ania351

  • Dokumenty1 880
  • Odsłony102 771
  • Obserwuję87
  • Rozmiar dokumentów61.8 GB
  • Ilość pobrań66 912

Witold Dylik - wśród piasków i skał sahary

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :5.7 MB
Rozszerzenie:pdf

Witold Dylik - wśród piasków i skał sahary.pdf

ania351 Dokumenty
Użytkownik ania351 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 67 stron)

BIBUOTECZHII GEOGRRFKZIIII WITOLD DYLIK Wśród piasków i skal Sahary W - S Ł I

W śród piasków i skał Sahary Wydanie pierwsze m Warszawa 1988 Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne

Okładkę i kartę tytułową projektował Tadeusz Pietrzyk Fotografia na okładce J. Samusik Fotografie wykonali: J. Hereźniak, L. Jędrasik, K. Krajewski, A. Piechocki, G. Wasiak, E. Wiśniewski. Redaktor Henryk Trojnar Redaktor kartograficzny Lidia Lemiesiewicz Redaktor techniczny Joanna Krawczykiewicz. Korektor Barbara Wojnicka ISBN 83-02-03046-5 © Copyright by Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne Warszawa 1988 Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne. Warszawa 1988. Wydanie pierwsze. Nakład 19.780 + 220 egz. Ark. wyd. 6,65 Ark. druk. 4/32 Papier offset, kl. V, 71 g, 82x104 cm. Oddano do składania 1986 X 29. Podpisano do druku w listopadzie 1987 r. Druk ukończono w styczniu 1988 r. Wrocławskie Zakłady Graficzne, Zakład Główny. Wrocław ul. Oławska 11 Zam. 1214/86 K-15 CO TO JEST PUSTYNIA? Czy na pustyni musi być gorąco? Pozostawiamy za sobą w gęstych tumanach kurzu algierski posterunek graniczny w In Guezzam. Żołnierz straży grani­ cznej drzemał siedząc na biurowym krześle, wsparty o ciężki karabin maszynowy osadzony w wielkich, wbitych w ziemię widełkach z gałęzi akacji. Był bardzo zarośnięty, opatulony długim wojskowym płaszczem, w zniszczonych tenisówkach założonych na gołe nogi. Ocknął się i wyraźnie niezadowolo­ ny leniwym gestem otworzył graniczny szlaban. Przemierza­ my około 30-kilometrowy pas ziemi „niczyjej”. Granicę Re­ publiki Nigru osiągnęliśmy w samo południe. W Assamaka, bo tak nazywa się ta maleńka oaza, przeszliśmy jedyną w swoim rodzaju odprawę celną bagaży rozłożonych na szczerym pustynnym piasku. Żołnierze straży granicznej długo, wnikliwie badają egzotyczne dla nich paszporty i na­ radzają się. Wreszcie odprawa jest skończona, możemy ru­ szać. Zabawne, jest to jedno z nielicznych chyba na świecie przejść granicznych bez nieodzownych, zdawałoby się, za­ pór, płotków czy szlabanów. Miałyby one tu znaczenie czysto symboliczne. Nie ma tu czego przegradzać, bo nic, nawet z grubsza, nie przypomina drogi. Zmieniamy kurs kierując się teraz na południowy wschód, szlakiem oznaczonym mniej więcej co kilometr prze­ dziurawioną beczką po benzynie. Beczki są celowo poprze- strzeliwane, chyba przez żołnierzy legii cudzoziemskiej, aby zaoszczędzić pokusy praktycznym krajowcom i uchronić je od kradzieży. Jakiś czas majaczą jeszcze w oddali zasypane do połowy piaskiem baraki straży granicznej, po czym ogar­ nia nas pustka. 3

Dawno minął mroźny chłód poranka. Słońce pali niemi­ łosiernie. Bezkresnego błękitu nieba nie mąci najmniejsza choćby chmurka. Upał paraliżuje. Suche, gorące, pozbawio­ ne wilgoci powietrze ogrzewa się jeszcze bardziej od rozża­ rzonego piasku. Drżąc i falując zamazuje ostrość widzenia, odbierając wyrazistość obrazów ukazujących się zmęczonym oczom. Na czym tu oprzeć wzrok? Wokół tylko piaski i piaski urozmaicone jedynie tu i ówdzie ukazującymi się pasmami żwirów i drobnych kamieni wypreparowanych przez wiatr. Żadnego drzewka lub skromnej chociaż trawki, żadnego ży­ cia. Wielka płaska patelnia; ani pagórka, ani jakiejkolwiek pojedynczej choćby skałki. Tylko w oddali, otaczający nas wokół, wibrujący, rozedrgany i zda się nieosiągalny hory­ zont. Czy za nim jest również płasko i tak gorąco? Jak wielka jest otaczająca nas przestrzeń i jaka pusta! Przypominają się słowa niezapomnianego Antoine’a de Saint Exupery’ego, który powiedział: „Boże, jaka ta planeta jest pustynna! Rze­ 4 Uczestnicy wyprawy na zwrotniku Raka ki, gaje i domostwa ludzkie wydają się znów szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Ile tu jest skał i piasku! ” Zbliża się godzina 17, najwyższy czas aby pomyśleć 0 rozbiciu obozu i przyrządzeniu obiadu przed zapadnięciem zmroku. To ostatnie określenie nie jest jednak zbyt fortunne w zastosowaniu do szerokości geograficznych, w których się znajdujemy. Przejście dnia w noc odbywa się tu bardzo szyb­ ko, w ciągu kilku zaledwie minut; także nie obserwuje się zupełnie występowania zmierzchu czy tak zwanej szarówki. Z nadejściem tej pory trzeba bardzo uważać, szczególnie od­ dalając się od obozu, ponieważ zaskakujące gwałtownie cie­ mności mogą w monotonnym pustynnym terenie bardzo utrudnić znalezienie drogi powrotnej. Podczas pobytu na Saharze niejednokrotnie mieliśmy możność się o tym prze­ konać. Okazuje się jednak, po raz któryś z rzędu, że wspomniany już brak urozmaicenia krajobrazu ma też swoje dobre stro­ ny — nie ma dyskusji na tem at wyboru odpowiedniego miej­ sca na biwak. Szybko wykonujemy zrutynizowane czynnoś­ ci, stawiamy nasze wysłużone namioty, rozpalamy prymusy 1gotujemy obiad. Wkrótce zapadają ciemności i robi się chło­ dno, tak że po krótkiej tylko pogawędce udajemy się spać. Nad ranem budzi nas potężne wycie w iatru i wyraźnie się od niego odróżniający ostry świst przesypującego się pia­ sku. Wygrzebujemy się ze śpiworów, jest jeszcze zupełnie ciemno i bardzo zimno. Od strony dowietrznej łopocze zer­ wany tropik. Poruszając się po omacku stwierdzamy, że po­ zostałe namioty ucierpiały podobnie. Dookoła atramentowe ciemności i wciskający się wszędzie ostry pył. Oczy, nos, uszy pełne są piasku. Widoczność bliska zeru. Może stąd właśnie wzięło się powiedzenie o egipskich ciemnościach? W końcu rozwidnia się, w iatr jakby trochę zelżał. Wokół nas przycup­ nęło kilkadziesiąt barchanów, wysokich na około 50 cm, któ­ rych wczoraj jeszcze tu nie było! To właśnie kilka z nich ugrzęzło na naszych namiotach. Sierpowate, o asymetrycz­ nych stokach pagórki przesuwają się z wiatrem w szybkim tempie, jakby penetrując teren wysuniętymi wąsami-czułka- mi. Piasek przesypując się po ich ostrej krawędzi wydaje ów charakterystyczny świst. W stosunkowo szybkim tempie od- 5

< Zagubiona wśród piasków i zamknięta dla oczu przybysza maleńka oaza w Wielkim Ergu Zachodnim kopujemy się z piasku i znów obozowa rutyna — śniadanie, zwijanie namiotów i pakowanie sprzętu, załadunek samo­ chodu. Wreszcie ponownie ruszamy w bezkresną monotonię pustynnego krajobrazu. Wzmaga się kurz i upał. Wiatr ustał już prawie zupełnie. Trzęsąc się i kiwając w takt nierówności pustynnego szlaku, zastanawiam się nad najbardziej istotnymi cechami pustyni, nad jej definicją. Z czym najczęściej kojarzy się to pojęcie? Z piaskiem, upałem, brakiem wody czy roślinności? O ile obiegowe, stereotypowe określenia odpowiadają ota­ czającym nas realiom? Czy moje dotychczasowe wyobrażenia są zgodne z rzeczywistością roztaczającą się wokół szlaku? Hasło „pustynia” u większości ludzi wywołuje określony obraz; jawią się im piaski, wydmy oraz tu i ówdzie występu­ jąca zielona oaza z palmami i fontanną kryształowej wody, do której zmierzają majestatycznie kroczące wielbłądy. Do­ konuję szybkiego przeglądu; to by się rzeczywiście zgadzało — piasek jest i to nawet w dość dużych ilościach. Z wydmami 6 ostatni kontakt mieliśmy rano, a karawanę widzieliśmy wczoraj koło południa. Nieco rzadziej spotyka się oazy, ale to zrozumiałe, ponieważ stanowią one zaledwie około 2% ogro­ mnego obszaru Sahary. Wydaje się jednak, że to jeszcze nie wszystko. Można by zacząć od znaczenia samej nazwy — dlaczego pustynia? Oczywiście dlatego, że pusto, pusto, bo nie ma roślinności, a nie ma jej, bo zbyt gorąco. Nie, chyba jednak nie tędy droga. W okolicach okołobiegunowych też nie ma roślinności, a wcale tam nie jest gorąco, choć bywają tam piaski, a nawet wydmy i rozległe powierzchnie pokryte drobnym gruzem i żwirem, spod którego wyłaniają się nagie skały. Nie ma natom iast wielbłądów i palm. Czy wobec tego obszary biegunowe można nazwać pustyniami? Na pewno tak, przecież tam również jest pusto. Pierwszą cechą pustyni, jak to wynika z samej nazwy, jest niewątpliwie pustka. Moż­ na sobie wyobrazić, choć jest to trudne przy panującym tu upale, bezkresne śnieżno-lodowe obszary pozbawione jakie­ gokolwiek życia. Śnieg od horyzontu do horyzontu — biała pustka. Kto dysponuje jeszcze większą wyobraźnią, z łatwo­ ścią dostrzeże kolorowe plamy namiotów niemal kompletnie przysypanych śniegiem. Ich mieszkańcy chyba dopiero co wstali i odkopują się za pomocą wielkich łopat. Tym, któ­ rzy nie polegają na własnej wyobraźni, proponuję fragment opisu dokonanego przez znanego polskiego polarnika K. Bir- kenmajera: „Przez dwa dni szalała zamieć. Północny w iatr gnał korytarzem lodowca Langleikbreen chmury śnieżnego pyłu. Drobne krupki i igiełki lodowe mknęły w zawrotnym pędzie po twardej skorupie firnu, wznosiły się ku górze falu­ jącymi zasłonami, przysiadały na chwilę na chropawym lo­ dzie, by znów poderwać się w obłędnym bezcelowym tańcu. Za namiotami, na wpół zagrzebanymi w śniegu, narosły me­ trowe zaspy-zastrugi, wyciągnięte długimi, wąskimi jęzora­ mi śnieżnych wydm w dół lodowca. Od nawietrznej wir po­ wietrza wydrążył lej, którego brzegi, wymodelowane w za- marzłym śniegu w ostre łopaty, nadwieszały się nad łopoczą­ cym płótnem pomarańczowych namiotów. Od wejścia trzeba było przekopać korytarz w nawianym śniegu o konsystencji gęstej waty. Po stopieniu garnka takiego śniegu pozostawał zaledwie kubek wody”. Prawda, że podobny obrazek? Były

tam na Spitsbergenie nawet wydmy, tyle że śnieżne i podob­ nie szalał wiatr. Pojęcie „pustynia” wykazuje więc ogromną pojemność, nieodparcie nasuwa się pytanie — co łączy te, tak z pozoru, diam etralnie różne obszary, co utożsamia je tak dalece, że pozwala na zastosowanie wspólnego określenia? Niewątpliwie najważniejszą cechą pustyń jest ich klimat, a przede wszystkim jego suchość. W arunki termiczne zdają się spełniać rolę drugoplanową. Suchość tworzy pustkę. Określenia pustynia i półpustynia odnoszą się w swym najogólniejszym sformułowaniu do terenów z klimatem skrajnie suchym o opadach nieregularnych, poniżej 200— —250 mm, czy nawet — według niektórych autorów — 300 mm rocznie. Na terenach tych stały odpływ powierzchniowy nie istnieje wcale lub występuje w postaci zanikającej, ucho­ dzącej w piaski pustyni, sieci rzecznej. Niekiedy występują tzw. rzeki „tranzytowe”, to jest rzeki, których reżim wodny nie odpowiada warunkom fizycznogeograficznym, głównie klimatycznym, obszarów, przez które przepływają — np. re­ jon tzw. „kolana” Nigru w saharyjskim odcinku biegu tej rzeki czy też cała niemal dolina Nilu. Ustalenie podstaw precyzyjniejszego wytyczenia granic obszarów pustynnych stanowi jeden z głównych problemów geografii fizycznej i wiąże się z zagadnieniem strefowości geograficznej. Można też stosować proponowane przez różnych badaczy wskaźniki i współczynniki suchości, które w lepszym lub gorszym stop­ niu pozwalają na klasyfikację terenów pod kątem tego, tak ważnego, elementu klimatycznego. Wydaje się jednak, że najkorzystniej będzie rozpocząć nasze rozważania od analizy rozmieszczenia najsuchszych obszarów na Ziemi. Wiemy już, że występują one zarówno w strefach gorących, jak i zim­ nych, a nawet mroźnych. Spróbujmy zatem określić ich cechy wspólne i zastanowić się nad tymi, które decydują o ich zró­ żnicowaniu. Warunki występowania pustyń. Pustynie na kuli ziemskiej Rozmyślania przerywają nieustannie realia związane z pra­ wdziwą, otaczającą nas, pustynią; samochód zakopuje się głęboko w piasku. Wyskakujemy, podkopujemy koła, pod­ kładamy specjalne pustynne blachy, popychamy ciężarówkę i jedziemy kilkadziesiąt lub, w wypadku wyjątkowego szczę­ ścia, kilkaset metrów. Doprawdy trudno w tych warunkach zebrać myśli. A tymczasem pojawia się nowy problem; co tu w tym suchym saharyjskim klimacie robią potężne rozwinię­ te doliny o szerokich płaskich dnach? Są one zupełnie suche, ale wyglądają tak, jakby dopiero co przestała nimi płynąć woda. Nasz szlak prowadzi jedną z nich. Twarde, skaliste podłoże sprawia, że jedziemy bez używania blach i łopat. Można więc snuć dalej nasze rozważania. Jak wielkie i zaso­ bne w wodę musiały być rzeki, które wytworzyły tak wielkie koryta. Skąd brały się tak pokaźne ilości wody? Czy mogły je wytworzyć wody odpływające okresowo? Czy też raczej nale­ ży wyciągnąć wniosek o zmianie tutejszego klimatu? Zostaw­ my na razie te pytania bez odpowiedzi, powróćmy do sprawy rozmieszczenia najsuchszych obszarów na naszym globie. Spójrzmy na mapę rozmieszczenia opadów (ryc. 1); z łatwoś­ cią stwierdzimy występowanie kilku takich obszarów i to w różnych szerokościach geograficznych. Co je łączy, czy mo­ żna dopatrzeć się jakichś prawidłowości i wspólnych cech w ich rozmieszczeniu? Wydaje się, że tak. Wszystkie najwięk­ sze gorące pustynie świata, włącznie z najokazalszą z nich Saharą, znajdują się w strefie zwrotników. Są to obszary o najmniejszej sumie opadów; ich ilość nie osiąga miejscami nawet 50 mm rocznie. Aby wyjaśnić tę prawidłowość, musi­ my przeanalizować cyrkulację powietrza w niskich szeroko­ ściach geograficznych (ryc. 2). W pasie okołorównikowym mamy do czynienia z najintensywniejszym operowaniem promieni słonecznych, a co za tym idzie — największym ogrzewaniem powietrza w ciągu całego roku. Ciepłe powie­ trze staje się lżejsze i wznosi się do góry, zbliżając się do granicy troposfery przebiegającej w tej strefie na wysoko­ ści około 16 km. W tej sytuacji, w związku ze stałym odpły- 9

Ryc.1.Rocznesumyopadównaświeciewcm Ryc. 2. Cyrkulacja powietrza na kuli ziemskiej wem powietrza, w okolicach okołorównikowych, bliżej po­ wierzchni litosfery, wytwarza się obszar niskiego ciśnienia atmosferycznego. Wznoszące się nieustannie w ciągu całego roku powietrze rozdziela się na dwa strumienie. Kierują się one na północ i południe, ku zwrotnikom, odchylając się od ściśle południowego kursu — na półkuli północnej w prawo, a na południowej w lewo. Ma to związek z ruchem wirowym Ziemi h. Wznoszące się powietrze ochładza się wraz ze wzror '• Odchylenie to powoduje siła Coriolisa; aby wyjaśnić jej działanie, możemy posłużyć się następującym przykładem: Z równika wystrzelo­ no dwie rakiety zakładając, że jedna z nich poruszając się południko­ wym torem osiągnie biegun północny, a druga południowy. W rzeczy­ wistości jednak nie osiągną one wyznaczonych celów, wiąże się to z faktem, że punkty leżące na różnych równoleżnikach, wykonując pełen obrót w ciągu 24 godzin, mają jednak do pokonania drogę o ró­ żnej długości: punkt leżący na równiku — 40 077 km, a np. na 60° szer. 11

stem wysokości, co powoduje skraplanie się pary wodnej w nim zawartej i w konsekwencji występują burze o charak­ terze nawalnych ulew. Po przejechaniu Sahary, kiedy znaleźliśmy się już w tro­ pikalnych regionach Nigerii, kilkakrotnie mieliśmy okazję odczuć na własnej skórze rozmiary tych ulew. Niebo ciemnie­ je w jednej chwili, zaciąga się potężnymi, ołowianymi chmu­ rami i zaczynają spadać całe potoki wody przemaczając do­ kumentnie nasze namioty i cały dobytek. Po kilku lub kilku­ nastu minutach deszcz ustaje, nikną chmury, pojawiają się dotkliwie piekące promienie słońca, robi się jeszcze parniej, jeszcze goręcej. Wody opadowe intensywnie parują. Łatwo sobie wyobrazić, co się dzieje, kiedy słońce jest w zenicie i operuje najsilniej; ogrzewanie, a co za tym idzie — wstępo­ wanie, jest tak duże, że deszcze padają wtedy codziennie. Mówi się wówczas o porze deszczowej. Znajdujące się wysoko nad równikiem, w znacznym sto­ pniu pozbawione wilgoci powietrze, zmierza ku zwrotnikom pchane przez powietrze stale napływające z dołu. Wędruje ono w postaci górnych wiatrów występujących w ciągu ca­ łego roku. Napływając w rejon zwrotników, chłodniejszy w porównaniu z obszarem równikowym, powietrze to staje się cięższe wskutek ochłodzenia i zaczyna spływać ku po­ wierzchni Ziemi. Trzeba tu również dodać, że temu zstępują­ cemu ruchowi powietrza dodatkowo sprzyja fakt zmniejsze- geogr. — 20 038 km. Oto dla przykładu prędkości punktów leżących na różnych szerokościach geograficznych: na równiku około 1669km/h na 50°szer. geogr. ” 1104km/h na 60° szer. geogr. ” 834km/h na 70°szer. geogr. ” 552km/h na biegunach ” Okm/h O kierunku rzeczywistego toru rakiety zadecyduje więc obok siły jej ciągu prostopadła siła odchylająca lot rakiety zmierzającej w kierunku obszarów obracających się z mniejszą prędkością, powodując zbocze­ nie z południka, z którego została wystrzelona — „Ziemia nie nadąży podsuwać się pod rakietę”. Tak samo zachowują się rakiety wystrzelo­ ne z biegunów. (Wg. W. Stankowskiego: Spotkania przy globusie. Insty­ tut Wydawniczy Nasza Księgarnia, Warszawa 1982) 12 nia się przestrzeni, w której się teraz znalazło — obwód zwro­ tników jest bowiem mniejszy od obwodu równika. Pam ięta­ my również, że im dalej od równika, tym bardziej obniża się granica troposfery, osiągająca nad biegunami zaledwie 6 km. Wiąże się to z brakiem prądów wstępujących na zimnych obszarach polarnych. Na biegunach dzieje się wprost przeci­ wnie — zimne, ciężkie powietrze ma tu tendencje zstępujące. Tak więc ochłodzone i zagęszczone na obwodzie zwrotników masy powietrza płynące od równika są jakby „przyciskane” w dół przez obniżającą się granicę troposfery. Opisany układ cyrkulacji powietrza sprawia, że obser­ wujemy nieustanny napływ stosunkowo suchego powietrza nad zwrotniki i tworzenie się tam stałych wyżów barometry- cznych. Dopływ powietrza następuje wyłącznie z góry; po­ wietrze jest suche, ponieważ ogrzewa się spływając z gór­ nych warstw troposfery, a spływowi temu towarzyszy po­ chłanianie wilgoci Zdarza się nawet czasem, że deszcz za­ czyna padać, lecz nie docierając do powierzchni Ziemi, wysy­ cha „po drodze”. Obecność wyżu wyklucza możliwość napły- ' w.u innych mas powietrza. W tej sytuacji strefy zwrotników są niemal całkowicie pozbawione opadów. Aby do końca przedstawić obraz cyrkulacji atmosferycznej w niskich sze­ rokościach geograficznych należy dodać, że z wyżów zwrot­ nikowych do niżu równikowego wieją stale, przez cały rok, dolne wiatry zwane pasatami. Zgodnie z wyjaśnioną już za­ sadą działania siły Coriolisa również i pasaty ulegają odchy­ leniu na półkuli północnej w prawo, a na południowej w lewo. Zarówno dolne, jak i górne wiatry mają charakter wiatrów stałych. Przedstawiony wywód wyjaśnia obserwowaną na mapce rozmieszczenia opadów prawidłowość występowania pustyń właśnie na obszarach zwrotnikowych — patrz mapka roz­ mieszczenia pustyń na świecie (ryc. 3). Analizując w dalszym ciągu mapkę rozmieszczenia opa- 11 Pochłanianie wilgoci przez ogrzewające się powietrze wyjaśnio­ ne będzie nieco dalej —przy omawianiu warunków, które doprowadzi­ ły do powstania pustyni Atacama w Ameryce Południowej i Namib w Afryce.

Ryc.3.Rozmieszczeniepustyńnaświecie.D.„.. 1—Sahara2—PastNamib,3—Past.Syryjska,4—Pust.WielkiNefud,5—Pust.MałyNefud,6—Pust.Rubal Chan?Wk.PustSłona,8-PustTharl-Pust.Kara-kum,10-PustKizyl-kum,11-PustTaklaMakan, 12-PustGobi,13-Wlk.PustPiaszczysta,14-PustGibsona,15-Wlk.PustWiktom,16-PustSimpson, 17_Wlk.Pust.Słona,18—Pust.Mohave,19—Pust.Gila,20—Pust.Atacama dów zauważymy ogromne suche obszary południowej i cen­ tralnej Azji, rozciągające się aż po umiarkowane szerokości geograficzne. I tu również występują pustynie. Jaka jest ich geneza? Dlaczego tak mało tu opadów? Niewątpliwie duże znaczenie ma tu kontynentalne położenie wymienionych ob­ szarów. Znaczna odległość od oceanów sprawia, że dociera tu niewiele wilgoci. Wiadomo, że klimaty kontynentalne odznaczają się, w odróżnieniu od klimatów morskich, znacz­ nym stopniem suchości. Ponadto działa jeszcze dodatkowo na tym obszarze jeden czynnik, dla wyjaśnienia którego mu­ simy prześledzić rozmieszczenie mas powietrza. Otóż oma­ wiane obszary leżą na granicy monsunowej cyrkulacji powie­ trza, to znaczy takiego rozkładu ciśnienia atmosferycznego, w którym w lecie, wskutek szybszego nagrzewania się lądu, mamy do czynienia ze wznoszeniem się powietrza i w związ­ ku z tym z tworzeniem się niżów. Oceany natom iast nagrze­ wają się znacznie wolniej, znajdujące się nad nimi powietrze osiada, gęstnieje i wobec tego tworzą się nad nimi rozległe wyże atmosferyczne. W tej sytuacji poziomy ruch powietrza, a więc wiatry — w tym przypadku są to monsuny letnie — mają ogólny kierunek z morza na ląd. Ze względu na dużą zawartość wilgoci wiatry te niosą obfite opady. W zimie sytu­ acja jest odwrotna; wody oceanów, które zmagazynowały po­ bierane w ciągu lata ciepło, ogrzewają znajdujące się nad nimi powietrze powodując jego wznoszenie się, rozrzedzanie i w konsekwencji tworzenie się niżów atmosferycznych. Ląd jako ciało stałe wychładza się bardzo szybko, wobec czego ochładza się również powietrze, staje się cięższe, osiada i tworzy obszary o wysokim ciśnieniu atmosferycznym. Wia­ try wieją wtedy z lądu w kierunku morza. Powietrze płynące znad lądu zawiera bardzo mało wilgoci i stąd monsun zimo­ wy jest wiatrem suchym. Dlaczego więc monsuny letnie nie przynoszą opadów na rozległe obszary kontynentu azjatyc­ kiego? Wyjaśnia to rzut oka na mapę fizyczną; napływające znad oceanu wilgotne powietrze napotyka na swej drodze potężną barierę w postaci wysokich łańcuchów górskich przebiegających równoleżnikowo przez południową część kontynentu azjatyckiego. Powietrze o dużej zawartości wil­ goci wspina się po południowych stokach gór, ochładza się, 15

dochodzi do skroplenia się pary wodnej w nim zawartej i w południowej części Azji, na bliższym i dalszym przedpolu gór, występują obfite opady. Właśnie tu, na południowych stokach Himalajów, w miejscowości Czerrapundżi, notuje się największe w świecie opady przekraczające 12 000 mm rocz­ nie. Możemy więc powiedzieć, że obszary leżące po drugiej stronie gór znajdują się w tzw. „cieniu opadowym”. Stosun­ kowo mała ilość występujących tu deszczy sprzyja tworzeniu się pustyń. Podobne, odznaczające się niedosytem wilgotności, ob­ szary pustynne występują również na zachodnich brzegach kontynentów opływanych przez zimne prądy morskie. Do nich należy największa i najbardziej znana — Atacama i inne pustynie, często nie posiadające własnych nazw geograficz­ nych, ciągnące się niemal wzdłuż całej części środkowej za­ chodniego wybrzeża Ameryki Południowej oraz Namib na zachodnim wybrzeżu Afryki w Namibii. Pustynie tego typu często zwane są mglistymi. Ich geneza wiąże się nie tylko z rozkładem ciśnienia atmosferycznego, ale również z wystą­ pieniem zimnych prądów morskich. W obu przypadkach, za­ równo w odniesieniu do Ameryki Południowej, jak i Afryki, obserwujemy podobne warunki, które w konsekwencji do­ prowadziły do wytworzenia się obszarów pustynnych. Zachodnie wybrzeże Ameryki Południowej opływa zim­ ny Prąd Peruwiański, biorąc swój początek w odgałęzie­ niu Dryfu W iatrów Zachodnich — prądu opływającego kulę ziemską w wysokich południowych szerokościach geografi­ cznych. Prąd Peruwiański płynie niemal wzdłuż całego wy­ brzeża, docierając do najniższych szerokości geograficznych (ryc. 4). Na zachód od wybrzeża, nad oceanem, nieznacznie zmieniając swoje położenie w ciągu roku, stacjonuje rozległy obszar wysokiego ciśnienia atmosferycznego — tzw. wyż po- łudniowopacyficzny. Niemal całe zachodnie wybrzeże Ame­ ryki Południowej znajduje się pod wpływem jego oddziały­ wania. Napływające znad oceanu wilgotne powietrze ochła­ dza się wskutek oddziaływania zimnych wód Prądu Peru­ wiańskiego. Tak więc zdawałoby się, że nad ląd napływa oceaniczne powietrze — dlaczego zatem nie ma tu opadów? Powstanie pustyń na zachodnich wybrzeżach konty- 16 Wśród piasków i skal Sahary

Tab. 1. Maksymalna ilość pary wodnej mieszczącej się na 1 m3 powie­ trza w określonej temperaturze Temperatura w °C Ilość pary wodnej w gramach na Im* powietrza +30 31 +20 17 + 10 9,5 0 5 - 1 0 2,5 - 2 0 1 -30 0,5 nentów opływanych przez zimne prądy morskie jest zjawis­ kiem złożonym, jego wyjaśnienie wymaga znajomości pew­ nych praw fizyki. Nasze rozważania rozpocznijmy od uściślenia pojęcia wilgotności powietrza. Jest to zawartość pary wodnej w po­ wietrzu, przy czym jej ilość wykazuje zależność zarówno od ciśnienia, jak i od temperatury. Spójrzmy na tabelkę 1.; oka­ zuje się, że powietrze może „pomieścić” mniejszą lub większą ilość wilgoci, liczba gramów pary wodnej w 1 m3zmniejsza się wraz ze spadkiem tem peratury, natom iast w miarę ogrze­ wania pojemność ta rośnie; powietrze ciepłe może więc po­ mieścić więcej pary wodnej. W wypadku przekroczenia okre­ ślonych w tabelce granic zawartości pary przy danej tempe­ raturze nastąpi jej skroplenie. Można więc powiedzieć, że, przy określonej wilgotności, ogrzewające się powietrze bę­ dzie się od tej granicy oddalało, a w miarę ochłodzenia nastą­ pi skroplenie pary wodnej, która jest niezbędna dla powsta­ nia opadu. Zimne powietrze napływające na ląd znad oceanu, ochłodzone przez przepływ nad zimnymi wodami prądu, odznacza się stosunkowo dużym stopniem nasycenia wilgo­ cią, odpowiednim dla jego niskiej temperatury. W miarę na­ pływu nad ląd powietrze ogrzewa się. Powoduje to zmniej­ szenie stopnia nasycenia parą wodną; wraz ze wzrostem tem­ peratury zwiększa się jego wilgotnościowa pojemność, odda- 18 I.! się granica nasycenia, a tym samym nie dochodzi do skro­ plenia pary wodnej w nim zawartej. Innymi słowy można powiedzieć, że określona ilość pary wodnej niesiona w zi­ mnym oceanicznym powietrzu czyni je wilgotnym, natomiast w warunkach powodujących ogrzanie się powietrza następu­ je zmiana stopnia nasycenia i powietrze staje się suche. Wo­ bec czego na omawianym obszarze nie występują opady. Wil­ goć objawia się tam jedynie w postaci nanoszonej znad morza mgły i sporadycznie występującej mżawki, na obszarze Ata- camy zwanej garua. Jeśli dysponujecie w szkole przyrządem do mierzenia wilgotności powietrza — higrometrem, to możecie przepro­ wadzić interesujące doświadczenie, którego wynik z pewno­ ścią potwierdzi przedstawione wyjaśnienie, będziemy bo­ wiem mieli do czynienia z pewną analogią. Jesienią lub zimą, najlepiej w bezmroźny dzień, na dworze jest z pewnością wilgotniej niż w klasie. Dokonujemy pomiaru wilgotności powietrza w klasie higrometrem. Co się stanie, gdy otworzy­ my okno? Zdawałoby się, że wilgotność powietrza w klasie powinna wzrosnąć. W pierwszej chwili pewnie tak będzie, następnie jednak napływające z zewnątrz powietrze ogrzeje się i nastąpi zmiana stopnia nasycenia; jego pojemność wil­ gotnościowa zwiększy się, powietrze zacznie wchłaniać wil­ goć znajdującą się w klasie, a higrometr pokaże, że jest bar­ dziej sucho niż poprzednio. Ścisłe uzależnienie występowania pustyń na zachodnim wybrzeżu Ameryki Południowej od obecności zimnego Prądu Peruwiańskiego potwierdzają również inne fakty. Peru, jak wiadomo, należy do ścisłej czołówki państw o największej ilości odławianych ryb. Obserwując dane w rocznikach sta­ tystycznych, zauważymy znaczne okresowe różnice w ilości odławianych ryb. Okazuje się, że Prąd Peruwiański zmienia swój bieg; w okresach gdy oddala się od kontynentu, ryby, żerujące najchętniej na styku zimnej i ciepłej wody, również oddalają się od wybrzeża, co w znacznej mierze utrudnia ich połów. Jednocześnie na lądzie, na pustynnym wybrzeżu, jako bezpośrednie następstwo odsunięcia się prądu, obserwuje się występowanie obfitych opadów i rozkwit zieleni. Bardzo małe ilości opadów notuje się również w strefach 2* 19

oKoiooiegunowych, przede wszystkim na półkuli północnej. Wyjaśnienie małych sum występujących tam opadów atmo­ sferycznych jest stosunkowo proste. Mamy tu do czynienia z występowaniem stałych wyżów barycznych. Wskutek nis­ kich tem peratur notowanych na obszarach polarnych powie­ trze zstępuje i gęstnieje. Nie obserwuje się tu konwekcji (wznoszenia) i związanego z nią ochładzania się powietrza, a więc tych wszystkich warunków, które powodują powstawa­ nie opadów. Posługując się definicją określającą pustynie jako obszary o małych opadach, musimy do nich zaliczyć również i strefy polarne. Przyglądając się w dalszym ciągu mapce rozmieszczenia opadów znajdziemy jeszcze inne obszary suche — pustynne. Do nich z pewnością zaliczyć można pustynie leżące w izolo­ wanych kotlinach śródgórskich. Otaczające góry hamują napływ wilgotnego powietrza, zatrzymując deszcze na ze­ wnętrznych stokach gór otaczających kotlinę. Mechanizm tego zjawiska przypomina opisane już zatrzymywanie na po­ łudniowych stokach Himalajów opadów niesionych przez le­ tnie monsuny. Do tego typu pustyń zaliczyć możemy Takla Makan w Chinach, Dolinę Śmierci i Mohave w USA. Wyciągając wnioski z analizy rozmieszczenia opadów na świecie możemy stwierdzić, że pustynie występują w róż­ nych szerokościach geograficznych, od najwyższych do zbli­ żonych do równika, a więc w diam etralnie różnych w arun­ kach termicznych. Oczywiście w tej sytuacji przekonanie, że na pustyni zawsze jest gorąco, traci rację bytu. W ujęciu meteorologicznym, czyli, mówiąc inaczej, z punktu widzenia fizyki atmosfery, przyczyny występowa­ nia obszarów o małych opadach są różne i niejednokrotnie bardzo złożone. Dokładne ich wyjaśnienie wymagałoby wprowadzenia szeregu pojęć i omówienia praw rządzących zjawiskami atmosferycznymi. Analizując mapę rozmieszcze­ nia opadów na świecie możemy tylko stwierdzić, że duże sumy opadów wiążą się z obszarami o stałym lub przeważa­ jącym w ciągu całego roku niskim ciśnieniem atmosferycz­ nym. Wznoszenie się ogrzanego powietrza powoduje jego ochładzanie się i kondensację pary wodnej, co w konsek- 2 0 "■•'ncji powoduje opady. Na obszarach o wysokim ciśnieniu osiadanie powietrza nie sprzyja kondensacji i tworzeniu się opadów. Pustynie gorące i zimne Czy jest jednak coś jeszcze poza suchością i wynikającym ' niej brakiem roślinności, co pozwalałoby na wskazanie in­ nych wspólnych cech łączących tak różne przecież pustynie zimne i gorące? Warto zastanowić się nad kształtowaniem i rozwojem rzeźby obszarów pustynnych. Jakie czynniki rzeźbotwórcze odpowiedzialne są za wytworzenie odpowied­ nich form rzeźby? Jaki to w ogóle jest typ rzeźby? Czy zacho­ dzi na tych skrajnie różnych obszarach podobieństwo form i krajobrazów? Często spotyka się definicje pustyni określające ją jako obszar pozbawiony zwartej pokrywy roślinnej. Potwierdza się to w odniesieniu zarówno do pustyń arktycznych — mro­ źnych, jak i do pustyń występujących w innych, wyższych i niższych szerokościach geograficznych. Szata roślinna w dużej mierze wpływa na krajobraz, dodając mu specyficz­ nego piętna wynikającego z jej typu, zależnego z kolei od strefy klimatycznej. Inny jest krajobraz sawanny, lasów tro­ pikalnych, tajgi czy śródziemnomorskiej makii. Wszystkie pustynie łączy natom iast niemal całkowity brak roślinno­ ści — elementu jakże ważnego dla krajobrazu. Czynnikiem, który w zasadaniczy sposób decyduje o fizjonomii danego obszaru, jest w tym przypadku rzeźba. W tej fazie rozważań musimy dokonać pewnych uogólnień, nie jest bowiem możli­ we wspólne zaszeregowanie wszystkich pustyń świata. Ob­ serwuje się zróżnicowanie ich typów choćby w zależności od rodzaju m ateriału skalnego, odległości od mórz, wysokości nad poziom morza, przeszłości geologicznej obszaru i temu podobnych. Zanim zajmiemy się szczegółowszą klasyfikacją, postarajmy się ustalić, co łączy wszystkie pustynie świata oprócz wspomnianej już suchości klimatu oraz braku lub - występowania zaledwie śladowej roślinności. 21

Jednym z najbardziej znaczących elementów klimatu jest niewątpliwie tem peratura powietrza. Do tej pory pomi­ jaliśmy jednak to tak ważne zagadnienie. Odpowiedź jest prosta — trudno o jakąś ogólną charakterystykę termiczną pustyń naszego globu. W arunki termiczne pustyń, mimo wy­ stępowania wielu innych wspólnych lub podobnych cech, wykazują bardzo duże zróżnicowanie. Wartość tem peratur notowanych na pustyni pozostaje w ścisłym związku ze strefą klimatyczną, w jakiej się ona znajduje. Przyjmując w dalszym ciągu, proponowane już uprzednio, określenie pustyń jako obszarów odznaczających się niedoborem opadów, możemy stwierdzić, że występują one właściwie we wszystkich strefach klimatycznych, z rów­ nikową włącznie — zważywszy, że Atacama ciągnie się nie­ mal pod 5° szerokości geograficznej południowej*1). Właśnie opierając się na w arunkach termicznych stref, w których wy­ stępują obszary pustynne, dzielimy je na gorące — o wyso­ kich średnich rocznych tem peraturach, na przykład jak na Saharze, gdzie średnie wszystkich miesięcy przekraczają 20°C, i na pustynie zimne, o średniej tem peraturze poniżej 0°C, z krótkim, nie przekraczającym 3—4 miesięcy latem (ryc. 5). Podział ten ma oczywiście charakter bardzo ogólny, obejmujący w jednej grupie zarówno obszary polarne, jak i pustynne tereny Azji występujące w strefie umiarkowanej i zwrotnikowej. Na przykład klimat pustyni Gobi ma wszy­ stkie cechy skrajnie kontynentalnego klim atu — wyraźne pory roku z mroźnymi zimami, z utrzymującą się pokrywą śnieżną i z gorącymi latami. Jeśli dodamy jeszcze, że notowa­ na tu średnia roczna tem peratura powietrza spada poniżej 0°C, to okaże się, że pustynia Gobi wykazuje większe podo­ bieństwo do pustyń zimnych i do takich musimy ją oczywi­ ście zaliczyć. Cechą wspólną pustyni Gobi i obszarów polar­ nych jest występowanie w obu przypadkach wiecznej zmar­ li W rzeczywistości Atacama ma o wiele mniejsze rozmiary, przy­ jęło się jednak określać tą nazwą wszystkie pustynne obszary wybrzeża chilijsko-peruwiańskiego wraz z leżącą najbardziej na północ Pustynią Sechura. Dzieje się tak dlatego, że mniejsze pustynie są mało znane i na ogół nie posiadają własnych nazw geograficznych. 24 zliny1), której nie jest w stanie zlikwidować krótkie kon- lynentalne lato we współczesnym klimacie tej azjatyckiej pustyni. Ilustrację warunków termicznych i opadowych na oma­ wianym obszarze stanowią załączone klimatogramy. Przed­ stawiają one średnie miesięczne tem peratury i sumy miesię­ cznych opadów dla kilku wybranych miejscowości. Tempe­ ratury różnią się bardzo znacznie, natom iast cechą wspólną jest mała ilość opadów. Zaprezentowana dokumentacja gra­ ficzna potwierdza zbliżonym kształtem klimatogramów wy­ stępujące podobieństwa i dokonany podział na pustynie zi­ mne i gorące. Klimatogramy (ryc. 6) leżącego niemal na sa­ mym zwrotniku Asuanu (całkowity brak opadów — dane z 30 lat), Kairu (32 mm rocznie) czy leżącego w Chile na pustyni Atacama — Iquique (brak opadów, dane z 40 lat) oraz mającej więcej opadów, bo 88 mm, Yumy, na skraju pustyni Gila w USA, wykazują pewne podobieństwo, przy­ najmniej w pionowym układzie wykresu, z leżącymi w klima­ cie polarnym — Fortem Konger na 81° szer. geogr. pn. (100 mm) i Barrow 71° szer. geogr. pn. (112 mm) (ryc. 7). Poziomy układ, świadczący o znacznie mniejszych rocznych am plitu­ dach tem peratur mają położone nad morzem, niespełna 1350 km od równika, na 12° szer. geogr. pd., Callao — 25 mm opadu rocznie i Lima 45 mm, oraz położony również nad morzem, na 12°, ale na półkuli wschodniej — Aden — 58 mm opadów rocznie (ryc. 8). Odrębność wykazuje położony w głębi kontynentu Ułan Bator (ryc. 9) mający też nieco więcej opadów — bo 101 mm rocznie. Warto tu jednak zwrócić uwagę na charakterystycz­ ną dla klim atu lądowego dużą rozpiętość tem peratur, powo­ dującą znaczne pionowe rozciągnięcie wykresu, oraz na to, że suma opadów zimnego półrocza, w tym przypadku sześciu miesięcy ze średnimi poniżej 0°C, wynosi zaledwie 9 mm. Ta, *1 Wieczna (trwała, wieloletnia) zmarzlina — warstwa gruntu o miąższości od kilku do wieluset metrów, trwale zamarznięta, co czę­ sto stanowi przetrwałość dawnych zlodowaceń. (W przypadku pustyni Gobi zmarzlina .przetrwała od zlodowacenia odpowiadającego w Pol­ sce — zlodowaceniu środkowopolskiemu). 25

c VII Asuan 32­ 30- VIII VI _ IX V y-24°02 N X=32°53 E 28- rX 26- *IV 24 22-.XI 20 III 18 ll 16- -XII 14- 12- 10- 8-- 6 4-- 2­ 0 —I—I—h i t i i \ t 2 4 6 8 10 12 14 16 18 mm Ryc. 6. Klimatogramy dla Asuanu i Kairu w Egipcie, Yumy w USA i ląuigue w Chile Ryc. 7. Klimatogramy dla Fort Konger w północnej Grenlandii i Bar- row w północnej Alasce

s S3 ? oc I 5 I i I Ia *Q «ci a Op tr* §’ S "aOJ'i S 0"tp M ato s p S TO 3TO1 Ryc. 9 Klimatogramy dla Danmarkshaven w pin. Grenlandii i Ulan Bator w Mongolii Callao°ciLima

Ryc.10.KlimatogramdlaWarszawy charakterystyczna dla klim atu lądowego, znaczna przewaga opadów w lecie powoduje poziomy przebieg wykresu w rejo­ nie wyższych temperatur. Podobny, aczkolwiek odwrócony, z poziomym wygięciem w strefie niskich tem peratur jest kli­ matogram wykonany dla Danmarkshaven w klimacie polar­ nym, na Grenlandii. Tutaj opady są jeszcze większe, wynoszą bowiem 146 mm rocznie, przy czym większość ich, bo aż 118 mm ma miejsce w zimniejszym półroczu. Obie te cechy, tzn. zarówno większa ilość opadów, jak i ich przewaga w miesią­ cach zimowych, są charakterystyczne dla wpływów mor­ skich. Oczywiście znaczne mniejsza jest tu również am plitu­ da tem peratur rocznych. Dla porównania zamieszczono również klimatogram dla Warszawy (ryc. 10). Pustynie gorące różnicują się wyraźnie, w zależności od położenia, na pustynie nadmorskie, jak Namib czy Atacama, gdzie notuje się nieco niższe tem peratury i mniejszą amplitu­ dę roczną — w granicach 5°C, a przy w ogóle minimalnych opadach obserwuje się lekką ich przewagę w miesiącach zi­ mowych, i na pustynie leżące w zbliżonych szerokościach geograficznych, lecz wewnątrz kontynentów. Są one znacz­ nie cieplejsze i obserwuje się tam 3—4-krotnie większe wa­ hania temperatury. Na pustynnym szlaku Trzeba przerwać naukowe rozmyślania — tw arda jest rze­ czywistość saharyjskiego szlaku; znowu zaryliśmy się aż po osie! Który to już raz w dniu dzisiejszym? Jest już późno, odkopiemy samochód jutro rano. Obozowa krzątanina, obia- do-kolacja i niezbyt długie Polaków rozmowy. Wszyscy są zmęczeni. Pora spać, jutro czeka nas znowu pracowity dzień. Ciekawe, ile kilometrów uda się przejechać? Jest bardzo zi­ mno, termometr wskazuje zaledwie kilka stopni powyżej zera. Ubieram się w ciepłą flanelową piżamę, na którą nacią­ gam dres, potem jeszcze gruby sweter i ciepłe skarpetki, „ku- fajkę” bez rękawów i ortalionową zimową kurtkę. Ledwie wciskam się do śpiwora. Nic nie pomaga tak zdawałoby się 31

ciepły strój. Po dziennym upale organizm nie może dostoso­ wać się do niskiej temperatury. Dygocę z zimna podzwania- jąc zębami. Trzeba przetrwać do rana. Jedyną pociechą jest to, że wiem, iż się nie przeziębię. Czyste powietrze Sahary jest wolne od wirusów i mimo znacznego przechłodzenia or­ ganizmu nikt tu nie choruje. W końcu zasypiam. Budzę się z powodu zimna około godziny 6. Jest jeszcze ciemno. Na myśl, że mam wyjść ze śpiwora, dostaję dreszczy — jak tu się ubrać? Przeklinam lenistwo, które nie pozwoliło mi pozmy­ wać naczyń od razu wieczorem; nie chciało mi się, bo było zimno — teraz jest jeszcze zimniej, a przecież trzeba to będzie zrobić. W końcu opanowałem jednak technikę rannego wstawa­ nia. Polegała ona na tym, że wieczorem przed pójściem spać przygotowywałem nasz wysłużony i niezawodny naftowy prymus, menażkę z wodą i ustawiałem je w namiocie za na­ szymi głowami. Rano wystarczyło tylko wychylić się ze śpi­ wora, podpompować i zapalić prymus, a za chwilę w namio­ cie robiło się ciepło i przytulnie — po prostu człowiek nabie­ rał chęci do wstawania, delektując się gorącą herbatą w cie­ płym namiocie. Słychać gwiżdżący poszum dwóch pozosta­ łych palników — nieomylny znak, że reszta kolegów też już wstaje i myśli o śniadaniu. Na śniadanie — można powie­ dzieć, że brzmi to dumnie — dzisiaj będzie po puszce rybek w oleju na głowę. Chleba nie widzieliśmy już chyba ze dwa tygodnie. Na myśl o czekającym mnie przysmaku doznaję lekkich skurczów żołądka. Doskonale rozumiem teraz nasze­ go znakomitego żeglarza Leonida Teligę, który zapytany, jak się czuje po samotnym rejsie dookoła świata, powiedział, że doskonale — „tylko coś mi się zrobiło z oczami... nie mogę patrzeć na puszki! ” Zwijanie namiotów, pakowanie sprzętu, załadunek sa­ mochodu; po kilku miesiącach naszej wędrówki robimy to wszystko z iście małpią zręcznością. Jeszcze podkopanie kół, podłożenie blach i znowu jesteśmy na szlaku. Nastrój na skrzyni ospały, pewnie duża w tym zasługa wspomnianych rybek w oleju. Kilka kolejnych blachowań nie wpływa na ożywienie. Robi się coraz cieplej, zaczynam odczuwać wzma­ gające się pragnienie. Kiwając się i podrygując w takt nierów- 32 Iłlachowanie tylna część podwozia samochodu osiadła w miałkim jńasku ności zapadam w półsen, przerywany głębszymi wybojami, ■lawią mi się apetyczne reklamy zimnej, orzeźwiającej, szu­ miącej Coca-Coli lejącej się do pokrytych rosą wielkich .szklanek, ogromne sterty dorodnych, soczystych pom arań­ czy. Po chwili widzę przed sobą ocienione, przezroczyste wody jeziora — właśnie mam zamiar w nich się zanurzyć, naraz potężne szarpnięcie omal nie zrzuca mnie z siedze­ nia — stoimy, znowu blachowanie. Przymusowy postój wykorzystujemy na drugie śniada­ nie. Co za radość — znowu rybki! Tym razem to „srebrna rybka”, czyli urzędowo „śledź po gdańsku”. Szef wyprawy ■..jadł kiedyś puszkę tych rybek w czasie wakacji na Mazu­ Wśród piasków i skał Sahary 33

rach, bardzo mu smakowały, polecił więc w czasie przygoto­ wań do wyprawy tych właśnie puszek zakupić najwięcej. Spowodowało to u nas już wkrótce objawy „żeglarskiej cho­ roby” Leonida Teligi wywołane nadmiarem tych właśnie, skądinąd bardzo dobrych w małych ilościach, rybek. Znowu blachowanie. Kurz i upał. Suchość i pragnienie. Najłatwiej było poradzić sobie z kurzem. Z zabranych prze­ zornie z Polski prześcieradeł zrobiliśmy sobie okrycia podob­ ne do używanych przez Arabów z Bliskiego Wschodu. Te egzotyczne stroje znakomicie chroniły przed wszechobecnym pyłem i wydajnie wpłynęły na zmniejszenie częstotliwości mycia głowy, co przy nieustannej alternatywie — picie czy mycie — pozwoliło przy ciągłym, ścisłym, racjonowaniu wody, na nieco lepsze zaspokajanie pragnienia. Jest tak su­ cho, że skóra pokrywa się białawym, łuszczącym nalotem. Pękają wyschnięte wargi, nęka nieustanne pragnienie. Wia­ domo; „nie ma, nie ma wody na pustyni tylko piaach! ” Su­ chość jawi się jako pierwsza cecha pustyni. Nie ulega wątpliwości, że 100 mm opadu to mało, nawet bardzo mało; proponowana na wstępie definicja mówi, że jeszcze przy opadach nie przekraczających 250—300 mm mamy do czynienia z pustynią. Nieodparcie nasuwa się jed­ nak pytanie, czy wspomniane 100 mm opadu w warunkach zimnych, to jest zupełnie to samo, co 100 mm opadu w w a­ runkach ciepłych, czy nawet gorących, panujących w obsza­ rach okołozwrotnikowych? Aby sobie na nie odpowiedzieć, musimy się zastanowić, co się dzieje z wodą deszczową spa­ dającą na ziemię. Para wodna nieustannie dopływa do atmosfery w wyni­ ku parowania z powierzchni zbiorników wodnych i gruntu oraz transpiracji roślin. Sam proces parowania polega na odrywaniu się poszczególnych drobin wody od jej powierzch­ ni lub wilgotnego gruntu i ich rozprzestrzenianiu się w po­ wietrzu w postaci cząsteczek pary wodnej, a w zależności od jakości tego procesu nasycaniu powietrza wilgocią w mniej­ szym lub większym stopniu. Refleksje w cieniu oazy Wjeżdżamy w obszerne obniżenie, pojawiają się palmy. To nie fatamorgana — nie znikają, jedziemy jeszcze kilkanaście minut. Doskonała przejrzystość powietrza sprawia, że wszy­ stkie obiekty w polu widzenia wydają się bliższe niż w rze­ czywistości. Zatrzymujemy się w niewielkiej oazie. Przyje­ mnie odpocząć w skąpym cieniu palm dum. Przyglądam się wyliniałemu, wychudzonemu wielbłądowi obracającemu myślny kierat z palmowych pni. Leżąc pod palmą wspominam dla ochłody opowieść po­ larników-— tam też są oazy, choć zupełnie inne — Oaza Bun- gera1) na przykład. Ciekawe, że uczestnicy polarnych wy­ praw nigdy nie wspominali o pragnieniu, dużo natomiast opowiadali o wilgoci w namiocie, mokrych ubraniach, zawil­ goconych notatkach. Czy zatem suchość mierzyć można tylko małą ilością opadów? Małe opady i tu, i tam, a wygląda na to, /e na obszarach zimnych wcale nie jest tak sucho. Na pewno jest inaczej. Woda deszczowa opadająca na powierzchnię pustyń ob­ szarów gorących, np. zwrotnikowych, odznaczających się ustawicznym niedosytem wilgotności, bardzo szybko wsiąka w przesuszoną, przepuszczalną powierzchnię gruntu. Rów­ nocześnie obserwuje się bardzo intensywne parowanie, szczególnie na obszarach skalistych, nieprzepuszczalnych. W związku z małą ilością wilgoci w powietrzu, czyli ogromną suchością, możliwości parowania są znacznie większe niż za­ chodzące parowanie rzeczywiste — ograniczone zapasem występującej wilgoci. Maksymalne parowanie, nielim itow a­ ne ilością wilgoci, określa się jako potencjalne. W uproszcze­ niu można powiedzieć, że jest to ilość wilgoci, jaka uległaby parowaniu, gdyby miało co parować. Okazuje się, że w tym przypadku parowanie potencjalne znacznie przekracza sumy występujących opadów. Na przykład jego wartość notowa­ na na atlantyckim wybrzeżu Sahary osiąga 600—700 mm, a w odległości niespełna 500 km od wybrzeża wzrasta do " Na Antarktydzie jako oazy określa się wolne od śniegu zagłębie­ nia terenu. I* 35

3000 mm rocznie, czyli wielokrotnie przekracza sumy noto­ wanych tu opadów. Podobnie jest na pustyniach Półwyspu Arabskiego i pustyni Colorado, gdzie wartość ta również przekracza 3000 mm. Na pustyniach Peru i Chile wartość parowania potencjalnego wynosi 600—800 mm rocznie. W warunkach znacznego parowania rzeczywistego, na przykład w klimatach gorących i wilgotnych, wartość paro­ wania potencjalnego jest właściwie równa parowaniu rze­ czywistemu, ponieważ wody jest pod dostatkiem i paruje jej tyle, ile może wyparować. Podobnie obszary o niewyczer­ panych zasobach wilgoci, jak oceany, odznaczają się równo­ wagą między parowaniem rzeczywistym a potencjalnym — wyparuje tyle wody, ile jest w stanie wyparować, nawet w najgorętszym klimacie. Na obszarach lądowych o niskim stanie uwilgotnienia wielkość parowania rzeczywistego jest o wiele mniejsza niż dla powierzchni wodnej znajdującej się w tych samych wa­ runkach; jest ona mniejsza od parowania potencjalnego, bra­ kuje bowiem wilgoci, która mogłaby wyparować. W konty­ nentalnych warunkach Azji Środkowej wartość parowania potencjalnego w lecie jest bardzo duża wskutek niedosytu wilgotności charakterystycznego dla wysokich tem peratur. Z każdego kilometra kwadratowego powierzchni Jeziora Aralskiego parują bardzo znaczne ilości wody. Natomiast na pobliskich pustyniach parowanie rzeczywiste z takiej samej powierzchni jest bardzo małe — nie ma bowiem co parować. Krainy polarne często określa się mianem zimnych pu­ styń; udało się nam do tej pory znaleźć wiele cech podobnych, czy zgoła identycznych, z pustyniami gorącymi. Trzeba jed­ nak rozpatrzeć także zasadnicze rozbieżności, a są one bar­ dzo istotne. Podstawową cechą klimatu obszarów polarnych jest występowanie bardzo długiej surowej zimy z tem peratu­ rami znacznie poniżej 0°C. Zima przechodzi nagle w krótkie chłodne lato, które według znających się na rzeczy polarni­ ków, trudno nawet nazwać latem. Po nim równie gwałtownie następuje zima. Mówi się nawet, że: „tam zawsze panuje zima, tylko w lipcu sanna jest kiepska”. Następną ważną cechą, również uznawaną za charakterystyczną, jest szcze­ gólnie częste występowanie wiatrów oraz zamieci śnieżnych. 36 Typowa jest również suchość — ale tylko przy zastosowaniu kryterium ilości opadów. Ich sumy roczne są rzeczywiście małe, przy czym trudno dokonać dokładnej oceny z powodu n.iwiewania śniegu z obszarów przyległych. Kryterium małej ilości opadów jest jednak tak charakterystyczne, że pozwala na oddzielenie obszarów polarnych od innych, odznaczają­ cych się większym uwilgoceniem. Zasadniczą różnicę między obszarami gorącymi i zimny­ mi wykazuje wartość parowania. Na obszarach zimnych, w panujących tu tem peraturach, jest ono niewielkie i w zasa­ dzie równe parowaniu potencjalnemu. Zamarznięty do zna­ cznej głębokości grunt utrzymuje stale wilgoć w warstwie Iirzypowierzchniowej. Człowiek nie odczuwa tu ustawiczne­ go pragnienia i raczej trudno tu zginąć z braku wody. Tak więc w tych warunkach nawet minimalna ilość opadów zape­ wnia stałe występowanie wilgoci. Wartość parowania poten­ cjalnego na Spitsbergenie nie przekracza 80 mm rocznie, jest więc znacznie mniejsza od występujących tu opadów (350— —400 mm ), co świadczy o stałej obecności dużego zapasu wilgoci (znacznej wilgotności względnej). Podobnie jest na Antarktydzie, gdzie parowanie rzeczywiste osiąga 100—200 milimetrów rocznie. Ponadto obserwuje się tu, w odróżnieniu od pustyń gorą­ cych, znacznie większą sezonową zmienność warunków ter­ micznych i wilgotnościowych, co w konsekwencji pociąga za sobą bardzo istotne zróżnicowanie warunków działania pro­ cesów wietrzeniowych oraz natężenia czynników rzeźbo- twórczych z działalnością w iatru na czele. W warunkach zi­ mowych, a więc przez przeważającą część roku, kiedy po­ wierzchnia gruntu i sterczące z niej skały skute są mrozem, kiedy cała powierzchnia, oprócz skalistych turni, pokryta jest śniegiem, wietrzenie ulega zahamowaniu. Intensyfikuje się dopiero w momencie wystąpienia wahań tem peratury wo­ kół 0°C. ' ‘

Rzeźbiarze pustynnego krajobrazu Formujące rzeźbę zewnętrzne (egzogeniczne) czynniki zmienności powierzchni Ziemi wykazują z reguły ścisły związek z określoną strefą klimatyczną. Obserwuje się więc nawet pewną strefowość rzeźby, której rozwój uzależnio­ ny jest w znacznym stopniu od warunków klimatycznych, choć trzeba tu również brać pod uwagę uwarunkowania strukturalne, takie jak np. rodzaj i układ skał. W geomorfolo­ gii —nauce o rzeźbie — zajmującej się również wyjaśnieniem jej genezy, specjaliści starają się ustalić, jakie czynniki są „odpowiedzialne” za wytworzenie danych form rzeźby. W każdym środowisku geograficznym działają czynniki two­ rzące rzeźbę; mogą to np. być lodowce, wiatr, fale morskie. Stopień intensywności ich działania, lub nawet występowa­ nie dominacji jednego z nich, uzależniony jest ściśle od okre­ ślonych warunków klimatycznych. Wyjątek może tu stano­ wić np. działalność fal morskich niezależna od strefy kli­ matycznej; wszędzie tam, gdzie są wybrzeża, fale morskie w podobny sposób akumulują lub niszczą. Najsilniejszą dzia­ łalność wód płynących — rzek, obserwujemy w strefie klima­ tu umiarkowanego i równikowego; lodowców — tam gdzie są najdogodniejsze warunki do ich tworzenia się — na obsza­ rach polarnych i w górach; wiatru — w klimacie suchym, gdzie luźny m ateriał m ineralny nie jest związany pokrywą roślinną, przesuszony, mało przyczepny z powodu braku wil­ goci i wobec tego podatny na transport, czyli łatwy do prze­ mieszczenia. Suche pustynne obszary stanowią niewątpliwie strefę najsilniejszej działalności wiatru, zwanej eoliczną od imienia greckiego boga wiatrów Eola. Silna, dominująca w kształtowaniu rzeźby pustyń, dzia­ łalność w iatru ma jednak poza suchością inne jeszcze uwa­ runkowania. Mianowicie nieodzowne jest występowanie ma­ teriału drobnego, sypkiego, a więc podatnego na transport. Procesem współdziałającym z działalnością eoliczną, przy­ gotowującym materiał do transportu, jest wietrzenie skał. Pękanie skał, ich rozpad i rozdrabnianie zachodzi wskutek silnych, gwałtownych wahań temperatury, mechanicznego 38 Bruk deflacyjny na Antarktydzie działania zamarzającej wody, a niekiedy także oddziaływa­ nia roślin i zwierząt. Wietrzenie mechaniczne obejmuje kompleks zmian, ja­ kim ulega skała w kontakcie z atmosferą. Skały są bardzo złymi przewodnikami ciepła i nie nagrzewają się ani ochła­ dzają równomiernie. Zewnętrzna część skały ogrzewa się silnie w ciągu dnia, wewnętrzna lub ocieniona pozostaje zi­ mna; po zachodzie słońca i w ciągu nocy ogrzana część kurczy się powodując pękanie na granicy, do której była ogrzana. Powoduje to, w zależności od struktury, charakterystyczne łuszczenie się albo kruszenie skały, lub nawet pękanie, z to­ warzyszącym mu wielkim hukiem, dużych, „zdrowych”, tzn. nie zwietrzałych bloków skalnych. Skały zbudowane z kilku minerałów kruszą się i rozpa­ dają, ponieważ poszczególne minerały rozszerzają się w cza­ sie ogrzewania i kurczą w czasie ochładzania w niejednako­ wym stopniu. Doprowadza to do naruszenia wewnętrznej 39

spoistości i w efekcie do rozpadu skały. Ważną rolę może tu odgrywać barwa minerałów; jaśniejsze odbijają promienie słoneczne i w związku z tym nagrzewają się w mniejszym stopniu niż ciemniejsze, pochłaniające ciepło. Na obszarach, na których występuje woda, powstała choćby z topnienia śniegu, a temperatury nocą spadają poni­ żej zera, obserwujemy mechaniczne działanie zamarzającej wody. W czasie spadku tem peratury poniżej 0°C woda wy­ pełniająca szczeliny zamarza zwiększając tym samym swoją objętość i powoduje rozsadzanie, powiększanie się pęknięć i szczelin, a tym samym kruszenie się skały. Zamarzająca woda wywiera ciśnienie około 100 kG/cm2 skały, a przy spadku tem peratury do -22°C wartość ta wzrasta do 2100 kG/cm2! Omówiony typ wietrzenia wykazuje wyraźny związek z odpowiednimi warunkami klimatycznymi. Wietrzenie me­ chaniczne występuje najintensywniej w warunkach znacz­ nych dobowych kontrastów temperatury — wszędzie tam, gdzie notuje się wysokie tem peratury w dzień i niskie w nocy. W arunki o szczególnie destrukcyjnym charakterze mają miejsce wówczas, gdy obserwuje się niewielkie, kilkustop­ niowe zaledwie wahania tem peratury około 0°C. Ustawicznie zamarzająca i rozmarzająca woda doprowadza do bardzo szybkiego rozdrobnienia skały. Wietrzenie chemiczne polega na wymywaniu przez wodę rozpuszczalnych składników skały i w konsekwencji utracie zwięzłości doprowadzającej do rozpadu. Oczywiście naj­ łatwiej temu typowi wietrzenia ulegają rozpuszczalne w wo­ dzie skały jednorodne. Również i wietrzenie chemiczne wy­ maga swoistych warunków, a przede wszystkim znacznej wilgotności i ciepłych tem peratur, jako że tego typu reakcje chemiczne z reguły przebiegają szybciej w wypadku pod­ grzewania. Tak więc również, znaczące dla rozwoju rzeźby, wietrzenie chemiczne występuje na obszarach o odpowied­ nich warunkach klimatycznych. Proces wietrzenia skał jest bardzo interesującym zjawis­ kiem; można zaobserwować, że ta sama skała wykazuje od­ porność na poszczególne typy wietrzenia, co pociąga za sobą znaczną różnorodność kształtów form powierzchni. Na przy­ 40 kład granity, występujące na obszarze gorącego wilgotnego klimatu równikowego, a więc tam, gdzie dominuje chemicz­ na działalność wody, wietrzejąc tworzą formy kopulaste, znane np. z okolic Rio de Janeiro, czy też równikowych ob­ szarów Afryki. W przeciwieństwie, np. w warunkach klimatu Tatr, wietrzejący mechanicznie granit tworzy ostre, wysokie turnie. Oczywiście, należy przy tym pamiętać, że w naszych najwyższych górach napotkać można formy odziedziczone po okresach lodowcowych, kiedy to niewątpliwie przeważało wietrzenie mechaniczne i to z udziałem zamarzającej wody. Piaskowiec, skała silnie zróżnicowana pod względem mineralogicznym, wykazuje dużą podatność na wietrzenie mechaniczne, odznaczając się przy tym dużą odpornością na wietrzenie chemiczne, ponieważ budujące go minerały są nierozpuszczalne w wodzie. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że w warunkach naszego klimatu, w którym przeważa wietrzenie mechaniczne, zróżnicowane pod wzglę­ dem mineralogicznym piaskowce tworzą łagodne, kopulaste formy obserwowane np. w Beskidach. Natomiast na Wyżynie Brazylijskiej piaskowce, odporne na dominujące tam wie­ trzenie chemiczne, tworzą wysokie, strzeliste turnie. Wietrzenie zachodzące przy współudziale organizmów zwierzęcych i roślinnych w warunkach pustynnych nie od­ grywa większej roli i nie wymaga tu omówienia. Przedstawione cechy poszczególnych typów wietrzenia pozwalają na wyciągnięcie wniosku, że dominujące, a więc w dużej mierze decydujące o rozwoju rzeźby w warunkach pu­ stynnych, jest niewątpliwie wietrzenie mechaniczne. Jest to zatem jeszcze jedna właściwość pozwalająca na wspólne traktowanie obszarów pustynnych gorących i zimnych — le­ żących w różnych szerokościach geograficznych. Należy tu podkreślić, że naruszenie spoistości skały po­ przez duże, charakterystyczne np. dla pustyń gorących, wa­ hania tem peratur dobowych powoduje jedynie jej rozluźnie­ nie i rozpad. Ostateczna dezintegracja, polegająca na roz­ drobnieniu doprowadzającym do powstania nie tylko gruzu o różnej wielkości cząstek, ale również osadu o najdrobniej­ szej frakcji, np. iłów, nie jest możliwa bez współdziałania wietrzenia chemicznego. Czy rzeczywiście w suchym pustyn- 41

Granitowa kopuła k/Oyo w Nigerii. Granit wietrzejący w warunkach klimatu tropikalnego tworzy łagodne, kopulaste formy nym klimacie nie obserwuje się jego działania? Okazuje się, że istnieje ono i tutaj, choć nie w tej skali co w klimatach gorących i wilgotnych. Musimy pomiętać, że nawet w skraj­ nie suchych klimatach pojawiają się opady. Ich obecność sprzyja, na niewielką skalę, procesom wietrzenia chemiczne­ go. W niektórych regionach deszcz może nie padać, jak już to wiemy, nawet przez kilka dziesiątków lat. Są jednak, poza deszczami, jeszcze inne źródła wilgoci, o wiele większe od opadów, jak rosa i szron — zjawiska charakterystyczne dla obszarów pustynnych, występujących od najwyższych do najniższych szerokości geograficznych. W nocy, przy bezwietrznej pogodzie i bezchmurnym1) niebie, następuje bardzo znaczne ochłodzenie powierzchni Ziemi. Zetknięcie powietrza z wychłodzoną powierzchnią skał wywołuje stan nasycenia i wobec tego skroplenie się pary wodnej. Kropelki wody osiadają na odkrytym gruncie h Chmury tworzą warstwę izolacyjną chroniącą powierzchnię gruntu przed wypromieniowaniem pozyskanego w dzień ciepła. 43

tworząc osad zwany rosą. Bardzo podobne zjawisko możemy zaobserwować w kuchni, w czasie intensywnego gotowa­ nia — ciepłe powietrze w zetknięciu z zimną szybą okienną ulega ochłodzeniu, następuje zmniejszenie jego pojemności wilgotnościowej i w efekcie okno pokrywa się rosą. W strefie umiarkowanej rosa może dostarczyć w ciągu nocy od 0,1 do 0,5 milimetra opadu. W ciągu roku wartość ta osiąga średnio od 10—30 mm. Na pustynnych obszarach w klimacie zwrotnikowym, np. na Saharze, wartość opadu (osadu) rosy osiąga w ciągu nocy do 3 mm. Niejednokrotnie jej obecność ratowała życie konającym z pragnienia podróżnym przemierzającym pusty­ nię. Niedawno francuski magazyn „Paris M atch” zamieścił relację z przygód czworga młodych Francuzów. Musieli oni przymusowo lądować gdzieś w południowej Saharze, w odle­ głości mniej więcej 400 km od najbliższej wioski. Nie mieli wody, nie zdecydowali się na podjęcie marszu, licząc, że ła­ twiej będzie ich odnaleźć przy wraku samolotu. Pili rosę wy­ żymaną z rozłożonych na noc na powierzchni ziemi szmat i różnych części garderoby. Przetrwali, zostali odnalezieni dopiero po czterech dniach. W analogicznych warunkach jak rosa, lecz w tem peratu­ rach poniżej 0°C, powstaje szron — osad dostarczający rów­ nież nieraz dość znacznych ilości wilgoci. Zdolności rozpuszczalne wody uzależnione są nie tylko od jej tem peratury. Trzeba od razu powiedzieć, że dość po­ wszechnie rozprzestrzeniony pogląd, jakoby wietrzenie che­ miczne było zawsze efektywniejsze w wysokich tem peratu­ rach, nie jest w pełni słuszny. Stwierdzono np., że gazy rozpu­ szczają się lepiej w niższych tem peraturach. Wiadomo, że rozpuszczanie węglanu wapnia przebiega tym lepiej, im woda zawiera więcej dwutlenku węgla. Skały zawierające ten związek chemiczny rozpuszczają się więc lepiej w tempe­ raturze 0°C niż np. +30°C. Oczywiście większość tego typu reakcji, a przede wszystkim ich szybkie tempo, związane jest jednak z wyższymi tem peraturami. Możliwości rozpuszczania oraz stopień agresywności wody związany jest również z obecnością rozpuszczalnych glebowych kwasów organicznych. Tego rodzaju reakcji che- 44 micznych nie obserwuje się na pozbawionych gleby obsza­ rach pustyń gorących i zimnych (polarnych). Inną wspólną cechą pustyń różnej szerokości geograficz­ nej jest wytwarzanie specyficznych powłok o różnej barwie, powlekających skały cienką otoczką. Słabo rozpuszczalne w wodzie związki manganu i żelaza, wskutek kapilarnej wędrówki, z wnętrza skały wydostają się na powierzchnię. Woda odparowuje, a na powierzchni skały powstaje charak­ terystyczny ciemny, szklisty, trwały nalot zwany lakierem pustynnym. Trwałość tego rodzaju powłok jest zróżnicowa­ na, obok bowiem już wymienionych występują naloty solne, gipsowe, wapniste i krzemionkowe. Ich obecność stwierdzo­ no na różnych gorących pustyniach, napotykaliśmy je często na Saharze; wiadomo jednak również, że występują one na Antarktydzie, Spitsbergenie i na innych zimnych obszarach. Na Saharze szczególnie często napotykaliśmy lakiery man- ganowo-żelaziste, których obecność jest również charaktery­ styczna dla Antarktydy, co potwierdzają obserwacje z Oazy Bungera. Od rana wzmaga się wiatr, jego podmuchy podrywają całe tumany pyłu. Widoczność staje się coraz bardziej ograni­ czona. W południe musieliśmy się zatrzymać. Dalsza jazda była zbyt ryzykowna — groziła zboczeniem ze szlaku i zabłą­ dzeniem. Przypominają się wszystkie zasłyszane opowieści 0 podróżnikach, którzy zaginęli w tym bezmiarze piasku. Często zdarzało się, że zaczynali jeździć w kółko, inni utknęli zaledwie kilka kilometrów od szlaku, a mimo to ich szczątki 1wraki samochodów znajdowano niekiedy dopiero po kilku latach. Najpierw koniec benzyny, potem wody i wreszcie śmierć z pragnienia. Nawet Beduini, znający niemal każdy kamień na szlaku, przerywają swą podróż, otulają się szcze­ lnie burnusam i i przeczekują tak silny wiatr. Można sobie wyobrazić, co dzieje się w czasie burzy piaskowej, kiedy uno­ szony pył przesłania słońce i kiedy robi się zupełnie ciemno. Wiatr ustaje równie nagle jak się pojawił, możemy kontynu­ ować jazdę. Piasek zawiał dokładnie ślady poprzedzających nas samochodów, orientujemy się według rozmieszczonych có parę kilometrów, małych piramidek ułożonych z kamie­ n i— nieocenionych saharyjskich „drogowskazów”. 45

Podcięte przez korazję skały na Antarktydzie Góry „świadki” — atakowany przez korazję fragment masywu Air w północnym Nigrze Naszym „przyrządem” do pomiaru zapylenia atmosfery jest umieszczony wysoko na dachu szoferki filtr powietrza naszej „pustynnej strzały”. Zgodnie z radam i znajomego ofi­ cera wojsk samochodowych, który walczył na pustyni w cza­ sie II wojny światowej, wymieniliśmy oryginalny suchy filtr powietrza na olejowy i umieściliśmy go wyżej niż w normal­ nych seryjnych samochodach. Co kilka dni, a nawet zdarzało się, że codziennie, odcedzaliśmy olej usuwając z filtra ogro­ mne ilości pyłu. Nie mogliśmy sobie pozwolić na każdorazo­ wą wymianę oleju, ale i tak, dzięki tym zabiegom, silnik sa­ mochodu znakomicie przetrwał tę ciężką próbę. Na horyzoncie pojawiają się wielkie granitowe pagóry sterczące z piasku; nigdzie nie widać zwietrzeliny, pewnie jest pokryta piaskiem lub natychmiast zabierana przez wiatr. To masyw Air. Wróćmy do naszych porównań. Mówiliśmy już, że obsza­ ry suche, pozbawione gleby i roślinności, stanowią rejony dominującej działalności wiatru. Rzeczywiście, tu na Saha­ rze widać to na każdym kroku. Jak to wygląda na pozbawio­ nych roślinności obszarach zimnych? W zimnych, ale nie po­ krytych w całości śniegiem, obszarach arktycznych i antar- ktycznych uderza przede wszystkim brak piasku na po­ wierzchni Ziemi. Obserwuje się liczne skały, kamienie różnej wielkości, żwiry — nie ma jednak frakcji drobniejszych — piaszczystych i pylastych. Nie widać, poza zaspami śnieżny­ mi, żadnych form akumulacji eolicznej. Wyjaśnienie jest sto­ sunkowo proste — mamy tu do czynienia przede wszystkim z działalnością transportującą wiatru. M ateriał drobny jest natychmiast unoszony przez w iatr i najprawdopodobniej w większej części wrzucany do mórz, do których na tych obszarach zawsze jest blisko. Na lądzie bardzo często nie ma warunków do akumulacji. Typową powierzchnię stanowi wtedy tzw. bruk deflacyjnyń — powierzchnia, z której wiatr usunął wszystko to, co był w stanie wywiać. O tym, że drob­ niejszy m ateriał w ogóle tu występuje, mogą świadczyć piaski i pyły osadzające się w nierównościach tu i ówdzie wystają- '* Deflacja — wywiewanie, proces porywania przez wiatr cząstek piaszczystych i pylastych. 47