domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 287 192
  • Obserwuję1 919
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 957 381

Smoczy ród 03 - Złapię cię, fretko!

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :336.7 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Smoczy ród 03 - Złapię cię, fretko!.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane Smoczy ród
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 26 stron)

~ 1 ~

~ 2 ~ Celia Kyle Dragon Kin 3: Ferret You! Egan to smok z planem. Po patrzeniu, jak jego bracia sparowali się ze swoimi towarzyszkami ognia, pragnie gorąco stworzyć dom z jego własną partnerką. Tylko, że Mireya jest nieco … oporna. Dobra, powiedziała nie. I ciągle to powtarza. Ale on wolał myśleć, że to jest tylko taka gra z jej strony. Przynajmniej taką miał nadzieję. Tłumaczenie : panda68

~ 3 ~ Rozdział pierwszy Egan Lisander oparł głowę o wezgłowie swojego fotela samochodowego i wyobraził sobie kochanie się z kobietą jego serca, jego partnerką. Egan obserwowałby ją podczas snu, kiedy światło księżyca podkreślałoby barwę jej nieskazitelnej skóry w odcieniu mokki. Prześcieradło skąpo by okry- wało jej zaokrąglone kształty, zarysowując wszystkie wzgórza i doliny jej ciała. Miękkim ruchem zsunąłby prześcieradło z jej piersi, bioder a następnie nóg. Cal po calu odsłaniałby jej ciało: pełność jej piersi, niewielką okrągłość jej brzucha i grubość jej ud. Pogłaskałby jej stopy, delektując się satynową skórą, pocierałby i obrysowy- wał jej ciało, kierując się w górę, przez jej uda, jej biodra. Przeczesałby swoimi palcami krótkie loczki w złączeniu jej ud. Egan zanurzyłby czubek swojego palca między jej fałdami, znajdując ją śliską i gorącą pod jego dotknięciem. Mireya wtedy zamruczałaby w odpowiedzi, jej oczy wciąż byłyby zamknięte, a biodra zakołysały na jego dotknięcie. Czy spałaby dalej? Czy by się obudziła? Wtedy badałby dalej, naciskając i pocierając stwardniały guziczek ukryty w jej fałdach. Jej gorąco by go rozgrzało i podnieciło niezmiernie. Pragnął ją, nie mógł temu zaprzeczyć. Raz, jeszcze raz i na okrągło. Wciąż. Mireya wtedy rozsunęłaby swoje nogi, a on wziąłby to, co mu oferowała, świadomie albo i nie. Posunąłby się powoli dalej, dołączając drugi palec do pierwszego by odszukać jej ukryte sekrety jeszcze raz. Obrysowałby dokoła wejście do cipki, sprawdzając jej gotowość, a potem bawiłby się słodkimi fałdkami, które należały już do niego. I będą znów należeć. Ta słodka cipka z wszystkimi jej wspaniałościami należała teraz do niego. „ Egan…" zamruczałaby i rozszerzyłaby nawet szerzej uda „ Przestań się ze mną drażnić." Uśmiechnąłby się z wyższością, wiedząc dokładnie, co jego dotyk robi z jej ciałem. „ Jesteś pewna? " „ Potrzebuje cię. Tylko ciebie. " Chuj Egana już byłby twardy jak skała. Normalnie blada skóra jego koguta była już czerwona, gorąca, zła i głodna. Krople podniecenia wyciekały z jego czubka, znacząc wilgocią podbrzusze, a on zapragnął zatonąć w cieple jego towarzyszki ognia. Wolną ręką chwycił swojego koguta u podstawy i ścisnął, drżąc z przyjemności, która wiła się i ślizgała wzdłuż jego ciała. Był gotowy, więcej niż gotowy.

~ 4 ~ Rzucił okiem na twarz Mireyi i został uwięziony przez jej spojrzenie. Tak dużo miłości zostało tam ujawnione. Miłość. Jej ciemnobrązowe oczy zaświe- ciły przy świetle księżyca i pomyślał, że prawie widzi tam łzy. „ Mireya? " niepokój zabarwił jego głos. „ Kocham cię. Bardzo.” „ Ja też cię kocham, souler1 . " Jego partnerka duszy. Słowa nie były już potrzebne; uczucia, dotknięcia i pocałunki wystarczyły. Egan cofnął swoje palce i wylizał je do czysta, uwielbiając słodki smak jej śmietanki, jej pobudzenia. Ostrożnie usadowił się między jej nogami i poprowadził swojego koguta do jej cipki. Mireya rozwarła swoje kolana i podniosła biodra, otwierając się dla niego. Dźwignął się na rękach nad nią, spoglądając jej w oczy. Cal po calu wsuwał się do środka, delikatnie ją wypełniając i rozkoszując się wilgotnym gorącem otaczającym jego koguta. Jej cipka drżała i trzęsła się, kiedy rozciągał jej wewnętrzne mięśnie. Jęczała, zamykała oczy, poruszała głową z boku na bok, podczas gdy wypełniał ją. Zagłębiwszy się do końca, znieruchomiał, oddychając szybko. Chciał, by sama domagała się swojej przyjemności, a nie była tylko biernym uczestnikiem. Nie musiał długo czekać. „ Egan …" podniosła swoje biodra, kołysząc nimi tam i z powrotem. Ten ruch złamał całą jego kontrolę, aby nie dać jej tego, czego chciała. „ Egan …” Jego smok ryknął, łuski podniosły się i zafalowały pod powierzchnią jego skóry. Smok nie chciał drażnić się z jego towarzyszką ognia. Chciał zadowolić i chronić pod każdym możliwym względem, włączając w to kochanie się. „ Egan, proszę. " zaszlochała, wbijając paznokcie w jego przedramiona. „Kochaj mnie!" zażądała w końcu. Pochylił się do przodu, zanurzając wargi w masie jej włosów. „ Zawsze." Egan cofnął biodra i wyrzucił je do przodu, kołysząc łóżkiem z mocą jego pchnięcia. Mireya wykrzyknęła w odpowiedzi i zawinęła nogi wokół jego pasa, dokładnie tak, jak uwielbiał. Ponowił ruch. Wycofał się i pchnął. Wycofał i pchnął. Przechylił swoje biodra, chcąc znaleźć to miejsce, które zawsze wzbudzało krzyk ekstazy jego towarzyszki. „ Tak! " Znalazł to. Biodra pochyliły się we właściwym kierunku, więc zwiększył swoje tempo, walcząc by nie dojść przed nią. Jej cipka ściskała go i przytrzy- 1 „souler” znaczy to samo, co towarzyszka duszy, ale ma mocniejszy ładunek emocjonalny

~ 5 ~ mywała z każdym pchnięciem, pozwalając mu wyczuć jak blisko była rozkoszy. Pragnął, by doszła z nim, razem. Trzymał swój własny orgazm pod kontrolą … czekał. Mireya ugniatała i masowała swoje piersi, palcami szczypała sutki, oczy zamykały się z przyjemności. Niedługo, już niedługo. Mógł poczuć to teraz przez zwiększone tempo jej oddechu, ruch jej bioder i rytmiczne zaciskanie się cipki wokół jego chuja. „ Jeszcze… " dyszała. Jakby nie wiedział. Tak, był łajdakiem zadowolonym z siebie, ale co ważniejsze, wiedział, że daje największą przyjemność swojej towarzyszce ognia. Egan uwolnił swoją wątłą kontrolę i pozwolił przyjemności kochania się z jego towarzyszką, przepełnić go. Orgazm zaczął budować się przy podstawie kręgosłupa i powoli rozchodził się, aż nie ogarnął całego ciała. Maleńkie iskry elektryczności zmieniły się w szalejący ogień, paląc i ślizgając się wzdłuż niego jak wody oceanu, kiedy się w nim zanurzał, i który nazywał domem. Głębiej i głębiej ekstaza nadciągała, wlewając się przez jego żyły jak tsunami, nabierając prędkości i wysokości z każdą mijającą sekundą. „ Dochodzę…” krzyknęła. „ Egaaan! " fala wspięła się i rozbiła wzdłuż skalistej ziemi ojczystej wyspy Utopia Bay, a przyjemność przelała się przez nich jak przypływ i odpływ pływu. Z kogutem pulsującym i drżącym w rytm jego serca, osiągnął orgazm w napływie przyjemności tak silnej, że to było prawie bolesne. Jego kogut szarpnął się i uwolnił lawę gorącej spermy do jej czekających głębokości, wyrzucając z siebie kolejne strumienie z każdym nowym dreszczem, dręczącym jego ciało. Jeszcze… i jeszcze… w końcu dysząc, osunął się na swoją kochankę, nasycony… Oh…! Ale to się jeszcze nie zdarzyło, ponieważ kobieta jego snów, wciąż nie poszła z nim na żadną randkę. Po czterech latach nagabywań, zbliżał się do punktu krytycznego. Seksualnie sfrustrowany, zabrał kwiaty, które jej przyniósł i wysiadł ze swojego SUV-a. Długimi krokami zmniejszał odległość między swoim samochodem a drzwiami głównymi Chaty Słodkości. Mireya dostrzegła go zanim całkowicie przestąpił próg piekarni. „ Odpieprz się, Egan. " Co takiego?, Egan potrząsnął swoją głową. Nawet nie pozwoliła mu powie- dzieć, po co przyszedł. „ Odpieprz się i odpłyń na fali, na której tu się pojawiłeś. Ile razy muszę powiedzieć „nie”, żeby do ciebie dotarło, że nie chcę z tobą chodzić? "

~ 6 ~ „ Tak długo, aż w końcu się zgodzisz, Mireya." Egan obrócił się gwałtownie i skierował do drzwi, walcząc z rumieńcem, który próbował wypłynąć na jego policzki. Zaczynał naprawdę mieć dosyć dostawania kosza. Musiał zacząć rościć swoje prawa do tej kobiety. I to szybko. *** Egan zbliżał się do punktu, z którego nie było już odwrotu. To czaiło się na horyzoncie i zbliżało się z dnia na dzień. Oparł swoją głowę o wezgłowie jego SUV-a, zamknął oczy i wdychał utrzy- mujący się wokół niego zapach jego dręczyciela. Mireya. Była właścicielką Chaty Słodkości i zapachy bardzo gorącego chleba i słodkich ciasteczek zawsze kojarzyły mu się z jego kobietą. Tyle, że nie była jego. Jeszcze nie. I zważając na jej opór, wątpił, czy kiedykolwiek będzie. Zalecał się do niej, komplementował i robił różne inne rzeczy próbując namówić ją, by zaczęła z nim chodzić, by lepiej go poznać. Tyle, że wydawała się być całkowicie nastawiona przeciwko samemu pomysłowi. Ile razy prosił ją o randkę, zawsze znalazła jakiś powód, żeby powiedzieć NIE. Nie: trzy litery słowa, które zaczynał nienawidzić. Pasmo jego cierpień i udręk wygoniło go dziś wieczorem z domu. Dwoje z jego najlepszych przyjaciół było towarzyszkami ognia jego braci i pomodlił się do wody, którą jego smok nazywał domem, by wskazali mu dobry kierunek jego działań. Serce Egana płonęło dla Mireyi. Jego wewnętrzny smok domagał się, by poszedł do piekarni i wziął to, co należało do niego, ale nawet on wiedział, że robiąc tak skończyłby cokolwiek, co mogliby mieć przed tym zanim zaczął. Dzisiejsze kobiety nie dbały o postawę „zdobyć i zniszczyć”. Przynajmniej, jak myślał, Mireya nie była taka. Była niezależna i silna. Zarządzała piekarnią niemal sama, jedyną pomocą, jaką miała był dawniej jej przyrodni brat Mika. Ale kiedy przeprowadził się do Kansas, nie zatrudniła nikogo by go zastąpić. Cholera, nie wiedział, co zrobić. W ogóle. Może dać sobie z tym spokój. Z westchnieniem wyłączył silnik, a następnie wysiadł z SUV-a. Część jego żałowała, że musi oddychać, bo tracił przez to jej zapach, wypełniający jego płuca. Ale po chwili jego ciało znowu doceniło świeże powietrze. Aby przypomnieć, by żyć. Przed drzwiami głównymi Zakątka Pogan’a - lokalnego baru wyspy i ogól- nego miejsca spotkań, zebrał się tłum. Prawie wszyscy zmiennokształtni,

~ 7 ~ mieszkający na wyspie, bywali w tym niewielkim barze, aby napić się i spędzić miło czas. Egan zdecydował nie marnować już więcej czasu i poszedł w kierunku zatło- czonego wejścia, przeciskając się przez zebraną przed nim grupę palaczy i ludzi, którzy zostali usunięci z baru. Bramkarze dobrze wykonywali swoją pracę i usuwali pijaków na zewnątrz. Z progu drzwi głównych mógł zobaczyć, że miejsce było zatłoczone jak zwykle. Zmiennokształtni i paranormalni każdego rodzaju stłoczeni byli na niewielkiej powierzchni, śmiejąc się i pijąc i ogólnie rzecz biorąc rozmawiając. Przeszukał tłum, otwierając zmysły na tyle, aby nie zostać przytłoczonym przez zapachy i dźwięki wokół niego, ale wciąż móc znaleźć swoich braci. Zobaczył ich, zanim reszta jego zmysłów się zgrała. Cholera, stawał się niedbały. Egan przepychał się i potrącał grupy ciał, ignorując protesty i dym papiero- sowy, kiedy stąpał po podłodze Zakątka Pogan’a. Oczywiście jego bracia musieli wybrać stół w najdalszym kącie od drzwi. Ze wzrokiem utkwionym w czubki ich głów zbliżał się powoli, niezdolny do zobaczenia więcej przez zbitą masę tłumu. A wtedy ludzie rozdzielili się jak Morze Czerwone przed Mojżeszem i Egan głośno jęknął. Dziewczyny były z nimi. Nie miał problemu z nimi, jako tako… były właściwie wszystkim, co chciał znaleźć w swojej towarzyszce ognia. Tyle, że oczywiście należały do jego braci. Szczęśliwi łajdacy. Sky, z jej pełnymi biodrami i wciętą talią, siedziała na kolanach Brentona, podczas gdy Selena, z jej obfitymi piersiami, na kolanach Kydena. Jego bracia uśmiechnęli się do niego, zadowoleni z siebie i z ramionami zawiniętymi troskliwie wokół ich towarzyszek ognia. Obydwaj wiedzieli o jego kłopotach, ale żaden nie miał jakiegokolwiek pomysłu, co w tej sytuacji zrobić. Tak, więc nie pozostało nic innego jak … zapytać kobiet. Egan przełknął gulę tkwiącą w jego gardle i wytarł wilgotne ręce w dżinsy. W końcu nie był mięczakiem. Nie, był tylko mężczyzną, który nie cierpiał otwierać się przed kobietami. „ Hej, chłopaki." skinął głową na powitanie. „Sky, Selena." Został przywitany przez obie panie niemal identycznymi uśmiechami, a potem z błyskiem w oku wykrzyknęły jego imię. „ Egan! " rozbrzmiało w jego uszach. Egan zajął ostatnie wolne miejsce i wypił łyk piwa, który postawiła przed nim przechodząca kelnerka. Kobieta stale była w ruchu i nie mógł jej o to obwiniać. Słyszał, bowiem, że skrzaty w barze lubią bawić się w głupią grę

~ 8 ~ „chwyć dupę”, i jedynym sposobem, aby tego uniknąć było szybkie poruszanie się. Sky z pewnością mogłaby opowiedzieć o tym. „ Taak." zrobił głęboki wdech. Sky pochyliła się do przodu, opierając łokcie na stole. „ Więc." „ Więc." Selena powtórzyła jej ruch. „ Co wam powiedzieli? " wiedział, że bracia to zrobili, ponieważ panie były zbyt zainteresowane nim dziś wieczorem. „ Że ty… " Sky zaczęła pierwsza. „ Taki rozsądny i potężny smok… " Selena grubo przesadzała. „ Potrzebujesz naszej pomocy..." „ Ponieważ jesteśmy cudowne…" „ Kobiety." powiedziały jednym głosem. Egan spiorunował wzrokiem Brentona i Kydena. Kochał kobiety, tylko trochę mniej niż siostry, więc mógł przełożyć je przez kolano, jak tylko brat mógł to zrobić – tyle, że Sky prawdopodobnie polubiłaby to za bardzo. Sky bawiła się swoim drinkiem. „ Więc, w czym problem? " Westchnął. „Mireya. " jedno słowo, jedno imię, ale wszystko sprowadzało się do niej. Obie kobiety wydały okrzyk. „ Taa. Ona jest moim… " jeszcze nigdy nie powiedział tego głośno, nie chcąc kusić śpiącego smoka wewnątrz niego, ale nie chciał znosić już tego sam. „Ona jest moją towarzyszką ognia." skrzywił się. „ Mów dalej. Nie pomożemy ci, jeśli nie będziemy wiedzieć wszystkiego." Aby móc mówić dalej potrzebował wzmocnienia. Podniósł swój kufel ze stołu i wypił jednym duszkiem trzy szybkie łyki gorzkiego, zimnego piwa. „ Próbowałem się zalecać." „ Jak?” zapytała ciekawie Sky. „ Przynosiłem jej kwiaty, czekoladki, prezenty. Podlizywałem się jej. Robiłem wszystko, żeby się do mnie uśmiechnęła." Selena potrząsnęła swoją głową. „Jednym słowem bajerowałeś ją." Oh, dobra. Nawet Mireya mu to powiedziała. „ Co dalej? " „ Zacząłem, co drugi dzień przychodzić do jej piekarni…" obie kobiety wpatrywały się w niego. Okay, był żałosny. „ Dobra, codziennie. Odwiedzałem ją codziennie i zapraszałem na kawę albo na ciastko. Ale stale mówiła nie. " Panie popatrzyły na siebie i powiedziały jednym głosem. „ Za duży nacisk." „ Potem próbowałem ją ignorować… " Brenton przerwał mu kpiąco. „ Nazywasz ignorowaniem przechodzenie obok piekarni dwa razy dziennie?” Obaj bracia wybuchnęli śmiechem i przybili piątkę ponad głowami ich kochanek.

~ 9 ~ „ Dupki." Egan skończył swoje piwo. „Więc, moje panie, co powinienem zrobić?" Kobiety pochyliły się do siebie i szeptały cicho przez kilka sekund zanim zwróciły z powrotem na niego uwagę. „Jest fretką, tak?” Nie rozumiał, w czym problem, ale w każdym razie kiwnął głową Selenie. „A jej przyrodni brat właśnie się przeprowadził? Mika, prawda? Do Barkus, w Kansas? " Kiwnął głową Sky. „ Rzecz w tym… " „ Egan… " Tym razem wtrącił się Kyden. „ Ona po prostu cię nie chce. " Znów przybili piątkę z Brentonem. „ Tak! Jeszcze raz! " Zarówno Selena jak i Sky spojrzały im w oczy. „Sęk w tym, panowie-którzy- nigdy-więcej-nie-będą-uprawiać-seksu, że jej życie jest w rozsypce. Mika nie ma, by pomógł jej przy piekarni, bo przeniósł się do innego stanu. Jest sama i ostatnią rzeczą, na którą ma ochotę jest zakłócenie jej spokoju. Ona nie potrze- buje nieodpowiedzialnego człowieka." Selena przyjrzała się mu. „ No i spo- soby, którymi próbowałeś ją zachęcić… ona myśli, że jesteś jednym z tych facetów, którzy skaczą z kwiatka na kwiatek." „ Ale…" „ Jest teraz tylko jeden plan działania." obie kobiety kiwnęły głową zdecy- dowanie. Już bał się, co one wymyśliły. Tłumaczenie : panda68

~ 10 ~ Rozdział drugi Następnego dnia, stojąc przed Chatą Słodkości o trzeciej nad ranem, ubrany w zimowe palto i ze styropianowym kubkiem kawy w rękach, stwierdził, że nie podoba mu się ten plan nic więcej niż wczoraj. Ale Egan był nieugięty. To mogło zadziałać. Musiało. Kładł wszystko na jedną kartę, a resztę olać. Potem na drugim etapie planu mógłby się bardziej postarać i przy odrobinie szczęścia, przyszedłby wieczór, kiedy miałby swojego futerkowego towarzysza ognia u swego boku. Przy odrobinie szczęścia. Modlił się o to. Bardzo. Egan wypił łyk swojej kawy, niemal narzekając głośno, że to nie gorzkie piwo rozgrzewało go od wewnątrz. Tak, był smokiem i mógł rozgrzać się własnym ogniem, ale budząc swojego śpiącego smoka, podczas gdy tak blisko była jego towarzyszka ognia, nie było najlepszym z pomysłów. Nigdy. Zatem zadowolił się parującą, czarną kawą i paltem na zimę, gdy tak czekał. Na szczęście, albo niestety, nie musiał czekać długo. „Co tu robisz, Lisander? ". Cholera nie cierpiał, kiedy miała na nogach buty na miękkiej zelówce, bo podkradła się do niego cicho. Cholera, podwójna cholera. Obrócił się do niej i dał łyka ze swojego kubka, próbując zyskać na czasie i dać sobie okazję do podziwiania jej wyglądu. Włosy Mireyi, czarne jak noc z jaśniejszymi blond kosmykami, sięgające ramion, zawijały się i okalały rysy jej twarzy, nadając jej bardziej młodzieńczy wygląd. Grzywka kończyła się tuż nad brwiami. Jej oczy, tak jak jego, były niemal czarne. Zarówno kolor włosów jak i oczy pochodziły od jej wewnę- trznej fretki, tak jakby zwierzę dominowało nad jej ludzkim ciałem. Gdyby tylko ta mała wystraszona fretka mogła zaufać swojemu dużemu złemu smokowi. Jej skóra była w kolorze płynnej mlecznej czekolady i zapragnął gorąco lizać i skubać każdy cal jej ciała, by zobaczyć, czy smakowała tak samo jak wyglą- dała. Nos był jedną z jej najsłodszych cech, lekko zadarty do góry. Jej policzki pokrywał delikatny różowy blask powstały z zimna. Ale jej wargi? Jej wargi zostały stworzone do całowania; pełne i dorodne, pokryte ciemnoczerwonym błyszczykiem, kusiły go. Jednak się nie uśmiechały. „ Pytałam, co tu robisz, Egan? " Przynajmniej użyła mojego imienia tym razem.

~ 11 ~ „ Czekam na ciebie. " uśmiechnął się, zmuszając swoje kły do zostania we- wnątrz warg, podczas gdy spróbował wyglądać jak rozbrajający chłopaczek. Mając sześć stóp wzrostu nie bardzo tak wyglądał, ale dziewczyny kazały mu robić wszystko najlepiej jak potrafił w tej grze, którą zamierzał prowadzić. „ Dlaczego? " spojrzała na niego z marsową miną. „ Powiedziałam ci „nie” tak dosadnie, jak tylko mogłam, Egan. Dlaczego… dlaczego nie możesz…" warknęła i zwróciła uwagę na zamki do drzwi głównych Chaty Słodkości. Egan stał za nią, kiedy odwróciła się od niego, świadomy otoczenia i zagrożenia, które mogło spotkać jego towarzyszkę ognia. Oczywiście nic jej nie groziło, ale mężczyzna nie mógł być zbyt opiekuńczy względem swojej kobiety. Szturchnęła go, a jej gorące dotknięcie przebiło się przez materiał palta i spłynęło wzdłuż jego ciał prosto do pachwiny. Cholera, ale ona silnie oddzia- ływała na niego. Egan warknął na nią. „ Rusz się, panienko. Tu jest zimno. " „ Ty się rusz." zachichotała. Zachichotała? Jakby to było zabawne, że jego kogut nagle stwardniał jak skała. I to prawie zabrzmiało jak romansowy chichot, który Selena i Sky kierowały do jego braci. Hę? Może nie była tak obojętna, jak chciała to pokazać. Kiedy weszli do piekarni, poszedł za nią na zaplecze, odstawił kubek z kawą na biurku i zaczął odpinać guziki swojego płaszcza. Mireya zrobiła to samo, wpatrując się w niego cały czas błyszczącym spojrzeniem. Nie dbał o to. Ale przyglądał się, jak zaczęła odsłaniać swoje ciało. Zaczęła od góry, najpierw ukazując obfite kształty jej piersi. Dekolt bluzki odsłaniał więcej niż pragnął dla swojej towarzyszki ognia, ale wystarczająco głęboko jak dla niego, by docenić kobietę, jak mężczyzna. Pokazywał gładką brązową szczelinę, a jemu aż pociekła ślinka na myśl o ukryciu twarzy między jej piersiami, lizaniu i skubaniu jej sutków przez materiał bluzki. Tymczasem jej ręce kontynuowały, pokazując niewielką krągłość jej brzucha, wcięcie w pasie i szerokość jej bioder. Dobre do rodzenia dzieci, stwierdziłaby jego matka. On nazwałby je idealnymi. Były krągłe i szerokie i wiedział, że doskonale pasowały do jej tyłka; doskonałego i pełnego życia, dużego i krągłego. Nosiła zwyczajną spódnicę, która przylegała do ciała, podkreślając jej biodra i ukrywając grubość ud. Wspaniałe uda, które wyobra- ził sobie zawinięte wokół jego pasa w nocy, w dzień i znowu w nocy. Albo wokół jego głowy. Nie mógł doczekać się chwili, by zacząć smakować ją od czubków palców u nogi, zatrzymywać się wszędzie pośrodku i dotrzeć do pełnych warg. Pragnął ją. Nie mógł zaprzeczyć temu.

~ 12 ~ *** Mireya pragnęła go. Nie mogła temu zaprzeczyć. Pociągnęła guziki swojego płaszcza, ukradkiem przyglądając się, jak Egan zdejmował swoją kurtkę. Wszyscy bracia Lisander byli potężni i silni, ale coś w Eganie przemówiło do niej, jak błyszczący przedmiot czekający tylko na nią, by go porwać. Kiedy go zobaczyła chciała postąpić zgodnie z pierwszym prawem fretki. Znajdź. Weź. Mój. Niezdolna się powstrzymać, przyjrzała się Eganowi z góry do dołu. Jego ciemno-niebieskie włosy zawsze ją urzekały. Kiedy lśniły w świetle, wygląda- ły jak niebieskie, to znów czarne, a wraz ze zmianą pozycji jego ciała jeszcze raz niebieskie. Jego oczy były w tym samym odcieniu, co jego włosy, za spra- wą jego wewnętrznego smoka. Jego czoło było szerokie, szczęka wyrzeźbiona, nos silny, a bladoróżowy kolor jego warg przypominał jej słodki lukier, jaki zrobiła niedawno. Zastanawiała się, czy smakowały, tak samo jak wyglądały. Teraz zwróciła uwagę na jego palce, jego ręce. Były duże, wprawne i silne, i zapragnęła gorąco mieć je na sobie, w niej. Pod jej spojrzeniem rozpiął swoją kurtkę, ukazując szeroką, muskularną klatkę piersiową, w którą wpatrywała się i pożądała całymi miesiącami. Miał szerokie bary, twardą pierś i gładki, płaski brzuch ze szczupłym, zwężonym pasem. Część jej obaw o spotykaniu się z nim, wiązało się właśnie z tymi szczegółami jego anatomii. Nie była zarozu- miała, ale potrafiła zauważyć różnicę, kiedy męski organ był twardy, a kiedy… nie. I widziała to za każdym razem. Odpychając swoje niepokoje na bok, skupiła się na mini-striptizie, który rozgrywał się przed nią. Zdjęta kurtka odsłoniła biodra, ukazując jej cały jego pakiet ubrany w dżinsy. I co to był za pakiet! Bracia Lisander zawsze kręcili się po mieście ubrani w ciuchy, które wydawały się podniecać i mamić kobiety. Mireya zsunęła marynarkę ze swoich ramion i westchnęła z głębi serca z frustracji, kiedy znalazła Egana na jej progu o trzeciej rano. Ale z jakiegoś powodu nie potrafiła wzniecić w sobie gniewu. Cholera! Używała jego zaborczych skłonności, jako powodu odmowy tak długi czas, że nie wiedziała teraz, co zrobić, kiedy zniknęło jej zdenerwowanie. Teraz, kiedy jej brat Mika wyjechał, nie wiedziała, jak się bronić. Fretki nie były stworzone do życia w samotności, ale niech ją piekło pochło- nie, jeżeli miałaby wybrać pierwszego człowieka, który okazał jej zaintereso- wanie. Przede wszystkim nie chciała, by tym człowiekiem był smok. Słyszała o ludziach będących związanych ze smokiem, którzy byli zmuszani do robienia

~ 13 ~ rzeczy, które zadowoliłyby smoka. Nie była pewna, czy jej fretka zgodziłaby się na taki układ, ale też nie chciała przekonać się o tym na własnej skórze. Kochała swoją wolność. Oczywiście bez tej części, że była sama. Gdyby tylko wiedziała, że jego pociąg jest prawdziwy… Nie. Lepiej nie życzyć sobie czegoś, czego nie mogła mieć. Tak, więc wpatrywała się w niego wystarczająco długo, ale teraz czas go usunąć i skończyć z tym. „ Egan … " Odezwał się w tym samym momencie. „ Mireya. " Zachichotała, nie mogąc się powstrzymać. Zawsze wydawało się, że myśleli o tych samych rzeczami. „ Ty pierwszy." Chciał powiedzieć, co miał do powiedzenia, a potem uciec stąd, jak najprędzej. „ Dzisiaj przyjeżdża pewna dziewczyna. Ma na imię Jacqueline." Okay, to było niespodziewane. „ Była związana z jednym z moich kuzynów, Kennetem, ale ostatnio porzucił ją. Ona potrzebuje, żeby czymś się zająć. Najlepiej pracą. Mika wyjechał jakiś czas temu i z tego, co słyszałem, spotkał tam kogoś specjalnego, więc wątpię, żeby niedługo wrócił. Jacqueline naprawdę potrzebuje jakiegoś sposobu, żeby zapomnieć. " Nie była tego pewna. „ Egan … " „ Jeżeli pensja jest dla ciebie problemem, mogę jej płacić z własnej kieszeni tak długo jak będzie potrzeba." Arogancki palant! „Stać mnie, aby płacić jej pensję. Ale sama sobie pora- dzę." zawarczała. „ Ale dlaczego nie chcesz nikogo zatrudnić? Zaproponowałem, że będę tu pracował, powiedziałaś nie. Zaproponowałem, że wywieszę ogłoszenie, żebyś sama się nie męczyła. Powiedziałaś nie. Co zatem mam zrobić, żebyś wreszcie powiedziała tak? Ona potrzebuje pracy, ty potrzebujesz pomocy. To nie wystarczy? " „To bezczelność. " a jednocześnie czuła wdzięczność za jego starania, ale tego nie miała zamiaru mu powiedzieć. „To cholernie źle. Niech mnie piekło pochłonie, skoro myślisz, że pozwalam sobie za dużo." Bez czekania na odpowiedź okręcił się na pięcie i wypadł z pokoju, drzwi główne zatrzasnęły się za nim, aż szklane szybki zatrzęsły się w oprawie. „ Co to, do diabła, miało znaczyć? " Nie miała czasu zastanowić się nad znaczeniem słów Egana. W chwilę po jego wyjściu przyszła dziewczyna, oświadczając, że została przysłana przez

~ 14 ~ Egana. Jacqueline była opatulona w zimowy płaszcz, trzymając w ręku ciepły napój. Tak, więc wyglądało na to, że będzie musiała zatrudnić swoją nową pracownicę, czy to jej się podoba, czy nie. Kobieta była zbyt słaba i zbyt zdesperowana, żeby ją odprawić z kwitkiem. Cholerny Egan, posłać go do piekła i z powrotem. *** Cholera i jej ciężarówkę również. Po długim dniu w piekarni, ucząc Jacqueline jej obowiązków, kiedy ona będzie pracowała na zapleczu, piekąc, Mireya już tylko chciała pójść do domu i wziąć miłą długą, gorącą kąpiel. Oczywiście, jej samochód nie chciał zapalić obojętnie ile razy przekręcała kluczyk. Ktoś popsuł jej samochód. Walnęła dłońmi o kierownicę. „Cholera, cholera, cholera! " Tego jej jeszcze brakowało. Słowa wypowiedziane tego poranka wciąż dzwoniły w jej uszach, kiedy próbowała zrozumieć tajemnicze słowa Egana. Pukanie w okno, takie szybkie stuknięcie knykci, zaskoczyło ją i niemal zakrzyknęła. Jej uwaga skupiła się na człowieku po tamtej stronie drzwi i natychmiast się odprężyła. To był tylko Egan – z pełnym zadowolenia uśmie- chem na twarzy. Łajdak prawdopodobnie dokładnie wiedział, co stało się z jej samochodem. Opuściła okno, wdzięczna, że nigdy nie sprzedała tego starego grata, który wciąż obsługiwany był ręcznie, inaczej nie otworzyłaby teraz okna. „Co tu robisz? " „Porywam cię." Wyglądał poważnie. „Jesteś tchórzem, Eganie Lisander." Zaczęła podkręcać okno do góry tak szybko jak mogła. Tyle, że Egan był szybszy. Z prędkością błyskawicy wsunął swoją rękę przez otwarte okno i odblokował drzwi, żeby mógł się dostać do środka. Oh, cholera. Nie, nie, nie. Pragnęła go, pragnęła go bardziej niż kiedykol- wiek kogoś innego, ale nie chciała zostać jakąś bezmyślną istotą, zmuszoną być posłuszną do końca swoich dni. „Egan …" odsunęła się do tyłu daleko od otwartych drzwi. „Porozmawiajmy o tym?" Niebieski ogień zapalił się w jego oczach, i wiedziała, że czas oporu dobiegł końca. Odpychała go przez rok, odmawiając zaakceptowania jego zabiegów,

~ 15 ~ albo nawet omówienia ich wzajemnego przyciągania. „Mam dość gadania, Mireya. " Złapał ją za łydki i szarpnął tak, że jej pupa znalazła się na krawędzi siedzenia samochodu. Wepchnął się między jej nogi, powolutku rozkładając jej uda, aż spódnica podwinęła się prawie do pasa, pokazując osłoniętą majtkami kobiecość. Jego twardy kogut, schowany w dżinsie, zbliżył się do punktu u zbiegu jej ud. Umieścił swoją stwardniałą erekcję przy okrytej tkaniną cipce, a mocny nacisk spowodował napłynięcie szczypty przyjemności i bólu, które przeszyły jej ciało, atakując wprost jej cipę. Jej muszelka zacisnęła się i zrobiła się mokra z pragnienia, przygotowu- jąc ją dla niego… tylko dla niego. Jego wizyty, prezenty i miłe uśmiechy, którymi obdarzał ją stale od miesięcy, oczarowały ją, jakkolwiek oporna chciałaby być na jego magię. Ściany otaczające jej serce kruszyły się trochę więcej z każdym kwiatkiem i słodkim liścikiem zostawionym za przednią szybą jej auta. Chowając usta w masie jej włosów, szepnął. „Przychodziłem i zabiegałem o twoje względy. Próbowałem ostrożnie dostać się do twojego życia, twojego serca. Ale usychałem, Mireya… I teraz nic mnie nie powstrzyma. " Zamknęła oczy skrępowana, jeden ruchu i odległości między nimi zniknęła. Jego jedwabiste wargi otarły się o jej usta w delikatnej pieszczocie, a potem był: dominujący, wymagający… gorący. Smakował jak ocean, żar jego poca- łunku parzył i palił jej usta tak długo, aż nie była już w stanie oprzeć się jego namiętności. Jego język zanurzał się i śmigał, liżąc jej usta, smakując i odkry- wając. Odpowiedziała mu natychmiast, wchłaniając tyle ile mogła z jego smaku, delektując się ogniem, wodą i dzikością Egana. Wzywał ją do siebie w sposób, w jaki żaden mężczyzna nigdy przedtem nie robił. Egan przygryzał i skubał jej wargi, tak jakby nie miał zamiaru przestać. Chwycił jej biodra w żelaznym uścisku, przyciskając i zmuszając je do ocie- rania się o grzbiet jego koguta, a ona drżała od każdego cholernego dreszczu przyjemności przepływającego wzdłuż jej ciała. Tam i z powrotem, łatwo nią kierował, wydobywając jęki z jej ust. „Pytam się ciebie teraz, Mireya. Tak czy nie? " Nie mogła myśleć, tylko mogła czuć. „Tak." Egan syknął, ledwie usłyszała rozdarcie tkaniny przez walenie jej serca w swoich uszach. Chłodny podmuch obmył jej cipkę, a potem poczuła go tam, czubek koguta szturchającego jej wejście. Odchyliła się, przechylając biodra, aby ułatwić mu dostęp. Jej nerwy przebudziły się i powstały do życia, jej ciało było na krawędzi poznania czegoś wielkiego. Nie ruszał się tylko kreślił kółeczka swoim kogutem wokół jej dziurki. „Egan … "

~ 16 ~ „Powiedz to. " „Co? " zajęczała. Mogła zobaczyć, jak jego łuski mienią się pod powierz- chnią skóry, ich niebieskie cienie tańczyły dla niej. „Przyjmiesz mnie. Powiedz to. " „Egan." Niepokój zacisnął się w dole jej brzucha. „Powiedz to." domagał się, nieugięcie. „Chcę cię, niech to szlag trafi! " Egan pchnął do przodu, w pełni zanurzając się w jej dziurce jednym szybkim ruchem. Jej cipka rozciągnęła się wokół jego koguta, a niesamowity żar przyjemności przeszył jej ciało od stóp do głów. Wykrzyknęła jego imię, wyginając plecy i odrzucając do tyłu głowę. Kołysała swoimi biodrami, wstrząsając zarówno samochodem, jak i swoim ciałem. Pocierał jej łechtaczkę maleńkimi kołami i delikatnymi uderzeniami, próbując przyspieszyć orgazm, zachęcić by zbliżyła się do przepaści. Tak, jakby chciał pokazać jej ślad obietnic niewyobrażalnej przyjemności, którą zamierzał jej dać. A ona chciała doświadczyć każdą z tych obietnic. Pchnął mocniej, samochód zaczął skrzypieć i piszczeć z każdym jego pchnięciem, biodra wychodziły przeciwko jej, kiedy pieprzył ją mocno i szybko. Nacisnął jej łechtaczkę, a następnie pstryknął w nią paznokciem. Krzyknęła. Głęboko i nisko, głośno, ale miękko, krzyczała tak jak nigdy wcześniej nie krzyczała i nie myślała, że kiedykolwiek będzie jeszcze raz. Przyjemność, czysta przyjemność, zaczęła budować się wewnątrz niej, zaczynając od palców u nóg. Jej mięśnie naprężały się i drżały w miarę, jak orgazm nabierał mocy, przesuwając się przez jej ciało w przypływie fali ekstazy, a mimo to nie osiągał szczytu. „Proszę…” błagała, było już jej obojętne, co sobie pomyśli. Nierządnica? Całkowicie. Pieprzyli się na parkingu, jak dwie fretki. „Teraz." Drasnął paznokciem jej nabrzmiały guziczek i przyciągnął ją do siebie do gorącego pocałunku, podczas gdy ostatni raz pchnął głęboko w jej wnętrze. Jego język naśladował ruchy ich ciał, wirował i uderzał, a ona upajała się jego smakiem - morskim, lekko ognistym, czystym smakiem. Mireya doszła, spalając się wewnątrz i na zewnątrz. Fala za falą, fala przyje- mności i miłości przepłynęła przez jej żyły, przemknęła wzdłuż jej nerwów i wybuchnęła przez jej skórę. Egan oderwał wargi od jej ust, a ona zajęczała, już tęskniąc za nimi. „Doszłaś razem ze mną? " Mireya nie mogła zrobić nic innego, jak tylko się zgodzić. Szepnęła przy jego ustach. „Tak. "

~ 17 ~ Rozdział trzeci Powiedziała tak. Mireya, towarzyszka ognia, souler, niedługo partnerka, powiedziała tak. Każde słowo, jakie wymówił, każda myśl, jaką kiedykolwiek miał, wszystko było prawdziwe. Kochał tę kobietę mocniej niż mógł sobie wyobrazić i nie pragnął niczego więcej niż opiekować się nią, uszczęśliwiać ją przez wszystkie jej dni. Ale najważniejsze, że przyjęła go, wypowiedziała słowa, które pragnął słyszeć całymi dniami. Jeszcze dwa razy. Musiał kochać się z nią jeszcze dwa razy w przeciągu dwudziestu czterech godzin, a potem zostaną partnerami na zawsze, kochając się wiecznie. Przyjęłaby od niego moc przedłużającą życie, a on zyskałby dożywotnią gwarancję szczęścia z jego towarzyszką, jego miłością duszy. Jedyna prawdziwa kobieta dla niego. Czuł się jak ryba w wodzie. Oczekiwał momentu, kiedy zobaczyłaby jego miłość do niej, ale jej reakcja przekroczyła jego najśmielsze marzenia. Egan podniósł Mireya wyżej, ostrożnie układając kobietę w swoich ramio- nach z poczuciem, że nigdy nie myślał, iż kiedykolwiek dozna takiego przeży- cia. Nadal czuł swoje nasienie wewnątrz niej, więc jego kogut ponownie stwardniał z myślą wypełnienia jej słodkiej, pysznej głębi jeszcze raz. „Puść mnie, zaszkodzisz sobie. " „Ha! " podrzucił ją kilka cali do góry i złapał ponownie, wrzask Mireyi rozbrzmiał w jego uszach. „Egan! Upuścisz mnie! Nie jestem jedną z twoich panienek, z którymi zwykle się spotykasz. " narzekała. Pozwolił jej ześlizgnąć się na ziemię, oparli się o samochód, a wszystkie krzywizny jej ciała napierały na jego wypukłości. Przytrzymał ją w ramionach na moment, delektując się jej miękkością tak blisko siebie. Sięgnęła do klamki drzwi ciężarówki, ale powstrzymał ją, chwytając jej ręce w jego. „Jesteś…" pocałował jej dłoń „ … piękną…" pocałował jej wnętrze „…kobietą." pocałował wewnętrzną stronę jej nadgarstka. „Kocham w tobie wszystko, włączając w to twoje zmysłowe kształty. Każdy z nich. I nie mogę się doczekać, żeby zbadać je dokładnie. " puścił do niej oko, a potem odciągnął ją od ciężarówki. „ Ale nie potrzebujemy samochodu dziś wieczorem. Zamknę go. Może powinnaś się rozebrać, wtedy będziemy mogli ruszyć.” Zajęczała i cofnęła się. „Powiedz mi, chyba nie myślisz tego, co ja myślę, że ty myślisz. "

~ 18 ~ Zauważył iskierkę strachu na jej twarzy, więc pochylił się do przodu i pocałował, by oddalić jej niepokój. „Yup. Lepiej rozbierz się i przywdziej futerko. Będziesz potrzebować ciepła tam w górze. " „Egan? " Przestał słuchać jej protestów i po prostu zamknął samochód i podał jej kluczyki. „Trzymaj to jak będziemy lecieć, dziecino." Chwycił ich ubrania w jeden ze swoich pazurów. Wtedy zauważyła jego nagość, więc pisnęła i odwróciła głowę w innym kierunku. Egan zamknął swoje oczy, dając jej swobodę, kiedy będzie się zmieniać, samemu przywołując swoją magię, by skłonić swoje ciało na zmianę do postaci smoka. Łuski zafalowały i uwolniły się z jego skóry, twarz i szyja wydłużyły się jak u smoka. Ogon wyszedł z jego tyłka, podczas gdy nogi pogrubiły się i wydłużyły, dając mu moc nóg smoka. Jego mięśnie spęczniały, rozciągnęły się i urosły, kiedy się zmieniał, stając się jednym z duchem, który mieszkał w nim dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Zawsze i wciąż to będzie częścią niego, tak jak miał nadzieję, że będzie Mireya. Kiedy zmiana się skończyła, otworzył oczy i zobaczył malutką fretkę z czarnym, przetykanym jasnoblond pasemkami, futrem wpatrującą się w niego. Uśmiechnął się, lecz ona się cofnęła. „Mireya, nie bój się mnie. Nigdy bym cię nie skrzywdził.” „Ale jesteś taki duży.” Każdy mężczyzna na świecie chciałby słyszeć taki komplement. „A ty jesteś mała. Ale pasujemy do siebie idealnie.” Wyciągnął jeden pazur i delikatnie oparł na ziemi, kilka stóp od niej. „Mireya, proszę, dołącz do mnie? Trzymaj moje klucze i pozwól mi zabrać cię do mojego domu.” Nowe światło zatańczyło w jej oczach przy brzmieniu słowa „klucze" i wiedział, że na to się złapała. Fretki, wszyscy fretkowi zmiennokształtni, nie mogą się oprzeć błyszczącym przedmiotom. To był fakt natury i właśnie prze- mówił jej tym do serca. „Cokolwiek będzie”, pomyślał. W mgnieniu oka przecięła parking, podchodząc do niego z kluczami w jednej łapie i lęku na jej maleńkiej szczurzej twarzy. „Chodź, moja duszko. Chodź do mnie.” Wydawało się, że podjęła decyzję i pognała do niego, wskakując na jego łapę. Zacisnął ostrożnie pazury wokół niej. Trzymając ją, wystrzelił prosto w górę jednym odbiciem jego olbrzymich skrzydeł, wznosząc się w powietrze z jego souler, jego towarzyszką duszy, jego najdroższą istotą, w łapie. Rozważał wieczorne pływanie z Mireyą, chciał przepłynąć ocean z nią na

~ 19 ~ grzbiecie jego smoka, pozwolić jej poczuć wodę na jej skórze tak, jak on czuł ją między swoimi łuskami. Ale niestety, nie miała łusek, które zapewniłyby jej ciepło w tej lodowatej wodzie. Zdecydował się, więc na wejście z lądu do swojego domu. Jednak, gdyby ktoś zapytał jego brata Kydena, to było legowisko, a nie jego dom. Wciąż miał frajdę z dokuczania swemu bratu z powodu jego legowiska w górach. Nie żyli już w średniowiecznych czasach. Dom był domem, niezależnie od tego, kto go zamieszkiwał. Smoki nie robiły sobie legowiska. Egan wylądował na ścieżce przed domem nad brzegiem oceanu, i umieścił ostrożnie Mireyę na ziemi przed zmianą do ludzkiej formy. „Jeszcze nie jest za późno… Możesz powiedzieć nie…?" Tylko wtedy parowanie nie będzie kompletne. Wciąż mogła odejść. Ona też się zmieniła z fretki do ludzkiej formy, czarne włosy z blond pasemkami zastąpiły futro. Zwróciła mu jego klucze, tak szybko, jak w pełni została odmieniona i chwyciła swoje ubranie z miejsca, gdzie je zostawił, wciągając je pospiesznie na siebie. „ Nie. " potrząsnęła głową, włosy zakołysały się wokół niej. „Nie, to znaczy… Nie mówię nie. Po prostu… zaopiekujesz się mną?" skubnęła swoją dolną wargę, oczy wypełniły się łzami. „ Oh, dziecino, zawsze. Jesteś moją souler. Zawsze będę cię ko… opiekował się tobą. Zawsze." Nie był jeszcze gotowy, by uznać jej swoją miłość, nieza- leżnie od jego prawdziwych uczuć i miał szczęście, że naprawdę nie wiedziała, co oznacza souler. Nie czekał na odpowiedź, niepewny jak odebrała jego słowa. Lepiej pośpie- szyć się i przejść przez drugie i trzecie łączenie się w parę i nie pozwolić jej za dużo myśleć. Egan ubrał się przed wprowadzeniem jej do budynku, w którym była ukryta winda do jego domu. Będąc w środku, skierował się prosto do przeciwległej ściany i nacisnął guzik, który przywołał windę do poziomu ziemi. „ Tu nie ma niczego. " „ Pewnie, że nie. " Szarpnęła za jego rękę. „ Egan, tu nie ma niczego. " Rozejrzał się. „ Tak, ponieważ nie mieszkam tutaj, mieszkam na dole." wskazał w dół, właśnie, kiedy przybyła winda. „ Co…" Pociągnął ją do środka i przytulił. „ Mieszkam poniżej wód oceanu, a szklane ściany pozwalają mi oglądać moją ojczyznę przez cały czas. " Wycisnął miękki pocałunek na jej wargach i poczuł jej dreszcz. Jego kogut

~ 20 ~ stwardniał jak zawsze, gdy był blisko niej. Bez zapytania o pozwolenie, Egan oparł Mireya o gładką szklaną ścianę. „ Jesteś moja. " jego smok był blisko pod powierzchnią, zbyt blisko, zbyt niespokojny, gdy wreszcie sprowadził swoją towarzyszkę do jego domu. „ Tak. " jęknęła i sięgnęła po niego, ramiona objęły jego szyję, palce przeczesały jego włosy. Musnął jej ciało, poznając kształty, które opuścił podczas ich szaleńczego kochania się w samochodzie. Sprawnymi ruchami rozpiął jej bluzkę i dotknął jej piersi, twarde sutki przebijały się przez stanik. Zajęczała tuż przy jego szyi i wygięła się w jego rękach. Ugniatał pełne piersi. Egan posiadł jej usta w pocałunku, połykając wydawane przez nią dźwięki, delektując się jej zapachem i ciesząc się jej właściwym smakiem. Słodki ogień i chłodna woda rozlała się na jego języku, to był nektar smoków. Przesunął swoje pieszczoty, odnajdując linie jej pasa, jej bioder. Podwinął jej spódnicę, obnażając jej cipkę na chłodne powietrze w windzie. Wyrwała swoje wargi spod jego. „ Potrzebuję cię." wydyszała, a on był więcej niż skłonny do spełnienia jej prośby. Zsunął ręce na spodnie i rozpiął je, wyciągając swojego twardego koguta na zewnątrz. „ Podnieś nogę. Weź mnie." zażądał i zrobiła, co chciał. Mireya zawinęła jedną nogę wokół jego biodra, otwierając dla niego swoją cipkę, dając mu dostępu do jej najintymniejszego miejsca. Ostrożnym ruchem ustawił swojego koguta na wprost jej wejścia i łagodnie naparł do przodu w najbardziej wolnych ruchach, jakie były możliwe. Cieszył się odczuciem ciasnoty i absolutnie każdym drżeniem jej cipki, kiedy wypełniał ją swoim kogutem. Zamierzał drażnić ją i dręczyć tyle, ile będzie możliwe. Jej żar wzbudził iskry, które przepłynęły przez jego ciało, elektryczne mrowienie pobudziło wszystkie jego nerwy wraz z każdym mijającym odde- chem. Wsunął do przodu ostatnie cale swojego koguta, powodując syk swojej kochanki, swojej partnerki. Jej cipka zaciskała się konwulsyjnie wokół niego, walczył ze swoim wzrastającym orgazmem, wiedział, że musi go odsunąć. Żar Mireyi, jej zapach, wypełniło powietrze w windzie. Najsłodsze piżmo wzywało jego smoka i chciał odpowiedzieć na to wezwanie. Jego łuski były tuż pod powierzchnią skóry, umierając z pragnienia ujawnienia się, aby otrzeć się o skórę jego souler. Chwycił biodra Mireyi i podniósł ją wyżej, zmuszając do zawinięcia drugiej nogi wokół jego pasa i wystawiając ją w pełni na jego działania. „ Egan! Jestem za ciężka. "

~ 21 ~ „ Jesteś doskonała. Jesteś moją souler. " pocałował ją jeszcze raz, przele- wając całą swoją miłość i uwielbienie do swoich warg, swojego języka, skłonny pokazać jej swoje prawdziwe uczucia w pocałunku, który dzielili. Wycofał się i wyrzucił biodra do przodu, przechylając je to w tę, to w tamtą stronę, poszukując kłębka nerwów, które sprawiłyby jej najwyższą przyjem- ność. Chwyciła się jego ramion, wbijając palce w jego skórę przez koszulę. Emocjonujący ból przemknął przez jego ciało, zwiększając jego nadchodzące spełnienie. Cofnął się i wśliznął do jej środka po raz kolejny, poruszając biodrami, pieprząc swoją souler ile sił. Ta kobieta, ta jedna kobieta, będzie z nim do końca jego dni. Dwa razy. Musiał doprowadzić ją do orgazmu jeszcze dwa razy. Musi wlać w nią swoje nasienie jeszcze dwa razy. Czary działały według trzech zasad i magia smoków nie różniła się w tym względzie. Egan wsunął swoje ramię pod pośladki Mireyi, podpierając ją, kiedy druga ręka wślizgnęła się pomiędzy nich, znajdując jej łechtaczkę. Maleńki guziczek pulsował i stwardniał pod koniuszkami jego palców, właściwie błagając o pieszczoty i dotyk. Zaczął od maleńkich, miękkich kół, zwiększając nacisk i tempo wraz ze wzrostem prędkości jego pieprzenia. Twardszy i szybszy, płynnie i głęboko, kochał się z nią całym sobą, pragnąc dojść razem z nią, wokół niego. Winda zabrała ich pod oceanem, a on zabrał ją ku najwyższym wysokościom spełnienia. Pompując tam i z powrotem w jej cipkę, pstryknął paznokciem w jej łechtaczkę, a mięśnie jej muszelki napięły się wokół niego, tańcząc rytmicznie wokół jego koguta. Jej orgazm był na granicy. Coraz mocniej i szybciej pracował swoim kogutem w jej wnętrzu, dzieląc się z nią coraz więcej sobą. Egan ukazywał jej całe swoje serce w tych momentach dając jej więcej za każdą razem. „ Blisko, jestem tak blisko, Egan… Pieprz mnie… Spraw, żebym doszła. " „ Tak, tak, tak. Dojdź dla mnie, souler. Na moim kogucie. " Utrzymywał swój morderczy rytm, palcami i kogutem coraz mocniej pobu- dzając jej cipkę i łechtaczkę, tak szybko i mocno, jak tylko potrafił. Wykorzystał siłę swojego smoka i miłość, zmuszając swoje ciało do większego wysiłku, znajdując czułe miejsca, które doprowadziłyby ją do szaleństwa. Jej muszelka zacisnęła sie wokół niego, rytmicznie zwiększając nacisk wraz z biciem jej sercem. W kabinie windy rozlegały się odgłosy uderzających o siebie ciał i przyśpieszonych oddechów. Chciał dojść w jej cipce, zostawić część siebie w niej. „ Dochodzę! Ohh! " krzyczała. „ Egan!" wrzeszczała jego imię.

~ 22 ~ Jej orgazm wybuchł, więc Egan uwolnił swój własny, nasienie zaczęło wzbierać w jego jajach, a elektryzujący ogień gromadził się wokół jego koguta aż… prawie… już… uwolniło się, rozpalając w nim ogień od stóp do głów. Spalał się przy tysiącu stopniach, ciesząc się gorącem spełnienia. Oparł się o ścianę, Mireya wciąż trzymała jego koguta wewnątrz siebie, jej oddech wciąż był nierówny. „ Souler… " nie mógł myśleć o niczym innym. Tylko obietnica i miłość zawarte w tym jednym słowie były ważne w tym momencie. Pogłaskała go po plecach, pieszcząc go, a on upajał się jej czułymi dotknięciami. „ Co … co to oznacza? " Dzwonek windy zabrzęczał. Ocalony przez dzwonek. *** Cholerny dzwonek. Mireya rozluźniła swoje nogi, zdejmując je z pasa Egana i spróbowała stanąć na własnych dwóch nogach. Jej nogi były jednak jak galareta, ledwie utrzymu- jąc jej wagę. Jednocześnie, jego kogut wyśliznął się z jej muszelki, a ona jęknęła na stratę bycia pełną. Zapach seksu, piżma i gorąca wypełniły przestrzeń windy i nawet rozsunięte drzwi nie dały im wytchnienia od zapachów ich miłości. Znowu było szybko i mocno, zamiast słodko i wolno, ale nadal nie miała go dość. Splotła swoje palce z jego i oplotła się wokół niego, ciesząc się z ciepła zebranego w jej cipce. Niezależnie od wyniku sytuacji, zwiążą się czy nie, nigdy nie zapomni tych chwil spędzonych z nim, nawet, jeśli… jeśli z ich kochania się byłoby dziecko, będzie kochane wiecznie. „Pokaż mi swój dom. A następnie wyjaśnij mi, jakim jestem dla ciebie problemem. " zażartowała, albo i nie. Egan ruszył za nią, prowadząc ją przed sobą zanim nie weszli do środka jego mieszkania. Została ustawiona na środku pokoju, który przypuszczała był salonem i zamarła. Nie żartował. Co do joty. Ściany były oszklone ze wszystkich stron. Winda nie zjeżdżała tylko w dół, ale również pod kątem, prowadząc ich dalej i dalej w głębię wód, dopóki morze nie otaczało ich ze wszystkich stron. Ryby o różnych kolorach tańczyły w wodzie, pływając to tu, to tam w niewielkich grupach. Manta musnęła powierzchnię szklanej kopuły, jej usta wydawały się uśmiechać do nich, potem odpłynęła. W dali Mireya mogła spostrzec orkę i jej dziecko, badające morze. Wpatrywała się w te cuda z otwartymi ustami, z podziwem dla tych, co żyją

~ 23 ~ i kochają wody Utopia Bay; rzeczy, których nigdy nie wyobrażała sobie, że kiedykolwiek zobaczy i oto tu była. „Oh, Egan. " Stanął za nią, owinął ramiona wokół jej pasa i przytulił do siebie. „Mam nadzieję, że ci się podoba. Przyznaję… trochę się martwiłem. " „Mogłabym patrzeć na to wiecznie. To się nie może równać z Discovery Channel. " Warknął i lekko ugryzł jej ucho, Mireya zachichotała, przechylając głowę na jedną stronę, zapewniając mu lepszy dostęp. „To dobrze, że ci się podoba. Bo po pierwsze, to jest mój prawdziwy dom, a po drugie, zamieszkasz tu na zawsze. Ze mną. Jeśli powiesz tak… " Obróciła się w jego ramionach. „Jeśli powiesz mi, co znaczy dla ciebie wiązanie, co znaczy souler, to powiem tak. " „Wiązanie?" jego głowa odskoczyła, brwi się zmarszczyły. „Nigdy nikogo bym nie związał. Nigdy. Czy ty myślisz, że kiedykolwiek zrobiłbym ci taką ohydną rzecz, Mireya. Nie jestem jakimś popaprańcem. Ja…" Nie zniósłby, gdyby go zostawiła i powiedziała mu, że go nienawidzi. „ A co miałam myśleć? Powiedziałeś, że jestem twoja i zgodziłam się z tym. Kocham cię, ty dupku. Czy wyjaśniłeś mi cokolwiek? " szturchnęła go palcem w klatkę piersiową. „ Nie." szturchnęła go jeszcze raz, bo dobrze się przez to poczuła. „ Więc nie bądź urażony, że zakładałam, iż jedynym wyjściem, by spędzić z tobą resztę mojego życia będzie rola wykorzystywanej kochanki albo rzeczą, którą nazywasz souler." Wciągnął ją w uścisk smoka, ramiona mocno ją otoczyły. „ Kochasz mnie? " Westchnęła. „ Tak. " powiedziała niechętnie. Uwolnił ją i odsunął lekko od siebie, wpatrując się prosto w jej oczy. „ Ja też cię kocham. " Łzy zakręciły się w jej oczach, ale powstrzymała je. „ Naprawdę? " „ Naprawdę. " Uśmiechnęła się z wyższością. „ To na później. " „ Nie, to jest na teraz. Nie zamierzam się z tobą wiązać, zamierzam się z tobą sparować. Jesteś moją souler, moją kochanką duszy, moją jedyną partnerką. Jak myślisz, dlaczego tak się starałem, aby cię zdobyć, słodka Mireya? " Oh, znała odpowiedź. „ Bo jesteś smokiem wodnym? Zaczynasz coś i szlag cię trafia zanim nie skończysz. Nieprawdaż? Cholera!” puściła oko do niego, lecz warknął i zawładnął jej ustami w szybkim pocałunku. „ Nie, ponieważ jesteś moja. Jeśli naprawdę chcesz zostać moją partnerką, musimy kochać się jeszcze raz. To utrwali naszą więź i wtedy zostaniesz u mojego boku do końca świata. Chcesz tego, Mireya. " Miała tylko jedną odpowiedź. „ Tak. "

~ 24 ~ „ W takim razie skończmy to." Ten pocałunek był słodki i wolny, hipno- tycznie wciągający. Lizała i smakowała jego esencję, ciesząc się jego smakiem i rozkoszując się zapachem jego ognia tak blisko powierzchni. Pozwoliła mu poprowadzić się przez rozległy dom, wciąż podziwiając ryby i inne zwierzęta morskie zza szyby. Albo raczej to ona była wystawiona dla nich. Poszli wolnym krokiem w dół długiego, szklanego korytarza, trzymając się za ręce, ze splecionymi palcami. W końcu korytarz powiększył się do rozmiarów dużego pokoju, gdzie dominowało olbrzymie łoże. Poprowadził ją w kierunku łóżka i zatrzymał się. „ Jesteś pewna? " „ Więcej niż kiedykolwiek. " To było wszystko, na co miał ochotę. Wsunął swoje ręce pod poły jej bluzki i zdjął z jej ramion. Zaraz potem zniknął jej stanik. Następnie rozpiął jej spód- nicę, która spadła do jej stóp. Zerwał resztki jej majtek z bioder, aż wreszcie stanęła przed nim bosa i naga. „ Jesteś piękna. " „ Dość, żeby być przeznaczoną na zawsze?" zażartowała, ale niezbyt pewnie. „Teraz i na zawsze, moja souler. Teraz i na zawsze. " szeptał tuż przy jej ustach. Nie chcąc tylko sama być nagą, wyciągnęła mu koszulę ze spodni i zaczęła odpinać guziki, podczas gdy ich usta pozostały złączone. Jej cipka bolała i pulsowała w oczekiwaniu, wciąż czując maleńki ogień, który pozostał tam z dwóch pierwszych wściekłych pieprzeń. Ale teraz chciała zrobić to wolniej. I w łóżku. Guziki zostały rozpięte, szarpnęła koszulę i uwolniła go z materiału. Potem dobrała się do jego spodni, rozpinając klamrę paska, wysuwając guzik z dziurki i rozpinając zamek. Jego erekcja wpadła prosto do jej ręki, a zapach ich seksu nasilił się. Uwielbiała to, że część jej wciąż pokrywała jego koguta, wciąż była na nim. Odkrywała palcami jego ciało, głaskała twarde kształty jego bioder, brzucha i klatki piersiowej. Całe jego ciało pokryte było miękkim puchem włosów i twardych mięśni. Czysty zapach ognia napełnił pokój im więcej go dotykała, powietrze w pomieszczeniu nagrzewało się stopniowo coraz bardziej, im mocniej go pieściła i głaskała, i wiedziała z rozmów ze Sky i Seleną, że jej mężczyzna naprawdę był podniecony. Odsunął się trochę od niej wciąż obdarzając ją słodkimi, delikatnymi pocałunkami. „ Mireya … " jego głos był ostrzegawczy. „ Tak, wiem. " oddała pocałunek. Egan popchnął ją na materac i wtedy zobaczyła przelotnie po raz pierwszy

~ 25 ~ jego nagie ciało, zanim przykrył ją sobą. To było dokładnie to, co potrzebo- wała. Blada skóra rozciągnęła się pod naprężonymi mięśniami. Wsunął się między jej nogi, wolno wpychając swego koguta do jej cipki, na co Mireya westchnęła, wdzięczna, że wypełniał ją po raz kolejny. Umieścił swoje ciało nad nią, opierając się na rękach i kontynuując powolne wślizgi- wanie się do jej czekającej muszelki. Podniosła wyżej swoje kolanach, rozsze- rzając uda i witając go w zaokrągleniu jej bioder. Jego kogut uderzał w nią, pchał i naciskał każdą fałdkę, rozciągając jej ścianki z przyjemnym bólem. W końcu był tak blisko jej gorącej głębi, jak mógł, więc leżeli połączeni, dysząc w usta jeden drugiemu, dzieląc się swoimi oddechami. Powietrze było ciepłe i przesycone zapachem oceanu, tak jakby się paliło, a ona wdychała jego zapach, ile tylko mogła. „ Rusz się, Egan. Proszę." żebrała, ból jej cipki stawał się niemal nieznośny. Zareagował natychmiast. „ Dla ciebie wszystko, moja souler. Wszystko. " Egan cofnął się tak wolno jak, wszedł, a potem ruszył delikatnie w przód, znów się w niej zanurzając. To nie było szybkie i ostre pieprzenie z wcześniej, ale czułe kochanie się, które prawie wzruszyło ją do łez. Do środka i na zewnątrz uderzał w nią i kochał ją, w tą i z powrotem jego kogut poruszał się wewnątrz niej, nieśpieszne ruchy wyzwalały wspólny taniec ciał. Słodko i delikatnie, czule i łagodnie. Wciąż i wciąż ich biodra i oddechy łączyły się w rytmie starym jak czas. Wcześnie, o wiele za wcześnie, jej orgazm się zbudził i zatańczył w niej. To było uczucie, jakby jej futro zaczęło wyrastać bez jej wiedzy, przechodziło przez skórę, śpiewając każdym jej porem przy szybkim, rozdzierającym serce tempie. Bez przerwy poruszała i wirowała swoimi biodrami. Ich miednice stale się dotykały, pchając i uderzając naprzeciwko siebie, zbliżając ją do spełnienia. Jej kręgosłup drżał, nogi zaciskały się, mięśnie kurczyły się w całym jej ciele, napięcie podnosiło się z każdą mijającą sekundą. Znowu i jeszcze raz, wciąż wyżej i wyżej, jej orgazm balansował nad przepaścią, kierując ją w stronę czegoś, czego nigdy nie czuła wcześniej. Magia wirowała wokół nich, świecąca, ulotna masa okryła ich oboje i zwię- kszyła jej przyjemność do czasu osiągnięcia orgazmu. Bliżej i bliżej, ale wciąż na krawędzi, aż… aż… już! „ Dochodzę! " Wykrzyknęła, niezdolna powstrzymać spełnienia ani chwili dłużej. „ Dojdź na moim kogucie, souler. Dojdź dla mnie. " Uwolniła swoją przyjemność i czysta rozkosz przepłynęła przez nią jak tsunami, wspinając się, a następnie przelewając się przez nią od stóp do głów.