Rozdział 1
Nie mogę uwierzyć, że dzisiaj jest ostatni dzień wakacji. Stoję trochę
zmarznięta na lotnisku przy odbiorze bagażu i czekam na moją walizkę. To
nie jest mój pierwszy raz, ale jest inaczej niż zawsze. Zawsze wracam z
dziką tęsknotą za mamą i tatą, ale nie w tym roku. To już nie jest dla mnie
problem, że nie widziałam ich przez całe wakacje, kiedy mieszkałam u
wujka i cioci na Majorce.
Walczę trochę z moją walizką i udaję się w stronę wyjścia. Natychmiast
zauważam moich rodziców. Stoją w pierwszym rzędzie w tłumie ludzi i
wymachują czerwono-białymi chorągiewkami. Czuję, jak ściska mi się
żołądek. Próbuję zaczerpnąć powietrza. Wstydzę się trochę za nich.
Szczególnie irytująca jest moja mama, która skacze i głośno piszczy, kiedy
się do nich zbliżam.
– Hej, Ella, mój skarbie! – Mama ściska mnie o wiele za mocno. Jej
głos jest piskliwy, kiedy się cieszy.
Zazwyczaj nie zamyka mi się buzia, kiedy po powrocie opowiadam im
o moich wrażeniach, ale nie tym razem. Dzisiaj milczę. Zdaję sobie sprawę
z tego, że właściwie w ogóle się za nimi nie stęskniłam. Sama nie wiem
dlaczego. Czuję jakieś dziwne kłucie w klatce piersiowej.
Stęskniłam się oczywiście za Idą i Sofie. Jutro jest czwartek i
zaczynamy naukę w ósmej klasie. Utworzono całkiem nowe klasy, więc
nawet nie wiem, czy będziemy chodziły do jednej. W dodatku z Sofie
zobaczę się dopiero za czternaście dni, bo dzisiaj wyjeżdża na Lanzarote.
– Sporo się wydarzyło, kiedy ciebie nie było – mówi tata, otwierając
samochód i wkładając moją walizkę do bagażnika.
– Tak? – pytam zaciekawiona.
Na moich opalonych policzkach czuję chłodny podmuch wiatru. Wieje,
a niebo jest zachmurzone. Typowa duńska pogoda latem, myślę i wsiadam
do auta. Tata odpala silnik.
– Przez najbliższa dwa tygodnie będzie u nas mieszkał Jonas – mówi,
wyjeżdżając z miejsca parkingowego.
– Masz na myśli brata Sofie? – pytam ze zdziwieniem. –Dlaczego?
Dobrze wiem dlaczego. Moja mama jest nauczycielką, a tata
pedagogiem i dlatego od czasu do czasu mieszkają u nas dzieciaki z
problemami. Wygląda na to, że Jonas ma problemy. Myślę o Sofie.
Dostałam od niej SMS–a, tuż przed tym, jak wyłączyłam telefon na
lotnisku w Palmie: „Ella, kochana moja, będę za wami strasznie tęskniła.
Nie zapominajcie o mnie. Pozdrawiam was serdecznie, Sofie.”
Kiedy to przeczytałam, zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno
napisała Sofie. To przecież nie jest jej styl. Wyczuwałam w tej wiadomości
jakąś desperację. Sofie rzadko okazuje emocje. Nie pamiętam, kiedy na
przykład widziałam ją płaczącą. Przez moment zastanawiałam się nawet,
czy ktoś nie ukradł jej komórki i czy jakiś złodziej właśnie się pod nią nie
podszywał.
– Jonas będzie mieszkał w gabinecie. Jestem pewien, że będzie miło –
kontynuuje tata.
Nie widziałam Jonasa przez całe wakacje, a od jutra będziemy chodzili
do ósmej klasy. Mimo tego, że Jonas jest bratem bliźniakiem mojej
przyjaciółki, jakoś nie miałam okazji zbyt często z nim rozmawiać, ale
wiem, że ma problemy. Moja mama jest wychowawczynią klasy. Albo
raczej nią była, bo teraz będziemy przecież chodzić do nowychklas.
– Masz wątpliwości, czy będzie miło? – Mama patrzy na mnie pytająco,
ale nie odpowiadam.
– Ale czy on nie miał przypadkiem lecieć razem z Sofie na Lanzarote? –
pytam zamiast tego.
– Jonas nie leci – mówi mama i robi się poważna. – To dlatego Jonas
będzie mieszkał u nas, podczas ich nieobecności.
Jonas jest już w naszym mieszkaniu, kiedy wchodzimy do przedpokoju.
Czuję to. Dezodorant, który może być tylko jego, bo mój tata takiego nie
używa. Mama puka do drzwi gabinetu, który leży tuż obok mojego pokoju.
Sypialnia moich rodziców jest w drugiej części mieszkania.
– Jonas, wróciliśmy już – mówi mama i otwiera drzwi.
Nie mogę się powstrzymać przed zajrzeniem do środka. Na półkach
stoją książki mamy i jej teczki z materiałami szkolnymi, ale na biurku jest
pusto. Jonas siedzi na granatowej leżance z niebieską sportową kurtką
zwiniętą między nogami i komórką w ręce. Ledwo go poznaję. Ma bardzo
krótkie, ostrzyżone prawie na zero włosy.
– Hej – mówi Jonas i wstaje.
Bardzo urósł. Jest teraz wyższy ode mnie.
– Część, Jonas – mówię, wchodząc do środka. Automatycznie się
uśmiecham. Prawie tak jak moja mama. – Co u ciebie? – pytam łamiącym
głosem, wymachując rękoma i nie wiedząc, jak mam się ustawić w
pomieszczeniu. Mam wrażenie, że zajmuję dużo miejsca.
– Spoko – odpowiada, po czym wskazuje na moje nagie ramiona. – Ale
się opaliłaś!
– Mhm – mówię, gapiąc się na jedno z ramion. – Majorka, no wiesz.
– Będzie ci się dobrze spało na tej kanapie, Jonas – trajkocze mama,
wyciągając pościel dla gości z szafy. – Jeżeli będziesz czegoś potrzebował,
to po prostu powiedz, dobrze?
Jonas znowu siada na kanapie. Pociera oczy, spoglądając przez okno.
Jest stąd wspaniały widok.
– Nie macie zawrotów głowy, mieszkając tutaj? – pyta.
Znowu na mnie patrzy. Ma niebieskie oczy, tak jak jego siostra. Zawsze
uważałam, że są tacy fajni. Jonas i Sofie. Takie typy, którzy nie dają sobie
w kaszę dmuchać. Oboje wiele lat uprawiali pływanie i naprawdę mają do
tego talent. Często zazdrościłam Sofie, bo jest świetna w sporcie. Kiedyś
grałam w piłkę ręczną i w nożną, ale musiałam przestać, bo miałam
problemy z kolanami. W zamian za to zaczęłam chodzić na grę na gitarze,
ale to było dla mnie trochę za trudne, więc teraz śpiewam tylko w chórze
razem z Idą.
Mama, śmiejąc się, głaszcze Jonasa po plecach.
– No tak, to dość nietypowe, kiedy się ma okrągłe ściany, ale nie
cierpimy na zawroty głowy.
Wprowadziliśmy się tu ostatniej zimy. To wyjątkowy dom, ale mnie i
moim rodzicom zawsze podobało się wszystko, co jest inne. Do tego cały
jeden koniec mieszkania mam dla siebie. To znaczy tak było do dzisiaj.
Teraz tużza ścianą będzie mieszkałJonas.
– Naprawdę, czuj się jak u siebie w domu, Jonas – ciągnie mama. – To
znaczy mamy w naszej rodzinie pewne zasady…
– Tak, całe mnóstwo – mówię ironicznie i przewracam oczami.
Prawda jest taka, że nie mamy zbyt wielu zasad. Nienawidzimy zasad.
Zamiast tego moi rodzice mają do mnie zaufanie. Oczywiście mam pewne
obowiązki. Na przykład raz w tygodniu przygotowuję posiłek i codziennie
po południu opróżniam zmywarkę. Rodzice uważają, że gdy się jest
rodziną, trzeba tworzyć zgraną drużynę.
– Wiem wszystko na temat zasad – mówi Jonas. Brzmi to dość gorzko.
Wiem, że jego ojciec potrafi być bardzo surowy. Doświadczyłam tego,
będąc u Sofie w domu. To samo mówi moja mama. Prawdę mówiąc, to
często opowiada o rodzicach moich koleżanek i kolegów, podczas gdy ja z
przerażeniem słucham tych historii i dziękuję za to, że mam taką mamę,
jaką mam.
– Może powinnyśmy dać teraz Jonasowi trochę spokoju – proponuje
mama i wyciąga mnie na korytarz.
Podoba mi się ten pomysł, bo nie bardzo wiem, co mam powiedzieć.
Bardzo się różnimy z Jonasem. Kiedy odwiedzałam Sofie, nasz kontakt
ograniczał się głównie do przelotnego „cześć”, a poza tym nie zdarzało się
to zbyt często, bo Sofie woli przebywać u mnie lub u Idy.
Wchodzę do siebie i zamykam drzwi, ale od razu staję na środku
własnego pokoju i nie mam odwagi się ruszyć. Zwykle chodzę po pokoju w
bieliźnie i swobodnie wychodzę do łazienki. Czasami śpiewam do muzyki,
którą puszczam z wieży lub telewizora, ale teraz boję się, że Jonas mnie
słyszy.
Siadam ostrożnie do biurka i wstrzymuję powietrze. Słyszę Jonasa w
gabinecie. Dźwięk zapinanego zamka przy jego kurtce sportowej przebija
się przez ścianę. Wyjmuję piórnik i w możliwie bezdźwięczny sposób
zaczynam temperować ołówki. Nagle w drzwiach staje Jonas. Podskakuję,
zaskoczona, i upuszczam ołówek.
– Twoja mama mówi, że jedzenie jest gotowe – mówi Jonas i śmieje się,
jakby uważał, że jestem zabawna. – Chyba powinienem był zapukać –
dodaje, schylając się, by podnieść mój ołówek.
– Uhm, nie szkodzi – odpowiadam pośpiesznie i wstaję. – U nas
wszystkie drzwi są otwarte.
Teraz brzmię jak mój tata. I oczywiście wolałabym, żeby zapukał. Pieką
mnie policzki. Pomyśleć, że mogłam akurat tańczyć po pokoju w bieliźnie,
tak jak to zazwyczaj robię.
Jonas przytrzymuje drzwi, kiedy wychodzę, i już mam zachichotać, ale
zamiast tego gryzę się w rękę, schodząc do kuchni, która leży na drugim
końcu mieszkania.
Mama siedzi przy okrągłym stole i wymachuje jakąś kartkąpapieru.
– Oto twoja lista klasowa – mówi, uśmiechając się tajemniczo. Podaje
też kartkę Jonasowi. – A ta jest dla ciebie,Jonas.
Wyrywam jej kartkę z ręki i od razu oddycham z ulgą, kiedy widzę imię
Idy.
– Yes! Będę w tej samej klasie co Ida!
Siadam i czytam dalej. Nie mogę znaleźć na liście Sofii, ale widzę, że
Jonas będzie chodził do tej samej klasy.
Jonas nie zwraca uwagi na kartkę, tylko spogląda na zegar na ścianie.
– Za chwilę wylatują – mówi bezemocji.
Mama potakuje wyrozumiale.
– Żałujesz? – pyta.
Jonas kręci głową.
– W ogóle – mówi ze wzrokiem utkwionym w stół.
Mój tata podaje mu garnek z makaronem.
– Jeżeli chcesz, możemy o tym pogadać – proponuje. – I oczywiście,
jeżeli nie chcesz, to też w porządku.
Jonas milczy. Jego uszy są czerwone. Ostrożnie nakłada sobie dwie
łyżki świderków.
– Nie mam nic do powiedzenia – mamrocze.
– Nie ma sprawy – mówi tata.
Przy stole zapada cisza. Zwykle jest całkiem inaczej. Wciąż wpatruję
się w listę. Znajduję na niej dwie osoby, których nie kojarzę. Jedna to
dziewczyna o imieniu Johanne, druga to jakiś Marco. Muszą być nowi w
szkole.
– Jutro może być całkiem ciekawie – mówię po to, aby przerwać ciszę.
– No tak, będziecie chodzić do jednej klasy – mówi mama, odkładając
sztućce.
– Alexander i Sebastian też będą w naszej klasie – mówię. Odkładam
kartkę i nakładam sobie jedzenie.
Jonas patrzy na mnie. Prostuję się i poprawiam moje kręconewłosy.
– A co z Sofie? – pytam, zerkając na mamę.
– Sofie będzie chodziła do innej klasy – odpowiada.
Zszokowana kręcę głową.
– Raczej nie będzie z tego zadowolona – mówię.
Od chwili, kiedy dowiedzieliśmy się, że nasze klasy zostaną podzielone
i utworzone na nowo i kiedy się okazało, że Sofie nie będzie chodziła do tej
samej klasy co ja i Ida, Sofie jest przerażona. Ale co się stało, to się nie
odstanie. Teraz będzie całkiem sama w innej klasie.
– Przed Sofie spore wyzwanie – mówi tata, jedząc z otwartymi ustami,
bo jedzenie jest gorące.
Jonas wygląda, jakby w ogóle nie słuchał, mimo że rozmawiamy o jego
siostrze bliźniaczce. Krótko potem dziękuje za posiłek i pomaga mojemu
tacie powkładać naczynia do zmywarki.
Wymykam się z powrotem do mojego pokoju, żeby zadzwonić do Idy.
Chcę ją zapytać, czy jutro po szkole wybrałaby się ze mną na plażę. Już
tęsknię za tymi bajecznymi plażami, które widziałam na Majorce.
Wzdycham i siadam na łóżku. Drzwi są zamknięte, ale boję się, że Jonas
może znowu wparować do mojego pokoju.
– Dlaczego szepczesz? – pyta Ida, po chwili rozmowy.
Kręcę głową i wzdycham. Nie mogę jej teraz tego wytłumaczyć.
Rozdział 2
Następnego dnia rano Jonas jest w łazience, kiedy ja wymykam się z
pokoju. Mama pojechała już do szkoły, a tata zaczyna dzisiaj później. Na
korytarzu czuć zapach szamponu Jonasa. Jadąc rowerem, myślę o nim.
Nigdy jakoś specjalnie mi się nie podobał, ale teraz wydaje mi się całkiem
atrakcyjny. Mam wrażenie, że wciąż słyszę pluskanie wody w naszej
łazience. Wyobrażam sobie, jak Jonas wygląda bez ubrania, z wodą
spływającą po jego opalonym ciele. Potrząsam głową i próbuję nabrać
powietrze, aż o mało co nie wjeżdżam w grupkę chłopaków stojących na
chodniku przed centrum handlowym.
– Ej! – krzyczy za mną jeden z nich. Przyśpieszam.
Przed szkołą czekam na Idę, ale ona nie przychodzi. Stoję na placu
przed wejściem do za dwie ósma. W tym momencie widzę, jak Jonas
przejeżdża obok stojaków na rowery. Ostro hamuje i rozmawia z kilkoma z
chłopakami z innych klas. Kiedy chwilę później zbliżają się do wejścia,
patrzy na mnie w dziwny sposób. Z uśmieszkiem na ustach zmierza prosto
w moim kierunku, a kiedy mnie mija, lekko trąca mnie ramieniem.
– Oj, przepraszam, Ella – mówi sztucznie uprzejmym tonem i wbiega
przez drzwi do budynku.
Stoję i gapię się za nim. Nie jestem pewna, czy to było zabawne, że
mnie popchnął.
W końcu rezygnuję z czekania na Idę. Na pewno jak zwykle za późno
wstała, więc wchodzę do szkoły sama.
Kiedy mijam pokój nauczycielski, wychodzi z niego moja mama razem
z jakąś grubą kobietą, wysoką dziewczyną z długimi, ciemnymi włosami i
chłopakiem z postawioną blond fryzurą i gitarą na plecach. Ciemnowłosa
dziewczyna macha do grubej kobiety, która znika na końcu korytarza, idąc
drobnymi krokami i równocześnie lekko podskakując.
– Cześć, Ella – mówi mama i uśmiecha się zdyszana. Widzę, że jest
zestresowana, więc sama próbuję być tak spokojna, jak to możliwe.
Mama odwraca się do chłopaka.
– To moja córka Ella, którą będziesz uczył na zastępstwie.
– Na zastępstwie? – pytam.
– Tak, Christian będzie przez dwa tygodnie zastępował waszego
nauczyciela języka duńskiego – mówi mama. – Pan Henning jest na
zwolnieniu z powodu problemów w kręgosłupem.
– Już możecie się zacząć bać – uśmiecha się Christian i puszcza oczko.
Jest całkiem młody. Jestem pewna, że spodoba się Idzie, mimo że jest
nauczycielem.
– Dzień dobry – witam się grzecznie. Widziałam go wcześniej na jakimś
filmiku na YouTube. Wydaje mi się, że gra w jakimś zespole.
– A to jest Johanne. Ona też będzie chodziła z wami do ósmej b – mówi
mama, przedstawiając dziewczynę z ciemnymi włosami.
– Czy ty przypadkiem nie grasz w zespole? – Johanne zwraca się do
Christiana. Przez cały czas patrzy tylko na niego.
Christian potakuje. Ja też kiwam głową, bo przypomniało mi się już, jak
ten zespół się nazywa. Fucking Frisk. Zaraz zacznę się śmiać. Jednocześnie
obserwuję z zaciekawieniem tę nową dziewczynę. Musi być nieźle
zdenerwowana. Na pewno nikogo nie zna.
– Chodźmy, pokieruję cię – mówię, uśmiechając się do niej, i odciągam
ją w stronę klasy.
Johanne też się uśmiecha.
– Ale jesteś opalona – mówi z podziwem. – Chyba gdzieś wyjeżdżałaś?
Kiwam głową i opowiadam jej o Majorce, kiedy idziemy korytarzem.
Nasz nauczyciel jest tuż za nami. Kiedy wchodzi do klasy, sporo osób go
rozpoznaje.
– Pan Henning jest w szpitalu z powodu problemów w kręgosłupem –
mówi Christian i zapisuje swoje imię na tablicy razem z uśmieszkiem. – Od
tej pory będziecie mieć ze mną do czynienia, biedna ósma b.
Śmiejemy się. Do klasy wchodzi Ida. Wygląda na zmieszaną i zaspaną.
– O rany! – wykrzykuje zdumiona, kiedy jej wzrok pada na Christiana.
– Ty jesteś przecież z Fucking Frisk!
Cała klasa śmieje się jeszcze głośniej, podczas gdy Ida siada obok mnie
i Johanne. Jedyną osobą, która się nie śmieje, jest Jonas. Siedzi rozparty z
założonymi rękoma i gapi się przez okno.
Przerwę spędzamy razem z Johanne, która przez cały czas zasypuje nas
pytaniami o najróżniejsze rzeczy i podziwia nasze ubrania. Szczególnie
podobają jej się moje włosy.
– Oddałabym wszystko za takie loki! – mówi z zachwytem, ostrożnie
dotykając moich włosów.
– Zamienimy się? – pytam i głaszczę ją po włosach. – Ja wolałabym
mieć proste.
– Chcesz iść z nami na plażę? – pyta ją Ida, po czym zerka na mnie.
Johanne przytakuje i tuż po szkole jedziemy do niej do domu, żeby
mogła zabrać swój strój kąpielowy. Jej mieszkanie jest na osiedlu
wieżowców, gdzie mieszka dużo starszych ludzi. Razem z Idą zostajemy na
klatce, podczas gdy Jonanne idzie do mieszkania. Od ścian odchodzi farba i
śmierdzi dymem papierosowym.
– Johanne jest bardzo fajna – mówię ostrożnie do Idy. W ogóle nie
przeszkadza mi, że przez cały dzień jest z nami. To chyba normalne.
Przecież nie zna nikogo innego.
– Mhm – pośpiesznie odpowiada Ida i otwiera drzwi, żebyśmy mogły
zaczerpnąć świeżego powietrza.
Johanne wraca z torbą. Głośno się śmieje i wymachuje włosami, ale jej
głos dziwnie drży.
– Jesteście takie miłe – mówi cienkim głosem.
Po drodze na plażę mijamy Marca, nowego chłopaka z klasy. Prowadzi
na smyczy psa. Mówił mi, że jego rodzice pochodzą z Włoch, ale że
urodził się w Danii.
– Cześć, Ida – woła Marco i puszcza do niej oczko, kiedy ona przemyka
obok niego na rowerze.
Ida milknie, a na jej twarzy pojawia się pąsowy rumieniec. Nigdy
przedtem nie widziałam jej takiej.
– O co tu chodzi? – pytam, zerkając na nią, ale ja już dobrze wiem, co
jest grane. On jej się podoba. To po niej widać.
Ida kręci głową, chichocząc, i zmusza nas, żebyśmy jechały dalej.
Dopiero, kiedy leżymy na plaży, zaczyna opowiadać. Woda jest błękitna i
spokojna. Wygląda, jakby Johanne trochę się uspokoiła. Małe fale odbijają
się od gładkich kamieni.
– Znam już Marca – mówi Ida, zdejmując sukienkę. – I całowałam się z
nim!
– What?! – pytam, zszokowana. Z drugiej strony to takie typowe dla
Idy, że nagle wyskakuje z czymś takim. Zawsze była pełna niespodzianek.
– Ale czy on właśnie nie zaczął chodzić do tej szkoły dopiero dzisiaj,
tak jak ja? – Johanne stoi niepewnie tuż obok różowego koca Idy, jakby nie
bardzo miała ochotę się rozebrać.
– Poza tym Ida chodzi z Alexandrem z naszej klasy – wyjaśniam,
wygładzając koc, i uśmiecham się uspakajająco do Johanne.
– Nie, już nie chodzę – pośpiesznie odpowiada Ida i wyjmuje z torby
plażowej parę wielkich okularów słonecznych.
– What?! – powtarzam.
– To długa historia – mówi Ida i odgania osę. – Wiesz, właściwie to
przez większość lata nie miałyśmy ze sobą kontaktu.
– No co ty powiesz – mówię z wyrzutem i udaję trochę obrażoną, ale
szczerze mówiąc, to nie dziwię się jej, że o niczym mi nie opowiedziała, bo
na Majorce nie byłam zbyt często online na komputerze mojej kuzynki.
Wciąż mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Uważam, że to bardzo
ważne, żeby zawsze być dla swoich przyjaciółek, kiedy cię potrzebują.
– I w międzyczasie całowałaś się z Marco – pyta ostrożnieJohanne.
Ida głęboko nabiera powietrza i zaczyna opowiadać o swoich
wakacjach.
Uśmiecham się z przekąsem i nie bardzo wiem, czy jej wierzyć. Ida ma
niestety tendencję do zmyślania i koloryzowania. Jej opowieści brzmią
trochę za dobrze. Tak jak wtedy, kiedy wszyscy jej uwierzyli, że ma
superbogatego ojca w Dubaju.
– Ten Marco jest naprawdę przystojny – stwierdzam, żeby cokolwiek
powiedzieć.
– On był mój, ale zrobiłam z siebie idiotkę! – mówi Ida, wymachując
dramatycznie rękoma. – Ale wiem, że to było z mojej strony świństwo, że
zdradziłam Alexandra!
– Ale przecież ty tylko podążałaś za głosem serca – pociesza ją szybko
Johanne, wyciągając swój strój do opalania.
– Ale Sofie o niczym nie wie – mówi bezradnie Ida. – I chyba to nie jest
dobry pomysł, żeby jej opowiedzieć o tym, że całowałam się z Marco w
tym samym czasie, kiedy chodziłam z Alexandrem. Ida patrzy na mnie z
ukosa. – Sofie jest trochę… Jakby to powiedzieć…?
– Zasadnicza – wtrącam, poprawiając bikini. – Sofie byłaby na pewno
zła za Alexandra.
– No pewnie, rozumiem to doskonale – mówi Johanne, kiwając głową.
– Oczywiście, że szczerość jest ważna.
– Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że Sofie podkochuje się w
Alexanadrze, ale nie chce się do tego przyznać – mówiIda.
Kiwam głową. Wspominam siódmą klasę. Pamiętam te wszystkie
sytuacje, kiedy Sofie siedziała i wpatrywała się w Alexandra, ale
oczywiście ani Ida, ani ja nigdy o tym nie rozmawiałyśmy. To byłoby podłe
wobec Sofie.
Kładę się na piasku i patrzę w niebo. Niebieski kolor sprawia, że
zaczynam myśleć o oczach Jonasa. Nie wiem dlaczego.
– Myślę, że powinnyśmy pozwolić Sofie, by opowiedziała nam o
swoich uczuciach wtedy, kiedy będzie gotowa – mówię, lekko wzdychając.
– Wydaje mi się, że nie jest łatwo być Sofie.
Opowiadam o tym, że Jonas nie chciał pojechać na Lanzarote z powodu
swojego surowego ojca. Słyszę sama siebie, kiedy to mówię. Brzmię
dokładnie jak moja mama.
Potem odwracam się na bok i patrzę na Johanne. Rozmowa o kimś,
kogo się nigdy nie spotkało, musi na pewno być nudna.
– A ty, Johanne? – pytam. – Podoba ci się ktoś?
Mam wrażenie, że Johanne nagle trochę się wystraszyła. Patrzy na mnie
jakby podejrzliwie.
– Nie – odpowiada sztywno.
– I nie było też nikogo takiego w twojej poprzedniej klasie? – pyta Ida.
– W ogóle! – Johanne zrywa się z koca i ściąga z siebie bluzkę i szorty.
– Idę się wykąpać – mówi cienkim głosem i biegnie do wody, zasłaniając
się rękoma.
Kiedy dobiega do brzegu i odwraca się na naszym kierunku, zauważam,
że wciąga brzuch. Tak jakby sądziła, że jest gruba, ale wcale nie jest, więc
wygląda to dosyć zabawnie, zupełnie jakby w połowie pękała pod
wpływem długiego wdechu. Sprawia wrażenie, jakby czuła się bardzo
niekomfortowo przez to, że ma na sobie bikini.
Ida również zauważa dziwny sposób, w jaki porusza się Johanne, i
zaczyna chichotać. Uciszam ją. Nie powinniśmy się śmiać z Johanne.
Trzeba być wobec innych takim, jakim chcielibyśmy, aby inni byli wobec
nas. A Ida sama często narzeka na swoje ciało. Albo uważa, że jest za
gruba, albo że za wysoka. Ewentualnie, że wiszą jej piersi.
Nagle w niedalekiej odległości od nas słychać jakiś gwar. Grupa głośno
zachowujących się chłopaków pędem wpada do wody, w której rzucają się
na siebie i krzyczą. Natychmiast rozpoznaję Jonasa, ale pozostałych nie
znam. Kilku z nich to imigranci, pozostali są Duńczykami, ale wszyscy
mają tak samo krótko ostrzyżone włosy jak Jonas. Wygląda to tak, jakby
się umówili, że będą wyglądali podobnie.
– To przecież Jonas! – krzyczę zaskoczona.
Ida wstaje, bierze się pod boki i patrzy na nich.
– Nie czujesz się dziwnie, że mieszka u ciebie brat Sofie? –pyta.
Johanne z pluskiem wychodzi pośpiesznie z wody i zarzuca na siebie
ręcznik. Potem gorączkowo szuka innego ręcznika, którym owija włosy.
– Bardzo dziwnie – odpowiadam, kiwając głową.
– Jonas chyba jest z ludźmi ze szkoły Højmarkssolen – zauważa Ida,
pokazując w stronę chłopaków.
– Tak! – mówi zdyszana Johanne. – Lepiej trzymać się od nich z daleka.
Często robią zadymy w centrum. – Johanne wspominała wcześniej, że w
zeszłym roku chodziła do Højmarksskolen. – Nie chciałabym ich spotkać
wieczorem na ulicy – dodaje i kręci głową.
– Ale Jonas jest przecież bardzo miły – mówię.
Patrzę na niego. Krzyczy i z całej siły przewraca jakiegoś chłopaka do
wody. Potem śmieją się i oblewają się nawzajem wodą.
Zastanawiam się, czy Jonas był u nas w domu po ręcznik i żeby założyć
kąpielówki. Wpatruję się w wodę. Nie patrzę na chłopaków. Może zakładał
kąpielówki na środku gabinetu? Gdybym była w domu, mogłabym akurat
wejść do jego pokoju. To by dopiero było!
Rozdział 3
Przez resztę dnia nie rozmawiam zbyt wiele z Jonasem. Mam wrażenie, że
w szkole całkowicie mnie ignoruje, a do domu wraca tylko po to, żeby się
wyspać. Zdarzały się wieczory, kiedy się nawet nie widzieliśmy. Leżę w
łóżku i gapię się w sufit, kiedy słyszę, że właśnie wszedł do przedpokoju.
Słyszę dźwięk drzwi wejściowych, które ktoś ostrożnie zamyka, i moją
mamę albo tatę, jak przez chwilę rozmawia z nim ściszonym głosem.
Chwilę potem słychać, jak Jonas z trzaskiem zamyka drzwi do łazienki, i
myślę o tym, jak myje zęby i sika. Zasłaniam usta dłonią i chichoczę.
W piątki jest impreza szkolna dla wszystkich nowych klas ósmych. Do
powrotu Sofie zostało pięć dni. Szkoda, że nie będzie jej na imprezie. Nasz
nauczyciel na zastępstwie będzie występował ze swoim zespołem. Sofie na
pewno by się podobało.
Johanne również nie może ukryć swojego podekscytowania. Jesteśmy w
domu u Idy, gdzie przygotowujemy się do imprezy.
– Ale fajnie, że zagra Fucking Frisk! – cieszy się Ida, zakładając
czerwone buty na obcasie. – Już nie mogę się doczekać, kiedy usłyszę ich
na żywo! Oni są świetni! – popiskuje i zaczyna dreptać dookoła na swoich
wysokich obcasach.
Robię Johanne makijaż.
– Pasuje ci brązowy cień, bo masz zielone oczy – mówię, nakładając
gęsty tusz na jej rzęsy.
Prawdę mówiąc, to Johanne odrobinę mnie drażni, ale nie mogę dać jej
tego odczuć, bo ważne, żeby czuła się akceptowana w nowej klasie.
– Wyglądasz najlepiej ze wszystkich dziewczyn – wykrzykuje Johanne,
patrząc na Idę. – To znaczy ty też, Ella, obie wyglądacie super!
Potakuję, wstając. I tak jest przez cały czas z Johanne. Bez przerwy
prawi nam komplementy. Zaczynam się z tym czuć trochę dziwnie. Mam
wrażenie, że nie jest to całkiem szczere.
– Jesteś bardzo miła – mówi głośno Ida i przytula ją.
Chwilę potem Johanne głośno wzdycha. Nagle robi się poważna.
– Nie macie pojęcia, jak bardzo doceniam to, że tak pozytywnie mnie
przyjęłyście – wypowiada te słowa niemal uroczyście i naprawdę muszę się
pilnować, żebym nie zrobiła jakiejś miny do Idy.
Wygląda jednak na to, że Ida nie myśli teraz o niczym innym, jak tylko
o Marcu i imprezie, bo znowu zaczyna się ściskać z Sofie.
– Hej, to przecież zupełnie naturalna rzecz, że ludzie się ze sobą
zaprzyjaźniają. Przed tobą jeszcze spotkanie z Sofie, na pewno się
polubicie. Niedługo wraca do domu.
Po chwili Ida podnosi palec do góry i jeszcze raz przegląda się w
lustrze.
– Sądzicie, że powinnam robić pierwszy krok wobec Marca czy raczej
powinnam zaczekać na ruch z jego strony?
Razem z Johanne odpowiadamy prawie równocześnie.
– Zaczekać – mówię.
– Zrobić pierwszy krok! – mówi Johanne.
– Najwyraźniej się nie zgadzacie – śmieje się Ida.
– Powinnaś po prostu być szczera i podążać za głosem serca – mówi
Johanne.
Właśnie skończyłam robić jej makijaż. Stoi na środku pokoju i wygląda
jak Bambi na lodzie. Nie chce założyć butów na wysokim obcasie, bo i tak
jest już bardzo wysoka. Przy niej czuję się niska. Gdyby tu była Sofie, to
ona byłaby najniższa.
Szkolną aulę wypełniły już ósme klasy. Siedzimy przy długich stołach i
zaczynamy jeść pizzę. W międzyczasie Fucking Frisk wnosi na scenę swój
sprzęt. Johanne powiedziała, że uwielbia śpiewać i że sama napisała kilka
kawałków. Potrafi grać na gitarze i na pianinie, a jej wielkim marzeniem
jest, żeby kiedyś zostać wokalistką. Nic więc dziwnego, że cały czas
odwraca głowę w kierunku sceny. Christian, nasz nauczyciel na
zastępstwie, macha do niej. Jest gitarzystą w zespole. W pewnym
momencie podchodzi do Johanne i kładzie jej rękę na ramieniu.
– Wiedziałyście o tym, że Johanne zaśpiewa dzisiaj wieczorem? –
uśmiecha się. Johanne oblewa się rumieńcem.
– Wow, Johanne! – klaszcze Ida z entuzjazmem.
– Nie, nie wiedziałyśmy – mówię dobitnie, obserwując Johanne.
Tak niewiele o niej wiemy, myślę. Nie jestem pewna, czy Sofie się z nią
zaprzyjaźni, kiedy wróci do domu z Lanzarote.
– O rany – mówi Johanne, patrząc na nas zawstydzona. – Nie miałam
odwagi wam o tym powiedzieć, byłam tak zdenerwowana!
– W porządku – mówi Ida i obejmuje ją.
Jonas siedzi w drugim końcu auli. Z jakiegoś powodu nawiązujemy ze
sobą kontakt wzrokowy za każdym razem, kiedy tylko spojrzę w tamtą
stronę. To trochę dziwne.
Choć za wiele ze sobą nie rozmawiamy, to i tak mam wrażenie, jakby
coś nas łączyło, bo razem mieszkamy. Za pięć dni wraca z Lanzarote jego
rodzina.
Kręcę z politowaniem głową i odwracam wzrok, kiedy Jonas pokazuje
mi środkowy palec. Chyba tylko dla wygłupu, bo przecież nie ma powodu,
żeby być na mnie złym. Znowu na niego zerkam i nagle odnoszę wrażenie,
że jest na mnie wściekły. Jego szczęki są napięte, a kości palców białe.
Piję łyk napoju i wylewam sobie trochę na brodę, więc Ida pokazuje na
mnie i zaczyna się śmiać. Jonas też to zauważa i kręci pobłażliwie głową.
Teraz moja kolej, żeby pokazać mu środkowy palec. Chwilę potem
wpatruję się w blat stołu i postanawiam, że już więcej NIE będę patrzyła w
tamtą stronę. Mimo tego trudno nie zauważyć, że Jonas zaczyna rzucać
resztkami pizzy. Śmieje się i krzyczy, a po chwili wszyscy chłopcy biorą
udział w obrzydliwej walce na jedzenie, aż muszą interweniować
nauczyciele.
– Ale oni są obleśni! – piszczy Ida, chowając się przed kawałkiem
peperoni.
Wstaję. Skończyliśmy jeść. Mamy przesunąć stoły na bok, aby zrobić
miejsce do tańca.
Kiedy zespół zaczyna grać, widzę, że na placu przed szkołą w półmroku
stoi grupa chłopaków i obserwuje okna auli. Rozpoznaję niektórych z nich.
To oni ostatnio kąpali się z Jonasem. Muszą być z Højmarksskolen. Wiem,
że nauczyciele nie chcą, żeby uczniowie z innych szkół wałęsali się po
naszej szkole, zwłaszcza kiedy jest impreza, ponieważ wcześniej
dochodziło do różnych nieprzyjemnych sytuacji. Szybkim krokiem idę do
mojej mamy, która stoi przy barze z napojami.
– Mamy gości z Højmarksskolen! – mówię zdyszana i wskazuję na
okna.
Reakcja mamy jest natychmiastowa. Znajduje pozostałych nauczycieli.
Krótko potem w oknach automatycznie pojawiają się zaciemniające
zasłony, a grupa nauczycieli udaje się na plac szkolny. Mimo że nie lubię
awantur, to jednak ta sytuacja bardzo mnie zainteresowała. Szukam Jonasa.
Stoi w kącie i pisze SMS–a.
Zaczęła grać muzyka. Z głośników ryczy Fucking Frisk. Wszyscy
zebrali się przed sceną. Ida i Johanne już tańczą. W pewnym momencie
Jonas podniósł wzrok znad telefonu. O cholera, myślę. Nasze oczy znowu
się spotykają. Ta sytuacja zaczyna się robić niezręczna. Próbuję odwrócić
wzrok, ale zamiast tego zaczynam iść w jego kierunku. Nie potrafię
wyjaśnić, skąd to się bierze, ale odczuwam dziwny ścisk w żołądku. Muszę
zadać mu pytanie.
– Czy to ty zaprosiłeś tych z Højmarksskolen? – krzyczę, bo muzyka
jest bardzo głośna. Mimo to Jonas mnie nie słyszy. Muszę się zbliżyć do
jego ucha.
– Na zewnątrz stoi kilku chłopaków z Højmarksskolen – krzyczę
głośniej i przez przypadek dotykam górną wargą koniuszka jego ucha.
Wystraszona, pośpiesznie cofam głowę, jakbym się oparzyła.
– Byłeś z nimi na plaży! – krzyczę po chwili, ponieważ Jonas się nie
odzywa.
Uśmiecha się. Opiera się o ścianę i wskazuje na swoje ucho. Znowu
muszę się przysunąć bliżej.
– Højmarksskolen! – wrzeszczę. – Stoją przed szkołą!
Jonas kiwa głową, wciąż się uśmiechając, i udaje, jakby nie był
zainteresowany tym, co mówię.
Trącam go zmieszana, ale nie mogę przestać się uśmiechać. Po chwili
znowu nachylam się w jego stronę. Moje usta znajdują się bardzo blisko
jego ucha. Tym razem mnie nie palą, ale mocno wali mi serce.
– Johanne mówi, że jedyne na czym im zależy, to robienie awantur,
więc nie rozumiem, dlaczego się z nimi trzymasz.
Nagle spojrzenie Jonasa robi się pochmurne. Nerwowo zaciska szczękę.
– Nic nie rozumiesz – mówi ostro.
– Czego nie rozumiem? – pytam, przechylając głowę.
Jonas patrzy na moje włosy i delikatnie pociąga za jeden z moich
loków.
– Zajmij się swoimi sprawami.
– Okej… – mówię zaskoczona, cofając się o krok.
Nie rozumiem, dlaczego nagle jest taki zły. Przecież jeszcze przed
chwilą się uśmiechał. Próbuję się do niego miło uśmiechnąć. Nie chcę,
żeby się na mnie złościł.
Jonas odchodzi w stronę baru. Zostawia mnie samą. Chciałabym z nim
porozmawiać, ale nie mam odwagi. Przestępuję z nogi na nogę. Jonas
dostaje od mojej mamy napój gazowany. Rozmawiają ze sobą. Oczywiście
nie słyszę treści ich rozmowy, ale on pochyla się w jej kierunku, a mama
stoi z przechyloną głową, tak jak to zazwyczaj robi, kiedy kogoś pociesza
albo udziela dobrej rady. Odwracam się w kierunku sceny, bo przestała
grać muzyka.
– Johanne chciałaby zaśpiewać jeden kawałek! – Christian mówi do
mikrofonu spokojnym głosem i wszyscy milkną.
Podbiega do mnie Ida.
– Johanne została zaproszona na scenę! – szepcze podekscytowana i
bierze mnie za rękę. – Niesamowite, co?
Chwilę potem słychać wstęp do jednej z ballad Fucking Frisk. Przez
całe lato ten kawałek leciał w radiu. Ida i ja znamy jego tekst na pamięć.
Johanne, jak słychać, też. Mam gęsią skórkę, kiedy zaczyna śpiewać.
– O rany, ale ona jest świetna! – szepcze Ida, ściskając mi rękę.
Podchodzi do nas nowy chłopak z klasy, Marco. Czarne włosy ma
ciasno zaczesane w kok, a jego biała koszula jest zapięta do połowy torsu.
Ida milknie. Puszcza moją rękę i sięga po rękę Marca. Wygląda to
wszystko bardzo romantycznie. Zaczynam chichotać, kiedy trzymając się
za ręce, idą pod scenę i zaczynają tańczyć.
Rozglądam się za Jonasem, nie mogę go namierzyć. Johanne kończy
śpiewać i wszyscy klaszczą. Po zejściu ze sceny, Johanne zostaje otoczona
przez ludzi z klasy, które chcą jej coś powiedzieć lub ją uścisnąć.
Wychodzę na korytarz. Idę do toalety. Słychać dudnienie muzyki, kiedy
zespół znów zaczyna grać. Mama stoi przed głównym wejściem razem z
kilkoma nauczycielami. Kiedy mnie zauważa, podchodzi do mnie i mnie
obejmuje.
– Rozmawiamy właśnie, że Johanne świetnie się zintegrowała z nową
klasą.
– Tak, ona jest naprawdę bardzo miła – odpowiadam i nagle zdaję sobie
sprawę, że moje słowa brzmią za grzecznie. I nudno.
– Szczególnie, kiedy się pomyśli o tym, przez co przeszła – ciągnie
mama, kiwając poważnie głową w stronę pozostałychnauczycieli.
Patrzę na nich z zaskoczeniem.
– O co chodzi? – pytam głupio. – Przez co przeszła Johanne?
– Nie mówiła wam o niczym? – mama zamrugała lekkopowiekami.
– Czy chodzi o Højmarksskolen? – pytam, starając się stworzyć
wrażenie, jakby Johanne oczywiście wszystko nam o sobie opowiedziała.
– Tak, w poprzedniej szkole padła ofiarą naprawdę agresywnego
prześladowania.
Potakuję sztywno, udając, że wiem o wszystkim. Mimo tego, że znam
Johanne dopiero od niedawna, to jednak poczułam ukłucie w sercu.
Dlaczego nic nam nie powiedziała? Przecież tak bardzo się starałyśmy,
żeby poczuła się wśród nas dobrze…
Stojąc w łazience, patrzę na siebie w lustrze. Przez ścianę słychać
dudniący bas. Na czole pojawiają mi się kropelki potu, a moje włosy kręcą
się jeszcze mocniej, jak zawsze, kiedy jest mi gorąco. Wyglądam, jakbym
miała na głowie afro. Zgarniam wszystko w kok i wyciągam kosmyk, który
okręcam wokół, tak aby włosy się trzymały. Myślę o Johanne. Powinno
być mi przykro, że znęcano się nad nią w poprzedniej szkole, ale zamiast
tego czuję podenerwowanie. Chciałabym porozmawiać o tym z Idą, ale ona
w tej chwili ma tylko jedno w głowie – Marca.
Wzdycham i wracam do sali. Johanne zabawia się z Sebastianem.
Alexander stoi przy barze. Uderzam go delikatnie w plecy, kiedy
przechodzę obok niego. Odwraca się. Ma czerwone oczy i czuć od niego
lekki zapach piwa, ale udaję, że nie zwróciłam na to uwagi. Jest mi
obojętne, że niektórzy z chłopaków piją piwo. Nigdy nie przyszłoby mi do
głowy, żeby powiedzieć o tym mojej mamie, a tata również uważa, że to
całkowicie naturalne, że w naszym wieku robimy rzeczy, których się nam
zakazuje. Osobiście nie znoszę piwa. Raz wypiłam też u Idy trochę wina,
ale dla mnie smakowało ono po prostu jak kwaśny sikacz.
– Cholera, jak ja za nią tęsknię! – krzyczy mi do ucha Alexander, a
kropelki jego śliny lądują na moim policzku.
– Za kim? – odkrzykuję. – ZaIdą?
Alexander kręci głową.
– Nie! – prawie wrzeszczy. Następnie rozgląda się dookoła, żeby
upewnić się, że nikt nas nie słyszy.
– Obiecaj, że nikomu nie powiesz – prosi.
– Obiecuję – uśmiecham się uspokajająco.
– Sofie – mówi Alexander i wzdycha ciężko.
– What?! – odpowiadam zaskoczona, ciesząc się w duchu ze szczęścia
przyjaciółki.
– Ukrywamy to, że chodzimy ze sobą, żeby nie zranić Idy – mówi
Aleksander dumnym i zarazem poważnym tonem.
– What? – powtarzam, otwierając szeroko oczy.
Szkoda, że Sofie nie mi o tym nie wspomniała. Czuję w żołądku
ukłucie. Dlaczego nic nie powiedziała? Pewnie, że byłam na Majorce przez
całe wakacje, ale mogła przecież mi wysłać SMS–a albo zadzwonić.
Zauważam w kącie sali Idę i Marca. Siedzą na stole i się całują.
Wskazuję na nich.
– Chyba już nie musicie się ukrywać – mówię. – Ida kocha się w Marcu.
Alexander z uśmiechem kiwa głową, po czym podskakując, znika na
parkiecie.
Opieram się o bar. Johanne wciąż tańczy z Sebastianem. Sebastian nią
wywija, podczas gdy ona śmieje się, odchylając głowę do tyłu.
Czuję się strasznie sama. Nagle ktoś pociąga mnie lekko za kok. To
Jonas. Uśmiecha się w dziwny sposób. Mam wrażenie, że wciąż jest na
mnie zły.
– Nic nie rozumiesz – mówi, idąc w stronę drzwi.
Ruszam za nim. Jonas działa mi na nerwy, ale jednocześnie jest taki
przystojny. Ma szeroki kark. Koszulka opina jego ramiona. Dochodzimy do
korytarza.
– Czego nie rozumiem, Jonas? – pytam, próbując brzmieć, jakbym
miała mnóstwo cierpliwości.
Próbuję też nie patrzeć na jego ramiona, kiedy składa ręce na piersi.
Kręci głową na moje słowa, jakbym powiedziała coś niedorzecznego.
– Spadam – mówi, odwraca się na pięcie i znika w ciemnościach. Mam
ochotę za nim pobiec, ale nie robię tego.
Mam wrócić z mamą do domu. Nalegała na to, więc siedzę grzecznie na
krześle, podczas gdy nauczyciele i zespół kończą się pakować. Ida, Marco,
Johanne i Sebastian wyszli. Razem, pod rękę. Nie mogę się już doczekać
jutra, kiedy będę mogła posłuchać o tym, co się działo. Może jedni i drudzy
zaczęli ze sobą chodzić.
Wzdycham, ściskając kurtkę. A więc Sofie chodzi już z Alexandrem…
Nie miałam o tym pojęcia. W dziwny sposób cała się usztywniam. Czy
będę jedyną dziewczyną w ósmej klasie, która nie ma chłopaka?
Kiedy wracam do domu, Jonasa jeszcze nie ma.
– No i co? – pytam rodziców, wymachując ręką w kierunku otwartych
drzwi pustego gabinetu. – Co zamierzacie w związku z tymzrobić?
Tata zagląda przez drzwi do pokoju.
– Dajmy chłopakowi szansę. Na pewno przyjdzie.
Mam ochotę powiedzieć, że na pewno spędza czas z bandą z
Højmarksskolen, ale nie chcę go wydać. To sprawa Jonasa. Niech sam z
sobie z tym radzi. Nie mój problem.
Nie mogę zasnąć. Leżę w łóżku i nasłuchuję za nim. Już prawie
zasypiam, kiedy nagle słyszę pukanie do drzwi. Zrywam się na nogi i
otwieram.
– To ty, Jonas? – pytam zaspana. Muszę okropnie wyglądać z włosami
sterczącymi na wszystkie strony i w starych, rozciągniętych spodniach od
piżamy.
Jonas patrzy na mnie przerażony. Kładzie mi na ustach palec i wskazuje
w kierunku drugiego końca mieszkania, gdzie śpią moi rodzice.
– Gdzie byłeś? – szepczę.
Jonas pachnie świeżym powietrzem. Wdycham je. To tak, jakby za
moment miała się zacząć wiosna. Nagle przychodzi mi na myśl, że cieszę
się z zimowych ciemności, blasku świeczek i oddechu na mrozie.
Jonas wciąga mnie do gabinetu, w którym śpi. Czuję, jak przewraca mi
się żołądek, kiedy zamyka za nami drzwi. Stoimy w ciemności. W świetle
latarni ulicznej wiedzę tylko jego sylwetkę.
– Jak myślisz, czy twoi rodzice będą wściekli? – szepcze.
– Ja bym była, gdybyś wrócił do domu o… – patrzę niepewnie na
radiobudzik stojący na nocnym stoliku obok kanapy – …o wpół do drugiej!
Jonas ściąga koszulkę i buty, a następnie siada na kanapie. Próbuje
wyciągnąć telefon.
– Z kim byłeś? – pytam.
– Maniakalnie kontrolująca Ella – mówi Jonas. Choć nie widzę jego
twarzy, jestem pewna, że się uśmiecha. – Jesteś moją matką czy co?
Chichoczę cicho, siadając na krawędzi kanapy. Dzieli nas jakiś metr
odległości.
– Nie, pewnie, że nie – mówię, starając się być miła. – Chciałabym po
prostu wiedzieć!
– W takim razie w porządku – mówi Jonas, naśladując mój głos. – Ale
obiecaj mi, że nic nie powiesz swoim rodzicom.
– Jasne – mówię.
Jest coś przyjemnego w tym, że siedzimy w ciemności i rozmawiamy ze
sobą. Nagle mam wrażenie, jakbyśmy lepiej się znali. Jakbyśmy mieli się
ze sobą zaprzyjaźnić.
– Gdzie, w takim razie byłeś? – pytam z niecierpliwością.
– Broniłem centrum – mówi Jonas, jakby to było całkowicie naturalne.
Jakby właśnie skończył odrabiać lekcje u kolegi.
– What? – mówię chyba już dzisiaj setny raz.
– Chodzi o to, że paru chłopaków z Løgstrupskolen myśli, że po prostu
mogą sobie tak przyjść i nas prowokować – tłumaczy, przesuwając dłońmi
po swoich krótko ostrzyżonych włosach. – Więc po prostu kilku chłopaków
Line Kyed Knudsen Kocha, nie kocha 3 - Ja i Jonas Saga
Kocha, nie kocha 3 - Ja i Jonas Przełożył Tomasz Archutowski Tytuł originału Elsker, elsker ikke 3 - Mig og Jonas Copyright © 2013, 2019 Line Kyed Knudsen i SAGA Egmont Wszystkie prawa zastrzeżone ISBN: 9788711867822 1. Wydanie w formie e-booka, 2019 Format: EPUB 2.0 Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą SAGA Egmont oraz autora. SAGA Egmont, spółka wydawnictwa Egmont
Rozdział 1 Nie mogę uwierzyć, że dzisiaj jest ostatni dzień wakacji. Stoję trochę zmarznięta na lotnisku przy odbiorze bagażu i czekam na moją walizkę. To nie jest mój pierwszy raz, ale jest inaczej niż zawsze. Zawsze wracam z dziką tęsknotą za mamą i tatą, ale nie w tym roku. To już nie jest dla mnie problem, że nie widziałam ich przez całe wakacje, kiedy mieszkałam u wujka i cioci na Majorce. Walczę trochę z moją walizką i udaję się w stronę wyjścia. Natychmiast zauważam moich rodziców. Stoją w pierwszym rzędzie w tłumie ludzi i wymachują czerwono-białymi chorągiewkami. Czuję, jak ściska mi się żołądek. Próbuję zaczerpnąć powietrza. Wstydzę się trochę za nich. Szczególnie irytująca jest moja mama, która skacze i głośno piszczy, kiedy się do nich zbliżam. – Hej, Ella, mój skarbie! – Mama ściska mnie o wiele za mocno. Jej głos jest piskliwy, kiedy się cieszy. Zazwyczaj nie zamyka mi się buzia, kiedy po powrocie opowiadam im o moich wrażeniach, ale nie tym razem. Dzisiaj milczę. Zdaję sobie sprawę z tego, że właściwie w ogóle się za nimi nie stęskniłam. Sama nie wiem dlaczego. Czuję jakieś dziwne kłucie w klatce piersiowej. Stęskniłam się oczywiście za Idą i Sofie. Jutro jest czwartek i zaczynamy naukę w ósmej klasie. Utworzono całkiem nowe klasy, więc nawet nie wiem, czy będziemy chodziły do jednej. W dodatku z Sofie zobaczę się dopiero za czternaście dni, bo dzisiaj wyjeżdża na Lanzarote. – Sporo się wydarzyło, kiedy ciebie nie było – mówi tata, otwierając samochód i wkładając moją walizkę do bagażnika. – Tak? – pytam zaciekawiona. Na moich opalonych policzkach czuję chłodny podmuch wiatru. Wieje, a niebo jest zachmurzone. Typowa duńska pogoda latem, myślę i wsiadam do auta. Tata odpala silnik. – Przez najbliższa dwa tygodnie będzie u nas mieszkał Jonas – mówi, wyjeżdżając z miejsca parkingowego. – Masz na myśli brata Sofie? – pytam ze zdziwieniem. –Dlaczego?
Dobrze wiem dlaczego. Moja mama jest nauczycielką, a tata pedagogiem i dlatego od czasu do czasu mieszkają u nas dzieciaki z problemami. Wygląda na to, że Jonas ma problemy. Myślę o Sofie. Dostałam od niej SMS–a, tuż przed tym, jak wyłączyłam telefon na lotnisku w Palmie: „Ella, kochana moja, będę za wami strasznie tęskniła. Nie zapominajcie o mnie. Pozdrawiam was serdecznie, Sofie.” Kiedy to przeczytałam, zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno napisała Sofie. To przecież nie jest jej styl. Wyczuwałam w tej wiadomości jakąś desperację. Sofie rzadko okazuje emocje. Nie pamiętam, kiedy na przykład widziałam ją płaczącą. Przez moment zastanawiałam się nawet, czy ktoś nie ukradł jej komórki i czy jakiś złodziej właśnie się pod nią nie podszywał. – Jonas będzie mieszkał w gabinecie. Jestem pewien, że będzie miło – kontynuuje tata. Nie widziałam Jonasa przez całe wakacje, a od jutra będziemy chodzili do ósmej klasy. Mimo tego, że Jonas jest bratem bliźniakiem mojej przyjaciółki, jakoś nie miałam okazji zbyt często z nim rozmawiać, ale wiem, że ma problemy. Moja mama jest wychowawczynią klasy. Albo raczej nią była, bo teraz będziemy przecież chodzić do nowychklas. – Masz wątpliwości, czy będzie miło? – Mama patrzy na mnie pytająco, ale nie odpowiadam. – Ale czy on nie miał przypadkiem lecieć razem z Sofie na Lanzarote? – pytam zamiast tego. – Jonas nie leci – mówi mama i robi się poważna. – To dlatego Jonas będzie mieszkał u nas, podczas ich nieobecności. Jonas jest już w naszym mieszkaniu, kiedy wchodzimy do przedpokoju. Czuję to. Dezodorant, który może być tylko jego, bo mój tata takiego nie używa. Mama puka do drzwi gabinetu, który leży tuż obok mojego pokoju. Sypialnia moich rodziców jest w drugiej części mieszkania. – Jonas, wróciliśmy już – mówi mama i otwiera drzwi. Nie mogę się powstrzymać przed zajrzeniem do środka. Na półkach stoją książki mamy i jej teczki z materiałami szkolnymi, ale na biurku jest pusto. Jonas siedzi na granatowej leżance z niebieską sportową kurtką zwiniętą między nogami i komórką w ręce. Ledwo go poznaję. Ma bardzo krótkie, ostrzyżone prawie na zero włosy.
– Hej – mówi Jonas i wstaje. Bardzo urósł. Jest teraz wyższy ode mnie. – Część, Jonas – mówię, wchodząc do środka. Automatycznie się uśmiecham. Prawie tak jak moja mama. – Co u ciebie? – pytam łamiącym głosem, wymachując rękoma i nie wiedząc, jak mam się ustawić w pomieszczeniu. Mam wrażenie, że zajmuję dużo miejsca. – Spoko – odpowiada, po czym wskazuje na moje nagie ramiona. – Ale się opaliłaś! – Mhm – mówię, gapiąc się na jedno z ramion. – Majorka, no wiesz. – Będzie ci się dobrze spało na tej kanapie, Jonas – trajkocze mama, wyciągając pościel dla gości z szafy. – Jeżeli będziesz czegoś potrzebował, to po prostu powiedz, dobrze? Jonas znowu siada na kanapie. Pociera oczy, spoglądając przez okno. Jest stąd wspaniały widok. – Nie macie zawrotów głowy, mieszkając tutaj? – pyta. Znowu na mnie patrzy. Ma niebieskie oczy, tak jak jego siostra. Zawsze uważałam, że są tacy fajni. Jonas i Sofie. Takie typy, którzy nie dają sobie w kaszę dmuchać. Oboje wiele lat uprawiali pływanie i naprawdę mają do tego talent. Często zazdrościłam Sofie, bo jest świetna w sporcie. Kiedyś grałam w piłkę ręczną i w nożną, ale musiałam przestać, bo miałam problemy z kolanami. W zamian za to zaczęłam chodzić na grę na gitarze, ale to było dla mnie trochę za trudne, więc teraz śpiewam tylko w chórze razem z Idą. Mama, śmiejąc się, głaszcze Jonasa po plecach. – No tak, to dość nietypowe, kiedy się ma okrągłe ściany, ale nie cierpimy na zawroty głowy. Wprowadziliśmy się tu ostatniej zimy. To wyjątkowy dom, ale mnie i moim rodzicom zawsze podobało się wszystko, co jest inne. Do tego cały jeden koniec mieszkania mam dla siebie. To znaczy tak było do dzisiaj. Teraz tużza ścianą będzie mieszkałJonas. – Naprawdę, czuj się jak u siebie w domu, Jonas – ciągnie mama. – To znaczy mamy w naszej rodzinie pewne zasady… – Tak, całe mnóstwo – mówię ironicznie i przewracam oczami.
Prawda jest taka, że nie mamy zbyt wielu zasad. Nienawidzimy zasad. Zamiast tego moi rodzice mają do mnie zaufanie. Oczywiście mam pewne obowiązki. Na przykład raz w tygodniu przygotowuję posiłek i codziennie po południu opróżniam zmywarkę. Rodzice uważają, że gdy się jest rodziną, trzeba tworzyć zgraną drużynę. – Wiem wszystko na temat zasad – mówi Jonas. Brzmi to dość gorzko. Wiem, że jego ojciec potrafi być bardzo surowy. Doświadczyłam tego, będąc u Sofie w domu. To samo mówi moja mama. Prawdę mówiąc, to często opowiada o rodzicach moich koleżanek i kolegów, podczas gdy ja z przerażeniem słucham tych historii i dziękuję za to, że mam taką mamę, jaką mam. – Może powinnyśmy dać teraz Jonasowi trochę spokoju – proponuje mama i wyciąga mnie na korytarz. Podoba mi się ten pomysł, bo nie bardzo wiem, co mam powiedzieć. Bardzo się różnimy z Jonasem. Kiedy odwiedzałam Sofie, nasz kontakt ograniczał się głównie do przelotnego „cześć”, a poza tym nie zdarzało się to zbyt często, bo Sofie woli przebywać u mnie lub u Idy. Wchodzę do siebie i zamykam drzwi, ale od razu staję na środku własnego pokoju i nie mam odwagi się ruszyć. Zwykle chodzę po pokoju w bieliźnie i swobodnie wychodzę do łazienki. Czasami śpiewam do muzyki, którą puszczam z wieży lub telewizora, ale teraz boję się, że Jonas mnie słyszy. Siadam ostrożnie do biurka i wstrzymuję powietrze. Słyszę Jonasa w gabinecie. Dźwięk zapinanego zamka przy jego kurtce sportowej przebija się przez ścianę. Wyjmuję piórnik i w możliwie bezdźwięczny sposób zaczynam temperować ołówki. Nagle w drzwiach staje Jonas. Podskakuję, zaskoczona, i upuszczam ołówek. – Twoja mama mówi, że jedzenie jest gotowe – mówi Jonas i śmieje się, jakby uważał, że jestem zabawna. – Chyba powinienem był zapukać – dodaje, schylając się, by podnieść mój ołówek. – Uhm, nie szkodzi – odpowiadam pośpiesznie i wstaję. – U nas wszystkie drzwi są otwarte. Teraz brzmię jak mój tata. I oczywiście wolałabym, żeby zapukał. Pieką mnie policzki. Pomyśleć, że mogłam akurat tańczyć po pokoju w bieliźnie, tak jak to zazwyczaj robię.
Jonas przytrzymuje drzwi, kiedy wychodzę, i już mam zachichotać, ale zamiast tego gryzę się w rękę, schodząc do kuchni, która leży na drugim końcu mieszkania. Mama siedzi przy okrągłym stole i wymachuje jakąś kartkąpapieru. – Oto twoja lista klasowa – mówi, uśmiechając się tajemniczo. Podaje też kartkę Jonasowi. – A ta jest dla ciebie,Jonas. Wyrywam jej kartkę z ręki i od razu oddycham z ulgą, kiedy widzę imię Idy. – Yes! Będę w tej samej klasie co Ida! Siadam i czytam dalej. Nie mogę znaleźć na liście Sofii, ale widzę, że Jonas będzie chodził do tej samej klasy. Jonas nie zwraca uwagi na kartkę, tylko spogląda na zegar na ścianie. – Za chwilę wylatują – mówi bezemocji. Mama potakuje wyrozumiale. – Żałujesz? – pyta. Jonas kręci głową. – W ogóle – mówi ze wzrokiem utkwionym w stół. Mój tata podaje mu garnek z makaronem. – Jeżeli chcesz, możemy o tym pogadać – proponuje. – I oczywiście, jeżeli nie chcesz, to też w porządku. Jonas milczy. Jego uszy są czerwone. Ostrożnie nakłada sobie dwie łyżki świderków. – Nie mam nic do powiedzenia – mamrocze. – Nie ma sprawy – mówi tata. Przy stole zapada cisza. Zwykle jest całkiem inaczej. Wciąż wpatruję się w listę. Znajduję na niej dwie osoby, których nie kojarzę. Jedna to dziewczyna o imieniu Johanne, druga to jakiś Marco. Muszą być nowi w szkole. – Jutro może być całkiem ciekawie – mówię po to, aby przerwać ciszę. – No tak, będziecie chodzić do jednej klasy – mówi mama, odkładając sztućce.
– Alexander i Sebastian też będą w naszej klasie – mówię. Odkładam kartkę i nakładam sobie jedzenie. Jonas patrzy na mnie. Prostuję się i poprawiam moje kręconewłosy. – A co z Sofie? – pytam, zerkając na mamę. – Sofie będzie chodziła do innej klasy – odpowiada. Zszokowana kręcę głową. – Raczej nie będzie z tego zadowolona – mówię. Od chwili, kiedy dowiedzieliśmy się, że nasze klasy zostaną podzielone i utworzone na nowo i kiedy się okazało, że Sofie nie będzie chodziła do tej samej klasy co ja i Ida, Sofie jest przerażona. Ale co się stało, to się nie odstanie. Teraz będzie całkiem sama w innej klasie. – Przed Sofie spore wyzwanie – mówi tata, jedząc z otwartymi ustami, bo jedzenie jest gorące. Jonas wygląda, jakby w ogóle nie słuchał, mimo że rozmawiamy o jego siostrze bliźniaczce. Krótko potem dziękuje za posiłek i pomaga mojemu tacie powkładać naczynia do zmywarki. Wymykam się z powrotem do mojego pokoju, żeby zadzwonić do Idy. Chcę ją zapytać, czy jutro po szkole wybrałaby się ze mną na plażę. Już tęsknię za tymi bajecznymi plażami, które widziałam na Majorce. Wzdycham i siadam na łóżku. Drzwi są zamknięte, ale boję się, że Jonas może znowu wparować do mojego pokoju. – Dlaczego szepczesz? – pyta Ida, po chwili rozmowy. Kręcę głową i wzdycham. Nie mogę jej teraz tego wytłumaczyć.
Rozdział 2 Następnego dnia rano Jonas jest w łazience, kiedy ja wymykam się z pokoju. Mama pojechała już do szkoły, a tata zaczyna dzisiaj później. Na korytarzu czuć zapach szamponu Jonasa. Jadąc rowerem, myślę o nim. Nigdy jakoś specjalnie mi się nie podobał, ale teraz wydaje mi się całkiem atrakcyjny. Mam wrażenie, że wciąż słyszę pluskanie wody w naszej łazience. Wyobrażam sobie, jak Jonas wygląda bez ubrania, z wodą spływającą po jego opalonym ciele. Potrząsam głową i próbuję nabrać powietrze, aż o mało co nie wjeżdżam w grupkę chłopaków stojących na chodniku przed centrum handlowym. – Ej! – krzyczy za mną jeden z nich. Przyśpieszam. Przed szkołą czekam na Idę, ale ona nie przychodzi. Stoję na placu przed wejściem do za dwie ósma. W tym momencie widzę, jak Jonas przejeżdża obok stojaków na rowery. Ostro hamuje i rozmawia z kilkoma z chłopakami z innych klas. Kiedy chwilę później zbliżają się do wejścia, patrzy na mnie w dziwny sposób. Z uśmieszkiem na ustach zmierza prosto w moim kierunku, a kiedy mnie mija, lekko trąca mnie ramieniem. – Oj, przepraszam, Ella – mówi sztucznie uprzejmym tonem i wbiega przez drzwi do budynku. Stoję i gapię się za nim. Nie jestem pewna, czy to było zabawne, że mnie popchnął. W końcu rezygnuję z czekania na Idę. Na pewno jak zwykle za późno wstała, więc wchodzę do szkoły sama. Kiedy mijam pokój nauczycielski, wychodzi z niego moja mama razem z jakąś grubą kobietą, wysoką dziewczyną z długimi, ciemnymi włosami i chłopakiem z postawioną blond fryzurą i gitarą na plecach. Ciemnowłosa dziewczyna macha do grubej kobiety, która znika na końcu korytarza, idąc drobnymi krokami i równocześnie lekko podskakując. – Cześć, Ella – mówi mama i uśmiecha się zdyszana. Widzę, że jest zestresowana, więc sama próbuję być tak spokojna, jak to możliwe. Mama odwraca się do chłopaka. – To moja córka Ella, którą będziesz uczył na zastępstwie.
– Na zastępstwie? – pytam. – Tak, Christian będzie przez dwa tygodnie zastępował waszego nauczyciela języka duńskiego – mówi mama. – Pan Henning jest na zwolnieniu z powodu problemów w kręgosłupem. – Już możecie się zacząć bać – uśmiecha się Christian i puszcza oczko. Jest całkiem młody. Jestem pewna, że spodoba się Idzie, mimo że jest nauczycielem. – Dzień dobry – witam się grzecznie. Widziałam go wcześniej na jakimś filmiku na YouTube. Wydaje mi się, że gra w jakimś zespole. – A to jest Johanne. Ona też będzie chodziła z wami do ósmej b – mówi mama, przedstawiając dziewczynę z ciemnymi włosami. – Czy ty przypadkiem nie grasz w zespole? – Johanne zwraca się do Christiana. Przez cały czas patrzy tylko na niego. Christian potakuje. Ja też kiwam głową, bo przypomniało mi się już, jak ten zespół się nazywa. Fucking Frisk. Zaraz zacznę się śmiać. Jednocześnie obserwuję z zaciekawieniem tę nową dziewczynę. Musi być nieźle zdenerwowana. Na pewno nikogo nie zna. – Chodźmy, pokieruję cię – mówię, uśmiechając się do niej, i odciągam ją w stronę klasy. Johanne też się uśmiecha. – Ale jesteś opalona – mówi z podziwem. – Chyba gdzieś wyjeżdżałaś? Kiwam głową i opowiadam jej o Majorce, kiedy idziemy korytarzem. Nasz nauczyciel jest tuż za nami. Kiedy wchodzi do klasy, sporo osób go rozpoznaje. – Pan Henning jest w szpitalu z powodu problemów w kręgosłupem – mówi Christian i zapisuje swoje imię na tablicy razem z uśmieszkiem. – Od tej pory będziecie mieć ze mną do czynienia, biedna ósma b. Śmiejemy się. Do klasy wchodzi Ida. Wygląda na zmieszaną i zaspaną. – O rany! – wykrzykuje zdumiona, kiedy jej wzrok pada na Christiana. – Ty jesteś przecież z Fucking Frisk! Cała klasa śmieje się jeszcze głośniej, podczas gdy Ida siada obok mnie i Johanne. Jedyną osobą, która się nie śmieje, jest Jonas. Siedzi rozparty z założonymi rękoma i gapi się przez okno.
Przerwę spędzamy razem z Johanne, która przez cały czas zasypuje nas pytaniami o najróżniejsze rzeczy i podziwia nasze ubrania. Szczególnie podobają jej się moje włosy. – Oddałabym wszystko za takie loki! – mówi z zachwytem, ostrożnie dotykając moich włosów. – Zamienimy się? – pytam i głaszczę ją po włosach. – Ja wolałabym mieć proste. – Chcesz iść z nami na plażę? – pyta ją Ida, po czym zerka na mnie. Johanne przytakuje i tuż po szkole jedziemy do niej do domu, żeby mogła zabrać swój strój kąpielowy. Jej mieszkanie jest na osiedlu wieżowców, gdzie mieszka dużo starszych ludzi. Razem z Idą zostajemy na klatce, podczas gdy Jonanne idzie do mieszkania. Od ścian odchodzi farba i śmierdzi dymem papierosowym. – Johanne jest bardzo fajna – mówię ostrożnie do Idy. W ogóle nie przeszkadza mi, że przez cały dzień jest z nami. To chyba normalne. Przecież nie zna nikogo innego. – Mhm – pośpiesznie odpowiada Ida i otwiera drzwi, żebyśmy mogły zaczerpnąć świeżego powietrza. Johanne wraca z torbą. Głośno się śmieje i wymachuje włosami, ale jej głos dziwnie drży. – Jesteście takie miłe – mówi cienkim głosem. Po drodze na plażę mijamy Marca, nowego chłopaka z klasy. Prowadzi na smyczy psa. Mówił mi, że jego rodzice pochodzą z Włoch, ale że urodził się w Danii. – Cześć, Ida – woła Marco i puszcza do niej oczko, kiedy ona przemyka obok niego na rowerze. Ida milknie, a na jej twarzy pojawia się pąsowy rumieniec. Nigdy przedtem nie widziałam jej takiej. – O co tu chodzi? – pytam, zerkając na nią, ale ja już dobrze wiem, co jest grane. On jej się podoba. To po niej widać. Ida kręci głową, chichocząc, i zmusza nas, żebyśmy jechały dalej. Dopiero, kiedy leżymy na plaży, zaczyna opowiadać. Woda jest błękitna i spokojna. Wygląda, jakby Johanne trochę się uspokoiła. Małe fale odbijają
się od gładkich kamieni. – Znam już Marca – mówi Ida, zdejmując sukienkę. – I całowałam się z nim! – What?! – pytam, zszokowana. Z drugiej strony to takie typowe dla Idy, że nagle wyskakuje z czymś takim. Zawsze była pełna niespodzianek. – Ale czy on właśnie nie zaczął chodzić do tej szkoły dopiero dzisiaj, tak jak ja? – Johanne stoi niepewnie tuż obok różowego koca Idy, jakby nie bardzo miała ochotę się rozebrać. – Poza tym Ida chodzi z Alexandrem z naszej klasy – wyjaśniam, wygładzając koc, i uśmiecham się uspakajająco do Johanne. – Nie, już nie chodzę – pośpiesznie odpowiada Ida i wyjmuje z torby plażowej parę wielkich okularów słonecznych. – What?! – powtarzam. – To długa historia – mówi Ida i odgania osę. – Wiesz, właściwie to przez większość lata nie miałyśmy ze sobą kontaktu. – No co ty powiesz – mówię z wyrzutem i udaję trochę obrażoną, ale szczerze mówiąc, to nie dziwię się jej, że o niczym mi nie opowiedziała, bo na Majorce nie byłam zbyt często online na komputerze mojej kuzynki. Wciąż mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Uważam, że to bardzo ważne, żeby zawsze być dla swoich przyjaciółek, kiedy cię potrzebują. – I w międzyczasie całowałaś się z Marco – pyta ostrożnieJohanne. Ida głęboko nabiera powietrza i zaczyna opowiadać o swoich wakacjach. Uśmiecham się z przekąsem i nie bardzo wiem, czy jej wierzyć. Ida ma niestety tendencję do zmyślania i koloryzowania. Jej opowieści brzmią trochę za dobrze. Tak jak wtedy, kiedy wszyscy jej uwierzyli, że ma superbogatego ojca w Dubaju. – Ten Marco jest naprawdę przystojny – stwierdzam, żeby cokolwiek powiedzieć. – On był mój, ale zrobiłam z siebie idiotkę! – mówi Ida, wymachując dramatycznie rękoma. – Ale wiem, że to było z mojej strony świństwo, że zdradziłam Alexandra! – Ale przecież ty tylko podążałaś za głosem serca – pociesza ją szybko
Johanne, wyciągając swój strój do opalania. – Ale Sofie o niczym nie wie – mówi bezradnie Ida. – I chyba to nie jest dobry pomysł, żeby jej opowiedzieć o tym, że całowałam się z Marco w tym samym czasie, kiedy chodziłam z Alexandrem. Ida patrzy na mnie z ukosa. – Sofie jest trochę… Jakby to powiedzieć…? – Zasadnicza – wtrącam, poprawiając bikini. – Sofie byłaby na pewno zła za Alexandra. – No pewnie, rozumiem to doskonale – mówi Johanne, kiwając głową. – Oczywiście, że szczerość jest ważna. – Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że Sofie podkochuje się w Alexanadrze, ale nie chce się do tego przyznać – mówiIda. Kiwam głową. Wspominam siódmą klasę. Pamiętam te wszystkie sytuacje, kiedy Sofie siedziała i wpatrywała się w Alexandra, ale oczywiście ani Ida, ani ja nigdy o tym nie rozmawiałyśmy. To byłoby podłe wobec Sofie. Kładę się na piasku i patrzę w niebo. Niebieski kolor sprawia, że zaczynam myśleć o oczach Jonasa. Nie wiem dlaczego. – Myślę, że powinnyśmy pozwolić Sofie, by opowiedziała nam o swoich uczuciach wtedy, kiedy będzie gotowa – mówię, lekko wzdychając. – Wydaje mi się, że nie jest łatwo być Sofie. Opowiadam o tym, że Jonas nie chciał pojechać na Lanzarote z powodu swojego surowego ojca. Słyszę sama siebie, kiedy to mówię. Brzmię dokładnie jak moja mama. Potem odwracam się na bok i patrzę na Johanne. Rozmowa o kimś, kogo się nigdy nie spotkało, musi na pewno być nudna. – A ty, Johanne? – pytam. – Podoba ci się ktoś? Mam wrażenie, że Johanne nagle trochę się wystraszyła. Patrzy na mnie jakby podejrzliwie. – Nie – odpowiada sztywno. – I nie było też nikogo takiego w twojej poprzedniej klasie? – pyta Ida. – W ogóle! – Johanne zrywa się z koca i ściąga z siebie bluzkę i szorty. – Idę się wykąpać – mówi cienkim głosem i biegnie do wody, zasłaniając się rękoma.
Kiedy dobiega do brzegu i odwraca się na naszym kierunku, zauważam, że wciąga brzuch. Tak jakby sądziła, że jest gruba, ale wcale nie jest, więc wygląda to dosyć zabawnie, zupełnie jakby w połowie pękała pod wpływem długiego wdechu. Sprawia wrażenie, jakby czuła się bardzo niekomfortowo przez to, że ma na sobie bikini. Ida również zauważa dziwny sposób, w jaki porusza się Johanne, i zaczyna chichotać. Uciszam ją. Nie powinniśmy się śmiać z Johanne. Trzeba być wobec innych takim, jakim chcielibyśmy, aby inni byli wobec nas. A Ida sama często narzeka na swoje ciało. Albo uważa, że jest za gruba, albo że za wysoka. Ewentualnie, że wiszą jej piersi. Nagle w niedalekiej odległości od nas słychać jakiś gwar. Grupa głośno zachowujących się chłopaków pędem wpada do wody, w której rzucają się na siebie i krzyczą. Natychmiast rozpoznaję Jonasa, ale pozostałych nie znam. Kilku z nich to imigranci, pozostali są Duńczykami, ale wszyscy mają tak samo krótko ostrzyżone włosy jak Jonas. Wygląda to tak, jakby się umówili, że będą wyglądali podobnie. – To przecież Jonas! – krzyczę zaskoczona. Ida wstaje, bierze się pod boki i patrzy na nich. – Nie czujesz się dziwnie, że mieszka u ciebie brat Sofie? –pyta. Johanne z pluskiem wychodzi pośpiesznie z wody i zarzuca na siebie ręcznik. Potem gorączkowo szuka innego ręcznika, którym owija włosy. – Bardzo dziwnie – odpowiadam, kiwając głową. – Jonas chyba jest z ludźmi ze szkoły Højmarkssolen – zauważa Ida, pokazując w stronę chłopaków. – Tak! – mówi zdyszana Johanne. – Lepiej trzymać się od nich z daleka. Często robią zadymy w centrum. – Johanne wspominała wcześniej, że w zeszłym roku chodziła do Højmarksskolen. – Nie chciałabym ich spotkać wieczorem na ulicy – dodaje i kręci głową. – Ale Jonas jest przecież bardzo miły – mówię. Patrzę na niego. Krzyczy i z całej siły przewraca jakiegoś chłopaka do wody. Potem śmieją się i oblewają się nawzajem wodą. Zastanawiam się, czy Jonas był u nas w domu po ręcznik i żeby założyć kąpielówki. Wpatruję się w wodę. Nie patrzę na chłopaków. Może zakładał kąpielówki na środku gabinetu? Gdybym była w domu, mogłabym akurat
wejść do jego pokoju. To by dopiero było!
Rozdział 3 Przez resztę dnia nie rozmawiam zbyt wiele z Jonasem. Mam wrażenie, że w szkole całkowicie mnie ignoruje, a do domu wraca tylko po to, żeby się wyspać. Zdarzały się wieczory, kiedy się nawet nie widzieliśmy. Leżę w łóżku i gapię się w sufit, kiedy słyszę, że właśnie wszedł do przedpokoju. Słyszę dźwięk drzwi wejściowych, które ktoś ostrożnie zamyka, i moją mamę albo tatę, jak przez chwilę rozmawia z nim ściszonym głosem. Chwilę potem słychać, jak Jonas z trzaskiem zamyka drzwi do łazienki, i myślę o tym, jak myje zęby i sika. Zasłaniam usta dłonią i chichoczę. W piątki jest impreza szkolna dla wszystkich nowych klas ósmych. Do powrotu Sofie zostało pięć dni. Szkoda, że nie będzie jej na imprezie. Nasz nauczyciel na zastępstwie będzie występował ze swoim zespołem. Sofie na pewno by się podobało. Johanne również nie może ukryć swojego podekscytowania. Jesteśmy w domu u Idy, gdzie przygotowujemy się do imprezy. – Ale fajnie, że zagra Fucking Frisk! – cieszy się Ida, zakładając czerwone buty na obcasie. – Już nie mogę się doczekać, kiedy usłyszę ich na żywo! Oni są świetni! – popiskuje i zaczyna dreptać dookoła na swoich wysokich obcasach. Robię Johanne makijaż. – Pasuje ci brązowy cień, bo masz zielone oczy – mówię, nakładając gęsty tusz na jej rzęsy. Prawdę mówiąc, to Johanne odrobinę mnie drażni, ale nie mogę dać jej tego odczuć, bo ważne, żeby czuła się akceptowana w nowej klasie. – Wyglądasz najlepiej ze wszystkich dziewczyn – wykrzykuje Johanne, patrząc na Idę. – To znaczy ty też, Ella, obie wyglądacie super! Potakuję, wstając. I tak jest przez cały czas z Johanne. Bez przerwy prawi nam komplementy. Zaczynam się z tym czuć trochę dziwnie. Mam wrażenie, że nie jest to całkiem szczere. – Jesteś bardzo miła – mówi głośno Ida i przytula ją. Chwilę potem Johanne głośno wzdycha. Nagle robi się poważna. – Nie macie pojęcia, jak bardzo doceniam to, że tak pozytywnie mnie
przyjęłyście – wypowiada te słowa niemal uroczyście i naprawdę muszę się pilnować, żebym nie zrobiła jakiejś miny do Idy. Wygląda jednak na to, że Ida nie myśli teraz o niczym innym, jak tylko o Marcu i imprezie, bo znowu zaczyna się ściskać z Sofie. – Hej, to przecież zupełnie naturalna rzecz, że ludzie się ze sobą zaprzyjaźniają. Przed tobą jeszcze spotkanie z Sofie, na pewno się polubicie. Niedługo wraca do domu. Po chwili Ida podnosi palec do góry i jeszcze raz przegląda się w lustrze. – Sądzicie, że powinnam robić pierwszy krok wobec Marca czy raczej powinnam zaczekać na ruch z jego strony? Razem z Johanne odpowiadamy prawie równocześnie. – Zaczekać – mówię. – Zrobić pierwszy krok! – mówi Johanne. – Najwyraźniej się nie zgadzacie – śmieje się Ida. – Powinnaś po prostu być szczera i podążać za głosem serca – mówi Johanne. Właśnie skończyłam robić jej makijaż. Stoi na środku pokoju i wygląda jak Bambi na lodzie. Nie chce założyć butów na wysokim obcasie, bo i tak jest już bardzo wysoka. Przy niej czuję się niska. Gdyby tu była Sofie, to ona byłaby najniższa. Szkolną aulę wypełniły już ósme klasy. Siedzimy przy długich stołach i zaczynamy jeść pizzę. W międzyczasie Fucking Frisk wnosi na scenę swój sprzęt. Johanne powiedziała, że uwielbia śpiewać i że sama napisała kilka kawałków. Potrafi grać na gitarze i na pianinie, a jej wielkim marzeniem jest, żeby kiedyś zostać wokalistką. Nic więc dziwnego, że cały czas odwraca głowę w kierunku sceny. Christian, nasz nauczyciel na zastępstwie, macha do niej. Jest gitarzystą w zespole. W pewnym momencie podchodzi do Johanne i kładzie jej rękę na ramieniu. – Wiedziałyście o tym, że Johanne zaśpiewa dzisiaj wieczorem? – uśmiecha się. Johanne oblewa się rumieńcem. – Wow, Johanne! – klaszcze Ida z entuzjazmem.
– Nie, nie wiedziałyśmy – mówię dobitnie, obserwując Johanne. Tak niewiele o niej wiemy, myślę. Nie jestem pewna, czy Sofie się z nią zaprzyjaźni, kiedy wróci do domu z Lanzarote. – O rany – mówi Johanne, patrząc na nas zawstydzona. – Nie miałam odwagi wam o tym powiedzieć, byłam tak zdenerwowana! – W porządku – mówi Ida i obejmuje ją. Jonas siedzi w drugim końcu auli. Z jakiegoś powodu nawiązujemy ze sobą kontakt wzrokowy za każdym razem, kiedy tylko spojrzę w tamtą stronę. To trochę dziwne. Choć za wiele ze sobą nie rozmawiamy, to i tak mam wrażenie, jakby coś nas łączyło, bo razem mieszkamy. Za pięć dni wraca z Lanzarote jego rodzina. Kręcę z politowaniem głową i odwracam wzrok, kiedy Jonas pokazuje mi środkowy palec. Chyba tylko dla wygłupu, bo przecież nie ma powodu, żeby być na mnie złym. Znowu na niego zerkam i nagle odnoszę wrażenie, że jest na mnie wściekły. Jego szczęki są napięte, a kości palców białe. Piję łyk napoju i wylewam sobie trochę na brodę, więc Ida pokazuje na mnie i zaczyna się śmiać. Jonas też to zauważa i kręci pobłażliwie głową. Teraz moja kolej, żeby pokazać mu środkowy palec. Chwilę potem wpatruję się w blat stołu i postanawiam, że już więcej NIE będę patrzyła w tamtą stronę. Mimo tego trudno nie zauważyć, że Jonas zaczyna rzucać resztkami pizzy. Śmieje się i krzyczy, a po chwili wszyscy chłopcy biorą udział w obrzydliwej walce na jedzenie, aż muszą interweniować nauczyciele. – Ale oni są obleśni! – piszczy Ida, chowając się przed kawałkiem peperoni. Wstaję. Skończyliśmy jeść. Mamy przesunąć stoły na bok, aby zrobić miejsce do tańca. Kiedy zespół zaczyna grać, widzę, że na placu przed szkołą w półmroku stoi grupa chłopaków i obserwuje okna auli. Rozpoznaję niektórych z nich. To oni ostatnio kąpali się z Jonasem. Muszą być z Højmarksskolen. Wiem, że nauczyciele nie chcą, żeby uczniowie z innych szkół wałęsali się po naszej szkole, zwłaszcza kiedy jest impreza, ponieważ wcześniej dochodziło do różnych nieprzyjemnych sytuacji. Szybkim krokiem idę do
mojej mamy, która stoi przy barze z napojami. – Mamy gości z Højmarksskolen! – mówię zdyszana i wskazuję na okna. Reakcja mamy jest natychmiastowa. Znajduje pozostałych nauczycieli. Krótko potem w oknach automatycznie pojawiają się zaciemniające zasłony, a grupa nauczycieli udaje się na plac szkolny. Mimo że nie lubię awantur, to jednak ta sytuacja bardzo mnie zainteresowała. Szukam Jonasa. Stoi w kącie i pisze SMS–a. Zaczęła grać muzyka. Z głośników ryczy Fucking Frisk. Wszyscy zebrali się przed sceną. Ida i Johanne już tańczą. W pewnym momencie Jonas podniósł wzrok znad telefonu. O cholera, myślę. Nasze oczy znowu się spotykają. Ta sytuacja zaczyna się robić niezręczna. Próbuję odwrócić wzrok, ale zamiast tego zaczynam iść w jego kierunku. Nie potrafię wyjaśnić, skąd to się bierze, ale odczuwam dziwny ścisk w żołądku. Muszę zadać mu pytanie. – Czy to ty zaprosiłeś tych z Højmarksskolen? – krzyczę, bo muzyka jest bardzo głośna. Mimo to Jonas mnie nie słyszy. Muszę się zbliżyć do jego ucha. – Na zewnątrz stoi kilku chłopaków z Højmarksskolen – krzyczę głośniej i przez przypadek dotykam górną wargą koniuszka jego ucha. Wystraszona, pośpiesznie cofam głowę, jakbym się oparzyła. – Byłeś z nimi na plaży! – krzyczę po chwili, ponieważ Jonas się nie odzywa. Uśmiecha się. Opiera się o ścianę i wskazuje na swoje ucho. Znowu muszę się przysunąć bliżej. – Højmarksskolen! – wrzeszczę. – Stoją przed szkołą! Jonas kiwa głową, wciąż się uśmiechając, i udaje, jakby nie był zainteresowany tym, co mówię. Trącam go zmieszana, ale nie mogę przestać się uśmiechać. Po chwili znowu nachylam się w jego stronę. Moje usta znajdują się bardzo blisko jego ucha. Tym razem mnie nie palą, ale mocno wali mi serce. – Johanne mówi, że jedyne na czym im zależy, to robienie awantur, więc nie rozumiem, dlaczego się z nimi trzymasz. Nagle spojrzenie Jonasa robi się pochmurne. Nerwowo zaciska szczękę.
– Nic nie rozumiesz – mówi ostro. – Czego nie rozumiem? – pytam, przechylając głowę. Jonas patrzy na moje włosy i delikatnie pociąga za jeden z moich loków. – Zajmij się swoimi sprawami. – Okej… – mówię zaskoczona, cofając się o krok. Nie rozumiem, dlaczego nagle jest taki zły. Przecież jeszcze przed chwilą się uśmiechał. Próbuję się do niego miło uśmiechnąć. Nie chcę, żeby się na mnie złościł. Jonas odchodzi w stronę baru. Zostawia mnie samą. Chciałabym z nim porozmawiać, ale nie mam odwagi. Przestępuję z nogi na nogę. Jonas dostaje od mojej mamy napój gazowany. Rozmawiają ze sobą. Oczywiście nie słyszę treści ich rozmowy, ale on pochyla się w jej kierunku, a mama stoi z przechyloną głową, tak jak to zazwyczaj robi, kiedy kogoś pociesza albo udziela dobrej rady. Odwracam się w kierunku sceny, bo przestała grać muzyka. – Johanne chciałaby zaśpiewać jeden kawałek! – Christian mówi do mikrofonu spokojnym głosem i wszyscy milkną. Podbiega do mnie Ida. – Johanne została zaproszona na scenę! – szepcze podekscytowana i bierze mnie za rękę. – Niesamowite, co? Chwilę potem słychać wstęp do jednej z ballad Fucking Frisk. Przez całe lato ten kawałek leciał w radiu. Ida i ja znamy jego tekst na pamięć. Johanne, jak słychać, też. Mam gęsią skórkę, kiedy zaczyna śpiewać. – O rany, ale ona jest świetna! – szepcze Ida, ściskając mi rękę. Podchodzi do nas nowy chłopak z klasy, Marco. Czarne włosy ma ciasno zaczesane w kok, a jego biała koszula jest zapięta do połowy torsu. Ida milknie. Puszcza moją rękę i sięga po rękę Marca. Wygląda to wszystko bardzo romantycznie. Zaczynam chichotać, kiedy trzymając się za ręce, idą pod scenę i zaczynają tańczyć. Rozglądam się za Jonasem, nie mogę go namierzyć. Johanne kończy śpiewać i wszyscy klaszczą. Po zejściu ze sceny, Johanne zostaje otoczona przez ludzi z klasy, które chcą jej coś powiedzieć lub ją uścisnąć.
Wychodzę na korytarz. Idę do toalety. Słychać dudnienie muzyki, kiedy zespół znów zaczyna grać. Mama stoi przed głównym wejściem razem z kilkoma nauczycielami. Kiedy mnie zauważa, podchodzi do mnie i mnie obejmuje. – Rozmawiamy właśnie, że Johanne świetnie się zintegrowała z nową klasą. – Tak, ona jest naprawdę bardzo miła – odpowiadam i nagle zdaję sobie sprawę, że moje słowa brzmią za grzecznie. I nudno. – Szczególnie, kiedy się pomyśli o tym, przez co przeszła – ciągnie mama, kiwając poważnie głową w stronę pozostałychnauczycieli. Patrzę na nich z zaskoczeniem. – O co chodzi? – pytam głupio. – Przez co przeszła Johanne? – Nie mówiła wam o niczym? – mama zamrugała lekkopowiekami. – Czy chodzi o Højmarksskolen? – pytam, starając się stworzyć wrażenie, jakby Johanne oczywiście wszystko nam o sobie opowiedziała. – Tak, w poprzedniej szkole padła ofiarą naprawdę agresywnego prześladowania. Potakuję sztywno, udając, że wiem o wszystkim. Mimo tego, że znam Johanne dopiero od niedawna, to jednak poczułam ukłucie w sercu. Dlaczego nic nam nie powiedziała? Przecież tak bardzo się starałyśmy, żeby poczuła się wśród nas dobrze… Stojąc w łazience, patrzę na siebie w lustrze. Przez ścianę słychać dudniący bas. Na czole pojawiają mi się kropelki potu, a moje włosy kręcą się jeszcze mocniej, jak zawsze, kiedy jest mi gorąco. Wyglądam, jakbym miała na głowie afro. Zgarniam wszystko w kok i wyciągam kosmyk, który okręcam wokół, tak aby włosy się trzymały. Myślę o Johanne. Powinno być mi przykro, że znęcano się nad nią w poprzedniej szkole, ale zamiast tego czuję podenerwowanie. Chciałabym porozmawiać o tym z Idą, ale ona w tej chwili ma tylko jedno w głowie – Marca. Wzdycham i wracam do sali. Johanne zabawia się z Sebastianem. Alexander stoi przy barze. Uderzam go delikatnie w plecy, kiedy przechodzę obok niego. Odwraca się. Ma czerwone oczy i czuć od niego lekki zapach piwa, ale udaję, że nie zwróciłam na to uwagi. Jest mi obojętne, że niektórzy z chłopaków piją piwo. Nigdy nie przyszłoby mi do
głowy, żeby powiedzieć o tym mojej mamie, a tata również uważa, że to całkowicie naturalne, że w naszym wieku robimy rzeczy, których się nam zakazuje. Osobiście nie znoszę piwa. Raz wypiłam też u Idy trochę wina, ale dla mnie smakowało ono po prostu jak kwaśny sikacz. – Cholera, jak ja za nią tęsknię! – krzyczy mi do ucha Alexander, a kropelki jego śliny lądują na moim policzku. – Za kim? – odkrzykuję. – ZaIdą? Alexander kręci głową. – Nie! – prawie wrzeszczy. Następnie rozgląda się dookoła, żeby upewnić się, że nikt nas nie słyszy. – Obiecaj, że nikomu nie powiesz – prosi. – Obiecuję – uśmiecham się uspokajająco. – Sofie – mówi Alexander i wzdycha ciężko. – What?! – odpowiadam zaskoczona, ciesząc się w duchu ze szczęścia przyjaciółki. – Ukrywamy to, że chodzimy ze sobą, żeby nie zranić Idy – mówi Aleksander dumnym i zarazem poważnym tonem. – What? – powtarzam, otwierając szeroko oczy. Szkoda, że Sofie nie mi o tym nie wspomniała. Czuję w żołądku ukłucie. Dlaczego nic nie powiedziała? Pewnie, że byłam na Majorce przez całe wakacje, ale mogła przecież mi wysłać SMS–a albo zadzwonić. Zauważam w kącie sali Idę i Marca. Siedzą na stole i się całują. Wskazuję na nich. – Chyba już nie musicie się ukrywać – mówię. – Ida kocha się w Marcu. Alexander z uśmiechem kiwa głową, po czym podskakując, znika na parkiecie. Opieram się o bar. Johanne wciąż tańczy z Sebastianem. Sebastian nią wywija, podczas gdy ona śmieje się, odchylając głowę do tyłu. Czuję się strasznie sama. Nagle ktoś pociąga mnie lekko za kok. To Jonas. Uśmiecha się w dziwny sposób. Mam wrażenie, że wciąż jest na mnie zły. – Nic nie rozumiesz – mówi, idąc w stronę drzwi.
Ruszam za nim. Jonas działa mi na nerwy, ale jednocześnie jest taki przystojny. Ma szeroki kark. Koszulka opina jego ramiona. Dochodzimy do korytarza. – Czego nie rozumiem, Jonas? – pytam, próbując brzmieć, jakbym miała mnóstwo cierpliwości. Próbuję też nie patrzeć na jego ramiona, kiedy składa ręce na piersi. Kręci głową na moje słowa, jakbym powiedziała coś niedorzecznego. – Spadam – mówi, odwraca się na pięcie i znika w ciemnościach. Mam ochotę za nim pobiec, ale nie robię tego. Mam wrócić z mamą do domu. Nalegała na to, więc siedzę grzecznie na krześle, podczas gdy nauczyciele i zespół kończą się pakować. Ida, Marco, Johanne i Sebastian wyszli. Razem, pod rękę. Nie mogę się już doczekać jutra, kiedy będę mogła posłuchać o tym, co się działo. Może jedni i drudzy zaczęli ze sobą chodzić. Wzdycham, ściskając kurtkę. A więc Sofie chodzi już z Alexandrem… Nie miałam o tym pojęcia. W dziwny sposób cała się usztywniam. Czy będę jedyną dziewczyną w ósmej klasie, która nie ma chłopaka? Kiedy wracam do domu, Jonasa jeszcze nie ma. – No i co? – pytam rodziców, wymachując ręką w kierunku otwartych drzwi pustego gabinetu. – Co zamierzacie w związku z tymzrobić? Tata zagląda przez drzwi do pokoju. – Dajmy chłopakowi szansę. Na pewno przyjdzie. Mam ochotę powiedzieć, że na pewno spędza czas z bandą z Højmarksskolen, ale nie chcę go wydać. To sprawa Jonasa. Niech sam z sobie z tym radzi. Nie mój problem. Nie mogę zasnąć. Leżę w łóżku i nasłuchuję za nim. Już prawie zasypiam, kiedy nagle słyszę pukanie do drzwi. Zrywam się na nogi i otwieram. – To ty, Jonas? – pytam zaspana. Muszę okropnie wyglądać z włosami sterczącymi na wszystkie strony i w starych, rozciągniętych spodniach od piżamy. Jonas patrzy na mnie przerażony. Kładzie mi na ustach palec i wskazuje w kierunku drugiego końca mieszkania, gdzie śpią moi rodzice.
– Gdzie byłeś? – szepczę. Jonas pachnie świeżym powietrzem. Wdycham je. To tak, jakby za moment miała się zacząć wiosna. Nagle przychodzi mi na myśl, że cieszę się z zimowych ciemności, blasku świeczek i oddechu na mrozie. Jonas wciąga mnie do gabinetu, w którym śpi. Czuję, jak przewraca mi się żołądek, kiedy zamyka za nami drzwi. Stoimy w ciemności. W świetle latarni ulicznej wiedzę tylko jego sylwetkę. – Jak myślisz, czy twoi rodzice będą wściekli? – szepcze. – Ja bym była, gdybyś wrócił do domu o… – patrzę niepewnie na radiobudzik stojący na nocnym stoliku obok kanapy – …o wpół do drugiej! Jonas ściąga koszulkę i buty, a następnie siada na kanapie. Próbuje wyciągnąć telefon. – Z kim byłeś? – pytam. – Maniakalnie kontrolująca Ella – mówi Jonas. Choć nie widzę jego twarzy, jestem pewna, że się uśmiecha. – Jesteś moją matką czy co? Chichoczę cicho, siadając na krawędzi kanapy. Dzieli nas jakiś metr odległości. – Nie, pewnie, że nie – mówię, starając się być miła. – Chciałabym po prostu wiedzieć! – W takim razie w porządku – mówi Jonas, naśladując mój głos. – Ale obiecaj mi, że nic nie powiesz swoim rodzicom. – Jasne – mówię. Jest coś przyjemnego w tym, że siedzimy w ciemności i rozmawiamy ze sobą. Nagle mam wrażenie, jakbyśmy lepiej się znali. Jakbyśmy mieli się ze sobą zaprzyjaźnić. – Gdzie, w takim razie byłeś? – pytam z niecierpliwością. – Broniłem centrum – mówi Jonas, jakby to było całkowicie naturalne. Jakby właśnie skończył odrabiać lekcje u kolegi. – What? – mówię chyba już dzisiaj setny raz. – Chodzi o to, że paru chłopaków z Løgstrupskolen myśli, że po prostu mogą sobie tak przyjść i nas prowokować – tłumaczy, przesuwając dłońmi po swoich krótko ostrzyżonych włosach. – Więc po prostu kilku chłopaków