejsza i ta sza to pompowanie cieków doą ż ś ł Ł ń ś
tankowców, ale wtedy musimy znale jakie inne miejsce, gdzie mogliby my je spuszcza . Idealnymźć ś ś ć
rozwi zaniem by oby ponowne u ywanie kwasu.ą ł ż
– Jakie koszty?
– Tankowce kosztowa yby sto tysi cy funtów rocznie, a drugie rozwi zanie prawie trzysta tysi cył ę ą ę
jednorazowo.
– Roczny zysk wyrzucony w b oto – powiedzia Shasa. – To nie do przyj cia. Kim jest ta Pearson,ł ł ę
która przewodzi protestuj cym? Czy nie mo emy si z ni dogada ?ą ż ę ą ć
Abe potrz sn g ow .ą ął ł ą
– Próbowali my. Trzyma w gar ci ca y komitet. Bez niej poszliby w rozsypk .ś ś ł ę
– Kim ona jest?
– Jej m jest w a cicielem miejscowej piekarni.ąż ł ś
– Kupmy j – powiedzia Shasa. – Je eli nie sprzeda, dajmy mu dyskretnie do zrozumienia, eą ł ż ż
otworzymy konkurencyjn piekarni i b dziemy sprzedawa poni ej kosztów. Nie chc , eby ta kobietaą ę ę ć ż ę ż
wchodzi a nam w drog . Czy s jakie pytania?ł ę ą ś
Popatrzy na zebranych. Wszyscy pracowicie co notowali i nikt na niego nie spojrza . Chcia , by sił ś ł ł ę
nad tym zastanowili.
– No dobrze, panowie, czy chcecie kosztem trzystu tysi cy funtów zapewni spokojne ycie ostrygomę ć ż
i innym morskim je owcom w Chaka’s Bay? Nie ma pyta ? – Skin g ow . – Dobrze, przejd my doż ń ął ł ą ź
sprawy najwa niejszej. Silver River.ż
Wszyscy si wyprostowali i s ycha by o, jak odetchn li z ulg .ę ł ć ł ę ą
– Panowie, wszyscy pilnie przeczytali my raport geologiczny doktora Twentyman-Jonesaś
sporz dzony na podstawie wierce w tej posiad o ci. Doktor Twentyman-Jones wykona kawa wietneją ń ł ś ł ł ś
roboty i nie musz chyba was przekonywa , e to najbardziej wiarygodna opinia na ca ej Harley Street.ę ć ż ł
Chc , by cie panowie, jako szefowie dzia ów, powiedzieli, co o tym s dzicie. Czy mo emy zacz odę ś ł ą ż ąć
pana, Rupert?
Rupert Horn by najm odszym cz onkiem zarz du. Poniewa by skarbnikiem i g ównym ksi gowym,ł ł ł ą ż ł ł ę
przedstawi sytuacj finansow .ł ę ą
– Je eli dopu cimy do tego, eby opcja wygas a, spiszemy na straty dwa i trzy dziesi te miliona, jakież ś ż ł ą
wydali my na badania przez ostatnie pó tora roku. Bior c opcj , musimy zap aci cztery miliony.ś ł ą ę ł ć
– Mo emy zap aci z funduszu rezerwowego – przerwa Shasa.ż ł ć ł
– Mamy cztery i trzy dziesi te miliona rezerw – zgodzi si Rupert. – W tej chwili trzymamy je naą ł ę
siedmioprocentowym koncie Escom, ale je eli je wyp acimy, b dziemy w bardzo ryzykownej sytuacji.ż ł ę
Przedstawiali kolejno swoje pogl dy, od najm odszych w hierarchii zaczynaj c, wypowiadali si jakoą ł ą ę
szefowie poszczególnych dzia ów firmy. Na ko cu wszystko podsumowa David:ł ń ł
– Do wyga ni cia opcji mamy jeszcze dwadzie cia sze dni, a je eli zdecydujemy si j wykupi ,ś ę ś ść ż ę ą ć
musimy zap aci cztery miliony. Zostaniemy bez grosza, a chc c za cztery lata, w 1956 roku, rozpoczł ć ą ąć
produkcj , b dziemy jeszcze musieli zap aci trzy miliony za sam g ówny szyb, pi milionów za fabryk ,ę ę ł ć ł ęć ę
procenty i koszty eksploatacji.
Sko czy i wszyscy spojrzeli uwa nie na Shas , a on wyj papierosa i lekko postuka nim w z otń ł ż ę ął ł ł ą
papiero nic .ś ę
By bardzo powa ny. Wiedzia lepiej ni ktokolwiek inny, e decyzja, jak podejmie, mo e zniszczył ż ł ż ż ą ż ć
firm lub doprowadzi j do rozkwitu i e nikt nie mo e za niego zadecydowa . Sta samotnie naę ć ą ż ż ć ł
stanowisku dowodzenia.
– Wiemy, e tam jest z oto – zacz w ko cu. – Du e, bogate z o e. Je eli si do niego dostaniemy,ż ł ął ń ż ł ż ż ę
starczy go na pi dziesi t lat. Jednak e cena z ota na gie dzie wynosi trzydzie ci pi dolarów za uncj .ęć ą ż ł ł ś ęć ę
Amerykanie utrzymuj j na tym poziomie i zapowiedzieli, e od tego nie odejd . Trzydzie ci pią ą ż ą ś ęć
dolarów, a wydobycie z ota z takiej g boko ci b dzie nas kosztowa o od dwudziestu do dwudziestu pi ciuł łę ś ę ł ę
dolarów za uncj . Zostaje ma y margines, panowie, zbyt ma y.ę ł ł
Zapali papierosa, a wszyscy odetchn li i odpr yli si . Byli rozczarowani, ale i uspokojeni. By obył ę ęż ę ł
wspaniale wygra , ale przegrana oznacza aby kl sk . Nie musieli si ju denerwowa . Lecz Shasać ł ę ę ę ż ć
jeszcze nie sko czy . Wypu ci wiruj ce kó ko dymu wzd u sto u i mówi dalej:ń ł ś ł ą ł ł ż ł ł
– Nie s dz jednak, by Amerykanie mogli d u ej utrzymywa tak nisk cen z ota. Ich niech doą ę ł ż ć ą ę ł ęć
z ota jest irracjonalna, nie ma podstaw ekonomicznych. Jestem g boko przekonany, e ju nied ugo z otoł łę ż ż ł ł
b dzie kosztowa o sze dziesi t dolarów, a pewnego dnia, szybciej ni mo emy si tego spodziewa ,ę ł ść ą ż ż ę ć
b dzie kosztowa o sto pi dziesi t dolarów, mo e nawet dwie cie!ę ł ęć ą ż ś
Kr cili g owami z niedowierzaniem, a Twentyman-Jones wygl da , jakby si mia za ama ię ł ą ł ę ł ł ć
wybuchn p aczem w obliczu takiego optymizmu. Shasa nie zwraca jednak na niego uwagi i powiedziaąć ł ł ł
do Abe Abrahamsa:
– Abe, osiemnastego nast pnego miesi ca, w po udnie, na dwana cie godzin przed wyga ni ciemę ą ł ś ś ę
opcji, wr czysz w a cicielom farm Silver River czek na cztery miliony i we miesz je w posiadanie wę ł ś ź
imieniu firmy, jak utworzymy.ą
Shasa zwróci si teraz do Davida.ł ę
– W tym samym czasie otworzymy na gie dach w Johannesburgu i Londynie subskrypcj dziesi ciuł ę ę
milionów jednofuntowych akcji kopalni z ota w Silver River. Dzisiaj zaczniesz z doktorem Twentyman-ł
Jonesem przygotowywa prospekt. Courtney Mining zarejestruje posiad o na now firm , w zamian zać ł ść ą ę
przekazanie nam pi ciu milionów akcji. B dziemy tak e odpowiedzialni za zarz dzanie i rozwój. Shasaę ę ż ą
przedstawi szybko i sprawnie struktur , finanse i sposób zarz dzania now firm . Schemat, jaki imł ę ą ą ą
przedstawi , by tak spójny i dopracowany w szczegó ach, e ci do wiadczeni, chytrzy gracze kilkakrotnieł ł ł ż ś
podnosili wzrok znad notatników, by popatrze na niego z podziwem.ć
– Czy co opu ci em? – spyta na koniec Shasa, a gdy zaprzeczyli, u miechn si . Ta scenaś ś ł ł ś ął ę
przypomina a Davidowi „The Sea Hawk”, film, jaki widzia z Matty i dzie mi poprzedniej soboty, choł ł ć ć
Shasa z opask na oku bardziej przypomina pirata ni Errol Flynn w roli tytu owej.ą ł ż ł
– Za o ycielka naszej firmy, pani Centaine de Thiry Courtney-Malcomess, nigdy nie zezwala a nał ż ł
spo ywanie alkoholu w sali konferencyjnej. Jednak e... – Shasa u miechaj c si , skin na Davida, byż ż ś ą ę ął
otworzy g ówne drzwi sali. Sekretarka wtoczy a barek, na którym pobrz kiwa y kieliszki, a w srebrnychł ł ł ę ł
wiaderkach z lodem l ni y zielono butelki szampana Dom Perignon. – Stare zwyczaje ust puj nowym –ś ł ę ą
powiedzia Shasa i ze st umionym wystrza em korka otworzy pierwsz butelk .ł ł ł ł ą ę
Shasa zwolni obroty silników rolls-royce’a i mosquito pomkn w dó przez porozrzucane po niebieł ął ł
strz py chmur na spotkanie z bezkresnymi, z otymi p askowy ami Afryki. Na zachodzie wida by o terazę ł ł ż ć ł
ciasno st oczone budynki miasta górniczego Welkom, znajduj cego si w centrum z ó z ota w Oranii.ł ą ę ł ż ł
Miasto powsta o zaledwie kilka lat temu, gdy Anglo-American Corporation zacz a eksploatowa te z o a,ł ęł ć ł ż
a teraz mia o ju ponad sto tysi cy mieszka ców.ł ż ę ń
Shasa zdj mask tlenow , opu ci j wolno na piersi, wychyli si do przodu tak daleko, jak mu na toął ę ą ś ł ą ł ę
pozwala y pasy, i wpatrywa si w przestrze przed niebieskim dziobem mosquito.ł ł ę ń
Wypatrzy wysok stalow wie wiertnicz , niemal zagubion w ród pokrytych py em budynków ił ą ą żę ą ą ś ł
u ywaj c jej jako drogowskazu odszuka paj cz ni parkanów odgradzaj cych farmy Silver River –ż ą ł ę ą ć ą
jedena cie tysi cy akrów, z czego wi kszo stanowi y prawie nie zagospodarowane nieu ytki. Trudnoś ę ę ść ł ż
by o uwierzy , e geologowie z wielkich firm przeoczyli ten ma y skrawek ziemi, ale nikt nie przypuszcza ,ł ć ż ł ł
by mog o si tam znajdowa z oto. Nikt oprócz Twentyman-Jonesa i Shasy Courtneya.ł ę ć ł
Jednak e z o e by o tak g boko pod ziemi , jak wysoko ponad ni kr y teraz mosquito. Wydawa oż ł ż ł łę ą ą ąż ł ł
si , e wkopanie si tak g boko w ziemi le y poza zasi giem ludzkich mo liwo ci, ale Shasa widzia juę ż ę łę ę ż ę ż ś ł ż
oczyma wyobra ni, jak nad wcinaj cym si ku podziemnej rzece cennego metalu, g bokim naź ą ę łę
pi dziesi t stóp szybem, stoi ponad dwudziestostopowa wie a.ęć ą ż
A Jankesi nie mog wiecznie utrzymywa ceny z ota, b d zmuszeni wypu ci j spod kontroli.ą ć ł ę ą ś ć ą
Przechyli mosquito na skrzyd o i yroskop na tablicy zegarowej obróci si powoli. Wyprostował ł ż ł ę ł
samolot i postawi na kursie sto dwadzie cia pi stopni.ł ś ęć
– Pi tna cie minut przy tym wietrze – mrukn patrz c na dok adn map roz o on na kolanach.ę ś ął ą ł ą ę ł ż ą
Przez reszt lotu czu si wspaniale. W pewnej chwili dostrzeg w oddali samotny s up dymu, znak, któryę ł ę ł ł
mia go prowadzi .ł ć
Przed hangarem z b yszcz cej, stalowej blachy sta a dakota ze znakami lotnictwa wojskowego. Pasł ą ł
startowy by zrobiony z ó tej, starannie wywalcowanej gliny. Shasa wyl dowa g adko. Po utracie okał ż ł ą ł ł
musia bardzo wiele wiczy , by nauczy si tak dobrze ocenia odleg o .ł ć ć ć ę ć ł ść
Opu ci os on kabiny i skierowa samolot w stron hangaru. Przy maszcie z r kawem sta aś ł ł ę ł ę ę ł
pó ci arówka Forda, a ko o niej, przy stojaku ze wiec dymn , sta samotny m czyzna ubrany w szortył ęż ł ś ą ą ł ęż
i koszul koloru khaki. Z r koma wspartymi na biodrach patrzy , jak samolot ko uje w kierunku hangaru ię ę ł ł
staje. Shasa zgasi silniki, wyskoczy z maszyny, podszed par kroków i wyci gn r k . Z tymł ł ł ę ą ął ę ę
przyjaznym gestem kontrastowa wyraz jego twarzy, uroczysty i powa ny.ł ż
– Dzie dobry, panie ministrze – powiedzia bez u miechu Shasa i wymienili krótki, mocny u ciskń ł ś ś
d oni. Gdy Shasa spojrza uwa nie w jasne oczy Manfreda De La Reya, mia dziwne uczucie deja vu,ł ł ż ł
jakby ju kiedy w jakich dramatycznych okoliczno ciach patrzy w te oczy. Musia lekko potrz snż ś ś ś ł ł ą ąć
g ow , by si go pozby .ł ą ę ć
– Mi o mi, e móg pan przyjecha . My l , e b dzie to korzystne dla nas obu. Czy mog panu pomócł ż ł ć ś ę ż ę ę
wy adowa baga e? – spyta Manfred De La Rey.ł ć ż ł
– Dzi kuj , dam sobie rad .ę ę ę
Shasa cofn si do samolotu, zabezpieczy go i wyj baga e z komory bombowej. Manfred zgasiął ę ł ął ż ł
wiec dymn .ś ę ą
– Przywióz pan swoj bro – zauwa y Manfred. – Co to jest?ł ą ń ż ł
– Remington magnum, siedem milimetrów.
Shasa wrzuci baga na ty samochodu i usiad w szoferce.ł ż ł ł
– Znakomita do tego rodzaju polowania – pochwali Manfred, uruchamiaj c samochód. – Dalekieł ą
strza y w p askim terenie.ł ł
Ruszy i przez kilka minut jechali w milczeniu.ł
– Premier nie móg przyjecha . Zamierza tu by , ale przys a do pana list. Potwierdza w nim, eł ć ł ć ł ł ż
mówi z jego upowa nienia.ę ż
– Doskonale – powiedzia Shasa, nie zmieniaj c wyrazu twarzy.ł ą
– Jest tu minister finansów, a naszym gospodarzem jest minister rolnictwa, to jego farma. Jedna z
najwi kszych w Oranii.ę
– Robi wra enie.ż
– Tak – skin g ow Manfred – my l , e ma pan racj . – Popatrzy twardo na Shas . – Czy nieął ł ą ś ę ż ę ł ę
wydaje si panu dziwne, e zawsze musimy ze sob walczy ?ę ż ą ć
– Tak e o tym my la em – przyzna Shasa.ż ś ł ł
– Czy s dzi pan, e ma to jakie podstawy, z których nie zdajemy sobie sprawy? – dopytywaą ż ś ł
Manfred. Shasa wzruszy ramionami.ł
– Nie s dz , to chyba tylko przypadek.ą ę
Odpowied nie zadowoli a Manfreda.ź ł
– Czy pa ska matka nigdy panu o mnie nie mówi a?ń ł
Shasa by zaskoczony.ł
– Moja matka? Na Boga, nie! Mo liwe, e wspomnia a co o panu przypadkiem, ale dlaczego panż ż ł ś
pyta?
Manfred patrzy prosto przed siebie udaj c, e nie dos ysza pytania.ł ą ż ł ł
– Tam jest dom – uci rozmow .ął ę
Droga wspina a si teraz ku brzegowi p ytkiej doliny, gdzie by po o ony dom. Woda musia a sił ę ł ł ł ż ł ę
znajdowa tu pod warstw gruntu, gdy pastwiska by y zielone i bujne. Kilkana cie stalowych wiatrakówć ż ą ż ł ś
sta o w ró nych miejscach doliny. Dom otoczony by ogrodem eukaliptusowym, za nim wida by oł ż ł ć ł
porz dne, wie o odmalowane zabudowania gospodarskie. Przed jednym z d ugich gara y sta o zeą ś ż ł ż ł
dwadzie cia nowych traktorów, a na pastwiskach pas y si stada pi knych owiec. Rozci gaj ca si odś ł ę ę ą ą ę
domu a po horyzont równina by a ju zaorana; tysi ce akrów ciemnej, ci kiej ziemi, przygotowanej podż ł ż ą ęż
zasiew kukurydzy. To by o samo serce ziemi Afrykanerów, to w a nie tu Partia Narodowa mia a ca kowiteł ł ś ł ł
poparcie, co spowodowa o, e za jej rz dów tak zmieniono granice obwodów wyborczych, eby os abił ż ą ż ł ć
wp ywy du ych miast, a wzmocni okr gi rolnicze. I w a nie dlatego nacjonali ci pozostan na zawsze uł ż ć ę ł ś ś ą
w adzy, u miechn si kwa no Shasa. Manfred spojrza na niego, ale Shasa nic nie powiedzia .ł ś ął ę ś ł ł
Podjechali pod dom i zatrzymali si na dziedzi cu.ę ń
Przy d ugim sosnowym stole kuchennym siedzia o kilkunastu m czyzn. Palili, pili kaw i rozmawiali;ł ł ęż ę
us ugiwa y im kobiety. Na widok przyje d aj cych wstali i Shasa przywita si z ka dym z nich,ł ł ż ż ą ł ę ż
pozdrawiaj c uprzejmie, niemal serdecznie.ą
Zna wszystkich obecnych przy stole. Wielu z nich oskar a w parlamencie, przez ka dego był ż ł ż ł
atakowany i obwiniany. Teraz jednak zrobili mu miejsce przy stole, a pani domu nala a mu mocnej,ł
czarnej kawy i postawi a przed nim talerz ze s odkimi ciasteczkami i mocno wypieczonymi sucharami.ł ł
Wszyscy traktowali go z wyszukan kurtuazj i go cinno ci , tak charakterystyczn dla Afrykanerów.ą ą ś ś ą ą
Ubrani w proste ubrania my liwskie udawali prostodusznych, rubasznych farmerów, lecz w rzeczywisto ciś ś
byli zr cznymi i przebieg ymi politykami nale cymi do grupy najbogatszych i najpot niejszych ludzi wę ł żą ęż
kraju.
Shasa doskonale mówi ich j zykiem, rozumia najbardziej zawoalowane aluzje i mia si z ichł ę ł ś ł ę
artów, ale nie by jednym z nich. By rooinek, tradycyjnym wrogiem, i dawa o si wyczu , e zwarliż ł ł ł ę ć ż
przeciw niemu szeregi.
Kiedy wypi kaw , gospodarz, minister rolnictwa, zwróci si do niego:ł ę ł ę
– Zaprowadz pana do pa skiego pokoju. B dzie si pan móg przebra i rozpakowa bro .ę ń ę ę ł ć ć ń
Pójdziemy na polowanie, gdy tylko si och odzi.ę ł
Troch po czwartej wyjechali kilkoma pó ci arówkami. Starsi, wy si rang m czy ni zaj li miejscaę ł ęż ż ą ęż ź ę
w kabinach, a inni stali z ty u w otwartej cz ci samochodów. Sznur pojazdów wyjecha z doliny, minł ęś ł ął
zaoran po a ziemi i skierowa si ku linii wzgórz na horyzoncie.ą ł ć ł ę
Zobaczyli teraz zwierzyn : ma e stadka gazeli ta cz cych na równinie niczym py ki cynamonu naę ł ń ą ł
p owej ziemi. Samochody jecha y jednak dalej, a do chwili gdy zbli yli si do podnó a skalistych wzgórz.ł ł ż ż ę ż
Pierwszy samochód zatrzyma si na chwil i zeskoczy o z niego dwóch my liwych, kieruj c si w stronł ę ę ł ś ą ę ę
p ytkiego w wozu.ł ą
– Powodzenia – wo ali do nich m czy ni z przeje d aj cych samochodów. Kilkaset jardów dalejł ęż ź ż ż ą
konwój znów si zatrzyma i nast pna para zaj a swoje stanowisko.ę ł ę ęł
W ci gu pó godziny wszyscy my liwi zostali rozstawieni, tworz c nieregularn lini poni eją ł ś ą ą ę ż
poszarpanego pasma wzgórz. Manfred De La Rey i Shasa zaj li stanowisko po ród pop kanych, szarychę ś ę
g azów. Usadowili si wygodnie z broni na kolanach, obserwuj c bacznie równin pokryt plamamił ę ą ą ę ą
ciemnych zaro li.ś
Samochody, kierowane przez synów gospodarza, zawróci y, zatoczy y szerokie ko o i po chwili by ył ł ł ł
tylko ma ymi punkcikami na horyzoncie; za ka dym z nich wznosi si tuman kurzu. Potem zawróci y kuł ż ł ę ł
wzgórzom i jad c teraz znacznie wolniej p oszy y przed sob stada gazeli.ą ł ł ą
Shasa i Manfred mieli niemal godzin oczekiwania na chwil , gdy zwierzyna zbli y si do ichę ę ż ę
stanowiska na odleg o strza u. Gaw dzili swobodnie, pozornie bez adnego celu, pocz tkowo ocieraj cł ść ł ę ż ą ą
si tylko o polityk , mówi c g ównie o gospodarzu, ministrze rolnictwa i o go ciach. Potem Manfredę ę ą ł ś
delikatnie zmieni kierunek rozmowy rzucaj c uwag , i mi dzy rz dz c Parti Narodow a opozycyjnł ą ę ż ę ą ą ą ą ą ą
Parti Zjednoczon Shasy nie ma istotnych ró nic.ą ą ż
– Je eli przyjrzy si pan temu uwa nie, dostrze e pan, e ró nimy si tylko stylem i poziomem.ż ę ż ż ż ż ę
Zarówno wy, jak i my, chcemy, by Afryka Po udniowa by a bezpiecznym schronieniem dla bia ych ił ł ł
cywilizacji europejskiej. Apartheid jest dla nas spraw ycia i mierci, bez niego uton liby my w czarnymą ż ś ę ś
morzu. Od mierci Smutsa stanowisko pa skiej partii bardzo zbli y o si do naszego, a lewicowcy iś ń ż ł ę
libera owie zacz li od was odchodzi .ł ę ć
To, co powiedzia Manfred, by o bolesn prawd , ale Shasa zachowa spokój. W jego partii rysowa ył ł ą ą ł ł
si liczne i wyra ne podzia y, ka dego dnia stawa o si coraz bardziej oczywiste, e ju nigdy nie utworzę ź ł ż ł ę ż ż ą
rz du. By jednak bardzo ciekaw, dok d zmierza Manfred. Nauczy si docenia swojego przeciwnika ią ł ą ł ę ć
wyczu , e Manfred zaczyna stopniowo przedstawia prawdziwy cel zaproszenia Shasy na polowanie.ł ż ć
By o oczywiste, e gospodarz celowo umie ci ich razem i e wszyscy inni go cie byli wtajemniczeni wł ż ś ł ż ś
ca spraw . Shasa mówi niewiele, do niczego si nie przyznawa , i czeka z rosn cym zniecierpliwieniemłą ę ł ę ł ł ą
na moment, w którym bestia poka e pazury.ż
– Wie pan, e chronimy j zyk i kultur angloj zycznych mieszka ców Po udniowej Afryki. Nigdy nież ę ę ę ń ł
b dziemy próbowali tego zmieni , wszyscy nasi rodacy dobrej woli mówi cy po angielsku s naszymię ć ą ą
bra mi. Nasze losy s po czone stalowymi a cuchami.ć ą łą ł ń
Manfred przerwa i podniós lornetk do oczu.ł ł ę
– Zbli aj si – wyszepta – przygotujmy si . Opu ci lornetk i z u miechem spojrza na Shas .ż ą ę ł ę ś ł ę ś ł ę
– S ysza em, e jest pan dobrym strzelcem. Mam nadziej , e b d si móg o tym przekona .ł ł ż ę ż ę ę ę ł ć
Shasa by rozczarowany. Chcia wiedzie , jaki jest cel tego starannie przygotowanegoł ł ć
przedstawienia, ale teraz pokry irytacj swoim ujmuj cym u miechem i otwieraj c zamek sztucerał ę ą ś ą
powiedzia :ł
– Co do jednego ma pan racj , panie ministrze. Jeste my po czeni stalowymi a cuchami. Miejmyę ś łą ł ń
nadziej , e ich ci ar nie poci gnie nas w dó .ę ż ęż ą ł
W ó tawych oczach Manfreda zobaczy dziwny b ysk, nie wiadomo, gniewu czy triumfu, leczż ł ł ł
poniewa trwa tylko chwil , Shasa nie by pewien, czy wyra a gniew, czy satysfakcj .ż ł ę ł ż ł ę
– B d strzela do zwierz t, które znajduj si po prawej stronie linii id cej ku horyzontowi, a pan doę ę ł ą ą ę ą
tych, które b d po lewej, zgoda?ę ą
– Zgoda – skin Shasa, cho by nieco z y, gdy Manfred od razu wyznaczy sobie atwiejszeął ć ł ł ż ł ł
zadanie. Praw stron , korzystniejsz dla prawor cznego strzelca, z rozmys em przeznaczy dla siebie.ą ę ą ę ł ł
Potrzebujesz u atwie , pomy la Shasa zjadliwie, a g o no powiedzia :ł ń ś ł ł ś ł
– S ysza em, e pan tak e jest znakomitym strzelcem. A mo e si za o ymy, kto wi cej upoluje?ł ł ż ż ż ę ł ż ę
– Nie zak adam si . To pomys szatana; ale b d uwa nie patrzy , jakie b d wyniki – Manfredł ę ł ę ę ż ł ę ą
spokojnie przypomnia Shasy, jak bardzo puryta ski by kalwinizm, który wyznawa .ł ń ł ł
Shasa uwa nie za adowa bro . W asnor cznie przygotowa adunki, których u ywa , gdy nież ł ł ń ł ę ł ł ż ł ż
dowierza seryjnie produkowanej amunicji. L ni ce miedziane uski by y nabite prochem Norma,ł ś ą ł ł
wystrzeliwuj cym rozpryskowy pocisk Noslera z pr dko ci ponad tysi ca metrów na sekund . Specjalnaą ę ś ą ą ę
konstrukcja pocisku sprawia a, e przy trafieniu jego dzia anie by o piorunuj ce.ł ż ł ł ą
Zaryglowa zamek, podniós sztucer do ramienia i przez celownik optyczny zlustrowa równin .ł ł ł ę
Odleg e o mil pó ci arówki jecha y szerokimi zakosami i nie pozwala y wymkn si zwierzynie kieruj cł ę ł ęż ł ł ąć ę ą
j w stron wzgórz, ku ukrytym u ich stóp my liwym. Shasa zmru y oko, by lepiej widzie , i móg terazą ę ś ż ł ć ł
rozró ni pojedyncze zwierz ta w biegn cym przed samochodami stadzie gazeli.ż ć ę ą
By y zwiewne jak dym i mkn y przez równin niczym cie rzucany przez chmur . Bieg y zgrabnie,ł ęł ę ń ę ł
trzymaj c wysoko g owy ozdobione rogami w kszta cie doskona ych lir, pe ne wdzi ku i nieopisanieą ł ł ł ł ę
pi kne.ę
Dla Shasy ocena odleg o ci nie by a atwa, gdy by pozbawiony stereoskopowego widzenia, leczł ś ł ł ż ł
nauczy si okre la wielko ró nych przedmiotów, a oprócz tego wyrobi w sobie szósty zmys , dzi kił ę ś ć ść ż ł ł ę
któremu móg pilotowa samolot, gra w polo i strzela równie dobrze jak ka dy, kto widzia normalnie.ł ć ć ć ż ł
Najbli sza gazela by a ju niemal w zasi gu strza u, gdy nagle rozleg y si strza y pierwszej paryż ł ż ę ł ł ę ł
my liwych i stado rozpierzch o si w powietrznej gonitwie. Skaka y w gór i ta czy y na d ugich nogach,ś ł ę ł ę ń ł ł
nie grubszych ni kciuk m czyzny. Wydawa o si , e nie s skr powane prawem ci enia. Opada y wż ęż ł ę ż ą ę ąż ł
dó i odbijaj c si od sp kanej ziemi miga y w rozedrgane powietrze p ynnymi susami, daj c wspania ył ą ę ę ś ł ł ą ł
popis zr czno ci, z której by y znane. Sier na ich grzbietach nastroszy a si i po yskiwa a w s o cu.ę ś ł ść ł ę ł ł ł ń
Polowanie na gazele by o trudniejsze ni strzelanie do zrywaj cych si kuropatw, gdy uchwycenie wł ż ą ę ż
celowniku migaj cych, zwiewnych kszta tów by o prawie niemo liwe. Nale a o raczej mierzy w pustś ą ł ł ż ż ł ć ą
przestrze przed nimi, gdzie znajd si w u amek sekundy pó niej, w chwili, gdy dosi gnie je lec cy zń ą ę ł ź ę ą
ponadd wi kow pr dko ci pocisk.ź ę ą ę ś ą
Niektórzy m czy ni opanowuj sztuk strzelania dzi ki d ugim wiczeniom i koncentracji. Dla Shasyęż ź ą ę ę ł ć
natomiast by a to umiej tno wrodzona. Kiedy obraca si górn cz ci cia a, d uga lufa sztucera by ał ę ść ł ę ą ęś ą ł ł ł
skierowana dok adnie tam, gdzie patrzy , a krzy yk celownika optycznego przesuwa si g adko na rodekł ł ż ł ę ł ś
pola widzenia i znajdowa si na skacz cym wysoko w powietrze gibkim ciele gazeli. Shasa nie zdawał ę ą ł
sobie sprawy, e naciska spust, wydawa o si , e sztucer strzela sam z siebie, a odrzut uderza go wż ł ę ż
rami dok adnie wtedy, kiedy powinien.ę ł
Pocisk trafi koz a w serce, gdy by w powietrzu. Impet ma ej bry ki metalu obróci go i bia y jak niegł ł ł ł ł ł ł ś
brzuch zal ni przez moment w s o cu, po czym martwe ju zwierz spad o na ziemi , uderzaj c rogami oś ł ł ń ż ę ł ę ą
delikatne kopyta i znieruchomia o.ł
Wprowadzi nast pny nabój do komory, zaryglowa zamek, wybra nast pne p dz ce zwierz , strzeli ,ł ę ł ł ę ę ą ę ł
i poczu ostry zapach spalonego prochu. Strzela do momentu, gdy lufa by a tak gor ca, e a parzy a, ał ł ł ą ż ż ł
uszy bola y go od huku wystrza ów.ł ł
Ostatnie stadko antylop schowa o si za wzgórzami i strza y umilk y. Shasa wyj z magazynkał ę ł ł ął
naboje, których nie zu y , i spojrza na Manfreda.ż ł ł
– Osiem – powiedzia Manfred – i dwie zranione.ł
Te delikatne zwierz ta mog y biec zaskakuj co d ugo, ranione niecelnym strza em. B d musieli zaę ł ą ł ł ę ą
nimi pod y . Nie do pomy lenia by o, by zwierz ta zranione cierpia y niepotrzebnie.ąż ć ś ł ę ł
– Osiem to dobry wynik – odpowiedzia Shasa. – Mo e pan by zadowolony.ł ż ć
– A pan ile upolowa ? – spyta Manfred.ł ł
– Dwana cie – odpowiedzia Shasa beznami tnie.ś ł ę
– A ile pan zrani ?ł
Manfred umiej tnie maskowa upokorzenie.ę ł
– Och – u miechn si w ko cu Shasa – nie ranie zwierz t. Trafiam tam, gdzie mierz .ś ął ę ń ą ę
To wystarczy o. Nie chcia dra ni Manfreda.ł ł ż ć
Shasa zostawi go i podszed do najbli szej sztuki. Martwa gazela le a a na boku, z postawionł ł ż ż ł ą
sier ci . Shasa przykucn i pog adzi wspania e futro. Gruczo y ukryte w fa dach skóry wydziela yś ą ął ł ł ł ł ł ł
ciemnoczerwone pi mo. Shasa odsun d ugie pasmo bia ego futra, dotkn wydzieliny palcem, zbli y goż ął ł ł ął ż ł
do nosa i delektowa si miodowym aromatem. By to raczej zapach kwiatu, nie zwierz cia. Sp yn nał ę ł ę ł ął
niego smutek my liwego i al mu by o pi knego stworzenia, które sam zabi .ś ż ł ę ł
– Dzi kuj , e umar e dla mnie – wyszepta pradawn modlitw Buszmenów, jakiej nauczy a goę ę ż ł ś ł ą ę ł
wiele lat temu Centaine. Napawa si tym smutkiem w g bi duszy i atawistyczna nami tno my liwskał ę łę ę ść ś
ow adn a nim ca kowicie.ł ęł ł
W ch odzie wieczoru m czy ni zebrali si przed domem wokó ognisk arz cych si przed frontem.ł ęż ź ę ł ż ą ę
Zawsze po polowaniu odbywa o si rytualne braaivleis, pieczenie mi sa. M czy ni zajmowali sił ę ę ęż ź ę
przyrz dzaniem pieczeni, podczas gdy kobiety przygotowywa y sa atki i deser na ustawionych naą ł ł
werandzie prostych sto ach. Mi so ubitej zwierzyny marynowano, zatapiano w t uszczu lub przerabiano nał ę ł
ostre kie basy. W troby, nerki i flaki przyrz dzano wedle zazdro nie strze onych recept, a nast pnieł ą ą ś ż ę
k adziono na arz cych si w glach, a kucharze-amatorzy nie pozwalali, by przypali y si zbyt mocno, ił ż ą ę ę ł ę
popijali powoli mampoer, mocn nalewk z brzoskwi .ą ę ń
Grupa ciemnoskórych robotników gra a tradycyjne ludowe melodie na banjo i harmonii i niektórzył
go cie zacz li ta czy na du ej werandzie. Kilka spo ród m odszych kobiet by o naprawd adnych,ś ę ń ć ż ś ł ł ę ł
Shasa uwa nie si im przyjrza . By y opalone, tryska y zdrowiem i naturaln zmys owo ci , tym bardziejż ę ł ł ł ą ł ś ą
ujmuj c , e otrzyma y zgodne z zasadami kalwinizmu wychowanie. Cnotliwo oraz to, eą ą ż ł ść ż
prawdopodobnie by y dziewicami, budzi o w Shasie nami tno , gdy ceni sobie walk na równi zeł ł ę ść ż ł ę
zwyci stwem.ę
Jednak e stawka by a zbyt du a, by ryzykowa w najmniejszym nawet stopniu. Unika nie mia ych,ż ł ż ć ł ś ł
cho znacz cych spojrze , jakie niektóre z dziewcz t rzuca y w jego kierunku. Wystrzega si tak eć ą ń ą ł ł ę ż
nalewki i nape nia szklank piwem imbirowym. Wiedzia , e tego wieczoru musi zachowa trze woł ł ę ł ż ć ź ść
umys u.ł
Kiedy ju zaostrzone polowaniem apetyty go ci zosta y zaspokojone pieczon na ogniu dziczyzn , aż ś ł ą ą
resztki wyniesione do pomieszcze dla s u by, Shasa zaj miejsce przy du ym stole ustawionym dalekoń ł ż ął ż
od orkiestry. Naprzeciw niego usiad Manfred De La Rey, a w fotelach po bokach rozsiad o si wygodnieł ł ę
dwóch innych ministrów. Z ich swobodnym zachowaniem kontrastowa y baczne spojrzenia, jakie rzucali wł
jego kierunku.
– Teraz wszystko si wyja ni – domy li si Shasa i niemal w tej samej chwili Manfred zacz mówi :ę ś ś ł ę ął ć
– Mówi em, meneer Courtney, e pod wieloma wzgl dami jeste my sobie bardzo bliscy – powiedział ż ę ś ł
cicho, a jego koledzy skin li g owami. – Wszyscy chcemy chroni ten kraj i zachowa wszystko, co cenneę ł ć ć
i pi kne. Bóg wybra nas na stra ników, naszym obowi zkiem jest troszczy si o wszystkich ludzię ł ż ą ć ę
yj cych w tym kraju i dba o to, by to samo ka dej grupy i kultury nie by a zagro ona, by trzyma y siż ą ć ż ść ż ł ż ł ę
oddzielnie.
Poj cie wiecznej separacji by o cz ci oficjalnej linii partii, doskonale znanej Shasy. Choę ł ęś ą ć
potakuj co kiwa g ow , zaczyna si ju niecierpliwi .ą ł ł ą ł ę ż ć
– Wiele jeszcze trzeba zrobi – mówi dalej Manfred. – Po wyborach czeka nas trudna praca.ć ł
Jeste my budowniczymi spo ecze stwa, które przetrwa tysi c lat. B dzie to spo ecze stwo wzorcowe, wś ł ń ą ę ł ń
którym ka da grupa b dzie mia a swoje miejsce i nie b dzie narusza a przestrzeni nale cej do innych.ż ę ł ę ł żą
Niepowtarzalne spo ecze stwo b dzie podobne do wielkiej, stabilnej piramidy.ł ń ę
Manfred zamilk i przez chwil wszyscy zachwycali si w ciszy pi knem tej wizji, a Shasa, cho nieł ę ę ę ć
zmieni wyrazu twarzy, mia si w duchu z trafno ci tego porównania. Nikt z obecnych nie mia bowiemł ś ł ę ś ł
adnych w tpliwo ci co do tego, która grupa mia a po wsze czasy znajdowa si na czubku piramidy.ż ą ś ł ć ę
– A jednak s jacy wrogowie – zagadn Manfreda minister rolnictwa.ą ś ął
– Tak, s wrogowie, zarówno wewn trzni, jak i zewn trzni. W miar post pów naszej pracy b dą ę ę ę ę ę ą
coraz bardziej ha a liwi i niebezpieczni. Im bli ej b dziemy zwyci stwa, tym bardziej b d si starali namł ś ż ę ę ę ą ę
przeszkodzi .ć
– Ju si organizuj .ż ę ą
– Tak – zgodzi si Manfred. – I nawet starzy, wypróbowani przyjaciele ostrzegaj nas i chc nasł ę ą ą
zastraszy . Na przyk ad Ameryka, cho w a nie tam wygórowane aspiracje Murzynów przywiezionych zć ł ć ł ś
Afryki jako niewolnicy stwarzaj powa ny problem. Nawet Wielka Brytania, która sama nie mo e przecieą ż ż ż
da sobie rady z ludem Mau Mau w Kenii i uniezale nieniem si Indii, chce nam rozkazywa , jak mamyć ż ę ć
post powa i chce nas zawróci z obranego kursu.ę ć ć
– My l , e jeste my s abi i nieodporni.ś ą ż ś ł
– Wprowadzili ju embargo na dostawy broni, przez co nie mo emy si broni przeciw podst pnemuż ż ę ć ę
wrogowi, ukrywaj cemu si w cieniu.ą ę
– Maj racj – przerwa Manfred ostro. – Jeste my s abi i nie mamy sprawnej armii. Jeste my zdanią ę ł ś ł ś
na ich ask .ł ę
– Musimy to zmieni – powiedzia surowo minister finansów. – Musimy by mocni.ć ł ć
– W przysz ym roku wydamy na armi pi dziesi t milionów funtów, a do ko ca dekady miliard.ł ę ęć ą ń
– Musimy uniezale ni si od gró b na o enia na nas sankcji, bojkotu czy embarga.ż ć ę ź ł ż
– Si a w jedno ci, ex unitate vires – powiedzia Manfred De La Rey. – Szanuj cy tradycj Afrykanerzył ś ł ą ę
s farmerami, lud mi prostymi. Poniewa dyskryminowano nas przez ponad sto lat, nie mieli myą ź ż ś
styczno ci z handlem i przemys em i nie mamy tych umiej tno ci, które tak atwo przychodz naszymś ł ę ś ł ą
rodakom mówi cym po angielsku.ą
Manfred przerwa i jakby szukaj c poparcia spojrza na swoich dwóch towarzyszy, po czym mówił ą ł ł
dalej:
– Ten kraj rozpaczliwie potrzebuje rodków, by nasza wizja mog a zosta zrealizowana. Doś ł ć
przeprowadzenia tak ogromnego przedsi wzi cia brak nam umiej tno ci. Potrzebujemy kogo zupe nieę ę ę ś ś ł
wyj tkowego.ą
Wszyscy patrzyli teraz przenikliwie na Shas .ę
– Potrzebujemy cz owieka z energi m odzie ca i do wiadczeniem, które przychodzi z wiekiem.ł ą ł ń ś
Potrzebujemy wybitnego finansisty, doskona ego organizatora. W ród cz onków naszej partii nie mał ś ł
nikogo takiego.
Shasa patrzy na nich uwa nie. To, co sugerowali, by o oburzaj ce. Shasa wychowa si w cieniuł ż ł ą ł ę
Jana Christiana Smutsa, cz owieka wielkiego formatu, i by w naturalny sposób wierny jego partii. Otworzył ł ł
ju usta, by ostro odmówi , gdy Manfred De La Rey podniós r k , by go powstrzyma .ż ć ł ę ę ć
– Niech pan pos ucha – powiedzia . – Osoba, której powierzymy t patriotyczn misj , otrzymał ł ę ą ę
stanowisko, które premier stworzy specjalnie dla niej. Zostanie ministrem górnictwa i przemys u.ł
Shasa powoli zamkn usta. Musieli zebra du o informacji o nim, zanalizowa je i ustali w a ciwął ć ż ć ć ł ś ą
cen . Podstawy jego przekona i zasad politycznych zosta y zburzone. Zaprowadzili go na wysok gór ię ń ł ą ę
pokazali, co mo e osi gn , je eli tylko zechce.ż ą ąć ż
Na wysoko ci dwudziestu tysi cy stóp Shasa wyrówna i wszed na w a ciwy kurs. Zwi kszyś ę ł ł ł ś ę ł
przep yw tlenu w masce, by rozja ni umys . Do Youngsfield mia cztery godziny lotu, cztery godziny nał ś ć ł ł
dok adne przemy lenie wszystkiego, co us ysza . Chcia dok adnie wszystko rozwa y , odrzuciwszył ś ł ł ł ł ż ć
wszelkie emocje, ale podniecenie zak óca o jego rozmy lania. Perspektywa posiadania du ej w adzy,ł ł ś ż ł
rozbudowywania pot gi swojego kraju tak, by sta si najsilniejszy w Afryce i znacz cy w skali ca egoę ł ę ą ł
wiata, nie dawa a mu spokoju. To by a w adza! Na my l o tym z lekka kr ci o mu si w g owie, gdy toś ł ł ł ś ę ł ę ł ż
wszystko, o czym marzy , by o wreszcie dost pne. Musia tylko we w a ciwym momencie si gn r k .ł ł ę ł ł ś ę ąć ę ą
Ale czy nie by o to ujm dla honoru, czy nie rani o jego dumy? Co mia by powiedzie ludziom, którzy muł ą ł ł ć
zaufali?
Nagle pomy la o Blaine’ie Malcomessie, swoim mentorze i doradcy, cz owieku, który przez teś ł ł
wszystkie lata zast powa mu ojca. Jak oceni to zdradzieckie posuni cie?ę ł ę
– Blaine, mog zrobi wi cej dobrego przy czaj c si do nich – wyszepta . – Dzia aj c razem z nimię ć ę łą ą ę ł ł ą
mog skuteczniej agodzi ich dzia ania, ni b d c w opozycji, gdy to ja b d mia w adz ...ę ł ć ł ż ę ą ż ę ę ł ł ę
Wiedzia jednak, e usprawiedliwia tylko swój wyst pek.ł ż ę
W ko cu chodzi o tylko o w adz , i cho wiedzia , e Blaine Malcomess nigdy nie pogodzi si z tym,ń ł ł ę ć ł ż ę
co uzna za zdrad , by kto inny, kto zrozumie go i udzieli wsparcia. To przecie w a nie Centaineę ł ś ż ł ś
Courtney-Malcomess starannie uczy a swojego syna, jak zdobywa pieni dze i w adz i jak ich u ywa .ł ć ą ł ę ż ć
– Mamo, to wszystko mo e si uda . Mo e niedok adnie tak, jak planowali my, ale mo e si uda .ż ę ć ż ł ś ż ę ć
Nagle przypomnia sobie o czym innym i cie przes oni jego rozja niony triumfem umys .ł ś ń ł ł ś ł
Spojrza w dó na le c na s siednim siedzeniu czerwon teczk , któr w chwili, gdy wsiada doł ł żą ą ą ą ę ą ł
mosquito, da mu na lotnisku Manfred De La Rey, minister spraw wewn trznych.ł ę
– Je eli przyjmie pan nasz ofert , jest tylko jeden problem, który b dziemy musieli rozwi za –ż ą ę ę ą ć
powiedzia Manfred wr czaj c mu teczk – i jest to powa ny problem. Oto on.ł ę ą ę ż
Teczka zawiera a raport specjalnego wydzia u policji, a napis na niej g osi :ł ł ł ł
TARA ISABELLA COURTNEY z domu MALCOMESS
Tara obchodzi a cz domu przeznaczon dla dzieci, zagl daj c do sypialni ka dego z nich. Nianiał ęść ą ą ą ż
otula a w a nie Isabell ró ow ko dr , gdy ma a zobaczywszy mam zawo a a:ł ł ś ę ż ą ł ą ł ę ł ł
– Mamusiu, mamusiu, mi by niegrzeczny. Chc , by spa na pó ce z innymi lalkami.ś ł ę ł ł
Tara przysiad a na ó ku córeczki i rozmawiaj c z ni o z ym zachowaniu misia przytuli a j . Isabellał ł ż ą ą ł ł ą
by a zaró owiona, ciep a i pachnia a myd em. Jej jedwabiste w osy g aska y policzek matki i wymaga o toł ż ł ł ł ł ł ł ł
od Tary pewnego wysi ku, by uca owawszy córeczk , wsta i odej .ł ł ę ć ść
– Kochanie, trzeba ju spa .ż ć
Gdy zgas o wiat o, dziewczynka krzykn a tak g o no, e Tara wróci a przestraszona.ł ś ł ęł ł ś ż ł
– Co si sta o, kochanie? – spyta a zapalaj c znów wiat o i podchodz c do ó ka.ę ł ł ą ś ł ą ł ż
– Przebaczy am ju misiowi. Mo e spa ze mn . Mi zosta ze wszystkimi honorami przeniesiony doł ż ż ć ą ś ł
ó ka Isabelli. Ma a obj a go jedn r k , kciuk drugiej wsadzaj c sobie do buzi.ł ż ł ęł ą ę ą ą
– A kiedy wróci tatu ? – spyta a sennie, ale zamkn a ju oczy i zanim Tara podesz a do drzwi, spa a.ś ł ęł ż ł ł
Na rodku pokoju Sean siedzia Garrickowi na piersiach i z sadystyczn przyjemno ci szarpa go zaś ł ą ś ą ł
w osy. Tara rozdzieli a ich.ł ł
– Sean, w tej chwili wracaj do swojego pokoju, s yszysz? Tyle razy mówi am ci, eby si nie zn cał ł ż ś ę ę ł
nad swoimi bra mi! Powiem o tym tacie, gdy wróci do domu.ć
Prze ykaj c zy i g o no sapi c, Garrick broni brata:ł ą ł ł ś ą ł
– On si nie zn ca , mamo. Bawili my si tylko.ę ę ł ś ę
S uchaj c jego oddechu Tara wiedzia a, e w ka dej chwili mo e dosta ataku astmy. Zawaha a si .ł ą ł ż ż ż ć ł ę
W takiej sytuacji nie powinna wychodzi z domu, ale dzisiaj by o to dla niej bardzo wa ne.ć ł ż
Przygotuj inhalator i powiem mani, by dopóki nie wróc , zagl da a do niego co godzin , znalaz aę ę ą ł ę ł
wyj cie z sytuacji.ś
Michael czyta i ledwie spojrza na ni , gdy go ca owa a na dobranoc.ł ł ą ł ł
– Kochanie, obiecaj, e zgasisz wiat o o dziewi tej. Stara a si nie okazywa , e by jej ulubie cem.ż ś ł ą ł ę ć ż ł ń
– Obiecuj , mamo – mrukn , jednocze nie krzy uj c palce pod ko dr .ę ął ś ż ą ł ą
Schodz c po schodach spojrza a na zegarek; za pi ósma. Wiedzia a, e si spó ni. T umi cą ł ęć ł ż ę ź ł ą
macierzy skie poczucie winy, wysz a z domu i wsiad a do swojego starego packarda.ń ł ł
Shasa nie lubi packarda, gdy uwa a , e wyblak y od s o ca, poplamiony lakier i zniszczonał ż ż ł ż ł ł ń
tapicerka s ujm dla honoru rodziny. Na ostatnie urodziny dosta a od niego nowego aston martina, aleą ą ł
zostawi a go w gara u. Packard lepiej pasowa do jej sparta skiego obrazu samej siebie. Ruszaj cł ż ł ń ą
zostawia za sob k by dymu, a pó niej, gdy przyspiesza a na drodze biegn cej przez starannieł ą łę ź ł ą
uprawiane winnice Shasy, wzbija w powietrze tumany py u, co sprawia o jej przewrotn przyjemno . Ał ł ł ą ść ż
dziwne, e po tylu latach mieszkania w Weltevreden, w ród bogactw i staromodnych mebli, nadal czu aż ś ł
si tu obco. Nawet je eli przyjdzie jej tu mieszka jeszcze przez pi dziesi t lat, nigdy nie b dzie to jeję ż ć ęć ą ę
dom, lecz dom Centaine Courtney-Malcomess. Przypomina y o tym urz dzone przez Centaine pokoje,ł ą
których Shasa nigdy nie pozwoli jej przemeblowa .ć
Przez pot n bram wymkn a si do realnego wiata cierpienia i niesprawiedliwo ci, gdzie p akalięż ą ę ęł ę ś ś ł
uciskani, walcz c i daj c pomocy, gdzie czu a si po yteczna i mia a swoje miejsce, gdzie rami wą żą ą ł ę ż ł ę
rami z innymi sz a w kierunku przysz o ci, w stron wyzwa i przemian.ę ł ł ś ę ń
Dom Broadhurstów le a w redniozamo nej dzielnicy Pinelands. By to nowoczesny, niski i rozleg yż ł ś ż ł ł
budynek, z p askim dachem i du ymi oknami, seryjnymi meblami i tanimi, syntetycznymi dywanami. Nał ż
krzes ach mo na by o znale sier psa, zniszczone od czytania ksi ki pi trzy y si stosami w k tachł ż ł źć ść ąż ę ł ę ą
lub le a y roz o one na stole jadalnym, zabawki wala y si w korytarzu, a tanie, poplamione palcami dzieciż ł ł ż ł ę
reprodukcje Picassa i Modiglianiego wisia y krzywo na cianach. Tara czu a si uwolniona od przepychuł ś ł ę
Weltevreden i by o jej tu bardzo dobrze.ł
Gdy parkowa a packarda, Molly Broadhurst wybieg a, by j powita . By a ubrana w pi kny, wzorzystył ł ą ć ł ę
kaftan.
– Spó ni a si !ź ł ś ę
Uca owa a Tar gor co i przez zagracony przedpokój zaprowadzi a do brzydkiego, du ego pokoju,ł ł ę ą ł ż
zbudowanego pó niej ni reszta domu.ź ż
W rodku znajdowa o si wielu go ci Molly, którzy zebrali si tu, by wys ucha Mosesa Gamy.ś ł ę ś ę ł ć
Patrz c na nich Tara poczu a, jak rado ogarnia jej serce. Ci ludzie robili co warto ciowego, tryska a zą ł ść ś ś ł
nich energia i rado ycia; byli pe ni zapa u, mieli poczucie sprawiedliwo ci, byli poni ani i buntowali siść ż ł ł ś ż ę
przeciwko temu.
Tego rodzaju zgromadzenie nie mog oby si nigdy odby w Weltevreden. W ród go ci by o bowiemł ę ć ś ś ł
wielu czarnych: studentów z uniwersytetu Fort Hare i niedawno utworzonego uniwersytetu Western Cape,
nauczycieli i prawników, nawet lekarzy. Wszyscy byli dzia aczami politycznymi i cho nie mogli brał ć ć
udzia u w wyborach do parlamentu ani przemawia w nim, cz sto wyst powali publicznie i ich g os by juł ć ę ę ł ł ż
s yszalny. By tu tak e redaktor czarnego pisma Drum i miejscowy korespondent Sowetan, które swój tytuł ł ż ł
wzi o od nazwy szybko rozwijaj cego si miasta czarnych.ęł ą ę
Ju sam fakt, e mog a si spotka i normalnie porozmawia z czarnymi, bardzo j ekscytowa .ż ż ł ę ć ć ą ł
Biali go cie byli tak e bardzo interesuj cy. Niektórzy z nich byli cz onkami Komunistycznej Partiiś ż ą ł
Afryki Po udniowej, zanim j zdelegalizowano kilka lat temu. By tam tak e Harris, którego spotka a juł ą ł ż ł ż
wcze niej w domu Molly. Walczy w Izraelu, u boku Irguna, przeciwko Anglikom i Arabom. Jego wysokiś ł
wzrost i gwa towne zachowanie budzi y w Tarze l k, ale i zainteresowanie. Molly twierdzi a, e doskonaleł ł ę ł ż
zna si na walce partyzanckiej i sabota u i e zawsze podró uje potajemnie po kraju i przekrada sił ę ż ż ż ę
przez granice, za atwiaj c jakie tajemnicze sprawy.ł ą ś
M Molly rozmawia powa nie z prawnikiem z Johannesburga, Bramiem Fischerem, któryąż ł ż
specjalizowa si w bronieniu czarnych oskar onych o przest pstwo na podstawie prawa, któreł ę ż ę
skonstruowano specjalnie tak, by zawsze znalaz si paragraf ograniczaj cy ich swobody. Molly mówi a,ł ę ą ł
e Bram organizuje sie podziemnych komórek partii komunistycznej, a Tara marzy a, e pewnego dnia iż ć ł ż
ona b dzie mog a wst pi do jednej z nich.ę ł ą ć
Do tej samej grupy nale a Marcus Archer, tak e by y cz onek partii komunistycznej. Pracowa wż ł ż ł ł ł
Witwatersrand jako psycholog zak adowy. Do jego zada nale a o szkolenie tysi cy czarnychł ń ż ł ę
pracowników kopalni z ota i Molly twierdzi a, e w a nie dzi ki niemu powsta w ród czarnych górnikówł ł ż ł ś ę ł ś
zwi zek zawodowy. Molly szepn a jej na ucho, e jest homoseksualist , u ywaj c s owa, jakiego Taraą ęł ż ą ż ą ł
nigdy przedtem nie s ysza a:ł ł
– Oczywiste, e jest gejem.ż
Poniewa w rodowisku Tary by o to co zupe nie nie do przyj cia, uzna a, e warto si interesowa .ż ś ł ś ł ę ł ż ę ć
– Bo e, Molly – szepn a Tara. – To s wspaniali, prawdziwi ludzie, b d c z nimi czuj wreszcie, eż ęł ą ę ą ę ż
naprawd yj .ę ż ę
– Jest tam – u miechn a si Molly s ysz c wyznanie Tary i wprowadzi a j w t um go ci.ś ęł ę ł ą ł ą ł ś
Moses Gama sta oparty o cian i cho otacza o go grono wielbicieli, górowa nad nimi wzrostem.ł ś ę ć ł ł
Molly przecisn a si do przodu.ęł ę
Tara patrzy a z przej ciem na Mosesa Gam i pomy la a, e nawet w tak wspania ym towarzystwieł ę ę ś ł ż ł
wygl da jak pantera w ród kotów podwórzowych. Jego pi kna twarz wygl da a tak, jakby wyrze biono ją ł ś ę ą ł ź ą
z bloku czarnego onyksu, a wewn trzna si a, jaka z niego promieniowa a, wydawa a si wype nia ca yę ł ł ł ę ł ć ł
pokój. Tara czu a si tak, jakby sta a na zboczach Wezuwiusza, wiedz c, e w ka dej chwili mo e zdarzył ę ł ą ż ż ż ć
si katastrofalny wybuch.ę
Moses Gama spojrza na Tar . Nie u miechn si , ale jego g bokie spojrzenie zasnu dziwny cie .ł ę ś ął ę łę ł ń
– Prosi em Molly, eby pani zaprosi a, pani Courtney.ł ż ą ł
– Prosz tak do mnie nie mówi . Mam na imi Tara.ę ć ę
– Taro, musimy pó niej porozmawia . Mo esz zosta ? By a tak przej ta tym, e j wyró ni , i nieź ć ż ć ł ę ż ą ż ł ż
mog a wymówi s owa i tylko skin a g ow .ł ć ł ęł ł ą
– Moses, je eli jeste gotów, mo emy zaczyna – powiedzia a Molly i odci gaj c go od gronaż ś ż ć ł ą ą
s uchaczy wprowadzi a na podwy szenie, na którym sta o pianino.ł ł ż ł
– Uwaga, uwaga! Prosimy o cisz !ę
Molly klasn a w r ce i o ywione rozmowy ucich y. Wszyscy zwrócili si ku niej.ęł ę ż ł ę
– Moses Gama jest jednym z najbardziej zdolnych i szanowanych w ród nowej generacji czarnychś
przywódców Afryki. Ju przed wojn by cz onkiem Afryka skiego Kongresu Narodowego i najbardziejż ą ł ł ń
aktywnym dzia aczem Afryka skiego Zwi zku Zawodowego Górników. Chocia zwi zki zawodoweł ń ą ż ą
czarnych nie s uznawane przez obecny rz d, podziemny zwi zek zawodowy górników jest jedn zą ą ą ą
najbardziej wiarygodnych i wp ywowych organizacji czarnych i ma ponad sto tysi cy cz onków regularnieł ę ł
p ac cych sk adki. W 1950 roku Moses Gama zosta sekretarzem Kongresu i niestrudzenie,ł ą ł ł
bezinteresownie i bardzo skutecznie pracowa nad tym, by us yszano p acz naszych czarnych braci,ł ł ł
pozbawionych prawa do decydowania o w asnym losie. Przez krótki czas Moses Gama by cz onkiemł ł ł
rz dowej Rady Przedstawicieli Tubylców, b d cej prób wyciszenia aspiracji politycznych czarnych, ale toą ę ą ą
w a nie on zrezygnowa z pe nienia tej funkcji, wypowiadaj c s ynn uwag : „Rozmawia em przez telefon,ł ś ł ł ą ł ą ę ł
ale z drugiej strony nikt mnie nie s ucha ”.ł ł
Zgromadzeni wybuchn li miechem i oklaskami, po czym Molly zwróci a si do Mosesa:ę ś ł ę
– Wiem, e nie powiesz nam nic przyjemnego ani uspokajaj cego, ale na tej sali jest wiele sercż ą
bij cych razem z twoim i gotowych krwawi razem z nim.ą ć
Tara klaska a tak d ugo, a rozbola y j d onie, i pochyli a si do przodu, by pilnie s ucha Mosesał ł ż ł ą ł ł ę ł ć
Gamy, który wyszed na rodek sceny.ł ś
Mia na sobie elegancki niebieski garnitur, bia koszul i granatowy krawat. Tak si dziwnie z o y o,ł łą ę ę ł ż ł
e on by ubrany uroczy cie, a inni przyszli w porozci ganych swetrach lub starych tweedowychż ł ś ą
marynarkach ze skórzanymi atami na okciach i plamami na klapach. Garnitur Mosesa by prosty w kroju ił ł ł
doskonale le a na jego atletycznej figurze. Jednocze nie Gama wygl da tak dostojnie, e wydawa o si ,ż ł ś ą ł ż ł ę
i ma na sobie królewski p aszcz z lamparta i pióra czapli wetkni te w krótko obci te w osy. Mówiż ł ę ę ł ł
g bokim, przejmuj cym g osem:łę ą ł
– Przyjaciele, jest tylko jedna idea, której jestem wierny i której zawsze b d broni ze wszystkich si .ę ę ł ł
Uwa am mianowicie, e ka dy Afryka czyk ma pierwotne, wrodzone, nie daj ce si podwa y prawo doż ż ż ń ą ę ż ć
Afryki, gdy jest to jego kontynent i jego jedyna ojczyzna.ż
Tara s ucha a jak zauroczona, gdy mówi , jak amano wrodzone prawo przez trzysta lat i jak w czasieł ł ł ł
ostatnich kilku lat, odk d nacjonali ci obj li w adz , usankcjonowano to, konstruuj c zbiór praw,ą ś ę ł ę ą
przepisów i zakazów, tworz c polityk apartheidu.ą ę
– Wszyscy wiemy, e sama idea apartheidu jest tak groteskowa, tak ob kana, e nie mo e siż łą ż ż ę
sprawdzi w praktyce. Ale chcia bym was ostrzec, przyjaciele, e ludzie, którzy tworzyli ten szalonyć ł ż
system, s tak fanatyczni, tak zatwardziali i tak przekonani o swoim boskim pos annictwie, i zrobią ł ż ą
wszystko, by j wprowadzi w ycie. Ju utworzyli ca armi urz dników, których zadaniem jestą ć ż ż łą ę ę
realizowanie tego szale stwa, a mog wykorzysta wszelkie bogactwa tej ziemi, zasobnej w z oto iń ą ć ł
minera y. Nie zawahaj si roztrwoni tych dóbr, buduj c swoje ideologiczne monstrum. Nie ma takiejł ą ę ć ą
ceny, ani w sferze duchowej, ani w materialnej, która by a by dla nich za wysoka.ł
Moses Gama przerwa i spojrza na s uchaczy, a Tarze wydawa o si , e sam osobi cie odczuwał ł ł ł ę ż ś ł
wszelkie udr ki swojego ludu i e by o w nim wi cej cierpienia, ni cz owiek mo e znie .ę ż ł ę ż ł ż ść
– Je eli si ich nie powstrzyma, zamieni t pi kn ziemi w odra aj c ruin ; b dzie to kraj nież ę ą ę ę ą ę ż ą ą ę ę
znaj cy lito ci i sprawiedliwo ci, kraj zniszczony materialnie i duchowo.ą ś ś
Moses roz o y szeroko r ce.ł ż ł ę
– Ci ludzie nazywaj zdrajcami tych spo ród nas, którzy si im przeciwstawiaj . Przyjaciele, ka dego,ą ś ę ą ż
kto nie sprzeciwi si im, ja nazw zdrajc – zdrajc Afryki.ę ę ą ą
Zamilk i to oskar enie wisia o w powietrzu a do chwili, gdy zacz to go oklaskiwa . Tylko Tara nieł ż ł ż ę ć
klaska a i nadal patrzy a na niego. Nie mog a wydoby z siebie g osu i dr a a tak, jakby by a chora nał ł ł ć ł ż ł ł
malari .ę
Moses wolno opuszcza g ow , a dotkn a piersi i zebrani my leli, e sko czy . Lecz on nagleł ł ę ż ęł ś ż ń ł
wyprostowa si , rozpostar r ce i mówi dalej:ł ę ł ę ł
– Przeciwstawi si im? Jak to zrobi ? Odpowiem wam – przeciwstawimy si im ca moc , z cać ę ć ę łą ą łą
stanowczo ci i ca ym sercem. Je eli dla nich nie ma ceny, jakiej nie byliby w stanie zap aci , dla nasś ą ł ż ł ć
tak e nie mo e by takiej ceny. Musz wam powiedzie , przyjaciele, e zrobi wszystko – przerwa , byż ż ć ę ć ż ę ł
podkre li – wszystko, by dalej prowadzi walk . Dla niej jestem gotów umrze i zabija .ś ć ć ę ć ć
Po tych s owach w pokoju zrobi o si cicho. Dla tych spo ród zebranych, którzy jako salonowił ł ę ś
intelektuali ci zajmowali si dialektyk socjalistyczn , takie o wiadczenie by o gro ne i niepokoj ce, gdyś ę ą ą ś ł ź ą ż
mo na w nim by o us ysze odg os amanych ko ci i wyczu zapach wie o rozlanej krwi.ż ł ł ć ł ł ś ć ś ż
– Jeste my gotowi zrobi pierwszy krok i nasze plany s ju zaawansowane. Za kilka miesi cyś ć ą ż ę
rozpoczniemy ogólnokrajow kampani oporu przeciwko potwornym prawom apartheidu. B dziemy palią ę ę ć
dowody to samo ci, które musimy nosi na mocy ustawy parlamentarnej, te znienawidzone dompasż ś ć
podobne do gwiazdy, jak musieli nosi ydzi, dokumenty, które oznaczaj , e jeste my rasowo gorsi.ą ć Ż ą ż ś
Zrobimy z nich wielkie ognisko, którego dym rozniesie si po ca ym cywilizowanym wiecie. B dziemyę ł ś ę
wchodzi do restauracji i kin przeznaczonych tylko dla bia ych, b dziemy je dzi w przeznaczonych tylkoć ł ę ź ć
dla bia ych wagonach i b dziemy si k pa na przeznaczonych tylko dla bia ych pla ach. B dziemył ę ę ą ć ł ż ę
krzycze do faszystowskiej policji: „Chod cie! Aresztujcie nas!” I tysi cami ludzi zape nimy wi zieniać ź ą ł ę
bia ych, zablokujemy im s dy, a ca y pot ny system apartheidu za amie si pod naszym naciskiem.ł ą ż ł ęż ł ę
Tara zosta a d u ej, tak jak prosi , a kiedy wi kszo go ci ju wysz a, Molly podesz a do niej i wzi ał ł ż ł ę ść ś ż ł ł ęł
j pod r k .ą ę ę
– Taro, kochanie, czy podejmiesz ryzyko i spróbujesz mojego spaghetti po bolo sku? Wiesz, eń ż
jestem najgorsz gospodyni w ca ej Afryce, ale ty przecie jeste odwa n dziewczyn .ą ą ł ż ś ż ą ą
Tylko kilkoro go ci zaproszono na pó n kolacj w ogrodzie. Ponad ich g owami unosi y si rojeś ź ą ę ł ł ę
komarów, a co jaki czas powiewy wiatru przynosi y zgni y zapach siarkowodoru z oczyszczalni cieków zś ł ł ś
drugiej strony Black River. Go ciom nie psu o to apetytu i podawane zawsze przez Molly spaghetti poś ł
bolo sku szybko znika o z talerzy, Popijane szklankami taniego czerwonego wina. Dla Tary by o toń ł ł
przyjemn odmian po wyszukanych posi kach podawanych w Weltevreden, po czonych zawsze zą ą ł łą
uroczyst ceremoni degustowania wina, którego butelka kosztowa a tyle, co pensja robotnika. Tutają ą ł
jedzenie i wino nie s u y o temu, by si nim zachwyca , lecz mia o usprawni prac umys ów i rozwi zał ż ł ę ć ł ć ę ł ą ć
j zyki.ę
Tara siedzia a przy Mosesie. Jej s siad mia dobry apetyt, ale pi bardzo ma o wina. Jego manierył ą ł ł ł
przy stole nie by y najlepsze – jad g o no nie zamykaj c ust, jednak, rzecz dziwna, nie razi o to Tary. Wł ł ł ś ą ł
jaki sposób podkre la o to jego odr bno i pokrewie stwo z lud mi, którym przewodzi .ś ś ł ę ść ń ź ł
Pocz tkowo Moses rozmawia z innymi go mi, odpowiadaj c na ich pytania i komentarze, jakieą ł ść ą
pada y przy stole. Pó niej stopniowo coraz cz ciej zwraca si do Tary i prowokowa j do wypowiedzi, ał ź ęś ł ę ł ą
w ko cu, gdy sko czy je , obróci si ku niej i zni y g os, wykluczaj c innych z rozmowy.ń ń ł ść ł ę ż ł ł ą
– Znam twoj rodzin – powiedzia . – Znam dobrze pani Centaine Courtney, a zw aszcza twojegoą ę ł ą ł
m a, Shas Courtneya.ęż ę
Tara by a zaskoczona.ł
– Nigdy nie s ysza am, by o tobie mówili.ł ł
– Dlaczego mieliby to robi ? Dla nich nigdy nie by em wa ny. Na pewno dawno o mnie zapomnieli.ć ł ż
– A gdzie i kiedy ich pozna e ?ł ś
– Dwadzie cia lat temu. Twój m by jeszcze dzieckiem. By em wtedy nadzorc w kopalniś ąż ł ł ą
diamentów H’ani w po udniowo-zachodniej Afryce.ł
– H’ani – skin a g ow Tara. – To pocz tek fortuny Courtneyów.ęł ł ą ą
– Matka wys a a Shas do tej kopalni, by nauczy si wszystkiego, co si tam robi. By przy mnieł ł ę ł ę ę ł
przez kilka tygodni i pracowali my razem. – Moses przerwa i u miechn si .ś ł ś ął ę
– Dobrze nam by o ze sob , na tyle, na ile ma y bia y baas mo e y w zgodzie z czarnym. Da mił ą ł ł ż ż ć ł
ksi k , Histori Anglii Macaulaya. Mam j do dzisiaj. Pami tam, e niektóre zagadnienia, jakieąż ę ę ą ę ż
poruszali my w rozmowie, wprawia y go w zak opotanie i niepokoi y. Kiedy powiedzia mi tak: „Moses, toś ł ł ł ś ł
jest polityka. Czarni nie powinni zajmowa si polityk . To sprawa bia ych”.ć ę ą ł
Moses za mia si cicho na to wspomnienie, a Tara zmarszczy a brwi.ś ł ę ł
– To do niego podobne – zgodzi a si . – Przez ostatnie dwadzie cia lat niewiele si zmieni .ł ę ś ę ł
Moses przesta si mia .ł ę ś ć
– Twój m sta si pot nym cz owiekiem. Jest bardzo bogaty i wp ywowy.ąż ł ę ęż ł ł
Tara wzruszy a ramionami.ł
Wilbur Smith P omienie gniewuł Tom I (Rage) Przek adł Pawe Józefowiczł Monika Szymanowska
Tara Courtney nie ubiera a si na bia o od dnia swojego lubu. Jej ulubionym kolorem by zielony,ł ę ł ś ł gdy najlepiej podkre la g ste, kasztanowe w osy.ż ś ł ę ł By a lekko zaniepokojona, ale cieszy a si i wierzy a w s uszno tego, co robi. R kawy i dekolt suknił ł ę ł ł ść ę by y delikatnie przyozdobione kremow koronk , a na g adko uczesanych w osach s o ce zapala oł ą ą ł ł ł ń ł czerwone b yski. Podniecenie zaró owi o jej policzki, a cho by a matk czworga dzieci, mia a tali smukł ż ł ć ł ą ł ę łą jak m oda dziewczyna. Przez rami przewiesi a szerok , a obn czarn szarf , ostro kontrastuj c zł ę ł ą ż ł ą ą ę ą ą m odo ci i pi knem jej twarzy. Pomimo niepokoju, jaki odczuwa a, sta a cicho i spokojnie z za o onymił ś ą ę ł ł ł ż r koma i opuszczon g ow .ę ą ł ą By a jedn z blisko pi dziesi ciu ubranych na bia o i przepasanych czarnymi szarfami kobiet,ł ą ęć ę ł stoj cych w a obnym milczeniu, w ci le odmierzonych odst pach na chodniku naprzeciw g ównegoą ż ł ś ś ę ł wej cia do parlamentu Zwi zku Po udniowej Afryki.ś ą ł Prawie wszystkie kobiety nale a y do tej samej uprzywilejowanej sfery, co Tara: by y bogate iż ł ł znudzone atwym trybem ycia. Wiele z nich przy czy o si do protestu, gdy podnieca o je sprzeciwianieł ż łą ł ę ż ł si w adzy i wyst powanie przeciwko ludziom z w asnej sfery. Niektóre chcia y ponownie zwróci na siebieę ł ę ł ł ć uwag w asnych m ów, którym, po na przyk ad – dziesi ciu latach, znudzi o si po ycie ma e skie ię ł ęż ł ę ł ę ż łż ń teraz zajmowali si raczej interesami, golfem lub czymkolwiek innym. Ruch mia jednak swoichę ł przywódców – par starszych kobiet, a tak e kilka m odszych, jak Tara i Molly Broadhurst. Kierowa nimię ż ł ł wy cznie wstr t do niesprawiedliwo ci. Rano, na konferencji prasowej Tara stara a si wyrazi swojełą ę ś ł ę ć uczucia, gdy na pytanie reporterki „Dlaczego pani to robi?” odpowiedzia a: „Bo nie lubi tyranów i nieł ę znosz oszustw”. Jej zdaniem taka postawa by a teraz szczególnie uzasadniona.ę ł – Nadje d a du y, z y wilk – powiedzia a cicho kobieta stoj ca o pi kroków na prawo od Tary. –ż ż ż ł ł ą ęć Trzymajcie si dziewczyny!ę Molly Broadhurst, jedna z za o ycielek Czarnej Szarfy, by a nisk , trzydziestoparoletni kobiet oł ż ł ą ą ą twardym charakterze. Tara podziwia a j i stara a si na ladowa .ł ą ł ę ś ć Czarny chevrolet z rz dow tablic rejestracyjn wjecha na Parliament Square. Wysiad o z niegoą ą ą ą ł ł czterech m czyzn. Jeden z nich by fotografem policyjnym. Wyposa ony w aparat Hasselblad szedęż ł ż ł szybko wzd u szeregu ubranych na bia o, przepasanych szarfami kobiet, robi c ka dej zdj cie. Zaraz zał ż ł ą ż ę nim sz o dwóch nast pnych, wymachuj c notatnikami. Byli ubrani w ciemne garnitury o nie najlepszymł ę ą kroju, mieli na sobie ci kie buty policyjne. Przechodz c wzd u szeregu i pytaj c protestuj ce kobiety oęż ą ł ż ą ą nazwiska oraz adresy, zachowywali si rzeczowo i szorstko. Tara mia a ju pewne do wiadczenie ię ł ż ś domy la a si , e to sier anci z wydzia u specjalnego. Jednak, podobnie jak wi kszo kobiet, zna aś ł ę ż ż ł ę ść ł zarówno twarz, jak i nazwisko czwartego m czyzny.ęż Mia na sobie jasnoszary, letni garnitur, br zowe trzewiki, ciemnobr zowy krawat i szary kapelusz. Był ą ą ł redniego wzrostu i niczym si nie wyró nia , a kiedy uchylaj c kapelusza zwróci si do Molly, u miechaś ę ż ł ą ł ę ś ł si szeroko i przyja nie.ę ź – Dzie dobry, pani Broadhurst. Jeste cie wcze nie. Kawalkada nie przyjedzie wcze niej ni zań ś ś ś ż godzin .ę – Czy zamierza pan nas znów zaaresztowa , inspektorze? – spyta a cierpko Molly.ć ł – Ani mi to w g owie – inspektor uniós lekko brew. – Wie pani, e to wolny kraj.ł ł ż – Prawie w to uwierzy am.ł – Ale pani Broadhurst! – potrz sn g ow . – Chce mnie pani sprowokowa .ż ą ął ł ą ć Mówi doskonale po angielsku, z ledwie wyczuwalnym akcentem afrykanerskim.ł – Nie, panie inspektorze. Protestujemy przeciwko coraz liczniejszym manipulacjom tego przewrotnego rz du, upadkowi prawa i odmawianiu podstawowych praw ludzkich naszymą po udniowoafryka skim wspó obywatelom tylko na podstawie koloru skóry.ł ń ł – Wydaje mi si , e pani si powtarza, pani Broadhurst. Powiedzia a mi to pani podczas naszegoę ż ę ł poprzedniego spotkania – roze mia si inspektor. – Zaraz pani za da, bym znów pani aresztowa . Nieś ł ę żą ą ł zak ócajmy tej wspania ej uroczysto ci...ł ł ś – Otwarcie sesji parlamentu popieraj cego niesprawiedliwo i ucisk powinno by op akiwane, a nieą ść ć ł wi towane.ś ę Inspektor dotkn r bka kapelusza, ale pod jego kpi cym sposobem bycia kry si prawdziwyął ą ą ł ę szacunek, a mo e nawet nieco podziwu.ż – Tylko tak dalej, pani Broadhurst – mrukn . – Z pewno ci nied ugo si spotkamy.ął ś ą ł ę Przeszed dalej i zatrzyma si przed Tar .ł ł ę ą – Dzie dobry, pani Courtney.ń Tym razem jego podziw by nie ukrywany.ł
– A co s dzi o pani zdradzieckim zachowaniu pani wybitny ma onek?ą łż – Czy jest zdrad sprzeciwianie si nadu yciom Partii Narodowej oraz wprowadzonym przez nią ę ż ą prawom opieraj cym si na rasie i kolorze skóry, inspektorze?ą ę Musn wzrokiem jej du y, kszta tny, okryty bia koronk biust, po czym zwróci spojrzenie na jejął ż ł łą ą ł twarz. – Jest pani zbyt adna, eby zajmowa si takimi g upstwami – powiedzia . – Niech pani to zostawił ż ć ę ł ł starszym i brzydszym babom. Niech pani idzie do swego domu i opiekuje si dzie mi.ę ć – Jest pan wyj tkowo arogancki, inspektorze – wybuchn a, zarumieniona z gniewu, nie zdaj c sobieą ęł ą sprawy, e sta a si przez to jeszcze adniejsza.ż ł ę ł – Chcia bym, eby wszystkie zdrajczynie tak wygl da y. Moja praca by aby wtedy du oł ż ą ł ł ż przyjemniejsza. Dzi kuj , pani Courtney. – U miechn si prowokuj co i odszed .ę ę ś ął ę ą ł – Nie daj si wyprowadzi z równowagi, moja droga – powiedzia a cicho Molly. – On jest specjalist wę ć ł ą tej dziedzinie. Protestujemy biernie. Pami taj o tym, co g osi Mahatma Gandhi.ę ł ł Tara z trudem odzyska a panowanie nad sob i powiedzmy, pokor . Na chodniku za ni zacz sił ą ę ą ął ę gromadzi t um gapiów. Rz d bia o odzianych kobiet wzbudza zaciekawienie, rozbawienie, niecoć ł ą ł ł yczliwego zainteresowania, lecz przede wszystkim wrogo .ż ść – Przekl te komunistki – warkn zjadliwie m czyzna w rednim wieku. – Chcecie odda w adz wę ął ęż ś ć ł ę kraju bandzie dzikusów. Powinni was zamkn . Wszystkie!ąć By dobrze ubrany i mówi z dobrym akcentem. W klap marynarki mia nawet wpi ty ma y miedzianył ł ę ł ę ł he m, oznak , e w czasie wojny walczy ochotniczo przeciw faszystom. Jego postawa przypomina a oł ę ż ł ł tym, jak wielkie poparcie mia a rz dz ca Partia Narodowa, nawet po ród angloj zycznej bia ejł ą ą ś ę ł spo eczno ci.ł ś Tara zagryz a wargi i stoj c ze spuszczon g ow zmusi a si , by zachowa spokój, nawet wtedy, gdył ą ą ł ą ł ę ć obelgi wywo a y ironiczne uwagi niektórych kolorowych znajduj cych si w ród rosn cego t umu.ł ł ą ę ś ą ł Robi o si ju gor co, s o ce mia o bia y, ródziemnomorski blask i cho wa chmur zbli a si odł ę ż ą ł ń ł ł ś ć ł ż ł ę strony sp aszczonych Gór Sto owych, zwiastuj c nadej cie wiatru po udniowo-wschodniego, w mie cieł ł ą ś ł ś powietrze by o jeszcze nieruchome. Wokó gromadzi o si ju coraz wi cej ludzi, narasta zgie k i Tarał ł ł ę ż ę ł ł czu a, e jest popychana, jak podejrzewa a, celowo. Zachowa a jednak spokój i ca swoj uwag skupi ał ż ł ł łą ą ę ł na budynku stoj cym po przeciwnej stronie ulicy.ą Zaprojektowany przez Sir Roberta Bakera, wybitnego architekta Imperium, masywny, imponuj cyą budynek z czerwonej ceg y z bia kolumnad by per architektury kolonialnej. Odbiega daleko od gustuł łą ą ł łą ł Tary, która lubi a otwarte przestrzenie i linie, szk o i jasne sosnowe meble skandynawskie. Budynekł ł wydawa si symbolizowa wszystko to, co niezmienne i przestarza e, wszystko to, co Tara chcia abył ę ć ł ł zburzy i zmieni .ć ć Jej zadum przerwa wzmagaj cy si zgie k oczekuj cego t umu.ę ł ą ę ł ą ł – Nadje d aj – zawo a a Molly.ż ż ą ł ł T um zafalowa , zako ysa si i zaczai wiwatowa . Rozleg si szcz k podków ko skich na twardejł ł ł ł ę ć ł ę ę ń nawierzchni i oddzia policji przek usowa alej z weso ym trzepotem chor giewek powiewaj cych nał ł ł ą ł ą ą czubkach lanc. Wspaniali je d cy na dobranych wierzchowcach o bokach l ni cych w s o cu jakź ź ś ą ł ń polerowany metal. Za nimi jecha y otwarte powozy. W pierwszym z nich znajdowali si gubernator generalny i premier.ł ę Oto on, Daniel Malan, przywódca Afrykanerów, cz owiek o odpychaj cej, niemal abiej twarzy, któregoł ą ż jedyn trosk i deklarowanym celem by o zachowanie przez tysi c lat nadrz dnej pozycji swojego Volk wą ą ł ą ę Afryce. Gotów by zap aci za to ka d cen .ł ł ć ż ą ę Tara patrzy a na niego z jawn nienawi ci , gdy uosabia wszystko to, co by o dla niej wstr tne wł ą ś ą ż ł ł ę rz dzie w adaj cym teraz krajem i lud mi, których tak kocha a. Gdy powóz przeje d a ko o niej, ich oczyą ł ą ź ł ż ż ł ł spotka y si na chwil i stara a si przekaza si swoich uczu . W jego zamy lonym, jakby nieobecnymł ę ę ł ę ć łę ć ś spojrzeniu nie by o cienia zawstydzenia. Patrzy na ni , ale jej nie widzia . Jej w ciek o zmieni a si wł ł ą ł ś ł ść ł ę rozpacz. – Co trzeba zrobi , eby ci ludzie zacz li chocia s ucha ? – zastanawia a si .ć ż ę ż ł ć ł ę Dygnitarze wysiedli ju z powozów i stali powa ni, s uchaj c hymnów narodowych. I cho wtedy nież ż ł ą ć mog a tego wiedzie , hymn „Bo e zachowaj króla” by grany po raz ostatni na otwarciu sesji parlamentuł ć ż ł Po udniowej Afryki.ł Orkiestra zako czy a gr d wi kami tr bek i gabinet ministrów, poprzedzany przez gubernatorań ł ę ź ę ą generalnego i premiera, wszed do parlamentu przez pot ne drzwi wej ciowe. Za nimi szli przywódcył ęż ś opozycji. Tara ba a si tej chwili, gdy byli w ród nich cz onkowie jej bliskiej rodziny. Za przywódcł ę ż ś ł ą
opozycji szed ojciec Tary z jej macoch ; byli najbardziej wyró niaj c si par w d ugim rz dzie ludzi.ł ą ż ą ą ę ą ł ę Ojciec by wysoki i pe en godno ci, o dostojnym wygl dzie patriarchy, a u jego boku Centaine de Thirył ł ś ą Courtney-Malcomess, szczup a, delikatna, w ó tej, po yskliwej sukni odpowiedniej na te okazj i w lekkimł ż ł ł ę kapeluszu bez ronda z woalk przes aniaj c jedno oko. Mo na by s dzi , e by a rówie nic Tary, choą ł ą ą ż ą ć ż ł ś ą ć wszyscy wiedzieli, e nadano jej imi Centaine, dlatego e urodzi a si pierwszego dnia dwudziestegoż ę ż ł ę wieku. Tara s dzi a, e jej nie zauwa ono, gdy adne z nich nie wiedzia o, i zamierza przy czy si doą ł ż ż ż ż ł ż łą ć ę protestu, ale u szczytu schodów wchodz cy zostali na chwil zatrzymani i Centaine, zanim wesz a doą ę ł rodka, odwróci a si z rozmys em i spojrza a w ty . Z tej wysoko ci mog a patrze ponad g owamiś ł ę ł ł ł ś ł ć ł stra ników i dostojników i przez chwil popatrzy a Tarze prosto w oczy. Cho nie zmieni a wyrazu twarzy,ż ę ł ć ł Tara nawet z tej odleg o ci dojrza a ostr nagan w jej wzroku. Dla Centaine honor, godno i dobre imił ś ł ą ę ść ę rodziny by y rzeczami najwa niejszymi. Niejednokrotnie ostrzega a Tar przed publicznymi wyst pieniami,ł ż ł ę ą a przeciwstawianie si Centaine by o spraw niebezpieczn , gdy by a nie tylko macoch Tary, ale tak eę ł ą ą ż ł ą ż te ciow i g ow rodziny Courtney.ś ą ł ą Z wysoko ci po owy schodów Shasa Courtney dostrzeg ostre spojrzenie matki. Pod aj c za jejś ł ł ąż ą wzrokiem odwróci si . Po ród przepasanych czarnymi szarfami kobiet zobaczy swoj on , Tar . Kiedył ę ś ł ą ż ę ę rano przy niadaniu powiedzia a mu, e nie b dzie z nim na ceremonii otwarcia parlamentu, ledwieś ł ż ę podniós g ow znad gazety.ł ł ę – Jak sobie yczysz, kochanie; to b dzie do nudne – mrukn . – Gdyby mog a, chcia bym jeszczeż ę ść ął ś ł ł fili ank kawy.ż ę Teraz, gdy j rozpozna , u miechn si lekko i kpi co potrz sn g ow tak, jakby przy apaą ł ś ął ę ą ą ął ł ą ł ł niegrzeczne dziecko na psocie. Po chwili odwróci si i wszed z innymi po schodach.ł ę ł By wyj tkowo przystojny, a czarna opaska przykrywaj ca jedno oko nadawa a mu wygl d pirata, coł ą ą ł ą dla wi kszo ci kobiet by o intryguj cym wyzwaniem. Razem tworzyli najpi kniejsz m od par wę ś ł ą ę ą ł ą ę Kapsztadzie. Lecz w dziwny sposób w ci gu kilku krótkich lat ich p omienna mi o przemieni a si wą ł ł ść ł ę kupk popio u.ę ł – Jak sobie yczysz, kochanie – powiedzia , powtarzaj c to, co mówi ostatnio bardzo cz sto.ż ł ą ł ę Ostatni pos owie znikn li w drzwiach parlamentu, oddzia policji i puste powozy odjecha y i ludzieł ę ł ł zacz li si rozchodzi . Demonstracja by a sko czona.ę ę ć ł ń – Idziesz, Taro? – spyta a Molly, ale Tara potrz sn a g ow .ł ą ęł ł ą – Musz si spotka z Shas – powiedzia a. – Do zobaczenia w pi tek.ę ę ć ą ł ą Tara zdj a przez g ow czarn szarf , z o y a j i, przeciskaj c si w ród rozchodz cego si t umu,ęł ł ę ą ę ł ż ł ą ą ę ś ą ę ł schowa a j do torebki. Przesz a na drug stron ulicy.ł ą ł ą ę Pokaza a przepustk do parlamentu stra nikowi przy wej ciu dla go ci, nie dostrzegaj c ironii w tym,ł ę ż ś ś ą e wchodzi do budynku instytucji, przeciwko której przed chwil tak ywo protestowa a. Wesz a bocznymiż ą ż ł ł schodami i rzuci a wzrokiem na galeri dla go ci. Siedzia o tam wiele on pos ów i wa nych osobisto ci;ł ę ś ł ż ł ż ś spojrza a w dó ponad ich g owami, do wy o onej boazeri sali parlamentu, gdzie powa nie ubranił ł ł ł ż ą ż pos owie siedzieli na pokrytych skór , zielonych awach, uczestnicz c w uroczysto ci otwarcia sesji.ł ą ł ą ś Wiedzia a jednak, e przemówienia b d banalne i miertelnie nudne, a ju ca y ranek sp dzi a stoj cł ż ę ą ś ż ł ę ł ą przed parlamentem. Musia a teraz szybko uda si do toalety.ł ć ę U miechn a si do wo nego i wymkn a ukradkiem, po czym odwróci a i odesz a szybko szerokimś ęł ę ź ęł ł ł korytarzem. Kiedy opu ci a toalet , skierowa a si do biura swego ojca.ś ł ę ł ę Wychodz c zza rogu, niemal zderzy a si z m czyzn id cym z przeciwka. Omijaj c go w ostatnieją ł ę ęż ą ą ą chwili zobaczy a, e by to wysoki Murzyn ubrany w strój s u by parlamentu. Ju chcia a przej obokł ż ł ł ż ż ł ść niego z u miechem, gdy nagle zda a sobie spraw , e s u cy nie powinien przebywa w tej cz ciś ł ę ż ł żą ć ęś budynku w trakcie obrad parlamentu, gdy na ko cu korytarza znajdowa y si biura premiera i przywódcyż ń ł ę opozycji. Poza tym, chocia niós szczotk i kube , w jego twarzy nie by o ladu uni ono ci aniż ł ę ł ł ś ż ś s u alczo ci. Przyjrza a mu si uwa nie.ł ż ś ł ę ż Pozna a go. To by o dawno temu, ale nie mog a zapomnie tej twarzy o rysach egipskiego faraona,ł ł ł ć dostojnej i dzikiej, z ciemnymi oczami o ywionymi inteligencj . By jednym z najpi kniejszych m czyzn,ż ą ł ę ęż jakich kiedykolwiek spotka a. Pami ta a jego g os, tak g boki i przejmuj cy, e teraz lekko zadr a a nał ę ł ł łę ą ż ż ł samo wspomnienie. Pami ta a nawet jego s owa:ę ł ł – Nadchodzi pokolenie o z bach ostrych jak miecze... by oczy ci ten wiat z n dzy.ę ś ć ś ę Dzi ki niemu zda a sobie spraw , co to znaczy urodzi si czarnym w Po udniowej Afryce. To odleg eę ł ę ć ę ł ł spotkanie by o pocz tkiem jej zaanga owania. Ów cz owiek kilkoma s owami zmieni jej ycie.ł ą ż ł ł ł ż Zatrzyma a si zagradzaj c mu drog i chc c przekaza jako swe uczucia, ale on by ju bardzoł ę ą ę ą ć ś ł ż
blisko i poczu a, e jest zbyt poruszona, by mówi . W chwili, gdy odkry , e go rozpoznano, sta si niczymł ż ć ł ż ł ę leopard, który dostrzeg my liwych. Na jego twarzy pojawi si wyraz afryka skiego okrucie stwa i Tarał ś ł ę ń ń wyczu a, e jest w niebezpiecze stwie, ale nie ba a si .ł ż ń ł ę – Jestem przyjació k – powiedzia a cicho i zesz a mu z drogi. – Walczymy za t sam spraw .ł ą ł ł ę ą ę Przez chwil patrzy na ni i nie rusza si . Jego badawcze spojrzenie pali o j , wiedzia a, eę ł ą ł ę ł ą ł ż zapami ta j na zawsze. Po chwili skin g ow .ę ą ął ł ą – Znam pani – odrzek . Zadr a a s ysz c jego g boki melodyjny g os, w którym brzmia a Afryka. –ą ł ż ł ł ą łę ł ł Spotkamy si jeszcze.ę Przeszed ko o niej i nie odwracaj c si znikn za zakr tem korytarza. Sta a nieruchomo, patrz c wł ł ą ę ął ę ł ą lad za nim z bij cym mocno sercem.ś ą – Moses Gama – wyszepta a jego imi . – Mesjasz i wojownik Afryki – przerwa a i potrz sn a g ow .ł ę ł ą ęł ł ą – Co ty tu, w a nie tu, robisz?ł ś Odpowied na to pytanie intrygowa a j i podnieca a, gdy teraz instynktownie wiedzia a ju , e walkaź ł ą ł ż ł ż ż si toczy i e ona we mie w niej udzia . Chcia a robi wi cej, ni tylko sta na rogu ulicy z przewieszonę ż ź ł ł ć ę ż ć ą przez rami czarn szarf . Wiedzia a, e wystarczy, by Moses Gama skin palcem, a pójdzie za nim,ę ą ą ł ż ął podobnie jak miliony innych. – Spotkamy si jeszcze – obieca . Uwierzy a mu.ę ł ł Uradowana posz a dalej korytarzem. Mia a w asny klucz do biura ojca i otwieraj c drzwi bezwiednieł ł ł ą spojrza a na umieszczon na nich, wykonan z br zu tabliczk :ł ą ą ą ę PU KOWNIK BLAINE MALCOMESS ZAST PCA PRZYWÓDCY OPOZYCJIŁ Ę Drzwi nie by y zamkni te na klucz. Zdziwiona tym popchn a je i wesz a do rodka.ł ę ęł ł ś Centaine Courtney-Malcomess odwróci a si od okna i spojrza a na ni .ł ę ł ą – Czeka am na ciebie, m oda damo.ł ł Sztuczny akcent francuski Centaine irytowa Tar . Centaine by a we Francji tylko raz w ci guł ę ł ą trzydziestu pi ciu lat, pomy la a. Wyzywaj co podnios a g ow .ę ś ł ą ł ł ę – Tara, cherie, nie kr g ow – mówi a dalej Centaine. – Skoro zachowujesz si jak dziecko, musiszęć ł ą ł ę zdawa sobie spraw , e b dziesz traktowana jak dziecko.ć ę ż ę – Nie, matko, nie masz racji. Nie ycz sobie, by mnie traktowano jak dziecko, ani teraz, ani wż ę przysz o ci. Mam trzydzie ci trzy lata, jestem m atk , matk czworga dzieci i pani domu.ł ś ś ęż ą ą ą Centaine westchn a.ęł – No, dobrze – skin a g ow . – Przepraszam, e w trosce o ciebie sta am si nieuprzejma. Taęł ł ą ż ł ę rozmowa i tak b dzie dla nas trudna, wi c nie utrudniajmy jej bardziej.ę ę – Nie wiedzia am, e mamy co do omówienia.ł ż ś – Usi d , Taro – rozkaza a Centaine; Tara instynktownie pos ucha a, i zaraz j to rozz o ci o.ą ź ł ł ł ą ł ś ł Centaine usiad a w fotelu ojca Tary i to j tak e rozgniewa o – to by o miejsce ojca i ta kobieta nie mia ał ą ż ł ł ł do niego prawa. – W a nie powiedzia a mi, e jeste on i matk czworga dzieci – powiedzia a spokojnie Centaine.ł ś ł ś ż ś ż ą ą ł – Zgodzisz si chyba, e masz obowi zki.ę ż ą – Moje dzieci s pod dobr opiek – ostro przerwa a Tara. – Nie mo esz mnie o nic oskar y .ą ą ą ł ż ż ć – A co z twoim m em i waszym ma e stwem?ęż łż ń – Co takiego z Shas ? – Tara zacz a si broni .ą ęł ę ć – Prosz , powiedz mi – zach ci a Centaine.ę ę ł – To nie twoja sprawa. – A jednak to moja sprawa – zaprotestowa a Centaine. – Po wi ci am mu ca e ycie. D do tego,ł ś ę ł ł ż ążę by by jednym z przywódców tego narodu. – Przerwa a i na chwil przymkn a oczy o rozmarzonymł ł ę ęł spojrzeniu. Tara widywa a u niej wcze niej taki wyraz twarzy zawsze wtedy, gdy Centaine by a g bokoł ś ł łę zamy lona. Teraz chcia a zak óci ten nastrój tak gwa townie, jak tylko mog a.ś ł ł ć ł ł – To niemo liwe i zdajesz sobie z tego spraw .ż ę Centaine spojrza a na Tar przytomnym ju wzrokiem.ł ę ż – Nic nie jest niemo liwe – nie dla mnie, nie dla nas.ż – Owszem, to jest niemo liwe – upiera a si Tara. – Wiesz tak samo dobrze, jak ja, e nacjonali ciż ł ę ż ś manipuluj elektoratem i e nawet w senacie maj swoich popleczników. Na zawsze pozostan przyą ż ą ą w adzy. Ju nigdy nikt, kto nie jest jednym z nich, nie jest afrykanerskim nacjonalist , nie b dzieł ż ą ę przywódc tego kraju – nigdy, a do rewolucji, a po rewolucji przywódc b dzie czarny.ą ż ą ę Tara przerwa a i pomy la a o Mosesie Gamie.ł ś ł
– Jeste naiwna – powiedzia a ostro Centaine. – Nie rozumiesz tych spraw. To, co mówisz oś ł rewolucji, jest dziecinne i nieodpowiedzialne. – Niech tak b dzie, matko. Ale w g bi i ty masz wiadomo , e tak jest. Twój ukochany Shasa nigdyę łę ś ść ż nie spe ni twoich marze . Nawet on zaczyna odczuwa bezsens tego, e wiecznie jest w opozycji. To, coł ń ć ż niemo liwe, przestaje go interesowa . Nie by abym zdziwiona, gdyby wycofa swoj kandydatur wż ć ł ł ą ę nast pnych wyborach, porzuci zaszczepione mu przez ciebie aspiracje polityczne i po prostu zaj się ł ął ę robieniem nast pnego tryliona funtów.ę – Nie – Centaine potrz sn a g ow . – On si nie podda. Lubi walczy , podobnie jak ja.ą ęł ł ą ę ć – Nie tylko nie zostanie premierem, ale nawet ministrem – odrzek a spokojnie Tara.ł – Je eli tak s dzisz, nie jeste odpowiedni on dla mojego syna – powiedzia a Centaine.ż ą ś ą ż ą ł – To ty powiedzia a – odpar a cicho Tara. – Ty, nie ja.ł ś ł – Och, Taro, kochanie, przepraszam – Centaine si gn a przez biurko, zbyt szerokie, by mog aę ęł ł dotkn r ki Tary. – Wybacz mi. Straci am panowanie nad sob . To wszystko jest dla mnie bardzo wa ne.ąć ę ł ą ż G boko to odczuwam, ale nie chc ci urazi . Chc ci tylko pomóc – tak si martwi o ciebie i Shas .łę ę ę ć ę ę ę ę Chc pomóc, Taro. Czy pozwolisz sobie pomóc?ę – Nie s dz , by my potrzebowali pomocy – sk ama a g adko Tara. – Shasa i ja jeste my szcz liwi.ą ę ś ł ł ł ś ęś Mamy czwórk cudownych dzieci.ę Centaine wykona a gest zniecierpliwienia.ł – Taro, nigdy nie zgadza y my si ze sob . Ale mimo wszystko naprawd jestem twoj przyjació k .ł ś ę ą ę ą ł ą Chc tylko dobra twojego, Shasy i dzieci. Czy pozwolisz sobie pomóc?ę – Jak, matko? Daj c nam pieni dze? Ju nam da a dziesi czy dwadzie cia, a mo e to by oą ą ż ł ś ęć ś ż ł trzydzie ci milionów funtów. Czasami ju si w tym gubi .ś ż ę ę – Czy pozwolisz, e podziel si z tob moimi do wiadczeniami? Czy wys uchasz moich rad?ż ę ę ą ś ł – Tak, matko, wys ucham. Nie obiecuj , e si im podporz dkuj , ale wys ucham.ł ę ż ę ą ę ł – Po pierwsze, kochana Taro, musisz porzuci t zwariowan dzia alno lewicow . Nara asz nać ę ą ł ść ą ż szwank reputacj ca ej rodziny. Przebieraj c si i wychodz c na ulic robisz z siebie – a tak e z nas –ę ł ą ę ą ę ż przedstawienie. Poza tym, to naprawd niebezpieczne. Ustawa o zwalczaniu komunizmu jestę obowi zuj cym prawem. Mo esz by uznana za komunistk i obj ta tym prawem. Pomy l o tym, stanieszą ą ż ć ę ę ś si nikim, zostaniesz pozbawiona wszelkich praw i godno ci. A kariera polityczna Shasy? To, co robisz,ę ś odbija si na nim.ę – Matko, obieca am, e ci wys ucham – powiedzia a Tara lodowatym tonem. – Ale wycofujł ż ę ł ł ę obietnic . Wiem, co robi .ę ę Podnios a si , podesz a do drzwi i odwróci a si .ł ę ł ł ę – Czy kiedykolwiek pomy la a o tym, Centaine Courtney-Malcomess, i moja matka zmar a dlatego,ś ł ś ż ł e twój bezwstydny romans z moim ojcem z ama jej serce? I jeszcze masz czelno radzi mi, jakż ł ł ść ć post powa w yciu, by nie okry ha b ciebie i twojego bezcennego syna!ę ć ż ć ń ą Wysz a i delikatnie zamkn a za sob ci kie drewniane drzwi.ł ęł ą ęż Shasa Courtney rozsiad si wygodnie w pierwszej awie opozycji, z r kami g boko w kieszeniach ił ę ł ę łę wysuni tymi nogami. Uwa nie s ucha ministra spraw wewn trznych, t umacz cego ustaw , któr chciaę ż ł ł ę ł ą ę ą ł podda pod g osowanie podczas tej sesji.ć ł Minister spraw wewn trznych, najm odszy cz onek gabinetu, mia mniej wi cej tyle samo lat, coę ł ł ł ę Shasa. By o to rzadko ci , gdy Afrykanerzy szanowali wiek i nie dowierzali brakowi do wiadczenia ił ś ą ż ś zapalczywo ci m odych. Shasa zda sobie spraw , e redni wiek pozosta ych cz onków gabinetu nieś ł ł ę ż ś ł ł mo e by mniejszy ni sze dziesi t pi lat, ale oto sta przed nimi Manfred De La Rey, cz owiek, któryż ć ż ść ą ęć ł ł nie przekroczy czterdziestki, i przedstawia ogólne zarysy Poprawki do Prawa Karnego, któr zaproponujeł ł ą i b dzie si stara prowadzi przez wszystkie etapy.ę ę ł ć – da ustanowienia prawa do og aszania stanu wyj tkowego, stawiaj cego policj ponad prawem,Żą ł ą ą ę bez odwo ywania si do s dów – mrukn siedz cy obok Blaine Malcomess. Shasa skin g ow , nieł ę ą ął ą ął ł ą patrz c na te cia. Patrzy na m czyzn stoj cego przed nim.ą ś ł ęż ę ą Manfred De La Rey przemawia , tak jak zwykle, w j zyku afrykanerskim. Po angielsku mówi z silnymł ę ł akcentem, niewprawnie, i niech tnie go u ywa robi c jedynie niezb dne gesty, dla podkre leniaę ż ł ą ę ś dwuj zyczno ci parlamentu. Natomiast gdy mówi w swoim ojczystym j zyku, by elokwentny, potrafię ś ł ę ł ł przekonywa , i wys awia si tak umiej tnie i naturalnie, e podczas jego wyst pie nieraz rozlega sić ł ł ę ę ż ą ń ł ę miech zak opotania ze strony awy opozycji i okrzyki Hoor, hoor! jego w asnej partii.ś ł ł ł – Ten facet ma tupet – Blaine Malcomess potrz sn g ow . – Chce, by rz dz ca partia mog a naą ął ł ą ą ą ł
ka de yczenie zawiesza prawo i wprowadza stan wyj tkowy. B dziemy musieli z tym walczyż ż ć ć ą ę ć wszystkimi si ami.ł – Racja – g adko zgodzi si Shasa. Manfred De La Rey budzi jego zazdro , ale przyci ga ku sobieł ł ę ł ść ą ł jak tajemnicz si . Zastanawiaj ce by o, jak silnie splot y si ich losy.ąś ą łą ą ł ł ę Pierwszy raz spotka Manfreda De La Reya dwadzie cia lat temu. Bez adnych wyra nych powodówł ś ż ź skoczyli sobie do oczu jak dwa koguty i zacz li si bi . Shasa skrzywi si przypominaj c sobie, jak si toę ę ć ł ę ą ę sko czy o: dosta takie lanie, e pami ta je do dzi . Odt d ich drogi cz sto si przecina y.ń ł ł ż ę ł ś ą ę ę ł W 1936 roku, w czasie zorganizowanej przez Hitlera olimpiady w Berlinie obaj byli cz onkami dru ynył ż narodowej, ale to Manfred De La Rey wywalczy na ringu bokserskim jedyny z oty medal dla dru yny, ał ł ż Shasa powróci z pustymi r koma. Zapalczywie i zaciekle walczyli o ten sam mandat w wyborach 1948ł ę roku, kiedy Partia Narodowa zyska a przygniataj ce poparcie i to Manfred De La Rey wszed doł ą ł parlamentu. Shasa musia natomiast poczeka na wybory dodatkowe w okr gu zdominowanym przezł ć ę Parti Zjednoczon i dopiero potem zaj miejsce w awie opozycji, by z tego miejsca znów stan oko wę ą ął ł ąć oko ze swoim rywalem. Teraz Manfred piastowa stanowisko ministra, tak bardzo po dane przez Shas ,ł żą ę co razem z niezaprzeczaln inteligencj , umiej tno ciami oratorskimi, wzrastaj cym do wiadczeniemą ą ę ś ą ś politycznym i silnym poparciem w asnej partii rokowa o mu dobr przysz o .ł ł ą ł ść Zawi , podziw i wrogo – te uczucia go ci y w sercu Shasy, gdy przys uchiwa si m czy nieść ść ś ł ł ł ę ęż ź stoj cemu przed nim. Przygl da mu si uwa nie.ą ą ł ę ż Manfred De La Rey wci wygl da jak bokser. By szeroki w ramionach, mia silny kark, lecząż ą ł ł ł zaczyna ju mie wydatny brzuch i t usty podbródek. Nie dba o form i twarde niegdy mi nie z wolnał ż ć ł ł ę ś ęś wiotcza y. Shasa popatrzy z zadowoleniem na w asn szczup sylwetk , po czym znów skoncentrował ł ł ą łą ę ł uwag na przeciwniku.ę Z amany nos, bia a blizna przecinaj ca ciemn brew, to lady, jakie na twarzy Manfreda De La Reyał ł ą ą ś zostawi a walka na ringu bokserskim. Jego oczy mia y dziwny, jasny kolor, by y niczym ó te topazy,ł ł ł ż ł okrutne jak oczy kota, z b yskami bystrej inteligencji. Podobnie jak inni ministrowie, poza premierem, był ł cz owiekiem bardzo wykszta conym i m drym, gorliwym i oddanym, ca kowicie przekonanym o boskimł ł ą ł pos annictwie swojej partii i swojego Volk. „Oni naprawd wierz , e s boskimi narz dziami na ziemi.ł ę ą ż ą ę W a nie dlatego s tak cholernie niebezpieczni”. Shasa u miechn si ponuro, gdy Manfred De La Reył ś ą ś ął ę sko czy mówi i usiad , a cz sali, w której siedzieli jego zwolennicy, oklaskiwa a go z zapa em.ń ł ć ł ęść ł ł Premier pochyli si do Manfreda i poklepa go po ramieniu, a z tylnych aw przes ano mu kilkana cieł ę ł ł ł ś li cików gratulacyjnych.ś Shasa wykorzysta t przerw i szepn do te cia:ł ę ę ął ś – Nie b dziesz mnie potrzebowa przez reszt dnia, ale gdyby co si sta o, to wiesz, gdzie mnieę ł ę ś ę ł szuka .ć Wsta , dyskretnie sk oni si marsza kowi parlamentu i skierowa si ku wyj ciu. Jednak Shasa miał ł ł ę ł ł ę ś ł sze stóp i jeden cal wzrostu. Czarna opaska na oku, ciemne faluj ce w osy i pi kna twarz skupi y naść ą ł ę ł nim wzrok m odszych kobiet z galerii dla go ci i wrogie spojrzenia pos ów z aw rz dowych.ł ś ł ł ą Gdy Shasa przechodzi obok Manfreda De La Reya, ten podniós wzrok znad li ciku, który czyta , ił ł ś ł wymienili czujne, enigmatyczne spojrzenia. Po chwili Shasa by ju poza izb parlamentu, skinł ż ą ął k aniaj cemu si od wiernemu, zdj marynark i przewiesiwszy j sobie przez rami wyszed z gmachuł ą ę ź ął ę ą ę ł na ulic zalan jasnym wiat em s onecznym.ę ą ś ł ł Shasa nie mia biura w gmachu parlamentu, gdy siedmiopi trowy Centaine House, siedzibał ż ę Courtney Mining and Finance Co. Ltd. by odleg y zaledwie o dwie minuty spaceru przez park. Id c podł ł ą d bami zdj w my lach cylinder polityka, zamieniaj c go na filcowy kapelusz biznesmena. Shasa trzymaę ął ś ą ł ró ne dziedziny swojego ycia w oddzielnych przegródkach i nauczy si koncentrowa kolejno na ka dejż ż ł ę ć ż z nich, nie marnuj c energii na my lenie o kilku sprawach jednocze nie.ą ś ś Przechodz c ulic przed katedr wi tego Jerzego i wchodz c przez szklane obrotowe drzwi doą ę ą Ś ę ą Centaine House, my la ju o finansach i górnictwie, onglowa liczbami i mo liwo ciami, przeciwstawiaś ł ż ż ł ż ś ł raporty swoim instynktom i ta gra poci ga a go równie silnie, co uroczysto ci i spory w parlamencie.ą ł ś Dwie adne dziewczyny w recepcji wyk adanego marmurem hallu wej ciowego u miechn y si doł ł ś ś ęł ę niego promiennie. – Dzie dobry panu – powiedzia y jednocze nie, a on u miechn si do nich uwodzicielsko,ń ł ś ś ął ę podchodz c do wind. Jego zachowanie by o instynktowne. Lubi , by go otacza y adne kobiety, cho nigdyą ł ł ł ł ć nie tkn by adnej z tych, które u niego pracowa y. By oby to bliskie kazirodztwa i niesportowe, podobneął ż ł ł do strzelania do siedz cego ptaka, gdy adna z nich nie mog aby go odtr ci . Pomimo to, gdy zamyka yą ż ż ł ą ć ł si ju za nim drzwi windy, dziewczyny westchn y.ę ż ęł
Jego sekretarka, Janet s ysza a wind i gdy otworzy y si drzwi, ju czeka a. By a bardziej w typieł ł ę ł ę ż ł ł Shasy – dojrza a i zrównowa ona, wypiel gnowana i sprawna, i cho nie stara a si ukry swojegoł ż ę ć ł ę ć uwielbienia dla Shasy, narzucone przez niego regu y obowi zywa y tak e w tym przypadku.ł ą ł ż – Co tam mamy, Janet? – spyta , a ona, id c za nim do jego gabinetu przez pokój recepcyjny,ł ą czyta a, co mia do zrobienia przez reszt popo udnia.ł ł ę ł Podszed do telegrafu w rogu gabinetu i odczyta kursy gie dowe. Akcje firmy Anglos spad y o dwał ł ł ł szylingi, ju nied ugo znów b dzie mo na kupowa .ż ł ę ż ć – Zadzwo do Allena i od ó spotkanie. Nie jestem jeszcze przygotowany do rozmowy z nim –ń ł ż powiedzia Janet i podszed do biurka. – Za pi tna cie minut po cz mnie z Davidem Abrahamsem.ł ł ę ś łą Gdy Janet wysz a z gabinetu, Shasa zacz przegl da plik teleksów i pilnych wiadomo ci, jakieł ął ą ć ś zostawi a mu na biurku. Przegl da je szybko, nie zwracaj c uwagi na wspania y widok Gór Sto owych,ł ą ł ą ł ł jaki roztacza si za oknem. Gdy zadzwoni telefon, by ju gotów do rozmowy z Davidem.ł ę ł ł ż – Dzie dobry, Davie, co s ycha w Johannesburgu? – By o to pytanie retoryczne, gdy dobrzeń ł ć ł ż wiedzia , co si dzieje w Johannesburgu i jak zamierza na to zareagowa . Dzienne raporty i oceny le a ył ę ć ż ł po ród innych papierów na biurku, lecz s ucha uwa nie sprawozdania Davida.ś ł ł ż David by dyrektorem firmy. Znali si od czasów studenckich i by mu bli szy ni ktokolwiek inny, pozał ę ł ż ż Centaine. Kopalnia diamentów H’ani, znajduj ca si na pó nocy kraju, ko o Windhoek, by a podstaw pot gią ę ł ł ł ą ę firmy od momentu, kiedy z o e zosta o odkryte przez Centaine Courtney trzydzie ci dwa lata temu.ł ż ł ś Jednak pod rz dami Shasy firma si rozwin a, rozszerzy a swoj dzia alno i trzeba by o przenieą ę ęł ł ą ł ść ł ść dyrekcj firmy z Windhoek do Johannesburga, który by najwa niejszym o rodkiem handlowym w kraju.ę ł ż ś Jednak by o to miasto ponure i nieatrakcyjne, wi c Centaine Courtney-Malcomess nie chcia a si tamł ę ł ę przenie z pi knego Przyl dka Dobrej Nadziei. Zarz d finansowy i administracyjny firmy musia wi cść ę ą ą ł ę pozosta w Kapsztadzie. By o to bardzo niewygodne i kosztowne, ale Centaine potrafi a postawi nać ł ł ć swoim. Co wi cej, s siedztwo parlamentu by o dla Shasy wygodne, a poniewa on tak e lubi Kapsztad,ę ą ł ż ż ł nie próbowa jej od tego odwodzi .ł ć Shasa i David rozmawiali przez dziesi minut, po czym Shasa powiedzia :ęć ł – Dobrze, nie mo emy podj decyzji, rozmawiaj c przez telefon. Przyjad do ciebie.ż ąć ą ę – Kiedy? – Jutro po po udniu. Sean b dzie gra w rugby o dziesi tej rano. Nie mog nie pój na mecz.ł ę ł ą ę ść Obieca em mu.ł David nic nie mówi przez chwil , zastanawiaj c si , co jest wa niejsze – osi gni cia sportoweł ę ą ę ż ą ę ch opca, czy zainwestowanie ponad dziesi ciu milionów funtów w kopalnie z ota w Oranii.ł ę ł – Zadzwo do mnie, zanim wystartujesz – zgodzi si niech tnie. – Wyjad po ciebie na lotnisko.ń ł ę ę ę Shasa od o y s uchawk i spojrza na zegarek. Chcia wróci do Weltevreden na tyle wcze nie, był ż ł ł ę ł ł ć ś sp dzi godzin z dzie mi, zanim pójd si k pa i zjedz kolacj . Móg doko czy prac po kolacji. Wę ć ę ć ą ę ą ć ą ę ł ń ć ę chwili, gdy zacz pakowa le ce na biurku papiery do teczki z krokodylowej skóry, Janet zapuka a iął ć żą ł wesz a do gabinetu.ł – Przepraszam, e przeszkadzam. Przed chwil goniec z parlamentu dor czy mi pismo i powiedzia ,ż ą ę ł ł e jest bardzo pilne.ż Shasa wzi od niej eleganck kopert , jakich u ywali tylko cz onkowie gabinetu. Na odwrocie mia aął ą ę ż ł ł wyt oczone god o Zwi zku: antylopy podtrzymuj ce przedzielon na czworo tarcz . Ni ej znajdowa a sił ł ą ą ą ę ż ł ę wst ga z napisem Ex Unitate Vires – Si a w Jedno ci.ę ł ś – Dzi kuj , Janet – otworzy kopert i wyj pojedyncz kartk . Na papierze firmowym ministra sprawę ę ł ę ął ą ę wewn trznych napisano odr cznie w j zyku Afrykanerów:ę ę ę Szanowny Panie! Znaj c pa skie zami owanie do polowania, wa na osobisto zwróci a si do mnie, bym zaprosią ń ł ż ść ł ę ł pana na polowanie na gazele w najbli szy weekend. Na terenie posiad o ci jest l dowisko oż ł ś ą wspó rz dnych 28°32’S 26°16’E.ł ę Zapewniam Pana, e zarówno polowanie, jak i towarzystwo b d interesuj ce. Prosz mnież ę ą ą ę powiadomi , czy b dzie pan móg przyby .ć ę ł ć cz wyrazy szacunku Manfred De La ReyŁą ę Shasa u miechn si i cicho gwizdn przez z by. Podszed do du ej mapy wisz cej na cianie. Listś ął ę ął ę ł ż ą ś nale a o traktowa jak polecenie i móg si tylko domy la , kim by a ta „wa na osobisto ”. Posiad oż ł ć ł ę ś ć ł ż ść ł ść
le a a w Oranii, nieco na po udnie od z ó z ota w Welkom, wi c wracaj c z Johannesburga b dzie musiaż ł ł ł ż ł ę ą ę ł tylko nieznacznie zboczy z trasy, by tam dotrze .ć ć Ciekawe, co oni knuj , zastanawia si i bardzo go to zaciekawi o.ą ł ę ł Lubi tego rodzaju zagadki. Napisa odpowied na papierze z wydrukowanym swoim nazwiskiem:ł ł ź Dzi kuj za zaproszenie na polowanie w czasie tego weekendu. Prosz przekaza , e przyb d . Doę ę ę ć ż ę ę zobaczenia na polowaniu. Zaklejaj c kopert mrukn :ą ę ął – Musia by mnie przyku do ziemi, ebym tam nie pojecha .ł ś ć ż ł Do Weltevreden prowadzi a pomalowana na bia o brama, prawdziwe dzie o sztuki, zaprojektowane ił ł ł wykonane w 1790 roku przez Antona Anreitha, architekta i rze biarza Holenderskich Indii Wschodnich,ź znakomicie pasuj ca do reszty posiad o ci. Shasa wjecha do rodka swoim zielonym, sportowymą ł ś ł ś jaguarem SS. Odk d Centaine, przenosz c si do Blaine’a Malcomessa na drug stron gór Constantia Berg,ą ą ę ą ę odda a im Weltevreden, Shasa pokocha posiad o równie mocno jak ona, i otoczy j równie starannł ł ł ść ł ą ą opiek . Nazwa „Weltevreden” znaczy po holendersku „Bardzo zadowolony” i tak w a nie czu si Shasa.ą ł ś ł ę Zwolni , by nie wzbija kurzu – jecha przez winnice.ł ć ł Winobranie by o w pe ni. W ród rz dów niezbyt wysokich winoro li barwne plamy chustekł ł ś ę ś pracuj cych kobiet odró nia y si kolorami od czerwonych i z otych li ci. Gdy Shasa przeje d a ko o nich,ą ż ł ę ł ś ż ż ł ł kobiety prostowa y si i macha y do niego, a m czy ni, zgi ci pod ci arem koszy wype nionychł ę ł ęż ź ę ęż ł czerwonymi winogronami, witali go u miechem.ś Ma y Sean jecha powoli rodkiem pola, jednym z zaprz onych w konie poci gowe wozów, staraj cł ł ś ęż ą ą si nie wyprzedza pozosta ych. Wóz by ju wype niony dojrza ymi winogronami, l ni cymi niczym rubinyę ć ł ł ż ł ł ś ą w miejscach, gdzie ze skórki star si py ek.ł ę ł Gdy Sean zobaczy ojca, odda lejce wo nicy, który dyskretnie go pilnowa , zeskoczy z wozu i pobiegł ł ź ł ł ł przez rz dy winoro li, by przeci drog zielonemu jaguarowi. Mia tylko jedena cie lat, lecz jak na swóję ś ąć ę ł ś wiek by wysoki. Po matce odziedziczy jasn karnacj , ale by podobny do ojca; mia silne nogi i biegł ł ą ę ł ł ł lekko i szybko, niczym antylopa. Patrz c na niego Shasa poczu , jak serce przepe nia mu duma.ą ł ł Sean gwa townie otworzy drzwi jaguara i wskoczy na siedzenie.ł ł ł – Dobry wieczór, tato – powiedzia powa nie i Shasa obj go i przytuli .ł ż ął ł – Cze , smyku. Co si dzisiaj dzia o?ść ę ł Min li magazyn, w którym sk adowano winogrona, i stajnie. Shasa zaparkowa samochód wę ł ł zamienionej na gara szopie, gdzie sta o kilka jego starych, cennych samochodów. Jaguar by prezentemż ł ł od Centaine i wola go nawet od rolls-royce’a phantoma z 1928 roku, ko o którego zaparkowa .ł ł ł Pozosta e dzieci spostrzeg y jego przyjazd z okna pokoju dziecinnego i p dzi y przez trawnik, by si zł ł ę ł ę nim przywita . Pierwszy bieg Michael, najm odszy, a w sporej odleg o ci za nim Garrick, starszy odć ł ł ł ś Michaela o nieca y rok i m odszy o nieca y rok od Seana. Michael by rodzinnym marzycielem,ł ł ł ł romantykiem, który w wieku dziewi ciu lat móg godzinami zaczytywa si Wysp Skarbów, lub,ę ł ć ę ą zapominaj c o reszcie wiata, sp dza ca e popo udnia maluj c akwarelami. Shasa przytuli go równieą ś ę ć ł ł ą ł czule jak najstarszego. Potem, sapi c astmatycznie, podszed Garrick, blady i chudy, z rzadkimi,ą ł stercz cymi kosmykami w osów.ą ł – Dzie dobry, tato – wyj ka .ń ą ł To naprawd ma y, wstr tny dzieciak, pomy la Shasa, i gdzie si nabawi tej astmy i j kania?ę ł ę ś ł ę ł ą – Cze , Garrick.ść Shasa nigdy nie mówi do niego, tak jak do dwu pozosta ych, „synku”, „mój ch opcze” czy „smyku”.ł ł ł Jak zawsze powiedzia po prostu „Garrick” i poklepa go po g owie. Nigdy nie przysz o mu do g owy, by goł ł ł ł ł przytuli . Maluch mia ju dziesi lat, a wci moczy ó ko!ć ł ż ęć ąż ł ł ż Shasa odwróci si z ulg , by powita córeczk .ł ę ą ć ę – Chod , anio ku, chod do taty!ź ł ź Rzuci a mu si w ramiona, pisn a g o no, gdy j podniós , obj a r kami za szyj i obsypa ał ę ęł ł ś ą ł ęł ę ę ł poca unkami.ł – Czego chce mój anio ek? – spyta Shasa trzymaj c j na r kach.ł ł ą ą ę – Chc psejazdzki – powiedzia a Isabella. Mia a ju na sobie nowe bryczesy.ę ł ł ż – No to pojedziemy na psejazdzk – zgodzi si Shasa. Gdy Tara t umaczy a mu, e je li b dzie takę ł ę ł ł ż ś ę robi , Isabella b dzie nadal sepleni , protestowa :ł ę ć ł – To tylko ma e dziecko.ł – To ma a, wyrachowana spryciara, która doskonale wie, jak owin sobie ciebie dooko a palca, a tył ąć ł
jej na to pozwalasz. Podniós j do góry powy ej ramion i posadzi sobie na karku, a ona trzymaj c go za w osył ą ż ł ą ł podskakiwa a i wo a a:ł ł ł – Kocham mojego tatusia! – Jedziemy wszyscy na psejazdzk przed kolacj – rozkaza Shasa.ę ą ł Sean, ju zbyt du y, by trzyma ojca za r k , zazdro nie szed tu przy jego prawym boku; Michaelż ż ć ę ę ś ł ż szed po prawej stronie Shasy, trzymaj c go za r k , a Garrick pod a za nimi kilka kroków z ty u,ł ą ę ę ąż ł ł patrz c z uwielbieniem na ojca.ą – Tato, by em dzisiaj najlepszy z arytmetyki – powiedzia cicho Garrick, ale Shasa nie us ysza goł ł ł ł w ród ogólnego zgie ku.ś ł Stajenni osiod ali ju konie, gdy wieczorna przeja d ka by a rodzinnym rytua em. W pomieszczeniu,ł ż ż ż ż ł ł w którym trzymano siod a, Shasa zdj pó buty i za o y starannie wyglansowane buty do konnej jazdy, poł ął ł ł ż ł czym posadzi Isabell na jej ma ym, t ustym kucyku. Wsiad na swojego ogiera i wzi od stajennegoł ę ł ł ł ął lon kucyka Isabelli.żę – Kompania! Naprzód k usem marsz!ł Wyda kawaleryjsk komend i podniós r k do góry, co zawsze wywo ywa o piski zachwytu Isabelli,ł ą ę ł ę ę ł ł i wyjechali ze stajni. Zrobili dobrze znan rund po posiad o ci, zatrzymuj c si , by porozmawia ze spotkanymią ę ł ś ą ę ć ciemnoskórymi rz dcami i wymieniaj c g o ne pozdrowienia z powracaj cymi z winnic grupamią ą ł ś ą robotników. Sean, siedz c prosto w siodle, powa nie rozmawia z ojcem o winobraniu, a Isabella,ą ż ł ż widz c, e o niej zapomniano, przerwa a im i Shasa natychmiast pochyli si , by uwa nie wys ucha , coą ż ł ł ę ż ł ć ma do powiedzenia. Ch opcy jak zwykle sko czyli przeja d k szalonym galopem przez boisko do polo, pod gór doł ń ż ż ę ę stajen. Sean, jad c niczym centaur, wysun si do przodu. Michael by zbyt delikatny, by u ywa pejcza,ą ął ę ł ż ć a Garrick niezgrabnie podskakiwa w siodle. Pomimo lekcji udzielanych mu przez Shas , fatalnie trzymał ę ł si na koniu, a stopy i okcie lata y mu na wszystkie strony.ę ł ł – Je dzi jak worek kartofli – pomy la Shasa z irytacj , jad c za nimi w tempie okre lonym przezź ś ł ą ą ś kucyka Isabelli. Shasa by mi dzynarodowym graczem w polo i to, e Garrick by tak marnym je d cem,ł ę ż ł ź ź stanowi o dla niego osobist obraz .ł ą ę Gdy ca gromad weszli do domu, Tara nadzorowa a ostatnie przygotowania do kolacji. Spojrza a nałą ą ł ł Shas i przywita a si z nim zdawkowo:ę ł ę – Co s ycha ?ł ć Shasa nie lubi okropnych, wytartych d insów, jakie mia a na sobie. Lubi , by kobiety podkre la ył ż ł ł ś ł swoj kobieco .ą ść – W porz dku – odpowiedzia , staraj c si uwolni od Isabelli, która znów obejmowa a go za szyj .ą ł ą ę ć ł ę Oderwa j od siebie i poda niani.ł ą ł – Na kolacji b dzie dwana cie osób – Tara powróci a do rozmowy z malajskim kucharzem,ę ś ł czekaj cym na polecenia.ą – Dwana cie? – spyta szorstko Shasa.ś ł – W ostatniej chwili zaprosi am Broadhurstów.ł – O Bo e – j kn Shasa.ż ę ął – Chcia am, by my dla odmiany porozmawiali przy stole o czym bardziej interesuj cym ni konie,ł ś ś ą ż polowanie czy interesy. – Gdy ostatni raz Molly by a na kolacji, wasza interesuj ca rozmowa przerwa a przyj cie przedł ą ł ę dziewi t .ą ą Shasa spojrza na zegarek.ł – Chyba ju si przebior .ż ę ę – Tatusiu, nakarmisz mnie? – zawo a a Isabella z jadalni dla dzieci znajduj cej si za kuchni .ł ł ą ę ą – Jeste ju za du dziewczynk , skarbie – odpowiedzia . – Musisz si nauczy je sama.ś ż żą ą ł ę ć ść – Umiem je sama, ale lubi , gdy ty mnie karmisz. Tatusiu, prosz ci trylion razy.ść ę ę ę – Trylion? – spyta Shasa. – Proponuj mi trylion, a gdzie zaliczka?ł ą Jednak podszed do niej.ł – Psujesz j – powiedzia a Tara. – Robi si niemo liwa.ą ł ę ż – Wiem – powiedzia Shasa. – Ci gle mi to powtarzasz.ł ą Shasa ogoli si szybko, a ciemnoskóry s u cy przygotowa w garderobie jego smoking i ozdobił ę ł żą ł ł wieczorow koszul platynowymi spinkami z szafirami. Pomimo gwa townych protestów Tary, do kolacjią ę ł
zawsze ubiera si uroczy cie.ł ę ś – To takie nad te, staromodne i pró ne.ę ż – To cywilizowane – odpowiada .ł Kiedy si ubra , przeszed szerokim korytarzem w kierunku sypialni Tary. Korytarz by wy cielonyę ł ł ł ś wschodnimi dywanami, a na cianach wisia y akwarele Thomasa Bainesa. Zapuka i wszed do rodka,ś ł ł ł ś gdy zaprosi a.ł Tara przenios a si do tego pokoju, gdy spodziewa a si Isabelli. W zesz ym roku zmieni a jegoł ę ł ę ł ł wystrój: usun a aksamitne zas ony, meble z okresu Jerzego II i Ludwika XIV, wschodnie kilimy ięł ł wspania e obrazy olejne p dzla de Jonga i Naude, zerwa a wzorzyst tapet i wycyklinowa a ciemnia ył ę ł ą ę ł ś ł ze staro ci parkiet z drzewa satynowego, dzi ki czemu wygl da jak zwyk a sosna.ś ę ą ł ł Teraz nic nie zdobi o bia ych cian, poza jednym ogromnym obrazem powieszonym naprzeciwkoł ł ś ó ka. Przedstawia on jakiego kolorowego potwora o geometrycznych kszta tach. Przypomina stylemł ż ł ś ł ł obrazy Miro, lecz namalowa go jaki nieznany student z Cape Town University Art School; nieł ś przedstawia adnej warto ci rynkowej. Zdaniem Shasy obrazy powinny nie tylko cieszy oko, lecz był ż ś ć ć tak e lokat kapita u. Ten nie spe nia adnego z wymaga .ż ą ł ł ł ż ń Tara wstawi a do swojej sypialni troch mebli z nierdzewnej stali i szk a. Niskie ó ko le a o niemal nał ę ł ł ż ż ł go ych deskach pod ogi.ł ł – To szwedzki styl – wyja ni a.ś ł – Ode lij je do Szwecji – doradzi .ś ł Teraz przysiad na stalowym krze le i zapali papierosa. Ujrza w lustrze, e zmarszczy a brwi.ł ś ł ł ż ł – Wybacz mi – wsta , podszed do okna i wyrzuci papierosa. – B d pracowa do pó na w nocy –ł ł ł ę ę ł ź odwróci si do niej – i chc ci uprzedzi , zanim zapomn , e jutro po po udniu jad do Johannesburga ił ę ę ę ć ę ż ł ę nie b dzie mnie przez pi , sze dni.ę ęć ść – Dobrze. Wysun a wargi maluj c je szmink w bladoró owym odcieniu, którego tak nie lubi .ęł ą ą ż ł – Tara, jeszcze jedno. Bank lorda Littletona przygotowuje si do wypuszczenia pakietu akcji wę zwi zku z naszym zamiarem eksploatacji z ó z ota w Oranii. By bym ci niezwykle zobowi zany,ą ł ż ł ł ą gdyby cie, ty i Molly, powstrzyma y si od machania mu przed nosem czarnymi szarfami i nie opowiada yś ł ę ł bajeczek o niesprawiedliwo ci bia ych i krwawej rewolucji czarnych.ś ł – Nie mog mówi w imieniu Molly, ale obiecuj by grzeczna.ę ć ę ć – Dlaczego nie na o y a diamentów? – zmieni temat. – Tak dobrze w nich wygl dasz.ł ż ł ś ł ą Tara nie nosi a naszyjnika z ó tych diamentów z kopalni H’ani, odk d zaanga owa a si w ruchł ż ł ą ż ł ę Sash. Czu a si w nich jak Maria Antonina.ł ę – Nie dzisiaj. S do krzykliwe, a to w a ciwie kolacja rodzinna. Upudrowa a nos i spojrza a na jegoą ść ł ś ł ł odbicie w lustrze. – Kochanie, mo e zejd ju na dó . Twój bezcenny lord Littleton przyjedzie lada chwila.ż ź ż ł – Chcia em jeszcze powiedzie Belli dobranoc.ł ć Stan za ni .ął ą Powa nie popatrzyli na siebie w lustrze.ż – Co si z nami sta o, Tara? – spyta cicho.ę ł ł – Nie wiem, o co ci chodzi, kochanie – odpowiedzia a, ale spu ci a wzrok i zacz a uwa nieł ś ł ęł ż poprawia sukni .ć ę – Do zobaczenia na dole – powiedzia . – Przyjd nied ugo i b d uprzejma dla Littletona. On jestł ź ł ą ź wa ny i lubi dziewczynki.ż Gdy zamkn drzwi, patrzy a przez chwil na nie, a potem powtórzy a g o no pytanie Shasy.ął ł ę ł ł ś – Co si z nami sta o, Shasa? To zupe nie proste. Po prostu doros am i mam ju do tych bzdur,ę ł ł ł ż ść jakimi wype niasz swoje ycie.ł ż Id c na dó do go ci zajrza a do dzieci. Isabella spa a ze swoim misiem na twarzy. Tara uratowa aą ł ś ł ł ł dziewczynk od uduszenia i przesz a do pokoju ch opców. Tylko Michael jeszcze nie spa . Czyta .ę ł ł ł ł – Zga wiat o! – poleci a.ś ś ł ł – Och, mamo, tylko do ko ca rozdzia u.ń ł – Zga !ś – Do ko ca strony!ń – Powiedzia am zga !ł ś I poca owa a go czule.ł ł Schodz c na dó wzi a g boki oddech jak nurek na trampolinie, u miechn a si promiennie ią ł ęł łę ś ęł ę
wesz a do niebieskiego salonu, gdzie pierwsi go cie s czyli ju sherry.ł ś ą ż Lord Littleton okaza si znacznie bardziej interesuj cy, ni przypuszcza a. By wysoki, siwawy ił ę ą ż ł ł dobrotliwy. – Czy lubi pan polowa ? – spyta a przy pierwszej nadarzaj cej si okazji.ć ł ą ę – Nie mog znie widoku krwi, droga pani.ę ść – Czy lubi pan jazd konn ?ę ą – Konie? – prychn . – G upie bydlaki.ął ł – Chyba b dziemy dobrymi przyjació mi – powiedzia a.ę ł ł W Weltevreden by o du o pokojów, których Tara nie lubi a. Jadalni natomiast wprost nienawidzi a,ł ż ł ł gdy na cianach wisia y g owy zwierz t, zastrzelonych dawno temu przez Shas i patrz cych z góryż ś ł ł ą ę ą szklanymi oczami. Dzi wieczór zaryzykowa a i posadzi a Molly po drugiej stronie Littletona i ju po kilkuś ł ł ż minutach Molly rozbawi a go do ez.ł ł Gdy po kolacji zostawi y panów ze szklaneczkami porto i cygarami, a same przesz y do innegoł ł pokoju, Molly, kipi c z podniecenia, wyszepta a:ą ł – Nie mog am si doczeka , by porozmawia z tob na osobno ci. Nie zgadniesz, kto jest teraz wł ę ć ć ą ś Kapsztadzie. – Powiedz. – Sekretarz Afryka skiego Kongresu Narodowego, sam Moses Gama.ń Tara, poblad a i znieruchomia a, spojrza a na Molly.ł ł ł – Przyjdzie do mojego domu, by porozmawia z nami w cis ym gronie. Zaprosi am go, a on nalegać ś ł ł ł na to, eby ty by a obecna. Nie wiedzia am, e go znasz.ż ś ł ł ż – Spotka am go raz... dwa razy – poprawi a si .ł ł ę – Mo esz przyj ? – nalega a Molly. – Rozumiesz, e by oby dobrze, gdyby Shasa o tym nie wiedzia .ż ść ł ż ł ł – Kiedy? – W sobot , o ósmej wieczorem.ę – Shasy nie b dzie w domu, przyjd . Nie opu ci abym tego spotkania za nic.ę ę ś ł Sean Courtney by rozgrywaj cym pierwszej dru yny Western Province Preparatory School, czylił ą ż Mokrych Szczeniaków, jak nazywano szko . By szybki i silny. Dopingowany okrzykami ojca i m odszychłę ł ł braci, stoj cych na linii boiska, samotnie okiwa czterech przeciwników, ch opców z Rondenbosch.ą ł ł Po ko cowym gwizdku Shasa pozosta tylko na chwil , by pogratulowa synowi. Z trudemń ł ę ć powstrzyma si , by nie u ciska ubrudzonego traw i podrapanego, lecz roze mianego ch opaka. Takieł ę ś ć ą ś ł publiczne okazywanie uczu narazi oby go na straszn ha b . Zamiast tego po m sku u cisn mu d o .ć ł ą ń ę ę ś ął ł ń – Wspaniale gra e , smyku. Jestem z ciebie dumny. Przykro mi, e mnie nie b dzie w weekend.ł ś ż ę Wynagrodzimy to sobie kiedy indziej. Chocia rzeczywi cie by o mu troch al, w drodze na lotnisko rozpiera a go rado ycia. Jegoż ś ł ę ż ł ść ż pracownik Dick ju wyprowadzi samolot z hangaru i przygotowa do lotu.ż ł ł Wyskoczy z jaguara, wsadzi r ce do kieszeni i trzymaj c papierosa w k ciku ust patrzy zł ł ę ą ą ł zachwytem na l ni c maszyn .ś ą ą ę By to my liwiec bombarduj cy Mosquito DH 98. Shasa kupi go na jednej z wyprzeda y RAF-u wł ś ą ł ż Biggin Hill. Nast pnie samolot zosta roz o ony na cz ci i gruntownie sprawdzony przez wietnychę ł ł ż ęś ś mechaników De Havillanda. Rozebrali nawet drewnian konstrukcj kad uba i ponownie j zmontowalią ę ł ą u ywaj c nowego, znakomitego kleju Araidite. Fabryczny klej Rodux nie zdawa egzaminu w warunkachż ą ł tropikalnych. Pozbawiony wyposa enia mosquito sta si jeszcze zwrotniejszy i szybszy. Nawet taka firmaż ł ę jak Courtney Mining nie mog a sobie pozwoli na kupno pasa erskiego odrzutowca, ale mosquitoł ć ż znakomicie go zast powa . Wspania a maszyna sta a na p ycie lotniska niczym gotuj cy si do lotu sokó .ę ł ł ł ł ą ę ł Dwa silniki Rolls-Royce’a Merlin mog y w ka dej chwili obudzi si do ycia i wznie go wysoko wł ż ć ę ż ść powietrze. By niebieski jak niebo, a gdzieniegdzie po yskiwa srebrem. Na kad ubie, w miejscu gdzieł ł ł ł niegdy umieszczono okr g y znak RAF-u, teraz widnia symbol Courtney Company, stylizowany srebrnyś ą ł ł diament z inicja ami firmy.ł – Co z drugim przepustem w iskrowniku? – spyta Shasa Dicka podchodz cego do samolotu wł ą zabrudzonym kombinezonie. Dick wzruszy ramionami.ł – Chodzi jak maszyna do szycia – odpowiedzia . Kocha samolot jeszcze mocniej ni Shasa i ka de,ł ł ż ż nawet najdrobniejsze uszkodzenie sprawia o mu osobist przykro . Gdy Shasa co zg asza , Dick był ą ść ś ł ł ł bardzo zmartwiony. Za adowali walizk , torb podró n i futera z broni do luku bombowego,ł ę ę ż ą ł ą przekszta conego w komor baga ow .ł ę ż ą
– Wszystkie zbiorniki nape nione – powiedzia Dick patrz c dumnie, jak Shasa sprawdza wszystkoł ł ą sam. – W porz dku – zgodzi si w ko cu Shasa i dotkn skrzyd a z tak czu o ci , jakby to by a r kaą ł ę ń ął ł ą ł ś ą ł ę pi knej kobiety.ę Shasa w czy tlen na wysoko ci dziesi ciu tysi cy stóp i wyrówna na dwudziestu tysi cach,łą ł ś ę ę ł ą komentuj c to w argonie pilotów wojskowych. Sprawdzi temperatur spalin i obroty silnika, wszed naą ż ł ę ł w a ciwy kurs i rozsiad si wygodnie, by cieszy si lotem.ł ś ł ę ć ę To nie by a zwyk a rado . Dla niego latanie by o czym znacznie wi cej, triumfem ducha, wrzeniemł ł ść ł ś ę krwi. Ogromny, p owy, spalony s o cem, wysmagany wiatrami kontynent przesuwa si pod nim. Jegoł ł ń ł ę powierzchnia, poryta w wozami, kanionami i wyschni tymi korytami rzek wygl da a niczymą ę ą ł pomarszczona, poci ta, wiekowa skóra. Dopiero tu, w górze, Shasa zdawa sobie spraw , jak bardzoę ł ę nale a do tej ziemi, jak bardzo j kocha . Jednak by a to ziemia okrutna i twarda, rodzi a twardych ludzi,ż ł ą ł ł ł bia ych i czarnych, Shasa wiedzia , e jest jednym z nich. Nie ma tu miejsca dla mi czaków, pomy la ,ł ł ż ę ś ł tylko silni mog prze y .ą ż ć Mo liwe, e by o to dzia anie czystego tlenu, którym oddycha , wzmocnione uniesieniem, jakie daważ ż ł ł ł ł lot, ale wydawa o mu si , e unosz c si w powietrzu my li ja niej. Sprawy, które by y skomplikowane,ł ę ż ą ę ś ś ł stawa y si proste, znika y niepewno ci, godziny mija y tak szybko, jak szybko jego wspania a maszynał ę ł ś ł ł przecina a b kit i gdy wyl dowa na lotnisku cywilnym w Johannesburgu, wiedzia ju dok adnie, co trzebał łę ą ł ł ż ł zrobi . Oczekiwa go David Abrahams, chudy i blady, z przerzedzonymi w osami. Z ote okulary, któreć ł ł ł zwykle nosi , nadawa y mu wygl d wiecznie zdziwionego. Shasa zeskoczy ze skrzyd a samolotu ił ł ą ł ł przywita si z nim serdecznie. Byli sobie bli si ni bracia.ł ę ż ż – Kiedy b d móg nim znów polata ? – spyta t sknie David poklepuj c skrzyd o samolotu.ę ę ł ć ł ę ą ł David zosta odznaczony DFC – Distinguished Flying Cross na pustyni zachodniej, a pó niej zdobył ź ł jeszcze belk we W oszech. Mia dziewi pewnych zestrzele na swoim koncie i sko czy wojn jakoę ł ł ęć ń ń ł ę podpu kownik, natomiast Shasa, który straci oko w Abisynii i zosta odes any do domu jako inwalida, był ł ł ł ł tylko dowódc eskadry.ą – Szkoda go dla ciebie – powiedzia Shasa i w o y baga do baga nika cadillaca Davida.ł ł ż ł ż ż Wyje d ali z lotniska dziel c si wiadomo ciami rodzinnymi. David by m em Mathildy Janine,ż ż ą ę ś ł ęż m odszej siostry Tary, „Shasa by wi c jego szwagrem. Shasa opowiada z dum o Seanie i Isabelli, nieł ł ę ł ą wspominaj c s owem o pozosta ych synach. Pó niej zacz li rozmawia o tym, co stanowi o w a ciwy celą ł ł ź ę ć ł ł ś ich spotkania. Najwa niejsz spraw by o podj cie decyzji, czy naby opcj na now kopalni w Silver River, wż ą ą ł ę ć ę ą ę Oranii. Nast pnie by y pewne problemy z nale c do firmy fabryk chemiczn na wybrze u Natal.ę ł żą ą ą ą ż Lokalna spo eczno protestowa a przeciwko zatruwaniu dna morskiego i rafy w miejscu, gdzieł ść ł spuszczano cieki z fabryki. I wreszcie by o to wariackie przekonanie Davida, od którego trudno go by oś ł ł odwie , e powinien kupi jeden z tych ogromnych kalkulatorów elektrycznych za ponad wier milionaść ż ć ć ć funtów. – Konstruuj c bomb atomow Amerykanie zrobili wszystkie obliczenia na jednym z nich –ą ę ą przekonywa David. – I nazywaj je komputerami, a nie kalkulatorami – poprawi Shas .ł ą ł ę – Daj spokój, David, co chcesz wysadzi w powietrze? – zaprotestowa Shasa. – Nie buduj bombyć ł ę atomowej. – Ale firma Anglo-American ma komputer. W tym le y przysz o , Shasa. Musimy go mie .ż ł ść ć – Przyjacielu, ta przysz o kosztuje wier miliona funtów – przypomnia Shasa. – I to teraz, gdył ść ć ć ł potrzebujemy ka dego grosza na Silver River.ż – Gdyby jedno z tych urz dze analizowa o dane z wierce geologicznych w Silver River,ą ń ł ń oszcz dziliby my ju niemal ca y jego koszt i mieliby my du o wi cej danych do podj cia ostateczneję ś ż ł ś ż ę ę decyzji, ni mamy teraz.ż – Czy maszyna mo e by sprawniejsza ni ludzki umys ?ż ć ż ł – Zobacz chocia – prosi David. – Uniwersytet w a nie zainstalowa IBM 701. Na dzisiejszeż ł ł ś ł popo udnie przygotowa em dla ciebie pokaz.ł ł – Dobrze, zobacz – zgodzi si Shasa – ale to nie znaczy, e kupuj .ę ł ę ż ę Pracownica obs uguj ca komputer stoj cy w suterenie wydzia u in ynierii mia a nie wi cej nił ą ą ł ż ł ę ż dwadzie cia sze lat.ś ść – To wszystko dzieciaki – wyja ni David. – To nauka, któr zajmuj si m odzi.ś ł ą ą ę ł Dziewczyna przywita a si z Shasa i zdj a okulary w rogowej oprawie. Jego zainteresowanieł ę ęł
komputerami nagle wzros o. Mia a jasnozielone oczy i w osy koloru miodu. By a ubrana w obcis y zielonył ł ł ł ł sweter z angory i szkock spódniczk , ods aniaj c smuk e, opalone ydki. Bez wahania odpowiada a naą ę ł ą ą ł ł ł pytania Shasy i od razu by o wida , e doskonale zna si na komputerach. Mówi a z prowokacyjnym,ł ć ż ę ł po udniowym akcentem.ł – Marylee ma dyplom MIT z elektroniki – mrukn David i Shasa, oprócz zainteresowania poczu dlaął ł niej tak e podziw.ż – Jest bardzo du y – zaprotestowa . – Zajmuje ca piwnic . To cholerne urz dzenie jest wielko ciż ł łą ę ą ś sporego domu. – To systemy ch odz ce – wyja ni a. – Strasznie si nagrzewa. Wi kszo obj to ci to olejoweł ą ś ł ę ę ść ę ś systemy ch odz ce.ł ą – Co pani teraz opracowuje? – Dane archeologiczne profesora Dartas z jaski Sterfontem. Porównujemy oko o dwustu tysi cyń ł ę obserwacji z ponad milionem innych z wykopalisk we Wschodniej Afryce. – Ile czasu to zajmie? – Zacz li my dwadzie cia minut temu, a sko czymy przed zamkni ciem, to znaczy przed pi t .ę ś ś ń ę ą ą – Czyli za pi tna cie minut – za mia si Shasa. – Chyba mnie macie!ę ś ś ł ę – Nie mia abym nic przeciwko temu – mrukn a wolno i u miechn a si , jej usta by y du e, wilgotne,ł ęł ś ęł ę ł ż kusz ce.ą – Powiedzia a pani, e ko czycie o pi tej? – spyta . – A kiedy zaczynacie?ł ż ń ą ł – Jutro rano o ósmej. – I maszyna stoi bezczynnie ca noc?łą Marylee rozejrza a si . David sta w drugim ko cu pokoju i obserwowa wydruki, a szum komputerał ę ł ń ł zag usza ich g osy.ł ł ł – Tak. B dzie sta a bezczynnie ca noc. Zupe nie jak ja. Wida by o, e ta kobieta dok adnie wie,ę ł łą ł ć ł ż ł czego chce i jak to zdoby . Patrzy a mu wyzywaj co prosto w oczy.ć ł ą – Nie mo emy go kupi – Shasa powa nie potrz sn g ow . – Moja mama zawsze mi mówi a: „Nież ć ż ą ął ł ą ł trwo , a nie b dziesz w biedzie”. Znam tu pewien lokal, nazywa si „Stardust”. Maj tam znakomitń ę ę ą ą orkiestr . Stawiam funta przeciwko weekendowi w Pary u, e b d z pani ta czy tak d ugo, a b dzieę ż ż ę ę ą ń ł ł ż ę pani b aga o lito .ł ć ść – To zak ad – zgodzi a si niby powa nie. – Ale czy pan artuje?ł ł ę ż ż – Oczywi cie – odpowiedzia .ś ł David zbli y si do nich, wi c Shasa g adko wróci do interesów:ż ł ę ę ł ł – Jakie s koszty eksploatacji?ą – Nieco poni ej czterech tysi cy funtów miesi cznie, wliczaj c ubezpieczenie i amortyzacj –ż ę ę ą ę odpowiedzia a fachowo.ł Gdy egnaj c si u cisn li sobie r ce, wsun a karteczk w d o Shasy.ż ą ę ś ę ę ęł ę ł ń – To mój adres – mrukn a.ęł – O ósmej? – spyta .ł – Dobrze – zgodzi a si .ł ę W samochodzie Shasa zapali papierosa i wypu ci kó ko dymu, które po chwili zderzy o si z szybł ś ł ł ł ę ą samochodu. – No dobrze, Davie, jutro rano porozmawiaj z dziekanem in ynierii. Zaproponuj, e wydzier awimyż ż ż tego potwora od pi tej po po udniu do ósmej rano i w weekendy. Zaoferuj mu cztery tysi ce funtów ią ł ą powiedz, e w ten sposób b dzie móg go u ywa za darmo. B dziemy p aci wszystkie koszty.ż ę ł ż ć ę ł ć David odwróci si do niego zaskoczony i wjechaliby na chodnik, gdyby w ostatniej chwili nie skr cił ę ę ł wykonuj c gwa towny ruch kierownic .ą ł ą – Dlaczego o tym nie pomy la em? – zastanawia si , gdy ju odzyska kontrol nad samochodem.ś ł ł ę ż ł ę – Musisz wstawa wcze niej – za mia si Shasa. – Kiedy ju b dziemy wiedzieli, na jak d ugoć ś ś ł ę ż ę ł potrzebujemy tej maszyny, pozosta y czas b dziemy mogli wydzier awia innym, nie konkuruj cym zł ę ż ć ą nami firmom, które te musz my le o kupnie komputera. W ten sposób sami b dziemy go u ywa zaż ą ś ć ę ż ć darmo, a kiedy IBM poprawi konstrukcj i zmniejszy to piekielne urz dzenie, kupimy je.ę ą – Szatan – David potrz sn g ow z podziwem. – Szatan. – Po czym powiedzia z o ywieniem: –ą ął ł ą ł ż Wci gn m od Marylee na nasz list p ac.ą ę ł ą ą ę ł – Nie – powiedzia David. – We kogo innego.ł ź ś David zerkn na niego i jego podniecenie znik o. Zbyt dobrze zna szwagra.ął ł ł
– Nie przyjmiesz zaproszenia Matty na kolacj dzisiejszego wieczora? – spyta cierpko.ę ł – Dzisiaj nie – zgodzi si Shasa. – Przepro j i przeka jej moje pozdrowienia.ł ę ś ą ż – Uwa aj. To ma e miasto, a ty jeste znan postaci – ostrzeg go David podje d aj c do hoteluż ł ś ą ą ł ż ż ą „Carlton”, gdzie firma na sta e wynajmowa a apartament. – S dzisz, e b dziesz jutro gotów do pracy?ł ł ą ż ę – Punktualnie o ósmej – odpowiedzia Shasa.ł Obie strony uzna y, e konkurs taneczny w „Stardust” zako czy si remisem i nieco po pó nocył ż ń ł ę ł Shasa wróci z Marylee do swojego apartamentu w „Carltonie”.ł Mia a m ode, smuk e, twarde cia o. Le c obok niego z g stymi w osami koloru miodu rozrzuconymił ł ł ł żą ę ł na jego piersi szepn a tu przed za ni ciem:ęł ż ś ę – To chyba jedyna rzecz, jakiej nie mo e zrobi mój IBM 701.ż ć Nast pnego ranka Shasa by w biurze pi tna cie minut przed Davidem. Lubi utrzymywa dyscyplinę ł ę ś ł ć ę w firmie. Biuro zajmowa o ca e pi tro w budynku Standard Bank na Commissioner Street. Cho Shasa był ł ę ć ł w a cicielem du ej parceli po o onej na rogu Diagonal Street, naprzeciwko gie dy, w odleg o ci parusetł ś ż ł ż ł ł ś jardów od siedziby Anglo-American Company, nie zacz tam jeszcze budowa . Wszystkie pieni dze wął ć ą firmie zawsze by y inwestowane w górnictwo, rozbudow kopalni lub innego rodzaju dzia alnoł ę ł ść przynosz c zyski.ą ą W zarz dzie firmy Courtney m oda krew by a w rozs dny sposób wymieszana ze starymią ł ł ą wyjadaczami. Cz onkiem zarz du by nadal Twentyman-Jones. Nosi staromodn marynark z alpaki ił ą ł ł ą ę w ski krawat i maskowa powa n min przywi zanie do Shasy. Kierowa pracami na pierwszej dzia ceą ł ż ą ą ą ł ł z otono nej kopalni H’ani w pocz tkach lat dwudziestych, kiedy firma nale a a do Centaine, i by jednym zł ś ą ż ł ł najbardziej do wiadczonych konsultantów górniczych w Po udniowej Afryce, a tym samym i na wiecie.ś ł ś Ojciec Davida, Abraham Abrahams, by g ównym doradc prawnym firmy. Siedzia obok syna, ywy ił ł ą ł ż bystry niczym ma y, srebrny wróbel. Na stole przed nim pi trzy y si sterty papierów, ale rzadko do nichł ę ł ę zagl da . Oprócz nich przy stole siedzia o jeszcze sze ciu m odszych ludzi, starannie dobranych przezą ł ł ś ł Centaine i Shas , by to bardzo sprawny zespó .ę ł ł – Zajmijmy si najpierw spraw fabryki chemicznej w Chaka Bay – rozpocz Shasa. – Abe, czegoę ą ął oni w a ciwie od nas chc ?ł ś ą – Wypuszczamy od jedenastu do szesnastu ton dziennie gor cego kwasu siarkowego o st eniuą ęż jeden do dziesi ciu tysi cy – powiedzia rzeczowo Abe Abrahams. – Zamówi em niezale ny raport oę ę ł ł ż stanie ska enia morza. – Po o y r k na dokumencie. – Nie wygl da to dobrze. Zmienili myż ł ż ł ę ę ą ś wspó czynnik pH wody na d ugo ci pi ciu mil wzd u wybrze a.ł ł ś ę ł ż ż – Nie ujawni e raportu?ł ś – Co ty sobie my lisz? – oburzy si Abe.ś ł ę – Dobrze. David, ile kosztowa oby zmodyfikowanie procesu produkcyjnego wydzia u nawozówł ł sztucznych tak, by w jaki inny sposób pozbywa si kwasu?ś ć ę – S dwie mo liwo ci – powiedzia David. – atwiejsza i ta sza to pompowanie cieków doą ż ś ł Ł ń ś tankowców, ale wtedy musimy znale jakie inne miejsce, gdzie mogliby my je spuszcza . Idealnymźć ś ś ć rozwi zaniem by oby ponowne u ywanie kwasu.ą ł ż – Jakie koszty? – Tankowce kosztowa yby sto tysi cy funtów rocznie, a drugie rozwi zanie prawie trzysta tysi cył ę ą ę jednorazowo. – Roczny zysk wyrzucony w b oto – powiedzia Shasa. – To nie do przyj cia. Kim jest ta Pearson,ł ł ę która przewodzi protestuj cym? Czy nie mo emy si z ni dogada ?ą ż ę ą ć Abe potrz sn g ow .ą ął ł ą – Próbowali my. Trzyma w gar ci ca y komitet. Bez niej poszliby w rozsypk .ś ś ł ę – Kim ona jest? – Jej m jest w a cicielem miejscowej piekarni.ąż ł ś – Kupmy j – powiedzia Shasa. – Je eli nie sprzeda, dajmy mu dyskretnie do zrozumienia, eą ł ż ż otworzymy konkurencyjn piekarni i b dziemy sprzedawa poni ej kosztów. Nie chc , eby ta kobietaą ę ę ć ż ę ż wchodzi a nam w drog . Czy s jakie pytania?ł ę ą ś Popatrzy na zebranych. Wszyscy pracowicie co notowali i nikt na niego nie spojrza . Chcia , by sił ś ł ł ę nad tym zastanowili. – No dobrze, panowie, czy chcecie kosztem trzystu tysi cy funtów zapewni spokojne ycie ostrygomę ć ż i innym morskim je owcom w Chaka’s Bay? Nie ma pyta ? – Skin g ow . – Dobrze, przejd my doż ń ął ł ą ź sprawy najwa niejszej. Silver River.ż Wszyscy si wyprostowali i s ycha by o, jak odetchn li z ulg .ę ł ć ł ę ą
– Panowie, wszyscy pilnie przeczytali my raport geologiczny doktora Twentyman-Jonesaś sporz dzony na podstawie wierce w tej posiad o ci. Doktor Twentyman-Jones wykona kawa wietneją ń ł ś ł ł ś roboty i nie musz chyba was przekonywa , e to najbardziej wiarygodna opinia na ca ej Harley Street.ę ć ż ł Chc , by cie panowie, jako szefowie dzia ów, powiedzieli, co o tym s dzicie. Czy mo emy zacz odę ś ł ą ż ąć pana, Rupert? Rupert Horn by najm odszym cz onkiem zarz du. Poniewa by skarbnikiem i g ównym ksi gowym,ł ł ł ą ż ł ł ę przedstawi sytuacj finansow .ł ę ą – Je eli dopu cimy do tego, eby opcja wygas a, spiszemy na straty dwa i trzy dziesi te miliona, jakież ś ż ł ą wydali my na badania przez ostatnie pó tora roku. Bior c opcj , musimy zap aci cztery miliony.ś ł ą ę ł ć – Mo emy zap aci z funduszu rezerwowego – przerwa Shasa.ż ł ć ł – Mamy cztery i trzy dziesi te miliona rezerw – zgodzi si Rupert. – W tej chwili trzymamy je naą ł ę siedmioprocentowym koncie Escom, ale je eli je wyp acimy, b dziemy w bardzo ryzykownej sytuacji.ż ł ę Przedstawiali kolejno swoje pogl dy, od najm odszych w hierarchii zaczynaj c, wypowiadali si jakoą ł ą ę szefowie poszczególnych dzia ów firmy. Na ko cu wszystko podsumowa David:ł ń ł – Do wyga ni cia opcji mamy jeszcze dwadzie cia sze dni, a je eli zdecydujemy si j wykupi ,ś ę ś ść ż ę ą ć musimy zap aci cztery miliony. Zostaniemy bez grosza, a chc c za cztery lata, w 1956 roku, rozpoczł ć ą ąć produkcj , b dziemy jeszcze musieli zap aci trzy miliony za sam g ówny szyb, pi milionów za fabryk ,ę ę ł ć ł ęć ę procenty i koszty eksploatacji. Sko czy i wszyscy spojrzeli uwa nie na Shas , a on wyj papierosa i lekko postuka nim w z otń ł ż ę ął ł ł ą papiero nic .ś ę By bardzo powa ny. Wiedzia lepiej ni ktokolwiek inny, e decyzja, jak podejmie, mo e zniszczył ż ł ż ż ą ż ć firm lub doprowadzi j do rozkwitu i e nikt nie mo e za niego zadecydowa . Sta samotnie naę ć ą ż ż ć ł stanowisku dowodzenia. – Wiemy, e tam jest z oto – zacz w ko cu. – Du e, bogate z o e. Je eli si do niego dostaniemy,ż ł ął ń ż ł ż ż ę starczy go na pi dziesi t lat. Jednak e cena z ota na gie dzie wynosi trzydzie ci pi dolarów za uncj .ęć ą ż ł ł ś ęć ę Amerykanie utrzymuj j na tym poziomie i zapowiedzieli, e od tego nie odejd . Trzydzie ci pią ą ż ą ś ęć dolarów, a wydobycie z ota z takiej g boko ci b dzie nas kosztowa o od dwudziestu do dwudziestu pi ciuł łę ś ę ł ę dolarów za uncj . Zostaje ma y margines, panowie, zbyt ma y.ę ł ł Zapali papierosa, a wszyscy odetchn li i odpr yli si . Byli rozczarowani, ale i uspokojeni. By obył ę ęż ę ł wspaniale wygra , ale przegrana oznacza aby kl sk . Nie musieli si ju denerwowa . Lecz Shasać ł ę ę ę ż ć jeszcze nie sko czy . Wypu ci wiruj ce kó ko dymu wzd u sto u i mówi dalej:ń ł ś ł ą ł ł ż ł ł – Nie s dz jednak, by Amerykanie mogli d u ej utrzymywa tak nisk cen z ota. Ich niech doą ę ł ż ć ą ę ł ęć z ota jest irracjonalna, nie ma podstaw ekonomicznych. Jestem g boko przekonany, e ju nied ugo z otoł łę ż ż ł ł b dzie kosztowa o sze dziesi t dolarów, a pewnego dnia, szybciej ni mo emy si tego spodziewa ,ę ł ść ą ż ż ę ć b dzie kosztowa o sto pi dziesi t dolarów, mo e nawet dwie cie!ę ł ęć ą ż ś Kr cili g owami z niedowierzaniem, a Twentyman-Jones wygl da , jakby si mia za ama ię ł ą ł ę ł ł ć wybuchn p aczem w obliczu takiego optymizmu. Shasa nie zwraca jednak na niego uwagi i powiedziaąć ł ł ł do Abe Abrahamsa: – Abe, osiemnastego nast pnego miesi ca, w po udnie, na dwana cie godzin przed wyga ni ciemę ą ł ś ś ę opcji, wr czysz w a cicielom farm Silver River czek na cztery miliony i we miesz je w posiadanie wę ł ś ź imieniu firmy, jak utworzymy.ą Shasa zwróci si teraz do Davida.ł ę – W tym samym czasie otworzymy na gie dach w Johannesburgu i Londynie subskrypcj dziesi ciuł ę ę milionów jednofuntowych akcji kopalni z ota w Silver River. Dzisiaj zaczniesz z doktorem Twentyman-ł Jonesem przygotowywa prospekt. Courtney Mining zarejestruje posiad o na now firm , w zamian zać ł ść ą ę przekazanie nam pi ciu milionów akcji. B dziemy tak e odpowiedzialni za zarz dzanie i rozwój. Shasaę ę ż ą przedstawi szybko i sprawnie struktur , finanse i sposób zarz dzania now firm . Schemat, jaki imł ę ą ą ą przedstawi , by tak spójny i dopracowany w szczegó ach, e ci do wiadczeni, chytrzy gracze kilkakrotnieł ł ł ż ś podnosili wzrok znad notatników, by popatrze na niego z podziwem.ć – Czy co opu ci em? – spyta na koniec Shasa, a gdy zaprzeczyli, u miechn si . Ta scenaś ś ł ł ś ął ę przypomina a Davidowi „The Sea Hawk”, film, jaki widzia z Matty i dzie mi poprzedniej soboty, choł ł ć ć Shasa z opask na oku bardziej przypomina pirata ni Errol Flynn w roli tytu owej.ą ł ż ł – Za o ycielka naszej firmy, pani Centaine de Thiry Courtney-Malcomess, nigdy nie zezwala a nał ż ł spo ywanie alkoholu w sali konferencyjnej. Jednak e... – Shasa u miechaj c si , skin na Davida, byż ż ś ą ę ął otworzy g ówne drzwi sali. Sekretarka wtoczy a barek, na którym pobrz kiwa y kieliszki, a w srebrnychł ł ł ę ł wiaderkach z lodem l ni y zielono butelki szampana Dom Perignon. – Stare zwyczaje ust puj nowym –ś ł ę ą
powiedzia Shasa i ze st umionym wystrza em korka otworzy pierwsz butelk .ł ł ł ł ą ę Shasa zwolni obroty silników rolls-royce’a i mosquito pomkn w dó przez porozrzucane po niebieł ął ł strz py chmur na spotkanie z bezkresnymi, z otymi p askowy ami Afryki. Na zachodzie wida by o terazę ł ł ż ć ł ciasno st oczone budynki miasta górniczego Welkom, znajduj cego si w centrum z ó z ota w Oranii.ł ą ę ł ż ł Miasto powsta o zaledwie kilka lat temu, gdy Anglo-American Corporation zacz a eksploatowa te z o a,ł ęł ć ł ż a teraz mia o ju ponad sto tysi cy mieszka ców.ł ż ę ń Shasa zdj mask tlenow , opu ci j wolno na piersi, wychyli si do przodu tak daleko, jak mu na toął ę ą ś ł ą ł ę pozwala y pasy, i wpatrywa si w przestrze przed niebieskim dziobem mosquito.ł ł ę ń Wypatrzy wysok stalow wie wiertnicz , niemal zagubion w ród pokrytych py em budynków ił ą ą żę ą ą ś ł u ywaj c jej jako drogowskazu odszuka paj cz ni parkanów odgradzaj cych farmy Silver River –ż ą ł ę ą ć ą jedena cie tysi cy akrów, z czego wi kszo stanowi y prawie nie zagospodarowane nieu ytki. Trudnoś ę ę ść ł ż by o uwierzy , e geologowie z wielkich firm przeoczyli ten ma y skrawek ziemi, ale nikt nie przypuszcza ,ł ć ż ł ł by mog o si tam znajdowa z oto. Nikt oprócz Twentyman-Jonesa i Shasy Courtneya.ł ę ć ł Jednak e z o e by o tak g boko pod ziemi , jak wysoko ponad ni kr y teraz mosquito. Wydawa oż ł ż ł łę ą ą ąż ł ł si , e wkopanie si tak g boko w ziemi le y poza zasi giem ludzkich mo liwo ci, ale Shasa widzia juę ż ę łę ę ż ę ż ś ł ż oczyma wyobra ni, jak nad wcinaj cym si ku podziemnej rzece cennego metalu, g bokim naź ą ę łę pi dziesi t stóp szybem, stoi ponad dwudziestostopowa wie a.ęć ą ż A Jankesi nie mog wiecznie utrzymywa ceny z ota, b d zmuszeni wypu ci j spod kontroli.ą ć ł ę ą ś ć ą Przechyli mosquito na skrzyd o i yroskop na tablicy zegarowej obróci si powoli. Wyprostował ł ż ł ę ł samolot i postawi na kursie sto dwadzie cia pi stopni.ł ś ęć – Pi tna cie minut przy tym wietrze – mrukn patrz c na dok adn map roz o on na kolanach.ę ś ął ą ł ą ę ł ż ą Przez reszt lotu czu si wspaniale. W pewnej chwili dostrzeg w oddali samotny s up dymu, znak, któryę ł ę ł ł mia go prowadzi .ł ć Przed hangarem z b yszcz cej, stalowej blachy sta a dakota ze znakami lotnictwa wojskowego. Pasł ą ł startowy by zrobiony z ó tej, starannie wywalcowanej gliny. Shasa wyl dowa g adko. Po utracie okał ż ł ą ł ł musia bardzo wiele wiczy , by nauczy si tak dobrze ocenia odleg o .ł ć ć ć ę ć ł ść Opu ci os on kabiny i skierowa samolot w stron hangaru. Przy maszcie z r kawem sta aś ł ł ę ł ę ę ł pó ci arówka Forda, a ko o niej, przy stojaku ze wiec dymn , sta samotny m czyzna ubrany w szortył ęż ł ś ą ą ł ęż i koszul koloru khaki. Z r koma wspartymi na biodrach patrzy , jak samolot ko uje w kierunku hangaru ię ę ł ł staje. Shasa zgasi silniki, wyskoczy z maszyny, podszed par kroków i wyci gn r k . Z tymł ł ł ę ą ął ę ę przyjaznym gestem kontrastowa wyraz jego twarzy, uroczysty i powa ny.ł ż – Dzie dobry, panie ministrze – powiedzia bez u miechu Shasa i wymienili krótki, mocny u ciskń ł ś ś d oni. Gdy Shasa spojrza uwa nie w jasne oczy Manfreda De La Reya, mia dziwne uczucie deja vu,ł ł ż ł jakby ju kiedy w jakich dramatycznych okoliczno ciach patrzy w te oczy. Musia lekko potrz snż ś ś ś ł ł ą ąć g ow , by si go pozby .ł ą ę ć – Mi o mi, e móg pan przyjecha . My l , e b dzie to korzystne dla nas obu. Czy mog panu pomócł ż ł ć ś ę ż ę ę wy adowa baga e? – spyta Manfred De La Rey.ł ć ż ł – Dzi kuj , dam sobie rad .ę ę ę Shasa cofn si do samolotu, zabezpieczy go i wyj baga e z komory bombowej. Manfred zgasiął ę ł ął ż ł wiec dymn .ś ę ą – Przywióz pan swoj bro – zauwa y Manfred. – Co to jest?ł ą ń ż ł – Remington magnum, siedem milimetrów. Shasa wrzuci baga na ty samochodu i usiad w szoferce.ł ż ł ł – Znakomita do tego rodzaju polowania – pochwali Manfred, uruchamiaj c samochód. – Dalekieł ą strza y w p askim terenie.ł ł Ruszy i przez kilka minut jechali w milczeniu.ł – Premier nie móg przyjecha . Zamierza tu by , ale przys a do pana list. Potwierdza w nim, eł ć ł ć ł ł ż mówi z jego upowa nienia.ę ż – Doskonale – powiedzia Shasa, nie zmieniaj c wyrazu twarzy.ł ą – Jest tu minister finansów, a naszym gospodarzem jest minister rolnictwa, to jego farma. Jedna z najwi kszych w Oranii.ę – Robi wra enie.ż – Tak – skin g ow Manfred – my l , e ma pan racj . – Popatrzy twardo na Shas . – Czy nieął ł ą ś ę ż ę ł ę wydaje si panu dziwne, e zawsze musimy ze sob walczy ?ę ż ą ć – Tak e o tym my la em – przyzna Shasa.ż ś ł ł
– Czy s dzi pan, e ma to jakie podstawy, z których nie zdajemy sobie sprawy? – dopytywaą ż ś ł Manfred. Shasa wzruszy ramionami.ł – Nie s dz , to chyba tylko przypadek.ą ę Odpowied nie zadowoli a Manfreda.ź ł – Czy pa ska matka nigdy panu o mnie nie mówi a?ń ł Shasa by zaskoczony.ł – Moja matka? Na Boga, nie! Mo liwe, e wspomnia a co o panu przypadkiem, ale dlaczego panż ż ł ś pyta? Manfred patrzy prosto przed siebie udaj c, e nie dos ysza pytania.ł ą ż ł ł – Tam jest dom – uci rozmow .ął ę Droga wspina a si teraz ku brzegowi p ytkiej doliny, gdzie by po o ony dom. Woda musia a sił ę ł ł ł ż ł ę znajdowa tu pod warstw gruntu, gdy pastwiska by y zielone i bujne. Kilkana cie stalowych wiatrakówć ż ą ż ł ś sta o w ró nych miejscach doliny. Dom otoczony by ogrodem eukaliptusowym, za nim wida by oł ż ł ć ł porz dne, wie o odmalowane zabudowania gospodarskie. Przed jednym z d ugich gara y sta o zeą ś ż ł ż ł dwadzie cia nowych traktorów, a na pastwiskach pas y si stada pi knych owiec. Rozci gaj ca si odś ł ę ę ą ą ę domu a po horyzont równina by a ju zaorana; tysi ce akrów ciemnej, ci kiej ziemi, przygotowanej podż ł ż ą ęż zasiew kukurydzy. To by o samo serce ziemi Afrykanerów, to w a nie tu Partia Narodowa mia a ca kowiteł ł ś ł ł poparcie, co spowodowa o, e za jej rz dów tak zmieniono granice obwodów wyborczych, eby os abił ż ą ż ł ć wp ywy du ych miast, a wzmocni okr gi rolnicze. I w a nie dlatego nacjonali ci pozostan na zawsze uł ż ć ę ł ś ś ą w adzy, u miechn si kwa no Shasa. Manfred spojrza na niego, ale Shasa nic nie powiedzia .ł ś ął ę ś ł ł Podjechali pod dom i zatrzymali si na dziedzi cu.ę ń Przy d ugim sosnowym stole kuchennym siedzia o kilkunastu m czyzn. Palili, pili kaw i rozmawiali;ł ł ęż ę us ugiwa y im kobiety. Na widok przyje d aj cych wstali i Shasa przywita si z ka dym z nich,ł ł ż ż ą ł ę ż pozdrawiaj c uprzejmie, niemal serdecznie.ą Zna wszystkich obecnych przy stole. Wielu z nich oskar a w parlamencie, przez ka dego był ż ł ż ł atakowany i obwiniany. Teraz jednak zrobili mu miejsce przy stole, a pani domu nala a mu mocnej,ł czarnej kawy i postawi a przed nim talerz ze s odkimi ciasteczkami i mocno wypieczonymi sucharami.ł ł Wszyscy traktowali go z wyszukan kurtuazj i go cinno ci , tak charakterystyczn dla Afrykanerów.ą ą ś ś ą ą Ubrani w proste ubrania my liwskie udawali prostodusznych, rubasznych farmerów, lecz w rzeczywisto ciś ś byli zr cznymi i przebieg ymi politykami nale cymi do grupy najbogatszych i najpot niejszych ludzi wę ł żą ęż kraju. Shasa doskonale mówi ich j zykiem, rozumia najbardziej zawoalowane aluzje i mia si z ichł ę ł ś ł ę artów, ale nie by jednym z nich. By rooinek, tradycyjnym wrogiem, i dawa o si wyczu , e zwarliż ł ł ł ę ć ż przeciw niemu szeregi. Kiedy wypi kaw , gospodarz, minister rolnictwa, zwróci si do niego:ł ę ł ę – Zaprowadz pana do pa skiego pokoju. B dzie si pan móg przebra i rozpakowa bro .ę ń ę ę ł ć ć ń Pójdziemy na polowanie, gdy tylko si och odzi.ę ł Troch po czwartej wyjechali kilkoma pó ci arówkami. Starsi, wy si rang m czy ni zaj li miejscaę ł ęż ż ą ęż ź ę w kabinach, a inni stali z ty u w otwartej cz ci samochodów. Sznur pojazdów wyjecha z doliny, minł ęś ł ął zaoran po a ziemi i skierowa si ku linii wzgórz na horyzoncie.ą ł ć ł ę Zobaczyli teraz zwierzyn : ma e stadka gazeli ta cz cych na równinie niczym py ki cynamonu naę ł ń ą ł p owej ziemi. Samochody jecha y jednak dalej, a do chwili gdy zbli yli si do podnó a skalistych wzgórz.ł ł ż ż ę ż Pierwszy samochód zatrzyma si na chwil i zeskoczy o z niego dwóch my liwych, kieruj c si w stronł ę ę ł ś ą ę ę p ytkiego w wozu.ł ą – Powodzenia – wo ali do nich m czy ni z przeje d aj cych samochodów. Kilkaset jardów dalejł ęż ź ż ż ą konwój znów si zatrzyma i nast pna para zaj a swoje stanowisko.ę ł ę ęł W ci gu pó godziny wszyscy my liwi zostali rozstawieni, tworz c nieregularn lini poni eją ł ś ą ą ę ż poszarpanego pasma wzgórz. Manfred De La Rey i Shasa zaj li stanowisko po ród pop kanych, szarychę ś ę g azów. Usadowili si wygodnie z broni na kolanach, obserwuj c bacznie równin pokryt plamamił ę ą ą ę ą ciemnych zaro li.ś Samochody, kierowane przez synów gospodarza, zawróci y, zatoczy y szerokie ko o i po chwili by ył ł ł ł tylko ma ymi punkcikami na horyzoncie; za ka dym z nich wznosi si tuman kurzu. Potem zawróci y kuł ż ł ę ł wzgórzom i jad c teraz znacznie wolniej p oszy y przed sob stada gazeli.ą ł ł ą Shasa i Manfred mieli niemal godzin oczekiwania na chwil , gdy zwierzyna zbli y si do ichę ę ż ę stanowiska na odleg o strza u. Gaw dzili swobodnie, pozornie bez adnego celu, pocz tkowo ocieraj cł ść ł ę ż ą ą si tylko o polityk , mówi c g ównie o gospodarzu, ministrze rolnictwa i o go ciach. Potem Manfredę ę ą ł ś
delikatnie zmieni kierunek rozmowy rzucaj c uwag , i mi dzy rz dz c Parti Narodow a opozycyjnł ą ę ż ę ą ą ą ą ą ą Parti Zjednoczon Shasy nie ma istotnych ró nic.ą ą ż – Je eli przyjrzy si pan temu uwa nie, dostrze e pan, e ró nimy si tylko stylem i poziomem.ż ę ż ż ż ż ę Zarówno wy, jak i my, chcemy, by Afryka Po udniowa by a bezpiecznym schronieniem dla bia ych ił ł ł cywilizacji europejskiej. Apartheid jest dla nas spraw ycia i mierci, bez niego uton liby my w czarnymą ż ś ę ś morzu. Od mierci Smutsa stanowisko pa skiej partii bardzo zbli y o si do naszego, a lewicowcy iś ń ż ł ę libera owie zacz li od was odchodzi .ł ę ć To, co powiedzia Manfred, by o bolesn prawd , ale Shasa zachowa spokój. W jego partii rysowa ył ł ą ą ł ł si liczne i wyra ne podzia y, ka dego dnia stawa o si coraz bardziej oczywiste, e ju nigdy nie utworzę ź ł ż ł ę ż ż ą rz du. By jednak bardzo ciekaw, dok d zmierza Manfred. Nauczy si docenia swojego przeciwnika ią ł ą ł ę ć wyczu , e Manfred zaczyna stopniowo przedstawia prawdziwy cel zaproszenia Shasy na polowanie.ł ż ć By o oczywiste, e gospodarz celowo umie ci ich razem i e wszyscy inni go cie byli wtajemniczeni wł ż ś ł ż ś ca spraw . Shasa mówi niewiele, do niczego si nie przyznawa , i czeka z rosn cym zniecierpliwieniemłą ę ł ę ł ł ą na moment, w którym bestia poka e pazury.ż – Wie pan, e chronimy j zyk i kultur angloj zycznych mieszka ców Po udniowej Afryki. Nigdy nież ę ę ę ń ł b dziemy próbowali tego zmieni , wszyscy nasi rodacy dobrej woli mówi cy po angielsku s naszymię ć ą ą bra mi. Nasze losy s po czone stalowymi a cuchami.ć ą łą ł ń Manfred przerwa i podniós lornetk do oczu.ł ł ę – Zbli aj si – wyszepta – przygotujmy si . Opu ci lornetk i z u miechem spojrza na Shas .ż ą ę ł ę ś ł ę ś ł ę – S ysza em, e jest pan dobrym strzelcem. Mam nadziej , e b d si móg o tym przekona .ł ł ż ę ż ę ę ę ł ć Shasa by rozczarowany. Chcia wiedzie , jaki jest cel tego starannie przygotowanegoł ł ć przedstawienia, ale teraz pokry irytacj swoim ujmuj cym u miechem i otwieraj c zamek sztucerał ę ą ś ą powiedzia :ł – Co do jednego ma pan racj , panie ministrze. Jeste my po czeni stalowymi a cuchami. Miejmyę ś łą ł ń nadziej , e ich ci ar nie poci gnie nas w dó .ę ż ęż ą ł W ó tawych oczach Manfreda zobaczy dziwny b ysk, nie wiadomo, gniewu czy triumfu, leczż ł ł ł poniewa trwa tylko chwil , Shasa nie by pewien, czy wyra a gniew, czy satysfakcj .ż ł ę ł ż ł ę – B d strzela do zwierz t, które znajduj si po prawej stronie linii id cej ku horyzontowi, a pan doę ę ł ą ą ę ą tych, które b d po lewej, zgoda?ę ą – Zgoda – skin Shasa, cho by nieco z y, gdy Manfred od razu wyznaczy sobie atwiejszeął ć ł ł ż ł ł zadanie. Praw stron , korzystniejsz dla prawor cznego strzelca, z rozmys em przeznaczy dla siebie.ą ę ą ę ł ł Potrzebujesz u atwie , pomy la Shasa zjadliwie, a g o no powiedzia :ł ń ś ł ł ś ł – S ysza em, e pan tak e jest znakomitym strzelcem. A mo e si za o ymy, kto wi cej upoluje?ł ł ż ż ż ę ł ż ę – Nie zak adam si . To pomys szatana; ale b d uwa nie patrzy , jakie b d wyniki – Manfredł ę ł ę ę ż ł ę ą spokojnie przypomnia Shasy, jak bardzo puryta ski by kalwinizm, który wyznawa .ł ń ł ł Shasa uwa nie za adowa bro . W asnor cznie przygotowa adunki, których u ywa , gdy nież ł ł ń ł ę ł ł ż ł ż dowierza seryjnie produkowanej amunicji. L ni ce miedziane uski by y nabite prochem Norma,ł ś ą ł ł wystrzeliwuj cym rozpryskowy pocisk Noslera z pr dko ci ponad tysi ca metrów na sekund . Specjalnaą ę ś ą ą ę konstrukcja pocisku sprawia a, e przy trafieniu jego dzia anie by o piorunuj ce.ł ż ł ł ą Zaryglowa zamek, podniós sztucer do ramienia i przez celownik optyczny zlustrowa równin .ł ł ł ę Odleg e o mil pó ci arówki jecha y szerokimi zakosami i nie pozwala y wymkn si zwierzynie kieruj cł ę ł ęż ł ł ąć ę ą j w stron wzgórz, ku ukrytym u ich stóp my liwym. Shasa zmru y oko, by lepiej widzie , i móg terazą ę ś ż ł ć ł rozró ni pojedyncze zwierz ta w biegn cym przed samochodami stadzie gazeli.ż ć ę ą By y zwiewne jak dym i mkn y przez równin niczym cie rzucany przez chmur . Bieg y zgrabnie,ł ęł ę ń ę ł trzymaj c wysoko g owy ozdobione rogami w kszta cie doskona ych lir, pe ne wdzi ku i nieopisanieą ł ł ł ł ę pi kne.ę Dla Shasy ocena odleg o ci nie by a atwa, gdy by pozbawiony stereoskopowego widzenia, leczł ś ł ł ż ł nauczy si okre la wielko ró nych przedmiotów, a oprócz tego wyrobi w sobie szósty zmys , dzi kił ę ś ć ść ż ł ł ę któremu móg pilotowa samolot, gra w polo i strzela równie dobrze jak ka dy, kto widzia normalnie.ł ć ć ć ż ł Najbli sza gazela by a ju niemal w zasi gu strza u, gdy nagle rozleg y si strza y pierwszej paryż ł ż ę ł ł ę ł my liwych i stado rozpierzch o si w powietrznej gonitwie. Skaka y w gór i ta czy y na d ugich nogach,ś ł ę ł ę ń ł ł nie grubszych ni kciuk m czyzny. Wydawa o si , e nie s skr powane prawem ci enia. Opada y wż ęż ł ę ż ą ę ąż ł dó i odbijaj c si od sp kanej ziemi miga y w rozedrgane powietrze p ynnymi susami, daj c wspania ył ą ę ę ś ł ł ą ł popis zr czno ci, z której by y znane. Sier na ich grzbietach nastroszy a si i po yskiwa a w s o cu.ę ś ł ść ł ę ł ł ł ń Polowanie na gazele by o trudniejsze ni strzelanie do zrywaj cych si kuropatw, gdy uchwycenie wł ż ą ę ż celowniku migaj cych, zwiewnych kszta tów by o prawie niemo liwe. Nale a o raczej mierzy w pustś ą ł ł ż ż ł ć ą
przestrze przed nimi, gdzie znajd si w u amek sekundy pó niej, w chwili, gdy dosi gnie je lec cy zń ą ę ł ź ę ą ponadd wi kow pr dko ci pocisk.ź ę ą ę ś ą Niektórzy m czy ni opanowuj sztuk strzelania dzi ki d ugim wiczeniom i koncentracji. Dla Shasyęż ź ą ę ę ł ć natomiast by a to umiej tno wrodzona. Kiedy obraca si górn cz ci cia a, d uga lufa sztucera by ał ę ść ł ę ą ęś ą ł ł ł skierowana dok adnie tam, gdzie patrzy , a krzy yk celownika optycznego przesuwa si g adko na rodekł ł ż ł ę ł ś pola widzenia i znajdowa si na skacz cym wysoko w powietrze gibkim ciele gazeli. Shasa nie zdawał ę ą ł sobie sprawy, e naciska spust, wydawa o si , e sztucer strzela sam z siebie, a odrzut uderza go wż ł ę ż rami dok adnie wtedy, kiedy powinien.ę ł Pocisk trafi koz a w serce, gdy by w powietrzu. Impet ma ej bry ki metalu obróci go i bia y jak niegł ł ł ł ł ł ł ś brzuch zal ni przez moment w s o cu, po czym martwe ju zwierz spad o na ziemi , uderzaj c rogami oś ł ł ń ż ę ł ę ą delikatne kopyta i znieruchomia o.ł Wprowadzi nast pny nabój do komory, zaryglowa zamek, wybra nast pne p dz ce zwierz , strzeli ,ł ę ł ł ę ę ą ę ł i poczu ostry zapach spalonego prochu. Strzela do momentu, gdy lufa by a tak gor ca, e a parzy a, ał ł ł ą ż ż ł uszy bola y go od huku wystrza ów.ł ł Ostatnie stadko antylop schowa o si za wzgórzami i strza y umilk y. Shasa wyj z magazynkał ę ł ł ął naboje, których nie zu y , i spojrza na Manfreda.ż ł ł – Osiem – powiedzia Manfred – i dwie zranione.ł Te delikatne zwierz ta mog y biec zaskakuj co d ugo, ranione niecelnym strza em. B d musieli zaę ł ą ł ł ę ą nimi pod y . Nie do pomy lenia by o, by zwierz ta zranione cierpia y niepotrzebnie.ąż ć ś ł ę ł – Osiem to dobry wynik – odpowiedzia Shasa. – Mo e pan by zadowolony.ł ż ć – A pan ile upolowa ? – spyta Manfred.ł ł – Dwana cie – odpowiedzia Shasa beznami tnie.ś ł ę – A ile pan zrani ?ł Manfred umiej tnie maskowa upokorzenie.ę ł – Och – u miechn si w ko cu Shasa – nie ranie zwierz t. Trafiam tam, gdzie mierz .ś ął ę ń ą ę To wystarczy o. Nie chcia dra ni Manfreda.ł ł ż ć Shasa zostawi go i podszed do najbli szej sztuki. Martwa gazela le a a na boku, z postawionł ł ż ż ł ą sier ci . Shasa przykucn i pog adzi wspania e futro. Gruczo y ukryte w fa dach skóry wydziela yś ą ął ł ł ł ł ł ł ciemnoczerwone pi mo. Shasa odsun d ugie pasmo bia ego futra, dotkn wydzieliny palcem, zbli y goż ął ł ł ął ż ł do nosa i delektowa si miodowym aromatem. By to raczej zapach kwiatu, nie zwierz cia. Sp yn nał ę ł ę ł ął niego smutek my liwego i al mu by o pi knego stworzenia, które sam zabi .ś ż ł ę ł – Dzi kuj , e umar e dla mnie – wyszepta pradawn modlitw Buszmenów, jakiej nauczy a goę ę ż ł ś ł ą ę ł wiele lat temu Centaine. Napawa si tym smutkiem w g bi duszy i atawistyczna nami tno my liwskał ę łę ę ść ś ow adn a nim ca kowicie.ł ęł ł W ch odzie wieczoru m czy ni zebrali si przed domem wokó ognisk arz cych si przed frontem.ł ęż ź ę ł ż ą ę Zawsze po polowaniu odbywa o si rytualne braaivleis, pieczenie mi sa. M czy ni zajmowali sił ę ę ęż ź ę przyrz dzaniem pieczeni, podczas gdy kobiety przygotowywa y sa atki i deser na ustawionych naą ł ł werandzie prostych sto ach. Mi so ubitej zwierzyny marynowano, zatapiano w t uszczu lub przerabiano nał ę ł ostre kie basy. W troby, nerki i flaki przyrz dzano wedle zazdro nie strze onych recept, a nast pnieł ą ą ś ż ę k adziono na arz cych si w glach, a kucharze-amatorzy nie pozwalali, by przypali y si zbyt mocno, ił ż ą ę ę ł ę popijali powoli mampoer, mocn nalewk z brzoskwi .ą ę ń Grupa ciemnoskórych robotników gra a tradycyjne ludowe melodie na banjo i harmonii i niektórzył go cie zacz li ta czy na du ej werandzie. Kilka spo ród m odszych kobiet by o naprawd adnych,ś ę ń ć ż ś ł ł ę ł Shasa uwa nie si im przyjrza . By y opalone, tryska y zdrowiem i naturaln zmys owo ci , tym bardziejż ę ł ł ł ą ł ś ą ujmuj c , e otrzyma y zgodne z zasadami kalwinizmu wychowanie. Cnotliwo oraz to, eą ą ż ł ść ż prawdopodobnie by y dziewicami, budzi o w Shasie nami tno , gdy ceni sobie walk na równi zeł ł ę ść ż ł ę zwyci stwem.ę Jednak e stawka by a zbyt du a, by ryzykowa w najmniejszym nawet stopniu. Unika nie mia ych,ż ł ż ć ł ś ł cho znacz cych spojrze , jakie niektóre z dziewcz t rzuca y w jego kierunku. Wystrzega si tak eć ą ń ą ł ł ę ż nalewki i nape nia szklank piwem imbirowym. Wiedzia , e tego wieczoru musi zachowa trze woł ł ę ł ż ć ź ść umys u.ł Kiedy ju zaostrzone polowaniem apetyty go ci zosta y zaspokojone pieczon na ogniu dziczyzn , aż ś ł ą ą resztki wyniesione do pomieszcze dla s u by, Shasa zaj miejsce przy du ym stole ustawionym dalekoń ł ż ął ż od orkiestry. Naprzeciw niego usiad Manfred De La Rey, a w fotelach po bokach rozsiad o si wygodnieł ł ę dwóch innych ministrów. Z ich swobodnym zachowaniem kontrastowa y baczne spojrzenia, jakie rzucali wł jego kierunku.
– Teraz wszystko si wyja ni – domy li si Shasa i niemal w tej samej chwili Manfred zacz mówi :ę ś ś ł ę ął ć – Mówi em, meneer Courtney, e pod wieloma wzgl dami jeste my sobie bardzo bliscy – powiedział ż ę ś ł cicho, a jego koledzy skin li g owami. – Wszyscy chcemy chroni ten kraj i zachowa wszystko, co cenneę ł ć ć i pi kne. Bóg wybra nas na stra ników, naszym obowi zkiem jest troszczy si o wszystkich ludzię ł ż ą ć ę yj cych w tym kraju i dba o to, by to samo ka dej grupy i kultury nie by a zagro ona, by trzyma y siż ą ć ż ść ż ł ż ł ę oddzielnie. Poj cie wiecznej separacji by o cz ci oficjalnej linii partii, doskonale znanej Shasy. Choę ł ęś ą ć potakuj co kiwa g ow , zaczyna si ju niecierpliwi .ą ł ł ą ł ę ż ć – Wiele jeszcze trzeba zrobi – mówi dalej Manfred. – Po wyborach czeka nas trudna praca.ć ł Jeste my budowniczymi spo ecze stwa, które przetrwa tysi c lat. B dzie to spo ecze stwo wzorcowe, wś ł ń ą ę ł ń którym ka da grupa b dzie mia a swoje miejsce i nie b dzie narusza a przestrzeni nale cej do innych.ż ę ł ę ł żą Niepowtarzalne spo ecze stwo b dzie podobne do wielkiej, stabilnej piramidy.ł ń ę Manfred zamilk i przez chwil wszyscy zachwycali si w ciszy pi knem tej wizji, a Shasa, cho nieł ę ę ę ć zmieni wyrazu twarzy, mia si w duchu z trafno ci tego porównania. Nikt z obecnych nie mia bowiemł ś ł ę ś ł adnych w tpliwo ci co do tego, która grupa mia a po wsze czasy znajdowa si na czubku piramidy.ż ą ś ł ć ę – A jednak s jacy wrogowie – zagadn Manfreda minister rolnictwa.ą ś ął – Tak, s wrogowie, zarówno wewn trzni, jak i zewn trzni. W miar post pów naszej pracy b dą ę ę ę ę ę ą coraz bardziej ha a liwi i niebezpieczni. Im bli ej b dziemy zwyci stwa, tym bardziej b d si starali namł ś ż ę ę ę ą ę przeszkodzi .ć – Ju si organizuj .ż ę ą – Tak – zgodzi si Manfred. – I nawet starzy, wypróbowani przyjaciele ostrzegaj nas i chc nasł ę ą ą zastraszy . Na przyk ad Ameryka, cho w a nie tam wygórowane aspiracje Murzynów przywiezionych zć ł ć ł ś Afryki jako niewolnicy stwarzaj powa ny problem. Nawet Wielka Brytania, która sama nie mo e przecieą ż ż ż da sobie rady z ludem Mau Mau w Kenii i uniezale nieniem si Indii, chce nam rozkazywa , jak mamyć ż ę ć post powa i chce nas zawróci z obranego kursu.ę ć ć – My l , e jeste my s abi i nieodporni.ś ą ż ś ł – Wprowadzili ju embargo na dostawy broni, przez co nie mo emy si broni przeciw podst pnemuż ż ę ć ę wrogowi, ukrywaj cemu si w cieniu.ą ę – Maj racj – przerwa Manfred ostro. – Jeste my s abi i nie mamy sprawnej armii. Jeste my zdanią ę ł ś ł ś na ich ask .ł ę – Musimy to zmieni – powiedzia surowo minister finansów. – Musimy by mocni.ć ł ć – W przysz ym roku wydamy na armi pi dziesi t milionów funtów, a do ko ca dekady miliard.ł ę ęć ą ń – Musimy uniezale ni si od gró b na o enia na nas sankcji, bojkotu czy embarga.ż ć ę ź ł ż – Si a w jedno ci, ex unitate vires – powiedzia Manfred De La Rey. – Szanuj cy tradycj Afrykanerzył ś ł ą ę s farmerami, lud mi prostymi. Poniewa dyskryminowano nas przez ponad sto lat, nie mieli myą ź ż ś styczno ci z handlem i przemys em i nie mamy tych umiej tno ci, które tak atwo przychodz naszymś ł ę ś ł ą rodakom mówi cym po angielsku.ą Manfred przerwa i jakby szukaj c poparcia spojrza na swoich dwóch towarzyszy, po czym mówił ą ł ł dalej: – Ten kraj rozpaczliwie potrzebuje rodków, by nasza wizja mog a zosta zrealizowana. Doś ł ć przeprowadzenia tak ogromnego przedsi wzi cia brak nam umiej tno ci. Potrzebujemy kogo zupe nieę ę ę ś ś ł wyj tkowego.ą Wszyscy patrzyli teraz przenikliwie na Shas .ę – Potrzebujemy cz owieka z energi m odzie ca i do wiadczeniem, które przychodzi z wiekiem.ł ą ł ń ś Potrzebujemy wybitnego finansisty, doskona ego organizatora. W ród cz onków naszej partii nie mał ś ł nikogo takiego. Shasa patrzy na nich uwa nie. To, co sugerowali, by o oburzaj ce. Shasa wychowa si w cieniuł ż ł ą ł ę Jana Christiana Smutsa, cz owieka wielkiego formatu, i by w naturalny sposób wierny jego partii. Otworzył ł ł ju usta, by ostro odmówi , gdy Manfred De La Rey podniós r k , by go powstrzyma .ż ć ł ę ę ć – Niech pan pos ucha – powiedzia . – Osoba, której powierzymy t patriotyczn misj , otrzymał ł ę ą ę stanowisko, które premier stworzy specjalnie dla niej. Zostanie ministrem górnictwa i przemys u.ł Shasa powoli zamkn usta. Musieli zebra du o informacji o nim, zanalizowa je i ustali w a ciwął ć ż ć ć ł ś ą cen . Podstawy jego przekona i zasad politycznych zosta y zburzone. Zaprowadzili go na wysok gór ię ń ł ą ę pokazali, co mo e osi gn , je eli tylko zechce.ż ą ąć ż Na wysoko ci dwudziestu tysi cy stóp Shasa wyrówna i wszed na w a ciwy kurs. Zwi kszyś ę ł ł ł ś ę ł
przep yw tlenu w masce, by rozja ni umys . Do Youngsfield mia cztery godziny lotu, cztery godziny nał ś ć ł ł dok adne przemy lenie wszystkiego, co us ysza . Chcia dok adnie wszystko rozwa y , odrzuciwszył ś ł ł ł ł ż ć wszelkie emocje, ale podniecenie zak óca o jego rozmy lania. Perspektywa posiadania du ej w adzy,ł ł ś ż ł rozbudowywania pot gi swojego kraju tak, by sta si najsilniejszy w Afryce i znacz cy w skali ca egoę ł ę ą ł wiata, nie dawa a mu spokoju. To by a w adza! Na my l o tym z lekka kr ci o mu si w g owie, gdy toś ł ł ł ś ę ł ę ł ż wszystko, o czym marzy , by o wreszcie dost pne. Musia tylko we w a ciwym momencie si gn r k .ł ł ę ł ł ś ę ąć ę ą Ale czy nie by o to ujm dla honoru, czy nie rani o jego dumy? Co mia by powiedzie ludziom, którzy muł ą ł ł ć zaufali? Nagle pomy la o Blaine’ie Malcomessie, swoim mentorze i doradcy, cz owieku, który przez teś ł ł wszystkie lata zast powa mu ojca. Jak oceni to zdradzieckie posuni cie?ę ł ę – Blaine, mog zrobi wi cej dobrego przy czaj c si do nich – wyszepta . – Dzia aj c razem z nimię ć ę łą ą ę ł ł ą mog skuteczniej agodzi ich dzia ania, ni b d c w opozycji, gdy to ja b d mia w adz ...ę ł ć ł ż ę ą ż ę ę ł ł ę Wiedzia jednak, e usprawiedliwia tylko swój wyst pek.ł ż ę W ko cu chodzi o tylko o w adz , i cho wiedzia , e Blaine Malcomess nigdy nie pogodzi si z tym,ń ł ł ę ć ł ż ę co uzna za zdrad , by kto inny, kto zrozumie go i udzieli wsparcia. To przecie w a nie Centaineę ł ś ż ł ś Courtney-Malcomess starannie uczy a swojego syna, jak zdobywa pieni dze i w adz i jak ich u ywa .ł ć ą ł ę ż ć – Mamo, to wszystko mo e si uda . Mo e niedok adnie tak, jak planowali my, ale mo e si uda .ż ę ć ż ł ś ż ę ć Nagle przypomnia sobie o czym innym i cie przes oni jego rozja niony triumfem umys .ł ś ń ł ł ś ł Spojrza w dó na le c na s siednim siedzeniu czerwon teczk , któr w chwili, gdy wsiada doł ł żą ą ą ą ę ą ł mosquito, da mu na lotnisku Manfred De La Rey, minister spraw wewn trznych.ł ę – Je eli przyjmie pan nasz ofert , jest tylko jeden problem, który b dziemy musieli rozwi za –ż ą ę ę ą ć powiedzia Manfred wr czaj c mu teczk – i jest to powa ny problem. Oto on.ł ę ą ę ż Teczka zawiera a raport specjalnego wydzia u policji, a napis na niej g osi :ł ł ł ł TARA ISABELLA COURTNEY z domu MALCOMESS Tara obchodzi a cz domu przeznaczon dla dzieci, zagl daj c do sypialni ka dego z nich. Nianiał ęść ą ą ą ż otula a w a nie Isabell ró ow ko dr , gdy ma a zobaczywszy mam zawo a a:ł ł ś ę ż ą ł ą ł ę ł ł – Mamusiu, mamusiu, mi by niegrzeczny. Chc , by spa na pó ce z innymi lalkami.ś ł ę ł ł Tara przysiad a na ó ku córeczki i rozmawiaj c z ni o z ym zachowaniu misia przytuli a j . Isabellał ł ż ą ą ł ł ą by a zaró owiona, ciep a i pachnia a myd em. Jej jedwabiste w osy g aska y policzek matki i wymaga o toł ż ł ł ł ł ł ł ł od Tary pewnego wysi ku, by uca owawszy córeczk , wsta i odej .ł ł ę ć ść – Kochanie, trzeba ju spa .ż ć Gdy zgas o wiat o, dziewczynka krzykn a tak g o no, e Tara wróci a przestraszona.ł ś ł ęł ł ś ż ł – Co si sta o, kochanie? – spyta a zapalaj c znów wiat o i podchodz c do ó ka.ę ł ł ą ś ł ą ł ż – Przebaczy am ju misiowi. Mo e spa ze mn . Mi zosta ze wszystkimi honorami przeniesiony doł ż ż ć ą ś ł ó ka Isabelli. Ma a obj a go jedn r k , kciuk drugiej wsadzaj c sobie do buzi.ł ż ł ęł ą ę ą ą – A kiedy wróci tatu ? – spyta a sennie, ale zamkn a ju oczy i zanim Tara podesz a do drzwi, spa a.ś ł ęł ż ł ł Na rodku pokoju Sean siedzia Garrickowi na piersiach i z sadystyczn przyjemno ci szarpa go zaś ł ą ś ą ł w osy. Tara rozdzieli a ich.ł ł – Sean, w tej chwili wracaj do swojego pokoju, s yszysz? Tyle razy mówi am ci, eby si nie zn cał ł ż ś ę ę ł nad swoimi bra mi! Powiem o tym tacie, gdy wróci do domu.ć Prze ykaj c zy i g o no sapi c, Garrick broni brata:ł ą ł ł ś ą ł – On si nie zn ca , mamo. Bawili my si tylko.ę ę ł ś ę S uchaj c jego oddechu Tara wiedzia a, e w ka dej chwili mo e dosta ataku astmy. Zawaha a si .ł ą ł ż ż ż ć ł ę W takiej sytuacji nie powinna wychodzi z domu, ale dzisiaj by o to dla niej bardzo wa ne.ć ł ż Przygotuj inhalator i powiem mani, by dopóki nie wróc , zagl da a do niego co godzin , znalaz aę ę ą ł ę ł wyj cie z sytuacji.ś Michael czyta i ledwie spojrza na ni , gdy go ca owa a na dobranoc.ł ł ą ł ł – Kochanie, obiecaj, e zgasisz wiat o o dziewi tej. Stara a si nie okazywa , e by jej ulubie cem.ż ś ł ą ł ę ć ż ł ń – Obiecuj , mamo – mrukn , jednocze nie krzy uj c palce pod ko dr .ę ął ś ż ą ł ą Schodz c po schodach spojrza a na zegarek; za pi ósma. Wiedzia a, e si spó ni. T umi cą ł ęć ł ż ę ź ł ą macierzy skie poczucie winy, wysz a z domu i wsiad a do swojego starego packarda.ń ł ł Shasa nie lubi packarda, gdy uwa a , e wyblak y od s o ca, poplamiony lakier i zniszczonał ż ż ł ż ł ł ń tapicerka s ujm dla honoru rodziny. Na ostatnie urodziny dosta a od niego nowego aston martina, aleą ą ł zostawi a go w gara u. Packard lepiej pasowa do jej sparta skiego obrazu samej siebie. Ruszaj cł ż ł ń ą zostawia za sob k by dymu, a pó niej, gdy przyspiesza a na drodze biegn cej przez starannieł ą łę ź ł ą
uprawiane winnice Shasy, wzbija w powietrze tumany py u, co sprawia o jej przewrotn przyjemno . Ał ł ł ą ść ż dziwne, e po tylu latach mieszkania w Weltevreden, w ród bogactw i staromodnych mebli, nadal czu aż ś ł si tu obco. Nawet je eli przyjdzie jej tu mieszka jeszcze przez pi dziesi t lat, nigdy nie b dzie to jeję ż ć ęć ą ę dom, lecz dom Centaine Courtney-Malcomess. Przypomina y o tym urz dzone przez Centaine pokoje,ł ą których Shasa nigdy nie pozwoli jej przemeblowa .ć Przez pot n bram wymkn a si do realnego wiata cierpienia i niesprawiedliwo ci, gdzie p akalięż ą ę ęł ę ś ś ł uciskani, walcz c i daj c pomocy, gdzie czu a si po yteczna i mia a swoje miejsce, gdzie rami wą żą ą ł ę ż ł ę rami z innymi sz a w kierunku przysz o ci, w stron wyzwa i przemian.ę ł ł ś ę ń Dom Broadhurstów le a w redniozamo nej dzielnicy Pinelands. By to nowoczesny, niski i rozleg yż ł ś ż ł ł budynek, z p askim dachem i du ymi oknami, seryjnymi meblami i tanimi, syntetycznymi dywanami. Nał ż krzes ach mo na by o znale sier psa, zniszczone od czytania ksi ki pi trzy y si stosami w k tachł ż ł źć ść ąż ę ł ę ą lub le a y roz o one na stole jadalnym, zabawki wala y si w korytarzu, a tanie, poplamione palcami dzieciż ł ł ż ł ę reprodukcje Picassa i Modiglianiego wisia y krzywo na cianach. Tara czu a si uwolniona od przepychuł ś ł ę Weltevreden i by o jej tu bardzo dobrze.ł Gdy parkowa a packarda, Molly Broadhurst wybieg a, by j powita . By a ubrana w pi kny, wzorzystył ł ą ć ł ę kaftan. – Spó ni a si !ź ł ś ę Uca owa a Tar gor co i przez zagracony przedpokój zaprowadzi a do brzydkiego, du ego pokoju,ł ł ę ą ł ż zbudowanego pó niej ni reszta domu.ź ż W rodku znajdowa o si wielu go ci Molly, którzy zebrali si tu, by wys ucha Mosesa Gamy.ś ł ę ś ę ł ć Patrz c na nich Tara poczu a, jak rado ogarnia jej serce. Ci ludzie robili co warto ciowego, tryska a zą ł ść ś ś ł nich energia i rado ycia; byli pe ni zapa u, mieli poczucie sprawiedliwo ci, byli poni ani i buntowali siść ż ł ł ś ż ę przeciwko temu. Tego rodzaju zgromadzenie nie mog oby si nigdy odby w Weltevreden. W ród go ci by o bowiemł ę ć ś ś ł wielu czarnych: studentów z uniwersytetu Fort Hare i niedawno utworzonego uniwersytetu Western Cape, nauczycieli i prawników, nawet lekarzy. Wszyscy byli dzia aczami politycznymi i cho nie mogli brał ć ć udzia u w wyborach do parlamentu ani przemawia w nim, cz sto wyst powali publicznie i ich g os by juł ć ę ę ł ł ż s yszalny. By tu tak e redaktor czarnego pisma Drum i miejscowy korespondent Sowetan, które swój tytuł ł ż ł wzi o od nazwy szybko rozwijaj cego si miasta czarnych.ęł ą ę Ju sam fakt, e mog a si spotka i normalnie porozmawia z czarnymi, bardzo j ekscytowa .ż ż ł ę ć ć ą ł Biali go cie byli tak e bardzo interesuj cy. Niektórzy z nich byli cz onkami Komunistycznej Partiiś ż ą ł Afryki Po udniowej, zanim j zdelegalizowano kilka lat temu. By tam tak e Harris, którego spotka a juł ą ł ż ł ż wcze niej w domu Molly. Walczy w Izraelu, u boku Irguna, przeciwko Anglikom i Arabom. Jego wysokiś ł wzrost i gwa towne zachowanie budzi y w Tarze l k, ale i zainteresowanie. Molly twierdzi a, e doskonaleł ł ę ł ż zna si na walce partyzanckiej i sabota u i e zawsze podró uje potajemnie po kraju i przekrada sił ę ż ż ż ę przez granice, za atwiaj c jakie tajemnicze sprawy.ł ą ś M Molly rozmawia powa nie z prawnikiem z Johannesburga, Bramiem Fischerem, któryąż ł ż specjalizowa si w bronieniu czarnych oskar onych o przest pstwo na podstawie prawa, któreł ę ż ę skonstruowano specjalnie tak, by zawsze znalaz si paragraf ograniczaj cy ich swobody. Molly mówi a,ł ę ą ł e Bram organizuje sie podziemnych komórek partii komunistycznej, a Tara marzy a, e pewnego dnia iż ć ł ż ona b dzie mog a wst pi do jednej z nich.ę ł ą ć Do tej samej grupy nale a Marcus Archer, tak e by y cz onek partii komunistycznej. Pracowa wż ł ż ł ł ł Witwatersrand jako psycholog zak adowy. Do jego zada nale a o szkolenie tysi cy czarnychł ń ż ł ę pracowników kopalni z ota i Molly twierdzi a, e w a nie dzi ki niemu powsta w ród czarnych górnikówł ł ż ł ś ę ł ś zwi zek zawodowy. Molly szepn a jej na ucho, e jest homoseksualist , u ywaj c s owa, jakiego Taraą ęł ż ą ż ą ł nigdy przedtem nie s ysza a:ł ł – Oczywiste, e jest gejem.ż Poniewa w rodowisku Tary by o to co zupe nie nie do przyj cia, uzna a, e warto si interesowa .ż ś ł ś ł ę ł ż ę ć – Bo e, Molly – szepn a Tara. – To s wspaniali, prawdziwi ludzie, b d c z nimi czuj wreszcie, eż ęł ą ę ą ę ż naprawd yj .ę ż ę – Jest tam – u miechn a si Molly s ysz c wyznanie Tary i wprowadzi a j w t um go ci.ś ęł ę ł ą ł ą ł ś Moses Gama sta oparty o cian i cho otacza o go grono wielbicieli, górowa nad nimi wzrostem.ł ś ę ć ł ł Molly przecisn a si do przodu.ęł ę Tara patrzy a z przej ciem na Mosesa Gam i pomy la a, e nawet w tak wspania ym towarzystwieł ę ę ś ł ż ł wygl da jak pantera w ród kotów podwórzowych. Jego pi kna twarz wygl da a tak, jakby wyrze biono ją ł ś ę ą ł ź ą z bloku czarnego onyksu, a wewn trzna si a, jaka z niego promieniowa a, wydawa a si wype nia ca yę ł ł ł ę ł ć ł
pokój. Tara czu a si tak, jakby sta a na zboczach Wezuwiusza, wiedz c, e w ka dej chwili mo e zdarzył ę ł ą ż ż ż ć si katastrofalny wybuch.ę Moses Gama spojrza na Tar . Nie u miechn si , ale jego g bokie spojrzenie zasnu dziwny cie .ł ę ś ął ę łę ł ń – Prosi em Molly, eby pani zaprosi a, pani Courtney.ł ż ą ł – Prosz tak do mnie nie mówi . Mam na imi Tara.ę ć ę – Taro, musimy pó niej porozmawia . Mo esz zosta ? By a tak przej ta tym, e j wyró ni , i nieź ć ż ć ł ę ż ą ż ł ż mog a wymówi s owa i tylko skin a g ow .ł ć ł ęł ł ą – Moses, je eli jeste gotów, mo emy zaczyna – powiedzia a Molly i odci gaj c go od gronaż ś ż ć ł ą ą s uchaczy wprowadzi a na podwy szenie, na którym sta o pianino.ł ł ż ł – Uwaga, uwaga! Prosimy o cisz !ę Molly klasn a w r ce i o ywione rozmowy ucich y. Wszyscy zwrócili si ku niej.ęł ę ż ł ę – Moses Gama jest jednym z najbardziej zdolnych i szanowanych w ród nowej generacji czarnychś przywódców Afryki. Ju przed wojn by cz onkiem Afryka skiego Kongresu Narodowego i najbardziejż ą ł ł ń aktywnym dzia aczem Afryka skiego Zwi zku Zawodowego Górników. Chocia zwi zki zawodoweł ń ą ż ą czarnych nie s uznawane przez obecny rz d, podziemny zwi zek zawodowy górników jest jedn zą ą ą ą najbardziej wiarygodnych i wp ywowych organizacji czarnych i ma ponad sto tysi cy cz onków regularnieł ę ł p ac cych sk adki. W 1950 roku Moses Gama zosta sekretarzem Kongresu i niestrudzenie,ł ą ł ł bezinteresownie i bardzo skutecznie pracowa nad tym, by us yszano p acz naszych czarnych braci,ł ł ł pozbawionych prawa do decydowania o w asnym losie. Przez krótki czas Moses Gama by cz onkiemł ł ł rz dowej Rady Przedstawicieli Tubylców, b d cej prób wyciszenia aspiracji politycznych czarnych, ale toą ę ą ą w a nie on zrezygnowa z pe nienia tej funkcji, wypowiadaj c s ynn uwag : „Rozmawia em przez telefon,ł ś ł ł ą ł ą ę ł ale z drugiej strony nikt mnie nie s ucha ”.ł ł Zgromadzeni wybuchn li miechem i oklaskami, po czym Molly zwróci a si do Mosesa:ę ś ł ę – Wiem, e nie powiesz nam nic przyjemnego ani uspokajaj cego, ale na tej sali jest wiele sercż ą bij cych razem z twoim i gotowych krwawi razem z nim.ą ć Tara klaska a tak d ugo, a rozbola y j d onie, i pochyli a si do przodu, by pilnie s ucha Mosesał ł ż ł ą ł ł ę ł ć Gamy, który wyszed na rodek sceny.ł ś Mia na sobie elegancki niebieski garnitur, bia koszul i granatowy krawat. Tak si dziwnie z o y o,ł łą ę ę ł ż ł e on by ubrany uroczy cie, a inni przyszli w porozci ganych swetrach lub starych tweedowychż ł ś ą marynarkach ze skórzanymi atami na okciach i plamami na klapach. Garnitur Mosesa by prosty w kroju ił ł ł doskonale le a na jego atletycznej figurze. Jednocze nie Gama wygl da tak dostojnie, e wydawa o si ,ż ł ś ą ł ż ł ę i ma na sobie królewski p aszcz z lamparta i pióra czapli wetkni te w krótko obci te w osy. Mówiż ł ę ę ł ł g bokim, przejmuj cym g osem:łę ą ł – Przyjaciele, jest tylko jedna idea, której jestem wierny i której zawsze b d broni ze wszystkich si .ę ę ł ł Uwa am mianowicie, e ka dy Afryka czyk ma pierwotne, wrodzone, nie daj ce si podwa y prawo doż ż ż ń ą ę ż ć Afryki, gdy jest to jego kontynent i jego jedyna ojczyzna.ż Tara s ucha a jak zauroczona, gdy mówi , jak amano wrodzone prawo przez trzysta lat i jak w czasieł ł ł ł ostatnich kilku lat, odk d nacjonali ci obj li w adz , usankcjonowano to, konstruuj c zbiór praw,ą ś ę ł ę ą przepisów i zakazów, tworz c polityk apartheidu.ą ę – Wszyscy wiemy, e sama idea apartheidu jest tak groteskowa, tak ob kana, e nie mo e siż łą ż ż ę sprawdzi w praktyce. Ale chcia bym was ostrzec, przyjaciele, e ludzie, którzy tworzyli ten szalonyć ł ż system, s tak fanatyczni, tak zatwardziali i tak przekonani o swoim boskim pos annictwie, i zrobią ł ż ą wszystko, by j wprowadzi w ycie. Ju utworzyli ca armi urz dników, których zadaniem jestą ć ż ż łą ę ę realizowanie tego szale stwa, a mog wykorzysta wszelkie bogactwa tej ziemi, zasobnej w z oto iń ą ć ł minera y. Nie zawahaj si roztrwoni tych dóbr, buduj c swoje ideologiczne monstrum. Nie ma takiejł ą ę ć ą ceny, ani w sferze duchowej, ani w materialnej, która by a by dla nich za wysoka.ł Moses Gama przerwa i spojrza na s uchaczy, a Tarze wydawa o si , e sam osobi cie odczuwał ł ł ł ę ż ś ł wszelkie udr ki swojego ludu i e by o w nim wi cej cierpienia, ni cz owiek mo e znie .ę ż ł ę ż ł ż ść – Je eli si ich nie powstrzyma, zamieni t pi kn ziemi w odra aj c ruin ; b dzie to kraj nież ę ą ę ę ą ę ż ą ą ę ę znaj cy lito ci i sprawiedliwo ci, kraj zniszczony materialnie i duchowo.ą ś ś Moses roz o y szeroko r ce.ł ż ł ę – Ci ludzie nazywaj zdrajcami tych spo ród nas, którzy si im przeciwstawiaj . Przyjaciele, ka dego,ą ś ę ą ż kto nie sprzeciwi si im, ja nazw zdrajc – zdrajc Afryki.ę ę ą ą Zamilk i to oskar enie wisia o w powietrzu a do chwili, gdy zacz to go oklaskiwa . Tylko Tara nieł ż ł ż ę ć klaska a i nadal patrzy a na niego. Nie mog a wydoby z siebie g osu i dr a a tak, jakby by a chora nał ł ł ć ł ż ł ł malari .ę
Moses wolno opuszcza g ow , a dotkn a piersi i zebrani my leli, e sko czy . Lecz on nagleł ł ę ż ęł ś ż ń ł wyprostowa si , rozpostar r ce i mówi dalej:ł ę ł ę ł – Przeciwstawi si im? Jak to zrobi ? Odpowiem wam – przeciwstawimy si im ca moc , z cać ę ć ę łą ą łą stanowczo ci i ca ym sercem. Je eli dla nich nie ma ceny, jakiej nie byliby w stanie zap aci , dla nasś ą ł ż ł ć tak e nie mo e by takiej ceny. Musz wam powiedzie , przyjaciele, e zrobi wszystko – przerwa , byż ż ć ę ć ż ę ł podkre li – wszystko, by dalej prowadzi walk . Dla niej jestem gotów umrze i zabija .ś ć ć ę ć ć Po tych s owach w pokoju zrobi o si cicho. Dla tych spo ród zebranych, którzy jako salonowił ł ę ś intelektuali ci zajmowali si dialektyk socjalistyczn , takie o wiadczenie by o gro ne i niepokoj ce, gdyś ę ą ą ś ł ź ą ż mo na w nim by o us ysze odg os amanych ko ci i wyczu zapach wie o rozlanej krwi.ż ł ł ć ł ł ś ć ś ż – Jeste my gotowi zrobi pierwszy krok i nasze plany s ju zaawansowane. Za kilka miesi cyś ć ą ż ę rozpoczniemy ogólnokrajow kampani oporu przeciwko potwornym prawom apartheidu. B dziemy palią ę ę ć dowody to samo ci, które musimy nosi na mocy ustawy parlamentarnej, te znienawidzone dompasż ś ć podobne do gwiazdy, jak musieli nosi ydzi, dokumenty, które oznaczaj , e jeste my rasowo gorsi.ą ć Ż ą ż ś Zrobimy z nich wielkie ognisko, którego dym rozniesie si po ca ym cywilizowanym wiecie. B dziemyę ł ś ę wchodzi do restauracji i kin przeznaczonych tylko dla bia ych, b dziemy je dzi w przeznaczonych tylkoć ł ę ź ć dla bia ych wagonach i b dziemy si k pa na przeznaczonych tylko dla bia ych pla ach. B dziemył ę ę ą ć ł ż ę krzycze do faszystowskiej policji: „Chod cie! Aresztujcie nas!” I tysi cami ludzi zape nimy wi zieniać ź ą ł ę bia ych, zablokujemy im s dy, a ca y pot ny system apartheidu za amie si pod naszym naciskiem.ł ą ż ł ęż ł ę Tara zosta a d u ej, tak jak prosi , a kiedy wi kszo go ci ju wysz a, Molly podesz a do niej i wzi ał ł ż ł ę ść ś ż ł ł ęł j pod r k .ą ę ę – Taro, kochanie, czy podejmiesz ryzyko i spróbujesz mojego spaghetti po bolo sku? Wiesz, eń ż jestem najgorsz gospodyni w ca ej Afryce, ale ty przecie jeste odwa n dziewczyn .ą ą ł ż ś ż ą ą Tylko kilkoro go ci zaproszono na pó n kolacj w ogrodzie. Ponad ich g owami unosi y si rojeś ź ą ę ł ł ę komarów, a co jaki czas powiewy wiatru przynosi y zgni y zapach siarkowodoru z oczyszczalni cieków zś ł ł ś drugiej strony Black River. Go ciom nie psu o to apetytu i podawane zawsze przez Molly spaghetti poś ł bolo sku szybko znika o z talerzy, Popijane szklankami taniego czerwonego wina. Dla Tary by o toń ł ł przyjemn odmian po wyszukanych posi kach podawanych w Weltevreden, po czonych zawsze zą ą ł łą uroczyst ceremoni degustowania wina, którego butelka kosztowa a tyle, co pensja robotnika. Tutają ą ł jedzenie i wino nie s u y o temu, by si nim zachwyca , lecz mia o usprawni prac umys ów i rozwi zał ż ł ę ć ł ć ę ł ą ć j zyki.ę Tara siedzia a przy Mosesie. Jej s siad mia dobry apetyt, ale pi bardzo ma o wina. Jego manierył ą ł ł ł przy stole nie by y najlepsze – jad g o no nie zamykaj c ust, jednak, rzecz dziwna, nie razi o to Tary. Wł ł ł ś ą ł jaki sposób podkre la o to jego odr bno i pokrewie stwo z lud mi, którym przewodzi .ś ś ł ę ść ń ź ł Pocz tkowo Moses rozmawia z innymi go mi, odpowiadaj c na ich pytania i komentarze, jakieą ł ść ą pada y przy stole. Pó niej stopniowo coraz cz ciej zwraca si do Tary i prowokowa j do wypowiedzi, ał ź ęś ł ę ł ą w ko cu, gdy sko czy je , obróci si ku niej i zni y g os, wykluczaj c innych z rozmowy.ń ń ł ść ł ę ż ł ł ą – Znam twoj rodzin – powiedzia . – Znam dobrze pani Centaine Courtney, a zw aszcza twojegoą ę ł ą ł m a, Shas Courtneya.ęż ę Tara by a zaskoczona.ł – Nigdy nie s ysza am, by o tobie mówili.ł ł – Dlaczego mieliby to robi ? Dla nich nigdy nie by em wa ny. Na pewno dawno o mnie zapomnieli.ć ł ż – A gdzie i kiedy ich pozna e ?ł ś – Dwadzie cia lat temu. Twój m by jeszcze dzieckiem. By em wtedy nadzorc w kopalniś ąż ł ł ą diamentów H’ani w po udniowo-zachodniej Afryce.ł – H’ani – skin a g ow Tara. – To pocz tek fortuny Courtneyów.ęł ł ą ą – Matka wys a a Shas do tej kopalni, by nauczy si wszystkiego, co si tam robi. By przy mnieł ł ę ł ę ę ł przez kilka tygodni i pracowali my razem. – Moses przerwa i u miechn si .ś ł ś ął ę – Dobrze nam by o ze sob , na tyle, na ile ma y bia y baas mo e y w zgodzie z czarnym. Da mił ą ł ł ż ż ć ł ksi k , Histori Anglii Macaulaya. Mam j do dzisiaj. Pami tam, e niektóre zagadnienia, jakieąż ę ę ą ę ż poruszali my w rozmowie, wprawia y go w zak opotanie i niepokoi y. Kiedy powiedzia mi tak: „Moses, toś ł ł ł ś ł jest polityka. Czarni nie powinni zajmowa si polityk . To sprawa bia ych”.ć ę ą ł Moses za mia si cicho na to wspomnienie, a Tara zmarszczy a brwi.ś ł ę ł – To do niego podobne – zgodzi a si . – Przez ostatnie dwadzie cia lat niewiele si zmieni .ł ę ś ę ł Moses przesta si mia .ł ę ś ć – Twój m sta si pot nym cz owiekiem. Jest bardzo bogaty i wp ywowy.ąż ł ę ęż ł ł Tara wzruszy a ramionami.ł