1
Byli w drodze od dawna, lecz nie zaszli daleko. Raija, wyczerpana torturami w twierdzy
Vardohus, opadała z sił po paru godzinach marszu.
Otwarte rany na ciele dziewczyny zrazu pokryły się twardą skorupą, która pękała przy
nagłym ruchu, by wraz z upływem czasu znowu się zabliźnić. Mimo to wciąż posuwali się w
żółwim tempie. Noga Mikkala nie chciała się goić. Wyglądało na to, że na zawsze już zostanie
sztywna.
Starannie omijali ten temat w rozmowach.
Oboje wiedzieli, gdzie się znajdują. Krajobraz, monotonny dla niewprawnego oka,
budził w nich wspomnienia. Drogie, lecz nie chciane wspomnienia.
Od tygodni nie spotkali żywej duszy.
Byli sami, złączeni dręczącym oczekiwaniem na coś nieokreślonego.
Obawa, by się nie spłoszyć zbytnią natarczywością, kazała im trzymać się na dystans.
Fizycznie blisko siebie, żyli w oddaleniu. Co za ironia! Kiedy rozdzielały tych dwoje rozległe
północne płaskowyże, niewidzialna nić zdawała się łączyć ich mocniej.
Wędrowali, jedli wspólnie posiłek, kładli się razem na spoczynek. Mimo to nic ich nie
łączyło. Uciekając przed karzącą ręką sprawiedliwości, jednocześnie oddalali się od siebie,
skrywali głęboko uczucia.
Kolejny poranek nie różnił się niczym od poprzednich. Był ciepły, skąpany w
promieniach słońca. Powietrze rozbrzmiewało bzyczeniem owadów. Co raz jakiś ptak wyciągał
dziób ku niebu i oznajmiał, że bierze w panowanie swój skrawek głuszy.
Raija zwlekała z ruszeniem w drogę. Jeszcze nie była gotowa na spotkanie z tym, co
leżało o jeden dzień marszu od ich obozowiska.
Czy Mikkal uwierzy w wymówkę, którą sobie obmyśliła?
Czy zechce uwierzyć?
Czy równie mocno jak ona pragnie odwlec czas?
Raija odwróciła się plecami do Mikkala i zlustrowała blizny po oparzeniach na udach.
Mikkal widział je jeden raz, wtedy gdy razem z Reijo opatrywali dziewczynę.
Od tamtej chwili Raija skrywała je przed wzrokiem ukochanego mężczyzny. Wszak
pamiętał doskonałość jej ciała.
Nie była nawet w stanie znieść myśli o tym, jak by zareagował na ten widok.
Współczucia nie potrzebowała. Wszystkiego, tylko nie współczucia.
- Boli? - W głosie Mikkala pobrzmiewała troska. - Może przeznaczymy dzisiejszy dzień
na odpoczynek?
Raija wstrzymała oddech. Odnosiła wrażenie, że w pytaniu Mikkala czai się jakiś
podtekst.
- Czemu nie? - Usiłowała nadać odpowiedzi ton niefrasobliwy, ale bez powodzenia.
Mikkal zapewne to dostrzegł.
Opuściła skraj sukni i odwróciła się w jego stronę. Mikkal spojrzał na nią, a serce
dziewczyny przepełniło to samo uczucie jak tamtego dnia, kiedy zrozumiała, że ją kocha. W
Skibotn całą wieczność temu.
Mikkal poklepał się po chorej nodze.
- Mnie też przyda się chwila wytchnienia - uśmiechnął się krzywo. - Dużo wody
upłynęło od czasów, kiedy mogłem biegać z tobą w zawody po wrzosowiskach, Raiju...
Zajrzeli sobie w oczy.
Oboje wiedzieli o nieszczerości własnych słów i zachowań. Mieli ostatnią szansę, by
zbliżyć się do siebie.
- Chodzi o coś więcej? - Mikkal wyciągnął nóż zza pasa i zaczął dłubać w szczapie
drewna, którą wydobył z ogniska. Raiji przypomniało się, jak tym samym nożem wycinał dla
niej ptaszka w kawałku kości.
Ona pasła wtedy reny. I od tamtej chwili minęły całe wieki.
- Tak, Mikkal - odrzekła. - Jest coś więcej. Oboje się boimy.
Przerwał na chwilę zajęcie i skinął głową. Potem jego smukłe palce podjęły pracę.
Zawsze lubiła mu się przyglądać, podziwiać precyzję ruchów.
- Wiesz, gdzie jesteśmy? Raija potwierdziła.
- Niedaleko stąd cięłam turzycę.
- Pamiętasz kościanego ptaszka? - Mikkal zdawał się czytać w myślach ukochanej.
- Sądzisz, że zapomniałabym chwile, które znaczą dla mnie tak wiele, Mikkal?
- Wielkie nieba, już wtedy kochałem cię nieprzytomnie. - Uśmiechnął się do
wspomnień. - I czułem się nieprzyzwoicie, wszak byłaś jeszcze dzieckiem...
- A teraz?
- Wątpisz? - zdziwił się. - Nie jesteś pewna moich uczuć? Czy dałem ci powody do
zwątpienia?
- Dałeś - odrzekła. - Oboje dawaliśmy... Mikkal opuścił wzrok i westchnął.
- Znów masz rację. Nic to jednak nie znaczy wobec przyszłości. Co z nami będzie,
Raiju?
Przed tym pytaniem nie mogli uciec.
- Zawsze potrafiłeś snuć dalekosiężne plany, Mikkal. Czyżbyś utracił tę umiejętność?
- Nie drwij ze mnie - odrzekł rozczarowany. Raija splotła palce.
- Nie drwię. Bronię się. Czuję pustkę wokół siebie, nie mam już nic. Ty masz wszystko,
rodzinę, do której możesz wrócić...
- Nie wszystko...
- Ona czeka na ciebie, prawda? Twoja kobieta? Mikkal wytrzymał pytający wzrok Raiji.
- Tak, czeka. Tylko że nic nas od dawna nie łączy, nie dopuściłem się podłości ani
zdrady wobec ciebie. Nie obiecywaliśmy sobie takiej wierności, czyż nie, dziecino?
Postępowałaś podobnie, Raiju, Kalle i Reijo to dwie strony tego samego medalu. Nie wspomi-
nając o tym potworze, którego wzięłaś za męża... Nie pojmuję jedynie, co cię wiązało z
rosyjskim marynarzem. I co wznieciło ogień pożądania między tobą a Petrim...
- Więc dostrzegłeś i to?
- Ty umiesz się maskować - uśmiechnął się Mikkal. - On nie potrafi.
- Nadeszła chwila szczerości?
- Potrzebujemy jej oboje, nie sądzisz? - spytał Mikkal. Słaby uśmiech wciąż błądził mu
po wargach.
- Aleksiej był odbiciem mej duszy - zaczęła Raija. - Nie tak jak ty, Mikkal. My nie
jesteśmy podobni do siebie, przynajmniej nie w taki sposób. Aleksiej rozumiał jak ja, czuł jak
ja, przeżywał tak jak ja. Zupełnie jakbym zajrzała w głąb własnego serca.
- I to nazywasz miłością? - zdziwił się.
- Tak - odrzekła. - To szczególny rodzaj miłości...
Mikkal odwrócił wzrok i zaczął grzebać w palenisku. Z trudem opanował drżenie warg,
nie chciał wybuchem złości przerwać cienkiej nici porozumienia, którą zdołali nawiązać.
- Mówisz o tylu rodzajach miłości, Raiju. Czy i nas łączy jakaś miłość?
- Nie jakaś, Mikkal, dobrze wiesz, co nas łączy. Nie wiem, jak nazwać tę miłość. Wiem
za to, co noszę w sercu. To jedyne uczucie, przed którym nie zdołam uciec. Którego nie zdołam
zapomnieć...
- Ja zawsze nazywałem je miłością - Mikkal poczuł się lekko urażony. - Może nie
potrafię dobierać słów jak ty... - Wstrzymał oddech i dodał z drżeniem: - A Petri?
Raija odgarnęła włosy z czoła. Długa grzywka była jedynym wspomnieniem ich dawnej
urody.
- Gdyby nie ty, zostałabym z Petrim do końca życia. Mikkal przełknął ślinę. Słowa Raiji
sprawiły mu ból. Wolałby usłyszeć, że Petriemu oddala ciało i nic więcej. Ubrał tę myśl w
słowa.
- Wiem - przyznała Raija - ale żądałeś szczerości. Brnijmy więc dalej... - zaczerpnęła
tchu: - Aleksanteri miał tylko moje ciało.
- On też?
- Cóż to zmienia? Mikkal jęknął bezsilnie.
- Chyba nie jestem aż tak wyrozumiały. Cierpię na myśl o tym, że ktoś inny trzymał cię
w ramionach. Choćby chodziło o Reijo, mojego serdecznego druha...
- A ty? - zdziwiła się. - Masz czyste sumienie? Sigga nie była jedyna. Znam cię dobrze,
nie udawaj cnotliwego.
- Tak, Sigga nie była jedyna. - Mikkal wbił nóż w kępki mchu pod stopami. - Ale
pamiętam tylko twarz Ingi. Pozostałe nic nie znaczyły. Krótkie spotkania, parę chwil w
ciemności, by zaspokoić potrzeby ciała. A później pustka, dotkliwsza po kolejnej ulotnej
miłostce. Porzucałem je, czując, jak wzbiera we mnie samotność. Jesteś dla mnie jak krew,
Raiju. Tamte mogą obdarować mnie jedynie ciałem. A wiem, że istnieje coś więcej, coś, co daje
mi pełnię szczęścia. - Spojrzał smutno na dziewczynę. - Nie mam czystego sumienia. Może
niektóre z nich robiły sobie jakieś nadzieje. Nie wiem. Nie pamiętam ich twarzy. Może szeptały
mi swoje imiona, ale ja nie pamiętam żadnych imion. Miałem więcej przygód niż ty, moja miła,
lecz znaczyły dla mnie znacznie mniej. Kochałaś Kallego i Reijo. Kochałaś Rosjanina,
Petriego...
- Nie czułabym takiej odrazy, gdybyś darzył tamte dziewczęta uczuciem - syknęła Raija
z pobladłą twarzą.
- Co masz na myśli? Nie rozumiem cię, Raiju.
- Trzymałeś je w ramionach, dawałeś im cząstkę siebie, Mikkal. Zrozumiałabym to,
gdyby znaczyły dla ciebie cokolwiek. Moje uczucia dla innych nie umniejszają miłości do
ciebie. Mierzi mnie myśl, że znajdujesz zaspokojenie u pierwszej lepszej...
- Może bardziej niż ty tęskniłem? - przerwał jej, nie podnosząc wzroku. - Twój dom jest
tam gdzie ty, ja tak nie potrafię. Nie mam twej woli przetrwania. Nie umiem żyć marzeniami.
- Ja żyłam na przekór marzeniom - poprawiła go cichym głosem. - Żyłam, na swój
sposób szczęśliwa, wbrew marzeniom. Wbrew pewności, że gdzieś jesteś. Nie mogę karmić się
samą tęsknotą, zadowalam się tym, co odrobinę gorsze. To też jest szczęście, to też rodzaj
miłości. Nie kocham cię przez to mniej. Nie pojmujesz tej prostej prawdy?
Mikkal potrząsnął głową.
- Nie. Zawsze czułem się skalany, będąc z inną kobietą. Myślę, że robiłem to, by się
upodlić, by samego siebie ukarać. By się wstydzić... Tego pewnie ty nie potrafisz pojąć.
Tym razem Raija pokręciła przecząco głową.
- A Inga? - zapytała. Twarz Mikkala ściągnęła się.
- Żal mi jej - westchnął. - Ona mnie kocha.
- I wie o mnie? Potwierdził.
- Nic, co powiem lub uczynię, nie budzi w niej złości. Nie potrafi mnie znienawidzić,
trwa przy mnie...
- A ty nie masz serca jej odtrącić? - spytała Raija z czułością w glosie.
- Nie.
- Sprawiasz jej większą przykrość obelgami i drwinami...
- Więc sądzisz, że tak się zachowuję wobec niej?
- Wiem, że tak jest.
- I ja wiem. - Niecierpliwym ruchem wbił nóż w ziemię. - Myślisz, że nie zdaję sobie
sprawy z własnej podłości? Myślisz, że jestem dumny z moich postępków? Wiem jednak, że
Inga mnie nie opuści, nawet jeśli poproszę ją o to. Zostanie, chwytając się strzępków nadziei.
Jej błagalny wzrok doprowadza mnie do szaleństwa.
- Co będzie, gdy zobaczy nas razem? Mikkal zamknął oczy.
- Nie wiem, Raiju. Dlatego opóźniam marsz. To zależy ode mnie. I od ciebie... -
Zaczerpnął tchu i wyrzucił: - Od tego, co postanowimy. Wiesz, o czym mówię?
- Ja nie mam domu - Raija rozłożyła ramiona. - Nie mam nic, Mikkal. Tylko ciebie i to,
co do ciebie należy. Dla mnie sprawa jest prosta.
- Możesz sama wybrać chwilę, kiedy dotrzemy do obozowiska. Możemy zawrócić do
osady. Możemy zamieszkać razem lub osobno. Uszanuję każdy twój wybór, przecież nie
potrafiłbym nagiąć twej woli. Jeśli wybierzesz samotne życie, będę pomagać ci ze wszystkich
sil. Nie przyjmę innej kobiety do mojej jurty. Pozostanę twoim przyjacielem. Zawsze będę cię
kochać, ale nie zmuszę, byś przyjęła mą miłość, jeśli nie jesteś gotowa...
- Chyba nigdy nie będę mogła wrócić na fińskie i norweskie trakty...
- Może nie - odrzekł z powagą. - Oskarżono cię o ciężkie przewinienia. Ucieczką
ośmieszyłaś oprawców. Z pewnością nigdy nie zaprzestaną pościgu.
- Więc mówimy o całym przyszłym życiu. O naszej przyszłości.
Mikkal skinął głową.
- Tak. Myślałem o tym. To, co powiem, nie dotyczy jutra czy przyszłego lata. Dotyczy
całego życia.
- Bez błogosławieństwa...
- Czy ma to jakieś znaczenie? Ściągnęła usta.
- Nie dla mnie. Nie dla nas. Dzieci...
- Poślemy po nie, kiedy sprawa twojej ucieczki przycichnie.
Raija skinęła głową. To było możliwe.
- Wciąż się wahasz, bo szkoda ci tamtego życia? Tego, co może dać ci Reijo? Tego,
czego ja ci dać nie mogę, bo jestem Lapończykiem i żyję inaczej niż Norwegowie i wy,
Finowie?
Roześmiała się cicho.
- Tęskniłam za waszym światem od chwili, kiedy go opuściłam. Teraz jednak myśl o
powrocie mnie przeraża. Zwłaszcza myśl o powrocie na całe życie.
- Nie masz wyboru, miła - stwierdził Mikkal ze smutkiem w oczach. - Musisz tu zostać.
Zdecyduj tylko, czy masz dość odwagi, by dzielić życie ze mną, czy wolisz czekać samotnie, aż
miłość przyjdzie z innej strony...
Wzdrygnęła się na te słowa.
- Kopiesz leżącego, Mikkal.
- Bo się boję - bronił się Mikkal. - Śmiertelnie się boję, że mnie odtrącisz.
- A ja się lękam, że nie damy rady. Przez hardość i upór zaprzepaściliśmy już tyle
pięknych chwil.
- Teraz będzie inaczej - zapewnił ukochaną. - Mieliśmy dla siebie tylko krótkie chwile i
korzystaliśmy z nich zbyt łapczywie. Łatwo pobłądzić, jeśli chcesz odnaleźć raj w jeden dzień.
- Najczęściej trafialiśmy do piekła - zasmuciła się. - Raniliśmy się, Mikkal...
- Zapomnijmy o tym.
- Potrafisz? Milczał dłuższą chwilę, zanim odrzekł stanowczo:
- Tak sądzę. Bardzo pragnę zapomnieć, Mały Kruku.
- Potrafisz zapanować nad gniewem, zazdrością...?
- Może. - Uśmiechnął się. Przez dym z ogniska niewyraźnie widziała jego twarz. - Nie
odmienisz mnie. Stałem się mężczyzną, żyjąc bez ciebie. Niełatwo wychować od nowa
dojrzałego człowieka. Uczynię jednak wszystko, by cię uszczęśliwić, Raiju. Daj mi szansę.
- Życie nauczyło mnie ostrożności. Nie mogę sobie pozwolić na kolejne rozczarowanie,
Mikkal. A już najmniej na to, byś ty stał się jego źródłem.
- Dlaczego?
- Dlatego, że zawsze byłeś moim marzeniem - odrzekła z zamglonym wzrokiem. -
Bohaterem ze snów, który dodawał mi sił w najgorszych chwilach życia. Wiedziałam, że
istnieje mężczyzna, który mnie rozumie, kocha i nigdy nie zawiedzie. Jeślibym teraz doznała
zawodu, straciłabym nawet marzenia. A bez marzeń nie mogłabym żyć.
- Powinnaś staranniej dobierać sobie bohaterów - uśmiechnął się blado.
- Nie dręczą cię wątpliwości? - zdziwiła się. Mikkal potrząsnął stanowczo głową.
- Dlaczego miałbym zwątpić w ciebie?
- Byli inni...
- Oni nie przywiodą mnie do zwątpienia. Wzbudzają zazdrość, przyznaję, moją duszę
przenika zazdrość o nich, ale nie zwątpiłem. Nie odeszłaś z żadnym z nich. Mogłaś ruszyć z
Petrim. W Finlandii nie dopadliby cię urzędnicy królewscy, nawet na myśl by im nie przyszło,
by was tam szukać. W gruncie rzeczy tutaj grozi ci większe niebezpieczeństwo.
- Petri jest żonaty - uśmiechnęła się Raija. Mikkal zbladł, ale uznał wnet, że Raija
żartuje, i odetchnął z ulgą.
- Nie strasz mnie!
- Nie mogłam żyć z nikim innym, Mikkal. Może z Reijo, ale dla niego jestem kulą u
nogi. Reijo potrzebuje innej kobiety. Takiej, którą mógłby obdarzyć prawdziwą miłością.
- Znalazł ją...
- Reijo nie jest taki jak ty - powiedziała stanowczo. - Znajdzie inną. Nikt w świecie
bardziej nie zasługuje na szczęście niż Reijo.
- A ja? - Mikkal poczuł się urażony. - A ty?
- My? Zasługujemy na siebie nawzajem. I tyle dostaniemy.
- To cała odpowiedź? Skinęła lekko głową.
- Innej nie mam, Mikkal. Zaryzykujmy. Przecież za tą chwilą tęskniliśmy całe życie?
Mikkal wyprostował się powoli, nie do końca świadomy tego, co się dzieje.
Nawet nie zauważył, że upuścił nóż. Patrzył na Raiję. Dziewczyna podniosła się z takim
samym ociąganiem. Obserwował, jak na jej twarzy rozkwita uśmiech, zaczyna się od lekkiego
drżenia w kącikach ust, by rozlać się po całej twarzy.
Przedtem dzieliło ich tysiące mil, wieki całe. Teraz parę kroków.
Tak niewiele trzeba, by je zrobić, a jednak zwlekali całymi tygodniami.
Stracili niewybaczalnie dużo czasu.
Najpierw spotkały się dłonie, splotły palce. Unieśli twarze ku niebu i zaśmiali się,
wypełniając przestrzeń wokół siebie radością.
Potem ich dłonie rozłączyły się, by opleść ukochane ramiona, szyję. Przywarli do siebie,
dając upust długo tłumionym uczuciom. Przestali udawać.
Raija wtuliła policzek w zagłębienie na szyi Mikkala, pożądliwie chłonąc zapach jego
ciała, zapach mężczyzny i dzikiej natury, włosów i rozgrzanej skóry. Tego wszystkiego, czym
był. Do czego tęskniła w każdej świadomej sekundzie życia, do czego biegła w wyobraźni
podczas nie kończących się dni w lochu czarownic.
Mikkal.
Jej miłość.
Wędrowali przez tyle tygodni, uciekając przed wyrokami prawa i oddalając się od
siebie.
Teraz się wszystko odmieni.
Nigdy więcej.
Nigdy więcej nie będą dławić uczuć w sobie.
Suchymi wargami dotknęła pulsującej skóry na szyi Mikkala. Pocałunkami budziła
długo uśpiony ogień, po brzegi napełniała serce rozkoszą. Czuł tę rozkosz po same czubki
palców, które dotykały miękkiej krągłości ramion dziewczyny, kreśliły tajemne znaki miłości
na jej biodrach.
A ich miłość rosła, nie było w niej nic niszczącego. Rosła i piękniała...
- Wielkie nieba - szepnął jej łagodnie do ucha - jak ty to robisz, kobieto? Nic innego się
nie liczy, póki trzymasz mnie w ramionach. Nawet to, że nie mogę biegać i przez resztę życia
będę wlókł za sobą niesprawną nogę. Jeśli tylko mnie kochasz, całujesz... Czegóż więcej mogę
pragnąć?
Raija uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Ją też przepełniała zmysłowa rozkosz.
- Kocham cię - powiedziała z prostotą, wodząc palcem wskazującym po obrysie twarzy
Mikkala. - Tęsknię i żałuję, iż wcześniej tego nie dostrzegłam. Nie uciekniemy od siebie.
Zmarnowaliśmy tyle czasu, mój miły.
- Mały Kruku, Raiju, najdroższa moja - wychrypiał. W jego wzroku kryło się morze
czułości i ciepła. Twarz rozjaśniła się w uśmiechu, rysy złagodniały. Na powrót był Mikkalem
sprzed lat, który wierzył, że miłość wypełni mu całe życie.
Że blask bijący od tej dziewczyny opromieni codzienność.
Wiara powróciła.
Przytulił Raiję do siebie. Słyszał bicie serc zespolonych w równym rytmie.
- Pamiętasz ten pierwszy raz? - spytał cicho. - Pamiętasz zawstydzenie? Niezdarność i
strach, że będzie nie tak?
- Ty się bałeś - poprawiła go. - Ja pragnęłam. Chciałam, byś to był ty.
- Teraz czuję się podobnie - przyznał, odsuwając Raiję na wyciągnięcie ramion. -
Niedoświadczony i głupi... - Schylił kark. - Boję się, że nie wytrzymam porównania z
tamtymi...
Delikatna dłoń ujęła go za podbródek i zmusiła, by uniósł głowę. Para ciemnych oczu
przyglądała się mu badawczo.
- Nikt nie jest taki jak ty, Mikkal. Z nikim nie może być tak dobrze jak z tobą. To nie
płomień, który rozpala się na ulotną chwilę. To prawdziwe i trwałe uczucie... - Uśmiechnęła się
słabo. - Chcę cię prosić o coś...
- O co?
- Przytul mnie - odrzekła. - Przytul mocno! I kochaj mnie, Mikkal! Trzeba mi tego
bardziej, niż możesz sobie wyobrazić!
2
Mikkal płakał.
Pożądał jej, tęsknił za fizycznym spełnieniem miłości.
Ciało Raiji nie było już ciałem młodziutkiej dziewczyny o jedwabistej skórze.
Nie tym samym ciałem, które kiedyś tulił i pieścił.
- Jak zdołałaś wytrzymać to wszystko? - pytał wzburzony. Wargami dotknął
stwardniałej blizny po oparzeniu. - Ile siły tkwi jeszcze w tobie, moja miła?
- Niewiele, Mikkal - szepnęła. - Nie dość, by przetrwać, jeśli mnie teraz odtrącisz...
Mikkal podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na dziewczynę. W oczach ukochanej
wyczytał bezbronność, jej czerwone wargi drżały. Zrozumiał, że jego łzy wyzwoliły strach,
który drzemał w niej od dawna.
Raija też się rozpłakała. Nie na wspomnienie strasznych cierpień, raczej z lęku, że rany
wzbudzą w nim odrazę.
Mikkal położył ciepłą dłoń na zapłakanym policzku Raiji. Dziewczyna chwyciła ją
pożądliwie i przycisnęła do twarzy.
- Więc sądzisz, że jestem małostkowy? - zdumiał się i zasmucił. - Nie znasz wagi moich
słów, Mały Kruku? Myślisz, że kilka blizn oszpeci cię w mych oczach?
Nic nie odpowiedziała. Łzy płynęły strumieniami.
- Przestałaś mnie kochać, ujrzawszy, że kuleję? Potrząsnęła głową i uśmiechnęła się
przez łzy. Jakby promyk słońca przedarł się przez ścianę deszczu.
- Nie sądzisz, że darzę cię równie wielką miłością, Raiju? Myślisz, że kocham oczami? -
Nie dał jej czasu na odpowiedź. - Kochałbym cię, gdybyś chodziła przygięta do ziemi i miała
pryszcze na twarzy. Kochałbym cię pomimo zmarszczek, nawet gdybyś straciła wzrok, słuch i
zdolność chodzenia. Kochałbym cię nie za przymioty ciała.
Chłodna dłoń łagodnie wytarła łzy płynące po policzkach Mikkala.
- Więc skąd się biorą? - spytała Raija. - Dlaczego nie przestają płynąć?
Mikkal ucałował ją w oba policzki. Przytknął wargi do blizny na obnażonej piersi Raiji.
- Dlatego - odrzekł ze ściśniętym gardłem - że przypominają o piekle, przez które
przeszłaś. I o mojej bezsilności.
- Będę musiała żyć z nimi - westchnęła. Przypominała teraz tę małą dziewczynkę, która
trzynaście lat wcześniej wpatrywała się bezradnie w plecy odchodzącego ojca. - Nie pozbędę
się blizn, Mikkal, nie wystarczy zamknąć powieki. Wspomnienia zblakną za jakiś czas.
Oszalałabym, gdybym musiała wciąż spoglądać wstecz. Trzeba żyć. - Zgięła szyję i oparła gło-
wę o czoło ukochanego. - Jeśli mnie pragniesz, musisz mnie wziąć z bliznami i całym bagażem
wspomnień...
- Nie potrafię żyć bez ciebie - wyszeptał - lecz jeszcze nie raz uronię łzę na widok
twoich ran.
- Od bólu można uciec. - Wzrok Raiji był poważny, ale dziewczyna nie patrzyła na
Mikkala. Jej spojrzenie uleciało z wiatrem, tam gdzie nikt nie mógł go wyśledzić.
I mówiła dalej, tonem głuchym i bezbarwnym, jakby bała się tchnąć uczucia w słowa.
Jakby bała się ich siły.
- Możesz wyzwolić ciało z władzy zmysłów. I żyć marzeniami...
- Nie umiem uciec od twego bólu - zaprzeczył. - Ja się nie liczę. Wytrzymam sporo,
zacisnę zęby. Lecz nie mogę znieść myśli o twoim cierpieniu. Najdroższa moja, to, że inni cię
ranili, przywodzi mnie do obłędu...
- Zapomnij. - Raija potrząsnęła głową. Mikkal uśmiechnął się mimo smutku. Nie zdążył
jeszcze przywyknąć do widoku jej twarzy nie okolonej bujnymi lokami.
W trakcie wędrówki poprawiła fryzurę. Ujrzawszy swe odbicie w spokojnej toni
jakiegoś jeziorka, wyrwała Mikkalowi nóż zza pasa i wyrównała krzywo obcięte kosmyki.
Upłynie jeszcze sporo czasu, zanim włosy spłyną długimi kaskadami.
- Nie myśl o tym, Mikkal! Bądź ze mną! Nie proszę o nic więcej. Kochaj mnie!
Głos Raiji brzmiał żałośnie i bezradnie. Jej oczy pociemniały, drżały usta.
Położyła dłonie na ramionach Mikkala i spojrzała nań wzrokiem osieroconego dziecka,
wydanego na pastwę nieznanego losu.
Poruszyła wargami, formowała słowa.
- Nie każ mi błagać, Mikkal.
Mikkal nigdy nie potrafił się oprzeć temu spojrzeniu, mieściło bowiem wszystko, co
uznawał za święte, czego pragnął, czego nie dostał.
Powiedziała „błagać”...?
Dobry Boże, to on gotów był paść na kolana i błagać o jej względy!
Przełknął łzy i przyciągnął dziewczynę do siebie. Czas nie zagoi wszystkich ran, nie
usunie blizn. Lecz kiedy trzymał ją w ramionach tak blisko, że mógł słyszeć bicie jej serca w
takt własnego oszalałego pulsu, liczyli się tylko oni i nieskończone niebo ponad głowami.
- Nie musisz błagać, kochana - powiedział głosem dławionym przez wzruszenie. - Całe
życie napełniałem serce miłością do ciebie. Wystarczy czerpać z niej...
- Więc czerp! - szepnęła, gorącym tchnieniem omiatając jego policzek.
Mikkal całował rany Raiji. Oczy wciąż zachodziły mu łzami na widok sponiewieranego
ciała ukochanej, ale tym razem były to łzy miłości.
Mikkal zamknął ją w ramionach i pociągnął na wrzosy i mchy. Płaskowyż sięgał aż po
horyzont i nic nie mogło skryć ich przed wzrokiem innych ludzi, ale na mile wokół nie było
żywej duszy. Niebo ich nie potępiało. Siewka, krzycząca gdzieś w pobliżu, ich nie potępiała.
Wiatr nie chłostał, tylko pieścił życzliwie. Przyroda stała po stronie kochanków.
Mikkal zrzucił kurtę i wyzwolił Raiję z sukni, nie bez pomocy chętnych dłoni
dziewczyny.
Roześmieli się, kiedy jednocześnie sięgnęli do jego paska.
- Niecierpliwiłem się - uśmiechnął się wesoło, pozwalając jej dokończyć dzieła - ale nie
sądziłem, że i ty nie możesz się doczekać.
Raija zdarła z niego spodnie i buty. Nago klęczeli wśród porozrzucanych części
garderoby, tak blisko, że mogli się dotknąć. Lecz nie uczynili tego.
Pieścili się wzrokiem.
Samotne chwile poszły w niepamięć, wspomnienia zblakły. Żyli chwilą.
Raija bała się oddychać, zakłócić uroczystą ciszę. Pragnęła na całą wieczność zachować
ten moment nabrzmiały uczuciami, którym mieli dać upust.
A jednocześnie chciała krzyczeć z radości.
By niebiosa usłyszały, że zwyciężyła, nie dała się ukorzyć. Że miłość Mikkala nie
wygasła i że ona kocha go równie gorąco.
Że jest szczęśliwa.
Bezgranicznie szczęśliwa.
Położyła się na piersi ukochanego, utonęła w jego silnych objęciach. Oparła policzek na
muskularnym ramieniu mężczyzny, wtuliła wargi w pulsującą skórę na szyi i nie mogła
powstrzymać łez. Tak bezradna i tak szczęśliwa.
Tylko z nim czuła się wolna i radosna, tylko przed nim mogła w pełni obnażyć duszę,
nie lękając się, iż straci coś z •własnej godności.
Mikkal rozumiał łzy, rozumiał pocałunki, którymi gwałtownie obsypała jego policzki, i
odpowiedział tym samym.
- Zawsze się spieszyliśmy - mruknęła, niechętnie odrywając wargi od warg kochanka.
Chciała czuć go każdym porem skóry, niczego nie pominąć, by znów gorzko nie żałować, jeśli
los miałby ich rozłączyć. - Zawsze się spieszyliśmy, Mikkal. Kradliśmy czas na krótkie chwile
miłości... nie mogliśmy się napawać kochaniem.
Odsunął się odrobinę, tyle tylko by wargami musnąć policzki i czoło dziewczyny.
Pieszczotliwie odsunął kosmyki włosów z twarzy ukochanej.
Jego miodowe oczy były samą łagodnością, kiedy powiedział:
- Tym razem mamy mnóstwo czasu, Mały Kruku. Dość, by w każdą sekundę tchnąć
uczucia. Nie musimy kraść. To nasz czas. Zasłużyliśmy nań za wszystkie cierpienia i tęsknoty,
za chwile zwątpienia, że tak może być. Za brak wiary, iż życie się odmieni. Zasłużyliśmy na
każdą sekundę szczęścia.
Raija zamrugała powiekami, by odgonić łzy, a Mikkal uczynił to samo. Jego głos
przenikało wzruszenie. W tym twardym, zgorzkniałym mężczyźnie kryły się niezwykłe pokłady
czułości. Kochała go nad życie, niecierpliwymi dłońmi przyciągnęła jego twarz ku sobie.
- Nic nie mów, Mikkal - mruknęła niezrozumiale. - Daj mi to, na co zasłużyliśmy. I
mnie pozwól dawać...
Ręce przesuwały się w badawczym pląsie, pożądliwe dłonie wprawiały w drżenie każdy
skrawek skóry. Oboje pragnęli ofiarować sobie nawzajem jak najwięcej, utopić się w morzu
pieszczot.
Mieli przed sobą tyle czasu, a skończyli seans miłości, zanim się zaczął na dobre.
Tłumiona tęsknota okazała się zbyt silna. Bali się poruszyć, by nie zmyła ich fala
pożądania.
Mieli smakować każdą chwilę, a na jednej się skończyło.
Na jednej chwili pod niebieskim niebem.
Odnaleźli się i stali jednym ciałem. Ramiona Raiji zacisnęły się na szyi Mikkala, on
objął mocno jej talię.
Pocałunek trwał jeszcze, kiedy nadeszło spełnienie.
Raija poczuła, jak ciało kochanka wyprężyło się, drżąc. Nie zamknęła oczu. Nie chciała
skryć tego wspomnienia w cieniu przysłoniętych powiek.
Odbierała go każdą cząstką swego ciała, ale pragnęła więcej. Chciała zapamiętać
emocje, dźwięki, zapachy, wyraz twarzy Mikkala. Chciała zachować na zawsze widok jego
poszerzonych, pociemniałych źrenic, kiedy rozkosz pozbawiła go tchu. Zmarszczki wokół oczu.
Ściągnięte brwi, kiedy przymknął powieki i dał się ponieść cudownej, zmysłowej fali
spełnienia, którą znajdował tylko u niej.
Chciała zapamiętać kąciki ust kochanka, które uniosły się w uśmiechu, kiedy zabrakło
im sił do pocałunków.
Grzywkę, która przykleiła się do szerokiego, kanciastego czoła, czarniejszą niż zwykle,
bo zroszoną kropelkami potu.
Raija chciała pamiętać.
Wszystko.
Ostatnie pchnięcie w głąb jej ciała, kiedy stali się jednością. Wyraz szczęścia wypisany
w rysach kochanej twarzy...
I falę uniesienia, która odpływała. Wolno, jak drapieżny ptak na rozpostartych
skrzydłach, szukający nowej ofiary. Nie dlatego, że jest głodny, lecz że ma taką naturę.
Zamknęła oczy dopiero wtedy, kiedy skryła głowę na ramieniu Mikkala. Wsłuchała się
w ciszę, czując, jak leniwa ociężałość ogarnia ciało.
Zapomniała o własnej rozkoszy. Przeżyła ją, ale nie dała się jej ponieść, zbyt zajęta
obserwowaniem przeżyć ukochanego.
Taka szczodrość nie leżała w naturze Raiji. Przestraszyła się trochę, nie zwykła usuwać
się w cień.
Nie żałowała jednak ani sekundy...
- Co się stało? - Mikkal zsunął się w bok, nie puszczając jej z objęć. Leżeli ciasno
spleceni. - Byłaś ze mną, ale jakby w oddaleniu - dodał rozczarowany. Szorstkim palcem
gładził ledwie widoczną zmarszczkę na czole Raiji. W jego oczach niezwykłej barwy dostrzegła
cień smutku. - Miało być tak pięknie, Raiju. Mieliśmy się dzielić. Okazałem się samolubny.
Oddałaś mi się, Raiju, zapominając o sobie...
Raija wsparła się na łokciu i odwróciła twarz ku niemu z promiennym uśmiechem.
- To było piękne, Mikkal.
- Nie okłamuj mnie - przerwał jej z powagą. - Przecież umówiliśmy się, że nie będziemy
się okłamywać.
Skinęła głową. Szukała słów wyjaśnienia.
Jakie to trudne!
W myślach potrafiła wytłumaczyć mu wszystko. Za młodu rozumieli się bez słów, w
fantazjach zawsze zwracała się do Mikkala z dawnych lat. W rzeczywistości jednak nie mieli
czasu na rozmowy, na to, by się nauczyć czytać z uczynków i niedopowiedzeń.
- Chciałam... chciałam dać ci to, co najlepsze - zaczęła niezdarnie. - Chciałam ci się
przyglądać, Mikkal. Żeby poznać i tę stronę twojej natury...
Położył się na wrzosach. Odsunął się nieco od dziewczyny, tylko jedną dłonią
obejmując ją za kark i ramię. Wpatrywał się w niebo.
- Na to przyjdzie czas - wyrzekł ciężko. - Miało być pięknie. Na dobry początek. Nie
wierzysz w trwałość naszego związku? Wciąż się spieszysz?
Znów to znienawidzone słowo.
Raija pojęła, że jej tłumaczenia na nic się nie zdały.
Mikkal nic nie zrozumiał. Zawiodła go, zraniła, lecz w głębi duszy poczuła ukłucie żalu.
Nie tak miało być. Mikkal ze snów i marzeń zachowywał się inaczej.
Zmierzali w złym kierunku.
- Okaż cierpliwość - westchnęła i odwróciła od niego twarz, nie dbając, co o tym
pomyśli. Opadło ją zwątpienie.
Nie miała siły walczyć z Mikkalem, ze sobą, nie miała sił wciąż się tłumaczyć.
- Powiedziałeś, że trzeba ci czasu, by przyzwyczaić się do widoku moich blizn... -
Nabrała oddechu i zamknęła oczy. - I ja potrzebuję czasu. Mnie też to przerasta, jestem
okaleczona na ciele i na duszy. - Westchnęła gwałtownie i zadrżała. - Nie mówmy o tym,
Mikkal. Tyle powinno ci wystarczyć. Nie zmuszaj mnie do wyznań, dobrze?
Kątem oka dostrzegła, jak Mikkal poruszył nerwowo ustami. Był wrażliwym
człowiekiem, pod maską twardości skrywał morze uczuć, o które nikt by go nie podejrzewał.
Raija znała prawdziwą naturę Mikkala...
- Nie będę wymagał od ciebie więcej, niż możesz ofiarować - wydusił po dłuższym
milczeniu. Raija poczuła, jak napinają się mięśnie na jego przedramieniu. - Może zaczęliśmy
zbyt gwałtownie. Może powinniśmy dołączyć do moich, zanim rozerwiemy się na strzępy...
Raija usiadła. Nie była pewna, czy się z nim zgadza. Teraz nie miała ochoty na miłość.
Ani z Mikkalem, ani z nikim innym.
Ale wiedziała, że przyjdzie czas, że znów go będzie potrzebować.
I to wkrótce.
Jako kochanka, nie tylko najlepszego przyjaciela. Nie mogła traktować Mikkala
wyłącznie jako przyjaciela.
Potrafił zaspokoić wszystkie potrzeby, których zaspokojenia kobieta szuka u
mężczyzny.
I musiał dzielić się z nią każdą cząstką swego istnienia!
Raija pomyślała tak, ale nie powiedziała ani słowa.
Mikkal wstał i przeciągnął się, nie okazując zażenowania. Raija pochłaniała wzrokiem
każdy skrawek jego pięknie zbudowanego ciała.
Ubierał się odwrócony bokiem do dziewczyny.
Nie wiedziała, czy dlatego, by nie patrzeć na nią, czy może by ukryć rozczarowanie.
- Nie będę cię naciskał, Raiju - powiedział, jakby zapominając, że błagała go o to, by ją
kochał.
To ona uczyniła pierwszy krok...
- Zaczekam - dodał łagodnie. - Mnie też się to przyda. Dojrzeję... - Wzruszył ramionami
w geście zagubienia. - Tak długo czekaliśmy, tęskniliśmy... Dzień w tę, dzień w tamtą stronę... I
tak jesteśmy ze sobą...
Nie dokończył.
Raija chciała krzyknąć, ale nie zrobiła tego.
Przerzuciła koszulkę przez głowę, ze złością wciągnęła spodnie i zacisnęła je mocno w
talii. Zbyt mocno, ale nie popuściła.
Za pierwszą próbą krzywo zapięła bluzkę. Spódnicę założyła odwrotnie...
Wykonała te czynności dumnie wyprostowana.
- Więc dobrze - powiedziała spokojnym, bezbarwnym tonem.
Mikkal spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc. Między jego brwiami pojawiła się pionowa
zmarszczka.
Kapryśne dziewczę...
Nie sposób ganić kogoś, kto przeszedł przez piekło. Nie można otwierać ran dopiero co
zagojonych.
Położył ostrożnie dłoń na ramieniu Raiji. Spodziewał się, że odtrąci ją gniewnie.
Nic takiego nie nastąpiło.
Nie poruszyła się, jakby nie poczuła, że jej dotyka.
Obrócił ją ku sobie. Jego wzrok wyrażał zaniepokojenie.
- Co takiego uczyniłem? - spytał cicho, usiłując wyczytać odpowiedź z wyrazu twarzy
Raiji. - Powiedziałem coś niestosownego?
Spojrzeli na siebie przeciągle.
Nie dzieliła ich przepaść.
Raiji też zdarzało się mylić.
Na szczęście.
Złapała jego dłonie i przycisnęła je do piersi.
- Nie lekceważ mnie, Mikkal! Nie pozwalam! Nie chcę żyć z tobą, jeśli nie masz ochoty
wziąć mnie w ramiona. Wolę odejść.
Położył obie dłonie na jej policzkach.
- Miałem być troskliwy - westchnął. - Stawiamy sobie cele ponad siły...
- To nic, Mikkal. Skończmy z głupimi obietnicami.
Mikkal zgodził się całym sercem. Nie przyznał się jednak, że jest skonsternowany.
- Nie za każdym razem można znaleźć się w niebie - usiłowała przemówić mu do
rozsądku. - Ustaliliśmy, że trzeba nam czasu, zanim jeszcze doświadczyliśmy, jak silna tęsknota
w nas drzemie...
- Nie szukam nieba - odrzekł, uśmiechając się niewyraźnie. Tulił ją lekko, zdecydowany
nie popełnić kolejnego błędu. - Wystarczą mi drobne radości, jeśli tylko mogę dzielić je z tobą.
Jeśli tylko nie będziemy mieć przed sobą tajemnic.
Raija skinęła głową. Dzień znów nabrał urody. Wszystko zmieniało się tak szybko.
Może to przez dni spędzone w tym strasznym lochu? Tortury? Odmieniły ją, taka przedtem nie
była...
- Chcę dzielić z tobą tę chwilę - powiedział i pocałował ją. Delikatnie...
Potem odpiął guziki bluzki, ale nie po to, by dopełnić pieszczoty. Zapiął je ponownie,
tyle że we właściwy sposób.
- O takie drobne uczynki mi chodzi - uśmiechnął się. - Pragnę dzielić z tobą normalne
życie, Raiju. Nie tylko niebo i marzenia...
3
Nie sposób było dłużej skracać dziennych przemarszów, by odsunąć chwilę, której
oboje się bali. Znaleźli się tak blisko namiotów, że mogli ujrzeć je lada chwila. I sami zostać
zauważeni.
Mikkal zrzucił zawiniątko z własnymi rzeczami i rzeczami Raiji pod stopy. Minęło
wiele dni od chwili, kiedy ofiarował się nieść tobołek dziewczyny pod pretekstem, by ulżyć jej
w cierpieniach. Jakby chciał odzyskać tę cząstkę godności, którą utracił, odkąd stał się kaleką.
Zatrzymali się na wzgórzu ponad obozowiskiem. Jak zwykle mieściło się w zagłębieniu
doliny, które chroniło jurty przed uderzeniami porywistego wiatru hulającego nad
płaskowyżem.
Mikkal chwycił dłoń Raiji i ścisnął ją. Zrozumiał bez słów, że dziewczyna potrzebuje
wsparcia.
Dzielił się z nią swą siłą.
Raija czuła się słaba i bezradna.
Stąd ją kiedyś odesłano. Po raz drugi w życiu ktoś zdecydował wbrew jej woli.
Przysunęła się bliżej Mikkala, oparła głowę na jego ramieniu. Byli razem.
Raija Alatalo nie ruszała samotnie na spotkanie wrogiego świata. Mikkal stal u jej boku.
- Nie sądziłam, że znów ujrzę to miejsce - powiedziała cichym, drżącym głosem.
Mokrymi od łez oczyma spojrzała ku horyzontowi. - Myślałam o nim, fantazjowałam.
Marzyłam o nim, o tobie, o nas. Lecz nie myślałam, że zobaczę je ponownie.
Mikkal otoczył ją ramieniem, puszczając kij. Nie potrzebował go. Byli ze sobą,
wspierali się nawzajem.
Tworzyli wspólnotę, do której tęsknił przez te wszystkie trudne lata.
- Boisz się zejść do nich, Mały Kruku? - spytał łagodnie z ustami wtulonymi w jej
włosy. Dłonie splótł wokół talii dziewczyny i oparł podbródek na jej skroni.
Raija potrząsnęła głową.
- Nie. Nikt z nich nie wyrządził mi krzywdy. Poza twoim ojcem. Gdyby żył, nie
stalibyśmy tutaj.
Mikkal nie odpowiedział. Raija znów miała rację. Jego ojciec przekreślił szanse na ich
szczęście. Teraz nie mógł już stanąć im na drodze. Umarli nie mogą rozdzielić żywych.
- Co ona powie? - Raija odwróciła ku niemu twarz.
- Inga? - Mikkal zadrżał i schylił głowę. - Nie wiem.
- Nie chcesz o tym myśleć? - Raija nie spodziewała się odpowiedzi, znała ją. Pogłaskała
go po policzku jak matka, która próbuje dodać otuchy dziecku. - Mikkal, mój mały! Tak bardzo
nie chcesz krzywdzić innych ludzi, że w swej niezdarności to właśnie czynisz. Nie masz
pojęcia, jakimi drogami biegną myśli kobiety!
- Skąd miałbym wiedzieć? - spytał z lekkim rozdrażnieniem. - Przez większą część
życia mogłem jedynie marzyć o tobie. Nie było cię u mego boku, by mnie uczyć. Sigga nie
wtajemniczała mnie w swoje sprawy. Jesteś jedyną kobietą, która się mi zwierzała, ale spo-
tykaliśmy się jedynie na krótkie chwile. Sama wiesz najlepiej. - Nabrał powietrza i dorzucił: -
Może stąd bierze się moje niezrozumienie kobiecej natury.
Raija ze śmiechem poczochrała mu włosy, palcem wskazującym wygładziła zmarszczki,
które pojawiły się na jego czole.
- O nic cię nie oskarżam, Mikkal - odrzekła z zadziwiającym u niej spokojem i
cierpliwością.
Mikkal też się roześmiał i przyłożył policzek do jej policzka.
- Musisz okazać mi wiele wyrozumiałości - powiedział pokornie. - Nie jestem już tym
młodzieńcem, którego stawiałaś sobie za wzór. Nie jestem ani taki miły, ani taki cierpliwy jak
kiedyś. Zmieniłem się, może wbrew własnej woli, nieświadomie, ale tak się właśnie stało.
Teraz nie pragnę niczego innego, jak tylko sprostać twoim oczekiwaniom, Raiju.
Na ułamek sekundy zesztywniała w jego ramionach. Mikkal dostrzegł tę ledwie
uchwytną zmianę w zachowaniu dziewczyny, ale nie nadał jej żadnego znaczenia.
Raija miała na czubku języka ciętą uwagę, ale się powstrzymała. Mikkal formułował
słowa pod wpływem chwili, spontanicznie. Mikkal z marzeń i snów był silny i rozsądny.
Rzeczywistość raz jeszcze okazała się zdradliwa.
- To ciebie kocham - oznajmiła Raija, tak rozkładając akcenty, by pojął, ale Mikkal nie
zauważył podtekstu. - Nie chcę cię zmieniać. Pragnę stać się cząstką twego życia, nie
odmieniając go za bardzo. Nie musisz się zmieniać, by mnie zadowolić. Wtedy staniesz się
obcy.
- A ja wolałbym nie obnażać duszy przed tobą - mruknął zażenowany. - Bałbym się, że
mną wzgardzisz, a tego bym nie zniósł. Nie mógłbym spojrzeć ci w oczy...
Raija popatrzyła nań z powagą.
- Sądzisz, że zdolna byłabym tobą wzgardzić? Wzruszył ramionami.
- Być może zdołałbyś wzbudzić we mnie nienawiść - ciągnęła - choć musiałbyś się
bardzo starać, mój miły, ale nigdy nie zasłużysz na wzgardę. Miłość łatwo zmienić w
nienawiść, znacznie trudniej obrócić w pogardę. Chyba nie rozumiesz, co do ciebie czuję?
- Staram się. - Mikkal przytulił ją mocniej. - Wciąż to sobie powtarzam. Wszystko jest
takie nowe, takie inne. Jesteśmy razem, razem kładziemy się spać, budzimy się obok siebie...
Wciąż nie mogę uwierzyć, że to szczęście trwać będzie wiecznie. Że to nie sen. Ja też
marzyłem, Raiju.
- Boisz się zejść do nich? - Raija wskazała jurty ruchem głowy. Słupy dymu wznosiły
się ku niebu. Dzień miał się ku wieczorowi. Byli tak niedaleko, że Raija rozróżniała sylwetki
ludzi.
Widzieli ich i zostali dostrzeżeni.
- Boisz się tak bardzo jak ja - stwierdziła. - Może bardziej. To twój lud, twoja rodzina.
Ailo pewnie przywiązał się do Ingi. Sądzisz, że mają ci za złe, iż odszedłeś z Reijo?
- Nie potrzebowali mnie - odrzekł gorzko Mikkal. Raija nie lubiła, kiedy przybierał ten
ton. - Kaleka nie na wiele się zda... - Miał inne argumenty, ale wiedział, że Raija i tak przejrzy
go na wylot. - Tak - przyznał niechętnie. - Boję się. Zawiodłem ich. Gnębią mnie wyrzuty
sumienia wobec Ailo. Chłopak pewnie nie pamięta własnego ojca. Nie wiem też, jak to wytłu-
maczyć Indze. Nie obiecywałem jej niczego, ale przecież brałem, nie dając nic w zamian. Czuję
się podle, bo zrzuciłem wiele obowiązków na ich barki. Wykorzystałem ich na tyle sposobów.
Nie powiedzą tego głośno... ale starczy, że pomyślą.
- To nie tylko twoja wina, Mikkal. Zawsze musiałeś wybierać między nimi a mną... -
Raija westchnęła. Nie skończyła, ale oboje wiedzieli, co chciała powiedzieć. Mikkal dawno już
podjął decyzję. Trudną, to prawda, lecz od tamtej tragicznej pomyłki, kiedy to poślubił Siggę,
nie myślał o innej kobiecie, tylko o Raiji. Zawsze była najważniejsza.
Wcale nie musiał wybierać.
- Nikt nie będzie cię o nic oskarżać. - Mikkal uśmiechnął się i pogłaskał dziewczynę po
włosach. - Zresztą nie ma o co. Odpowiadam za własne czyny.
Podniósł kij i tobołki.
- Nie damy po sobie poznać, że się boimy, prawda? - skrzywił się i ruszył w dół.
Raija odrzuciła głowę. Wiatr pogłaskał ją po policzkach, potargał krótkie kosmyki.
Wyglądała teraz naprawdę jak nieopierzony mały kruk, który jeszcze nie rozwinął skrzydeł do
lotu.
A mimo to ją kochał. Była jego Małym Krukiem.
Nie można nienawidzić kogoś, kogo kocha się ponad życie.
Jakaś tajemna siła, z której istnienia Inga nie zdawała sobie dotąd sprawy, kazała jej
skierować wzrok na wzgórze. Dostrzegła dwoje ludzi złączonych uściskiem.
Od razu rozpoznała Mikkala. Kij i nierówny chód wyróżniały go spośród wędrowców,
zresztą Inga poznałaby go w każdych okolicznościach.
Opuścił ich bez słowa pożegnania. Nie poprosił jej, by została, nie obiecał, że wróci.
Inga wiedziała, dlaczego odszedł i czego szukał.
A właściwie kogo...
Znalazł ją.
Inga z trudem powstrzymała łzy, widok tych dwojga sprawił jej ból. Rozróżniała
postaci, wciąż jeszcze nie widziała twarzy. Na całe szczęście.
Wystarczyło zobaczyć, z jaką troską obejmował tę drobną dziewczynę.
Poruszał się inaczej. To nie był ten Mikkal, którego znała.
Ona go odmieniła.
Raija...
Byli pochłonięci rozmową.
Inga nie mogła oderwać od nich wzroku.
Cierpiała, kaleczyła własną duszę, ale nie mogła oderwać od nich wzroku.
Jego ręce kreśliły miękkie łuki w powietrzu. Pieściły. Pamiętała, z jaką brutalnością te
same dłonie traktowały jej ciało.
Jak mocno mogłaby pokochać tego mężczyznę! Tę stronę jego natury. Tyle że nigdy jej
nie odsłonił.
Reijo miał rację. Związku Mikkala z Raiją nie rozerwie żadna ludzka siła.
Nawet z tej odległości Inga dostrzegała, że tamtych dwoje łączy magia.
Wciąż trzymali się w objęciach.
Inga odwróciła się, łykając łzy.
Została z własnej woli. Wiedziała, że nie walczy z cieniem.
Otworzyła się przed nim, obnażyła, nie ukrywała uczuć.
Im pewniejszy był jej miłości, tym mniej dla niego znaczyła. Może dała mu zbyt wiele?
Inga odrzuciła tę myśl. Wcale nie zamierzała się unicestwić, ale kochała do szaleństwa.
W takim stanie trudno się opanować.
Mikkal o nic nie prosił.
Sama chciała, w swej naiwności wierząc, że przywiąże go do siebie.
A w istocie odpychała go gwałtownością uczucia.
Teraz wszystko się skończyło.
Ujrzała tę prawdę w całej jasności.
Nie zamierzała czepiać się wspomnień.
Raz po raz Mikkal poświęcał wszystko, by ruszyć na pomoc Raiji, gotów był dla niej
skoczyć w ogień.
Nawet Ailo odsuwał na drugi plan.
Związek tych dwojga opierał się na żarliwości, której Inga nigdy nie zdołałaby
zrozumieć.
Nie mogła stanąć im na drodze.
To było niebezpieczne.
Oczy piekły ją od łez, kiedy szybko spakowała swoje rzeczy i wyniosła z jurty Mikkala,
w której mieszkała podczas nieobecności mężczyzny. Opiekowała się Ailo jak matka.
Mikkal nigdy jej o to nie prosił, ale Inga lubiła chłopca. Nie miała dzieci. No a Ailo był
synem Mikkala.
Ravna zdumiała się, kiedy Inga weszła do jej namiotu z całym swym dobytkiem.
- Co to znaczy? - spytała na swój zrównoważony sposób. Inga nigdy nie zwątpiła w
przywiązanie tej starej kobiety. Ravna powiedziała nawet kiedyś, że Mikkal powinien zostać z
nią. Że byłaby dla niego dobrą żoną.
Inga dobrze to zapamiętała. Wtedy słowa Ravny rozgrzały jej serce i nadal niosły
pociechę.
Mikkal kochał Raiję do szaleństwa, ale nawet jego matka uważała, że w Indze znalazłby
lepszą towarzyszkę życia.
- Twój syn wrócił - powiedziała Inga, nie patrząc na Ravnę. Bała się, że od wzroku
kobiety pęknie ta wątła tama, którą postawiła uczuciom.
Chciała zachować chociaż godność.
- Mikkal wrócił i nie jest sam - ciągnęła. - Z nią.
- Z Raiją?
Ravna puściła kawałek skóry, nad którym pracowała.
- Przyprowadził Raiję? - powtórzyła niedowierzająco.
Inga skinęła głową, wciąż nie patrząc na Ravnę. Pamiętała, że Ravna darzy tę
czarnowłosą dziewczynę uczuciem. Nie chciała zobaczyć błysku radości w oczach kobiety.
Wolała traktować ją jak sojuszniczkę.
- Czy ten chłopak oszalał?
Inga nie odpowiedziała. Usłyszała, że Ravna wstaje i wychodzi z namiotu.
I usłyszała, jak wraca po chwili.
- Masz rację, to oni - rzekła Ravna. - Bóg jeden wie, gdzie ją znalazł. Tak nie może być,
Ingo. Oni zawsze wracają do siebie. Nie wiem, dlaczego, ale się boję!
Zamilkły i usiadły, ukrywając się w półmroku namiotu.
Obie miały sporo do przemyślenia, obie przywołały wspomnienia z przeszłości.
Czekały.
Zbliżając się do obozowiska, Raija coraz wolniej stawiała kroki, jakby powstrzymywała
ją jakaś niewidzialna siła.
Gdyby mogła, ruszyłaby w dalszą wędrówkę z Mikkalem. Tylko we dwoje, unikając
towarzystwa ludzi, które zawsze oznaczało kłopoty.
Rozsądek podpowiadał jej jednak, że takie życie nie byłoby pełne.
- Znienawidzą mnie - mruknęła, ponaglana przez Mikkala.
Mikkal też poruszał się wolniej, ale w przeciwieństwie do dziewczyny coś ciągnęło go
ku namiotom. Tam była jego rodzina. Jego lud.
- Nikt nie darzy cię nienawiścią - powiedział z pełnym przekonaniem. Nie można
nienawidzić Raiji, jeśli poznało się ją bliżej. - Matka się ucieszy - dodał. - Ailo z pewnością cię
polubi.
Słowa Mikkala nie dodały Raiji otuchy, ale zmusiła się, by w nie uwierzyć.
A życie pewnie znów da jej po głowie.
Mikkal bez trudu odnalazł drogę do namiotu matki. Odrzucił płachtę ruchem ręki i
wskazał Raiji drogę do środka.
Raija stanęła. Pobladłe wargi dziewczyny zacisnęły się w wąską kreseczkę. Zajrzała w
półmrok namiotu i dostrzegła, że Ravna nie jest sama.
Powoli potrząsnęła głową, napotkawszy pytający wzrok Mikkala.
Nie pomyślał.
On wracał do swoich.
W pojęciu Mikkala Raija zawsze należała do jego ludu. Ona jednak dawno już utraciła
poczucie przynależności do Lapończyków.
Dla nich też była obca.
Mikkal zrozumiał swój błąd i jego twarz ściągnęła się. Nie miał zamiaru jej zawstydzać.
Wzrokiem poprosił ją o wybaczenie, nie było czasu na słowa.
Raija skinęła lekko głową i uśmiechnęła się. Pojął, że odpuszcza mu jego bezmyślność.
Wszedł pierwszy do namiotu.
Nie było go długo. Za długo. Tę prawdę wyczytał od razu z twarzy Ravny. Matka nie
przyzna się do tego, ale syn zrozumiał wszystko bez słów.
Nie odważył się spojrzeć na Ingę, choć domyślał się, że ukrywa się gdzieś w mroku.
Zobaczył jej cień, przekroczywszy próg jurty.
Ailo poszukał schronienia u Ravny.
Ramiona babki były najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. To, że wrócił ojciec, nie
miało wielkiego znaczenia.
Długo nie wracał, Ailo przestał wierzyć, że ujrzy go ponownie, i płakał.
Nikt o tym nie wiedział, że płakał. Ojciec też się nigdy nie dowie.
Gotów by powiedzieć, że nigdy nie zostanie mężczyzną. Płaczą tylko baby.
Tata też raz płakał, ale wtedy bardzo cierpiał. Po tym, jak dopadł go ten straszny
niedźwiedź, o którym Ailo nawet bał się pomyśleć. Wyrzucił go z pamięci, potwór pojawiał się
tylko czasami w snach chłopca.
Poza tym tata nigdy nie lał łez.
Może z jego winy wyjechał? Może Ailo uczynił coś złego?
Nie chciał znów popełnić błędu, nie chciał ponownie stracić ojca.
Dlatego siedział cichutko na kolanach babki i nie przeszkadzał.
Może teraz tata zostanie.
Patrzcie, Inga uczyniła dokładnie to samo. Stała nieruchomo, nie patrząc na tatę. Pewnie
bała się, że tata przez nią ich opuścił.
Ailo chciał powiedzieć Indze, by się nie bała. To wszystko jego wina...
Ale Inga gapiła się tylko na tę dziwną panią, którą przyprowadził tata.
Ailo nie był pewien, czy ta pani mu się podoba.
Babka ją znała.
Powiedziała do niej „Raiju, dziecko moje”. Choć ta pani była całkiem dorosła.
Ailo wydawało się, że ta pani jest chora. I zrobiło się mu jej żal. Ale tylko troszkę.
Nie podobało mu się, że tato stoi tak blisko niej, jakby chciał ją przed czymś obronić.
Jakby zupełnie zapomniał o Ailo. Jakby tylko ją otaczał opieką.
Nawet objął ją ramieniem.
Ailo dostrzegł, że to nie spodobało się Indze, jemu więc też nie. Inga jest miła.
Cichym głosem Mikkal opowiedział o przeżyciach Raiji w twierdzy Vardohus.
Nie używał wielkich słów, ale wzbudził współczucie u obu kobiet. Nawet u Ingi.
Nie sądziła, że stać ją na współczucie wobec rywalki, ale nie mogła się opanować.
Wszak była człowiekiem.
Mikkal opowiedział o ucieczce.
- Nie mieliśmy wyboru - zakończył, szukając wzroku matki. - Musieliśmy tu przyjść. To
dla Raiji jedyna szansa ocalenia.
Ravna westchnęła.
Przepełniała ją litość dla Raiji. Nie pochwalała związku syna z dziewczyną z
Tornedalen, ale lubiła Raiję. Była dla niej jak córka, a przecież kocha się własne dzieci
BENTE PEDERSEN BEZ KORZENI
1 Byli w drodze od dawna, lecz nie zaszli daleko. Raija, wyczerpana torturami w twierdzy Vardohus, opadała z sił po paru godzinach marszu. Otwarte rany na ciele dziewczyny zrazu pokryły się twardą skorupą, która pękała przy nagłym ruchu, by wraz z upływem czasu znowu się zabliźnić. Mimo to wciąż posuwali się w żółwim tempie. Noga Mikkala nie chciała się goić. Wyglądało na to, że na zawsze już zostanie sztywna. Starannie omijali ten temat w rozmowach. Oboje wiedzieli, gdzie się znajdują. Krajobraz, monotonny dla niewprawnego oka, budził w nich wspomnienia. Drogie, lecz nie chciane wspomnienia. Od tygodni nie spotkali żywej duszy. Byli sami, złączeni dręczącym oczekiwaniem na coś nieokreślonego. Obawa, by się nie spłoszyć zbytnią natarczywością, kazała im trzymać się na dystans. Fizycznie blisko siebie, żyli w oddaleniu. Co za ironia! Kiedy rozdzielały tych dwoje rozległe północne płaskowyże, niewidzialna nić zdawała się łączyć ich mocniej. Wędrowali, jedli wspólnie posiłek, kładli się razem na spoczynek. Mimo to nic ich nie łączyło. Uciekając przed karzącą ręką sprawiedliwości, jednocześnie oddalali się od siebie, skrywali głęboko uczucia. Kolejny poranek nie różnił się niczym od poprzednich. Był ciepły, skąpany w promieniach słońca. Powietrze rozbrzmiewało bzyczeniem owadów. Co raz jakiś ptak wyciągał dziób ku niebu i oznajmiał, że bierze w panowanie swój skrawek głuszy. Raija zwlekała z ruszeniem w drogę. Jeszcze nie była gotowa na spotkanie z tym, co leżało o jeden dzień marszu od ich obozowiska. Czy Mikkal uwierzy w wymówkę, którą sobie obmyśliła? Czy zechce uwierzyć? Czy równie mocno jak ona pragnie odwlec czas? Raija odwróciła się plecami do Mikkala i zlustrowała blizny po oparzeniach na udach. Mikkal widział je jeden raz, wtedy gdy razem z Reijo opatrywali dziewczynę. Od tamtej chwili Raija skrywała je przed wzrokiem ukochanego mężczyzny. Wszak pamiętał doskonałość jej ciała. Nie była nawet w stanie znieść myśli o tym, jak by zareagował na ten widok. Współczucia nie potrzebowała. Wszystkiego, tylko nie współczucia. - Boli? - W głosie Mikkala pobrzmiewała troska. - Może przeznaczymy dzisiejszy dzień
na odpoczynek? Raija wstrzymała oddech. Odnosiła wrażenie, że w pytaniu Mikkala czai się jakiś podtekst. - Czemu nie? - Usiłowała nadać odpowiedzi ton niefrasobliwy, ale bez powodzenia. Mikkal zapewne to dostrzegł. Opuściła skraj sukni i odwróciła się w jego stronę. Mikkal spojrzał na nią, a serce dziewczyny przepełniło to samo uczucie jak tamtego dnia, kiedy zrozumiała, że ją kocha. W Skibotn całą wieczność temu. Mikkal poklepał się po chorej nodze. - Mnie też przyda się chwila wytchnienia - uśmiechnął się krzywo. - Dużo wody upłynęło od czasów, kiedy mogłem biegać z tobą w zawody po wrzosowiskach, Raiju... Zajrzeli sobie w oczy. Oboje wiedzieli o nieszczerości własnych słów i zachowań. Mieli ostatnią szansę, by zbliżyć się do siebie. - Chodzi o coś więcej? - Mikkal wyciągnął nóż zza pasa i zaczął dłubać w szczapie drewna, którą wydobył z ogniska. Raiji przypomniało się, jak tym samym nożem wycinał dla niej ptaszka w kawałku kości. Ona pasła wtedy reny. I od tamtej chwili minęły całe wieki. - Tak, Mikkal - odrzekła. - Jest coś więcej. Oboje się boimy. Przerwał na chwilę zajęcie i skinął głową. Potem jego smukłe palce podjęły pracę. Zawsze lubiła mu się przyglądać, podziwiać precyzję ruchów. - Wiesz, gdzie jesteśmy? Raija potwierdziła. - Niedaleko stąd cięłam turzycę. - Pamiętasz kościanego ptaszka? - Mikkal zdawał się czytać w myślach ukochanej. - Sądzisz, że zapomniałabym chwile, które znaczą dla mnie tak wiele, Mikkal? - Wielkie nieba, już wtedy kochałem cię nieprzytomnie. - Uśmiechnął się do wspomnień. - I czułem się nieprzyzwoicie, wszak byłaś jeszcze dzieckiem... - A teraz? - Wątpisz? - zdziwił się. - Nie jesteś pewna moich uczuć? Czy dałem ci powody do zwątpienia? - Dałeś - odrzekła. - Oboje dawaliśmy... Mikkal opuścił wzrok i westchnął. - Znów masz rację. Nic to jednak nie znaczy wobec przyszłości. Co z nami będzie, Raiju? Przed tym pytaniem nie mogli uciec.
- Zawsze potrafiłeś snuć dalekosiężne plany, Mikkal. Czyżbyś utracił tę umiejętność? - Nie drwij ze mnie - odrzekł rozczarowany. Raija splotła palce. - Nie drwię. Bronię się. Czuję pustkę wokół siebie, nie mam już nic. Ty masz wszystko, rodzinę, do której możesz wrócić... - Nie wszystko... - Ona czeka na ciebie, prawda? Twoja kobieta? Mikkal wytrzymał pytający wzrok Raiji. - Tak, czeka. Tylko że nic nas od dawna nie łączy, nie dopuściłem się podłości ani zdrady wobec ciebie. Nie obiecywaliśmy sobie takiej wierności, czyż nie, dziecino? Postępowałaś podobnie, Raiju, Kalle i Reijo to dwie strony tego samego medalu. Nie wspomi- nając o tym potworze, którego wzięłaś za męża... Nie pojmuję jedynie, co cię wiązało z rosyjskim marynarzem. I co wznieciło ogień pożądania między tobą a Petrim... - Więc dostrzegłeś i to? - Ty umiesz się maskować - uśmiechnął się Mikkal. - On nie potrafi. - Nadeszła chwila szczerości? - Potrzebujemy jej oboje, nie sądzisz? - spytał Mikkal. Słaby uśmiech wciąż błądził mu po wargach. - Aleksiej był odbiciem mej duszy - zaczęła Raija. - Nie tak jak ty, Mikkal. My nie jesteśmy podobni do siebie, przynajmniej nie w taki sposób. Aleksiej rozumiał jak ja, czuł jak ja, przeżywał tak jak ja. Zupełnie jakbym zajrzała w głąb własnego serca. - I to nazywasz miłością? - zdziwił się. - Tak - odrzekła. - To szczególny rodzaj miłości... Mikkal odwrócił wzrok i zaczął grzebać w palenisku. Z trudem opanował drżenie warg, nie chciał wybuchem złości przerwać cienkiej nici porozumienia, którą zdołali nawiązać. - Mówisz o tylu rodzajach miłości, Raiju. Czy i nas łączy jakaś miłość? - Nie jakaś, Mikkal, dobrze wiesz, co nas łączy. Nie wiem, jak nazwać tę miłość. Wiem za to, co noszę w sercu. To jedyne uczucie, przed którym nie zdołam uciec. Którego nie zdołam zapomnieć... - Ja zawsze nazywałem je miłością - Mikkal poczuł się lekko urażony. - Może nie potrafię dobierać słów jak ty... - Wstrzymał oddech i dodał z drżeniem: - A Petri? Raija odgarnęła włosy z czoła. Długa grzywka była jedynym wspomnieniem ich dawnej urody. - Gdyby nie ty, zostałabym z Petrim do końca życia. Mikkal przełknął ślinę. Słowa Raiji sprawiły mu ból. Wolałby usłyszeć, że Petriemu oddala ciało i nic więcej. Ubrał tę myśl w słowa.
- Wiem - przyznała Raija - ale żądałeś szczerości. Brnijmy więc dalej... - zaczerpnęła tchu: - Aleksanteri miał tylko moje ciało. - On też? - Cóż to zmienia? Mikkal jęknął bezsilnie. - Chyba nie jestem aż tak wyrozumiały. Cierpię na myśl o tym, że ktoś inny trzymał cię w ramionach. Choćby chodziło o Reijo, mojego serdecznego druha... - A ty? - zdziwiła się. - Masz czyste sumienie? Sigga nie była jedyna. Znam cię dobrze, nie udawaj cnotliwego. - Tak, Sigga nie była jedyna. - Mikkal wbił nóż w kępki mchu pod stopami. - Ale pamiętam tylko twarz Ingi. Pozostałe nic nie znaczyły. Krótkie spotkania, parę chwil w ciemności, by zaspokoić potrzeby ciała. A później pustka, dotkliwsza po kolejnej ulotnej miłostce. Porzucałem je, czując, jak wzbiera we mnie samotność. Jesteś dla mnie jak krew, Raiju. Tamte mogą obdarować mnie jedynie ciałem. A wiem, że istnieje coś więcej, coś, co daje mi pełnię szczęścia. - Spojrzał smutno na dziewczynę. - Nie mam czystego sumienia. Może niektóre z nich robiły sobie jakieś nadzieje. Nie wiem. Nie pamiętam ich twarzy. Może szeptały mi swoje imiona, ale ja nie pamiętam żadnych imion. Miałem więcej przygód niż ty, moja miła, lecz znaczyły dla mnie znacznie mniej. Kochałaś Kallego i Reijo. Kochałaś Rosjanina, Petriego... - Nie czułabym takiej odrazy, gdybyś darzył tamte dziewczęta uczuciem - syknęła Raija z pobladłą twarzą. - Co masz na myśli? Nie rozumiem cię, Raiju. - Trzymałeś je w ramionach, dawałeś im cząstkę siebie, Mikkal. Zrozumiałabym to, gdyby znaczyły dla ciebie cokolwiek. Moje uczucia dla innych nie umniejszają miłości do ciebie. Mierzi mnie myśl, że znajdujesz zaspokojenie u pierwszej lepszej... - Może bardziej niż ty tęskniłem? - przerwał jej, nie podnosząc wzroku. - Twój dom jest tam gdzie ty, ja tak nie potrafię. Nie mam twej woli przetrwania. Nie umiem żyć marzeniami. - Ja żyłam na przekór marzeniom - poprawiła go cichym głosem. - Żyłam, na swój sposób szczęśliwa, wbrew marzeniom. Wbrew pewności, że gdzieś jesteś. Nie mogę karmić się samą tęsknotą, zadowalam się tym, co odrobinę gorsze. To też jest szczęście, to też rodzaj miłości. Nie kocham cię przez to mniej. Nie pojmujesz tej prostej prawdy? Mikkal potrząsnął głową. - Nie. Zawsze czułem się skalany, będąc z inną kobietą. Myślę, że robiłem to, by się upodlić, by samego siebie ukarać. By się wstydzić... Tego pewnie ty nie potrafisz pojąć. Tym razem Raija pokręciła przecząco głową.
- A Inga? - zapytała. Twarz Mikkala ściągnęła się. - Żal mi jej - westchnął. - Ona mnie kocha. - I wie o mnie? Potwierdził. - Nic, co powiem lub uczynię, nie budzi w niej złości. Nie potrafi mnie znienawidzić, trwa przy mnie... - A ty nie masz serca jej odtrącić? - spytała Raija z czułością w glosie. - Nie. - Sprawiasz jej większą przykrość obelgami i drwinami... - Więc sądzisz, że tak się zachowuję wobec niej? - Wiem, że tak jest. - I ja wiem. - Niecierpliwym ruchem wbił nóż w ziemię. - Myślisz, że nie zdaję sobie sprawy z własnej podłości? Myślisz, że jestem dumny z moich postępków? Wiem jednak, że Inga mnie nie opuści, nawet jeśli poproszę ją o to. Zostanie, chwytając się strzępków nadziei. Jej błagalny wzrok doprowadza mnie do szaleństwa. - Co będzie, gdy zobaczy nas razem? Mikkal zamknął oczy. - Nie wiem, Raiju. Dlatego opóźniam marsz. To zależy ode mnie. I od ciebie... - Zaczerpnął tchu i wyrzucił: - Od tego, co postanowimy. Wiesz, o czym mówię? - Ja nie mam domu - Raija rozłożyła ramiona. - Nie mam nic, Mikkal. Tylko ciebie i to, co do ciebie należy. Dla mnie sprawa jest prosta. - Możesz sama wybrać chwilę, kiedy dotrzemy do obozowiska. Możemy zawrócić do osady. Możemy zamieszkać razem lub osobno. Uszanuję każdy twój wybór, przecież nie potrafiłbym nagiąć twej woli. Jeśli wybierzesz samotne życie, będę pomagać ci ze wszystkich sil. Nie przyjmę innej kobiety do mojej jurty. Pozostanę twoim przyjacielem. Zawsze będę cię kochać, ale nie zmuszę, byś przyjęła mą miłość, jeśli nie jesteś gotowa... - Chyba nigdy nie będę mogła wrócić na fińskie i norweskie trakty... - Może nie - odrzekł z powagą. - Oskarżono cię o ciężkie przewinienia. Ucieczką ośmieszyłaś oprawców. Z pewnością nigdy nie zaprzestaną pościgu. - Więc mówimy o całym przyszłym życiu. O naszej przyszłości. Mikkal skinął głową. - Tak. Myślałem o tym. To, co powiem, nie dotyczy jutra czy przyszłego lata. Dotyczy całego życia. - Bez błogosławieństwa... - Czy ma to jakieś znaczenie? Ściągnęła usta. - Nie dla mnie. Nie dla nas. Dzieci...
- Poślemy po nie, kiedy sprawa twojej ucieczki przycichnie. Raija skinęła głową. To było możliwe. - Wciąż się wahasz, bo szkoda ci tamtego życia? Tego, co może dać ci Reijo? Tego, czego ja ci dać nie mogę, bo jestem Lapończykiem i żyję inaczej niż Norwegowie i wy, Finowie? Roześmiała się cicho. - Tęskniłam za waszym światem od chwili, kiedy go opuściłam. Teraz jednak myśl o powrocie mnie przeraża. Zwłaszcza myśl o powrocie na całe życie. - Nie masz wyboru, miła - stwierdził Mikkal ze smutkiem w oczach. - Musisz tu zostać. Zdecyduj tylko, czy masz dość odwagi, by dzielić życie ze mną, czy wolisz czekać samotnie, aż miłość przyjdzie z innej strony... Wzdrygnęła się na te słowa. - Kopiesz leżącego, Mikkal. - Bo się boję - bronił się Mikkal. - Śmiertelnie się boję, że mnie odtrącisz. - A ja się lękam, że nie damy rady. Przez hardość i upór zaprzepaściliśmy już tyle pięknych chwil. - Teraz będzie inaczej - zapewnił ukochaną. - Mieliśmy dla siebie tylko krótkie chwile i korzystaliśmy z nich zbyt łapczywie. Łatwo pobłądzić, jeśli chcesz odnaleźć raj w jeden dzień. - Najczęściej trafialiśmy do piekła - zasmuciła się. - Raniliśmy się, Mikkal... - Zapomnijmy o tym. - Potrafisz? Milczał dłuższą chwilę, zanim odrzekł stanowczo: - Tak sądzę. Bardzo pragnę zapomnieć, Mały Kruku. - Potrafisz zapanować nad gniewem, zazdrością...? - Może. - Uśmiechnął się. Przez dym z ogniska niewyraźnie widziała jego twarz. - Nie odmienisz mnie. Stałem się mężczyzną, żyjąc bez ciebie. Niełatwo wychować od nowa dojrzałego człowieka. Uczynię jednak wszystko, by cię uszczęśliwić, Raiju. Daj mi szansę. - Życie nauczyło mnie ostrożności. Nie mogę sobie pozwolić na kolejne rozczarowanie, Mikkal. A już najmniej na to, byś ty stał się jego źródłem. - Dlaczego? - Dlatego, że zawsze byłeś moim marzeniem - odrzekła z zamglonym wzrokiem. - Bohaterem ze snów, który dodawał mi sił w najgorszych chwilach życia. Wiedziałam, że istnieje mężczyzna, który mnie rozumie, kocha i nigdy nie zawiedzie. Jeślibym teraz doznała zawodu, straciłabym nawet marzenia. A bez marzeń nie mogłabym żyć. - Powinnaś staranniej dobierać sobie bohaterów - uśmiechnął się blado.
- Nie dręczą cię wątpliwości? - zdziwiła się. Mikkal potrząsnął stanowczo głową. - Dlaczego miałbym zwątpić w ciebie? - Byli inni... - Oni nie przywiodą mnie do zwątpienia. Wzbudzają zazdrość, przyznaję, moją duszę przenika zazdrość o nich, ale nie zwątpiłem. Nie odeszłaś z żadnym z nich. Mogłaś ruszyć z Petrim. W Finlandii nie dopadliby cię urzędnicy królewscy, nawet na myśl by im nie przyszło, by was tam szukać. W gruncie rzeczy tutaj grozi ci większe niebezpieczeństwo. - Petri jest żonaty - uśmiechnęła się Raija. Mikkal zbladł, ale uznał wnet, że Raija żartuje, i odetchnął z ulgą. - Nie strasz mnie! - Nie mogłam żyć z nikim innym, Mikkal. Może z Reijo, ale dla niego jestem kulą u nogi. Reijo potrzebuje innej kobiety. Takiej, którą mógłby obdarzyć prawdziwą miłością. - Znalazł ją... - Reijo nie jest taki jak ty - powiedziała stanowczo. - Znajdzie inną. Nikt w świecie bardziej nie zasługuje na szczęście niż Reijo. - A ja? - Mikkal poczuł się urażony. - A ty? - My? Zasługujemy na siebie nawzajem. I tyle dostaniemy. - To cała odpowiedź? Skinęła lekko głową. - Innej nie mam, Mikkal. Zaryzykujmy. Przecież za tą chwilą tęskniliśmy całe życie? Mikkal wyprostował się powoli, nie do końca świadomy tego, co się dzieje. Nawet nie zauważył, że upuścił nóż. Patrzył na Raiję. Dziewczyna podniosła się z takim samym ociąganiem. Obserwował, jak na jej twarzy rozkwita uśmiech, zaczyna się od lekkiego drżenia w kącikach ust, by rozlać się po całej twarzy. Przedtem dzieliło ich tysiące mil, wieki całe. Teraz parę kroków. Tak niewiele trzeba, by je zrobić, a jednak zwlekali całymi tygodniami. Stracili niewybaczalnie dużo czasu. Najpierw spotkały się dłonie, splotły palce. Unieśli twarze ku niebu i zaśmiali się, wypełniając przestrzeń wokół siebie radością. Potem ich dłonie rozłączyły się, by opleść ukochane ramiona, szyję. Przywarli do siebie, dając upust długo tłumionym uczuciom. Przestali udawać. Raija wtuliła policzek w zagłębienie na szyi Mikkala, pożądliwie chłonąc zapach jego ciała, zapach mężczyzny i dzikiej natury, włosów i rozgrzanej skóry. Tego wszystkiego, czym był. Do czego tęskniła w każdej świadomej sekundzie życia, do czego biegła w wyobraźni podczas nie kończących się dni w lochu czarownic.
Mikkal. Jej miłość. Wędrowali przez tyle tygodni, uciekając przed wyrokami prawa i oddalając się od siebie. Teraz się wszystko odmieni. Nigdy więcej. Nigdy więcej nie będą dławić uczuć w sobie. Suchymi wargami dotknęła pulsującej skóry na szyi Mikkala. Pocałunkami budziła długo uśpiony ogień, po brzegi napełniała serce rozkoszą. Czuł tę rozkosz po same czubki palców, które dotykały miękkiej krągłości ramion dziewczyny, kreśliły tajemne znaki miłości na jej biodrach. A ich miłość rosła, nie było w niej nic niszczącego. Rosła i piękniała... - Wielkie nieba - szepnął jej łagodnie do ucha - jak ty to robisz, kobieto? Nic innego się nie liczy, póki trzymasz mnie w ramionach. Nawet to, że nie mogę biegać i przez resztę życia będę wlókł za sobą niesprawną nogę. Jeśli tylko mnie kochasz, całujesz... Czegóż więcej mogę pragnąć? Raija uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Ją też przepełniała zmysłowa rozkosz. - Kocham cię - powiedziała z prostotą, wodząc palcem wskazującym po obrysie twarzy Mikkala. - Tęsknię i żałuję, iż wcześniej tego nie dostrzegłam. Nie uciekniemy od siebie. Zmarnowaliśmy tyle czasu, mój miły. - Mały Kruku, Raiju, najdroższa moja - wychrypiał. W jego wzroku kryło się morze czułości i ciepła. Twarz rozjaśniła się w uśmiechu, rysy złagodniały. Na powrót był Mikkalem sprzed lat, który wierzył, że miłość wypełni mu całe życie. Że blask bijący od tej dziewczyny opromieni codzienność. Wiara powróciła. Przytulił Raiję do siebie. Słyszał bicie serc zespolonych w równym rytmie. - Pamiętasz ten pierwszy raz? - spytał cicho. - Pamiętasz zawstydzenie? Niezdarność i strach, że będzie nie tak? - Ty się bałeś - poprawiła go. - Ja pragnęłam. Chciałam, byś to był ty. - Teraz czuję się podobnie - przyznał, odsuwając Raiję na wyciągnięcie ramion. - Niedoświadczony i głupi... - Schylił kark. - Boję się, że nie wytrzymam porównania z tamtymi... Delikatna dłoń ujęła go za podbródek i zmusiła, by uniósł głowę. Para ciemnych oczu przyglądała się mu badawczo.
- Nikt nie jest taki jak ty, Mikkal. Z nikim nie może być tak dobrze jak z tobą. To nie płomień, który rozpala się na ulotną chwilę. To prawdziwe i trwałe uczucie... - Uśmiechnęła się słabo. - Chcę cię prosić o coś... - O co? - Przytul mnie - odrzekła. - Przytul mocno! I kochaj mnie, Mikkal! Trzeba mi tego bardziej, niż możesz sobie wyobrazić!
2 Mikkal płakał. Pożądał jej, tęsknił za fizycznym spełnieniem miłości. Ciało Raiji nie było już ciałem młodziutkiej dziewczyny o jedwabistej skórze. Nie tym samym ciałem, które kiedyś tulił i pieścił. - Jak zdołałaś wytrzymać to wszystko? - pytał wzburzony. Wargami dotknął stwardniałej blizny po oparzeniu. - Ile siły tkwi jeszcze w tobie, moja miła? - Niewiele, Mikkal - szepnęła. - Nie dość, by przetrwać, jeśli mnie teraz odtrącisz... Mikkal podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na dziewczynę. W oczach ukochanej wyczytał bezbronność, jej czerwone wargi drżały. Zrozumiał, że jego łzy wyzwoliły strach, który drzemał w niej od dawna. Raija też się rozpłakała. Nie na wspomnienie strasznych cierpień, raczej z lęku, że rany wzbudzą w nim odrazę. Mikkal położył ciepłą dłoń na zapłakanym policzku Raiji. Dziewczyna chwyciła ją pożądliwie i przycisnęła do twarzy. - Więc sądzisz, że jestem małostkowy? - zdumiał się i zasmucił. - Nie znasz wagi moich słów, Mały Kruku? Myślisz, że kilka blizn oszpeci cię w mych oczach? Nic nie odpowiedziała. Łzy płynęły strumieniami. - Przestałaś mnie kochać, ujrzawszy, że kuleję? Potrząsnęła głową i uśmiechnęła się przez łzy. Jakby promyk słońca przedarł się przez ścianę deszczu. - Nie sądzisz, że darzę cię równie wielką miłością, Raiju? Myślisz, że kocham oczami? - Nie dał jej czasu na odpowiedź. - Kochałbym cię, gdybyś chodziła przygięta do ziemi i miała pryszcze na twarzy. Kochałbym cię pomimo zmarszczek, nawet gdybyś straciła wzrok, słuch i zdolność chodzenia. Kochałbym cię nie za przymioty ciała. Chłodna dłoń łagodnie wytarła łzy płynące po policzkach Mikkala. - Więc skąd się biorą? - spytała Raija. - Dlaczego nie przestają płynąć? Mikkal ucałował ją w oba policzki. Przytknął wargi do blizny na obnażonej piersi Raiji. - Dlatego - odrzekł ze ściśniętym gardłem - że przypominają o piekle, przez które przeszłaś. I o mojej bezsilności. - Będę musiała żyć z nimi - westchnęła. Przypominała teraz tę małą dziewczynkę, która trzynaście lat wcześniej wpatrywała się bezradnie w plecy odchodzącego ojca. - Nie pozbędę się blizn, Mikkal, nie wystarczy zamknąć powieki. Wspomnienia zblakną za jakiś czas. Oszalałabym, gdybym musiała wciąż spoglądać wstecz. Trzeba żyć. - Zgięła szyję i oparła gło-
wę o czoło ukochanego. - Jeśli mnie pragniesz, musisz mnie wziąć z bliznami i całym bagażem wspomnień... - Nie potrafię żyć bez ciebie - wyszeptał - lecz jeszcze nie raz uronię łzę na widok twoich ran. - Od bólu można uciec. - Wzrok Raiji był poważny, ale dziewczyna nie patrzyła na Mikkala. Jej spojrzenie uleciało z wiatrem, tam gdzie nikt nie mógł go wyśledzić. I mówiła dalej, tonem głuchym i bezbarwnym, jakby bała się tchnąć uczucia w słowa. Jakby bała się ich siły. - Możesz wyzwolić ciało z władzy zmysłów. I żyć marzeniami... - Nie umiem uciec od twego bólu - zaprzeczył. - Ja się nie liczę. Wytrzymam sporo, zacisnę zęby. Lecz nie mogę znieść myśli o twoim cierpieniu. Najdroższa moja, to, że inni cię ranili, przywodzi mnie do obłędu... - Zapomnij. - Raija potrząsnęła głową. Mikkal uśmiechnął się mimo smutku. Nie zdążył jeszcze przywyknąć do widoku jej twarzy nie okolonej bujnymi lokami. W trakcie wędrówki poprawiła fryzurę. Ujrzawszy swe odbicie w spokojnej toni jakiegoś jeziorka, wyrwała Mikkalowi nóż zza pasa i wyrównała krzywo obcięte kosmyki. Upłynie jeszcze sporo czasu, zanim włosy spłyną długimi kaskadami. - Nie myśl o tym, Mikkal! Bądź ze mną! Nie proszę o nic więcej. Kochaj mnie! Głos Raiji brzmiał żałośnie i bezradnie. Jej oczy pociemniały, drżały usta. Położyła dłonie na ramionach Mikkala i spojrzała nań wzrokiem osieroconego dziecka, wydanego na pastwę nieznanego losu. Poruszyła wargami, formowała słowa. - Nie każ mi błagać, Mikkal. Mikkal nigdy nie potrafił się oprzeć temu spojrzeniu, mieściło bowiem wszystko, co uznawał za święte, czego pragnął, czego nie dostał. Powiedziała „błagać”...? Dobry Boże, to on gotów był paść na kolana i błagać o jej względy! Przełknął łzy i przyciągnął dziewczynę do siebie. Czas nie zagoi wszystkich ran, nie usunie blizn. Lecz kiedy trzymał ją w ramionach tak blisko, że mógł słyszeć bicie jej serca w takt własnego oszalałego pulsu, liczyli się tylko oni i nieskończone niebo ponad głowami. - Nie musisz błagać, kochana - powiedział głosem dławionym przez wzruszenie. - Całe życie napełniałem serce miłością do ciebie. Wystarczy czerpać z niej... - Więc czerp! - szepnęła, gorącym tchnieniem omiatając jego policzek. Mikkal całował rany Raiji. Oczy wciąż zachodziły mu łzami na widok sponiewieranego
ciała ukochanej, ale tym razem były to łzy miłości. Mikkal zamknął ją w ramionach i pociągnął na wrzosy i mchy. Płaskowyż sięgał aż po horyzont i nic nie mogło skryć ich przed wzrokiem innych ludzi, ale na mile wokół nie było żywej duszy. Niebo ich nie potępiało. Siewka, krzycząca gdzieś w pobliżu, ich nie potępiała. Wiatr nie chłostał, tylko pieścił życzliwie. Przyroda stała po stronie kochanków. Mikkal zrzucił kurtę i wyzwolił Raiję z sukni, nie bez pomocy chętnych dłoni dziewczyny. Roześmieli się, kiedy jednocześnie sięgnęli do jego paska. - Niecierpliwiłem się - uśmiechnął się wesoło, pozwalając jej dokończyć dzieła - ale nie sądziłem, że i ty nie możesz się doczekać. Raija zdarła z niego spodnie i buty. Nago klęczeli wśród porozrzucanych części garderoby, tak blisko, że mogli się dotknąć. Lecz nie uczynili tego. Pieścili się wzrokiem. Samotne chwile poszły w niepamięć, wspomnienia zblakły. Żyli chwilą. Raija bała się oddychać, zakłócić uroczystą ciszę. Pragnęła na całą wieczność zachować ten moment nabrzmiały uczuciami, którym mieli dać upust. A jednocześnie chciała krzyczeć z radości. By niebiosa usłyszały, że zwyciężyła, nie dała się ukorzyć. Że miłość Mikkala nie wygasła i że ona kocha go równie gorąco. Że jest szczęśliwa. Bezgranicznie szczęśliwa. Położyła się na piersi ukochanego, utonęła w jego silnych objęciach. Oparła policzek na muskularnym ramieniu mężczyzny, wtuliła wargi w pulsującą skórę na szyi i nie mogła powstrzymać łez. Tak bezradna i tak szczęśliwa. Tylko z nim czuła się wolna i radosna, tylko przed nim mogła w pełni obnażyć duszę, nie lękając się, iż straci coś z •własnej godności. Mikkal rozumiał łzy, rozumiał pocałunki, którymi gwałtownie obsypała jego policzki, i odpowiedział tym samym. - Zawsze się spieszyliśmy - mruknęła, niechętnie odrywając wargi od warg kochanka. Chciała czuć go każdym porem skóry, niczego nie pominąć, by znów gorzko nie żałować, jeśli los miałby ich rozłączyć. - Zawsze się spieszyliśmy, Mikkal. Kradliśmy czas na krótkie chwile miłości... nie mogliśmy się napawać kochaniem. Odsunął się odrobinę, tyle tylko by wargami musnąć policzki i czoło dziewczyny. Pieszczotliwie odsunął kosmyki włosów z twarzy ukochanej.
Jego miodowe oczy były samą łagodnością, kiedy powiedział: - Tym razem mamy mnóstwo czasu, Mały Kruku. Dość, by w każdą sekundę tchnąć uczucia. Nie musimy kraść. To nasz czas. Zasłużyliśmy nań za wszystkie cierpienia i tęsknoty, za chwile zwątpienia, że tak może być. Za brak wiary, iż życie się odmieni. Zasłużyliśmy na każdą sekundę szczęścia. Raija zamrugała powiekami, by odgonić łzy, a Mikkal uczynił to samo. Jego głos przenikało wzruszenie. W tym twardym, zgorzkniałym mężczyźnie kryły się niezwykłe pokłady czułości. Kochała go nad życie, niecierpliwymi dłońmi przyciągnęła jego twarz ku sobie. - Nic nie mów, Mikkal - mruknęła niezrozumiale. - Daj mi to, na co zasłużyliśmy. I mnie pozwól dawać... Ręce przesuwały się w badawczym pląsie, pożądliwe dłonie wprawiały w drżenie każdy skrawek skóry. Oboje pragnęli ofiarować sobie nawzajem jak najwięcej, utopić się w morzu pieszczot. Mieli przed sobą tyle czasu, a skończyli seans miłości, zanim się zaczął na dobre. Tłumiona tęsknota okazała się zbyt silna. Bali się poruszyć, by nie zmyła ich fala pożądania. Mieli smakować każdą chwilę, a na jednej się skończyło. Na jednej chwili pod niebieskim niebem. Odnaleźli się i stali jednym ciałem. Ramiona Raiji zacisnęły się na szyi Mikkala, on objął mocno jej talię. Pocałunek trwał jeszcze, kiedy nadeszło spełnienie. Raija poczuła, jak ciało kochanka wyprężyło się, drżąc. Nie zamknęła oczu. Nie chciała skryć tego wspomnienia w cieniu przysłoniętych powiek. Odbierała go każdą cząstką swego ciała, ale pragnęła więcej. Chciała zapamiętać emocje, dźwięki, zapachy, wyraz twarzy Mikkala. Chciała zachować na zawsze widok jego poszerzonych, pociemniałych źrenic, kiedy rozkosz pozbawiła go tchu. Zmarszczki wokół oczu. Ściągnięte brwi, kiedy przymknął powieki i dał się ponieść cudownej, zmysłowej fali spełnienia, którą znajdował tylko u niej. Chciała zapamiętać kąciki ust kochanka, które uniosły się w uśmiechu, kiedy zabrakło im sił do pocałunków. Grzywkę, która przykleiła się do szerokiego, kanciastego czoła, czarniejszą niż zwykle, bo zroszoną kropelkami potu. Raija chciała pamiętać. Wszystko.
Ostatnie pchnięcie w głąb jej ciała, kiedy stali się jednością. Wyraz szczęścia wypisany w rysach kochanej twarzy... I falę uniesienia, która odpływała. Wolno, jak drapieżny ptak na rozpostartych skrzydłach, szukający nowej ofiary. Nie dlatego, że jest głodny, lecz że ma taką naturę. Zamknęła oczy dopiero wtedy, kiedy skryła głowę na ramieniu Mikkala. Wsłuchała się w ciszę, czując, jak leniwa ociężałość ogarnia ciało. Zapomniała o własnej rozkoszy. Przeżyła ją, ale nie dała się jej ponieść, zbyt zajęta obserwowaniem przeżyć ukochanego. Taka szczodrość nie leżała w naturze Raiji. Przestraszyła się trochę, nie zwykła usuwać się w cień. Nie żałowała jednak ani sekundy... - Co się stało? - Mikkal zsunął się w bok, nie puszczając jej z objęć. Leżeli ciasno spleceni. - Byłaś ze mną, ale jakby w oddaleniu - dodał rozczarowany. Szorstkim palcem gładził ledwie widoczną zmarszczkę na czole Raiji. W jego oczach niezwykłej barwy dostrzegła cień smutku. - Miało być tak pięknie, Raiju. Mieliśmy się dzielić. Okazałem się samolubny. Oddałaś mi się, Raiju, zapominając o sobie... Raija wsparła się na łokciu i odwróciła twarz ku niemu z promiennym uśmiechem. - To było piękne, Mikkal. - Nie okłamuj mnie - przerwał jej z powagą. - Przecież umówiliśmy się, że nie będziemy się okłamywać. Skinęła głową. Szukała słów wyjaśnienia. Jakie to trudne! W myślach potrafiła wytłumaczyć mu wszystko. Za młodu rozumieli się bez słów, w fantazjach zawsze zwracała się do Mikkala z dawnych lat. W rzeczywistości jednak nie mieli czasu na rozmowy, na to, by się nauczyć czytać z uczynków i niedopowiedzeń. - Chciałam... chciałam dać ci to, co najlepsze - zaczęła niezdarnie. - Chciałam ci się przyglądać, Mikkal. Żeby poznać i tę stronę twojej natury... Położył się na wrzosach. Odsunął się nieco od dziewczyny, tylko jedną dłonią obejmując ją za kark i ramię. Wpatrywał się w niebo. - Na to przyjdzie czas - wyrzekł ciężko. - Miało być pięknie. Na dobry początek. Nie wierzysz w trwałość naszego związku? Wciąż się spieszysz? Znów to znienawidzone słowo. Raija pojęła, że jej tłumaczenia na nic się nie zdały. Mikkal nic nie zrozumiał. Zawiodła go, zraniła, lecz w głębi duszy poczuła ukłucie żalu.
Nie tak miało być. Mikkal ze snów i marzeń zachowywał się inaczej. Zmierzali w złym kierunku. - Okaż cierpliwość - westchnęła i odwróciła od niego twarz, nie dbając, co o tym pomyśli. Opadło ją zwątpienie. Nie miała siły walczyć z Mikkalem, ze sobą, nie miała sił wciąż się tłumaczyć. - Powiedziałeś, że trzeba ci czasu, by przyzwyczaić się do widoku moich blizn... - Nabrała oddechu i zamknęła oczy. - I ja potrzebuję czasu. Mnie też to przerasta, jestem okaleczona na ciele i na duszy. - Westchnęła gwałtownie i zadrżała. - Nie mówmy o tym, Mikkal. Tyle powinno ci wystarczyć. Nie zmuszaj mnie do wyznań, dobrze? Kątem oka dostrzegła, jak Mikkal poruszył nerwowo ustami. Był wrażliwym człowiekiem, pod maską twardości skrywał morze uczuć, o które nikt by go nie podejrzewał. Raija znała prawdziwą naturę Mikkala... - Nie będę wymagał od ciebie więcej, niż możesz ofiarować - wydusił po dłuższym milczeniu. Raija poczuła, jak napinają się mięśnie na jego przedramieniu. - Może zaczęliśmy zbyt gwałtownie. Może powinniśmy dołączyć do moich, zanim rozerwiemy się na strzępy... Raija usiadła. Nie była pewna, czy się z nim zgadza. Teraz nie miała ochoty na miłość. Ani z Mikkalem, ani z nikim innym. Ale wiedziała, że przyjdzie czas, że znów go będzie potrzebować. I to wkrótce. Jako kochanka, nie tylko najlepszego przyjaciela. Nie mogła traktować Mikkala wyłącznie jako przyjaciela. Potrafił zaspokoić wszystkie potrzeby, których zaspokojenia kobieta szuka u mężczyzny. I musiał dzielić się z nią każdą cząstką swego istnienia! Raija pomyślała tak, ale nie powiedziała ani słowa. Mikkal wstał i przeciągnął się, nie okazując zażenowania. Raija pochłaniała wzrokiem każdy skrawek jego pięknie zbudowanego ciała. Ubierał się odwrócony bokiem do dziewczyny. Nie wiedziała, czy dlatego, by nie patrzeć na nią, czy może by ukryć rozczarowanie. - Nie będę cię naciskał, Raiju - powiedział, jakby zapominając, że błagała go o to, by ją kochał. To ona uczyniła pierwszy krok... - Zaczekam - dodał łagodnie. - Mnie też się to przyda. Dojrzeję... - Wzruszył ramionami w geście zagubienia. - Tak długo czekaliśmy, tęskniliśmy... Dzień w tę, dzień w tamtą stronę... I
tak jesteśmy ze sobą... Nie dokończył. Raija chciała krzyknąć, ale nie zrobiła tego. Przerzuciła koszulkę przez głowę, ze złością wciągnęła spodnie i zacisnęła je mocno w talii. Zbyt mocno, ale nie popuściła. Za pierwszą próbą krzywo zapięła bluzkę. Spódnicę założyła odwrotnie... Wykonała te czynności dumnie wyprostowana. - Więc dobrze - powiedziała spokojnym, bezbarwnym tonem. Mikkal spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc. Między jego brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka. Kapryśne dziewczę... Nie sposób ganić kogoś, kto przeszedł przez piekło. Nie można otwierać ran dopiero co zagojonych. Położył ostrożnie dłoń na ramieniu Raiji. Spodziewał się, że odtrąci ją gniewnie. Nic takiego nie nastąpiło. Nie poruszyła się, jakby nie poczuła, że jej dotyka. Obrócił ją ku sobie. Jego wzrok wyrażał zaniepokojenie. - Co takiego uczyniłem? - spytał cicho, usiłując wyczytać odpowiedź z wyrazu twarzy Raiji. - Powiedziałem coś niestosownego? Spojrzeli na siebie przeciągle. Nie dzieliła ich przepaść. Raiji też zdarzało się mylić. Na szczęście. Złapała jego dłonie i przycisnęła je do piersi. - Nie lekceważ mnie, Mikkal! Nie pozwalam! Nie chcę żyć z tobą, jeśli nie masz ochoty wziąć mnie w ramiona. Wolę odejść. Położył obie dłonie na jej policzkach. - Miałem być troskliwy - westchnął. - Stawiamy sobie cele ponad siły... - To nic, Mikkal. Skończmy z głupimi obietnicami. Mikkal zgodził się całym sercem. Nie przyznał się jednak, że jest skonsternowany. - Nie za każdym razem można znaleźć się w niebie - usiłowała przemówić mu do rozsądku. - Ustaliliśmy, że trzeba nam czasu, zanim jeszcze doświadczyliśmy, jak silna tęsknota w nas drzemie... - Nie szukam nieba - odrzekł, uśmiechając się niewyraźnie. Tulił ją lekko, zdecydowany
nie popełnić kolejnego błędu. - Wystarczą mi drobne radości, jeśli tylko mogę dzielić je z tobą. Jeśli tylko nie będziemy mieć przed sobą tajemnic. Raija skinęła głową. Dzień znów nabrał urody. Wszystko zmieniało się tak szybko. Może to przez dni spędzone w tym strasznym lochu? Tortury? Odmieniły ją, taka przedtem nie była... - Chcę dzielić z tobą tę chwilę - powiedział i pocałował ją. Delikatnie... Potem odpiął guziki bluzki, ale nie po to, by dopełnić pieszczoty. Zapiął je ponownie, tyle że we właściwy sposób. - O takie drobne uczynki mi chodzi - uśmiechnął się. - Pragnę dzielić z tobą normalne życie, Raiju. Nie tylko niebo i marzenia...
3 Nie sposób było dłużej skracać dziennych przemarszów, by odsunąć chwilę, której oboje się bali. Znaleźli się tak blisko namiotów, że mogli ujrzeć je lada chwila. I sami zostać zauważeni. Mikkal zrzucił zawiniątko z własnymi rzeczami i rzeczami Raiji pod stopy. Minęło wiele dni od chwili, kiedy ofiarował się nieść tobołek dziewczyny pod pretekstem, by ulżyć jej w cierpieniach. Jakby chciał odzyskać tę cząstkę godności, którą utracił, odkąd stał się kaleką. Zatrzymali się na wzgórzu ponad obozowiskiem. Jak zwykle mieściło się w zagłębieniu doliny, które chroniło jurty przed uderzeniami porywistego wiatru hulającego nad płaskowyżem. Mikkal chwycił dłoń Raiji i ścisnął ją. Zrozumiał bez słów, że dziewczyna potrzebuje wsparcia. Dzielił się z nią swą siłą. Raija czuła się słaba i bezradna. Stąd ją kiedyś odesłano. Po raz drugi w życiu ktoś zdecydował wbrew jej woli. Przysunęła się bliżej Mikkala, oparła głowę na jego ramieniu. Byli razem. Raija Alatalo nie ruszała samotnie na spotkanie wrogiego świata. Mikkal stal u jej boku. - Nie sądziłam, że znów ujrzę to miejsce - powiedziała cichym, drżącym głosem. Mokrymi od łez oczyma spojrzała ku horyzontowi. - Myślałam o nim, fantazjowałam. Marzyłam o nim, o tobie, o nas. Lecz nie myślałam, że zobaczę je ponownie. Mikkal otoczył ją ramieniem, puszczając kij. Nie potrzebował go. Byli ze sobą, wspierali się nawzajem. Tworzyli wspólnotę, do której tęsknił przez te wszystkie trudne lata. - Boisz się zejść do nich, Mały Kruku? - spytał łagodnie z ustami wtulonymi w jej włosy. Dłonie splótł wokół talii dziewczyny i oparł podbródek na jej skroni. Raija potrząsnęła głową. - Nie. Nikt z nich nie wyrządził mi krzywdy. Poza twoim ojcem. Gdyby żył, nie stalibyśmy tutaj. Mikkal nie odpowiedział. Raija znów miała rację. Jego ojciec przekreślił szanse na ich szczęście. Teraz nie mógł już stanąć im na drodze. Umarli nie mogą rozdzielić żywych. - Co ona powie? - Raija odwróciła ku niemu twarz. - Inga? - Mikkal zadrżał i schylił głowę. - Nie wiem. - Nie chcesz o tym myśleć? - Raija nie spodziewała się odpowiedzi, znała ją. Pogłaskała
go po policzku jak matka, która próbuje dodać otuchy dziecku. - Mikkal, mój mały! Tak bardzo nie chcesz krzywdzić innych ludzi, że w swej niezdarności to właśnie czynisz. Nie masz pojęcia, jakimi drogami biegną myśli kobiety! - Skąd miałbym wiedzieć? - spytał z lekkim rozdrażnieniem. - Przez większą część życia mogłem jedynie marzyć o tobie. Nie było cię u mego boku, by mnie uczyć. Sigga nie wtajemniczała mnie w swoje sprawy. Jesteś jedyną kobietą, która się mi zwierzała, ale spo- tykaliśmy się jedynie na krótkie chwile. Sama wiesz najlepiej. - Nabrał powietrza i dorzucił: - Może stąd bierze się moje niezrozumienie kobiecej natury. Raija ze śmiechem poczochrała mu włosy, palcem wskazującym wygładziła zmarszczki, które pojawiły się na jego czole. - O nic cię nie oskarżam, Mikkal - odrzekła z zadziwiającym u niej spokojem i cierpliwością. Mikkal też się roześmiał i przyłożył policzek do jej policzka. - Musisz okazać mi wiele wyrozumiałości - powiedział pokornie. - Nie jestem już tym młodzieńcem, którego stawiałaś sobie za wzór. Nie jestem ani taki miły, ani taki cierpliwy jak kiedyś. Zmieniłem się, może wbrew własnej woli, nieświadomie, ale tak się właśnie stało. Teraz nie pragnę niczego innego, jak tylko sprostać twoim oczekiwaniom, Raiju. Na ułamek sekundy zesztywniała w jego ramionach. Mikkal dostrzegł tę ledwie uchwytną zmianę w zachowaniu dziewczyny, ale nie nadał jej żadnego znaczenia. Raija miała na czubku języka ciętą uwagę, ale się powstrzymała. Mikkal formułował słowa pod wpływem chwili, spontanicznie. Mikkal z marzeń i snów był silny i rozsądny. Rzeczywistość raz jeszcze okazała się zdradliwa. - To ciebie kocham - oznajmiła Raija, tak rozkładając akcenty, by pojął, ale Mikkal nie zauważył podtekstu. - Nie chcę cię zmieniać. Pragnę stać się cząstką twego życia, nie odmieniając go za bardzo. Nie musisz się zmieniać, by mnie zadowolić. Wtedy staniesz się obcy. - A ja wolałbym nie obnażać duszy przed tobą - mruknął zażenowany. - Bałbym się, że mną wzgardzisz, a tego bym nie zniósł. Nie mógłbym spojrzeć ci w oczy... Raija popatrzyła nań z powagą. - Sądzisz, że zdolna byłabym tobą wzgardzić? Wzruszył ramionami. - Być może zdołałbyś wzbudzić we mnie nienawiść - ciągnęła - choć musiałbyś się bardzo starać, mój miły, ale nigdy nie zasłużysz na wzgardę. Miłość łatwo zmienić w nienawiść, znacznie trudniej obrócić w pogardę. Chyba nie rozumiesz, co do ciebie czuję? - Staram się. - Mikkal przytulił ją mocniej. - Wciąż to sobie powtarzam. Wszystko jest
takie nowe, takie inne. Jesteśmy razem, razem kładziemy się spać, budzimy się obok siebie... Wciąż nie mogę uwierzyć, że to szczęście trwać będzie wiecznie. Że to nie sen. Ja też marzyłem, Raiju. - Boisz się zejść do nich? - Raija wskazała jurty ruchem głowy. Słupy dymu wznosiły się ku niebu. Dzień miał się ku wieczorowi. Byli tak niedaleko, że Raija rozróżniała sylwetki ludzi. Widzieli ich i zostali dostrzeżeni. - Boisz się tak bardzo jak ja - stwierdziła. - Może bardziej. To twój lud, twoja rodzina. Ailo pewnie przywiązał się do Ingi. Sądzisz, że mają ci za złe, iż odszedłeś z Reijo? - Nie potrzebowali mnie - odrzekł gorzko Mikkal. Raija nie lubiła, kiedy przybierał ten ton. - Kaleka nie na wiele się zda... - Miał inne argumenty, ale wiedział, że Raija i tak przejrzy go na wylot. - Tak - przyznał niechętnie. - Boję się. Zawiodłem ich. Gnębią mnie wyrzuty sumienia wobec Ailo. Chłopak pewnie nie pamięta własnego ojca. Nie wiem też, jak to wytłu- maczyć Indze. Nie obiecywałem jej niczego, ale przecież brałem, nie dając nic w zamian. Czuję się podle, bo zrzuciłem wiele obowiązków na ich barki. Wykorzystałem ich na tyle sposobów. Nie powiedzą tego głośno... ale starczy, że pomyślą. - To nie tylko twoja wina, Mikkal. Zawsze musiałeś wybierać między nimi a mną... - Raija westchnęła. Nie skończyła, ale oboje wiedzieli, co chciała powiedzieć. Mikkal dawno już podjął decyzję. Trudną, to prawda, lecz od tamtej tragicznej pomyłki, kiedy to poślubił Siggę, nie myślał o innej kobiecie, tylko o Raiji. Zawsze była najważniejsza. Wcale nie musiał wybierać. - Nikt nie będzie cię o nic oskarżać. - Mikkal uśmiechnął się i pogłaskał dziewczynę po włosach. - Zresztą nie ma o co. Odpowiadam za własne czyny. Podniósł kij i tobołki. - Nie damy po sobie poznać, że się boimy, prawda? - skrzywił się i ruszył w dół. Raija odrzuciła głowę. Wiatr pogłaskał ją po policzkach, potargał krótkie kosmyki. Wyglądała teraz naprawdę jak nieopierzony mały kruk, który jeszcze nie rozwinął skrzydeł do lotu. A mimo to ją kochał. Była jego Małym Krukiem. Nie można nienawidzić kogoś, kogo kocha się ponad życie. Jakaś tajemna siła, z której istnienia Inga nie zdawała sobie dotąd sprawy, kazała jej skierować wzrok na wzgórze. Dostrzegła dwoje ludzi złączonych uściskiem. Od razu rozpoznała Mikkala. Kij i nierówny chód wyróżniały go spośród wędrowców, zresztą Inga poznałaby go w każdych okolicznościach.
Opuścił ich bez słowa pożegnania. Nie poprosił jej, by została, nie obiecał, że wróci. Inga wiedziała, dlaczego odszedł i czego szukał. A właściwie kogo... Znalazł ją. Inga z trudem powstrzymała łzy, widok tych dwojga sprawił jej ból. Rozróżniała postaci, wciąż jeszcze nie widziała twarzy. Na całe szczęście. Wystarczyło zobaczyć, z jaką troską obejmował tę drobną dziewczynę. Poruszał się inaczej. To nie był ten Mikkal, którego znała. Ona go odmieniła. Raija... Byli pochłonięci rozmową. Inga nie mogła oderwać od nich wzroku. Cierpiała, kaleczyła własną duszę, ale nie mogła oderwać od nich wzroku. Jego ręce kreśliły miękkie łuki w powietrzu. Pieściły. Pamiętała, z jaką brutalnością te same dłonie traktowały jej ciało. Jak mocno mogłaby pokochać tego mężczyznę! Tę stronę jego natury. Tyle że nigdy jej nie odsłonił. Reijo miał rację. Związku Mikkala z Raiją nie rozerwie żadna ludzka siła. Nawet z tej odległości Inga dostrzegała, że tamtych dwoje łączy magia. Wciąż trzymali się w objęciach. Inga odwróciła się, łykając łzy. Została z własnej woli. Wiedziała, że nie walczy z cieniem. Otworzyła się przed nim, obnażyła, nie ukrywała uczuć. Im pewniejszy był jej miłości, tym mniej dla niego znaczyła. Może dała mu zbyt wiele? Inga odrzuciła tę myśl. Wcale nie zamierzała się unicestwić, ale kochała do szaleństwa. W takim stanie trudno się opanować. Mikkal o nic nie prosił. Sama chciała, w swej naiwności wierząc, że przywiąże go do siebie. A w istocie odpychała go gwałtownością uczucia. Teraz wszystko się skończyło. Ujrzała tę prawdę w całej jasności. Nie zamierzała czepiać się wspomnień. Raz po raz Mikkal poświęcał wszystko, by ruszyć na pomoc Raiji, gotów był dla niej skoczyć w ogień.
Nawet Ailo odsuwał na drugi plan. Związek tych dwojga opierał się na żarliwości, której Inga nigdy nie zdołałaby zrozumieć. Nie mogła stanąć im na drodze. To było niebezpieczne. Oczy piekły ją od łez, kiedy szybko spakowała swoje rzeczy i wyniosła z jurty Mikkala, w której mieszkała podczas nieobecności mężczyzny. Opiekowała się Ailo jak matka. Mikkal nigdy jej o to nie prosił, ale Inga lubiła chłopca. Nie miała dzieci. No a Ailo był synem Mikkala. Ravna zdumiała się, kiedy Inga weszła do jej namiotu z całym swym dobytkiem. - Co to znaczy? - spytała na swój zrównoważony sposób. Inga nigdy nie zwątpiła w przywiązanie tej starej kobiety. Ravna powiedziała nawet kiedyś, że Mikkal powinien zostać z nią. Że byłaby dla niego dobrą żoną. Inga dobrze to zapamiętała. Wtedy słowa Ravny rozgrzały jej serce i nadal niosły pociechę. Mikkal kochał Raiję do szaleństwa, ale nawet jego matka uważała, że w Indze znalazłby lepszą towarzyszkę życia. - Twój syn wrócił - powiedziała Inga, nie patrząc na Ravnę. Bała się, że od wzroku kobiety pęknie ta wątła tama, którą postawiła uczuciom. Chciała zachować chociaż godność. - Mikkal wrócił i nie jest sam - ciągnęła. - Z nią. - Z Raiją? Ravna puściła kawałek skóry, nad którym pracowała. - Przyprowadził Raiję? - powtórzyła niedowierzająco. Inga skinęła głową, wciąż nie patrząc na Ravnę. Pamiętała, że Ravna darzy tę czarnowłosą dziewczynę uczuciem. Nie chciała zobaczyć błysku radości w oczach kobiety. Wolała traktować ją jak sojuszniczkę. - Czy ten chłopak oszalał? Inga nie odpowiedziała. Usłyszała, że Ravna wstaje i wychodzi z namiotu. I usłyszała, jak wraca po chwili. - Masz rację, to oni - rzekła Ravna. - Bóg jeden wie, gdzie ją znalazł. Tak nie może być, Ingo. Oni zawsze wracają do siebie. Nie wiem, dlaczego, ale się boję! Zamilkły i usiadły, ukrywając się w półmroku namiotu. Obie miały sporo do przemyślenia, obie przywołały wspomnienia z przeszłości.
Czekały. Zbliżając się do obozowiska, Raija coraz wolniej stawiała kroki, jakby powstrzymywała ją jakaś niewidzialna siła. Gdyby mogła, ruszyłaby w dalszą wędrówkę z Mikkalem. Tylko we dwoje, unikając towarzystwa ludzi, które zawsze oznaczało kłopoty. Rozsądek podpowiadał jej jednak, że takie życie nie byłoby pełne. - Znienawidzą mnie - mruknęła, ponaglana przez Mikkala. Mikkal też poruszał się wolniej, ale w przeciwieństwie do dziewczyny coś ciągnęło go ku namiotom. Tam była jego rodzina. Jego lud. - Nikt nie darzy cię nienawiścią - powiedział z pełnym przekonaniem. Nie można nienawidzić Raiji, jeśli poznało się ją bliżej. - Matka się ucieszy - dodał. - Ailo z pewnością cię polubi. Słowa Mikkala nie dodały Raiji otuchy, ale zmusiła się, by w nie uwierzyć. A życie pewnie znów da jej po głowie. Mikkal bez trudu odnalazł drogę do namiotu matki. Odrzucił płachtę ruchem ręki i wskazał Raiji drogę do środka. Raija stanęła. Pobladłe wargi dziewczyny zacisnęły się w wąską kreseczkę. Zajrzała w półmrok namiotu i dostrzegła, że Ravna nie jest sama. Powoli potrząsnęła głową, napotkawszy pytający wzrok Mikkala. Nie pomyślał. On wracał do swoich. W pojęciu Mikkala Raija zawsze należała do jego ludu. Ona jednak dawno już utraciła poczucie przynależności do Lapończyków. Dla nich też była obca. Mikkal zrozumiał swój błąd i jego twarz ściągnęła się. Nie miał zamiaru jej zawstydzać. Wzrokiem poprosił ją o wybaczenie, nie było czasu na słowa. Raija skinęła lekko głową i uśmiechnęła się. Pojął, że odpuszcza mu jego bezmyślność. Wszedł pierwszy do namiotu. Nie było go długo. Za długo. Tę prawdę wyczytał od razu z twarzy Ravny. Matka nie przyzna się do tego, ale syn zrozumiał wszystko bez słów. Nie odważył się spojrzeć na Ingę, choć domyślał się, że ukrywa się gdzieś w mroku. Zobaczył jej cień, przekroczywszy próg jurty. Ailo poszukał schronienia u Ravny. Ramiona babki były najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. To, że wrócił ojciec, nie
miało wielkiego znaczenia. Długo nie wracał, Ailo przestał wierzyć, że ujrzy go ponownie, i płakał. Nikt o tym nie wiedział, że płakał. Ojciec też się nigdy nie dowie. Gotów by powiedzieć, że nigdy nie zostanie mężczyzną. Płaczą tylko baby. Tata też raz płakał, ale wtedy bardzo cierpiał. Po tym, jak dopadł go ten straszny niedźwiedź, o którym Ailo nawet bał się pomyśleć. Wyrzucił go z pamięci, potwór pojawiał się tylko czasami w snach chłopca. Poza tym tata nigdy nie lał łez. Może z jego winy wyjechał? Może Ailo uczynił coś złego? Nie chciał znów popełnić błędu, nie chciał ponownie stracić ojca. Dlatego siedział cichutko na kolanach babki i nie przeszkadzał. Może teraz tata zostanie. Patrzcie, Inga uczyniła dokładnie to samo. Stała nieruchomo, nie patrząc na tatę. Pewnie bała się, że tata przez nią ich opuścił. Ailo chciał powiedzieć Indze, by się nie bała. To wszystko jego wina... Ale Inga gapiła się tylko na tę dziwną panią, którą przyprowadził tata. Ailo nie był pewien, czy ta pani mu się podoba. Babka ją znała. Powiedziała do niej „Raiju, dziecko moje”. Choć ta pani była całkiem dorosła. Ailo wydawało się, że ta pani jest chora. I zrobiło się mu jej żal. Ale tylko troszkę. Nie podobało mu się, że tato stoi tak blisko niej, jakby chciał ją przed czymś obronić. Jakby zupełnie zapomniał o Ailo. Jakby tylko ją otaczał opieką. Nawet objął ją ramieniem. Ailo dostrzegł, że to nie spodobało się Indze, jemu więc też nie. Inga jest miła. Cichym głosem Mikkal opowiedział o przeżyciach Raiji w twierdzy Vardohus. Nie używał wielkich słów, ale wzbudził współczucie u obu kobiet. Nawet u Ingi. Nie sądziła, że stać ją na współczucie wobec rywalki, ale nie mogła się opanować. Wszak była człowiekiem. Mikkal opowiedział o ucieczce. - Nie mieliśmy wyboru - zakończył, szukając wzroku matki. - Musieliśmy tu przyjść. To dla Raiji jedyna szansa ocalenia. Ravna westchnęła. Przepełniała ją litość dla Raiji. Nie pochwalała związku syna z dziewczyną z Tornedalen, ale lubiła Raiję. Była dla niej jak córka, a przecież kocha się własne dzieci