domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 278 319
  • Obserwuję1 913
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 953 473

Smoczy ród 06 - Uwieść syrenę

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :717.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Smoczy ród 06 - Uwieść syrenę.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane Smoczy ród
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 45 stron)

~ 1 ~

~ 2 ~ Dragon Kin 06 – Siren’s seduction – Mina Carter Edan jest samotnikiem, szczerym i prostym. Samotnik z jednym celem w życiu – pomścić brata bliźniaka zabitego w nielegalnej walce cztery lata temu. Opłakując stratę, Edan zajmuje miejsce swojego bliźniaka na ringu, żeby uratować tak dużo istot paranormalnych, ile zdoła, przed tym brutalnym sportem. Paranormalni, tak jak ciotka Dualli, Melody, została urato- wana z tej licznej ‘kolekcji’. Przywrócona jej plemieniu, starsza syrena opowiada historie o swoim przystojnym i zagadkowym ratowniku, opowieści, które mają młodsze kobiety syreniego plemienia Romani wprawić w drżenie. Wszystkie z wyjątkiem Dualli. Pół syrena, pół... coś innego, zawsze odstawała od reszty. Uzdrowicielka, jak jej matka, miała taki sam sen przez wiele lat – sny o mężczyźnie, który jest więcej niż człowiekiem, i smoku z fioletowymi łuskami, który podpala morze. Wojownik dla mistyczki. Mężczyzna ze złamanym sercem... jedna Dualla wie, że urodziła się po to, by leczyć. Tłumaczenie : panda68

~ 3 ~ Rozdział pierwszy Walka się skończyła. Dwieście funtów plus pokonany zawodnik uderzyło o podłogę, jęcząc swój ból do maty. Zwycięski, Edan obracał się na środku ringu, przepocone blond włosy smagały jego ramiona, jakby szukał swojego następnego celu. Nie było nikogo. Wygrał. Wrzeszczał tryumfalnie. Tłum oniemiał z wrażenia, gdy wypuścił spod kontroli swojego smoka i dał istocie dojść do głosu. Szyby okienne, umie- szczone wysoko na ścianach zabrzęczały, szklanki zatańczyły na stołach od siły dźwięku. Jego smok pragnął się uwolnić, łuski naciskały wewnątrz na jego skórę, a kości bolały z wysiłku utrzymania go w środku. Edan podniósł swoją głowę i rozejrzał się po tłumie, gdy zmusił istotę do cofnięcia się. Nie kłopotał się ukryciem pogardy, wypisanej na jego twarzy. Sala była przepełniona, każde miejsce przy każdym stoliku zajmowali żądni krwi uczestnicy. Rozpoznał polityków, komisarzy policji i bogatych biznes- menów. Klękając przy ich stopach, nosząc prawie identyczne obroże i prze- jawy nieszczęścia, co inni walczący, był ich paranormalnym ‘zwierzątkiem’. Edan zacisnął zęby, aż szczęka zabolała go z napięcia. Mógł zobaczyć liczne wilkołaki i kilka odmian Fae. Nic zbyt potężnego oczywiście… na pewno nikogo takiego jak on. Smok, w ciągu kilku sekund, rozwaliłby to miejsce w pył, zanim znalazłby się jakiś głupi, który spróbowałby założyć na nim obrożę. „Zwycięzcą jest… Edan Lisander! " głos spikera przetoczył się przez salę. Mac, właściciel Edana, dał nura do klatki, żeby złapać nadgarstek Edana, wrzucając go do góry w tradycyjnym geście zwycięstwa. „Dobra robota, duży chłopcze. Myślałem w pewnej chwili, że już przepadłeś. " Ciemnowłosy i szczupły, Mac wydawał się być człowiekiem. W przeciwi- eństwie do Edana, który wyglądał, jakby mógł złamać na pół mniejszego człowieka. Nic nie mogło być dalsze od prawdy. W przypadku Maca, który chodził i mówił jak kaczka, nie miał z nią nic wspólnego. Edan wiedział, że gdyby czegoś spróbował, skończyłby z połamanymi knykciami. Mac był gargulcem; jedną z nielicznych istot, które mogły spowodować więcej szkód niż smok. To czyniło ich idealnymi partnerami – śmiertelny duet w ich krwawej gierce. „Olać go. "Edan kiwnął głową na leżącą postać jego przeciwnika.

~ 4 ~ „Żartujesz sobie ze mnie. Z niego jest prawdziwa ofiara losu, nieważne ile magicznego pyłu wpompują w niego. " Tak jak pogardę, Edan nie próbował ukryć wstrętu. Facet był na haju, zanim wszedł do klatki, i nic bardziej nie wkurzyło Edana, niż jego przeci- wnik. Szczególnie, że myślał, iż jest tutaj największym draniem. Oczywiście, nie było niczego innego dla… Edan kilkakrotnie był zmuszany do wchodze- nia do klatki. „Tak? " Mac cofnął się. „ Myślałem, że po to są uderzenia pięścią w twarz, żeby posłać przeciwnika na deski " „Bądź grzeczny. " Edan ugryzł się, gdy Mac paradował z nim wokół klatki, jak z miłym, małym ulubieńcem. „Albo skończysz, jako ozdoba ogrodowa. Dość brzydka. " „Tak, tak, ty i czyjeś wojsko, chłopcze z łuskami?" Edan tylko potrząsnął swoją głową. Mac z całą pewnością był wygadany. „Więc, co teraz robimy? " Uśmiech Maca był szybki, wyraz jego srebrnych oczu prawie zdziczały. „Musimy odebrać naszą wygraną od takiego jednego. Łajdak liczył na swojego chłopaka, że wygra tę walkę, a ty przegrasz w czwartej. Prawdę mówiąc, właśnie przymierza się do ucieczki z naszą kasą. " „Czy wszystkie drogi ucieczki są obstawione?" Edan wychylił się z klatki, pośliznął się trochę na krwi i smarkach przy wejściu, ale odzyskał błyskawicznie równowagę. Rzucił spojrzenie ponad swoim ramieniem w płonnej nadziei, że Mac nie zauważył tego i nie padnie na pysk. Nie ma takiego szczęścia. Dla istoty, zrobionej z biologicznego odpowiednika granitu, gargulec był cholernie lekki na swoich stopach. Mac narzucił ręcznik wokół szyi smoka, gdy Edan klapnął na krzesło w ich kącie. „Oczywiście. Za kogo ty mnie bierzesz? Choćby nie wiem, gdzie uciekł, Steel i Reese'll wytropią go. " Edan wytarł ręcznikiem pot z twarzy. Wydali już zbyt dużo na śledzenie Carmicheal’a, poświęcili zbyt wiele godzin na dobrą organizację, by teraz odpuścić. Z masywnymi pałkarzami takimi, jak Steel i Reese w tej sprawie – zresztą obydwaj mieli dość powodów, by szczerze nienawidzić Carmicheal’a – Edan nie musiał martwić się o nic. Cóż, inna rzecz, że te dwa wilki rozerwałyby siebie nawzajem na kawałki. Brew Edana wygięła się. „Jesteś pewny, że to był dobry pomysł, by wysłać ich razem? " Mac wzruszył ramionami. „Albo dopracują swoje różnice albo się pozami- jają. Tak czy owak, nie będę musiał znosić ich psioczenia i marudzenia na

~ 5 ~ siebie nawzajem. Nazywam to wygraną sytuacją. " Edan parsknął śmiechem i podniósł ręce. Zebrał włosy z karku i założył na nie opaskę. „Co do cholery? Co masz na myśli, mówiąc, że zniknął? Postawiłem ładną sumkę na tą walkę i chcę swojej cholernej wygranej! " Cienki głosik skargi był zaledwie pierwszym. Zanim Edan albo Mac obrócili się, żeby go zidentyfikować, więcej głosów dołączyło do burdy. Hałas w pokoju wzrósł, kiedy tłum zdał sobie sprawę, że może być problem. „Wygląda, jakby zbuntowali się chłopi. " Mac rzucił większemu mężczyź- nie jego koszulę i złapał torbę Edana. „Chodź, duży facecie, czas wziąć dupy w troki, zanim sprawy przybiorą zły obrót." Koszulka uderzyła Edana w żołądek, kiedy wstał, jego ruchy nadal były pełne gracji nawet po siedmiu rundach i waleniu w klatce. Jego uwaga nie skupiła się jednak na Macu. Została przykuta do drugiej strony pokoju, gdzie olbrzymie akwarium zajmowało całą ścianę. Tak naprawdę, to była ściana, uświadomił sobie, jak tylko dobrze się przyjrzał. Tam coś było, coś dużego. „Idź. Za chwilę do ciebie przyjdę. " *** Gdyby usłyszała jeszcze raz ‘ooooh, jest taki męski’ Dualla chybaby zwymiotowała. Wylegując się na swoim ulubionym kamieniu na publicznym obszarze wsi, syrena zamknęła swoje oczy i pławiła się w słabym słońcu, przefiltrowanym przez kopułę. To nie było tak dobre, jak opalanie się, ale tu na dole, to było najlepsze, co mogła zrobić. „Melody, opowiedz nam jeszcze raz, jak cię ocalił! " piskliwy głos Merilei przedarł się przez spokój starszej kuzynki. Czoło Dualli zmarszczyło się. Jestem chyba jedyną, która ma dość cholernego słuchania o śmiałych ratunkach i przystojnych krwawiących bohaterach. „Oh, był tak dzielny… i przystojny. Wspominałam, że był przystojny? " Tylko z milion razy. „Ohhhh, był też potężny i silny?" Ogon Dualla świsnął w rozdrażnieniu, próbując zapanować nad irytacją. Takie były kłopoty z jej plemieniem… z syrenami generalnie. Przeważnie były kobietami i miały zwyczaj trzymać się na uboczu. Powiedziałaby nawet endogamia1 - co z kobietami wokół niej zachowującymi się, jak głuptasy nad 1 Nie bardzo wiedziałam jak to przetłumaczyć - zwyczaj lub nakaz zawierania małżeństw z osobami należącymi do tej samej grupy plemiennej, rodowej, do tej samej społeczności : Endogamia może być formą ochrony swej tożsamości kulturowej przez daną grupę

~ 6 ~ ratunkiem jej ciotki – ale endogamia zależała od obecności mężczyzn wokół nich. Trytony były obecnie rzadkimi istotami, a ci którzy zostali zbierali się w męskie grupy. Polujące grupy. Przemierzali oceany nie zważając na plemienne tereny i oferowali swoje usługi – polowanie albo bardziej… intymne usługi - innym plemionom. Aroganccy i agresywni, byli głównym powodem, dla którego wiele syren wyszło na powierzchnię dla swoich kochanków, wracając do morza już w ciąży. Tak jak kiedyś matka Dualli, dzieliła ich życie między ziemią, a morzem, kiedy ich dzieci dorastały. To było łatwiejsze niż związek z trytonem. „Oh, tak… i przystojny… " Dualla otworzyła oczy i rzuciła spojrzenie na ciotkę. Starsza od Dualli o dziesięć lat, pomimo że nikt nie nazwałby Melodii delikatną pięknością, siedziała jak królowa na kamieniu, kosmyki złotych wodorostów wiły się w jej ciemnych włosach. Gdyby powiedziała jeszcze raz słowo przystojny, Dualla miała zamiar udusić ją tym. „… był wysoki i taki muskularny… Niemal zasłabłam, gdy wyciągnął mnie z tego brudnego akwarium… " Chciałabym, żebyś zasłabła teraz i oszczędziła mnie. Dualla nie była szczęśliwa z powrotu ciotkę. W ogóle. Jak reszta plemienia, była zaniepo- kojona zaginięciem Melody – została porwana przez rybaków i sprzedana temu, kto dał więcej, jak jakaś złota rybka. Ale… ile razy mogła słuchać w kółko tej samej historii, zanim warknie i spróbuje pobić Melody na śmierć. „Jego włosy były jak złote nici. " „Ohhhh …" Dualla trzymała swoje oczy zamknięte, próbując oddzielić się od tego trajkotu i zdrzemnąć. Uzdrowicielka, jak jej dawno zmarła matka, była często dręczona snami, które zakłóciły jej sen. W przeciwieństwie do jej matki, Dualla miała tylko jeden sen. Wciąż w kółko ten sam sen. Sen o mężczyźnie… mieszkańcu ziemi, ciemnym i niebezpiecznym pomimo jego jasnowłosej urody, z rodzajem ciemności, która pochodziła z jego duszy. Sen o smoku z fioletowymi łuskami, które idealnie pasowały do tych, które Dualla miała na swoim ogonie, i który zionął ogniem i zapalił morze. Nie miała pojęcia, co to oznaczało. Kiedy się budziła, pamiętała tylko niewielki fragment, nie więcej niż kilka sekund. Mężczyznę z długimi blond włosami wirującymi wokół jego ramion, który obrócił się do niej i obez- władnił ją swoimi intensywnymi oczami. Potem smok otwierał swój pysk, by ją spalić. „Huh! " Dualla szarpnęła się, przebudzona głośnym piskliwym śmiechem.

~ 7 ~ Odleciała na moment. Jej sen w nocy musiał być bardziej rozbity, niż myślała. Siadając, odgarnęła masę długich, ciemnych włosów z twarzy. Po raz kolejny uciekły z opaski. Złapała kawałek wodorostów Melody, które przepływały obok i odsunęła krótkimi, oszczędnymi ruchami. Kiedy to zrobiła, młoda syrena na krawędzi grupy przyciągnęła jej uwagę. Merilea była jedną z najmłodszych kobiet w plemieniu, już nie dziecko, ale w opinii Dualli, wciąż zbyt młoda, by uważać ją za dorosłą. Niewinna i naiwna, jej oczy wciąż błyszczały zdumieniem na świat wokół niej. To była niewinność, Dualla wiedziała to bez pytania, dla tych spoza plemienia, którzy byli albo dwunożni albo myśliwymi, żeby tego nie wykorzystać. Merilea rozejrzała się wokół, sprawdzając czy nikt nie patrzy. Dualla przeniosła swoje spojrzenie i skupiła uwagę na Melody, jakby była zauro- czona sześćdziesiątą wersją śmiałego ratunku i jego przystojnego bohatera. Jednak przez cały czas obserwowała Merilea kątem oka. Dualla była tylko uzdrowicielką, tak, ale uzdrowiciel musiał czytać między wierszami, żeby dowiedzieć się, co naprawdę dolegało jego pacjentowi. Nie było nic lepszego, niż czytanie mowy ciała i dobra, staromodna kobieca intuicja. W tej chwili jej intuicja kazała jej przyglądać się Merilei, jak jastrząb… Tłumaczenie: panda68

~ 8 ~ Rozdział drugi Odwrócił się, masa jego złotych włosów zawirowała na jego ramionach, kiedy spojrzał na nią. Jego oczy były fioletowe, tak ciemno fioletowe, jak kolor nocnego nieba. Nie odzywał się, tylko na nią patrzył i poczuła, jak jej ciało odpowiedziało. Szła do przodu wolnym krokiem kusząco kołysząc biodrami, bosymi stopami stąpając po chłodnych marmurowych płytach podłogi. Chłodny wiaterek wpadał za nim przez otwarte okno, podnosząc cienkie zasłony, które mierzwiły jego włosy. Dotknęła go, przesuwając ręką po twardych mięśniami jego pleców i ramion. Jej palce zagłębiły się w jego włosach, kiedy zbliżyła swoje wargi do jego… Poruszył się nad nią na łóżku, jego ramiona podparły się po obu stronach jej głowy, a jego włosy otoczyły ich jak jedwabna zasłona. Oczekiwanie przetoczyło się przez nią, gdy rozdzielił jej uda twardym kolanem i usadowił się pomiędzy nimi. Szeroka główka jego koguta otarła się o mokre wargi jej cipki i nacisnęła wejście do jej ciała. Cichy jęk wyrwał się z jej ust, kiedy pokręcił biodrami, napierając na nią w nowy, interesujący sposób. Podniosła ramiona i zwinęła je wokół jego karku, by pochylić go do następnego pocałunku. Ich wargi spotkały się, ścierając się w gorącym pocałunku, który skradł oddech Dualli. Pragnęła go, potrzebowała go. Był jej bardziej niezbędny do życia, niż następny oddech. „Proszę. " jej głos był ochrypłym szeptem potrzeby. Chciała, żeby ją wypełnił, żeby wywiązał się z obietnicy wzięcia jej swoim grubym kutasem. Jej cipka zacisnęła się mocno. Myśl o nim, wślizgującym się w jej wnętrze, spowodowała wyciek ciekłego gorąca, moczącego główkę jego koguta. Zamruczał głęboko z klatki piersiowej, dźwiękiem przyjemności i potrzeby. To był dźwięk, który lubiła, dźwięk, który chciała słyszeć i był przyczyną powtórki. „Ty… czuję cię niesamowicie. " wyszeptał przy jej wargach, jego słowa były słownym kuszeniem, gdy pchnął do przodu. Ciało Dualli poddało się, rozciągając się do jego rozmiaru. Nie była niewinna, ale nie miała wielu kochanków. Żaden z nich nigdy nie dotknął niczego więcej niż jej ciała… nigdy serca. Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy, kiedy wśliznął się cały. Gorączka pożądania, potrzeba i miłość zapaliły jego fioletowe oczy. „Jesteś moja, moja souler, teraz i na zawsze. " Dualla przebudziła się z wrażeniem, że stało się coś złego. „Co do cholery? " machnięciem potężnego ogona, zeskoczyła z poduszki i

~ 9 ~ podpłynęła do wejścia. Zamrugała oczami, odpędzając sen, przyzwyczajając je do ciemności. Dualla słyszała rozbrzmiewające nad wodą okrzyki, gdy wyszła ze swojej jaskini. „Merilea zginęła… " „Co masz na myśli, Merilea zginęła? Była tutaj godzinę temu! " „Zginęła. Zniknęła. Zaginęła. Nie ma jej! Co innego, do cholery, mogę mieć na myśli? „Pewnie wyskoczyła na szybkie pływanie. " ostry głos Danity, przywód- czyni plemienia, wygonił resztę snu z mózgu Dualli. Drżenie obiegło ją całą, od cebulek jej włosów do czubka jej ogona. Merilea zginęła. Wargi Dualli zacisnęły się, kiedy odwróciła się i zniknęła z powrotem wewnątrz jej jaskini. Wiedziała, gdzie Merilea poszła, a gdyby odłożyła ogon, może będzie mogła przyprowadzić ją z powrotem, zanim Danita, matka Merilea, wścieknie się. *** „Głupia, głupia dziewczyna, " Dualla mamrotała pod nosem, gdy śpieszyła przez ciemne, nocne wody. Potem płynęła, klnąc nieprzyzwoicie. Cały czas miała oczy otwarte na kłopoty i miała się na baczności. Ocean w nocy nie był bezpiecznym miejscem, nawet dla starszej syreny jak Dualla, i z pewnoś- cią nie był bezpieczny dla postrzelonej dziewczyny takiej, jak Merilea. Typowa blondynka. Dualla zacisnęła zęby i płynęła dalej. Zwykle nie pływała tak głęboko, ale droga do wyspy Lisander’ów była bardzo niebez- pieczna – jak tarlisko rekinów, które minęła. Ostatnia rzecz, której chciała to skończyć, jako pokarm rekinów. Podczas całej drogi spodziewała się zobaczyć Merilea złapaną przez myśliwego albo, chociaż Posejdon zakazał, bawiącą się na powierzchni w głupie gierki z ludzkimi rybakami. Gry, które Dualla i większość starszyzny, potępiały, jako niebezpieczne. Na Boski Trójząb! Miała nadzieję, że Merilea nie planowała w żaden sposób zwabić do siebie tego Adonisa z historii Melody. To byłoby samobój- stwo. Wybawicielem Melody mógł być tylko ktoś z rodziny Lisander, a to oznaczało, że był smokiem. Dualla mogła spodziewać się poważnych kłopotów. Smoki nie były ludźmi, ale naprawdę mogli zostać oczarowani. Dualla nigdy nie chciałaby zobaczyć oczarowanego smoka, szczególnie gdyby ten smok nie był Lisander’em.

~ 10 ~ „Głupie dziecko. " Dualla zaklęła jeszcze raz, wyczerpawszy swoje mocne słownictwo kilka godzin temu. Zmęczenie spowolniło jej ruchy, ale zmusiła się do płynięcia. Musiała znaleźć Merilea. Nie było żadnej innej opcji. Zamieszanie na powierzchni wody, zwróciło uwagę Dualli. Zmrużyła oczy, spróbowała się skupić, ale nie widziała dobrze. Była za daleko. Wtem krzyk odbił się echem przez wodę i roztrzaskał jej spokój. Merilea. Serce Dualli waliło, skrzela pracowały dziesięć razy szybciej, żeby dostar- czyć dość tlenu, by jak najszybciej znaleźć się przy źródle zamieszania. Musiała być na czas, musiała być na czas. Litania okrążyła wokół w jej głowie. Wtedy, w mgnieniu oka, widoczność oczyściła się i Dualla mogła zoba- czyć, co się stało. Zatrzymała się na moment, żeby ocenić sytuację. Merilea sama wpędziła się w kłopoty. Utknęła w sieci rybackiej, zaplątana pośrodku wybuchowego homara, który trzaskał szczypcami na wszystko, co było w jego zasięgu i trzema rozgwiazdami, które uczepiły się jej ogona w przerażeniu. „Dualla! "Merilea zapłakała, kiedy zobaczyła swoją kuzynkę. „Pomóż mi! Utknęłam tutaj! " „Coś takiego, Sherlocku. Jak ty tam utknęłaś? " Dualla zbliżyła się do siatki ostrożnie. Sięgnęła po nóż z muszli włożony za pasek i zastanawiała się, jak uwolnić przerażoną dziewczynę. „Hej, przestań w tej chwili! Spójrz, jest Dualla, ona nas z tego wyciągnie." Merilea krzyknęła na homara i odtrąciła jego szczypce. Dualla była zadowolona, że ktoś miał do niej zaufanie, ponieważ w tej chwili, nie była pewna, czy jej prymitywny nóż nadawał się do tego zadania. Zbadała sznur i węzły siatki, i na szczęście to był nylonowy splot. „Okay, nie ruszaj się. " Dualla przesunęła ostrzem po nylonowych nitkach, uważając, aby nie przeciąć ciała Merilei. Pojawienie się krwi w wodzie, nie było nigdy dobrym pomysłem. Ponieważ była skupiona na uwolnieniu Merilei, Dualla nie zwracała uwagi na otoczenie. Mechaniczny warkot zadudnił w wodzie i niespodziewanie siatka została wciągnięta. „Dualla! " Merilea zakrzyczała z przerażenia i poruszyła się gwałtownie. „Przestań!" Dualla wyszarpnęła nóż z siatki. „Wytrzymaj jeszcze chwilę, żebym mogła cię wyciągnąć. Już prawie skończyłam. " „Ugh … arrrnnnnggggh!" Merilea przestała się ruszać, nowy ton bólu pojawił się w jej głosie. Panika napełniła Duallę. Spojrzała, czy nie zraniła

~ 11 ~ dziewczyny, ale woda była czysta. „Dobrze, dobrze. Trzymaj się. " Dualla wróciła do przerwanego zajęcia, używając całej swojej siły, żeby przeciąć osłabione nitki. Woda napełniła się przekleństwami, kiedy sznur otarł jej palce. Nie miała wyboru. Siatka coraz bardziej zbliżała się do powierzchni, a jeśli Merilea nadal w niej będzie, w takim razie zajmie miejsce Melody w akwarium. Jedna po drugiej, nitki ustępowały pod atakiem jej palców i noża. Nie wystarczająco szybko. Dualla spojrzała w górę ku powierzchni, zdając sobie sprawę, jak niewiele ma czasu. Wreszcie ostatnia nitka poddała się. „Teraz, szybko. Na zewnątrz! " Dualla prawie wyrwała mniejszą syrenę z siatki, razem z pasażerami. Właśnie, kiedy Merilea wysunęła się z nylonowej siatki, stało się nieszczęście. Homar wrzasnął, puścić nos Merilea i rzucił się na Duallę. Siatka owinęła się wokół niej i Dualla z głośnym okrzykiem znalazła się w jej uścisku. Właśnie wtedy została wyciągnięta z wody. Tłumaczenie: panda68

~ 12 ~ Rozdział trzeci Edan miał zły dzień. Nic nowego. Edan zawsze miał zły dzień; to był stały stan bycia dla wysokiego smoka. Dzisiaj jednak stawał się być szczególnie gówniany przykładem. Po pierwsze, jego łódź odmówiła zapalenia, co oznaczało majstrowanie godzinami w silniku, zanim mógł uruchomić tę kapryśną rzecz. Potem jego ulubiony dostawca nie miał już homarów. Był mniej niż dwie minuty drogi do doku, gdy rozdrażniony żeński głos rozbrzmiał ponad ogólnym rwetesem. „Dotkniesz mnie, a stracisz rękę, draniu… " Idź dalej, Edan mówił do siebie, kiedy jego obronne instynkty chciały się wtrącić. Miał dość bronienia ludzi. Trzy długie lata próbował – próbował z całych sił – chronić innych. Co mu to dało? Zmarły brat i urazy, które czyniły go kaleką w postaci smoka, a w ludzkim kształcie, powodowały dreszcz u kobiet. Dodałby złe nastawienie, ale to tkwiło w nim przez lata. „Yeah, tak myślisz? Spróbuj i się przekonamy. " Edan właśnie przechodził obok łodzi z całym tym zamieszaniem. Kątem oka mógł zobaczyć nieliczny tłum na pokładzie, wszyscy mężczyźni, otaczali coś, co brzmiało, jak bardzo wkurzona kobieta. „Arrrghh, ty pieprzona dziwko! " ryk bólu zagłuszył przeklinanie kobiety. „Przecięłaś mnie! Co to, do cholery, jest? Muszla? Cholera jasna, prawdopo- dobnie dostanę tężec. Zapłacisz mi za to! " Cholera. Edan westchnął. To była najgorsza rzecz do powiedzenia… Nie było sposobu, żeby jego smok, cholerne, głupie, opiekuńcze stworzenie, jakim był, zamierzał pozwolić spełnić tę groźbę. Nie, gdy kobieta była w niebezpieczeństwie, a on wciąż był bez towarzyszki ognia. Jeśli o to chodziło, każda kobieta była możliwą kandydatką. „Macie jakiś problem? " Jedwabiste przeciąganie samogłosek przez Edana przecięło kłótnię, jak gorący nóż masło. Wszystkie oczy zwróciły się na niego, gdy nadepnął na trap, doskonale utrzymujący równowagę, pomimo laski w jednej ręce. Lekarze powiedzieli mu, że już jej nie potrzebuje. Ale dla niego to było takie emocjonalne wsparcie. Jakkolwiek, Edan umieścił w rankingu lekarzy i karaluchy na takim samym szczeblu, więc nie był skłonny słuchać czegoś, co mieli do powiedzenia. „Żadnego, kolego, właśnie się rozchodziliśmy. " Krew pokrywała pokład, kiedy jeden z rybaków, ewidentnie facet odpowiedzialny za to, odwrócił się. Jego oczy były twarde i nieprzyjazne, niezadowolone z nowego uczestnika.

~ 13 ~ Edan nie winił go. W tej sytuacji również nie byłby zadowolony ze spotkania z nim. Zraniony, czy nie, Smok potrafił poradzić sobie z tym i pokazał to. Edan nie zbudowałby takich mięśni, gdyby nie spędzał dużo czasu na siłowni… albo na ringu. Groźne blizny przecinały jedną stronę jego twarzy. „Dla mnie to wygląda, jak problem, kolego. " Oczy Edana rozejrzały się po cichym, wrogo nastawionym tłumie. Wszyscy byli mężczyznami, co go nie zaskoczyło i wszyscy byli ludźmi, co również go nie zaskoczyło. Z jego doświadczenia wynikało, że ludzie byli bardziej potworni, niż potwory, którymi lubili gardzić. Coś, co nie było nigdy prawdziwsze niż teraz; tłum ludzkich mężczyzn terroryzowali biedną, bezbronną kobietę. Jeden z nich błąkał się trochę za blisko, więc zamachnęła się na niego nożem, który trzymała w ręce. Rybak krzyknął i odskoczył szybko do tyłu. Edan ukrył swój uśmiech. Okay, może nie była tak bezbronna. Jednakże, co tutaj robiła, naga i przemoczona, tego chciał się dowiedzieć. Jej kształty zapisały się głęboko w jego umyśle, ale Edan był zbyt dobry w tym, co zrobił, żeby kobiece wdzięki oderwały go od sedna sprawy. „Yeah, ale to nie twój problem. Zostaw to, kolego. Przestawić ci drugą stronę twojej twarzy. Wyglądasz, jakbyś załapał się na kilka walk z niewłaś- ciwymi ludźmi. " Edan wzruszył ramionami. Nie był teraz w najlepszej formie, gdyby jednak ten facet chciał walki, Edan był więcej niż gotowy do działania. „Powiedzmy, że raczej nie chciałbyś zobaczyć tego drugiego faceta. Chyba, że masz silny żołądek. " Człowiek prychnął. „Yeah, pewnie, wszyscy tak mówią. A teraz odwalisz się, czy co? " Spojrzenie Edana nie schodziło z twarzy człowieka, chociaż widział, jak kobieta cicho skrada się za nim. Jeden z jego załogi zdradził ją krzykiem. „Kev! Uważaj, ona ma… " „Arrrrrrrrrgggggh! Weźcie to z mojego tyłka! " Kev wrzasnął z bólu, kiedy homar złapał go za pośladki swoimi potężnymi szczypcami. „…homara." Edan gwałtownie się poruszył, gdy Kev skakał po pokładzie, trzymając się za dupę i próbując usunąć homara, który mocno go ściskał. Dwóch ludzi złapało dziewczynę, reszta rzuciła się na Edana. Walka była szybka i ostra. Edan tańczył między swoimi przeciwnikami ze śmiertelną gracją i biegłością rzadko oglądaną na ulicy. Mając ponad sześć stóp wzrostu i dobrze umięśnione ciało, większość ludzi przypuszczała, że

~ 14 ~ Edan będzie wolny i ociężały, co działało na jego korzyść. Spróbowali okrążać go. To nie działało. Kiedy dwóch próbowało podejść go od tyłu, Edan opadł na pokład do pozycji pompki. Jego noga zamiotła wkoło w bezwzględnym łuku i strąciła ich z nóg. Chwilę później kilkaset funtów wkurzonego zmiennego smoka obróciło obu ludzi, jeden miał kolano na gardle, drugi łokieć. Edan zostawił ich we własnym świecie bólu, używając żołądka drugiego faceta, jako odskoczni do jego następnej ofensywy. Jego pięści atakowały, znajdując punkty uciskowe i niebronione żołądki. Jego stopy uderzyły w stawy; kostki, kolana, żebra… Edan nie miał litości. Wniósł całą gwałtowność walk MMA do tej bijatyki. Prawdopodobnie więcej, niż grupka rybaków kiedykolwiek chciała doświad- czyć w swoich życiach. Przerażone kwilenie dziewczyny dosięgło jego uszu, kiedy ostatni męż- czyzna upadł. Głowa Edan natychmiast się obróciła. Wargi odgięły się z jego zębów, cichy dźwięk warknięcia wyszedł z jego dużej klatki piersiowej na widok przed nim. Oczy gorące z wściekłości, śledziły wydarzenia na pokładzie. Rozłożyli ją pomiędzy nimi, zbyt zajęci, by zauważyć, że walka się skończyła. Jeden obmacywał jej piersi, a ciemne ślady powstających sinia- ków na jej ciele spowodowały wzrost furii Edana o kolejny stopień. Drugi trzymał swojego fiuta w ręce i próbował dostać się między jej nogi, co było trudnym zadaniem, gdyż walczyła jak żbik. Ręka Edan opadła na jego ramię. „Odwal się i czekaj na swoją kolej, kolego. " zawarczał, rzucając spojrze- nie ponad swoim ramieniem. Krew odpłynęła z jego twarzy, kiedy zobaczył Edana. „O, ja pierdolę … "2 Pięść Edana uderzyła w jego szczękę, wysyłając go nieprzytomnego na deski pokładu jednym prostym ruchem. „Przykro mi, kolego, ale nie jesteś w moim typie."3 Odwrócił się, by zadać drugiemu człowiekowi podobny cios, ale zanim mógł, dziewczyna przekręciła się w uścisku swojego dręczyciela, zawinęła ramiona wokół jego szyi i… trzasnęła mocno kolanem w jego pachwinę. „Ooooopphhh! " zgiął się do pozycji embrionalnej. Edan rozejrzał się po pokładzie w poszukiwaniu jeszcze innych przeciw- ników, ale człowiek u jego stóp był ostatnim. Jedynie Edan, dziewczyna, i homar, który zostawił już dupę Keva, zostali na deskach. Była piękna. Nie było żadnego innego słowa do opisania jej. Gdy tylko 2 W oryginale jest ‘Fuck me…’ co oznacza ‘Pieprz mnie…’ 3 Dlatego tutaj jest taka forma zdania.

~ 15 ~ Edan dobrze jej się przyjrzał, jego serce osłabło i zatrzymało się, tylko po to, aby wrócić z powrotem do życia, gdy jego smok poruszył się, by zobaczyć, o co było to całe zamieszanie. Śliczna… Chcę. Chcę teraz, zażądał, jako człowiek i smok ocenili widok kobiecego powabu przed nimi. Chociaż była naga, stała bez wstydu czy nieśmiałości, jej włosy spadały kaskadą w dół jej pleców w masie mokrych loków. Jednak ani jej włosy, ani zapierające piękno jej twarzy, nie utrzymały uwagi Edana na długo, ponieważ jego spojrzenie skierowało się niżej, i zarówno człowiek, jak i smok znieruchomieli. Jej piersi były pełne i twarde, sutki ciemne na tle bladości jej skóry. Usta Edan zaśliniły się na ten widok. Chciał lizać i całować te ponętne piersi, nie spieszyć się, gdy będzie poznawał każdy wrażliwy cal jej skóry, dopóki nie sięgnie po sutek. Ssałby sutek w swoich ustach, bawiłby się nim językiem i zębami, aż jęknęłaby z przyjemności. Jego spojrzenie ruszyło dalej w dół. Jej talia wydawała się tak wąska, że Edan był przekonany, że objąłby ją swoimi palcami. Jej biodra rozszerzały się poniżej, doskonałe miejsce do położenia rąk, kiedy będzie ją pieprzył od tyłu. Zachwyt wzrastał wyraźnie i szybko. Kiedy się poruszyła, Edan zobaczył przelotnie gładkie wargi jej cipki pod trójkątem włosów na wzgórku łonowym. Zamierzał ją mieć, bez dwóch zdań. Nasza, jego smok zgodził się, nasza souler. Edan nie zastanowił się nawet nad ostatnim komentarzem. Widząc, jak dziewczyna zachwiała się na swoich stopach, płynnym ruchem owinął swoje ramię wokół jej pasa i przyciągnął do siebie. Jego ramiona wypełniły się miękką, nagą, kształtną kobietą i jego ciało ryknęło do życia. Krew i potrzeba wezbrały w jego żyłach i spłynęły do pachwiny. W kilka sekund, jego kogut był tak twardy jak żelazny pręt. Cholera. Zbyt długo obywał się bez kobiety. Co prawda, odchodziła od zmysłów, kiedy została zaatakowana, ale jedyne, o czym mógł myśleć to rozłożenie jej ud i wśliźnięcie się swoim fiutem do jej gorącej, mokrej cipki. Drżenie wstrząsnęło jej ciałem, wprawiając Edana w jeszcze gorszy humor, niż miał. Wydając uspokajające dźwięki, pogłaskał ją po plecach. „Już wszystko dobrze, " mruczał. „Wszystko będzie w porządku. " Powoli jej drżenie ustawało, aż odprężyła się w jego ramionach, a jej ręce leżały nieruchomo na jego klatce piersiowej. Pomimo materiału koszuli, czuł dotyk jej skóry na swojej, dotyk, który wzniecał w nim ogień. Poruszyła się trochę i jej biodra znalazły się naprzeciw jego. To był

~ 16 ~ nieznaczny ruch, ale jej miękki brzuch otarł się o naprężoną erekcję w jego spodniach. Raczej poczuł, niż usłyszał jej gwałtowny wdech. Podnosząc głowę, spojrzała na niego ze zdziwieniem oczami w kolorze oceanu. Edan sprężył się. Nie był głupi, ale nie było ważne, co ludzie myśleli o nim albo jego pełnej determinacji kampanii od czasu śmierci brata. Nie narzucałby się jakiejkolwiek kobiecie. Kiedykolwiek. Szczególnie tej jednej, która przeżyła coś takiego. Jej oczy pociemniały, głód pojawił się na ich dnie, a wszystkie jego dobre intencje poszły w diabły. Uwaga skupiła się na jej ustach, więc pochylił głowę i przywarł ustami do jej warg. Smakowała jak niebo. Edan wsunął rękę w jej włosy, żeby przytrzymać ją nieruchomo. Nie walczyła. Za to jej wargi rozdzieliły się w cichym jęku. Jej odpowiedź była swobodna i natychmiastowa. Jego język wysunął się i rozdzielił jej wargi, badając jej usta z bezwzględnością, która przyszła prosto z części jego smoka. Otrzymał w nagrodę niepewne muśnięcie jej języka. Gorąco wybuchło jak fajerwerki przez jego ciało. Nie była nieśmiała. Z jej reakcji wywnioskował, a Edan miał dość kobiet, kiedy to w młodszych latach uważał siebie bardziej za kochanka niż wojownika, by wiedzieć, że nie miała dużego doświadczenia. Na pewno nie tyle, żeby bawić się w niebezpieczną grę z pobudzonym smokiem. Próbował jak mógł, jednak Edan nie mógł zmusić się do zakończenia pocałunku. Pomimo tego, że byli na łodzi, otoczeni przez ludzi, których zbił do nieprzytomności, nie mógł się zatrzymać. Każdy zaborczy i opiekuńczy instynkt, który w sobie miał, kazał mu przyciągnąć ją bliżej, dopasować jej miękkie kształty do twardych mięśni jego ciała i całować nieprzytomnie. Jej ciche jęki przyjemności zachęciły go, podobnie jak jej ręce w jego włosach. Jej małe dłonie pociągnęły opaskę i uwolniły blond loki, które rozlały się na jego szerokich ramionach. Jej palce zawinęły się w jedwabiste kosmyki i przytrzymały jego głowę. Edan wzdrygnął się zaskoczony, ale jego warknięcie ostrzeżenia stało się jedną z przyjemności, kiedy jej wargi przesunęły się w dół po obnażonej kolumnie jego gardła. „Ostrożnie, laleczko, to niebezpieczna gra. " ostrzegł, chociaż ku jego zdziwieniu, stwierdził, że polubił ten cichy przejaw dominacji. Kładąc ręce na jej biodra, przybliżył jej płeć do swojemu fiuta. „Jesteś pewna, że tego chcesz? " w odpowiedzi ugryzła go lekko w gardło. Uszczypnięcie jej zębów było erotyczne, jako cholera.

~ 17 ~ Na chwilę Edan poczuł podniesienie się jego smoka, łuski naparły wew- nątrz jego skóry. Zaciskając zęby, utrzymał kontrolę. Z jego urazami, nie lubił zmienić się przed nikim. Wtedy jej ciepły język otarł się o jego skórę… Tłumaczenie: panda68

~ 18 ~ Rozdział czwarty „Okey, jedno ostrzeżenie jest wszystkim, co dostaniesz. " Dualla pisnęła ze zdziwieniem, kiedy została podniesiona w silnych ramionach. Instynktownie chwyciła się jego ramion, ale jego chwyt był mocny, a chód pewny, gdy przeszedł wielkimi krokami przez pokład. Wiedziała, że jej nie upuści. Ta wiedza była tak głęboko w jej duszy, jakby nosił ją w swoich ramionach wiele razy wcześniej. Jego luźne włosy otarły się o silną kolumnę jego szyi i jej spojrzenie przykuło się do tego ruchu. Była zafascynowana swoim przystojnym wyba- wicielem, co kompletnie nie leżało w charakterze Dualli. Zawsze szczyciła się swoją niezależnością i zaradnością, a teraz chwyciła się faceta, jak stereotypowa dama w opałach. Potem roztopiła się w jego ramionach przy pierwszym dotknięciu jego warg, a pożądanie rozbrzmiało w jej ciele. Nigdy nie reagowała w ten sposób na mężczyznę. Kiedykolwiek. Nigdy nie chciała wziąć żadnego do łóżka i stracić głowy od reakcji na jeden prosty pocałunek. Zamknięta w swojej wewnętrznej zadumie, Dualla nie zdawała sobie sprawy z jego zamiarów, dopóki nie postawił stopy na trapie. „Hey! Nie! Co ty sobie myślisz, że zrobisz? " spróbowała wyrwać się z jego ramion, jej głos był przestraszony. Zatrzymał się i opuścił na nią wzrok, brew wygięła się w pytaniu. Gorąco wybuchło na policzkach Dualli, kiedy popatrzyła mu w oczy. „Jestem niezupełnie ubrana do towarzystwa. " skinieniem głowy w dół, wskazała na swoją nagość. Zły ruch. Jego fiołkowe oczy opadły i poczuła jego spojrzenie na swoich piersiach. Jej sutki stwardniały w naprężone szczyty, błagając o jego dot- knięcie. Jej cipka zacisnęła się w uporczywym żądaniu, by ją wypełnić. Gorączka i głód sprawiły, że jego oczy nabrały koloru nocy. Potrząsnął swoją głową. „Cholera, no tak. Masz rację. Poczekaj. " Łagodnie postawił ją na nogach i, ku zdziwieniu Dualli, zaczął rozpinać swoją koszulę. Jakiekolwiek poczucie zażenowania zniknęło, zostało zapom- niane, gdy jego palce pracowały przy guzikach koszuli. Pierwszy, potem drugi i następny ustępowały pod jego palcami, ukazując jego klatkę piersio- wą, gładką i twardą ze wspaniałymi mięśniami. Dualla zakręciła swoje palce w pięści, walcząc z potrzebą zbadania go rękami i wargami. Materiał ześlizgnął się z jego ramion, kiedy wzruszył ramionami. Jej oczy powiększyły się, gdy podążyła wzrokiem po jego plecach. Tutaj skóra była mocno podrapana i naznaczona bliznami. Tym razem jej gwałtowny wdech był bardziej słyszalny i miał więcej wspólnego z szokiem, niż podziwem.

~ 19 ~ Gdy tylko dźwięk wydostał się z jej warg, Dualla wiedziała, że zrobiła najgorszą rzecz, jaką mogła. Jej wybawiciel usztywnił się, jego koszula zatrzymała się w połowie jego ramion. Przygwoździł ją twardym spojrze- niem. „Coś nie tak? " Jego głos był jak bat. Dualla oderwała swój wzrok od plątaniny blizn na jego plecach, ale było już za późno. Dostrzegł jej spojrzenie. Napięcie między nimi zmieniło się z pulsującej świadomości podniecenia do pospo- litego napięcia. „Zobaczyłaś dość? " burknął, zrywając z siebie koszulę. „Czy może chciałabyś, żebym zrobił też mały obrót? Dla własnego dobra, zakryj się. " warknął, jego spojrzenie było zjadliwe, gdy zwinął koszulę w swoich rękach i rzucił jej. Wzięła koszulę automatycznie, zakładając ją tak szybko, jak mogła. „Słuchaj, ja naprawdę… naprawdę… " Edan przerwał jej gwałtownym gestem ręki. „Jeśli zamierzasz powiedzieć ‘dziękuję' lepiej tego nie mów. Nie jestem zainteresowany. ” warknął ponownie i skierował się do doku. „… przepraszam. " Dualla mrugnęła, jej słowa dotarły do jego odwróco- nych pleców. Spojrzała w dół, gdzie Levi wysunął swoją głowę zza zwoju liny. Jego szczypce zamachały w tak obraźliwym geście, jaki kiedykolwiek widziała. „Tak, to go chyba trochę wytrąciło z równowagi, prawda? A myślałam, że jedynie kobiety mają PMS. " jej spojrzenie podążyło za nim wzdłuż doku, jego wysoka postać łatwo wyróżniała się wśród nielicznego tłumu. Z uwagi na jego posturę, nie było możliwości, żeby zniknął w tłumie, nawet z utykaniem i bliznami. Ciekawość ją wypełniła. Co mu się przydarzyło, że był tak okaleczony i tak sarkastycznie nastawiony. „No dobrze, przykro mi. Może sobie być Mr. Zrzędliwy, ale uratował nasze życia. Nie, nie patrz na mnie w ten sposób. Zostałeś przeznaczony do garnka i dobrze to wiesz. " powiedziała stanowczo do Levi’ego. „I prawdo- podobnie to on uratował Melody, więc czy ci się to podoba czy nie, musimy mu podziękować. Albo przynajmniej spróbować. " Umysł podjął decyzję, Dualla włożyła stanowczo Levi’ego pod swoje ramię. Zauważyła kilku ciekawskich, którzy patrzyli na nią, kiedy szła dokiem – nie codzienne przecież widzi się kobietę ubraną tylko w męską koszulę i niosącą homara, ale ignorowała ich wszystkich. Wewnątrz siebie jednak, tylko czekała, jak ktoś wykrzyknie za nią: Syrena! Niech ktoś ją zatrzyma!, ale nikt tego nie zrobił. Większość ludzi nie mogła wiedzieć o paranormal-

~ 20 ~ nych chyba, że jeden z nich by się pojawił i skopał im dupę, więc była całkiem bezpieczna. Dreszcz wstrząsnął nią na myśl, co mogłoby zdarzyć się Merilei, gdyby wciąż była w siatce i wyciągnięto ją na powierzchnię. Ludzie w łodzi zobaczyliby, czym jest, zanim zdążyłaby się zmienić. Jej ogon stał się nogami, gdy wciąż była w wodzie. To było coś, co tylko dorosłe syreny mogły osiągnąć, dlatego trzymali z dala od brzegu takich młodziaków, jak Merilea. Wargi Dualli ścisnęły się, kiedy mijała stos skrzynek. W połowie drogi zatrzymała się i wychyliła. Wysoki, jasnowłosy i marudny zmierzał w kierunku jednej z przystani. Gdyby, chociaż raz spojrzał za siebie, zobaczył- by ją. Ale to ona patrzyła, jak wspiął się z gracją do eleganckiej łodzi moto- rowej i odwiązał cumy oszczędnym ruchem nadgarstka. Silnik ryknął do życia. Dualla oczekiwała, że wypłynie z doku na pełnym gazie, jak to robiło większość młodych mężczyzn, którzy mieli w rękach coś z mocnym silnikiem. Jednak nie on. Po uruchomieniu silnika usadowił się wygodnie, a potężna, droga łódź wytoczyła się łagodnie z doku. „Obudź się, Levi. " powiedziała i wyszła zza skrzynek, kierując się do tego samego pomostu. Kołysał się pod jej stopami, a czysta turkusowa woda widoczna między drewnianymi listwami wzywała ją do siebie. Zbliżyła się do końca pomostu i rozejrzała się. Wokół kręcili się ludzie zajęci swoimi sprawami, więc kiedy nikt nie patrzył, uklękła, wrzuciła Levi’ego szybko do wody i wślizgnęła się za nim do zatoki. Chłodne wody zamknęły się nad jej głową, gdy pogrążyła się pod powierzchnią bez jednej zmarszczki. Jej płuca zamknęły się i skrzela, prawie niewidoczne za jej uszami, kiedy była na lądzie, ułożyły się w wachlarz i przejęły obowiązki. Levi rzucał się wokół niej, gdy osunęła się na miękki piasek i czekał na nią cierpliwie, dopóki nie zmieniła swoich nóg w ogon. Ból zakreślił łuk przez jej ciało. Jej nogi zlały się i łuski pokryły skórę, która była tam moment wcześniej. W kilku biciach serca, znajomy srebrno- fioletowy ogon zastąpił ludzkie nogi, które były nieprzydatne w wodzie. Odgarniając luźne włosy, Dualla złapała Leviego i wyruszyła za łodzią motorową. Było jej łatwo nadążyć za łodzią i nie musiała wkładać w to wszystkich swoich sił. Używała prądów morskich i stale miała kadłub łodzi Lisander’a w zasięgu wzroku. Godzinę później wynurzyła się za kamieniem obok brzegu. Łódź została przycumowana do niewielkiego mola, ale była pusta. Niemal natychmiast jej oczy zwróciły się w stronę postaci człowieka, który szedł wolno wzdłuż

~ 21 ~ mola na plażę. Jego ramiona były przygarbione, smutek i ból promieniował na zewnątrz. Dualla nie musiała być medium, żeby to zobaczyć. Jego utykanie było teraz wyraźniejsze, stopa ciągnęła się trochę po piasku, gdy szedł po plaży. Serce Dualla załkało, kiedy jej spojrzenie padło na żywe blizny na jego plecach. Pokrywały tylko jedną stronę, drugą zajmował tatuaż smoka, który wskazy- wał na to, czym był – smokiem. Widok tego znaku spowodował grymas na jej twarzy. Co mu się przyda- rzyło? Co tak okaleczyło smoka? Smoki były groźne, jak diabli, kiedy były pobudzone i mogły zabić. I mogły wyleczyć większość urazów podczas zmiany. Więc, co za kreatura mogła tak bardzo zranić smoka, że wciąż był okaleczony w ludzkiej formie? Na plaży Lisander zatrzymał się i popatrzał w stronę morza. Dualla szybko dała nura za kamień i wstrzymała oddech… Tłumaczenie: panda68

~ 22 ~ Rozdział piąty Co było tym z kobietami i bliznami? Edan przeklął i spuścił wzrok na pluskającą wodę wokół swoich stóp. Jego ludzka skóra swędziła, płonęła, jakby była rozciągnięta zbyt mocno na jego kościach. Woda wyglądała na chłodną i kuszącą. Na moment, dopuścił ma- rzenie, co mogłoby się zdarzyć, gdyby nie zobaczyła blizn na jego plecach. Zaniósłby ją do łodzi, do maleńkiej kabiny pod pokładem. Kabina nie była dość duża dla podwójnego łóżka, ale zbyt duża dla tego, co miał na myśli. Zacząłby od zdjęcia z niej jego koszuli, a następnie patrzyłby w te pełne wyrazu oczy, które przesłoniłyby się przyjemnością, gdy dobrałby się do jej ciała… „Ach, nie ma sensu chcieć tego, czego mieć nie można. " powiedział stanowczo sam do sobie i wszedł do wody. Wiercił się stopami w piasek, a chłodna woda zawirowała wokół niego. Przymknął lekko oczy w przyjemności. To było tak dobre, że w następnej chwili zaczął brodzić – nie, biec – w ten chłód. Zagłębiał się dalej, ulga przepłynęła przez niego, gdy cudownie chłodna woda okryła jego rozpalone ciało. Małe fale rozbijały się o jego uda, potem pas, gdy wchodził dalej. Gdy tylko było wystarczająco głęboko, dał nura pod wodę. Kości wyciągały się i trzaskały. Skóra roztopiła się i ześliznęła, rozcią- gnięta przez zmieniające się ciało. Kręgosłup wydłużył się, jego ramiona i nogi zmieniły swoją postać. Stawy wykrzywiły się i zmieniły kształt, gdy para skórzanych skrzydeł wyrosła z jego ramion. Gdy wynurzył się z wody, zmienił się całkowicie w smoka. Rozpostarł skrzydła i wyryczał nieposłuszeństwo niebu pełną mocą głosu smoka w kierunku zachodu słońca. Potem zaczął gwałtownie spadać, jego nieprzydat- ne lewe skrzydło uderzyło o powierzchnię wody. Edan przekręcił głowę i przyjrzał się uszkodzonemu skrzydłu. Złamane i poszarpane, nigdy nie uniosłoby jego wagi w locie, a okaleczony był do niczego, był tylko połową smoka… mniej niż połową smoka. Mniej niż połową mężczyzny. Był porażką. Bezpieczny w swoim odosobnieniu, Edan podniósł głowę. Żałosny krzyk wezbrał w jego olbrzymiej piersi i zagrzmiał głośno przez gardło. Wsuwając łeb pod wodę, przekazał swój smutek turkusowym głębokościom. ***

~ 23 ~ Łzy wypełniły oczy Dualli, kiedy usłyszała jego żałosny krzyk. To był najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszała. Całe piękno i siła smoka wyrażone w tym dźwięku, było tak rozdzierające, że poczuła w odpowiedzi własny ból serca. Rozszerzonymi oczami rozejrzała się zza kamienia. Wciąż tam był, leżąc na powierzchni wody, rozłożony jak olbrzymi, smoczy pływak. Chociaż jego krzyk prawie złamał jej serce, Dualla nie mogła się teraz wycofać. Tym bardziej, że dostrzegła wyraz jego oczu. Była tam gorycz i ból, ale nie złośliwość. „On cierpi. " powiedziała do homara, który przyczepił się do białej koszuli, którą wciąż nosiła. Jego koszula. „Musimy mu pomóc. " Levi rzucił jej spojrzenie i zamachał wąsami. „Oh, bądź cicho. Jesteś zrzędą. " Dualla zanurzyła się z powrotem pod wodą i ominęła kamień. Ostrożność obiegła jej ciało, gdy płynęła wolno w kierunku smoka. Jego wielki kształt ocieniał złote piaski pod nim. Łuski na jego brzuchu błyszczały srebrzyście w promieniach słońca. Im bliżej podpływała, tym bardziej nieszczęśliwy był jej pasażer, więc kiedy była już prawie pod smokiem, uciekł i schował się na dnie morskim. „Zdrajca. " potrząsnęła głową i zaczęła studiować postać nad sobą. Teraz mogła zrozumieć straszne blizny na jego plecach. Jego ciało zostało naznaczone przemocą. Jedno skrzydło było rozdartym i obszarpanym bałaganem, pozostałości błon zwisały z kościstych rozpórek, które były ich wsparciem. Jak tylko obejrzała koszmar jego uszkodzonego skrzydła, zauważyła inne rzeczy – łuski wzdłuż jego boków były zniszczone, pozos- tawiając głębokie, otwarte rany między rozerwanymi brzegami. Co na ziemi mogło mu to zrobić? Co za kreatura mogła zranić smoka tak bardzo, że rany nie zagoiły się jak należy? Machnęła ogonem i podpłynęła bliżej z niepokojem w oczach, wyciągając rękę, aby go dotknąć. W tej chwili nie dbała o własne bezpieczeństwo, chciała tylko zbadać jego rany. Nawet nie przyszło jej do głowy, że zbliża się do smoka, jednego z największych drapieżników świata. Najwyraźniej zgubiła swój instynkt na rzecz mocy uzdrowiciela, gdy badała jego urazy. Już nie raz, Dualla miała skłonności do wyzbycia się całego poczucia swojego niebezpieczeństwa, czego dowodem była blizna koło spodu jej ogona. To były kłopoty z byciem uzdrowicielem. Nie mogła wyłączać tego do woli. Nawet teraz mogła czuć czary, które czyniły ją tym, czym była, zrodzone w niej, reagujące na ślady urazów, które musiały być wyleczone.

~ 24 ~ Jej otoczenie – krystalicznie czysta woda, delikatne ruchy fal w kierunku brzegu – wszystko to, wtopiło się w tło. Zmarszczyła brwi, kiedy obejrzała nierówne brzegi ran. Jego skóra została rozerwana między łuskami. Gdyby tylko mogła docisnąć brzegi razem… Jak tylko jej ręka dotknęła jego łusek, wszystko poszło nie tak. Z rykiem smok zbudził się ze swojego snu, dużo bardziej zwinnie, niż Dualla mogła pomyśleć. Był smokiem powietrza, nie wody, więc nie miał prawa ruszyć się tak szybko w wodzie. Jego ogon smagnął wokół z prędkością uderzającej ogończy, trzasnął Duallę na piaszczyste dna morskie i obezwładnił ją tam. Jej instynkty samo- zachowawcze obudziły się i zaczęła walczyć, ale toczyła bitwę na dwóch frontach. Waga jego ogona trzymała ją unieruchomioną, odcinając ją od tlenu. Wtedy, na szczęście, przygniatający ciężar podniósł się z jej piersi. Para olbrzymich, skośnych, fioletowych oczu zdominowała jej widok, zanim przegrała drugą bitwę i uległa ciemności. *** Cholera jasna. Edan natychmiast okręcił się w wodzie i poczuł, jak jego ogon w coś uderzył i wiedział, że zrobił straszny błąd. Dla kogoś innego, to dotknięcie, które wywołało tak gwałtowną reakcję, było łagodne i delikatne. Jemu nie robiło różnicy. Reakcje Edana wisiały na włosku, więc łagodność była cenna rzeczą w ciągu ostatnich paru lat. Naprawdę zanurzył się tak mocno, że przyjął lekkie dotknięcie, jako atak? Obrócił się w wodzie jeszcze raz, ale teraz, zamiast jego skrzydła uderzyć w wodę jak wiosło, kościste rozpórki jego uszkodzonego skrzydła cięły to. Zapominając, że nie był rybą, zanurzył pysk i spróbować odetchnąć wodą. Kasłając i plując, odzyskał równowagę, a potem popatrzył w głąb wody, by zobaczyć, w co uderzył. Szczupła, ale o apetycznie zaokrąglonych kształtach syrena nie była trudna do dostrzeżenia. Woda była zbyt płytka, by coś ukryć, na przykład syrenę, albo gigantycznego homara uciekającego, co sił w nogach, w kierunku większej głębi. Edan zignorował go na razie, a wtedy jego duże smocze oczy zwęziły się, gdy zdał sobie sprawę, że syrena się nie rusza. Jego oczy powię- kszyły się, próbując dojść przyczyny jej bezruchu. Cholera, jego ogon przygniatał ją. Edan poruszył się, podnosząc ogon, i

~ 25 ~ zanurzył głowę pod wodą, patrząc na nią z niepokojem. Nie widział wokół krwi i… syreny nie mogły się przecież utopić, prawda? Przynajmniej, taką miał nadzieję. Była zasadniczo rybą, no nie? Bardzo seksowną rybą, jak uznały jego oczy, ale mimo to rybą. Kto słyszał, żeby ryba utonęła? Bardziej przesunął ogon, ale leżała nieruchomo na białym piasku. Serce Edana zamarło w jego piersi. Wyglądała zbyt blado, żeby być zdrową, nawet z tym lekko niebieskim odcieniem skóry. Czy jej wargi były wcześniej takie niebieskie? Cholera, jego kursy pierwszej pomocy obejmowały tylko ataki serca i rany zadane nożem, a nie ratowanie przypadkowo przygniecionej syreny. Otworzyła oczy i jej nieprzytomne spojrzenie sprowokowało Edana do działania. Gdyby nie mogła się utopić, w takim razie, przynajmniej mogła cierpieć z powodu wstrząśnienia mózgu, który spowodował, a to oznaczało, że jest honorowo zobowiązany do zajęcia się nią do czasu, aż poczuje się lepiej. Tak, właśnie tak, podpowiedział w jego głowie cichy głos. Więc to nie ma nic wspólnego z tym, że jest kobietą z ciałem, które skusiłoby nawet świętego? Edan zignorował dowcipną uwagę, jego troska zwiększyła się, gdy jej oczy znowu się zamknęły, a ciało opadło bezwładnie. Gówno, gówno, gówno! Zemdlała. To nie było dobre. Niepokój napełnił go, oddalając wszystko inne, więc podniósł ją w dużej szponiastej łapie i ruszył tyłek. Fale przyboju spieniły się wokół niego, kiedy wydostał się z wody na brzeg i na plażę, nieświadoma syrena kołysała się na jego ramieniu. Nieznaczne brzęczenie czarów zmieniło jego skórę. Gdy powietrze uderzyło w jej ogon, łuski wycofały się i ujawniły doskonałą parę nóg. Fascynujące, pomyślał. Ona zmienia się bez świadomej myśli, albo nawet świadomości.Przydatny podstęp, żeby nie ujawnić innym, czym się jest. Patrzył na nią, szukając oznak poprawy. Zasinienie na jej wargach odro- binę zbladło, ale nie tyle, ile chciałby. Jej klatka piersiowa napięła się i wzięła nierówny oddech, a płuca przejęły obowiązki po skrzelach. Edan czekał, cicho nakłaniając ją do otwarcia oczu, ale sekundy mijały, a każdy dźwięk w jego umyśle krzyczał, nawet trzepot jej rzęs. Gówno, gówno i, dla odmiany, więcej gówna, Edan przeklął sam siebie. Musiał jej jakoś pomoc. Myśl, że jego paranoja faktycznie zaszkodziła komuś, sprawiła ból komuś, kto próbował mu pomóc, gryzła go jak kwas w jego brzuchu. Musiał zadzwonić do Maca. Wygadany gargulec będzie