3
ROZDZIAŁ 1
Niepokój mknie przez moje żyły, wypełniając całe moje ciało desperackim
pomysłem by stąd zwiać. Ciężko pracuję, aby utrzymać moje nerwy na wodzy, kiedy
zmierzam do restauracji Swank. Millie, moja najlepsza przyjaciółka opowiedziała mi
ckliwą historię dzisiejszego ranka, a potem wyszłyśmy z naszego pokoju w
akademiku. Najwyraźniej spotkała jakiegoś nowego, gorącego faceta, który chce
wyjść na podwójną randkę dziś wieczorem. Moją pierwszą reakcją było – Do diabła,
nie.
Ostatnim razem, gdy próbowała mnie swatać, skończyłam na randce
z podenerwowanym kleptomanem. Powiedzmy, że rzeczy nie poszły dobrze. Złapał
do ręki wszystko, z wyjątkiem rachunku. Było to przerażające doświadczenie. Nie
zrozumiałam jakiejś ustnej wskazówki i moja randka skończyła z twarzą pełną gazu
pieprzowego.
Ok, może to była moja wina. Może jestem nerwowa i zbyt nieufna. Rzecz
jednak w tym, że jak tylko coś złego mi się przydarzy, to nie ma żadnego sposobu,
aby to cofnąć. Nie ma przycisku ‘kasowania’ na życie. Nie mogę po prostu kliknąć
klawisz ‘usuń’ i zacząć wszystko od początku. Bez względu na to, z iloma facetami
się umawiam, mój mózg nadal tkwi w tej nocy dawno temu. Przez większość dni
moja przeszłość ciągle śledzi mnie jak tysiąc funtowy niedźwiedź na kawałku
różowego sznurka, zbliżając się wystarczająco blisko, by rzucić cień na wszystko
czego dotykam. Ale raz na jakiś czas, ta bestia staje dęba i daje mi solidne lanie.
Ciska mnie z powrotem do tej okropnej nocy i wszystko co mogę zrobić, to nie
krzyczeć.
Randki prowokują moją przeszłość. To prawie tak, jakbym słyszała stukot
pazurów niedźwiedzia na chodniku za mną. Moje serce bije zbyt szybko. Moje dłonie
są wilgotne od potu. Chcę zwalczyć to. Muszę. To było zbyt dawno temu. Moja
przeszłość rządzi mną. Czuję, że sama dla siebie jestem jednym z różowych
sznurków wokół mojej szyi. Jeden błąd rzucił mnie na kolana. Dlatego przyszłam dziś
wieczorem. Dlatego próbuję. Jeśli nie posuwam się do przodu, w takim razie cofam
4
się, a mam dosyć przeżywania ponownie przeszłości. Jestem zmęczona bagażem
o wielkości niedźwiedzia.
Chcę ruszyć ze swoim życiem. Chcę przezwyciężyć strach, który dusi mnie
ilekroć rozmawiam z facetem.
Zdecydowałam się być inna. Stanęłam przed restauracją i starałam się
zapanować nad nerwami i sztucznym uśmiechem. Zawsze mam uśmiech
zagrzebany gdzieś głęboko wewnątrz mnie. Odkopałam go i umieściłam na mojej
twarzy. Czuję się jak plastik, sztywny z niewłaściwego użytkowania. Nienawidzę
bycia sztuczną. Nienawidzę tego. Mój puls wali mocniej. Sięgam do klamki i w końcu
patrzę na drzwi. Są one wykonane z kutej miedzi, z dużymi, kutymi, żelaznymi
uchwytami. Metal jest zimny w mojej dłoni. Szarpię masywne drzwi i wchodzę do
środka.
Drewniane rzeźbione stanowisko gospodarza znajduje się naprzeciwko mnie,
z promienną blondynką za nim. Kobieta uśmiecha się do mnie. Jest kilku ludzi
czekających na wyściełanych ławkach, ale to nie oni mnie teraz interesują.
Robię krok w przód i mówię: -– Mam się tutaj z kimś spotkać. Czy mogę
sprawdzić, czy już są?
Blondynka kiwa głową, więc przechodzę obok niej. Oświetlenie jest
przygaszone. Ściany gipsowe są pomalowane w intensywnych, ciepłych kolorach.
Ciemne zasłony zwisają zamiast drzwi z ogromnych futryn, a masywny kominek
znajduje się pośrodku pomieszczenia. Cały jest z kamienia i sięga wysoko, aż do
miedzianego sufitu.
Nigdy wcześniej nie byłam tutaj. Millie powiedziała, że pojawi się przede mną,
ale to przyjaciel tego Brenta, Dustin - moja randka - był tu pierwszy. Szukam
samotnego faceta siedzącego przy stole dla czterech osób, mniej więcej w moim
wieku. Przemierzam pokój wolnym krokiem i nikt mi nie pasuje. Zatrzymuję się na
chwilę, zastanawiają się czy zostałam wystawiona, kiedy czuję, jak moje włoski na
karku podnoszą się. Ktoś patrzy na mnie. Czuję czyiś wzrok na plecach. Obracam
się wolno i skanuję wzrokiem pokój. Para oczu, tak niebieskich jak kamienie,
obserwuje mnie.
5
Mój żołądek fika koziołka. O święte piekło, jest gorący. Idę powoli w stronę
jego stolika, ledwie oddychając. Jego oczy powoli przesuwają się po moim ciele,
chłonie mnie. Sposób w jaki to robi jest tak seksualny, tak cielesny, że mój żołądek
skręca się. Motyle wypełniają mnie i pędzą wewnątrz mojego żołądka, rosnąc prędko
do wielkości nietoperza z każdym moim krokiem. Im bliżej podchodzę, tym bardziej
nerwowa się czuję. Czy to możliwe, że Millie umówiła mnie z kimś tak gorącym? Nie
mogę w to uwierzyć. Miękki uśmiech pojawia się na moich ustach. Nie jest już
sztuczny. Nasze oczy są połączone i nie mogę oderwać od niego wzroku. Moje
obcasy stukają zgodnie z biciem mojego serca i nagle stoję przed nim, przy stoliku.
– Hej, - udaje mi się powiedzieć, wciąż patrząc mu w oczy. Są one tak żywe.
To tak, jakby ktoś go namalował. Jest doskonały. Jeśli jego głos będzie pasował do
jego wyglądu, roztopię się tutaj w kałużę. Dustin jest całkiem przystojny.
Kącik jego ust podnosi się i jestem uraczona olśniewającym uśmiechem. -–
Hej, tobie. - Och, jego głos. Jest gorętszy niż myślałam. Słychać bogactwo w jego
tonie. Dodać jeszcze uśmieszek i dołeczki, i czuję się tak, że moje kolana miękną.
Wiem, że nie mogę niczego planować z nim – a może jednak - ale on jest
najpyszniejszym dla oka facetem, jakiego widziałam od dłuższego czasu. Sposób w
jaki patrzy na mnie, czyni mnie gorącą. Umieszczam moje ręce na krześle
naprzeciwko niego i wysuwam je. Jego oczy pozostają na mnie, obserwuje mnie jak
siadam naprzeciw niego.
Nie wiem co powiedzieć, więc uśmiecham się do niego i uciekam się do
stereotypów. – Więc, często tu przychodzisz?
– Znasz odpowiedź, - mówi, wciąż patrząc na mnie. To tak, jakby nie mógł
uwierzyć, że siedzę przed nim. Jego intensywne spojrzenie sprawia, że mój żołądek
skręca się. Ten facet jest za wspaniały. Ciemne kosmyki rozczochranych brązowych
włosów doskonale okalają jego twarz. Szalone pragnienie, by pochylić się do przodu i
poczuć jak gładkie i jedwabiste są jego włosy między moimi palcami strzela przeze
mnie. Tłumię to uczucie. Mężczyzna siedzący przede mną nie jest jednym z tych
teksasowych chłopców mocnych w gębie. Ten facet ledwie coś powiedział, a jestem
nim zafascynowana.
6
Kelner przychodzi i pyta, czy chcemy już złożyć zamówienie. Proszę o
kieliszek wina. Gdy kelner odchodzi, chwila przechodzi w erotyczną ciszę. Moje oczy
dryfują do jego szerokiej piersi i tych pełnych, pięknych warg. To mnie martwi. Mam
na myśli to, że mężczyzna naprzeciwko mnie ma na mnie wpływ, jest jak magia.
Zmieniam się w gorący bałagan, a on ledwie wypowiedział dwa słowa. Przerywam
ciszę i patrzę w górę na niego, gdy kładę serwetkę na kolanach. – Wiesz, nie tak się
ciebie wyobrażałam.
– Naprawdę? - Pyta, teraz uśmiechając się do mnie.
Przytakuję nieśmiało, a kelner wraca z kieliszkiem wina. Biorę łyk, gdy mówi;
– Więc powiedz mi, o czym myślisz teraz.
Wstydliwy uśmiech wypływa na moje wargi. Czuję się dziewczęco, ale wino
czyni mnie odważną. Wzruszam ramionami i patrzę na niego spod rzęs. – Myślę, że
dzisiejszy wieczór zamierza być dobrą nocą.
– To będzie interesujące, delikatnie mówiąc. - Kontroluje się, inaczej niż
większość facetów tutaj. Jest pewny siebie. Pochylenie jego ramion mówi mi, że jest
pewny swego i grzesznie zarozumiały. Odchyla się do tyłu, patrząc na mnie. Jego
olśniewające oczy pozostają na mojej twarzy, a jego brwi drgają co jakiś czas gdy
mówię.
Jestem tak zdenerwowana, że nie mogę się zamknąć. – Taa. Jestem tutaj
pierwszy raz. Nigdy nie bywam w tej części miasta. Wszystko jest tak daleko. Można
by jeszcze upchnąć tutaj cztery miasteczka, ale przypuszczam, że to jest to, co czyni
Teksas Teksasem. Wiesz, Teksas — rozciągnięta ziemia.
Przytakuje. – Teksas musi taki być. Zauważyłem u ciebie lekki akcent - uh,
przepraszam, jak brzmi twoje imię?
Śmieję się. Lekki akcent jest niedopowiedzeniem. Cała jestem akcentem.
– Sidney.
Pochyla się do przodu, widzę pytające spojrzenie w jego oczach. – Jesteś z
Australii? Nie ma mowy. - Uśmiech na jego twarzy rozprzestrzenia się i wiem, że się
7
drażni. – Myślałem, że jedynie w Jersey mówią w ten sposób. - Mruga i uśmiecha się
do mnie.
Śmieję się. Zaskoczył mnie. Spodziewałam się, że moja randka będzie
fatalna, ale ten facet wygląda na idealnego. W głębi duszy zastanawiam się, gdzie
jest Millie i cieszę się, że się spóźnia. Dobrze bawię się, uśmiechając się
i flirtując z nim. Napięcie znikało im dłużej tam siedziałam. To niesamowite. On
odrywał warstwy mnie i wyciągał na powierzchnię dziewczynę jaką byłam kiedyś. –
Nazywam się Sidney. Jestem z Cherry Hill w New Jersey, przemądrzały dupku.
-– Miło mi cię poznać, Sidney. Rozjaśniłaś jakkolwiek strasznie ponurą noc.
Podnosi swój kieliszek i kiwa głową przed upiciem drinka. Jest to pełen szacunku
ruch, który mówi „twoje zdrowie” i sprawia, że chcę się dowiedzieć o nim więcej.
Mam na myśli to, że kto tak jeszcze robi? On jest inny, a ja to podziwiam.
Spoglądam na niego przez chwilę. Podoba mi się sposób, w jaki na mnie
patrzy. Podoba mi się sposób, jak wymawia moje imię. Lubię go. – Cieszę się, że
mogłam być pomocna. Chodzi o rycerskość. - Moje palce przysuwają w moją stronę
srebrną zastawę, układam ją na odpowiednim miejscu i poprawiam serwetkę na
moich kolanach.
Śmieje się. – Właśnie to widzę.
Głos Millie rozbrzmiewa za mną. -– Sidney? Tu jesteś! Wszyscy siedzą po
drugiej stronie restauracji. Dzwoniłam do ciebie. - Millie ma na sobie ckliwą małą
sukienkę z zniewieściałą spódnicą. Posyła mi spojrzenie i stoi tam z rękami na
biodrach, jakby była zła.
Uśmiecham się do mojej randki, a następnie z powrotem do Millie, niczego nie
rozumiejąc. Patrzę w górę na nią, zastanawiając się, dlaczego nie siada
w kabinie obok mnie. – Wyłączyłam mój telefon, gdy weszłam. Nie mogłam mieć go
dzwoniącego, podczas gdy rozmawiałam z tym wspaniałym mężczyznom. Nie,
Millie? Usiądź. Jestem pewna, że Brent będzie tu za chwilę. - Spojrzałam za nią, aby
zobaczyć, czy przypadkiem już go nie ma.
8
Mille potrząsa głową. Ma uśmiech niedowierzania na twarzy. Pochyla się do
mnie. – Brent już tu jest, ty wariatko. Teraz odsuń się i zostaw tego miłego człowieka
w spokoju. - Patrzy na niego i z powrotem na mnie.
Uśmiech znika z moich ust. Patrzę na Millie i tętno zaczyna mi łomotać, a
następnie z powrotem na wspaniałego mężczyznę po drugiej stronie kabiny.
Przerażenie ślizga się nade mną jak zimna płachta i sztywnieję. Patrzę na jego
ramię. Nie mogę spojrzeć mu w oczy. – Nie jesteś moją randką, prawda? - On
potrząsa swoją głową, wciąż uśmiechając się do mnie. Moja twarz płonie czerwienią
w tym samym czasie, gdy moje oczy elegancko spieprzają z mojej głowy. Z jakiegoś
powodu, on mnie rani. To znaczy, siedziałam tu z nim przez jakiś czas i nie kłopotał
się mi powiedzieć, że pomyliłam go z kimś innym?
Zbieram siły i piszczę, gdy go besztam. – Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?
On wzrusza ramionami, pozornie rozbawiony i pociera kilkudniowy zarost na
jego pięknej szczęce. -– Myślałem, że próbujesz mnie poderwać. - Moje usta formują
się w O i patrzę na niego przez chwilę niezdolna, aby chociaż mrugnąć. Moje ręce
szybko przykrywają moją twarz i skanduję do siebie pod nosem - o mój Boże, o mój
Boże. Słyszę jego głos i widzę jego uśmiech, gdy patrzę
w górę. – Wykonywałaś dobrą robotę. Byłbym szczęśliwy, kupując ci kolację.
To nie polepszyło sprawy.
Millie patrzy na mnie jak na wariatkę. Czuję jej rękę wokół mojego nadgarstka,
ciągnącą mnie. Wstaję i idę za nią z dala od stołu. Nie mogę przestać się rumienić.
Nie mogę pozbyć się głupiego uczucia duszącego mnie. Chcę się wczołgać pod stół
i się ukryć. Czuję na mnie oczy gorącego faceta, kiedy oddalam się. Nie patrzę przez
ramię. Nie mogę, ale Boże, chcę. On jest tak doskonały. Dlaczego coś takiego
zdarza się tylko mi?
9
ROZDZIAŁ 2
Nigdy wcześniej nie byłam w tej restauracji. Gdy weszłam, pomyślałam, że
obeszłam dokoła całe piętro i zobaczyłam każdy stolik, ale nie. Ta część kryła się za
ścianą, która łączyła się z barem. Nie zdawałam sobie sprawy, że są tu stoliki
i najwyraźniej to tutaj Mille i faceci usiedli.
Millie coś mówiła, ale byłam tak zawstydzona, że niespecjalnie słuchałam.
W końcu zatrzymała się przy kabinie z drugiej strony kominka i przesunęła się jak
strzała obok Brenta. Moja randka poklepała miejsce obok siebie. O Boże. On
wygląda jak mój były. Moje nerwy są postrzępione, ponieważ tak naprawdę jest.
Podobieństwo między dwoma mężczyznami jest tak uderzające, że wzdrygam się.
Stare wspomnienia migają mi przed oczami. Są tak świeże, jakby wszystko właśnie
się zdarzyło. Nie chcę usiąść. Chcę biec. Moje palce muskają bliznę ukrytą pod
naszyjnikiem. Jestem szalona i może trochę przerażona.
Przestań! Rugam siebie. Ten facet cię nie skrzywdził. Usiądź. Skanduję
„usiądź” w kółko w mojej głowie. Nie mogę pozwolić strachowi rządzić moim życiem.
To mnie powstrzymywało wystarczająco długo. Przejdę przez to - dziś wieczorem.
Było za wiele razy, kiedy pozwoliłam swojej przeszłości miażdżyć mnie. Udało mi się
porozmawiać z gorącym facetem kilka minut temu. Mogę to powtórzyć. Mogę być
dziewczyną, jaką byłam wcześniej. Przełknęłam ślinę i usiadłam. Millie oszczędziła
mnie i nie wspomniała, że znalazła mnie przy przypadkowym stole, podrywającą
gorącego faceta
Staram się zapomnieć o tym co się stało i skupić się na mojej prawdziwej
randce. Gdy go widzę, strach próbuje pełzać w górę mojego gardła.
Po tym jak siadam, Millie przedstawia nas sobie. – Sidney, to są Brent i jego
przyjaciel, Dusty.
Dusty to zniewieściały kowboj. Ma włosy zaczesane do tyłu i rozdzielone na
boki. Nosi wykrochmaloną, białą, zachodnią koszulę. Założę się, że ma fantazyjne
kowbojskie buty pod stołem i również o to, że kosztują więcej niż mój samochód.
10
Wzdycham i mówię, – Witam. - Staram się nie myśleć, że dziś wieczorem
właśnie trafiłam milion razy gorzej, ale nie mogę nic na to poradzić. Byłam na tej
randce wcześniej - przynajmniej myślę, że byłam. Uczucie dławienia powraca. Mój
kręgosłup sztywnieje. Siedzenie tak blisko niego sprawia, że znajduję się na
krawędzi. Psychicznie. Rugam siebie, aby się uspokoić, ale to nie działa. Nie mogę.
Każdy mięsień w moich rękach i nogach jest mocno napięty, gotowy by biec.
Nerwowo uśmiecham się do niego jeszcze raz i biorę moją serwetkę ze
stolika. Rozkładam ją na kolanach. Mała czarna, którą mam na sobie, ma bombowy
dekolt, który obniża się nisko z przodu. Górna część sukienki przylega do moich
krzywizn i rozszerza się w talii. Czuję się całkiem dobrze, ale sposób, w jaki jego
oczy wędrują po mnie sprawia, że jestem nerwowa.
Przesuwam się na siedzeniu i patrzę na Millie. Ona już rozpływa się,
trzepocząc rzęsami do Brenta. To niesamowite, że może siedzieć tak blisko mnie
i być w swoim własnym małym świecie. Brent również jest pochłonięty nią.
– Więc, - mówi Dusty - jego oczy otwarcie dryfują do moich piersi, zanim
niechętnie powracają do mojej twarzy – jakbym była wystarczająco dobra, - dobrze,
że nie pada dziś wieczorem.
– Dlaczego?
On uśmiecha się do mnie i mówi, – Ponieważ cukier topi się w deszczu. –
Dasty wygłasza z swoim wiejskim akcentem i uśmiecha się do mnie z wilczym
uśmiechem.
Moje brwi unoszą się. Czuję, jak posuwają się w górę mojej twarzy, aż znikają
pod grzywką. Uśmiecham się i śmieję nerwowo, nie jestem zdolna nic powiedzieć, za
co Millie zabije mnie później. Nagłe wrzeszcząc, strzela przez moje ciało pragnienie
by uciec stąd. Może kuchnia zapali się i będę mogła wyjść. Pełna nadziei rzucam
okiem w tamtym kierunku.
Millie i Brent rozmawiają. Oboje pochyleni do siebie, jakby nie mogli nacieszyć
się sobą. Millie chichocze na coś, co Brent mówi, a następnie patrzy na mnie.
Uśmiecham się do niej na chwilę, zanim jej uwaga powraca do Brenta.
11
Przyciskam plecy do siedzenia, chcąc być gdzieś indziej. Ale jestem tutaj.
Jestem tu dla Millie. Jestem tu dla mnie. Robiąc głęboki wdech, próbuję opanować
moje nerwy, zanim one wezmą górę nade mną.
Czuję oczy Dusty na boku mojej twarzy. One wędrują zbyt nisko i wiem, że
patrzy na moje piersi, ponownie. Kręcę się na swoim miejscu, przesuwając z dala od
niego i bliżej do krawędzi kabiny.
Dasty odchyla się na siedzeniu i pyta, – Więc, jaki jest twój kierunek?
Nerwy spadają na mój żołądek jak pijane nietoperze. Dałabym wszystko, by
wymienić je natychmiast na motyle. Jestem tak zdenerwowana. Czuję się chora, ale
odmawiam wyjścia. Muszę to zrobić. Muszę mieć normalną randkę, przejść przez
normalną noc. Jeśli będę mogła to zrobić, mogę zabrać się za swoje życie. Po prostu
zjeść obiad, pocałować faceta, uprawiać seks i wrócić do domu. To, co robią moi
przyjaciele. Mogę to zrobić. Mogę. Niedźwiedź podnosi głowę i posyła mi spojrzenie.
Pieprzony niedźwiedź.
Zwlekam zbyt długo z odpowiedzią. Dasty lekko dotyka tyłu mojej ręki. Śledzi
ją swoim palcem robiąc kółka i mówi, – W porządku, jeśli jesteś niezdecydowana.
Zaczniemy od podstawowych pytań.
Nie wyszarpuję ręki. Moje serce wali mocniej. Moje żebra zaraz pękną.
Znajduję mój fałszywy uśmiech i chichoczę nerwowo. – Nie jestem niezdecydowana.
Mój kierunek to Angielski. Jaki jest twój kierunek?
– Biznes. - Dasty próbuje patrzyć mi w oczy, ale kiedy spoglądam na niego,
mój żołądek zamienia się w lód. Boże, jestem wrakiem. Łatwiej było rozmawiać z tym
drugim facetem.
Zmuszam się do podniesienia wzroku i uśmiecham się do niego jeszcze raz,
chociaż wolałabym walić głową o skały. – Więc, chcesz założyć biznes?
– Coś w tym stylu. Może otworzę sklep albo poprowadzę jeden ze sklepów
mojego taty. Naprawdę jeszcze nie wiem. Po tym jak skończę studia, muszę jeszcze
12
obronić pracę dyplomową, więc długa droga przede mną. - Podnosi ramię i wsuwa je
za mnie.
Nie mogę oddychać. Czuję się, jakby uderzył mnie w plecy kantówką. Gdy
jego ramię opada na mnie, jest jeszcze gorzej. Cholera. Dlaczego nie mogę tu
siedzieć? Dlaczego każdy dotyk musi robić mnie tak szaloną? Radzę sobie coraz
lepiej, przysięgam na Boga.
To dlaczego wciąż zachowujesz się w ten sposób? Ten mały głos w mojej
głowie jest całkowitą suką. Ona jest w zmowie z niedźwiedziem.
Brent kiwa głową i kontynuuje rozmowę z Millie o klasie, z którą wcześniej
mieli lekcje. Millie śmieje się.
Dasty pociera palcami krawędź mojego ramienia, dotykając mojej nagiej skóry.
Sukienka nie ma rękawów. Nagle, jestem gdzieś indziej, zagubiona we
wspomnieniach. Czuję ręce swojego byłego na mnie. Przeszłość i teraźniejszość
zderzają się. Sztywnieję jeszcze bardziej. – Rozluźnij się. Nie ugryzę. Brent może
ręczyć za mnie. Nie jestem całkowitym dupkiem.
Mój dupkometr ma wskaźnik w pobliżu dwójki. Nic niepokojącego, Sidney.
Brent uśmiecha się znacząco do mnie. Jego oczy ślizgają się ponad ramieniem jego
przyjaciela dookoła moich ramion. – Zaś ja, z drugiej strony-
Millie uderza jego pierś i śmieje się, – Jesteś doskonały. Nie zmieniłabym w
tobie niczego. - Pochyla się i całuje go. Rumienię się i odwracam wzrok. Błąd. Kiedy
to robię, Dasty mnie obserwuje. Nasze oczy spotykają się, ale to nie jest dobre
uczucie. To przywołuje wszystko, o czym chcę zapomnieć.
Kelner ratuje mnie i Millie przestaje ssać twarz Brenta na wystarczająco długo,
aby złożyć zamówienie. Dzielimy wspólnie przystawkę. Dasty mówi więcej o swojej
rodzinie i domu. Wrzuca kawałek krewetki do ust. – Co z tobą? Twoja rodzina
wsparła twoje przyjście tutaj? - Dusty jakimś cudem zamknął lukę między nami i
siedzimy ramię w ramię, biodro do biodra. Nie mam żadnego sposobu, aby
przesunąć się z dala od niego. Jedno małe drgnięcie i spadnę na podłogę.
13
Gdy wspomina o mojej rodzinie, czuję jak się jeżę. To dość częste pytanie,
więc staram się brzmieć normalnie. – Tak, oczywiście. Czyja rodzina nie chciałaby,
by poszło się na studia? I ta szkoła jest świetna. - Jestem rozkojarzona. Kłamię. Moja
głupia rodzina nawet nie wie, gdzie jestem.
Dasty pochyla się blisko mnie. Bierze lok między swoje palce. Spoglądam na
niego i przekręcam, więc lok opada. – Wyglądasz tak gorąco dziś wieczorem. - Moje
oczy natychmiast uciekają w bok. Chociaż nie patrzę już na niego, mogę czuć oczy
Dusty na swojej skórze. Włosy na moim karku stają. On pochyla się ku mnie i kładzie
rękę na moim kolanie, wolno. Bardzo powoli. Nie będę reagować. Mogę to zrobić.
Mogę. To jest normalny dotyk.
To jest normalne. Chcę być normalna. Chcę tego tak bardzo, ale moje oczy
pieką. Moje tętno wali ,tak jakby ktoś gonił mnie z siekierą. Uśmiecham się do niego
ponownie, zmuszając się do pozostania na miejscu. Dasty odbiera mój uśmiech
w niewłaściwy sposób. Jego ręka wsuwa się pod rąbek mojej sukienki, w połowie
mojego uda - skóra do skóry - i ściska. Chwyta mnie i mój świat się zmienia. Jestem
tutaj, ale mój umysł jest zagubiony w przeszłości, przeżywając wspomnienia, które
chcę zapomnieć.
Moje mięśnie reagują bez mojej zgody. Wystrzeliwuję z mojego miejsca,
skaczę w górę, uderzając w stół i wstrząsając całą zastawą stołową. To powoduje
głośny hałas. Wyciągam ręce, gotowa by wymyślić jakieś usprawiedliwienie, kiedy
kręcę się wokół i uderzam w kelnera, który trzyma tacę z jedzeniem – naszym
jedzeniem - wysoko nad głową. Gdy uderzam w niego, taca wywraca się na bok.
Każda przystawka ześlizguje się w zwolnionym tempie i spada. Słychać ogłuszający
trzask, gdy talerze uderzają o podłogę.
Przez chwilę stoję tam sparaliżowana. Dasty rzuca mi spojrzenie, – co do
diabła. Millie i Brent go naśladują. Czuję ich wzrok i nie mogę zebrać się na
wyjaśnienia. Oni nie wiedzą. Moje usta są otwarte, ale ja nie wiem, co powiedzieć.
Rzucam się do ucieczki. Zanim noc może być jeszcze gorsza, zanim zrobię z
siebie jeszcze większego osła, wychodzę. Idę szybko w stronę wyjścia, gotowa
krzyczeć albo płakać, a może jedno i drugie. Co, do cholery, jest ze mną nie tak?
14
Chciałam tego. Jestem tą, która pozwoliła mu to zrobić. Tak jak ostatnim razem.
Obrazy przelatują przez mój umysł, ale łzy oślepiają mnie. Popycham masywne drzwi
i niemal potykam się o krawężnik.
Gdy nocne powietrze uderza w moją twarz, spowalniam. Nikt mnie nie goni.
Żadne z nich nie chce, bym wróciła. Oddycham głęboko. Ostatnie pół godziny było
jak emocjonalna kolejka górska. Najpierw upokarzam siebie, a następnie zostaję
złapana. Kulę się w duchu. Jestem tak głupia.
Stojąc pod portykiem grzebię w mojej torebce, szukając kluczyków. Rzucam
okiem w górę i moje serce szarpie się. To on, gorący facet. Stoi na parkingu z rękami
na biodrach przed czarnym samochodem. Sposób w jaki stoi przyciąga uwagę na
jego szerokie ramiona i wąską talię. Chłonę go, zanim zauważam, że maska
samochodu jest otwarta. Dlaczego byłam w stanie z nim rozmawiać? Ten facet nie
sprawił, że panikowałam, wcale. Czułam się jak stara ja, a nie jak szaleniec, którym
się stałam. Tęsknię za tym, kim byłam. Tęsknię za starą mną. Wiem, że jest jeszcze
w środku mnie, gdzieś zamknięta.
Musiał wyczuć wzrok na sobie, ponieważ obraca się i zauważa mnie.
Podnosząc głos, bym mogła go usłyszeć, mówi, – Rozumiem, że żadne z nas nie
miało dobrej nocy?
Patrzę na niego przez chwilę. Moje serce wciąż wali. Jestem
w niebezpieczeństwie. Zanim mogę zastanawiać się, kiwam głową i podchodzę do
niego. Zatrzymując się obok gorącego faceta, mówię, – To była całkowita katastrofa.
- Trochę napięcia opuszcza moje ramiona. Ten facet – kimkolwiek jest – sprawia, że
czuję się przy nim jak przy starym znajomym. Nie rozumiem tego. Czuję się tak,
jakbym znała go od lat, chociaż nie wiem jak się nazywa. To jest dziwne.
Wzdycham i patrzę na jego silnik. – Kłopoty z samochodem?
Przeczesując palcami włosy, mówi, – Wydaje się, że tak. Nie chce się
uruchomić i to nie z powodu braku paliwa.
15
Składam ramiona na piersi, obserwuję go, gdy patrzy na samochód
i mogę powiedzieć, że nie wie na co patrzy. Ani ja, naprawdę, ale może wiem więcej
od niego. Podchodzę do drzwi od strony kierowcy, otwieram je i siadam w fotelu.
Obserwuje mnie, gdy próbuję uruchomić silnik. Nie chce się uruchomić. Patrzę
na małe wskaźniki i zauważam akumulator. Staje obok mnie. – Więc, jesteś
mechanikiem?
Potrząsam głową, – Po prostu udaję, że co nieco się znam. To sprawia, że
wieczór jest bardziej interesujący. - Uśmiecham się do niego, nie wiem, co się ze
mną dzieje. Nigdy nie rozmawiam z przypadkowymi facetami, ale to nie jest tak, że
on jest przypadkowy, prawda? Twarz gorącego faceta wygładza się i zdaję sobie
sprawę, że on mi nie wierzy. Śmieję się, – Ja tylko żartowałam. Wiem trochę o
samochodach. Wiem na przykład, że ten nigdzie dziś wieczorem nie pojedzie.
– A dlaczego?
– Wygląda na to, że akumulator padł. Albo to, albo masz chomika
w rurze wydechowej. - Moja twarz tężeje. Zastanawiam się, czy zrobił coś głupiego.
Faceci z uczelni robią wiele głupich rzeczy, aby porozmawiać z dziewczyną.
Wysiadam z samochodu i trzaskam drzwiami. Potem, przechylam głowę i krzyżuję
ramiona na piersi. – Powiedz mi, że to nie jest przyczyną twojego zepsutego
zamochodu.
Śmieje się i przyciska dłoń do piersi, zszokowany tym, że powiedziałam coś
takiego. – Nie, nie zrobiłem czegoś takiego! Popraw mnie, jeśli się mylę, ale to ty
przyszłaś do mnie pierwsza. Nie przekradłem się tutaj wcześnie i nie uszkodziłem
mojego samochodu, by móc zaczepić dziewczynę, którą nie wiedziałem, że znowu
spotkam, że znowu przyjdzie do mnie. Sposób, w jaki się uśmiecha jest zaraźliwy.
Przesuwa rękoma przez swoje ciemne włosy, tak jakby chciał móc powiedzieć
więcej. Wykrzywia kąciki ust i rzuca mi spojrzenie, które sprawia, że mrowienie
pełznie przez moją skórę.
Podchodzę do niego, uśmiechając się zbyt szeroko. – Nie przyszłam do
ciebie!
16
– Przyszłaś. Właściwie, wróćmy tam. - Wskazuje w kierunku restauracji. Jego
twarz jest poważna. – Usiadłaś przy moim stoliku i sprawiłaś, że zrobiło mi się nagle
bardzo niewygodnie. Nie miałem wcześniej tak pięknej kobiety jawnie uderzającej do
mnie. To było dość kłopotliwe.
Mój uśmiech sprawia, że trudno utrzymać mi moje usta otwarte w szoku.
– Wcale nie! - Wiem, że mnie drażni, ale nie mogę przestać. Nie chcę, żeby to się
skończyło i zdaję sobie sprawę, że rzeczywiście się śmieję.
Jego ręce są złożone na piersi. Stuka palcem w swoje usta, jakby sobie coś
przypominał. – Zrobiłaś. Złożyłaś zamówienie na wino i po prostu założyłaś, że pójdę
na całość. Naprawdę, Sidney, będziesz musiała nauczyć się trochę lepszej się
kontrolować w przyszłości. - Patrzy na mnie kątem oka, gdy ciągle patrzy na swój
samochód.
Wiem, że mnie podpuszcza, ale nie mogę go zignorować. Nie mogę odejść
i nie chcę. Uśmiecha się do mnie tymi nikczemnymi wargami. To sprawia, że chcę go
pocałować, mocno. Zmieniam taktykę. Chcę potrząsnąć nim tak bardzo, że starci
równowagę. Podchodzę bliżej i patrzę na niego spod rzęs. – Dobrze, złapałeś mnie.
Lubię cię. Pragnę cię. Nie mogę trzymać rąk z dala od ciebie. Ale powiedz mi,
przystojny mężczyzno, co mnie obchodzi kontrolowanie siebie, kiedy mogę
powiedzieć, że chcesz mnie tak samo mocno. - Wolno robię krok jeszcze bliżej
niego. Nasze ciała znajdują się o oddech od siebie, patrzę mu w oczy.
Uśmiechając się, udaje mu się powiedzieć, – Nie powinnaś. - Obserwuje mnie,
czekając na to, co zrobię. Czuję, że moje serce wali. Jego oczy dryfują na moje usta
i z powrotem do moich oczu. Każdy centymetr mojego ciała pulsuje życiem. Chcę
czuć jego ręce na sobie. Chcę jego ust na moich wargach. Z wyrazu jego oczu wiem,
że on też tego chce.
Pochylam się bliżej, drażnię go. Czuję jego oddech na swoich wargach. Jego
zapach wypełnia moją głowę i oddycham nim. – Zawsze jesteś taki nieodparty?
– Zawsze jesteś tak nieśmiała? Czy tylko flirtujesz, zbliżając usta zbyt blisko
mężczyzny, który rozpaczliwie chce cię pocałować?
17
Gdy to mówił, moje ręce powędrowały do jego włosów. Dotykałam go
delikatnie i słyszałam jak zaczerpnął szybko oddechu. To wysłało dreszcze przeze
mnie, czyniąc mnie odważną. Napięcie jest tak silne, że nie mogę tego znieść przez
kolejną sekundę. Pochylam się wolno i ocieram moje usta o jego. Piękny mężczyzna
stoi tam. Wydaje się zaskoczony. Nie rusza się. Nie oddaje pocałunku.
Rozczarowanie zalewa mnie. Spuszczam wzrok, przerywam pocałunek. Nie da się
ukryć jak ciężko oddycham, jak bardzo mnie kręci.
Odrzucenie boli mnie. – Przepraszam, - oddycham. Mam zamiar odwrócić się,
gdy czuję, jak jego palce przechylają moją brodę w górę. Spoglądam mu w oczy i
widzę tam coś, czego nie spodziewałam się zobaczyć.
On uśmiecha się łagodnie. – Nie. Po prostu lubię być po imieniu
z przypadkowymi dziewczynami, z którymi całuję się na eleganckim parkingu.
Uśmiecham się. – Nie zdawałam sobie sprawy, że parking może być
elegancki.
– Jest. I panno Sidney, jeśli byłabyś tak uprzejma i wyjawiła swoje nazwisko?
– Kto tak mówi? - śmieje się.
– Wierzę, że ja tak.
–Sidney Colleli. - Przygryzłam swoją dolną wargę i spojrzałam na niego
– Peter Granz. - Jego głos jest głęboki i bogaty. Sposób w jaki wymawia swoje
imię sprawia, że moje wnętrze topi się, a sposób w jaki całuje, jest jeszcze lepszy.
Delikatnie, Peter ciągnie moje wargi do jego i całuje lekko. To wysyła ładunek
elektryczny przez moje ciało i sprawia, że moje palce się zwijają. Opieram się o
niego, kochając sposób w jaki go czuję. Każda moja część drży, chcąc więcej.
Pocałunek jest tak lekki, tak krótki. Gdy Peter odsuwa się, ledwie mogę oddychać.
Lekko chropowatym głosem, mówię. – Miło cię poznać.
18
ROZDZIAŁ 3
Zerkam do tyłu na restaurację, obawiając się, że moja randka wyjdzie przez
drzwi w każdej chwili. Chętna do zwiania jak najszybciej, spoglądam na Petera i
pytam. – Podwieźć cię do domu?
Peter kiwa głową i mówi. – Byłoby świetnie.
Uśmiecham się. Dziewczęcy chichot kipi we mnie i połykam go w całości.
Zamierzam być sama z zachwycającym facetem w moim samochodzie! Nie czuję
mojego mózgu. Opuścił moje ciało podczas pocałunku.
Peter idzie za mną przez parking do mojego samochodu. Oboje wsuwamy się
do środka i uruchamiam silnik. Kiedy wycofuję się na szosę, pytam, – Którędy?
Uśmiecha się do mnie z zakłopotaniem. – Nie wiem. Właśnie pierwszy raz
byłem w tej restauracji. Uśmiech na jego twarzy jest oszałamiający. Wygląda tak
chłopięco i doskonale.
Śmieję się i rzucam okiem na niego. – Nie wiesz, gdzie mieszkasz?
– Wiem, gdzie mieszkam. Po prostu nie wiem, gdzie to jest w odniesieniu do
tego miejsca. Właśnie przeniosłem się tutaj.
– Och, jak długo jesteś w mieście?
Peter uśmiecha się zmieszany. – Kilka tygodni, ale miasto jest ogromne.
Przyznaję, nie zwracałem uwagi podczas jazdy i moje poczucie kierunku jest mniej
niż doskonałe. Używam GPS-u w swoim samochodzie, by się poruszać. Zaczynam
jutro nową pracę i wyskoczyłem coś zjeść. Fast food już mi się znudził. Słyszałem o
tym miejscu i postanowiłem wpaść. A potem spotkałem ciebie i reszta jest już
historią. Peter’owi tak łatwo przychodzi mówienie o sobie. Pochyla się z powrotem w
fotelu i patrzy w okno. Wskazuje wschód i mówi, – Myślę, że mieszkam w tamtej
okolicy.
19
Nie mogę przestać się śmiać. – Tam jest wysypisko. Nie ma nic innego.
Ciemne brwi Petera łączą się, gdy patrzy przez okno, a następnie z powrotem
na mnie. – Jesteś pewna? Myślałem, że mieszkanie wyglądało raczej ładnie, gdy
wyszedłem. Pochyla się do przodu i wygląda przez okno. Jest ciemno. Niebo jest
atramentowe z normalnymi rozpryskami białych gwiazd. Jedyna dekoracja na bokach
szosy to drzewa jadłoszynu, które wystają z ziemi jak kościste palce i krucha,
wysuszona trawa.
Odjeżdżając, pytam, – Jaka jest nazwa twojego kompleksu apartamentów?
Staram się jechać powoli, więc nie opuszczę wjazdu na wiadukt, jeśli trzeba będzie
wjechać na autostradę.
– Ridgewood lub coś w tym rodzaju. To jest po drugiej stronie ulicy college'u.
Peter patrzy na mnie. Mogę wyczuć jego oczy na boku swojej twarzy. Zanim mogę
się powstrzymać wciągam dolną wargę do ust i skubię ją. Gorąco
jego spojrzenia niepokoi mnie. Kiedy mówi, jego głos jest tak głęboki, że wysyła fale
przeze mnie. – Rób tak dalej, a cię pocałuję.
– Prowadzę, - mówię i spoglądam na niego, uwalniając moją wargę.
– Nie powiedziałam, że byłoby to mądre. Powiedziałem tylko, że będę musiał
to zrobić. Twoje usta są niesamowite, a kiedy tak robisz, to również chcę je skubać.
Gorąco rozprzestrzenia się na moje policzki, wraz z obłąkanym uśmiechem. Peter
uśmiecha się do mnie. – Jak słodko. Rumienisz się.
– Zamknij się, - śmieję się, czekając by moje wiśniowo-czerwone policzki
poszły precz.
– Nie, to jest słodkie. Lubię to.
Przestaje mówić, gdy wjeżdżamy na jego duży parking. Peter mieszka około
pięciu minut od restauracji. To była prawdopodobnie pierwsza rzecz, jaką zobaczył,
gdy przyjechał do miasta.
– Który? Pytam, próbując zdecydować, w którą stronę obrócić. Kompleks jest
ogromny. Niektórzy z moich przyjaciół mieszkają tutaj, ponieważ posiada boisko do
20
siatkówki, budynek klubowy i basen. Ja i Millie mieszkamy w akademiku i możemy
tylko pomarzyć o mieszkaniu takie jak te.
– Tą drogą. Wskazuje i kieruję się na tyły kompleksu. Peter zaciska wargi w
cienką linię, a potem patrzy na mnie. – Chcesz wejść do środka na filiżankę kawy?
Patrzę na niego przez chwilę. Cholera, on jest taki piękny. Chcę poznać go
lepiej, ale nie mogę przewidzieć o co naprawdę prosi i jest już późno. Nie jestem
przygodą łóżkową na jedną noc i mam wystarczająco dużo problemów, jeśli chodzi o
facetów. Poza tym, chcę by ktoś był mój, kiedy idziemy na całość. Brzmię jak
licealista. Może uda nam się stworzyć coś poważnego? Dziewczyno, nie bądź
śmieszna. Mój umysł szaleje.
Bzikując w środku, spoglądam na niego. – Czy to kod do seksu, czy naprawdę
wypijemy kawę?
Peter śmieje się i udaje wstrząs, kładąc rękę na piersi. – Mój Boże! Czy to
dlatego te wszystkie kobiety w Starbucks próbują wypić ze mną kawę?
Klepię go w ramię i potrząsam głową. Uśmiech na mojej twarzy nie zniknął
odkąd wsieliśmy do samochodu. Wjeżdżam na miejsce parkingowe i oboje
wychodzimy. Idę za nim na drugie piętro, bo nie mogę pozwolić mu myśleć, że nie
chcę jego kawy, nie po tym całym komentarzu o Starbucks. Gadamy o niczym, a on
ciągle mi dokucza. Rewanżuję mu się tym samy. Czuje się tak naturalne. To nie jest
fałszywe, a ja się nie boję. Mam już dosyć bycia samą cały czas. Jedno wydarzenie
umieściło moje życie na innym kursie. Chcę wrócić na poprzedni. Chcę wydostać się
z tego lotu w dół. Jestem uszkodzonym towarem i zdaję sobie z tego sprawę.
Peter sięga do kieszeni i wyciąga klucze. Obserwuję go, gdy to robi. Jego
ramiona są silne oraz muskularne i łączą się z twardą klatą, i zgrabną talią. Myślę o
przeciąganiu palcami po jego brzuchu i czuję już, jak moje koniuszki palców
odnajdują napięte mięśnie.
Peter spogląda na mnie, gdy otwiera drzwi. Uśmiecha się, tak jakby wiedział
·o czym myślałam i mówi: – Za tobą.
21
Wchodzę do jego mieszkania i wszędzie widzę pudła. Niektóre są
rozpakowane, ale większość z nich ma rozerwane pokrywy, jakby szukano w nich
czegoś, zanim poddano się i zostawiono jak stały. – Witaj w mojej obskurnej
siedzibie.
– Nie jest obskurnie. Jest o wiele ładniej niż na wysypisku. Musisz się tylko
rozpakować. Rozglądam się i widzę kanapę opartą o ścianę. Peter idzie do małej
kuchni niedaleko salonu i włącza ekspres do kawy.
– Jesteś głodna? - Woła do mnie. – Dostałaś coś do jedzenia? Wyglądałaś na
wkurzoną, gdy wyszłaś. Zgaduję, że nie miałaś szansy, aby coś zjeść. Peter staje w
drzwiach. Odwracam się do niego. Zauważył dużo więcej niż myślałam.
– Jest w porządku. Kawy mi wystarczy.
– Ach, kawa, mówi i mruga do mnie.
– Nie w ten sposób! O mój Borze, jesteś taki... śmieję się i przechodzę między
pudłami do kanapy.
Wystawia głowę z kuchni i trzymując się ściany i pyta, – Więc co? Tak uroczy?
Tak męski? Tak seksowny? Tak…?
– Tak irytujący! - Oczywiście nie myślę tak. Ile razy przestaję się uśmiechać,
on zapala mnie z powrotem jak choinkę.
– Ach. Miałem nadzieję, że powiesz: tak seksowny – całkowicie sexy.
Mógłbym z tum żyć. - Mrugnął i zniknął z powrotem w kuchni. Zanim mogę
odpowiedzieć, kontynuuje. – Cóż, mam trochę wędliny. Przyniosę ci kanapkę. Tylko
daj mi chwilę. - Słyszę jak się porusza i decyduję się nie protestować. Jestem głodna.
Nie zjadłam niczego tylko wypiłam wino, a wino jako obiad zazwyczaj nie jest dobrym
pomysłem.
Umościłam się wygodnie, zrzuciłam buty na obcasach, wciągnęłam stopy pod
siebie i zwinęłam się na oparciu kanapy. Pachnie nim. Oparłam twarz o miękki zamsz
i wdycham zapach. Jest piżmowy i męski. Boże, pachnie tak dobrze. Gdyby kanapy
22
były seksowne, ta byłaby modelem na okładkę. Wciskając nos w oparcie, zaciągam
się głęboko.
Peter wybiera ten moment, aby z talerzem w ręku wejść do pokoju. Zatrzymuje
się i wpatruje we mnie. Wyraz jego twarzy można nazwać - rozbawiony szok.
– Obwąchujesz moją kanapę?
– Nie! - Siadam szybko, zbyt szybko. Wpadam w panikę. Peter wpatruje się
we mnie jak w dziwadło. Prawdopodobnie nim jestem, mam na myśli, że wąchałam
kanapę faceta. Potrzebuję leczenia. Cokolwiek. Sięgam do swojego mózgu i
wyciągam jedyną rzecz, która tam jest.
Używając mojego najlepszego sypialnianego głosu, puszczam oko do niego
i pytam; – Mogę cię rozproszyć jakąś kawą?
Twarz Petera płonie i śmieje się. Robi kilka kroków do przodu i podaje mi
talerz. Z wdzięcznością go przyjmuję. Przez krótką chwilę zastanawiam się nad
złapaniem kanapki i ukryciem się za chlebem. Sposób, w jaki Peter patrzy na mnie,
nie pomaga rumieńcom na mojej twarzy. Zostałam złapana na obwąchiwaniu jego
kanapy. Boże, chyba nie ma niczego gorszego. Pewnie myśli, że uciekłam że
szpitala psychiatrycznego.
Jesteśmy cicho zbyt długo, co mnie denerwuje. Między kęsami pytam go o
niektóre rzeczy. – Więc, nie brzmisz jak prostak, ale nie mogę powiedzieć skąd
jesteś.
– Connecticut. Jankes, tak samo jak ty, mała panno Jersey.
– Przeniosłeś się tu dla pracy?
Peter kiwa głową. – Taa. Nadszedł czas na zmiany. - Kiedy to mówi patrzy w
dal, a następnie jego oczy opadają na podłogę. Jest tam coś więcej, coś ciężkiego,
ale nie naciskam go. – Znalazłem to miejsce na mapie i pomyślałem, Teksas będzie
inny, więc przyjechałem i udało mi się wkurzyć całą moją rodzinę. Ale to był bonus. –
Pochylił do mnie głowę, zanim usiadł na kanapę.
23
– Tak, moja rodzina również była wściekła, gdy się tu przeniosłam. Próbowali
wykorzystać stare włoskie poczucie winy w związku z opuszczeniem własnej
rodziny… Tak jakby nie mogli funkcjonować beze mnie? Gryzę kanapkę i potrząsam
głową. – Moja rodzina jest tak zżyta, że nikt z nas nie może oddychać bez kogoś
innego wiedzącego o tym. Cieszyłam się, wydostając się stamtąd. Potrzebowałam
miejsca. Kończę kanapkę i szukam miejsca, by odstawić talerz.
– Wiem, co masz na myśli. Peter uśmiecha się do mnie i zabiera talerz z mojej
ręki. – Szczerze mówiąc, jesteś pierwszą osobą, z którą rozmawiam i nie muszę
niczego nie udawać. Każdy inny wydaje się, jakby uciekł z planu filmowego.
– Wiem, prawda? Powiedziałam to Millie, gdy się tu przeniosłam. Właściwie,
powiedziałam to grupie osób. Millie była jedyną, która śmiała się z tego, co zrobiło z
niej wysokiej jakości materiał na przyjaciela. Reszta ludzi skrzywiła się na mnie.
– Millie jest dziewczyną, która przyszła po ciebie do mojego stolika? - Peter
zapytał, zanim wyszedł do kuchni by przynieść kawę.
Kiwam głową. Kiedy wraca z kuchni, pytam go. – Hej, co planowałeś zrobić,
gdybym zorientowała się, że nie jesteś moją randką w ciemno?
Peter przynosi mi kawę i siada ponownie obok mnie. – Nie wiedziałem, że
jesteś na randce w ciemno. Rozgryzłem to w tym samym momencie co ty, może
sekundę szybciej. Wyraz twojej twarzy był tak uroczy. Cieszę się, że zatrzymałaś się
i zagadałaś do, gdy wyszłaś na zewnątrz. - Peter patrzy na mnie znad swojego
kubka, kiedy sączy swoją kawę. Te niebieskie oczy są odurzające. Nie mogę
przestać na niego patrzeć. Nic nie mówimy do czasu, aż stawiam filiżankę na pudle
obok.
Czuję jakieś przyciąganie do niego. Jest coś, coś w nim, co trzyma mnie i
łączy z nim bardziej, niż łączyło z innymi facetami i z jakiegoś powodu nie boję się.
Nie wiem dokładnie co to jest.
Uśmiech rozświetla całą jego twarz, kiedy spogląda na mnie. Jednak jest jakiś
cień w jego oczach, jakby jego życie było twardsze, niż można sądzić na pierwszy
rzut oka. Wyczuwam to w nim. Jest jak wezwanie, by go polubić. Może dlatego, że
24
moje życie też nie było łatwe. Gdybym znalazła drugą osobę, która ma tak kruchego,
poturbowanego ducha jak ja. Rzecz w tym, że nie ma ich wielu. Nie wiem czy inni
poddają się i umierają, gdy coś pójdzie nie tak, albo twardnieją tak bardzo, że już tak
naprawdę nie żyją. Odmawiam zgięcia, odmawiam zamienienia się w kamień. Ból w
moim życiu nie zniszczy mnie. Nie pozwolę na to. Widzę takie samo przekonanie w
jego oczach i słyszeć to w jego głosie. Jest coś, co zostawił, ktoś, kto go okaleczył.
Żartobliwe uwagi, ten pewny siebie uśmiech i te olśniewające oczy starają się ukryć
to przede mną, ale wiem, że to tam jest. Jest uszkodzony tak jak ja. To ciągnie mnie
do niego w sposób, który jest zbyt potężny, by to ignorować.
Peter sięga obok mnie i umieszcza swój pusty kubek na tym samym pudle.
Jego ramię ociera się o mnie gdy to robi. Wdycham go. Boże, pachnie smakowicie.
Ten pociąg między nami staje się jeszcze silniejszy. Kiedy się prostuje, siedzimy
bardzo blisko siebie. Szafirowe oczy Petera łączą się z moimi i mój żołądek spada.
To jest to. Czuję to. Mogę spać z tym facetem i wymazać… tamtego. Jestem już tak
daleko. Jeszcze tylko parę kroków, jeszcze parę minut. Mogę to zrobić. Mogę.
Ponadto facet sprawia, że mam wrażenie, iż faktycznie mogę z nim być. Chcę
go dotknąć, co jest bardzo dziwne. Nie czułam się tak przez bardzo długi czas. To
tak, jakby przywrócił mi życie. I wszystko co mogę teraz zrobić, to siedzieć tutaj i nie
włożyć moich palców w jego włosy. Chcę czuć go naprzeciwko mnie. Chcę
zakosztować jego ust. Ten jeden pocałunek, którym mnie obdarzył, dokucza mi całą
noc. Oddech Petera przecina mój policzek, gdy wypuszcza powietrze. Jest ciepły i
doskonały. Moje serce bije szybciej, kiedy zbliża się do mnie. Jego oczy studiują
moją twarz, zauważając każdy szczegół. Nerwy przekręcają mój żołądek w
zawrotnym oczekiwaniu.
Peter podnosi swoją dłoń i głaszcze palcami bok mojej twarzy, łagodnie pieści
mój policzek. Moje oczy zamykają się w odpowiedzi i pochylam się do jego dłoni.
Każda część mnie budzi się do życia. Mój głos grzęźnie mi w gardle. Nie mogę
mówić. Czuję, jak napięcie buduje się między nami i mam zamiar się roztopić. Chcę
się roztopić. Chcę przez chwilę przestać myśleć, chcę ruszyć ze swoim życiem i
zatracić się w jego pocałunku. To takie dziwne dla mnie, ale się nie odsuwam.
Zmuszam się, aby zrobić krok do przodu.
25
Gorąco strzela przez moje ciało i czuję jak pomalutku pochylam się do niego,
chcąc poczuć smak jego pocałunku, chcąc poczuć go naprzeciwko mnie. Palce
Petera zgarniają włosy z dala od mojej twarzy, schyla głowę i przykrywa moje wargi
swoimi. Wsysam poszarpany oddech, niezdolna ukryć, jak duży ma on na mnie
wpływ. Dolna warga Petera ociera się o moją. Całuje mnie delikatnie, początkowo
niepewnie. Każdy pocałunek jest powolny i niepewny, sprawdzający, czy chcę
więcej. Peter całuje mnie, lekko gryząc dolną wargę zębami i odpowiadam mu.
Opieram się o niego i naciskam ustami o jego wargi. Czuję, jak jego język pociera
moje usta, prosząc o ich otwarcie. Omiata je lekko raz, dwa razy i otwieram usta.
Przesuwając język wzdłuż krągłości moich warg, Peter całuje mnie głębiej. Jęczę,
pochylam się do niego, nie chcąc by to się skończyło. Każda część mojego ciała jest
rozpalona. Każdy kawałek mnie jest hiper-wrażliwy na jego dotyk. Gdy jego ręce
dotykają mojej skóry, czuję się lżejsza, jakbym się unosiła.
Przylegam do Petera, a moje palce kreślą szlak na jego plecach i czuję
krzywizny jego silnego ciała. Ręce Petera reagują i wślizgują się pod rąbek mojej
koszuli. Kiedy mnie dotyka, czuję się tak dobrze. Moje tętno przyśpiesza. Nie mogę
nic na to poradzić. Nie mogę ukryć swoich szybkich oddechów lub tego, co on mi
robi. Dotknięcie Petera stawia mnie w ogniu. Ciągnę go w dół na mnie i kładziemy się
na kanapie. Jego wargi nie zatrzymują się.
Nigdy nie odpowiedziałam wcześniej w ten sposób. Miałem gorące pocałunki
wcześniej, ale to nie to samo. To jest połączenie, które sięga głębiej. Jego pocałunek
trafia we mnie jak strzała i zarzuca kotwicę, która obciąża moją duszę. Peter Granz
jest inny. Wszystko od jego dotyku po jego głos, przyciąga mnie do niego.
Moje palce pracują nad guzikami jego koszuli. Kiedy odsuwam tkaninę, spada
ona na podłogę, odsłaniając wyrzeźbioną klatkę piersiową i mięśnie brzucha twarde
jak kamienie. Sapię i przesuwam palcami po konturach jego ciała. Peter patrzy na
mnie, gdy przesuwam ręką po jego piersi i podążam tropem moich palców w dół do
jego brzucha. Gdy trafiam na jego pasek, moja dłoń zatrzymuje się i spoglądam w
jego oczy.
– Jesteś piękna. – Mówi i ciężko oddycha. Opuszcza głowę i wyciska wolny
pocałunek do mojej szyi. Zamykam oczy i cieszę się odczuciami strzelającymi przez
1 H. M. Ward Damaged Tłumaczenie: Nikita24 Beta: Isa Korekta całości: Martaliaa
2 Spis treści Rozdział 1…………….…….. 3 Rozdział 14…………….…….. 101 Rozdział 2…………….…….. 9 Rozdział 15…………….…….. 105 Rozdział 3…………….…….. 18 Rozdział 16…………….…….. 109 Rozdział 4………….……….. 30 Rozdział 17…………….…….. 122 Rozdział 5………….……….. 40 Rozdział 18…………….…….. 135 Rozdział 6………….……….. 47 Rozdział 19…………….…….. 140 Rozdział 7………….……….. 52 Rozdział 20……………….….. 148 Rozdział 8………….……….. 56 Rozdział 21…………….…….. 152 Rozdział 9………….……….. 64 Rozdział 22…………….…….. 159 Rozdział 10……………..….. 68 Rozdział 23………….……….. 167 Rozdział 11…………….…... 74 Rozdział 24…………….…….. 176 Rozdział 12………….….….. 79 Rozdział 25………….……….. 180 Rozdział 13…………………. 95 Rozdział 26………….……….. 186
3 ROZDZIAŁ 1 Niepokój mknie przez moje żyły, wypełniając całe moje ciało desperackim pomysłem by stąd zwiać. Ciężko pracuję, aby utrzymać moje nerwy na wodzy, kiedy zmierzam do restauracji Swank. Millie, moja najlepsza przyjaciółka opowiedziała mi ckliwą historię dzisiejszego ranka, a potem wyszłyśmy z naszego pokoju w akademiku. Najwyraźniej spotkała jakiegoś nowego, gorącego faceta, który chce wyjść na podwójną randkę dziś wieczorem. Moją pierwszą reakcją było – Do diabła, nie. Ostatnim razem, gdy próbowała mnie swatać, skończyłam na randce z podenerwowanym kleptomanem. Powiedzmy, że rzeczy nie poszły dobrze. Złapał do ręki wszystko, z wyjątkiem rachunku. Było to przerażające doświadczenie. Nie zrozumiałam jakiejś ustnej wskazówki i moja randka skończyła z twarzą pełną gazu pieprzowego. Ok, może to była moja wina. Może jestem nerwowa i zbyt nieufna. Rzecz jednak w tym, że jak tylko coś złego mi się przydarzy, to nie ma żadnego sposobu, aby to cofnąć. Nie ma przycisku ‘kasowania’ na życie. Nie mogę po prostu kliknąć klawisz ‘usuń’ i zacząć wszystko od początku. Bez względu na to, z iloma facetami się umawiam, mój mózg nadal tkwi w tej nocy dawno temu. Przez większość dni moja przeszłość ciągle śledzi mnie jak tysiąc funtowy niedźwiedź na kawałku różowego sznurka, zbliżając się wystarczająco blisko, by rzucić cień na wszystko czego dotykam. Ale raz na jakiś czas, ta bestia staje dęba i daje mi solidne lanie. Ciska mnie z powrotem do tej okropnej nocy i wszystko co mogę zrobić, to nie krzyczeć. Randki prowokują moją przeszłość. To prawie tak, jakbym słyszała stukot pazurów niedźwiedzia na chodniku za mną. Moje serce bije zbyt szybko. Moje dłonie są wilgotne od potu. Chcę zwalczyć to. Muszę. To było zbyt dawno temu. Moja przeszłość rządzi mną. Czuję, że sama dla siebie jestem jednym z różowych sznurków wokół mojej szyi. Jeden błąd rzucił mnie na kolana. Dlatego przyszłam dziś wieczorem. Dlatego próbuję. Jeśli nie posuwam się do przodu, w takim razie cofam
4 się, a mam dosyć przeżywania ponownie przeszłości. Jestem zmęczona bagażem o wielkości niedźwiedzia. Chcę ruszyć ze swoim życiem. Chcę przezwyciężyć strach, który dusi mnie ilekroć rozmawiam z facetem. Zdecydowałam się być inna. Stanęłam przed restauracją i starałam się zapanować nad nerwami i sztucznym uśmiechem. Zawsze mam uśmiech zagrzebany gdzieś głęboko wewnątrz mnie. Odkopałam go i umieściłam na mojej twarzy. Czuję się jak plastik, sztywny z niewłaściwego użytkowania. Nienawidzę bycia sztuczną. Nienawidzę tego. Mój puls wali mocniej. Sięgam do klamki i w końcu patrzę na drzwi. Są one wykonane z kutej miedzi, z dużymi, kutymi, żelaznymi uchwytami. Metal jest zimny w mojej dłoni. Szarpię masywne drzwi i wchodzę do środka. Drewniane rzeźbione stanowisko gospodarza znajduje się naprzeciwko mnie, z promienną blondynką za nim. Kobieta uśmiecha się do mnie. Jest kilku ludzi czekających na wyściełanych ławkach, ale to nie oni mnie teraz interesują. Robię krok w przód i mówię: -– Mam się tutaj z kimś spotkać. Czy mogę sprawdzić, czy już są? Blondynka kiwa głową, więc przechodzę obok niej. Oświetlenie jest przygaszone. Ściany gipsowe są pomalowane w intensywnych, ciepłych kolorach. Ciemne zasłony zwisają zamiast drzwi z ogromnych futryn, a masywny kominek znajduje się pośrodku pomieszczenia. Cały jest z kamienia i sięga wysoko, aż do miedzianego sufitu. Nigdy wcześniej nie byłam tutaj. Millie powiedziała, że pojawi się przede mną, ale to przyjaciel tego Brenta, Dustin - moja randka - był tu pierwszy. Szukam samotnego faceta siedzącego przy stole dla czterech osób, mniej więcej w moim wieku. Przemierzam pokój wolnym krokiem i nikt mi nie pasuje. Zatrzymuję się na chwilę, zastanawiają się czy zostałam wystawiona, kiedy czuję, jak moje włoski na karku podnoszą się. Ktoś patrzy na mnie. Czuję czyiś wzrok na plecach. Obracam się wolno i skanuję wzrokiem pokój. Para oczu, tak niebieskich jak kamienie, obserwuje mnie.
5 Mój żołądek fika koziołka. O święte piekło, jest gorący. Idę powoli w stronę jego stolika, ledwie oddychając. Jego oczy powoli przesuwają się po moim ciele, chłonie mnie. Sposób w jaki to robi jest tak seksualny, tak cielesny, że mój żołądek skręca się. Motyle wypełniają mnie i pędzą wewnątrz mojego żołądka, rosnąc prędko do wielkości nietoperza z każdym moim krokiem. Im bliżej podchodzę, tym bardziej nerwowa się czuję. Czy to możliwe, że Millie umówiła mnie z kimś tak gorącym? Nie mogę w to uwierzyć. Miękki uśmiech pojawia się na moich ustach. Nie jest już sztuczny. Nasze oczy są połączone i nie mogę oderwać od niego wzroku. Moje obcasy stukają zgodnie z biciem mojego serca i nagle stoję przed nim, przy stoliku. – Hej, - udaje mi się powiedzieć, wciąż patrząc mu w oczy. Są one tak żywe. To tak, jakby ktoś go namalował. Jest doskonały. Jeśli jego głos będzie pasował do jego wyglądu, roztopię się tutaj w kałużę. Dustin jest całkiem przystojny. Kącik jego ust podnosi się i jestem uraczona olśniewającym uśmiechem. -– Hej, tobie. - Och, jego głos. Jest gorętszy niż myślałam. Słychać bogactwo w jego tonie. Dodać jeszcze uśmieszek i dołeczki, i czuję się tak, że moje kolana miękną. Wiem, że nie mogę niczego planować z nim – a może jednak - ale on jest najpyszniejszym dla oka facetem, jakiego widziałam od dłuższego czasu. Sposób w jaki patrzy na mnie, czyni mnie gorącą. Umieszczam moje ręce na krześle naprzeciwko niego i wysuwam je. Jego oczy pozostają na mnie, obserwuje mnie jak siadam naprzeciw niego. Nie wiem co powiedzieć, więc uśmiecham się do niego i uciekam się do stereotypów. – Więc, często tu przychodzisz? – Znasz odpowiedź, - mówi, wciąż patrząc na mnie. To tak, jakby nie mógł uwierzyć, że siedzę przed nim. Jego intensywne spojrzenie sprawia, że mój żołądek skręca się. Ten facet jest za wspaniały. Ciemne kosmyki rozczochranych brązowych włosów doskonale okalają jego twarz. Szalone pragnienie, by pochylić się do przodu i poczuć jak gładkie i jedwabiste są jego włosy między moimi palcami strzela przeze mnie. Tłumię to uczucie. Mężczyzna siedzący przede mną nie jest jednym z tych teksasowych chłopców mocnych w gębie. Ten facet ledwie coś powiedział, a jestem nim zafascynowana.
6 Kelner przychodzi i pyta, czy chcemy już złożyć zamówienie. Proszę o kieliszek wina. Gdy kelner odchodzi, chwila przechodzi w erotyczną ciszę. Moje oczy dryfują do jego szerokiej piersi i tych pełnych, pięknych warg. To mnie martwi. Mam na myśli to, że mężczyzna naprzeciwko mnie ma na mnie wpływ, jest jak magia. Zmieniam się w gorący bałagan, a on ledwie wypowiedział dwa słowa. Przerywam ciszę i patrzę w górę na niego, gdy kładę serwetkę na kolanach. – Wiesz, nie tak się ciebie wyobrażałam. – Naprawdę? - Pyta, teraz uśmiechając się do mnie. Przytakuję nieśmiało, a kelner wraca z kieliszkiem wina. Biorę łyk, gdy mówi; – Więc powiedz mi, o czym myślisz teraz. Wstydliwy uśmiech wypływa na moje wargi. Czuję się dziewczęco, ale wino czyni mnie odważną. Wzruszam ramionami i patrzę na niego spod rzęs. – Myślę, że dzisiejszy wieczór zamierza być dobrą nocą. – To będzie interesujące, delikatnie mówiąc. - Kontroluje się, inaczej niż większość facetów tutaj. Jest pewny siebie. Pochylenie jego ramion mówi mi, że jest pewny swego i grzesznie zarozumiały. Odchyla się do tyłu, patrząc na mnie. Jego olśniewające oczy pozostają na mojej twarzy, a jego brwi drgają co jakiś czas gdy mówię. Jestem tak zdenerwowana, że nie mogę się zamknąć. – Taa. Jestem tutaj pierwszy raz. Nigdy nie bywam w tej części miasta. Wszystko jest tak daleko. Można by jeszcze upchnąć tutaj cztery miasteczka, ale przypuszczam, że to jest to, co czyni Teksas Teksasem. Wiesz, Teksas — rozciągnięta ziemia. Przytakuje. – Teksas musi taki być. Zauważyłem u ciebie lekki akcent - uh, przepraszam, jak brzmi twoje imię? Śmieję się. Lekki akcent jest niedopowiedzeniem. Cała jestem akcentem. – Sidney. Pochyla się do przodu, widzę pytające spojrzenie w jego oczach. – Jesteś z Australii? Nie ma mowy. - Uśmiech na jego twarzy rozprzestrzenia się i wiem, że się
7 drażni. – Myślałem, że jedynie w Jersey mówią w ten sposób. - Mruga i uśmiecha się do mnie. Śmieję się. Zaskoczył mnie. Spodziewałam się, że moja randka będzie fatalna, ale ten facet wygląda na idealnego. W głębi duszy zastanawiam się, gdzie jest Millie i cieszę się, że się spóźnia. Dobrze bawię się, uśmiechając się i flirtując z nim. Napięcie znikało im dłużej tam siedziałam. To niesamowite. On odrywał warstwy mnie i wyciągał na powierzchnię dziewczynę jaką byłam kiedyś. – Nazywam się Sidney. Jestem z Cherry Hill w New Jersey, przemądrzały dupku. -– Miło mi cię poznać, Sidney. Rozjaśniłaś jakkolwiek strasznie ponurą noc. Podnosi swój kieliszek i kiwa głową przed upiciem drinka. Jest to pełen szacunku ruch, który mówi „twoje zdrowie” i sprawia, że chcę się dowiedzieć o nim więcej. Mam na myśli to, że kto tak jeszcze robi? On jest inny, a ja to podziwiam. Spoglądam na niego przez chwilę. Podoba mi się sposób, w jaki na mnie patrzy. Podoba mi się sposób, jak wymawia moje imię. Lubię go. – Cieszę się, że mogłam być pomocna. Chodzi o rycerskość. - Moje palce przysuwają w moją stronę srebrną zastawę, układam ją na odpowiednim miejscu i poprawiam serwetkę na moich kolanach. Śmieje się. – Właśnie to widzę. Głos Millie rozbrzmiewa za mną. -– Sidney? Tu jesteś! Wszyscy siedzą po drugiej stronie restauracji. Dzwoniłam do ciebie. - Millie ma na sobie ckliwą małą sukienkę z zniewieściałą spódnicą. Posyła mi spojrzenie i stoi tam z rękami na biodrach, jakby była zła. Uśmiecham się do mojej randki, a następnie z powrotem do Millie, niczego nie rozumiejąc. Patrzę w górę na nią, zastanawiając się, dlaczego nie siada w kabinie obok mnie. – Wyłączyłam mój telefon, gdy weszłam. Nie mogłam mieć go dzwoniącego, podczas gdy rozmawiałam z tym wspaniałym mężczyznom. Nie, Millie? Usiądź. Jestem pewna, że Brent będzie tu za chwilę. - Spojrzałam za nią, aby zobaczyć, czy przypadkiem już go nie ma.
8 Mille potrząsa głową. Ma uśmiech niedowierzania na twarzy. Pochyla się do mnie. – Brent już tu jest, ty wariatko. Teraz odsuń się i zostaw tego miłego człowieka w spokoju. - Patrzy na niego i z powrotem na mnie. Uśmiech znika z moich ust. Patrzę na Millie i tętno zaczyna mi łomotać, a następnie z powrotem na wspaniałego mężczyznę po drugiej stronie kabiny. Przerażenie ślizga się nade mną jak zimna płachta i sztywnieję. Patrzę na jego ramię. Nie mogę spojrzeć mu w oczy. – Nie jesteś moją randką, prawda? - On potrząsa swoją głową, wciąż uśmiechając się do mnie. Moja twarz płonie czerwienią w tym samym czasie, gdy moje oczy elegancko spieprzają z mojej głowy. Z jakiegoś powodu, on mnie rani. To znaczy, siedziałam tu z nim przez jakiś czas i nie kłopotał się mi powiedzieć, że pomyliłam go z kimś innym? Zbieram siły i piszczę, gdy go besztam. – Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? On wzrusza ramionami, pozornie rozbawiony i pociera kilkudniowy zarost na jego pięknej szczęce. -– Myślałem, że próbujesz mnie poderwać. - Moje usta formują się w O i patrzę na niego przez chwilę niezdolna, aby chociaż mrugnąć. Moje ręce szybko przykrywają moją twarz i skanduję do siebie pod nosem - o mój Boże, o mój Boże. Słyszę jego głos i widzę jego uśmiech, gdy patrzę w górę. – Wykonywałaś dobrą robotę. Byłbym szczęśliwy, kupując ci kolację. To nie polepszyło sprawy. Millie patrzy na mnie jak na wariatkę. Czuję jej rękę wokół mojego nadgarstka, ciągnącą mnie. Wstaję i idę za nią z dala od stołu. Nie mogę przestać się rumienić. Nie mogę pozbyć się głupiego uczucia duszącego mnie. Chcę się wczołgać pod stół i się ukryć. Czuję na mnie oczy gorącego faceta, kiedy oddalam się. Nie patrzę przez ramię. Nie mogę, ale Boże, chcę. On jest tak doskonały. Dlaczego coś takiego zdarza się tylko mi?
9 ROZDZIAŁ 2 Nigdy wcześniej nie byłam w tej restauracji. Gdy weszłam, pomyślałam, że obeszłam dokoła całe piętro i zobaczyłam każdy stolik, ale nie. Ta część kryła się za ścianą, która łączyła się z barem. Nie zdawałam sobie sprawy, że są tu stoliki i najwyraźniej to tutaj Mille i faceci usiedli. Millie coś mówiła, ale byłam tak zawstydzona, że niespecjalnie słuchałam. W końcu zatrzymała się przy kabinie z drugiej strony kominka i przesunęła się jak strzała obok Brenta. Moja randka poklepała miejsce obok siebie. O Boże. On wygląda jak mój były. Moje nerwy są postrzępione, ponieważ tak naprawdę jest. Podobieństwo między dwoma mężczyznami jest tak uderzające, że wzdrygam się. Stare wspomnienia migają mi przed oczami. Są tak świeże, jakby wszystko właśnie się zdarzyło. Nie chcę usiąść. Chcę biec. Moje palce muskają bliznę ukrytą pod naszyjnikiem. Jestem szalona i może trochę przerażona. Przestań! Rugam siebie. Ten facet cię nie skrzywdził. Usiądź. Skanduję „usiądź” w kółko w mojej głowie. Nie mogę pozwolić strachowi rządzić moim życiem. To mnie powstrzymywało wystarczająco długo. Przejdę przez to - dziś wieczorem. Było za wiele razy, kiedy pozwoliłam swojej przeszłości miażdżyć mnie. Udało mi się porozmawiać z gorącym facetem kilka minut temu. Mogę to powtórzyć. Mogę być dziewczyną, jaką byłam wcześniej. Przełknęłam ślinę i usiadłam. Millie oszczędziła mnie i nie wspomniała, że znalazła mnie przy przypadkowym stole, podrywającą gorącego faceta Staram się zapomnieć o tym co się stało i skupić się na mojej prawdziwej randce. Gdy go widzę, strach próbuje pełzać w górę mojego gardła. Po tym jak siadam, Millie przedstawia nas sobie. – Sidney, to są Brent i jego przyjaciel, Dusty. Dusty to zniewieściały kowboj. Ma włosy zaczesane do tyłu i rozdzielone na boki. Nosi wykrochmaloną, białą, zachodnią koszulę. Założę się, że ma fantazyjne kowbojskie buty pod stołem i również o to, że kosztują więcej niż mój samochód.
10 Wzdycham i mówię, – Witam. - Staram się nie myśleć, że dziś wieczorem właśnie trafiłam milion razy gorzej, ale nie mogę nic na to poradzić. Byłam na tej randce wcześniej - przynajmniej myślę, że byłam. Uczucie dławienia powraca. Mój kręgosłup sztywnieje. Siedzenie tak blisko niego sprawia, że znajduję się na krawędzi. Psychicznie. Rugam siebie, aby się uspokoić, ale to nie działa. Nie mogę. Każdy mięsień w moich rękach i nogach jest mocno napięty, gotowy by biec. Nerwowo uśmiecham się do niego jeszcze raz i biorę moją serwetkę ze stolika. Rozkładam ją na kolanach. Mała czarna, którą mam na sobie, ma bombowy dekolt, który obniża się nisko z przodu. Górna część sukienki przylega do moich krzywizn i rozszerza się w talii. Czuję się całkiem dobrze, ale sposób, w jaki jego oczy wędrują po mnie sprawia, że jestem nerwowa. Przesuwam się na siedzeniu i patrzę na Millie. Ona już rozpływa się, trzepocząc rzęsami do Brenta. To niesamowite, że może siedzieć tak blisko mnie i być w swoim własnym małym świecie. Brent również jest pochłonięty nią. – Więc, - mówi Dusty - jego oczy otwarcie dryfują do moich piersi, zanim niechętnie powracają do mojej twarzy – jakbym była wystarczająco dobra, - dobrze, że nie pada dziś wieczorem. – Dlaczego? On uśmiecha się do mnie i mówi, – Ponieważ cukier topi się w deszczu. – Dasty wygłasza z swoim wiejskim akcentem i uśmiecha się do mnie z wilczym uśmiechem. Moje brwi unoszą się. Czuję, jak posuwają się w górę mojej twarzy, aż znikają pod grzywką. Uśmiecham się i śmieję nerwowo, nie jestem zdolna nic powiedzieć, za co Millie zabije mnie później. Nagłe wrzeszcząc, strzela przez moje ciało pragnienie by uciec stąd. Może kuchnia zapali się i będę mogła wyjść. Pełna nadziei rzucam okiem w tamtym kierunku. Millie i Brent rozmawiają. Oboje pochyleni do siebie, jakby nie mogli nacieszyć się sobą. Millie chichocze na coś, co Brent mówi, a następnie patrzy na mnie. Uśmiecham się do niej na chwilę, zanim jej uwaga powraca do Brenta.
11 Przyciskam plecy do siedzenia, chcąc być gdzieś indziej. Ale jestem tutaj. Jestem tu dla Millie. Jestem tu dla mnie. Robiąc głęboki wdech, próbuję opanować moje nerwy, zanim one wezmą górę nade mną. Czuję oczy Dusty na boku mojej twarzy. One wędrują zbyt nisko i wiem, że patrzy na moje piersi, ponownie. Kręcę się na swoim miejscu, przesuwając z dala od niego i bliżej do krawędzi kabiny. Dasty odchyla się na siedzeniu i pyta, – Więc, jaki jest twój kierunek? Nerwy spadają na mój żołądek jak pijane nietoperze. Dałabym wszystko, by wymienić je natychmiast na motyle. Jestem tak zdenerwowana. Czuję się chora, ale odmawiam wyjścia. Muszę to zrobić. Muszę mieć normalną randkę, przejść przez normalną noc. Jeśli będę mogła to zrobić, mogę zabrać się za swoje życie. Po prostu zjeść obiad, pocałować faceta, uprawiać seks i wrócić do domu. To, co robią moi przyjaciele. Mogę to zrobić. Mogę. Niedźwiedź podnosi głowę i posyła mi spojrzenie. Pieprzony niedźwiedź. Zwlekam zbyt długo z odpowiedzią. Dasty lekko dotyka tyłu mojej ręki. Śledzi ją swoim palcem robiąc kółka i mówi, – W porządku, jeśli jesteś niezdecydowana. Zaczniemy od podstawowych pytań. Nie wyszarpuję ręki. Moje serce wali mocniej. Moje żebra zaraz pękną. Znajduję mój fałszywy uśmiech i chichoczę nerwowo. – Nie jestem niezdecydowana. Mój kierunek to Angielski. Jaki jest twój kierunek? – Biznes. - Dasty próbuje patrzyć mi w oczy, ale kiedy spoglądam na niego, mój żołądek zamienia się w lód. Boże, jestem wrakiem. Łatwiej było rozmawiać z tym drugim facetem. Zmuszam się do podniesienia wzroku i uśmiecham się do niego jeszcze raz, chociaż wolałabym walić głową o skały. – Więc, chcesz założyć biznes? – Coś w tym stylu. Może otworzę sklep albo poprowadzę jeden ze sklepów mojego taty. Naprawdę jeszcze nie wiem. Po tym jak skończę studia, muszę jeszcze
12 obronić pracę dyplomową, więc długa droga przede mną. - Podnosi ramię i wsuwa je za mnie. Nie mogę oddychać. Czuję się, jakby uderzył mnie w plecy kantówką. Gdy jego ramię opada na mnie, jest jeszcze gorzej. Cholera. Dlaczego nie mogę tu siedzieć? Dlaczego każdy dotyk musi robić mnie tak szaloną? Radzę sobie coraz lepiej, przysięgam na Boga. To dlaczego wciąż zachowujesz się w ten sposób? Ten mały głos w mojej głowie jest całkowitą suką. Ona jest w zmowie z niedźwiedziem. Brent kiwa głową i kontynuuje rozmowę z Millie o klasie, z którą wcześniej mieli lekcje. Millie śmieje się. Dasty pociera palcami krawędź mojego ramienia, dotykając mojej nagiej skóry. Sukienka nie ma rękawów. Nagle, jestem gdzieś indziej, zagubiona we wspomnieniach. Czuję ręce swojego byłego na mnie. Przeszłość i teraźniejszość zderzają się. Sztywnieję jeszcze bardziej. – Rozluźnij się. Nie ugryzę. Brent może ręczyć za mnie. Nie jestem całkowitym dupkiem. Mój dupkometr ma wskaźnik w pobliżu dwójki. Nic niepokojącego, Sidney. Brent uśmiecha się znacząco do mnie. Jego oczy ślizgają się ponad ramieniem jego przyjaciela dookoła moich ramion. – Zaś ja, z drugiej strony- Millie uderza jego pierś i śmieje się, – Jesteś doskonały. Nie zmieniłabym w tobie niczego. - Pochyla się i całuje go. Rumienię się i odwracam wzrok. Błąd. Kiedy to robię, Dasty mnie obserwuje. Nasze oczy spotykają się, ale to nie jest dobre uczucie. To przywołuje wszystko, o czym chcę zapomnieć. Kelner ratuje mnie i Millie przestaje ssać twarz Brenta na wystarczająco długo, aby złożyć zamówienie. Dzielimy wspólnie przystawkę. Dasty mówi więcej o swojej rodzinie i domu. Wrzuca kawałek krewetki do ust. – Co z tobą? Twoja rodzina wsparła twoje przyjście tutaj? - Dusty jakimś cudem zamknął lukę między nami i siedzimy ramię w ramię, biodro do biodra. Nie mam żadnego sposobu, aby przesunąć się z dala od niego. Jedno małe drgnięcie i spadnę na podłogę.
13 Gdy wspomina o mojej rodzinie, czuję jak się jeżę. To dość częste pytanie, więc staram się brzmieć normalnie. – Tak, oczywiście. Czyja rodzina nie chciałaby, by poszło się na studia? I ta szkoła jest świetna. - Jestem rozkojarzona. Kłamię. Moja głupia rodzina nawet nie wie, gdzie jestem. Dasty pochyla się blisko mnie. Bierze lok między swoje palce. Spoglądam na niego i przekręcam, więc lok opada. – Wyglądasz tak gorąco dziś wieczorem. - Moje oczy natychmiast uciekają w bok. Chociaż nie patrzę już na niego, mogę czuć oczy Dusty na swojej skórze. Włosy na moim karku stają. On pochyla się ku mnie i kładzie rękę na moim kolanie, wolno. Bardzo powoli. Nie będę reagować. Mogę to zrobić. Mogę. To jest normalny dotyk. To jest normalne. Chcę być normalna. Chcę tego tak bardzo, ale moje oczy pieką. Moje tętno wali ,tak jakby ktoś gonił mnie z siekierą. Uśmiecham się do niego ponownie, zmuszając się do pozostania na miejscu. Dasty odbiera mój uśmiech w niewłaściwy sposób. Jego ręka wsuwa się pod rąbek mojej sukienki, w połowie mojego uda - skóra do skóry - i ściska. Chwyta mnie i mój świat się zmienia. Jestem tutaj, ale mój umysł jest zagubiony w przeszłości, przeżywając wspomnienia, które chcę zapomnieć. Moje mięśnie reagują bez mojej zgody. Wystrzeliwuję z mojego miejsca, skaczę w górę, uderzając w stół i wstrząsając całą zastawą stołową. To powoduje głośny hałas. Wyciągam ręce, gotowa by wymyślić jakieś usprawiedliwienie, kiedy kręcę się wokół i uderzam w kelnera, który trzyma tacę z jedzeniem – naszym jedzeniem - wysoko nad głową. Gdy uderzam w niego, taca wywraca się na bok. Każda przystawka ześlizguje się w zwolnionym tempie i spada. Słychać ogłuszający trzask, gdy talerze uderzają o podłogę. Przez chwilę stoję tam sparaliżowana. Dasty rzuca mi spojrzenie, – co do diabła. Millie i Brent go naśladują. Czuję ich wzrok i nie mogę zebrać się na wyjaśnienia. Oni nie wiedzą. Moje usta są otwarte, ale ja nie wiem, co powiedzieć. Rzucam się do ucieczki. Zanim noc może być jeszcze gorsza, zanim zrobię z siebie jeszcze większego osła, wychodzę. Idę szybko w stronę wyjścia, gotowa krzyczeć albo płakać, a może jedno i drugie. Co, do cholery, jest ze mną nie tak?
14 Chciałam tego. Jestem tą, która pozwoliła mu to zrobić. Tak jak ostatnim razem. Obrazy przelatują przez mój umysł, ale łzy oślepiają mnie. Popycham masywne drzwi i niemal potykam się o krawężnik. Gdy nocne powietrze uderza w moją twarz, spowalniam. Nikt mnie nie goni. Żadne z nich nie chce, bym wróciła. Oddycham głęboko. Ostatnie pół godziny było jak emocjonalna kolejka górska. Najpierw upokarzam siebie, a następnie zostaję złapana. Kulę się w duchu. Jestem tak głupia. Stojąc pod portykiem grzebię w mojej torebce, szukając kluczyków. Rzucam okiem w górę i moje serce szarpie się. To on, gorący facet. Stoi na parkingu z rękami na biodrach przed czarnym samochodem. Sposób w jaki stoi przyciąga uwagę na jego szerokie ramiona i wąską talię. Chłonę go, zanim zauważam, że maska samochodu jest otwarta. Dlaczego byłam w stanie z nim rozmawiać? Ten facet nie sprawił, że panikowałam, wcale. Czułam się jak stara ja, a nie jak szaleniec, którym się stałam. Tęsknię za tym, kim byłam. Tęsknię za starą mną. Wiem, że jest jeszcze w środku mnie, gdzieś zamknięta. Musiał wyczuć wzrok na sobie, ponieważ obraca się i zauważa mnie. Podnosząc głos, bym mogła go usłyszeć, mówi, – Rozumiem, że żadne z nas nie miało dobrej nocy? Patrzę na niego przez chwilę. Moje serce wciąż wali. Jestem w niebezpieczeństwie. Zanim mogę zastanawiać się, kiwam głową i podchodzę do niego. Zatrzymując się obok gorącego faceta, mówię, – To była całkowita katastrofa. - Trochę napięcia opuszcza moje ramiona. Ten facet – kimkolwiek jest – sprawia, że czuję się przy nim jak przy starym znajomym. Nie rozumiem tego. Czuję się tak, jakbym znała go od lat, chociaż nie wiem jak się nazywa. To jest dziwne. Wzdycham i patrzę na jego silnik. – Kłopoty z samochodem? Przeczesując palcami włosy, mówi, – Wydaje się, że tak. Nie chce się uruchomić i to nie z powodu braku paliwa.
15 Składam ramiona na piersi, obserwuję go, gdy patrzy na samochód i mogę powiedzieć, że nie wie na co patrzy. Ani ja, naprawdę, ale może wiem więcej od niego. Podchodzę do drzwi od strony kierowcy, otwieram je i siadam w fotelu. Obserwuje mnie, gdy próbuję uruchomić silnik. Nie chce się uruchomić. Patrzę na małe wskaźniki i zauważam akumulator. Staje obok mnie. – Więc, jesteś mechanikiem? Potrząsam głową, – Po prostu udaję, że co nieco się znam. To sprawia, że wieczór jest bardziej interesujący. - Uśmiecham się do niego, nie wiem, co się ze mną dzieje. Nigdy nie rozmawiam z przypadkowymi facetami, ale to nie jest tak, że on jest przypadkowy, prawda? Twarz gorącego faceta wygładza się i zdaję sobie sprawę, że on mi nie wierzy. Śmieję się, – Ja tylko żartowałam. Wiem trochę o samochodach. Wiem na przykład, że ten nigdzie dziś wieczorem nie pojedzie. – A dlaczego? – Wygląda na to, że akumulator padł. Albo to, albo masz chomika w rurze wydechowej. - Moja twarz tężeje. Zastanawiam się, czy zrobił coś głupiego. Faceci z uczelni robią wiele głupich rzeczy, aby porozmawiać z dziewczyną. Wysiadam z samochodu i trzaskam drzwiami. Potem, przechylam głowę i krzyżuję ramiona na piersi. – Powiedz mi, że to nie jest przyczyną twojego zepsutego zamochodu. Śmieje się i przyciska dłoń do piersi, zszokowany tym, że powiedziałam coś takiego. – Nie, nie zrobiłem czegoś takiego! Popraw mnie, jeśli się mylę, ale to ty przyszłaś do mnie pierwsza. Nie przekradłem się tutaj wcześnie i nie uszkodziłem mojego samochodu, by móc zaczepić dziewczynę, którą nie wiedziałem, że znowu spotkam, że znowu przyjdzie do mnie. Sposób, w jaki się uśmiecha jest zaraźliwy. Przesuwa rękoma przez swoje ciemne włosy, tak jakby chciał móc powiedzieć więcej. Wykrzywia kąciki ust i rzuca mi spojrzenie, które sprawia, że mrowienie pełznie przez moją skórę. Podchodzę do niego, uśmiechając się zbyt szeroko. – Nie przyszłam do ciebie!
16 – Przyszłaś. Właściwie, wróćmy tam. - Wskazuje w kierunku restauracji. Jego twarz jest poważna. – Usiadłaś przy moim stoliku i sprawiłaś, że zrobiło mi się nagle bardzo niewygodnie. Nie miałem wcześniej tak pięknej kobiety jawnie uderzającej do mnie. To było dość kłopotliwe. Mój uśmiech sprawia, że trudno utrzymać mi moje usta otwarte w szoku. – Wcale nie! - Wiem, że mnie drażni, ale nie mogę przestać. Nie chcę, żeby to się skończyło i zdaję sobie sprawę, że rzeczywiście się śmieję. Jego ręce są złożone na piersi. Stuka palcem w swoje usta, jakby sobie coś przypominał. – Zrobiłaś. Złożyłaś zamówienie na wino i po prostu założyłaś, że pójdę na całość. Naprawdę, Sidney, będziesz musiała nauczyć się trochę lepszej się kontrolować w przyszłości. - Patrzy na mnie kątem oka, gdy ciągle patrzy na swój samochód. Wiem, że mnie podpuszcza, ale nie mogę go zignorować. Nie mogę odejść i nie chcę. Uśmiecha się do mnie tymi nikczemnymi wargami. To sprawia, że chcę go pocałować, mocno. Zmieniam taktykę. Chcę potrząsnąć nim tak bardzo, że starci równowagę. Podchodzę bliżej i patrzę na niego spod rzęs. – Dobrze, złapałeś mnie. Lubię cię. Pragnę cię. Nie mogę trzymać rąk z dala od ciebie. Ale powiedz mi, przystojny mężczyzno, co mnie obchodzi kontrolowanie siebie, kiedy mogę powiedzieć, że chcesz mnie tak samo mocno. - Wolno robię krok jeszcze bliżej niego. Nasze ciała znajdują się o oddech od siebie, patrzę mu w oczy. Uśmiechając się, udaje mu się powiedzieć, – Nie powinnaś. - Obserwuje mnie, czekając na to, co zrobię. Czuję, że moje serce wali. Jego oczy dryfują na moje usta i z powrotem do moich oczu. Każdy centymetr mojego ciała pulsuje życiem. Chcę czuć jego ręce na sobie. Chcę jego ust na moich wargach. Z wyrazu jego oczu wiem, że on też tego chce. Pochylam się bliżej, drażnię go. Czuję jego oddech na swoich wargach. Jego zapach wypełnia moją głowę i oddycham nim. – Zawsze jesteś taki nieodparty? – Zawsze jesteś tak nieśmiała? Czy tylko flirtujesz, zbliżając usta zbyt blisko mężczyzny, który rozpaczliwie chce cię pocałować?
17 Gdy to mówił, moje ręce powędrowały do jego włosów. Dotykałam go delikatnie i słyszałam jak zaczerpnął szybko oddechu. To wysłało dreszcze przeze mnie, czyniąc mnie odważną. Napięcie jest tak silne, że nie mogę tego znieść przez kolejną sekundę. Pochylam się wolno i ocieram moje usta o jego. Piękny mężczyzna stoi tam. Wydaje się zaskoczony. Nie rusza się. Nie oddaje pocałunku. Rozczarowanie zalewa mnie. Spuszczam wzrok, przerywam pocałunek. Nie da się ukryć jak ciężko oddycham, jak bardzo mnie kręci. Odrzucenie boli mnie. – Przepraszam, - oddycham. Mam zamiar odwrócić się, gdy czuję, jak jego palce przechylają moją brodę w górę. Spoglądam mu w oczy i widzę tam coś, czego nie spodziewałam się zobaczyć. On uśmiecha się łagodnie. – Nie. Po prostu lubię być po imieniu z przypadkowymi dziewczynami, z którymi całuję się na eleganckim parkingu. Uśmiecham się. – Nie zdawałam sobie sprawy, że parking może być elegancki. – Jest. I panno Sidney, jeśli byłabyś tak uprzejma i wyjawiła swoje nazwisko? – Kto tak mówi? - śmieje się. – Wierzę, że ja tak. –Sidney Colleli. - Przygryzłam swoją dolną wargę i spojrzałam na niego – Peter Granz. - Jego głos jest głęboki i bogaty. Sposób w jaki wymawia swoje imię sprawia, że moje wnętrze topi się, a sposób w jaki całuje, jest jeszcze lepszy. Delikatnie, Peter ciągnie moje wargi do jego i całuje lekko. To wysyła ładunek elektryczny przez moje ciało i sprawia, że moje palce się zwijają. Opieram się o niego, kochając sposób w jaki go czuję. Każda moja część drży, chcąc więcej. Pocałunek jest tak lekki, tak krótki. Gdy Peter odsuwa się, ledwie mogę oddychać. Lekko chropowatym głosem, mówię. – Miło cię poznać.
18 ROZDZIAŁ 3 Zerkam do tyłu na restaurację, obawiając się, że moja randka wyjdzie przez drzwi w każdej chwili. Chętna do zwiania jak najszybciej, spoglądam na Petera i pytam. – Podwieźć cię do domu? Peter kiwa głową i mówi. – Byłoby świetnie. Uśmiecham się. Dziewczęcy chichot kipi we mnie i połykam go w całości. Zamierzam być sama z zachwycającym facetem w moim samochodzie! Nie czuję mojego mózgu. Opuścił moje ciało podczas pocałunku. Peter idzie za mną przez parking do mojego samochodu. Oboje wsuwamy się do środka i uruchamiam silnik. Kiedy wycofuję się na szosę, pytam, – Którędy? Uśmiecha się do mnie z zakłopotaniem. – Nie wiem. Właśnie pierwszy raz byłem w tej restauracji. Uśmiech na jego twarzy jest oszałamiający. Wygląda tak chłopięco i doskonale. Śmieję się i rzucam okiem na niego. – Nie wiesz, gdzie mieszkasz? – Wiem, gdzie mieszkam. Po prostu nie wiem, gdzie to jest w odniesieniu do tego miejsca. Właśnie przeniosłem się tutaj. – Och, jak długo jesteś w mieście? Peter uśmiecha się zmieszany. – Kilka tygodni, ale miasto jest ogromne. Przyznaję, nie zwracałem uwagi podczas jazdy i moje poczucie kierunku jest mniej niż doskonałe. Używam GPS-u w swoim samochodzie, by się poruszać. Zaczynam jutro nową pracę i wyskoczyłem coś zjeść. Fast food już mi się znudził. Słyszałem o tym miejscu i postanowiłem wpaść. A potem spotkałem ciebie i reszta jest już historią. Peter’owi tak łatwo przychodzi mówienie o sobie. Pochyla się z powrotem w fotelu i patrzy w okno. Wskazuje wschód i mówi, – Myślę, że mieszkam w tamtej okolicy.
19 Nie mogę przestać się śmiać. – Tam jest wysypisko. Nie ma nic innego. Ciemne brwi Petera łączą się, gdy patrzy przez okno, a następnie z powrotem na mnie. – Jesteś pewna? Myślałem, że mieszkanie wyglądało raczej ładnie, gdy wyszedłem. Pochyla się do przodu i wygląda przez okno. Jest ciemno. Niebo jest atramentowe z normalnymi rozpryskami białych gwiazd. Jedyna dekoracja na bokach szosy to drzewa jadłoszynu, które wystają z ziemi jak kościste palce i krucha, wysuszona trawa. Odjeżdżając, pytam, – Jaka jest nazwa twojego kompleksu apartamentów? Staram się jechać powoli, więc nie opuszczę wjazdu na wiadukt, jeśli trzeba będzie wjechać na autostradę. – Ridgewood lub coś w tym rodzaju. To jest po drugiej stronie ulicy college'u. Peter patrzy na mnie. Mogę wyczuć jego oczy na boku swojej twarzy. Zanim mogę się powstrzymać wciągam dolną wargę do ust i skubię ją. Gorąco jego spojrzenia niepokoi mnie. Kiedy mówi, jego głos jest tak głęboki, że wysyła fale przeze mnie. – Rób tak dalej, a cię pocałuję. – Prowadzę, - mówię i spoglądam na niego, uwalniając moją wargę. – Nie powiedziałam, że byłoby to mądre. Powiedziałem tylko, że będę musiał to zrobić. Twoje usta są niesamowite, a kiedy tak robisz, to również chcę je skubać. Gorąco rozprzestrzenia się na moje policzki, wraz z obłąkanym uśmiechem. Peter uśmiecha się do mnie. – Jak słodko. Rumienisz się. – Zamknij się, - śmieję się, czekając by moje wiśniowo-czerwone policzki poszły precz. – Nie, to jest słodkie. Lubię to. Przestaje mówić, gdy wjeżdżamy na jego duży parking. Peter mieszka około pięciu minut od restauracji. To była prawdopodobnie pierwsza rzecz, jaką zobaczył, gdy przyjechał do miasta. – Który? Pytam, próbując zdecydować, w którą stronę obrócić. Kompleks jest ogromny. Niektórzy z moich przyjaciół mieszkają tutaj, ponieważ posiada boisko do
20 siatkówki, budynek klubowy i basen. Ja i Millie mieszkamy w akademiku i możemy tylko pomarzyć o mieszkaniu takie jak te. – Tą drogą. Wskazuje i kieruję się na tyły kompleksu. Peter zaciska wargi w cienką linię, a potem patrzy na mnie. – Chcesz wejść do środka na filiżankę kawy? Patrzę na niego przez chwilę. Cholera, on jest taki piękny. Chcę poznać go lepiej, ale nie mogę przewidzieć o co naprawdę prosi i jest już późno. Nie jestem przygodą łóżkową na jedną noc i mam wystarczająco dużo problemów, jeśli chodzi o facetów. Poza tym, chcę by ktoś był mój, kiedy idziemy na całość. Brzmię jak licealista. Może uda nam się stworzyć coś poważnego? Dziewczyno, nie bądź śmieszna. Mój umysł szaleje. Bzikując w środku, spoglądam na niego. – Czy to kod do seksu, czy naprawdę wypijemy kawę? Peter śmieje się i udaje wstrząs, kładąc rękę na piersi. – Mój Boże! Czy to dlatego te wszystkie kobiety w Starbucks próbują wypić ze mną kawę? Klepię go w ramię i potrząsam głową. Uśmiech na mojej twarzy nie zniknął odkąd wsieliśmy do samochodu. Wjeżdżam na miejsce parkingowe i oboje wychodzimy. Idę za nim na drugie piętro, bo nie mogę pozwolić mu myśleć, że nie chcę jego kawy, nie po tym całym komentarzu o Starbucks. Gadamy o niczym, a on ciągle mi dokucza. Rewanżuję mu się tym samy. Czuje się tak naturalne. To nie jest fałszywe, a ja się nie boję. Mam już dosyć bycia samą cały czas. Jedno wydarzenie umieściło moje życie na innym kursie. Chcę wrócić na poprzedni. Chcę wydostać się z tego lotu w dół. Jestem uszkodzonym towarem i zdaję sobie z tego sprawę. Peter sięga do kieszeni i wyciąga klucze. Obserwuję go, gdy to robi. Jego ramiona są silne oraz muskularne i łączą się z twardą klatą, i zgrabną talią. Myślę o przeciąganiu palcami po jego brzuchu i czuję już, jak moje koniuszki palców odnajdują napięte mięśnie. Peter spogląda na mnie, gdy otwiera drzwi. Uśmiecha się, tak jakby wiedział ·o czym myślałam i mówi: – Za tobą.
21 Wchodzę do jego mieszkania i wszędzie widzę pudła. Niektóre są rozpakowane, ale większość z nich ma rozerwane pokrywy, jakby szukano w nich czegoś, zanim poddano się i zostawiono jak stały. – Witaj w mojej obskurnej siedzibie. – Nie jest obskurnie. Jest o wiele ładniej niż na wysypisku. Musisz się tylko rozpakować. Rozglądam się i widzę kanapę opartą o ścianę. Peter idzie do małej kuchni niedaleko salonu i włącza ekspres do kawy. – Jesteś głodna? - Woła do mnie. – Dostałaś coś do jedzenia? Wyglądałaś na wkurzoną, gdy wyszłaś. Zgaduję, że nie miałaś szansy, aby coś zjeść. Peter staje w drzwiach. Odwracam się do niego. Zauważył dużo więcej niż myślałam. – Jest w porządku. Kawy mi wystarczy. – Ach, kawa, mówi i mruga do mnie. – Nie w ten sposób! O mój Borze, jesteś taki... śmieję się i przechodzę między pudłami do kanapy. Wystawia głowę z kuchni i trzymując się ściany i pyta, – Więc co? Tak uroczy? Tak męski? Tak seksowny? Tak…? – Tak irytujący! - Oczywiście nie myślę tak. Ile razy przestaję się uśmiechać, on zapala mnie z powrotem jak choinkę. – Ach. Miałem nadzieję, że powiesz: tak seksowny – całkowicie sexy. Mógłbym z tum żyć. - Mrugnął i zniknął z powrotem w kuchni. Zanim mogę odpowiedzieć, kontynuuje. – Cóż, mam trochę wędliny. Przyniosę ci kanapkę. Tylko daj mi chwilę. - Słyszę jak się porusza i decyduję się nie protestować. Jestem głodna. Nie zjadłam niczego tylko wypiłam wino, a wino jako obiad zazwyczaj nie jest dobrym pomysłem. Umościłam się wygodnie, zrzuciłam buty na obcasach, wciągnęłam stopy pod siebie i zwinęłam się na oparciu kanapy. Pachnie nim. Oparłam twarz o miękki zamsz i wdycham zapach. Jest piżmowy i męski. Boże, pachnie tak dobrze. Gdyby kanapy
22 były seksowne, ta byłaby modelem na okładkę. Wciskając nos w oparcie, zaciągam się głęboko. Peter wybiera ten moment, aby z talerzem w ręku wejść do pokoju. Zatrzymuje się i wpatruje we mnie. Wyraz jego twarzy można nazwać - rozbawiony szok. – Obwąchujesz moją kanapę? – Nie! - Siadam szybko, zbyt szybko. Wpadam w panikę. Peter wpatruje się we mnie jak w dziwadło. Prawdopodobnie nim jestem, mam na myśli, że wąchałam kanapę faceta. Potrzebuję leczenia. Cokolwiek. Sięgam do swojego mózgu i wyciągam jedyną rzecz, która tam jest. Używając mojego najlepszego sypialnianego głosu, puszczam oko do niego i pytam; – Mogę cię rozproszyć jakąś kawą? Twarz Petera płonie i śmieje się. Robi kilka kroków do przodu i podaje mi talerz. Z wdzięcznością go przyjmuję. Przez krótką chwilę zastanawiam się nad złapaniem kanapki i ukryciem się za chlebem. Sposób, w jaki Peter patrzy na mnie, nie pomaga rumieńcom na mojej twarzy. Zostałam złapana na obwąchiwaniu jego kanapy. Boże, chyba nie ma niczego gorszego. Pewnie myśli, że uciekłam że szpitala psychiatrycznego. Jesteśmy cicho zbyt długo, co mnie denerwuje. Między kęsami pytam go o niektóre rzeczy. – Więc, nie brzmisz jak prostak, ale nie mogę powiedzieć skąd jesteś. – Connecticut. Jankes, tak samo jak ty, mała panno Jersey. – Przeniosłeś się tu dla pracy? Peter kiwa głową. – Taa. Nadszedł czas na zmiany. - Kiedy to mówi patrzy w dal, a następnie jego oczy opadają na podłogę. Jest tam coś więcej, coś ciężkiego, ale nie naciskam go. – Znalazłem to miejsce na mapie i pomyślałem, Teksas będzie inny, więc przyjechałem i udało mi się wkurzyć całą moją rodzinę. Ale to był bonus. – Pochylił do mnie głowę, zanim usiadł na kanapę.
23 – Tak, moja rodzina również była wściekła, gdy się tu przeniosłam. Próbowali wykorzystać stare włoskie poczucie winy w związku z opuszczeniem własnej rodziny… Tak jakby nie mogli funkcjonować beze mnie? Gryzę kanapkę i potrząsam głową. – Moja rodzina jest tak zżyta, że nikt z nas nie może oddychać bez kogoś innego wiedzącego o tym. Cieszyłam się, wydostając się stamtąd. Potrzebowałam miejsca. Kończę kanapkę i szukam miejsca, by odstawić talerz. – Wiem, co masz na myśli. Peter uśmiecha się do mnie i zabiera talerz z mojej ręki. – Szczerze mówiąc, jesteś pierwszą osobą, z którą rozmawiam i nie muszę niczego nie udawać. Każdy inny wydaje się, jakby uciekł z planu filmowego. – Wiem, prawda? Powiedziałam to Millie, gdy się tu przeniosłam. Właściwie, powiedziałam to grupie osób. Millie była jedyną, która śmiała się z tego, co zrobiło z niej wysokiej jakości materiał na przyjaciela. Reszta ludzi skrzywiła się na mnie. – Millie jest dziewczyną, która przyszła po ciebie do mojego stolika? - Peter zapytał, zanim wyszedł do kuchni by przynieść kawę. Kiwam głową. Kiedy wraca z kuchni, pytam go. – Hej, co planowałeś zrobić, gdybym zorientowała się, że nie jesteś moją randką w ciemno? Peter przynosi mi kawę i siada ponownie obok mnie. – Nie wiedziałem, że jesteś na randce w ciemno. Rozgryzłem to w tym samym momencie co ty, może sekundę szybciej. Wyraz twojej twarzy był tak uroczy. Cieszę się, że zatrzymałaś się i zagadałaś do, gdy wyszłaś na zewnątrz. - Peter patrzy na mnie znad swojego kubka, kiedy sączy swoją kawę. Te niebieskie oczy są odurzające. Nie mogę przestać na niego patrzeć. Nic nie mówimy do czasu, aż stawiam filiżankę na pudle obok. Czuję jakieś przyciąganie do niego. Jest coś, coś w nim, co trzyma mnie i łączy z nim bardziej, niż łączyło z innymi facetami i z jakiegoś powodu nie boję się. Nie wiem dokładnie co to jest. Uśmiech rozświetla całą jego twarz, kiedy spogląda na mnie. Jednak jest jakiś cień w jego oczach, jakby jego życie było twardsze, niż można sądzić na pierwszy rzut oka. Wyczuwam to w nim. Jest jak wezwanie, by go polubić. Może dlatego, że
24 moje życie też nie było łatwe. Gdybym znalazła drugą osobę, która ma tak kruchego, poturbowanego ducha jak ja. Rzecz w tym, że nie ma ich wielu. Nie wiem czy inni poddają się i umierają, gdy coś pójdzie nie tak, albo twardnieją tak bardzo, że już tak naprawdę nie żyją. Odmawiam zgięcia, odmawiam zamienienia się w kamień. Ból w moim życiu nie zniszczy mnie. Nie pozwolę na to. Widzę takie samo przekonanie w jego oczach i słyszeć to w jego głosie. Jest coś, co zostawił, ktoś, kto go okaleczył. Żartobliwe uwagi, ten pewny siebie uśmiech i te olśniewające oczy starają się ukryć to przede mną, ale wiem, że to tam jest. Jest uszkodzony tak jak ja. To ciągnie mnie do niego w sposób, który jest zbyt potężny, by to ignorować. Peter sięga obok mnie i umieszcza swój pusty kubek na tym samym pudle. Jego ramię ociera się o mnie gdy to robi. Wdycham go. Boże, pachnie smakowicie. Ten pociąg między nami staje się jeszcze silniejszy. Kiedy się prostuje, siedzimy bardzo blisko siebie. Szafirowe oczy Petera łączą się z moimi i mój żołądek spada. To jest to. Czuję to. Mogę spać z tym facetem i wymazać… tamtego. Jestem już tak daleko. Jeszcze tylko parę kroków, jeszcze parę minut. Mogę to zrobić. Mogę. Ponadto facet sprawia, że mam wrażenie, iż faktycznie mogę z nim być. Chcę go dotknąć, co jest bardzo dziwne. Nie czułam się tak przez bardzo długi czas. To tak, jakby przywrócił mi życie. I wszystko co mogę teraz zrobić, to siedzieć tutaj i nie włożyć moich palców w jego włosy. Chcę czuć go naprzeciwko mnie. Chcę zakosztować jego ust. Ten jeden pocałunek, którym mnie obdarzył, dokucza mi całą noc. Oddech Petera przecina mój policzek, gdy wypuszcza powietrze. Jest ciepły i doskonały. Moje serce bije szybciej, kiedy zbliża się do mnie. Jego oczy studiują moją twarz, zauważając każdy szczegół. Nerwy przekręcają mój żołądek w zawrotnym oczekiwaniu. Peter podnosi swoją dłoń i głaszcze palcami bok mojej twarzy, łagodnie pieści mój policzek. Moje oczy zamykają się w odpowiedzi i pochylam się do jego dłoni. Każda część mnie budzi się do życia. Mój głos grzęźnie mi w gardle. Nie mogę mówić. Czuję, jak napięcie buduje się między nami i mam zamiar się roztopić. Chcę się roztopić. Chcę przez chwilę przestać myśleć, chcę ruszyć ze swoim życiem i zatracić się w jego pocałunku. To takie dziwne dla mnie, ale się nie odsuwam. Zmuszam się, aby zrobić krok do przodu.
25 Gorąco strzela przez moje ciało i czuję jak pomalutku pochylam się do niego, chcąc poczuć smak jego pocałunku, chcąc poczuć go naprzeciwko mnie. Palce Petera zgarniają włosy z dala od mojej twarzy, schyla głowę i przykrywa moje wargi swoimi. Wsysam poszarpany oddech, niezdolna ukryć, jak duży ma on na mnie wpływ. Dolna warga Petera ociera się o moją. Całuje mnie delikatnie, początkowo niepewnie. Każdy pocałunek jest powolny i niepewny, sprawdzający, czy chcę więcej. Peter całuje mnie, lekko gryząc dolną wargę zębami i odpowiadam mu. Opieram się o niego i naciskam ustami o jego wargi. Czuję, jak jego język pociera moje usta, prosząc o ich otwarcie. Omiata je lekko raz, dwa razy i otwieram usta. Przesuwając język wzdłuż krągłości moich warg, Peter całuje mnie głębiej. Jęczę, pochylam się do niego, nie chcąc by to się skończyło. Każda część mojego ciała jest rozpalona. Każdy kawałek mnie jest hiper-wrażliwy na jego dotyk. Gdy jego ręce dotykają mojej skóry, czuję się lżejsza, jakbym się unosiła. Przylegam do Petera, a moje palce kreślą szlak na jego plecach i czuję krzywizny jego silnego ciała. Ręce Petera reagują i wślizgują się pod rąbek mojej koszuli. Kiedy mnie dotyka, czuję się tak dobrze. Moje tętno przyśpiesza. Nie mogę nic na to poradzić. Nie mogę ukryć swoich szybkich oddechów lub tego, co on mi robi. Dotknięcie Petera stawia mnie w ogniu. Ciągnę go w dół na mnie i kładziemy się na kanapie. Jego wargi nie zatrzymują się. Nigdy nie odpowiedziałam wcześniej w ten sposób. Miałem gorące pocałunki wcześniej, ale to nie to samo. To jest połączenie, które sięga głębiej. Jego pocałunek trafia we mnie jak strzała i zarzuca kotwicę, która obciąża moją duszę. Peter Granz jest inny. Wszystko od jego dotyku po jego głos, przyciąga mnie do niego. Moje palce pracują nad guzikami jego koszuli. Kiedy odsuwam tkaninę, spada ona na podłogę, odsłaniając wyrzeźbioną klatkę piersiową i mięśnie brzucha twarde jak kamienie. Sapię i przesuwam palcami po konturach jego ciała. Peter patrzy na mnie, gdy przesuwam ręką po jego piersi i podążam tropem moich palców w dół do jego brzucha. Gdy trafiam na jego pasek, moja dłoń zatrzymuje się i spoglądam w jego oczy. – Jesteś piękna. – Mówi i ciężko oddycha. Opuszcza głowę i wyciska wolny pocałunek do mojej szyi. Zamykam oczy i cieszę się odczuciami strzelającymi przez