galochbasik

  • Dokumenty1 460
  • Odsłony651 217
  • Obserwuję779
  • Rozmiar dokumentów2.1 GB
  • Ilość pobrań420 472

Gates Olivia - Tron Dżudaru 01 - Królewski rozkaz

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.8 MB
Rozszerzenie:pdf

Gates Olivia - Tron Dżudaru 01 - Królewski rozkaz.pdf

galochbasik EBooki ROMANSE I EROTYKI ROMANS Z SZEJKIEM
Użytkownik galochbasik wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 126 stron)

Cykl: „Romans z szejkiem" - 19 Tron Dżudaru - 01 1 Olivia Gates Królewski rozkaz

PROLOG - Czy wiesz, jakie to okropne uczucie, tkwić na tych negocjacjach, z dala od ciebie? Czuję się niczym w pułapce. Głos Faruka rozpalił Carmen. Był niezgłębiony i ciemny jak nocne niebo, w które właśnie spoglądała. Jego egzotyczny akcent był bronią i czarem, któremu nie mogła się oprzeć. Wyczuwała instynktownie, kiedy zakończył ważne międzynarodowe rozmowy. Oczyma wyobraźni widziała go, jak opuszcza salę konferencyjną i wchodzi do wieżowca, w którym mieszkali. Wiedziała, że już znajduje się w ich apartamencie. Przez ostatnie sześć tygodni za dnia był nieobecny, uczestnicząc w gospodarczo-politycznych negocjacjach. Za to noce należały do nich dwojga. Tym razem nie było go prawie dwa dni. Czekała z utęsknieniem i się, że jej życie zmieniło się na zawsze. Nie była przygotowana. Gdy nadchodził, przechodziły ją dreszcze szczęścia. Była zakochana do końca, do granic świadomości. Uczucie do niego zaskoczyło ją jak lawina. Kiedy już wydawało się jej, że nie wierzy w miłość i nigdy nikogo nie zapragnie, na jego widok wszystko się w niej rozedrgało. Po kilku godzinach z nim spędzonych uległa swoim pragnieniom. Po pierwszej nocy w jego ramionach zupełnie się poddała. Wiedziała, że kiedy on zakończy ten romans, ona nadal będzie go kochać. Nie przejmowała się tym, co będzie potem. Chciała tylko korzystać z każdej chwili, która była jej dana, aż do dzisiaj. 2 SDo ich wspólnego, miłosnego zatracenia. niepokojem. Sądziła, że jest przygotowRana na jego powrót po tym jak okazało

Patrzyła tępo przez szklaną taflę okna na Manhattan, skrzący się ponad czeluścią Central Parku. Każdy krok jego bosych stóp, rozchodzący się po puszystym dywanie, połączony ze szmerem kaszmiru marynarki, którą właśnie zdejmował, przywoływał w jej pamięci kontury jego atletycznego ciała. Nie była w stanie odwrócić się do niego, wiedząc, że to będzie ich ostatnia noc. Chciała przeżyć tej nocy moc wszystkich uniesień. Pragnęła jego uczuć, tych gwałtownych i tych łagodnych. Pragnęła ich teraz. - Wahashteeni, ya ghalyah. Jego czuły głos wywołał w niej falę szczęścia i udręki. Gdy usłyszała, jak powiedział, że za nią tęsknił, używając słów „skarbie", „ukochana", odpowiedziała pożądaniem. Jej brodawki stwardniały aż do bólu. Nie mogła znieść naporu bawełnianej bluzki na płonącej skórze. Tymi słowami sprawił, że było jeszcze trudniej wytrwać w swoim postanowieniu. - Nie powinienem był cię zostawiać na tak długo. Teraz jak cię dotknę, to być może tego nie przeżyjemy. ciernie. Wzięła głęboki oddech, z którym zaczerpnęła upajającą, piżmową woń jego ciała. Delikatnym ruchem odsunął jej gęste, kasztanowe włosy i odsłonił szyję. Przesuwał dłonie blisko jej skóry, pomiędzy ich ciałami tworzyło się pole zmysłowych wyładowań. Przybliżył usta do jej ucha i szepnął zmysłowo: - Wiedziałem, że jeśli do ciebie zadzwonię i usłyszę, że mnie pragniesz, to stracę rozum. Rzuciłbym wszystko, żeby być z tobą. 3 S RBył tuż obok, a uczucia wzbierające w niej kłuły

Teraz już wiedziała. Wiedziała, że nie może pozwolić sobie nawet na tę ostatnią noc. Jeśliby tak zrobiła, zostałaby. A za sześć tygodni dowiedziałby się, że ona jest w ciąży. Nie mógł się o tym dowiedzieć. Przyrzekła mu, że mogą się kochać bez zabezpieczeń. A okazało się, że poczęli dziecko. Widziałby w niej oszustkę. Byłby wzburzony lub wściekły. Albo jeszcze gorzej. Znacznie gorzej. Mógłby też zachować się rycersko, ale nie miała złudzeń, kim dla niego była. Była tylko odskocznią od trudnych rozmów na szczeblu państwowym. Po ich pierwszej wspólnej nocy, jasno określił warunki ich „związku". Zostanie jego kochanką na trzy miesiące, podczas których on będzie negocjował międzynarodowe pakty pokoju i nieagresji. Była przekonana, że zechce zerwać ich znajomość po upływie tego czasu. Zapewne zechciałby potem, ze splendorem należnym księciu, wynagrodzić ją hojnie. Tego wynagrodzenia ona nigdy by nie przyjęła. Jednak los dał jej coś tysiąckroć cenniejszego niż jego zapłata. Dał jej Gdy objął ją od tyłu, oplatając jej piersi ramionami, wstrząsnęły nią dreszcze. Czuła jego tęsknotę, jego ciepło tak mocno, że prawie zaryzykowała wszystko dla ponownej rozkoszy w jego ramionach. Prawie. Wyplątała się z tych silnych objęć, udając, że był to naturalny odruch, i wychrypiała dla rozładowania napięcia: - Czy udało ci się przeforsować swoje projekty i ustrzec się premiera Aszgunu, który zawsze narzeka, że wtrącasz się do jego rozumienia „demokracji"? Chwilę zajęło mu, zanim odpowiedział. Chwilę, w której próbował ponownie ją przytulić. Na jego pięknej twarzy odmalowało się uczucie 4 S Rnajpiękniejszy dar od niego.

niezrozumienia, gdy znów wymknęła się z jego ramion. Po chwili otrząsnął się, jakby to nie miało znaczenia, i wzruszył szerokimi ramionami. - Jeszcze jak. Nawet dał mi pełnomocnictwo na bezwarunkowy dostęp do terytoriów Aszgunu i stumilowy pas dostępu do granicy z Dalmurem. Zalała ją fala dumy na tak niebywałe polityczne osiągnięcie, którego dotychczas nie mogli dokonać nawet politycy z ramienia ONZ. - Och, Faruk, to nie do wiary! Ocalisz tyle istnień ludzkich - powiedziała. Zacisnął zmysłowe usta. - Nie liczmy ocalonych, dopóki nie zostaną uratowani, Carmen. Jeśli chodzi o dyplomację, to zawsze przewiduję najczarniejsze scenariusze. Ale dosyć na dzisiaj. Teraz nie jestem już księciem Al Masudem. Jestem mężczyzną, który chciałby obdarzyć swoją kobietę samymi przyjemnościami. Jesteś moim cudownym prezentem, podarowanym mi na najwspanialsze w życiu urodziny. O jego urodzinach dowiedziała się dopiero wczoraj. Szukała dla niego czegoś wyjątkowego, ręcznie zrobionego przez najlepszych rzemieślników. mdlała i znalazła się w szpitalu. Tam odkryła, że to, co było niemożliwe, spełniło się. Żyło w niej dziecko Faruka. Ponownie wyciągnął do niej ramiona. Jednak, kiedy i tym razem się odsunęła, jego ręce opadły i zdziwienie przemknęło mu po twarzy. Zaraz jednak pojawiło się w jego oczach zrozumienie. - To ten czas w miesiącu? - Myślał, że ma okres. Boże, co za ironia! Carmen chwyciła się tej wymówki i kiwnęła głową. - Chyba trochę się spóźniał? - dodał. Nawet nie wiedział jak bardzo. Przecież nie odliczał dni, odkąd byli razem. W oczach ukazały mu się złośliwe iskierki. 5 S RWłaśnie w trakcie zakupów dla mężczyzny, któr

- Zastanawia mnie, jak możesz w jednej chwili być taką rozpustnicą, a zaraz potem skręcasz się ze wstydu. Odsunęła się, a on przyłożył palec do jej podbródka i zmusił ją do patrzenia sobie w oczy. - Płonę z żądzy, ale też pragnę jakoś ulżyć twoim cierpieniom, ya ghalyah. Wyglądasz na zmęczoną. Jesteś taka blada. Pociągnął ją w stronę wielkiego okrągłego łoża, udrapowanego granatowym jedwabiem. - Czy coś cię boli? Zawołam swoich lekarzy. Potrząsnęła głową. - Nie, to tylko brzuch. Jak to zwykle. - Wobec tego, zrobię ci masaż. A od dotyku moich rąk, nasączonych magicznymi olejkami, wszystkie bóle znikną. Odtrąciła go. - Nie. Podszedł do niej, pełen mieszanych uczuć, i rozłożył bezradnie ręce, - Co się dzieje? - W jego głosie był niepokój. Musiała to powiedzieć. Zanim osłabnie. Zanim ulegnie. - Wracam do domu. Patrzył na nią z niedowierzaniem. - Pytam raz jeszcze, co się dzieje? - Nic. Po prostu wracam do Los Angeles. Zdziwienie błąkało mu się po twarzy. - A co jest tego powodem? - spytał zdezorientowany. 6 S Rkiedy znowu się uchyliła.

Nie mogła złapać tchu. Nie spodziewała się z jego strony innej reakcji, oprócz lekceważącego wzruszenia ramionami. Przecież po jej wyjeździe mógłby ruszyć na dalsze podboje. Jego drążenie tematu spowodowało u niej niespodziewany wybuch. - Myślałam, że mogę jechać, dokąd zechcę! Nigdy dotąd nie dał jej odczuć, że jest księciem, a ona tylko zwykłym człowiekiem. Teraz królewska władczość, którą miał we krwi, zapłonęła mu w oczach. - Nie możesz, dopóki nie wytłumaczysz swojej nagłej zachcianki. - To nie zachcianka. To moja decyzja. I nie jest nagła. Chciałam ci wcześniej powiedzieć. Wycedził pytanie przez zęby. - Chcesz mi wmówić, że twoje spazmatyczne okrzyki przedwczorajszej nocy były zwiastunami tego, co chciałaś mi powiedzieć? Odwróciła się. Poczuła, że zaraz się przewróci. Nie pozwolił jej się odsunąć. Oparł dłonie na jej ramionach, muskał ustami szyję. - Nie, nie gniewam się! - Strąciła jego dłonie z ramion. Zacisnął szczęki. - Coś się stało. Nie możesz mnie zostawić. Nie pozwolę ci! - Nie pytam o zgodę. Informuję cię! - odpowiedziała okrzykiem pełnym paniki. - Nigdzie nie pojedziesz, dopóki nie powiesz mi prawdy. Jeśli masz jakieś kłopoty... - Nie mam. O, Boże. Nie doceniła jego poczucia władzy. Zapomniała, że nie jest po prostu zwyczajnym mężczyzną. Był księciem o nieograniczonych 7 S R- Dosyć tego, Carmen. Jeśli się na mnie o coś gn

możliwościach. Zawsze miał to, czego zapragnął. Będzie się dopytywał i naciskał tak długo, aż osiągnie swój cel, aż ją złamie. A ona nie może się zła- mać. Nie może. Nagle Carmen wpadła na niebezpieczny pomysł. Nie miała innego wyjścia. Zwalczając przerażenie, wymamrotała: - W przeciwieństwie do prawa Dżudaru, gdzie jak coś powiesz, to tak ma być, tu jest wolny kraj, Wasza Wysokość. Kobieta ma tu takie same prawa jak mężczyzna, jeśli chodzi o przyjemności. I zdanie też może zmieniać, jak jej się podoba. Książę Faruk mrugnął oczami, jakby mu dała w twarz. - A ty zmieniłaś zdanie? Kiedy tak tu dygoczesz z pożądania? - powiedział. Poczuła, że wstrząsają nią dreszcze. Jeszcze chwila, a straci panowanie nad sobą. Jaka była głupia, że chciała zobaczyć go po raz ostatni. Trzeba było znikać, póki czas. - Chciałbyś, co? - wyszydziła, odurzona rozpaczą. spokojny i opanowany. - Może zakończymy te gierki? Cały czas mam z nimi do czynienia. Ale w sypialni bawią mnie tylko te erotyczne. Uważasz, że minione sześć tygodni powinno być wycenione inaczej? Może zawczasu powinienem ci złożyć ofertę finansową? Zatem, czekam na żądania. - Chwycił ją i odgiął do tyłu na ramieniu, przyciskając wolną ręką jej biodra do swoich, wtulając w jej łono swoją nabrzmiałą męskość. - Czekam na życzenia. Spełnię każde z nich. O Boże, to się stało bardziej odrażające, niż można było sobie wyobrazić. Uważał, że ona targuje się o pożądanie, które ją zaślepiało. Że żąda zapłaty za uczucie, którym go obdarzyła. I chociaż wydała mu się zapewne odpychająca, 8 S RFaruk patrzył na nią martwym wzrokiem. Wresz

to chciał jej nawet zapłacić, żeby tylko jeszcze z nim została. Wyrwała się z tych objęć. Teraz musiała już tylko kłamać. Wymyślić najohydniejsze kłamstwo. - Uznałam, że należy ci się z mojej strony uprzejmość - powiedziała beznamiętnym głosem. - Postanowiłam, że nie odejdę bez pożegnania. Widać, powinnam była, zważywszy na twoją reakcję. Tak oczywistą dla mężczyzn z twojego barbarzyńskiego kręgu kulturowego. Wiedziałam, że będziesz mną pogardzał, z całą mocą swojej odziedziczonej potęgi. Może i jesteś dobry w łóżku, Faruku, ale też są inni oprócz ciebie. Lubię różnorodność i odchodzę wtedy, kiedy mnie ktoś zaczyna nudzić. Aby nie upaść u jego stóp, odwróciła się, złapała torebkę i wyszła, niosąc w myślach obraz dziecka, podobnego do niego. Wyszła z jego świata. Najgorszą rzeczą, jaką zapamięta do końca życia, będzie widok jego twarzy. Twarzy wroga, w którego zamieniła go w kilka minut. Wroga, którego nie zobaczy już nigdy. 9 S R

ROZDZIAŁ PIERWSZY - Gugha... gugha... Carmen przerwała wieszanie firanek w pokoiku dziecięcym. Spojrzała na małą Mennah, wsłuchując się z rozkoszą w jej gaworzenie. Zapragnęła ją przytulić już w chwili, w której lekarz wyjął ją z brzucha. Niezbyt chętnie położono jej na piersiach cztery kilo cudowności. Kiedy po raz pierwszy dotknęła własnego dziecka i poczuła jego ciepłe ciałko, zalała się łzami szczęścia. Długo zastanawiała się nad odpowiednim imieniem. I znalazła takie, które w ojczystej mowie Faruka najbardziej pasowało do jej córeczki. Mennah. Dar od Boga. Teraz właśnie ów rzeczony dar oplatał drążki łóżeczka pulchnymi paluszkami i próbował wspiąć się na nóżkach, żeby za chwilę klapnąć na rozczarowaniem, co wywoływało w jej mamie serdeczny śmiech. nad łóżeczkiem, gdzie jej szczęście uśmiechało się radośnie, ukazując rządek nowych białych ząbków i uwydatniając rozkoszne dołeczki. Mennah wyciągnęła rączki, Carmen podniosła ją wysoko i mocniej przytuliła. Nagle mała się odsunęła, spojrzała na firankę i powiedziała: - Gugha, gugha... - Tak, kochanie, coś do mnie mówisz, a mamusia jest tak głupia, że na razie nie rozumie nowego słówka. Może chcesz jeść? - Zaczęła rozpinać koszulę, a małe rączki ponaglająco ją poklepywały. Jednak nie o takie jedzenie chodziło Mennah. Odkąd Carmen wprowadziła kilka miesięcy wcześniej pokarmy stałe, mała miała coraz 10 Spupkę. Przy każdym wymuszonym klapni Carmen zapięła ostatnią żabkę i zReszła z drabinki. Pochyliła się głęboko

mniejszą ochotę na mleko mamy. To spowodowało, że Carmen miała coraz mniej pokarmu. A teraz mijał już drugi dzień bez karmienia piersią. - Nie powinnam była dawać ci filet mignon. Chyba jesteś taka mięsożerna po tatusiu. Carmen zadawała sobie dawkę psychicznego bólu, kiedy opowiadała córeczce o Faruku. Nie chciała, żeby dziecko było nieświadome jego istnienia. Kiedyś przecież się dowie, kim był. Westchnęła, odrzucając niepokoje i smutki, które trapiły ją jeszcze w czasie ciąży. Usadowiła Mennah na kuchennym krzesełku i ucałowała jedwabiste, czarne włoski. - Oto twoje gugha, gugha - powiedziała, podając dziecku zabawkę, którą Mennah po chwili upuściła na podłogę. Carmen podała jej zabawkę ponownie i kilka innych, które mała zrzucała ochoczo ze stolika. W tym czasie Carmen coś podśpiewywała i gotowała sos grzybowy. Nagle wesołe okrzyki córeczki ucichły. Carmen przestała mieszać sos. Spojrzała na małą, która nagle zasnęła, westchnęła i popatrzyła bezradnie na danie, które powinno być podane na ciepło. Odpięła małą z szelek i zaniosła śpiącą do łóżeczka. Serce Faruka łomotało nadal. Każdy jego mięsień był napięty jak struna. Stał tam chyba całą wieczność, wsłuchując się przez drzwi w wesoły kobiecy głos i rozkoszne piski małego dziecka. Opierał czoło o te drzwi, muskając je pieszczotliwie dłońmi, jakby były tą maleńką rodziną, którą od niego odgradzały. Czuł, że zaraz wybuchnie pod naporem gniewu. Mógł porównać swój gniew do tej wściekłości, której zaznał, kiedy Carmen go porzuciła. Ta wściekłość zaćmiła mu rozum jeszcze bardziej, kiedy zobaczył Carmen 11 S Ropierając główkę na stoliczku przytwierdzonym

wsiadającą do samochodu jego kuzyna, Tareka. To, co opowiadał mu później Tarek, zachwiało jego zaufaniem do Carmen. Tarek nakazał jej uwieść Faruka i zajść z nim w ciążę, aby wywołać skandal i nie dopuścić go do sukcesji tronu. Okazało się jednak, że w tym czasie stary król, ich wspólny wuj, wytrącił Ta- rekowi argumenty z ręki. Wydał dekret, w którym dziecko z nieprawego łoża stawało się czymś cennym, nie tylko zobowiązaniem prawnym. W takiej sytuacji Tarek nakazał ciężarnej Carmen wyjechać i knuł w skrytości dalej, aby Faruk nie został nowym królem Dżudaru. Wtedy to wszystko ułożyło się Farukowi w logiczną całość. Od pierwszego spojrzenia na Carmen, aż do chwili, kiedy w takim pośpiechu wybiegła z pokoju. Całej prawdy dowiedział się zaledwie kilka godzin temu. Ya Ullah. Całe życie kontrolował swoje pragnienia i uczucia. Z tym się urodził, to w nim wyćwiczono. I nagle pojawiła się Carmen. Stracił wtedy panowanie nad uczuciami. Zatracił się zupełnie w jej miłości i pieszczotach. walcząc z szybkim oddechem i ściśniętym żołądkiem. Po chwili, opanowany, postanowił, że już nigdy nie pozwoli, aby ktoś tak mocno go zranił. Wejdzie tam i weźmie, co mu się należy. Spokojnie zacisnął zęby i niemal przepchnął palcem dzwonek do drzwi przez ścianę. Carmen podskoczyła na znany jej dźwięk. Był tak ostry, że przestraszyła się, iż obudzi Mennah. Czekała jednak na dozorcę, który miał naprawić jej światło w pralni. Nastąpiło jakieś zwarcie, a dozorca obiecał Carmen cztery dni temu, że będzie u niej za dwa. 12 S RZaraz straci resztki rozumu. I to znowu za jej spr

Jednak nie dzwonek, ale intensywność jego dźwięku spowodowała, że Carmen się przelękła. Ale może dzwonek też się psuje, pomyślała, a to jego ostatnie buczenie. Westchnęła, poprawiła urządzenie zwane elektroniczną niańką, które miała przytwierdzone do paska od spodni, i wyszła z sypialni córeczki, aby otworzyć drzwi. Postanowiła, mimo wszystko, się uśmiechnąć. Lepiej, że dozorca przyszedł dwa dni później, niż miałby nie przyjść wcale. Otworzyła. Uśmiech pozostał. Serce przestało bić. Krew nabiegła jej do twarzy i odpłynęła do stóp. Zaprzeczenie. Przerażenie. Rozpacz. Zmieniła pracę na zdalną, aby móc uciec, zatrzeć wszelkie adresy i kontakty. Przeprowadziła się na drugą stronę kontynentu, aby jej nie znalazł. W końcu prawie uwierzyła, że nie mógł czy nie chciał jej znaleźć. Prawie już czuła się bezpieczna. Ale to był Faruk. U jej drzwi. Zatarasował te drzwi, wypełniając ich przestrzeń. Coś jednak trzymało ją w pionie, coś zaciskało jej ręce na klamce, co nie pozwalało jej zemdleć. mieszkanie. A ten głos... Zupełnie inny niż ten, który pamiętała. Wtedy budził w niej emocje, przynosił intensywny prąd pożądania i ją obezwładniał. Teraz ten głos był płaski i martwy, jak głos robota. Boże, co on tu w ogóle robi? Właściwie to było nieistotne. Musiała się go pozbyć. Zbierało jej się na mdłości. Wszystko jej się w środku skurczyło. Musi coś powiedzieć, natychmiast, wydobyć z siebie jakiś głos, cokolwiek... Najpierw musi odzyskać przytomność umysłu i władzę nad sobą. Carmen oparła się o drzwi, które zapomniała zamknąć i patrzyła za nim, jak wielkimi krokami przemierza małą przestrzeń saloniku. 13 S R- Nawet nie próbuj - powiedział i wprosił się, jak

Opanował to mieszkanie, zawładnął nim i nią. Mimo paniki i zaskoczenia, patrzyła z tęsknotą na jego krucze włosy, falujące nad czołem, szerokie ramiona, smukłość talii, zwarte pośladki i niekończące się nogi. Przeklęta pamięć podsuwała jej obrazy jego ciała zawieszonego nad nią, jego bioder wciskających ją rytmicznie w spazmy rozkoszy, jego siły, kiedy ją kochał. Odepchnęła te wspomnienia i oderwała od niego wzrok, dławiąc prag- nienie. Odwrócił się i poraził ją swoim męskim pięknem. Gdyby tylko mogła... Zauważył jej reakcję spod przymkniętych powiek. - Skończyłaś już swoje najnowsze przedstawienie czy mam czekać na dalszy ciąg? - zapytał, unosząc kpiąco brwi. Nie tylko w jego głosie wyczuła zmianę. To po prostu nie był już ten Faruk, którego pamiętała. Nie był to również ten obcy, ten wróg, którego opuściła. Mężczyzna, który stał przed nią, spoglądał na nią jak na kawałek nieożywionej materii. Jego piękne usta wykrzywiły się z niesmakiem i potrząsnął głową. - Tak po prawdzie i bez uprzedzeń, to z przesadnym zaskoczeniem nie Zanim jednak znalazła myśl, którą mogłaby przekształcić w jakąś sensowną odpowiedź, spostrzegła, że rozgląda się ze znawstwem po jej mieszkaniu. Wiedziała, że czegokolwiek by nie kupiła, to nie dorówna temu, czym zwykł się otaczać. Co w takiej chwili było dosyć małostkowym i infantylnym przemyśleniem. Musi coś zrobić, żeby Faruk sobie poszedł, zanim obudzi się Mennah, zanim dopatrzy się zaklejonych kontaktów i szuflad zabezpieczonych przed dziecięcymi rączkami. Książę powoli podchodził do niej, znieruchomiałej w panice. 14 S Rjest ci do twarzy - dodał z sarkazmem.

- To gniazdko kosztowało małą fortunę. Zastanawiałbym się, skąd cię było na nie stać, gdybym się wcześniej nie dowiedział. - Co masz na myśli? - wykrztusiła wreszcie. Nagle stanął tak blisko, że mogła go dotknąć. Zapragnęła tego, może wtedy udałoby się zrzucić z niego tę zimną maskę obojętności. Wyciągnęła drżącą dłoń i dotknęła jedwabiu, pod którym gorzało jego umięśnione ciało. Dygocząc, ujrzała w jego oczach błysk zrozumienia, nawet chwilowego rozmiękczenia. Złapał jej dłoń i mocno ścisnął. Wydała głuchy jęk, kiedy przywracał jej zmysły do rzeczywistości. Odkleił jej bezwolną teraz dłoń od swojej piersi i pozwolił opaść jak u lalki. Popatrzył na nią pustymi oczami i wciągnął w nozdrza zapach potrawy, którą dopiero co przygotowywała córeczce. - Filet mignon? Spodziewasz się gości? A może sponsora? - Wgapiła się w niego, nie rozumiejąc aluzji. - Mam nadzieję, że znudziłaś się już tym udawaniem zaskoczonej i powiesz mi coś więcej? Teraz on był drapieżnikiem i to on przyskrzyniał swoją ofiarę, pastwiąc - Co, dziwisz się, że nie spodobało mi się twoje zachowanie? - Jego głos był zdecydowany i oschły. - Proszę, nie rozumiem... - Broniła się Carmen. - Dalej gierki, tak, Carmen? - Przestań już! Po co tu przyjechałeś? - To chyba jasne, chociaż nadal udajesz głupią. - Dla mnie nie jasne. Powiedz, co masz do powiedzenia, i daj mi spokój! Wydało jej się, że zrobił się jeszcze większy, niż był. Zachodzące słońce rozżarzyło ogień gniewu, który płonął w jego oczach. 15 S Rsię z satysfakcją.

- Zain, świetnie. Nie zamierzam dłużej dawać się wciągać w twoje gierki, niewiasto. Przeceniłem twoje IQ. Chcesz, żebym udawał, że nie wiesz, po co tu jestem? Zawiesił głos w ciszy pełnej pogardy, ironii i cichej groźby. - Przyjechałem po moją córkę. S 16 R

ROZDZIAŁ DRUGI Jego słowa przewierciły Carmen niczym kula karabinu. Zastanawiała się, czy śni jakiś koszmar. - Co... po... powiedziałeś? - Oszczędź mi tego przedstawienia. Urodziłaś mi córkę. Masz ją. Jestem tu po nią. O Boże! On wie o Mennah. Jak to się stało? Powiedział przecież: „Jestem tu po nią". Co miał na myśli? Jak to po nią? Boże, chyba nie chce jej... Chce ją jej odebrać. Czarna przepaść wciągała bezwładną Carmen w swoje wnętrze. Ale nie, tu nie Dżudar. Tu jest Ameryka, gdzie on nie stanowi prawa. Ale jak się dowiedział? Czy obliczał i stwierdził, że może to być jego dla niego tylko okropną w konsekwencjach pomyłką. Tej pierwszej nocy, gdy- Pragnął przecież jej nagiej, pragnął wniknąć w nią i poczuć jej wilgoć... Nie, nie. Nie wolno jej teraz myśleć o takich rzeczach! Faruk nie zabezpieczył się, bo był pewien jej słów. Dlatego wiedziała, że zareagowałby gniewem, jeśli dowiedziałby się, że wpadli. Poza tym, trudno było sobie nawet wyobrazić, jakie by to było niefortunne i niebezpieczne dla jego starań o sukcesję tronu, gdyby okazało się, że przyszły król ma na boku dziecko z jakąś tam Amerykanką. Nagle serce podeszło jej do gardła. Czy przyjechał po to, aby Mennah już nigdy mu nie zagroziła? - Skąd wiesz, że to twoja córka? - spytała przerażona. 17 Sdziecko? Ale dlaczego w ogóle chciał tego by mu powiedziała, że nie są zabezpieRczeni, zapewne zaprzestaliby pieszczot.

W odpowiedzi wyjął z marynarki zdjęcie małej dziewczynki. Takiej jak Mennah. Zdjęcie Mennah siedzącej w nieznanym otoczeniu, bawiącej się obcą zabawką, ubranej w nie swoje ubranka. Mennah śmiała się do obiektywu, radosna i bezpieczna. Taka, jaka była tylko przy Carmen. Przecież nigdy jej nie zostawiała samej? Kto mógł wykraść jej dziecko? Kto zrobił te zdjęcia? - Jak ci się to udało? Przecież nigdy jej nie zostawiam! Jego głos, zimny i władczy nadpłynął z oddali. - To nie jest zdjęcie mojej córki, tylko mojej siostry, Dżalli, kiedy była w tym samym wieku. Ja też tak wyglądałem. To, że jest to moja córka, jest niezaprzeczalne. Przejdźmy zatem do rzeczy. - To... to znaczy? - To znaczy, że nigdy ci nie wybaczę, że ukryłaś ją przede mną. Utkwił w niej wzrok, nadal zafascynowany jej piękną twarzą. Kiedy otworzyła mu drzwi, taka uśmiechnięta, serce mu zamarło. A potem przypomniał sobie ten pierwszy moment; kiedy ją poznał w sali konferencyjnej, półtora roku wcześniej. Jako książę i milioner miał u swoich Najdłuższa znajomość trwała jednak tylko kilka dni. Gdy pojawiła się ona, niezbyt pewna siebie, sztywna i taka wyniosła, wzburzyła w nim krew, aż zapragnął skruszyć ten ostentacyjny chłód. Ogarnęła go żądza i chciał zmieść każdego samca, z którym rozmawiała, którego obdarzała swoim uroczym uśmiechem. Do niego się nie uśmiechała. Taki zresztą był jej zamysł. Poza tym, inaczej niż wszystkie hostessy, pokazujące długie nogi i pełne piersi wypływające z wydekoltowanych bluzek, była ubrana w skromny, granatowy kostiumik. Ten kostiumik doprowadzał go do obłędu. Zdarłby go z niej, zdominował ją na tym konferencyjnym stole, czekałby, aż będzie go błagać o więcej. Na pewno spodziewała się takiej reakcji. Ta 18 S Rstóp wszystkie piękności tego świata. Uwodziły

pensjonarska skromność obudziła w nim łowcę. Wszystko zadziałało tak, jak sobie wymyśliła. Wtedy po raz pierwszy w życiu nie mógł polegać na swoich emocjach. W przeciwieństwie do większości mężczyzn z arabskiego kręgu kulturowego, Faruk gustował w brunetkach, a nie w jasnowłosych, bladych kobietach. Rudych wcale nie zauważał. Jednak, kiedy Carmen podeszła do niego, popatrzyła tymi błękitnymi oczami, podała mu zdecydowaną, jedwabistą dłoń, to wiedział, że to ona. I żadna inna. Wszystko czym była, jej twarz, kasztanowe włosy, ruchy, ciało w tym cholernym kostiumiku, stało się ucieleśnieniem jego pragnień. Zapragnął jej tak mocno, że wówczas dałby wszystko, aby mieć ją w łóż- ku. Kiedy już się tam znalazła, wiedział, że nie zniesie rozstania. Zaproponował jej to, czego nie proponował nigdy innej kobiecie. Trzy miesiące bycia razem. Z każdą minutą jego pragnienie się wzmagało. Oddychał nią i żył naprawdę tylko wtedy, gdy była obok. A ona po prostu odeszła. Odtąd próbował zetrzeć jej smak ze swoich ust, a jej zapach usunąć z pamięci. Także próbował być z innymi kobietami, lecz jego męskość przy nich przywiązanie. I ta kobieta znowu tu stała, znowu rzucała na niego czar. Kiedy otworzyła drzwi, na nowo jej zapragnął, a jego gniew osłabł. Nie był już w stanie mieć jej za złe, że go odtrąciła i porzuciła jak bezużyteczną rzecz. Tyle uczuć targało nim w jednej chwili, aż w końcu gniew powrócił. Obejrzał jej mieszkanie i domyślał się, że było bardzo drogie, choćby z powodu dzielnicy, w której było usytuowane. Zdobyła tę małą fortunę jako wtyczka Tareka. Ten drań podstawił mu ją w czasie najtrudniejszych negocjacji pokojowych i podatkowych, kiedy samotnie jeździł po bogatych krajach tego świata, a kuzyn na każdym kroku starał się torpedować jego 19 S Rzawodziła. Po każdej zawstydzającej porażce prz

dyplomatyczne wysiłki. Faruk myślał wtedy, że zesłał ją Bóg, a przysłał ją sam diabeł. Kiedy rodzice Faruka zmarli w odstępie jednego roku, Tarek uważał, że jako najstarszy bratanek obecnie panującego króla Zahera, to on dostanie koronę Dżudaru. Ojciec Tareka, brat króla, zmarł na serce, kiedy Tarek był jeszcze chłopcem. Jego wuj, panujący po swoich braciach, nie chciał przekazywać tronu Tarekowi, gdyż krążyły o nim podejrzane plotki. Po namyśle król Zaher mianował Faruka swoim następcą. Od tamtej chwili Tarek spiskował przeciw Farukowi na każdym kroku. W czasie dyplomatycznej podróży Faruka, Tarek zachowywał się jak pewny swego następca tronu i kpił sobie, że będzie pierwszym królem, który nigdy się nie ożeni. Faruk wiedział, że kuzyn tak mówi, aby zyskać poparcie wrogów dynastii Al Masudów, którzy zyskaliby pewność, że to oni przejmą po nim władzę. Tarek zorientował się, że kiedy Faruk okaże się ojcem dziecka z nieprawego łoża, to w oczach obecnego króla skompromituje się jako ewentualny następca tronu. Ale król Zaher przeforsował w Radzie Królewskiej swoją decyzję. Skoro miał kobietę, z którą chciał się żenić. Faruk był pewien, że tą wybraną miałaby być Carmen. Więc król wydał dekret, traktujący o tym, że kto pierwszy się ożeni i spłodzi dziedzica, ten zostanie królem. W takiej sytuacji Tarek nakazał Carmen wyjechać zaraz po ogłoszeniu dekretu. Kiedy okazało się, że dziewczyna nie jest w ciąży, Tarek znowu mógł dziękować losowi. To także działało na niekorzyść Faruka, gdyż podważało męskość i płodność ewentualnego następcy tronu. Faruk natomiast dowiedział się dosłownie wczorajszego dnia, że Carmen jednak wtedy zaszła z nim w ciążę. A uciekła od niego dlatego, że poczęła dziecko, które pokrzyżowałoby plany jej pracodawcy. 20 S RTarek nie chce się żenić, to upadnie dynastia i kr

Nie wiedziała, ile traci, uciekając. Ale też on, Faruk, nie rozumiał, czemu nie postanowiła potargować się z nim samym o to dziecko, tylko przyjęła ofertę Tareka. Nawet gdyby nie chciała, żeby się z nią żenił, to dalej by ją wiel- bił i pragnął i dał jej wszystko, o czym mogłaby pomarzyć. Czy może uważała, że się z nią zabawi, a potem porzuci? A może Tarek ją sam wykorzystał, może ona tego chciała? Na myśl, że dotykał ją swymi brudnymi łapami, że poddała się jego sadystycznym perwersjom, Farukowi zebrało się na wymioty. Nie mógł powstrzymać napływających przed jego oczy obrazów Carmen, będącej dziwką Tareka. Słowami, które wypowiedziała, odchodząc, zraniła Farukowi duszę. Nie może jej zaufać już nigdy. Jak mogła tak doskonale zagrać uległość, rozkosz, radość bycia z nim? Tak bardzo dał się nabrać tym kłamstwom, temu piękne- mu ciału. A jednak z całego tego ohydnego zakłamania poczęła się ich córka. Nie dane mu było oglądać jej tuż po narodzeniu ani przez pierwsze dziewięć miesięcy jej życia. Gdyby to Carmen zdecydowała, to ta mała istota nigdy by najbardziej przed chwilą, to dotyk Carmen. To dotknięcie go rozbroiło i prawie pokonało. Ale tylko przez chwilę. Zapewne musiała być zrozpaczona, myśląc, że Tarek przestanie ją już utrzymywać, odkąd Faruk dowiedział się o Mennah. Popatrzył na nią milczącą i roztrzęsioną. - Nic nie mówisz? Tym lepiej dla ciebie. - Skąd się o nas dowiedziałeś? - zapytała. Nie odnalazłby ich. Ale tak straszliwie tęsknił do Carmen, że nie był w stanie funkcjonować. Poszukiwania zajęły jego najlepszym detektywom kilka miesięcy. Wreszcie dostał fotografię. Carmen z dzieckiem, które na pierwszy 21 S Rnie dowiedziała się, że on, Faruk, jest jej ojcem.

rzut oka było podobne do niego. Teraz to zdjęcie wypalało mu na piersi bolesną ranę. - Jestem w stanie dowiedzieć się wszystkiego. Teraz chcę zobaczyć moją córkę. - Nie! To niemożliwe! - Chwyciła go za rękaw, zasłaniając przejście prowadzące do sypialni. Jej dotyk osłabiał jego impet. Popatrzył jednak na nią z pogardą. - Ona śpi - powiedziała. - To co z tego? Nie dane mi było popatrzeć na nią przez ostatnie dziewięć miesięcy. Daj mi przejść. Wyskoczyła przed niego, czerwona na twarzy. - Pozwolę ci, jeśli mi przyrzekniesz, że jej nie... Machnął jej ręką przed oczami. - Nikt mi nie będzie stawiał warunków, a szczególnie ty. Ja dyktuję warunki, a wszyscy słuchają! Postawił kolejny krok w stronę pokoiku, kiedy rzuciła się na niego. Jej bujne piersi wparły go w ścianę, wywołując w nim mimowolne pożądanie. - Odsuń się, Carmen. Nie wpychaj się znowu między mnie i moje dziecko! - Ja nie... - Ty co nie? - Trzymał ją na odległość ramion, pragnąc ją całować, tulić i zawładnąć tym ciałem i perfidią jej duszy. Te oczy, błękitne jak niebo nad Dżudarem, ujawniały przeraźliwy lęk, który wydał mu się, mimo wszystko, udawany. - A jak nazwiesz ukrywanie jej? Zaprzeczałaś mojemu ojcostwu! - Och, przestań, proszę. W twoim kraju dziecko z nieprawego łoża to plama na honorze... 22 S RZacisnął zęby.

- A od kiedy to jesteś ekspertem w dziedzinie kultury mojego kraju? Zostawiłaś mnie nieświadomego, że zostałem ojcem! - Jak mogłam ci powiedzieć, że zaszłam w ciążę, kiedy wcześniej mówiłam, że to niemożliwe? Wzruszył ramionami. - To się przecież zdarza. Poza tym, gdybym chciał się zabezpieczyć, to nie polegałbym tylko na twoich zapewnieniach. Po prostu sam bym się zabezpieczył. Widać, nie chciałem. O tak. Przypomniał sobie, jak bardzo jej wtedy pragnął, jak chciał, aby ich ciała stopiły się w jedno. Po raz pierwszy w życiu postanowił jednak, że poczeka, że w pierwszą noc połączy ich tylko zwykły pocałunek na dobranoc. Ale ona mu nie kazała czekać. Oddała mu się trochę onieśmielona i zawstydzona, oddała się całkowicie. Chciał się nią opiekować, chciał być czuły, a jednocześnie namiętność rozsadzała mu ciało. Carmen była tą pierwszą, której ofiarował swoje nasienie i którą wypełnił sobą tak dogłębnie. Przez te sześć tygodni ich namiętnego romansu każdy dzień był piękny, aż do Wykrzywił usta. - Ja się nie zabezpieczyłem. Więc to moja wina, jeśli w ogóle słowa wina można użyć do określenia „poczęcie dziecka". - Nie mogłam przewidzieć, że tak zareagujesz. Przecież chciałeś być ze mną tylko te trzy miesiące, zatem jakim cudem mógłbyś chcieć nasze dziecko? - Teraz nic mnie to nie obchodzi. Nieważne. Ona jest moja. Chcę ją zobaczyć. Skoczyła do niego jak lwica broniąca młodych. - Nie! - wychrypiała. - Ona jest moja. Moja! - Chcesz ze mną walczyć? Nikt ze mną jeszcze nie wygrał. 23 S Rzatracenia. Tak bardzo jej zaufał.

Carmen wykrzywiła się w niemym przerażeniu na tę groźbę. Wyraz jej twarzy spowodował, że poczuł tuż za mostkiem bolesny skurcz. Nie mógł złapać oddechu. Wcisnęła się w ścianę pod naporem jego słów. - Czemu to robisz? - zapytała cicho. - Mówiłem ci. Po prostu chcę mieć córkę. Na te słowa łzy polały się strumieniami z jej oczu, rozmiękczając go do granic wytrzymałości. Wydawało mu się, że Carmen naprawdę się boi. - Proszę cię, ukryłam ciążę, bo myślałam, że każesz mi ją usunąć! Tego było za wiele. Najgorsze było to, że ona wierzyła, że tak by postąpił. - Myślałaś, że każę ci zabijać nienarodzone dziecko? Moje nienarodzone dziecko? A jakby się urodziła, to co, myślisz, że bym ją zakopał żywcem? Jak barbarzyńcy z moich stron?! B'haggej'Jaheem. Do diabła, myślałem, że masz więcej rozumu. - Ale mieszkańcy Dżudaru cenią sobie tylko potomków płci męskiej, jak ty, dziewczynka się nie liczy jako dziedzic. - Dosyć tego. Najpierw oskarżasz mnie o dzieciobójstwo, a teraz, że pozbyłbym się jej, bo jest dziewczynką? - Proszę... nawet nie pomyślałam, że możesz jej pragnąć. Faruk był rozżalony i zaślepiony tęsknotą za Carmen. Zniechęcony do poślubienia kogokolwiek, aby począć dziedzica i zostać prawowitym następcą tronu, poprosił króla o przysługę. Obiecał, że udowodni, iż Tarek nie może zo- stać królem, mimo że ten w pośpiechu poślubił pierwszą, która zgodziła się być jego żoną. Farukowi prawie udało się zebrać różne dowody przeciw kuzynowi, gdy dowiedział się o istnieniu Mennah. Ona i Carmen byłyby najlepszym 24 S Rczyż nie? - Carmen próbowała się wytłumaczyć.

sposobem, by uzyskać prawo do tronu. Nie pozwoli, aby Carmen i Tarek nie odpowiedzieli za swój spisek. Ale jej jeszcze nie tknie. Nie teraz. Przeszedł, niby obojętnie, obok niej, zanoszącej się od płaczu. Trudno było mu to znieść. Opanował się jednak i stanął przed drzwiami pokoiku małej Mennah. - Pokaż mi moją córeczkę, Carmen - poprosił tak delikatnie, jakby byli kochającym się małżeństwem. Sam był nawet zaskoczony ciepłem swego głosu. - I przestań płakać, bo nie chcę, żeby zobaczyła ojca po raz pierwszy z unieszczęśliwioną matką. Będzie mnie kojarzyć z twoimi łzami, a tego bym nie chciał. - I tak będzie ciebie tak kojarzyć. Rozgniotłeś mnie jak robaka. Skrzywił się z niesmakiem na tak egzaltowane porównanie. - Daj już spokój, Carmen. Chyba że chcesz mnie tu oczerniać i zmącić jej nienaruszoną psychikę jakimiś okropieństwami. - Nie, nie, nigdy w życiu! Prawie upadła u jego stóp, zmuszając go, aby ją podtrzymał i mocno dłoniach, gdy leżała pod nim, dzieląc z nim miłosne uniesienia. - Proszę, nie zabieraj mi córeczki. Umrę, jak mi ją odbierzesz - jęknęła boleśnie. 25 S Robjął. Trzymał ją wpół, był teraz tak blisko tych