dareks_

  • Dokumenty2 821
  • Odsłony753 730
  • Obserwuję431
  • Rozmiar dokumentów32.8 GB
  • Ilość pobrań361 988

Trąbka J. - Dusza mózgu

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :9.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Trąbka J. - Dusza mózgu.pdf

dareks_ EBooki Umysł, Neuronauka
Użytkownik dareks_ wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 285 stron)

Jan Trąbka dusza mózgu

Spis treści Wstęp..........................................................................................................7 Rozwój poglądów na zagadnienie „duszy mózgu” ..............................25 Ontologia duszy mózgu.......................................................................... 51 Rzeczywistość ukryta........................................................................51 Immanencja........................................................................................59 Inteligencja.........................................................................................66 Fenomenologia duszy mózgu.................................................................77 Rzeczywistość wirtualna mózgu...................................................... 77 Dusza mózgu w ciasnej cyberprzestrzeni........................................ 93 Komunikacja duszy ze światem zewnętrznym................................99 Dusza mózgu o obliczu kwantowo-fraktalowym...............................109 Fraktalowa neurodynamika i chaos kwantowy.............................109 Urządzenia duszy mózgu................................................................. 119 Wyobraźnia.......................................................................................126 Chemiczna dusza mózgu...................................................................... 153 Neuromediatory................................................................................153 Neurobiologiczne podstawy pojęć................................................. 161 Uniwersum semanticum.................................................................. 172 Świadomość............................................................................................177 Modele duszy mózgu........................................................................177 Świadomość subiektywna...............................................................184 Świadomość naturalna..................................................................... 190

Neuropsychologiczne aspekty duszy mózgu..................................... 203 Dusza w zwierciadle neuropsychologii.........................................203 Higiena duszy, czyli psychoekologia.............................................210 Dusza mózgu w świetle ewolucjonizmu............................................219 Przed pojawieniem się człowieka.................................................. 219 Zasada antropoiczna....................................................................... 227 Moralność i etyka.................................................................................239 Moralność naturalna..................................................................239 Pustka integralną częścią duszy...............................................252 Wolna wola - sumienie.............................................................266 Epilog.................................................................................................... 289

Wstęp Zamierzam pisać o duszy mózgu i zacząć od opinii ks. prof. dra Kazimierza Klósaka na powyższy temat. Bo któż by tu był bardziej kom­ petentny? Ale nawet gdybym planował rozprawę o pajęczakach, których Kłósak mógł nie spotkać w życiu osobiście, to także rozpocząłbym pi­ sanie od przyrodoznawstwa i filozofii przyrody, głoszonej przez tego Au­ tora. Dlatego, że Ów Człowiek dysponował kolosalną wiedzą, a ja z ko­ lei ogromnie ufam wszystkiemu, co Kłósakpisał i mówił o życiu w ogóle, a w szczególności, co myślał o duszy1. Istnieje jeszcze drugi powód. W czasiejednej z ostatnich rozmów, kiedy po korekcie zwracał mi „mój” Mózg a świadomość2, oświadczył mi, pamiętamjak dziś, ponieważ god­ niejszej pochwały nie usłyszałemjuż nigdy: „W mojej pracy o duszy będę pana profesora (tzn. mnie) cytował”. Pomyślałem sobie, że dobry i kul­ turalny człowiek chce sprawić mi przyjemność. I klnę się, że wtedy anim się nie spodziewał, że coś bardziej intelektualnie głębszego i bardziej merytorycznego może łączyć mnie z moim Rozmówcą poza jednym ukrytym i domniemanym przekonaniem, że obajjesteśmy posiadaczami duszy. Zapoznawszy się po latach wnikliwiej ze wspaniałym dorobkiem naukowym Kłósaka domyśliłem się, że on, nie skory do komplemento­ wania kogokolwiek, umieszcza mnie w nurcie fenomenologii empirio- logicznej, może gdzieś obok autora dzieła La phenomene humaine P. Teilharda de Chardin3, który - jako paleontolog - nawet skały obda­ rzał przyrodniczą duszą (s. 222-236). Z opóźnionym zapłonem wzbudzam w sobie żal za grzechy, że z po­ wodu obezwładniającego ogromu myśli i serca tego Giganta Wiedzy zataiłem swój pogląd, żeja jednak nadal wierzę, iż myśl ludzka stanowi 7

wydzielinę mózgu. Nie ośmieliłem się bronić swego poglądu, gdy z pa- sją wykreślał go z mojej pracy. Nie dziwię się, bojeszcze wtedy bioche- mizm i biofizyka mózgu w aspekcie magnetoelektrycznym i sjalogicz- nym nie poczyniła tak znaczących postępów, jakich obecnie jesteśmy świadkami. Ale najpierw oddajmy głos samemu Kłósakowi. Nie chodzi mi o me­ tafizyczną definicję duszy, której najwybitniejszym ekspertem był on właśnie. Ale będę obficie korzystał z myśli tego filozofa dotyczących duszy w ujęciu filozofii przyrody, a głównie przyrodoznawstwa, które zwalnia mnie jako naturalistę neurologa od wielbłądziej posługi dźwi­ gania bagażu filozofii na swoim garbie, od cytatologii, czyli „wtykania” swoich wytartych trzech groszy w spory materialistyczno-idealistyczne4,5. To moje naturalistyczno-gnozyjne stanowisko pozwala mi ominąć żenu­ jący filozofów problem, że materialiści poczuli się zmuszeni akceptować tzw. immanentny nie-materializm w stylu B. Mjuskowica6, a idealiści bujający ciągle w obłokach nie potrafią nadaljednego kroku postawić na ziemi. Materialistom - z powodu ciasnoty intelektualnej - zawsze „coś duchowego” wystawało poza ich system. Natomiast idealiści, pomimo iż potykali się o konkretne przedmioty na ziemi, nie mogli ich zauważyć, ponieważ swoje oczy „topili” w górnolotnej abstrakcji i nie przypuszcza­ li, że wyobraźnia może płatać im figle. Ponadto środki odróżniania rze­ czywistości od fałszu i złudzeń były im niedostępne jak agnostykom. Według mnie istnieje natura, która po przeprojektowaniu do zespolo­ nego układu mózg-umysł przedstawia się w formie naturalizmu, i gno­ za, czyli naturalny sposób poznawania natury, obejmujący epistemolo­ gię (filozoficzne poznanie), teorię informacji i inseminacji oraz wszel­ kiego rodzaju wiedzę ekstra- i intrawertyczną. Bo gnoza to znaczy wie­ dza, jakkolwiek niektórym myli się z obskurantyzmem, okultyzmem, ezotoryzmem czy mistycyzmem. W gnozie znajduje swe miejsce także metafizyka, ale w dosłownym znaczeniu Andronikosa z Rodos, jako rzeczy i przedmioty, które są ustawiane i systematyzowane w drugiej kolejności po fizyce (bez żadnych ideowych reperkusji). W nieogarnio­ nych przestworzach naturalnego chaosu fizyka jako dyscyplina nauko- 8

wa uwiła sobie małe, wygodne gniazdko, poza które boi się wychylać w kierunku metafizyki zarówno retrospektywnej, jak również prospek­ tywnej.Pierwsza, alejednocześnie trwająca po dziś dzień faza chaotycz­ nego rozwoju natury plasuje się - par l’ordre historique et naissance - nie po, lecz - przed fizyką, na przedpolu nauki. Kłósak uważał, że „dusza ludzka przedstawia się jako część z kon­ kretnego bytu człowieka”. Oczywiście ów pogląd można przenieść tak­ że na mózg, warunkujący bytowanie człowieka. I wtedy dusza mózgu funkcjonowałaby jako część z konkretu mózgowego. A to stanowisko Kłósaka stwarzałoby już solidną podstawę dla neurologa i dawałoby przyzwolenie na wniosek, że cierpienia, jak również radości duszy rzu­ tują na cały mózg. Naturalistycznie pojmowana dusza mózgu nie ma nic wspólnego z tradycyjnym, metafizycznym ujmowaniem duchowości,jako interwen­ cji sił nie przyrodniczych. Fenomenologia empiriologiczna, czy teilhar- dyzm, na którego założenia metodologiczne zgodziłby się nawet najbar­ dziej radykalny monista materialistyczny, wychodzi naprzeciw i w peł­ ni satysfakcjonuje naturalizm. Niestety, owej satysfakcji wystarcza na sformułowanie jedynie teorii świadomości, z którą niektórzy badacze- nie słusznie - identyfikowali duszę mózgu. Gdy natomiast zaczęto brać pod uwagę cały repertuar cech stanowiących naturalne wyposażenie duszy mózgu, fenomenologia okazała się mniej przydatna. I tu rozpoczął się intelektualny kontredans; gdy tyle koncesji uzyskał naturalizm, oka­ zało się, że dusza mózgu „grzeszy” brakiem właściwości zjawiskowych i coraz częściej musi zapuszczać się w refleksyjną głębię. I to w konse­ kwencji „doprowadziło do empiriologicznej nie-materialności i wykro­ czyło, do pewnego stopnia, poza porządek nawet biologiczny” (przypis 1, s. 40). Wniosek nasuwa się jeden, aby nie popaść w sprzeczność i z kolei nie wyprowadzać się z dusząmózgu poza obręb natury, należało dla duszy obmyśleć szerszą platformę niż dla świadomości7. Skoro abstra­ huje się od materialistyczno-spirytualistycznej diaschizy, to należy zwró­ cić się do gnozy, bardziej „miękkiej” niż „twarda” filozofia, ale za to zdolnej do penetracji w głąb - być może - do pokładów fenomenologii 9

ontologizującej, czyli uciekać się częściej ku refleksji niż do zmysłów. Gnoza słynie z umiejętności stapiania w jedno wielu filozoficznych, a więc w dużym stopniu iluzorycznych sprzeczności. W intelektualnej spuściźnie bogatej kultury greckiej znalazło się ważne, choć niejednoznaczne pojęcie duszy jako struktury oraz ducha jako funkcji. Co więcej, ów zespolony układ dusza-duch przedostał się do czasów współczesnych w dwóch wersjach: bardziej intuicyjnej, po­ pulistycznej, czyli mitologicznej, oraz w formie bardziej naukowej, fi­ lozoficznej. Obydwie wersje znalazły zastosowanie, jakkolwiek próbę czasu, jako przydatniejsza, wytrzymała koncepcja filozoficzna. WedługMitologiiJana Parandowskiego8„Grecywierzyli, że dusza sie­ dzi w cielew postaci małej laleczki, widocznej przez źrenicęoka, którądla­ tego nazywali Korę (po łacinie: pupilla) - dziewczynka. W sztuce wyobra­ żano sobie duszę nierazjako drobnąuskrzydloną istotkę. To nieuchwytne jestestwo mogło darzyć błogosławieństwem lub wyrządzać szkodę. Dusza staje się na tamtym świecie istotąwieszczą ijawiąc się we śnie, zsyła ma­ rzenia ostrzegawcze. Czasamijednak niewidzialnym dotknięciem sprowa­ dza nagłąchorobę, odbiera rozum lub życie. Szczególnie niebezpieczne są dusze przedwcześnie zmarłych śmiercią gwałtowną”. Koncepcja duszy spersonifikowanej, spełniającej ogólną rolę instytucji zarządu głównego, znalazła swoje odbicie w neurologicznej teorii „homunculusa”, małego człowieka, ukrytego w mózgu, który zawiaduje wszystkimi czynnościami ustroju. Podobnątendencję centralistycznąwyraża poszukiwaniejednego najwyższego hierarchicznie neuronu (master celi), w którym znajdują się zakodowane wszystkie rozkazyaktualne, całahistoriaoraz cały futurystycz­ ny plan mózgu. Obecnie w neurologii odchodzimy od tendencji centrali­ stycznych i ścisłego lokalizacjonizmu. Głęboki wpływ na rozwój poglądów na duszę wycisnął Arystoteles ze Stagiry, który był autorem pojęcia psyche, tłumaczonego właśniejako „dusza”9.W ocenie tego faktu najlepiej przytoczyć opinie współczesnych filozofów, a zwłaszcza największego obok Kartezjusza10znawcy zagad­ nienia duszy: F. G. W. Hegla". Filozoficzna dusza pełni funkcję całego narządu - zgodnie z pierwotnym zamysłem Stagiryty - serca, które 10

w trakcie wysuwania się rozumu na czoło intelektu zepchnięte zostało na dalszy plan przez mózg. W początkach swej działalności neurologicznej dążyłem za wszel­ ką cenę do wyparcia idei duszy z terenu nauki. Pod niebiosa wychwala­ łem zasługi H. Sachsa za to, że w połowie ubiegłego wieku słowo „du­ sza” zastąpił świadomością. Zawężało to wprawdzie w sposób istotny i istotowy horyzonty intelektualne, ale czyniło obiekt zainteresowań bar­ dziej uchwytny, przyziemny i podatny na spekulację i manipulację. Owa substytucja terminu, zdawać by się mogło, wyłącznie teologicznego przez światopoglądowo neutralną świadomość przyniosła wspaniały owoc w postaci londyńskiego - Sympozjum „Ciba” No 174, pod tytułem Do­ świadczalne i teoretyczne studia nadświadomością (7-9.07.1992). Gdy­ byśmy nie wyzbyli się średniowiecznej koncepcji duszy, to żaden postęp nie byłby możliwy w neurologii12. Obecnie nachodzi mnie pokusa, aby powrócić do wyrzuconej poza nawias duszy, ponieważ przedstawione w Londynie przed siedmioma laty teorie i eksperymenty ostatecznie rozsadzają granice tego, co świadome. Myślę tu o odkrywanych związkach świadomości z ogólnymi zjawiska­ mi życia13i podświadomości, a zwłaszcza z kierowaniem przeróżnymi formami zachowania, gdzie rządzi raczej automatyzm i gdzie zbędnym lub wręcz szkodliwym staje się respektowanie świadomego, czyli inten­ cjonalnego kierunku działania. Moja obecna propozycja dotyczy duszy, ale oczywiście bez implikacji ideologicznych oraz bez obciążeń syste- mowo-religijnych. Moja laicka, naturalna dusza mózgu wykluwa sięjako dalszy ciąg rozważań redukcyjno-analitycznych, w pierwszej fazie, a w drugiej - refleksji syntetyczno-integracyjnych, poświęconych świadomo­ ścijako obiektowi. Topodejście wymaga wyeksponowania w pierwszym rzędzie najistotniejszej warstwy świadomości noumenologicznej, w od­ różnieniu od świadomości fenomenologicznej w odmianie empiriologicz- nej i ontologizującej14, które pełnią rolę naskórka i skóry duszy mózgu. Fenomenologia dotyczy zjawiskowej, aktualnej, zmysłowej, obiektyw­ nej strony świadomości, natomiast noumenologia obejmuje rzeczywi­ stość ukrytą, potencjalną i subiektywną, chociaż grecki „nous” określał 11

świadomośćjednorodną, niezróżnicowaną. Liczę się z zarzutem, że nie­ potrzebnie wyciągam z lamusa historii i odkurzam starą, uprzednio moc­ no krytykowaną duszę, zwłaszcza gdy ukryta, tajemnicza i spiskująca świadomość noumenologiczna może spełniać to samo zadanie. Obecnie dochodzę do przekonania, że nawet świadomość noumenologiczna, bę­ dąca siódmym dnem rzeczywistości psychicznej, nie wystarcza, aby zrelacjonować wszystko, co dzieje się w mózgu. Psychika stanowi funk­ cję mózgu, ale go nie wyczerpuje. Dusza miałaby większe kompetencje, ponieważ dysponowałaby nie tylko już poznanymi, ale także wirtualny­ mi własnościami tego narządu, które dotąd nie były brane pod uwagę. „Moja” dusza emerguje z całego mózgu, a nie z jednego ośrodka, ani nie z jednej szczególnej struktury: warstwy, kolumny czy modułu. Emanu­ je ze wszystkich komórek mózgowych obdarzonych zdolnościami, o któ­ rych ani się nie śniło neurofizjologom. W pełni więc uzasadnionym wydaje się określenie „dusza mózgu” jako synonim cudownego instru­ mentu, który występuje na wszystkich poziomach organizacyjnych ośrod­ kowego układu nerwowego: makroskopowym i mikroskopowym oraz pośrednim tkankowym, stanowiącym podłoże zjawisk skali średniej (medium scalę phenomena) (zob. przypis 2). Zgodnie z zasadą komple- mentamości W. Bohra między poziomami, na których obowiązująjed­ nakowe fizyczne prawa, są przejścia. Na wszystkich poziomach, w za­ leżności od stanów energetycznych oraz prędkości i przyspieszeń, moż­ na wyróżnić systemy o zachowaniu konserwatywnym - skupionym, oraz progresistowskim- rozproszonym (dyssypatywnym). Koncepcja duszy mózgu radzi sobie także z systemami chaotycznymi, a nawet w pełni harmonizuje z emergencją pierwotnie elementalistycznych lub pierwot­ nie holistycznych zjawisk psychoneuralnych. Fraktale są od chwili na­ rodzin zjawiskami kwantowymi, nieciągłymi, ich „szorstkość” lub „chro­ powatość” nie podlega nawet wtórnej integracji. Z kolei zjawiska obda­ rzone przez naturę od samego początku całościowym wyglądem, jak hologramy i holofony, nie mogą być pod groźbą utraty znaczenia anali­ zowane i redukowane, czyli parcelowane i atomizowane, a nawet anato- mizowane. Obydwa rodzaje spontanicznej emergencji, będące manife- 12

stacjąnowego, chaotycznego porządku, czyli samoistnej stabilizacji i sa- mopodobieństwa, stają się wymarzonym urządzeniem duszy mózgu, zwłaszcza dwóchjej ukrytych aspektów: rodzącego pojęcia selfu- „świa­ tła życia” i wjeszcze wyższym stopniu symbolicznych oraz aluzyjnych noumenów. Bo przecież nawet ukryta istota rzeczy, zdaniem M. Heideg­ gera15, nie pozostaje bierna, ale bytuje i przejawia swoistą czynność w postaci prowokacji, atrakcji oraz wyzwania. Zastosowana dotąd hipoteza duszy mózgu najwięcej cech wspólnych posiada z trzema naturalnymi odmianami duszy R. Descartesa, z wyłą­ czeniem czwartej, zawierającej elementy religijne, nadprzyrodzone, spi­ rytualistyczne16. O ile dusza mózgu należeć powinna do rzeczywistości najbardziej konkretnej i literalnej, o tyle „mózg duchowy”, zgodnie z na­ turalizmem i realizmem neutralnym, musiałby figurowaćjako pozbawio­ na sensu gra słów. Prezentowana tu dusza integruje między innymi kar- tczjańskie dusze: wegetatywną, zwierzęcą i umysłową, a więc wszystko, co z ciała pochodzi i co stanowi naturalne wyposażenie mózgu. Na prze­ prosiny z wyrzuconą za burtę racjonalności duszą nie pozostały bez wpływu lektury: G. Ryle’a, który w swej koncepcji umysłu zamieścił roz­ dział Upiór (duch) w maszynie11,T. Shallice’a Coza duch w maszynie?n oraz E. Sąuiresa Świadomość w świeciefizycznyml9. W wyrażeniu „du­ sza starej maszyny” M. Gardnera20nie ma zbyt wiele przesadnej symbo­ liki, ani figuratywności pozbawionej zupełnie konkretu. Ze wszystkich rozważań wzmiankowanych tu autorów zawsze „wystawało” coś, co nie mieściło się w sztywnych, fizycznych ramach i co wzięte zostało z fan­ tazji dla kompozycyjnej wygody, a co później, jak koszmar zaczynało owych autorów straszyć21.Nie akceptując przesłanek naturalistycznych, ani też nie znając „gnozy współczesnej” sami siebie wpędzili „w ślepą uliczkę”.Za ich alienacje, fałszywe wymysły i grzechy przeintelektuali- zowania, lekceważona natura zaczęła płatać im figle i napędzać strachu. Albo ich unikała, zachowując sięjak ogniki na bagnie, albo też stawała się przeraźliwie dyscyplinująca i natrętnie obecna, srogo ich karząc ka­ tastrofami i klęskami za chytrość oraz za naiwność budowania zamków na lodzie. 13

Na powrót duszy na łono gnozyjnie poznawanej natury zdecydowa­ łem się dla uwypukleniajej szczególnej cechy: przynależności do rzeczy­ wistości ukrytej. Dusza mózgu to góra lodowa, prawie w całości zatopio­ na w toni wód rzeczywistości potencjalnej, jedynie od czasu do czasu wynurzająca się swym wierzchołkiem ponad powierzchnię egzystencji. Ale niech kapitan okrętu ośmieli się jej nie zauważyć?! Nie sama natura z własnej inicjatywy ustanowiła, że gęsta mgła spowija niektóre dziedziny rzeczywistości. Ukrytość, do której dostępu pozornie, zazdrośnie strzeże natura, powstaje w trakcie pragmatycznie, pośpiesznie i „po łekbkach” dokonywanych procesów poznawczych. Człowiek poznając skierowuje reflektor swojej wybiórczej uwagi tylko na drobny z konieczności fragment rzeczywistości, a cała jej reszta do­ staje się w głęboki cień ukrytości i nie może aktualnie wzbudzić zain­ teresowania. Nawet uczony, najbardziej doświadczony, w trakcie pozna­ wania selekcjonuje, spieszy się, bagatelizując masę szczegółów nie za­ uważonych i nie ujawnionych. To nie natura spuszcza zasłonę na obiek­ ty zewnętrzne ije zakrywa. To człowiek sam, uwiedziony swoimi inten­ cjami, lekceważy stan faktyczny natury. Im większą chwałą błyszczą odkryte działy nauki, tym bardziej nieprzenikniony cień rzuca ich fasa­ da na bogate, ale ukryte, dalszoplanowe zjawiska. Ukryta część duszy mózgu, należąca do ontologii rzeczy możliwych, funkcjonuje w swoim najgłębszym pokładzie na pograniczu świadomości i podświadomości. Dusza mózgu, którą określam w tekście jako „moja” - w cudzysło­ wie, wcale nie dotyczy tylko mojej duszy (choć faktycznie mniemam, że ową posiadam), ale duszy, w którą natura wyposażyła każdego człowie­ ka obdarzonego mózgiem. Poza zasięgiem moich naturalistycznych roz­ ważań znalazł się problem zagadka, czy Stwórca Wszystkiego chciał bawić się detalami powoływanych ex nihilo rzeczy, czy też wykończe­ niową część kompetencji stwórczych zlecił samej naturze: niech sobie sama łamie głowę. Jakkolwiek by ująć odpowiedź na pytanie, odpowie­ dzialność za dzieje i kształt świata w moich enuncjacjach ostatecznie spadnie na naturalistyczną duszę mózgu. Duszę mózgu, która się poczę­ ła w mózgu, która doskonali się lub marnieje w ciągu życia tego narzą- 14

du i która zakończy swój byt i egzystencję razem ze śmiercią człowieka. 0 innej duszy nie będę pisał. Dusza mózgu obejmuje wszystkie odmiany świadomości, a więc sytuacje, w których świadomość przedstawia sięjako jeden fenomen, lub jako mozaika różnych psychicznych świateł i cieni. Świadomość egzy­ stencjalna posługuje się intensywnym, głęboko przenikającym, lasero­ wym, monochromatycznym promieniem światła, kiedy człowiekprzepro­ wadza dowód na podstawie prawie wyłącznie racjonalnych, logicznie rygorystycznych argumentów. Dusza mózgu uprawiająca kontemplację lub medytacjępogrąża się w selfie, którego przyrodzonąciemność i ukry- tość zaledwie rozjaśniająwątłe wiązki słabego polichromatycznego i roz­ proszonego światła. W selfie precypitująpojęcia i zagęszczają się wokół wynurzających się atraktorów i repulsatorów (repilerów), tzn. ośrodków przyciągania i odpychania. Tak powstają noumeny entuzjazmu i na­ tchnień oraz decyzyjne kompetencje. W duszy mózgu fenomeny i noumeny nie są ani czasowo, ani prze­ strzennie rozdzielone od siebie. Raczej krążą w psychice - wykorzystu­ jąc propozycję Plotyna - po kołach lub po spiralach ewolucyjno-inwo- lucyjnych, zgodnie z kierunkiem intrapsychicznej transcendencji eg- zystencjalno-esencyjnej (zob. przypis 12). Człowiek może i potrafi w do­ wolny sposób wydostać się z topieli kontemplacyjno-medytacyjnej i być przywołany do egzystencjalnego porządku, lub też odwrotnie, zezwolić na to, aby stopniowo opuścić wartki strumień idei, pogrążając się w mgle 1 rozmytych chmurach ekstaz medytacyjno-kontemplacyjnych. Sensow­ niej brzmiałoby słowo „instaza” niż lingwistyczna bomba ekstazyjna. W duszy mózgu oprócz świadomości, ujmowanej według nomenkla­ tury filozoficznej globalnie lub partykularnie, a według koncepcji gno- zyjno-chaotycznej holistycznie lub fraktalowo, podświadomość stanowi drugą, równie ważną instytucję. Dusza mózgu ma więc postać góry lo­ dowej, której tylko wierzchołek wydostaje się ponad powierzchnię wód i kąpie się w słońcu świadomości. Podświadomość natomiast, należąca do rzeczywistości ukrytej, gubi się w głębi oceanu psychiki. Między świadomościąa podświadomościąnie ma żadnej linii demarkacyjnej. Ich 15

wspólna granica zależy od wysokości poziomu wód oceanicznych, uwarunkowanego wieloma czynnikami mózgowymi i pozamózgowymi. Zainteresowanie siępodświadomościąjako drugim konstytutywnym składnikiem mózgu datuje się od czasów wystąpień genialnego S. Freu­ da22. Aliści dla zachowania rzeczywistego obrazu podświadomości mo­ glibyśmy obecnie zapomnieć całkowicie o jej freudowskich obciążeniach i o bogatym rozplemie fantazji, baśni i bajek opowiadanych najej temat. Współcześnie podświadomość to nie tylko Stanisława Przybyszewskie­ go „marę tenebrarum” („morze ciemności”), w odmętach którego kłębią się zbrodnicze skłonności i wyparte ze świadomości niespełnione ambi­ cje. Podświadomość to nie tylko odrażające piekło, w którym rządzą ohydne, niezaspokojone chucie i nieokiełznane żądze, ale biologiczny komputer o znakomitej jakości przetwarzania i cudownej wydolności dysku pamięciowego. Podświadomość została postawiona na straży ży­ cia i przeznaczona, co najistotniejsze, do ochrony samej duszy mózgu, głównie przed świadomością. Podświadomościowy komputer, do którego utrudniony, a nawet zamknięty dostęp ma zaborcza świadomość, działa automatycznie, autonomicznie i spontanicznie (zob. przypis 2). Co z dotychczasowych badań mózgu wynika? Aż dziw bierze, że do świadomości jako jedności, od której zależy cała egzystencja, potencjał definicyjny, podmiotowość i wolna wola człowieka, docierajedynie ni­ kły ułamek informacji: 10 bodów (bitów na sekundę). Warto się zasta­ nowić, co dzieje się z całą resztą sygnałów dochodzących do mózgu poprzez wszystkie wejścia, których ilość,jak podają szacunkowe wylicze­ nia, wyraża się liczbą najwyższą, którą operuje sięjako konkretem w na­ uce. Przecież docierające do mózgu nieustannie i we wprost niewyobra­ żalnej masie impulsy nie idą „na marne”, ale zapełniają szczelnie tkan­ kę mózgową, dając naturalną podstawę nie tylko dla pamięci historycz­ nej, lecz także dla, wydawałoby się, nieograniczonej wyobraźni futury­ stycznej. Na terenie podświadomej części duszy mózgu chciałbym kry­ tycznie odnieść się do postulatów tzw. idealizmu moralnego, który przyj­ muje, że tzw. idee wyższe, etyczne są zbudowane z innych substancji niż cała natura i że być może spadły z chmur23.To stwierdzenie o naturalnym, 16

wywodzącym się z biologii, pochodzeniu idei etycznych w niczym nie przeczy imperatywowi kategorycznemu E. Kanta rozwijającemu się na pniu psychologicznym24. Abym nie spotkał się z zarzutem idiosynkrazji wobec platońskich „idei w jaskini”, zwrócę uwagę na szczególnąwłaści­ wość podświadomości. Choć nie wiemy, gdzie mieszczą się czujniki i aparatura pomiarowa wszystkich parametrów wegetatywnych i soma­ tycznych organizmu ludzkiego, podświadomość,jako najwyższe centrum regulacji cybernetycznej, „wie i radzi sobie” z wszystkimi cielesnymi uchybami, czyli odchyleniami od normy. W konsekwencji podświado­ mość musi dysponować jakimś zadanym „z góry czy z dołu” nieuświa­ domionym poczuciem normy, np. poziomu cukru lub tlenu we krwi. Z ko­ lei nie wydaje mi się, aby dążenie do wyrównania poziomu płynu w krwioobiegu było czymś gatunkowo odmiennym od pragnienia dobra i piękna. Podświadomość rodzi poczucie nie tylko fizjologicznego gło­ du chleba, ale również psychicznego głodu, np. sprawiedliwości. Owe zrodzone w ukryciu podświadome poczucia zostają zaopatrzone w sło­ wa (parole) lingwistycznie (mniej lub bardziej adekwatnie), przekształ­ cając się w jawne idee sprawiedliwości, podobniejak idee czerwoności, i inne powszechniki, czyli kwalia (zob. przypis 2). Etologia dostarcza mnóstwa dowodów na to, że zwierzęta kierująsię w swym postępowaniu także zasadami etycznymi. Na rykowisku dwa samcejelenie zwierają się w śmiertelnym boju o panowanie nad stadem. Gdyjeden z osobników osłabnie, wtedy swemu przeciwnikowi daje sy­ gnał, że uznaje się za pokonanego, odchyla wszystko, co ma najcenniej­ sze, swoje przyrodzenie. Ów ledwie zauważalny gest sprawia, że zwy­ cięzca momentalnie przerywa walkę. Skoro zwierzęta są tak wysoce obyczajne, dlaczego człowiek miałby być odstępstwem i wyjątkiem od naturalnej moralności. Z tego faktu, że wielokrotnie wśród ludzi ethos wrodzony i podświadomy zostaje zabity, to całkiem inny problem. Można by to nazwać „człeczą specjalnością”. Wśród współczesnych pogrobow- ców hitleryzmu i totalitaryzmu spotkać można osobników, którzy choć dysponują pełnią niekwestionowanej władzy, to jednak uciekają się do terroryzmu, gwałtu i eksterminacji. Z pozoru można by sądzić, że owi Dusza mózgu - 2 17

utytułowani oprawcy nie wiedzą, co to znaczy naturalna moralność. Niestety, wiedzą aż nadto dobrze, ponieważ powołują administracyjne konwenty, które dla zagłuszenia wyrzutów skażonego i skarlałego sumie­ nia mają ich ozdobić „godnościąhonorową”.I „godność”, i „honor” -jak na ironię losu - należą do ich arsenału zjadliwej i przewrotnej propagan­ dy. Kiedy perfidia maksymalnie zwyżkuje, zdarza się, że nagi cesarz paraduje wśród poddanych i każe im podziwiać swoje piękne szaty. Jak widać, w naturze także trafiają się buble moralne. Ale zejdźmy z „mo­ ralnego” Parnasu wybrakowanych egzemplarzy ludzkich. Moim zdaniem kamienne tablice dekalogu Mojżesza sąwtórnymi potpouri dla usankcjo­ nowania pierwotnie naturalnych przeżyć i doświadczeń. Nawetjaskinio­ wiec ma swoją etykę. Podświadomość tłumaczy najlepiej, jak ogromnym nieporozumie­ niem byłoby zastępować wielką duszę mózgu przez ograniczoną, choć niezbywalnąjej część: świadomość. Dusza mózgu została wyposażona w kapitalną zdolność. Potrafi bowiem myśl świadomą przełączyć na system koordynacji ruchowej. Oczywiście nie potrafimy sobie nawet w przybliżeniu wyobrazić,jak proste, choćby pojedyncze słowo-polece- nie zostaje przetłumaczone i rozpisane w formie rozległej partytury na całą orkiestrę muskulatury. To prawdziwe misterium, w którym podświa­ domość duszy mózgu odgrywa główną rolę. Dwieście razy na minutę zmienia się wzorzec muskulatury artykulacyjnej. To staje się nie tylko niewyobrażalne, ale wprost nie do wiary. Istny cud natury. Niestety, mój naturalizm nie daje mi żadnych koncesji, aby duszę mózgu wyposażyć w „nadświadomość”25. Ładne słowo, ale wydaje mi się, że zionie pustką. Choć spotykane na porządku dziennym w raportach duchowych wielu religii Dalekiego Wschodu (samadhi, satori, nirwana), a także w publikacjach naukowych26, tojednak nie mogę go akceptować. Bo nie mogę mu przyporządkować niczego ze struktury i funkcji mózgu. Owszem, wydaje mi się, że wiele kompetencji domniemywanej nadświa­ domości próbowałbym wytłumaczyć przy pomocy podświadomości, ale owa hipoteza wymagać będzie w przyszłości o wiele więcej przemyśleń i refleksji. Na razie chciałbym intelektualnie przetrawić to, co dusza 18

mózgu ma człowiekowi do zaoferowaniajako synteza świadomości i pod­ świadomości, która dokonuje się na ich styku. Jak już wspomniałem, granica między świadomością, czyli operacjami jawnymi, dostępnymi refleksji i introspektywnej spekulacji, a podświadomością, będącą wspa­ niałą, rozległą, choć zakrytą rzeczywistością, zależy od poziomu lustra wody w psychosferze. W istocie rzeczy prawie wszystko dokonuje się w podświadomości, a świadomość ma za zadaniejedynie przytakiwać lub negować decyzjom, które są przygotowywane przez podświadomość, a jedynie przerzucane do świadomości, gdzie otrzymują ostateczny szlif i nakaz egzekucji, wygotowany przez wolną wolę. Choć decyzje są wy­ razem czynności całej duszy mózgu, to jednak ich faza końcowa i decy­ dująca rozgrywa się po stronie świadomości. Rdzeń duszy mózgu to wieża z kości słoniowej, do której nie dociera nawet introspekcja, w któ­ rej funkcjonuje prawie wyłącznie automatyzm i spontaniczność emergen- cji. Ów rdzeń nazywa się świadomością etiologiczną, przyczynową, wspierającą się jedynie na intuicji, inteligencji i sumieniu27. Dusza mózgu odbiera rzeczywistość całą swoją powierzchnią eks- tero- i interocepcyjną oraz na całej swej głębokości. Przy pomocy me­ chanizmów podświadomych dusza mózgu penetruje najgłębsze studnie czasu, czyli magazyny pamięci osobniczej i gatunkowej. Natomiast dzięki emergentnej wyobraźni dociera aż poza futurologiczne krańce losu i prze­ znaczenia, nie licząc się nawet z konsekwencjami naturalnej śmierci. Tak wygląda współpraca duszy mózgu ze światem zewnętrznym28. Moja naturalna, ukryta dusza mózgu największe pokrewieństwo wykazuje z duszą Platona, który przy całym swoim idealizmie obstawał mocno przy biologicznym charakterze swojej duszy. Platon zakładał, że między wygenerowanymi w świadomości egzystencyjnej ideami, czysto racjonalnymi lub funkcjonującymi w otoczce emocjonalno-motywacyj- nej, a rzeczywistością świata otaczającego zachodzą rozbieżności nie- współmiemości. Duszęjako kategorię biologiczną, jakkolwiek nie loka­ lizowanąw mózgu, Platon przeznaczył do tego, aby dopasowywać realia świata do niezależnych idei, aby niwelować różnice i zapewnić harmo­ nię w ich współdziałaniu. Platon nie wiedział wiele o mózgu, a najwyż- 19

sze władze intelektualne posadawiał w sercu. Zakrawa to na paradoks: u filozofów greckich „karierę robiło” serce, a nie mózg, z którego czy­ nili tak wspaniały użytek. Teologom, tak zresztąjak mi to oznajmił Kłósak, mogłaby się przy­ dać moja koncepcja naturalnej duszy mózgu, którajak wolno mniemać, byłaby równocześnie odpowiednią platformą dla ich profesjonalnych interesów. Prawdę mówiąc, nadal ogromnie jestem ciekawy poglądów Kłósaka, ponieważ czuję się ogniwem natury, ale też wierzę, że stworzo­ nej przez Boga. Im bardziej nauka, nawet najbardziej formalna, jak np. matematy­ ka, wyalienowała się i oddalała od natury, tym większą pustkę zauważa­ ła dookoła siebie i tym głębsza powstawała potrzeba, by owe puste ho­ ryzonty i luki wypełnić bogatątreścią i sensownąsemantyką. Tak zrodziła się wśród wielu specjalności naukowych koncepcja odrestaurowania idei duszy, czy ducha oraz duchowości w ogóle, o której do niedawna wstyd było uczonemu pomyśleć nawet w najtajniejszych zakamarkach intelek­ tu. Obecnie, zdaniem R. Penrose’a29„o duszy, czyli aktywnej świadomo­ ści, myśli się nawet w kategoriach fizycznych”.Zaczęło się od stwierdze­ nia, że zachowanie świadome pochodzi od nie-komputacyjnych środków. Lekturę R. Jackendoffa30,jak również Komputacyjny umysłP. Churchlan- da i T. Sejnowskiego31ocenia sięjako ciekawe, ale przyczynkarskie i nie oddające sedna sprawy. W Cieniach umysłu32Penrose pisze, że „we­ wnętrzne aspekty świadomości nie są obsługiwane przez komputacje”, że przeliczenia byłyby tu zbyteczną wstawką - „fazą pośrednią, na któ­ rą natura nie pozwala sobie nigdy”. Wychodząc od filozofii panpsychi- zmu A. N. Whiteheada, zakłada się natomiast „potrzebę awansu mental­ nościjako ontologicznego funda-mentu [sic!] wszechświata” (przypis 29, s. 174). Swą nie-religijną duchowość opiera autor - matematyk na nie­ liniowej, nie-hilbertowskiej mechanice kwantowej, która pozwala na nie- lokalność, czyli efekty falowo-polowe oraz koherencję kwantową. Po­ nadto dla celów naturalnej duszy mózgu wprowadza się macierz gęsto­ ści, zbiór wypukły (convex) i asymetryczny czas. Aktywna świadomość, czyli duch, sugeruje, że w mózgu należy szukać struktur o wyraźnie fi- 20

zyczno-fizjologicznych właściwościach, jak mikrotubule cytosketonu, w których przewodzone są solitony - fale samotne33oraz presynaptycz- nc, pęcherzykowe siatki zasugerowane przez J. C. Ecclesa34, działające raz jako jednokierunkowe śluzy, a innym razem jak wahadłowe drzwi tawerny. Nową odmianę panpsychizmu przyniosła duchowość Nowego Wie­ ku, czyli Ruch Ludzkiego Potencjału, tzn. współczesna orientacja świa­ topoglądowa, nie wiążąca się z żadnymjednym kierunkiem intelektual­ nym, a będąca raczej eklektycznym konglomeratem różnych filozofii i postaw życiowych. Ich wspólną cechą stało się odejście od mózgujako ważnego substratu, od którego zależy duchowość człowieka, dlatego też ex definitione - nie mogą znaleźć się w ramach tematu „dusza mózgu”. Przypisy 1 Kłósak K., Z teorii i metodologiifilozofiiprzyrody. Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1980. 2 Trąbka J., Mózg a świadomość. Wyd. Literackie, Kraków 1993; Mózg ajegojaźń. Druk UJ, Kraków 1991; Natura objawia swą moc. Współczesna gnoza. DREAM, Kraków 1993. ’ Teilhard de Chardin P., Człowiek, struktura, kierunki ewolucjigrupyzoologicznej ludz­ kiej. PAX, Warszawa 1964. 4 Sachse H., Wie entsteht der Geist? [w] Herrenalter Texte nr 23, Karlsruhe 1980, 91- 105. 5 Gotthard G., Das Bewusstsein der Maschinen. Eine Metaphysik der Kybernetik. Ba­ den-Baden 1963. 6 Mjuskowić B., Contingent immaterialism: meaning, freedom, time and mind. B. R. Grüner, Publ. Co., Amsterdam 1984, 13. 7 Zob. przypis 4. 8 Parandowski J., Mitologia. Czytelnik, Warszawa 1965. 21

9 Biginald E. (ed.) Greekphilosophy: Thales to Arystotele, Methaphysics. Book Free Press 1966, 294-295. 10 Descartes R. cyt. za J. Kopania. Funkcjepoznawcze Descartesa koncepcji idei skon­ struowanych. Studia Filozoficzne 1986, 10, 83-96. 11 Hegel G. W. F. cyt. za R. Dubois, Pochwala różnorodności. (God within). PIW. Bibl. Myśli Współcz. Warszawa 1986, 9-20. 12 Doświadczalne i teoretyczne studia nad świadomością. Sympozjum „Ciba” No 174, London 1992. 13 Szyszko-Bohusz A., Problematyka i wyniki badań nad stanami świadomości. Wyd. AWF, Kraków 1992,27-50. 14 Zob. przypis 1. 15 Heidegger M., Thequestion concerningtechnology. Harper and Row, New York 1977,20. 16 Zob. przypis 10. 17 Ryle G., Czymjest umysł? PWN, Warszawa 1970. 18 Shallice T., What ghost in machine? Nature 1992, 356. 19 Squires E., Conscious mind in thephysical world. A. Hilger, Bristol, New York 1990, 113-723. 20 Gardner M., The soul ofan old machine. Discover 1985, May, 37-43. 21 Churchland P., The engene, the seat ofsoul. Cambridge MIT Press 1995. 22 Freud S., Człowiek, religia i kultura. KIW, Warszawa 1967. 23 Ditfurth H., Nie tylko z tego świata jesteśmy. PAX, Warszawa 1985; Duch nie spadł z nieba. PIW, Warszawa 1979. 24 Kant I., Prolegomenazu einerKiinstligen Metaphysikdie ais Wissenschaftwirdauftreten, cyt. za R. Jung, Perception, consciousness and visualattention, [w] Cerebral correlates ofconsciousness experience, (ed.) Busser A., Rouge-Busser A. FNSERM - Symposium 6 North Holland Publ. Comp., Amsterdam, New York, Oxford 1978. 25 Weil S., Świadomość nadprzyrodzona. PAX, Warszawa 1965. 26 Thalberg J., Misconception ofmind andfreedom. Univ. Press of America 1983. 27 Pribram K. H., Esprit cereau et conscience, [w] France Culture, Colloque de Cordue, Stock 1979. 28 Zob. przypis 26. 29 Penrose R., Shadows ofthe mind. Searchfor missing science ofconsciousness and the computational mind. Cambridge MIT Press 1994. 30 Jackendoff R., Consciousness and the computational mind. Cambridge MIT Press. Bradford Books 1987. 31 Churchland P., Sejnowski T , The computational brain. A. Bradford Book. MIT Press. Cambridge Mass. London, England 1992. 22

32 Zob. przypis 29. 11 Khmediev N. N., Soto-Crespo J. M., Generation oftrain ofthree dimentation optical soldons in a self-focusing medium. Physical Reviev 1993, 47 1398. 34 Eccles J. C., Evolution ofcomplexity ofthe brain with the emergence ofconsciousness, [w] Rethinking ofneural networks: Quantumfields and biological data, (ed.) Pribram K. H., 1993. Badford Univ. VA.

ROZWÓJ POGLĄDÓW NA ZAGADNIENIE „DUSZY MÓZGU” Problem „dusza-ciało”, rozpatrywany na kanwie filozoficznej, zde­ cydowanie różni się od zagadnienia „umysł-mózg”, dyskutowanego w oparciu o nauki neurologiczne, czyli o grunt przyrodniczy lub - uży­ wając szerokokątnego obiektywu - dyskutowanego na tle natury. Opty­ ka filozofa - to nie to samo, co oczy neurologa. To stwierdzenie ma zna­ czenie fundamentalne i stoi w wyraźnej sprzeczności z opinią wybitne­ go współczesnego filozofa K. C. Poppera, który sądzi, że między du­ szą a umysłem zachodzijedynie werbalna różnica, że dusza to synonim umysłu, czyli że punkt widzenia filozofa powinien pokrywać się ze spo­ sobem patrzenia neurologa- naturalisty1. Z poglądem Poppera polemi­ zuję w artykule Świadomość w ujęciu cybernetycznym2. Błąd, polega­ jący na stawianiu znaku równości między duszą a umysłem, poważnie zaciążył na rozwoju nauk neurologicznych. Jednakże o wynikłych stąd szkodach przekonaliśmy się dopiero w połowie ubiegłego wieku, kie­ dy w rozważaniach neurologicznych filozoficzne pojęcie „duszy” za­ stąpiono ideą „świadomości”, będącej zasadniczą częścią umysłu. Wystarczyła owa pozornie niewiele znacząca zamiana terminologicz­ na, aby rozpoczął się lawinowy, trwający po dziś dzień postęp w bada­ niach nad mózgowym pochodzeniem i uwarunkowaniem świadomości- umysłu. Starożytni Grecy także nie byli świadomi tego kategorialnego roz­ różnienia między duszą a umysłem, ponieważ nie znali problematyki „świadomość-mózg”, ani nawet nie kojarzyli umysłu z mózgiem. W ży­ ciu potocznym dla określenia umysłu posługiwali się słowem „phrenes”, 25

które znaczy: „płuca, serce”. (To pojęcie dalekim i jakże zniekształco­ nym echem odbiło się we frenologii F. Galla). Homer duszę, nazwaną „thymos”, umieszczał w grasicy w klatce piersiowej, Arystoteles nato­ miast w sercu. Pozamózgowa lokalizacja duszy-umysłu wcale nie ozna­ cza, że Grecy nie zauważali zawartości czaszki-głowy. Pierwszym, któ­ ryjuż przed dwu i pół tysiącem lat wiązał umysł z mózgiem był Alcmé­ on, medyk z Krotonu. Także Hipokrates opowiadał się za siedzibą ducha w układzie nerwowym, ale bez żadnych cerebralnych implikacji filozo­ ficznych. W traktacie O chorobie świętej (padaczce) wskazywał na za­ leżność świadomego zachowania od mózgu3. W gruncie rzeczy Grecy zajmowali sięjedynie relacją„dusza-ciało”, i to wyłącznie na płaszczyź­ nie filozoficznej. Zwięzły zarys stanowiska filozofów greckich wypowiadających się w powyższej kwestii usiłował nakreślić Popper4. Zgubił sięjednak w me­ andrach starożytnej myśli i nie podał żadnej syntetycznej oceny, nie wskazał też żadnego kierunku filozoficznego, za którym mógłby sięjed­ noznacznie opowiedzieć. To świadczy o filozoficznym ogromie proble­ mu „dusza-ciało” i ojeszcze większym splątaniu tego zagadnienia. Pod ową filozoficzną wieżą Babel jedno wszakże wydaje się pewne: każdo­ razowo to zagadnienie rozpinano na stelażu częściej materialistycznym niż spirytualistycznym. Liczne wymyślone w obfitości systemy klasyfi­ kowano według pierwotnych pojęć filozoficznych: materia-duch, w wy­ niku czego powstał, nawet współcześnie obowiązujący schemat: moni- zmów w wersji materialistycznej lub spirytualistycznej oraz dualizmów, bazujących na micie o odrębnych światach - ducha i materii. W sztuce mitologizowania Grecy okazali się faktycznie niedościgłymi mistrzami: niewyczerpana potęga ich wyobraźni zachwyca po dziś dzień. Niestety, nie dysponowali konkretnymi faktami, które pozwoliłyby uziemić ową fantastyczną twórczość mitologiczną i nadać jej naukową, neurologicz­ ną postać. Nie stać ich było nawet na wyłuskanie z rozległej i zawiłej problematyki filozoficznej znacznie węższego, niefilozoficznego tema­ tu - umysł-mózg. Nauki neurologiczne w starożytności nie wyszłyjesz­ cze poza stadium embrionalne. 26

Wspomniany powyżej Hipokrates słusznie nazwany został ojcem medycyny, którajednakże nie zdążyła wtedy wypuścić swej neurologicz­ nej odrośli. Dopiero XVII stulecie, zwane „wiekiem nauki”, przyniosło niepomierny wzrost wiedzy o mózgu, tak że można było zdecydowanie odciąć się od filozoficznych aksjomatów oraz filozoficznego sposobu myślenia. Dopiero w czasach F. Bacona (1561-1626) oraz A. van Leeu- wcnhoeka (1632-1723) zaistniały warunki, aby mógł ukonstytuować się w oparciu o neurologiczną bazę danych - problem umysł-mózg, jako ścisły związek funkcjonalny dwóch fragmentów, dwóch aspektów jed­ nolitej i harmonijnej natury. Krystalizacja naturalistycznego, konkuren­ cyjnego kierunku myślenia wcale nie oznaczała rozbratu z filozofią, ale ograniczenie jej dominacji oraz wskazanie należnego jej miejsca w po­ rządku natury. Obecnie przeżywamy szok z racji tego, że wśród współczesnych, najwyższej klasy neurologów odżywają atawizmy. Jesteśmy bowiem świadkami tendencji przeciwnej: neurolodzy XX wieku tracą naukowy grunt pod nogami oraz samodzielność przyrodniczego myślenia, a zaczy- nają zbliżać się do filozofii. Wręcz samobójczy pomysł polega na pro­ gramowym przekazywaniu filozofom spraw umysłu rezydującego w mó­ zgu5. Załóżmy przez moment, że - wobec piętrzących się trudności w przenikaniu tajników mózgu - neurolodzy znaleźli dostateczne powo­ dy na to, aby problem „umysł-mózg” przekazać filozofom, aby pozwo­ lić im na zluzowanie siebie z pierwszej linii frontu walki o zrozumienie istoty i istnienia systemu nerwowego. W gruncie rzeczy byłyby to powo­ dy iluzoryczne. Podkreślmy też dobitnie fakt, że ów raczej pesymistycz­ ny obraz neurologii, która skapitulowała przed umysłem i skryła się za plecami filozofów, namalowali sami neurolodzy6. Umysł i mózg w swej symbiozie i „synpsychozie” (uwaga nowotwór językowy!) są najpotężniejszym wytworem natury, a równocześnie naj­ pełniejszą i najbardziej abstrakcyjną reprezentacją świata, w której w sposób swoisty zakodowane zostało przedstawicielstwo samej natury ze swoim bogactwem tajemnic i cudowności. J. Monod, jeden z najwy­ bitniejszych, współczesnych przyrodników o materialistycznej orienta- 27

cji światopoglądowej, śledząc rozwój jeża morskiego z jaja, doznał olśnienia. Z zachwytem przyznał nieoficjalnie: „staję się coraz bardziej świadom cudu”7. R. Restak w cytowanej już w przypisach książce brain twierdzi bez wahania, że cała motoryka dowolna ma w sobie coś cudownego i że wszystkie ruchy są zasadniczo (essentially) tajemnicze (s. 70). To słowo „esencyjny” w aktualnym kontekście ma szczególnie ważne i dosłowne znaczenie. Otóż poczucie tajemniczości i cudowności zostaje dane zarówno neurologowi, jak i filozofowi, ale tylko w przeży­ waniu, w świadomości esencyjnej, czyli jaźni, zwanej selfem. Można przypuszczać, że intuicyjnie doświadczana mądrość, czyli esencyjne pra- tworzywo filozofii, stanowi podstawę dla przeżywanego przez człowie­ ka zachwytu, olśnienia oraz poczucia cudowności i tajemnicy. Ale owe przeżycia nie są bezpośrednio dostępnymi stanami psychicznymi, nie na­ dają się więc do kolportażu naukowego, dopóki nie przejdą transforma­ cji pojęciowo-ideowej i nie przedostaną się do świadomości zewnętrz­ nej, egzystencyjnej. Żadna strategia filozoficzna nie atakuje cudowno­ ści; żaden program filozoficzny nie zajmuje się olśnieniami. Również ta­ jemnice nie są odpowiednim substratem filozoficznej myśli, mogą nato­ miast być natchnieniem do kontemplacji przyrody. Filozofom nawet się nie śniło, aby traktować naturę inaczej, jak tylko metodą samego rozu­ mu. Filozofii zakotwiczonej w myślach i pogrążonej w najgłębszych abs­ trakcjach, czyli zarówno w naturopochodnych ideach,jak również w by­ tach i relacjach pozornych, ejdetycznych, chyba najtrudniej wpaść w re­ zonans z naturą. (Owe byty pozorne i urojone nazywane są także, jakkol­ wiek mniej właściwie, racjonalnymi, symbolicznymi). We wzmiankowa­ nej pracy podkreślałem, że nie mogą istnieć zjawiska ani biologiczne, ani psychologiczne, pozbawione całkowicie elementów filozoficznych, o ile są traktowane i opisywane przez człowieka robiącego użytek ze swoje­ go rozumu8. Przy okazji dość arbitralnych, z jednej strony, amputacji, a z drugiej, filozoficznych imputacji, ujawnia się sens ucieczki od wszelkiego definiowania czegokolwiek: człowiek tak bowiem dokładnie przetrząsa zjawisko na sitach filozoficznych, że oprócz pustych słów nic się na nich nie osadza. Warto przez chwilę zastanowić się, skąd biorą się owe inkru- 28

stacje filozoficzne nawet w najprymitywniejszej fenomenologii natury? Dlaczego filozofii nie można ani uniknąć, ani całkowicie wyeliminować w neurologicznych badaniach doświadczalnych, bądź teoretycznych? Znakomita Historia neurojizjologii XVII i XVIII wieku, zaopatrzo­ na została przez samą autorkę, wybitnego neurologa M. A. B. Brazier, bardzo znamiennym i wiele mówiącym podtytułem: Od koncepcji do eksperymentu9. Chodzi tu bowiem właśnie o rzecz absolutnie ważną, aczkolwiek często niezauważalną, a mianowicie o to, że umysł ekspery­ mentatora to nie „tabula rasa” i że, zanim doświadczający rozpocznie działanie, musi wcześniej dysponować odpowiednią, przez siebie wybra­ ną, metodą i teorią, niekoniecznie zaczerpniętą z reglamentowanej, uni­ wersyteckiej filozofii, ale zdrowo-rozsądkową, życiową, stosowaną, choć niepisaną, utrzymywaną w tradycyjnej konwencji. Trzeba sobie jasno zdać sprawę z tego, że nie tylko w końcowej interpretacji, ale już w sa­ mych założeniach i w samym eksperymencie przyrodniczym tkwią im- manentne elementy - uprzedzenia filozoficzne. Sensowniejszym więc wydaje się dokonanie, jawnego wyboru właściwego kierunku lub odpo­ wiedniej szkoły filozoficznej, której koncepcje będą się przewijać przez całą obserwację i jej relacjonowanie. Należy równocześnie mieć się na baczności, aby wyselekcjonowany patronat filozoficzny nie implikował poważnych deformacji, czy nawet zupełnego odejścia od natury. Wiek XVII, który odkrył głównąrolę mózgu w procesach myślenia, był świad­ kiem - zdaniem Brazier - pierwszego w dziejach starcia i współpracy między szukającymi inspiracji uczonymi - eksprymentatorami, a filozo­ fami dysponującymi różnymi hipotezami (s. 90). Od tego czasu obser­ wujemy wzajemne, aczkolwiek nie sterowane, przenikanie się poglądów neurologicznych i filozoficznych. Nie tylko poglądy dzielono, ale także i korzyści płynące z owej dwukierunkowej osmozy myśli. Potwierdza to najbardziej miarodajna opinia cytowanej już autorki: „Wiele odkryć neurofizjologicznych powstało jako zamierzona realizacja hipotez, nie eksperymentatorów, ale filozofów, historyków i pisarzy” (s. 3). W niniejszych rozważaniach trudno pominąć Kartezjusza, który był wjednej osobie filozofem i neurologiem. Że uprawiał filozofię, której 29