1 Tłumaczenie: ma_dzik00 Całość tłumaczenia należy do ma_dzik00 i jego udostępnianie bez zgody autorki jest zabronione.
Jane Harvey-Berrick - Niebezpieczny by znać i kochać
Informacje o dokumencie
Rozmiar : | 5.8 MB |
Rozszerzenie: |
//= config('frontend_version') ?>
Rozmiar : | 5.8 MB |
Rozszerzenie: |
1 Tłumaczenie: ma_dzik00 Całość tłumaczenia należy do ma_dzik00 i jego udostępnianie bez zgody autorki jest zabronione.
2 Cisza. Pod jego oknem przejeżdżały samochody, pedałowały rowery, wyprowadzano psy- świat toczył się na przód. Każda czynność ze swoim unikalnym układem czynności, orkiestra hałasów: opony, hamulce, rozmowy, szczekanie. Żaden z dźwięków niespenetrowany. Poczuł za sobą czyjąś obecność, obrócił się i zobaczył zatroskane oczy swojego brata. - Dzisiaj jest ten dzień, studenciaku. Daniel uśmiechnął się szeroko i wzruszył ramionami.- Chyba tak. Zef wyciągnął do niego rękę i ścisnęli sobie dłonie, a potem wciągnął Daniela w mocny uścisk. - Jestem z ciebie dumny, bracie- szepnął.- Mama i tata też byliby dumni. Potem odsunął się i klepnął swojego brata w ramię. - Nie spieprz tego. Daniel wyszczerzył się. - Nie mogę nic obiecać.
3 Kiedy Lisanne weszła do sali zajęć z Kirsty wiszącą jej na ramieniu, w środku była już grupa studentów, która rozsiadła się po całej sali. Było za wcześnie na stworzenie się jakichś klik, ale kilka dziewczyn siedziało w grupie i chichotało nerwowo. Chłopcy byli na to zbyt dumni i siedzieli w izolacji. Lisanne rzuciła okiem na zebrane typy ludzkie. Większość wyglądała przeciętnie, tak jak ona, ubrani w jeansy i T-shirty, ale był tam jeden facet w koszuli i krawacie. O matko! Lisanne założyła się ze sobą, że miał w swoim plecaku egzemplarz Wall Street Journal. Była zdziwiona jedynie tym, że nie nosił aktówki. Dlaczego, na Boga, zgodziła się chodzić na „Wstęp do Biznesu 101”? A, tak, bo jej rodzice uważali, że ukończenie specjalizacji muzycznej nie poprowadzi do wielkiej kariery. Jej nowa współlokatorka próbowała patrzeć na to optymistycznie. - To do dupy- powiedziała Kirsty.- Ale nigdy nie wiesz, kiedy możesz spotkać jakiegoś słodkiego faceta, który okaże się następnym Markiem Zuckerbergiem. - To znaczy niskiego i z kiepskim gustem w ciuchach? Kirsty zaśmiała się.- Nie, głupolu: bystrego i okropnie bogatego! Lisanne westchnęła. - Hej Lis! Przestań myśleć o niebieskich migdałach! Uniosła głowę, oderwała wzrok od Pana Na Czasie, potem jej twarz rozweseliła się, kiedy Kirsty mrugnęła do niej i zdjęła buty. - Jestem zdziwiona, że w ogóle potrafisz w nich chodzić. A, racja, nie potrafisz. Kirsty uniosła brwi. - Hello! To Manolo! Mają dobrze wyglądać, a nie być wygodne. - Oczywiście, ale jestem głupia. Kirsty zachichotała.- Taa, nieważne. Ok, poważnie. Z którym z tych facetów byś się umówiła?- I machnęła ręką wokół całej sali. Lisanne zaśmiała się.- Z żadnym z nich na nic z tych rzeczy. - Nie? Nie uważasz, że ten facet w czerwonym t-shircie jest słodki? Lisanne wykrzywiła szyję.- Jest w porządku, chyba. Tylko nie mój typ.
4 - A jaki jest twój typ?- Zapytała zaciekawiona Kirsty. Wszyscy słodcy faceci byli w typie Kirsty. Lisanne wzruszyła ramionami. Prawda była taka, że nie chodziła za dużo na randki w liceum. Ok, zmieńmy to na nigdy, chyba żeby brać pod uwagę bal maturalny i fiasko, które nie było randką. Jak nie randka może być całkowitą katastrofą pozostawało dla niej tajemnicą, ale to była najgorsza, najbardziej upokarzająca noc w jej życiu, zawierająca wymioty- kogoś innego- i… Nie, nie chciała o tym myśleć. To z pewnością się nie liczyło. - No, Lis- powiedziała zachęcająco Kirsty.- A co z tym facetem, z którym czatowałaś na Facebooku wczoraj w nocy? - Z Rodneyem? Nie, to tylko przyjaciel z liceum. - Więc nie jest…? - Fuj, nie! Znam go od przedszkola. To byłoby po prostu… dziwne. - Więc jesteś dostępna? Lisanne była bardzo dostępna. Po prostu nie widziała nikogo, kto podobał jej się w ten sposób. - Więc powiedz mi, czego szukasz w razie gdyby… no wiesz. - Och, nie wiem: kogoś innego. Kogoś… - Takiego jak on?- Powiedziała Kirsty wskazując głową na faceta, który wszedł do sali. No on na pewno był inny. W zasadzie, Lisanne była pewna, że wszedł do niewłaściwej sali przez pomyłkę. Nie było mowy, żeby ktoś taki jak on brał udział w zajęciach z biznesu. Wszystkie oczy, męskie i żeńskie pomknęły w jego kierunku, kiedy wszedł do sali jakby była jego własnością. Siadł w drugim rzędzie, emanując arogancją i zdejmując swoje Ray Bany. Był wysoki, szczupły i miał krótkie, postawione do góry, czarne włosy. Zdjął swoją skórzaną kurtkę i nawet z tej odległości Lisanne widziała, że miał szerokie plecy i muskularne ramiona, z których spływały czerwone, złote i czarne tatuaże. Obejrzał się za siebie i Lisanne nie mogła nie zauważyć małego srebrnego kolczyka w jego lewej brwi. Bez słowa i kontaktu wzrokowego z kimkolwiek, rzucił swoją marynarkę na jedno siedzenie, a plecak na to po jego drugiej stronie. Z pewnością była taka zasada, że wszystkie szkolne gwiazdy siadały na tylnym rzędzie? Ale nie, nie on. Lisanne poczuła, że marszczy brwi. - Fuj, nie, nie znoszę takich facetów- powiedziała.- Emo, którzy myślą, że są lepsi od innych.
5 - Taa, ale jest słodki- powiedziała Kirsty, oblizując usta.- Ten chłopak jest naprawdę niezły. Dowiem się, kim jest. - Z pewnością nie mój typ- powiedziała Lisanne z nutą ostateczności. Profesor Walden wszedł do pomieszczenia i rozmowy natychmiast ucichły. Wszyscy zaczęli wyjmować swoje kartki i laptopy, gotowi do robienia notatek. Wszyscy oprócz faceta z kolczykiem we brwi. Nie ruszał się. Nawet nie wyciągnął notatnika. Lisanne nie wiedzieć czemu czuła się nim poirytowana. Jej rodzice zapłacili dużo pieniędzy, żeby mogła pójść na studia, a frajerzy jak ten koleś byli tu tylko dla zabawy. Lisanne nie znosiła takich ludzi- ludzi, którzy byli fałszywi. Zdała sobie sprawę, że już z pewnością spędziła zbyt dużo czasu na gapieniu się na „ Faceta z Kolczykiem we Brwi” i że zaczął się wykład. Ale co jakiś czas jej oczy wracały do niego. Spodziewała się po nim, że zaraz zaśnie albo zacznie bawić się swoim iPodem, ale jego oczy były skupione na profesorze Waldenie. Prawie nie mrugał przez całe 50 minut. To było dziwne. Może był naćpany? Mimo, że była dopiero dziewiąta rano, to była najbardziej prawdopodobna odpowiedź. Pod koniec wykładu, Pan Na Czasie zadał kilka pytań i nawet wyjął swój egzemplarz Wall Street Journal, żeby przedstawić swój punkt widzenia. Lisanne mentalnie uniosła pięści do góry: szczyciła się tym, że bardzo dobrze potrafiła odczytywać ludzi. Kiedy sala zaczęła się opróżniać, nie mogła nie zauważyć, że Facet z Kolczykiem we Brwi nie odezwał się do nikogo, nadal nie nawiązał kontaktu wzrokowego z nikim, z kim dzielił zajęcia. I znowu założył okulary przeciwsłoneczne. W budynku. Co za palant. Ale musiała przyznać, że Kirsty miała rację co do jednej rzeczy: był słodkim palantem. Jego włosy były tak czarne, że prawie niebieskie, a jego czysta skóra była opalona na złoto. Z tego, co widziała w jego oczach, to były jasno orzechowe, okolone długimi rzęsami nad idealnymi kośćmi policzkowymi i pełnymi, całuśnymi ustami. Całuśnymi? Gdzie była prawdziwa Lisanne Maclaine i kto do diabła miał takie myśli? Z sapnięciem wycelowanym na niesprawiedliwość świata, gdzie pięknym ludziom wszystko uchodziło na sucho mimo, że byli palantami, Lisanne poszła prosto do sali ćwiczeń na jej osobistą lekcję z profesorem od skrzypiec. Kiedy biegła przez trawnik nie mogła przestać zastanawiać się, dlaczego taki piękny chłopak chciałby zbezcześcić to, co dostał od Boga i pokryć swoje ciało tatuażami, wepchnąć sobie kawałek metalu w brew. Prawda, ona miała przekłute uszy, ale to było co innego.
6 Oczywiście. Nie wiedziała, dlaczego dziewczyny w szkole tak się podniecały wytatuowanymi facetami. Lisanne nie widziała w tym sensu i z pewnością nie zamierzała sobie zrobić tatuażu. To wyglądałoby dziwnie, kiedy skończyłaby czterdzieści lat. Westchnęła, zastanawiając się dlaczego urodziła się tak cholernie wrażliwa. Poranek minął szybko i Lisanne zapomniała o Facecie z Kolczykiem we Brwi. Jej nauczyciel od skrzypiec, profesor Crawford okazał się był niesamowity i Lisanne pomyślała, że będzie im się naprawdę dobrze współpracowało. Dał jej kilka wskazówek jak może polepszyć swoje ruchy smyczka i to od razu pomogło. Była w dobrym nastroju, kiedy wpadła na Kirsty w stołówce. - Hej współlokatoreczko!- Usłyszała głośny głos.- Posadź tu swój tyłek. Kirsty siedziała przy stoliku z trzema innymi dziewczynami, których Lisanne nie znała. Rozbawiło ją, że Kirsty miała bose stopy i usiadła obok niej. - Co się stało z Manolo?- Zapytała Lisanne w uśmiechem. - Powiedzmy, że zachowam je na wieczór na mieście, na który będę jechała limuzyną- prychnęła Kirsty. Lisanne uniosła brew.- Byłam pod wrażeniem, że w ogóle spróbowałaś w nich chodzić. Ja skręciłabym sobie kark. Kirsty zaśmiała się głośno i kilku facetów spojrzało w jej kierunku, lustrując ją. Z ich min bez wątpienia można było wnioskować, że podoba im się to, co widzą. Cóż, nie było do czego się przyczepić: Kirsty miała włosy w kolorze pszenicy, które spływały lokami prawie do jej pasa, idealne kształty, buźkę laleczki i wielkie niebieskie oczy. Gdyby była wyższa, mogłaby być modelką. W porównaniu z nią, Lisanne był zwykła, ale żeby być sprawiedliwym, to większość dziewczyn wyglądała tak przy Kirsty. Jej własna twarz była zbyt okrągła, szczęka za ciężka, szare oczy zwykłe, proste brązowe włosy bez wyrazu i choć jej figura była przyzwoita, to nie było to nic specjalnego. W ogóle nic specjalnego. Część Lisanne, ta sukowata część, z której nie była bardzo dumna, naprawdę chciałaby znielubić Kirsty- ale ta dziewczyna była zbyt cholernie miła. Yszz. Kirsty przedstawiła ją innym dziewczynom przy stole: Trudy, Shawna i Holly. Wszystkie studiowały modę tak jak Kirsty. Nie żeby Lisanne potrzebowała wskazówki, by się tego domyślić- ich ubrania krzyczały „dzieło projektanta mody” z pół mili. - Jak minęły ci dzisiaj inne zajęcia?- Powiedziała Kirsty.
7 - Taaa, dość dobrze. Mój profesor od skrzypiec jest niesamowity. - Skrzypce?- Zakpiła Shawna.- To wyjątkowo kiepskie. Kirsty zaśmiała się, ale powiedziała dynamicznie.- Nie w sposób w jaki Lisanne na nich gra- uśmiechnęła się i puściła oczko do swojej współlokatorki, ale potem jej uwaga została odwrócona i jej oczy zmieniły kierunek. - Popatrzcie tylko na Pana Wysokiego i Przepysznie Niebezpiecznego!- Powiedziała Shawna oblizując usta, kiedy powędrowała wzrokiem za oczami Kirsty. Lisanne zobaczyła jak Facet z Kolczykiem we Brwi idzie przez stołówkę. Nadal miał ubrane okulary przeciwsłoneczne. Nadal był sam. - A, on- prychnęła.- Ma z nami zajęcia z biznesu. To prawdziwy palant. Już kiedy wypowiedziała te słowa, brzmiały dziwnie w jej ustach. Racjonalnie, wiedziała, że w zasadzie nie zrobił jej nic takiego, by tak się zdenerwowała. Chodziło po prostu o sposób w jaki tam siedział, nie robiąc notatek, tak jakby był ponad tym wszystkim. Shawna uśmiechnęła się z wyższością.- Dla twojej informacji, ma na imię Daniel Colton. Pochodzi stąd i ma reputację, tak słyszałam. - Jaką reputację?- Zapytała gorliwie Kirsty. - W tym tygodniu brał już udział w dwóch bójkach- powiedziała Shawna, ciesząc się, że to właśnie ona może o tym donieść.- Rzucił się na jakiegoś studenta ostatniego roku bez powodu- potem ściszyła głos.- Mówią, że jest facetem, do którego trzeba się zgłosić, jeśli chcecie czegoś dodatkowego. No wiecie, trawy, alkoholu, koksu, amfy. Facet ma wszystko. Nie miałabym nic przeciwko spędzeniu z nim dodatkowego czasu, jeśli wiecie, co mam na myśli. Słyszałam, że jest dziki w łóżku. Usta Lisanne ułożyły się w zniesmaczonej minie i nie tylko z powodu wyrazu twarzy Shawny. Jak ten facet mógł tak jawnie sprzedawać narkotyki na kampusie? To pasowało do jej niskiej oceny na jego temat, która spadła jeszcze bardziej. Ale też, jeśli ludzie dowiedzieli się o nim podczas pierwszego tygodnia, to władze uczelni też niedługo o tym usłyszą. Mimo całej sympatii, nawet nie dotrwałby do końca pierwszego semestru. - Z pewnością czuć od niego wibracje niegrzecznego chłopca- zgodziła się Kirsty. - Mmmhmm- wymamrotała Shawna.- Seksowny, z pewnością seksowny. - Szalony, niegrzeczny i niebezpieczny- powiedziała Kirsty uśmiechając się.- Co myślisz, Lisanne? Podobają ci się niegrzeczni chłopcy?
8 Lisanne pokręciła głową tak mocno, że mogłaby przysięgnąć, że jej mózg się zatrząsnął. Kirsty zaśmiała się i zaczęła opowiadać o planach na weekend. Poirytowana sobą Lisanne, wyrzuciła z głowy wszystkie myśli o Facecie z Kolczykiem we Brwi. Niektórzy ludzie po prostu nie wiedzieli ile mają szczęścia. *** Pierwszy weekend Lisanne z dala od domu był ciężki, łagodnie to ujmując. Tęskniła za swoją rodziną. Tęskniła za rozmowami ze swoją mamą, która była też jej najlepszą przyjaciółką. Pewnie, że rozmawiały przez telefon każdego wieczoru, ale to nie było to samo. Tęskniła za kiepskimi dowcipami swojego taty i jego silną, cichą obecnością- uczuciem, że jakikolwiek będzie miała problem, on go rozwiąże. Lisanne tęskniła nawet za swoim młodszym bratem, Harrym, który miał już 13 lat, więc nie był taki mały i był prawdziwym wrzodem na dupie. Ale i tak tęskniła za nimi wszystkimi. A na studiach było tak inaczej. Po pierwsze musiała dzielić się pokojem po raz pierwszy w swoim życiu, co oznaczało bardzo mało prywatności, mimo że Kirsty okazała się być miła. Znowu to słowo. Musiała przyzwyczaić się do korzystania ze wspólnych łazienek i nosić klapki pod prysznicem, poirytowana, że będzie musiała czekać na drugi rok, kiedy to żeńskie akademiki zostaną przebudowane i będą miały własne łazienki. Brakowało jej tego, że nie może dla siebie gotować, a w zamian za to jeść wszystkie posiłki w stołówce. A ilość zadań, jakimi obarczali ją jej profesorowie była przytłaczająca. Czuła lekką panikę, kiedy zdała sobie sprawę jak napięty będzie jej grafik i fakt, że pod koniec pierwszego tygodnia już była do tyłu na dwóch przedmiotach- zwłaszcza na biznesie, który mógłby być prowadzony w języku starożytnej Grecji, tyle z tego rozumiała. Ale był piątkowy wieczór i Kirsty namówiła ją, żeby poszły z dziewczynami na pizzę do miasta. Pomimo, że była tam Shawna, Lisanne bawiła się lepiej niż się tego spodziewała. Sobotnie popołudnie spędziły na nauce, a po południu ruszyły na wyprzedaże i za namowami Kirsty, Lisanne wydała więcej niż powinna na parę jeansów przeznaczonych na wieczorne wyjście.
9 W niedzielę Lisanne tak martwiła się o swoje prace domowe, że postanowiła spędzić popołudnie i wieczór w bibliotece. Jeezu, jakie to przykre. Nie była zaskoczona, kiedy biblioteka okazała się prawie pusta, skrzypienie jej krzesła po podłodze odbijało się od ścian pomieszczenia. Trzech kolesi, którzy okazali się studentami medycyny, ślęczało nad książkami od anatomii i rzuciło jej poirytowane spojrzenia zaskoczeni jej wtargnięciem- a kilkoro ludzi chodziło bez celu między półkami. Wyłączyła swojego iPoda z westchnięciem, pozwalając uciszyć się ostatnim tonom „Runnin out of Air” Love and Theft. Potem jej wzrok padł na ostatnią osobę jaką spodziewałaby się spotkać w bibliotece, a już na pewno nie w weekend- na Facecie z Kolczykiem we Brwi. Siedział sam przy stoliku z otwartymi książkami do biznesu. Co jakiś czas zapisywał coś na laptopie. Lisanne usiadła przy stole, który miał na niego widok, przez przypadek. Zdecydowała, że pewnie spotyka się tam ze swoimi kontaktami w sprawie dilerki i jeśliby tak było, to powie o tym bibliotekarce. Prawdopodobnie. Może. Ale patrzyła zauroczona jak jego długie palce przeczesują włosy albo ciągną za kolczyk. Po pół godziny, musiała przyznać, że nie robił nic poza uczeniem się, choć wyglądał na typ faceta, który teraz leczyłby się po ostrej sobotniej nocy. W końcu odwróciła wzrok i skierowała go na swoje prace domowe, których ilość nie zmniejszyła się w ciągu ostatnich 30 minut bezmyślnego gapienia się. Po prawie czterech godzinach prawdziwego uczenia się, oczy Lisanne były zmęczone i zamazane- jakby kartki jej książek były pokryte papierem ściernym. Nie chciała niczego więcej niż wrócić do swojego pokoju i zasnąć. Miała nadzieję, że Kirsty nie wróci cała nabuzowana i głośna, ale to chyba była przegrana sprawa. Potarła twarz i spojrzała w górę- prosto w orzechowe oczy Faceta z Kolczykiem we Brwi. Spodziewała się, że zaraz odwróci wzrok, ale nie zrobił tego. Podtrzymał jej wzrok z beznamiętną miną. Ku jej poirytowaniu, Lisanne poczuła jak jej skóra zaczyna płonąć od rumieńca. Nie, nie, nie! Nie przy nim! Ale jej rumieniec nie umiał się zachować i nie zwracał na nią uwagi. Została ocalona przez bibliotekarkę, która ogłosiła, że zamykają bibliotekę. Kiedy Lisanne znowu odwróciła głowę, Facet z Kolczykiem we Brwi już schował swojego laptopa i książki do czarnej, skórzanej torby na ramię i kierował się do wyjścia.
10 Lisanne pospiesznie chwyciła swoje książki i pobiegła za nim, mówiąc sobie, że nie chciała zostać sama w tym przerażającym, starym budynku. Był jakieś dwadzieścia stóp przed nią, kiedy potknęła się na progu biblioteki i poleciała na zimne schody. Krzyknęła, gdy jej ręce otarły się i wylądowała boleśnie na kolanach. Facet z Kolczykiem we Brwi nawet nie zwolnił, nie wspominając już o tym, że nie obrócił się żeby jej pomóc. Musiał usłyszeć jej krzyk, a i tak kompletnie ją zignorował i zniknął w ciemności. Zraniona i upokorzona, Lisanne zebrała swoje książki chicho przeklinając czarnowłosego chłopaka, który tak tragicznie ją rozkojarzył. *** Następnego ranka Lisanne wstała o wiele za wcześnie jak na kogoś, kto został obudzony, jak przewidywano, o 1 nad ranem. Jej dłonie były poobdzierane, a kolana czarno niebieskie. Ale co gorsze, czuła się też posiniaczona wewnętrznie. Jak mógł ją tak po prostu zignorować, gdy stała jej się taka krzywda? Lisanne wiedziała, że ona nie zostawiłaby nieznajomego leżącego na ziemi bez pomocy. Co za osoba się tak zachowywała? Z pewnością nie chciała się tego dowiedzieć. - Jest za wcześnie- zajęczała Kirsty.- I kto, do diabła, pozwala robotnikom na roboty drogowe w poniedziałkowy poranek przed akademikiem? Lisanne wyjrzała przez okno. Nie, żadnych robotników. Te szumy były jedynie w głowie Kirsty. Lisanne przewróciła oczami, ale nie mogła opanować współczującego uśmiechu, gdy patrzyła skacowaną współlokatorkę. - Wygląda na to, że wieczór ci się udał. Kirsty podciągnęła się do góry i oparła o wezgłowie łóżka, owijając się pościelą. - Powinnaś tam być, Lisanne, było niesamowicie. Nasze fałszywe dowody osobiste były strzałem w dziesiątkę. Shawna piła tequilę, kompletnie się skończyła. Lissane nie mogła nic poradzić na swój mały, władczy uśmiech i Kirsty spojrzała na nią zaciekawiona. - A ty, co robiłaś?
11 - Nie wiele. Uczyłam się. Lisanne nie mogła zdobyć się na to, by opowiedzieć Kirsty o swoim wypadku w bibliotece, albo raczej na schodach biblioteki. I na pewno nie miała zamiaru wspominać o udziale Faceta z Kolczykiem we Brwi. Cóż, i tak nie było o czym opowiadać. Kirsty jęknęła i Lisanne również się wzdrygnęła. Raz się kiedyś upiła i nie podobało jej się to. To było na weselu jej kuzyna i nie było to uczucie, jakie chciałaby sobie przypominać. Przenigdy. Zwłaszcza tego jak zwymiotowała sobie na nową sukienkę. Chwyciła butelkę wody z ich małej lodówki i postawiła ją razem z dwiema tabletkami Advilu na łóżku nocnym Kirsty. - Ratujesz mi życie- jęknęła Kirsty, sięgając palcami po tabletki. Spojrzała w górę, kiedy Lisanne zaczęła otwierać drzwi. - Dokąd idziesz? - Na zajęcia- powiedziała Lisanne unosząc brwi. - Ok, zobaczymy się później? Dzisiaj wieczór włoski. - Emm, nie, dzięki. Mam coś do zrobienia- powiedziała oględnie Lisanne.- Do zobaczenia. *** Teraz, kiedy Lisanne stała przed budynkiem, to już nie wydawało się takim dobrym pomysłem. Przygryzła wargę i jeszcze raz spojrzała na ulotkę. Tak, to na pewno był właściwy adres, ale nie wyglądało to na miejsce, do którego chciałaby wejść bez uzbrojonego ochroniarza. Melina- to właściwie słowo. Rudera- kolejne. Miejsce o złej reputacji. Przerażające. Dziura. Nawet kiedy stała na zewnątrz, czuła smak stęchłego piwa, a chodnik był zaśmiecony petami. Przynajmniej był środek dnia. Nie żeby ktoś w środku o tym wiedział- okna od strony ulicy były pomalowane na czarno. Czuła lekkie mdłości i zdała sobie sprawę, że pocą jej się dłonie, gdy wycierała je o nowe jeansy. To był zły pomysł. Powinna wrócić do akademika zanim zrobi z siebie jeszcze większą idiotkę.
12 Lisanne właśnie przekonała siebie, że powinna zawrócić i odejść, kiedy metalowe drzwi otworzyły się. Patrzył na nią największy mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziała. Jezu, był ogromny. Wyglądał tak jakby mógł zmiażdżyć jej żebra jedną ręką gdyby chciał. Jego głowa była albo łysa albo ogolona, a ramiona i szyja całkowicie pokryte tatuażami. Uśmiechnął się do Lisanne, a ona automatycznie zrobiła krok w tył. - Hej dziewczynko, przyszłaś na przesłuchanie? - Emm, tak?- Powiedziała niepewnie Lisanne. - Wchodź, skarbie. Lisanne chciała powiedzieć „nie”. Chciała się obrócić i uciec, ale jej stopy nie chciały słuchać reszty ciała. Mężczyzna nadal na nią patrzył, więc wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Bardzo żałowała, że nie zostawiła komuś informacji, gdzie się wybiera- żeby wiedzieli gdzie szukać jej zwłok. Może jej komórka miała namierzanie satelitarne. Może powinna była wcześniej schować ją gdzieś w klubie… - Tędy, skarbie. Gigant poprowadził ją korytarzem w głąb budynku. Ciemne ściany śmierdziały potem i wysokoprocentowym alkoholem albo może alkoholem, który wypocił się podczas tańca, goszcząc ludzi każdego weekendu. Światło było przytłumione i żadne światło dnia nie miało wstępu do tej krypty. Lisanne próbowała sobie wmówić, że plamy na podłodze na pewno nie pochodzą od krwi. Potem usłyszała echo czyjegoś śmiechu. To był taki wesoły, beztroski śmiech- w ogóle nie brzmiał jak śmiech seryjnego mordercy. Niespodziewanie poczuła jak jej ciało się relaksuje. Patrząc przez mgłę zobaczyła grupkę mężczyzn stojących na małej scenie. Wszyscy w tym samym momencie obrócili się, żeby na nią spojrzeć i ich śmiech zniknął. - Kolejna owieczka na rzeź- powiedział niski głos i kilku z nich cicho zachichotało. Lisanne przełknęła, potem wyprostowała się i podeszła bliżej z determinacją, ale czuła jak jej żołądek skręca się. Obserwowali ją z rozbawieniem, ale pomimo ich strasznego wyglądu, ich zachowanie nie było groźne. Zatrzymała się, gdy zauważyła, że jednym z nich jest Facet z Kolczykiem we Brwi. Dlaczego to właśnie on musiał tu być, żeby doświadczyć jej kolejnego upokorzenia? Spojrzał na nią jakby jej nie znał i Lisanne pomyślała, że była głupia myśląc, że ją rozpozna albo będzie pamiętał.
13 Opierał się o pianino z jedną nogą ugiętą za plecami, zgiętą w kolanie, jego postawa była zrelaksowana. Kiedy Lisanne podeszła bliżej, zeskoczył ze sceny. - Wychodzę. Pieprzone przesłuchania- powiedział znudzonym głosem. - Jasne, Dan- powiedział cicho jeden z mężczyzn.- Nie bądź obcy. Ale Facet z Kolczykiem w Brwi zignorował go, przeszedł obok niej i poszedł dalej niosąc w ręce kask motocyklowy. Lisanne była oburzona jego niegrzecznym zachowaniem. Co za palant. *** Daniel był poirytowany sobą za to, że poszedł do klubu. Wiedział, że to jedynie rozpęta gównianą burzę wspomnień i naprawdę nie potrzebował wykładu, jaki da mu jego brat, gdy się dowie- ale jakoś nie był też w stanie trzymać się z daleka. Mimo to, nie było mowy, żeby został na kolejnym marnym przesłuchaniu. Miał swoje granice. Był zaskoczony, kiedy pojawiła się ostatnia ofiara. W ogóle nie wyglądała jak dziewczyna, która mogłaby przychodzić do ich klubu. Kochał to miejsce, ale musiał być uczciwy- to była cholerna dziura. Po pierwsze, wyglądała za młodo i zbyt świeżo. Ale Daniel wiedział, że pozory mogą mylić. Zbyt dobrze wiedział jak ludzie oceniali go w chwili, kiedy widzieli go po raz pierwszy. Reakcje były przewidywalne. W większości nie dbał o to, co myślą ludzie. Nie, to nie była prawda. Nie dbał o to, co myślą na temat jego wyglądu. Wiedział, że jego tatuaże, jego kolczyki, sposób w jaki był ubrany, dawał ludziom informację, że mają się odpieprzyć i to mu pasowało. To gówno było celowe. Już musiał powalić kilku dupków, a Zef urządził mu piekło, kiedy wrócił do domu ze zdartymi kostkami u rąk dwa dni pod rząd. To było cholernie zabawne, kiedy się nad tym zastanowić. Może „ironiczne” było właściwym słowem. Był przyzwyczajony do sposobu, w jaki ludzie reagowali na niego: dziewczyny obczajały go, nawet te starsze, co było fajne; faceci albo go unikali albo próbowali udowodnić, że byli twardsi od niego. Rzadko kiedy tak było. Większość dorosłych widziała go jako faceta z marginesu i przechodziła na drugą stronę. Jego profesorowie nie zwracali na to uwagi, za co Daniel był im wdzięczny: tatuaże, kolczyki, dziwne ubrania i fryzury- wszystko
14 już wcześniej widzieli. Ale Daniel chciał sprawiać na studiach jak najmniej problemów. Niestety, wyglądało na to, że oznaczało to także unikanie ludzi. Miał świadomość, że jego tak zwana reputacja już go prześladowała. Wkurzało go to, ale kiedy było się bratem Zefa Coltona, nie wiele mogłeś zrobić w sprawie złej reputacji. I właśnie dlatego pobił w zeszłym tygodniu tych dwóch fiutów- błędnie założyli, że Daniel był taki jak jego brat i było to dla nich bolesne. Ta dziewczyna patrzyła na niego tak samo jak wszyscy inni- obczajała go, ale myślała o nim jak o śmieciu. Suka. Dopiero kiedy przeszedł obok niej wychodząc z klubu i zobaczył przebłysk gniewu w jej oczach to ją rozpoznał- Dziewczyna z Biblioteki. Widział ją tam w niedzielny wieczór. W zasadzie, to był prawie pewien, że gapiła się na niego przez prawie 20 minut. Zaczynał czuć się nieswojo i już zdecydował, że coś powie kiedy w końcu skupiła się na swojej pracy, a on mógł się zrelaksować. Czytała tą samą książkę od biznesu, co on, co oznaczało, że muszą razem chodzić na zajęcia. Ale była też otoczona nutami, co robiło z niej studentkę wydziału muzycznego. Co za pieprzona strata czasu. Daniel nie miał miejsca w swoim świecie na takich ludzi jak ona. Pomimo jego uporu, że nie jest w ogóle zainteresowany Dziewczyną z Biblioteki, to zaczął się zastanawiać jak poszło jej przesłuchanie. Nie mógł sobie wyobrazić, że ma w sobie to, czego szukały chłopaki, ale też nie był w pozycji, żeby to oceniać. I ta myśl kurewsko go wkurzyła. Później napisze do Raya i dowie się. Daniel chciałby po prostu pojechać do domu i odpocząć po wizycie w klubie, ale Zef powiedział mu, że ma spadać na cały wieczór, bo ma jakieś interesy do załatwienia w domu. Daniel był do tego przyzwyczajony i tak naprawdę to mu nie przeszkadzało. Przez większość czasu Zef był spoko. Więc zamiast wrócić do domu i książek, Daniel pojechał do centrum fitnessu na kampusie. Zaparkował motocykl, schował kask i wszedł do środka. Podnoszenie ciężarów i przebiegnięcie 10 mil na bieżni pomoże mu spalić jego zawsze obecną nerwową energię. W szatni, Daniel przebrał się w spodnie od dresu i bokserkę, a potem zaniósł swój ręcznik i butelkę wody do salki z ciężarami.
15 Dwóch kolesi z drużyny futbolowej już tam było, ale zignorowali go i kontynuowali swoje ćwiczenia. Po prawie godzinie, skierował się do sali, gdzie bieżnie, rowery i inna maszyneria były ustawione w rzędy. Była tam mała grupka dziewczyn, wszystkie w krótkich szortach i skąpych topach. Patrzyły na Daniela z głodem, a on automatycznie zrobił to samo. Ta ruda była gorąca i z pewnością zainteresowana nim. Daniel westchnął i odwrócił wzrok. Nie byłaby zainteresowana, gdyby znała prawdziwego jego. Poza tym, wolał anonimowe spotkania. Tak było łatwiej. Skupił się na bieżni i zaczął biec. Po 25 minutach poczuł jak ktoś dotyka jego ramienia i podskoczył. To była ta ruda. - Och, wow, sorry!- Zachichotała.- Powiedziałam „cześć” jakieś trzy razy! Musiałeś być naprawdę skoncentrowany. Daniel uśmiechnął się niezręcznie, zatrzymał maszynę i zeskoczył na dół.- Taa, coś w tym stylu. - Tak się zastanawiałam czy może nie chciałbyś pójść na kawę? Moje koleżanki muszą już iść, a ja nienawidzę pić kawy sama. Daniel prowadził wewnętrzną walkę, co odpowiedzieć. - Muszę gdzieś teraz być- odpowiedział, myśląc szybko. Odkrył, że nie chce jej kompletnie spławiać, ale potrzebował czas, żeby pomyśleć jak to rozegrać. - A może zamiast tego spotkamy się jutro wieczorem? Znasz The Blue Note na West River Street? Przyprowadź swoje koleżanki. - Emm, czy to miejsce nie jest niebezpieczne? Daniel uśmiechnął się. - Nie, jest spoko. Mój przyjaciel tam pracuje. Twarz dziewczyny rozjaśniła się. - No to w porządku, brzmi świetnie. Jestem Terri. - Daniel. Zachichotała.- Wiem. Lekko zmarszczył brwi, zastanawiając się czy tak naprawdę chciała umówić się z nim czy z tym, co mógł zaoferować jego brat. Cóż, jeśli o to jej chodziło, to będzie zawiedziona.
16 - Więc emmm Daniel, o której się zobaczymy? - Będę tam po 21.- Twój ruch, piękna. - Super! To do zobaczenia. Odeszła kołysząc biodrami, a Daniel oblizał usta. Generalną zasadą było, że nie umawiał się na randki. Co nie znaczy, że nie miał kobiet, bo to byłoby wielkie kłamstwo. Ale może przyszedł czas na zmianę i spróbowanie tego randkowego gówna. Może. Czuł jakby brał na siebie wielkie ryzyko, w związku z tym wszystkim, co chciał ukryć. Ale w tym roku chodziło o nowe początki, prawda? Relaksacja nabyta przez ćwiczenia wyparowała, gdy zaczęła rosnąć jego niepewność. Poirytowany sobą poszedł pod prysznic i pozwolił gorącej wodzie rozgrzać jego ciało, uspokoić. Kiedy skończył, zawiązał sobie ręcznik wokół smukłego pasa i wrócił do szatni. - Hej, chłopie. Daniel ostrożnie spojrzał na dwóch dryblasów, mentalnie oceniając ile potrzebuje miejsca, by wymierzyć cios, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Nie byli wyżsi od niego, ale oboje byli ciężsi o jakieś 20 funtów. Wyraz twarzy Daniel spowodował, że zaczęli się cofać z podniesionymi rękami. - Ejj, spokojnie człowieku! Chciałem emm, chciałem cię tylko o coś zapytać. Daniel wziął oddech.- Co? - Cóż, emm, zastanawiałem się tylko, emm… słyszeliśmy, że dziewczyny lecą na to. Wskazał na klatkę piersiową Daniela. - Niektóre, taa- powiedział Daniel, wstrzymując krzywy uśmiech i wiedząc doskonale, o co teraz go zapytają. - Stary, to musiało naprawdę boleć!- Powiedział drugi dryblas. Daniel wzruszył ramionami.- Było tego warte- i tym razem nic nie mógł poradzić na swój szeroki uśmiech. Gracze futbolu unieśli brwi i też zaczęli się szczerzyć. - Zrobiłeś to sobie w mieście? - Jasne. Studio tatuażu TJ’a robi takie rzeczy. Zrobią każdy rodzaj kolczyków. Większy facet zbladł i Daniel zastanawiał się czy zaraz nie zemdleje. - Poważnie, stary?
17 Daniel zaśmiał się.- Taa, kolczyki w sutkach to normalna sprawa dla TJ’a. Przekłują wam prawie wszystko, o co poprosicie. Wszędzie. - Chłopie, muszę usiąść- powiedział duży facet padając na jedną z ławek. Daniel pokręcił głową i uśmiechnął się do siebie. Cipa. Zakładając ubrania na swoje nadal mokre ciało, Daniel sprawdził swoją komórkę. Zef napisał, że teren czysty- mógł pojechać do domu. Wszedł na parking i nie mógł przestać się uśmiechać, widząc swój motocykl. To był Harley Davidson z 1969 roku, kupił go jako złom i odrestaurował. Oszczędzanie pieniędzy zajęło mu dwa lata pracy w warsztacie w weekendy i w wakacje, ale udało mu się. Kiedy wsiadał na błyszczącą maszynę, zobaczył Terri chichoczącą ze swoimi koleżankami. Pomachała do niego, a on potaknął głową, czując dreszcz oczekiwania pomieszany z niepokojem. Kiedy podjechał pod swój dom, droga przy nim była zastawiona motorami i samochodami- wyglądało na to, że była impreza u Zefa Coltona. Znowu. To był powszechnie znany sekret, że na przyjęciach Zefa można było dostać wszystko. Daniel sam dużo imprezował podczas wakacji. Szczęśliwie, komórki mózgowe, które mu zostały po całej trawie jaką wypalił i alkoholu jaki wypił, wydawały się pracować prawidłowo. Jego zajęcia na uczelni nie sprawiały mu żadnych problemów. Patrzył z zazdrością na skręta, który krążył wokół, ale przyrzekł sobie wcześniej, że nie będzie ćpał ani upijał się w ciągu tygodnia. Studia kosztowały dużo pieniędzy i nie miał zamiaru spieprzyć swojej przyszłości. Poczuł, że ktoś ciągnie go za ramię. Ładna blondynka opierała się o niego dla równowagi. Wyglądała jakby miała tyle lat, co on i Daniel zastanawiał się czy jest studentką. Miał nadzieję, że nie chodzą do tego samego college’u- próbował oddzielać swoje życie domowe, jakiekolwiek by nie było, od szkoły. - Cześć, przystojniaku! Chcesz się zabawić? Uniosła małą plastikową torebkę z pigułkami i przesunęła ręką po jego piersi. Zawahał się, potem uśmiechnął i pokręcił głową. - Innym razem, piękna. Daniel westchnął. Jedyną dobrą rzeczą, jaką przynosiły imprezy u Zefa- nigdy nie miał problemu, jeśli chciał coś zaliczyć.
18 Puścił oko do dziewczyny i skierował się na schody zanim jej oczywiste atrybuty nie zmienią jego zdania. Przynajmniej jego sypialnia była prywatna. Cieszył się, że Zef zgodził się na zamontowanie w nich zamka. Wyjął swój klucz i ominął kilka ciał, które leżały w korytarzu. Muzyka pulsowała przez ściany domu tak głośno, że Daniel czuł wibracje w kościach. Nie przeszkadzało mu to, był przyzwyczajony. Za to jego pokój był oazą spokoju. Zamknął drzwi za sobą i rzucił się na łóżko. Miał do zrobienia trochę zadań domowych na jutrzejsze zajęcia, a potem, cóż, spotka się z Terri. Próbował zignorować swojego twardniejącego członka, kiedy pomyślał o jej różanych ustach i rzeczach, które mogła nimi robić- uczenie się ze wzwodem było kiepskim pomysłem. Musiał się skoncentrować. Ale zanim otworzył swoje książki, telefon zawibrował w jego kieszeni. Jego brat. Wstał z niechęcią i otworzył drzwi. Wiedział, co się teraz stanie, a nie chciało mu się kłócić. - Co ty kurwa robisz, Dan? Byłeś w klubie! Daniel wzruszył ramionami.- No i co z tego? Twarz jego brata była ściągnięta gniewem. - Powiedziałem ci, że masz się kurwa trzymać z daleka od tego miejsca. - Poważnie? Teraz będziesz udawał rodzica? - Nie wkurwiaj mnie, Dan. - Jezu, po prostu chwilę tam posiedziałem. Wyluzuj. - Mówię poważnie: trzymaj się daleka. - Nie możesz mi mówić, co mam robić, Zef. - Lepiej kurwa uwierz, że mogę. - Poza tym, mam tam jutro randkę. Jego brat zamilkł, jego mina wyrażała zaskoczenie. - Randkę? Masz na myśli… randkę? Daniel potaknął. - Aha. Jest gorąca? Daniel uniósł brew. - W porządku, braciszku. Ale następnym razem zabierz swoją randkę w inne miejsce. Zrozumiano? - Wszystko jedno. Zef popchnął go mocno w środek klatki piersiowej i Daniel wylądował na łóżku.
19 - Dupek!- Zakaszlał Daniel masując swoją pierś. Jego brat uśmiechnął się szeroko i pokazał, że ma zamknąć za nim drzwi na zamek. Cóż, poszło lepiej niż się spodziewał. Muzyka: Love and Theft- Runnin’ out of Air
20 Lisanne przyleciała z powrotem do swojego pokoju na chmurze numer dziewięć. W zasadzie, to czuła się tak dobrze, że prawdopodobnie była na 10 i 15. Nie zdawała sobie sprawy z chodnika pod swoimi nogami. Przesłuchanie poszło dobrze. Nie, przesłuchanie poszło świetnie. Była spektakularna. Z pewnością zaskoczyła tych facetów. Przyznali, że kompletnie ich oczarowała. Żaden z nich nie spodziewał się, że taki pełny, bluesowy głos może wydobyć się z takiego małego, myszowatego stworzenia. Nawet nie przeszkadzało jej, że nazywali ją „myszka”: to była prawda. - Witamy w 32˚ North- powiedział ten przerażający, miał na imię Roy. I dali jej pracę. Udało się. Próby do ich pierwszego występu zaplanowanego za trzy tygodnie zaczynały się za kilka dni. Nawet nadali jej ksywkę, twierdząc, że „Lisanne” ma „za dużo cholernych liter”. Dla nich była LA i była jedną z nich. Zaprosili ją do klubu na wtorek, żeby posłuchała jak gra inny zespół. Chcieli jej towarzystwa. Było fantastycznie oprócz jednej rzeczy: żałowała, że Facet z Kolczykiem we Brwi nie został. Chciałaby zobaczyć jego minę, kiedy dowiedziałby się razem z jego znajomymi, że naprawdę potrafiła śpiewać. Te myśli mieszały jej w głowie, zwłaszcza, że zachowywał się jak palant przy każdej okazji, kiedy ich ścieżki się krzyżowały. Ale jego koledzy byli naprawdę spoko, pomimo ich wyglądu. Słuchali jej z szacunkiem i nie próbowali podrywać. Cóż, akurat do tego też była przyzwyczajona, ale szacunek to było coś nowego i podobało jej się to. Bardzo. Nie mogła się doczekać, żeby powiedzieć o tym Kirsty. Potem zawahała się. Jedną rzeczą było śpiewanie klasyki bluesa w pustym pomieszczeniu podczas przesłuchania, ale kompletnie inną rzeczą było śpiewanie oryginalnego materiału kogoś innego przed publicznością, która za to zapłaciła. Zdecydowała, że zaczeka z ogłoszeniem swojego szczęścia do po pierwszej próbie. Wtedy będzie miała lepsze pojęcie jak to wyjdzie. Jeśli w ogóle. Mogą zdecydować, że popełnili błąd albo znaleźć kogoś lepszego.
21 Kirsty siedziała ze skrzyżowanymi nogami na swoim łóżku i wpatrywała się w laptopa, prowadziła przynajmniej sześć różnych konwersacji, jeśli pikanie nadchodzących wiadomości było jakąś wskazówką. Pomimo zmęczenia, które nastąpiło po okropnym kacu, Kirsty spojrzała na nią i Lisanne musiała odwrócić wzrok. - Wow, wyglądasz jakbyś była w dobrym nastroju. Kogo zaliczyłaś, Maclaine? Lisanne zarumieniła się, zarówno z użytego słownictwa jak i jego znaczenia. - Boże, Kirsty! Nikogo! Miałam po prostu udany wieczór. Posłuchaj, emm, kilku… moich znajomych zaprosiło mnie do klubu na jutrzejszy wieczór i zastanawiałam się czy nie chciałabyś pójść ze mną. Kirsty spojrzała na nią kwaśno. - Kilku twoich znajomych zaprosiło cię do klubu wczorajszego wieczoru, ale byłaś zbyt zajęta odrabianiem pracy domowej. Och. - Ok, zasłużyłam na to- przyznała Lisanne- i przepraszam, ale pójdziesz? Proszę, Kirsty? Nie chcę iść sama. Kirsty prychnęła, a potem powiedziała.- Kim są ci twoi znajomi? Nigdy nie widziałam, żebyś z kimś rozmawiała. - Tacy tam faceci, których poznałam. - Faceci? Jacy faceci?- Powiedziała ostro Kirsty, jej oczy nagle stały się bardzo uważne. - Emm… Kirsty zamilkła dramatycznie, obejrzała swoje paznokcie i generalnie sprawiła, że Lisanne zaczęła mieć tik w lewym oku przez nerwy.- W porządku. Pójdę. Napiszę do Shawny i zapytam czy ma jakieś plany. Lisanne ugryzła się w język. Chciała powiedzieć, że Shawna była suką, i że nie jest mile widziana. Ale wiedziała też, że to byłby szybki sposób na utratę przyjaźni Kirsty, gdyby kazała jej wybierać. Przez resztę wieczoru Lisanne była poddawana przesłuchaniu Kirsty w sprawie „facetów” i tego, gdzie mają się z nimi spotkać. Lisanne odpowiadała tak okrężnie jak było to możliwe. - Ja nawet dobrze ich nie znam. Pochodzą stąd, ale wydają się naprawdę mili. - W jaki sposób poznałaś kogoś stąd? Hmm, jesteś stworzeniem z sekretami, co? A teraz bądź grzeczna i opowiedz wszystko cioci Kirsty.
22 -Nie, naprawdę. My po prostu emm, zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że lubimy taki sam rodzaj muzyki. To wszystko. - W porządku, nie mów mi. Zapytam ich, kiedy się spotkamy. Lisanne złamała się. - W porządku! Powiem ci! Ale proszę, proszę, proszę nie mów nikomu.- Zwłaszcza Shawnie. - No dalej, powiedz mi w końcu! Lisanne niechętnie opowiedziała jej całą historię, obserwując z pewną przyjemnością jak szczęka Kirsty opada w zaskoczeniu. - O mój Boże! To takie zajebiste! Jesteś niesamowita!- Krzyknęła.- Wiedziałam, że coś ukrywasz, Lisanne, chociaż nie mam pojęcia dlaczego chcesz ukryć coś tak niesamowitego. - Bo nie wiem czy to się uda. - Ale muszą cię lubić, jeśli chcą żebyś z nimi śpiewała. - Emm może. - I zaprosili cię na jutrzejszy wieczór. - Taa, ale… - Cóż, po pierwsze, musimy cię przygotować i to zajmie trochę czasu. - Słucham? - Musisz wyglądać olśniewająco, żeby wiedzieli, że podjęli właściwą decyzję. - Obchodzi ich to jak śpiewam, nie jak wyglądam. Kirsty przewróciła oczami. - To faceci. Oczywiście, że obchodzi ich to jak wyglądasz! Jakim cudem skończyłaś liceum nie znając tego podstawowego faktu, moja droga współlokatorko? Ale nie martw się- Kirsty, królowa kiczu, mistrzyni przeróbek zajmie się tym. Musisz się tylko z tym pogodzić, zamknąć się i czerpać z tego przyjemność. - Ok, ale żadnych obcasów. - Której części „zamknąć się” nie zrozumiałaś?- Zawarczała Kirsty. Lisanne zamknęła się. Nie chciała napomknąć, że bycie królową kiczu nie do końca było tym, co Kirsty miała na myśli, pamiętała, że studiuje modę… Taaa, lepiej to znieść i zamknąć się.
23 *** Po wczesnej kolacji następnego dnia, Kirsty podwinęła swoje metaforyczne rękawy i zabrała się do pracy. Dwie godziny, dwie wyczerpujące godziny później, Lisanne patrzyła na swoje odbicie i ledwo siebie poznawała. - Nieźle wyglądasz, dziewczyno- powiedziała zachęcająco Kirsty. - Emm- odpowiedziała Kirsty, gapiąc się na czarną kredkę wokół swoich oczu, ciemne, rubinowe usta i błyszczące włosy. - Podziękujesz mi później, kiedy każdy facet w klubie będzie do ciebie uderzał- powiedziała Kirsty, puszczając do niej oko. Lisanne zamknęła oczy i zaczęła się modlić, mając nadzieję, że to się nigdy nie stanie. Uspokoiła się myślą, że nawet jeśli to by się stało, to tylko dlatego, że Kirsty ubrała ją w jedną (z jej wielu) oburzająco krótkich spódniczek i skórzane kozaki do kolan. Większość facetów nie będzie widziała niczego więcej. No może jeszcze jej obcisłą bluzkę. Na pewno nic powyżej. Poczuła rękę Kirsty na swoim ramieniu. - Będzie dobrze. Wyglądasz kurewsko seksownie. Moja mała diwa- powiedziała dumnie i pocałowała ją w policzek. Przerwało im pukanie do drzwi. - To Shawna- powiedziała Kirsty, podbiegając do drzwi. Shawna weszła do pokoju, a potem zatrzymała i wpatrywała w Lisanne w całkowitym szoku. - Dobrze wygląda, no sama powiedz- wyszczerzyła się Kirsty. - Emm taa- wykrztusiła Shawna.- Jak na studentkę muzyki. Kirsty przewróciła oczami.- Po prostu przyznaj, że jestem niesamowita, a ona jest śliczna. - Co za różnica- powiedziała Shawna, wzruszając ramionami i patrząc gniewnie na Lisanne. Lisanne skrzyżowała ramiona na piersi i odwzajemniła spojrzenie. Gra się zaczęła. ***
24 Kiedy dotarły do klubu, kolejka ciągnęła się aż za róg. - Na pewno nie będę czekała- powiedziała ostro Shawna, obrzucając Lisanne poirytowanym spojrzeniem, tak jakby to ona była winna temu opóźnieniu. - Idź powiedzieć facetom przy drzwiach kim jesteś- powiedziała niecierpliwie Kirsty. - Słucham?- Powiedziała Lisanne. - Poważnie, Shawna ma rację- ponaglała Kirsty.- Spędzimy całą noc w tej kolejce. - Nie mogę! To znaczy, oni nie… - Lisanne!- Nalegała Kirsty.- Po prostu to zrób. Zaprowadź tam swój śliczny, mały tyłeczek i zażądaj, by nas wpuścili. - Albo pójdziemy gdzie indziej- uśmiechnęła się krzywo Shawna. Czując przerażenie i przygotowując się na upokorzenie, Lisanne ruszyła w kierunku wejścia z walącym sercem. - Kolejka jest tam- powiedział ochroniarz. - Tak, wiem- zakaszlała Lisanne- ale czy mógłbyś powiedzieć Royowi, że Lisanne… emm, że LA jest tutaj. Ochroniarz obejrzał ją od stóp do głów. - Jesteś znajomą Roya? Ok, możesz wejść. Lisanne prawie się przewróciła z szoku, ale Kirsty trąciła ją i mrugnęła sugerująco. - Emm, a moje koleżanki? - Jasne, skarbie. Wchodźcie. Kirsty pociągnęła ją za łokieć, wciągając przez drzwi. - Wow! To było super- zaśmiała się.- Nawet nie zapytał cię o dowód! Lisanne była w kompletnym szoku. Shawna wyglądała na wkurzoną. - To miejsce jest zajebiste!- Krzyknęła Kirsty ponad rosnącymi decybelami. Lisanne musiała przyznać, że klub wyglądał o wiele lepiej nocą i był wypełniony ludźmi. Nie wydawał się taką dziurą i ruderą. Może już nie był tak przyjazny dla seryjnych morderców, ale nadal miał mroczną, niebezpieczną wibrację- tak jak wielu z jego klientów. Nigdy nie widziała takiej ilości tatuażów i mówiła teraz tylko o dziewczynach. Pomimo cudownej przeróbki, Lisanne nadal czuła się jak pierwszak i dziwak, którym naprawdę była- i kompletnie nie na swoim miejscu.
25 - Chodźmy po drinki- krzyknęła Kirsty, jakby już zapomniała, że niecałe 24 godziny temu miała okropnego kaca. Kiedy szły w kierunku baru, Lisanne zauważyła Faceta z Kolczykiem we Brwi. Jakaś ruda była na nim uwieszona, a on wbijał w nią biodra w sposób, który zapewne był nielegalny w 51 stanach. To nie było tańczenie w oczywistym sensie tego słowa: bardziej jak numerek w rytm muzyki. Ale z pewnością było to gorące. Była prawie zdziwiona, że parkiet nie wybuchnął pod nimi. Ruda trzymała ręce w tylnych kieszeniach jego spodni, ściskając bardzo ładnie wyglądający tyłek. Może nie trzeba dobrze znać sztuki konwersacji, jeśli spędza się cały wieczór z językiem w czyimś gardle. Lisanne była zirytowana swoim własnym wewnętrznym monologiem. To było po prostu nie sprawiedliwe, że ona była tu cała wystrojona, wyglądając gorącej niż miała do tego prawo, a on był kompletnie nieświadomy jej egzystencji. Jest palantem, pamiętasz? Chcesz zostać kolejną kreską na ramie jego łóżka? Czując się niedorzecznie, poszła do baru za Kirsty i zamówiła wodę z lodem. Shawna spojrzała na nią z politowanie, a potem skupiła się zdobywaniu całej uwagi Kirsty. Kirsty próbowała włączyć Lisanne, ale przy naturalnej sukowatości Shawny, liczbie ludzi tłoczących się w parnym pomieszczeniu i głośności muzyki, była to przegrana bitwa. Lisanne stała sama, czując się żałośnie, kiedy podszedł do niej Roy. - Widzę, ale nie wierzę! Wow, spójrz tylko na siebie, mała! Cieszę się, że nie ubrałaś się tak na przesłuchanie. Lisanne spojrzała na niego, skonsternowana i zraniona.- Dlaczego nie? - Bo nigdy bym się nie dowiedział czy zatrudniam cię za śpiew… czy nie. Kiedy Lisanne zrozumiała, co powiedział, poczuła rumieniec na skórze. - Emm- zacięła się, patrząc w dół. - Będziesz tak wyglądała na występach i będziemy nie do zatrzymania- powiedział, szczerząc się na jej minę. - Nie wiem. Moja współlokatorka to zrobiła- powiedziała Lisanne, unosząc bezradnie ręce. - Przedstaw mnie- rozkazał Roy, patrząc na przepyszne kształty Kirsty.- Chcę jej podziękować.
Gość • 4 lata temu
hej, masz może ,,niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość". jeśli tak to mogła byś wysłać na kami.96@o2.pl. z góry dziękuje :*