Prolog
"Znajdź ją!"
Gonili ją aż do lasu. Ciemnowłosy przystojniak o ciemnych oczach.
Haakon i jego ludzie mieli plany w stosunku do niej, ale jak tylko trafili na polanę to
ona zniknęła.
Uciszył swoich ludzi podniesieniem dłoni, pewnie ukryła się przed nimi. Haakon
uśmiechnął się. Mógł już sobie wyobrazić jej smak, jej płacz i jej krzyki o litość. Był
gotowy mieć tą małą kobietę, w ten czy inny sposób, chętną lub nie, a później jego
ludzie też będą mogli się z nią zabawić.
Nagle hałas za ich plecami zmusił całą grupę do obrotu.
Haakon, zrelaksowany, z ręką na mieczu tylko zachichotał.
"To tylko kruk, głupcy."
"To jest wrona".
Wszyscy odwrócili się na dźwięk głosu. Stała przed nimi dziewczyna w zużytym,
podartym ubraniu i z brudnymi włosami. Brązowoskóra. Zakładał, że ona musi być
jedną z tych, co najechali ich ziemie, przyciągniętych celami hodowlanymi.
Jednakże, nic z tych rzeczy nie mogło odciągnąć go od jej urody. Może jednak
powinien ją zatrzymać, może nie będzie musiał się nią dzielić. Nie, nie będzie musiał,
nie z władzą, którą teraz posiadał.
Wyciągnął do niej rękę, czując jednocześnie przypływ energii z broni, którą niedawno
odkryli w ukrytej jaskini. Jej moc uczyniła go śmiałym i pewny siebie. Stał się silny.
"Chodź do mnie, mała dziewczynko."
Wpatrywała się w niego, ale nie widział w niej żadnego strachu przed nim.
Prawdopodobnie pragnęła go, może zorientowała się jak dobrze mogą się razem
zabawić.
"Popatrz" szczeknął jeden z jego ludzi.
Ale Haakon zignorował go, był zbyt skupiony na kobiecie.
"Patrz!" Nalegał jego drugi dowódca.
Haakon, z westchnieniem podążył za jego wskazaniem... na drzewa. Było więcej
ptaków. Wrony i kilka kruków obserwowały ich w milczeniu, ale on o to nie dbał.
Wciąż wpatrując się w drzewa powiedział:
„To tylko ptaki, głupcy. Weźcie się w garść".
Usłyszał westchnienie mężczyzn i jego wzrok podążył do nich, a następnie wrócił do
kobiety. Mimowolnie zrobił krok w tył, kiedy olbrzymie czarne skrzydła powoli zaczęły
wyrastać z jej pleców, były prawie tak duże jak ona i wyglądały jak skrzydła kruka.
Uśmiechnęła się.
"Już mnie nie chcesz mnie, słodki Haakonie?"
Dziewczyna wiedziała, jak się nazywa. Skąd znała jego imię? Nigdy wcześniej jej
przecież nie widział.
"Nie baw się ze swoja zdobyczą"
Na dźwięk innego żeńskiego głosu, Haakon i jego ludzie natychmiast obrócili się i
zobaczyli nieco starszą kobietę ze skrzydłami.
"To jest ... nieprzyzwoite", skarciła.
"Dlaczego mam grać fair?" Zapytała dziewczyna „Myślisz, że on byłby dobry dla
mnie?"
Nie, nie byłby, mógł ją o tym zapewnić.
"Ach!" Warknęła kolejna, wychodząc z cienia drzew. "Nie tracić już czasu!
Wieczorem przybywają wojownicy Odina, a ja mam w planach upić się, i zaciągnąć,
co najmniej jednego z nich, aby rozgrzał moje łóżko, więc pospiesz się, żebyśmy
mogły już pójść"
"Oooh" zaczęły wiwatować inne.
"Kruki przybywają, tak?" Kobiety zaczęły się śmiać
"Mam na to swój sposób, aby przybyli", jeden z nich jej to obiecał.
Stare kobiety z jego wioski ostrzegły go wiele razy w przeszłości. Kazały mu wrócić
do jaskini z klejnotami, gdzie odnalazł ten sztylet i go oddać, ale on śmiał się z nich.
Jak mogliby spodziewać się, że odda coś, co dało mu tyle siły i to tak szybko? Minęło
zaledwie kilka dni, i to on rządził ich wioską, no i miał też plany, aby wziąć na
własność również te w okolicy.
”Ale oni przyjdą po ciebie", szeptali do niego. "A gdy to zrobią, to nikt ci nie pomoże.
Nikt nie wchodzi pomiędzy Wrony i ich gromadę. "
Jak większość ludzi w jego wsi, nigdy nie wierzył w stare historie o boginiach –
brutalnych wojownikach. Co prawda, krwiożercze walkirie były przerażające, ale
według legendy to były córki bogów, zaś kobiety patrzące na niego z takim chłodem
w oczach, były bardzo ludzkie.
Te... kobiety, jeśli można je tak nazywać, były Gromadą. Skrzydlatymi wojownikami
bogini Skuld. Wojownikami, którzy już zmarli, a których Skuld ożywiła, nadal byli
ludźmi, ale trochę zmienionymi.
Kiedy tak wpatrywał się w ich potężne skrzydła, ta mała, którą gonił, uderzyła go
małą pięścią prosto w twarz, zaskakując go przy tym zupełnie. A gdy chwycił się za
swój roztrzaskany nos, Haakon szybko zrozumiał, że jej mały rozmiar ukrył dość
potężną siłę. Zanim zdążył się otrząsnąć rzuciła go na ziemię, a jej kopniaki i pięści
miały o wiele większą siłę niż jakikolwiek mężczyzny, z którym walczył do tej pory.
Krzyki jego umierających ludzi zaczęły wypełniać mu uszy, ale nie był już im w stanie
pomóc. Nie można zatrzymać Gromady.
Zniszczenie jego ludzi nie zabrało im dużo czasu. A przecież byli to twardzi
mężczyźni, którzy brali udział w wielu wojnach przez wiele lat, niektórych z nich
uważał nawet za przyjaciół. I teraz, te stosunkowo młode kobiety zabiły ich
wszystkich raptem w parę sekund.
Jego zaś zatrzymały na koniec.
Ta, którą gonił trzymała swoją małą stopę na jego gardle. Wydawać by się mogło, że
jego cierpienie nudzi je, przestały go nawet już bić. Jedna z nich wyciągnęła
naładowany magią sztylet z pochwy u jego boku. Sztylet, który dał mu tyle siły i to tak
szybko, jak ją teraz zabierał.
"Tutaj". Kobieta fachowo odwróciła ostrze tak by dziewczyna mogła chwycić za
rączkę sztyletu. "Zrób to szybko i czysto. A później Hella może się nim zająć a my
spędzimy noc ucząc Kruki Odyna jak się prosi. "
Dziewczyna skinęła głową. "Jak sobie życzysz.”
Usiadła okrakiem na jego klatce piersiowej. Była ciepła i naga pod ubraniem. Czuł jej
zapach i jej pożądanie, ale to nie było dla niego... to było dla zabójstwa.
"Trzeba było posłuchać tych starych kobiet w Twojej wiosce, Haakonie” i zwróciła
ostrze w jego stronę, „teraz trzeba zapłacić"
"Valhalla nie jest dla Ciebie", kolejna z nich zadrwiła. „Właśnie w kierunku twojej
wioski podążają kruki, wojownicy Odyna.” Mówiła tak, jakby utrata miejsca przy stole
Odyna w Asgard nic nie znaczyła dla wojownika takiego jak on. "Walkirie nie zabiorą
cię do domu."
Dziewczyna pokręciła głową ze smutkiem. "Nie, nie będziesz w Valhalli. "
Potem podcięła mu gardło.
Rozdział pierwszy
Tysiąc lat później... New Jersey
Szkło w oknie roztrzaskało się, kiedy rzucił się przez nie dorosły mężczyzna. Will
Yager przymknął oczy i odwrócił głowę, aby uchronić się od drobnego szkła.
Wiedział, że tak się dzieje, gdy człowiek rzuca się przez okno.
"Możesz uciekać, David,” zadrwił kobiecy głos z mieszkania mężczyzny, gdy tylko
David wylądował ciężko przy nogach Yagera. "Ale znajdziemy cię."
"Nie zostawiaj nas, cukiereczku! Nie byłam gotowa” Dodał inny żeński głos.
Człowiek u jego stóp - "Dawid" jak domyślił się Yager - usiłował odczołgać się.
Jedynym powodem, dlaczego człowiek ten nie połamał się jak gałązka, kiedy
wylądował było to, że spadł z czymś, co niedawno ukradł. Bo to był właśnie powód,
dla którego Yager i jego zespół byli właśnie tutaj w tę sobotnią noc.
Dlaczego ludzie okradali bogów, Yager nigdy się tego nie dowie.
Chwycił Davida za szyję i podniósł go na nogi. "Gdzie dokładnie się czołgasz, mały
człowieczku? "
"Zaufaj mi", zaśmiał się za nimi Mike, protegowany Yagera. "Jesteśmy o wiele
ładniejsi niż te kobiet, od których uciekłeś".
To była prawda. Gromada nie ruszała w misje ratownicze czy też by pomagać
potrzebującym lub mieszać się w politykę bogów. Gromada odpowiadała tylko
jednemu bogowi - Fate zwanej Skuld, the Veiled One. Bogini, która kiedyś
przemieszczała się razem z walkiriami, kiedy jej się nudziło. Skuld znała przyszłość,
mogła wskrzesić umarłych do życia i wierzyła w mądrość. To ona stworzyła Gromadę
ponad tysiąc lat temu, gdy ludzie Yagera wciąż najeżdżali dla sportu klasztory.
Chciała mieć podobnie jak Odyn własnych wojowników, ale w przeciwieństwie do
niego, Skuld nie wybrała z rasy nordyckiej. Wybierała z dziewcząt, które wikingowie,
jego pobratymcy porwali. Dziewcząt, które były zarzucane na ramiona wojowników i
wywożone do zagranicznych krajów, o których nic nie wiedziały.
Mike prawdopodobnie przedstawił to najlepiej, "Kruki wyglądają jak z reklamy dla
‘Hitler jugend’ natomiast Wrony jak jedno z tych wielkich pudełek kredek. "
Kiedy Skuld jechała z walkiriami, to ona wybierała wśród zabitych, którzy pójdą do
Valhalla. Zresztą nadal to robiła, wybierała własnych wojowników, nic się nie
zmieniło. Miała ona tylko jeden wymóg dla tych, którzy chcieli oddać swoje życie na
jej usługi... musieli nabrać ostatniego oddechu.
"Daj spokój, mały człowieczku", Yager przemówił. Chwycił mocno garść włosów
Dawida, przytrzymując go przed ucieczką. Yager nienawidził nikogo gonić. "I damy ci
szybką śmierć. Możemy ci to obiecać. "
David pokręcił głową, ale nic nie powiedział.
"Nawet nie mam zamiaru pytać, dlaczego tu jesteś, Yager, „ stwierdził spokojnie
kobiecy głos. David zapiszczał, kiedy silne kobiece ręce chwyciły go za ramiona i
pociągnęły z dala od wątpliwego bezpieczeństwa, jakie dawały Kruki.
Yager skrzywił się współczująco. David zdecydowanie stracił włosy wraz z kawałkami
skóry przy tym przejęciu.
"Ten jest nasz, Yager."
Neecy Lawrence, zastępca we Szeregach Wron z Jersey i Lethal z ostrzem i
szponami. Uparte, twarde, brutalnie szczere, a jednocześnie najgorętsze dupy na
Wschodnim Wybrzeżu.
"Nie powiedziałem, że nie jest Twój. Jesteśmy tu tylko po to, aby pomóc... i dostać
runy Odyna, które, które, jak uważam, że są gdzieś w nim." Yager wyrwał Dawida z
powrotem.
"Spójrz, jest już za późno, "Neecy nalegała.
Zespół bojowy Wron, zawsze ubrany był tak samo: czarne dżinsy, czarne buty ze
stalowymi czubkami i białe koszule bez pleców tak by ich skrzydła nie były
obciążone. Logo ich bogini widniało na kołnierzach ich koszul, które ze względu na
połowę stycznia miały dodatkowo wełniane rękawy od dłoni aż po bicepsy.
Ubrania Kruków były podobne z wyjątkiem rękawów. Wikingowie od zawsze mieli do
czynienia z zimnem, nie potrzebowali, więc dodatkowej ochrony, inaczej starszyzna
Kruków zaczęłyby nazywać ich cipami.
"On już użył tych run i musi ponieść karę” kontynuowała Neecy. "A szczególnie jego
język. Od czasu, kiedy to zrobił on należy do nas. Skuld dała mi rozkaz sprowadzenia
tych run do niej, więc no cóż masz gówniane szczęście, co?" I szarpnęła człowieka z
powrotem.
"Tak właściwie, to ty masz, dziecino." Yager chwycił Dawida za kark i pociągnął go z
powrotem. "Tak właściwie, to nie obchodzi mnie, czy on już wykorzystał te runy. Mam
je zanieść do Odyna i już’”
"Odyn może iść do piekła, mam to gdzieś. I przestań nazywać mnie dzieciną". Neecy
wzięła Dawida z powrotem, ignorując płaczliwe dźwięki, które ten zaczął wydawać.
"Dlaczego zawsze musisz być taka trudna?" Naprawdę. Nie możemy, ot tak po
prostu wziąć ślubu i pracować, a resztę załatwiać w łóżku?
Neecy wykrzywiła usta w zgryźliwym uśmiechu i to mu powiedziało, że zaczyna tracić
cierpliwość
"Nie jestem trudna, ty nic nie wiesz o trudnościach, Yager, ale uwierz mi, jak chcesz,
to to dopiero może być trudne" I nie była to czcza przechwałka czy bezpodstawna
groźba, nie musiała uciekać się do takich rzeczy, jej reputacja była wystarczająca.
Dołączyła do Skuld bardzo wcześnie. Miała tylko szesnaście lat, kiedy pewnego dnia
obudziła się w Domu Ptaków - tak Wrony nazywały swój bezpieczny dom. Została
obudzona tuż przed śmiercią, zaś ostatnią rzeczą, jaką prawdopodobnie pamiętała,
był jej chłopak, dealer narkotyków, pociągający za spust. Sześć kul prosto w pierś, to
było ostrzeżenie dla dwóch tajniaków.
Piętnaście lat później, to ona rządziła Wronami z Jersey. Tylko jedna kobieta stała
pomiędzy nią a boginią Skuld, Didi, która odpowiedzialna była za politykę, podczas
gdy Neecy za wszystko inne. Zawsze była poważa i bardzo zdeterminowana. Neecy
nie traktowała swojej przysięgi lekko i tego samego żądała od wszystkich Wron.
Mogła być cwana, ale przede wszystkim była sprawiedliwa.
Zrobił krok w jej stronę. "Neecy".
"Odwal się, Yager." Jej skrzydła zalśniły na niebiesko-czarno w świetle latarni,
rozrastając się niebezpiecznie daleko od jej ciała, nawet teraz, gdy ona pozostała
bardzo spokojna.
Uuuu człowieku, nigdy nie widział kobiety piękniejszej od Neecy. Miała króciutkie,
proste, czarne włosy z tyłu, zaś z przodu tak długą grzywkę, że prawie zakryła jej
wspaniałe czarne oczy. Miała brązową skórę, ale tak naprawdę nikt nie wiedział skąd
ona była, nawet sama Neecy. Plotka głosiła, że ktoś znalazł ją w śmietniku, kiedy
miała zaledwie dzień. Mogła być murzynką, Brazylijką, Kubańska, albo mixem
czegoś innego. Tak właściwie to Yager nic to nie obchodziło, dla niego tylko jedna
rzecz była ważna, jeżeli chodziło o Neecy Lawrence.
Uczynić ją swoją.
Wzdychając, powiedział: "Nie chcę z tobą walczyć."
"Wiem, Yager, „ odpowiedziała cicho. "Wiem." A potem walnęła go w twarz.
Do cholery! Powinien był to przewidzieć. Co prawda nie dokonała wielu szkód, ale
udało jej się odchylić jego głowę na bok, a to dało jej wystarczająco dużo czasu aby
wykorzystać swoje skrzydła i podnieść swoje ciało w powietrze, tak, aby mogła
również podciągnąć obie nogi i walnąć go z całej siły w pierś, wysyłając z powrotem
do swoich ludzi. W wyniku tego zderzenia sama odbiła się w powietrze, po czym
wylądowała cicho i pewnie na obu nogach.
"Katie", zawołała.
"Mam go". Katie Clark, złośliwy rudzielec, który zmarł, gdy próbował zatrzymać walkę
na noże pomiędzy dwojgiem przyjaciół, chwycił mocno Dawida. Szpony wysunęły się
z jej ręki, zgrabnie rozcinając jego bok jednym cięciem. Potem wsunęła rękę do rany,
ignorując jego niezrozumiałe krzyki bólu.
"Och, przestań jęczeć, takie duże dziecko. Sam sprowadziłeś to gówno na siebie. "
Wyciągnęła rękę z jego ciała, runy, które były częścią jego ciała, znajdowały się teraz
w jej okrwawionej, zaciśniętej pięści. Katie odrzuciła jego ciało na ziemię jak stare
śmieci. Teraz, gdy już nie było run w jego ciele Yager wiedział, że ten czuł każdy ból i
wszystko to teraz poczuł.
"Zrobione!" wykrzyknęła Katie.
"Dobrze" odpowiedziała Neecy. "Idziemy!"
Katie rozłożyła swoje skrzydła i nogi oderwały się od ziemi. Ale Mike wyminął je i
chwycił jej nogi, ściągając ją z powrotem na ziemię.
Yager był zaskoczony, nie spodziewał się, że on może to zrobić. Właściwie, to nikt z
Kruków się tego nie spodziewał. Patrzyli w milczeniu, jak Mike schylił się i zabrał runy
z jej ręki, po czym wzruszył ramionami. "A czego się spodziewaliście?"
Katie, szybko odzyskała równowagę i uderzyła nogą w jego kolano. Nie użyła
swojego sześciocalowego metalowego kolca, więc Yager domyślił się, że nie chce,
trwale go uszkodzić. Mike upadł na jedno kolano z gniewnym pomrukiem bólu.
Katie odskoczyła z jego drogi, gdy szybko upadł u jej stóp.
"Zaraz skopię twoją dupę, chłopczyku" warknęła.
"Oooh. Groźby pisklaku? " szydził Mike wciąż klęcząc przed nią. "Kocham to."
Oj, chłopiec nigdy nie wiedział, kiedy odpuścić.
Mike czekał na ruch Katie, i to był jego błąd. Nie widział, że Connie Vega, która
zmarła, gdy pijany kierowca uderzył w jej rower, stoi tuż za nim. Kopnęła go między
łopatki, przyciskając jego wielkie ciało do ziemi. Przyłożyła kolanem w plecy, by po
chwili owinąć łańcuch wokół jego szyi i pociągnąć.
Mike zacisnął zęby i rzucił runy do Yagera, który szybko je złapał i spojrzał na Neecy.
Wyciągnęła rękę. "Oddaj, Yager."
"Nie."
"Bo powiem Connie, żeby się z nim pobawiła, jeśli zaraz mi ich nie oddasz."
Przewrócił oczami. "Nie zrobi krzywdy Mikowi, oboje to wiemy." Możecie w to
wierzyć albo nie, ale tak naprawdę to i Kruki i Wrony były po tej samej stronie.
"I tutaj jesteś w błędzie, może i go nie zabije, ale pomyśl o bólu, który może mu
sprawić."
Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Mike doprowadzał wszystkich do
szaleństwa, ale Wrony nadal traktowały go jak ich małego,
dwudziestosiedmioletniego braciszka.
"Neecy, daj spokój ..."
"Jak myślisz ile razy mam jeszcze przeprowadzać rozmowę z jedną z moich
młodszych sióstr, tłumacząc jej, że powodem, dla którego Mike nie zadzwonił do niej,
jest to, że już ją przeleciał?"
Yager skrzywił się. No tak, cholernie napalony Mike. Tak w zasadzie to, powinien
zostawić Mike Moliński Wronom.
"Tak więc, uwierz mi, będę się świetnie bawiła patrząc jak on płacze... a teraz
oddawaj runy." Wyciągnęła rękę i poruszyła palcami.
Yager wzruszył ramionami. "Okay".
Położył runy na jej dłoni, a gdy zaczęła zamknąć dłoń wokół nich, chwycił jej
nadgarstek, i szybko ją odwrócił a potem przyciągnął ją do siebie, trzymając mocno
ramionami.
"Bierzcie Mika!" Warknął swojej drużynie.
Teraz Neecy już była wkurzona i zaczęła jawnie to pokazywać. Walczyła, aby
wydostać się z jego ramion. "Ty sukinsynu! "
"Ty nigdy nawet nie spotkałaś mojej matki." A teraz to już się wściekła.
Wszystkie Wrony i Kruki jednocześnie rzuciły się na Mike'a i Connie, tworząc bardzo
ciekawy "stos", gdy Neecy walczyła w ramionach Yagera. Poruszała się to w jedną,
to w drugą stronę, gdy nagle oboje zamarli.
Przez zaciśnięte zęby, wydusiła: "Yager, zabieraj swoje cholerne ręce z moich
cyców!"
"Przepraszam... Dotykałem twoich cycków? Ups, nawet tego nie zauważyłem. "
Kłamca! Ale on po prostu nie mógł się oprzeć.
Spokojnie, śliczna Neecy jest zła? Oj to taki rzadki moment, a on zamierza się nim
delektować.
Jak można jej nie kochać… jej obutej stopy, która właśnie uderzyła go w nogę,
szarpiąc jednocześnie ramionami, i łokcia, który ciężko walnął go w podbródek.
Głowa Yagera odskoczyła do tyłu, gdy odwróciła się twarzą do niego. Skrzydła
Neecy uniosły ją trochę, a ona podniosła nogę by ponownie kopnąć go w klatkę
piersiową, jednakże ten złapał ją za kolana, zanim mogła go dosięgnąć, obrócił ją na
bok i rzucił na bruk.
Yager usłyszał jej skowyt bólu, ale nie miał zamiaru pozwolić jej wstać.
Kiedy nie mogła uwolnić nóg, spojrzała w niebo, ale on wiedział co planowała.
Mężczyzna w nim znał ja bardzo dobrze, lepiej niż samego siebie.
"Nawet się nie waż się, Neecy Lawrence!"
"Chodźcie do mnie", ryknęła głosem, który odbił się od ścian alei.
Obie strony zamarły w połowie ataku i od razu spojrzały w niebo. Cisza, teraz czekali
na coś gorszego od nich wszystkich razem wziętych.
"Cholera, Neecy!"
"Nie krzycz na mnie, Yager. To ty zacząłeś to gówno ". Szarpnęła nogą i wstała. Jej
zespół znów stanął za Neecy, a Kruki pomogły wstać Mikowi.
Neecy założyła ręce na piersi. "Chyba będzie lepiej jak zabierzesz stąd swoich ludzi,
Yager. Nie chce się nienawidzić za to, co się z nimi stanie."
"Dobrze", warknął. "Kruki... Idźcie." Patrzyli na niego. "Teraz!"
Mikei, ściągnął łańcuch z gardła, podszedł do Yagera. "Bracie, chodźmy".
Neecy uśmiechnęła się. "Słyszeliście, Yagera. Lepiej idźcie. "
Ale on nie poszedł, tylko po prostu stał i patrzył na nią.
Mike ponownie spojrzał w niebo. "Yager. Słyszę ich. Musimy iść. "
Yager też słyszał, ale on nigdzie nie pójdzie. "Więc idź."
"Bez Ciebie? Nie ma mowy. "
"Powiedziałem, że masz iść."
Wzdychając z irytacją i rezygnacją, Mike rozpostarł skrzydła i odleciał. Zostali tylko
Yager, Wrony i biedny, umierający David.
Neecy spojrzała znudzona, ale on wiedział lepiej. "Yager. Nie żartuję. Odejdź, oni
nadchodzą" powiedziała.
"Wiem", odpowiedział tylko.
Jej szelmowski uśmiech trochę zbladł "Słuchaj, masz runy Odyna... więc odejdź."
Patrzył na nią i założył ręce na piersi, naśladując jej stanowisko.
"Yager, „ ostrzegła ponownie.
Zrobił krok w jej stronę. "Powiedz to moja miła."
Pozostałe Wrony popatrzyły na siebie zaskoczone, ale Neecy pokręciła głową. "Czy
jesteś tego pewien?"
Wzruszył ramionami i odsunął się.
"Yager, nie jestem w stanie ich odwołać".
Mimo to, nie ruszył się. Widział jak David próbuje odczołgać się od nich. On nie
powinien już im przeszkadzać, on nie powinien zostać żywy.
"Yager!"
Teraz i Yager też je słyszał. Trzepot skrzydeł. Wielu, wielu skrzydeł.
"Neecy” mruknęła cicho Janelle MacKenna, kolejna śmierć w młodym wieku,
wpatrując się w niebo.
"Poważnie, Yager. Odejdź. To nie zrobi krzywdy moim dziewczynom, ale ty…" Neecy
próbowała być spokojna, ale już jej to nie wychodziło. Yager też to wiedział.
Coś czarnego przepłynęło koło niego i poczuł ból na swojej szyi. Wiedział, że będzie
tam krew, ale nie dbał o to. Kolejny cień i poczuł łzę na policzku i kolejną krwawą
linie, jaką zostawił.
"Jezu, Yager” szepnęła Neecy.
"Powiedz to moja miła, Neecy" rozkazał. "Powiedz albo zostanę tutaj, dopóki to się
nie skończy."
Przez zaciśnięte zęby: "Dobrze, niech będzie" Silne i jednocześnie kłopotliwe emocje
przebiegły przez jej twarz. "Proszę", wypluła wręcz.
Wreszcie uśmiechnął się, gdy Neecy Lawrence wpatrywała się w niego.
"Wiedziałem, to" westchnął szczęśliwie. "Wiedziałam, że mnie lubisz."
Potem rozwinął swoje skrzydła i odleciał, przelatując przez stado prawdziwych wron i
kruków.
Neecy ruszyła do Dawida, z którego nic już nie zostało, poza stertą jego ubrań.
Zaś Yager ruszył z powrotem do bezpiecznego domu Kruków w Jersey, ale usłyszał
jeszcze jak Neecy krzyczy do niego.
"Nienawidzę cię, Willu Yagerze! I tych waszych długich łodzi, którymi przybyli twoi
przodkowie też! "
Rozdział 2
Denise "Neecy" Lawrence wylądowała na dachu klubu. Gromada miała tutaj
zarezerwowane miejsce na noc, wiedziała więc, że drzwi na dachu zostaną
odblokowane, tak by miały poręczne wejście.
"Zrób to jeszcze raz, Connie! Zrób to jeszcze raz! "Katie błagała.
Neecy stłumiła jęk, gdy Connie spojrzała w niebo i pogroziła pięścią w powietrze.
"Nienawidzę cię, Willu Yagerze. Nienawidzę cię! "
Spowodowało to tylko wycie śmiechu reszty jej zespołu. I zaczęła się zastanawiać
czy to było by złe jak by je wszystkie kopnęła w dupę, tak zbiorowo... chyba
naprawdę złe.
"Okay. Rozejść się. " Jeśli by im pokazała, jak bardzo jest zła, to nigdy nie dałyby jej
spokoju.
Yager zawsze z nią flirtował. Od zawsze okazywał jej pewne zainteresowanie, ale
podczas ostatniego roku nagle stał się nieugięty. Mogła się tylko domyślać, że on
zaczął się gubić w tym szambie. W przeciwieństwie do Yagera, Neecy nigdy nie
miała ładnego i dobrego domu rodzinnego, głównie dlatego, że nigdy nie miała
rodziny.
Jakiś bezdomny znalazł ją w śmietniku na 118-tej ulicy. Chorowite brązowe dziecko,
którego i tak w końcu nikt nie chciał. Do dziewiątego roku życia była w katolickim
sierocińcu, a następnie zaczęła rundę po rodzinach zastępczych, eleganckich i
spokojnych, ale nie zabawiała tam zbyt długo. Przyprawiała ich o paranoję. Wszyscy
zaczynali myśleć, że ona spiskuje, i to głównie dlatego, tak właśnie robiła.
Dorastając, Neecy zawsze wiedziała, że lepiej byłoby jej u nich, ale miała obsesję na
punkcie znalezienia swojej własnej drogi. Kiedy skończyła piętnaście lat i już myślała,
że ją odnalazła, stanął na niej dziewiętnastoletni diler na haju. Był on jednocześnie
pod wielkim wrażeniem, jak dobrze udawało jej się ‘prostować’ dzieciaki, które
przychodziły do niego. Jej brutalna szczerość i bezpośredniość sprawiły, że miał
nawet dla niej pewnego rodzaju szacunek. W końcu, to była ta sama uczciwość,
która sprawiła, że był nią zachwycony.
Drań nawet nie mrugnął, kiedy pociągnął za spust.
A ona nawet nie mrugnęła, kiedy zeznawała przeciwko niemu w sądzie. Najlepsze
jednak było to, kiedy pierwszy raz zobaczył, że przeżyła. Myślał, że ją zabił, tego dnia
miała na sobie maleńki top i nie widać było, że miała na sobie również kamizelkę,
plus ta cała krew... A teraz tam była... pogrążając dowodami jego tyłek.
Naprawdę chciał ją wtedy widzieć martwą. Posłał swoich chłopców od Rikersa, by ją
zabrali. Dowiedzieli się, że mieszkała w Jersey razem z paroma kobietami. Nie
trudno było to odkryć, ponieważ odmówiła ochronny, wprawiając w zupełne
oszołomienie policjantów. W noc poprzedzającą jej zeznania, pokazało się
dwudziestu z jego ludzi, uzbrojonych po zęby.
Tej nocy zadzwoniła po swoje wrony po raz pierwszy... ale tylko po to, aby pozbyły
się zwłok.
Jego krzyki w sądzie następnego dnia, jak podeszła do sędziego były jak muzyka dla
jej uszu. Od tego dnia, wciąż przebywał na oddziale psychiatrycznym w małym
więzieniu w Alabamie, do którego został przeniesiony.
A ona od tamtej pory, bardzo ciężko pracowała, aby być lepszą, od tej osoby, którą
kiedyś była. Pracowała, aby udowodnić Skuld, swoim siostrom, i samej sobie, że była
lepsza od tego małego dilera narkotykowego, od zawsze celnego koszykarza, który
zachwycał na wszystkich imprezach studenckich.
I nigdy nie przestanie działać, aby to udowodnić.
Więc Wilhelm Yager mógł uważać za swój cel, rozpraszanie jej uwagi, ale każdy z jej
chłopaków z ‘drugiego życia’ mógłby powiedzieć to samo – nie wchodzić jej w drogę
oraz to, że ona nigdy ich nie pokocha.
Była tylko jedna rzecz, dla których naprawdę kochała te dni... i ludzie, ale musiała
przyznać że te suki działają jej na nery.
"Dlaczego nie możesz po prostu wyjść za niego i mieć to już za sobą?" spytała
Janelle, kiedy skierowały się do wyjścia, ciemno brązowe loki podskakiwały wokół jej
twarzy. A ten słodki dołeczek na twarzy i duże loki ukrywały jednego z najlepszych i
najbardziej złośliwych bojowników. Janelle, tak jak i kruki, wolała używając gołych rąk
dużo bardziej niż ostrzy, które wszystkie Wrony nauczone były wykorzystywać.
Żaden Klan nie używał pistoletów, nie był to wybór Neecy, ale nakaz od ich bogów.
"Gdy dowie się, jaka naprawdę nieprzyjemny jesteś, to na pewno zostawi cię w
spokoju."
"Nie będę kolejną randką Willego Yagera. Koniec tematu. I ja nie jestem
nieprzyjemna. Ja po prostu nie jestem przebojowa i... „
"Nie zachowuję się jak dziewczyna?"
"Tak. Dokładnie. "
"No cóż to może być koniec tematu dla Ciebie, może... ale na pewno nie dla niego."
Neecy pchnęła Janelle i otworzyła drzwi na dachu. "Nie chcę już o tym mówić.
Odpuść lub zrobię tak, że odpuścisz " obiecała spokojnie.
Neecy nie krzyczała. W rzeczywistości, tylko jedna osoba, kiedykolwiek słyszała jej
krzyk i gdyby mogła, to wyrwałaby skrzydła z jego pleców.
Zespół skierował się w dół po schodach wiodących do głównej części klubu. Był to
jeden z ulubionych klubów Gromady podczas imprez. Był własnością Shifters, istot,
które mogły zmieniać się z człowieka w zwierzę w przeciągu uderzenia serca. Było to
jedyne miejsce, do którego Wrony mogły przyjść i spokojnie rozwinąć skrzydła.
Jednakże mimo to, nie przychodziły tutaj dopóki nie zaczęły wynajmować tego
miejsca. Shifters nienawidzili ich.
"Obrzydliwość. To działania przeciw bogom. Dziwacy "- to tylko niektóre z określeń,
które słyszały przez swoją drogę od bardziej świętych niż one psów, kotów i
wszystkich, którzy przemieszczali się w obrębie klubu.
Shifters tolerowali kruki, ledwie, ale Wron to wprost nienawidzili. Nie dziwnego, bo
wśród bezpośrednich potomków elitarnej straży Odyna, to Kruki urodziły się z ich
skrzydłami. A wrony, dostawały skrzydła dopiero po przysiędze wierności do
wikingowej bogini Skuld... no i umierały.
Skuld tylko wybierała je spośród umierających.
Muzyka cały czas dudniła, gdy zeszła na parter. Mogła już słyszeć Wrony nad sobą.
Suki były głośne. Głośne, denerwujące, i były sukami, ale nie mogła sobie wyobrazić,
życia bez nich.
Ściągnęła wełniane rękawy i rzuciła je na stos przy drzwiach wyjściowych. Neecy
minęła dwóch bramkarzy Shifters. Wilki prawdopodobnie, ale nie była pewna i miała
to gdzie. Dla niej wszyscy oni wszyscy to były tylko nieznośne psy lub koty.
Przechodząc koło nich poklepała ich po dużych klatach, kochając to jak się
wzdrygnęli.
Ale Janelle nie była taka jak ona, kolejny uliczny dzieciak jak ona. Janelle poczekała
aż wejdzie pomiędzy tych dwóch dużych ochroniarzy i wówczas wyciągnęła swoje
skrzydła na prawie sześć stóp, uderzając obu mężczyzn w twarz. Ich śmiech, teraz
stał się histeryczny. Ludzie Shifters naprawdę nienawidzili, kiedy były gdzieś w ich
okolicy.
Neecy weszła do głównej i ta cała wybuchła okrzykami. Były tam nie tylko Wrony z
Jersy, ale także i Wrony z Alabamy, które były przejazdem przez miasto, kierując się
do Philly. No i dlatego teraz była impreza. Chociaż, tak właściwie to Wrony teraz nie
miały powodu by imprezować, ale dla Wron z Alabamy, po prostu musiały. Raz
nawet urządziły imprezę dla Neecy, kiedy ta dostała "B" z geometrii. Matematyka
była jej zmorą, więc to wydawało się słuszne.
"Dobrze, dobrze, dobrze. Kuzynki przybyły do miasta. "
Serena, lider Wron z Bamy, przytuliła ją od tyłu. Butelka tequili w jednej ręce i puszka
z piwem w drugiej, Serena żyła imprezami i nie miała nic przeciwko piciu na
imprezach.
"Kochaniutka! Jak się masz? "
Neecy odwróciła się, schyliła i objęła kobietę. Ponieważ Neecy przyszła
sześćdziesiąta pierwsza to ona musiała dotrzeć do wszystkich by ich uściskać.
"Serena. Cieszę się, że wpadłyście dziś wieczorem. "Nienawidziła przekrzykiwania
muzyki, była najwyraźniej starej daty, bo pragnienie do imprezowania zmniejszało się
z każdym dniem.
"Wiesz, jaka jest jedyna rzecz, której nauczyłam się w swoim życiu, kochanie, to, to,
aby nigdy nie przegapić imprez z Wronami z Jersey".
"Tak, ale jest mi po prostu przykro, że nie możecie zostać dłużej. "
Serena objęła ramiona Neecy i pociągnął ją w stronę baru. "Tak, ja też żałuję, ale
dziewczyny z Philly już na nas czekają. A powiem ci, że te suki są nieznośne. "
Pchając Neecy do baru, Serena zaczęła wymachiwać swoimi butelkami "Barman!
Butelka rosyjskiej wódki dla tej małej praworządnej pani. "
"Nie, nie, nie” Neecy pokręciła głową na barmana. "Butelka piwa. Tylko tego
potrzebuje".
"Co to jest za napój?"
"Jedyny taki, który, miejmy nadzieję, utrzyma mnie z daleka od rynsztoka... w
przeciwieństwie do ostatniego razu, gdy byłyście w mieście."
Yagera zazgrzytał zębami, gdy jedna z Walkirii, jakaś Shawna, delikatnie
wmasowywała maść w jego zmasakrowane ciało.
Cholerna kobieta i jej furia. Nie miała żadnych skrupułów, pakując go w to gówno i
zwołując te swoje cholerne ptaki. Według legendy, Skuld obdarzyła wszystkie swoje
wojowniczki w kilka rzeczy. Siłę, szybkość, skrzydła i szpony. Ale niektóre z nich
otrzymały specjalne umiejętności, coś, co należało tylko do nich. Dla Neecy była to
zdolność do przywoływania stada wron i kruków, by były na jej rozkazy. Obawiały się
tego wszystkie nordyckie klany na całym obszarze Trójpaństwa, bo jej ptaki były
bezlitosne, brutalne i wierne bardziej, niż wszystko, co Yager kiedykolwiek widział.
A one nie latały na południe dla tych ptaków. Znosiły chłód, by były blisko niej.
Trochę jak sam Yager.
"Czy to ja czy to ta kobieta, która naprawdę cię nienawidzi?"
Spojrzał na Mike'a Molińskiego, który w jakiś sposób był dla niego jak młodszy brat,
którego nigdy nie miał... i właśnie, zaczął sobie zdawać sprawę, że nigdy nie chciał.
"Dlaczego prowadzimy tę rozmowę?"
"Ponieważ sobie z nią nie radzisz. A mogę to zrobić za ciebie. "
Nie ma mowy, żeby pozwolił by Mike był blisko niej. Po pierwsze... Bo Neecy
naprawdę wbije tego idiotę w ziemię. Mike może i był wytrzymały, może i był
silniejszy niż większość Wron, ale i Gromada i w szczególności Neecy wykraczała
poza jego siły z przebiegłością i złem. No i drugi powód... taaak, nie chce nikogo
innego dotykającego jej, a już najmniej kogoś z prawdziwym penisem.
To nie byłby pierwszy raz, gdyby ktoś z Wron i Kruków był razem. Niektórzy robili to
dla zabawy, tak na jedną noc, na stojaka lub na randkach a inni żenili się i mieli
dzieci. To nie było nic wielkiego. W rzeczywistości, to nawet miało sens, obie grupy
miały duże czarne skrzydła, obie grupy były wojownikami nordyckich bogowi. Co
prawda, Odinowi nie bardzo się to podobało. Lubił, gdy jego wojownicy "nie
rozcieńczalni krwi” Purpurowej Nordyckiej Krwi. Jego bóg może i był tak zły, jak
sycylijska mafia.
"Poradzę sobie z nią."
"Nie, chyba, że naprawdę zaczniesz ją krzywdzić, a nie wierzę w to, że ona zada
tobie jakieś ciosy, w przeciwieństwie do ciebie. "
Zadał dużo ciosów. Nie mógł się powstrzymać. Poza tym, Gromada nie była ich
wrogiem. Raz na jakiś może i kończyli po przeciwnych stronach, ale to było zależne
od bogów. Jego agresja w stosunku do Neecy, mogła być odreagowana tylko w
naturze. Oznaczało to, że wszystkie chwyty są dozwolone, i że byłaby to brzydka i
brutalna walka, której jednak chciałby uniknąć. Zwłaszcza, gdy ta walka była ostatnią
rzeczą, jaką miał na myśli, kiedy przychodził do niej.
Trochę obijania może, ale nigdy nie walkę.
Chichocząc do siebie, Yager odepchnął ręce kobiety od swojego żebra. "Jak ma na
imię?
Ręce kobiety skończyły opatrywanie jego ran i teraz po prostu na nim leżały. Ale nie
obchodziło go to. Ostatnio, żadna kobieta go nie interesowała, poza Neecy
Lawrence.
Yager pamiętał, kiedy po raz pierwszy ją zobaczył. Oboje mieli po szesnaście lat,
Skuld właśnie wezwała ją do Gromady. On zaś towarzyszył jednemu ze Starszych
Kruków do Ptasiego Domu by spotkać się z ich przywódcą. Nieznajoma, mała
kobieta nazywała się Mitzy i gdy rozmowa dotknęła rzeczy, na które uważali, że
Yager jest za młody, wysłali go na zwiedzanie domu. Natknął się Neecy na
podwórku. Neecy nie urodziła się ze skrzydłami, nie miała o nich absolutnie żadnego
pojęcia, nie wiedziała co z nimi zrobić. Obserwował ją jak podskakiwała w kółko,
próbując się wznieść. Była coraz bardziej sfrustrowana niepowodzeniami, a potem
kichnęła, jej skrzydła rozłożyły się, złapały wiatr, a następną rzeczą, którą zobaczył
była ona uwięziona na dachu. Yager, był pewien, że na pewno będzie wdzięczna za
pomoc... ale ona nie była.
Popełnił błąd, gdy nagle "pojawił się" na dachu obok niej. Kruki mogą czasami
poruszać się tak szybko, że ludzie często nawet nie są w stanie ich zobaczyć, dopóki
nie są tuż przed nimi.
I to wszystko, co się wówczas zdarzyło z Neecy. Powiedział tylko "cześć", gdy ona
krzyknęła i kopnęła go w twarz. Złamała mu nos i zrzuciła z dachu. Wylądował przed
Starszą, wśród swoich towarzyszy, krwawiąc i próbując nie płakać. Jeżeli naprawdę
nie chciałeś cierpieć, to nigdy nie płakałeś przy Starszych.
Od tamtej pory, nigdy tak naprawdę nie przestał o niej myśleć. Razem chodzili do
Caltech i MIT, widział ją kilka razy w roku na wspólny Krukowo-Wronowych zajęciach
z Walkiriami i szczerze mówiąc, ona nigdy nie wydawała się nim zbyt
zainteresowana, ale był wtedy zbyt młody, by się tym przejmować.
Dopiero w tym roku został szefem Kruków New York-New Jersey, gdy jego mentor i
przywódca zmarł nagle. I to wszystko zmieniło no i jeszcze spadła na niego Neecy
Lawrence, bogini sexu i jego mokrych snów.
Przyjęcie berła dowodzenia nad Krukami oznaczało tatuaż Odyna na jego karku, przy
widowni wypełnionej po brzegi Krukami z całego świata, walkiriami oraz Wronami.
Wypalanie nie było przyjemne, ale Yager nie mógł wykazywać żadnych oznak bólu.
Nie mógł nawet drgnąć, jeżeli miał poprowadzić Kruki. Musiał pokazać i Odinowi i im,
że mógł znieść ból, że tak w rzeczywistości to było tylko przywitanie go, bo tak
naprawdę to był typowy wikingowy zwyczaj, który nie zmienił się w ciągu ostatniego
tysiąca lat. Kiedy zakończyło się znakowanie, jedna z pierwszych siedmiu
prawdziwych i nieśmiertelnych Walkirii, która miała prawo nazywać Odina "tatą",
zaprezentowała Yagera zgromadzonej publiczności, jako nowego przywódcę
Kruków.
Stanął przed przedstawicielami wszystkich trzech klanów wojowników i zaczął
wygłaszać przemówienie, które kosztowało go wiele godzin układania, kunsztu,
dopieszczania i prób, gdy nagle ją zobaczył. Stała sobie oparta o ścianę i patrzyła na
tłum znudzonymi oczami. Nancy miała na sobie małą czarną sukienkę i trzy-calowe
szpilki. Na ten widok, nagle w połowie przemówienia, przy wojownikach Odina,
zaniemówił. Nie mógł oderwać od niej oczu. Trwało to tak długo, że Mike musiał
trzepnąć go w jego skrzydła, by ten się ponownie skupił i wygłosił resztę
przemówienia. Ale nie mógł powstrzymać się od marzenia o niej, od wizji, która go
oświeciła i była czystsza niż cokolwiek, co widział do tej pory. Wizja nagiej Neecy
Lawrence zaplątanej w białe prześcieradła na łóżku, w pełni wypieprzonej i pięknej,
szepczącej przez sen jego imię.
Ta prosta wizja była, jak dotąd, najbardziej erotyczną rzeczą, jaką kiedykolwiek
widział w swoim życiu i był bardzo zdeterminowany, aby to stało się rzeczywistością,
jego i jej. Był tylko jeden problem. Neecy traktowali go jak jakiegoś białego i bogatego
śmiecia, a jedyną rzeczą, której żałowała było to, że nie może uciec od niego dość
szybko. To doprowadzało go do szaleństwa. Ona doprowadzała go do szaleństwa.
Małe, białe dłonie zaczęły pieścić jego ramiona. Yager delikatnie odsunął je.
"Dzięki... Egee... Shawna." Albo jakoś tak …
"Kiedy tylko zechcesz". Dała z intrygującym uśmiechem i wyszła z pokoju.
Mike pokręcił głową. "Co się z nią jest nie tak?"
"Nic. Ona jest idealna. Znakomita. "Nic dziwnego. Odin, znany ze swoich rządz,
nigdy nie brał brzydkich śmiertelnych Walkirii. Lubił jak jego kobiety były piękne i z
dużymi cyckami. Jednak od pewnej strasznej nocy, gdy Odwin wziął paru z nich do
lokalnego nocnego klubu ze striptizem, podczas odwiedzin Mountain Creek, zmieniło
się to w ruski film Meyera.
Yagera nadal obchodziły duże cycki Shaway, ale nie wtedy, kiedy mógł nadal czuć
kształtne piersi Neecy w swoich dłoniach. Przypadek, który doprowadził go do
ekstazy.
Wstał, pozwalając by jego skrzydła rozwinęły się, rozciągnął je, potrząsnął nimi i
złożył je z powrotem. Teraz były ukryte za jego plecami i mięśniami. Tylko mały znak
zdradzał ze tam były, jak dwie długie blizny na plecach, wzdłuż kręgosłupa.
"Idę do domu."
Mike patrzył na niego, jak zakładał świeżą koszulkę. "Słuchaj, jeśli potrzebujesz
odreagować to mogę pokazać ci kilka przychylnych dziewczyn z mojej starej
dzielnicy. "
Yager westchnął. "Nie zmuszaj mnie żebym ci przyłożył”.
"Nie, ale jestem jedynym, który będzie z tobą szczery. Masz Walkirie próbujące
dobrać się do ciebie, a ty interesujesz się jakąś Wroną. Toć to te same ptaszyska,
które były w filmie "Omen".
"Tak właściwie to były kruki, idioto".
Przedtem Yager mógł wyjść albo skręcać kark Mikea w precelka, ale teraz do pokoju
wszedł jego drugi dowódca. "To wygląda na ciekawą rozmowę."
Tye Ulrich był jego najlepszym przyjacielem i był małomówny, i to dlatego był
najlepszym przyjacielem Yagera. Miał już dość gadania Mike'a.
"Tak?"
"Zostaliśmy zaproszeni do miasta na imprezę. "
Yager wzruszył ramionami w skórzanej kurtce. "Nie jestem w nastroju... co to kurwa
jest?"
Wyciągnął prezerwatywy z kieszeni, a jego oczy natychmiast spoczęły na Miku.
"No, co? Ja jestem dobrym przyjacielem i mam nadzieję że uda ci się kogoś
przelecieć przed końcem następnego millennium ".
Wzdychając Yager wepchnął prezerwatywy do kieszeni. Tye uniósł brew. "Jeśli je
wrzucisz, to on umieścić ich więcej i to na widoku "
Mike skinął głową. "On ma rację."
"Jakkolwiek". Tye kontynuował: "Tak czy inaczej, wydaje mi się, że Wrony z Bamy są
w naszym mieście i nasze dziewczyny urządziły im przyjęcie w jakimś klubie Shifter".
Głowa Yager podskoczyła, a Mike wypuścił jęk irytacji.
"No i myślałem," Tye kontynuował: "Tak naprawdę, to nie powinniśmy pozwolić, by
nasze kuzynki z innego kraju nie zostały ładnie przywitane przez Kruki, gdy
odwiedzają nasze miasto, prawda?".
Wzruszając ramionami z ogromnym uśmiechem, Yager szybko się zgodził. "Byłoby
to wręcz niegrzeczne."
"Dokładnie".
Neecy siedziała przy barze i patrzyła na swoje dziewczęta. Jedna rzecz jest zawsze
taka sama – Wrony nie mogły być na przeciętnej imprezie.
Neecy zerknęła na dwie siedemnastoletnie Wrony i ich piwo. Głupi Shifter, drań
nawet nie sprawdził ich dowodów. Uderzyła pięścią, powodując, że dwie dziewczyny
podskoczyły.
"Nawet o tym nie myślcie, moje panie."
Przewróciły oczyma i zajęczały, po czym skierowały się z powrotem na parkiet.
Skinęła na jedną ze starszych Wron, ruszającą w noc "Weź je do domu."
Chichocząc odpowiedziała, "Masz to".
Młode, które wchodziły do Gromady, od razu dowiadywały się, że będą trzymane
przez Neecy mocno za krótką smycz aż skończą osiemnastkę, a picie to dopiero od
dwudziestu jeden lat. I żadnych narkotyków, nigdy. Ponieważ nie można opuścić
Wron, no wyjątkiem jest śmierć i nie ma innej alternatywy. A gdy młodzi wymknęli się
spod kontroli to był taki jeden starszy, brutalny Kruk od bicia. Wrony nienawidziły
nawet myśli o tym rodzaju happeningu i albo słuchały nakazów lub ukrywały swoje
wybryki naprawdę dobrze.
"Okay, Neecy. Powiedz mi coś”. Neecy odwróciła się i zobaczyła Janelle siedzącą
obok niej. "Arri Chang. "
"Co z nią?"
"Wyjaśnij mi jeszcze raz, dlaczego marnuję swój czas i próbuje trenować tego
Maluszka?"
"Bo ci kazałam."
Jeśli Janelle miałaby szczęście, to mogłaby zostać jej zastępcą w jeden dzień. Ale
ona nigdy nie poprowadzi Wron. I to nie dlatego, że zadawała pytania, a ponieważ
zadawała je, jak i tak znała odpowiedz. Skuld nienawidziła tego.
"Daj mi spokój, Neecy. Ona się mnie boi, nie może ze mną walczyć, jedynym
wyjściem jest założenie papierowej torby".
"Ona nie boi się ciebie."
"Ona ukryła się przede mną, a kiedy wyśledziłam ją i zabrałam do sali szkoleniowej,
kuliła się. "Janelle westchnęła i jej blond loki zakryły jej twarz. "To zaczyna wpędzać
mnie w kompleksy. Czuję się jak gigantyczny ogr ".
Janelle nie była tak wysoka jak Neecy, ale była szersza i silniejsza. Była dużą kobietą
i Nancy wiedziała, że to wpłynęło na jej samoświadomość.
„Nie jesteś olbrzymim ogrem. Ona jest po prostu nowa. "
"Ona jest z nami od dwóch lat."
Neecy skrzywiła się. Janelle była w porządku, a nie znała jeszcze całej historii. Było
dużo dziwnych rzeczy związanych z Arri, ale to jednak nie było do dyskusji, podczas
imprezy.
"Słuchaj, nie będę o tym dzisiaj rozmawiała. A ty możesz tu siedzieć i świrować...”
Neecy zsunęła się ze stołka. "Albo możesz spróbować z tym żyć w tym
fantastycznym świecie wokół ciebie i zatańczyć mną."
Janelle wstała powoli. "Wiem, że to nie wyzwanie bezpośrednio... do mnie, prawda?."
"Dawaj, kochanie". Neecy mogła bawić się sama na parkiecie, ale Janelle
tańczyła na ulicy dla pieniędzy, kiedy Skuld ją zabrała. W rzeczywistości, w
niektórych starych rapowych i reggae wideoklipach, można było zobaczyć Janelle w
tle. Czasami to była jedyna biała dziewczyna w całym nagraniu. Mimo to, to było
wciąż zabawne i popieprzone robić to z nią.
"Och, to jest to, Lawrence. Twoja dupa jest moja ".
Katie zbliżyła się do nich z drinkiem z parasolką w ręce. "Co się dzieje?"
"Neece właśnie mnie wyzwała."
"Co?" Katie nagle wdrapała się na bar, ku głębokiej irytacji Shifters..
"Hej!" Jej donośny głos przeleciał przez pokój prosto do DJ’a. Muzyka natychmiast
zamilkła. "Mamy wyzwanie, panie! "
Neecy potrząsnęła głową, Wrony zaczęły wiwatować i zrobiły przestrzeń na parkiecie
dla niej i Janelle. Tańcząc, Janelle odwróciła się i ruszyła do tyłu, a następnie
wskazała obiema rękami na Neecy by ta podążała za nią.
„Dalej, suko. Pieprzysz same głupoty. Zobaczmy, co tak naprawdę potrafisz. "
Przewracając oczami, Neecy podążyła za nią. Szczerze mówiąc, zniesie to całe
gówno, aby tylko odwrócić uwagę jej zespołu od potencjalnego koszmaru Arri Chang.
Derrick nienawidził imprez Wron. Te suki niepokoiły go. One przyprawiały o ciarki
wszystkich Shifters. Te kobiety umarły, a bogini ożywiła je z powrotem. Ożywiła...
zmienione.
Shifters urodziły się na swój sposób. Kruki były świrnięte, chociaż nie mogły
przemieniać się w gówno, bo posiadali te głupie skrzydła.
Wrony, jednak obudziły się ze śmierci i nagle miały skrzydła. Nie były one
nieśmiertelne lub nieumarłe, były po prostu zbieraniną ze skrzydłami, ze wzmocniona
siłą i odpornością i naprawdę niezdrową żądzą krwi. Tak jak Shifters, Wrony wciąż
były ludźmi... w pewnym sensie. Mogły rozmnażać się, starzeć i umierać. Ale nic z
tego nie czyniło je lepszymi.
Mimo tego, że to wszystko było prawdą to jednak na niektóre z nich, nie było złe
patrzeć. Jedna z tych ładniejszych zamachała mu dwudziestką przed twarzą.
"Jeszcze jedną." I podniosła butelkę drogiego, importowanego piwa. Derrick poszedł
wziąć jedną z lodówki za barem, ale okazało się, że ten jest pusty. Mniej niż pięć
minut temu, miał tam co najmniej trzydzieści butelek, ponieważ Wrony naprawdę je
lubiły.
Powąchał nosem powietrze, ale poczuł ludzi. Kolejny powód, dla którego Shifters nie
lubili Wron i Kruków. Pachnieli jak normalni ludzie. Po prostu pachnęli jak ludzie,
którzy spali na puchowych poduszkach.
Spojrzał na parkiet, ale Wrony nadal stały rządkiem i obserwowały faworyta disco.
Wtedy kątem oka zobaczył ruch i głowa Derrick odwróciła się. Dostrzegł ich na
balkonie, który otaczał parkiet. Kruki, ich fioletowo-czarne skrzydła mieniące się w
klubowych światłach stroboskopowych. Prawie wszyscy z nich mieli po jednym z
zaginionych piw i w milczeniu obserwowali Wrony. Jak przeszli obok niego, nie miał
pojęcia.
I, szczerze mówiąc, nigdy nie chciał się tego dowiedzieć.
"Uwielbiam patrzeć jak kobiety tańczą." Yager i Tye spojrzeli z zaskoczeniem na
Mike'a, który stał pomiędzy nimi. To było takie niewinne i czyste, a on nie mówił
takich rzeczy. "To sprawia, że ich cycki podskakują".
Przewracając oczyma, Yager i Tye ponownie spojrzeli na tańczące kobiety.
Tak. Yager też lubił patrzeć jak Neecy tańczy. Uwielbiał też jej zachowanie, gdy była
sama z Gromadą. Jak się śmiała, żartowała i dobrze bawiła ze swoimi siostrami.
Chciał częściej widzieć jak to robi, chciałby aby uśmiechała się tak samo do niego jak
do swoich tak przyjaciół.
"No, więc jak, idziemy tam zabawić się z nimi? Czy będziemy tak siedzieli i patrzyli
banda maniaków? "zapytał Mike.
Tye wzruszył ramionami. "Lubię na nie patrzeć."
"Taaak. A to ma pewnie coś wspólnego z tą wielką dziewczyną " odgadł Mike.
Yager uniósł brwi ze zdziwienia. "Chcesz zapytać, z którą dziewczyną?"
Ponownie odezwał się Mike. "Mój łatwy do przewidzenia kolego, z Janelle." Yager
postanowił mieć to w dupie, tak długo jak nie wciągali w to Nenccy.
"Uważam ją... za interesującą." Tye nigdy nie mówił zbyt wiele, ale to co powiedział
było już naprawdę bardzo niewinne, ale Yager znał już go wystarczająco długo, aby
wiedzieć, że "interesująca" znaczy w jego przypadku "niezły kawałek dupy i nie mogę
się już doczekać, by ją przelecieć. "
"Rozumiem, i to zwłaszcza po obejrzeniu jej tańca, że ona jest naprawdę."
"Tak. Taniec. Cokolwiek ".
Mike westchnął. "Nie rozumiem was, są na tym świecie dużo lepsze i piękniejsze
kobiety, a jeżeli nie, to na pewno mniej wymagające. Raz widziałem jak Janelle
wyrwała człowiekowi serce... i ogóle się tym nie przejęła. "
Mike objął rękami obu mężczyzn. "Moi panowie, uważam, że nasi chłopcy powinni
spędzić ze mną trochę nocy, tak bym mógł im pokazać parę naprawdę gorących i
bardzo uczynnych super modelek. "
Mike był dużym facetem, ale wciąż, Yager i Tye nad nim górowali, tak jak nad
wszystkimi wokoło. Spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się i z całej siły walnęli
mężczyznę, rozłożyli skrzydła i zrzucili go z balkonu. Wrony, tak jak i wszystkie inne
zwierzęta, które posiadały skrzydła, wyczuły jego lecące ciało i szybko usunęły się z
drogi. A gdy Mike uderzył o podłogę, kobiety spojrzały na niego a później przeniosły
wzrok do góry, na nich. Przez kilka długich sekund, patrzyły po prostu na Kruki, ale
po chwili je to znudziło i wróciły do tańca. Cóż, tak właściwie to wszyscy wrócili do
tańca za wyjątkiem Neecy. Stała z rękami na biodrach i wpatrywała się w Yagera.
Uśmiechnął się i puścił do niej oczko.
Przewróciła oczami z irytacją i zeszła z parkietu.
"Dobra, która z was, głupie suki, zaprosiła Kruki na imprezę? "
Janelle, Connie i Katie spojrzały na siebie i wzruszyły ramionami.
"Zadałam pytanie."
Tłumaczenie nieoficjalne: Zuza N N N N A
Prolog "Znajdź ją!" Gonili ją aż do lasu. Ciemnowłosy przystojniak o ciemnych oczach. Haakon i jego ludzie mieli plany w stosunku do niej, ale jak tylko trafili na polanę to ona zniknęła. Uciszył swoich ludzi podniesieniem dłoni, pewnie ukryła się przed nimi. Haakon uśmiechnął się. Mógł już sobie wyobrazić jej smak, jej płacz i jej krzyki o litość. Był gotowy mieć tą małą kobietę, w ten czy inny sposób, chętną lub nie, a później jego ludzie też będą mogli się z nią zabawić. Nagle hałas za ich plecami zmusił całą grupę do obrotu. Haakon, zrelaksowany, z ręką na mieczu tylko zachichotał. "To tylko kruk, głupcy." "To jest wrona". Wszyscy odwrócili się na dźwięk głosu. Stała przed nimi dziewczyna w zużytym, podartym ubraniu i z brudnymi włosami. Brązowoskóra. Zakładał, że ona musi być jedną z tych, co najechali ich ziemie, przyciągniętych celami hodowlanymi. Jednakże, nic z tych rzeczy nie mogło odciągnąć go od jej urody. Może jednak powinien ją zatrzymać, może nie będzie musiał się nią dzielić. Nie, nie będzie musiał, nie z władzą, którą teraz posiadał. Wyciągnął do niej rękę, czując jednocześnie przypływ energii z broni, którą niedawno odkryli w ukrytej jaskini. Jej moc uczyniła go śmiałym i pewny siebie. Stał się silny. "Chodź do mnie, mała dziewczynko." Wpatrywała się w niego, ale nie widział w niej żadnego strachu przed nim. Prawdopodobnie pragnęła go, może zorientowała się jak dobrze mogą się razem zabawić. "Popatrz" szczeknął jeden z jego ludzi. Ale Haakon zignorował go, był zbyt skupiony na kobiecie. "Patrz!" Nalegał jego drugi dowódca.
Haakon, z westchnieniem podążył za jego wskazaniem... na drzewa. Było więcej ptaków. Wrony i kilka kruków obserwowały ich w milczeniu, ale on o to nie dbał. Wciąż wpatrując się w drzewa powiedział: „To tylko ptaki, głupcy. Weźcie się w garść". Usłyszał westchnienie mężczyzn i jego wzrok podążył do nich, a następnie wrócił do kobiety. Mimowolnie zrobił krok w tył, kiedy olbrzymie czarne skrzydła powoli zaczęły wyrastać z jej pleców, były prawie tak duże jak ona i wyglądały jak skrzydła kruka. Uśmiechnęła się. "Już mnie nie chcesz mnie, słodki Haakonie?" Dziewczyna wiedziała, jak się nazywa. Skąd znała jego imię? Nigdy wcześniej jej przecież nie widział. "Nie baw się ze swoja zdobyczą" Na dźwięk innego żeńskiego głosu, Haakon i jego ludzie natychmiast obrócili się i zobaczyli nieco starszą kobietę ze skrzydłami. "To jest ... nieprzyzwoite", skarciła. "Dlaczego mam grać fair?" Zapytała dziewczyna „Myślisz, że on byłby dobry dla mnie?" Nie, nie byłby, mógł ją o tym zapewnić. "Ach!" Warknęła kolejna, wychodząc z cienia drzew. "Nie tracić już czasu! Wieczorem przybywają wojownicy Odina, a ja mam w planach upić się, i zaciągnąć, co najmniej jednego z nich, aby rozgrzał moje łóżko, więc pospiesz się, żebyśmy mogły już pójść" "Oooh" zaczęły wiwatować inne. "Kruki przybywają, tak?" Kobiety zaczęły się śmiać "Mam na to swój sposób, aby przybyli", jeden z nich jej to obiecał. Stare kobiety z jego wioski ostrzegły go wiele razy w przeszłości. Kazały mu wrócić do jaskini z klejnotami, gdzie odnalazł ten sztylet i go oddać, ale on śmiał się z nich. Jak mogliby spodziewać się, że odda coś, co dało mu tyle siły i to tak szybko? Minęło zaledwie kilka dni, i to on rządził ich wioską, no i miał też plany, aby wziąć na własność również te w okolicy.
”Ale oni przyjdą po ciebie", szeptali do niego. "A gdy to zrobią, to nikt ci nie pomoże. Nikt nie wchodzi pomiędzy Wrony i ich gromadę. " Jak większość ludzi w jego wsi, nigdy nie wierzył w stare historie o boginiach – brutalnych wojownikach. Co prawda, krwiożercze walkirie były przerażające, ale według legendy to były córki bogów, zaś kobiety patrzące na niego z takim chłodem w oczach, były bardzo ludzkie. Te... kobiety, jeśli można je tak nazywać, były Gromadą. Skrzydlatymi wojownikami bogini Skuld. Wojownikami, którzy już zmarli, a których Skuld ożywiła, nadal byli ludźmi, ale trochę zmienionymi. Kiedy tak wpatrywał się w ich potężne skrzydła, ta mała, którą gonił, uderzyła go małą pięścią prosto w twarz, zaskakując go przy tym zupełnie. A gdy chwycił się za swój roztrzaskany nos, Haakon szybko zrozumiał, że jej mały rozmiar ukrył dość potężną siłę. Zanim zdążył się otrząsnąć rzuciła go na ziemię, a jej kopniaki i pięści miały o wiele większą siłę niż jakikolwiek mężczyzny, z którym walczył do tej pory. Krzyki jego umierających ludzi zaczęły wypełniać mu uszy, ale nie był już im w stanie pomóc. Nie można zatrzymać Gromady. Zniszczenie jego ludzi nie zabrało im dużo czasu. A przecież byli to twardzi mężczyźni, którzy brali udział w wielu wojnach przez wiele lat, niektórych z nich uważał nawet za przyjaciół. I teraz, te stosunkowo młode kobiety zabiły ich wszystkich raptem w parę sekund. Jego zaś zatrzymały na koniec. Ta, którą gonił trzymała swoją małą stopę na jego gardle. Wydawać by się mogło, że jego cierpienie nudzi je, przestały go nawet już bić. Jedna z nich wyciągnęła naładowany magią sztylet z pochwy u jego boku. Sztylet, który dał mu tyle siły i to tak szybko, jak ją teraz zabierał. "Tutaj". Kobieta fachowo odwróciła ostrze tak by dziewczyna mogła chwycić za rączkę sztyletu. "Zrób to szybko i czysto. A później Hella może się nim zająć a my spędzimy noc ucząc Kruki Odyna jak się prosi. " Dziewczyna skinęła głową. "Jak sobie życzysz.” Usiadła okrakiem na jego klatce piersiowej. Była ciepła i naga pod ubraniem. Czuł jej zapach i jej pożądanie, ale to nie było dla niego... to było dla zabójstwa. "Trzeba było posłuchać tych starych kobiet w Twojej wiosce, Haakonie” i zwróciła ostrze w jego stronę, „teraz trzeba zapłacić"
"Valhalla nie jest dla Ciebie", kolejna z nich zadrwiła. „Właśnie w kierunku twojej wioski podążają kruki, wojownicy Odyna.” Mówiła tak, jakby utrata miejsca przy stole Odyna w Asgard nic nie znaczyła dla wojownika takiego jak on. "Walkirie nie zabiorą cię do domu." Dziewczyna pokręciła głową ze smutkiem. "Nie, nie będziesz w Valhalli. " Potem podcięła mu gardło.
Rozdział pierwszy Tysiąc lat później... New Jersey Szkło w oknie roztrzaskało się, kiedy rzucił się przez nie dorosły mężczyzna. Will Yager przymknął oczy i odwrócił głowę, aby uchronić się od drobnego szkła. Wiedział, że tak się dzieje, gdy człowiek rzuca się przez okno. "Możesz uciekać, David,” zadrwił kobiecy głos z mieszkania mężczyzny, gdy tylko David wylądował ciężko przy nogach Yagera. "Ale znajdziemy cię." "Nie zostawiaj nas, cukiereczku! Nie byłam gotowa” Dodał inny żeński głos. Człowiek u jego stóp - "Dawid" jak domyślił się Yager - usiłował odczołgać się. Jedynym powodem, dlaczego człowiek ten nie połamał się jak gałązka, kiedy wylądował było to, że spadł z czymś, co niedawno ukradł. Bo to był właśnie powód, dla którego Yager i jego zespół byli właśnie tutaj w tę sobotnią noc. Dlaczego ludzie okradali bogów, Yager nigdy się tego nie dowie. Chwycił Davida za szyję i podniósł go na nogi. "Gdzie dokładnie się czołgasz, mały człowieczku? " "Zaufaj mi", zaśmiał się za nimi Mike, protegowany Yagera. "Jesteśmy o wiele ładniejsi niż te kobiet, od których uciekłeś". To była prawda. Gromada nie ruszała w misje ratownicze czy też by pomagać potrzebującym lub mieszać się w politykę bogów. Gromada odpowiadała tylko jednemu bogowi - Fate zwanej Skuld, the Veiled One. Bogini, która kiedyś przemieszczała się razem z walkiriami, kiedy jej się nudziło. Skuld znała przyszłość, mogła wskrzesić umarłych do życia i wierzyła w mądrość. To ona stworzyła Gromadę ponad tysiąc lat temu, gdy ludzie Yagera wciąż najeżdżali dla sportu klasztory. Chciała mieć podobnie jak Odyn własnych wojowników, ale w przeciwieństwie do niego, Skuld nie wybrała z rasy nordyckiej. Wybierała z dziewcząt, które wikingowie, jego pobratymcy porwali. Dziewcząt, które były zarzucane na ramiona wojowników i wywożone do zagranicznych krajów, o których nic nie wiedziały. Mike prawdopodobnie przedstawił to najlepiej, "Kruki wyglądają jak z reklamy dla ‘Hitler jugend’ natomiast Wrony jak jedno z tych wielkich pudełek kredek. " Kiedy Skuld jechała z walkiriami, to ona wybierała wśród zabitych, którzy pójdą do Valhalla. Zresztą nadal to robiła, wybierała własnych wojowników, nic się nie zmieniło. Miała ona tylko jeden wymóg dla tych, którzy chcieli oddać swoje życie na
jej usługi... musieli nabrać ostatniego oddechu. "Daj spokój, mały człowieczku", Yager przemówił. Chwycił mocno garść włosów Dawida, przytrzymując go przed ucieczką. Yager nienawidził nikogo gonić. "I damy ci szybką śmierć. Możemy ci to obiecać. " David pokręcił głową, ale nic nie powiedział. "Nawet nie mam zamiaru pytać, dlaczego tu jesteś, Yager, „ stwierdził spokojnie kobiecy głos. David zapiszczał, kiedy silne kobiece ręce chwyciły go za ramiona i pociągnęły z dala od wątpliwego bezpieczeństwa, jakie dawały Kruki. Yager skrzywił się współczująco. David zdecydowanie stracił włosy wraz z kawałkami skóry przy tym przejęciu. "Ten jest nasz, Yager." Neecy Lawrence, zastępca we Szeregach Wron z Jersey i Lethal z ostrzem i szponami. Uparte, twarde, brutalnie szczere, a jednocześnie najgorętsze dupy na Wschodnim Wybrzeżu. "Nie powiedziałem, że nie jest Twój. Jesteśmy tu tylko po to, aby pomóc... i dostać runy Odyna, które, które, jak uważam, że są gdzieś w nim." Yager wyrwał Dawida z powrotem. "Spójrz, jest już za późno, "Neecy nalegała. Zespół bojowy Wron, zawsze ubrany był tak samo: czarne dżinsy, czarne buty ze stalowymi czubkami i białe koszule bez pleców tak by ich skrzydła nie były obciążone. Logo ich bogini widniało na kołnierzach ich koszul, które ze względu na połowę stycznia miały dodatkowo wełniane rękawy od dłoni aż po bicepsy. Ubrania Kruków były podobne z wyjątkiem rękawów. Wikingowie od zawsze mieli do czynienia z zimnem, nie potrzebowali, więc dodatkowej ochrony, inaczej starszyzna Kruków zaczęłyby nazywać ich cipami. "On już użył tych run i musi ponieść karę” kontynuowała Neecy. "A szczególnie jego język. Od czasu, kiedy to zrobił on należy do nas. Skuld dała mi rozkaz sprowadzenia tych run do niej, więc no cóż masz gówniane szczęście, co?" I szarpnęła człowieka z powrotem. "Tak właściwie, to ty masz, dziecino." Yager chwycił Dawida za kark i pociągnął go z powrotem. "Tak właściwie, to nie obchodzi mnie, czy on już wykorzystał te runy. Mam je zanieść do Odyna i już’”
"Odyn może iść do piekła, mam to gdzieś. I przestań nazywać mnie dzieciną". Neecy wzięła Dawida z powrotem, ignorując płaczliwe dźwięki, które ten zaczął wydawać. "Dlaczego zawsze musisz być taka trudna?" Naprawdę. Nie możemy, ot tak po prostu wziąć ślubu i pracować, a resztę załatwiać w łóżku? Neecy wykrzywiła usta w zgryźliwym uśmiechu i to mu powiedziało, że zaczyna tracić cierpliwość "Nie jestem trudna, ty nic nie wiesz o trudnościach, Yager, ale uwierz mi, jak chcesz, to to dopiero może być trudne" I nie była to czcza przechwałka czy bezpodstawna groźba, nie musiała uciekać się do takich rzeczy, jej reputacja była wystarczająca. Dołączyła do Skuld bardzo wcześnie. Miała tylko szesnaście lat, kiedy pewnego dnia obudziła się w Domu Ptaków - tak Wrony nazywały swój bezpieczny dom. Została obudzona tuż przed śmiercią, zaś ostatnią rzeczą, jaką prawdopodobnie pamiętała, był jej chłopak, dealer narkotyków, pociągający za spust. Sześć kul prosto w pierś, to było ostrzeżenie dla dwóch tajniaków. Piętnaście lat później, to ona rządziła Wronami z Jersey. Tylko jedna kobieta stała pomiędzy nią a boginią Skuld, Didi, która odpowiedzialna była za politykę, podczas gdy Neecy za wszystko inne. Zawsze była poważa i bardzo zdeterminowana. Neecy nie traktowała swojej przysięgi lekko i tego samego żądała od wszystkich Wron. Mogła być cwana, ale przede wszystkim była sprawiedliwa. Zrobił krok w jej stronę. "Neecy". "Odwal się, Yager." Jej skrzydła zalśniły na niebiesko-czarno w świetle latarni, rozrastając się niebezpiecznie daleko od jej ciała, nawet teraz, gdy ona pozostała bardzo spokojna. Uuuu człowieku, nigdy nie widział kobiety piękniejszej od Neecy. Miała króciutkie, proste, czarne włosy z tyłu, zaś z przodu tak długą grzywkę, że prawie zakryła jej wspaniałe czarne oczy. Miała brązową skórę, ale tak naprawdę nikt nie wiedział skąd ona była, nawet sama Neecy. Plotka głosiła, że ktoś znalazł ją w śmietniku, kiedy miała zaledwie dzień. Mogła być murzynką, Brazylijką, Kubańska, albo mixem czegoś innego. Tak właściwie to Yager nic to nie obchodziło, dla niego tylko jedna rzecz była ważna, jeżeli chodziło o Neecy Lawrence. Uczynić ją swoją. Wzdychając, powiedział: "Nie chcę z tobą walczyć." "Wiem, Yager, „ odpowiedziała cicho. "Wiem." A potem walnęła go w twarz.
Do cholery! Powinien był to przewidzieć. Co prawda nie dokonała wielu szkód, ale udało jej się odchylić jego głowę na bok, a to dało jej wystarczająco dużo czasu aby wykorzystać swoje skrzydła i podnieść swoje ciało w powietrze, tak, aby mogła również podciągnąć obie nogi i walnąć go z całej siły w pierś, wysyłając z powrotem do swoich ludzi. W wyniku tego zderzenia sama odbiła się w powietrze, po czym wylądowała cicho i pewnie na obu nogach. "Katie", zawołała. "Mam go". Katie Clark, złośliwy rudzielec, który zmarł, gdy próbował zatrzymać walkę na noże pomiędzy dwojgiem przyjaciół, chwycił mocno Dawida. Szpony wysunęły się z jej ręki, zgrabnie rozcinając jego bok jednym cięciem. Potem wsunęła rękę do rany, ignorując jego niezrozumiałe krzyki bólu. "Och, przestań jęczeć, takie duże dziecko. Sam sprowadziłeś to gówno na siebie. " Wyciągnęła rękę z jego ciała, runy, które były częścią jego ciała, znajdowały się teraz w jej okrwawionej, zaciśniętej pięści. Katie odrzuciła jego ciało na ziemię jak stare śmieci. Teraz, gdy już nie było run w jego ciele Yager wiedział, że ten czuł każdy ból i wszystko to teraz poczuł. "Zrobione!" wykrzyknęła Katie. "Dobrze" odpowiedziała Neecy. "Idziemy!" Katie rozłożyła swoje skrzydła i nogi oderwały się od ziemi. Ale Mike wyminął je i chwycił jej nogi, ściągając ją z powrotem na ziemię. Yager był zaskoczony, nie spodziewał się, że on może to zrobić. Właściwie, to nikt z Kruków się tego nie spodziewał. Patrzyli w milczeniu, jak Mike schylił się i zabrał runy z jej ręki, po czym wzruszył ramionami. "A czego się spodziewaliście?" Katie, szybko odzyskała równowagę i uderzyła nogą w jego kolano. Nie użyła swojego sześciocalowego metalowego kolca, więc Yager domyślił się, że nie chce, trwale go uszkodzić. Mike upadł na jedno kolano z gniewnym pomrukiem bólu. Katie odskoczyła z jego drogi, gdy szybko upadł u jej stóp. "Zaraz skopię twoją dupę, chłopczyku" warknęła. "Oooh. Groźby pisklaku? " szydził Mike wciąż klęcząc przed nią. "Kocham to." Oj, chłopiec nigdy nie wiedział, kiedy odpuścić.
Mike czekał na ruch Katie, i to był jego błąd. Nie widział, że Connie Vega, która zmarła, gdy pijany kierowca uderzył w jej rower, stoi tuż za nim. Kopnęła go między łopatki, przyciskając jego wielkie ciało do ziemi. Przyłożyła kolanem w plecy, by po chwili owinąć łańcuch wokół jego szyi i pociągnąć. Mike zacisnął zęby i rzucił runy do Yagera, który szybko je złapał i spojrzał na Neecy. Wyciągnęła rękę. "Oddaj, Yager." "Nie." "Bo powiem Connie, żeby się z nim pobawiła, jeśli zaraz mi ich nie oddasz." Przewrócił oczami. "Nie zrobi krzywdy Mikowi, oboje to wiemy." Możecie w to wierzyć albo nie, ale tak naprawdę to i Kruki i Wrony były po tej samej stronie. "I tutaj jesteś w błędzie, może i go nie zabije, ale pomyśl o bólu, który może mu sprawić." Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Mike doprowadzał wszystkich do szaleństwa, ale Wrony nadal traktowały go jak ich małego, dwudziestosiedmioletniego braciszka. "Neecy, daj spokój ..." "Jak myślisz ile razy mam jeszcze przeprowadzać rozmowę z jedną z moich młodszych sióstr, tłumacząc jej, że powodem, dla którego Mike nie zadzwonił do niej, jest to, że już ją przeleciał?" Yager skrzywił się. No tak, cholernie napalony Mike. Tak w zasadzie to, powinien zostawić Mike Moliński Wronom. "Tak więc, uwierz mi, będę się świetnie bawiła patrząc jak on płacze... a teraz oddawaj runy." Wyciągnęła rękę i poruszyła palcami. Yager wzruszył ramionami. "Okay". Położył runy na jej dłoni, a gdy zaczęła zamknąć dłoń wokół nich, chwycił jej nadgarstek, i szybko ją odwrócił a potem przyciągnął ją do siebie, trzymając mocno ramionami. "Bierzcie Mika!" Warknął swojej drużynie.
Teraz Neecy już była wkurzona i zaczęła jawnie to pokazywać. Walczyła, aby wydostać się z jego ramion. "Ty sukinsynu! " "Ty nigdy nawet nie spotkałaś mojej matki." A teraz to już się wściekła. Wszystkie Wrony i Kruki jednocześnie rzuciły się na Mike'a i Connie, tworząc bardzo ciekawy "stos", gdy Neecy walczyła w ramionach Yagera. Poruszała się to w jedną, to w drugą stronę, gdy nagle oboje zamarli. Przez zaciśnięte zęby, wydusiła: "Yager, zabieraj swoje cholerne ręce z moich cyców!" "Przepraszam... Dotykałem twoich cycków? Ups, nawet tego nie zauważyłem. " Kłamca! Ale on po prostu nie mógł się oprzeć. Spokojnie, śliczna Neecy jest zła? Oj to taki rzadki moment, a on zamierza się nim delektować. Jak można jej nie kochać… jej obutej stopy, która właśnie uderzyła go w nogę, szarpiąc jednocześnie ramionami, i łokcia, który ciężko walnął go w podbródek. Głowa Yagera odskoczyła do tyłu, gdy odwróciła się twarzą do niego. Skrzydła Neecy uniosły ją trochę, a ona podniosła nogę by ponownie kopnąć go w klatkę piersiową, jednakże ten złapał ją za kolana, zanim mogła go dosięgnąć, obrócił ją na bok i rzucił na bruk. Yager usłyszał jej skowyt bólu, ale nie miał zamiaru pozwolić jej wstać. Kiedy nie mogła uwolnić nóg, spojrzała w niebo, ale on wiedział co planowała. Mężczyzna w nim znał ja bardzo dobrze, lepiej niż samego siebie. "Nawet się nie waż się, Neecy Lawrence!" "Chodźcie do mnie", ryknęła głosem, który odbił się od ścian alei. Obie strony zamarły w połowie ataku i od razu spojrzały w niebo. Cisza, teraz czekali na coś gorszego od nich wszystkich razem wziętych. "Cholera, Neecy!" "Nie krzycz na mnie, Yager. To ty zacząłeś to gówno ". Szarpnęła nogą i wstała. Jej zespół znów stanął za Neecy, a Kruki pomogły wstać Mikowi. Neecy założyła ręce na piersi. "Chyba będzie lepiej jak zabierzesz stąd swoich ludzi, Yager. Nie chce się nienawidzić za to, co się z nimi stanie."
"Dobrze", warknął. "Kruki... Idźcie." Patrzyli na niego. "Teraz!" Mikei, ściągnął łańcuch z gardła, podszedł do Yagera. "Bracie, chodźmy". Neecy uśmiechnęła się. "Słyszeliście, Yagera. Lepiej idźcie. " Ale on nie poszedł, tylko po prostu stał i patrzył na nią. Mike ponownie spojrzał w niebo. "Yager. Słyszę ich. Musimy iść. " Yager też słyszał, ale on nigdzie nie pójdzie. "Więc idź." "Bez Ciebie? Nie ma mowy. " "Powiedziałem, że masz iść." Wzdychając z irytacją i rezygnacją, Mike rozpostarł skrzydła i odleciał. Zostali tylko Yager, Wrony i biedny, umierający David. Neecy spojrzała znudzona, ale on wiedział lepiej. "Yager. Nie żartuję. Odejdź, oni nadchodzą" powiedziała. "Wiem", odpowiedział tylko. Jej szelmowski uśmiech trochę zbladł "Słuchaj, masz runy Odyna... więc odejdź." Patrzył na nią i założył ręce na piersi, naśladując jej stanowisko. "Yager, „ ostrzegła ponownie. Zrobił krok w jej stronę. "Powiedz to moja miła." Pozostałe Wrony popatrzyły na siebie zaskoczone, ale Neecy pokręciła głową. "Czy jesteś tego pewien?" Wzruszył ramionami i odsunął się. "Yager, nie jestem w stanie ich odwołać". Mimo to, nie ruszył się. Widział jak David próbuje odczołgać się od nich. On nie powinien już im przeszkadzać, on nie powinien zostać żywy. "Yager!"
Teraz i Yager też je słyszał. Trzepot skrzydeł. Wielu, wielu skrzydeł. "Neecy” mruknęła cicho Janelle MacKenna, kolejna śmierć w młodym wieku, wpatrując się w niebo. "Poważnie, Yager. Odejdź. To nie zrobi krzywdy moim dziewczynom, ale ty…" Neecy próbowała być spokojna, ale już jej to nie wychodziło. Yager też to wiedział. Coś czarnego przepłynęło koło niego i poczuł ból na swojej szyi. Wiedział, że będzie tam krew, ale nie dbał o to. Kolejny cień i poczuł łzę na policzku i kolejną krwawą linie, jaką zostawił. "Jezu, Yager” szepnęła Neecy. "Powiedz to moja miła, Neecy" rozkazał. "Powiedz albo zostanę tutaj, dopóki to się nie skończy." Przez zaciśnięte zęby: "Dobrze, niech będzie" Silne i jednocześnie kłopotliwe emocje przebiegły przez jej twarz. "Proszę", wypluła wręcz. Wreszcie uśmiechnął się, gdy Neecy Lawrence wpatrywała się w niego. "Wiedziałem, to" westchnął szczęśliwie. "Wiedziałam, że mnie lubisz." Potem rozwinął swoje skrzydła i odleciał, przelatując przez stado prawdziwych wron i kruków. Neecy ruszyła do Dawida, z którego nic już nie zostało, poza stertą jego ubrań. Zaś Yager ruszył z powrotem do bezpiecznego domu Kruków w Jersey, ale usłyszał jeszcze jak Neecy krzyczy do niego. "Nienawidzę cię, Willu Yagerze! I tych waszych długich łodzi, którymi przybyli twoi przodkowie też! "
Rozdział 2 Denise "Neecy" Lawrence wylądowała na dachu klubu. Gromada miała tutaj zarezerwowane miejsce na noc, wiedziała więc, że drzwi na dachu zostaną odblokowane, tak by miały poręczne wejście. "Zrób to jeszcze raz, Connie! Zrób to jeszcze raz! "Katie błagała. Neecy stłumiła jęk, gdy Connie spojrzała w niebo i pogroziła pięścią w powietrze. "Nienawidzę cię, Willu Yagerze. Nienawidzę cię! " Spowodowało to tylko wycie śmiechu reszty jej zespołu. I zaczęła się zastanawiać czy to było by złe jak by je wszystkie kopnęła w dupę, tak zbiorowo... chyba naprawdę złe. "Okay. Rozejść się. " Jeśli by im pokazała, jak bardzo jest zła, to nigdy nie dałyby jej spokoju. Yager zawsze z nią flirtował. Od zawsze okazywał jej pewne zainteresowanie, ale podczas ostatniego roku nagle stał się nieugięty. Mogła się tylko domyślać, że on zaczął się gubić w tym szambie. W przeciwieństwie do Yagera, Neecy nigdy nie miała ładnego i dobrego domu rodzinnego, głównie dlatego, że nigdy nie miała rodziny. Jakiś bezdomny znalazł ją w śmietniku na 118-tej ulicy. Chorowite brązowe dziecko, którego i tak w końcu nikt nie chciał. Do dziewiątego roku życia była w katolickim sierocińcu, a następnie zaczęła rundę po rodzinach zastępczych, eleganckich i spokojnych, ale nie zabawiała tam zbyt długo. Przyprawiała ich o paranoję. Wszyscy zaczynali myśleć, że ona spiskuje, i to głównie dlatego, tak właśnie robiła. Dorastając, Neecy zawsze wiedziała, że lepiej byłoby jej u nich, ale miała obsesję na punkcie znalezienia swojej własnej drogi. Kiedy skończyła piętnaście lat i już myślała, że ją odnalazła, stanął na niej dziewiętnastoletni diler na haju. Był on jednocześnie pod wielkim wrażeniem, jak dobrze udawało jej się ‘prostować’ dzieciaki, które przychodziły do niego. Jej brutalna szczerość i bezpośredniość sprawiły, że miał nawet dla niej pewnego rodzaju szacunek. W końcu, to była ta sama uczciwość, która sprawiła, że był nią zachwycony. Drań nawet nie mrugnął, kiedy pociągnął za spust. A ona nawet nie mrugnęła, kiedy zeznawała przeciwko niemu w sądzie. Najlepsze jednak było to, kiedy pierwszy raz zobaczył, że przeżyła. Myślał, że ją zabił, tego dnia miała na sobie maleńki top i nie widać było, że miała na sobie również kamizelkę, plus ta cała krew... A teraz tam była... pogrążając dowodami jego tyłek.
Naprawdę chciał ją wtedy widzieć martwą. Posłał swoich chłopców od Rikersa, by ją zabrali. Dowiedzieli się, że mieszkała w Jersey razem z paroma kobietami. Nie trudno było to odkryć, ponieważ odmówiła ochronny, wprawiając w zupełne oszołomienie policjantów. W noc poprzedzającą jej zeznania, pokazało się dwudziestu z jego ludzi, uzbrojonych po zęby. Tej nocy zadzwoniła po swoje wrony po raz pierwszy... ale tylko po to, aby pozbyły się zwłok. Jego krzyki w sądzie następnego dnia, jak podeszła do sędziego były jak muzyka dla jej uszu. Od tego dnia, wciąż przebywał na oddziale psychiatrycznym w małym więzieniu w Alabamie, do którego został przeniesiony. A ona od tamtej pory, bardzo ciężko pracowała, aby być lepszą, od tej osoby, którą kiedyś była. Pracowała, aby udowodnić Skuld, swoim siostrom, i samej sobie, że była lepsza od tego małego dilera narkotykowego, od zawsze celnego koszykarza, który zachwycał na wszystkich imprezach studenckich. I nigdy nie przestanie działać, aby to udowodnić. Więc Wilhelm Yager mógł uważać za swój cel, rozpraszanie jej uwagi, ale każdy z jej chłopaków z ‘drugiego życia’ mógłby powiedzieć to samo – nie wchodzić jej w drogę oraz to, że ona nigdy ich nie pokocha. Była tylko jedna rzecz, dla których naprawdę kochała te dni... i ludzie, ale musiała przyznać że te suki działają jej na nery. "Dlaczego nie możesz po prostu wyjść za niego i mieć to już za sobą?" spytała Janelle, kiedy skierowały się do wyjścia, ciemno brązowe loki podskakiwały wokół jej twarzy. A ten słodki dołeczek na twarzy i duże loki ukrywały jednego z najlepszych i najbardziej złośliwych bojowników. Janelle, tak jak i kruki, wolała używając gołych rąk dużo bardziej niż ostrzy, które wszystkie Wrony nauczone były wykorzystywać. Żaden Klan nie używał pistoletów, nie był to wybór Neecy, ale nakaz od ich bogów. "Gdy dowie się, jaka naprawdę nieprzyjemny jesteś, to na pewno zostawi cię w spokoju." "Nie będę kolejną randką Willego Yagera. Koniec tematu. I ja nie jestem nieprzyjemna. Ja po prostu nie jestem przebojowa i... „ "Nie zachowuję się jak dziewczyna?" "Tak. Dokładnie. " "No cóż to może być koniec tematu dla Ciebie, może... ale na pewno nie dla niego." Neecy pchnęła Janelle i otworzyła drzwi na dachu. "Nie chcę już o tym mówić. Odpuść lub zrobię tak, że odpuścisz " obiecała spokojnie.
Neecy nie krzyczała. W rzeczywistości, tylko jedna osoba, kiedykolwiek słyszała jej krzyk i gdyby mogła, to wyrwałaby skrzydła z jego pleców. Zespół skierował się w dół po schodach wiodących do głównej części klubu. Był to jeden z ulubionych klubów Gromady podczas imprez. Był własnością Shifters, istot, które mogły zmieniać się z człowieka w zwierzę w przeciągu uderzenia serca. Było to jedyne miejsce, do którego Wrony mogły przyjść i spokojnie rozwinąć skrzydła. Jednakże mimo to, nie przychodziły tutaj dopóki nie zaczęły wynajmować tego miejsca. Shifters nienawidzili ich. "Obrzydliwość. To działania przeciw bogom. Dziwacy "- to tylko niektóre z określeń, które słyszały przez swoją drogę od bardziej świętych niż one psów, kotów i wszystkich, którzy przemieszczali się w obrębie klubu. Shifters tolerowali kruki, ledwie, ale Wron to wprost nienawidzili. Nie dziwnego, bo wśród bezpośrednich potomków elitarnej straży Odyna, to Kruki urodziły się z ich skrzydłami. A wrony, dostawały skrzydła dopiero po przysiędze wierności do wikingowej bogini Skuld... no i umierały. Skuld tylko wybierała je spośród umierających. Muzyka cały czas dudniła, gdy zeszła na parter. Mogła już słyszeć Wrony nad sobą. Suki były głośne. Głośne, denerwujące, i były sukami, ale nie mogła sobie wyobrazić, życia bez nich. Ściągnęła wełniane rękawy i rzuciła je na stos przy drzwiach wyjściowych. Neecy minęła dwóch bramkarzy Shifters. Wilki prawdopodobnie, ale nie była pewna i miała to gdzie. Dla niej wszyscy oni wszyscy to były tylko nieznośne psy lub koty. Przechodząc koło nich poklepała ich po dużych klatach, kochając to jak się wzdrygnęli. Ale Janelle nie była taka jak ona, kolejny uliczny dzieciak jak ona. Janelle poczekała aż wejdzie pomiędzy tych dwóch dużych ochroniarzy i wówczas wyciągnęła swoje skrzydła na prawie sześć stóp, uderzając obu mężczyzn w twarz. Ich śmiech, teraz stał się histeryczny. Ludzie Shifters naprawdę nienawidzili, kiedy były gdzieś w ich okolicy. Neecy weszła do głównej i ta cała wybuchła okrzykami. Były tam nie tylko Wrony z Jersy, ale także i Wrony z Alabamy, które były przejazdem przez miasto, kierując się do Philly. No i dlatego teraz była impreza. Chociaż, tak właściwie to Wrony teraz nie miały powodu by imprezować, ale dla Wron z Alabamy, po prostu musiały. Raz nawet urządziły imprezę dla Neecy, kiedy ta dostała "B" z geometrii. Matematyka była jej zmorą, więc to wydawało się słuszne. "Dobrze, dobrze, dobrze. Kuzynki przybyły do miasta. "
Serena, lider Wron z Bamy, przytuliła ją od tyłu. Butelka tequili w jednej ręce i puszka z piwem w drugiej, Serena żyła imprezami i nie miała nic przeciwko piciu na imprezach. "Kochaniutka! Jak się masz? " Neecy odwróciła się, schyliła i objęła kobietę. Ponieważ Neecy przyszła sześćdziesiąta pierwsza to ona musiała dotrzeć do wszystkich by ich uściskać. "Serena. Cieszę się, że wpadłyście dziś wieczorem. "Nienawidziła przekrzykiwania muzyki, była najwyraźniej starej daty, bo pragnienie do imprezowania zmniejszało się z każdym dniem. "Wiesz, jaka jest jedyna rzecz, której nauczyłam się w swoim życiu, kochanie, to, to, aby nigdy nie przegapić imprez z Wronami z Jersey". "Tak, ale jest mi po prostu przykro, że nie możecie zostać dłużej. " Serena objęła ramiona Neecy i pociągnął ją w stronę baru. "Tak, ja też żałuję, ale dziewczyny z Philly już na nas czekają. A powiem ci, że te suki są nieznośne. " Pchając Neecy do baru, Serena zaczęła wymachiwać swoimi butelkami "Barman! Butelka rosyjskiej wódki dla tej małej praworządnej pani. " "Nie, nie, nie” Neecy pokręciła głową na barmana. "Butelka piwa. Tylko tego potrzebuje". "Co to jest za napój?" "Jedyny taki, który, miejmy nadzieję, utrzyma mnie z daleka od rynsztoka... w przeciwieństwie do ostatniego razu, gdy byłyście w mieście." Yagera zazgrzytał zębami, gdy jedna z Walkirii, jakaś Shawna, delikatnie wmasowywała maść w jego zmasakrowane ciało. Cholerna kobieta i jej furia. Nie miała żadnych skrupułów, pakując go w to gówno i zwołując te swoje cholerne ptaki. Według legendy, Skuld obdarzyła wszystkie swoje wojowniczki w kilka rzeczy. Siłę, szybkość, skrzydła i szpony. Ale niektóre z nich otrzymały specjalne umiejętności, coś, co należało tylko do nich. Dla Neecy była to zdolność do przywoływania stada wron i kruków, by były na jej rozkazy. Obawiały się tego wszystkie nordyckie klany na całym obszarze Trójpaństwa, bo jej ptaki były bezlitosne, brutalne i wierne bardziej, niż wszystko, co Yager kiedykolwiek widział.
A one nie latały na południe dla tych ptaków. Znosiły chłód, by były blisko niej. Trochę jak sam Yager. "Czy to ja czy to ta kobieta, która naprawdę cię nienawidzi?" Spojrzał na Mike'a Molińskiego, który w jakiś sposób był dla niego jak młodszy brat, którego nigdy nie miał... i właśnie, zaczął sobie zdawać sprawę, że nigdy nie chciał. "Dlaczego prowadzimy tę rozmowę?" "Ponieważ sobie z nią nie radzisz. A mogę to zrobić za ciebie. " Nie ma mowy, żeby pozwolił by Mike był blisko niej. Po pierwsze... Bo Neecy naprawdę wbije tego idiotę w ziemię. Mike może i był wytrzymały, może i był silniejszy niż większość Wron, ale i Gromada i w szczególności Neecy wykraczała poza jego siły z przebiegłością i złem. No i drugi powód... taaak, nie chce nikogo innego dotykającego jej, a już najmniej kogoś z prawdziwym penisem. To nie byłby pierwszy raz, gdyby ktoś z Wron i Kruków był razem. Niektórzy robili to dla zabawy, tak na jedną noc, na stojaka lub na randkach a inni żenili się i mieli dzieci. To nie było nic wielkiego. W rzeczywistości, to nawet miało sens, obie grupy miały duże czarne skrzydła, obie grupy były wojownikami nordyckich bogowi. Co prawda, Odinowi nie bardzo się to podobało. Lubił, gdy jego wojownicy "nie rozcieńczalni krwi” Purpurowej Nordyckiej Krwi. Jego bóg może i był tak zły, jak sycylijska mafia. "Poradzę sobie z nią." "Nie, chyba, że naprawdę zaczniesz ją krzywdzić, a nie wierzę w to, że ona zada tobie jakieś ciosy, w przeciwieństwie do ciebie. " Zadał dużo ciosów. Nie mógł się powstrzymać. Poza tym, Gromada nie była ich wrogiem. Raz na jakiś może i kończyli po przeciwnych stronach, ale to było zależne od bogów. Jego agresja w stosunku do Neecy, mogła być odreagowana tylko w naturze. Oznaczało to, że wszystkie chwyty są dozwolone, i że byłaby to brzydka i brutalna walka, której jednak chciałby uniknąć. Zwłaszcza, gdy ta walka była ostatnią rzeczą, jaką miał na myśli, kiedy przychodził do niej. Trochę obijania może, ale nigdy nie walkę. Chichocząc do siebie, Yager odepchnął ręce kobiety od swojego żebra. "Jak ma na imię? Ręce kobiety skończyły opatrywanie jego ran i teraz po prostu na nim leżały. Ale nie obchodziło go to. Ostatnio, żadna kobieta go nie interesowała, poza Neecy Lawrence. Yager pamiętał, kiedy po raz pierwszy ją zobaczył. Oboje mieli po szesnaście lat, Skuld właśnie wezwała ją do Gromady. On zaś towarzyszył jednemu ze Starszych
Kruków do Ptasiego Domu by spotkać się z ich przywódcą. Nieznajoma, mała kobieta nazywała się Mitzy i gdy rozmowa dotknęła rzeczy, na które uważali, że Yager jest za młody, wysłali go na zwiedzanie domu. Natknął się Neecy na podwórku. Neecy nie urodziła się ze skrzydłami, nie miała o nich absolutnie żadnego pojęcia, nie wiedziała co z nimi zrobić. Obserwował ją jak podskakiwała w kółko, próbując się wznieść. Była coraz bardziej sfrustrowana niepowodzeniami, a potem kichnęła, jej skrzydła rozłożyły się, złapały wiatr, a następną rzeczą, którą zobaczył była ona uwięziona na dachu. Yager, był pewien, że na pewno będzie wdzięczna za pomoc... ale ona nie była. Popełnił błąd, gdy nagle "pojawił się" na dachu obok niej. Kruki mogą czasami poruszać się tak szybko, że ludzie często nawet nie są w stanie ich zobaczyć, dopóki nie są tuż przed nimi. I to wszystko, co się wówczas zdarzyło z Neecy. Powiedział tylko "cześć", gdy ona krzyknęła i kopnęła go w twarz. Złamała mu nos i zrzuciła z dachu. Wylądował przed Starszą, wśród swoich towarzyszy, krwawiąc i próbując nie płakać. Jeżeli naprawdę nie chciałeś cierpieć, to nigdy nie płakałeś przy Starszych. Od tamtej pory, nigdy tak naprawdę nie przestał o niej myśleć. Razem chodzili do Caltech i MIT, widział ją kilka razy w roku na wspólny Krukowo-Wronowych zajęciach z Walkiriami i szczerze mówiąc, ona nigdy nie wydawała się nim zbyt zainteresowana, ale był wtedy zbyt młody, by się tym przejmować. Dopiero w tym roku został szefem Kruków New York-New Jersey, gdy jego mentor i przywódca zmarł nagle. I to wszystko zmieniło no i jeszcze spadła na niego Neecy Lawrence, bogini sexu i jego mokrych snów. Przyjęcie berła dowodzenia nad Krukami oznaczało tatuaż Odyna na jego karku, przy widowni wypełnionej po brzegi Krukami z całego świata, walkiriami oraz Wronami. Wypalanie nie było przyjemne, ale Yager nie mógł wykazywać żadnych oznak bólu. Nie mógł nawet drgnąć, jeżeli miał poprowadzić Kruki. Musiał pokazać i Odinowi i im, że mógł znieść ból, że tak w rzeczywistości to było tylko przywitanie go, bo tak naprawdę to był typowy wikingowy zwyczaj, który nie zmienił się w ciągu ostatniego tysiąca lat. Kiedy zakończyło się znakowanie, jedna z pierwszych siedmiu prawdziwych i nieśmiertelnych Walkirii, która miała prawo nazywać Odina "tatą", zaprezentowała Yagera zgromadzonej publiczności, jako nowego przywódcę Kruków. Stanął przed przedstawicielami wszystkich trzech klanów wojowników i zaczął wygłaszać przemówienie, które kosztowało go wiele godzin układania, kunsztu, dopieszczania i prób, gdy nagle ją zobaczył. Stała sobie oparta o ścianę i patrzyła na tłum znudzonymi oczami. Nancy miała na sobie małą czarną sukienkę i trzy-calowe szpilki. Na ten widok, nagle w połowie przemówienia, przy wojownikach Odina, zaniemówił. Nie mógł oderwać od niej oczu. Trwało to tak długo, że Mike musiał
trzepnąć go w jego skrzydła, by ten się ponownie skupił i wygłosił resztę przemówienia. Ale nie mógł powstrzymać się od marzenia o niej, od wizji, która go oświeciła i była czystsza niż cokolwiek, co widział do tej pory. Wizja nagiej Neecy Lawrence zaplątanej w białe prześcieradła na łóżku, w pełni wypieprzonej i pięknej, szepczącej przez sen jego imię. Ta prosta wizja była, jak dotąd, najbardziej erotyczną rzeczą, jaką kiedykolwiek widział w swoim życiu i był bardzo zdeterminowany, aby to stało się rzeczywistością, jego i jej. Był tylko jeden problem. Neecy traktowali go jak jakiegoś białego i bogatego śmiecia, a jedyną rzeczą, której żałowała było to, że nie może uciec od niego dość szybko. To doprowadzało go do szaleństwa. Ona doprowadzała go do szaleństwa. Małe, białe dłonie zaczęły pieścić jego ramiona. Yager delikatnie odsunął je. "Dzięki... Egee... Shawna." Albo jakoś tak … "Kiedy tylko zechcesz". Dała z intrygującym uśmiechem i wyszła z pokoju. Mike pokręcił głową. "Co się z nią jest nie tak?" "Nic. Ona jest idealna. Znakomita. "Nic dziwnego. Odin, znany ze swoich rządz, nigdy nie brał brzydkich śmiertelnych Walkirii. Lubił jak jego kobiety były piękne i z dużymi cyckami. Jednak od pewnej strasznej nocy, gdy Odwin wziął paru z nich do lokalnego nocnego klubu ze striptizem, podczas odwiedzin Mountain Creek, zmieniło się to w ruski film Meyera. Yagera nadal obchodziły duże cycki Shaway, ale nie wtedy, kiedy mógł nadal czuć kształtne piersi Neecy w swoich dłoniach. Przypadek, który doprowadził go do ekstazy. Wstał, pozwalając by jego skrzydła rozwinęły się, rozciągnął je, potrząsnął nimi i złożył je z powrotem. Teraz były ukryte za jego plecami i mięśniami. Tylko mały znak zdradzał ze tam były, jak dwie długie blizny na plecach, wzdłuż kręgosłupa. "Idę do domu." Mike patrzył na niego, jak zakładał świeżą koszulkę. "Słuchaj, jeśli potrzebujesz odreagować to mogę pokazać ci kilka przychylnych dziewczyn z mojej starej dzielnicy. " Yager westchnął. "Nie zmuszaj mnie żebym ci przyłożył”. "Nie, ale jestem jedynym, który będzie z tobą szczery. Masz Walkirie próbujące dobrać się do ciebie, a ty interesujesz się jakąś Wroną. Toć to te same ptaszyska, które były w filmie "Omen".
"Tak właściwie to były kruki, idioto". Przedtem Yager mógł wyjść albo skręcać kark Mikea w precelka, ale teraz do pokoju wszedł jego drugi dowódca. "To wygląda na ciekawą rozmowę." Tye Ulrich był jego najlepszym przyjacielem i był małomówny, i to dlatego był najlepszym przyjacielem Yagera. Miał już dość gadania Mike'a. "Tak?" "Zostaliśmy zaproszeni do miasta na imprezę. " Yager wzruszył ramionami w skórzanej kurtce. "Nie jestem w nastroju... co to kurwa jest?" Wyciągnął prezerwatywy z kieszeni, a jego oczy natychmiast spoczęły na Miku. "No, co? Ja jestem dobrym przyjacielem i mam nadzieję że uda ci się kogoś przelecieć przed końcem następnego millennium ". Wzdychając Yager wepchnął prezerwatywy do kieszeni. Tye uniósł brew. "Jeśli je wrzucisz, to on umieścić ich więcej i to na widoku " Mike skinął głową. "On ma rację." "Jakkolwiek". Tye kontynuował: "Tak czy inaczej, wydaje mi się, że Wrony z Bamy są w naszym mieście i nasze dziewczyny urządziły im przyjęcie w jakimś klubie Shifter". Głowa Yager podskoczyła, a Mike wypuścił jęk irytacji. "No i myślałem," Tye kontynuował: "Tak naprawdę, to nie powinniśmy pozwolić, by nasze kuzynki z innego kraju nie zostały ładnie przywitane przez Kruki, gdy odwiedzają nasze miasto, prawda?". Wzruszając ramionami z ogromnym uśmiechem, Yager szybko się zgodził. "Byłoby to wręcz niegrzeczne." "Dokładnie".
Neecy siedziała przy barze i patrzyła na swoje dziewczęta. Jedna rzecz jest zawsze taka sama – Wrony nie mogły być na przeciętnej imprezie. Neecy zerknęła na dwie siedemnastoletnie Wrony i ich piwo. Głupi Shifter, drań nawet nie sprawdził ich dowodów. Uderzyła pięścią, powodując, że dwie dziewczyny podskoczyły. "Nawet o tym nie myślcie, moje panie." Przewróciły oczyma i zajęczały, po czym skierowały się z powrotem na parkiet. Skinęła na jedną ze starszych Wron, ruszającą w noc "Weź je do domu." Chichocząc odpowiedziała, "Masz to". Młode, które wchodziły do Gromady, od razu dowiadywały się, że będą trzymane przez Neecy mocno za krótką smycz aż skończą osiemnastkę, a picie to dopiero od dwudziestu jeden lat. I żadnych narkotyków, nigdy. Ponieważ nie można opuścić Wron, no wyjątkiem jest śmierć i nie ma innej alternatywy. A gdy młodzi wymknęli się spod kontroli to był taki jeden starszy, brutalny Kruk od bicia. Wrony nienawidziły nawet myśli o tym rodzaju happeningu i albo słuchały nakazów lub ukrywały swoje wybryki naprawdę dobrze. "Okay, Neecy. Powiedz mi coś”. Neecy odwróciła się i zobaczyła Janelle siedzącą obok niej. "Arri Chang. " "Co z nią?" "Wyjaśnij mi jeszcze raz, dlaczego marnuję swój czas i próbuje trenować tego Maluszka?" "Bo ci kazałam." Jeśli Janelle miałaby szczęście, to mogłaby zostać jej zastępcą w jeden dzień. Ale ona nigdy nie poprowadzi Wron. I to nie dlatego, że zadawała pytania, a ponieważ zadawała je, jak i tak znała odpowiedz. Skuld nienawidziła tego. "Daj mi spokój, Neecy. Ona się mnie boi, nie może ze mną walczyć, jedynym wyjściem jest założenie papierowej torby". "Ona nie boi się ciebie." "Ona ukryła się przede mną, a kiedy wyśledziłam ją i zabrałam do sali szkoleniowej, kuliła się. "Janelle westchnęła i jej blond loki zakryły jej twarz. "To zaczyna wpędzać mnie w kompleksy. Czuję się jak gigantyczny ogr ".
Janelle nie była tak wysoka jak Neecy, ale była szersza i silniejsza. Była dużą kobietą i Nancy wiedziała, że to wpłynęło na jej samoświadomość. „Nie jesteś olbrzymim ogrem. Ona jest po prostu nowa. " "Ona jest z nami od dwóch lat." Neecy skrzywiła się. Janelle była w porządku, a nie znała jeszcze całej historii. Było dużo dziwnych rzeczy związanych z Arri, ale to jednak nie było do dyskusji, podczas imprezy. "Słuchaj, nie będę o tym dzisiaj rozmawiała. A ty możesz tu siedzieć i świrować...” Neecy zsunęła się ze stołka. "Albo możesz spróbować z tym żyć w tym fantastycznym świecie wokół ciebie i zatańczyć mną." Janelle wstała powoli. "Wiem, że to nie wyzwanie bezpośrednio... do mnie, prawda?." "Dawaj, kochanie". Neecy mogła bawić się sama na parkiecie, ale Janelle tańczyła na ulicy dla pieniędzy, kiedy Skuld ją zabrała. W rzeczywistości, w niektórych starych rapowych i reggae wideoklipach, można było zobaczyć Janelle w tle. Czasami to była jedyna biała dziewczyna w całym nagraniu. Mimo to, to było wciąż zabawne i popieprzone robić to z nią. "Och, to jest to, Lawrence. Twoja dupa jest moja ". Katie zbliżyła się do nich z drinkiem z parasolką w ręce. "Co się dzieje?" "Neece właśnie mnie wyzwała." "Co?" Katie nagle wdrapała się na bar, ku głębokiej irytacji Shifters.. "Hej!" Jej donośny głos przeleciał przez pokój prosto do DJ’a. Muzyka natychmiast zamilkła. "Mamy wyzwanie, panie! " Neecy potrząsnęła głową, Wrony zaczęły wiwatować i zrobiły przestrzeń na parkiecie dla niej i Janelle. Tańcząc, Janelle odwróciła się i ruszyła do tyłu, a następnie wskazała obiema rękami na Neecy by ta podążała za nią. „Dalej, suko. Pieprzysz same głupoty. Zobaczmy, co tak naprawdę potrafisz. " Przewracając oczami, Neecy podążyła za nią. Szczerze mówiąc, zniesie to całe gówno, aby tylko odwrócić uwagę jej zespołu od potencjalnego koszmaru Arri Chang.
Derrick nienawidził imprez Wron. Te suki niepokoiły go. One przyprawiały o ciarki wszystkich Shifters. Te kobiety umarły, a bogini ożywiła je z powrotem. Ożywiła... zmienione. Shifters urodziły się na swój sposób. Kruki były świrnięte, chociaż nie mogły przemieniać się w gówno, bo posiadali te głupie skrzydła. Wrony, jednak obudziły się ze śmierci i nagle miały skrzydła. Nie były one nieśmiertelne lub nieumarłe, były po prostu zbieraniną ze skrzydłami, ze wzmocniona siłą i odpornością i naprawdę niezdrową żądzą krwi. Tak jak Shifters, Wrony wciąż były ludźmi... w pewnym sensie. Mogły rozmnażać się, starzeć i umierać. Ale nic z tego nie czyniło je lepszymi. Mimo tego, że to wszystko było prawdą to jednak na niektóre z nich, nie było złe patrzeć. Jedna z tych ładniejszych zamachała mu dwudziestką przed twarzą. "Jeszcze jedną." I podniosła butelkę drogiego, importowanego piwa. Derrick poszedł wziąć jedną z lodówki za barem, ale okazało się, że ten jest pusty. Mniej niż pięć minut temu, miał tam co najmniej trzydzieści butelek, ponieważ Wrony naprawdę je lubiły. Powąchał nosem powietrze, ale poczuł ludzi. Kolejny powód, dla którego Shifters nie lubili Wron i Kruków. Pachnieli jak normalni ludzie. Po prostu pachnęli jak ludzie, którzy spali na puchowych poduszkach. Spojrzał na parkiet, ale Wrony nadal stały rządkiem i obserwowały faworyta disco. Wtedy kątem oka zobaczył ruch i głowa Derrick odwróciła się. Dostrzegł ich na balkonie, który otaczał parkiet. Kruki, ich fioletowo-czarne skrzydła mieniące się w klubowych światłach stroboskopowych. Prawie wszyscy z nich mieli po jednym z zaginionych piw i w milczeniu obserwowali Wrony. Jak przeszli obok niego, nie miał pojęcia. I, szczerze mówiąc, nigdy nie chciał się tego dowiedzieć. "Uwielbiam patrzeć jak kobiety tańczą." Yager i Tye spojrzeli z zaskoczeniem na Mike'a, który stał pomiędzy nimi. To było takie niewinne i czyste, a on nie mówił takich rzeczy. "To sprawia, że ich cycki podskakują". Przewracając oczyma, Yager i Tye ponownie spojrzeli na tańczące kobiety. Tak. Yager też lubił patrzeć jak Neecy tańczy. Uwielbiał też jej zachowanie, gdy była sama z Gromadą. Jak się śmiała, żartowała i dobrze bawiła ze swoimi siostrami.
Chciał częściej widzieć jak to robi, chciałby aby uśmiechała się tak samo do niego jak do swoich tak przyjaciół. "No, więc jak, idziemy tam zabawić się z nimi? Czy będziemy tak siedzieli i patrzyli banda maniaków? "zapytał Mike. Tye wzruszył ramionami. "Lubię na nie patrzeć." "Taaak. A to ma pewnie coś wspólnego z tą wielką dziewczyną " odgadł Mike. Yager uniósł brwi ze zdziwienia. "Chcesz zapytać, z którą dziewczyną?" Ponownie odezwał się Mike. "Mój łatwy do przewidzenia kolego, z Janelle." Yager postanowił mieć to w dupie, tak długo jak nie wciągali w to Nenccy. "Uważam ją... za interesującą." Tye nigdy nie mówił zbyt wiele, ale to co powiedział było już naprawdę bardzo niewinne, ale Yager znał już go wystarczająco długo, aby wiedzieć, że "interesująca" znaczy w jego przypadku "niezły kawałek dupy i nie mogę się już doczekać, by ją przelecieć. " "Rozumiem, i to zwłaszcza po obejrzeniu jej tańca, że ona jest naprawdę." "Tak. Taniec. Cokolwiek ". Mike westchnął. "Nie rozumiem was, są na tym świecie dużo lepsze i piękniejsze kobiety, a jeżeli nie, to na pewno mniej wymagające. Raz widziałem jak Janelle wyrwała człowiekowi serce... i ogóle się tym nie przejęła. " Mike objął rękami obu mężczyzn. "Moi panowie, uważam, że nasi chłopcy powinni spędzić ze mną trochę nocy, tak bym mógł im pokazać parę naprawdę gorących i bardzo uczynnych super modelek. " Mike był dużym facetem, ale wciąż, Yager i Tye nad nim górowali, tak jak nad wszystkimi wokoło. Spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się i z całej siły walnęli mężczyznę, rozłożyli skrzydła i zrzucili go z balkonu. Wrony, tak jak i wszystkie inne zwierzęta, które posiadały skrzydła, wyczuły jego lecące ciało i szybko usunęły się z drogi. A gdy Mike uderzył o podłogę, kobiety spojrzały na niego a później przeniosły wzrok do góry, na nich. Przez kilka długich sekund, patrzyły po prostu na Kruki, ale po chwili je to znudziło i wróciły do tańca. Cóż, tak właściwie to wszyscy wrócili do tańca za wyjątkiem Neecy. Stała z rękami na biodrach i wpatrywała się w Yagera. Uśmiechnął się i puścił do niej oczko. Przewróciła oczami z irytacją i zeszła z parkietu. "Dobra, która z was, głupie suki, zaprosiła Kruki na imprezę? " Janelle, Connie i Katie spojrzały na siebie i wzruszyły ramionami. "Zadałam pytanie."