Dawno minął mroźny chłód poranka. Słońce pali niemi
łosiernie. Bezkresnego błękitu nieba nie mąci najmniejsza
choćby chmurka. Upał paraliżuje. Suche, gorące, pozbawio
ne wilgoci powietrze ogrzewa się jeszcze bardziej od rozża
rzonego piasku. Drżąc i falując zamazuje ostrość widzenia,
odbierając wyrazistość obrazów ukazujących się zmęczonym
oczom. Na czym tu oprzeć wzrok? Wokół tylko piaski i piaski
urozmaicone jedynie tu i ówdzie ukazującymi się pasmami
żwirów i drobnych kamieni wypreparowanych przez wiatr.
Żadnego drzewka lub skromnej chociaż trawki, żadnego ży
cia. Wielka płaska patelnia; ani pagórka, ani jakiejkolwiek
pojedynczej choćby skałki. Tylko w oddali, otaczający nas
wokół, wibrujący, rozedrgany i zda się nieosiągalny hory
zont. Czy za nim jest również płasko i tak gorąco? Jak wielka
jest otaczająca nas przestrzeń i jaka pusta! Przypominają się
słowa niezapomnianego Antoine’a de Saint Exupery’ego,
który powiedział: „Boże, jaka ta planeta jest pustynna! Rze
4
Uczestnicy wyprawy na zwrotniku Raka
ki, gaje i domostwa ludzkie wydają się znów szczęśliwym
zbiegiem okoliczności. Ile tu jest skał i piasku! ”
Zbliża się godzina 17, najwyższy czas aby pomyśleć
0 rozbiciu obozu i przyrządzeniu obiadu przed zapadnięciem
zmroku. To ostatnie określenie nie jest jednak zbyt fortunne
w zastosowaniu do szerokości geograficznych, w których się
znajdujemy. Przejście dnia w noc odbywa się tu bardzo szyb
ko, w ciągu kilku zaledwie minut; także nie obserwuje się
zupełnie występowania zmierzchu czy tak zwanej szarówki.
Z nadejściem tej pory trzeba bardzo uważać, szczególnie od
dalając się od obozu, ponieważ zaskakujące gwałtownie cie
mności mogą w monotonnym pustynnym terenie bardzo
utrudnić znalezienie drogi powrotnej. Podczas pobytu na
Saharze niejednokrotnie mieliśmy możność się o tym prze
konać.
Okazuje się jednak, po raz któryś z rzędu, że wspomniany
już brak urozmaicenia krajobrazu ma też swoje dobre stro
ny — nie ma dyskusji na tem at wyboru odpowiedniego miej
sca na biwak. Szybko wykonujemy zrutynizowane czynnoś
ci, stawiamy nasze wysłużone namioty, rozpalamy prymusy
1gotujemy obiad. Wkrótce zapadają ciemności i robi się chło
dno, tak że po krótkiej tylko pogawędce udajemy się spać.
Nad ranem budzi nas potężne wycie w iatru i wyraźnie
się od niego odróżniający ostry świst przesypującego się pia
sku. Wygrzebujemy się ze śpiworów, jest jeszcze zupełnie
ciemno i bardzo zimno. Od strony dowietrznej łopocze zer
wany tropik. Poruszając się po omacku stwierdzamy, że po
zostałe namioty ucierpiały podobnie. Dookoła atramentowe
ciemności i wciskający się wszędzie ostry pył. Oczy, nos, uszy
pełne są piasku. Widoczność bliska zeru. Może stąd właśnie
wzięło się powiedzenie o egipskich ciemnościach? W końcu
rozwidnia się, w iatr jakby trochę zelżał. Wokół nas przycup
nęło kilkadziesiąt barchanów, wysokich na około 50 cm, któ
rych wczoraj jeszcze tu nie było! To właśnie kilka z nich
ugrzęzło na naszych namiotach. Sierpowate, o asymetrycz
nych stokach pagórki przesuwają się z wiatrem w szybkim
tempie, jakby penetrując teren wysuniętymi wąsami-czułka-
mi. Piasek przesypując się po ich ostrej krawędzi wydaje ów
charakterystyczny świst. W stosunkowo szybkim tempie od-
5
<
Zagubiona wśród piasków i zamknięta dla oczu przybysza maleńka
oaza w Wielkim Ergu Zachodnim
kopujemy się z piasku i znów obozowa rutyna — śniadanie,
zwijanie namiotów i pakowanie sprzętu, załadunek samo
chodu. Wreszcie ponownie ruszamy w bezkresną monotonię
pustynnego krajobrazu. Wzmaga się kurz i upał. Wiatr ustał
już prawie zupełnie.
Trzęsąc się i kiwając w takt nierówności pustynnego
szlaku, zastanawiam się nad najbardziej istotnymi cechami
pustyni, nad jej definicją. Z czym najczęściej kojarzy się to
pojęcie? Z piaskiem, upałem, brakiem wody czy roślinności?
O ile obiegowe, stereotypowe określenia odpowiadają ota
czającym nas realiom? Czy moje dotychczasowe wyobrażenia
są zgodne z rzeczywistością roztaczającą się wokół szlaku?
Hasło „pustynia” u większości ludzi wywołuje określony
obraz; jawią się im piaski, wydmy oraz tu i ówdzie występu
jąca zielona oaza z palmami i fontanną kryształowej wody,
do której zmierzają majestatycznie kroczące wielbłądy. Do
konuję szybkiego przeglądu; to by się rzeczywiście zgadzało
— piasek jest i to nawet w dość dużych ilościach. Z wydmami
6
ostatni kontakt mieliśmy rano, a karawanę widzieliśmy
wczoraj koło południa. Nieco rzadziej spotyka się oazy, ale to
zrozumiałe, ponieważ stanowią one zaledwie około 2% ogro
mnego obszaru Sahary. Wydaje się jednak, że to jeszcze nie
wszystko. Można by zacząć od znaczenia samej nazwy —
dlaczego pustynia? Oczywiście dlatego, że pusto, pusto, bo
nie ma roślinności, a nie ma jej, bo zbyt gorąco. Nie, chyba
jednak nie tędy droga. W okolicach okołobiegunowych też
nie ma roślinności, a wcale tam nie jest gorąco, choć bywają
tam piaski, a nawet wydmy i rozległe powierzchnie pokryte
drobnym gruzem i żwirem, spod którego wyłaniają się nagie
skały. Nie ma natom iast wielbłądów i palm. Czy wobec tego
obszary biegunowe można nazwać pustyniami? Na pewno
tak, przecież tam również jest pusto. Pierwszą cechą pustyni,
jak to wynika z samej nazwy, jest niewątpliwie pustka. Moż
na sobie wyobrazić, choć jest to trudne przy panującym tu
upale, bezkresne śnieżno-lodowe obszary pozbawione jakie
gokolwiek życia. Śnieg od horyzontu do horyzontu — biała
pustka. Kto dysponuje jeszcze większą wyobraźnią, z łatwo
ścią dostrzeże kolorowe plamy namiotów niemal kompletnie
przysypanych śniegiem. Ich mieszkańcy chyba dopiero co
wstali i odkopują się za pomocą wielkich łopat. Tym, któ
rzy nie polegają na własnej wyobraźni, proponuję fragment
opisu dokonanego przez znanego polskiego polarnika K. Bir-
kenmajera: „Przez dwa dni szalała zamieć. Północny w iatr
gnał korytarzem lodowca Langleikbreen chmury śnieżnego
pyłu. Drobne krupki i igiełki lodowe mknęły w zawrotnym
pędzie po twardej skorupie firnu, wznosiły się ku górze falu
jącymi zasłonami, przysiadały na chwilę na chropawym lo
dzie, by znów poderwać się w obłędnym bezcelowym tańcu.
Za namiotami, na wpół zagrzebanymi w śniegu, narosły me
trowe zaspy-zastrugi, wyciągnięte długimi, wąskimi jęzora
mi śnieżnych wydm w dół lodowca. Od nawietrznej wir po
wietrza wydrążył lej, którego brzegi, wymodelowane w za-
marzłym śniegu w ostre łopaty, nadwieszały się nad łopoczą
cym płótnem pomarańczowych namiotów. Od wejścia trzeba
było przekopać korytarz w nawianym śniegu o konsystencji
gęstej waty. Po stopieniu garnka takiego śniegu pozostawał
zaledwie kubek wody”. Prawda, że podobny obrazek? Były
tam na Spitsbergenie nawet wydmy, tyle że śnieżne i podob
nie szalał wiatr. Pojęcie „pustynia” wykazuje więc ogromną
pojemność, nieodparcie nasuwa się pytanie — co łączy te, tak
z pozoru, diam etralnie różne obszary, co utożsamia je tak
dalece, że pozwala na zastosowanie wspólnego określenia?
Niewątpliwie najważniejszą cechą pustyń jest ich klimat,
a przede wszystkim jego suchość. W arunki termiczne zdają
się spełniać rolę drugoplanową. Suchość tworzy pustkę.
Określenia pustynia i półpustynia odnoszą się w swym
najogólniejszym sformułowaniu do terenów z klimatem
skrajnie suchym o opadach nieregularnych, poniżej 200—
—250 mm, czy nawet — według niektórych autorów — 300
mm rocznie. Na terenach tych stały odpływ powierzchniowy
nie istnieje wcale lub występuje w postaci zanikającej, ucho
dzącej w piaski pustyni, sieci rzecznej. Niekiedy występują
tzw. rzeki „tranzytowe”, to jest rzeki, których reżim wodny
nie odpowiada warunkom fizycznogeograficznym, głównie
klimatycznym, obszarów, przez które przepływają — np. re
jon tzw. „kolana” Nigru w saharyjskim odcinku biegu tej
rzeki czy też cała niemal dolina Nilu. Ustalenie podstaw
precyzyjniejszego wytyczenia granic obszarów pustynnych
stanowi jeden z głównych problemów geografii fizycznej
i wiąże się z zagadnieniem strefowości geograficznej. Można
też stosować proponowane przez różnych badaczy wskaźniki
i współczynniki suchości, które w lepszym lub gorszym stop
niu pozwalają na klasyfikację terenów pod kątem tego, tak
ważnego, elementu klimatycznego. Wydaje się jednak, że
najkorzystniej będzie rozpocząć nasze rozważania od analizy
rozmieszczenia najsuchszych obszarów na Ziemi. Wiemy już,
że występują one zarówno w strefach gorących, jak i zim
nych, a nawet mroźnych. Spróbujmy zatem określić ich cechy
wspólne i zastanowić się nad tymi, które decydują o ich zró
żnicowaniu.
Warunki występowania pustyń.
Pustynie na kuli ziemskiej
Rozmyślania przerywają nieustannie realia związane z pra
wdziwą, otaczającą nas, pustynią; samochód zakopuje się
głęboko w piasku. Wyskakujemy, podkopujemy koła, pod
kładamy specjalne pustynne blachy, popychamy ciężarówkę
i jedziemy kilkadziesiąt lub, w wypadku wyjątkowego szczę
ścia, kilkaset metrów. Doprawdy trudno w tych warunkach
zebrać myśli. A tymczasem pojawia się nowy problem; co tu
w tym suchym saharyjskim klimacie robią potężne rozwinię
te doliny o szerokich płaskich dnach? Są one zupełnie suche,
ale wyglądają tak, jakby dopiero co przestała nimi płynąć
woda. Nasz szlak prowadzi jedną z nich. Twarde, skaliste
podłoże sprawia, że jedziemy bez używania blach i łopat.
Można więc snuć dalej nasze rozważania. Jak wielkie i zaso
bne w wodę musiały być rzeki, które wytworzyły tak wielkie
koryta. Skąd brały się tak pokaźne ilości wody? Czy mogły je
wytworzyć wody odpływające okresowo? Czy też raczej nale
ży wyciągnąć wniosek o zmianie tutejszego klimatu? Zostaw
my na razie te pytania bez odpowiedzi, powróćmy do sprawy
rozmieszczenia najsuchszych obszarów na naszym globie.
Spójrzmy na mapę rozmieszczenia opadów (ryc. 1); z łatwoś
cią stwierdzimy występowanie kilku takich obszarów i to
w różnych szerokościach geograficznych. Co je łączy, czy mo
żna dopatrzeć się jakichś prawidłowości i wspólnych cech
w ich rozmieszczeniu? Wydaje się, że tak. Wszystkie najwięk
sze gorące pustynie świata, włącznie z najokazalszą z nich
Saharą, znajdują się w strefie zwrotników. Są to obszary
o najmniejszej sumie opadów; ich ilość nie osiąga miejscami
nawet 50 mm rocznie. Aby wyjaśnić tę prawidłowość, musi
my przeanalizować cyrkulację powietrza w niskich szeroko
ściach geograficznych (ryc. 2). W pasie okołorównikowym
mamy do czynienia z najintensywniejszym operowaniem
promieni słonecznych, a co za tym idzie — największym
ogrzewaniem powietrza w ciągu całego roku. Ciepłe powie
trze staje się lżejsze i wznosi się do góry, zbliżając się do
granicy troposfery przebiegającej w tej strefie na wysoko
ści około 16 km. W tej sytuacji, w związku ze stałym odpły-
9
Ryc.1.Rocznesumyopadównaświeciewcm
Ryc. 2. Cyrkulacja powietrza na kuli ziemskiej
wem powietrza, w okolicach okołorównikowych, bliżej po
wierzchni litosfery, wytwarza się obszar niskiego ciśnienia
atmosferycznego. Wznoszące się nieustannie w ciągu całego
roku powietrze rozdziela się na dwa strumienie. Kierują się
one na północ i południe, ku zwrotnikom, odchylając się od
ściśle południowego kursu — na półkuli północnej w prawo,
a na południowej w lewo. Ma to związek z ruchem wirowym
Ziemi h. Wznoszące się powietrze ochładza się wraz ze wzror
'• Odchylenie to powoduje siła Coriolisa; aby wyjaśnić jej działanie,
możemy posłużyć się następującym przykładem: Z równika wystrzelo
no dwie rakiety zakładając, że jedna z nich poruszając się południko
wym torem osiągnie biegun północny, a druga południowy. W rzeczy
wistości jednak nie osiągną one wyznaczonych celów, wiąże się to
z faktem, że punkty leżące na różnych równoleżnikach, wykonując
pełen obrót w ciągu 24 godzin, mają jednak do pokonania drogę o ró
żnej długości: punkt leżący na równiku — 40 077 km, a np. na 60° szer.
11
stem wysokości, co powoduje skraplanie się pary wodnej
w nim zawartej i w konsekwencji występują burze o charak
terze nawalnych ulew.
Po przejechaniu Sahary, kiedy znaleźliśmy się już w tro
pikalnych regionach Nigerii, kilkakrotnie mieliśmy okazję
odczuć na własnej skórze rozmiary tych ulew. Niebo ciemnie
je w jednej chwili, zaciąga się potężnymi, ołowianymi chmu
rami i zaczynają spadać całe potoki wody przemaczając do
kumentnie nasze namioty i cały dobytek. Po kilku lub kilku
nastu minutach deszcz ustaje, nikną chmury, pojawiają się
dotkliwie piekące promienie słońca, robi się jeszcze parniej,
jeszcze goręcej. Wody opadowe intensywnie parują. Łatwo
sobie wyobrazić, co się dzieje, kiedy słońce jest w zenicie
i operuje najsilniej; ogrzewanie, a co za tym idzie — wstępo
wanie, jest tak duże, że deszcze padają wtedy codziennie.
Mówi się wówczas o porze deszczowej.
Znajdujące się wysoko nad równikiem, w znacznym sto
pniu pozbawione wilgoci powietrze, zmierza ku zwrotnikom
pchane przez powietrze stale napływające z dołu. Wędruje
ono w postaci górnych wiatrów występujących w ciągu ca
łego roku. Napływając w rejon zwrotników, chłodniejszy
w porównaniu z obszarem równikowym, powietrze to staje
się cięższe wskutek ochłodzenia i zaczyna spływać ku po
wierzchni Ziemi. Trzeba tu również dodać, że temu zstępują
cemu ruchowi powietrza dodatkowo sprzyja fakt zmniejsze-
geogr. — 20 038 km. Oto dla przykładu prędkości punktów leżących na
różnych szerokościach geograficznych:
na równiku około 1669km/h
na 50°szer. geogr. ” 1104km/h
na 60° szer. geogr. ” 834km/h
na 70°szer. geogr. ” 552km/h
na biegunach ” Okm/h
O kierunku rzeczywistego toru rakiety zadecyduje więc obok siły jej
ciągu prostopadła siła odchylająca lot rakiety zmierzającej w kierunku
obszarów obracających się z mniejszą prędkością, powodując zbocze
nie z południka, z którego została wystrzelona — „Ziemia nie nadąży
podsuwać się pod rakietę”. Tak samo zachowują się rakiety wystrzelo
ne z biegunów. (Wg. W. Stankowskiego: Spotkania przy globusie. Insty
tut Wydawniczy Nasza Księgarnia, Warszawa 1982)
12
nia się przestrzeni, w której się teraz znalazło — obwód zwro
tników jest bowiem mniejszy od obwodu równika. Pam ięta
my również, że im dalej od równika, tym bardziej obniża się
granica troposfery, osiągająca nad biegunami zaledwie 6 km.
Wiąże się to z brakiem prądów wstępujących na zimnych
obszarach polarnych. Na biegunach dzieje się wprost przeci
wnie — zimne, ciężkie powietrze ma tu tendencje zstępujące.
Tak więc ochłodzone i zagęszczone na obwodzie zwrotników
masy powietrza płynące od równika są jakby „przyciskane”
w dół przez obniżającą się granicę troposfery.
Opisany układ cyrkulacji powietrza sprawia, że obser
wujemy nieustanny napływ stosunkowo suchego powietrza
nad zwrotniki i tworzenie się tam stałych wyżów barometry-
cznych. Dopływ powietrza następuje wyłącznie z góry; po
wietrze jest suche, ponieważ ogrzewa się spływając z gór
nych warstw troposfery, a spływowi temu towarzyszy po
chłanianie wilgoci Zdarza się nawet czasem, że deszcz za
czyna padać, lecz nie docierając do powierzchni Ziemi, wysy
cha „po drodze”. Obecność wyżu wyklucza możliwość napły-
' w.u innych mas powietrza. W tej sytuacji strefy zwrotników
są niemal całkowicie pozbawione opadów. Aby do końca
przedstawić obraz cyrkulacji atmosferycznej w niskich sze
rokościach geograficznych należy dodać, że z wyżów zwrot
nikowych do niżu równikowego wieją stale, przez cały rok,
dolne wiatry zwane pasatami. Zgodnie z wyjaśnioną już za
sadą działania siły Coriolisa również i pasaty ulegają odchy
leniu na półkuli północnej w prawo, a na południowej w lewo.
Zarówno dolne, jak i górne wiatry mają charakter wiatrów
stałych.
Przedstawiony wywód wyjaśnia obserwowaną na mapce
rozmieszczenia opadów prawidłowość występowania pustyń
właśnie na obszarach zwrotnikowych — patrz mapka roz
mieszczenia pustyń na świecie (ryc. 3).
Analizując w dalszym ciągu mapkę rozmieszczenia opa-
11 Pochłanianie wilgoci przez ogrzewające się powietrze wyjaśnio
ne będzie nieco dalej —przy omawianiu warunków, które doprowadzi
ły do powstania pustyni Atacama w Ameryce Południowej i Namib
w Afryce.
Ryc.3.Rozmieszczeniepustyńnaświecie.D.„..
1—Sahara2—PastNamib,3—Past.Syryjska,4—Pust.WielkiNefud,5—Pust.MałyNefud,6—Pust.Rubal
Chan?Wk.PustSłona,8-PustTharl-Pust.Kara-kum,10-PustKizyl-kum,11-PustTaklaMakan,
12-PustGobi,13-Wlk.PustPiaszczysta,14-PustGibsona,15-Wlk.PustWiktom,16-PustSimpson,
17_Wlk.Pust.Słona,18—Pust.Mohave,19—Pust.Gila,20—Pust.Atacama
dów zauważymy ogromne suche obszary południowej i cen
tralnej Azji, rozciągające się aż po umiarkowane szerokości
geograficzne. I tu również występują pustynie. Jaka jest ich
geneza? Dlaczego tak mało tu opadów? Niewątpliwie duże
znaczenie ma tu kontynentalne położenie wymienionych ob
szarów. Znaczna odległość od oceanów sprawia, że dociera
tu niewiele wilgoci. Wiadomo, że klimaty kontynentalne
odznaczają się, w odróżnieniu od klimatów morskich, znacz
nym stopniem suchości. Ponadto działa jeszcze dodatkowo
na tym obszarze jeden czynnik, dla wyjaśnienia którego mu
simy prześledzić rozmieszczenie mas powietrza. Otóż oma
wiane obszary leżą na granicy monsunowej cyrkulacji powie
trza, to znaczy takiego rozkładu ciśnienia atmosferycznego,
w którym w lecie, wskutek szybszego nagrzewania się lądu,
mamy do czynienia ze wznoszeniem się powietrza i w związ
ku z tym z tworzeniem się niżów. Oceany natom iast nagrze
wają się znacznie wolniej, znajdujące się nad nimi powietrze
osiada, gęstnieje i wobec tego tworzą się nad nimi rozległe
wyże atmosferyczne. W tej sytuacji poziomy ruch powietrza,
a więc wiatry — w tym przypadku są to monsuny letnie —
mają ogólny kierunek z morza na ląd. Ze względu na dużą
zawartość wilgoci wiatry te niosą obfite opady. W zimie sytu
acja jest odwrotna; wody oceanów, które zmagazynowały po
bierane w ciągu lata ciepło, ogrzewają znajdujące się nad
nimi powietrze powodując jego wznoszenie się, rozrzedzanie
i w konsekwencji tworzenie się niżów atmosferycznych. Ląd
jako ciało stałe wychładza się bardzo szybko, wobec czego
ochładza się również powietrze, staje się cięższe, osiada
i tworzy obszary o wysokim ciśnieniu atmosferycznym. Wia
try wieją wtedy z lądu w kierunku morza. Powietrze płynące
znad lądu zawiera bardzo mało wilgoci i stąd monsun zimo
wy jest wiatrem suchym. Dlaczego więc monsuny letnie nie
przynoszą opadów na rozległe obszary kontynentu azjatyc
kiego? Wyjaśnia to rzut oka na mapę fizyczną; napływające
znad oceanu wilgotne powietrze napotyka na swej drodze
potężną barierę w postaci wysokich łańcuchów górskich
przebiegających równoleżnikowo przez południową część
kontynentu azjatyckiego. Powietrze o dużej zawartości wil
goci wspina się po południowych stokach gór, ochładza się,
15
dochodzi do skroplenia się pary wodnej w nim zawartej
i w południowej części Azji, na bliższym i dalszym przedpolu
gór, występują obfite opady. Właśnie tu, na południowych
stokach Himalajów, w miejscowości Czerrapundżi, notuje się
największe w świecie opady przekraczające 12 000 mm rocz
nie. Możemy więc powiedzieć, że obszary leżące po drugiej
stronie gór znajdują się w tzw. „cieniu opadowym”. Stosun
kowo mała ilość występujących tu deszczy sprzyja tworzeniu
się pustyń.
Podobne, odznaczające się niedosytem wilgotności, ob
szary pustynne występują również na zachodnich brzegach
kontynentów opływanych przez zimne prądy morskie. Do
nich należy największa i najbardziej znana — Atacama i inne
pustynie, często nie posiadające własnych nazw geograficz
nych, ciągnące się niemal wzdłuż całej części środkowej za
chodniego wybrzeża Ameryki Południowej oraz Namib na
zachodnim wybrzeżu Afryki w Namibii. Pustynie tego typu
często zwane są mglistymi. Ich geneza wiąże się nie tylko
z rozkładem ciśnienia atmosferycznego, ale również z wystą
pieniem zimnych prądów morskich. W obu przypadkach, za
równo w odniesieniu do Ameryki Południowej, jak i Afryki,
obserwujemy podobne warunki, które w konsekwencji do
prowadziły do wytworzenia się obszarów pustynnych.
Zachodnie wybrzeże Ameryki Południowej opływa zim
ny Prąd Peruwiański, biorąc swój początek w odgałęzie
niu Dryfu W iatrów Zachodnich — prądu opływającego kulę
ziemską w wysokich południowych szerokościach geografi
cznych. Prąd Peruwiański płynie niemal wzdłuż całego wy
brzeża, docierając do najniższych szerokości geograficznych
(ryc. 4). Na zachód od wybrzeża, nad oceanem, nieznacznie
zmieniając swoje położenie w ciągu roku, stacjonuje rozległy
obszar wysokiego ciśnienia atmosferycznego — tzw. wyż po-
łudniowopacyficzny. Niemal całe zachodnie wybrzeże Ame
ryki Południowej znajduje się pod wpływem jego oddziały
wania. Napływające znad oceanu wilgotne powietrze ochła
dza się wskutek oddziaływania zimnych wód Prądu Peru
wiańskiego. Tak więc zdawałoby się, że nad ląd napływa
oceaniczne powietrze — dlaczego zatem nie ma tu opadów?
Powstanie pustyń na zachodnich wybrzeżach konty-
16 Wśród piasków i skal Sahary
Tab. 1. Maksymalna ilość pary wodnej mieszczącej się na 1 m3 powie
trza w określonej temperaturze
Temperatura w °C
Ilość pary wodnej
w gramach na Im*
powietrza
+30 31
+20 17
+ 10 9,5
0 5
- 1 0 2,5
- 2 0 1
-30 0,5
nentów opływanych przez zimne prądy morskie jest zjawis
kiem złożonym, jego wyjaśnienie wymaga znajomości pew
nych praw fizyki.
Nasze rozważania rozpocznijmy od uściślenia pojęcia
wilgotności powietrza. Jest to zawartość pary wodnej w po
wietrzu, przy czym jej ilość wykazuje zależność zarówno od
ciśnienia, jak i od temperatury. Spójrzmy na tabelkę 1.; oka
zuje się, że powietrze może „pomieścić” mniejszą lub większą
ilość wilgoci, liczba gramów pary wodnej w 1 m3zmniejsza
się wraz ze spadkiem tem peratury, natom iast w miarę ogrze
wania pojemność ta rośnie; powietrze ciepłe może więc po
mieścić więcej pary wodnej. W wypadku przekroczenia okre
ślonych w tabelce granic zawartości pary przy danej tempe
raturze nastąpi jej skroplenie. Można więc powiedzieć, że,
przy określonej wilgotności, ogrzewające się powietrze bę
dzie się od tej granicy oddalało, a w miarę ochłodzenia nastą
pi skroplenie pary wodnej, która jest niezbędna dla powsta
nia opadu.
Zimne powietrze napływające na ląd znad oceanu,
ochłodzone przez przepływ nad zimnymi wodami prądu,
odznacza się stosunkowo dużym stopniem nasycenia wilgo
cią, odpowiednim dla jego niskiej temperatury. W miarę na
pływu nad ląd powietrze ogrzewa się. Powoduje to zmniej
szenie stopnia nasycenia parą wodną; wraz ze wzrostem tem
peratury zwiększa się jego wilgotnościowa pojemność, odda-
18
I.! się granica nasycenia, a tym samym nie dochodzi do skro
plenia pary wodnej w nim zawartej. Innymi słowy można
powiedzieć, że określona ilość pary wodnej niesiona w zi
mnym oceanicznym powietrzu czyni je wilgotnym, natomiast
w warunkach powodujących ogrzanie się powietrza następu
je zmiana stopnia nasycenia i powietrze staje się suche. Wo
bec czego na omawianym obszarze nie występują opady. Wil
goć objawia się tam jedynie w postaci nanoszonej znad morza
mgły i sporadycznie występującej mżawki, na obszarze Ata-
camy zwanej garua.
Jeśli dysponujecie w szkole przyrządem do mierzenia
wilgotności powietrza — higrometrem, to możecie przepro
wadzić interesujące doświadczenie, którego wynik z pewno
ścią potwierdzi przedstawione wyjaśnienie, będziemy bo
wiem mieli do czynienia z pewną analogią. Jesienią lub zimą,
najlepiej w bezmroźny dzień, na dworze jest z pewnością
wilgotniej niż w klasie. Dokonujemy pomiaru wilgotności
powietrza w klasie higrometrem. Co się stanie, gdy otworzy
my okno? Zdawałoby się, że wilgotność powietrza w klasie
powinna wzrosnąć. W pierwszej chwili pewnie tak będzie,
następnie jednak napływające z zewnątrz powietrze ogrzeje
się i nastąpi zmiana stopnia nasycenia; jego pojemność wil
gotnościowa zwiększy się, powietrze zacznie wchłaniać wil
goć znajdującą się w klasie, a higrometr pokaże, że jest bar
dziej sucho niż poprzednio.
Ścisłe uzależnienie występowania pustyń na zachodnim
wybrzeżu Ameryki Południowej od obecności zimnego Prądu
Peruwiańskiego potwierdzają również inne fakty. Peru, jak
wiadomo, należy do ścisłej czołówki państw o największej
ilości odławianych ryb. Obserwując dane w rocznikach sta
tystycznych, zauważymy znaczne okresowe różnice w ilości
odławianych ryb. Okazuje się, że Prąd Peruwiański zmienia
swój bieg; w okresach gdy oddala się od kontynentu, ryby,
żerujące najchętniej na styku zimnej i ciepłej wody, również
oddalają się od wybrzeża, co w znacznej mierze utrudnia ich
połów. Jednocześnie na lądzie, na pustynnym wybrzeżu, jako
bezpośrednie następstwo odsunięcia się prądu, obserwuje się
występowanie obfitych opadów i rozkwit zieleni.
Bardzo małe ilości opadów notuje się również w strefach
2* 19
oKoiooiegunowych, przede wszystkim na półkuli północnej.
Wyjaśnienie małych sum występujących tam opadów atmo
sferycznych jest stosunkowo proste. Mamy tu do czynienia
z występowaniem stałych wyżów barycznych. Wskutek nis
kich tem peratur notowanych na obszarach polarnych powie
trze zstępuje i gęstnieje. Nie obserwuje się tu konwekcji
(wznoszenia) i związanego z nią ochładzania się powietrza, a
więc tych wszystkich warunków, które powodują powstawa
nie opadów. Posługując się definicją określającą pustynie
jako obszary o małych opadach, musimy do nich zaliczyć
również i strefy polarne.
Przyglądając się w dalszym ciągu mapce rozmieszczenia
opadów znajdziemy jeszcze inne obszary suche — pustynne.
Do nich z pewnością zaliczyć można pustynie leżące w izolo
wanych kotlinach śródgórskich. Otaczające góry hamują
napływ wilgotnego powietrza, zatrzymując deszcze na ze
wnętrznych stokach gór otaczających kotlinę. Mechanizm
tego zjawiska przypomina opisane już zatrzymywanie na po
łudniowych stokach Himalajów opadów niesionych przez le
tnie monsuny. Do tego typu pustyń zaliczyć możemy Takla
Makan w Chinach, Dolinę Śmierci i Mohave w USA.
Wyciągając wnioski z analizy rozmieszczenia opadów
na świecie możemy stwierdzić, że pustynie występują w róż
nych szerokościach geograficznych, od najwyższych do zbli
żonych do równika, a więc w diam etralnie różnych w arun
kach termicznych. Oczywiście w tej sytuacji przekonanie, że
na pustyni zawsze jest gorąco, traci rację bytu.
W ujęciu meteorologicznym, czyli, mówiąc inaczej,
z punktu widzenia fizyki atmosfery, przyczyny występowa
nia obszarów o małych opadach są różne i niejednokrotnie
bardzo złożone. Dokładne ich wyjaśnienie wymagałoby
wprowadzenia szeregu pojęć i omówienia praw rządzących
zjawiskami atmosferycznymi. Analizując mapę rozmieszcze
nia opadów na świecie możemy tylko stwierdzić, że duże
sumy opadów wiążą się z obszarami o stałym lub przeważa
jącym w ciągu całego roku niskim ciśnieniem atmosferycz
nym. Wznoszenie się ogrzanego powietrza powoduje jego
ochładzanie się i kondensację pary wodnej, co w konsek-
2 0
"■•'ncji powoduje opady. Na obszarach o wysokim ciśnieniu
osiadanie powietrza nie sprzyja kondensacji i tworzeniu się
opadów.
Pustynie gorące i zimne
Czy jest jednak coś jeszcze poza suchością i wynikającym
' niej brakiem roślinności, co pozwalałoby na wskazanie in
nych wspólnych cech łączących tak różne przecież pustynie
zimne i gorące? Warto zastanowić się nad kształtowaniem
i rozwojem rzeźby obszarów pustynnych. Jakie czynniki
rzeźbotwórcze odpowiedzialne są za wytworzenie odpowied
nich form rzeźby? Jaki to w ogóle jest typ rzeźby? Czy zacho
dzi na tych skrajnie różnych obszarach podobieństwo form
i krajobrazów?
Często spotyka się definicje pustyni określające ją jako
obszar pozbawiony zwartej pokrywy roślinnej. Potwierdza
się to w odniesieniu zarówno do pustyń arktycznych — mro
źnych, jak i do pustyń występujących w innych, wyższych
i niższych szerokościach geograficznych. Szata roślinna
w dużej mierze wpływa na krajobraz, dodając mu specyficz
nego piętna wynikającego z jej typu, zależnego z kolei od
strefy klimatycznej. Inny jest krajobraz sawanny, lasów tro
pikalnych, tajgi czy śródziemnomorskiej makii. Wszystkie
pustynie łączy natom iast niemal całkowity brak roślinno
ści — elementu jakże ważnego dla krajobrazu. Czynnikiem,
który w zasadaniczy sposób decyduje o fizjonomii danego
obszaru, jest w tym przypadku rzeźba. W tej fazie rozważań
musimy dokonać pewnych uogólnień, nie jest bowiem możli
we wspólne zaszeregowanie wszystkich pustyń świata. Ob
serwuje się zróżnicowanie ich typów choćby w zależności od
rodzaju m ateriału skalnego, odległości od mórz, wysokości
nad poziom morza, przeszłości geologicznej obszaru i temu
podobnych. Zanim zajmiemy się szczegółowszą klasyfikacją,
postarajmy się ustalić, co łączy wszystkie pustynie świata
oprócz wspomnianej już suchości klimatu oraz braku lub -
występowania zaledwie śladowej roślinności.
21
Jednym z najbardziej znaczących elementów klimatu
jest niewątpliwie tem peratura powietrza. Do tej pory pomi
jaliśmy jednak to tak ważne zagadnienie. Odpowiedź jest
prosta — trudno o jakąś ogólną charakterystykę termiczną
pustyń naszego globu. W arunki termiczne pustyń, mimo wy
stępowania wielu innych wspólnych lub podobnych cech,
wykazują bardzo duże zróżnicowanie.
Wartość tem peratur notowanych na pustyni pozostaje
w ścisłym związku ze strefą klimatyczną, w jakiej się ona
znajduje. Przyjmując w dalszym ciągu, proponowane już
uprzednio, określenie pustyń jako obszarów odznaczających
się niedoborem opadów, możemy stwierdzić, że występują
one właściwie we wszystkich strefach klimatycznych, z rów
nikową włącznie — zważywszy, że Atacama ciągnie się nie
mal pod 5° szerokości geograficznej południowej*1). Właśnie
opierając się na w arunkach termicznych stref, w których wy
stępują obszary pustynne, dzielimy je na gorące — o wyso
kich średnich rocznych tem peraturach, na przykład jak na
Saharze, gdzie średnie wszystkich miesięcy przekraczają
20°C, i na pustynie zimne, o średniej tem peraturze poniżej
0°C, z krótkim, nie przekraczającym 3—4 miesięcy latem
(ryc. 5). Podział ten ma oczywiście charakter bardzo ogólny,
obejmujący w jednej grupie zarówno obszary polarne, jak
i pustynne tereny Azji występujące w strefie umiarkowanej
i zwrotnikowej. Na przykład klimat pustyni Gobi ma wszy
stkie cechy skrajnie kontynentalnego klim atu — wyraźne
pory roku z mroźnymi zimami, z utrzymującą się pokrywą
śnieżną i z gorącymi latami. Jeśli dodamy jeszcze, że notowa
na tu średnia roczna tem peratura powietrza spada poniżej
0°C, to okaże się, że pustynia Gobi wykazuje większe podo
bieństwo do pustyń zimnych i do takich musimy ją oczywi
ście zaliczyć. Cechą wspólną pustyni Gobi i obszarów polar
nych jest występowanie w obu przypadkach wiecznej zmar
li W rzeczywistości Atacama ma o wiele mniejsze rozmiary, przy
jęło się jednak określać tą nazwą wszystkie pustynne obszary wybrzeża
chilijsko-peruwiańskiego wraz z leżącą najbardziej na północ Pustynią
Sechura. Dzieje się tak dlatego, że mniejsze pustynie są mało znane
i na ogół nie posiadają własnych nazw geograficznych.
24
zliny1), której nie jest w stanie zlikwidować krótkie kon-
lynentalne lato we współczesnym klimacie tej azjatyckiej
pustyni.
Ilustrację warunków termicznych i opadowych na oma
wianym obszarze stanowią załączone klimatogramy. Przed
stawiają one średnie miesięczne tem peratury i sumy miesię
cznych opadów dla kilku wybranych miejscowości. Tempe
ratury różnią się bardzo znacznie, natom iast cechą wspólną
jest mała ilość opadów. Zaprezentowana dokumentacja gra
ficzna potwierdza zbliżonym kształtem klimatogramów wy
stępujące podobieństwa i dokonany podział na pustynie zi
mne i gorące. Klimatogramy (ryc. 6) leżącego niemal na sa
mym zwrotniku Asuanu (całkowity brak opadów — dane
z 30 lat), Kairu (32 mm rocznie) czy leżącego w Chile na
pustyni Atacama — Iquique (brak opadów, dane z 40 lat)
oraz mającej więcej opadów, bo 88 mm, Yumy, na skraju
pustyni Gila w USA, wykazują pewne podobieństwo, przy
najmniej w pionowym układzie wykresu, z leżącymi w klima
cie polarnym — Fortem Konger na 81° szer. geogr. pn. (100
mm) i Barrow 71° szer. geogr. pn. (112 mm) (ryc. 7). Poziomy
układ, świadczący o znacznie mniejszych rocznych am plitu
dach tem peratur mają położone nad morzem, niespełna 1350
km od równika, na 12° szer. geogr. pd., Callao — 25 mm
opadu rocznie i Lima 45 mm, oraz położony również nad
morzem, na 12°, ale na półkuli wschodniej — Aden — 58 mm
opadów rocznie (ryc. 8).
Odrębność wykazuje położony w głębi kontynentu Ułan
Bator (ryc. 9) mający też nieco więcej opadów — bo 101 mm
rocznie. Warto tu jednak zwrócić uwagę na charakterystycz
ną dla klim atu lądowego dużą rozpiętość tem peratur, powo
dującą znaczne pionowe rozciągnięcie wykresu, oraz na to,
że suma opadów zimnego półrocza, w tym przypadku sześciu
miesięcy ze średnimi poniżej 0°C, wynosi zaledwie 9 mm. Ta,
*1 Wieczna (trwała, wieloletnia) zmarzlina — warstwa gruntu
o miąższości od kilku do wieluset metrów, trwale zamarznięta, co czę
sto stanowi przetrwałość dawnych zlodowaceń. (W przypadku pustyni
Gobi zmarzlina .przetrwała od zlodowacenia odpowiadającego w Pol
sce — zlodowaceniu środkowopolskiemu).
25
c VII Asuan
32
30-
VIII
VI
_ IX
V
y-24°02 N
X=32°53 E
28- rX
26- *IV
24
22-.XI
20 III
18 ll
16- -XII
14-
12-
10-
8--
6
4--
2
0 —I—I—h i t i i \ t
2 4 6 8 10 12 14 16 18 mm
Ryc. 6. Klimatogramy dla Asuanu i Kairu w Egipcie, Yumy w USA
i ląuigue w Chile
Ryc. 7. Klimatogramy dla Fort Konger w północnej Grenlandii i Bar-
row w północnej Alasce
s S3
? oc
I 5
I i
I Ia *Q
«ci
a
Op
tr*
§’
S
"aOJ'i
S
0"tp
M
ato
s
p
S
TO
3TO1
Ryc. 9 Klimatogramy dla Danmarkshaven w pin. Grenlandii i Ulan Bator w Mongolii
Callao°ciLima
Ryc.10.KlimatogramdlaWarszawy
charakterystyczna dla klim atu lądowego, znaczna przewaga
opadów w lecie powoduje poziomy przebieg wykresu w rejo
nie wyższych temperatur. Podobny, aczkolwiek odwrócony,
z poziomym wygięciem w strefie niskich tem peratur jest kli
matogram wykonany dla Danmarkshaven w klimacie polar
nym, na Grenlandii. Tutaj opady są jeszcze większe, wynoszą
bowiem 146 mm rocznie, przy czym większość ich, bo aż 118
mm ma miejsce w zimniejszym półroczu. Obie te cechy, tzn.
zarówno większa ilość opadów, jak i ich przewaga w miesią
cach zimowych, są charakterystyczne dla wpływów mor
skich. Oczywiście znaczne mniejsza jest tu również am plitu
da tem peratur rocznych.
Dla porównania zamieszczono również klimatogram dla
Warszawy (ryc. 10).
Pustynie gorące różnicują się wyraźnie, w zależności od
położenia, na pustynie nadmorskie, jak Namib czy Atacama,
gdzie notuje się nieco niższe tem peratury i mniejszą amplitu
dę roczną — w granicach 5°C, a przy w ogóle minimalnych
opadach obserwuje się lekką ich przewagę w miesiącach zi
mowych, i na pustynie leżące w zbliżonych szerokościach
geograficznych, lecz wewnątrz kontynentów. Są one znacz
nie cieplejsze i obserwuje się tam 3—4-krotnie większe wa
hania temperatury.
Na pustynnym szlaku
Trzeba przerwać naukowe rozmyślania — tw arda jest rze
czywistość saharyjskiego szlaku; znowu zaryliśmy się aż po
osie! Który to już raz w dniu dzisiejszym? Jest już późno,
odkopiemy samochód jutro rano. Obozowa krzątanina, obia-
do-kolacja i niezbyt długie Polaków rozmowy. Wszyscy są
zmęczeni. Pora spać, jutro czeka nas znowu pracowity dzień.
Ciekawe, ile kilometrów uda się przejechać? Jest bardzo zi
mno, termometr wskazuje zaledwie kilka stopni powyżej
zera. Ubieram się w ciepłą flanelową piżamę, na którą nacią
gam dres, potem jeszcze gruby sweter i ciepłe skarpetki, „ku-
fajkę” bez rękawów i ortalionową zimową kurtkę. Ledwie
wciskam się do śpiwora. Nic nie pomaga tak zdawałoby się
31
ciepły strój. Po dziennym upale organizm nie może dostoso
wać się do niskiej temperatury. Dygocę z zimna podzwania-
jąc zębami. Trzeba przetrwać do rana. Jedyną pociechą jest
to, że wiem, iż się nie przeziębię. Czyste powietrze Sahary
jest wolne od wirusów i mimo znacznego przechłodzenia or
ganizmu nikt tu nie choruje. W końcu zasypiam. Budzę się
z powodu zimna około godziny 6. Jest jeszcze ciemno. Na
myśl, że mam wyjść ze śpiwora, dostaję dreszczy — jak tu się
ubrać? Przeklinam lenistwo, które nie pozwoliło mi pozmy
wać naczyń od razu wieczorem; nie chciało mi się, bo było
zimno — teraz jest jeszcze zimniej, a przecież trzeba to będzie
zrobić.
W końcu opanowałem jednak technikę rannego wstawa
nia. Polegała ona na tym, że wieczorem przed pójściem spać
przygotowywałem nasz wysłużony i niezawodny naftowy
prymus, menażkę z wodą i ustawiałem je w namiocie za na
szymi głowami. Rano wystarczyło tylko wychylić się ze śpi
wora, podpompować i zapalić prymus, a za chwilę w namio
cie robiło się ciepło i przytulnie — po prostu człowiek nabie
rał chęci do wstawania, delektując się gorącą herbatą w cie
płym namiocie. Słychać gwiżdżący poszum dwóch pozosta
łych palników — nieomylny znak, że reszta kolegów też już
wstaje i myśli o śniadaniu. Na śniadanie — można powie
dzieć, że brzmi to dumnie — dzisiaj będzie po puszce rybek
w oleju na głowę. Chleba nie widzieliśmy już chyba ze dwa
tygodnie. Na myśl o czekającym mnie przysmaku doznaję
lekkich skurczów żołądka. Doskonale rozumiem teraz nasze
go znakomitego żeglarza Leonida Teligę, który zapytany, jak
się czuje po samotnym rejsie dookoła świata, powiedział, że
doskonale — „tylko coś mi się zrobiło z oczami... nie mogę
patrzeć na puszki! ”
Zwijanie namiotów, pakowanie sprzętu, załadunek sa
mochodu; po kilku miesiącach naszej wędrówki robimy to
wszystko z iście małpią zręcznością. Jeszcze podkopanie kół,
podłożenie blach i znowu jesteśmy na szlaku. Nastrój na
skrzyni ospały, pewnie duża w tym zasługa wspomnianych
rybek w oleju. Kilka kolejnych blachowań nie wpływa na
ożywienie. Robi się coraz cieplej, zaczynam odczuwać wzma
gające się pragnienie. Kiwając się i podrygując w takt nierów-
32
Iłlachowanie tylna część podwozia samochodu osiadła w miałkim
jńasku
ności zapadam w półsen, przerywany głębszymi wybojami,
■lawią mi się apetyczne reklamy zimnej, orzeźwiającej, szu
miącej Coca-Coli lejącej się do pokrytych rosą wielkich
.szklanek, ogromne sterty dorodnych, soczystych pom arań
czy. Po chwili widzę przed sobą ocienione, przezroczyste
wody jeziora — właśnie mam zamiar w nich się zanurzyć,
naraz potężne szarpnięcie omal nie zrzuca mnie z siedze
nia — stoimy, znowu blachowanie.
Przymusowy postój wykorzystujemy na drugie śniada
nie. Co za radość — znowu rybki! Tym razem to „srebrna
rybka”, czyli urzędowo „śledź po gdańsku”. Szef wyprawy
■..jadł kiedyś puszkę tych rybek w czasie wakacji na Mazu
Wśród piasków i skał Sahary 33
rach, bardzo mu smakowały, polecił więc w czasie przygoto
wań do wyprawy tych właśnie puszek zakupić najwięcej.
Spowodowało to u nas już wkrótce objawy „żeglarskiej cho
roby” Leonida Teligi wywołane nadmiarem tych właśnie,
skądinąd bardzo dobrych w małych ilościach, rybek.
Znowu blachowanie. Kurz i upał. Suchość i pragnienie.
Najłatwiej było poradzić sobie z kurzem. Z zabranych prze
zornie z Polski prześcieradeł zrobiliśmy sobie okrycia podob
ne do używanych przez Arabów z Bliskiego Wschodu. Te
egzotyczne stroje znakomicie chroniły przed wszechobecnym
pyłem i wydajnie wpłynęły na zmniejszenie częstotliwości
mycia głowy, co przy nieustannej alternatywie — picie czy
mycie — pozwoliło przy ciągłym, ścisłym, racjonowaniu
wody, na nieco lepsze zaspokajanie pragnienia. Jest tak su
cho, że skóra pokrywa się białawym, łuszczącym nalotem.
Pękają wyschnięte wargi, nęka nieustanne pragnienie. Wia
domo; „nie ma, nie ma wody na pustyni tylko piaach! ” Su
chość jawi się jako pierwsza cecha pustyni.
Nie ulega wątpliwości, że 100 mm opadu to mało, nawet
bardzo mało; proponowana na wstępie definicja mówi, że
jeszcze przy opadach nie przekraczających 250—300 mm
mamy do czynienia z pustynią. Nieodparcie nasuwa się jed
nak pytanie, czy wspomniane 100 mm opadu w warunkach
zimnych, to jest zupełnie to samo, co 100 mm opadu w w a
runkach ciepłych, czy nawet gorących, panujących w obsza
rach okołozwrotnikowych? Aby sobie na nie odpowiedzieć,
musimy się zastanowić, co się dzieje z wodą deszczową spa
dającą na ziemię.
Para wodna nieustannie dopływa do atmosfery w wyni
ku parowania z powierzchni zbiorników wodnych i gruntu
oraz transpiracji roślin. Sam proces parowania polega na
odrywaniu się poszczególnych drobin wody od jej powierzch
ni lub wilgotnego gruntu i ich rozprzestrzenianiu się w po
wietrzu w postaci cząsteczek pary wodnej, a w zależności od
jakości tego procesu nasycaniu powietrza wilgocią w mniej
szym lub większym stopniu.
Refleksje w cieniu oazy
Wjeżdżamy w obszerne obniżenie, pojawiają się palmy. To
nie fatamorgana — nie znikają, jedziemy jeszcze kilkanaście
minut. Doskonała przejrzystość powietrza sprawia, że wszy
stkie obiekty w polu widzenia wydają się bliższe niż w rze
czywistości. Zatrzymujemy się w niewielkiej oazie. Przyje
mnie odpocząć w skąpym cieniu palm dum. Przyglądam się
wyliniałemu, wychudzonemu wielbłądowi obracającemu
myślny kierat z palmowych pni.
Leżąc pod palmą wspominam dla ochłody opowieść po
larników-— tam też są oazy, choć zupełnie inne — Oaza Bun-
gera1) na przykład. Ciekawe, że uczestnicy polarnych wy
praw nigdy nie wspominali o pragnieniu, dużo natomiast
opowiadali o wilgoci w namiocie, mokrych ubraniach, zawil
goconych notatkach. Czy zatem suchość mierzyć można tylko
małą ilością opadów? Małe opady i tu, i tam, a wygląda na to,
/e na obszarach zimnych wcale nie jest tak sucho. Na pewno
jest inaczej.
Woda deszczowa opadająca na powierzchnię pustyń ob
szarów gorących, np. zwrotnikowych, odznaczających się
ustawicznym niedosytem wilgotności, bardzo szybko wsiąka
w przesuszoną, przepuszczalną powierzchnię gruntu. Rów
nocześnie obserwuje się bardzo intensywne parowanie,
szczególnie na obszarach skalistych, nieprzepuszczalnych.
W związku z małą ilością wilgoci w powietrzu, czyli ogromną
suchością, możliwości parowania są znacznie większe niż za
chodzące parowanie rzeczywiste — ograniczone zapasem
występującej wilgoci. Maksymalne parowanie, nielim itow a
ne ilością wilgoci, określa się jako potencjalne. W uproszcze
niu można powiedzieć, że jest to ilość wilgoci, jaka uległaby
parowaniu, gdyby miało co parować. Okazuje się, że w tym
przypadku parowanie potencjalne znacznie przekracza sumy
występujących opadów. Na przykład jego wartość notowa
na na atlantyckim wybrzeżu Sahary osiąga 600—700 mm,
a w odległości niespełna 500 km od wybrzeża wzrasta do
" Na Antarktydzie jako oazy określa się wolne od śniegu zagłębie
nia terenu.
I* 35
3000 mm rocznie, czyli wielokrotnie przekracza sumy noto
wanych tu opadów. Podobnie jest na pustyniach Półwyspu
Arabskiego i pustyni Colorado, gdzie wartość ta również
przekracza 3000 mm. Na pustyniach Peru i Chile wartość
parowania potencjalnego wynosi 600—800 mm rocznie.
W warunkach znacznego parowania rzeczywistego, na
przykład w klimatach gorących i wilgotnych, wartość paro
wania potencjalnego jest właściwie równa parowaniu rze
czywistemu, ponieważ wody jest pod dostatkiem i paruje jej
tyle, ile może wyparować. Podobnie obszary o niewyczer
panych zasobach wilgoci, jak oceany, odznaczają się równo
wagą między parowaniem rzeczywistym a potencjalnym —
wyparuje tyle wody, ile jest w stanie wyparować, nawet
w najgorętszym klimacie.
Na obszarach lądowych o niskim stanie uwilgotnienia
wielkość parowania rzeczywistego jest o wiele mniejsza niż
dla powierzchni wodnej znajdującej się w tych samych wa
runkach; jest ona mniejsza od parowania potencjalnego, bra
kuje bowiem wilgoci, która mogłaby wyparować. W konty
nentalnych warunkach Azji Środkowej wartość parowania
potencjalnego w lecie jest bardzo duża wskutek niedosytu
wilgotności charakterystycznego dla wysokich tem peratur.
Z każdego kilometra kwadratowego powierzchni Jeziora
Aralskiego parują bardzo znaczne ilości wody. Natomiast na
pobliskich pustyniach parowanie rzeczywiste z takiej samej
powierzchni jest bardzo małe — nie ma bowiem co parować.
Krainy polarne często określa się mianem zimnych pu
styń; udało się nam do tej pory znaleźć wiele cech podobnych,
czy zgoła identycznych, z pustyniami gorącymi. Trzeba jed
nak rozpatrzeć także zasadnicze rozbieżności, a są one bar
dzo istotne. Podstawową cechą klimatu obszarów polarnych
jest występowanie bardzo długiej surowej zimy z tem peratu
rami znacznie poniżej 0°C. Zima przechodzi nagle w krótkie
chłodne lato, które według znających się na rzeczy polarni
ków, trudno nawet nazwać latem. Po nim równie gwałtownie
następuje zima. Mówi się nawet, że: „tam zawsze panuje
zima, tylko w lipcu sanna jest kiepska”. Następną ważną
cechą, również uznawaną za charakterystyczną, jest szcze
gólnie częste występowanie wiatrów oraz zamieci śnieżnych.
36
Typowa jest również suchość — ale tylko przy zastosowaniu
kryterium ilości opadów. Ich sumy roczne są rzeczywiście
małe, przy czym trudno dokonać dokładnej oceny z powodu
n.iwiewania śniegu z obszarów przyległych. Kryterium małej
ilości opadów jest jednak tak charakterystyczne, że pozwala
na oddzielenie obszarów polarnych od innych, odznaczają
cych się większym uwilgoceniem.
Zasadniczą różnicę między obszarami gorącymi i zimny
mi wykazuje wartość parowania. Na obszarach zimnych,
w panujących tu tem peraturach, jest ono niewielkie i w zasa
dzie równe parowaniu potencjalnemu. Zamarznięty do zna
cznej głębokości grunt utrzymuje stale wilgoć w warstwie
Iirzypowierzchniowej. Człowiek nie odczuwa tu ustawiczne
go pragnienia i raczej trudno tu zginąć z braku wody. Tak
więc w tych warunkach nawet minimalna ilość opadów zape
wnia stałe występowanie wilgoci. Wartość parowania poten
cjalnego na Spitsbergenie nie przekracza 80 mm rocznie, jest
więc znacznie mniejsza od występujących tu opadów (350—
—400 mm ), co świadczy o stałej obecności dużego zapasu
wilgoci (znacznej wilgotności względnej). Podobnie jest na
Antarktydzie, gdzie parowanie rzeczywiste osiąga 100—200
milimetrów rocznie.
Ponadto obserwuje się tu, w odróżnieniu od pustyń gorą
cych, znacznie większą sezonową zmienność warunków ter
micznych i wilgotnościowych, co w konsekwencji pociąga za
sobą bardzo istotne zróżnicowanie warunków działania pro
cesów wietrzeniowych oraz natężenia czynników rzeźbo-
twórczych z działalnością w iatru na czele. W warunkach zi
mowych, a więc przez przeważającą część roku, kiedy po
wierzchnia gruntu i sterczące z niej skały skute są mrozem,
kiedy cała powierzchnia, oprócz skalistych turni, pokryta
jest śniegiem, wietrzenie ulega zahamowaniu. Intensyfikuje
się dopiero w momencie wystąpienia wahań tem peratury wo
kół 0°C. ' ‘
Rzeźbiarze pustynnego krajobrazu
Formujące rzeźbę zewnętrzne (egzogeniczne) czynniki
zmienności powierzchni Ziemi wykazują z reguły ścisły
związek z określoną strefą klimatyczną. Obserwuje się więc
nawet pewną strefowość rzeźby, której rozwój uzależnio
ny jest w znacznym stopniu od warunków klimatycznych,
choć trzeba tu również brać pod uwagę uwarunkowania
strukturalne, takie jak np. rodzaj i układ skał. W geomorfolo
gii —nauce o rzeźbie — zajmującej się również wyjaśnieniem
jej genezy, specjaliści starają się ustalić, jakie czynniki
są „odpowiedzialne” za wytworzenie danych form rzeźby.
W każdym środowisku geograficznym działają czynniki two
rzące rzeźbę; mogą to np. być lodowce, wiatr, fale morskie.
Stopień intensywności ich działania, lub nawet występowa
nie dominacji jednego z nich, uzależniony jest ściśle od okre
ślonych warunków klimatycznych. Wyjątek może tu stano
wić np. działalność fal morskich niezależna od strefy kli
matycznej; wszędzie tam, gdzie są wybrzeża, fale morskie
w podobny sposób akumulują lub niszczą. Najsilniejszą dzia
łalność wód płynących — rzek, obserwujemy w strefie klima
tu umiarkowanego i równikowego; lodowców — tam gdzie są
najdogodniejsze warunki do ich tworzenia się — na obsza
rach polarnych i w górach; wiatru — w klimacie suchym,
gdzie luźny m ateriał m ineralny nie jest związany pokrywą
roślinną, przesuszony, mało przyczepny z powodu braku wil
goci i wobec tego podatny na transport, czyli łatwy do prze
mieszczenia.
Suche pustynne obszary stanowią niewątpliwie strefę
najsilniejszej działalności wiatru, zwanej eoliczną od imienia
greckiego boga wiatrów Eola.
Silna, dominująca w kształtowaniu rzeźby pustyń, dzia
łalność w iatru ma jednak poza suchością inne jeszcze uwa
runkowania. Mianowicie nieodzowne jest występowanie ma
teriału drobnego, sypkiego, a więc podatnego na transport.
Procesem współdziałającym z działalnością eoliczną, przy
gotowującym materiał do transportu, jest wietrzenie skał.
Pękanie skał, ich rozpad i rozdrabnianie zachodzi wskutek
silnych, gwałtownych wahań temperatury, mechanicznego
38
Bruk deflacyjny na Antarktydzie
działania zamarzającej wody, a niekiedy także oddziaływa
nia roślin i zwierząt.
Wietrzenie mechaniczne obejmuje kompleks zmian, ja
kim ulega skała w kontakcie z atmosferą. Skały są bardzo
złymi przewodnikami ciepła i nie nagrzewają się ani ochła
dzają równomiernie. Zewnętrzna część skały ogrzewa się
silnie w ciągu dnia, wewnętrzna lub ocieniona pozostaje zi
mna; po zachodzie słońca i w ciągu nocy ogrzana część kurczy
się powodując pękanie na granicy, do której była ogrzana.
Powoduje to, w zależności od struktury, charakterystyczne
łuszczenie się albo kruszenie skały, lub nawet pękanie, z to
warzyszącym mu wielkim hukiem, dużych, „zdrowych”, tzn.
nie zwietrzałych bloków skalnych.
Skały zbudowane z kilku minerałów kruszą się i rozpa
dają, ponieważ poszczególne minerały rozszerzają się w cza
sie ogrzewania i kurczą w czasie ochładzania w niejednako
wym stopniu. Doprowadza to do naruszenia wewnętrznej
39
spoistości i w efekcie do rozpadu skały. Ważną rolę może tu
odgrywać barwa minerałów; jaśniejsze odbijają promienie
słoneczne i w związku z tym nagrzewają się w mniejszym
stopniu niż ciemniejsze, pochłaniające ciepło.
Na obszarach, na których występuje woda, powstała
choćby z topnienia śniegu, a temperatury nocą spadają poni
żej zera, obserwujemy mechaniczne działanie zamarzającej
wody. W czasie spadku tem peratury poniżej 0°C woda wy
pełniająca szczeliny zamarza zwiększając tym samym swoją
objętość i powoduje rozsadzanie, powiększanie się pęknięć
i szczelin, a tym samym kruszenie się skały. Zamarzająca
woda wywiera ciśnienie około 100 kG/cm2 skały, a przy
spadku tem peratury do -22°C wartość ta wzrasta do 2100
kG/cm2!
Omówiony typ wietrzenia wykazuje wyraźny związek
z odpowiednimi warunkami klimatycznymi. Wietrzenie me
chaniczne występuje najintensywniej w warunkach znacz
nych dobowych kontrastów temperatury — wszędzie tam,
gdzie notuje się wysokie tem peratury w dzień i niskie w nocy.
W arunki o szczególnie destrukcyjnym charakterze mają
miejsce wówczas, gdy obserwuje się niewielkie, kilkustop
niowe zaledwie wahania tem peratury około 0°C. Ustawicznie
zamarzająca i rozmarzająca woda doprowadza do bardzo
szybkiego rozdrobnienia skały.
Wietrzenie chemiczne polega na wymywaniu przez wodę
rozpuszczalnych składników skały i w konsekwencji utracie
zwięzłości doprowadzającej do rozpadu. Oczywiście naj
łatwiej temu typowi wietrzenia ulegają rozpuszczalne w wo
dzie skały jednorodne. Również i wietrzenie chemiczne wy
maga swoistych warunków, a przede wszystkim znacznej
wilgotności i ciepłych tem peratur, jako że tego typu reakcje
chemiczne z reguły przebiegają szybciej w wypadku pod
grzewania. Tak więc również, znaczące dla rozwoju rzeźby,
wietrzenie chemiczne występuje na obszarach o odpowied
nich warunkach klimatycznych.
Proces wietrzenia skał jest bardzo interesującym zjawis
kiem; można zaobserwować, że ta sama skała wykazuje od
porność na poszczególne typy wietrzenia, co pociąga za sobą
znaczną różnorodność kształtów form powierzchni. Na przy
40
kład granity, występujące na obszarze gorącego wilgotnego
klimatu równikowego, a więc tam, gdzie dominuje chemicz
na działalność wody, wietrzejąc tworzą formy kopulaste,
znane np. z okolic Rio de Janeiro, czy też równikowych ob
szarów Afryki. W przeciwieństwie, np. w warunkach klimatu
Tatr, wietrzejący mechanicznie granit tworzy ostre, wysokie
turnie. Oczywiście, należy przy tym pamiętać, że w naszych
najwyższych górach napotkać można formy odziedziczone
po okresach lodowcowych, kiedy to niewątpliwie przeważało
wietrzenie mechaniczne i to z udziałem zamarzającej wody.
Piaskowiec, skała silnie zróżnicowana pod względem
mineralogicznym, wykazuje dużą podatność na wietrzenie
mechaniczne, odznaczając się przy tym dużą odpornością na
wietrzenie chemiczne, ponieważ budujące go minerały są
nierozpuszczalne w wodzie. W pewnym uproszczeniu można
powiedzieć, że w warunkach naszego klimatu, w którym
przeważa wietrzenie mechaniczne, zróżnicowane pod wzglę
dem mineralogicznym piaskowce tworzą łagodne, kopulaste
formy obserwowane np. w Beskidach. Natomiast na Wyżynie
Brazylijskiej piaskowce, odporne na dominujące tam wie
trzenie chemiczne, tworzą wysokie, strzeliste turnie.
Wietrzenie zachodzące przy współudziale organizmów
zwierzęcych i roślinnych w warunkach pustynnych nie od
grywa większej roli i nie wymaga tu omówienia.
Przedstawione cechy poszczególnych typów wietrzenia
pozwalają na wyciągnięcie wniosku, że dominujące, a więc w
dużej mierze decydujące o rozwoju rzeźby w warunkach pu
stynnych, jest niewątpliwie wietrzenie mechaniczne. Jest to
zatem jeszcze jedna właściwość pozwalająca na wspólne
traktowanie obszarów pustynnych gorących i zimnych — le
żących w różnych szerokościach geograficznych.
Należy tu podkreślić, że naruszenie spoistości skały po
przez duże, charakterystyczne np. dla pustyń gorących, wa
hania tem peratur dobowych powoduje jedynie jej rozluźnie
nie i rozpad. Ostateczna dezintegracja, polegająca na roz
drobnieniu doprowadzającym do powstania nie tylko gruzu
o różnej wielkości cząstek, ale również osadu o najdrobniej
szej frakcji, np. iłów, nie jest możliwa bez współdziałania
wietrzenia chemicznego. Czy rzeczywiście w suchym pustyn-
41
Granitowa kopuła k/Oyo w Nigerii. Granit wietrzejący w warunkach
klimatu tropikalnego tworzy łagodne, kopulaste formy
nym klimacie nie obserwuje się jego działania? Okazuje się,
że istnieje ono i tutaj, choć nie w tej skali co w klimatach
gorących i wilgotnych. Musimy pomiętać, że nawet w skraj
nie suchych klimatach pojawiają się opady. Ich obecność
sprzyja, na niewielką skalę, procesom wietrzenia chemiczne
go. W niektórych regionach deszcz może nie padać, jak już to
wiemy, nawet przez kilka dziesiątków lat. Są jednak, poza
deszczami, jeszcze inne źródła wilgoci, o wiele większe od
opadów, jak rosa i szron — zjawiska charakterystyczne dla
obszarów pustynnych, występujących od najwyższych do
najniższych szerokości geograficznych.
W nocy, przy bezwietrznej pogodzie i bezchmurnym1)
niebie, następuje bardzo znaczne ochłodzenie powierzchni
Ziemi. Zetknięcie powietrza z wychłodzoną powierzchnią
skał wywołuje stan nasycenia i wobec tego skroplenie się
pary wodnej. Kropelki wody osiadają na odkrytym gruncie
h Chmury tworzą warstwę izolacyjną chroniącą powierzchnię
gruntu przed wypromieniowaniem pozyskanego w dzień ciepła.
43
tworząc osad zwany rosą. Bardzo podobne zjawisko możemy
zaobserwować w kuchni, w czasie intensywnego gotowa
nia — ciepłe powietrze w zetknięciu z zimną szybą okienną
ulega ochłodzeniu, następuje zmniejszenie jego pojemności
wilgotnościowej i w efekcie okno pokrywa się rosą.
W strefie umiarkowanej rosa może dostarczyć w ciągu
nocy od 0,1 do 0,5 milimetra opadu. W ciągu roku wartość ta
osiąga średnio od 10—30 mm.
Na pustynnych obszarach w klimacie zwrotnikowym,
np. na Saharze, wartość opadu (osadu) rosy osiąga w ciągu
nocy do 3 mm. Niejednokrotnie jej obecność ratowała życie
konającym z pragnienia podróżnym przemierzającym pusty
nię. Niedawno francuski magazyn „Paris M atch” zamieścił
relację z przygód czworga młodych Francuzów. Musieli oni
przymusowo lądować gdzieś w południowej Saharze, w odle
głości mniej więcej 400 km od najbliższej wioski. Nie mieli
wody, nie zdecydowali się na podjęcie marszu, licząc, że ła
twiej będzie ich odnaleźć przy wraku samolotu. Pili rosę wy
żymaną z rozłożonych na noc na powierzchni ziemi szmat
i różnych części garderoby. Przetrwali, zostali odnalezieni
dopiero po czterech dniach.
W analogicznych warunkach jak rosa, lecz w tem peratu
rach poniżej 0°C, powstaje szron — osad dostarczający rów
nież nieraz dość znacznych ilości wilgoci.
Zdolności rozpuszczalne wody uzależnione są nie tylko
od jej tem peratury. Trzeba od razu powiedzieć, że dość po
wszechnie rozprzestrzeniony pogląd, jakoby wietrzenie che
miczne było zawsze efektywniejsze w wysokich tem peratu
rach, nie jest w pełni słuszny. Stwierdzono np., że gazy rozpu
szczają się lepiej w niższych tem peraturach. Wiadomo, że
rozpuszczanie węglanu wapnia przebiega tym lepiej, im
woda zawiera więcej dwutlenku węgla. Skały zawierające
ten związek chemiczny rozpuszczają się więc lepiej w tempe
raturze 0°C niż np. +30°C. Oczywiście większość tego typu
reakcji, a przede wszystkim ich szybkie tempo, związane jest
jednak z wyższymi tem peraturami.
Możliwości rozpuszczania oraz stopień agresywności
wody związany jest również z obecnością rozpuszczalnych
glebowych kwasów organicznych. Tego rodzaju reakcji che-
44
micznych nie obserwuje się na pozbawionych gleby obsza
rach pustyń gorących i zimnych (polarnych).
Inną wspólną cechą pustyń różnej szerokości geograficz
nej jest wytwarzanie specyficznych powłok o różnej barwie,
powlekających skały cienką otoczką. Słabo rozpuszczalne
w wodzie związki manganu i żelaza, wskutek kapilarnej
wędrówki, z wnętrza skały wydostają się na powierzchnię.
Woda odparowuje, a na powierzchni skały powstaje charak
terystyczny ciemny, szklisty, trwały nalot zwany lakierem
pustynnym. Trwałość tego rodzaju powłok jest zróżnicowa
na, obok bowiem już wymienionych występują naloty solne,
gipsowe, wapniste i krzemionkowe. Ich obecność stwierdzo
no na różnych gorących pustyniach, napotykaliśmy je często
na Saharze; wiadomo jednak również, że występują one na
Antarktydzie, Spitsbergenie i na innych zimnych obszarach.
Na Saharze szczególnie często napotykaliśmy lakiery man-
ganowo-żelaziste, których obecność jest również charaktery
styczna dla Antarktydy, co potwierdzają obserwacje z Oazy
Bungera.
Od rana wzmaga się wiatr, jego podmuchy podrywają
całe tumany pyłu. Widoczność staje się coraz bardziej ograni
czona. W południe musieliśmy się zatrzymać. Dalsza jazda
była zbyt ryzykowna — groziła zboczeniem ze szlaku i zabłą
dzeniem. Przypominają się wszystkie zasłyszane opowieści
0 podróżnikach, którzy zaginęli w tym bezmiarze piasku.
Często zdarzało się, że zaczynali jeździć w kółko, inni utknęli
zaledwie kilka kilometrów od szlaku, a mimo to ich szczątki
1wraki samochodów znajdowano niekiedy dopiero po kilku
latach. Najpierw koniec benzyny, potem wody i wreszcie
śmierć z pragnienia. Nawet Beduini, znający niemal każdy
kamień na szlaku, przerywają swą podróż, otulają się szcze
lnie burnusam i i przeczekują tak silny wiatr. Można sobie
wyobrazić, co dzieje się w czasie burzy piaskowej, kiedy uno
szony pył przesłania słońce i kiedy robi się zupełnie ciemno.
Wiatr ustaje równie nagle jak się pojawił, możemy kontynu
ować jazdę. Piasek zawiał dokładnie ślady poprzedzających
nas samochodów, orientujemy się według rozmieszczonych
có parę kilometrów, małych piramidek ułożonych z kamie
n i— nieocenionych saharyjskich „drogowskazów”.
45
Podcięte przez korazję skały na Antarktydzie
Góry „świadki” — atakowany przez korazję fragment masywu Air
w północnym Nigrze
Naszym „przyrządem” do pomiaru zapylenia atmosfery
jest umieszczony wysoko na dachu szoferki filtr powietrza
naszej „pustynnej strzały”. Zgodnie z radam i znajomego ofi
cera wojsk samochodowych, który walczył na pustyni w cza
sie II wojny światowej, wymieniliśmy oryginalny suchy filtr
powietrza na olejowy i umieściliśmy go wyżej niż w normal
nych seryjnych samochodach. Co kilka dni, a nawet zdarzało
się, że codziennie, odcedzaliśmy olej usuwając z filtra ogro
mne ilości pyłu. Nie mogliśmy sobie pozwolić na każdorazo
wą wymianę oleju, ale i tak, dzięki tym zabiegom, silnik sa
mochodu znakomicie przetrwał tę ciężką próbę.
Na horyzoncie pojawiają się wielkie granitowe pagóry
sterczące z piasku; nigdzie nie widać zwietrzeliny, pewnie
jest pokryta piaskiem lub natychmiast zabierana przez wiatr.
To masyw Air.
Wróćmy do naszych porównań. Mówiliśmy już, że obsza
ry suche, pozbawione gleby i roślinności, stanowią rejony
dominującej działalności wiatru. Rzeczywiście, tu na Saha
rze widać to na każdym kroku. Jak to wygląda na pozbawio
nych roślinności obszarach zimnych? W zimnych, ale nie po
krytych w całości śniegiem, obszarach arktycznych i antar-
ktycznych uderza przede wszystkim brak piasku na po
wierzchni Ziemi. Obserwuje się liczne skały, kamienie różnej
wielkości, żwiry — nie ma jednak frakcji drobniejszych —
piaszczystych i pylastych. Nie widać, poza zaspami śnieżny
mi, żadnych form akumulacji eolicznej. Wyjaśnienie jest sto
sunkowo proste — mamy tu do czynienia przede wszystkim
z działalnością transportującą wiatru. M ateriał drobny jest
natychmiast unoszony przez w iatr i najprawdopodobniej
w większej części wrzucany do mórz, do których na tych
obszarach zawsze jest blisko. Na lądzie bardzo często nie ma
warunków do akumulacji. Typową powierzchnię stanowi
wtedy tzw. bruk deflacyjnyń — powierzchnia, z której wiatr
usunął wszystko to, co był w stanie wywiać. O tym, że drob
niejszy m ateriał w ogóle tu występuje, mogą świadczyć piaski
i pyły osadzające się w nierównościach tu i ówdzie wystają-
'* Deflacja — wywiewanie, proces porywania przez wiatr cząstek
piaszczystych i pylastych.
47
BIBUOTECZHII GEOGRRFKZIIII WITOLD DYLIK Wśród piasków i skal Sahary W - S Ł I
W śród piasków i skał Sahary Wydanie pierwsze m Warszawa 1988 Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne
Okładkę i kartę tytułową projektował Tadeusz Pietrzyk Fotografia na okładce J. Samusik Fotografie wykonali: J. Hereźniak, L. Jędrasik, K. Krajewski, A. Piechocki, G. Wasiak, E. Wiśniewski. Redaktor Henryk Trojnar Redaktor kartograficzny Lidia Lemiesiewicz Redaktor techniczny Joanna Krawczykiewicz. Korektor Barbara Wojnicka ISBN 83-02-03046-5 © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne Warszawa 1988 Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne. Warszawa 1988. Wydanie pierwsze. Nakład 19.780 + 220 egz. Ark. wyd. 6,65 Ark. druk. 4/32 Papier offset, kl. V, 71 g, 82x104 cm. Oddano do składania 1986 X 29. Podpisano do druku w listopadzie 1987 r. Druk ukończono w styczniu 1988 r. Wrocławskie Zakłady Graficzne, Zakład Główny. Wrocław ul. Oławska 11 Zam. 1214/86 K-15 CO TO JEST PUSTYNIA? Czy na pustyni musi być gorąco? Pozostawiamy za sobą w gęstych tumanach kurzu algierski posterunek graniczny w In Guezzam. Żołnierz straży grani cznej drzemał siedząc na biurowym krześle, wsparty o ciężki karabin maszynowy osadzony w wielkich, wbitych w ziemię widełkach z gałęzi akacji. Był bardzo zarośnięty, opatulony długim wojskowym płaszczem, w zniszczonych tenisówkach założonych na gołe nogi. Ocknął się i wyraźnie niezadowolo ny leniwym gestem otworzył graniczny szlaban. Przemierza my około 30-kilometrowy pas ziemi „niczyjej”. Granicę Re publiki Nigru osiągnęliśmy w samo południe. W Assamaka, bo tak nazywa się ta maleńka oaza, przeszliśmy jedyną w swoim rodzaju odprawę celną bagaży rozłożonych na szczerym pustynnym piasku. Żołnierze straży granicznej długo, wnikliwie badają egzotyczne dla nich paszporty i na radzają się. Wreszcie odprawa jest skończona, możemy ru szać. Zabawne, jest to jedno z nielicznych chyba na świecie przejść granicznych bez nieodzownych, zdawałoby się, za pór, płotków czy szlabanów. Miałyby one tu znaczenie czysto symboliczne. Nie ma tu czego przegradzać, bo nic, nawet z grubsza, nie przypomina drogi. Zmieniamy kurs kierując się teraz na południowy wschód, szlakiem oznaczonym mniej więcej co kilometr prze dziurawioną beczką po benzynie. Beczki są celowo poprze- strzeliwane, chyba przez żołnierzy legii cudzoziemskiej, aby zaoszczędzić pokusy praktycznym krajowcom i uchronić je od kradzieży. Jakiś czas majaczą jeszcze w oddali zasypane do połowy piaskiem baraki straży granicznej, po czym ogar nia nas pustka. 3
Dawno minął mroźny chłód poranka. Słońce pali niemi łosiernie. Bezkresnego błękitu nieba nie mąci najmniejsza choćby chmurka. Upał paraliżuje. Suche, gorące, pozbawio ne wilgoci powietrze ogrzewa się jeszcze bardziej od rozża rzonego piasku. Drżąc i falując zamazuje ostrość widzenia, odbierając wyrazistość obrazów ukazujących się zmęczonym oczom. Na czym tu oprzeć wzrok? Wokół tylko piaski i piaski urozmaicone jedynie tu i ówdzie ukazującymi się pasmami żwirów i drobnych kamieni wypreparowanych przez wiatr. Żadnego drzewka lub skromnej chociaż trawki, żadnego ży cia. Wielka płaska patelnia; ani pagórka, ani jakiejkolwiek pojedynczej choćby skałki. Tylko w oddali, otaczający nas wokół, wibrujący, rozedrgany i zda się nieosiągalny hory zont. Czy za nim jest również płasko i tak gorąco? Jak wielka jest otaczająca nas przestrzeń i jaka pusta! Przypominają się słowa niezapomnianego Antoine’a de Saint Exupery’ego, który powiedział: „Boże, jaka ta planeta jest pustynna! Rze 4 Uczestnicy wyprawy na zwrotniku Raka ki, gaje i domostwa ludzkie wydają się znów szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Ile tu jest skał i piasku! ” Zbliża się godzina 17, najwyższy czas aby pomyśleć 0 rozbiciu obozu i przyrządzeniu obiadu przed zapadnięciem zmroku. To ostatnie określenie nie jest jednak zbyt fortunne w zastosowaniu do szerokości geograficznych, w których się znajdujemy. Przejście dnia w noc odbywa się tu bardzo szyb ko, w ciągu kilku zaledwie minut; także nie obserwuje się zupełnie występowania zmierzchu czy tak zwanej szarówki. Z nadejściem tej pory trzeba bardzo uważać, szczególnie od dalając się od obozu, ponieważ zaskakujące gwałtownie cie mności mogą w monotonnym pustynnym terenie bardzo utrudnić znalezienie drogi powrotnej. Podczas pobytu na Saharze niejednokrotnie mieliśmy możność się o tym prze konać. Okazuje się jednak, po raz któryś z rzędu, że wspomniany już brak urozmaicenia krajobrazu ma też swoje dobre stro ny — nie ma dyskusji na tem at wyboru odpowiedniego miej sca na biwak. Szybko wykonujemy zrutynizowane czynnoś ci, stawiamy nasze wysłużone namioty, rozpalamy prymusy 1gotujemy obiad. Wkrótce zapadają ciemności i robi się chło dno, tak że po krótkiej tylko pogawędce udajemy się spać. Nad ranem budzi nas potężne wycie w iatru i wyraźnie się od niego odróżniający ostry świst przesypującego się pia sku. Wygrzebujemy się ze śpiworów, jest jeszcze zupełnie ciemno i bardzo zimno. Od strony dowietrznej łopocze zer wany tropik. Poruszając się po omacku stwierdzamy, że po zostałe namioty ucierpiały podobnie. Dookoła atramentowe ciemności i wciskający się wszędzie ostry pył. Oczy, nos, uszy pełne są piasku. Widoczność bliska zeru. Może stąd właśnie wzięło się powiedzenie o egipskich ciemnościach? W końcu rozwidnia się, w iatr jakby trochę zelżał. Wokół nas przycup nęło kilkadziesiąt barchanów, wysokich na około 50 cm, któ rych wczoraj jeszcze tu nie było! To właśnie kilka z nich ugrzęzło na naszych namiotach. Sierpowate, o asymetrycz nych stokach pagórki przesuwają się z wiatrem w szybkim tempie, jakby penetrując teren wysuniętymi wąsami-czułka- mi. Piasek przesypując się po ich ostrej krawędzi wydaje ów charakterystyczny świst. W stosunkowo szybkim tempie od- 5
< Zagubiona wśród piasków i zamknięta dla oczu przybysza maleńka oaza w Wielkim Ergu Zachodnim kopujemy się z piasku i znów obozowa rutyna — śniadanie, zwijanie namiotów i pakowanie sprzętu, załadunek samo chodu. Wreszcie ponownie ruszamy w bezkresną monotonię pustynnego krajobrazu. Wzmaga się kurz i upał. Wiatr ustał już prawie zupełnie. Trzęsąc się i kiwając w takt nierówności pustynnego szlaku, zastanawiam się nad najbardziej istotnymi cechami pustyni, nad jej definicją. Z czym najczęściej kojarzy się to pojęcie? Z piaskiem, upałem, brakiem wody czy roślinności? O ile obiegowe, stereotypowe określenia odpowiadają ota czającym nas realiom? Czy moje dotychczasowe wyobrażenia są zgodne z rzeczywistością roztaczającą się wokół szlaku? Hasło „pustynia” u większości ludzi wywołuje określony obraz; jawią się im piaski, wydmy oraz tu i ówdzie występu jąca zielona oaza z palmami i fontanną kryształowej wody, do której zmierzają majestatycznie kroczące wielbłądy. Do konuję szybkiego przeglądu; to by się rzeczywiście zgadzało — piasek jest i to nawet w dość dużych ilościach. Z wydmami 6 ostatni kontakt mieliśmy rano, a karawanę widzieliśmy wczoraj koło południa. Nieco rzadziej spotyka się oazy, ale to zrozumiałe, ponieważ stanowią one zaledwie około 2% ogro mnego obszaru Sahary. Wydaje się jednak, że to jeszcze nie wszystko. Można by zacząć od znaczenia samej nazwy — dlaczego pustynia? Oczywiście dlatego, że pusto, pusto, bo nie ma roślinności, a nie ma jej, bo zbyt gorąco. Nie, chyba jednak nie tędy droga. W okolicach okołobiegunowych też nie ma roślinności, a wcale tam nie jest gorąco, choć bywają tam piaski, a nawet wydmy i rozległe powierzchnie pokryte drobnym gruzem i żwirem, spod którego wyłaniają się nagie skały. Nie ma natom iast wielbłądów i palm. Czy wobec tego obszary biegunowe można nazwać pustyniami? Na pewno tak, przecież tam również jest pusto. Pierwszą cechą pustyni, jak to wynika z samej nazwy, jest niewątpliwie pustka. Moż na sobie wyobrazić, choć jest to trudne przy panującym tu upale, bezkresne śnieżno-lodowe obszary pozbawione jakie gokolwiek życia. Śnieg od horyzontu do horyzontu — biała pustka. Kto dysponuje jeszcze większą wyobraźnią, z łatwo ścią dostrzeże kolorowe plamy namiotów niemal kompletnie przysypanych śniegiem. Ich mieszkańcy chyba dopiero co wstali i odkopują się za pomocą wielkich łopat. Tym, któ rzy nie polegają na własnej wyobraźni, proponuję fragment opisu dokonanego przez znanego polskiego polarnika K. Bir- kenmajera: „Przez dwa dni szalała zamieć. Północny w iatr gnał korytarzem lodowca Langleikbreen chmury śnieżnego pyłu. Drobne krupki i igiełki lodowe mknęły w zawrotnym pędzie po twardej skorupie firnu, wznosiły się ku górze falu jącymi zasłonami, przysiadały na chwilę na chropawym lo dzie, by znów poderwać się w obłędnym bezcelowym tańcu. Za namiotami, na wpół zagrzebanymi w śniegu, narosły me trowe zaspy-zastrugi, wyciągnięte długimi, wąskimi jęzora mi śnieżnych wydm w dół lodowca. Od nawietrznej wir po wietrza wydrążył lej, którego brzegi, wymodelowane w za- marzłym śniegu w ostre łopaty, nadwieszały się nad łopoczą cym płótnem pomarańczowych namiotów. Od wejścia trzeba było przekopać korytarz w nawianym śniegu o konsystencji gęstej waty. Po stopieniu garnka takiego śniegu pozostawał zaledwie kubek wody”. Prawda, że podobny obrazek? Były
tam na Spitsbergenie nawet wydmy, tyle że śnieżne i podob nie szalał wiatr. Pojęcie „pustynia” wykazuje więc ogromną pojemność, nieodparcie nasuwa się pytanie — co łączy te, tak z pozoru, diam etralnie różne obszary, co utożsamia je tak dalece, że pozwala na zastosowanie wspólnego określenia? Niewątpliwie najważniejszą cechą pustyń jest ich klimat, a przede wszystkim jego suchość. W arunki termiczne zdają się spełniać rolę drugoplanową. Suchość tworzy pustkę. Określenia pustynia i półpustynia odnoszą się w swym najogólniejszym sformułowaniu do terenów z klimatem skrajnie suchym o opadach nieregularnych, poniżej 200— —250 mm, czy nawet — według niektórych autorów — 300 mm rocznie. Na terenach tych stały odpływ powierzchniowy nie istnieje wcale lub występuje w postaci zanikającej, ucho dzącej w piaski pustyni, sieci rzecznej. Niekiedy występują tzw. rzeki „tranzytowe”, to jest rzeki, których reżim wodny nie odpowiada warunkom fizycznogeograficznym, głównie klimatycznym, obszarów, przez które przepływają — np. re jon tzw. „kolana” Nigru w saharyjskim odcinku biegu tej rzeki czy też cała niemal dolina Nilu. Ustalenie podstaw precyzyjniejszego wytyczenia granic obszarów pustynnych stanowi jeden z głównych problemów geografii fizycznej i wiąże się z zagadnieniem strefowości geograficznej. Można też stosować proponowane przez różnych badaczy wskaźniki i współczynniki suchości, które w lepszym lub gorszym stop niu pozwalają na klasyfikację terenów pod kątem tego, tak ważnego, elementu klimatycznego. Wydaje się jednak, że najkorzystniej będzie rozpocząć nasze rozważania od analizy rozmieszczenia najsuchszych obszarów na Ziemi. Wiemy już, że występują one zarówno w strefach gorących, jak i zim nych, a nawet mroźnych. Spróbujmy zatem określić ich cechy wspólne i zastanowić się nad tymi, które decydują o ich zró żnicowaniu. Warunki występowania pustyń. Pustynie na kuli ziemskiej Rozmyślania przerywają nieustannie realia związane z pra wdziwą, otaczającą nas, pustynią; samochód zakopuje się głęboko w piasku. Wyskakujemy, podkopujemy koła, pod kładamy specjalne pustynne blachy, popychamy ciężarówkę i jedziemy kilkadziesiąt lub, w wypadku wyjątkowego szczę ścia, kilkaset metrów. Doprawdy trudno w tych warunkach zebrać myśli. A tymczasem pojawia się nowy problem; co tu w tym suchym saharyjskim klimacie robią potężne rozwinię te doliny o szerokich płaskich dnach? Są one zupełnie suche, ale wyglądają tak, jakby dopiero co przestała nimi płynąć woda. Nasz szlak prowadzi jedną z nich. Twarde, skaliste podłoże sprawia, że jedziemy bez używania blach i łopat. Można więc snuć dalej nasze rozważania. Jak wielkie i zaso bne w wodę musiały być rzeki, które wytworzyły tak wielkie koryta. Skąd brały się tak pokaźne ilości wody? Czy mogły je wytworzyć wody odpływające okresowo? Czy też raczej nale ży wyciągnąć wniosek o zmianie tutejszego klimatu? Zostaw my na razie te pytania bez odpowiedzi, powróćmy do sprawy rozmieszczenia najsuchszych obszarów na naszym globie. Spójrzmy na mapę rozmieszczenia opadów (ryc. 1); z łatwoś cią stwierdzimy występowanie kilku takich obszarów i to w różnych szerokościach geograficznych. Co je łączy, czy mo żna dopatrzeć się jakichś prawidłowości i wspólnych cech w ich rozmieszczeniu? Wydaje się, że tak. Wszystkie najwięk sze gorące pustynie świata, włącznie z najokazalszą z nich Saharą, znajdują się w strefie zwrotników. Są to obszary o najmniejszej sumie opadów; ich ilość nie osiąga miejscami nawet 50 mm rocznie. Aby wyjaśnić tę prawidłowość, musi my przeanalizować cyrkulację powietrza w niskich szeroko ściach geograficznych (ryc. 2). W pasie okołorównikowym mamy do czynienia z najintensywniejszym operowaniem promieni słonecznych, a co za tym idzie — największym ogrzewaniem powietrza w ciągu całego roku. Ciepłe powie trze staje się lżejsze i wznosi się do góry, zbliżając się do granicy troposfery przebiegającej w tej strefie na wysoko ści około 16 km. W tej sytuacji, w związku ze stałym odpły- 9
Ryc.1.Rocznesumyopadównaświeciewcm Ryc. 2. Cyrkulacja powietrza na kuli ziemskiej wem powietrza, w okolicach okołorównikowych, bliżej po wierzchni litosfery, wytwarza się obszar niskiego ciśnienia atmosferycznego. Wznoszące się nieustannie w ciągu całego roku powietrze rozdziela się na dwa strumienie. Kierują się one na północ i południe, ku zwrotnikom, odchylając się od ściśle południowego kursu — na półkuli północnej w prawo, a na południowej w lewo. Ma to związek z ruchem wirowym Ziemi h. Wznoszące się powietrze ochładza się wraz ze wzror '• Odchylenie to powoduje siła Coriolisa; aby wyjaśnić jej działanie, możemy posłużyć się następującym przykładem: Z równika wystrzelo no dwie rakiety zakładając, że jedna z nich poruszając się południko wym torem osiągnie biegun północny, a druga południowy. W rzeczy wistości jednak nie osiągną one wyznaczonych celów, wiąże się to z faktem, że punkty leżące na różnych równoleżnikach, wykonując pełen obrót w ciągu 24 godzin, mają jednak do pokonania drogę o ró żnej długości: punkt leżący na równiku — 40 077 km, a np. na 60° szer. 11
stem wysokości, co powoduje skraplanie się pary wodnej w nim zawartej i w konsekwencji występują burze o charak terze nawalnych ulew. Po przejechaniu Sahary, kiedy znaleźliśmy się już w tro pikalnych regionach Nigerii, kilkakrotnie mieliśmy okazję odczuć na własnej skórze rozmiary tych ulew. Niebo ciemnie je w jednej chwili, zaciąga się potężnymi, ołowianymi chmu rami i zaczynają spadać całe potoki wody przemaczając do kumentnie nasze namioty i cały dobytek. Po kilku lub kilku nastu minutach deszcz ustaje, nikną chmury, pojawiają się dotkliwie piekące promienie słońca, robi się jeszcze parniej, jeszcze goręcej. Wody opadowe intensywnie parują. Łatwo sobie wyobrazić, co się dzieje, kiedy słońce jest w zenicie i operuje najsilniej; ogrzewanie, a co za tym idzie — wstępo wanie, jest tak duże, że deszcze padają wtedy codziennie. Mówi się wówczas o porze deszczowej. Znajdujące się wysoko nad równikiem, w znacznym sto pniu pozbawione wilgoci powietrze, zmierza ku zwrotnikom pchane przez powietrze stale napływające z dołu. Wędruje ono w postaci górnych wiatrów występujących w ciągu ca łego roku. Napływając w rejon zwrotników, chłodniejszy w porównaniu z obszarem równikowym, powietrze to staje się cięższe wskutek ochłodzenia i zaczyna spływać ku po wierzchni Ziemi. Trzeba tu również dodać, że temu zstępują cemu ruchowi powietrza dodatkowo sprzyja fakt zmniejsze- geogr. — 20 038 km. Oto dla przykładu prędkości punktów leżących na różnych szerokościach geograficznych: na równiku około 1669km/h na 50°szer. geogr. ” 1104km/h na 60° szer. geogr. ” 834km/h na 70°szer. geogr. ” 552km/h na biegunach ” Okm/h O kierunku rzeczywistego toru rakiety zadecyduje więc obok siły jej ciągu prostopadła siła odchylająca lot rakiety zmierzającej w kierunku obszarów obracających się z mniejszą prędkością, powodując zbocze nie z południka, z którego została wystrzelona — „Ziemia nie nadąży podsuwać się pod rakietę”. Tak samo zachowują się rakiety wystrzelo ne z biegunów. (Wg. W. Stankowskiego: Spotkania przy globusie. Insty tut Wydawniczy Nasza Księgarnia, Warszawa 1982) 12 nia się przestrzeni, w której się teraz znalazło — obwód zwro tników jest bowiem mniejszy od obwodu równika. Pam ięta my również, że im dalej od równika, tym bardziej obniża się granica troposfery, osiągająca nad biegunami zaledwie 6 km. Wiąże się to z brakiem prądów wstępujących na zimnych obszarach polarnych. Na biegunach dzieje się wprost przeci wnie — zimne, ciężkie powietrze ma tu tendencje zstępujące. Tak więc ochłodzone i zagęszczone na obwodzie zwrotników masy powietrza płynące od równika są jakby „przyciskane” w dół przez obniżającą się granicę troposfery. Opisany układ cyrkulacji powietrza sprawia, że obser wujemy nieustanny napływ stosunkowo suchego powietrza nad zwrotniki i tworzenie się tam stałych wyżów barometry- cznych. Dopływ powietrza następuje wyłącznie z góry; po wietrze jest suche, ponieważ ogrzewa się spływając z gór nych warstw troposfery, a spływowi temu towarzyszy po chłanianie wilgoci Zdarza się nawet czasem, że deszcz za czyna padać, lecz nie docierając do powierzchni Ziemi, wysy cha „po drodze”. Obecność wyżu wyklucza możliwość napły- ' w.u innych mas powietrza. W tej sytuacji strefy zwrotników są niemal całkowicie pozbawione opadów. Aby do końca przedstawić obraz cyrkulacji atmosferycznej w niskich sze rokościach geograficznych należy dodać, że z wyżów zwrot nikowych do niżu równikowego wieją stale, przez cały rok, dolne wiatry zwane pasatami. Zgodnie z wyjaśnioną już za sadą działania siły Coriolisa również i pasaty ulegają odchy leniu na półkuli północnej w prawo, a na południowej w lewo. Zarówno dolne, jak i górne wiatry mają charakter wiatrów stałych. Przedstawiony wywód wyjaśnia obserwowaną na mapce rozmieszczenia opadów prawidłowość występowania pustyń właśnie na obszarach zwrotnikowych — patrz mapka roz mieszczenia pustyń na świecie (ryc. 3). Analizując w dalszym ciągu mapkę rozmieszczenia opa- 11 Pochłanianie wilgoci przez ogrzewające się powietrze wyjaśnio ne będzie nieco dalej —przy omawianiu warunków, które doprowadzi ły do powstania pustyni Atacama w Ameryce Południowej i Namib w Afryce.
Ryc.3.Rozmieszczeniepustyńnaświecie.D.„.. 1—Sahara2—PastNamib,3—Past.Syryjska,4—Pust.WielkiNefud,5—Pust.MałyNefud,6—Pust.Rubal Chan?Wk.PustSłona,8-PustTharl-Pust.Kara-kum,10-PustKizyl-kum,11-PustTaklaMakan, 12-PustGobi,13-Wlk.PustPiaszczysta,14-PustGibsona,15-Wlk.PustWiktom,16-PustSimpson, 17_Wlk.Pust.Słona,18—Pust.Mohave,19—Pust.Gila,20—Pust.Atacama dów zauważymy ogromne suche obszary południowej i cen tralnej Azji, rozciągające się aż po umiarkowane szerokości geograficzne. I tu również występują pustynie. Jaka jest ich geneza? Dlaczego tak mało tu opadów? Niewątpliwie duże znaczenie ma tu kontynentalne położenie wymienionych ob szarów. Znaczna odległość od oceanów sprawia, że dociera tu niewiele wilgoci. Wiadomo, że klimaty kontynentalne odznaczają się, w odróżnieniu od klimatów morskich, znacz nym stopniem suchości. Ponadto działa jeszcze dodatkowo na tym obszarze jeden czynnik, dla wyjaśnienia którego mu simy prześledzić rozmieszczenie mas powietrza. Otóż oma wiane obszary leżą na granicy monsunowej cyrkulacji powie trza, to znaczy takiego rozkładu ciśnienia atmosferycznego, w którym w lecie, wskutek szybszego nagrzewania się lądu, mamy do czynienia ze wznoszeniem się powietrza i w związ ku z tym z tworzeniem się niżów. Oceany natom iast nagrze wają się znacznie wolniej, znajdujące się nad nimi powietrze osiada, gęstnieje i wobec tego tworzą się nad nimi rozległe wyże atmosferyczne. W tej sytuacji poziomy ruch powietrza, a więc wiatry — w tym przypadku są to monsuny letnie — mają ogólny kierunek z morza na ląd. Ze względu na dużą zawartość wilgoci wiatry te niosą obfite opady. W zimie sytu acja jest odwrotna; wody oceanów, które zmagazynowały po bierane w ciągu lata ciepło, ogrzewają znajdujące się nad nimi powietrze powodując jego wznoszenie się, rozrzedzanie i w konsekwencji tworzenie się niżów atmosferycznych. Ląd jako ciało stałe wychładza się bardzo szybko, wobec czego ochładza się również powietrze, staje się cięższe, osiada i tworzy obszary o wysokim ciśnieniu atmosferycznym. Wia try wieją wtedy z lądu w kierunku morza. Powietrze płynące znad lądu zawiera bardzo mało wilgoci i stąd monsun zimo wy jest wiatrem suchym. Dlaczego więc monsuny letnie nie przynoszą opadów na rozległe obszary kontynentu azjatyc kiego? Wyjaśnia to rzut oka na mapę fizyczną; napływające znad oceanu wilgotne powietrze napotyka na swej drodze potężną barierę w postaci wysokich łańcuchów górskich przebiegających równoleżnikowo przez południową część kontynentu azjatyckiego. Powietrze o dużej zawartości wil goci wspina się po południowych stokach gór, ochładza się, 15
dochodzi do skroplenia się pary wodnej w nim zawartej i w południowej części Azji, na bliższym i dalszym przedpolu gór, występują obfite opady. Właśnie tu, na południowych stokach Himalajów, w miejscowości Czerrapundżi, notuje się największe w świecie opady przekraczające 12 000 mm rocz nie. Możemy więc powiedzieć, że obszary leżące po drugiej stronie gór znajdują się w tzw. „cieniu opadowym”. Stosun kowo mała ilość występujących tu deszczy sprzyja tworzeniu się pustyń. Podobne, odznaczające się niedosytem wilgotności, ob szary pustynne występują również na zachodnich brzegach kontynentów opływanych przez zimne prądy morskie. Do nich należy największa i najbardziej znana — Atacama i inne pustynie, często nie posiadające własnych nazw geograficz nych, ciągnące się niemal wzdłuż całej części środkowej za chodniego wybrzeża Ameryki Południowej oraz Namib na zachodnim wybrzeżu Afryki w Namibii. Pustynie tego typu często zwane są mglistymi. Ich geneza wiąże się nie tylko z rozkładem ciśnienia atmosferycznego, ale również z wystą pieniem zimnych prądów morskich. W obu przypadkach, za równo w odniesieniu do Ameryki Południowej, jak i Afryki, obserwujemy podobne warunki, które w konsekwencji do prowadziły do wytworzenia się obszarów pustynnych. Zachodnie wybrzeże Ameryki Południowej opływa zim ny Prąd Peruwiański, biorąc swój początek w odgałęzie niu Dryfu W iatrów Zachodnich — prądu opływającego kulę ziemską w wysokich południowych szerokościach geografi cznych. Prąd Peruwiański płynie niemal wzdłuż całego wy brzeża, docierając do najniższych szerokości geograficznych (ryc. 4). Na zachód od wybrzeża, nad oceanem, nieznacznie zmieniając swoje położenie w ciągu roku, stacjonuje rozległy obszar wysokiego ciśnienia atmosferycznego — tzw. wyż po- łudniowopacyficzny. Niemal całe zachodnie wybrzeże Ame ryki Południowej znajduje się pod wpływem jego oddziały wania. Napływające znad oceanu wilgotne powietrze ochła dza się wskutek oddziaływania zimnych wód Prądu Peru wiańskiego. Tak więc zdawałoby się, że nad ląd napływa oceaniczne powietrze — dlaczego zatem nie ma tu opadów? Powstanie pustyń na zachodnich wybrzeżach konty- 16 Wśród piasków i skal Sahary
Tab. 1. Maksymalna ilość pary wodnej mieszczącej się na 1 m3 powie trza w określonej temperaturze Temperatura w °C Ilość pary wodnej w gramach na Im* powietrza +30 31 +20 17 + 10 9,5 0 5 - 1 0 2,5 - 2 0 1 -30 0,5 nentów opływanych przez zimne prądy morskie jest zjawis kiem złożonym, jego wyjaśnienie wymaga znajomości pew nych praw fizyki. Nasze rozważania rozpocznijmy od uściślenia pojęcia wilgotności powietrza. Jest to zawartość pary wodnej w po wietrzu, przy czym jej ilość wykazuje zależność zarówno od ciśnienia, jak i od temperatury. Spójrzmy na tabelkę 1.; oka zuje się, że powietrze może „pomieścić” mniejszą lub większą ilość wilgoci, liczba gramów pary wodnej w 1 m3zmniejsza się wraz ze spadkiem tem peratury, natom iast w miarę ogrze wania pojemność ta rośnie; powietrze ciepłe może więc po mieścić więcej pary wodnej. W wypadku przekroczenia okre ślonych w tabelce granic zawartości pary przy danej tempe raturze nastąpi jej skroplenie. Można więc powiedzieć, że, przy określonej wilgotności, ogrzewające się powietrze bę dzie się od tej granicy oddalało, a w miarę ochłodzenia nastą pi skroplenie pary wodnej, która jest niezbędna dla powsta nia opadu. Zimne powietrze napływające na ląd znad oceanu, ochłodzone przez przepływ nad zimnymi wodami prądu, odznacza się stosunkowo dużym stopniem nasycenia wilgo cią, odpowiednim dla jego niskiej temperatury. W miarę na pływu nad ląd powietrze ogrzewa się. Powoduje to zmniej szenie stopnia nasycenia parą wodną; wraz ze wzrostem tem peratury zwiększa się jego wilgotnościowa pojemność, odda- 18 I.! się granica nasycenia, a tym samym nie dochodzi do skro plenia pary wodnej w nim zawartej. Innymi słowy można powiedzieć, że określona ilość pary wodnej niesiona w zi mnym oceanicznym powietrzu czyni je wilgotnym, natomiast w warunkach powodujących ogrzanie się powietrza następu je zmiana stopnia nasycenia i powietrze staje się suche. Wo bec czego na omawianym obszarze nie występują opady. Wil goć objawia się tam jedynie w postaci nanoszonej znad morza mgły i sporadycznie występującej mżawki, na obszarze Ata- camy zwanej garua. Jeśli dysponujecie w szkole przyrządem do mierzenia wilgotności powietrza — higrometrem, to możecie przepro wadzić interesujące doświadczenie, którego wynik z pewno ścią potwierdzi przedstawione wyjaśnienie, będziemy bo wiem mieli do czynienia z pewną analogią. Jesienią lub zimą, najlepiej w bezmroźny dzień, na dworze jest z pewnością wilgotniej niż w klasie. Dokonujemy pomiaru wilgotności powietrza w klasie higrometrem. Co się stanie, gdy otworzy my okno? Zdawałoby się, że wilgotność powietrza w klasie powinna wzrosnąć. W pierwszej chwili pewnie tak będzie, następnie jednak napływające z zewnątrz powietrze ogrzeje się i nastąpi zmiana stopnia nasycenia; jego pojemność wil gotnościowa zwiększy się, powietrze zacznie wchłaniać wil goć znajdującą się w klasie, a higrometr pokaże, że jest bar dziej sucho niż poprzednio. Ścisłe uzależnienie występowania pustyń na zachodnim wybrzeżu Ameryki Południowej od obecności zimnego Prądu Peruwiańskiego potwierdzają również inne fakty. Peru, jak wiadomo, należy do ścisłej czołówki państw o największej ilości odławianych ryb. Obserwując dane w rocznikach sta tystycznych, zauważymy znaczne okresowe różnice w ilości odławianych ryb. Okazuje się, że Prąd Peruwiański zmienia swój bieg; w okresach gdy oddala się od kontynentu, ryby, żerujące najchętniej na styku zimnej i ciepłej wody, również oddalają się od wybrzeża, co w znacznej mierze utrudnia ich połów. Jednocześnie na lądzie, na pustynnym wybrzeżu, jako bezpośrednie następstwo odsunięcia się prądu, obserwuje się występowanie obfitych opadów i rozkwit zieleni. Bardzo małe ilości opadów notuje się również w strefach 2* 19
oKoiooiegunowych, przede wszystkim na półkuli północnej. Wyjaśnienie małych sum występujących tam opadów atmo sferycznych jest stosunkowo proste. Mamy tu do czynienia z występowaniem stałych wyżów barycznych. Wskutek nis kich tem peratur notowanych na obszarach polarnych powie trze zstępuje i gęstnieje. Nie obserwuje się tu konwekcji (wznoszenia) i związanego z nią ochładzania się powietrza, a więc tych wszystkich warunków, które powodują powstawa nie opadów. Posługując się definicją określającą pustynie jako obszary o małych opadach, musimy do nich zaliczyć również i strefy polarne. Przyglądając się w dalszym ciągu mapce rozmieszczenia opadów znajdziemy jeszcze inne obszary suche — pustynne. Do nich z pewnością zaliczyć można pustynie leżące w izolo wanych kotlinach śródgórskich. Otaczające góry hamują napływ wilgotnego powietrza, zatrzymując deszcze na ze wnętrznych stokach gór otaczających kotlinę. Mechanizm tego zjawiska przypomina opisane już zatrzymywanie na po łudniowych stokach Himalajów opadów niesionych przez le tnie monsuny. Do tego typu pustyń zaliczyć możemy Takla Makan w Chinach, Dolinę Śmierci i Mohave w USA. Wyciągając wnioski z analizy rozmieszczenia opadów na świecie możemy stwierdzić, że pustynie występują w róż nych szerokościach geograficznych, od najwyższych do zbli żonych do równika, a więc w diam etralnie różnych w arun kach termicznych. Oczywiście w tej sytuacji przekonanie, że na pustyni zawsze jest gorąco, traci rację bytu. W ujęciu meteorologicznym, czyli, mówiąc inaczej, z punktu widzenia fizyki atmosfery, przyczyny występowa nia obszarów o małych opadach są różne i niejednokrotnie bardzo złożone. Dokładne ich wyjaśnienie wymagałoby wprowadzenia szeregu pojęć i omówienia praw rządzących zjawiskami atmosferycznymi. Analizując mapę rozmieszcze nia opadów na świecie możemy tylko stwierdzić, że duże sumy opadów wiążą się z obszarami o stałym lub przeważa jącym w ciągu całego roku niskim ciśnieniem atmosferycz nym. Wznoszenie się ogrzanego powietrza powoduje jego ochładzanie się i kondensację pary wodnej, co w konsek- 2 0 "■•'ncji powoduje opady. Na obszarach o wysokim ciśnieniu osiadanie powietrza nie sprzyja kondensacji i tworzeniu się opadów. Pustynie gorące i zimne Czy jest jednak coś jeszcze poza suchością i wynikającym ' niej brakiem roślinności, co pozwalałoby na wskazanie in nych wspólnych cech łączących tak różne przecież pustynie zimne i gorące? Warto zastanowić się nad kształtowaniem i rozwojem rzeźby obszarów pustynnych. Jakie czynniki rzeźbotwórcze odpowiedzialne są za wytworzenie odpowied nich form rzeźby? Jaki to w ogóle jest typ rzeźby? Czy zacho dzi na tych skrajnie różnych obszarach podobieństwo form i krajobrazów? Często spotyka się definicje pustyni określające ją jako obszar pozbawiony zwartej pokrywy roślinnej. Potwierdza się to w odniesieniu zarówno do pustyń arktycznych — mro źnych, jak i do pustyń występujących w innych, wyższych i niższych szerokościach geograficznych. Szata roślinna w dużej mierze wpływa na krajobraz, dodając mu specyficz nego piętna wynikającego z jej typu, zależnego z kolei od strefy klimatycznej. Inny jest krajobraz sawanny, lasów tro pikalnych, tajgi czy śródziemnomorskiej makii. Wszystkie pustynie łączy natom iast niemal całkowity brak roślinno ści — elementu jakże ważnego dla krajobrazu. Czynnikiem, który w zasadaniczy sposób decyduje o fizjonomii danego obszaru, jest w tym przypadku rzeźba. W tej fazie rozważań musimy dokonać pewnych uogólnień, nie jest bowiem możli we wspólne zaszeregowanie wszystkich pustyń świata. Ob serwuje się zróżnicowanie ich typów choćby w zależności od rodzaju m ateriału skalnego, odległości od mórz, wysokości nad poziom morza, przeszłości geologicznej obszaru i temu podobnych. Zanim zajmiemy się szczegółowszą klasyfikacją, postarajmy się ustalić, co łączy wszystkie pustynie świata oprócz wspomnianej już suchości klimatu oraz braku lub - występowania zaledwie śladowej roślinności. 21
Jednym z najbardziej znaczących elementów klimatu jest niewątpliwie tem peratura powietrza. Do tej pory pomi jaliśmy jednak to tak ważne zagadnienie. Odpowiedź jest prosta — trudno o jakąś ogólną charakterystykę termiczną pustyń naszego globu. W arunki termiczne pustyń, mimo wy stępowania wielu innych wspólnych lub podobnych cech, wykazują bardzo duże zróżnicowanie. Wartość tem peratur notowanych na pustyni pozostaje w ścisłym związku ze strefą klimatyczną, w jakiej się ona znajduje. Przyjmując w dalszym ciągu, proponowane już uprzednio, określenie pustyń jako obszarów odznaczających się niedoborem opadów, możemy stwierdzić, że występują one właściwie we wszystkich strefach klimatycznych, z rów nikową włącznie — zważywszy, że Atacama ciągnie się nie mal pod 5° szerokości geograficznej południowej*1). Właśnie opierając się na w arunkach termicznych stref, w których wy stępują obszary pustynne, dzielimy je na gorące — o wyso kich średnich rocznych tem peraturach, na przykład jak na Saharze, gdzie średnie wszystkich miesięcy przekraczają 20°C, i na pustynie zimne, o średniej tem peraturze poniżej 0°C, z krótkim, nie przekraczającym 3—4 miesięcy latem (ryc. 5). Podział ten ma oczywiście charakter bardzo ogólny, obejmujący w jednej grupie zarówno obszary polarne, jak i pustynne tereny Azji występujące w strefie umiarkowanej i zwrotnikowej. Na przykład klimat pustyni Gobi ma wszy stkie cechy skrajnie kontynentalnego klim atu — wyraźne pory roku z mroźnymi zimami, z utrzymującą się pokrywą śnieżną i z gorącymi latami. Jeśli dodamy jeszcze, że notowa na tu średnia roczna tem peratura powietrza spada poniżej 0°C, to okaże się, że pustynia Gobi wykazuje większe podo bieństwo do pustyń zimnych i do takich musimy ją oczywi ście zaliczyć. Cechą wspólną pustyni Gobi i obszarów polar nych jest występowanie w obu przypadkach wiecznej zmar li W rzeczywistości Atacama ma o wiele mniejsze rozmiary, przy jęło się jednak określać tą nazwą wszystkie pustynne obszary wybrzeża chilijsko-peruwiańskiego wraz z leżącą najbardziej na północ Pustynią Sechura. Dzieje się tak dlatego, że mniejsze pustynie są mało znane i na ogół nie posiadają własnych nazw geograficznych. 24 zliny1), której nie jest w stanie zlikwidować krótkie kon- lynentalne lato we współczesnym klimacie tej azjatyckiej pustyni. Ilustrację warunków termicznych i opadowych na oma wianym obszarze stanowią załączone klimatogramy. Przed stawiają one średnie miesięczne tem peratury i sumy miesię cznych opadów dla kilku wybranych miejscowości. Tempe ratury różnią się bardzo znacznie, natom iast cechą wspólną jest mała ilość opadów. Zaprezentowana dokumentacja gra ficzna potwierdza zbliżonym kształtem klimatogramów wy stępujące podobieństwa i dokonany podział na pustynie zi mne i gorące. Klimatogramy (ryc. 6) leżącego niemal na sa mym zwrotniku Asuanu (całkowity brak opadów — dane z 30 lat), Kairu (32 mm rocznie) czy leżącego w Chile na pustyni Atacama — Iquique (brak opadów, dane z 40 lat) oraz mającej więcej opadów, bo 88 mm, Yumy, na skraju pustyni Gila w USA, wykazują pewne podobieństwo, przy najmniej w pionowym układzie wykresu, z leżącymi w klima cie polarnym — Fortem Konger na 81° szer. geogr. pn. (100 mm) i Barrow 71° szer. geogr. pn. (112 mm) (ryc. 7). Poziomy układ, świadczący o znacznie mniejszych rocznych am plitu dach tem peratur mają położone nad morzem, niespełna 1350 km od równika, na 12° szer. geogr. pd., Callao — 25 mm opadu rocznie i Lima 45 mm, oraz położony również nad morzem, na 12°, ale na półkuli wschodniej — Aden — 58 mm opadów rocznie (ryc. 8). Odrębność wykazuje położony w głębi kontynentu Ułan Bator (ryc. 9) mający też nieco więcej opadów — bo 101 mm rocznie. Warto tu jednak zwrócić uwagę na charakterystycz ną dla klim atu lądowego dużą rozpiętość tem peratur, powo dującą znaczne pionowe rozciągnięcie wykresu, oraz na to, że suma opadów zimnego półrocza, w tym przypadku sześciu miesięcy ze średnimi poniżej 0°C, wynosi zaledwie 9 mm. Ta, *1 Wieczna (trwała, wieloletnia) zmarzlina — warstwa gruntu o miąższości od kilku do wieluset metrów, trwale zamarznięta, co czę sto stanowi przetrwałość dawnych zlodowaceń. (W przypadku pustyni Gobi zmarzlina .przetrwała od zlodowacenia odpowiadającego w Pol sce — zlodowaceniu środkowopolskiemu). 25
c VII Asuan 32 30- VIII VI _ IX V y-24°02 N X=32°53 E 28- rX 26- *IV 24 22-.XI 20 III 18 ll 16- -XII 14- 12- 10- 8-- 6 4-- 2 0 —I—I—h i t i i \ t 2 4 6 8 10 12 14 16 18 mm Ryc. 6. Klimatogramy dla Asuanu i Kairu w Egipcie, Yumy w USA i ląuigue w Chile Ryc. 7. Klimatogramy dla Fort Konger w północnej Grenlandii i Bar- row w północnej Alasce
s S3 ? oc I 5 I i I Ia *Q «ci a Op tr* §’ S "aOJ'i S 0"tp M ato s p S TO 3TO1 Ryc. 9 Klimatogramy dla Danmarkshaven w pin. Grenlandii i Ulan Bator w Mongolii Callao°ciLima
Ryc.10.KlimatogramdlaWarszawy charakterystyczna dla klim atu lądowego, znaczna przewaga opadów w lecie powoduje poziomy przebieg wykresu w rejo nie wyższych temperatur. Podobny, aczkolwiek odwrócony, z poziomym wygięciem w strefie niskich tem peratur jest kli matogram wykonany dla Danmarkshaven w klimacie polar nym, na Grenlandii. Tutaj opady są jeszcze większe, wynoszą bowiem 146 mm rocznie, przy czym większość ich, bo aż 118 mm ma miejsce w zimniejszym półroczu. Obie te cechy, tzn. zarówno większa ilość opadów, jak i ich przewaga w miesią cach zimowych, są charakterystyczne dla wpływów mor skich. Oczywiście znaczne mniejsza jest tu również am plitu da tem peratur rocznych. Dla porównania zamieszczono również klimatogram dla Warszawy (ryc. 10). Pustynie gorące różnicują się wyraźnie, w zależności od położenia, na pustynie nadmorskie, jak Namib czy Atacama, gdzie notuje się nieco niższe tem peratury i mniejszą amplitu dę roczną — w granicach 5°C, a przy w ogóle minimalnych opadach obserwuje się lekką ich przewagę w miesiącach zi mowych, i na pustynie leżące w zbliżonych szerokościach geograficznych, lecz wewnątrz kontynentów. Są one znacz nie cieplejsze i obserwuje się tam 3—4-krotnie większe wa hania temperatury. Na pustynnym szlaku Trzeba przerwać naukowe rozmyślania — tw arda jest rze czywistość saharyjskiego szlaku; znowu zaryliśmy się aż po osie! Który to już raz w dniu dzisiejszym? Jest już późno, odkopiemy samochód jutro rano. Obozowa krzątanina, obia- do-kolacja i niezbyt długie Polaków rozmowy. Wszyscy są zmęczeni. Pora spać, jutro czeka nas znowu pracowity dzień. Ciekawe, ile kilometrów uda się przejechać? Jest bardzo zi mno, termometr wskazuje zaledwie kilka stopni powyżej zera. Ubieram się w ciepłą flanelową piżamę, na którą nacią gam dres, potem jeszcze gruby sweter i ciepłe skarpetki, „ku- fajkę” bez rękawów i ortalionową zimową kurtkę. Ledwie wciskam się do śpiwora. Nic nie pomaga tak zdawałoby się 31
ciepły strój. Po dziennym upale organizm nie może dostoso wać się do niskiej temperatury. Dygocę z zimna podzwania- jąc zębami. Trzeba przetrwać do rana. Jedyną pociechą jest to, że wiem, iż się nie przeziębię. Czyste powietrze Sahary jest wolne od wirusów i mimo znacznego przechłodzenia or ganizmu nikt tu nie choruje. W końcu zasypiam. Budzę się z powodu zimna około godziny 6. Jest jeszcze ciemno. Na myśl, że mam wyjść ze śpiwora, dostaję dreszczy — jak tu się ubrać? Przeklinam lenistwo, które nie pozwoliło mi pozmy wać naczyń od razu wieczorem; nie chciało mi się, bo było zimno — teraz jest jeszcze zimniej, a przecież trzeba to będzie zrobić. W końcu opanowałem jednak technikę rannego wstawa nia. Polegała ona na tym, że wieczorem przed pójściem spać przygotowywałem nasz wysłużony i niezawodny naftowy prymus, menażkę z wodą i ustawiałem je w namiocie za na szymi głowami. Rano wystarczyło tylko wychylić się ze śpi wora, podpompować i zapalić prymus, a za chwilę w namio cie robiło się ciepło i przytulnie — po prostu człowiek nabie rał chęci do wstawania, delektując się gorącą herbatą w cie płym namiocie. Słychać gwiżdżący poszum dwóch pozosta łych palników — nieomylny znak, że reszta kolegów też już wstaje i myśli o śniadaniu. Na śniadanie — można powie dzieć, że brzmi to dumnie — dzisiaj będzie po puszce rybek w oleju na głowę. Chleba nie widzieliśmy już chyba ze dwa tygodnie. Na myśl o czekającym mnie przysmaku doznaję lekkich skurczów żołądka. Doskonale rozumiem teraz nasze go znakomitego żeglarza Leonida Teligę, który zapytany, jak się czuje po samotnym rejsie dookoła świata, powiedział, że doskonale — „tylko coś mi się zrobiło z oczami... nie mogę patrzeć na puszki! ” Zwijanie namiotów, pakowanie sprzętu, załadunek sa mochodu; po kilku miesiącach naszej wędrówki robimy to wszystko z iście małpią zręcznością. Jeszcze podkopanie kół, podłożenie blach i znowu jesteśmy na szlaku. Nastrój na skrzyni ospały, pewnie duża w tym zasługa wspomnianych rybek w oleju. Kilka kolejnych blachowań nie wpływa na ożywienie. Robi się coraz cieplej, zaczynam odczuwać wzma gające się pragnienie. Kiwając się i podrygując w takt nierów- 32 Iłlachowanie tylna część podwozia samochodu osiadła w miałkim jńasku ności zapadam w półsen, przerywany głębszymi wybojami, ■lawią mi się apetyczne reklamy zimnej, orzeźwiającej, szu miącej Coca-Coli lejącej się do pokrytych rosą wielkich .szklanek, ogromne sterty dorodnych, soczystych pom arań czy. Po chwili widzę przed sobą ocienione, przezroczyste wody jeziora — właśnie mam zamiar w nich się zanurzyć, naraz potężne szarpnięcie omal nie zrzuca mnie z siedze nia — stoimy, znowu blachowanie. Przymusowy postój wykorzystujemy na drugie śniada nie. Co za radość — znowu rybki! Tym razem to „srebrna rybka”, czyli urzędowo „śledź po gdańsku”. Szef wyprawy ■..jadł kiedyś puszkę tych rybek w czasie wakacji na Mazu Wśród piasków i skał Sahary 33
rach, bardzo mu smakowały, polecił więc w czasie przygoto wań do wyprawy tych właśnie puszek zakupić najwięcej. Spowodowało to u nas już wkrótce objawy „żeglarskiej cho roby” Leonida Teligi wywołane nadmiarem tych właśnie, skądinąd bardzo dobrych w małych ilościach, rybek. Znowu blachowanie. Kurz i upał. Suchość i pragnienie. Najłatwiej było poradzić sobie z kurzem. Z zabranych prze zornie z Polski prześcieradeł zrobiliśmy sobie okrycia podob ne do używanych przez Arabów z Bliskiego Wschodu. Te egzotyczne stroje znakomicie chroniły przed wszechobecnym pyłem i wydajnie wpłynęły na zmniejszenie częstotliwości mycia głowy, co przy nieustannej alternatywie — picie czy mycie — pozwoliło przy ciągłym, ścisłym, racjonowaniu wody, na nieco lepsze zaspokajanie pragnienia. Jest tak su cho, że skóra pokrywa się białawym, łuszczącym nalotem. Pękają wyschnięte wargi, nęka nieustanne pragnienie. Wia domo; „nie ma, nie ma wody na pustyni tylko piaach! ” Su chość jawi się jako pierwsza cecha pustyni. Nie ulega wątpliwości, że 100 mm opadu to mało, nawet bardzo mało; proponowana na wstępie definicja mówi, że jeszcze przy opadach nie przekraczających 250—300 mm mamy do czynienia z pustynią. Nieodparcie nasuwa się jed nak pytanie, czy wspomniane 100 mm opadu w warunkach zimnych, to jest zupełnie to samo, co 100 mm opadu w w a runkach ciepłych, czy nawet gorących, panujących w obsza rach okołozwrotnikowych? Aby sobie na nie odpowiedzieć, musimy się zastanowić, co się dzieje z wodą deszczową spa dającą na ziemię. Para wodna nieustannie dopływa do atmosfery w wyni ku parowania z powierzchni zbiorników wodnych i gruntu oraz transpiracji roślin. Sam proces parowania polega na odrywaniu się poszczególnych drobin wody od jej powierzch ni lub wilgotnego gruntu i ich rozprzestrzenianiu się w po wietrzu w postaci cząsteczek pary wodnej, a w zależności od jakości tego procesu nasycaniu powietrza wilgocią w mniej szym lub większym stopniu. Refleksje w cieniu oazy Wjeżdżamy w obszerne obniżenie, pojawiają się palmy. To nie fatamorgana — nie znikają, jedziemy jeszcze kilkanaście minut. Doskonała przejrzystość powietrza sprawia, że wszy stkie obiekty w polu widzenia wydają się bliższe niż w rze czywistości. Zatrzymujemy się w niewielkiej oazie. Przyje mnie odpocząć w skąpym cieniu palm dum. Przyglądam się wyliniałemu, wychudzonemu wielbłądowi obracającemu myślny kierat z palmowych pni. Leżąc pod palmą wspominam dla ochłody opowieść po larników-— tam też są oazy, choć zupełnie inne — Oaza Bun- gera1) na przykład. Ciekawe, że uczestnicy polarnych wy praw nigdy nie wspominali o pragnieniu, dużo natomiast opowiadali o wilgoci w namiocie, mokrych ubraniach, zawil goconych notatkach. Czy zatem suchość mierzyć można tylko małą ilością opadów? Małe opady i tu, i tam, a wygląda na to, /e na obszarach zimnych wcale nie jest tak sucho. Na pewno jest inaczej. Woda deszczowa opadająca na powierzchnię pustyń ob szarów gorących, np. zwrotnikowych, odznaczających się ustawicznym niedosytem wilgotności, bardzo szybko wsiąka w przesuszoną, przepuszczalną powierzchnię gruntu. Rów nocześnie obserwuje się bardzo intensywne parowanie, szczególnie na obszarach skalistych, nieprzepuszczalnych. W związku z małą ilością wilgoci w powietrzu, czyli ogromną suchością, możliwości parowania są znacznie większe niż za chodzące parowanie rzeczywiste — ograniczone zapasem występującej wilgoci. Maksymalne parowanie, nielim itow a ne ilością wilgoci, określa się jako potencjalne. W uproszcze niu można powiedzieć, że jest to ilość wilgoci, jaka uległaby parowaniu, gdyby miało co parować. Okazuje się, że w tym przypadku parowanie potencjalne znacznie przekracza sumy występujących opadów. Na przykład jego wartość notowa na na atlantyckim wybrzeżu Sahary osiąga 600—700 mm, a w odległości niespełna 500 km od wybrzeża wzrasta do " Na Antarktydzie jako oazy określa się wolne od śniegu zagłębie nia terenu. I* 35
3000 mm rocznie, czyli wielokrotnie przekracza sumy noto wanych tu opadów. Podobnie jest na pustyniach Półwyspu Arabskiego i pustyni Colorado, gdzie wartość ta również przekracza 3000 mm. Na pustyniach Peru i Chile wartość parowania potencjalnego wynosi 600—800 mm rocznie. W warunkach znacznego parowania rzeczywistego, na przykład w klimatach gorących i wilgotnych, wartość paro wania potencjalnego jest właściwie równa parowaniu rze czywistemu, ponieważ wody jest pod dostatkiem i paruje jej tyle, ile może wyparować. Podobnie obszary o niewyczer panych zasobach wilgoci, jak oceany, odznaczają się równo wagą między parowaniem rzeczywistym a potencjalnym — wyparuje tyle wody, ile jest w stanie wyparować, nawet w najgorętszym klimacie. Na obszarach lądowych o niskim stanie uwilgotnienia wielkość parowania rzeczywistego jest o wiele mniejsza niż dla powierzchni wodnej znajdującej się w tych samych wa runkach; jest ona mniejsza od parowania potencjalnego, bra kuje bowiem wilgoci, która mogłaby wyparować. W konty nentalnych warunkach Azji Środkowej wartość parowania potencjalnego w lecie jest bardzo duża wskutek niedosytu wilgotności charakterystycznego dla wysokich tem peratur. Z każdego kilometra kwadratowego powierzchni Jeziora Aralskiego parują bardzo znaczne ilości wody. Natomiast na pobliskich pustyniach parowanie rzeczywiste z takiej samej powierzchni jest bardzo małe — nie ma bowiem co parować. Krainy polarne często określa się mianem zimnych pu styń; udało się nam do tej pory znaleźć wiele cech podobnych, czy zgoła identycznych, z pustyniami gorącymi. Trzeba jed nak rozpatrzeć także zasadnicze rozbieżności, a są one bar dzo istotne. Podstawową cechą klimatu obszarów polarnych jest występowanie bardzo długiej surowej zimy z tem peratu rami znacznie poniżej 0°C. Zima przechodzi nagle w krótkie chłodne lato, które według znających się na rzeczy polarni ków, trudno nawet nazwać latem. Po nim równie gwałtownie następuje zima. Mówi się nawet, że: „tam zawsze panuje zima, tylko w lipcu sanna jest kiepska”. Następną ważną cechą, również uznawaną za charakterystyczną, jest szcze gólnie częste występowanie wiatrów oraz zamieci śnieżnych. 36 Typowa jest również suchość — ale tylko przy zastosowaniu kryterium ilości opadów. Ich sumy roczne są rzeczywiście małe, przy czym trudno dokonać dokładnej oceny z powodu n.iwiewania śniegu z obszarów przyległych. Kryterium małej ilości opadów jest jednak tak charakterystyczne, że pozwala na oddzielenie obszarów polarnych od innych, odznaczają cych się większym uwilgoceniem. Zasadniczą różnicę między obszarami gorącymi i zimny mi wykazuje wartość parowania. Na obszarach zimnych, w panujących tu tem peraturach, jest ono niewielkie i w zasa dzie równe parowaniu potencjalnemu. Zamarznięty do zna cznej głębokości grunt utrzymuje stale wilgoć w warstwie Iirzypowierzchniowej. Człowiek nie odczuwa tu ustawiczne go pragnienia i raczej trudno tu zginąć z braku wody. Tak więc w tych warunkach nawet minimalna ilość opadów zape wnia stałe występowanie wilgoci. Wartość parowania poten cjalnego na Spitsbergenie nie przekracza 80 mm rocznie, jest więc znacznie mniejsza od występujących tu opadów (350— —400 mm ), co świadczy o stałej obecności dużego zapasu wilgoci (znacznej wilgotności względnej). Podobnie jest na Antarktydzie, gdzie parowanie rzeczywiste osiąga 100—200 milimetrów rocznie. Ponadto obserwuje się tu, w odróżnieniu od pustyń gorą cych, znacznie większą sezonową zmienność warunków ter micznych i wilgotnościowych, co w konsekwencji pociąga za sobą bardzo istotne zróżnicowanie warunków działania pro cesów wietrzeniowych oraz natężenia czynników rzeźbo- twórczych z działalnością w iatru na czele. W warunkach zi mowych, a więc przez przeważającą część roku, kiedy po wierzchnia gruntu i sterczące z niej skały skute są mrozem, kiedy cała powierzchnia, oprócz skalistych turni, pokryta jest śniegiem, wietrzenie ulega zahamowaniu. Intensyfikuje się dopiero w momencie wystąpienia wahań tem peratury wo kół 0°C. ' ‘
Rzeźbiarze pustynnego krajobrazu Formujące rzeźbę zewnętrzne (egzogeniczne) czynniki zmienności powierzchni Ziemi wykazują z reguły ścisły związek z określoną strefą klimatyczną. Obserwuje się więc nawet pewną strefowość rzeźby, której rozwój uzależnio ny jest w znacznym stopniu od warunków klimatycznych, choć trzeba tu również brać pod uwagę uwarunkowania strukturalne, takie jak np. rodzaj i układ skał. W geomorfolo gii —nauce o rzeźbie — zajmującej się również wyjaśnieniem jej genezy, specjaliści starają się ustalić, jakie czynniki są „odpowiedzialne” za wytworzenie danych form rzeźby. W każdym środowisku geograficznym działają czynniki two rzące rzeźbę; mogą to np. być lodowce, wiatr, fale morskie. Stopień intensywności ich działania, lub nawet występowa nie dominacji jednego z nich, uzależniony jest ściśle od okre ślonych warunków klimatycznych. Wyjątek może tu stano wić np. działalność fal morskich niezależna od strefy kli matycznej; wszędzie tam, gdzie są wybrzeża, fale morskie w podobny sposób akumulują lub niszczą. Najsilniejszą dzia łalność wód płynących — rzek, obserwujemy w strefie klima tu umiarkowanego i równikowego; lodowców — tam gdzie są najdogodniejsze warunki do ich tworzenia się — na obsza rach polarnych i w górach; wiatru — w klimacie suchym, gdzie luźny m ateriał m ineralny nie jest związany pokrywą roślinną, przesuszony, mało przyczepny z powodu braku wil goci i wobec tego podatny na transport, czyli łatwy do prze mieszczenia. Suche pustynne obszary stanowią niewątpliwie strefę najsilniejszej działalności wiatru, zwanej eoliczną od imienia greckiego boga wiatrów Eola. Silna, dominująca w kształtowaniu rzeźby pustyń, dzia łalność w iatru ma jednak poza suchością inne jeszcze uwa runkowania. Mianowicie nieodzowne jest występowanie ma teriału drobnego, sypkiego, a więc podatnego na transport. Procesem współdziałającym z działalnością eoliczną, przy gotowującym materiał do transportu, jest wietrzenie skał. Pękanie skał, ich rozpad i rozdrabnianie zachodzi wskutek silnych, gwałtownych wahań temperatury, mechanicznego 38 Bruk deflacyjny na Antarktydzie działania zamarzającej wody, a niekiedy także oddziaływa nia roślin i zwierząt. Wietrzenie mechaniczne obejmuje kompleks zmian, ja kim ulega skała w kontakcie z atmosferą. Skały są bardzo złymi przewodnikami ciepła i nie nagrzewają się ani ochła dzają równomiernie. Zewnętrzna część skały ogrzewa się silnie w ciągu dnia, wewnętrzna lub ocieniona pozostaje zi mna; po zachodzie słońca i w ciągu nocy ogrzana część kurczy się powodując pękanie na granicy, do której była ogrzana. Powoduje to, w zależności od struktury, charakterystyczne łuszczenie się albo kruszenie skały, lub nawet pękanie, z to warzyszącym mu wielkim hukiem, dużych, „zdrowych”, tzn. nie zwietrzałych bloków skalnych. Skały zbudowane z kilku minerałów kruszą się i rozpa dają, ponieważ poszczególne minerały rozszerzają się w cza sie ogrzewania i kurczą w czasie ochładzania w niejednako wym stopniu. Doprowadza to do naruszenia wewnętrznej 39
spoistości i w efekcie do rozpadu skały. Ważną rolę może tu odgrywać barwa minerałów; jaśniejsze odbijają promienie słoneczne i w związku z tym nagrzewają się w mniejszym stopniu niż ciemniejsze, pochłaniające ciepło. Na obszarach, na których występuje woda, powstała choćby z topnienia śniegu, a temperatury nocą spadają poni żej zera, obserwujemy mechaniczne działanie zamarzającej wody. W czasie spadku tem peratury poniżej 0°C woda wy pełniająca szczeliny zamarza zwiększając tym samym swoją objętość i powoduje rozsadzanie, powiększanie się pęknięć i szczelin, a tym samym kruszenie się skały. Zamarzająca woda wywiera ciśnienie około 100 kG/cm2 skały, a przy spadku tem peratury do -22°C wartość ta wzrasta do 2100 kG/cm2! Omówiony typ wietrzenia wykazuje wyraźny związek z odpowiednimi warunkami klimatycznymi. Wietrzenie me chaniczne występuje najintensywniej w warunkach znacz nych dobowych kontrastów temperatury — wszędzie tam, gdzie notuje się wysokie tem peratury w dzień i niskie w nocy. W arunki o szczególnie destrukcyjnym charakterze mają miejsce wówczas, gdy obserwuje się niewielkie, kilkustop niowe zaledwie wahania tem peratury około 0°C. Ustawicznie zamarzająca i rozmarzająca woda doprowadza do bardzo szybkiego rozdrobnienia skały. Wietrzenie chemiczne polega na wymywaniu przez wodę rozpuszczalnych składników skały i w konsekwencji utracie zwięzłości doprowadzającej do rozpadu. Oczywiście naj łatwiej temu typowi wietrzenia ulegają rozpuszczalne w wo dzie skały jednorodne. Również i wietrzenie chemiczne wy maga swoistych warunków, a przede wszystkim znacznej wilgotności i ciepłych tem peratur, jako że tego typu reakcje chemiczne z reguły przebiegają szybciej w wypadku pod grzewania. Tak więc również, znaczące dla rozwoju rzeźby, wietrzenie chemiczne występuje na obszarach o odpowied nich warunkach klimatycznych. Proces wietrzenia skał jest bardzo interesującym zjawis kiem; można zaobserwować, że ta sama skała wykazuje od porność na poszczególne typy wietrzenia, co pociąga za sobą znaczną różnorodność kształtów form powierzchni. Na przy 40 kład granity, występujące na obszarze gorącego wilgotnego klimatu równikowego, a więc tam, gdzie dominuje chemicz na działalność wody, wietrzejąc tworzą formy kopulaste, znane np. z okolic Rio de Janeiro, czy też równikowych ob szarów Afryki. W przeciwieństwie, np. w warunkach klimatu Tatr, wietrzejący mechanicznie granit tworzy ostre, wysokie turnie. Oczywiście, należy przy tym pamiętać, że w naszych najwyższych górach napotkać można formy odziedziczone po okresach lodowcowych, kiedy to niewątpliwie przeważało wietrzenie mechaniczne i to z udziałem zamarzającej wody. Piaskowiec, skała silnie zróżnicowana pod względem mineralogicznym, wykazuje dużą podatność na wietrzenie mechaniczne, odznaczając się przy tym dużą odpornością na wietrzenie chemiczne, ponieważ budujące go minerały są nierozpuszczalne w wodzie. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że w warunkach naszego klimatu, w którym przeważa wietrzenie mechaniczne, zróżnicowane pod wzglę dem mineralogicznym piaskowce tworzą łagodne, kopulaste formy obserwowane np. w Beskidach. Natomiast na Wyżynie Brazylijskiej piaskowce, odporne na dominujące tam wie trzenie chemiczne, tworzą wysokie, strzeliste turnie. Wietrzenie zachodzące przy współudziale organizmów zwierzęcych i roślinnych w warunkach pustynnych nie od grywa większej roli i nie wymaga tu omówienia. Przedstawione cechy poszczególnych typów wietrzenia pozwalają na wyciągnięcie wniosku, że dominujące, a więc w dużej mierze decydujące o rozwoju rzeźby w warunkach pu stynnych, jest niewątpliwie wietrzenie mechaniczne. Jest to zatem jeszcze jedna właściwość pozwalająca na wspólne traktowanie obszarów pustynnych gorących i zimnych — le żących w różnych szerokościach geograficznych. Należy tu podkreślić, że naruszenie spoistości skały po przez duże, charakterystyczne np. dla pustyń gorących, wa hania tem peratur dobowych powoduje jedynie jej rozluźnie nie i rozpad. Ostateczna dezintegracja, polegająca na roz drobnieniu doprowadzającym do powstania nie tylko gruzu o różnej wielkości cząstek, ale również osadu o najdrobniej szej frakcji, np. iłów, nie jest możliwa bez współdziałania wietrzenia chemicznego. Czy rzeczywiście w suchym pustyn- 41
Granitowa kopuła k/Oyo w Nigerii. Granit wietrzejący w warunkach klimatu tropikalnego tworzy łagodne, kopulaste formy nym klimacie nie obserwuje się jego działania? Okazuje się, że istnieje ono i tutaj, choć nie w tej skali co w klimatach gorących i wilgotnych. Musimy pomiętać, że nawet w skraj nie suchych klimatach pojawiają się opady. Ich obecność sprzyja, na niewielką skalę, procesom wietrzenia chemiczne go. W niektórych regionach deszcz może nie padać, jak już to wiemy, nawet przez kilka dziesiątków lat. Są jednak, poza deszczami, jeszcze inne źródła wilgoci, o wiele większe od opadów, jak rosa i szron — zjawiska charakterystyczne dla obszarów pustynnych, występujących od najwyższych do najniższych szerokości geograficznych. W nocy, przy bezwietrznej pogodzie i bezchmurnym1) niebie, następuje bardzo znaczne ochłodzenie powierzchni Ziemi. Zetknięcie powietrza z wychłodzoną powierzchnią skał wywołuje stan nasycenia i wobec tego skroplenie się pary wodnej. Kropelki wody osiadają na odkrytym gruncie h Chmury tworzą warstwę izolacyjną chroniącą powierzchnię gruntu przed wypromieniowaniem pozyskanego w dzień ciepła. 43
tworząc osad zwany rosą. Bardzo podobne zjawisko możemy zaobserwować w kuchni, w czasie intensywnego gotowa nia — ciepłe powietrze w zetknięciu z zimną szybą okienną ulega ochłodzeniu, następuje zmniejszenie jego pojemności wilgotnościowej i w efekcie okno pokrywa się rosą. W strefie umiarkowanej rosa może dostarczyć w ciągu nocy od 0,1 do 0,5 milimetra opadu. W ciągu roku wartość ta osiąga średnio od 10—30 mm. Na pustynnych obszarach w klimacie zwrotnikowym, np. na Saharze, wartość opadu (osadu) rosy osiąga w ciągu nocy do 3 mm. Niejednokrotnie jej obecność ratowała życie konającym z pragnienia podróżnym przemierzającym pusty nię. Niedawno francuski magazyn „Paris M atch” zamieścił relację z przygód czworga młodych Francuzów. Musieli oni przymusowo lądować gdzieś w południowej Saharze, w odle głości mniej więcej 400 km od najbliższej wioski. Nie mieli wody, nie zdecydowali się na podjęcie marszu, licząc, że ła twiej będzie ich odnaleźć przy wraku samolotu. Pili rosę wy żymaną z rozłożonych na noc na powierzchni ziemi szmat i różnych części garderoby. Przetrwali, zostali odnalezieni dopiero po czterech dniach. W analogicznych warunkach jak rosa, lecz w tem peratu rach poniżej 0°C, powstaje szron — osad dostarczający rów nież nieraz dość znacznych ilości wilgoci. Zdolności rozpuszczalne wody uzależnione są nie tylko od jej tem peratury. Trzeba od razu powiedzieć, że dość po wszechnie rozprzestrzeniony pogląd, jakoby wietrzenie che miczne było zawsze efektywniejsze w wysokich tem peratu rach, nie jest w pełni słuszny. Stwierdzono np., że gazy rozpu szczają się lepiej w niższych tem peraturach. Wiadomo, że rozpuszczanie węglanu wapnia przebiega tym lepiej, im woda zawiera więcej dwutlenku węgla. Skały zawierające ten związek chemiczny rozpuszczają się więc lepiej w tempe raturze 0°C niż np. +30°C. Oczywiście większość tego typu reakcji, a przede wszystkim ich szybkie tempo, związane jest jednak z wyższymi tem peraturami. Możliwości rozpuszczania oraz stopień agresywności wody związany jest również z obecnością rozpuszczalnych glebowych kwasów organicznych. Tego rodzaju reakcji che- 44 micznych nie obserwuje się na pozbawionych gleby obsza rach pustyń gorących i zimnych (polarnych). Inną wspólną cechą pustyń różnej szerokości geograficz nej jest wytwarzanie specyficznych powłok o różnej barwie, powlekających skały cienką otoczką. Słabo rozpuszczalne w wodzie związki manganu i żelaza, wskutek kapilarnej wędrówki, z wnętrza skały wydostają się na powierzchnię. Woda odparowuje, a na powierzchni skały powstaje charak terystyczny ciemny, szklisty, trwały nalot zwany lakierem pustynnym. Trwałość tego rodzaju powłok jest zróżnicowa na, obok bowiem już wymienionych występują naloty solne, gipsowe, wapniste i krzemionkowe. Ich obecność stwierdzo no na różnych gorących pustyniach, napotykaliśmy je często na Saharze; wiadomo jednak również, że występują one na Antarktydzie, Spitsbergenie i na innych zimnych obszarach. Na Saharze szczególnie często napotykaliśmy lakiery man- ganowo-żelaziste, których obecność jest również charaktery styczna dla Antarktydy, co potwierdzają obserwacje z Oazy Bungera. Od rana wzmaga się wiatr, jego podmuchy podrywają całe tumany pyłu. Widoczność staje się coraz bardziej ograni czona. W południe musieliśmy się zatrzymać. Dalsza jazda była zbyt ryzykowna — groziła zboczeniem ze szlaku i zabłą dzeniem. Przypominają się wszystkie zasłyszane opowieści 0 podróżnikach, którzy zaginęli w tym bezmiarze piasku. Często zdarzało się, że zaczynali jeździć w kółko, inni utknęli zaledwie kilka kilometrów od szlaku, a mimo to ich szczątki 1wraki samochodów znajdowano niekiedy dopiero po kilku latach. Najpierw koniec benzyny, potem wody i wreszcie śmierć z pragnienia. Nawet Beduini, znający niemal każdy kamień na szlaku, przerywają swą podróż, otulają się szcze lnie burnusam i i przeczekują tak silny wiatr. Można sobie wyobrazić, co dzieje się w czasie burzy piaskowej, kiedy uno szony pył przesłania słońce i kiedy robi się zupełnie ciemno. Wiatr ustaje równie nagle jak się pojawił, możemy kontynu ować jazdę. Piasek zawiał dokładnie ślady poprzedzających nas samochodów, orientujemy się według rozmieszczonych có parę kilometrów, małych piramidek ułożonych z kamie n i— nieocenionych saharyjskich „drogowskazów”. 45
Podcięte przez korazję skały na Antarktydzie Góry „świadki” — atakowany przez korazję fragment masywu Air w północnym Nigrze Naszym „przyrządem” do pomiaru zapylenia atmosfery jest umieszczony wysoko na dachu szoferki filtr powietrza naszej „pustynnej strzały”. Zgodnie z radam i znajomego ofi cera wojsk samochodowych, który walczył na pustyni w cza sie II wojny światowej, wymieniliśmy oryginalny suchy filtr powietrza na olejowy i umieściliśmy go wyżej niż w normal nych seryjnych samochodach. Co kilka dni, a nawet zdarzało się, że codziennie, odcedzaliśmy olej usuwając z filtra ogro mne ilości pyłu. Nie mogliśmy sobie pozwolić na każdorazo wą wymianę oleju, ale i tak, dzięki tym zabiegom, silnik sa mochodu znakomicie przetrwał tę ciężką próbę. Na horyzoncie pojawiają się wielkie granitowe pagóry sterczące z piasku; nigdzie nie widać zwietrzeliny, pewnie jest pokryta piaskiem lub natychmiast zabierana przez wiatr. To masyw Air. Wróćmy do naszych porównań. Mówiliśmy już, że obsza ry suche, pozbawione gleby i roślinności, stanowią rejony dominującej działalności wiatru. Rzeczywiście, tu na Saha rze widać to na każdym kroku. Jak to wygląda na pozbawio nych roślinności obszarach zimnych? W zimnych, ale nie po krytych w całości śniegiem, obszarach arktycznych i antar- ktycznych uderza przede wszystkim brak piasku na po wierzchni Ziemi. Obserwuje się liczne skały, kamienie różnej wielkości, żwiry — nie ma jednak frakcji drobniejszych — piaszczystych i pylastych. Nie widać, poza zaspami śnieżny mi, żadnych form akumulacji eolicznej. Wyjaśnienie jest sto sunkowo proste — mamy tu do czynienia przede wszystkim z działalnością transportującą wiatru. M ateriał drobny jest natychmiast unoszony przez w iatr i najprawdopodobniej w większej części wrzucany do mórz, do których na tych obszarach zawsze jest blisko. Na lądzie bardzo często nie ma warunków do akumulacji. Typową powierzchnię stanowi wtedy tzw. bruk deflacyjnyń — powierzchnia, z której wiatr usunął wszystko to, co był w stanie wywiać. O tym, że drob niejszy m ateriał w ogóle tu występuje, mogą świadczyć piaski i pyły osadzające się w nierównościach tu i ówdzie wystają- '* Deflacja — wywiewanie, proces porywania przez wiatr cząstek piaszczystych i pylastych. 47