3
Tłumaczenie/The translation by:
Fiolka2708
SarahRockwell
Nuffanillia
MagdalenaBojka1
Skład i korekta:
Fiolka2708, SarahRockwell
Wszelkie prawa zastrzeżone/All rights reserved
Copyright for the Polish translation 2015
5
GLOSARIUSZ
Ahstrux nohtrum - osobisty ochroniarz z uprawnieniami zabójcy.
Funkcja z królewskiego nadania
Bractwo czarnego sztyletu - tajna organizacja mistrzów sztuk walki,
której zadaniem jest obrona wampirów przed Korporacją Reduktorów. Dzięki
właściwemu doborowi genetycznemu członkowie Bractwa obdarzeni są
potężnym ciałem i umysłem, oraz niecodzienną zdolnością regeneracji.
Bractwo wyławia kandydatów na swoich członków, którzy nie są rodzonymi
braćmi. Agresywni, pewni siebie a przy tym tajemniczy, trzymają się z dala
od cywilów i nie utrzymują kontaktów z członkami pozostałych kast, o ile nie
potrzebują się dokrwić. W świecie wampirów bracia cieszą się wielkim
poważaniem. O ich wyczynach krążą legendy. Giną tylko od bardzo
poważnych urazów; takich jak rany postrzałowe, cios w serce itp.
Broniec - samiec wampirów, który ma partnerkę. Samce mogą mieć
więcej, niż jedną partnerkę.
Cerbher - kurator przydzielony z urzędu. Funkcja podlega gradacji;
najwięcej uprawnień mają cerbherzy eremithek.
Chcączka - okres płodności u samicy wampirów, zwykle trwa dwa dni i
towarzyszy jej potężny apetyt seksualny. Pierwsza chcączka występuje około
pięciu lat po przemianie, później pojawia się raz na dziesięć lat. Chcączka
samicy wyczuwana jest przez wszystkie samce, które mają z nią kontakt. To
niebezpieczny okres, w którym dochodzi do waśni i starć między
rywalizującymi samcami, zwłaszcza jeśli samica nie ma partnera.
Dhunhd - piekło.
Ehros - wybranka kształcona w dziedzinie sztuki erotycznej i miłosnej.
Eremithka - status przyznawany przez króla arystokratycznej samicy w
odpowiedzi na suplikę jej rodziny. Eremithka podlega wyłącznie władzy
cerbhera, zwykle najstarszego samca w domostwie. Cerbher ma prawo
decydowania o jej postępowaniu, zwłaszcza ograniczania bądź całkowitego
zakazu kontaktów ze światem zewnętrznym.
6
Frathyr - zwrot używany pomiędzy mężczyznami na znak wzajemnej
miłości i szacunku. W swobodnym tłumaczeniu: drogi przyjaciel.
Glymeria - opiniodawcze kręgi arystokracji. Socjeta.
Gwardh - osoba odpowiedzialna za wychowanie, ojciec chrzestny.
Juchacz - wampir płci męskiej lub żeńskiej, który ma obowiązek karmić
swoją krwią właściciela. Choć posiadanie juchaczy należy do ginących
obyczajów, jest nadal praktyką legalną.
Korporacja Reduktorów - organizacja zabójców powołana przez
Omegę w celu eksterminacji rasy wampirów.
Krwiczka - wampirzyca, która ma partnera seksualnego. Samice zwykle
poprzestają na jednym partnerze, ponieważ samce mają silny instynkt
terytorialny.
Krypta - rytualne miejsce spotkań Bractwa Czarnego Sztyletu,
wykorzystywane do ceremonii oraz przechowywania słoi z sercami
reduktorów. W Krypcie odbywają się ceremonie przyjęcia do Bractwa i
pogrzeby; tu również dyscyplinuje się nieposłusznych członków Bractwa.
Wstęp przysługuje jedynie członkom Bractwa, Pani Kronik i inicjowanym
adeptom.
Lillan - pieszczotliwie: ukochany, ukochana.
Łyż - narzędzie tortur służące do wyłupywania oczu.
Mahtrona - babcia.
Mamanh - spieszczenie słowa: matka.
Nalla - najdroższa, ukochana. Rodzaj męski: nallum.
Normalsi - symphackie określenie wampirów niebędących
symphatami.
Nówka - dziewica.
Omega - złowroga, tajemnicza postać dążąca do zagłady wampirów z
powodu niechęci do Pani Kronik. Istota nadprzyrodzona, posiada zdolności
magiczne, z wyjątkiem mocy tworzenia.
Pani Kronik - duchowy autorytet, doradczyni królów, strażniczka
świętych ksiąg wampirów, dawczyni przywilejów. Istota nadprzyrodzona,
posiada wiele nadprzyrodzonych mocy. W jednorazowym akcie kreacji
powołała do istnienia rasę wampirów.
7
Pierwsza Rodzina - królewska para wampirów z ewentualnym
potomstwem.
Pre - trans - młody wampir w okresie bezpośrednio poprzedzającym
przemianę.
Princeps - bardzo wysoki stopień w hierarchii wampirzej arystokracji;
ustępuje rangą jedynie członkom Pierwszej Rodziny i Wybrankom Pani
Kronik.
Provodhyr - wpływowy osobnik piastujący wysokie stanowisko.
Przedświtek - trzeci posiłek wampirów, odpowiednik kolacji w świecie
ludzkim.
Przemiana - przełomowy okres w życiu wampirów obojga płci, w
którym osiągają dojrzałość. Odtąd muszą regularnie pić krew osobnika płci
przeciwnej i nie mogą przebywać w świetle słonecznym. Przemiana zwykle
występuje w wieku około dwudziestu pięciu lat. Niektóre wampiry, zwłaszcza
samce, giną w trakcie przemiany. Wampiry przed przemianą są słabowite,
nierozbudzone płciowo i niezdolne do dematerializacji.
Psaniec - wampir należący do kasty sług. Psańce są posłuszne
wielowiekowej tradycji, która dyktuje ich strój i maniery Mogą przebywać w
świetle dziennym, za to starzeją się dość szybko. Średnia długość życia
psańca wynosi około pięciuset lat. Samica psańca: psanka.
Pyknąć - unicestwić Nieumarłego przez przebicie mu piersi; anihilacji
towarzyszy charakterystyczne pyknięcie połączone z rozbłyskiem.
Pyrokant - pięta achillesowa, słaby punkt lub niszcząca słabość danego
osobnika. Natury wewnętrznej (np. nałóg) lub zewnętrznej (np. kochanek).
Pomstha - odwet. Akt wymierzenia sprawiedliwości, zwykle przez
samca związanego z poszkodowanym.
Qhrih (St. Jęz. ) - runa honorowej śmierci.
Reduktor - członek Korporacji Reduktorów. Bezduszny humanoid,
pogromca wampirów. Reduktorów można pozbawić życia wyłącznie przez
przebicie piersi; w pozostałych wypadkach żyją wiecznie. Nie jedzą, nie piją,
nie rozmnażają się. Z czasem tracą pigment we włosach, skórze i tęczówkach
- są bezkrwiści, białowłosi, oczy mają bezbarwne. Pachną zasypką dla
niemowląt. Do Korporacji wprowadzani przez Omegę, po rytualnej inicjacji
wypatroszone serce przechowują w kamiennym słoju.
8
Rundha - rytualna rywalizacja samców o samicę, z którą chcą się
parzyć.
Ryth - rytuał zwracania honoru proponowany przez stronę
znieważającą. Znieważony wybiera dowolną broń i atakuje nieuzbrojonego
adwersarza (samca lub samicę).
Sadhomin - tytuł grzecznościowy używany w relacjach sado maso
przez osobnika podległego wobec osobnika dominującego.
Sroghi - określenie odnoszące się do sprawności męskiego członka. W
tłumaczeniu dosłownym: podziwu godny, zasługujący na szlachetną samicę.
Symphaci - odmiana rasy wampirów charakteryzująca się, między
innymi, skłonnością i talentem do manipulowania uczuciami bliźnich; w ten
sposób doładowują się energetycznie. Symphaci od stuleci są gatunkiem
pogardzanym, w niektórych epokach przeznaczonym na odstrzał. Odmiana
bliska wymarcia.
Tolly - czuły zwrot. W wolnym przekładzie: moja miła; mój miły.
Wampir - przedstawiciel gatunku odmiennego od Homo sapiens. Aby
żyć, wampir musi pić krew osobnika płci przeciwnej. Ludzka krew utrzymuje
wampiry przy życiu, jednak jej działanie jest krótkotrwałe. Po przemianie,
która występuje około dwudziestego piątego roku życia, wampiry nie mogą
przebywać na słońcu i regularnie muszą się dokrwić. Istota ludzka nie może
zostać wampirem przez ukąszenie ani transfuzję krwi, spotyka się jednak
rzadkie przypadki krzyżówki ras. Wampiry potrafią się dematerializować, ale
wymaga to spokoju i koncentracji oraz braku większych obciążeń. Potrafią
też wymazywać wspomnienia z pamięci krótkoterminowej człowieka.
Niektóre wampiry umieją czytać w myślach. Średnia życia wampira wynosi
ponad tysiąc lat; znaczna część osobników żyje o wiele dłużej.
Wieczerza - pierwszy posiłek wampirów, odpowiednik śniadania w
świecie ludzkim.
Wybranki - samice wampirów chowane na służebnice Pani Kronik.
Uchodzą za arystokrację, choć bardziej w hierarchii duchowej niż świeckiej. Z
samcami nie mają prawie styczności, czasem jednak parzą się z wybranymi
dla nich przez Panią Kronik braćmi, aby zapewnić liczebność kasty. Posiadają
dar jasnowidzenia. W dawnych czasach karmiły swoją krwią członków
9
Bractwa, którzy nie mieli własnych krwiczek, praktyka ta została jednak
zarzucona.
Zanikh - duchowa kraina, w której zmarłe wampiry pędzą życie
wieczne w otoczeniu swoich bliskich.
Zghubny brah - młodszy bliźniak, nosiciel klątwy.
Zvidh - pole buforujące, maskujące realistyczną iluzją wybrany
fragment terenu; fatamorgana.
Zwyrth - martwy osobnik powracający z Zanikhu do świata żywych. Zwyrthy
darzone są głębokim szacunkiem i podziwiane za bolesne doświadczenia.
10
Kilka słów od nas
Dziękujemy Wam za wspólną podróż do świata, który tusz obok,
za wsparcie, komentarze i Waszą obecność, a także za wyrozumiałość dla
chochlików językowych, których nie zauważyłyśmy
To była dla nas czysta przyjemność i mamy nadzieję, że dla Was
również.
Do zobaczenia!
Jak i w poprzednich częściach naszych tłumaczeń pozostawłyśmy
oryginalne imię jednego z bohaterów: Blaya, który w polskiej wersji
był dotychczas Blastherem. Mamy nadzieję, że Wy też wolicie Blaya – tak jak
my ☺. Pozostałe imiona bohaterów, są takie same jak w wersji drukowanej.
Jeżeli będziecie mieli jakieś pytania do nas, zapraszamy do
odwiedzenia naszych chomików.
Życzymy przyjemnej lektury,
Tłumaczki
11
PROLOG
Terytorium S'HISBE, Grand Palace
Ślady, które zostawiał na białym marmurze były czerwone. Czerwone
jak Birmański rubin. Czerwone jak rdzeń pożaru. Czerwone jak jego gniew.
Trez Lath był cały we krwi, ale nie czuł bólu.
Narzędzie zbrodni, którego właśnie użył, srebrny nóż, tak długi, jak jego
ręce i tak wąski jak jego palce, był wciąż w jego dłoni. Kapało z niego, ale nie
to był powód śladów, które zostawiał za sobą. Został ranny w walce. W
biodro. W udo. Może w ramię, nie był pewien.
Korytarz był długi na milę i niebotycznie wysoki, ale nie wiedział, co
czeka na niego na jego końcu. Drzwi, modlił się. Musiały być jakieś drzwi - to
było wyjście z pałacu, więc musiało być jakieś… wyjście. A kiedy do nich
dojdzie? Nie miał pojęcia, jak wydostanie się na zewnątrz. Ale nie miał też
pojęcia, jak zabić innego samca, a zrobił to kilka minut temu.
Co więcej, nie miał planu, nie wiedział co było po drugiej stronie drzwi
pałacu lub jak ma zamiar dostać się za mury ochronne Terytorium. Nie miał
pojęcia, gdzie iść, co robić. Ale wiedział, że nie może już dłużej być w tej celi.
Była luksusowa owszem, pościel z jedwabiu na łóżku i wanna wielkości
prywatnego basenu i osobisty kucharz, aby go karmić. Miał książki napisane
przez Mistrza Cieni do dyspozycji i cały zespół specjalistów, od uzdrowicieli,
po kąpielowych, kończąc na trenerach. Co do ubrań? Jego szaty, teraz już
podarte, były wysadzane drogocennymi klejnotami, diamentami,
szmaragdami i szafirami.
A przecież jego ciało było uważane za znacznie bardziej drogocenne niż
to co nosił.
Trez był świętym tłustym cielęciem, cennym ogierem, mężczyzną,
którego wykres narodzin głosił, że spłodzi następną generację królowych.
Nie został jeszcze powołany do służby seksualnej. To przyjdzie z
czasem, kiedy Księżniczka, jego żona, dorośnie do astrologicznej dojrzałości.
12
Trez obejrzał się przez ramię. Nikt za nim nie szedł, ale to się zmieni,
gdy tylko powykrzywiane ciało tego strażnika, którego pokonał, zostanie
znalezione – a to nie potrwa długo. Zawsze był ktoś, kto patrzy.
Gdyby tylko mógł-
Przed nim rozsunęły się drzwi, które tworzyły jednolitą płaszczyznę ze
ścianą, a bezpośrednio na jego drodze stanęła masywna postać okryta
czernią.
s'Ex, kat Królowej, miał na sobie kolczugę tkaną ze stali, jego twarz
również pokrywał metalowy splot. Ale widok jego twarzy nie był konieczny.
Jego głos, głęboki i diabelski, był czystym zagrożeniem.
"Zabiłeś jednego z moich chłopców."
Trez szorując nogami zatrzymał się, a jego długie szaty opadły na
podłogę. Spoglądając w dół, na nóż w swoim ręku, wiedział, że ta kiepska
‘broń’ jest niczym, przeciwko Cieniowi z jakim stał teraz twarzą w twarz.
Srebrne ostrze zostało zaprojektowane do cięcia gruszek i jabłek, nawet nie
do mięs.
A kat nie był jak ten strażnik.
"Próbujesz odejść." s'Ex nie zrobił nawet jednego kroku do przodu, ale
wydawało się, że i tak się zbliża. "Co jest nie tylko niedopuszczalne, z mojego
punktu widzenia, ale również niezgodne z prawem."
"Zatem zabij mnie za karę" powiedział Trez zmęczonym głosem.
"Rozedrzyj moje ciało na strzępy i pogrzeb poza Terytorium jak zdrajcę, jakim
jestem."
"Chciałbym to zrobić. W zemście za poświęcenie życia mojego
strażnika." s'Ex splótł ciężkie ręce na grubej piersi. "Ale bicie twojego serca i
oddech w twoich płucach jest boski. Więc ta droga nie jest dla mnie otwarta
– i dla ciebie też nie."
Trez zamknął na chwilę oczy. Jego rodzice byli zadowoleni z
wiadomości, że jeden z ich dwóch synów urodził się w idealnym momencie,
zestrojonym z gwiazdami w tym ułamku sekundy, który przekształcił rodzinę
– w błogosławieństwo dla nich, pozycję społeczną, bogactwo; w
przekleństwo dla niego, które pozbawiło go życia, choć jeszcze żył.
"Nawet o tym nie myśl," powiedział Kat.
13
Gdy Trez uniósł powieki, odkrył, że przyłożył nóż do swojego gardła.
Jego ręka drżała, ale przesunął ostrze wystarczająco mocno, by naciąć skórę
na swojej tętnicy.
Krew, ciepła i gładka, pieściła jego zaciśniętą pięść.
Jego śmiech, nawet we własnych uszach brzmiał szalenie. "Nie mam
nic do stracenia, oprócz dożywocia za zbrodnię narodzin."
"Och, myślę, że masz. Nie, nie odwracaj wzroku - będziesz chciał to
zobaczyć." Kat skinął głową w otwarte drzwi i coś zostało z nich wypchnięte…
"Nie!" Wrzasnął Trez, jego głos odbił się echem w górę i w dół
korytarza. "Nie!"
"Więc go rozpoznajesz." s'Ex wyprostował ramiona i podciągnął
rękawy, świadomie ukazując zakrwawione kostki. "Pomimo mojej pracy.
Byliście razem przez jak długo?"
Wzrok Treza był nieostry, gdy szukał oczu brata. Nie mógł uchwycić
jego spojrzenia. iAm był nieprzytomny, z głową opadającą na bok, twarzą
pobitą i tak spuchniętą, że była zniekształcona. Jego ciało zostało związane
skórzanym znoszonym rękawem, który biegł od kolan, aż do ramion i został
zabezpieczony przez mosiężne klamry. Plamy, nowe i stare, przysłonięte
brązowymi pasami tłumiły blask metalowych elementów.
"Dawać mi go," rozkazał s'Ex.
Kat chwycił za pasy i podniósł bezwładne ciało iAma z podłogi bez
większego wysiłku, niż podniesienie flaszki wina.
"Proszę..." błagał Trez. "On nie ma z tym nic wspólnego… pozwól mu
odejść…"
Z jakiegoś powodu, jasne zwisające nogi brata przyprawiły go o
mdłości. Tylko jeden z butów iAma był jeszcze na miejscu, drugi został
zagubiony podczas porwania i tortur. Obie stopy były skierowane do
wewnątrz, dotykając się dużymi palcami, jedna z nich nachylona pod
nienaturalnym kątem przez pękniętą kostkę.
"A teraz, Trez" powiedział s'Ex, "myślałeś, że twoja decyzja nie wpłynie
na niego? Rzuć nóż. Jeśli nie, mam zamiar użyć tego" - kat potrząsnął
bezwładnym ciałem iAma w górę i w dół "i mam zamiar go obudzić. Czy
wiesz, jak chcę to zrobić? Wezmę to" - w wolnej ręce błysnął ząbkowany nóż -
"i umieszczę go w jego ramieniu. Potem będę skręcać, aż zacznie krzyczeć."
14
Do oczu Treza napłynęły łzy. "Zostaw go. To nie ma z nim nic
wspólnego."
"Odłóż nóż."
"Zostaw-"
"Mam zademonstrować?"
"Nie! Zostaw- "
s'Ex pchnął nożem ramię iAma tak mocno, że ostrze przecięło skóry i
weszło w ciało.
"Przekręcić?" warknął s'Ex pośród krzyku. "Tak? Czy rzucisz ten nóż do
masła?"
Brzdęk srebra uderzającego o marmurową posadzkę został zdławiony
przez ciężki, przeciągły oddech iAma.
"Tak myślałem." s'Ex wyszarpnął nóż i iAm zaczął jęczeć i kaszleć, krew
skapywała na podłogę. "Wracamy do waszych kwater."
"Najpierw go puść."
"Nie jesteś w pozycji, by stawiać żądania."
Z ukrytych drzwi w szyku wyszli Strażnicy, wszyscy w czarnych szatach z
maskami ze stalowych siatek. Nie dotykali go. Nie mogli. Otoczyli go i zaczęli
iść, spychając go ich ciałami. Zmuszając by szedł do miejsca, z którego uciekł.
Trez walczył, wznosząc się na palcach stóp, starając się zobaczyć
swojego brata.
"Nie zabijaj go!" Krzyknął. "Pójdę! Pójdę - tylko nie rób mu krzywdy!"
s'Ex wciąż stał w tym samym miejscu, a karbowany, zakrwawiony nóż
łapał światło, gdy trzymał go w górze. Jakby zastanawiał się, które ważne
organy dźgnie.
"To zależy od ciebie, Trez. To wszystko zależy od-"
Coś trzasnęło.
Później, gdy białe światło zniknęło z wizji Treza, a narastająca fala
opadła, gdy ryk ucichł i dziwne bóle w dłoniach sięgnęły aż po łokcie, gdy już
nie stał, a opadł na kolana, zdał sobie sprawę, że pierwszy strażnik, którego
zabił tej nocy był daleko w tyle od jego ostatniego. Miał świadomość, że w
jakiś sposób zamordował gołymi rękami wszystkich, którzy go otaczali.
...a s'Ex wciąż stał tam z jego bratem.
15
Był przyczyną nie tylko śmierci, i horroru iAma, nie tylko miedzianego
zapachu krwi, która była tak czerwona, a teraz nie tylko wyznaczała jego
ślady, pamiętał miękki śmiech, który przesączał się poprzez oczka stalowej
maski obejmującej twarz kata.
Miękki śmiech.
Jakby kat aprobował rzeź.
Trez się nie śmiał. Zaczął szlochać, podnosząc zakrwawione,
poszarpane ręce do twarzy.
"Astrologiczne wykresy nie kłamią" powiedział s'Ex. "Jesteś siłą w tym
świecie, dobrze nadajesz się do prokreacji."
Trez osunął się na bok i wylądował we krwi, szaty wysadzane
klejnotami wbijały się w jego ciało. "Proszę… pozwól mu odejść...
"Wrócisz do kwatery. Dobrowolnie i bez krzywdzenia kogokolwiek
innego."
"A ty go puścisz?"
"Nie jesteś jedynym, który może zabijać. I w przeciwieństwie do ciebie,
ja jestem wyszkolony w dziedzinie przysparzania cierpienia żywym. Wróć do
kwatery, a nie sprawię, że twój brat będzie sobie życzył, jak ty, żeby nigdy się
nie narodził."
Trez spojrzał na swoje dłonie. "Ja się o to nie prosiłem."
"Nikt nie prosi się na świat." Kat podniósł ciało iAma wyżej. "A czasem
nie prosi o śmierć. Możesz jednak kontrolować tą ostatnią, jeśli chodzi o tego
samca. Więc co zamierzasz zrobić. Walczyć z losem, którego nie można
zmienić i skazać niewinnego nieszczęśnika na długie cierpienia? Czy spełnić
święty obowiązek, który wielu przed tobą uważało za wielki zaszczyt?"
"Puść nas. Wypuść nas obu."
"Nie ja o tym decyduję. Twoje przeznaczenie jest twoim
przeznaczeniem. Twój los został przypieczętowany przez skurcze twojej
matki. Nie możesz już z tym walczyć inaczej niż walczyłeś z nimi."
Kiedy w końcu Trez próbował wstać, zobaczył, że podłoga jest śliska.
We krwi. Krwi, którą przelał. A gdy już był na nogach, musiał przedzierać się
przez makabryczną plątaninę ciał, depcząc po życiu, które wiedział, że nie
było jego, by je zabrać.
16
Ślady, które zostawiał na białym marmurze były czerwone. Czerwone
jak Birmański rubin. Czerwone jak rdzeń pożaru.
A te były teraz równolegle do jego pierwszego zestawu śladów,
oddalając go od ucieczki, której tak rozpaczliwie pragnął.
Dodałoby mu otuchy, gdyby wiedział, że za jakieś dwadzieścia lat, trzy
miesiące, jeden tydzień, i sześć dni od tego momentu, wydostanie się na
wolność i utrzyma ją przez jakiś czas.
I wstrząsnęłoby nim do rdzenia duszy, że w jakiś czas po tym,
dobrowolnie wróci do pałacu.
Kat tej nocy mówił prawdę.
Los był tak nieczuły i obojętny, jak wiatr dla flagi, niosąc tkaninę
według swojego kaprysu, kołysząc bez dochodzenia tego, czego pożąda
sztandar.
Albo o co się modli.
Tłumaczenie: Fiolka2708
17
JEDEN
Klub nocny shAdoWs, Caldwell, Nowy York
Nie było, żadnego pukania.
Drzwi do biura po prostu otworzyły się jakby ktoś zrobił to jakimś C4.
Albo Chevroletem. Albo—
Trez Latimer spojrzał z nad papierów leżących na biurku.
"Duży Rob?"
— kula armatnia.
Zastępca szefa ochrony jąkał się i drżał, Trez spojrzał ponad jego
ramieniem na weneckie lustro wielkości dwadzieścia na dziesięć stóp, za
Kapitanem Kirkiem, w centrum kontrolnym. Na dole, w jego nowym klubie
przebijali się ludzie mieląc się wokół otwartej powierzchni przerobionego
magazynu, każdy z tych biednych chorych łajdaków reprezentujący setki
dolarów zysku, w zależności co niecnego chcieli zrobić i tego jak bardzo
chcieli się upić. Była to noc otwarcia klubu shAdoWs i spodziewał się
kłopotów.
Tylko nie takich, które sprawiają, że bramkarz weteran drży jak
dwunastoletnia dziewczynka.
"Co się kurwa dzieje?" - zapytał, gdy wstał i podszedł do niego.
"Ja—Ty—Ja… ten facet… on…"
Znajdź szybko słowa, pomyślał Trez. Albo będę musiał wyklepać je z
ciebie, człowieku.
Wreszcie, bramkarz wykrztusił,
"Musisz to zobaczyć na własne oczy."
Trez podążył za Dużym Robem i zbiegł na dół po schodach. Jego biuro
miało system samoblokujący, nie żeby miał tam zamknięte jakieś tajemnice.
Ale miał tam jednak kilka miłych skórzanych sof, i trochę sprzętu do wideo
monitoringu, które mogłyby wylądować na Ebayu - dodatkowo nie lubił ludzi
w swojej przestrzeni z zasady.
18
"Cichy Tom zauważył problem,"- Duży Rob przekrzykiwał hałas, gdy
dotarli na parter.
"Jakiś wyciek chemiczny?"
"Nie wiem co to jest."
Piosenka T.I. About the Money była jak podkład dla fizycznej obecności
czegoś z czym Trez kiedyś walczył, pomyślał kiedy mijali ochroniarza przy
wejściu do korytarza prywatnych salonów. Tak jak w przypadku innego jego
klubu, The Iron Mask, musiały być w nim małe części Nikt Nie Może Zobaczyć
dla jego klientów. To było trudne, pierścień prostytucji działał wystarczająco
działał w Caldwell, New York, bez ludzi machającymi częściami ciała
otwarcie.
"Tu z tyłu," powiedział Duży Rob.
Cichy Tom był ludzką ścianą przed zamkniętymi drzwiami do trzeciego
prywatnego pokoju na dole. Ale Trez nie potrzebował, żeby ten mu coś
ujawnił, by móc dodać dwa do dwóch: Nos potwierdzał, że jego matematyka
ma się dobrze.
Chorobliwie słodki smród reduktora przesiąkał przez salę, dominując
nad potem i zapachem seksu ludzi, którzy byli wokół.
"Pozwól, że spojrzę," - powiedział szorstko.
Cichy Tom się odsunął.
"Wciąż się rusza. Cokolwiek to cholera jest."
Taaa, zabójca prawdopodobnie żył. Ci skurwiele musieli zostać zabici w
określony sposób albo po prostu wciąż trwali i trwali— nawet pokrojone na
małe kawałki.
"Będziemy musieli wezwać karetkę," powiedział Duży Rob. "Zrobiłem
to. Nie chciałem, aby—"
Trez uniósł dłoń.
"W porządku. I powstrzymaj się przed dzwonieniem na dziewięćset
jedenaście."
Otwierając drzwi, skrzywił się, gdy smród uderzył w niego, a następnie
wszedł do pokoju wielkości dziesięć na dziesięć stóp. Ściany i podłoga były
pomalowane na czarno, sufit lustrzany, pojedyncze światło świeciło
delikatnie nad głową. Zabójca był skulony w kącie pod wbudowaną
pieprzoną ławą, jęczał i krwawiąc oleistą mazią, która pachniała jak padlina
19
na drodze zmieszana ze świeżo pieczonymi ciasteczkami owsianymi i pudrem
Johnson & Johnson Baby dla dzieci. Mdło. I znowu odrzuciło go od ciastek
Mrs. Fields, czego nie doceniał — i dzieci, czym się nie przejmował.
Spojrzał na zegarek. Północ. Xhex, jego szef ochrony, cieszyła się
rzadkim wieczorem ze swoim partnerem, Johnem Maghew — i Trez musiał
zmusić samicę do wzięcia wolnego, bo to był jedyny raz w tym tygodniu,
kiedy jej hellren nie miał służby z Bractwem Czarnego Sztyletu.
Musiał poradzić sobie z tym sam.
Trez cofnął się na korytarz.
"Okay, więc co się stało?"
Duży Rob dyskretnie błysnął przed nim garścią małych woreczków
foliowych z proszkiem, jak zwitkiem banknotów.
"Przyłapaliśmy go, jak to rozprowadzał. Zaczął być pyskaty. Walnąłem
go, a potem odpowiedział na atak — był kurwa jak demon, a gdy wyciągnął
nóż, zdałem sobie sprawę, że mam kłopoty. Zrobiłem, co musiałem zrobić."
Trez zaklął, kiedy rozpoznał symbol wybity na workach z heroiną. To
nie było nic, ludzkiego — i widział to drugi raz.
To był Stary Język wampirów — i to gówno znowu było przy
reduktorze? Tym razem dilerze?
Wziął prochy i schował je w kieszeni. Pozwolił ochroniarzowi zachować
gotówkę.
"Miałeś szczęście, że nie zginąłeś."
"Porozmawiam z policją. Wszystko jest na taśmie."
Trez potrząsnął głową.
"Nie będziemy mieszać w to policji."
"Nie możemy go tam po prostu zostawić." Duży Rob spojrzał na
swojego milczącego partnera. "Umrze."
Tylko chwilę zajęło obezwładnienie umysłu ludzi. Obu z nich. Jako Cień,
Trez był jak każdy inny wampir, zdolny do wejścia w mózg i rozmieszczania
myśli i wspomnień jakby były fotelami i kanapami w salonie.
Albo usunąć je z domu w ogóle. Ciało Dużego Roba od razu rozluźniło
się i skinął głową.
"Oh, pewnie. Możemy postać tutaj. Nie ma problemu, szefie — i nie
martw się, nie chcesz by ktoś tam wszedł? Załatwione."
20
Trez poklepał faceta po plecach.
"Zawsze mogę na ciebie liczyć."
Wracając do swojego biura, wciąż przeklinał. Pojechał do Braci
miesiące temu, kiedy pierwszy raz znalazł zabójcę z tym gównem na nim.
Miał zamiar wyśledzić nawet więcej z nich. Ale życie stawiało inne rzeczy na
drodze, takie jak s'Hisbe nadchodzący po niego, Selenę i jego...
Sama myśl o Wybrance sprawiła, że zamknął oczy i zachwiał się na
schodach.
Ale potem rzucił żądło. Bo albo mógł zrobić tak, albo wpadłby w wir
czarnej dziury. Dobra wiadomość? Spędził wiele czasu w ciągu ostatnich
dziewięciu miesięcy próbując odciągnąć swój umysł, swoje emocje, swoją
duszę od tematu Seleny.
Więc był przyzwyczajony do tego rodzaju rozładowywania mocy.
Niestety, ona pozostała stałym zaniepokojeniem, jakby miał niską
gorączkę, która prześladowała go bez względu na to, ile spał i próbował jeść
prawidłowo.
A w niektóre noce, było to więcej niż zaniepokojenie — dlatego
właśnie, musiał opuścić dwór Bractwa na ten czas i rozbić się z powrotem w
swoim mieszkaniu na Commodore. Wszakże, związani mężczyźni mogli być
niebezpieczni, a fakt, że nie był z nią — i nie powinien — nie znaczyło
absolutnie nic dla tej jego strony.
Zwłaszcza, kiedy karmiła wojowników, którzy nie mogą, z
jakiegokolwiek powodu, wziąć żyły ich partnerek czy partnerów.
To było po prostu szalone.
Była cnotliwą sługą Pani Kronik, a on był zreformowanym
seksoholikiem z wyrokiem życia podobnego do bycia w więzieniu, wiszącym
nad głową — a jednak, według jego fiuta i jaj, to był przepis na prawdziwą
miłość.
Ta. Było trochę sprawiedliwej matematyki dla ciebie.
Boże, odczuwał prawie ulgę, że miał cieknącego zabójcę w jednym z
jego sex pokoi. Przynajmniej dawało mu to możliwość wyładowania się — co
było lepsze niż wpatrywanie się w ten anonimowy tłum nieznajomych, którzy
karmili swoje nałogi za pomocą kobiet i alkoholu, których im dostarczał.
Czekając, aż stanie się coś złego.
21
Na s’Hisbe.
Tłumaczenie: Nuffanilia
22
DWA
Podziemia, Rezydencja Bractwa
Rankohr spojrzał z nad Caldwell Courier Journal. Z jego punktu
obserwacyjnego skierowanego na skórzaną sofę z V i Butchem siedzącymi na
niej, widział więcej, niż chciał u półnagiego Lassitera grającego z samym
sobą.
W piłkarzyki.
Upadły anioł grał przy stole V jak profesjonalista, materializując się tam
i z powrotem, między dwoma stronami i rzucając obelgami - sam na siebie.
"Pytanie" mruknął Rankohr, gdy ułożył swoją ranną nogę. "Czy jedna z
twoich osobowości, jest świadoma, że jesteś maniakalnym schizofrenikiem?"
"Twoja mama jest tak głupia" - Lassiter zdematerializował się i
ponownie zescalił po drugiej stronie, kręcąc kijami- "że myśli, że California
dime1
to jest coś co można wybrać na klawiaturze telefonu."
V podszedł i zabrał pakunek. "To jest wielokrotne zaburzenie
osobowości, Hollywood. Nie schizofrenia."
Brat położył skórzaną sakiewkę tytoniu i bibułki na stosie Sports
Illustrateds – w chwili, gdy Lassiter wystrzelił z okrzykiem triumfu.
"Och, spójrz," powiedział V pod nosem. "Idiota w końcu wygrał."
Rankohr chrząknął, kiedy próbował znaleźć lepsze miejsce dla swojej
nogi. On i V powinni walczyć na zewnątrz – tyle, że na Gordon Ramsay
natknęli się na reduktora z zardzewiałym nożem i V miał teraz ranę
postrzałową przez lewe ramię.
Przynajmniej wrócą do obrotu za dwadzieścia cztery godziny, w dużej
mierze dzięki Selenie. Bez jej hojnych żył, nie byliby w stanie wyleczyć się tak
szybko - zwłaszcza biorąc pod uwagę, że żadna z ich partnerek nie była w
stanie zaspokoić ich potrzeb żywieniowych w ten sposób.
Ale człowieku, to dupy, siedzieć jak para kalek.
A jeszcze był Lassiter.
1
California dime – jest określenie spełniania wyższego standaru
23
Podziemia najczęściej były jak to zawsze: pełne toreb z siłowni, sprzętu
komputerowego i stereo, stołu z piłkarzykami, i TV wielkości parku
miejskiego. W Centrum sportowym było miejsce na rozmowy o futbolu wraz
z NFL; puste butelki po Grey Goose walały się wszędzie; a szafa Butcha teraz
wylewała się na korytarz. Aha, i tak, ‘Hell of Night’ SchoolBoy Q2
leciał w
głośnikach.
Ale nie było to już wyłącznie miejsce kawalerów. Utrzymujące się w
powietrzu perfumy Marissy - coś jak Chanel? I torby medyczne dr Jane na
stoliku. Te puste butelki po wódce? Tylko z tego popołudnia i wieczoru, i V
zamierzał wyciągnąć coś schludnego zanim się rozbił. A potem były
czasopisma Journal of American Medical Association i People.
Och, ale kuchnia była czysta, ze świeżymi owocami w misce i lodówką
pełną rzeczy innych niż resztki z Arby czy sos sojowy.
Rankohr jak tylko wszedł skorzystał z lodówki Frigidaire, zaczepiając o
połowę galonu lodów czekoladowo miętowych. Ale to było pół godziny temu
i miał ochotę przekąsić coś raz jeszcze. Być może nadszedł czas, aby wrócić
do rezydencji-
Gdy tylko zabrzmiał ‘Holy Ghost’ Jeezyego, Lassiter zaczął rapować.
Rapować.
"Dlaczego znowu go zaprosiłeś?" zapytał Rankohr, gdy V wysunął swój
język i polizał jeden ze swoich ręcznie rolowanych papierosów, by się skleił.
"I Jezu, kiedy do diabła sobie zrobiłeś piercing?"
"Nie zrobiłem sobie. Przyszedł za nami przez dziedziniec. Miesiąc
temu."
"Dlaczego to sobie robisz?"
V strzelił diabelskim uśmiechem z kanapy, jego powieki opadły nisko
nad jego diamentowymi oczami. "Jane lubi."
Rankohr wrócił do gazety. "Nie chcę o tym słuchać, mój bracie."
"Jakbyś ty sobie nie zrobił takiego samego, gdyby Mary chciała."
"Doktor Jane poprosiła o to? Jakby twoja kozia bródka nie była
wystarczającym gównem na twojej mordzie? Daj spokój."
Wszystko co dostał to był kolejny z tych uśmiechów.
2
Quincey Matthew Hanley(ur. 26 października 1986) lepiej znany pod pseudonimem Schoolboy Q to
amerykański raper z Los Angeles
24
"Zmieniając temat..." Skupił się na horoskopach. "W porządku, więc z
pod jakiego znaku jesteś Lassiter?"
"Spod wspaniałego", upadły anioł błysnął na drugą stronę - "Z pod
wschodzącego słońca w ćwiartce Pocałuj Mnie w Dupę. I zanim zapytasz,
zostałem stworzony, nie urodzony, więc nie mam daty urodzin."
"Dam ci datę pogrzebu" wciął się V.
"A koszula." Rankohr odwrócił następną stronę gazety. "Po prostu
koszula. Czy to cię zabije, jeśli się nią okryjesz, aniele? Nikt nie potrzebuje cię
oglądać."
Lassiter na chwilę zamilkł... a następnie zaczął udawać Channing Tatum
przy stole, przechodząc wszystkie fazy Magic Mike’a, w tym samym czasie
jęczał jakby miał orgazm.
V zasłonił oczy. "Nigdy nie myślałem, że będę się modlić o ślepotę".
Rankohr zmiął gazetę i rzucił nią w Lassitera.
"Och, daj spokój, dupku! Chcę korzystać z tego stołu czasem-"
W tylnej kieszenie skór Rankohra zawibrował telefon, aż pochylił się na
bok i go wykopał. "Tak," powiedział, nie patrząc na wyświetlacz.
Głos Treza był niski. "Mam problem".
"Co robisz?"
"W moim klubie jest obezwładniony reduktor. Wyczyściłem bramkarzy
- zwłaszcza tego, który z nim walczył - ale to się nie utrzyma".
Rankohr wstał. "Będziemy tam za pięć minut."
"Dzięki, stary."
Kończąc połączenie, Rankohr skinął do V. "Chodź, wiem że jesteśmy
wyautowani, ale nie chodzi walkę."
"Nie trzeba mnie prosić dwa razy. Dokąd idziemy?"
Lassiter wyprostował się ze swojej harówki. "Wycieczka terenowa!"
"Nie-"
"Nie-"
"Mogę być przydatny, jak również dekoracyjny, wiesz."
V zaczął się zbroić, krzywiąc się, gdy przypinał kabury na sztylety i
wsunął parę ostrych i błyszczących rękojeści w dół. "Przypuszczam, że
będziemy potrzebowali taranu."
25
"Możliwe, że będziemy mieć szczęście." Rankohr skierował się do
drzwi. "Ale nie licz na to."
"Nie chcę tu zostać sam-"
"I nie jesteś tak dekoracyjny, aniele."
Na zewnątrz, jesienna noc, zimna, z ostrym wrześniowym powietrzem,
zaszumiała w zatokach Rankohra i obudziła jego bestię pod skórą, gdy szedł
przez podwórze do wejścia wielkiej kamiennej, rezydencji.
Człowieku, mógł poczekać w domu na powrót Mary z pracy w
Przytułku.
Cała ta rozmowa o językach i kobietach lubiących je w pewnych
miejscach - w porządku, to dopiero były około trzy zdania, ale to było więcej
niż wystarczająco – by stwardniał.
Dziesięć minut, dwie czterdziestki, parę sztyletów i trzy stopy długości
łańcucha później, zdematerializowali się z V w dzielnicy przemysłowej
Caldwell, obaj zescalili się po drugiej stronie ulicy nowej meliny Treza.
shAdoWs znajdował się w odnowionym magazynie, i jak zwykle w jednym z
miejsc Cieni, wiła się tam kolejka ludzi stojących jak krowy idące na
karmienie. Gdy waliła muzyka, sygnały błyskowe i wiązki laserowe przebiły
tysiące szklanych szyb, czyniły z tego miejsca trzypiętrową halucynogenną
podróż złapaną w pułapkę pod blaszanym dachem.
Kiedy przechodzili z tyłu, odwróciło się sporo głów, ale co tam. Kobiety
człowieków w jakiś sposób zauważały wampiry - może to była sprawa
hormonów; może czarnych skór.
Na pewno nie chodziło o kozią bródkę. No bez jaj.
I tak, dawniej był czas, gdy musiałby skorzystać z tych podejrzanych
artykułów, ale już nie. Miał swoją Mary i to było więcej niż wystarczające dla
niego. V miał tak samo ze swoją Jane.
Cóż, Jane oraz ‘zdrowa’ dawka biczów i łańcuchów.
Fuj.
Tylne wejście klubu miało podwójne drzwi, z potrójną blokadą z
napisem Tylko dla Personelu, i na pewno z zamontowaną gdzieś kamerą, bo
po chwili zbliżył się ochroniarz i je otworzył.
"Czy jesteś...?"
"Tak." V wtargnął. "Gdzie jest Trez co?"
3 Tłumaczenie/The translation by: Fiolka2708 SarahRockwell Nuffanillia MagdalenaBojka1 Skład i korekta: Fiolka2708, SarahRockwell Wszelkie prawa zastrzeżone/All rights reserved Copyright for the Polish translation 2015
5 GLOSARIUSZ Ahstrux nohtrum - osobisty ochroniarz z uprawnieniami zabójcy. Funkcja z królewskiego nadania Bractwo czarnego sztyletu - tajna organizacja mistrzów sztuk walki, której zadaniem jest obrona wampirów przed Korporacją Reduktorów. Dzięki właściwemu doborowi genetycznemu członkowie Bractwa obdarzeni są potężnym ciałem i umysłem, oraz niecodzienną zdolnością regeneracji. Bractwo wyławia kandydatów na swoich członków, którzy nie są rodzonymi braćmi. Agresywni, pewni siebie a przy tym tajemniczy, trzymają się z dala od cywilów i nie utrzymują kontaktów z członkami pozostałych kast, o ile nie potrzebują się dokrwić. W świecie wampirów bracia cieszą się wielkim poważaniem. O ich wyczynach krążą legendy. Giną tylko od bardzo poważnych urazów; takich jak rany postrzałowe, cios w serce itp. Broniec - samiec wampirów, który ma partnerkę. Samce mogą mieć więcej, niż jedną partnerkę. Cerbher - kurator przydzielony z urzędu. Funkcja podlega gradacji; najwięcej uprawnień mają cerbherzy eremithek. Chcączka - okres płodności u samicy wampirów, zwykle trwa dwa dni i towarzyszy jej potężny apetyt seksualny. Pierwsza chcączka występuje około pięciu lat po przemianie, później pojawia się raz na dziesięć lat. Chcączka samicy wyczuwana jest przez wszystkie samce, które mają z nią kontakt. To niebezpieczny okres, w którym dochodzi do waśni i starć między rywalizującymi samcami, zwłaszcza jeśli samica nie ma partnera. Dhunhd - piekło. Ehros - wybranka kształcona w dziedzinie sztuki erotycznej i miłosnej. Eremithka - status przyznawany przez króla arystokratycznej samicy w odpowiedzi na suplikę jej rodziny. Eremithka podlega wyłącznie władzy cerbhera, zwykle najstarszego samca w domostwie. Cerbher ma prawo decydowania o jej postępowaniu, zwłaszcza ograniczania bądź całkowitego zakazu kontaktów ze światem zewnętrznym.
6 Frathyr - zwrot używany pomiędzy mężczyznami na znak wzajemnej miłości i szacunku. W swobodnym tłumaczeniu: drogi przyjaciel. Glymeria - opiniodawcze kręgi arystokracji. Socjeta. Gwardh - osoba odpowiedzialna za wychowanie, ojciec chrzestny. Juchacz - wampir płci męskiej lub żeńskiej, który ma obowiązek karmić swoją krwią właściciela. Choć posiadanie juchaczy należy do ginących obyczajów, jest nadal praktyką legalną. Korporacja Reduktorów - organizacja zabójców powołana przez Omegę w celu eksterminacji rasy wampirów. Krwiczka - wampirzyca, która ma partnera seksualnego. Samice zwykle poprzestają na jednym partnerze, ponieważ samce mają silny instynkt terytorialny. Krypta - rytualne miejsce spotkań Bractwa Czarnego Sztyletu, wykorzystywane do ceremonii oraz przechowywania słoi z sercami reduktorów. W Krypcie odbywają się ceremonie przyjęcia do Bractwa i pogrzeby; tu również dyscyplinuje się nieposłusznych członków Bractwa. Wstęp przysługuje jedynie członkom Bractwa, Pani Kronik i inicjowanym adeptom. Lillan - pieszczotliwie: ukochany, ukochana. Łyż - narzędzie tortur służące do wyłupywania oczu. Mahtrona - babcia. Mamanh - spieszczenie słowa: matka. Nalla - najdroższa, ukochana. Rodzaj męski: nallum. Normalsi - symphackie określenie wampirów niebędących symphatami. Nówka - dziewica. Omega - złowroga, tajemnicza postać dążąca do zagłady wampirów z powodu niechęci do Pani Kronik. Istota nadprzyrodzona, posiada zdolności magiczne, z wyjątkiem mocy tworzenia. Pani Kronik - duchowy autorytet, doradczyni królów, strażniczka świętych ksiąg wampirów, dawczyni przywilejów. Istota nadprzyrodzona, posiada wiele nadprzyrodzonych mocy. W jednorazowym akcie kreacji powołała do istnienia rasę wampirów.
7 Pierwsza Rodzina - królewska para wampirów z ewentualnym potomstwem. Pre - trans - młody wampir w okresie bezpośrednio poprzedzającym przemianę. Princeps - bardzo wysoki stopień w hierarchii wampirzej arystokracji; ustępuje rangą jedynie członkom Pierwszej Rodziny i Wybrankom Pani Kronik. Provodhyr - wpływowy osobnik piastujący wysokie stanowisko. Przedświtek - trzeci posiłek wampirów, odpowiednik kolacji w świecie ludzkim. Przemiana - przełomowy okres w życiu wampirów obojga płci, w którym osiągają dojrzałość. Odtąd muszą regularnie pić krew osobnika płci przeciwnej i nie mogą przebywać w świetle słonecznym. Przemiana zwykle występuje w wieku około dwudziestu pięciu lat. Niektóre wampiry, zwłaszcza samce, giną w trakcie przemiany. Wampiry przed przemianą są słabowite, nierozbudzone płciowo i niezdolne do dematerializacji. Psaniec - wampir należący do kasty sług. Psańce są posłuszne wielowiekowej tradycji, która dyktuje ich strój i maniery Mogą przebywać w świetle dziennym, za to starzeją się dość szybko. Średnia długość życia psańca wynosi około pięciuset lat. Samica psańca: psanka. Pyknąć - unicestwić Nieumarłego przez przebicie mu piersi; anihilacji towarzyszy charakterystyczne pyknięcie połączone z rozbłyskiem. Pyrokant - pięta achillesowa, słaby punkt lub niszcząca słabość danego osobnika. Natury wewnętrznej (np. nałóg) lub zewnętrznej (np. kochanek). Pomstha - odwet. Akt wymierzenia sprawiedliwości, zwykle przez samca związanego z poszkodowanym. Qhrih (St. Jęz. ) - runa honorowej śmierci. Reduktor - członek Korporacji Reduktorów. Bezduszny humanoid, pogromca wampirów. Reduktorów można pozbawić życia wyłącznie przez przebicie piersi; w pozostałych wypadkach żyją wiecznie. Nie jedzą, nie piją, nie rozmnażają się. Z czasem tracą pigment we włosach, skórze i tęczówkach - są bezkrwiści, białowłosi, oczy mają bezbarwne. Pachną zasypką dla niemowląt. Do Korporacji wprowadzani przez Omegę, po rytualnej inicjacji wypatroszone serce przechowują w kamiennym słoju.
8 Rundha - rytualna rywalizacja samców o samicę, z którą chcą się parzyć. Ryth - rytuał zwracania honoru proponowany przez stronę znieważającą. Znieważony wybiera dowolną broń i atakuje nieuzbrojonego adwersarza (samca lub samicę). Sadhomin - tytuł grzecznościowy używany w relacjach sado maso przez osobnika podległego wobec osobnika dominującego. Sroghi - określenie odnoszące się do sprawności męskiego członka. W tłumaczeniu dosłownym: podziwu godny, zasługujący na szlachetną samicę. Symphaci - odmiana rasy wampirów charakteryzująca się, między innymi, skłonnością i talentem do manipulowania uczuciami bliźnich; w ten sposób doładowują się energetycznie. Symphaci od stuleci są gatunkiem pogardzanym, w niektórych epokach przeznaczonym na odstrzał. Odmiana bliska wymarcia. Tolly - czuły zwrot. W wolnym przekładzie: moja miła; mój miły. Wampir - przedstawiciel gatunku odmiennego od Homo sapiens. Aby żyć, wampir musi pić krew osobnika płci przeciwnej. Ludzka krew utrzymuje wampiry przy życiu, jednak jej działanie jest krótkotrwałe. Po przemianie, która występuje około dwudziestego piątego roku życia, wampiry nie mogą przebywać na słońcu i regularnie muszą się dokrwić. Istota ludzka nie może zostać wampirem przez ukąszenie ani transfuzję krwi, spotyka się jednak rzadkie przypadki krzyżówki ras. Wampiry potrafią się dematerializować, ale wymaga to spokoju i koncentracji oraz braku większych obciążeń. Potrafią też wymazywać wspomnienia z pamięci krótkoterminowej człowieka. Niektóre wampiry umieją czytać w myślach. Średnia życia wampira wynosi ponad tysiąc lat; znaczna część osobników żyje o wiele dłużej. Wieczerza - pierwszy posiłek wampirów, odpowiednik śniadania w świecie ludzkim. Wybranki - samice wampirów chowane na służebnice Pani Kronik. Uchodzą za arystokrację, choć bardziej w hierarchii duchowej niż świeckiej. Z samcami nie mają prawie styczności, czasem jednak parzą się z wybranymi dla nich przez Panią Kronik braćmi, aby zapewnić liczebność kasty. Posiadają dar jasnowidzenia. W dawnych czasach karmiły swoją krwią członków
9 Bractwa, którzy nie mieli własnych krwiczek, praktyka ta została jednak zarzucona. Zanikh - duchowa kraina, w której zmarłe wampiry pędzą życie wieczne w otoczeniu swoich bliskich. Zghubny brah - młodszy bliźniak, nosiciel klątwy. Zvidh - pole buforujące, maskujące realistyczną iluzją wybrany fragment terenu; fatamorgana. Zwyrth - martwy osobnik powracający z Zanikhu do świata żywych. Zwyrthy darzone są głębokim szacunkiem i podziwiane za bolesne doświadczenia.
10 Kilka słów od nas Dziękujemy Wam za wspólną podróż do świata, który tusz obok, za wsparcie, komentarze i Waszą obecność, a także za wyrozumiałość dla chochlików językowych, których nie zauważyłyśmy To była dla nas czysta przyjemność i mamy nadzieję, że dla Was również. Do zobaczenia! Jak i w poprzednich częściach naszych tłumaczeń pozostawłyśmy oryginalne imię jednego z bohaterów: Blaya, który w polskiej wersji był dotychczas Blastherem. Mamy nadzieję, że Wy też wolicie Blaya – tak jak my ☺. Pozostałe imiona bohaterów, są takie same jak w wersji drukowanej. Jeżeli będziecie mieli jakieś pytania do nas, zapraszamy do odwiedzenia naszych chomików. Życzymy przyjemnej lektury, Tłumaczki
11 PROLOG Terytorium S'HISBE, Grand Palace Ślady, które zostawiał na białym marmurze były czerwone. Czerwone jak Birmański rubin. Czerwone jak rdzeń pożaru. Czerwone jak jego gniew. Trez Lath był cały we krwi, ale nie czuł bólu. Narzędzie zbrodni, którego właśnie użył, srebrny nóż, tak długi, jak jego ręce i tak wąski jak jego palce, był wciąż w jego dłoni. Kapało z niego, ale nie to był powód śladów, które zostawiał za sobą. Został ranny w walce. W biodro. W udo. Może w ramię, nie był pewien. Korytarz był długi na milę i niebotycznie wysoki, ale nie wiedział, co czeka na niego na jego końcu. Drzwi, modlił się. Musiały być jakieś drzwi - to było wyjście z pałacu, więc musiało być jakieś… wyjście. A kiedy do nich dojdzie? Nie miał pojęcia, jak wydostanie się na zewnątrz. Ale nie miał też pojęcia, jak zabić innego samca, a zrobił to kilka minut temu. Co więcej, nie miał planu, nie wiedział co było po drugiej stronie drzwi pałacu lub jak ma zamiar dostać się za mury ochronne Terytorium. Nie miał pojęcia, gdzie iść, co robić. Ale wiedział, że nie może już dłużej być w tej celi. Była luksusowa owszem, pościel z jedwabiu na łóżku i wanna wielkości prywatnego basenu i osobisty kucharz, aby go karmić. Miał książki napisane przez Mistrza Cieni do dyspozycji i cały zespół specjalistów, od uzdrowicieli, po kąpielowych, kończąc na trenerach. Co do ubrań? Jego szaty, teraz już podarte, były wysadzane drogocennymi klejnotami, diamentami, szmaragdami i szafirami. A przecież jego ciało było uważane za znacznie bardziej drogocenne niż to co nosił. Trez był świętym tłustym cielęciem, cennym ogierem, mężczyzną, którego wykres narodzin głosił, że spłodzi następną generację królowych. Nie został jeszcze powołany do służby seksualnej. To przyjdzie z czasem, kiedy Księżniczka, jego żona, dorośnie do astrologicznej dojrzałości.
12 Trez obejrzał się przez ramię. Nikt za nim nie szedł, ale to się zmieni, gdy tylko powykrzywiane ciało tego strażnika, którego pokonał, zostanie znalezione – a to nie potrwa długo. Zawsze był ktoś, kto patrzy. Gdyby tylko mógł- Przed nim rozsunęły się drzwi, które tworzyły jednolitą płaszczyznę ze ścianą, a bezpośrednio na jego drodze stanęła masywna postać okryta czernią. s'Ex, kat Królowej, miał na sobie kolczugę tkaną ze stali, jego twarz również pokrywał metalowy splot. Ale widok jego twarzy nie był konieczny. Jego głos, głęboki i diabelski, był czystym zagrożeniem. "Zabiłeś jednego z moich chłopców." Trez szorując nogami zatrzymał się, a jego długie szaty opadły na podłogę. Spoglądając w dół, na nóż w swoim ręku, wiedział, że ta kiepska ‘broń’ jest niczym, przeciwko Cieniowi z jakim stał teraz twarzą w twarz. Srebrne ostrze zostało zaprojektowane do cięcia gruszek i jabłek, nawet nie do mięs. A kat nie był jak ten strażnik. "Próbujesz odejść." s'Ex nie zrobił nawet jednego kroku do przodu, ale wydawało się, że i tak się zbliża. "Co jest nie tylko niedopuszczalne, z mojego punktu widzenia, ale również niezgodne z prawem." "Zatem zabij mnie za karę" powiedział Trez zmęczonym głosem. "Rozedrzyj moje ciało na strzępy i pogrzeb poza Terytorium jak zdrajcę, jakim jestem." "Chciałbym to zrobić. W zemście za poświęcenie życia mojego strażnika." s'Ex splótł ciężkie ręce na grubej piersi. "Ale bicie twojego serca i oddech w twoich płucach jest boski. Więc ta droga nie jest dla mnie otwarta – i dla ciebie też nie." Trez zamknął na chwilę oczy. Jego rodzice byli zadowoleni z wiadomości, że jeden z ich dwóch synów urodził się w idealnym momencie, zestrojonym z gwiazdami w tym ułamku sekundy, który przekształcił rodzinę – w błogosławieństwo dla nich, pozycję społeczną, bogactwo; w przekleństwo dla niego, które pozbawiło go życia, choć jeszcze żył. "Nawet o tym nie myśl," powiedział Kat.
13 Gdy Trez uniósł powieki, odkrył, że przyłożył nóż do swojego gardła. Jego ręka drżała, ale przesunął ostrze wystarczająco mocno, by naciąć skórę na swojej tętnicy. Krew, ciepła i gładka, pieściła jego zaciśniętą pięść. Jego śmiech, nawet we własnych uszach brzmiał szalenie. "Nie mam nic do stracenia, oprócz dożywocia za zbrodnię narodzin." "Och, myślę, że masz. Nie, nie odwracaj wzroku - będziesz chciał to zobaczyć." Kat skinął głową w otwarte drzwi i coś zostało z nich wypchnięte… "Nie!" Wrzasnął Trez, jego głos odbił się echem w górę i w dół korytarza. "Nie!" "Więc go rozpoznajesz." s'Ex wyprostował ramiona i podciągnął rękawy, świadomie ukazując zakrwawione kostki. "Pomimo mojej pracy. Byliście razem przez jak długo?" Wzrok Treza był nieostry, gdy szukał oczu brata. Nie mógł uchwycić jego spojrzenia. iAm był nieprzytomny, z głową opadającą na bok, twarzą pobitą i tak spuchniętą, że była zniekształcona. Jego ciało zostało związane skórzanym znoszonym rękawem, który biegł od kolan, aż do ramion i został zabezpieczony przez mosiężne klamry. Plamy, nowe i stare, przysłonięte brązowymi pasami tłumiły blask metalowych elementów. "Dawać mi go," rozkazał s'Ex. Kat chwycił za pasy i podniósł bezwładne ciało iAma z podłogi bez większego wysiłku, niż podniesienie flaszki wina. "Proszę..." błagał Trez. "On nie ma z tym nic wspólnego… pozwól mu odejść…" Z jakiegoś powodu, jasne zwisające nogi brata przyprawiły go o mdłości. Tylko jeden z butów iAma był jeszcze na miejscu, drugi został zagubiony podczas porwania i tortur. Obie stopy były skierowane do wewnątrz, dotykając się dużymi palcami, jedna z nich nachylona pod nienaturalnym kątem przez pękniętą kostkę. "A teraz, Trez" powiedział s'Ex, "myślałeś, że twoja decyzja nie wpłynie na niego? Rzuć nóż. Jeśli nie, mam zamiar użyć tego" - kat potrząsnął bezwładnym ciałem iAma w górę i w dół "i mam zamiar go obudzić. Czy wiesz, jak chcę to zrobić? Wezmę to" - w wolnej ręce błysnął ząbkowany nóż - "i umieszczę go w jego ramieniu. Potem będę skręcać, aż zacznie krzyczeć."
14 Do oczu Treza napłynęły łzy. "Zostaw go. To nie ma z nim nic wspólnego." "Odłóż nóż." "Zostaw-" "Mam zademonstrować?" "Nie! Zostaw- " s'Ex pchnął nożem ramię iAma tak mocno, że ostrze przecięło skóry i weszło w ciało. "Przekręcić?" warknął s'Ex pośród krzyku. "Tak? Czy rzucisz ten nóż do masła?" Brzdęk srebra uderzającego o marmurową posadzkę został zdławiony przez ciężki, przeciągły oddech iAma. "Tak myślałem." s'Ex wyszarpnął nóż i iAm zaczął jęczeć i kaszleć, krew skapywała na podłogę. "Wracamy do waszych kwater." "Najpierw go puść." "Nie jesteś w pozycji, by stawiać żądania." Z ukrytych drzwi w szyku wyszli Strażnicy, wszyscy w czarnych szatach z maskami ze stalowych siatek. Nie dotykali go. Nie mogli. Otoczyli go i zaczęli iść, spychając go ich ciałami. Zmuszając by szedł do miejsca, z którego uciekł. Trez walczył, wznosząc się na palcach stóp, starając się zobaczyć swojego brata. "Nie zabijaj go!" Krzyknął. "Pójdę! Pójdę - tylko nie rób mu krzywdy!" s'Ex wciąż stał w tym samym miejscu, a karbowany, zakrwawiony nóż łapał światło, gdy trzymał go w górze. Jakby zastanawiał się, które ważne organy dźgnie. "To zależy od ciebie, Trez. To wszystko zależy od-" Coś trzasnęło. Później, gdy białe światło zniknęło z wizji Treza, a narastająca fala opadła, gdy ryk ucichł i dziwne bóle w dłoniach sięgnęły aż po łokcie, gdy już nie stał, a opadł na kolana, zdał sobie sprawę, że pierwszy strażnik, którego zabił tej nocy był daleko w tyle od jego ostatniego. Miał świadomość, że w jakiś sposób zamordował gołymi rękami wszystkich, którzy go otaczali. ...a s'Ex wciąż stał tam z jego bratem.
15 Był przyczyną nie tylko śmierci, i horroru iAma, nie tylko miedzianego zapachu krwi, która była tak czerwona, a teraz nie tylko wyznaczała jego ślady, pamiętał miękki śmiech, który przesączał się poprzez oczka stalowej maski obejmującej twarz kata. Miękki śmiech. Jakby kat aprobował rzeź. Trez się nie śmiał. Zaczął szlochać, podnosząc zakrwawione, poszarpane ręce do twarzy. "Astrologiczne wykresy nie kłamią" powiedział s'Ex. "Jesteś siłą w tym świecie, dobrze nadajesz się do prokreacji." Trez osunął się na bok i wylądował we krwi, szaty wysadzane klejnotami wbijały się w jego ciało. "Proszę… pozwól mu odejść... "Wrócisz do kwatery. Dobrowolnie i bez krzywdzenia kogokolwiek innego." "A ty go puścisz?" "Nie jesteś jedynym, który może zabijać. I w przeciwieństwie do ciebie, ja jestem wyszkolony w dziedzinie przysparzania cierpienia żywym. Wróć do kwatery, a nie sprawię, że twój brat będzie sobie życzył, jak ty, żeby nigdy się nie narodził." Trez spojrzał na swoje dłonie. "Ja się o to nie prosiłem." "Nikt nie prosi się na świat." Kat podniósł ciało iAma wyżej. "A czasem nie prosi o śmierć. Możesz jednak kontrolować tą ostatnią, jeśli chodzi o tego samca. Więc co zamierzasz zrobić. Walczyć z losem, którego nie można zmienić i skazać niewinnego nieszczęśnika na długie cierpienia? Czy spełnić święty obowiązek, który wielu przed tobą uważało za wielki zaszczyt?" "Puść nas. Wypuść nas obu." "Nie ja o tym decyduję. Twoje przeznaczenie jest twoim przeznaczeniem. Twój los został przypieczętowany przez skurcze twojej matki. Nie możesz już z tym walczyć inaczej niż walczyłeś z nimi." Kiedy w końcu Trez próbował wstać, zobaczył, że podłoga jest śliska. We krwi. Krwi, którą przelał. A gdy już był na nogach, musiał przedzierać się przez makabryczną plątaninę ciał, depcząc po życiu, które wiedział, że nie było jego, by je zabrać.
16 Ślady, które zostawiał na białym marmurze były czerwone. Czerwone jak Birmański rubin. Czerwone jak rdzeń pożaru. A te były teraz równolegle do jego pierwszego zestawu śladów, oddalając go od ucieczki, której tak rozpaczliwie pragnął. Dodałoby mu otuchy, gdyby wiedział, że za jakieś dwadzieścia lat, trzy miesiące, jeden tydzień, i sześć dni od tego momentu, wydostanie się na wolność i utrzyma ją przez jakiś czas. I wstrząsnęłoby nim do rdzenia duszy, że w jakiś czas po tym, dobrowolnie wróci do pałacu. Kat tej nocy mówił prawdę. Los był tak nieczuły i obojętny, jak wiatr dla flagi, niosąc tkaninę według swojego kaprysu, kołysząc bez dochodzenia tego, czego pożąda sztandar. Albo o co się modli. Tłumaczenie: Fiolka2708
17 JEDEN Klub nocny shAdoWs, Caldwell, Nowy York Nie było, żadnego pukania. Drzwi do biura po prostu otworzyły się jakby ktoś zrobił to jakimś C4. Albo Chevroletem. Albo— Trez Latimer spojrzał z nad papierów leżących na biurku. "Duży Rob?" — kula armatnia. Zastępca szefa ochrony jąkał się i drżał, Trez spojrzał ponad jego ramieniem na weneckie lustro wielkości dwadzieścia na dziesięć stóp, za Kapitanem Kirkiem, w centrum kontrolnym. Na dole, w jego nowym klubie przebijali się ludzie mieląc się wokół otwartej powierzchni przerobionego magazynu, każdy z tych biednych chorych łajdaków reprezentujący setki dolarów zysku, w zależności co niecnego chcieli zrobić i tego jak bardzo chcieli się upić. Była to noc otwarcia klubu shAdoWs i spodziewał się kłopotów. Tylko nie takich, które sprawiają, że bramkarz weteran drży jak dwunastoletnia dziewczynka. "Co się kurwa dzieje?" - zapytał, gdy wstał i podszedł do niego. "Ja—Ty—Ja… ten facet… on…" Znajdź szybko słowa, pomyślał Trez. Albo będę musiał wyklepać je z ciebie, człowieku. Wreszcie, bramkarz wykrztusił, "Musisz to zobaczyć na własne oczy." Trez podążył za Dużym Robem i zbiegł na dół po schodach. Jego biuro miało system samoblokujący, nie żeby miał tam zamknięte jakieś tajemnice. Ale miał tam jednak kilka miłych skórzanych sof, i trochę sprzętu do wideo monitoringu, które mogłyby wylądować na Ebayu - dodatkowo nie lubił ludzi w swojej przestrzeni z zasady.
18 "Cichy Tom zauważył problem,"- Duży Rob przekrzykiwał hałas, gdy dotarli na parter. "Jakiś wyciek chemiczny?" "Nie wiem co to jest." Piosenka T.I. About the Money była jak podkład dla fizycznej obecności czegoś z czym Trez kiedyś walczył, pomyślał kiedy mijali ochroniarza przy wejściu do korytarza prywatnych salonów. Tak jak w przypadku innego jego klubu, The Iron Mask, musiały być w nim małe części Nikt Nie Może Zobaczyć dla jego klientów. To było trudne, pierścień prostytucji działał wystarczająco działał w Caldwell, New York, bez ludzi machającymi częściami ciała otwarcie. "Tu z tyłu," powiedział Duży Rob. Cichy Tom był ludzką ścianą przed zamkniętymi drzwiami do trzeciego prywatnego pokoju na dole. Ale Trez nie potrzebował, żeby ten mu coś ujawnił, by móc dodać dwa do dwóch: Nos potwierdzał, że jego matematyka ma się dobrze. Chorobliwie słodki smród reduktora przesiąkał przez salę, dominując nad potem i zapachem seksu ludzi, którzy byli wokół. "Pozwól, że spojrzę," - powiedział szorstko. Cichy Tom się odsunął. "Wciąż się rusza. Cokolwiek to cholera jest." Taaa, zabójca prawdopodobnie żył. Ci skurwiele musieli zostać zabici w określony sposób albo po prostu wciąż trwali i trwali— nawet pokrojone na małe kawałki. "Będziemy musieli wezwać karetkę," powiedział Duży Rob. "Zrobiłem to. Nie chciałem, aby—" Trez uniósł dłoń. "W porządku. I powstrzymaj się przed dzwonieniem na dziewięćset jedenaście." Otwierając drzwi, skrzywił się, gdy smród uderzył w niego, a następnie wszedł do pokoju wielkości dziesięć na dziesięć stóp. Ściany i podłoga były pomalowane na czarno, sufit lustrzany, pojedyncze światło świeciło delikatnie nad głową. Zabójca był skulony w kącie pod wbudowaną pieprzoną ławą, jęczał i krwawiąc oleistą mazią, która pachniała jak padlina
19 na drodze zmieszana ze świeżo pieczonymi ciasteczkami owsianymi i pudrem Johnson & Johnson Baby dla dzieci. Mdło. I znowu odrzuciło go od ciastek Mrs. Fields, czego nie doceniał — i dzieci, czym się nie przejmował. Spojrzał na zegarek. Północ. Xhex, jego szef ochrony, cieszyła się rzadkim wieczorem ze swoim partnerem, Johnem Maghew — i Trez musiał zmusić samicę do wzięcia wolnego, bo to był jedyny raz w tym tygodniu, kiedy jej hellren nie miał służby z Bractwem Czarnego Sztyletu. Musiał poradzić sobie z tym sam. Trez cofnął się na korytarz. "Okay, więc co się stało?" Duży Rob dyskretnie błysnął przed nim garścią małych woreczków foliowych z proszkiem, jak zwitkiem banknotów. "Przyłapaliśmy go, jak to rozprowadzał. Zaczął być pyskaty. Walnąłem go, a potem odpowiedział na atak — był kurwa jak demon, a gdy wyciągnął nóż, zdałem sobie sprawę, że mam kłopoty. Zrobiłem, co musiałem zrobić." Trez zaklął, kiedy rozpoznał symbol wybity na workach z heroiną. To nie było nic, ludzkiego — i widział to drugi raz. To był Stary Język wampirów — i to gówno znowu było przy reduktorze? Tym razem dilerze? Wziął prochy i schował je w kieszeni. Pozwolił ochroniarzowi zachować gotówkę. "Miałeś szczęście, że nie zginąłeś." "Porozmawiam z policją. Wszystko jest na taśmie." Trez potrząsnął głową. "Nie będziemy mieszać w to policji." "Nie możemy go tam po prostu zostawić." Duży Rob spojrzał na swojego milczącego partnera. "Umrze." Tylko chwilę zajęło obezwładnienie umysłu ludzi. Obu z nich. Jako Cień, Trez był jak każdy inny wampir, zdolny do wejścia w mózg i rozmieszczania myśli i wspomnień jakby były fotelami i kanapami w salonie. Albo usunąć je z domu w ogóle. Ciało Dużego Roba od razu rozluźniło się i skinął głową. "Oh, pewnie. Możemy postać tutaj. Nie ma problemu, szefie — i nie martw się, nie chcesz by ktoś tam wszedł? Załatwione."
20 Trez poklepał faceta po plecach. "Zawsze mogę na ciebie liczyć." Wracając do swojego biura, wciąż przeklinał. Pojechał do Braci miesiące temu, kiedy pierwszy raz znalazł zabójcę z tym gównem na nim. Miał zamiar wyśledzić nawet więcej z nich. Ale życie stawiało inne rzeczy na drodze, takie jak s'Hisbe nadchodzący po niego, Selenę i jego... Sama myśl o Wybrance sprawiła, że zamknął oczy i zachwiał się na schodach. Ale potem rzucił żądło. Bo albo mógł zrobić tak, albo wpadłby w wir czarnej dziury. Dobra wiadomość? Spędził wiele czasu w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy próbując odciągnąć swój umysł, swoje emocje, swoją duszę od tematu Seleny. Więc był przyzwyczajony do tego rodzaju rozładowywania mocy. Niestety, ona pozostała stałym zaniepokojeniem, jakby miał niską gorączkę, która prześladowała go bez względu na to, ile spał i próbował jeść prawidłowo. A w niektóre noce, było to więcej niż zaniepokojenie — dlatego właśnie, musiał opuścić dwór Bractwa na ten czas i rozbić się z powrotem w swoim mieszkaniu na Commodore. Wszakże, związani mężczyźni mogli być niebezpieczni, a fakt, że nie był z nią — i nie powinien — nie znaczyło absolutnie nic dla tej jego strony. Zwłaszcza, kiedy karmiła wojowników, którzy nie mogą, z jakiegokolwiek powodu, wziąć żyły ich partnerek czy partnerów. To było po prostu szalone. Była cnotliwą sługą Pani Kronik, a on był zreformowanym seksoholikiem z wyrokiem życia podobnego do bycia w więzieniu, wiszącym nad głową — a jednak, według jego fiuta i jaj, to był przepis na prawdziwą miłość. Ta. Było trochę sprawiedliwej matematyki dla ciebie. Boże, odczuwał prawie ulgę, że miał cieknącego zabójcę w jednym z jego sex pokoi. Przynajmniej dawało mu to możliwość wyładowania się — co było lepsze niż wpatrywanie się w ten anonimowy tłum nieznajomych, którzy karmili swoje nałogi za pomocą kobiet i alkoholu, których im dostarczał. Czekając, aż stanie się coś złego.
21 Na s’Hisbe. Tłumaczenie: Nuffanilia
22 DWA Podziemia, Rezydencja Bractwa Rankohr spojrzał z nad Caldwell Courier Journal. Z jego punktu obserwacyjnego skierowanego na skórzaną sofę z V i Butchem siedzącymi na niej, widział więcej, niż chciał u półnagiego Lassitera grającego z samym sobą. W piłkarzyki. Upadły anioł grał przy stole V jak profesjonalista, materializując się tam i z powrotem, między dwoma stronami i rzucając obelgami - sam na siebie. "Pytanie" mruknął Rankohr, gdy ułożył swoją ranną nogę. "Czy jedna z twoich osobowości, jest świadoma, że jesteś maniakalnym schizofrenikiem?" "Twoja mama jest tak głupia" - Lassiter zdematerializował się i ponownie zescalił po drugiej stronie, kręcąc kijami- "że myśli, że California dime1 to jest coś co można wybrać na klawiaturze telefonu." V podszedł i zabrał pakunek. "To jest wielokrotne zaburzenie osobowości, Hollywood. Nie schizofrenia." Brat położył skórzaną sakiewkę tytoniu i bibułki na stosie Sports Illustrateds – w chwili, gdy Lassiter wystrzelił z okrzykiem triumfu. "Och, spójrz," powiedział V pod nosem. "Idiota w końcu wygrał." Rankohr chrząknął, kiedy próbował znaleźć lepsze miejsce dla swojej nogi. On i V powinni walczyć na zewnątrz – tyle, że na Gordon Ramsay natknęli się na reduktora z zardzewiałym nożem i V miał teraz ranę postrzałową przez lewe ramię. Przynajmniej wrócą do obrotu za dwadzieścia cztery godziny, w dużej mierze dzięki Selenie. Bez jej hojnych żył, nie byliby w stanie wyleczyć się tak szybko - zwłaszcza biorąc pod uwagę, że żadna z ich partnerek nie była w stanie zaspokoić ich potrzeb żywieniowych w ten sposób. Ale człowieku, to dupy, siedzieć jak para kalek. A jeszcze był Lassiter. 1 California dime – jest określenie spełniania wyższego standaru
23 Podziemia najczęściej były jak to zawsze: pełne toreb z siłowni, sprzętu komputerowego i stereo, stołu z piłkarzykami, i TV wielkości parku miejskiego. W Centrum sportowym było miejsce na rozmowy o futbolu wraz z NFL; puste butelki po Grey Goose walały się wszędzie; a szafa Butcha teraz wylewała się na korytarz. Aha, i tak, ‘Hell of Night’ SchoolBoy Q2 leciał w głośnikach. Ale nie było to już wyłącznie miejsce kawalerów. Utrzymujące się w powietrzu perfumy Marissy - coś jak Chanel? I torby medyczne dr Jane na stoliku. Te puste butelki po wódce? Tylko z tego popołudnia i wieczoru, i V zamierzał wyciągnąć coś schludnego zanim się rozbił. A potem były czasopisma Journal of American Medical Association i People. Och, ale kuchnia była czysta, ze świeżymi owocami w misce i lodówką pełną rzeczy innych niż resztki z Arby czy sos sojowy. Rankohr jak tylko wszedł skorzystał z lodówki Frigidaire, zaczepiając o połowę galonu lodów czekoladowo miętowych. Ale to było pół godziny temu i miał ochotę przekąsić coś raz jeszcze. Być może nadszedł czas, aby wrócić do rezydencji- Gdy tylko zabrzmiał ‘Holy Ghost’ Jeezyego, Lassiter zaczął rapować. Rapować. "Dlaczego znowu go zaprosiłeś?" zapytał Rankohr, gdy V wysunął swój język i polizał jeden ze swoich ręcznie rolowanych papierosów, by się skleił. "I Jezu, kiedy do diabła sobie zrobiłeś piercing?" "Nie zrobiłem sobie. Przyszedł za nami przez dziedziniec. Miesiąc temu." "Dlaczego to sobie robisz?" V strzelił diabelskim uśmiechem z kanapy, jego powieki opadły nisko nad jego diamentowymi oczami. "Jane lubi." Rankohr wrócił do gazety. "Nie chcę o tym słuchać, mój bracie." "Jakbyś ty sobie nie zrobił takiego samego, gdyby Mary chciała." "Doktor Jane poprosiła o to? Jakby twoja kozia bródka nie była wystarczającym gównem na twojej mordzie? Daj spokój." Wszystko co dostał to był kolejny z tych uśmiechów. 2 Quincey Matthew Hanley(ur. 26 października 1986) lepiej znany pod pseudonimem Schoolboy Q to amerykański raper z Los Angeles
24 "Zmieniając temat..." Skupił się na horoskopach. "W porządku, więc z pod jakiego znaku jesteś Lassiter?" "Spod wspaniałego", upadły anioł błysnął na drugą stronę - "Z pod wschodzącego słońca w ćwiartce Pocałuj Mnie w Dupę. I zanim zapytasz, zostałem stworzony, nie urodzony, więc nie mam daty urodzin." "Dam ci datę pogrzebu" wciął się V. "A koszula." Rankohr odwrócił następną stronę gazety. "Po prostu koszula. Czy to cię zabije, jeśli się nią okryjesz, aniele? Nikt nie potrzebuje cię oglądać." Lassiter na chwilę zamilkł... a następnie zaczął udawać Channing Tatum przy stole, przechodząc wszystkie fazy Magic Mike’a, w tym samym czasie jęczał jakby miał orgazm. V zasłonił oczy. "Nigdy nie myślałem, że będę się modlić o ślepotę". Rankohr zmiął gazetę i rzucił nią w Lassitera. "Och, daj spokój, dupku! Chcę korzystać z tego stołu czasem-" W tylnej kieszenie skór Rankohra zawibrował telefon, aż pochylił się na bok i go wykopał. "Tak," powiedział, nie patrząc na wyświetlacz. Głos Treza był niski. "Mam problem". "Co robisz?" "W moim klubie jest obezwładniony reduktor. Wyczyściłem bramkarzy - zwłaszcza tego, który z nim walczył - ale to się nie utrzyma". Rankohr wstał. "Będziemy tam za pięć minut." "Dzięki, stary." Kończąc połączenie, Rankohr skinął do V. "Chodź, wiem że jesteśmy wyautowani, ale nie chodzi walkę." "Nie trzeba mnie prosić dwa razy. Dokąd idziemy?" Lassiter wyprostował się ze swojej harówki. "Wycieczka terenowa!" "Nie-" "Nie-" "Mogę być przydatny, jak również dekoracyjny, wiesz." V zaczął się zbroić, krzywiąc się, gdy przypinał kabury na sztylety i wsunął parę ostrych i błyszczących rękojeści w dół. "Przypuszczam, że będziemy potrzebowali taranu."
25 "Możliwe, że będziemy mieć szczęście." Rankohr skierował się do drzwi. "Ale nie licz na to." "Nie chcę tu zostać sam-" "I nie jesteś tak dekoracyjny, aniele." Na zewnątrz, jesienna noc, zimna, z ostrym wrześniowym powietrzem, zaszumiała w zatokach Rankohra i obudziła jego bestię pod skórą, gdy szedł przez podwórze do wejścia wielkiej kamiennej, rezydencji. Człowieku, mógł poczekać w domu na powrót Mary z pracy w Przytułku. Cała ta rozmowa o językach i kobietach lubiących je w pewnych miejscach - w porządku, to dopiero były około trzy zdania, ale to było więcej niż wystarczająco – by stwardniał. Dziesięć minut, dwie czterdziestki, parę sztyletów i trzy stopy długości łańcucha później, zdematerializowali się z V w dzielnicy przemysłowej Caldwell, obaj zescalili się po drugiej stronie ulicy nowej meliny Treza. shAdoWs znajdował się w odnowionym magazynie, i jak zwykle w jednym z miejsc Cieni, wiła się tam kolejka ludzi stojących jak krowy idące na karmienie. Gdy waliła muzyka, sygnały błyskowe i wiązki laserowe przebiły tysiące szklanych szyb, czyniły z tego miejsca trzypiętrową halucynogenną podróż złapaną w pułapkę pod blaszanym dachem. Kiedy przechodzili z tyłu, odwróciło się sporo głów, ale co tam. Kobiety człowieków w jakiś sposób zauważały wampiry - może to była sprawa hormonów; może czarnych skór. Na pewno nie chodziło o kozią bródkę. No bez jaj. I tak, dawniej był czas, gdy musiałby skorzystać z tych podejrzanych artykułów, ale już nie. Miał swoją Mary i to było więcej niż wystarczające dla niego. V miał tak samo ze swoją Jane. Cóż, Jane oraz ‘zdrowa’ dawka biczów i łańcuchów. Fuj. Tylne wejście klubu miało podwójne drzwi, z potrójną blokadą z napisem Tylko dla Personelu, i na pewno z zamontowaną gdzieś kamerą, bo po chwili zbliżył się ochroniarz i je otworzył. "Czy jesteś...?" "Tak." V wtargnął. "Gdzie jest Trez co?"