- 1 -
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Przyjrzałaś się temu przystojniakowi, który uczy windsurfingu?
- Ze szczegółami! Jest lepszy, niż mówiłaś. Po pracy ma wpaść do mojego
pokoju, ale musi być ostrożny. Dostał już nieraz naganę od szejka Rashida,
współwłaściciela hotelu, za zbytnie spoufalanie się z gośćmi.
- A ty mu pozwoliłaś na spoufalenie?
- Nawet na więcej.
Petra siedziała pod parasolem w barze urządzonym na dachu restauracji i
nie była w stanie nie słyszeć rozmowy prowadzonej za jej plecami. Kobiety
oddaliły się w końcu, nie przestając omawiać męskich walorów instruktora
windsurfingu.
Nieświadomie podpowiedziały rozwiązanie problemu, który nurtował
Petrę przez ostatnie dwa dni. Gdy tylko odeszły, Petra wstała i gestem
przywołała kelnera.
- Przepraszam, czy może mi pan powiedzieć, gdzie znajdę nauczyciela
windsurfingu? - zapytała.
Pół godziny później Petra odpoczywała na leżaku ustawionym przez
obsługę tak, by miała najlepszy widok na sztucznie stworzoną zatokę, w której
goście mogli uprawiać sporty wodne, oraz na instruktora, o którym słyszała tak
entuzjastyczne opinie. Musiała przyznać, że nie było w nich cienia przesady!
Widok przystojnych i wysportowanych mężczyzn nie był dla Petry
niczym wyjątkowym.
Ukończyła szkołę w Stanach Zjednoczonych, a kiedy jej rodzice zginęli w
wypadku samochodowym, wraz z ojcem chrzestnym, brytyjskim dyplomatą,
zaczęła podróżować po Europie. Spędziła też jakiś czas w Australii, gdzie
poznała opalonego muskularnego macho, który uważał, że Bóg zesłał go na
świat jako prezent dla kobiet.
R
S
- 2 -
Obserwowany instruktor rzeczywiście idealnie pasował do opisu.
„Bez trudu mógłby dostać pracę jako model prezentujący bieliznę" -
pomyślała Petra i nagle poczuła falę gorąca, która zupełnie zbiła ją z tropu.
Musiała przyznać, że instruktor miał w sobie coś jeszcze. Zbierał właśnie
pozostawione na plaży deski. Regulaminowe spodenki hotelowe podkreślały
walory jego sylwetki. Ruchy mężczyzny przywodziły jej na myśl polującą
panterę - pracował w skupieniu, jakby nie chcąc niepotrzebnie tracić energii.
Podejrzewała, że w tej chwili oczy wszystkich kobiet na plaży, zza
ciemnych okularów, śledziły tego samego mężczyznę. Być może one też
wstrzymywały oddech. Było w nim coś niepokojąco zmysłowego, jakaś niemal
hipnotyzująca siła, podniecający powiew niebezpieczeństwa. Tak, dokładnie
tego potrzebowała. Im dłużej mu się przyglądała, tym bardziej była pewna.
Godzinę później, w drodze do swego luksusowego apartamentu, Petra
usilnie starała się wymyślić jakiś plan działania.
Hotel, w którym mieszkała, miał najwyższą kategorię. Miał urok
mauretańskiego pałacu, a otoczony był przepięknymi ogrodami i
ekstrawaganckimi butikami. Sąsiadował nawet ze specjalnie stworzonym, a
dokładnie odtworzonym arabskim targowiskiem pełnym najróżniejszych
tradycyjnych wyrobów lokalnych twórców.
Hotel oferował potrawy ze wszystkich stron świata w aż dwudziestu
różnych restauracjach. W tej chwili jedzenie jednak było najmniej ważne.
Okno apartamentu Petry wychodziło na plażę. Mogła prowadzić
dyskretną obserwację. Interesujący ją instruktor po południu odpłynął gdzieś
motorówką, teraz jednak pojawił się znowu na plaży, mimo że słońce już
zachodziło i było niemal pusto. Zbierał pozostawione na piasku deski
surfingowe.
Petra uznała, że to doskonały moment, aby zrobić to, na co czekała, odkąd
podsłuchała rozmowę na jego temat. Bała się, że opuści ją odwaga, więc szybko
chwyciła żakiet i zbiegła na dół.
R
S
- 3 -
Zrobiło się już niemal ciemno, a chłodny powiew przypomniał, że chociaż
w południe temperatura przekraczała dwadzieścia stopni, w tej części świata
ciągle jeszcze panowała zima. Petra przestraszyła się, że zeszła na plażę zbyt
późno. Rozejrzała się, ale nikogo nie było. Pogrążyła się w myślach i nagłe po-
jawienie się obok ciemnej sylwetki przestraszyło ją nie na żarty.
Miała przed sobą obiekt swoich westchnień. Stał zaledwie o krok.
Instynktownie chciała się odsunąć, ale duma, podobno odziedziczona po
dziadku, nie pozwoliła jej na to. Uniosła głowę, wzięła głęboki oddech i
zatrzymała wzrok na ustach mężczyzny.
Co mówiono o mężczyznach z wydatną dolną wargą? Że są bardzo
zmysłowi... i wiedzą, w jaki sposób dotykać kobietę, by sprawić jej największą
przyjemność.
Petra poczuła lekki zawrót głowy. Przed nią stał wysoki mężczyzna.
Czyżby był Włochem? A może Grekiem? Miał bardzo ciemne i gęste włosy i
ciemną karnację. Wyglądał fantastycznie w białej koszulce, dżinsach i
adidasach.
Zapadał zmrok. Zapalały się dekoracyjne lampki. Petra zauważyła błysk
w jego oczach. Mężczyzna wyprężył się, jak gdyby coś wzbudziło jego zaintere-
sowanie.
Pomyślała, że gdyby teraz odwróciła się i uciekła, nieźle by się uśmiał, a
potem pewnie by za nią pobiegł.
Petra poczuła na sobie jego wzrok przenikający tkaninę ubrań i sięgający
do ciała, by poznać każde zaokrąglenie, każdy sekret. Nie była przyzwyczajona
do takich spojrzeń i odczuć, i nie wiedziała, jak zareagować. Nagle usłyszała:
- Jeżeli przyszła pani na indywidualne lekcje, obawiam się, że jest już za
późno.
Nie była przygotowana na odmowę.
- Nie potrzebuję lekcji - oświadczyła.
R
S
- 4 -
Nauczyła się windsurfingu jako nastolatka. Brała nawet udział w
niejednych zawodach.
- Czyżby? Czego w takim razie?
Petra zrozumiała, dlaczego tak działał na kobiety. Od aury zmysłowości
niemal zakręciło się jej w głowie. Spokojny i pewny ton głosu wskazywał, że
doskonale wiedział, jakie wywiera wrażenie. Był typem drapieżnika. Dlatego
doskonale nadawał się do tego, co Petra chciała osiągnąć, chociaż w tej chwili
najbardziej pragnęła odwrócić się i uciec, gdyby taka opcja była możliwa.
Zirytowana własną słabością postanowiła, że się nie podda. Przez lata z
różnych powodów odsyłała z kwitkiem wielu mężczyzn i teraz nie miała
zamiaru skapitulować, chociaż po raz pierwszy w życiu była tak świadoma
męskiej atrakcyjności.
- Mam dla ciebie propozycję.
Zapadła cisza. Petra teraz dokładnie przyglądała się jego twarzy i
dosłownie zaparło jej dech. Już po południu zauważyła w jego sposobie bycia
coś szczególnego, czego nie da się wyćwiczyć ani naśladować. Nawet greccy
bogowie mogli mu pozazdrościć regularności rysów!
Nie była w stanie dostrzec koloru jego oczu. Ale przy tej karnacji musiały
być brązowe. Brązowe! Petra rozluźniła się nieco. Nie pociągali jej mężczyźni o
brązowych oczach. Od kiedy jako nastolatka zakochała się w bohaterze książki,
którego oczy były szare jak pochmurne niebo, tylko takie robiły na niej wra-
żenie.
- Propozycję? - Ton głosu instruktora zdradzał znudzenie. - Jestem
mężczyzną i nie chodzę do łóżka z kobietami, które robią mi propozycje. Lubię
polować, a nie być zdobyczą. Ale jeżeli jesteś tak zdesperowana, mogę ci
wskazać, gdzie znaleźć jakiegoś pocieszyciela.
Petra zacisnęła pięści, starając się powstrzymać wybuch agresji wywołany
tą obelgą. Wymierzenie mu policzka, choć dałoby jej chwilową satysfakcję,
raczej nie pomogłoby w zrealizowaniu planu. Takie zachowanie przynajmniej
R
S
- 5 -
utwierdziło ją w przekonaniu, że był dokładnie takim typem, jakiego na pewno
obawiałby się każdy narzeczony w pobliżu swej przyszłej małżonki. Czyli
nadawał się idealnie.
- Nie o taką propozycję mi chodziło - odrzekła spokojnie.
- Nie? W takim razie, o co?
- O dobry interes - odpowiedziała szybko, mając nadzieję, że to go
zaintryguje.
Petra zdała sobie sprawę, że teraz on uważnie się jej przygląda.
Wiedziała, że jest atrakcyjna. Jeżeli jednak podzielał tę opinię, to
doskonale to ukrywał.
- Fascynujące - rzucił. - Co miałbym robić?
- Umizgiwać się do mnie i uwieść mnie na oczach wszystkich.
Przez moment odczuła satysfakcję, bo udało jej się go zaskoczyć.
- Uwieść cię? - powtórzył.
Petrę nieprzyjemnie zaskoczył dziwny chłód w jego głosie.
- Tylko na pokaz - wyjaśniła szybko, nie dając mu dojść do słowa. - Chcę,
żebyś udawał, że mnie uwiodłeś.
- Udawać? Po co? Czyżbyś chciała wywołać atak zazdrości u swojego
kochanka? O to chodzi?
- Nie - omiotła go lodowatym spojrzeniem. - Chcę ci zapłacić za... za
utratę reputacji.
- Czy mogę zapytać, dlaczego tak ci zależy na jej utracie?
- Możesz, ale nie mam zamiaru ci odpowiedzieć.
- Nie? W takim razie nie licz na moją pomoc.
Odwracał się już, gdy Petrę ogarnął nagły strach.
- Zapłacę pięć tysięcy funtów! - zawołała za nim.
- Dziesięć tysięcy i może zaczniemy rozmawiać - rzucił cicho i odwrócił
się.
R
S
- 6 -
Dziesięć tysięcy. Poczuła ucisk w żołądku. Odziedziczyła po rodzicach
niezły kapitał, ale do ukończenia dwudziestu pięciu lat nie mogła podjąć z konta
tak dużej sumy bez zgody opiekunów. A jednym z nich był jej ojciec chrzestny,
dzięki któremu właśnie tutaj się znalazła.
A więc porażka.
Mężczyzna dochodził już niemal do końca strzeżonej plaży. Jeszcze kilka
sekund i zniknie jej z oczu.
Poczuła gorzki smak klęski i gwałtownie odwróciła się na pięcie.
ROZDZIAŁ DRUGI
Widząc Petrę po raz pierwszy, można by sądzić, że jest Hiszpanką albo
Włoszką. Miała ciemną karnację, bujne ciemnobrązowe włosy i szlachetne rysy.
Zielone oczy i wąski nos oraz namiętna i spontaniczna natura zdradzały, że
płynęła w niej krew Celtów, odziedziczona po irlandzkich przodkach ze strony
ojca. Matka Petry pochodziła z plemienia Beduinów.
Petra poczuła, jak powiew wiatru unosi jej włosy. Chłód przyprawił ją o
gęsią skórkę. Nagle jednak przeszył ją nieprzyjemny dreszcz, gdyż poczuła na
swoim ramieniu ucisk silnej dłoni.
- Zgoda, pięć tysięcy i powód - usłyszała znajomy już głos.
Wrócił! Petra nie wiedziała, czy się cieszyć, czy bać.
- Żadnego targowania! - ostrzegł. - Pięć tysięcy i wyjaśnisz mi, o co
chodzi albo nic z tego.
Petrze zaschło w gardle. Nie chciała mu powiedzieć, ale czy miała inne
wyjście? A poza tym, komu to mogło zaszkodzić?
- Dobrze.
Dlaczego jej głos tak drżał? Chyba nie dlatego, że wciąż trzymał dłoń na
jej ramieniu?
R
S
- 7 -
- Drżysz - stwierdził, ale zbieżność ich myśli ją zaskoczyła. - To ze
strachu czy z podniecenia?
Petra odsunęła się.
- Po prostu mi zimno, nic więcej.
- Naturalnie - przyznał z krzywym uśmieszkiem. - Więc chcesz, żebym
publicznie się do ciebie zalecał, a potem cię uwiódł, czy tak? Dlaczego?
Powiedz wreszcie!
- To długa i skomplikowana historia - zaczęła wymijająco Petra.
- Więc im szybciej zaczniesz, tym lepiej.
Na chwilę przymknęła oczy, starając się skupić.
- Mój ojciec był amerykańskim dyplomatą. Poznał moją matkę w Zwanie,
kiedy był tutaj na placówce. Zakochali się w sobie, ale jej ojciec, a mój dziadek,
był przeciwny małżeństwu. Miał w stosunku do mojej mamy inne plany.
Uważał, że obowiązkiem córki jest włączyć się w budowanie rodzinnego impe-
rium - Petra przerwała, usłyszawszy gniew i gorycz we własnym głosie. Były
wynikiem nie tylko cierpień jej matki, o których nie była w stanie zapomnieć,
ale także jej własnych przeżyć z ostatnich tygodni. - Moja matka wyjechała z
moim ojcem, a wtedy dziadek wyparł się jej. Zabronił też braciom i ich
rodzinom utrzymywać z nią jakiekolwiek kontakty. Mimo to mama mi o nim
opowiadała. To, co jej zrobił, było okrutne! Moi rodzice byli razem bardzo
szczęśliwi, ale, niestety, zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miałam
siedemnaście lat. Wtedy wyjechałam do Anglii, do mojego ojca chrzestnego,
który podobnie jak mój tata jest dyplomatą. Zresztą poznali się właśnie w
Zuranie. Wszystko układało się dobrze. Skończyłam studia i zaczęłam
podróżować z moim opiekunem. Podjęłam pracę dla organizacji zajmującej się
pomocą humanitarną i zamierzałam... zamierzam zacząć studia podyplomowe.
Ale kilka tygodni temu jeden z moich wujów przyjechał do Londynu i nawiązał
kontakt z moim chrzestnym. Powiedział mu, że dziadek pragnie się ze mną
zobaczyć. Chciał, żebym przyjechała do Zuranu. Ja nie chciałam mieć z nim nic
R
S
- 8 -
wspólnego po tym, jak bardzo skrzywdził moją matkę. Nigdy nie straciła
nadziei, że kiedyś jej wybaczy, że odpowie na któryś jej list, że przyjmie
wyciągniętą dłoń, ale tak się nie stało. Nikt z rodziny matki nie przyjechał na
pogrzeb. Na pewno dziadek im zabronił! - W oczach Petry pojawiły się łzy, ale
udało jej się opanować wzruszenie. - Mój chrzestny błagał mnie, żebym się
zastanowiła. Powiedział, że rodzice na pewno pragnęliby, żeby rodzina się
pogodziła. Powiedział też, że mój dziadek był jednym z głównych akcjonariuszy
tego kompleksu hotelowego i zasugerował, że moglibyśmy się spotkać właśnie
tutaj, żeby mieć kilka dni na wzajemne poznanie. Chciałam odmówić, ale... -
Petra pokręciła głową - przypomniałam sobie mamę. Pomyślałam, że chciałaby,
żebym przyjechała. Gdybym jednak wtedy znała prawdziwy powód, dla którego
mnie tu sprowadzono...
- Prawdziwy powód? - Jego głos zabrzmiał jakoś dziwnie.
- Tak, prawdziwy powód. W dniu naszego spotkania wuj z żoną
odwiedzili nas w hotelu. Przyszedł też mój kuzyn, Saud. Ma dopiero piętnaście
lat... Powiedzieli nam, że dziadek nie czuje się dobrze, że ma poważne kłopoty
w sercem i lekarz zabronił mu wychodzić oraz zakazał wszelkich wzruszeń.
Uwierzyłam im. Ale później, kiedy zostaliśmy sami z Saudem, chłopak się
wygadał. Zresztą okazało się, że nie podejrzewał nawet, że ja o niczym nie
wiem! - Petra pokręciła głową, a jej głos zaczął drżeć. - Dziadkowi bynajmniej
nie chodziło tylko o to, by mnie poznać i położyć kres rodzinnym waśniom. Ma
zamiar wydać mnie za mąż za jednego ze swoich wspólników! I w dodatku mój
chrzestny uważa, że to dobry pomysł, co mi się w głowie nie mieści. Na
początku starał się udawać, że źle zinterpretowałam słowa Sauda, ale okazało
się, że ten układ przypadł mu do gustu. Teraz jest gdzieś na Dalekim
Wschodzie, oczywiście w misji dyplomatycznej i nie mogę się z nim skontak-
tować, a w dodatku zabrał ze sobą mój paszport! „Tylko poznaj tego faceta,
Petro, nic nie tracisz. Kto wie, może akurat ci się spodoba? - Petra doskonale
R
S
- 9 -
naśladowała angielski akcent swego chrzestnego. - Spójrz na brytyjską
arystokrację. Wszystkie małżeństwa zostały wcześniej przez kogoś skojarzone i,
generalnie rzecz biorąc, udały się nie najgorzej. Wszystkie te gadki o miłości...
Wiesz, miłość nie zawsze wystarcza. Złoto do złota, jak mawiają niektórzy. A z
tego, co słyszałem od twojego wuja, szejk Rashid ma z tobą wiele wspólnego.
Łączy was pochodzenie, jest związany z dyplomacją. A premier... bardzo lubi
takie sprawy. Zresztą słyszałem też tu i ówdzie, że Biały Dom popiera wasz
związek bez zastrzeżeń".
- Twój dziadek chce cię wydać za mężczyznę, który jest jego rodakiem i
wspólnikiem w interesach po to, żeby zrobić sobie reklamę w kręgach dyploma-
cji? O to chodzi? - przerwał jej wywody. Petra wyczuła niedowierzanie w jego
głosie.
- Mój chrzestny chciałby, bym uwierzyła, że chodzi tylko o to, ale sprawa
nie jest tak prosta. Z rozmowy z Saudem dowiedziałam się, że dziadek chce
mnie wydać za tego szejka, gdyż prócz tego, że jest współwłaścicielem hotelu,
w którym się znajdujemy, ma również doskonałe koneksje. Jest spokrewniony z
tutejszą rodziną królewską! Niegdyś moja matka miała wyjść za królewskiego
kuzyna w drugiej linii, oczywiście takie były plany, zanim poznała mego ojca.
Dziadek uważał to za wielki zaszczyt i oczywiście za doskonały interes. W jego
mniemaniu najwyraźniej powinnam zapłacić za to, co stracił, nie wydawszy za
mąż mojej mamy zgodnie ze swoją wolą!
- Czy twoje pochodzenie przeszkadza ci w życiu? - wtrącił ni stąd ni
zowąd instruktor.
- Czy przeszkadza? - To pytanie nieco zbiło Petrę z tropu. - Nie. A
powinno? Jestem dumna z tego, że jestem owocem miłości. I cieszę się z tego,
że jestem sobą.
- Źle mnie zrozumiałaś. Chodzi mi o tę dziwną mieszankę północnego
chłodu z upałem pustyni, angielską flegmę zmieszaną z gorącą krwią Beduinów,
potrzebę zapuszczenia gdzieś korzeni wraz z tęsknotą za koczowniczym życiem.
R
S
- 10 -
Nigdy nie czujesz się rozdarta, ciągnięta w przeciwne strony przez zupełnie
odmienne kultury? Jesteś częścią ich obydwu, a zarazem nie należysz do żadnej
z nich.
Jego słowa tak dokładnie opisywały uczucia, które od dawna nią targały,
że Petra wpadła w osłupienie. Skąd mógł to wiedzieć? Poczuła, że cierpnie jej
skóra, jakby przebywała w obecności siły, której nie była w stanie w pełni
zrozumieć, mogła się jej tylko bać.
- Jestem, jaka jestem - powiedziała zdecydowanie, starając się zignorować
emocje, które w niej niespodziewanie obudził.
- To znaczy jaka?
Z gniewu pociemniało jej w oczach.
- Jestem nowoczesną, niezależną kobietą, która nie pozwoli sobą
manipulować ani wykorzystywać się dla powiększenia majątku jakiegoś starego
intryganta.
Zauważyła, jak instruktor wzrusza ramionami.
- Skoro nie chcesz wyjść za mężczyznę, którego wybrał dla ciebie twój
dziadek, dlaczego po prostu mu o tym nie powiesz?
- To nie takie proste - musiała przyznać. - Oczywiście, powiedziałam
mojemu chrzestnemu, że nie mam zamiaru się zgodzić nawet na spotkanie z tym
mężczyzną, nie wspominając o ślubie. I właśnie wtedy okazało się, że mój
chrzestny musi wyjechać na Daleki Wschód. I zabrał ze sobą mój paszport.
Żebym miała czas na poznanie dziadka i odkrycie bogactwa kultury, z której się
wywodzę - takie powody mi przedstawił - ale wiem, o co tak naprawdę chodzi.
Sądzi, że zostawiając mnie tu na pastwę dziadka, będzie w stanie skłonić mnie
do zrobienia tego, co jest dla niego wygodne. W przyszłym roku odchodzi na
emeryturę i na pewno ma nadzieję, że rząd wynagrodzi go za osiągnięcia,
włączając w nie umocnienie kontaktów z królestwem Zuranu, dostanie tytuł
lorda i odpowiednie przywileje. A co jeszcze pogarsza sytuację, i czego
dowiedziałam się z rozmowy z kuzynem, to moja tutejsza rodzina jest głęboko
R
S
- 11 -
przekonana, że powinnam być zachwycona, że ten... szejk... w ogóle chce wziąć
pod uwagę małżeństwo ze mną.
- Ludzie z pewną pozycją społeczną rzeczywiście zwykle szukają
partnerów wśród osób o podobnej pozycji - stwierdził chłodno. - Rozumiem
motywy postępowania twojego dziadka, ale co z twoim ewentualnym
narzeczonym? Dlaczego ten...
- To szejk Rashid - podpowiedziała mu Petra grobowym głosem. - Ten
sam, o którym słyszałam, że... nie pochwala twoich znajomości z mieszkankami
tego hotelu.
Spojrzał na nią tak, że Petra natychmiast pospieszyła z wyjaśnieniami.
- Niechcący podsłuchałam rozmowę dwóch kobiet w hotelowym barze... -
przerwała i powróciła do tematu: - A co do powodów, dla których szejk mógłby
chcieć się ze mną ożenić, równie dobrze mógłbyś jego o to zapytać.
Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka mamy ze sobą coś wspólnego - oboje
pochodzimy z mieszanych rodzin, tyle że w jego przypadku to zdaje się ojciec
pochodził z Zuranu, a nie matka. Co więcej, rodzina królewska patrzy na ten
związek przychylnie. Mój chrzestny twierdzi, że będzie obrazą rodziny
królewskiej, jeżeli szejk nie zgodzi się na małżeństwo, które król już
zaaprobował, a jeszcze większą obrazą dla mojej rodziny, jeżeli on mnie odtrąci.
Znam jednak wystarczająco kulturę Zuranu, by wiedzieć, że odmowa po
rozpoczęciu negocjacji ślubnych byłaby niewybaczalna, ale gdyby istniały uza-
sadnione wątpliwości co do mojej reputacji, szejk mógłby odmówić wzięcia
mnie za żonę bez skazy na swym honorze.
- Strasznie dużo w tym wszystkim domysłów i przypuszczeń.
- Chcesz mi powiedzieć, że wszystko to wytwór mojej wyobraźni? W
takim razie nie ma sensu, byśmy nawzajem zabierali sobie czas! - wykrzyknęła.
- Spokojnie! Rozumiem, że masz swoje powody, ale dlaczego wybrałaś
właśnie mnie?
Petra wzruszyła ramionami.
R
S
- 12 -
- Jak ci mówiłam, podsłuchałam rozmowę w barze. Wynikało z niej, że...
- Że co?
- Że masz opinię bawidamka i że świadczysz różne przysługi klientkom
hotelu. Do tego stopnia, że już raz dostałeś naganę od... szejka Rashida i o mało
nie straciłeś pracy! Nie wiem, jak kobiety mogą tak się poniżać! Nie zgadzam na
małżeństwo z przymusu, ale nigdy nie złamałabym zasad dla byle flirtu!
Nagle, mimo ciemności, zdała sobie sprawę, że mężczyzna nie spuszcza z
niej wzroku.
- Rozumiem... Więc nie chcesz małżeństwa z rozsądku i nie interesują cię
byle flirty. W takim razie czego chcesz?
- Niczego! To znaczy nie chcę niczego, póki nie spotkam mężczyzny,
który...
- Który spełni twoje niezwykle wysokie wymagania? - zakpił.
- Jestem w stanie mówić sama za siebie. Dopóki nie spotkam mężczyzny,
którego pokocham i będę szanować i chcieć... zaangażować się... na wszystkie
sposoby. Takie było małżeństwo moich rodziców - dodała z przekonaniem - i
tego pragnę dla siebie, a potem dla moich dzieci.
- Chcesz niemało, szczególnie w tych czasach.
- Może i tak, ale myślę, że warto czekać.
- Nie boisz się, że gdy wreszcie spotkasz mężczyznę, który spełni te
wymagania, może go odstraszyć twoja reputacja?
- Nie. Bo wiem, że jeżeli mnie pokocha, to będzie również mnie
akceptował oraz znał i dzielił wartości, którymi kieruję się w życiu. Poza tym... -
urwała, bo uświadomiła sobie, że jest o krok od przyznania się, że nie spotkała
dotąd nikogo godnego swej miłości, i w swoim czasie jej dziewictwo
poświadczy o uczciwości. - Dlaczego właściwie mnie o to pytasz? - dodała
zdziwiona.
- Bez powodu. Więc oferujesz mi pięć tysięcy funtów za to, bym się za
tobą publicznie uganiał, uwiódł cię i zrujnował ci reputację.
R
S
- 13 -
- Żebyś udawał - poprawiła go natychmiast.
- O co ci chodzi? Czyżby ogarnęły cię jakieś wątpliwości?
- Oczywiście, że nie! - zaprzeczyła urażona. - Co ty wyrabiasz?! -
wykrzyknęła, gdyż nagle wziął ją w ramiona.
Zapach jego ciepłej skóry przypominał woń rozgrzanego piasku pustyni i
ciało Petry zadrżało w bezwiednej reakcji na jego męskość. Instruktor powoli
opuścił głowę.
- Więc dobiliśmy targu! - wyszeptał prosto w jej twarz. - A teraz musimy
go przypieczętować. Wśród Beduinów umowy pieczętowano krwią. Czy chcesz,
bym nakłuł twoją rękę i pozwolił twojej krwi zmieszać się z moją, czy też to
wystarczy?
Zanim Petra zdążyła zaprotestować, jego usta przywarły do jej warg.
„O, tak, miałam rację" - przemknęło jej przez głowę. Był równie szybki i
śmiertelnie niebezpieczny jak drapieżnik...
Jej ciało bezwolnie poddało się zniewalającemu pocałunkowi. Skóra jego
twarzy była lekko szorstka i Petra musiała się powstrzymywać, by jej nie do-
tknąć. Wstyd było nawet o tym myśleć, ale gdy przestawał ją całować, usta
Petry nadal pragnęły tego kontaktu. Ogarnęła ją panika i zanim zdążyła się zre-
flektować, ugryzła go w wargę.
Poczuła na języku smak krwi i zamarła.
- Więc jednak wolisz przypieczętować umowę krwią? Jest w tobie więcej
z dziecka pustyni, niż myślałem.
Zanim zdołała się poruszyć, jego usta znów dotknęły, a raczej przywarły
do jej warg z siłą, jakiej nigdy dotąd nie zaznała. Poczuła siłę pustynnej burzy w
biciu własnego serca i niemiłosiernie palące ciepło w miejscu, w którym
spoczęła jego dłoń.
Nagle wypuścił ją z objęć i uniósł głowę. Po raz pierwszy Petra miała
okazję dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Jego oczy nie były brązowe, jak
sobie wyobrażała, lecz chłodne i szare jak stal.
R
S
- 14 -
- Petro, zarezerwowaliśmy dla ciebie całe przedpołudnie. Może masz
ochotę pójść na zakupy? Niedaleko jest ekskluzywne centrum handlowe z kilko-
ma świetnymi butikami i...
Petra miała ogromne trudności ze skupieniem się na tych słowach.
Ciotka zadzwoniła do niej poprzedniego wieczora, proponując, że pokaże
jej miasto i zabierze na zakupy. Niezależnie od tego, co myślała o swoim
dziadku, Petra nie była w stanie wyzbyć się sympatii dla żony swojego wuja,
nawet mimo rozmowy, jaką przeprowadziła z nią w dzień wyjazdu jej ojca
chrzestnego.
- Twój dziadek rozumie, że musisz czuć się rozczarowana, iż z powodu
zakazu lekarza jak dotąd nie był w stanie się z tobą spotkać. Dlatego poprosił...
przyjaciela rodziny... i jednocześnie jednego ze wspólników, aby pokazał ci
kompleks hotelowy i główne atrakcje turystyczne kraju. Spodoba ci się ten
Rashid. To czarujący mężczyzna o doskonałych manierach.
Petra o mało nie wykrzyczała, że dzięki Saudowi doskonale wie, kim jest
Rashid.
Przez całą noc nie zmrużyła oka, nieskończoną ilość razy odtwarzając w
pamięci tych kilka chwil na plaży i zastanawiając się, jak mogła pozwolić, by
się to stało. W końcu, nad ranem, zasnęła kamiennym snem.
Zmęczenie i stres sprawiły, że wzdrygała się z powodu każdego
niespodziewanego szmeru i zakupy były ostatnią rzeczą, na która miała w tej
chwili ochotę. Poza tym, co cię stanie, jeżeli on będzie chciał się z nią
skontaktować? A może czeka, aż Petra znowu pojawi się na plaży i rzuci się w
jego ramiona tak jak inne kobiety? Na tę myśl ogarnęły ją mdłości. Nie, umówili
się przecież, że to on będzie starał się ją uwieść.
Uwieść. Nagle przeszedł ją dreszcz i ciotka z troską w głosie zapytała, czy
nie jest jej zimno.
- Zimno? Przecież jest prawie trzydzieści stopni - Petra roześmiała się.
R
S
- 15 -
- Twój dziadek ma nadzieję, że już za kilka dni pozwolą mu się z tobą
zobaczyć. Bardzo mu zależy na tym spotkaniu, Petro. Ciągle pyta, czy jesteś
podobna do matki...
Petra postanowiła nie dać się zwieść słowom niedawno poznanej ciotki.
- Jeżeli naprawdę chciał wiedzieć, mógł to sprawdzić dawno temu, kiedy
moja mama jeszcze żyła.
Miała wielką ochotę powiedzieć ciotce, że wie, dlaczego znalazła się w
Zuranie, ale nie chciała wpakować w kłopoty piętnastoletniego kuzyna.
- Jak ci się podoba hotel? - ciotka zmieniła temat.
Petra miała ochotę pokaprysić tylko po to, żeby zagrać jej na nerwach, ale
w końcu jej wrodzona szczerość zwyciężyła.
- Jest... Zapiera dech w piersiach - przyznała. - Naturalnie nie zwiedziłam
jeszcze wszystkiego. W końcu to prawie małe miasto. Ale sądząc po tym, co już
widziałam...
Szczególnie spodobała jej się tradycyjna architektura zarówno samego
hotelu, jak i otaczających go domów do wynajęcia, zbudowanych dokoła
kwadratowego dziedzińca pełnego aromatycznych kwiatów i drzew owocowych
z fantastyczną fontanną w centrum. Szmer wody w fontannach przywodził
Petrze na myśl mauretańskie pałace w południowej Hiszpanii i wizerunki
arabskich pałaców, które pokazywała jej w dzieciństwie matka.
- Musisz to powiedzieć Rashidowi, gdy go poznasz. Chociaż, niestety,
może go tu nie być przez kilka dni. Dzisiaj rano przesłał twojemu dziadkowi
wiadomość, że musi wyjechać w interesach na prośbę rodziny królewskiej...
Chodzi o projekt na pustyni.
- To on pracuje? - Petra nawet nie starała się ukryć zdziwienia.
Z tego, co mówił Saud, wynikało, że jej ewentualny narzeczony jest tak
bogaty i dobrze skoligacony, że pewnie nie zwykł zajmować się czymś takim
jak codzienna praca.
R
S
- 16 -
- O, tak - zapewniła ją ciotka. - Prócz tego, że ma duży pakiet akcji tego
kompleksu hotelowego, to sam go zaprojektował. Jest wziętym architektem.
Studiował w Anglii. Jego matka chciała, żeby tam się kształcił i mimo że
wcześnie zmarła, uszanowano jej wolę.
Architekt! Petra zmarszczyła czoło, ale nie miała zamiaru okazać
zainteresowania mężczyzną, którego już skazała na przegraną.
- Wygląda na to, że jest bardzo zajęty - powiedziała ciotce. - Naprawdę
nie ma potrzeby, by sam mnie oprowadzał. Doskonale sobie poradzę.
- Nie. To zdecydowanie niewskazane.
- Nie? Więc może Saud mógłby mi towarzyszyć?
- Nie... nie! Rashid będzie najlepszym przewodnikiem. W końcu to on
projektował ten hotel i jest w stanie odpowiedzieć na wszelkie twoje pytania.
- A jego żona? - zapytała Petra niewinnie. - Nie będzie miała nic
przeciwko temu, że spędzi cenny wolny czas w moim towarzystwie?
- Nie jest żonaty - natychmiast poinformowała ją ciotka. - Spodoba ci się -
dodała. - Macie wiele wspólnego i...
Nagle zadzwonił jej telefon komórkowy. Ciotka po kilku zdaniach
wypowiedzianych po arabsku nagle zmieniła wyraz twarzy.
- Co się stało? - zapytała Petra, gdy tylko rozmowa się skończyła. - Czy
chodzi o mojego dziadka?
Wściekła na siebie za tę utratę obojętności i za okazaną troskę, Petra
przygryzła wargę i umilkła.
- Dzwonił twój wujek. Z dziadkiem jest trochę gorzej. Wiedział, że musi
odpoczywać, ale nie chciał słuchać lekarzy! Przepraszam cię, muszę
natychmiast wracać do domu.
Przez chwilę miała ochotę poprosić, by ciotka wzięła ją ze sobą i
pozwoliła zobaczyć dziadka, jej najbliższego krewnego, ale szybko stłumiła te
niepożądane uczucia. Dziadek nic dla niej nie znaczył. Przecież ona dla niego
R
S
- 17 -
tyle lat była nikim. Nie powinna zapominać o przeszłości swojej rodziny i o pla-
nach, jakie dziadek wiązał z jej osobą.
Nie, z całą pewnością nie będzie prosić o spotkanie. Jej matka prosiła i
błagała, i mimo to została odtrącona. Nie pozwoli, by dziadek potraktował ją w
ten sam sposób!
Petra wysiadła z taksówki i weszła do hotelu. Przed nią był cały dzień i
mnóstwo interesujących rzeczy do zrobienia.
Hotel miał własny plac targowy pełen towarów, które wyrabiano na
miejscu i sprzedawano. Gdyby znudził jej się targ, mogła wybrać się na
przejażdżkę gondolą wzdłuż specjalnie zbudowanych kanałów lub
pospacerować po pełnych kwiatów ogrodach, albo ochłodzić się w jednym z
basenów czy też skorzystać z należącej do hotelu plaży.
Aby dostać się do basenów i plaży należało przejść przez specjalnie
zbudowaną jaskinię pod holem hotelu. Jak wkrótce odkryła Petra, na jedno jej
skinienie, zawsze pod ręką był ktoś z obsługi, by ustawić leżak i parasol na
wybranym miejscu i zawołać kelnera na wypadek, gdyby miała ochotę na coś do
picia.
Nic, czego gość mógłby potrzebować, niezależnie od ceny i oczekiwań,
nie zostało przeoczone. Petra przemierzyła już cały świat, podróżując najpierw z
rodzicami, a potem ze swoim ojcem chrzestnym lub samodzielnie, ale jak dotąd
nie była w miejscu, gdzie potrzeby turysty byłyby zaspokajane tak absolutnie i z
tak wielkim entuzjazmem jak tutaj.
Tyle że ona nie była właściwie turystką, chociaż przyjaciółki w Londynie
uznały za konieczne zaciągnięcie jej przed wyjazdem do kilku najlepszych
butików i wyposażenie w odpowiednio elegancką garderobę.
Z wrodzonej skromności oraz mając na uwadze kulturę kraju, do którego
się udawała, Petra od razu odrzuciła co bardziej ekstrawaganckie propozycje,
choć, jak zauważyła, inne turystki bynajmniej nie miały takich skrupułów.
R
S
- 18 -
Przypomniała sobie, jak koleżanki próbowały ją przekonać do zakupu
wykończonego frędzlami topu i jedwabnych spodni, które nie zakrywały pępka,
twierdząc pół żartem, że jest to doskonały strój na wyjazd do kraju, gdzie
najpopularniejszą rozrywką jest taniec brzucha.
Petra uśmiechnęła się jeszcze szerzej, dotykając swojego pępka. Pod
ubraniem ukrywał się maleńki brylant w pępku, który dała sobie założyć na
kilka dni przed wyjazdem. Nikt, nawet jej najlepsze przyjaciółki, nie wiedział o
tym drobnym znaku buntu dokładnie w dniu, gdy jej chrzestnemu udało się ją w
końcu przekonać do wyjazdu do Zuranu.
Nagle jej myśli powróciły do dziadka. Jak poważna mogła być ta choroba
serca? Wujek wydawał się bardzo spokojny, gdy o niej mówił, być może nie
było się czym przejmować.
A może był aż tak chory, jak uważała ciotka? A może był to spisek,
mający na celu wywarcie na niej silniejszej presji? Petra była zdecydowana ani
na centymetr nie ustąpić despocie, który przysporzył jej matce tak wielu
cierpień. Była też przekonana, że bawi się z nią w kotka i myszkę,
wykorzystując rzekomą chorobę jako środek do utrzymania jej w niewiedzy co
do prawdziwych zamierzeń. Oczywiście, tego rodzaju manipulacje przyczyniły
się tylko do wzmożenia wrogości. Ale jeśli się myliła? Jeżeli dziadek naprawdę
był ciężko chory?
Chociaż nie mogła się nie poddać ciepłej atmosferze powitania przez wuja
i ciotkę oraz trosce o to, by nie czuła się zbyt rozczarowana niemożnością wy-
tęsknionego, jak sądzili, spotkania z dziadkiem, jego intrygi sprawiły, że
antypatia Petry w stosunku do głowy rodziny rosła z każdą chwilą.
Miała prawo mu nie ufać. Ale dlaczego, w takim razie, czuła się
porzucona i odtrącona, nie mogąc stanąć w kręgu tych, którzy troszczyli się o
jego zdrowie? Dlaczego tak bardzo zależało jej na tym, by wiedzieć, co się
właściwie z nim dzieje? Czemu odczuwała ten dziwny ból?
R
S
- 19 -
Wuj lub ciotka zadzwoniliby do hotelu, gdyby uznali, że jest to konieczne
- tego była pewna. Ale to nie to samo, co przebywanie z nimi, udział we
wszystkich wydarzeniach i pełna akceptacja.
Petra nie znała trójpokoleniowej rodziny pogodnie rozmawiającej ze sobą
i poczuła ukłucie w sercu. Musi wyzbyć się tych niepotrzebnych emocji. Przy-
pomniała sobie nagle, jak czuła się jako dziecko, widząc cierpienie matki, a nie
mogła mu zaradzić. Zazdrościła innym dzieciom, które często rozmawiały o
swoich ukochanych babciach i dziadkach.
„Pozwalasz emocjom wziąć górę nad rozsądkiem" - ostrzegła sama siebie.
Dziadek sprowadził ją tu w jednym celu. Była dla niego pionkiem w grze.
Petra skierowała się do windy. Miała ochotę odpocząć przez chwilę w
swoim pokoju i zdecydować, co zrobić z resztą dnia. Krewni zarezerwowali dla
niej elegancki i luksusowy apartament, wystarczająco duży dla kilkuosobowej
rodziny. Miał przestronną łazienkę z największą kabiną prysznicową, jaką
kiedykolwiek widziała, wannę z hydromasażem, osobną garderobę, największe
łóżko, w jakim zdarzyło jej się spać i taras z widokiem na ogrody.
Weszła do apartamentu i położyła torebkę na stoliku, po czym spojrzała w
lustro i zamarła, gdyż zobaczyła w nim odbicie łóżka - a przede wszystkim
leżącego na nim mężczyzny, jej „wspólnika w interesach". Leżał z rękami za
głową, przyglądając jej się, i nie miał na sobie niczego prócz ręcznika zamotane-
go na biodrach! Jego wilgotna skóra świadczyła, że musiał przed chwilą wziąć
prysznic... w jej łazience!
Petra nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jej apartament, jak wszystkie
na tym piętrze oraz piętro wyżej należące do właścicieli, był dostępny tylko dla
mieszkańców, a wejście do windy wymagało użycia specjalnej karty
magnetycznej!
„Ale dla niego nie ma rzeczy niemożliwych" - pomyślała Petra.
Jak w transie patrzyła, jak wstaje. Gdyby ten ręcznik zsunął się nieco...
R
S
- 20 -
Oblizała usta i nagle uświadomiła sobie, że na jego wardze widać ślad po
skaleczeniu. Wpatrywała się w to miejsce jak zahipnotyzowana...
Czy ktoś wyłączył klimatyzację? Nagle zrobiło jej się gorąco...
Skierował się w jej stronę i za kilka sekund... instynktownie zrobiła krok
w tył.
ROZDZIAŁ TRZECI
Petra usłyszała własny pełen strachu głos:
- Co ty tu robisz?
Mogłaby przysiąc, że jej zdenerwowanie bardzo go bawiło.
- Czekam na ciebie, oczywiście.
- Tutaj... i... w takim stroju? A gdybym nie była sama? Gdyby przyszła ze
mną moja ciotka?
Wzruszył ramionami.
- Osiągnęłabyś to, o co ci chodzi, prawda? Poza tym musimy
porozmawiać, a mnie potrzebny był prysznic, więc uznałem, że najlepiej
załatwić obie te sprawy za jednym razem.
Sprawiał wrażenie tak zadomowionego w jej apartamencie, że Petra
poczuła się tak, jakby to ona wpadła do niego nie w porę. Nie miała nawet
zamiaru pytać, jak udało mu się dostać do środka.
- Mogłeś się wykąpać w swoim mieszkaniu. A na rozmowę miałam
zamiar później zejść na plażę.
- Później byłoby za późno - powiedział. - Dzisiaj mam wolne popołudnie.
A co do mojego mieszkania, to naprawdę myślisz, że personel dysponuje takimi
wygodami jak goście?
R
S
- 21 -
Petrze zaschło w gardle. Starała się przekonać samą siebie, że bynajmniej
nie z powodu wizji jego nagiego, opalonego ciała omywanego strumieniami
wody.
- Jak mnie znalazłeś? Przecież nawet ci się nie przedstawiłam. Ty zresztą
też nie.
- To nie było trudne. Twój dziadek jest tu bardzo znaną osobą.
- Znasz go? - Petra szeroko otwarła oczy.
- Czy sądzisz, że sezonowy pracownik może znać milionera?
- A jak ty się nazywasz? - Petra przypomniała sobie, że dotąd o to nie
spytała.
Czy tylko jej się zdawało, czy też odpowiedź zajęła mu więcej czasu, niż
było to konieczne?
- Blaize.
- Blaize?
- Coś nie tak?
- Nie, ale myślałam, że pochodzisz z południa Europy, z Włoch albo
Hiszpanii... może z Grecji. Ale twoje imię...
- Moja matka pochodziła z Kornwalii - wyjaśnił rzeczowo.
- Z Kornwalii?
- Owszem. I według niej, moi przodkowie zajmowali się okradaniem
wraków statków.
„Okradanie wraków". Cóż, to po części mogło wyjaśniać jego wygląd i tę
drapieżność, jaką odczuwała.
- Skoro już przebrnęliśmy przez ceremonie wstępne, może zajęlibyśmy
się sprawami praktycznymi. Ten twój plan...
- Nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać - przerwała mu Petra. - Proszę,
ubierz się i wyjdź.
Czuła się coraz bardziej zmieszana z powodu wrażenia, jakie wywarła na
niej jego śmiałość.
R
S
- 22 -
- O co chodzi? Czyżbyś zmieniła zdanie? Może twoim krewnym udało się
ciebie przekonać, żebyś rozważyła propozycję małżeństwa? W końcu w życiu
zdarzają się o wiele gorsze nieszczęścia niż ślub z milionerem...
- Nie w moim przypadku. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie nic
gorszego niż... małżeństwo bez miłości.
- Czy kiedykolwiek byłaś zakochana? - zapytał Blaize, po czym sam sobie
odpowiedział: - Nie, oczywiście, że nie. W przeciwnym razie...
Dziwny błysk w jego oczach sprawił, że serce Petry przyspieszyło.
- Czy byłam zakochana, czy nie, to nie ma nic do rzeczy.
- Kiedy masz zostać przedstawiona Rashidowi?
- N...nie wiem! W tej chwili nie powinnam nawet wiedzieć o planach
mojego dziadka. Ciotka wspomniała kilkakrotnie o Rashidzie, ale udawała, że to
przyjaciel rodziny, który obiecał mnie oprowadzić po hotelu i okolicy, ale...
Blaize spojrzał na nią pytająco.
- Zdaje się, że nie tylko jest współwłaścicielem, ale też pomógł
projektować ten hotel. Według mojej ciotki, jest z wykształcenia architektem.
- I kiedy ma cię oprowadzić? Petra wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Ciotka powiedziała, że szejk Rashid musiał wyjechać w
interesach.
- A ty na pewno masz nadzieję, że, zanim wróci, twoja reputacja zostanie
wystarczająco nadszarpnięta, by nie chciał cię wziąć za żonę. Jeżeli tak, to
musimy od razu wziąć się do roboty - stwierdził, nie czekając na jej odpowiedź.
- Dzisiejszego wieczora wszyscy liczący się mieszkańcy Zuranu pokażą się w
restauracji The Venue, tutaj w hotelu. Szef kuchni jest uważany za jednego z
najlepszych w świecie, poza tym restauracja ma osobny salon przeznaczony do
tańca. Myślę, że to doskonały moment na nasz pierwszy publiczny występ.
Obowiązują stroje wieczorowe i zaproszenia, ale dla ciebie, takiego gościa w
hotelu, nie będzie to żadnym problemem.
- To nie wygląda na tanią imprezę. - W Petrze obudziły się wątpliwości.
R
S
- 23 -
- Nie jest - przyznał jej rację. - Ale to chyba nie stanowi przeszkody?
Powiedziałaś mi, że twoi krewni zaprosili cię tutaj, więc możesz poprosić, żeby
rachunek za kolację doliczono do opłaty za apartament...
- Nie! Nie mogę tego zrobić. - Petra nie była w stanie ukryć niesmaku.
Blaize'a najwyraźniej to rozbawiło.
- Dlaczego nie? Przecież musisz coś jeść.
- Owszem, ale nie mogę oczekiwać, że moi krewni będą płacić za... -
Zamilkła, szukając odpowiedniego słowa.
Blaize wzruszył ramionami.
- Albo mówiłaś poważnie o twoich zamierzeniach, albo był to tylko
dziecinny pomysł, którego teraz żałujesz. Jeżeli tak, nie marnujmy dłużej cza-
su...
- Mówiłam poważnie - przerwała mu Petra.
- W porządku. Tutaj jada się późno, więc będę na ciebie czekał w holu o
wpół do dziesiątej, chyba że chcesz, żebym przyszedł po ciebie nieco wcześniej
do pokoju, co umożliwiłoby nam...
- Nie! - wykrzyknęła i zarumieniła się na widok jego rozbawionej miny.
- Wyglądasz jak niewinna dziewica, której złożono niestosowną
propozycję. Jesteś jeszcze dziewicą?
- Nie masz prawa stawiać mi tego rodzaju pytań - zaprotestowała, patrząc
mu prosto w oczy.
- Kto by pomyślał! - Blaize roześmiał się. - Teraz mnie naprawdę
zaskoczyłaś! Niewinna dziewica, która chce uchodzić za doświadczoną i
liberalną. Ty chyba rzeczywiście nie chcesz tego ślubu, co?
- Powiedziałam ci już, że nie mam zamiaru rozmawiać o... moim
prywatnym życiu...
- Mimo to oczekujesz ode mnie, że przekonam innych, iż jestem
nieodłączną częścią twojego prywatnego życia?
Jak śmiał?
R
S
Penny Jordan Dziewczyna szejka
- 1 - ROZDZIAŁ PIERWSZY - Przyjrzałaś się temu przystojniakowi, który uczy windsurfingu? - Ze szczegółami! Jest lepszy, niż mówiłaś. Po pracy ma wpaść do mojego pokoju, ale musi być ostrożny. Dostał już nieraz naganę od szejka Rashida, współwłaściciela hotelu, za zbytnie spoufalanie się z gośćmi. - A ty mu pozwoliłaś na spoufalenie? - Nawet na więcej. Petra siedziała pod parasolem w barze urządzonym na dachu restauracji i nie była w stanie nie słyszeć rozmowy prowadzonej za jej plecami. Kobiety oddaliły się w końcu, nie przestając omawiać męskich walorów instruktora windsurfingu. Nieświadomie podpowiedziały rozwiązanie problemu, który nurtował Petrę przez ostatnie dwa dni. Gdy tylko odeszły, Petra wstała i gestem przywołała kelnera. - Przepraszam, czy może mi pan powiedzieć, gdzie znajdę nauczyciela windsurfingu? - zapytała. Pół godziny później Petra odpoczywała na leżaku ustawionym przez obsługę tak, by miała najlepszy widok na sztucznie stworzoną zatokę, w której goście mogli uprawiać sporty wodne, oraz na instruktora, o którym słyszała tak entuzjastyczne opinie. Musiała przyznać, że nie było w nich cienia przesady! Widok przystojnych i wysportowanych mężczyzn nie był dla Petry niczym wyjątkowym. Ukończyła szkołę w Stanach Zjednoczonych, a kiedy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, wraz z ojcem chrzestnym, brytyjskim dyplomatą, zaczęła podróżować po Europie. Spędziła też jakiś czas w Australii, gdzie poznała opalonego muskularnego macho, który uważał, że Bóg zesłał go na świat jako prezent dla kobiet. R S
- 2 - Obserwowany instruktor rzeczywiście idealnie pasował do opisu. „Bez trudu mógłby dostać pracę jako model prezentujący bieliznę" - pomyślała Petra i nagle poczuła falę gorąca, która zupełnie zbiła ją z tropu. Musiała przyznać, że instruktor miał w sobie coś jeszcze. Zbierał właśnie pozostawione na plaży deski. Regulaminowe spodenki hotelowe podkreślały walory jego sylwetki. Ruchy mężczyzny przywodziły jej na myśl polującą panterę - pracował w skupieniu, jakby nie chcąc niepotrzebnie tracić energii. Podejrzewała, że w tej chwili oczy wszystkich kobiet na plaży, zza ciemnych okularów, śledziły tego samego mężczyznę. Być może one też wstrzymywały oddech. Było w nim coś niepokojąco zmysłowego, jakaś niemal hipnotyzująca siła, podniecający powiew niebezpieczeństwa. Tak, dokładnie tego potrzebowała. Im dłużej mu się przyglądała, tym bardziej była pewna. Godzinę później, w drodze do swego luksusowego apartamentu, Petra usilnie starała się wymyślić jakiś plan działania. Hotel, w którym mieszkała, miał najwyższą kategorię. Miał urok mauretańskiego pałacu, a otoczony był przepięknymi ogrodami i ekstrawaganckimi butikami. Sąsiadował nawet ze specjalnie stworzonym, a dokładnie odtworzonym arabskim targowiskiem pełnym najróżniejszych tradycyjnych wyrobów lokalnych twórców. Hotel oferował potrawy ze wszystkich stron świata w aż dwudziestu różnych restauracjach. W tej chwili jedzenie jednak było najmniej ważne. Okno apartamentu Petry wychodziło na plażę. Mogła prowadzić dyskretną obserwację. Interesujący ją instruktor po południu odpłynął gdzieś motorówką, teraz jednak pojawił się znowu na plaży, mimo że słońce już zachodziło i było niemal pusto. Zbierał pozostawione na piasku deski surfingowe. Petra uznała, że to doskonały moment, aby zrobić to, na co czekała, odkąd podsłuchała rozmowę na jego temat. Bała się, że opuści ją odwaga, więc szybko chwyciła żakiet i zbiegła na dół. R S
- 3 - Zrobiło się już niemal ciemno, a chłodny powiew przypomniał, że chociaż w południe temperatura przekraczała dwadzieścia stopni, w tej części świata ciągle jeszcze panowała zima. Petra przestraszyła się, że zeszła na plażę zbyt późno. Rozejrzała się, ale nikogo nie było. Pogrążyła się w myślach i nagłe po- jawienie się obok ciemnej sylwetki przestraszyło ją nie na żarty. Miała przed sobą obiekt swoich westchnień. Stał zaledwie o krok. Instynktownie chciała się odsunąć, ale duma, podobno odziedziczona po dziadku, nie pozwoliła jej na to. Uniosła głowę, wzięła głęboki oddech i zatrzymała wzrok na ustach mężczyzny. Co mówiono o mężczyznach z wydatną dolną wargą? Że są bardzo zmysłowi... i wiedzą, w jaki sposób dotykać kobietę, by sprawić jej największą przyjemność. Petra poczuła lekki zawrót głowy. Przed nią stał wysoki mężczyzna. Czyżby był Włochem? A może Grekiem? Miał bardzo ciemne i gęste włosy i ciemną karnację. Wyglądał fantastycznie w białej koszulce, dżinsach i adidasach. Zapadał zmrok. Zapalały się dekoracyjne lampki. Petra zauważyła błysk w jego oczach. Mężczyzna wyprężył się, jak gdyby coś wzbudziło jego zaintere- sowanie. Pomyślała, że gdyby teraz odwróciła się i uciekła, nieźle by się uśmiał, a potem pewnie by za nią pobiegł. Petra poczuła na sobie jego wzrok przenikający tkaninę ubrań i sięgający do ciała, by poznać każde zaokrąglenie, każdy sekret. Nie była przyzwyczajona do takich spojrzeń i odczuć, i nie wiedziała, jak zareagować. Nagle usłyszała: - Jeżeli przyszła pani na indywidualne lekcje, obawiam się, że jest już za późno. Nie była przygotowana na odmowę. - Nie potrzebuję lekcji - oświadczyła. R S
- 4 - Nauczyła się windsurfingu jako nastolatka. Brała nawet udział w niejednych zawodach. - Czyżby? Czego w takim razie? Petra zrozumiała, dlaczego tak działał na kobiety. Od aury zmysłowości niemal zakręciło się jej w głowie. Spokojny i pewny ton głosu wskazywał, że doskonale wiedział, jakie wywiera wrażenie. Był typem drapieżnika. Dlatego doskonale nadawał się do tego, co Petra chciała osiągnąć, chociaż w tej chwili najbardziej pragnęła odwrócić się i uciec, gdyby taka opcja była możliwa. Zirytowana własną słabością postanowiła, że się nie podda. Przez lata z różnych powodów odsyłała z kwitkiem wielu mężczyzn i teraz nie miała zamiaru skapitulować, chociaż po raz pierwszy w życiu była tak świadoma męskiej atrakcyjności. - Mam dla ciebie propozycję. Zapadła cisza. Petra teraz dokładnie przyglądała się jego twarzy i dosłownie zaparło jej dech. Już po południu zauważyła w jego sposobie bycia coś szczególnego, czego nie da się wyćwiczyć ani naśladować. Nawet greccy bogowie mogli mu pozazdrościć regularności rysów! Nie była w stanie dostrzec koloru jego oczu. Ale przy tej karnacji musiały być brązowe. Brązowe! Petra rozluźniła się nieco. Nie pociągali jej mężczyźni o brązowych oczach. Od kiedy jako nastolatka zakochała się w bohaterze książki, którego oczy były szare jak pochmurne niebo, tylko takie robiły na niej wra- żenie. - Propozycję? - Ton głosu instruktora zdradzał znudzenie. - Jestem mężczyzną i nie chodzę do łóżka z kobietami, które robią mi propozycje. Lubię polować, a nie być zdobyczą. Ale jeżeli jesteś tak zdesperowana, mogę ci wskazać, gdzie znaleźć jakiegoś pocieszyciela. Petra zacisnęła pięści, starając się powstrzymać wybuch agresji wywołany tą obelgą. Wymierzenie mu policzka, choć dałoby jej chwilową satysfakcję, raczej nie pomogłoby w zrealizowaniu planu. Takie zachowanie przynajmniej R S
- 5 - utwierdziło ją w przekonaniu, że był dokładnie takim typem, jakiego na pewno obawiałby się każdy narzeczony w pobliżu swej przyszłej małżonki. Czyli nadawał się idealnie. - Nie o taką propozycję mi chodziło - odrzekła spokojnie. - Nie? W takim razie, o co? - O dobry interes - odpowiedziała szybko, mając nadzieję, że to go zaintryguje. Petra zdała sobie sprawę, że teraz on uważnie się jej przygląda. Wiedziała, że jest atrakcyjna. Jeżeli jednak podzielał tę opinię, to doskonale to ukrywał. - Fascynujące - rzucił. - Co miałbym robić? - Umizgiwać się do mnie i uwieść mnie na oczach wszystkich. Przez moment odczuła satysfakcję, bo udało jej się go zaskoczyć. - Uwieść cię? - powtórzył. Petrę nieprzyjemnie zaskoczył dziwny chłód w jego głosie. - Tylko na pokaz - wyjaśniła szybko, nie dając mu dojść do słowa. - Chcę, żebyś udawał, że mnie uwiodłeś. - Udawać? Po co? Czyżbyś chciała wywołać atak zazdrości u swojego kochanka? O to chodzi? - Nie - omiotła go lodowatym spojrzeniem. - Chcę ci zapłacić za... za utratę reputacji. - Czy mogę zapytać, dlaczego tak ci zależy na jej utracie? - Możesz, ale nie mam zamiaru ci odpowiedzieć. - Nie? W takim razie nie licz na moją pomoc. Odwracał się już, gdy Petrę ogarnął nagły strach. - Zapłacę pięć tysięcy funtów! - zawołała za nim. - Dziesięć tysięcy i może zaczniemy rozmawiać - rzucił cicho i odwrócił się. R S
- 6 - Dziesięć tysięcy. Poczuła ucisk w żołądku. Odziedziczyła po rodzicach niezły kapitał, ale do ukończenia dwudziestu pięciu lat nie mogła podjąć z konta tak dużej sumy bez zgody opiekunów. A jednym z nich był jej ojciec chrzestny, dzięki któremu właśnie tutaj się znalazła. A więc porażka. Mężczyzna dochodził już niemal do końca strzeżonej plaży. Jeszcze kilka sekund i zniknie jej z oczu. Poczuła gorzki smak klęski i gwałtownie odwróciła się na pięcie. ROZDZIAŁ DRUGI Widząc Petrę po raz pierwszy, można by sądzić, że jest Hiszpanką albo Włoszką. Miała ciemną karnację, bujne ciemnobrązowe włosy i szlachetne rysy. Zielone oczy i wąski nos oraz namiętna i spontaniczna natura zdradzały, że płynęła w niej krew Celtów, odziedziczona po irlandzkich przodkach ze strony ojca. Matka Petry pochodziła z plemienia Beduinów. Petra poczuła, jak powiew wiatru unosi jej włosy. Chłód przyprawił ją o gęsią skórkę. Nagle jednak przeszył ją nieprzyjemny dreszcz, gdyż poczuła na swoim ramieniu ucisk silnej dłoni. - Zgoda, pięć tysięcy i powód - usłyszała znajomy już głos. Wrócił! Petra nie wiedziała, czy się cieszyć, czy bać. - Żadnego targowania! - ostrzegł. - Pięć tysięcy i wyjaśnisz mi, o co chodzi albo nic z tego. Petrze zaschło w gardle. Nie chciała mu powiedzieć, ale czy miała inne wyjście? A poza tym, komu to mogło zaszkodzić? - Dobrze. Dlaczego jej głos tak drżał? Chyba nie dlatego, że wciąż trzymał dłoń na jej ramieniu? R S
- 7 - - Drżysz - stwierdził, ale zbieżność ich myśli ją zaskoczyła. - To ze strachu czy z podniecenia? Petra odsunęła się. - Po prostu mi zimno, nic więcej. - Naturalnie - przyznał z krzywym uśmieszkiem. - Więc chcesz, żebym publicznie się do ciebie zalecał, a potem cię uwiódł, czy tak? Dlaczego? Powiedz wreszcie! - To długa i skomplikowana historia - zaczęła wymijająco Petra. - Więc im szybciej zaczniesz, tym lepiej. Na chwilę przymknęła oczy, starając się skupić. - Mój ojciec był amerykańskim dyplomatą. Poznał moją matkę w Zwanie, kiedy był tutaj na placówce. Zakochali się w sobie, ale jej ojciec, a mój dziadek, był przeciwny małżeństwu. Miał w stosunku do mojej mamy inne plany. Uważał, że obowiązkiem córki jest włączyć się w budowanie rodzinnego impe- rium - Petra przerwała, usłyszawszy gniew i gorycz we własnym głosie. Były wynikiem nie tylko cierpień jej matki, o których nie była w stanie zapomnieć, ale także jej własnych przeżyć z ostatnich tygodni. - Moja matka wyjechała z moim ojcem, a wtedy dziadek wyparł się jej. Zabronił też braciom i ich rodzinom utrzymywać z nią jakiekolwiek kontakty. Mimo to mama mi o nim opowiadała. To, co jej zrobił, było okrutne! Moi rodzice byli razem bardzo szczęśliwi, ale, niestety, zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miałam siedemnaście lat. Wtedy wyjechałam do Anglii, do mojego ojca chrzestnego, który podobnie jak mój tata jest dyplomatą. Zresztą poznali się właśnie w Zuranie. Wszystko układało się dobrze. Skończyłam studia i zaczęłam podróżować z moim opiekunem. Podjęłam pracę dla organizacji zajmującej się pomocą humanitarną i zamierzałam... zamierzam zacząć studia podyplomowe. Ale kilka tygodni temu jeden z moich wujów przyjechał do Londynu i nawiązał kontakt z moim chrzestnym. Powiedział mu, że dziadek pragnie się ze mną zobaczyć. Chciał, żebym przyjechała do Zuranu. Ja nie chciałam mieć z nim nic R S
- 8 - wspólnego po tym, jak bardzo skrzywdził moją matkę. Nigdy nie straciła nadziei, że kiedyś jej wybaczy, że odpowie na któryś jej list, że przyjmie wyciągniętą dłoń, ale tak się nie stało. Nikt z rodziny matki nie przyjechał na pogrzeb. Na pewno dziadek im zabronił! - W oczach Petry pojawiły się łzy, ale udało jej się opanować wzruszenie. - Mój chrzestny błagał mnie, żebym się zastanowiła. Powiedział, że rodzice na pewno pragnęliby, żeby rodzina się pogodziła. Powiedział też, że mój dziadek był jednym z głównych akcjonariuszy tego kompleksu hotelowego i zasugerował, że moglibyśmy się spotkać właśnie tutaj, żeby mieć kilka dni na wzajemne poznanie. Chciałam odmówić, ale... - Petra pokręciła głową - przypomniałam sobie mamę. Pomyślałam, że chciałaby, żebym przyjechała. Gdybym jednak wtedy znała prawdziwy powód, dla którego mnie tu sprowadzono... - Prawdziwy powód? - Jego głos zabrzmiał jakoś dziwnie. - Tak, prawdziwy powód. W dniu naszego spotkania wuj z żoną odwiedzili nas w hotelu. Przyszedł też mój kuzyn, Saud. Ma dopiero piętnaście lat... Powiedzieli nam, że dziadek nie czuje się dobrze, że ma poważne kłopoty w sercem i lekarz zabronił mu wychodzić oraz zakazał wszelkich wzruszeń. Uwierzyłam im. Ale później, kiedy zostaliśmy sami z Saudem, chłopak się wygadał. Zresztą okazało się, że nie podejrzewał nawet, że ja o niczym nie wiem! - Petra pokręciła głową, a jej głos zaczął drżeć. - Dziadkowi bynajmniej nie chodziło tylko o to, by mnie poznać i położyć kres rodzinnym waśniom. Ma zamiar wydać mnie za mąż za jednego ze swoich wspólników! I w dodatku mój chrzestny uważa, że to dobry pomysł, co mi się w głowie nie mieści. Na początku starał się udawać, że źle zinterpretowałam słowa Sauda, ale okazało się, że ten układ przypadł mu do gustu. Teraz jest gdzieś na Dalekim Wschodzie, oczywiście w misji dyplomatycznej i nie mogę się z nim skontak- tować, a w dodatku zabrał ze sobą mój paszport! „Tylko poznaj tego faceta, Petro, nic nie tracisz. Kto wie, może akurat ci się spodoba? - Petra doskonale R S
- 9 - naśladowała angielski akcent swego chrzestnego. - Spójrz na brytyjską arystokrację. Wszystkie małżeństwa zostały wcześniej przez kogoś skojarzone i, generalnie rzecz biorąc, udały się nie najgorzej. Wszystkie te gadki o miłości... Wiesz, miłość nie zawsze wystarcza. Złoto do złota, jak mawiają niektórzy. A z tego, co słyszałem od twojego wuja, szejk Rashid ma z tobą wiele wspólnego. Łączy was pochodzenie, jest związany z dyplomacją. A premier... bardzo lubi takie sprawy. Zresztą słyszałem też tu i ówdzie, że Biały Dom popiera wasz związek bez zastrzeżeń". - Twój dziadek chce cię wydać za mężczyznę, który jest jego rodakiem i wspólnikiem w interesach po to, żeby zrobić sobie reklamę w kręgach dyploma- cji? O to chodzi? - przerwał jej wywody. Petra wyczuła niedowierzanie w jego głosie. - Mój chrzestny chciałby, bym uwierzyła, że chodzi tylko o to, ale sprawa nie jest tak prosta. Z rozmowy z Saudem dowiedziałam się, że dziadek chce mnie wydać za tego szejka, gdyż prócz tego, że jest współwłaścicielem hotelu, w którym się znajdujemy, ma również doskonałe koneksje. Jest spokrewniony z tutejszą rodziną królewską! Niegdyś moja matka miała wyjść za królewskiego kuzyna w drugiej linii, oczywiście takie były plany, zanim poznała mego ojca. Dziadek uważał to za wielki zaszczyt i oczywiście za doskonały interes. W jego mniemaniu najwyraźniej powinnam zapłacić za to, co stracił, nie wydawszy za mąż mojej mamy zgodnie ze swoją wolą! - Czy twoje pochodzenie przeszkadza ci w życiu? - wtrącił ni stąd ni zowąd instruktor. - Czy przeszkadza? - To pytanie nieco zbiło Petrę z tropu. - Nie. A powinno? Jestem dumna z tego, że jestem owocem miłości. I cieszę się z tego, że jestem sobą. - Źle mnie zrozumiałaś. Chodzi mi o tę dziwną mieszankę północnego chłodu z upałem pustyni, angielską flegmę zmieszaną z gorącą krwią Beduinów, potrzebę zapuszczenia gdzieś korzeni wraz z tęsknotą za koczowniczym życiem. R S
- 10 - Nigdy nie czujesz się rozdarta, ciągnięta w przeciwne strony przez zupełnie odmienne kultury? Jesteś częścią ich obydwu, a zarazem nie należysz do żadnej z nich. Jego słowa tak dokładnie opisywały uczucia, które od dawna nią targały, że Petra wpadła w osłupienie. Skąd mógł to wiedzieć? Poczuła, że cierpnie jej skóra, jakby przebywała w obecności siły, której nie była w stanie w pełni zrozumieć, mogła się jej tylko bać. - Jestem, jaka jestem - powiedziała zdecydowanie, starając się zignorować emocje, które w niej niespodziewanie obudził. - To znaczy jaka? Z gniewu pociemniało jej w oczach. - Jestem nowoczesną, niezależną kobietą, która nie pozwoli sobą manipulować ani wykorzystywać się dla powiększenia majątku jakiegoś starego intryganta. Zauważyła, jak instruktor wzrusza ramionami. - Skoro nie chcesz wyjść za mężczyznę, którego wybrał dla ciebie twój dziadek, dlaczego po prostu mu o tym nie powiesz? - To nie takie proste - musiała przyznać. - Oczywiście, powiedziałam mojemu chrzestnemu, że nie mam zamiaru się zgodzić nawet na spotkanie z tym mężczyzną, nie wspominając o ślubie. I właśnie wtedy okazało się, że mój chrzestny musi wyjechać na Daleki Wschód. I zabrał ze sobą mój paszport. Żebym miała czas na poznanie dziadka i odkrycie bogactwa kultury, z której się wywodzę - takie powody mi przedstawił - ale wiem, o co tak naprawdę chodzi. Sądzi, że zostawiając mnie tu na pastwę dziadka, będzie w stanie skłonić mnie do zrobienia tego, co jest dla niego wygodne. W przyszłym roku odchodzi na emeryturę i na pewno ma nadzieję, że rząd wynagrodzi go za osiągnięcia, włączając w nie umocnienie kontaktów z królestwem Zuranu, dostanie tytuł lorda i odpowiednie przywileje. A co jeszcze pogarsza sytuację, i czego dowiedziałam się z rozmowy z kuzynem, to moja tutejsza rodzina jest głęboko R S
- 11 - przekonana, że powinnam być zachwycona, że ten... szejk... w ogóle chce wziąć pod uwagę małżeństwo ze mną. - Ludzie z pewną pozycją społeczną rzeczywiście zwykle szukają partnerów wśród osób o podobnej pozycji - stwierdził chłodno. - Rozumiem motywy postępowania twojego dziadka, ale co z twoim ewentualnym narzeczonym? Dlaczego ten... - To szejk Rashid - podpowiedziała mu Petra grobowym głosem. - Ten sam, o którym słyszałam, że... nie pochwala twoich znajomości z mieszkankami tego hotelu. Spojrzał na nią tak, że Petra natychmiast pospieszyła z wyjaśnieniami. - Niechcący podsłuchałam rozmowę dwóch kobiet w hotelowym barze... - przerwała i powróciła do tematu: - A co do powodów, dla których szejk mógłby chcieć się ze mną ożenić, równie dobrze mógłbyś jego o to zapytać. Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka mamy ze sobą coś wspólnego - oboje pochodzimy z mieszanych rodzin, tyle że w jego przypadku to zdaje się ojciec pochodził z Zuranu, a nie matka. Co więcej, rodzina królewska patrzy na ten związek przychylnie. Mój chrzestny twierdzi, że będzie obrazą rodziny królewskiej, jeżeli szejk nie zgodzi się na małżeństwo, które król już zaaprobował, a jeszcze większą obrazą dla mojej rodziny, jeżeli on mnie odtrąci. Znam jednak wystarczająco kulturę Zuranu, by wiedzieć, że odmowa po rozpoczęciu negocjacji ślubnych byłaby niewybaczalna, ale gdyby istniały uza- sadnione wątpliwości co do mojej reputacji, szejk mógłby odmówić wzięcia mnie za żonę bez skazy na swym honorze. - Strasznie dużo w tym wszystkim domysłów i przypuszczeń. - Chcesz mi powiedzieć, że wszystko to wytwór mojej wyobraźni? W takim razie nie ma sensu, byśmy nawzajem zabierali sobie czas! - wykrzyknęła. - Spokojnie! Rozumiem, że masz swoje powody, ale dlaczego wybrałaś właśnie mnie? Petra wzruszyła ramionami. R S
- 12 - - Jak ci mówiłam, podsłuchałam rozmowę w barze. Wynikało z niej, że... - Że co? - Że masz opinię bawidamka i że świadczysz różne przysługi klientkom hotelu. Do tego stopnia, że już raz dostałeś naganę od... szejka Rashida i o mało nie straciłeś pracy! Nie wiem, jak kobiety mogą tak się poniżać! Nie zgadzam na małżeństwo z przymusu, ale nigdy nie złamałabym zasad dla byle flirtu! Nagle, mimo ciemności, zdała sobie sprawę, że mężczyzna nie spuszcza z niej wzroku. - Rozumiem... Więc nie chcesz małżeństwa z rozsądku i nie interesują cię byle flirty. W takim razie czego chcesz? - Niczego! To znaczy nie chcę niczego, póki nie spotkam mężczyzny, który... - Który spełni twoje niezwykle wysokie wymagania? - zakpił. - Jestem w stanie mówić sama za siebie. Dopóki nie spotkam mężczyzny, którego pokocham i będę szanować i chcieć... zaangażować się... na wszystkie sposoby. Takie było małżeństwo moich rodziców - dodała z przekonaniem - i tego pragnę dla siebie, a potem dla moich dzieci. - Chcesz niemało, szczególnie w tych czasach. - Może i tak, ale myślę, że warto czekać. - Nie boisz się, że gdy wreszcie spotkasz mężczyznę, który spełni te wymagania, może go odstraszyć twoja reputacja? - Nie. Bo wiem, że jeżeli mnie pokocha, to będzie również mnie akceptował oraz znał i dzielił wartości, którymi kieruję się w życiu. Poza tym... - urwała, bo uświadomiła sobie, że jest o krok od przyznania się, że nie spotkała dotąd nikogo godnego swej miłości, i w swoim czasie jej dziewictwo poświadczy o uczciwości. - Dlaczego właściwie mnie o to pytasz? - dodała zdziwiona. - Bez powodu. Więc oferujesz mi pięć tysięcy funtów za to, bym się za tobą publicznie uganiał, uwiódł cię i zrujnował ci reputację. R S
- 13 - - Żebyś udawał - poprawiła go natychmiast. - O co ci chodzi? Czyżby ogarnęły cię jakieś wątpliwości? - Oczywiście, że nie! - zaprzeczyła urażona. - Co ty wyrabiasz?! - wykrzyknęła, gdyż nagle wziął ją w ramiona. Zapach jego ciepłej skóry przypominał woń rozgrzanego piasku pustyni i ciało Petry zadrżało w bezwiednej reakcji na jego męskość. Instruktor powoli opuścił głowę. - Więc dobiliśmy targu! - wyszeptał prosto w jej twarz. - A teraz musimy go przypieczętować. Wśród Beduinów umowy pieczętowano krwią. Czy chcesz, bym nakłuł twoją rękę i pozwolił twojej krwi zmieszać się z moją, czy też to wystarczy? Zanim Petra zdążyła zaprotestować, jego usta przywarły do jej warg. „O, tak, miałam rację" - przemknęło jej przez głowę. Był równie szybki i śmiertelnie niebezpieczny jak drapieżnik... Jej ciało bezwolnie poddało się zniewalającemu pocałunkowi. Skóra jego twarzy była lekko szorstka i Petra musiała się powstrzymywać, by jej nie do- tknąć. Wstyd było nawet o tym myśleć, ale gdy przestawał ją całować, usta Petry nadal pragnęły tego kontaktu. Ogarnęła ją panika i zanim zdążyła się zre- flektować, ugryzła go w wargę. Poczuła na języku smak krwi i zamarła. - Więc jednak wolisz przypieczętować umowę krwią? Jest w tobie więcej z dziecka pustyni, niż myślałem. Zanim zdołała się poruszyć, jego usta znów dotknęły, a raczej przywarły do jej warg z siłą, jakiej nigdy dotąd nie zaznała. Poczuła siłę pustynnej burzy w biciu własnego serca i niemiłosiernie palące ciepło w miejscu, w którym spoczęła jego dłoń. Nagle wypuścił ją z objęć i uniósł głowę. Po raz pierwszy Petra miała okazję dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Jego oczy nie były brązowe, jak sobie wyobrażała, lecz chłodne i szare jak stal. R S
- 14 - - Petro, zarezerwowaliśmy dla ciebie całe przedpołudnie. Może masz ochotę pójść na zakupy? Niedaleko jest ekskluzywne centrum handlowe z kilko- ma świetnymi butikami i... Petra miała ogromne trudności ze skupieniem się na tych słowach. Ciotka zadzwoniła do niej poprzedniego wieczora, proponując, że pokaże jej miasto i zabierze na zakupy. Niezależnie od tego, co myślała o swoim dziadku, Petra nie była w stanie wyzbyć się sympatii dla żony swojego wuja, nawet mimo rozmowy, jaką przeprowadziła z nią w dzień wyjazdu jej ojca chrzestnego. - Twój dziadek rozumie, że musisz czuć się rozczarowana, iż z powodu zakazu lekarza jak dotąd nie był w stanie się z tobą spotkać. Dlatego poprosił... przyjaciela rodziny... i jednocześnie jednego ze wspólników, aby pokazał ci kompleks hotelowy i główne atrakcje turystyczne kraju. Spodoba ci się ten Rashid. To czarujący mężczyzna o doskonałych manierach. Petra o mało nie wykrzyczała, że dzięki Saudowi doskonale wie, kim jest Rashid. Przez całą noc nie zmrużyła oka, nieskończoną ilość razy odtwarzając w pamięci tych kilka chwil na plaży i zastanawiając się, jak mogła pozwolić, by się to stało. W końcu, nad ranem, zasnęła kamiennym snem. Zmęczenie i stres sprawiły, że wzdrygała się z powodu każdego niespodziewanego szmeru i zakupy były ostatnią rzeczą, na która miała w tej chwili ochotę. Poza tym, co cię stanie, jeżeli on będzie chciał się z nią skontaktować? A może czeka, aż Petra znowu pojawi się na plaży i rzuci się w jego ramiona tak jak inne kobiety? Na tę myśl ogarnęły ją mdłości. Nie, umówili się przecież, że to on będzie starał się ją uwieść. Uwieść. Nagle przeszedł ją dreszcz i ciotka z troską w głosie zapytała, czy nie jest jej zimno. - Zimno? Przecież jest prawie trzydzieści stopni - Petra roześmiała się. R S
- 15 - - Twój dziadek ma nadzieję, że już za kilka dni pozwolą mu się z tobą zobaczyć. Bardzo mu zależy na tym spotkaniu, Petro. Ciągle pyta, czy jesteś podobna do matki... Petra postanowiła nie dać się zwieść słowom niedawno poznanej ciotki. - Jeżeli naprawdę chciał wiedzieć, mógł to sprawdzić dawno temu, kiedy moja mama jeszcze żyła. Miała wielką ochotę powiedzieć ciotce, że wie, dlaczego znalazła się w Zuranie, ale nie chciała wpakować w kłopoty piętnastoletniego kuzyna. - Jak ci się podoba hotel? - ciotka zmieniła temat. Petra miała ochotę pokaprysić tylko po to, żeby zagrać jej na nerwach, ale w końcu jej wrodzona szczerość zwyciężyła. - Jest... Zapiera dech w piersiach - przyznała. - Naturalnie nie zwiedziłam jeszcze wszystkiego. W końcu to prawie małe miasto. Ale sądząc po tym, co już widziałam... Szczególnie spodobała jej się tradycyjna architektura zarówno samego hotelu, jak i otaczających go domów do wynajęcia, zbudowanych dokoła kwadratowego dziedzińca pełnego aromatycznych kwiatów i drzew owocowych z fantastyczną fontanną w centrum. Szmer wody w fontannach przywodził Petrze na myśl mauretańskie pałace w południowej Hiszpanii i wizerunki arabskich pałaców, które pokazywała jej w dzieciństwie matka. - Musisz to powiedzieć Rashidowi, gdy go poznasz. Chociaż, niestety, może go tu nie być przez kilka dni. Dzisiaj rano przesłał twojemu dziadkowi wiadomość, że musi wyjechać w interesach na prośbę rodziny królewskiej... Chodzi o projekt na pustyni. - To on pracuje? - Petra nawet nie starała się ukryć zdziwienia. Z tego, co mówił Saud, wynikało, że jej ewentualny narzeczony jest tak bogaty i dobrze skoligacony, że pewnie nie zwykł zajmować się czymś takim jak codzienna praca. R S
- 16 - - O, tak - zapewniła ją ciotka. - Prócz tego, że ma duży pakiet akcji tego kompleksu hotelowego, to sam go zaprojektował. Jest wziętym architektem. Studiował w Anglii. Jego matka chciała, żeby tam się kształcił i mimo że wcześnie zmarła, uszanowano jej wolę. Architekt! Petra zmarszczyła czoło, ale nie miała zamiaru okazać zainteresowania mężczyzną, którego już skazała na przegraną. - Wygląda na to, że jest bardzo zajęty - powiedziała ciotce. - Naprawdę nie ma potrzeby, by sam mnie oprowadzał. Doskonale sobie poradzę. - Nie. To zdecydowanie niewskazane. - Nie? Więc może Saud mógłby mi towarzyszyć? - Nie... nie! Rashid będzie najlepszym przewodnikiem. W końcu to on projektował ten hotel i jest w stanie odpowiedzieć na wszelkie twoje pytania. - A jego żona? - zapytała Petra niewinnie. - Nie będzie miała nic przeciwko temu, że spędzi cenny wolny czas w moim towarzystwie? - Nie jest żonaty - natychmiast poinformowała ją ciotka. - Spodoba ci się - dodała. - Macie wiele wspólnego i... Nagle zadzwonił jej telefon komórkowy. Ciotka po kilku zdaniach wypowiedzianych po arabsku nagle zmieniła wyraz twarzy. - Co się stało? - zapytała Petra, gdy tylko rozmowa się skończyła. - Czy chodzi o mojego dziadka? Wściekła na siebie za tę utratę obojętności i za okazaną troskę, Petra przygryzła wargę i umilkła. - Dzwonił twój wujek. Z dziadkiem jest trochę gorzej. Wiedział, że musi odpoczywać, ale nie chciał słuchać lekarzy! Przepraszam cię, muszę natychmiast wracać do domu. Przez chwilę miała ochotę poprosić, by ciotka wzięła ją ze sobą i pozwoliła zobaczyć dziadka, jej najbliższego krewnego, ale szybko stłumiła te niepożądane uczucia. Dziadek nic dla niej nie znaczył. Przecież ona dla niego R S
- 17 - tyle lat była nikim. Nie powinna zapominać o przeszłości swojej rodziny i o pla- nach, jakie dziadek wiązał z jej osobą. Nie, z całą pewnością nie będzie prosić o spotkanie. Jej matka prosiła i błagała, i mimo to została odtrącona. Nie pozwoli, by dziadek potraktował ją w ten sam sposób! Petra wysiadła z taksówki i weszła do hotelu. Przed nią był cały dzień i mnóstwo interesujących rzeczy do zrobienia. Hotel miał własny plac targowy pełen towarów, które wyrabiano na miejscu i sprzedawano. Gdyby znudził jej się targ, mogła wybrać się na przejażdżkę gondolą wzdłuż specjalnie zbudowanych kanałów lub pospacerować po pełnych kwiatów ogrodach, albo ochłodzić się w jednym z basenów czy też skorzystać z należącej do hotelu plaży. Aby dostać się do basenów i plaży należało przejść przez specjalnie zbudowaną jaskinię pod holem hotelu. Jak wkrótce odkryła Petra, na jedno jej skinienie, zawsze pod ręką był ktoś z obsługi, by ustawić leżak i parasol na wybranym miejscu i zawołać kelnera na wypadek, gdyby miała ochotę na coś do picia. Nic, czego gość mógłby potrzebować, niezależnie od ceny i oczekiwań, nie zostało przeoczone. Petra przemierzyła już cały świat, podróżując najpierw z rodzicami, a potem ze swoim ojcem chrzestnym lub samodzielnie, ale jak dotąd nie była w miejscu, gdzie potrzeby turysty byłyby zaspokajane tak absolutnie i z tak wielkim entuzjazmem jak tutaj. Tyle że ona nie była właściwie turystką, chociaż przyjaciółki w Londynie uznały za konieczne zaciągnięcie jej przed wyjazdem do kilku najlepszych butików i wyposażenie w odpowiednio elegancką garderobę. Z wrodzonej skromności oraz mając na uwadze kulturę kraju, do którego się udawała, Petra od razu odrzuciła co bardziej ekstrawaganckie propozycje, choć, jak zauważyła, inne turystki bynajmniej nie miały takich skrupułów. R S
- 18 - Przypomniała sobie, jak koleżanki próbowały ją przekonać do zakupu wykończonego frędzlami topu i jedwabnych spodni, które nie zakrywały pępka, twierdząc pół żartem, że jest to doskonały strój na wyjazd do kraju, gdzie najpopularniejszą rozrywką jest taniec brzucha. Petra uśmiechnęła się jeszcze szerzej, dotykając swojego pępka. Pod ubraniem ukrywał się maleńki brylant w pępku, który dała sobie założyć na kilka dni przed wyjazdem. Nikt, nawet jej najlepsze przyjaciółki, nie wiedział o tym drobnym znaku buntu dokładnie w dniu, gdy jej chrzestnemu udało się ją w końcu przekonać do wyjazdu do Zuranu. Nagle jej myśli powróciły do dziadka. Jak poważna mogła być ta choroba serca? Wujek wydawał się bardzo spokojny, gdy o niej mówił, być może nie było się czym przejmować. A może był aż tak chory, jak uważała ciotka? A może był to spisek, mający na celu wywarcie na niej silniejszej presji? Petra była zdecydowana ani na centymetr nie ustąpić despocie, który przysporzył jej matce tak wielu cierpień. Była też przekonana, że bawi się z nią w kotka i myszkę, wykorzystując rzekomą chorobę jako środek do utrzymania jej w niewiedzy co do prawdziwych zamierzeń. Oczywiście, tego rodzaju manipulacje przyczyniły się tylko do wzmożenia wrogości. Ale jeśli się myliła? Jeżeli dziadek naprawdę był ciężko chory? Chociaż nie mogła się nie poddać ciepłej atmosferze powitania przez wuja i ciotkę oraz trosce o to, by nie czuła się zbyt rozczarowana niemożnością wy- tęsknionego, jak sądzili, spotkania z dziadkiem, jego intrygi sprawiły, że antypatia Petry w stosunku do głowy rodziny rosła z każdą chwilą. Miała prawo mu nie ufać. Ale dlaczego, w takim razie, czuła się porzucona i odtrącona, nie mogąc stanąć w kręgu tych, którzy troszczyli się o jego zdrowie? Dlaczego tak bardzo zależało jej na tym, by wiedzieć, co się właściwie z nim dzieje? Czemu odczuwała ten dziwny ból? R S
- 19 - Wuj lub ciotka zadzwoniliby do hotelu, gdyby uznali, że jest to konieczne - tego była pewna. Ale to nie to samo, co przebywanie z nimi, udział we wszystkich wydarzeniach i pełna akceptacja. Petra nie znała trójpokoleniowej rodziny pogodnie rozmawiającej ze sobą i poczuła ukłucie w sercu. Musi wyzbyć się tych niepotrzebnych emocji. Przy- pomniała sobie nagle, jak czuła się jako dziecko, widząc cierpienie matki, a nie mogła mu zaradzić. Zazdrościła innym dzieciom, które często rozmawiały o swoich ukochanych babciach i dziadkach. „Pozwalasz emocjom wziąć górę nad rozsądkiem" - ostrzegła sama siebie. Dziadek sprowadził ją tu w jednym celu. Była dla niego pionkiem w grze. Petra skierowała się do windy. Miała ochotę odpocząć przez chwilę w swoim pokoju i zdecydować, co zrobić z resztą dnia. Krewni zarezerwowali dla niej elegancki i luksusowy apartament, wystarczająco duży dla kilkuosobowej rodziny. Miał przestronną łazienkę z największą kabiną prysznicową, jaką kiedykolwiek widziała, wannę z hydromasażem, osobną garderobę, największe łóżko, w jakim zdarzyło jej się spać i taras z widokiem na ogrody. Weszła do apartamentu i położyła torebkę na stoliku, po czym spojrzała w lustro i zamarła, gdyż zobaczyła w nim odbicie łóżka - a przede wszystkim leżącego na nim mężczyzny, jej „wspólnika w interesach". Leżał z rękami za głową, przyglądając jej się, i nie miał na sobie niczego prócz ręcznika zamotane- go na biodrach! Jego wilgotna skóra świadczyła, że musiał przed chwilą wziąć prysznic... w jej łazience! Petra nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jej apartament, jak wszystkie na tym piętrze oraz piętro wyżej należące do właścicieli, był dostępny tylko dla mieszkańców, a wejście do windy wymagało użycia specjalnej karty magnetycznej! „Ale dla niego nie ma rzeczy niemożliwych" - pomyślała Petra. Jak w transie patrzyła, jak wstaje. Gdyby ten ręcznik zsunął się nieco... R S
- 20 - Oblizała usta i nagle uświadomiła sobie, że na jego wardze widać ślad po skaleczeniu. Wpatrywała się w to miejsce jak zahipnotyzowana... Czy ktoś wyłączył klimatyzację? Nagle zrobiło jej się gorąco... Skierował się w jej stronę i za kilka sekund... instynktownie zrobiła krok w tył. ROZDZIAŁ TRZECI Petra usłyszała własny pełen strachu głos: - Co ty tu robisz? Mogłaby przysiąc, że jej zdenerwowanie bardzo go bawiło. - Czekam na ciebie, oczywiście. - Tutaj... i... w takim stroju? A gdybym nie była sama? Gdyby przyszła ze mną moja ciotka? Wzruszył ramionami. - Osiągnęłabyś to, o co ci chodzi, prawda? Poza tym musimy porozmawiać, a mnie potrzebny był prysznic, więc uznałem, że najlepiej załatwić obie te sprawy za jednym razem. Sprawiał wrażenie tak zadomowionego w jej apartamencie, że Petra poczuła się tak, jakby to ona wpadła do niego nie w porę. Nie miała nawet zamiaru pytać, jak udało mu się dostać do środka. - Mogłeś się wykąpać w swoim mieszkaniu. A na rozmowę miałam zamiar później zejść na plażę. - Później byłoby za późno - powiedział. - Dzisiaj mam wolne popołudnie. A co do mojego mieszkania, to naprawdę myślisz, że personel dysponuje takimi wygodami jak goście? R S
- 21 - Petrze zaschło w gardle. Starała się przekonać samą siebie, że bynajmniej nie z powodu wizji jego nagiego, opalonego ciała omywanego strumieniami wody. - Jak mnie znalazłeś? Przecież nawet ci się nie przedstawiłam. Ty zresztą też nie. - To nie było trudne. Twój dziadek jest tu bardzo znaną osobą. - Znasz go? - Petra szeroko otwarła oczy. - Czy sądzisz, że sezonowy pracownik może znać milionera? - A jak ty się nazywasz? - Petra przypomniała sobie, że dotąd o to nie spytała. Czy tylko jej się zdawało, czy też odpowiedź zajęła mu więcej czasu, niż było to konieczne? - Blaize. - Blaize? - Coś nie tak? - Nie, ale myślałam, że pochodzisz z południa Europy, z Włoch albo Hiszpanii... może z Grecji. Ale twoje imię... - Moja matka pochodziła z Kornwalii - wyjaśnił rzeczowo. - Z Kornwalii? - Owszem. I według niej, moi przodkowie zajmowali się okradaniem wraków statków. „Okradanie wraków". Cóż, to po części mogło wyjaśniać jego wygląd i tę drapieżność, jaką odczuwała. - Skoro już przebrnęliśmy przez ceremonie wstępne, może zajęlibyśmy się sprawami praktycznymi. Ten twój plan... - Nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać - przerwała mu Petra. - Proszę, ubierz się i wyjdź. Czuła się coraz bardziej zmieszana z powodu wrażenia, jakie wywarła na niej jego śmiałość. R S
- 22 - - O co chodzi? Czyżbyś zmieniła zdanie? Może twoim krewnym udało się ciebie przekonać, żebyś rozważyła propozycję małżeństwa? W końcu w życiu zdarzają się o wiele gorsze nieszczęścia niż ślub z milionerem... - Nie w moim przypadku. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie nic gorszego niż... małżeństwo bez miłości. - Czy kiedykolwiek byłaś zakochana? - zapytał Blaize, po czym sam sobie odpowiedział: - Nie, oczywiście, że nie. W przeciwnym razie... Dziwny błysk w jego oczach sprawił, że serce Petry przyspieszyło. - Czy byłam zakochana, czy nie, to nie ma nic do rzeczy. - Kiedy masz zostać przedstawiona Rashidowi? - N...nie wiem! W tej chwili nie powinnam nawet wiedzieć o planach mojego dziadka. Ciotka wspomniała kilkakrotnie o Rashidzie, ale udawała, że to przyjaciel rodziny, który obiecał mnie oprowadzić po hotelu i okolicy, ale... Blaize spojrzał na nią pytająco. - Zdaje się, że nie tylko jest współwłaścicielem, ale też pomógł projektować ten hotel. Według mojej ciotki, jest z wykształcenia architektem. - I kiedy ma cię oprowadzić? Petra wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Ciotka powiedziała, że szejk Rashid musiał wyjechać w interesach. - A ty na pewno masz nadzieję, że, zanim wróci, twoja reputacja zostanie wystarczająco nadszarpnięta, by nie chciał cię wziąć za żonę. Jeżeli tak, to musimy od razu wziąć się do roboty - stwierdził, nie czekając na jej odpowiedź. - Dzisiejszego wieczora wszyscy liczący się mieszkańcy Zuranu pokażą się w restauracji The Venue, tutaj w hotelu. Szef kuchni jest uważany za jednego z najlepszych w świecie, poza tym restauracja ma osobny salon przeznaczony do tańca. Myślę, że to doskonały moment na nasz pierwszy publiczny występ. Obowiązują stroje wieczorowe i zaproszenia, ale dla ciebie, takiego gościa w hotelu, nie będzie to żadnym problemem. - To nie wygląda na tanią imprezę. - W Petrze obudziły się wątpliwości. R S
- 23 - - Nie jest - przyznał jej rację. - Ale to chyba nie stanowi przeszkody? Powiedziałaś mi, że twoi krewni zaprosili cię tutaj, więc możesz poprosić, żeby rachunek za kolację doliczono do opłaty za apartament... - Nie! Nie mogę tego zrobić. - Petra nie była w stanie ukryć niesmaku. Blaize'a najwyraźniej to rozbawiło. - Dlaczego nie? Przecież musisz coś jeść. - Owszem, ale nie mogę oczekiwać, że moi krewni będą płacić za... - Zamilkła, szukając odpowiedniego słowa. Blaize wzruszył ramionami. - Albo mówiłaś poważnie o twoich zamierzeniach, albo był to tylko dziecinny pomysł, którego teraz żałujesz. Jeżeli tak, nie marnujmy dłużej cza- su... - Mówiłam poważnie - przerwała mu Petra. - W porządku. Tutaj jada się późno, więc będę na ciebie czekał w holu o wpół do dziesiątej, chyba że chcesz, żebym przyszedł po ciebie nieco wcześniej do pokoju, co umożliwiłoby nam... - Nie! - wykrzyknęła i zarumieniła się na widok jego rozbawionej miny. - Wyglądasz jak niewinna dziewica, której złożono niestosowną propozycję. Jesteś jeszcze dziewicą? - Nie masz prawa stawiać mi tego rodzaju pytań - zaprotestowała, patrząc mu prosto w oczy. - Kto by pomyślał! - Blaize roześmiał się. - Teraz mnie naprawdę zaskoczyłaś! Niewinna dziewica, która chce uchodzić za doświadczoną i liberalną. Ty chyba rzeczywiście nie chcesz tego ślubu, co? - Powiedziałam ci już, że nie mam zamiaru rozmawiać o... moim prywatnym życiu... - Mimo to oczekujesz ode mnie, że przekonam innych, iż jestem nieodłączną częścią twojego prywatnego życia? Jak śmiał? R S