domcia242a

  • Dokumenty1 801
  • Odsłony3 278 319
  • Obserwuję1 913
  • Rozmiar dokumentów3.2 GB
  • Ilość pobrań1 953 473

Smoczy Ród 08 - Zdobycie Katriny

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :958.0 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

domcia242a
EBooki przeczytane polecane

Smoczy Ród 08 - Zdobycie Katriny.pdf

domcia242a EBooki przeczytane polecane Smoczy ród
Użytkownik domcia242a wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 61 stron)

~ 1 ~

~ 2 ~ Dragon Kin 08 – Binding Katrina – Selena Illyria Katrina nie łączy pracy i przyjemności. Kropka. Rzeczy stają się wtedy zbyt skomplikowane. Oprócz tego, nie szuka nowego związku. Ale nie może przestać pożądać nowego bramkarza w „Clash &Claw’s”, seksownego księcia Elfów, który ubierał się w czarną skórę, miał tatuaże i kolczyki. Braydon pragnie Katriny i nie przyjmuje odmowy do wiadomości. Zrobi wszystko, co trzeba, żeby ją zdobyć i pokazać, do kogo należy. Zastosuje nawet kilka nieprzyzwoitych podstępów, które ma w zanadrzu, żeby dopiąć swego. Weź niegrzecznego Elfa, dodaj erotyczne zabawki i linę, a dostaniesz noc, której Katrina nigdy nie zapomni. Tłumaczenie: panda68

~ 3 ~ Rozdział pierwszy Iskierki podświadomości świerzbiły tył jej szyi. Z roztargnieniem, Katrina pod-niosła rękę i potarła to miejsce, próbując zignorować powód. Wiedziała, kto się w nią wpatruje, ale odmówiła mu dania tego, czego chciał. Braydon, książę Elfów, nie został zaszczycony ani jednym spojrzeniem, nawet ukradko- wym. Intensywność spojrzenia rosła, aż tył jej szyi nie zaczął palić. A potem gorąco spłynęło w dół jej kręgosłupa. Przestąpiła z nogi na nogę, próbując zignorować uczucie, które się obudziło. Ale to nie działało. Gorąco przesunęło się z pleców na brzuch. Katrina westchnęła i kontynuowała pisanie na swojej podkładce. Słowa na papierze zaczęły zmywać się ze sobą, kiedy seksualne napięcie dotarło do jej klatki piersiowej, ogrzało jej skórę i napięło sutki. Przełknęła i potrząsnęła głową. „Katrina? " Podskoczyła na dźwięk swojego imienia i zakręciła się wkoło. Brenton Lisander, właściciel ‘Clash & Claw’, stał za nią z niepokojem w swoich srebrnych oczach. „Dobrze się czujesz? " zapytał Bren. Uśmiechnęła się i wygładziła przód swojej koszuli. „Oczywiście, Bren, jestem tylko trochę zmęczona. " Potrząsnął głową. „Byłaś ‘trochę zmęczona' przez parę ostatnich tygodni. Mówiłem ci, nie przemęczaj się. Ta praca cię wykończy, jeśli sobie nie odpuścisz. To przyjęcie obędzie się bez ciebie. " Katrina potrząsnęła głową. „Nic mi nie jest, naprawdę. A poza tym, zbieram dni na cudowne wakacje. Mam już miesiąc. " uśmiechnęła się, gdy jego twarz zmieniła się z łagodnego niepokoju w przerażenie. Jego jabłko Adama podskoczyło kilka razy, zanim odpowiedział. „Powiedziałem, nie przemęczaj się, a nie porzucaj nas całkowicie. " Odrzuciła do tyłu głowę i zaśmiała się. „Ale powiedziałeś… " „Chcesz zostawić mnie tu samego z tymi obłąkanymi ludźmi? " „Może razem poszlibyśmy na wagary? Ty zostaniesz ze Sky, a ja w końcu będę miała trochę wolnego czasu? " Tęsknota przemknęła przez jego twarz. „Sky pracuje ostatnio do późnych godzin w pubie." potrząsnął głową. „Nie, nie, nie kuś mnie. Dostaniesz jeden tydzień i tyle. Ponadto, myślę, że wiem,

~ 4 ~ dlaczego chcesz stąd uciec. " Bren rzucił okiem ponad swoim ramieniem. Katrina jęknęła, wiedząc dokładnie gdzie patrzył – przez parkiet, prosto do głównych drzwi, gdzie stał Braydon. Bren odwrócił się do niej. „Widzę, jak on patrzy na ciebie i widzę, jak ty próbujesz go ignorować. Czy on ci przeszkadza? Zatrudniłem go tylko dlatego, że Decker potrzebuje pomocy." Zmarszczyła brwi. „Wiem, że potrzebowaliśmy kogoś, kto uspokajałby klientów, gdyby się wkurzyli. Ale jednak… Elf? " Zmieszanie ukazało się na twarzy Brentona. „Jest dobry w tym, co robi. Co złego jest w Elfach? " „Uh-huh, dobry to on jest w flirtowaniu z klientkami. Zbyt przystojny dla własnego dobra… " przestała mówić, wiedząc, że ostatnia część zabrzmiała zbyt uszczypliwie. „Flirtuje z klientkami? " rozbawienie zabarwiło głos Brentona. Zazgrzytała zębami, wiedząc, że Bren świetnie się bawi. „A niby skąd wiesz, że on flirtuje z klientkami? Ile razy widzę was oboje, jesteście po przeciwnych stronach sali, a ty krzywisz się. " zauważył Bren. „Nie krzywię się." słowa wyszły w pośpiechu. „Krzywisz. Co on zrobił, że cię wkurzył? " Bren założył ramiona na piersi i rozstawił nogi. Nigdzie się nie spieszył w najbliższym czasie. „Rina, gadaj. Znamy się od dłuższego czasu. Coś ci zrobił? Przypomina ci o twoim starym Panie Smoku? Co? " „Nic." Oprócz istnienia i wyglądu, jak chodzący seks w skórze. Katrina potrząsnęła swoją głową. Mężczyzna, od miesięcy, namawiał ją, żeby znalazła sobie kogoś i ustatkowała się. Prychnęła na ten pogląd. Tylko dlatego, że sam znalazł szczęście, chciał by każdy inny też się nim cieszył. Wiedziała dokładnie, dlaczego zatrudnił Braydona, i to nie miało nic wspól- nego z bezpieczeństwem, za to wszystko z przyciąganiem – dobrze, jej przy- ciąganiem, co najmniej. Braydon był arogancki, śmiały, potężny, poruszał się, jak drapieżnik i był niebezpieczny jak cholera dla jej libida. Sam zapach jego wody kolońskiej wywoływał reakcję jej ciała. Głęboki, chropawy głos, z odrobiną akcentu, sprawiał, że chciała usiąść i mruczeć. Ten mężczyzna wzbudzał uśpione żądze, uczucia, które chciała trzymać w ukryciu. Właśnie, kiedy ułożyła sobie życie i to, co chciała w nim robić, ten kręcący się mężczyzna mógł zniweczyć wszystko, na co pracowała i zmienić ją we wijącą się masę hormonów i potrzeb. Katrina otworzyła usta i zamknęła po chwili. Potrząsnęła głową.

~ 5 ~ „Więc co? Co jest? " Bren zwęził oczy, podejrzenie błyszczało w głębi srebrnych oczu. „Wiem, dlaczego zatrudniłeś Braydona. " jej głos był cichy, miękki, ale wiedziała, że zmienny smok może usłyszeć ją ponad kakofonią elektronicz- nego rocka, puszczonego przez głośniki. Jego twarz przybrała maskę niewinności. „Potrzebowaliśmy dodatkowego… " Machnęła ręką w powietrzu i potrząsnęła głową. „Stop, zatrzymaj się! Proszę nie okłamuj mnie. " Katrina popatrzyła w dal, wzięła wdech i wydech. „Jest dokładnie taki sam, jak facet, którego opisałam ci podczas naszej cudownej pijanej nocy, kiedy zwierzaliśmy się sobie – oprócz części o księciu Elfów. Co, do cholery, skłoniło cię, by zatrudnić Elfiego księcia? " rzuciła okiem u niego. Brenton uśmiechnął się. „Może to był przypadek losu, ale nie zatrudniłem go właśnie dla ciebie. Klub potrzebował nowego bramkarza, którego temperament byłby lepszy niż Deckera. " Zachichotała. „No cóż, smok ognia Deckera ma bardzo agresywny tem- perament." Brenton zachichotał. „Tak, wiem. " jego twarz spoważniała. „Chcesz, żebym zwolnił Braydona? " Katrina wzdrygnęła się na tę propozycję. Nie chciała, żeby zabrnął tak daleko. „Nie! Jest dobrym bramkarzem; to tylko… " „Co? " naciskał Brenton. „Nie mogę być koło tego faceta przez cały czas. Nie mogę się skoncentro- wać. " rumieniec wypłynął na jej policzki i szyję, kiedy przyznała się do tego cicho. „Nie, po prostu nie możesz ukryć się przed takim facetem, jak on." Brenton potrząsnął głową. „Ja też próbowałem ukryć swoje uczucia do Sky i to kosz- towało mnie parę tygodni, które mogłem spędzić z nią. Zaufaj mi, gdy mówię ci, żebyś go zdobyła. " dał jej miękkiego całusa w policzek i odszedł. Westchnęła, nie cierpiąc tego, że miał w pewnym sensie rację. Nie mogła ukrywać się przed Braydon’em. Pracowali razem, była jego szefową. Ta mała myśl rozweseliła ją. Uśmiech wykrzywił jej wargi. Dlaczego miałabym się ukrywać, kiedy właściwie mogę nim porządzić? Z tą myślą, wróciła do pracy, upewniając się, że wszystko w klubie działa bez zakłóceń. Jak tylko skończyła, zostawiła papiery w swoim biurze i poszła do pomieszczenia dla pracowników. Tam rozpuściła włosy z końskiego

~ 6 ~ ogona, w którym były, otoczyły jej szyję i skręciły się. Potem poszła do pryszniców. Gdy tylko tam weszła, westchnienie ulgi wyślizgnęło się z jej ust. Gładkie szare ściany i płytki podłogowe uspokoiły jej oczy. Lawendowy zapach unosił się w powietrzu, aromat uspokoił ją. Stres całego dnia zniknął. Skierowała się do szatni. Jęk uniósł się w powietrzu, usłyszała swoje imię. Serce zabiło w szybszym rytmie, kiedy rozpoznała ten głos. Braydon. Iskra gorąca zsunęła się po jej plecach. Wyobraziła go sobie nagiego i pokrytego wodą. Ciekawość i pobu- dzenie obudziły się do życia. Pragnienie, żeby zobaczyć czy fantazje, które miała przez ostatnich parę miesięcy, były dokładnie takie same, sprawiło, że chciała to sprawdzić. Obróciła się powoli, ciekawa, ale ostrożna. Jego jęki stały się głośniejsze. Dźwięki przepłynęły przez nią. Chciała się dowiedzieć, co widział i czuł, co wywoływało te dźwięki z niego. Weszła do obszaru prysznicowego i stanęła. Chrząknięcia się powtórzyły. Na moment zamarła, niezdolna do poruszenia się. „Katrina! Kurwa. " następny jęk. Przysunęła się bliżej. Pomimo wszystkich jej protestów, odmowy uznania swojej atrakcyjności, skierowanych do Brentona, musiała go zobaczyć. Tylko zmysły, zanim zamknęła swoje libido, skupiły się na pracy. Jej płuca odmó- wiły działania. Jej twarz oblała się gorącem, potem zbladła. „Cholera, potrzebuję cię " jęknął. Przygryzła swoją wargę, żeby powstrzymać się od jęku, gdy jej cipka nabrzmiała. Mięsnie skurczyły się, kiedy potrzeba przepłynęła przez jej ciało. Uda zadrżały. W końcu, jej mózg zaczął pracować, więc mogła odetchnąć. Potrzeba, by podejść bliżej odbiła się w niej głośnym echem. Jej stopy zaczęły się poruszać, zanim mogła je powstrzymać. Czółenka pukały obcasami o płytki, dopóki nie znalazła się w pomieszczeniu z prysznicami. Łagodny plusk wody i stałego strumienia prysznica wypełniły jej uszy wraz z jego głosem. Dźwięk jego ruchów spowodował palenie jej uszu. Nie mogła się powstrzymać. To było tak, jakby jej ciało było na autopilot- cie. Katrina chciała zobaczyć, co się tam dzieje, chociaż mniej więcej wie- działa, co ujrzy. Przechodząc między labiryntem kabin, doszła do ostatniego rzędu. W jednej z nich, para kłębiła się w górę i osiadła na szklanych ścia- nach. Mleczne szklane drzwi były uchylone. Cień poruszał się za zaparowa- nymi szybami. „Katrina. "Braydon jęknął jeszcze raz. Dźwięki stały się głośniejsze. Jego ręka uderzyła w drzwi, a te otworzyły się gwałtownie. Para wyleciała i pokazała Braydona z jedna ręką opartą o ścianę, drugą zawiniętą wokół

~ 7 ~ długiego, grubego koguta. Woda spławiła po jego lekko opalonej skórze. Mięśnie były napięte i zbite pod skórą, hipnotyzując ją swoimi ruchami. Chciała podejść do niego i dotknąć go, pomóc mu. Katrina pragnęła wśliznąć się za nim, przykryć jego rękę i obciągać jego fiuta razem z nim, dopóki by nie doszedł. Nogi jej drżały, gdy patrzyła, jak się onanizował. Jego biodra i ręka poruszały się coraz szybciej. Jego głowa skłoniła się, gęste kosmyki ciemnofioletowych włosów zasłoniły jego twarz. Podkradła się do przodu na czubkach palców, modląc się, by jej nie za- uważył. Katrina skupiła się na jego ręce, ruszającej się tam i z powrotem po grubym, żylastym członku. Szeroki czubek poczerwieniał. Nawet przez parę i wodę, mogła zobaczyć gęste krople przedwytrysku skapujące na podłogę kabiny. Jego ciało naprężyło się. Podniosła wzrok. Teraz jego głowa prze- chyliła się do tyłu, grube mięśnie wystąpiły wzdłuż jego szyi, a usta otwo- rzyły się, kiedy wydał głośny krzyk. Jego kogut szarpnął się w jego ręku i wystrzelił gęstą, kremową spermą wprost na ścianę. Otrząsnęła się w jednej chwili. Stała tam i przyglądała się, jak Braydon się zaspokajał z jej imieniem na ustach. Katrina zaczęła wycofywać się tyłem, ignorując pobudzenie burzące jej krew. Dreszcze śmignęły w dół jej ramion. Strach przed złapaniem przebiegł po jej kręgosłupie. Odwróciła się i po- pędziła w kierunku szafek. Odkręć prysznic i rozbierz się, zanim wyjdzie i cię zobaczy. Wpadła w poślizg, zatrzymując się tuż przed swoją szafką. Ściągając ubranie, mimowolnie nadsłuchiwała zbliżających się kroków. Zdążyła zająć się tylko włosami, bo zanim rozpięła zamek błyskawiczny z przodu swojego gorsetu, usłyszała miękkie stąpnięcia. Kiedy zakręciła włosy w kok, wsunęła w nie pałeczkę, by przytrzymywać je w miejscu i odwróciła się, stanęła wobec przedmiotu jej pożądania i strachu. Jego ametystowe włosy zwisały wilgotnymi falami wokół jego głowy i opadały na ramiona. Jego ostre, rzeźbione rysy wciąż błyszczały od wody z prysznica. Posłał jej zawadiacki uśmiech. Jej spojrzenie ześlizgnęło się w dół, przez twardą płaszczyznę jego klatki piersiowej z ciemno-różowymi sutkami, przekłutymi kolczykami w kształcie podkowy, do jego szczupłego pasa. Ręcznik zwisał luźno i był mokry. Fałdy nie mogły ukryć namiotu pod materiałem. Jego elektryzujące niebieskie oczy pociemniały do szafiru. „Podobało się? Czekałem na to cały dzień. Powinnaś do mnie dołączyć. Byłoby dużo bardziej przyjemnie i zadowalająco. " podszedł bliżej. Nie poddawała się i piorunowała go wzrokiem. Tak bardzo, jak najlepiej umiała. Jej wargi chciały zadrżeć, a ręce trząść się. Wiedziała, że kiedy kolana

~ 8 ~ zmienią się w galaretę, będzie trupem. Próbując zignorować budzące się podniecenie w jej ciele, Katrina spojrzała mu w oczy i spróbowała nadać swojemu głosowi spokojne brzmienie. „Dlaczego, do diabła, miałabym to zrobić? " „Pragniesz mnie tak bardzo, jak ja pragnę ciebie. Jakakolwiek inna kobieta już by mnie uderzyła i zagroziła molestowaniem seksualnym. Ale ty pytasz mnie, dlaczego powinnaś do mnie dołączyć. " zachichotał i odwrócił się. Braydon otworzył swoją szafkę. Napięcie wciąż unosiło się w powietrzu, pomimo bariery drzwi. Spróbowała wymyślić dobry powód, ale zdała sobie sprawę, że nie ma ani jednego. Grożąc mu, tylko potwierdzi to, co powiedział. Zdecydowała się powiedzieć prawdę. „Jesteś atrakcyjny, więc dlatego. " „Więcej niż atrakcyjny, kochanie." wyjrzał zza drzwi szafki i dał jej uśmieszek. Spiorunowała go wzrokiem, krzyżując ramiona na piersi. „Nie jesteś czasem arogancki? " Przymknął trochę drzwi, poświęcając jej całą swoją uwagę. „Nie to miałem na myśli. Gdybym był po prostu atrakcyjny, nie byłabyś teraz podniecona. " Otworzyła usta i zamknęła je, nie chcąc przyznać się do pożądania go właśnie teraz. „Mogę być Elfim księciem, ale całkiem nieźle radzę sobie w roli myśli- wego. Mogę wyczuć ten słodki zapach twojej śmietanki. Wszystko, o czym mogę myśleć w tej chwili, to zignorować pracę, opaść na kolana, zdjąć twoje dżinsy i buty i zjeść cię, dopóki nie dojdziesz na mojej twarzy. " Brutalna, gorąca, naga potrzeba płonęła w jego teraz granatowych oczach. „Niestety, musimy iść do pracy, a ty nie jesteś jeszcze gotowa na mnie." Niegotowa na niego? Co to, do cholery, ma znaczyć? Katrina położyła ręce na swoich biodrach i spiorunowała go wzrokiem. Zanim mogła się powstrzy- mać, zapytała o wyjaśnienie. „Co to ma niby znaczyć? " Odwrócił wzrok i wyjął ubranie. „Naprawdę chcesz wiedzieć?" Braydon spojrzał na nią i wytrzymał jej spojrzenie. „Naprawdę chcesz wiedzieć, co dzieje się w mojej głowie, gdy pracuję z tobą, gdy idę do domu, gdy jestem sam? Naprawdę chcesz wszystko usłyszeć? Nie będę się powstrzymywał, nie dla ciebie, kochanie. " obrócił się do niej. Katrina miała wrażenie, że właśnie została ofiarą myśliwego. Czując do siebie odrazę z powodu chęci ustąpienia i znalezienia bezpiecznego miejsca,

~ 9 ~ nie mogła powstrzymać się przed cofaniem się, dopóki nie uderzyła w ścianę. Jej oddech stał się nierówny. Nie mogła zapanować nad dzikim biciem serca. Gęste, gorące podniecenie wlało się do jej żył, jak potrzeba wstrząsnęła jej ciałem. Koniuszki palców swędziły, żeby go dotknąć. Każda komórka jej ciała była nastrojona na niego. Powietrze zostało wypełnione wonią samczego piżma i niebezpieczeństwa. Oblizała swoje wargi i spróbowała przemówić. Żaden dźwięk jednak nie wyszedł. Jego błękitne źrenice wwiercały się w nią. Gorąco jego ciała napierało na nią do czasu, gdy nie stało się ścianą nie- przerwanej intensywności. Ciarki przeszły wzdłuż jej ud, i w górę i w dół jej pleców. Każdy instynkt krzyczał w niej, by przycisnąć biodra do niego i ofiarować swoją bolącą cipkę. Jej piersi stały się ciężkie. Wzgórki napierały na jej gorset, pragnąc oddać mu siebie. Miarowe pulsowanie pojawiło się w jej naprężonych sutkach. Chciała rozpiąć swój top i uwolnić trochę napięcia. Zamiast tego, pozostała w miejscu, modląc się, mając nadzieję, żeby nie podszedł bliżej. Czyste drapieżne pożądanie promieniało z niego. Zajęczała w odpowiedzi. Katrina przygryzła swoją dolną wargę, żeby powstrzymywać wszelkie dźwięki przed wydostaniem się. Na szczęście, jej usta słuchały jej potrzeb, ale Braydon coraz bardziej przybliżał się do niej, aż jego ciało był oddalone milimetry od niej. Podniósł ramiona i oparł dłonie o ścianę. Braydon przybliżył swoją twarz, jego miętowy oddech owiał jej twarzy. Zaczerpnęła haust tego zapachu, żeby go posmakować. Przysunął swoje wargi tak blisko, jak blisko było jego ciało. Prawie mogła poczuć je na swoich wargach, więc zajęczała jeszcze raz, chcąc je poczuć, posmakować, zmusić go do całowania jej. „Kiedy pracuję, gdy jestem przy głównych drzwiach, wszystko, o czym mogę myśleć to pieprzyć cię. Kiedy wybijam głupoty z głów skrzatów, wszystko, co sobie wyobrażam to przyparcie cię do ściany poza klubem i usłyszenie, jak krzyczysz moje imię. " przerwał, żeby oblizać wargi. Wystarczyło jedno dotknięcie jego języka, które otarło się o jej usta, żeby prawie zapłakała z rozdrażnienia. Jej serce waliło w piersi. Coraz trudniej było jej oddychać. Nogi drżały z wysiłku, by utrzymać się pionowo, kiedy wszystko, co chciała zrobić to osunąć się w dół po ścianie. Chciała wyciągnąć rękę i dotknąć go, ale nie mogła się ruszyć. Mogła za to czuć jego erekcję przy swoim brzuchu i chciała go dotknąć. Jego słowa dolały tylko oliwy do ognia, grożąc spaleniem jej żywcem od środka. „Pragnienie, żeby zatwierdzić cię, jako swoją, jest nieodparte. Każdą pieprzoną sekundę każdego dnia, odkąd cię spotkałem, spędzam na walce ze swoimi seksualnymi pragnieniami. Chcę sprawić, żebyś doszła na każdy

~ 10 ~ możliwy sposób. Chcę przywiązać cię do mojego łóżka i wykorzystać w nikczemny sposób. Chcę dowiedzieć się, co lubisz, kochasz i bez czego nie możesz żyć. I będę robił to na okrągło, dopóki nie będziesz w stanie opuścić mojego łóżka, dopóki nie będziesz mogła myśleć o nikim innym, tylko o mnie. Pragnij i potrzebuj tylko mnie, tak jak ja cię potrzebuję. " Poczuła zawroty głowy. Katrina wessała olbrzymi wdech i wypuściła go. Jej łechtaczka pulsowała z potrzeby. Stała się bardzo świadoma tego, jak gęsta była jej krew. Mrowienie między jej nogami nasiliło się. Jej cipka zwilgotniała. Przesunięcie swojej wagi na jedną nogę, spowodowało, że materiał majtek otarł się o nabrzmiały kłębek nerwów, wysyłając iskry. Katrina skrzyżowała ramiona na swojej klatce piersiowej, walcząc z Prag- nieniem, żeby się rozebrać i złagodzić seksualny stres wypełniający jej ciało. Braydon wciąż wpatrywał się w nią z namiętnością, która wstrząsnęła nią do samej duszy. Otworzyła usta, próbując coś powiedzieć, coś wyjaśnić. „Braydon… " jego imię powiedziała chropawym szeptem, który zadał kłam temu, co naprawdę czuła. Dźwięk był niewystarczający, żeby wyrazić ryk potrzeby, drgającej w niej. Oblizała swoje wargi i spróbowała jeszcze raz, chcąc zmusić go do odczepienia się od niej. „Braydon… " Jego twarz stała się twardą maską gniewu i namiętności. „Nie każ mi tego odwoływać. Nie wciskaj mi kitu, opowiadając o pracy, albo o tym, że jesteś moją szefową. Pragnę cię, szczerze i prosto. " potrząsnął głową. Wilgotne kosmyki włosów uderzyły ją w twarz, jak palące pocałunki. Chciała zanurzyć palce w jego włosach i chwycić je mocno. Determinacja zaświeciła w jego oczach. „Zamierzam cię pocałować, niech diabli wezmą konsekwencje. " zanim to zrobił, następne kwilenie wyrwało się z niej. Odmówiła zrobienia pierwszego kroku. Zamrożona w miejscu, czekała na niego, żeby w końcu zlikwidował dystans między nimi. Początkowo to był tylko lekki nacisk na jej wargi. Ten mały kontakt wywo- łał jęk z jej gardła. To było jak woda w pustyni. Jego usta były miękkie. Rozdzieliła swoje wargi, prosząc go bez słów o więcej. Ogień przepłynął przez nią, kiedy pożą- danie niemal ją spaliło. Napięła się, dopóki jej paznokcie nie wbiły się w jej bicepsy, przywracając ją z powrotem do rzeczywistości. Braydon całował ją, dotykał jej. Opuściła ramiona po swoich bokach, czując grzeszny poślizg jego skóry. Jego dotyk tylko wzbudził głód, żeby poczuć go wewnątrz swojego najgorętszego punktu. Pocałunek stał się dziki, graniczący z brutalnością. Zagłębiał swój język, plądrował, głaskał, brał i pieprzył jej usta, aż wszystko, co mogła zrobić to

~ 11 ~ podnieść ręce, przytrzymać się jego ramion i próbować pamiętać, żeby oddy- chać. Jęki wypełniły powietrze. To wstrząsnęło nią, bo większość odgłosów pochodziła od niej. Jej łechtaczka pulsowała nawet bardziej, niż jej cipka drżała. Poczuła się pusta i potrzebująca. Jego erekcja naciskała mocno na jej brzuch. Mogła poczuć gorąco jego fiuta przez ręcznik i swój gorset. Chciała czuć całe to ciepło wewnątrz siebie, głaszczące te tajemne miejsca, które sprawiłyby, że rozpadnie się na kawałki. Orgazm zaczął wzrastać w szybkim tempie wewnątrz niej. Napięcie rosło, kiedy ich usta ocierały się o siebie, w plątaninie zębów, warg i języków. Gdy wycofał się, oboje ciężko dyszeli. Usta ją paliły i bolały. Chciała więcej i prawie wsunęła rękę w jego włosy, żeby przytrzymać jego głowę do następnego pocałunku. „Cholera, wspaniale smakujesz. " opuścił głowę do następnego pocałunku. Prawie poddała się. Prawie. Jej głowa odwróciła się na bok, tylko po to, żeby spojrzeć na drzwi do szatni, będące tylko kilka stóp dalej. Rzeczywistość uderzyła w nią, jak kubeł lodowatej wody. W każdej chwili, ktoś mógł wejść i ich zobaczyć. W jakiej pozycji byli, nie wiedziała, ale nie mogła wystawić siebie na pokaz w ten sposób. Pomysł zostania złapaną nago przez pracownika, który mógłby potem ją szantażować, wysłał chłód przez jej żyły. Chociaż był bardzo kuszący, nie mogła sobie pozwolić na utratę jakiej- kolwiek części jej życia, nad którym ciężko pracowała, żeby je odzyskać. Potrząsnęła swoją głową. „Nie mogę. " te słowa było proste, a jednak niezadowalające. Katrina chciała wyjaśnić mu dlaczego, ale nie w szatni w klubie, gdzie pracowała. Dla niej, brakowało tu poczucia taktu i prywatności. „Dlaczego? " nie było żadnego gniewu wykręcającego jego piękną twarz. Żadnej konsternacji. Chciał tylko odpowiedzi. Wzruszyła ramionami, niepewna, czy zrozumiałby jej kłopotliwe położenie. „Ja właśnie… Nie zrozumiesz. " „Wyjaśnij mi to." jego ton był miękki, usypiający. Tak uwodzicielski, że prawie się poddała. Westchnęła i oparła się o ścianę, decydując się dać mu niewielki kawałek jej historii. „Jestem byłą ‘związaną kobietą’. Chcesz zająć się moim dawnym Panem Smokiem, czy kwestią mojego zaufania? " Katrina poczekała, aż podkuli ogon i ucieknie. Związani Ludzie zawsze przychodzili z bagażem, obojętnie, czy to było znęcanie się przez dawnego Pana Smoka, czy tylko przyjaźń z nim. Większość był przerażona pomysłem, że będą mieli do czynienia ze starożyt- nymi smokami, które nazywały Utopia Bay swoim domem. Byli budzącym

~ 12 ~ grozę gatunkiem, i bardzo terytorialnym. Nikt nie chciał wkurzyć smoka, który zgłaszał roszczenia do kogoś, czy to z wyboru, czy siłą. „Układam się ze smokami przez większość mojego życia. To, że byłaś kiedyś ‘związaną kobietą’ nic mnie nie obchodzi. Chyba, że jest coś jeszcze, na przykład molestowanie seksualne. " jego oczy zwęziły się, a lodowaty gniew przemknął w jego granatowych tęczówkach. Przeraziła się na myśl, że może zrobić coś jej dawnemu Panu Smokowi, próbując ją pomścić. Potrząsnęła swoją głową. „Nie, nie. Żadne tego typu historie. " Przynajmniej nie z Ulfric’iem. Gniew nie opuścił jego oczu. Braydon odprężył się trochę, ale napięcie wciąż unosiło się między nimi, teraz dotycząc niewypowiedzianych rzeczy. „Nie mówisz mi prawdziwego powodu, dla którego nie chcesz być ze mną. W porządku. Tak jak powiedziałem, nie jesteś jeszcze gotowa na mnie. " wycisnął pocałunek na jej wargach. „Znajdź mnie, gdy zechcesz powiedzieć prawdę. A jeśli będziesz grzeczną dziewczynką, może wyślę ci ładny film wideo ze mną. Nagim. Masturbującym się. Jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze. Wołającym twoje imię. " puścił do niej oko i wycofał się. Tak po prostu, właściwa chwila przepadła. Ciśnienie pozostało, i nie miała pewności jak postąpić, albo zapomnieć o tym, co się właśnie wydarzyło. Braydon wyglądał na zadowolonego. Cofnął się do swojej szafki i upuścił ręcznik. Duży fioletowy tatuaż smoka spojrzał na nią. Jego złote oczy wyda- wały się płonąć do życia z zainteresowaniem. Poczuła się nieswojo na myśl, że może to nie był całkowicie tusz i pozwoliła swojemu spojrzeniu skierować się w dół. Jego twardy, muskularny tyłek napinał się przy każdym ruchu. Miał długie, grube uda i nogi atlety. Przez chwilę przyglądała się, jak jego tyłek napina się i zaciska, gdy wypiął się na nią. Cichy jęk wyrwał się z jej ust, ponieważ pożądanie wróciło. Poruszył się, więc teraz zobaczyła jego ciało z profilu. Jego twardy kogut stał zakrzywiony do góry. Gruby członek poczerwieniał, żyły się uwidoczniły. Chciała paść na kolana i wziąć jego fiuta w swoje usta. „Więc pamiętaj, słodziutka. To… " chwycił swój gruby drąg. „… jest dla ciebie. Każdy cal. Lubię flirtować jak diabli, skarbie, ale moje ciało należy tylko do ciebie. " „Dlaczego ja? " nie mogła zrozumieć, dlaczego ktoś był gotowy zrobić coś dla niej, gdy seks nie był w to wliczony. To zasmuciło ją na myśl, tylko na chwilę, że pragnął ją, ale może nigdy jej nie mieć. Braydon pogłaskał się przed wciągnięciem skórzanych spodni z wieloma paskami i zamkami błyskawicznymi. Czuł się dobrze we własnej skórze. Patrząc na niego, chciała móc być tym, czym wyobrażał sobie, że była, cokol-

~ 13 ~ wiek to było. Łzy wypełniły jej oczy i zagroziły, że wypłyną. Tylko siłą woli nie pozwoliła potoczyć się im po policzkach. Zamrugała oczami, odpędzając je, i kontynuowała przyglądanie się, jak się ubierał. Wciągnął koszulę przed odpowiedzią. Cienki materiał przykleił się do jego muskularnej klatki Pier- siowej i mięśni brzucha. „Ponieważ od dnia spotkania, jesteś dla mnie tajemnicą, którą chcę rozwiń- łać. Jesteś seksowną, jak diabli, kobietą, nie jakąś durną, nierozgarniętą księżniczką próbującą złapać mnie dla mojego tytułu i korony. I wyglądałabyś cholernie dobrze w moim łóżku – pode mną, nade mną i obok mnie. " Katrina potrząsnęła głową. „To nie są wystarczająco dobre powody. I są głównie seksualne. To nie mówi mi niczego. A co jeśli wszystko, czym jestem, nie jest tym, czego chcesz? " naciskała. „Co, jeśli nie jestem fantazją, o której myślałeś, że jestem, albo tajemnicą, jak powiedziałeś?" Katrina czekała na to, co miał do powiedzenia, bojąc się jego odpowiedzi. Obejrzał ją od stóp do głów. Zadowolenie zaświeciło w jego oczach. „Dla ciebie, być może. Dla mnie wszystko jest w porządku. Wiem, że jesteś wszystkim, czego chcę, a nawet więcej. " zgarnął ręcznik i wrzucił do prania. „Widzimy się w klubie, skarbie." z tymi słowami wyszedł z szatni. Zjechała w dół ściany, czując wyczerpanie i zamęt w głowie. Pożądanie wciąż paliło się wewnątrz niej. Pragnęła pójść za nim i przyjąć jego ofertę. Przynajmniej seksualnie, mogła sobie z nim poradzić. Coś emocjonalnego nie wchodziło w rachubę. „Dlaczego los mnie nienawidzi? Dlaczego teraz? I dlaczego on? Nie wiem, czego chce, i nie mam pojęcia, jak poradzić sobie z nim poza seksem. Przecież już wiem, że piękne rzeczy też mogą sprawiać mi ból. " westchnęła. „Niech cię diabli, Bren. Po co go tu sprowadziłeś. " Tłumaczenie: panda68

~ 14 ~ Rozdział drugi Podniecenie wibrowało w ciele Braydona. Każda komórka w nim wołała Katrinę, żeby wrócił do szatni i pieprzył ją, oznaczył, jako swoją i pokazał jej, że cokolwiek myśli o sobie, jest w błędzie, że jest siebie warta. Zamiast tego poszedł w kierunku frontu, żeby jego partner mógł wyjść. To było, jak chodzenie przez melasę1 . Każdy krok, oddalający go od niej, coraz trudniej było wziąć. Co, jeśli znajdzie sobie kogoś innego, zanim zacznę działać? zapytał głos wątpliwości. Odgonił tę myśl. Jest moja. To było wszystko, co mógł powiedzieć. Wciąż czuł nacisk jej ciała na swoim. Smak jej ust był najsłodszym elik- sirem, jaki kiedykolwiek próbował. Jego ręce zawinęły się w pięści. Podnie- cenie zamieniło się w ogień, który wypalał jego żyły. Pomimo ulżenia sobie pod prysznicem, jego erekcja znów nabrała siły, naciskając na rozporek jego skórzanych spodni. Syknął i oparł się pragnieniu, by dotknąć dłonią wybrzu- szenia. Zamiast tego, Braydon spróbował to zignorować. Miał robotę do wykona- nia. Jeden fałszywy ruch, moment zakłócenia spokoju, i znalazłby się w Utopia Bay General2 na wyciągu, jedząc swoje posiłki przez rurkę. Gremliny były tak złe. Ponadto, jeśli będę myślał o Katrinie, chyba urżnę się w trupa. Mogła myśleć, że nie widział, jak podatna była po tym pocałunku, ale zauważył to. Pragnęła go. Tyle wiedział, ale coś powstrzymywało ją przed pójściem za nim. Jakaś kwestia, związana z zaufaniem, sprawiała, że się wahała. Seks wydawał się być jedyną rzeczą, o której chciała dyskutować, co doprowadzało go do rozdrażnienia. „Hej, laluś, czy zasłony pasują do chodnika? " skrzat uśmiechnął się lubieżnie. Zamachał swoimi gęstymi brwiami i polizał swoje wargi. Gdy uśmiechnął się szerzej, pochwalił się przesadnie zielonymi i żółtymi zębami z kilkoma dużymi, czarnymi przerwami. Żołądek Braydona zacisnął się. Jego myśli rozproszyły się, kiedy wstręt odepchnął jakiekolwiek inne uczucia, jakie miał. Był przyzwyczajony do zwiększonej uwagi dzięki swojemu niezwykłemu kolorowi włosów i oczu, ale to nie ułatwiało mu życia. Próbując powstrzymać rozstrój żołądka, Braydon odwrócił się i poszedł dalej. Nie dziś wieczór, dupku, nie wkurzaj mnie dzisiaj wieczorem. Nie chciał 1 Melasa - gesty, ciemny syrop o charakterystycznym smaku 2 Jeżeli się nie mylę, chodzi tutaj o szpital

~ 15 ~ konfrontacji. Jego nastrój groził wybuchem. Obrona przed uwagami skrzata nie była tym, co chciał dostać od Katriny. „Hej! Hej, mówiłem do ciebie. " wysyczał skrzat. Twardy huk uderzającego o podłogę krzesła przebiegł przez Braydona, więc jęknął. Każdy wojowniczy instynkt w jego ciele ożywił się. Odprężył się, przygotowując się na walkę, ale mając nadzieję na jakiś rodzaj porozumienia. Z westchnieniem, Braydon odwrócił się i stanął naprzeciw swojego przeciwnika. „Posłuchaj, możemy teraz cię wyrzucić, albo możemy wezwać taksówkę i pozwolić ci wyjść stąd z jakąś godnością. " Klatka piersiowa skrzata naprężyła się. Stanął przed Braydon’em w mili- sekundzie, szufla pokryta skorupą brudu w jego ręce była gotowa. Kurwa. Braydon zrobił krok do tyłu i przygotował się. „Chcesz, żebym go wyprowadził? " chrypiący głos Deckera zabrzmiał za nim. Braydon potrząsnął głową, nie chcąc, żeby smok się wtrącał. „Nie, Dec, poradzę sobie. On jest pijany. Jest w porządku. Jego przyjaciele pomogą mu dostać się do domu. Prawda, panowie? " Braydon rzucił reszcie skrzatów przy stole znaczące spojrzenie. Nagle wszyscy bardzo się zaintere- sowali swoimi kolanami, blatem stołu, albo ich napojami. „Ja… ja… mogę dostawać się do domu sam… chyba, że pójdziesz ze mną." skrzat pomachał swoimi brwiami jeszcze raz. Braydon cofnął się jeszcze o krok, żeby uniknąć dotknięcia go. Skrzat potknął się i upadł na ziemię. Braydon ruszył do przodu, ignorując instynkt puszczenia go. Inne skrzaty wstały z krzeseł i otoczyły swojego towarzysza. Podnieśli go i kiwnęli Braydon’owi głowami, zanim wynieśli go na zewnątrz. „Dzięki ci, Bogini. " ulga przepłynęła przez jego ciało, gdy uniknął walki. Rozejrzał się wkoło po klubie, żeby zobaczyć, czy nie ma innych zakłóceń. Jego spojrzenie padło na Katrinę, sprzeczającą się z kimś. Gniew widniał na jej twarzy, gestykulowała jak szalona na mężczyznę, o połowę od niej mniej- szego, z niesfornymi bujnymi czerwonymi włosami, które okrywały jego głowę i większą część jego twarzy. Mężczyzna zrobił krok bliżej niej. Niebezpieczeństwo wypełniło powietrze. Jej pełne wargi poruszały się szybko, tak jak ręce machały w powietrzu. Głośno tupała stopą i mężczyzna znów zrobił krok do przodu. Zbyt blisko, pierdolcu. Braydon pobiegł do nich. Każda komórka jego ciała wołała, żeby zabrał swoją kobietę z dala od niebezpieczeństwa. Miękkie wibrowanie zadrżało w jego nodze. Wyciągnął swój telefon komórkowy z kieszeni, nadal zbliżając się do niej. Spojrzenie na ekran pokazało, że numer jest zablokowany. Cholera. Nie teraz.

~ 16 ~ Braydon podniósł klapkę i odpowiedział na telefon. „Nie teraz. Mam zagrożenie. " „Tak, masz. Ze mną. " zamruczał niski głos. Uszy Braydona drgnęły, kiedy ciśnienie nadchodzącego niebezpieczeństwa wzrosło, tym razem od głosu przez telefon. „Posłuchaj, Ulfric, nie mogę teraz z tobą rozmawiać. Jestem w pracy. " był tylko kilka kroków od nich. Gniew wirował w powietrzu. Ciśnienie między Katriną, a jej przeciwnikiem rosło z każdą gestykulacją i każdym słowem. „Wiem, ale to nie może czekać. Muszę wiedzieć, czy zrobiłeś to, o co prosiłem. " naciskał Ulfric. „Nie." dochodził do sprzeczającej się pary. Głos Katriny był cichy, ale złapał każdą sylabę, jaką wypowiedziała. „Obiecałeś mi dziesięć skrzynek wódki Silver Moon. A ja widzę tylko jedną. Gdzie, do cholery, przehandlowałeś resztę? " domagała się odpowiedzi. „Twoje zamówieni mówiło o jednej. Widzisz? " mężczyzna obrócił podkładkę z papierami i wycelował nią w pierś Katriny. Nawet stanął na czubkach palców, żeby dostać się trochę wyżej. Długie, wąskie uszy drgnęły, i odwrócił się, wpatrując się w Braydona dziwnymi, zielonymi oczami. Braydon zatrzymał się, kiedy Katrina spojrzała na niego ponad głową mężczyzny. Rumieniec wypłynął na jego twarz, gdy zdał sobie sprawę, że nie była w żadnym niebezpieczeństwie – przynajmniej, nie tego rodzaj, który wymagał pięści i walki. „Braydon, masz jakiś problem? " cienka, czarna brew uniosła się w pytaniu. Samo brzmienie jego imienia na jej wargach, spowodowało zwiększenie nacisku jego fiuta na spodnie, domagającego się uwolnienia. Dreszcz śmignął przez jego ciało. Przełknął i potrząsnął głową. „Myślałem… kłóciliście się. " mamrotał, czując się zażenowany i pobu- dzony. „Może potrzebujesz wolnego dnia. Pracujesz zbyt wiele godzin w klubie." odwróciła wzrok od niego i wzięła podkładkę z papierami. Lodowaty chłód zmroził go na taką odprawę. Przez chwilę stał, niepewny. „Ah ha! Tutaj to jest. Dziesięć. Zobacz. Właśnie tu w tej kolumnie. Płać, Mordeci. "Katrina podsunęła mu podkładkę, zabierając papier. To był decydujący ruch. Odwrócił się, zmierzając do drzwi. „Mam teraz całą twoją uwagę, czy wolisz kontynuować upokarzanie siebie w jej obecności? Dałem ci robotę do wykonania, książę Braydon. Obiecałeś mi wyniki. A do tej pory nie mam nic. " szorstkość w głosie Ulfrica zrujno- wała całkowicie jego nastrój. Braydon przewrócił oczami.

~ 17 ~ „Powoli pozwala mi zbliżyć się do siebie. Daj mi czas. " mężczyzna zdobył jego pełną uwagę. Pytania o stosunki Ulfrica z Katriną miał już na końcu języka, ale chciał usłyszeć o nim od samej Katriny, chciał dowiedzieć się wszystkiego od niej. „Twój ojciec powiedział, że możesz dostać tę pracę, i to szybko. Na razie nie widzę żadnych rezultatów, więc nie podzielę jego wiary w ciebie. Twoi ludzie podlegają mojej dobrej woli. Pozwolę im żyć w moich lasach bez podatków. To niewątpliwe odroczenie będzie zależeć od twojego sukcesu. Może powinienem polecić, żeby twój brat został wysłany w zastępstwie ciebie, i zostaniesz wezwany do domu. " zasugerował Pan Smok. Jego ton był nonszalancki, ale było słychać brzmienie wyzwania w jego głosie, który spowodował okrzyk Braydona, chcący wykazać się z godnością. „Nie! Nie rób tego. Poradzę sobie. " Braydon nie chciał swojego brata, Finana, blisko tej sprawy, albo Katriny, jeśli o to chodzi. Nie wątpił, że ona może uznać Finana, jako dużo bardziej atrakcyjnego, niż on. Fin nie był tak nieokrzesany, jak Braydon. „Martwisz się, że Katrina może woleć kogoś mniej ekstrawaganckiego? ” stary smok zachichotał. „Nie." zmarszczył brwi. „Słuchaj, dlaczego właściwie sam jej nie zapytasz? W końcu jesteście przyjaciółmi. " jak tylko słowa wyszły z jego warg, poczuł się chory. Zazdrość zacisnęła się w jego żołądku. Smok prychnął. „Gdyby moi wrogowie dowiedzieli się, co ona ma, ścigaliby ją bez przerwy. Odzyskaj moją własności bez jej wiedzy, a ona będzie bezpieczna. I nie będę musiał wysyłać twojego brata i odwoływać cię do domu. " Braydon przewrócił oczami i objął swoją wartę przed klubem. „Słuchaj, zdobędę to dla ciebie. Nie martw się. " „Pamiętaj, moi wrogowie zawsze patrzą. Znajdź to, zanim ona wcześniej pozna twój prawdziwy cel. " Pan Smok rozłączył się. Braydon zamknął gwałtownie telefon. Nie cierpiał być w takiej sytuacji. Z jednej strony, musiał znaleźć drogę do życia Katrina, żeby zdobyć to, co Pan Smok chciał. Z drugiej, kiedy tylko zadanie zostanie wykonane, musiałby wyjechać i zająć swoje miejsce w Elfim Sądzie. Nie chciał odejść. Nie teraz, kiedy właśnie ją znalazł. Jak tylko skończy misję, powie jej wszystko. Na teraz, i dla jej bezpieczeństwa, zatrzyma kilka spraw dla siebie, potem znajdzie sposób, żeby ją zatrzymać. „Katrina jest moja, nie ważne, co się zdarzy. " wymamrotał Braydon. „Mówiłeś coś, Elfie? " zapytał Decker. „Nie. Nic. Jak się mają rzeczy? Dobrze? Naprawdę nie chcę jeszcze

~ 18 ~ jednego dramatu dziś wieczorem. " Braydon usiadł na stołku koło drzwi. „Do tej pory dobrze. Co? Martwisz się, że ten skrzat wróci? " Decker poruszył swoimi ciemnymi brwiami i Braydon trzepnął go po ramieniu. „Nie. Po prostu nie chcę bójki. " nie wspomniał, jak wprawił się w zakło- potanie przed Katriną. „Dlaczego? Czujesz się jak gówno, ponieważ upokorzyłeś siebie przed Riną? " Decker zaczął rechotać. Braydon przygarbił ramiona i podchylił głowę. „Ta. Myślałem, że potrzebuje pomocy. " Decker tylko zaśmiał się bardziej i poklepał Braydona ręką po ramieniu. „Rina nie potrzebuje nikogo, człowieku. Nikogo. Może skopać mi dupę, a jestem dorosłym smokiem. " „O to się właśnie boję. " Braydon oparł się plecami o ścianę i postawił stopy na szczeblach stołka. „To nie ma nic wspólnego z tobą, chłopie. Ona właśnie taka jest. Nie rezygnuj, mimo wszystko. To mnie zaczyna bawić. " Decker uśmiechnął się, wziął ID od stałych klientów, kiwnął głową i oddał im karty wstępu. „Cieszę się, że mogę być pomocny. " Noc stała się nudna. Nic się nie działo. Nikt inny się nie upił, więc Braydon mógł powiedzieć, że marnował swój czas przed klubem. „Mógłbym być tam z nią. " narzekał, kiedy następni klienci wchodzili do środka. „Więc idź. Nie potrzebuję twojej pomocy. Poza tym, już prawie zamyka- my." Decker spojrzał na swój zegarek. „Za około godzinę. " „Nie mogę cię zostawiać, chłopie. Coś mogłoby się zdarzyć. " Braydon przesunął się na stołku, próbując zająć wygodniejszą pozycję. Tylko mógł wyobrazić sobie, co Katrina tam robi, i kto wpada na nią. Brenton pojawił się w drzwiach. „Chłopcy, chodźcie do środka. Ruch się zmniejszył. Sądzę, że potrzebna jest tylko jedna osoba przy drzwiach. Decker, chcesz pójść wcześniej do domu? " Decker wzruszył muskularnymi ramionami. „Jak chcesz, szefie. Nigdzie mi się nie spieszy. " Brenton odwrócił się do Braydon. „Braydon, może ty chcesz? " Przez chwilę rozważał ten pomysł. Zostać i kontynuować robienie z siebie durnia przed Katriną, czy wyjść do domu i zastanowić się nad następnym krokiem do uwiedzenia jej. „Zostanę w pobliżu. " nie miał w domu nic do roboty, oprócz spiskowania, planowania, marzenia, spania, jedzenia i masturbowania się. Braydon zsunął

~ 19 ~ się ze stołka i wstał. Złapał stołek i ruszył za Deckerem do klubu. Postawił krzesełko koło drzwi i usiadł na nim ponownie. Decker usiadł naprzeciwko niego. Spojrzenie po klubie pokazało ludzi będących w dobrych humorach, i nic nie wskazywało na kłopoty. Kątem oka zobaczył Katrinę za barem. Była przechylona przez blat, jej tyłek był wypięty. Jęknął, ponieważ jego pożąda- nie znów wróciło do życia. Troll przechodzący obok, wyciągnął rękę i uszczypnął ją w pupę. Świat zalał się purpurą. Gniew zakipiał w jego ciele na tę zniewagę. Potrzeba, by dowieść własności Katriny, opanowała każdą komórkę jego ciała. Katrina jest moja, dupku. Braydon zsunął się błyskawicznie ze stołka. Przepchnął się przez tłum. Jedyna rzeczą, która miała teraz znaczenie, było ukaranie trolla za dotknięcie tego, co należy do niego. Łapiąc trolla, trzasnął go o filar, powodując odpad- nięcie kawałków marmuru. „Co ty, kurwa, sobie myślisz, dupku? " warknął. „Braydon! " sapnęła z tyłu Katrina. „Braydon, puść go. Braydon! " krzyknęła. Nie słyszał jej. Wszystko, co widział, to ta kreatura, która dotknęła jego kobiety, ośmielając się obrazić go przez zbliżenie się do tego, co uważał za swoje. Braydon zawinął jedną rękę wokół gardła trolla, patrząc, jak zrobił się ciemnozielony. Walczył o uwolnienie się z uścisku Braydona, ale Braydon nie chciał go puścić. Przybliżył swoją twarz do trolla, ignorując obrzydliwy smród zwietrzałego piwa i czegoś, czego nie chciał zidentyfikować. „Dotknąłeś tego, co moje. Sprawię, że zapłacisz za to. " Czyjaś ręka zacisnęła się na jego ramieniu i odciągnęła od trolla. Nie ważne, jak mocno walczył, Braydon nie mógł się oswobodzić, żeby zadać więcej bólu. Troll ześliznął się na ziemię, z trudem łapiąc oddech, kiedy Decker trzymał Braydona. „Co robisz, do cholery, człowieku? " wysyczał czerwony smok. „Katrina... " Braydon warknął, próbując znów dorwać trolla. Katrina weszła na linię jego wzroku. Świat wyblakł do bladego odcienia różu, zanim wrócił do pełnego koloru. Gniew zaczął ustępować, kiedy mu przerwała. „Poradzę sobie sama. Czas na ciebie. Decker, zaprowadź go do szatni, upewnij się, że wziął swoje rzeczy, a potem wsadź go na jego motor. Masz wolne do poniedziałku, Braydon. " Katrina skrzyżowała ramiona na piersiach i popatrzyła na niego z obojętnym wyrazem twarzy. Braydon szarpnął się w uścisku Deckera. Nie chciał być z dala od niej. Braydon chciał wyjaśnić, ale ostrzegawczy błysk w jej oczach powiedział mu, że to będzie daremne.

~ 20 ~ „Nie opieraj się, człowieku. Nie zmuszaj mnie, żebym wyrzucił cię na zbity pysk. " wysyczał Decker do jego ucha. „Dobrze." Braydon wyrwał swoje ramiona z rąk Deckera i odmaszerował w kierunku szatni. „Ale następnym razem, kiedy znów zobaczę tego dupka, zapłaci mi za dotykanie tego, co moje. " Drzwi do szatni gwałtownie się otworzyły od jednego pchnięcia, kiedy Braydon i Decker zniknęli za nimi. „Nie sądzę, żeby Elfy parowały się tak, jak smoki. " Braydon zobaczył, jak Decker pociera ręką swoją niemal łysą głowę. Gęsty pas ciemnych czerwo- nych loków ułożonych w czub, sterczał wzdłuż czubka jego głowy. „Nie. Przynajmniej, nie sądzę, że tak robimy. Kiedy zobaczyłem, jak ten troll uszczypnął ją w tyłek, wszystko, o czym mogłem myśleć, to chronić ją, żeby nie musiała się nim zająć. Ponieważ to jest moja praca. Moja. Jestem wojownikiem; to jest to, co robię. " Braydon skierował swoją uwagę na otwarcie szafki. Wyjął swój plecak i zaczął wrzucać do niego rzeczy. Ponieważ furia ustąpiła do głuchego ryku, jego umysł stał się bardziej przej- rzysty. Świeże upokorzenie ogarnęło Braydona, kiedy zdał sobie sprawę, jak fatalnie schrzanił sprawę przed nią. „To wszystko? Ona nie jest twoja, człowieku, z tego, co widzę. I umie zadbać o siebie sama. Facet, musisz się uspokoić. Nie zdobędziesz kobiety, takiej jak Katrina, przez wychodzenie z siebie w ten sposób. " Decker oparł się o drzwi. Braydon usiadł na ławce i przeczesał ręką swoje gęste włosy. „Przez tygodnie pracy dla niej, osiągnąłem szczyt głupoty i straciłem ją. " to było jedyne usprawiedliwienie, które mógł dać i miało sens. Wiedział, że to, co powiedział nie oddawało sedna sprawy. To było coś więcej. „Właśnie widzę. Słuchaj, weź sobie wolny weekend. Daj się przelecieć. Zrób coś, żeby wyrzucić ją ze swojej głowy, ponieważ istnieją szanse, że zamierza wyrzucić twoją dupę, kiedy nadejdzie poniedziałek. Ona nie znosi tego rodzaju gówna. Zachowujesz się, jakby była twoją własnością, a to ci nie pomoże, także. Rina nie należy do nikogo. " Decker podszedł i ścisnął ramię Braydona. „Odpuść sobie, człowieku." Wszystko, co Braydon mógł zrobić to kiwnąć głową. „Spróbuję się uspokoić, ale nie będę pieprzył nikogo innego. Nie mogę. Jeśli będę musiał błagać, będę błagać o swoją pracę, ale nie żałuję tego, co zrobiłem. Ten kutas dotknął tego, co nie powinien. " narzekał Braydon. „Bo to jest to, co robią trolle, facet. Odpuść to. Chodź. Zamykamy, w każdym razie. " Decker kiwnął głową w kierunku drzwi. Braydon włożył swoją kurtkę ze skóry, zapiął zamek błyskawiczny i

~ 21 ~ przerzucił plecak przez ramię. Maszerując przez klub, wszystkie oczy skiero- wane były na niego. Brenton kiwnął mu głową, które podniosło go na duchu. Gdyby Brenton był okay z tym, co się stało, może mógłby porozmawiać z Katriną. Omawiana kobieta była przy barze, tyłem do ich. Nawet się nie odwróciła, kiedy ją minął, i nie przeszkadzał w telefonowaniu. Plan zaczął się układać. Nie godził się na to, żeby myślała, że to, co zrobił z trollem było normalne dla niego. Braydon chciał, żeby wiedziała o nim wszystko. Prośba Pana Smoka zeszła na dalszy plan, bo chciał wrócić do łask Katriny. Kiedy wyszedł na zewnątrz klubu, skierował się do swojego motocykla. „Deck, wiesz, gdzie mieszka Katrina? " Braydon włożył plecak do schowka i zamknął klapkę na zatrzask. „Tak, Promenade Street koło ogrodów. Dlaczego? Poczekaj. Chyba nie zamierzasz złożyć jej wizyty, prawda? Bray, odpuść sobie. " Decker potrząsnął głową. „To jest moja praca, chłopie. Jeśli mnie zwolni, to nie zostanę zatrudniony przez nikogo innego. Kto zatrudni elfiego członka rodziny królewskiej? Nie bez pytań. Potrzebuję tylko kilku minut rozmowy. " skłamał. Decker westchnął. „To twój pogrzeb, człowieku. Lubiłem z tobą pracować. " smok odwrócił się i odszedł. Braydon założył kask i wspiął się na motor. „Jesteś moja, Katrina, i zamierzam sprawić, że przejrzysz na oczy. " Tłumaczenie: panda68

~ 22 ~ Rozdział trzeci Katrina przerzucała papiery na swoim biurka i próbowała ignorować badawcze spojrzenie Brentona. „Co? " „Zamierzając go wyrzucić? " wyraz twarzy Brentona był ostrożny, bez żadnego uczucia, nawet w jego oczach. Jęknęła, zamknęła oczy i złapać grzbiet jej nosa. „Nie chcę o tym myśleć. " „Dlaczego? Zatwierdził cię. Powiedz, że jesteś jego. " Brenton naciskał. „Nie, nie jestem… " jej umysł wahał się nad doborem słów, żeby wyjaśnić, co się stało. „To nie jest usprawiedliwienie. " Nie chciała przyznać się do tego, jak podniecona była, słysząc go twier- dzącego, że jest jego, a nawet zaprzeczyła przyznaniu się do jakiegokolwiek emocjonalnego związku, którym był zainteresowany. „Co się dzieje, Rina? Powiedział, że jesteś jego. Związałaś się z nim? Wiem, że Elfy się nie wiążą, ale… " Brenton wpatrywał się w nią, z pytaniem w swoich oczach. Nie miała żadnej odpowiedzi dla niego. Zamachała rękami i potrząsnęła głową. „Nie, nie, nie. Nie wiem, o czym on, do diabła, mówi. " rozmowa z szatni zaświtała w jej umyśle. Gorąco jego ciała wciąż pozostawało wyryte na niej. Podniecenie zaczęło szumieć w jej żyłach. Brenton zrobił ostry wdech. „No, Katrina, z niechęcią ci to mówię, ale jestem zajęty. " Mrugnęła, nie pewna, o czym mówił. „Huh? " „Mogę wyczuć zapach twojego podniecenia i chociaż bardzo mi to schlebia… " miał głupi uśmiech na wargach. Chciała dać mu klapsa, ale poczuła, jak śmiech kipiał w niej pomimo irytacji. Katrina wzięła papier, zgniotła go w kulkę i rzuciła w niego. Odbił ją daleko i uśmiechnął się. „Idiota. Ja… coś zdarzyło się w szatni. " rumieniec wypłynął na jej twarz, zmuszając ją do spuszczenia wzroku na biurko. Oczy Brentona zwęziły się, błyszcząc złością. „Zaczepiał cię? Wybiję mu głupoty z głowy? Czekaj, jesteś podniecona. " zaczął się śmiać. „Oh, bogini, miałem rację. Idealnie do siebie pasujecie. " „Zamknij się. Całowaliśmy się. To wszystko. " modliła się, żeby nie pytał o więcej szczegółów.

~ 23 ~ Brenton śmiał się coraz bardziej. „Tylko pocałował? Nie wygląda, żeby to była jedyna rzecz, którą zrobił. " Zgniotła następny kawałek papieru. „Nie zmuszaj mnie, żebym rzuciła tym w ciebie. W każdym razie, nie w tym problem. Ale w tym, co zrobił. " Brenton spoważniał. „Ta. Zachował się nieodpowiednio, ale troll uszczypnął cię w tyłek. Możesz go za to winić? Sam muszę patrzeć i zgrzytać zębami, kiedy te małe łajdaki robią to Sky. " „Ale on nie jest moim chłopakiem. Między nami nic nie ma. " podkreśliła Katrina . Powiedzenie tego głośno zdenerwowało ją, ale nie miała pewności, dlaczego. „Więc? To nie powstrzyma faceta przed wkroczeniem, by bronić swojej partnerki. Wydaje się, że jesteś czymś więcej dla niego, tak jak on dla ciebie." Brenton wszedł głębiej do pokoju i usiadł na jednym z pustych krzeseł. „Ale… ” „Żadne ale, Katrina. Jeśli nie czujesz tego w ten sam sposób, jeśli to tylko żądza, powiedz mu. Zasługuje na to, żeby to wiedzieć, że jego akcje i reakcje to strata czasu. Pomimo wszystko, Bray to dobry chłopak. Ciężko pracuje, nie plotkuje, gdy proszę go, by został do późna, nie marudzi i nie wyciąga kró- lewskiej karty za każdym razem, gdy nie chce czegoś zrobić. To rzadko się zdarza. " usadowił się wygodnie, jego srebrne spojrzenie na niej sprawiło, że poczuła się niezręcznie. „To nie jest to, czego nie chcę… " oblizała swoje wargi i spróbowała poszukać słów. „Bren, jesteś moim najlepszym przyjacielem, więc wiem, że to, co powiem nie wyjdzie poza ten pokój. Ja po prostu… boję się. Byłam gównem w związku, zanim zostałam wolną kobietą. A co jeśli pójdę na to, a okaże się, że błędnie go odczytałam? A co jeśli jest tylko mocny w gębie? Nie chcę wskakiwać w coś, co nazwę związkiem, a okaże się pomyjami dla świń, wiesz? " Brenton pochylił się do przodu, wyciągnął rękę i złapał ją za dłonie. „Rina, nie sądzę, żeby był mocny w gębie, nie, gdy chodzi o ciebie. Większość facetów, którzy interesują się kobietą, nie wścieka się, jak diabli, gdy ktoś jej dotyka. Nie, chyba że to jest więź. Rozbił cholerny marmur, Rina. Elfy są zwykle powściągliwe. Bray zgubił to. Widziałaś jego twarz. " Katrina zadrżała. Braydon nie wyglądał jak układny Romeo z szatni. Jego twarz pokryła się jaskrawym różem, a gniew w jego oczach, był tak gorący, że mógł spalić. Przez moment nie poznawała go. To ją wystraszyło. To spojrzenie przypomniało jej ludzi, z którymi zadawał się jej stary Pan Smok.

~ 24 ~ „Widziałam. " powiedziała łagodnie. „Porozmawiaj z nim, Rina. Dam ci wolny weekend. Idź się z nim zobaczyć, wyjaśnijcie sobie pewne rzeczy, wyprostuj go, cokolwiek. Nie przychodź także we wtorek. Zamówię jednego z rzemieślników, żeby naprawił kolumnę. Wkurzą się, że jest popękana. Będę musiał ubić z nimi interes, odkąd ostatnim razem ty to zrobiłaś i zagroziłaś, że ich wykastrujesz, kiedy chcieli, żebyś pozowała nago. " Brenton uśmiechnął się. „Mówiłam ci, żebyś nie wspominał o tym nigdy więcej. " podniosła zmiętą kulkę papieru i rzuciła w niego. Usunął się z drogi. „Wiem, ale to było takie zabawne. Spojrzenie na twoją twarzy było bez- cenne. ’Dla sztuki’, powiedzieli. Teraz idź już. Poradzę sobie ze sprzątaniem i księgami. Idź. " Brenton wskazał na drzwi, więc Katrina wstała i wyma- szerowała z pokoju. „Powinnam odejść. Nie doceniasz mnie. " zawołała przez swoje ramię. „I chcesz przejść przez proces rekrutacji jeszcze raz u kogoś innego? Odejdziesz, a wsadzę cię do jednego z lochów i zatrzymam tam, dopóki nie odwołasz tego nonsensu. Teraz wyjdź. " „Yeah, yeah, idę, ale chcę podwyżki, kiedy wrócę." Katrina wybiegła zza drzwi, zanim mógł odpowiedzieć. Złapała swoje rzeczy z szatni i skierowała się na parking. Rozmowa z Brentonem wciąż krążyła w jej głowie. Nieproszenie, przed jej oczami, pojawił się widok czystej wściekłości na twarzy Braydona. Wsiadając do samochodu, odepchnęła ten obraz i zamknęła drzwi. To nie był on. Uruchomiła samochód, zapięła pasy i wyjechała ze swojego miejsca. Kiedy minęła Lavender Lane, przyszedł jej do głowy pomysł, żeby pojechać okrężną drogą i dojść do siebie po tej rozmowie, ale rozmyśliła się. Efekty dnia od- cisnęły na niej swoje piętno. Bolały ją plecy, głowa pulsowała. Chciała już tylko gorącej kąpieli, trochę czekolady i wtulenia się w pościel z dobrym erotycznym romansem i wibratorem. Gdy wjechała samochodem na podjazd, została oszołomiona widokiem motocykla i Braydona siedzącego na jej ganku. Trzymał dużą plastikową torbę ze znakiem jej ulubionej restauracji. Pociekła jej ślinka. Właściwie mogła czuć smak słodkiej pikantnej wieprzowiny albo pysznych, rozpły- wających się w ustach, polędwiczek. Jej żołądek zaburczał w odpowiedzi. Katrina zatrzymała samochód, wyłączyła zapłon i złapała swoje rzeczy. Kiedy wysiadła, miała nadzieję, że przyszedł się pogodzić i zostawi ją samą z jedzeniem. Nie miała ochoty na dyskusję o jego wyczynach w klubie. Jeszcze nie. „Braydon. " krzyknęła.

~ 25 ~ „Przyniosłem jedzenie i czekoladę." podniósł drugą torbę ze sklepu. „Zjem wszystko, co mam na twojej werandzie, jeśli nie pozwolisz mi porozmawiać ze sobą. I nie, nie podzielę się. Będziesz musiała patrzeć, jak zjadam to wszystko sam. " „Mogę zadzwonić na policję." uśmiechnęła się z wyższością. „Tak, możesz, jednak w takim wypadku, zabiorę to ze sobą. " uśmiechnął się i zamachał torbami w powietrzu. Przeklęła. „Przeklęty łajdak. Dlaczego myślałam, że jesteś dla mnie atrakcyjny? ” weszła na schody i ominęła go. „Naprawdę myślisz, że jestem atrakcyjny? Fantastycznie. Już robimy postępy. " Katrina nie chciała odwrócić się i zobaczyć olbrzymiego uśmiechu, który niewątpliwie był na jego twarzy. Za to, skoncentrowała się na otwieraniu drzwi. Przekręciła gałkę i pchnęła je. „Za tobą. " „Dziękuję, skarbie." kiedy ją mijał, Braydon zatrzymał się, by dać jej małego całusa, zanim wszedł do domu. Jej wargi zadrżały, a skóra rozgrzała się od tego prostego kontaktu. Jego zapach owionął ją, kiedy przeszedł. Jej płeć nabrzmiała, cipka wypełniła się ciekłym gorącem. „Idziesz? " rzucił na nią okiem przez swoje ramię. Jego powieki opadły, dopóki wszystko, co widziała, było odrobiną szafiru z namiętnością ciem- niejącą w jego spojrzeniu. Oblizał swoje wargi i odwrócił się. „Powinniśmy najpierw zjeść, zanim zapomnę, po co tu przyszedłem. " Katrina już zapomniała, co miała zamiar zrobić. Pozmawiać z nim, prawda. Gorąco wypłynęło na jej policzki. Czuła się tak, jakby jej mózg zdecydował się wyjechać na wakacje. „Uhm, tak. " ruszyła do domu, zamknęła za sobą drzwi i skierowała się prosto do sypialni. Po rzuceniu swoich rzeczy na łóżko, opuściła pokój i poszła do kuchni. Braydon już ją znalazł i wyciągał pudełka z jedzeniem. „Mam polędwiczki, tort czekoladowy i jakieś piwo. Lubisz piwo, prawda? Mogę iść po wino, jeśli chcesz, albo wodę sodową, jeśli to pijesz. " wydawało się, że wiedział, gdzie wszystko trzyma, co sprawiło, że stała się bardzo niespokojna. Patrzyła, jak Braydon otworzył szafkę i wyjął talerze i szklanki. Następnie, otworzył szufladę i wyjął sztućce. „Jesteś jakimś medium, czy co? Wydaje się, że czujesz się tutaj jak u siebie w domu, chociaż nigdy tu nie byłeś. " Posłał jej zawadiacki uśmiech. „Nie włamałem się tutaj, i nie, nie szpiegowałem cię. Moja chata ma podobny układ, więc po prostu zgadłem, gdzie co jest. " Katrina ruszyła w