domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 285 275
  • Obserwuję1 919
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 956 422

Samantha Young-Dzieje krwi 2 PL

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :6.9 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Samantha Young-Dzieje krwi 2 PL.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 268 stron)

2 Samantha Young Dzieje krwi Wojownicy Ankh Tom 2 Tłumaczenie: Dhalia Betowanie: dominque91

3 Prolog Lot Krew Błogosławionych obryzgała ściany, krzesła, pokrywała podłogę jak w dziwacznej ilustracji z powieści. To była masakra. Stellan?! Eden odepchnęła Noaha, który trzymał ją w mocnym uścisku, ciągnąc w kierunku drzwi, a wtedy mężczyzna o brązowych oczach i ten drugi, który zabił Celine, rzucili się w jej stronę, ochraniając ją. Dołączyła do nich ładna kobieta o kasztanowych włosach. – Nie! – Eden próbowała uwolnić się od nich. – Stellan! – wrzeszczała. Dojrzała swojego brata poprzez walczących ludzi, jego głowa obracała się na boki, by ją znaleźć, gdyż usłyszał jak wołała jego imię. Kobieta wojowniczka ze świstającym, jasnowłosym kucykiem wykorzystała nieuwagę Stellana. – Eden! – Krzyknął, odwracając się do wojowników, żeby wywalczyć sobie drogę przez tą miniaturową walkę. – Eden, nie! – Noah starał się ją odciągnąć. – Stellan! – Wysunęła dłoń w jego stronę, a jej oczy rozszerzyły się, gdy miecz przeszedł na wskroś jego głowę. – Stellan, nieeee! – Zawyła. Ale było już za późno.

4 Ostrze przeszło przez niego, a krew z jego ciała trysnęła, zalewając połowę jego głowy. Cierpienie rozdarło jej pierś, kolana ugięły się pod nią. Poczuła ramiona otaczające ją, podnoszące do góry, a przerażający widok ciała jej brata znikł z zasięgu jej wzroku, gdy wyprowadzono ją z pomieszczenia... Eden próbowała powstrzymać płacz, gorejące, dławiące uczucie w swoim gardle, sprawiające, że przełykanie stawało się męczące. Scena śmierci brata odgrywała się w jej głowie raz za razem każdego dnia, od kiedy to się stało. Wciąż pragnęła móc zatrzymać i przewinąć obrazy, zrobić coś innego niż wykrzyczenie jego imienia i zdekoncentrowanie go. Dlaczego to nie mógł być Teagan? Zastanawiała się, rozpaczając. Jej kuzyn był najbardziej bezwartościowym egzemplarzem szumowiny na całym świecie i w jakiś sposób, z nich wszystkich, jako jedyny pozostał nietknięty. I była pewna, że wyszedł z tego bez szwanku. Nie dbał, czy Ryan, Celine i Stellan byli martwi. Nie umiał dbać o nikogo. Eden skrzywiła się; miała paranoję, wiedziała o tym, ale ten wielki obłok chmury za oknem uśmiechał się do niej pogardliwie jak Teagan. Eden zawarczała między oddechami i zignorowała chrząknięcie Valerii, siedzącej na przeciw niej na skórzanej kanapie w prywatnym odrzutowcu Cyrusa. – Wszystko w porządku, Eden? Potrzebujesz narkotyku? Potrząsnęła głową, nie patrząc na wojowniczkę, która wzięła wolne od swojego wypełnionego polowaniami i zabijaniem pożeraczy dusz harmonogramu, żeby eskortować Eden za morzem. Narkotyk, który proponowała był jedynym, który zmniejszał głód Eden. Jej głód duszy.

5 Bycie pożeraczem dusz okazało się do dupy. Eden westchnęła ciężko i oparła głowę na miękkim, skórzanym podgłówku, blokując smakowite kosmyki dusz unoszące się w jej kierunku ze wszystkich stron. Utknęła w samolocie nie z jedną wyśmienitą duszą Ankh, ale z trzema. Nie mogli dotrzeć do Edynburga wystarczająco szybko. Gdyby ktoś oświadczył jej sześć miesięcy temu, że spotkanie Noaha Valoisa doprowadzi do śmierci jej rodziców i odkrycia niewiarygodnego dziedzictwa, Eden wykrzywiłaby się ironicznie i rzuciłaby spojrzenie typu „Nie wiem, co brałeś, ale nie bierz tego więcej” No i spójrzcie... gdzie mnie to zaprowadziło. Otwierając nieco oczy, Eden zerknęła na Noaha, który siedział na przeciwko niej, czytając ponownie "Z zimną krwią". Zacisnęła usta ze wzburzeniem, ignorując sposób, w jaki jej serce zaczęło bić nieco mocniej, gdy jej oczy chłonęły jego mocną twarz i zgrabne, męskie dłonie - dłonie, które potrafiły zabić człowieka zaledwie w dwie sekundy, przypominała sobie uparcie. Prychnęła w duchu. Czytał rozmyślnie tą cholerną książkę. Próbował przywołać wspomnienia o tym, jak zaczęła się ich przyjaźń. Przypominając jej, że manipulował tą całą przyjaźnią z nią, wciskając jej "Z zimną krwią" (naprawdę nieodpowiednią książkę biorąc pod uwagę mękę, przez jaką przeszła), oraz udając, że polubił czasopismo z mangami, które czytała, co było tylko sposobem na wkupienie się w jej łaski. – Skłamałam wcześniej – rzuciła nadąsanym głosem, odrywając jasnofioletowe oczy Noaha od książki, gdy przeniósł wzrok na jej twarz. Jego brwi podskoczyły do góry, najwyraźniej z zaskoczenia, że raczyła się do niego przemówić. – O czym?

6 Eden zignorowała niewielkie drżenie, które przebiegło wzdłuż jej kręgosłupa na dźwięk jego niskiego, głębokiego głosu. Miał głos idealny na narratora. Melodyjny, niezwykły, i całkowicie zniewalający. Nienawidziła go za to. – O książce. Była beznadziejna. Rzucił w jej stronę spojrzenie, które mówiło, że jej nie wierzył. Wiedział, że była rozdrażniona. – No cóż, ja nie skłamałem o Naruto. Spodobało mi się. Zadrwiła: – Taa jasne. – Eden... – Noah, odpuść – przerwała mu Valeria, a Eden obróciła głowę, żeby spojrzeć na starożytną wojowniczkę. Valeria była wysoką, długonogą kobietą o egzotycznej urodzie z ciemnymi oczami i ciemnobrązowymi włosami. Miała mniej więcej dwa tysiące lat i była jedną z nieśmiertelnych osób, należących do Rady Zarządzającej Wojownikami Ankh – zwanej Kręgiem. Krąg został założony, żeby sprawować władzę i organizować nie tylko ich samych, ale także ich braci – o wiele bardziej liczebnych Wojowników Neith, bez których Ankh w ogóle by nie istnieli. Wojownik Ankh może być zrodzony jedynie przez Neith, rozpoznany jako Ankh, dzięki znamieniu, z którym rodzili się wszyscy Ankh na swoim ciele. Dziecko Ankh było bezzwłocznie przekazywane Kręgowi i oddawane członkom Ankh, żeby wychowywało się wśród swoich. W przypadku Eden, jej ojciec Ryan, szczególnie perwersyjny i nikczemny pożeracz dusz, porwał matkę Eden, Merrit, wojowniczkę Ankh, i zgwałcił ją. Wszystko dlatego, że przeczytał gdzieś o głupiej legendzie, która mówiła, że pożeracz dusz był zdolny do zapłodnienia normalnie bezpłodnej kobiety Ankh, stwarzając pożeracza

7 dusz tak silnego, że trzeba było sprowadzić najbardziej potężnych wojowników, żeby go zniszczyć. Chcąc stworzyć własną linię wyjątkowych pożeraczy dusz, Ryan spróbował tego z Merrit i eksperyment opłacił się. Merrit zaszła w ciążę, ale zdołała uciec z powrotem do męża. Jednakże Ryan odnalazł ją i siłą odebrał jej dziecko na skutek czego zmarła. Zabrał niemowlę do swojego domu i wychował, legendarne dziecko z domieszką różnej krwi, zwane Niespodziewanym. Eden. Właśnie Eden okazała się Niespodziewaną. Nie żeby wiedziała coś o tym zanim Noah przybył do jej szkoły sześć miesięcy temu, zapoczątkował FAŁSZYWĄ przyjaźń z nią, złamał jej serce, zniszczył życie i przekazał Wojownikom Ankh. Jednak nie mogła być na niego wściekła za ostatnią część. Jej oczy złapały spojrzenie Valerii i potężne zrozumienie przepłynęło między nimi. Tysiące lat temu Valeria również była jedną z Niespodziewanych, ale jej opiekun Cyrus, odkrył lekarstwo na głód, lekarstwo, które zniszczyło w niej dziedzictwo pożeraczy dusz, i uczyniło z Niespodziewanej czystej krwi Ankh. Lekarstwem była sama krew. Krew z ludzkiej linii Niespodziewanych. – Nic nie robię – warknął Noah. – To ona mówi do mnie. – Och, proszę cię. – Eden przewróciła oczami. – Eden. Ostrzegawcze dudnienie pojawiło się w przejściu do kabiny pilota. Uniosła wzrok do góry, czując się winna, gdy Cyrus zmarszczył brwi z dezaprobatą. Wiedział, że celowo usiłowała sprowokować Noaha. Znała Cyrusa zaledwie od dwóch tygodni, ale miała wrażenie, że on rozumiał ją bardziej niż ktokolwiek inny. No może nie tak dobrze jak Noah, ale z pewnością prawie tak samo. Powiedział jej, że to dlatego, że była tak podobna do swojej matki Merrit. A Merrit była żoną Cyrusa.

8 Teraz Cyrus był jej opiekunem. W pewnym sensie nie mogła wymarzyć sobie lepszego opiekuna. Cyrus był Dowódcą. Liderem Kręgu, człowiekiem o najwyższym autorytecie pośród wszystkich wojowników. Był także starszy o dwa tysiące pięćset lat od niej, co prawdopodobnie czyniło go najpotężniejszym Ankh na planecie z wyjątkiem jakiegoś faceta nazywającego się Darius, którego nigdy nie spotkała, który był najstarszym Ankh. Przekazał tytuł Dowódcy Cyrusowi, ponieważ miał dosyć polityki i chciał skupić się na zabijaniu pożeraczy dusz. Co brzmiało jak rozrywkowy facet. – Cyrus, przecież nic nie zrobiła. – Valeria mimochodem wstawiła się za nią, zdejmując nogi ze skórzanej sofy, żeby Cyrus mógł usiąść. – Drażni Noaha. Eden zagryzła wargi, a jej policzki lekko poczerwieniały. Jejku, z tymi gośćmi wokół nie uda jej się od niczego wyłgać. – Wcale nie, nic mi nie jest – upierał się Noah, a Eden zawarczała w jego stronę. Wzruszył ramionami. – Eden, potrzebujesz narkotyku? – zapytał Cyrus, rozsiadając się wygodnie. – Lecimy samolotem już od kilku godzin. – Będziemy tam wkrótce? – Jeszcze godzina. Dobrze. Nie mogła się doczekać, żeby wyjść z tej cholernej rzeczy. To był jej pierwszy raz w samolocie, ale prawdę mówiąc, podekscytowanie, które czuła szybko zgasło po dwóch pierwszych godzinach. Odrzutowiec okazał się przestronny, i mogła po nim spacerować, ale nadal czuła się jakby utknęła w grubej, stalowej rurze na sześć godzin. Jeszcze tylko godzina. I znajdzie się w Szkocji, gdzie spotka się ze swoją rodziną Neith, i

9 gdzie zostanie jej przetoczona krew najstarszej osoby z jej linii. I miejmy nadzieję, że zapoczątkuje jej przemianę z pożeracza dusz w Ankh. Przed tym jednak będzie musiała przejść obok tych wszystkich ludzkich dusz, błagających ją, by je wziąć. – Eden? Zagryzła wargi i skinęła głową. – Tak, potrzebuję narkotyku.

10 Rozdzia 1 Boska aprobata Siedzieli wewnątrz wynajętego, nijakiego Volvo zaledwie dwie minuty, odjeżdżając z lotniska Leuchars w nastawionym na turystykę miasteczku St. Andrews, kiedy zadzwoniła komórka Cyrusa. Gwałtownie ją otworzył i odpowiedział natychmiast, zjeżdżając samochodem na pobocze drogi. Eden w zamyśleniu wpatrywała się w otwartą przestrzeń. Od razu zakochała się w rześkim, świeżym powietrzu Szkocji1, pamiętając o tych zimnych wiosnach jakie trwały w Michigan, nie przeszkadzał jej chłodny, szary dzień, czy groźba deszczu stopniowo wypełniającego wnętrza chmur na niebie. Usłyszała jak z tyłu chrzęst żwiru, gdy Valeria zatrzymała za nimi swój wynajęty samochód2. Spoglądając w boczne lusterko, Eden zobaczyła jak ona i Noah, zmarszczyli brwi. Właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że nigdy nie słyszała, żeby Cyrus wyrażał się wcześniej z takim szacunkiem. Z kim rozmawiał? – Doceniam, że się pojawisz – powiedział cichym głosem, więc Eden nadstawiła swoje wrażliwe uszy, mając nadzieję podsłuchać inną część rozmowy. Jakby wiedział, Cyrus odchylił się, kątem oka obrzucając ją spojrzeniem. – Tak – przytaknął. – W porządku. Gdzie? Nie, może być, mam nawigację. Tak. Jasne. Trzydzieści minut. – Zamknął z trzaśnięciem 1 No ja myślę! I w Szkotach. ;) W kiltach. Kiedy to kolejna część Outlandera? Hm... /Dhalia 2 Nie lubię jak się tak ciągle jakąś markę samochodu podkreśla, gdyby był model czy coś, a tak to nawet nie wiadomo co to za auto :D /dominiqe91

11 komórkę i spojrzał na nią z zamyśloną miną. – Kto to był? – To... był Darius. – Darius? Kto to?... – Usta Eden ułożyły się w kształt litery "o". – Darius. Tak jak najstarszy Ankh, Darius? – Tak. – Wszystko jest OKEJ? Cyrus uśmiechnął się lekko. – Tak. Po prostu mój stary przyjaciel trochę mnie zaskoczył. Powiedziałem mu, gdzie się wybieramy i postanowił spotkać się z nami. – Zamierza pojawić się w Edynburgu, gdy tam będziemy? Spojrzenie jej opiekuna spochmurniało. – Darius preferuje egzystencję samotnika. Jeśli inni wojownicy dowiedzieliby się o jego miejscu pobytu, zostałby zasypany gośćmi. Nie. Spotka się z nami w motelu. – Cyrus pochylił się teraz do przodu i zaczął wklepywać nowe koordynaty do irytującej nawigacji. – To będzie krótkie spotkanie. Chce cię tylko zobaczyć. Ten Darius przypominał nierozwiązywalną zagadkę. Przeszedł wcześniej przez podobną sytuację z jednym z Niespodziewanych. W rzeczywistości dwa razy. Był właściwie starszy od Cyrusa. Skoro Cyrus był tak onieśmielający, nie potrafiła sobie wyobrazić, jaki musiał być tamten! Jej serce zaczęło bić trochę mocniej i szybciej. – Dlaczego? – Wydaje mi się, że to oczywiste. – Niekoniecznie.

12 – Jesteś jedną z Niespodziewanych i wiele dla mnie znaczysz. – Ciepło w jego oczach przypominało przytulny kocyk ciasno ją otulający, oferujący bezpieczeństwo i zadowolenie. Zwalczyła to uczucie, nadal, mimo wszystko powątpiewając w szczerość Ankh. – O cokolwiek innego mogłoby chodzić, Darius jest przyjacielem. Po prostu chce... Eden wykrzywiła wargi, gdy nagle prawda zaświtała jej w głowie. – Sprawdzić mnie. – No cóż... – Tak, tak. Chce się upewnić, czy cię nie zaatakuję, czy coś w tym stylu. Łapię. Tylko nie rozumiem, dlaczego miałby to lepiej wiedzieć od ciebie. Cyrus westchnął. – Eden, niektórzy mogą powiedzieć, że mój osąd jest nieobiektywny względem ciebie. Nie zgadzam się z tym, ale Darius wolał sam to sprawdzić. Zrozumie wszystko. Jest bardzo blisko z Valerią. Co więcej, Darius jest stary. Bardzo stary. – Co dokładnie to oznacza? Nie odpowiedział, tyko uśmiechnął się frustrującym, tajemniczym uśmieszkiem i otworzył ponownie swoją komórkę. Szybko wybrał numer i ta druga osoba odebrała natychmiast. – Valeria, zmiana planów. Wybierz te koordynaty w nawigacji. Spotkamy się z Dariusem. Dotarli do motelu jakieś trzydzieści minut później. Eden odczuwała już nerwowe pulsowanie w swoim żołądku, a jej prawa noga wydawała się podskakiwać do góry i na dół zgodnie z własnym rytmem. Nie mogła przypomnieć sobie ostatniego razu, gdy oblewała się zimnym potem. Valeria i Noah zatrzymali się tuż za nimi, a Val podeszła do jej boku

13 jak tylko wysiadła z samochodu. – Wszystko będzie w porządku, Eden. Nie musisz się tak zamartwiać. – Eden ledwie zarejestrowała żywe podekscytowanie w oczach Val, gdy skinęła w stronę jej opiekuna zanim odwróciła się do Noaha. Objął Eden swoim spokojnym, fiołkowym spojrzeniem, a dzięki jego rozpraszającej obecności poczuła się trochę lepiej. Właśnie wtedy, gdy odwrócili się, żeby pójść za Cyrusem, dziewczyna zdała sobie sprawę, co zrobiła. Kilka ostatnich tygodni całkiem nieźle radziła sobie z nienawidzeniem Noaha, ale wyraźne zwrócenie się do niego podczas trudności było starym, podświadomym nawykiem, z którym powinna skończyć. Cyrus zaprowadził ich przez recepcję, prosto do windy. W środku wszyscy czworo stali w nerwowej ciszy, czując napięcie tak naprawdę tylko przez oczywiste podenerwowanie Eden. Poczuła uścisk Cyrusa na ramieniu, gdy wysunęli się z windy. Nazywając się wszystkimi synonimami tchórza, Eden wyprostowała się i zdeterminowana podążyła za Ankhiem wzdłuż korytarza. Wyczuwając dobrze znany uśmiech Noaha, którym ją obrzucił, powoli odwróciła się, by na niego spojrzeć, przez co jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Prychnęła na niego, niemal przeoczając ładunek elektryczności, który przeszył jej ciało. Szli dalej wzdłuż korytarza, jednakże wibracje stawały się gorętsze i głębsze, oddziałując na cały jej organizm. Wiedziała, że to nie było normalne. – Co się dzieje? – Odsunęła się od nich gwałtownie, próbując zamaskować nagły strach, zaczęła przyglądać się całej trójce. Cyrus skinął głową. – Wyczuwasz Dariusa. Co do...? Bez żadnego więcej wyjaśnienie (nie, żeby to co powiedział,

14 cokolwiek wyjaśniało) Cyrus wreszcie zatrzymał się przed wejściem do jednego z pokoi. Zapukał do drzwi, dwoma wolnymi stuknięciami, a potem trzema szybkimi. Zasuwka w drzwiach przesunęła się, ale same drzwi się nie otworzyły. Co wyglądało przerażająco. A Eden wiedziała wiele o przerażeniu. Przygotowując się na nienormalną wielkość energii promieniującej z pomieszczenia, podążyła za kompanami do jego wnętrza. Cyrus zamknął drzwi za nimi, a Eden obserwowała jak przechodził przez pokój, by potrząsnąć dłonią z jego jedynym mieszkańcem. Nie okazał się taki, jakiego Eden oczekiwała. Nie był tak wysoki jak Cyrus czy Noah. Przy wzroście około stu osiemdziesięciu centymetrów mógłby wydawać się przy nich niski. Ale nie mierzył tyle. Okazał się niskim3 mężczyzną, wyglądającym na umięśnionego i silnego. To co najbardziej robiło wrażenie, był jednak sposób w jaki się poruszał; jego gesty wydawały się zwierzęce i kontrolowane. Był uosobieniem siły i gracji, oraz emanującej z niego czystej mocy, dziwacznie nierealistycznej. Podczas gdy mężczyzna wymienił uścisk dłoni z Noahem i mocno przytulił Valerię, puls Eden bił coraz szybciej, gdy potwór wewnątrz niej skowyczał z irytacji. Od Dariusa nie dało się wyczuć duszy. No właściwie... nie do końca. Coś tam jednak było. Coś stwardniałego i budzącego grozę... nie niewinnego... ale lśniącego kryształową czystością, że aż hipnotyzowało. A jednak... czymkolwiek było nie czuła wobec tego głodu, co kazało zastanowić się nad cechami tej duszy. – Ty musisz być Eden. Ze zwężonymi oczami Eden obserwowała jak mężczyzna powoli podchodził. – Eden. – Cyrus podszedł do nich, gdy wpatrywali się w siebie. – To 3 Znalazłam mój ulubiony synonim niskiego wzrostu :D – był nikczemnej postury. /dominiqe91

15 jest Darius. – Okazując dobre maniery, Eden wysunęła dłoń. – Miło mi pana poznać. Kącik pełnych ust Dariusa wykrzywił się do góry, a jego czarne oczy poszukały wzroku Cyrusa. Te oczy nic nie zdradzały, prawie tak puste jak u pożeracza dusz. Chwycił jej dłoń, a Eden niemal zwaliło z nóg z powodu jego mocy. – Co do...? – Eden. – Cyrus przerwał jej zanim zdołała powiedzieć coś, co zostałoby odebrane jako niegrzeczne. – Darius chciał się z tobą zobaczyć przed przemianą. – Rozumiem. – Wcale nie. – Chodź – nakazał Darius swoim głębokim głosem, wskazując na stół przy oknie, które wychodziło na ekspresówkę... albo na autostradę, jak nazywali ją Brytyjczycy. – Usiądźmy. Kiedy Eden siadała, ignorując ciepło ciała Noaha, znajdujące się zbyt blisko, gdyż usiadł na krześle zaraz przy niej, cały czas obserwowała Dariusa. Tak jak Cyrus wyglądał po prostu jakby zbliżał się do trzydziestki, ale Eden nie uważała go za tak przystojnego jak Cyrusa. Było coś srogiego w jego jastrzębich rysach twarzy, by opatrzyć go etykietką przystojniaka... Ale jego ciemna skóra i oczy były po prostu egzotyczne. I Eden musiała przyznać, że twarz Dariusa, należy do tych, które silnie przyciągają spojrzenia. – Słyszałem, że przeżyłaś ciężkie chwile, Eden – zaczął. Wzruszyła ramionami, ale odchrząknęła, gdy Noah podniósł brwi, przypominając jej, z kim rozmawiała. – Hm, przypuszczam, że tak.

16 – Straciłaś rodzinę. Twojego brata. Na samo wspomnienie Stellana Eden stała się zimna. – Tak. – Zdołała wyrzucić przed zaciśnięte zęby, zwężając spojrzenie. Nagle miała gdzieś, kim był ten facet. Wyraz twarzy Dariusa nie zmienił się. Przesunął się do przodu, opierając się na stole. Oczy Eden pomknęły w dół i zauważyły tatuaż na wnętrzu nadgarstka. Wzór wyglądał jak stylizowane oko, które wydawało się podobne do jej oczu. Przesiała swoje wspomnienia, stwarzając się umiejscowić wzór. Wspomnienie z dzieciństwa, Stellana siedzącego obok niej na jej łóżku przerzucającego kartki książki o Egipskiej mitologii, mignęło w jej umyśle. Oko zamigotało w czeluściach jej pamięci. Tatuaż był zdecydowanie Egipski. – Stellan. – Eden wzdrygnęła się na dźwięk imienia i powróciła wzrokiem do twarzy Dariusa. – To imię twojego brata, nieprawdaż? – Tak. – Brakuje ci go? Z sercem walącym jak szalone, gniew Eden zwalczył efekt danego jej przez Cyrusa narkotyku, co obudziło głód. Dusza Noaha, ta jedyna, przez którą zawsze odczuwała największe męczarnie, do której głód wyciągał swoje ciepłe palce. Weź ją, Eden. Weź ją. Weź ją za Stellana. Nie, potrząsnęła swoją głową, podwijając palce w swoich butach. Odsunęła się od stołu, daleko od Noaha oraz innych, i wpatrywała się w tego mężczyznę, zdając sobie sprawę, że umyślnie ją prowokuje. – Co to niby za pytanie? – wysapała. – Eden – ostrzegł ją Cyrus.

17 Spojrzała na niego, oczami mówiącymi "Wiem. Wiem, że nie jesteś godny zaufania". – Co to ma być? – Przyglądała się podejrzliwie im wszystkim. – Eden. – Noah sięgnął po nią, jakby chciał ją uspokoić, ale odtrąciła jego rękę, zrywając się na nogi. – Po prostu odpowiedź na pytanie – Głos Dariusa zagrzmiał wokół niej. Jakby znalazła się pod działaniem przymusu, Eden wiedziała, że musi odpowiedzieć. – Tak – wysyczała. – Brakuje mi go. – Jak bardzo? – Że co?... – Odpowiedź. Dygocząc, mając wrażenie, że wciągnięto ją w zasadzkę, Eden czuła jak ze wściekłości łzy wypełniały jej oczy. Pragnę ich dusz. Warczał głód. Chcę ich. Weź je. Zawył ze wściekłości. WEŹ! Drżąc z potrzeby, która budziła się w jej wnętrzu, pragnienia, które nie było tak silne odkąd zaczęła przyjmować narkotyk, Eden spuściła wzrok i zacisnęła ręce na krawędzi stołu. Wyczuwała ich spojrzenia wbijające się w nią. Wiedziała, że jej oczy zbledły niemal do bieli; a oni wiedzieli, że głód próbował przejąć nad nią kontrolę. – To tak jakby ktoś obciął mi rękę – odburknęła głosem, który był ledwo rozpoznawalny. – Wciąż spodziewam się, wbiegnie przez drzwi albo wyśle zabawną wiadomość. Śnię, że nadal żyje. A gdy się budzę, cierpienie jest... Dni, kiedy popadam w odrętwienie są lepsze. Trudne. I otępiające. Mogę z tym żyć.

18 Wszyscy milczeli. To był ten rodzaj nieprzeniknionej ciszy. Pierwszy raz, kiedy wypowiedziała swoją głęboką rozpacz po stracie Stellana. Była pewna, że nie zrozumieją. Bo jak to w ogóle możliwe, żeby kochała pożeracza dusz? Czy na tym polegał test Dariusa? Czy miał zadecydować, że jej miłość do brata czyniła ją niegodną? – Pragniesz zemsty za jego śmierć? – Tak! – wysapała z płonącym wzrokiem. Obróciła się do Noaha, który uciekł spojrzeniem. Jego dziewczyna, Wojowniczka Neith nazywająca się Romany, zabiła Stellana. Teraz już wiedziała, że Romany i Noah rozstali się. Valeria opowiedziała dowcip o tym w samolocie zaraz przed tym jak wylądowali. Po dziesięciu minutach niezręcznej ciszy, która zapadła, zdała sobie sprawę, że wspominanie o Romany niezależnie od okoliczności, było złym pomysłem. – Chcę zemsty. – Czy podejmiesz się zemsty? Jakoś wiedziała, że ten starożytny wojownik poznałby, gdyby skłamała. Wpatrując się z determinacją w jego oczy, głód wypaczył jej wypowiedz, wyjąc triumfalnie, gdy odpowiedziała: – Jeśli kiedykolwiek ją zobaczę, zabiję ją. Darius skinął głową. Jego kompletnie pozbawiona wyrazu twarz doprowadzała ją do frustracji jak diabli. Nadal drżąc, Eden czekała, świadoma, jakiegoś rodzaju narady, odbywającej się wewnątrz jego głowy. – Noah. – Darius nie zerwał z nią kontaktu wzrokowego. – Proszę, zabierz Eden do samochodu. Cyrus i Valeria wkrótce do was dołączą. – Oczywiście. Miło było cię znowu zobaczyć, Darius. – Ciebie również. Całkowicie oszołomiona przez jej obcesowe oddalenie, Eden tępo

19 podążyła za Noahem, wychodząc z pokoju hotelowego i idąc dalej korytarzem. Była tak bardzo zdezorientowana, że władcze dotknięcie jego dłoni na jej plecach, wprowadzające ją do winny, ledwo mignęło w jej umyśle. Tak było dopóki nie znaleźli się na zewnątrz przy samochodzie, wychodząc na świeże powietrze, gdzie Noah się zatrzymał. Oparł się plecami o pojazd, wpatrując w jej oczy, próbując szturchańcem wyciągnąć ją z otępienia. – Eden. Potrząsnęła głową. – Odwal się. – Słuchaj, wiem, że chcesz już nigdy więcej się do mnie nie odzywać, bla bla bla bla – wyrzucił z siebie – ale pozwól przynajmniej się uspokoić. – Stwierdziła, że to wysoce nieprawdopodobne, że mogłoby mu się udać, więc postarała się, żeby jej mina to wyraziła. – Pytania o Stellana... – Zamilkł, gdy zamarła. Odetchnął i odwrócił się, opierając o samochód, jedną stroną ciała ocierając się o nią. – Nie chodziło o osądzenie cię. Chodziło o ustalenie, czy odczuwasz ludzkie emocje nawet będąc w połowie pożeraczem dusz. Słowa Noaha nieco ją uspokoiły. – Znaczy, że dobrze przeszłam ten test? – Tak. – Och. Szturchnął ją znowu, a ona wyczuła jego szeroki uśmieszek. – Ale wiesz co? To i tak nie miało znaczenia, co sobie pomyślał. Cyrus zrobiłby to z lub bez przyzwolenia Dariusa.

20 – Ciężko mi w to uwierzyć. – Nie wątp. – Ale sądziłam, czy Darius nie był starszy rangą od Cyrusa? – Jest starszy. I silniejszy. Ale są przyjaciółmi, nie panem i sługą. – Och. Zamilkli na chwilę, gdy samochód zatrzymał się na miejscu obok nich i wysiadła z niego para. Ucho Eden wyłapało ich śpiewny akcent, niektóre słowa były całkiem zrozumiałe, ale inne... Ale to nie akcent zwrócił jej uwagę. Tylko siła głodu ich dusz. Gdy znaleźli się daleko od nich, głód osłabł. Eden przeklęła. – Co się dzieje? – Noah zmarszczył brwi, ze zmartwienia brużdżąc także czoło. Spojrzała wilkiem, dostrzegając jego troskę. – Darius obudził bestię. Jak myślisz, czy to bezpieczne przyjąć kolejną dawkę? Noah wzruszył ramionami. – Przypuszczam, że nie. – Tak przy okazji czym on do cholery jest? – jęknęła. – Znaczy, ta energia... Boże, nigdy wcześniej przez całe swoje życie nie poczułam czegoś takiego. – Kiedy uśmiechnął się ironicznie, odetchnęła ze znużeniem. – OKEJ, po prostu mi powiedz, gdyż jestem chora od tych wszystkich gównianych sekretów. – Dobra. – Noah chwycił jej rękę i otworzył drzwi od strony pasażera w samochodzie Cyrusa. – Wsiadaj. – Dlaczego?

21 – Pogadamy na osobności. Niekoniecznie pragnęła czegoś, co przypominałoby bycie na osobności z Noahem, ale także dla własnego dobra czuła się cholernie ciekawa, więc Eden zrobiła, jak jej kazał. Czekała niecierpliwie, żeby Noah wsiadł do samochodu, a potem odwróciła się do niego z irytacją. – No i? – No i – zaczął – Darius trochę różni się od nas. – W jaki sposób? Ponownie uśmiechnął się ironicznie. Ten uśmieszek zaczynał doprowadzać ją do obłędu. – Istnieją ludzie, którzy wierzą, że to co ci powiem, jest tylko legendą. Jeszcze inni sądzą, że Darius jest martwy, ponieważ przypomina bardziej ducha błąkającego się między nami... – A jaka jest prawda? – To co uważają za legendę jest właściwie prawdą. – I co to właściwie jest, Panie "Czyż nie wiem, jak przeciągać rozmowę z niechętnym rozmówcą?" Ignorując ją, Noah wyjrzał przez okno i spojrzał na motel, jakby odszukując wzrokiem okno pokoju zajmowanego przez Dariusa. – Nikt nawet tego nie wie, jak właściwie stary jest Darius. Wiemy tylko, że był pierwszym z nas, i przez to jest bardzo, bardzo faworyzowany przez bogów. – Jego słowa dosłownie rozbiły się o samochód, wykradając całe powietrze ze środka. Ta dziwna i raptowna zmiana w atmosferze przekonała Eden, że to co mówił Noah, było prawdą. – Widziałaś tatuaż na nadgarstku Dariusa?

22 – Jasne. – To udżat. Oko Horusa4. Horus uważał Dariusa za towarzysza broni… – Czekaj, kim jest Horus5? – Starała nie rumienić się ze wstydu z powodu totalnej nieznajomości Egipskiej mitologii (albo wiedzy nie do końca tylko mitologicznej). Noah wykrzywił się do niej. – Horus jest bogiem nieba. Ale także bogiem wojny, a także synem Izydy i Ozyrysa. – Och, Ozyrys jest bogiem śmierci, prawda? Nie wydawał się być pod wrażeniem jej wiedzy, tak jak w tej chwili ona. – Racja. A Izyda jest boginią życia, opiekunką martwych... Jest... jak Matka Natura. – OKEJ. – Wszyscy troje są życzliwi Dariusowi. Oczy Eden rozszerzyły się. – Wszyscy troje? – Tak. – Noah wyglądał jakby czuł ten sam nabożny lęk, co i ona. – Nie wiem dokładnie, co to znaczy, ale słyszałem plotki. – Jakie plotki? Wzruszył ramionami. – Pojawiały się w nich słowa takie jak "boski". 4 W mitologii staroegipskiej symbol odrodzenia i powracania do zdrowia. W okresie Starego Państwa jeden z najważniejszych symboli ochronnych. 5 Serio? Nie wie? :D /Dalia

23 Szczęka jej opadła. – Darius jest bogiem? – Powiedziałem boski. Podobny bogom. Nie bóg. Ale powiedzmy sobie szczerze, wolałbym go nie wkurzać. – Wiercąc się na swoim miejscu, Eden podążyła za spojrzeniem Noaha przez okno i do góry na motel. – Więc dlaczego, skoro jest tak potężny... a wierz mi, po tym, co tam doświadczyłam, nie kwestionuję tego... nie stał się Dowódcą? Noah chwycił klamkę, jego oczy podążyły do wyjścia z motelu. – Jest samotnikiem. Nie lubi polityki. Chce tylko zabijać pożeraczy dusz. Eden obróciła się i dojrzała Cyrusa oraz Valerię idących w ich stronę. Noah wyślizgnął się z miejsca kierowcy, ale zanim zamknął drzwi, Eden zawołała go. – O co chodzi? – Wsunął z powrotem swoją głowę do środka. Zachowując obojętną minę i zimy ton, powiedziała: – Ta rozmowa nie oznacza przyjaźni, Noah. Nadal cię nienawidzę. Jego blade oczy rozbłysły. – Jasne, jakbym kiedykolwiek sądził inaczej. – Mocno trzasnął drzwiami i usłyszała Valerię jak go strofowała. Cyrus jak zwykle spokojnie nakazał Valerii się nie wtrącać. Zawsze brał stronę Noaha! Cyrus wsiadł do samochodu w samą porę, by usłyszeć jej marudzenie jakby wciąż miała sześć lat. – Czemu się dąsasz? Poszło dobrze. – Serio? O rany, jak mogłam źle zrozumieć sytuację?

24 Jej opiekun przewrócił oczami i zapiął pasy. – Sarkazm jest nieskuteczny. – Więc zasadzka to taktyka na nic niepodejrzewające ofiary – sprzeczałam się. – Nie zostałaś wciągnięta w zasadzkę. Zostałaś oceniona. Eden prychnęła. – No cóż, spełniłam jego wysoce wymagające standardy? – Eden – ostrzegł ją Cyrus, kładąc swoje ramię za podgłówkiem jej miejsca, gdy obracał się, żeby przez tylnie okno obserwować jak wyjeżdża z parkingu. Ruch służył także sprawieniu, żeby poczuła się przytłoczona i onieśmielona. – Wiele jestem? w stanie tolerować. Ale Darius jest przyjacielem oraz kimś zasługującym na szacunek i tak... lęk. Nie mów o nim w tak lekceważący sposób. Czując się przestraszona jego racjonalnym i spokojnym tonem głosu, Eden uciekła spojrzeniem od niego. – Przepraszam. – Przeprosiny przyjęte. I tak. Zdobyłaś zgodę Dariusa. Choć wcale jej nie potrzebowałaś. Spojrzała na niego z powrotem, próbując zachować nadzieję w oczach i zawiodła. Uśmiechnął się delikatnie do niej i pierwszy raz poczuła obecność ojca, któremu naprawdę na niej zależało. Głód zawył w jej piersi. Nie możesz mu ufać, Eden. Jest jednym z nich. Skrzywiła się i wyrzuciła drżącym głosem: – Sądzę, że potrzebuję kolejnej dawki narkotyku. Cyrus pochylił się w jej kierunku i gwałtownie otworzył schowek w

25 desce rozdzielczej na przeciwko niej. Wewnątrz leżała znajoma strzykawka i fiolka. – Pomyślałem, że może tak się zdarzyć. W dziwny sposób... dzięki temu poczuła się troszkę lepiej.