CHANTELLE SHAW
SMAKI TOSKANII
Tytuł oryginału: At Dante's Service
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wysoki i oszałamiająco przystojny, natychmiast wyróżniał się z tłumu. Serce
Rebeki podskoczyło gwałtownie. Określenie „przystojny”, nawet wzmocnione,
ani trochę nie oddawało sprawiedliwości klasycznej doskonałości jego rysów.
Wyglądał na rdzennego mieszkańca regionu Morza Śródziemnego – oliwkowa
skóra, lśniące jak jedwab kruczoczarne włosy, zmysłowe wargi i szerokie
ciemne brwi nad szarymi niczym stal oczami.
Gawędził z jednym z gości, ale chyba poczuł jej spojrzenie, bo uniósł głowę i
ich oczy spotkały się mimo dzielącej ich odległości. Rebeka znieruchomiała,
lecz gdy uśmiechnął się, odetchnęła z radosną ulgą i kąciki jej ust uniosły się w
odpowiedzi. Cichy szmer rozmów rozmył się nagle gdzieś w tle i dziewczyna
nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ona i Dante stoją sami w ogrodzie, pod
cudownie błękitnym niebem.
Za plecami usłyszała subtelny szelest jedwabiu i kątem oka dostrzegła
eteryczną blondynkę w głęboko wyciętej szkarłatnej sukni, przylegającej do jej
smukłego ciała jak druga skóra. Wzrok blondynki utkwiony był w
przeciwległym końcu ogrodu i Rebeka nagle uświadomiła sobie, że Dante
uśmiecha się nie do niej, lecz do swojej kochanki, Alicii Benson.
Zaczerwieniła się, z trudem przywołała pogodny uśmiech na twarz i
podsunęła tacę z kanapkami grupce stojących w pobliżu gości. Mogła mieć
tylko nadzieję, że Dante nie zauważył, że gapiła się na niego jak ogłupiała z
zachwytu nastolatka. Z drugiej strony nie było przecież żadnego powodu, aby
Dante Jarrell nie miał się do niej uśmiechać – w ciągu ostatnich dwóch miesięcy
udało im się nawet zaprzyjaźnić, choć naturalnie było to jedynie porozumienie
na gruncie zawodowym, związek, który nigdy nie przekroczył niewidzialnej
granicy dzielącej pracodawcę i członka zatrudnianego przez niego zespołu.
Rebeka była szefem kuchni Dantego; gotowała jego posiłki i zapewniała
menu na wiele towarzyskich spotkań, których był gospodarzem. Nie miała
cienia wątpliwości, że Dante widzi w niej funkcjonalny przedmiot, dzięki
któremu jego życie toczy się gładko i sprawnie, coś w rodzaju komputera czy
komórki. W ogromne skrępowanie wprawiała ją świadomość tego, co do niego
czuła, i zawsze starała się te uczucia ukrywać.
W przeciwieństwie do prześlicznej Alicii, Rebeka raczej nie zasługiwała na
uwagę wybitnie przystojnego multimilionera i playboya. Zerknęła na swój
uniform, złożony ze spodni w biało-czarną kratkę oraz śnieżnobiałego żakietu –
strój był bardzo praktyczny, ale raczej podkreślał, niż maskował jej krągłe
kształty, zupełnie niepodobne do tyczkowatej sylwetki, promowanej przez
dyktatorów mody. Włosy Rebeki były ciasno splecione i mocno upięte pod
kucharską czapką, a po kilku godzinach spędzonych w gorącej kuchni jej twarz
była mocno zaróżowiona i błyszcząca od potu. Gdyby chociaż nałożyła
minimalny makijaż, ale nie...
– Zjadłem już zdecydowanie za dużo, ale chyba jednak nie oprę się jednemu z
tych pasztecików. Czym są nadziane?
Rebeka otrząsnęła się z zamyślenia.
– Wędzonym łososiem zapieczonym w sosie holenderskim – poinformowała
z uśmiechem mężczyznę, który właśnie przed nią przystanął.
– Są przepyszne, podobnie jak wszystko, co przygotowała pani na to
przyjęcie – odparł. – Nie wiem, jak pani dziękować, naprawdę! I oczywiście
jestem bardzo wdzięczny Dantemu, że pozwolił Susannie i mnie urządzić
przyjęcie z okazji chrztu naszego synka w swoim domu! Niepokoiłem się, że
będziemy mieli kłopoty ze znalezieniem odpowiedniego miejsca po tym, jak
restauracja, w której wynajęliśmy salę, w ostatniej chwili odwołała rezerwację,
ale Dante zdobył gdzieś ten namiot i zapewnił mnie, że zatrudnia najlepszego
szefa kuchni w całym Londynie...
Rebeka uśmiechnęła się lekko.
– Naprawdę tak powiedział?
– Wychwalał pani zdolności pod niebiosa. – James Portman kiwnął głową. –
Dante to dobry człowiek. Kiedy przejął firmę Jarrell Legał po przejściu na
emeryturę swojego ojca, sir Clifforda, inni prawnicy, a wśród nich także i ja,
zastanawiali się, jak będzie się nam dla niego pracowało. Miał wtedy opinię
bezwzględnego gracza, ale okazał się znakomitym szefem, no i lojalnym
przyjacielem. Nie wahał się zaproponować mi pomocy w zorganizowaniu tego
przyjęcia i bezustannie wspierał mnie w ciągu ostatnich miesięcy, kiedy
Susanna cierpiała na depresję poporodową.
Rozejrzał się po dużym ogrodzie, otaczającym piękny dom w stylu
georgiańskim, stojący naprzeciwko Regent s Park.
– To był cudowny dzień – mruknął. – Jestem dłużnikiem Dantego,
szczególnie że ceremonia chrztu musiała obudzić bolesne dla niego wspo-
mnienia...
Rebeka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Co ma pan na myśli?
I tak już ogorzałą twarz Jamesa oblał ciemny rumieniec.
– Och, nic takiego! To wydarzenie miało miejsce lata temu, kiedy Dante
mieszkał w Nowym Jorku...
– Nie wiedziałam, że mieszkał w Ameryce.
Nie było powodu, aby o tym wiedziała, ponieważ Dante nie zwierzał jej się ze
swoich przeżyć i podstawowe fakty z jego życiorysu znalazła w internecie,
kiedy przyjęła jego ofertę pracy.
Na stronie zatytułowanej „Najbardziej interesujący kawaler Wielkiej
Brytanii” wyczytała, że Dante ma trzydzieści sześć lat i jest jedynym synem
sędziego Sądu Najwyższego, sir Clifforda Jarrella, oraz sławnej włoskiej
śpiewaczki operowej, Isabelli Lombardi. Zgodnie z internetowym profilem,
Jarrellowie byli bardzo bogatą arystokratyczną rodziną, której przedstawiciele w
ostatnich pokoleniach zawarli dwa związki małżeńskie z dalekimi krewnymi
rodziny królewskiej; teraz Dante, jako jedyny spadkobierca, miał odziedziczyć
nie tylko rodzinną kancelarię prawniczą, ale i rodową rezydencję oraz rozległą
posiadłość w Norfolk. Poza ogromnym majątkiem, który w przyszłości miał
przypaść mu w udziale, miał także mnóstwo własnych pieniędzy,
zgromadzonych dzięki sukcesom odnoszonym jako adwokat w sprawach
rozwodowych. Dante zdobył opinię twardego, rozważnego prawnika i
reprezentował wiele sław przed sądem.
W życiu prywatnym także nie mógł skarżyć się na nadmiar wolnego czasu.
Na liście kobiet, z którymi kojarzono jego nazwisko, znajdowały się top
modelki, piękne aktorki i znane w towarzystwie damy o nienagannym
rodowodzie. Nie ulegało wątpliwości, że Dante woli blondynki – Rebeka wi-
działa sporo zdjęć swojego pracodawcy z długonogimi platynowymi
pięknościami. Zdążyła też zauważyć, że nigdy nie fotografował się dwa razy z tą
samą kobietą.
Teraz mocno zaintrygowała ją myśl, że jej cyniczny szef może mieć
łagodniejsze oblicze. Sama uważała go za sprawiedliwego i wrażliwego na po-
trzeby pracowników, ale w głosie Jamesa Portmana wychwyciła nutę
najszczerszego podziwu.
– Jak to się stało, że zaczęła pani pracować dla Dantego? – zagadnął.
– Pracowałam dla firmy cateringowej zajmującej się głównie organizowaniem
biznesowych lunchów w City – wyjaśniła: – Dante był na jednym z nich i zaraz
po posiłku zaproponował mi posadę swojego prywatnego szefa kuchni.
Pensja oraz dodatkowy bonus w postaci mieszkania były ofertą, której
najzwyczajniej w świecie nie mogła odrzucić, lecz w głębi duszy musiała
przyznać, że wygląd i charyzma Dantego ułatwiły jej podjęcie ostatecznej
decyzji o przeprowadzce do służbowego apartamentu w Hilldeane House.
– Gdyby kiedykolwiek miała pani ochotę zmienić pracę i podjąć się
obowiązków gotowania dla mocno zajętego pracą małżeństwa z malutkim
synkiem...
– Próbujesz podkraść mojego szefa kuchni, James?
W głosie Dantego brzmiała nie tylko nuta rozbawienia, lecz także ostrzejszy
ton, który skłonił jego pracownika do szybkiego wykonania dwóch kroków do
tyłu.
– Nic z tych rzeczy. – James rozluźnił się odrobinę na widok leniwego
uśmiechu szefa. – Chociaż ty sam, o ile dobrze zrozumiałem, podkradłeś Rebekę
jej poprzedniemu pracodawcy.
– Nie zaprzeczam. – Dante wzruszył szerokimi ramionami.
Rebeka nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, dopóki się nie odezwał.
Miała nadzieję, że nie usłyszał, jak gwałtownie wciągnęła powietrze, porażona
jego seksualnym magnetyzmem. Marynarkę miał rozpiętą, a pod jedwabną białą
koszulą widać było cień ciemnych włosów na piersi i muskulaturę brzucha.
Na krótką, oszałamiającą chwilę wyobraziła sobie nagiego Dantego i siebie
samą, gładzącą jego gorącą skórę. Czy jego ciało było równie mocno opalone
jak twarz? Spodnie ciasno opinały uda, podkreślając rysunek potężnych mięśni.
Zarumieniła się i zaraz, przerażona, że on to zauważy, spróbowała się odsunąć,
lecz Dante położył dłoń na jej ramieniu.
– Zawsze wybieram to, co najlepsze, więc od razu zorientowałem się, że
Rebeka jest utalentowaną kuchmistrzynią, i postanowiłem pozyskać ją dla siebie
– uśmiechnął się.
Rebeka zesztywniała. Słowa Dantego potwierdziły jej podejrzenia: w oczach
szefa jest tylko śrubką w skomplikowanej maszynerii jego życia. Kiedy się
poznali, był pod wielkim wrażeniem jej umiejętności, natomiast ona zadurzyła
się w nim od pierwszego wejrzenia. Naturalnie nie była to miłość, Rebeka nie
była przecież aż tak głupia, lecz cała ta sytuacja wydawała jej się tym bardziej
zaskakująca, że po tym, jak potraktował ją Gareth, uroczyście obiecała sobie
trzymać się z daleka od mężczyzn i dać odpocząć swojemu poranionemu sercu.
Być może po dwóch latach samotności jej ciało powoli zaczęło wychodzić z
narzuconej hibernacji, kto wie... I może padło na Dantego, ponieważ, podobnie
jak gwiazdor muzyki pop, w którym zakochała się jako trzynastolatka,
znajdował się całkowicie poza jej zasięgiem. Dlaczego miałby zwrócić na nią
uwagę, skoro przywykł do umawiania się na randki z pięknymi kobietami,
takimi jak Alicia Benson, która właśnie zmierzała w ich stronę przez trawnik u
boku niosącej niemowlę Susanny Portman.
– A oto i on: najważniejsza osoba na przyjęciu! – James wziął
siedmiomiesięcznego synka z ramion żony. – Jesteś jeszcze zbyt mały, aby to
docenić, Aleksandrze, lecz Dante i Rebeka dołożyli wszelkich starań, żeby
uświetnić twoje chrzciny.
Na dźwięk głosu ojca Aleksander uśmiechnął się szeroko, obnażając różowe
dziąsełka i dwa malutkie dolne siekacze.
Rebeka z trudem powstrzymała westchnienie.
– Wspaniały z niego chłopak, prawda? – dumnie obwieścił James. –
Chciałabyś go potrzymać? – dorzucił, widząc jej tęskne spojrzenie. – Pozwól, że
uwolnię cię od tej tacy, żebyś mogła porządnie przytulić Aleksandra...
Aleksander był po prostu uroczy, z pulchnymi ramionkami i nóżkami, i
mięciutkimi złocistymi loczkami na całej główce. Rebeka wiedziała, że jego
skóra okaże się delikatna jak jedwab, a zapach niemowlęcia, ten niepowtarzalny
aromat mleka i talku dla dzieci, natychmiast rozbudzi drzemiący w jej sercu ból
i poczucie straty.
Mocno zacisnęła palce na uchwytach tacy, starając się zapanować nad
emocjami. Świadoma, że pozostała trójka dorosłych umilkła, a James czeka na
jej odpowiedź, z najwyższym trudem zmusiła się do uśmiechu.
– Aleksander robi wrażenie bardzo szczęśliwego w ramionach swojego taty,
więc nie będę mu przeszkadzać – powiedziała cicho i pospiesznie odwróciła
głowę w stronę namiotu. – Kelnerzy sprzątają już ze stołów, lepiej pójdę i im
pomogę, przepraszam...
Ciekawe, co jej się stało, pomyślał Dante, patrząc za praktycznie biegnącą w
kierunku namiotu Rebeką. Jego ręka spoczywała na jej ramieniu, więc bez trudu
wyczuł napięcie, które ścisnęło jej mięśnie w momencie, gdy James
zaproponował jej, by potrzymała jego syna. W pierwszej chwili przyszło mu do
głowy, że Rebeka jest jedną z tych kobiet, którym robi się słabo na myśl, że
dziecko mogłoby zapluć im sukienkę. Zauważył, jak Alicia trzymała się z
daleka od Aleksandra, przerażona, że przeciek z jednego lub drugiego końca
malucha mógłby zrujnować jej kreację od jednego z najlepszych projektantów.
Tak czy inaczej, reakcja Rebeki mocno go zaskoczyła, głównie dlatego, że
dziewczyna nie sprawiała wrażenia osoby, która przejmuje się plamą na
sukience. Kilka razy przyglądał się, jak pracowała w kuchni i widział, jak z
wyraźną przyjemnością dotykała jedzenia, mieszając składniki dłońmi i
ugniatając ciasto na chleb. Jej przyziemność wydała mu się nawet interesująco
zmysłowa i kiedyś wyobraził sobie, jak jej silne palce ugniatają i głaszczą jego
ciało.
Dio, skąd się wzięła ta myśl? Ze zniecierpliwieniem potrząsnął głową,
pozbywając się nieproszonych obrazów. Miał wielką ochotę pójść za nią i
zapytać, co się stało, było jednak mało prawdopodobne, aby zechciała mu się
zwierzyć. Pracowała dla niego już od dwóch miesięcy, jednak, chociaż zawsze
była uprzedzająco grzeczna, jej wewnętrzna rezerwa nie pozwalała na bliższy
kontakt.
Dzisiejsze przyjęcie z okazji chrztu, które sam zorganizował dla Portmanów,
było idealnym przykładem godnej podziwu etyki pracy, wyznawanej przez
Rebekę. Dante wiedział, że cały poprzedni dzień poświęciła na
przygotowywanie potraw, a tego dnia zastał ją w kuchni już o siódmej rano.
Liczył, że uda mu się jakoś wyrazić jej swoje uznanie i podziękować za wysiłek,
ale gdy wcześniej usiłował pochwycić jej spojrzenie, popatrzyła na niego
chłodno i odwróciła się, pozostawiając go w stanie dziwnego rozdrażnienia.
Naturalnie istniały i inne przyczyny jego ponurego nastroju. – Chrzciny
rozbudziły wspomnienia, które ukrył w najdalszym zakątku swego serca –
widok Jamesa z maleńkim synkiem zabolał go naprawdę mocno. Doskonale
pamiętał, jak wielką dumę czuł na chrzcinach Bena. Wierzył wtedy, że ma
wszystko, czego mógłby pragnąć: piękną żonę, dziecko, świetnie rozwijającą się
karierę i wspaniały dom.
– Kochanie, kiedy wreszcie goście zaczną się żegnać? – znudzony głos Alicii
wyrwał go z zamyślenia. – Mam nadzieję, że to przyjęcie nie będzie się ciągnąć
w nieskończoność!
Dante zesztywniał, gdy była kochanka zaborczym gestem położyła rękę na
jego ramieniu. Jej nieoczekiwane pojawienie się przyczyniło się do pogorszenia
jego nastroju. Nie miał pojęcia, że Alicia jest szkolną koleżanką Susanny
Portman. Ich romans dobiegł końca przed kilkoma tygodniami, lecz Alicia
najwyraźniej nie zamierzała ustąpić.
– Zakładam, że jako gość Jamesa i Susanny przeczytałaś zaproszenie, więc
powinnaś wiedzieć, że przyjęcie zakończy się o osiemnastej – odparł.
Sprawiała wrażenie niezrażonej jego chłodnym tonem.
– Pomyślałam sobie, że może miałbyś ochotę wpaść do mnie dziś wieczorem
– uśmiechnęła się promiennie. – Moglibyśmy wypić drinka i zrelaksować się...
Gdy przejechała po jego koszuli długimi, szkarłatnymi pazurkami, pamięć z
jakiegoś powodu podsunęła mu obraz krótkich, czystych i niewypolerowanych
paznokci Rebeki. Alicia z całą pewnością nigdy nie zagniatała ciasta na chleb
ani nie splamiła się żadną aktywnością w kuchni.
– Obawiam się, że nic z tego nie będzie. – Zdecydowanym ruchem zdjął jej
dłoń z rękawa swojej marynarki. – Jutro reprezentuję w sądzie klienta i
wieczorem muszę dokładnie przeczytać związane z procesem notatki.
Alicia skrzywiła się, wyczuła jednak, że Dante może lada chwila stracić
cierpliwość i ugryzła się w język.
– A mógłbyś przynajmniej odwieźć mnie do domu? Przyjechałam taksówką...
Dante był gotowy zrobić prawie wszystko, byle tylko pozbyć się byłej
kochanki.
– Oczywiście – rzekł uprzejmie. – Chcesz już wyjść?
– Wezmę tylko szal.
Pół godziny później Jamesa i Susanny oraz ich gości już nie było, natomiast
Dante nadal czekał na Alicię. Z każdą chwilą coraz bardziej zdenerwowany,
wszedł do kuchni i zastał Rebekę przy pracy. Na blacie leżały kartki z
przepisami, a w powietrzu unosił się kuszący zapach czegoś, co, jak Dante miał
nadzieję, było jego kolacją.
Podniosła głowę i oczy Pantego czujnie omiotły jej bladą twarz.
– Dobrze się czujesz? – zapytał.
Rzuciła mu zdumione spojrzenie.
– Tak, oczywiście. Dlaczego miałabym się nie czuć dobrze?
– Nie wiem. – Lekko wzruszył ramionami. – Wydawało mi się po prostu, że
kiedy podziwialiśmy synka Jamesa, coś cię zdenerwowało. Bardzo zbladłaś, gdy
zapytał, czy chcesz potrzymać małego.
W kuchni zapadło długie milczenie.
– Och, miałam migrenę – powiedziała w końcu Rebeka. – Zaatakowała mnie
zupełnie nagle, więc musiałam pobiec do domu, żeby jak najszybciej zażyć
tabletkę przeciwbólową.
Oczy Dantego spoczęły na intensywnie różowych plamach na jej policzkach.
Nie ulegało wątpliwości, że Rebeka w ogóle nie umiała kłamać, ale skoro
najwyraźniej nie zamierzała powiedzieć mu, w czym rzecz, musiał zmienić
temat. Nie rozumiał zresztą, z jakiego powodu w ogóle interesuje się tą sprawą.
– Widziałaś może pannę Benson? – rzucił.
– Tak. Siedzi w salonie i zalewa się łzami, biedulka...
Bez trudu wychwycił leciutką nutę ironii w jej głosie.
– Wiesz, co ją tak zdenerwowało? – Zmarszczył brwi.
– Nie „co”, tylko „kto” – sprostowała. – Ty, oczywiście. Powiedziała mi, że
pokłóciliście się i zaczęła płakać. Poradziłam jej, żeby spróbowała się uspokoić,
ale wydaje mi się, że powinieneś z nią porozmawiać.
Dante z trudem się opanował. W co grała Alicia, do diabła?!
– Porozmawiam z nią – warknął. – Wątpię jednak, aby spodobało jej się to, co
mam jej do powiedzenia.
– Przygotowałam kolację dla ciebie i panny Benson.
Przystanął w progu i odwrócił się gwałtownie. Jego oczy niebezpiecznie
lśniły.
– Dlaczego, na miłość boską? Prosiłem cię o to?
– Nie, ale pomyślałam, że skoro panna Benson jest tak rozstrojona, to może
chciałbyś zatrzymać ją na kolacji. – Rebeka na moment zawiesiła głos. –
Wydaje mi się, że powinieneś traktować swoje przyjaciółki z odrobinę
większym szacunkiem...
Dante był naprawdę wściekły na swoją zaborczą byłą, lecz teraz jeszcze
bardziej rozzłościła go Rebeka, która wyobrażała sobie, że ma prawo wtrącać się
w jego prywatne życie.
– Pozwolę sobie przypomnieć ci, że jesteś moją kucharką, nie głosem mojego
sumienia – zauważył lodowato.
Spodziewał się przeprosin, ale Rebeka hardo uniosła podbródek i zmierzyła
go wyzywającym spojrzeniem. Pierwszy raz od chwili, gdy ją poznał, dostrzegł
niezwykły, fiołkowy odcień jej oczu.
– Nie wiedziałam, że masz sumienie! I nie musisz przypominać mi, jaka jest
moja rola, doprawdy! Pamiętaj też, że do moich obowiązków nie należy
prowadzenie rozmów z twoimi przyjaciółkami, kiedy wydzwaniają tutaj,
ponieważ ty nie raczysz odbierać połączeń na komórkę. Nie muszę też pocieszać
ich, gdy wypłakują sobie oczy, ponieważ sądziły, że coś dla ciebie znaczą, i nie
potrafią zrozumieć, dlaczego je rzuciłeś.
Dante ściągnął brwi, słysząc wyraźnie krytyczną nutę w jej głosie.
– Czy to się często zdarza?
Rebeka zawahała się, chyba odrobinę speszona własnym wystąpieniem.
– Nie – przyznała. – Było tak raz, kiedy ta rudowłosa aktorka spędzała tu
weekend zaraz po tym, jak zaczęłam dla ciebie pracować, no i teraz, z panną
Benson...
– To osobna sprawa – skonstatował ponuro. – Alicia jest urodzoną aktorką i
między innymi dlatego zerwałem z nią parę tygodni temu. Dokończymy tę
rozmowę, kiedy już się z nią rozmówię, dobrze?
Zatrzasnął za sobą drzwi z taką siłą, że dźwięk odbił się echem od ścian.
Rebeka zdawała sobie sprawę, że przekroczyła pewną granicę i może się
spodziewać kłopotów. Żałowała swojego wybuchu. Rzeczywiście nie miała
prawa komentować stylu życia swojego pracodawcy i fakt, że uważała go za
playboya, nie miał tu nic do rzeczy. Kto wie, może Dante dojdzie nawet do
wniosku, że nie chce, aby dłużej dla niego pracowała... Serce zadrżało jej
gwałtownie.
– Co za idiotka... – mruknęła do siebie.
Praca u Dantego była najlepszą z jej dotychczasowych, bez dwóch zdań.
Dlaczego nie miała dość rozsądku, aby trzymać buzię na kłódkę?
Odpowiedź była skomplikowana. Od dwóch dni, kiedy to matka przez telefon
powiedziała jej o narodzinach dziecka Garetha i Claire, Rebeka nie mogła
poradzić sobie z przygnębieniem.
– To dziewczynka. – Nuta współczucia w głosie matki sprawiła, że Rebeka ze
wszystkich sił zapragnęła znaleźć się w domu, wśród ludzi, których kochała. –
Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli sama przekażę ci tę wiadomość.
Zatem Gareth jest teraz ojcem. Najprawdopodobniej pragnął tego dziecka.
Rebekę natychmiast dopadły obrazy z przeszłości, a widok maleństwa
Portmanów jeszcze bardziej nasilił jej ból. Starała się bez reszty zająć
przygotowaniami do przyjęcia i pomaganiem kelnerom, ale gdy James zapropo-
nował, aby potrzymała uroczego chłopczyka, musiała uciec.
Nadal była jeszcze kompletnie rozstrojona, kiedy Alicia Benson wtargnęła do
kuchni, wybuchnęła łzami i wyznała, że Dante pozwolił jej wierzyć, że ich
związek jest sprawą poważną. I nic dziwnego, że Rebeka okazała współczucie i
zrozumienie Alicii, bo przecież sama doskonale wiedziała, jak czuje się kobieta,
której ktoś niszczy marzenia i łamie serce.
Zaczęła pakować naczynia do zmywarki, nie potrafiła jednak przestać myśleć
o swoim szefie. Jego beztroskie podejście do związków czyniło jej zauroczenie
jeszcze bardziej niezrozumiałym, ale nic nie mogła na to poradzić. Wiedziała, że
kiedyś będzie musiała szczegółowo przemyśleć to, co spotkało ją ze strony
Garetha, i że być może w bliżej nieokreślonej przyszłości zapragnie innego
mężczyzny, lecz na razie nie zamierzała zaufać żadnemu, a już szczególnie
takiemu kobieciarzowi jak Dante.
Na odgłos kroków wyprostowała się i podniosła głowę. Jej pracodawca zdjął
krawat i rozpiął górne guziki koszuli, odsłaniając opaloną skórę. Piżmowy
aromat jego wody kolońskiej podrażnił zmysły Rebeki, i, ku jej wielkiemu
niesmakowi, przyspieszył rytm jej serca.
– Panna Benson wyszła i już tu nie wróci – poinformował ją krótko.
Parę chwil wcześniej spokojnie wyjaśnił Alicii, że łzy, które przywoływała na
życzenie, nie robią na nim najmniejszego wrażenia. I nie czuł się winny,
absolutnie nie. Od początku nie ukrywał, że ich romans nie przerodzi się w nic
głębszego i teraz dużo bardziej niepokoiła go reakcja Rebeki. Nie miał ochoty
tracić znakomitej kucharki, ale nie zamierzał też tolerować jej prób wtrącania się
w jego życie prywatne.
Przeczesał włosy palcami i popatrzył na nią badawczo.
– O co ci właściwie chodziło, do diabła?
Rebeka świetnie zdawała sobie sprawę, że gdyby była rozsądna,
przeprosiłaby szefa za wtykanie nosa w nie swoje sprawy, lecz jakiś złośliwy
chochlik wciąż podrzucał jej inne pomysły. Rozmowa z matką przypomniała jej
dzień, w którym Gareth odwołał ich ślub i wyznał, że od miesięcy sypiał z
Claire. Czy od mężczyzn naprawdę nie można wymagać uczciwości i szczerości
na zupełnie podstawowym poziomie?
– Nie będę przepraszać za to, że przez chwilę współczułam twojej
dziewczynie – powiedziała sztywno. – Wiem, że nie dbasz o uczucia kobiet, z
którymi romansujesz, ale nie podoba mi się, że wprowadziłeś w błąd pannę
Benson!
Dante zaklął po włosku, instynktownie wracając do swojego pierwszego
języka.
– Nie wprowadziłem jej w błąd – wycedził. – Od początku podkreślałem, jak
zwykle zresztą, że nie interesuje mnie trwały związek! Nie mam pojęcia, jakich
bzdur nagadała ci Alicia, lecz jeżeli twierdziła, że coś jej obiecywałem, to
zwyczajnie kłamała!
Dlaczego była przekonana, że Dante nie kłamie? Może podpowiadał jej to
instynkt? Oderwała wzrok od jego twarzy i zajęła się porządkowaniem kartek z
przepisami, które nadal leżały na blacie.
– Rozumiem – mruknęła. – Tak czy inaczej, to nie moja sprawa i
niepotrzebnie się odezwałam.
– Masz rację, zupełnie niepotrzebnie! Płacę ci za gotowanie, nie za
wygłaszanie moralizatorskich kazań. – Dante był wściekły, ale widok ciemnego
rumieńca, który właśnie ogarniał policzki Rebeki bardzo go zaciekawił. – A w
ogóle to dlaczego obchodzi cię, z kim sypiam?
– Wcale mnie to nie obchodzi. W najmniejszym stopniu nie interesuje mnie,
co robisz w łóżku.
– Nie? – Podejrzliwie zmrużył powieki.
Wyczuwał bijące od młodej kobiety fale napięcia i z każdą chwilą był coraz
bardziej zainteresowany. Nagle uświadomił sobie, jak mało o niej wie. Podała
mu kilka podstawowych faktów, że wychowała się na rodzinnej farmie w
północnej Walii i ukończyła szkołę kucharską w mieście o trudnej do
wymówienia nazwie. Odniósł wrażenie, że nie miała chłopaka, lecz dlaczego
właściwie młoda i atrakcyjna kobieta miałaby być samotna?
– Może jesteś zazdrosna? – podsunął z rozbawieniem.
Nadal był na nią zły i rzucił tę uwagę wyłącznie po to, aby ją rozdrażnić.
– Oczywiście, że nie jestem zazdrosna – rzuciła ostro. – Co za idiotyczny
pomysł! Oczekuję od życia czegoś więcej niż związku z facetem, który
traktowałby mnie jak zabawkę.
– Moje zabawki jakoś na mnie nie narzekają...
Dante rozumiał, że nie powinien z rozmysłem złościć dziewczyny, jednak
widok wypływającego na jej twarz rumieńca sprawiał mu pewną satysfakcję.
Przyszło mu do głowy, że może jest pruderyjna; z całą pewnością ubierała się
jak kobieta zdeterminowana za wszelką cenę zamaskować choćby cień własnej
zmysłowości.
Potrząsnął głową i szybko pozbył się niepożądanych myśli. Oparł się biodrem
o kuchenny stół, skrzyżował ręce na piersi i zaczął się zastanawiać, jak poradzić
sobie z całą tą sytuacją. Nie chciał zwalniać dziewczyny, musiała jednak przyjąć
do wiadomości, że nie życzy sobie jej komentarzy.
– Nie interesuje mnie twoje życie uczuciowe. – Rebeka wepchnęła przepisy
do foldera, modląc się, aby Dante nie zauważył, jak trzęsą jej się ręce.
Wyczuwała jego złość i aż mdliło ją ze zdenerwowania na myśl, że zaraz
straci pracę.
– W takim razie w przyszłości nie wydawaj pochopnych osądów na ten temat
– warknął.
Ogarnął wzrokiem jej sztywne ramiona i nagle zapragnął wyciągnąć spinki z
jej ciasno upiętych” włosów. Westchnął.
– Zamierzam zapomnieć o tym, co się dziś wydarzyło, pod warunkiem, że nie
będziesz więcej wtrącać się w moje prywatne sprawy – oświadczył.
– Mówiłaś, że przygotowałaś kolację dla dwóch osób, prawda?
Rebeka odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej Dante nie zamierzał jej wyrzucić.
– Tak, ale mogę zamrozić tę drugą porcję.
– Mam lepszy pomysł. Zjedz ze mną kolację.
– Stalowy błysk w jego oczach podpowiedział jej, że lepiej nie odmawiać. –
To doskonała okazja, żeby lepiej się poznać. Przez ostatnie tygodnie byłem
pochłonięty trudną sprawą rozwodową i nie miałem czasu sprawdzić, jak się tu
zaaklimatyzowałaś. Teraz będziesz miała szansę omówić ze mną wszystkie
ewentualne problemy.
ROZDZIAŁ DRUGI
Rebeka była szczerze ciekawa, jak zareagowałby jej szef, gdyby zwierzyła
mu się, że jedyny problem przeżywała w chwili, gdy w czasie weekendu
schodził na śniadanie, ubrany tylko w czarny szlafrok. W dni tygodnia od
samego rana ubrany był w któryś ze swoich idealnie skrojonych garniturów i
szybko przełykał kawę i grzankę, przerzucając notatki do czekających go spraw,
lecz w weekendy chętnie zjadał większe śniadanie i bez pośpiechu przeglądał
gazety.
Pierwszego ranka, kiedy musiała jakoś poradzić sobie z widokiem jego na
wpół nagiego ciała i wilgotnych po prysznicu włosów, serce zaczęło jej
gwałtownie łomotać w piersi. Jeszcze teraz wspomnienie jego długich
opalonych nóg i seksownie owłosionej klatki piersiowej rozpalało gorący
płomień w dolnej części jej brzucha.
Teraz, słysząc jego kroki, szybko odwróciła się, żeby otworzyć piekarnik.
– Przejdź do jadalni, bardzo proszę – odezwała się. – Zaraz przyniosę kolację.
Parę chwil później przystanęła z wózkiem w progu, zaskoczona gniewnym
wyrazem twarzy szefa, który wpatrywał się w stół, ozdobiony świecami i różami
z ogrodu.
– Jeżeli kiedyś będę chciał, żebyś się bawiła w amorka, dam ci znać – rzekł
sarkastycznie. – Co to za pomysł? Alicia namówiła cię do tego, żeby ta
niedoszła kolacja przebiegała w romantycznej atmosferze?
– Nie, pomyślałam tylko... – Rebeka umilkła.
Nie mogła mu przecież tłumaczyć, że miała nadzieję, że jego związek z Alicią
Benson okaże się poważny, ponieważ w takiej sytuacji bez trudu przekonałaby
samą siebie, że snucie fantazji na temat oszałamiająco przystojnego pracodawcy
jest całkowicie bezsensowne i wręcz żałosne.
Oderwała spojrzenie od twarzy Dantego, pełna niechęci do siebie, że nie umie
stłumić dziwnej tęsknoty.
– Zabiorę kwiaty – wymamrotała, stawiając przed nim kolację.
– Równie dobrze możesz je zostawić. Usiądź i zjedz, zanim wszystko
wystygnie. Koniecznie musisz siadać do stołu w tym fartuchu?
– Przepraszam. – W głosie Rebeki również zabrzmiała ostra nuta.
Rozwiązała tasiemki, ściągnęła fartuch i położyła go na sąsiednim krześle.
Usiadła i popatrzyła na talerz ze swoją porcją kurczaka po tajsku. W czasie
gotowania pachniał tak kusząco, że postanowiła na jeden wieczór zapomnieć o
diecie. Cóż, nie spodziewała się, że szef zaprosi ją na kolację... Nie tyle zaprosił,
co kazał sobie towarzyszyć, pomyślała, rozwścieczona jego arogancją.
Dante odchylił się do tyłu w krześle i zmierzył dziewczynę uważnym
wzrokiem. Dobiegający końca dzień był pełen niespodzianek, naprawdę!
Najpierw ten zastanawiający incydent na chrzcinach, kiedy Rebeka praktycznie
uciekła, żeby tylko nie wziąć na ręce synka Portmanów, później jej
zdumiewające zachowanie wobec Alicii, a teraz wspólna kolacja. Dante
uświadomił sobie, że wreszcie pierwszy raz widzi Rebekę w prostym białym T-
shircie, podkreślającym kształt jej biustu. Jej sylwetka, złożona z atrakcyjnych
krągłości, przyjemnie go zaskoczyła.
Pospiesznie powiedział sobie, że jest to dość przewidywalna męska reakcja na
kobiece kształty. Może to jego włoska krew kazała mu szukać kobiety o pełnych
piersiach i wyraźnie zarysowanych biodrach, znacznie bardziej kuszącej niż
modne obecnie patykowate sylwetki.
Odchrząknął.
– Czerwone czy białe wino? – zapytał.
– Och, nie, dziękuję. – Skrzywiła się lekko. – Źle toleruję alkohol, wystarczy
pół kieliszka i już jestem prawie nieprzytomna.
– Naprawdę? – Dante natychmiast wyobraził sobie swoją kucharkę po paru
kieliszkach wina, z lśniącymi oczami, zarumienionymi policzkami i bez
zahamowań. – Utrata przytomności po winie to nie takie złe rozwiązanie po
bliskim spotkaniu z Alicią.
– Nie boisz się, że któregoś dnia obudzisz się zupełnie osamotniony? Chyba
nawet playboyom może się znudzić sypianie co chwilę z kim innym.
– Zdrowy rozsądek podpowiadał Rebece, aby natychmiast przestała go
złościć, ale wciąż czuła potrzebę buntu, wściekła na wszystkich mężczyzn, a
szczególnie na Dantego.
– Jeszcze mi się to nie zdarzyło – odparł zimno.
– A skoro już o tym mówimy, co proponujesz jako alternatywę dla
przygodnego seksu?
Zdawał sobie sprawę, że to pytanie kieruje częściowo do siebie. Małżeństwo
było nie dla niego, spróbował go raz i nie miał ochoty powtarzać tego
doświadczenia, ale chyba istniało jednak coś więcej niż tylko pozbawione
znaczenia romanse z kobietami, które poza sypialnią w ogóle go nie inte-
resowały.
– Dawno temu wyrosłem z wiary w szczęśliwe zakończenia miłosnych
historii – dorzucił.
– Skąd. w tobie tyle cynizmu? – mruknęła Rebeka. – Pewnie przez tę twoją
pracę! Ale mam nadzieję, że nie zakładasz, że wszystkie małżeństwa kończą się
rozwodem, co? Moi rodzice są szczęśliwą parą od czterdziestu lat.
– To bardzo miło – odparł sucho. – Niestety, ja nie wychowywałem się w
szczęśliwej i kompletnej rodzinie. Moi rodzice rozstali się, kiedy byłem mały i
przez większą część mojego dzieciństwa szarpali się o mnie jak dwa psy o kość,
bynajmniej nie z miłości do mnie, ale dlatego, że zawsze lubili ze sobą walczyć.
Rebeka bez trudu wychwyciła gorzką nutę w głosie Dantego i pożałowała, że
poruszyła wyraźnie bolesny dla niego temat.
– Musiało ci być naprawdę ciężko – rzekła cicho, usiłując wyobrazić go sobie
jako małego chłopca, rozdartego między toczącymi wojnę rodzicami.
Jej dzieciństwo było idyllicznie szczęśliwe i zawsze miała nadzieję, że kiedyś
będzie miała dzieci i wychowa je z taką samą miłością, jakiej doznała ona i jej
bracia.
W pokoju zapadła cisza. Dante zamruczał z uznaniem, przełknąwszy
pierwszy kęs kurczaka, lecz Rebeka zupełnie straciła apetyt.
– Dziwię się, że nie wyszłaś jeszcze za mąż – odezwał się nagle. – Należysz
chyba do tych kobiet, które pragną się ustabilizować i urodzić dzieci, w każdym
razie tak mi się wydaje, tymczasem jesteś już po dwudziestce i nadal nie
założyłaś rodziny.
– Dwadzieścia osiem lat to jeszcze nie wiek podeszły – zauważyła szorstko. –
Chciałabym wyjść za mąż i urodzić dzieci, owszem, lecz na razie koncentruję
się na pracy.
– Co skłoniło cię do wyboru tego zawodu?
– Gotowanie zawsze było częścią mojego życia, więc kiedy skończyłam
szkołę, podjęcie dalszej nauki w tym kierunku wydawało mi się czymś
naturalnym. Gotować nauczyła mnie babcia i już w wieku siedmiu czy ośmiu łat
umiałam upiec chleb i ciasto, a także pomóc mamie przygotować obiad. Mam
siedmiu braci; sześciu jest ode mnie starszych, tylko Rhys urodził się po mnie.
Kiedy dorastaliśmy, chłopcy pomagali tacie na farmie i ciągle z zapałem grali w
rugby, więc apetyty mieli gigantyczne. Mama często mówiła, że ma do nakar-
mienia małą armię. Chyba odetchnęła z ulgą, gdy w końcu urodziła
dziewczynkę.
– Ja nie mam rodzeństwa i nawet nie umiem wyobrazić sobie, jak to jest być
częścią takiej dużej rodziny. Nie wolałaś pracować na farmie razem z braćmi
zamiast pomagać w domu?
Rebeka parsknęła śmiechem.
– W mojej rodzinie podział ról jest raczej tradycyjny, ale mnie to nigdy nie
przeszkadzało – powiedziała. – Wszyscy jesteśmy ze sobą bardzo mocno
związani, nawet teraz, kiedy większość braci założyła rodziny. Mama była zbyt
zajęta, żeby nauczyć mnie gotowania, lecz babcia zawsze uwielbiała przeglądać
ze mną przepisy, które zgromadziła w ciągu życia, a także takie, które sama
stworzyła. Nana Glenys, będąc młodą dziewczyną pracowała jako kucharka w
domu pewnego generała i spędziła parę lat w Indiach i na Dalekim Wschodzie.
W swoich przepisach stosowała wiele tamtejszych przypraw, łącząc egzotyczne
wpływy z tradycyjną? walijską kuchnią.
'Zawahała się, niepewna, czy nie nudzi Danteg. Chociaż pracowała dla niego
od dwóch miesięcy nigdy nie rozmawiali na tematy osobiste, jednali gdy
spojrzała na niego, zorientowała się, że słuchał jej z widocznym
zainteresowaniem.
– Przygotowuję teraz książkę kucharską z przepisów babci – wyznała. –
Staram się trochę je unowocześnić, zastępując takie składniki jak śmietana lub
innymi, o obniżonej zawartości tłuszczu. Znalazłam już wydawcę i bardzo mnie
to cieszy, Nana będzie zachwycona, gdy zobaczy swoje przepisy w druku. Jest
już bardzo słaba, więc wiem że muszę się spieszyć.
Jej spojrzenie złagodniało na myśl o drobniutkiej staruszce, która dopiero
niedawno zgodziła się przeprowadzić ze swojego domku do rodziców Rebeki.
– Widzę, że jesteś z nią bardzo mocno związana – rzekł Dante.
– Tak. To cudowna osoba.
Dante nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny, rozjaśnionej pełnym czułym
uśmiechem. Zastanawiał się, dlaczego wcześniej nie zauważył, jaka jest ładna.
Może winę ponosi jej zdecydowanie mało inspirujący styl ubierania się lub
surowa fryzura, lecz z drugiej strony nie mógł przecież powiedzieć, że nigdy nie
zwracał na nią uwagi, przeciwnie, zawsze, być może podświadomie,
rozpoznawał jej bliskość po subtelnym różanym aromacie perfum i czasami czuł
podniecenie, gdy pochylała się nad stołem, podając mu posiłek. Miała piękne
fiołkowe oczy i rzęsy tak długie, te z początku zastanawiał się, czy nie są
sztuczne, szybko doszedł jednak do wniosku, że kobieta, która nie nosi nawet
cienia makijażu, z całą pewnością nie dokleja sobie rzęs.
– Ja też bardzo kochałem moją babkę – powiedział. – Umarła rok temu, miała
dziewięćdziesiąt dwa lata.
– Mieszkała w Norfolk, w waszej rodzinnej rezydencji? Przeglądałam w
internecie informacje o twojej rodzinie i dowiedziałam się, że Jarrellowie mają
posiadłość w pobliżu Kings Lynn. – Rebeka zarumieniła się lekko, widząc jego
zdziwienie.
– Nie, Nonna Perlita była moją babcią ze strony matki. Mieszkała w Toskanii,
tam, gdzie się urodziłem. Wiele lat temu dziadkowie kupili zrujnowany budynek
poklasztorny z zamiarem odrestaurowania go i przekształcenia w dom, ale gdy
dziadek umarł parę miesięcy później, wszyscy spodziewali się, że Perlita
sprzeda to miejsce. Tymczasem babcia postanowiła tam zostać i przeprowadziła
do końca zaplanowane przez dziadka prace renowacyjne. Zawsze mówiła, że
Casa di Colombe, – czyli Dom Synogarlic, jest pomnikiem, który wystawiła
swojemu mężowi.
– Cudowna myśl! Na pewno bardzo brakuje ci? babci...
– Zawsze spędzałem lipiec w Toskanii i teraz trudno mi nawet myśleć o tym,
jak pusty będzie Dom Synogarlic bez Perlity.
Wspomnienie babki natychmiast przywołała inny obraz – niewypowiedzianie
trudnych chwil po tym, jak poznał prawdę o Benie i kłamstwach Lary. Wtedy
właśnie przed Nonną wylał cały swój ból i gniew.
– Coś się stało?
Pełen wahania głos Rebeki przywołał go do rzeczywistości.
– Czy to sos? – spytała z zaniepokojeniem. – Ma dość nietypowy smak, może
użyłam za dużo trawy cytrynowej...
– Nie, nie, wszystko w porządku – odparł pospiesznie. – Kolacja jest
doskonała, jak zawsze. Mówiłaś, że teraz chcesz skoncentrować się na pracy –
zmienił temat. – Czy to dlatego dwa lata temu przeniosłaś się z Walii do
Londynu?
Milczała długą chwilę.
– Tak – powiedziała w końcu.
Dante pytająco uniósł brwi.
– Byłam... Byłam z kimś związana – wyjaśniła niechętnie, świadoma, że nie
chce i nie może wyznać całej prawdy.
Może kiedyś pogodzi się z własną głupotą i naiwnością, lecz teraz
najzwyczajniej w świecie wstydziła się, że tak ślepo zaufała Garethowi.
– Nic z tego nie wyszło, więc postanowiłam przeprowadzić się i zacząć
wszystko od nowa – dodała.
– Dlaczego z nim zerwałaś? – Dante wiedział, że powinien się wycofać, ale
nie mógł opanować zaciekawienia.
– On... On poznał kogoś innego.
– Ach, to wiele tłumaczy.
– Co masz na myśli? – rzuciła sucho, zirytowana jego zadowolonym wyrazem
twarzy.
– Dlaczego tak zaangażowałaś się w tę sytuację z Alicią, na przykład. Twój
chłopak cię zawiódł, zakładam, że zdradził cię z tym „kimś innym”, i uznałaś, że
wszyscy mężczyźni, naturalnie ja także, nie zasługują na zaufanie.
– Przecież ty naprawdę nie zasługujesz na zaufanie! – Rebeka nie wiedziała,
dokąd zaprowadzi ją ta rozmowa, ale musiała przyznać słuszność spostrzeżeniu
Dantego i to rozdrażniło ją jeszcze bardziej. – Szczerze mówiąc, jesteś sto razy
gorszy od Garetha! Zmieniasz kobiety jak rękawiczki.
– To prawda, ale nigdy ich nie oszukuję. Zawsze jestem tylko z jedną i
definitywnie kończę romans, zanim zacznę następny. Od początku mówię, że
nie interesuje mnie trwały związek. To chyba lepsze niż zwodzenie i
rozbudzanie nadziei, nie sądzisz?
– Wynikałoby z tego, że jesteś prawdziwym wzorem cnót.
– Chciałbym, żeby tak było, bo z całą pewnością nigdy nie skrzywdziłem
nikogo z rozmysłem.
Rebeka odsunęła talerz z prawie nietkniętym kurczakiem. Może Dante miał
rację? Może naprawdę lepiej jest wdać się w romans z kimś, kto otwarcie
twierdzi, że nie chce głębszego związku niż zaufać komuś, kto wyznaje miłość...
– Twój związek zakończył się już jakiś czas temu, no i przeniosłaś się do
Londynu – głos Dantego wyrwał ją z zamyślenia – więc jak z tym nowym
początkiem? Spotykasz się z kimś?
– Nie w tej chwili – wymamrotała.
Dante pociągnął łyk wina i obrzucił ją uważnym spojrzeniem.
– Nie wydaje ci się, że już wystarczająco dużo czasu poświęciłaś na smutki i
żale z powodu tamtego faceta? Powinnaś zacząć wychodzić do ludzi, poznać
kogoś nowego. Mam jeszcze jedną sugestię: odnów swoją garderobę. Nie
chciałbym, żeby zabrzmiało to nieuprzejmie, ale w tych nieciekawych strojach
raczej nie skupisz na sobie uwagi kogoś interesującego.
Rebekę w jednej chwili ogarnął gorący gniew.
– Moje ubrania nie są nieciekawe, są eleganckie i profesjonalne! Wolałbyś,
żebym podawała ci kolację w stroju kabaretowej tancerki?!
– To jest myśl – powiedział cicho.
Niebezpieczny błysk w jego oczach sprawił, że znowu oblała się rumieńcem.
Zupełnie nieświadomie wstrzymała oddech i czubkiem języka zwilżyła dolną
wargę. Powietrze nagle zaiskrzyło od dziwnego napięcia i Rebeka szybko
spuściła wzrok. Kiedy znowu podniosła oczy, na twarzy Dantego malował się
wyraz uprzejmej obojętności.
Rebeka wsunęła dłonie pod blat stołu, żeby Dante nie zauważył, jak drżą.
Rebeka dokonały w myśli błyskawicznego przeglądu swojej szafy i
zrozumiała, że nie ma nic odpowiedniego.
– W takim razie będę się musiała wybrać na zakupy.
Dante wyjął portfel z kieszeni i położył na stole kartę kredytową.
– Weź ją i kup sobie wszystko, co będzie ci potrzebne.
– W żadnym razie! – zaprotestowała, przesuwając kartę w jego kierunku. –
Stać mnie na to, żeby kupić sobie nową sukienkę.
Wkładając kartę z powrotem do portfela, Dante pomyślał, że jeszcze nigdy
nie spotkał tak dumnej i przewrażliwionej kobiety. Każda z jego znajomych
chwyciłaby kartę i kupiła sobie tuzin kreacji od najlepszych projektantów, lecz
Rebeka patrzyła na niego z oburzeniem, zupełnie jakby poradził jej, żeby
sprzedała własną babkę. Ogarnęła go irytacja, mimo wszystko zaprawiona
szacunkiem do niej.
Gdy wstała od stołu i wychyliła się do przodu, żeby zabrać talerze, jego
wzrok spoczął na wzniesieniu jej piersi. Ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu,
myśl o wieczorze w jej towarzystwie rozbudziła w nim tak intensywne i
przyjemne podniecenie, jakiego dawno już nie odczuwał.
Przygotowując się do wyjścia na premierę, Rebeka pomyślała, że gdyby jej
matka wiedziała, ile zapłaciła za sukienkę, niewątpliwie dostałaby zawału. Sama
wciąż jeszcze nie mogła uwierzyć, że tyle wydała na całkowicie niepraktyczny
skrawek jedwabiu, którego nigdy więcej pewnie nie włoży, lecz wcale nie
żałowała tego zakupu. Cały ranek spędziła, przymierzając różne wieczorowe
kreacje w sklepach przy Oxford Street i nie udało jej znaleźć nic, co naprawdę
by jej odpowiadało. W końcu, kiedy już miała się poddać i zadzwonić do
Dantego, by mu powiedzieć, że jednak się rozmyśliła, na wystawie
ekskluzywnego butiku przy Bond Street zobaczyła tę suknię. Cena wydała jej
się zupełnie przerażająca, ale sprzedawczyni przekonała ją, żeby przymierzyła
sukienkę.
– Ma identyczny odcień fioletu, jak pani oczy – zachwyciła się kobieta.
W rezultacie tych entuzjastycznych okrzyków Rebeka udała się do
prźymierzalni, zdjęła dżinsy i włożyła sukienkę. Sprzedawczyni zapięła suwak
na jej plecach i obie utkwiły wzrok w lustrze.
– Wygląda całkiem nieźle – odezwała się wreszcie Rebeka, z wielkim trudem
przyjmując do wiadomości, że osoba, której odbicie widzi, to ona sama.
– Wygląda pani oszałamiająco – powiedziała sprzedawczyni. – Suknia leży
na pani tak świetnie, jakby była dla pani uszyta!
I Rebeka musiała przyznać, że były to komplementy tylko odrobinę na
wyrost. Górna część sukni była czymś w rodzaju gorsetu, więc biustonosz był
zbędny. Delikatne ramiączka ozdobione były lśniącymi kryształkami, lecz poza
tym suknia była zupełnie prosta i obejmowała krągłości Rebeki niczym dłonie
kochanka. Zarumieniła się gwałtownie, wyobrażając sobie, jak dłonie Dantego
suną po fioletowym jedwabiu.
Kupiła sukienkę, a do niej srebrzyste sandałki na wysokim obcasie i taką
samą torebkę. Wydawszy tak przerażającą sumę pieniędzy, postanowiła zaszaleć
jeszcze bardziej i poszła do salonu kosmetycznego u Harrodsa, gdzie po całej
serii zabiegów poczuła się tak, jakby zrzuciła z siebie skórę nieciekawej,
zmęczonej Rebeki Evans, którą była przez ostatnie dwa lata, i przeistoczyła się
w nową, uwodzicielską i pewną siebie kobietę.
Wieczorem zamknęła za sobą drzwi mieszkania dla personelu i ostrożnie
weszła na górę po schodach, odkrywając po drodze, że poruszanie się w długiej
sukni i pantofelkach na wysokim obcasie to sztuka, którą musi błyskawicznie
opanować. Jej świeżo odnaleziona pewność siebie osłabła nieco pod drzwiami
do salonu i dopiero po chwili wzięła głęboki oddech i weszła do środka.
Dante właśnie nalewał sobie drinka. Powiedział Rebece, żeby była gotowa o
dziewiętnastej, lecz do ustalonej godziny brakowało jeszcze pięciu minut, a z
jego doświadczenia wynikało, że kobiety prawie nigdy nie są punktualne.
Obejrzał się ze zdumieniem, słysząc odgłos otwieranych drzwi, i zamarł z
kieliszkiem w ręku, całkowicie porażony nieoczekiwanym widokiem.
– Rebeka? – głos zawiódł go, gdy przez parę szalonych sekund zastanawiał
się, czy ta prześliczna istota w progu pokoju aby na pewno jest jego kucharką, tą
samą, którą do tej pory widywał jedynie w bezkształtnym uniformie.
Ruszyła ku niemu lekkim, płynnym krokiem i wtedy zauważył, że jej
fiołkowe oczy mają ten sam odcień co długa suknia. Tak, stała przed nim
Rebeka, tyle że całkowicie odmieniona! Nigdy nie widział jej z rozpuszczonymi
włosami i teraz nie mógł oderwać wzroku od lśniącej grzywy w kolorze czarnej
czekolady, która spływała po jej plecach. Delikatny szary cień na powiekach
podkreślał fiolet oczu, a wargi pociągnięte były różowym błyszczykiem.
A suknia... Dante napił się drinka, żeby zlikwidować nagłą suchość w gardle.
Miękki materiał łagodnie opływał i jednocześnie podkreślał jej zmysłową figurę.
Spojrzał na kremowe wzgórki jej piersi i wziął głęboki oddech, usiłując
opanować reakcję swojego ciała. Nagle zabrakło mu słów, co przecież nigdy mu
się nie zdarzało, i zdawkowe słowa powitania zamarły mu na ustach.
Tylko raz w życiu kobieta zrobiła na nim tak wielkie wrażenie i teraz
wspomnienie tamtej chwili sprawiło, że mocno zacisnął szczęki. Nie chciał czuć
tego, co czuł. Zaprosił Rebekę na premierę musicalu pod wpływem impulsu,
ponieważ pomyślał, że miło byłoby zafundować jej wieczór w teatrze jako
podziękowanie za ciężką pracę, jaką włożyła w przygotowanie przyjęcia
chrzcielnego dla Portmanów. No, dobrze, może i był ciekawy, jak będzie
wyglądała w wieczorowej sukni, ale w żadnym razie nie spodziewał się, że
zobaczy kuszącą, zachwycającą kobietę, na której widok jego serce i inne części
ciała zareagowały w wysoce niepokojący sposób.
Przedłużające się milczenie Dantego wyraźnie zdenerwowało Rebekę.
– Jeżeli suknia jest nieodpowiednia, nie pojadę z tobą na premierę –
wykrztusiła niepewnie. – Nie mam... Nie mam nic innego do włożenia.
Przygnębiła ją jego reakcja, a raczej jej brak. Na dodatek była zła na siebie,
ponieważ w głębi duszy musiała przyznać, że chciała zrobić na nim wrażenie.
– Suknia jest piękna – odezwał się wreszcie Dante. – Wyglądasz w niej
uroczo!
Dostrzegł wyraz rozczarowania, który przemknął przez jej twarz, i
natychmiast skarcił się za niepotrzebnie szorstki ton. Podszedł do niej z
uśmiechem, lecz subtelny różany zapach jej perfum obezwładnił jego zmysły i
pozbawił go siły woli niezbędnej, by oprzeć się pragnieniu zanurzenia palców w
jej długich, miękkich włosach.
Odsunął mankiet koszuli, żeby zerknąć na zegarek.
– Powinniśmy już jechać – mruknął. – Shaftesbury Avenue jest o tej porze
zwykle kompletnie zakorkowana.
Skinęła głową i ruszyła przed nim w kierunku drzwi. Dante nie zdołał się
powstrzymać i spod oka obserwował, jak jej pośladki łagodnie kołyszą się pod
błyszczącym jedwabiem, a gdy znaleźli się przy schodach, pomyślał, że
najchętniej chwyciłby ją w ramiona i zaniósł do swojej sypialni. Wcześniej z
przyjemnością myślał o tym wieczorze, ale teraz był spięty i sfrustrowany, i
wcale nie miał ochoty grać roli cynicznego playboya, w której od dawna
prezentował się światu.
ROZDZIAŁ TRZECI
Spektakl był fenomenalny: ekstrawagancka feeria muzyki, tańca i
wspaniałych kostiumów zapewniła obsadzie i reżyserowi długą owację na
stojąco. Rebeka była w siódmym niebie, szczególnie że doskonale widziała
scenę z prywatnej loży, w której siedziała u boku Dantego.
W ciągu dwudziestu minut przed wygaszeniem świateł studiowała program i
rozglądała się po widowni w poszukiwaniu celebrytów, z których wielu Dante
znał osobiście, także jako ich adwokat w sprawach rozwodowych.
– Podobno Mike Channing, gospodarz programu rozrywkowego, niedawno
ożenił się po raz trzeci – powiedział, dyskretnie wskazując mężczyznę z
niepokojąco pomarańczową opalenizną. – Nie podpisał intercyzy przedślubnej i
drogo za to zapłaci, kiedy jego nowa żona postanowi zostać byłą panią
Channing!
Rebeka pokręciła głową.
– Żal mi ciebie. Jesteś okropnie cyniczny, naprawdę.
– Jestem realistą – uśmiechnął się z rozbawieniem. – I nie musisz się nade
mną litować. Wolę być cynikiem niż idiotą. Jest oczywistą prawdą, że niektóre
kobiety traktują rozwody z bogatymi mężczyznami jako pewnego rodzaju
karierę, może nie?
Dopiero później, już w trakcie przyjęcia, Rebeka przypomniała sobie
brzmiącą w jego głosie nutę goryczy. Skąd u zdeklarowanego playboya tak kry-
tyczny, wręcz pogardliwy stosunek do małżeństwa, pomyślała. Może fatalnie
wpłynął na niego rozwód rodziców, kto wie? Obserwowała go spod oka, jak w
drugim końcu pokoju gawędził z atrakcyjną blondynką w kusej złocistej
sukience. Najwyraźniej jego determinacja, aby nie wdawać się w trwalsze
związki, nie miała żadnego wpływu na zainteresowanie kobiet. Cóż, nawet tu, w
sali wypełnionej wielkimi sławami i pomniejszymi postaciami z londyńskiej
socjety jego męska uroda i seksapil sprawiały, że inni mężczyźni wydawali się
praktycznie niezauważalni...
Nagle spojrzał na nią, więc pospiesznie odwróciła głowę z nadzieją, że nie
zauważył, jak mu się przygląda. Kelner podsunął jej tacę z drinkami i przez
chwilę zastanawiała się, czy nie wypić kieliszka szampana, ale po szampanie
zawsze bolała ją głowa, więc zdecydowała się na szklaneczkę przyjemnie
odświeżającego ponczu.
– Dobrze się bawisz? – Dante wyrósł obok niej jak spod ziemi. – Widziałem,
że rozmawiałaś z paroma osobami.
– Bawię się świetnie – zapewniła go z entuzjazmem. – Nie myśl sobie, że
musisz niańczyć mnie przez cały wieczór, dobrze? Jesteś tu bardzo poszukiwaną
osobą...
– Ktoś chciałby cię poznać. – Dante odwrócił się do szczupłego mężczyzny o
srebrzystych włosach, który właśnie do nich podszedł. – Oto Gaspard Clavier.
– Tak, wiem – wykrztusiła Rebeka.
Zdawała sobie sprawę, że wpatruje się w starszego mężczyznę jak sroka w
gnat, ale najzwyczajniej W świecie nie mogła się powstrzymać. Najsławniejszy
francuski kucharz był absolutnie kultową postacią i jej osobistym bohaterem.
Nie była w stanie uwierzyć, że naprawdę chciał ją poznać, lecz ku jej zdumieniu
Francuz uniósł jej rękę do ust i pocałował ją.
– A więc to jest Rebeka Evans, o której tyle słyszałem!
– Naprawdę? – zdumiała się.
– Ależ oczywiście! To pani przygotowała ślubny lunch dla córki hrabiego
Lansford, nieprawdaż?
– Tak. – Rebeka doskonale pamiętała czterodaniowy lunch dla trzystu osób w
wiejskiej rezydencji hrabiego w Hampstead.
W kuchni panowało szaleństwo, lecz na szczęście wszystko poszło zgodnie z
planem i miała prawo być dumna z menu, które stworzyła.
– Dante!
Na dźwięk swojego imienia odwrócił się i pomachał do kogoś po drugiej
stronie sali.
– Zostawię was, żebyście sobie spokojnie pogawędzili – powiedział do
Rebeki. – Przepraszam bardzo...
Patrzyła za nim, gdy podszedł do blondynki o pomnikowych kształtach, i z
trudem stłumiła westchnienie.
– Byłem gościem na tym ślubie – wyjaśnił Gaspard. – Cały lunch był
prawdziwym triumfem, każde danie wprost cudowne! Naprawdę umie pani
gotować, ma chérie, może mi pani wierzyć. Rozumie pani grę smaków i
aromatów, a pani pasja kulinarna uwidacznia się w przygotowywanych daniach.
Rebeka zaczerwieniła się, zażenowana komplementami. Aprobata Gasparda
Claviera była dla niej najwyższym możliwym wyróżnieniem.
– Dziękuję – odparła nieśmiało.
– Słyszała pani może o mojej restauracji, La Petite Maison, w Knightsbridge?
– O, tak, byłam tam raz, kiedy zaczynałam naukę w szkole kucharskiej, i
pańskie potrawy stały się dla mnie prawdziwą inspiracją.
– Kiedy spróbowałem pani dań na przyjęciu weselnym Olivii Lansford,
pomyślałem sobie, że chciałbym, aby pani dla mnie pracowała.
Rebece na moment zabrakło tchu.
– W pana restauracji?
– Oui. Nie w La Petite Maison, ale w nowym lokalu, który wkrótce mam
nadzieję otworzyć w St Lucia.
– St Lucia to przecież Karaiby – powiedziała powoli.
Gaspard spojrzał na nią z rozbawieniem.
– Tak jest, istotnie. Moja restauracja będzie się znajdowała na plaży. Proszę
sobie wyobrazić ogromne połacie białego piasku, turkusowego morza i
zielonych palm. Czy podoba się pani perspektywa pracy w raju?
– Nie wiem... To znaczy, brzmi to wspaniale! – Przycisnęła dłonie do
rozpalonej twarzy. – Jestem w szoku! I przecież mam już pracę, tutaj w Anglii!
Francuz lekko wzruszył ramionami i wyjął z kieszeni wizytówkę.
– Otwieram tę restaurację dopiero za parę miesięcy, więc nie musi pani
podejmować decyzji już w tej chwili. Proszę przemyśleć moją propozycję i, jeśli
będzie pani zainteresowana, zadzwonić do mnie, dobrze?
– Dobrze... Dobrze, zadzwonię.
– Bon – uśmiechnął się. – A teraz może uda mi się namówić panią na
wspólny taniec?
Niedługo potem Dante przedarł się do baru, szukając wzrokiem Rebeki.
Widział ją kilka razy w czasie wieczoru, najpierw gdy tańczyła z Gaspardem
Clavierem, a później z innymi mężczyznami. Teraz dostrzegł ją, zajętą rozmową
z przystojnym gwiazdorem popularnych telewizyjnych seriali, znanym
kobieciarzem. Sądząc po tym, jak śmiał się i flirtował z Rebeką, śmiało można
było przyjąć, że zdecydował się podbić jej serce.
A może to ona postanowiła uwieść aktora o chłopięcej urodzie? Dante
zacisnął usta. Na początku przyjęcia martwił się o nią, że nie zna nikogo z
pozostałych gości, ale mógł sobie oszczędzić troski. Jego spokojna, nieśmiała
kucharka przeistoczyła się tego wieczoru w pewną siebie, niezwykle atrakcyjną
kobietę, która przyciągała uwagę każdego mężczyzny.
Musiał chyba zwariować, skoro przyprowadził ją tutaj w tej sukience...
Powinien zaufać swojemu instynktowi i po prostu zanieść ją do łóżka.
Rebeka bawiła się jak nigdy w życiu. Pochwały Gasparda Claviera wprawiły
ją w doskonały nastrój i zaczęła się poważnie zastanawiać, czy nie przyjąć jego
oferty. Gdyby wyjechała na Karaiby, z czasem na pewno zapomniałaby o
Dantem.
CHANTELLE SHAW SMAKI TOSKANII Tytuł oryginału: At Dante's Service
ROZDZIAŁ PIERWSZY Wysoki i oszałamiająco przystojny, natychmiast wyróżniał się z tłumu. Serce Rebeki podskoczyło gwałtownie. Określenie „przystojny”, nawet wzmocnione, ani trochę nie oddawało sprawiedliwości klasycznej doskonałości jego rysów. Wyglądał na rdzennego mieszkańca regionu Morza Śródziemnego – oliwkowa skóra, lśniące jak jedwab kruczoczarne włosy, zmysłowe wargi i szerokie ciemne brwi nad szarymi niczym stal oczami. Gawędził z jednym z gości, ale chyba poczuł jej spojrzenie, bo uniósł głowę i ich oczy spotkały się mimo dzielącej ich odległości. Rebeka znieruchomiała, lecz gdy uśmiechnął się, odetchnęła z radosną ulgą i kąciki jej ust uniosły się w odpowiedzi. Cichy szmer rozmów rozmył się nagle gdzieś w tle i dziewczyna nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ona i Dante stoją sami w ogrodzie, pod cudownie błękitnym niebem. Za plecami usłyszała subtelny szelest jedwabiu i kątem oka dostrzegła eteryczną blondynkę w głęboko wyciętej szkarłatnej sukni, przylegającej do jej smukłego ciała jak druga skóra. Wzrok blondynki utkwiony był w przeciwległym końcu ogrodu i Rebeka nagle uświadomiła sobie, że Dante uśmiecha się nie do niej, lecz do swojej kochanki, Alicii Benson. Zaczerwieniła się, z trudem przywołała pogodny uśmiech na twarz i podsunęła tacę z kanapkami grupce stojących w pobliżu gości. Mogła mieć tylko nadzieję, że Dante nie zauważył, że gapiła się na niego jak ogłupiała z zachwytu nastolatka. Z drugiej strony nie było przecież żadnego powodu, aby Dante Jarrell nie miał się do niej uśmiechać – w ciągu ostatnich dwóch miesięcy udało im się nawet zaprzyjaźnić, choć naturalnie było to jedynie porozumienie na gruncie zawodowym, związek, który nigdy nie przekroczył niewidzialnej granicy dzielącej pracodawcę i członka zatrudnianego przez niego zespołu. Rebeka była szefem kuchni Dantego; gotowała jego posiłki i zapewniała menu na wiele towarzyskich spotkań, których był gospodarzem. Nie miała cienia wątpliwości, że Dante widzi w niej funkcjonalny przedmiot, dzięki któremu jego życie toczy się gładko i sprawnie, coś w rodzaju komputera czy komórki. W ogromne skrępowanie wprawiała ją świadomość tego, co do niego czuła, i zawsze starała się te uczucia ukrywać. W przeciwieństwie do prześlicznej Alicii, Rebeka raczej nie zasługiwała na uwagę wybitnie przystojnego multimilionera i playboya. Zerknęła na swój uniform, złożony ze spodni w biało-czarną kratkę oraz śnieżnobiałego żakietu – strój był bardzo praktyczny, ale raczej podkreślał, niż maskował jej krągłe
kształty, zupełnie niepodobne do tyczkowatej sylwetki, promowanej przez dyktatorów mody. Włosy Rebeki były ciasno splecione i mocno upięte pod kucharską czapką, a po kilku godzinach spędzonych w gorącej kuchni jej twarz była mocno zaróżowiona i błyszcząca od potu. Gdyby chociaż nałożyła minimalny makijaż, ale nie... – Zjadłem już zdecydowanie za dużo, ale chyba jednak nie oprę się jednemu z tych pasztecików. Czym są nadziane? Rebeka otrząsnęła się z zamyślenia. – Wędzonym łososiem zapieczonym w sosie holenderskim – poinformowała z uśmiechem mężczyznę, który właśnie przed nią przystanął. – Są przepyszne, podobnie jak wszystko, co przygotowała pani na to przyjęcie – odparł. – Nie wiem, jak pani dziękować, naprawdę! I oczywiście jestem bardzo wdzięczny Dantemu, że pozwolił Susannie i mnie urządzić przyjęcie z okazji chrztu naszego synka w swoim domu! Niepokoiłem się, że będziemy mieli kłopoty ze znalezieniem odpowiedniego miejsca po tym, jak restauracja, w której wynajęliśmy salę, w ostatniej chwili odwołała rezerwację, ale Dante zdobył gdzieś ten namiot i zapewnił mnie, że zatrudnia najlepszego szefa kuchni w całym Londynie... Rebeka uśmiechnęła się lekko. – Naprawdę tak powiedział? – Wychwalał pani zdolności pod niebiosa. – James Portman kiwnął głową. – Dante to dobry człowiek. Kiedy przejął firmę Jarrell Legał po przejściu na emeryturę swojego ojca, sir Clifforda, inni prawnicy, a wśród nich także i ja, zastanawiali się, jak będzie się nam dla niego pracowało. Miał wtedy opinię bezwzględnego gracza, ale okazał się znakomitym szefem, no i lojalnym przyjacielem. Nie wahał się zaproponować mi pomocy w zorganizowaniu tego przyjęcia i bezustannie wspierał mnie w ciągu ostatnich miesięcy, kiedy Susanna cierpiała na depresję poporodową. Rozejrzał się po dużym ogrodzie, otaczającym piękny dom w stylu georgiańskim, stojący naprzeciwko Regent s Park. – To był cudowny dzień – mruknął. – Jestem dłużnikiem Dantego, szczególnie że ceremonia chrztu musiała obudzić bolesne dla niego wspo- mnienia... Rebeka spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Co ma pan na myśli? I tak już ogorzałą twarz Jamesa oblał ciemny rumieniec. – Och, nic takiego! To wydarzenie miało miejsce lata temu, kiedy Dante mieszkał w Nowym Jorku...
– Nie wiedziałam, że mieszkał w Ameryce. Nie było powodu, aby o tym wiedziała, ponieważ Dante nie zwierzał jej się ze swoich przeżyć i podstawowe fakty z jego życiorysu znalazła w internecie, kiedy przyjęła jego ofertę pracy. Na stronie zatytułowanej „Najbardziej interesujący kawaler Wielkiej Brytanii” wyczytała, że Dante ma trzydzieści sześć lat i jest jedynym synem sędziego Sądu Najwyższego, sir Clifforda Jarrella, oraz sławnej włoskiej śpiewaczki operowej, Isabelli Lombardi. Zgodnie z internetowym profilem, Jarrellowie byli bardzo bogatą arystokratyczną rodziną, której przedstawiciele w ostatnich pokoleniach zawarli dwa związki małżeńskie z dalekimi krewnymi rodziny królewskiej; teraz Dante, jako jedyny spadkobierca, miał odziedziczyć nie tylko rodzinną kancelarię prawniczą, ale i rodową rezydencję oraz rozległą posiadłość w Norfolk. Poza ogromnym majątkiem, który w przyszłości miał przypaść mu w udziale, miał także mnóstwo własnych pieniędzy, zgromadzonych dzięki sukcesom odnoszonym jako adwokat w sprawach rozwodowych. Dante zdobył opinię twardego, rozważnego prawnika i reprezentował wiele sław przed sądem. W życiu prywatnym także nie mógł skarżyć się na nadmiar wolnego czasu. Na liście kobiet, z którymi kojarzono jego nazwisko, znajdowały się top modelki, piękne aktorki i znane w towarzystwie damy o nienagannym rodowodzie. Nie ulegało wątpliwości, że Dante woli blondynki – Rebeka wi- działa sporo zdjęć swojego pracodawcy z długonogimi platynowymi pięknościami. Zdążyła też zauważyć, że nigdy nie fotografował się dwa razy z tą samą kobietą. Teraz mocno zaintrygowała ją myśl, że jej cyniczny szef może mieć łagodniejsze oblicze. Sama uważała go za sprawiedliwego i wrażliwego na po- trzeby pracowników, ale w głosie Jamesa Portmana wychwyciła nutę najszczerszego podziwu. – Jak to się stało, że zaczęła pani pracować dla Dantego? – zagadnął. – Pracowałam dla firmy cateringowej zajmującej się głównie organizowaniem biznesowych lunchów w City – wyjaśniła: – Dante był na jednym z nich i zaraz po posiłku zaproponował mi posadę swojego prywatnego szefa kuchni. Pensja oraz dodatkowy bonus w postaci mieszkania były ofertą, której najzwyczajniej w świecie nie mogła odrzucić, lecz w głębi duszy musiała przyznać, że wygląd i charyzma Dantego ułatwiły jej podjęcie ostatecznej decyzji o przeprowadzce do służbowego apartamentu w Hilldeane House.
– Gdyby kiedykolwiek miała pani ochotę zmienić pracę i podjąć się obowiązków gotowania dla mocno zajętego pracą małżeństwa z malutkim synkiem... – Próbujesz podkraść mojego szefa kuchni, James? W głosie Dantego brzmiała nie tylko nuta rozbawienia, lecz także ostrzejszy ton, który skłonił jego pracownika do szybkiego wykonania dwóch kroków do tyłu. – Nic z tych rzeczy. – James rozluźnił się odrobinę na widok leniwego uśmiechu szefa. – Chociaż ty sam, o ile dobrze zrozumiałem, podkradłeś Rebekę jej poprzedniemu pracodawcy. – Nie zaprzeczam. – Dante wzruszył szerokimi ramionami. Rebeka nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, dopóki się nie odezwał. Miała nadzieję, że nie usłyszał, jak gwałtownie wciągnęła powietrze, porażona jego seksualnym magnetyzmem. Marynarkę miał rozpiętą, a pod jedwabną białą koszulą widać było cień ciemnych włosów na piersi i muskulaturę brzucha. Na krótką, oszałamiającą chwilę wyobraziła sobie nagiego Dantego i siebie samą, gładzącą jego gorącą skórę. Czy jego ciało było równie mocno opalone jak twarz? Spodnie ciasno opinały uda, podkreślając rysunek potężnych mięśni. Zarumieniła się i zaraz, przerażona, że on to zauważy, spróbowała się odsunąć, lecz Dante położył dłoń na jej ramieniu. – Zawsze wybieram to, co najlepsze, więc od razu zorientowałem się, że Rebeka jest utalentowaną kuchmistrzynią, i postanowiłem pozyskać ją dla siebie – uśmiechnął się. Rebeka zesztywniała. Słowa Dantego potwierdziły jej podejrzenia: w oczach szefa jest tylko śrubką w skomplikowanej maszynerii jego życia. Kiedy się poznali, był pod wielkim wrażeniem jej umiejętności, natomiast ona zadurzyła się w nim od pierwszego wejrzenia. Naturalnie nie była to miłość, Rebeka nie była przecież aż tak głupia, lecz cała ta sytuacja wydawała jej się tym bardziej zaskakująca, że po tym, jak potraktował ją Gareth, uroczyście obiecała sobie trzymać się z daleka od mężczyzn i dać odpocząć swojemu poranionemu sercu. Być może po dwóch latach samotności jej ciało powoli zaczęło wychodzić z narzuconej hibernacji, kto wie... I może padło na Dantego, ponieważ, podobnie jak gwiazdor muzyki pop, w którym zakochała się jako trzynastolatka, znajdował się całkowicie poza jej zasięgiem. Dlaczego miałby zwrócić na nią uwagę, skoro przywykł do umawiania się na randki z pięknymi kobietami, takimi jak Alicia Benson, która właśnie zmierzała w ich stronę przez trawnik u boku niosącej niemowlę Susanny Portman.
– A oto i on: najważniejsza osoba na przyjęciu! – James wziął siedmiomiesięcznego synka z ramion żony. – Jesteś jeszcze zbyt mały, aby to docenić, Aleksandrze, lecz Dante i Rebeka dołożyli wszelkich starań, żeby uświetnić twoje chrzciny. Na dźwięk głosu ojca Aleksander uśmiechnął się szeroko, obnażając różowe dziąsełka i dwa malutkie dolne siekacze. Rebeka z trudem powstrzymała westchnienie. – Wspaniały z niego chłopak, prawda? – dumnie obwieścił James. – Chciałabyś go potrzymać? – dorzucił, widząc jej tęskne spojrzenie. – Pozwól, że uwolnię cię od tej tacy, żebyś mogła porządnie przytulić Aleksandra... Aleksander był po prostu uroczy, z pulchnymi ramionkami i nóżkami, i mięciutkimi złocistymi loczkami na całej główce. Rebeka wiedziała, że jego skóra okaże się delikatna jak jedwab, a zapach niemowlęcia, ten niepowtarzalny aromat mleka i talku dla dzieci, natychmiast rozbudzi drzemiący w jej sercu ból i poczucie straty. Mocno zacisnęła palce na uchwytach tacy, starając się zapanować nad emocjami. Świadoma, że pozostała trójka dorosłych umilkła, a James czeka na jej odpowiedź, z najwyższym trudem zmusiła się do uśmiechu. – Aleksander robi wrażenie bardzo szczęśliwego w ramionach swojego taty, więc nie będę mu przeszkadzać – powiedziała cicho i pospiesznie odwróciła głowę w stronę namiotu. – Kelnerzy sprzątają już ze stołów, lepiej pójdę i im pomogę, przepraszam... Ciekawe, co jej się stało, pomyślał Dante, patrząc za praktycznie biegnącą w kierunku namiotu Rebeką. Jego ręka spoczywała na jej ramieniu, więc bez trudu wyczuł napięcie, które ścisnęło jej mięśnie w momencie, gdy James zaproponował jej, by potrzymała jego syna. W pierwszej chwili przyszło mu do głowy, że Rebeka jest jedną z tych kobiet, którym robi się słabo na myśl, że dziecko mogłoby zapluć im sukienkę. Zauważył, jak Alicia trzymała się z daleka od Aleksandra, przerażona, że przeciek z jednego lub drugiego końca malucha mógłby zrujnować jej kreację od jednego z najlepszych projektantów. Tak czy inaczej, reakcja Rebeki mocno go zaskoczyła, głównie dlatego, że dziewczyna nie sprawiała wrażenia osoby, która przejmuje się plamą na sukience. Kilka razy przyglądał się, jak pracowała w kuchni i widział, jak z wyraźną przyjemnością dotykała jedzenia, mieszając składniki dłońmi i ugniatając ciasto na chleb. Jej przyziemność wydała mu się nawet interesująco zmysłowa i kiedyś wyobraził sobie, jak jej silne palce ugniatają i głaszczą jego ciało.
Dio, skąd się wzięła ta myśl? Ze zniecierpliwieniem potrząsnął głową, pozbywając się nieproszonych obrazów. Miał wielką ochotę pójść za nią i zapytać, co się stało, było jednak mało prawdopodobne, aby zechciała mu się zwierzyć. Pracowała dla niego już od dwóch miesięcy, jednak, chociaż zawsze była uprzedzająco grzeczna, jej wewnętrzna rezerwa nie pozwalała na bliższy kontakt. Dzisiejsze przyjęcie z okazji chrztu, które sam zorganizował dla Portmanów, było idealnym przykładem godnej podziwu etyki pracy, wyznawanej przez Rebekę. Dante wiedział, że cały poprzedni dzień poświęciła na przygotowywanie potraw, a tego dnia zastał ją w kuchni już o siódmej rano. Liczył, że uda mu się jakoś wyrazić jej swoje uznanie i podziękować za wysiłek, ale gdy wcześniej usiłował pochwycić jej spojrzenie, popatrzyła na niego chłodno i odwróciła się, pozostawiając go w stanie dziwnego rozdrażnienia. Naturalnie istniały i inne przyczyny jego ponurego nastroju. – Chrzciny rozbudziły wspomnienia, które ukrył w najdalszym zakątku swego serca – widok Jamesa z maleńkim synkiem zabolał go naprawdę mocno. Doskonale pamiętał, jak wielką dumę czuł na chrzcinach Bena. Wierzył wtedy, że ma wszystko, czego mógłby pragnąć: piękną żonę, dziecko, świetnie rozwijającą się karierę i wspaniały dom. – Kochanie, kiedy wreszcie goście zaczną się żegnać? – znudzony głos Alicii wyrwał go z zamyślenia. – Mam nadzieję, że to przyjęcie nie będzie się ciągnąć w nieskończoność! Dante zesztywniał, gdy była kochanka zaborczym gestem położyła rękę na jego ramieniu. Jej nieoczekiwane pojawienie się przyczyniło się do pogorszenia jego nastroju. Nie miał pojęcia, że Alicia jest szkolną koleżanką Susanny Portman. Ich romans dobiegł końca przed kilkoma tygodniami, lecz Alicia najwyraźniej nie zamierzała ustąpić. – Zakładam, że jako gość Jamesa i Susanny przeczytałaś zaproszenie, więc powinnaś wiedzieć, że przyjęcie zakończy się o osiemnastej – odparł. Sprawiała wrażenie niezrażonej jego chłodnym tonem. – Pomyślałam sobie, że może miałbyś ochotę wpaść do mnie dziś wieczorem – uśmiechnęła się promiennie. – Moglibyśmy wypić drinka i zrelaksować się... Gdy przejechała po jego koszuli długimi, szkarłatnymi pazurkami, pamięć z jakiegoś powodu podsunęła mu obraz krótkich, czystych i niewypolerowanych paznokci Rebeki. Alicia z całą pewnością nigdy nie zagniatała ciasta na chleb ani nie splamiła się żadną aktywnością w kuchni.
– Obawiam się, że nic z tego nie będzie. – Zdecydowanym ruchem zdjął jej dłoń z rękawa swojej marynarki. – Jutro reprezentuję w sądzie klienta i wieczorem muszę dokładnie przeczytać związane z procesem notatki. Alicia skrzywiła się, wyczuła jednak, że Dante może lada chwila stracić cierpliwość i ugryzła się w język. – A mógłbyś przynajmniej odwieźć mnie do domu? Przyjechałam taksówką... Dante był gotowy zrobić prawie wszystko, byle tylko pozbyć się byłej kochanki. – Oczywiście – rzekł uprzejmie. – Chcesz już wyjść? – Wezmę tylko szal. Pół godziny później Jamesa i Susanny oraz ich gości już nie było, natomiast Dante nadal czekał na Alicię. Z każdą chwilą coraz bardziej zdenerwowany, wszedł do kuchni i zastał Rebekę przy pracy. Na blacie leżały kartki z przepisami, a w powietrzu unosił się kuszący zapach czegoś, co, jak Dante miał nadzieję, było jego kolacją. Podniosła głowę i oczy Pantego czujnie omiotły jej bladą twarz. – Dobrze się czujesz? – zapytał. Rzuciła mu zdumione spojrzenie. – Tak, oczywiście. Dlaczego miałabym się nie czuć dobrze? – Nie wiem. – Lekko wzruszył ramionami. – Wydawało mi się po prostu, że kiedy podziwialiśmy synka Jamesa, coś cię zdenerwowało. Bardzo zbladłaś, gdy zapytał, czy chcesz potrzymać małego. W kuchni zapadło długie milczenie. – Och, miałam migrenę – powiedziała w końcu Rebeka. – Zaatakowała mnie zupełnie nagle, więc musiałam pobiec do domu, żeby jak najszybciej zażyć tabletkę przeciwbólową. Oczy Dantego spoczęły na intensywnie różowych plamach na jej policzkach. Nie ulegało wątpliwości, że Rebeka w ogóle nie umiała kłamać, ale skoro najwyraźniej nie zamierzała powiedzieć mu, w czym rzecz, musiał zmienić temat. Nie rozumiał zresztą, z jakiego powodu w ogóle interesuje się tą sprawą. – Widziałaś może pannę Benson? – rzucił. – Tak. Siedzi w salonie i zalewa się łzami, biedulka... Bez trudu wychwycił leciutką nutę ironii w jej głosie. – Wiesz, co ją tak zdenerwowało? – Zmarszczył brwi. – Nie „co”, tylko „kto” – sprostowała. – Ty, oczywiście. Powiedziała mi, że pokłóciliście się i zaczęła płakać. Poradziłam jej, żeby spróbowała się uspokoić, ale wydaje mi się, że powinieneś z nią porozmawiać. Dante z trudem się opanował. W co grała Alicia, do diabła?!
– Porozmawiam z nią – warknął. – Wątpię jednak, aby spodobało jej się to, co mam jej do powiedzenia. – Przygotowałam kolację dla ciebie i panny Benson. Przystanął w progu i odwrócił się gwałtownie. Jego oczy niebezpiecznie lśniły. – Dlaczego, na miłość boską? Prosiłem cię o to? – Nie, ale pomyślałam, że skoro panna Benson jest tak rozstrojona, to może chciałbyś zatrzymać ją na kolacji. – Rebeka na moment zawiesiła głos. – Wydaje mi się, że powinieneś traktować swoje przyjaciółki z odrobinę większym szacunkiem... Dante był naprawdę wściekły na swoją zaborczą byłą, lecz teraz jeszcze bardziej rozzłościła go Rebeka, która wyobrażała sobie, że ma prawo wtrącać się w jego prywatne życie. – Pozwolę sobie przypomnieć ci, że jesteś moją kucharką, nie głosem mojego sumienia – zauważył lodowato. Spodziewał się przeprosin, ale Rebeka hardo uniosła podbródek i zmierzyła go wyzywającym spojrzeniem. Pierwszy raz od chwili, gdy ją poznał, dostrzegł niezwykły, fiołkowy odcień jej oczu. – Nie wiedziałam, że masz sumienie! I nie musisz przypominać mi, jaka jest moja rola, doprawdy! Pamiętaj też, że do moich obowiązków nie należy prowadzenie rozmów z twoimi przyjaciółkami, kiedy wydzwaniają tutaj, ponieważ ty nie raczysz odbierać połączeń na komórkę. Nie muszę też pocieszać ich, gdy wypłakują sobie oczy, ponieważ sądziły, że coś dla ciebie znaczą, i nie potrafią zrozumieć, dlaczego je rzuciłeś. Dante ściągnął brwi, słysząc wyraźnie krytyczną nutę w jej głosie. – Czy to się często zdarza? Rebeka zawahała się, chyba odrobinę speszona własnym wystąpieniem. – Nie – przyznała. – Było tak raz, kiedy ta rudowłosa aktorka spędzała tu weekend zaraz po tym, jak zaczęłam dla ciebie pracować, no i teraz, z panną Benson... – To osobna sprawa – skonstatował ponuro. – Alicia jest urodzoną aktorką i między innymi dlatego zerwałem z nią parę tygodni temu. Dokończymy tę rozmowę, kiedy już się z nią rozmówię, dobrze? Zatrzasnął za sobą drzwi z taką siłą, że dźwięk odbił się echem od ścian. Rebeka zdawała sobie sprawę, że przekroczyła pewną granicę i może się spodziewać kłopotów. Żałowała swojego wybuchu. Rzeczywiście nie miała prawa komentować stylu życia swojego pracodawcy i fakt, że uważała go za playboya, nie miał tu nic do rzeczy. Kto wie, może Dante dojdzie nawet do
wniosku, że nie chce, aby dłużej dla niego pracowała... Serce zadrżało jej gwałtownie. – Co za idiotka... – mruknęła do siebie. Praca u Dantego była najlepszą z jej dotychczasowych, bez dwóch zdań. Dlaczego nie miała dość rozsądku, aby trzymać buzię na kłódkę? Odpowiedź była skomplikowana. Od dwóch dni, kiedy to matka przez telefon powiedziała jej o narodzinach dziecka Garetha i Claire, Rebeka nie mogła poradzić sobie z przygnębieniem. – To dziewczynka. – Nuta współczucia w głosie matki sprawiła, że Rebeka ze wszystkich sił zapragnęła znaleźć się w domu, wśród ludzi, których kochała. – Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli sama przekażę ci tę wiadomość. Zatem Gareth jest teraz ojcem. Najprawdopodobniej pragnął tego dziecka. Rebekę natychmiast dopadły obrazy z przeszłości, a widok maleństwa Portmanów jeszcze bardziej nasilił jej ból. Starała się bez reszty zająć przygotowaniami do przyjęcia i pomaganiem kelnerom, ale gdy James zapropo- nował, aby potrzymała uroczego chłopczyka, musiała uciec. Nadal była jeszcze kompletnie rozstrojona, kiedy Alicia Benson wtargnęła do kuchni, wybuchnęła łzami i wyznała, że Dante pozwolił jej wierzyć, że ich związek jest sprawą poważną. I nic dziwnego, że Rebeka okazała współczucie i zrozumienie Alicii, bo przecież sama doskonale wiedziała, jak czuje się kobieta, której ktoś niszczy marzenia i łamie serce. Zaczęła pakować naczynia do zmywarki, nie potrafiła jednak przestać myśleć o swoim szefie. Jego beztroskie podejście do związków czyniło jej zauroczenie jeszcze bardziej niezrozumiałym, ale nic nie mogła na to poradzić. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała szczegółowo przemyśleć to, co spotkało ją ze strony Garetha, i że być może w bliżej nieokreślonej przyszłości zapragnie innego mężczyzny, lecz na razie nie zamierzała zaufać żadnemu, a już szczególnie takiemu kobieciarzowi jak Dante. Na odgłos kroków wyprostowała się i podniosła głowę. Jej pracodawca zdjął krawat i rozpiął górne guziki koszuli, odsłaniając opaloną skórę. Piżmowy aromat jego wody kolońskiej podrażnił zmysły Rebeki, i, ku jej wielkiemu niesmakowi, przyspieszył rytm jej serca. – Panna Benson wyszła i już tu nie wróci – poinformował ją krótko. Parę chwil wcześniej spokojnie wyjaśnił Alicii, że łzy, które przywoływała na życzenie, nie robią na nim najmniejszego wrażenia. I nie czuł się winny, absolutnie nie. Od początku nie ukrywał, że ich romans nie przerodzi się w nic głębszego i teraz dużo bardziej niepokoiła go reakcja Rebeki. Nie miał ochoty
tracić znakomitej kucharki, ale nie zamierzał też tolerować jej prób wtrącania się w jego życie prywatne. Przeczesał włosy palcami i popatrzył na nią badawczo. – O co ci właściwie chodziło, do diabła? Rebeka świetnie zdawała sobie sprawę, że gdyby była rozsądna, przeprosiłaby szefa za wtykanie nosa w nie swoje sprawy, lecz jakiś złośliwy chochlik wciąż podrzucał jej inne pomysły. Rozmowa z matką przypomniała jej dzień, w którym Gareth odwołał ich ślub i wyznał, że od miesięcy sypiał z Claire. Czy od mężczyzn naprawdę nie można wymagać uczciwości i szczerości na zupełnie podstawowym poziomie? – Nie będę przepraszać za to, że przez chwilę współczułam twojej dziewczynie – powiedziała sztywno. – Wiem, że nie dbasz o uczucia kobiet, z którymi romansujesz, ale nie podoba mi się, że wprowadziłeś w błąd pannę Benson! Dante zaklął po włosku, instynktownie wracając do swojego pierwszego języka. – Nie wprowadziłem jej w błąd – wycedził. – Od początku podkreślałem, jak zwykle zresztą, że nie interesuje mnie trwały związek! Nie mam pojęcia, jakich bzdur nagadała ci Alicia, lecz jeżeli twierdziła, że coś jej obiecywałem, to zwyczajnie kłamała! Dlaczego była przekonana, że Dante nie kłamie? Może podpowiadał jej to instynkt? Oderwała wzrok od jego twarzy i zajęła się porządkowaniem kartek z przepisami, które nadal leżały na blacie. – Rozumiem – mruknęła. – Tak czy inaczej, to nie moja sprawa i niepotrzebnie się odezwałam. – Masz rację, zupełnie niepotrzebnie! Płacę ci za gotowanie, nie za wygłaszanie moralizatorskich kazań. – Dante był wściekły, ale widok ciemnego rumieńca, który właśnie ogarniał policzki Rebeki bardzo go zaciekawił. – A w ogóle to dlaczego obchodzi cię, z kim sypiam? – Wcale mnie to nie obchodzi. W najmniejszym stopniu nie interesuje mnie, co robisz w łóżku. – Nie? – Podejrzliwie zmrużył powieki. Wyczuwał bijące od młodej kobiety fale napięcia i z każdą chwilą był coraz bardziej zainteresowany. Nagle uświadomił sobie, jak mało o niej wie. Podała mu kilka podstawowych faktów, że wychowała się na rodzinnej farmie w północnej Walii i ukończyła szkołę kucharską w mieście o trudnej do wymówienia nazwie. Odniósł wrażenie, że nie miała chłopaka, lecz dlaczego właściwie młoda i atrakcyjna kobieta miałaby być samotna?
– Może jesteś zazdrosna? – podsunął z rozbawieniem. Nadal był na nią zły i rzucił tę uwagę wyłącznie po to, aby ją rozdrażnić. – Oczywiście, że nie jestem zazdrosna – rzuciła ostro. – Co za idiotyczny pomysł! Oczekuję od życia czegoś więcej niż związku z facetem, który traktowałby mnie jak zabawkę. – Moje zabawki jakoś na mnie nie narzekają... Dante rozumiał, że nie powinien z rozmysłem złościć dziewczyny, jednak widok wypływającego na jej twarz rumieńca sprawiał mu pewną satysfakcję. Przyszło mu do głowy, że może jest pruderyjna; z całą pewnością ubierała się jak kobieta zdeterminowana za wszelką cenę zamaskować choćby cień własnej zmysłowości. Potrząsnął głową i szybko pozbył się niepożądanych myśli. Oparł się biodrem o kuchenny stół, skrzyżował ręce na piersi i zaczął się zastanawiać, jak poradzić sobie z całą tą sytuacją. Nie chciał zwalniać dziewczyny, musiała jednak przyjąć do wiadomości, że nie życzy sobie jej komentarzy. – Nie interesuje mnie twoje życie uczuciowe. – Rebeka wepchnęła przepisy do foldera, modląc się, aby Dante nie zauważył, jak trzęsą jej się ręce. Wyczuwała jego złość i aż mdliło ją ze zdenerwowania na myśl, że zaraz straci pracę. – W takim razie w przyszłości nie wydawaj pochopnych osądów na ten temat – warknął. Ogarnął wzrokiem jej sztywne ramiona i nagle zapragnął wyciągnąć spinki z jej ciasno upiętych” włosów. Westchnął. – Zamierzam zapomnieć o tym, co się dziś wydarzyło, pod warunkiem, że nie będziesz więcej wtrącać się w moje prywatne sprawy – oświadczył. – Mówiłaś, że przygotowałaś kolację dla dwóch osób, prawda? Rebeka odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej Dante nie zamierzał jej wyrzucić. – Tak, ale mogę zamrozić tę drugą porcję. – Mam lepszy pomysł. Zjedz ze mną kolację. – Stalowy błysk w jego oczach podpowiedział jej, że lepiej nie odmawiać. – To doskonała okazja, żeby lepiej się poznać. Przez ostatnie tygodnie byłem pochłonięty trudną sprawą rozwodową i nie miałem czasu sprawdzić, jak się tu zaaklimatyzowałaś. Teraz będziesz miała szansę omówić ze mną wszystkie ewentualne problemy.
ROZDZIAŁ DRUGI Rebeka była szczerze ciekawa, jak zareagowałby jej szef, gdyby zwierzyła mu się, że jedyny problem przeżywała w chwili, gdy w czasie weekendu schodził na śniadanie, ubrany tylko w czarny szlafrok. W dni tygodnia od samego rana ubrany był w któryś ze swoich idealnie skrojonych garniturów i szybko przełykał kawę i grzankę, przerzucając notatki do czekających go spraw, lecz w weekendy chętnie zjadał większe śniadanie i bez pośpiechu przeglądał gazety. Pierwszego ranka, kiedy musiała jakoś poradzić sobie z widokiem jego na wpół nagiego ciała i wilgotnych po prysznicu włosów, serce zaczęło jej gwałtownie łomotać w piersi. Jeszcze teraz wspomnienie jego długich opalonych nóg i seksownie owłosionej klatki piersiowej rozpalało gorący płomień w dolnej części jej brzucha. Teraz, słysząc jego kroki, szybko odwróciła się, żeby otworzyć piekarnik. – Przejdź do jadalni, bardzo proszę – odezwała się. – Zaraz przyniosę kolację. Parę chwil później przystanęła z wózkiem w progu, zaskoczona gniewnym wyrazem twarzy szefa, który wpatrywał się w stół, ozdobiony świecami i różami z ogrodu. – Jeżeli kiedyś będę chciał, żebyś się bawiła w amorka, dam ci znać – rzekł sarkastycznie. – Co to za pomysł? Alicia namówiła cię do tego, żeby ta niedoszła kolacja przebiegała w romantycznej atmosferze? – Nie, pomyślałam tylko... – Rebeka umilkła. Nie mogła mu przecież tłumaczyć, że miała nadzieję, że jego związek z Alicią Benson okaże się poważny, ponieważ w takiej sytuacji bez trudu przekonałaby samą siebie, że snucie fantazji na temat oszałamiająco przystojnego pracodawcy jest całkowicie bezsensowne i wręcz żałosne. Oderwała spojrzenie od twarzy Dantego, pełna niechęci do siebie, że nie umie stłumić dziwnej tęsknoty. – Zabiorę kwiaty – wymamrotała, stawiając przed nim kolację. – Równie dobrze możesz je zostawić. Usiądź i zjedz, zanim wszystko wystygnie. Koniecznie musisz siadać do stołu w tym fartuchu? – Przepraszam. – W głosie Rebeki również zabrzmiała ostra nuta. Rozwiązała tasiemki, ściągnęła fartuch i położyła go na sąsiednim krześle. Usiadła i popatrzyła na talerz ze swoją porcją kurczaka po tajsku. W czasie gotowania pachniał tak kusząco, że postanowiła na jeden wieczór zapomnieć o
diecie. Cóż, nie spodziewała się, że szef zaprosi ją na kolację... Nie tyle zaprosił, co kazał sobie towarzyszyć, pomyślała, rozwścieczona jego arogancją. Dante odchylił się do tyłu w krześle i zmierzył dziewczynę uważnym wzrokiem. Dobiegający końca dzień był pełen niespodzianek, naprawdę! Najpierw ten zastanawiający incydent na chrzcinach, kiedy Rebeka praktycznie uciekła, żeby tylko nie wziąć na ręce synka Portmanów, później jej zdumiewające zachowanie wobec Alicii, a teraz wspólna kolacja. Dante uświadomił sobie, że wreszcie pierwszy raz widzi Rebekę w prostym białym T- shircie, podkreślającym kształt jej biustu. Jej sylwetka, złożona z atrakcyjnych krągłości, przyjemnie go zaskoczyła. Pospiesznie powiedział sobie, że jest to dość przewidywalna męska reakcja na kobiece kształty. Może to jego włoska krew kazała mu szukać kobiety o pełnych piersiach i wyraźnie zarysowanych biodrach, znacznie bardziej kuszącej niż modne obecnie patykowate sylwetki. Odchrząknął. – Czerwone czy białe wino? – zapytał. – Och, nie, dziękuję. – Skrzywiła się lekko. – Źle toleruję alkohol, wystarczy pół kieliszka i już jestem prawie nieprzytomna. – Naprawdę? – Dante natychmiast wyobraził sobie swoją kucharkę po paru kieliszkach wina, z lśniącymi oczami, zarumienionymi policzkami i bez zahamowań. – Utrata przytomności po winie to nie takie złe rozwiązanie po bliskim spotkaniu z Alicią. – Nie boisz się, że któregoś dnia obudzisz się zupełnie osamotniony? Chyba nawet playboyom może się znudzić sypianie co chwilę z kim innym. – Zdrowy rozsądek podpowiadał Rebece, aby natychmiast przestała go złościć, ale wciąż czuła potrzebę buntu, wściekła na wszystkich mężczyzn, a szczególnie na Dantego. – Jeszcze mi się to nie zdarzyło – odparł zimno. – A skoro już o tym mówimy, co proponujesz jako alternatywę dla przygodnego seksu? Zdawał sobie sprawę, że to pytanie kieruje częściowo do siebie. Małżeństwo było nie dla niego, spróbował go raz i nie miał ochoty powtarzać tego doświadczenia, ale chyba istniało jednak coś więcej niż tylko pozbawione znaczenia romanse z kobietami, które poza sypialnią w ogóle go nie inte- resowały. – Dawno temu wyrosłem z wiary w szczęśliwe zakończenia miłosnych historii – dorzucił.
– Skąd. w tobie tyle cynizmu? – mruknęła Rebeka. – Pewnie przez tę twoją pracę! Ale mam nadzieję, że nie zakładasz, że wszystkie małżeństwa kończą się rozwodem, co? Moi rodzice są szczęśliwą parą od czterdziestu lat. – To bardzo miło – odparł sucho. – Niestety, ja nie wychowywałem się w szczęśliwej i kompletnej rodzinie. Moi rodzice rozstali się, kiedy byłem mały i przez większą część mojego dzieciństwa szarpali się o mnie jak dwa psy o kość, bynajmniej nie z miłości do mnie, ale dlatego, że zawsze lubili ze sobą walczyć. Rebeka bez trudu wychwyciła gorzką nutę w głosie Dantego i pożałowała, że poruszyła wyraźnie bolesny dla niego temat. – Musiało ci być naprawdę ciężko – rzekła cicho, usiłując wyobrazić go sobie jako małego chłopca, rozdartego między toczącymi wojnę rodzicami. Jej dzieciństwo było idyllicznie szczęśliwe i zawsze miała nadzieję, że kiedyś będzie miała dzieci i wychowa je z taką samą miłością, jakiej doznała ona i jej bracia. W pokoju zapadła cisza. Dante zamruczał z uznaniem, przełknąwszy pierwszy kęs kurczaka, lecz Rebeka zupełnie straciła apetyt. – Dziwię się, że nie wyszłaś jeszcze za mąż – odezwał się nagle. – Należysz chyba do tych kobiet, które pragną się ustabilizować i urodzić dzieci, w każdym razie tak mi się wydaje, tymczasem jesteś już po dwudziestce i nadal nie założyłaś rodziny. – Dwadzieścia osiem lat to jeszcze nie wiek podeszły – zauważyła szorstko. – Chciałabym wyjść za mąż i urodzić dzieci, owszem, lecz na razie koncentruję się na pracy. – Co skłoniło cię do wyboru tego zawodu? – Gotowanie zawsze było częścią mojego życia, więc kiedy skończyłam szkołę, podjęcie dalszej nauki w tym kierunku wydawało mi się czymś naturalnym. Gotować nauczyła mnie babcia i już w wieku siedmiu czy ośmiu łat umiałam upiec chleb i ciasto, a także pomóc mamie przygotować obiad. Mam siedmiu braci; sześciu jest ode mnie starszych, tylko Rhys urodził się po mnie. Kiedy dorastaliśmy, chłopcy pomagali tacie na farmie i ciągle z zapałem grali w rugby, więc apetyty mieli gigantyczne. Mama często mówiła, że ma do nakar- mienia małą armię. Chyba odetchnęła z ulgą, gdy w końcu urodziła dziewczynkę. – Ja nie mam rodzeństwa i nawet nie umiem wyobrazić sobie, jak to jest być częścią takiej dużej rodziny. Nie wolałaś pracować na farmie razem z braćmi zamiast pomagać w domu? Rebeka parsknęła śmiechem.
– W mojej rodzinie podział ról jest raczej tradycyjny, ale mnie to nigdy nie przeszkadzało – powiedziała. – Wszyscy jesteśmy ze sobą bardzo mocno związani, nawet teraz, kiedy większość braci założyła rodziny. Mama była zbyt zajęta, żeby nauczyć mnie gotowania, lecz babcia zawsze uwielbiała przeglądać ze mną przepisy, które zgromadziła w ciągu życia, a także takie, które sama stworzyła. Nana Glenys, będąc młodą dziewczyną pracowała jako kucharka w domu pewnego generała i spędziła parę lat w Indiach i na Dalekim Wschodzie. W swoich przepisach stosowała wiele tamtejszych przypraw, łącząc egzotyczne wpływy z tradycyjną? walijską kuchnią. 'Zawahała się, niepewna, czy nie nudzi Danteg. Chociaż pracowała dla niego od dwóch miesięcy nigdy nie rozmawiali na tematy osobiste, jednali gdy spojrzała na niego, zorientowała się, że słuchał jej z widocznym zainteresowaniem. – Przygotowuję teraz książkę kucharską z przepisów babci – wyznała. – Staram się trochę je unowocześnić, zastępując takie składniki jak śmietana lub innymi, o obniżonej zawartości tłuszczu. Znalazłam już wydawcę i bardzo mnie to cieszy, Nana będzie zachwycona, gdy zobaczy swoje przepisy w druku. Jest już bardzo słaba, więc wiem że muszę się spieszyć. Jej spojrzenie złagodniało na myśl o drobniutkiej staruszce, która dopiero niedawno zgodziła się przeprowadzić ze swojego domku do rodziców Rebeki. – Widzę, że jesteś z nią bardzo mocno związana – rzekł Dante. – Tak. To cudowna osoba. Dante nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny, rozjaśnionej pełnym czułym uśmiechem. Zastanawiał się, dlaczego wcześniej nie zauważył, jaka jest ładna. Może winę ponosi jej zdecydowanie mało inspirujący styl ubierania się lub surowa fryzura, lecz z drugiej strony nie mógł przecież powiedzieć, że nigdy nie zwracał na nią uwagi, przeciwnie, zawsze, być może podświadomie, rozpoznawał jej bliskość po subtelnym różanym aromacie perfum i czasami czuł podniecenie, gdy pochylała się nad stołem, podając mu posiłek. Miała piękne fiołkowe oczy i rzęsy tak długie, te z początku zastanawiał się, czy nie są sztuczne, szybko doszedł jednak do wniosku, że kobieta, która nie nosi nawet cienia makijażu, z całą pewnością nie dokleja sobie rzęs. – Ja też bardzo kochałem moją babkę – powiedział. – Umarła rok temu, miała dziewięćdziesiąt dwa lata. – Mieszkała w Norfolk, w waszej rodzinnej rezydencji? Przeglądałam w internecie informacje o twojej rodzinie i dowiedziałam się, że Jarrellowie mają posiadłość w pobliżu Kings Lynn. – Rebeka zarumieniła się lekko, widząc jego zdziwienie.
– Nie, Nonna Perlita była moją babcią ze strony matki. Mieszkała w Toskanii, tam, gdzie się urodziłem. Wiele lat temu dziadkowie kupili zrujnowany budynek poklasztorny z zamiarem odrestaurowania go i przekształcenia w dom, ale gdy dziadek umarł parę miesięcy później, wszyscy spodziewali się, że Perlita sprzeda to miejsce. Tymczasem babcia postanowiła tam zostać i przeprowadziła do końca zaplanowane przez dziadka prace renowacyjne. Zawsze mówiła, że Casa di Colombe, – czyli Dom Synogarlic, jest pomnikiem, który wystawiła swojemu mężowi. – Cudowna myśl! Na pewno bardzo brakuje ci? babci... – Zawsze spędzałem lipiec w Toskanii i teraz trudno mi nawet myśleć o tym, jak pusty będzie Dom Synogarlic bez Perlity. Wspomnienie babki natychmiast przywołała inny obraz – niewypowiedzianie trudnych chwil po tym, jak poznał prawdę o Benie i kłamstwach Lary. Wtedy właśnie przed Nonną wylał cały swój ból i gniew. – Coś się stało? Pełen wahania głos Rebeki przywołał go do rzeczywistości. – Czy to sos? – spytała z zaniepokojeniem. – Ma dość nietypowy smak, może użyłam za dużo trawy cytrynowej... – Nie, nie, wszystko w porządku – odparł pospiesznie. – Kolacja jest doskonała, jak zawsze. Mówiłaś, że teraz chcesz skoncentrować się na pracy – zmienił temat. – Czy to dlatego dwa lata temu przeniosłaś się z Walii do Londynu? Milczała długą chwilę. – Tak – powiedziała w końcu. Dante pytająco uniósł brwi. – Byłam... Byłam z kimś związana – wyjaśniła niechętnie, świadoma, że nie chce i nie może wyznać całej prawdy. Może kiedyś pogodzi się z własną głupotą i naiwnością, lecz teraz najzwyczajniej w świecie wstydziła się, że tak ślepo zaufała Garethowi. – Nic z tego nie wyszło, więc postanowiłam przeprowadzić się i zacząć wszystko od nowa – dodała. – Dlaczego z nim zerwałaś? – Dante wiedział, że powinien się wycofać, ale nie mógł opanować zaciekawienia. – On... On poznał kogoś innego. – Ach, to wiele tłumaczy. – Co masz na myśli? – rzuciła sucho, zirytowana jego zadowolonym wyrazem twarzy.
– Dlaczego tak zaangażowałaś się w tę sytuację z Alicią, na przykład. Twój chłopak cię zawiódł, zakładam, że zdradził cię z tym „kimś innym”, i uznałaś, że wszyscy mężczyźni, naturalnie ja także, nie zasługują na zaufanie. – Przecież ty naprawdę nie zasługujesz na zaufanie! – Rebeka nie wiedziała, dokąd zaprowadzi ją ta rozmowa, ale musiała przyznać słuszność spostrzeżeniu Dantego i to rozdrażniło ją jeszcze bardziej. – Szczerze mówiąc, jesteś sto razy gorszy od Garetha! Zmieniasz kobiety jak rękawiczki. – To prawda, ale nigdy ich nie oszukuję. Zawsze jestem tylko z jedną i definitywnie kończę romans, zanim zacznę następny. Od początku mówię, że nie interesuje mnie trwały związek. To chyba lepsze niż zwodzenie i rozbudzanie nadziei, nie sądzisz? – Wynikałoby z tego, że jesteś prawdziwym wzorem cnót. – Chciałbym, żeby tak było, bo z całą pewnością nigdy nie skrzywdziłem nikogo z rozmysłem. Rebeka odsunęła talerz z prawie nietkniętym kurczakiem. Może Dante miał rację? Może naprawdę lepiej jest wdać się w romans z kimś, kto otwarcie twierdzi, że nie chce głębszego związku niż zaufać komuś, kto wyznaje miłość... – Twój związek zakończył się już jakiś czas temu, no i przeniosłaś się do Londynu – głos Dantego wyrwał ją z zamyślenia – więc jak z tym nowym początkiem? Spotykasz się z kimś? – Nie w tej chwili – wymamrotała. Dante pociągnął łyk wina i obrzucił ją uważnym spojrzeniem. – Nie wydaje ci się, że już wystarczająco dużo czasu poświęciłaś na smutki i żale z powodu tamtego faceta? Powinnaś zacząć wychodzić do ludzi, poznać kogoś nowego. Mam jeszcze jedną sugestię: odnów swoją garderobę. Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to nieuprzejmie, ale w tych nieciekawych strojach raczej nie skupisz na sobie uwagi kogoś interesującego. Rebekę w jednej chwili ogarnął gorący gniew. – Moje ubrania nie są nieciekawe, są eleganckie i profesjonalne! Wolałbyś, żebym podawała ci kolację w stroju kabaretowej tancerki?! – To jest myśl – powiedział cicho. Niebezpieczny błysk w jego oczach sprawił, że znowu oblała się rumieńcem. Zupełnie nieświadomie wstrzymała oddech i czubkiem języka zwilżyła dolną wargę. Powietrze nagle zaiskrzyło od dziwnego napięcia i Rebeka szybko spuściła wzrok. Kiedy znowu podniosła oczy, na twarzy Dantego malował się wyraz uprzejmej obojętności. Rebeka wsunęła dłonie pod blat stołu, żeby Dante nie zauważył, jak drżą.
– Tak czy inaczej, często spotykam się ze znajomymi – oświadczyła sztywno. – I nie przypominam sobie, żebym mówiła, że szukam nowego mężczyzny. – Zamierzasz więc pozwolić, żeby jeden nieudany związek wpłynął na całe twoje życie? – Nie, ale... – Nie możesz żyć przeszłością, musisz iść dalej. Zmarszczyła brwi. – Mówisz to na podstawie doświadczenia? Rzucił jej uśmiech, ale zauważyła, że jego spojrzenie stwardniało. – Jestem playboyem, nie pamiętasz? – zakpił. – Bez problemu przechodzę od jednego romansu do następnego, to dla mnie chleb powszedni. A teraz poważnie. Na pewno nie jest łatwo przenieść się do dużego miasta i zdobyć nowych przyjaciół. Mógłbym przedstawić cię paru osobom, co ty na to? Jutro wybieram się na premierę musicalu na West End, a po spektaklu na imprezę. Może miałabyś ochotę mi towarzyszyć? Powiedział sobie, ż© naprawdę powinien pomóc Rebece zadomowić się w Londynie. Była fantastyczną kucharką i nie chciał, aby wpadła na pomysł powrotu do Walii. Może jeśli parę razy zabierze ją gdzieś ze sobą, szybciej znajdzie sobie j akieś towarzystwo... Rebeka z trudem przełknęła ślinę. – Chcesz, żebym spędziła z tobą wieczór? – musiała się upewnić, czy dobrze go zrozumiała. – Tak – odparł spokojnie. – Naprawdę uważam, że powinnaś więcej wychodzić. Fala nadziei opadła gwałtownie, gdy uświadomiła sobie, że zaprosił ją po prostu z litości. Miała wielką chęć odmówić, lecz poczucie dumy kazało jej zastanowić się chwilę. Nie zamierzała utwierdzać Dantego w przekonaniu, że stała się ofiarą nieudanego związku. Nie było najmniejszego powodu, aby nie mogła pójść z nim do teatru, zwłaszcza że jej plany na następny wieczór ograniczały się do umycia włosów. Prowadziła mało ciekawe życie towarzyskie, to prawda. Miała kilkoro przyjaciół z okresu, gdy pracowała dla firmy cateringowej, lecz wszyscy oni byli bardzo zajęci i odkąd zaczęła pracować dla Dantego, spotkała się z nimi zaledwie dwa razy. – Dobrze, chętnie z tobą pójdę – powiedziała szybko. – Jeszcze nigdy nie byłam na premierze! Jak mam się ubrać? – Premiery to zwykle dość oficjalne wydarzenia, więc większość kobiet będzie pewnie w wieczorowych sukniach.
Rebeka dokonały w myśli błyskawicznego przeglądu swojej szafy i zrozumiała, że nie ma nic odpowiedniego. – W takim razie będę się musiała wybrać na zakupy. Dante wyjął portfel z kieszeni i położył na stole kartę kredytową. – Weź ją i kup sobie wszystko, co będzie ci potrzebne. – W żadnym razie! – zaprotestowała, przesuwając kartę w jego kierunku. – Stać mnie na to, żeby kupić sobie nową sukienkę. Wkładając kartę z powrotem do portfela, Dante pomyślał, że jeszcze nigdy nie spotkał tak dumnej i przewrażliwionej kobiety. Każda z jego znajomych chwyciłaby kartę i kupiła sobie tuzin kreacji od najlepszych projektantów, lecz Rebeka patrzyła na niego z oburzeniem, zupełnie jakby poradził jej, żeby sprzedała własną babkę. Ogarnęła go irytacja, mimo wszystko zaprawiona szacunkiem do niej. Gdy wstała od stołu i wychyliła się do przodu, żeby zabrać talerze, jego wzrok spoczął na wzniesieniu jej piersi. Ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu, myśl o wieczorze w jej towarzystwie rozbudziła w nim tak intensywne i przyjemne podniecenie, jakiego dawno już nie odczuwał. Przygotowując się do wyjścia na premierę, Rebeka pomyślała, że gdyby jej matka wiedziała, ile zapłaciła za sukienkę, niewątpliwie dostałaby zawału. Sama wciąż jeszcze nie mogła uwierzyć, że tyle wydała na całkowicie niepraktyczny skrawek jedwabiu, którego nigdy więcej pewnie nie włoży, lecz wcale nie żałowała tego zakupu. Cały ranek spędziła, przymierzając różne wieczorowe kreacje w sklepach przy Oxford Street i nie udało jej znaleźć nic, co naprawdę by jej odpowiadało. W końcu, kiedy już miała się poddać i zadzwonić do Dantego, by mu powiedzieć, że jednak się rozmyśliła, na wystawie ekskluzywnego butiku przy Bond Street zobaczyła tę suknię. Cena wydała jej się zupełnie przerażająca, ale sprzedawczyni przekonała ją, żeby przymierzyła sukienkę. – Ma identyczny odcień fioletu, jak pani oczy – zachwyciła się kobieta. W rezultacie tych entuzjastycznych okrzyków Rebeka udała się do prźymierzalni, zdjęła dżinsy i włożyła sukienkę. Sprzedawczyni zapięła suwak na jej plecach i obie utkwiły wzrok w lustrze. – Wygląda całkiem nieźle – odezwała się wreszcie Rebeka, z wielkim trudem przyjmując do wiadomości, że osoba, której odbicie widzi, to ona sama. – Wygląda pani oszałamiająco – powiedziała sprzedawczyni. – Suknia leży na pani tak świetnie, jakby była dla pani uszyta! I Rebeka musiała przyznać, że były to komplementy tylko odrobinę na wyrost. Górna część sukni była czymś w rodzaju gorsetu, więc biustonosz był
zbędny. Delikatne ramiączka ozdobione były lśniącymi kryształkami, lecz poza tym suknia była zupełnie prosta i obejmowała krągłości Rebeki niczym dłonie kochanka. Zarumieniła się gwałtownie, wyobrażając sobie, jak dłonie Dantego suną po fioletowym jedwabiu. Kupiła sukienkę, a do niej srebrzyste sandałki na wysokim obcasie i taką samą torebkę. Wydawszy tak przerażającą sumę pieniędzy, postanowiła zaszaleć jeszcze bardziej i poszła do salonu kosmetycznego u Harrodsa, gdzie po całej serii zabiegów poczuła się tak, jakby zrzuciła z siebie skórę nieciekawej, zmęczonej Rebeki Evans, którą była przez ostatnie dwa lata, i przeistoczyła się w nową, uwodzicielską i pewną siebie kobietę. Wieczorem zamknęła za sobą drzwi mieszkania dla personelu i ostrożnie weszła na górę po schodach, odkrywając po drodze, że poruszanie się w długiej sukni i pantofelkach na wysokim obcasie to sztuka, którą musi błyskawicznie opanować. Jej świeżo odnaleziona pewność siebie osłabła nieco pod drzwiami do salonu i dopiero po chwili wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Dante właśnie nalewał sobie drinka. Powiedział Rebece, żeby była gotowa o dziewiętnastej, lecz do ustalonej godziny brakowało jeszcze pięciu minut, a z jego doświadczenia wynikało, że kobiety prawie nigdy nie są punktualne. Obejrzał się ze zdumieniem, słysząc odgłos otwieranych drzwi, i zamarł z kieliszkiem w ręku, całkowicie porażony nieoczekiwanym widokiem. – Rebeka? – głos zawiódł go, gdy przez parę szalonych sekund zastanawiał się, czy ta prześliczna istota w progu pokoju aby na pewno jest jego kucharką, tą samą, którą do tej pory widywał jedynie w bezkształtnym uniformie. Ruszyła ku niemu lekkim, płynnym krokiem i wtedy zauważył, że jej fiołkowe oczy mają ten sam odcień co długa suknia. Tak, stała przed nim Rebeka, tyle że całkowicie odmieniona! Nigdy nie widział jej z rozpuszczonymi włosami i teraz nie mógł oderwać wzroku od lśniącej grzywy w kolorze czarnej czekolady, która spływała po jej plecach. Delikatny szary cień na powiekach podkreślał fiolet oczu, a wargi pociągnięte były różowym błyszczykiem. A suknia... Dante napił się drinka, żeby zlikwidować nagłą suchość w gardle. Miękki materiał łagodnie opływał i jednocześnie podkreślał jej zmysłową figurę. Spojrzał na kremowe wzgórki jej piersi i wziął głęboki oddech, usiłując opanować reakcję swojego ciała. Nagle zabrakło mu słów, co przecież nigdy mu się nie zdarzało, i zdawkowe słowa powitania zamarły mu na ustach. Tylko raz w życiu kobieta zrobiła na nim tak wielkie wrażenie i teraz wspomnienie tamtej chwili sprawiło, że mocno zacisnął szczęki. Nie chciał czuć tego, co czuł. Zaprosił Rebekę na premierę musicalu pod wpływem impulsu, ponieważ pomyślał, że miło byłoby zafundować jej wieczór w teatrze jako
podziękowanie za ciężką pracę, jaką włożyła w przygotowanie przyjęcia chrzcielnego dla Portmanów. No, dobrze, może i był ciekawy, jak będzie wyglądała w wieczorowej sukni, ale w żadnym razie nie spodziewał się, że zobaczy kuszącą, zachwycającą kobietę, na której widok jego serce i inne części ciała zareagowały w wysoce niepokojący sposób. Przedłużające się milczenie Dantego wyraźnie zdenerwowało Rebekę. – Jeżeli suknia jest nieodpowiednia, nie pojadę z tobą na premierę – wykrztusiła niepewnie. – Nie mam... Nie mam nic innego do włożenia. Przygnębiła ją jego reakcja, a raczej jej brak. Na dodatek była zła na siebie, ponieważ w głębi duszy musiała przyznać, że chciała zrobić na nim wrażenie. – Suknia jest piękna – odezwał się wreszcie Dante. – Wyglądasz w niej uroczo! Dostrzegł wyraz rozczarowania, który przemknął przez jej twarz, i natychmiast skarcił się za niepotrzebnie szorstki ton. Podszedł do niej z uśmiechem, lecz subtelny różany zapach jej perfum obezwładnił jego zmysły i pozbawił go siły woli niezbędnej, by oprzeć się pragnieniu zanurzenia palców w jej długich, miękkich włosach. Odsunął mankiet koszuli, żeby zerknąć na zegarek. – Powinniśmy już jechać – mruknął. – Shaftesbury Avenue jest o tej porze zwykle kompletnie zakorkowana. Skinęła głową i ruszyła przed nim w kierunku drzwi. Dante nie zdołał się powstrzymać i spod oka obserwował, jak jej pośladki łagodnie kołyszą się pod błyszczącym jedwabiem, a gdy znaleźli się przy schodach, pomyślał, że najchętniej chwyciłby ją w ramiona i zaniósł do swojej sypialni. Wcześniej z przyjemnością myślał o tym wieczorze, ale teraz był spięty i sfrustrowany, i wcale nie miał ochoty grać roli cynicznego playboya, w której od dawna prezentował się światu.
ROZDZIAŁ TRZECI Spektakl był fenomenalny: ekstrawagancka feeria muzyki, tańca i wspaniałych kostiumów zapewniła obsadzie i reżyserowi długą owację na stojąco. Rebeka była w siódmym niebie, szczególnie że doskonale widziała scenę z prywatnej loży, w której siedziała u boku Dantego. W ciągu dwudziestu minut przed wygaszeniem świateł studiowała program i rozglądała się po widowni w poszukiwaniu celebrytów, z których wielu Dante znał osobiście, także jako ich adwokat w sprawach rozwodowych. – Podobno Mike Channing, gospodarz programu rozrywkowego, niedawno ożenił się po raz trzeci – powiedział, dyskretnie wskazując mężczyznę z niepokojąco pomarańczową opalenizną. – Nie podpisał intercyzy przedślubnej i drogo za to zapłaci, kiedy jego nowa żona postanowi zostać byłą panią Channing! Rebeka pokręciła głową. – Żal mi ciebie. Jesteś okropnie cyniczny, naprawdę. – Jestem realistą – uśmiechnął się z rozbawieniem. – I nie musisz się nade mną litować. Wolę być cynikiem niż idiotą. Jest oczywistą prawdą, że niektóre kobiety traktują rozwody z bogatymi mężczyznami jako pewnego rodzaju karierę, może nie? Dopiero później, już w trakcie przyjęcia, Rebeka przypomniała sobie brzmiącą w jego głosie nutę goryczy. Skąd u zdeklarowanego playboya tak kry- tyczny, wręcz pogardliwy stosunek do małżeństwa, pomyślała. Może fatalnie wpłynął na niego rozwód rodziców, kto wie? Obserwowała go spod oka, jak w drugim końcu pokoju gawędził z atrakcyjną blondynką w kusej złocistej sukience. Najwyraźniej jego determinacja, aby nie wdawać się w trwalsze związki, nie miała żadnego wpływu na zainteresowanie kobiet. Cóż, nawet tu, w sali wypełnionej wielkimi sławami i pomniejszymi postaciami z londyńskiej socjety jego męska uroda i seksapil sprawiały, że inni mężczyźni wydawali się praktycznie niezauważalni... Nagle spojrzał na nią, więc pospiesznie odwróciła głowę z nadzieją, że nie zauważył, jak mu się przygląda. Kelner podsunął jej tacę z drinkami i przez chwilę zastanawiała się, czy nie wypić kieliszka szampana, ale po szampanie zawsze bolała ją głowa, więc zdecydowała się na szklaneczkę przyjemnie odświeżającego ponczu.
– Dobrze się bawisz? – Dante wyrósł obok niej jak spod ziemi. – Widziałem, że rozmawiałaś z paroma osobami. – Bawię się świetnie – zapewniła go z entuzjazmem. – Nie myśl sobie, że musisz niańczyć mnie przez cały wieczór, dobrze? Jesteś tu bardzo poszukiwaną osobą... – Ktoś chciałby cię poznać. – Dante odwrócił się do szczupłego mężczyzny o srebrzystych włosach, który właśnie do nich podszedł. – Oto Gaspard Clavier. – Tak, wiem – wykrztusiła Rebeka. Zdawała sobie sprawę, że wpatruje się w starszego mężczyznę jak sroka w gnat, ale najzwyczajniej W świecie nie mogła się powstrzymać. Najsławniejszy francuski kucharz był absolutnie kultową postacią i jej osobistym bohaterem. Nie była w stanie uwierzyć, że naprawdę chciał ją poznać, lecz ku jej zdumieniu Francuz uniósł jej rękę do ust i pocałował ją. – A więc to jest Rebeka Evans, o której tyle słyszałem! – Naprawdę? – zdumiała się. – Ależ oczywiście! To pani przygotowała ślubny lunch dla córki hrabiego Lansford, nieprawdaż? – Tak. – Rebeka doskonale pamiętała czterodaniowy lunch dla trzystu osób w wiejskiej rezydencji hrabiego w Hampstead. W kuchni panowało szaleństwo, lecz na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem i miała prawo być dumna z menu, które stworzyła. – Dante! Na dźwięk swojego imienia odwrócił się i pomachał do kogoś po drugiej stronie sali. – Zostawię was, żebyście sobie spokojnie pogawędzili – powiedział do Rebeki. – Przepraszam bardzo... Patrzyła za nim, gdy podszedł do blondynki o pomnikowych kształtach, i z trudem stłumiła westchnienie. – Byłem gościem na tym ślubie – wyjaśnił Gaspard. – Cały lunch był prawdziwym triumfem, każde danie wprost cudowne! Naprawdę umie pani gotować, ma chérie, może mi pani wierzyć. Rozumie pani grę smaków i aromatów, a pani pasja kulinarna uwidacznia się w przygotowywanych daniach. Rebeka zaczerwieniła się, zażenowana komplementami. Aprobata Gasparda Claviera była dla niej najwyższym możliwym wyróżnieniem. – Dziękuję – odparła nieśmiało. – Słyszała pani może o mojej restauracji, La Petite Maison, w Knightsbridge? – O, tak, byłam tam raz, kiedy zaczynałam naukę w szkole kucharskiej, i pańskie potrawy stały się dla mnie prawdziwą inspiracją.
– Kiedy spróbowałem pani dań na przyjęciu weselnym Olivii Lansford, pomyślałem sobie, że chciałbym, aby pani dla mnie pracowała. Rebece na moment zabrakło tchu. – W pana restauracji? – Oui. Nie w La Petite Maison, ale w nowym lokalu, który wkrótce mam nadzieję otworzyć w St Lucia. – St Lucia to przecież Karaiby – powiedziała powoli. Gaspard spojrzał na nią z rozbawieniem. – Tak jest, istotnie. Moja restauracja będzie się znajdowała na plaży. Proszę sobie wyobrazić ogromne połacie białego piasku, turkusowego morza i zielonych palm. Czy podoba się pani perspektywa pracy w raju? – Nie wiem... To znaczy, brzmi to wspaniale! – Przycisnęła dłonie do rozpalonej twarzy. – Jestem w szoku! I przecież mam już pracę, tutaj w Anglii! Francuz lekko wzruszył ramionami i wyjął z kieszeni wizytówkę. – Otwieram tę restaurację dopiero za parę miesięcy, więc nie musi pani podejmować decyzji już w tej chwili. Proszę przemyśleć moją propozycję i, jeśli będzie pani zainteresowana, zadzwonić do mnie, dobrze? – Dobrze... Dobrze, zadzwonię. – Bon – uśmiechnął się. – A teraz może uda mi się namówić panią na wspólny taniec? Niedługo potem Dante przedarł się do baru, szukając wzrokiem Rebeki. Widział ją kilka razy w czasie wieczoru, najpierw gdy tańczyła z Gaspardem Clavierem, a później z innymi mężczyznami. Teraz dostrzegł ją, zajętą rozmową z przystojnym gwiazdorem popularnych telewizyjnych seriali, znanym kobieciarzem. Sądząc po tym, jak śmiał się i flirtował z Rebeką, śmiało można było przyjąć, że zdecydował się podbić jej serce. A może to ona postanowiła uwieść aktora o chłopięcej urodzie? Dante zacisnął usta. Na początku przyjęcia martwił się o nią, że nie zna nikogo z pozostałych gości, ale mógł sobie oszczędzić troski. Jego spokojna, nieśmiała kucharka przeistoczyła się tego wieczoru w pewną siebie, niezwykle atrakcyjną kobietę, która przyciągała uwagę każdego mężczyzny. Musiał chyba zwariować, skoro przyprowadził ją tutaj w tej sukience... Powinien zaufać swojemu instynktowi i po prostu zanieść ją do łóżka. Rebeka bawiła się jak nigdy w życiu. Pochwały Gasparda Claviera wprawiły ją w doskonały nastrój i zaczęła się poważnie zastanawiać, czy nie przyjąć jego oferty. Gdyby wyjechała na Karaiby, z czasem na pewno zapomniałaby o Dantem.