D
Á
rc Bianca
Brothethood of Blood 01 – One and Only
1
Co to za hałas? Był subtelny, a jednak słyszalny dla jego starożytnego,
wrażliwego słuchu.
Metaliczny dźwięk szlifowania sprawiał, że zaciskał zęby i zaczął się
zastanawiać jak sprawny był
ten stary autobus tak naprawdę.
Po raz kolejny dziwił się i zastanawiał jak ktoś tak potężny jak on nadal musi
dostosowywać się do oczekiwań śmiertelników, szczególnie w nowym
wspaniałym świecie technologii. Było coraz trudniej, tym bardziej, że jego
wizerunek został zachowany rutynowo. Następnym razem jak będzie musiał
„umrzeć” i wróci zmieni swój wygląd drastycznie. Wspomnienia śmiertelników
mijają szybko, ale zdjęcia wydają się, żyć wiecznie. Oczywiście nie przejmował
się, czy wróci kolejny raz.
Atticus Maxwell został przy życiu dłużej niż sam wierzył, że mu się należy.
Wieki stały się nieograniczone. Życie było nudne i nie było nikogo aby go z nim
dzielić. Zresztą zawsze był
samotnikiem, co nie przeszkadzało mu mieć nadziei, że pewnego dnia znajdzie
się co najmniej jedna osoba, z którą mógłby dzielić swoje życie.
Był to najważniejszy cel dla wielu z jego rodzaju. Po kilku wiekach, większość
Bloodletters¹
uspokajali się i zaczynali poszukiwania. Była tylko jedna osoba, która może
wypełnić pustkę. To była poważna sprawa i nikt nie brał poszukiwań lekko, ale
po tych wszystkich wiekach już prawie stracił nadzieję. Atticus szukał dłużej niż
większość, ale wciąż był sam.
Lissa nie chciała wejść do autobusu, ale nie było innego sposobu aby dostać się
na górę, gdzie odbywała się konferencja biznesowa. Miejsce na skalistym
wzgórzu, które było „krajem wina”.
Widoki były wspaniałe i pięciogwiazdkowej kuchni nie można było przegapić.
Albo tak
przynajmniej obiecywało biuro podróży.
Była na skrzyżowaniu dróg w swojej karierze. Właśnie straciła pracę jako
manager, z powodu redukcji etatów w firmie. To właśnie ta konferencja miała
pomóc jej w zdobyciu nowych kontaktów, a także miała tę zaletę, że były to
takie mini targi pracy. Miała ustawione na jutro dwa wywiady, ale w
rzeczywistości nie mogła pozbyć się dziwnych przeczuć przy wsiadaniu do
hotelowego autobusu. Zdarzało się jej tak czasami, miała bardzo mały
psychiczny dar, który w przeszłości pomógł jej uniknąć kłopotów. Niestety dziś
jej szósty zmysł odbierał sprzeczne sygnały.
Nie chciała wsiąść do tego autobusu, ale nie wiedziała czy ten ciasny węzeł w
dolnej części jej brzucha był spowodowany autobusem, pasażerami czy może
konferencją, która ją czeka.
I wtedy pojawił się.
Człowiek, z nocy. Skradł jej oddech, a wszystkie jej zmysły, zarówno te
psychiczne jak i cielesne przeszły w stan gotowości. Był niebezpieczny, mogła
to stwierdzić tylko na podstawie aury mocy wokół niego, ale był
najprzystojniejszym i najbardziej kuszącym człowiekiem jakiego
kiedykolwiek spotkała. Jej zmysły pociągnęły ją ku niemu. Odezwała się w niej
tęsknota za nim, w sposób w jaki nie odczuwała nigdy wcześniej. Coś w nim
było, coś co ja przyciągało i przerażało jednocześnie, przyciągało ją jak ćmę do
ognia i nie była zdolna by się oprzeć. Więc weszli do autobusu, ona naruszając
jego przestrzeń osobistą do momentu gdy on nadepnął na jej stopę, miażdżąc
palce na krótką chwilę, podczas gdy jej policzki płonęły w zakłopotaniu. -
Przykro mi.
Zaalarmowane niebieskie oczy spotkały jej wzrok przez krótki moment w szoku.
- Proszę mi wybaczyć, on powiedział.
Jego głos dotarł do niej, bogaty i głęboki w jednej chwili budząc wszystkie jej
nerwy, chwila, która skończyła się zdecydowanie zbyt szybko. Uśmiechnęła się
do niego i mruknęła
potwierdzenie, ale on już odwrócił się by zająć swoje miejsce głębiej w
zatłoczonym autobusie.
Tak niewielki kontakt, a wywarł na niej takie wrażenie. Lisa wiedziała, że nigdy
nie zapomni tego człowieka, tak długo jak będzie żyła, tak samo jak to, że
prawdopodobnie nie pozna jego imienia.
¹- nie bardzo wiedziałam jak to przetłumaczyć, jakieś bractwo dosłownie listów
:) ale myślę, że to nie o to chodzi więc zostawiłam tak.
Atticus zastanawiał się nad kobietą, którą właśnie dotknął. Byłą typową szarą
myszką, w tym jej dopiętym kostiumie w kolorze granatowym, ale było w niej
coś atrakcyjnego i pociągającego.
Jechali górską drogą, mijając jego własną ziemię w dolinie niedaleko. To było
miejsce jego spokoju, ale jego myśli były bardziej zmieszane niż kiedykolwiek
w minionych dziesięcioleciach.
Kim była ta kobieta? Dlaczego zwracał na nią tak wiele uwago? Naprawdę
powinien się bardziej skoncentrować na tych okropnych dźwiękach które
wydawał ten autobus, ale nie mógł utrzymać uwagi na niczym innym oprócz
niej. Mógł dostrzec tylko czubek jej głowy, błyszczące brązowe włosy, kilka
siedzeń przed nim.
Błyskawica w pobliżu rozproszyła go, a autobus zaczął się ślizgać po drodze.
Kierowca wciskał
hamulce ale to było na nic, zgrzyt i pisk i niekończący się obrzydliwy łomot.
Autobus sunął bokiem po mokrej nawierzchni, przewrócił, a następnie spadł na
krawędź drogi w pustkę.
Obracając się gwałtownie w dół stromego wąwozu, Atticus został rzucany z
boku na bok, z góry do dołu. W wyniku tak brutalnego bicia metalu o ciało,
które nie miało szans przy takiej dewastacji, tracił życie. Po obrzydliwie długiej
chwili swobodnego spadania, w końcu autobus zatrzymał się, na samym dole
urwiska, w głębi mokrych liści było słychać tylko przyprawiający o mdłości
zgrzyt.
On miał tu umrzeć.
W końcu, po ponad tysiącu latach chodzenia po ziemi, jego życie się skończy.
Atticus przyjął to prawie z ulgą. Ale dziewczyna umrze, to nie dawało mu
spokoju. Pomyślał, że to dziwne. W tej chwili prawdopodobnie nie powinien
mieć wyrzutów sumienia, ale myśl o jej śmierci, kiedy może według wszelkiego
prawdopodobieństwa ją uratować, była nie do zniesienia.
Jego myśli wędrowały bardzo daleko, gdy leżał w kałuży własnej krwi, belka
przebiła jego klatkę piersiową. Atticus poczuj jak jego nieśmiertelne życie
umyka, ale słaby wdech wydobywający się z małej kobiety jak ją nazywał,
przywrócił go z powrotem. Ona żyje,. Na razie.
Wszyscy inni w autobusie nie żyli. Atticus wiedział to, brak bicia ich serc
szumiał w jego uszach.
Nie wyczuł ruchu krwi w ich żyłach. Nie było nikogo do uratowania, nikogo z
wyjątkiem spokojnej dziewczyny, która uśmiechnęła się do niego łaskawie po
tym jak nadepnął na jej nogę podczas wsiadania.
Nigdy nie dotykał śmiertelników, z wyjątkiem pożywiania. Jego wyczulony
zmysł słuchu powodował, że to było bolesne, przebywać w tak bliskiej
odległości, chyba, że pozostawali oni w jego niewoli. Jednak, w jakiś sposób, ta
cicha nieśmiała kobieta, która naruszyła jego przestrzeń osobistą wcześniej tej
nocy, zawładnęła nim bez jego wiedzy. A może to on wtargnął w jej przestrzeń,
nie mógł być tego pewien. Ale niezależnie od sposobu stało się, zszokowało go
to.
Nie był tak zaskoczony od lat, stuleci nawet. Jednak ta niepozorna kobieta o
miękkim wyglądzie, z mysimi, brązowymi włosami i piwnymi oczami, jakoś go
zaatakowała. Nie tylko jego ciało, ale także myśli. Niesamowite². A teraz umrze,
w nocy, na zboczu górskiej drogi, wraz zresztą z nich.
Już nie raz walczył przeciwko siłom ciemności i wygrał. Niezależnie od tego jak
poważne były jego urazy i przetrwał, a nie były to łatwe bitwy.
Kiedy Lissa Adams się budziła, ogarnęła ją ciemność. Musiała włożyć ogromny
wysiłek w to aby pozostać przytomną w przypadku braku światła, jej oddech był
przyspieszony i ogarniała ją panika.
Jej obawy tylko wzrosły gdy zdała sobie sprawę, że inna osoba leżała obok niej.
Dźwięk miękkiego kapania odbijał się echem, co wskazywało na jakiś rodzaj
podziemnej komory lub jaskini.
Tak to brzmiało i tak pachniało. Poczuła szorstkie skały i kamienie, rozrzucony
piaszczysty brud pod dłońmi. Wiedziała, że było dużo takich miejsc w górach,
ale nie pamiętała jak dostała się tutaj.
Albo dlaczego była tak wykończona. Próbowała się podnieść, ale wysiłek
powodował, że znów zrobiło jej się czarno przed oczami. Poczuła ruch koło
siebie ruch, a raczej ruch osoby pochylającej się nad nią. - Gdzie jesteśmy?
-Przeniosłem nas do schronienia.
² -tak jasne, leży, zastanawia się, i cofa wspomnieniami wstecz, a ona tam
umiera. Naprawdę niezwykłe :)
Bogaty i ciepły głos, zniewalający jej zmysły w sposób mroczny i
niebezpieczny. Sexy, pomyślała.
Słyszała ten głos wcześniej. Towarzyszyły mu błyszczące oczy i zmysłowa
rzeźbiona twarz, ta twarz zamigotała w jej umyśle. Ona była zafascynowana, od
razu ją zachwycił. Przypomniała sobie, myśląc, że być może najbardziej
uderzającym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziała.
– Ty nadepnąłeś mi na nogę.
Zaśmiał się z jej niewinnych obserwacji, stawiając jej wnętrzności w
płomieniach.
– Rzeczywiście, ale to było więcej niż 24 godziny temu.
Pogładził ją delikatnie palcem po policzku, a ona zadrżała. Nie ze strachu, ale co
zaskakujące z pożądania. Jeśli tylko muśnięcie palcem może u niej wywołać
taką reakcję, to wolała się nie zastanawiać co mógłby sprawić gdyby się
postarał.
Ta myśl zmroziła ją. Mężczyźni tacy jak on, zwykle nie są zainteresowani takimi
kobietami jak ona.
Lepiej skupić się na tej wyjątkowej sytuacji, w której się znalazła, niż marzyć o
jej wybawcy.
– Co się stało? Pamiętam, że autobus zbaczając... Ach tak. Stoczył się po
stromiźnie góry.
Obijałam się bardzo mocno, bałam się. To pewnie dlatego nadal jesteś trochę
rozmyty.
Gdzie wszyscy?
Zesztywniał nieznacznie – Umarli.
Jej oddech przyspieszył w szoku, a jej myśli pędziły.
– Jak nam się...?
– Spokojnie kochanie. Przysunął się bliżej. - Wyciągnąłem cię z wraku i
znalazłem
schronienie, sam zostałem poważnie uszkodzony w wypadku. Przykro mi ale
martwię się o prędkość mojego uzdrawiania.
– Co? Gorący oddech owiał jej ucho i przysunął się bliżej niej. Jego silne
ramiona otoczyły ją usta muskały linię jej szczeki i przesunęły się niżej
– Nie bój się. To nie będzie bolało, ale potrzebuję krwi, a jestem zbyt słaby , aby
zawładnąć twoim umysłem. Musisz mi zaufać.
Jego słowa sprawiły,że po jej skórze przeszły dreszcze. Wyciągnął ostre zęby i z
powrotem zawisł
nad jej szyją, jakby delektując się chwilą.
Ledwo zdążyła przyswoić jego słowa, zanim uderzył. Ostry ból zarejestrowała
tylko przez chwilę, aby został zastąpiony przez największą rozkosz jakiej
kiedykolwiek doświadczyła. Intensywnie seksualnej, ogarnęła ją w sposób,
którego nigdy wcześniej nie zaznała. On ssał z jej szyi, lizał i przełykał jak
człowiek, spragniony na pustyni. Jednak okazywał szacunek i delikatność jej
posiniaczonemu ciału. Dziwne, że się nie obawiała. Wiedziała, że powinna się
bać, ale ogarnęło ją tak intensywne podniecenie, że nie miała najmniejszej siły i
zamiaru by wydać głos choć najmniejszego protestu. Pił, jak się wydawało przez
długi czas, jego ręce wędrowały po jej ciele, dotykały jej piersi, głaszcząc skórę.
Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że jest naga. Dyszała, a jego długie palce
znalazły się wewnątrz, badając ją w najbardziej intymnych miejscach, a jego
usta pieściły nieprzerwanie skórę jej szyi. Wiedział jak pracować z ciałem
kobiety. Fachowe palce wiedziały żeby dotykać właśnie tam, aby doprowadzić
jej zmysły na same wyżyny.
Balansowała już na krawędzi,Jego usta nadal zassane na jej gardle, jego oddech
muskał jej włosy, jego męski zapach przyjemnie drażnił jej zmysły.
Och jak się czuła.
Był gorący i twardy naprzeciw niej, mocny i umięśniony w sposób jaki się nie
spodziewała. Z
jednej strony głaskał jej piersi, drażniąc sutek, gdy jego palce przebiły granicę
wyobraźni, przesuwając w jej wnętrzu, w miejscu gdzie tylko kilku mężczyzn
kiedykolwiek wcześniej.
Ale ten człowiek, którego poznała tak naprawdę kilka minut temu, był jak żaden
inny mężczyzna którego kiedykolwiek spotkała. Nawet myśl, że był jakimś
mrocznym stworzeniem z legend, nie przeszkodziło jej w przeżywaniu
najbardziej intensywnych doznań seksualnych w jej życiu.
Ten jeden kuszący palec pompował w niej, rozciągając ją, dodał drugi, a ona
zaczęła jęczeć w potrzebie. Nie miała seksu przez długi czas. Była ciasna, ale jej
ciało pamiętało. A ten człowiek.
Wampir. Okazał się mistrzem w stymulowaniu jej ciała. Dawał jej taką
przyjemność.
Dwa długie palce poruszały się w niej, a jego kciuk drażnił ją powyżej,
znajdując ten doskonały punkt.
Przesunęła z bolesnym szarpnięciem biodrami grożąc wysunięciem, ale jego siła
łatwo trzymała ją w jego rękach. Kontynuował gdy ona znalazła się w szponach
orgazmu, długiego i intensywnego, jego górna część przykryła jej ciało gdy jego
usta nadal karmiły się z małych nacięć, które wykonał.
Przyjemność obmyła ją, w najbardziej intensywnych falach, jakich się nigdy nie
spodziewała i właśnie wtedy przestało ją obchodzić czy był wampirem,
wilkołakiem czy indiańskim wodzem.
Widziała jedynie jego mistrzostwo i już wiedziała, że chce więcej.
Bogowie! Ależ była słodka, Najsłodsza krew jakiej kosztował na przestrzeni
wieków, a było tego wiele. Pokusa wypicia jej do sucha była tak wielka, ale nie
po to zadał sobie trud ratowania jej mając siebie za nic. Miał trudności w
przeprowadzeniu tej prowizorycznej akcji, kiedy dość pechowo jego serce było
naruszone. Wyciągając ją z wraku był bardzo osłabiony. Nie chciał zabić jej
teraz. Nie gdy chciał ją smakować ponownie. Chciał mieć tą kobietę i utrzymać
ją zdrową.
Bardzo szybko może stać się jego nałogiem.
Zdał sobie sprawę z opóźnieniem, że nigdy nie uzdrowił się tak szybko w
przeszłości, w przeciągu 24 godzin, jak z jej krwią w ciele.
Musiał napić się jej krwi z konieczności, zanim znalazł bezpieczne schronienie
dla nich. Na szczęście nie straciła dużo krwi w wypadku, ale uszkodzenia jej
mózgu zdawały się być poważne.
On potrzebuje więcej dla niej, aby leczyć ją dokładniej. Już zmniejszył jej
obrzęk czaszki dzięki jego darowi uzdrawiania. Będzie z nią o wiele lepiej
podczas drugiej sesji. Ale do tego musi być silniejszy. Jej krew wzmacniała go
trzykrotnie,czerpiąc energię z jej krwi. Była silna wcześniej, ale teraz wyglądała
tak pięknie dla niego, doprowadzając jego poziom energii na szczyt. Był w
pobliżu, w pełni sił. Jak znajdzie siłę, by oderwać się od jej soczystej szyi, aby
dać jej uzdrowienie takie jakiego potrzebowała.
Ależ była słodka.
Z jękiem się wycofał, za pomocą światła przelał w nią uzdrawiający dotyk,
podczas gdy jego język lizał wrażliwą skórę jej szyi. Ona rozkosznie wiła się
pod nim, ale wiedział, że uzdrawianie jest pierwsze przed zaspokajaniem innych
potrzeb.
Rozstrzygnięcie co było silniejsze, pragnienie jej krwi czy ciała, przyjdzie
później.
– Czy wszystko w porządku? Został przy jej szyi trochę dłużej.
– Jestem. Ona dyszała gdy przeniósł się do góry aby całować jej usta. - Jestem w
porządku.
Proszę....
– Proszę co? Podniósł się aby patrzeć na jej twarz, na której odbijała się
odrobina
konsternacji, ogromna ilość rozkoszy i pozostałości strachu. - Proszę, proszę
więcej?
Byłbym bardzo szczęśliwy, ale będę musiał poczekać aby móc leczyć właściwie
twoje
obrażenia nieco bardziej.
W ciemności widział jak jej policzki się czerwienią, co ciężko mu sobie było
wyobrazić po ilości krwi jaką zabrał, że jej piękne ciało mogło się jeszcze
rumienić. Zawsze lubił skromne kobiety, coś co co staje się coraz trudniejsze do
znalezienia w dzisiejszym świecie.
– Leczyć mnie? Więc nie jesteś...? Nie zamierzasz mnie zabić?
Jej piękne oczy rozszerzyły się ze strachu i stwierdził, że nie lubi jej patrzącej na
niego w ten sposób.
– Nie kochanie. Pogładził jej włosy, próbując przekazać pewność poprzez
delikatny dotyk.
– Nie po to rotowałem cię z wraku, jeśli sam miałem obrażenia. Jestem
uzdrowicielem.
Jeszcze zanim stałem się... Miałem dar uzdrawiania. Chcę go tylko używać
dobrze. Co
następuje po, jest w rękach losu.
– Kim jesteś?
Atticus westchnął, powinien oczekiwać tego pytania. Ale nie myślał dalej, poza
potrzebę aby pocieszyć tę małą, śmiertelną kobietę.
– Jestem nieśmiertelny.
– Jesteś wampirem?
Strach zabarwił jej słowa, ale również ciekawość. To był dobry znak.
– Niektórzy tak nas nazywają, ale nie jest to termin, który lubię. Jest zbyt wiele
nieprawdziwych opowieści związanych z tym słowem, jak i wiele strachu,
również.
Jesteśmy w większości pokojowymi istotami, które starają się koegzystować.
– Ale żywisz się ludzką krwią, prawda?
Kiwnął głową, siadając obok niej. Oświetlenie w jaskini było słabe, ale widział
ją wyraźnie.
Podejrzewał, że mogła go zobaczyć, ze sposobu w jaki śledziła jego ruchy, choć
bez wątpienia jej wzrok był gorszy niż jego.
– Potrzebujemy krwi, krwi i sexu. Jesteśmy stworzeniami energii i psychiczna
siła uwalniana podczas orgazmu jest jak ambrozja dla nas.
– Och to dlatego ja...
– Doszłaś. Tak kochanie. Lubił drażnić się z nią, co było dziwne. Zwykle nie
tracił czasu na rozmowy ze śmiertelnikami.
– Doszłaś pięknie dla mnie i moja siła wzrosła. Pomogłaś mi się uzdrowić i teraz
ja mogę to samo zrobić dla ciebie.
Nigdy nie był człowiekiem, który często oddawał się przyjemnościom ciała.
Miał wiele darów oprócz uzdrawiania. Zdobycz mogła przyjść do niego.
Zamącał śmiertelne umysły, więc nigdy nie wiedzieli, o jego czerpaniu energii z
nich. Jeszcze jedna rzecz, która wpływała na jego złe samopoczucie, a rosła i
stawał się potężniejszy i coraz bardziej mroczny.
Ale ta drobna kobieta skończyła to wszystko. Jednym spojrzeniem wywołała
pożar, który przywrócił go do życia. Powrót pasji, ona karmiła jego głód jak nikt
inny wcześniej. Impuls, który kazał mu ją ratować, gdy pogłębiał się w żalu, gdy
byłby zadowolony ze śmierci, opłacił się.
Dała mu powód do życia, błysk nadziei, w jego coraz ciemniejszym świecie.
Ona może być tą jedyną.
Złapał oddech na ogrom tych myśli. Szukał jej. Była dla niego piękna, nawet
twarz pokryta smugami brudu i z włosami w nieładzie.
Wiedział, że było w niej dużo więcej niż trochę bólu, związanego z urazem
głowy, ale wydawało się, że w jej oczach było ciepło i rozkosz, po orgazmie,
który jej dał. Był dziwnie dumny, że potrafił
to dla niej zrobić i zobaczyć w jej oczach.
Każdy nieśmiertelny szukał ich. Jedna osoba na całym świecie, aby uczynić go
kompletnym.
Większości nigdy nie udawało się odnaleźć ich partnerek. Wielu oszalało,
czyniąc z nich prawdziwe potwory. Ale kilkoro, jak on chodziło po ziemi przez
wieki ciągle szukając.
Pomysł, że mógłby znaleźć ją, teraz gdy był gotowy aby zakończyć wszystko,
zdumiewał go.
Prawie nie śmiał uwierzyć. Ale były oznaki, starożytne znaki, które kazały mu
wierzyć, że ona może być tylko jego.
Po pierwsze, smak jej krwi był silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej i jej
orgazm napędzany własnymi pragnieniami, w sposób jakiego nie doświadczył
od wielu dekad. Chciał w nią wejść.
Zagłębić się w niej i sprawdzić czy reszta legendy mogłaby być prawdziwa.
Czy będą dzielić swoje myśli?
Czy staną się prawdziwą jednością?
Uzdrowienie musiałoby być na pierwszym miejscu, musiał się posuwać powoli.
Urazy głowy potrzebują specjalnej opieki. Musi podjąć ryzyko picia z niej i
danie jej przyjemności, ponieważ nie było innego sposobu, aby przywrócić
własne zdrowie bez jej krwi. Mógłby przyswoić jej istotę, jej siła by wróciła, a
on był w stanie zablokować jej najgorszy ból i sprawić by skupiła się na tych
przyjemniejszych odczuciach. Da jej to. To było ryzykowne, ale nie było innej
drogi³ i był pewien swoich zdolności, aby uzdrowić ją całkowicie. Nie wycofa
się teraz, w momencie gdy został
przywrócony do życia.
³ No jasne, nie ma innej drogi, dziewczyna potłuczona, pewnie z obrzękiem na
mózgu, a on zablokuje jej ból żeby ją przelecieć.
Jaki pomysłowy :) po prostu cud miód :D
2
– Ile masz lat? Ciekawość przezwyciężyła w Lissie nad wydawaniem osądów.
Pomysł, że
siedzi nago, w ciemnej jaskini, a na przeciw niej, jest przyjazny wampir, było po
prostu zbyt dziwne.
– Chodziłem po ziemi, na długo przed tobą kochanie, odpowiedział ze
śmiechem.
Dochodzący do niej dźwięk jego głosu był niewyraźny, ledwie potrafiła go
zobaczyć wśród tych cieni, ale to on się odsunął.
– Mam na imię Lissa. Próbowała usiąść, przez co w jej głowie zaczęło krążyć.
– Lissa. Pomruk jego głosu sprawił, że zapomniała o następnym pytaniu.
Wypowiedział jej imię jakby miała dla niego jakieś znaczenie, był obok niej,
jego ciepły oddech owiewał jej skórę, a jego głos dotarł i zostawił ślad na całym
jej ciele. - Piękne imię dla pięknej kobiety. Potarł jej ramiona i wziął za ręce,
umieszczając w nich jakiś mały kosz, a może kubek? Nie mogła wiele zobaczyć
w tej ciemnej jaskini, ale mogła zarówno usłyszeć, jak i poczuć chlupot cieczy w
tym małym naczyniu, które było teraz w jej posiadaniu.
– Zebrałem trochę wody dla ciebie. Ta jaskinia ma źródełka umieszczone z tyłu,
powinna być bezpieczna dla ciebie. Pij.
– Co to jest? Dotknęła krawędzi kubka, czując gałęzie i liście. Usiadł obok niej.
– Splotłem kilka gałązek i liści razem,bo naczynie nie jest całkowicie
wodoodporne, ale działa dobrze i to wystarczy. Pij Lissa. Potrzebujesz płynów.
Znalazła gładkie miejsce, gdzie liście zostały przeplecione przez gałązki i
próbowała wypić. Wypiła wszystko, oblizując usta i opuściła prowizoryczny
kubek. Wstrząs przeszedł przez jej ciało, gdy się pochylił i dotknął jej warg,
pochyliła się przekształcając pieszczotę w pocałunek, to było słodsze niż
cokolwiek czego kiedykolwiek kosztowała.
– Jesteś piękna Lissa i smakujesz jeszcze lepiej. Jego szept pieścił jej twarz i
zaczął się podnosić po milimetrze naraz. Jego głos odpłynął gdy puścił jej twarz,
a widzenie się zachmurzyło.
Była silna, ale wciąż odczuwała skutki wypadku, obijała się po autobusie w
każdym możliwym kierunku.
Położył ją z powrotem na lichym posłaniu z jej zrujnowanych ubrań i pogłaskał
po policzku ze światłem, dodając otuchy.
– Przykro mi słodka Lissie, musisz odpocząć.
– Nie zostawiaj mnie. Chwyciła go za ramię, kiedy miał odejść. Nie miała
pojęcia skąd ten impuls pochodził, ale nie chciała być sama. W szczególności
nie chciała aby ten człowiek nocy był
z dala od niej. Potrzebowała jego ciepła, chciała czuć jego obecność przy jej
boku. Sprawiał, że czuła się bezpiecznie. Choć dlaczego tak się czuła z
wampirem? Na to nie potrafiła odpowiedzieć.
Logicznie rzecz biorąc powinna się postarać aby uciec, ale logika nie miała nic
wspólnego z terrorem jaki ogarnął jej serce, na myśl, że ją opuszcza.
– Nie odejdę. Obiecuję. Ale musisz jeszcze odpocząć, zanim podejmiemy się
kolejnego etapu twojego leczenia. Leczenie pobiera także energię z
uzdrowiciela, a ja także zostałem ranny w wypadku.
– Och nie. Jej procesy myślowe były zaciemnione, ciężko jej było się pozbierać.
- Czy wszystko w porządku?
– Nie martw się o mnie słodziutka. Przyłożył jej rękę do ust i pocałował kostki
palców tworząc atmosferę starego świata. - Odzyskuję energię, po kosztowaniu
ciebie. Wystarczy zaledwie kilka minut odpoczynku i będę w pełni sił. Wtedy
będę gotowy oddać trochę tej energii z powrotem tobie. Ale chcę mieć pewność,
że wszystko pójdzie dobrze. Urazy głowy mogą być groźne. Chcę być pewny, że
oboje jesteśmy przygotowani, aby podjąć próbę wyleczenia cię całkowicie.
Cicho usiadł przy niej, trzymając ją za rękę. Oferując ciepło i komfort, prawie
niemożliwe do odczuwania przy wampirze.
– Myślałam, że wy chłopaki jesteście zimni. Cierpliwie westchnął.
– Mity o moim rodzaju rzadko są prawidłowe.
– A co jest prawdą? I już wiem, że piłeś moją krew, chyba, że miałam
halucynacje i
wyobraziłam sobie tę część.
– Nie to nie były halucynacje. Choć normalnie gdy piję ze śmiertelników,
usuwam to
wspomnienie z ich pamięci. Oni są skłonni panikować, a to nie jest nikomu
potrzebne.
– Nie musisz grzebać w moich wspomnieniach. Przyznała. - Nie rozumiem
dlaczego, ale ci ufam. Może to głupie z mojej strony, ale uważam, że moja
sytuacja mogła być dużo gorsza.
– Och mogło być gorzej maleńka. Miałaś szczęście. Twoja ufność jest
zadziwiająca, ponieważ nie wydaje się odpowiednia w tym czasie. Chcę cię
tylko ochronić. Oczywiście mógłbym być starożytnym zabójcą Venifucus, a to
co mówię ma mi zagwarantować twoją współpracę.
Ironia w jego głosie pocieszyła ją. Co w sekrecie się jej podobało. Nie tylko
podobało się. Coś w niej obdarzyło go zaufaniem. To była ta sama mieszanina
strachu i euforii jak, tuż przed wejściem do autobusu. Zrozumiała ostrzeżenie
teraz. Lęk był najprawdopodobniej przeczuciem wypadku i śmierci, w związku z
tymi wszystkimi niewinnymi duszami w pojeździe. Podniecenie mogło mieć coś
wspólnego z jej wybawcą. Od pierwszego spojrzenia w tę przystojną twarz, coś
ją przyciągało do niego. Przeznaczenie nie było czymś z czym często próbowała
walczyć. Była po prostu wystarczająco utalentowana psychicznie,¹ aby
zrozumieć co czasem się stało lub co się ma wydarzyć. Walka z losem
powodowała tylko, że życie stawało się trudniejsze.
¹ – Teraz ma wystarczający dar, ale jak wsiadała do autobusu to nie wiedziała
czy skurcz w żołądku dotyczył jazdy autobusem, czy publicznego wystąpienia.
Teraz się dopiero mądrzy :D
Jego słowa przyciągnęły jej uwagę, jej dręczący dar jasnowidzenia ostrzegał o
czymś ważnym, a może to było coś co miało się wydarzyć później. Tak czy
inaczej ufała tej zdolności na tyle aby dociekać.
–
Co to za słowo? Veni-coś?
–
Venifucus. Obce słowo spłynęło z jego ust, aby zostawić jej nerwy drżące. - To
jest stare słowo. Jest to nazwa grupy zabójców, którzy opuścili tę sferę wieki
temu.
Zamilkł na moment, jakby się zastanawiając. - Nie wiem dlaczego przyszło mi
to do głowy właśnie teraz, nie myślałem o nich od stuleci.
Lissa wiedziała, zostawiła tę informację na później, jej dar prowadził ją czasem
tak, aby dowiadywać się takich dziwnych ciekawostek, które stawały się
użyteczne. Czasem po kilku miesiącach, a nawet latach.
–
Stuleci? Ta myśl ją wstrzymała, a on westchnął. Jedną z jego ciepłych dłoni
pogłaskał ją po ramieniu, oferując komfort.
–
Urodziłem się w czasach...Wy byście to nazwali Ciemnymi Wiekami, choć dla
nas były to po prostu trudne czasy. Moja rodzina posiadała małą winnicę, tak jak
ja dziś.
–
Jesteś właścicielem winnicy? Ale...? Nie wiedziała jak zadać to pytanie.
Biznesmen,
wampirem. To wydawało się zbyt dziwaczne, aby się dłużej nad tym
zastanawiać.
–
Mogę pić wino. W rzeczywistości to przysmak z tego rodzaju, jeden z niewielu,
które
możemy spożywać bez konsekwencji. A owoc winogrona jest ostatnim łączącym
nas punktem ze słońcem. To uzdrawia nas i odżywia. Zawsze lubiłem proces
produkcji wina, przechodzący z jednej formy do drugiej, jestem zaangażowany
w produkcję wina od około czternastu wieków.
Mówił z dumą, jak każdy człowiek sukcesu mówiący o swojej karierze.
–
Moja główna winnica leży tu w dolinie poniżej. W rzeczywistości, nie jesteśmy
zbyt daleko od mojej ziemi. Być może wyjdę i zdobędę trochę ubrań i jakąś
żywność dla ciebie. Albo jeśli czujesz się na tyle dobrze, możesz iść ze mną do
mojego domu i się oczyścić. Zadzwonimy stamtąd do hotelu, żeby wiedzieli, że
wszystko z nami w porządku.
–
Byłam w drodze na tą konferencję w poszukiwaniu pracy. Domyślam się, biorąc
wszystko pod uwagę, że jest odwołana. Nie chciała myśleć o pieniądzach
malejących na jej koncie bankowym lub rachunkach, które rosły.
–
Nie będzie konferencji, ale staraj się nie martwić. Mam wiele kontaktów
biznesowych.
Prawdopodobnie znajdziemy dla ciebie jakąś pracę, jak już będziesz zdrowa.
Łzy wezbrały z tyłu jej oczu, dla niesamowitej życzliwości tego człowieka.
Nie tylko bohatersko wyciągnął ją z wraku i uratował jej życie, ale też oferował
pomoc, aby jej kariera wróciła na właściwe tory.
Był zbyt dobry, aby być prawdziwy. W innych okolicznościach, byłaby pewnie
bardziej ostrożna, ale coś ich przyciągało. Przeznaczenie widać ich ze sobą
splotło, będzie lepiej lub gorzej, tego nie była pewna. I nie potrafiła powiedzieć
nic na temat najbliższej przyszłości.
Atticus leżał obok niej, dostosowując się do jej nastrojów, jak z żadną inną istotą
wcześniej, śmiertelną czy też nie. To tak, jakby mógł poczuć jej emocje, choć
nigdy nie miał jakichkolwiek zdolności empatycznych.
Była złożoną kobietą. Jej powierzchowne myśli były dość chaotyczne po
przeżytej traumie. Ale wyczuwał jej wewnętrzny rdzeń, o rzadko spotykanej
sile, a już szczególnie u kobiety. Byłą niezwykła pod każdym względem. Czuł
jej zgryzotę z powodu braku pracy. Atticus nie chciał jej zbytnio przestraszyć,
ale nie miała się o co martwić. Jeśli to będzie konieczne, to on stworzy miejsce
pracy dla niej, jeśli naprawdę będzie tego chciała. Mimo że w obecnej sytuacji,
bardzo poważnie myślał o utrzymywaniu jej. Miał wystarczająco dużo pieniędzy
aby utrzymać armię.
Mógł zadbać o jedną małą kobietę i zapewnić jej wygodę na resztę jej
naturalnego życia.
Ta myśl nie przeszła bez ukłucia. Byłą śmiertelna. Nigdy nie praktykował nawet
trzymania zwierzęcia w domu, jak niektórzy jego bracia. To zalatywało
niewolnictwem według niego i starał
się tego trzymać. Po raz pierwszy myślał nad tym, aby ta kobieta pozostała z
nim. Choć dobrze wiedział co chciałby z nią robić. Nie było sposobu, aby mógł
ją trzymać pod swoim dachem i nie skosztować jej krwi ponownie i ponownie.
To byłby ważny krok.
Musiał się zastanowić nad konsekwencjami, zanim poruszy ten temat. Było
również mało prawdopodobne, ale kuszące, że rzeczywiście mogła być jego
Jedyną. Musiał znaleźć odpowiedz na to pytanie nim pójdzie dalej, ale nie śmiał
mierzyć swoimi nadziejami zbyt wysoko. Szukał na całym świecie od wieków.
Już prawie pogodził się z myślą, że nigdy nie przeżyje swojego nieśmiertelnego
życia z tą jedną, specjalną kobietą. Prawie. Była w nim niewielka część, która
wciąż tego pragnęła, mimo że było to prawie niemożliwym do spełnienia
marzeniem.
Prawdopodobnie ta kobieta była odpowiedzią na jego poszukiwania.
Prawdopodobnie.
Ale musiał ją uzdrowić,a dopiero potem zabrać ją, aby być absolutnie pewnym,
w jedną albo drugą.
Atticus oparł się na łokciu i patrzył w jej piękną twarz w ciemności.
–
Nie denerwuj się słodka. Będzie lepiej. Na razie skoncentrujemy się na tym aby
było ci dobrze. W porządku? Jej twarz rozjaśniła się bez jego pomocy.
–
W porządku. Chciałabym chciałabym to zatrzymać. Zachichotała i zamknęła
oczy i tak nie mogła zobaczyć więcej niż cienie w mroku jaskini.
–
Mogę w tym pomóc.
Ostrożnie położył ręce na ważniejszych punktach jej czaszki i zebrał swoje siły.
Korzystając z daru uzdrawiania, kierował impulsy energii do miejsc najbardziej
uszkodzonych w jej nieźle posiniaczonej głowie. Zrobił wiele już wcześniej, ale
najdrobniejsze naprawy były poza nim tej nocy. Miał ją ustabilizowaną, ale
musiał sobie odpuścić finezję, dopóki nie będzie silniejszy.
Minęło sporo czasu, ale wreszcie ukazała mu się zdrowa.
Gotowe, teraz planował co dalej.
–
Jak się czujesz? Ból głowy minął? Jego głos płynął w dół wprost do niej. Czuła
się tak dobrze z jego rękami na jej twarzy, w jej włosach. Jej oczy były
zamknięte, a umysł dryfował. Ujął
ją, zaufała mu podświadomie. W taki sposób, że nigdy tak naprawdę nie
powinno to mięć racji bytu. Nawet tych kilku kochanków, których miała w
swoim życiu nie kontrolowało jej w taki sposób. Z tym dziwnym człowiekiem,
co zaskakujące było to naturalne. Jego moc była po prostu jego drugą naturą. Jej
ciało rozpoznawało go na jakimś istotnym poziomie. Nie przejmowała się
zadawaniem pytań. Wiedziała z własnego doświadczenia z jej darem, że niektóre
rzeczy było trudno logicznie wytłumaczyć. A ten mężczyzna, ta istota byłą
niewątpliwie zagadką. Otwarła oczy i zamrugała. Widziała już trochę lepiej, i
zaczęła oglądać ich podziemne sanktuarium. Jego postać była mniej rozmazana
niż wcześniej. Wzięła to za dobry znak i podniosła się aby z jednej strony
dotknąć głowy.
–
Już nie odczuwam bólu. Głowa już mnie nie boli i myślę, że mój wzrok jest
bystrzejszy, ale nadal nie mogę wiele zobaczyć w tej ciemności. Ale jest lepiej,
czuję się znacznie lepiej. Dziękuję.
–
Było mi bardzo miło, moja droga. Jego powieki przymknęły się jakby walczył ze
zmęczeniem.
–
Wszystko w porządku? Mam na myśli... Chciała zobaczyć wyraz jego twarzy w
tej
ciemności – Mam nadzieję, że się nie przeciążyłeś. Będzie z tobą dobrze?
Prawda?
Podniósł jej rękę do ust i delikatnie pocałował.
–
Jesteś kochana, że myślisz o moim komforcie śliczna Lissie. To prawda,że
leczenie zabiera dużo energii, ale poradzę sobie.
–
Czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić?
Wychwyciła jego spokojne słowa, jego ton był powściągliwy, zawahał się lekko
przed udzieleniem odpowiedzi.
–
Istnieje coś co można zrobić, aby wzmocnić nas oboje, ale do tego potrzebny
jest dotyk.
–
Co? Starała się podnieść na łokciu, ale pochylił się ponownie, zmuszając ją do
pozostania pod nim.
–
Powiedziałem ci już, że mogę zyskać siłę z zaspokojenia seksualnego. Jego oczy
błyszczały, mogła zobaczyć błyski nawet w tym słabym świetle. - i może
przynieść nam przyjemność zarówno tobie jaki mnie jeśli tylko na to pozwolisz.
Pozwoli nam to wrócić do pełni sił.
–
Chcesz...uch... być ze mną?
Zawahała się między słowami, a on spojrzał na nią, ale chciała mieć pewność, że
dobrze go rozumie. Zbyt prosto było budować marzenia wokół takiego
człowieka.
–
Chcę kochać się z tobą rozkoszna Lissie. Pochylił się przygryzając jej nagie
ramie.
–
Ale ja nic nie biorę. Policzki ją piekły ze wstydu. - Mam na myśli... Nie była w
stanie dokończyć zdania.
–
Nie bój się kochanie nie możesz zajść ze mną w ciąże. Nie, chyba, że... Nie
dokończył myśli ale wyczuła zadumę w jego słowach
–
Co?
–
Jedynym sposobem abyś mogła zajść ze mną w ciąże, byłaby sytuacja, gdybyś
była moją
jedyna, prawdziwą, przeznaczoną mi partnerką, ale to jest mało prawdopodobne
abyś nią była.
Szukałem od wieków i nigdy jej nie odnalazłem.
Cicho wciągnął powietrze i kontynuował. - Nie możesz złapać ode mnie
żadnych chorób. My nie cierpimy na śmiertelne choroby. Jesteś bezpieczna.
Lissa była zawstydzona kierunkiem rozmowy, ale on nie wypuścił jej, jeśli już to
przysunął się bliżej.
–
Nie odczuwałem rozkoszy z kobietą, przez bardzo długi czas, ale właściwie też
jej nie szukałem. Dopiero gdy spotkałem ciebie, zacząłem odczuwać brak
przyjemności.
–
Nie musisz mnie okłamywać.
Delikatnie ważyła słowa, to było silne pragnie aby ukryć swoje uczucia, a były
zdecydowanie zbyt blisko powierzchni. Ta niesamowita sytuacja i ten niezwykły
człowiek, sprawiał, że nie potrafiła się kontrolować.
Cofnął się, tak że nie mogła zobaczyć wyrazu jego twarzy. Jego oczy były jasne,
lśniące kule w ciemności, a jego usta zaciśnięte, jasno wskazywały jak
zmęczony był.
–
Ja nie kłamię, kiedy po raz pierwszy cię dotknąłem, wiedziałem, że jest coś
innego w tobie.
Przyciągałaś mnie jak żadna inna kobieta na przestrzeni lat. Chciałem cię od
chwili gdy cię zobaczyłem. Planowałem śledzić i obserwować cię w hotelu. A
teraz jesteś tutaj. Skosztowałem cię i wątpię bym mógł się zatrzymać. Nawet
gdy byliśmy w autobusie myślałem o tym, że chcę do łóżka tylko ciebie. Twoje
ciepło i energia bardzo mnie kuszą.
–
Naprawdę?
Jej głos był słaby, bez pewności, ale zafascynowany ideą tego co by się stało
gdyby nie wypadek.
Mógł już być jej, a ona nadal miała w pamięci, jak silny, elegancki i
niesamowity był.
W sumie była zadowolona,że nie pamiętała nic z wypadku, jej myśli były
zachmurzone. Ale teraz mogła zapamiętać każdy szczegół z tym człowiekiem i
trzymać się tego wspomnienia w
przyszłości. Była pewna, że nigdy już nie pozna nikogo takiego jak on.
Uzdrowienie pokazało jej, że jego magia była rzeczywista. Nie magia wampira,
ale jego własna. Był wszystkim o czym kiedykolwiek marzyła, ale nigdy nie
ośmieliła się mieć nadziei.
Wiedziała, że nie było żadnej przyszłości dla nich. Ale w tym czasie na tę jedną
chwilę mogła doświadczyć wszystkiego w jego ramionach. Wszystkiego o czym
marzyła potajemnie przez całe życie. Tylko jej serce byłoby zagrożone, bo
podejrzewała, że bardzo łatwo mogłaby zakochać się w nim. Ale było to ryzyko,
które była gotowa podjąć.
Gdy jej dotknął, nieziemski ogień zawładnął jej zmysłami, docierając do samej
duszy, nie rozumiała jak tyle rozkoszy może jej dać sam dotyk jego rąk. Chciała
tego mrocznego
nieznajomego. Chciała go z pasją silniejszą od niej.
–
Tak kochanie. Jego głos płynął nad nią. - Chcę cię. Oczarowałaś mnie, daj mi
szansę.
Jego słowa rozpaliły szał potrzeby w jej organizmie. Powinna mu odmówić, ale
nie mogła odmówić potrzebie, która płonęła w jej ciele. Sięgnęła do niego,
potrzebując, tęskniąc.
–
Proszę. Powiedziała po prostu, podejrzewając,że mógł śledzić cały jej proces
myślowy w jej odpowiedzi. Było oczywiste,że widział w ciemności o wiele
lepiej niż ona. To był kolejny smakołyk, zapisany w jej pamięci, żeby mogła
tego doświadczać później, gdy już nie będzie go w jej życiu.
Pochylił się całując jej uśmiechnięte usta, rozpalając ją gorączką, o jakiej zawsze
śniła. Ogień szalał
w jej zmysłach, gdy jego język złączył się z jej. Jego zęby były ostre,
przypominając jej sposób w jaki ją wcześniej ugryzł, przygryzł jej usta. Powinna
się bać, ale nic z tego.
D Á rc Bianca Brothethood of Blood 01 – One and Only 1 Co to za hałas? Był subtelny, a jednak słyszalny dla jego starożytnego, wrażliwego słuchu. Metaliczny dźwięk szlifowania sprawiał, że zaciskał zęby i zaczął się zastanawiać jak sprawny był ten stary autobus tak naprawdę. Po raz kolejny dziwił się i zastanawiał jak ktoś tak potężny jak on nadal musi dostosowywać się do oczekiwań śmiertelników, szczególnie w nowym wspaniałym świecie technologii. Było coraz trudniej, tym bardziej, że jego wizerunek został zachowany rutynowo. Następnym razem jak będzie musiał „umrzeć” i wróci zmieni swój wygląd drastycznie. Wspomnienia śmiertelników mijają szybko, ale zdjęcia wydają się, żyć wiecznie. Oczywiście nie przejmował się, czy wróci kolejny raz. Atticus Maxwell został przy życiu dłużej niż sam wierzył, że mu się należy. Wieki stały się nieograniczone. Życie było nudne i nie było nikogo aby go z nim dzielić. Zresztą zawsze był samotnikiem, co nie przeszkadzało mu mieć nadziei, że pewnego dnia znajdzie się co najmniej jedna osoba, z którą mógłby dzielić swoje życie. Był to najważniejszy cel dla wielu z jego rodzaju. Po kilku wiekach, większość Bloodletters¹ uspokajali się i zaczynali poszukiwania. Była tylko jedna osoba, która może wypełnić pustkę. To była poważna sprawa i nikt nie brał poszukiwań lekko, ale po tych wszystkich wiekach już prawie stracił nadzieję. Atticus szukał dłużej niż
większość, ale wciąż był sam. Lissa nie chciała wejść do autobusu, ale nie było innego sposobu aby dostać się na górę, gdzie odbywała się konferencja biznesowa. Miejsce na skalistym wzgórzu, które było „krajem wina”. Widoki były wspaniałe i pięciogwiazdkowej kuchni nie można było przegapić. Albo tak przynajmniej obiecywało biuro podróży. Była na skrzyżowaniu dróg w swojej karierze. Właśnie straciła pracę jako manager, z powodu redukcji etatów w firmie. To właśnie ta konferencja miała pomóc jej w zdobyciu nowych kontaktów, a także miała tę zaletę, że były to takie mini targi pracy. Miała ustawione na jutro dwa wywiady, ale w rzeczywistości nie mogła pozbyć się dziwnych przeczuć przy wsiadaniu do hotelowego autobusu. Zdarzało się jej tak czasami, miała bardzo mały psychiczny dar, który w przeszłości pomógł jej uniknąć kłopotów. Niestety dziś jej szósty zmysł odbierał sprzeczne sygnały. Nie chciała wsiąść do tego autobusu, ale nie wiedziała czy ten ciasny węzeł w dolnej części jej brzucha był spowodowany autobusem, pasażerami czy może konferencją, która ją czeka. I wtedy pojawił się. Człowiek, z nocy. Skradł jej oddech, a wszystkie jej zmysły, zarówno te psychiczne jak i cielesne przeszły w stan gotowości. Był niebezpieczny, mogła to stwierdzić tylko na podstawie aury mocy wokół niego, ale był najprzystojniejszym i najbardziej kuszącym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkała. Jej zmysły pociągnęły ją ku niemu. Odezwała się w niej tęsknota za nim, w sposób w jaki nie odczuwała nigdy wcześniej. Coś w nim było, coś co ja przyciągało i przerażało jednocześnie, przyciągało ją jak ćmę do ognia i nie była zdolna by się oprzeć. Więc weszli do autobusu, ona naruszając jego przestrzeń osobistą do momentu gdy on nadepnął na jej stopę, miażdżąc palce na krótką chwilę, podczas gdy jej policzki płonęły w zakłopotaniu. - Przykro mi. Zaalarmowane niebieskie oczy spotkały jej wzrok przez krótki moment w szoku.
- Proszę mi wybaczyć, on powiedział. Jego głos dotarł do niej, bogaty i głęboki w jednej chwili budząc wszystkie jej nerwy, chwila, która skończyła się zdecydowanie zbyt szybko. Uśmiechnęła się do niego i mruknęła potwierdzenie, ale on już odwrócił się by zająć swoje miejsce głębiej w zatłoczonym autobusie. Tak niewielki kontakt, a wywarł na niej takie wrażenie. Lisa wiedziała, że nigdy nie zapomni tego człowieka, tak długo jak będzie żyła, tak samo jak to, że prawdopodobnie nie pozna jego imienia. ¹- nie bardzo wiedziałam jak to przetłumaczyć, jakieś bractwo dosłownie listów :) ale myślę, że to nie o to chodzi więc zostawiłam tak. Atticus zastanawiał się nad kobietą, którą właśnie dotknął. Byłą typową szarą myszką, w tym jej dopiętym kostiumie w kolorze granatowym, ale było w niej coś atrakcyjnego i pociągającego. Jechali górską drogą, mijając jego własną ziemię w dolinie niedaleko. To było miejsce jego spokoju, ale jego myśli były bardziej zmieszane niż kiedykolwiek w minionych dziesięcioleciach. Kim była ta kobieta? Dlaczego zwracał na nią tak wiele uwago? Naprawdę powinien się bardziej skoncentrować na tych okropnych dźwiękach które wydawał ten autobus, ale nie mógł utrzymać uwagi na niczym innym oprócz niej. Mógł dostrzec tylko czubek jej głowy, błyszczące brązowe włosy, kilka siedzeń przed nim. Błyskawica w pobliżu rozproszyła go, a autobus zaczął się ślizgać po drodze. Kierowca wciskał hamulce ale to było na nic, zgrzyt i pisk i niekończący się obrzydliwy łomot. Autobus sunął bokiem po mokrej nawierzchni, przewrócił, a następnie spadł na krawędź drogi w pustkę. Obracając się gwałtownie w dół stromego wąwozu, Atticus został rzucany z boku na bok, z góry do dołu. W wyniku tak brutalnego bicia metalu o ciało, które nie miało szans przy takiej dewastacji, tracił życie. Po obrzydliwie długiej
chwili swobodnego spadania, w końcu autobus zatrzymał się, na samym dole urwiska, w głębi mokrych liści było słychać tylko przyprawiający o mdłości zgrzyt. On miał tu umrzeć. W końcu, po ponad tysiącu latach chodzenia po ziemi, jego życie się skończy. Atticus przyjął to prawie z ulgą. Ale dziewczyna umrze, to nie dawało mu spokoju. Pomyślał, że to dziwne. W tej chwili prawdopodobnie nie powinien mieć wyrzutów sumienia, ale myśl o jej śmierci, kiedy może według wszelkiego prawdopodobieństwa ją uratować, była nie do zniesienia. Jego myśli wędrowały bardzo daleko, gdy leżał w kałuży własnej krwi, belka przebiła jego klatkę piersiową. Atticus poczuj jak jego nieśmiertelne życie umyka, ale słaby wdech wydobywający się z małej kobiety jak ją nazywał, przywrócił go z powrotem. Ona żyje,. Na razie. Wszyscy inni w autobusie nie żyli. Atticus wiedział to, brak bicia ich serc szumiał w jego uszach. Nie wyczuł ruchu krwi w ich żyłach. Nie było nikogo do uratowania, nikogo z wyjątkiem spokojnej dziewczyny, która uśmiechnęła się do niego łaskawie po tym jak nadepnął na jej nogę podczas wsiadania. Nigdy nie dotykał śmiertelników, z wyjątkiem pożywiania. Jego wyczulony zmysł słuchu powodował, że to było bolesne, przebywać w tak bliskiej odległości, chyba, że pozostawali oni w jego niewoli. Jednak, w jakiś sposób, ta cicha nieśmiała kobieta, która naruszyła jego przestrzeń osobistą wcześniej tej nocy, zawładnęła nim bez jego wiedzy. A może to on wtargnął w jej przestrzeń, nie mógł być tego pewien. Ale niezależnie od sposobu stało się, zszokowało go to. Nie był tak zaskoczony od lat, stuleci nawet. Jednak ta niepozorna kobieta o miękkim wyglądzie, z mysimi, brązowymi włosami i piwnymi oczami, jakoś go zaatakowała. Nie tylko jego ciało, ale także myśli. Niesamowite². A teraz umrze, w nocy, na zboczu górskiej drogi, wraz zresztą z nich. Już nie raz walczył przeciwko siłom ciemności i wygrał. Niezależnie od tego jak poważne były jego urazy i przetrwał, a nie były to łatwe bitwy.
Kiedy Lissa Adams się budziła, ogarnęła ją ciemność. Musiała włożyć ogromny wysiłek w to aby pozostać przytomną w przypadku braku światła, jej oddech był przyspieszony i ogarniała ją panika. Jej obawy tylko wzrosły gdy zdała sobie sprawę, że inna osoba leżała obok niej. Dźwięk miękkiego kapania odbijał się echem, co wskazywało na jakiś rodzaj podziemnej komory lub jaskini. Tak to brzmiało i tak pachniało. Poczuła szorstkie skały i kamienie, rozrzucony piaszczysty brud pod dłońmi. Wiedziała, że było dużo takich miejsc w górach, ale nie pamiętała jak dostała się tutaj. Albo dlaczego była tak wykończona. Próbowała się podnieść, ale wysiłek powodował, że znów zrobiło jej się czarno przed oczami. Poczuła ruch koło siebie ruch, a raczej ruch osoby pochylającej się nad nią. - Gdzie jesteśmy? -Przeniosłem nas do schronienia. ² -tak jasne, leży, zastanawia się, i cofa wspomnieniami wstecz, a ona tam umiera. Naprawdę niezwykłe :) Bogaty i ciepły głos, zniewalający jej zmysły w sposób mroczny i niebezpieczny. Sexy, pomyślała. Słyszała ten głos wcześniej. Towarzyszyły mu błyszczące oczy i zmysłowa rzeźbiona twarz, ta twarz zamigotała w jej umyśle. Ona była zafascynowana, od razu ją zachwycił. Przypomniała sobie, myśląc, że być może najbardziej uderzającym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziała. – Ty nadepnąłeś mi na nogę. Zaśmiał się z jej niewinnych obserwacji, stawiając jej wnętrzności w płomieniach. – Rzeczywiście, ale to było więcej niż 24 godziny temu. Pogładził ją delikatnie palcem po policzku, a ona zadrżała. Nie ze strachu, ale co zaskakujące z pożądania. Jeśli tylko muśnięcie palcem może u niej wywołać taką reakcję, to wolała się nie zastanawiać co mógłby sprawić gdyby się postarał.
Ta myśl zmroziła ją. Mężczyźni tacy jak on, zwykle nie są zainteresowani takimi kobietami jak ona. Lepiej skupić się na tej wyjątkowej sytuacji, w której się znalazła, niż marzyć o jej wybawcy. – Co się stało? Pamiętam, że autobus zbaczając... Ach tak. Stoczył się po stromiźnie góry. Obijałam się bardzo mocno, bałam się. To pewnie dlatego nadal jesteś trochę rozmyty. Gdzie wszyscy? Zesztywniał nieznacznie – Umarli. Jej oddech przyspieszył w szoku, a jej myśli pędziły. – Jak nam się...? – Spokojnie kochanie. Przysunął się bliżej. - Wyciągnąłem cię z wraku i znalazłem schronienie, sam zostałem poważnie uszkodzony w wypadku. Przykro mi ale martwię się o prędkość mojego uzdrawiania. – Co? Gorący oddech owiał jej ucho i przysunął się bliżej niej. Jego silne ramiona otoczyły ją usta muskały linię jej szczeki i przesunęły się niżej – Nie bój się. To nie będzie bolało, ale potrzebuję krwi, a jestem zbyt słaby , aby zawładnąć twoim umysłem. Musisz mi zaufać. Jego słowa sprawiły,że po jej skórze przeszły dreszcze. Wyciągnął ostre zęby i z powrotem zawisł nad jej szyją, jakby delektując się chwilą. Ledwo zdążyła przyswoić jego słowa, zanim uderzył. Ostry ból zarejestrowała tylko przez chwilę, aby został zastąpiony przez największą rozkosz jakiej kiedykolwiek doświadczyła. Intensywnie seksualnej, ogarnęła ją w sposób,
którego nigdy wcześniej nie zaznała. On ssał z jej szyi, lizał i przełykał jak człowiek, spragniony na pustyni. Jednak okazywał szacunek i delikatność jej posiniaczonemu ciału. Dziwne, że się nie obawiała. Wiedziała, że powinna się bać, ale ogarnęło ją tak intensywne podniecenie, że nie miała najmniejszej siły i zamiaru by wydać głos choć najmniejszego protestu. Pił, jak się wydawało przez długi czas, jego ręce wędrowały po jej ciele, dotykały jej piersi, głaszcząc skórę. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że jest naga. Dyszała, a jego długie palce znalazły się wewnątrz, badając ją w najbardziej intymnych miejscach, a jego usta pieściły nieprzerwanie skórę jej szyi. Wiedział jak pracować z ciałem kobiety. Fachowe palce wiedziały żeby dotykać właśnie tam, aby doprowadzić jej zmysły na same wyżyny. Balansowała już na krawędzi,Jego usta nadal zassane na jej gardle, jego oddech muskał jej włosy, jego męski zapach przyjemnie drażnił jej zmysły. Och jak się czuła. Był gorący i twardy naprzeciw niej, mocny i umięśniony w sposób jaki się nie spodziewała. Z jednej strony głaskał jej piersi, drażniąc sutek, gdy jego palce przebiły granicę wyobraźni, przesuwając w jej wnętrzu, w miejscu gdzie tylko kilku mężczyzn kiedykolwiek wcześniej. Ale ten człowiek, którego poznała tak naprawdę kilka minut temu, był jak żaden inny mężczyzna którego kiedykolwiek spotkała. Nawet myśl, że był jakimś mrocznym stworzeniem z legend, nie przeszkodziło jej w przeżywaniu najbardziej intensywnych doznań seksualnych w jej życiu. Ten jeden kuszący palec pompował w niej, rozciągając ją, dodał drugi, a ona zaczęła jęczeć w potrzebie. Nie miała seksu przez długi czas. Była ciasna, ale jej ciało pamiętało. A ten człowiek. Wampir. Okazał się mistrzem w stymulowaniu jej ciała. Dawał jej taką przyjemność. Dwa długie palce poruszały się w niej, a jego kciuk drażnił ją powyżej, znajdując ten doskonały punkt. Przesunęła z bolesnym szarpnięciem biodrami grożąc wysunięciem, ale jego siła
łatwo trzymała ją w jego rękach. Kontynuował gdy ona znalazła się w szponach orgazmu, długiego i intensywnego, jego górna część przykryła jej ciało gdy jego usta nadal karmiły się z małych nacięć, które wykonał. Przyjemność obmyła ją, w najbardziej intensywnych falach, jakich się nigdy nie spodziewała i właśnie wtedy przestało ją obchodzić czy był wampirem, wilkołakiem czy indiańskim wodzem. Widziała jedynie jego mistrzostwo i już wiedziała, że chce więcej. Bogowie! Ależ była słodka, Najsłodsza krew jakiej kosztował na przestrzeni wieków, a było tego wiele. Pokusa wypicia jej do sucha była tak wielka, ale nie po to zadał sobie trud ratowania jej mając siebie za nic. Miał trudności w przeprowadzeniu tej prowizorycznej akcji, kiedy dość pechowo jego serce było naruszone. Wyciągając ją z wraku był bardzo osłabiony. Nie chciał zabić jej teraz. Nie gdy chciał ją smakować ponownie. Chciał mieć tą kobietę i utrzymać ją zdrową. Bardzo szybko może stać się jego nałogiem. Zdał sobie sprawę z opóźnieniem, że nigdy nie uzdrowił się tak szybko w przeszłości, w przeciągu 24 godzin, jak z jej krwią w ciele. Musiał napić się jej krwi z konieczności, zanim znalazł bezpieczne schronienie dla nich. Na szczęście nie straciła dużo krwi w wypadku, ale uszkodzenia jej mózgu zdawały się być poważne. On potrzebuje więcej dla niej, aby leczyć ją dokładniej. Już zmniejszył jej obrzęk czaszki dzięki jego darowi uzdrawiania. Będzie z nią o wiele lepiej podczas drugiej sesji. Ale do tego musi być silniejszy. Jej krew wzmacniała go trzykrotnie,czerpiąc energię z jej krwi. Była silna wcześniej, ale teraz wyglądała tak pięknie dla niego, doprowadzając jego poziom energii na szczyt. Był w pobliżu, w pełni sił. Jak znajdzie siłę, by oderwać się od jej soczystej szyi, aby dać jej uzdrowienie takie jakiego potrzebowała. Ależ była słodka. Z jękiem się wycofał, za pomocą światła przelał w nią uzdrawiający dotyk, podczas gdy jego język lizał wrażliwą skórę jej szyi. Ona rozkosznie wiła się pod nim, ale wiedział, że uzdrawianie jest pierwsze przed zaspokajaniem innych
potrzeb. Rozstrzygnięcie co było silniejsze, pragnienie jej krwi czy ciała, przyjdzie później. – Czy wszystko w porządku? Został przy jej szyi trochę dłużej. – Jestem. Ona dyszała gdy przeniósł się do góry aby całować jej usta. - Jestem w porządku. Proszę.... – Proszę co? Podniósł się aby patrzeć na jej twarz, na której odbijała się odrobina konsternacji, ogromna ilość rozkoszy i pozostałości strachu. - Proszę, proszę więcej? Byłbym bardzo szczęśliwy, ale będę musiał poczekać aby móc leczyć właściwie twoje obrażenia nieco bardziej. W ciemności widział jak jej policzki się czerwienią, co ciężko mu sobie było wyobrazić po ilości krwi jaką zabrał, że jej piękne ciało mogło się jeszcze rumienić. Zawsze lubił skromne kobiety, coś co co staje się coraz trudniejsze do znalezienia w dzisiejszym świecie. – Leczyć mnie? Więc nie jesteś...? Nie zamierzasz mnie zabić? Jej piękne oczy rozszerzyły się ze strachu i stwierdził, że nie lubi jej patrzącej na niego w ten sposób. – Nie kochanie. Pogładził jej włosy, próbując przekazać pewność poprzez delikatny dotyk. – Nie po to rotowałem cię z wraku, jeśli sam miałem obrażenia. Jestem uzdrowicielem. Jeszcze zanim stałem się... Miałem dar uzdrawiania. Chcę go tylko używać
dobrze. Co następuje po, jest w rękach losu. – Kim jesteś? Atticus westchnął, powinien oczekiwać tego pytania. Ale nie myślał dalej, poza potrzebę aby pocieszyć tę małą, śmiertelną kobietę. – Jestem nieśmiertelny. – Jesteś wampirem? Strach zabarwił jej słowa, ale również ciekawość. To był dobry znak. – Niektórzy tak nas nazywają, ale nie jest to termin, który lubię. Jest zbyt wiele nieprawdziwych opowieści związanych z tym słowem, jak i wiele strachu, również. Jesteśmy w większości pokojowymi istotami, które starają się koegzystować. – Ale żywisz się ludzką krwią, prawda? Kiwnął głową, siadając obok niej. Oświetlenie w jaskini było słabe, ale widział ją wyraźnie. Podejrzewał, że mogła go zobaczyć, ze sposobu w jaki śledziła jego ruchy, choć bez wątpienia jej wzrok był gorszy niż jego. – Potrzebujemy krwi, krwi i sexu. Jesteśmy stworzeniami energii i psychiczna siła uwalniana podczas orgazmu jest jak ambrozja dla nas. – Och to dlatego ja... – Doszłaś. Tak kochanie. Lubił drażnić się z nią, co było dziwne. Zwykle nie tracił czasu na rozmowy ze śmiertelnikami. – Doszłaś pięknie dla mnie i moja siła wzrosła. Pomogłaś mi się uzdrowić i teraz ja mogę to samo zrobić dla ciebie.
Nigdy nie był człowiekiem, który często oddawał się przyjemnościom ciała. Miał wiele darów oprócz uzdrawiania. Zdobycz mogła przyjść do niego. Zamącał śmiertelne umysły, więc nigdy nie wiedzieli, o jego czerpaniu energii z nich. Jeszcze jedna rzecz, która wpływała na jego złe samopoczucie, a rosła i stawał się potężniejszy i coraz bardziej mroczny. Ale ta drobna kobieta skończyła to wszystko. Jednym spojrzeniem wywołała pożar, który przywrócił go do życia. Powrót pasji, ona karmiła jego głód jak nikt inny wcześniej. Impuls, który kazał mu ją ratować, gdy pogłębiał się w żalu, gdy byłby zadowolony ze śmierci, opłacił się. Dała mu powód do życia, błysk nadziei, w jego coraz ciemniejszym świecie. Ona może być tą jedyną. Złapał oddech na ogrom tych myśli. Szukał jej. Była dla niego piękna, nawet twarz pokryta smugami brudu i z włosami w nieładzie. Wiedział, że było w niej dużo więcej niż trochę bólu, związanego z urazem głowy, ale wydawało się, że w jej oczach było ciepło i rozkosz, po orgazmie, który jej dał. Był dziwnie dumny, że potrafił to dla niej zrobić i zobaczyć w jej oczach. Każdy nieśmiertelny szukał ich. Jedna osoba na całym świecie, aby uczynić go kompletnym. Większości nigdy nie udawało się odnaleźć ich partnerek. Wielu oszalało, czyniąc z nich prawdziwe potwory. Ale kilkoro, jak on chodziło po ziemi przez wieki ciągle szukając. Pomysł, że mógłby znaleźć ją, teraz gdy był gotowy aby zakończyć wszystko, zdumiewał go. Prawie nie śmiał uwierzyć. Ale były oznaki, starożytne znaki, które kazały mu wierzyć, że ona może być tylko jego. Po pierwsze, smak jej krwi był silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej i jej orgazm napędzany własnymi pragnieniami, w sposób jakiego nie doświadczył od wielu dekad. Chciał w nią wejść.
Zagłębić się w niej i sprawdzić czy reszta legendy mogłaby być prawdziwa. Czy będą dzielić swoje myśli? Czy staną się prawdziwą jednością? Uzdrowienie musiałoby być na pierwszym miejscu, musiał się posuwać powoli. Urazy głowy potrzebują specjalnej opieki. Musi podjąć ryzyko picia z niej i danie jej przyjemności, ponieważ nie było innego sposobu, aby przywrócić własne zdrowie bez jej krwi. Mógłby przyswoić jej istotę, jej siła by wróciła, a on był w stanie zablokować jej najgorszy ból i sprawić by skupiła się na tych przyjemniejszych odczuciach. Da jej to. To było ryzykowne, ale nie było innej drogi³ i był pewien swoich zdolności, aby uzdrowić ją całkowicie. Nie wycofa się teraz, w momencie gdy został przywrócony do życia. ³ No jasne, nie ma innej drogi, dziewczyna potłuczona, pewnie z obrzękiem na mózgu, a on zablokuje jej ból żeby ją przelecieć. Jaki pomysłowy :) po prostu cud miód :D 2 – Ile masz lat? Ciekawość przezwyciężyła w Lissie nad wydawaniem osądów. Pomysł, że siedzi nago, w ciemnej jaskini, a na przeciw niej, jest przyjazny wampir, było po prostu zbyt dziwne. – Chodziłem po ziemi, na długo przed tobą kochanie, odpowiedział ze śmiechem. Dochodzący do niej dźwięk jego głosu był niewyraźny, ledwie potrafiła go zobaczyć wśród tych cieni, ale to on się odsunął. – Mam na imię Lissa. Próbowała usiąść, przez co w jej głowie zaczęło krążyć. – Lissa. Pomruk jego głosu sprawił, że zapomniała o następnym pytaniu. Wypowiedział jej imię jakby miała dla niego jakieś znaczenie, był obok niej,
jego ciepły oddech owiewał jej skórę, a jego głos dotarł i zostawił ślad na całym jej ciele. - Piękne imię dla pięknej kobiety. Potarł jej ramiona i wziął za ręce, umieszczając w nich jakiś mały kosz, a może kubek? Nie mogła wiele zobaczyć w tej ciemnej jaskini, ale mogła zarówno usłyszeć, jak i poczuć chlupot cieczy w tym małym naczyniu, które było teraz w jej posiadaniu. – Zebrałem trochę wody dla ciebie. Ta jaskinia ma źródełka umieszczone z tyłu, powinna być bezpieczna dla ciebie. Pij. – Co to jest? Dotknęła krawędzi kubka, czując gałęzie i liście. Usiadł obok niej. – Splotłem kilka gałązek i liści razem,bo naczynie nie jest całkowicie wodoodporne, ale działa dobrze i to wystarczy. Pij Lissa. Potrzebujesz płynów. Znalazła gładkie miejsce, gdzie liście zostały przeplecione przez gałązki i próbowała wypić. Wypiła wszystko, oblizując usta i opuściła prowizoryczny kubek. Wstrząs przeszedł przez jej ciało, gdy się pochylił i dotknął jej warg, pochyliła się przekształcając pieszczotę w pocałunek, to było słodsze niż cokolwiek czego kiedykolwiek kosztowała. – Jesteś piękna Lissa i smakujesz jeszcze lepiej. Jego szept pieścił jej twarz i zaczął się podnosić po milimetrze naraz. Jego głos odpłynął gdy puścił jej twarz, a widzenie się zachmurzyło. Była silna, ale wciąż odczuwała skutki wypadku, obijała się po autobusie w każdym możliwym kierunku. Położył ją z powrotem na lichym posłaniu z jej zrujnowanych ubrań i pogłaskał po policzku ze światłem, dodając otuchy. – Przykro mi słodka Lissie, musisz odpocząć. – Nie zostawiaj mnie. Chwyciła go za ramię, kiedy miał odejść. Nie miała pojęcia skąd ten impuls pochodził, ale nie chciała być sama. W szczególności nie chciała aby ten człowiek nocy był z dala od niej. Potrzebowała jego ciepła, chciała czuć jego obecność przy jej boku. Sprawiał, że czuła się bezpiecznie. Choć dlaczego tak się czuła z wampirem? Na to nie potrafiła odpowiedzieć.
Logicznie rzecz biorąc powinna się postarać aby uciec, ale logika nie miała nic wspólnego z terrorem jaki ogarnął jej serce, na myśl, że ją opuszcza. – Nie odejdę. Obiecuję. Ale musisz jeszcze odpocząć, zanim podejmiemy się kolejnego etapu twojego leczenia. Leczenie pobiera także energię z uzdrowiciela, a ja także zostałem ranny w wypadku. – Och nie. Jej procesy myślowe były zaciemnione, ciężko jej było się pozbierać. - Czy wszystko w porządku? – Nie martw się o mnie słodziutka. Przyłożył jej rękę do ust i pocałował kostki palców tworząc atmosferę starego świata. - Odzyskuję energię, po kosztowaniu ciebie. Wystarczy zaledwie kilka minut odpoczynku i będę w pełni sił. Wtedy będę gotowy oddać trochę tej energii z powrotem tobie. Ale chcę mieć pewność, że wszystko pójdzie dobrze. Urazy głowy mogą być groźne. Chcę być pewny, że oboje jesteśmy przygotowani, aby podjąć próbę wyleczenia cię całkowicie. Cicho usiadł przy niej, trzymając ją za rękę. Oferując ciepło i komfort, prawie niemożliwe do odczuwania przy wampirze. – Myślałam, że wy chłopaki jesteście zimni. Cierpliwie westchnął. – Mity o moim rodzaju rzadko są prawidłowe. – A co jest prawdą? I już wiem, że piłeś moją krew, chyba, że miałam halucynacje i wyobraziłam sobie tę część. – Nie to nie były halucynacje. Choć normalnie gdy piję ze śmiertelników, usuwam to wspomnienie z ich pamięci. Oni są skłonni panikować, a to nie jest nikomu potrzebne. – Nie musisz grzebać w moich wspomnieniach. Przyznała. - Nie rozumiem dlaczego, ale ci ufam. Może to głupie z mojej strony, ale uważam, że moja sytuacja mogła być dużo gorsza. – Och mogło być gorzej maleńka. Miałaś szczęście. Twoja ufność jest
zadziwiająca, ponieważ nie wydaje się odpowiednia w tym czasie. Chcę cię tylko ochronić. Oczywiście mógłbym być starożytnym zabójcą Venifucus, a to co mówię ma mi zagwarantować twoją współpracę. Ironia w jego głosie pocieszyła ją. Co w sekrecie się jej podobało. Nie tylko podobało się. Coś w niej obdarzyło go zaufaniem. To była ta sama mieszanina strachu i euforii jak, tuż przed wejściem do autobusu. Zrozumiała ostrzeżenie teraz. Lęk był najprawdopodobniej przeczuciem wypadku i śmierci, w związku z tymi wszystkimi niewinnymi duszami w pojeździe. Podniecenie mogło mieć coś wspólnego z jej wybawcą. Od pierwszego spojrzenia w tę przystojną twarz, coś ją przyciągało do niego. Przeznaczenie nie było czymś z czym często próbowała walczyć. Była po prostu wystarczająco utalentowana psychicznie,¹ aby zrozumieć co czasem się stało lub co się ma wydarzyć. Walka z losem powodowała tylko, że życie stawało się trudniejsze. ¹ – Teraz ma wystarczający dar, ale jak wsiadała do autobusu to nie wiedziała czy skurcz w żołądku dotyczył jazdy autobusem, czy publicznego wystąpienia. Teraz się dopiero mądrzy :D Jego słowa przyciągnęły jej uwagę, jej dręczący dar jasnowidzenia ostrzegał o czymś ważnym, a może to było coś co miało się wydarzyć później. Tak czy inaczej ufała tej zdolności na tyle aby dociekać. – Co to za słowo? Veni-coś? – Venifucus. Obce słowo spłynęło z jego ust, aby zostawić jej nerwy drżące. - To jest stare słowo. Jest to nazwa grupy zabójców, którzy opuścili tę sferę wieki temu. Zamilkł na moment, jakby się zastanawiając. - Nie wiem dlaczego przyszło mi to do głowy właśnie teraz, nie myślałem o nich od stuleci. Lissa wiedziała, zostawiła tę informację na później, jej dar prowadził ją czasem tak, aby dowiadywać się takich dziwnych ciekawostek, które stawały się użyteczne. Czasem po kilku miesiącach, a nawet latach.
– Stuleci? Ta myśl ją wstrzymała, a on westchnął. Jedną z jego ciepłych dłoni pogłaskał ją po ramieniu, oferując komfort. – Urodziłem się w czasach...Wy byście to nazwali Ciemnymi Wiekami, choć dla nas były to po prostu trudne czasy. Moja rodzina posiadała małą winnicę, tak jak ja dziś. – Jesteś właścicielem winnicy? Ale...? Nie wiedziała jak zadać to pytanie. Biznesmen, wampirem. To wydawało się zbyt dziwaczne, aby się dłużej nad tym zastanawiać. – Mogę pić wino. W rzeczywistości to przysmak z tego rodzaju, jeden z niewielu, które możemy spożywać bez konsekwencji. A owoc winogrona jest ostatnim łączącym nas punktem ze słońcem. To uzdrawia nas i odżywia. Zawsze lubiłem proces produkcji wina, przechodzący z jednej formy do drugiej, jestem zaangażowany w produkcję wina od około czternastu wieków. Mówił z dumą, jak każdy człowiek sukcesu mówiący o swojej karierze. – Moja główna winnica leży tu w dolinie poniżej. W rzeczywistości, nie jesteśmy zbyt daleko od mojej ziemi. Być może wyjdę i zdobędę trochę ubrań i jakąś żywność dla ciebie. Albo jeśli czujesz się na tyle dobrze, możesz iść ze mną do mojego domu i się oczyścić. Zadzwonimy stamtąd do hotelu, żeby wiedzieli, że wszystko z nami w porządku. –
Byłam w drodze na tą konferencję w poszukiwaniu pracy. Domyślam się, biorąc wszystko pod uwagę, że jest odwołana. Nie chciała myśleć o pieniądzach malejących na jej koncie bankowym lub rachunkach, które rosły. – Nie będzie konferencji, ale staraj się nie martwić. Mam wiele kontaktów biznesowych. Prawdopodobnie znajdziemy dla ciebie jakąś pracę, jak już będziesz zdrowa. Łzy wezbrały z tyłu jej oczu, dla niesamowitej życzliwości tego człowieka. Nie tylko bohatersko wyciągnął ją z wraku i uratował jej życie, ale też oferował pomoc, aby jej kariera wróciła na właściwe tory. Był zbyt dobry, aby być prawdziwy. W innych okolicznościach, byłaby pewnie bardziej ostrożna, ale coś ich przyciągało. Przeznaczenie widać ich ze sobą splotło, będzie lepiej lub gorzej, tego nie była pewna. I nie potrafiła powiedzieć nic na temat najbliższej przyszłości. Atticus leżał obok niej, dostosowując się do jej nastrojów, jak z żadną inną istotą wcześniej, śmiertelną czy też nie. To tak, jakby mógł poczuć jej emocje, choć nigdy nie miał jakichkolwiek zdolności empatycznych. Była złożoną kobietą. Jej powierzchowne myśli były dość chaotyczne po przeżytej traumie. Ale wyczuwał jej wewnętrzny rdzeń, o rzadko spotykanej sile, a już szczególnie u kobiety. Byłą niezwykła pod każdym względem. Czuł jej zgryzotę z powodu braku pracy. Atticus nie chciał jej zbytnio przestraszyć, ale nie miała się o co martwić. Jeśli to będzie konieczne, to on stworzy miejsce pracy dla niej, jeśli naprawdę będzie tego chciała. Mimo że w obecnej sytuacji, bardzo poważnie myślał o utrzymywaniu jej. Miał wystarczająco dużo pieniędzy aby utrzymać armię. Mógł zadbać o jedną małą kobietę i zapewnić jej wygodę na resztę jej naturalnego życia. Ta myśl nie przeszła bez ukłucia. Byłą śmiertelna. Nigdy nie praktykował nawet trzymania zwierzęcia w domu, jak niektórzy jego bracia. To zalatywało niewolnictwem według niego i starał
się tego trzymać. Po raz pierwszy myślał nad tym, aby ta kobieta pozostała z nim. Choć dobrze wiedział co chciałby z nią robić. Nie było sposobu, aby mógł ją trzymać pod swoim dachem i nie skosztować jej krwi ponownie i ponownie. To byłby ważny krok. Musiał się zastanowić nad konsekwencjami, zanim poruszy ten temat. Było również mało prawdopodobne, ale kuszące, że rzeczywiście mogła być jego Jedyną. Musiał znaleźć odpowiedz na to pytanie nim pójdzie dalej, ale nie śmiał mierzyć swoimi nadziejami zbyt wysoko. Szukał na całym świecie od wieków. Już prawie pogodził się z myślą, że nigdy nie przeżyje swojego nieśmiertelnego życia z tą jedną, specjalną kobietą. Prawie. Była w nim niewielka część, która wciąż tego pragnęła, mimo że było to prawie niemożliwym do spełnienia marzeniem. Prawdopodobnie ta kobieta była odpowiedzią na jego poszukiwania. Prawdopodobnie. Ale musiał ją uzdrowić,a dopiero potem zabrać ją, aby być absolutnie pewnym, w jedną albo drugą. Atticus oparł się na łokciu i patrzył w jej piękną twarz w ciemności. – Nie denerwuj się słodka. Będzie lepiej. Na razie skoncentrujemy się na tym aby było ci dobrze. W porządku? Jej twarz rozjaśniła się bez jego pomocy. – W porządku. Chciałabym chciałabym to zatrzymać. Zachichotała i zamknęła oczy i tak nie mogła zobaczyć więcej niż cienie w mroku jaskini. – Mogę w tym pomóc. Ostrożnie położył ręce na ważniejszych punktach jej czaszki i zebrał swoje siły. Korzystając z daru uzdrawiania, kierował impulsy energii do miejsc najbardziej
uszkodzonych w jej nieźle posiniaczonej głowie. Zrobił wiele już wcześniej, ale najdrobniejsze naprawy były poza nim tej nocy. Miał ją ustabilizowaną, ale musiał sobie odpuścić finezję, dopóki nie będzie silniejszy. Minęło sporo czasu, ale wreszcie ukazała mu się zdrowa. Gotowe, teraz planował co dalej. – Jak się czujesz? Ból głowy minął? Jego głos płynął w dół wprost do niej. Czuła się tak dobrze z jego rękami na jej twarzy, w jej włosach. Jej oczy były zamknięte, a umysł dryfował. Ujął ją, zaufała mu podświadomie. W taki sposób, że nigdy tak naprawdę nie powinno to mięć racji bytu. Nawet tych kilku kochanków, których miała w swoim życiu nie kontrolowało jej w taki sposób. Z tym dziwnym człowiekiem, co zaskakujące było to naturalne. Jego moc była po prostu jego drugą naturą. Jej ciało rozpoznawało go na jakimś istotnym poziomie. Nie przejmowała się zadawaniem pytań. Wiedziała z własnego doświadczenia z jej darem, że niektóre rzeczy było trudno logicznie wytłumaczyć. A ten mężczyzna, ta istota byłą niewątpliwie zagadką. Otwarła oczy i zamrugała. Widziała już trochę lepiej, i zaczęła oglądać ich podziemne sanktuarium. Jego postać była mniej rozmazana niż wcześniej. Wzięła to za dobry znak i podniosła się aby z jednej strony dotknąć głowy. – Już nie odczuwam bólu. Głowa już mnie nie boli i myślę, że mój wzrok jest bystrzejszy, ale nadal nie mogę wiele zobaczyć w tej ciemności. Ale jest lepiej, czuję się znacznie lepiej. Dziękuję. – Było mi bardzo miło, moja droga. Jego powieki przymknęły się jakby walczył ze zmęczeniem. –
Wszystko w porządku? Mam na myśli... Chciała zobaczyć wyraz jego twarzy w tej ciemności – Mam nadzieję, że się nie przeciążyłeś. Będzie z tobą dobrze? Prawda? Podniósł jej rękę do ust i delikatnie pocałował. – Jesteś kochana, że myślisz o moim komforcie śliczna Lissie. To prawda,że leczenie zabiera dużo energii, ale poradzę sobie. – Czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić? Wychwyciła jego spokojne słowa, jego ton był powściągliwy, zawahał się lekko przed udzieleniem odpowiedzi. – Istnieje coś co można zrobić, aby wzmocnić nas oboje, ale do tego potrzebny jest dotyk. – Co? Starała się podnieść na łokciu, ale pochylił się ponownie, zmuszając ją do pozostania pod nim. – Powiedziałem ci już, że mogę zyskać siłę z zaspokojenia seksualnego. Jego oczy błyszczały, mogła zobaczyć błyski nawet w tym słabym świetle. - i może przynieść nam przyjemność zarówno tobie jaki mnie jeśli tylko na to pozwolisz. Pozwoli nam to wrócić do pełni sił. – Chcesz...uch... być ze mną?
Zawahała się między słowami, a on spojrzał na nią, ale chciała mieć pewność, że dobrze go rozumie. Zbyt prosto było budować marzenia wokół takiego człowieka. – Chcę kochać się z tobą rozkoszna Lissie. Pochylił się przygryzając jej nagie ramie. – Ale ja nic nie biorę. Policzki ją piekły ze wstydu. - Mam na myśli... Nie była w stanie dokończyć zdania. – Nie bój się kochanie nie możesz zajść ze mną w ciąże. Nie, chyba, że... Nie dokończył myśli ale wyczuła zadumę w jego słowach – Co? – Jedynym sposobem abyś mogła zajść ze mną w ciąże, byłaby sytuacja, gdybyś była moją jedyna, prawdziwą, przeznaczoną mi partnerką, ale to jest mało prawdopodobne abyś nią była. Szukałem od wieków i nigdy jej nie odnalazłem. Cicho wciągnął powietrze i kontynuował. - Nie możesz złapać ode mnie żadnych chorób. My nie cierpimy na śmiertelne choroby. Jesteś bezpieczna. Lissa była zawstydzona kierunkiem rozmowy, ale on nie wypuścił jej, jeśli już to przysunął się bliżej. –
Nie odczuwałem rozkoszy z kobietą, przez bardzo długi czas, ale właściwie też jej nie szukałem. Dopiero gdy spotkałem ciebie, zacząłem odczuwać brak przyjemności. – Nie musisz mnie okłamywać. Delikatnie ważyła słowa, to było silne pragnie aby ukryć swoje uczucia, a były zdecydowanie zbyt blisko powierzchni. Ta niesamowita sytuacja i ten niezwykły człowiek, sprawiał, że nie potrafiła się kontrolować. Cofnął się, tak że nie mogła zobaczyć wyrazu jego twarzy. Jego oczy były jasne, lśniące kule w ciemności, a jego usta zaciśnięte, jasno wskazywały jak zmęczony był. – Ja nie kłamię, kiedy po raz pierwszy cię dotknąłem, wiedziałem, że jest coś innego w tobie. Przyciągałaś mnie jak żadna inna kobieta na przestrzeni lat. Chciałem cię od chwili gdy cię zobaczyłem. Planowałem śledzić i obserwować cię w hotelu. A teraz jesteś tutaj. Skosztowałem cię i wątpię bym mógł się zatrzymać. Nawet gdy byliśmy w autobusie myślałem o tym, że chcę do łóżka tylko ciebie. Twoje ciepło i energia bardzo mnie kuszą. – Naprawdę? Jej głos był słaby, bez pewności, ale zafascynowany ideą tego co by się stało gdyby nie wypadek. Mógł już być jej, a ona nadal miała w pamięci, jak silny, elegancki i niesamowity był. W sumie była zadowolona,że nie pamiętała nic z wypadku, jej myśli były zachmurzone. Ale teraz mogła zapamiętać każdy szczegół z tym człowiekiem i trzymać się tego wspomnienia w
przyszłości. Była pewna, że nigdy już nie pozna nikogo takiego jak on. Uzdrowienie pokazało jej, że jego magia była rzeczywista. Nie magia wampira, ale jego własna. Był wszystkim o czym kiedykolwiek marzyła, ale nigdy nie ośmieliła się mieć nadziei. Wiedziała, że nie było żadnej przyszłości dla nich. Ale w tym czasie na tę jedną chwilę mogła doświadczyć wszystkiego w jego ramionach. Wszystkiego o czym marzyła potajemnie przez całe życie. Tylko jej serce byłoby zagrożone, bo podejrzewała, że bardzo łatwo mogłaby zakochać się w nim. Ale było to ryzyko, które była gotowa podjąć. Gdy jej dotknął, nieziemski ogień zawładnął jej zmysłami, docierając do samej duszy, nie rozumiała jak tyle rozkoszy może jej dać sam dotyk jego rąk. Chciała tego mrocznego nieznajomego. Chciała go z pasją silniejszą od niej. – Tak kochanie. Jego głos płynął nad nią. - Chcę cię. Oczarowałaś mnie, daj mi szansę. Jego słowa rozpaliły szał potrzeby w jej organizmie. Powinna mu odmówić, ale nie mogła odmówić potrzebie, która płonęła w jej ciele. Sięgnęła do niego, potrzebując, tęskniąc. – Proszę. Powiedziała po prostu, podejrzewając,że mógł śledzić cały jej proces myślowy w jej odpowiedzi. Było oczywiste,że widział w ciemności o wiele lepiej niż ona. To był kolejny smakołyk, zapisany w jej pamięci, żeby mogła tego doświadczać później, gdy już nie będzie go w jej życiu. Pochylił się całując jej uśmiechnięte usta, rozpalając ją gorączką, o jakiej zawsze śniła. Ogień szalał w jej zmysłach, gdy jego język złączył się z jej. Jego zęby były ostre, przypominając jej sposób w jaki ją wcześniej ugryzł, przygryzł jej usta. Powinna się bać, ale nic z tego.