Pora na romans
Debbie Macomber
Tytuł oryginału: Ready For Romance
Przekład: Ludwik Stawowy
PROLOG
Jessica Kellerman rozejrzała się na wszystkie strony i przemknęła za
róg garażu Drydenów. Przyciśnięta do ściany, posuwała się ostrożnie,
maleńkimi kroczkami. Absolutnie nikt nie powinien jej zobaczyć.
Samochód Evana, modne sportowe auto, stał przed garażem i było go
widać z okien domu. Musiała zrobić to szybko.
Przykucnęła przy bocznym lusterku, wyjęła z kieszeni
jaskrawoczerwoną szminkę i grubo pomalowała sobie wargi. Przetarła
lusterko białą chusteczką i pocałowała je kilkakrotnie. Na szkle pozostały
wyraźne czerwone ślady ust.
Jessica westchnęła z zadowoleniem, ostrożnie otworzyła drzwi
samochodu i wczołgała się na przednie siedzenie po stronie kierowcy. Tutaj
też było lusterko. Serce jej waliło nie tylko ze strachu, że zostanie
zauważona. Jej serce miało skłonność do przyspieszania, kiedy tylko
pomyślała o Evanie.
W całym Bostonie nie było mężczyzny, który mógłby się równać z
Evanem Drydenem. I pomyśleć, że przez te wszystkie lata mieszkała po
sąsiedzku, a dopiero niedawno zauważyła, jaki jest wspaniały! Dla Jessiki
Evan był najprzystojniejszym mężczyzną na świecie.
Dokładnie pamiętała moment, kiedy odkryła swoje przeznaczenie. Od
tamtej chwili nie była już sobą.
Szepczące Wierzby, posiadłość Drydenów, sąsiadowały z posesją jej
rodziców. Jessica często przesiadywała na potężnym dębie, obserwując
synów sąsiadów. Damian studiował prawo, Evan chodził do college'u. Dla
Jessiki, która jako jedynaczka była skazana na wymyślanie sobie własnych
rozrywek, obserwowanie braci Drydenów stało się wspaniałą zabawą.
Gdy pewnego dnia jak zwykle siedziała na dębie, nad staw tuż obok
przyszedł Evan, stanął na kładce i zaczaj wrzucać kamyki do wody. Choć
był do niej odwrócony plecami, Jessica wstrzymała oddech, zastanawiając
się, czy ją zauważył, ukrytą wśród gęstych liści.
Widocznie coś usłyszał, bo odwrócił się gwałtownie i wlepił wzrok w
drzewo.
– Jessica?
Nie miała odwagi poruszyć się ani zaczerpnąć powietrza.
Spojrzał w górę i słońce oświetliło jego przystojną twarz. Właśnie
wtedy Jessica zrozumiała, że Evan nie jest takim sobie zwyczajnym
chłopcem. Był piękny jak Apollo. Doskonały pod każdym względem.
Od tej chwili zaczęły się jej marzenia. Cudowne marzenia o Evanie
zakochanym w niej po uszy. O ich małżeństwie, o dzieciach. Wydawało się
to takie... takie oczywiste, dobre. Tydzień później miała już pewność, że los
ich zetknął, że są stworzeni dla siebie. Był tylko jeden problem – żeby i
Evan dokonał tego odkrycia.
Jessica niedawno skończyła czternaście lat, a Evan był dużo starszy. O
całe sześć lat. Ponieważ jednak wcale się nią nie interesował, równie dobrze
mogło to być i sto lat.
Właśnie wtedy postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Była przecież
dziewczyną światową, która wie, czego chce, i stara się to uzyskać. Tym
razem miał to być Evan Dryden.
Szybko przekonała się, że nie jest tak odważna, jak by chciała.
Telefonowała do niego co najmniej dziesięć razy i gdy podnosił słuchawkę,
zawsze brakowało jej odwagi, by w ogóle się odezwać, a co dopiero
wyznać swą nieustającą miłość. Po każdym takim telefonie wpadała w
coraz większą frustrację.
Ponieważ zawsze potrafiła ładnie pisać, zaczęła układać liściki do
Evana, wyrażając w nich swoje oddanie. Jeden pozwoliła nawet przeczytać
najlepszej przyjaciółce, a ta oznajmiła, że tak pięknego listu miłosnego
jeszcze nigdy nie czytała. Niestety, Jessica nie odważyła się na
podpisywanie swych listów.
Była pewna, że jej najnowszy pomysł, całowanie lusterek samochodu,
da najlepszy rezultat. Evan domyśli się, że to Jessica, przyjdzie wreszcie po
nią i pojadą jego sportowym autem ku zachodzącemu słońcu.
Pokryła wargi świeżą warstwą jaskrawej czerwieni i właśnie miała
zacząć całować wewnętrzne lusterko, kiedy ktoś nagle otworzył drzwi
samochodu.
–A więc to ty!
Serce podskoczyło jej do gardła. Powoli podniosła oczy i zobaczyła
Damiana Drydena. Był wyższy od młodszego brata, opalony i na swój
sposób przystojny. Jessica była pewna, że nadejdzie dzień, kiedy jakaś
dziewczyna pokocha go tak mocno jak ona Evana.
– Cześć – powiedziała, jakby nie było w tym nic niezwykłego, że siedzi
w samochodzie jego brata i całuje lusterka.
– Założę się, że to ty dzwonisz w nocy co godzina.
– Nigdy nie dzwoniłam po dziesiątej – zaprzeczyła gwałtownie, po
czym zdała sobie sprawę, że właśnie się przyznała. Chyba najlepiej byłoby
udawać, że nie wie, o czym on mówi.
– Karteczki za wycieraczką też były od ciebie, prawda?
Zaprzeczanie nie miało sensu. Czując się w samochodzie Evana jak w
pułapce, obróciła się na siedzeniu i powoli wysiadła.
– Powiesz mu, że to ja?
– Nie wiem. – Damian zamyślił się. – Ile masz łat?
– Czternaście – odparła z dumą. – Wiem, że Evan jest starszy, ale mam
nadzieję, że zechce poczekać, aż dorosnę, żebyśmy mogli się pobrać.
– Pobrać! – W głosie Damiana zabrzmiała kpina, a Jessica nastroszyła
się.
– Poczekaj, aż sam się zakochasz! – wykrzyknęła. – Wtedy się
przekonasz, jak to jest.
– Nie jesteś zakochana w Evanie – powiedział łagodnie. – Jesteś za
młoda, żeby rozumieć te sprawy. Zawróciłaś sobie nim głowę, bo jest
starszy i...
– To więcej niż pewne, że kocham Evana! – wybuchnęła.
Wepchnęła szminkę do kieszeni. Nie zamierzała sterczeć tu i pozwalać
mu na kpiny. Miała co prawda tylko czternaście lat, ale posiadała serce
dojrzałej kobiety i podjęła już decyzję. Damian może sobie mówić lub robić
co zechce, a ona i tak pewnego dnia poślubi Evana Drydena.
– Mojego brata na pewno cieszy twoje oddanie.
– No pewnie. Mężczyzna, który się ze mną ożeni, stanie się
najszczęśliwszy na świecie – szarżowała, niewiele się namyślając. Damian
roześmiał się.
Jessica już zamierzała darować mu to, co mówił przedtem, ale teraz
zmieniła zdanie. Trzymając się pod boki, przeszyła go wzrokiem z takim
oburzeniem, na jakie tylko było ją stać.
–Możesz być starszy od Evana, ale i tak nic nie wiesz o miłości.
Wyglądał na rozbawionego, a to rozzłościło ją jeszcze bardziej.
– Kiedy kobieta wybierze mężczyznę, nic nie może zmienić jej uczuć.
Zdecydowałam się poślubić twojego brata, i cokolwiek byś powiedział lub
zrobił, nie wpłynie to na moją decyzję. Więc szkoda twoich słów. Evan jest
moim przeznaczeniem.
– Jesteś tego pewna?
Był przynajmniej na tyle uprzejmy, że przestał się śmiać.
– Oczywiście – odparła z przeświadczeniem w głosie. – Zapamiętaj
moje słowa, Damianie Drydenie. Czas pokaże, że się nie mylę.
– Czy mój brat też może mieć coś do powiedzenia w tej sprawie?
– Naturalnie.
– A co będzie, jeśli zechce się ożenić z kimś innym?
– Nie... nie wiem.
Damian jakby wyczuł, czego obawiała się najbardziej – że Evan ożeni
się, zanim Jessica zdoła pokazać, co jest warta.
– Jest jeszcze coś, czego nie wzięłaś pod uwagę – dodał.
– Co takiego?
– Że to ja mogę chcieć się z tobą ożenić – uśmiechnął się szeroko
Damian.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dla Jessiki Kellerman nadszedł czas rozrachunku. Po raz pierwszy od
ośmiu lat miała stanąć przed braćmi Drydenami. Nie czuła niepokoju na
myśl o Evanie. Przypuszczała, że nawet nie będzie pamiętał, jaka była
nieznośna. Chociaż właściwie mógłby. Bardziej obawiała się Damiana. To
on złapał ją na gorącym uczynku. On się z niej wyśmiewał i twierdził, że jej
uczucie do Evana to przemijający kaprys. Teraz była zmuszona przyznać
mu rację. Miała nadzieję, że Damian nie będzie miał ochoty wracać do
przeszłości.
Pokonując lęk, Jessica weszła do wysokiego biurowca w
najekskluzywniejszej części śródmieścia Bostonu. Był to nowy budynek, o
połyskującej czernią lustrzanej fasadzie, wznoszący się na trzydzieści pięter
w górę. Firma prawnicza Drydenów należała do najlepszych w mieście.
Pantofelki Jessiki zastukotały na marmurowej posadzce holu. Bywała
w tej części miasta często – uniwersytet leżał w pobliżu dzielnicy biurowej
– ale po raz pierwszy znalazła się w tym imponującym budynku.
Była zdenerwowana, i nie bez powodu. Przecież ostatni raz miała do
czynienia z braćmi Drydenami, gdy została przyłapana na całowaniu
lusterka samochodu jednego z nich.
Kiedy wracała myślami do przeszłości, musiała przyznać, że
bezustannie dostarczała rozrywki zarówno braciom, jak i rodzicom – ich i
jej. Jednak nie mogłaby wyprzeć się młodzieńczej miłości. Narażając się na
krytykę rodziny, przez całą szkołę średnią wytrwale starała się pozyskać
serce Evana. Dopiero gdy Benny Wilcox zaprosił ją na bal maturalny,
zauważyła, że są jeszcze inni chłopcy, równie mili, grzeczni, przystojni.
Evan był mężczyzną jej marzeń, tym, który rozbudził w niej poczucie
kobiecości. Dla miłości do niego zarezerwowała specjalne miejsce w sercu,
lecz z chęcią zapomniałaby, jak mu się naprzykrzała, i wiele by dała, żeby
on też o tym nie pamiętał.
Chociaż Jessica pozwoliła, by jej zauroczenie Evanem łagodnie
przeminęło, ich rodzice ciągle do tego wracali, zwłaszcza Lois i Walter
Drydenowie. Uważali, że jej sposób wyrażania uczuć do Evana był
„oryginalny”, i wspominali o tym od czasu do czasu, wprawiając ją na
nowo w zakłopotanie.
Gdy Walter Dryden dowiedział się, że Jessica właśnie ukończyła
szkołę biznesu i ma dyplom asystentki prawnej, zaczął nalegać, by podjęła
starania o posadę w firmie należącej do ich rodziny. Początkowo Jessica
wzbraniała się, ale o pracę było wtedy trudno, więc po bezowocnych
poszukiwaniach na własną rękę zdecydowała się zapomnieć o dumie i
stawić czoło braciom.
Recepcjonistka przywitała ją serdecznym uśmiechem. Jessica
odwzajemniła uśmiech, mając nadzieję, że wygląda na opanowaną i
dojrzałą.
–Jestem umówiona z Damianem Drydenem – powiedziała.
Recepcjonistka, kobieta około trzydziestki, o dużych niebieskich
oczach i gładkiej cerze, zerknęła do rejestru spotkań.
–Pani Kellerman?
– Tak.
– Proszę usiąść, powiem panu Drydenowi, że już pani jest.
– Dziękuję.
Jessica usiadła na jednym z miękkich krzeseł i sięgnęła po kolorowy
magazyn. Przed tą rozmową ubrała się szczególnie starannie. Miała na
sobie jasnoszary kostium; dwurzędowy żakiet był zapięty na perłowe
guziki wielkości srebrnych dolarówek, połyskujące ciemnoniebiesko i biało.
Na nogach miała szpilki. Spodziewała się, że wygląda nie tylko na profes-
jonalistkę, ale także na kobietę o wyrafinowanym smaku. Jej lśniące
kasztanowate włosy były ostrzyżone na pazia, co miało pogłębić to
wrażenie. Była już dorosła i Damian powinien o tym wiedzieć.
Nie zdążyła przeczytać nawet spisu treści, kiedy w drzwiach
naprzeciwko pojawił się starszy z braci Drydenów. Często widywała
Damiana z daleka, lecz nie rozmawiała z nim od miesięcy, a może nawet
lat. Zapomniała już, że miał szerokie ramiona i szczupłe biodra. Pamiętała,
jak bardzo lubił grać w piłkę jako chłopiec i jak skutecznie potrafił
zaatakować przeciwnika; równie dobrze umiał przeciwstawiać się trudnoś-
ciom. Znała go jako człowieka energicznego, pracowitego i ambitnego.
Kiedy przed trzema laty Walter Dryden przeszedł na emeryturę, Damian
przejął po nim firmę, która specjalizowała się w obsłudze prawnej spółek
akcyjnych. Pod jego kierownictwem firma kwitła.
– Witaj, Jessico. Cieszę się, że znów cię widzę – odezwał się Damian,
idąc ku niej.
–Ja też się cieszę. – Wstała i podała mu rękę. Był średniego wzrostu,
lecz jej dłoń zginęła w jego dłoniach. Uścisk jego ręki był twardy i silny, taki
jak on sam.
– Przyszłam, żeby porozmawiać z tobą o posadzie asystentki prawnej –
powiedziała. Czuła, że bezpośredniość zrobi na Damianie najlepsze
wrażenie.
–Świetnie. Chodźmy do mojego gabinetu, dobrze?
Uderzyła ją szorstkość jego głębokiego, mocnego głosu, w którym
brzmiała pewność siebie. Nic dziwnego, że Damian należał do najbardziej
poszukiwanych adwokatów w Bostonie.
Gestem zaprosił ją do zajęcia miejsca w fotelu, a sam obszedł szerokie
mahoniowe biurko i usiadł na krześle obitym czarną skórą. Lekko odchylił
się do tyłu, sprawiając wrażenie spokojnego i odprężonego.
Jessica nie dała się oszukać. Nie wierzyła, by Damian potrafił się
odprężyć. Lois, jego matka, często wyrażała niepokój o swego starszego
syna, żaląc się, że Damian za dużo pracuje.
– Dziękuję, że tak szybko znalazłeś czas na rozmowę ze mną –
powiedziała, zakładając nogę na nogę.
– Cała przyjemność po mojej stronie. – Damian bawił się piórem,
obracając je w dłoniach. – Słyszałem, że niedawno skończyłaś studia.
Jessica skinęła głową.
–Mam stopień naukowy w dziedzinie historii Ameryki.
Pióro przestało się poruszać w dłoniach Damiana, a na jego czole
pojawiła się zmarszczka.
– Niestety, w naszej firmie nie mamy dużego zapotrzebowania na
historyków.
– Wiem o tym – powiedziała pospiesznie. – W połowie ostatniego roku
doszłam do wniosku, że chociaż bardzo lubię historię, nie jestem całkiem
pewna, co chciałabym robić po studiach. Zastanawiałam się, czy nie zostać
nauczycielką, a potem zmieniłam zdanie.
– I teraz chcesz być asystentką prawną?
–Tak. Miałam chłopaka, który studiował prawo; często razem się
uczyliśmy, i wtedy przekonałam się, jak bardzo mi ono odpowiada. Ale
zamiast zapisać się na prawo i poświęcić mu cały swój czas i wszystkie siły,
zdecydowałam, że najpierw powinnam podjąć pracę jako asystentka
prawna, żeby się przekonać, czy naprawdę chciałabym zostać adwokatem.
Dlatego poszłam do szkoły biznesu i skończyłam ją. – Powiedziała to
wszystko jednym tchem. – Twój ojciec nakłonił mnie do rozmowy z tobą –
dodała. Wyjęła z torebki dyplom i pokazała go Damianowi.
–Dziękuję. – Pióro znów zaczęło się obracać.
– Potrafię ciężko pracować.
– Nie mam wątpliwości. – Na jego twarzy na chwilę pojawił się
uśmiech.
– Mogę pracować, kiedy tylko będzie potrzeba, nawet w weekendy.
Jeśli chcesz, przyjmij mnie na okres próbny. – Zamierzała nie dać po sobie
poznać, jak bardzo jej zależy na tej pracy, lecz zdradzała ją niecierpliwość w
głosie.
–Ta praca dużo dla ciebie znaczy, prawda?
Jessica kiwnęła twierdząco głową.
–Myślę – rzucił od niechcenia Damian – że ciągle jesteś zadurzona w
moim bracie.
Powiedział to tak, jakby minęło zaledwie kilka dni od chwili, gdy omal
nie rzuciła się Evanowi na szyję. Jessica poczuła gorący rumieniec na
policzkach.
–Nie wydaje mi się, żeby tak było.
Damian uśmiechnął się, patrząc na nią badawczo.
– Od lat jesteś pod jego urokiem.
– Być może, lecz nie ma to nic wspólnego z moimi staraniami o pracę. –
Zacisnęła wargi i próbowała odzyskać zimną krew. Powinna była się
domyślić, że Damian nie zapomni tak łatwo ich spotkania sprzed lat.
–A więc to prawda? – Damian sprawiał wrażenie, jakby dokuczał jej z
zadowoleniem, a Jessicę doprowadzało to do wściekłości. Wolała jednak
milczeć, zamiast spierać się z człowiekiem, który, jak oczekiwała, da jej
pracę. – Byłem przy tym, jak obcałowywałaś lusterka jego samochodu,
pamiętasz?
Skinęła głową, bojąc się odezwać.
–Widziałem, jak patrzyłaś na niego swoimi wielkimi, pełnymi
uwielbienia oczami. I widziałem, jak wiele innych kobiet robiło to samo,
wszystkie wpatrzone w mojego brata, jakby był Apollem.
Jessica zdumiała się, kiedy usłyszała to słowo. Właśnie tak wyglądał w
jej oczach Evan. Jak grecki bóg.
–Więc to prawda czy nieprawda?
Usta Jessiki odmówiły posłuszeństwa. W zakłopotaniu otworzyła i
zamknęła je kilka razy, nie wiedząc jak zareagować, ani czy w ogóle
próbować coś powiedzieć.
Cathy Hudson, jej najbliższa przyjaciółka, uważała, że to nie jest
najlepszy pomysł starać się o pracę u ludzi, którzy znali ją tak dobrze. I
chyba miała rację.
–Rzeczywiście, Evan był kiedyś moją szkolną miłością – przyznała –
ale minęło już tyle lat. Nie rozmawiałam z nim od... mój Boże, nie
pamiętam. Na pewno równie dawno jak z tobą. Jeśli przypuszczasz, że
moje stare uczucie do Evana przeszkadzałoby mi w pracy, to mogę zrobić
tylko jedno... podziękować ci za czas poświęcony na rozmowę ze mną.
Na twarzy Damiana pojawił się niewyraźny uśmiech, a w oczach
zdziwienie, jakby wbrew samemu sobie podziwiał ją za to, co powiedziała.
Z wolna miejsce uśmiechu zajął smutek.
– Wiesz, Evan się zmienił. To nie jest ten sam człowiek, którego znałaś.
– Słyszałam od mojej matki, że nie jest szczęśliwy. – Jessica nie znała
szczegółów i miała nadzieję, że dowie się czegoś więcej od Damiana.
– Czy wiesz dlaczego?
– Nie.
Damian westchnął z ubolewaniem.
– Powiem ci, bo wkrótce i tak sama byś się dowiedziała. Zakochał się,
przypuszczalnie po raz pierwszy, ale nic z tego nie wyszło. Nie wiem
dlaczego, i nikt nie wie, ale nie to jest najważniejsze. Evan, niestety, nie
może się otrząsnąć z depresji.
– Musiał ją bardzo kochać – wyszeptała, obserwując Damiana. Widać
było, że naprawdę niepokoi się o brata.
– Jestem pewien, że tak. – Damian zmarszczył brwi, najwyraźniej nie
wiedząc, jak pomóc Evanowi, i pokiwał głową. – Odeszliśmy daleko od
tematu, prawda?
Jessica wyprostowała się i położyła splecione dłonie na kolanach,
zastanawiając się, czy Damian zaryzykuje i przyjmie ją do pracy mimo jej
braku doświadczenia.
– Czy na pewno chcesz tu pracować? – zapytał, przyglądając się jej
badawczo.
– Bardzo.
Damian początkowo nic na to nie odpowiedział. Z powodu jego
milczenia poczuła się tak nieswojo, że zapragnęła wypełnić czymś tę ciszę,
choćby nawet niepotrzebną paplaniną.
–Wiem, co myślisz – wyrzuciła z siebie. – W twoich oczach nadal
jestem zakochaną po uszy czternastolatką, pewną, że Evan i ja jesteśmy
stworzeni dla siebie. – Potrząsnęła głową. – Nie wiem, co powiedzieć, żeby
cię przekonać, że jestem dorosła i mam już te głupstwa za sobą.
–Sam to widzę. – W oczach Damiana błysnęło uznanie. – Wygląda na
to, że masz szczęście, bo jeszcze nie zatrudniliśmy asystentki prawnej. Jeśli
chcesz tę posadę, jest twoja.
Jessica ledwie się powstrzymała, by nie zerwać się z fotela i nie rzucić
Damianowi na szyję.
– Nie sprawię ci zawodu – obiecała.
– Będziesz pracować z Evanem – odpowiedział, znów patrząc na nią
badawczo.
– Z Evanem?
– Czy to problem?
– Nie... oczywiście, że nie.
– Pamiętaj o jednym. Nie ma znaczenia, od jak dawna przyjaźnią się
nasi rodzice. Jeśli nie będziesz dobrze pracować, nie będzie tu dla ciebie
miejsca.
– Nie oczekuję, że zostanę, jeśli nie podołam zadaniom – powiedziała,
starając się, by nie zabrzmiało to jak próba obrony.
– Świetnie. – Sięgnął do telefonu i spojrzał na nią.
–Kiedy chciałabyś zacząć?
–Już, jeśli można.
– Doskonale. Powiem pani Sterling, sekretarce Evana, żeby cię
zapoznała ze wszystkim.
Jessica wstała i wyciągnęła rękę.
–Obiecuję, że nie będziesz żałował. – Z entuzjazmem potrząsała jego
ręką, aż zdała sobie sprawę, że robi to dłużej, niżby wypadało.
Damian wyszedł zza biurka z uśmiechem na twarzy.
– Jeśli będziesz potrzebowała mojej pomocy, daj mi znać.
– Zrobię to na pewno. Dziękuję, Damianie.
Mimo że zwracała się do niego po imieniu, wiedziała, że łączą ich teraz
stosunki służbowe; ale trudno jej było myśleć o Damianie jako o szefie.
Istniała między nimi osobista więź, lecz uświadomiła to sobie dopiero w
czasie tej rozmowy. Ku swemu zdziwieniu odkryła, że nie ma tego
problemu, jeśli chodzi o Evana.
Jessica i Damian wyszli z gabinetu na korytarz i podeszli do drzwi, na
których była złota tabliczka z imieniem i nazwiskiem Evana.
Damian otworzył drzwi i przepuścił ją przodem. Jessica zobaczyła
sekretarkę Evana. Była to kobieta w średnim wieku, o ostrych, lecz
sympatycznych rysach twarzy. Emanowała z niej energia i kompetencja.
Wystarczyło na nią spojrzeć, by dojść do wniosku, że w razie potrzeby na
pewno poradziłaby sobie nie tylko z biurem Evana, lecz z całą firmą.
– Pani Sterling – odezwał się Damian – to jest Jessica Kellerman, nowa
asystentka prawna Evana. Czy mogłaby pani pokazać jej wszystko, żeby
czuła się u nas jak u siebie w domu?
–Naturalnie.
Damian zwrócił się do Jessiki.
– Pamiętaj, w razie jakichkolwiek problemów przychodź do mnie.
– Dziękuję ci.
–Nie, Jessico – powiedział tajemniczo Damian, wychodząc – to ja
dziękuję tobie. – Drzwi zamknęły się za nim z lekkim trzaskiem.
Pani Sterling podniosła się z krzesła. Była niska w porównaniu z
wysoką i szczupłą Jessicą. Jej szpakowate włosy były krótko przycięte,
miała na sobie prostą spódnicę i cienki sweter.
–Pokażę pani bibliotekę – powiedziała. Jessica zerknęła w kierunku
zamkniętych drzwi, zastanawiając się, czy jest tam Evan. Widocznie jednak
go nie było, w przeciwnym razie Damian nie omieszkałby zawiadomić
brata, że Jessica będzie jego pracownicą.
Sekretarka poprowadziła ją przez hol do biblioteki, gdzie rząd za
rzędem stały grube, zakurzone tomy. Duże pomieszczenie wypełnione było
wąskimi stołami i krzesłami. Jessica z zadowoleniem stwierdziła, że jest tu
przytulnie i miło. Wiedziała, że właśnie w tym miejscu będzie spędzać
większość czasu pracy. Poczuła delikatny zapach olejku cytrynowego i
uśmiechnęła się, widząc tu i ówdzie rośliny w doniczkach, a wśród nich
bluszcz o szerokich cętkowanych liściach, zwieszający się z jednego z
regałów.
–Ale tu ładnie...
– Pan Dryden bardzo się stara, żebyśmy pracowali w miłym otoczeniu
– wyjaśniła z emfazą sekretarka.
– Taki właśnie jest Damian – powiedziała półgłosem Jessica.
– Miałam na myśli młodszego pana Drydena. – Usłyszała zdziwiony
głos.
–Ach tak, oczywiście – przytaknęła szybko.
Zanim dobiegł końca jej pierwszy dzień w firmie, Jessica czuła się,
jakby miała za sobą czterdziestogodzinny tydzień pracy. Dostała małe
biurko w rogu pokoju i własny telefon. Pani Sterling sprawiała wrażenie, że
poczytuje sobie za obowiązek, by Jessica miała różnorodne zajęcia, na
przykład zbieranie zamówień na lunch, porządkowanie szaf z aktami i
przekazywanie wiadomości na terenie biura.
Kiedy już myślała, że widocznie tego dnia nawet nie rzuci na Evana
okiem, on nagle wpadł do biura i zatrzymał się gwałtownie, gdy ją
zobaczył. Był wzrostu Damiana, miał jasne włosy i uduchowione oczy.
Zdaniem Jessiki to było po prostu niesprawiedliwe, że mężczyzna mógł być
tak oszałamiająco przystojny.
– Julia – wyszeptał takim tonem, jakby znalazł kufer pełen skarbów.
Oczy jaśniały mu radością. – Co tu robisz?
– Jessica – poprawiła, starając się nie czuć urazy o to, że nie pamiętał jej
imienia. – Jestem tutaj, ponieważ od dziś pracuję dla ciebie.
– Pana brat zatrudnił panią Kellerman jako nową asystentkę prawną –
wyjaśniła sekretarka.
Evan podszedł bliżej i ujął dłoń Jessiki.
– No to mamy Gwiazdkę w lipcu! Bo inaczej Damian nie obdarowałby
mnie tak niezwykłym prezentem.
– Gwiazdka w lipcu – powtórzyła Jessica, z trudem hamując śmiech. A
więc to prawda, co słyszała o Evanie. Był flirciarzem, lecz tak miłym i
beztroskim, że wydawało się to bez znaczenia. Wiedziała, że nie mówi
poważnie.
– Jest kilka spraw, którymi powinien się pan zająć – odezwała się
sztywno pani Sterling zza pleców Evana.
– Przyjdę do pani za parę minut – powiedział.
– Wiem, że pan przyjdzie. Tylko proszę nie wyjechać, zanim nie
podpisze pan tych pism. A skoro już o tym mowa, to trzeba
przedyskutować niektóre punkty... jeśli znajdzie pan czas.
– Obiecuję, że zaraz zajmę się tymi pismami. – Powiedział to tak, jakby
nie interesowało go nic, oprócz wpatrywania się w stojącą przed nim młodą
kobietę.
–Proszę położyć wszystko na moim biurku; przejrzę, zanim wyjdę.
– Nie zapomni pan?
Evan stłumił śmiech.
– Jakbym słyszał swoją matkę.
– Ktoś musi się panem opiekować. – Sekretarka Evana zmrużyła oczy
w promiennym uśmiechu.
Jessica ze zdumieniem obserwowała, jak Evan oczarował starszą panią.
Zanim pokazał się w drzwiach, pani Sterling była wzorem chłodnego
profesjonalizmu. W chwilę potem przeobraziła się w kwokę niespokojną o
swoje pisklę. Nim Jessice udało się zastanowić nad jej reakcją, Evan
odezwał się ze śmiechem.
– Kochasz mnie, Mary, i dobrze o tym wiesz.
– Po prostu jest pan ostatnio trochę zapominalski – odparła pani
Sterling, marszcząc brwi z troską. Nachyliła się nad stosem pism i
przerzuciła je jeszcze raz. – Czy to źle, że od czasu do czasu o czymś panu
przypomnę?
– Myślę, że nie. – Evan zabrał pisma i wszedł do swego gabinetu.
– Czy pracuje pan nad sprawą Korporacji Portera? – zapytała pani
Sterling, depcząc mu po piętach.
– Korporacja Portera – powtórzył Evan, jakby nigdy przedtem nie
słyszał tej nazwy. – To chyba nie jest jeszcze pilne, prawda?
– Ależ jest – odrzekła sekretarka, a Jessica usłyszała w jej głosie nutę
paniki. – To pierwsza sprawa w piątek rano.
– Będę gotów na czas. A jaki dzień mamy dzisiaj?
– Panie Dryden, musi pan zacząć przychodzić do biura przed
zamknięciem!
– Niech się pani nie niepokoi. Przygotuję wszystko tak jak zawsze –
powiedział, odprowadzając sekretarkę do drzwi. Zatrzymał się na moment,
kiedy jego wzrok napotkał Jessicę, i mrugnął do niej. Potem zniknął za
zamkniętymi drzwiami.
Pani Sterling pokręciła głową i zerknęła w kierunku Jessiki. – Pan
Dryden miał ostatnio ciężkie przeżycia – wyjaśniła.
– Od kiedy nie ma asystentki?
– Już od dawna. Wyglądało na to, że nie będzie mu potrzebna. Damian
ograniczył jego obowiązki i, jak by to powiedzieć, wszystko tu po prostu
wygląda już inaczej.
Wychodząc z pracy, Jessica natknęła się na Damiana, który rozmawiał
z sekretarką. Sprawiał wrażenie człowieka poważnego i solidnego, a kilka
siwych włosów na skroniach nadawało mu dystyngowany wygląd. Był
nietuzinkową postacią i Jessica przez chwilę pomyślała, że to dziwne, iż się
nie ożenił. Ta myśl pociągnęła za sobą następną, zaskakującą dla niej samej.
Poczuła, że jest szczęśliwa, bo Damian się nie ożenił.
Widocznie zauważył ją kątem oka, ponieważ wyprostował się,
uśmiechnął i podszedł do niej.
– Jak ci minął pierwszy dzień, Jessico?
– Naprawdę dobrze.
– Czy Mary nie wykorzystuje cię za bardzo?
– Skądże, jest wspaniała.
– Mary to jedna z najlepszych sekretarek, z jakimi dotychczas
pracowałem. Może być nieco szorstka, ale przyzwyczaisz się do tego. –
Szedł teraz obok Jessiki, z rękami założonymi do tyłu. Być może Mary była
szorstka, zamyśliła się Jessica, ale nie dla Evana.
– Zawsze będę ci wdzięczna za to, że zechciałeś zaryzykować i
przyjąłeś mnie – powiedziała swobodnym tonem.
Damian uśmiechnął się ze smutkiem.
–Kto wie, czy później też będziesz mi dziękować. Mój brat może być
nieprzyjemny, lecz jeśli jest ktoś, kto mógłby zawrócić go ze złej drogi, to
właśnie ty.
–Ja? – zapytała, niczego nie rozumiejąc. Damian oderwał wzrok od jej
oczu i spojrzał przed siebie.
– Każdy potrzebuje, by od czasu do czasu ktoś popatrzył na niego
dużymi, pełnymi uwielbienia oczami, jak myślisz?
– Ale... – Jessica nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jedno stało się jasne:
Damian nie zatrudnił jej z powodu dobrych stopni w college'u.
ROZDZIAŁ DRUGI
–Naprawdę dostałaś tę pracę? – Cathy Hudson pytała przez telefon
głosem pełnym zaskoczenia.
–Tak po prostu przyjęła cię do pracy jedna z najbardziej znanych firm
prawniczych w mieście?
– Przyjaciele pomogli. – Radość Jessiki mąciła świadomość, że została
przyjęta, ponieważ ich rodziny były tak bardzo zaprzyjaźnione. Chociaż
Damian nie ukrywał, że będzie musiała dobrze wywiązywać się ze swoich
obowiązków, Jessica sama była zdecydowana dowieść swej wartości;
zostanie najlepszą asystentką prawną, jaka kiedykolwiek pracowała w tej
firmie. To sprawa honoru.
– Dlaczego wszystko przychodzi ci tak łatwo? –biadoliła Cathy. –
Mierzysz wysoko i...
– Ja? To ty starasz się o główną rolę w „Chłopakach i dziewczynach”. I
kto tu mierzy wysoko?
– Już dobrze, dobrze – powiedziała Cathy z dramatycznym
westchnieniem. – Niech ci będzie.
– A jak było na dzisiejszej próbie?
– Czy ja wiem? To tak trudno ocenić. Wszystko bym oddała za rolę
Adelajdy, ale patrzę na innych i widzę, jacy są dobrzy. Dziś wracałam do
domu z myślą, że nie mam szans. David, reżyser, jest wspaniały. Praca z
nim dałaby mi bardzo dużo, ale boję się, że nie dostanę tej roli.
–A ja w ciebie wierzę. Masz wrodzony talent, Cath. – Jessica mówiła
prawdę. Jej przyjaciółka zawsze była uzdolniona aktorsko, dzięki czemu
ich przyjaźń była tak interesująca.
Cathy zaśmiała się cicho.
– Jak może mi się nie udać, skoro i ty, i moja matka jesteście
przekonane, że moim przeznaczeniem jest być gwiazdą? A teraz powiedz,
jak przebiegła rozmowa z Damianem.
– Uważam, że naprawdę dobrze. – Przez całe popołudnie nie mogła
przestać myśleć o Damianie. Doszła do wniosku, że się zmienił. A może to
ona była inna? Wszystko jedno, w każdym razie oczarował ją. Myśl o pracy
z nim była podniecająca.
– A jak tam młodszy z braci?
– Właśnie z nim mam pracować.
Cathy widocznie usłyszała niepewność w głosie Jessiki, bo zapytała:
–Czy to cię niepokoi? Dlaczego? Myślisz, że znowu zgłupiejesz na jego
punkcie?
Tego już było za wiele.
–Nie ma mowy. Na litość boską, przecież wtedy miałam czternaście
lat.
Kiedy odłożyła słuchawkę, znalazła płytę z przebojami jazzowymi,
wsunęła ją do odtwarzacza i zabrała się do obiadu. Przyrządzała kurczaka
ze szpinakiem, stojąc boso w kuchni i mrucząc w takt muzyki, a jej serce
śpiewało swą własną melodię.
Wieczorem odpoczywała, próbując czytać gazetę. Mimo wysiłków jej
myśli błądziły wokół Damiana. Na pewno nie chciałaby stracić głowy dla
jeszcze jednego Drydena.
Według informacji, których dostarczyła jej matka, Damian obecnie nie
był z nikim związany. Joyce Kellerman powiedziała, że Lois Dryden
skarżyła się, iż jej starszy syn zbyt mało czasu przeznacza na rozrywki.
Zakochać się w kobiecie, która oderwałaby go od pracy – oto, czego
potrzeba Damianowi, zdecydowała Jessica. W kimś wesołym. W kimś, kto
skłoniłby go do śmiechu i cieszenia się życiem. W kimś, kto go ceni.
Godzinę później, kiedy kładła się spać, zdała sobie sprawę, że prawie
przez cały wieczór myślała o Damianie. Ale to zrozumiałe, wyjaśniła sama
sobie. Przecież to szef firmy, w której jestem zatrudniona.
Następnego dnia Evan pokazał się w biurze dopiero po jedenastej. Gdy
tylko tanecznym krokiem wszedł do sekretariatu, pani Sterling zaczęła mu
nadskakiwać.
–Dzień dobry, panie Dryden – przywitała go wylewnie, niemal
zrywając się z krzesła. – Prawda, że mamy dziś piękny dzień?
Widać było, że Evan musi to przez chwilę przemyśleć.
–Nie zwróciłem uwagi, ale ma pani rację, to wspaniały dzień –
odpowiedział i zaczaj wertować plik czekających na niego kopert.
Kiedy szedł do gabinetu, zauważył Jessicę siedzącą przy biurku.
Poczuła na sobie jego badawczy wzrok.
– Dzień dobry, panie Dryden – powiedziała.
– Evan – poprawił ją z naciskiem. – Jeśli koniecznie chcesz, panem
Drydenem możesz nazywać Damiana, ale ja jestem Evan.
– Zgoda. Dzień dobry, Evanie.
– Prawda, że mamy dziś dobry dzień? – zapytał, posyłając jej
łobuzerski uśmiech, którego nie mogła nie odwzajemnić. Dopiero teraz
zauważyła, jakie przez te lata zaszły w nim zmiany. Wyszczuplał, a w jego
uśmiechach rzadko brały udział oczy. Trudno było również nie zauważyć,
że wszyscy chodzą wokół niego na paluszkach. Pani Sterling nie omiesz-
kała jej poinformować, że Evan ma ostatnio mniej pracy, a Damian
powiedział, że jego brat nie przyszedł jeszcze do siebie po zerwanym
romansie. To musiało być coś poważnego, zamyśliła się Jessica.
– Już dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać, prawda? – Podszedł i
siadł na krawędzi jej biurka.
– Bardzo dawno – przyznała, modląc się w duchu, by nie zaczaj
wspominać jej dziewczęcych błazeństw. Czuła się dostatecznie
zakłopotana, kiedy zrobił to Damian.
– Myślę, że powinniśmy nadrobić zaległości, co ty na to? Zapraszam
cię na lunch. – Spojrzał na zegarek i zrobił zdziwioną minę. – Pojedziemy
za pół godziny. To wystarczy, żebym uporał się z papierami, które mam na
biurku.
– Chcesz mnie zabrać na lunch? Dzisiaj?
– To drobiazg. – Wzruszył ramionami. – Poproszę Mary, żeby
zarezerwowała stolik.
– Ale...
– Świetny pomysł – wtrąciła pani Sterling, wyraźnie zadowolona.
– Ale przecież ja dopiero zaczęłam tu pracować. Chętnie poszłabym na
lunch powiedzmy za tydzień, kiedy już się ze wszystkim zapoznam. –
Bardzo nie chciała, by Damian odniósł wrażenie, że zaniedbuje swoje
obowiązki.
Evan dotknął palcem czubka nosa Jessiki i zajrzał jej głęboko w oczy.
–Żadnych ale. Jedziemy na lunch i będziesz mogła zdać mi
sprawozdanie ze wszystkiego, co robiłaś przez ostatnie pięć czy sześć lat.
Pani Sterling, która wyglądała na niezmiernie zadowoloną z takiego
obrotu rzeczy, weszła za Evanem do jego gabinetu. Po paru minutach
wróciła. Rzucając na Jessicę radosne spojrzenie, podniosła słuchawkę, żeby
zarezerwować stolik w restauracji „U Henriego”, jednej z najlepszych w
Bostonie, słynącej z elegancji. Na dojazd do niej potrzebny był co najmniej
kwadrans, a to znaczyło, że ich lunch potrwa znacznie dłużej niż zwykle.
– Wątpię, czy będziemy z powrotem za godzinę, jeśli to ma być lunch
„U Henriego” – odezwała się Jessica.
– Proszę się nie martwić. Jestem pewna, że odrobi to pani przy
najbliższej okazji.
– Pracuję tu dopiero drugi dzień i nie chciałabym sprawiać złego
wrażenia.
– Moja droga, pan Dryden jest pani szefem. Jeśli chce bez pośpiechu
zjeść z panią lunch, to zamiast mieć wątpliwości, powinna pani raczej
uznać to za sukces.
– To prawda, ale...
– Z tego, co wiem, jesteście od dawna zaprzyjaźnieni – przerwała pani
Sterling. – Więc to przecież zupełnie naturalne z jego strony, że chce w ten
sposób osobiście powitać panią w firmie.
Ledwie pani Sterling zdążyła odłożyć słuchawkę, pojawił się Evan.
– Czy jesteś gotowa?
– Tak, już za chwilę. – Zaskoczona Jessica skończyła wpisywanie
notatek do komputera i wstała zza biurka.
Evan ujął ją za ramię.
–Wrócimy za kilka godzin – zwrócił się do sekretarki.
Szli korytarzem w kierunku wyjścia, gdy pojawił się Damian.
– Właśnie wybieramy się na lunch – wyjaśnił Evan. – Czy jestem ci
potrzebny?
– Nie. Idźcie, idźcie. Porozmawiamy później.
Damian skinął głową, a Jessica ledwie powstrzymała się, by nie zacząć
tłumaczyć, że to nie był jej pomysł. Uznała jednak, że już jest za późno, a
zresztą nie była pewna, czy to w ogóle potrzebne. Damian chyba wie, że nie
wprosiła się na ten lunch. Jednak nie chciała, żeby myślał o niej źle.
–Chyba wrócimy późno – powiedział Evan do brata.
Do restauracji pojechali taksówką. Stolik już czekał. Uroczystą
atmosferę podkreślała dyskretna muzyka. Kelnerzy, ubrani jak dyplomaci,
byli nadzwyczaj uprzejmi, a potrawy podawano ze specjalnym
ceremoniałem.
Evan wyraźnie nie miał ochoty mówić o sobie, za to wypytywał Jessicę
o szkołę, przyjaciół, zainteresowania. Sprawiał wrażenie troskliwego, lecz
przypuszczała, że myślami był daleko od niej i ich lunchu. Nie wracał do
przeszłości, nie wspominał, jak była w nim zakochana. Chętnie by go za to
ucałowała.
Kiedy talerze zostały sprzątnięte, wyjął notatnik i ołówek.
– Mam zamiar zająć się pewną sprawą cywilną, co będzie wymagało
wielu poszukiwań w aktach – powiedział z entuzjazmem, jakiego do tej
pory Jessica u niego nie widziała. – Sprawa dotyczy Earla Kressa, pewnie o
nim czytałaś.
– Oczywiście. – Lokalne gazety od tygodni były pełne niezwykłych
szczegółów tej sprawy. Dwudziestoletni były sportowiec pozwał do sądu
okręg szkolny w Spring Valley.
Jessica z zainteresowaniem słuchała wyjaśnień Evana. Earl był
utalentowanym sportowcem, podporą reprezentacji szkoły w futbolu,
koszykówce i trójboju lekkoatletycznym. Aby mógł uprawiać sport, musiał
jednak mieć odpowiednie wyniki w nauce. Niestety, nigdy nie opanował
umiejętności czytania i pisania. Chociaż skończył szkołę średnią, a nawet
dostawał stypendium, w praktyce był analfabetą.
Władze okręgu szkolnego zmuszały nauczycieli Earla do wystawiania
mu pozytywnych ocen. Po szkole średniej poszedł do college'u. Na obozie
treningowym odniósł poważną kontuzję kolana i na tym skończyła się jego
kariera. Nie minęły dwa miesiące pierwszego roku nauki, kiedy Earl został
wyrzucony ze szkoły.
– Jakie to niesprawiedliwe – powiedziała Jessica, gdy Evan skończył.
Pomyślała, że Damian, niespokojny o brata, dobrze zrobił, powierzając mu
tę niezwykłą sprawę. Na pewno oderwie go ona od innych problemów.
Teraz Evan będzie miał cel, powód, by przyjść do pracy rano, by nie myśleć
o osobistych kłopotach.
– Były już podobne sprawy – ciągnął Evan. – Chciałbym, żebyś
sprawdziła, jak się skończyły.
– Będę szczęśliwa, jeśli okażę się pomocna.
Evan uśmiechnął się z uznaniem.
–Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.
A więc to był prawdziwy powód ich lunchu we dwoje, ta sprawa
najwidoczniej wiele znaczyła dla Evana, musiała więc być ważna również
dla niej. Jessica była zadowolona, że ma okazję się wykazać.
Godzinna przerwa na lunch wydłużyła się do trzech godzin. Gdy
wrócili do biura, Jessice wydawało się, że wszyscy na nich patrzą i czuła się
bardzo nieswojo.
Chciała już siedzieć za biurkiem. Przechodząc obok gabinetu Damiana,
odwróciła głowę. Jednak zobaczył ją, gdyż drzwi były otwarte. Wstał i
zawołał ją po imieniu, a potem chyba spojrzał na zegarek. Jessica ledwie
powstrzymała się, by nie powiedzieć, że był to służbowy lunch.
Damian od początku stawiał sprawę jasno: oczekiwał, że będzie robić,
co do niej należy. Nie płacił jej przecież za romansowanie z bratem podczas
trzygodzinnych lunchów, a Jessica nie chciałaby, by odniósł takie wrażenie.
Pragnęła się wytłumaczyć, lecz wyglądałoby to dziwnie w obecności
Evana. Jedyne co mogła zrobić, to zostać dłużej tego wieczora, żeby
odpracować czas spędzony na lunchu.
Kiedy wychodziła, było już po siódmej. Mimo to kilka osób jeszcze
pracowało. Szła korytarzem ze swetrem przerzuconym przez ramię, gdy
usłyszała głos Damiana.
- Jessica.
– Cześć, Damianie – odezwała się. Stał w drzwiach swego biura, w
swobodnej pozie, z rękoma skrzyżowanymi na piersiach.
– Jak się udał lunch z moim bratem?
– Dobrze, ale...
– Ale? – zapytał, gdy zawahała się i nie od razu dokończyła.
– Chcę, żebyś wiedział, że to był służbowy lunch – powiedziała
pospiesznie, pragnąc się czym prędzej wytłumaczyć. – Omawialiśmy
sprawę Earla Kressa. Nie chciałabym, żebyś sądził, że spędziliśmy tam trzy
godziny tylko dla przyjemności.
–Nic by się nie stało.
– Ale tak nie było! – nie ustępowała. – Evan zaprosił mnie na lunch w
związku z procesem. Nie chodziło mu o odnowienie starej przyjaźni.
– Czy wydawał się zadowolony, że jemu przypadła ta sprawa? –
zapytał Damian z troską.
– Bardzo zadowolony. – Przypomniała sobie panią Sterling, która
wyjaśniła, że „wszystko tu po prostu wygląda już inaczej”, dając do
zrozumienia, że to Evan był inny. Ciekawa była, czy Damian zdaje sobie
sprawę, jak głęboko nieszczęśliwy jest jego brat.
Damian uśmiechnął się; Jessica wiedziała, że nie robi tego często.
Bardzo podobały się jej iskierki w jego szarych oczach.
–Pomyślałem sobie, że dobrze mu zrobi zmiana tempa życia. A czy
powspominaliście dawne czasy?
Domyśliła się, że Damian chciałby wiedzieć, czy dostrzegła zmiany w
jego bracie.
– Troszkę. Wydaje mi się, że Evan naprawdę cierpi.
Damian skinął głową.
– Stara się z tym nie zdradzać. Ciekaw jestem, czy zauważyłaś, jak się
zmienił.
– Trudno tego nie zauważyć. – Już od pierwszej chwili zdawała sobie
sprawę, że jest inny niż kiedyś. Mimo że nie widzieli się tak dawno,
zauważyła, jak wiele go kosztuje, żeby ukryć cierpienie. Nic dziwnego, że
jego rodzice i brat tak się o niego martwili.
Damian zerknął na zegarek i podniósł brwi ze zdziwienia.
– Późno już. Porozmawiamy kiedy indziej. Dobranoc, Jessico.
– Dobranoc, Damianie.
Kiedy czekała na pociąg na stacji metra, zrozumiała nareszcie, co
Damian miał na myśli, mówiąc, że każdy potrzebuje, by czasem ktoś na
niego spojrzał wielkimi, pełnymi uwielbienia oczami. Damian ciągle
uważał ją za nastolatkę zadurzoną w jego młodszym bracie. A Evan nigdy
bardziej niż teraz nie potrzebował kobiety, dla której byłby idolem. Została
zatrudniona nie dzięki umiejętnościom prawniczym, lecz by pomóc
Evanowi zapomnieć o tej, którą kochał i utracił. Damian liczył na to, że
Jessica uleczy ból jego brata.
Następnego dnia około dziesiątej Evan wbiegł do biura promiennie
uśmiechnięty i wręczył Jessice tuzin purpurowych róż. Ich zapach
natychmiast wypełnił pokój.
Jessica zaniemówiła.
– To dla mnie? – Była zaskoczona, a po minie pani Sterling widać było,
że ona też.
– Proszę cię o przysługę – powiedział Evan, pochylając się nad
biurkiem, tak że jego twarz znalazła się o centymetry od twarzy Jessiki.
– Dobrze. – Obejmowała bukiet jak królowa piękności, wdychając
upajający zapach.
Evan sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął złożony arkusz żółtego
papieru.
– Chcę, żebyś pilnie coś dla mnie znalazła.
– Proszę bardzo.
– Chodzi o pewne przepisy... odszukaj je i dostarcz mi jak najszybciej.
Przykro mi, ale to nudne zajęcie.
– Nic nie szkodzi. – Jessica spojrzała na spis, który przyniósł Evan i
przestraszyła się widząc, ile zawiera punktów. – Na kiedy ci to potrzebne?
–Na jutro – odpowiedział zupełnie poważnie. Pani Sterling syknęła
znacząco zza pleców Evana, wywołując tym uśmiech na twarzy Jessiki.
Evan zmrużył oczy i wyszeptał:
–Nie ma nic gorszego niż kobieta, która nie może się powstrzymać, by
nie powiedzieć: „A nie mówiłam?”. Pamiętaj o tym, Jessico.
– Dobrze – odpowiedziała z uśmiechem. – Zabieram się do roboty.
Informacje dla ciebie będą gotowe, zanim wyjdę z pracy wieczorem.
– Grzeczna dziewczynka.
Umieściła róże w wazonie, który dała jej pani Sterling, ustawiła go na
biurku i zaszyła się w bibliotece. Nawet nie zauważyła, kiedy minęła pora
lunchu. Spojrzała na zegar dopiero o trzeciej, gdy jej żołądek zaczął
upominać się o swoje prawa. Ale i wtedy, zamiast tracić czas na jedzenie,
przyniosła sobie jabłko, i chrupiąc je, szukała dalej.
Kiedy znowu podniosła oczy znad notatek, zegar na ścianie
wskazywał siódmą czterdzieści pięć. Słyszała wcześniej, jak inni
wychodzili, lecz wydawało jej się, że było to zaledwie przed paroma
minutami. Wstała, wyprostowała zesztywniały kręgosłup i głęboko
odetchnęła. Bolały ją oczy i plecy.
Zebrała papiery i poszła do swego pokoju. Zatrzymała się w progu,
zdziwiona, że jest w nim ciemno. Zapaliła światło i rozejrzała się, pewna, że
Evan zostawił dla niej wiadomość.
Nie zostawił.
Wyjęła z wazonu jedną różę, podniosła do nosa i zamknęła oczy,
starając się pokonać zmęczenie i rozczarowanie.
– Jessico, co tu robisz?
– Damian? – To samo pytanie mogła zadać jemu.
– Jest prawie ósma.
– Wiem. – Poruszyła obolałymi ramionami. – Straciłam poczucie czasu.
– Właśnie widzę. Odrabiałem zaległości w czytaniu, ale nie
przypuszczałem, że jest tu ktoś jeszcze. Nie ma powodu, żebyś zostawała
tak długo.
Zerknęła w stronę gabinetu Evana.
– O której wyszedł Evan? – zapytała obojętnie, nie chcąc pokazać, jak
czuje się urażona.
– Kilka godzin temu. A dlaczego pytasz?
– Powiedział, że bardzo pilnie potrzebuje tych informacji. – Pracowała
jak szalona, starając się skończyć robotę jak najszybciej. Była pewna, że
Evan poczeka, aż ona znajdzie to, czego podobno potrzebował
bezzwłocznie.
– Zdaje mi się, że był umówiony na kolację – wyjaśnił Damian.
– Rozumiem – mruknęła. Jednym słowem, beztrosko o niej zapomniał.
– Mam wrażenie, że jesteś zła – rzekł Damian.
– Jestem. Nawet nie zrobiłam sobie przerwy na lunch, żeby miał to, o
co prosił. – Ani na kolację, pomyślała, czując, jak złość w niej narasta.
Poniewczasie uświadomiła sobie, że pewnie sprawia wrażenie również
zazdrosnej.
– Przykro mi, Jessico.
Damian nie był winien bezmyślności Evana. Powiedziała mu to, a
potem zapytała wprost:
– Czy jest tu coś do zjedzenia? – Zamrugała oczami, chcąc ukryć
niespodziewane łzy. Głód zawsze wpływał na jej emocje. Była zakłopotana,
bojąc się, że Damian coś zauważy.
– To znaczy, że od lunchu nic nie jadłaś?
– Od śniadania, nie licząc jabłka. I jeśli zaraz czegoś nie zjem, to się
rozpłaczę, a naprawdę byłoby lepiej, żebyś tego nie widział. – Wyrzuciła z
siebie te słowa i zaczęła pociągać nosem. – Nie zwracaj na mnie uwagi. –
Odwróciła się, wytarła nos rękawem i wróciła do biblioteki. Na stołach
leżało kilka otwartych opasłych tomów. Zamknęła je i zaczęła taszczyć na
półkę.
– Znalazłem pudełko krakersów – powiedział Damian, wchodząc do
biblioteki.
– Dziękuję. – Rozerwała celofan i znów zaczęła pociągać nosem. –
Przepraszam za moje zachowanie. – Zjadła szybko krakersa i udało jej się
powstrzymać szloch. – Nie przejmuj się. Po prostu musiałam coś zjeść.
– Pozwól, że zabiorę cię na kolację. – Damian wziął ze stołu kilka
tomów i ustawił je na półce.
– Nie trzeba. – Włożyła do ust drugiego krakersa i poczuła, że zaczyna
przychodzić do siebie.
– Zasłużyłaś na to – odparł. – A poza tym, ja też umieram z głodu.
– Mógł chociaż poczekać – warknęła nagle.
Damian zignorował tę uwagę, a po chwili zaproponował pobliską
popularną restaurację z potrawami z ryb morskich.
– Tak o tym mówił, jakby to była sprawa życia lub śmierci, a potem
nawet nie chciało mu się powiedzieć mi, że wychodzi. – Jessica dalej się
wyładowywała. – Masz rację – powiedziała, kiedy Damian wziął ją pod
rękę i poprowadził do wyjścia. – Evan się zmienił.
Na tę uwagę Damian również nie zareagował.
Do restauracji poszli piechotą. Nie była zatłoczona, więc od razu
dostali stolik w pobliżu okna. Kelnerka przyniosła zupę rybną i gorące
kromki chleba w minutę po przyjęciu zamówienia. Damian musi być tu
stałym gościem, pomyślała Jessica, odzyskując dobry humor na myśl o tym,
że zaraz zje coś ciepłego.
–To było pyszne – powiedziała. – Dziękuję. – Westchnęła z
zadowoleniem, wyskrobując talerz.
Damian uśmiechnął się, skończył swoją zupę i sięgnął po jeszcze jedną
kromkę chleba.
–Z czego się śmiejesz? – zapytała.
– Wydaje mi się, że właśnie zapobiegłem procesowi. Nie słyszałaś o
tym? „Pracownica oskarża szefa o stratę posiłków”.
–Uzyskałam dostateczną rekompensatę. – Kąciki jej ust podniosły się.
Spojrzeli sobie w oczy i po chwili wybuchnęli śmiechem.
Ma bardzo ładne oczy, pomyślała Jessica. Ciemnoszare, zdradzające
głęboką inteligencję i przenikliwość.
Chciała przekonać Damiana, że jego mniemanie o Evanie i o niej jest
od dawna błędne, lecz nie wiedziała, jak to zrobić. Zastanawiała się, kogo
Damian widzi, kiedy na nią patrzy. Czy widzi kobietę, którą się stała, czy
nieznośną dziewczynę z sąsiedztwa, twierdzącą uparcie, że Evan to jej
przeznaczenie?
Kelnerka przyniosła drugie danie: dla Damiana ostrygi, dla Jessiki
pieczonego dorsza, który jej bardzo smakował. Kiedy skończyli, czuła się
jak nowo narodzona.
– Zanim wyszliśmy z biura, powiedziałam coś, czego nie powinnam
była mówić – zaczęła nieśmiało. – Chciałabym...
– Nie martw się tym. Pracowałaś tak długo, a na dodatek byłaś głodna
jak wilk – przerwał jej Damian.
– Chciałam się tylko upewnić, czy z tego powodu nie zamierzasz mnie
zwolnić.
– Samo domaganie się jedzenia nie wystarczy, żebym to zrobił –
zapewnił, z trudem kryjąc rozbawienie.
Kiedy wyszli na ulicę, poczuli chłód. Czerwcowe niebo było ciemne i
Pora na romans Debbie Macomber Tytuł oryginału: Ready For Romance Przekład: Ludwik Stawowy
PROLOG Jessica Kellerman rozejrzała się na wszystkie strony i przemknęła za róg garażu Drydenów. Przyciśnięta do ściany, posuwała się ostrożnie, maleńkimi kroczkami. Absolutnie nikt nie powinien jej zobaczyć. Samochód Evana, modne sportowe auto, stał przed garażem i było go widać z okien domu. Musiała zrobić to szybko. Przykucnęła przy bocznym lusterku, wyjęła z kieszeni jaskrawoczerwoną szminkę i grubo pomalowała sobie wargi. Przetarła lusterko białą chusteczką i pocałowała je kilkakrotnie. Na szkle pozostały wyraźne czerwone ślady ust. Jessica westchnęła z zadowoleniem, ostrożnie otworzyła drzwi samochodu i wczołgała się na przednie siedzenie po stronie kierowcy. Tutaj też było lusterko. Serce jej waliło nie tylko ze strachu, że zostanie zauważona. Jej serce miało skłonność do przyspieszania, kiedy tylko pomyślała o Evanie. W całym Bostonie nie było mężczyzny, który mógłby się równać z Evanem Drydenem. I pomyśleć, że przez te wszystkie lata mieszkała po sąsiedzku, a dopiero niedawno zauważyła, jaki jest wspaniały! Dla Jessiki Evan był najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. Dokładnie pamiętała moment, kiedy odkryła swoje przeznaczenie. Od tamtej chwili nie była już sobą. Szepczące Wierzby, posiadłość Drydenów, sąsiadowały z posesją jej rodziców. Jessica często przesiadywała na potężnym dębie, obserwując synów sąsiadów. Damian studiował prawo, Evan chodził do college'u. Dla Jessiki, która jako jedynaczka była skazana na wymyślanie sobie własnych rozrywek, obserwowanie braci Drydenów stało się wspaniałą zabawą. Gdy pewnego dnia jak zwykle siedziała na dębie, nad staw tuż obok przyszedł Evan, stanął na kładce i zaczaj wrzucać kamyki do wody. Choć był do niej odwrócony plecami, Jessica wstrzymała oddech, zastanawiając się, czy ją zauważył, ukrytą wśród gęstych liści. Widocznie coś usłyszał, bo odwrócił się gwałtownie i wlepił wzrok w drzewo. – Jessica?
Nie miała odwagi poruszyć się ani zaczerpnąć powietrza. Spojrzał w górę i słońce oświetliło jego przystojną twarz. Właśnie wtedy Jessica zrozumiała, że Evan nie jest takim sobie zwyczajnym chłopcem. Był piękny jak Apollo. Doskonały pod każdym względem. Od tej chwili zaczęły się jej marzenia. Cudowne marzenia o Evanie zakochanym w niej po uszy. O ich małżeństwie, o dzieciach. Wydawało się to takie... takie oczywiste, dobre. Tydzień później miała już pewność, że los ich zetknął, że są stworzeni dla siebie. Był tylko jeden problem – żeby i Evan dokonał tego odkrycia. Jessica niedawno skończyła czternaście lat, a Evan był dużo starszy. O całe sześć lat. Ponieważ jednak wcale się nią nie interesował, równie dobrze mogło to być i sto lat. Właśnie wtedy postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Była przecież dziewczyną światową, która wie, czego chce, i stara się to uzyskać. Tym razem miał to być Evan Dryden. Szybko przekonała się, że nie jest tak odważna, jak by chciała. Telefonowała do niego co najmniej dziesięć razy i gdy podnosił słuchawkę, zawsze brakowało jej odwagi, by w ogóle się odezwać, a co dopiero wyznać swą nieustającą miłość. Po każdym takim telefonie wpadała w coraz większą frustrację. Ponieważ zawsze potrafiła ładnie pisać, zaczęła układać liściki do Evana, wyrażając w nich swoje oddanie. Jeden pozwoliła nawet przeczytać najlepszej przyjaciółce, a ta oznajmiła, że tak pięknego listu miłosnego jeszcze nigdy nie czytała. Niestety, Jessica nie odważyła się na podpisywanie swych listów. Była pewna, że jej najnowszy pomysł, całowanie lusterek samochodu, da najlepszy rezultat. Evan domyśli się, że to Jessica, przyjdzie wreszcie po nią i pojadą jego sportowym autem ku zachodzącemu słońcu. Pokryła wargi świeżą warstwą jaskrawej czerwieni i właśnie miała zacząć całować wewnętrzne lusterko, kiedy ktoś nagle otworzył drzwi samochodu. –A więc to ty! Serce podskoczyło jej do gardła. Powoli podniosła oczy i zobaczyła Damiana Drydena. Był wyższy od młodszego brata, opalony i na swój sposób przystojny. Jessica była pewna, że nadejdzie dzień, kiedy jakaś dziewczyna pokocha go tak mocno jak ona Evana. – Cześć – powiedziała, jakby nie było w tym nic niezwykłego, że siedzi
w samochodzie jego brata i całuje lusterka. – Założę się, że to ty dzwonisz w nocy co godzina. – Nigdy nie dzwoniłam po dziesiątej – zaprzeczyła gwałtownie, po czym zdała sobie sprawę, że właśnie się przyznała. Chyba najlepiej byłoby udawać, że nie wie, o czym on mówi. – Karteczki za wycieraczką też były od ciebie, prawda? Zaprzeczanie nie miało sensu. Czując się w samochodzie Evana jak w pułapce, obróciła się na siedzeniu i powoli wysiadła. – Powiesz mu, że to ja? – Nie wiem. – Damian zamyślił się. – Ile masz łat? – Czternaście – odparła z dumą. – Wiem, że Evan jest starszy, ale mam nadzieję, że zechce poczekać, aż dorosnę, żebyśmy mogli się pobrać. – Pobrać! – W głosie Damiana zabrzmiała kpina, a Jessica nastroszyła się. – Poczekaj, aż sam się zakochasz! – wykrzyknęła. – Wtedy się przekonasz, jak to jest. – Nie jesteś zakochana w Evanie – powiedział łagodnie. – Jesteś za młoda, żeby rozumieć te sprawy. Zawróciłaś sobie nim głowę, bo jest starszy i... – To więcej niż pewne, że kocham Evana! – wybuchnęła. Wepchnęła szminkę do kieszeni. Nie zamierzała sterczeć tu i pozwalać mu na kpiny. Miała co prawda tylko czternaście lat, ale posiadała serce dojrzałej kobiety i podjęła już decyzję. Damian może sobie mówić lub robić co zechce, a ona i tak pewnego dnia poślubi Evana Drydena. – Mojego brata na pewno cieszy twoje oddanie. – No pewnie. Mężczyzna, który się ze mną ożeni, stanie się najszczęśliwszy na świecie – szarżowała, niewiele się namyślając. Damian roześmiał się. Jessica już zamierzała darować mu to, co mówił przedtem, ale teraz zmieniła zdanie. Trzymając się pod boki, przeszyła go wzrokiem z takim oburzeniem, na jakie tylko było ją stać. –Możesz być starszy od Evana, ale i tak nic nie wiesz o miłości. Wyglądał na rozbawionego, a to rozzłościło ją jeszcze bardziej. – Kiedy kobieta wybierze mężczyznę, nic nie może zmienić jej uczuć. Zdecydowałam się poślubić twojego brata, i cokolwiek byś powiedział lub zrobił, nie wpłynie to na moją decyzję. Więc szkoda twoich słów. Evan jest moim przeznaczeniem.
– Jesteś tego pewna? Był przynajmniej na tyle uprzejmy, że przestał się śmiać. – Oczywiście – odparła z przeświadczeniem w głosie. – Zapamiętaj moje słowa, Damianie Drydenie. Czas pokaże, że się nie mylę. – Czy mój brat też może mieć coś do powiedzenia w tej sprawie? – Naturalnie. – A co będzie, jeśli zechce się ożenić z kimś innym? – Nie... nie wiem. Damian jakby wyczuł, czego obawiała się najbardziej – że Evan ożeni się, zanim Jessica zdoła pokazać, co jest warta. – Jest jeszcze coś, czego nie wzięłaś pod uwagę – dodał. – Co takiego? – Że to ja mogę chcieć się z tobą ożenić – uśmiechnął się szeroko Damian.
ROZDZIAŁ PIERWSZY Dla Jessiki Kellerman nadszedł czas rozrachunku. Po raz pierwszy od ośmiu lat miała stanąć przed braćmi Drydenami. Nie czuła niepokoju na myśl o Evanie. Przypuszczała, że nawet nie będzie pamiętał, jaka była nieznośna. Chociaż właściwie mógłby. Bardziej obawiała się Damiana. To on złapał ją na gorącym uczynku. On się z niej wyśmiewał i twierdził, że jej uczucie do Evana to przemijający kaprys. Teraz była zmuszona przyznać mu rację. Miała nadzieję, że Damian nie będzie miał ochoty wracać do przeszłości. Pokonując lęk, Jessica weszła do wysokiego biurowca w najekskluzywniejszej części śródmieścia Bostonu. Był to nowy budynek, o połyskującej czernią lustrzanej fasadzie, wznoszący się na trzydzieści pięter w górę. Firma prawnicza Drydenów należała do najlepszych w mieście. Pantofelki Jessiki zastukotały na marmurowej posadzce holu. Bywała w tej części miasta często – uniwersytet leżał w pobliżu dzielnicy biurowej – ale po raz pierwszy znalazła się w tym imponującym budynku. Była zdenerwowana, i nie bez powodu. Przecież ostatni raz miała do czynienia z braćmi Drydenami, gdy została przyłapana na całowaniu lusterka samochodu jednego z nich. Kiedy wracała myślami do przeszłości, musiała przyznać, że bezustannie dostarczała rozrywki zarówno braciom, jak i rodzicom – ich i jej. Jednak nie mogłaby wyprzeć się młodzieńczej miłości. Narażając się na krytykę rodziny, przez całą szkołę średnią wytrwale starała się pozyskać serce Evana. Dopiero gdy Benny Wilcox zaprosił ją na bal maturalny, zauważyła, że są jeszcze inni chłopcy, równie mili, grzeczni, przystojni. Evan był mężczyzną jej marzeń, tym, który rozbudził w niej poczucie kobiecości. Dla miłości do niego zarezerwowała specjalne miejsce w sercu, lecz z chęcią zapomniałaby, jak mu się naprzykrzała, i wiele by dała, żeby on też o tym nie pamiętał. Chociaż Jessica pozwoliła, by jej zauroczenie Evanem łagodnie przeminęło, ich rodzice ciągle do tego wracali, zwłaszcza Lois i Walter Drydenowie. Uważali, że jej sposób wyrażania uczuć do Evana był „oryginalny”, i wspominali o tym od czasu do czasu, wprawiając ją na nowo w zakłopotanie.
Gdy Walter Dryden dowiedział się, że Jessica właśnie ukończyła szkołę biznesu i ma dyplom asystentki prawnej, zaczął nalegać, by podjęła starania o posadę w firmie należącej do ich rodziny. Początkowo Jessica wzbraniała się, ale o pracę było wtedy trudno, więc po bezowocnych poszukiwaniach na własną rękę zdecydowała się zapomnieć o dumie i stawić czoło braciom. Recepcjonistka przywitała ją serdecznym uśmiechem. Jessica odwzajemniła uśmiech, mając nadzieję, że wygląda na opanowaną i dojrzałą. –Jestem umówiona z Damianem Drydenem – powiedziała. Recepcjonistka, kobieta około trzydziestki, o dużych niebieskich oczach i gładkiej cerze, zerknęła do rejestru spotkań. –Pani Kellerman? – Tak. – Proszę usiąść, powiem panu Drydenowi, że już pani jest. – Dziękuję. Jessica usiadła na jednym z miękkich krzeseł i sięgnęła po kolorowy magazyn. Przed tą rozmową ubrała się szczególnie starannie. Miała na sobie jasnoszary kostium; dwurzędowy żakiet był zapięty na perłowe guziki wielkości srebrnych dolarówek, połyskujące ciemnoniebiesko i biało. Na nogach miała szpilki. Spodziewała się, że wygląda nie tylko na profes- jonalistkę, ale także na kobietę o wyrafinowanym smaku. Jej lśniące kasztanowate włosy były ostrzyżone na pazia, co miało pogłębić to wrażenie. Była już dorosła i Damian powinien o tym wiedzieć. Nie zdążyła przeczytać nawet spisu treści, kiedy w drzwiach naprzeciwko pojawił się starszy z braci Drydenów. Często widywała Damiana z daleka, lecz nie rozmawiała z nim od miesięcy, a może nawet lat. Zapomniała już, że miał szerokie ramiona i szczupłe biodra. Pamiętała, jak bardzo lubił grać w piłkę jako chłopiec i jak skutecznie potrafił zaatakować przeciwnika; równie dobrze umiał przeciwstawiać się trudnoś- ciom. Znała go jako człowieka energicznego, pracowitego i ambitnego. Kiedy przed trzema laty Walter Dryden przeszedł na emeryturę, Damian przejął po nim firmę, która specjalizowała się w obsłudze prawnej spółek akcyjnych. Pod jego kierownictwem firma kwitła. – Witaj, Jessico. Cieszę się, że znów cię widzę – odezwał się Damian, idąc ku niej. –Ja też się cieszę. – Wstała i podała mu rękę. Był średniego wzrostu,
lecz jej dłoń zginęła w jego dłoniach. Uścisk jego ręki był twardy i silny, taki jak on sam. – Przyszłam, żeby porozmawiać z tobą o posadzie asystentki prawnej – powiedziała. Czuła, że bezpośredniość zrobi na Damianie najlepsze wrażenie. –Świetnie. Chodźmy do mojego gabinetu, dobrze? Uderzyła ją szorstkość jego głębokiego, mocnego głosu, w którym brzmiała pewność siebie. Nic dziwnego, że Damian należał do najbardziej poszukiwanych adwokatów w Bostonie. Gestem zaprosił ją do zajęcia miejsca w fotelu, a sam obszedł szerokie mahoniowe biurko i usiadł na krześle obitym czarną skórą. Lekko odchylił się do tyłu, sprawiając wrażenie spokojnego i odprężonego. Jessica nie dała się oszukać. Nie wierzyła, by Damian potrafił się odprężyć. Lois, jego matka, często wyrażała niepokój o swego starszego syna, żaląc się, że Damian za dużo pracuje. – Dziękuję, że tak szybko znalazłeś czas na rozmowę ze mną – powiedziała, zakładając nogę na nogę. – Cała przyjemność po mojej stronie. – Damian bawił się piórem, obracając je w dłoniach. – Słyszałem, że niedawno skończyłaś studia. Jessica skinęła głową. –Mam stopień naukowy w dziedzinie historii Ameryki. Pióro przestało się poruszać w dłoniach Damiana, a na jego czole pojawiła się zmarszczka. – Niestety, w naszej firmie nie mamy dużego zapotrzebowania na historyków. – Wiem o tym – powiedziała pospiesznie. – W połowie ostatniego roku doszłam do wniosku, że chociaż bardzo lubię historię, nie jestem całkiem pewna, co chciałabym robić po studiach. Zastanawiałam się, czy nie zostać nauczycielką, a potem zmieniłam zdanie. – I teraz chcesz być asystentką prawną? –Tak. Miałam chłopaka, który studiował prawo; często razem się uczyliśmy, i wtedy przekonałam się, jak bardzo mi ono odpowiada. Ale zamiast zapisać się na prawo i poświęcić mu cały swój czas i wszystkie siły, zdecydowałam, że najpierw powinnam podjąć pracę jako asystentka prawna, żeby się przekonać, czy naprawdę chciałabym zostać adwokatem. Dlatego poszłam do szkoły biznesu i skończyłam ją. – Powiedziała to wszystko jednym tchem. – Twój ojciec nakłonił mnie do rozmowy z tobą –
dodała. Wyjęła z torebki dyplom i pokazała go Damianowi. –Dziękuję. – Pióro znów zaczęło się obracać. – Potrafię ciężko pracować. – Nie mam wątpliwości. – Na jego twarzy na chwilę pojawił się uśmiech. – Mogę pracować, kiedy tylko będzie potrzeba, nawet w weekendy. Jeśli chcesz, przyjmij mnie na okres próbny. – Zamierzała nie dać po sobie poznać, jak bardzo jej zależy na tej pracy, lecz zdradzała ją niecierpliwość w głosie. –Ta praca dużo dla ciebie znaczy, prawda? Jessica kiwnęła twierdząco głową. –Myślę – rzucił od niechcenia Damian – że ciągle jesteś zadurzona w moim bracie. Powiedział to tak, jakby minęło zaledwie kilka dni od chwili, gdy omal nie rzuciła się Evanowi na szyję. Jessica poczuła gorący rumieniec na policzkach. –Nie wydaje mi się, żeby tak było. Damian uśmiechnął się, patrząc na nią badawczo. – Od lat jesteś pod jego urokiem. – Być może, lecz nie ma to nic wspólnego z moimi staraniami o pracę. – Zacisnęła wargi i próbowała odzyskać zimną krew. Powinna była się domyślić, że Damian nie zapomni tak łatwo ich spotkania sprzed lat. –A więc to prawda? – Damian sprawiał wrażenie, jakby dokuczał jej z zadowoleniem, a Jessicę doprowadzało to do wściekłości. Wolała jednak milczeć, zamiast spierać się z człowiekiem, który, jak oczekiwała, da jej pracę. – Byłem przy tym, jak obcałowywałaś lusterka jego samochodu, pamiętasz? Skinęła głową, bojąc się odezwać. –Widziałem, jak patrzyłaś na niego swoimi wielkimi, pełnymi uwielbienia oczami. I widziałem, jak wiele innych kobiet robiło to samo, wszystkie wpatrzone w mojego brata, jakby był Apollem. Jessica zdumiała się, kiedy usłyszała to słowo. Właśnie tak wyglądał w jej oczach Evan. Jak grecki bóg. –Więc to prawda czy nieprawda? Usta Jessiki odmówiły posłuszeństwa. W zakłopotaniu otworzyła i zamknęła je kilka razy, nie wiedząc jak zareagować, ani czy w ogóle próbować coś powiedzieć.
Cathy Hudson, jej najbliższa przyjaciółka, uważała, że to nie jest najlepszy pomysł starać się o pracę u ludzi, którzy znali ją tak dobrze. I chyba miała rację. –Rzeczywiście, Evan był kiedyś moją szkolną miłością – przyznała – ale minęło już tyle lat. Nie rozmawiałam z nim od... mój Boże, nie pamiętam. Na pewno równie dawno jak z tobą. Jeśli przypuszczasz, że moje stare uczucie do Evana przeszkadzałoby mi w pracy, to mogę zrobić tylko jedno... podziękować ci za czas poświęcony na rozmowę ze mną. Na twarzy Damiana pojawił się niewyraźny uśmiech, a w oczach zdziwienie, jakby wbrew samemu sobie podziwiał ją za to, co powiedziała. Z wolna miejsce uśmiechu zajął smutek. – Wiesz, Evan się zmienił. To nie jest ten sam człowiek, którego znałaś. – Słyszałam od mojej matki, że nie jest szczęśliwy. – Jessica nie znała szczegółów i miała nadzieję, że dowie się czegoś więcej od Damiana. – Czy wiesz dlaczego? – Nie. Damian westchnął z ubolewaniem. – Powiem ci, bo wkrótce i tak sama byś się dowiedziała. Zakochał się, przypuszczalnie po raz pierwszy, ale nic z tego nie wyszło. Nie wiem dlaczego, i nikt nie wie, ale nie to jest najważniejsze. Evan, niestety, nie może się otrząsnąć z depresji. – Musiał ją bardzo kochać – wyszeptała, obserwując Damiana. Widać było, że naprawdę niepokoi się o brata. – Jestem pewien, że tak. – Damian zmarszczył brwi, najwyraźniej nie wiedząc, jak pomóc Evanowi, i pokiwał głową. – Odeszliśmy daleko od tematu, prawda? Jessica wyprostowała się i położyła splecione dłonie na kolanach, zastanawiając się, czy Damian zaryzykuje i przyjmie ją do pracy mimo jej braku doświadczenia. – Czy na pewno chcesz tu pracować? – zapytał, przyglądając się jej badawczo. – Bardzo. Damian początkowo nic na to nie odpowiedział. Z powodu jego milczenia poczuła się tak nieswojo, że zapragnęła wypełnić czymś tę ciszę, choćby nawet niepotrzebną paplaniną. –Wiem, co myślisz – wyrzuciła z siebie. – W twoich oczach nadal jestem zakochaną po uszy czternastolatką, pewną, że Evan i ja jesteśmy
stworzeni dla siebie. – Potrząsnęła głową. – Nie wiem, co powiedzieć, żeby cię przekonać, że jestem dorosła i mam już te głupstwa za sobą. –Sam to widzę. – W oczach Damiana błysnęło uznanie. – Wygląda na to, że masz szczęście, bo jeszcze nie zatrudniliśmy asystentki prawnej. Jeśli chcesz tę posadę, jest twoja. Jessica ledwie się powstrzymała, by nie zerwać się z fotela i nie rzucić Damianowi na szyję. – Nie sprawię ci zawodu – obiecała. – Będziesz pracować z Evanem – odpowiedział, znów patrząc na nią badawczo. – Z Evanem? – Czy to problem? – Nie... oczywiście, że nie. – Pamiętaj o jednym. Nie ma znaczenia, od jak dawna przyjaźnią się nasi rodzice. Jeśli nie będziesz dobrze pracować, nie będzie tu dla ciebie miejsca. – Nie oczekuję, że zostanę, jeśli nie podołam zadaniom – powiedziała, starając się, by nie zabrzmiało to jak próba obrony. – Świetnie. – Sięgnął do telefonu i spojrzał na nią. –Kiedy chciałabyś zacząć? –Już, jeśli można. – Doskonale. Powiem pani Sterling, sekretarce Evana, żeby cię zapoznała ze wszystkim. Jessica wstała i wyciągnęła rękę. –Obiecuję, że nie będziesz żałował. – Z entuzjazmem potrząsała jego ręką, aż zdała sobie sprawę, że robi to dłużej, niżby wypadało. Damian wyszedł zza biurka z uśmiechem na twarzy. – Jeśli będziesz potrzebowała mojej pomocy, daj mi znać. – Zrobię to na pewno. Dziękuję, Damianie. Mimo że zwracała się do niego po imieniu, wiedziała, że łączą ich teraz stosunki służbowe; ale trudno jej było myśleć o Damianie jako o szefie. Istniała między nimi osobista więź, lecz uświadomiła to sobie dopiero w czasie tej rozmowy. Ku swemu zdziwieniu odkryła, że nie ma tego problemu, jeśli chodzi o Evana. Jessica i Damian wyszli z gabinetu na korytarz i podeszli do drzwi, na których była złota tabliczka z imieniem i nazwiskiem Evana. Damian otworzył drzwi i przepuścił ją przodem. Jessica zobaczyła
sekretarkę Evana. Była to kobieta w średnim wieku, o ostrych, lecz sympatycznych rysach twarzy. Emanowała z niej energia i kompetencja. Wystarczyło na nią spojrzeć, by dojść do wniosku, że w razie potrzeby na pewno poradziłaby sobie nie tylko z biurem Evana, lecz z całą firmą. – Pani Sterling – odezwał się Damian – to jest Jessica Kellerman, nowa asystentka prawna Evana. Czy mogłaby pani pokazać jej wszystko, żeby czuła się u nas jak u siebie w domu? –Naturalnie. Damian zwrócił się do Jessiki. – Pamiętaj, w razie jakichkolwiek problemów przychodź do mnie. – Dziękuję ci. –Nie, Jessico – powiedział tajemniczo Damian, wychodząc – to ja dziękuję tobie. – Drzwi zamknęły się za nim z lekkim trzaskiem. Pani Sterling podniosła się z krzesła. Była niska w porównaniu z wysoką i szczupłą Jessicą. Jej szpakowate włosy były krótko przycięte, miała na sobie prostą spódnicę i cienki sweter. –Pokażę pani bibliotekę – powiedziała. Jessica zerknęła w kierunku zamkniętych drzwi, zastanawiając się, czy jest tam Evan. Widocznie jednak go nie było, w przeciwnym razie Damian nie omieszkałby zawiadomić brata, że Jessica będzie jego pracownicą. Sekretarka poprowadziła ją przez hol do biblioteki, gdzie rząd za rzędem stały grube, zakurzone tomy. Duże pomieszczenie wypełnione było wąskimi stołami i krzesłami. Jessica z zadowoleniem stwierdziła, że jest tu przytulnie i miło. Wiedziała, że właśnie w tym miejscu będzie spędzać większość czasu pracy. Poczuła delikatny zapach olejku cytrynowego i uśmiechnęła się, widząc tu i ówdzie rośliny w doniczkach, a wśród nich bluszcz o szerokich cętkowanych liściach, zwieszający się z jednego z regałów. –Ale tu ładnie... – Pan Dryden bardzo się stara, żebyśmy pracowali w miłym otoczeniu – wyjaśniła z emfazą sekretarka. – Taki właśnie jest Damian – powiedziała półgłosem Jessica. – Miałam na myśli młodszego pana Drydena. – Usłyszała zdziwiony głos. –Ach tak, oczywiście – przytaknęła szybko. Zanim dobiegł końca jej pierwszy dzień w firmie, Jessica czuła się,
jakby miała za sobą czterdziestogodzinny tydzień pracy. Dostała małe biurko w rogu pokoju i własny telefon. Pani Sterling sprawiała wrażenie, że poczytuje sobie za obowiązek, by Jessica miała różnorodne zajęcia, na przykład zbieranie zamówień na lunch, porządkowanie szaf z aktami i przekazywanie wiadomości na terenie biura. Kiedy już myślała, że widocznie tego dnia nawet nie rzuci na Evana okiem, on nagle wpadł do biura i zatrzymał się gwałtownie, gdy ją zobaczył. Był wzrostu Damiana, miał jasne włosy i uduchowione oczy. Zdaniem Jessiki to było po prostu niesprawiedliwe, że mężczyzna mógł być tak oszałamiająco przystojny. – Julia – wyszeptał takim tonem, jakby znalazł kufer pełen skarbów. Oczy jaśniały mu radością. – Co tu robisz? – Jessica – poprawiła, starając się nie czuć urazy o to, że nie pamiętał jej imienia. – Jestem tutaj, ponieważ od dziś pracuję dla ciebie. – Pana brat zatrudnił panią Kellerman jako nową asystentkę prawną – wyjaśniła sekretarka. Evan podszedł bliżej i ujął dłoń Jessiki. – No to mamy Gwiazdkę w lipcu! Bo inaczej Damian nie obdarowałby mnie tak niezwykłym prezentem. – Gwiazdka w lipcu – powtórzyła Jessica, z trudem hamując śmiech. A więc to prawda, co słyszała o Evanie. Był flirciarzem, lecz tak miłym i beztroskim, że wydawało się to bez znaczenia. Wiedziała, że nie mówi poważnie. – Jest kilka spraw, którymi powinien się pan zająć – odezwała się sztywno pani Sterling zza pleców Evana. – Przyjdę do pani za parę minut – powiedział. – Wiem, że pan przyjdzie. Tylko proszę nie wyjechać, zanim nie podpisze pan tych pism. A skoro już o tym mowa, to trzeba przedyskutować niektóre punkty... jeśli znajdzie pan czas. – Obiecuję, że zaraz zajmę się tymi pismami. – Powiedział to tak, jakby nie interesowało go nic, oprócz wpatrywania się w stojącą przed nim młodą kobietę. –Proszę położyć wszystko na moim biurku; przejrzę, zanim wyjdę. – Nie zapomni pan? Evan stłumił śmiech. – Jakbym słyszał swoją matkę. – Ktoś musi się panem opiekować. – Sekretarka Evana zmrużyła oczy
w promiennym uśmiechu. Jessica ze zdumieniem obserwowała, jak Evan oczarował starszą panią. Zanim pokazał się w drzwiach, pani Sterling była wzorem chłodnego profesjonalizmu. W chwilę potem przeobraziła się w kwokę niespokojną o swoje pisklę. Nim Jessice udało się zastanowić nad jej reakcją, Evan odezwał się ze śmiechem. – Kochasz mnie, Mary, i dobrze o tym wiesz. – Po prostu jest pan ostatnio trochę zapominalski – odparła pani Sterling, marszcząc brwi z troską. Nachyliła się nad stosem pism i przerzuciła je jeszcze raz. – Czy to źle, że od czasu do czasu o czymś panu przypomnę? – Myślę, że nie. – Evan zabrał pisma i wszedł do swego gabinetu. – Czy pracuje pan nad sprawą Korporacji Portera? – zapytała pani Sterling, depcząc mu po piętach. – Korporacja Portera – powtórzył Evan, jakby nigdy przedtem nie słyszał tej nazwy. – To chyba nie jest jeszcze pilne, prawda? – Ależ jest – odrzekła sekretarka, a Jessica usłyszała w jej głosie nutę paniki. – To pierwsza sprawa w piątek rano. – Będę gotów na czas. A jaki dzień mamy dzisiaj? – Panie Dryden, musi pan zacząć przychodzić do biura przed zamknięciem! – Niech się pani nie niepokoi. Przygotuję wszystko tak jak zawsze – powiedział, odprowadzając sekretarkę do drzwi. Zatrzymał się na moment, kiedy jego wzrok napotkał Jessicę, i mrugnął do niej. Potem zniknął za zamkniętymi drzwiami. Pani Sterling pokręciła głową i zerknęła w kierunku Jessiki. – Pan Dryden miał ostatnio ciężkie przeżycia – wyjaśniła. – Od kiedy nie ma asystentki? – Już od dawna. Wyglądało na to, że nie będzie mu potrzebna. Damian ograniczył jego obowiązki i, jak by to powiedzieć, wszystko tu po prostu wygląda już inaczej. Wychodząc z pracy, Jessica natknęła się na Damiana, który rozmawiał z sekretarką. Sprawiał wrażenie człowieka poważnego i solidnego, a kilka siwych włosów na skroniach nadawało mu dystyngowany wygląd. Był nietuzinkową postacią i Jessica przez chwilę pomyślała, że to dziwne, iż się nie ożenił. Ta myśl pociągnęła za sobą następną, zaskakującą dla niej samej. Poczuła, że jest szczęśliwa, bo Damian się nie ożenił.
Widocznie zauważył ją kątem oka, ponieważ wyprostował się, uśmiechnął i podszedł do niej. – Jak ci minął pierwszy dzień, Jessico? – Naprawdę dobrze. – Czy Mary nie wykorzystuje cię za bardzo? – Skądże, jest wspaniała. – Mary to jedna z najlepszych sekretarek, z jakimi dotychczas pracowałem. Może być nieco szorstka, ale przyzwyczaisz się do tego. – Szedł teraz obok Jessiki, z rękami założonymi do tyłu. Być może Mary była szorstka, zamyśliła się Jessica, ale nie dla Evana. – Zawsze będę ci wdzięczna za to, że zechciałeś zaryzykować i przyjąłeś mnie – powiedziała swobodnym tonem. Damian uśmiechnął się ze smutkiem. –Kto wie, czy później też będziesz mi dziękować. Mój brat może być nieprzyjemny, lecz jeśli jest ktoś, kto mógłby zawrócić go ze złej drogi, to właśnie ty. –Ja? – zapytała, niczego nie rozumiejąc. Damian oderwał wzrok od jej oczu i spojrzał przed siebie. – Każdy potrzebuje, by od czasu do czasu ktoś popatrzył na niego dużymi, pełnymi uwielbienia oczami, jak myślisz? – Ale... – Jessica nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jedno stało się jasne: Damian nie zatrudnił jej z powodu dobrych stopni w college'u.
ROZDZIAŁ DRUGI –Naprawdę dostałaś tę pracę? – Cathy Hudson pytała przez telefon głosem pełnym zaskoczenia. –Tak po prostu przyjęła cię do pracy jedna z najbardziej znanych firm prawniczych w mieście? – Przyjaciele pomogli. – Radość Jessiki mąciła świadomość, że została przyjęta, ponieważ ich rodziny były tak bardzo zaprzyjaźnione. Chociaż Damian nie ukrywał, że będzie musiała dobrze wywiązywać się ze swoich obowiązków, Jessica sama była zdecydowana dowieść swej wartości; zostanie najlepszą asystentką prawną, jaka kiedykolwiek pracowała w tej firmie. To sprawa honoru. – Dlaczego wszystko przychodzi ci tak łatwo? –biadoliła Cathy. – Mierzysz wysoko i... – Ja? To ty starasz się o główną rolę w „Chłopakach i dziewczynach”. I kto tu mierzy wysoko? – Już dobrze, dobrze – powiedziała Cathy z dramatycznym westchnieniem. – Niech ci będzie. – A jak było na dzisiejszej próbie? – Czy ja wiem? To tak trudno ocenić. Wszystko bym oddała za rolę Adelajdy, ale patrzę na innych i widzę, jacy są dobrzy. Dziś wracałam do domu z myślą, że nie mam szans. David, reżyser, jest wspaniały. Praca z nim dałaby mi bardzo dużo, ale boję się, że nie dostanę tej roli. –A ja w ciebie wierzę. Masz wrodzony talent, Cath. – Jessica mówiła prawdę. Jej przyjaciółka zawsze była uzdolniona aktorsko, dzięki czemu ich przyjaźń była tak interesująca. Cathy zaśmiała się cicho. – Jak może mi się nie udać, skoro i ty, i moja matka jesteście przekonane, że moim przeznaczeniem jest być gwiazdą? A teraz powiedz, jak przebiegła rozmowa z Damianem. – Uważam, że naprawdę dobrze. – Przez całe popołudnie nie mogła przestać myśleć o Damianie. Doszła do wniosku, że się zmienił. A może to ona była inna? Wszystko jedno, w każdym razie oczarował ją. Myśl o pracy z nim była podniecająca. – A jak tam młodszy z braci?
– Właśnie z nim mam pracować. Cathy widocznie usłyszała niepewność w głosie Jessiki, bo zapytała: –Czy to cię niepokoi? Dlaczego? Myślisz, że znowu zgłupiejesz na jego punkcie? Tego już było za wiele. –Nie ma mowy. Na litość boską, przecież wtedy miałam czternaście lat. Kiedy odłożyła słuchawkę, znalazła płytę z przebojami jazzowymi, wsunęła ją do odtwarzacza i zabrała się do obiadu. Przyrządzała kurczaka ze szpinakiem, stojąc boso w kuchni i mrucząc w takt muzyki, a jej serce śpiewało swą własną melodię. Wieczorem odpoczywała, próbując czytać gazetę. Mimo wysiłków jej myśli błądziły wokół Damiana. Na pewno nie chciałaby stracić głowy dla jeszcze jednego Drydena. Według informacji, których dostarczyła jej matka, Damian obecnie nie był z nikim związany. Joyce Kellerman powiedziała, że Lois Dryden skarżyła się, iż jej starszy syn zbyt mało czasu przeznacza na rozrywki. Zakochać się w kobiecie, która oderwałaby go od pracy – oto, czego potrzeba Damianowi, zdecydowała Jessica. W kimś wesołym. W kimś, kto skłoniłby go do śmiechu i cieszenia się życiem. W kimś, kto go ceni. Godzinę później, kiedy kładła się spać, zdała sobie sprawę, że prawie przez cały wieczór myślała o Damianie. Ale to zrozumiałe, wyjaśniła sama sobie. Przecież to szef firmy, w której jestem zatrudniona. Następnego dnia Evan pokazał się w biurze dopiero po jedenastej. Gdy tylko tanecznym krokiem wszedł do sekretariatu, pani Sterling zaczęła mu nadskakiwać. –Dzień dobry, panie Dryden – przywitała go wylewnie, niemal zrywając się z krzesła. – Prawda, że mamy dziś piękny dzień? Widać było, że Evan musi to przez chwilę przemyśleć. –Nie zwróciłem uwagi, ale ma pani rację, to wspaniały dzień – odpowiedział i zaczaj wertować plik czekających na niego kopert. Kiedy szedł do gabinetu, zauważył Jessicę siedzącą przy biurku. Poczuła na sobie jego badawczy wzrok. – Dzień dobry, panie Dryden – powiedziała. – Evan – poprawił ją z naciskiem. – Jeśli koniecznie chcesz, panem Drydenem możesz nazywać Damiana, ale ja jestem Evan.
– Zgoda. Dzień dobry, Evanie. – Prawda, że mamy dziś dobry dzień? – zapytał, posyłając jej łobuzerski uśmiech, którego nie mogła nie odwzajemnić. Dopiero teraz zauważyła, jakie przez te lata zaszły w nim zmiany. Wyszczuplał, a w jego uśmiechach rzadko brały udział oczy. Trudno było również nie zauważyć, że wszyscy chodzą wokół niego na paluszkach. Pani Sterling nie omiesz- kała jej poinformować, że Evan ma ostatnio mniej pracy, a Damian powiedział, że jego brat nie przyszedł jeszcze do siebie po zerwanym romansie. To musiało być coś poważnego, zamyśliła się Jessica. – Już dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać, prawda? – Podszedł i siadł na krawędzi jej biurka. – Bardzo dawno – przyznała, modląc się w duchu, by nie zaczaj wspominać jej dziewczęcych błazeństw. Czuła się dostatecznie zakłopotana, kiedy zrobił to Damian. – Myślę, że powinniśmy nadrobić zaległości, co ty na to? Zapraszam cię na lunch. – Spojrzał na zegarek i zrobił zdziwioną minę. – Pojedziemy za pół godziny. To wystarczy, żebym uporał się z papierami, które mam na biurku. – Chcesz mnie zabrać na lunch? Dzisiaj? – To drobiazg. – Wzruszył ramionami. – Poproszę Mary, żeby zarezerwowała stolik. – Ale... – Świetny pomysł – wtrąciła pani Sterling, wyraźnie zadowolona. – Ale przecież ja dopiero zaczęłam tu pracować. Chętnie poszłabym na lunch powiedzmy za tydzień, kiedy już się ze wszystkim zapoznam. – Bardzo nie chciała, by Damian odniósł wrażenie, że zaniedbuje swoje obowiązki. Evan dotknął palcem czubka nosa Jessiki i zajrzał jej głęboko w oczy. –Żadnych ale. Jedziemy na lunch i będziesz mogła zdać mi sprawozdanie ze wszystkiego, co robiłaś przez ostatnie pięć czy sześć lat. Pani Sterling, która wyglądała na niezmiernie zadowoloną z takiego obrotu rzeczy, weszła za Evanem do jego gabinetu. Po paru minutach wróciła. Rzucając na Jessicę radosne spojrzenie, podniosła słuchawkę, żeby zarezerwować stolik w restauracji „U Henriego”, jednej z najlepszych w Bostonie, słynącej z elegancji. Na dojazd do niej potrzebny był co najmniej kwadrans, a to znaczyło, że ich lunch potrwa znacznie dłużej niż zwykle. – Wątpię, czy będziemy z powrotem za godzinę, jeśli to ma być lunch
„U Henriego” – odezwała się Jessica. – Proszę się nie martwić. Jestem pewna, że odrobi to pani przy najbliższej okazji. – Pracuję tu dopiero drugi dzień i nie chciałabym sprawiać złego wrażenia. – Moja droga, pan Dryden jest pani szefem. Jeśli chce bez pośpiechu zjeść z panią lunch, to zamiast mieć wątpliwości, powinna pani raczej uznać to za sukces. – To prawda, ale... – Z tego, co wiem, jesteście od dawna zaprzyjaźnieni – przerwała pani Sterling. – Więc to przecież zupełnie naturalne z jego strony, że chce w ten sposób osobiście powitać panią w firmie. Ledwie pani Sterling zdążyła odłożyć słuchawkę, pojawił się Evan. – Czy jesteś gotowa? – Tak, już za chwilę. – Zaskoczona Jessica skończyła wpisywanie notatek do komputera i wstała zza biurka. Evan ujął ją za ramię. –Wrócimy za kilka godzin – zwrócił się do sekretarki. Szli korytarzem w kierunku wyjścia, gdy pojawił się Damian. – Właśnie wybieramy się na lunch – wyjaśnił Evan. – Czy jestem ci potrzebny? – Nie. Idźcie, idźcie. Porozmawiamy później. Damian skinął głową, a Jessica ledwie powstrzymała się, by nie zacząć tłumaczyć, że to nie był jej pomysł. Uznała jednak, że już jest za późno, a zresztą nie była pewna, czy to w ogóle potrzebne. Damian chyba wie, że nie wprosiła się na ten lunch. Jednak nie chciała, żeby myślał o niej źle. –Chyba wrócimy późno – powiedział Evan do brata. Do restauracji pojechali taksówką. Stolik już czekał. Uroczystą atmosferę podkreślała dyskretna muzyka. Kelnerzy, ubrani jak dyplomaci, byli nadzwyczaj uprzejmi, a potrawy podawano ze specjalnym ceremoniałem. Evan wyraźnie nie miał ochoty mówić o sobie, za to wypytywał Jessicę o szkołę, przyjaciół, zainteresowania. Sprawiał wrażenie troskliwego, lecz przypuszczała, że myślami był daleko od niej i ich lunchu. Nie wracał do przeszłości, nie wspominał, jak była w nim zakochana. Chętnie by go za to ucałowała.
Kiedy talerze zostały sprzątnięte, wyjął notatnik i ołówek. – Mam zamiar zająć się pewną sprawą cywilną, co będzie wymagało wielu poszukiwań w aktach – powiedział z entuzjazmem, jakiego do tej pory Jessica u niego nie widziała. – Sprawa dotyczy Earla Kressa, pewnie o nim czytałaś. – Oczywiście. – Lokalne gazety od tygodni były pełne niezwykłych szczegółów tej sprawy. Dwudziestoletni były sportowiec pozwał do sądu okręg szkolny w Spring Valley. Jessica z zainteresowaniem słuchała wyjaśnień Evana. Earl był utalentowanym sportowcem, podporą reprezentacji szkoły w futbolu, koszykówce i trójboju lekkoatletycznym. Aby mógł uprawiać sport, musiał jednak mieć odpowiednie wyniki w nauce. Niestety, nigdy nie opanował umiejętności czytania i pisania. Chociaż skończył szkołę średnią, a nawet dostawał stypendium, w praktyce był analfabetą. Władze okręgu szkolnego zmuszały nauczycieli Earla do wystawiania mu pozytywnych ocen. Po szkole średniej poszedł do college'u. Na obozie treningowym odniósł poważną kontuzję kolana i na tym skończyła się jego kariera. Nie minęły dwa miesiące pierwszego roku nauki, kiedy Earl został wyrzucony ze szkoły. – Jakie to niesprawiedliwe – powiedziała Jessica, gdy Evan skończył. Pomyślała, że Damian, niespokojny o brata, dobrze zrobił, powierzając mu tę niezwykłą sprawę. Na pewno oderwie go ona od innych problemów. Teraz Evan będzie miał cel, powód, by przyjść do pracy rano, by nie myśleć o osobistych kłopotach. – Były już podobne sprawy – ciągnął Evan. – Chciałbym, żebyś sprawdziła, jak się skończyły. – Będę szczęśliwa, jeśli okażę się pomocna. Evan uśmiechnął się z uznaniem. –Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. A więc to był prawdziwy powód ich lunchu we dwoje, ta sprawa najwidoczniej wiele znaczyła dla Evana, musiała więc być ważna również dla niej. Jessica była zadowolona, że ma okazję się wykazać. Godzinna przerwa na lunch wydłużyła się do trzech godzin. Gdy wrócili do biura, Jessice wydawało się, że wszyscy na nich patrzą i czuła się bardzo nieswojo. Chciała już siedzieć za biurkiem. Przechodząc obok gabinetu Damiana, odwróciła głowę. Jednak zobaczył ją, gdyż drzwi były otwarte. Wstał i
zawołał ją po imieniu, a potem chyba spojrzał na zegarek. Jessica ledwie powstrzymała się, by nie powiedzieć, że był to służbowy lunch. Damian od początku stawiał sprawę jasno: oczekiwał, że będzie robić, co do niej należy. Nie płacił jej przecież za romansowanie z bratem podczas trzygodzinnych lunchów, a Jessica nie chciałaby, by odniósł takie wrażenie. Pragnęła się wytłumaczyć, lecz wyglądałoby to dziwnie w obecności Evana. Jedyne co mogła zrobić, to zostać dłużej tego wieczora, żeby odpracować czas spędzony na lunchu. Kiedy wychodziła, było już po siódmej. Mimo to kilka osób jeszcze pracowało. Szła korytarzem ze swetrem przerzuconym przez ramię, gdy usłyszała głos Damiana. - Jessica. – Cześć, Damianie – odezwała się. Stał w drzwiach swego biura, w swobodnej pozie, z rękoma skrzyżowanymi na piersiach. – Jak się udał lunch z moim bratem? – Dobrze, ale... – Ale? – zapytał, gdy zawahała się i nie od razu dokończyła. – Chcę, żebyś wiedział, że to był służbowy lunch – powiedziała pospiesznie, pragnąc się czym prędzej wytłumaczyć. – Omawialiśmy sprawę Earla Kressa. Nie chciałabym, żebyś sądził, że spędziliśmy tam trzy godziny tylko dla przyjemności. –Nic by się nie stało. – Ale tak nie było! – nie ustępowała. – Evan zaprosił mnie na lunch w związku z procesem. Nie chodziło mu o odnowienie starej przyjaźni. – Czy wydawał się zadowolony, że jemu przypadła ta sprawa? – zapytał Damian z troską. – Bardzo zadowolony. – Przypomniała sobie panią Sterling, która wyjaśniła, że „wszystko tu po prostu wygląda już inaczej”, dając do zrozumienia, że to Evan był inny. Ciekawa była, czy Damian zdaje sobie sprawę, jak głęboko nieszczęśliwy jest jego brat. Damian uśmiechnął się; Jessica wiedziała, że nie robi tego często. Bardzo podobały się jej iskierki w jego szarych oczach. –Pomyślałem sobie, że dobrze mu zrobi zmiana tempa życia. A czy powspominaliście dawne czasy? Domyśliła się, że Damian chciałby wiedzieć, czy dostrzegła zmiany w jego bracie. – Troszkę. Wydaje mi się, że Evan naprawdę cierpi.
Damian skinął głową. – Stara się z tym nie zdradzać. Ciekaw jestem, czy zauważyłaś, jak się zmienił. – Trudno tego nie zauważyć. – Już od pierwszej chwili zdawała sobie sprawę, że jest inny niż kiedyś. Mimo że nie widzieli się tak dawno, zauważyła, jak wiele go kosztuje, żeby ukryć cierpienie. Nic dziwnego, że jego rodzice i brat tak się o niego martwili. Damian zerknął na zegarek i podniósł brwi ze zdziwienia. – Późno już. Porozmawiamy kiedy indziej. Dobranoc, Jessico. – Dobranoc, Damianie. Kiedy czekała na pociąg na stacji metra, zrozumiała nareszcie, co Damian miał na myśli, mówiąc, że każdy potrzebuje, by czasem ktoś na niego spojrzał wielkimi, pełnymi uwielbienia oczami. Damian ciągle uważał ją za nastolatkę zadurzoną w jego młodszym bracie. A Evan nigdy bardziej niż teraz nie potrzebował kobiety, dla której byłby idolem. Została zatrudniona nie dzięki umiejętnościom prawniczym, lecz by pomóc Evanowi zapomnieć o tej, którą kochał i utracił. Damian liczył na to, że Jessica uleczy ból jego brata. Następnego dnia około dziesiątej Evan wbiegł do biura promiennie uśmiechnięty i wręczył Jessice tuzin purpurowych róż. Ich zapach natychmiast wypełnił pokój. Jessica zaniemówiła. – To dla mnie? – Była zaskoczona, a po minie pani Sterling widać było, że ona też. – Proszę cię o przysługę – powiedział Evan, pochylając się nad biurkiem, tak że jego twarz znalazła się o centymetry od twarzy Jessiki. – Dobrze. – Obejmowała bukiet jak królowa piękności, wdychając upajający zapach. Evan sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął złożony arkusz żółtego papieru. – Chcę, żebyś pilnie coś dla mnie znalazła. – Proszę bardzo. – Chodzi o pewne przepisy... odszukaj je i dostarcz mi jak najszybciej. Przykro mi, ale to nudne zajęcie. – Nic nie szkodzi. – Jessica spojrzała na spis, który przyniósł Evan i
przestraszyła się widząc, ile zawiera punktów. – Na kiedy ci to potrzebne? –Na jutro – odpowiedział zupełnie poważnie. Pani Sterling syknęła znacząco zza pleców Evana, wywołując tym uśmiech na twarzy Jessiki. Evan zmrużył oczy i wyszeptał: –Nie ma nic gorszego niż kobieta, która nie może się powstrzymać, by nie powiedzieć: „A nie mówiłam?”. Pamiętaj o tym, Jessico. – Dobrze – odpowiedziała z uśmiechem. – Zabieram się do roboty. Informacje dla ciebie będą gotowe, zanim wyjdę z pracy wieczorem. – Grzeczna dziewczynka. Umieściła róże w wazonie, który dała jej pani Sterling, ustawiła go na biurku i zaszyła się w bibliotece. Nawet nie zauważyła, kiedy minęła pora lunchu. Spojrzała na zegar dopiero o trzeciej, gdy jej żołądek zaczął upominać się o swoje prawa. Ale i wtedy, zamiast tracić czas na jedzenie, przyniosła sobie jabłko, i chrupiąc je, szukała dalej. Kiedy znowu podniosła oczy znad notatek, zegar na ścianie wskazywał siódmą czterdzieści pięć. Słyszała wcześniej, jak inni wychodzili, lecz wydawało jej się, że było to zaledwie przed paroma minutami. Wstała, wyprostowała zesztywniały kręgosłup i głęboko odetchnęła. Bolały ją oczy i plecy. Zebrała papiery i poszła do swego pokoju. Zatrzymała się w progu, zdziwiona, że jest w nim ciemno. Zapaliła światło i rozejrzała się, pewna, że Evan zostawił dla niej wiadomość. Nie zostawił. Wyjęła z wazonu jedną różę, podniosła do nosa i zamknęła oczy, starając się pokonać zmęczenie i rozczarowanie. – Jessico, co tu robisz? – Damian? – To samo pytanie mogła zadać jemu. – Jest prawie ósma. – Wiem. – Poruszyła obolałymi ramionami. – Straciłam poczucie czasu. – Właśnie widzę. Odrabiałem zaległości w czytaniu, ale nie przypuszczałem, że jest tu ktoś jeszcze. Nie ma powodu, żebyś zostawała tak długo. Zerknęła w stronę gabinetu Evana. – O której wyszedł Evan? – zapytała obojętnie, nie chcąc pokazać, jak czuje się urażona. – Kilka godzin temu. A dlaczego pytasz? – Powiedział, że bardzo pilnie potrzebuje tych informacji. – Pracowała
jak szalona, starając się skończyć robotę jak najszybciej. Była pewna, że Evan poczeka, aż ona znajdzie to, czego podobno potrzebował bezzwłocznie. – Zdaje mi się, że był umówiony na kolację – wyjaśnił Damian. – Rozumiem – mruknęła. Jednym słowem, beztrosko o niej zapomniał. – Mam wrażenie, że jesteś zła – rzekł Damian. – Jestem. Nawet nie zrobiłam sobie przerwy na lunch, żeby miał to, o co prosił. – Ani na kolację, pomyślała, czując, jak złość w niej narasta. Poniewczasie uświadomiła sobie, że pewnie sprawia wrażenie również zazdrosnej. – Przykro mi, Jessico. Damian nie był winien bezmyślności Evana. Powiedziała mu to, a potem zapytała wprost: – Czy jest tu coś do zjedzenia? – Zamrugała oczami, chcąc ukryć niespodziewane łzy. Głód zawsze wpływał na jej emocje. Była zakłopotana, bojąc się, że Damian coś zauważy. – To znaczy, że od lunchu nic nie jadłaś? – Od śniadania, nie licząc jabłka. I jeśli zaraz czegoś nie zjem, to się rozpłaczę, a naprawdę byłoby lepiej, żebyś tego nie widział. – Wyrzuciła z siebie te słowa i zaczęła pociągać nosem. – Nie zwracaj na mnie uwagi. – Odwróciła się, wytarła nos rękawem i wróciła do biblioteki. Na stołach leżało kilka otwartych opasłych tomów. Zamknęła je i zaczęła taszczyć na półkę. – Znalazłem pudełko krakersów – powiedział Damian, wchodząc do biblioteki. – Dziękuję. – Rozerwała celofan i znów zaczęła pociągać nosem. – Przepraszam za moje zachowanie. – Zjadła szybko krakersa i udało jej się powstrzymać szloch. – Nie przejmuj się. Po prostu musiałam coś zjeść. – Pozwól, że zabiorę cię na kolację. – Damian wziął ze stołu kilka tomów i ustawił je na półce. – Nie trzeba. – Włożyła do ust drugiego krakersa i poczuła, że zaczyna przychodzić do siebie. – Zasłużyłaś na to – odparł. – A poza tym, ja też umieram z głodu. – Mógł chociaż poczekać – warknęła nagle. Damian zignorował tę uwagę, a po chwili zaproponował pobliską popularną restaurację z potrawami z ryb morskich. – Tak o tym mówił, jakby to była sprawa życia lub śmierci, a potem
nawet nie chciało mu się powiedzieć mi, że wychodzi. – Jessica dalej się wyładowywała. – Masz rację – powiedziała, kiedy Damian wziął ją pod rękę i poprowadził do wyjścia. – Evan się zmienił. Na tę uwagę Damian również nie zareagował. Do restauracji poszli piechotą. Nie była zatłoczona, więc od razu dostali stolik w pobliżu okna. Kelnerka przyniosła zupę rybną i gorące kromki chleba w minutę po przyjęciu zamówienia. Damian musi być tu stałym gościem, pomyślała Jessica, odzyskując dobry humor na myśl o tym, że zaraz zje coś ciepłego. –To było pyszne – powiedziała. – Dziękuję. – Westchnęła z zadowoleniem, wyskrobując talerz. Damian uśmiechnął się, skończył swoją zupę i sięgnął po jeszcze jedną kromkę chleba. –Z czego się śmiejesz? – zapytała. – Wydaje mi się, że właśnie zapobiegłem procesowi. Nie słyszałaś o tym? „Pracownica oskarża szefa o stratę posiłków”. –Uzyskałam dostateczną rekompensatę. – Kąciki jej ust podniosły się. Spojrzeli sobie w oczy i po chwili wybuchnęli śmiechem. Ma bardzo ładne oczy, pomyślała Jessica. Ciemnoszare, zdradzające głęboką inteligencję i przenikliwość. Chciała przekonać Damiana, że jego mniemanie o Evanie i o niej jest od dawna błędne, lecz nie wiedziała, jak to zrobić. Zastanawiała się, kogo Damian widzi, kiedy na nią patrzy. Czy widzi kobietę, którą się stała, czy nieznośną dziewczynę z sąsiedztwa, twierdzącą uparcie, że Evan to jej przeznaczenie? Kelnerka przyniosła drugie danie: dla Damiana ostrygi, dla Jessiki pieczonego dorsza, który jej bardzo smakował. Kiedy skończyli, czuła się jak nowo narodzona. – Zanim wyszliśmy z biura, powiedziałam coś, czego nie powinnam była mówić – zaczęła nieśmiało. – Chciałabym... – Nie martw się tym. Pracowałaś tak długo, a na dodatek byłaś głodna jak wilk – przerwał jej Damian. – Chciałam się tylko upewnić, czy z tego powodu nie zamierzasz mnie zwolnić. – Samo domaganie się jedzenia nie wystarczy, żebym to zrobił – zapewnił, z trudem kryjąc rozbawienie. Kiedy wyszli na ulicę, poczuli chłód. Czerwcowe niebo było ciemne i