Jennifer RushJennifer Rush
PlayedPlayed
*Altered Saga Novell**Altered Saga Novell*
Bat oraz WeeBat oraz Wee
DLADLA
MoreThanBooksMoreThanBooks
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Nad głową rozbrzmiewała głośna, rockowa muzyka, ale ciężkie basy nie
zagłuszyły bezustannego brzęczenia maszyny do tatuaży na moich plecach.
Zdecydowałam pójść na całość, jako że to był mój pierwszy tatuaż, a to było
moje trzecie i ostatnie spotkanie.
- Niemal skończyłem – powiedział mój artysta. - Jak się czujesz?
- Dobrze – odpowiedziałam. - Całe szczęście, że mam wysoki próg bólu.
Tony był rodzajem artysty, który bardziej koncentrował się na swojej
pracy, niż konwersacji, więc przebywałam w ciszy podczas naszych sesji.
Lubiłam rozmawiać. Jeden z moich przyjaciół, Evan, mawiał, że lubiłam
słuchać dźwięku własnego głosu.
Chociaż Tony mnie zaskoczył, dalej ciągnąc rozmowę.
- Jaki był najgorszy ból, jakiego kiedykolwiek doświadczyłaś?
- Zostałam postrzelona w głowę.
Tatuażysta wydał z siebie krótkie westchnienie, a następnie gwałtownie
przerwał.
- Poważnie? - zapytał.
- Poważnie.
Igła wróciła na moje plecy z ostrym ukłuciem.
- Jak przeżyłaś coś takiego?
- Byłam przedmiotem badań w tajnym rządowym eksperymencie, który
sprawił, że stałam się niezniszczalna.
Maszyna do tatuażu ponownie ucichła. Radio zmieniło muzykę z mocnego
rocka na pop, a dziewczyna przed frontowym biurkiem zaczęła śpiewać wraz ze
słowami.
Tony nadal nic nie powiedział.
Spojrzałam na niego przez ramię i posłałam mu swój kłamliwy uśmiech.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
- Przecież żartuję, Tony. Czy wyglądam na kogoś, kogo rząd mógłby
zmienić w eksperyment naukowy? Mam na myśli, z całą tą słodką, niewinną
twarzą?
Wydał z siebie nerwowy śmiech.
- Koleżanko, właśnie chciałem to powiedzieć.
Zachichotałam razem z nim. Jeśli tylko by wiedział.
Prawda była taka, że naprawdę zgłosiłam się jako przedmiot badań do
programu, który sprawił, że stałam się niezniszczalna. Organizacją stojącą za
programem był Branch i pompowali we mnie coś, co nazywali Anielskim
Serum. Tak naprawdę umarłam, kiedy zostałam postrzelona w głowę.
Ale wróciłam.
Właśnie dlatego postanowiłam wykonać tatuaż, który Tony właśnie
kończył.
Wyczyścił nadmiar tuszu, moja skóra nadal paliła i była wrażliwa po
nakłuwaniu igłą. Kiedy skończył, pośpieszył do lustra zajmującego całą ścianę,
od podłogi do sufitu i skrzyżował ramiona, czekając z podekscytowaniem.
Trzymałam kruchy materiał zakrywając mój nagi przód, kiedy odwróciłam się
tyłem do swojego odbicia.
Tatuaż zaczynał się na karku i przebiegał w dół kręgosłupa, przez całą
drogę aż w dół pleców. W zawiniętych, jaskrawych czerwonych, żółtych i
pomarańczowych kolorach, feniks był symbolem mojego własnego odrodzenia,
powstając z piekła pełnego węgla i popiołu.
- Jest piękny – odetchnęłam i odwróciłam się na lewo, następnie w prawo,
aby przyjrzeć się lepiej każdemu skrawkowi. - Dziękuję, Tony.
Uśmiechnął się, szeroko i głupkowato.
- To twój pomysł.
Tak.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Siedem lat wcześniej, moja rodzina i ja byliśmy w drodze na film, kiedy na
oblodzonej jezdni nasza mała ciężarówka wpadła w poślizg, który rzucił nią o
autostradę, spychając do lodowatej rzeki East.
Jedynym powodem, dla którego wydostałam się z tego samochodu było to,
że mój brat przeciął mój pas scyzorykiem, a następnie stopami wybił moją
szybę.
To był ostatni raz, kiedy go widziałam. Udało mu się przeciąć również
swój pas, ale policja podejrzewała, że to rzeka w końcu porwała jego ciało,
posyłając je tak daleko, aż w końcu zniknął w jeziorze Michigan. Jego ciało nie
zostało znalezione przy mojej mamie i tacie.
Wyłonienie się z tej lodowatej wody było moim pierwszym odrodzeniem.
Od tego czasu przeszłam ich wiele.
Po tym, jak Tony zakleił taśmą swoją pracę, zapłaciłam to, co zostało,
obiecując, że wrócę, jak tylko tatuaż się wyleczy, aby wszyscy mogli zobaczyć,
jak wygląda. Jednak nigdy nie byłam dobra w dotrzymywaniu obietnic, więc
uznałam moje pożegnanie za to już ostateczne. Były szanse, że wkrótce i tak
opuszczę miasto.
Poszłam prosto do domu – apartamentu, który wynajmowałam nad
księgarnią w małym mieście w Ohio. To studio było nudne z beżowymi
ścianami i szorstką dębową podłogą. Byłam tutaj zaledwie jakiś miesiąc, a
dzisiejszego wieczoru planowałam spakować swój niewielki dobytek, abym
mogła wyruszyć z samego rana.
Każdego dnia czułam, jakbym przybliżała się do mojego celu –
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
wytropienie Toma Rileya i zabicie go.
Kiedy po raz pierwszy zgłosiłam się do pracy w Branchu, Riley był
zastępcą dowódcy programu, który mnie zmienił. Facet imieniem Connor był
przewodniczącym tego, ale został zabity mniej niż rok temu. Podczas akcji.
Więc jeśli miałam się zemścić, musiał to być Riley. I tak zawsze był większym
dupkiem. Biorąc to wszystko pod uwagę, tak naprawdę lubiłam Connora.
Ostatnim razem, kiedy widziałam Rileya na własne oczy, był w Trademarr
w Illinois, w kwaterze mojego programu. Dokładnie obmyślałam swoją zemstę,
ale ludzie w to zamieszani – Nick, Elizabeth i kilku innych – po królewsku to
spieprzyli, a facet uciekł.
Próbowałam nie ubrudzić sobie rąk, ale wiecie, co mówią: „Jeśli chcesz,
aby coś było zrobione dobrze, nie wysyłaj bandy idiotów, aby to za ciebie
zrobili.”
Więc oto ja, załatwiająca to całe gówno.
Wyśledziłam tutaj Rileya, na północno zachodnim Ohio, gdzie on i kilku
jego pozostałych facetów nabyli nowego SUVa od kogoś połączonego z
rządem. Nie dbałam tak bardzo o kontakty w rządzie, jak o agentów Branchu.
Ludzie z urzędów byli finansistami, osobami skrajnie w to zamieszanymi i nie
do końca działającymi w programie zmieniania ludzi w broń biologiczną.
Najpierw musiałam pozbyć się Branchu. Później mogłam się martwić o ich
związki z rządem.
Z Ohio wydawało się, że Riley podążył na południe, do Virginii i
podejrzewałam, że pojechał tam, aby być bliżej swoich kontaktów z rządem.
Również dowiedziałam się, iż jeden z członków Skrytobójców –
opozycyjnej grupy założonej przez byłych pracowników Branchu – również
śledzi Rileya. Co znaczyło, że jeśli chciałam zaserwować Rileyowi talerz
słodkości, musiałam pierwsza go dorwać.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Następnego ranka umyłam się, złapałam swoją torbę i skierowałam się
do Virginii. Udało mi się odbyć podróż w ledwo ponad osiem godzin. Mogłoby
być mniej, jeśli nie musiałabym się zatrzymywać co każde sto kilometrów, żeby
dać moim dopiero co wytatuowanym plecom przerwy. Chociaż technicznie
byłam niezniszczalna i tak naprawdę niemal niemożliwa do zabicia, nadal
potrzebowałam czasu, aby się uleczyć. Na szczęście nie zajmowało mi to tak
długo, jak normalnemu człowiekowi.
Kiedy zjechałam z autostrady i skierowałam się do miasta, przekroczyłam
drewniany znak z boku drogi, który głosił ROCKWELL dużymi, złotymi
literami. Na dole znaku dumnie widniało: ŚWIATOWA STOLICA DZIADKA
DO ORZECHÓW.
Nie byłam pewna, czy jednak trzeba było się tym przechwalać.
Wygooglowałam rano to miejsce, kiedy jadłam śniadanie w małej przydrożnej
niedrogiej restauracji i dowiedziałam się również, że sławny muzyk z lat 20
urodził się tutaj. Chodziły plotki, że zaprzedał swoją duszę diabłu w zamian za
swój talent. To było coś, co można byłoby wyryć na znaku. ROCKWELL: BYŁ
TU SAM DIABEŁ.
Obrzeża miasta były głównie osiedlami mieszkalnymi, z kawiarenkami,
aptekami i sklepami z upominkami przeplatającymi się ze sobą. Szablonowe
peryferie zawsze przyprawiały mnie o gęsią skórkę, więc skierowałam się
prosto do centrum, używając GPSa w moim telefonie.
Kiedy osiedla zniknęły za moimi plecami i przede mną wyrosły budynki z
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
końca wieku, zaczęłam się czuć trochę bardziej komfortowo. Ulice były wąskie
i zaplamione latami brudu. Budynki zostały postawione z cegły – czerwonej,
białej i zardzewiało-czerwonej – i pokryte z przodu balkonami z kutego żelaza,
które przypominały mi zawiłe tatuaże z henny.
Już zdecydowanie bardziej lubiłam to miejsce.
Odkąd opuściłam Rockwell w pośpiechu, nie miałam nigdzie
przygotowanego apartamentu. Zatrzymałam się w pierwszym hotelu, jaki
znalazłam. Jego znak zwisał z dachu jak sopel podświetlony neonowym
światłem.
Zaparkowałam przodem do krawężnika i złapałam swoje torby. Ciepła
południowa pogoda sprawiła, że odetchnęłam. Nigdy nie byłam fanką
Illinojskiej jesieni i zimy, więc cicho dziękowałam Rileyowi, że udał się w tę
stronę.
Może kiedy już wpakuję w niego kulkę, pojadę trochę się poopalać.
Mogłam odrobinę zbrązowieć.
W hotelu położyłam przed recepcjonistą swoje fałszywe prawo jazdy –
Pheobe McDonald było moim nowym, tymczasowym imieniem – i kartę
kredytową, którą nabyłam wraz z nim.
- Wszystko gotowe – powiedział pracownik kilka minut później i podał mi
klucz do pokoju. - Masz zapłacone za tydzień. Daj znać, jeśli będę mógł ci w
czymś pomóc.
- Pewnie – powiedziałam.
Kiedy już byłam w swoim pokoju, padłam na łóżko na brzuchu i
wciągnęłam głęboki, uspokajający oddech. Łóżko pachniało jak wybielacz i
lawenda, ale było grube i czyste, a tylko to się liczyło.
Zawsze lepiej mi się knuło morderstwo na dobrej pościeli.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Po obejrzeniu swojego nadal bolącego tatuażu, udałam się w poszukiwaniu
jedzenia. Mniej niż kilometr od mojego hotelu, znalazłam pizzerię, która
jeszcze nie była po brzegi wypełniona klientami z pory obiadowej.
W środku usadziłam się w boksie przy południowej ścianie, z której
miałam widok na przednie drzwi i ulicę, z której właśnie weszłam. Mój kelner
podszedł do mnie kilka minut później. Nie mogłam nic poradzić na to, że
patrzyłam, jak manewruje między stołami z taką szybkością i gracją, która
wydawała się dziwna przy jego wysokiej, muskularnej posturze.
Uśmiechnął się, kiedy do mnie dotarł i odwzajemniłam to, szczęśliwa, że
to on mnie obsługuje zamiast udręczonej kelnerki w średnim wieku, która
wyraźnie zdawała się sądzić, że klienci byli bardziej po to, żeby ją wkurzać, niż
aby pomóc zapłacić za jej pracę.
Byłam kelnerką w restauracji w Trademarr, zanim opuściłam miasto.
Wiedziałam, jak stresująca była ta praca, ale zasadą numer jeden było, aby nie
przenosić tego na swoich klientów. Chyba, że na to zasługiwali, oczywiście.
Moja przyjaciółka, Elizabeth, która kelnerowała razem ze mną, nie
wiedziała, kiedy następowała pora na bycie wredną. Była niemal zawsze
wkurzająco miła.
- Dobry wieczór – powiedział kelner. - Czy mogę coś pani przynieść do
picia na początek?
- Cokolwiek, co w większości składa się z kofeiny.
- Długa noc? - zapytał. - Czy wczesny poranek?
Spojrzałam na niego przez swoje rzęsy i pozwoliłam, aby moje usta
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
ułożyły się w załamany uśmiech.
- Każda noc jest długą nocą. - Odnosiłam się oczywiście do faktu, że
zazwyczaj spałam cztery godziny dziennie. Ale nie musiał tego wiedzieć.
- Rozumiem. Cóż, mamy tutaj jakieś energy drinki. Nie jestem pewny,
jakiej są firmy i prawdopodobnie smakują jak gówno, ale zawartość kofeiny w
nich jest niemal nielegalna.
- Więc poproszę to.
Kiwnął.
- Zaraz wrócę.
- Hej? - zawołałam i obrócił się do połowy. - Jak się nazywasz?
- A ty?
- Pheobe.
- Nie wyglądasz jak Pheobe.
Bez jaj.
- Rodzinne imię – wyjaśniłam.
- Yhym.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie wierzysz mi?
- Nigdy tego nie powiedziałem.
- Więc? - skinęłam na niego. - Twoja kolej.
- Musisz na to ciężej zapracować, Pheobe. - Zaczął odchodzić, a następnie
powiedział, plecami do mnie. - Nigdzie nie odchodź.
Zdecydowanie lubiłam tego gościa. Może mogłabym zaprosić go do
mojego pokoju w hotelu po jego zmianie. Nikt nigdy nie mówił, że nie możesz
się równocześnie zabawić i planować morderstwa.
Kiedy czekałam na swój drink, starsza para wrzuciła kilka monet do szafy
grającej i Elvis Presley zaczął nucić z głośników sekundy później. W dalekim
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
końcu, dwójka dzieciaków żywo grała w piłkarzyki. Z kuchni, kucharze
wywoływali zamówienia i kelnerzy spieszyli do nich, pędząc, by dostarczyć
zamówienie.
Mój kelner powrócił. Postawił drink na stole.
- O której kończysz? - zapytałam.
Spojrzał na zegar nad swoim ramieniem.
- Cóż, teraz, tak naprawdę. Jesteś moim ostatnim stolikiem.
- Co powiesz na to, jeśli wrócimy do mojego pokoju hotelowego na
drinka?
Zmarszczył brwi.
- Nawet nie zamówiłaś jeszcze jedzenia.
- Więc zamówimy na wynos.
Uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy. Rozważał to. Oczywiście, że to
rozważał. To nie tak, że byłam brzydka.
- Dobra – w końcu odpowiedział. - Drink brzmi świetnie.
Więc zapłaciłam za energy drinka, którego nawet nie dotknęłam i
podążyłam za tajemniczym chłopakiem do drzwi.
Będąc z powrotem w swoim pokoju hotelowym, przygotowałam dwa
drinki i podałam tajemniczemu chłopakowi ten, z większą ilością alkoholu. Mój
prawdopodobnie wcale go nie zawierał, ponieważ prawie nic tam nie wlałam.
Chciałam, żeby ten chłopak się wyluzował, ale skoro technicznie byłam na
misji, potrzebowałam być świadoma.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
- Więc – zaczęłam, kiedy podałam mu szklankę. - Kiedy zamierasz
zdradzić mi swoje imię?
Wziął łyka drinka i skrzywił się.
- Próbujesz mnie upić, Pheobe?
Posłałam mu niewinny uśmieszek.
- Ani myślę.
Odstawił szklankę na komodę i podszedł do mnie, łapiąc moją szklankę.
Ona również wylądowała na meblu.
- Tak naprawdę nie przyszliśmy tutaj, aby pić, czyż nie? - powiedział.
Boże, chłopak był bystry. Zastanawiałam się ile razy spiknął się z jakąś
przypadkową dziewczyną z restauracji. Mignęło mi wspomnienie o tym, jak
sama upiłam Nicka w klubie w Trademarr i poszłam za nim do jego pokoju
hotelowego. Randka nie do końca poszła tak, jak planowałam, z jego przemocą
i nagłym przebłyskiem, ale prawdopodobnie mogłam sobie z tym poradzić, ze
wszystkim.
Nick był gorący. Można mnie winić?
Tajemniczy chłopak przebiegł palcami przez moje włosy, jego krótkie
paznokcie zahaczyły o moją skórę. Stłumiłam drżenie.
- Więc, jak myślisz, po co tu przyszliśmy? - zapytałam, próbując brzmieć
na fałszywie skromną. Zamiast tego zabrzmiałam na śpiącą i w jakiś sposób
głodną.
Jego uścisk zacieśnił się i przysunął usta do moich i pomyślałam, że, cóż,
przynajmniej on też jest głodny.
W sekundy skończyliśmy na łóżku. Moje wargi rozchyliły się pod jego i
ciarki przebiegły przez całe moje ciało. Całe gówno spowodowane przez
Branch przestało się liczyć, były tylko nasze ciała przyciśnięte do siebie i
uczucie w moim brzuchu, jakbym była na krawędzi nigdy nie kończących się
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
dreszczy.
Ręka tajemniczego chłopaka sięgnęła do rąbka mojej koszulki, a jego palce
wsunęły się pod nią. Usta odsunęły ode mnie i wyznaczyły ścieżkę przez moją
szczękę, następnie szyję i niżej, podążając za wyciętym dekoltem.
Sięgnęłam w dół, chwytając jego koszulkę i ściągnęłam ją jednym szybkim
ruchem. Miał rodzaj ciała jakiego się spodziewałam – umięśniony i smukły. Nie
mogłam nic poradzić na to, że przebiegłam dłońmi przez jego brzuch.
Moja koszulka zniknęła jako następna i niecierpliwie zaczęłam grzebać
przy jego pasku od spodni. Uśmiechnął się do mnie.
- Nadal nie znasz mojego imienia – powiedział, jego głos był chrapliwy i
drażniący się.
- Nie potrzebuję znać twojego imienia – powiedziałam. To, czego
pragnęłam, to znać każdy kawałek jego ciała.
Kiedy obudziłam się tego ranka, nadal naga pod pościelą, tajemniczy
chłopak zniknął. Nie zostawił po sobie ani jednego śladu, który by znaczył o
tym, że w ogóle tu był. Cóż, poza tym niemal stałym uczuciu drżenia w moim
brzuchu i głupim uśmieszkiem, który patrzył na mnie z odbicia w lustrze.
Czasami dziewczyna po prostu potrzebowała się rozerwać.
Wzięłam prysznic i ubrałam się. Czułam się bardziej wypoczęta, niż
kiedykolwiek wcześniej. Niespodziewanie, spałam więcej niż zwyczajowe
cztery godziny.
Po kubku czarnej kawy, podeszłam do pizzerii, w której spotkałam
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
tajemniczego chłopaka, aby podziękować mu za wczorajszą noc i dowiedzieć
się, jak się nazywał.
Zrobił z poznania swojego imienia zawody i zamierzałam wygrać.
W środku, główna sala nie była tak przepełniona jak poprzedniej nocy.
Oczywiście, pora obiadowa jeszcze się nie zaczęła. Znalazłam udręczoną
kelnerkę ze wczoraj, napełniającą sitko serem parmezanowym.
- Hej – powiedziałam.
- Możesz wybrać jakikolwiek stół chcesz, kochana – powiedziała bez
patrzenia na mnie.
- Dzięki, ale tak właściwie jestem tu dla przyjaciela. Pracuje tutaj. Miał
wczoraj wieczorem zmianę? Wysoki, blondyn, osiemnaście lub dziewiętnaście
lat. Super gorący.
Spojrzała na mnie kątem oka, marszcząc brwi.
- Z kuchni czy kelner?
- Kelner.
Pokręciła głową.
- Na sali jestem tylko ja i dwie inne dziewczyny. - Furkając, dodała: -
Mamy zdecydowanie za mało pracowników.
- Dobrze, więc może pracuje w kuchni, ale pomagał wam wczoraj
obsługiwać stoły?
- Tak naprawdę nie ma tutaj nikogo, kto by pasował do opisu.
- Słucham?
Odłożyła pojemnik sera na ladę i odwróciła się na stołku, aby na mnie
spojrzeć.
- Nie ma tutaj nikogo, kto by pasował opisowi – powtórzyła wolno.
Złość i rosnące uczucie paniki przebiegło przez moje ciało.
- Więc dlaczego spytałaś mnie, czy jest kelnerem czy pracuje w kuchni?
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Mogłaś mi po prostu powiedzieć, że to nikt stąd na początku, zamiast
marnować mój pieprzony czas.
Spojrzała na mnie wilkiem, a następnie wróciła do swojej pracy.
- Muszę odejść z tego zapomnianego przez Boga miejsca.
Odeszłam od niej dwa kroki, zdezorientowana i niepewna. Co teraz?
Skierowałam się do tylnych drzwi, wychodząc na późno popołudniowe słońce.
Opanowała mnie irytacja. Tajemniczy chłopak zabawił się ze mną, a ja
szczyciłam się tym, że mnie się nie dało omotać. I nie mogłam nic poradzić na
to, że zastanawiałam się, czy należał on do Branchu?
Liczyłam na element zaskoczenia w moim ataku na Rileya. Jeśli chłopak
był z Branchu, już wiedzieli, że tu jestem.
Zaczęłam odchodzić, całkowicie świadoma swojego otoczenia, ale bez
żadnego celu na myśli. Po prostu potrzebowałam oczyścić głowę, przemyśleć
każdą rozmowę, którą odbyłam z tajemniczym chłopakiem i zobaczyć, czy
mógł zebrać jakieś wskazówki.
Ominęłam mały tłum hipsterów na chodniku, a następnie umknęłam przed
matką pchającą wózek. Obok poustawianych pudeł z gazetami, wcisnęłam się
między ostatnim, a latarnią, aby się zatrzymać i określić swoje położenie.
Musiałam sprawdzić, czy gdzieś w pobliżu był jakikolwiek znak obecności
Branchu. Jeśli znałeś wskazówki, mogłeś wystarczająco prosto dowiedzieć się,
czy byli obecni. Lubili swoje czarne Surburbansy i zazwyczaj przemieszczali
się w grupach. Ale to był najłatwiejszy znak do rozpoznania i nie sądziłam, aby
Riley był taki głupi, żeby dalej się nimi przemieszczać, kiedy potrzebował się
ukryć.
Przyglądałam się twarzom przechodzących obok pieszych. Typowy agent
Branchu albo nosił służbowe ubranie, albo czarny taktyczny, wygodny strój.
Skóra zdecydowanie byłaby w tym miejscu zbyt podejrzana, więc
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
zdecydowanie odpadała.
Clover Hill było miejscem jakiejś dawno odbywającej się bitwy, więc
wszędzie były hotele i moteliki, zapewniające o ich historycznej atrakcyjności i
tym podobne. Wielu z przechodniów miało znaki turystów – daszki osłaniające
przed słońcem, czapeczki baseballowe, spodnie koloru khaki, torebki ze
sklepów z souvenirami. Większość podróżowała w grupach, albo przynajmniej
w parach lub trójkach.
Przez ulicę przeszedł chłopak w opuszczonej nisko czapce baseballowej, z
jego lewej dłoni zwisała reklamówka, która przyciągnęła moją uwagę. Był sam,
jako jedyny, a do jego ucha przylepiony był telefon, trzymany w miejscu przez
uniesione ramię. Poza tym, że nie mówił do kogokolwiek, kto był po drugiej
stronie, jedynie słuchał i nie używał swojej wolnej dłoni trzymając słuchawkę,
jak zazwyczaj robili to normalni ludzie, jakby starał się obie dłonie zachować
wolne.
Kiedy ciężarówka minęła mnie z głośnym huczeniem, przeszłam przez
ulicę i ustawiłam się za grupką hałaśliwych turystów. Dziesięć metrów od
komórkowego gościa, wyprostowałam plecy, równie rozkładając wagę na obu
stopach. Tym sposobem mogłam się szybciej poruszać, jeśli bym musiała.
Ale w momencie, w którym już miałam go uderzyć, niech szlak trafi
konsekwencje, ktoś złapał mój nadgarstek, okręcił mną dookoła i wepchnął w
zaułek. Uniosłam łokieć, mając zamiar uderzyć atakującego w szczękę, ale mój
wysoki oponent złapał go swoją otwartą dłonią, zwinnie mnie odciągając.
Spróbowałam zaatakować go scyzorykiem w krocze, ale również to
zablokował, sekundę przed tym jak uderzył mną o ceglaną ścianę. Uciekło ze
mnie całe powietrze opróżniając płuca i zachłysnęłam się.
Zbyt wolno ponownie odzyskałam pełną świadomość, dając mu możliwość
założenia na mnie chwytu, z którego nie mogłam uciec. Oparł na mnie swoją
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
wagę i wetknął mój nadgarstek między nas.
Prawdopodobnie mogłabym uciec, ale dużo energii zabrałoby mi walczenie
z jego siłą, a chciałam ją zachować na czas, kiedy naprawdę będę jej
potrzebować.
Chłopak przesunął się, chrząkając.
To był tajemniczy koleś.
- Ty sukinsynu! - powiedziałam. - Kim jesteś?
- Uspokój się, Chloe.
Znał moje prawdziwe imię. Znał moje prawdziwe imię.
- Czego chcesz? - wyrzuciłam z siebie, cicho ganiąc siebie za ostry ton
głosu. Cokolwiek innego poza zimnem i spokojem mogło pomóc mu odczytać
moje emocje, czego nie chciałam.
- Zastanawiałem się, czy mogłabyś mi wskazać, w którą stronę do Harbor
Drive.
- Wiesz, mają na coś takiego mapy turystyczne. - Sprawdziłam jego
uchwyt na moich ramionach i uścisk zacieśnił się.
Chrząknął.
- Kiedy powiedzieli mi, że nie boisz się niczego, nie uwierzyłem im. -
Przesunął się, kiedy drgnęłam pod nim i przycisnął kościste biodro do mojego
brzucha. - Ale nawet nie wiesz, co to znaczy, twoje serce nawet nie przyśpiesza.
Zdałam sobie sprawę, że jego kciuk przyciskał się do wnętrza mojego
nadgarstka.
- Czym są „oni” dokładnie? - Zapytałam, chociaż już niemal znałam
odpowiedź. - Kim ty jesteś?
Na świecie było zaledwie kilka osób, które wiedziały, czym naprawdę
byłam, które wiedziały, że to było możliwie najprawdziwsze: bycie
biologicznie, psychologicznie nieustraszonym. Był to efekt uboczny
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Anielskiego Serum, które podał mi Branch. Strach opuścił mnie dawno temu,
jakoś przy trzecim razie, kiedy Branch mnie zabił, aby zobaczyć, czy powstanę
ze zmarłych.
Brak strachu nie był efektem ubocznym, którego pożądali, ale który ja
chętnie przyjęłam. Strach sprawiał, że ludzie stawali się słabi. Sprawiał, że
wątpili w swoje instynkty, kuląc się ze strachu przed silniejszymi od nich i
unikając robienia tego, co trzeba było zrobić.
Wiele ludzi, których spotkałam przez ostatnie lata myśleli o mnie jak o
zimnej suce. Lubiłam myśleć, że to dlatego, że byłam zdolna do robienia i
mówienia czegoś, czego oni nie mogli. Ale nieustraszenie również wpływało na
inne emocje. Na przykład, ciężko mi było poczuwać się do winy, kiedy nie
bałam się konsekwencji swoich czynów.
Więc tak, może byłam zimną suką. Ale to nie była moja wina. A lista osób,
które o tym wiedziały, była niewielka.
1. Branch: Mogłam sobie poradzić z Branchem i Rileyem, ponieważ po
całym tym czasie przebywania z nimi, wiedziałam, kim byli. Znaj swojego
wroga i wszystkie jego brudy.
2. Nick i Elizabeth oraz ich mała ślepo optymistyczna grupka: Nick był
przedmiotem testów Branchu dla innego programu i trzymał się zresztą swojej
hołoty. Elizabeth była oryginalnym przedmiotem testów Anielskiego Serum. To
jej krew używano, aby je stworzyć.
3. Skrytobójcy: Byli dziką kartą. Nie znałam ich i nie znałam ich lidera, co
znaczyło, że nie mogłam przewidzieć ich ruchów. To było jak granie na ślepo w
szachy.
Skryci i ja mieliśmy taki sam cel – zabić Rileya i zniszczyć Branch.
Jednak, podczas gdy oczywiście wspierałam tę misję, nie lubiłam działań
w grupie.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Pytaniem było, do której grupy należał ten chłopak? Byłam niemal pewna,
że mogłam wyeliminować go z grupy drugiej. Nie wydawało mi się, jakby on i
Nick mieli się dogadać. Można to nazwać przeczuciem.
- Z kim trzymasz? - zapytałam. - Branchem czy Skrytobójcami?
- Czy wyglądam dla ciebie jak agent Branchu?
- Poruszasz się jak oni.
- Ponieważ nauczyłem się tego. Ale mam dla ciebie propozycję... – ciągnął
i przysunął się bliżej. Jego oddech sunął w dół mojej szyi.
- Mam skłonności do odmawiania propozycjom – powiedziałam, zanim
mógł kontynuować.
- Dołącz do Skrytych.
Więc miałam swoją odpowiedź. Trzymał z grupą ukrytą za drzwiami
numer trzy.
- Czemu? Co mi z tego przyjdzie? Poza śmiercią.
To było podchwytliwe pytanie i część mnie chciała, żeby odpowiedział
właściwie. Nie byłam pewna, dlaczego.
- No dalej – powiedział i pochylił głowę. Jego usta nie uśmiechały się
ironicznie, ale za to robiły to jego oczy. Posyłał mi to samo spojrzenie ostatniej
nocy, jakby znał sekret. Jeśli tylko wtedy czytałabym pomiędzy wierszami. - Ty
i ja, oboje wiemy, że umieranie nie jest twoją specjalnością, Chloe.
Niejasna odpowiedź, ale wystarczająca. Wiedział, że nie łatwo było mnie
zabić.
- Tak, ale boli jak cholera – powiedziałam.
- Wiemy, jak to odwrócić.
Mój oddech zatrzymał się na chwilę i zamarłam.
Umarłam dwadzieścia sześć razy na dwadzieścia sześć różnych sposobów.
I zawsze wracałam. Zaczęłam się zastanawiać, czy miałabym szansę przeżyć
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
wybuch bomby albo ścięcie głowy. Jeśli nadeszłaby apokalipsa, żyłabym
długim, samotnym życiem. Czasami, kiedy pozwalałam sobie naprawdę o tym
myśleć, o mojej odporności na śmieć, mojej zdolności do szybkiego
uzdrawiania, czułam się boleśnie, zirytowanie samotna. Dawno temu
nauczyłam się polegać jedynie na sobie, ale było coś, w dotykaniu innej istoty
ludzkiej, bliskości skóry, nawet jeśli jedynie w celach seksualnych. To
sprawiało, że czułam się żywa w sposób, w jaki nie czułam się od dawna –
długo przed Branchem i Anielskim Serum.
Nigdy bym tego nie przyznała, ale w głębi serca, bałam się bycia samotną.
Byłam zdana na siebie przez zbyt długi czas i bycie zdolną do zranienia
wydawało się wyciągnąć mnie z samotności na wieczność.
To zostawiało mnie pustą w środku. Nie jedynie bycie nieustraszoną, ale
też wybrakowaną przez te rzeczy, które czyniły z nas człowieka.
Nigdy nie myślałam zbytnio o byciu uzdrowionym z efektu Anielskiego
Serum, ponieważ nie sądziłam, że to się da zrobić. Ale jeśli była jakaś
możliwość, czy znowu poczuję się pełna? Czy nagle znowu zacznie mi zależeć?
Głęboko w sercu bałam się, że nieustraszoność była wymówką: Może
byłam po prostu suką. Produkt mojego środowiska, historii, brak obecności
czegokolwiek chociażby w małym stopniu przypominającego rodziny.
Może lekarstwo nie zrobi niczego innego poza sprawieniem, że będę
bezbronna.
Oczywiście, było możliwe, że jedynie kłamał, aby złapać mnie na haczyk.
- Powiedzmy, że uwierzę ci, co wtedy? - zapytałam. - Co będę musiała
zrobić?
Uśmiechnął się i odsunął się, dając mi więcej miejsca do oddychania.
Mogłam teraz go kopnąć kolanem między nogi i uciec, jeśli bym chciała.
- Pomóż nam zabić Rileya.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Uwolnił swój uścisk i wyprostował się. Promienie słońca opadły na jego
twarz, rozświetlając jego kości policzkowe i idealny noc. Obserwowałam, jak
oblizuje usta, zastanawiając się, czy robił to specjalnie, próbując zwrócić moją
uwagę na swoje usta, przypominając mi o zeszłej nocy.
- Może nie chcę być uleczona – zripostowałam. - I mogę zabić Rileya na
własną rękę.
- To nie wszystko, co mam do zaoferowania.
- Więc słucham.
Nie mogłam wymyślić niczego więcej, co by posiadał, a czego bym
pragnęła. Nigdy nie byłam wielką materialistką. Nie byłam sentymentalna i
musiałam być w stanie złapać moje rzeczy i rzucić się do ucieczki tak szybko,
jak mogłam, bez zastanawiania się.
- Możesz znaleźć nas w magazynie na rogu Siódmej i Hart – powiedział,
ignorując moje pytanie. - Możesz znaleźć coś, czego od dawna szukasz, Emily.
Emily było moim prawdziwym imieniem i wzdrygałam się za każdym
razem, kiedy je słyszałam. Zazwyczaj używałam Chloe, mojego drugiego
imienia.
Zawarczałam na niego i zaśmiał się.
Wkurzało mnie to, że wiedział, że nienawidziłam bycia nazywaną Emily.
Wkurzało mnie to, że wiedział o mnie więcej, niż ja wiedziałam o nim, czyli
nic.
- Jeśli przyjdę – powiedziałam, kiedy się odwrócił – to powiem, że kto
mnie przysłał?
- Zapytaj o Rooka.
Wyszedł z zaułka na ulicę. Wybiegłam za nim i spojrzałam w lewo, w
stronę, w którą się odwrócił, ale już go nie było.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Pomimo miękkiej, czystej pościeli hotelowego łóżka, nie spałam najlepiej
tej nocy. Byłam zbyt podniecona, zbyt ciekawa tajemniczego chłopaka – albo
Rooka – i Rileya, oraz decyzją, którą musiałam podjąć.
Po tym, jak obudziłam się już po raz trzeci w ciągu mniej niż dwóch
godzin, zdałam sobie sprawę, że bez sensu było próbować zasnąć.
Wyczołgałam się z łóżka i zrobiłam sobie kubek kawy w czajniku na blacie.
Była słaba, ale jako tako uchodziła.
Włączyłam lampkę na biurku i zaczęłam grzebać w swojej torebce po
dziennik, którego używałam przez ostatnie kilka lat. Byłam zamieszana w
Branch wystarczająco długo aby wiedzieć, że na wspomnieniach nie zawsze
można było polegać i nie zawsze były wieczne. Eksperymentowali ze sztuką
wymazywania wspomnień przez ponad sześć lat i nawet rozwinęli umiejętność
wstawiania w zamian za to fałszywych. Do teraz, prawdopodobnie byli już w
tym specjalistami.
W przypadku, gdyby ponownie się do mnie dobrali, na koniec każdego
dnia lubiłam dokumentować to, co myślałam, że powinno być ważne.
Przerzucałam zeszyt od końca, szukając pustej kartki, ale otworzył się na
zdjęciu, które wkleiłam. Przedstawiało Elizabeth i mnie, zrobione w Barze i
Grillu Merva, gdzie razem pracowałyśmy jako kelnerki.
Uśmiechała się na nim, autentycznie szczęśliwa. Tak rzadko dane nam było
oglądać ją w tym stanie, że ukradłam zdjęcie z lustra za barem i dodałam je do
mojego dziennika, zanim opuściłam miasto. Może nie byłam sentymentalna, ale
doceniałam takie piękne momenty jak tamten.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Matka Elizabeth, Doktor Turrow, była prowadzącym to wszystko lekarzem
projektu zadedykowanego powstaniu Anielskiego Serum. Użyła genetycznie
zmodyfikowanego ciała Elizabeth, aby je stworzyć.
Cała ta sprawa była wystarczająco popieprzona. Jeśli moja własna matka,
zrobiłaby mi coś takiego, zabiłabym ją już dawno temu.
Przerzuciłam na początek książki, drugą stronę, gdzie przykleiłam zdjęcie
mojej rodziny. Moja mama, tata i mój starszy brat, Lukas.
Może nie byliśmy idealni, ale byliśmy szczęśliwi.
Wyglądałam bardziej jak tata. Jego ciemne włosy, niebieskie oczy
osadzone w smukłej kości. Mój brat miał więcej z naszej matki. Czarne włosy i
brązowe oczy ze złotymi refleksami.
Po pogrzebie, zaczęłam się regularnie spotykać z terapeutą. Polecano, aby
rozmawiać z kimś o traumie z przeszłości, aby to z siebie wyrzucić. Wtedy tego
nie wiedziałam, ale mój terapeuta znajdował się na liście płac Branchu.
Przesłuchiwała swoich pacjentów szukając kogoś do nowego programu. Chcieli
sierotę, która była tak martwa w środku, że zabijanie jej bez przerwy nie
wpłynęłoby na jej ogólny stan umysłowy.
Mój brat był moim najlepszym przyjacielem. Strata go była jak strata całej
siebie. Zdecydowanie pasowałam do tego, czego szukał Branch.
Czasami zastanawiałam się, czy jeśli nadal miałabym Lukasa, byłabym
tym, kim jestem dzisiaj, czy to wszystko by się zdarzyło. Mój brat trzymał mnie
przy zdrowych zmysłach i zawsze się mną opiekował. Nigdy nie pozwoliłby mi
zamieszać się w Branch. Oczywiście, jeśli by żył, przede wszystkim nie
byłabym tą, której Branch szukał.
Starałam się wyobrazić, co by poradził mi teraz zrobić. Prawdopodobnie
powiedziałby, abym zaczęła pracować ze Skrytymi, ponieważ byli dobrymi
chłopakami. Powiedziałby mi, że to lekarstwo przybliży mnie do dziewczyny,
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
którą niegdyś byłam i że były rzeczy ważniejsze od zemsty.
Zgaduję, że teraz mój zmarły brat stał się moim sumieniem.
Po raz ostatni zdecydowałam, że mogłam posłuchać, co Skryci mają do
powiedzenia i co jeszcze mogą mi zaoferować. Rook nie podał mi czasu, kiedy
mam się stawić w magazynie, więc opuściłam hotel tuż po szóstej rano. To da
mi wystarczająco czasu, aby kupić jakąś porządną kawę i poobserwować przez
chwilę to miejsce, zanim do niego wejdę.
Róg Siódmej i Hart Street był dzielnicą biznesową, trzy kilometry od mojej
obecnej lokalizacji. Wiele otaczających budynków było przerobione na małe
sklepiki, albo na apartamentowce. Miejsce należące do Skrytych nadal było
budowane, a metalowe rusztowanie pokrywało większość jego przodu.
Naprzeciwko ulicy był Przywrócony do Życia Hotel Artysty, więc
zapłaciłam za pokój, który wychodził prosto na magazyn, oba dachy i drzwi
frontowe. Skoro i tak technicznie rzecz biorąc, płaciłam ukradzioną kartą
kredytową, nie przeszkadzały mi dodatkowe wygody, pomimo tego, że miałam
zamiar użyć tego miejsca tylko przez kilka godzin. Będzie tego warte.
W swoim pokoju, przeciągnęłam ładne, szaro powlekane krzesło do okna i
upewniłam się, że wszystkie światła były wyłączone, łapiąc moją zaufaną
lornetkę. Uniosłam nogi do góry i obserwowałam, wciągając krakersy w usta i
szpiegując magazyn.
Przez pierwszą godzinę, nie było żadnego ruchu na zewnątrz budynku, ani
w nim. Pomyślałam, że może gdzieś tam, Rook zawieszał wielki baner
powitalny.
Co to w ogóle był za kryptonim? Zastanawiałam się. I czy był pionkiem w
szachach, czy kanciarzem? Miałam nadzieję, że pionkiem. Byłam całkiem
niezła, grając w gry.
Ruch uliczny zwiększył się w następnej godzinie, kiedy ludzie zaczynali
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
kierować się do pracy.
O jedenastej w południe, moje krakersy zniknęły, a cola, którą kupiłam z
maszyny na dole, była już ciepława.
- Pieprzyć to – wymruczałam i rzuciłam lornetkę na torbę.
Na zewnątrz hotelu, wsunęłam duże, ciemne okulary na oczy, pozwalając
swoim długim włosom falować wokół mojej twarzy, kiedy przekroczyłam ulicę.
Z meksykańskiej restauracji, która znajdowała się tuż za rogiem, grała muzyka.
Ulica wypełniona była głównie żółtymi taksówkami i małymi, sportowymi
samochodami.
Weszłam do magazynu używając bocznych drzwi, które częściowo
obstawione były przez rusztowania i zwiewną plastikową powłokę, porywaną
przez wiatr.
Drzwi skrzypnęły, kiedy je otworzyłam i wewnętrznie zamrugałam.
Spodziewałam się wejść na klatkę schodową, może jakiś odległy korytarz, tak,
żebym mogła się wślizgnąć niezauważenie, ale parter magazynu był jedynie
wielką, otwartą przestrzenią, jedynie z kolumnami, które wpierały dach przed
upadkiem. W środku panował półmrok z zielonymi prześwitami z plastikowych
zasłon na oknach. Całe miejsce wydawało się być niemal podwodnym
środowiskiem.
Moje kroki odbijały się echem, kiedy szłam. Był to jedyny odgłos w całym
tym miejscu.
Zaczynałam się zastanawiać, czy był to jakiś rodzaj żartu, kiedy
usłyszałam ciche kroki w pobliżu kolumny, dwadzieścia metrów po mojej
lewej. Mężczyzna był przynajmniej dziesięć lat starszy ode mnie i jakieś sto
kilogramów cięższy. Miał przysadzisty, łysy wygląd wykidajły. Pomimo ciepłej
pogody, miał na sobie czarną, skórzaną kamizelkę. Może tak właśnie ukrywał
pistolet przy biodrze.
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Jennifer RushJennifer Rush PlayedPlayed *Altered Saga Novell**Altered Saga Novell* Bat oraz WeeBat oraz Wee DLADLA MoreThanBooksMoreThanBooks Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Nad głową rozbrzmiewała głośna, rockowa muzyka, ale ciężkie basy nie zagłuszyły bezustannego brzęczenia maszyny do tatuaży na moich plecach. Zdecydowałam pójść na całość, jako że to był mój pierwszy tatuaż, a to było moje trzecie i ostatnie spotkanie. - Niemal skończyłem – powiedział mój artysta. - Jak się czujesz? - Dobrze – odpowiedziałam. - Całe szczęście, że mam wysoki próg bólu. Tony był rodzajem artysty, który bardziej koncentrował się na swojej pracy, niż konwersacji, więc przebywałam w ciszy podczas naszych sesji. Lubiłam rozmawiać. Jeden z moich przyjaciół, Evan, mawiał, że lubiłam słuchać dźwięku własnego głosu. Chociaż Tony mnie zaskoczył, dalej ciągnąc rozmowę. - Jaki był najgorszy ból, jakiego kiedykolwiek doświadczyłaś? - Zostałam postrzelona w głowę. Tatuażysta wydał z siebie krótkie westchnienie, a następnie gwałtownie przerwał. - Poważnie? - zapytał. - Poważnie. Igła wróciła na moje plecy z ostrym ukłuciem. - Jak przeżyłaś coś takiego? - Byłam przedmiotem badań w tajnym rządowym eksperymencie, który sprawił, że stałam się niezniszczalna. Maszyna do tatuażu ponownie ucichła. Radio zmieniło muzykę z mocnego rocka na pop, a dziewczyna przed frontowym biurkiem zaczęła śpiewać wraz ze słowami. Tony nadal nic nie powiedział. Spojrzałam na niego przez ramię i posłałam mu swój kłamliwy uśmiech. Bat & Wee ~ MoreThanBooks
- Przecież żartuję, Tony. Czy wyglądam na kogoś, kogo rząd mógłby zmienić w eksperyment naukowy? Mam na myśli, z całą tą słodką, niewinną twarzą? Wydał z siebie nerwowy śmiech. - Koleżanko, właśnie chciałem to powiedzieć. Zachichotałam razem z nim. Jeśli tylko by wiedział. Prawda była taka, że naprawdę zgłosiłam się jako przedmiot badań do programu, który sprawił, że stałam się niezniszczalna. Organizacją stojącą za programem był Branch i pompowali we mnie coś, co nazywali Anielskim Serum. Tak naprawdę umarłam, kiedy zostałam postrzelona w głowę. Ale wróciłam. Właśnie dlatego postanowiłam wykonać tatuaż, który Tony właśnie kończył. Wyczyścił nadmiar tuszu, moja skóra nadal paliła i była wrażliwa po nakłuwaniu igłą. Kiedy skończył, pośpieszył do lustra zajmującego całą ścianę, od podłogi do sufitu i skrzyżował ramiona, czekając z podekscytowaniem. Trzymałam kruchy materiał zakrywając mój nagi przód, kiedy odwróciłam się tyłem do swojego odbicia. Tatuaż zaczynał się na karku i przebiegał w dół kręgosłupa, przez całą drogę aż w dół pleców. W zawiniętych, jaskrawych czerwonych, żółtych i pomarańczowych kolorach, feniks był symbolem mojego własnego odrodzenia, powstając z piekła pełnego węgla i popiołu. - Jest piękny – odetchnęłam i odwróciłam się na lewo, następnie w prawo, aby przyjrzeć się lepiej każdemu skrawkowi. - Dziękuję, Tony. Uśmiechnął się, szeroko i głupkowato. - To twój pomysł. Tak. Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Siedem lat wcześniej, moja rodzina i ja byliśmy w drodze na film, kiedy na oblodzonej jezdni nasza mała ciężarówka wpadła w poślizg, który rzucił nią o autostradę, spychając do lodowatej rzeki East. Jedynym powodem, dla którego wydostałam się z tego samochodu było to, że mój brat przeciął mój pas scyzorykiem, a następnie stopami wybił moją szybę. To był ostatni raz, kiedy go widziałam. Udało mu się przeciąć również swój pas, ale policja podejrzewała, że to rzeka w końcu porwała jego ciało, posyłając je tak daleko, aż w końcu zniknął w jeziorze Michigan. Jego ciało nie zostało znalezione przy mojej mamie i tacie. Wyłonienie się z tej lodowatej wody było moim pierwszym odrodzeniem. Od tego czasu przeszłam ich wiele. Po tym, jak Tony zakleił taśmą swoją pracę, zapłaciłam to, co zostało, obiecując, że wrócę, jak tylko tatuaż się wyleczy, aby wszyscy mogli zobaczyć, jak wygląda. Jednak nigdy nie byłam dobra w dotrzymywaniu obietnic, więc uznałam moje pożegnanie za to już ostateczne. Były szanse, że wkrótce i tak opuszczę miasto. Poszłam prosto do domu – apartamentu, który wynajmowałam nad księgarnią w małym mieście w Ohio. To studio było nudne z beżowymi ścianami i szorstką dębową podłogą. Byłam tutaj zaledwie jakiś miesiąc, a dzisiejszego wieczoru planowałam spakować swój niewielki dobytek, abym mogła wyruszyć z samego rana. Każdego dnia czułam, jakbym przybliżała się do mojego celu – Bat & Wee ~ MoreThanBooks
wytropienie Toma Rileya i zabicie go. Kiedy po raz pierwszy zgłosiłam się do pracy w Branchu, Riley był zastępcą dowódcy programu, który mnie zmienił. Facet imieniem Connor był przewodniczącym tego, ale został zabity mniej niż rok temu. Podczas akcji. Więc jeśli miałam się zemścić, musiał to być Riley. I tak zawsze był większym dupkiem. Biorąc to wszystko pod uwagę, tak naprawdę lubiłam Connora. Ostatnim razem, kiedy widziałam Rileya na własne oczy, był w Trademarr w Illinois, w kwaterze mojego programu. Dokładnie obmyślałam swoją zemstę, ale ludzie w to zamieszani – Nick, Elizabeth i kilku innych – po królewsku to spieprzyli, a facet uciekł. Próbowałam nie ubrudzić sobie rąk, ale wiecie, co mówią: „Jeśli chcesz, aby coś było zrobione dobrze, nie wysyłaj bandy idiotów, aby to za ciebie zrobili.” Więc oto ja, załatwiająca to całe gówno. Wyśledziłam tutaj Rileya, na północno zachodnim Ohio, gdzie on i kilku jego pozostałych facetów nabyli nowego SUVa od kogoś połączonego z rządem. Nie dbałam tak bardzo o kontakty w rządzie, jak o agentów Branchu. Ludzie z urzędów byli finansistami, osobami skrajnie w to zamieszanymi i nie do końca działającymi w programie zmieniania ludzi w broń biologiczną. Najpierw musiałam pozbyć się Branchu. Później mogłam się martwić o ich związki z rządem. Z Ohio wydawało się, że Riley podążył na południe, do Virginii i podejrzewałam, że pojechał tam, aby być bliżej swoich kontaktów z rządem. Również dowiedziałam się, iż jeden z członków Skrytobójców – opozycyjnej grupy założonej przez byłych pracowników Branchu – również śledzi Rileya. Co znaczyło, że jeśli chciałam zaserwować Rileyowi talerz słodkości, musiałam pierwsza go dorwać. Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Następnego ranka umyłam się, złapałam swoją torbę i skierowałam się do Virginii. Udało mi się odbyć podróż w ledwo ponad osiem godzin. Mogłoby być mniej, jeśli nie musiałabym się zatrzymywać co każde sto kilometrów, żeby dać moim dopiero co wytatuowanym plecom przerwy. Chociaż technicznie byłam niezniszczalna i tak naprawdę niemal niemożliwa do zabicia, nadal potrzebowałam czasu, aby się uleczyć. Na szczęście nie zajmowało mi to tak długo, jak normalnemu człowiekowi. Kiedy zjechałam z autostrady i skierowałam się do miasta, przekroczyłam drewniany znak z boku drogi, który głosił ROCKWELL dużymi, złotymi literami. Na dole znaku dumnie widniało: ŚWIATOWA STOLICA DZIADKA DO ORZECHÓW. Nie byłam pewna, czy jednak trzeba było się tym przechwalać. Wygooglowałam rano to miejsce, kiedy jadłam śniadanie w małej przydrożnej niedrogiej restauracji i dowiedziałam się również, że sławny muzyk z lat 20 urodził się tutaj. Chodziły plotki, że zaprzedał swoją duszę diabłu w zamian za swój talent. To było coś, co można byłoby wyryć na znaku. ROCKWELL: BYŁ TU SAM DIABEŁ. Obrzeża miasta były głównie osiedlami mieszkalnymi, z kawiarenkami, aptekami i sklepami z upominkami przeplatającymi się ze sobą. Szablonowe peryferie zawsze przyprawiały mnie o gęsią skórkę, więc skierowałam się prosto do centrum, używając GPSa w moim telefonie. Kiedy osiedla zniknęły za moimi plecami i przede mną wyrosły budynki z Bat & Wee ~ MoreThanBooks
końca wieku, zaczęłam się czuć trochę bardziej komfortowo. Ulice były wąskie i zaplamione latami brudu. Budynki zostały postawione z cegły – czerwonej, białej i zardzewiało-czerwonej – i pokryte z przodu balkonami z kutego żelaza, które przypominały mi zawiłe tatuaże z henny. Już zdecydowanie bardziej lubiłam to miejsce. Odkąd opuściłam Rockwell w pośpiechu, nie miałam nigdzie przygotowanego apartamentu. Zatrzymałam się w pierwszym hotelu, jaki znalazłam. Jego znak zwisał z dachu jak sopel podświetlony neonowym światłem. Zaparkowałam przodem do krawężnika i złapałam swoje torby. Ciepła południowa pogoda sprawiła, że odetchnęłam. Nigdy nie byłam fanką Illinojskiej jesieni i zimy, więc cicho dziękowałam Rileyowi, że udał się w tę stronę. Może kiedy już wpakuję w niego kulkę, pojadę trochę się poopalać. Mogłam odrobinę zbrązowieć. W hotelu położyłam przed recepcjonistą swoje fałszywe prawo jazdy – Pheobe McDonald było moim nowym, tymczasowym imieniem – i kartę kredytową, którą nabyłam wraz z nim. - Wszystko gotowe – powiedział pracownik kilka minut później i podał mi klucz do pokoju. - Masz zapłacone za tydzień. Daj znać, jeśli będę mógł ci w czymś pomóc. - Pewnie – powiedziałam. Kiedy już byłam w swoim pokoju, padłam na łóżko na brzuchu i wciągnęłam głęboki, uspokajający oddech. Łóżko pachniało jak wybielacz i lawenda, ale było grube i czyste, a tylko to się liczyło. Zawsze lepiej mi się knuło morderstwo na dobrej pościeli. Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Po obejrzeniu swojego nadal bolącego tatuażu, udałam się w poszukiwaniu jedzenia. Mniej niż kilometr od mojego hotelu, znalazłam pizzerię, która jeszcze nie była po brzegi wypełniona klientami z pory obiadowej. W środku usadziłam się w boksie przy południowej ścianie, z której miałam widok na przednie drzwi i ulicę, z której właśnie weszłam. Mój kelner podszedł do mnie kilka minut później. Nie mogłam nic poradzić na to, że patrzyłam, jak manewruje między stołami z taką szybkością i gracją, która wydawała się dziwna przy jego wysokiej, muskularnej posturze. Uśmiechnął się, kiedy do mnie dotarł i odwzajemniłam to, szczęśliwa, że to on mnie obsługuje zamiast udręczonej kelnerki w średnim wieku, która wyraźnie zdawała się sądzić, że klienci byli bardziej po to, żeby ją wkurzać, niż aby pomóc zapłacić za jej pracę. Byłam kelnerką w restauracji w Trademarr, zanim opuściłam miasto. Wiedziałam, jak stresująca była ta praca, ale zasadą numer jeden było, aby nie przenosić tego na swoich klientów. Chyba, że na to zasługiwali, oczywiście. Moja przyjaciółka, Elizabeth, która kelnerowała razem ze mną, nie wiedziała, kiedy następowała pora na bycie wredną. Była niemal zawsze wkurzająco miła. - Dobry wieczór – powiedział kelner. - Czy mogę coś pani przynieść do picia na początek? - Cokolwiek, co w większości składa się z kofeiny. - Długa noc? - zapytał. - Czy wczesny poranek? Spojrzałam na niego przez swoje rzęsy i pozwoliłam, aby moje usta Bat & Wee ~ MoreThanBooks
ułożyły się w załamany uśmiech. - Każda noc jest długą nocą. - Odnosiłam się oczywiście do faktu, że zazwyczaj spałam cztery godziny dziennie. Ale nie musiał tego wiedzieć. - Rozumiem. Cóż, mamy tutaj jakieś energy drinki. Nie jestem pewny, jakiej są firmy i prawdopodobnie smakują jak gówno, ale zawartość kofeiny w nich jest niemal nielegalna. - Więc poproszę to. Kiwnął. - Zaraz wrócę. - Hej? - zawołałam i obrócił się do połowy. - Jak się nazywasz? - A ty? - Pheobe. - Nie wyglądasz jak Pheobe. Bez jaj. - Rodzinne imię – wyjaśniłam. - Yhym. Zmarszczyłam brwi. - Nie wierzysz mi? - Nigdy tego nie powiedziałem. - Więc? - skinęłam na niego. - Twoja kolej. - Musisz na to ciężej zapracować, Pheobe. - Zaczął odchodzić, a następnie powiedział, plecami do mnie. - Nigdzie nie odchodź. Zdecydowanie lubiłam tego gościa. Może mogłabym zaprosić go do mojego pokoju w hotelu po jego zmianie. Nikt nigdy nie mówił, że nie możesz się równocześnie zabawić i planować morderstwa. Kiedy czekałam na swój drink, starsza para wrzuciła kilka monet do szafy grającej i Elvis Presley zaczął nucić z głośników sekundy później. W dalekim Bat & Wee ~ MoreThanBooks
końcu, dwójka dzieciaków żywo grała w piłkarzyki. Z kuchni, kucharze wywoływali zamówienia i kelnerzy spieszyli do nich, pędząc, by dostarczyć zamówienie. Mój kelner powrócił. Postawił drink na stole. - O której kończysz? - zapytałam. Spojrzał na zegar nad swoim ramieniem. - Cóż, teraz, tak naprawdę. Jesteś moim ostatnim stolikiem. - Co powiesz na to, jeśli wrócimy do mojego pokoju hotelowego na drinka? Zmarszczył brwi. - Nawet nie zamówiłaś jeszcze jedzenia. - Więc zamówimy na wynos. Uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy. Rozważał to. Oczywiście, że to rozważał. To nie tak, że byłam brzydka. - Dobra – w końcu odpowiedział. - Drink brzmi świetnie. Więc zapłaciłam za energy drinka, którego nawet nie dotknęłam i podążyłam za tajemniczym chłopakiem do drzwi. Będąc z powrotem w swoim pokoju hotelowym, przygotowałam dwa drinki i podałam tajemniczemu chłopakowi ten, z większą ilością alkoholu. Mój prawdopodobnie wcale go nie zawierał, ponieważ prawie nic tam nie wlałam. Chciałam, żeby ten chłopak się wyluzował, ale skoro technicznie byłam na misji, potrzebowałam być świadoma. Bat & Wee ~ MoreThanBooks
- Więc – zaczęłam, kiedy podałam mu szklankę. - Kiedy zamierasz zdradzić mi swoje imię? Wziął łyka drinka i skrzywił się. - Próbujesz mnie upić, Pheobe? Posłałam mu niewinny uśmieszek. - Ani myślę. Odstawił szklankę na komodę i podszedł do mnie, łapiąc moją szklankę. Ona również wylądowała na meblu. - Tak naprawdę nie przyszliśmy tutaj, aby pić, czyż nie? - powiedział. Boże, chłopak był bystry. Zastanawiałam się ile razy spiknął się z jakąś przypadkową dziewczyną z restauracji. Mignęło mi wspomnienie o tym, jak sama upiłam Nicka w klubie w Trademarr i poszłam za nim do jego pokoju hotelowego. Randka nie do końca poszła tak, jak planowałam, z jego przemocą i nagłym przebłyskiem, ale prawdopodobnie mogłam sobie z tym poradzić, ze wszystkim. Nick był gorący. Można mnie winić? Tajemniczy chłopak przebiegł palcami przez moje włosy, jego krótkie paznokcie zahaczyły o moją skórę. Stłumiłam drżenie. - Więc, jak myślisz, po co tu przyszliśmy? - zapytałam, próbując brzmieć na fałszywie skromną. Zamiast tego zabrzmiałam na śpiącą i w jakiś sposób głodną. Jego uścisk zacieśnił się i przysunął usta do moich i pomyślałam, że, cóż, przynajmniej on też jest głodny. W sekundy skończyliśmy na łóżku. Moje wargi rozchyliły się pod jego i ciarki przebiegły przez całe moje ciało. Całe gówno spowodowane przez Branch przestało się liczyć, były tylko nasze ciała przyciśnięte do siebie i uczucie w moim brzuchu, jakbym była na krawędzi nigdy nie kończących się Bat & Wee ~ MoreThanBooks
dreszczy. Ręka tajemniczego chłopaka sięgnęła do rąbka mojej koszulki, a jego palce wsunęły się pod nią. Usta odsunęły ode mnie i wyznaczyły ścieżkę przez moją szczękę, następnie szyję i niżej, podążając za wyciętym dekoltem. Sięgnęłam w dół, chwytając jego koszulkę i ściągnęłam ją jednym szybkim ruchem. Miał rodzaj ciała jakiego się spodziewałam – umięśniony i smukły. Nie mogłam nic poradzić na to, że przebiegłam dłońmi przez jego brzuch. Moja koszulka zniknęła jako następna i niecierpliwie zaczęłam grzebać przy jego pasku od spodni. Uśmiechnął się do mnie. - Nadal nie znasz mojego imienia – powiedział, jego głos był chrapliwy i drażniący się. - Nie potrzebuję znać twojego imienia – powiedziałam. To, czego pragnęłam, to znać każdy kawałek jego ciała. Kiedy obudziłam się tego ranka, nadal naga pod pościelą, tajemniczy chłopak zniknął. Nie zostawił po sobie ani jednego śladu, który by znaczył o tym, że w ogóle tu był. Cóż, poza tym niemal stałym uczuciu drżenia w moim brzuchu i głupim uśmieszkiem, który patrzył na mnie z odbicia w lustrze. Czasami dziewczyna po prostu potrzebowała się rozerwać. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Czułam się bardziej wypoczęta, niż kiedykolwiek wcześniej. Niespodziewanie, spałam więcej niż zwyczajowe cztery godziny. Po kubku czarnej kawy, podeszłam do pizzerii, w której spotkałam Bat & Wee ~ MoreThanBooks
tajemniczego chłopaka, aby podziękować mu za wczorajszą noc i dowiedzieć się, jak się nazywał. Zrobił z poznania swojego imienia zawody i zamierzałam wygrać. W środku, główna sala nie była tak przepełniona jak poprzedniej nocy. Oczywiście, pora obiadowa jeszcze się nie zaczęła. Znalazłam udręczoną kelnerkę ze wczoraj, napełniającą sitko serem parmezanowym. - Hej – powiedziałam. - Możesz wybrać jakikolwiek stół chcesz, kochana – powiedziała bez patrzenia na mnie. - Dzięki, ale tak właściwie jestem tu dla przyjaciela. Pracuje tutaj. Miał wczoraj wieczorem zmianę? Wysoki, blondyn, osiemnaście lub dziewiętnaście lat. Super gorący. Spojrzała na mnie kątem oka, marszcząc brwi. - Z kuchni czy kelner? - Kelner. Pokręciła głową. - Na sali jestem tylko ja i dwie inne dziewczyny. - Furkając, dodała: - Mamy zdecydowanie za mało pracowników. - Dobrze, więc może pracuje w kuchni, ale pomagał wam wczoraj obsługiwać stoły? - Tak naprawdę nie ma tutaj nikogo, kto by pasował do opisu. - Słucham? Odłożyła pojemnik sera na ladę i odwróciła się na stołku, aby na mnie spojrzeć. - Nie ma tutaj nikogo, kto by pasował opisowi – powtórzyła wolno. Złość i rosnące uczucie paniki przebiegło przez moje ciało. - Więc dlaczego spytałaś mnie, czy jest kelnerem czy pracuje w kuchni? Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Mogłaś mi po prostu powiedzieć, że to nikt stąd na początku, zamiast marnować mój pieprzony czas. Spojrzała na mnie wilkiem, a następnie wróciła do swojej pracy. - Muszę odejść z tego zapomnianego przez Boga miejsca. Odeszłam od niej dwa kroki, zdezorientowana i niepewna. Co teraz? Skierowałam się do tylnych drzwi, wychodząc na późno popołudniowe słońce. Opanowała mnie irytacja. Tajemniczy chłopak zabawił się ze mną, a ja szczyciłam się tym, że mnie się nie dało omotać. I nie mogłam nic poradzić na to, że zastanawiałam się, czy należał on do Branchu? Liczyłam na element zaskoczenia w moim ataku na Rileya. Jeśli chłopak był z Branchu, już wiedzieli, że tu jestem. Zaczęłam odchodzić, całkowicie świadoma swojego otoczenia, ale bez żadnego celu na myśli. Po prostu potrzebowałam oczyścić głowę, przemyśleć każdą rozmowę, którą odbyłam z tajemniczym chłopakiem i zobaczyć, czy mógł zebrać jakieś wskazówki. Ominęłam mały tłum hipsterów na chodniku, a następnie umknęłam przed matką pchającą wózek. Obok poustawianych pudeł z gazetami, wcisnęłam się między ostatnim, a latarnią, aby się zatrzymać i określić swoje położenie. Musiałam sprawdzić, czy gdzieś w pobliżu był jakikolwiek znak obecności Branchu. Jeśli znałeś wskazówki, mogłeś wystarczająco prosto dowiedzieć się, czy byli obecni. Lubili swoje czarne Surburbansy i zazwyczaj przemieszczali się w grupach. Ale to był najłatwiejszy znak do rozpoznania i nie sądziłam, aby Riley był taki głupi, żeby dalej się nimi przemieszczać, kiedy potrzebował się ukryć. Przyglądałam się twarzom przechodzących obok pieszych. Typowy agent Branchu albo nosił służbowe ubranie, albo czarny taktyczny, wygodny strój. Skóra zdecydowanie byłaby w tym miejscu zbyt podejrzana, więc Bat & Wee ~ MoreThanBooks
zdecydowanie odpadała. Clover Hill było miejscem jakiejś dawno odbywającej się bitwy, więc wszędzie były hotele i moteliki, zapewniające o ich historycznej atrakcyjności i tym podobne. Wielu z przechodniów miało znaki turystów – daszki osłaniające przed słońcem, czapeczki baseballowe, spodnie koloru khaki, torebki ze sklepów z souvenirami. Większość podróżowała w grupach, albo przynajmniej w parach lub trójkach. Przez ulicę przeszedł chłopak w opuszczonej nisko czapce baseballowej, z jego lewej dłoni zwisała reklamówka, która przyciągnęła moją uwagę. Był sam, jako jedyny, a do jego ucha przylepiony był telefon, trzymany w miejscu przez uniesione ramię. Poza tym, że nie mówił do kogokolwiek, kto był po drugiej stronie, jedynie słuchał i nie używał swojej wolnej dłoni trzymając słuchawkę, jak zazwyczaj robili to normalni ludzie, jakby starał się obie dłonie zachować wolne. Kiedy ciężarówka minęła mnie z głośnym huczeniem, przeszłam przez ulicę i ustawiłam się za grupką hałaśliwych turystów. Dziesięć metrów od komórkowego gościa, wyprostowałam plecy, równie rozkładając wagę na obu stopach. Tym sposobem mogłam się szybciej poruszać, jeśli bym musiała. Ale w momencie, w którym już miałam go uderzyć, niech szlak trafi konsekwencje, ktoś złapał mój nadgarstek, okręcił mną dookoła i wepchnął w zaułek. Uniosłam łokieć, mając zamiar uderzyć atakującego w szczękę, ale mój wysoki oponent złapał go swoją otwartą dłonią, zwinnie mnie odciągając. Spróbowałam zaatakować go scyzorykiem w krocze, ale również to zablokował, sekundę przed tym jak uderzył mną o ceglaną ścianę. Uciekło ze mnie całe powietrze opróżniając płuca i zachłysnęłam się. Zbyt wolno ponownie odzyskałam pełną świadomość, dając mu możliwość założenia na mnie chwytu, z którego nie mogłam uciec. Oparł na mnie swoją Bat & Wee ~ MoreThanBooks
wagę i wetknął mój nadgarstek między nas. Prawdopodobnie mogłabym uciec, ale dużo energii zabrałoby mi walczenie z jego siłą, a chciałam ją zachować na czas, kiedy naprawdę będę jej potrzebować. Chłopak przesunął się, chrząkając. To był tajemniczy koleś. - Ty sukinsynu! - powiedziałam. - Kim jesteś? - Uspokój się, Chloe. Znał moje prawdziwe imię. Znał moje prawdziwe imię. - Czego chcesz? - wyrzuciłam z siebie, cicho ganiąc siebie za ostry ton głosu. Cokolwiek innego poza zimnem i spokojem mogło pomóc mu odczytać moje emocje, czego nie chciałam. - Zastanawiałem się, czy mogłabyś mi wskazać, w którą stronę do Harbor Drive. - Wiesz, mają na coś takiego mapy turystyczne. - Sprawdziłam jego uchwyt na moich ramionach i uścisk zacieśnił się. Chrząknął. - Kiedy powiedzieli mi, że nie boisz się niczego, nie uwierzyłem im. - Przesunął się, kiedy drgnęłam pod nim i przycisnął kościste biodro do mojego brzucha. - Ale nawet nie wiesz, co to znaczy, twoje serce nawet nie przyśpiesza. Zdałam sobie sprawę, że jego kciuk przyciskał się do wnętrza mojego nadgarstka. - Czym są „oni” dokładnie? - Zapytałam, chociaż już niemal znałam odpowiedź. - Kim ty jesteś? Na świecie było zaledwie kilka osób, które wiedziały, czym naprawdę byłam, które wiedziały, że to było możliwie najprawdziwsze: bycie biologicznie, psychologicznie nieustraszonym. Był to efekt uboczny Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Anielskiego Serum, które podał mi Branch. Strach opuścił mnie dawno temu, jakoś przy trzecim razie, kiedy Branch mnie zabił, aby zobaczyć, czy powstanę ze zmarłych. Brak strachu nie był efektem ubocznym, którego pożądali, ale który ja chętnie przyjęłam. Strach sprawiał, że ludzie stawali się słabi. Sprawiał, że wątpili w swoje instynkty, kuląc się ze strachu przed silniejszymi od nich i unikając robienia tego, co trzeba było zrobić. Wiele ludzi, których spotkałam przez ostatnie lata myśleli o mnie jak o zimnej suce. Lubiłam myśleć, że to dlatego, że byłam zdolna do robienia i mówienia czegoś, czego oni nie mogli. Ale nieustraszenie również wpływało na inne emocje. Na przykład, ciężko mi było poczuwać się do winy, kiedy nie bałam się konsekwencji swoich czynów. Więc tak, może byłam zimną suką. Ale to nie była moja wina. A lista osób, które o tym wiedziały, była niewielka. 1. Branch: Mogłam sobie poradzić z Branchem i Rileyem, ponieważ po całym tym czasie przebywania z nimi, wiedziałam, kim byli. Znaj swojego wroga i wszystkie jego brudy. 2. Nick i Elizabeth oraz ich mała ślepo optymistyczna grupka: Nick był przedmiotem testów Branchu dla innego programu i trzymał się zresztą swojej hołoty. Elizabeth była oryginalnym przedmiotem testów Anielskiego Serum. To jej krew używano, aby je stworzyć. 3. Skrytobójcy: Byli dziką kartą. Nie znałam ich i nie znałam ich lidera, co znaczyło, że nie mogłam przewidzieć ich ruchów. To było jak granie na ślepo w szachy. Skryci i ja mieliśmy taki sam cel – zabić Rileya i zniszczyć Branch. Jednak, podczas gdy oczywiście wspierałam tę misję, nie lubiłam działań w grupie. Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Pytaniem było, do której grupy należał ten chłopak? Byłam niemal pewna, że mogłam wyeliminować go z grupy drugiej. Nie wydawało mi się, jakby on i Nick mieli się dogadać. Można to nazwać przeczuciem. - Z kim trzymasz? - zapytałam. - Branchem czy Skrytobójcami? - Czy wyglądam dla ciebie jak agent Branchu? - Poruszasz się jak oni. - Ponieważ nauczyłem się tego. Ale mam dla ciebie propozycję... – ciągnął i przysunął się bliżej. Jego oddech sunął w dół mojej szyi. - Mam skłonności do odmawiania propozycjom – powiedziałam, zanim mógł kontynuować. - Dołącz do Skrytych. Więc miałam swoją odpowiedź. Trzymał z grupą ukrytą za drzwiami numer trzy. - Czemu? Co mi z tego przyjdzie? Poza śmiercią. To było podchwytliwe pytanie i część mnie chciała, żeby odpowiedział właściwie. Nie byłam pewna, dlaczego. - No dalej – powiedział i pochylił głowę. Jego usta nie uśmiechały się ironicznie, ale za to robiły to jego oczy. Posyłał mi to samo spojrzenie ostatniej nocy, jakby znał sekret. Jeśli tylko wtedy czytałabym pomiędzy wierszami. - Ty i ja, oboje wiemy, że umieranie nie jest twoją specjalnością, Chloe. Niejasna odpowiedź, ale wystarczająca. Wiedział, że nie łatwo było mnie zabić. - Tak, ale boli jak cholera – powiedziałam. - Wiemy, jak to odwrócić. Mój oddech zatrzymał się na chwilę i zamarłam. Umarłam dwadzieścia sześć razy na dwadzieścia sześć różnych sposobów. I zawsze wracałam. Zaczęłam się zastanawiać, czy miałabym szansę przeżyć Bat & Wee ~ MoreThanBooks
wybuch bomby albo ścięcie głowy. Jeśli nadeszłaby apokalipsa, żyłabym długim, samotnym życiem. Czasami, kiedy pozwalałam sobie naprawdę o tym myśleć, o mojej odporności na śmieć, mojej zdolności do szybkiego uzdrawiania, czułam się boleśnie, zirytowanie samotna. Dawno temu nauczyłam się polegać jedynie na sobie, ale było coś, w dotykaniu innej istoty ludzkiej, bliskości skóry, nawet jeśli jedynie w celach seksualnych. To sprawiało, że czułam się żywa w sposób, w jaki nie czułam się od dawna – długo przed Branchem i Anielskim Serum. Nigdy bym tego nie przyznała, ale w głębi serca, bałam się bycia samotną. Byłam zdana na siebie przez zbyt długi czas i bycie zdolną do zranienia wydawało się wyciągnąć mnie z samotności na wieczność. To zostawiało mnie pustą w środku. Nie jedynie bycie nieustraszoną, ale też wybrakowaną przez te rzeczy, które czyniły z nas człowieka. Nigdy nie myślałam zbytnio o byciu uzdrowionym z efektu Anielskiego Serum, ponieważ nie sądziłam, że to się da zrobić. Ale jeśli była jakaś możliwość, czy znowu poczuję się pełna? Czy nagle znowu zacznie mi zależeć? Głęboko w sercu bałam się, że nieustraszoność była wymówką: Może byłam po prostu suką. Produkt mojego środowiska, historii, brak obecności czegokolwiek chociażby w małym stopniu przypominającego rodziny. Może lekarstwo nie zrobi niczego innego poza sprawieniem, że będę bezbronna. Oczywiście, było możliwe, że jedynie kłamał, aby złapać mnie na haczyk. - Powiedzmy, że uwierzę ci, co wtedy? - zapytałam. - Co będę musiała zrobić? Uśmiechnął się i odsunął się, dając mi więcej miejsca do oddychania. Mogłam teraz go kopnąć kolanem między nogi i uciec, jeśli bym chciała. - Pomóż nam zabić Rileya. Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Uwolnił swój uścisk i wyprostował się. Promienie słońca opadły na jego twarz, rozświetlając jego kości policzkowe i idealny noc. Obserwowałam, jak oblizuje usta, zastanawiając się, czy robił to specjalnie, próbując zwrócić moją uwagę na swoje usta, przypominając mi o zeszłej nocy. - Może nie chcę być uleczona – zripostowałam. - I mogę zabić Rileya na własną rękę. - To nie wszystko, co mam do zaoferowania. - Więc słucham. Nie mogłam wymyślić niczego więcej, co by posiadał, a czego bym pragnęła. Nigdy nie byłam wielką materialistką. Nie byłam sentymentalna i musiałam być w stanie złapać moje rzeczy i rzucić się do ucieczki tak szybko, jak mogłam, bez zastanawiania się. - Możesz znaleźć nas w magazynie na rogu Siódmej i Hart – powiedział, ignorując moje pytanie. - Możesz znaleźć coś, czego od dawna szukasz, Emily. Emily było moim prawdziwym imieniem i wzdrygałam się za każdym razem, kiedy je słyszałam. Zazwyczaj używałam Chloe, mojego drugiego imienia. Zawarczałam na niego i zaśmiał się. Wkurzało mnie to, że wiedział, że nienawidziłam bycia nazywaną Emily. Wkurzało mnie to, że wiedział o mnie więcej, niż ja wiedziałam o nim, czyli nic. - Jeśli przyjdę – powiedziałam, kiedy się odwrócił – to powiem, że kto mnie przysłał? - Zapytaj o Rooka. Wyszedł z zaułka na ulicę. Wybiegłam za nim i spojrzałam w lewo, w stronę, w którą się odwrócił, ale już go nie było. Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Pomimo miękkiej, czystej pościeli hotelowego łóżka, nie spałam najlepiej tej nocy. Byłam zbyt podniecona, zbyt ciekawa tajemniczego chłopaka – albo Rooka – i Rileya, oraz decyzją, którą musiałam podjąć. Po tym, jak obudziłam się już po raz trzeci w ciągu mniej niż dwóch godzin, zdałam sobie sprawę, że bez sensu było próbować zasnąć. Wyczołgałam się z łóżka i zrobiłam sobie kubek kawy w czajniku na blacie. Była słaba, ale jako tako uchodziła. Włączyłam lampkę na biurku i zaczęłam grzebać w swojej torebce po dziennik, którego używałam przez ostatnie kilka lat. Byłam zamieszana w Branch wystarczająco długo aby wiedzieć, że na wspomnieniach nie zawsze można było polegać i nie zawsze były wieczne. Eksperymentowali ze sztuką wymazywania wspomnień przez ponad sześć lat i nawet rozwinęli umiejętność wstawiania w zamian za to fałszywych. Do teraz, prawdopodobnie byli już w tym specjalistami. W przypadku, gdyby ponownie się do mnie dobrali, na koniec każdego dnia lubiłam dokumentować to, co myślałam, że powinno być ważne. Przerzucałam zeszyt od końca, szukając pustej kartki, ale otworzył się na zdjęciu, które wkleiłam. Przedstawiało Elizabeth i mnie, zrobione w Barze i Grillu Merva, gdzie razem pracowałyśmy jako kelnerki. Uśmiechała się na nim, autentycznie szczęśliwa. Tak rzadko dane nam było oglądać ją w tym stanie, że ukradłam zdjęcie z lustra za barem i dodałam je do mojego dziennika, zanim opuściłam miasto. Może nie byłam sentymentalna, ale doceniałam takie piękne momenty jak tamten. Bat & Wee ~ MoreThanBooks
Matka Elizabeth, Doktor Turrow, była prowadzącym to wszystko lekarzem projektu zadedykowanego powstaniu Anielskiego Serum. Użyła genetycznie zmodyfikowanego ciała Elizabeth, aby je stworzyć. Cała ta sprawa była wystarczająco popieprzona. Jeśli moja własna matka, zrobiłaby mi coś takiego, zabiłabym ją już dawno temu. Przerzuciłam na początek książki, drugą stronę, gdzie przykleiłam zdjęcie mojej rodziny. Moja mama, tata i mój starszy brat, Lukas. Może nie byliśmy idealni, ale byliśmy szczęśliwi. Wyglądałam bardziej jak tata. Jego ciemne włosy, niebieskie oczy osadzone w smukłej kości. Mój brat miał więcej z naszej matki. Czarne włosy i brązowe oczy ze złotymi refleksami. Po pogrzebie, zaczęłam się regularnie spotykać z terapeutą. Polecano, aby rozmawiać z kimś o traumie z przeszłości, aby to z siebie wyrzucić. Wtedy tego nie wiedziałam, ale mój terapeuta znajdował się na liście płac Branchu. Przesłuchiwała swoich pacjentów szukając kogoś do nowego programu. Chcieli sierotę, która była tak martwa w środku, że zabijanie jej bez przerwy nie wpłynęłoby na jej ogólny stan umysłowy. Mój brat był moim najlepszym przyjacielem. Strata go była jak strata całej siebie. Zdecydowanie pasowałam do tego, czego szukał Branch. Czasami zastanawiałam się, czy jeśli nadal miałabym Lukasa, byłabym tym, kim jestem dzisiaj, czy to wszystko by się zdarzyło. Mój brat trzymał mnie przy zdrowych zmysłach i zawsze się mną opiekował. Nigdy nie pozwoliłby mi zamieszać się w Branch. Oczywiście, jeśli by żył, przede wszystkim nie byłabym tą, której Branch szukał. Starałam się wyobrazić, co by poradził mi teraz zrobić. Prawdopodobnie powiedziałby, abym zaczęła pracować ze Skrytymi, ponieważ byli dobrymi chłopakami. Powiedziałby mi, że to lekarstwo przybliży mnie do dziewczyny, Bat & Wee ~ MoreThanBooks
którą niegdyś byłam i że były rzeczy ważniejsze od zemsty. Zgaduję, że teraz mój zmarły brat stał się moim sumieniem. Po raz ostatni zdecydowałam, że mogłam posłuchać, co Skryci mają do powiedzenia i co jeszcze mogą mi zaoferować. Rook nie podał mi czasu, kiedy mam się stawić w magazynie, więc opuściłam hotel tuż po szóstej rano. To da mi wystarczająco czasu, aby kupić jakąś porządną kawę i poobserwować przez chwilę to miejsce, zanim do niego wejdę. Róg Siódmej i Hart Street był dzielnicą biznesową, trzy kilometry od mojej obecnej lokalizacji. Wiele otaczających budynków było przerobione na małe sklepiki, albo na apartamentowce. Miejsce należące do Skrytych nadal było budowane, a metalowe rusztowanie pokrywało większość jego przodu. Naprzeciwko ulicy był Przywrócony do Życia Hotel Artysty, więc zapłaciłam za pokój, który wychodził prosto na magazyn, oba dachy i drzwi frontowe. Skoro i tak technicznie rzecz biorąc, płaciłam ukradzioną kartą kredytową, nie przeszkadzały mi dodatkowe wygody, pomimo tego, że miałam zamiar użyć tego miejsca tylko przez kilka godzin. Będzie tego warte. W swoim pokoju, przeciągnęłam ładne, szaro powlekane krzesło do okna i upewniłam się, że wszystkie światła były wyłączone, łapiąc moją zaufaną lornetkę. Uniosłam nogi do góry i obserwowałam, wciągając krakersy w usta i szpiegując magazyn. Przez pierwszą godzinę, nie było żadnego ruchu na zewnątrz budynku, ani w nim. Pomyślałam, że może gdzieś tam, Rook zawieszał wielki baner powitalny. Co to w ogóle był za kryptonim? Zastanawiałam się. I czy był pionkiem w szachach, czy kanciarzem? Miałam nadzieję, że pionkiem. Byłam całkiem niezła, grając w gry. Ruch uliczny zwiększył się w następnej godzinie, kiedy ludzie zaczynali Bat & Wee ~ MoreThanBooks
kierować się do pracy. O jedenastej w południe, moje krakersy zniknęły, a cola, którą kupiłam z maszyny na dole, była już ciepława. - Pieprzyć to – wymruczałam i rzuciłam lornetkę na torbę. Na zewnątrz hotelu, wsunęłam duże, ciemne okulary na oczy, pozwalając swoim długim włosom falować wokół mojej twarzy, kiedy przekroczyłam ulicę. Z meksykańskiej restauracji, która znajdowała się tuż za rogiem, grała muzyka. Ulica wypełniona była głównie żółtymi taksówkami i małymi, sportowymi samochodami. Weszłam do magazynu używając bocznych drzwi, które częściowo obstawione były przez rusztowania i zwiewną plastikową powłokę, porywaną przez wiatr. Drzwi skrzypnęły, kiedy je otworzyłam i wewnętrznie zamrugałam. Spodziewałam się wejść na klatkę schodową, może jakiś odległy korytarz, tak, żebym mogła się wślizgnąć niezauważenie, ale parter magazynu był jedynie wielką, otwartą przestrzenią, jedynie z kolumnami, które wpierały dach przed upadkiem. W środku panował półmrok z zielonymi prześwitami z plastikowych zasłon na oknach. Całe miejsce wydawało się być niemal podwodnym środowiskiem. Moje kroki odbijały się echem, kiedy szłam. Był to jedyny odgłos w całym tym miejscu. Zaczynałam się zastanawiać, czy był to jakiś rodzaj żartu, kiedy usłyszałam ciche kroki w pobliżu kolumny, dwadzieścia metrów po mojej lewej. Mężczyzna był przynajmniej dziesięć lat starszy ode mnie i jakieś sto kilogramów cięższy. Miał przysadzisty, łysy wygląd wykidajły. Pomimo ciepłej pogody, miał na sobie czarną, skórzaną kamizelkę. Może tak właśnie ukrywał pistolet przy biodrze. Bat & Wee ~ MoreThanBooks